Akcja 14 - Ten kraj potężny jego step wielki

Page 1

14 TEN KRAJ POTĘŻNY teksty do wystawy Michała Chojeckiego

JEGO STEP WIELKI


1 – galeria PRACA 2 – rezydencja 3 – zespolwespol.org 4 – podwórko Szpitalna 6 5 – klub Sztuki i Sztuczki

obrazek na okładce – Michał Chojecki

AKCJA – szybkie wydawnictwo PRACY Warszawa, ul. Szpitalna 6, www.galeriapraca.pl Numer 14, 11 maja 2013 Redakcja, projekt i skład: ZESPÓŁ WESPÓŁ (Łukasz Izert, Hanna i Kuba Mazurkiewiczowie)– wezwij@zespolwespol.org Autorzy: Michał Chojecki


DIAGNOZA

film Prawo wynika z moralności, a nie moralność z prawa. https://vimeo.com/65287409 Jak rozpoznać prawo moralne?

Potrzeba do tego pamięci. Pamięci naszej tradycji, naszej historii, naszej tożsamości. Pamięć rodzi kulturę. Kultura jest nośnikiem, która ujawnia przed nami znaczenia, które nie poddają się literalnej definicji. Próbujemy ją zrozumieć i traktować jednowymiarowo i prostolinijnie, tak jak prawa stanowione lub społeczne. Natomiast wielowymiarowa spuścizna kulturowa, religijna, duchowa, będąca nośnikiem praw moralnych, jest podstawą rozumienia tego, w jakim porządku świata funkcjonujemy. Duch naszych czasów, nieustającej modernizacji od lat, wprawił nas w niczym niezakłóconą atmosferę sielanki, z przekonaniem że nic złego nam się nie może stać. Ruchy kontrkulturowe, które w tym środowisku się lęgną, stają się objawem życia i myślenia w przekonaniu, że nawet podkopując fundamenty naszego świata, będziemy bezpieczni. Nic nie może nam się stać. I może moja niewygoda dziś i niepokój jest spowodowany podświadomym przekonaniem, że tkwi w tym wszystkim przerażający katastrofizm, że jest to rodzaj tańca na zgliszczach. W końcu wszystko jest możliwe, ale nic nie ma znaczenia. Pozostaje pytanie: co liczy się naprawdę? Potrzebujemy pamięci, aby rozróżniać dobro od zła. To bardzo proste. Wbrew logice lubimy zapominać o tym co mieści się w kategoriach długu zaciągniętego w przeszłości. Te powinności wobec minionych pokoleń są niewygodne, bo bywają trudne. Wolimy wymyślać się od nowa, od początku, uznając stare kategorie moralne za ubezwłasnowalniające. Wolimy sami uznać, co jest dobre, a złem nazwać to, co dla niedogodne, trudne, lub nienowoczesne. W świecie relatywnym, w którym nie ma stałego fundamentu w postaci prawa wynikającego z czegoś głębszego niż troska o własną wygodę, ktoś może w pewnym momencie arbitralnie uznać mnie za jednostkę zbędną i prawnie to usankcjonować. W takim świecie czuję się zagrożony. Zachód stworzył dyktaturę modernizacji. Dobre jest to, co można zmienić. Złe to, co nie podlega negocjacjom. Świat odlepia się od wartości, gubi to co duchowe i elementarne. Sprzedaje samego siebie. Ale pieniądze są rekompensatą za stracony w czas. Im więcej masz pieniędzy, tym więcej straciłeś. Waluty przesłoniły współczucie, równowagę, wzajemność. Pieniądze dały nam zatrutą wolność, wolność od ludzi. Nie potrze-


bujemy innych, bo możemy wszystko kupić sami. Pieniądze dały nam sztuczną niezależność: nie zależymy od natury. Możemy jeść: naturalny” jogurt z supermarketu i pić wodę z górskich potoków w plastikowych butelkach. Pieniądze uczyniły człowieka samotnym w skali globalnej i mikroskopijnej. Dziś króluje specyficzny poglądu na stosunek człowieka do świata. Jest nim szczególna wersja indywidualizmu, wedle której człowiek to niezależna jednostka, traktująca świat zewnętrzny jako zagrożenie dla swojej niezależności. Jednocześnie człowiek ten zgłasza wobec tego świata rozmaite pretensje i żale. Oczekuje samych przywilejów bez jakiejkolwiek odpowiedzialności i obowiązków. Ludzie manifestują swą bezrefleksyjną złość niczym dzieci rzucające drewnianymi klockami. Z drugiej strony obywatele Europy chcą kupić młodość, wykształcenie i szlachetność. Budują świat i siebie samych na własną modłę, jedynie w oparciu o wiarę w nieograniczone możliwości człowieka. Ta nieodpowiedzialność wynika z braku szacunku dla cnoty najważniejszej dla naszej tożsamości – chodzi o cnotę pokory. Cywilizacja europejska kona i nie wiadomo, czy coś ją może uratować. Jest prawdopodobnie tak, że wielu nie dostrzega tego konania. Wiemy że zachód jest w stanie kryzysu i że ten kryzys także i nas jakoś dotyczy, ale uważa się, że to jest kryzys gospodarczy, z którego wcześniej czy później, wreszcie się wychodzi. Ale przecież ten kryzys się nie skończy, ponieważ nie jest to kryzys bankowy czy ekonomiczny, lecz pęka coś zupełnie bardziej fundamentalnego, pęka świat zachodnich wartości niematerialnych. To jest koniec i musimy dać sobie z tym radę sami. Ale jak dać sobie radę samemu? Jak ja, jako jeden człowiek w swojej prywatnej skali, sam mogę się uratować? O tym teraz powinniśmy radzić. Co zatem dalej? Jestem przekonany, że cywilizacyjnemu biegowi rzeczy można nadać nowy kierunek, który zaprowadzi nas z powrotem do rzeczywistych potrzeb człowieka, co również oznacza: do właściwej mu skali. Człowiek jest mały. Postawić na gigantomanię znaczy postawić na samozagładę. Jestem przekonany, że człowiek na pewnym etapie swojej historii podjął złą decyzję, źle skręcił. Tylko powrót do naturalnej skali, do działania w zasięgu własnych ramion może przywrócić mu utracona harmonię ze światem, w którym przyszło mu żyć, z naturą, której jest częścią, z duchem, którego całkowicie zanegował.


film https://vimeo.com/41781594

film https://vimeo.com/64018715

CO LICZY SIĘ NAPRAWDĘ? Co liczy się naprawdę?

Liczy się praca, własnoręczna praca. Praca kształtuje pojęcie własnej godności i szacunku dla innych. Własnoręczna praca to działanie w zasięgu własnych ramion. W skali która odpowiada rozumieniu naszego świata. Samodzielna praca uczy rozpoznawać i rozwijać talenty, oraz je wykorzystywać. Uczy odpowiedzialności, daje niezależność i poczucie bezpieczeństwa. Liczy się uwspólnotowienie własnego istnienia, wspólnota, określenie moralnych powinności wobec rzeczywistości w której żyję, własnego miejsca wobec tradycji w której wyrosłem, odpowiedzialność wobec krwi, która we mnie płynie. Liczy się praca, ale nie wymierność. Wartością jest prymat postaw i praw moralnych nad ekonomicznymi. Liczą się uniwersalne wartości i etyka. Liczy się świadomość życia, bycie blisko podstaw, elementarnych zjawisk kształtujących nasze życie na poziomie biologicznym, etycznym i kulturowym. Liczy się skromność, jako droga poznawania tego, co w życiu elementarne. Liczy się prawda o nas samych rozpoznawanie tego, kim jesteśmy, a co jest jedynie ułudą. Chodzi o ochronę przyrody jaką jest człowiek jako całość we wszystkich przejawach swojego istnienia i rozumienia.

CHATKA W HIMALAJACH

Cel i skutki: skonstruowanie potencjalnego miejsca ucieczki, pustelni z dala od problemów współczesnego świata i cywilizacji. Zbudowanie zaplecza dla potencjalnej ucieczki. Osiągnięcie stanu gotowości do rezygnacji ze świata. Chatka w Himalajach Miejsce: Himalaje - najwyższe góry świata, mityczne miejsce odosobnienia. Prowincja Ladakh, najdalej na zachód wysunięta część wyżyny tybetańskiej. Terytorium Indii. Przedmiot: Chata, górski dom z kamienia, wykonany w tradycyjnej ladakhisjkiej metodzie, najprostszymi i najbardziej prymitywnymi metodami. Prosta ascetyczna budowla spełniająca jednocześnie wszystkie wymogi miejsca, w którym można przetrwać bez potrzeby kontaktu ze światem.


O co chodzi: Przede wszystkim chodzi o to, aby postawić się w sytuacji, w której trzeba podjąć decyzję, dokonać realnego wyboru. Zmusić się do postawienia sobie pytania i zmusić się do udzielenia na nie odpowiedzi. Jakie to pytanie: Czy uciekam od świata, czy zostaję? Jakie konsekwencje niesie za sobą ta decyzja? Chodzi o odpowiedzialność. Jeśli chcę zostać tu gdzie żyję, muszę brać odpowiedzialność za świat w którym partycypuję. Jeśli chcę od niego uciec, a dzięki chatce mogę, to muszę zrezygnować ze wszystkiego, co ten świat mi oferuje. Pytanie brzmi: czy chcę odpowiedzialnie uczestniczyć w zbiorowości, czy może chcę zrezygnować zamykając się w pustelni, żyjąc jak asceta? Ta chatka przełamuje poczucie braku alternatywy. Świadomość wyboru zmusza nas do zajęcia stanowiska. Dziś sam muszę zdecydować i sam muszę wziąć odpowiedzialność.

WYOBRAZIŁEM SOBIE PLEMIĘ

Wyobraziłem sobie plemię. Małe plemię, kilka osób żyjących pod drzewem. Żywili się owocami, które spadały z góry. Jedli to, było im dane. Nie musieli starać się o nic więcej, gdyż mieli wszystko czego potrzebowali. Krążąc wokół swego siedliska, wykonując proste czynności, nucili proste, monotonne piosenki o niemalże stałym rytmie. Ich życie było spokojne. Śpiewając o nim, nie nigdy nie komplikowali rytmów, bo wszystko o czym mogli zaśpiewać było proste. Komplikacja nie była możliwa. Gdy rodziły się dzieci, kobiety opiekowały się potomstwem, a mężczyźni zaczęli szukać pokarmu w nowych miejscach. Gdy było trzeba, grzebali w ziemi patykiem ze swojego drzewa. Ilekroć to robili, nucili piosenki o wdzięczności dla dobrego drzewa, które je karmi, daje narzędzia, pozwala żyć. Potem dzieci dorastały i zakładały własne rodziny, wychowywały własne dzieci. Podjęto decyzję, że trzeba zacząć wychodzić z cienia, chodzić dalej, gdyż w bezpośrednim sąsiedztwie drzewa nie było wystarczającej ilości pokarmu. Mężczyźni dobierali się w grupy i szli w poszukiwaniu pokarmu. Idąc, śpiewali pieśni. A ponieważ nie mieli innych zmartwień, niż zaspokajanie głodu, ich treść i forma były nieskomplikowane. Gdy zaczęli odchodzić na tyle daleko, że nie byli w stanie widzieć już drzewa, uświadomili sobie, że jest ono ich domem. Wcześniej nigdy

opowiadanie https://vimeo.com/65628752


tego uczucia nie znali, bo nigdy nie byli wystarczająco daleko, aby uzmysłowić sobie, że można byś gdzie indziej, że może być inne miejsce. Ponieważ zawsze, gdy szli, zaczynali śpiewać, robili to i tym razem. Droga do przebycia stawała się coraz dłuższa, a oni coraz dalej od domu czuli się coraz bardziej samotni. W pieśniach swych zaczęli więc opisywać dom, aby pamiętać, dlaczego wyruszyli i po co idą. Śpiewali o swoim drzewie, o jego historii. A ponieważ historia drzewa, jaką znali i mogli próbować opowiedzieć, to historia ich życia pod nim, wyśpiewywali kolejne losy całego plemienia, od początku, od pierwszych ludzi, którzy zbierali spadające z drzewa owoce. Gdy szli, pierwszy kroczył najstarszy. Najlepiej pamiętał on dzieje i głośno intonował pieśni, które wszyscy po nim powtarzali. W ten sposób młodzi zdobywali świadomość kim są, z historii przodków uczyli się wszystkiego, co do tej pory było niezbędne do przeżycia. Ponieważ historia ich świata zaczyna się w momencie, w którym zaczyna się pamięć o czynie pierwszego człowieka, pamięć o pierwszym znalezionym owocu, drzewo musiało istnieć wcześniej. Drzewo było większe niż ich wyobraźnia mogła kiedykolwiek być. Początki pieśni przypominały im o tym. Rozumieli, że drzewa nie da się wymyślić. Mężczyźni wyruszali i wracali. Zostawiali swoje coraz większe rodziny na coraz dłużej. Im dłuższą, coraz bardziej skomplikowaną drogę pokonywali, tym bardziej długa i skomplikowana była pieśń, którą śpiewali. Dzięki niej jednak pamiętali wszystko, umieli ułożyć sobie wszystkie sprawy, począwszy od przywiązania do domu rodzinnego, przez miłość do swoich żon i dzieci, przez zrozumienie celu i wytłumaczenie najprostszych czynności, które wykonywali każdego dnia. Ich pieśń opowiadała o tym, kim są, skąd przychodzą i dokąd idą. Im bogatsze było ich siedlisko, im więcej potrzebowali pracy, aby je utrzymać, tym dłużej musieli byś w drodze. Im dłużej byli w drodze, tym dłużej śpiewali pieśni, opisujące coraz większe bogactwo, które musieli utrzymać. Pewnego dnia wyszli bardzo daleko. Ich pieśń była tak długa, bogata i skomplikowana, że gdy zdobyli już tyle pokarmu, aby nakarmić wszystkich w miejscu, z którego wyruszyli, nie pamiętali pierwszych słów i nut swojej pieśni. Nie byli w stanie jej powtórzyć. Zaczęli się bać, bo zrozumieli, że nie wiedzą jak wrócić do swych domów. Postanowili szukać. Ale im dłużej szukali, coraz mniej pamiętali ze swej pieśni, bo jej miejsce zajmowały słowa, nuty i rytmy opisujące jedynie ich drogę, miejsca do których doszli, a nie z których pochodzą. Pokonując wielkie przestrzenie widywali nowsze i piękniejsze miejsca, coraz piękniej i wspanialej je opisując. I gdy wreszcie przeszli obok drzewa, które kiedyś było ich drzewem, nie rozpoznali go, mijając jak setki innych, podobnie małych, ubogich i smutnych.


kadry z filmów; Co się liczy naprawdę Chatka w Himalajach Diadnoza

MICHAŁ CHOJECKI

ur. 1985 artysta sztuk wizualnych www.michalchojecki.com


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.