p ol i t e c h n i k a r z e s z ow s k a s. 8-9
Nr 1 (193) lRok XVII styczeń 2012 r. lISSN 1426 0190 Indeks 334 766 lwww.echo.erzeszow.pl Cena 2 zł, VAT 5% Miesięcznik Towarzystwa Przyjaciół Rzeszowa
Rzeszowski zespół taneczny Marty i Magdaleny Muchy „Kornele” przyzwyczaił nas już do tego, że z różnych mistrzostw wraca z medalami. Tym razem „Kornele” z Mistrzostw Świata Jazz Dance w Mikolajkach przywiozły złoty medal w kategorii mini formacji i srebrny w formacji dorosłych.
w i z ja roz woj u r z e sz owa
W Mediach były prezentowane projekty rozwoju naszego miasta. Opracowana jest urzędowa strategia rozwoju Rzeszowa. Na łamach „Echa Rzeszowa” pisał na ten temat J. Kanik. Wypracowywana marka „Rzeszów stolicą innowacji” automatycznie nawiązuje do wizji rozwoju Rzeszowa, o czym mówił na konferencji w ratuszu prof. Rafał Drozdowski, w swoim referacie „Miasto to nie firma, czyli o dylematach i pułapkach marketingu miasta”. Wynika z tych opracowań, że wizja rozwoju miasta nie jest tematem zamkniętym. Spróbuję przedstawić, jak ją sobie wyobrażam. Warunkiem dalszego rozwoju Rzeszowa będą silnie rozwijające się czynniki miastotwórcze. Funkcjonujące w naszym mieście: wojewódzki ośrodek administracyjny, sądowniczy, ośrodek akademicki, kliniki i szpitale, przedsiębiorstwa innowacyjne, hurtownie, uzbrojone tereny inwestycyjne, rozwój mieszkalnictwa. Rozwój demograficzny. Jeśli przyjąć, że utrzyma się obecna dynamika przyrostu liczby mieszkańców, to w roku 2020 Rzeszów powinien liczyć 300 tys. mieszkańców. Nastąpi wzrost miejsc pracy. W Rzeszowie działa największa liczba podmiotów gospodarczych w przeliczeniu na 10 tys. mieszkańców, w porównaniu z innymi miastami i powiatami województwa. Powstaną nowe miejsca pracy w przemyśle lotniczym, farmaceutycznym, handlu, budownictwie, a przede wszystkim usługach. Rzeszów stanie się ważnym centrum handlowym, głownie dzięki hurtowniom, a szczególnie hurtowniom rolniczym. Rzeszów stanie się ośrodkiem silnego oddziaływania na gospodarkę i sferę społeczną miast, gmin i powiatów położonych w jego bezpośrednim sąsiectwie. Rzeszów będzie ważnym węzłem komunikacyjnym Polski południowo-wschodniej.
Przez Rzeszów przebiega na linii wschód-zachód droga krajowa E-40 i miedzynarodowa E-4, łącząca region z Polską południową i zachodnią oraz z Ukrainą. Droga ta należy do najbardziej eksploatowanych w Polsce. Drugim, ważnym szlakiem drogowym jest droga E-371 Radom-Rzeszów-Koszyce. Oznacza to, że w Rzeszowie krzyżują się ważne dla całego kraju szlaki drogowe. Po wybudowaniu autostrady, a szczególnie łączników z Rzeszowem, wzrośnie zainteresowanie Rzeszowem. Ważnym elementem systemu transportowego na Podkarpaciu jest sieć kolejowa, w tym magistrala łącząca polsko-ukraińskie przejście graniczne z Małopolską i Śląskiem. Sieć kolejowa na Podkarpaciu jest bardziej rozbudowana niż w woj. lubelskim i podlaskim. Istotnym atutem Rzeszowa jest port lotniczy w Jasionce, obsługujący nie tylko połączenia krajowe, ale także międzynarodowe. Stanie się on pełnoprawnym lotniskiem zapasowym dla Warszawy. Poprawi się jakość życia. Rozwinie się mieszkalnictwo, powstaną nowe osiedla mieszkaniowe, harmonijnie będzie rozwijać się budownictwo wysokie i niskie, osiedla będą uzbrojone we wszystkie media komunalne. Zostanie zrealizowany program komunikacji miejskiej. Osiedla zostaną wyposażone w parki, urządzenia rekreacyjne i sportowe. Zagospodarowana zostanie Lisia Góra. Zostanie zbudowany Miejski Dom Kultury, sala wystawiennicza, ogród botaniczny, powstanie w osiedlu Zalesie ośrodek sportów zimowych i letnich, zbudowany zostanie aquapark i sztuczne lodowisko do hokeja. Rozwiną się kolejne czynniki miastotwórcze. W tej sytuacji szansy na rozwój funkcji metropolitalnych Rzeszowa należy upatrywać w jak najszybszym rozwiązaniu problemu poszerzenia jego granic, jednakże
takimi metodami, które pozwolą na wzmocnienie oddziaływania Rzeszowa na rozwój jego terytorialnego otoczenia. Wymagać to będzie w kolejnych latach znacznego wsparcia finansowego nie tylko dla Rzeszowa, ale także dla sąsiadujących z nim gmin, aby w ten sposób wspólnie budować obszar metropolitalny. Pomimo zapowiadanego kryzysu zachęcam jednak naszych czytelników do tego tematu i nadsyłania do redakcji swoich, nawet cząstkowych opracowań, Zdzisław Daraż
W Nowym Roku zdrowej służby zdrowia, porządnego rządzenia i kryzysu jedynie na Antarktydzie życzy swoim czytelnikom i sympatykom redakcja.
2
ECHO RZESZOWA
Nr 1 (193) rok XVII styczeń 2012 r.
KOMENTARZE
Zdzisław DARAŻ
Po 10 miesiącach 2011 r. zyski banków wyniosły aż 33.3 mld. złotych, do końca roku przekroczą najprawdopodobniej 35 mld zł. Lichwa to czerpanie zysku z udzielania pożyczek na wysoki procent. Prawnie zakazana, ma się w Polsce
danym rocznym oprocentowaniu, o uwzględnieniu podatku Belki nie śmiem marzyć. 99 procent doradców finansowych, opiekunów klienta i innych samozwańczych ekspertów w dziedzinie ekonomii nie wiedziałoby, co powoduje, że dziś oprocentowanie lokat jest najczęściej na poziomie 4-7 procent, a jeszcze półtora roku temu było od 7 w górę. Za to pięknie wyrecytuje formułkę zachęcającą do inwestowania w dane TFI. Zatrudnia się lalunie i modeli, którzy wyglądem mają przyciągnąć do placówki, zauroczyć klienta i SPRZEDAĆ mu konto, kartę, cokolwiek. Świadomie użyłem słowa SPRZEDAĆ, bo na tym obecnie polega obsługa w banku. Nie na doradztwie i pomocy w finansach, a na wciśnięciu jak największej ilości produktów i wyciśnięciu z klienta jak najwięcej kasy. Bankom zależy jedynie na dobrej sprzedaży, na wykonaniu planów, wyciśnięciu ze swoich niewolniczych sprzedaw-
wolność i demokracja dla lichwy
świetnie, a firmy żyjące z tego procederu mnożą się jak grzyby po deszczu. Równocześnie rośnie liczba Polaków, którzy nie radzą sobie z obsługą kredytu. W Biurze Informacji Kredytowej zarejestrowano ok. 6 mln osób, w Krajowym Rejestrze Dłużników 2 mln. Wielkie nadzieje wiązano z przyjętymi przez Sejm w roku 2005 przepisami antylichwiarskimi. Omijanie ustawowych limitów okazało się dziecinnie łatwe. Pożyczając 600 zł na 15 dni w firmie SMS Kredyt, dopłacaliśmy 125 zł za ubezpieczenie. Inny patent, to wyśrubowanie opłat za obsługę domową. Provident np. życzył sobie 1000 zł ekstra za udzielenie pożyczki w domu klienta. Dzięki takim zabiegom koszt wielu pożyczek sięgał 100 proc. Na polskim rynku działa coraz więcej zachodnich banków. Chociaż często oferują warunki lepsze od tych proponowanych przez polskie banki, pytanie brzmi - co je ściąga do nie najbogatszej w Europie Polski? Zacytuję wypowiedź byłego pracownika jednego z banków – „w bankach zatrudnia się coraz więcej matołów, których zadaniem jest obsługa komputera. Większość obecnej kadry pracującej „za ladą” nie potrafiłaby wyliczyć odsetek półrocznej lokaty przy
ców ostatnich sił…” Ponadto pragnę zauważyć, że Polska jest zaściankiem Europy i żaden zachodni bank (bo polskich już nie ma) nie traktuje Polaków poważnie. Pamiętajcie - głupi i biedny dwa razy traci! Pogłębiającą się polską głupotę już pokazałem, a biedę każdy widzi na ulicy. Jesteśmy biedni, więc płacimy po 24-28 procent na kartach kredytowych, gdy przykładowo we Francji jest 2-4 procent. Ustawę antylichwiarską omija się poprzez dołożenie ubezpieczenia (często obowiązkowego), a to od utraty pracy, od uszczerbku na zdrowiu wynikającego z wypadku komunikacyjnego, śmierci itd. Ludzie chętnie się na nie decydują, bo zamartwianie się, to nasza cecha narodowa, ale mało kto doczyta, że np. wypłata nastąpi, gdy utracimy pracę na skutek upadku meteoru, a uszczerbek na zdrowiu będzie dotyczył min. 50 procent ciała.” To wszystko, co dzieje się na rynku bankowym wynika z faktu, że państwo polskie nie wypełnia swoich regulacyjnych funkcji i jest stale osłabiane. Dokonując transformacji obiecywano, że w Polsce będzie obowiązywać społeczna gospodarka rynkowa. Nadszedł czas, że należy się o nią twardo upomnieć. Zdzisław Daraż
kolejni JUBILACI
W rzeszowskim ratuszu 1 grudnia odbyło sie kolejne spotkanie, tym razem z trzynastoma parami dostojnych jubilatów, czyli tymiparami małżeńskimi z terenu miasta, które przetrwały szczęśliwie w tym związku przez pełne 50 lat. Oprócz udekorowania ich stosownymi medalami zostali obdarowani z tej okazji sporą dawką okolicznościowych życzeń. Do tych serdeczności z ogromną przyjemnością dołącza się i zespół redakcyjny „Echa Rzeszowa”. Swoje małżeńskie pięćdziesięciolecie tym razem obchodzili: Krystyna WINSCH-AUGUSTYNOWICZ i Andrzej AUGUSTYNOWICZ, Michalina i Augustyn DOMINOWIE, Izabela i Stanisław HERBOWIE, Krystyna i Edmund KAWOWIE, Lidia i Emil KIJOWSCY, Julia i Emilian KOŁODZIEJOWIE, Alicja i Edward KOŚCIÓŁKOWIE, Anna i Zdzisław OSTROWSCY, Adolfina i Stanisław PALUCHOWIE, Krystyna RÓŻAŃSKA-PELC i Józef PELC, Zofia i Józef PSZONKOWIE, Janina i Kazimierz STAWIARCZYKOWIE, Anna i Adam ŻYRADZCY.
Nie zapominajcie o Towarzystwie Przyjaciół Rzeszowa! Prosimy o przekazanie 1 procentu od podatku, kierując go w Waszym PIT na rzecz Towarzystwa, wpisując adres: Towarszystwo Przyjaciół Rzeszowa 35-051 Rzeszów, ul. Słoneczna 2
KRS 0000039866
INTERESUJĄCE
NAGRODY DLA AKADEMIKÓW
Minister nauki i szkolnictwa wyższego - prof. Barbara Kudrycka, uhonorowała wyróżniających się nauczycieli akademickich nagrodami za osiągnięcia naukowe, dydaktyczne i organizacyjne. W tym znamienitym gronie znaleźli się dwaj naukowcy z Uniwersytetu Rzeszowskiego – prof. dr hab. n. med. Andrzej Skręt oraz dr Zygmunt Tęcza. Prof. Andrzej Skręt to długoletni ordynator oddziału ginekologii i położnictwa w Wojewódzkim Szpitalu Specjalistycznym w Rzeszowie. Od 2004 roku jest też nauczycielem akademickim na Wydziale Medycznym Uniwersytetu Rzeszowskiego. Nagrodę otrzymał za całokształt swojego dorobku. Dr Zygmunt Tęcza prowadzi zajęcia ze studentami germanistyki na Wydziale Filologicznym UR. Jest autorem m.in. wielokrotnie już nagradzanej „Gramatyki angielskiej i niemieckiej w opisie równoległym”. Praca ta ukazała się w 2010 roku nakładem Wydawnictwa Uniwersytetu Rzeszowskiego. Ministerialną nagrodą został uhonorowany za osiągnięcia dydaktyczne. Uroczystość wręczenia nagród odbyła się w Warszawie. dar
MEDAL DLA KAPITANA WRONY Kapitan Tadeusz Wrona, który bez podwozia bezpiecznie wylądował boengiem na warszawskim lotnisku ratując życie pasażerów, został zaproszony na nadzwyczajne posiedzenie senatu Politechniki Rzeszowskiej. Jest on bowiem absolwentem tej uczelni i w niej zdobył szlify pilota. Podczas uroczystego posiedzenia nauczycielom akademickim wręczone zostały odznaczenia państwowe, medale „Zasłużonym dla Politechniki Rzeszowskiej”, nagrody rektora a także medale „Primus Inter Pares” Fundacji Rozwoju Politechniki Rzeszowskiej dla najlepszych absolwentów uczelni. Kapitan Tadeusz Wrona uhonorowany został medalem „Zasłużonym dla Politechniki Rzeszowskiej”. Spotkał się on następnie ze studentami i pracownikami uczelni, którzy szczelnie wypełnili dużą salę w nowym gmachu Regionalnego Centrum Dydaktyczno-Konferencyjnego. Spotkanie było okazją do wspomnień sprzed lat. Tadeusz Wrona z sentymentem wspominał studia w Politechnice Rzeszowskiej, które ukończył 20 lat temu. Tu też
uzyskał licencję pilota. Absolwenci z jego rocznika prawie wszyscy są pilotami i w większości pracują w PLL LOT. kal
Kapitan Tadeusz Wrona, w głębi student PRz Aleksander Pytel.
SILNIKI DO KOLOSÓW W rzeszowskiej WSK w ciągu roku powstała i rozpoczęła produkcję nowoczesna fabryka silników lotniczych. Inwestorem była amerykańska firma Hamilton Sundstrand, należąca, podobnie jak WSK w Rzeszowie, do koncernu United Technologies Corporation. W grudniu nastąpiło oficjalne przekazanie fabryki do eksploatacji. W nowym zakładzie produkowane są silniki pomocnicze do największych samolotów pasażerskich. Silniki te służą do uruchamiania głównych silników napędowych oraz do zapewnienia energii elektrycznej na pokładzie. Są montowane między innymi w Airbusach A 320 oraz Embraerach 170 i 190. W najbliższym czasie w Rzeszowie ma ruszyć produkcja silnika pomocniczego do super nowoczesnego kolosa Boeinga 787 Dreamlinera. W rzeszowskiej fabryce prowadzone będą też badania nad nowymi konstrukcjami. W przyszłości zbudowana ma być nowoczesna hamownia, w której przechodzić będą testy produkowane tu silniki. kal
wyniki konkursu „wiesz, gdzie to jest?”
W numerze listopadowym ogłosiliśmy konkurs pod powyższym tytułem. Na konkursowych fotogramach znajdowały sie pomniki: Stanisława Nitki na rzeszowskich bulwarach i Tadeusza Nalepy na ul. 3 Maja. Zgodnie z regulaminem zostały rozlosowane nagrody rzeczowe. Oto lista tych, którzy je otrzymali: - bony o wartości 50 zł. każdy, ufundowane przez Aptekę Super Pharm z siedzibą w Millenium Hall otrzymują: Elżbieta Szydło, Karolina Mendrala, Bogumiła Szajna-Knaga,
Aneta Krawczyk, Michał Borgosz. Wszyscy z Rzeszowa, - książki Towarzystwa Przyjaciół Rzeszowa wylosowali: Maria Kozłowska, Beata Krawczyk, Jan Świerczek, Mieczysław Kowal (wszyscy z Rzeszowa) oraz Wiesława i Stanisław Świerzowscy z Gorlic. Serdecznie gratulujemy. Nagrody można odebrać w siedzibie naszej redakcji w godz. 10-12, od poniedz. do piątku. Jotka
przytupy miejskie
STAŁ SIĘ CUD Czegoś takiego jeszcze nie było jak świat światem, a zima zimą. Otóż w tym roku w Rzeszowie drogowcy zaskoczyli zimę, a nie odwrotnie. Wystarczyło, że około 20. grudnia spadło pół kilo śniegu na kilometr kwadratowy, a już w parku i na Nowym Mieście zauważyłem ciągniki z pługami. Obydwa zaczęły tak usilnie poszukiwać śniegu do odgarniania jak fryzjer włosów na głowie łysego. Bezskutecznie, jak u owego fryzjera! Ale widok piękny i budujący. Zaskoczona operatywnością drogowców zima podkuliła ogon, przestała pruszyć śniegiem i wszystko poszło, wbrew logice i oczekiwaniom, po czarnym asfalcie. Tego nie pamietają najstarsi górale nizinni z Rzeszowa, z klnącym Kotulą łącznie. Chociaż do zaspania jeszcze parę szans zostało.
MEDIA ZAGRZMIAŁY Ponoć w Rzeszowie sylwestrowe opilstwo przekroczyło wszelkie racjonalne normy. Do tego stopnia, że w wytrzeźwiałce miejskiej był większy ruch aniżeli w restauracjach. Zabrakło miejsc dla pensjonariuszy spragnionych przytulenia, którzy upojną noc zamie-
rzali spędzić właśnie tam. I jest tu sprawiedliwość? Jak można było dopuścić do takiego upadku dobrych obyczajów? Znawcy twierdzą, że na trzeźwo nie dało się słuchać szansonisty Cugowskiego, który paskudnie zasuwał z playbacku, zamiast na żywo. Do tego ani krzty śniegu i chłodu, co chuch czyniło niewidocznym. Zatem jak najbardziej na czasie stało się pytanie paprykarza, jak tu żyć?
W NOWORODKACH DRGNĘŁO Rzeszowianie przestają się lenić prokreacyjnie i ku radości demografów rodzi się tu coraz więcej zdrowej przyszłości narodu. Autentyczny powód do męskiej dumy. Mnie najbardziej jednak bawi ubliżanie sobie różnych forumowiczów w kwestii imion. Co jeden to madrzejszy, ale jakoś nie językowo. Kłócą się o polskość imion, a staropolski źródłosłów ma tylko jedno z przytaczanych przez nich. Ani Franciszek, ani Tadeusz, ani Anna czy Beata i Julia, i dalszy zestaw, a jedynie Stanisław. Jeśli ktoś ma wątpliwości i niekłamany głód wiedzy w tej materii, odsyłam do pouczającej lektury Bystronia, albo bardziej popularnego Glogera. Nawojka Kumak
ECHO RZESZOWA
Miasto
MIEJSKIE DECYZJE
Nr 1 (193) rok XVII styczeń 2012 r. Co tam panie w radzie
będzie regulacja strugu
Wylewający Strug to największa zmora Białej. Na zabezpieczenie rzeki mieszkańcy Białej, kiedyś sołectwa w gminie Tyczyn, a obecnie rzeszowskiego osiedla, czekają od dawna. O konieczności rozwiązania tego problemu bardzo często przypominał mieszkający w Białej rzeszowski radny Stanisław Ząbek. Niestety, gdy pojawiła się szansa rozwiązania tego problemu, część mieszkańców zaczęła oprotestowywać decyzję regulacji Strugu. Prezydent wespół z szefostwem Podkarpackiego Zarządu Melioracji i Urządzeń Wodnych oraz służbami marszałka zorganizował spotkanie z mieszkającymi w pobliżu Strugu. Jego celem było przekonanie ludzi do zaniechania protestów w sprawie regulacji rzeczki, która przysparza wielu kłopotów mieszkańcom osiedla Biała. Regulacja Strugu ma być dofinansowana ze środków programu Iifrastruktura i środowisko. Wartość inwestycji to ponad 40 mln zł. Istnieje jednak zagrożenie, że te pieniądze przepadną. Dlaczego mieszkańcy protestują? Przyczyn jest kilka. Jedną z nich jest grunt, gdyż niektórzy będą musieli oddać trochę swojego terenu. Chodziło np. o pas szerokości 2-3 m. - W moim przypadku oddanie terenu przy rzece oznacza pozbycie się ok. 30 arów ziemi mówił jeden z mieszkańców. Władze zapowiedziały, że ziemia zostanie odkupiona po uczciwych cenach. To będą wyceny na podstawie cen działek w tej części miasta . Mieszkańcy skarżyli się też na niezrozumiałość zapisów w przesyłanych im dokumentach. Zaproponowano indywidualne spotkania
z każdym z mieszkańców, podczas których formułowana będzie treść umów tak, aby każdy mógł zapytać o jakieś niezrozumiałe zapisy. Tak zdecydował prezydent Ferenc. Tereny przy Strugu zostaną zabezpieczone w inny sposób. Będzie to modernizacja koryta rzeki, polegająca na pogłębianiu, czyszczeniu i profilowaniu brzegów - tłumaczy Stanisław Homa, dyrektor wydziału ochrony środowiska i rolnictwa rzeszowskiego urzędu miasta. Problemem były pieniądze, ponieważ inwestycja ta, którą ma realizować Podkarpacki Zarząd Melioracji i Urządzeń Wodnych w Rzeszowie, miała pochłonąć aż ponad 42 mln zł. Na szczęście okazało się, że część środków będzie pochodzić z Unii Europejskiej. Regulacja rzeki Strug znalazła się na liście projektów priorytetowych, finansowanych z programu Infrastruktura i Środowisko. Unia ma dać na modernizację koryta rzeki ponad 21 mln zł. Prace przy Strugu mają rozpocząć się w 2011 roku i potrwają do 2014. Strug to rzeka w województwie podkarpackim o dł. ok. 35 km. Jej średnia szerokość wynosi od 3 do 5 m, przy głębokości nie przekraczającej 3 m. Do rzeki wpadają potoki: Chmielnik (w Kielnarowej), Ryjak i Tatyna (na południe od Borku Starego). Dno ma charakter mulisty i kamienisto-żwirowy. Do jego fauny zaliczają się: klenie, jazie, okonie i pstrągi, a także szczupaki. Miejscowości w dolinie rzeki utworzyły Regionalne Towarzystwo Rolno-Przemysłowe „Dolina Strugu” z siedzibą w Błażowej. Zdzisław Daraż
piosenki w meloniku
Już 13 stycznia w Rzeszowskim Domu Kultury, filia „Biała”, rozpocznie się II Podkarpacki Festiwal Piosenki Aktorskiej, Filmowej i Musicalowej pod nazwą „Piosenka w meloniku”. Występy artystów oceni profesjonalne muzyczne jury. W ubiegłym roku podczas festiwalu zaprezentowało się ponad 110 uzdolnionych muzycznie osób z całego Podkarpacia. Liczba uczestników tegorocznej edycji nie jest jeszcze znana, gdyż ciągle napływają zgłoszenia. Ich występy zostaną podzielone na trzy kategorie wiekowe: 13-15, 16-18 oraz powyżej 19 lat. Każdy z wykonawców zaprezentuje jedną piosenkę aktorską, filmową lub musicalową w języku polskim lub obcym. Konkursowe jury oceni uczestników pod względem talentu, walorów głosowych oraz inter-
pretacji utworu. Liczyć się będzie także muzykalność, łatwość śpiewu oraz osobowość sceniczna. Skład jury poznamy w dniu festiwalu. Najlepsi wykonawcy zostaną uhonorowani festiwalowymi statuetkami. Patronat honorowy nad imprezą objęli Mirosław Karapyta – marszałek województwa podkarpackiego oraz Tadeusze Ferenc – prezydent miasta Rzeszowa. Pomysłodawcą oraz twórcą festiwalu jest Rzeszowski Dom Kultury, który zaprasza mieszkańców Rzeszowa chętnych posłuchać występujących artystów. Przesłuchania rozpoczynają się 13 stycznia, tj. w piątek, o godz. 9 w Rzeszowskim Domu Kultury, filia „Biała”, ul. Kardynała Karola Wojtyły 164. Wstęp bezpłatny. Rafał Białorucki
ale się działo!
W grudniu radni miejscy dwukrotnie deliberowali w mozole, w którą stronę należy pchać w nowym roku całą maszynerię rzeszowską.Wpierw w połowie grudnia, oprócz uchwalenia, że elektorat musi od lutego jeździć komunikacją magistracką drożej o 10 groszy, ponownie lali wodę w kwestii przyłączenia Malawy. Ku memu zdumieniu radni zdecydowanie uwalili ideę poszerzania miasta w kierunku Lwowa z finalnym zamysłem jego aneksji. Wybrali opcję na Warszawę i Berdyczów, czyli opowiedzieli się za przygarnięciem: Rudnej Wielkiej i Małej, Pogwizdowa, Zaczernia i ocalałych jeszcze szczątków Miłocina. A co! Logiki wiekszej w tym nie ma, ale pograli sobie z prezydentem w klipę, czy jak kto woli w kulki, aż miło. No i właśnie o to chodziło. Przedsylwestrowa sesja statutowa dostarczyła moc atrakcji, można rzec w wielu płaszczyznach. Wpierw kwartet saksofonistów ciekawie zinterpretował kilka popularnych kolęd. Tak nastrojowo przysposobieni uczestnicy sesji zostali uraczeni okolicznościowym wystąpieniem ks. biskupa Kazimierza Górnego, który nie omieszkał skomplementować radnych i prezydenta za twórczą i skuteczną współpracę. Szczególnie podkreślił konieczność ponadpartyjnego działania w interesie wspólnoty, zwłaszcza tworzenia wielkiego Rzeszowa, gdyż tylko taki będzie liczył się w przyszłości. Pobłogosławił opłatki i nastąpiła taka erupcja wzajemnej serdeczności i życzliwości, jak u cioci Zuli na imieninach, po pierwszym toaście. Później odśpiewano z różnym skutkiem „Gdy się Chrystus rodzi”. Ale na szczęście ksiądz biskup ma donośny głos, a i grajkowie zrobili swoje. Cóż nastąpiło później? A to, co u wzmiankowanej cioci Zuli po siódmym toaście, czyli proza wzajemnych przepychanek i animozji. Oczywiście, deklarujący żarliwą wiarę PiS i PO równo olali apel biskupa o poszerzanie granic oraz zaniechanie partyjnych animozji. A szeryfówna Klubu Radnych PO nawet zarzuciła prezydentowi, że molestuje ją Malawą. Gwoli ścisłości, technicznie jest to niewykonalne. Poza tym kiedyś istotnie w Malawie mieszkali panowie o dużym temperamencie i wigorze. Potrafili nawet samowtór rozwalić każdą zabawę. Dlatego zasłużenie po okolicy niosła się ich mołojecka sława. Ale od dłuższego czasu nie słyszałem, aby tam komuś na weselu przynajmniej
po pysku dali. Jednak pannie szeryfównie zawsze pomarzyć wolno. Uwalono również ruszenie z budową nowej siedziby Urzędu Miasta oraz fortepianu wodnego, czyli multimedialnej fontanny. I co? Ano nic! Nie będzie fontanny ani nic w zamian. No i wypada prawoskrętnym radnym szybko walić do spowiedzi za sprzeniewierzenie się biskupowi ordynariuszowi. Ci z SLD nie sprzeniewierzyli się. Koniec świata! Żeby tylko szeryfównie nie zadali za pokutę leżenia krzyżem. Wieloletnią prognozę finansową oraz budżet na rok 2012 uchwalono z poprawkami już przez obiadem. Prezydent zapowiedział, że zaczyna robić robotę w mieście. Na sesji pojawił się poseł od Palikota, Dariusz Cezar Dziadzio i od razu powiało wielkim światem. Nagrzmiał na władzę magistracką, że urzędnicy nie chcieli mu udostępnić jakiejś umowy, a on Dariusz Cezar Dziadzio miał taką chęć i im kazał. Ogłosił zatem, że skoro potraktowano go jak śmiecia, a nie wielkie parlamentarne objawienie, to będzie przeciw władzy. Mówił z rewolucyjnym błyskiem w oku i pewnością co do swoich racji. Od razu utemperował go przewodniczący, Andrzej Dec, przekonując do poznania stosownych procedur urzędniczych, zamiast pałania gniewem neofity. Zaś prezydent wyjaśnił mu, że urzędnikom w magistracie polecenia może wydawać wyłącznie on. Poza tym chętnie współdziała ze wszystkimi parlamentarzystami, jeśli respektują przyjęte zasady i zwyczaje. Wszyscy zwracają się do prezydenta, a nie urzędników. Zbyt skomplikowane to nie jest. Powinno pomóc, ale nigdy nie ma pewności. Było również coś z literatury. Nie byle jakim talentem poetyckim błysnął radny Czesław Chlebek. W Przybyszówce sypnęło talentami. Zaczynam nawet zastanawiać się, czy aby nie popasał tam ongiś jakiś Mickiewicz albo inny Słowacki. Otóż pan Czesław pozazdrościł Tadeuszowi Różewiczowi, który napisał znakomity „Dytyramb na cześć teściowej” i rąbnął takiż dytyramb na cześć wielkiego Rzeszowa. Trochę rytmiczna fraza kulała, ale rekompensowała te drobne uchybieni nietuzinkowa treść. No i pojawiła się specyficzna dytyrambowa metaforyka! Poetycki monolog autor skierował zwłaszcza do prawej strony sali. Gdyby w całości jeszcze było nieco więcej interpretacyjnej ekspresji, lepiej wróżyłoby to na przyszłość. Roman Małek
od praktyki do nauki
Jedną z bardziej znanych i interesujących postaci województwa podkarpackiego i samego Rzeszowa jest bez wątpienia prof. UR dr hab. Stanisław Pieprzny. Wynika to z niezwykłych zawirowań życiowych i zaskakujących zmian w jego bogatej biografii. Dlatego postanowiłem namówić go na refleksyjną pogawedkę o zawodowych i egzystencjalnych zawiłościach jego losów. Skutecznie. W swoim profesorskim gabinecie przywitał mnie pogodny, nieco kordialny pan o bezpretensjonalnym sposobie bycia, który sprawiał wrażenie, że z pewnością wie czego oczekuje od otoczenia, ale równocześnie nie narzuca się z mentorską mądrością. Zatem i rozmowa przybrała lekki, potoczysty charakter, tym bardziej, że profesor okazał się człowiekiem niezwykle kontaktowym i dowcipnym, traktujacym swoje doświadczenia życiowe z pewnym dystansem, a nawet dozą swoistej autoironii. - Urodził się pan administratywistą? - Nic podobnego! Chociaż w szkole podstawowej byłem najlepszy z przedmiotów humanistycznych. Może dlatego byłem zauroczony pięknem przecławskiego kompleksu parkowo-zamkowego, przez który codziennie przechodziłem. Ale równocześnie imponowawała mi budowa maszyn. - Gdzie tego uczyli? - W Technikum Mechanicznym w Dębicy. Wówczas w takiej szkole nie było żartów, trzeba było solidnie uczyć się. Leser nie dawał rady. Sam miałem klopoty z tym poziomem, ale jakoś poszło.
3
- A później? - W technikum panowała moda na karierę mundurową, zatem i ja wylądowałem w Oficerskiej Szkole Samochodowej w Pile. - Z powodzeniem? - Nie bardzo. Zaczęły odzywać się ciągoty humanistyczne i zrezygnowałem. - Armia nie lubiła takich. - I to jeszcze jak! Chciałem do Wyższej Szkoły Marynarki Wojennej, a wylądowałem w WOP. Jednak opatrzność czuwała nade mną. Bardzo chwaliłem sobie ten WOP, gdyż wkrótce zostałem przewodniczącym KMW w Lubuskiej Brygadzie WOP. Dwuletnie wojaże po granicy były prawdziwą frajdą. Nawet chcieli mnie później w tej brygadzie zatrzymać na stałe. - Kiepsko kusili? - Dosyć solidnie. Jednak zdecydowałem się na służbę w organach MO. - Było lepiej? - Niekoniecznie, ale przeszedłem wszystkie szczeble kariery od dzielnicowego do komendanta wojewódzkiego. Służyłem w: kryminalnym, prewencji, kadrach, gospodarczym i logistyce. Szkołę Oficerską w Szczytnie ukonczyłem z pierwszą lokatą. - To z pana był taki milicyjny kombajn? - Znowu zadziałała łaskawa opatrzność i wylądowałem na stanowisku zastępcy komendanta wojewódzkiego do spraw logistyki w Tarnobrzegu, a stąd na identyczne w Rzeszowie. Po przejściu komendanta Białasa do Gdańska zostałem jego następcą. - Trudne czasy?
- Bardzo! Od września 1998 do kwietnia roku następnego musiałem złożyć z 4 komend wojewódzkich i części świętokrzyskiej jeden sprawny organizm wojewódzki. Po podpisaniu ostatnich decyzji kończyła się moja kariera policyjna. - Z powodu? - Ówczesna władza wojewódzka miała inne plany personalne i nie pomogło tu nawet poważne wsparcie mnie ze strony komendy głównej. Nie, bo nie i koniec. - Nie było żal? - Może trochę. Pewnie zostałbym generałem i to wszystko. Z policjanta przeobraziłem się w radcę prawnego i wylądowałem już w 1999 roku w Wyższej Szkole Informatyki i Zarządzania oraz otwarłem przewód doktorski w swojej macierzystej uczelni, czyli w lubelskim UMCS. Już po trzech latach zostałem doktorem, a w 2008 uzyskałem stopień doktora habilitowanego nauk prawnych. Po uzyskaniu stopnia doktora podjąłem pracę w Wydziale Prawa i Asdmini-
stracji UR i w Wyższej Szkole Prawa i Administracji w Przemyślu. - Tempo imponujace. - Zaczęło pojawiać się zapotrzebowanie na inny, cywilizacyjnie wyższy stopień bezpieczeństwa wewnętrznego i zewnętrznego. Pojawiła się zupełnie dziewicza działka badawcza. Tu niezw yk le przydatna okazała się moja praktyka milicyjna i policyjna, również i w sferze administracyjnej. Ta dziedzina szybko stała się jednym z sześciu priorytetów badawczych. Utworzono dwa nowe kierunki studiów – bezpieczeństwo wewnętrzne i bezpieczeństwo narodowe. - Czym to obrodziło? - Całym szeregiem publikacji, w tym i trzema wydaniami mojej sztandarowej pozycji pt. „Policja, organizacja i funkcjonowanie”. Jestem proszony o recenzowanie dysertacji doktorskich i habilitacyjnych, wypromowałem już ponad 600 magistrów i licencjatów. - Wisi u pana afisz konferencyjny. Przypadek? - W kwestii bezpieczeństwa nie ma przypadków. Corocznie organizujemy wspólnie z pracownikami Katedry Prawa Publicznego w Iwoniczu dwie znaczące miedzynarodowe konferencje naukowe traktujące o problemach bezpieczeństwa i ochrtony środowiska. Akurat ta ostatnia jest związana z organizacją EURO 2012. To duże wyzwanie. A chuligańskie ekscesy stadionowe nasilają się. Aż się prosiło przyjęcie spójnej i skutecznej ustawy o bezpieczeństwie imprez masowych. No i rozpocząć edukację w tym zakresie już od szkoły podstawowej.
Obowiazująca aktualnie nowa ustawa powinna wiele problemów rozwiązać. - Co jeszcze nurtuje profesora? - Chociażby kwestie prawne i praktyczne związane z migracją ludności. Okazuje się, że aż 80 proc. migrantów pochodzi z krajów rozwiniętych, a tylko 20 z rozwijajacych się. Spośród zaś 2 mln polskich emigrantów ostatnio aż 14 procent wywodzi się z Podkarpacia. To nie przypadek. A my nie mamy żadnej polityki imigracyjnej. Karta Polaka niczego tu nie rozwiązuje. Przy takiej emigracji zarobkowej i bardzo niskim przyroście naturalnym, kreowanie kontrolowanej imigracji jest potrzebą chwili. - Na pozanaukowe pasje starcza chęci? - Musi! Śpię sześć godzin, bo na dłużej szkoda mi bezcennego czasu. Synowie usamodzielnili się, mam zatem mniej obowiązków rodzinnych. Systematycznie biegam i pływam. Mam też swoją oazę ciszy i spokoju, czyli domek letniskowy w Krempnej. Nie ma nic piękniejszego niż kawa na jego tarasie przy wschodzie słońca. No i tamtejsze cudowne trasy rowerowe. Za pół godziny można już podziwiać Bardejov. - Czego należy życzyć profesorowi Uniwersytetu Rzeszowskiego i kierownikowi Zakładu Prawa Policyjnego? - Rozwoju badań i tworzenia, adekwatnych do zmieniajacych się potrzeb, naukow ych podstaw do sytemowych rozwiązań związanych z minimalizowaniem zagrożeń publicznych. - Niech się tak stanie. Roman Małek
4
ECHO RZESZOWA
Nr 1 (193) rok XVII styczeń 2012 r.
Żyją wśród nas
muzyka moim życiem
Urodził się w 1940 roku w Ruskiej Wsi. Długo tak określano część miasta Rzeszowa, dziś osiedle 1000-lecia. W publikacji wydanej z okazji 50-lecia Rzeszowskiej Spółdzielni Mieszkaniowej Stanisław Ziemniak mówi, że jego rodzinnym domem była chałupa drewniana kryta słomą, w której jeszcze do 1956 roku nie było prądu elektrycznego. Na jej miejscu przy dzisiejszej ulicy Kochanowskiego stoi budynek poczty. Gdy wspomina tamte lata, to wciąż widzi te cztery prawdziwe ulice, reszta to dróżki i ścieżki, z których żadna nie miała nazwy. Orientowano się według nazwisk znanych tu rodzin. O Ziemniakach mówiono „Grajki”. Stanisławowi muzyka towarzyszy do dziś, którą, jak mówi, odziedziczył w genach po ojcu Mieczysławie, jednym z najbardziej znanych wówczas muzyków Rzeszowa. Po kilku latach pracy w rzeszowskiej WSK Stanisław podjął pracę w Klubie Pracowników Służby Zdrowia w Domu Pielęgniarek. Pracował tam tylko 1 rok, ale był to czas wyjątkowy w jego życiu. Poznał bowiem pielęgniarkę, przyszłą swoją żonę Zofię, z którą mają syna Jerzego oraz dwoje wnuków, Michała i Karolinę. Przy tej okazji przypomina, że w tym roku, 1 czerwca, minie już 50 lat szczęśliwego małżeństwa. Pracował w uzdrowisku Iwonicz Zdrój jako muzyk w kawiarni „Krakowiak”. Poznał tam wielu znanych ludzi z całego kraju. Miał przyjemność w 1962 roku wraz z zespołem (Antoni Kula, Jerzy Kudła, Władysław Ziemniak) akompaniować Violetcie Villas. Utrzymywał bieżące kontakty ze znanym muzykiem Wiktorem Kolankowskim, twórcą m.in. piosenki „Józek”, którą śpiewała Violetta Villas. Po powrocie do Rzeszowa podjął pacę w Gospodarce Komunalnej, w której po przepracowaniu 31 lat przeszedł na zasłużoną emeryturę. Życiową pasją Stanisława była i jest cały czas muzyka. Jest kojarzony głównie z „Kapelą Podwórkową z Wygnańca”. Powstała ona jesienią 1976 r. w Domu Kultury WSK. Było to za sprawą ówczesnego dyrektora Zbigniewa Szerera oraz Józefa Homika i Romana Konieczkowskiego. Swoją nazwę kapela wywodzi od miejsca rodowodu, tzn. z dawnego Wygnańca, tej części osiedla Dąbrowskiego w Rzeszowie, którego centrum stanowią bloki zbudowane wokół Zakładowego Domu Kultury WSK, dzisiejszego Instytutu Muzyki Uniwersytetu Rzeszowskiego. Pierwszym kierownikiem tej kapeli był Henryk Głowacki – muzyk estradowy, wieloletni dyrektor ZDK WSK, który dla tego zespołu stworzył sprzyjające warunki pracy i rozwoju. Kapela bardzo szybko zyskała uznanie w naszym mieście, bawiła rzeszowian swoją muzyką i piosenkami. W 1979 roku po śmierci Henryka Głowackiego kierownictwo zespołu objął Stanisław Ziemniak. Kontynuował zaczęte dzieło. Kapela grała i śpiewała w Rzeszowie dosłownie wszędzie. Widać ją było i słychać na ulicach Rzeszowa, scenach osiedlowych, a także wszystkich liczących się imprezach. Wszędzie gdzie się pojawiali ożywały szare podwórka, otwierały się okna i serca. Pokochali ich słuchacze duzi i mali. Kapela swoją muzyką i piosenkami niosła pogodę ducha, entuzjazm, wrażliwość i radość życia. Prezentowała reper-
rzeszowski dom kultury
kulturalnik
Sukcesy „Klapsów”
Regionalne Centrum Kultur Pogranicza w Krośnie było organizatorem XIX Mikołajkowych Spotkań Tanecznych. W dniu 9 grudnia w Krośnie rywalizowały 53 amatorskie zespoły oraz ponad 800 młodych wykonawców z Polski południowo-wschodniej prezentując różne formy i style taneczne.
klubach oraz szkołach tańca z całego Podkarpacia. Ponadto osobowością sceniczną turnieju została wybrana Anna Puzio, 18-letnia tancerka ze Sceny Tańca „Colibri”. Na scenie grupa przedstawiła własną inscenizację taneczną pod tytułem „W pułapce podświadomości”. Jej tematem była próba wyrwania się młodego człowieka z własnej podświadomości. – Nasz układ taneczny opiera się na technice tańca współczesnego oraz improwizacji ruchowej – mówi Karolina Słonka, choreograf i instruktor zespołu.
Origami i Boże Narodzenie
Zespół Tańca KLAPS, gr. młodsza.
Stanisław Ziemniak tuar oparty na wzorach lwowskich, krakowskich i warszawskich. W swoim bogatym repertuarze ma również piosenki lokalne, głównie skomponowane przez Andrzeja Listwana i Tadeusza Hejdę. Pierwszy z nich pisał też piosenki dla kabaretu „Meluzyna”. Był on uznanym kompozytorem i satyrykiem. Do najczęściej śpiewanych przez kapelę piosenek należały m.in.: „Kultura z podwórka”, „A kiedy kapela”, „I śmiechu było wiele”, „Nie wiem czemu wybrałem ten fach”, „Ballada o Ignacym Pliszce”, „Wali bęben”, „Rzeszowskie tango”. Aktualnie kapelę tworzą: Józef Komuszyński – gitara, Tadeusz Karczmarz – klarnet, Janusz Borowiec – perkusja, Janusz Kawalec – trąbka, Krzysztof Ślemp – saksofon, Roman Dylowski – gitara, Halina Żak – śpiew, Stanisław Ziemniak – akordeon, śpiew. „Kapela Podwórkowa z Wygnańca” brała często udział w działalności charytatywnej. Wspierała różne fundacje, okoliczne domy dziecka oraz indywidualne osoby. Rokrocznie z okazji święta odlewnika na wzór Barbórki, kapela uświetnia swoimi występami tradycyjną „Karczmę Piwną”. Jest laureatem wielu prestiżowych konkursów i przeglądów kapel podwórkowych. Obecnie obchodzi swoje 35-lecie istnienia. Jej kierownik, Stanisław Ziemniak, 55-lecie grania na ulubionym instrumencie, akordeonie. W swojej pracy muzycznej osiągnął wiele. Przede wszystkim rozbudzając w słuchaczach wrażliwość i miłość do muzyki. Nie tej z sal koncertowych, ale rodem z folkloru miejskiego, tak bliskiego każdemu człowiekowi. Dostojnym jubilatom, Stanisławowi Ziemniakowi i chłopakom z Wygnańca, należy życzyć dalszych tak wspaniałych jubileuszy i częstego, jak dotychczas grania i śpiewania mieszkańcom Rzeszowa. Stanisław Rusznica
golf w rzeszowie
W grudniu w zameczku romantycznym zespołu zamkowego w Łańcucie odbyło się spotkanie przedstawicieli Podkarpackiego Klubu Golfowego z pracownikami merytorycznymi niedawno uruchomionego w Millenium Hall klubu sieci Pure, funkcjonującego w standardzie fitness. Ma to zapoczątkować komplementarne współdziałanie z korzyścią dla obu stron. Przynajmniej tak deklarowano w czasie Zbratanie Podkarpackiego Klubu Golfowego w pracownikami klubu pilotażowego spotka- Pure. Trzeci z prawej, wiceprezes Zdzisław Frańczak. nia. Szczegóły mają zostać sprecyzowane w z ostatnich uderzeń kija w tym miejscu, gdyż terminie późniejszym. Podkarpacki Klub Golfowy przenosi swoją Przy tej okazji goście i gospodarze sko- siedzibę do Rzeszowa, do klubu Zodiak przy rzystali z możliwości potrenowania na gol- ul. Mieszka I. Razem z siedzibą przeniesiony fowym trenażerze zainstalowanym jeszcze w zostanie również trenażer. zameczku. Były to najprawdopodobniej jedne Roman Małek
Turniejowe występy przyniosły sukcesy rzeszowskim zespołom działającym w Rzeszowskim Domu Kultury. W przedziale wiekowym 12-15 lat najlepszy okazał się Zespół Tańca „Klaps” grupa A, zaś w kategorii wiekowej 7-11 lat, III miejsce zajął Zespół Tańca „Klaps” grupa C. Ponadto Scena Tańca „Colibri” w kategorii powyżej lat 15, wywalczyła II miejsce. Zespół zdobył także nagrodę przyznaną przez specjalne, młodzieżowe jury konkursu. – Grupa młodsza zaprezentowała układ taneczny wzorowany na musztrze, a całość dopełniła muzyka oraz stroje stylizowane na wojskowe uniformy. Starsza grupa pokazała układ samurajski, który opowiadał historię walki dobra ze złem. Zespół wystąpił w kimonach według własnego projektu oraz przy orientalnej muzyce – mówi Justyna Stasiak, choreograf i instruktor zespołów „Klaps”.
„Colibri” najlepsze Podczas XI Andrzejkowych Spotkań Tanecznych w Jaśle najlepszym zespołem okazała się Scena Tańca „Colibri”. Rzeszowskie tancerki w dniu 30 listopada były najlepsze pośród młodzieżowych zespołów tanecznych działających w domach kultury,
Prawie trzysta prac w technice origami nadesłali młodzi plastycy z całego Podkarpacia na konkurs „Już świeci Gwiazda Wigilijna”. Tematem prac były Święta Bożego Narodzenia. W konkursie uczestniczyli artyści w wieku 5-15 lat.
Krystian Zuber Najmłodsi uczestnicy wykonali tzw. prace płaskie na kartce papieru, starsi zaś stworzyli prace przestrzenne złożone z poszczególnych modułów, które po połączeniu tworzyły efektowną całość. 10 grudnia organizatorzy konkursu, tj. Rzeszowski Dom Kultury filia „Pobitno” oraz Polskie Centrum Origami oddział w Rzeszowie nagrodzili 73 autorów najlepszych prac. Nagrodzeni otrzymali książki z dziedziny plastyki, origami oraz zestawy przyborów szkolnych. Rafał Białorucki
noworoczny sondaż Tradycyjnie zadawałem dwa pytania: Jaki był dla Ciebie 2011 r. i czego oczekujesz od 2012? A oto odpowiedzi kilku rzeszowian. Kazimiera Pisulińska: Rok 2011 był dobry i dla mnie i dla mojej rodziny. Doznałam wiele bardzo przyjemnych wrażeń i wzruszeń w czasie podróży do Ziemi Świętej i na Saharę. Bardzo miłe były spotkania z koleżankami i swoimi nauczycielami z okazji 100-lecia III Liceum Ogólnokształcącego w Rzeszowie. Od 2012 r. oczekuję, że będzie tak dobry jak poprzedni. Jadę na wycieczkę aż do RPA i ciekawa jestem wrażeń z tej wyprawy. Mam także nadzieję, że nasze dzieci zrealizują pomyślnie swoje kolejne plany życiowe. Alicja Borowiec: Poprzedni rok był dla mnie bardzo dobry. Dopisywało mi zdrowie i mogłam organizować sobie życie samodzielnie i wedle własnych planów. Od bieżącego roku oczekuję, że nie będzie gorszy. Jestem optymistką. Zofia i Daniel M.: Przed dwoma laty wzięliśmy spory kredyt bankowy we frankach szwajcarskich na budowę domu. Przez cały 2011 r. śledziliśmy z niepokojem kursy walut i liczyliśmy nasze straty. Mamy nadzieję, że w 2012 r. ustabilizuje się kurs walut, a złoty odzyska dawną wartość w stosunku do franka szwajcarskiego, zaś my z żoną odetchniemy z ulgą. Józef W.: Zmarła mi żona. Przeżyliśmy w małżeństwie ponad 50 lat. Teraz próbuję ułożyć sobie życie na nowych, bardzo trudnych warunkach. Nie chcę iść do dzieci, które o to proszą. Muszę podołać sam swojemu losowi. Czy podołam? Muszę. Studentka: Ubiegły rok uważam za udany. Zaliczyłam dobrze wszystkie egzaminy, rozpoczęłam pisanie pracy magisterskiej. W 2012 r. kończę studia i
liczę, że potem zdam egzamin na aplikację i że znajdę pracę zgodną z kierunkiem moich studiów. Halina Derwisz: Jestem zadowolona z tego, co było w 2011 r. Po 4 latach zakończono inwestycję w Schronisku „Kundelek”, wykonano ogrodzenie i utwardzono częściowo działkę, nasze Stowarzyszenie zakupiło 30 kojców. W sumie polepszyły się warunki dla naszych podpiecznych zwierząt. Po drugie przeszkoliliśmy 36 inspektorów do spraw ochrony zwierząt. Zapewnią oni fachową pomoc samorządom w rozwiązywaniu problemów ochrony zwierząt w naszym województwie. Po trzecie, od 1 stycznie br. wchodzi w życie znowelizowana ustawa o ochronie zwierząt. Oczekuję, że zostanie w pełni wdrożona w życie i że wymusi na samorządach większą aktywność i skuteczność w rozwiązywaniu problemów ochrony zwierząt, że samorządy zaczną nas, to jest nasze Stowarzyszenie, traktować jako partnera a nie jako zło konieczne, będziemy opiniować uchwały samorządów w tym zakresie. Korzystam z okazji i składam czytelnikom „Echa Rzeszowa” oraz wszystkim naszym sympatykom i wspierającym nasze działania, życzenia wszelkiej pomyślności w Nowym Roku. Wysłuchał i zanotował Józef Kanik Ps. Ze smutkiem odnotowałem zanikanie tradycyjnych zwyczajów świątecznych, jak np. nie pukają do moich drzwi kolędnicy, coraz mniej otrzymuję kart i listów z pozdrowieniami świątecznymi. I o zgrozo! Ja zaczynam posyłać życzenia za pośrednictwm sms-ów lub telefonicznie. Na dodatek rok 2011 pożegnał nas na ponuro, nie sypnął śniegiem.
ECHO RZESZOWA
Nr 1 (193) rok XVII styczeń 2012 r.
Wspomnienia z wężykiem cz. 16
logistyka w śląskim okręgu wojskowym
- Długo pan szkolił w tym korpusie? - Nie za bardzo. Był to okres ustawicznego reformowania wojska. Na przełomie lat 2000 i 2001 władza armijna doszła do wniosku, że pion szkoleniowy jest zbędny. Skoro tak postanowiono restrukturyzować jednostki, to oznaczało również likwidację szefa szkolenia korpusu. - Czyli wojaków miał szkolić sołtys z Kłaja czy Kaśka zza rzeki? - Bez przesady! Dołożono to do obowiązków dowódcy, którego jednak nie odciążono z żadnego z wcześniej przypisanych obowiązków. Nadal odpowiadał materialnie za całokształt, niczym dyrektor firmy państwowej, za gotowość bojową i mobilizacyjną oraz morale swojego wojska. - Naczalstwo uznało, że dowódca obija gruchy? - Aż tak chyba nie. Przecież ćwiczenia zawsze prowadził. Teraz jeszcze musiał osobiscie doglądać szkolenia poddodziałów ze strzelania, musztry, wf itp. - Coś musiało zatem nastąpić. - I nastąpiło. W 2001 roku trafiłem na rozmowy kadrowe do dowództwa Śląskiego Okręgu Wojskowego, gdzie ówczesny dowódca wojsk lądowych, gen. broni Edward Pietrzyk wespół z szefem departamentu kadr MON, gen. dyw. Zbigniewem Jabłońskim przedstawił mi trzy propozycje stanowisk wojskowych do objęcia: szefa WSzW w Krakowie, szefa WSzW w Rzeszowie i szefa logistyki w Śląskim Okręgu Wojskowym. Bez wahania wybrałem propozycję rzeszowską. - Ale rozmowy pewnie nie bez powodu prowadzono we Wrocławiu?
- Zgadza się. Zaczęło się nakłanianie mnie do tej logistyki. Jednak zdecydowanie optowałem za opcją rzeszowską. - Czym przekonali? - Szef kadr MON z przejęciem tłumaczył mi, że jest to wielki eksperyment w armii, no i specyficzna ścieżka kariery wojskowej. W taki sposób wsbrew swojej woli zostałem w Śląskim Okręgu Wojskowym. - Co to znaczyło? - Przyjmowałem stanowisko po reorganizacyjnym huraganie, który wykosił połowę stanowisk, a tym ktorych oszczędził, obniżył etaty i grupy zaszeregowania. Jednak te porządki personalne powierzono odchodzacemu szefowi logistyki, gen. bryg. Andrzejowi Ratajczakowi. - Dobrze poszło? - Na początku jak po grudzie. W dodatku dotychczasowi członkowie zarzadu logistyki ŚOW, pozostający poza etatem, przychodzili, obijali się, pili kawę i stworzyli specyficzną lożę szyderców. Wątpili, że ogólnowojskowy generał może poradzić sobie z logistyką. Komentowali wszystkie moje poczynania. - Jak to zadziałało? - Mobilizująco. Potraktowałem w yzwanie ambicjonalnie. Postanowiłem tę lożę szyderców jakoś w yprowadzić. Z czasem sami wyszli, gdy nie było z czego szydzić. - Od czegoś trzeba było zacząć. - Pierwsze kroki skierowałem do podległych jednostek logistyki, czyli rejonowych baz logistycznych ze składami materiałowymi. W jednym z nich zadałem kierownikowi pytanie ile litrów paliwa mają w zakopanych zbiornikach. A ten
mi odpowiada, że 5 tys. metrów sześ. Drążę problem i pytam ile metrów sześ. potrzeba do czołgu, a ten mnie oświeca, że 5 DOS-ów. - To pewnie po to, aby wróg nie zorientował się. - Okazało się, że wojskowe paliwo mierzy się w: metrach sześ., tonach, DOS-ach i litrach, w zależności od potrzeb. - Co to jest ten DOS? - Jest to norma dobowego zyżycia dla określonego rodzaju sprzętu wojskowego. - Skomplikowane. - W pewnym momencie powiedziałem, że może w tych metrach sześ. i DOS-ach nie jestem zbyt
miasto = zbiór ofert i instrukcji „używania miasta”
- Marketingu miasta nie da się sprowadzić do promocji miasta. Marketing miasta wymaga konsekwencji i cierpliwości, gdyż efekty nie pojawią się od razu – uważa prof. dr hab. Rafał Drozdowski - dyrektor Instytutu Socjologii Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu, który 7 grudnia gościł w Rzeszowie na zaproszenie Towarzystwa Przyjaciół Rzeszowa. Spotkanie dyskusyjne „Otwarty mikrofon” z udziałem prof. Drozdowskiego zostało zorganizowana w rzeszowskim ratuszu. Zdaniem prof. Drozdowskiego, marketing miasta musi być „zawieszony” między gorzkim realizmem (nigdy Kraków nie będzie Rzymem a Poznań Hamburgiem), a śmiałym wizjonerstwem (jeśli jest tylko gorzki realizm, najprawdopodobniej skończy się na marazmie, jeśli jest tylko śmiałe wizjonerstwo, najprawdopodobniej utracimy kontakt z rzeczywistością i zaczniemy stawać się śmieszni). Marketing miasta nie może ograniczać się do akcji, kampanii i eventów („jak nie wiesz, co robić buduj aquapark”). - Marketing miasta staje się skuteczny, zaczyna przynosić efekty, choć oczywiście nie od razu, dopiero wówczas, gdy opiera się na zrozumieniu, czym dziś jest miasto – stwierdził prof. Drozdowski. Według niego najprostsza definicja miasta brzmi: Miasto to zbiór ofert plus zbiór instrukcji „używania miasta”. Zdaniem poznańskiego socjologa im więcej ofert i im one bardziej są zróżnicowane, tym lepiej. Powinny to być oferty zarówno dla mieszkańców, jak i dla przyjeżdżających do miasta studentów, dla turystów, dla inwestorów, dla „normalsów” i dla „oryginałów”, dla dorosłych i dla dzieci, dla polityków, dla arty-
stów, dla „poszukiwaczy mocnych wrażeń”, dla zwierząt itd. Ważny jest też zbiór ofert pracy, rozrywki, ofert kulturalnych, edukacyjnych, sportowych, biznesowych, handlowych, usługowych itd. Po stronie zakazów i nakazów są te nieoficjalne i te oficjalne. Tworzą one regulamin „używania miasta”, stanowią „reżimy dyscyplinujące” (np. gdzie wolno palić, ile kosztuje nieposprzątanie po swoim czworonogu). Jak to ma się do marketingu miasta? Odpowiedź na tak postawione pytanie jest złożona. Miasto jest tym lepiej postrzegane, im lepiej zabezpiecza interesy i potrzeby swoich „użytkowników”, słowem im więcej jest w stanie dostarczyć ofert. Im więcej ofert tym więcej szans i możliwości, tym więcej pluralizmu, tym więcej życia miejskiego i życia w mieście. Im więcej ofert, tym większe prawdopodobieństwo, że pojawią się wśród nich oferty niszowe. To dobrze, bo są one najbardziej opłacalne dla ich „dostawców”. Miasto jest tym lepiej postrzegane im bardziej jego „instrukcje używania” postrzegane są jako sensowne (służące obronie dobra wspólnego, godzeniu przeciwstawnych racji itd.). Dla potwierdzenia tezy prof. Drozdowski podał kilka przykładów haseł reklamowych miast, które odniosły spektakularną porażkę. Jednym z nich jest to, dotyczące Poznania. Brzmi ono: „Poznań miasto know-how”. Jak zauważył socjolog, kampania promocyjna kosztowała 20 mln zł. Jednak mieszkańcy nie identyfikują się z hasłem, przekręcają je na: „Poznań - miasto hau, hau”. Zdaniem profesora, „Poznań - miasto know-how” zostało odczytane jako ukłon w stronę korporacyjnego Poznania, dlatego
wywołało ostrą dyskusję na temat praw do miasta różnych środowisk i równorzędności wielu różnych ofert, nie tylko jednej, biznesowej. Innowacja może dokonywać się na każdym polu… Pytany o hasło „Rzeszów stolicą innowacji”, którego jest autorem, odpierając zarzuty krytyków stwierdził: - W społecznym odbiorze hasła „Rzeszów - stolica innowacji” nie widzę żadnych analogii z tymi poznańskimi. Ci, którzy się z niego śmieją, śmieją się z własnej bezradności. Jeżeli masz ramę do bycia kreatywnym i innowacyjnym, a nie jesteś, to się zastanów. Jeśli Poznań mówi „miasto know-how”, to nie jest to wspólna platforma dla wszystkich, jeśli Rzeszów mówi „stolica innowacji” - to każdy może to odczytać dla siebie, bo każdy może prowadzić swoje życie w sposób innowacyjny - w aspekcie gospodarczym, naukowym, politycznym, prywatnym. Innowacja może dokonywać się na każdym polu. To hasło odnosi się do każdego. Rzeszów także ma naukową, historyczną i ekonomiczną podstawę do bycia innowacyjnym. Ważnym elementem jest tu mobilizowanie, ośmielanie mieszkańców przez władze miasta: to miejsce nie jest stolicą innowacji, ale może być. Zdaniem prof. Drozdowskiego, niektóre oferty miejskie „zabijają”, a inne w rezultacie zaburzają miasto zamiast je uatrakcyjniać, jak na przykład poznański Stary Browar, który przyspieszył upadek centrum Poznania (stając się de facto nowym centrum miasta). Jedna super oferta przyćmiła sobą setki ofert pomniejszych. Problem w tym, że i one miały wpływ na wizerunek miasta. Stary Browar zmienił oblicze ul. Półwiejskiej. ciąg dalszy na s. 15
biegły, ale niech mi odpowiedzą na ile dni zapas, który mają, wystarczy do działań bojowych dywizji. Zacukał się. Moje było na wierzchu. - Logistyka to nie tylko paliwo? - To jest wszystko, czego potrzebuje wojsko do swojego bytu. Od butów, poprzez kwaterunek, wyżywienie po każdy rodzaj amunicji. Jeśli do tego dołożymy terminy ważności magazynowanej żywności i konieczność pozbycia się jej przed tym terminem, a także jej stałej rotacji w 1/3 stanu, można sobie wyobrazić skalę problemu logistycznego. Oprócz odpowiedzialności za bieżącą gospodarkę t y m cał y m majdanem, czyli zakupy, magazynowanie, przechow y wa nie, rotację, dystrybucję, musiałem zająć się opracowaniem planów na wypadek wojny. - Dało się to objąć? - Musiało się dać. Na to wszystko są określone precyzyjnie normy i przepisy, według ktorych trzeba naliczyć wszystko do jednego naboju i jednej k r om k i o gólnowojskowego chleba oraz litra paliwa. Za tym idzie odpowiedzialność finansowa.
5
Gen. dyw. F. Czekaj
- Nie odezwała się dusza u sprawniacza? - Odezwała. Kierując logistyką zacząłem ją uwojskawiać. Próbowałem dla przykładu zapasy logistyczne przeliczać na dni walki. Wiele jednak sam nauczyłem się. - Jaka fama niosła po podległych jednostkach? - Przekazywali sobie głwnie to, o co będę pytał. Na ile dni wystarczy zapas, jak długo potrwa załadunek batalionu logistycznego, ile pociagów potrzeba, aby wszystko wywieźć? Gdy zaczęli mi to wyliczać, wówczas zrozumiałem, dlaczego bazy logistyczne zaawsze wpadają w ręce wroga w całości. Dlaczego skład wojskowy wybudowany w czasie rozbiorów przez Rosjan podczas działań wojennych przechodził w ręce przeciwnika w stanie nienaruszonym. Aby całość wyprowadzić zabrakłoby wagonów w całej DOKP. Poza tym nie byłoby technicznych możliwości załadunku, no i trwałoby to miesiącami, a każda wojna ma swoją dynamikę. - To aż taka skala? - Właśnie! Gdy zorientowałem się w owej skali problemu, zrozumiałem jednoznacznie, że logistyka to poważna sprawa. No bo czyż nie jest uzyteczniejszy rzężący maluch z paliwem od najw yższej k lasy mercedesa z pustym bakiem? Pojąłem także sens sentencji gen. Pattona, który stwierdził, że logistyka nie jest wszystkim, ale wszystko bez logistyki jest niczym.
sylwester na działce
Żegnali stary rok działkowicze z „Małopolanina”.
Roman Małek
6
Echa kulturalne
Nr 1 (193) rok XVII styczeń 2012 r.
Z mojej loży
...to nie chodzi o idiotów, którzy mają nas z a id iotów, w ierz ąc, ż e wszystkie w ypowiadane przez nich idiotyzmy my będziemy bezk r y t yczJerzy Dynia nie przyjmować. Idiofony to grupa instrumentów muzycznych, w których źródłem dźwięku jest naciągnięta skórzana membrana, metalowa sztabka, drewniany kawałek klocka lub deseczki, które po uderzeniu zaczynają drgać i wydawać – w zależności od wielkości – różnej wysokości głosy. Ta grupa od najprostszych, wydających dźwięk przedmiotów, rozrosła się do profesjonalnych instrumentów muzycznych. Jednym z nich jest marimba. Ma dwie klawiatury i wydaje po uderzeniu pałeczkami piękne dźwięki. Bywalcy Filharmonii Podkarpackiej mieli okazję podziwiać ten instrument i wykonawcę podczas koncertu 9 grudnia ubiegłego roku.
RZESZOWSKI KALEJDOSKOP KULTURALNY Finalne imprezy Millenium Hall wciąż aktywne Rzeszów pożegnał 2011 rok dwoma imprezami, mającymi już bogatą tradycję i cieszącymi się wzięciem u sporej części mieszkańców. Mam na myśli wigilię na rynku oraz noc sylwestrową przed ratuszem. Wigilia 20 grudnia miała bogaty program artystyczny i kulinarny. Młodzież z Centrum Sztuki Wokalnej śpiewała kolędy, dzieci z zespołu „Aksel”, przebrane za anioły, tańczyły, zaś uczniowie Zespołu Szkół Gospodarczych przygotowali odpowiednie potrawy dla około 4 tysięcy osób. Kto chciał, mógł skorzystać i posilić się. Wszystkim złożył życzenia gospodarz wigilii prezydent Tadeusz Ferenc oraz wicemarszałek województwa Anna Kowalska.
3 grudnia na jego dachu wylądował św. Mikołaj. Brak śniegu zmusił go pewnie do takiego chwytu marketingowego. Znana mi 5-latka była zawiedziona, jej babcia jeszcze bardziej. Wspominaliśmy te czasy, gdy przychodził cichcem, przeważnie nocą, często ponoć przez komin. I był prawdziwą niespodzianką. Nie sprostał mu Dziadek Mróz, który w pewnym okresie próbował go „wygryźć” z naszej świadomości. Teraz próbują go zamerykanizować. Podobnie jak i całą otoczkę świąteczną. Europejska Galeria Sztuki w Millenium Hall eksponowała „Teatr Rysowania” Franciszka Starowiejskiego. Prócz jego płócień wystawione są prace artystów z Podkarpacia. Warto obejrzeć.
Sukces Teatru Przedmieście Na XIII Festiwalu Teatrów Amatorkich „Garderoba Białołęki 2011” Teatr Przedmieście z Rzeszowa zdobył cztery nagrody za spektakl „Obietnica”. Aneta Adamska otrzymała specjalną nagrodę za scenariusz i reżyserię. Gratulujemy!
W Filharmonii coś innego Oprócz swoich stałych koncertów programowych oraz specjalnego koncertu sylwestrowego w jej sali odbyły się innego rodzaju imprezy, np. 4 i 5 grudnia dzieciom zaproponowano muzikal „Królewna Śnieżka”, przywieziony z Białegostoku. Dorosłym zaś komedię pt. „Morderstwo w hotelu” Rona Clarka i Sama Bobricka w reżyserii Jerzego Bończaka.
idiofony
Matka jest pianistką i pedagogiem, ojciec również pedagogiem, od wielu lat związanym z rzeszowską orkiestrą muzykiem, występującym w grupie perkusyjnej. Syn – Jacek Rzym – bo o nim mowa, uczył się muzyki w Rzeszowie. Później studiował w Akademii Muzycznej w Poznaniu. Obecnie jest również pedagogiem w Zespole Szkół Muzycznych nr 2 w Rzeszowie oraz muzykiem Filharmonii Podkarpackiej. Gra utwory komponowane specjalnie na instrumenty perkusyjne. Sam też tworzy taką muzykę. W grudniu zaprezentował, wraz z rzeszowską orkiestrą symfoniczną, napisany przez francuskiego kompozytora, Emmanuela Sejourne, Koncert na marimbę i smyczki. Skomponowany w roku 2005 utwór składa się z dwóch części, wolnej i szybkiej, efektownej, dającej wykonawcy wielkie możliwości popisania się umiejętnościami. Pod pałeczkami Jacka Rzyma instrument brzmiał pięknie, dostarczając słuchaczom dużą porcję wrażeń estetycznych. Dobrze się stało , że dyrekcja Filharmonii stworzyła temu młodemu wykonawcy możliwość występu przed rzeszowską publicznością. A teraz o innym instrumencie z grupy idiofonów. Do Europy przywędrował aż z Indii. Poprzez kraje bałkańskie zawędrował do Polski. Zadomowił się również na Ukrainie, Białorusi i na Litwie. Na trapezoidalnie skonstruowanym drewnianym pudle naciągniętych jest ok 90 strun. Strojone są bądź diatonicznie, bądź też chromatycznie. Struny opierają się na listewkach-podstawkach, a uderza się je palcetkami. Prawa strona tego instrumentu to grupa strun basowych, zaś lewa melodycznych. Co ciekawe, nie ma jednolitego sposobu ich strojenia. W Polsce występują w Białostockiem oraz w południowych regionach woj. podkarpackiego. W przeciwieństwie do krajów ościennych, gdzie gry na nich uczą nawet w wyższych uczelniach, u nas na Podkarpaciu zadomowił się w ludowych kapelach, nadając ich brzmieniu niecodzienny koloryt brzmieniowy. Występuje również jako instrument solowy. Tradycją stało się organizowanie przez rzeszowski Wojewódzki Dom Kultury w połowie grudnia dorocznych spotkań cymbalistów. W minionym grudniu impreza ta odbyła się już po raz trzydziesty. Na tegoroczne spotkanie przyjechali również instrumentaliści z Ełku, gdzie funkcjonuje szkółka dla cymbalistów. Wykonawcy z północy, to w większości młodzież i średnie pokolenie. Na Podkarpaciu „rozrzut” wiekowy jest o wiele większy. Ciągle w świetnej formie są liczący po 81 lat Edward Markocki i Władysław Wojtyna oraz 75-latek Stanisław Szajna. Niewiele ustępują „profesorom” średniacy: Andrzej Jędryczka, Stanisław Tadla. Rośnie młode pokolenie cymbalistów - syn Stanisława Tadli Szymek, Paulina Wojtyna, Andrzej Baran, Emmanuel Orlewicz, no i grająca na tym trudnym instrumencie zaledwie 2 lata Anna Grad. Podczas tej imprezy była okazja do skonfrontowania sposobu gry na cymbałach w różnych regionach. Na północy kraju, będący pod wpływem cymbalistów litewskich, wykonawcy, spadkobiercy Jankiela, grają bardziej delikatnie, „refleksyjnie”. Na Podkarpaciu gra się zdecydowanie, mocno, nie zawsze przestrzegając tego, że w muzyce obowiązują zróżnicowania dynamiczne. Jedynie senior Markocki tak potrafi grać. Ale dobrze się dzieje, że bez szumnych i wielkich haseł o konieczności zachowania rodzimej kultury polskiej wsi, są nadal tacy, którym wystarczy dobre słowo i sprawna organizacja imprezy.
ECHO RZESZOWA
Fot. Józef Gajda Z dużym rozmachem zorganizowano Noc Sylwestrową, również na rynku, który wraz z estradą stał się w naszym mieście jedną z najaktywniejszych placówek kultury. Oczywiście kultury masowej. Bardzo duża grupa rzeszowian wybiera tę formę żegnanie starego i witania nowego roku. Po prostu wolą te chwile spędzi w tłumie, a przy okazji posłuchać dobrej muzyki i śpiewu w wykonaniu znanych zespołów. Prezydent Rzeszowa Tadeusz Ferenc, jak co roku, złożył wszystkim serdeczne życzenia noworoczne.
Świąteczne kiermasze W grudniu było kilka ciekawych kiermaszy. Muzeum Okręgowe zorganizowało wyprzedaż swoich wydawnictw, Wojewódzki Dom Kultury proponował rękodzieła artystyczne wykonane przez członków klubu. Kartki świąteczne można było nabyć na kiermaszu w Wydziale Pedagogiczno-Artystycznym Uniwersytetu Rzseszowskiego oraz na rynku w czasie wigilii. Zespół Szkół Plastycznych zorganizował targi świąteczne BuzzArt.
Cymbalistów było wielu W rzeszowskim WDK odbył się XXX Przegląd Cymbalistów. Przyjechali z całej Polski, ale najwięcej było z Podkarpacia, które uchodzi za zagłębie grających na tym instrumencie.
Jubileusz radia rzeszów Rozgłośnia Polskiego Radia w Rzeszowie ma już 60 lat. Z tej okazji można było poznać ją od kuchni, wziąć udział w audycji na żywo. A także powspominać dawne jej historie. Dyrektorem naczelnym obecnie jest dr Henryk Pietrzak. A ilu było ich przed nim? Trudno zliczyć.
Zmiana dyrektora Dyrektorka rzeszowskiej Estrady, Karolina Kędra, złożyła dymisję, która została przyjęta. Miasto ma ogłosić konkurs na nowego dyrektora. Tyle wiemy z komunikatów. Czekamy na dalsze. Józef Kanik
a wiecie, że... Kiedy Isaac Newton leżał sobie w sadzie pod jabłonią, w pewnym momencie na jego głowę spadło jabłko. Przyszła refleksja: dlaczego jabłko spadło pionowo w kierunku Ziemi? To dało początek twierdzeniu, że upadek różnych ciał na ziemię i ruch ciał niebieskich są powodowane tą samą siłą, znaną nam obecnie jako zjawisko grawitacji. Tak mówi legenda, której bohaterem jest jeden z najwybitniejszych teoretyków świata, Isaac Newton. Ten prawdziwy geniusz zajmował się matematyką, fizyką, astronomią, a nawet filozofią i Pismem Świętym. W ciągu swego długiego życia sformułował między innymi powszechne prawo ciążenia, odkrył interferencję światła, stworzył podstawy fizyki klasycznej, zasady dynamiki. Równocześnie z Gotfriedem Wilhelmem Leibnizem wynalazł rachunek różniczkowy i całkowy. Naraził się Kościołowi, wyrażając swoje wątpliwości co do pewnych sformułowań Pisma Świętego. W październiku 2011 roku nakładem Konsorcjum Akademickiego (jest
to wydawnictwo trzech uczelni: rzeszowskiej Wyższej Szkoły Informatyki i Zarządzania, Wyższej Szkoły Europejskiej w Krakowie i Wyższej Szkoły Zarządzania i Administracji w Zamościu) oraz Centrum Kopernika Badań Interdyscy plinarnych z K r a kow a u k a z a ło si ę pierwsze polskie tłumaczenie pomnikowego dzieła Newtona – Philosophiae naturalis principia mathematica (Matemat yczne zasady filozofii przyrody) w tłumaczeniu Jarosława Wawrzyckiego. Ogromne to i odpowiedzialne, a także starannie przygotowane edytorsko przedsięwzięcie rzeszowskiej placówki. Jerzy Dynia
powrót profesora
Jak doniosło najnowsze „Echo Rzeszowa” (12/192) w ratuszu gościł ostatnio prof. dr hab. Rafał Drozdowski z Poznania. Uczony ten wygłosił odczyt na temat „Miasto to nie firma”. –Miasto – twierdzi Profesor – w przeciwieństwie do firmy nie jest niczyją własnością. A na pytanie „czyje jest miasto?” odpowiada, że jest ono, mianowicie, własnością mieszkańców. Te niezwykle odkrywcze twierdzenia wprawiają wielu rzeszowian w głęboką frustrację. Że też ten genialny człowiek nie mieszka nad Wisłokiem, jeno nad Wartą, gdyż mógłby nas częściej oświecać i może z czasem, nabrawszy rozumu, wyszlibyśmy z prowincjonalnego zaścianka. Przed trzema laty Rafał Drozdowski był już w Rzeszowie. Wówczas, w hotelu „Grand”, przy płynących z głośników dźwiękach bicia serca, padło długo oczekiwane hasło promocyjne miasta: „Rzeszów stolicą innowacji”. Wreszcie dowiedzieliśmy się gdzie mieszkamy. Co za ulga! Jaka wdzięczność! Zachwycone
władze były w euforii niczym pan Jourdain, kiedy niespodziewanie dowiedział się, iż mówi prozą. Dziś Profesor twierdzi, że najważniejsze to umieć pokazać się jako ktoś inny, potrafić pośmiać się z siebie trochę (?!). Twierdzi także, iż nie można przeliczać wszystkiego na złotówki, że pewne rzeczy trzeba robić bezinteresownie. Czuję się skołowany. Jak wiadomo, hasło o innowacyjności Rzeszowa Profesor wymyślił nie jako poznański uczony, lecz jako prezes swojej prywatnej firmy „Public Relations”. Za tę usługę skasował 80 tysięcy złotych. Mówi się trudno, Rzeszów dał się nabrać i należało czekać, aż wszystko przyschnie. Zapomnimy o cudotwórcy, który powie: stań się i się stanie. Niestety, powrót Profesora świadczy o tym, że władze Rzeszowa nadal są pod wrażeniem jego nieziemskiej mocy. I że wystarczy nazwać ziemniaka pomidorem, żeby się on w niego przemienił. Zapewne o Profesorze jeszcze usłyszymy... Józef Ambrozowicz
ECHO RZESZOWA
Echa kulturalne
Nr 1 (193) rok XVII styczeń 2012 r.
7
na płytach i festiwalach Za pośrednictwem TVP Rzeszów Old Rzech Jazz Band gościł w naszych domach w drugi dzień świąt, w sylwestra i pierwszego stycznia Nowego Roku. To były inne muzycznie klimaty świąteczne, bo artyści z znakomitego zespołu
Jerzego Dyni (saksofon sopranowy) zafundowali nam ucztę jazzu tradycyjnego instrumentalnie oraz wokalnie z udziałem uzdolnionej solistki Marioli Niziołek, ale w roli wokalistów spisali się jak zwykle udanie perkusista Henryk Wądołkowski (także autor wielu tekstów) i gitarzysta basowy Andrzej Warchoł. Oczywiście zagrali także: Tadeusz Karczmarz (klarnet), Sebastian Ziółkowski (puzon) i Ryszard Krużel (banjo). W tej jakby transmisji na żywo, bo takie miało się wrażenie, z sali kameralnej Filharmonii Podkarpackiej nasi znakomici przewodnicy po obszarach jazzu potwierdzili jak porywająco można moderować nastrój słuchaczy i zawładnąć nimi, grając utwory przypominające jazz dawnych mistrzów z początków XX wieku. Old Rzech Jazz Band oczywiście przekazuje to trochę po swojemu w rozpoznawalnej aranżacji.
Trafny był pomysł naszej telewizji, by wykorzystać świeżo nagraną płytę DVD zespołu. Muzycy ci już wcześniej nagrali płytę live na CD z koncertu w Przemyślu. Natomiast prawie na co dzień można usłyszeć ten znakomity zespół w dziesiątkach miejsc. Old Rzech Jazz Band stworzyło jesienią roku 2007 kilku panów, w wieku powiedzmy dojrzałym, których łączyła wspólna pasja tworzenia, przypomina Henryk Wądołkowski. I odtąd razem grają jazz tradycyjny. – A że co niektórzy z nas – dodaje ów gawędziarz perkusista – mają profesjonalne wykształcenie muzyczne, dzielili się zatem wiedzą z pozostałymi, intensywnie wbijając im do głów różne kwinty, seksty i inne charakterystyczne dla jazzu interwały oraz skomplikowane cudeńka. I poziom muzyczny rósł wprost proporcjonalnie do dumy pani Marzeny Stygi (kierującej słocińskim Osiedlowym Domem Kultury) z posiadania tak znakomitego zespołu, którego nazwa świadczy o przywiązaniu artystów do do swojego miasta, w którym spędzili i przepracowali większość życia i koncertują przy każdej nadarzającej się okazji, potwierdza Jerzy Dynia. Dla rzeszowian wymyślili „Jazzowe Walentynki” oraz „Jazzową Jesień”. Występowali m.in. na festiwalu „Jazz nad Nilem” w Kolbuszowej, podczas „Warsztatów Jazzowych” w Brzozowie, w SCK w Mielcu, w klubie jazzowym w Stalowej Woli. Znakomicie przyjmowano ich na Ukrainie podczas Międzynarodowego Festiwalu „Jazz, bez...” w Łucku i gdy koncertowali w Filharmonii Lwowskiej, a także w Centrum Kulturalnym w Przemyślu. W październiku 2011 roku inaugurowali festiwal „Rzeszowskie Klimaty”, grając obok takich gwiazd
NASZA GALERIA ZASŁUŻONYCH
mieczysław koczan 1930 – 2011
Doktor nauk medycznych urodził się w Rudzie Różanieckiej w powiecie lubaczowskim. Po ukończeniu studiów medycznych w Krakowie z nakazem pracy znalazł się w Rzeszowie 1 października 1955 roku. Pracę rozpoczął w przychodni zakładowej WSK, a „terminował” w szpitalu rzeszowskim u dr. Wojciecha Chabinki. W latach 60. był pierwszym w Rzeszowie ortopedą z drugim stopniem specjalizacji. Wygrał konkurs na ordynatora oddziału ortopedii. Był jego organizatorem w naszym mieście i województwie. Pod jego kierunkiem 35 lekarzy zdobyło specjalizację drugiego stopnia, 12 z nich zostało ordynatorami. Odchodząc na emeryturę w 1995 r. pozostawił 74 łóżka (a było 40) i 4 sale operacyjne (zastał tylko jedną), wyposażone w najnowocześniejszy sprzęt i aparaturę. Wymieniono prawie 4 tysiące stawów biodrowych, rocznie przeprowadzano około 1200 operacji.
franciszek rokosz 1928 – 1993
Farmaceuta, działacz związkowy i społeczny, urodzil się w Wierzbowej koło Myślenic. Po ukończeniu studiów pracował w Wojewódzkiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Rzeszowie w latach 1956-1963 i później od 1967 do śmierci. Był kierownikiem oddziału żywienia zbiorowego. W latach 1963-1967 dyrektorował Wojewódzk iemu Za rządow i Aptek „Cefarm” w Rzeszowie. Był aktywny na wielu polach działania: przez kilka lat przewodniczył Wojewódzkiemu Zarządowi Związku Zawodowego Pracowników Służby Zdrowia, w 1964 r. zorganizował pierwszy Bieszczadzki Rajd Służby Zdrowia, działał w Klubie Oficerów Rezerwy, był bardzo dobrym wykładowcą w Policealnym Studium Medycznym. Był jednym z najlepszych specjalistów w tej części kraju od zatruć grzybami. Znał jak mało kto prawie wszystkie miejsca grzybodajne w tej części Polski. Miał świetne poczucie humoru i był przyjazny ludziom.
polskiego jazzu, jak Jan Ptaszyn Wróblewski i Jarosław Śmietana. TALENTY ANNY CZENCZEK I biegnąc tym świąteczno-noworocznym, ale nie tylko, płytowym tropem, przenieśmy się w obszar dokonań sztuki, których animatorką i organizatorką jest osoba o niespożytej energii i talencie artystycznym – czyli Anna Czenczek, która stworzyła i kieruje Centrum Sztuki Wokalnej oraz jest zarazem inicjatorką i dyrektorem Rzeszów Carpathia Festival, międzynarodowej imprezy wokalnej w naszym mieście. W ubiegłorocznej siódma edycji tego festiwalu pierwsze miejsce za przedsiębiorczość w dziedzinie artystycznej przyznano właśnie Annie Czenczek, która jest także polskim przedstawicielem międzynarodowej organizacji WAFA TV z siedzibą na Malcie. Wśród laureatów wokalistów znalazła się rzeszowianka Luiza Ganczarska, która zdobyła nagrodę publiczności.
Anna Czenczek To dzięki staraniom Anny Czenczek nagrana została w jej aranżacji oraz Andrzeja Paśkiewicza płyta z podkarpackimi kolędami i pastorałkami pt. „Bóg się rodzi w człowieku”, na której można usłyszeć solistów i grupę artystyczną z CSW w Rzeszowie z towarzyszeniem zespołu Manitou. Na żywo wystąpią oni 13 stycznia 2012 r. (piątek) o godz. 18.00 w Teatrze Maska w z koncertem pt. „Kolędowanie – pol-
ski zwyczaj” , według scenariusza Anny Czenczek oraz w jej i Kamila Dobrowolskiego reżyserii. To już 12. premiera spektaklu świątecznego, który przygotowała ta artystka. Jej podopieczni z koncertem kolęd wystąpią także w Częstochowie i Lublinie. Należy przypomnieć, że w listopadzie ukazała się też płyta pt. „Maszerują strzelcy, maszerują…” nagrana przez solistów i grupę artystyczną CSW z Rzeszowa oraz gimnazjalistów z Nowej Sarzyny i zespół Manitou. Na płycie są pieśni legionowe i żołnierskie o ciekawych aranżacjach wokalnych i instrumentalnych. Pomysł, opieka artystyczna i przygotowanie wokalne, a także aranżacje wokalne są autorstwa Anny Czenczek, natomiast aranżacje instrumentalne opracował Andrzej Paśkiewicz. A w finale X Ogólnopolskiego Konkursu Piosenki i Recytacji Poezji Legionowej i Żołnierskiej w Warszawie, w którym uczestniczyło 230 uczniów z całego kraju oraz zespoły artystyczne z placówek kulturalnych i stowarzyszeń. W dziedzinie śpiewu (w kat. wiekowej 15–19 lat) wokalistki z CSW zajęły: I miejsce Mariola Leń, drugie Klaudia Szydełko, a trzecie tez rzeszowianin – Mateusz Buż. Wszystkich laureatów przygotowała właśnie Anna Czenczek, podobnie jak i zdobywczynię drugiego miejsca w dziedzinie recytacji Wiktorię Flaumenhaft. Także na XVII Międzynarodowym Festiwalu Piosenkarzy Dziecięcych
i Młodzieżowych w Kielcach (18–20 listopada br.) w gronie laureatów znalazła się uczennica rzeszowskiego CSW, 8-letnia Alicja Rega, która otrzymała nagrodę dyrektora festiwalu. A wokalistki – Milena Pelc i Anna Wiącek – zaśpiewają w finale międzynarodowego konkursu młodych talentów we Włoszech (6–9 stycznia 2012). Wśród dziesiątek znaczących festiwali minionego roku warto wspomnieć choćby międzynarodową imprezę , gdy uczennice rzeszowskiego CSW reprezentowały Polskę w finale XI Światowego Festiwalu Młodych Talentów na Litwie i zyskały szczególne uznanie, zdobywając szereg nagród: Anna Wiącek – I miejsce, Justyna Nowak – III, Paulina Pieniążek – nagrodę WAFA TV, a Kornelia Stachowska i Marysia Socha wyróżnienia. Ponadto Centrum Sztuki Wokalnej w Rzeszowie zostało uhonorowane nagrodą dla najlepszej szkoły. Ten festiwal jest największym wydarzeniem tego typu na Litwie i w całości rejestrowany zawsze przez litewską telewizję. Warto przypomnieć, że w finale tego konkursu już wcześniej z sukcesami śpiewali uczniowie i absolwenci CSW: w roku 2007 tercet wokalny CSW Mocha (Aleksandra Kołcz, Sabina Nycek, Sara Chmiel) zdobył Grand Prix, w 2008 roku I miejsce – Sara Chmiel (obecnie wokalistka zespołu Łzy), zaś w 2009 roku także I miejsce Joanna Zarembska. Ryszard Zatorski
w galerii fotografii
W grudniu w Galerii Fotografii Miasta Rzeszowa odbył się podwójny wernisaż „Balonowe impresje” Zdzisława Świecy i „Rzeszów w otworku i „Oblicze” Marcina Lurańca. Zdzisław Świeca, którego prezentowane fotografie zrobiły na mnie duże wrażenie, mówi, że „Przygodę z fotograf ią rozpoczął jeszcze w szkole podstawowej. Fotografia jest
moją pasją i drugim zawodem”. Bierze udział w wystawach krajowych i międzynarodowych. Wielokrotnie odznaczany, nagradzany i wyróżniany. Wniósł duży wkład w rozwój rzeszowskiego środowiska fotograficznego. Jest wykładowcą fotografii na Uniwersytecie Trzeciego Wieku w Rzeszowie. Marcin Luraniec, który swoje zdjęcia prezentował na wielu wystawach,
mówi o sobie „Codziennie obserwuję świat i moje fotografie są jakby odbiciem tego świata, ale nie do końca lustrzanym. To moja interpretacja istniejącego świata” Warto zobaczyć wszystkie prezentowane prace, zwłaszcza „Balonowe impresje” – bajeczny świat kolorowych balonów sfotografowanych w trakcie wielu zawodów. Józef Gajda
8
ECHO RZESZOWA
Nr 1 (193) rok XVII styczeń 2012 r.
politechnik a historia politechniki
Po l i t e c h n i k a R z e s z ow s k a początkami sięga 30 września 1951 r. – wtedy bowiem z inicjatywy pracowników Wytwórni Sprzętu Komunikacyjnego PZL Rzeszów, zrzeszonych w Stowarzyszeniu Inżynierów i Techników Mechaników Polskich, otwarto w Rzeszowie Wieczorową Szkołę Inżynierską, kształcącą specjalistów
tryczny, przekształcony w 2000 r. w Wydział Elektrotechniki i Informatyki; w 1967 r. Wydział Budownictwa Komunalnego przekształcony w 1981 r. w Wydział Budownictwa i Inżynierii Środowiska; w 1968 r. Wydział Technologii Chemicznej przekształcony w 1981 r. w Wydział Chemiczny. W uczelni zwiększyła się liczba
Pierwsza inauguracja roku akad. w PRz.
mechaników. Uczelnię tworzono od podstaw w regionie nieposiadającym dotychczas żadnych tradycji akademickich. Zlokalizowany w tej części Polski w latach 1936-1939 Centralny Okręg Przemysłowy, mimo działań wojennych, spowodował przeobrażenie tego regionu z biednego i typowo rolniczego w region przemysłowo-rolniczy. Tym samym zapotrzebowanie przemysłu na kadrę inżynierską podyktowało niejako warunki powołania w Rzeszowie wyższej uczelni technicznej, a 30 września 1951 r. wyższe studia techniczne rozpoczynało tu 50 osób rekrutujących się spośród pracowników WSK. W wyniku reorganizacji wieczorowych szkół inżynierskich w kraju, w 1952 r. rzeszowską placówkę podporządkowano Wieczorowej Szkole Inżynierskiej w Krakowie, a po kolejnej reorganizacji wyższego szkolnictwa technicznego w 1955 r. - Politechnice Krakowskiej jako Studium Wieczorowe Terenowe Wydziału Mechanicznego Politechniki Krakowskiej z siedzibą w Rzeszowie. Na mocy rozporządzenia Rady Ministrów z 18 czerwca 1963 r. z dniem ogłoszenia, tj. 25 czerwca 1963 r. utworzono w Rzeszowie Wyższą Szkołę Inżynierską z Wydziałem Ogólnotechnicznym i Wydziałem Mechanicznym. Decyzja ta zapoczątkowała dalszy intensy wny rozwój uczelni: w 1965 r. utworzono Wydział Elek-
studentów i kadra nauczycieli akademickich. Także liczba kierunków studiów i specjalności. W 1972 r. na Wydziale Mechanicznym utworzony został Oddział Lotniczy. Z dniem 1 października 1974 r. rozporządzeniem Rady Ministrów z 19 września 1974 r. została powołana Politechnika Rzeszowska im. Ignacego Łukasiewicza. Do 1988 r. obecny Wydział Budowy Maszyn i Lotnictwa nosił nazwę Wydziału Mechanicznego.
komunikacji i edukacji narodowej - w strukturę uczelni pod nazwą Ośrodek Kształcenia Lotniczego Politechniki Rzeszowskiej, jako jednostki pozawydziałowej. Zmiany te były skutkiem transformacji ustrojowej początku lat dziewięćdziesiątych XX wieku, w czasach, gdy Ośrodek stał się balastem finansowym dla ówczesnego Ministerstwa Transportu i Gospodarki Morskiej. Najstarsza na Podkarpaciu uczelnia - Politechnika Rzeszowska im. Ignacego Łukasiewicza, przejęła w części dziedzictwo Politechniki Lwowskiej i w sierpniu 2004 r. oddała do użytku Akademicki Ośrodek Szybowcowy w Bezmiechowej, przyjmując za patrona Ośrodka innego wielkiego Polaka – Tadeusza Górę, pierwszego w świecie zdobywcę Medalu Lilienthala. Na mocy certyfikatu Urzędu Lotnictwa Cywilnego z 29 czerwca 2009 r. w dniu 5 września 2009 r. otwarto w Bezmiechowej (w ramach AOS) Ośrodek Szkolenia Lotniczego. Rozwój uczelni, pomimo trudnych w realizacji przemian ustrojowych i gospodarczych, nie ustawał. W sierpniu 1992 r. - jako piąty z wydziałów - utworzony został Wydział Zarządzania i Marketingu. Dostosowując ofertę edukacyjną do potrzeb rynku pracy, z dniem 1 września 2006 r. utworzony został kolejny wydział: Wydział Matematyki i Fizyki Stosowanej. Dziś Politechnika zatrudnia 1450 pracowników, w tym 725 nauczycieli akademickich. Uczelnia posiada świetną kadrę dydaktyczną i naukowo-badawczą, bazę laboratoryjną, infrastrukturę. Rzeszów
Nowe centrum konferencyjno-biblioteczne PRz.
nowy ki
W tym roku uruchomiony został w Politechnice Rzeszowskiej nowy kierunek – bezpiezeństwo, na którym studia rozpoczęła niemal setka studentów. Mają tu przygotowywać się ci, którzy w przyszłosci podejmą pracę we wszystkich służbach i instytucjach parających się zapewnieniem profesjonalnego bezpieczeństwa w ogólnym znaczeniu tego pojęcia. Prowadzący z tymi studentami zajęcia z historii służb mundurowych, gen. dyw. Fryderyk Czekaj, zorganizował dla nich nie byle frajdę. Zabrał ich na poligon do Nowej Dęby, gdzie mieli sposobność obserwowania wszystkich elementów ćwiczenia pododdziałów rozpoznania z ubezpieczenia działań bojowych. Całość rozpoczęła się pokazem
Studenci bezpieczeństwa obserwują działania BWP. ćwiczeń strzeleckich i najnowszej broni, w tym strzelania snajperskiego. Następnie studenci obserwowali strzelanie ostre z moździeży, działanie bojowych wozów piechoty i na koniec strzelanie na strzelnicy czołgowej. Inauguracja roku akad. 1973-74 w WSI. Związane z działalnością tego Wydziału kształcenie pilotów lotnictwa cywilnego, zaowocowało przejęciem w 1990 r. ówczesnego Ośrodka Szkolenia Personelu Lotniczego i włączeniem go – na mocy porozumienia ministrów
zaś, stolica województwa, stał się miastem, którego za przyczyną Politechniki Rzeszowskiej tradycje akademickie liczą już 60 lat. Marta Olejnik
politechnika dziecięca
Politechnika Rzes z ow s k a i nwe s t uje w najmłodszych. W 2009 roku Uczelnia utworzyła Politechnikę Dziecięcą, która prowadzi zajęcia techniczne, matematyczne, fizyczne i przyrodnicze dla dzieci w wieku 7-12 lat. Zajęcia dla najmłodszych prowadzone są w sposób prosty i przystępny, służą rozwijaniu umiejętności kreatywnego myślenia, wzbudzają zainteresowanie nauką.
Zajęcia z chemii dla najmłodszych. Fot. M. Misiakiewicz.
Nowy samolot dla OKL PRz - ZLIN 242L.
ECHO RZESZOWA
Nr 1 (193) rok XVII styczeń 2012 r.
9
a r z e sz owsk a najstarsza uczelnia
ierunek
Mogli bezpośrednio poznać sprzęt wojskowy, a nawet żołnierze urządzili dla wszystkich chętnych przejażdżkę bojowymi wozami piechoty.
Politechnika Rzeszowska, to uczelnia wyższa z wieloletnimi tradycjami akademickimi. Dziś uczelnia kształci ok. 16 800 studentów, którzy studiują na 6 wydziałach. Są to: Wydział Budownictwa i Inżynierii Środowiska, Wydział Budow y Maszyn i Lotnictwa, Wydział Chemiczny, Wydział Elektrotechniki i Informatyki, Wydział Matematyki i Fizyki Technicznej, Wydział Zarządzania. Chcąc sprostać oczekiwaniom przyszłych pracodawców Politechnika Rzeszowska podejmuje działania zmierzające do jak najlepszego przygotowania zawodowego swoich absolwentów. Studenci mogą wybierać spośród 26 kierunków kształcenia, dopasowanych do potrzeb naszego rynku i powstających przy ścisłej współpracy z przemysłem. Co roku w ofercie edukacyjnej Uczelni pojawiają się nowe kierunki i specjalności. Uczelnia kształci w trybie stacjonarnym i niestacjonarnym na poziomach: licencjackim, inżynierskim, magisterskim, doktoranckim i podyplomowym. Dodatkową zachętą do podjęcia studiów w Politechnice Rzeszowskiej jest oferta kierunków zamawianych. 7 kierunków ma taki status w bieżącym roku akademickim, są to: automatyka i robotyka, energetyka, informatyka, inżynieria materiałowa, matematyka, mechanika i budowa maszyn, mechatronika. Studenci, którzy zgłoszą udział w kształceniu zamawianym mają szansę na otrzymywanie stypendium motywacyjnego w wysokości 900 zł. Oferowane stypendia są dodatkową formą wsparcia finansowego studentów poza istniejącymi programami stypendialnymi na uczelni. Po l i t e c h n i k a R z e s z ow s k a zapewnia swoim studentom możliwość odbywania ciekawych sta-
ży, które zapewniają łatwiejszy start i doświadczenie praktyczne, niezbędne do zdobywania uprawnień zawodowych. Dzięki umowom podpisanym z 20 krajami, w ramach programu ERASMUS, studenci mogą również odbywać praktyki oraz część studiów na uczelniach zagranicznych. Studenci Politechniki Rzeszowskiej mogą rozwijać swoje zainteresowania w ponad 40 kołach naukowych oraz organizacjach studenckich, takich jak: Samorząd Studencki, Akademickie Radio i
Rektor prof. Andrzej Sobkowiak Telewizja „Centrum”, Studencki Zespół Pieśni i Tańca Połoniny, Chór Akademicki, czy Klub Uczelniany Akademickiego Związku Sportowego. Kampus studencki z bogato wyposażonymi domami studenckimi, nowoczesnym kompleksem sportowym oraz Klubem Studenckim PLUS zapewnia studentom doskonałe zaplecze bytowe. Ścisła współpraca Uczelni z partnerami zewnętrznymi i ośrodkami badawczymi przyczynia się
Studentki PRz na wozie bojowym. Na studentach zrobiło to spore wrażenie. Twierdzili, że oglądnięcie działań na żywo i możliwość porozmawiania z żołnierzami zawodowymi, to zupełnie inna sprawa. Na zakończenie zostali uraczeni prawdziwie wojskową, smakowitą grochówką i gorącą herbatką z pączkami. Roman Małek
Prezydent RP Bronisław Komorowski uczestniczy w inauguracji roku akademickiego. 2011/2012.
do odpowiedniego przygotowania studentów w zakresie znajomości nowoczesnych technologii oraz narzędzi wspomagających pracę inżyniera. Bogato wyposażone laboratoria, które zostały ostatnio doposażone w nowoczesną aparaturę naukową, zakupioną za kwotę około 300 mln złotych ze środków funduszy europejskich oraz uzyskiwane certyfikowane akredytacje pozwalają na prowadzenie badań na światowym poziomie. Przykładem znakomitej współpracy nauki z przemysłem jest Uczelniane Laboratorium Badań Materiałów dla Przemysłu Lotniczego działające w zakresie badań materiałów i technologii materiałowych, zarówno z polskimi, jak i zagranicznymi firmami w obszarze lotnictwa, kosmonautyki, uzbrojenia i dziedzin pokrewnych. Niekwestionowanym sukcesem Politechniki Rzeszowskiej jest liczba jej absolwentów – ponad 50 tys. „Kwalifikacje naszych studentów są wysoko oceniane na rynku pracy. Absolwenci uczelni znajdują zatrudnienie w państwowych i prywatnych przedsiębiorstwach przemysłowych, firmach zagranicznych, szkołach wyższych oraz instytutach naukowych. Coraz bardziej otwierają się dla nich rynki europejskie, gdzie zapotrzebowanie na kadrę techniczną jest ogromne” – wyjaśnia Rektor Uczelni, prof. Andrzej Sobkowiak. Politechnika Rzeszowska stara się zapewnić swoim studentom jak najlepsze warunki do studiowania. 17 października 2011 roku został oficjalnie przekazany do użytku budynek Regionalnego Centrum Dydaktyczno-Konferencyjnego i Biblioteczno-Administracyjnego. To nowoczesne centrum obejmuje bibliotekę techniczną, pomieszczenia dydaktyczne, laboratoria oraz część administracyjną, a jego budowa współfinansowana była ze środków Unii Europejskiej. Dobrze wyszkoleni inżynierowie z innowatorskimi pomysłami i chęcią działania, to wkład w rozwój regionu. Politechnikę Rzeszowską tworzą ludzie. Uczelnia rozwijała i rozwija się tak intensywnie dzięki wysiłkowi i zaangażowaniu wielu pokoleń osób. Wysoko wykwalifikowana kadra akademicka, to ogromny potencjał Uczelni, który w połączeniu z dążeniem do zdobywania wiedzy sprawia, że Politechnika Rzeszowska jest liderem regionu w zakresie jakości i efektywności kształcenia technicznego na Podkarpaciu. Stanisława Duda
to był dobry wybór
Na studia w Rzeszowie zdecydowałem się już kończąc gimnazjum, kiedy to będąc uczestnikiem podstawowego szkolenia szybowcowego w moim aeroklubie dowiedziałem się o uczelni w Rzeszowie kształcącej pilotów. Uczęszczając do liceum i zdobywając powoli doświadczenie jako pilot szybowcowy, tylko utwierdzałem się w przekonaniu, iż studia w Rzeszowie to dobry wybór. Choć, gdy aplikowałem po maturze na wyższe uczelnie, Politechnika Rzeszowska nie była już jedyną uczelnią w kraju kształcącą pilotów cywilnych, to jednak za jej wyborem przemawiało ponad 30-letnie doświadczenie w szkoleniu lotniczym. Od uczelni oczekiwałem przede wszystkim profesjonalnego przygotowania do pracy w branży lotniczej i choć z czasem wybrałem inną specjalność, to gdybym ponownie
miał wybierać uczelnię wyższą, nie zmieniłbym zdania. W ciągu ostatnich 4 lat nie zawsze było łatwo, zdarzały się tygodnie, gdy każdego dnia po przyjściu z zajęć trzeba było przesiedzieć nad książkami do późnej nocy przygotowując się do egzaminu z matematyki, czy instalacji pokładowych, lub do zajęć laboratoryjnych z termodynamiki. Jednak pasja do lotnictwa zawsze dodawała sił i motywacji. Wolny czas, którego poza sesją egzaminacyjną nie brakuje zawsze staram się przeznaczać na spotkania ze znajomymi i działalność w organizacji studenckiej, oczywiście związanej z lotnictwem. Choć do końca studiów pozostał mi jeszcze rok, już powoli zaczynam odczuwać, że okres studiów dobiega końca. Myślę, że uczelnia dobrze przygotowała mnie do pracy w charakterze inżyniera lotnictwa. Patrząc na ilość firm
związanych z lotnictwem w naszej okolicy, myślę, że ani ja, ani moi koledzy z roku nie będziemy mieć problemu ze znalezieniem pracy po studiach. A kiedy już rozpoczniemy pracę, z pewnością będziemy wspominać okres studiów jako jeden z najlepszych w życiu. Okres rozwijania własnych pasji i zainteresowań, spotkania z ciekaw ymi ludźmi, zdobywania cennego doświadczenia i wiedzy, stanowiący egzamin własnej samodzielności, dojrzałości i odpowiedzialności za siebie, okres przygotowania do dorosłego życia. Aleksander Pytel Student IV roku Wydziału Budowy Maszyn i Lotnictwa, prowadzący spotkanie z Kapitanem Tadeuszem Wroną, naszym absolwentem w Politechnice Rzeszowskiej w dniu 20 grudnia 2011 r.
Fot. archiwum Politechniki
10
ECHO RZESZOWA
Nr 1 (193) rok XVII styczeń 2012 r.
wigilia w załężu
utrudnia budowę autostrady
Do dramatycznego wydarzenia doszło, gdy zdaniem wojewody Mirosława Karapy ty, starosta powiatu rzeszowskiego blokował jedną z najważniejszych inwestycji w naszym mieście, jaką jest budowa autostrady w regionie. Autostrada od węzła Rzeszów Zachód (Mrowla) przez węzeł Rzeszów Centrum do węzła Rzeszów Wschód (Terliczka) ma być bez-
płatną północną obwodnicą Rzeszowa. Niestety, cały ten odcinek leży na terenie powiatu rzeszowskiego i dlatego starosta powiatowy i Rada Powiatu zdominowana przez PiS postanowili zablokować budowę, aby dokuczyć prezydentowi Ferencowi. Pretekstem była dewastacja dróg powiatu. Zdzisław Daraż
baranówka IV
18 grudnia w osiedlu Załęże odbyło się pierwsze spotkanie wigilijne mieszkańców tego osiedla. Na wieczerzę wigilijną przygotowano wiele potraw. Dyrektor ODK Załęże – Pobitno, Anna Małecka, organizator spotkania wigilijnego wylicza: pierogi, barszcz z uszkami, żurek
z grzybami, kapusta z grochem, śledzik, kompot z suszu, piernik i makowiec. Zanim jednak przystąpiono do wieczerzy duchowni z Załęża złożyli mieszkańcom życzenia i wszyscy połamali się opłatkiem. Koncert kolęd w wykonaniu zasłużonego Zespołu Śpiewaczego
„Kumoszki” uświetnił to bardzo miłe spotkanie, na które przybyło wielu mieszkańców. Dyrektor Małecka zaprosiła wszystkich na kolejne spotkanie 8 stycznia 2012. Będzie to wieczór kolęd. Program tego wieczoru jest bardzo interesujący. Tekst i fot. Józef Gajda
sen o motoryzacji
Mikrus, jak wiele innych samochodów, powstał w okresie tak zwanej odwilży gomułkowskiej. Nastąpiło wówczas otwarcie na zagranicę. Sprawa produkcji samochodu mikrus wypłynęła dosyć przypadkowo. Po odwilży, o której wspomniałem, drastycznie spadła produkcja zbrojeniowa, fabryki pilnie poszukiwały produktu, który podtrzymałby chwilową recesję. W rzeszowskiej WSK produkowano wirówki do mleka, motocykle żużlowe FIS i różne inne bardziej lub mniej przydatne rzeczy. Przypadek zrządził, że grupa inżynierów rzeszowskiej WSK w 1957 r. uczestniczyła w Rajdzie Tatrzańskim, gdzie startowała też m.in. ekipa z Niemieckiej Republiki Federalnej na małych samochodach goggomobil. Po powrocie z rajdu, ekipa rzeszowska z fotografiami tego autka trafiła do naczelnego dyrektora WSK inż. Wilanowskiego, który zadecydował o produkcji tegoż samochodu. W rzeszowskiej WSK samochód projektowano na bazie zakupionych w Niemczech dwóch samochodów goggomobil i jedną sztukę BMW-isseta. Wybrano goggomobila, rozebrano na części i na jego bazie, upraszczając część podzespołów, stworzono dokumentację mikrusa. W pierwszej połowie roku 1958 WSK zakończyła produkcję stu pojazdów oraz wersję limuzyna i kabriolet, które zostały zaprezentowane władzy w osobie premiera Józefa Cyrankiewicza i wicepremiera Piotra Jaroszewicza. Obaj testowali samochody przez godzinę jężdżąc po Warszawie. Chwalili konstrukcję pojazdu, lecz premier zganił wysoką hałaśliwość silników. Nadzieja na produkcję dużej ilości mikrusów była ogromna. Planowano, że produkcja tych aut w 1959 r. miała osiągnąć 5000 szt. Wybudowano dużą halę w Mielcu z przeznaczeniem na produkcję, lecz produkcja trwała tylko do 1960 roku. Przyczyną zaprzestania były względy ekonomiczne. Potrzebne były naklady inwestycyjne. Zaś na inwestycje w Mielcu nie zgadzały się zakłady FSO, a jako dodatkową przyczynę podawano wzrost produkcji zbrojeniowej. Dzisiaj istnieją przynajmniej dwie odmienne teorie dotyczące
Jednym z większych osiedli Rzeszowa jest Baranówka. Położona jest na północno-zachodnich krańcach miasta, na terenach dawnej wsi należącej kiedyś do dworu w Staromieściu. Osiedle to usytuowane jest między ulicami: Miłocińską, Przy Torze, al. Wyzwolenie, Tarnowską i kawałkiem ulicy Krakowskiej. Jest to jedno z najczystszych osiedli w Rzeszowie, w czym bardzo duża zasługa administracji osiedla i personelu utrzymującego czystość w blokach i terenach przyblokow ych oraz samych mieszkańców. Istniejące bloki są sukcesywnie modernizowane, unowocześnianie, podobnie jak ciągi chodnikowe wzdłuż budynków oraz przy górce saneczkowej. W niedługim czasie oddane zostanie do użytku sztuczne lodowisko mieszczące się przy ulicy Starzyńskiego, na terenie szkolnym przy pływalni Muszelka. Z lodowiska będą mogli korzystać mieszkańcy osiedla i młodzież szkolna oraz najmłodsi. Lodowisko będzie oświetlone, co umożliwi korzystanie z niego do późnych godzin wieczornych. Istotne jest, aby zostało oddane przed feriami zimowymi. Na terenie osiedla, w kwadracie ulic Osmeckiego, Brydaka, Starzyńskiego, znajduje się plac – łąka, na której przed paru laty było betonowe boisko piłkarskie, obecnie zlikwidowane, a nawierzchnia jest zniszczona. Od kilku lat samorządowa rada osiedla co roku we wnioskach do rady miasta składa propozycje o zagospodarowanie
placu po boisku i wybudowanie w tym miejscu dwóch asfaltowych kortów tenisowych. Wokół tego placu stoi nieczynne 8 lamp i sterownik do automatycznego w yłączania świateł. Mimo, że jest to teren miasta, spółdzielcza administracja osiedla chce pomóc w uruchomieniu tego obiektu, ale póki co, Rada Miasta skreśla tę inwestycję z planów i obiekt ten nadal stoi i niszczeje. Szkoda, bo można byłoby małym nakładem środków mieć w tutejszym osiedlu jeszcze jeden obiekt sportowy, który byłby na pewno często wykorzystywany przez mieszkańców. Osiedle to jest nie tylko tylko sypialnią Rzeszowa. Ze względu na nowe budownictwo jest w nim coraz więcej młodych małżeństw, dzieci i młodzieży, dla których brak jest placów zabaw z prawdziwego zdarzenia. Rada samorządowa oraz Administracja Osiedla Baranówka RSM wraz ze Spółdzielczą Radą Osiedla kilkakrotnie wnosili propozycje do miasta o utworzenie parku i placu zabaw w rejonie potoku Przyrwa, po lewej stronie ulicy Obrońców Poczty Gdańskiej, jednak w planach na rok przyszły miasto również nie ujęło tej propozycji. Jedynie wykonano nasadzenia po prawej stronie ulicy Obrońców Poczty Gdańskiej, wzdłuż Przyrwy. Tego terenu, mimo tych nasadzeń, nie można nazwać parkiem, gdyż brak jest alejek, ławek, oświetlenia, zaś teren ten obecnie służy jedynie jako wybieg dla psów. Ryszard Lechforowicz
ale ślizgawka! Lodowisko w Millenium Hall cieszy się sporą popularnością. Fot. Józef Gajda. zakończenia produkcji. Mikrus był wystawiony w 1959 r. na Międzynarodowych Targach Poznańskich, podczas których był bardzo dobrze oceniony, zachwycano się nim. W 1959 r. mikrus miał być zaprezentowany w Moskwie na Polskiej Wystawie Przemysłowej z okazji XV-lecia PRL, lecz w ostatniej chwili został zdjęty z ekspozycji. Dokładnie nie wiadomo dlaczego zrezygnowano z wystawienia mikrusa. Istnieje opinia, że wpływy ZSRR i wydarzenia w czasie wystawy miały duże znaczenie dla produkcji mikrusa. Powodem zaprzestania produkcji mogło być to, że Polska inicjatywa produkcji własnego auta nie była politycznie poprawna, tym bardziej, że w czasie wystawy pojawiły się w prasie radzieckiej pozytywne opinie o mikrusie oraz krytyczne opinie o dużych trudnościach we wdrażaniu do produkcji zaporożca. Teza o konkurencji dla zaporożca, którego silnik był ponad 2 razy większej pojemności niż silnik mikrusa, nie wydaje się prawdopodobna. Motywami najbardziej prawdopodobnymi zaprzestania produkcji mogły być roszczenia niemieckiej
firmy Glas, która domagała się od naszych władz wykupu licencji na dalszą produkcję mikrusa. Firma Glas produkowała w tym czasie goggomobila, na którym częściowo wzorowano konstrukcję naszego auta, którego silnik był kopią jednej z zachodnich produkcji. Moskiewska ekspozycja mogła wywołać międzynarodowy skandal. Utrzymywanie nielegalnej produkcji i eksponowanie samochodu w Moskwie jako dorobek XV-lecia PRL mogło mieć złe reperkusje na zachodzie, a Polska w tym czasie podpisywała wiele umów z państwami zachodnimi. To właśnie było przyczyną zaprzestania produkcji. Firma Glas wciąż dopominała się wykupu licencji. W ciągu trzech lat produkcji powstało 1728 samochodów mikrus, w tym 2 kabriolety i prototyp auta ciężarowego. Obecnie mogło zachować się kilka lub więcej sprawnych egzemplarzy, oraz kilkadziesiąt niejeżdżących, czekających na remont lub rekonstrukcję, ale dużo tych aut rdzewieje i czeka na ratunek. Ryszard Lechforowicz
ECHO RZESZOWA
Spotkania z przeszłością
Nr 1 (193) rok XVII styczeń 2012 r.
11
zawierucha na wschodnim pograniczu cz. I Konf likt polsko-ukraiński wywołali Austriacy przekazując władzę nad Lwowem Republice Ukraińskiej. Przyjęta przez rząd polski w latach dwudziestych polityka inkorporacyjna do Ukraińców, nie sprzyjała polityce porozumienia obu narodów. Antagonizowanie Ukraińców z Polską kontynuowali sowieci, a później Niemcy. Bez wątpienia główną odpowiedzialność za ludobójczy atak na Polaków ze strony UPA ponoszą nacjonaliści ukraińscy wykorzystywani przez Stalina i Hitlera. POCZĄTEK KONFLIKTU. JAK ZAFAŁSZOWANO LINIĘ CURZONA? Podczas II wojny światowej nacjonaliści ukraińscy, głównie spod znaków Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów, stanęli po stronie hitlerowskich Niemiec, łudząc się nadzieją, że z ich pomocą zniszczą raz na zawsze Polskę i Polaków oraz zbudują państwo ukraińskie, ciągnące się od Krakowa aż po Don i Kaukaz. Ich ramieniem zbrojnym stała się Ukraińska Powstańcza Armia (UPA). Dokonali zbrojnej agresji na wschodnie tereny Polski. Chcieli mieć Ukrainę obejmującą także ziemie poza Sanem i Bugiem, Bieszczady, Ziemię Przemyską, Ziemię Lubaczowską i Ziemię Chełmską, nazywając te ziemie Zakierzonią (od nazwiska lorda Curzona). To ziemie, które weszły w skład państwa polskiego na podstawie postanowień traktatu ryskiego z 1921 r., były podminowane przez całe międzywojenne dwudziestolecie irredentą litewską i ukraińską, mającą swe oparcie nie tylko w roszczeniach terytorialnych Litwy i Ukrainy,
lecz także w stanowisku Wielkiej Brytanii, obawiającej się zbyt silnej Polski. To właśnie brytyjski minister spraw zagranicznych, lord Curzon, publicznie nalegał na Polskę zarówno w 1919 r. jak i latem 1920 r., aby zrezygnowała z tych ziem. W Polsce znane jest dobrze pojęcie Linia Curzona. Nakreślono ją na konferencji ambasadorów w lipcu 1920 r. w belgijskim Spa. To na tej konferencji przedstawiciele mocarstw zachodnich – Francji i Wielkiej Brytanii uznali, że rzeka Bug winna być granicą, na której mają się zatrzymać nacierające wojska bolszewickie i tę granicę te państwa zgadzały się tolerować. Natomiast w dzień później po tych postanowieniach, Dawid Lloyd George, premier Anglii, z inspiracji swego doradcy, syjonisty lorda Namiera, wysłał do Moskwy sfałszowaną propozycję zmiany tej granicy. Fałsz polegał na tym, że projekt granicy proponowanej 10 lipca zostawiał po polskiej stronie cały region Lwowa razem z tym miastem, a granica z 11 lipca przydzielała Lwów sowietom. Jak pisze Norman Dawies - Lewis Namier kilka lat później miał się chwalić, że to on, a nie lord Curzon, jest autorem linii Curzona (str.201). W dwadzieścia lat później Stalin miał w ręku ten dokument, popierając nim ustalenia odnośnie wschodniej granicy Polski w Teheranie i w Jałcie. Kim był ów Namier? Ludwik Bernsztajn Niemirowski, historyk brytyjski, pochodzący z polskiej rodziny żydowskiej. W latach 1915-1920 był zażartym antypolskim syjonistą i szkodził Polsce, jako młody doradca Loyd George'a. Lord Curzon miał więc niewiele wspólnego z opisanym ustalaniem wschodniej granicy Polski. Mimo to, że posłużono się jego nazwiskiem w czasie proponowania Linii Curzona.
JAK STALIN WYTYCZAŁ POLSKĄ WSCHODNIĄ GRANICĘ? Atak ZSRR na Polskę 17 września 1939 r. zaskoczył polskie władze i wojsko. Nie zdawano sobie sprawy z tajnych ustaleń niemiecko-sowieckiego paktu o podziale Polski, wierzono w pomoc sojuszników i potencjał obronny naszej armii. W wyniku nieuzasadnionego najazdu sowieckiego, który złamał pakt o nieagresji, polskie Kresy Wschodnie znalazły się, w odróżnieniu od reszty Polski, pod okupacją sowiecką. Powodem tego stanu rzeczy był podpisany w Moskwie 23 sierpnia tajny protokół Paktu Ribbentrop-Mołotow, który regulował przebieg linii demarkacyjnej między Niemcami a ZSRR wg. Ludwika Bernsztajna Niemirowskiego. Pierwsze hasła antypolskie na tych ziemiach zostały rzucone przez Armię Czerwoną w odezwie Siemiona Timoszenki z września 1939 r. skierowanej do ludności ukraińskiej. Mówiła ona: "(...) Bronią, kosami, widłami i siekierami bij odwiecznych swoich wrogów - polskich panów, którzy przekształcili twój kraj w bezprawną kolonię, którzy ciebie polonizowali, w błocie zdeptali twoją kulturę i zamienili ciebie i twoje dzieci w bydło, w niewolników. Nie powinno być miejsca na ziemi Zachodniej Ukrainy dla panów i półpanków, obszarników i kapitalistów. Bierzcie w swoje ręce pańską ziemię, pastwiska, łąki i wygony. Zrzucajcie władzę obszarników, bierzcie władzę w swoje ręce, decydujcie sami o swoim losie...". Było to pierwsze nawoływanie do późniejszego wołyńskiego ludobójstwa. Hasła te nie odniosły natychmiastowego skutku, ponieważ około 100 tys. Ukraińców walczyło w szeregach wojska polskiego z Niemcami.
ZSRR 7 października 1939 zorganizował wybory, które w realiach państwa totalitarnego były tylko drwiną z demokracji. Przebiegały one pod hasłem konfiskaty ziemi obszarniczej, fabryk, banków oraz przyłączenia tych obszarów do ZSRR. Przyjęło dekret, w myśl którego obywatele polscy zamieszkujący zachodnie obwody Ukrainy i Białorusi automatycznie stawali się obywatelami tego państwa. Wprowadzono także przymus posiadania paszportów wewnętrznych przez obywateli II RP, którzy w wyniku wojny znaleźli się na tych terenach. Akcja rejestracyjna z tym związana była podstawą do późniejszych policyjnych represji NKWD (w tym masowych wywózek z roku 1940). Kiedy Niemcy parli na Moskwę, Stalin chciał negocjować z Sikorskim sprawę granic. Dodatkowo podczas rozmów z Sikorskim w grudniu 1941 w Moskwie zaproponował mu Stalin w kwestii terytorialnej: "jeśli wy ustąpicie czut' czut' to i my (tzn. ZSRR) ustąpimy czut' czut'.” Niektórzy historycy twierdzą, że niepodjęcie przez Sikorskiego w roku 1941 tego tematu było błędem i jeżeli można było coś kiedyś uzyskać w sensie terytorialnym od Stalina, to jedynie wówczas, gdy Niemcy parli wgłąb państwa sowieckiego. Ostatnio ujawniono tajny dokument, projekt protokołu do radziecko-brytyjskiego układu sojuszniczego z roku 1941. Brzmi on następująco: strona radziecka dopuszcza możliwość pozostawienia w składzie Polski Lwowa pod warunkiem przekazania ZSRR Białegostoku i Wilna lub przekazania Polsce Wilna i Białegostoku z pozostawieniem Lwowa w ZSRR. Zdzisław Daraż
transgraniczne zapiski
kościół rzymskokatolicki bramą europy
Kościołowi rzymskokatolickiemu na Ukrainie przyszło funkcjonować w bardzo trudnych warunkach społeczno-polit ycznych. Meandry historyczne Ukrainy powodują, że różna jest także rola poszczególnych Cerkwi w etniczno-kulturowym rozwoju narodu ukraińskiego w XX wieku. Jak w tej trudnej sytuacji odnajdywał się i odnajduje Kościół rzymskokatolicki? Ważną datą jest 16 stycznia 1991 roku, kiedy to papież Jan Paweł II, po rozmowach z Gorbaczowem, ogłosił istnienie struktur kościelnych Cerkwi greckokatolickiej i Kościoła rzymskokatolickiego. Potwierdził istnienie biskupów unickich i łacińskich, którzy działali nieoficjalnie w podziemiu, oraz mianował nowych biskupów rzymskokatolickich dla Lwowa, Kamieńca Podolskiego i Żytomierza. Dwadzieścia lat
współegzystowania na Zachodniej Ukrainie bratnich Kościołów: rzymskokatolickiego i greckokatolickiego nie jest wolne od napięć i sporów. Dochodziło często i nadal dochodzi do bardzo nieprzyjemnych sytuacji. Gdy biskupi rzymskokatoliccy, na czele z arcybiskupem metropolitą lwowskim, zaczęli wysuwać postulaty do władz o zwrot zabranych przez władze komunistyczne świątyń i budynków sakralnych, napotykało to na wielki sprzeciw szczególnie we Lwowie, gdzie władze były przeciwne wznowieniu hierarchii rzymskokatolickiej i doprowadziły nawet do zablokowania ingresu metropolity 6 kwietnia 1991 roku. W wielu miejscowościach świątynie rzymskokatolickie, wbrew obowiązującemu prawu Ukrainy, zostały przekazane grekokatolikom lub innym wyznaniom. Wywołało to wiele nieporozumień i awantur.
Przykładów jest bardzo wiele, jak choćby Tarnopol, Brody, Komarno czy Lwów (m.in.: kościół św. Magdaleny i św. Elżbiety). W tym ostatnim mieście łacińskie status quo nie zmieniło się od czasów wojny. Kościołowi rzymskokatolickiemu nie zwrócono żadnego kościoła. Optymizmem napawa fakt, że sytuacja wyznaniowa na Ukrainie powoli się normalizuje. Dawne stereotypy odchodzą do historii. Wiele argumentów przeciw Kościołowi rzymskokatolickiemu jest już nieaktualnych. Kościół nie jest postrzegany jako kościół polski, gdyż do niego należą przedstawiciele różnych narodowości. Duchowieństwo i siostry zakonne należące do tego Kościoła pochodzą z rodzin mieszanych narodowościowo i wyznaniowo. Zadaniem Kościoła jest zmieniać stereotypy myślenia ludzkiego, budowanie
k a l e n da r i u m 22 stycznia 1921 - urodził się Krzysztof Kamil Baczyński, pseud. Jan Bugaj, poeta, prozaik, harcerz, żołnierz batalionu „Zośka” i „Parasol”, jeden z przedstawicieli pokolenia Kolumbów. 20 stycznia 1927 - II LO nadano nazwę Państwowe Gimnazjum im. Stanisława Sobińskiego. II Gimnazjum obrało profil humanistyczny. 6 listopada wmurowano w budynku szkoły tablicę pamiątkową z nazwiskami 3 profesorów i 50 uczniów, poległych w latach I wojny światowej. 19 stycznia 1945 – komendant główny AK, gen. Leopold Okulicki „Niedźwiadek”, wydał rozkaz o rozwiązaniu struktur Armii Krajowej. 1 stycznia 2006 - zmiana granic miasta, do Rzeszowa zostały przyłączone sołectwa Słocina i Załęże. Powierzchnia wzrosła do 68 km kw., a liczba ludnosci do 163,5 tys. 1 stycznia 2007 - zmiana granic miasta, do Rzeszowa została przyłączona część Przybyszówki. Powierzchnia wynosi 77,2 km kw. a liczba mieszkańców wzrosła do 165 tys.
1 stycznia 2008 - zmiana granic miasta, do Rzeszowa została przyłączona pozostała część Przybyszówki oraz Zwięczyca. Powierzchnia wynosi 91,5 km kw. a liczba mieszkańców wzrosła do 170 tys. 1 stycznia 2009 - zmiana granic miasta, do Rzeszowa zostało przyłączone sołectwo Biała. Powierzchnia miasta wynosi 97,56 km kw. a liczba mieszkańców wzrosła do 173 tys. 1 stycznia 2010 -zmiana granic miasta, do Rzeszowa zostało przyłączone sołectwo Budziwój i część Miłocina. Powierzchnia Miasta wynosi 115,8 km kw. a liczba mieszkańców wzrosła do 178 tys. 4 stycznia 2010 - zakończono prace nad mieszczącym się w Rzeszowie „Podkarpackim Portalem Pracy”. Odwiedziło go ponad 55 000 niepowtarzalnych użytkowników - w bazie portalu znajduje się 568 instytucji z terenu Podkarpacia (95% wszystkich aktywnych instytucji rynku pracy w regionie), spośród których z funkcji portalu aktywnie korzysta już ponad 300;- swoje cv na portalu zamieściło ponad 400 osób poszukujących pracy.
zgody, wzajemnego zrozumienia, tolerancji i pluralizmu. To, co najbardziej martwi konkurencję Kościoła rzymskokatolickiego, a w sposób szczególny hierarchów i duchownych Cerkwi greckokatolickiej, to fakt, że garną się do niego już nie tylko Polacy. Należą do niego Ukraińcy, Rosjanie, Węgrzy, Słowacy, Niemcy oraz wiele innych mniejszości narodowych. Język liturgii w Kościele rzymskokatolickim jest dostosowany do wiernych. W wielu świątyniach łacińskich msza św. sprawowana jest zarówno w języku polskim, jak również ukraińskim, angielskim, czy węgierskim lub niemieckim. O różnorodności etnicznej tegoż Kościoła świadczy także pochodzenie narodowościowe hierarchii i duchowieństwa. W tym kontekście niezrozumiałe wydają się protesty niektórych środowisk kwestionujących
dopuszczenie do liturgii j. ukraińskiego w łacińskiej katedrze we Lwowie. Tym bardziej, że coraz częściej obserwuje się bardzo ciekawe zjawisko. Otóż Kościół rzymskokatolicki na Ukrainie postrzegany jest jako bardziej atrakcyjny przez osoby, które nie należą do żadnego wyznania. Duża część inteligencji woli Kościół łaciński aniżeli bizantyjski: prawosławny czy greckokatolicki. Mówią, że Kościół łaciński jest bliżej ludzi przez jasność i czytelność liturgii. Warto zaznaczyć, że duchowieństwo łacińskie: kapłani i siostry zakonne, są dobrze przygotowani do pracy duszpasterskiej. Obecnie na Ukrainie jest głód wartości religijnych jako efekt ateizacji, dlatego tak chętnie słucha się informacji o Bogu i religii. ciąg dalszy na s. 15
12
ECHO RZESZOWA
Nr 1 (193) rok XVII styczeń 2012 r.
Z szuflady Bogusława Kotuli
mer hoben ja inzer tate im himł
To przesłanie w jidysz. Obok hebrajskiego i innych języków diaspory, posługiwały się nim dwie trzecie Żydów na świecie. Największe skupisko Żydów mówiących w jidysz znajdowało się w Polsce. Tego tytułowego przesłania nie sposób przetłumaczyć dosłownie na język polski. Wskutek eksterminacji narodu żydowskiego w czasie II wojny światowej liczba mówiących tym językiem zmalała do połowy. W Rzeszowie po wojnie umiały się posługiwać językiem jidysz chyba tylko dwie osoby – Izabela Barańska i Franciszek Kotula. Przesłanie związane było z pogromami i zagładą narodu żydowskiego od Bohdana Chmielnickiego po hitlerowski obóz zagłady Auschwitz. „Nasz Bóg nigdy nas nie opuści”. Czy dzieje bycia i życia Żydów w Rzeszowie są do końca uporządkowane? Chyba nie. Profesor Wacław Wierzbieniec w „Encyklopedii Rzeszowa” bardzo
wnikliwie i profesjonalnie nakreśla historię rzeszowskich Żydów, zaznaczając jednak na wstępie, że „dostępny materiał źródłowy nie pozwala na wskazanie dokładnej daty pojawienia się Żydów w Rzeszowie”. Franciszek Kotula napisał „Losy Żydów rzeszowskich w czasach okupacji”. Tematyką tą zajmowali się również: Ataman, dr Codello, January Nowak i prof. Bonusiak. Książkowe wydanie kotulowych „Losów...” ukazało się długo po śmierci autora. Zostały niejako wyrwane z obszernych jego „Zapisków okupacyjnych”, które prowadził od września 1939 do sierpnia 1944. Gdy Kotula chciał wydać te „Losy...” w latach 60., cenzura mocno je okroiła. Te skrswki są bardzo cenne, ale i czasami niezwykle drastyczne, okupacyjne kawałki z życia, np. Żydów odizolowanych w rzeszowskim getcie. Po wymyślonej przez umyślnych próbie pogromu Żydów w powojennym Rzeszowie, ci ocaleli właściwie w całości opuścili miasto. Nie ostała się ani jedna cała rodzina żydowska. Odpadowe miasto wojewódzkie Rzeszów liczyło po okupacji niewiele ponad 20 tys. mieszkańców. Powstały wojewódzkie urzędy, Komenda Wojewódzka MO, Wojewódzki Urząd Bezpieczeństwa Publicznego. Kto zajął kluczowe stanowiska w tych instytucjach? Rzeszowską bezpiekę zasiliła kilkunastoosobowa grupa z Kujbyszewa. Komendantem wojewódzkim MO w roku 1946 był
kapitan Orłowski, czyli Żyd Adler z Leżajska. Oczywiście, wszyscy znaczący w Rzeszowie mieli nazwiska i imiona, ale czy prawdziwe? Jakiej byli narodowości? Populacja Żydów przedwojennych w Rzeszowie liczyła około 15 tys. Ilu uratowało się? Nie wiadomo. Prawda, wielu tylko przejeżdżało przez Rzeszów, by wyladować w Izraelu, USA, Frasncji, Australii, Szwecji, Danii czy nawet w Brazylii. Pierwsze jaskółki przyleciały do swojej Rajsze jeszcze przed rokiem 2000. Później posypały sie wycieczki i przybysze indywidualni. Mosze Oster przywoził szkolne wycieczki i to sporo. Chyba największą dotychczasową uroczystością poświęconą rzeszowskim Żydom było odsłonięcie pomnioka upamietniajacego wymordowanych mieszkańców rzeszowskiego getta w podgłogowskim Borze. Było niezwykle dostojnie i niezwykle wspomnieniowo. Nawiązały się przyjaźnie i sympatie. Zostałem zaproszony do Izraela przez Instytut Yad-Vaszem. Nie tylko ja. W Rzeszowie, Tel Avivie, Jerozolimie, Haifie poznałem wielu dawnych rzeszowian wyznania mojżeszowego. Zaczęło się na dobre pisanie do siebie. Po polsku, trochę po angielsku. Mam na stanie prawie 200 listów. Czy ktoś jeszcze żyje z tych moich listowych przyjaciół? Niestety, prawie nikt! Sternschuss (Mały i Duży Pinek), Bluma Silber,
i przyszła zima
Ta pora roku to dla większości mieszczuchów czas siedzenia w domu, co jak wiadomo jest dla zdrowia nawykiem niezbyt korzystnym. Ale co robić, kiedy za oknem plucha, śnieg, mróz, zawieja i tylko niekiedy pojawiają się jakieś godziwe warunki pogodowe. No właśnie, takie chwile należy wykorzystać, aby zażyć nieco ruchu, pooddychać świeżym powietrzem, a nawet coś niecoś pooglądać. Nie proponuję całodniowych wycieczek, ale kilkugodzinne wędrówki po mieście, lub w jego najbliższej okolicy, nikomu na pewno nie zaszkodzą. Przeciwnie, pobudzą nas do życia.
wary nad Wisłokiem i promenada nad zalewem w rejonie Lisiej Góry. Wszyscy je chyba znamy i one nie wymagają reklamy. Ale w obrębie miasta, dziś znacznie większego niż przed kilku laty, mamy i inne, równie interesujące tereny. Do tych dalszych w rejonie Słociny czy Budziwoja można z łatwością dojechać miejską komunikacją. Propozycji takich wypraw może być wiele. Ograniczę się jednak do kilku. Tuż za koszarami przy ulicy Lwowskiej odgałęzia się w lewo wąska uliczka Na Skały. Kończy się na nadwisłocznych terenach, ale
Najpopularniejsze tereny spacerowe w mieście, to oczywiście bul-
dalej wzdłuż rzeki, w dół jej biegu, prowadzi dróżka, aż do mostu na
Nowomowa
Wisłoku. Tu, wybierając jedną z kilku ścieżek, wspinamy się na wznoszący się nad torami pagór Kopca Konfederatów Barskich. Stąd wracamy przez osiedle Pobitno. Inna propozycja to rejon Słociny. Korzystając z dogodności miejskiej komunikacji dojeżdżamy do przystanku Roch, położonego w południowej części osiedla, wysoko na zboczu progu Pogórza. Znajduje się tu historyczna kapliczka św. Rocha, a z krawędzi roztacza się ładny widok na śródmieście Rzeszowa. Stąd udajemy się w kierunku wschodnim ulicą św. Marcina. Pośród ładnej willowej zabudowy docieramy do lasu porastającego wyższe partie wzniesienia. Zachował się tu ładny płat lasu w typie buczyny podgórskiej. Wykorzystując leśnie dróżki można sobie urządzić niezły spacer. Bardziej wytrawni mogą wykorzystać napotkany tu szlak turystyczny znakowany kolorem czerwonym i pójść na wzgórze Magdalenka nad Malawą. Inna propozycja wycieczki to wzniesienia progu Pogórza nad Matysówką. Miejskim autobusem można dojechać do ostatniego przystanku w górnej części wsi. Stąd, wprost na południe biegnie wąska, wyasfaltowana droga. Mija spory lasek Debrza i skręca ku zachodowi biegnąc cały czas otwartymi wierzchowinami wzniesień. W otoczeniu
Persla Płotnicka z d. Brck z Tyczyna, Robert Cuker, Norbert Amsterdam, Karol Wang i wielu, wielu innych. Zaczęły wypełzac z tych kartek ulice i uliczki ich Rzeszowa. Błotniste, pełne gęsich i kurzych piór, zasypywanych dla utwardzenia popiołem. Baldachówka i Grodzisko, Abrahamsberga i Bluma, Kolejowa i Lwowska, Żydowska i Joselewicza. Place: Rybny, Garncarski, Różanka. Wspomnienia z Tannenbauma. Gdy piszę ten felieton dotarła do mnie smutna wiadomość. Zmarła Klara Mayaan, wielkim sercem rzeszowianka. W listach nie uświadczyszjakichś podtekstów politycznych, pretensji, żalu W Jerozolimie przed tablicami upamietczy niedomówień. To bar- niającymi gminy żydowskie z Podkarpacia. dzo szczere listy, aż sam Od lewej: Mieczysław Cisek, Klara Mayaan, dziwię się. Wiele ciekawych i autor (współtwórcy pomnika w Borze). informacji, ploteczek, swoistego humoru. To właśnie doliczyć się, że w samym mieście ten przedwojenny Rzeszów, którego przezyłowojne i okupację ponad 150 nie znajdziesz już nawet na Nowym osób narodowosci żydowskiej. Gdzie Mieście. przeżyli, gdzie przetrwali, kto zaryNo właśnie! Kto i gdzieprzecho- zykował i za ile? Pytania zasadnicze. wywał Żydów, czasami nawet liczne Dlaczego tych faktów nie ujawnili po rodziny? Owszem, były w Rzeszo- wojnie? Dlaczego nie dostali medalu wie przypadki rozstrzelanioa Pola- „Sprawiedliwy wśród narodów świakow ukrywających starozakonnych. ta”? To szalenie frapujacy temat. To Posługując się tylko informacja- także jest w listach. Ale o tym już mi zawartymmi w listach mozna innym razem.
pola, laski porastające rozpadliny, nieliczne domy i rozległe widoki. Można stąd dostrzec wieże kościoła bernardynów w Borku Starym i zabudowania Tyczyna. Najbardziej rozległy widok roztacza się z kulminacji (361 m n.p.m.), na której stoi wieża stacji przekaźnikowej. Ponoć można stąd dostrzec nawet Tatry. Już pod koniec pojawia się większe skupisko domów, to Łany Bielskie, a więc już Rzeszów. Stąd możemy zejść do Zalesia, lub ulicą Białogórską do Białej. Kto chce mieć dłuższą wycieczkę, może od wspomnianej wieży przekaźnikowej udać się na południe w kierunku Tyczyna. Zaprowadzi nas tam asfaltowa dróżka wijąca się wierzchowinami wzgórz, z ładnymi widokami na okolicę. Na południowych obrzeżach tego wielkiego Rzeszowa jest jeszcze jedno ciekawe miejsce, o którym już swego czasu pisałem. To budziwojski Przylasek. Przysiółek położony wysoko na wierzchowinie wzniesienia progu Pogórza. Wierzchowinę okrywa spory szmat ładnego lasu, a niżej, w rozpadlinie skrywa się urokliwa kapliczka ze studzienką doskonałej wody. Do Przylasku też można dojechać autobusem MPK. Ci, którzy koniecznie muszą się trzymać własnych samochodów, mają w lesie – przy drodze do Hermanowej – dwa parkingi. Można tu zostawić samochód, pospacerować po lesie i okolicy, a nawet
wybrać się na dłuższą wycieczkę w kierunku Lubeni, której przysiółki sąsiadują z Przylaskiem. Dla amatorów dalszych wycieczek mam jeszcze jedną propozycję. W pogodny zimowy dzień, zwłaszcza gdy nie będzie zbyt dużego śniegu, wybrać się do Straszydla, a tak dokładnie to w rejon leśniczówki Sołonka, położonej na dziale przy drodze do Błażowej. Koło leśniczówki stojącej na skraju lasu jest na tyle miejsca, że można zostawić samochód. Stąd w głąb lasu wiodą dwie leśne drogi. Obydwie kierują się na południowy zachód, z tym, że jedna zbiega lasem w dolinę bezimiennego potoku, a potem podchodzi w górę, na wierzchowinę wzniesienia, druga biegnie zalesionym działem. Obie wyprowadzają na wierzchowinę pasma (ponad 450 m n.p.m.), z którego roztacza się rozległy widok, naprawdę wart zachodu. Stanisław Kłos
dialogowanie człowieków
Dialogowanie Boga – oczywiście z nami, dostrzegli w grudniu w telewizji Trwam. Jest to piękny przykład językowej nowomowy. U nas nie ma rzeczownika dialogowanie, bo występuje tylko rozmowa lub rozmawianie i właśnie dialog. Ale według speców z TV Trwam, skoro istnieje rozmawianie, to musi być i dialogowanie, pomimo że brzmi idiotycznie ze względu na obcojęzyczny źródłosłów. A kto powiedział, że w Trwam ma być mądrze? Nie przytoczyli jednak żadnego przykładu owego dialogowania. A jestem niezwykle ciekaw, co też miałby do powiedzenia Bóg po wysłuchaniu niektórych bredni ojdyrektora, Macierewicza czy prezesa I Ogromnego. Człowiekom – należy zgodnie z
intencją prezentera TVN poświęcać więcej edukacyjnego trudu, aniżeli psom. Pewnie coś w tym jest i dlatego ów prezenter dopasował do formy pieskiej liczby mnogiej takąż liczbę ludzką. Skoro w liczbie mnogiej występują psy, to i winni człowiecy bądź człowiekowie. Logiczne? A nie jacyś tam ludzie! Przecież pojedyńczy ludź brzmi głupio. Potwierdzają to również klasycy literatury. Jeden twierdzi, że człowiek brzmi dumnie, a drugi, iż wśród ludzi istnieje więcej świń, aniżeli wśród zwierząt. Kogo ten drugi mógł mieć na myśli? Mogą to rozstrzygnąć specjaliści od polityki historycznej, którą z lubością uprawiają najgłupsi politycy wśród historyków i najgorsi historycy wśród polityków. A może ci pierwsi
zmądrzeją? Tak im dopomóż Bóg! Inflirtowania – przez NKWD polskich służb specjalnych sprzed Macierewicza, dopatrzył się dalekowzroczny Brudziński. In-, wiadomo, pierwszy człon wyrazów złożonych pochodzenia łacińskiego, ma różne znaczenia. Ale drugi już jest jednoznaczny. Flirt z NKWD, odkryty przez przykaczyńskiego Brudzińskiego, musi imponować. Tak sobie tylko kombinuję, kto kogo podrywał. Z językowej oraz obyczajowej poprawności należy wnosić, iż rodzaj męski winień podrywać rodzaj żeński. Zatem Związek podrywał Polskę? Możliwe, ale żeby Macierewicza albo Brudzińskiego? Przecież ich nawet posłanka Wróbel nie chce, chociaż niektórzy mówią, że owa posłanka
to pełne ręce męskiej roboty, całe sto kilo, płeć piękna i do tego słaba. Ponadto Brudzińskiemu paskudnie muszą kojarzyć się filtry. Po prawdzie, to w przefiltrowanym solidnie środowisku prezentowałby śię nieszczególnie. Lewawa – jest aktualna koalicja rządząca, według redaktora Sianeckiego. Nie ma to, broń Boże, najmniejszego związku z lewicowością bądź lewakami. Urobił sobie redaktor taki twór językowy od przymiotnika lewa, w znaczeniu kiepska, do niczego. Skoro owa koalicja PO i PSL nie jest całkiem do kitu, a tylko trochę, zatem jest tylko trochę lewa, czyli lewawa. Można nawet przyjąć logicznie, że lewą jedynie bywa. Podobnie jak smutna – smutnawa, brudna –
brudnawa. Pasi – albo nie pasi. W młodzieżowym slangu znaczy, że coś komuś pasuje albo nie pasuje. Skrót utworzony dość poprawnie, gdyż po bezdźwięcznym -s- nie mogła wystąpić koncówka -e, lecz tylko miękkie -i. W dodatku tak skonstruowana forma powoduje jeszcze dodatkowe skojarzenia semantyczne. Na szczęście nie występuje forma półpasi. Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie próbowali tego określenia używać politycy, usiłujący przypodobać się młodzieżowemu elektoratowi. Jeśli coś pasi Palikotowi, jakoś uchodzi. Ale gdy zaczyna pasić Dornowi i Czarneckiemu, to chichrać z tego musi się nawet suka Saba. Roman Małek
ECHO RZESZOWA
Rozmaitości
młode talenty Na terenie miasta mamy wiele utalentowanej młodzieży. Prezentujemy ich sylwetki na łamach naszego czasopisma. W tym numerze „Echa Rzeszowa” przy współudziale nauczycieli Barbary Kotwasińskiej i Jolanty Nazarko przedstawiamy Dominika Lasotę i Daniela Szybko. Zachęcamy innych nauczycieli oraz instruktorów działalności artystycznej i sportowej do współpracy w wyławianiu młodych talentów i pokazywania ich w naszym czasopiśmie. Dominik Lasota ma niespełna 18 lat. Jest uczniem V klasy Ogólnokształcącej Szkoły Muzycznej II stopnia w Rzeszowie w klasie skrzypiec u profesora Oresta Telwacha. Muzyka to nie tylko jego pasja, ale i miłość. Dominik mówi, że to dzięki kołysankom, które śpiewała mu do snu mama. Jest bardzo wrażliwy, szczególnie na muzykę klasyczną i to nawet na tę bardzo niepopularną, bo średniowieczną, czy
szowskiego na imprezie „Jednego Serca Jednego Ducha”, corocznie organizowanej w Parku Sybiraków w Rzeszowie. Dominik z powodzeniem bierze udział w wielu szkolnych oraz pozaszkolnych konkursach muzycznych. Ceni sobie bardzo współudział w zajęciu I miejsca przez Chór Katedralny podczas XXIX Konkursu a Capella dla dzieci i młodzieży w Bydgoszczy oraz II miejsca i nagrody specjalnej od prezydenta RP podczas Konkursu Chóralnego „Caecylianum”. Do tego dołącza II miejsce na Międzynarodowym Konkursie Chórów Młodzieżowych w Neerpelt (Belgia). Jego wielkim marzeniem jest pisanie muzyki ilustracyjnej do filmów oraz spektakli teatralnych. Daniel Szybko jest uczniem Zespołu Szkół Mechanicznych w Rzeszowie. Kształci się na kierunku technik awionik, chociaż,
Daniel Szybko
Dominik Lasota barokową. Lubi bardzo chorały i śpiewy chóralne, do czego zapewne przyczyniło się śpiewanie w Katedralnym Chórze Pueri Cantores Resovienses. W ubiegłym roku chór razem z jego zespołem smyczkowym Spiccato koncertował we Lwowie. Jako koncertmistrz sprawdził się też podczas koncertów orkiestry Uniwersytetu Rze-
jak deklaruje, w przyszłości chciałby zostać pilotem. Po pierwszym roku nauki wziął udział w kursie szybowcowym organizowanym przez szkołę, otrzymując tytuł pilota szybowcowego klasy III. Miał wtedy okazję latać na szybowcach „Puchatek” i „Bocian”. W ubiegłym roku w Ośrodku Kształcenia Lotniczego Politechniki Rzeszowskiej ukończył szkolenie teoretyczne na licencję samolotową PPL(A). Rozpoczął też szkolenie praktyczne na samolocie typu Cessna 152. Daniel marzy, aby ukończyć szkolenie i wkrótce zdać egzamin państwowy. Stanisław Rusznica
Nr 1 (193) rok XVII styczeń 2012 r.
13
zapiski z przeszłości
maria siedmiograj
Marii Siedmiograj, b. dyrektorka Teatru Lalki i Aktora „Kacperek”, autorka książek dla dzieci. „Rozmowa” miała miejsce w kwietniu 1993 r. jak zwykle w Muzeum Okręgowym w Rzeszowie. Szczególnym gościem był Jan Adamski, spokrewniony z Marią, aktor teatrów krakowskich, przez kilka lat także rzeszowskiego Teatru. Do tego spotkania doszło z jego inicjatywy. Przypomniał on kilka ważnych momentów z życia bohaterki, spotkanie z nią w Krzemieńcu, gdzie uczyła polskie dzieci, a potem osiadła w Kolbuszowej w swoim „ranczo nad Nilem”, jak znajomi określali chałupinę, w której mieszkała i przyjmowała przyjaciół i znajomych. Mieczysław Syta, były naczelnik wydziału kultury w Urzędzie Wojewódzkim opowiedział o tym, jak tworząc zawodowe wojewódzkie placówki artystyczne w Rzeszowie, w tym także tę dla dzieci, Teatr Lalki i Aktora „Kacperek” wybór padł na Marię Siedmiograj, by została jego kierownikiem, ponieważ była najlepiej przygotowaną do tej funkcji oraz wszechstronnie utalentowaną: muzycznie, malarsko, literacko, aktorsko i pedagogicznie. Po krótkim wahaniu zgodziła się. Ewie Czartoryskiej Maria Siedmiograj kojarzyła się ze światem bajkowym, gdyż często podsłuchiwała rozmowy starszych na temat „Kacperka”, tego, co tam robiono i co zamierzano. Wspominała również męża Marii, Zdzicha, który chodził w pompkach, przynosił piwo i śpiewal razem z jej ojcem. Krystyna Lach-Mączka, była aktorka Zespołu Miniaturowych Aktorów (bo i taki był przy „Kacperku”) przypomniała swoją historię życia i rolę, jaką odegrała w nim pani Maria. Ta przygarnęła ją z domu dziecka, zabierała ze sobą wszędzie,pomagała, kształciła, wprowadziła w świat kultury. W dowód wdzięczności dla Marii skomponowała utwór muzyczny pt. „Nie spłacony dług”. Odtworzyła go na tym spotkaniu wspólnie z Robertem Nowakiem, który recytował wiersz na tle jej muzyki. Był to najmocniejszy emocjonalnie moment tego spotkania. Zbigniew Domino, literat, wtedy prezes
rzeszowskiego Oddziału ZLP, opowiedział o swoich kontaktach z Marią. Wiele razy bywał u niej w domu razem z kolegami literatami. Ma jej książeczkę „Drzewko pomarańczowe”, w której dziecko rozmawia z drzewkiem, bo nikt z ludzi nie rozmawia z nim. Joanna Krzaklewska podała ciekawe spostrzeżenie z życia Marii, swojej przyjaciółki od lat gimnazjalnych, były absolwentakmi Gimnazjum im. św. Jadwigi we Lwowie. Kiedy namówiono Marię, by przyjęła funkcję sekretarza w
Maria Siedmograj i Józef Kanik Oddziale ZLP, zapisała saię do Stronnictwa Demokratycznego, ponieważ uważała, że winna należeć teraz do partii, a tylko w SD wolno było chodzić do kościoła bez żadnych zastrzeżeń. Zorganizowały obie zjazd „jadwiżanek”, ale przyjechało tylko parę z nich. Zostały im tylko wspomnienia z tamtych lat. Nam, niestety, pozostały też tylko wspomnienia tamtych ciekawych „Rozmów o nieobecnych”. Przerwane. Nikt nie podjął się ich kontynuacji. Może nie ma już takiej potrzeby? Czasy zmieniły się i nowe pokolenia mają inne wspomnienia. Józef Kanik
TANKUJ NAJTANIEJ! Stacja benzynowa ul. Lubelska Stacja benzynowa ul. Trembeckiego
14
ECHO RZESZOWA
Nr 1 (193) rok XVII styczeń 2012 r.
licealiada - koszykówka ska, Magdalena Ludwin, Martyna Cisowska, Aleksandra Helimiak, Izabela Morycz, Kinga Kiec, Sandra Guzara.
ostatecznie zajęły kolejno miejsca: II LO – 11 pkt, IV LO – 10 pkt, V LO – 8 pkt i ZSEkonomicznych – 7 pkt.
Uczestnicy finału grupy dziewcząt. W sporcie szkolnym w roku 2011 zakończono w wielu dyscyplinach rozgrywki sportowe na poziomie powiatu. W Rzeszowie organizatorem tych rozgrywek jest Międzyszkolny Ośrodek Sportowy.
W tym numerze Echa Rzeszowa wspólnie z powiatowym organizatorem imprez sportow ych Szkolnego Związku Sportowego Edwardem Sapko prezentujemy wyniki tych rozgrywek w grupie
do finału, gdzie zagrali „każdy z każdym”. W finałach bezkonkurencyjne okazały się dziewczęta z III LO, które w ygrały swoje wszystkie mecze zdobywając pewnie mistrzostwo Rzeszowa. Ostateczne miejsca w finale zajęły szkoły: III LO – 6 pkt, II LO – 5 pkt, ZS nr 2 – 4 pkt i I LO – 3 pkt. O pi e k u ne m z w yc i ę s k i e go zespołu z III LO był Grzegorz Wiśniowski, a skład zespołu tworzyły: Joanna Cypryś, Anna Bazan, Karolina Rak, Paulina Kowalska, Anna Krawiec, Sabina Magierow-
Zwycięski zespół chłopców z II LO. Licealiada - koszykówka chłopców. W tej kategorii wystartowało 16 zespołów, które w w yniku losowania podzielono na 4 grupy eliminacyjne. Do finałów awansowały najlepsze drużyny, które
Zwycięski skład z II LO to: Paweł Tabaka, Maciej Bielak, Adrian Kisiel, Mateusz Gołdy, Kamil Wlaź, Kamil Dyjak, Jakub Szubart, Opiekunem zespołu był Maciej Nabożny. Stanisław Rusznica
Zwycięski zespół dziewcząt z III LO. Organizuje on zawody sportowe dla młodzieży szkolnej w trzech kategoriach wiekowych. Dla szkół podstawow ych są to Igrzyska Młodzieży Szkolnej, dla szkół gimnazjalnych jest to gimnazjada, a dla szkół ponadgimnazjalnych – licealiada. Na terenie Rzeszowa ramach licealiady zakończone zostały rozgrywki w koszykówce.
dziewcząt i chłopców szkół ponadgimnazjalnych. Licealiada - koszykówka dziewcząt. Do tegorocznych zawodów zgłosiło się 13 zespołów szkół miasta Rzeszowa, które zagrały w 4 grupach eliminacyjnych. Zwycięzcy poszczególnych grup awansowali
Uczestnicy finału grupy chłopców.
KRÓTKO Wojewódzki Szpital Specjalistyczny w Rzeszowie wzbogacił się o nowoczesny rezonans magnetyczny, służący do diagnozowania i leczenia nowotworów. Jest to najnowocześniejsze urządzenie tego typu na Podkarpaciu. Rezonans magnetyczny, w przeciwieństwie do innych badań radiologicznych, nie wykorzystuje promieniowania rentgenowskiego, lecz nieszkodliwe dla organizmu pole magnetyczne i fale radiowe. Podkarpacie, dysponując wysokiej klasy aparaturą i dobrze wykształconą kadrą lekarską, zajmuje wysoką, piątą lokatę w Polsce. Placówki lecznicze w naszym regionie dysponują już 17 rezonansami magnetycznymi oraz 20 tomografami komputerowymi. *** W Rzeszowie po raz czwarty zorganizowano Podkarpacką Galę Wolontariatu. Była ona okazją do złożenia podziękowań wszystkim ludziom jak i instytucjom, zaangażowanym w niesienie pomocy tam, gdzie jest ona potrzebna. Podczas uroczystości najbardziej aktywni wolontariusze zostali wyróżnieni nagrodami. Wśród nich znaleźli się między innymi: Piotr Zarych – student Politechniki Rzeszowskiej, Monika Białkowska – absolwentka ratownictwa medycznego Uniwersytetu Rzeszowskiego oraz Mateusz Mokrzycki i Mariusz Zabrzeski – studenci ratownictwa medycznego Uniwersytetu Rzeszowskiego. Nagrodę specjalną za wieloletnie działania w dziedzinie wolontariatu otrzymali: Marcin Fornal i Renata Wielgos. oraz Młodzieżowy Dom Kultury w Rzeszowie, który promuje wzorce zachowań i postaw wśród młodzieży szkolnej oraz upowszechnia ideę wolontariatu w społeczności lokalnej. *** Dwaj pracownicy naukowi Politechniki Rzeszowskiej, prof. dr hab. inż. Józef Dziopak
i dr hab. inż. Daniel Słyś z Katedry Infrastruktury i Ekorozwoju Wydziału Budownictwa i Inżynierii Środowiska zostali nagrodzeni za swe wynalazki kolejnymi medalami - złotym i brązowym. Zdobyli je w Seulu na międzynarodowych targach wynalazczości Seul International Invention Fair SIIF 2011. Złoty medal międzynarodowe jury przyznało za wynalazek „Separacyjny wpust deszczowy” autorstwa dr hab. inż. Daniela Słysia opracowany wspólnie z dr hab. inż. Eleną Neverovą-Dziopak, profesorem Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie. Drugie z nagrodzonych rozwiązań dotyczyło zbiornika odciążającego sieć kanalizacyjną w przypadku wysokiego poziomu wód gruntowych. Autorem tego rozwiązania jest prof. Józef Dziopak. *** Podkarpacka policja otrzymała 22 nowe radiowozy mercedesy sprintery, które trafiły do oddziałów prewencji. Każdy z tych pojazdów umożliwia wygodny przewóz 8 policjantów wraz z pełnym wyposażeniem, takim jak: kaski ochronne, zestawy osłon osobistych, tarcze, pałki szturmowe i broń. Szerokie i wysokie drzwi przesuwane pozwalają szybko opuścić samochód. *** Policja w Rzeszowie ma nowego wyszukiwacza materiałów wybuchowych. Jest nim Eklerek, niedawno kupiony owczarek niemiecki. Pieniądze na nowego psa służbowego przekazał Komendzie Miejskiej Policji w Rzeszowie burmistrz Głogowa Małopolskiego. Eklerek został wybrany do służby w policji podczas selekcji przeprowadzonej spośród kilkunastu czworonogów. kal
ECHO RZESZOWA Wieści spod kija
odrobina historii
Długie, zimowe wieczory sprzyjają snuciu wspomnień, zadumie i refleksji. Często zastanawiamy się jaka będzie przyszłość wędkarstwa. Trudno to przewidzieć. Dla lepszego zrozumienia rozwoju techniki i sprzętu, warto sięgnąć do historii i spojrzeć jak narodził się i zmieniał sport wędkarski na przestrzeni wieków. Pierwsze archeologiczne ślady wędkarstwa sięgają 7 000 lat wstecz. Podczas prowadzenia prac wykopaliskowych znajdowano przedmioty przypominające spławiki, a także haczyki wykonane z kości. Egipskie malowidła sprzed około 4 000 lat przedstawiają połów ryb na wędkę. Pierwsza pisemna wzmianka o łowieniu ryb na wędkę pochodzi z około 300 roku p.n.e. Grek Teokryt pisze o „przynęcie wiszącej na haczyku”. Prawie 200 lat p.n.e. Chińczycy zaczęli używać jedwabnych linek i metalowych haczyków. W tym samym czasie Macedończycy stosowali do połowu ryb sztuczne przynęty. Przypominały one sztuczne muchy, a raczej jigi i były wykonane z piór i włosia. Wędkarstwo jako sport (łowienie ryb dla przyjemności i wypoczynku) zaczęto uprawiać ok. 500 lat temu. W „Księdze świętego Albana” poświęconej sztuce polowania, łowienia ryb oraz innym elitarnym rozrywkom, wydanej w Anglii w 1496 roku, napisanej przez Julianę Berners znajdował się „Traktat o łowieniu ryb na wędkę”. Opisywał nie tylko techniki i metody połowu, ale także zwracał uwagę na stosunek człowieka do przyrody. Wędkarz powinien okazywać przyrodzie wielką cześć i szacunek. Półtora wieku później w 1653 roku ukazał się „Podręcznik wędkarstwa”(„Kontemplacyjny wypoczynek człowieka ”). Dzieło to autorstwa Izaaka Waltona stało się pozycją klasyczną i do dziś znaną na całym świecie, doczekało się ponad 300 wydań. Opisany w nim sposób spędzania wolnego czasu z pełnym poszanowaniem przyrody zaczęto nazywać „wędkarstwem sportowym”. Wędkarz – sportowiec musiał sam sporządzać potrzebne mu akcesoria: wędki, linki oraz sztuczne przynęty, zdobywać odpowiednie przynęty naturalne. Doskonalenie sprzętu i umiejętności oraz atmosfera przygody stały się istotą wędkarstwa. Aż do wczesnych lat XIX w. wędkarstwo trwało w swoim pierwotnym kształcie. Postęp wkraczał bardzo powoli i dopiero z początkiem rewolucji przemysłowej pod koniec XIX w. nabrał szybszego tempa. Nowe rozwiązania techniczne i masowa produkcja spowodowały, że ten dotąd elitarny sport, stał się dostępny dla wszystkich. Zaczęto eksperymentować z różnymi gatunkami drewna w celu znalezienia najodpowiedniejszego materiału do produkcji wędzisk, aż w 1846 wykonano pierwszą klejonkę tonkinu. Zapoczątkowało to zastosowanie do ich produkcji bambusa i zrewolucjonizowało budowę sprzętu. Rozwój przemysłu tworzyw sztucznych skutkował nowymi technologiami . W latach trzydziestych ubiegłego wieku produkowano już wędziska z włókna szklanego, a w połowie lat siedemdziesiątych użyto do ich produkcji włókna węglowego. Dziś produkuje się je z włókien szklanych, węglowych, boronowych oraz mieszanek tych materiałów. Ogromy postęp dokonał się także w produkcji kołowrotków. Od 1905 roku, kiedy to w Bradford w Anglii wykonano prototyp kołowrotka o szpuli stałej (spinningowego) stał się on nieodzowną częścią zestawu wędkowego. Jedynie w metodzie muchowej używa się kołowrotka typu „Nottingham” (o szpuli ruchomej). Wybór wśród akcesoriów wędkarskich jest tak duży, że firmy je produkujące prześcigają się w ofertach katalogowych chcąc dotrzeć do jak największej liczby wędkarzy. Rewolucja przemysłowa, która przyczyniła się, między innymi do udoskonalania sprzętu wędkarskiego spowodowała bardzo poważne zniszczenia w środowisku naturalnym. Na szczęście coraz więcej ludzi zdaje sobie sprawę z zagrożenia i podejmuje trud rekultywacji zniszczonych terenów. Janusz Jędrzejek
Nr 1 (193) rok XVII styczeń 2012 r.
POD PARAGRAFEM
Zezem na wprost
PAPIEROSY Z PRZEMYTU
Policjanci z wydziału do walki z przestępczością gospodarczą KMP w Rzeszowie przeprowadzili w grudniu akcję „Mikołajki 2011”. Chodziło o wyłapanie osób zajmujących się m. in. handlowaniem wyrobami tytoniowymi bez polskich znaków akcyzy. Kiedy więc policjanci uzyskali informację, że do Rzeszowa ma zostać wwieziona znaczna ilość nielegalnych papierosów postanowili urządzić zasadzkę na handlarzy. Ulokowali się przy trasie wjazdowej do Rzeszowa od strony Przemyśla i czekali do późnych godzin nocnych. Około godziny 1.40 zatrzymali do kontroli peugeota 206, w którym miała się znajdować kontrabanda. Przypuszczenia się potwierdziły. Bagażnik samochodu był wypchany papierosami bez polskich znaków akcyzy skarbowej. Podróżujący peugeotem trzej mężczyźni i kobieta zostali zatrzymani i przewiezieni do komendy policji. Mężczyźni trafili do policyjnego aresztu, zaś kobieta - po przesłuchaniu - została zwolniona do domu. Wszyscy zatrzymani są mieszkańcami Rzeszowa. W samochodzie było ponad 780 paczek papierosów nielegalnego pochodzenia. Straty skarbu państwa z powodu niezapłaconego podatku akcyzowego od tych papierosów oszacowano na ponad 9 tys. zł. Za posiadanie nielegalnych papierosów i handel nimi zatrzymanym grozi do trzech lat pozbawienia wolności.
KSIĄDZ SKAZANY Na dwa i pół roku więzienia skazał Sąd Okręgowy w Rzeszowie księdza Romana J., byłego proboszcza w podropczyckiej miejscowości Mała, za molestowanie seksualne małoletniej dziewczynki. Duchowny ma ponadto czteroletni zakaz wykonywania zawodu nauczyciela. Prokuratura oskarżyła 51-letniego księdza Romana J. o molestowanie seksualne czterech małoletnich dziewcząt, które uczył religii oraz doprowadzenie jednej do obcowania płciowego. Miało do tego dojść między 2003 a 2008 rokiem. Trzy dziewczynki miały wówczas mniej niż 15 lat, a jedna, z którą miał obcować płciowo, była nieco starsza, ale nie miała jeszcze 18 lat. Prokuratura twierdziła, że duchowny nadużył jej zaufania, co jest karalne. Według prokuratury, ks. J. zabierał nastolatki na wyjazdy do Krakowa i Krynicy, gdzie miało dochodzić do molestowania seksualnego. W zamian jednej z uczennic duchowny miał fundować ubrania. Sąd uznał, że molestowania seksualnego ks. Roman J. dopuścił się tylko wobec jednej z dziewcząt, 14-latki, kiedy w wakacje zabrał ją do Krynicy. Doszło tam do pieszczot i dotykania intymnych miejsc ciała nastolatki. Za takie postępowanie duchowny został skazany na 2,5 roku więzienia. Ponadto rodzinie nastolatki ma zwrócić poniesione koszty adwokackie oraz zapłacić koszty sądowe. Sąd umorzył natomiast postępowanie dotyczące molestowania seksualnego trzech innych dziewczynek, uznając, że oskarżony dopuścił się wobec nich tylko naruszenia nietykalności cielesnej, co jest występkiem, który przedawnił się. Wyrok nie jest prawomocny. Obrona już zapowiedziała apelację. Odwołania nie wyklucza też prokuratura, która domagała się czterech lat więzienia dla Romana J.
UJĘTY PO NAPADZIE W Rzeszowie doszło do drugiego w ostatnim czasie napadu na placówkę bankową. Przed około trzema miesiącami mężczyzna ubrany w czarną skórzaną kurtkę, czapkę bejsbolową i ciemne okulary oraz uzbrojony w duży nóż wszedł na krótko przed zamknięciem do oddziału Eurobanku w Rzeszowie przy ulicy Żeromskiego i zażądał pieniędzy. Wystraszona kasjerka wydała mu pieniądze i napastnik szybko opuścił bank. Policji nie udało się go ująć. Tym razem osobnik uzbrojony w kuchenny nóż pojawił się w placówce SKOK przy placu Wolności. Skierował się od razu do pomieszczenia kasowego domagając się pieniędzy. Gdy roztrzęsionej kasjerce nie udało się otworzyć sejfu, sam próbował go otworzyć. W tym momencie do banku weszła jakaś interesantka prosząc o obsłużenie. Pracownica kasy wykorzystała tę sytuację i zdołała wybiec na ulicę, wzywając pomocy. Spłoszony napastnik szybko opuścił pomieszczenie i uciekł. W ciągu kilku minut na miejsce zdarzenia przybyli policjanci i natychmiast podjęli penetrację okolicznego terenu. Już po godzinie poszukiwań funkcjonariusze z wydziału kryminalnego zatrzymali 50-letniego mężczyznę odpowiadającego rysopisowi sprawcy napadu na SKOK. Przy zatrzymanym znaleźli nóż i torbę foliową, jaką miał w chwili napadu. Mężczyzna został umieszczony w policyjnym areszcie. Jak ustalili prowadzący śledztwo tego samego dnia ten sam mężczyzna usiłował dokonać rozboju w kantorze w Ropczycach. Gdy tam się mu nie powiodło przyjechał do Rzeszowa. Przyznał się także do wcześniejszego napadu na placówkę Eurobanku w Rzeszowie. Na wniosek prokuratury Sąd Rejonowy zastosował wobec podejrzanego areszt tymczasowy na trzy miesiące. Za napady na banki w Rzeszowie i kantor w Ropczycach grożą mu co najmniej 3 lata więzienia. kal
15
Kiedyś padało hasło patriotyzm i wszyscy wiedzieli, o co chodzi. Tak było do zakończenia II wojny światowej. Później nastał okres patriotyzmu przymiotnikowego, czyli został on podzielony na: prawdziwy, ludowy, fałszywy, lokalny itp. Został po prostu upolityczniony przez kazdą ze stron ideologicznego konfliktu. Po transformacji ustrojowej zaczął się z kolei monopolizować, czyli prawo do uprawiania i interpretowania uczuć patriotycznych zawłaszczała sobie jedynie słuszna
konfrontacyjnych konieczności gotowości do ofiar, że opiera się on na gotowości do ponoszenia odpowiedzialności nie za wygrane wojny, lecz za pomyślność ekonomiczną, gospodarczą i kulturalną wspólnoty państwowej. Na to wszystko nakłada się cały sztafaż różnych środków do w yrażania odrealnionych, populistycznych idiotyzmów z niby patriotycznym przesłaniem. Przecież wykorzystywanie do tego celu krzyża jest bluźnierstwem. Księdzu Skorupce przystało jak najbardziej maszerować z krzyżem na czele oddziału pod Ossowem. Sytuacja była dramatyczna. Ale już ci maszeryjący z krzyżami pod Pałac Prezydencki stanowią kpinę z tamtego symbolu. Cóż to ma wspólnego z patriotyzmem, raczej politycznym infantylnym fanatyzmem. Pod krzyżem w Rzeszowie również zebrali się ci, którzy chcieli naparzać się, a nie bronić jakichś przeciwstawnych
orientacja o chadecko-narodowym ubarwieniu. Całą, liczniejszą resztę pozbawiając nie tylko prawa do patriotycznych uniesień, ale i narodowej czci. Proces ten nabrał wielkiej dynamiki po pojawieniu się unijnych ciągotek u światlejszej części naszej społeczności. Jedynie słuszni patrioci zawyli z narodowej boleści i podjęli heroiczny bój o wartości. Czymże są owe wartości? Swoistą mieszaniną Konrada Wallenroda, Kozietulskiego, Ordona, Dmowskiego, majora Hubala czy Bora Komorowskiego. Czyli spraw bohatersko przerżniętych w imię honoru, Boga i ojczyzny. Im sprawa tragiczniej i bezsensowniej przerżnięta, tym lepiej. Wówczas poziom uwielbienia dla przegranych zwyżkuje aż do ekstazy. Za dobrą ilustracje tej tezy może służyć zbudowanie w Warszawie ogromnego muzeum naszej największej i bezsensownej klęski narodowej, czyli Powstania Warszawskiego. Im dłużej przysłuchuję się patriotycznym wystąpieniom jedynie słusznej opcji, tym bardziej dochodzę do przekonania, że coraz mocniej okopują się oni na pozycjach dziewiętnastowiecznych. Im szybciej Europa integruje się, oni kopią coraz głębsze doły. Jakby nie chcieli dostrzegać i rozumieć tego, że tenże patriotyzm został zupełnie inaczej zdefiniowany w XXI wieku, że nie zakłada on
idei. Dlaczego akurat tam? Podjąłem próbę rozmowy, o co im chodzi? Mieli w odpowiedzi same wyświechtane komunały podlane zwykłą wrogością do wszystkiego innego. W dodatku ten cały fasadowy patriotyzm zaczyna z jakiegoś powodu nagminnie maszerować. Czyli mamy do czynienia z patriotyzmem marszow ym, albo jak kto woli maszerujacym. Zaczęło się od posmoleńskich, comiesięcznych peregrynacji na Krakowskie Przedmieście z możliwie największym zadęciem i ładunkiem patriotycznym. Pojawił się marsz niepodległości, przybierający karykaturalną formę i skutki. Jakoś to jeszcze usiłowałem pojąć. Ale na pomysł organizacji marszu niepodległości w rocznicę stanu wojennego nie wpadłby ani Woody Allen, ani Orwell, ani Mrożek. Chociaż wyobraźnię mają sporą, ale zdrową. Mnie marsze bardzo źle kojarzą się. Stosowali tę formę manifestacji siły, bądź uwielbienia dla siebie i swoich wodzów wszyscy satrapowie, władza absolutna i totalitarna. Czyżby to jakieś nawiązanie do takich tradycji? Być może jest to przypadkowa zbieżność w preferowaniu form manifestowania swoich idei. A tak na marginesie, to jestem niezwykle ciekaw, dokąd ten marszowy patriotyzm w Polsce dojdzie i do czego? Roman Małek
patriotyzm marszowy
ciąg dalszy ze s. 11
miasto = zbiór ofert i instrukcji „używania miasta”
Kościół katolicki stara się wychodzić do wiernych i wszystkich poszukujących, a duchowieństwo łacińskie żyjące w celibacie ma na to czas. Taka postawa wpływa na pozytywne odnoszenie się do Kościoła rzymskokatolickiego. Kościół łaciński spełni swoją rolę, na miarę swej inkulturacji, która też wyraźnie postępuje. Wydaje się ponadto, że jest szczególny aspekt, w którym Kościół łaciński będzie niezastąpiony. Chodzi o wykształcenie ukraińskiej świadomości i patriotyzmu w wielonarodowej i wielojęzycznej Ukrainie, a więc bez pochłonięcia jednych przez drugich, a także wypracowanie ubogacającej wszystkich syntezy. Dla Ukrainy pomocne może być doświadczenie Europy, z papieskim wezwaniem, by stała się ojczyzną ojczyzn (coś o wiele więcej niż Europa ojczyzn de Gaulle’a). Natomiast państwa jednoczącej się Europy, które wszystkie, na skutek migracji, stają się coraz bardziej wielojęzyczne i wielonarodowe, skorzystać mogą z cennego doświadczenia różnorodnej Ukrainy. Adam Kulczycki
Rynkowa wartość czynszowych kamienic usytuowanych w pobliżu Starego Browaru istotnie się zwiększyła. Bywa też i tak, że niektóre oferty miejskie pociągają za sobą nowe i zarazem nieakceptowane - z uwagi na swą represyjność - przez mieszkańców instrukcje używania miasta (przykład ul. Tumskiej w Płocku - rewitalizacja ul. Tumskiej zmniejszyła, a nie zwiększyła liczbę ofert tego miejsca, więc i poniekąd miasta…). Zdarza się, że niektóre oferty miejskie są grą pozorów, która w istocie odsłania powierzchowność strategii rozwojowych (strategii marketingowych miast lub ich brak, np. niektóre artystyczne eventy, sztuka w przestrzeni publicznej - sztuka w miejscach publicznych to nie zawsze sztuka publiczna). Niektóre oferty miejskie niszczą pluralizm miasta za sprawą swej stronniczości, jednostronności, „uzurpatorskiego charakteru” (przykład kampanii Poznań – miasto know-how).
kościół rzymskokatolicki bramą europy
ciąg dalszy ze s. 5
Nie ulega wątpliwości, uważa prof. Drozdowski, że marketing to tylko komunikowanie, trzeba mieć jednak, o czym mówić. Tym łatwiej mówić, im więcej atrakcyjnych ofert i im więcej przyjaznych „instrukcji używania miasta”. Na szczęście, tworzenie i podtrzymywanie atrakcyjnych ofert jest prawem i zadaniem wszystkich – poczynając od prezydentów i burmistrzów a kończąc na „zwykłych mieszkańcach”. Miasto to nie firma, oferty to nie produkty. Marketing miasta to nie wymyślanie miasta, ale opowiadanie o prawdziwym mieście. Organizatorami spotkania byli: Towarzystwo Przyjaciół Rzeszowa, Instytut Socjologii Uniwersytetu Rzeszowskiego, Rzeszowski Oddział Polskiego Towarzystwa Socjologicznego oraz Wydział Promocji i Współpracy Międzynarodowej Urzędu Miasta Rzeszowa. Adam Kulczycki
16
Nr 1 (193) rok XVII styczeń 2012 r.
Z ŁAWECZKI NAD WISŁOKIEM
noworoczna miotła
„Na szczęście, na zdrowie, na ten Nowy Rok, żeby wam się rodziła kapusta i groch...” No i mamy 2012 rok. Nowe kartki kalendarza, nowe plany i nowe porz ąd k i. W św iecie przeróżne zawieruchy, a na naszym rodzimym podwórku porządkom końca nie widać. Przetasowania w urzędach (zamiana jednego korytka na drugie, zaległe brudy i śmieci zamiata się pod dywan i nadal wyglancowane w uśmiechu zębiska wystawia się do kamery). Obiecywano, jeśli nie złote góry, to zrobienie porządków z bylejakością, łapówkarstwem i pazernością o każdą złotówkę. Ile to się naopowiadano, że będzie lepiej (ale wiadomo komu!). No i co? Ano nic, przecież nie każda nowa miotła nada się do wszystkiego, oj nie nada... A tu trzeba szczotki ryżowej, która może poradziłaby sobie z tym narosłym brudem. Pierwsze solidne sprzątanie przydałoby się w urzędach, od parteru, aż do wierzchołka i to szorowanie ciągle i ciągle! BEZWZGLĘDNIE!!! Według światowych statystyk w Polsce mamy największy w Europie przerost administracji i to do entej potęgi, a ciągle powstają gmaszyska dublujące się nawzajem z całą masą durnoty urzędniczej, wymyślającej coraz to durniejsze przepisy. Ot, choćby to, że urzędy różnej maści finansują uczenie się w szkołach policealnych np. na kierunku „Technik Administracji” naukę chętnym do pobierania z tego tytułu uprawnień z ZUS-u, KRUS-u i czegoś tam jeszcze. Niby powinno być chwalebne dostrzeganie możliwości edukacji, ale czy nie byłoby sto razy lepsze finansowanie nauki: stolarzy, ślusarzy, tokarzy, hydraulików (czyli uczniów zamykanych przez durnotę zawodówek, a ściąganych do Niemiec i tam opłacanych i zaraz po szkole zatrudnianych), a nie przyszłych darmozjadów? Zresztą w urzędach zatrudnia się swoich lub znajomych swoich. Nie ma co się dziwić, przecież po dwóch latach nauki, nikt nie czeka na owych słuchaczy, a tym bardziej nikt nie zamierza zwalniać ciepłego urzędniczego stołeczka. A ci policealni uczniowie liczą, że ta szkoła da im możliwość pracy. Naiwni! Przecież co drugi urzędnik jest niedouczony, to co wymagać od takiego zmiany niezrozumiałego przez niego „edukacyjnego podejścia”. Tylko mnie krew zalewa i zwyczajnie, po babsku przywaliłabym wałkiem po pustym łbie temu i tamtemu na wysokim urzędniczym stołku za trwonienie naszej złotówki. Ale czy to pomoże? Na głupotę nie ma lekarstwa. Chyba, że jakaś porządna miotła wymiecie raz, a dobrze te wszystkie brudy. Tylko gdzie? Na pewno nie pod moją ławeczkę nad Wisłokiem, o nie! Na szczęście, na zdrowie... Nina Opic
ECHO RZESZOWA
Rozmaitości SPORTOWE PUZZLE
będą trzy lodowiska
Do tego czasu słuchano na sesjach wypowiedzi pana mecenasa o lodowisku w kategoriach przysłowiowych gruszek na wierzbie. Na terenie Millenium Hall rusza lodowisko, które będzie działać aż do końca lutego. Przygotowano specjalne oferty, m.in. zniżki dla studentów i zorganizowanych grup szkolnych (oferta ważna od poniedziałku do piątku w godz. 9-14). Jest też wypożyczalnia łyżew. Lodowisko jest ogólnodostępne dla klientów Centrum Kulturalno-Handlowego Millenium Hall od poniedziałku do soboty w godz. 9.00-21.00, w niedzielę w godz. 10.00-20.00. Bezpłatnie z lodowiska mogą korzystać dzieci do lat 7 pod opieką osoby dorosłej będącej na łyżwach. Na terenie Lodowiska funkcjonuje szatnia. Wypożyczalnia czynna jest od poniedziałku do soboty w godz. 9.00-21.00, a w niedzielę w godz. 10.00-20.00. Łyżwy wypożyczane
są na 60 minut. Prawie 1,1 mln zł będzie kosztowało nowe rzeszowskie lodowisko, które zostanie wybudowane na osiedlu Baranówka. Będzie to tzw. biały orlik. Biały orlik to ogólnodostępne sztuczne lodowisko, które powstało przy jednym z już istniejących orlikowych kompleksów. W Rzeszowie wybór padł na boisko znajdujące się przy Szkole Podstawowej nr 25 przy ul. Starzyńskiego. Obiekt ma być oświetlony, a wokół niego zostaną ułożone gumowe chodniki. Tafle białych orlików mają być mrożone za pomocą agregatu, dzięki czemu będzie można z nich korzystać nawet przy dodatniej temperaturze. Latem po demontażu band lodowisko może być wykorzystywane jako boisko, albo kort tenisowy. Tak będzie w przypadku białego orlika na Baranówce. Zdzisław Daraż
rodzinny biznes
Kierownik jednego ze sklepów na Baranówce w Rzeszowie zawiadomił policjantów z tamtejszego posterunku, że jego placówka jest systematycznie okradana. Początkowo wydawało się, że są to nadużycia dokonywane przez kogoś, kto ma kartę lojalnościową tego sklepu. Szybko jednak okazało się, że chodzi o kradzieże dokonywane przez kilka osób. Przechodziły one przez bramki kasowe z dużymi zakupami, płacąc minimalne rachunki. Analiza paragonów oraz zapisów monitoringu wykazała, że do takich sytuacji dochodziło zawsze przy kasach obsługiwanych przez tę samą kasjerkę. Niektórzy klienci wychodzili ze sklepu z kilkoma pełnymi zakupów torbami, a zapłacone przez nich rachunki opiewały na kilka, góra kilkanaście złotych. Policjanci zatrzymali 48-letnią kasjerkę, mieszkankę Rzeszowa i przeprowadzili przeszukanie w jej mieszkaniu, podczas którego znaleźli duże ilości artykułów spożywczych i gospodarczych. Kobieta i jej mąż nie potrafili wyjaśnić skąd te towary pochodziły. Jednak podczas przesłuchania kobieta przyznała się, że to ona zorganizowała i kierowała procederem wynoszenia towarów ze sklepu. Policjanci ustalili, że w kradzieże zamieszanych było kilka osób z rodziny kasjerki. W procederze tym uczestniczył mąż, syn i synowa, siostra kasjerki i inne osoby z jej najbliższej rodziny. Policjantom udało się odzyskać blisko 250 skradzionych przedmiotów. Były to zarówno artykuły spożywcze, chemia gospodarcza oraz drobny sprzęt AGD. Osobom zamieszanym w te kradzieże grożą kary do 5 lat pozbawienia wolności. kal
To nie wół u karety. Zaczął przemawiać w telewizji Macierewicz.
MĄDROŚCI
Wła sną głupotę ludzie zwykli nazy wać doświadczeniem. O. Wilde
1
Sumienie miał czyste, bo nieużywane.
11
W dyplomacji można czasem robić świństwa, ale nigdy głupstw. W kawalerii jest odwrotnie. Wieniawa Dłudoszowski
Historia jest najlepszym nauczycielem, ale ma najgorszych uczniów. I. Ghandi Wróciło stare, bo młode już było.
L. Miller
Inteligencja w porę wykryta jest uleczalna. J. Kofta Kobiety żyją dłużej, bo nie mają żon. J. Himilsbach Zebrał Rom
3
4
5
6
8 9
S. J. Lec
2
7
Pieniądze wyjęte z błota mają tę samą wartość. A. Decowski
Przyjaciół można mieć o każdym czasie pod warunkiem, że się ich nie potrzebuje. W. Churchill
czasopismo mieszkańców.
KRZYŻÓWKA
10 12
13
14 15 16 Poziomo: 3/ leje się strumieniami wraz z noworocznymi życzeniami, 7/ niejedna w karnawale, 8/ miejsce z rzeźbą Tadeusza Nalepy, 9/ cztery gołe i mają uszy, 10/ stolica Kenii, 11/ piękna, trojańska, porwana przez Parysa, 14/ miejscowość koło Rzeszowa, kandydatka na dzielnicę, 15/ widzisz się w nim sam, 16/ ciepła, z nausznikami. Pionowo: 1/ przyjmują laurki 21 stycznia, 2/ sport Marty Niewczas, 3/ tkanina na bluzkę, 4/ krzew z jagodami, 5/ planeta, paliwo jadrowe, albo kilka drużyn w wojsku, 6/ Cyprian Kamil, poeta, autor poematu „Wigilia”, 11/ ręczny, do zaciągania w aucie, 12/ ładna, wystrojona i wymalowana dama, 13/ zaczął się 1 stycznia. Rozwiązania prosimy przesyłać na kartkach pocztowych pod adresem redakcji. Z tej krzyżówki wystarczy podać hasła zawierające literę Ś. Za prawidłowe rozwiązanie krzyżówki z poprzedniego numeru nagrodę otrzymuje Julian Stadnicki z Rzeszowa. Emilian Chyła
Wydawca: TOWARZYSTWO PRZYJACIÓŁ RZESZOWA. Redaktor naczelny: Zdzisław Daraż. Redagują: Józef Gajda, Józef Kanik, Bogusław Kotula, Kazimierz Lesiecki, Roman Małek, Stanisław Rusznica, Ryszard Zatorski. Adres redakcji: 35-061 Rzeszów, ul. Słoneczna 2. Tel. 017 853 44 46, fax: 017 862 20 55. Redakcja wydania: Roman Małek. Przygotowanie do druku: Cyfrodruk Rzeszów, druk: Geokart-International Sp. z o.o. Redakcja nie odpowiada za treść ogłoszeń i nie zwraca materiałów niezamówionych. Zastrzega sobie prawo skracania i adiustacji tekstów oraz zmiany ich tytułów. email: redakcja@echo.erzeszow.pl, strona internetowa www.echo.erzeszow.pl ISSN – 1426-0190