Dom Tajemnic_Chris Columbus, Ned Vizzini

Page 1

Dom Tajemnic

„Nieuniknione starcie z potężnymi mrocznymi siłami.”

J. K. ROWLING



CHR IS COLU MBUS & NED V IZZINI Przełożyła K ATARZYNA

Ilustracje GREG

JA NUSIK

CALL

KRAKÓW 2013



ZDZIAŁ RO

B

rendan Walker od początku wiedział, że dom okaże się straszny. Pierwszą wskazówką był pełen entuzjazmu głos agentki nieruchomości Diane Dobson, która rozmawiała z jego mamą. – To n a p r a w d ę niezwykły dom, pani Walker – świergotała Diane z głośnika. – Idealne miejsce dla rodziny z klasą. A do tego cena została niedawno znacząco obniżona. – Gdzie to jest? – spytał Brendan. Miał dwanaście lat. Siedział na tylnym siedzeniu obok starszej siostry Kordelii i grał w Uncharted na swoim ukochanym PSP. Ubrany był w ulubioną, poplamioną trawą bluzę do lacrosse, podarte dżinsy i zniszczone trampki. 7


– Przepraszam, kto mówi? – spytała Diane z deski rozdzielczej, do której przymocowany był iPhone. – Nasz syn Brendan – odparł doktor Walker. – Jest pani na głośnomówiącym. – Czyli rozmawiam z całą rodziną Walkerów! To prawdziwy zaszczyt. Tak więc, B r e n d a n – głos Diane brzmiał, jakby miał ją pochwalić, że zapamiętała jego imię – dom stoi przy alei Sea Cliff 128, obok innych okazałych rezydencji zasłużonych mieszkańców San Francisco. – Na przykład sławnych futbolistów? – spytał Brendan. – Raczej dyrektorów i bankowców – poprawiła go Diane. – O cholerka. – Bren – skarciła go pani Walker. – Na pewno zmienisz zdanie, gdy obejrzysz dom – powiedziała Diane. – To prawdziwy klejnot: uroczy, rustykalny, drewniany… – Sekundkę – przerwała jej Kordelia. – Może pani powtórzyć? – Z kim teraz mam przyjemność? – spytała Diane. „Mam przyjemność? Poważnie?” – pomyślała Kordelia, choć prawdę mówiąc, sama czasem tak mówiła, gdy chciała być wyrafinowana. – To nasza córka Kordelia – powiedziała pani Walker. – Najstarsza. – Jakie śliczne imię! 8


„Ja ci dam śliczne”, chciała odpalić Kordelia, ale ponieważ była starsza, starała się zachowywać bardziej taktownie niż Brendan. Była wysoką i szczupłą dziewczyną o delikatnych rysach, które skrywała burza ciemnoblond włosów. – Musi pani zrozumieć, że szukamy domu od miesiąca i zdążyliśmy się nauczyć tak zwanego kodu agentów nieruchomości. – Jestem pewna, że nie wiem, co masz na myśli. – Przepraszam, ale co to znaczy „jestem pewna, że nie wiem”? – wtrąciła Eleanor, lat osiem. Miała bystre spojrzenie, mały ostry nosek i długie kręcone włosy tego samego koloru co siostra, tyle że czasem, po dniu wypełnionym przygodami, można było w nich znaleźć liście i gumę do żucia. Zazwyczaj nic nie mówiła, chyba że naprawdę miała coś do powiedzenia. Jej brat i siostra uwielbiali tę cechę. – Jak może być pani pewna, skoro pani nie wie? Kordelia skinęła z aprobatą i mówiła dalej. – Mam na myśli, że gdy agenci mówią „uroczy”, myślą „mały”. Gdy mówią „rustykalny”, myślą „położony w głębokiej głuszy”, a „drewniany” oznacza „przeżarty przez korniki”. „Klejnot”, sama nie wiem… pewnie „melina”. – Del, przestań bredzić – burknął Brendan, wciąż wpatrzony w ekran i poirytowany, że sam na to nie wpadł. Kordelia przewróciła oczami i kontynuowała. – Czy planuje pani pokazać mojej rodzinie małą, przeżartą przez korniki melinę położoną w głębokiej głuszy? 9


Diane westchnęła. – Ile ona ma lat? – Piętnaście – odpowiedzieli państwo Walker jednocześnie. – Brzmi, jakby miała trzydzieści pięć. – Dlaczego? – spytała Kordelia. – Bo zadaję istotne pytania? Brendan wyciągnął rękę i przerwał połączenie. – Brendan! – zawołała pani Walker. – Usiłuję zaoszczędzić naszej rodzinie trochę wstydu. – Pani Dobson opowiadała nam o domu. – Przecież już wiemy, jak będzie wyglądał. Tak samo jak wszystkie inne, na które nas stać, czyli źle. – Muszę się z tym zgodzić – powiedziała Kordelia. – A wiecie doskonale, że nie cierpię przyznawać mu racji. – Wręcz przeciwnie, uwielbiasz – wymamrotał Brendan. – Masz wtedy pewność, że się nie mylisz. Kordelia roześmiała się głośno i Brendan też nie potrafił powstrzymać uśmiechu. – Nieźle, Bren – uznała Eleanor i potargała jego rozczochraną czuprynę. – Dzieci, spróbujmy pomyśleć pozytywnie o tym domu – powiedział doktor Walker. W końcu Sea Cliff to Sea Cliff. Dzielnica z widokiem na most Golden Gate. Chcę go obejrzeć i przede wszystkim dowiedzieć się, co to znaczy „znacząco obniżona cena”. Jaki adres? – 128 – odpowiedział Brendan, nie podnosząc głowy. Miał niesamowitą pamięć, wyćwiczoną przez lata śledzenia 10


wyników meczów i kruczków w grach. Rodzice żartowali, że dzięki temu zostanie prawnikiem (no i dlatego, że sobie świetnie radzi w dyskusjach), ale Brendan wcale nie chciał być prawnikiem. Tylko futbolistą. – Wpisz go do telefonu, dobrze? – Doktor Walker pomachał Brendanowi aparatem przed oczami. – Jestem w środku gry, tato. – I? – I nie mogę tak po prostu p r z e r w a ć. – Czyżby nie istniało coś takiego jak przycisk „pauza”? – wtrąciła Kordelia. – Nikt cię nie pytał o zdanie, Del – odparł Brendan. – Czy możecie już dać mi spokój? – Zawsze dajemy ci spokój – powiedziała Kordelia. – Bez przerwy grasz w jakieś głupie gry, nie chodzisz z nami na 11


kolacje do miasta, bo masz treningi lacrosse, nie jeździsz na wycieczki… Zupełnie jakbyś nie chciał być częścią rodziny. – Jesteś geniuszem – odparł Brendan. – Odkryłaś mój sekret. Eleanor nachyliła się, wzięła telefon i wpisała adres – tyle że od końca, najpierw numer, a potem nazwę ulicy. Kordelia chciała odpłacić bratu jakąś złośliwością, ale przypomniała sobie, że przechodzi on właśnie chłopięcy „trudny” okres i używa ironii, żeby to zamaskować. Prawdziwy problem stwarzał ten dom. Nawet Eleanor nabrała podejrzeń. Pewnie był wystarczająco stary, by ktoś w nim umarł. Rozpadający się, z krzywymi okiennicami, grubą warstwą kurzu na meblach i zarośniętym ogrodem. Oraz wścibskimi sąsiadami, którzy będą podglądać Walkerów i szeptać między sobą: „To właśnie frajerzy, którzy kupili tę ruderę”. Ale co mogli zrobić? Mieli osiem, dwanaście i piętnaście lat – i każde z nich było przekonane, że jest w najgorszym możliwym wieku, bezsilne i traktowane niesprawiedliwie. Brendan grał dalej, Kordelia czytała, a Eleanor bawiła się nawigacją, aż dojechali na aleję Sea Cliff 128. Wtedy wyjrzeli przez okno i opadły im szczęki. Nigdy wcześniej nie widzieli czegoś podobnego.


ZDZIAŁ RO

D

ookoła stały ogromne wille, większość zbudowana tuż przy słonecznej ulicy i odgrodzona od niej rzędami idealnie przyciętych młodych drzewek. Ale dom, przed którym zatrzymali się Walkerowie, stał w głębi, przy urwisku, bardzo blisko krawędzi i Brendan pomyślał, że pewnie stoi na palach. Od ulicy oddzielał go szmaragdowozielony trawnik, na którym rosły trzy sosny o rozłożystych gałęziach. Sam dom miał złote i beżowe wykończenia podkreślające granatowy kolor ścian. Do drzwi prowadziła równiutka ścieżka z kamyków. – Milion razy przejeżdżałam tędy na rowerze, ale nigdy nie zauważyłam tego domu – powiedziała Kordelia. – Bo nigdy nie podnosisz głowy znad swoich głupich książek – odparował Brendan. 13


– A jak niby, panie genialny, miałabym czytać, jadąc na rowerze? – Audiobooki? – Dzieci, żadnych kłótni przy agentce – syknęła pani Walker. Wcześniej zadzwoniła do Diane Dobson i przeprosiła za zachowanie Brendana. Teraz skierowała się ku stojącej na ścieżce kobiecie, która wyglądała jak Hillary Clinton. – To musi być ona. Chodźmy. Diane była ubrana w doskonale skrojoną koralową garsonkę, a jej polakierowane włosy przypominały hełm. Sprawiała, że dom wyglądał jeszcze bardziej imponująco. Walkerowie wysiedli z toyoty, przepychając się. – Doktor Jake Walker – przedstawił się doktor Walker i wyciągnął rękę. – A to moja żona Bellamy. – Pani Walker skromnie kiwnęła głową. Pan Walker darował sobie przedstawianie dzieci. Tego ranka się nie ogolił, choć dawniej mówił dzieciom, że odpuszczanie sobie golenia oznacza brak dyscypliny. Ale dawniej był innym człowiekiem. Diane spojrzała na używany samochód Walkerów. – Czy możemy tu trzymać konia? – spytała Eleanor, ciągnąc ojca za nogawkę. – Nie mamy konia, Nel – roześmiał się. – Ma teraz fazę na konie – wyjaśnił agentce. – Ale to idealne miejsce, tato. Obiecałeś, że dostanę konia na urodziny… 14


– Jeśli będziemy mieć domek na wsi, a nie będziemy. Nie można trzymać koni w mieście. – Dlaczego? Jest dużo miejsc, gdzie można na nich jeździć! Park Golden Gate, Crissy Field… Myślisz, że nie pamiętam, co mi obiecujesz… Pani Walker kucnęła obok córki i położyła dłonie na jej ramionach. – Kochanie, porozmawiamy o tym później. – Ale tato zawsze… – Spokojnie. To nie jest wina taty. Wszystko się zmieniło. Pobawmy się. Zamknij oczy i powiedz mi, jakiego chciałabyś mieć konika. Chodź, zrobimy to razem. Pani Walker zamknęła oczy. Eleanor też. Brendan przewrócił oczami, zamiast je zamknąć, ale w głębi duszy miał ochotę do nich dołączyć. Kordelia zamknęła swoje – w ramach solidarności z siostrą i żeby zirytować Brendana. – I… otwórz! – zawołała pani Walker. – Jaki to koń? – To klacz. Nakrapiana. Ma na imię Mgiełka. – Doskonale. – Pani Walker przytuliła mocno córkę, wstała i podeszła z powrotem do Diane Dobson, która cierpliwie czekała, aż rodzina rozwiąże swoje aż nazbyt widoczne problemy. – Cudowny, nieprawdaż? – powiedziała agentka. – Jedyny w swoim rodzaju. – Kilka rzeczy mnie niepokoi – powiedziała pani Walker. Brendan zauważył, że wchodzi w tryb negocjacyjny, 15


w którym używała swojego uroku i dobrych manier, by nakłonić ludzi do działania po jej myśli. Wyglądała pięknie, jakby nagle odzyskała utraconą w ostatnich miesiącach pewność siebie. Brendan pomyślał, że może wizyta w tym domu była im przeznaczona. – Co takiego panią niepokoi? – spytała Diane. – Po pierwsze – zaczęła pani Walker – dom stoi na skraju urwiska. To chyba trochę niebezpieczne. A jeśli będzie trzęsienie ziemi? Spadniemy prosto do oceanu! – Dom wyszedł bez szwanku z trzęsienia ziemi w 1989 roku – powiedziała Diane. – Konstrukcja jest bardzo solidna. Może obejrzymy wnętrze? Zaintrygowani Walkerowie podążyli ścieżką w stronę domu, obok rozłożystych sosen. Brendan pomyślał, że coś jest nie w porządku z trawnikiem. Czegoś brakowało. Dopiero po chwili zorientował się, że nie ma tabliczki „Na sprzedaż”. Czemu nie wystawili ogłoszenia? – To typowy trzypiętrowy dom z epoki wiktoriańskiej – oznajmiła Diane. – W okolicy znany jako Dom Kristoffa. Został zbudowany w roku 1907, a więc dwadzieścia miesięcy po wielkim trzęsieniu ziemi, przez jednego z ocalałych. Doktor pokiwał głową. Jego przodkowie także wyszli cało z tego trzęsienia ziemi. Potem przenieśli się gdzie indziej, ale doktor Walker wrócił do San Francisco ze względu na pracę. Której już nie miał. 16


– Dwieście osiemnaście! – powiedziała Eleanor, wskazując na numer na drzwiach wejściowych. – Sto dwadzieścia osiem – łagodnie poprawiła ją Kordelia. Eleanor naburmuszyła się i wbiła wzrok w ziemię. Diane kontynuowała swój monolog na schodach, ale Kordelia zatrzymała się i kucnęła obok siostry. To może być świetna okazja do nauki, jak zwykła mawiać pani Kavanaugh, jej nauczycielka angielskiego. Jednym z objawów dysleksji Eleanor było czytanie od końca. Kordelia wierzyła, że musi istnieć jakiś prosty psychologiczny chwyt, dzięki któremu siostra zacznie czytać poprawnie. Po prostu jeszcze na niego nie wpadli. Brendan też został w tyle, żeby obserwować klęskę Kordelii. – Może spróbujesz przeczytać to od końca? – zachęciła siostrę. – To nie takie proste, Del. Nic nie rozumiesz! – Czytałam trochę na ten temat i staram się ci pomóc… – To czemu nie było cię w szkole w zeszłym tygodniu? – Co? O czym ty mówisz? – Głupia nauczycielka, która miała zastępstwo na angielskim, kazała mi czytać Domek na prerii. A ja nie dałam rady. Eleanor wróciła myślami do tamtej chwili. Pani Fitzsimmons była chora i dziewczynka bała się powiedzieć nowej nauczycielce o swoich problemach z czytaniem, wyszła więc na środek klasy z książką w ręku i czekała, aż zdarzy się cud i zdoła przeczytać chociaż jedno zdanie. Ale słowa 17


były zupełnie pomieszane – „nie od końca, Kordelio”, pomyślała, „tylko pomieszane” – i gdy spróbowała przeczytać tytuł, pierwsze słowo wyszło dobrze, ale drugie zabrzmiało jak przekleństwo. Cała klasa wybuchnęła śmiechem, a Eleanor upuściła książkę i uciekła z klasy. Nauczycielka wysłała dziewczynkę do dyrektora, a potem wszyscy ją przedrzeźniali. Kordelia powiedziała cicho: – Och, Eleanor… tak mi przykro. Ale nie mogę być przy tobie na lekcjach. – Nie, nie możesz! Więc nie udawaj, że możesz mnie naprawić! – Kordelia wzdrygnęła się. Brendan był zachwycony jej porażką i już miał rzucić jakąś ciętą ripostę, gdy… – Co to takiego? – wykrzyknęła Eleanor. Brendan i Kordelia jednocześnie się odwrócili i zobaczyli jakiś cień, który przemknął od sosny w stronę domu. Tylko im mignął. Zbyt szybko jak na człowieka. Na alei Sea Cliff rozległ się dźwięk klaksonu. – To pewnie tylko cień samochodu, Nel – powiedział Brendan. – Między drzewami a domem. – Wcale nie. To był człowiek. I w dodatku łysy – zaprzeczyła Eleanor. – Zobaczyłaś łysego faceta? – Dziewczynę. A raczej starą kobietę. Gapiła się na nas. A teraz schowała się za domem. 18


Brendan i Kordelia spojrzeli po sobie, spodziewając się, że to drugie zrobi minę w rodzaju: „Ach, ta Eleanor”. Ale oboje byli równie śmiertelnie poważni, jak młodsza siostra. Spojrzeli za Dom Kristoffa. Czaiła się tam jakaś ciemna postać. Obserwowała ich.


Eleanor, Kordelia i Brendan razem z rodzicami przeprowadzają się do wielkiego domu, który należał kiedyś do tajemniczego pisarza, Denvera Kristoffa. Po niezapowiedzianej wizycie jego córki, niepokojącej staruszki, rodzeństwo trafia do groźnego świata, w którym czyhają na nich olbrzymy, piraci, Wichrowa Wiedźma i Król Burz. Jaką tajemnicę kryje historia ich własnej rodziny? Czy rodzeństwu uda się w końcu odnaleźć drogę do domu? POCZĄTEK NOWEJ PRZYGODOWEJ SERII!

„Dom Tajemnic to niebezpieczny, pełen przygód roller coaster, w którym trójka odważnego rodzeństwa zmierza do nieuniknionego starcia z potężnymi mrocznymi siłami. Wybuchowa mieszanka fantazji i tajemnicy.”

J. K. ROWLING CHRIS COLUMBUS - amerykański reżyser i scenarzysta, twórca m.in. filmów o Harry’m Potterze, Pani Doubtfire i Gremlinów. NED VIZZINI - znany amerykański autor powieści dla młodzieży. Cena 34,90 zł


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.