7 minute read

Q Sukces w krótkim czasie

Next Article
Q Humor

Q Humor

z wIzytą w gospodarstwIe urszulI I andrzeja pIlIs w hermanach, gm. tykocIn z uśmIechem losu

|Całe stado Urszuli i Andrzeja Pilis liczy: 90 krów mlecznych, 70 jałówek, 40 byków, 30 cieląt. Wydajność: 11 tys. litrów, areał 120 ha. A na zdjęciu wnętrze nowej obory i (obok) widok budynku z zewnątrz.

Advertisement

Duża, nowoczesna obora na 199 DJP. Wydajność sięgająca 11 tys. kg. Niemal cały, potrzebny park maszynowy i 120 obrabianych hektarów. No i na końcu najważniejsze, dzieci: dwuletni Szymon i ciut młodsza Michasia. Wszystko to w nieco ponad trzy lata. A gospodarze młodzi, radośni, więc jeszcze przed nimi wiele...

Ale po kolei. Początek lutego, wybieram się na zimową wycieczkę w okolice Tykocina. Cel: Hermany 15. Na podwórku wita mnie pan Józef, senior rodziny. Przedstawiam się grzecznie i bez większego zastanowienia tłumaczę, że umówiłam się z jego synem. – Z córką – prostuje mnie. – Z Panem Andrzejem rozmawiałam – brnę dalej. – Tak, tak – śmieje się, jakbym nie była pierwsza z takim tekstem. – To nasz zięć.

To jedna z nielicznych naszych „gazetowych” rodzin, w której dorobek rodziców przejęła córka i „za nią” przyszedł mąż, a nie odwrotnie.

Jak już się wszystko wyjaśniło, zaczynamy rozmowę o gospodarstwie, a właściwie o jego historii. Jako pierwszy pan Andrzej. Pochodzi z Tykocina, jego mama prowadziła hodowlę ukierunkowaną kiedyś, kiedyś... na produkcję mleka, potem opasów i sprzedaż zbóż. – Pomagałem jej od dziecka – opowiada. –Wspierał nas bardzo szwagier. Gdy skończyłem 13 lat, sam wykonywałem już wszystkie prace. Dlatego żartuję, że mam 33 lata i 20 lat doświadczenia w gospodarzeniu. W 2010 r. mama przepisała mi całe gospodarstwo a ja sukcesywnie je powiększałem, aż osiągnęło 80 ha. Lubię zwierzęta i pracę na roli, ale Tykocin, to miasto, tam nie ma miejsca na rozwój rolnictwa. Ulę znałem jakby od „zawsze”. Byłem ministrantem, ona śpiewała w scholi. Potem przez pięć lat studiowaliśmy w WSA w Łomży. Kupowałem też od nich cielęta. Jakoś tak żyliśmy obok siebie. Z czasem... od słowa do słowa... – Okazało się, że mogę być – śmieje się pan Andrzej. – Andrzej mnie zaczarował – prostuje pani Ula, która „ogarnęła” już dzieci, oddając je pod opiekę dziadków i dołączyła do rozmowy. –Ja w grudniu 2015 r. przejęłam gospodarstwo swoich rodziców. Mam trzy siostry, wcale nie było takie pewne, że to ja będę kontynuować. To trudna decyzja. Dopiero jak poznałam bliżej Andrzeja, wiem, że to co robimy jest wspaniałe. Mąż zaszczepił we mnie miłość do gospodarstwa. W maju 2017 r. wzięliśmy ślub. – Dodam, że gospodarstwo, które teraz prowadzimy, powstało z dwóch: mojego i Uli – uzupełnia pan Andrzej. – Wiedziałem, że połączenie gospodarstw będzie szansą na rozwój. Zaplecze paszowe nie martwiło, gdyż wspólnie stworzyliśmy areał 120 ha (z dzierżawami).

I od tej pory zaczęła się rewolucja w Hermanach, która wciąż trwa – to już komentarz od redakcji. Bo jak inaczej nazwać szalone tempo zmian wprowadzanych przez młodych gospodarzy. Wprawdzie Alina i Józef – rodzice pani Uli, od dawna ukierunkowywali się na produkcję mleka, ale stado w 2017 r. było grubo ponad trzy razy mniejsze niż jest dziś, o wydajności mlecznej 7,5 tys. litrów. Ziemi było 40 ha. Nie mówiąc o starych budynkach i sprzęcie.

Państwo Pilis mieszkają w bardzo przestrzennym terenie. Pewnie jak pan Andrzej to zobaczył, to zakochał się nie tylko w żonie (uśmiech). Rozwijać się jest gdzie, to nie to co w mieście Tykocin. – Zaczęliśmy natychmiast myśleć o nowej oborze – wspomina gospodarz. – Budowa, bez wątpienia, była najlepszą inwestycją, która najszybciej się zwróci. W 2018 r. sporządziliśmy

dokumentację, papierologi było co nie miara, tym bardziej, że na wyposażenie ubiegaliśmy się o wsparcie z PROW-u.

Budowa ruszyła w prima aprilis rok później, data nie była pechowa, bo pierwsze sztuki weszły do nowego obiektu już we wrześniu. Sukces! Budynek ma wymiary ok. 30x66 m, wzniesiony jest w konstrukcji stalowej z obudową z gotowych prefakrykatów Precon. Dach z płyty warstwowej, oczywiście kurtyny boczne, świetlik i zdecydowana część na rusztach ze zbiornikem na gnojowicę pod niemalże całym obiektem, tylko fragment na typowo głębokiej ściółce na opasy, młodzież i krowy zasuszone. Oborę wybudowała firma Szczuka z Ełku. – Od Boga wykonawca – ocenia pan Andrzej. – Drugi raz w ciemno wziąłbym ich i każdemu polecił.

I po takiej ocenie, zgodzicie się Państwo, nie trzeba pytać o nic więcej.

Materace legowiskowe, czochradło, mieszadło do gnojowicy oraz wszystkie wygrodzenia pochodzą z firmy Arntjen. Natomiast serce budynku to hala udojowa typu rybia ość 2x7 stanowisk. Zarówno hala, jak i zbiornik na mleko o pojemności 6 tys. l, stacja paszowa i wentylatory to produkty firmy GEA. Co do tej firmy, również nie było wątpliwości. – W starej oborze mieliśmy zbiornik na mleko 1,8 tys. litrów kupiony, kiedy GEA była jeszcze Westfalią. Dlatego wybór marki, wyposażającej nową oborę, był prosty, a do tego serwis blisko, bo wszystko kupiliśmy w Belimie z Łap – mówi pan Andrzej. – Jesteśmy zadowoleni z tych produktów, wprawdzie dopiero rok pracują, ale bez zarzutów.

W budynku „jeździ sobie” robot Lely czyszczący ruszty i zamówiony jest – już na kwiecień – Juno do podgarniania paszy. Tyle o budynku. Maszyny... – W prezencie ślubnym kupiliśmy sobie ładowarkę – mówi pani Ula, wcale nie zmartwiona, że nie było to coś bardziej kobiecego (uśmiech). – Bardzo usprawniła nam pracę, nie wyobrażam sobie, jak mogliśmy obchodzić się bez niej – potwierdza mąż. – Podobnie wóz paszowy. Postawiliśmy na Blatin z poziomym systemem mieszania, o pojemności 15 m³. To nie tylko usprawnienie pracy, to przełom w żywieniu. Parametry mleka wyraźnie się poprawiły. Tu przy okazji – chciałbym wyrazić słowa wdzięczności za wspaniałą współpracę naszemu doradcy żywieniowemu Rafałowi Makarewiczowi z firmy Dolfos. Jego zasługa też jest znacząca.

Pozostającw temaciemaszyn,pojawiłosięich wiele w ciągu tych trzech lat. Belarka pasowa, zgrabiarka dwukaruzelowa, pług pięcioskibowy

|Urszula i Andrzej Pilis z Michasią i Szymkiem

|W planach jest budowa garażu na maszyny. Potrzebujemy dobry, duży garaż, żeby skompletować wszystko w jednym miejscu – mówi Andrzej Pilis. A dzieci dumnie pozują przed najnowszymi nabytkami rodziców.

C.D. NA STR. 28

C.D. ZE STR. 26

obrotowy, kosiarka boczna dyskowa 3,4, przyczepa do zboża 10 t, rozsiewacz do nawozów 3-tonowy, opryskiwacz 2,3 tys. l i ścielarka. W ostatnim roku – wóz asenizacyjny, którego zakup był wsparty unijnym dofinansowaniem w ramach programu OSN oraz ciągnik New Holland 250 KM. I w ten sposób... – ...mamy praktycznie wszystko, co najbardziej potrzebne – podsumowuje gospodarz.

No to czas na plany. – Silosy chcemy jeszcze budować, bo zbieramy zielonki w bele, a łąki mamy rozdrobnione i składowanie paszy w pryzmach będzie wygodniejsze – mówi po gospodarsku pani Ula. – Syna jeszcze jednego – ripostuje pan Andrzej, rozbawiając towarzystwo, mimo że mówi to z całą powagą. – Korzystając z okazji, chciałbym podziękować za pomoc w prowadzeniu gospodarstwa i opiekę nad dziećmi, naszym rodzicom – mówi Andrzej Pilis. – Żonie, która dorównuje umiejętnościami niejednemu mężczyźnie. Naszym przyjaciołom: Robertowi, Krzyśkowi i Karolowi. Przy tak dużym areale czasami nie sposób samemu wszystko zrobić, np. w okresach intensywnych zbiorów. Szwagrowi Kamilowi, który w uprawach radzi sobie wyśmienicie. Dziękujemy z Ulą, że zawsze możemy na was liczyć.

Patrząc na tę radosną atmosferę w domu młodych gospodarzy, nie trudno rozumieć, że są zadowoleni z życia. A co przeszkadza pracy na wsi? – Póki chęci są trzeba realizować wszystko – mówi pan Andrzej. – Trzeba zrobić te silosy, potem konkretny cielętnik na bazie starych budynków. – Niepewność i obawy też są – odpowiada jednak gospodyni. – Budzą je w nas organizacje prozwierzęce. Odnosi się wrażenie, że mają większe prawa niż my rolnicy i, że ci ludzie nie wiedzą co się dzieje na wsi a – mimo to –uważają się za ekspertów i obrońców zwierząt. Cieszymy się, że nie weszła ta nieszczęsna „piątka”. Jakby chcieli zniszczyć rolnictwo. To jest przykre, bo my z miłością pracujemy, żeby Polska miała żywność. Z miłością pochodzimy do zwierząt. – Rolnictwo trzeba pokochać, lubić to za mało – popiera żonę mąż. – Kładąc ruszta w oborze metr kwadratowy kosztował nas tyle co metr posadzki marmurowej w domu, której nie mamy. Wykonawca żartował, że w oborze krowy mają większy luksus. Wydaliśmy dwa miliony (bez wyposażenia, sama budowa tyle pochłonęła), nie ot tak. Nad wyposażeniem obory długo się zastanawialiśmy. Więc nie można powiedzieć, że nie podchodzimy z sercem do zwierząt. – Znajomi nam mówią, że się poświęcamy, nie mamy czasu na wyjazdy, ale z tym się liczyliśmy i nawet o tym nie marzymy. Nie chcielibyśmy, żeby nasza praca, szczególnie przez ludzi z zewnątrz, była postrzegana jako zło dla zwierząt. My naprawdę dbamy o krowy – kończy Urszula Pilis.

Byłam, widziałam. Jako redakcja „Podlaskiego Agro” jesteśmy zdecydowanie „za”.

|W starych budynkach krowy były dojone dojarkami przewodowymi a nawet jeszcze bańkowymi. Teraz dój jest realizowany w hali typu rybia ość na 14 stanowisk.

tekst I zdjęcIa: barbara klem

StRzeż Się aSf i powodzi

Tylko do końca lutego br. rolnicy, którzy chcą zabezpieczyć hodowle trzody chlewnej przed wirusem ASF mogą składać wnioski o dofinansowanie inwestycji poprawiających stan bioasekuracji. Również do tej daty Agencja Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa oferuje pomoc spółkom wodnym lub ich związkom, które chcą inwestować w sprzęt umożliwiający utrzymanie w stanie gotowości urządzeń melioracji wodnych wykorzystywanych do ochrony gospodarstw rolnych przed powodzią.

Pomoc mogą otrzymać rolnicy zajmujący się chowem lub hodowlą nie mniej niż 50 szt. świń lub też realizowali zobowiązania rolno-klimatyczne w ramach wariantu 7.4. „Zachowanie lokalnych ras świń” działania „Inwestycji zapobiegających zniszczeniu potencjału produkcji rolnej” i chcą modernizować swoje gospodarstwa pod kątem zabezpieczenia przed wirusem ASF. Chętni mogą otrzymać nawet 100 tys. zł, a wysokość dofinansowania nie może przekroczyć wysokości 80% kosztów kwalifikowanych. Pomoc można uzyskać na: – utworzenie lub zmodernizowanie niecki dezynfekcyjnej, – wyposażenie gospodarstwa rolnego w urządzenie do dezynfekcji, – wykonanie inwestycji dzięki której trzoda chlewna będzie utrzymywana w odrębnych, zamkniętych pomieszczeniach z osobnym wejściem, nie łączących się z pomieszczeniami w których znajdują się inne zwierzęta.

Środki mogą być przyznane także na wykonanie ogrodzenia chlewni. W takim przypadku pomoc będzie przyznawana w formie standardowych stawek jednostkowych w wysokości nie przekraczającej 80% kwoty będącej sumą iloczynów standardowych stawek jednostkowych i, odpowiednio: długości planowanego ogrodzenia, liczby bram i liczby furtek oraz kosztów ogólnych, nieprzekraczających 10% kosztów poniesionych na inwestycję.

Drugim podmiotem uprawnionym do pomocy są spółki wodne oraz ich związki, których większość członków stanowią rolnicy posiadający grunty rolne. Pomoc udzielana jest na inwestycje w sprzęt zmechanizowany służący do utrzymania w dobrym stanie urządzeń melioracji wodnych wykorzystywanych do celów ochrony gospodarstw przed skutkami powodzi, podtopień lub deszczu nawalnego. Maksymalna wysokość wsparcia to 1 mln zł w całym okresie realizacji PROW 2014-2020. Limit dofinansowania wynosi 80% kosztów kwalifikowanych zrealizowanej inwestycji. Pieniądze można wykorzystać na zakup np. koparek, ciągników, rębaków do drewna, kos spalinowych czy kosiarek samojezdnych.

This article is from: