2 minute read
Q Wspominamy Józefa Wszeborowskiego str
Panie Józefie, gdzie jest tekst? Jeszcze nie mam maila od Moniki, a jutro druk – już nie zadzwonię i tak nie zapytam, nie ponaglę. Nie poprosimy o ułożenie pytań do wywiadu z wojewódzkim lekarzem weterynarii, a Pan Józef nie zażartuje: zaraz pomyślę, co by tu ze skubańca wyciągnąć...
11 czerwca pożegnaliśmy śp. Józefa Wszeborowskiego, lekarza weterynarii z Juchnowca Dolnego. Pan Józef zmarł 9 czerwca, mając tylko 65 lat. To jego merytoryczne artykuły o chorobach zwierząt czytaliście państwo w każdym niemal wydaniu „Podlaskiego Agro”.
Advertisement
Już nawet nie pamiętam, jak się poznaliśmy. Utkwił mi za to w pamięci entuzjazm i natychmiastowa, bezinteresowna zgoda, kiedy zaproponowaliśmy Panu Józefowi współpracę z naszą redakcją. Był to chyba rok 2006, zaczynaliśmy wydawać gazetę. Dział pt. „weterynaria” był jednym z najważniejszych, podnosił prestiż i zwyczajnie, był bardzo pomocny czytelnikom, hodowcom krów. Pan Józef dzielił się w obszernych artykułach wiedzą i doświadczeniem, radził, podpowiadał jak leczyć i zapobiegać. Obserwował i relacjonował ważne i ciekawe wydarzenia. Odbierał trojaczki z porodu jako dobry lekarz i jak sprawny reporter, zdążył zrobić zdjęcia i opisywał to do gazety. Widzieliśmy smutek, a nawet ból w jego oczach, kiedy opowiadał o uczestniczeniu w „akcjach” związanych z ASF-em.
Często wpadał do redakcji. Był serdecznie witany, uściskiwaliśmy się jak z członkiem rodziny, spotkania były sympatyczne. Zawsze uśmiechnięty, zawsze miał dla nas czas. Bo trzeba było omówić też tematy polityczne, zaproponować nasze (oczywiście doskonałe) sposoby poprawy polskiej gospodarki, na której rządzący przecież się nie znają. No i poopowiadać co tam u nas wszystkich w domu, bo Pan Józef znał nas doskonale. Pamiętał o terminach szczepienia mojego psa, doradzał koleżance jak ma uspokoić swojego szalonego kota. „Moje dziewczyny” – mówił Pan Józef o żonie Marii i dwóch córkach – Monice i Kamili. Ostatnio, trochę żartem, trochę serio, zagadywał o czekaniu na wnuki...
Łącznikiem technicznym pomiędzy nami była jedna z córek. To ona przelewała do Worda słowa taty i wysyła je ze zdjęciami mailem. Dziękujemy Pani Moniko.
Na pogrzebie padło wiele ciepłych słów: dobry mąż i ojciec, wspaniały sąsiad, lekarz – przyjaciel naszych braci mniejszych. Pan Józef był po prostu dobrym, pogodnym człowiekiem. Ktoś nawet mówił o pasji malarskiej. Dodajemy do listy – był też dziennikarzem.
Panie Józefie bardzo dziękujemy. Mam nadzieję, że słyszał Pan naszą wdzięczność wyrażaną w czasie współpracy. Dziękujemy jeszcze raz, cieszymy się, że mogliśmy Pana znać. Dziękujemy Pana dziewczynom, że się Panem z nami „podzieliły”. Pani Mario, Pani Kamilo, Pani Moniko – dziękujemy i trzymajcie się... jakoś...
A Was, drodzy Czytelnicy, proszę o „westchnienie” w intencji śp. Józefa Wszeborowskiego.
śp. Józef Wszeborowski
Nie tylko nam ludziom będzie brakowało spotkań z Panem Józefem, miał on także wielu oddanych przyjaciół wśród zwierząt, którymi się opiekował.
Wystukuję litery na klawiaturze, nie mogąc uwierzyć, że to słowa pożegnania dla tego właśnie człowieka. Pan Józef dołączył do grona tych, którzy odeszli za wcześnie…
Poznałam go dekadę temu, ze sporym okładem. Wtedy pracowałam w Wydawnictwie Skryba. Miał pisać teksty związane z weterynarią, a ja je redagować. Dzieliło nas niespełna ćwierć wieku, ale Pan Józef miał wpływ na moje życie i moje wybory. Można z nim było gadać godzinami. O wszystkim: o zwierzętach, polityce i jego żonie oraz ukochanych córkach, o których wspominał przy niemal każdej okazji. O jego wizytach wiedziała cała redakcja. Trudno było przegapić gromki śmiech, który, jak na człowieka o wielkiej pogodzie ducha przystało, wybuchał raz po raz. Przy tej naszej zawodowej współpracy dał mi się ciut poznać i wiem, że był bardzo dobrym człowiekiem. O innych ludziach mówił niekiedy z przekąsem, ale zawsze bez cienia złośliwości. Był cierpliwy. Ileż razy czekał na mnie spóźnioną i witał uśmiechem... Nigdy nie usłyszałam wymówki, nigdy nie poczułam zniecierpliwienia. Miał ogromną wiedzę zawodową i umiejętność dzielenia się nią w przystępny sposób.
Z czasem nasze losy, splecione w pracy, uległy rozluźnieniu. Ostatnio jakoś poczułam potrzebę, żeby zadzwonić i zapytać co słychać. Nie zdążyłam. I tak bardzo mi smutno Panie Józefie… Odpoczywaj w pokoju.