Paweł Muratow, Wenecja

Page 1



Copyright © by for the translation by Heirs of Paweł Hertz Copyright © by Fundacja Zeszytów Literackich Warszawa 2009 ISBN 978-83-60046-06-7

SERIA PODRÓŻE


Paweł Muratow

Obrazy Włoch

Wenecja

Tłumaczył i przypisami opatrzył

Paweł Hertz

ZESZYTY LITERACKIE


D O G A N A D I M A R E , SA N TA M A R I A D E L L A SA L U T E


TINTORETTO

Ze wszystkich wielkich malarzy weneckich tylko Carpaccia i Tintoretta można, jak należy, poznać w Wenecji. Aby naprawdę wyrobić sobie pojęcie o Tycjanie, trzeba pojechać do Madrytu1. Nie znając Brery i Uffiziów, nie można ocenić Belliniego2. Dzieła Giorgione i Paola Veronese są rozrzucone po całej Europie. Tylko Carpaccio i Tintoretto są dotychczas u siebie, w Wenecji. I nawet wyobrażenie Wenecji jest nieodłącznie związane ze wspomnieniem o zielonkawych, jak gdyby oglądanych poprzez wodę morską, obrazach pierwszego i o pociemniałych, ale wciąż jeszcze płomieniście barwnych płótnach drugiego z tych malarzy. Przed Świętym Jerzym Carpaccia w małym, przytulnym „oratorium” San Giorgio degli Schiavoni można spędzić jeden z najpiękniejszych poranków w Wenecji3. Ten, kto się wzruszy rycerskim majestatem owych scen lub romantycznym urokiem owych krajobrazów, będzie potem po całej Wenecji szukał obrazów tego czarującego malarza, którego nie sposób od razu nie polubić. Wtedy niewyczerpanym źródłem rozkoszy stanie się dla niego owa sala w miejscowej galerii, gdzie bardzo zręcznie rozmieszczono cykl wielkich płócien Carpaccia przedstawiających legendę o św. Urszuli. W tejże galerii znajduje się jego Legenda o Krzyżu4. Na tym obrazie ożywa dawna Wenecja: jej koloryt, dzięki wyszukanemu połączeniu różowawych i złocistych tonów z zielenią, zwiastuje już przyszłą chwałę kolorytu weneckiego. Carpaccio jest jeszcze w San Giorgio Maggiore na wyspie. Tam ➢ 14 ➢


TINTORETTO

w odludnej kaplicy na piętrze św. Jerzy o jasnych kędziorach zwycięża smoka5. Ten Jerzy jest nawet lepszy niż Jerzy w małym oratorium: młody rycerz jest tu jeszcze piękniejszy, a krajobraz romantyczny z okrągłym jeziorem górskim tchnie jeszcze większym urokiem. Carpaccia można także oglądać w San Vitale6, a wreszcie pewien jego interesujący obraz znajduje się w nowym muzeum miejskim7. Dwie kurtyzany siedzą na tarasie i suszą włosy pomalowane właśnie na złoty kolor, na słynny złoty kolor włosów Wenecjanek. Wabią ku sobie ptaki i psy; kędzierzawy chłopaczek bawi się z pawiem; tuż obok stoją wysokie, przyczepiane do obuwia obcasy, będące przedmiotem mody wymyślnej i krępującej ruchy. Może obie te kobiety użyły właśnie następującego przepisu, który nam przekazała pewna stara księga: „Weź — czytamy tam — cztery uncje tysiącznika, dwie uncje gumy arabskiej i uncję twardego mydła, postaw na ogniu, zagotuj, a potem farbuj tym włosy w słońcu”. W roku 1514, czyli właśnie wtedy, gdy Carpaccio malował ów obraz, senat wenecki postanowił opodatkować wszystkie kurtyzany. Gdy je zliczono, okazało się, że jest ich około jedenastu tysięcy. Liczba ta od razu ukazuje nam dość zawrotną skalę ówczesnego życia w Wenecji. Ile trzeba było złota, ulubionych przez Wenecjanki pereł, zwierciadeł, futer, koronek i drogocennych kamieni, aby przystroić i ubrać te wszystkie kobiety i wszystkie patrycjuszki! Nigdy i nigdzie nie było tak bogatych i tak różnorodnych tkanin jak w Wenecji w XVI wieku. Podczas wielkich świąt i uroczystości sale pałacowe, kościoły, fasady domów, gondole, a nawet place były poobwieszane i powybijane aksamitem, złotogłowiem oraz cennymi dywanami. Setki gondoli płynących w procesji na Canal Grande było spowite purpurowym jedwabiem. Ale my z trudem, a może nawet wcale nie potrafimy sobie tego wszystkiego wyobrazić. Utraciliśmy już zdolność pojmowania piękna barwnych, drogocennych tkanin okrywających ogromne powierzchnie lub spływających niby kaskady z wysokich stropów. Życie współczesne nie gotuje już naszym oczom takich świąt, już nie wiemy, co to jest naprawdę tkanina, widujemy ją bowiem tylko w niewielkich kawałkach. Toteż jedynie w przybliżeniu możemy sobie zdać sprawę ze ➢ 15 ➢


OBRAZY WŁOCH. WENECJA

wspaniałości świątecznych dekoracji w Wenecji, podobnie jak człowiek, który widział jedynie strumienie i niewielkie rzeczki, tylko w przybliżeniu potrafi wyobrazić sobie morze. Okres majestatu, chwały i wspaniałości Wenecji przypada na lata 1508–1571, od zawiązania ligi w Cambrai do bitwy pod Lepanto8. Życie i twórczość Tintoretta obejmuje właśnie ten okres9. Tintoretto z urodzenia nie był powołany do udziału w ucztach dostojnych senatorów i wspaniałowłosych patrycjuszek, których tyle później namalował. Drobny barwiarz i syn barwiarza przyszedł na świat w odległej dzielnicy miasta, w pobliżu odludnego dziś Sacca della Misericordia. Dotychczas pokazują tu miejsce naprzeciw kościoła Madonna dell’Orto, gdzie stał jego dom rodzinny. Grób jego znajduje się właśnie w tym kościele. Wąski kanał prowadzi tam wzdłuż starej budowli, która niegdyś służyła jako skład dla kupców ze Wschodu; na jej ścianie zachował się jeszcze barelief, a na nim człowiek w turbanie prowadzący wielbłąda. W tej odległej i spokojnej dzielnicy, skąd widać lagunę, a za nią, w dali, ośnieżone góry, Tintoretto spędził całe swoje życie. Ta niewielka liczba wiadomości, które o nim mamy, wskazuje, że w życiu również trzymał się z dala od ludzi. Nie przyjaźnił się z Aretinem10 jak Tycjan i nie uczestniczył w urządzanych przez niego orgiach. W rysach twarzy Aretina i Tycjana jest jak gdyby coś z wilka, ale twarz Tintoretta, zdumiewająco ludzka, jest pełna człowieczego blasku. Na wizerunku, który dochował się do naszych czasów, Tintoretto jest wysokim, krzepkim starcem o szlachetnym, łagodnym wyrazie twarzy, z siwą brodą i błyszczącymi oczami. Był człowiekiem prostolinijnym i szczerym: ludzie, którzy go nie lubili, musieli się go obawiać. Kiedy Aretino zaczął mu kiedyś zuchwale wymyślać, Tintoretto zagroził mu pistoletem, a wtedy pisarz umilkł. Ów człowiek, który nigdy przed niczym nie uchylał czoła, ani w sztuce, ani w życiu, kochał muzykę. Ulubioną jego rozrywką były koncerty domowe, w których grywał wraz z córką, wyborną muzykantką i niezgorszą portrecistką. Dom Tintoretta, gdzie prowadzono tak uduchowiony i skupiony tryb życia i gdzie wieczorami rozlegały się dźwięki ➢ 16 ➢


TINTORETTO

szpinetu i lutni, wydaje się jakąś oazą wśród ujętego w ścisłe przepisy ustawicznego święta, wśród przedsiębiorczej, uroczystej Wenecji owego czasu. Trzeba pamiętać, że okres największej świetności miasta przypada właśnie na owe lata, gdy państwowość wenecka znalazła się w położeniu najtrudniejszym. Senat nie tylko nakładał podatek na kurtyzany, ale także w najściślejszy sposób określał wykonywany przez nie fach. Państwo miało nadzór nad wszystkim: bez przesady można by powiedzieć, że znało każdy krok każdego ze swoich obywateli. Czuwało nad ubiorami, obyczajami rodzinnymi, nad przywozem win, nad bywaniem w kościele, nad skrytymi grzesznikami, nad nowymi modami, nad starymi zwyczajami, nad każdym weselem, pogrzebem, balem i obiadem. Dopuszczało to tylko, co uznawało za konieczne, ale właśnie w swojej ocenie tego, co wolno, i tego, czego nie wolno, okazywało zdumiewającą mądrość. Każdy, czy chciał, czy nie chciał, służył wtedy „najjaśniejszej” Rzeczypospolitej i każdy wykonywał dla niej jakąś pracę. Toteż we wszystkim, co teraz na obrazach wydaje się jakimś przypadkowym, radosnym zgromadzeniem bogato odzianych ludzi, zamorskiej służby i kosztownych tkanin, tkwił niegdyś pewien ukryty sens państwowy, a „korzyść ojczyzny” towarzyszyła, niewidzialna, tym wszystkim wydarzeniom. Może nawet orgie w ogrodzie Tycjana mogły odbywać się tylko dlatego, że czyjeś oko pełne mądrości widziało w nich ojczyznę Wener i Bachanalii, które miały stać się chlubą Wenecji11. Można zdumiewać się potęgą, bogactwem, sprawnością i żywotnością państwa weneckiego. Można je szanować za subtelność środków i sposobów działania, którymi zdołało podporządkować sobie talenty poszczególnych jednostek, zaprzęgając je w swoją służbę. Ale mimo wszystko odczuwamy pewną dwuznaczność i pewien dystans na myśl, że cały ów blask i cała owa wspaniałość były na poły skutkiem z góry przemyślanego interesu, a tylko na poły zabawą. Wprost dech zapiera, gdy zdajemy sobie sprawę z wszechogarniającej, nieprawdopodobnej pracowitości owych ciężkich, brodatych, przebiegłych patrycjuszy, którzy nawet piękność kobiet i urodę życia potrafili wykorzystać dla dobra swojej ojczyzny. Mechanizm państwowy działał ➢ 17 ➢


OBRAZY WŁOCH. WENECJA

w nich z niezmierną precyzją i bolesną dokładnością, nic nie pozostawiając na rzecz przypadku, szaleństwa lub głupiego sentymentalizmu. W Wenecji XVI wieku nie ma owej ledwo widocznej melancholii, ukrytej w uśmiechu, który opromienił jej oblicze w wieku XVIII, gdy osłabiony mechanizm państwowy był już tylko mechanizmem czarodziejskiego teatru komediowego. W Wenecji Tycjana brak w ogóle jakiejkolwiek melancholii, jakiegokolwiek śmiechu i właśnie dlatego nie serce, lecz wzrok jedynie odczuwa jej zachwycającą wspaniałość. Państwo weneckie zdołało sprawić, że służył mu geniusz nawet tak odległy od życia jak Tintoretto. Tintoretto wykonał do sal Pałacu Dożów gigantycznych rozmiarów wspaniałe malowidła, których ogrom przewyższył wszystko, co dotychczas stworzono12. Dziesiątki jego portretów, rozrzucone teraz po wszystkich galeriach Europy, uwieczniło rysy całego pokolenia dożów weneckich, senatorów i admirałów. Państwowość wenecka okazała się pożyteczna dla Tintoretta dlatego, że zmuszała każdego ze swoich pracowników do ostatecznego natężenia wszystkich sił. Ten malarz namiętnie kochał pracę, której ówczesna Wenecja bynajmniej mu nie skąpiła. Nie odmawiał wykonania jakichkolwiek zamówień, nie targował się o wynagrodzenie, a nawet malował niekiedy za darmo. Dochowało się wiele anegdot świadczących o jego bezinteresowności i o szybkości, z jaką pracował. Ale chodziło tu, rzecz prosta, nie o to. Tintoretto pragnął malować dlatego, że pełen był pomysłów i gorączkowo chciał je ucieleśnić. Wyobraźnia go paliła. Nie darmo Vasari nazwał go „największym zapaleńcem wśród malarzy”13. Pracując tak namiętnie i z taką szybkością przez całe swoje długie życie, Tintoretto zdołał zrobić bardzo wiele. Znamy przeszło trzysta jego własnych lub, co bardziej prawdopodobne, przypisywanych mu prac w rozmaitych miastach poza Wenecją. Wenecja zaś dotychczas obfituje w jego obrazy. Czas potraktował je surowo, płótna Tintoretta tak pociemniały, jak rzadko które obrazy innych malarzy. W ciemnych kościołach weneckich stan jego obrazów świadczy o zapuszczeniu, prawie ruinie, ale pod tą czernią, kurzem i warstwą sadzy naniesionej z płoną➢ 18 ➢


TINTORETTO

cych świec wre jeszcze siła, płonie jeszcze natchnienie14. Czas nie zdołał ugasić żaru tych płócien. I może nawet to natchnienie jest nam bliższe właśnie dlatego, że Tintoretto nie wykańczał starannie swoich dzieł, lecz jak gdyby ciskał je nagle, w chwilach największej ekstazy duchowej, nie dążąc utrwalić kształtów, które snuły się w jego wyobraźni. Pędzel tego „zapaleńca” nie zawsze za nią nadążał i nie wszystko, co Tintoretto malował, jest całkowicie piękne i udane. Bohaterskie wysiłki tego śmiałego ducha niekiedy kończyły się niepowodzeniem. Na jego płótnach zwycięża czasem chaos, a wtedy przypominają w swoim nieładzie rozproszone tłumy zwyciężonych w jakiejś wielkiej bitwie. Ale nawet w tych niepowodzeniach odczuwamy wspaniałość nieurzeczywistnionych dążeń artysty, toteż nie wzgardzi nimi ten, kto widział, jak działa w chwilach szczęśliwszych owa wyobraźnia podobna do błyskawicy. Przechadzki po Wenecji nie mogą mieć wznioślejszego celu niż poszukiwanie obrazów Tintoretta. Aby je znaleźć, trzeba zwiedzić mnóstwo kościołów, obejść całe miasto od Madonna dell’Orto aż po San Trovaso i od San Zaccaria aż po San Rocco, trzeba także popłynąć gondolą do kościoła San Giorgio Maggiore na wysepce tejże nazwy. Ale przede wszystkim trzeba zwiedzić piętrowy budynek prześlicznej architektury z początku XVI wieku, zwany Scuola di San Rocco15. „Szkołami” zwano w Wenecji, poczynając od XIII wieku, stowarzyszenia osób świeckich, które łączyły się w celach dobroczynnych lub jakichś innych, obierając sobie za patrona któregoś ze świętych. Do takiego właśnie stowarzyszenia pod wezwaniem św. Rocha należał ten budynek, a jego zarządcy zwrócili się w szóstym dziesiątku XVI wieku do Tintoretta z prośbą o upiększenie ścian i stropów. Malarz dokonał tu gigantycznej pracy. Oprócz plafonów i niezliczonych panneaux dekoracyjnych musiał namalować około dwudziestu wielkich kompozycji. Wśród nich, na ścianie refektarza, ogromne Ukrzyżowanie. Ta Golgota to cały świat, świat tragicznego ruchu, w którym pojedynczy ludzie, a nawet jeźdźcy, nikną jak ziarnka piasku, a wydarzenie unosi się ponad nimi wraz z ciężkimi, czarnymi chmurami na niebie rozdartym burzą. W tej samej salce, na innej ścianie, Chrystus ➢ 19 ➢


OBRAZY WŁOCH. WENECJA

przed Piłatem, w białym stroju, wśród gęstniejącej nad nim ciepłej mgły, zdumiewająco samotny, spokojny, postawiony tu, na tych stopniach, ręką losu — jedna z najświetniejszych postaci Chrystusa, jakie zna malarstwo. Duch Tintoretta ze szczególną wyrazistością wycisnął swoje piętno na Zwiastowaniu, namalowanym na ścianie sali parterowej. Do wyłożonego zwykłą cegłą zacisznego pokoju Marii, w którym stoi krzesło wyplatane słomą i gdzie tak miło można było rozmyślać, wdarła się burza: nie jeden anioł, lecz cały zastęp aniołów, na kształt ognistego obłoku. Pękła ściana pokoju i wśród łoskotu walącego się muru rozbrzmiewa groźne i radosne Ave Maria. Inne Ukrzyżowanie Tintoretta znajduje się w kościele San Cassiano. Krzyże, drabiny, nieliczne postaci na pierwszym planie, cały las kopii, a jako tło — niebo bezkresne jak ocean. To jedno z najwspanialszych dzieł Tintoretta, który osiągnął tu mistrzostwo w dwóch dziedzinach swojego geniuszu — w kolorycie i w kompozycji. Malarska świetność barwy nieba, zielonego z różowawymi i złocistymi obłokami, przewyższa wszystko, co wyszło nawet spod pędzla Paola Veronese. I oczywiście nikt inny nie mógłby stworzyć tak pełnej wdzięku, a zarazem treści kompozycji, wyrażającej tragizm działania kilku wielkich postaci uniesionych ku niebu nad wąskim pasmem ciemnej ziemi i nad lasem kopii. Stopień mistrzostwa Tintoretta w zakresie kompozycji można należycie ocenić dopiero po obejrzeniu Marii wstępującej na schody Świątyni w kościele Madonna dell’Orto. Czy można wyrazić tę scenę lepiej, niż to uczynił Tintoretto, rozmieszczając postaci na wysokich monumentalnych schodach! Zresztą w jego kompozycjach widać może nie tyle z góry przemyślane mistrzostwo, ile niezwykłe przejęcie się tematyką biblijną z jej głębią i rozmachem. Tintoretto sam był jedną z siedmiu malowanych tu postaci, toteż mógł mówić o nich ich własnym językiem, nie tłumacząc go na język zwykły, codzienny, jak to robił Tycjan16. Nie ulega wątpliwości, że Ostatnia wieczerza Leonarda stanowi najmądrzejszą, najdoskonalszą i najpełniejszą ilustrację słów Ewangelii. Któż jednak nie zgodzi się z tym, że część tego wielkiego wydarzenia, lęk, przeczucie, dalekie błyskawice nadciągającej burzy, ➢ 20 ➢


TINTORETTO

lepiej odczuł Tintoretto, kiedy malował swoją Ostatnią wieczerzę w kościele San Paolo w Wenecji. Był bardziej malarzem niż Leonardo, gdy zamiast psychologicznej narracji przeniósł na płótno niepewny blask, złote refleksy słońca zapadającego za niebieski widnokrąg i narastającą mgłę, która już pochłonęła wysoką postać Judasza. Liryzm Tintoretta łączy się z mitami klasycznymi. Toteż w tej miotanej niepokojami duszy następowały niekiedy chwile czystej kontemplacji. W takich właśnie chwilach powstały cztery obrazy w sali Antecollegio, które stanowią najcenniejszą ozdobę Pałacu Dożów. Merkury i Gracje, Minerwa i Mars, Bachus i Ariadna, Kuźnia Wulkana — oto owe obrazy namalowane w roku 1574 i stanowiące wobec tego kres włoskiego odrodzenia. „Niejeden z moich czytelników, który widział ten obraz — pisze Symonds17, mając na myśli Bachusa i Ariadnę — zgodzi się, że jeżeli nie jest to najwspanialszy, to w każdym razie jeden z najbardziej zachwycających obrazów olejnych, jakie tylko są na świecie... Tintoretto musiał jeszcze mieć w sobie jakąś resztkę daru tworzenia mitów, która sprawiła, że zdołał przekazać podanie greckie z tak niezwykle dojmującym i żywym poczuciem piękna”. Bachus i Ariadna, Merkury i Gracje są namalowane w sposób nieopisanie doskonały. Złociste słońce, lekkie cienie i zielone gałązki na drugim z tych obrazów należą już do dziedziny magii malarskiej, jej mocy nie można wyrazić w słowach. Kuszenie Adama, Zabójstwo Abla, które wiszą w Akademii, czy też Zuzanna, znajdująca się obecnie w Galerii Wiedeńskiej18, stanowią znakomitą szkołę dla każdego malarza. Ten obraz nawet na fotografii wygląda tak, jak gdyby był stworzony z kosztowności, ale tam, na płótnie, połączyło się wszystko, co świat ma najpiękniejszego: ciało kobiece barwy kości słoniowej, złote włosy, jedwab, sznury pereł, zwierciadło, krata spowita aksamitnymi różami i upalna ruda zieleń ogrodu; tchnący z nich aromat jest gęsty i mocny jak owe pachnidła, którymi w Wenecji handlowali kupcy wschodni, i jak tamte przyprawia o zawrót głowy. Jako odtwórca piękna ziemskiego i urody przedmiotów Tintoretto zachowuje nadal głębię i powagę. Uduchowienie je➢ 21 ➢


OBRAZY WŁOCH. WENECJA

go sztuki z jeszcze większą mocą okazuje się w portretach. Portrety te są zawsze wybornie malowane, ale względy czysto malarskie schodzą tu na dalszy plan. Gorący cień, ogniście czerwone plamy na twarzy i zielone okno pełne morza — wszystko to tworzy całość kolorystyczną niezwykłej piękności. Ale w treści wewnętrznej malowanej twarzy, w jej spojrzeniu jest coś jeszcze, co ma o wiele istotniejsze znaczenie. Przedmiotem tej sztuki jest duch ludzki i tylko Tintoretto mógł się na to odważyć, aby utrwalić go na płótnie. Tintoretto ani nie upiększa, ani nie stara się wyjaśnić swoich portretów. Jeżeli w galerii Colonna w Rzymie jest starzec, który gra na szpinecie, i jeżeli w oknie za plecami Vincenza Zeno i admirała Veniero w Pitti i w Uffiziach widać morze19, to dzieje się tak jedynie dlatego, że dusza tych ludzi żyje nie tylko w nich, ale także w dźwiękach szpinetu lub w zielonych płaszczyznach morza. Tintoretto nie jest psychologiem, charakter człowieka niezbyt go zajmuje, stanowi bowiem jedynie chwilowy i przypadkowy, szczególny rys tworzącego określoną całość ducha ludzkiego. Niektórzy z tych patrycjuszy byli dobrzy, inni źli, jedni przebiegli, inni znów wspaniałomyślni: czy to ważne? Czy nie jest ważniejsze to, co w nich było ludzkie, wieczne i wspólne — ów żywioł życia, który wprawiał w ruch ich ciężkie ciała, obficie udrapowane w czerwone płaszcze, nadawał przenikliwego blasku ich spojrzeniom i rodził myśl pod ich płomiennymi czaszkami? Tintoretto był ostatnim z wielkich malarzy odrodzenia włoskiego. Niespokojny, pełen lęku humanizm jego sztuki stanowi most nad głęboką przepaścią, która nas dzieli od istot będących twórcami epoki renesansu. Istoty te wydają się nam półbogami, jak Leonardo, bohaterami mitycznymi, jak Szekspir. Zwykły człowiek może chylić przed nimi czoło, lecz nie może spojrzeć w ich twarze. Twarz Tintoretta wydaje się nam jakaś niemal znajoma, jasna i człowiecza. Jego rysy przypominają rysy Browninga, Tołstoja, rysy naszych wielkich współczesnych, naszych myślicieli i poetów.


MOST WESTCHNIEŃ


CA SA N O VA

Wenecjanin Giacomo Casanova1 napisał jedną z najniezwyklejszych książek. Można z nią zżyć się bardziej niż z niektórymi ludźmi lub z wydarzeniami rzeczywistego życia. Jeżeli cel wszelkiej autobiografii na tym właśnie polega, to ta autobiografia jest chyba najlepszą ze wszystkich, jakie napisano. Czytelnicy książki Casanovy wiedzą, z jaką swobodą spogląda na nich z jej stronic wenecki awanturnik i jak żywo brzmi jego opowieść. Pamiętniki Casanovy bywają niekiedy porównywane z Wyznaniami Jana Jakuba Rousseau i z autobiografią Restifa de La Bretonne2. Ale zarówno w charakterze Rousseau, jak i w jego sposobie opowiadania jest coś, co nie przysparza mu naszej sympatii. Jego utrapienia nas nie wzruszają, jego skargi wydają się mało istotne, a jego przyjaciele są nam obcy. To, co sam Rousseau mówi we wstępie do swoich wspomnień, świadczy, że nade wszystko troszczył się o to, aby jego życie było zgodne z kanonami etyki. Pragnął, żeby na Sądzie Ostatecznym nikt nie mógł oświadczyć, że był szlachetniejszy niż Rousseau. Książka Restifa stanowi dziwaczną mieszaninę sentymentalizmu, rozpusty i rozsądnego zmysłu obserwacji. Restif snuje refleksje o „naturalnej historii człowieka” i marzy o typowości. Jest skłonny do nadmiernego zajmowania się psychologią, zbyt natarczywie wpatruje się w siebie i niezbyt dobrze widzi to, co znajduje się wokół niego. ➢ 58 ➢


CA SA N OVA

„Teraz, w roku 1798, gdy ukończyłem siedemdziesiąt dwa lata i kiedy mogę już powiedzieć: vixi*, choć jeszcze żyję, nie mógłbym znaleźć przyjemniejszej rozrywki nad opowiadanie o własnym życiu... W moich opowiadaniach czytelnik nie znajdzie ani wyrazów żalu, ani zakłopotania, które odczuwa każdy, kto, rumieniąc się ze wstydu, przyznaje się do swoich grzesznych uczynków. Wszystko to są szaleństwa młodości; czytelnik ujrzy, że śmieję się z nich, a jeżeli sam okaże się człowiekiem dobrym, będzie śmiał się razem ze mną... Spodziewam się, że zdołam sobie zaskarbić życzliwość czytelnika, ale jeżeli się okaże, że się pomyliłem, to muszę wyznać, że nie będzie mi na tyle przykro, abym zaraz miał uderzyć w ton żalu za grzechy, nic bowiem nie może sprawić, bym zrezygnował z odrobiny przyjemności, którą mi sprawia to pisanie”. Tak w przedmowie zwraca się Casanova do swoich czytelników. Nie zajmuje go ani moralna miara rzeczy, ani naturalna historia człowieka. Tematem jego pamiętników jest życie, sprawy ludzkie, miejscowości, trakty pocztowe, spotkania, kolejny bieg dni, tok upływających lat, przeznaczenie. „Dla istoty rozumnej nie ma i nie może być nic wartościowszego niż życie... Śmierć — to potworność odrywająca widza od wielkiej sceny przed końcem widowiska, które pochłania całą jego uwagę”. Zdaniem Casanovy w owym widowisku wszystko jest doniosłe i istotne. Jego niezwykła pamięć troskliwie przechowuje każdy szczegół: nazwiska, nazwy zajazdów, menu obiadowe, kolor kamizelki, liczbę przegranych monet, słowa kobiety, którą był zajęty przez dwa dni. Wszystko to raz jeszcze ożywa w jego pamiętnikach w niezwykle dokładnych, plastycznych kształtach. Casanova w ogóle nie zajmuje się problemami psychologii, nie potrafi bowiem zdobyć się na zajęcie koniecznego w takim wypadku stanowiska, jakim jest zdolność obserwowania siebie. Nie miał zresztą na to czasu; jedyny dzień, który uważał w swoim życiu za stracony, to owe trzydzieści sześć godzin w Petersburgu przespane kamiennym snem. Całe jego życie stanowi nieustanny ruch w drodze z miasta do miasta, od miłości do mi*

Żyłem.

➢ 59 ➢


OBRAZY WŁOCH. WENECJA

łości, od sukcesu do klęski, a następnie do kolejnego sukcesu, i tak bez końca. Życie w wieku XVIII zostało opisane w pamiętnikach Casanovy z jedyną w swoim rodzaju barwnością i wyrazistością. Pewien uczony niemiecki oświadczył, że gdyby znikły wszystkie dokumenty i wszystkie książki z owej epoki, dość byłoby pamiętników Casanovy, aby uzasadnić konieczność rewolucji. Z tym wszystkim Casanova nie był typowym człowiekiem XVIII wieku. Ubierał się, obiadował, żartował, a nawet pisał po francusku, ale w głębi duszy pozostawał prawdziwym Włochem; nie ma w nim nic z ducha XVIII wieku, z oschłego, racjonalnego ducha francuskiego. Nic też dziwnego, że Casanova i Wolter, gdy się spotkali, nie mogli znaleźć wspólnego języka3. To, co dla jednego było wzruszające lub zabawne, drugiemu wydawało się po prostu czymś nudnym lub dziecinnym. Wolter, choć był taki mądry, nie potrafił zrozumieć Dantego, którego piękno olśniewało nawet grzeszną duszę włoskiego awanturnika. Interesująca była treść rozmowy, która doprowadziła do ostatecznego między nimi „zerwania”. Wolter z ironią wyraził się o wolności weneckiej. Przypomniał Casanovie o jego więzieniu i o ucieczce, spodziewając się, że w ten sposób skłoni go do surowej oceny Rzeczypospolitej. „No cóż, ja tylko skorzystałem ze swojego prawa, podobnie jak oni ze swojego”. — „To dziwne! Okazuje się więc, że nikt w Wenecji nie może nazwać się wolnym człowiekiem?” — „Możliwe, ale zgodzi się pan chyba, że aby być wolnym, dość uznać się za wolnego”. Tego ani Wolter, ani inni ludzie wieku oświecenia nigdy nie mogliby zrozumieć. W ubranym według francuskiej mody i znającym maniery wersalskie człowieku, który odwiedził Ferney, zbudził się nagle ktoś z całkiem innej epoki i o innych siłach duchowych, ktoś, kto jak gdyby zszedł nagle z portretów malarzy włoskiego odrodzenia. Ucieczkę Casanovy cechuje niezwykła energia, w niej jak gdyby tkwi „wiek XV”. „Zawsze mi się zdawało — mówi Casanova, zaczynając opowieść o owej ucieczce — że jeżeli człowiek naprawdę czegoś chce i jeżeli świadomie dąży do celu, wówczas, pomimo wszelkich przeszkód, z pewnością go osiągnie. Taki człowiek może nawet zostać wielkim wezyrem, papieżem...”. ➢ 60 ➢


CA SA N OVA

Takim właśnie człowiekiem był Casanova. Nie posiadał jednak ambicji, nie miał wytkniętego celu. „Jedynym programem mojego życia, jeżeli w ogóle miałem jakiś program, było płynąć z prądem”. I Casanova został wielkim awanturnikiem. Książka Casanovy mieści w sobie niewyczerpane bogactwo obrazów. Każda miejscowość i każde zbiorowisko, które kiedykolwiek przyjmowało owego niestrudzonego podróżnika „okrytego kurzem wszystkich traktów”, jak o nim powiada Monnier, znalazło tu swoje wierne odbicie. Niektóre miasta i kraje sprzyjają mu, w innych natomiast, przeciwnie, spotykają go przykrości, popełnia tam błąd za błędem. „Neapol zawsze był mi przychylny”. Anglia nie przynosi mu szczęścia, postarza go przedwcześnie o dziesięć lat. „We Włoszech jest sporo miast, gdzie można by mieć te wszystkie przyjemności, których dostarcza Bolonia, ale nigdzie owe przyjemności nie wypadają tak tanio, nie są tak łatwe i dogodne do osiągnięcia”. A jednocześnie nie jest dla niego gościnna surowa Florencja: każdy tam jego pobyt kończył się przymusowym wyjazdem. Casanova pisze o Wenecji w tej części książki, w której opowiada o swojej młodości i o swoim życiu aż do chwili, gdy go zamknięto w Piombi4. W roku 1740 w towarzystwie weneckim pojawia się nowa postać. To młody ksiądz Giacomo Casanova, który „wrócił z Padwy, gdzie zdobywał wykształcenie”. Casanova był synem pozbawionej talentu, lecz pięknej aktorki Zanetty Casanova, która wraz z trupą włoskich aktorów przebywała na dworze rosyjskiej cesarzowej Anny Iwanowny. Casanova, zwracając się do doborowego grona słuchaczy podczas kazania w kościele San Sacramento, mówi: „W sakiewce, do której zazwyczaj wkłada się wynagrodzenie dla kaznodziei, znalazłem przeszło pięćdziesiąt cekinów i bileciki miłosne”. Mimo niepowodzenia, z którym spotkało się jego drugie kazanie, Casanova nie zarzucił myśli o karierze duchownej. Marzy o tym, że będzie papieżem lub przynajmniej biskupem. Jedzie do Rzymu i do Neapolu i wraca stamtąd jako oficer nieistniejącej armii. Wyprawia się z poselstwem od Rzeczypospolitej do Konstantynopola, służy na Korfu, a gdy znowu wraca do Wene➢ 61 ➢


OBRAZY WŁOCH. WENECJA

cji, okazuje się, że jest po prostu „wolnym łotrzykiem”, bez pieniędzy, bez znajomości i bez jakiejkolwiek nadziei na przyszłość. Aby utrzymać się przy życiu, gra na skrzypcach w teatrze San Samuele. W kwietniu 1746 roku Casanova jako najemny muzykant znalazł się na wspaniałym weselu, wyprawionym z okazji ślubu potomków rodzin Cornaro i Soranzo, w pałacu Soranzo w pobliżu San Polo. Na trzeci dzień tych uroczystości, już o świcie, szedł właśnie, znużony, po schodach, gdy nagle spostrzegł, że idący przed nim senator w czerwonym płaszczu wyjął z kieszeni chustkę i przy tej okazji zgubił jakiś list. Casanova podniósł ów list i oddał go senatorowi w chwili, gdy ów wsiadał właśnie do swojej gondoli. Staruszek, chcąc się wywdzięczyć, zaproponował mu, że go odwiezie do domu. W gondoli senator nagle zasłabł. Casanova podtrzymuje go, dowozi do domu, kładzie do łóżka i sprowadza lekarza. Opiekuje się staruszkiem, z którym tak dziwnym zbiegiem okoliczności zetknął go przypadek, jak gdyby szło o jego własne życie. Senator Bragadin5 widzi w tym młodzieńcu swojego zbawcę; mając skłonność do magii, upatruje w nim wysłannika tajemnych mocy. Jego starzy, nierozłączni przyjaciele, patrycjusze weneccy Dandolo i Barbaro, również są tego zdania. Casanova zostaje więc nadwornym wróżbitą, przyjacielem, ulubieńcem, najwyższym kapłanem, Bragadin adoptuje go jako przybranego syna. „Pokoje dla ciebie są już przygotowane — mówi do niego. — Możesz przywieźć swoje rzeczy. Będziesz miał służącego, gondolę, wikt i dziesięć dukatów na miesiąc. Mając twoje lata, nie otrzymywałem więcej od ojca. Nie troszcz się o przyszłość i rób, co ci się podoba”. I Casanova robił, co mu się podobało, bawiąc się tak, jak tylko można się było bawić w Wenecji w wieku XVIII. „Z początkiem października 1746 roku przechadzałem się w masce, ponieważ zaczął się już sezon teatralny, gdy nagle spostrzegłem postać kobiety w płaszczu z kapturem, która właśnie przyjechała pocztą z Ferrary...”. Tak rozpoczyna się opis przygody z pewną hrabianką. „Idąc wybrzeżem koło San Giobbe, ujrzałem w gondoli obsługiwanej przez dwóch wioślarzy niezwykle misternie uczesaną chłopkę. Przystanąłem, aby się ➢ 62 ➢


CA SA N OVA

jej przyjrzeć; gondolier, który sobie wyobraził, że chcę skorzystać z okazji, aby tanio przejechać się do Mestre, skierował już gondolę ku wybrzeżu. Widząc, że dziewczyna jest prześliczna, bez namysłu wskoczyłem do łodzi i obiecałem gondolierowi, że zapłacę mu podwójnie, jeżeli nikogo już nie zabierze”. Tak rozpoczyna się opis przygody z Krystyną. Przygody gromadzą się, jest ich mnóstwo, za wiele nawet jak na Wenecję owych czasów. Casanova musi wyjechać w podróż po Włoszech. Ma lat dwadzieścia, „jest zdrów jak ryba, pięknie ubrany, posiada dostateczną ilość kosztowności, a choć nie ma listów polecających, jego sakiewka jest obficie wypchana”. Podczas tej podróży spotyka „niezrównaną” Henrietę6. Po kilku latach znów wyrusza w drogę, tym razem w szeroki świat, do Europy. W Paryżu „uczył się życia” i zdołał sobie pozyskać wiernych przyjaciół w rodzinie słynnej aktorki Sylwii Balletti. Crébillon udzielał mu lekcji francuskiego7. Przebywał w Wersalu, widział Marię Leszczyńską przy obiedzie i prowadził rozmowę z panią de Pompadour. Nie kto inny, lecz on właśnie wprowadził modę na piękną Morphi8. Zajmował się kabalistyką i księżniczkami krwi, podziwiał kunszt tańca panny Camargo9 i bił się w pojedynku. W powrotnej drodze spotkał się w Dreźnie z matką, a w Wiedniu zawarł znajomość z Metastasiem10. I oto znów widzimy go w Wenecji, gdzie nim „owładnęło to słodkie uczucie, jakie ogarnia każdą duszę szlachetną na widok miejsca, z którym łączą się jej pierwsze wspomnienia... Wszedłem do swojego gabinetu, z przyjemnością znalazłem w nim całkowity status quo. Moje papiery, okryte kurzem na palec, były dostatecznie wymownym świadectwem, że ich nie dotykała czyjakolwiek obca ręka”. Okres życia Casanovy między jego powrotem z Paryża i aresztowaniem jest najburzliwszy, najbardziej olśniewający, wypełniony najniezwyklejszymi przygodami miłosnymi. Przez wszystkie te stronice przeciąga jak gdyby jedna bezsenna noc. Hazardowa gra w słynnym Ridotto, schadzka z młodziutką C. C. w odludnym ogrodzie na Giudecce, teatr, kolacja z czterema maskami i znów hazardowa gra w blasku niezliczonych świec odbijających się w lustrach weneckich. A wreszcie zakonnica ➢ 63 ➢


OBRAZY WŁOCH. WENECJA

M. M., przyjaciółka posła francuskiego, przyszłego kardynała, pana de Bernis11, zostaje jednocześnie ukochaną Casanovy. Ta kobieta o błękitnych oczach i stalowej woli ma nad nim niezwykłą moc. Pierwsza pisze do niego i wyznacza mu schadzkę „obok posągu Bartłomieja z Bergamo” lub we własnym domu wiejskim na wysepce Murano, opodal jej klasztoru. W owym wiejskim domu ma niezwykle bogatą bibliotekę złożoną z dzieł o treści erotycznej, wybornego kucharza i kosztowne wina. Przychodzi tu z klasztoru i oddaje się kochankowi, nie zrzucając zakonnego stroju, gdy tymczasem inny kochanek przygląda się tej scenie z umyślnie urządzonego w tym celu sekretnego gabinetu. Aby godnie przyjąć taką kobietę, „zakonnicę, libertynkę, rozpustnicę i amatorkę gry hazardowej, lecz niezwykłą we wszystkim, co robiła”, Casanova najmuje dom wiejski w pobliżu teatru San Moisè. „Miałem tam pięć pokoi urządzonych z wielkim smakiem, a każdy z nich przeznaczony był do miłości i do wystawnych kolacyjek. Potrawy podawano tu przez umyślnie urządzone okno, zaopatrzone w turnikiet, wskutek czego służba i gospodarze nie mogli się zobaczyć. Salon był ozdobiony wspaniałymi lustrami, żyrandolami z górskiego kryształu, kandelabrami ze złoconego brązu i ogromnym zwierciadłem nad kominkiem, wyłożonym kaflami z porcelany chińskiej, na których widać było pary zakochanych w rozmaitych pozycjach. Tuż obok znajdował się drugi pokój, ośmiokątny, a jego ściany, podłoga i sufit były pokryte lustrami weneckimi, w których powtarzały się niezliczone odbicia”. Podczas jednej ze schadzek w owej willi M. M. była w stroju męskim. „Płaszcz z różowego aksamitu, szyty złotem, taka sama kamizelka, czarne jedwabne spodnie, brylantowe kolczyki, bezcenny brylant na małym palcu, na drugiej ręce pierścień ozdobiony tylko kryształem na białym jedwabiu. Maskę miała z czarnych koronek niezwykłej roboty i wzoru. Przejrzałem jej kieszenie. Znalazłem w nich złotą tabakierkę, bombonierkę wysadzaną wielkimi perłami, złotą igielniczkę, wspaniałą lornetkę, chustki z najdelikatniejszego batystu przesycone kosztownymi perfumami. Uważnie oglądałem bogatą oprawę ➢ 64 ➢


SPIS RZECZY

Wody letejskie / 5 Tintoretto / 14 Wiek maski / 24 Casanova / 58 Wokół Wenecji / 89 Przypisy / 127 Indeks osób i dzieł / 141 Indeks miejsc / 148


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.