2 minute read

INTRODUKCJA

Next Article
RETRO ZOOM

RETRO ZOOM

••• DWIE SETKI / MIŁOSZ ZIELIŃSKI

No nie tak wyobrażaliśmy sobie ten swoisty jubileusz. Niemniej jednak, z pewną dumą informujemy, że macie w ręku (ok, na ekranie) 200. numer Lubelskiego Informatora Kulturalnego „ZOOM”. Trochę czasu już jesteśmy razem.

Advertisement

Jeśli sami nie zaczniemy o sobie pisać, to nikt o nas nie napisze – te słowa Janusza Opryńskiego, reżysera i dyrektora artystycznego Centrum Kultury w Lublinie zostały wypowiedziane w grudniu 2003 roku. I to był nasz początek przygody. Pamiętam, że gdy je wypowiedział moja wiara w pomysł była dość ograniczona i miałem głęboką obawę, że będzie to raczej krótki, dziennikarski epizod w moim życiu studenta pierwszego roku polonistyki, niż coś, co zdefiniuje moje życie. Niemniej jednak, diagnozę uważałem za słuszną – w prasie codziennej o kulturze pisało się coraz mniej i na coraz dalszych, bardziej ukrytych stronach gazet. Nic dziwnego, że pomysł stworzenia własnego pisma kulturalnego wydawał się równie intrygujący i wręcz konieczny, ale również... mało prawdopodobny. Nie wiem, jakim cudem stało się tak, że organizacja przyszłego Informatora padła na dwóch młodziaków – mnie i Grzegorza Reske, podówczas również studenta. Pod opiekę wziął nas Grzegorz Rzepecki, a my, trochę jak dzieci we mgle, zaczęliśmy myśleć o stworzeniu pisma, równocześnie kompletując redakcję. Tak, również składającą się z grona studentów i to raczej dopiero początkujących.

Cztery miesiące później ukazał się pierwszy ZOOM. I tu trzeba przyznać, że w naszej młodzieńczej naiwności mieliśmy olbrzymie szczęście. W trakcie pracy nad pierwszym numerem Informatora dołączył do nas Leszek Skwarski, nasz sekretarz redakcji, ale przede wszystkim człowiek instytucja, żelazną ręką trzymająca ZOOM-a od strony organizacyjnej. Szczęście mieliśmy też do grafika – Piotr Wysocki okazał się być nie tylko autorem kształtu graficznego, który nieustannie nasze pismo ulepsza i poprawia (przypominam, że w międzyczasie przeszliśmy bardzo radykalną zmianę formatu z „poziomego” na „pionowy”). Jego wpływ na pismo był dużo większy – jest on także pomysłodawcą nazwy „ZOOM”, a także wielu naszych haseł reklamowych czy nazw. Tak, „introdukcja” zamiast „wstępniak” to też jego pomysł. Dzięki Piotrowi udało nam się dotrzeć do Jarosława Koziary, jednego z naszych najbardziej poczytnych lubianych (i czasem kontrowersyjnych) felietonistów, który jest z nami od pierwszego numeru. I jak sądzę, dla wielu naszych czytelników ostatnia strona ZOOM-a… jest tą pierwszą, do której zaglądają.

Początki były iście partyzanckie. Redakcja – oprócz wyżej wymienionych w pierwszym składzie znalazła się jeszcze Barbara Sawicka, Małgorzata Bartkiewicz oraz Gabriela Żuk do dyspozycji miała jeden stary komputer (ledwie dyszący) oraz jeden telefon, dzielony wraz z całym biurem odpowiedzialnym za Konfrontacje Teatralne. A warto tu przypomnieć, że w 2004 roku e-mail czy strona www z aktualnościami nie były narzędziami powszechnie stosowanymi w instytucjach kultury. Finansowanie... No cóż, niby mieliśmy dotację celową z miasta, ale ona wystarczyłaby nam na jakieś 3 lub 4 numery. I tu znowu okazało się, że Lubelski Informator Kulturalny „ZOOM” jest w czepku urodzony – za zgodą dyrektora Centrum Kultury, Aleksandra Szpechta, gdy skończyła się kasa poszliśmy w zadłużanie instytucji. Ostatnie dwa numery w 2004 roku wydaliśmy już zupełnie bez pieniędzy, łącznie z tym, że faktury za druk spłaciliśmy w kolejnym roku. Z czasem do ZOOM-a dołączały kolejne osoby – Marta Wysocka, potem Marta Zgierska, a niedawno Dorota Stochmalska, która zastąpiła Gabrielę Żuk będącą teraz zastępcą dyrektora Centrum Kultury. Dziś, choć przez pandemię tylko w wersji cyfrowej, wszyscy jesteśmy dla Was. I mamy nadzieję, że ta przygoda będzie trwać.

This article is from: