3 minute read

Angst vor dem Unbekannten

Drużynowemu pod rozwagę

Angst vor dem Unbekannten* *strach przed nieznanym

Advertisement

Redaktor Naczelny hm. Michał Działowski HR, Chorągiew Dolnośląska, Hufiec Świdnica

Od 13 lat Drużynowy 23 Świdnickiej Gromady Zuchowej „Leśne Duszki”. Gromada wygrała Ogólnopolski Turniej Gromad w 2015r. i 2016r. Członek komendy hufca ZHP Świdnica ds. gromad zuchowych. Szczęśliwy małżonek żony Karoliny oraz tato Wiktora i Weroniki.

Zdecydowałem się na tytuł w języku niemieckim, gdyż w moim odczuciu wyraża od jakąś tajemniczą nutkę strachu podszytego nieuchronną ciekawością wynikającą z działania. W języku polskim w tym zwrocie odczuwam jakąś większą ciekawość podróży niż zagrożenie.

Podobno ten zwrot przyjął się wśród pierwszych żeglarzy wypływających w celu odkrycia nieznanych lądów. Z jednej strony chcieli płynąć, wyposażeni w niezbędne wyposażenie, jednak nie widzieli i nie potrafili przewidzieć wszystkiego co ich spotka. Tak samo czuję przed każdym obozem. Szczególnie po wielu latach doświadczenia. Dlatego czasami moi młodsi przyboczni z uśmiechem reagują na moje pomysły z malowaniem wystających z ziemi śledzi na pomarańczowo sprejem, wieszania kolorowych taśm na odciągach od namiotu czy wieszania fluorescencyjnych zawieszek.

Kiedyś mając 18 czy więcej lat po prostu jechałem na kolonie zuchowe i nawet nie myślałem o większości rzeczy, o które martwię się dziś. Myślę,

że na każdego z nas pośrednio wpłynęła tragedia w Suszku. Tragedia, której nie można było przewidzieć. Choć samo wydarzenie było szeroko omawiane w wielu mediach to dopiero niedawno zapadł wyrok uniewinniający komendanta obozu i jego zastępcę.

Osobiście ja sam też przeżyłem choć na małą skalę podobne wydarzenie. Kilka lat temu przebywałem na jednej z baz obozowych na kolonii. Namioty były rozbite w lesie pomiędzy drzewami. Był piękny i spokojny dzień. Nagle w oddali widziałem jak przez korony pochylających się drzew zerwał się podmuch wiatru. Zdążyłem tylko krzyknąć wraz z przybocznym, aby zuchy schowały się do namiotów. Część zuchów przebiegła ze świetlicy (plandeka rozstawiona na masztach) do swoich namiotów. W moim zamyśle, chciałem, w przypadku dalszych podmuchów wiatru ewakuować zuchy wraz z kadrą z namiotów do budynku murowanego. Tymczasem podmuch, który przeszedł przez nasz obóz zucha, który trzymał się poły namiotu poderwał do góry, a w tym momencie duża gałąź oderwała się z drzewa i spadła na świetlicę miażdżąc stół, przy którym ledwie kilka chwil wcześniej były dzieci. Realnie trwało to moment, gdyż mój przyboczny zdążył tylko mnie zawołać. Jednak do dziś pamiętam sekundy trwające wieczność, gdy widziałem jak duża gałąź spada w dół na

świetlicę. Po momencie znów był piękny i bezwietrzny dzień.

Zanim zdążyłem sprawdzić czy wszystko w porządku u zuchów, na obozie była już komendantka grupowania. Po niedługim czasie pojawił się leśniczy i straż pożarna. Oderwana gałąź była zdrowa i normalnie nie powinno tak się stać. Niemniej jednak tak się stało. Wycięto kilka podejrzanie wyglądających gałęzi i tyle. Ja jednak nie przestałem zadawać sobie pytań. Co by było, gdyby ktoś tam został? Nie usłyszał? Co by było, gdyby coś się stało?

Obóz minął do końca bez większych wydarzeń. Jednak w innym miejscu w środku dnia po prostu przewróciła się zdrowa brzoza.

Minęło kilka lat. Jestem dokładnie w tym samym miejscu. Zaczynamy obóz. Przyboczny zadaje mi pytanie: to gdzie rozkładamy świetlicę? Moje myśli płyną daleko....

Kilka dni później jest wpół do trzeciej nad ranem. Stoję w namiocie patrząc na burzę i jak mocno pada. Wieje wiatr. Dwójka zuchów obudziła się przez hałas burzy i nie może zasnąć. Jednak nie jest to jeszcze moment do ewakuacji. Stoję i patrzę... patrzę na to drzewo...na trzydzieści innych drzew wokoło... Angst vor dem Unbekannten

This article is from: