KS. JÓZEF TISCHNER • JACEK ŻAKOWSKI
Tischner czyta Katechizm
Tischner czyta Katechizm
W Y DAW N I C T WO Z N A K
•
K R AKÓW 2009
ROZMOWA PIERWSZA: REWOLUCJA KOPERNIKAŃSKA
Ks. prof. JÓZEF TISCHNER: No to, Jacku, mamy rewolucję. JACEK ŻAKOWSKI: Jaką znów rewolucję, Księże Profesorze? J.T.: W Kościele mamy rewolucję. J.Ż.: Rewolucję w Kościele? J.T.: A tak, bo ukazał się nowy – rewolucyjny – Katechizm Kościoła katolickiego. Pierwszy od czasów soboru trydenckiego. J.Ż.: Po przeszło czterech wiekach. J.T.: Oczywiście, ukazywały się tymczasem rozmaite lokalne katechizmy, ale pisano je na wzór katechizmu soboru trydenckiego. J.Ż.: A na czym ta rewolucja polega? J.T.: W zasadzie można by powiedzieć, że istotna zmiana dokonała się już w latach sześćdziesiątych, podczas II soboru watykańskiego. Odczuliśmy ją choćby wówczas, gdy i w Polsce Mszę świętą przestano odprawiać po łacinie. Ale treść tej zmiany pozostała, mimo wszystko, abstrakcją.
8
REWOLUCJA W KOŚCIELE
Dopiero teraz dzięki Katechizmowi ta zmiana wyraźnie dociera do świadomości ludzi. J.Ż.: Bo Katechizm jest skierowany do wiernych, a nie tylko do księży i teologów, jak dokumenty soboru? J.T.: I właśnie dlatego będzie nie tylko termometrem kultury religijnej, ale też kompasem kultury w ogóle. Wyobraź sobie, że teraz człowiek będzie wedle tego nowego katechizmu porządkował swoje wyobrażenie świata, człowieka, Boga. Rewolucja w religii rewolucjonizuje świat. J.Ż.: Ale na czym ta rewolucja polega? J.T.: No właśnie. Weź te dwa katechizmy i spróbuj porównać trydencką definicję wiary – napisaną w bardzo ładnej archaicznej polszczyźnie – z tym, co o wierze jest napisane w katechizmie dzisiejszym. J.Ż.: Definicja trydencka mówi, że wiara jest tym, czego „mocą to za rzecz pewną mamy, co nam Kościół Boży, Najświętsza Matka, twierdzi, że jest od Boga podane”. J.T.: Jest tam powiedziane, że Kościół pokazuje, co jest od Boga podane i co od Boga podane nie jest. Wierzymy w Boga, ale to Kościół nam mówi, co pochodzi od Boga i w co mamy wierzyć. A zobacz, jak wygląda określenie wiary w nowym katechizmie... J.Ż.: „Wiara jest odpowiedzią człowieka daną Bogu, który mu się objawia i udziela, przynosząc równocześnie obfite światło człowiekowi poszukującemu ostatecznego sensu swego życia”.
REWOLUCJA KOPERNIKAŃSKA
9
J.T.: Czego nie ma? J.Ż.: Nie ma słowa o Kościele. J.T.: No więc co się stało? J.Ż.: No właśnie, co się stało z Kościołem, Księże Profesorze? J.T.: Kościół sam siebie wykreślił! J.Ż.: Dlaczego? J.T.: Wrócimy do tego, ale jeszcze przedtem chciałbym zwrócić Ci na coś uwagę. Popatrz znów na katechizm trydencki. Zajrzyj do pierwszego rozdziału, który odpowiada na pytania dotyczące człowieka. Przeczytaj pytanie, na które ten rozdział stara się odpowiedzieć. J.Ż.: „Może li człowiek przyrodzonym rozumem swoim dociec prawdziwej mądrości i dostąpić wiecznego błogosławieństwa?” J.T.: I zaraz potem mamy powiedziane, że niestety nie może, że potrzebny mu jest do tego pomocnik, Kościół. A zobacz, jak to wygląda w nowym katechizmie. Przeczytaj tytuł pierwszego rozdziału. J.Ż.: „Człowiek jest »otwarty« na Boga (capax Dei)”. J.T.: Capax Dei! Czyli zdolny, chłonny, dość pojemny, „otwarty na Boga”. Za chwilę do tego wrócimy. Ale zauważ jedną prawidłowość: w starym katechizmie mówiło się,
10
REWOLUCJA W KOŚCIELE
czego człowiek nie może. W nowym mówi się, co może, na co go stać. J.Ż.: I to jest ta rewolucja? J.T.: To jest rewolucja. Bo ta zmiana pociąga za sobą konsekwencje bardzo daleko idące. Ale „rewolucja” to pojęcie bardzo wieloznaczne. Co Ci się kojarzy, jak mówisz: rewolucja? J.Ż.: Francuska – w lepszym wypadku, październikowa – w gorszym. Ale może też być techniczna, informatyczna... J.T.: Ale historycznie pojęcie rewolucji pochodzi od Kopernika – od jego słynnego dzieła De revolutionibus orbium coelestium, co na język polski zostało przetłumaczone jako O obrotach ciał niebieskich. To dzieło zmieniło nasze wyobrażenie świata. I w tym sensie mamy teraz rewolucję w Kościele. W świecie naszej wiary odbywa się wielki zwrot. Coś się tu odwróciło, coś się zasadniczo zmieniło. J.Ż.: Więc rewolucja kopernikańska w Kościele. Czy tak? J.T.: Tak. Nasz świat, świat naszej wiary zaczyna się inaczej kręcić. Pojawia się nowa mechanika religii. J.Ż.: Znaczy przedtem Ziemia kręciła się wokół Słońca, a teraz Słońce wokół Ziemi... czy na odwrót? J.T.: Może jeszcze inaczej. Bo rewolucje nie muszą polegać na tym, żeby to, co było na górze, znalazło się na dole, a co było na dole, żeby wylądowało na górze. Rewolucja
REWOLUCJA KOPERNIKAŃSKA
11
nie musi odwrócić świata do góry nogami. Może przecież powstać jakiś całkiem nowy układ. J.Ż.: Kopernik przesunął środek naszego świata. Wcześniej była nim Ziemia, a De revolutionibus... w centrum ulokowało Słońce. J.T.: I teraz też się ten środek przesuwa. Przyjrzyj się pojęciu capax Dei. Francuski tekst oryginalny mówi: capable Dieu. W polszczyźnie nie mamy dokładnego odpowiednika capax ani capable. Dlatego polskie tłumaczenie mówi „otwarty na Boga”. Ale zarówno capax, jak capable oznaczają więcej niż tylko otwarcie. J.Ż.: Oznaczają zdolność, możliwość, podatność, jakiś ukryty w podmiocie potencjał. J.T.: Więc capax Dei oznacza, że człowiek jest podatny na Boga. Człowiek! Żeby lepiej znaczenie tego stwierdzenia uchwycić, trzeba się cofnąć w przeszłość, do czasów soboru trydenckiego. Co się wtedy działo? Ścierały się dwie różne, sprzeczne, przeciwne sobie, chrześcijańskie wizje świata i wizje człowieka. J.Ż.: Luter i reformacja. J.T.: Reformacja i kontrreformacja, Luter i papiestwo, protestantyzm i katolicyzm, spory teologiczne i krwawe religijne wojny, wielkie szukanie Prawdy, ale też morze okrucieństwa i zbrodni. J.Ż.: Zbrodni w imię Boga.
12
REWOLUCJA W KOŚCIELE
J.T.: I jednej wiary! Z imieniem Chrystusa na ustach. Zabijali innych, bo inaczej zrozumieli to, co Bóg powiedział. Z jednej strony, wyznawcy wizji obiektywizującej – mówiło się: scholastycznej – wedle której wymagano od człowieka, aby się dostosował do tego, co „obiektywnie”, co „naprawdę jest”. Im mniej rozumiesz, tym bardziej powinieneś się dostosować. Bo jak jesteś głupi, to masz słuchać mądrzejszych. J.Ż.: I nie starać się zrozumieć, bo i tak nie poradzisz. J.T.: Skoro i tak nie zrozumiesz, dostosowuj się do tego, co wiedzą inni. A jak się nie chcesz dostosować, znaczy, że jesteś diabelskie nasienie i trzeba cię zlikwidować. Z drugiej strony stali zwolennicy subiektywizmu. Ci mówili „racja jest moja”, „prawda jest we mnie – w moim uczuciu, w mojej indywidualności, w mojej emocji”. J.Ż.: W religii to znaczy, że każdy może mieć takie wyobrażenie Boga, jakie mu się w duszy zrodzi. J.T.: W protestantyzmie była nawet wiara, że Bóg przemawia bezpośrednio do człowieka, bez pośrednictwa jakichkolwiek instytucji. Każdy rozumie Słowo wedle tego, jaki ma jego głód. J.Ż.: I teraz także w katolickim nowym katechizmie Kościół znika z definicji wiary. Tak jakby Bóg i do katolików miał przemawiać wprost, bez żadnych pośredników. J.T.: Ale zauważ, że gdyby nie Kościół, to nie mielibyśmy tego nowego katechizmu.
REWOLUCJA KOPERNIKAŃSKA
13
J.Ż.: A gdyby nie Kościoły protestanckie, to tamta protestancka doktryna też by nie powstała. Czy to oznacza zbliżenie do protestantyzmu? J.T.: W jakimś stopniu, ale do tego wrócimy. A teraz popatrz: z jednej strony obiektywizm pozwalający mordować w imię wiary, z drugiej strony subiektywizm rozsadzający podłoże wartości. I teraz mamy próbę odkrycia jakiegoś złotego środka. Powiedziałbym, że nowy katechizm, mówiąc: capax Dei, zaczyna się od jakiegoś ecce homo: oto człowiek. Pierwsze zdanie tego katechizmu jest wyraźnie parafrazą słynnego zdania św. Augustyna ze wstępu do Wyznań: „Dla siebie nas, Boże, stworzyłeś i niespokojne jest serce nasze, dopóki nie spocznie w Tobie”. Zauważ: człowiek staje się głównym tematem myśli religijnej! Znajduje się w jej centrum. J.Ż.: A wcześniej? J.T.: Wcześniej w centrum było to, co obiektywne. J.Ż.: Porządek Boży ujawniany przez „Kościół, Matkę Naszą”? J.T.: Tak. Mówiło się o dominacji myśli scholastycznej. I rzeczywiście, scholastyka była tego typu myślą, radykalnie obiektywizującą. A teraz mamy capax Dei. Oto właśnie „obrót ciał niebieskich” i kopernikańska rewolucja. J.Ż.: Bo w centrum świata teraz znalazł się człowiek – czy tak? J.T.: W pewnym sensie okaże się, że dla Boga centrum świata jest człowiek. Natomiast dla człowieka centrum
14
REWOLUCJA W KOŚCIELE
świata jest Bóg. Używając metafory kopernikańskiej, można rzec, że Ziemia się kręci, ale Słońce też się kręci. Capax Dei oznacza, że mamy zarówno ruch człowieka wokół Pana Boga, jak i ruch Boga wokół człowieka. Po polsku mówimy „otwarcie”. To może mało powiedziane, ale sama metafora jest ładna. Bo „otwarcie na Boga” jest jak otwarcie okna. Otwierasz okno, masz możliwość spojrzenia na świat i coś przez to okno wpada. J.Ż.: Światło, świeże powietrze, motyle, ale też brud, muchy i pioruny... Coś wpada, ale wcale nie musi to być coś dobrego. Zło też może wpadać. J.T.: Pewnie, że trzeba wiedzieć, co ci wpada. Ale przecież Katechizm daje nam wizję tego, co może wpaść. Jeszcze do tego wrócimy. A tymczasem rysuje się przed nami myśl o perspektywie ubóstwienia człowieka. Bo jeżeli człowiek z natury jest otwarty na Boga, to znaczy, że może się sam ubóstwić. A jeżeli zarazem Bóg otwarty jest na człowieka, to znaczy... J.Ż.: Że się uczłowiecza? J.T.: Że się uczłowiecza! Bóg się uczłowiecza. Można więc powiedzieć: ten nowy Katechizm będzie pokazywał dwojaki ruch w świecie naszych wartości. Ruch, w którym Bóg siebie uczłowiecza, a człowiek się ubóstwia. J.Ż.: Ale z całego naszego rozważania znikł Kościół. Tak jakby pojawiła się perspektywa religijności poza Kościołem. J.T.: Bo nie wyklucza jej definicja wiary. Pozostańmy na razie przy stwierdzeniu, że religijność poza Kościołem nie
REWOLUCJA KOPERNIKAŃSKA
15
jest wykluczona. Zostawmy sobie na inną rozmowę pytanie: jak Kościół jest obecny w nowym świecie wiary? Zarysujmy tu tylko myśl, że chciałby być bardzo dyskretny. J.Ż.: To znaczy, że istnieje człowiek otwarty bezpośrednio na Boga, Bóg odnoszący się wprost do człowieka i ten trzeci – Kościół – gdzieś z boku, poza bezpośrednią relacją Bóg – człowiek. Zniknął hierarchiczny układ Bóg – Kościół, nauczający – wierni. J.T.: Powiedziałbym, że Kościół mówi sobie: primum non nocere. Po pierwsze, nie szkodzić. Nie przeszkadzać w działaniu Boga na człowieka i w szukaniu przez człowieka Boga. Ale i do tego wrócimy, bo sprawa jest bardzo delikatna i ważna. Wyraźnie natomiast widać, że ten katechizm szuka takiego miejsca w Bogu, które jest najbardziej ludzkie, i takiego miejsca w człowieku, które jest najbardziej boskie. Bo jeśli człowiek jest capax Dei, to właśnie o takie poszukiwanie chodzi. Teraz wróćmy do otwartego okna. J.Ż.: Więc co przez nie wpada? Jakie jest prawdopodobieństwo, że przez to okno wpadnie motyl, czyli dobra wiara, a nie wpadną muchy i pioruny, i brudy, czyli coś, co człowieka niszczy, coś dysfunkcjonalnego? J.T.: A pójdźmy jeszcze dalej. Jakie jest prawdopodobieństwo, że rozróżnisz, co ci naprawdę przez twoje okno wpadło? Masz przecież apetyty na różne smaki świata. Idzie o to, żebyś ty sam widział, jakim smakiem smakuje Bóg. Tu jest problem. J.Ż.: Jeżeli nie masz Kościoła, który ci podpowiada: to dobre, to niedobre, w to masz wierzyć, w to masz nie wierzyć...
16
REWOLUCJA W KOŚCIELE
J.T.: Jeżeli nie masz Kościoła albo jeżeli Kościół działa dyskretnie, niewidzialnie czy niezauważalnie... Ale koniec końców: nawet jak ci Kościół podpowie, to sam przecież musisz rozstrzygnąć, czy ci to przemawia do przekonania, czy nie. W gruncie rzeczy, nie możesz tak zupełnie pozbyć się odpowiedzialności za to, w co uwierzyłeś. J.Ż.: Więc jakie jest prawdopodobieństwo, że w okno capax Dei wpadnie dobra wiara? J.T.: Myślę, że to jest klucz do sprawy, klucz do Katechizmu, klucz do prawdziwego chrześcijaństwa i w ogóle do religii, które wyszły z tradycji biblijnej, z dziedzictwa Starego Testamentu. Ma wpaść słowo. Słowo. Nie rzecz! Nie przedmiot. Słowo! Capax Dei to przede wszystkim zdolność wsłuchania się w mowę. Dlatego w Katechizmie, zaraz na samym początku, już w definicji wiary masz powiedziane: „wiara jest odpowiedzią”. A gdzie jest możliwa odpowiedź? J.Ż.: Tam gdzie jest pytanie. J.T.: Musi być pytanie, więc musi być ktoś, kto pyta... No, ale sprawa pytania, odpowiedzi, słowa to jest nowa rzeka problemów. Zostawmy sobie może to na raz następny, a dziś niech nam wystarczy samo capax Dei. J.Ż.: „Człowiek otwarty na Boga”. J.T.: Co może być ważniejsze?
ROZMOWA DRUGA: ODPOWIEDŹ
J.T.: Wyobraź sobie, Jacku, jezioro, nad jeziorem deski, jedna z tych desek jest trampoliną. Jeżeli dziś się odbijemy od tej trampoliny, możemy daleko polecieć i wylądować w cudownym świeżym nurcie. Natomiast jeżeli się z trampoliną miniemy, to nie polecimy nigdzie, tylko ugrzęźniemy na jakichś torfowiskach wiary. Więc idzie o to, żebyśmy znaleźli tę właściwą deskę, od której trzeba się odbić. J.Ż.: Co to jest za deska? J.T.: Sprawa jest trudna przez to, że jest prosta. Jesteśmy przy określeniu istoty wiary w starym katechizmie trydenckim i w nowym watykańskim. Jest w nowym określeniu słowo, którego w starym katechizmie nie było. Więc jeszcze raz sięgnij... J.Ż.: ... do nowej definicji wiary? J.T.: To nie jest stricte definicja, ale określenie. J.Ż.: „Wiara jest odpowiedzią człowieka daną Bogu, który mu się objawia i udziela, przynosząc równocześnie obfite światło człowiekowi poszukującemu ostatecznego sensu swego życia”. J.T.: Zwróć uwagę na słowo „odpowiedź”. „Wiara jest odpowiedzią...”
18
REWOLUCJA W KOŚCIELE
J.Ż.: „... człowieka daną Bogu...” J.T.: Czego potrzeba, żeby w ogóle możliwa była odpowiedź? J.Ż.: Musi paść pytanie. J.T.: A żeby było pytanie, musi istnieć język i ten, który go używa – czyli pytający. Otóż w codziennym poszukiwaniu Boga jesteśmy najczęściej ofiarami naszej kosmologicznej wyobraźni. Szukamy Pana Boga poprzez kosmos. W języku kosmologicznym... J.Ż.: Przez kosmos czy w kosmosie? J.T.: Albo w kosmosie, albo przez kosmos. Szukamy Pana Boga na scenie naszego dramatu. Pytamy, kto tę scenę stworzył. Pytamy o stwórcę, o przyczynę, o cel. Tymi drogami szła myśl św. Tomasza z Akwinu – wielka myśl leżąca u podstaw wiary soboru trydenckiego. J.Ż.: A kosmologiczne poszukiwanie Boga prowadzi do takiego tradycyjnego wyobrażenia, że gdzieś tam w środku ziemi jest piekło, a gdzieś nad nami jest niebo, a w niebie Pan Bóg. Czy tak? Chcemy Go ulokować w ziemskiej geometrii, w naszej fizyczności. J.T.: Tak – bo chcemy widzieć Boga albo w jakimś miejscu, albo w jakimś czasie – „Pan Bóg jest w niebie”, „Pan Bóg był na początku” albo „Pan Bóg będzie na końcu”... J.Ż.: W dziejach naszego świata.
ODPOWIEDŹ
19
J.T.: Newton powiada, że Bóg jest zegarmistrzem świata. A nowy katechizm mówi, że wiara to odpowiedź. Ale przecież Bóg, który stworzył, nie mówi. On jest ukryty za różnymi rzeczami, za swymi stworzeniami. J.Ż.: To kto do Ciebie mówi, Księże Profesorze? J.T.: Ty mówisz. Piotrek mówi, Paweł mówi. Na scenie mówi człowiek, mówi do nas i n n y. J.Ż.: Więc kontakt z Bogiem odbywa się przez ludzi? Przez drugiego człowieka? J.T.: Przez drugiego człowieka! To, co się dzieje między mną a tobą, ma być analogią do tego, co się dzieje między mną a Bogiem. J.Ż.: Tylko analogią? J.T.: Bliską analogią. W każdym razie dużo bliższą niż to, co się dzieje między mną a rzeczą. To jest szalenie ważne dla naszej wyobraźni. Szukamy Boga jako uczestnika naszego dramatu. J.Ż.: Mówisz: nie ma nade mną nieba ani piekła pode mną? Mówisz: niebo i piekło są między mną a tobą, między tobą a innymi ludźmi? J.T.: Tak. Bo jeżeli mam cokolwiek wiedzieć o niebie albo piekle, to muszę zacząć od tego, co dzieje się między nami. Człowiek może być dla człowieka wysłańcem nieba albo wysłańcem piekła. I to jest właśnie fundament!
20
REWOLUCJA W KOŚCIELE
J.Ż.: To się pojawia w nowym katechizmie? Nie było tego w katechizmie trydenckim? J.T.: Nie było to jasno, prosto powiedziane, choć były elementy tego dramatycznego wymiaru. Na samym początku brakowało jednego słowa: „odpowiedź”. Zabrakło dialogicznego wymiaru ludzkiego spotkania z Bogiem. Dziś często mówimy: „dialog”, ale bardzo płytko to słowo rozumiemy. Kiedy odpowiadam, to znaczy, że jest jakiś dialog, że usłyszałem, jak ktoś coś do mnie powiedział. Najpierw byłem pasywny, chociaż, naturalnie, „otwarty” – potrafiący usłyszeć – i przez moje okno wpadł nie motyl, nie słowik, nie mucha, tylko właśnie słowo. Słowo wpadło. Słowo mnie dotknęło... J.Ż.: Ktoś coś do Ciebie powiedział, a Ty to usłyszałeś. J.T.: Usłyszałem słowo innego. To słowo jest znakiem innego. I ono we mnie brzmi. Tu jest klucz do sprawy. J.Ż.: Jak brzmi to słowo, którym Pan Bóg zwraca się do Ciebie? Jak brzmi to pytanie, które otwiera dialog za pośrednictwem innych? J.T.: Czasem za pośrednictwem innych, czasem za pośrednictwem naszego sumienia. Ale, w każdym razie, mamy przynajmniej wrażenie, że w tym słowie jest inny. Ono nas dotyka – tak jakby dotknął nas jakiś inny, duchowy wiatr. J.Ż.: Ale co to za wielkie pytanie? J.T.: Musimy sięgnąć do tradycji biblijnej. Bo wciąż są to, w gruncie rzeczy, te same słowa, które po upadku usłyszał praojciec Adam: „Adamie, g d z i e j e s t e ś?”.
ODPOWIEDŹ
21
Słuchaj, słuchaj! Adam to nie jest ten, który był pierwszy. To jest ten, którego dramat jest dramatem każdego z nas. Co się przydarzyło Adamowi, w istocie rzeczy przydarza się każdemu z nas. A przydarzyło mu się to, że usłyszał słowa: „gdzie jesteś?”. J.Ż.: I każdy z nas, Twoim zdaniem, jako capax Dei słyszy to pytanie Boga: „Gdzie jesteś, Księże Profesorze?”, „Józefie, gdzie ty jesteś?”. J.T.: O tak! Bez wątpienia! Wczuj się w sens tego słowa. Jakie echo ono w Tobie budzi? To jest słowo odświętne. Bo owszem, czasem ono ma sens ograniczony: kiedy się zgubimy w lesie albo w obcym mieście... J.Ż.: Sens topograficzny... J.T.: Ale czasem nie chodzi ani o las, ani o miasto, ale o cały dramat. J.Ż.: O życie? J.T.: O życie! I wtedy pytanie: „gdzie jesteś?”, ma w sobie coś z metafizycznej głębi. Św. Paweł powie, że słowo – słowo Boga – przenika do głębi, że oddziela ciało od kości. J.Ż.: Uważasz, Księże Profesorze, że jest metafizyczna głębia w pytaniu, które stawia sobie pijak nad schabowym i wódką? Że Bóg objawia się w przeżyciach mężczyzny po czterdziestce, który widząc bruzdy na swojej twarzy, mówi sobie: „Gdzie ja jestem?”, a ile razy to pytanie wraca, odpowiada: „No, to strzelę sobie jeszcze jednego...”?
22
REWOLUCJA W KOŚCIELE
J.T.: Tak. Może właśnie w takiej sytuacji słowo brzmi szczególnie mocno. J.Ż.: Metafizycznie? J.T.: Właśnie metafizycznie. Bo ludzie, którzy nie mają świadomości, że się pogubili, nie słyszą głębi słowa. J.Ż.: Uważasz, Księże Profesorze, że w tym pytaniu jest Bóg? J.T.: Jest! J.Ż.: A nie jest to zwykłe pytanie człowieka, który szuka drogi przez życie? J.T.: Wyobraź sobie, że z punktu widzenia dramatu biblijnego właśnie w tym pytaniu jest Bóg. A człowiek, który rozumie i przyjmuje to słowo, jest capax Dei. J.Ż.: Czyli właściwie każdy... J.T.: Każdy! J.Ż.: ... bo prawie każdy sobie musi to pytanie stawiać. J.T.: Tak. Ale nie zawsze. Stawiasz je w sytuacjach szczególnych. J.Ż.: Więc capax Dei jesteśmy w sytuacjach szczególnych. J.T.: Capax Dei jesteśmy zawsze, ale nie zawsze słowo bije w nas z jednakową siłą. Bardzo często to słowo pojawi się tylko raz w życiu...
ODPOWIEDŹ
23
J.Ż.: Kiedy się człowiek rzeczywiście otworzy? J.T.: Kiedy przyjdzie coś niezwykłego, powiedzmy: „dzień nawiedzenia”. Bo cała nasza historia ma wymiar dramatyczny. Nie jesteśmy częścią kosmosu. Innym prawom jesteśmy poddani. Innym niż kamienie, gwiazdy, drzewa. My podlegamy prawom dramaturgii, w której słowa: „gdzie jesteś?”, mają metafizyczny sens. J.Ż.: Kiedy to pytanie dotyka człowieka, odpowiedź może być metafizyczna, może prowadzić ku metafizyce, ku temu, co nieskończone, ale może to też być odpowiedź banalna: „no, strzelę se jeszcze jednego”. J.T.: Może być banalna... J.Ż.: „No, i jeszcze jednego...” Zatem na metafizyczne pytanie nie musi paść metafizyczna odpowiedź. J.T.: Poczekaj, poczekaj... Pomalutku, pomalutku. J.Ż.: To jak jest z tą odpowiedzią? J.T.: To jest w gruncie rzeczy odpowiedź praojca Adama, który się przed Bogiem chowa. Ale bez względu na to, jak będziesz odpowiadał, samo pytanie jakoś cię już zmienia. Pytanie innego zmienia twój punkt widzenia siebie. Kiedy słyszysz pytanie: „gdzie jesteś?”, musisz przyjąć optykę tego, który pyta. Tu zaczyna się dialog. Stawiasz siebie w moim położeniu, ja stawiam siebie w twoim – zaczynamy wymieniać się położeniami. W ten sposób – wedle Greków – rodzi się w nas myślenie. Bo główną funkcją myślenia jest to, by zmieniać punkty
24
REWOLUCJA W KOŚCIELE
widzenia, dzięki czemu dochodzimy do różnych wspólnych wniosków. Pięknie to Heidegger powie, że pytanie jest pobożnością myśli. Więc kiedy myśl jest pobożna? J.Ż.: Kiedy jest pytająca? J.T.: Gdy jest pytająca! Nie wtedy kiedy odpowiada, ale kiedy pyta. A pobożna to znaczy, że wtedy właśnie rządzi się Bożym prawem. J.Ż.: Nie ten, kto wie, jest pobożny, tylko ten, kto wątpi i zadaje pytania? J.T.: Ten, kto jest ciekawy, kto szuka dalszej prawdy, kto włazi w tajemnicę, jakby w jakąś wodę, i otwiera oczy, patrzy, co się tam dzieje... Nie dlatego, że wątpi! Dlatego, że jest ciekawy, co jeszcze tam można zobaczyć, co jeszcze stanowi prawdę. A żeby to zobaczyć, wciąż zmienia punkty widzenia. Czasem widać, jak tego ludziom dzisiaj brakuje. I to nawet w religii. J.Ż.: Może w religii szczególnie. Bo pewnie najtrudniej zmieniać punkty widzenia wobec tego, w co każdy z nas wierzy. Dużo łatwiej wobec tego, co po prostu wiemy. Ale jeszcze raz zestawmy te dwa katechizmy: stary trydencki i nowy watykański. Nie było w starym katechizmie miejsca dla dialogu? J.T.: Było. Tyle że dużo dalej. Dialog nie mieścił się wówczas w definicji wiary. Ale wracajmy do naszego Adama. Mamy jeszcze przed sobą sprawę zasadniczą, tę trampolinę, na której mi szcze-
ODPOWIEDŹ
25
gólnie zależy. Bo zanim nastąpi zmiana punktu widzenia, pojawia się świadomość, że t o t y z o s t a ł e ś s p y t an y: „Adamie, gdzie jesteś?”, „Jacku, gdzie jesteś?”. J.Ż.: Wybrany do tego, żeby ci postawić pytanie? J.T.: Kluczem jest słowo: wybrany. J.Ż.: Ale to przecież znaczy, że każdy z nas jest jakoś wybrany, jeżeli każdy – jak mówisz – miewa metafizyczne pytanie. J.T.: Nim powiesz: „każdy jest wybrany”, zastanów się, co znaczy być wybranym... Jesteś wybrany to znaczy – dotknięty. Przez co? Co cię dotknęło? J.Ż.: Dotknięty uwagą drugiego? J.T.: Czy tylko uwagą? Przecież ja mogłem kogo innego do tej rozmowy zaprosić. Mogłem kogo innego wybrać. Bóg też mógł wybrać innego – nie musiał wybierać Adama. Nie musi wybierać ciebie, gdy stawia ci metafizyczne pytanie. J.Ż.: Więc czym jesteś dotknięty, gdy ktoś się do ciebie zwraca? J.T.: Przecie wiesz: wolnością! Dotyka cię wolność innego. Wtedy masz pierwsze doświadczenie wolności. Nie jest to doświadczenie twojej własnej wolności. To jest doświadczenie wolności innego. Uczymy się wolności z wybrania, które dociera z zewnątrz. Ten świat tak jest zrobiony, że zawsze najpierw ktoś musi nas wybrać. Widzimy wybranie
26
REWOLUCJA W KOŚCIELE
matki, wybranie naszego ojca. Potem przychodzi wybranie Tego, który pyta: „gdzie jesteś?”. Słuchaj, Jacku, jest to tak poważna sprawa, że trzeba by teraz wygodnie siąść, wziąć oddech, szeroko rozewrzeć oczy, bo otwiera się przed nami zupełnie nowa przestrzeń. Zmienia się perspektywa naszego widzenia świata. Oto bowiem odnajdujemy w religii fundamentalne doświadczenie wolności! Widzimy wolność Boga... Rozumiesz konsekwencje? Widzisz rewolucję religijnego myślenia, która dokonuje się tu, w nowym katechizmie? J.Ż.: Bóg jest wolny i wymaga wolności. J.T.: Uczy mnie wolności, kiedy mnie wybiera. Słuchaj, Jacku, czy Ty tutaj widzisz kopernikański przewrót? Czy widzisz rewolucję w Kościele? J.Ż.: Bóg nie każe, nie zabrania, tylko uczy wolności. J.T.: Bóg uczy wolności! I teraz, kiedy będziemy się modlili: „bądź wola Twoja” – w gruncie rzeczy będzie to znaczyło: „bądź wolność Twoja”, czyli też moja wolność na miarę, na wzór tej Boskiej wolności. Tu się otwiera zupełnie nowy horyzont. A co na to Adam? J.Ż.: Chowa się za krzakami. J.T.: Adam powiada: „nie ma mnie”. Ubiera się w rzeczy. Czyli udaje część sceny. Widzimy teraz, co to jest niewiara. Powiedziałbym: niewiara to niezdolność do tego, żeby innemu zaufać. Niezdolność do tego, by obudzić w sobie to,
ODPOWIEDŹ
27
co pisarze łacińscy nazywają fides. Tu nie chodzi o credo, czyli wyznanie wiary, ale właśnie o fides – ufność, zaufanie. Jeżeli ktoś jest niezdolny do tego, aby ufać ludziom, jeśli nie doświadczył nigdy zaufania, to nie zrozumie istoty chrześcijaństwa. Będzie szukał Boga w scenie, w przedmiotach – nie w ludziach. J.Ż.: Gdzieś tam w topografii, w niebie. J.T.: Nigdy Go tam nie znajdzie! Im mniej będzie ufał innym, tym mocniej ucieknie w scenę, tym bardziej się przed Bogiem skryje. Bo ufność jest kluczem do prawdziwej wiary. Fascynuje mnie to dotknięcie przez wolność innego. Wolność, która ci ufa. Ale powstaje problem: co z tą wolnością zrobisz. Adam odpowiada: „nie ma mnie”. J.Ż.: To też jest wolność. Możesz zostać wybrany, a mimo to zamknąć okno i powiedzieć panu Bogu: „nie ma mnie w domu”. J.T.: „Nie ma mnie. Jestem rzeczą, jestem na Ciebie głuchy”. Ale przecież nie musisz się zamknąć na zawsze. Kiedy indziej możesz szeroko otworzyć okno – tak żeby słowo wpadło. J.Ż.: Czyli w gruncie rzeczy capax Dei – otwarcie na Boga – nie znaczy „otwarcie”, tylko „otwieralność”. J.T.: Tak! J.Ż.: Człowiek jest „otwieralny”. Może się otworzyć na Boga. Ale może się zamknąć.
28
REWOLUCJA W KOŚCIELE
J.T.: Mistrzostwo Boga polega na tym, żeby Adama mimo wszystko otworzyć. Nie sztuka dotrzeć do tych, co są z góry otwarci. Sztuka docierać do ludzi „zamkniętych” – do Adama, nawet do Kaina – do chorych na brak fides. Bo trzeba światu zaufać, żeby go zrozumieć. Św. Augustyn powiada: „Fides quaerens intellectum”, czyli: „Wiara (ściśle mówiąc, ufność) szuka rozumienia”. Wiesz, dopiero kiedy jest wiara, przychodzi czas rozumienia. Tak: rozum budzi się, gdy zaufasz. J.Ż.: Czyli ktoś się do ciebie zwraca (może Bóg się do ciebie zwraca), ty gotów mu jesteś zaufać i potem starasz się zrozumieć? J.T.: Tak. J.Ż.: A nie myślisz, że najpierw lepiej się temu drugiemy przyjrzeć, poznać go, zrozumieć, a dopiero potem okazać zaufanie? J.T.: Ale gdyby tego fides nie było, gdyby między nami nie było zaufania, to w co by się zamienił nasz dialog? W spekulacje, jak drugiemu dopiec! Ty mnie, a ja Tobie. Ja bym kombinował, jak Ciebie pokonać, jak Ci przyłożyć, jak Cię zranić, a Ty byś się starał mnie na łopatki rozłożyć. A dzięki temu, że sobie ufamy, możemy normalnie rozmawiać. Możemy rozważać problemy. Staramy się zrozumieć. J.Ż.: Ale ufamy sobie dlatego, że się już jakiś czas znamy. Ja Cię próbuję zrozumieć, bo znam Cię dość dobrze, a ciągle mnie zadziwiasz.
ODPOWIEDŹ
29
J.T.: A ja Ci próbuję tłumaczyć, ale moje gadanie jest na miarę, że tak powiem, Twojego fides. Fides i intellectum muszą grać między nami, żeby się w tej rozmowie wyłoniło doświadczenie owej trampoliny, z której razem możemy wyskoczyć. J.Ż.: Do czego wyskoczyć, Księże Profesorze? J.T.: Do wiary, która rozumie.
ROZMOWA DWUDZIESTA PIĄTA: NIEBO
J.T.: Myśląc, Jacku, o niebie, nie myślimy o czymś zupełnie abstrakcyjnym ani nieprzeczuwalnym. Obraz nieba, w pewnym sensie, jest w nas. Katechizm mówi, co prawda, że niebo to tajemnica dla nas nie do pojęcia, ale z drugiej strony co jakiś czas powtarza zapewnienie, że zadatek nieba już teraz nosimy w sobie. Co o niebie mówi Katechizm? J.Ż.: „Tajemnica szczęśliwej komunii z Bogiem i tymi wszystkimi, którzy są w Chrystusie, przekracza wszelkie możliwości naszego zrozumienia i wyobrażenia”. J.T.: Komunia z Bogiem to niebo. A jednak ciągle pojawiają się – zwłaszcza w interpretacji Nowego Testamentu – słowa: „zadatek nieba”. Mam wrażenie, że najbardziej celnie opowiedział o tym św. Augustyn. „Dla siebie nas, Boże, stworzyłeś i niespokojne jest serce nasze, dopóki nie spocznie w Tobie”. „Dla siebie stworzyłeś...”, „niespokojne serce...” Wizja spoczynku w Nim. Bo dla siebie stworzył. To jest bardzo ludzkie. J.Ż.: „Żyć w niebie – mówi Katechizm – oznacza »być z Chrystusem«. Wybrani żyją »w Nim«, ale zachowują i – co więcej – odnajdują tam swoją prawdziwą tożsamość, swoje własne imię”. Czyli nie rozpuszczamy się w jakimś przestworzu?
222
MIĘDZY DWOMA ŚWIATAMI
J.T.: Jak kropla wody w morzu... Odnajdujemy tożsamość, odnajdujemy imię. Po imieniu będą nas tam wzywać. Jest piękna góralska opowieść o Zwyrtale Muzykancie, który umarł i dusa jego wybrała się wartko do nieba. Z bałusami na gęmbie i ze skrzypcami pod pazuchom. Przychodzi przed Niebieską Bramę, puka, patrzy – zamknione. Burzy się jeszcze raz i wtedy słyszy głos św. Piotra: „Kto tam?”. Odpowiada: „Jo!”. „Co za Jo?”. „No, Zwyrtała”. W tym „jo!” jest dużo prawdy, bo stając przed Bramą Niebieską, nie stoimy jako magister X, doktor Y, dyrektor Z. J.Ż.: Czyli bez ziemskich przybrań. J.T.: Tylko – jo. Odnajdujemy własną prawdziwą tożsamość. J.Ż.: Trochę sobie tutaj żarty z nieba stroisz. J.T.: To nie są żadne żarty, bo skoro się do nieba pcham, to nie mogę żartować z tego, do czego dążę. J.Ż.: Ale, zacny Księże Profesorze, nie pierwszy raz się zdarza, że uciekasz w żartobliwą metaforę, kiedy rozmawiamy o sprawach niezwykle poważnych. Pewnie gdybyś tak ze czterysta, pięćset lat temu sobie takie żarty stroił, tobyś się najpewniej spalił na jakimś stosie. J.T.: Pewnie dlatego Pan Bóg przysłał mnie na świat teraz, a nie czterysta lat temu. J.Ż.: Ale może ta Twoja bezkarność jest tylko doczesna. Czy Ty myślisz, że Pan Bóg ma poczucie humoru?
NIEBO
223
J.T.: Aj, Jacuś kochany, czy Ty wiesz, że niebo to jest miejsce radości? Więc jeżeli na tym świecie jest trochę radości, to jest to zadatek nieba. Nawet mówią, że katolicy w niebie będą mieli specjalne miejsce odgrodzone wysokim murem od reszty. Bo katolikom do pełni szczęścia potrzebne jest to, żeby myśleli, że są w niebie sami. J.Ż.: No więc właśnie: pełnia ludzkiego szczęścia. Katechizm tak o niej mówi: „Niebo jest szczęśliwą wspólnotą tych wszystkich, którzy są doskonale zjednoczeni z Chrystusem”. Ale przecież, Księże Profesorze, szczęśliwość wspólna to w naturze ludzkiej rzecz niemal niepojęta. J.T.: Niepojęta, powiadasz? J.Ż.: Tak, zupełnie niepojęta, bo jakże to wszyscy mogą być szczęśliwi? Zażartuję teraz troszkę w Twoim stylu, ale to jest prawda bardzo prosta. Jakże wszyscy mogą być szczęśliwi, skoro i Józek ma kozę, i Marysia ma kozę, i nikt nikomu niczego ma nie zazdrościć, nikt nie jest od nikogo lepszy? J.T.: No rzeczywiście! J.Ż.: Jak bez tej „lepszości” można być szczęśliwym? J.T.: Jest piękna opowieść o mądrym rabinie, który umarł, a że był bardzo sprawiedliwy, więc go Pan Bóg do nieba zaprosił. Ale on nie wchodzi. Powiada, że nie będzie szczęśliwy, dopóki ostatni jego uczeń do nieba nie wejdzie. Nie mógłby być szczęśliwy, widząc, że jakiś jego uczeń na ziemi jest nieszczęśliwy.
224
MIĘDZY DWOMA ŚWIATAMI
J.Ż.: Ale ludzkie marzenia, dążenia, interesy – to o czym śnimy po nocach – są w konflikcie. J.T.: We wzajemnym konflikcie? J.Ż.: Tak. Ilu ludzi chce być mistrzami świata w slalomie narciarskim? J.T.: Też bym chciał. Tylko niepotrzebnie mnie do szkół posłali. J.Ż.: A mistrz jest tylko jeden. Więc co będzie z tymi konfliktowymi interesami? J.T.: Skrycie myślę, że Pan Bóg da mi w drugim życiu możliwość poskakania na nartach... albo jakąś za to godną rekompensatę. Natomiast, Jacku, tak poważnie mówiąc: najgłębszy problem jest w naszym pojęciu szczęścia. Muszę Ci się przyznać, że jako filozof nie lubię tego pojęcia. Władysław Tatarkiewicz napisał piękną książkę o szczęściu. Ja takiej książki nigdy bym nie napisał. J.Ż.: Bo Cię szczęście nie obchodzi? J.T.: Bardzo mnie obchodzi. Ale czy czasem nie wydaje Ci się, że honor Twój męski wymaga, by być nieszczęśliwym? Albo by nie być szczęśliwym? J.Ż.: By w swoim nieszczęściu ukazać głębię własnej egzystencji? J.T.: Nie tak, nie w nieszczęściu. W trosce, w niepokoju. „Ja tutaj troszczę się o ludzkość, o demokrację, o prawdę, a nie o jakieś tam szczęście”.
NIEBO
225
J.Ż.: Teraz budujesz obraz człowieka, dla którego przeciwstawieniem głupawej beztroski jest wieczna, może niekoniecznie szczera, może udawana troska. J.T.: Dręczy nas coś takiego. Ale oczywiście jest to nasz osobisty pozór. I zdaję sobie doskonale sprawę, że w gruncie rzeczy ja i my wszyscy – tutaj Tatarkiewicz ma rację i św. Augustyn także – dążymy do szczęścia. Ale co to jest szczęście? Jak ono ma wyglądać? To już nie bardzo wiemy. J.Ż.: Nie wiesz nawet Ty, po latach filozoficznych studiów? J.T.: Widzę tylko, że ludzie mają rozmaite wizje swojego własnego szczęścia. I ta rozmaitość odbija się także na wyobrażeniu nieba. W zależności od tego, jak człowiek widzi swoje szczęście na ziemi – i także swoje nieszczęście – projektuje swoje niebo i piekło. W myśli religijnej można wykryć kilka wizji nieba. Jest niebo estetyczne, gdzie artysta spotyka się z absolutnym Pięknem i żyje wiecznym podziwem. Z tym niebem jest tak jak z metafizyką wedle Arystotelesa: „z podziwu wobec otaczającego nas świata zrodziła się ta nauka”. Masz piękne niebo estetyczne, bo wydaje ci się, że będziesz szczęśliwy wtedy, gdy twoje estetyczne potrzeby zostaną zaspokojone. J.Ż.: W katechizmowej nauce o niebie używa się słowa „harmonia”. Ma tam panować harmonia wielka, wieczna, nieskończona... J.T.: Mimo wszystko ten katechizm dziełem sztuki nie jest. No, może na swój sposób miejscami i jest, ale w każdym
226
MIĘDZY DWOMA ŚWIATAMI
razie: gdy mowa o niebie, dobrze widać, że jest on dziełem ziemskim. Pieśń nad pieśniami jest dziełem estetycznym, Hymn o miłości św. Pawła jest dziełem estetycznym, ale nie nasz katechizm. W Katechizmie masz raczej inną wizję nieba. Wizję filozoficzną. Mówi się o niej: visio beatifica. Niebo to jest visio beatifica – tam znasz prawdy. Ci, którzy całe życie do prawdy dążyli, nareszcie dowiedzą się, jak to było naprawdę. Znam kilka takich pań, które ciągle chcą wiedzieć, jak było naprawdę. I niebo ma im tę potrzebę w pełni zaspokoić. J.Ż.: A Twoje niebo? J.T.: Tu jestem trochę słaby. Ponieważ nie bardzo chcę snuć refleksje nad szczęściem, tego mojego nieba dokładnie sobie nie wyobrażam. Pewnie ma ono dużo z atmosfery góralskiego wesela, gdzie jest i estetyka, bo jest muzyka, gdzie jest także visio beatifica... J.Ż.: To nudne okropnie! J.T.: A byłeś kiedy na góralskim weselu? J.Ż.: Mówię o visio beatifica, o niebie, w którym już wszystko wiesz... J.T.: Jakbyś, Jacku, był na góralskim weselu, tobyś trochę wiedział, co to jest visio beatifica. Bo masz tam i piękno, i prawdę. Nareszcie ujawnia się jakaś prawda o człowieku. J.Ż.: Myślałem, że Twoje niebo to będzie bezkres spędzony w archiwum Husserla.
NIEBO
227
J.T.: Tam nie będzie mi potrzebne archiwum Husserla, skoro na miejscu będę miał już jego samego. Teraz popatrz głębiej: sytuacja jest piękna i mądra, i dobra zarazem. Bo niebo buduje się w pewnym sensie z ziemi. Ono nie wyrasta znikąd. Jest kontynuacją ziemi. Przede wszystkim dlatego że oto na tej ziemi dokonywał się cud zamiany zła w dobro. Byli tu tacy ludzie, którzy zmieniali zło w dobro. Przebaczali złoczyńcom, w świecie kłamstwa mówili prawdę, w świecie niesprawiedliwości byli sprawiedliwi, zło zwyciężali dobrem. Wiesz: to tu buduje się niebo. Bo niebo jest zarazem dziełem Boga i człowieka. Świat, w którym żyjemy, jest dziełem Pana Boga, a niebo ma być naszym wspólnym dziełem. I moim, i Twoim, i do tego jeszcze Pana Boga. J.Ż.: A jak poradzisz sobie z tym, że – jak mówi Katechizm – w niebie każdy odnajdzie swoją własną tożsamość? A przecież nasza ziemska tożsamość, nasza ludzka tożsamość to jest ciągłe dążenie do czegoś, ciekawość, głód, żądza. Mówisz: o głodach świata – te głody to nasza tożsamość. Jak w niebie wszystko masz, wszystko wiesz, wszystko ci się otwiera – to gdzie ta tożsamość? J.T.: Jacuś, żal Ci nadziei. J.Ż.: Tak. J.T.: Dziecko nadziei żałuje nadziei. J.Ż.: A czy może być niebo, czy może być szczęście bez nadziei? Czy może, Księże Profesorze, istnieć doskonałe dobro bez odrobiny nadziei?
228
MIĘDZY DWOMA ŚWIATAMI
J.T.: Św. Paweł mówi: wiara przemija, nadzieja przemija, pozostaje miłość. Nadzieja już się spełniła. Może będzie jakiś inny ruch w miejsce nadziei. Mianowicie ruch, w którym pogłębiona zostanie wiedza o miłości. Ale, wiesz, ta ewentualna nadzieja w niebie miłością już bardziej będzie niż nadzieją, bo nie będzie zagrożona rozpaczą. Pięknie to powiedziałeś... Rzeczywiście: człowiekowi żal nadziei. Dziecko nadziei żałuje tego, co je do nieba przeniosło – nadziei. Więc pewnie jakaś przemieniona nadzieja będzie. Nadzieja wtopiona w miłość. Św. Paweł powiada... J.Ż.: „Ani oko...” J.T.: „... nie widziało, ani ucho nie słyszało, co zgotował Bóg tym, którzy Go miłują”. Ale jest piękne i to, że niebo rośnie na miarę naszej dzisiejszej miłości. Nasze miłości na tej ziemi przechodzą rozmaite próby. Po każdej próbie miłość pogłębia się, rośnie. To ona jest zadatkiem nieba. Bo niebo nie przychodzi znikąd. Coś z nieba mamy w sobie. Coś z niego przekazujemy innym. Człowiek dla drugiego człowieka może być częścią nieba. Niestety, także może być częścią piekła. *** J.T.: Czytaliśmy, Jacku, Katechizm. Naczytaliśmy się trochę, ale bardzo dużo nam jeszcze tego Katechizmu do czytania zostało. W gruncie rzeczy były to tylko wstępy do kolejnych rozdziałów. „Bóg wychodzi naprzeciw człowiekowi”, „Człowiek odpowiada Bogu”. Czas ludzkiej egzystencji... Problemy tego świata, państwo, Kościół, modlitwa, Eucharystia... To wszystko rysuje się jako wielka droga ku czemuś... Jak Ci się ten Katechizm ze mną studiowało? Dość jakoś?
NIEBO
229
J.Ż.: Ciekawie. J.T.: Ja też nie miałem potrzeby posyłać po rodziców. No więc tak sobie myślę, że skoro jest Katechizm, to jeśli chcemy kiedyś trafić do nieba, powinniśmy... J.Ż.: ... go przeczytać. J.T.: Dobrze przeczytać Katechizm.
SPIS TREŚCI
REWOLUCJA W KOŚCIELE Rozmowa pierwsza: Rewolucja kopernikańska . . . . . . . . . . . Rozmowa druga: Odpowiedź . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Rozmowa trzecia: Wybranie . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Rozmowa czwarta: Wiem, że... Nie wiem, co... . . . . . . . . . . . Rozmowa piąta: Wiara szuka zrozumienia . . . . . . . . . . . . . . . Rozmowa szósta: Dialog . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Rozmowa siódma: Tradycja . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
7 17 30 38 47 56 68
NAPRZECIW CZŁOWIEKOWI Rozmowa ósma: Obrazy Boga . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Rozmowa dziewiąta: Objawienie . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Rozmowa dziesiąta: Boża pedagogika . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Rozmowa jedenasta: Nadzieja . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Rozmowa dwunasta: Nie będzie innego objawienia . . . . . . . Rozmowa trzynasta: Ryzyko Pana Boga . . . . . . . . . . . . . . . . . Rozmowa czternasta: Wiara bezinteresowna . . . . . . . . . . . . .
83 92 99 106 113 120 128
ODPOWIEDŹ BOGU Rozmowa piętnasta: Wolność . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Rozmowa szesnasta: Łaska . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Rozmowa siedemnasta: ... Na moją pamiątkę . . . . . . . . . . . . Rozmowa osiemnasta: Sumienie . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Rozmowa dziewiętnasta: Kościół i państwo . . . . . . . . . . . . . . Rozmowa dwudziesta: Demokracja . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Rozmowa dwudziesta pierwsza: Sprawiedliwość . . . . . . . . . .
139 146 153 159 168 177 186
MIĘDZY DWOMA ŚWIATAMI Rozmowa dwudziesta druga: Kościół . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Rozmowa dwudziesta trzecia: Śmierć . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Rozmowa dwudziesta czwarta: Koniec świata . . . . . . . . . . . . Rozmowa dwudziesta piąta: Niebo . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
197 205 213 221
Wznowienie bestsellerowej książki księdza Józefa Tischnera i Jacka Żakowskiego poświęconej Katechizmowi Kościoła katolickiego. Jest ona rozszerzonym zapisem rozmów nadawanych w 2 Programie TVP i ukazujących się w „Tygodniku Powszechnym” niedługo po wydaniu Katechizmu w Polsce. To oryginalna próba jego popularyzacji oraz pokazania nowatorstwa i rewolucyjności Katechizmu – owocu zmian, jakie zaszły w Kościele po II Soborze Watykańskim. Rozmówcy, omawiając kolejne rozdziały, poruszają tak ważne tematy, jak śmierć, niebo, wolność, łaska, nadzieja czy stosunek Kościoła do państwa.
ISBN 978-83-240-1171-1
9 788324 011711
Cena detal. 29.90 zł