4 minute read

Wspomnienie o współtwórcy i pierwszym dziekanie Wydziału Sztuki Nowych Mediów

EwA SATAlEcKA

→ Piękny, wysoki człowiek o łagodnym głosie, niewiele mówiący, nieustannie zarysowujący kolejne kartki papieru szkicami postaci, ozdobnymi formami liter. W jego pracowni pełno było piórek, tuszów, pędzli, farb, białych i kolorowych kartonów.

Advertisement

↖ Myślał i wypowiadał się obrazem, a właściwie jego syntetyczną, skondensowaną formą – znakiem. Wybitny plakacista, mistrz lapidarnych puent.

↗ Podjął wyzwanie stworzenia nowoczesnego programu kształcenia interdyscyplinarnego, przyjmując zaproszenie matematyczki, prof. Aldony Drabik. Uważał, że jej pomysł, by połączyć tradycyjne przedmioty artystyczne i nowoczesne techniki informatyczne, ma sens. Tak wspólnie stworzyli Wydział Sztuki Nowych Mediów.

→ Było to zadanie niełatwe, pomysł bez precedensu – pierwszy w Polsce wydział interdyscyplinarny, na którym spotykali się artyści, humaniści i inżynierowie. Wykładowcy, dotychczas zamknięci w swoich dyscyplinach, posługujący się nierzadko hermetycznym słownictwem, musieli poszukać nowego, wspólnego, języka, otworzyć się na nieznane im wcześniej postawy, negocjować zakres kompetencji.

↗ Zarówno prof. Nowiński, jak i prof. Drabik doskonale sprawdzali się w mediacjach z kadrą. Otwarci, wrażliwi na kreatywne pomysły, pilnowali jednak, by zachować pierwotną ideę misji wydziału.

↖ Prof. Nowiński, sam obecny na międzynarodowym rynku sztuki, nagradzany i zapraszany przez instytucje kultury z całego świata, dbał o utrzymanie kontaktu z wielokulturowym środowiskiem i pielęgnował relacje z przedstawicielami różnych społeczności. Szczególnie kultura i sztuka Japonii znalazły poczesne miejsce w programie, co wyśmienicie wpisało się w zainteresowania kandydatów, poszukujących ośrodków kształcenia technik animacji i projektowania komiksu inspirowanych sztuką mangi.

← Ponieważ zajęcia prowadzone były wspólnie przez teoretyków, inżynierów i artystów, prof. Nowiński – jako pierwszy w szkolnictwie artystycznym w Polsce – powołał mentorskie zespoły opiekuńcze dla projektów dyplomowych, sprawiając, że osoba przygotowująca dyplom na Wydziale Sztuki Nowych

Mediów dostaje wsparcie trójki promotorów, specjalistów odpowiedzialnych za komponenty: artystyczny, teoretyczny i informatyczny.

Dzięki temu dał wydziałowi tożsamość wyróżniającą go spośród innych szkół artystycznych w Polsce i na świecie.

→ Kochał plakat i w tej formie wypowiedzi sam czuł się najlepiej, ale nie kształcił klonów powielających jego klasyczny warsztat

– myślał o przyszłości absolwentów i o tym, jak wesprzeć ich kariery. Konsekwentnie egzekwował obecność działań multimedialnych w każdej pracy dyplomowej. Motywował kadrę do udziału w wystawach, do doskonalenia i zdobywania kolejnych stopni naukowych. Sam, rokrocznie, organizował międzynarodowy plener artystyczny w Starym Sączu. Każde z tych spotkań kończył wspólną, interdyscyplinarną wystawą malarzy, grafików, rzeźbiarzy, projektantów instalacji. Dokumentował te dzieła wydawnictwem albumowym, by pokazać różne kierunki wspólnych działań kreatywnych. Nie szufladkował ludzi i ich umiejętności.

↖ Szanował różnorodność. Doceniał twórcze myślenie i wspierał nowe formy sztuki

– to dzięki jego staraniom artystyczny świat zainteresował się fraktalami 3d generowanymi przez inżyniera, Krzysztofa Kalinowskiego, który pod czujnym okiem mistrza rozwinął skrzydła, zdobywając doktorat w dziedzinie sztuki. Potrafił patrzeć daleko w przyszłość.

↗ Zbudował Wydział Sztuki Nowych Mediów, zapraszając wybitnych, uznanych twórców grafiki i otwierając drzwi artystom nowej generacji. Stworzył wspaniałe, interdyscyplinarne środowisko życzliwie nastawionych do siebie wykładowców, którzy wzajemnie poszerzają swoje horyzonty i dzieląc się wiedzą, kształtują nowoczesnych, interdyscyplinarnych twórców.

← Ten trudny projekt kosztował go wiele wysiłku, jednak nigdy nie odpuszczał, nie rezygnował. Mimo postępującej choroby dbał o zespół i rangę wydziału, nauczył nas nie ustawać w staraniach – był naszym Mistrzem.

↖ Mariana Nowińskiego, przyszłego profesora i dziekana, nie musiałem poznawać. On mnie musiał znać, bo w latach 1969–73 był studentem Grafiki ASP w Warszawie, gdzie prowadziłem zajęcia. Miałem Pracownię Fotografii i Filmu Animowanego. Pracownia była obowiązkowa i miała za zadanie wzbogacić wyobraźnię studentów o elementy fotografii, ewentualnie filmu. Filmu tam było mało, jeszcze nie było warunków, ani finansowych, ani technicznych, na jej działalność. Mariana zapamiętałem, bo wyróżniał się aktywnością i ciekawymi pomysłami. Pochodził z tak zwanej prowincji i widziałem, jak trudno mu było znaleźć się w nowym środowisku i jak musiał łokciami rozpychać się, by zaistnieć. Zrobił dyplom z plakatu, ale często mnie odwiedzał, dużo rozmawialiśmy i z zainteresowaniem obserwowałem jego działalność. Tu trzeba powiedzieć, że pracownie tak zwane projektowe – plakat, ilustracja – były na bardzo wysokim poziomie. Dzisiaj, z perspektywy czasu, gdy wspominamy nazwiska profesorów, to było coś wyjątkowego. Z okazji Międzynarodowego Biennale Plakatu Warszawę odwiedzała czołówka światowych designerów i wszyscy spędzali wiele czasu na Krakowskim Przedmieściu 5, zwiedzając pracownie Tomaszewskiego, Pałki, Mroszczaka. Tak powstawała Polska Szkoła Plakatu, której pilnym uczniem był Marian Nowiński. Na jakiś czas kontakty nasze się urwały, były sporadyczne, bo Marian znalazł zajęcie na innym wydziale. Pewnego razu złożył mi wizytę i poinformował, że współpracuje z Polsko-Japońską Wyższą Szkołą Technik Komputerowych, że istnieje możliwość stworzenia wydziału artystycznego na tej uczelni, który by łączył nabyte umiejętności nowych technik z predyspozycjami plastycznymi studentów, i że z tego połączenia mogłoby wyjść coś ciekawego. Projekt był ambitny, ale trudny do zrealizowania. Połączyć sztukę przez duże S z technikami cyfrowymi wydawało się być irracjonalne. Obaj wiedzieliśmy, że wielu kandydatów na artystów nie przechodzi przez ostrą selekcję, jaka istnieje na egzaminach do ASP, Szkoły Teatralnej czy Szkoły

Filmowej. Egzamin wstępny nie jest i nie może być obiektywnym sprawdzianem predyspozycji kandydata. Z drugiej strony, wymagania stawiane przez egzaminatorów były bardzo jednostronne i zupełnie nie odzwierciedlały trendów sztuki współczesnej. Na Krakowskim Przedmieściu kładziono wielki nacisk na umiejętności rysunku studyjnego, umiejętności te były mało przydatne w pracowniach wzornictwa przemysłowego. Jednym słowem, można było świetnie rysować, a jednocześnie być daltonistą. Można było dokładnie przenieść na papier otaczające przedmioty, jednocześnie nie umiejąc interpretować istniejącej rzeczywistości.

↗ Ciekawe doświadczenia miałem, gdy studiowałem w Szkole Filmowej w Łodzi.

Na Wydziale Operatorskim moi koledzy nie umieli rysować, a nawet unikali rysunku przy kontaktach z reżyserami podczas omawiania szczegółów w inscenizacji na planie filmowym, ale wykazywali się dużą wrażliwością i umieli to przenieść na ekran. Robili dobre zdjęcia. Postanowiliśmy ten fakt uwzględnić przy omawianiu programu naszego wydziału. Należało stworzyć wydział na nowych warunkach i mieć na uwadze nasze dotychczasowe doświadczenia. Ze strony szkoły czuliśmy przychylną atmosferę. Nasi nowi koledzy obserwowali nas z ciekawością i wyrażali chęć współpracy. Wydaje mi się, że nazwę Sztuka Nowych Mediów wymyślił Marian, a formuła Animacja i Wizualizacja to z pewnością jego pomysł i tego jeszcze nigdzie nie było. Wizualizacja to pojęcie szerokie i jest tu miejsce na wiele eksperymentów, nawet edukacyjnych. Animacja była modna, wiele się o niej mówiło i liczyliśmy, że młodzież się nią zainteresuje, a resztę dopisze życie. I rzeczywiście życie ukształtowało charakter tego wydziału. Pewne pracownie i koledzy je prowadzący wykazali więcej inicjatywy. Byli bardziej kreatywni i te właśnie pracownie, których nie będę tu wymieniał, nadały wydziałowi charakter i atmosferę, która istnieje do dzisiaj. Cieszy mnie, że wydział, mimo wielu trudności, rozwinął się do obecnego poziomu. Dobrze, że miałem w tym swój udział.

This article is from: