Egzemplarz bezpłatny
Nr 5 (17)/2010 (maj)
cławiu) atru (Polskiego we Wro
iłośników Te miesięcznik młodych m
Wielkimi krokami zbliżamy się do zakończenia projektu „Strefa Norwegia” realizowanego przez Teatr Polski we Wrocławiu oraz Teatr Grusomhetens w Oslo. Po niezwykle aktywnym sezonie czeka nas kulminacja – pokaz prapremierowego spektaklu Górski ptak, przygotowanego przez teatr z Oslo w reżyserii Larsa Øyno oraz premierę Pani z morza, wspólnej warsztatowej polsko-norweskiej produkcji w reżyserii Piotra Chołodzińskiego. Już 22 czerwca rusza Festiwal „Strefa Norwegia”. W myśl organizatorów ma on być uwieńczeniem trwających przez cały sezon działań. Od października do kwietnia w ramach „Czynnych poniedziałków” i Wszechnicy Teatralnej, wrocławska publiczność miała okazję bliżej przyjrzeć się norweskiej scenie teatralnej. Oprócz czytań norweskich dramatów współczesnych (tłumaczonych specjalnie na tę okazję, niemających wcześniej premier w Polsce) odbyły się wykłady o norweskim teatrze, a także pokazy norweskich spektakli i filmów. Sam Festiwal „Strefa Norwegia” będzie natomiast możliwością namacalnego obcowania z norweskim teatrem. Na zaproszenie organizatorów odpowiedziało już wielu skandynawskich twórców: Lars Øyno – aktor i dyrektor Grusomhetens Teater, Cecilie Løveid – norweska poetka, powieściopisarka i dramatopisarka, Jesper Halle – dramatopisarz, Rolf Alme i Bård Thorbjørnsen – scenografowie, Lars Daniel Krutzkoff Jacobsen – reżyser i scenarzysta filmowy, Ari Behn – dramatopisarz. Jednak Festiwal to nie tylko goście. To też przedstawienia. Górskiego ptaka przygotowanego przez teatr partnerski z Oslo zobaczymy już pierwszego dnia festiwalu. 25 czerwca 2010 zaś premiera Pani z morza, wspólnej polsko-norweskiej produkcji. Ten najmniej znany tekst Ibsena po raz pierwszy będzie wystawiany we Wrocławiu. Obok spektakli Festiwal obejmie również prezentacje krótkometrażowych filmów studentów norweskiej szkoły filmowej, czytania norweskich dramatów, projekcje filmów i panel dyskusyjny. Impreza zakończy się 26 czerwca. Serdecznie zapraszamy! Aleksandra Kowalska Więcej informacji: www.norwegia. teatrpolski.wroc.pl
fot. Natalia Kabanow
Trochę naszej Skandynawii
W numerze: Dorosły człowiek jest sumą własnego dzieciństwa... – strony 2 i 3 „Lato w teatrze” – strona 4 Dni szczególnej refleksji – strona 5 Odkurzacz krytyczny – strona 6 Festiwal podsumowujący projekt „Strefa: Norwegia“ – strona 7 i 8
Wsparcie udzielone przez Islandię, Liechtenstein oraz Norwegię przez dofinansowanie ze środków Mechanizmu Finansowego Europejskiego Obszaru Gospodarczego oraz Norweskiego Mechanizmu Finansowego. Supported by a grant from Iceland, Liechtenstein and Norway through the EEA Financial Mechanism and the Norwegian Financial Mechanism. Maj 2010 | Generacja Tpl |
Dorosły człowiek jest sumą własnego dzieciństwa – czyli kilka słów o młodości Henrika Ibsena Po wykładzie prof. Lecha Sokoła w ramach Wszechnicy Teatralnej i „Strefy: Norwegii” Jak się okazuje, życie i twórczość Henrika Ibsena nadal znają nieliczni. Od potwierdzenia tego faktu rozpoczął swój wykład prof. Lech Sokół, historyk dramatu i teatru, którego mieliśmy przyjemność gościć podczas kwietniowej Wszechnicy Teatralnej w Teatrze Polskim. Niestety, tragiczne wydarzenie z 10 kwietnia uniemożliwiło zebranie się szerszej publiczności na panelu, dlatego w kilku słowach chcemy przybliżyć naszym czytelnikom część biografii najsłynniejszego norweskiego dramatopisarza, co może być interesującym wprowadzeniem w klimat czerwcowego festiwalu zamykającego cykl ,,Strefa: Norwegia’’. Publikacje na temat życia Ibsena są raczej małym zbiorem w porównaniu z ogółem prac poświęconych Molière’owi czy Shakespeare’owi. Wśród nich można odnaleźć teksty, które w skrótowy sposób traktują o tej postaci. Czasami nawet są zminimalizowane do powierzchownej noty biograficznej, zawierającej najbardziej skandaliczne wydarzenia z życia lub też przyjmują formę chronologicznej enumeracji kolejnych dzieł opatrzonej datą 20 marca 1828 roku. Chociaż właśnie informacją o dniu narodzin otwiera się najczęściej biografię znanych osób (w tym dramatopisarzy), jednak prof. Lech Sokół w swoim wykładzie nakreślił inne ramy niezbędne do wprowadzenia w twórczość Ibsena. Chodziło przede wszystkim o kontekst narodowościowy i językowy XIX-wiecznej Norwegii oraz specyfikę przyrody Skandynawii. Henrik Ibsen urodził się w Skien, miasteczku zlokalizowanym w południowej prowincji Telemark. Lata jego młodości przypadają na moment, w którym zależna wcześniej od Danii Norwegia stara się stać autonomią w znaczeniu nie tylko państwowo-formalnym, ale przede kulturowo-językowym. W tamtych czasach Norweg jako określenie człowieka było rozumiane jako chłop, rybak, lub też utożsamiało się je z człowiekiem ludu. Zwykło się także nieco ironicznie albo nawet szyderczo mówić o języku norweskim jako ,,szwargocie chłopskim’’. Te negatywne konotacje miały być zagłuszone przez zwycięskie fanfary wojsk sprzymierzeńczych, które pokonały siły napoleońskie. Wynikiem historycznych wydarzeń Norwegia uzyskała niezależność od Danii. Z porażki Napoleona więcej jednak skorzystała Szwecja, która prowadząc aktywną politykę antyfrancuską, otrzymała w geście podziękowania węzeł polityczny i zwierzchniczy nad Norwegią, zawiązany w osobie wspólnego władcy. Unię personalną ze Szwecją ustanowiono w roku 1814, zachowując osobny parlament i rząd. W takiej rzeczywistości pozostało żyć Ibsenowi. Na jego twórczość miały wpływ również albo raczej przede wszystkim wydarzenia osobiste. Jako mały chłopiec Ibsen miał bardzo ustabilizowaną sytuację rodzinną. Majątkowo zajmował wysokie, bo trzecie miejsce w hierarchii płacenia podatków, co też świadczyło o jego zamożności. Trzeba jednak zaznaczyć, że było to bogactwo na miarę małego miasteczka. Sielanka i beztroska nie trwały długo, ponieważ Knud Henriksen i Marichen Ibsenowie zubożeli diametralnie za sprawą rozwijającego się kapitalizmu, gdy ich syn miał zaledwie
2
| Generacja Tpl | Maj 2010
7 lat. Przyczyniło się to do momentalnej deklasacji i licznych podejrzeń ze strony otoczenia wynikających z prawideł biblijnych, mówiących o tym, że skoro złe wypadki spadają na człowieka, świadczy to o braku miłości Boga do tego nieszczęśnika. I taki nieszczęsny los dotknął młodego Henrika. Jest oczywiste, że nie pozostało to bez znaczenia w kontekście twórczości i życia artysty. Jako dorosły mężczyzna Ibsen miał zwyczaj oszczędzania, a nawet zapobiegliwego skąpstwa posuniętego np. do inwestowania w dzieła sztuki niekoniecznie dobrej jakości. Jak każdy człowiek miał swoje wady i nierozsądne przyzwyczajenia. Był małomówny. Krzywdząco milczący. W teatrze w Christianii (dzisiejsze Oslo) żartowano, że Ibsen rozmawia z żoną tylko w wieczór wigilijny i w dniu ich urodzin. Ponadto, co może zdziwić, nawet jego współpracownicy unikali bezpośrednich kontaktów z Ibsenem, a sprawy formalne woleli załatwiać listownie, ale nawet te nieformalne sytuacje jak spotkanie w kawiarni było milczącym rytuałem dramatopisarza. Siedząc w jednej z kawiarni w stolicy Norwegii, zwykł nie odzywać się do nikogo i nie reagować na słowa innych. Taką też kolej rzeczy zastał Alfred Wysocki, który pisze: „Humory Ibsena i jego nieuprzejmość były powszechnie znane”. Wracając do jego lat młodzieńczych, trzeba wspomnieć, że już jako 13-letni chłopak opuścił dom ze względu na złą sytuację finansową i dostał termin u aptekarza w Grimstad. Od tej pory kręcił pigułki i robił maści, nie zajmowało to jednak całego jego czasu wolnego, bo w międzyczasie oddawał się on lekturze książek i przygotowaniom do egzaminu na uniwersytet. Wstąpieniem na uczelnię wyższą miał zyskać sobie proporcjonalnie stabilny status społeczny. Zawód lekarza był objęty prestiżem, ale Ibsen nie zaliczył – paradoksalnie – egzaminu z chemii. Medycyna nie była nauką dla niego, przecież całymi dniami pisał, tworzył. Już w wieku 12 lat bawił się wraz ze swoim kolegą w kukiełkowy teatrzyk. Chodzili wspólnie po wsiach i dawali występy. Ten fakt wydawać się może odrobinę szokujący, ponieważ Ibsen był uważany za dziecko mało kontaktowe. Mimo takiej opinii odnajdywał się doskonale w przygotowaniu dekoracji, pisaniu scenariuszy i rozbawianiu publiczności. Całe minispektakle, łącznie z wykonaniem lalek, były okupione ciężką pracą Ibsena i jego towarzysza. Wszystkie niezbędne rekwizyty i ramę sceniczną przygotowywali w przybudówce domu Ibsena. Ten teatr lalkowy był lokalną ciekawostką dla turystów płacących szylinga ze występ, na którym młody Ibsen popisywał się przed widownią umiejętnościami brzuchomówcy. Tę zabawę można już potraktować jako pierwsze pró by artystyczne, jednak bardziej
konkretną realizacją jest wiersz Ibsena Do Węgrów, napisany w 1848 roku w odpowiedzi na ich klęskę związaną z Wiosną Ludów. Ten płomienny poemat był wstępnym krokiem w kierunku spełnienia marzeń Ibsena o zostaniu pisarzem. Droga do ideału była długa i kręta. W 1850 roku Ibsen zboczył ze ścieżki glorii i akceptacji środowiska przez nieudaną próbę literacką. Było nią wydanie Katyliny. To dramat o szlachetnych ideałach, ale niezbyt dobrze przygotowany pod względem warsztatowym. Ponadto Ibsen był często obiektem kpin z powodu bycia adeptem farmacji marzącym o pisaniu, pisaniu poważnym, bo tworzeniu dramatów. Powodem do żartowania mógł też być związek ze starszą od siebie służącą i fakt, że w wieku 18 lat Henrikowi narodził się nieślubny syn, którego wychowania się nie podjął, opuszczając zarówno niemowlę, jak i matkę dziecka. Można by mu zarzucać brak wrażliwości, jednak był on człowiekiem o specyficznym temperamencie. Będąc jeszcze w szkole, napisał wypracowanie pt. Sen, które można również potraktować jako zwiastun przyszłego geniuszu dramatopisarstwa i chrakterystycznego dla Ibsena poszukiwania prawdy. Jak wiadomo z relacji koleżanki z klasy, główną oś narracyjną opowiadania stanowiła historia o krainie zmarłych, do której dostał się sam Ibsen. Autor opisywał w niej, że nic, co rzeczywiste, nie jest tym, na co wygląda. Tak ubrana gra pozorów powinna prowadzić czytelnika do wniosków, że prawda jest trochę dalej niż jej zewnętrzne przejawy. We Śnie pojawia się również motyw mieszczańskiego życia jako z pozoru pięknego domu z pobielanymi ścianami, a jednak pełnego zgnilizny wewnątrz. Tę krytykę można niejednokrotnie spotkać w utworach Ibsena, najczęściej połączoną z gloryfikacją życia wiejskiego. Kraje skandynawskie były podówczas krajami par excellence triumfującego mieszczaństwa. Jakiż znakomity, szczegółowy, malarsko barwny i dokładny obraz tego mieszczaństwa dają nam dramaty Ibsena. Obok tekstów kultury, w których Ibsen demonstruje swój podziw i osobistą unifikację ze skandynawską przyrodą, wyrażał ją przez malowanie pejzaży. Tę skłonność lub też talent mógł odziedziczyć po matce, która pragnąc zapomnieć o doskwierającej biedzie, zaczęła tworzyć malunki akwarelami oraz drewniane kukiełki. Ibsen skorzystał z pewnością z tej wiedzy, przygotowując swoje pierwsze przedstawienia jeszcze jako małe dziecko. Mówiąc o jego malarstwie, można by podług stylu przyporządkować je obrazom hiszpańskiego artysty Francisca Goi. Oprócz wszechobecnej admiracji przyrody, często przedstawianej przez Ibsena w postaci pejzażu domu, pola i płynącego strumienia, który w swojej wartkiej tafli kopiował półprzezroczyście widoczki, poświęcał się on poważniejszemu malarstwu. Podejmował tematy biblijne, a także portretował. Trzeba zaznaczyć, że najczęstszym motywem zarówno rysunków, jak i tekstów była woda. W życiu osobistym zawsze pragnął mieszkać i rezydował tam, gdzie był strumień, jezioro lub morze. Było to tym trudniejsze, im więcej Ibsen podróżował, a trzeba uwypuklić w tym miejscu tę prawidłowość, że przebywał na emigracji m.in w Niemczech i Włoszech ponad 27 lat. Podsumowując, trzeba dodać, że mimo wieloletniego pobytu za granicą zawsze pozostał prawdziwym Norwegiem, a swoją twórczością przyczynił się do rozpowszechnienia i światowego uznania dla rodzimej kultury.
fot. Aleksandra Malinowska
Katarzyna Lebiedzińska
Maj 2010 | Generacja Tpl |
3
Przełóż energię na scenie – spędź Lato w Teatrze Polskim Karolina Babij: Ubiegłoroczne„Lato w teatrze” to wielka radość twórców i uczestników. Jak po roku oceniasz projekt, jako jego koordynatorka? Marta Kuźmiak:: Myślę, że mogło być lepiej, jeśli chodzi o kwestie organizacyjne. Zdaję sobie sprawę, że zależy to wyłącznie ode mnie, zawsze można przygotować coś lepiej. Uczymy się jednak na własnych błędach, w tym roku na pewno ich nie popełnimy. Zaproszeni goście byli wspaniali, a młodzież była wszechstronnie utalentowana, co staraliśmy się wykorzystać. „Lato w teatrze” to na pewno wspaniała przygoda dla młodych ludzi, spotkanie z teatrem, spotkanie z Shakespeare’em. Przede wszystkim jednak dążenie do zmiany wyobrażenia młodzieży na temat pracy w teatrze, przygotowywania spektaklu, bardzo odmiennych od rzeczywistości, którą kształtuje szkoła. Wszystko dlatego, że jest zbyt mało teatru w szkole. Młodzież powinna częściej chodzić do teatru, interesować się sztuką teatru, która uzupełniłaby kanon literacki, jaki preferowany jest w szkole. My staramy się nadrabiać to, czego w powszechnej oświacie nie ma, dlatego zapraszamy młodzież, by zobaczyła, jak teatr wygląda naprawdę. Teatr nie jest skansenem, muzeum, jest miejscem, w którym opowiada się o współczesnym świecie. Było to bardzo widoczne w ubiegłorocznym spektaklu Romeo i Julia,, w którym z Shakespeare’a zostały pojedyncze słowa. Pojawiły się za to teksty Sarah Kane, Andrzeja Bursy czy Jacka Kerouaca, który był dla nas, bardzo przewrotnym i ciekawym, kluczem do otwarcia Shakespeare’a. W tym kierunku chcemy iść również w tym roku. K.B.: Wspomniałaś o prowadzących. W ubiegłym roku wspaniali Marcin i Milena Czarnikowie, Sambor Dudziński przyjeżdżający na zajęcia na hulajnodze, grafik, plastyczki-scenografki. Kto w tym roku będzie pracował z młodzieżą? M.K.: Mariusz Kiljan, który triumfalnie powraca do formy. Jest on aktorem wszechstronnym – świetnym aktorem dramatycznym, komediowym, a także muzycznym. Wspaniale śpiewa, co będziemy chcieli wykorzystać. K.B.: Czyżby Mariusz Kiljan zamierzał zaśpiewać razem z młodzieżą? M.K.: Nie umiem na to odpowiedzieć, należy się więc o tym przekonać osobiście przychodząc na pokazy spektakli kończące „Lato w teatrze” 30 lipca i 1 sierpnia 2010. Będzie również okazja spotkać się z choreografem, Maćkiem „Glebą” Florkiem, zwycięzcą I edycji You Can Dance, czyli człowiekiem-demolką, który „będzie chodził po ścianach” i na pewno pokaże grupie aktorskiej, co można zrobić z ciałem na scenie. Grupa muzyczna będzie ściśle współpracowała z aktorską, poprowadzi ją kompozytor klasyczny Łukasz Perek, z dużym doświadczeniem w pracy z młodzieżą. Scenografowie pracować będą z grafikiem Teatru Polskiego Michałem Matoszką oraz świetną wrocławską plastyczką Eweliną Sośniak, którzy prowadzili warsztaty w ubiegłym roku. Przez pierwszy tydzień grupa dziennikarska będzie pracowała pod moim
4
| Generacja Tpl | Maj 2010
kierownictwem. Młodzież będzie miała okazję redagować bloga, poznać podstawowe formy dziennikarskie, przygotować happening i plakat promujące spektakl w przestrzeni miejskiej. Drugi tydzień to praca z Kingą Wołoszyn-Świerk, specjalistką ds. PR w Teatrze Polskim, dokumentalistką współpracującą z TVP Wrocław – to możliwość pracy z kamerą, przygotowania filmu o „Lecie w teatrze”. Kinga wraz z młodzieżą będzie również promowała projekt w mediach, pojawią się na pewno w radiu i w telewizji. K.B.: Nad czym w tym roku popracują młodzi aktorzy? M.K.: Pomysł jest przewrotny, ponieważ chcemy zagłębić się w czasy, których młodzież nie ma szansy pamiętać. Kolorowa przeszłość PRL-u. Pragniemy złożyć spektakl z wyobrażeń uczestników na temat tamtych czasów, z fotografii i rodzinnych wspomnień. Będzie wspomnienie życia na kartki, wyrobów czekoladopodobnych, pomarańczy na święta, goździków, rajstop, korali z papieru toaletowego itp. – rzeczy, które dzisiaj wywołują uśmiech. Wrócimy do piosenek z tamtych lat, będziemy czerpali inspiracje z kultowych filmów np. Misia. Ważnym elementem będą teledyski, które w tamtych czasach powstały. Sięgamy po to, by zbudować most pomiędzy rodzicami a młodzieżą. Bunt pokoleń jest czymś naturalnym, a my chcemy dać temu wyraz tutaj. Niech przełożą energię na scenie na coś dobrego. Doskonale znany rodzicom temat na pewno zbuduje jakąś więź pomiędzy młodymi a rodzicami. To oni właśnie będą, tak jak w ubiegłym roku, stanowili większość publiczności zgromadzonej na pokazach spektaklu. K.B.: Przypomnij jeszcze, kto może wziąć udział w projekcie? M.K.: Pomysłodawcą i fundatorem projektu „Lato w teatrze” jest Instytut Teatralny im. Zbigniewa Raszewskiego w Warszawie. Jest to inicjatywa, którą mogą podjąć wszystkie ośrodki kultury w Polsce, które mają ochotę zagospodarować dzieci i młodzieży czas wakacji. Oni, z różnych względów, nie zawsze mogą wyjechać na wakacje, dlatego we współpracy z Dolnośląskim Kuratorium Oświaty organizujemy półkolonie. Organizatorzy dość jasno określają kryterium wieku – w naszych warsztatach mogą wziąć udział licealiści i tegoroczni maturzyści. Pracujemy dwa tygodnie, od 19 lipca do 1 sierpnia 2010, w czterech grupach: aktorskiej, muzycznej, scenograficznej oraz dziennikarsko-promocyjnej. Wszelkie informacje dostępne są na stronie internetowej teatru. Warsztatowiczów serdecznie zapraszamy 19 lipca o godzinie 11:00 do Teatru Polskiego. Spektakle finałowe odbędą się 30 lipca i 1 sierpnia o godzinie 19:00 na Scenie Kameralnej Teatru Polskiego. Wstęp wolny! Rozmawiała Karolina Babij, uczestniczka ubiegłorocznej edycji „Lata w teatrze”
Dni szczególnej refleksji w instytucjach kultury Spektakle repertuarowe, premiery teatralne, koncerty, festiwale, projekcje filmów... Można by tak długo wymieniać, co miało się wydarzyć w teatrach, kinach, operach i centrach sztuki w całej Polsce od 10 do 18 kwietnia 2010 roku. Jednak w obliczu katastrofy lotniczej w Smoleńsku z 10 kwietnia, w której zginął prezydent Rzeczypospolitej Polskiej Lech Kaczyński wraz z małżonką oraz 94 innymi pasażerami, jasne stało się, że wszystkie te zapowiedzi stały się nieaktualne. W powyższym terminie w Polsce obowiązywała żałoba narodowa i wszystkie imprezy kulturalne zostały odwołane. Nie oznacza to jednak, że przez te 9 dni wszystkie instytucje kulturalne były zamknięte na cztery spusty. Wręcz przeciwnie, wiele z nich stało się miejscem spotkań wszystkich tych osób, które miały potrzebę przeżycia tych trudnych chwil w przestrzeni sztuki. W teatrach i operach w wielu miejscach w kraju odbywały się koncerty poświęcone pamięci ofiar katastrofy (podczas których najczęściej można było usłyszeć Requiem Mozarta), wieczory poetyckie lub czytania dramatów odpowiadające tematyką powadze sytuacji. Wrocławski Teatr Polski 17 kwietnia zaprosił publiczność na czytanie Dziadów Adama Mickiewicza, które miało miejsce na Scenie im. Jerzego Grzegorzewskiego. W czytaniu wyreżyserowanym przez Tomasza Mana wzięli udział aktorzy, którzy w ten sposób pragnęli oddać cześć ofiarom tragedii smoleńskiej: Wiesław Cichy, Adam Szczyszczaj, Agata Skowrońska, Dariusz Maj, Paulina Chapko, Marcin Pempuś, Rafał Kronenberger, Katarzyna Strączek, Aldona Struzik, Anna Ilczuk, Adam Cywka, Mariusz Kiljan, Halina Rasiakówna, Andrzej Wilk, Jakub Giel. Wydarzeniu temu towarzyszyły dźwięki elektronicznej muzyki, wykonywanej na żywo, oraz wizualizacje autorstwa Fryderyka AVABAF-a Liska. To specyficzne tło bardzo dobrze współgrało z treścią sztuki, nadając jej jeszcze bardziej metafizycznego charakteru. Dobrze znany nam wszystkim fragment dramatu Mickiewicza, opisujący obrzęd dziadów, polegający na nawiązaniu kontaktu z duszami zmarłych i pozyskania ich przychylności, nabrał tego sobotniego wieczoru szczególnego wyrazu. Wprowadził nas w niespotykany na co dzień (nawet w teatrach) nastrój skupienia i zadumy. Wszystkie wyżej wymienione działania podejmowane były
przez artystów z potrzeby wyrażenia żalu i solidarności z ofiarami wypadku. Postawa ta (być może) była również rodzajem niezgody na wyłączenie strefy kultury z życia społecznego na czas trwania żałoby narodowej i miała na celu ukazanie, że instytucje kultury mają wiele do zaoferowania zarówno w czasach „zwykłych”, jak i „nadzwyczajnych” w dziejach narodu. Agnieszka Michalska
Maj 2010 | Generacja Tpl |
5
Positive Jesteśmy zasypywani informacjami, które z uporem maniaka obudowują nas wizją totalnego zniszczenia, upadku, apokaliptycznego końca. Gdziekolwiek by się ruszyć lub kiedykolwiek by się urodzić, ciągle coś jest nie tak z tą sztuką, obyczajami, Rzeczamipospolitymi i młodzieży chowaniem. Albo modelujemy grzywki i popełniamy samobójstwo w stylu emo, albo wyznajemy wolną miłość na łonie zieleni w miejskim parku w imię zapędzającej się rewolucji seksualnej, albo wypuszczamy na scenę transwestytów, paradujących nago wokół lodówki i telewizora – zepsucie ma się dobrze, „w cekinach, w boa z piór na tym świecie wiedzie prym”. Takie interpretacje to równia pochyła, a na równi pochyłej można staczać się tylko w dół. Wyhamujmy. O jakiej zgniliźnie tu mowa? Co to jest kryzys i w czym się przejawia? Nie znoszę definicji, ale czasem to jedyne antidotum na teorie spiskowe i obrazy, jakie produkuje nasza ponura wyobraźnia. Pisarz Janusz Głowacki orzekł, że Król Edyp w reż. Gustawa Holoubka w warszawskim Teatrze Ateneum nie może podobać się awangardowym krytykom, gdyż Piotr Fronczewski (odtwórca głównej roli) nie gra pederasty, nie chodzi po scenie goły i nie spółkuje z Teresą Budzisz-Krzyżanowską (Jokasta). Józef Opalski wtóruje i zarzuca teatrowi polskiemu brak fachowości i profesjonalizmu oraz bardzo płytkie rozumienie nowoczesności, które miałoby polegać na bezmyślnym, przypadkowym wrzucaniu do gara wszystkiego, co pomyśli głowa (wywiad z teatrologiem pojawił się w Portretach Marty Węgiel). Filip Bajon, reżyser między innymi filmowej adaptacji Przedwiośnia z 2001 roku, posuwa się jeszcze dalej – uważając się za olbrzymiego pesymistę wróży koniec formom uprawiania kultury, które jakimś cudem przetrwały stulecia do naszych czasów. Winą za taki stan obarcza globalizację, ale – co ciekawe – zastanawia się jednocześnie, w jakim stopniu częstotliwość rozmaitych kryzysów jawi się zjawiskiem medialnym, a w jakim rzeczywistym. Na dokładkę słowa Zofii Kucówny: obecnie „nie gra się klasyki. A jeśli, to się ją też wulgaryzuje i deklasuje. Sztuki pisane «mową wiązaną», bardzo nowocześnie się «rozwiązuje» i zamienia w pospolitą prozę. Świat zakochał się w prymitywizmie, a nawet chamstwie. I chamstwo stało się obowiązującą mową. Odkryciem. Fascynującym dyktatem. Najświętszą prawdą o człowieku. Ja przeżyłam w teatrze przez moje pół wieku kilka mód, za każdym razem supernowoczesnych, superfascynujących. Każda awangarda zamieniała się po jakimś czasie w ariergardę, którą w końcu bezlitośnie pogardzano, wyśmiewano, chlastano krytyką, odsądzano od czci i wiary. Stąd wiem, że obecny trend też minie. Przypomniały mi się pierwsze lata pięćdziesiąte, tzw. socrealizm. Przedwojenny teatr, grany piękną polszczyzną, wykształcony na poetyckiej, wysublimowanej estetyce, wygłodniały przez okupacyjne nieistnienie, zjechał raptem do fabryk i PGR-ów. Było zabawnie, jak aktorzy przyuczeni do poprzedniej estetyki tą samą artykulacją grali zaharowanych pracą fizyczną robotników i chłopów. [...] Za moich czasów teatry bardziej się różniły. Teraz zatraciły swoje indywidualne cechy, przez długie lata wypracowane. Wszędzie jest mniej więcej tak samo. I w repertuarze, i na scenie panuje eklektyzm”. I moja konkluzja: o co w tym wszystkim chodzi? A chodzi o to, żebyśmy nie demonizowali. W Rapsodii życia i teatru Krzysztof Lubczyński przeprowadza czterdzieści lekkich wywiadów z popularnymi artystami polskiego teatru, filmu i telewizji. Rozmowy dotyczą różnych tematów, od pracy zawodowej, ideologii, po interesujące historie z życia prywatnego. Co kluczowe, wszyscy są przedstawicielami średniego
6
|| Generacja Generacja Tpl Tpl || Maj Maj 2010 2010
i starszego pokolenia, a więc wcielają ideały, które – jak się okazuje – nie przystają do współczesnego sposobu myślenia. Owszem, niezależnie od kalendarza i okoliczności tkwimy pod kloszem pewnych niezmiennych, uniwersalnych wartości, te jednak nie wstrzymują pędu przeobrażeń, jakiemu podlegają świat, ludzie i sztuka. Nowe czasy zawsze wymagają nowego języka, dlatego tak istotne jest w teatrze, aby szukać. Z lepszym lub gorszym skutkiem, ale szukać. A poszukiwania wymagają odwagi, ryzyka, eksperymentu, stosowania różnych, czasem nowatorskich środków. A przede wszystkim wolności w działaniu. Nie wiem i nie chcę wiedzieć, skąd takie przekonania o kryzysie w kulturze w starszej generacji artystycznej. Wiem za to jedno: teatr jest albo żywy, albo go nie ma. Żywy, znaczy idzie z życiem. Już Stefan Jaracz mawiał, że „teatr nie może być domem towarowym, gdzie wszystko jest na składzie”. Sam Jan Englert podkreśla, że konwencja teatralna, czyli język rozmowy z publicznością, zmienia się średnio co dziesięć lat i nie można tego lekceważyć. Potrzebna jest ciągła konfrontacja z rzeczywistością, a to oznacza, że w aktorstwie bardzo łatwo się zestarzeć artystycznie. Zdarzają się całe zespoły teatralne, które w samozadowoleniu nieświadomie pleśnieją. I chociaż można wyjść zirytowanym nicością z Mroku w reż. Artura Tyszkiewicza bądź Oczyszczenia Petra Zelenki, jednak szalę równoważą m.in. Monika Pęcikiewicz (Sen nocy letniej) i Michał Zadara (Utopia będzie zaraz). Ich twórczość, mimo że nie celuje w gładkim, wyszukanym słownictwie i układnych scenach (jakby miało to jakiekolwiek znaczenie), ma widzowi bardzo wiele do zaoferowania. Oczywiście zakładając, że i widz jest zdolny, gdyż tylko z takim – jak słusznie zauważył Erwin Axer – można cokolwiek zrobić. Za dużo barw i możliwości serwuje nam współczesna rzeczywistość, żeby z nich nie korzystać. Wiele zostało już dostrzeżone i pokazane, teatr nieustannie poszerza spektrum swojego działania, ale wiele nieczynnych armat wciąż czeka na odpalenie. Nie wystrzelimy z nich, jeśli nie będziemy weryfikować dookolnych postaw i przeglądać się w nich jak w zwierciadle. Ja kibicuję tylko pozytywnym emotikonom. Mariusz Cisowski Krzysztof Lubczyński, Rapsodia życia i teatru, Książka i Wiedza, Warszawa 2007
Festiwal W Teatrze Polskim trwają prace nad Panią z morza Henrika Ibsena – wspólnym projektem polskich i norweskich twórców. W spektaklu wystąpią polscy aktorzy: Marta Zięba, Dagmara Mrowiec, Dominika Kojro (gościnnie), Michał Chorosiński, Jakub Giel, Igor Kujawski i Dariusz Maj (gościnnie), natomiast artystyczna wizja oraz przestrzeń sceniczna są pomysłem Norwegów: reżysera polskiego pochodzenia Piotra Chołodzińskiego oraz scenografa Bårda Thorbjørnsena. Na spektakl zapraszamy 25 i 26 czerwca 2010. Pani z morza to jedna z najmniej znanych, późnych sztuk Ibsena i jedna z najrzadziej wystawianych w Polsce. Nasze przedstawienie jest jej pierwszą realizacją we Wrocławiu. Ibsen konfrontuje w niej naturę – z jej wolnością, chaosem, brakiem norm, uosabianym przez tytułową bohaterkę – z mieszczańską kulturą końca XIX wieku – rygorystyczną, zniewalającą, pełną hipokryzji, reprezentowaną przez społeczność letniskowego miasteczka w północnej Norwegii. Najważniejszą stawką w tej konfrontacji staje się patriarchalna rodzina, oparta na podporządkowaniu kobiety i stałych rolach do odegrania wobec ojca/męża/kochanka. Dramat nie stracił niczego ze swej aktualności. Podczas festiwalu widzowie będą mieli okazję obejrzeć jeszcze jeden spektakl. Grusomhetens Teater, który jest partnerem Teatru Polskiego w projekcie „Strefa: Norwegia”, przywiezie do Wrocławia Górskiego ptaka w reżyserii Larsa Øyno. Przedstawienie będzie prezentowane na Scenie na Świebodzkim 22 i 23 czerwca 2010. Prapremierowy spektakl Grumsomhetens Teater powstał na podstawie niedawno odnalezionego, niedokończonego libretta opery Henrika Ibsena z 1859 roku. Tytułowy Górski ptak to młoda dziewczyna, która jako jedyna przetrwała zarazę w swojej dolinie Justedalen. Przez samotne życie w izolacji od ludzi stała się na wpół dzika, zupełnie jak ptak. Pewnego dnia odnajduje ją w lesie młodzieniec z sąsiedniej wioski. Zakochuje się w niej. Siła tego uczucia budzi przestrach wśród mieszkańców, gdyż w wiosce trwają przygotowania do aranżowanego ślubu młodzieńca. Spektakl wyreżyserował Lars Øyno, muzykę zaś napisał współczesny norweski kompozytor Filip Sande. Na scenie zobaczymy ośmioro aktorów teatru z Oslo oraz usłyszymy dwóch muzyków grających na norweskich, tradycyjnych instrumentach, między innymi langeleik i hardingfele. Kolejnym teatralnym spotkaniem z dramatem Ibsena będą realizowane w ramach festiwalu „Strefa: Norwegia” warsztaty z norweskim reżyserem, scenografem oraz performerem Rolfem Alme. Polscy aktorzy zmierzą się ze współczesnym komentarzem do Domu lalki, któremu autor tekstu – w tej roli również Rolf Alme – nadał tytuł Synowie
postfeminizmu. Efekt swojej pracy aktorzy zaprezentują 26 czerwca 2010 w Sali Prób 205. Dziewiętnastowieczna sztuka Ibsena to traktat o emancypacji kobiet i zmianie ich statusu w burżuazyjnym społeczeństwie. Alme przeniósł akcję w czasy współczesne i skupił się na portrecie mężczyzn wychowanych poza tradycyjnym modelem – przez niezależne, wyemancypowane kobiety. Jak to wpłynęło na ich system wartości, czy i czym różnią się od innych mężczyzn, jakie mają aspiracje? Jakie są ich poglądy na kwestie rodziny? Bankowiec Torvald Helmer po porażeniu prądem postanawia odnowić relacje z synami: Jacobem, którego nie widział od wielu lat, i Andreasem, którego nigdy nie spotkał, gdyż Nora Maria opuściła Helmera, będąc w ciąży. W bożonarodzeniowy wieczór aranżuje kolację, na którą zaprasza rzeczonych synów oraz dwie byłe żony: Norę i Norę Marię. Oczekując przybycia Jacoba i Andreasa, panie umilają sobie czas rozmową, nie dopuszczając Helmera do głosu. Ten więc dogląda kaczki w piekarniku i serwuje kolejne butelki wina. Przy siódmej kobiety zasypiają. Helmer pozostaje sam. Teraz może mówić. Wyznaje, że nigdy nie rozumiał tych kobiet, nie umiał ich usatysfakcjonować. Jedyne, na czym mu zależy, to synowie, których mimo wszystko bardzo kocha. Spóźnieni synowie zastają uśpionego Helmera i obie kobiety. Dopiero teraz mają okazję się poznać i porozmawiać ze sobą.
Maj 2010 | Generacja Tpl |
Festiwal podsumowujący projekt „Strefa: Norwegia” 22–26 czerwca 2010 22 czerwca (wtorek):
godz. 19:00 Górski ptak Henrika Ibsena w reż. Larsa Øyno z Grusomhetens Teater w Oslo (Scena na Świebodzkim)
23 czerwca (środa):
godz. 17:00 Górski ptak Henrika Ibsena w reż. Larsa Øyno z Grusomhetens Teater w Oslo (Scena na Świebodzkim) godz. 19:00 Czytanie Treningstime Ariego Behna z udziałem autora (Scena Kameralna)
24 czerwca (czwartek):
godz. 17:00 Projekcja filmu En folkefiende na podstawie dramatu Henrika Ibsena Wróg ludu w reżyserii Erika Skjoldbjærga (Scena Kameralna) godz. 18.30 Prezentacja filmów krótkometrażowych studentów norweskiej szkoły filmowej (Scena Kameralna) godz. 19:30 Projekcja filmu Kautokeino w reżyserii Nilsa Gaupa (Scena Kameralna) Spotkanie z reżyserem i aktorem
25 czerwca (piątek):
godz. 17:00 Czytanie Wernisażu Cecilie Løveid (Scena Kameralna) godz. 19:00 Pani z morza – premiera wspólnego projektu artystów polskich i norweskich w reżyserii Piotra Chołodzińskiego (Scena im. Jerzego Grzegorzewskiego)
26 czerwca (sobota):
godz. 17:00 Rolf Alme, Synowie postfeminizmu, reżyseria Rolf Alme – współczesny komentarz do Domu lalki Henrika Ibsena – work in progress (Sala Prób 205) godz. 19:00 Pani z morza w reżyserii Piotra Chołodzińskiego (Scena im. Jerzego Grzegorzewskiego) godz. 21:00 Panel podsumowujący projekt „Strefa: Norwegia” z udziałem twórców polskich i norweskich oraz dyrektorów teatrów Polskiego we Wrocławiu i Grusomhetens w Oslo (Scena im. Jerzego Grzegorzewskiego)
Wstęp wolny
Wejściówki do odebrania w dziale marketingu Teatru Polskiego „1212 Generacja Tpl” generacjatpl@teatrpolski.wroc.pl Redakcja: Karolina Babij, Aleksandra Kowalska, Katarzyna Lebiedzińska Agnieszka Michalska, Ada Stolarczyk, Milada Świrska, Joanna Witkowska, Mariusz Cisowski Grafika: Marta Streker, Michał Matoszko, Dawid Krawczyk
| Generacja Tpl | Maj 2010