Piękna pięćdziesiątka. Jak wyglądać 10 lat młodziej

Page 1


Piękna

50 -tka


anna popek

Piękna

50 -tka

Jak Wyglądać 10 lat młodziej

porady dla ducha i ciała


Wstęp

TO, ŻE JESTEM DOKŁADNIE O POŁOWĘ MŁODSZA OD RZECZPOSPOLITEJ, UŚWIADOMIŁAM SOBIE DOPIERO W TYM ROKU – W 2018. JAK WIDAĆ, NAJPROSTSZE SPRAWY ODKRYWAMY DOPIERO, GDY OSIĄGNIEMY PEWNĄ DOJRZAŁOŚĆ. DLATEGO TEŻ JESTEM PIEWCĄ DOJRZAŁOŚCI I SPOKOJU – TE DWA CZYNNIKI SĄ POTRZEBNE, ŻEBY PORZĄDKOWAĆ SWOJE ŻYCIE. I NADAWAĆ MU SENS.

6

Piękna

50 -tka

Dla mnie momentem zwrotnym był dzień moich pięćdziesiątych urodzin. Poczułam niemal fizycznie, jak spada ze mnie konieczność bycia miłą i grzeczną dziewczyną, którą wszyscy powinni lubić. Pięćdziesiąt lat – bez względu na to, jak się wygląda, to wiek godny szacunku i pewnej powagi. Myśląc o sobie jako o kobiecie pięćdziesięcioletniej, postanowiłam dać sobie szansę na to, by takie moje cechy jak stanowczość, umiejętność krytycznej oceny, zmysł organizacyjny i odwaga mogły ujawnić się w pełni. Dla wielu kobiet pięćdziesiątka to moment zwrotny. Przede wszystkim dlatego, że nie muszą już być „dla innych”. Że nie muszą za wszelką cenę piąć się po szczeblach kariery, bo albo już to zrobiły, albo wiedzą, że niekoniecznie warto się tam wspinać. Kobiety po pięćdziesiątce najczęściej mają już odchowane dzieci. Nie muszą chodzić na wywiadówki, na szczepienia, gotować regularnie obiadów z uwzględnieniem alergii pokarmowych domowników. Kobiety po pięćdziesiątce już wiedzą, co im sprawia przyjemność, co lubią, czego nie, czego chciałyby się jeszcze nauczyć. Kobiety po pięćdziesiątce wyglądają dobrze, są atrakcyjne i lubią się podobać. To złoty czas w życiu kobiety. Jeśli nauczysz się, droga


Czytelniczko, dobrze z niego korzystać, możesz mieć przed sobą piękne lata życia. A każdy rok to przecież 365 dni. Każdy dzień może mieć miłe poranki i romantyczne wieczory, każdy może być wypełniony pracą, rozwojem, przyjemnościami. Może być to też czas, gdy na nowo zbudujesz dobre relacje ze swoim mężem – jeśli oczywiście jesteś szczęściarą i masz z kim dzielić życie. Ale również te panie, które są same, mogą po prostu robić to, o czym zawsze marzyły, a na co nigdy nie starczało sił bądź czasu. Każda z nas może odnaleźć swoje powołanie. Praca przed kamerą lub w show-biznesie wyróżnia się pewną specyfiką – ocenia się nas przede wszystkim po wyglądzie. Pierwsze zdanie wypowiadane na spotkaniach, przyjęciach, podczas pracy zazwyczaj brzmi: „Dobrze wyglądasz”. I choć czasem wiemy, że jest to kłamstwo albo zwykła uprzejmość, to jednak w naszym zawodowym savoir-vivrze przyjęło się tak bardzo, że czekamy na te dwa „magiczne” słowa, które dają nam niejako przyzwolenie na pracę w tym zawodzie. Wiele razy, kiedy budziłam się wcześnie rano przed „Pytaniem na śniadanie”, z podkrążonymi oczami i zmęczoną cerą, nie zastanawiałam się, czy się źle czuję, czy może coś mi dolega. Myślałam tylko o tym, że przed kamerą będzie to źle wyglądało i czy charakteryzatorce uda się zamaskować moje worki pod oczami. Czasem się nie udawało. I choć mówi się, że przecież w zawodzie dziennikarza pracuje się intelektem i to umiejętność formułowania myśli, zadawania pytań, przeprowadzania ciekawych rozmów jest najważniejsza, to i tak wszyscy patrzą głównie na to, jak wyglądasz. A im wcześniej uświadomimy sobie, że na wygląd wpływa przede wszystkim nasz sposób myślenia, tym dłużej będziemy wyglądać dobrze i młodo. O tym właśnie będzie ta książka.

Piękna

50 -tka

7


1

Rozdział

8

Piękna

50 -tka


Piękna

50 -tka

9


10

Piękna

50 -tka


Rozdział pierwszy

O tym, jak odkryłam Gołubie

ODCHUDZAŁYŚCIE SIĘ KIEDYŚ? NA PEWNO TAK. JA PRZEZ CAŁĄ MŁODOŚĆ PRÓBOWAŁAM WALCZYĆ Z KRĄGŁYMI POŚLADKAMI I MOCNYMI NOGAMI. WSZYSTKIE KOBIETY W MOJEJ RODZINIE BYŁY ZAŻYWNE, A PIERWSZYM PYTANIEM MOICH BABĆ I CIOTEK, GDY SIĘ SPOTYKAŁY, BYŁO: „ILE WAŻYSZ?”, ALBO: „SCHUDŁAŚ COŚ?”. o wielu, wielu latach wyzwoliłam się z konieczności odchudzania się, ale przyznaję, że stało się to dopiero, kiedy wreszcie schudłam na trwałe. Przechodziłam różne diety, nieraz radykalne. Pamiętam, jak raz – miałam wtedy chyba około szesnastu lat – przez cały tydzień nic nie jadłam. Piłam herbaty i wodę. O postach wtedy mało kto wiedział, więc pościłam „amatorsko”, jeśli można tak powiedzieć. Po prostu zawzięłam się i nic nie jadłam. Moja mama z troską patrzyła na to, co robię, ale co można poradzić, jak się ktoś uprze? Po tygodniu tej dziwnej diety zważyłam się – waga i centymetr były najczęściej używanymi narzędziami kontroli urody w moim domu – i stwierdziłam, że jest lepiej, niż było. Tak się złożyło, że nazajutrz po poście miałam jechać do babci i dziadka na wieś do Strojcowa nieopodal Dąbrowy

Piękna

50 -tka

11


12

Piękna

50 -tka

Tarnowskiej. Dziadkowie mieli tam mały domek, do którego przyjeżdżali na lato i gdzie wszystkie dzieci z naszej rodziny spędzały gromadnie wakacje. Jechałam pociągiem, a była to podróż z Bytomia do Tarnowa, z Tarnowa do Dąbrowy Tarnowskiej, z Dąbrowy Tarnowskiej do Bolesławia, z Bolesławia do Pawłowa i potem jeszcze kawałek na piechotę. Już w drodze czułam się trochę słabo. Kręciło mi się w głowie, Warsu oczywiście nie było, a ja nie zabrałam ze sobą wody do picia. Jakoś doczłapałam do domu dziadków – pamiętam, że w sieni stało mleko z wieczornego udoju, które dziadkowie kupowali od pani Weronki. Pyszne, jeszcze ciepłe, z pianką na wierzchu. Zawsze z kuzynkami biłyśmy się o tę piankę, bo była najpyszniejsza, ale wtedy akurat byłam sama jedna, więc wszystko było dla mnie! Byłam strasznie głodna i pomyślałam, że mleko to przecież napój, więc nawet w ramach diety mogę je wypić. Pochłonęłam chyba z pół litra. W nocy obudził mnie straszny ból brzucha. Naprawdę straszny! Kiszki skręcały mi się w potwornych konwulsjach, mleko przelewało się w żołądku, bulgocząc głośno, a mój biedny organizm, wyposzczony i nienawykły do takich ilości tłuszczu i świeżych kultur bakterii, nie wiedział, co z tym fantem zrobić. Ledwo doczekałam poranka, bo dopiero wtedy można było iść do sąsiada i poprosić, by podwiózł mnie do ośrodka zdrowia w Bolesławiu. Miejsce to, ulokowane w dawnym dworze rodziny Sroczyńskich, było mocno zniszczone, ale przez to jeszcze bardziej romantyczne. Stare mury zarośnięte były bluszczem i krzewami bzu, zaraz za ogrodzeniem pasły się krowy, na które ze zrozumiałych względów nie mogłam patrzeć, i wszystko to wyglądało bardzo malowniczo. Gdyby nie ból, który wywracał mi żołądek na drugą stronę, mogłoby być nawet przyjemnie. Trafiłam na przytomnego lekarza. Zapisał mi jakieś tabletki, które już po południu zaczęły działać, dzięki czemu powoli wykaraskałam się z mojego „odchudzania”. Do dzisiaj nie mogę pić mleka, bo


Byłam strasznie głodna i pomyślałam, że mleko to przecież napój, więc nawet w ramach diety mogę je wypić.

Piękna

50 -tka

13


zaraz boli mnie żołądek. Jak się domyślacie, po tym incydencie schudłam jeszcze bardziej, ale tylko po to, żeby dwa tygodnie później wyglądać tak samo okrąglutko jak poprzednio. Całe odchudzanie na nic. Później, na studiach, stosowałam jeszcze dietę Diamondów. Był też etap, że nie jadłam ziemniaków i chleba, potem z kolei nie jadłam mięsa i słodyczy. Ciągle sobie czegoś odmawiałam. Oczywiście traktowałam to nie tylko jako dietę, ale też hartowanie charakteru. Jeśli idzie o sport, to zawsze bardzo lubiłam Paradoksalnie pływać – na basen chodziłam regularnie. w odchudzaniu A basen w Bytomiu mieliśmy piękny, jeszcze pomogła mi ciąża, przedwojenny, ale odnowiony i bardzo a konkretnie czas nowoczesny. Był głęboki, miał ponad 3 metry po porodzie. w głąb i 33 metry długości. Do tego obszerne przebieralnie, sauny, przyrodolecznictwo… A wszędzie zachowała się jeszcze stara mosiężna armatura. Bardzo lubiłam swoje wyjścia na basen, ale samo pływanie mi nie wystarczało. Postanowiłam więc biegać w naszym bytomskim parku. Pamiętam, że przy głównym wejściu, vis-à-vis słynnych zakładów odzieżowych „Bytom”, stał pokaźny pomnik generała Karola Świerczewskiego. Ten pomnik był punktem odniesienia w przebieganych przeze mnie dystansach. Od Karola do Górki Miłości i z powrotem. 14 Świerczewski po ‘89 roku jako jeden z pierwszych zniknął z naszego miejskiego krajobrazu. Mnie z kolei po bieganiu do dzisiaj na prawej stopie pozostała potężna blizna. A było to tak… Któregoś razu poszłyśmy pobiegać z moją przyjaciółką Kasią. Umówiłyśmy się pod szkołą, a ja w drodze do bytomskiego parku nastąpiłam na krawężnik na tyle pechowo, że zwichnęłam nogę w kostce. Jako że kilka dni później miałam jechać na obóz wędrowny w Beskidy, stwierdziłam, że potrzebna jest natychmiastowa reakcja. Ktoś mi doradził (o, bezcenne darmowe porady!), że takie

Piękna

50 -tka


zwichnięcie najlepiej obłożyć octem. Tak więc zrobiłam. Następnego dnia obudziłam się… z dziurą w nodze. Dosłownie – z dziurą! Nie wiedziałam, że ocet trzeba rozcieńczyć wodą. No cóż… Na obóz oczywiście nie pojechałam, rana goiła się długo, ponad dwa miesiące. Ale że nie chciałam całkiem rezygnować z wakacji, to pod koniec sierpnia wyruszyłam z niezagojoną raną w Bieszczady, po których uwielbiałyśmy chodzić z przyjaciółmi. Po tygodniu włóczęgi, spania na polu namiotowym i mycia się w rzece musiałam pójść na pogotowie, gdzie lekarz powiedział mi, że noga jest tak zakażona, że trzeba będzie ją chyba amputować. Amputować?! To otrzeźwiło mnie zupełnie. Wróciłam prędko do Bytomia i dzięki serii zastrzyków z antybiotyku uratowałam kończynę. Rozumiecie już, dlaczego do odchudzania czułam i nadal czuję awersję? A jednak moja waga i wygląd były zawsze dla mnie „zagadnieniem”. Nie tyle problemem, co właśnie „zagadnieniem”. Lubiłam jeść. Moja mama i babcia świetnie gotowały, a posiłki u nas nie były wybitnie dietetyczne, ale też nie nadmiernie ciężkie. Babcia, która pochodziła z Kresów, nabyła tam umiejętność robienia czegoś z niczego, pod warunkiem że pod ręką były mąka i jajka. Zawsze można było u niej dostać coś smacznego, a jak nie miała nic, to serwowała ziemniaki z przysmażaną cebulką i zsiadłym mlekiem. Na imprezy rodzinne lub spotkania towarzyskie zawsze przygotowywała barszczyk z krokiecikiem, jajka po japońsku, polędwiczki wieprzowe z pieczarkami. Można by rzec, że na ówczesne czasy była to średnia krajowa. Później, gdy prowadziłam już własny dom, często robiłam swoje danie popisowe, czyli rolady wołowe z kluskami śląskimi. Na deser było zawsze coś słodkiego… Trudno było trzymać linię. Paradoksalnie w odchudzaniu pomogła mi ciąża, a konkretnie czas po porodzie. W szpitalu, w którym przyszła na świat moja pierwsza córka, zakażono mnie czymś. Kilka dni leżałam z wysoką gorączką i nic nie jadłam, karmiąc przy

Piękna

50 -tka

15


16

Piękna

50 -tka

tym dziecko piersią. Waga spadała regularnie co dnia, a potem do karmienia doszły obowiązki przy dziecku i chudłam dalej. Okazało się jednak, że to nie koniec. Wkrótce znów przytyłam – i tak w kółko. Moje przygody z odchudzaniem trwały jeszcze jakiś czas, do momentu, kiedy wydarzyła się ta oto historia… Otóż we wczesnych latach dziewięćdziesiątych pewna moja znajoma, która obecnie w jednym z programów telewizyjnych doradza młodym dziewczynom, jak mają się zachowywać, powiedziała mi o swojej kuzynce, pracującej jako stylistka. Były to pionierskie czasy dla tej profesji w Polsce i choć już wówczas pracowałam w telewizji, nie miałam świadomości tego, w czym dokładnie wypada się prezentować przed kamerą, jakie stroje nosić, jak podkreślać figurę i urodę, o eksponowaniu swojej indywidualności w stylu nie wspominając. Wtedy jeszcze najczęściej prezenterki same się ubierały, trzeba było kupować nowe ubrania niemal przed każdym występem. Czasem przynosił coś stylista, ale były to sporadyczne przypadki. Ja natomiast budowałam dom i nie chciałam wydawać pieniędzy na ciuchy, zwłaszcza te drogie, markowe. Ile cegieł można byłoby za to kupić! A jednak chciałam wyglądać profesjonalnie, pomyślałam więc, że spotkanie ze stylistką, która dobierze dla mnie właściwe kolory i fasony, może mi się przydać. Teraz w Internecie można znaleźć wszystko, ale wtedy stylizacja była to swoista wiedza tajemna. Pewnie wiecie, drogie panie, na czym polega taka konsultacja. Stylistka przykłada do twarzy kawałki materiału w różnych kolorach i ocenia, w których jest nam najlepiej. Czy w chłodnych, czy w ciepłych, czy w pastelach, czy w nasyconych, czy w ostrych, czy w łagodnych, czy w kontrastach, czy też nie. To podstawa. Potem przychodzi czas na fason – co podkreślić, co zatuszować, jaki dobrać kształt dekoltu – półokrągły, serek czy kwadratowy? Jakie dodatki – pasek z klamrą czy bez? Jaki strój założyć, aby pokazać piękno naszej figury? A co


wybrać, by ukryć niedostatki albo nadmiary w proporcjach? Ciekawe doświadczenie. Wielu kobietom na pewno mogłoby pomóc w doborze garderoby, by uwypuklić swoją urodę w gustowny i nienachalny sposób. Warunkiem jest tylko, żeby skorzystać z porady kogoś, kto zna się na rzeczy. Ale wróćmy do momentu, gdy stylistka ze Śląska – wszystko działo się w Bytomiu, moim rodzinnym Zaczęłyśmy mieście – starała się ocenić, czy jestem wiosną, rozmawiać o mężu latem, jesienią czy zimą. Taki podział typów urody stylistki, któremu był wówczas obowiązujący. Pamiętam, że w pewnym zalecono wyjazd momencie zaczęła się śmiać, bo odkryła, że wbrew do Gołubia na post swoim przypuszczeniom jestem wiosną, a nie zimą. warzywny. I jakoś ją to bardzo rozbawiło. Jestem wiosną, czyli powinnam nosić świeże kolory, bardziej żywe niż zgaszone. Zaleciła mi cały szereg typów strojów. Pamiętam, że kazała mi nosić złote dodatki, bo podobno ładnie konweniują z kolorem mojej skóry. I doprawdy nie wiem, jak to się stało, że tuż po tej sesji stylizacyjnej zaczęłyśmy rozmawiać o mężu stylistki, który cierpiał na jakąś bardzo poważna chorobę układu pokarmowego i zalecono mu wyjazd do Gołubia na post -tka warzywny. Choć mężczyzna ciężko zniósł kurację samymi warzywami, wrócił zupełnie zdrowy, a przy tym sporo schudł! Ten watek zaciekawił mnie dużo bardziej niż ubrania. Jak wiecie, zdrowie i dieta zawsze leżały w kręgu moich zainteresowań. Zaczęłam dopytywać o szczegóły – gdzie jest ten ośrodek, jak się nazywa, jak wygląda taka dieta, ile się chudnie itd. Na szczęście zapisałam sobie numer do ośrodka, który prowadził tę dietę. Na szczęście, bo przecież nie było jeszcze wtedy Internetu w tak powszechnym użyciu, jak dzisiaj. Nosiłam ów numer w portfelu przez kilka tygodni i cały czas korciło mnie, żeby tam zadzwonić. Czy też czasem macie tak, że luźno rzucona uwaga męczy was i z jakiegoś powodu nie daje wam spokoju? Że czasem jakaś błahostka nabiera w waszym umyśle specjalnego

Piękna

50

17


Pudis maximinus el estet ulparum quidem inis ex eosaperferro volorporem reremquas exces dus event dis doluptis que

18

Dlaczego tak pokochałam Gołubie? To tutaj, w grupie ludzi, którym zależy na zdrowiu można zacząć wdrażać w życie dyscyplinę i dobre nawyki

Piękna

50 -tka


Piękna

50 -tka

19


znaczenia? Tak było ze mną i z Gołubiem. Mogłam przecież jechać gdzie indziej albo nie jechać nigdzie, a jednak pewnego dnia zadzwoniłam do ośrodka Wald Tour w Gołubiu i zapisałam się na wczasy. Myślę, że była to jedna z tych decyzji, które zmieniają nasze życie. Przyjazd do Gołubia, poznanie całej dziedziny wiedzy, jaką jest dietetyka, spotkanie z innym sposobem myślenia i życia nie tylko sprawiły, że wróciłam do domu szczuplejsza i młodsza. Gołubie kazało mi także inaczej spojrzeć Poznanie nowej na to, jak jedzenie i tryb życia wpływają na to, co dziedziny wiedzy, osiągamy na co dzień. Pamiętam, że po powrocie jaką jest dietetyka, spotkałam na mieście znanego makijażystę gwiazd. sprawiło, że Spojrzał na mnie i zapytał: wróciłam do domu – Robiłaś sobie botoks? szczuplejsza – Nie, skąd! – zaprzeczyłam. Wtedy jeszcze nawet i młodsza nie wiedziałam, co to jest. – Świetnie wyglądasz. Skórę masz taką jędrną – zachwycał się. Wytłumaczyłam mu, że właśnie wróciłam z wczasów odchudzających i że to pewnie ich zasługa. Po jego minie widziałam, że mi nie uwierzył. Chcecie dobrze wyglądać, prawda? Ale czy chcecie dobrze wyglądać na długo? Jestem pewna, że tak. Każda z nas wraz 20 z wiekiem odkrywa swoją kobiecość i właśnie wtedy, kiedy już wie, jak z niej korzystać, powinna dobrze wyglądać. Powinna umieć pokazać swój seksapil. Umieć cieszyć się ciałem i tym, ile przyjemności może swoją obecnością sprawić temu, kogo kocha. Ale żeby cieszyć się urodą do późnych lat, trzeba już w młodości wprowadzić pewne nawyki i zasady. Spróbuję je tu opisać.

***

Piękna

50 -tka

Zawsze nurtowało mnie pytanie, czy nasz los i nasz wygląd są określone już w momencie narodzin, czy też swoim


postępowaniem możemy wpływać na to, co nas spotyka? Nie wiem tego na pewno, ale czuję, że nasze życie jest jak gęsto tkane sukno, na powierzchni którego widzimy sam wzór i dopiero odwracając je na drugą stronę, dostrzegamy, w jaki sposób jest on tkany, jak przebiegają nici, jakie są powiązania między wątkami. Innymi słowy – mam wrażenie, że na to, co nas spotyka, mamy wpływ większy, niż sądzimy. Nasz sposób myślenia o świecie, o innych ludziach, to, co nas bawi, to, co męczy, to, co wybieramy i jak spędzamy czas – wszystkie te elementy decydują o tym, dokąd zajdziemy i czy będziemy żyli w zdrowiu i w szczęściu, czy… wręcz przeciwnie. Nie każdą decyzję mamy okazję przemyśleć. Większość spraw dzieje się sama, ale zawsze mamy wpływ na nasze nastawienie do świata. Na to, czy budząc się rano, uśmiechamy się do siebie w lustrze, czy też myślimy: „O rany, jak ja dzisiaj źle wyglądam!”. Czy możemy coś zrobić z tym, co dostaliśmy od Boga? Czy komplet genów, wygląd i charakter ulegają modyfikacji? Myślę, że w pewnym stopniu – tak, i to rodzi nadzieję. Bo okazuje się, że nasz tryb życia, to, co jemy, jak odpoczywamy, jak się relaksujemy, wpływają na to, jak wyglądamy i jak będą wyglądały nasze dzieci. Mało tego – to, co czytamy, też wpływa na nasz wygląd, to, o czym myślimy, także! W pewnym wieku, zwłaszcza po czterdziestce, na twarzy widać nasz charakter. Jak u markizy Isabelle de Merteuil z powieści Niebezpieczne związki Choderlosa de Laclos. To kobieta tak samo piękna, jak zła, intrygantka bez skrupułów manipulująca ludźmi, by zaspokoić swoją ambicję. Pod pozorami przyzwoitości i dewocji skrywa zepsutą, libertyńską naturę. Sama nie wierząc w miłość, niszczy rodzące się między innymi uczucie. Polecam także dwa filmy nakręcone na podstawie książki – Niebezpieczne związki w reżyserii Stephena Frearsa i Valmont Miloša Formana. Oba są dobrą lekcją dla wchodzących w świat kobiet. Pokazują też naturę zła i przewrotności. Dla kogoś, kto jest raczej

Piękna

50 -tka

21


prostolinijny, może to być przydatna lekcja poglądowa. Nie mówiąc już o przyjemności oglądania znakomitej Michelle Pfeiffer w roli prezydentowej Marii de Tourvel! W finale książki ospa, na którą zapada markiza, sprawia, że cały jej potworny charakter wychodzi na jaw. Opuszczona przez wszystkich, straciwszy swoją największą broń, czyli urodę, pozostaje samotna i przez nikogo niekochana. Nie trzeba aż takich skrajnych przeżyć jak opisane powyżej, aby ujawniła się nasza natura. Jeśli jesteśmy krytyczne wobec innych, narzekamy i ciągle kogoś obgadujemy, stanie się to widoczne na naszej twarzy. Opuszczone kąciki ust, lwia zmarszczka, nieprzyjemne spojrzenie… I żaden chirurg plastyk nie pomoże. Dlatego tak ważne jest to, o czym i jak myślimy. Przecież to uśmiech, o którym tak często zapominamy, jest naszą największą ozdobą. Tym, nad czym możemy same popracować, jest dyscyplina. Od dyscypliny wszystko się zaczyna. I nie myślę tu o trudnych ćwiczeniach czy postach, ale o codziennych drobnych nawykach, których suma przynosi niesamowite efekty. O tym, jak dbać o twarz, napiszę nieco później. Chciałabym jednak zacząć od podstaw, czyli od diety.

***

22

Piękna

50 -tka

Dlaczego tak pokochałam Gołubie? To tutaj, w grupie ludzi, którym zależy na tym samym, czyli na zdrowiu i dobrym wyglądzie można zacząć wdrażać w życie dyscyplinę i dobre nawyki. Co ważne i co podkreślają wszyscy, którzy tu przyjeżdżają, panuje tu specyficzna, serdeczna i dobra atmosfera. Za sprawą pracujących tu ludzi można łatwiej znieść koszmar jedzenia tartej rzepy na śniadanie. Przyjeżdżając do Gołubia, wszyscy myślą o efektach – to zrozumiałe, schudnięcie jest znakomitą motywacją. Ale ważny jest też sam proces, przez który się przechodzi. Umiejętność poskromienia apetytu, odmawiania sobie, umiejętność zasypiania z pustym żołądkiem, kiedy wokół tyle


Piękna

50 -tka

23


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.