Ogród wieczornych mgieł_Tan Twan Eng

Page 1


Eng_Ogrod_wieczornych_mgiel.indd 2

2013-07-05 15:48:51


Tan Twan Eng

Ogród wieczornych mgieł

tłumaczenie Ewa Rajewska

KRAKÓW 2 0 13

Eng_Ogrod_wieczornych_mgiel.indd 3

2013-07-05 15:48:51


Tytuł oryginału The Garden of Evening Mists Copyright © Tan Twan Eng 2012 Copyright © for the translation by Ewa Rajewska Projekt okładki Mariusz Banachowicz Fotografia na pierwszej stronie okładki © Chinaface/Vetta/Getty Images/Flash Press Media Opieka redakcyjna Przemysław Pełka Ewa Polańska Adiustacja Anna Szulczyńska Korekta Dorota Zańko Opracowanie typograficzne Irena Jagocha Łamanie Piotr Poniedziałek ISBN 978-83-240-2429-2

Książki z dobrej strony: www.znak.com.pl Społeczny Instytut Wydawniczy Znak, 30-105 Kraków, ul. Kościuszki 37 Dział sprzedaży: tel. 12 61 99 569, e-mail: czytelnicy@znak.com.pl Wydanie I, Kraków 2013 Druk: Drukarnia Abedik S.A., Poznań

Eng_Ogrod_wieczornych_mgiel.indd 4

2013-07-05 15:48:51


ROZDZIAŁ 1

Na górskim szczycie powyżej linii chmur przed laty mieszkał pewien człowiek, który niegdyś był nadwornym ogrodnikiem cesarza Japonii. Przed wojną słyszało o nim niewielu, wśród nich jednak ja. Człowiek ten opuścił swój dom na krawędzi świata, tam gdzie wschodzi słońce, i przybył w góry Złotego Chersonezu. Opowiedziała mi o nim siostra niedługo po moich siedemnastych urodzinach. Od podróży podjętej właśnie po to, aby się z nim zobaczyć, dzieliło mnie wówczas dziesięć lat. Ani tamtego smaganego deszczem poranka, kiedy spotkaliśmy się po raz pierwszy, ani nigdy później nie przeprosił za to, co jego pobratymcy zrobili mojej siostrze i mnie. Jakie zresztą słowa mogłyby ukoić mój ból, wrócić mi siostrę? Żadne. Rozumiał to. Niewielu rozumiało. Po trzydziestu sześciu latach, które minęły od tamtego ranka, znów słyszę jego głos, głęboki i głuchy. Trzymane w zamknięciu wspomnienia zaczynają się wyrywać na wolność, jak bryły lodu, które oddzielają się od lodowego klifu. Kiedy śnię, te kry dryfują ku dziennemu światłu świadomości. 9

Eng_Ogrod_wieczornych_mgiel.indd 9

2013-07-05 15:48:51


Budzi mnie spokój gór. Głębia ciszy – ten aspekt życia w Yugiri zatarł się w mojej pamięci. Gdy otwieram oczy, w powietrzu rozbrzmiewają poszepty domu. „Stare domy przechowują skarb wspomnień”, przypominam sobie słowa Aritomo. Ah Cheong puka do drzwi i cicho wymienia moje imię. Wstaję z łóżka i nakładam szlafrok. Rozglądam się za rękawiczkami; są na nocnym stoliku. Naciągam je i zapraszam służącego, żeby wszedł do środka. Wchodzi i stawia na stoliku cynową tacę z imbrykiem herbaty oraz talerzem pokrojonej papai; w ten sam sposób co rano witał Aritomo. Kamerdyner odwraca się do mnie i mówi: – Niech to będzie długa i spokojna emerytura, sędzio Teoh. – Dziękuję. Kto by pomyślał, że zacznie się szybciej niż twoja. Szacuję, że Ah Cheong jest o pięć czy sześć lat starszy ode mnie. Mój wczorajszy przyjazd przypadł już pod jego nieobecność. Przyglądam się służącemu uważnie, nakładając to, co widzę, na obraz tego, co pamiętam. Jest niskim, szczupłym mężczyzną, niższym niż w mojej pamięci; wyłysiał zupełnie. Napotykam jego spojrzenie. – Myślisz o dniu, w którym zobaczyłeś mnie po raz pierwszy, prawda? – Nie, nie pierwszy. Ostatni. O dniu wyjazdu. – Kiwa głową, przytakując sam sobie. – Ah Foon i ja zawsze wierzyliśmy, że pewnego dnia sędzia wróci. – Cieszy się dobrym zdrowiem? – Przechylam się lekko na bok, żeby spojrzeć za niego, i szukam wzrokiem jego żony, czekającej w drzwiach na wezwanie. Mieszkają w dolinie, w Tanah Rata, i co rano rowerami pokonują górską drogę do Yugiri. – Ah Foon umarła, sędzio. Cztery lata temu. – Umarła. Tak, rzeczywiście. – Chciała sędzi powiedzieć, jak bardzo jest wdzięczna za wszystkie koszty poniesione na jej leczenie. Ja także jestem głęboko wdzięczny. 10

Eng_Ogrod_wieczornych_mgiel.indd 10

2013-07-05 15:48:51


Podnoszę wieczko imbryka, po czym odkładam je na powrót, szukając w pamięci nazwy szpitala, w którym leżała. Przypominam sobie: Lady Templer Hospital. – Jeszcze pięć tygodni – mówi. – Pięć tygodni? – Za pięć tygodni miną trzydzieści cztery lata od dnia, w którym pan Aritomo od nas odszedł. – Ah Cheong, na litość boską! W Yugiri nie widziano mnie od niemal równie dawna. Czy kamerdyner osądza mnie po liczbie lat, które upłynęły od mojej ostatniej wizyty w tym domu, jak ojciec, który wycina kolejny karb na kuchennej ścianie, żeby zaznaczyć wzrost dziecka? Ah Cheong nie odrywa wzroku od punktu gdzieś ponad moim ramieniem. – Jeśli się już nie przydam... Robi ruch w stronę drzwi. – O dziesiątej oczekuję gościa – odzywam się łagodniejszym tonem. – Odwiedzi mnie profesor Yoshikawa. Wprowadź go na główną werandę. Kamerdyner kiwa głową i wychodzi, zamykając za sobą drzwi, a ja nie po raz pierwszy zadaję sobie pytanie, ile wie, co widział i co słyszał podczas tylu lat spędzonych na służbie u Aritomo. Papaja jest schłodzona, tak jak lubię. Skrapiam ją sokiem wyciśniętym z limonki, zjadam dwa plastry i odstawiam talerz. Otwieram przesuwne drzwi i wychodzę na werandę. Dom stoi na niskich palach, tak że weranda znajduje się o dwie stopy nad ziemią. Bambusowe rolety skrzypią, kiedy je podnoszę. Góry są dokładnie takie, jakie pamiętam; pierwsze promienie słońca nadtapiają ich ostre zbocza. Cały trawnik zaścielają mokre opadłe liście i połamane gałązki. Ta część domu jest oddzielona od głównego ogrodu parkanem. Jedno przęsło się przewróciło; przez szpary między deskami strzela wysoka trawa. Mimo prób, 11

Eng_Ogrod_wieczornych_mgiel.indd 11

2013-07-05 15:48:51


żeby się na to przygotować, widok zapuszczonego ogrodu jest dla mnie wstrząsem. Na wschodzie ponad ogrodzeniem rysują się wzgórza plantacji Majuba. Zagłębienie doliny przypomina mi złączone dłonie mnicha, gotowe przyjąć błogosławieństwo dnia. Jest sobota, ale zbieracze herbaty pracują, przesuwając się miarowo w górę zboczy. W nocy była burza i grzbiety chmur mają jeszcze brunatny odcień. Schodzę z werandy na wąski pas płytek z ceramiki; pod bosymi stopami są zimne i wilgotne. Aritomo pozyskał je ze zniszczonego pałacu w Ayutthaya, gdzie niegdyś zdobiły dziedziniec żyjącego przed wiekami bezimiennego króla. To ostatnie ślady zapomnianego królestwa, którego historia odeszła w niepamięć. Najgłębiej jak potrafię wciągam do płuc powietrze i wydycham je. Przyglądając się, jak mój oddech, ta pajęczyna powietrza, która jeszcze przed sekundą była wewnątrz mnie, zyskuje kształt, przypominam sobie, jak zaskakiwał mnie kiedyś ten widok. Zmęczenie ostatnich miesięcy wycieka z mojego ciała, ale już po chwili wlewa się z powrotem. A więc koniec z weekendami spędzonymi na lekturze stosów apelacji albo nadrabianiu zaległości w papierkowej pracy z całego tygodnia. Dziwne uczucie. Jeszcze kilka razy wydycham powietrze przez usta, patrząc, jak mój oddech rozwiewa się po ogrodzie. Azizah, moja sekretarka, przyniosła mi ten list do gabinetu na moment przed naszym wyjściem na salę sądową. – Przyszło dosłownie przed chwilą, puan – powiedziała. List zawierał wiadomość od profesora Yoshikawy Tatsujiego, który potwierdzał nasze spotkanie w Yugiri. Wysłano go przed tygodniem. Staranne pismo nadawcy przykuło moją uwagę. Czy zgoda na to spotkanie była błędem? Zdjęła mnie chęć, żeby je odwołać, niestety na telefon do Tokio było za późno – Yoshikawa 12

Eng_Ogrod_wieczornych_mgiel.indd 12

2013-07-05 15:48:51


z pewnością był już w drodze na Malaje. Poza tym przesyłka zawierała coś jeszcze. Z odwróconej koperty na biurko wypadł cienki drewniany pręt, długi na mniej więcej pięć cali. Podniesiony i obejrzany przy świetle stojącej na biurku lampy, ciemny i gładki, ujawnił misterne, nakładające się na siebie żłobienia na jednym z końców. – Coś krótka ta pałeczka. To dla dzieci? – spytała Azizah, przynosząc mi stos dokumentów do podpisu. – A druga gdzie? – To nie jest pałeczka. Kawałek drewna leżący na moim biurku zaabsorbował mnie do tego stopnia, że Azizah musiała mi przypomnieć, iż uroczystość pożegnalna związana z moim przejściem na emeryturę rozpocznie się lada moment. Pomogła mi włożyć togę i pierwsza wyszła na korytarz. Jak zwykle szła przede mną, żywa wskazówka dla adwokatów, że puan hakim nadchodzi – z wyrazu jej twarzy zawsze usiłowali odgadnąć mój nastrój. Dopiero wtedy, za plecami kroczącej przodem Azizah, dotarło do mnie, że ten spacer z mojego gabinetu do mojej sali sądowej odbywam po raz ostatni. Niemal stuletni gmach Sądu Najwyższego w Kuala Lumpur cechuje solidność budowli kolonialnej, wzniesionej z myślą, by przetrwała wieki. Wysokie sufity i grube ściany zapewniają chłód nawet w największe upały. Sala sądowa liczyła czterdzieści, może pięćdziesiąt miejsc siedzących, a jednak tego wtorkowego popołudnia adwokaci, którzy nie przybyli odpowiednio wcześnie, musieli się tłoczyć przy tylnym wejściu. Azizah powiedziała mi, ilu osób się spodziewać na uroczystości, ale mimo to widok ich wszystkich z mojego miejsca za stołem sędziowskim, zwieńczonego portretami agonga i królowej małżonki, był dla mnie zaskoczeniem. Kiedy do sali wszedł Prezes Sądu Najwyższego Abdullah Mansor i zasiadł obok mnie, zapanowała cisza. Abdullah pochylił się w moją stronę i szepnął mi do ucha: – Jeszcze nie jest za późno, żeby zmienić zdanie. 13

Eng_Ogrod_wieczornych_mgiel.indd 13

2013-07-05 15:48:51


– Nigdy nie dajesz za wygraną, prawda? – Jego upór zasługiwał na powściągliwy uśmiech. – A ty nigdy nie zmieniasz zdania – westchnął. – Wiem o tym. Naprawdę nie możesz zostać? Brakuje ci raptem dwóch lat. Wyraz jego twarzy przypomniał mi tamto popołudnie w jego gabinecie, gdy usłyszał moją decyzję o przejściu na wcześniejszą emeryturę. Przez lata różniliśmy się w wielu kwestiach – zarówno prawnych, jak i dotyczących jego stylu administrowania – ale nigdy nie zmieniło to mojego szacunku dla jego intelektu, poczucia sprawiedliwości i lojalności względem nas, sędziów. Tamtego popołudnia po raz pierwszy i jedyny dał się ponieść emocjom w mojej obecności. Teraz na twarzy Abdullaha malował się tylko smutek. Będzie mi go brakowało. Spoglądając znad okularów na zgromadzonych, zaczął przedstawiać mój życiorys, wbrew nakazowi używania w sądzie wyłącznie języka malajskiego wplatając do swojej laudacji zdania angielskie. – Sędzia Teoh jest dopiero drugą kobietą w historii, która otrzymała powołanie do Sądu Najwyższego – rozpoczął. – Urząd sędziowski sprawowała przez czternaście lat... Za wysokimi, pokrytymi pyłem oknami widziałam narożnik pola do krykieta po drugiej stronie ulicy, a w oddali rysował się Selangor Club, którego neotudorowska fasada zawsze przypominała mi bungalowy w górach Cameron. Zegar na wieży nad portykiem wybił godzinę; wibracje jego niespiesznych uderzeń przeniknęły przez ściany do sali sądowej. Dyskretnie odwróciłam nadgarstek i zerknęłam na czas: jedenaście po trzeciej – zegar spóźniał się jak zwykle, niezawodnie o tę samą liczbę minut; punktualności wiele lat temu pozbawiło go uderzenie pioruna. – ... zapewne niewielu z tu zebranych wie, że sędzia Teoh jako dziewiętnastolatka była więźniarką japońskiego obozu dla internowanych – ciągnął Abdullah. 14

Eng_Ogrod_wieczornych_mgiel.indd 14

2013-07-05 15:48:51


Adwokaci zaczęli szeptać między sobą, obserwując mnie ze wzmożonym zainteresowaniem. O trzech latach spędzonych w obozie nie rozmawiałam nigdy z nikim. Pochłonięta innymi sprawami, starałam się też o nich nie myśleć i przeważnie mi się to udawało. Czasem jednak wspomnienia znajdowały sposób, żeby się przebić do mojej świadomości – za sprawą jakiegoś dźwięku, który usłyszałam, słowa, które ktoś wypowiedział, albo zapachu, który poczułam na ulicy. – Po zakończeniu wojny sędzia Teoh pracowała w Wydziale Przygotowawczym Trybunału do spraw Zbrodni Wojennych – mówił dalej Prezes Sądu Najwyższego – a następnie podjęła studia prawnicze w Girton College w Cambridge. Po przyjęciu do palestry wróciła na Malaje w roku 1949 i przez prawie dwa lata pełniła funkcję zastępczyni Prokuratora Generalnego... W pierwszym rzędzie naprzeciw mnie siedzieli czterej posunięci w latach brytyjscy adwokaci, w garniturach i krawatach niewiele młodszych od nich samych. Podobnie jak spora liczba plantatorów kauczuku oraz urzędników administracji, po odzyskaniu niepodległości przed trzydziestu laty zdecydowali się zostać na Malajach. Ci czterej wiekowi angielscy dżentelmeni sprawiali przygnębiające wrażenie, jak kartki wydarte ze starej, zapomnianej książki. Prezes Sądu Najwyższego odchrząknął; przeniosłam wzrok na niego. – ... Sędzię Teoh dzielą od emerytury jeszcze dwa lata, toteż mogą sobie państwo wyobrazić nasze zaskoczenie, kiedy przed zaledwie dwoma miesiącami oznajmiła nam o swojej decyzji porzucenia fotelu sędziego. Wydane przez nią wyroki słyną z jasności wyrazu oraz elegancji stylu... Jego laudacja stawała się coraz bardziej panegiryczna i kwiecista. Tymczasem ja bawiłam w odległym miejscu i czasie, myśląc o Aritomo i jego górskim ogrodzie. 15

Eng_Ogrod_wieczornych_mgiel.indd 15

2013-07-05 15:48:51


Przemowa dobiegła końca. Przywołałam swoje myśli na powrót do sali sądowej, w nadziei, że nikt nie zauważył mojej dekoncentracji – nie godzi się przecież wyglądać na nieobecną duchem podczas własnej uroczystości pożegnalnej. Skierowałam do zebranych kilka prostych słów podziękowania, po czym Abdullah zakończył oficjalną uroczystość. Grono życzliwych mi osób z lokalnej palestry, moich współpracowników oraz starszych partnerów z ważniejszych kancelarii w mieście zaprosiłam na skromne przyjęcie u siebie w gabinecie. Jakiś dziennikarz zadał mi kilka pytań i zrobił kilka zdjęć. Kiedy goście wyszli, Azizah obeszła pokój, uprzątając filiżanki i papierowe talerze z niedojedzonymi przekąskami. – Paszteciki z curry zabierz do domu – poradziłam jej. – I bombonierkę. Nie marnuj jedzenia. – Dobrze, dobrze, puan. Zawsze mi to pani powtarza. – Zapakowała sobie jedzenie. – Przydam się jeszcze na coś? – Możesz już iść do domu. Sama zamknę – powiedziałam, tak jak zwykle po zakończeniu rozprawy. – Dziękuję ci, Azizah. Za wszystko. Wygładziła fałdy mojej czarnej togi, odwiesiła ją na wieszak i odwróciła się w moją stronę. – Wcale nie było lekko asystować ci przez te wszystkie lata, puan – powiedziała. – Ale cieszę się, że miałam ten zaszczyt. – W jej oczach błyszczały łzy. – Prawników trzymała pani krótko, a mimo to zawsze panią szanowali. Słuchała ich pani. – To obowiązek sędziego. Sędzia musi słuchać. Chociaż wielu najwyraźniej o tym zapomniało. – Pani też nie słuchała, kiedy tuan Mansor gadał i gadał. Sama widziałam. – Opowiadał o moim życiu. – Uśmiechnęłam się do niej. – Raczej nie mogłam się spodziewać, że dowiem się czegoś nowego, prawda? 16

Eng_Ogrod_wieczornych_mgiel.indd 16

2013-07-05 15:48:51


– Orang Jepun to pani zrobili? – zapytała, wskazując na moje ręce. – Maaf – przeprosiła. – Ale... zawsze się bałam panią o to spytać. I nigdy pani nie widziałam bez rękawiczek. Wolno obróciłam lewą rękę w nadgarstku, jakbym przekręcała gałkę u drzwi. – Jedyny pożytek ze starości – powiedziałam, patrząc na rękawiczkę, której brakowało dwóch palców; zostały odcięte i zaszyte. – Jeśli się ktoś nie przyjrzy, może weźmie mnie za próżną starą kobietę, która w ten sposób maskuje artretyzm. Stałyśmy tak, niepewne, jak się pożegnać. Wtedy ona wyciągnęła rękę, schwyciła mnie za drugą dłoń i zanim się spostrzegłam, przyciągnęła w objęcia i otoczyła sobą jak ciasto na cakwe otacza pałeczkę. Potem wypuściła mnie z uścisku, wzięła swoją torebkę i wyszła. Rozejrzałam się po gabinecie. Regały były puste. Moje rzeczy, rupiecie wchłonięte przez odpływ morza, zostały już spakowane i wysłane do mojego domu w Bukit Tunku. Pudła z „Malayan Law Journals” i „All England Reports” piętrzyły się w kącie, gotowe do przekazania sądowej bibliotece. Została tylko jedna półka Malajskich Dzienników Prawnych, z wytłoczonymi złotą czcionką na grzbiecie cyframi wskazującymi rok, którego dotyczą sprawy zrelacjonowane w tomie. Azizah obiecała, że jutro przyjdzie dokończyć pakowania. Podeszłam do obrazu wiszącego na ścianie, akwareli przedstawiającej dom, w którym się wychowałam. Namalowała go moja siostra. Była to jedyna jej praca, jaka znalazła się w moim posiadaniu, jedyna, jaką udało mi się odnaleźć po wojnie. Zdjęłam obraz ze ściany i postawiłam przy drzwiach. Stosy manilowych teczek z różowymi tasiemkami, które zwykle zaścielały moje biurko, zostały przydzielone innym sędziom. Kiedy przy nim usiadłam, wydało mi się znacznie większe. Drewniany pręcik nadal leżał tam, gdzie go odłożyłam. Za na wpół 17

Eng_Ogrod_wieczornych_mgiel.indd 17

2013-07-05 15:48:51


otwartymi oknami zmierzch przyzywał wrony do ich siedlisk. Obsiadły gałęzie, zagęszczając listowie drzew narra, które rosną po obu stronach drogi; głośne krakanie wypełniało ulice. Podniosłam słuchawkę i zaczęłam wybierać numer, ale przerwałam, nie mogąc sobie przypomnieć dalszego ciągu. Przekartkowałam mój adresownik, zadzwoniłam pod główny numer posiadłości Majuba i przekazałam służącej, że chciałabym rozmawiać z Frederikiem Pretoriusem. Nie musiałam czekać długo. – Yun Ling? – odezwał się po chwili, lekko zdyszany. – Przyjeżdżam do Yugiri. W słuchawce zaległa cisza. – Kiedy? – W piątek. – Zamilkłam. Od naszej ostatniej rozmowy upłynęło siedem miesięcy. – Przekażesz Ah Cheongowi, żeby przygotował dom na mój przyjazd? – Ah Cheong zawsze utrzymuje dom w gotowości na twój przyjazd – odparł Frederik. – Ale przekażę. Wpadnij do nas po drodze. Napijemy się herbaty. Odwiozę cię do Yugiri. – Frederik, jeszcze nie zapomniałam, jak tam dojechać. Połączyło nas kolejne, przedłużające się pasmo milczenia. – Już po monsunie, ale jeszcze wciąż trochę pada. Jedź ostrożnie. – Odłożył słuchawkę. Z minaretów meczetu Jamek po drugiej stronie rzeki popłynęło wezwanie do modlitwy. Wsłuchałam się w odgłosy opustoszałego gmachu sądu. Były to dźwięki tak znajome, że przestałam na nie zwracać uwagę lata temu. Kółko wózka na dokumenty zapiszczało, gdy ktoś – pewnie Rashid, registrator – wtaczał do kancelarii ładunek akt bieżących z dzisiejszego dnia. W gabinecie któregoś z sędziów rozdzwonił się telefon; dzwonił przez minutę, w końcu zamilkł. Odległe trzaśnięcie drzwiami niosło się po korytarzach; nigdy nie przypuszczałam, że to aż tak słychać. 18

Eng_Ogrod_wieczornych_mgiel.indd 18

2013-07-05 15:48:52


Podniosłam aktówkę i potrząsnęłam nią delikatnie. Była lżejsza niż zwykle. Włożyłam do niej togę. W drzwiach odwróciłam się jeszcze, żeby spojrzeć na mój gabinet. Na myśl, że już nigdy więcej nie przekroczę tego progu, schwyciłam się futryny. Chwila słabości minęła. Zgasiłam światło, ale nie ruszyłam się z miejsca, jeszcze przez chwilę wpatrując się w zmierzch. Podniosłam akwarelę mojej siostry i zamknęłam za sobą drzwi, po czym kilka razy nacisnęłam na klamkę, żeby się upewnić, że się zatrzasnęły. Ruszyłam przed siebie słabo oświetlonym korytarzem. Ze ściany patrzył na mnie rząd fotografii byłych sędziów; ich twarze zmieniały się od europejskich po malajskie, chińskie i indyjskie, od monochromatyzmu do koloru. Minęłam puste miejsce, na którym wkrótce zawiśnie mój portret. Dotarłam do końca korytarza i zeszłam na dół schodami, ale zamiast skręcić w lewo, do prowadzącego na parking wyjścia dla sędziów, wyszłam do ogrodu. Tę część sądu lubiłam najbardziej. Często tu przychodziłam, żeby posiedzieć i przemyśleć szczegółowe kwestie prawne wyroku, który właśnie pisałam. Inni sędziowie rzadko tu zaglądali, toteż zwykle cały ogród miałam dla siebie. Czasem, jeśli Karim, ogrodnik, akurat był na miejscu, wymieniałam z nim parę słów i doradzałam, co nowego posadzić, a której rośliny się pozbyć. Tego wieczoru byłam w ogrodzie sama. Włączyły się zraszacze, wydobywając woń trawy spalonej słońcem. Liście, które opadły z rosnącej pośrodku gujawy, zgrabiono na stertę. Za budynkiem sądu rzeki Gombak i Klang zlewają się, przesycając powietrze ciężkim zapachem ziemi niesionej z należących do pasma Titiwangsa gór na północy. Większość mieszkańców Kuala Lumpur nie może znieść tego odoru, zwłaszcza poza porami monsunowymi, kiedy stan wód jest niski, ale mnie nigdy nie przeszkadzało, że w sercu miasta mogę poczuć zapach gór odległych o dziesiątki mil. 19

Eng_Ogrod_wieczornych_mgiel.indd 19

2013-07-05 15:48:52


ZM Z MYS M YS YSŁO Ł WA I I N ŁO NT T EL E EK E TU TUAL ALNA AL NA UCZ CZTA TA,, KTÓR TA KT T ÓR Ó A U WIO UW IO IODŁ OD DŁ Ł A JJU U RO RORÓ R W PR RÓ PRES ES STI T IŻO ŻO OWE WEJJ NA NAGR GR ROD O Y L TE LI T RACK RA ACK K IE EJ MA M N BO BOOK OKER OK ER PRI RIZE ZE 201 0 2. 2 Młod Mł da ko kobi b eetta Yu bi Yun Li Ling g nossi w ssoobi biiee ta taje jemn em mn nic i ę, ę przzeep peełłn niia jąą ból ól, l, z kt któórryym m niee pot otrraa sob obie bie ie por orad rad adzi dzi z ć. ć. Arit Ar itomo omo jest om jestt w yyb je bittny nym p prroj ojek ekta tant n em nt m ogr grod odów dów, ów w, arty artyyssttąą,, ar kttór kt órrego eg go ku uns nszt sztt doc ocen enił ił saam m ces esar sar arz JJaap pooni on niii. i. Prrzyypa P padkow padk dk d kow we sp spot pot otka kani ka ani niee tej teej dw dwój ójki ki zmi mien enia ia ich h życ ycie ie. C ie. Ch hooćć cen niąą sob o iee swo woją ją ją saamo motnoś motn tn noś ość, ość, ć, rodzi ood dzzii sięę mię iędz dzy zy ni nimi m pięęk kn na, a, ale le i kru ruch ha rreelaacjja. a. Poccząątk kowo ow wo niec ni e hę ec hętn hętn tnie iee, po pote ote t m z coora r z wi więęk kszzym zaa aangaż ng gaażżoow wan anie iem Ar A itom itomo it omo wp om wpro rowa wadz dza dza Y nL Yu Liing w w ym mag agając ając aj ące sk skup upie up ieni nia ar arka kan naa sztuk zttuk uki ki pr p oj o ek ekttoowa wani n a og ni gro rod rodó dóów. ów. w Czy too nie Cz i om omal all missttyycz c n nee zaj ajęc ęcie ie pozwo oz w oz woollii Yun Liin ng p ng poogodz godz dzićć sięę z pr p zeeszło szłoośc sz ścią ią?? Czzy mo ią m żn żna za zakl kląć kl ląć ą w har armo moni mo on niii ogro ogro og rodu d mił iłoośść, iłoś ść, cieerp piieeni ne i tęsk tęsk tę skn nootęę za n naajb jbliżs liiższą ższąą osobą żs soobą bą? Zn Znalleźć eźć w eź wyyzzw wol olen e ie en i ? Pięk P kna n i zmy mysłłow owa a hiist s orria Yun n Lin ing g i Ar A itom omo, om o roz o, ozgr g yw gr ywaj ając ącca si się ę w eg e zo z tyczznej sccen e erii Malez ezji ji, za z bi bier e a cz er czyt y ellni nika ka w nie iezw zw w yk kłą ł , poryy wa ają j cą lit iteracką pod odró r ż pr ró przzze ez czzas as,, uczu ucczuci cia, a, his isto to ori rię. ę.

To fas a cy cynu nują j ca ksi ją siąż ążżka k o pam amię ięęcii i zap pom min inan aniu an iu, iu u, mi międ ędzy któ ęd ędzy t ry rymi mii toc o zyy siię ży się życi ciee ka ci każd żd deg egoo z na as, życ ycie ie,, kkttór ie óree ni n gd gdyy ni n e jeesstt cza arn noo bbiiał a e i ni nigd gdyy gd niee pr ni p zzyyno nosi sii odp dpow pow wie iedz d in dz na a wszzys ystk tkie tk ie pyt ytan ania an ia a. JOA N N A B AT OR

Cena 37,90 zł


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.