AKCJA 6 - Atrofia

Page 1

6 Atrofia Z Cezarym Poniatowskim rozmawia Paulina Olszewska O obrazach „Czarna żółć” i „Wieczny powrót pisze Cezary Poniatowski Tekst Michała Chojeckiego „Obrazy o smaku popiołu”


1 – galeria PRACA 2 – rezydencja 3 – ZESPÓŁ WESPÓŁ 4 – podwórko Szpitalna 6 5 – klub Sztuki i Sztuczki

rysunek na okładce – Cezary Poniatowski

AKCJA – szybkie wydawnictwo PRACY Warszawa, ul. Szpitalna 6, www.galeriapraca.pl Numer 6, 17 stycznia 2013 Redakcja, projekt i skład: ZESPÓŁ WESPÓŁ (Łukasz Izert, Hanna i Kuba Mazurkiewiczowie) Autorzy: Michał Chojecki, Paulina Olszewska, Cezary Poniatowski


„A jeżeli podświadomość bądź zwykłe przeczucie, nakłania mnie do takiego wyboru to tak właśnie robię.”

Wywiad z Cezarym Poniatowskim, w nawiązaniu do wystawy „Atrofia”. Wystawa, którą otworzysz w Galerii Praca, będzie Twoją pierwszą w tym nowopowstałym miejscu. Jaki był Twój pomysł na tę wystawę? Co zamierzasz w jej ramach zaprezentować? Tytuł wystawy, której kuratorem jest Michał Chojecki, brzmi „Atrofia”. Zaprezentuję na niej obrazy pochodzące z różnych cykli malarskich, nad którymi pracowałem w ubiegłym roku. Serie „Hero/Bohater” i „Modern Vanitas” powstawały w krótkich odstępach czasu i część z nich była pokazywana w Lutheraneum w Warszawie, część w BWA Olsztyn, a część to obrazy z wystawy dyplomowej na ASP. Będzie to zatem moment w którym prace, które do tej pory funkcjonowały niezależnie, zostaną ze sobą zestawione. Połączy je tytułowa „Atrofia” i można powiedzieć, że wspólnie stworzą one nowy cykl. Dla mnie, osobiście, będzie to również podsumowanie zmian, które zaszły w moim malarstwie na przestrzeni ostatniego roku. Czym w takim razie jest dla Ciebie tytułowa „Atrofia”? Tytuł wystawy odnosi się do mojego poglądu na otaczającą nas rzeczywistość, na kondycję obecnych czasów. Dosłownie termin ten oznacza rozkład, więdnięcie, powolny proces zanikania. W kontekście wystawy – moment w którym cywilizacja i zdobycze technologiczne zaczynają zmieniać naszą codzienność na gorszą, bo wyzbytą czystych, ludzkich i pierwotnych doświadczeń. Nie jest moim bezpośrednim zamiarem nawiązanie do treści apokaliptycznych i skupiam się na tym co bieżące, na ogólnej atmosferze naszej codzienności. A największą składową dzisiejszych przeżyć jest ten powracający metafizyczny niepokój, emocjonalne rozedrganie. Nasza rzeczywistość jest kolorowa, ale to tylko zewnętrzna warstwa. Ja zaś staram się odnieść do tej prawdziwej strony: bezsilnej, depresyjnej i drażniącej. Pamiętam dokładnie prace, które prezentowałeś dwa lata temu w czasie rezydencji GlogauAir w Berlinie. To co mnie w nich najbardziej zainteresowało to kształty namalowane na obrazach, mające w sobie coś amorficznego i organicznego. Do tego techniczne kontrasty, które stosowałeś: czerwona, biała, szara i czarna farba kładziona bezpośrednio na surowym

AKCJA 6 – ATROFIA towarzyszy wystawie Cezarego Poniatowskiego w warszawskiej galerii PRACA. Wernisaż wystawy – 17 stycznia 2013, godzina 19:00 Wystawa otwarta od 18 stycznia do 16 lutego 2013 (wt.-pt. – 13:00-19:00; sob. 12:00-16:00).


płótnie. Patrząc na serie o których wspominasz, bardzo dobrze dostrzegam tę zmianę. Obrazy, które oglądam teraz są monochromatyczne, zredukowane, wręcz ascetyczne. Dominują w nim dwa nie-kolory: biel i czerń. Co było wynikiem takiej nagłej zmiany? Czy był to jakiś szczególny moment? Ta zmiana w podejściu do malarstwa nastąpiła po różnych przemyśleniach i zwątpieniu w to, czego się wcześniej nauczyłem, jak również wiąże się z ciągłym powątpiewaniem w to co widzę. Z pewnością była to również chęć odbicia się od akademizmu, który jest ciągle obecny na akademiach i z którym sam, jako student musiałem się skonfrontować. Rozwinęła się we mnie również świadomość zwrotu ku naturalnemu podejściu do malowania, w którym staram się do niczego nie zmuszać, malować w sposób prawdziwy. A jeżeli podświadomość bądź zwykłe przeczucie, nakłania mnie do takiego wyboru to tak właśnie robię. Przestałem również narzucać sobie bariery. Dlatego, jeśli maluję czarną farbą, to jest to wybór, który pojawił się we mnie naturalnie, w wyniku mojej własnej potrzeby. Czym w takim razie jest dla Ciebie malarstwo? Malarstwo ma dla mnie coś z narkotyku, który trzeba ciągle brać a im dłuższa przerwa tym większe pragnienie. Jest to coś, dzięki czemu potrafię funkcjonować. Pewnik bez którego bym sobie nie poradził. Wszystko co wydarza się w moim życiu, wpływa na mnie i tym samym znajduje odzwierciedlenie w moim malarstwie. Osobiście jestem dość niecierpliwy i wydaje mi się, że malarstwo ciągle uczy mnie pokory. Są momenty zadowolenia, satysfakcji, które potem zmieniają się w chwile zwątpienia i niechęci. Z drugiej strony ta ciągła huśtawka nastrojów, wywołana raz dobrymi a raz złymi efektami pracy, tak naprawdę daje mi poczucie równowagi. Uważa się, że malarstwo nie jest już wystarczającym medium, żeby opisywać rzeczywistość. Że jest pozbawione dostatecznej mocy przekazu, ogranicza ekspresję samego twórcy i już dawno osiągnięto w malarstwie wszystko co można było. Jaki jest twój stosunek do malarstwa? Co takiego odnajdujesz w malarstwie, że jest ono dla Ciebie właśnie tym medium, w którym chcesz się wyrażać? Uważam, że malarstwo, jak każda inna dziedzina sztuki, to medium niewyczerpalne. I jak każda dziedzina sztuki swoje własne ograniczenia. Każdy artysta tworzy w sposób indywidualny, nawet wtedy gdy dość czytelnie się czymś inspiruje lub do czegoś nawiązuje.


I w gestii autora leży to w jakich ramach będzie tworzyć i jak sobie z nimi poradzi. Warto zwrócić uwagę na obecnie zaobserwowany stopniowy zwrot ku malarstwu, które zaczyna powracać po epoce dominacji instalacji i video artu. Wybrałem malarstwo jako medium, w którym chcę się wyrażać, ponieważ jest ono niesamowicie bezpośrednie. To co mnie w nim najbardziej pociąga to możliwość budowania świata na różne sposoby: za pomocą szybkich i spontanicznych gestów albo długich i solidnie przemyślanych decyzji. Zaś sama powierzchnia płótna jest ograniczonym geometrycznym wycinkiem ze strumienia przepływających pomysłów. Ten kontrast ujęcia w ramy czegoś kompletnie abstrakcyjnego jest dla mnie cholernie intrygujący. Interesują mnie również Twoje artystyczny korzenie – jesteś absolwentem Wydziału Grafiki na warszawskiej ASP. Czy studia miały bądź czy jeszcze mają jakikolwiek wpływ na Twoje malarstwo? Z mojego punktu widzenia odbycie dla malarza wcześniej studiów graficznych to bez wątpienia ciekawa droga, ponieważ pozwala spojrzeć na malarstwo trochę z boku, z dystansu. W moim przypadku studia były punktem wyjścia, w czasie których można było zbadać to co lubimy i co chcemy robić. A jeśli po kilku latach studiów na Wydziale Grafiki przetrwała we mnie chęć malowania to oznacza, że jest to moja naturalna i silna potrzeba. A jak wspominałem wcześniej – nie można przecież podejmować decyzji wbrew sobie! Oczywiście nie neguję tego, że moje malarstwo dość czytelnie czerpie z grafiki i do niej nawiązuje. Doceniam to, że skończyłem studia graficzne i mogę teraz zajmować się malarstwem. Przed Tobą wystawa, ale co dalej? Czy masz już pomysły w jakim kierunku chcesz rozwijać swoje serie? Tak naprawdę ciężko mi w tym momencie przewidzieć w jaką stronę potoczy się moje podejście do malowania i jak będą wyglądały kolejne obrazy. I w sumie nie chcę tego przewidywać. Decyzję wolę podejmować na bieżąco niż z góry zakładać konkretny rezultat. W planach mam kilka wystaw, ale pomysły na nie są jeszcze w zalążku, więc raczej nie powinienem o nich opowiadać. Na razie planuję dalsze malowanie. Chociaż ostatnio dochodzę do wniosku, że dużo więcej uczę się w przerwach od malarstwa niż trakcie malowania kolejnych obrazów. Dziękuję za rozmowę. Rozmowa przeprowadzona na łączach warszawsko-berlińskich, o różnych porach dnia i nocy. Z Cezarym Poniatowskim rozmawiała Paulina Olszewska


O obrazie Czarna żółć

lewo: „Czarna żółć”, 50cm x 40cm, akryl na płotnie, z cyklu Modern Vanitas, 2012 prawo: „Melancholia”, Albrech Dürer

Obraz Czarna żółć powstał pod wpływem bezpośredniej inspiracji słynną grafiką „Melancholia” autorstwa Albrecht'a Dürer'a. Według Hipokratesa dominującym narządem w organizmie melancholika była śledziona. Czarną żółcią (gr. mélas – czarny + cholé – żółć) starożytni nazwali ciemną krew żylną wydobywającą się właśnie ze śledziony. Obraz przypomina część grafiki Dürer'a – lewą, górną stronę, w której przedstawiony został pewien stan atmosferyczny. Z całej pracy Dürer'a, wypełnionej po brzegi symboliką i ukrytymi znaczeniami, to właśnie on mnie najbardziej zainteresował i przykuł moją uwagę. Skupienie się na nim było działaniem całkowicie intuicyjnym. Uważam, że to właśnie ten fragment zawierający motyw zmierzchu, schyłku w sposób prosty i uniwersalny odnosi się do stanu melancholii, ale równocześnie nie niesie ze sobą wyraźnych treści apokaliptycznych. Wyjąłem ten fragment z dzieła Dürer'a i przetransponowałem na obraz małego rozmiaru. Pozornie mało istotne uzupełnienie renesansowej grafiki stało się głównym bohaterem przedstawienia. Cezary Poniatowski


Obrazy o smaku popiołu Mam problem z pisaniem o obrazach Czarka. Może dlatego, że są one na wskroś współczesne, a jak wiadomo, dziś zamiast opowiadać, rzeźbić w słowie i zdaniu, przelewać myśli, łatwiej wysłać link. „A co będę ci mówił, zobacz sobie sam”. Marek Nowakowski wypowiedział się ostatnio tak: To jest choroba, która postępuje i która uczyniła wielkie spustoszenie. Młodzi i aspirujący artyści – choć nie chcę rzecz jasna uogólniać – są niewyobrażalnie puści wewnętrznie. Ich świat jest efektem tej ahistorycznej refleksji, która daje w sztuce i literaturze obraz zupełnie odrealnionego życia. Młodzi penetrują nowomowę, która się wdarła do naszego języka – skróty internetowe, angielszczyznę – i pławią się w tym języku, w życiu codziennym, a nie stawiają pytań: dlaczego tak jest? Co było wcześniej?1 „The times they are a changin’” – śpiewał kiedyś Bob Dylan, zatem spróbuję w swoim fikuśnym, prohistorycznym sposobie prowadzenia narracji opowiedzieć o tym, jak czytam malarstwo Poniatowskiego. A zaznaczyć muszę, że je lubię i cenię. Dlaczego? Może przede wszystkim dlatego, że staje się dla mnie impulsem do snucia refleksji historiozoficznej. „Woleli raczej panować zamieszkując nędzny kraj niż być niewolnikami innych, uprawiając żyzną równinę”2. Tymi słowami Herodot kończy IX, ostatnią księgę swojego epickiego dzieła. A przypadek ten staje się o tyle intrygujący, że zestawiając koniec „Dziejów” oraz katastroficzny koniec dziejów obecny we współczesnej nam popkulturze, otrzymamy twór nieprawdopodobnie niekoherentny. Bo na co innego stać dziś wielki świat, jeśli nie jedynie na szyderstwo z heroicznej postawy, która zamyka się w zdaniu – woleli zamieszkać w swoim, choć nędznym „miejscu”. O takim stawianiu się na straconej pozycji pisał Tadeusz Brzozowski, odnosząc się do swojej artystycznej aktywności. „Bo ja wierzę w jedno – stwarzanie faktu jakim jest malarstwo. Inne argumenty są tu bez znaczenia. I mam satysfakcję czysto osobistą, że tworzę pomimo faktu, że sprawa jest przegrana”3. Przegrywanie to zawód malarza, jego codzienna dola i krzyż. W tym sensie i Czarek jest przegrany, bo jego poetycki język błysków i matów to w perspektywie egzystencjalnej jeszcze jeden zbędny


śmieć. Ale mimo tego, ciekawa jest postawa malarza katastrofisty, który decyduje się mimo wszystko zamieszkać ten swój nędzny skrawek i podjąć heroiczne wyzwanie obrazowania współczesnego świata farbami i płótnem. Sytuacja jest podła, ale i przez to ciekawa. Wśród chaosu towarzyszącego nam świata wizualiów, obrazy Czarka kontrastują emanując spokojem porównywalnym z zakonną wielką ciszą. Stają się swoistą modlitwą zrodzoną w świadomości katastrofizmu. Wszystko to zamknięte w delikatnych szarościach i czerniach o różnych stopniach połysku, specyficznym rysunku, subtelnych aplach. Jednym z kluczowych zagadnień w rozumieniu i odbieraniu malarstwa ukształtował we mnie fragment książki Barbary Majewskiej, „Sztuka inna, sztuka ta sama”4 w którym pokreśliła, że najważniejszy staje się moment, gdy materia obrazu zamienia się w nośnik idei. Tylko tyle. Chodzi o to, aby patrząc na obraz farba przeniosła nas na pozamaterialny poziom refleksji. Czarek stawia sobie bardzo trudne zadanie, bo gamę rozwiązań sprowadza do minimum. Jego ostatnie płótna są niemalże tak lakoniczne, jak oszczędne potrafią być tylko japońskie haiku. Jest przy tym skrupulatny, ma pewną rękę, bystre oko. Komponuje precyzyjnie, jego obrazy są chłodne, lecz rozbudzają silnie to, co pozostawiamy intuicyjnie sferze ducha. Ten paradoks intryguje. I nie mogło by się obyć na końcu bez cytatu, zatem pozwolę sobie przypomnieć zdanie głównej bohaterki filmu „Melancholia” Larsa von Triera – „ten placek ma smak popiołu”. Michał Chojecki 1.

2. 3. 4.

http://wpolityce.pl/wydarzenia/43670-cztery-pytania-do-markanowakowskiego-sprawa-nagrody-im-wlodka-to-efekt-nierozliczeniatakze-moralnego-komunistycznego-systemu „Dzieje” Herodot, w przekładzie Seweryna Hammera, http://biblioteka. kijowski.pl/antyk%20grecki/%20herodot%20-%20dzieje.pdf „Tadeusz Brzozowski 1918 – 1987”, red. Anna Żakiewicz, Warszawa: Muzeum Narodowe w Warszawie, 1997 „Sztuka inna, sztuka ta sama”, Barbara Majewska, Wydawnictwa Artystyczne i Filmowe


Wieczny powrót To wszystko działo się już kiedyś, i stanie się raz jeszcze. Obraz ten pochodzi z serii pt. „Wieczny powrót”, która nawiązuje do koncepcji cykliczności świata. Według tej idei wywodzącej się ze starożytnego Egiptu, świat już wcześniej powtarzał się w swojej obecnej postaci nieskończenie wiele razy i to samo będzie miało miejsce w przyszłości. To co było i to co będzie jest idealnym lustrzanym odbiciem sytuacji bieżącej. Ciało rozkłada się i równocześnie rodzi na nowo, a dusza nieustannie trwa. Uwydatnia się bezsilność związana nie z nadejściem końca świata, ale z jego brakiem. Na naszych oczach rozgrywa się wieczna tragedia, w której motyw życia nieskończonego staje się bezwartościowy i niepożądany. Ten obraz, jak i cały cykl, można uznać za pochwałę przemijalności i zamkniętego w niej piękna. Cezary Poniatowski Bez tytułu, 40cm x 35cm, akryl na płótnie, z cyklu „Wieczny powrót”, 2012


Bez tytułu, 160cm x 140cm, akryla na płótnie, 2012

Bez tytułu, 125cm x 105cm, akryl na płótnie, 2012


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.