Szukając Emmy _Steena Holmes

Page 1

DUŻA CZCIONKA

Steena Holmes

Kochała córkę ponad życie. Kiedy zaginęła, wierzyła, że ją odnajdzie. Nigdy nie straciła nadziei.

ZACZYTAJ SIĘ


olmes_SzukajÄ…c_Emmy.indd 2

2013-07-11 10:41:34


olmes_Szukając_Emmy.indd 3

Steena Holmes

Szukając Emmy tłumaczenie Tomasz Illg

2013-07-11 10:41:34


Tytuł oryginału Finding Emma Copyright © Steena Holmes 2012 Copyright © for the translation by Tomasz Illg Fotografia na pierwszej stronie okładki © Subbotina/Dreamstime.com Opieka redakcyjna Adriana Celińska Aleksandra Kamińska Ewa Polańska Opracowanie tekstu Barbara Gąsiorowska Opracowanie typograficzne Daniel Malak Łamanie Piotr Poniedziałek ISBN 978-83-240-2401-8

Książki z dobrej strony: www.znak.com.pl Społeczny Instytut Wydawniczy Znak, 30-105 Kraków, ul. Kościuszki 37 Dział sprzedaży: tel. 12 61 99 569, e-mail: czytelnicy@znak.com.pl Wydanie I, Kraków 2013 Druk: Drukarnia Colonel, Kraków

olmes_Szukając_Emmy.indd 4

2013-07-11 10:41:34


S

zukając Emmy to historia szczególnie droga mojemu sercu. Jestem zaszczycona, mogąc przeznaczyć część dochodu z każdej sprzedanego egzemplarza mojej książki na rzecz Kanadyjskiego Stowarzyszenia Zaginionych Dzieci – organizacji, która za cel obrała sobie jednoczenie rozbitych rodzin. Szczególne podziękowania kieruję pod adresem mojej rodziny – za to, że we mnie wierzyła i nie pozwoliła, bym utraciła wiarę w spełnienie mojego marzenia. Micah, Ayla i Judah – dziękuję, że pomogłyście mi stworzyć postacie Hannah, Alexis i Emmy. Bez was nie udałoby mi się tchnąć życia w te dziewczynki. Dziękuję mojemu niewiarygodnie przystojnemu i gotowemu nieść wsparcie mężowi – za jego niewyczerpane zapasy kawy, czekolady oraz wiary we mnie. Dziękuję Sophii Page Lewis, która zgodziła się zostać Emmą na potrzeby okładki tej książki. Jesteś zjawiskowo

olmes_Szukając_Emmy.indd 5

5

2013-07-11 10:41:34


piękna i gdy tylko zobaczyłam twoje zdjęcie, wiedziałam, że to ty musisz znaleźć się na okładce! Osobne podziękowania składam także Jennifer Jones z Luxe Photography – bez ciebie nie byłoby tej cudownej okładki! Na świecie żyje tyle wspaniałych kobiet, które urzekła historia Emmy, że nie sposób podziękować każdej z nich z osobna – wiecie jednak, jak wielka jest moja wdzięczność dla was! Dziękuję także dziewczynom z mojego „kręgu zaufania”, które wierzyły we mnie od chwili, gdy się poznałyśmy. Wreszcie, dziękuję Sherri Gall – to po naszej rozmowie na kanapie u mnie zrodziła się w mojej głowie historia Emmy. Dedykuję tę książkę Tobie!

olmes_Szukając_Emmy.indd 6

2013-07-11 10:41:34


rozdział 

C

iszę niedzielnego popołudnia przeszył przeraźliwy krzyk dziecka. Megan zrzuciła z siebie koc, którym była przykryta. Serce waliło jej jak młotem, kiedy śledziła wzrokiem ulicę za oknem. Jęknęła, widząc dwie swoje córki oblewające się wodą z pistoletów na chodniku przed domem. Znów urwał jej się film. To siedzenie do późna w nocy nad księgami rachunkowymi Petera musi się skończyć. Wczoraj obudziła się i odkryła, że Emma jest na podwórzu sąsiadów, gdzie wchodzi do psiej budy. Spojrzała na swoją najmłodszą córkę, która bawiła się dmuchawcem na kocu. Dzięki Bogu, wciąż tam była. Trzylatka popatrzyła z zachwytem w niebo. – Czerwony balonik, mamusiu? Megan zanurzyła palce w jej gęstą czuprynę. – Później, skarbie. – Czerwone, mamusiu. Czerwone baloniki.

olmes_Szukając_Emmy.indd 7

7

2013-07-11 10:41:34


Emma wskazała na niebo pulchnymi paluszkami. Megan obróciła głowę i zobaczyła feerię barw. Czerwone, żółte i niebieskie balony tańczyły na wietrze, unosząc się majestatycznie na niebie. Nastał czas dorocznego festynu, który organizowano co roku w ich małym miasteczku na zakończenie roku szkolnego. Zbiegało się to w czasie z urodzinami Emmy. Megan chciała zatrzymać czas – jej córeczka dorastała tak szybko. – Mamusiu, możemy zjeść lody na patyku? – Hannah strąciła krople zimnej wody na jej nagie nogi. Megan stłumiła krzyk, a potem zerwała się i odskoczyła od swojej przemoczonej córki, wzbudzając salwę śmiechu Emmy, która uczepiła się jej łydki. – Nawet nie waż się podchodzić bliżej. Megan z trudem powstrzymała się, żeby też nie wybuchnąć śmiechem. Twarz Hannah przybrała figlarny wyraz, a w jej błękitnych oczach zapaliły się małe ogniki i dziewczynka rzuciła się stronę matki przez rozłożony na ziemi koc. Megan podniosła Emmę, pobiegła do drzwi wejściowych i zamknęła siatkę tuż przed nosem starszej córki. Alexis przebiegła przez trawnik, przeskakując nad rabatką mieczyków, i wycelowała prawie pusty pistolet na wodę w starszą siostrę. – Alexis Marie Taylor, jeżeli jeszcze raz oblejesz siostrę wodą, ona dostanie połowę twoich lodów – ostrzegła ją Megan. Alexis wytrzeszczyła oczy i upuściła pistolet na trawnik, po czym wbiegła na ganek i położyła dłonie na ramionach Hannah.

olmes_Szukając_Emmy.indd 8

8

2013-07-11 10:41:34


– Myślisz, że byłabym do tego zdolna? – To mówiąc, przekrzywiła głowę i zdobyła się na najbardziej niewinny uśmiech, jaki Megan kiedykolwiek widziała. – Tylko bez takich sztuczek, wy dwie, bo razem z Emmą zjemy wasze lody. Rozumiemy się? – Megan zmrużyła oczy i zacisnęła usta. Kto wie? Może poważne spojrzenie zadziała. – Wejdźcie do środka i wysuszcie się. Tata niedługo wróci. Otworzyła drzwi z siatki dziewczynkom, po czym zamknęła je za nimi. Kilka dni temu Emma wymknęła się z domu za jej plecami, żeby łapać motyle. A przynajmniej spróbować to zrobić. Wieczorem, zamiast zjeść kolację w domu, mieli pojechać wspólnie do miasta, żeby obejrzeć paradę, opychać się parówkami w cieście, kandyzowanymi jabłkami i watą cukrową. Dziewczynki były podekscytowane. Peter obiecał im nawet, że wygra dla nich pluszowe misie, a Megan nie mogła się doczekać, aż pokaże Emmie klaunów. – Może czekając na tatę, pogramy w klasy? – Megan zawołała za dziewczynkami, które pobiegły na górę, żeby się przebrać. Uwielbiała bycie matką, mimo iż wychowywanie trzech dziewczynek niemal w tym samym wieku było wyczerpujące. W roli matki spełniała się bardziej, niż kiedykolwiek mogła się tego spodziewać. – Hej, Em? A może zrobimy jeszcze trochę lemoniady? Tym razem damy mniej cukru. – Po obiedzie pozwoliła, by dziewczynki zrobiły to same, a one wsypały do dzbanka prawie cały pojemnik z cukrem.

olmes_Szukając_Emmy.indd 9

9

2013-07-11 10:41:34


Megan usłyszała na schodach tupot małych stóp i w tym samym momencie zadzwonił telefon. – Idę po opaskę na głowę – zawołała Hannah. – Tylko zamknij drzwi, jak będziesz wracać – krzyknęła Megan, słysząc trzask drzwi z siatki. Z telefonem przyciśniętym do ucha otworzyła lodówkę, pogrzebała w środku i wyjęła dzbanek z fi ltrem do wody. Kiedy zobaczyła, że jest pusty, jęknęła głucho – zapomniała go uzupełnić, gdy nalewała sobie wcześniej szklankę wody. Automatyczna sekretarka poinformowała ją, że zamówienie na nowy katalog firmy Sears zostało zrealizowane. Megan zamarła. Przecież nie zamawiała żadnego katalogu. Gdy głos w słuchawce powtórzył wiadomość, Megan wzięła do ręki terminarz i przewertowała ostatnie tygodnie, by sprawdzić, czy coś takiego sobie zapisała. Dziwne. Nie znalazła żadnej notatki na ten temat. Szybkie spojrzenie na zegar wiszący nad telefonem przypomniało jej, że Peter będzie w domu lada chwila. – Dobra, skarbie, przebierzemy się teraz i przygotujemy do parady. Poczekaj, aż zobaczysz klaunów... – Megan odwróciła się do Emmy, ale zorientowała się, że mówi w pustym pokoju. – Emmo? – Weszła do salonu pewna, że zastanie tam córeczkę bawiącą się nowymi kucykami, które dziś rano dał jej Peter. Pokój też był pusty. Megan wycofała się i weszła do holu. – Emmo, jesteś na górze? Dziewczynki, czy siostrzyczka jest z wami? – Megan zrobiła krok, złapała

olmes_Szukając_Emmy.indd 10

10

2013-07-11 10:41:34


się poręczy i poczekała na znajomy tupot małych stópek. Nie przypominała sobie, żeby słyszała trzaśnięcie drzwi wejściowych po powrocie Hannah. – Tu jej nie ma – odpowiedziała z góry Hannah. Przestraszona Megan zdjęła nogę ze stopnia i rozejrzała się wokół. Jej wzrok padł na drzwi z moskitierą. – Hannah, czy zamknęłaś drzwi, tak jak cię prosiłam? – Próbowała ukryć narastającą panikę w głosie, przebiegając przez hol w stronę otwartych drzwi. Oddech uwiązł jej w gardle. Drzwi były otwarte. – Emmo! Megan wybiegła na zewnątrz, wołając córkę po imieniu. Zatrzymała się na podjeździe i rozejrzała po okolicy. Pusto. Emma nie uganiała się za motylami, nie zrywała kwiatków w ogrodzie ani nie bawiła się mieczykami. Nigdzie jej nie było. Megan krzyknęła ile sił w płucach, a po policzkach popłynęły jej łzy. Emma zniknęła.

olmes_Szukając_Emmy.indd 11

2013-07-11 10:41:34


olmes_SzukajÄ…c_Emmy.indd 12

2013-07-11 10:41:34


rozdział 

dwa lata póniej

G

dyby spojrzenie mogło zabić, jej córka byłaby boginią, której wzrok obróciłby stojącą w holu Megan w proch. A to wszystko pod wpływem spojrzenia dziesięciolatki. – Dlaczego, mamo? Dlaczego nie pozwoliłaś nam pójść na piechotę? – Alexis obróciła się na schodach z rękami opartymi na biodrach, kwestionując zasadę, którą ustaliły wspólnie dwa lata temu. Megan zamknęła oczy i potarła czubek nosa. Maleńkie krople wody ściekały jej ze spiętych w kucyk włosów i spływały na kark. Prysznic brała w pośpiechu. – Alexis, wiesz dobrze dlaczego – odpowiedziała. Poczuła pulsowanie pod czaszką. Wspaniale. Jest dopiero ósma rano, a ją już boli głowa. Weszła do kuchni, żeby nalać sobie wody i wziąć aspirynę.

olmes_Szukając_Emmy.indd 13

13

2013-07-11 10:41:34


– Przecież pozwoliłaś nam wracać do domu pieszo... – Alexis podążyła za nią. – Owszem, ale tylko w towarzystwie dorosłych. Nie sama. Wybacz, ale nie będziesz chodzić sama do szkoły. Mówię poważnie, Alex. Dlaczego tak się upierasz? I to zwłaszcza dzisiaj. – Informacja o wczorajszej próbie uprowadzenia pojawiła się we wszystkich wiadomościach i Megan nie wyobrażała sobie, żeby kolejna z jej córek została porwana. Nie tym razem. Zainicjowany przez nią popołudniowy program Bezpiecznego Powrotu do Domu jak dotąd sprawdzał się bardzo dobrze, nie była jednak w stanie znaleźć wystarczającej liczby ochotników, którzy mogliby pomóc jej rano. Miała nadzieję, że w przyszłym roku to się zmieni. Do tego czasu będzie nadal odwozić córkę do szkoły. Przynajmniej tyle może zrobić. – O co ci chodzi? Tata pozwala nam samym wracać do domu ze szkoły. Megan przełknęła tabletki i oparła się o blat kuchenny. – Ja nie jestem tatą. Wyraz sprzeciwu na twarzy jej córki zniknął. Dziewczynka ostentacyjnie wyszła z kuchni i skierowała się na schody prowadzące na piętro. Megan pokręciła głową. – Przestań się wykłócać i przygotuj się – zawołała przez ramię. Na schodach rozległ się głośny tupot dziecięcych stóp o twarde drewno. – I zmień spodnie na takie bez dziur na kolanach – zdążyła jeszcze dodać, zanim jej córka trzasnęła drzwiami do swojego pokoju.

olmes_Szukając_Emmy.indd 14

14

2013-07-11 10:41:34


Megan wzięła szklankę z wodą i poszła do gabinetu Petera. Na jego biurku panował bałagan. Na jednym końcu piętrzyła się sterta książek, a na drugim rachunki i wyliczenia budżetu domowego. Laptop został przysunięty do krawędzi biurka, tak żeby Peter mógł czytać poranne wiadomości. Siedział tam, podpierając się dłońmi, z palcami zanurzonymi we włosach. – Wiedziałaś o tym? – Oparł głowę na fotelu i pokazał jej pierwszą stronę gazety. Uwagę Megan przykuł nagłówek artykułu: Zaginiona. W brzuchu poczuła stalową kulę. Boże, spraw, żeby tej małej dziewczynce nic się nie stało. Serce galopowało jej na samą myśl o tym, że inna rodzina mogłaby doświadczyć tego samego koszmaru co oni. Przysunęła sobie gazetę bliżej i dopiero wtedy zorientowała się, że na zdjęciu jest nie dziewczynka, którą pokazywali we wszystkich wieczornych wiadomościach, lecz Emma. Jej córka. „Dobrze znana i kochana przez wszystkich. Emma Taylor kończy dzisiaj pięć lat. Całe miasto modli się o jej bezpieczny powrót”. – Nie miałam pojęcia. – Megan zadrżała ręka, gdy czytała artykuł o porwaniu Emmy, wydrukowany pod jej zdjęciem. Oddała gazetę Peterowi, który złożył ją i upuścił na podłogę, po czym sięgnął, żeby ją objąć. – Pomyślałem, że moglibyśmy zrobić sobie wagary i spędzić ten dzień razem. Co byś powiedziała na

olmes_Szukając_Emmy.indd 15

15

2013-07-11 10:41:34


przejażdżkę wzdłuż plaży? – Peter posadził ją sobie na kolanach, dotknął palcami jej policzka, a potem objął za szyję i przyciągnął do siebie. Megan odepchnęła go. – Po południu mam zebranie, muszę się przygotować. Zauważyła, że blask w oczach Petera gaśnie. – Ale mogę przywieźć z miasta dobrą kawę... Peter zajrzał Megan w dekolt i mrugnął do niej okiem. – Czy menu przewiduje coś jeszcze oprócz kawy? Megan nachyliła się i pocałowała go czule w usta. – Być może. – Jej głos zmienił się w chropowaty szept. Odsunęła się od niego, ale Peter przyciągnął ją z powrotem. Tym razem nie zadowolił się przelotnym pocałunkiem. Gdy ich usta się spotkały, nie cofnął się. Upewnił się, że Megan wie, na jaką pozycję w menu ma ochotę. Megan westchnęła. To było tak dawno... – Fuj, może przynajmniej zamkniecie się w sypialni czy coś. To ohydne! – mruknęła Alexis, stając w progu. – Ups – powiedziała Megan, a Peter pogłaskał ją po twarzy wolną dłonią. – Wkrótce wracam z kawą. Głos Petera zatrzymał ją w miejscu. – Obiecujesz? Megan spojrzała na Petera. Uważnie. Wiedziała, że chodzi mu o coś więcej niż tylko o kawę. Intymność między nimi – czy raczej jej brak – zaczynała szkodzić ich małżeństwu. Widziała to w jego oczach. – Tak – odpowiedziała i puściła do niego oko, po czym odwróciła się do córki. – Pomyślałam, że moglibyśmy

olmes_Szukając_Emmy.indd 16

16

2013-07-11 10:41:34


wieczorem pójść na lody czy coś w tym rodzaju. Wiesz, żeby uczcić... – Odpowiedziała jej głucha cisza. Wzięła szczotkę i gumkę, którą podała jej Alexis, po czym odwróciła córkę plecami do siebie i związała jej włosy w wysoki kucyk. – Naprawdę będziemy obchodzić urodziny Emmy? – upewniła się Alexis. Peter wyszedł z pokoju. Megan przełknęła głośno ślinę na widok jego lekko zwieszonych ramion. – Oczywiście. Ucałowała córkę w czubek głowy, po czym odwróciła ją z powrotem, przytuliła przez chwilę i przyjrzała się jej nowemu ubraniu. Alexis przebrała się w brązową letnią sukienkę na ramiączkach, obszytą delikatnymi białymi kwiatkami. Na nią narzuciła miękki rozpinany sweter w kolorze fioletowym, na nogach miała niebieskie podkolanówki. Megan pokręciła głową, ale nie odezwała się. Była na przegranej pozycji. Dobrze, że przynajmniej zmieniła bieliznę. – Dobra. Jesteś gotowa? Jeśli chcesz, mogę wyrzucić cię na rogu, byś mogła udawać, że nie odwiozłam cię do szkoły. – Megan położyła jej ręce na ramionach. Alexis wzruszyła ramionami. – Niech ci będzie. Obydwie wiedziały, że Megan nie odjedzie stamtąd, dopóki nie upewni się, że obydwie jej córki weszły bezpiecznie do szkoły. Zawsze tak robiła.

olmes_Szukając_Emmy.indd 17

17

2013-07-11 10:41:34


Megan bębniła palcami po kierownicy, słuchając piosenki w radiu. Było w niej coś o białym koniu i dziewczynie. Nie wsłuchiwała się w tekst. Podobała jej się melodia. Wyjęła telefon z torebki i przeleciała wzrokiem powiadomienia. Miała sześć nowych maili i jednego SMS-a. Podniosła oczy i zobaczyła, że samochód przed nią, czekający w kolejce do baru dla kierowców, nie ruszył się. Mogła po prostu wejść do środka i zamówić kawę na miejscu, ale kiedy porównała kolejkę ludzi stojących w sklepie z tą siedzących w autach, zrezygnowała. Otworzyła SMS-a od męża: „Pospiesz się”. Na twarzy Megan rozkwitł uśmiech, a jej palce zatańczyły z wdziękiem na niewielkiej klawiaturze, kiedy mu odpisywała. Peterowi przydałoby się więcej cierpliwości. Minęły wieki, odkąd po raz ostatni zmienili swoje plany. Na samą myśl o tym przeszył ją dreszcz podniecenia. Rzeczywiście, upłynęło bardzo dużo czasu. Megan zerknęła w boczne lusterko. Za nią stały dwa samochody. Już za późno, żeby się rozmyślić i zaproponować zaparzenie kawy w domu. Trochę jej tu zejdzie. Odłożyła komórkę na fotel pasażera i wróciła myślami do chwili, w której podwiozła swoje córki – Alexis i Hannah – do szkoły. Alexis błagała ją, żeby zatrzymała się przecznicę dalej. Przed nimi stała grupka jej znajomych i nie mogła sobie pozwolić, żeby przyłapali ją w towarzystwie mamy. Megan poczekała, aż dziewczynki podbiegły do przyjaciół. Tylko Hannah – starsza

olmes_Szukając_Emmy.indd 18

18

2013-07-11 10:41:34


córka – odwróciła się, żeby jej pomachać. Faktycznie, Megan nie ruszyła się z miejsca, dopóki nie była pewna, że obie dziewczynki są bezpieczne na terenie szkoły. W tym momencie zabrzęczała jej komórka. Kolejny SMS od Petera. Kiedy sięgała po telefon, wydawało jej się, że w tylnym lusterku zobaczyła burzę złotych loków. Na moment zatrzymało jej się serce. Emma. Chwyciła mocniej kierownicę i z trudem nabrała powietrza do płuc. Próbowała sobie przypomnieć rady psychologa, który mówił jej, co ma robić, kiedy zobaczy gdzieś znowu zaginioną córkę. Po pierwsze – weź głęboki oddech. W porządku. Megan nabrała powietrza w płuca i próbowała je wypuścić, ale oddech uwiązł jej w gardle. Złote loki zafalowały znowu – były dosłownie na wyciągnięcie ręki. Po drugie – policz do pięciu. Jeden... Megan wypuściła ze świstem powietrze. Dwa... Zerknęła w lusterko wsteczne, mając cichą nadzieję, że zobaczy je po raz trzeci. Trzy... Upajała się widokiem małej dziewczynki. Włosy miała związane w dwa warkoczyki z różową wstążką przyczepioną do gumek. Ubrana była w lekką wiosenną kurteczkę w kolorze białym, z wielkimi różnobarwnymi kwiatami. Odwróć głowę. Proszę, odwróć głowę, powtarzała w myślach. Megan uchwyciła się kurczowo kierownicy. Zapomniała o liczeniu. Czekała tylko, aż zobaczy twarz

olmes_Szukając_Emmy.indd 19

19

2013-07-11 10:41:34


dziewczynki. W tej chwili dziecko było odwrócone, tak że widać było mały dołeczek na jego policzku, kiedy uśmiechało się szeroko do kobiety, którą trzymało za rękę. Emma też miała takie dołeczki. Telefon na siedzeniu zawibrował znowu. Megan zignorowała go. Sięgnęła do klamki, zacisnęła na niej palce i otworzyła drzwi. To była jej córka. Nie miała żadnych wątpliwości. Identyczne złote loki, ten sam charakterystyczny dołeczek w policzkach – taki sam wzrost i wiek. To musi być ona. Megan otworzyła drzwi i wystawiła stopę na zewnątrz. Jej jeep ruszył gwałtownie do przodu. Kobieta wcisnęła pedał hamulca, a potem zjechała na parking i wyskoczyła z auta. Dziewczynka zniknęła. Nie zważając na samochody stojące za nią, Megan przebiegła przez parking i złapała za drzwi do sklepu, które zatrzasnęły się jej przed nosem. Jej córka i tamta dziwna kobieta stały przed nią, odwrócone do niej plecami. Megan zamarła, przysłuchując się dziecięcemu głosikowi i pozwalając, by ją obmywał, aż w końcu podeszła bliżej i wyszarpnęła malutką dłoń dziewczynki z ręki kobiety. Dziecko obróciło się. Megan upadła na kolana, a do oczu napłynęły jej łzy, które zamazały jej obraz. – Emm...a. – Głos Megan załamał się na widok oczu dziewczynki stojącej przed nią. Te oczy były brązowe. Nie błękitne. Nie w kolorze lśniącego lazuru, gdy Emma była radosna, ani jasnobłękitne, kiedy płakała.

olmes_Szukając_Emmy.indd 20

20

2013-07-11 10:41:34


To nie były oczy Emmy. Megan wstała i cofnęła się o krok, wyciągając przed siebie ręce. – Ja... przepraszam... Myślałam, że... moja córka... zaginęła dwa lata temu. – Głos uwiązł jej w gardle. Nie potrafiła spojrzeć na małą dziewczynkę, więc gapiła się na kobietę, która spoglądała na nią z mieszaniną współczucia i gniewu. – Tak mi przykro – wyszeptała znowu Megan. Cofnęła się jeszcze o krok i poczuła, że coś blokuje jej drogę. Obróciła się i ujrzała przed sobą starszego mężczyznę, który wyciągnął ręce, żeby ją zatrzymać. Megan odtrąciła go i wybiegła z kawiarni. W oczach miała łzy i prawie nic nie widziała. Uciekając, potknęła się o wystający krawężnik. Usłyszała wycie klaksonu. Podniosła głowę i zobaczyła, że kobieta w samochodzie stojącym za nią marszczy gniewnie brwi. Pobiegła do swojego jeepa, otworzyła drzwi, wsiadła do środka i zaczęła szamotać się z pasem bezpieczeństwa. Samochody trąbiły dalej, a ona ukryła twarz w dłoniach i szlochała spazmatycznie, nie zwracając uwagi na wibrujący telefon. To nie była Emma. Megan miała ochotę zwinąć się w kłębek w łóżku i wyć z bólu po tym, czego przed chwilą doświadczyła. Furgonetka za nią znowu zaczęła trąbić, tym razem jeszcze bardziej przeciągle. Megan wrzuciła bieg i ruszyła z miejsca. Ale była zablokowana ze wszystkich

olmes_Szukając_Emmy.indd 21

21

2013-07-11 10:41:34


stron przez inne auta. Nie miała możliwości ucieczki od tej kobiety i jej dziecka, które tak bardzo przypominało jej Emmę, a jednak nią nie było.

Megan w końcu wyjechała z parkingu i dopiero wtedy dotarło do niej, że zapomniała o Peterze. Spojrzała na dwie zimne już kawy i westchnęła ciężko. Ten dzień nie mógł być już chyba gorszy. Stojąc w korku przed okienkiem, udało jej się jakoś wykrztusić zamówienie. Schowała się w samochodzie, bez słowa wręczyła ekspedientce pieniądze, po czym odjechała, nie odbierając reszty. Jeździła w kółko, nie zwracając najmniejszej uwagi na otoczenie. W pewnej chwili musiała zjechać na pobocze, żeby przymknąć na moment ciężkie powieki. W jej oczach na próżno było szukać łez. Czuła się wyprana ze wszystkich emocji. Gdy weszła do domu, uderzyła ją przeraźliwa cisza. Zdjęła buty i weszła do kuchni. Położyła kawy na wyspie na środku pomieszczenia i przeczytała wiadomość, którą zostawił jej Peter. „Złamane obietnice bolą. Czyny znaczą więcej niż słowa”. Megan schowała twarz w dłoniach. Ich małżeństwo rozpadało się po kawałeczku. Fakt, że Peter zostawił jej taką wiadomość, był bardzo wymowny. Za bardzo. Kiedyś to nie byłoby nic strasznego. Peter zrozumiałby. Ale nie teraz. Megan zmięła kartkę i wrzuciła ją do

olmes_Szukając_Emmy.indd 22

22

2013-07-11 10:41:34


kosza na śmieci. Spojrzała na kawę. Nie miała ochoty pić jej zimnej, lecz nie była też w stanie jej podgrzać. Zadzwonił telefon. Megan zamknęła oczy, chcąc go zignorować, ale ktoś nie dawał za wygraną. Weszła do salonu i zapadła się w fotelu, który stał najbliżej olbrzymich okien wykuszowych. Oparła głowę na poduszce i rozluźniła się – to kolejna z rad, jakie dał jej psycholog. Wyrzucić z głowy wszystkie myśli, zrzucić z barków napięcie, wyobrazić sobie, że stoisz twardo obiema stopami na ziemi, i wypchnąć z ciała całą złą energię, zaczynając od czubka głowy, a skończywszy na koniuszkach palców u stóp. Psycholog wspominał też coś o drzewie z korzeniami i o koncentrowaniu się na tym, jak głęboko sięgają te korzenie. Jednak takie podejście za bardzo pachniało jej filozofią New Age. Jej matka oczekiwała, że Megan będzie się modlić, ale wszystkie jej modlitwy pozostawały bez odpowiedzi, dlatego Megan wybrała wariant pośredni. Wzięła głęboki oddech, policzyła do pięciu i wypuściła głośno powietrze z ust. Jej ciało skurczyło się, jakby pozbawione tlenu w płucach. Zapadając się jeszcze głębiej w fotelu, Megan otworzyła oczy i skupiła się na zdjęciu wiszącym naprzeciwko niej, nieco wyżej na ścianie. Emma. Zdjęcie zostało zrobione podczas świąt Bożego Narodzenia, zanim została porwana. Miała na nim te swoje cudowne, pulchne policzki z małymi dołeczkami. Komisarz Riley, który prowadził śledztwo w sprawie porwania Emmy, powiedział im, że od czasu tamtych

olmes_Szukając_Emmy.indd 23

23

2013-07-11 10:41:34


świąt policzki ich córki musiały ulec wyszczupleniu, ale te dołeczki nigdy nie znikną. Nie była to zresztą jedyna zmiana, jakiej powinni się spodziewać. Zniknęły też na pewno te cudowne loczki i Emma ma teraz dużo krótsze włosy. Na początku mogła wręcz przypominać małego chłopca. Na samą myśl o tym Megan wzdrygnęła się. Większość porywaczy stara się zmienić wygląd swoich ofiar bezpośrednio po porwaniu, tak żeby nie wzbudzić żadnych podejrzeń. Ludzie będą szukali małej dziewczynki, nie chłopca. Ale od tamtej pory minęły już dwa miesiące i Emmie musiały odrosnąć włosy. Bez względu na to, jak teraz wyglądała, Megan wiedziała, że rozpoznałaby swoje dziecko. Tak jak dzisiaj? Megan pokręciła głową, kiedy oblała ją fala wstydu. Płuca obkurczyły jej się, a serce zakołatało boleśnie. Na myśl o tym, czego dzisiaj doświadczyła, Megan stłumiła krzyk rozpaczy. Psycholog ostrzegał ją przed tym. Musi przestać szukać córki. Jej działania niosły określone konsekwencje. Miała świadomość, że wystraszyła dzisiaj tę dziewczynkę i pewnie też jej matkę. Zachowała się jak obłąkana. Niepoczytalna. Tracąca zmysły. Niepanująca nad sobą. Megan pochyliła głowę. Tego właśnie doświadczała: traciła zmysły. To, o co tak martwili się jej matka, Peter, a nawet jej najbliższa przyjaciółka Laurie, właśnie się stało. Nie mogła powiedzieć o tym Peterowi. Byłby na nią wściekły, że zrobiła to – znowu. Mogłaby zadzwonić do swojego psychoterapeuty, wiedziała jednak

olmes_Szukając_Emmy.indd 24

24

2013-07-11 10:41:34


dobrze, co od niego usłyszy. Że powinna się poddać leczeniu farmakologicznemu. Megan pokręciła przecząco głową. Nie da się nafaszerować lekami. To właśnie z ich powodu pierwsze miesiące po zniknięciu Emmy spowiła mgła. Nie będzie przechodzić przez to jeszcze raz. Utrata dziecka to nie choroba. To, że nie ustępuje w wysiłkach, by ją odnaleźć, i nie poddaje się, nie znaczy, że wymaga leczenia. Telefon zadzwonił znowu. Megan liczyła dzwonki w nadziei, że komórka wreszcie ucichnie. Wiedziała, że to może być Peter, ale nie mogła z nim rozmawiać. Nie teraz. Nie po tym, co wydarzyło się rano. Chciała jedynie zapaść się pod ziemię. Bez Emmy była tylko cieniem. Cieniem matki, żony i kobiety. Bez względu na to, jak bardzo starała się zachować spokój i przybrać obojętną maskę osoby, którą wszyscy znają i której ufają, wiedziała, że to mija się z celem. Po dzisiejszym incydencie nie miała pewności, czy jest w stanie znieść jeszcze więcej. Sięgnęła po ciepły pled, który uszyła podczas ostatnich świąt, i otuliła się nim. Potem wyjrzała przez okno zauroczona widokiem trawy kołyszącej się łagodnie na wietrze. Wyobraziła sobie ten wiatr w swoich włosach; łaskotanie mieczyków, trzymanych w dłoni dziecka, które głaskało ją nimi po twarzy. Jej ciałem wstrząsnął kolejny spazm. Robiła wszystko, żeby nie myśleć o tym dniu.

olmes_Szukając_Emmy.indd 25

25

2013-07-11 10:41:34


Uporczywe pukanie do drzwi wyrwało Megan z odrętwienia. Zataczając się, zeszła z fotela i podeszła do drzwi frontowych. – Nie odbierałaś telefonu, więc domyśliłam się, że coś jest nie w porządku. – Laurie Dunlop, jej najlepsza przyjaciółka, minęła ją i weszła do kuchni.– Nie lubię tego powtarzać, ale wyglądasz jak siedem nieszczęść. – Laurie podała jej kubek z dymiącą kawą, który przyniosła ze sobą. Megan zacisnęła palce wokół gorącego tekturowego kubka. Było jej zimno. – Dlaczego nie jesteś ubrana? – Laurie pogrzebała w torebce, którą postawiła na blacie i wyjęła z niej dziennik „Kinrich”. – Jestem ubrana. – Megan odwróciła wzrok, nie chcąc spojrzeć na gazetę; zamiast niej przyjrzała się dżinsom i czarnej koszulce, które miała na sobie. Co było nie tak z jej strojem? Laurie potrząsnęła głową. – Kocham cię, Meg, i wiem, że to był dla ciebie trudny dzień, ale nie możesz iść tak ubrana na zebranie. Megan oparła się o blat kuchenny i popatrzyła na przyjaciółkę, w szoku. Zapomniała na śmierć o tym zebraniu. Gdy podnosiła drżące dłonie do ust, kawa w kubku zachlupotała. – Zapomniałaś, prawda? Megan zagryzła wargi. To zebranie tyle dla niej znaczyło. Celowo zaplanowała je dzisiaj, w dzień urodzin

olmes_Szukając_Emmy.indd 26

26

2013-07-11 10:41:34


Emmy. Pragnęła, aby myśli wszystkich krążyły wokół jej córki. Jak mogła o nim zapomnieć! – To do ciebie niepodobne. Czy coś się stało? Megan rzuciła okiem na zegar ścienny. Za pół godziny musi być w szkole. Potrząsnęła głową i skierowała kroki w stronę schodów. – Meg, dobrze się czujesz? – Laurie podążyła za nią i zatrzymała się przed schodami. Megan znów zagryzła usta. Nie mogła jej powiedzieć. Jeszcze nie teraz. Nie mogła sobie pozwolić na to, by się rozkleić. A to właśnie by się stało. Zanim zdążyła zareagować, w oczach zalśniły jej łzy. Ramiona drżały jej niczym w niewidzialnym tańcu, kiedy z trudem wspinała się po schodach. Miała dziesięć minut, żeby się pozbierać. Dziesięć minut, by przeistoczyć się z powrotem w silną kobietę, za którą wszyscy ją uważali.

olmes_Szukając_Emmy.indd 27

2013-07-11 10:41:34


olmes_SzukajÄ…c_Emmy.indd 28

2013-07-11 10:41:34


rozdział 

M

egan chwyciła za zimną metalową klamkę i zamarła. Trzęsła się jak narkoman na głodzie. Jeden... Wzięła dwa głębokie oddechy. Dwa... Stłumiony gwar dziecięcych głosów odbijał się echem w pustych szkolnych korytarzach. Przed oczami zaczęły się jej pojawiać małe plamki. W każdej chwili groził jej wybuch paniki. Nie teraz. Proszę, Boże, nie teraz. Nie znowu. W środku czekało na nią ponad sto dzieciaków. Nie czas teraz na atak paniki. Megan wzięła głęboki oddech. Jej nozdrza rozszerzały się i kurczyły, w miarę jak walczyła ze zdenerwowaniem. Chwyciła znów za klamkę, ale natychmiast ją puściła. Klamka była śliska od potu. Jeżeli nie wejdzie przez te drzwi, znienawidzi siebie na zawsze. Kolejny wyrzut sumienia. Zacisnęła więc zęby, otworzyła drzwi na oścież i weszła do środka z wymuszonym uśmiechem. Jill Maguire,

olmes_Szukając_Emmy.indd 29

29

2013-07-11 10:41:34


dyrektorka szkoły podstawowej Meadowvale, podeszła do niej i objęła ją w miażdżącym uścisku. – Widziałam poranne wydanie gazety. Zadziwia mnie twoja siła – wyszeptała. Siła nie ma z tym nic wspólnego. Doniesienia o próbie porwania, które pojawiły się wczoraj wieczorem we wszystkich mediach, tylko rozpaliły ogień determinacji w jej sercu. Wytarła spocone dłonie o uda. Powietrze w szkolnej klasie wypełniła burza oklasków. Megan pomachała nieśmiało dzieciom, które obserwowały ją bystrymi oczami. Liczyła stopnie prowadzące na katedrę. Liczenie jest odstresowujące – przynajmniej tak twierdził jej psychoterapeuta. A gdy zapominała liczyć pod nosem, wyglądała idiotycznie. Kiedy gwar w sali ucichł, Megan przełknęła ślinę i otworzyła swój notes. Ostrzegała już wcześniej Jill, jak będzie wyglądać wstęp jej wykładu. To nie miejsce na bajeczki ani na poklepywanie się po plecach. W ich społeczności grasuje seksualny drapieżnik, a ona nie ma zamiaru stać z boku i czekać, aż uprowadzi kolejną dziewczynkę. – Czołem, dzieciaki. – Megan pomachała im jeszcze raz, spoglądając na klasę z wysokości katedry. – Miło mi was znowu widzieć. Johnny, zostaw w spokoju włosy Becky. Dzieci wybuchnęły śmiechem. Megan je znała. Mieszkały na tej samej ulicy, brały udział w jej programie

olmes_Szukając_Emmy.indd 30

30

2013-07-11 10:41:34


Bezpiecznego Powrotu i zapraszały jej córki na przyjęcia urodzinowe. – Wczoraj wieczorem do naszego miasta przyjechał mężczyzna, który próbował zabrać rodzicom małą dziewczynkę. Byli razem na zakupach, dziewczynka oddaliła się na chwilę i wtedy spotkała tego mężczyznę. – Megan rozejrzała się po klasie i zobaczyła, że oczy wszystkich dzieci są utkwione w niej, a w pomieszczeniu zapadła cisza. Chwyciła się mocniej katedry i wyprostowała ramiona. Ta nagła cisza uspokoiła ją. – Wszyscy wiemy, co robić, kiedy podchodzi do nas obcy, prawda? – Wzywamy pomocy! – rozległ się chór głosów. W odpowiedzi Megan wzniosła pięść w powietrze w triumfalnym geście. – A jeśli ten obcy chce nas zabrać w jakieś nieznane miejsce? Poziom ekscytacji w klasie sięgnął zenitu. Megan bardzo podobały się te emocje. Dzieciaki słuchały jej. – Nie idziemy! – wykrzyknęli jak na komendę wszyscy mali słuchacze jej wykładu. – Wiecie, co zrobiła ta dziewczynka, mimo że obcy mężczyzna przedstawił jej się jako policjant? Zaczęła krzyczeć, wzywając pomocy, i rodzice natychmiast pospieszyli jej na ratunek. Ale mężczyzna zdążył uciec. I on wciąż tam jest – czeka na kolejnego chłopca albo dziewczynkę, którzy mu zaufają. Jestem tu dzisiaj po to, żeby nic takiego więcej się nie stało.

olmes_Szukając_Emmy.indd 31

31

2013-07-11 10:41:34


W sali rozległy się brawa i Megan musiała powstrzymać się, żeby nie rozpłakać się w obecności dzieci. Szybko zamrugała oczami, w których zamigotały łzy. Gdy oklaski ucichły, zeszła z katedry i podeszła bliżej dzieci. Podniosła do góry lokalny dziennik, tak żeby każdy mógł to zobaczyć na własne oczy. Dobrze było wiedzieć, że nie jest osamotniona w swojej walce. – Wszyscy wiecie, co przytrafiło się mojej rodzinie. Ale pozwólcie, że powiem wam prawdę. – Łzy popłynęły jej po policzkach, zatrzymały się na chwilę na brodzie, po czym spadły na ziemię. Megan wytarła policzki, zanim przemówiła znowu. – Na zdjęciu w dzisiejszej porannej gazecie jest moja najmłodsza córka. Wszyscy już to widzieliście. Dzisiaj są urodziny Emmy. To także dzień, w którym została nam zabrana przez innego nieznajomego w naszym mieście. Emma nie miała możliwości, by zawołać o pomoc. Ale wy macie taką możliwość. Gdybym mogła spełnić choć jedno życzenie w tym dniu dla Emmy – poza tym by mogła wrócić do domu – chciałabym, żeby każde z was krzyczało jak najgłośniej, gdy ktoś nieznajomy będzie chciał was dokądś zabrać bez zgody waszych rodziców. Właśnie takie byłoby moje życzenie.

Megan weszła do pokoju Emmy i przystanęła przygnieciona naporem emocji, które trudno było utrzymać na wodzy. To właśnie tutaj, w sypialni jej dziecka,

olmes_Szukając_Emmy.indd 32

32

2013-07-11 10:41:35


ściany, które otaczały serce Megan, runęły w gruzy. Dla większości ludzi Megan była symbolem wielkiej siły. Wojowniczką. Ale tylko Peter znał prawdę. Tu, w pokoju Emmy, Megan była jedynie matką ze złamanym sercem. Jakby dzisiaj wyglądała? Megan podeszła do łóżka Emmy i pogłaskała zdjęcie swojej najmłodszej córeczki, stojące na szafce nocnej. Słodki uśmiech Emmy chwycił ją za serce. Czy nadal ma takie jasne blond włosy? Megan podniosła fotografię, czując, jak łzy napływają jej znów do oczu. Czy wciąż byłaby podobna do mnie, kiedy byłam w jej wieku, czy raczej dorosła i zmieniła się tak jak Alexis po skończeniu piątego roku życia? Popatrzyła na kopertę, którą trzymała zaciśniętą w dłoniach. Oczy piekły ją, kiedy czytała znajdującą się w środku kartkę zapisaną pogrubioną kursywą na białym papierze. „Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin, Emmo. Kocham Cię – tatuś”. Na zewnątrz trzasnęły drzwi samochodu. Megan westchnęła, wstała z łóżka i wyjrzała przez okno. Peter wcześnie wrócił dziś do domu. Objęła się ramionami, żeby się ogrzać. Od chwili, w której wyślizgnęła się z łóżka, miała wrażenie, że jej ciało jest skute lodem. To ją ścinało z nóg. Popołudniowe zebranie też zrobiło swoje – i to w większym stopniu, niż była w stanie przyznać. Zmęczona wiecznym udawaniem silnej przed innymi i udowadniania, że nie jest wcale kłębkiem nerwów,

olmes_Szukając_Emmy.indd 33

33

2013-07-11 10:41:35


Megan potrzebowała spędzić trochę czasu sama – poużalać się nad sobą i swoją samotnością, zanim dziewczynki wrócą do domu i znowu będzie musiała odgrywać silną. Po raz kolejny. Megan oparła czoło o szybę i patrzyła, jak Peter wchodzi do domu. Powiedziano jej, że z taką sytuacją łatwiej radzą sobie ci, którzy nie rozumieją. To znaczy kto? Ci, co zapomnieli? Ci, którzy wciąż mogli tulić swoje dzieci bezpiecznie w ramionach? To niczego nie ułatwiało. To było niesprawiedliwe. Ciężkie kroki na schodach zwiastowały rychłe nadejście męża. – Kupiłeś jej kartkę urodzinową – powiedziała Megan. W ciszy panującej w pokoju jej głos był ledwie słyszalnym szeptem. Policzyła kroki, jakie dzieliły od niej męża. Odprężyła się, gdy Peter objął ją czule. Jej ciało zadygotało pod wpływem szlochu, którego nie potrafiła już stłumić. Oddech uwiązł jej w gardle, kiedy Peter wyjął jej z ręki okolicznościową kartkę, którą zostawił w pokoju. Nachylił się i odłożył ją na łóżko. Obrazkiem do góry. Megan nie mogła oderwać od niej wzroku. Czuła gwałtowne, wstrząsające nią głęboko dreszcze, które mroziły jej ciało, tak że krew zaczęła krążyć coraz wolniej w jej żyłach. Czekała, aż rozgrzeje ją do szpiku kości ciepło jego ciała. – Ta mała dziewczynka z kartki przypominała mi Emmę. Musiałem ją kupić. – Twardy ton jego głosu wypełnił cały pokój. Jedną ręką gładził ją po plecach.

olmes_Szukając_Emmy.indd 34

34

2013-07-11 10:41:35


Megan odchyliła głowę i zobaczyła, że z kryształowo błękitnych oczu jej męża kapią łzy. Na palcach jednej ręki mogła policzyć sytuacje, w których widziała go płaczącego. Dotknęła opuszkiem palca jednej łzy, po czym dłonią wytarła resztę. – Jest idealna. Oparła mu z powrotem głowę na piersi. Stali tak i Megan wydawało się, że minęła cała wieczność, aż w końcu Peter złapał ją za ramiona i zajrzał głęboko w oczy. – Jak się udało zebranie? – Było... w porządku. Ciężko, ale poradziłam sobie. Po tym, czego dowiedzieliśmy się z wczorajszych wiadomości, nie mogłam tego przełożyć. Nie dzisiaj. Nawet jeśli nie zrobiłam nic więcej, tylko przestrzegłam dzieci, jakie kroki powinny podjąć, gdy coś będzie im grozić, i tak było warto. – Megan odeszła kilka kroków i stanęła przy łóżku. – Może nie powinnaś się tak zamęczać? – Na twarzy Petera pojawił się smutny uśmiech. – Chyba trochę dramatyzujesz, nie uważasz? Nie zamęczam się. Mogę być zmęczona, ale wystarczy mi trochę więcej snu. Nic mi nie będzie. – Dopóki się nie rozkleisz. Chcę tylko, żebyś była ostrożna. W zeszłym roku... – Peter zrobił krok w jej stronę, ale Megan cofnęła się. – Nic mi nie jest. Peter opuścił bezsilnie ramiona. Megan wiedziała, że jej nie wierzy. Spodziewała się, że będzie się z nią wykłócał. Udowadniał, że ma rację. Twierdził, że zna

olmes_Szukając_Emmy.indd 35

35

2013-07-11 10:41:35


objawy. Ale kiedy tak się nie stało, Megan wzruszyła ramionami. Niektóre zwycięstwa nie zasługiwały na to, by się nimi chwalić. – A jeśli chodzi o dzisiejszy poranek... – Megan nienawidziła tych drobnych kłótni, które stały się normą w ich zapracowanym życiu. – Domyśliłem się, że coś się stało. – Peter roztarł jej zmarznięte ramiona. – Musi ci być naprawdę zimno. Może weźmiesz gorącą kąpiel? Megan usiadła ciężko na łóżku Emmy. Wiedziała, że powinna mu powiedzieć o małej dziewczynce, którą spotkała dzisiaj rano, jednak nie potrafiła. Zamiast tego wygładziła pościel, ugniotła poduszkę i poprawiła wypchaną pluszową owcę, która spała na boku. – Zrobię to za chwilę. Zaczekała, aż Peter wyjdzie z pokoju Emmy, i dopiero wtedy opuściła ramiona i pochyliła głowę. Ale oczy miała suche. Przez ostatnie dwa lata wylała w tym pokoju morze łez. – Tęsknię za tobą, skarbie. Tak mi przykro, że cię straciłam. Powinnam cię była lepiej pilnować.

Megan zasunęła zasłony i rozejrzała się po chodniku przed domem. – Niedługo tu będą. Uspokój się. Zaparzyłem herbatę. – Peter podszedł i wręczył jej dymiący kubek.

olmes_Szukając_Emmy.indd 36

36

2013-07-11 10:41:35


Megan uśmiechnęła się niewyraźnie, po czym wyjrzała z powrotem na zewnątrz. – Dlaczego nie dzwoniły? Jeśli się spóźniają, wiedzą, że mają zadzwonić. Powinnam je była odebrać. – Megan zagryzła wargę. – Przestań, Megan. Zaraz wrócą. – Peter usiadł na fotelu stojącym w rogu, otworzył najnowszy numer magazynu budowlanego i zaczął go wertować. Megan napiła się herbaty, po czym odstawiła kubek na stolik. Jak Peter mógł być tak spokojny? Jeszcze jedno spojrzenie przez okno i Megan podeszła do drzwi wejściowych. Po prostu poczeka na nie na zewnątrz. Może nawet pójdzie w kierunku szkoły i spotkają się w połowie drogi. Nie mogły być przecież daleko, prawda? – Dokąd się wybierasz? – Rozdrażniony ton w głosie Petera zatrzymał ją w miejscu. – Zaczekam na nie na dworze. Położyła dłoń na klamce, otworzyła drzwi i wsłuchała się w komputerowy głos informujący ją, że drzwi są uchylone. Mimo że od zainstalowania alarmu minęły już dwa lata, wciąż martwiła się, że któregoś dnia system przestanie działać. – Musisz pozwolić im dorosnąć. Są już wystarczająco duże, żeby mogły same wracać do domu. Po raz pierwszy od wprowadzenia programu Bezpieczny Powrót jej dzieci były bez nadzoru kogoś dorosłego. Megan policzyła do trzech. Jeden... Głęboki oddech. Dwa... Ale to nie działało. Trzy... Musi znaleźć

olmes_Szukając_Emmy.indd 37

37

2013-07-11 10:41:35


inny sposób, żeby się uspokoić. Nie chce wracać do psychiatry. – Zaczekaj na mnie. Pójdę z tobą – powiedział Peter, a Megan usłyszała skrzypnięcie, kiedy wstał z fotela. W jego głosie usłyszała także westchnienie. Otworzyła drzwi na oścież i przytrzymała je mężowi. Nikt nie znał jej lepiej od niego.

– Pani Temple odprowadziła nas za róg, ale wtedy zobaczyłyśmy małego szczeniaka, który był całkiem sam. Hannah chciała sprawdzić, czy piesek się nie zgubił, ale powiedziałam jej, że i tak jesteśmy już spóźnione. – Alexis, ich dziewięcioletnia córka, skakała obok Petera, podczas gdy Megan trzymała za rękę ich najstarszą córkę Hannah. Spotkali dziewczynki na końcu ulicy. Megan starała się jak mogła, żeby zapanować nad emocjami i nie stracić głowy. Hannah ścisnęła ją za rękę dwa razy, przekazując dobrze znaną wiadomość: „Kocham. Cię”. Megan spojrzała w dół i uśmiechnęła się. W oczach Hannah wciąż widać było niepokój. – Dziewczynki, co wam mówiliśmy na temat bezpańskich psów? – Peter zerknął przez ramię na Hannah, marszcząc przy tym brwi. Hannah spuściła głowę na piersi i zaszurała nogami na chodniku.

olmes_Szukając_Emmy.indd 38

38

2013-07-11 10:41:35


– Myślałam, że to pies pana Pattersona. Nie podchodziłam do niego – wyszeptała i popatrzyła na Megan. – Nie tak jak poprzednim razem. Megan pogładziła kciukiem blizny na ręce Hannah, która chwyciła ją jeszcze mocniej. – Wiem. Po prostu się martwiliśmy. Podziękowałaś pani Temple, że odprowadziła was tak daleko? – Megan pomyślała, że sama wyśle jej kartkę z podziękowaniami. – Tak. Pani Temple powiedziała, że nie ma się czym przejmować i że dzisiejszy dzień i tak był dla ciebie trudny, więc nie musisz się martwić, że same będziemy wracać do domu. – Hannah zagryzła usta i poprawiła plecak przewieszony przez ramię. – To miło z jej strony – powiedziała Megan, gdy szły podjazdem w kierunku domu. Peter i Alexis byli już w środku. Hannah dalej powłóczyła nogami. – Co się dzieje, słonko? – Nic. – Hannah wbiła wzrok w ziemię i zaszurała stopami na chodniku. – Na pewno? – Megan objęła jej szczupłe ciało ramieniem i ścisnęła lekko. – Dzisiaj był trudny dzień dla wszystkich. – Mamo, ja... – Hannah zwiesiła ramiona. – Czy możemy porozmawiać w cztery oczy? Kiedy Megan usłyszała zmartwienie w głosie córki, zamarło jej serce.

olmes_Szukając_Emmy.indd 39

39

2013-07-11 10:41:35


– Oczywiście, że możemy. Usiądźmy na huśtawce z tyłu domu. Alexis wystawiła głowę przez drzwi i podniosła bezprzewodową słuchawkę. – Babcia dzwoni. Megan westchnęła. Nie miała w tej chwili ochoty na rozmowę z matką. – Powiedz babci, że do niej oddzwonię – zawołała. Alexis pokręciła głową. – Nie. Babcia chce z tobą rozmawiać. Tym razem nie ma wymówek. Megan spojrzała na córkę, unosząc brwi. – Słucham? Alexis wzruszyła ramionami. – Tak powiedziała babcia. Megan zamknęła oczy i jęknęła. Kobieta, która uczyła ją bezwzględnego szacunku do starszych, teraz robiła to samo za pośrednictwem swoich wnuków. – Porozmawiamy później, dobrze? – Megan nachyliła się i ucałowała Hannah w czubek głowy. Hannah przewróciła oczami i Megan musiała się powstrzymać, by na nią nie warknąć. Wyjęła telefon z ręki Alexis i popatrzyła, jak jej córka ściąga plecak z ramienia i wlecze go po ziemi. Zaczekała, aż dziewczynki znajdą się w domu, po czym usiadła na krześle na ganku i podniosła słuchawkę do ucha. – Najwyższy czas. Jak sobie radzisz, Megan? Razem z tatą myśleliśmy dzisiaj o tobie.

olmes_Szukając_Emmy.indd 40

40

2013-07-11 10:41:35


– Wszystko w porządku, dziękuję za troskę. – Megan oparła się na krześle. – Nie chciałam, żebyś sobie pomyślała, że zapomnieliśmy o urodzinach Emmy. – Wiem, że nie zapomnieliście. Może zjemy razem obiad w tygodniu? – spytała Megan. – Minęło już trochę czasu, a ja mam ochotę na dobrą chińską kuchnię. – Minęło tyle czasu, bo nigdy do nas nie dzwonisz. Nie odpowiadasz na moje maile ani na komentarze na tej nowej, modnej ostatnio stronie w internecie, gdzie założyłaś mi konto. – Facebook, mamo. To się nazywa Facebook. – Megan poczuła pulsowanie w czaszce. – Martwię się o ciebie. Jesteś wiecznie zabiegana, starasz się wszystko zrobić sama. Żebyś tylko nie wpadła w dawne nawyki. No wiesz, depresja, te sprawy. – Sheila wymówiła „depresja”, jakby samo to słowo było symbolem zła. Megan miała ochotę się roześmiać. Gdyby tylko jej matka znała prawdę. – Nie jestem w depresji. – Na pewno? Martwię się – powtórzyła Sheila. Po raz kolejny. – Tak, na pewno. – Kiedy Megan pożegnała się i rozłączyła, poczuła falę zmęczenia. Peter otworzył drzwi i wystawił głowę na zewnątrz. – Czego chciała mama? Megan potrząsnęła głową i wstała z krzesła. – Nic ważnego.

olmes_Szukając_Emmy.indd 41

41

2013-07-11 10:41:35


Oczywiście, Emma wróci do domu. To nie podlegało dyskusji. Celem w życiu Megan było teraz tylko to, żeby ich córka znalazła się w domu. Po to były te wszystkie zebrania, rozdawanie ulotek i pisanie artykułów do mediów internetowych o zaginionych dzieciach. By sprowadzić ich córkę do domu. Megan znała statystyki – lepiej niż powinna. Każdego roku zgłasza się zaginięcie ponad ośmiuset tysięcy dzieci – większość nigdy się nie odnajduje i zostają uznane za martwe. Ale Megan nie dopuszczała do siebie myśli, że Emma znajduje się wśród nich. To niemożliwe. Emma wciąż żyje. Megan była o tym święcie przekonana. Serce matki wiedziałoby, gdyby jej dziecko umarło. Między nimi istniała niezwykła, nierozerwalna więź. Ta więź wciąż trwała. Megan wstała na drżących nogach. Dlaczego więc już tej więzi nie odczuwa?

olmes_Szukając_Emmy.indd 42

2013-07-11 10:41:35


rozdział 

C

ześć, mamo. Megan zmusiła się do uśmiechu, wchodząc do przestronnej, słonecznej kuchni. Hannah i Alexis czekały przy wyspie na środku kuchni. Alexis siedziała na wysokim taborecie, opierając się klatką piersiową o kolana starszej siostry, która siedziała wyprostowana jak struna na swoim krześle. Obydwie dziewczynki były swoim całkowitym przeciwieństwem pod względem wyglądu i temperamentu, mimo iż dzieliło je zaledwie szesnaście miesięcy. Alexis przygryzała kosmyk brązowych włosów, sięgających jej do ramion – to był denerwujący nawyk, którego Megan nie mogła znieść. Stanęła z tyłu za nimi i położyła im dłonie na plecach. Używając lekkiej siły, Megan zmusiła ją, by postawiła taboret na czterech nogach. Kiedy Alexis spojrzała w górę, Megan skarciła ją wzrokiem, czekając, aż córka usiądzie jak należy. Nie potrafiła już zliczyć, ile razy

olmes_Szukając_Emmy.indd 43

43

2013-07-11 10:41:35


Alexis przewracała się z taboretem, bo odchyliła się za daleko do tyłu. Jedna wizyta w szpitalu i pięć szwów wystarczy na całe życie. – Opowiadajcie, jak było w szkole. – Megan zajrzała im przez ramię. Alexis pracowała nad zadaniem z przyrody, które sprawiało jej trudność, a Hannah bazgrała coś w zeszycie do matematyki. – Nudno. – Alexis przygryzła końcówkę ołówka, wciąż odchylając głowę do tyłu. – Nie mogę się doczekać końca szkoły. – A wiecie, kto dzisiaj odprowadził drugą grupę dzieci do domu? – Pierwszą szkołą, która zdecydowała się wdrożyć autorski program Megan Bezpieczny Powrót, była ta, do której chodziły dziewczynki. – Do tej pory do pomocy zgłosiło się pięcioro rodziców. – Mama Eriki – mruknęła Alexis. Z tonu jej głosu Megan wywnioskowała, że córka jej nie lubi. Z jakiegoś powodu Alexis nie dogadywała się z panią Johnston, mimo iż kobieta miała złote serce. – Niezłe wdzianko. – Megan skrzyżowała ramiona, przyglądając się czarnej koszulce z trupią czaszką i krótkiej spódniczce, które miała na sobie jej córka. Alexis spojrzała w dół na swoje ubranie i oblała się rumieńcem. No co? Spodziewała się, że jej matka nic nie powie? – Mnie się podoba – wymamrotała. – Ale nie to miałaś na sobie dziś rano, kiedy wychodziłaś z domu, prawda? Myślałaś, że nie zauważę?

olmes_Szukając_Emmy.indd 44

44

2013-07-11 10:41:35


Wyróżniałaś się z tłumu, Alex, w swoim jaskrawozielonym sweterku. Alexis też skrzyżowała ramiona i nadąsała się. – Mamo, to tylko ubranie. Poza tym babcia mówi, że jestem wyjątkowa i powinnam to pokazać całemu światu. – A czy babcia wspominała coś o niesłuchaniu rodziców, robieniu rzeczy za ich plecami i przebieraniu się w szkole? Gdyby droga Sheila była tutaj teraz, zrozumiałaby, że jej obawy o depresję córki są przesadzone. A gniew? To zupełnie coś innego. Jej córka była przynajmniej na tyle dobrze wychowana, że potrafiła spuścić głowę ze wstydu. – Nie. – Tak myślałam – powiedziała Megan. Ścisnęła Alexis lekko za ramię, po czym odwróciła się do Hannah, która ani na moment nie oderwała wzroku od zeszytu z zadaniem. Megan objęła ją i przytuliła do piersi. Trwało to chwilę, ale Hannah w końcu rozluźniła napięte mięśnie i wtuliła się w nią jak małe dziecko. Megan dotknęła policzkiem jej włosów. – Ciężki dzień? Hannah pokiwała głową. Megan popatrzyła na Petera, który stał oparty plecami o kuchenkę. Jej mąż wzruszył ramionami. – Po drodze do domu zamówiłem pizzę – powiedział. Nikt mu nie odpowiedział. Pizza była ulubionym posiłkiem Emmy.

olmes_Szukając_Emmy.indd 45

45

2013-07-11 10:41:35


– Może pojedziemy później na lody? Megan podeszła do zlewu. Brudne naczynia ze śniadania wciąż leżały w zimnej, mętnej wodzie. To prozaiczne zadanie wydawało się łatwe do wykonania i pozwalało zapomnieć o tym, co naprawdę miało znaczenie tego dnia. Megan włożyła zmarznięte dłonie pod wodę i przysłuchiwała się cichym rozmowom swoich córek, które odrabiały wspólnie zadania. Megan poczuła na ramieniu dłoń męża. – Pomóc ci? – Peter trzymał w ręce ścierkę do wycierania naczyń. – Dzięki – powiedziała. – Argh. – Uwagę Megan przykuł rozdrażniony głos Hannah. Megan obróciła się do córki. Hannah odepchnęła książki na bok i siedziała z ołówkiem w ręce. Długie blond włosy miała spuszczone na twarz, a jej wielkie błękitne oczy były pełne łez. Hannah zadrżała broda. – Co się stało? – Głupia matma. – Hannah opadły ramiona. Megan podeszła do niej, wzięła książkę i przyjrzała się zadaniu. – To jest to samo pytanie co wyżej, tylko inaczej sformułowane. – Spojrzała w oczy córce, a potem podeszła bliżej i przytuliła ją. Hannah obróciła taboret i wyciągnęła do niej ręce. Gdy wtuliła się w Megan, jej ciałem wstrząsał spazmatyczny szloch.

olmes_Szukając_Emmy.indd 46

46

2013-07-11 10:41:35


– Hannah, skarbie, już dobrze. Cicho, wszystko będzie dobrze – powiedziała Megan delikatnym tonem, trzymając najstarszą córkę w ramionach. W tym momencie zadzwonił dzwonek do drzwi. Kiedy Peter wyszedł, żeby otworzyć, Megan cofnęła się i chwyciła Hannah pod brodę, żeby spojrzeć jej w oczy. – Co się dzieje? Hannah dostała z płaczu czkawki i nie potrafiła jej opanować. Alexis, która siedziała obok na swoim taborecie, zachichotała. Megan spojrzała na nią znacząco i gestem głowy wskazała jej, żeby wyszła z kuchni. Gdy Alexis zeskoczyła ze stołka i pobiegła do salonu, Megan przysunęła sobie bliżej jej krzesło i usiadła. Hannah najpierw niepewnie dotknęła jej dłoni, a potem chwyciła ją mocno. – Tęsknię za nią. Powiedziała to tak cichym szeptem, że Megan prawie nie usłyszała. Gdy dotarło do niej znaczenie słów córki, poczuła gwałtowne ukłucie w sercu. Megan czuła się rozbita, a jej najstarsza córka wyglądała na nie mniej rozbitą niż ona. Hannah skurczyła się w sobie, zwiesiła ramiona, klatka piersiowa zapadła jej się do środka, a pod oczami miała ciemne obwódki. – Naprawdę mi jej brakuje, mamo. – Mnie też, kochanie, mnie też – odparła Megan. Cała ich rodzina cierpiała. Zniknięcie Emmy wywołało głębokie rysy w ich duszach. – Ale to moja wina, mamo. To przeze mnie Emma zniknęła.

olmes_Szukając_Emmy.indd 47

47

2013-07-11 10:41:35


Megan zagryzła wargę. Przerabiali już to wiele razy. Hannah nie chciała zaakceptować, że to nie była jej wina. Może przyszedł czas, by zabrać ją znowu do rodzinnego psychologa.

– Wiem, że to był błąd – mruknął Peter, kiedy wtoczyli się na zatłoczony parking przy miejscowej lodziarni. W oknach błyskały światła, a wszystkie stoliki były zajęte przez innych miłośników najlepszych lodów w mieście. – Tak samo jak pizza. Ale nie słyszałeś chyba żadnych skarg, prawda? – powiedziała Megan. – Tak! Jest tu Mackenzie. Megan zerknęła we wsteczne lusterko. Alexis podskakiwała na swoim siedzeniu. Megan wiedziała, że gdy tylko samochód się zatrzyma, Alexis wystrzeli na zewnątrz jak z procy. – Uspokój się, kochanie. Nigdzie ci nie ucieknie. Megan prawie podskoczyła, kiedy Peter dotknął jej dłoni. Odpinając pasy, spojrzała na niego i zobaczyła w jego oczach troskę. – Nie zabawimy tu długo, prawda? Megan pokręciła głową. – Tylko tyle, żeby zjeść lody. A co? Peter złapał ją za rękę i splótł jej palce ze swoimi. – Po prostu nie jestem dzisiaj w towarzyskim nastroju.

olmes_Szukając_Emmy.indd 48

48

2013-07-11 10:41:35


Megan zmarszczyła brwi. Ona też nie była w nastroju. Zerknęła w stronę lodziarni i zobaczyła pary, z którymi się przyjaźnili, zapraszali je na kawę, grillowali wspólnie oraz jeździli na pikniki w trakcie letniej ligi futbolu, w jakiej grała Alexis, i zawodów pływackich Hannah. – Nikt ci nie każe być duszą towarzystwa. Megan wysiadła z jeepa i zostawiła Petera samego. W lodziarni zatrzymała się przy pierwszym stoliku, gdzie starsze małżeństwo – babcia Kathy i dziadek Herb – jedli deser bananowy. – Jak się czujesz, skarbie? – Kathy wyciągnęła rękę i poklepała Megan po ramieniu. Starsi państwo byli tacy słodcy. Siedzieli naprzeciwko siebie i patrzyli sobie w oczy. – W porządku. Dziękuję, że pani pyta. – Megan zdobyła się na szeroki uśmiech i miała nadzieję, że Kathy jest na takim glukozowym haju, że nie zauważy fałszywego tonu jej głosu. – Wiesz, Herbie i ja myśleliśmy o waszej rodzinie. Jak trudny musi być dla was ten dzień. Ale nie wolno ci się poddawać, słyszysz? Twoje słodkie maleństwo wróci do domu. Czuję to w kościach. – Kathy pokiwała głową, a Herb klepnął w stół na znak, że się z nią zgadza. – Na pewno. Jeśli Kate czuje coś w kościach, to Bóg przez nią przemawia. Zapamiętaj moje słowa: ani się obejrzycie, a wasza mała dziewczynka będzie z powrotem w domu – mruknął Herb, po czym wsadził sobie do ust kopiastą łyżkę lodów.

olmes_Szukając_Emmy.indd 49

49

2013-07-11 10:41:35


– Oczywiście, że wróci – przytaknęła Megan. Poczuła na plecach lodowaty dreszcz i wzdrygnęła się. Proście, a będzie wam dane – tak mówi Pismo, nieprawdaż? Megan zrobiła kilka kroków i znalazła się na końcu kolejki. Rozejrzała się wokół w poszukiwaniu córek i na krótką chwilę ogarnęła ją panika, zanim zobaczyła je siedzące razem z przyjaciółmi w kącie sali. Widok uśmiechów na ich twarzach był bezcenny. W trakcie obiadu obie dziewczynki były markotne, ale Megan nie mogła ich za to winić. Czy obchodzenie urodzin Emmy w tym roku było na miejscu? Może Peter miał rację. Nie było czym się radować. Emma nie była tu, żeby zdmuchnąć świeczki ani nawet pomyśleć sobie życzenie. Czy w ogóle wie, że dzisiaj są jej urodziny? Czy jest szczęśliwa? Megan stłumiła szloch i przypomniała sobie, gdzie się znajduje. W zatłoczonej lodziarni, gdzie każdy się na nią gapi, zastanawiając się, czy Megan się rozklei. Usztywniła ramiona i wyprostowała plecy. Wtem poczuła, że ktoś szarpie ją delikatnie za torebkę. Spojrzała w dół i zobaczyła Johnny’ego z klasy, w której miała dzisiaj spotkanie. Chłopiec stał i uśmiechał się do niej pogodnie. – Pani Taylor – zagadnął ją bezzębnymi ustami. Lód w jej sercu zaczął powoli topnieć. Trudno, żeby było inaczej, kiedy miało się do czynienia z takim uśmiechem. – Czy pani wie, że dzisiaj są moje urodziny?

olmes_Szukając_Emmy.indd 50

50

2013-07-11 10:41:35


Słowa Johnny’ego zaskoczyły ją. Megan nie miała pojęcia, że Emma i Johnny urodzili się tego samego dnia. Schyliła się i uściskała go delikatnie. – Wszystkiego najlepszego, Johnny. Niech spełnią się wszystkie twoje życzenia – wyszeptała mu do ucha. Johnny odsunął się od niej spłoniony rumieńcem. – Już się spełniły. Teraz pani kolej. Mama powiedziała, że mogę to pani dać. Megan popatrzyła w dół, na pucołowate paluszki poplamione lodami czekoladowymi. Chłopiec trzymał w dłoni białą świeczkę. Podsunął ją tuż pod jej nos. – Ma pani jedno życzenie, pani Taylor – powiedział z poważnym wyrazem twarzy. Megan wpatrywała się w małą białą świeczkę. Nie było w niej nic wyjątkowego. Jego mama musiała ją kupić w zwykłym sklepie spożywczym. A mimo to chłopiec wierzył, że ta świeczka jest obdarzona magiczną mocą. Megan zerknęła w stronę stolika, przy którym siedziała rodzina Johnny’ego. Wszyscy patrzyli na nią. Mieszkańcy Kinrich mieli tak dobre serca, że Megan była zaszczycona, mogąc nazywać to miasto swoim domem. – Pomyślę sobie życzenie. Obiecuję. – Zmierzwiła mu kudłatą czuprynę i chłopiec wrócił do swoich lodów. – Co obiecujesz? Peter stał za nią. – Że wypowiem do tej magicznej świecy życzenie, aby Emma wróciła do domu. – To mówiąc, Megan podniosła świeczkę i pokazała ją mężowi.

olmes_Szukając_Emmy.indd 51

51

2013-07-11 10:41:35


– I łudzisz się, że to pomoże? – Peter odwrócił wzrok od niewinnej świeczki, którą Megan trzymała w dłoni, i spuścił oczy na poplamioną resztkami lodów posadzkę. Megan zacisnęła dłoń ze świeczką w pięść i wsadziła ją do kieszeni. Powinna była przyjechać tylko z dziewczynkami i zostawić go w domu. Bez względu na to, czego zażyczył sobie Johnny, jego życzenie się spełniło, ponieważ miał rodziców, którym zależało, by ich syn był szczęśliwy. Kto wie? Może życzenie Megan też się spełni. Przecież Bóg wciąż wysłuchuje naszych modlitw, prawda?

olmes_Szukając_Emmy.indd 52

2013-07-11 10:41:35


rozdział 

C

o tak długo? Laurie biegała w miejscu, przy wejściu do parku, w samym centrum miasta, gdzie spotykały się z Megan każdego ranka. Kosmyk blond włosów opadł jej na oczy. Zdmuchnęła go z twarzy i postukała wymownie w tarczę zegarka, który miała na ręce. Megan wzruszyła ramionami i minęła przyjaciółkę. Victoria Park znajdował się w połowie drogi między ich domami, naprzeciwko portu. Zazwyczaj Megan cieszyła się tutaj o poranku wielobarwnym widokiem słońca unoszącego się nad wodą i świetlnych refleksów odbijających się wśród fal, kiedy biegła przez park w kierunku plaży. Miasteczko Kinrich słynie ze swoich spektakularnych wschodów słońca. Ale dziś rano Megan pragnęła wyłącznie jednego – fi liżanki gorącej kawy. Peter musiał ją szturchnąć kilka razy, zanim znalazła w sobie wystarczającą ilość energii, żeby zwlec się z łóżka.

olmes_Szukając_Emmy.indd 53

53

2013-07-11 10:41:35


– Hej, zaczekaj! – zawołała za nią Laurie. Megan potrząsnęła głową. Teraz, kiedy już wstała, wiedziała, że bieganie może pomóc jej pozbyć się tej pary, która wciąż się w niej gotowała. Emocjonalna kolejka górska z zeszłej nocy przeniosła się także na kolejny dzień. Peter nie odezwał się do niej przez cały wieczór, po tym jak zobaczył ją ze świeczką w dłoni. Odkąd zniknęła Emma, ich małżeństwo nie było już takie samo jak przedtem. Megan wydawało się, że wszystko układa się idealnie. Pewnie, mieli gorsze momenty, ale udawało im się je wspólnie pokonać. Miała nadzieję, że tak będzie i tym razem. Megan spojrzała w lewo. Laurie powoli ją doganiała. W milczeniu pobiegły na drugą stronę parku, ale gdy czekały na zmianę światła na przejściu dla pieszych, Laurie wyminęła ją i zagrodziła jej drogę. W jej oczach błyskały ostre sztylety, którym Megan nie mogła nic przeciwstawić, nawet w najpodlejszy dzień. Takie spojrzenie ze strony Laurie nigdy nie wróżyło nic dobrego. Po pierwsze, przez nie jej twarz nabierała upiornego grymasu, a jeśli czegoś Laurie nienawidziła w życiu, to właśnie szpetnie wyglądać. A po drugie, Laurie była szczera do bólu. Czasem nawet za bardzo. Megan nie była pewna, czy chce usłyszeć, co przyjaciółka ma jej do powiedzenia. – Co się dzieje? Megan potrząsnęła głową i odwróciła wzrok. – Jak poszło wczoraj? Megan zacisnęła usta. Chciała, żeby światło już się zmieniło, tak by mogły biec dalej w stronę plaży. Na

olmes_Szukając_Emmy.indd 54

54

2013-07-11 10:41:35


samą myśl o biegu po piasku stopami i fizycznym zmęczeniu, jakie temu towarzyszy, poczuła, że przyspiesza jej tętno. Wreszcie zapalił się biały symbol idącego człowieczka. Megan wyminęła Laurie, przebiegła na drugą stronę ulicy i skręciła w lewo, mijając właśnie otwieraną kawiarnię. Z okien unosił się aromat świeżo mielonych ziaren, który popłynął za Megan w dół ulicy. Tupot sportowych butów Laurie za plecami sprawił, że Megan jeszcze przyspieszyła. Jeżeli uda jej się ją prześcignąć, być może zdoła zignorować uczucie emocjonalnego przesytu, które z pewnością pojawi się, kiedy przyjaciółka przyprze ją do muru i zażąda odpowiedzi. – Zatrzymaj się. Megan zignorowała jej prośbę i biegła dalej. Róg ulicy był już niedaleko. Gdy skręci w lewo, znajdzie się na ostatniej prostej prowadzącej na plażę. – Megan, proszę, ZATRZYMAJ SIĘ! Megan zerknęła przez ramię. Laurie opierała się o metalową ławkę przed kwiaciarnią. Ręce miała skrzyżowane na piersiach, a na twarzy gniewny grymas. Megan przystanęła. Spojrzała w stronę plaży, a potem z powrotem na przyjaciółkę. W ciągu ostatniego roku, od kiedy zaczęły razem biegać wczesnym rankiem, Megan nigdy nie zostawiła jej samej. Megan zatrzymała się, odwróciła plecami do przyzywającej ją cicho plaży i piasku, a potem podeszła do swojej najlepszej przyjaciółki.

olmes_Szukając_Emmy.indd 55

55

2013-07-11 10:41:35


– Przepraszam, ja tylko... Laurie podniosła rękę. – Nie przepraszaj. Wiem, że wczoraj miałaś ciężki dzień. Ale nie zamykaj się przede mną, dobrze? Megan spuściła głowę i wbiła wzrok w swoje buty do biegania. Laurie miała rację. – Masz rację, przepraszam. – Podniosła głowę i zobaczyła blask w oczach przyjaciółki. – Wiem, że przeważnie mam rację – skwitowała Laurie. Gdy mijały kawiarnię w drodze powrotnej, rozległ się dźwięk dzwonka nad drzwiami. – Wczoraj przekazałam darowiznę na rzecz Fundacji Dzieci Zaginionych. To miał być prezent urodzinowy dla Emmy. Megan poczuła, jak jej oczy napełniają się łzami. – Dziękuję. To wiele dla mnie znaczy. Ścisnęła ją delikatnie za ramię. Przełknęła łzy i zrobiła, co mogła, by na jej twarzy zagościł uśmiech. – Co ja bym bez ciebie zrobiła? Gdy tak stały na chodniku, czekając na przejście przez ulicę i powrót do parku, Laurie zdjęła jej rękę z ramienia i objęła ją w talii. – Dzięki Bogu, nigdy się tego nie dowiemy. W parku Megan delektowała się ciszą. Mimo iż nie pobiegły tak, jak to zaplanowała, czuła się dużo lepiej. Bez Laurie kompletnie by się pogubiła. – Ale poza tym wszystko gra? Nie ma nic, czym chciałabyś się podzielić ze mną, swoją najlepszą przyjaciółką? Coś, o czym nie rozmawiałaś jeszcze z nikim?

olmes_Szukając_Emmy.indd 56

56

2013-07-11 10:41:35


Megan przyglądała jej się w milczeniu. Chyba sobie żartuje? Tylko nie to. Ona też? – Wszystko w porządku. Nie ukrywam przed tobą – ani przed nikim innym – nic ważnego. Przestań się martwić, dobrze?

olmes_Szukając_Emmy.indd 57

2013-07-11 10:41:35


Czasami drobne chwile potrafią odmienić bieg czyjegoś życia. Megan spuściła córkę z oka tylko na kilka sekund. Wydawało się, że nic złego nie miało prawa się stać. Tymczasem mała Emma zniknęła bez śladu. Rodzina i policjanci byli bezsilni. Dziewczynka jakby zapadła się pod ziemię. Mijały dni, tygodnie miesiące... Wszyscy stracili już nadzieję. Tylko Megan nie chciała pogodzić się z myślą, że nie nigdy nie odzyska córki. Szukając Emmy to opowieść o sile matczynej miłości i o tym, jak wiara i nadzieja pozwalają pokonać największe nawet przeszkody.

Cena detal. 14,90 zł


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.