2 minute read

Morze, nasze morze...

W lipcu byłam z przyjaciółmi w Rozewiu nad naszym polskim morzem. Pensjonat w lesie między jednostką a osiedlem wojskowym. Mało ludzi, spokój, słońce, morze widoczne z wysokiej skarpy. I nagle po lesie rozchodzi się śpiew pieśni harcerskich. No nie, chyba się przesłyszeliśmy, chyba nam to się wydaje, bo przecież Marek też wziął gitarę i też mieliśmy śpiewać harcerskie piosenki. Następnego dnia się wyjaśniło. Za naszym płotem rozciągał się wysoki las, w którym była baza obozowa Hufca ZHP Jawor Chorągwi Dolnośląskiej, a w niej aż pięć obozów harcerskich i kolonia zuchowa. Później spotykaliśmy harcerzy i zuchy na szlaku naszych wędrówek i w końcu zostaliśmy zaproszeni przez zuchy na ich kolonię. Okazało się, że są z Warszawy z Hufca Ursynów. Gromadą dowodziła dwójka młodych ludzi, dziewczyna i chłopak. No i kiedy usiadłam z nimi w kręgu już na polanie obozowej, przypomniałam sobie pierwszą prowadzoną przeze mnie kolonię zuchową. Było w tej samej okolicy, kilkanaście kilometrów dalej, w Rzucewie nad zatoką Pucką.

Byłam może troszeczkę starsza od tej drużynowej, bo już po maturze. Był rok 1959. Pierwsza kolonia zuchowa Hufca Saska Kępa. Chłopcy „Jeżyki” i dziewczynki „Słoneczka” z drużyn 245, które działały przy Szkole Podstawowej nr 14 (dziś już nieistniejącej) przy ul. Skaryszewskiej 8.

Advertisement

Była to też moja pierwsza gromada, którą prowadziłam. Dla tych młodych też był to pierwszy raz. Też była mała grupa. U nas były to tylko dwie szóstki - u nich trzy. Zuchy spały pod namiotami, starymi dziesiątkami. Tu były małe kolorowe namiociki dla dwóch osób. Ale wszystko dalej było takie same: piosenki, pląsy, teatrzyk samorodny, gawęda, później krąg pożegnalny ze „słoneczkiem”, iskierka i rozejście się do namiotów. Niebo gwieździste i księżyc, wszystko to samo. Byłam szczęśliwa.

Jaki zbieg okoliczności. Wspomnienia... dalej się snuły. Pamiętam wycieczki z zuchami do Pucka, miejsce zaślubin Wojska Polskiego z morzem, spotkanie z wodniakami z drużyn morskich z Pucka i po powrocie do Warszawy udział w Ogólnopolskiej Akcji Budowy Floty Harcerskiej, w której uczestniczył cały Związek. Zuchy z mojej gromady zdobyły Brązowa Odznakę Budowniczego Floty Harcerskiej. Oprócz zbierania makulatury wykonaliśmy z różnych materiałów flotę morską. Ponad dwadzieścia naszych eksponatów było prezentowanych w Głównej Kwaterze ZHP. Po tej akcji majsterka była ulubioną formą pracy w mojej gromadzie. Poznały też zuchy historię drużyn morskich i wodnych, które działały od początków powstania harcerstwa. W zgrupowaniu Hufca Saska Kępa w Rzucewie obóz drużyn żeńskich nr 7, 46, 50, 133 prowadziła pwd. Elżbieta Rudzewicz. W obozie męskim pod wodzą pwd. Ryszarda Więckowskiego byli harcerze z drużyn nr 7, 50 i 133, a w drugim obozie męskim, którym kierował phm. Stefan Romanowski z drużyn 44, 46, 161 i 255. Druh Stefan był równocześnie komendantem zgrupowanie i w tym czasie komendantem Hufca Saska Kępa. Przebojem tych obozów była „Sałapatki”, śpiewane przez Marka Sorokę z 46 WDH-y. Wspomnę jeszcze, że w tegorocznej naszej wakacyjnej grupie był hm. Marek Józefowicz, uczestnik tego zgrupowania z roku 1959. Dziś jesteśmy członkami Kręgu Instruktorskiego „Romanosy” i dalej łączy nas serdeczna przyjaźń, która wtedy się zaczęła. Życzę Wam, Druhny i Druhowie, abyście też po latach mogli snuć takie wspomnienia w harcerskim kręgu.

hm. Róża Karwecka

Uwaga, uwaga, ja też byłem na tym obozie w 1959 r. Mogę Wam zaśpiewać „Sałapatki” i jeszcze jedną napisaną na obozie piosenkę na melodię piosenki dziadowskiej zaczynającej się od słów „Niedaleko Żelistrzewa…”. (osiedle/ wieś Żelistrzewo było blisko obozu).

Adam Czetwertyński

This article is from: