Serduszko biło mu szybko i głośno. Oj, pani Pierzasta (mama Ojeja) byłaby zaskoczona, gdyby akurat wyjrzała. Widok umorusanego synka leżącego na schodkach przed progiem nie jest zwyczajnym widokiem. Ojej nacisnął na klamkę. Zawiasy lekko skrzypnęły i drzwi uchyliły się odrobinę. Potem zajrzała głowa. Mniam, mniam… W powietrzu wirował przepyszny zapach pierogów, a mama krzątała się w kuchni. Droga wolna – pomyślał rozdygotany śmiałek i podreptał na czubkach pazurków. Tup, tup, tup… – schował się za wieszakiem. Tup, tup, tup… – przystanął przy telefonie. Tup, tup, tup… – Bliziutko – wyszeptał radośnie, gdy nagle rozległo się: Łu-bu-du! Brzdęk! i „Rety! Moje pierogi!” Ojej z wypiekami na pyszczku przywarł w bezruchu do ściany i tak wygiął szyję, jakby udawał parasol. – Ale ze mnie niezdara – dobiegło z głębi kuchni, więc struś odetchnął z ulgą. (Gdyby to on był sprawcą hałasu, wszystko by się wydało). Przezornie odczekał sekundkę i wślizgnął się do salonu. Wystarczyło zabrać z szafy dwa koce oraz grubą pierzynę i cichcem wydostać się na dwór.
52