Paddington zdaje egzamin

Page 1

Michael Bond

PADDINGTON ZDAJE EGZAMIN Klasyczna opowieść o niedźwiadku z mrocznych zakątków Peru

ilustracje 3HJJ\ )RUWQXP



Michael Bond

PADDINGTON ZDAJE EGZAMIN Klasyczna opowieść o niedźwiadku z mrocznych zakątków Peru

przełożył Piotr Pieńkowski ilustracje Peggy Fortnum

Kraków 2011



ROZDZIAŁ 1 Paddington za kółkiem

Paddington zmierzył stojącego przed nim mężczyznę jednym z najbardziej przeciągłych spojrzeń, na jakie było go stać. – Wygrałem zakładkę! – zawołał oburzony. – A spodziewałem się rolls-royce’a. Mężczyzna nerwowo poprawił kołnierzyk koszuli. – Na pewno zaszła jakaś pomyłka – powiedział. – Rolls-royce’a odebrał już szczęśliwy zdobywca głównej nagrody. A drugą nagrodę, czyli weekend dla dwojga w Paryżu, wylosował pewien emeryt z Edynburga. Jeśli


6

Paddington zdaje egzamin

dostał pan od nas przesyłkę, to znaczy, że znalazł się pan w gronie dziesięciu tysięcy osób, które otrzymały nagrodę pocieszenia w postaci zakładki. Nie rozumiem jednak, dlaczego w przesyłce zakładki nie było. – Jestem jednym z d z i e s i ę c i u t y s i ę c y? – powtórzył Paddington, nie wierząc własnym uszom. – Obawiam się, że tak. – Odzyskawszy pewność siebie, mężczyzna zaczął czegoś szukać w jednej z szuflad swojego biurka. – Problem polega na tym – powiedział wymownie – że zbyt wielu uczestników konkursu nie czyta adnotacji drobnym drukiem na karcie zgłoszenia. Jeśli zechce pan jeszcze raz spojrzeć na broszurę, to zrozumie pan, o czym mówię. Paddington wziął broszurę i spojrzał uważnie na zdjęcie dużego, eleganckiego, srebrnoszarego samochodu. Stojący przy otwartych drzwiach szofer usuwał rękawiczką niewidzialny pyłek z obicia siedzenia, a w poprzek maski wydrukowany był duży czerwony napis: TO WSZYSTKO MOŻE BYĆ TWOJE! Zdjęcie to było Paddingtonowi świetnie znane, bo przez ostatnich kilka tygodni podobna broszura tkwiła pod poduszką na jego łóżku w domu pod numerem 32 przy ulicy Windsor Gardens. Odwrócił broszurę, a na drugiej stronie były także dobrze mu znane instrukcje udziału w konkursie i kupon konkursowy.


Paddington za kółkiem

7

– Proszę zajrzeć do środka – zachęcił go mężczyzna. Gdy Paddington wykonał polecenie, zrzedła mu mina. Tak absorbowało go zdjęcie rolls-royce’a, że nigdy nie przyszło mu do głowy, aby dokładnie przejrzeć broszurę, ale teraz, gdy przyjrzał się jej bliżej, zauważył, że kartki rozkładają się jak mapa. Po lewej stronie było zdjęcie francuskiego żandarma* wskazującego ręką widoczną w oddali Wieżę Eiffla, a po prawej, pod napisem DO WYGRANIA DZIESIĘĆ TYSIĘCY NAGRÓD POCIESZENIA, umieszczone było zdjęcie zakładki i długi tekst. Im bliżej było do dołu strony, tym tekst robił się mniejszy, więc Paddington zaczął żałować, że nie

* Żandarm – francuski policjant (przyp. tłum.).


8

Paddington zdaje egzamin

wziął ze sobą swojej lornetki teatralnej. W każdym razie zakładka wydawała mu się bardzo, ale to bardzo znajoma. Identyczną dostał pocztą tego samego dnia rano; w kopercie znajdowało się także zawiadomienie o wygranej. – Nie wydaje mi się, aby zakładka mogła być pocieszeniem dla kogoś, kto nie wygrał rolls-royce’a – powiedział. – Moją wyrzuciłem do kosza, bo nie przyszło mi do głowy, że to nagroda. – No cóż! – mężczyzna cmoknął współczująco i zabrał się do przeglądania sterty papierów leżących na biurku, dając tym samym do zrozumienia, że wymianę zdań uważa za zakończoną. – Bardzo mi przykro. Przynajmniej miał pan okazję spróbować naszych rodzynek suszonych na słońcu. – Ponownie otworzył jedną z szuflad biurka i wyciągnął paczuszkę rodzynek. – To w prezencie dla pana – dodał. – Ale ja nie lubię rodzynek! – zawołał Paddington z rozgoryczeniem. – Poza tym zjadłem ich już piętnaście torebek! – Piętnaście? – mężczyzna spojrzał na Paddingtona z szacunkiem. – A czy mogę spytać, jak brzmiało pańskie hasło? – „Rodzynki – możesz więcej” – powiedział Paddington z nadzieją w głosie.


Paddington za kółkiem

9

– No tak – odpowiedział mężczyzna, pozwalając sobie na uśmiech. – Rozumiem, że chciał pan jeszcze trochę więcej... – gwałtownie przerwał w połowie zdania, gdy uchwycił spojrzenie Paddingtona. Zjedzenie piętnastu torebek rodzynek zabrało niedźwiadkowi dużo czasu, nie mówiąc już o wymyśleniu odpowiedniego hasła. A wyraz pyszczka Paddingtona sugerował, że absolutnie n i e mógł już więcej. Gdy schodził po schodach, ogarnęły go czarne myśli. Informacja, że jednak nie stanie się właścicielem błyszczącego samochodu, bardzo go przybiła; tym bardziej że miał to być prezent-niespodzianka dla pana Browna. Samochód, którym jeździł pan Brown, był drażliwym problemem w jego rodzinie. Wszyscy uważali, że samochód już dawno powinien przejść na emeryturę. Jednak pan Brown ociągał się, bo trudno było znaleźć podobnie duży pojazd, który mógłby pomieścić całą rodzinę, nie mówiąc już o Paddingtonie i wszystkich rzeczach, które zawsze brał na wycieczki. Poza tym, że samochód był stary, miał też i inne wady, na przykład tę, że zamiast migających kierunkowskazów miał kierunkowskazy mechaniczne, które odbijały światło, a ich podniesienie sygnalizowało planowaną zmianę kierunku jazdy. Jeden z nich był zepsuty


10

Paddington zdaje egzamin

i pewnego dnia, gdy pan Brown skręcał w główną drogę, niedziałający kierunkowskaz przyciągnął uwagę przechodzącego policjanta, który zapisał numer rejestracyjny samochodu. Paddington bardzo się wtedy zdenerwował, gdyż siedział na przednim siedzeniu obok pana Browna, gotowy użyć swojej łapy zamiast kierunkowskazu, gdy będzie taka potrzeba. Sędzia uczynił kilka cierpkich uwag na temat kierowców, którzy zamiast kierunkowskazów używają niedźwiedzi, i ku oburzeniu pana Browna nakazał mu ponowne zdanie egzaminu na prawo jazdy. To właśnie wkrótce po tym fatalnym wydarzeniu Paddington natknął się w lokalnych delikatesach na broszurę reklamującą konkurs, w którym główną nagrodą był samochód. I to nie byle jaki, bo rolls-royce. Paddington był pewien, że mając tak wspaniały samochód, pan Brown nie tylko zda śpiewająco egzamin, ale też już nigdy nie będzie miał żadnych problemów ze swoim autem. Konkurs sponsorowany był przez znanego producenta rodzynek, a sprzedawczyni w delikatesach zapewniła Paddingtona, że w świecie suszonych owoców takiego konkursu jeszcze nigdy nie było. Gdy w świetle latarki studiował broszurę pod kołdrą w swoim poko-


Paddington za kółkiem

11

ju, zrozumiał, dlaczego sprzedawczyni tak powiedziała. Konkurs wydawał się banalny. Aby wziąć w nim udział, należało wymyślić hasło reklamowe związane z rodzynkami i dołączyć trzy puste opakowania po produkcie. Jednak tym, co ostatecznie przekonało Paddingtona, było odkrycie, że nie tylko wyniki konkursu miały być ogłoszone tego samego dnia, kiedy pan Brown miał przystąpić do egzaminu, ale że siedziba producenta rodzynek znajdowała się przy tej samej ulicy co ośrodek egzaminacyjny dla kierowców. Paddington głęboko wierzył w zbiegi okoliczności. Większość najwspanialszych przygód, które przeżył, zdarzyła się w wyniku zbiegu okoliczności, zupełnie tak, jak gdyby były z góry zaplanowane, więc kupił jeszcze kilka opakowań rodzynek, by pomóc szczęściu, i natychmiast wysłał zgłoszenie na konkurs. Bardzo się rozczarował tym, że wszystkie jego starania poszły na marne, więc wychodząc z budynku, zatrzymał się i rzucił kilka przeciągłych spojrzeń w kierunku wyższych pięter. Potem odebrał swój koszyk na kółkach z parkingu przed budynkiem i wolnym krokiem ruszył w stronę ośrodka egzaminacyjnego. Dotarł tam szybciej, niż się spodziewał, więc nie zdziwił go za bardzo widok samochodu pana Browna


12

Paddington zdaje egzamin

zaparkowanego w tym samym miejscu, w którym pan Brown zostawił go wcześniej tego samego ranka. Nigdzie nie było jednak widać państwa Brown, więc nie tracąc czasu, zaparkował koszyk obok samochodu, a potem wszedł do auta, usiadł na miejscu dla kierowcy, włączył radio i oczekiwał na dalszy rozwój wypadków. Podobnie jak samochód pana Browna, tak i radio okres świetności miało już za sobą. Dźwięk każdej audycji brzmiał w nim tak samo i przypominał dźwięk staroświeckiego patefonu*, więc nic dziwnego, że po krótkiej chwili Paddingtona ogarnęła senność. Jego powieki stawały się coraz cięższe, aż wreszcie odgłos cichego chrapania wmieszał się w muzykę. Paddington nie miał pojęcia, jak długo drzemał, ale właśnie śnił mu się bardzo wyrazisty sen, w którym prowadził samochód długą szosą w czasie burzy gradowej, choć zamiast gradu na samochód spadały wielkie rodzynki, i wtedy nagle obudził się, i ku swojemu zdziwieniu zobaczył dwóch mężczyzn zaglądających do samochodu przez okno. Jeden z nich trzymał w ręku plik poważnie wyglądających dokumentów i zdecydowanie stukał w szybę. * Patefon – urządzenie do odtwarzania muzyki z płyt, poprzednik gramofonu (przyp. tłum.).


Paddington za kółkiem

13

Paddington gwałtownie zdjął łapy z kierownicy i otworzył drzwi od strony kierowcy. – Pan Brown, tak? – spytał mężczyzna z plikiem dokumentów, przekrzykując grające radio. – Mieszka pan pod numerem 32 przy ulicy Windsor Gardens, prawda?

– Tak, to ja – odpowiedział Paddington ze zdziwieniem w głosie. – Hmm – mężczyzna rzucił mu przeciągłe spojrzenie i spojrzał na dokumenty. – Rozumiem... rozumiem, że jest pan obywatelem brytyjskim?


14

Paddington zdaje egzamin

Paddington przez chwilę zastanawiał się nad odpowiedzią. – Jak by to powiedzieć… tak i nie... – Tak i nie? – powtórzył ostro mężczyzna. – To niemożliwe. Albo tak, albo nie, proszę się zdecydować. – Wprawdzie mieszkam pod numerem 32 przy ulicy Windsor Gardens – odpowiedział zdecydowanie Paddington – ale pochodzę z mrocznych zakątków Peru. – Mrocznych zakątków Peru? Ach tak! – Wyglądało na to, że mężczyzna zaczął żałować pytania, które zadał. Szybko zmienił temat i wskazał wolną ręką na swojego towarzysza. – Mam nadzieję, że nie będzie panu przeszkadzać towarzystwo? – spytał. A potem ściszył głos i mrugnął porozumiewawczo. – Wie pan, nas, egzaminatorów, też od czasu do czasu kontrolują. Dzisiaj padło na mnie. – Nie wiedziałem – powiedział Paddington z widocznym zainteresowaniem. – A może mógłbym panu zadać kilka pytań na temat zasad ruchu drogowego. Przez cały tydzień testowałem wszystkich przy śniadaniu. Egzaminator spojrzał groźnie na niedźwiadka. – Nie może pan! – zawołał zdecydowanie, przekrzykując dźwięk radia. Wyglądało na to, że chciał jeszcze coś powiedzieć, ale opanował się i otworzył tylne drzwi samochodu, zapraszając do środka inspektora.


Paddington za kółkiem

15

– Boogie-woogie – powiedział inspektor, kiwając głową w stronę przedniego siedzenia i sadowiąc się z tyłu. Paddington uprzejmie uniósł kapelusz, a tymczasem egzaminator obszedł samochód od przodu i usiadł na fotelu dla pasażera. – Dzień dobry, panie Boogie-woogie – powiedział Paddington. Egzaminator cmoknął ze zniecierpliwieniem. Zamierzał właśnie wyjaśnić, że inspektor miał na myśli muzykę dochodzącą z radia, a nie swoje nazwisko, ale się powstrzymał. Sięgnął ręką do wyłącznika i powiedział zdecydowanym tonem: – Na początek może wyłączymy radio. Ten hałas mnie dekoncentruje i jestem pewien, że pan także... – gwałtownie przerwał i zrobił zdziwioną minę, macając ręką fotel, na którym siedział. – Musiałem na czymś usiąść – zawołał – na czymś mokrym i lepkim. – Ojej – powiedział bardzo zaniepokojony Paddington. – To pewnie moje kanapki z marmoladą na drugie śniadanie. – Pańskie k a n a p k i z m a r m o l a d ą? – powtórzył osłupiały egzaminator. – Teraz są na moich nowych spodniach!


16

Paddington zdaje egzamin

– Niech się pan nie martwi – powiedział Paddington. Uniósł kapelusz i wyciągnął z niego mały pakunek. – Tu jest więcej. Zawsze odkładam do kapelusza kilka kanapek na wypadek nagłej potrzeby. Twarz egzaminatora przybrała dziwny kolor. Zanim jednak zdążył coś powiedzieć, mężczyzna na tylnym siedzeniu pochylił się i stuknął go w ramię. – Najwyższa pora, abyśmy już ruszyli – powiedział znacząco. – Czas ucieka, a my mamy jeszcze dużo przed sobą. Egzaminator zaczerpnął głęboki oddech i wziął się w garść. – Rozumiem – powiedział – że na drodze czuje się pan jak ryba w wodzie? – Jak ryba w wodzie? – Teraz Paddington wyglądał na zdezorientowanego. Nigdy nie sądził, że ktoś może go wziąć za rybę. – Czuję się bardzo dobrze, dziękuję – powiedział, rzucając egzaminatorowi przeciągłe spojrzenie. Pod wzrokiem Paddingtona mężczyzna skurczył się w sobie. – Może wobec tego zechce pan włączyć silnik? – poprosił pospiesznie. – Nam, pracownikom ośrodka egzaminacyjnego – kontynuował, próbując przybrać lodowato grzeczny ton – łatwiej wykonywać pracę w trakcie jazdy.


Paddington za kółkiem

17

Paddington nie lubił sprzeczek, więc pochylił się i sięgnął łapą do najbliższego guzika na desce rozdzielczej. W tym samym momencie na zewnątrz samochodu rozległ się przeciągły zgrzyt. Mężczyzna siedzący na tylnym siedzeniu zakaszlał. – Chyba nie chodziło nam o wycieraczki, panie Brown – powiedział. – Proszę spróbować ten guzik obok. Niech się pan nie martwi – kontynuował i podniósł głos, gdy Paddington wykonał polecenie i nagle rozległ się odgłos silnika. – W takich chwilach wszyscy czujemy zdenerwowanie. – Ja się wcale nie denerwuję – odpowiedział Paddington. – Problem polega na tym, że bez mojej lornetki wszystkie te guziki wyglądają tak samo. – Tak, oczywiście! – egzaminator zaśmiał się nienaturalnie, tak jakby starał się przypodobać inspektorowi i robił dobrą minę do złej gry. – Może więc zanim ruszymy, odpowie pan na kilka pytań dotyczących przepisów drogowych. Szczególnie że, jak sam pan mówił, długo je pan studiował – powiedział wymownie. – Proszę mi więc powiedzieć, na co kierowca powinien zwracać szczególną uwagę o tej porze roku? Na pyszczku Paddingtona pojawił się wyraz zamyślenia. – Na truskawki? – powiedział i oblizał wargi.


18

Paddington zdaje egzamin

– Na truskawki? – powtórzył egzaminator. – Co pan przez to chce powiedzieć? – O tej porze roku często zatrzymujemy się, by kupić truskawki – odpowiedział zdecydowanie Paddington. – Pani Bird podaje je ze specjalnym kremem. – Nie powiedziałbym, że truskawki są jakimś zagrożeniem dla kierowcy – powiedział zniecierpliwiony egzaminator. – Oczywiście, że są, jeśli zjada się je, prowadząc – odpowiedział z przekonaniem Paddington. – Nigdy nie wiadomo, co zrobić z szypułkami, szczególnie jeśli popielniczka jest już pełna. – Słuszna uwaga – powiedział z aprobatą mężczyzna siedzący z tyłu. – Muszę o tym pamiętać. Pan zresztą też – zwrócił się do egzaminatora. Egzaminator wziął głęboki oddech. – Chodziło mi – powiedział powoli i z namysłem – o nagłe deszcze. Jeśli przez dłuższy czas nie padało, to gdy nagle spadnie deszcz, nawierzchnia może stać się bardzo śliska. – Z pliku trzymanych papierów wyciągnął jeden, na którym było kilka obrazków, i postanowił spróbować jeszcze raz. – Proszę sobie wyobrazić, że jedzie pan szosą i widzi pan ten znak – powiedział, wskazując na jeden z obrazków. – Co on oznacza? Przez chwilę Paddington przyglądał się obrazkowi.


Paddington za kółkiem

19

– Wygląda, jak gdyby ktoś chciał otworzyć parasol – odpowiedział. Egzaminator głośno nabrał powietrza. – Ten znak – powiedział – oznacza, że można spodziewać się robót drogowych.

– No i nagłego deszczu, prawda? – z nadzieją w głosie podsunął Paddington. Rzucił mężczyźnie przeciągłe spojrzenie, bo ten, jak na egzaminatora, nie wiedział chyba zbyt wiele. Egzaminator patrzył na niedźwiadka, jakby śnił na jawie. Gdyby wzrok mógł zabijać, to bez wątpienia nazwisko Paddingtona znalazłoby się na liście ofiar wypadków drogowych. I tym razem jednak sytuację uratował niecierpliwy ruch na tylnym siedzeniu. – Czy możemy już ruszyć? – powiedział inspektor. – Ta dyskusja do niczego nie prowadzi. – Oczywiście. – Egzaminator otrząsnął się i poprawił w fotelu. – Proszę pojechać prosto tą ulicą jakieś dwieście metrów – polecił niedźwiadkowi – aż zobaczy pan znak INNE NIEBEZPIECZEŃSTWO...


20

Paddington zdaje egzamin

– Inne niż truskawki?! – Paddington gwałtownie wyprostował się w fotelu. Do tego momentu zastanawiał się, czy nie lepiej jednak poczekać na pana Browna, ale wiadomość o innym niebezpieczeństwie kazała mu działać. – Obawiam się, że będę musiał prowadzić na stojąco – oświadczył, stając na tylnych łapach. – Nie widzę dobrze, gdy siedzę, ale obiecuję, że zaraz zajmę się tym niebezpieczeństwem. – Niech pan posłucha! – zawołał egzaminator z wyraźnym popłochem. – Nie chodziło mi o to, że jesteśmy w niebezpieczeństwie, ale o to, że... – przerwał i z niedowierzaniem patrzył na Paddingtona. – Co pan właściwie robi? – wykrztusił, gdy niedźwiadek pochylił się i zniknął pod deską rozdzielczą. – Wrzucam jedynkę – wysapał Paddington, trzymając obie łapy na dźwigni biegów. – To nie takie proste, jak ktoś ma łapy. – Ale przecież nie może pan zmieniać biegów z głową schowaną pod deską rozdzielczą! – z irytacją w głosie zawołał egzaminator. – Tak się nie jeździ! – Tak jeżdżą niedźwiedzie – stanowczo odparł Paddington i szarpnął dźwignię biegów na potwierdzenie swoich słów. – Proszę przestać! – krzyknął egzaminator. – Proszę nie wrzucać biegu!


Paddington za kółkiem

21

– Najpierw sprzęgło! – rozległ się głos z tylnego siedzenia. – Sprzęgło! Jeśli mężczyźni spodziewali się jakiejś reakcji, to srodze się zawiedli. Gdy Paddington raz coś postanowił, trudno było go zmusić do zmiany zdania, nie mówiąc już o biegach, więc poza tym, że pospiesznie uchylił drzwi, by wyrzucić sprzęgło, które udało mu się tymczasem wyrwać, był całkowicie skupiony na wykonaniu zadania. W przeszłości często obserwował, jak pan Brown zmienia biegi. Pan Brown był bardzo dumny z tego, jak zręcznie to robi, więc niełatwo było zauważyć moment, w którym to się rzeczywiście działo. I choć Paddington bardzo się starał naśladować pana Browna, poniósł sromotną porażkę. Kiedy po raz ostatni desperacko szarpnął dźwignią biegów, rozległ się głośny zgrzyt i zaraz potem poczuł gwałtowne szarpnięcie, gdy samochód podskoczył jak znarowiony rumak. Szarpnięcie było tak mocne, że odrzuciło Paddingtona na plecy, a niedźwiadek w ferworze chwycił pierwszą rzecz, która była pod ręką. – Uwaga! – krzyknął egzaminator. Ale było już za późno. Paddington oparł się mocniej na pedale gazu, który przed chwilą złapał, a samochód wystrzelił do przodu, rycząc jak pociąg ekspresowy.


22

Paddington zdaje egzamin

Przez moment wydawało się, że wisi w powietrzu, a potem z hukiem zatrzymał się i zapadła złowieszcza cisza. Paddington niepewnie stanął na łapach i wyjrzał przez przednią szybę. – Ojej – powiedział, rzucając spojrzenia to na egzaminatora, to na inspektora. – Boję się, że zderzyliśmy się z jakimś samochodem przed nami. Egzaminator zamknął oczy. Jego usta poruszały się, jak gdyby bezgłośnie się modlił.

– Nie – powiedział powoli i wyraźnie. – Źle pan to ujął. To nie m y zderzyliśmy się, to p a n się zderzył. I to nie z jakimś tam samochodem, ale z... – Egzaminator przerwał i w niemej rozpaczy zerknął we wsteczne lusterko, w którym zobaczył odbicie spojrzenia inspektora siedzącego z tyłu.


Paddington za kółkiem

23

– Tak się składa, że to mój samochód – powiedział ponuro inspektor. Paddington opadł na fotel, gdy dotarła do niego groza całej sytuacji. – Ojej, panie Boogie-woogie – powiedział płaczliwym tonem. – Mam nadzieję, że nie obleje pan przez to egzaminatora! Podobnie jak spotkanie pana Browna z policjantem, tak i katastrofa, która przydarzyła się Paddingtonowi przed ośrodkiem egzaminacyjnym, jeszcze przez wiele dni stanowiła główny temat rozmów w domu państwa Brown. Zdania co do skutków tej katastrofy były zdecydowanie podzielone. Niektórzy uważali, że na pewno będzie jakiś dalszy ciąg, a inni, że biorąc pod uwagę skomplikowanie całej sprawy, można spodziewać się jej umorzenia. Jednak nikt nie przewidział tego, co miało nastąpić. Pewnego wieczoru, gdy rodzina państwa Brown siadała do kolacji, rozległ się niespodziewany dzwonek do drzwi. Pani Bird poderwała się, by otworzyć, a gdy wróciła, za nią, ku zdumieniu wszystkich, wszedł egzaminator Paddingtona. – Proszę nie wstawać – powiedział egzaminator, gdy Paddington w popłochu zerwał się na nogi i na


24

Paddington zdaje egzamin

wszelki wypadek pospiesznie przesunął się na najdalszy koniec stołu. Egzaminator wyciągnął z teczki dużą brązową kopertę i położył ją na stole obok talerza Paddingtona. – Więc właśnie... To znaczy, tak się złożyło, że właśnie przechodziłem obok i pomyślałem, że podrzucę to młodemu panu Brownowi. – O Boże! – niespokojnie powiedziała pani Brown. – Wygląda bardzo oficjalnie. Mam nadzieję, że nie oznacza niczego złego. Egzaminator pozwolił sobie na uśmiech. – Nic z tych rzeczy – powiedział. – Gratuluję zaliczenia egzaminu – zwrócił się do pana Browna. – Cieszę się, że udało się panu tak szybko zdać go po raz drugi. Wszystko dobre, co się dobrze kończy, a poza tym na pewno miło będzie panu usłyszeć, że zderzak samochodu pana inspektora został naprawiony i nie ma śladu po wypadku. – Na wspomnienie tego, co się wtedy wydarzyło, wytarł czoło chusteczką. – To wszystko w rzeczywistości wyglądało dużo lepiej, niż się wydawało. Jak państwo wiedzą, dla mnie był to także egzamin, więc odczuwałem stres. Jak się jednak okazało, zdałem śpiewająco. Inspektor był zdania, że biorąc pod uwagę wszystkie okoliczności, świetnie sobie poradziłem i że należy mi się awans.


Paddington za kółkiem

25

– Co to jest? – zawołała Judyta, gdy Paddington otworzył kopertę i wyciągnął zadrukowaną kartkę papieru. Egzaminator odkaszlnął. – To specjalne zaświadczenie o zaliczeniu egzaminu – powiedział. – Uprawnia właściciela do prowadzenia pojazdów kategorii K. – Cały Paddington! – powiedział Jonatan. – Jestem pewien, że nikt inny nie zaliczył egzaminu p o zderzeniu się z samochodem egzaminatora. Pan Brown rzucił egzaminatorowi pytające spojrzenie. – Kategoria K? – powtórzył. – Nie wiedziałem, że taka w ogóle istnieje. – Istnieje, ale jest bardzo, bardzo rzadka. – Egzaminator pozwolił sobie na jeszcze jeden uśmiech. – Tak naprawdę jest jedyna w swoim rodzaju, bo dotyczy koszyków na kółkach na zakupy. Zauważyłem, że młody pan Brown miał z sobą taki koszyk podczas naszego... eeee... spotkania. – Super! – Judyta popatrzyła na Paddingtona z ulgą. – Co zrobisz z tym zaświadczeniem? Paddington przez chwilę zastanawiał się nad odpowiedzią. Był trochę oszołomiony tym uśmiechem losu.


26

Paddington zdaje egzamin

– Myślę – oznajmił w końcu – że przypnę go z przodu koszyka. Gdy będę miał kłopoty przy kasie w supermarkecie, będę go mógł pokazać. – Świetny pomysł – powiedział egzaminator, zadowolony, że prezent tak się spodobał Paddingtonowi. – No i na pewno ucieszy pana wiadomość, że zaświadczenie jest bezterminowe. Oznacza to – dodał łagodnie, lecz stanowczo – że już nigdy, ale to przenigdy nie będziemy musieli się spotkać na egzaminie!


SPIS

TREŚCI

Rozdział 1 Paddington za kółkiem strona 5

Rozdział 2 Kłopoty strona 27

Rozdział 3 Paddington w wiejskim pałacu strona 43

Rozdział 4 Paddington i drobne zlecenia strona 64

Rozdział 5 Paddington dostaje podwyżkę strona 87

Rozdział 6 Jak pan Curry się sparzył strona 108

Rozdział 7 Czas na pantomimę strona 127


Wielki powrĂłt misia Paddingtona. MĹ‚odszy kolega Kubusia Puchatka przybywa z mrocznych zakÄ…tkĂłw Peru! MaĹ‚y zagubiony miĹ› trafiĹ‚ do paĹ„stwa Brown i na dobre siÄ™ zadomowiĹ‚. Jak poradzi sobie z prasowaniem bardzo starym Ĺźelazkiem? Czy potrafi prowadzić samochĂłd? Czy stawi czoĹ‚a magikowi o imieniu Wielka PiĹ‚a? To nastÄ™pna w serii klasyczna opowieść o misiu Paddingtonie, ktĂłry podbije Twoje serce tak jak KubuĹ› Puchatek lub MikoĹ‚ajek. k.

Odkryj rĂłwnieĹź kolekcjÄ™ zabawek!

&HQD GHWDO ]ÂŽ


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.