Holly Webb
I ZACZAROWANE DRZWI
I ZACZAROWANE DRZWI
Holly Webb
I ZACZAROWANE DRZWI
tłumaczenie Jędrzej Kogut
KRAKÓW 2014
1 Uważając, żeby syrop klonowy nie kapnął z otwartej puszki, Emilia pochyliła się nad Mamą i przytuliła ją. – Ta mi się podoba – powiedziała z namysłem, wskazując na próbkę materiału: miękką niebieską tkaninę w kwiaty i małe ptaszki. – Nie wolisz czerwonej? – Mama zachęcająco pomachała inną próbką w taki sposób, że jasnopomarańczowe motylki zdawały się latać. Jedwab błyszczał, a jego kolor był jaśniejszy od włosów Mamy zaledwie o jeden odcień.
7
Emilia mrugnęła. Przez chwilę zdawało jej się, że jeden z motylków oderwał się od materiału i leniwie przeleciał przez kuchnię aż do okna. Zmarszczyła nos i na sekundę przymknęła oczy. To przez jasne, oślepiające słońce. – Nie, naprawdę podoba mi się ten niebieski. Jest ładniejszy. Zrobisz z niego sukienkę? Do nowej kolekcji w sklepie? – Tak, już myślimy o ubraniach na przyszłoroczne lato. Myślę, że z tego zrobię spódnicę. Spódnicę z ręcznie przyszywanymi błyskotkami porozrzucanymi obok kwiatów. Będzie dużo kosztowała – powiedziała Mama i wyszła z kuchni, ciągnąc za sobą kawałki zwiewnego, miękkiego materiału. Teraz sama wyglądała jak motyl. Emilka zachichotała. Kiedy Mama projektowała ubrania, często zapominała
8
o wszystkim innym. Nawet o posiłkach. Trzeba jednak przyznać, że robiła przepiękne rzeczy. Nie tylko do sklepu – szyła również dla Emilii i jej sióstr, więc warto było od czasu do czasu samemu przygotować sobie obiad lub kolację. Na ostatnie urodziny Mama zrobiła dla niej kapelusz, który wyglądał jak babeczka – z różowym lukrem i malutkimi kwiatkami z cukru. Emilia uwielbiała piec takie desery. Od razu bardzo polubiła ten prezent i bardzo często go nosiła. Teraz, niestety, było na niego zdecydowanie zbyt ciepło. Emilka wychyliła się przez okno, żeby odetchnąć. Włączony piekarnik sprawiał, że w kuchni panował straszny upał, ale opłacało się pomęczyć – w końcu to jeden z jej ulubionych przepisów. Najbardziej
9
podobało jej się to, że wystarczyło stopić składniki na bezkształtną masę, trochę pomieszać, a potem całość w magiczny sposób w piecu zamieniała się w ciasto. – Emilia! – krzyczała do niej Laura. – Em! Wychodzisz? Ugotujesz się, jak będziesz cały dzień siedzieć w domu! – Za minutę wyjdę! – odkrzyknęła. – Chcę tylko włożyć ciasto do piekarnika. – Jest za gorąco, żeby piec! Jesteś szalona! Serio, Em, czasem się o ciebie martwię! – dołączyła się Lilia. – Chodź się poopalać na zewnątrz. – Już prawie skończyłam! – odkrzyknęła Emilia przez okno. – Poza tym i tak nie będzie ci to przeszkadzało, jak będziesz je jadła, prawda? Przełożyła masę do formy, po czym skrzywiła się na myśl o zmywaniu. Nikt
10
nie będzie miał nic przeciwko, jeśli włoży wszystko do zlewu i zajmie się tym później. Mama na pewno spędzi długie godziny w pracowni, a Tata i tak siedział w małym pokoiku pod schodami, gdzie pracował nad swoimi książkami. Tata pisze horrory i jest sławny. Podpisuje się zawsze swoim pełnym imieniem – Oliwer Piórko, mimo że ludzie zazwyczaj mówią do niego Olek. Nawet nie pofatygował się dziś, żeby przyjść na obiad. Rano oznajmił rodzinie, że nie ma weny, i przy śniadaniu prosił Em, żeby wymyślała mu jak najokropniejsze potwory. Trochę jej to odebrało apetyt. Emilia wyjrzała przez okno i spojrzała na słońce. Postanowiła związać włosy. W rozpuszczonych byłoby jej zbyt gorąco. Podeszła do drewnianej szafki przy
11
ścianie – gdzieś w środku stał kubek pełen gumek i wstążek. Przez przypadek znalazła fotografię włożoną pod jakąś gazetę. Wyciągnęła ją i postawiła na półce. To było jej ulubione zdjęcie. Jedno z nielicznych, na których całe rodzeństwo siedzi razem na dużej starej sofie w salonie. Zrobiono je, kiedy Robert był jeszcze mały – właśnie przeistaczał się z dziecka w chłopaka. Pyzata buzia znikała na rzecz charakterystycznego spiczastego podbródka, a jasne kręcone włosy zmieniały kolor na rudy. To było dziwne zdjęcie, niepodobne do grupowych portretów innych rodzin. Lilia i Laura wyglądały bardzo poważnie, a Robert wybałuszał oczy w stronę kamery. Jedynie Emilia się uśmiechała. Opalona pięciolatka z ciemnymi oczami
12
i włosami siedziała pomiędzy swoimi dwoma siostrami, z bratem na kolanach. Zdjęcie w ramce wysadzanej muszelkami zawsze stało na tej szafce. Przeważnie trudno było je zauważyć, bo obok niego leżało zbyt wiele innych rzeczy. Próbki materiałów i koraliki. Zadania domowe. Psi grzebień. Kartki rękopisu ostatniej powieści Taty pokryte bazgrołami, a czasem podarte na kawałki. Wazony pełne przywiędłych kwiatków, które Lilia i Laura zbierały w ogrodzie. Ramka była widoczna tylko wtedy, gdy na półce panował porządek, co zazwyczaj oznaczało, że Mama nie miała inspiracji i szukała jakiegokolwiek zajęcia. – Czemu Robert jest podobny do Lilii i Laury, a nie do mnie? – spytała kiedyś
13
Emilia, podnosząc ramkę i dotykając palcami zakurzonych muszli. Mama zatrzymała się i popatrzyła na Emilkę szeroko otwartymi niebieskoszarymi oczami. Po sekundzie uśmiechnęła się. – Czasami tak po prostu się zdarza, kwiatuszku. Myślę, że wygląd odziedziczyłaś po innym krewnym – powiedziała. – Podobnie jak Laura swoje blond włosy – dodała. – Nikt w rodzinie takich nie ma. Każdy z nas jest inny. Tylko że tak nie było. Owszem, Laura miała blond włosy, ale rysy jej twarzy były niemal identyczne jak Taty. Zresztą – Mama i Tata też wyglądali bardzo podobnie do siebie. Tylko ona była inna. „Ciekawe, do którego krewnego jestem podobna”, pomyślała Emilka, po czym starła
14
syrop klonowy z krawędzi puszki i wyszła na zewnątrz. Ogród przy ich domu był dziwny. Podobnej wielkości co inne ogrody przy ulicy, ale przez otaczające go drzewa wydawał się większy i bardziej ukryty. Nie mieli dużego trawnika, więc nie było jak grać w piłkę, jednak dzięki tunelom, dołkom i powykrzywianym starym drzewom był idealny do zabawy w chowanego. Lilia i Laura gdzieś tam teraz siedziały, ale stojąc na schodach przed drzwiami, Emilia nie mogła ich wypatrzyć. Za to na pewno je słyszała. Najpierw chichot, po nim cichy komentarz, odgłos przerzucanych kartek i kolejny wybuch śmiechu. – Lilia! Laura! – wołała je, idąc po wyłożonej kostką ścieżce. Raziło ją słońce, więc osłaniała ręką oczy. Poszła w stronę
15
ciernistych krzewów na skraju ogrodu, żeby ukryć się w cieniu. Gdzie one siedziały? Nagle usłyszała ich głosy – brzmiały jak dzwoneczki lub ćwierkanie ptaków ukrytych w koronach drzew. Emilia potknęła się. Oślepiona słońcem mrugała, patrząc, jak światło przebłyskiwało przez gałęzie i układało nad nią jasne i ciemne pasy. – Emilia! Co ty robisz? – roześmiała się jedna z sióstr. Drobna dłoń chwyciła ją i pociągnęła na rozłożony na zielonej trawie koc. Mruk, ich ogromny czarny pies, otworzył jedno oko, żeby zobaczyć, kto się pojawił. Potem fuknął i wrócił do spania. – Wyglądałaś, jakbyś miała za chwilę się przewrócić – powiedziała Lilia, po czym objęła ją i spojrzała na nią z niepokojem. – Wszystko w porządku? Cała się trzęsiesz.
16
– Czuję się dobrze. – Emilia przeciągnęła się na kocu i spojrzała na gazetę, którą czytały siostry. – Chyba miałaś rację, prawie się ugotowałam w środku. Tu jest dużo przyjemniej. – Mogłaś nam przynieść coś do picia… – stwierdziła z niezadowoleniem Laura. Emilia przewróciła oczami, ale nic nie powiedziała. Czasami Laura strasznie się rządziła. Lilia miała dużo sympatyczniejszy charakter, ale od kiedy obie skończyły trzynaście lat, wydawały się znacznie starsze niż jeszcze parę tygodni temu. Zbyt dorosłe, żeby spędzać dużo czasu ze swoją młodszą, dziesięcioletnią siostrą. Kłócenie się z nimi nie miało sensu. Zawsze działały razem i nie dało się z nimi wygrać. Obie patrzyły teraz na Em, siedząc obok siebie i uśmiechając się. Miały
17
dokładnie taki sam uśmiech, mimo że nie były identycznymi bliźniaczkami, a na pierwszy rzut oka nawet nie wyglądały podobnie. Brązowe włosy Lilii w niczym nie przypominały złotych Laury. Zresztą ich oczy też się różniły – Lilia miała dużo ciemniejsze. Teraz jednak każdy musiałby przyznać, że są siostrami. Emilia zawinęła kosmyk ciemnych kręconych włosów na palcu i spojrzała na gazetę. Dziewczyna na zdjęciu miała podobne włosy. Przewiązała je ładnym szalikiem. Też chciałaby mieć coś takiego. – Idziecie później na zakupy do miasta? – zapytała z nadzieją w głosie. – Mogę iść z wami? Lilia i Laura spojrzały na siebie pytająco, po czym Lilia odpowiedziała: – Może…
18
– Ma na myśli: nie! – zawołał ktoś nad nimi i wszystkie trzy dziewczynki poderwały się zaskoczone. Laura rzuciła gazetą w siedzącego na drzewie rudego chłopca. – Podsłuchiwałeś? – Tylko troszkę – powiedział Robert i śmiejąc się, zrobił fikołka, po czym zawisł na gałęzi do góry nogami. Emilka zadrżała. – Nie rób takich rzeczy, bo spadniesz! – Wcale nie! – Odepchnął się od pnia i zaczął się huśtać. – Ja nigdy nie spadam – dodał dumnie. – Chyba, że chcę. – Wyrzucił ręce do góry, żeby chwycić jedną z cieńszych gałęzi. Zawisł na niej i kopnął zaczepioną gazetę Laury. – Mam ją! Gazeta spadła na ziemię, a Robert tuż za nią, lądując pomiędzy Lilią i Laurą. Śmiał się, jakby to była najzabawniejsza rzecz na świecie.
19
Emilia spojrzała na brata. Do niego też nie była podobna. Miał ognistorude włosy i jasne, niebieskoszare oczy jak Ewa, ich mama. Do tego spiczasty podbródek i bladą cerę jak Lilia i Laura. Kiedy próbował wyrwać się łaskoczącej go Lilii, Em zwróciła uwagę na jego idealnie białe zęby. Podciągnęła kolana i objęła je ramionami, nieobecnym wzrokiem patrząc, jak siostry drażnią się z bratem. Nagle coś wylądowało w jej włosach. Emilia krzyknęła, a Robert, zanosząc się śmiechem, odturlał się od niej. – Należało ci się za spanie na jawie! – Co to jest? Co to jest? – Emilia gorączkowo potrząsała kucykiem, jednocześnie przeczesując go palcami. – Wrzuciłeś mi tam pająka? Uduszę cię, Robercie Piórko!
20
– To tylko gąsienica… – powiedziała Lilia uspokajająco i wyciągnęła coś z włosów Emilii. Wiedziała, jak bardzo siostra nienawidzi pająków. – Nieprawda. – Robert przewrócił oczami. – Ona tak strasznie nie cierpi robaków, że nie wrzuciłbym jej we włosy nawet gąsienicy. To tylko bazia. – Rzeczywiście – zgodziła się Lilia. – Widzisz, Em? Nie masz się czego bać. Emilka mruknęła i na wszelki wypadek ciągle rozczesywała włosy palcami. Czuła się lepiej po tym, jak Robert dokuczył również jej. Młodsi bracia tacy już są. To niemądre. Oczywiście, że należy do tej rodziny.
Emilka Piórko ma kochającą rodzinę. Mieszka w pięknym domu pełnym starych obrazów i luster. Czasami jednak zauważa, że niektóre przedmioty wyglądają dziwnie, a ona sama różni się od rodzeństwa. Wkrótce okazuje się, że ma rację: jej rodzina to wróżki, a dom pełen jest tajemnych przejść do innego świata!
Poznaj niezwykłą rodzinę Emilki Piórko!
Cena 17,90 zï MAGAZYN