3 minute read
hm. Iza Buras – Zuchy: metoda i praktyka
Myśli o Służbie
Instruktorskie Dyskusje
W tej rubryce chcemy dać głos czytelnikom. O czym myślimy wracając do domu po służbie, co nas raduje, nad czym zastanawiamy się, co nas czasem niepokoi? Jeżeli chcecie podzielić się myślami zapraszamy do dyskusji.
CZY NA POZIOMIE PRACY Z ZUCHAMI WYCHOWAWCZE ZAŁOŻENIA RZECZYWIŚCIE SPRAWDZAJĄ SIĘ W PRAKTYCE?
Kiedy padło pytanie, moja pierwsza reakcja była „napewno tak”. Potem zaczęłam się zastanawiać, dlaczego w ogóle padło takie pytanie? Może gdzieś praca z zuchami jest prowadzona przez osoby, które wybierają zajęcia dla swoich zuchów z kolorowych stron internetowych od zbiórki do zbiórki, bez planu na rok (czy dłużej) a próby na gwiazdki przygotowują w ostatniej chwili, bo już czas najwyższy przesunąć dzieci? Opiszę moją „praktykę”, aby przedstawić z mojej perspektywy odpowiedź na powyższe pytanie. Kiedyś, już dawno temu, znalazłam się w miejscowości, w której była tylko garstka Polaków. Zauważyłam kilkoro dzieci w wieku zuchowym na Mszy Świętej, ale w tym mieście nie było poprzednio polskiego harcerstwa. Zamiast polskiej szkółki zaproponowałam gromadę zuchową. Kilka sędziwych osób w tej parafii znało przedwojenne harcerstwo w Polsce, więc tak powstała Gromada „Podhalańskich Krasnoludków”. Pamiętam, że z wielką troską starałam się wybrać prawidłowe założenie wychowawcze. Po krótkim czasie doszłam do wniosku,
76
że wprowadzę jak najwięcej elementów metody zuchowej na samym początku, aby nowe dzieci przeżyły fajną zabawę w zuchowym stylu, co dało mi czas bliżej poznać dzieci i przemyśleć hasła oraz sformułować konkretny cel wychowawczy na dany rok. Od samego początku wprowadziłam sprawdzone elementy zuchowania. Książeczki do gwiazdek nam bardzo pomogły, bo na każdej zbiórce omawialiśmy i kolorowaliśmy kolejną stronę. Na początku wszystkie zuchy zaczęły od książeczki „Słoneczko”/„Wilczek” a z biegiem lat każdy zuch miał książeczkę odpowiedznią do swojego poziomu. Rodzice oczywiście podglądali, co oprócz majsterkowania dzieci przynosiły do domu po zbiórce. Bardzo popierali taki fajny sposób podtrzymywania polskości. Prowadzenie jednostki z daleka od innych jednostek ma swoiste wyzwania. Sięganie do podręczników, aby odświeżyć i pogłębić elementy metody pomogło mi utrzymać równowagę między elementami metody wychowawczej. Rozpracowane sprawności były skarbem dla mnie, bo doświadczeni zuchmistrzowie wymarzyli już zabawy w „coś czy w kogoś”. Podawali gry wybrane z podręcznika K.W.Z., czyli Aleksandra Kamińskiego „Książki Wodza Zuchów” i wystarczyło tylko je wyszukać i przeczytać. Często przypominały mi się gry z licznych kolonii i z własnego dzieciństwa np. „Królu, królu czy będzie wojna?” – znana w świecie anglosaskim jako „British Bulldog” – a gra „Rzym się pali!” szczególnie zuchom się podobała w upalne australijskie dnie. Natomiast, gra w „Koguta” wydawała mi się niebezpieczna. Zrobiłam ostrożną próbę i zastosowaliśmy zasadę, że za szturchanie zuch zalicza rundę z Wielkim Kogutem – drużynową. Zamiast konkursu fizycznej zręczności gra zamieniła się na ciekawie strategiczną. Idąc za wskazówkami z wypróbowanych podręczników mogłam z góry przemyśleć aspekty wychowawcza, cele i ćwiczenia zręczności i sama zdziwiłam się, że dzisiejsze dzieci nadal z uciechą bawią się w gry z przed stu lat. Planowanie programu sprawności i gwiazdek dostosowanych do możliwości dzieci, okoliczności oraz warunków zbiórkowych było oparte na solidnej pośredniej podstawie wychowawczej wytyczonej w podręcznikach. Prawo zuchowe wyznaczało wyraźny kierunek. Obrzędowa obietnica przy kolejnych gwiazdkach potwierdzała zaangażowanie zucha. Przyjmowanie wyzwań i zagranie roli w kontekscie cyklów sprawnościowych pozwalało zuchowi wypróbować nowe umiejętności w małych grupkach, gdzie każdy zuch miał ważną rolę w danej grze. Indywidualne sprawności pozwalały na rozwój szczególnych zainteresowań i pozytywne potwierdzenie własnego miejsca w zespole. Obrzędy nadawały tajemniczego uroku, a czasami
77
nawet pozwalały nam świętować sukcesy w szerszym gronie polskiej parafii. Piosenki, pląsy, zrobienie czegoś dla innych, opowiadania o legendach polskich i barwnych tradycjach narodowych, przedstawienia i czas wspólnie przeżyty z gromadą na koloniach – to wszystko składa się na wychowanie zuchowe. Kiedy zuch wracał do domu i mówił mamusi: „ja to umiem, sam to robiłem na kolonii” to jeden z najfajniejszych dowodów skuteczności naszej metody zuchowej. Jako drużynowa nie musiałam wywarzać przysłowiowych otwartych drzwi. Prowadziłam gromadę osiem lat aż zuchy podrosły. Podstawowe cechy metody zuchowej wtedy w naturalny sposób zazębiły się z metodą pracy w zastępie harcerskim. Czuj zuchu!
Izabella Buras hm Przekazanie skrzatów do zuchów pod kasztanem posadzonym przez Ignacego Paderewskiego w parku botanicznym w Melbourne.
Przeniesienie skrzata z gromadki „Skrzaty Podhala” do gromady zuchowej „Dzieci Podhala” w Melbourne. Od lewej: dhna phm Sarah Berezowska, skrzat Laura siedzi na muchomorku (jej ostatnie chwile jako skrzat) przy niej dhna pwd. Julia Buras, skrzat Echo, skrzat Kalina, skrzat Kubuś, dhna hm. Iza Buras z kroniką, skrzat Olek.
78