2 minute read

Fw 190 A: Tunezja, basen Morza Śródziemnego i zachodnia Europa

W godzinach popołudniowych 22 listopada 1942 r. na lotnisko San Pietro na Sycylii przebazowano z północnej Francji pierwsze samoloty Fw 190 A, należące do dywizjonu II./JG 2, dowodzonego przez Kawalera Liści Dębowych do Krzyża Rycerskiego, Oblt. Adolfa Dickfelda (137 zwycięstw powietrznych). Dowódcą eskadry 4./JG 2 był Kawaler Krzyża Rycerskiego, Oblt. Kurt Bühligen (25 zestrzeleń), 5./JG 2 dowodził Oblt. Wolf von Bülow (2 zwycięstwa powietrzne), natomiast 6./JG 2 dowodził Lt. Erich Rudorffer (Krzyż Rycerski, 45 zestrzeleń). Trudne warunki atmosferyczny spowolniły przebazowanie i całość dywizjonu trafiła na Sycylię dopiero dwa dni później.

Tunezja: listopad 1942 – maj 1943

Advertisement

25 listopada 14 samolotów Fw 190 A należących do II./JG 2 stacjonujących w Comiso na Sycylii wystartowało z zadaniem przechwycenia patrolu czterech Spitfire z 1435 dywizjonu. Po krótkiej walce po jednym Spitfire zestrzelili Lt. Fritz Karch i Ofw. Kurt Goltzsch. Następnego dnia wszystkie maszyny II./JG 2 przeleciały na lotnisko Sidi Ahmed w Tunezji, które 28 listopada 1942 r. stało się celem nalotu 36 amerykańskich samolotów B-17. Podczas bombardowania lotniska jedna z bomb wybuchła w pobliżu przygotowanego do startu samolotu Fw 190 A z 4./ JG 2, kilka odłamków trafiło w kabinę zabijając Lt. Theobalda Eichera. Była to pierwsza strata osobowa II./JG 2 podczas walk w Afryce. Na ziemi zniszczonych zostało łącznie 5 myśliwców Fw 190 A.

30 listopada lotnisko Sidi Ahmed ponownie zostało zbombardowane, tym razem napastnikami okazały się trzy samoloty Bristol Bisley z 13 dywizjonu RAF. Tym razem jednak obyło się bez strat, alarmowa para Fw 190 A przepędziła brytyjskie bombowce uszkadzając dwa z nich. Następnego dnia Niemcy rozpoczęli kontrofensywę w Tunezji wspieraną aktywnie z powietrza przez II./JG 2, którego piloci wykonali 19 lotów bojowych. Dowódca dywizjonu, Oblt. Adolf Dickfeld zgłosił uzyskanie swojego 130 zwycięstwa powietrznego w pobliżu Tebourba. Ostrzelany przez niego Spitfire z 72 dywizjonu zdołał jednak wrócić z uszkodzeniami do bazy. Podczas zaciętych walk 3 grudnia piloci II./ JG 2 zgłosili cztery zestrzelenia przy stracie dwóch rannych pilotów. Jak wspominał dowódca dywizjonu, Oblt. Adolf Dickfeld:

Alarm! Czterolufowe armaty przeciwlotnicze szczekają jak oszalałe, pokrywając niebo pajęczyną smugowych pocisków. Wskakujemy do naszych maszyn. Jeden za drugim wzbijamy się w afrykańskie niebo. Po chwili pojawiają się już bombowce, a nad nimi Spitfire – jest ich cała banda, dobrze ponad sto samolotów. W dole, po lewej, zaczynają eksplodować już pierwsze bomby, kładąc się dobrze rozplanowanym wachlarzem po całym lotnisku. Jeszcze nie zdążyliśmy zając pozycji do ataku, a już Brytyjczycy siedzieli nam na karkach.

Zaczyna się wściekła kotłowanina, bo każdy z nas ma na ogonie jednego lub dwóch z tych przeklętych Anglików. Odnotowałem już na koncie pierwsze trafienie. Dobrze, że mam silnik chłodzony powietrzem, bo inaczej dawno już leżałbym na nosie. Jest nas dwunastu, a naprzeciwko sobie mamy osiemnaście Spitfire, pomału jednak zdobywamy nad nimi przewagę. Von Bülow i Baensch też meldują już pierwsze zestrzelenia, a bombowce od dawna są poza zasięgiem wzroku.

Mamy nad Brytyjczykami przewagę na małej wysokości, stąd próbujemy trzymać je nad ziemią. Został trafiony Lt. Baensch i udaje mu się, choć rannemu, wylądować na brzuchu. Koniec zabawy: zniszczono cztery Spitfire, z naszego stanu zostają skreślone dwa Focke-Wulfy. Gorzej natomiast wygląda na lotnisku, na którym ciągle palą się samoloty i eksploduje amunicja. Nasz jedyny pas startowy i zarazem do lądowania pełen jest kraterów po bombach,

This article is from: