2 minute read

Q Hodowla „zero waste”

NowoczesNy cHów zwierząt może Być ekologiczNy hodowla i środowisko

Dobrze zarządzane gospodarstwa hodowlane nastawione na produkcję mleka i mięsa dysponują wystarczającym potencjałem, który umożliwia transformację energetyczną i wprowadzenie zasad zrównoważonego rozwoju. Ich funkcjonowanie obala mity i stereotypy o kolosalnym zużyciu wody, zanieczyszczeniu azotanami, metanem i degradacji gleby, za co mieliby odpowiadać hodowcy.

Advertisement

|Pierwsza biogazowania rolnicza w Polsce powstała w 2005 r. Dziś jest ich już 117.

|Woda jest niezbędna w procesie hodowli zwierząt? Na pewno tak. Czy jest bezpowrotnie tracona? Na pewno nie.

Producenci mięsa i mleka „awansowali” do czołówki niszczycieli naszej planety, na równi z przemysłem petrochemicznym i transportem. Ba, według badań, nawet znaleźli się na pierwszym miejscu. Co prawda trudno znaleźć jakąkolwiek analogię krowy i samochodu (chyba to, że do jednego i drugiego można się przywiązać). Krowa to organizm biologiczny, odżywiający się paszą, która w przeważającej części wytwarzana jest z roślin, czego efektem są naturalne produkty przemiany materii, które w dodatku może spożytkować rolnictwo. Czy nie ma lepszego przykładu dla polityki „zero waste”?

Krytycy hodowli zwierząt przedstawiają „suche” dane, bez umieszczenia ich w odpowiednim kontekście. To zwykła manipulacja. Jednym z najczęstszych argumentów używanych przeciw hodowcom jest teza o kolosalnym zużyciu wody i zbóż, którymi można by wykarmić miliardy ludzi. I tak, do wyprodukowania 1 kg wołowiny potrzeba ok. 25 kg zbóż i 15 tys. l wody, a na tym tle prezentuje się np. uprawę … pomidorów. Porównanie rzeczy nieporównywalnych jest przekłamaniem semantycznym i liczbowym. Twierdzenie o zużyciu wody zakłada, że woda użyta przy produkcji zwierzęcej niknie nieodwracalnie, czyli zostanie dosłownie zużyta, jak np. węgiel czy ropa naftowa.

Tymczasem, jak wynika z badań prof. dr hab. Agnieszki Wierzbickiej, ta „zużyta” woda w różnej formie ponownie wraca do środowiska. W dodatku jej „powrót” można usprawnić i przyspieszyć. Duże hodowle stać na to, by dzięki systemu oczyszczania i filtracji, woda wracała w swej naturalnej postaci. Nawet jeśli wróci w postaci nawozu, pary produkowanej przez zwierzęta, czy nawet ze spożytym mięsem i np. z produktami mlecznymi, na pewno pozostanie w środowisku.

Drugie z przekłamań ma charakter statystyczny. Często bowiem bierze się w obliczeniach pod uwagę czystą wagę produktu, tymczasem wartość kaloryczna i odżywcza kilograma wołowiny i pomidorów jest nieporównywalna. Tym samym zużycie wody powinno się mierzyć raczej na wartość odżywczą produktu a nie jego ciężar. Autorzy oskarżeń nie biorą pod uwagę, że produkowany nawóz jest bardziej naturalny niż nawozy sztuczne, które niewłaściwie stosowane, mogą prowadzić do eutrofizacji wód.

Hodowla zwierząt i ochrona środowiska mogą się wzajemnie uzupełniać. Biogazownie są tego najlepszym przykładem. Zasilane obornikiem, gnojowicą a także kiszonką z kukurydzy i zbóż, czyli składników wytwarzanych w gospodarstwie. Produktem ubocznym procesu fermentacji wkładu biologicznego są tzw. pofermenty, nie emitujące szkodliwych gazów cieplarnianych (głównie metanu, który działa trzydzieści razy silniej niż CO2), tak jak obornik czy gnojowica, a będące pełnoprawnym naturalnym nawozem, bogatym w fosfor, azot i potas. W idealnej konfiguracji, w gospodarstwie mlecznym można produkować także energię elektryczną i nawozy, które można sprzedawać okolicznym gospodarzom. Brzmi trochę jak science-fiction? Nie do końca. Według informacji prasowych, tylko osiem biogazowni firmy Goodvalley zlokalizowanych na Pomorzu o łącznej mocy 7,4 MWe wytwarzane było rocznie ok. 54 GWh energii elektrycznej, co wystarczyłoby do zaopatrzenia ok. 17 tys. gospodarstw domowych. W ciągu roku biogazownie te pozwalają zredukować o ok. 250 tys. ton emisje CO2, co odpowiada rocznej emisji spalin z ponad 80 tys. samochodów osobowych.

This article is from: