C I G A M L A ANIM
Ber nard szuka domu
Ber nard szuka domu HOLLY WEBB
HOLLY WEBB
Ber nard szuka domu przełożyła Dorota Gruszka
KRAKÓW 2013
1 Był niedzielny poranek. Lotka szła powoli ulicą, na jej ramieniu siedział chomik Gilbert, a na rękach niosła jamniczkę Sonię. Tuż obok, tak blisko, że Lotka słyszała, jak oddycha, szła jej najlepsza przyjaciółka Olga. Nagle Lotka zaczęła się śmiać i mocniej przytuliła Sonię. – O co chodzi? – zapytała Olga. „Jest dosyć blada, ale poza tym wygląda zupełnie dobrze”, pomyślała Lotka. Przyjrzała się uważnie przyjaciółce. Najwyraźniej zaklęcie, pod którego wpływem Olga pozostawała przez ostatnie dni, przestało już działać. – Tak sobie myślałam… Kiedy mama zdecydowała, że będę mieszkać z wujkiem, zupełnie nie wiedziałam, jak to będzie. Byłam zła, że mnie tutaj porzuciła. Gdybyś powiedziała mi cztery miesiące temu, że będę mieszkała w sklepie pełnym zaczarowanych zwierząt, nigdy bym ci nie uwierzyła. – Lotka z namysłem pokręciła głową. – Wolałabyś, żeby to się nie zdarzyło? – spytała Olga. 7
– Oczywiście, że nie! – Lotka spojrzała na przyjaciółkę z wyrzutem. Spostrzegła, że na dźwięk tych słów Sonia poczuła ulgę i rozluźniła się. Jamniczka była jej magiczną pomocnicą, razem uczyły się czarów, razem rzucały zaklęcia. Ale Sonia wciąż nie była pewna miłości Lotki i martwiła się, że nadejdzie dzień, w którym dziewczynka zostawi ją w Netherbridge, a sama po prostu wróci do mamy. – Jak bym mogła tego chcieć? – kontynuowała. – Przecież tutaj jest Sonia i ty jesteś, i wujek, i Daniel. I wszystkie inne zwierzaki ze sklepu. Nie chciałabym, żeby było jak dawniej, kiedy nie wiedziałam o istnieniu zwierząt, które mówią ludzkim głosem, a czary znałam tylko z bajek. – Lotka zadrżała leciutko i potarła policzkiem o aksamitne ucho Soni. Jamniczka polizała ją z miłością. – Choć wolałabym, żeby w rzeczywistości sprawdzały się tylko dobre części bajek. Nie przepadam za złymi wiedźmami takimi jak Pandora. Gdybyś mi powiedziała, że w niedzielny poranek wyjdę z domu po to, żeby walczyć z wiedźmą, odparłabym, że kompletnie zwariowałaś. Dziewczynki spojrzały na siebie i uśmiechnęły się. Lotka właśnie zrobiła najgłupszą rzecz w swoim życiu i udało jej się wyjść z tego cało. Choć nie do końca wiedziała jakim cudem. Razem z Sonią zdecydowały się walczyć z szaloną wiedźmą. Tak naprawdę nie miały wyjścia. Pandora 8
rzuciła zaklęcie na Olgę, wykorzystując jej portret. Pokonanie wiedźmy było jedynym sposobem, by ocalić przyjaciółkę. Lotka rozmyślała, jak to się stało, że udało im się przeżyć tę przygodę i że wciąż mają kontrolę nad swoimi umysłami. Powoli pokręciła głową. Wydawało się, że wszystko jest w porządku. Kiedy weszły do sklepu zoologicznego Polmanów, rozległo się wesołe dzwonienie. Wujek wyjrzał zza drzwi prowadzących do kuchni, w ręku trzymał talerz, na którym leżały grzanki z masłem orzechowym. – A, to wy. Gdzie byłyście tak wcześnie rano, i to w niedzielę, dziewczynki? Chcecie coś zjeść? – Czy możemy zjeść w moim pokoju? – zapytała Lotka. Wiedziała, że wkrótce będzie musiała wytłumaczyć wujkowi, gdzie była, ale najpierw chciała o tym porozmawiać z Sonią i Olgą. Wujek ukroił grube pajdy chleba i włożył je do piekarnika. Po chwili Lotka szła po schodach do swojego pokoju z talerzem pełnym gorących grzanek z masłem orzechowym. – Zapukaj do Dana i zapytaj go, czy chce coś zjeść – zawołał za nią wujek. – Albo nie, daj spokój, może sobie sam zrobić śniadanie, już od kilku miesięcy niczego nie podpalił. Jeśli będziecie czegoś ode mnie chcieli, jestem w pracowni, dostałem duże zamówienie na pastę Biały kieł. Biały kieł to była pasta do zębów, którą wujek sam wyrabiał. Psy ją uwielbiały, ponieważ miała smak 9
kotleta. Wujek wolał nie mówić, z jakiego mięsa, żeby nie denerwować ich właścicieli. Olga zachichotała, kiedy zamknęły drzwi do pokoju, umościły się na łóżku Lotki i zaczęły pogryzać grzanki. – Twój wujek jest taki zabawny. Czy Dan naprawdę podpalił kuchnię? Odpowiedź na to pytanie znała Sonia, jako że była współlokatorką Polmanów zdecydowanie dłużej niż Lotka. Od czasu, kiedy dziewczynka zamieszkała z wujkiem, Daniel nie miał poważnych wypadków. Sonia, której pyszczek zdobiły okruszki chleba, przytaknęła. – Mhm. Dwa razy. A kiedy miał cztery latka, to zalał kuchnię. Chciał zanieść swojej mamie do łóżka filiżankę herbaty. Włożył torebki do dzbanka i poszedł na górę, a kran zostawił odkręcony. Lotka uśmiechnęła się smutno. Mama Daniela umarła, kiedy miał siedem lat. Lotka bardzo tęskniła za swoją mamą, która mieszkała teraz w Paryżu, ale przynajmniej od czasu do czasu się widywały. Mogła też rozmawiać z nią przez telefon i wysyłać e-maile. Mama była po prostu trochę dalej. Z jednej strony, Lotka nie potrafiła sobie wyobrazić, jak by to było, gdyby – jak Daniel – w ogóle nie miała mamy. Z drugiej strony, on przynajmniej ma tatę, a Lotka swojego nawet nie pamięta. Zniknął, kiedy miała dwa latka, i słuch o nim zaginął. Bardzo zazdrościła Danielowi, że ma tatę. Przynajmniej czasami. Wujek Jacek był wspaniały, ale 10
bywał też naprawdę roztargniony. Nie potrafił pomóc, kiedy okazywało się, że na jutro, na geografię, trzeba przygotować papierową makietę wulkanu. Lotka podejrzewała, że mama Daniela była osobą, która zawsze zabierała się do tego typu spraw dwa tygodnie przed terminem, co wyjaśniałoby, dlaczego i wujek, i Daniel byli tak nieprawdopodobnie niezorganizowani. Co zabawne, jeśli chodziło o sklep, wujek był zorganizowany doskonale. Nigdy nie zapominał, by nakarmić zwierzaki albo uprzątnąć ich klatki. Inna sprawa, że natychmiast by mu o tym przypomniały, i to bardzo głośno. Kiedy drzwi do jej pokoju się otworzyły, Lotka aż podskoczyła. Stanął w nich Daniel ubrany w spodnie od dresu i wielki sweter. – Macie grzanki – powiedział z wyrzutem. – Pięknie pachną. Mogę jedną? Proszę… – dodał, kiedy Lotka przyciągnęła talerz bliżej siebie. – Umieram z głodu! Cześć, Olgo! – Otworzył szerzej oczy. – Która jest godzina? – Koło dziewiątej – powiedziała Lotka. – Dobrze, jedną możesz wziąć, ale musisz się podzielić z Albertem – dorzuciła, kiedy dostrzegła, że z kieszeni swetra Daniela wyłania się czarny łebek szczura, a jego wąsiki całe drżą, gdy z nadzieją patrzy na grzankę. – A czy macie masło orzechowe? – zapytał Albert, wychylając się, by lepiej zobaczyć talerz z grzankami. – Nie! – powiedziała stanowczo Lotka. 11
Albert był bardzo leniwy i miał dar przekonywania, zupełnie jak Daniel. Dziewczynka wiedziała, że będzie chciał ją namówić, żeby zeszła na dół i przyniosła mu nie tylko masło orzechowe, ale jeszcze przynajmniej pięć albo sześć grzanek. – Dlaczego tak wcześnie jesteście na nogach? – zapytał Daniel. Okruszki z jego grzanki spadały wprost na łóżko Lotki. – Wcześnie!? – cmoknął niezadowolony chomik Gilbert. – To, co najlepsze w ciągu dnia, zdarza się przed świtem! Pucołowaty Gilbert z elegancją gryzł skórkę chleba, a jego policzki stawały się z każdym kęsem większe. Albert spojrzał na niego z niesmakiem i powiedział: – Chomiki, stary druhu, czuwają w nocy. Za to ty przesypiasz cały dzień, kiedy my ciężko pracujemy. Lotka niemal się zakrztusiła. Albert co prawda chodził z Danem do szkoły, ukryty w kieszeni jego bluzy, ale ani chłopiec, ani szczur się nie przemęczali. – Lotka pokonała Pandorę – oznajmiła z dumą Sonia i sięgnęła po jeszcze jedną grzankę. – Co?! – wrzasnął Dan i niemal upuścił drugi kawałek chleba, który wziął, mając nadzieję, że Lotka nie zauważy. – Zwariowałaś? Poszłaś tam zupełnie sama? – Przecież wiedziałeś, co zamierzam – odparła Lotka. – Uczestniczyłeś w mojej rozmowie z Adrianą. Adriana była dziewczyną wujka Jacka i czarownicą. Pomagała Lotce w odkrywaniu jej magicznych 12
zdolności i uczyła ją czarów. Wczoraj wieczorem Lotka trafiła do mieszkania Adriany po tym, jak znalazła zdjęcie swojego taty z wiedźmą Pandorą. Potrzebowała odpowiedzi. Wujek nie powiedziałby jej, co tak dawno temu działo się z jej tatą, ale Lotka liczyła na to, że Adriana zrozumie, że ona musi znać prawdę. Nie mogła znieść tego, że wciąż ukrywają przed nią, co się zdarzyło. Czy Pandora miała coś wspólnego ze zniknięciem jej taty? Dziwnie jest dowiedzieć się, że w rodzinie ma się samych czarodziejów, zwłaszcza że obok niej nie było taty. W końcu to po nim odziedziczyła magiczne zdolności. Niestety, on sam nie mógł jej niczego nauczyć. Nie miała pojęcia, co właściwie się z nim stało, aż do niedawna, kiedy wokół zaczęły dziać się dziwne rzeczy. Adriana doskonale ją rozumiała i Lotka miała nadzieję, że czarownica nie będzie przed nią niczego taić. – Ale nie pozwoliłbym ci tam pójść bez odpowiedniego wsparcia – mruknął Daniel. – Nie mogę uwierzyć, że poszłaś i stawiłaś jej czoło, gdy ja spokojnie sobie spałem. Lotka nie była pewna, czy Dan złości się dlatego, że zrobiła coś niebezpiecznego, czy dlatego, że ominęła go przygoda, czy może z obu powodów. – Miała mnie! – warknęła oburzona Sonia. – Chomiki są zawsze do usług! – dodał Gilbert. – I ja też tam byłam… – szepnęła Olga. – Chociaż podejrzewam, że nie było ze mnie wielkiego pożytku. – Uśmiechnęła się do Lotki i pokręciła głową. – Wciąż nie 13
mieści mi się w głowie, że Pandora rzuciła na mnie zaklęcie. To okropne. – Ty byłaś okropna – stanowczym tonem przypomniała Sonia. – Byłaś bardzo niemiła dla Lotki. Oldze zrobiło się przykro. – Przepraszam – powiedziała cichutko. – Soniu! Przecież to nie była wina Olgi! – Lotka objęła przyjaciółkę i zwróciła się do niej: – To ja powinnam ciebie przepraszać. To nigdy by ci się nie przytrafiło, gdybyśmy się nie przyjaźniły. Pandora chciała cię wykorzystać, by dopaść mnie. Jest taka wredna. – Przestańcie ględzić! – zażądał Dan. – Co się wydarzyło? Rozumiem, że z nią wygrałaś. A może jesteś teraz pod wpływem zaklęcia, tak czy nie? Daniel zaczął podejrzliwie przyglądać się kuzynce. Patrzył jej głęboko w oczy. Jednocześnie wziął ostatnią grzankę i całą włożył sobie do ust. – Oj, zamknij się, oczywiście, że nie! – Lotka spuściła wzrok. – Szczerze mówiąc, nie wiem, co się wydarzyło. Jak to się stało, że przeżyłyśmy… – przyznała. – To było bardzo dziwne. Myślę, że spotkałam mojego tatę. Spojrzała na Daniela niemal zawstydzona, nie wiedząc, co on sobie o niej pomyśli. Ale nie była przygotowana na to, że na jego twarzy zobaczy ból. Od razu pożałowała, że cokolwiek powiedziała. – Nie rozumiem. Zobaczyłaś ducha? – Głos Daniela był trochę cichszy, ale poza tym jej kuzyn nie okazywał uczuć. 14
– Nie! – Lotka nie potrafiła wytłumaczyć, skąd wie, że jej tata żyje, ale była tego pewna. Nie spojrzała na Daniela. Nie było łatwo mu o tym powiedzieć. To, że ona straciła ojca, a on mamę, sprawiało, że była między nimi wyjątkowa więź, o której nigdy nie mówili. – Nie – powtórzyła. – Myślę, że to nie był duch. Jestem tego pewna. – Westchnęła. – Był żywy, tylko był… jednorożcem. Czekała, aż Daniel zacznie się śmiać. Nawet Olga myślała, że Lotka straciła rozum, kiedy usłyszała tę nowinę. Dan oparł się o ścianę. – No dobrze. Opowiedz mi o tym. Lotka siedziała obok niego. Zamknęła oczy, bo chciała lepiej sobie wszystko przypomnieć. – To było straszne. Pandora w jakiś sposób wniknęła we mnie i powiedziała, że zaraz ściśnie moje serce tak mocno, że przestanie bić… – Nie mogłaby tego zrobić – przerwał Lotce Daniel i z powątpiewaniem spojrzał na Sonię. – Nie mogłaby, prawda? Sonia wzruszyła ramionami. – Nie wiem, może by mogła. Ale nie próbowała tego zrobić. Chciała wystraszyć Lotkę i jej się to udało. – Ależ ona mnie przeraża! Nic na to nie mogę poradzić! – poskarżyła się Lotka. – Boję się jej! W każdym razie Sonia powiedziała mi, że ona tego nie zrobi, i udało mi się wyrwać, wtedy Pandora zezłościła się tak bardzo, że to nam udało się wśliznąć do jej umysłu. 15
– Niesamowite! – wyrwało się Oldze. – O tym mi nie powiedziałaś! Jak to zrobiłaś? Jak tam było? Daniel i Olga siedzieli po obu stronach Lotki i każde z nich poczuło, jak zadrżała. Okropna była dla niej sama myśl o tym, co się zdarzyło. – Było tam ohydnie. Tak zimno, jakby w środku nie było żywej osoby, jakby wszystko zamarzło. – Zresztą nie zabawiłyśmy tam długo – zaśmiała się Sonia dość ponuro. – Wyrzuciła nas i wtedy znalazłyśmy się w… nicości. Czarnej nicości. Nie wiedziałam nawet, kim jestem. – Lotka uśmiechnęła się z wdzięcznością do Gilberta, który zadowolony leżał na jej poduszce z łapkami skrzyżowanymi na brzuszku. – Gilbert nas uratował. – Ale łapka ciągle mnie boli – poskarżyła się Sonia. – Nie musiałeś mnie gryźć tak mocno. – Soniu, moja droga, przecież obie byłyście nieprzytomne – zaczął tłumaczyć chomik. – Nie miałem wyboru. Chomiki z natury nie znoszą przemocy. – Wszyscy spojrzeli na niego z niedowierzaniem, ponieważ Gilbert był wyjątkowo wojowniczym stworzeniem. – Ale w tym wypadku była to konieczność. Obudziłaś się i obudziłaś Lotkę. – I co się stało potem? – zapytała zaniepokojona Olga. Lotka zmarszczyła czoło i przygryzła wargę. – Później zrobiłam coś bardzo głupiego. Pozwoliłam wyprowadzić się z równowagi. Pandora przyznała się, 16
że zabiła mojego tatę, czy raczej: że zginął przez nią. Gdy tylko się rozzłościłam, znalazłam się w pułapce. Wszystko stanęło w ogniu. Wiem, że to działo się tylko w moim umyśle, ale wydawało się prawdziwe. Daniel pokręcił głową. – To był podstawowy błąd – powiedział z wyrzutem. Brzmiał trochę jak starszy brat. Lotka spojrzała na niego. – Chciałabym zobaczyć, jak ty reagujesz, gdy usłyszysz coś takiego. Czy zachowasz spokój. Jesteś taki wspaniały, mistrzu deskorolki! Daniel wzruszył ramionami, ale nie kontynuował dyskusji. Kiedy zaczął chodzić do gimnazjum, za pomocą magii chciał sprawić, by wszyscy go polubili, ale nie udało mu się to. – A co było dalej? Kiedy pojawił się jednorożec? – Właśnie wtedy – Lotka mówiła cicho, przypominając sobie, co się działo – zawołałam o pomoc. Tak jak za pierwszym razem, kiedy Pandora nawiedziła mój umysł we śnie. Wtedy też pojawił się jednorożec i ją przegonił. Dan pokiwał głową. – Wiem, tato mi o tym mówił, ale myślał, że go sobie wyobraziłaś. Wtedy jeszcze nie mówiłaś, że to twój tato, prawda? Lotka zamrugała. – Nie, nie zdawałam sobie z tego sprawy, przecież to był jednorożec! A do tego wszyscy zawsze mówili mi, że mój tato nie żyje! To co miałam myśleć? 17
NOWA SERIA HOLLY WEBB B Od kiedy Lotka pokonaïa zïÈ czarownicÚ PandorÚ i odzyskaïa przyjaěñ Olgi, nareszcie m moĝe skupiÊ siÚ na innych rzeczach. Na przykïad na tym, jak uratowaÊ biednego, opuszczonego królika Bernarda i jak sprawiÊ, by Sonia – jej ukochana jamniczka – przestaïa siÚ gniewaÊ. Trudno jest jednak udobruchaÊ obraĝonego pieska. W dodatku Lotka znów ma kïopoty z okropnÈ SarÈ, a na domiar zïego nagle przyjeĝdĝa mama z zaskakujÈcymi wieĂciami… Jak 11-letnia dziewczynka ma sobie z tym wszystkim poradziÊ? Poznaj teĝ poprzednie czÚĂci zb7-tomowej serii obprzygodach Lotki:
Ta b i u c z y s i e C z a r u j a c a So n i a
Gil ber t ratuje sytu acje Cena 17,90 zï