Akcja 16 - Aneks

Page 1

AKCJA 16

Oskar Karaś – Niespójna wizja

ANEKS


1 – galeria PRACA 2 – rezydencja 3 – zespolwespol.org 4 – podwórko Szpitalna 6 5 – klub Sztuki i Sztuczki

obrazek na okładce – Oskar Karaś

AKCJA – szybkie wydawnictwo PRACY Warszawa, ul. Szpitalna 6, www.galeriapraca.pl Numer 16, 21 czerwca 2013 Redakcja, projekt i skład: ZESPÓŁ WESPÓŁ (Łukasz Izert, Hanna i Kuba Mazurkiewiczowie)– wezwij@zespolwespol.org Autorzy: Oskar Karaś


SKRZYPŁOCZ - NIE INTERESUJĘ SIĘ SZTUKĄ, A SZTUKA NIE INTERESUJE SIĘ MNĄ OSKAR KARAŚ, 23.04-14.06.2013, WARSZAWA Podróżowałem. Po raz kolejny bez wyraźnego celu, bez przystanków. Nie wiem w jaki sposób dotarłem na wschodnie wybrzeże Ameryki łacińskiej, lecz tam odnalazłem zarówno istotę jak i kres mojej wyprawy. Na ciągnącej się po horyzont kamiennej plaży, pomiędzy rytmicznie napływającymi falami, dostrzegłem niewielkie stado skrzypłoczy cierpliwie walczących z żywiołem. Od zawsze fascynowały mnie te stworzenia. Poczułem się jakbym wpadł w tunel czasowy i dał nura w przeszłość. Trzysta milionów lat temu na Ziemi, w czasach, których nie da się objąć w pełni ludzką wyobraźnią, na podobnym wybrzeżu, wędrował ten sam gatunek stworzeń. Zmagał się z tym samym problemem, którym był uparty rytm nadpływających fal, wciągających je w bezkres oceanu. Podsunąłem się bliżej by dokładnie się im przyjrzeć. Jeden z nich, wyglądający na starszego osobnika, unosił się bezwiednie na fali, zaczepiając się raz po raz swoimi odnóżami o poszarpaną skalną powierzchnię. Był martwy. Bezceremonialnie złapałem go za skorupę i owinąwszy szczelnie w podróżny śpiwór zabrałem do Warszawy. Nie wiedziałem wtedy jeszcze jak ciekawym kompanem okaże się ten wyrwany ze swojego środowiska stwór. Zdecydowałem, że nasze spotkanie powinno odbyć się w przestrzeni galerii, bądź pracowni, czyli naturalnym miejscu zetknięcia myśli z materią. Przestrzeni, w której dochodzi do spotkania fantazji, fałszu i dowcipu z naturą, prawdą oraz formą. W udostępnionej mi przestrzeni w galerii „Praca” rozłożyłem swoje najpotrzebniejsze rzeczy do wykonania robót rzeźbiarsko-instalacyjnych, które zobowiązałem się wykonać pod nazwą „Warsztat Przemian i Napraw”. Przedmioty przyniesione przez odwiedzające mnie osoby zgromadziłem w oklejonym brązową taśmą rogu sali. Skrzypłocz leżał na parapecie w wyprofilowanym drewnianym


pudle przypominającym trumnę. Zazwyczaj zakrywałem wieko by skupić się na pracy, ale po kilkunastu dniach dotarło do mnie, że cały „Warsztat” jest skazany na porażkę, jak zresztą każdy kit na kółkach, z którego trzeba się wywiązać by osiągnąć upragnione korzyści. Pewnego dnia porozrzucałem więc po kątach poklejone i pomalowane przedmioty, zostawiając jedynie na ścianie mały abstrakcyjny obraz (tak bardzo nieskończony, że ciężko go było nawet nazwać zaczętym), oraz wielką rozkładaną fotografię jakiegoś florystycznego motywu wyciągniętą ze średnio popularnego pisma. Przykleiłem tą szaloną kwiecistą kompozycję za pomocą taśmy, w niedalekiej odległości od obrazu, a na oczyszczonym blacie położyłem wyciągniętego z pudła martwego skrzypłocza. Usiadłem na krześle obok i zaczęliśmy rozmawiać. Z początku musiałem przyzwyczaić się do tej specyficznej relacji. Przebywając w jednym pomieszczeniu z martwym okazem żywej skamieliny miałem wrażenie, że dobrze ilustrujemy brutalny dualizm ciała i umysłu. Gdy rozpocząłem rytuał wyjaśniania skrzypłoczowi sztuki, natrafiłem na bariery. Po raz pierwszy poczułem, że nie wiem co powiedzieć, a nawet nie wiem jak powiedzieć. Na wiele dni straciłem zdolność mowy. Skrzypłocz po pewnym czasie stał się moim terapeutą. Przez jego naturalną bierność dostrzegłem w sobie silną potrzebę dynamiki. Wpatrując się w ten wielki chitynowy pancerz sam zacząłem się zastanawiać nad swoim materiałem budulcowym. Przypominać sobie kim jestem. Istotą mojego bytu jest działanie, kiedy nie tworzę nie istnieję. Łączy mnie zaangażowanie, spaja rozwój. Upływający czas nie działa na mnie, nie degraduje. Istnieję ponad jego prawami. Istnieję ponad światem norm społecznych, moralnych, etycznych, estetycznych, przebijam ich bariery. Moją naturą jest poszukiwanie. Nie dociekliwe logiczne zagłębianie się w temat, ale szukanie poprzez intuicję, przypadek, ryzyko. Nie karmię się materią, ale wciąż jestem od niej zależny. Rzeźbię w niej, kleję, rozrywam, szlifuję zmieniając zastane układy. Znajduję, przemieniam, naprawiam. Ta rzeczywistość, w którą zostaliśmy wrzuceni jest moim warsztatem, polem działań, obszarem nieskończonych niewyobrażalnych możliwości. Wznoszę się ponad przeciętność by kreować nowe wizje, nowe myśli, które na mapie współczesności zmieniają się w punkty obserwacyjne, pozwalają dostrzec nowe horyzonty. Nie uczę, nie rozkazuję, nie wydaję komend. Otwieram oczy na możliwości wyboru, badam je.


Sam jestem własnym tworem, własnym krytykiem, własnym narzędziem, celem, metodą, sposobem. Własnym nauczycielem, uczniem i lekcją. Nie żyję, ale jestem prawdziwy. Skorupa skrzypłocza leży teraz w pracowni w drewnianym pudełku i czeka, aż jeden z moich współpracowników zabierze ją z galerii, razem z resztą gratów, które tam pozostawiłem. Po co patrzeć na zwierzęta? Po co spoglądając w ich oczy dochodzić do gorzkiej prawdy, że nie znajdziemy w nich człowieka? Smucić się, że być może są to jedynie otępiałe z głodu istoty ogarnięte ciągłym poszukiwaniem pożywienia, ciepła i legowiska. Substytuty ludzkich odczuć, zachowań, pragnień, przywołują jedynie dobrotliwy uśmiech na twarzy. Jednakże szacunek dla ich odrębności pozwala nam głębiej zajrzeć w swoje wnętrze, odkryć swoją naturę. Należy pamiętać, że żaden, ani martwy, ani żywy skrzypłocz nie interesuje się sztuką. Dlatego dzięki niemu odnalazłem siebie. Oskar Karaś


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.