Rosa jak Ty to robisz?

Page 1


a s o R jak ty to robisz?


a s o R jak ty to robisz? małe sekrety wielkiej rodziny

Z hiszpańskiego przełożyła Katarzyna Chorzewska


Tytuł oryginału Como ser feliz con 1, 2, 3… hijos? Projekt okładki i stron tytułowych Monika Lipiec Zdjęcie na okładce frontowej: © JenkoAtaman/fotolia.com Zdjęcie na czwartej okładce: ze zbiorów Autorki Ilustracje w książce: Miguel Aranguren Redakcja i korekta Anna Wardak Korekta szpaltowa Barbara Manińska Dyrektor projektów wydawniczych Maciej Marchewicz Skład i łamanie TEKST Projekt ISBN 978-83-8079-295-1 Copyright © for Rosa Pich-Aquilera Roca Copyright © for the Polish translation by Katarzyna Chorzewska Copyright © for Akademia Familijna, Warszawa 2018 Wydawca Fronda PL, Sp. z o.o. ul. Łopuszańska 32 02-220 Warszawa tel. 22 836 54 44, 877 37 35 faks 22 877 37 34 e-mail: fronda@fronda.pl www.wydawnictwofronda.pl www.facebook.com/FrondaWydawnictwo www.twitter.com/Wyd_Fronda Wydrukowano na papierze Ibook dostarczonym przez firmę Igepa

Sp. z o.o.


Spis treści

Wstęp do wydania polskiego.......................................... 11 Wprowadzenie..................................................................... 15 1. Rodzinny posiłek............................................................ 20 2. Okrągły stół.................................................................... 24 3. Punkty do poprawy...................................................... 27 4. Zachwyt pięknem przyrody..................................... 31 5. Obowiązki........................................................................ 36 6. Wybór szkoły................................................................. 42 7. Kształtować liderów.................................................... 46 8. Prawo do histerii........................................................... 50 9. Nauka i praca.................................................................. 55 10. Jak dotrwać do pierwszego?..................................... 61 11. Jak radzicie sobie z jedzeniem?................................ 68 12. Na pierwszym miejscu – mąż i żona...................... 73 13. Bogactwo dzieci: ile ich mieć?.................................. 79 14. Między życiem a śmiercią......................................... 87 15. Czy kiedyś zgubiło ci się dziecko?.......................... 99 16. Wysportowane i silne dzieci.................................... 104

5


jak ty to robisz?

17. Jak spędzić weekend na medal?.............................. 110 18. Wyjścia z przyjaciółmi?.............................................. 115 19. Czy możemy przespać całą noc?............................ 120 20. Mama wielozadaniowa, mama wieloetatowa.................................................................. 126 21. Nagrody i kary................................................................ 132 22. Goście................................................................................ 139 23. A co w łóżku?................................................................. 144 24. Dziadkowie to skarb.................................................... 149 25. W końcu wakacje!........................................................ 157 26. Uczyć przez zabawę.................................................... 162 27. Rozmawiać z dziećmi – być ich przyjaciółmi..... 166 28. Kłótnie między rodzicami......................................... 172 29. Czas dla mnie................................................................. 177 30. Rosa, jak ty to robisz?................................................. 183 Epilog........................................................................................ 189


„Mam nadzieję, że w tym krótkim czasie, jakim dysponowałem, udało mi się sprawić, że trochę lepiej zrozumiemy znaczenie życia rodzinnego. Nie po to, żeby je znosić… z rezygnacją. Nie! Ale po to, żeby je kochać, pragnąć go i co dzień bardziej zakochiwać się w tym prawdziwym i cudownym, tak, cudownym życiu rodzinnym”. Fragment przemówienia Rafaela Picha podczas ceremonii nadania mu doktoratu honoris causa Międzynarodowego Uniwersytetu Katalonii.



Dedykuję tę książkę mojej córce Carminecie, która w kwiecie wieku niespodziewanie odeszła do nieba zaledwie przed rokiem, mając tylko 22 lata. Walczyła niestrudzenie do samego końca, wykazała się ogromną odwagą wobec choroby. Zmarła szczęśliwa i pełna nadziei. I – jakżeby inaczej – poświęcam tę książkę również mojemu mężowi, wiernemu przyjacielowi, który zawsze jest obok mnie, stawia mi wymagania i kocha mnie co dzień bardziej. To prawdziwy nonkonformista i dobry przyjaciel swoich przyjaciół. Dedykuję ją też mojemu dwudziestoletniemu synowi Perico, a przy okazji dziękuję mu za pomoc w poprawianiu tekstu. Robił to podczas wakacji, kiedy tylko mógł – między meczami padla i piłki nożnej. Wykonał tę pracę z ogromnym poświęceniem, bo zawsze było coś ciekawszego do roboty, niż czytanie książki napisanej przez mamę… Poświęcam tę książkę również moim przyjaciołom, którzy odłożyli na bok swoje wakacyjne lektury, żeby pomóc mi w jej poprawieniu.



Wstęp do wydania polskiego

R

osę Pich i jej męża Chemę po raz pierwszy spotkaliśmy na kongresie Akademii Familijnej w Paryżu, w maju 2003 r. Wtedy poznaliśmy też ojca Rosy – Rafaela – jednego z założycieli i wielkich promotorów Akademii na świecie, który już w październiku pomagał nam uruchamiać działalność AF w Polsce. Zarówno Rosa, jak i jej ojciec, to osoby, obok których nie można było przejść obojętnie. Radośni, pełni energii, imponowali zaangażowaniem we własne, bardzo liczne rodziny oraz nieustanną gotowością do wielkodusznego pomagania innym. Rafael miał szesnaścioro dzieci, a w rodzinie Rosy w tamtym czasie było ich już dziesięcioro. My sami byliśmy wtedy „raczkującym” małżeństwem z zaledwie czwórką dzieci i nie wiedzieliśmy, jak bardzo kongres ten zmieni nasze życie. Z dzisiejszej perspektywy możemy ocenić, że w kwestiach życia rodzinnego byliśmy na etapie „nieuświadomionej niekompetencji”. Spotkanie z Akademią zainspirowało nas do wprowadzenia wielu dobrych

11


jak ty to robisz?

zmian w naszej rodzinie. W ciągu kolejnych 15 lat to samo stało się doświadczeniem blisko 3 tys. rodzin, które wzięły udział w jej kursach. Podczas paryskiego kongresu Ania uczestniczyła w warsztatach prowadzonym przez Rosę. Była pod jej wielkim wrażeniem – jak świetnie organizuje życie rodzinne, jak jeździ z dziećmi na rolkach i nartach, jak dużo jej dzieci pomagają w pracach domowych. Jeden z przykładów przytoczony przez Rosę w trakcie warsztatów wywołał u Ani prawdziwy szok – okazało się, że już stosunkowo małe dzieci w rodzinie Postigo-Pich samodzielnie prasują ubrania. „I nie oparzą się?” – wykrzyknęła z niepokojem. „Więcej niż raz – nie! – odparowała Rosa bez chwili namysłu. Potem spotykaliśmy Rosę na kolejnych kongresach i spotkaniach Akademii Familijnej. Poznaliśmy także bliżej męża Rosy, który o swojej rodzinie i generalnie o wychowaniu mówił z równie wielkim zapałem jak żona. W ubiegłym roku dotarła do nas wiadomość o zaawansowanej chorobie nowotworowej Chemy. Nasza rodzina, podobnie jak bardzo wiele innych w Polsce i na całym świecie, modliła się o jego zdrowie. Dwa tygodnie później nadeszła jednak ta, niezwykle trudna do przyjęcia dla nas wszystkich, wiadomość. Do dziś pamiętamy wpis Rosy na Facebooku: „Bóg jest naszym Ojcem. Jest bardzo dobry, choć czasami nie wszystko rozumiemy. Godzinę temu Chema odszedł do nieba, na zawsze, na zawsze, na zawsze”.

12


Wstęp do wydania polskiego

Wiele osób było pod ogromnym wrażeniem tego, w jaki sposób Rosa przyjęła śmierć męża – z wewnętrznym pokojem i spojrzeniem nadprzyrodzonym. Nie mogliśmy, niestety, osobiście uczestniczyć w jego pogrzebie, ale wiemy, że zgromadził on ogromne rzesze ludzi, a duch modlitwy i pełnego miłości przyjęcia woli Bożej, widoczny u Rosy i jej dzieci, udzielił się wszystkim uczestnikom. Książka Rosa, jak ty to robisz? czekała na polskie wydanie długo, zbyt długo. Z zawstydzeniem przyjmowaliśmy informacje o ukazaniu się tej książki w kolejnych krajach, bo wiedzieliśmy, że w Polsce także jest bardzo potrzebna. W końcu jednak udało się doprowadzić do jej wydania i możemy z całego serca polecić ją, jako bardzo wartościową lekturę, wszystkim rodzicom i małżonkom. Rosa, jak ty to robisz? to przede wszystkim niezwykła afirmacja życia rodzinnego. Oryginał hiszpański nosi tytuł Jak być szczęśliwym z 1, 2, 3… dzieci? – w ten sposób autorka chciała podkreślić, że książka ta nie odnosi się tylko do życia w licznej rodzinie. Jest to niesamowicie inspirująca mieszanka historii i anegdot rodzinnych, praktycznych porad i głębokich refleksji, które mogą pomóc na nowo przemyśleć i lepiej zorganizować życie każdej rodziny. Polski tytuł, podobnie jak w wydaniu angielskim, nawiązuje do pytania, które stawia sobie prawdopodobnie większość osób, po raz pierwszy stykających

13


jak ty to robisz?

się z historią Rosy i jej rodziny: „Jak ty to robisz?”, „Jak sobie radzisz i zachowujesz spokój i radość, pomimo tak wielu obowiązków i tylu bolesnych przeżyć?”. Książka Rosy nie jest milutkim poradnikiem w stylu: „Jak wychować gromadkę dzieci i zostać perfekcyjną panią domu w weekend?”. To książka o wielkiej miłości do męża i dzieci (zawsze w tej kolejności), ale także o cierpieniu i bólu związanym z chorobami i śmiercią dzieci. Rosa nie udaje mamy idealnej. Przyznaje się do własnych błędów i ograniczeń, zawsze z dużym dystansem do siebie i ogromnym poczuciem humoru. Jednocześnie czytelnik nie może oprzeć się myśli, że sam bardzo chciałby mieć taki dom: przepełniony miłością i duchem służby, działający według jasno określonych reguł, a jednocześnie sympatyczny, radosny i pełen życia. Mamy nadzieję, że lektura tej książki pomoże wszystkim jej czytelnikom w tym, aby ich rodziny funkcjonowały z każdym dniem coraz lepiej, wzrastały we wzajemnej miłości, stając się jednocześnie wspaniałym przykładem dla swoich przyjaciół, którzy być może za jakiś czas też zaczną pytać z podziwem i nutką zazdrości w głosie: „Jak wy to robicie?”. Ania i Janusz Wardakowie Współzałożyciele Akademii Familijnej w Polsce, rodzice 10 dzieci


Wprowadzenie

P

rzed pięciu laty brytyjska BBC skontaktowała się z nami, żeby nagrać program The Biggest Family of the World. Po jego emisji zaczęto zwracać się do nas z prośbą o różnego rodzaju wywiady – dla telewizji, dzienników, mediów cyfrowych, tygodników, radia… Nie chcieliśmy jednak, żeby zaburzało to nasze codzienne życie, więc zgodziliśmy się udzielać tylko dwóch wywiadów rocznie. Przed trzema laty mama kolegi z klasy mojego syna Pepego dowiedziała się, że mam osiemnaścioro dzieci i poprosiła mnie o wywiad dla elektronicznego wydania swojej gazety… Zgodziłam się, ale z innego powodu niż zwykle – moja przyjaciółka właśnie skończyła urlop macierzyński, a wiem, jak czuje się kobieta, wracając do pracy w takiej sytuacji. Wywiad ukazał się w cyfrowym wydaniu „La Vanguardii” (bardzo

15


jak ty to robisz?

poczytnego katalońskiego dziennika). Ponieważ zaczynały się wakacje i dawał się we znaki kryzys, rozmawiałyśmy o tym, co można robić z dziećmi w lecie. Wywiad okazał się sukcesem, o czym świadczy ponad 35 tysięcy odsłon, jakie miał jeszcze tego samego dnia. Zdziwiło mnie też bardzo, kiedy ostatniej wiosny TV1 nakręciła o nas program do wieczornego wydania niedzielnych wiadomości. Eksperci wiedzą, że to pasmo o maksymalnej oglądalności. Zmęczeni po całym tygodniu, usiedliśmy przed telewizorem, żeby zrelaksować się i dowiedzieć o najważniejszych wydarzeniach ostatnich dni. Rodzina z tyloma dziećmi, w dzisiejszych czasach, robi ogromne wrażenie. Relacja trwała zaledwie trzy minuty. Pokazywała, jak wygląda dzień w tak dużej rodzinie. Ponieważ mamy wielu przyjaciół w całej Hiszpanii, tego samego wieczora zaczęli przesyłać nam mnóstwo wiadomości przez WhatsAppa. Znajomi dzwonili też do nas i mówili, że widzieli nas w telewizji, że wszyscy wyglądaliśmy bardzo ładnie, że reportaż był uroczy, że bardzo im się podobał, że nasze dzieci bardzo urosły… 19 marca w Hiszpanii celebrujemy wielkie święto, a mianowicie: wspomnienie św. Józefa, patrona pracujących. Przy panującym obecnie kryzysie ludzie potrzebują jakiegoś przesłania, które dodałoby im otuchy i optymizmu. Z tej okazji poproszono nas o wywiad dla dodatku „Magazine” do dziennika „El

16


Wprowadzenie

Mundo”. Opublikowali w nim wielkie na dwie strony kolorowe zdjęcie całej rodziny, które znowu poruszyło wielką rzeszę czytelników. Wywiad dotyczył tego, jak sobie radzimy. Poza tym, tego dnia przypadały akurat imieniny kilku członków naszej rodziny, bo mój mąż ma na imię José María, podobnie jak dwoje naszych dzieci, bliźniaki José María i María José (zdrobniale Pepe i Pepa). Mąż i ja marzyliśmy o stworzeniu dużej rodziny. Pobraliśmy się młodo – on miał 28 lat, a ja – 23. Obydwoje pochodziliśmy z wielodzietnych rodzin – w jego rodzinie było czternaścioro rodzeństwa, a w mojej szesnaścioro. Rok po ślubie przeżywaliśmy radość z przyjścia na świat naszej pierwszej córki, ale po kilku godzinach zabrano ją od nas, ponieważ miała poważną wadę serca i musiała zostać przewieziona do szpitala, w którym dysponowano odpowiednią aparaturą medyczną. W tych pierwszych dniach lekarze przestrzegli nas, że córka nie pożyje dłużej niż 3 lata. Dzięki Bogu jednak, po operacjach i założeniu rozrusznika, przeżyła 22 lata. Nasze drugie dziecko, Javi, umarło mając półtora roku, również z powodu problemów z sercem. Trzecia córka, Montsita, zmarła 10 dni po urodzeniu, ponieważ przyszła na świat bez aorty. W ciągu niespełna czterech miesięcy musieliśmy pochować dwoje dzieci, w dodatku nie mając ciągle pewności, czy najstarsza przeżyje. To były ciężkie czasy.

17


jak ty to robisz?

Lekarze doradzali, żebyśmy nie mieli więcej dzieci, bo skoro dotychczas wszystkie rodziły się chore, kolejne też prawdopodobnie urodzą się z problemami. „Nie miejcie więcej dzieci!” – taki był jasny i bezpośredni przekaz. Czasem jednak przewidywania nauki nie są trafne. Postanowiliśmy dalej realizować nasz plan stworzenia dużej rodziny. Nikt nie może wtrącać się do spraw małżeńskiego łoża. Decyzja matki i ojca o spłodzeniu nowego życia należy do nich dwojga i go nikogo więcej. Ani teściowa, ani własna matka, ani przyjaciółka, ani babcia, ani siostra, ani sąsiad, ani państwo, ani żaden minister nie może decydować o przyszłości rodziny. Nawet dobrzy i mądrzy ludzie, którzy kochają nas bardzo i chcą dla nas dobrze, doradzali nam, żebyśmy nie mieli więcej potomstwa. Mieliśmy jednak całkowitą pewność co do tego, że nikt nie może ustalać tego za nas. Byliśmy młodzi i przyszłość należała do nas. Na dzień dzisiejszy mamy piętnaścioro dzieci, które ŻYJĄ. W zeszłym miesiącu zaproszono nas do udziału w konferencji na temat rodziny w Dubrowniku. Tam znowu zachęcano mnie, żebym napisała książkę, w której opowiem o naszej rodzinie. Moja dobra przyjaciółka, Zeljka, stwierdziła: „Nie możesz ciągle podróżować po całym świecie i opowiadać o swoich doświadczeniach, powinnaś je spisać i w ten sposób dotrzesz do większej liczby osób”.

18


Wprowadzenie

Dzięki tej radzie w końcu wzięłam się za pisanie książki. Mam czterdzieści siedem lat, od dwudziestu czterech jestem mężatką i mamy osiemnaścioro dzieci. Prawdopodobnie jesteśmy aktualnie w Hiszpanii rodziną z największą liczbą uczących się dzieci. W dobie tak dotkliwego kryzysu społeczeństwo domaga się od nas świadectwa z pierwszej ręki o tym, jak sobie radzimy. Zawsze zadają nam to samo pytanie: „Jak wy to robicie?”. Wzięłam się więc do pracy i w lipcu napisałam książkę, którą trzymasz w dłoni.


1. Rodzinny posiłek

W

spólny posiłek to najważniejsze spotkanie rodzinne w ciągu dnia. To okazja, żeby każdy opowiedział o swoich przeżyciach i zabawnych wydarzeniach danego dnia w serdecznej i miłej atmosferze. Każda rodzina musi sama zadecydować, który posiłek jest dla niej najważniejszy. Niektórzy rodzice wracają do domu późno wieczorem, dlatego na porę rodzinnego spotkania wybierają śniadanie. W czasie wspólnych wakacji jest to zwykle obiad, a w ciągu roku szkolnego, kiedy dzieci więcej przebywają poza domem, najodpowiedniejszym momentem może stać się kolacja. Nasze posiłki są proste, ale ładnie podane i przygotowane z wielką miłością. Lubię, kiedy nakryty stół ma jakiś osobisty akcent. Nieraz kładę na nim np. zielone liście zerwane w drodze powrotnej z pracy. Półmisek,

20


Rodzinny posiłek

na którym podajemy jedzenie, jest dość duży. Staramy się, żeby posiłek zawsze był podany gustownie, tak by było widać, że poświęciliśmy na to trochę czasu. W rodzinach wielodzietnych codzienne posiłki są zwykle proste, bo jeśli rodzice pracują dodatkowo poza domem, nie starcza im czasu na wymyślne potrawy. Zawsze można jednak udekorować je w zabawny sposób, dzięki czemu rodzinne spotkania stają się jeszcze bardziej smakowite. W czasie posiłku każdy może opowiedzieć o najciekawszych wydarzeniach mijającego dnia. „A moi


jak ty to robisz?

nauczyciele, to…”, „A moi koledzy…”, „A na ulicy widziałem…”, „A ja spotkałem…”, „Posłuchajcie, co mi się przydarzyło…”, „Zgadnijcie, co się stało na matematyce…”. Tata również może podzielić się pouczającą historią ze swojej pracy, a mama zrelacjonować. swoją ostatnią „przygodę”. Ważne, żeby w rozmowy przy stole świadomie wplatać istotne i aktualne tematy, co pozwoli kształtować dzieci i nauczy je właściwie oceniać różne sprawy. Dzięki temu możemy też dowiedzieć się, co na dany temat myślą nasze dzieci i pokazać im, co jest dobre, a co złe. Nieraz może uda nam się znaleźć wspólnie rozwiązanie jakiegoś problemu. Poza tym posiłki stają się ciekawsze, kiedy przy stole omawia się najważniejsze wiadomości, które pojawiły się danego dnia. Niedawno nasza córka Cuqui skończyła 18 lat i z tej okazji zorganizowaliśmy w domu imprezę. Następnego dnia, w czasie rodzinnego posiłku, rozmawialiśmy o tym, jak byli ubrani goście i jak się zachowywali. Staraliśmy się w ten sposób kształtować u naszych dzieci zdolność oceniania. Mówiliśmy o tym, kto zajął się roznoszeniem półmisków, kto serwował napoje, kto poprosił do tańca osobę siedzącą samotnie w kącie, kto się pożegnał, kto podziękował… W naszej rodzinie dużo śmiejemy się przy stole, bo każdy opowiada najzabawniejsze wydarzenia dnia. Pamiętam, że kiedyś Pepa, która nie zdążyła wziąć prysznica przed kolacją, błagała mnie, żebyśmy nie

22


Rodzinny posiłek

zaczynali niczego opowiadać, bo w przeciwnym razie straci całą tę wesołą rozmowę. Posiłek to czas sprzyjający temu, aby zapomnieć o sobie samym i myśleć o innych, a nie tylko o własnym żołądku. Chciałabym tu jasno powiedzieć, że w naszej rodzinie wszyscy jesteśmy łakomczuchami i lubimy dużo jeść. Zwłaszcza pięcioletni Tomás, który zwykle w trakcie modlitwy po posiłku mówi coś w rodzaju: „Dziękuję za ten obiad – na pierwsze makaron, na drugie kotlety, a na deser mandarynki. A co będziemy dziś jeść na kolację?”. W czasie naszych rodzinnych posiłków każdy z nas ma konkretne zadanie – służyć osobie siedzącej obok, zwracać uwagę, czy chce jeszcze wody, pieczywa… Czy nie brakuje jej serwetki albo czy ma ochotę na dokładkę… Trzeba dbać o innych i zostawić najlepszy kotlet temu, kto siedzi obok, dla siebie wybierając najbardziej przypalony. W ten sposób uczymy dzieci myślenia o innych. Telewizora nie zapraszamy na te, tak ważne, rodzinne spotkania. Zostaje w dużym pokoju, gdzie jest dobrze zamknięty, dzięki czemu nie przerywa naszych wesołych i ożywionych rozmów.


2. Okrągły stół

W

domu moich rodziców jadaliśmy przy okrągłym stole o średnicy dwóch metrów, który mój tata zamówił u miejscowego stolarza. Dookoła stołu ustawił pięć ławek, na których mieściło się luźno po troje dzieci, a jeśli się ścisnęliśmy – nawet po czworo. Z konieczności więc uczyliśmy się jeść z łokciami przy sobie, ponieważ fizycznie nie było innej możliwości. Kiedy byłam już mężatką i nasza rodzina stopniowo się powiększała, również pomyśleliśmy, że idealnie byłoby mieć okrągły stół na rodzinne posiłki, więc zamówiliśmy go. Na środku stołu znajduje się obrotowe koło, które ułatwia serwowanie potraw. Po prostu stawiamy jedzenie na środku i każdy nakłada sobie to, co chce, obracając środkową część stołu. Trzeba uczyć się jeść wszystko, pilnujemy więc, żeby dzieci próbowały też po trochu tego, czego nie lubią. Kiedy w piątki chodziły na kolację do dziadka i któreś z nich

24


Okrągły stół

wybrzydzało przy jedzeniu, mój ojciec powtarzał im angielskie porzekadło: In this house we eat everything, a little bit more, a little bit less (W tym domu jemy wszystko, trochę więcej lub trochę mniej). Poza tym okrągły stół w naturalny sposób sprzyja prowadzeniu jednej wspólnej rozmowy. Tak naprawdę muszę tego pilnować tylko wówczas, kiedy idziemy do restauracji (co zdarza się zwykle raz do roku). Podczas posiłku w lokalu ktoś ciągle prosi o podanie soli, chleba czy oliwy, przerywając w ten sposób rozmowę, która powinna być jedna i tylko jedna. Trzeba nauczyć się słuchać innych!


jak ty to robisz?

Wszystkich nas interesuje, co przydarzyło się Magui albo jaką przygodę miał w szkole Pablo. Jest tysiąc historii do opowiedzenia i tak mało czasu na rozmowę. Te chwile są tak interesujące, że maluchy starają się ukradkiem wepchnąć między starszych, żeby móc uczestniczyć w rozmowie i usłyszeć ich opowieści. Przy okazji skarżą się, oczywiście, że znowu nie dano im dojść do słowa. Przy okrągłym stole my, rodzice, od razu widzimy, kto jest zmęczony, kto ma zmartwienie, kto jest zagniewany, a kto zadowolony. Wystarczy popatrzeć w oczy dzieciom i od razu wiadomo, jak czuje się każde z nich. Muszę wam powiedzieć, że kiedy jesteśmy razem, dużo się śmiejemy, a kiedy w jadalni zostają same dziewczyny – od śmiechu bolą nas brzuchy.


3. Punkty do poprawy

N

asza rodzina stanowi jedną drużynę, w której wszyscy wzajemnie sobie pomagamy. Znamy się tak dobrze, że wiemy, jakie są mocne i słabe strony każdego z nas – jesteśmy świadomi swojego osobistego SWOT*. Dlatego zbieramy się dwa razy do roku – latem i zimą, żeby zapisać, w czym udało się nam poprawić zarówno osobiście, jak i całą rodziną. Robimy to wspólnie i szybko notujemy na kartce, którą wieszamy w jadalni, żeby nie zapomnieć. Zaczynamy od mamy i taty. Na przykład tata nie powinien jeść chleba, ponieważ mało się rusza i boli go później wątroba. Mama z kolei ma nie rozkazywać

* SWOT – akronim angielskich słów Strengths, Weaknesses, Opportunities,Threats, czyli mocne strony, słabości, szanse, zagrożenia; metoda używana w biznesie i zarządzaniu do analizy informacji (przyp. tłum.).

27


POPLOSę

tak tacie. Mój mąż mówi, że mam wystarczająco dużo dzieci, którymi mogę dyrygować. Kiedy przychodzą goście, również czytają nasze „punkty do poprawy” – wiszą one w widocznym miejscu – i są zachwyceni tym pomysłem. Tak czy siak, mężowie zawsze mają wrażenie, że żony nimi dyrygują… Pepa (9 lat) ma jako punkt do poprawy więcej się uśmiechać. Nie dlatego, żeby chodziła naburmuszona, ale po prostu z natury jest poważna… A przyjemniej jest na co dzień mieć wokół siebie uśmiechnięte twarze.

28


Punkty do poprawy

Tomás (6 lat) jest strasznym beksą i bracia (którzy uwielbiają słuchać, jak ryczy), ciągle mu dokuczają, bo złości się o byle co. Ma się więc poprawić w ten sposób, żeby płakać tylko raz dziennie. Jeśli płakał rano, nie może już płakać po południu. Cuqui (18 lat) jest zakupoholiczką. Zawsze czuje nieodpartą potrzebę, by pójść na zakupy i wrócić do domu z czterema torbami w każdej ręce. Jej zadanie polega na tym, żeby nauczyła się chodzić do sklepów bez kupowania czegokolwiek oraz chętnie pożyczała ubrania siostrom. Kiedy wraca do domu po spacerze z koleżankami bez ani jednej torby, siostry żartują z niej, bijąc brawo i wołając: „Cuqui, brawo, udało ci się! Zobaczymy, jak długo wytrzymasz bez robienia zakupów…”. Álvaro (9 lat) jest bardzo nieśmiały. Jest dobrym sportowcem i dawniej, kiedy rozmawialiśmy o nim, chował się pod stołem. W kolejnym roku zakrywał sobie twarz, a teraz tylko się czerwieni, bo nie lubi, gdy się go chwali. Rafa (niedawno skończył 4 lata) jest bardzo świadomy tego, w czym ma się starać. Dziś mieliśmy w domu na obiedzie gości, co zresztą często nam się zdarza. Rozmawialiśmy z nimi o tym, że podczas wakacji staramy się intensywniej pracować nad naszymi osobistymi punktami do poprawy. W czasie obiadu goście pytali po kolei każde z dzieci o to, w czym konkretnie mają się poprawić. Starsi odpowiadali natychmiast,

29


jak ty to robisz?

bo wiedzą dobrze, o co muszą walczyć. Ale jakież było zdziwienie gości, kiedy zapytali o to Rafę. W odpowiedzi usłyszeli, jak – między jednym kęsem a drugim, z sokiem z brzoskwini kapiącym mu z kącika ust – super świadomie wyjaśnia: „Ja mam mówić poproszę, kiedy coś chcę” – i śmieje się, opuszczając głowę. Jeśli nie będziemy wymagać od swoich dzieci, popłyną z prądem. „Ale on jest taki mały!”, „Nie zrozumie”, „Nauczymy go, jak trochę podrośnie”… Nie! Maluchy mają takie samo prawo jak starsze dzieci, by od nich wymagać, chociaż oczywiście na ich miarę. Rafa nie chce zostać z tyłu, kiedy widzi, jaką wagę przykładamy wszyscy do tego, by stawać się lepszymi. A poza tym – akurat w jego przypadku – pomaga też to, że bardzo chce dorosnąć i być już duży… Lolita (5 lat) musi nauczyć się dobrze ścielić łóżko; Gaby (13 lat) ma za zadanie nie dokuczać każdemu, kto znajdzie się obok niego i nie kłócić się z nim; Rosita (14 lat) ma nie protestować z byle powodu. Trzeba pamiętać, że u nastolatki to coś normalnego. I tak po kolei każdy ma swój osobisty punkt do poprawy, a kiedy go już osiągnie, bierze się za następny. Ciągle toczymy walkę i staramy się w czymś poprawić. Żołnierze nigdy nie odpoczywają ani nie mogą przysnąć, bo wtedy nie zauważyliby nadejścia wroga.


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.