C I G A M L A ANIM
Teodor r usza z pomoca
Teodor r usza z pomoca HOLLY WEBB
HOLLY WEBB
Teodor r usza z pomoca przełożyła Dorota Gruszka
KRAKÓW 2014
1 Lotka uśmiechnęła się przez sen, przewróciła na drugi bok i przeciągnęła. Jamniczka Sonia, która leżała tuż obok niej, warknęła cichutko i potrząsnęła łebkiem. Śniło jej się, że poluje na coś małego i pysznego. Prawdopodobnie na ciastko. Wydawało się, że Lotka śpi spokojnie, ale myślami była daleko od sklepu zoologicznego Polmanów, zaczarowanego miejsca, w którym mieszkała od trzech miesięcy. Miejsca, w którym odkryła, że ma magiczne moce. Dziewczynka zrzuciła z ramion kołdrę i z ciekawością spojrzała w ciemny gąszcz dżungli. W jej śnie był wschód słońca. Nocny chłód ustępował, a delikatne złote światło zaczynało przebijać się przez korony drzew. Wszystko spowijała fioletowawa mgła. Dziewczynka usłyszała bzyczenie czarno-żółtej pszczoły, która przelatywała z kwiatka na kwiatek w oczekiwaniu na otwarcie ich kielichów. Słychać było coraz więcej różnych odgłosów i nagle tuż za Lotką pojawiła się grupa małp. Huśtały się na gałęziach, skakały i zwisały z pnączy. Radośnie krzyczały. 7
Zdziwiona Lotka potrząsnęła swoją złotą grzywą i poczuła mocny zapach róży i cynamonu. To jej sierść w ten sposób perfumowała powietrze. Sonia kichnęła. – Ten zapach jest za mocny – mruknęła i otrząsnęła się. – Zdecydowanie za mocny. Lotka pochyliła się i trąciła jamniczkę nosem. – Bardzo się cieszę, że też tutaj jesteś. Dziewczynka miała już kiedyś podobny sen. Też była w nim jednorożcem. Wtedy po raz pierwszy zobaczyła srebrnego jednorożca. Później okazało się, że to jej tato, który pozostawał pod wpływem zaklęcia odbierającego mu pamięć. Tato całkiem niedawno powrócił do sklepu zoologicznego i do niej. Nie było go przez osiem lat i teraz Lotka musi na nowo uczyć się go kochać. Z jednej strony czuła się dziwnie z tym, że pies jest jej bliższy niż własny ojciec, ale z drugiej strony Sonia nie była zwykłym zwierzakiem. Była pomocnicą Lotki – nie tylko mówiła ludzkim głosem, ale miała też potężne czarodziejskie moce. Razem mogły robić niezwykłe rzeczy. Jamniczka rozejrzała się uważnie. – Tutaj jest bardzo zielono – zauważyła. Lotka potrząsnęła głową i w powietrzu natychmiast znowu pojawił się charakterystyczny zapach. – Kiedy za pierwszym razem zobaczyłam tutaj mojego tatę, była zima. I jestem pewna, że gdzieś było jezioro. Wejdź na mnie, Soniu, z wysoka będziesz lepiej 8
widzieć. To z pewnością jest dżungla. Tutaj mieszkają prawdziwe jednorożce. Jamniczka podejrzliwie spojrzała na dziewczynkę: – Czy chcesz mi powiedzieć, że nie jestem wystarczająco wysoka? – Jak wszystkie jamniki była bardzo wrażliwa na punkcie swoich krótkich łapek, choć poruszała się na nich z gracją. Rozbawiona Lotka odpowiedziała ze śmiechem: – Nie, ale to może ci pomóc zrozumieć, co mam na myśli. Sonia prychnęła z wyższością, ale wskoczyła na zwalone drzewo pokryte szmaragdowym mchem, wdrapała się na najniższą gałąź i stamtąd zeskoczyła na karmelowy grzbiet Lotki. Dziewczynka poczuła pazurki, które delikatnie wbiły się w jej grzbiet, ale stała bez ruchu. Jamniczka milczała przez dłuższą chwilę. – Tak. Teraz jesteśmy w dżungli. Wcześniej, kiedy śniły ci się jednorożce, miejsce było nieokreślone. Cały czas widać było jedno czarne drzewo. Ty nie zwróciłaś na to uwagi, Lotko, tylko my, psy, dostrzegamy takie rzeczy. Ale tym razem to naprawdę dżungla. – To pewnie dlatego, że tato odzyskał wspomnienia – zaczęła snuć domysły Lotka. Ruszyła bardzo powoli, żeby Sonia nie spadła. – To właśnie w nich jesteśmy. Myślę, że odblokował dla nas swój umysł, tak żebyśmy mogły to wszystko zobaczyć. Zastanawiam się, czy pewnego dnia moglibyśmy zjawić się tutaj 9
razem. Byłoby wspaniale. Koniecznie muszę go o to zapytać, kiedy wrócimy. Hej! Lotka gwałtownie uniosła głowę, ponieważ poczuła w powietrzu nowy zapach. Sonia, która niemal spadła z jej grzbietu, warknęła ze złością i wbiła głębiej pazurki. Lotka wzięła głęboki wdech. – Przepraszam. Przez moment zapomniałam, że tutaj jesteś. Soniu, wyczuwam innego jednorożca. A ty? – Nic nie czuję, poza twoim ostrym cynamonowo-różanym zapachem – mruknęła Sonia, ale głośno wciągnęła powietrze. – Mięta. Pod tamtym krzakiem leży coś obrzydliwego, nawet nie chcę o tym myśleć. Czekolada. Choć to akurat może mi się tylko marzyć. Ach! Qui… Więcej cynamonu. Cynamon i mięta. Tak Lotko, gdzieś tutaj jest jeszcze jedno w y s o k i e stworzenie. Jednorożec. Jamniczka na wpół ześliznęła się, na wpół zeskoczyła z grzbietu Lotki i wspięła się na kolejne zwalone drzewo, pokazując kierunek nosem jak prawdziwy pies myśliwski. – Tam jest, nad wodą. – Czy to mój tato? Czy to srebrny jednorożec? – zapytała Lotka, a w jej głosie słychać było ekscytację. Już kiedyś galopowała z tatą przez las, który wydawał jej się prawdziwy, mimo że zdaniem Soni było inaczej. To była jedna z najcudowniejszych rzeczy, jakie kiedykolwiek zrobiła. Lotka z zapałem potrząsnęła grzywą. 10
Chciała biec, ścigać się, poczuć mięśnie swoich nóg, zmusić je do wysiłku. Sonia przewróciła oczami: – Ja jestem bardzo mądra i mam doskonały węch, ale nie jestem w stanie rozpoznać kolorów po zapachu. Na pewno jest większy od ciebie, niedawno biegał i jest samcem. Czy to ci nie wystarczy? – To może być tato – szepnęła Lotka. Dziewczynka przedzierała się powoli przez zarośla w stronę rzeki. Ale nigdzie w zasięgu wzroku nie było jednorożca. Rzeka miała bystry nurt i Lotka była przekonana, że są blisko wodospadu, który widziała wczoraj. Pamięta, jak woda odbijała się od kamieni i chlupotała. Tworzyła nieduże stawy i wartkie strumyki i dziewczynka marzyła o tym, żeby poczuć, jak lodowaty nurt chłodzi jej kopytka. Zanurzyła w rzece swoje złote podkowy. – Spórz! – szepnęła Sonia z brzegu i zawołała Lotkę z powrotem. – Tam jest! To nie był jej tato. Tato srebrzył się jak księżyc, Lotka jaśniała jak słońce, a ten jednorożec był czarny jak niebo o północy. Pochylał się nad rzeką, by się napić, zginał swoją potężną szyję, a jego grzywa zwisała nad taflą wody. Lotka nie śmiała go zawołać, choć bardzo chciała. Nigdy nie spotkała prawdziwego jednorożca, w tamtych dziwnych snach pod tą postacią krył się jej tato. 11
Sądziła jednak, że to bardzo ostrożne stworzenia, skoro żyją w takim ukryciu. Instynkt musiał ostrzec czarnego jednorożca, bo gwałtownie podniósł łeb i pognał przed siebie. Woda rozbryzgiwała się pod jego kopytami. Przez ułamek sekundy patrzył prosto na Lotkę, po czym pędem ruszył przed siebie, przebiegł przez płyciznę i pogalopował dalej. W ślad za nim unosiły się kropelki wody, które lśniły niczym diamenty. Lotka westchnęła, a Sonia ze złością zaczęła za nim szczekać. Jednorożec zniknął za zakrętem rzeki. Znowu zostały same, wpatrując się w wodę. – Nawet nic nie zrobiłam – mruknęła Lotka. – Jak on może się nas bać? Przecież ja też jestem jednorożcem! – Spojrzała na swoje złote futro i złotą grzywę opadającą po obu stronach łba. Po czym przyjrzała się Soni – zwykły czarny piesek z rudymi brwiami nie był stworzeniem, które często można było spotkać w dżungli. Jamniczka odwzajemniła spojrzenie dziewczynki. – To nie jest moja wina – warknęła. – I to w końcu ja go znalazłam, prawda? – Przepraszam. – Lotka potrząsnęła głową. Drzewa zaszumiały i zniknęły. Lotka obudziła się w swoim pokoju. Panowała w nim ciemność. Następnego dnia była niedziela, więc Lotka i Sonia spały do późna. Dziewczynka wciąż czuła się nieswojo, kiedy przed dziesiątą zwlokła się na dół. Tomek, 12
jej tato, jadł w kuchni grzanki i rozmawiał z Horacym, maleńkim puchaczem, który siedział na dzbanku z herbatą i wyglądał jak porcelanowa ozdoba. Dan, jej kuzyn, poszedł grać w piłkę i zabrał ze sobą wujka, żeby ten mu kibicował. Oznaczało to, że wujek spędzi resztę dnia ubrany w trzy swetry i będzie się skarżył, jak bardzo przemarzł. Kiedy Lotka pierwszy raz spotkała Horacego, był po prostu papugą. Dopiero po powrocie taty okazało się, że jest niezwykłym ognistym ptakiem – feniksem. Mógł przyjąć jakąkolwiek postać, choć latami – przez cały ten czas, kiedy tato dziewczynki był nieobecny – pozostawał papugą. Kiedy tylko Tomek wrócił do domu, Horacy przeistoczył się w gigantycznego puchacza i napędził strachu wszystkim myszkom w sklepie. Bały się go nawet teraz, kiedy był miniaturowy. Na szczęście wolał na śniadanie chrząszcze niż myszki i dzięki temu co wieczór nie musiały odbywać się stypy w hołdzie ofiarom apetytów Horacego. Teraz z dzioba sówki wystawało coś, co wyglądało na pajęczą nóżkę. Lotkę przeszedł dreszcz obrzydzenia. Puchacz tylko kłapnął w jej kierunku dziobem i z apetytem przełknął resztki posiłku. – Kiedy ty w końcu urośniesz? – zaczepnie zapytała Sonia. Trąciła nosem tatę Lotki, żeby posmarował jej grzankę masłem, i zaczęła wpatrywać się w Lotkę tak wymownie, że dziewczynka nastawiła wodę i wyjęła z kredensu puszkę z kawą. 13
Horacy ze złością nastroszył pióra. – Nie wiem, moja maleńka. Zużyłem potężną dawkę magii. Ale uwierz mi, postaram się odzyskać siły tak szybko, jak to możliwe. Bardzo lubię być większy niż ty, huu-huu! Kiedy zaczął pohukiwać, Sonia wyraźnie się skurczyła. Horacy, nawet teraz, gdy był puchatą pierzastą kulką, potrafił być przerażający. Lotka uważała, że jest uroczy jako miniaturowa sówka, i miała nadzieję, że jak najdłużej nią zostanie. Był taki maleńki, ponieważ zużył bardzo wiele swoich sił, by pokonać Pandorę – okropną, szaloną wiedźmę, która odebrała ojcu Lotki pamięć i zostawiła go kompletnie zdezorientowanego w dżungli na osiem lat. Pandora wiedziała, że Tomek żyje, choć wszyscy myśleli, że jest inaczej. Nigdy nie przypuszczała jednak, że wróci. Wściekła się, kiedy odkryła, że jest z powrotem w Netherbridge, i pojawiła się tam, by tym razem pozbyć się go na dobre. Gdyby nie Horacy, pewnie by się to udało. Przyjął na siebie zaklęcie, którym wiedźma zaatakowała Lotkę i jej tatę. Przez chwilę myśleli, że go zabiła. Ale to Pandora zniknęła. Tego dnia w sklepie, kiedy zaatakowała Lotkę, tato mógł zabić wiedźmę i niemal to zrobił. Dziewczynka cieszyła się, że tak się nie stało. Nie chciała mieć ojca, który jest zdolny do zrobienia czegoś tak okropnego. Ale często budziła się w środku nocy i zastanawiała, czy to nie był błąd. 14
Pandora zniknęła, lecz w każdej chwili mogła powrócić. A nawet jeśli będzie trzymać się od nich z daleka, jest na tyle podstępna, że może próbować rzucać zaklęcia na odległość. Kiedy odebrała tacie Lotki pamięć, nie zrobiła tego, stając z nim twarzą w twarz, tylko przez pośrednika. Lotka postawiła przed Sonią dużą filiżankę kawy, usiadła obok taty i uśmiechnęła się do niego. Wystarczyło, że na niego spojrzała, a wypełniało ją szczęście – w końcu tak długo go nie było. Teraz wyglądał trochę zabawnie – miał potarganą fryzurę i zaróżowione od wiatru policzki. Lubił rano, zanim wszyscy wstali, wybrać się na przechadzkę na wzgórze nad Netherbridge. – Tato – zapytała z namysłem dziewczynka – w jaki sposób Pandora odebrała ci pamięć? Tato westchnął. – Tak naprawdę nie jestem pewien, co to było za zaklęcie. Wszystko zdarzyło się zaraz po tym, jak odnalazłem jednorożce. Byłem nimi zauroczony, z jednym nawet rozmawiałem. To było jak sen. Domyślam się, że wtedy mnie dopadła. Pamiętam tylko sieć, jedwabną sieć. Kiedy ona na nas spadła, niczego już nie pamiętałem – kim ani nawet czym jestem. – Na nas? – spytała zaskoczona Lotka. – Nie tylko na ciebie? – Byłem z jednym z jednorożców – zaczął wyjaśniać tato. – Wydaje mi się, że on był najpiękniejszy. Miał niesamowitą czarną sierść, lśnił jak niebo o północy. 15
Lotka aż podskoczyła. – Widziałam go! Był w moim śnie! Tomek uśmiechnął się. – Rozmawiałaś z nim? – zapytał, a w jego głosie słychać było podniecenie. – Nie, nie wiedziałam, że one mówią. – Jednorożce są czarujące. – Tato uśmiechnął się na samo wspomnienie, po czym westchnął. – Bardzo lubiłem być z nimi. Nawet po tym jak Pandora rzuciła na mnie zaklęcie i żyłem niczym w półśnie, nie wiedziałem, gdzie jestem ani z kim, cały czas uwielbiałem te stworzenia. Były takie piękne. Ale Teodor zniknął. To dlatego że i on wpadł w sieć. Też nie wiedział, kim jest. – Tato mocno potarł pięściami oczy i ciężko westchnął: – I pewnie nadal nie wie. – Co się z nim stało? – zapytała przerażona Lotka. – Ukrył się w najgłębszej dżungli. Inne jednorożce od czasu do czasu gdzieś go widziały, ale już nigdy z nikim nie rozmawiał. – To takie smutne – szepnęła Lotka. Tomek pokiwał głową. – Gdybym tylko mógł tam wrócić… Ale nie mogę, inaczej spróbowałbym go uratować, skoro odzyskałem moje czarodziejskie moce. – Dlaczego nie możesz tam wrócić? – zapytała Sonia, zlizując z wąsików resztki kawy. – Nie sądzę, bym kiedykolwiek znowu mógł je odnaleźć – przyznał tato. – Cudem udało mi się to za 16
pierwszym razem, ale padłem ofiarą zaklęcia… Teraz cały tamten czas wydaje mi się snem, najbardziej niezwykłym snem, takim, z którego budzisz się i masz wielką nadzieję, że okaże się prawdą. Lotka nie zrozumiała: – Ale przecież to była prawda? – zapytała niemal błagalnie. – One naprawdę istnieją? Tomek pochylił się nad stołem i przytulił córeczkę. – Tak, Lotko, jestem o tym przekonany. Na początku, kiedy do was wróciłem, nie miałem pewności, czy to nie był sen. Czułem się bardzo dziwnie, bo pamiętałem tylko te bajkowe stworzenia. Ale teraz myślę, że dlatego pamiętałem je tak doskonale, bo mieszkałem z nimi po tym, jak zaklęcie pozbawiło mnie wspomnień. – Uśmiechnął się. – Najtrudniej było mi pamiętać o tobie i o twojej mamie, ponieważ Pandora przede wszystkim chciała mi odebrać wspomnienia o tych, których kochałem najbardziej. Lotka odwzajemniła uśmiech, ale jej oczy posmutniały, kiedy pomyślała o tym, że czarny jednorożec samotnie ukrywa się w dżungli. – To niezwykłe stworzenia – powiedział tato. Rozmarzony patrzył przed siebie i popijał herbatę. – Niesamowicie piękne. Zresztą sama to wiesz, Lotko, w końcu je widziałaś – roześmiał się. – A ty sama byłaś wyjątkowo uroczym jednorożcem. – Po chwili jego twarz znów spoważniała. – Wydaje mi się, że to dobrze, iż Pandora nie znała twoich myśli, kiedy 17
rzucała swoje zaklęcie. Nie zdawała sobie sprawy, jak silna łączy nas więź. – Ona nie rozumie, co to rodzina – wtrącił się Horacy, a Lotka aż podskoczyła na dźwięk jego dziwnego, skrzeczącego głosu. – Nigdy nie zdawała sobie sprawy, ile ty i Jacek znaczycie dla siebie nawzajem, jak ważne jest to, że jesteście braćmi. Myślała, że może was rozdzielić i nie będzie to miało dla ciebie znaczenia. Ha! – Czy ona nie ma rodziny? – zapytała Lotka, a tato pokręcił głową. – Nie ma. Pandora jest sierotą. Jej rodzice zginęli w wypadku, kiedy była bardzo mała. Przekazywano ją z rodziny do rodziny, aż znalazła się w Netherbridge, kiedy miała piętnaście lat. – To wszystko brzmi bardzo przygnębiająco – stwierdziła Lotka. Nie chciała współczuć Pandorze, przecież jej nienawidziła. Ale nie potrafiła powstrzymać uczucia litości. Tato uśmiechnął się do niej z czułością, a Sonia trąciła ją łebkiem. – Lotko, jesteś zbyt emocjonalna! Ona próbowała zrobić z ciebie swoją niewolnicę, a ciebie smuci, że miała trudne dzieciństwo? Phi! – Sonia spojrzała na dziewczynkę. – Moim zdaniem powinniśmy się byli jej pozbyć, kiedy mieliśmy okazję – rzuciła ze złością. Jamniczka była maleńka i słodka, więc takie słowa w jej pyszczku zabrzmiały po prostu okropnie. Lotka 18
spojrzała na nią ze zgrozą. Sonia cichutko chrząknęła i schowała łebek w ramionach. Wyglądała, jakby była trochę zawstydzona, choć nigdy by się do tego nie przyznała. Znowu zaczęła popijać kawę, bardzo starannie omijając Lotkę wzrokiem. – Co by się z tobą stało, gdyby mama nie dostała pracy we Francji? – zaczęła głośno zastanawiać się Lotka i przyglądała się tacie szeroko otwartymi oczami. – Jeśli to naprawdę było tak, że dlatego, iż odkryłam moje czarodziejskie moce, pojawił się jednorożec… – Tak było – wtrącił stanowczo tato. – Wiesz przecież, że tak było. Pojawiłaś się przy mnie i dzięki tobie czar zaczął słabnąć. Tak jak to powiedział Horacy, Pandora nie rozumie, czym jest rodzina. To prawdopodobnie był jedyny sposób, by przerwać działanie zaklęcia: musiał pojawić się ktoś, z kim łączy mnie czarodziejska więź silniejsza niż ono. – Twoja własna moc – dodał Horacy. – Lotka odziedziczyła ją po tobie. Wiedziałeś o tym, nawet kiedy byłeś pod wpływem zaklęcia. To było coś znajomego, co cię przywoływało. – Puchacz na moment ukrył łebek pod skrzydłem. – Powinienem był za tobą pójść – powiedział żałośnie. – Przez wszystkie te lata… Mogłem przeistoczyć się w morskiego ptaka, na przykład w albatrosa. Powinienem był ruszyć w podróż. Ale wszyscy byliśmy przekonani, że wrócisz, a później tak szybko tygodnie zmieniały się w miesiące… Powoli ślad się zacierał, a ja nie miałem energii, by się przeistoczyć. Bez 19
ciebie wszystkich w sklepie ogarnęła stagnacja. Trzeba było dziecka, by cię wytropić. Dziecka! – Ale to musiało być moje dziecko, Horacy – uśmiechnął się tato. – Właśnie o to chodziło, sam tak mówiłeś. – Po tych słowach zadrżał i spojrzał na Lotkę. – Nie wiem, co by się stało, gdybyś mnie nie odnalazła. Prawdopodobnie bym tam został. Nie wiem, jaką część czasu spędzałem pod postacią jednorożca, ale pewnie w końcu przeistoczyłbym się w niego całkowicie i został tam na zawsze – uśmiechnął się. – Miałoby to swoje dobre strony. W tym przypadku naprawdę znaczyłoby „na zawsze”. Wiesz, że jednorożce są nieśmiertelne? Lotka wpatrywała się w niego z otwartymi ustami: – Przeistoczył się… Czyli ty naprawdę byłeś jednorożcem? Nie tylko w moich dziwnych wizjach? – To ukryta tajemnicza dolina, Lotko – zaczął wyjaśniać jej tato. – To miejsce zaklęć i czarów, które je chronią. Jeśli ją odnajdziesz i zostaniesz tam wystarczająco długo, zaczynasz się zmieniać. To zajmuje bardzo dużo czasu, ja sam byłem tam przez wiele lat i wciąż nie zmieniłem się całkowicie – po prostu raz byłem człowiekiem, innym razem jednorożcem. Ale gdybym został jeszcze dłużej, pewnego dnia nie wróciłbym do ludzkiej postaci. W naszym stadzie było kilka jednorożców, które, tak jak ja, były ludźmi – odkrywcami doliny. Sonia pochyliła się w jego stronę i zaczęła z powagą mu się przyglądać. Tomek zmarszczył czoło 20
zaniepokojony, zastanawiając się, co jamniczka chce powiedzieć. A ona spojrzała mu głęboko w oczy i szepnęła: – Muszę cię o to zapytać. Czy jadłeś trawę? Na samą myśl o tym przeszedł ją dreszcz obrzydzenia, ale nie spuszczała wzroku z Tomka. Lotka i tato wybuchnęli śmiechem, a Horacy prychnął rozbawiony głupim pytaniem Soni. Jamniczka rozejrzała się wokół, a na jej pyszczku malowało się najszczersze zdziwienie. – O co chodzi? To bardzo ważne pytanie! Trawa, fuj! Nie potrafię sobie tego wyobrazić. – To była doskonała trawa, Soniu. – Tato zachichotał. – Naprawdę smaczna. I zawsze bardzo świeża, a na jednej łące smakowała jak… mógłbym przysiąc, że smakowała jak czekolada… Sonia pokiwała łebkiem. – Hmm. Niespecjalnie chce mi się w to wierzyć, ale kto wie. Szkoda, że nie przywiozłeś trochę na spróbowanie. Lotka je zdecydowanie za dużo czekolady. Może zielona wersja byłaby dla niej odpowiedniejsza. Lotka wybuchnęła śmiechem. – Ty jesz dużo więcej czekolady ode mnie, a ja jestem od ciebie sześć razy większa! – Dokładnie tak – powiedziała z namysłem Sonia. – Ale ja nie mam pryszczy, ma belle. – Będziesz musiał tam wrócić – powiedział Horacy, a w ogólnym rozbawieniu jego głos zabrzmiał bardzo poważnie. 21
NOWA SERIA HOLLY WEBB Lotka za sprawÈ czaru feniksa odzyskaïa tatÚ! To jednak nie wszystko. Musi jeszcze pokonaÊ PandorÚ, by ta juĝ nigdy nie zagraĝaïa jej rodzinie. Jak poczÈtkujÈca czarodziejka ma to zrobiÊ? Na szczÚĂcie nie pozostaje z tym problemem sama. Z pomocÈ przychodzi jej Teodor, magiczny jednoroĝec. Poznaj teĝ poprzednie czÚĂci zb7-tomowej serii obprzygodach Lotki:
Ta b i uczy sie c z a rów C z a r u j a c a So n i a
Gil ber t ratuje sytu acje Ber nard szuka domu Horacy spe ł nia zyczenia Cena 17,90 zï