Życie Marty Robin fragment

Page 1

dzieciństwo

Dzieciństwo Duży zegar w kuchni zaraz wybije południe. Obiad wkrótce będzie gotowy. Pani Robin prosi Martę, żeby poszła po ojca. Marcie nie trzeba powtarzać dwa razy. Całe życie była posłuszna. A poza tym, bardzo kocha swego ojca. Wybiega po niego. Z daleka dostrzega pana Robin pracującego na polu Combe. – Tato! Tato! – Moje maleństwo! Pan Robin bierze kapotę, zakłada motykę na ramię i wraca do domu, ściskając w dłoni rączkę Martusi. Tydzień później Marta po raz pierwszy towarzyszy swojemu bratu do szkoły. Po drodze zabierają sąsiadkę, Bertę Achard i jej braciszka Maxa. Grupa dzieci każdego ranka schodzi do wsi. Zbiegają w sabotach ze stoku na skróty, przez pola. Każde dziecko niesie w swoim koszyku posiłek. Zimą jedzą go w południe, siedząc przy piecu w klasie albo czasem u koleżanki Marceli, która mieszka przy kościele. Kiedy jest ładna pogoda, podczas przerwy południowej można się pobawić. Marta tak bardzo lubi zabawy, że zapomina nawet o je25


wcielenie

dzeniu. Skacze na skakance, bawi się w chowanego, gra w klasy. O czym może marzyć Marta przesuwając kamyk? Trzy razy na jednej nodze, raz w rozkroku, raz na jednej nodze, raz w rozkroku – i dochodzi do „raju” na złączonych nogach! Wtedy się odwraca i z „raju” rzuca na nowo płaski kamyczek na etapy powrotne na „ziemię”, tam, gdzie czekają gracze, którym nie udało się wejść po drabinie. Marcela czasem oszukuje. Marta nie boi się jej powiedzieć: – Widziałam, oszukujesz! To nic. Graj dalej! Kiedy dziewczynki nie wiedzą co robić na przerwie, wdrapują się na bramę wejściową i patrzą na przejeżdżający wóz z sianem lub chrustem, albo na ciuchcię, która łączy Saint-Vallier z Grand-Serre. Rusza prawie sprzed szkoły, przejeżdżając przez okoliczne wioski z prędkością sześć kilometrów na godzinę! Dosyć czasu, by pomachać maszyniście i podróżnym. – Dzień dobry! Dzień dobry! Wiosną Róża, Marta, Joanna i Berta po zjedzeniu posiłku, otrzepują spódnice, ładnie składają ściereczki i idą wzdłuż fosy, obok szkoły, nazbierać polnych kwiatów: niezapominajek, kaczeńcy, dzwonków. Jest z czego zrobić bukiet. Trzeba go jeszcze związać dzi26


dzieciństwo

ką trawą i, razem z Marią-Ró­ż ą, Marta idzie ustroić figurę Matki Bożej, która stoi w zagłębieniu muru w domu Marceli. Potem wracają na lekcje. Marta ma bardzo dobrą pamięć. Szybko zapamiętuje, jest pracowita i wszystkim się interesuje. Niestety, często opuszcza lekcje ponieważ choruje albo musi zastąpić w domu zmęczoną mamę. Lekcje religii odbywają się w Saint-Bonnet, dwa kilometry od szkoły. Trzeba chodzić pieszo. Marta ma katechizm – taką szarą książeczkę, bez obrazków, z pytaniami i odpowiedziami, których uczy się na pamięć. To jest dosyć trudne. Czasem, kiedy ksiądz ją pyta, wyciąga szyję na prawo, potem na lewo. Jest jej przykro, że nie mogła zapamiętać! Tym bardziej, że tak mocno kocha dobrego Boga! Martwi się, że jej brat Henryk nie chce przychodzić na religię. Nauczyłby się modlić... Ona sama często się modli, nawet jeśli jej siostry nie chcą, żeby cały czas się modliła. Modli się w łóżku, szczególnie do Matki Bożej. Zwraca się do niej słowami modlitw z grubej książki do mszy swego dziadka. I kiedy idzie do wsi na zakupy, w kieszeni zawsze ma różaniec, na którym modli się po drodze. W niedzielę idzie na mszę do pobliskiego kościoła w Châteauneuf z jedną lub dwiema siostrami. Ojciec towarzyszy im zawsze w dni 27


wcielenie

świąteczne. Wtedy goli się bardzo dokładnie i wkłada odświętne ubranie. Jaka to radość dla Marty! W kościele siada na swoim miejscu, na górze, po prawej stronie. Może wszystko widzieć i swobodnie śpiewać. Witraż na chórze przedstawia Boga Ojca trzymającego kulę ziemską, w którą wbity jest krzyż Jego Syna: świat w dłoniach Ojca, Syn dany światu przez Ojca... Marta nigdy o tym nie zapomni. Ma już dziesięć lat. Do Pierwszej Komunii świętej przystępuje 15 sierpnia, w wielkie święto maryjne, uroczyście obchodzone we wsiach francuskich. Powinna była pójść kilka tygodni wcześniej, ale wtedy leżała chora z wysoką gorączką. Przygotowała się do niej latem u księdza, razem z synem nauczyciela. Wydaje mi się, że Pan w chwili mojej Pierwszej Komunii świętej wziął mnie w swoje posiadanie. Myślę, że już wtedy mną zawładnął.

Przyjmuje Go z radością i z prostotą. Serce Jezusa zabiło w moim sercu. 2

2

22 stycznia 1930 roku.

28


młodość i życie na gospodarstwie

Młodość i życie na gospodarstwie Rok 1916. Marta ma czternaście lat. W lipcu kończy szkołę i pracuje na gospodarstwie cały dzień. Niektóre prace bardzo się jej podobają, na przykład pieczenie ciasta. Starannie notuje przepisy od koleżanek, choćby ten na ciasto z grysiku: Ciasto z grysiku Do garnka postawionego na ogniu wsypać 75 g grysiku i wlać pół litra mleka. Gotować ciągle mieszając łyżką aż zgęstnieje. Ostudzić. Ubić oddzielnie 3 żółtka z 65 g cukru pudru. Połączyć i dobrze wymieszać. Włożyć do foremki posmarowanej masłem i wstawić do pieca; dobre dla delikatnych żołądków i dla tych, którzy cierpią na biegunkę. Ciasto z białek Ubić bardzo mocno tyle białek, ile się chce, potem dorzucić, na przykład na 4 białka, 7 łyżeczek cukru pudru i kandyzowane owoce pokrojone w kosteczkę. Włożyć to wszystko do foremki posmarowanej karmelizowanym cukrem dobrze uklepując łyżką. Następnie gotować przez 3/4 godziny

29


wcielenie w garnku z gorącą wodą, potem wyjąć i lekko przestudzić przed wyjęciem z formy. Podawać polewając kremem waniliowym wedle życzenia. – Tego ciasta nie próbowałam. Praca

Marta wygania krowy na pole. Żeby dojść na łąki w Courlong, trzeba iść piękną polną drogą, wzdłuż której stoją szeregi brzóz, janowców i paproci. Ale strumyk płynący w wąwozie często zmusza ją, by zanurzyła w nim nogi. Potem dochodzi na skraj lasku. Marta nie lubi wracać wieczorem, ponieważ kiedyś jakieś urwisy bawiły się w chowanego i straszyły ją. Na Równinie życie jest proste i pracowite. Praca w polu często bywa ciężka. Ale za to wieczorami jest miło. Wokół stołu w kuchni gromadzi się na zupę cała rodzina: matka, ojciec, Henryk, Gabriela, Alicja i Marta. Celiny nie ma już z nimi, gdyż wyszła za mąż. Mieszka w sąsiedniej wiosce w Saint-Sorlin. Kot mruczy. Pies poszczekuje, prosząc żeby otworzono mu drzwi. Ojciec kroi grube pajdy chleba, który sam wyrobił i upiekł. Z całą pewnością naznaczył końcem noża duży znak krzyża na bochenku. „Chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj.” 30


młodość i życie na gospodarstwie

Marta często obserwowała ojca podczas pieczenia chleba. Zboże zmielone na mąkę, ciasto wyrobione silnymi ramionami, włożone drożdże, uformowane kawałki surowego ciasta, potem pieczenie w piecu rozpalonym do czerwoności, na ogniu z leśnego chrustu, i w końcu gorące, brązowe i chrupiące bochenki. Ile ciekawych rzeczy się wówczas dowiadywała... „Naucz nas dzielić się...” Niekiedy na Równinę przychodzą żebracy – półwłóczędzy, półrobotnicy rolni. Są głodni i spragnieni. Pani Robin przyjmuje ich. Nie boi się robactwa. Daje im chleb z masłem i plastrem kiełbasy czy kawałkiem sera. Znalazła też sposób, żeby dzieci wychować do dzielenia się z innymi: zachęca je, by oddawały żebrakom swój podwieczorek... Sąsiedzi

Rodziny Robin i Achard mieszkają tuż obok siebie. To niesłychane, jak w tamtych czasach między rodzinami wymieniano się i dzielono narzędziami, maszynami rolniczymi, końmi. Kobiety przekazywały sobie przepisy, lekarstwa, rady, rozsady kwiatów czy warzyw. Marta i jej siostry mają więc koleżanki i kolegów w bliskim sąsiedztwie. Marta lubi 31


wcielenie

wieczory kiedy spotykają się to u jednych, to u drugich. Tak bardzo kocha życie! Bawi się zapamiętale, tańczy, śpiewa, śmieje się, klaszcze w dłonie. Ma miły głos, miękki i ciepły, o ładnym brzmieniu. Lubi opowiadać historie i rozśmieszać do łez. Ogień ogarnął grube polano aż do środka. Dzieci parzą sobie ręce, kiedy z ognia wyciągają kasztany. Wybuchają śmiechem. Nazajutrz Marta pójdzie do Saint-Sorlin, by pomóc swojej siostrze Celinie. Będzie tam jej dwoje dzieci i stary teść. Celina została z nimi sama: jej mąż jest na froncie. Trwa wojna. W krótkim czasie Marta zaprowadzi porządek w szafach, w domu, i w ogródku warzywnym. Jest bardzo zręczna. Jej ręce są zwinne i energiczne. „Tak” bez zastrzeżeń Lipiec 1918 roku: wojna między Francją a Niemcami trwa nadal. Na wsi czas żniw. Słońce praży. Marta cierpi na ból głowy. Sierpień 1919 roku: przed domem na klepisku młóci się cepami zboże. Martę coraz bardziej boli głowa. 32


„tak” bez zastr zeżeń

11 listopada: wreszcie rozejm! Biją dzwony. Żołnierze, którzy ocaleli, wracają do wsi, nieraz okaleczeni lub naznaczeni na zawsze straszliwymi obrazami z pól bitewnych. Początek tajemniczej choroby

Kilka dni później Marta upada w kuchni. Nie jest w stanie podnieść się sama. Leży chwilę w otępieniu, a potem już tylko jęczy. Jej siostra Alicja i rodzice pielęgnują ją, jak mogą. Lekarze są bezradni. Przewlekłe zapalenie mózgu? Taka jest diagnoza ludzka. W każdym bądź razie choroba ta jest bardzo tajemnicza, trwa dwadzieścia siedem lub trzydzieści miesięcy i w Châteauneuf staje się tematem wielu rozmów. Zapalenie mózgu, a możliwe, że coś więcej. Można było powiedzieć „śpiączka mistyczna”. Wszystko odbywa się tak, jak gdyby Jezus posłużył się tą chorobą, żeby na nowo ukształtować Martę i pouczać ją w głębi serca. Kiedy wstaje z łóżka w marcu lub kwietniu, a może w maju 1921 roku, dokładnie nie wiadomo, jest już nie ta sama. W każdym razie, w nocy 25 marca ma miejsce pewne wydarzenie. Alicja, która śpi 33


wcielenie

w pokoju Marty, zostaje zbudzona tajemniczym hałasem i widzi światło: – Tak, światło jest piękne – mówi jej młodsza siostrzyczka – ale ja widziałam Matkę Bożą! Stopniowo Marta odzyskuje siły. Robi kilka kroków o lasce, siada w fotelu stojącym przy oknie. Czyta książki z biblioteki parafialnej. Ogromny wpływ wywiera na nią życie pewnej włoskiej wizytki, zmarłej w opinii świętości kilka lat wcześniej. Oddaje się szydełkowaniu i haftowaniu. Nie chce być ciężarem dla swych bliskich. Stara się być im pomocna. Haftuje dla niemowląt z okolic, przeplatając inicjały polnymi stokrotkami. „Wszystkie dzieci Pana, chwalcie Pana!” Próbuje chodzić. Opierając się na lasce, może nawet pilnować pasące się zwierzęta. Jaka to radość dla niej móc oddychać powietrzem z Równiny, chodzić drogami, odnajdywać pulsującą i żyjącą przyrodę. W jej sercu rodzi się słodkie pragnienie: jeżeli wyzdrowieje, zostanie karmelitanką, tak jak jej przyjaciółka, mała Tereska z Lisieux, o której tyle się mówi.

34


„tak” bez zastr zeżeń „Bogu trzeba oddać wszystko”

Wiosna 1922 roku. Marta ma dwadzieścia lat. Gabriela, jej siostra, która mieszka przy drodze do Hauterives, proponuje jej, by przyszła zastąpić ją w pracach domowych i na podwórku, kiedy wyjedzie do Marsylii. Marta nadal chodzi o lasce, ale daje sobie radę. Pewnego dnia wchodzi na strych. Będąc ciekawą wszystkiego, otwiera kufer i znajduje starą książkę z zakresu duchowości. Zaczyna czytać i jej wzrok pada na zdania: „Dlaczego szukasz pokoju, kiedy jesteś stworzona do walki? Dlaczego szukasz przyjemności, kiedy jesteś stworzona do cierpienia?”3. Marta zatrzymuje się na tych słowach. Tam na strychu, nieco mrocznym, otrzymuje wewnętrzne światło. Dla ciebie będzie cierpienie! Bierze książkę ponownie i czyta dalej: „Bogu trzeba oddać wszystko”. To wystarczy. Prawie trzy lata koszmaru i cierpień przeorały jej ciało i serce, zjednoczyły jej życie z milczeniem i zgodą Maryi. Natychmiast klęka i mówi „tak”.

3

Tekst pochodzi z jej dziennika, z 14 września 1930 roku.

35


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.