O P E R AC JA C Z E RW O N E J E RYC H O PLAN SYTUACYJNY T E AT R D Z I A ¸A ¡
– CHINY
(AM 389.109 CHINY)
O P E R AC JA C Z E RW O N E J E RYC H O
Ci, którzy prawa naturà rzàdzàce przedstawiaç chcà jako rzecz zbadanà ju˝ i zrozumia∏à… wielkà krzywd´ czynià filozofii i nauce. Francis Bacon, Novum Organum (1620)
ROZDZIA¸ I Wycinek z gazety „Shanghai Post” z 29 marca 1920 roku
SZANGHAJ: Podpisane dziÊ mi´dzy narodowe porozumienie k∏adzie kres trwajàcej od pó∏ roku wojnie handlowej, która ogranicza∏a transport morski a˝ o 75% i zatrzymywa∏a frachtowce w portach na ca∏ym Êwiecie. Theodore da Vine, prezes pot´˝nego Konglomeratu Amerykaƒskiego, który nieoczekiwanie zmieni∏ swoje stanowisko w tej sprawie, stwierdzi∏ dziÊ: „Jestem dumny z tego, ˝e stoj´ poÊród nowo zyskanych przyjació∏, których jeszcze w zesz∏ym tygodniu nazywa∏em z∏odziejami, protekcjonistami, chciwymi lichwiarzami i podst´pnymi w´˝ami! Wierz´, ˝e b´dzie to poczàtek kawaleryjskiej szar˝y handlu, która przyniesie rozkwit Êwiatowej gospodarki”. Pan da Vine uwa˝any by∏ do tej pory za najwi´kszà przeszkod´ na drodze do porozumienia w tym d∏ugotrwa∏ym sporze handlowym. Delegaci z Europy, Azji, Afryki i obu Ameryk przez ostatnie trzy miesiàce toczyli z nim za˝arte spory… skomplikow…
Archiwum MacKenziech (AM 449.71 SZANG)
16
OPERACJA CZERWONE JERYCHO
Dziennik Beci: 2 kwietnia 1920 W taksówce z Nankinu do Szanghaju Rozwiàza∏am zagadk´ strasznego smrodu panujàcego w taksówce. To szcz´Êliwe skarpetki mojego brata, Douga. Chiƒski upa∏ nada∏ im nowy i niezwykle ostry zapach. Doug przespa∏ ca∏e popo∏udnie, a teraz ciàgle próbuje si´ wyprostowaç, ˝eby zajàç ca∏e tylne siedzenie. Ustàpi∏am mu troch´ tylko dlatego, ˝e nie chc´, by mnie dotyka∏. Na wypadek, gdybym umar∏a uduszona straszliwymi oparami, podaj´ wszystkie znane mi informacje o skarpetkach, by Doug móg∏ stanàç przed sàdem. O P I S : grube w∏óczkowe skarpetki, szare, z czerwonym paskiem na kostce. S TA N : wielka dziura na pi´cie w jednej skarpetce; ˝ó∏ty szpon (prawdopodobnie jego du˝y palec) wystajàcy z drugiej. Z A PAC H : skwaÊnia∏e mleko w goràcy letni dzieƒ. H I S T O R I A : prezent gwiazdkowy od Taty, otrzymany cztery lata temu w zwiàzku z naszà wyprawà do Bhutanu i w Himalaje. Nigdy nie by∏y prane. Doug zak∏ada je do wszelkiego rodzaju gier sportowych (bo podobno przynoszà szcz´Êcie), zdaje w nich te˝ wszystkie egzaminy. DziÊ za∏o˝y∏ je na spotkanie z naszym wujem, kapitanem Fitzroyem MacKenziem, który ma byç naszym nowym opiekunem.
BUM! Pot´˝na eksplozja zatrz´s∏a taksówkà. – Czy to silnik? – spyta∏ Doug. – Mo˝e wa∏ korbowy? – Spojrza∏ z niepokojem na chiƒskiego kierowc´. – Nie, nie. Prosz´, prosz´ – trajkota∏ taksówkarz, wymachujàc r´kami i wskazujàc na niebo nad Szanghajem. – Nie. Syndykat
OPERACJA CZERWONE JERYCHO
17
morski z Szanghaj Êwi´towaç, bo podpisany du˝a umowa mi´dzynarodowa. Przez tygodnie ˝adne statki nie p∏ywaç. Z∏y czas. Statki staç nieruchomi. Potem wielka konferencja! Wielkie rozmowy! Potem ten cz∏owiek, jak wy mówiç… T-he-o-do-re… – Theodore? – podsunà∏ Doug. – Tak, tak, Theodore da Vine przybyç. Wielkie cygaro! Wielkie, ˝e ledwie trzyma. W ka˝dym razie, on rozwiàzaç sprawa. Potem statki znowu ruszaç. Teraz my wszyscy przyjaciele… wi´c przyj´cie, wielkie jak cygaro! – Pan Ying rozeÊmia∏ si´ i uderzy∏ otwartymi d∏oƒmi w kierownic´. Becia przewróci∏a oczami, z ut´sknieniem myÊlàc o koƒcu podró˝y. Kolejna eksplozja zatrz´s∏a taksówkà; Doug odsunà∏ szyb´ i wyjrza∏ na zewnàtrz. Zbli˝ali si´ do centrum miasta, a przed nimi ciàgnà∏ si´ Bund, szeroka arteria oddzielajàca rzek´ Huangpu od szeregu eleganckich budynków w europejskim stylu. Doug spojrza∏ na drugà stron´ rzeki, zaintrygowany rozb∏yskiem Êwiat∏a. Trzecia flara wzbi∏a si´ w powietrze i eksplodowa∏a blaskiem jasnym jak s∏oƒce, by potem zamieniç si´ w fontanny p∏onàcego szkar∏atu i b∏´kitu. – Zabójcze! – krzyknà∏. – Absolutnie zabójcze! Trzynastoletni Doug mia∏ takie same koÊci D O U G L A S M A C K E N Z I E policzkowe jak jego siostra Rebeka i d∏ugie, W szkolnych raportach zmierzwione w∏osy. Ubrania, które mia∏ na znalaz∏o si´ stwierdzenie, sobie, wcale ju˝ na niego nie pasowa∏y, ale ˝e „Niezaprzeczalna te˝ wcale go to nie obchodzi∏o. W ciàgu os- inteligencja Douglasa Êpi tatnich szeÊciu miesi´cy sta∏ si´ leniwy i nie- pod ko∏drà lenistwa”. Doug by∏ artystà i leniwym zdarny. Jednak z natury Doug by∏ ciekawski naukowcem, lecz przede i dociekliwy – zawsze stara∏ si´ dotrzeç do wszystkim by∏ wolnomyÊlisedna spraw, których nie rozumia∏. Aktual- cielem. Nigdy nie pozwoli∏, by jakieÊ regu∏y czy przepisy stan´∏y na drodze jego pasji badawczej.
18
OPERACJA CZERWONE JERYCHO
nie by∏y to wa∏y korbowe; w zesz∏ym tygodniu intrygowa∏a go tajemnica tego, gdzie znika guma ze zu˝ywajàcych si´ opon, a jeszcze wczeÊniej zastanawia∏ si´, dlaczego ceg∏y w dolnych cz´Êciach wysokich budynków nie p´kajà. Ka˝dy z tych tematów poch∏ania∏ go niemal bez reszty, dopóki nie natrafi∏ na kolejny niezg∏´biony problem, dzi´ki czemu móg∏ wykazaç si´ wiedzà na ró˝ne, nieraz bardzo odleg∏e tematy. Problem polega∏ jednak na tym, ˝e te nag∏e ataki g∏odu wiedzy by∏y równie nieregularne jak dni jego prania i rzadko pokrywa∏y si´ z oficjalnym programem szkolnym. Nieco zaskakujàcy móg∏ wydawaç si´ w tej sytuacji fakt, ˝e ulubionà rzeczà cz∏owieka tak s∏abo ukierunkowanego ˝yciowo jak Doug by∏ kieszonkowy kompas w srebrnej kopercie – prezent od ojca, który zawsze nosi∏ przy sobie. Siostra Douga, Rebeka, by∏a od niego starsza dok∏adnie o dwa lata, lecz prócz dnia urodzin niewiele mieli ze sobà wspólnego. Rebeka bardzo dba∏a o swój wyglàd, a rzeczy nosi∏a w trzech dopasowanych walizkach, podczas gdy Doug mia∏ tylko sfatygowany p∏ócienny worek. W rodzinie Rebeka znana by∏a jako Becia. Lubi∏a to zdrobnienie; Rebeka brzmia∏a, jej zdaniem, zbyt formalnie. Podczas gdy Doug nieco zdzicza∏ w ciàgu ostatniego roku, ona sta∏a si´ skryta i powa˝na. PoÊwi´ca∏a si´ g∏ównie pisaniu pami´tników, çwiczeniu starej germaƒskiej sztuki w∏adania mieczem i piel´gnowaniu coraz wi´kszego zami∏owania do muzyki. Nosi∏a krótko przystrzy˝one, ciemne w∏osy, R E B E KA M A C K E N Z I E a w jej oczach, jakby na przekór stonowanemu zachowaniu, p∏on´∏y iskry ciekawoÊci, Prymuska, która po tajemÊwiadectwo jej prawdziwej natury myÊliniczym zagini´ciu rodziców sta∏a si´ „Nieopanowana, cielki. niesforna, uparta i zbuntowana”. Interesowa∏a si´ g∏ównie muzykà i szermierkà.
OPERACJA CZERWONE JERYCHO
19
Doug odgarnà∏ do ty∏u grzywk´ i czeka∏ zniecierpliwiony na nast´pnà flar´, ta jednak si´ nie pojawia∏a. Mia∏ nadziej´, ˝e pokaz sztucznych ogni jeszcze si´ nie skoƒczy∏. Ulica zacz´∏a si´ wype∏niaç rozgadanymi ludêmi, którzy patrzyli na niebo i pokazywali sobie coÊ palcami. Taksówkarz zwolni∏ i zaczà∏ tràbiç, gdy zmierzajàcy ku rzece t∏um zablokowa∏ mu drog´. Wkrótce na ulicy zrobi∏o si´ tak rojno, ˝e samochody, riksze i tramwaje ledwie mog∏y si´ poruszaç. Pan Ying wcisnà∏ klakson i krzycza∏ na ludzi, by usun´li si´ z drogi, nikt jednak nie zwraca∏ naƒ uwagi, zmuszony by∏ wi´c wrzuciç pierwszy bieg i posuwaç si´ w Êlimaczym tempie za podekscytowanym t∏umem. – Panie, pani – o˝ywi∏ si´ nagle pan Ying, wskazujàc na okr´ty i d˝onki zacumowane przy przeciwleg∏ym brzegu rzeki. Nagle w powietrze wystrzeli∏y dziesiàtki rakiet, które eksplodowa∏y jednoczeÊnie z hukiem, jaki móg∏by zwiastowaç nadejÊcie dnia Sàdu Ostatecznego. Potem do∏àczy∏y do nich kolejne rakiety i nast´pne, wybuchajàce w perfekcyjnie zaplanowanej sekwencji barw i kszta∏tów. Towarzyszy∏ temu og∏uszajàcy huk i g´sty dym wype∏niajàcy nocne powietrze. Doug widzia∏ ju˝ wczeÊniej pokazy sztucznych ogni – ba, chlubi∏ si´ tym, ˝e zna zasad´ dzia∏ania fajerwerków – jednak ten pokaz wydawa∏ si´ wyjàtkowy; by∏o w nim coÊ majestatycznego, wielkiego i wyjàtkowego. Huk by∏ tak g∏oÊny, ˝e przy ka˝dej eksplozji taksówka trz´s∏a si´ niczym przestraszony pies. Kolorowe pióropusze wybuchów si´ga∏y wy˝ej ni˝ jakiekolwiek fajerwerki, które Doug widzia∏ do tej pory, rozb∏yskiwa∏y jaskrawym cynobrem, z∏otem i szafirem zamkni´tym w ró˝norakich kszta∏tach i wzorach; by∏y tam gwiezdne konstelacje, potem wijàcy si´ wà˝, który zmienia∏ barw´, opadajàc ku ziemi. Ma∏py wykonywa∏y ró˝ne akrobacje, tygrysy czai∏y si´ w d˝ungli zielonego Êwiat∏a; krokodyle krà˝y∏y wokó∏ siebie i k∏apa∏y groênie paszczami; dumny paw roz∏o˝y∏ pióropusz
Fajerwerki nad Szanghajem DM 1920. Ze szkicownika Douglasa1 (SDM 1/14)
olÊniewajàcych kolorów; smoki po˝era∏y si´ nawzajem w rozb∏yskach pomaraƒczowych i b∏´kitnych p∏omieni. Kiedy taksówka przeciska∏a si´ przez t∏um, Becia i Doug mogli przyjrzeç si´ okr´tom zacumowanym wzd∏u˝ Bundu i oÊwietlonym jaskrawym blaskiem fajerwerków. Pokaz zbli˝a∏ si´ powoli do punktu kulminacyjnego. Eksplozje przybiera∏y na sile, przenikajàc wszystkie tkanki ich cia∏. Pomimo ogromnego podniecenia Doug poczu∏ uk∏ucie strachu – fajerwerki by∏y tak du˝e i tak g∏oÊne, ˝e mimowolnie zacisnà∏ d∏onie na skraju rozdartego siedzenia. Zauwa˝y∏, ˝e Becia tak˝e kurczowo trzyma klamk´, jakby ba∏a si´, ˝e wypadnie z rozko∏ysanej taksówki. Krzycza∏a coÊ do niego, nie rozumia∏ jednak ani s∏owa. A potem pokaz skoƒczy∏ si´ równie raptownie, jak si´ rozpoczà∏. Ucich∏y echa ostatniej eksplozji, pogrà˝ajàc miasto w ciszy. Noc wróci∏a do swej Rysunek przedstawiony powy˝ej pochodzi ze szkicownika Douga MacKenziego. Zazwyczaj Doug rysowa∏ z pami´ci, wi´c wiele spoÊród jego rysunków mo˝e nie byç wiernym odwzorowaniem rzeczywistych postaci i wydarzeƒ.
1
OPERACJA CZERWONE JERYCHO
21
naturalnej ciemnoÊci, t∏um jednak nie rozchodzi∏ si´ jeszcze, liczàc na ciàg dalszy. Pan Ying podda∏ si´ ju˝ ca∏kowicie. Zatrzyma∏ taksówk´ i zatka∏ sobie uszy palcami. Po chwili w niebo wystrzeli∏a ostatnia rakieta. Ciàgnàc za sobà bursztynowy ogon, wzbi∏a si´ w niebo i eksplodowa∏a z hukiem znacznie g∏oÊniejszym od poprzednich, by w koƒcu przybraç postaç baraniej g∏owy z odwróconymi rogami. Pan Ying ryknà∏ Êmiechem, zapali∏ silnik i ruszy∏ powoli do przodu. – Sun-jing! Szaleni! Baran wcià˝ unosi∏ si´ w powietrzu, zmienia∏ barwy, ze szkar∏atu w zieleƒ i ponownie w szkar∏at, mrugnà∏ prawym okiem, a potem rozlecia∏ si´ na cztery strony Êwiata i zniknà∏. Nad t∏um wzbi∏y si´ radosne okrzyki i Êmiechy. Niemal w tej samej chwili taksówka pana Yinga, eskortowana przez dwóch marynarzy, zatrzyma∏a si´ przy jakimÊ starym statku. Doug zerknà∏ na g∏adkà per∏owà ruf´ i odczyta∏ rdzawy napis: Statek Badawczy EXPEDIENT. Dotarli do celu. – Witam, panno Rebeko, witam, panie Douglasie – przemówi∏ ktoÊ nienagannà angielszczyznà. – Nazywam ci´ Ch-Char-Charlie. Kapitan przesy∏a… pozdrowienia i zaprasza was na po-po-k∏ad. Charlie otworzy∏ drzwi po lewej stronie samochodu i wyciàgnà∏ r´k´ do Rebeki. Dziewczyna odsun´∏a jà od siebie. – Nie potrzebuj´ pomocy, dzi´kuj´. Doug wygramoli∏ si´ pospiesznie za nià, stanà∏ pod ciemnym, wynios∏ym kad∏ubem statku i przyglàda∏ mu si´ zafascynowany. Expedient by∏ parowym frachtowcem o wyd∏u˝onym dziobie, w którym mieÊci∏ si´ luk ∏adunkowy. Nadbudówka – pok∏ad ∏odziowy, sterownia, mostek i komin – wznosi∏a si´ mniej wi´cej w po∏owie kad∏uba i ciàgn´∏a a˝ po ruf´. Choç z pok∏adu wyrasta∏y tak˝e dwa wysokie maszty, w rzeczywistoÊci by∏y to tylko ˝urawie s∏u˝àce do przenoszenia ∏adunku.
22
OPERACJA CZERWONE JERYCHO
Becia spojrza∏a na okr´t z dezaprobatà. – To ma byç to? Wysoko nad mostkiem pojawi∏a si´ nagle fontanna bia∏ych iskier wzniecanych przez niewidocznà z nabrze˝a spawark´. – Czy okr´t jest uszkodzony? – spyta∏ Doug. – Czy to mo˝e wa∏ korbowy? – Wa∏ korbowy? – powtórzy∏ Charlie z niedowierzaniem. – Tam, na górze? – Prosz´ nie zwracaç na niego uwagi – przemówi∏a Becia. – Ma obsesj´ na punkcie wa∏ów korbowych, odkàd cztery dni temu nasz samolot làdowa∏ przymusowo w Indochinach. – Omal nie spadliÊmy do d˝ungli! – doda∏ podekscytowany Doug. – DowlekliÊmy si´ jakoÊ do Sajgonu na jednym silniku, ale musieliÊmy wyrzuciç fotele, ˝eby odcià˝yç samolot. Postanowi∏em, ˝e od tej pory zawsze b´d´ sprawdza∏, czy… – Mo˝e byÊ si´ wreszcie zamknà∏? – sykn´∏a Becia. – Prosz´ z-z-zapytaç pierwszego m-m-mechanika – rozeÊmia∏ si´ Charlie. – Z-z-z-zwykle po zmierzchu chowamy w-w-wa∏ korbowy do schowka na flagi. – Do schowka? Jest pan pewien? – dziwi∏ si´ Doug. Wyczuwa∏ obecnoÊç innych ludzi na pok∏adzie, s∏ysza∏ te˝ jakàÊ przyt∏umionà rozmow´. Nagle Êwiat ogarn´∏a dziwna cisza; t∏um rozpad∏ si´ na mniejsze grupki ludzi, którzy powoli opuszczali nabrze˝e. Doug uÊwiadomi∏ sobie, ˝e za moment wejdzie na pok∏ad okr´tu dowodzonego przez wuja, którego nigdy dotàd nie spotka∏, i ˝e wcià˝ nie wie, dokàd w∏aÊciwie zabierze ich ten okr´t. – Czy nasz baga˝ jest bezpieczny? – spyta∏a Becia pospiesznie, chcàc ukryç zdenerwowanie. – Powinny byç trzy walizki, jedna torba i pude∏ko na listy mojej mamy. – Wasz baga˝ jest w∏aÊnie ∏adowany na statek – odpowiedzia∏ jej jakiÊ marynarz tubalnym g∏osem, w którym Doug natychmiast
OPERACJA CZERWONE JERYCHO
23
rozpozna∏ nowojorski akcent. – Wprowadê naszych goÊci na pok∏ad, Charlie. Szybko, zaraz odp∏ywamy. Kiedy wspinali si´ na stromy trap, Douga ogarn´∏a nagle fala panicznego strachu przed tà nowà i nieznanà rzeczywistoÊcià. Ciemne wody rzeki widoczne pod trapem wydawa∏y mu si´ równie niespokojne jak on sam. Zawaha∏ si´ na u∏amek sekundy, widzàc, jak samochód pana Yinga opuszcza nabrze˝e. Becia obdarzy∏a go kojàcym, siostrzanym uÊmiechem, co zdarza∏o jej si´ niezwykle rzadko, i pomog∏a mu pokonaç kilka ostatnich stopni. – Zabójcze! – wyszepta∏ Doug, kiedy postawi∏ wreszcie stop´ na pok∏adzie i objà∏ spojrzeniem sprz´t i liny okr´towe u∏o˝one wokó∏ dziobówki. Jego uwag´ odwróci∏o jednak niecierpliwe brz´czenie dzwonków ambulansu, który przedar∏ si´ przez rzedniejàcy t∏um w porcie i zatrzyma∏ obok trapu. Tylne drzwi samochodu otworzy∏y si´ szeroko, a ze Êrodka wyskoczy∏o dwóch marynarzy. – O-o-odsuƒcie si´ – doradzi∏ im Charlie przyjaznym tonem. Obserwowali w milczeniu, jak marynarze wyciàgajà z ambulansu nosze i wnoszà je na trap. Ranny by∏ tak dok∏adnie owini´ty banda˝ami, ˝e nie widaç by∏o nawet jego twarzy, wydawa∏o si´ te˝, ˝e jego r´ce przykute sà kajdankami do noszy. – Imponujàcy pokaz sztucznych ogni – dobieg∏ z wysoka tubalny g∏os. Becia i Doug jednoczeÊnie obrócili si´ i spojrzeli w gór´. – MyÊla∏em, ˝e otworzy∏y si´ bramy piekielne. Jestem waszym wujem, kapitanem tego statku. Witajcie na pok∏adzie. Ciemna sylwetka kapitana górowa∏a nad mostkiem, podÊwietlana niesamowitym czerwonym blaskiem iskier bijàcych od spawarki. Jego twarz nikn´∏a w cieniu, wysoki ko∏nierz grubego marynarskiego p∏aszcza niemal zlewa∏ si´ w jedno z czarnà brodà. Doug os∏oni∏ oczy przed blaskiem lampy ∏ukowej i zauwa˝y∏, ˝e jego wuj nosi przepask´ na lewym oku, a w lewej r´ce trzyma
24
OPERACJA CZERWONE JERYCHO
lask´. Przez moment zastanawia∏ si´, czy te dwie rany sà ze sobà jakoÊ zwiàzane. – Wyglàda na to, ˝e SSS ma gest. Jutro zjecie ze mnà uroczysty lunch, dziÊ nie ma na to warunków. W tej chwili za∏atwiam sprawy zwiàzane z waszym wyjazdem z Szanghaju, wi´c zajmie si´ wami pani Ives. Do zobaczenia jutro. Hej, wszystko tam w porzàdku? – krzyknà∏ kapitan, zwracajàc si´ do swoich podw∏adnych. – Wszyscy na pok∏ad. Wciàgnijcie trap i czekajcie w pogotowiu! – Co to jest SSS? – spyta∏a Becia. – Szanghajski Syndykat Spedycyjny, firma, o której mówi∏ nam taksówkarz – wyjaÊni∏ Doug. – Ciekaw jestem, jak oni robià te sztuczne ognie. To nie by∏y zwyk∏e rakiety z prochem strzelniczym, na pewno nie. – Skàd ty mo˝esz wiedzieç? – parskn´∏a drwiàco Becia. – Có˝, po pierwsze mia∏y inny zapach… – Och, prosz´, nie chc´ nawet s∏uchaç tych twoich absurdalnych teorii. Na drabinie ∏àczàcej pok∏ad z mostkiem na sterburcie pojawi∏a si´ pulchna kobieta w Êrednim wieku. Sapiàc, ci´˝ko ruszy∏a w dó∏ stromych stopni. – Te cholerne rakiety zbudzi∏yby umar∏ych – mrucza∏a do siebie. By∏a ubrana w obszerny kwiecisty fartuch i praktyczne buty, zdarte nieco na czubkach. Jej twarz, K A P I TA N F I T Z R OY M A C K E N Z I E zaczerwieniona teraz z wysi∏ku, wydawa∏a si´ mi∏a i przyjazna. Pani Ives z∏apa∏a si´ Dzi´ki przepasce na lewym burty i g∏oÊno wypuÊci∏a powietrze z p∏uc. oku i lasce Fitzroy MacKenzie wyglàda∏ jak prawdziwy pirat. – Witajcie, moi mili. By∏ równie tajemniczy jak okr´t, Doug spojrza∏ ponownie w gór´, lecz kapiktórym dowodzi∏. tan nadal wykrzykiwa∏ rozkazy do swej za∏ogi. Napis pod zdj´ciem brzmi: Na pok∏adzie Expedienta. Okolice Antarktydy, 1919.
OPERACJA CZERWONE JERYCHO
25
– Zwijajcie te liny, migiem. Przestaƒ si´ bawiç, cz∏owieku, to jest statek oceaniczny, a nie sala taneczna! – Chodêcie ze mnà. Lepiej schowaç si´ pod pok∏adem, kiedy statek wychodzi z portu – powiedzia∏a pani Ives, popychajàc ich lekko w stron´ rufówki. – Teraz pe∏no tu ró˝nych lin, wystarczy potknàç si´ o któràÊ, a urwie ci nog´. – Mo˝emy przejÊç prosto do maszynowni, pani Ives? – spyta∏ Doug. – A po có˝ to, mój drogi? – Chcia∏bym porozmawiaç z pierwszym mechanikiem o stanie silników, szczególnie o wa∏ach korbowych. – Lepiej nie zag∏´biaj si´ w takie tematy, mój ch∏opcze – zgani∏a Douga pani Ives, popychajàc go w stron´ wodoszczelnych drzwi.
Dziennik Beci: 2 kwietnia 1920 Na pok∏adzie Expedienta Nasz nowy dom jest znacznie lepszy, ni˝ sobie to wyobra˝a∏am. Mieszkamy w kajutach nr 5 i 6. Pani Ives nazywa je apartamentami, ale to tylko dwa ma∏e pokoje po∏àczone wàskimi drzwiami. MyÊla∏a, ˝e chcemy byç blisko siebie. Kiedy poznam jà ju˝ troch´ lepiej, poprosz´, by przydzieli∏a mi kajut´ po∏o˝onà jak najdalej od brata Douga i jego szcz´Êliwych skarpetek. Moja kajuta jest samodzielna, co bardzo mi odpowiada. Kiedy do niej wesz∏am, zat´skni∏am troch´ do mojego pokoju w Lakhnau, ale myÊl´, ˝e jakoÊ tutaj wytrzymam do czasu, a˝ Mama i Tato wrócà z wyprawy do Sinkiang. Kajuta wyglàda nast´pujàco: wzd∏u˝ d∏u˝szej Êciany ciàgnie si´ mahoniowa koja, pod którà
26
OPERACJA CZERWONE JERYCHO
umieszczone sà trzy szuflady na ubrania. Przy drzwiach stoi ma∏e biurko, na którym w∏aÊnie pisz´, a nad biurkiem wiszà pó∏ki na ksià˝ki. Wszystkie meble sà pi´knie wykoƒczone, a drewno b∏yszczy w delikatnym blasku lampy naftowej (w tej cz´Êci statku nie ma elektrycznoÊci). Kajuta Douga wyglàda jak lustrzane odbicie mojej, choç na moich drzwiach wisi tabliczka OFICER ARTYLERII (Doug jest o nià wÊciekle zazdrosny!). Oboje otrzymaliÊmy prezenty od kapitana. Ja dosta∏am gramofon i kilka p∏yt, a Doug papier akwarelowy i farby, którymi si´ w∏aÊnie paprze. Wyglàda na to, ˝e wuj zna nasze zainteresowania – pewnie dowiedzia∏ si´ wszystkiego od strasznej ciotki Margaret. Mo˝e jednak ˝ycie na statku nie b´dzie tak okropne, jak si´ obawia∏am. Mieszkamy w cz´Êci okr´tu, w której mieÊci∏y si´ niegdyÊ kwatery oficerskie – osiem kajut (wszystkie utrzymane w doskona∏ym stanie) odchodzàcych od wàskiego korytarza. Paƒstwo Ives zajmujà kajuty naprzeciwko naszych. Pozostali cz∏onkowie za∏ogi mieszkajà obok mesy, na drugim koƒcu statku, wi´c tutaj jest bardzo cicho – s∏ychaç tylko miarowy pomruk silników. Pani Ives jest okr´towà kucharkà i ˝onà sternika. Zostawi∏a nam wielkà tac´ ciast i puddingów. Niestety, w tym upale chce mi si´ raczej piç, ni˝ jeÊç, ale Âmieciarz Doug poch∏onà∏ ju˝ ca∏à swojà porcj´ i teraz zerka ∏akomie na mojà. PA N I I V E S Nim zostawi∏a nas wreszcie samych, pani Ives ostrzega∏a nas kilkakrotnie, ˝e nie wolno nam Pani Ives, okr´towa oddalaç si´ od kajut, bo na okr´cie jest wiele kucharka, uwa˝a∏a si´ za najwa˝niejszà po kapitanie niebezpiecznych miejsc. MyÊl´, ˝e chcia∏a jak najszybciej zajàç si´ tym zabanda˝owanym osobà na pok∏adzie – z pewnoÊcià by∏a jedynym cz∏owiekiem, którego przedtem wniesiono na cz∏onkiem za∏ogi, który móg∏ otwarcie spieraç si´ z kapitanem.
KA J U T Y B E C I I D O U GA E X P E D I E N TA
N A P O K ¸A D Z I E
(AM 556.21 EXP)
(Kajuty nr 5 i 6, kwatery oficerskie) Rzut wn´trza kajut. Ilustracja sporzàdzona na podstawie planów Expedienta i opisów z dziennika Beci. Kajuta Beci znajduje si´ po lewej stronie, Douga po prawej
W Y R A ˚E N I A
I T E R M I N Y ˚E G L A R S K I E
lewa burta statku (patrzàc od rufy w stron´ dziobu) BIURO TELEGRAFU BEZPRZEWODOWEGO: przestarza∏a nazwa kajuty radiotelegrafu BOSMAN: marynarz odpowiedzialny za w∏aÊciwe ustawienie ˝agli i kierowanie za∏ogà BUNKIER: pomieszczenie do przechowywania w´gla lub ropy CUMA: mocna lina konopna lub stalowa; ∏àczy okr´t z nabrze˝em DZIOBÓWKA: miejsce na samym przodzie statku (dawniej nazywane tak˝e forkasztelem, gdy˝ tam w∏aÊnie znajdowa∏a si´ specjalna wie˝a, na której walczyli marynarze) DZIÓB: przód statku D˚ONKA: chiƒska ∏ódê FA¸: lina s∏u˝àca do podnoszenia lub opuszczania GRÓDè: mocna Êciana w dziobie okr´tu ILUMINATOR: ma∏e okienko w burcie statku KOTWICA POMOCNICZA: ma∏a kotwica LUK: otwór w pok∏adzie umo˝liwiajàcy przejÊcie z jednego pok∏adu na drugi MOSTEK: miejsce, z którego dowodzi si´ statkiem; znajduje si´ nad sterownià NADBURCIE: deski u∏o˝one po obu stronach kad∏uba, bezpoÊrednio nad pok∏adem PACHO¸EK: drewniany ko∏ek, na którym obwiàzuje si´ liny PAW¢˚: poprzeczna deska zamykajàca ruf´ statku POK¸AD ¸ODZIOWY: pok∏ad, na którym przechowuje si´ ∏odzie (nazywa si´ je ∏odziami ratunkowymi dopiero po tym, jak kapitan da rozkaz opuszczenia statku) BAKBURTA:
POK¸AD OCHRONNY:
g∏ówny pok∏ad
statku metalowa pokrywa, która blokuje iluminator od Êrodka RELING: barierka wokó∏ kraw´dzi statku RUFOWY: znajdujàcy si´ w tylnej cz´Êci statku RUFÓWKA: podwy˝szony pok∏ad na rufie statku RURA G¸OSOWA/TELEFON TUBOWY: system rur we wn´trzu statku umo˝liwiajàcy porozumiewanie si´ SAMPAN: ma∏a chiƒska ∏ódê STER: stalowa p∏yta na zawiasach umieszczona w tylnej cz´Êci okr´tu, pod linià wody; po∏àczona z ko∏em sterowym, umo˝liwia sterowanie okr´tem STERBURTA: prawa burta statku (patrzàc od rufy w stron´ dziobu) STERNIK: marynarz sterujàcy okr´tem STEROWNIA: pomieszczenie, w którym steruje si´ statkiem; znajduje si´ na pok∏adzie ∏odziowym SZTAUOWAå: uk∏adaç i zabezpieczaç ∏adunek w ∏adowni  RÓDOKR¢CIE: Êrodkowa cz´Êç okr´tu ZA RUFÑ: z ty∏u ZACUMOWANY: zabezpieczony dwoma kotwicami; przymocowany dziobem i rufà do nabrze˝a Z¢ZA: najni˝ej po∏o˝ona cz´Êç kad∏uba ZR¢BNICA: wysokie obrze˝e wokó∏ drzwi lub luku; dzi´ki niemu woda morska nie wlewa si´ pod pok∏ad ˚URAW: dêwig do przenoszenia ∏adunku PRZYS¸ONA ILUMINATORA:
OPERACJA CZERWONE JERYCHO
29
pok∏ad na noszach (powiedzia∏a nam, ˝e le˝y teraz w izbie chorych). Zostawi∏a nas wi´c, byÊmy si´ rozpakowali i rozgoÊcili w swoich kajutach. Wiemy te˝ nareszcie, dokàd p∏yniemy – pani Ives powiedzia∏a nam, ˝e okr´t wyrusza na jakàÊ ekspedycj´ badawczà na Morze Po∏udniowochiƒskie. Nie chcia∏a jednak powiedzieç, czego dotyczy ta ekspedycja. Dopiero teraz uÊwiadomi∏am sobie, jak ma∏o wiemy o naszym wuju i jego statku. Przez mój iluminator widaç Êwiat∏a Szanghaju znikajàce w oddali, w miar´ jak nasz okr´t p∏ynie coraz dalej w dó∏ rzeki Jangcy, ku otwartemu morzu. Wcià˝ myÊl´ o tym, ˝e powinniÊmy kierowaç si´ raczej ku zachodnim Chinom i prowincji Sinkiang, a nie na Morze Po∏udniowochiƒskie. Od roku ju˝ nie wiadomo, gdzie w∏aÊciwie przebywajà nasi rodzice. Doug nie mówi tego g∏oÊno, wydaje mi si´ jednak, ˝e uwa˝a, i˝ Mama i Tato nie ˝yjà
Tu˝ po pó∏nocy Doug zbudzi∏ Beci´, potrzàsajàc jà lekko za rami´. Przez moment le˝a∏a skonfundowana, nie wiedzàc, gdzie w∏aÊciwie si´ znajduje, ujrzawszy jednak podekscytowanà twarz Douga, natychmiast usiad∏a prosto. – ÂÊÊ… – szepnà∏, wskazujàc na drzwi. – Co… – zacz´∏a si´ z∏oÊciç Becia, jednak w tej samej chwili us∏ysza∏a jakieÊ g∏osy na korytarzu i zrozumia∏a, ˝e coÊ si´ dzieje. Oboje uchylili lekko drzwi i wyjrzeli na zewnàtrz. Kapitan MacKenzie sta∏ w otwartych drzwiach obok kajuty paƒstwa Ives i rozmawia∏ z cz∏owiekiem siedzàcym na brzegu koi. Trudno by∏o dostrzec jakiekolwiek szczegó∏y, gdy˝ w otwartej kajucie pali∏a si´ tylko jedna lampa naftowa, a twarz m´˝czyzny
30
OPERACJA CZERWONE JERYCHO
schowana by∏a za ramieniem kapitana. Ich nowy sàsiad mia∏ zabanda˝owanà r´k´, siedzia∏ mocno przygarbiony, jakby wyczerpany i chory. Becia zacz´∏a przys∏uchiwaç si´ uwa˝niej rozmowie dwóch m´˝czyzn. – …a paƒskie inne rany te˝ si´ gojà. Jazda karetkà nie by∏a zbyt m´czàca? – Nie, kapitanie. Pani Ives jest cudownà piel´gniarkà. Opatrzy∏a mnie ponownie, ale chyba troch´ przesadzi∏a; rana nie wyglàda a˝ tak êle, jak mo˝na by sàdziç po iloÊci banda˝y. – Nowy pasa˝er mia∏ ∏agodny g∏os i mówi∏ z francuskim akcentem. – Czy to ten cz∏owiek, który le˝a∏ na noszach? – spyta∏a Becia szeptem. Doug skinà∏ g∏owà. – To musi byç on. – Ale jeszcze kilka godzin temu w ogóle nie móg∏ chodziç. By∏ obanda˝owany od stóp do g∏ów. – Zdumiewajàco szybki powrót do zdrowia – zgodzi∏ si´ z nià Doug. M´˝czyzna przemówi∏ nagle g∏oÊniej, zdesperowany. – Ja tego nie zrobi∏em, kapitanie! Przysi´gam, ˝e nikogo nie zabi∏em. Nie zamordowa∏em profesora! – Gazety ju˝ pana skaza∏y, to pewne. Czyta∏em jednak sporo o tej sprawie i wcale nie jestem przekonany o paƒskiej winie. Przepraszam za te kajdanki, nie wiedzia∏em jednak, w jakim pan jest stanie, a przykazano mi traktowaç pana… ostro˝nie. Jedynà podejrzanà rzeczà w tej historii wydaje mi si´ fakt, ˝e zniknà∏ pan tak szybko po Êmierci Zorida. – Zosta∏em porwany, kapitanie! Porwany w Pary˝u, przewieziony do Chin i zmuszony do konstruowania torped dla tego… jadowitego w´˝a Sheng-Fata! Zosta∏em wrobiony. – Francuz pochyli∏ si´ jeszcze ni˝ej i ukry∏ twarz w d∏oniach.
OPERACJA CZERWONE JERYCHO
31
– Widz´, ˝e nadal nie czuje si´ pan najlepiej. – Sheng-Fat faszerowa∏ mnie opium, by z∏amaç mojà wol´. Narkotyk os∏abi∏ mój organizm i zaçmi∏ umys∏. Ale nie mia∏em nic wspólnego ze Êmiercià Zorida. Musi mi pan uwierzyç. – Wierz´ panu. – To daje mi jakàÊ nadziej´ na przysz∏oÊç – westchnà∏ Francuz i tym razem odchyli∏ si´ do ty∏u, znikajàc Dougowi i Beci z oczu. – Czy madame Zing Zing przekaza∏a panu moje rysunki magnetometru na holu? To Wycinek z gazety „International Dispatch and Review” z 3 marca 1919 roku ROSYJSKI NAUKOWIEC ZAMORDOWANY Zorid prawdopodobnie nie ˝yje. Straszliwe zniszczenia w szwajcarskim laboratorium. Luc Chambois g∏ównym podejrzanym. (relacja naszego korespondenta) ZURYCH: Ogromna eksplozja zniszczy∏a wczoraj w nocy laboratorium profesora Zorida, rosyjskiego naukowca przebywajàcego na emigracji. Do wybuchu dosz∏o o pierwszej w nocy. Prowadzone niezwykle sprawnie Êledztwo przenios∏o si´ do Pary˝a, gdzie policja szuka francuskiego naukowca, niejakiego Luca Chamboisa, który wed∏ug tajemniczego êród∏a informacji jest mordercà. Detektywi znaleêli w domu Chamboisa kilka listów z pogró˝kami, które wskazujà na Francuza jako g∏ównego podejrzanego. Chambois by∏ znajomym profesora Zorida i zniknà∏ tu˝ po jego Êmierci. Luc Chambois ma 25 lat, 178 centymetrów wzrostu i ciemnobràzowe w∏osy. Ostatnio widziano go…
(AM 632.11 ZORID)
32
OPERACJA CZERWONE JERYCHO
nowy projekt, urzàdzenie znacznie pot´˝niejsze od tego, w które wyposa˝ony jest paƒski statek. Kapitan skinà∏ g∏owà. – Moi ludzie od trzech dni budujà urzàdzenie wed∏ug paƒskiego projektu. Cz´Êç elektryczna powstaje w laboratorium. Watts mówi, ˝e powinna byç gotowa jutro rano. Laboratorium zarzucone jest kablami, lampami i prze∏àcznikami, ale Watts zapewnia mnie, ˝e z∏o˝y to wszystko w jednà ca∏oÊç i nie wysadzi statku w powietrze. – Âwietnie… Êwietnie. Chcia∏bym to zobaczyç… – Zraniony m´˝czyzna umilk∏, jakby nagle zabrak∏o mu si∏. – Powinien pan teraz odpoczàç – powiedzia∏ kapitan. – Porozmawiamy jutro rano. Paƒstwo Ives mieszkajà w kajucie obok, gdyby pan czegoÊ potrzebowa∏. Kapitan MacKenzie odwróci∏ si´ i zamknà∏ za sobà drzwi. Potem przystanà∏ jeszcze na moment w korytarzu, by poprawiç krawat. Becia zamkn´∏a cicho drzwi, zwalniajàc klamk´ dopiero wtedy, gdy ich wuj przeszed∏ dalej. – Porwanie? Morderstwo? Torpedy? – Doug omal nie zach∏ysnà∏ si´ z podniecenia. – CoÊ mi si´ wydaje, braciszku, ˝e nasz wuj to osoba o niebo bardziej interesujàca ni˝ ciotka Margaret.