Animal Magic. Gilbert ratuje sytuację_Holly Webb

Page 1

C I G A M L A ANIM

Gilber t ratuje sytuacje

Gilber t ratuje sytuacje HOLLY WEBB



HOLLY WEBB

Gilber t ratuje sytuacje przełożyła Dorota Gruszka

KRAKÓW 2013



1 – Jak dobrze, że nie muszę nigdzie wychodzić – powiedziała z zadowoleniem Sonia i wyjrzała przez okno na ponurą ulicę. Na sam widok wzdrygnęła się, aż jej długie jamnicze uszy zafalowały. Ziewnęła. – Załóż szalik, Lotko. W takiej wilgoci i mgle łatwo się przeziębić. Jamniczka umościła się wygodnie na różowej aksamitnej poduszce. Starannie owinęła się ogonem, jakby miał ochronić ją przed przeciągami. Wypolerowane czarne futerko Soni lśniło, a na jego tle mocno odcinały się jej rude brwi. „Wygląda jak typowy pies kanapowy” – pomyślała Lotka, zazdroszcząc jej, że może zostać w domu. Dziewczynka spojrzała na mgliste esy-floresy wijące się w świetle latarni i przeszedł ją dreszcz. Był dopiero trzeci tydzień października, a jesień już zaatakowała z całą siłą. Wzięła szkolną torbę i skrzywiła się – była pewna, że podniesienie jej wymagało mniej wysiłku, kiedy świeciło słońce. – Do widzenia, wujku! – zawołała w kierunku sklepu. 7


Wujek wyszedł, by jej pomachać, w ręku trzymał niedojedzoną kanapkę z masłem orzechowym i Lotka spojrzała na niego z zazdrością. Ciągle miał na sobie piżamę. To było po prostu niesprawiedliwe. Ale musiała wyjść. W połowie drogi czekała na nią Olga. – Wracaj po szkole prosto do domu – wujka z trudem można było zrozumieć, ponieważ właśnie przełykał ostatni kęs. – Przyjeżdża dziś nowa dostawa znad morza. Wygląda na to, że będziemy mieć nowe myszki. Lotka pokiwała głową i humor nieco jej się poprawił. Minęły już trzy miesiące od czasu, kiedy jej mama wyjechała za granicę, a ona zamieszkała w sklepie wujka. Mama pracowała w Paryżu, ponieważ jej firma przeniosła swoje biura do Francji. Dziewczynce było bardzo trudno zostawić wszystkich swoich przyjaciół i zamieszkać z wujkiem na czas wakacji i z początku była bardzo niezadowolona. Ale naprawdę zezłościła się, gdy mama powiedziała jej, że będzie musiała spędzić w sklepie dłuższy okres, niż początkowo planowały. Okazało się, że mama zostaje w Paryżu i Lotka musi zacząć chodzić do szkoły w Netherbridge. Później jednak Lotka zakochała się w sklepie – lubiła go tak bardzo, że właściwie nie wyobrażała sobie, iż kiedykolwiek będzie musiała stąd wyjechać. Mieszkały tutaj najbardziej niesamowite zwierzątka, które mówiły ludzkim głosem, a co najlepsze, wujek nieustannie sprowadzał nowych lokatorów. Za każdym razem 8


była to prawdziwa niespodzianka, a myszki należały do najzabawniejszych stworzeń. Kiedy po południu weszła do sklepu, usłyszała, że jej ulubione różowe myszki wszczęły kłótnię o to, gdzie powinna stanąć nowa klatka. – Tutaj, obok nas! – przekonywały wujka. – Nie możesz przesunąć gdzieś klatki Alberta? On i tak całe dnie spędza w szkole z Danem, prawie go nie widujemy! Albert był czarnym szczurem, który przezwyciężył swoje lenistwo, żeby towarzyszyć kuzynowi Lotki w szkole. Dan był w pierwszej klasie gimnazjum i bardzo mu się tam nie podobało. Od początku czuł się bardzo samotny, ale duma nie pozwalała mu się do tego przyznać. Albert, który uwielbiał Daniela, zaoferował, że za odpowiednią ilość swojego ulubionego orzechowego przysmaku będzie dotrzymywał mu towarzystwa. I od tego czasu – choć wspólnie planowali zamach na system edukacji – Dan trochę polubił nową szkołę. Sklep zoologiczny Polmanów znajdował się w centrum Netherbridge, na jednej z głównych ulic. Całe miasteczko było bardzo staroświeckie – z wąskimi brukowanymi uliczkami i idealnymi do przechadzek malowniczymi mostkami nad rzeczką. Na końcu ulicy stały charakterystyczne czarno-białe domki, których pochyłe ściany opierały się o siebie. Budynki sprawiały wrażenie, jakby zaraz miały ożyć. Kiedy w drodze do szkoły Lotka wzięła głęboki oddech, poczuła, że powietrze pachnie gorzkim dymem. 9


Netherbridge wyglądało jak miasteczko z filmu historycznego, w którym wszyscy nosili kostiumy. Dziewczynka miała wrażenie, że za moment zza zakrętu wyjedzie dorożka, a dorożkarz będzie krzyczał na konie, żeby pędziły galopem, bo muszą uciec przestępcom, którzy, uzbrojeni w pistolety, rzucili się za nim w pogoń. Jak w filmie, mgła jeszcze zgęstniała i Lotka niemal usłyszała tętent końskich kopyt. „A może zaraz z ciemnej alejki wyłoni się wampir?” – pomyślała i podeszła bliżej środka ulicy. Dziewczynka zadrżała, ale natychmiast postanowiła się pozbierać. Co jest w tej mgle, że ma na nią taki wpływ? Przecież to tylko brzydka pogoda, nie ma w niej nic niepokojącego. Wstrzymała oddech, kiedy z mgły zaczęły się wyłaniać dwie idące w jej kierunku postaci. Jedną z nich otulała czarna tkanina do złudzenia przypominająca skrzydła nietoperza… – Ależ to zupełna bzdura i fantazja! Na te słowa Lotka odetchnęła z ulgą. Wampiry nie mówią w ten sposób. Tak jej się przynajmniej wydaje. Lotka dodała wampiry do listy spraw, o które musi wypytać wujka. Przecież niedawno okazało się, że smoki istnieją naprawdę. Choć, co prawda, te dwa, które poznała, wielkością przypominały raczej koty. Z mgły wynurzyło się dwóch mężczyzn – jeden wyjątkowo wysoki, drugi bardzo niski. Kłócili się. 10


– Ależ mówię ci, że go widziałem. Przechadzał się po wzgórzu nad miasteczkiem. Jego róg miał z pół metra! – Niższy mężczyzna rozzłościł się tak bardzo, że jego twarz była purpurowa, a gęsta mgła wyglądała jak para buchająca z jego uszu. – Ciiiiii – jego towarzysz zauważył Lotkę i najwyraźniej nie chciał, by ktoś usłyszał ich rozmowę. – Nie rób zamieszania, przecież to tylko bratanica Jacka Polmana. Jak ona ma na imię? Lidka? – Niższy mężczyzna przyglądał się Lotce. – Lucyna? Lena? – Lotka – zachichotała dziewczynka. – No właśnie, Lotka, tak jak mówiłem. Czy wiesz o tym, że na wzgórzu widziałem jednorożca, Luizo? Lotka pokręciła głową, nie wiedziała, czy uwierzyć w to, co słyszy czy nie. Teraz poznała mężczyznę – to był pan Złotoleski, który czasami przyjeżdżał do sklepu z północy, gdzie mieszkał. Zawsze kupował karmę dla ptaków. To była daleka droga, ale sklep zoologiczny Polmanów był jednym z niewielu zaczarowanych sklepów w kraju. Dlatego wielu klientów podróżowało do niego z najodleglejszych zakątków. Wujek opowiadał, że pan Złotoleski ma stado bajecznie kolorowych ptaszków, które latają po całym domu. On sam nigdy nie nazywał ich ptaszkami. Dla niego były to skrzydlate skarby. – To jest Jakub, Lauro, mój stary przyjaciel Jakub Zieleński. Przyjechał na Halloween. Musiałem odwiedzić wasz sklep, żeby kupić specjalne świąteczne przysmaki dla moich maleństw. 11


Pan Zieleński ukłonił się nisko, niemal zamiatając chodnik swoim ogromnym czarnym kapeluszem. Miał długie ciemne włosy i taką samą jedwabistą brodę. Wujek mówił o panu Złotoleskim, że jest czarodziejem księgowości – Lotka rozumiała to jako doskonałą znajomość finansów połączoną z odrobiną magii. Sęk w tym, że pan Złotoleski w ogóle nie wyglądał na czarodzieja. Lotka miała trudność ze zrozumieniem, że czarodziej może być gruby i niski. Za to pan Zieleński sprawiał wrażenie, że wystarczy, by kiwnął małym palcem, i już rzuci zaklęcie. Pomachali do niej i przekomarzając się, poszli dalej. Po chwili zniknęli we mgle. Lotka ponownie się zamyśliła. Halloween. Mieszkała w sklepie tylko od czerwca, czyli od wakacji, nie potrzebowała jednak dużo czasu, żeby zorientować się, że dzieje się tam coś niezwykłego. Klienci zjeżdżali się tutaj z całego kraju. Potrzebowali niesamowitych lekarstw domowej roboty, które przygotowywał wujek (trudno, by na słoiczku pisać „zaklęcie”). Zasięgali porad w sprawie złośliwego żółwia albo kota, który nie potrafił opanować sztuki czarowania. Sklep odwiedzali też klienci z miasteczka i okolicy. Ale większość z nich nie zdawała sobie sprawy z tego, co kryją puste na pozór klatki. Nigdy nie zauważali różowych myszek czy Horacego – papugi, która uwielbiała 12


rozwiązywać krzyżówki. O czarach nie mieli zielonego pojęcia. Czym będzie dla niej Halloween teraz, kiedy wiedziała, że czary naprawdę istnieją? Wystawa sklepu z zabawkami była wypełniona kapeluszami czarownic i plastikowymi maskami potworów, a w szkole wszyscy opowiadali sobie o planach na zbliżający się wieczór – zupełnie tak jak w starej szkole Lotki. Ale dziewczynka miała wrażenie, że w tym roku, tuż po tym, kiedy większość dzieci pójdzie spać z bolącymi od nadmiaru słodyczy brzuchami, Halloween zacznie się naprawdę i wtedy będzie się czego bać. Jakie plany ma na Halloween wujek Jacek? Albo jego dziewczyna, Adriana, która uczy Lotkę czarów? Czy o północy wybiorą się, by wziąć udział w jakimś tajemniczym rytuale? Na samą myśl dziewczynka znowu zadrżała. – Lotko! – Z mostu machała do niej Olga. – Pospiesz się, bo się spóźnimy! Dziewczynka spojrzała na zegarek – Olga miała rację, musiała w tej mgle bardzo zwolnić kroku. – Przepraszam – zawołała i zaczęła biec. Na moście mgła nie była aż tak gęsta. Rude włosy Olgi lśniły i przynajmniej ona wyglądała jak zupełnie normalna dziewczynka. – Piękna pogoda, prawda? – powiedziała z przekąsem, kiedy szły nad rzeką. – W sam raz, żeby pójść do szkoły. Nienawidzę poniedziałków. A klasówka w poniedziałek to prawdziwe okrucieństwo. 13


Dołączyły do grupy dzieci zmierzających w stronę szkolnej bramy. Teraz Lotka nie mogła porozmawiać z Olgą o swoich lękach związanych z Halloween, bo obawiała się, że ktoś podsłucha. Olga była bardzo dobrą przyjaciółką. Lotka powiedziała jej całą prawdę o sklepie zoologicznym. Olga widziała, jak Lotka i Sonia czarowały. Sonia, jako magiczna pomocnica Lotki, wzmacniała jej czarodziejskie siły, a ich myśli były połączone. Olga co prawda nie potrafiła czarować, ale i tak pomogła Lotce z zaklęciem. To stało się właśnie tutaj, w szkole, zaledwie kilka tygodni temu… Lotce bardzo się podobało, że ma w swoim życiu przynajmniej jedną „zwyczajną” osobę. Osobę, z którą może porozmawiać o zadaniu domowym i o tym, co było wczoraj wieczorem w telewizji, a nie tylko o magicznych ziołach i sposobach na wychowanie różowych myszek. Dziewczynki skierowały się w stronę jednej z ławek stojących pod szkołą, z nadzieją, że tam będzie trochę cieplej. – Muszę znaleźć rękawiczki – wymamrotała Lotka. – Mama wysłała mi z Francji paczkę z ubraniami, ale naprawdę żałuję, że nie mogę odzyskać moich starych rzeczy. Większość z nich jest w przechowalni, bo mama wynajęła nasze dawne mieszkanie. – Lotka westchnęła na samą myśl o swoich ulubionych różowych rękawiczkach, które teraz leżały pewnie na dnie jakiegoś pudła, nie wiadomo gdzie. 14


– Czy twoja mama wkrótce przyjedzie w odwiedziny? – spytała Olga. – Niestety nie – pokręciła głową Lotka. – Pracuje tam jak niewolnica, jest w biurze nawet w soboty i niedziele. Ale powiedziała, że ma nadzieję, że za kilka tygodni będzie mogła wpaść na weekend. Na szczęście jest ten szybki pociąg, Eurostar. Olga ze współczuciem pokiwała głową. Jej mama – artystka, która na co dzień tworzyła w swojej pracowni w ogrodzie – czasami sprawiała wrażenie, jakby była na końcu świata. Olga wiedziała, że jeśli chce herbaty, musi zrobić ją sobie sama. Ale przynajmniej mogła pójść zobaczyć się z mamą, kiedy tylko chciała. – Ale przecież – powiedziała Olga, spoglądając na Lotkę spod rzęs – gdyby twoja mama nie pojechała do Paryża, nigdy nie poznałabyś mnie. Lotka przewróciła oczami i zamachnęła się w stronę Olgi zeszytem. Wczoraj wieczorem była zbyt zajęta – pomagała wujkowi przyrządzić specjalne myszki z cukru – i nie zdążyła odrobić zadania. Zresztą i tak nie znosiła pisać wierszy, ponieważ zawsze to, co napisała, brzmiało bardzo głupio. Bez względu na to, ile czasu poświęciła, by coś stworzyć. – Ojejku! – wymamrotała Olga, spoglądając na drugą stronę podwórka. – Co ona ma na sobie? Na podwórko weszła właśnie Sara ze swoją świtą. Na nikogo nie zwracały uwagi. 15


NOWA SERIA HOLLY WEBB B 11-letnia Lotka mieszka ubwujka, który prowadzi wyjÈtkowy sklep zoologiczny – sprzedaje wyïÈcznie magiczne zwierzÚta! Lotka takĝe uczy siÚ czarów ibkaĝdego dnia lepiej siÚ nimi posïuguje. Pomaga jej wbtym ukochana jamniczka Sonia. Tym razem do miasteczka sprowadza siÚ zïa czarownica Pandora, która chce zniszczyÊ LotkÚ. Dziewczynka musi stawiÊ czoïa niebezpieczeñstwu. Nieoczekiwanym sprzymierzeñcem okazuje siÚ waleczny chomik Gilbert. Czy Lotka wyjdzie zbtej potyczki zwyciÚsko? Ibnajwaĝniejsze – czy spotka wreszcie swojego tatÚ? Poznaj teĝ poprzednie czÚĂci zb7-tomowej serii obprzygodach Lotki:

Ta b i u c z y s i e C z a r u j a c a So n i a Cena 17,90 zï


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.