3 minute read
Nowe brzmienie country
from Magazyn FOLK24 1/2017 (8)
by A-Press
NOWE BRZMIENIE COUNTRY Mesjasz Sturgill Simpson
Tekst: Maciek Świątek | Zdjęcia: LooseMusic.com
Advertisement
Wśród pięciu płyt nominowanych do nagrody Grammy za 2016 rok, w kategorii Album of the Year - to jedna z czterech kategorii łączących wszystkie gatunki muzyczne - znalazł się album Sturgilla Simpsona „A Sailor’s Guide To Earth”.
Nie przebił się przez „25” Adele, ale nominacja w towarzystwie Adele czy Beyonce pokazuje, że wartościowe produkcję z pogranicza country, folku i Americany są w artystycznym świecie zauważane i doceniane. Płyta zwyciężyła jednak w kategorii Best Country Album, zostawiając w pokonanym polu krążki wydawałoby się znacznie bardziej popularnych countrowców. Rzecz ciekawa, bo piosenki z płyty nie trafiały na listy przebojów, a sam Sturgill Simpson nie zalicza się do świetnie zarabiających gwiazd muzyki country, co więcej, mainstream patrzy na niego raczej niechętnie.
Trafiłem na Sturgilla Simpsona kilka lat temu zupełnie przypadkowo, ot, kliknąłem jakiś nie najlepszej jakości film na You Tube. Nagrany w niewielkim barze filmik obejrzałem jednak do końca, a pierwszym skojarzeniem był Waylon Jennings, legendarna countrowa postać, artysta, który wraz z Tompalem Glaserem i Willie Nelsonem zaliczany jest do rewolucyjnego w latach siedemdziesiątych
nurtu outlaw. Skojarzenie okazało się jak najbardziej prawidłowe.
Muzyka country ma to do siebie, że od swoich medialnych początków, czyli lat dwudziestych ubiegłego wieku, balansuje między wiernością tradycji, a komercją. Siły czerpie z korzeni, ale jest częścią muzycznego biznesu, nastawionego przede wszystkim na zysk, a jak coś ma się dobrze sprzedać, nie może być przecież zbyt artystycznie ambitne, musi trafiać do szerokich rzesz odbiorców. Waylon Jennings zmagał się niegdyś z Nashville soundem, takim wypolerowanym i upopowionym country, Sturgill stanął na przeciw obecnego komercyjnego nurtu, którego kierunki wskazują takie globalne gwiazdy jak Shania Twain czy aktualnie Taylor Swift.
Country ma na szczęście instynkt samozachowawczy, więc jeśli się zbyt oddali od źródeł, co jakiś czas wraca do nich, żeby zaczerpnąć nową energię. W pewnym wymiarze Sturgill to taki właśnie powrót i to nie tylko pod względem muzycznym. W opozycji do aktualnych countrowych gwiazd, które dostają się na szczyt dzięki popularnym programom telewizyjnym, przeszedł dość chropowatą drogę kariery. Nie bez problemów skończył szkołę, zaciągnął się do marynarki, a potem za przykładem ojca został policjantem. Pochodzi z Kentucky i cała jego rodzina ma górnicze korzenie. Jak przystało na urodzonego w stanie Billa Monroe, karierę muzyczną zaczynał od bluegrassu, później występował w lokalnych klubach, aż zdecydował się na nagranie pierwszej płyty - „High Top Mountain”. Nagrał ją co prawda w Nashville, ale własnym sumptem, bez niczyjego wsparcia. Album został jednak zauważony i stał się dobrą przygrywką do kolejnej płyty, noszącej znaczący tytuł „Metamodern Sound In Country Music”. Ta płyta przyniosła Sturgillowi Simpsonowi tytuł Emerging Artist of the Year Americana Music Association, a rok później (2015) już tytuł Artysty Roku AMA. Aplauz publiczności i uznanie krytyków sprawiły, że nominowana aktualnie do Grammy płyta „Sailor’s Guide To Earth” została wydana już nie przez niezależną wytwórnię, a szacowną Atlantic Record.
Zwłaszcza krytyka wydaje się być pod wrażeniem. Kilkakrotnie pisał o Sturgillu Simpsonie Rolling Stone, nazywając go nawet mesjaszem muzyki country, zapraszają go do swoich programów liderzy amerykańskich talk show - David Letterman, Jimmy Fallon czy Seth Meyers. Sturgill pod wieloma względami jest ciekawym rozmówcą. Potrafi opowiadać nie tylko o swoim barwnym życiu, ale także o wierszach Artura Rimbaud czy o „W poszukiwaniu straconego czasu” Marcela Prousta. Żyje jednak, jak mówi, przede wszystkim muzyką. I to właśnie słychać w jego piosenkach. Jest tu życie.
Jednym z największych sukcesów życiowych Sturgilla jest, jak mówi, 10 lat trzeźwości, jest często filozoficzne i literackie przesłanie jego utworów, ale jest przede wszystkim muzyka, której nie sposób określić nazwą jakiegoś stylu czy gatunku.
Czy rzeczywiście stanie się countrowym mesjaszem? Czy odmieni smakujące jak zbyt rozcieńczona wodą sodową whiskey mainstreamowe brzmienie muzyki country? Trudno powiedzieć, komercja wszak jest wszechpotężna. Na pewno jednak Sturgill Simpson pokazuje wiele nowych możliwości i zainspiruje niejednego ambitnego młodego artystę. Z naszej polskiej perspektywy warto wiedzieć, że ktoś taki w muzycznym świecie jest i warto zapoznać się z jego twórczością.
Sturgill Simpson śpiewa barytonem nieco zbliżonym brzmieniem do Waylona Jenningsa, ale ma w głosie również tę miękkość z jaką śpiewał Keith Whitley, najważniejsze jednak, że jego interpretacje oparte są na najlepszych countrowych wzorach, według których istotny jest każdy wyśpiewywany dźwięk, każde słowo nawet każda sylaba ma swoje niepodważalne, wycyzelowane miejsce. W aranżacjach, bardziej utworów niż piosenek, słychać nie tylko tradycyjne nuty, ale także znane z brzmienia Bakersfield instrumenty dęte, pojawia się fortepian, trafiają zsyntetyzowane psychodeliczne dźwięki. Obecny album rozwija ów metamodern sound z poprzedniej płyty, rzeczywiście ma w sobie coś z głębi i różnorodności oceanu, odchodzi daleko od przebojowego banału i jest na tyle wieloraki i ciekawy, że prowokuje do wielokrotnego słuchania. Sturgill Simpson jest po prostu inny niemal w każdym przejawie niż seryjnie produkowani przez wytwórnie płytowe współcześni wokaliści country.