AKCJA 5 - Tabrimarom Bartosza Gregorka

Page 1

5

Tabrimaron Bartosza Gregorka

Tekst Michała Chojeckiego


1 – galeria PRACA 2 – rezydencja 3 – ZESPÓŁ WESPÓŁ 4 – podwórko Szpitalna 6 5 – klub Sztuki i Sztuczki

rysunek na okładce – Bartosz Gregorek

AKCJA – szybkie wydawnictwo PRACY Warszawa, ul. Szpitalna 6, www.galeriapraca.pl Numer 5, 8 stycznia 2013 Redakcja, projekt i skład: ZESPÓŁ WESPÓŁ (Łukasz Izert, Hanna i Kuba Mazurkiewiczowie) Autorzy: Michał Chojecki, Bartosz Gregorek


Tabrimaron Bartosza Gregorka 1. Trzymając się zasady, że pierwsze zdanie jest najważniejsze, muszę wstępnie zaznaczyć, że Bartosz Gregorek jest człowiekiem całkowicie nieznośnym. Poprzez szczerość rozumiem mówienie zawsze dokładnie tego co chcę powiedzieć. Co znaczy mniej więcej tyle, że jeśli mamy ochotę kłamać to nadal jesteśmy szczerzy. Prawda i fałsz nie mają znaczenia, ponieważ od zawsze tworzyły nierozłączną parę. Biegunowość to podział stworzony przez ludzi i to oni wartościują naładowując elementy dodatnim lub ujemnym ładunkiem. Niewykluczanie współistnienia sprzeczności to jedyna droga do jasnego postrzegania problemu. Bartosz Gregorek, „Notatki z okresu dojrzewania, część 1” http://teksty.gablotakrytyki.pl/488

Zasadniczym dylematem w komunikacji z Bartkiem jest zawsze czy podjąć z nim grę na słówka, półsłówka, znaczenia? Jego sposób myślenia, akceptujący i co więcej w pełni wykorzystujący moc sprzeczności jest trudny do zaakceptowania we wspólnym funkcjonowaniu. Stworzył jednak z niego nieprzeciętnego artystę. To w obrazach, w plastyce, najgłębiej wyraża się osobowość Gregorka, jakiego znam, z którym się przyjaźnię i którego w pewnym sensie nie cierpię. Śledząc jak rozwijają się jego obrazy, zawsze – chcąc czy nie chcąc – dopowiadam sobie, w którą stronę mogą pójść. I zawsze się mylę. Moje wyobrażenie nigdy nie zgadza się z krokami, jakie czyni Bartek. Jako malarz jest fascynujący w nieprzewidywalności. 2. Gdy poraził mnie prąd, Bartek podsunął mi rysunek syczącego węża z rozdwojonym jęzorem. Był to początek zeszytu z cyklu „zło”. Co jakiś czas rzucam okiem na te szkicowniki i nie mogę pozbyć się wrażenia materializacji diabła podobnie, jak to się ma z malarstwem Bacona. Jest w prostocie tych rysunków niezwykle niepokojąca sugestia, że za tym dobrze skrojonym, zharmonizowanym światem, stoi jakiś demon. Ale nie jest to neuroza, lecz przekonanie, że nie tak powinno to wyglądać. Bartek sugeruje coś, czego nie chciałbym doświadczyć w realnym świecie.


Cenię go za wytrzymałość na to, o czym opowiada. Bierze na siebie ciężar igrania z rzeczywistością, w której w pewnym sensie ujawnia się coś bardzo niebezpiecznego. Dlatego też czasami boję się go, chociaż otuchy dodaje mi, że jest sprawnym twórcą, że jako twórca jest odpowiedzialny. 3. Czy świat jest zły? To pytanie towarzyszy mi od czasu, gdy pozbyłem się lekkości związanej z okresem dojrzewania. Aby się o tym przekonać, każdy młody facet musi odbyć mityczną wędrówkę do lasu. Musi wyjść. Jak w każdym plemieniu, syn, młodzian, gołowąs, gdy puszczą mu się nici zarostu pod nosem, odchodzi na pewien czas na odludzie, na pustynię lub w puszczę zdobyć pierwsze samodzielne i silnie formujące doświadczenia. Musi coś przeżyć, oderwać się od mitu, od opowieści białobrodych partonów. Czuję, że dla Bartka taką podróżą jest film Tabrimaron. Odbywa on w nim podróż głęboko wewnątrz siebie, jak i we wnętrze swojego neurotycznego świata. Wizualizuje przestrzenie abstrakcyjne, jak i pustynne czy górskie. Są to miejsca we wszystkich kulturach naznaczone przez świętych ascetów i pustelników pragnących odciąć się od ziemskich spraw ku skupieniu na sednie i sensie świata. Lecz podróż Bartka to nie jest medytacja, kontemplacja, lecz raczej epileptyczno-psychodeliczna aura, to wytwór mózgu o silnym stanie skupienia, który stara się nadać rytm skomplikowanej sytuacji starcia tego co z zewnątrz i tego co wewnątrz. W filmie Bartek przybiera postać osoby podobnej Jazonowi. Podróżuje, przemierza, tułacze się. Szuka. Złote runo dla niego staje się tym, co na wschodzie nazywają mokszą. Wyzwoleniem z kręgu śmiertelności. Buddysta mówiłby o oświeceniu. Bartek w tym sensie stara się rzeźbić w swojej świadomości. Jako zagubiony Argonauta odnajduje się dopiero przy pomocy narzędzia, jakim jest akt tworzenia, jakim jest Tabrimaron. I ja nie wiem dokładnie, co się z Bartkiem stało, gdy skończył film, ale interesuje mnie jego Kolchida, czyli miejsce, w którym szukał siebie. I jak je widział. 4. A w dalekich stronach doświadczyć i zobaczyć można wiele ciekawych rzeczy. Sposób myślenia Bartka w pewnym momencie zaczął mi przypominać afgańską grę buzkaszi. Ta typowa dla mieszkańców Azji Średniej gra nie ma zasad do póki się w niej nie uczestniczy. Dozwolone jest bicie konia lub jeźdźca trzymanymi


(często w zębach) małymi biczami, przepychanie, strącanie z konia. Nie ma żadnych upomnień lub kar. Zręczność i spryt przeplatają się ze sprawnością fizyczną i wytrzymałością. Nie ma to jednak nic wspólnego z anarchią. Celem zawodów jest podniesienie trofeum z ziemi bez zsiadania z konia i umieszczenie go w wyrysowanym na ziemi kółku. Aby opanować sytuację, pokonać buzkaszkich przeciwników z para-zespołowych składów tworzonych ad hoc na placu gry, należałoby wyobrazić sobie siłę niemalże demiurgiczną, zdolną podporządkować cały ten mikrokosmos mocą niemalże magiczną. Taką moc musi posiadać Bartek ujarzmiając swoją wyobraźnię i podświadomość. A dowodem ku temu jest zadziwiająca realizacja obrazu Jowisza, w mitologii rzymskiej boga nieba, burzy i deszczu, najwyższego władcy nieba i ziemi, ojca bogów. Obraz ten jest dla mnie symbolem artystycznych aspiracji Bartka, jego marzeń związanych z ekstazą kreacji. Pomieszanie poziomów boskich i ziemskich jest trudne do uporządkowania. W sukurs przychodzi nam językoznawstwo słowiańskie, gdyż w języku rosyjskim stworzenie jest przymiotem Boga, a tworzenie, jako przetwarzanie stworzenia to cecha ludzi. Bartek maluje Jowisza na swoje podobieństwo, chce w nim zobaczyć swoje demiurgiczne odbicie. Tu wychodzi pycha Gregorka, który w osobie kreatora widzi naćpanego herosa w psychodelicznym rynsztunku. Bóg Gregorka ponownie nie jest istotą, z którą chciałbym mieć do czynienia. 5. Zakończę cytatem z pracy magisterskiej, w której Bartek przywołuje „Błękit nieba” Georges Bataille. Jeden trochę bardziej, drugi trochę mniej, ale każdy człowiek jest zależny od opowiadań, od powieści, które objawiają mu złożoną prawdę życia. Jedynie takie opowiadania, odczytywane nieraz w transie, stawiają go w obliczu przeznaczenia. Wystawa Bartosza Gregorka „Tabrimaron”, Galeria Praca, Szpitalna 6, Warszawa, (wt.-pt. – 13:00-19:00; sob. 12:00-16:00). www.galeriapraca.pl, http://www.facebook.com/galeriapraca Tekst opublikowany na portalu gablotakrytyki.pl http://chojecki.gablotakrytyki.pl/587


Bartosz Gregorek bartoszgregorek.com




Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.