8 minute read
Q W gościnie na Suwalszczyźnie
|Doskonale doświetlone i przestronne wnętrze nowej obory rodziny Sierockich. Jeden rzut oka wystarczy, by stwierdzić, że gospodarze przywiązują uwagę do warunków hodowli. Naturalne oświetlenie wyznaczające rytm dnia, znacznie wspomaga naturalne procesy produkcji mleka przy zachowaniu dobrostanu stada.
z gościną w gospodarstwie rodzinnyM agnieszki, Mieczysława i kaMila sierockich we wsi filipów z szacunkieM do własnej pracy
Advertisement
Rzadko kiedy bywamy w tej części regionu, ale nawet na północy Suwalszczyzny rośnie kukurydza i działają gospodarstwa mleczne. I to działają z sukcesem, a rolnicy nie boją się ryzykować i inwestować.
– Początek gospodarstwu dał mój dziadek – tak zaczyna historię gospodarstwa rodzinnego Sierockich z Filipowa w powiecie suwalskim Kamil Sierocki.
Historia podobna do setek innych, choć też tak nie do końca. Bo choć na początku w gospodarstwie było wszystko: kaczki, kury, świnki, no i krowy mleczne, choć nie przeważały, to tata pana Kamila, jako pierwszy w okolicy, postawił na sprofilowanie produkcji. Dokupił trochę ziemi i rozpoczął chów trzody chlewnej. Rocznie odchowywali ok. 120 szt. tuczników. Oczywiście były też krowy, ale tylko sześć, skromne stadko, ale też dawało jakiś zarobek.
A później przyszedł świński „dołek”, ceny żywca wieprzowego dramatycznie spadły i już nie odzyskały swojej dynamiki. A trudno planować rozwój gospodarki, jeżeli cena produkcji ledwo pokrywa zainwestowane w hodowlę pieniądze. I tak przyszła kolej na krowy mleczne. W ustach naszego gospodarza zmiana profilu produkcji wyglądała na bardzo prostą, choć – tak naprawdę – nie jest ani prosta, ani tania. – W naszym przypadku nie było z tym wiele problemów – zaznacza Kamil Sierocki. – W 1998 r. rodzice doili te sześć krów ręcznie. Kiedy hodowla wolno nabierała rozpędu, udój ręczny przestał wystarczać i rodzice kupili dojarkę konwiową. Do 2002 r. mięliśmy w doju tylko 17 sztuk.
Ale... gospodarstwo mleczne nabierało już bardziej konkretnych kształtów. Kiedy stado urosło do 28 zwierząt, Agnieszka i Mieczysław Sieroccy musieli podjąć „strategiczną” decyzję – dotychczasowa obora zaczęła być zbyt ciasna i trzeba było ją rozbudować. I tak powstała obora w systemie uwięziowym z 38 stanowiskami. – Było to w 2004 lub nawet 2005 r., byłem zbyt młody by to pamiętać, ale rodzice często opowiadali jak dochodzili do tego co mają. Szacunkiem do swojej pracy.
Wtedy też należało zmienić technologię udoju i w gospodarstwie pojawiła się dojarnia rurowa, obsługująca zarówno starą jak i nową część obory. A od 2018 r. w gospodarstwie stoi zupełnie nowa obora, już dostosowana do chowu swobodnego, która mieści stado liczące 62 sztuki. – Na nowy obiekt „weszliśmy” w styczniu 2019 r. z połową nominalnej obsady – przypomina pan Kamil. – Z wprowadzeniem zwierząt do nowego budynku nie było większych problemów. Nie daliśmy im przesadnie dużej swobody, nie mogły biegać ot tak, potrzebowały nieco ograniczeń, by spokojnie i bez stresu zadomowić się.
A zalety chowu wolnostanowiskowego? Na pierwszym miejscu szybkość udoju, na halę typu „rybia ość” 6x2 wchodzi naraz 12 zwierząt. Biorąc pod uwagę, że kiedyś rodzice doili ręcznie, teraz to w zasadzie chwila. Ten
typ hodowli uwzględnia naturalne potrzeby krów, szanuje ich biologię. Kiedy zwierzę jest głodne, podchodzi do stołu paszowego i pobiera tyle paszy i ile potrzebuje. Syte, uda się na wypoczynek, swobodnie wybiera sobie stanowisko w zależności od upodobania, albo od… sąsiadki, która aktualnie zażywa sjesty. Może to szczegóły, ale hodowla bydła mlecznego, jej rezultat, to właśnie szczegóły. No i stacja paszowa. Krowa pobierze dokładnie wyliczoną dawkę energii, która utrzyma ją w doskonałej kondycji, a my będziemy trzymali rękę na pulsie wydatków. Dobre „producentki” są nagradzane bogatszą dawką, a wydatki na żywienie krów to podstawa wydatków hodowcy.
Zarówno hala udojowa, jak i stacja paszowa pochodzą z firmy GEA. Tu ciekawostka, zazwyczaj rozwiązaniem, które cieszy się większą popularnością, są hale karuzelowe. Stąd też i moje pytanie o wybór tego konkretnego rozwiązania. No cóż, powód jest banalny. Konieczność dostosowania nowego budynku i hali do posiadanej ziemi, której, praktycznie, nie da się dokupić.
Krowy u Sierockich wylegują się na gumowych, warstwowych materacach. Z zewnątrz antypoślizgowa guma, miękka i przyjemna w dotyku. Warstwą wewnętrzną jest wysokoodbojna pianka, doskonale wygłuszająca uderzenia. Bezpieczne i wygodne. Odpowiedni kąt nachylenia wobec ruszt utrzymuje materace w czystości.
Taka hodowla nie mogłaby się obyć bez własnych upraw. Własnej ziemi Sieroccy mają 48 ha i trochę dzierżaw. Struktura zasiewów też dziwić nie może, kukurydza i użytki zielone. I nieco zboża, ale rzeczywiście tyle tylko, by przesiać stanowisko. Ale w tym roku trochę się w profilu uprawowym zmieni i większy areał zostanie obsiany kukurydzą na ziarno. Powodem tego są ceny na rynku? – Raczej chęć poprawy smakowitości i energetyczności paszy – uśmiecha się Kamil Sierocki. – Nasze „producentki” potrzebują jeszcze większej dawki energii, a my koniecznie chcemy ograniczyć konsumpcję rzepaku i soi, których ceny, przynajmniej na ten moment, mogą wręcz przerazić. A krowom dodatkowa dawka energii nie zaszkodzi. – Produkcję mleka w tym roku rozpoczęliśmy z przytupem – potwierdza nasz rozmówca. – Co drugi dzień uzyskujemy ok. 3,5 tys. kg mleka, miesięcznie to ok. 45 tys. kg. Parametry? Tłuszcz 4,3% i białko 3,3%. Jeżeli taka skala produkcji się utrzyma, to czego oczekiwać więcej?
Z okien naszej redakcji nadal widać łachy śniegu, w Filipowie nie jest inaczej. Nie mogę nie zapytać o kondycję oziminy i planów uprawy kukurydzy. – Na Suwalszczyźnie temperatury spadały do -28°C – mówi Kamil Sierocki. – Jęczmień przezimował w miarę dobrze, w pszenżycie miejscami wystąpiła pleśń śniegowa, ale z tym zmagamy się chyba wszyscy. A obecne warunki dla uprawy kukurydzy niepokoją. Wszystko wskazuje, że będzie mokro. I niestety, może być też zimno. Mamy już koniec marca (rozmawiamy w ostatniej dekadzie marca) i nie było dni z temperaturą po 15-16°C. Kiepski prognostyk…
Żeby to wszystko obrobić, w dodatku rękami rodziny, trzeba mieć odpowiedni park maszynowy. Sieroccy użytkują sześć traktorów, do tego beczkowóz, rozsiewacz do trawy, rozsiewacz do nawozów, opryskiwacz i maszyny do pielęgnacji użytków zielonych.
Na oku jest jeszcze sieczkarnia. Inwestycja droga, ale konieczna. W grę wchodzi raczej używana, bo ceny nowej mogą porazić. I od niedawna są właścicielami nowej przyczepy samozbierającej Krone MX 370 GD, którą dostarczyła firma Agronova. Nowa tania nie była, ale używaną w dobrej jakości i cenie w najbliższej okolicy znaleźć trudno. Z ciągników, ostatnim nabytkiem jest Case Puma 165 Multicontroler , który dostarczyła firma Danex. – Stary ciągnik czuł się… staro – obaj się uśmiechamy – ale poważnie, skoro już mamy przyczepę samozbierającą, która do małych nie należy, mamy sporą beczkę na nawóz płynny, to potrzebujemy również mocnego
|Bardzo długie dniówki to codzienność gospodarstw rodzinnych zajmujących się hodowlą bydła mlecznego. Maszyny muszą odznaczać się nie tylko wysoką mocą, ale także zapewniać komfort przez wiele godzin.
Ten „kocur” ze stajni Case IH trafił do gospodarstwa z firmy Danex.
|Pierwotnie przyczepa samozbierająca miała pochodzić z drugiej ręki, ale znaleźć używany egzemplarz w dobrym stanie i w przystępnej cenie w bliskiej okolicy, okazało się zadaniem z rodzaju „mission impossible”. Tak więc jest nowa i raczej z górnej półki – marki Krone. Najważniejsze, że sprawuje się bardzo dobrze, poza tym była już bardzo potrzebna.
ciągnika. Nowa obora też oczekuje sprzętu o odpowiedniej mocy. Firma Danex „poszła” nam na rękę i wzięła w rozliczeniu stary traktor. A nowy sprawuje się wręcz rewelacyjnie. Jak dotąd zmieniamy tylko filtry i wymieniamy olej. I nic więcej, a traktor ma już 1.200 motogodzin. Co nas do niego przekonało? Moc i bardzo bogate wyposażenie w standardzie. Kabina amortyzowana. Tylko ktoś, kto spędzi w pojeździe po kilkanaście godzin na dobę wie, jak jest to ważne. W zeszłym roku podczas zbiorów spędziłem w nim... może lepiej nie piszmy, jak długo. W gospodarstwie praca nie czeka, pogoda również. Kiedy opuściłem kokpit nie odczuwałem ze strony kręgosłupa żadnych dolegliwości.
Inwestycje na przyszłość? Jest jedna, a ostatnia zima udowodniła, jak jest konieczna. Nowa hala maszynowa.
W imieniu redakcji życzę spełnienia planów.
teKst artUr GOlaK, fOt. archiwUM rOdziny sierOcKich
|W naszych wyprawach (na szczęście) coraz rzadziej spotykamy obory w klasie „schron bojowy”, ciemne z małym udziałem światła dziennego z niskim stropem. Takie warunki muszą skutkować problemami z produktywnością zwierząt i rozrodem. U Sierockich nie ma problemu, ani z jednym, ani z drugim. Ciekawe dlaczego…
Serdecznie dziękujemy rodzinie Sierockich za pomoc w powstaniu niniejszego materiału.
jubileusz pracy zawodowej dariusza sapińskiego, prezesa zarządu grupy Mlekovita
czterdzieści (+2) lat Minęło
1 kwietnia br. Dariusz Sapiński, prezes zarządu Grupy Mlekovita obchodził 42-lecie pracy zawodowej w Mlekovicie z Wysokiego Mazowieckiego. Obchodził je w kręgu współpracowników.
Z tej okazji przybliżmy krótko sylwetkę, znanego zapewne większości z Czytelników, człowieka. Dariusz Sapiński jest absolwentem wydziału technologii Akademii Rolniczo-Technicznej w Olsztynie. Pracę rozpoczął 1 kwietnia 1979 r., i od tej pory wiąże swoje życie z branżą polską branżą przetwórców mleka. Stanowisko prezesa zarządu spółdzielni mleczarskiej w Wysokiem Mazowieckiem objął 1985 r. Z jego inicjatywy w 1992 r. spółdzielnia przyjęła nazwę Mlekovita, on także jest autorem rozpoznawalnego na wszystkich rynkach charakterystycznego logo firmy.
Z okazji jubileuszu pracownicy firmy złożyli na ręce swojego prezesa gratulacje i życzenia. Szczególnie podkreślili jego rolę, jaką odegrał w procesie rozwoju spółdzielni – od regionalnej mleczarni do największej grupy mleczarskiej w Europie Środkowo-Wschodniej. Obecnie imperium Mlekovity to 21 zakładów produkcyjnych, 32 własne centra dystrybucyjne 138 sklepów firmowych działających pod marką Mlekovitka oraz dwa sklepy internetowe: mlekovitla.pl i sba.com.pl.
Wieloletni prezes Mlekovity to także znany działacz zaangażowany w rozwój i promocję polskości i lokalnego patriotyzmu gospodarczego. Jest laureatem licznych prestiżowych nagród i tytułów, w tym państwowych (m.in.: Brązowego Krzyża Zasługi, Złotego Krzyża Zasługi, Krzyża Kawalerskiego Orderu Odrodzenia Polski, Krzyża Oficerskiego Orderu Odrodzenia Polski, Krzyża Komandorskiego Orderu Odrodzenia Polski) oraz biznesowych (m.in.: Businessmena Roku, Najbardziej Szanowanego Szefa Firm Produkcyjnych w Polsce, Indywidualności Roku, Agrobiznesmena Roku, Medalu „Zasłużony dla eksportu”).
Redakcja Podlaskiego Agro przyłącza się do gratulacji. Życzymy panu Dariuszowi kolejnych dziesięcioleci owocnej pracy, również dla dobra branży mlecznej Podlasia i całej Polski.
oprAc. (AG)
DO ZADAŃ SPEC… CODZIENNYCH
Wyjątkowym produktem, który idealnie sprawdzi się do uszczelnienia powierzchni kuchennych, jest Bostik Perfect Seal Kuchnia Silikon Neutralny. W przeciwieństwie do tradycyjnych silikonów, nie zawiera w swoim składzie kwasu octowego, dzięki czemu może być bezpiecznie stosowany niemal na wszystkich podłożach.
Silikon naturalny Bostik Perfect Seal to produkt, który pomoże w skutecznym i trwałym uszczelnieniu kuchennych zakamarków – blatów, mebli, zlewu czy listew. Preparat dostępny jest w dwóch wariantach kolorystycznych: białym i transparentnym.
KONKURS
Planujesz remont kuchni? Weź udział w naszym konkursie, w którym nagrodami są silikony Bostik Perfect Seal Kuchnia wraz z torbami płóciennym. Zgłoszenia prosimy wysyłać na adres redakcji lub mailem – do 15 maja br. Nagrodzimy trzy osoby, które prześlą nam najładniejsze wiosenne pozdrowienia.