Jan Paweł II
Moi święci
Jan Paweł II
Moi święci wybór i układ
JUSTYNA K ILIAŃCZYK-ZIĘBA
WYDAWNICTWO ZNAK kraków 2011
ŚWI ĘCI NASZYCH CZAS ÓW Człowiek jest powołany do świętości (…). W nauczaniu Soboru Watykańskiego II Kościół przypomniał, że „wszyscy chrześcijanie jakiegokolwiek stanu i zawodu powołani są do pełni życia chrześcijańskiego i do doskonałości miłości” (Lumen gentium, 40). Ludzie wierzący są wezwani, aby dzięki świętości swego życia stawać się światłem dla innych na drogach świata. Nasza epoka wydaje się bardziej okresem zaskakujących odkryć naukowych i technicznych niż epoką świętych. Jeżeli jednak człowiek nie urzeczywistnia się duchowo przez wewnętrzne upodobnienie się do Chrystusa, wszystkie jego zdobycze pozostają ostatecznie bez znaczenia i mogą się nawet stać niebezpieczne. Właśnie dlatego, że powszechne jest dziś dążenie do pełnej realizacji osobistej, bardziej potrzebni są święci. Nasza epoka domaga się ludzi dojrzałych, którzy pojęli wartość świętości i starają się ją urzeczywistniać w codziennym życiu. Przyglądając się bliżej współczesnemu społeczeństwu, możemy dostrzec, że głęboko odczuwa ono potrzebę świętych, to znaczy ludzi, którzy dzięki ściślejszej więzi z Bogiem mogą w pewien sposób czynić dostrzegalną Jego obecność i przekazywać Jego słowa. Nie 117
Święci naszych czasów
brak, niestety, ludzi młodych i dorosłych, którzy błędnie rozumiejąc tę potrzebę, ulegają fascynacji magią lub też próbują w gwiazdach odczytać swoją przyszłość. Przesądy i praktyki magiczne przyciągają niemało osób, szukających prostych i natychmiastowych odpowiedzi na złożone problemy życiowe. Tego niebezpieczeństwa trzeba się wystrzegać. Dla ludzi poszukujących bezpiecznym i łatwo dostępnym punktem odniesienia są święci. Mocą własnego przykładu potrafią oni wskazać drogę prowadzącą we właściwym kierunku [1]. Zapytacie mnie: ale czy dziś można być świętym? Gdybyśmy mieli liczyć wyłącznie na ludzkie siły, cel ten rzeczywiście zdawałby się nieosiągalny. (…) Choć droga jest trudna, wszystko możemy w Tym, który jest naszym Odkupicielem. Nie zwracajcie się zatem do nikogo poza Jezusem. Nie szukajcie gdzie indziej tego, co tylko On może wam dać (…). Z Chrystusem świętość – czyli cel, jaki Bóg wyznacza każdemu ochrzczonemu – staje się osiągalna. Liczcie na Niego: wierzcie w niezwyciężoną moc Ewangelii i z wiary uczyńcie fundament swojej nadziei. Jezus idzie z wami, odnawia wasze serca i pomnaża wasze siły mocą Ducha Świętego. (…) nie lękajcie się być świętymi nowego tysiąclecia! [2]
BŁOGOSŁ AWIONA MATKA TERESA Z KALKUTY ( 1 9 1 0 –19 9 7 )
Albanka, która jako osiemnastoletnia dziewczyna zapragnęła zostać misjonarką. Wyjechała do Indii, gdzie pracowała jako nauczycielka i złożyła śluby zakonne. W 1946 roku w drodze na rekolekcje zobaczyła swoje powołanie – misjonarską pracę wśród najbiedniejszych. Razem z niewielką grupą uczennic zaczęła opiekować się trędowatymi, porzuconymi dziećmi, chorymi i umierającymi, a po kilku latach założyła w Kalkucie Zgromadzenie Sióstr Misjonarek Miłości, habit zamieniając na białe sari. 119
Święci naszych czasów
W 1979 roku otrzymała Pokojową Nagrodę Nobla. Została beatyfikowana w 2003 roku, zaledwie sześć lat po swojej śmierci. Istotą świętości jest doskonała miłość. Istnieją jednak różne jej odmiany, ponieważ miłość przyjmuje wiele postaci w zmiennych warunkach ludzkiego życia. Pod działaniem Ducha Świętego człowiek pokonuje mocą miłości wrodzoną skłonność do egoizmu i rozwija lepsze siły swojej natury, na sobie właściwy sposób ofiarowując się innym. Jeśli sposób ten odznacza się szczególną siłą ekspresji i sugestii, Duch Święty sprawia, że wokół takiego człowieka gromadzą się grupy uczniów i naśladowców (chociaż on sam pozostaje nieraz w ukryciu). W ten sposób powstają nurty życia duchowego, szkoły duchowości i instytuty zakonne: ich różnorodność w wielości jest zatem owocem Boskiej interwencji. To Duch Święty rozwija i pomnaża zdolności wszystkich – osób i grup, wspólnot i instytutów, kapłanów i świeckich [1]. W Liście apostolskim na początek nowego tysiąclecia przypomniałem wszystkim o potrzebie kształtowania twórczej miłości. „Potrzebna jest dziś nowa »wyobraźnia miłosierdzia«” (Novo millennio ineunte, 50). Jak nie wspomnieć w tym kontekście tej, którą znamy jako prawdziwą „Misjonarkę Miłosierdzia”, Matki Teresy. Już w pierwszych dniach po wyborze na Stolicę Piotrową spotkałem tę małą, wielką siostrę, która odtąd często do mnie przychodziła, żeby mi powiedzieć, gdzie i kiedy udało się jej otworzyć nowe domy, ogniska opieki nad najbiedniejszymi. Po upadku partii komunistycznej w Albanii dane mi było nawiedzić ten kraj. Była tam również Matka Teresa. Albania to przecież była 120
B ł o g o s ł a w i o n a M a t k a Te r e s a z K a l k u t y
jej ojczyzna. Spotkałem ją jeszcze wiele razy, odbierając coraz to nowe świadectwa jej pełnego pasji oddania sprawie najuboższych wśród ubogich. Matka Teresa zmarła w Kalkucie, pozostawiając po sobie czułą pamięć i dzieło wielkiej rzeszy jej duchowych córek. Już za jej życia wielu uważało ją za świętą. Za taką została powszechnie uznana, gdy zmarła. Dziękuję Bogu, że dane mi było beatyfikować ją w październiku 2003 roku, w czasowej bliskości dwudziestopięciolecia pontyfikatu. Mówiłem wtedy: „Świadectwo życia Matki Teresy przypomina wszystkim, że ewangelizacyjna misja Kościoła dokonuje się poprzez miłość, karmiona modlitwą i słuchaniem Słowa Bożego. Bardzo wymownie ten styl misjonarski przedstawia obraz ukazujący nową błogosławioną, która jedną ręką trzyma dziecko, a w drugiej przesuwa paciorki różańca. Kontemplacja i działanie, ewangelizacja i promocja człowieczeństwa; Matka Teresa głosi Ewangelię swoim życiem w całości ofiarowanym ubogim, ale jednocześnie w całości spowitym modlitwą” (…). Oto tajemnica ewangelizacji przez miłość człowieka płynącą z miłości Boga [2]. Jestem osobiście wdzięczny tej odważnej kobiecie, której bliskość zawsze odczuwałem. Była uosobieniem Dobrego Samarytanina: gdzie tylko mogła, służyła Chrystusowi w najuboższych z ubogich. Nawet konflikty i wojny nie były w stanie jej powstrzymać. Czasami opowiadała mi o swojej służbie wartościom ewangelicznym i związanych z tym doświadczeniach. Pamiętam jej wystąpienia w obronie życia i przeciw aborcji, między innymi (…) [3] skierowane do uczestników Międzynarodowej Konferencji ONZ na temat Zaludnienia i Rozwoju, jaka miała miejsce w Kairze w 1994 roku: „Mówię dziś do was z głębi serca – do każdego człowieka we wszystkich krajach świata, (…) do matek, ojców 121
Święci naszych czasów
i dzieci w miastach, miasteczkach i wsiach. Każdy z nas jest (…) tutaj dzięki miłości Boga, który nas stworzył, i naszych rodziców, którzy nas przyjęli i zechcieli obdarzyć nas życiem. Życie jest najpiękniejszym darem Boga. Dlatego z tak wielkim bólem patrzymy na to, co się dzieje (…) w wielu miejscach świata: życie jest umyślnie niszczone przez wojnę, przemoc, aborcję. A przecież zostaliśmy stworzeni przez Boga do wyższych rzeczy – by kochać i być kochanymi. Wiele razy powtarzam – i jestem tego pewna – że największym niebezpieczeństwem zagrażającym pokojowi jest dzisiaj aborcja. Jeżeli matce wolno zabić własne dziecko, cóż może powstrzymać ciebie i mnie, byśmy się wzajemnie nie pozabijali? Jedynym, który ma prawo odebrać życie, jest Ten, kto je stworzył. Nikt inny nie ma tego prawa: ani matka, ani ojciec, ani lekarz, żadna agencja, żadna konferencja i żaden rząd. (…) Przeraża mnie myśl o tych wszystkich, którzy zabijają własne sumienie, aby móc dokonać aborcji. Po śmierci staniemy twarzą w twarz z Bogiem, Dawcą życia. Kto weźmie odpowiedzialność przed Bogiem za miliony i miliony dzieci, którym nie dano szansy na to, by żyły, kochały i były kochane? (…) Dziecko jest najpiękniejszym darem dla rodziny, dla narodu. Nigdy nie odrzucajmy tego daru Bożego” (…). To wszystko, ten długi cytat, to są słowa Matki Teresy z Kalkuty [4]. Wielokrotnie miałem okazję spotkać ją osobiście, dobrze więc pamiętam jej drobną postać, przytłoczoną brzemieniem życia (…), ale zawsze pełną niewyczerpanej energii wewnętrznej: energii miłości Chrystusa. Misjonarka Miłości: takim mianem określała się Matka Teresa i tym była rzeczywiście (…). Jej misja rozpoczynała się każdego dnia o świcie przed Eucharystią [5]. W całkowitym oddaniu się 122
B ł o g o s ł a w i o n a M a t k a Te r e s a z K a l k u t y
Bogu i bliźnim Matka Teresa osiągnęła najdoskonalsze spełnienie (…). Pragnęła być znakiem „Bożej miłości, Bożej obecności, Bożego miłosierdzia” i w ten sposób przypominać wszystkim o wartości i godności każdego dziecka Bożego „stworzonego, aby kochało i było kochane” [6].
ŚWIĘTY OJCIEC PIO (1887–1968)
Włoski zakonnik, stygmatyk. Niezwykle popularny spowiednik, surowy, ale – jak mówiono – czytający w ludzkich duszach. Najwięcej czasu spędzał w konfesjonale, ale założył też przy klasztorze nowoczesny szpital, Dom Ulgi w Cierpieniu. Karol Wojtyła spotkał Ojca Pio w 1947 roku. Spowiadał się u niego i uczestniczył w odprawianej przez kapucyna Mszy świętej, podczas której, jak po latach wspominał, Ojciec Pio „cierpiał fizycznie”. W 1962 roku Karol Wojtyła listownie poprosił Ojca Pio o modlitwę za swoją koleżankę 12 4
Święty Ojciec Pio
Wandę Półtawską, u której rozpoznano nieuleczalny nowotwór. Przed planowaną operacją stwierdzono, że guz niespodziewanie zniknął. Jan Paweł II powiedział amerykańskiemu pisarzowi, George’owi Weiglowi, że miał pewność, iż był to cud, który sprawiło wstawiennictwo Ojca Pio, jeszcze jeden przykład niezwykłości, będącej inną stroną tego co zwykłe. Ten pokorny zakonnik ze zgromadzenia kapucynów zadziwił świat swoim życiem oddanym bez reszty modlitwie i słuchaniu braci. Niezliczone rzesze ludzi przybywały do klasztoru w San Giovanni Rotondo, aby się z nim spotkać, i to pielgrzymowanie nie ustało nawet po jego śmierci. Podczas moich studiów w Rzymie ja sam miałem sposobność poznać go osobiście (…) [1]. Na czym polega sekret (…) wielkiego podziwu i miłości dla tego nowego świętego? On jest przede wszystkim „bratem ludu”, co jest tradycyjną cechą kapucynów. Jest ponadto świętym taumaturgiem, o czym świadczą niezwykłe wydarzenia, liczne w jego życiu. Przede wszystkim jednak Ojciec Pio jest zakonnikiem szczerze miłującym Chrystusa ukrzyżowanego. W tajemnicy krzyża uczestniczył on w ciągu swego życia również w sposób fizyczny [2]. Jego ciało, naznaczone „stygmatami”, było świadectwem głębokiej więzi między śmiercią a zmartwychwstaniem, cechującej tajemnicę paschalną. Dla (…) [Ojca Pio] uczestnictwo w męce było doświadczeniem szczególnie dojmującym: specjalne dary, jakie zostały mu udzielone, oraz towarzyszące im cierpienia wewnętrzne i mistyczne sprawiały, że przeżywał udręki Chrystusa całym sobą i w każdej chwili (…). Nie mniej bolesne, a po ludzku biorąc może nawet bardziej dotkliwe, były cierpienia, jakie musiał znosić z powodu – można powiedzieć – swoich szczególnych charyzmatów. W dziejach świętości 125
Święci naszych czasów
bywa czasem, że osoba wybrana spotyka się – za specjalnym przyzwoleniem Bożym – z niezrozumieniem. Gdy tak się dzieje, posłuszeństwo staje się dla niej (…) pogłębieniem autentycznej świętości. (…) Wielu ludzi, którzy spotkali go bezpośrednio lub pośrednio, odzyskało wiarę; „grupy modlitewne”, ukształtowane w jego szkole, powstały w wielkiej liczbie na całym świecie. Tym, którzy zwracali się do niego, wskazywał drogę świętości, powtarzając im: „Zdaje się, że Jezus nie ma innych zmartwień poza tym, żeby uświęcić wasze dusze” (…) [3]. Ten święty kapucyn, do którego zwraca się tak wiele osób ze wszystkich zakątków ziemi, ukazuje nam, w jaki sposób osiągnąć świętość – cel naszego życia chrześcijańskiego. Iluż wiernych pochodzących z różnych warstw społecznych i miejsc, gdy znajdowało się w najtrudniejszych sytuacjach, spieszyło do niego po radę! Wszystkim potrafił dać to, czego najbardziej potrzebowali i czego często szukali jakby po omacku, nawet nie zdając sobie z tego w pełni sprawy. Przekazywał im niosące pociechę i światło słowo Boże, umożliwiając każdemu czerpanie ze źródeł łaski dzięki swej wytrwałej i pełnej oddania posłudze spowiedzi oraz żarliwości w sprawowaniu Eucharystii. (…) Msza święta była sercem i źródłem całej jego duchowości. (…) Wiernych, którzy tłumnie gromadzili się wokół ołtarza, do głębi poruszała intensywność jego „zanurzenia” w Tajemnicy; czuli, że „Ojciec” osobiście uczestniczył w cierpieniach Odkupiciela. Święty Pio z Pietrelciny jest dla wszystkich – kapłanów, zakonników, zakonnic i świeckich – wiarygodnym świadkiem Chrystusa i Jego Ewangelii [4].
Ś W I A D KO W I E Z FAT I M Y – B Ł . F R A N C I S Z E K , B Ł . H I AC Y N TA , ŁU C JA
Troje portugalskich dzieci, które od 13 maja 1917 roku miały w Fatimie widzenia Matki Boskiej, wzywającej świat do nawrócenia i modlitwy. Jan Paweł II w roku 2000 beatyfikował zmarłych w dzieciństwie Franciszka i Hiacyntę. Łucja, która została karmelitanką i spisała fatimskie tajemnice, zmarła w 2005 roku.
12 7
Święci naszych czasów
Podobnie jak w Lourdes, także w Fatimie Maryja postanowiła powierzyć swoje orędzie dzieciom – Franciszkowi, Hiacyncie i Łucji. One przyjęły je tak wiernie, że nie tylko zasłużyły na uznanie jako wiarygodni świadkowie objawień, ale same stały się wzorem ewangelicznego życia. (…) Franciszek był dzieckiem dobrym, myślącym, skłonnym do kontemplacji, natomiast Hiacynta była bardzo ruchliwa, dość porywcza, ale bardzo łagodna i miła. Rodzice wychowywali ich w duchu modlitwy (…). W osobach pastuszków z Fatimy Kościół beatyfikował dwoje małych dzieci, choć nie były męczennikami, ponieważ dowiodły, że mimo młodego wieku potrafią praktykować chrześcijańskie cnoty w stopniu heroicznym. Był to heroizm dziecięcy, ale heroizm prawdziwy. Ich świętość nie jest owocem objawień, ale wierności i zaangażowania, jakie okazały, odpowiadając na szczególny dar otrzymany od Boga i od Najświętszej Panny. Po spotkaniu z Aniołem i z piękną Panią odmawiały różaniec kilka razy dziennie, często czyniły pokutę w intencji zakończenia wojny oraz za dusze najbardziej potrzebujące Bożego miłosierdzia; bardzo mocno pragnęły też „pocieszyć” Serce Jezusa i Serce Maryi. (…) Nawzajem dodawali sobie odwagi, pokładając ufność w Bogu i w pomocy „tej Pani”, o której Franciszek mówił, że „jest naszą przyjaciółką” [1]. Objawienie się Dziewicy, którego świadkiem była w dzieciństwie razem ze swoimi kuzynami Franciszkiem i Hiacyntą w Fatimie w 1917 roku, stało się początkiem szczególnego posłannictwa Łucji, któremu pozostała wierna aż do ostatnich dni swego życia. (…) Zachowuję w pamięci wzruszające spotkania z nią oraz więzi duchowej przyjaźni, które z upływem czasu wciąż się pogłębiały. Odczuwałem zawsze wsparcie jej co128
Ś w i a d k o w i e z Fa t i m y – b ł . Fr a n c i s z e k , b ł . H i a c y n t a , Ł u c j a
dziennej modlitwy, zwłaszcza w trudnych chwilach doświadczeń i cierpienia [2]. I oto przyszedł dzień 13 maja 1981 roku. Kiedy zostałem ugodzony kulą zamachowca na Placu Świętego Piotra, (…) nie uświadamiałem sobie tego, że jest to właśnie ów dzień, w którym Maryja objawiła się trzem dzieciom w portugalskiej Fatimie (…) [3]. Agca wiedział, jak strzelać, i strzelał z pewnością bezbłędnie. Tylko że jak gdyby „ktoś” tę kulę prowadził… [4] We wszystkim, co się wydarzyło, zobaczyłem (…) specjalną opiekę macierzyńską Matki Bożej. I poprzez zbieg okoliczności – a proste zbiegi okoliczności nie istnieją w planach Bożej Opatrzności – dostrzegłem także wezwanie, a być może zwrócenie uwagi na przesłanie (…) z Fatimy [5]. Czy poprzez całe to wydarzenie jeszcze raz Chrystus nie wypowiedział swojego: „Nie lękajcie się!”? [6]
Ś W I Ę TA T E R E S A Z L I S I E U X (1873–1897)
Teresa Martin, nazywana później także Małą Tereską. Już jako czternastoletnia dziewczyna chciała wstąpić do zakonu karmelitanek bosych. Początkowo odmawiano jej ze względu na młody wiek i słabe zdrowie, po roku została jednak przyjęta. W Karmelu otrzymała imię Teresy od Dzieciątka Jezus i Najświętszego Oblicza. Twierdziła, że do świętości każdy, nawet najbardziej niedoskonały człowiek, może dążyć „małą drogą”. O sobie pisała: „kiedy porównuję się ze świętymi, stwierdzam nieustannie, że między nami ta sama 130
Ś w i ę t a Te r e s a z L i s i e u x
różnica, jak między niebotyczną górą a zagubionym ziarnkiem piasku, deptanym stopami przechodniów. Lecz zamiast zniechęcać się, mówię sobie: Dobry Bóg nie dawałby mi pragnień nierealnych, więc pomimo że jestem tak mała, mogę dążyć do świętości. Niepodobna mi stać się wielką, powinnam więc znosić się taką, jaka jestem, ze wszystkimi swymi niedoskonałościami; chcę jednak znaleźć sposób dostania się do Nieba, jakąś małą drogę, bardzo prostą i bardzo krótką, małą drogę zupełnie nową. Żyjemy w wieku wynalazków, nie ma już potrzeby wchodzić na górę po stopniach schodów; u ludzi bogatych z powodzeniem zastępuje je winda. Otóż i ja chciałabym znaleźć taką windę, która by mnie uniosła aż do Jezusa, bo jestem zbyt mała, by wstępować po stromych stopniach doskonałości”. (…) do niedawna jeszcze przecież była naszą „współczesną” świętą. Tak to widzę osobiście z perspektywy mojego własnego życia. Czy jest jeszcze dalej „współczesną” świętą? Czy nie przestała nią być dla pokolenia, które dziś dojrzewa w Kościele? Trzeba by o to zapytać ludzi tego pokolenia. Niech mi jednak wolno będzie zauważyć, że święci właściwie nigdy się nie starzeją i nie „przedawniają”. Stale pozostają świadkami młodości Kościoła. Nigdy nie stają się tylko postaciami z przeszłości, ludźmi jakiegoś „wczoraj”. Wręcz przeciwnie: zawsze są ludźmi „jutra”, ludźmi ewangelicznej przyszłości człowieka i Kościoła, świadkami „świata przyszłego” [1]. Teresa z Lisieux nie tylko pojęła i opisała głęboką prawdę o Miłości jako centrum i sercu Kościoła, ale żyła nią bardzo intensywnie w ciągu swego krótkiego życia. Właśnie ta zbieżność doktryny i konkretnego doświadczenia, prawdy i życia, nauczania i praktyki jaśnieje szczególnie wyraźnie w osobie tej świętej i czyni z niej wzór 131
Święci naszych czasów
pociągający zwłaszcza młodych i tych, którzy poszukują prawdziwego sensu swego życia [2]. Teresa (…) żarliwie pragnęła być misjonarką. I była nią (…). Sam Jezus ukazał jej, w jaki sposób może realizować to powołanie: żyjąc w pełni przykazaniem miłości, miała zanurzyć się w samym sercu misji Kościoła, wspierać tajemniczą mocą modlitwy i komunii głosicieli Ewangelii [3]. Ją to Kościół ogłosił patronką misji (…): Małą Tereskę z Lisieux, zamkniętą w karmelitańskiej klauzurze, pozornie odciętą od świata [4]. Kiedy umierała (…) w Karmelu, na gruźlicę, której zarodki nosiła w sobie od lat, była prawie że dzieckiem. I zostawiła po sobie wspomnienia dziecka: świętego dziecka [5]. (…) pisma, które słusznie zyskały jej tytuł mistrzyni życia duchowego. Najważniejszym dziełem pozostaje historia jej życia, opisana w trzech autobiograficznych rękopisach (…), opublikowanych po raz pierwszy pod tytułem, który szybko stał się powszechnie znany: Histoire d’une âme [Dzieje duszy] [6]. W obliczu pustki wielu słów święta Teresa proponuje (…) z rozbrajającą prostotą swoją „małą drogę”, która powraca do tego, co najistotniejsze, i prowadzi do odkrycia sekretu wszelkiego istnienia: Miłości Bożej, która ogarnia i przenika całe ludzkie doświadczenie. (…) Droga, jaką szła, aby osiągnąć ten ideał życia, nie była drogą wielkich dokonań, które są udziałem nielicznych, ale przeciwnie – drogą dostępną dla wszystkich, „małą drogą” ufności i całkowitego zawierzenia siebie łasce Bożej. Nie jest to droga, którą można zlekceważyć, jak gdyby była mniej wymagająca. Jest doświadczeniem wymagającym, bo taka jest zawsze Ewangelia. Ale na tej drodze człowiek zostaje przeniknięty poczuciem ufnego zawierzenia miłosierdziu Bożemu, które sprawia, że nawet najbardziej intensywny wysiłek duchowy staje się łatwy. 132
Ś w i ę t a Te r e s a z L i s i e u x
Właśnie ze względu na tę drogę, na której Teresa przyjmuje wszystko jako „łaskę”, oraz na fakt, że w każdej dziedzinie swego życia przyznaje centralne miejsce swojej więzi z Chrystusem i miłości, a w swoim rozwoju duchowym kieruje się także porywami serca, jest ona świętą zawsze młodą mimo upływu lat i jawi się jako znakomity wzorzec i drogowskaz dla chrześcijan naszej epoki (…). Teresa była dzieckiem (…) heroicznie „ufnym” – i dlatego heroicznie „wolnym”. Ale właśnie dlatego, że heroicznie, ona jedna znała wewnętrzny smak, ale także wewnętrzną cenę tej ufności, która nie pozwala się „pogrążyć w bojaźni”; tej ufności, która pozwala nawet spośród najgłębszych mroków i cierpień duszy wołać: „Abba, Ojcze!” [7].
RÓŻNE SĄ DARY Ł ASKI (…) każdy z was wezwany jest do świętości: (…) Świętość nie oznacza doskonałości, którą można oceniać na podstawie ludzkich kryteriów; nie jest zastrzeżona dla niewielkiej liczby jednostek wyjątkowych. Jest dostępna dla wszystkich (…). Pisze (…) święty Paweł: „Różne są dary łaski, lecz ten sam Duch; różne też są rodzaje posługiwania, ale jeden Pan; różne są wreszcie działania, lecz ten sam Bóg, sprawca wszystkiego we wszystkich. Wszystkim zaś objawia się Duch dla [wspólnego] dobra” (1 Kor 12, 4–7) [1]. (…) świeccy ochrzczeni, jak wszyscy inni, są oczywiście powołani do Królestwa Bożego. A więc nie są skazani na to, ażeby świat sam – ten świat, za który Chrystus nie chciał się modlić – był ich ostatecznym przeznaczeniem. Żeby byli niejako z tym światem razem pogrążeni w złu. Są przeznaczeni do tego, ażeby miłować to, co Bóg stworzył. To, co Bóg stworzył i co umiłował. Czytamy u tego samego świętego Jana, że Bóg umiłował świat. Dowody na to są w Księdze Rodzaju. Bóg patrzył z podziwem na stworzony przez siebie świat. Wszystko było dobre, bardzo dobre. Więc ten świat – tak jak jest stworzony przez Boga, zamierzony 13 5
Różne są dary łaski
przez Stwórcę, odkupiony przez Chrystusa – jest polem ich powołania, ich działalności. Polem. Na tym polu mają jako chrześcijanie – świeccy chrześcijanie – działać, skutecznie działać w kierunku odnowy świata, to znaczy wyzwolenia świata z grzechu, ze zła. Mają skutecznie działać w kierunku uświęcenia świata, uświęcenia rzeczywistości doczesnych, rzeczywistości ziemskich. To jest powołanie własne świeckich [2].
ŚWIĘTY JOSEMARÍA ESCRIVÁ DE BAL AGUER (1902–1975)
Hiszpański duchowny, który wiele lat przed II Soborem Watykańskim głosił, że wszyscy wierzący mogą dążyć do świętości w codziennym życiu, że praca, powszednie zajęcia, czas dany rodzinie i bliskim prowadzą do Chrystusa. W 1928 roku założył Opus Dei (dzieło Boga), ruch, który na całym świecie zrzesza dziś kilkadziesiąt tysięcy członków, przede wszystkim świeckich.
13 7
Różne są dary łaski
Istnieje niezawodne kryterium świętości: wierność w wypełnianiu woli Bożej ze wszystkimi tego konsekwencjami. Dla każdego z nas Pan ma swój plan, każdemu powierza na ziemi pewną misję. Święty nie jest zdolny zrozumieć siebie w oderwaniu od Bożego planu: żyje wyłącznie po to, by go realizować. Święty Josemaría został wybrany przez Pana, by głosić powszechne powołanie do świętości i ukazywać, że codzienne życie i zwykła praca są drogą do świętości. Można powiedzieć, że był on świętym zwyczajności. Był bowiem przekonany, że ten, kto żyje w świetle wiary, we wszystkim widzi okazję do spotkania z Bogiem, wszystko jest dla niego bodźcem do modlitwy. W tej perspektywie odsłania się nieoczekiwana wielkość codziennego życia. Świętość okazuje się naprawdę dostępna dla wszystkich [1]. Josemaría Escrivá de Balaguer, urodzony w rodzinie głęboko chrześcijańskiej, już w młodości usłyszał głos powołania, wzywającego go do pełniejszego poświęcenia się Bogu. Kilka lat po przyjęciu święceń kapłańskich dał początek dziełu, któremu poświęcił 47 lat życia, wytrwale i z miłością służąc kapłanom i świeckim członkom ruchu, z którego wywodzi się dzisiejsza Prałatura Opus Dei [2]. Prałatura Opus Dei, nierozerwalna jedność kapłanów i świeckich, w ciągu (…) lat, które minęły od jej założenia, przyczyniła się do tego, że zbawcze orędzie Chrystusa dotarło do wielu środowisk. [3]. Escrivá de Balaguer był świętym wielkiej dobroci. Wszyscy, którzy się z nim spotykali, niezależnie od swej przynależności kulturowej czy społecznej, widzieli w nim ojca poświęcającego się całkowicie służbie bliźnim (…) [4]. Święty Josemaría był mistrzem modlitwy, którą uważał za niezwykłą „broń”, zdolną odkupić świat. Zalecał zawsze: „Na pierwszym miejscu modlitwa; następnie, pokuta; na trzecim miejscu – ale zdecydowanie dopiero na trzecim – 138
Święty Josemaría Escrivá de Balaguer
działanie” (Droga, n. 82). To nie paradoks, lecz nieprzemijająca prawda: skuteczność apostolatu zależy przede wszystkim od modlitwy oraz od głębokiego i regularnego życia sakramentalnego. W tym właśnie kryje się tajemnica świętości i prawdziwego sukcesu świętych [5]. (…) Josemaría głosił niestrudzenie prawdę o powszechnym powołaniu do świętości i apostolatu. Chrystus wzywa wszystkich, by się uświęcali w rzeczywistości dnia codziennego; dlatego także praca jest środkiem osobistego uświęcenia i apostolatu dla człowieka, który żyje w jedności z Jezusem Chrystusem, ponieważ Syn Boży poprzez wcielenie zjednoczył się w pewien sposób z całą rzeczywistością człowieka i z całym stworzeniem (…) [6]. Z tego przesłania można wyciągnąć wiele pożytecznych wniosków dla ewangelizacyjnej misji Kościoła. Wspiera ono chrystianizację świata „od wewnątrz”, ukazując, że nie musi być konfliktu między Bożym prawem i wymogami autentycznego ludzkiego postępu. Ten święty kapłan uważał, że Chrystus powinien być celem wszelkiej ludzkiej działalności (por. J 12, 32). Jego przesłanie wzywa chrześcijan do działania w miejscach, gdzie kształtuje się przyszłość społeczeństwa [7]. Podążając jego śladami, uświadamiajcie wszystkim ludziom, bez względu na rasę, stan społeczny, kulturę i wiek, że wszyscy jesteśmy powołani do świętości. Przede wszystkim starajcie się o to, byście wy sami byli święci, zachowując ewangeliczną postawę pokory i służby, zawierzając się Opatrzności i nieustannie wsłuchując się w głos Ducha Świętego. W ten sposób będziecie „solą ziemi” (Mt 5, 13) i zajaśnieje „wasze światło przed ludźmi, aby widzieli wasze dobre uczynki i chwalili Ojca waszego, który jest w niebie” (por. tamże 5,16) [8]. Modlitwa, praca i apostolat, jak nauczyliście się od (…) Józefa Marii, spotykają się i łączą ze sobą (…). On 139
Różne są dary łaski
zawsze zachęcał was, byście „namiętnie kochali świat”. I dodawał ważne uściślenie: „Ludzie, żyjcie w świecie, ale nie zeświecczeni” (Droga, 939). W ten sposób uda wam się uniknąć niebezpieczeństwa uzależnienia od mentalności świata, która pojmuje zaangażowanie duchowe jako coś, co dotyczy sfery prywatnej i tym samym jest nieistotne dla działalności publicznej. Jeśli człowiek nie przyjmuje w swoim wnętrzu łaski Bożej, jeśli się nie modli, jeśli nie korzysta często z sakramentów, jeśli nie dąży do osobistej świętości, gubi sens swojego ziemskiego pielgrzymowania [9].
BŁOGOSŁ AWIENI ALOJZY I MARIA B E LT R A M E Q U A T T R O C C H I (ZM. 1951 I 1965)
Przykład i inspiracja dla par, by razem, w codziennym życiu, dążyć do świętości. Pierwsze małżeństwo w historii Kościoła wspólnie wyniesione na ołtarze. W beatyfikacji dokonanej w 2001 roku uczestniczyło także ich troje (wiekowych już) dzieci.
141
Różne są dary łaski
(…) dwoje małżonków, żyjących w Rzymie w pierwszej połowie dwudziestego wieku, stulecia, w którym wiara w Chrystusa poddana została ciężkiej próbie. Nawet w owych trudnych latach małżonkowie Alojzy i Maria nie pozwolili zgasnąć światłu wiary – lumen Christi – i przekazali je czwórce swych dzieci (…). Ale ten żywy płomień wiary (…) przekazywali także przyjaciołom, znajomym, kolegom… (…) Inspirowani słowem Bożym i świadectwem świętych, ci błogosławieni małżonkowie przeżywali swoje zwyczajne życie w sposób nadzwyczajny. Wśród radości i trosk normalnej rodziny potrafili wieść życie o niezwykłym bogactwie ducha. Jego ośrodkiem była codzienna Eucharystia, z którą łączyło się dziecięce oddanie Najświętszej Maryi Pannie, wzywanej w modlitwie różańcowej odmawianej co wieczór. Szukali też rad u światłych kierowników duchowych. Dzięki temu potrafili towarzyszyć dzieciom w wyborze powołania, ucząc je oceniania każdej sprawy zgodnie z miarą „od dachu w górę”, jak często powtarzali. Bogactwo wiary i miłości małżonków Alojzego i Marii Beltrame Quattrocchi jest żywym przykładem tego, co II Sobór Watykański mówi o powołaniu wszystkich wiernych do świętości, precyzując, że małżonkowie osiągają ten cel (…) „idąc własną drogą” (…), że można dążyć do świętości razem, jako para małżeńska, i że jest to droga piękna, niezwykle owocna i ważna (…) [1]. Kościół w szczególny sposób potrzebuje świętych rodzin, to znaczy takich, które prowadząc normalne, codzienne życie, są prawdziwymi „Kościołami domowymi”. W takich właśnie rodzinach kiełkują ziarna najbardziej heroicznej świętości. Pan Bóg może oczywiście powołać świętych także w trudniejszych okolicznościach, ale doświadczenie poucza nas, że zazwyczaj pierwszym środowiskiem dojrzewania świętości jest rodzina [2]. 142
Błogosławieni Alojzy i Maria Beltrame Quattrocchi
Życie małżeńskie i rodzinne jest duchową wędrówką. W małżeństwie i w rodzinie wszystkie relacje wymagają umiejętności odnoszenia się do drugiego człowieka z szacunkiem i delikatnością. Wiecie, jaką rolę odgrywa tutaj dialog. W naszym świecie, w którym dążenie do zysku we wszystkich sferach życia pozostawia niewiele miejsca na bezinteresowne kontakty, ważne jest, aby małżeństwa i rodziny umiały znajdować czas na rozmowę, co pozwoli im umocnić więzi miłości. Elementem życia małżeńskiego jest także doświadczenie przebaczenia: czymże bowiem byłaby miłość, gdyby nie była zdolna do przebaczenia? (…) Przebaczenie jest szczególną formą daru, który potwierdza godność drugiego człowieka i uznaje jego wartość ze względu na to, kim jest, a niezależnie od tego, co uczynił. Każdy, kto przebacza, pozwala temu, który dostępuje przebaczenia, odkryć nieskończoną wielkość przebaczenia Bożego. Przebaczenie pozwala odzyskać zaufanie do siebie i odbudować komunię między osobami, nie ma bowiem autentycznego życia małżeńskiego i rodzinnego bez nieustannego nawracania się i pokonywania własnego egoizmu [3]. Drodzy małżonkowie, nie lękajcie się być jak Chrystus „znakami sprzeciwu” w tym świecie, który na wszystko pozwala i poszukuje tylko przyjemności, co często prowadzi go do „odrzucenia nierozerwalności małżeństwa i ośmieszania zobowiązań małżonków do wierności” (…). Kochać drugiego człowieka znaczy chcieć jego dobra bardziej niż własnego, troszczyć się o niego i dzielić z nim wszystkie trudy i radości życia [4].
Ś W I Ę TA J O A N N A B E R E T TA M O L L A (1922–1962)
Głęboko wierząca Włoszka, lekarka, szczęśliwa żona i matka trójki dzieci. Kiedy była w drugim miesiącu kolejnej ciąży, dowiedziała się, że ma włókniaka, złośliwy nowotwór, który można było skutecznie usunąć tylko wycinając macicę. Joanna Molla nie zgodziła się na zabieg: „Jeśli musicie wybierać między moim życiem i życiem tego dziecka, wybierzcie jego życie. Taka jest moja wola” – powiedziała. Zmarła w kilka dni po urodzeniu córeczki, mając trzydzieści dziewięć lat. 14 4
Święta Joanna Beretta Molla
Po śmierci Joanny jej mąż powiedział: „Aby zrozumieć jej decyzję, trzeba pamiętać o jej głębokim przeświadczeniu – jako matki i jako lekarza – że dziecko, które w sobie nosiła, było istotą mającą takie same prawa, jak pozostałe dzieci, chociaż od jego poczęcia upłynęły zaledwie dwa miesiące. (…) Była przekonana, jako żona i matka, że jest potrzebna mnie i naszym dzieciom, lecz że w tym konkretnym przypadku była bardziej potrzebna tej małej istocie, która się w niej poczęła”. Jan Paweł II ogłosił Joannę świętą w 2004 roku, podczas ostatniej kanonizacji swojego pontyfikatu. Joanna Beretta Molla była zwykłym, ale jakże wymownym świadkiem Bożej miłości. Kilka dni przed zawarciem małżeństwa pisała: „Miłość to najpiękniejsze uczucie, jakie Pan zaszczepił w ludzkich duszach” [1]. Uwieńczeniem życia Joanny Beretty Molli, która była najpierw wzorową studentką, potem aktywnie zaangażowała się w działalność wspólnoty kościelnej oraz została szczęśliwą żoną i matką, stało się złożenie ofiary z siebie, by mogło żyć dziecko, które nosiła w łonie (…). Jako chirurg była w pełni świadoma grożących jej konsekwencji, lecz nie cofnęła się przed ofiarą, potwierdzając w ten sposób heroiczność swoich cnót [2]. Naśladując Chrystusa, który „umiłowawszy swoich (…) do końca ich umiłował” (J 13, 1), ta święta matka rodziny w sposób heroiczny dochowała wierności zobowiązaniom podjętym w dniu zawarcia sakramentu małżeństwa. Najwyższa ofiara, którą uwieńczyła swe życie, świadczy o tym, że tylko wtedy człowiek może się zrealizować, gdy ma odwagę całkowicie poświęcić się Bogu i braciom [3]. 145
Różne są dary łaski
Macierzyństwo może być źródłem wielkiej radości, ale może także stać się źródłem cierpień, a niekiedy wielkich zawodów. Wówczas miłość staje się próbą, czasem heroiczną, która wiele kosztuje macierzyńskie serce kobiety. Dziś pragniemy uczcić (…) wszystkie te kobiety, które nie szczędzą siebie dla wychowania własnych dzieci. (…) I nie zawsze te heroiczne matki znajdują oparcie w swoim środowisku. Wręcz przeciwnie, modele cywilizacji, często kreowane i propagowane przez środki społecznego przekazu, nie sprzyjają macierzyństwu. W imię postępu i nowoczesności prezentuje się jako przestarzałe takie wartości, jak wierność, czystość, poświęcenie, którymi wyróżniały się i nadal się wyróżniają rzesze chrześcijańskich matek i narzeczonych. Dzieje się tak, że kobieta, która jest zdecydowana żyć w zgodzie z własnymi zasadami, czuje się często głęboko osamotniona. Pozostaje sama ze swą miłością, której nie może zdradzić i której musi pozostać wierna. Jej przewodnikiem jest Chrystus, który objawił, jaką miłością obdarza nas Ojciec. Kobieta, która wierzy Chrystusowi, znajduje potężne oparcie w tej właśnie miłości. Jest to miłość, która wszystko przetrzyma. Ta miłość pozwala jej wierzyć, że wszystko, co czyni dla dziecka poczętego, narodzonego, dorastającego czy dorosłego – czyni równocześnie dla dziecka Bożego. Albowiem, jak głosi święty Jan (…): „zostaliśmy nazwani dziećmi Bożymi: i rzeczywiście nimi jesteśmy” (1 J 3, 1). Jesteśmy dziećmi Bożymi. Gdy rzeczywistość ta w pełni się ujawni, będziemy podobni do Boga, bo ujrzymy Go takim, jaki jest [4].
DOSKONALE ŚWIĘTA – TOTUS TUUS
Matka Boska Częstochowska
1 47
Doskonale święta – TOTUS TUUS
Maryja jest w sposób szczególny święta – poniekąd inaczej święta niż inni święci, którzy również swoją świętość zawdzięczają dziełu odkupienia [1]. „Totus Tuus”… Formuła ta nie ma tylko charakteru pobożnościowego, nie jest wyrazem tylko dewocji, lecz jest czymś więcej [2]. Nabożeństwo do Matki Bożej w postaci tradycyjnej wyniosłem z domu rodzinnego i z parafii wadowickiej. W kościele parafialnym pamiętam boczną kaplicę Matki Bożej Nieustającej Pomocy, do której rano przed lekcjami ciągnęli gimnazjaliści. Potem z kolei w godzinach popołudniowych, po zakończonych lekcjach, ten sam pochód uczniów szedł do kościoła na modlitwę. Prócz tego (…) zapisałem się do szkaplerza, mając chyba dziesięć lat i do dzisiaj ten szkaplerz noszę. (…) Kiedy znalazłem się w Krakowie na Dębnikach, wszedłem w krąg „Żywego Różańca” w parafii salezjańskiej, co było związane ze szczególnym nabożeństwem do Maryi Wspomożycielki Wiernych. Na Dębnikach w okresie, w którym krystalizowała się sprawa mojego powołania kapłańskiego, mój sposób pojmowania nabożeństwa do Matki Bożej uległ pewnej przebudowie [3]. Przedtem zdawało mi się, że powinienem odsunąć się nieco od dziecięcej pobożności Maryjnej na rzecz chrystocentryzmu. Dzięki świętemu Ludwikowi Grignon de Montfort zrozumiałem, że prawdziwe nabożeństwo do Matki Bożej jest właśnie chrystocentryczne, a co więcej, jest najgłębiej zakorzenione w Trynitarnej tajemnicy Boga, związane z misterium Wcielenia i Odkupienia. Tak więc nauczyłem się na nowo Maryjności i ten dojrzały kształt nabożeństwa do Matki Bożej idzie ze mną od lat, a jego owocem jest zarówno Encyklika Redemptoris Mater, jak i List Apostolski Mulieris dignitatem [4]. 1 48
Doskonale święta – TOTUS TUUS
Droga ta, w pewnym sensie od dziecka, ale bardziej jeszcze później, kiedy byłem kapłanem i biskupem, prowadziła mnie wielokrotnie na „dróżki maryjne” w Kalwarii Zebrzydowskiej. Kalwaria jest głównym sanktuarium maryjnym Archidiecezji Krakowskiej. Często tam przyjeżdżałem, aby samotnie wędrować po owych „dróżkach”, omadlając różne sprawy Kościoła, zwłaszcza w trudnym okresie zmagania się z komunizmem [5]. Osobny rozdział stanowi Jasna Góra ze swą Ikoną Czarnej Madonny. Dziewica Jasnogórska czczona jest od wieków jako Królowa Polski. Jest to sanktuarium całego Narodu. U swej Pani i Królowej Naród polski szukał przez wieki i nadal szuka oparcia i siły duchowego odrodzenia. Jest to miejsce szczególnej ewangelizacji. Wielkie wydarzenia w życiu Polski są zawsze jakoś z tym miejscem związane. (…) Jasna Góra została wpisana w dzieje mojej Ojczyzny (…) jako swoiste: „Nie lękajcie się!” wypowiedziane przez Chrystusa ustami Jego Matki. Kiedy w dniu 22 października 1978 roku przyjmowałem rzymskie dziedzictwo posługi Piotrowej, miałem z pewnością głęboko w pamięci przede wszystkim to polskie doświadczenie Maryjne. (…) Wiedziałem też z ust Kardynała Stefana Wyszyńskiego, że Jego poprzednik, Kardynał August Hlond, umierając wypowiedział te znamienne słowa: „Zwycięstwo, jeśli przyjdzie, przyjdzie ono przez Maryję”… Na przestrzeni kilkudziesięciu lat mego posługiwania pasterskiego w Polsce byłem świadkiem, w jaki sposób te słowa urzeczywistniały się. Wchodząc w sprawy Kościoła powszechnego, wraz z wyborem na Papieża, przynosiłem z sobą to przeświadczenie, że również w tym uniwersalnym wymiarze zwycięstwo, jeśli przyjdzie, będzie odniesione przez Maryję. Chrystus przez Nią zwycięży, bo chce, 1 49
Doskonale święta – TOTUS TUUS
aby zwycięstwa Kościoła w świecie współczesnym i przyszłym łączyły się z Nią [6]. „Czuwajcie, bo nie wiecie, kiedy Pan wasz przybędzie” (por. Mt 24, 42) – te słowa przypominają mi ostateczne wezwanie, które nastąpi wówczas, kiedy Pan zechce. Pragnę za nim podążyć i pragnę, aby wszystko, co składa się na moje ziemskie życie, przygotowało mnie do tej chwili. Nie wiem, kiedy ona nastąpi, ale tak jak wszystko, również i tę chwilę oddaję w ręce Matki mojego Mistrza: Totus Tuus. W tych samych rękach matczynych zostawiam wszystko i Wszystkich, z którymi związało mnie moje życie i moje powołanie [7].
Ta książka jest przykładem, że istnieje wiele rodzajów świętości, a każdy z nas jest do niej powołany.
Jan Paweł II to papież świętych. Beatyfikował ponad tysiąc trzystu wiernych i kanonizował prawie pięciuset. Dziś sam dołączył do grona błogosławionych.
Moi święci to zbiór tekstów Jana Pawła II o ludziach, którzy byli dla niego wzorem i ukształtowali jego osobistą drogę do świętości jak na przykład św. Brat Albert Chmielowski, św. Karol Boromeusz, Karol Wojtyła senior, a także św. Jadwiga czy św. Stanisław. Znajdziemy tu również portrety świętych męczenników – Maksymiliana Kolbe i Edyty Stein – oraz współczesnych świętych z pięknym obrazem Matki Teresy z Kalkuty.
Święci Jana Pawła II – nie tylko na ołtarzach Książk a przygotowana specjalnie na beatyfik ację papieża Polak a
ISBN 978-83-240-1149-0
9 788324 0 11490
Cena detal. 27,90 zł