Z książki „Baśnie, opowieści, gadki przez Oskara Kolberga zebrane”, Warszawa 1998. Dostępne na stronie internetowej: bajka.pl
„O kogucie”
J
edna baba, uboga żebraczka, chodziła po proszonym
chlebie od chaty do chaty. Odprawiano ją zwykle z niczym mówiąc: "Niech Pan Bóg opatrzy". Ale jedna litościwa kobieta, sama niebogata, dała jej ziarnko grochu, gdy nie mogła dać nic lepszego. Żebraczka, odebrawszy to ziarnko grochu, zasadziła je w ziemię i czekała wiosny i lata. A tu z ziarnka wyrosły strączki i wiły się po tyczce w górę, wiły się coraz wyżej i wyżej, aż nareszcie dosięgły samego nieba. Baba, ciekawa, jak też to tam jest w niebie, schwyciła się wijącej latorośli i czepiając się rękami kruchych gałązek, drapała się po nich coraz wyżej a wyżej, aż nareszcie doszła do nieba. W niebie zobaczyła świętego Piotra i pokłoniła mu się. A święty Piotr dał jej jajko i złoty kubek, przeżegnał ją i kazał na świat wrócić, mówiąc, że z kubka będzie miała napoju, ile tylko zechce i jakiego zechce.
G
dy się znów na powrót po tyczce i gałązkach
grochu spuściła na dół - trzymając jajko pod ciepłą pachą, dostrzegła, że już z niego wylągł się śliczny kogut, który zaraz babce powiedział: "Dzień dobry" i w chacie jej krzepko się uwijać począł i ludzi do roboty budził. A kubek, ile razy tego zażądała, napełniał się do wierzchu mlekiem, winem, wódką, piwem lub innym trunkiem. Oczywiście, że bardzo jej z tym było dogodnie, Bogu też za to dziękowała, a trunków nie nadużywała. Dowiedziała się jednak wkrótce o tym cudownym kubku wieś cała; dowiedział się o nim i sam pan dziedzic. Posłał więc swego lokaja, ażeby babę z kubkiem do pana zaprosić. Ale ostrożna babula nie dała się w pole wywieść i iść nie chciała. Więc pan zalecił lokajowi użyć fortelu i kubek wykraść. Jakoż razu jednego, wpadł lokaj do chałupy baby z nagłym okrzykiem: - Pali się we wsi, gore, gore! - i zniknął niby, ukrywszy się za drzwi. Przestraszona baba wyleciała z chałupy, gdy słońce zachodzące ognistą na świat rzucało łunę, a zobaczywszy, że pożaru nie ma, wróciła. Ale już kubka w izbie nie zastała. Porwał go bowiem podczas jej niebytności lokaj i do pana zaniósł.
P
an, przekonawszy się wkrótce potem o obfitości
cudownego kubka, sprosił wszystkich sąsiadów i wielu innych gości na ucztę do siebie i częstował ich z owego kubka, czym kto się chciał posilić, a było tam i szampańskie wino, i arak Jamajka, i inne rzadkie trunki. Goście cieszyli się wszyscy a pili. Wtem, gdy sobie już dużo tego picia pozwolili, odzywa się nagle trzykrotnie za oknem kogut, który chcąc babce dopomóc, zapowiedział jej, że pójdzie po ten kubek i odzyska go: - Kikiryku, kikiryku! Pijecie nie z pańskiego, ale ze skradzionego babce kubka! Rozgniewany pan kazał koguta natychmiast schwytać i wrzucić w głęboką studnię na podwórzu. Tutaj ów kogut w wodzie jak zaczął pić a pić wodę, tak calutką wodę wypił, aż w studni zrobiło się sucho i przyleciał znowu pod okno i zaczyna krzyczeć: - Kikiryku, kikiryku, ze skradzionego babce kubka!
Z
dziwiony tym i rozgniewany pan każe powtórnie łapać
koguta i wrzucić go w rozpalony piec, gdzie buchały płomienie. Ale kogut wkrótce cały ten ogień zalał, wypuściwszy z siebie wszystką ze studni wypitą wodę, połknął wszystek dym w siebie, i znowu poleciał pod okno i wrzeszczeć począł o skradzionym kubku. Zniecierpliwiony pan znowu go kazał schwytać i wrzucić do stajni między bystre konie, żeby go roztratowały. Ale tu kogut, jak zaczął z siebie wypuszczać połknięty dym, tak wszystkie konie zaczadził, i wszystkie się podusiły. Pan, widząc tak wielką szkodę, kazał znów koguta schwytać, oskubać, upiec go na rożnie i wreszcie zjadł go. Aż tu nagle w brzuchu jego odzywa się znowu ów kogut: - Kikiryku! Ze skradzionego kubka! - A głos ten bezustannie się powtarza i nie ma sposobu go zagłuszyć, a co pan się z kubka chce napić, to wszystko na powrót oddać musi, bo kogut tego do żołądka nie dopuszcza, a wciąż swoje wrzeszczy. W końcu poradził panu doktor wziąć lekarstwo na wymioty i koguta na powrót przez gardło wyrzucić. Gdy zatem oddał koguta, ten wyskoczył jak wprzódy, żywy i zdrów, mówiąc, że nie da panu pokoju, dopóki kubka nie zwróci babce. I nie mógł pan z nim sobie poradzić, więc kubek sam babce odniósł i przeprosił ją.
Pytania: -Kogo żebraczka z bajki pt. „O kogucie” zobaczyła w niebie? -Co święty Piotr dał żebraczce z bajki pt. „O kogucie”? -Kto ukradł kubek żebraczce z bajki pt. „O kogucie”? -Co wykrzykiwał kogut przed domem pana, który ukradł kubek żebraczce? -Co zrobił kogut z bajki pt. „O kogucie”, gdy wrzucono go do studni? -Co zrobił kogut z bajki pt. „O kogucie”, gdy wrzucono go na rozpalony piec? -Co zrobił kogut z bajki pt. „O kogucie”, gdy wrzucono go do stajni między bystre konie? -Co krzyczał upieczony kogut z brzucha pana w bajce pt. „O kogucie”? -Do czego zmusił kogut pana w bajce pt. „O kogucie”?
„Gdzie diabeł nie może, tam babę pośle” S iedem lat już siedział diabeł u jednego gospodarza
za piecem, a nie mógł w żaden sposób skusić go, ażeby się kiedy pokłócił ze swoją kobietą i żeby stąd była jaka boska obraza. Tak już i wysechł całkiem diabeł za onym piecem, bo się czart tylko złością ludzką pasie. I trza mu było wyleźć stamtąd. Już miał uciekać na bagniska, aż tu spotyka babę jedną, która się go pyta: czemu taki suchy? A on jej opowiedziawszy rzecz całą, tak zakończył: - A może byście wy poradzili co na to? A dałbym wam tak duży worek pieniędzy jak sami jesteście. Tak się i zgodzili, a diabeł i baba razem znowu wrócili do tej chałupy. I zaczęła się pogadanka między kobietami w chałupie. Baba pyta gospodyni o jej chłopa, czy dobry. - A dobry, ani raziczku mnie też jeszcze nie uderzył, ani swarów nie robi nigdy - powiada gospodyni. - A wiecie wy - rzecze znowu baba - on jeszcze będzie lepszy, tylko musicie mu uciąć brzytwą trzy włoski z brody, ale tak, żeby on nic o tym nie wiedział. - Tak mówicie, babko? - rzecze uradowana kobiecina. - O moiściewy, utnę mu, utnę, choćby dziś, zaraz. I podarowała babce nawet serek jeden.
A
ta baba poszła i do gospodarza, który orał w polu,
i zaczęła mu opowiadać, że była na wsi w tej a w tej chałupie (i wymieniła jego własną) i podsłuchała, jak gospodyni z parobkiem się umawiali, aby dziś gospodarza zarżnąć, kiedy tylko ten z pola powróci i spać się położy. Tak już i gospodarz nie mógł dłużej wytrzymać, ino jej się przyznał, że to w jego było chałupie, i prosił zaraz babę o jaką radę. Ona mu powiada, żeby nic o tym nie wspomniał, kiedy do domu wróci, ale po wieczerzy, gdy jak zwykle spać się położy, żeby (jak tylko parobek wyjdzie), udawał, że śpi, a wtedy przekona się, że mu kobieta na zdradzie stoi i zgładzić go chce ze świata, a on będzie ją mógł za ten zamierzony zły uczynek ukarać. Zrobił gospodarz tak jak mu doradziła, i złapał swoją kobietę wtedy właśnie, kiedy z brzytwą szła do niego i nuż ją bić. Natenczas diabeł zza pieca wyskoczył, klasnął w łapy, roześmiał się głośno: ha, ha ha! - ha, ha, ha! - i uciekł. Babie dał obiecany worek pieniędzy i do różnych używał jej posług. Ale kiedy się ta gadka rozeszła po całej wsi i po całej okolicy, wtedy naród tę babę czarownicę utopił w stawie.
Pytania: -Ile lat diabeł z bajki pt. „Gdzie diabeł nie może, tam babę pośle” nie mógł skusić gospodarza, żeby pokłócił się z żoną? -Czym żywił się diabeł z bajki pt. „Gdzie diabeł nie może, tam babę pośle”? -Co zaoferował diabeł babie w zamian za pomoc w pokłóceniu gospodarza z żoną w bajce pt. „Gdzie diabeł nie może, tam babę pośle”? -Co poradziła baba z bajki pt. „Gdzie diabeł nie może, tam babę pośle” żonie gospodarza, żeby jej małżonek był dla niej jeszcze lepszy? -Co podarowała żona gospodarza babie w zamian za „dobrą” radę w bajce pt. „Gdzie diabeł nie może, tam babę pośle”? -Co powiedziała baba gospodarzowi na polu w bajce pt. „Gdzie diabeł nie może, tam babę pośle”?
-Dlaczego gospodarz pobił żonę w bajce pt. „Gdzie diabeł nie może, tam babę pośle”? -Co zrobił naród z babą, która pomagała diabłu w bajce pt. „Gdzie diabeł nie może, tam babę pośle”?
„Bogata lipa”
G
azda jeden miał trzech synów, a najmłodszy był
głupi. Umierając, nakazał gazda, ażeby synowie po jego śmierci po równo się majątkiem i dobytkiem jego podzielili. A trzeba wiedzieć, że zbudowali sobie trzy stajnie: najstarszy z drzewa, średni z bodiaku, takiego zielska, a najmłodszy z liścia. Ale dwaj starsi chcieli lepszą część dobytku dla siebie zabrać i gdy przyszło dzielić się bydłem, mówią do najmłodszego: - Do czyjej stajni i w jakiej ilości sztuk bydło wejdzie wieczorem idąc z pastwiska, to tyle będzie każdy z nas miał tego bydła. Wieczorem wszystko to bydło wlazło do stajenki z liścia. A ci dwaj starsi synowie, zobaczywszy to, gdy najmłodszy już spał, wyprowadzili je stamtąd, podzielili się nim i do swoich stajenek przygnali. Najmłodszemu zaś pozostawili w jego liściowej stajence tylko jednego starego byka, który z niej wyleźć już nie chciał.
N
azajutrz, gdy się najmłodszy brat przebudził,
powiadają mu starsi, że tylko jeden byk jest w jego stajni. Ha! Co robić! - dobre i to! Wziął ten najmłodszy chłopiec byka i we czwartek prowadzi go przez las na targ do miasteczka. W lesie przy drodze stała wielka lipa, a gałęzie jej, że był wiatr, poruszały się i uderzały o siebie, wydając odgłos: "ryp! ryp!" Chłopiec, myśląc, że lipa z niego i byka żartuje i naśmiewa się, odzywa się z gniewem: - A cóż to ty będziesz sobie kpiła ze mnie i "skrzep" na mojego byka wołała. Otóż zostawię ci go tu, musisz go kupić, a w niedzielę przyjdę tu do ciebie po pieniądze. I już na jarmark nie idzie, ale byka przywiązał do lipy, a sam wrócił do domu i powiada braciom, co się z tym bykiem zrobiło. Bracia go słuchają i bardziej jeszcze niż owa lipa z niego się śmieją, bo już naprawdę.
P
rzychodzi niedziela. Idzie on do lasu, do lipy po tę
zapłatę. Patrzy, a tu koło niej jeno kosteczki i rogi porozrzucane, bo wilcy tymczasem byka zjedli. Rozgniewał się na lipę, wyrzeka na nią i kijem stare drzewo zaczyna okładać. Za każdym jednak kija uderzeniem sypią się ze spróchniałego pnia dukaty. Więc on tym mocniej uderza, aby tym więcej dostać pieniędzy. I nazbierał tych pieniędzy ogromną kupę, odgarnął je dalej w las, w gąszcz i liściami poprzykrywał. A potem, wziąwszy kilkadziesiąt dukatów do kieszeni, wrócił do domu i braciom o swoim szczęściu oznajmił, jak mu to hojnie stara lipa za tego byka zapłaciła. I powiada do nich: - Narządźcie no swoje fury i każcie zaprząc, bo pojedziemy do lasu po te pieniądze. Kiedy przyjechali do lasu, on ich prowadzi do tego miejsca, gdzie złożył te pieniądze. Odgarnia liście, a oni widzą wielką kupę złota. Nabrali, każdy pełną furę, i z wierzchu je dla niepoznaki poprzykrywali. Jadą do domu: naprzód najstarszy, średni za nim, a na ostatku najmłodszy.
I
spotykają podróżnego dziadka idącego drogą, a to
był Pan Bóg. Mówi on do starszego: - Pomagaj Bóg! Człowieku, a co to wieziecie? - Trzaski, mój dziadku - starszy odpowiada, bo nie chciał się przyznać, że ma pieniądze. Potem pyta dziadek średniego: - A co to wieziecie? - Węgle - odpowiada średni brat, równie ostrożny. Nareszcie jedzie najmłodszy i na zapytanie dziadka, wyznaje, że wiezie pieniądze. Dziadek sobie poszedł w las, a oni przyjechali do domu. Gdy zsiedli z wozów, odkrywają je, aż tu, o dziwo! Widzi starszy na swoim wozie zamiast złota same trzaski, średni widzi na swoim wozie węgle, a tylko najmłodszy ma złoto. I przekonali się, że to był Pan Bóg, który nie dopuścił, aby go okłamywali. Zafrasowali się mocno i chcieli przeprosić Pana Boga, ale już go nie mogli dogonić. I mówi ten najmłodszy, bo się nad nimi zlitował: - Niech ta moja fura służy mnie i wam, wszystkim trzem, podzielmy się. I podzielili się, a obaj starsi błogosławili odtąd i szanowali najmłodszego swego brata.
Pytania: -Ilu synów miał gazda w bajce pt. „Bogata lipa”? -Z jakich materiałów synowie gazdy z bajki pt. „Bogata lipa” zbudowali stajnie dla bydła? -Jakie zwierzę otrzymał najmłodszy syn w spadku po ojcu w bajce pt. „Bogata lipa”? -Co pomyślał najmłodszy z braci z bajki pt. „Bogata lipa”, gdy usłyszał odgłosy liści lipy „ryp”, „ryp”? - Co stało się z bykiem najmłodszego syna gazdy z bajki pt. „Bogata lipa”, który uwiązany był do lipy w lesie? -Co zrobił z lipą najmłodszy syn gazdy z bajki pt. „Bogata lipa”, gdy zobaczył, że wilki zjadły jego byka? -Gdzie najmłodszy syn gazdy z bajki pt. „Bogata lipa” ukrył dukaty w lesie?
-Komu najmłodszy syn gazdy z bajki pt. „Bogata lipa” powiedział o dukatach, które ukrył w lesie? -Kogo spotkali synowie gazdy z bajki pt. „Bogata lipa” po drodze do domu, gdy wieźli z lasu fury pieniędzy? -W co zamieniły się pieniądze dwóch najstarszych braci z bajki pt. „Bogata lipa”?
„O sierotce, która stała się panią” J
edna pani miała córkę i pasierbicę. Do pięknej
pasierbicy zjeżdżali się kawalerowie, a do córki nie. Macocha, zazdrosna o jej urodę i powodzenie, sprawiła pasierbicy świński kożuszek i kazała jej pracować jak zwykłej służącej. Pewnej niedzieli, kiedy pasierbica wybierała się do kościoła, macocha kazała jej pół korca maku zmieszanego z prosem przebrać, każde osobno, a potem posprzątać. Biedna sierota siedzi z płaczem i myśli sobie: "kiedy ja to przebiorę?" Wtem przyleciały gołąbki. - Jedź do kościoła, my za ciebie tu wszystko zrobimy - zawołały i przebrały jej to proso i mak. Dziewczyna zaś poszła do lasu, do dębu, o którym nikt prócz niej nie wiedział. - Dąbku, dąbku, otwórz mi się po zielonym kłąbku! - powiedziała.
D
ąb się otworzył, a ona wyjęła z niego suknię jak
księżyc, aż łuna od niej biła. Po chwili z dębu wyskoczyły też konie, kareta i stangret w błyszczącej liberii. Zajeżdża kareta, dziewczyna do kościoła wchodzi, a tu wszyscy dziwią się, bo takiej pani bogatej jeszcze nie widzieli. Jeszcze się nie skończyło nabożeństwo, a ona co prędzej wychodzi, a wszyscy kawalerowie prawie w pogoń za nią. A ona im uciekła, suknię i wszystko w dębie schowała, świński kożuch włożyła i wróciwszy do domu wzięła się do pracy. Macocha z córką przyjechała z kościoła i dziwią się, że wszystko zrobione. W następną niedzielę macocha namieszała jeszcze więcej, cały korzec maku i prosa do przebrania. Kazała też pasierbicy posprzątać i obiad ugotować. Wszyscy pojechali do kościoła, a ona znów biedna siedzi i płacze. Przylatują te same co wprzódy gołąbki - Jedź do kościoła, my za ciebie tu wszystko zrobimy - wołają. Pobiegła dziewczyna do dębu i rzekła: - Dąbku, dąbku otwórz mi się po zielonym kłąbku!
D
ąb się otworzył i wyjęła z niego suknię jak słońce,
która mieniła się takim blaskiem, że patrzeć na siebie nie dała. Zajeżdża kareta, dziewczyna do kościoła wchodzi. A tamci kawalerowie rozlali beczkę smoły w drzwiach kościoła, żeby dziewczyna, uciekając, w smole ugrzęzła. Tymczasem ona to spostrzegła i chciała przeskoczyć, ale jej noga ugrzęzła. Szarpnęła, pobiegła ale bucik w smole pozostał. Pojechała co prędzej do domu, karetę i konie schowała, ale sukni już zdjąć nie zdążyła, tylko zarzuciła na siebie świński kożuszek. Kręci się po izbie, obiad gotuje, nakrywa, a tu przyjeżdża macocha z córką, a za nią wszyscy kawalerowie. Mierzą, czyj to bucik, z czyjej nogi. - To pewnie mojej córki - macocha mówi. Mierzą bucik na córki nogę, ale nawet na palec nie chce wejść.
- Może by się na tę dziewczynę przydał - mówi jeden z kawalerów, wielki pan. - Do czego to podobne, żeby to był bucik tego świńskiego kożucha - macocha na to. Ale oni tego nie słuchają, tylko bucik mierzą, a tu kożuszek się odwija i łuna uderza po izbie. Macocha rzuca się pytać, skąd u pasierbicy biednej taka suknia. Ale już ten pan wielki nie ustąpił i pojął ją sobie za żonę, bo się bał, by jej macocha czego złego nie zrobiła. Zaraz wziął ją do swego majątku i bal wydał dla całej okolicy.
Pytania: -Co macocha z bajki pt. „O sierotce, która stała się panią” kazała robić pasierbicy, gdy ta wybierała się do kościoła? -Jakie zwierzęta pomogły pasierbicy z bajki pt. „O sierotce, która stała się panią” przebrać mak zmieszany z prosem? -Skąd pasierbica z bajki pt. „O sierotce, która stała się panią” miała piękną suknię, konie, karetę i stangreta, gdy chciała jechać do kościoła? -Dlaczego pasierbica zgubiła bucik, uciekając z kościoła? -Kto został mężem pasierbicy z bajki pt. „O sierotce, która stała się panią”?
„O pysznej i ukaranej królewnie”
J
edna królewna była w wieku do zamążpójścia
stosownym. Ale po kryjomu włożyła pierścionek do pudełka i powiedziała, że kto zgadnie, co ona ma w pudełku, choćby to był dziad, to się z nią ożeni. Raz przyjechał do niej jeden królewicz, ale ten jej się nie podobał, więc powiada: - Ech, taki to niewart mi nawet trzewika u nogi zawiązać, nie żeby się miał dopiero ze mną żenić. A on to słyszał i powiada sobie: - Dobrze, żeby tam nie wiem co, ona musi moją być i muszę zgadnąć, co ona tam ma w pudełku. Zjechało się bardzo dużo gości, królewiczów, kawalerów i innych, i mieli zgadywać. A tamten królewicz poszedł do lokaja, prosił go, zaklinał, przekupił i przecież dowiedział się od niego, co tam jest w pudełku.
W
tedy królewicz przebrał się za dziada,
przyszedł obdarty, w łachmaniskach, i wszedł do pokoju, bo tam wolno było wchodzić różnym, i powiada: - Najjaśniejszy królu, ja zgadnę, co ona ma w pudełku. Król do niego: - To gadaj. Dziad na to: - A to pierścionek. Na to i ona, i król, i cały dwór wykrzyknęli: - A zgadł, zgadł! - będzie jej mąż dziad. I musiała za niego pójść. A ten (mniemany) dziad wziął ją do swojej chałupy odrapanej i pełnej dziur, i kazał jej samej chodzić po prośbie jak babie żebraczce. Potem powiada on do niej: - Ja pójdę na żebry, a ty pójdziesz do ogrodu królewskiego na zarobek, będziesz pleć i schowasz tam jaką marchewkę albo cebulkę dla nas, bo nie mamy za co kupić.
I
poszedł, i przebrał się za króla
do niepoznania, i idzie tak wspaniale przez królewski ogród. Miał ładny kamaszek i ten mu się odwiązał. A ona to zobaczyła i powiada: - Proszę najjaśniejszego króla, a to się trzewik królowi odwiązał. A on do niej mówi, zmieniając głos: - To zawiąż - i podał jej nogę. Zawiązała mu ten kamaszek jak się należy, a on jej za to dał parę złotych. A przed wieczorem wszystkich robotników rewidowali przed wyjściem z ogrodu, czy czego nie wzięli (bo on tak sadowego namówił, żeby ją ukarać). Rewidują, patrzą w jej kieszenie, a ona tam miała nakradzioną pietruszkę, cebulę, marchew, wołają, że złodziejka, żeby się już w ogrodzie następnego dnia nie pokazywała. Ona poszła zapłakana do domu. I on także przyszedł, przebrany znowu za dziada i powiada: - Żono, zrób jaką kolację. A schowałaś tam co w kieszeń? A ona: - Ach, jaka ja nieszczęśliwa! Schowałam, ale tam rewidowali, zabrali i wstydu mi narobili i powiedzieli, żebym już drugi raz do roboty nie przychodziła.
-
M
oja kochana, jednakowoż musisz się
jakąś robotą zajmować; oto ci kupię parę garnków, siądziesz sobie w mieście na rynku i będziesz je sprzedawać. Tak się też i stało. A on się znowu przebrał za króla, wsiadł do karety i jedzie z paradą przez miasto. Najechał na te garnki i umyślnie je potłukł. Ale kiedy ona w płacz, kazał przystanąć i zapłacił jej za te garnki. Wieczorem on za dziada przebrany przychodzi, a ona siedzi i skarży się, że jej król garnki potłukł. A on mówi: - Ech, jakaś ty niewydarzona, do niczego się nie nadajesz. Cokolwiek byś robiła, to nic nie potrafisz. Ale jutro - powiada on - w pałacu twego ojca będzie ogromny bal, i pójdziesz tam do kuchni i będziesz pomagała. A pamiętaj, przynieś łakoci i dla mnie.
To miało być jej wesele, ale ona nic jeszcze o tym nie wiedziała, bo zakazano ludziom gadać, poszła więc pomagać do kuchni. A tu od razu wychodzi do niej ten jej mąż przebrany znowu za króla, i prosi ją do tańca, żeby z nim poszła do sali. Niechętnie z nim idzie, bo miała kieszenie pełne jedzenia, i bała się, że ktoś zobaczy. Jak zaczęła tańczyć, wszystkie ciasta powypadały, a wszyscy zaczęli się strasznie z tego śmiać; i ten jej mąż także, a ona, zawstydzona, odeszła i zemdlała. Dopiero ten król kazał ją przyprowadzić i powiada: - Tak moja żono, ukaraną zostałaś za to, żeś powiedziała, że ja tobie niewart zawiązać trzewika, a tyś mi sama mój but zawiązać musiała.
Pytania: -Co królewna z bajki pt. „O pysznej i ukaranej królewnie” włożyła do pudełka? -Od kogo królewicz z bajki pt. „O pysznej i ukaranej królewnie” dowiedział się, co królewna ukryła w pudełku?
-Za kogo przebrał się królewicz z bajki pt. „O pysznej i ukaranej królewnie”? -Co kazał zrobić królewicz z bajki pt. „O pysznej i ukaranej królewnie” swojej żonie w ogrodzie królewskim? -Kto najechał na kram z garnkami królewny z bajki pt. „O pysznej i ukaranej królewnie”? -Jak poczuła się królewna z bajki pt. „O pysznej i ukaranej królewnie”, gdy odkryła, że jej mąż nie jest dziadem tylko królewiczem?
„O chłopu w niebie” S
zedł sobie chłop drogą i napotkał drugiego
człowieka zbiedzonego, pokutującego. I mówi chłop: - Mój bracie, co ty tu robisz, chodź ze mną na obiad. I poszli obaj, a ten drugi, kiedy dochodzili, przemieniał się w coraz porządniejszego i weselszego człowieka. Chłop, jak wszedł do chałupy, mówi do żony: - Naszykuj też dobry obiad, bo przyprowadziłem swego brata. Kiej zaczęli jeść, pokutnik odzywa się: - Mój bracie, tyś mnie na dziś zaprosił na obiad, teraz ja cię zaproszę na jutro (a był on z tamtego świata). Musisz być przyszykowany jutro o dwunastej godzinie w południe, to ja tu po ciebie przyślę konia. Pożegnaj się ze wszystkimi, z żoną, z kumotrami, z przyjaciółmi, z nieprzyjaciółmi, bo tu już więcej nie wrócisz. A jak koń pierwszy raz zarży, pamiętaj, żebyś był gotowy i siadał.
K
iej dwunasta godzina nadeszła i koń przyszedł,
i zarżał, chłop powiada do żony: - Bywaj zdrowa, i drudzy niech będą zdrowi. A żona pyta: - Czy ty tu nie wrócisz więcej? - Nie wrócę, ale przyślę i po ciebie niedługo. I pojechał. Jak wjeżdżał na tamten świat, zobaczył, że dwie kobiety siedzą w płocie i krzyczą na cały głos, żeby je ratował. Ale on ich nie ratował (bo tak mu pokutnik przykazał pod karą potępienia wiecznego), ino pojechał dalej. A potem zobaczył kobietę uwięzłą w okropnym błocie. I ta prosi a błaga, żeby ją ratował. Ale on jej nie ratował (bo tak mu pokutnik kazał) i pojechał dalej. Aż tam znowu bodły się okropnie dwa woły i krzyczano, żeby on je rozpędził. Ale on przejechał koło nich tylko, nic nie robiąc (bo tak mu pokutnik zalecił) i jechał dalej. Aż tu pasie się ogromna gromada owiec w gęstej trawie, ale takich chudych, że im żebra było widać. On się nie dziwił, tylko przejechał koło nich. Aż tu dalej druga gromada owiec ogromnie tłustych, ale pasły się na gołym tylko piasku; nie było nic trawy. Przejechał
koło nich i pojechał dalej. Aż tu napotyka kobietę, staruszkę, która rwała sobie kwiatki i śpiewała. Ta kobieta dopiero wzięła go i zaprowadziła do nieba, gdzie się z tamtym pokutnikiem zobaczył. Przywitał go i podziękował za to wybawienie i już z nim pozostał. Dopiero mu tamten przy obiedzie wytłumaczył, co to wszystko miało znaczyć, co on widział po drodze. Te dwie kobiety w płocie znaczyły, że którzy wyłamują na tym świecie z cudzego płotu drzewo, to na tamtym świecie muszą ciągle w płocie tkwić. Druga kobieta, co w błocie tkwiła, miało to znaczyć, że kto nie pozwala na tym świecie, żeby inni z jego studni wodę brali, to musi za tę zazdrość, na tamtym, w błocie ciągle siedzieć. Te dwa woły było to dwóch mężczyzn, co się kłócili o rolę na świecie: "to moja i to moja!", to za to będą się tam bóść. Gromada chudych owiec w ogromnej trawie miało znaczyć, że kto tu nigdy nienasycony, chociaż we wszystko opływa, to i na tamtym świecie będzie ciągle głodny. Gromada tłustych owiec na szczerym piasku znaczy, że kto na tym świecie jest szczodry, niezazdrosny i hojny, a sam na małym poprzestaje, to i na tamtym świecie mieć będzie wszystkiego pod dostatkiem, że nadto prawie. A kobieta śpiewająca i z kwiatkami to jest Matka Boska, opiekunka ludzka.
Pytania: -Kim był człowiek pokutujący, którego chłop zaprosił na obiad do swojej chałupy? -Na którą godzinę człowiek z nieba zaprosił chłopa na obiad? -Jaką karę odbywały dwie kobiety uwięzione w płocie z bajki pt. „O chłopu z nieba”? -Jaką karę odbywała kobieta z bajki pt. „O chłopu z nieba”, która utkwiła w błocie? -Jak zostali ukarani dwaj mężczyźni z bajki pt. „O chłopu z nieba”, którzy kłócili się o ziemię (rolę)? -Kim byli na ziemi ci, których w niebie zamieniono w chude owce w ogromnej trawie? -Kim byli na ziemi ci, których w niebie zamieniono na tłuste owce na szczerym piasku? -Kim była śpiewająca kobieta z kwiatami z bajki pt. „O chłopu z nieba”?
„O śmierci” B
ył jeden chłop bardzo biedny, a tak mu Pan Bóg
błogosławił, że mu się ciągle dzieci rodziły. Już też w tej wsi nikt nie chciał stawać w kumy. Więc poszedł na granice wsi szukać kumotrów. I spotkał na drodze babę jedną, która go pyta: - Czego chcesz, kumie? - Moja babusiu, nie mogę kumotrów dostać do dziecka - odpowiada. - No to ja ci będę trzymać do chrztu. A była to Śmierć. Na chrzciny zeszli się ludzie. Po chrzcinach baba mówi: - Mój kumie, muszę ci też poradzić w twojej biedzie, żebyś się dorobił trochę. Powiem ci prawdę, jestem Śmierć, ale nie lękaj się. Uczyń się doktorem, a jak pójdziesz do chorego, uważaj, gdzie ja będę stała u łóżka - będziesz mnie widział, choć mnie drudzy nie zobaczą. Jeżeli w nogach chorego będę, podejmuj się kuracji i dawaj mu jakich lekkich ziółek, bo on wyzdrowieje, a tobie będą dobrze płacić. Ale jak mnie zobaczysz w głowach łóżka, to kiwnij głową i odejdź, bo tam już żadnego nie będzie ratunku.
Ch
łop na to przystał i tak robił, jak mu powiedziała.
Dobrze mu się wiodło i wsławił się jako dobry doktor. I trwało to długie lata. Aż wreszcie i on sam zaczął chorować i wiedział, że i jemu także ukaże się Śmierć, ale nie wiedział gdzie, czy w nogach, czy w głowach. Kazał więc sobie zrobić łóżko na sprężynach czy na kołowrocie, żeby się mogło zaraz obrócić, na wypadek gdyby mu Śmierć w głowach stanęła. Nareszcie zobaczył ją, że podchodzi i kiedy się ku głowie zbliżała, on smyk, i wykręcił łóżko tak, że ona stała w nogach. Śmierć za nim, a on jej umyka. W końcu, po długiej gonitwie, zniecierpliwiona, łapie go za głowę i woła: - Mój kumie, nie pomoże kręcić, wiercić, kiej trzeba na tamten świat lecieć! I udusiła go.
Pytania: -Kogo chłop z bajki pt. „O śmierci” poprosił na chrzestnego dla swojego dziecka, gdy nie było we wsi już nikogo chętnego we wsi? -W jaki sposób chłop z bajki pt. „O śmierci” leczył ludzi? -Jak chłop z bajki pt. „O śmierci” chciał uciec przed Śmiercią, gdy był chory?
„Pożytek soli” J
eden pan miał trzy córki dorosłe. I pyta
najstarszą, jak ona go kocha? A ta odpowiedziała, że jak miód. A potem pyta młodszą, jak go kocha. A ona odpowiedziała, że jak cukier. I uściskał obie. Nareszcie pyta najmłodszą, jak go kocha? A ona odpowiedziała, że jak sól. Rozgniewał się ojciec i odtrącił ją od siebie. Zmartwiona tym córka najmłodsza poszła sobie z domu w świat. Zaszła do jednego miasta i tam poszła do gospody i najęła się za służącą. Dobrze służyła i pani była z niej kontenta. Ale ojcu markotno się zrobiło, że córka w świat poszła, i wybrał się za nią, żeby ją odszukać. Jeździł od miasta do miasta, ale jej nigdzie znaleźć nie mógł. W końcu pojechał też i do tego miasta, gdzie ona służyła, i stanął w tej gospodzie. Zażądał stancji, a córka go tam zaprowadziła. Ale ona ojca poznała, a on jej nie poznał. I powiada on, że mu się jeść chce, żeby mu ugotowała ziemniaków. Ona wodę postawiła na ogień i ziemniaki ugotowała, ale ich nie osoliła, a potem mu na stół podała.
J
ak tylko skosztował, mówi do niej:
- Ale moja panno, ja nie lubię takich nie kraszonych solą ziemniaków, proszę o sól. - A widzisz, ojcze - powiada ona, do nóg mu się rzucając - żeś zapragnął soli, a kiedym ja ci powiedziała, że cię chcę kochać jak sól, toś mnie odtrącił od siebie! - Przebacz mi, moja córko - rzekł ojciec, odebrał ją zaraz stamtąd, powiózł do domu i kochał jak najmilsze swoje dziecko. Bo łatwiej mu się było obejść bez miodu i cukru niż bez soli.
Pytania: -Ile córek miał pan z bajki pt. „Pożytek soli”? -Jak kochały ojca córki z bajki pt. „Pożytek soli”? -Dlaczego najmłodsza córka pana z bajki pt. „Pożytek soli” poszła sobie z domu w świat? -Jakie ziemniaki podała ojcu córka przebrana za służkę w karczmie? -Bez czego najtrudniej było się obyć panu z bajki pt. „Pożytek soli”, bez miodu, cukru czy soli?