Nr 3/2009 (marzec) - 1212 Generacja Tpl

Page 1

Egzemplarz bezpłatny

Nr 3/2009 (marzec)

iu) atru (Polskiego we Wrocław

ników Te miesięcznik młodych miłoś

Pożegnania bywają sentymentalne, ale w połączeniu z celebracją jubileuszu pracy aktorskiej nabierają innego wydźwięku. W najnowszym numerze wspomnienie ostatniego spektaklu Wszystkim Zygmuntom między oczy!!! oraz 35. rocznicy pracy scenicznej Haliny Śmieli-Jacobson. Udało nam się również skłonić do zwierzeń – zaraz po premierze spektaklu Nirvana w reżyserii Krzysztofa Garbaczewskiego – aktorkę Halinę Rasiakównę. Zapraszamy do lektury.

Co w Polskim? – strony 2 i 3 Żal mi wszystkich Zygmuntów – pożegnanie z tytułem Rozmowy z aktorami

Wszechnica Teatralna – strony 4 i 5 Relacje z Wszechnicy W ustach Mariusza Bonaszewskiego

Wieści zewsząd – strona 6 i 7 Relacja z Ogólnopolskiego Forum Teatrów Szkolnych Rozmowa z Piotrem Kruszczyńskim Czynne poniedziałki

Po premierze – strona 7 Rozmowa z Haliną Rasiakówną

Dobre Niedobre – strona 8 Światło w twoich rękach – recenzja Samsary Disco w reż. Agnieszki Olsten Plebiscyt Redakcja

fot. Bartosz Maz

Z okazji Międzynarodowego Dnia Teatru, który obchodzimy 27 marca, składamy twórcom i artystom Teatru Polskiego oraz wszystkim ludziom teatru życzenia nieustających inspiracji oraz fascynacji człowiekiem i jego światem. Dziękujemy za wszystkie emocje, uśmiechy, wzruszenia i czekamy na więcej.

Wszechnica Teatralna 28 marca 2009, godz. 12:00 Wszechnica Teatralna

Foyer Sceny im. Jerzego Grzegorzewskiego Teatru Polskiego we Wrocławiu

Foyer Sceny im. Jerzego Grzegorzewskiego Spotkanie z aktorem Zbigniewem Zamachowskim Marzec 2008 2009 | |Generacja Generacja Tpl Listopad Tpl| | 1


Żal mi wszystkich Zygmuntów Po 27 przedstawieniach Wszystkim Zygmuntom między oczy!!! zeszło z afisza. Wspaniały spektakl w reżyserii Marka Fiedora to opowieść o degeneracji społeczeństwa zamieszkałego na olsztyńskim Zatorzu, zbudowana na podstawie Czwartego nieba Mariusza Sieniewicza. Będzie mi brakowało młodych sfrustrowanych artystów: niedoszłego pisarza Zygmunta, niespełnionej malarki Trawki, zmęczonego hipokryzją muzyka Rubina i wiecznie pijanego poety Bociana. Żal było żegnać się również z przekomicznym Józefem Rybkiem czy nadopiekuńczą matką Zygmunta.

Wszystkim Zygmuntom między oczy!!! to zbiór genialnych kreacji aktorskich, zarówno indywidualnych, jak i zespołowych (nagrody aktorskie dla Wiesława Cichego, Wojciecha Mecwaldowskiego i Mariusza Kiljana na V Festiwalu Prapremier w Bydgoszczy). Wciąż widzę rzeczywistość, w której realny świat łączy się z teatrem. Ten spektakl to historia, której nie trzeba unowocześniać, wciąż jest zgodna z prawdą – dobitnie i szczerze ukazuje obraz młodych Polaków. Każdy z nas ma jakiegoś Północnego – swoje alter ego i swój własny świat. To przedstawienie to apel do wszystkich ludzi – Zygmuntów – o zmianę współczesnego świata. Tego genialnego przesłania będzie mi brakowało najbardziej. Karolina Babij

Pożegnaniu tytułu towarzyszył jubileusz 35-lecia pracy aktorskiej Haliny Śmieli-Jacobson. Rozmawialiśmy z szacowną jubilatką.

Ada Stolarczyk: Dziś wyjątkowy dzień dla pani. Halina Śmiela-Jacobson: Tak. I muszę przyznać, że bardzo się bałam tego dnia. Myślałam, że będzie jakieś takie zadęcie, że będę czuła się staro, smutno. A.S.: Obawy się sprawdziły? H.Ś.-J.: Na szczęście nie (śmiech). Jest bardzo przyjemnie i lekko. Czuję, że mam dużo energii. Tak się dzieje, kiedy pracuje się ze studentami. A w październiku obchodzę 30-lecie mojej pracy wśród studentów. Nie można czuć się staro, gdy człowiek przez cały czas jest aktywny wewnętrznie. A.S.: Czyli jest pani zadowolona z dzisiejszego jubileuszu? H.Ś.-J.: Tak mi miło, chciałam podziękować aktorom, publiczności, dyrektorowi za ten wspaniały wieczór. A.S.: Coś panią szczególnie zaskoczyło? H.Ś.-J.: Tak. Po spektaklu aktorzy zabrali mnie do garderoby i wręczyli prezent. Bardzo sprytnie to wszystko zorganizowali. Wcześniej Kinga [Preis] podpytała mnie, co lubię, wypytała o gusta w zupełnie luźnej rozmowie, a tu taka niespodzianka! Dostałam bardzo gustowny serwis do kawy, elegancki ekspres i moją ulubioną kawę. Bardzo mnie to ucieszyło. Nie tyle prezent, co chęć i starania, jakie w to włożyli. Są cudowni! A.S.: Uważa się pani za kobietę, która stojąc przed lustrem, widzi w swoich oczach blask samospełnienia? H.Ś.-J.: Tak. I mój syn też to widzi. Obecnie studiuje na IV roku psychologii i wczoraj, gdy powiedziałam mu, ile mam lat, był wielce zdumiony. Bardziej postrzega mnie jako kobietę czynu niż mamę-gosposię. A.S.: Czy chciałaby pani grać role młodszych kobiet? H.Ś.-J.: Absolutnie nie. Jestem świadoma mojego wieku i chcę grać role już dojrzałych kobiet. Jednak w teatrze jest ich niewiele, dlatego postanowiłam sobie uzupełnić życie szkołą. 19 czerwca, wiosną, obroniłam doktorat w Krakowie.

2 | Generacja Tpl | Marzec 2009

fot. Tomasz Żurek

A.S.: Skąd czerpie pani moc na te wszystkie działania? H.Ś.-J.: Z pracy ze studentami. Również liczne podziękowania i gratulacje motywują do dalszej pracy. Choćby opinia pani dziekan krakowskiej PWST Agnieszki Mandat, dla mnie – fenomenalnej aktorki, która mówi, że mój sposób pracy nad rolą jest jej bliski, naprawdę cieszy i pompuje do nowej pracy. A.S.: Po raz kolejny wspomina pani o swoich studentach. H.Ś.-J.: Bo ich kocham. Może i jest to zarozumialstwo, ale wiem, że studenci mnie lubią. W końcu daję z siebie, co mogę, czyli właściwie wszystko. (...) Na tym niestety musiałyśmy zakończyć rozmowę, gdyż jubilatka została porwana przez aktorów do dalszej celebracji. Rozmawiała Ada Stolarczyk


Rozmowa z Wojciechem Mecwaldowskim grającym gościnnie rolę Bociana Ewa Przepiórka: Czy to koniec Bociana? Wojciech Mecwaldowski: Na zawsze na pewno się z nim nie rozstanę, bo podczas pracy nad Bocianem napisałem 56 wierszy, które mam w notesie. Zawsze mi będą przypominały o Bocianie. Jest mi przykro i smutno, że gramy spektakl ostatni raz, ale cieszę się, że mogłem pracować z takimi aktorami i reżyserem – to wspaniali ludzie. E.P.: Kiedy zaczęła się twoja przygoda z Polskim? W.M.: Do Teatru Polskiego trafiłem na trzecim roku studiów. Moim pierwszym spektaklem na deskach tego teatru był Azyl Krystiana Lupy według Na dnie Maksima Gorkiego. Wtedy też poznałem ekipę Teatru Polskiego. Świetnie mi się z nimi pracowało, zrobiłem chyba sześć albo siedem spektakli. Teraz występuję tu gościnnie. Propozycje filmowe, w które się zaangażowałem, wymagają ode mnie bardzo ciężkiej i długiej pracy poza Wrocławiem. Ale chętnie tu wracam. E.P.: Jesteś bardzo wszechstronnym aktorem. W.M.: Staram się. fot. Tomasz Żurek

Rozmowa z Dominiką Figurską grającą rolę kelnerki Teresy w spektaklu Marka Fiedora Ada Stolarczyk: Pani Halina Śmiela-Jacobson była również pani panią profesor? Dominika Figurska: Nie. Ja kończyłam szkołę krakowską. A.S.: Pytam, ponieważ bardzo entuzjastycznie składała pani życzenia jubilatce. D.F.: Pracę w Teatrze Polskim rozpoczęłam rolą Dziewczyny w Imieniu Jona Fossego w reżyserii Tomasza Mana. Pani Halina grała w tym spektaklu moją mamę, a wiadomo, że najbardziej zapamiętuje się nowe momenty, kiedy jest się w nowym miejscu. Dlatego jest mi bliską osobą i cieszę się razem z nią tym dniem.

E.P.: Przydatna umiejętność, szczególnie gdy należy zbudować postać zupełnie inną niż pozostali bohaterowie Sieniewicza? W.M.: Rozumiem, o co ci chodzi. Bocian trochę różnił się od pozostałych, bo miał swój dziwny świat. Zasiedział się w nim głęboko, zatracił. To jest koleś z zupełnie innego świata. E.P.: Co przyniósł Bocian? W.M.: Dzięki niemu odkryłem w sobie nowe rzeczy. Co przyniósł? Przede wszystkim fascynujące spotkanie z reżyserem. E.P.: Czy twoja wizja postaci pokrywała się z wizją Marka Fiedora? W.M.: Tak. Zawsze jest tak, że reżyser ma swoją wizję. Aktor przychodzi ze swoimi propozycjami, próbują i dochodzą do wspólnego mianownika. Reżyser jest od tego, żeby mówić stop, by kontrolować kreację aktora. E.P.: Myślisz, że to dobry moment dla Zygmuntów, by powiedzieć stop? W.M.: Nie wiem. Dla mnie jako aktora nie ma chyba dobrego momentu na zdjęcie spektaklu z afisza. Rozmawiała Ewa Przepiórka

A.S.: Czy miała pani wtedy poczucie, że się od niej uczy? D.F.: Tak. Miała w sobie mnóstwo serdeczności i ciepła, a to pomaga początkującej aktorce na scenie. A.S.: We Wszystkim Zygmuntom między oczy!!! pali się bardzo dużo papierosów – czy osobiście pani pali? D.F.: Nie. I nigdy nie paliłam (śmiech). Właściwie to do tej roli nauczyłam się palić. Początki były trudne, bo nie umiałam się zaciągać, dławiłam się dymem i kaszlałam. Zupełnie jak nastolatki pokazywane w filmach. A.S.: Nie boi się pani uzależnienia? D.F.: Nie. Bo ja tego nie lubię. Jak palę, to bardzo boli mnie gardło i cała jestem przesiąknięta tym nieprzyjemnym zapachem. A.S.: Chciałam zapytać o pani tipsy – czy preferuje pani takowe również prywatnie? D.F.: (śmiech) Nie, nie... ściągam je zawsze po spektaklu. Najgorszy był pierwszy dzień, nie potrafiłam zapiąć guzików, podnieść kartki z podłogi, to był koszmar. Ale nie narzekam, zawsze to nowe doświadczenie. A.S.: Życzę kolejnych, równie... nietypowych. D.F.: Dziękuję. Rozmawiała Ada Stolarczyk fot. Tomasz Żurek

Marzec 2009 | Generacja Tpl |

3


www.wszechnica.teatrpolski.wroc.pl

otwarte sobotnie spotkania z twórcami, teoretykami i miłośnikami teatru w Teatrze Polskim we Wrocławiu

14 lutego 2009 Dyskusja panelowa: Po co dramaturg w teatrze? Wykład Marka Oleksego o Henryku Tomaszewskim fot. Ada Stolarczyk

21 lutego 2009 – wykład Krzysztofa Kopki o współczesnym dramacie rosyjskim W trakcie spotkania Krzysztof Kopka – pisarz, tłumacz i reżyser – przybliżył nam sylwetki najlepszych współczesnych dramaturgów rosyjskich. Wspomniał również o problemach teatru rosyjskiego, szczególnie w okresie istnienia ZSRR, a także o działalności dokumentalnego Teatru.doc. W trakcie wykładu mogliśmy również usłyszeć o tłumaczonych przez naszego gościa rosyjskich dramatach i współpracy z rosyjskimi twórcami. (AK) fot. Ada Stolarczyk

21 lutego 2009 – spotkanie z Mariuszem Bonaszewskim Gościem Milana Lesiaka we foyer Sceny im. J. Grzegorzewskiego był aktor warszawskiego Teatru Narodowego Mariusz Bonaszewski. W porywającej rozmowie aktor opowiadał o pierwszych spotkaniach z teatrem, problemach z wymową, a także drodze do aktorstwa. Gość podzielił się z bywalcami Wszechnicy swoim zamiłowaniem do północy i historią o rzece, która nie wiadomo skąd się wzięła. Wspomniał także o współpracy z Teatrem Polskim we Wrocławiu w trakcie przygotowywania przedstawień z Jerzym Jarockim. Za słowa łapała naszego gościa redakcyjna koleżanka – Karolina Babij. (AK)

Powszechnicowe refleksje Gdy pierwszy raz stykamy się z malarstwem hiperrealistycznym, jesteśmy przekonani, że to fotografia. Daje to wyraz niezwykłemu kunsztowi artystów tego nurtu, ale czy wzbudza w nas jakieś emocje? Wywoła zachwyt nad idealnym odwzorowaniem fotografii, ale nic poza tym. Tak samo ma się rzecz z malarstwem klasycystycznym, akademickim. Historyzujące obrazy Jacques’a-Louisa Davida, choć pełne przejmujących gestów, starannie zakomponowane, nie zwracają uwagi na temat. Dają tzw. „teatralny efekt”. Patrząc na jakże odmienne dzieła Goi czy Delacroix, od razu odczuwamy zawarte w nich emocje. Artysta skupia się w nich na przekazywaniu ważnej dla niego kwestii, o której należy mówić, a nie na prezentacji swojego warsztatu. Tyle z historii sztuki, teraz czas na zestawienie tego z teatrem. Jaki powinien być teatr? Czym powinien być teatr? Jakie pełnić funkcje? Takie i inne pytania są chyba nieodzownym elementem rozmowy o teatrze. Spory ideologiczne, jak odwieczny konflikt pomiędzy klasykami a nowymi twórcami, wciąż trwa. Klasycy zawsze się buntowali przeciw buntowi młodego ducha i zazwyczaj ci drudzy wygrywali. Wyjątek tu stanowią futuryści, którzy przegrali, bo odrzucali przeszłość. A tego przecież o młodym pokoleniu zdolnych Polaków powiedzieć nie można. Jak najbardziej czerpią oni ze źródeł. Być może przyczyny sporu leżą w tęsknocie za takimi postaciami, jak Konrad Swinarski, Jerzy Grotowski etc. Jednak by dokonać tego, czego powyżsi dokonali, też trzeba by stoczyć bitwę z klasykami i ją wygrać. Ale kto jest teraz klasykiem na scenie polskiej? Przeciw komu toczy się

fot. Ewa Przepiórka

bitwa? Czy rzeczywiście się toczy, czy to tylko imaginacja wiecznie niezadowolonych krytyków? Trzeba w końcu przyzwyczaić się do myśli, że kolejnego Mickiewicza czy Wyspiańskiego nie będzie. Będą (są!) za to inni, o innych nazwiskach, innym charakterze teatralnego pisma, lecz są oni równie dobrzy. Nie zauważamy jednak tego i nie staramy się nawet uważać tego nowego za dobre, a nawet lepsze. Nie możemy wciąż upatrywać apogeum wszelakiej twórczości w exodosie Króla Edypa czy Wielkiej Improwizacji Konrada z III części Dziadów. Kolejną sporną kwestią jest ekonomia. To akurat typowo polska specjalność. Całe szczęście we wrocławskich teatrach nie oglądamy teraz Stasia i Nel w kreacjach 40-letnich aktorów czy Psa, który jeździł koleją (który, notabene, pasowałby bardzo do klimatu otoczenia sceny przy Zapolskiej). Byłoby to przedsięwzięcie ku uciesze małoletnich widzów, a teatralnemu budżetowi przysparzałoby niezłych środków. Na szczęście jesteśmy we Wrocławiu, terrordrastycznym Breslau. Marszałek Pomorza Jan Kozłowski twierdzi, że w teatrach powinna być grana wyłącznie klasyka, a ministerstwo obcina dotacje. Jaki jest zatem cel teatru? (Drobno)mieszczańska rozrywka na niedzielę, wespół z mszą świętą? Czy może jednak teatr jest stworzony do wyższych celów? Krytykom teatralnym nie podobają się dramaturdzy. Zmieniają, przetwarzają, masakrują wręcz „świętą” klasykę. Ale, w takim razie, jaki byłby cel uczęszczania do teatru na spotkania z autentyczną Antygoną, która ma niedzisiejsze problemy, a na koniec... zostaje żywcem zamurowana w ścianie? Teatr powinien wychodzić do widza, nie odgradzać się czwartą ścianą. Działać na emocje, wywoływać wzruszenia, a przede wszystkim zmuszać do refleksji i działań. Jak niegdyś dzieła twórców zbuntowanych przeciw sztucznemu akademizmowi. Asia Witkowska

4 | Generacja Tpl | Marzec 2009


gów. ych kole ry, n ia b lu dob z nie ie żarty typu: „Dzień onić, b o s y m dodzw omość j robiliś atralne kretarce wiad mógł się pan ak, że nie e t le o k t sz se nie Not sze było gami w tóry . Gdyby tycznej zyk owa yś z kole na automa na propozycję i filmów”. Zaw nie z Wajdą, k d larc ie K o t n ię a ła K a r s S k p ó t dla ytw spo iało arol Ada Zostaw j Wajda, mam odzinie do w órni i prosił o ina ocki ot. r f a g J e j w z y t r e z Bab y r d n e J ij tu An przyjść o poda zychodził do w zwonił awał. D dniach. pr k , o ić t n e proszę o ż h , dodzw ał. yślałem po trzec mógł się ie potrzebow propozycję, m iłem dopiero n n ą o o W dzieciństwie nie mogłem oderwać się od zdjęć teatralnyc wcale g dostałem tak cławiu. Oddzw m h. Moje pójście o a r do s szkoły teatralnej wynikało z mo W ś y e d w y Kie c dy na zdawanie tam, panują a r p ją c y cej wówczas z w Słupsku. Chciałem być taki jak z propo np. Dariusz Odija – przebywać z inte lektualną elitą, za jaką uważałem starszy ch znajomych. Na Naszej-klasie jest podobno opowieść o mnie, jak to nauczycielka w liceum rzuciła we mnie zeszytem, kiedy się dowiedziała, że chcę zdawać do szkoły teatralnej. Lubiła mnie, na maturze poprawiła mi nawet trzy błędy Do końca podstawówki się jąkałem. Nauczyciele z panią pedagog wyrazili ortograficzne. zgodę, bym nie musiał odpowiadać ustnie, a pisać. Do czwartej klasy liceum nie wymawiałem „r”. Po dwóch tygodniach ćwiczeń powiedziałem „rower” – mama W szkole teatraln ej geniusz Ryszar była zdziwiona, tata nie zauważył. da Hanin powie jąkasz? To wspan działa mi „Ty się iale! Będziesz ak torem, bo jak gr jąkasz!”. asz, to się nie Kiedy pracowałem jak o maszynista w teat tralnej, rze w Słupsku, z za tea oły tch szk do em oglądałem, jak Kr ć wa zda ę chc że ł, partym sza usły ski row zysztof Tyniec grał Ha Dąb ef ach wk któ Kiedy reżyser Andrzej Józ mleta. noa mnie rolę w jed dla ma bo , ział ied pow coś poprosił mnie, bym mu ussiego. I tak zagrałem były pisane dla Krzysztofa Zan Edwarda Żebrowskiego, które mira Mrożka. później Chłopa w Indyku Sławo Mój tata zbiera wszystkie wycinki o mnie, zarówno te dobre, jak i złe. Te krytyczne były ciekawe, a On je wszystkie miał schowane! Szkoła teatralna to świetny okres w moim życiu. Zarabiałem świetnie w firmie produkującej samolociki (AN-24 do klejenia). Nie chodziłem na zajęcia i kiedy Jan Englert zagroził, że mnie wyrzuci, zacząłem się starać. Kiedy grałem jedno z przedstawień, mój tata siedział na widowni. Po spektaklu młodzi porwali się z krzeseł do oklasków, a mój ojciec krzyknął: „To mój syn!”. metrową trasę ilo -k 21 e ni ów gł e biegam, alnie cz im sz in je m ż a Młodzież zaczęła klaskać mojemu tacie i zrobił się czerwony. cią od W w . , tura wo biegałem ujemna tempera dzy ię ła m by po Kiedyś wyczyno ie ę m zi ek rz w yłem awca. Kiedyś awcem zauważ jedno z Ustki do Jarosł km przed Jarosł Pracuję w Narodowym 4 ny. Wymyśliłem e ro gl st j Na ie . ug ca dr ży z . To najlepszy teatr w Po ie ie śn dz , lu ia łem e tn ed ni sz m ze doda do pr li i lsce – najbardziej wzięt , ha m ac łe m nie było, , które zdją y ;) go zy te ec y rz gd m Ni i. iłe uc l. am rz bó ze plaż ny pr , or ko tw yb po sz em się uł cz em , ał zy br ec rz rozwiązanie, roze Kinga Preis jest piękna. Niewiele się zmieniła od Kasi z Heilbronnu okre, zmarznięte j, zdejmując te m ie źn Pó ę. ek rz z prze Heinricha von Kleista, ale nabrała charakterystyczności. Chciałbym

ją widzieć wtedy, kiedy wszystko ma schowane w oczach. Marzec 2009 | Generacja Tpl |

5


Wieści zewsząd O tym, że teatr to pasja nie tylko dorosłych, wiadomo nie od dziś. To właśnie miłość do teatru sprowadziła młodych ludzi do Poznania, na XIV Ogólnopolskie Forum Teatrów Szkolnych (15–19 lutego 2009), gdzie 19 zespołów z całego kraju prezentowało swoje spektakle. Pojawiały się zarówno teatr ruchu, plastyki, jak i żywego słowa. Jury, pod przewodnictwem reżysera Piotra Kruszczyńskiego, przyznało dwie nagrody główne oraz Złote Maski dla Teatru 16 Minut Ciszy z Łodzi za Jedną miłość oraz Sceny 37 z Wrocławia za Genezis. Piotr Kruszczyński – reżyser teatralny. Absolwent Wydziału Architektury Politechniki Poznańskiej oraz reżyserii na Akademii Teatralnej w Warszawie. W latach 2002–2008 pełnił funkcję dyrektora artystycznego Teatru Dramatycznego im. J. Szaniawskiego w Wałbrzychu. Za jego kadencji w Wałbrzychu reżyserowali m.in. Jan Klata, Maja Kleczewska i Przemysław Wojcieszek. Nominowany do Paszportu „Polityki”. Ostatnio wyreżyserował Walizkę Małgorzaty Sikorskiej-Miszczuk w Teatrze Polskim w Poznaniu

Młodzi garną się do teatru

Rozmowa z Piotrem Kruszczyńskim, przewodniczącym jury XIV Ogólnopolskiego Forum Teatrów Szkolnych w Poznaniu – Scena Młodzieżowa.

K.B.: Jak scharakteryzować ów teatr? P.K.: Przede wszystkim jest on bardzo różnorodny. Każdy z nagrodzonych zespołów preferował inny typ teatru – w każdym z nich dominował inny walor. W tym roku poziom poznańskiego festiwalu był bardzo wysoki. Kilka prezentacji można traktować jako pełnowartościowe, zamknięte w ciekawej formie spektakle. Świadczy to o tym, że młody teatr ma nam dużo do powiedzenia, a Forum jest po to, byśmy mogli te sceniczne wypowiedzi usłyszeć. K.B.: Czy znalazł pan tutaj materiał na przyszłych wielkich aktorów teatralnych? P.K.: Nie skupiałem się na indywidualnych kreacjach. Myślę, że dla młodych wykonawców za wcześnie na tego typu oceny. Nie jest to też celem Forum. Na pewno sporo osób będzie chciało w przyszłości kształcić się zawodowo w kierunku aktorskim, ale w teatrze młodzieżowym chodzi o to, by wspólnie rozwijać teatralną pasję. K.B.: Może jest coś, co chciałby pan zapożyczyć od młodych do wykorzystania we własnych spektaklach? P.K.: Na pewno żywiołowość i spontaniczność. W kilku spektaklach pojawiło się sporo inscenizacyjnych pomysłów godnych „dorosłej” sceny, wiele z nich można by ulepszać. K.B.: A który ze spektakli podobał się panu najbardziej? P.K.: Podpisuję się pod werdyktem jury – w sprawie przyznania obu Złotych Masek byliśmy jednogłośni. Do grona zespołów, który wywarły na mnie największe wrażenie, dołączyłbym jeszcze Teatr Panopticum z Lublina w żywiołowej i współczesnej interpretacji poezji Gałczyńskiego. Rozmawiała Karolina Babij

Karolina Babij: Podsumowując Forum, czy teatr młodzieżowy jest potrzebny? Piotr Kruszczyński: Nie ulega wątpliwości, że tak. Forum pokazało, jak bardzo młodzi ludzie garną się do teatru. Jeśli chcą odkrywać i poznawać świat przez teatr, to trzeba im to umożliwić.

Spektakl zdobywców Złotej Maski Genezis, III LO Wrocław fot. Karolina Babij

Wrocław stolicą piosenki aktorskiej Wrocław to miasto o niezwykle wielkich tradycjach, zarówno teatralnych, jak i muzycznych. To tu, już po raz trzydziesty, odbędzie się Przegląd Piosenki Aktorskiej (23–30 marca 2009). Wrocław znów stanie się stolicą piosenki aktorskiej. To tu triumfowały takie gwiazdy, jak Kinga Preis, Sambor Dudziński, Mariusz Kiljan czy obecny dyrektor Przeglądu Konrad Imiela. Sądząc po doborze wykonawców do II etapu Konkursu Aktorskiej Interpretacji Piosenki, zapowiada się zacięta walka. Na tegorocznym PPA nie zabraknie również Nurtu OFF oraz gwiazd. Zobaczymy m.in. Krystynę Jandę, L.U.C-a, The Tiger Lillies oraz nowy projekt Leszka Możdżera i Cezarego Studniaka. Więcej informacji: www.ppa.art.pl Karolina Babij

6 | Generacja Tpl | Marzec 2009


Czynne poniedziałki Emigracja po rosyjsku Wyjazd do Stanów Zjednoczonych to marzenie wielu, szczególnie młodych ludzi. Jednak „sen o Ameryce” nie zawsze się ziszcza i okazuje się, że zastana tam rzeczywistość jest inna, niż miała być. Poza tym emigracja wiąże się najczęściej z wieloma zmianami w życiu prywatnym. Taki właśnie los spotyka młodą bohaterkę sztuki pt. Pierwsza Aleksandra Wartanowa – Nataszę. Młoda Rosjanka wyjeżdża do USA, żeby podszkolić język angielski i trochę popracować. Pozostawia w kraju swojego chłopaka, z którym łączą ją (wydaje się) bardzo bliskie relacje, oraz samotną matkę. Mimo że Ameryka nie spełnia w stu procentach oczekiwań tej młodej kobiety, jej pobyt, mający trwać początkowo kilka miesięcy, przemienia się w kilka lat. Decyzja opozostaniutamdoprowadza równocześnie do powolnego rozpadu jej związku z Sieriożą. Niepowtarzalną okazję do zapoznania się z treścią utworu Wartanowa miała publiczność, która tłumnie przybyła na widownię Sceny Kameralnej Teatru Polskiego na kolejne czynnoponiedziałkowe Czytanie. Temat sztuki wydawał się z życia wzięty i bardzo aktualny szczególnie dziś, kiedy młodzi ludzie na całym świecie (również Polacy) emigrują do różnych krajów naszego globu w poszukiwaniu szczęścia. Opiekę reżyserską nad czytaniem sprawowała Anna Ilczuk. Ciekawy tekst sztuki został bardzo dobrze poprowadzony przez zaproszonych aktorów Teatru Polskiego – Halinę Śmielę-Jacobson, Paulinę Chapko i Michała Opalińskiego – oraz doskonale uzupełniony przez akompaniament wykonywany na pianinie (na żywo zresztą). Miło jest spędzać wieczory w Teatrze Polskim... Kolejne czytanie 23 marca (z cyklu Marzec z Tadeuszem Szymkowem): Skowronki umierają u moich stóp w reżyserii Agnieszki Olsten Agnieszka Michalska, fot. PS

Po premierze 6 marca 2009 na Scenie na Świebodzkim młody reżyser Krzysztof Garbaczewski zaprezentował swoją Nirvanę. Przedstawienie, którego inspiracja była Tybetańskiej księgi umarłych, to wyzwanie zarówno dla aktorów, jak i dla widza. O wrażenia spytaliśmy Halinę Rasiakównę. Karolina Babij: Jak się pani współpracowało z tak młodym reżyserem? Halina Rasiakówna: Te kontakty są bardzo inspirujące. Interesuje mnie spojrzenie młodej generacji reżyserów, nawet jeśli na warsztacie jest stary tekst. Wiedziałam, że praca będzie dość nietypowa. Tydzień przed premierą powstała scena, którą nazwałam „Szachy były u Bergmana”. Uważam, że Krzysiek jest niezwykle zdolny. Będzie ciekawym reżyserem, jeśli po drodze nic złego się nie wydarzy, bo to, co się dzieje w naszym życiu, wpływa na pracę. Jest nadzieja, że w przyszłości będziemy oglądali ciekawe spektakle Garbaczewskiego. K.B.: Na miarę Krzysztofa Warlikowskiego lub Grzegorza Jarzyny? H.R.: Nie porównujmy, pozwólmy iść własną drogą. K.B.: Słyszałam, że swoją scenę napisała pani sama? H.R.: Tajemnice szybko się rozchodzą [śmiech]. W tej scenie jest też fragment z Powrotu Odysa Wyspiańskiego i oryginalny tekst z Tybetańskiej księgi umarłych. K.B.: Jest pani zadowolona z tej roli? H.R.: Nigdy nie jestem do końca zadowolona. Lubię tę postać, pewnie jakiś czas będę lubiła K.B.: Zawsze wymaga pani od siebie więcej? H.R.: Zawsze można sięgać dalej. Ta postać jest intrygująca. Kim ona jest? Śmiercią, żoną, kochanką, duszą? Jest w zawieszeniu, jest niedopowiedziana. W scenie jest też

prywatny, improwizowany dialog, jednak musi paść moja ukochana kwestia „Szachy były u Bergmana” oraz „Zatańczymy”. K.B.: Padło z publiczności stwierdzenie „Warcaby byłyby łatwiejsze...”. H.R.: Mnie bardziej interesują szachy [śmiech], a poważnie chciałam nawiązać do Siódmej pieczęci Bergmana, gdzie Śmierć gra z Rycerzem w szachy. W mojej sekwencji spektaklu nic nie jest ot tak, po prostu. Rozmawiała Karolina Babij

fot. Cezary Chrzanowski

Marzec 2009 | Generacja Tpl |

7


Światło w twoich rękach Połączenie twórczości rosyjskich pisarzy, Antona Czechowa i współczesnego Wiktora Pielewina, jest równie zaskakujące, co nazwa nowego spektaklu Agnieszki Olsten Samsara Disco. Samsara, czyli w tradycji buddyjskiej pielgrzymka, zestawiona z dyskoteką tworzy niezwykły koncept. Każdy z nas dąży ku światłu, a żyjemy w nieustannej dyskotece uczuć, skrajnych emocji, trudnych wyborów. Olsten, znana widzom Teatru Polskiego we Wrocławiu z LINCZU, stworzyła utwór na podstawie Iwanowa Czechowa w kontekście Życia owadów Pielewina. Nie ma tu wymyślnej scenografii, nie ma dyskotekowej lekkości. Dostajemy natomiast niesamowite kreacje aktorskie i grę na wysokich emocjach. W minimalistycznej scenerii drewnianego podestu, na który równie łatwo można się wspiąć, jak i z niego spaść, rozgrywają się wydarzenia koncentrujące się na żonie Iwanowa, Annie – zagranej genialnie przez Katarzynę Strączek. Każdy chce lecieć do światła, nieustannie rozbijając się o ściany, a ostatecznie lądując w ciemności. Taką gorzką prawdę możemy wynieść ze spektaklu, który na pewno pozostanie w nas na długo po jego obejrzeniu. W erze bombardowania widza szokiem i prowokacją spektakl ten wysuwa się na czołówkę najlepszych przedstawień sezonu. Jest kontrowersyjny, a dopełniają go doskonała warstwa tekstowa i interpretacja ról aktorów. Olsten kolejny raz udowodniła, że widz jest inteligentny i potrafi odczytać obraz bez dosłownych nawiązań, bez sceny opakowanej w multimedia. Niesamowicie operuje metaforami, aluzjami i niedopowiedzeniami (np. scena orgii wspaniale ujęta w przenośnię). Postacie prowadzą pozorny dialog, w zasadzie monologują, ich słowa trafiają w próżnię, ale dzięki temu dowiadujemy się więcej o samych wypowiadających. Oby więcej takich spektakli i więcej takich twórców jak Olsten. Asia Witkowska, fot. Krzysztof Bieliński

Muzyka łagodzi obyczaje, śpiew koi duszę, a nasi aktorzy to ludzie wszechstronni. Nie tylko potrafią grać, ale i śpiewać. Jako że marzec to miesiąc wspomnianego już Przeglądu Piosenki Aktorskiej, postanowiliśmy drogą kolejnego redakcyjnego plebiscytu wyłonić najlepiej śpiewających aktorów Teatru Polskiego.

fot. Ste f an

Plebiscyt

w ic oło k O

z

NOMINOWANE: Agata Skowrońska, Kinga Preis, Alicja Kwiatkowska NOMINOWANI: Mariusz Kiljan, Adam Cywka, Bartosz Porczyk Redakcja nie ma wątpliwości, że zwycięzcy to aktorzy o wielkiej charyzmie i ogromnym potencjale muzycznym: Kinga Preis to przecież ikona piosenki aktorskiej w Polsce, a Bartosz Porczyk – triumfator PPA i twórca kultowej już we Wrocławiu (i nie tylko!) Smyczy.

fot. Ba rtos zM az

Zwycięzcom – Kindze Preis i Bartkowi Porczykowi – serdecznie gratulujemy! Karolina Babij

8 | Generacja Tpl | Marzec 2009

„1212 Generacja Tpl” generacjatpl@teatrpolski.wroc.pl Redakcja: Ada Stolarczyk, Karolina Babij, Aleksandra Kowalska, Agnieszka Michalska, Grafika: Marta Streker, Michał Matoszko Fotografie: Ewa Przepiórka, Ada Stolarczyk, Joanna Witkowska


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.