MIESIĘCZNIK DLA ŚLĄSKA CIESZYŃSKIEGO Nr 25, styczeń 2019 ISSN: 2543-8751
Cena: Bezpłatny www.tramwajcieszynski.pl
Zapomniany bohater • A je to, czyli sąsiedzi • Polaków walka ze smogiem • Wisła - nowe wyzwania • „Amfitrion”
LATO 2019 ;/*Ė,* %0 % (8"3"/$+" /"+/*Ė4;&+ $&/: "Ė %0 %/*" 8:+";%6
Na jubileuszowe Lato prezentujemy 1300 propozycji: 55 kierunków wczasowych w Grecji, Turcji, Hiszpanii, ]br1b;ķ )jov ;1_ķ ou| ]-Ѵbbķ Ѵ0-mbbķ j]-ubbķ -umo]ॕu ;ķ Gruzji, Tunezji, Maroku, m- ru ;ķ - |-h৵; $-fѴ-m7bbķ na Nosy Be, Zanzibarze i Wyspach Zielonego u Ѵ.7h- ou- 1b;1 hb 7o 55 krajów. Jeszcze tyle do odkrycia.
SALON FIRMOWY
GALERIA STELA, UL. KORFANTEGO 23, CIESZYN TEL.: 33 813 89 47, 513 208 697 Ŗ 7o| 1 0u-m 1_ o=;u|ĺ " 1 ;]ॕj ruolo1fb r mh1b; vru ;7-৵ ĺ
Rozkład Jazdy: Kierunek Jazdy Rzucanie grochem o ścianę z węgla
4-6
Wyższa Brama Dorota, która odbiła Bogumin Zapomniany bohater WOT
8-9 10-11 12-13
Most Przyjaźni A je to, czyli sąsiedzi
14-16
Mijanka na Rynku Słownik kolejowy Polaków - walka ze smogiem Wisła - ten sam burmistrz... Zamki nad Piotrówką - Zebrzydowice Zobaczyć niewidzialne Płaszczyzny współdziałania
17-19 21-23 30-31 34-35 36-37 38-39
Stary Targ Porzondzymy pogadamy
27-29
Przystanek Kultura Warszawska cieszyniaczka Teatr Divadlo „Amfitrion” Letnia muzyczna Ostrava Muzyka po obu stronach Olzy
42-43 44-45 46-47 48-49
Torebka jakby Damska Kobieta Dojrzała Idzie nowe Miłość w korporacji Gorąca czekolada z daktyli
40-41 50-51 52-56 58-59
Gimnastyka z Tramwajem Rozmowa z Januszem Rokickim Niespełniony sen o medalu Rok Stalowników
60-62 63 64-66
Bez noworocznych postanowień Nowy rok to czas na kolejne postanowienia i na te, z którymi nadal nie udało nam się zmierzyć. Nie chcę zaczynać w ten sam sposób każdego roku. Nie zamierzam składać sobie obietnic, że w tym roku na pewno schudnę, przeczytam książki odkładane na później, przeprowadzę się w Bieszczady, czy wybiorę się w podróż życia, albo nauczę się sztuki ikebany. Tramwajowy, noworoczny wstępniak będzie zupełnie inny. Z nowym rokiem chcę zachęcić wszystkich do obejrzenia serialu Ranczo. Od emisji ostatniego sezonu minęło wprawdzie parę lat, ale warto do niego wrócić. W dodatku, że w porównaniu do nudnych tasiemców jest dziełem sztuki. Oglądam ten serial od dawna wyrywkowo, w sposób nieuporządkowanym, ale zawsze z satysfakcją. Ranczo jest trochę z Makuszyńskiego, trochę z Przybory, trochę z Mrożka, ale tworzy jakość jedyną w swoim rodzaju, budzącą sympatię, niezwykle oryginalną i ważną. Ton tej opowieści jest mądry i pogodny, krytyczny, ale wybaczający, podkpiwający, ale serdeczny. Przez dziesięć lat Ranczo towarzyszyło Polakom i mówiło – możecie urosnąć, Wilkowyje są w was i tylko wy możecie je zmienić, mówiło, konflikty są dobre, jeśli ludzie potrafią wyciągać z nich sensowne wnioski a mądrość ludzi z ławeczki nie była może wielka, ale bardzo ważna. Jeśli ktoś w przyszłości będzie chciał zrozumieć Polskę z lat transformacji, powinien uważnie studiować Ranczo, bo jest to wspaniałe, życzliwe i dużo rozumiejące zwierciadło, to taki portret malowany przez dziesięć lat, w którym przegląda się nasz kraj. Jest w tym serialu wszystko – wchodzenie do Europy i rozwój miejscowej przedsiębiorczości, feminizm i okultyzm, przemiany w szkolnictwie i nagrywanie prywatnych rozmów do celów, nazwijmy to, użytkowych. Polityka i życie prywatne, wiara i anarchia, sztuka i życie codzienne, media i lepienie pierogów. Wszystko to opowiedziane nie „serialowo”, czyli banalnie, tylko z pazurem, z ironią i dozą prawdopodobieństwa wystarczającą, aby bajka była podobna do życia, czasem wręcz proroczo.
Z A ŁO G A T R A M WA J U: DYSPOZYTOR: Wojciech Krawczyk, MOTORNICZY: Urszula Markowska tel. 577 148 965 KONDUKTORZY: Dominika Rychły, Fryderyk Dral, Małgorzata Perz DZIAŁ MARKETINGU: Piotr Czerwiński tel. 602 571 638 PASAŻEROWIE: Amelia Witos, Florianus, Marcin Mońka, Robert Kania, Iwona Czarniak, Jacek Cwetler, Dariusz Bożek, Rafał Urbaczka, Karol Cieślar, Wiesław Hołdys, Daniel Korbel, Magdalena Żuraw Peč ZAJEZDNIA: Cieszyn, ul. Mennicza 44 BAZA: Fundacja LOKALSI Cieszyn, ul. Bielska 184
ŹRÓDŁO ZDJĘCIA OKŁADKI: www.fotopolska.eu opr. graficzne okładki Rafał Łęgowski DRUKARNIA: Offsetdruk i Media Sp. z o.o. w Cieszynie
Wydawca magazynu „Tramwaj Cieszyński” nie ponosi odpowiedzialności za treści reklam i art. sponsorowanych, a także za poglądy autorów zawarte w zamieszczonych tekstach. Reprodukcja oraz przedruk wyłącznie za zgodą wydawcy. Wszystkie materiały publikowane w niniejszym magazynie są własnością wydawcy i są chronione prawami autorskimi.
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • I 2019
3
FELIETON
KIERUNEK JAZDY
RZUCANIE GROCHEM o
ści a n ę
z
w ę g l a
Florianus Cieszmy się i radujmy! W powiecie cieszyńskim nastąpił epokowy przełom komunikacyjny. Koleje Śląskie wreszcie uruchomiły bezpośrednie połączenia kolejowe pomiędzy Cieszynem i Katowicami. W ten sposób odrabiane są na Śląsku Cieszyńskim co najmniej trzydziestoletnie zaniechania komunikacyjne i zapóźnienia cywilizacyjne. Chociaż nie jest to właściwie żadne odrabianie, bo nie da się odrobić straconego czasu, nieodbytych podróży oraz wynikłych z tego powodu problemów i konsekwencji. Nie da się tak łatwo puścić w niepamięć trzydziestoletniej zapaści, wyrwy nie da się niczym zasypać, jej skutki są nieodwracalne.
C
ieszyniocy tkwili w czarnej komunikacyjnej dziurze przez trzydzieści lat. Od końca PRLu do dziś. To całe pokolenie. Pierwsze pokolenie tzw. wolnej Polski. Cała epoka. Jednym z efektów tej rozpaczliwie długotrwałej komunikacyjnej zapaści jest właśnie to, że młode pokolenie cieszynioków, które w tej czarnej dziurze wyrastało, kiedy w końcu wydostało się z niej na zewnątrz, to już postanowiło do niej nie wracać. Mit małej, cieszyńskiej ojczyzny, czarujący zwłaszcza w ostatniej dekadzie poprzedniego stulecia, dla młodych, którzy dojrzewali już w Unii Europejskiej, przy otwartych granicach przestał być atrakcyjny. Okazało się, że małą ojczyznę można sobie wybrać gdzieś na zachodzie Europy czy nawet gdzieś za oceanem. I pod względem komunikacyjnym nie musi to być czarna dziura, gdzie linie kolejowe zarastają zielskiem, a dworce popadają w ruinę. Chcąc nie chcąc mieszkamy i podróżujemy w zglobalizowanym świecie. Ten zglobalizowany świat mimo komunikacyjnych czarnych dziur bardzo się do nas przybliżył. Więc wio do świata! Natchniony wiadomością o działającym połączeniu kolejowym Cieszyn – Katowice czyli dobrą nowiną o możliwości w miarę normalnego podróżowania do Katowic, a potem w głąb kraju, podreptałem w niemal w euforycznym nastroju na tzw. dworzec w Cieszynie. Chciałem zakupić bilet. Okazało się to jednak niemożliwe. Na tzw. dworcu w Cieszynie nie sprzedaje się biletów na przejazdy pociągiem. A dlaczego nie można tu kupić biletów na pociąg? - lekko poirytowany pytam 4
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • I 2019
się pani po drugiej stronie okienka. - Nie można, bo nie mamy umowy z PKP. - Nie macie, czyli kto właściwie nie ma ? - w odpowiedzi pani w okienku rzuciła skrótem jakiejś jednostki miejskiej, ZGK zdaje się. Aha, czyli gospodarzem jest tu Urząd Miejski, który jest co najwyżej organizatorem komunikacji miejskiej, a nie międzymiastowej komunikacji kolejowej. - No ale co to za dworzec bez kas biletowych? - pytam retorycznie na zakończenie rozmówki. - To nie jest dworzec – wyjaśnia mi starsza pani z okienka – tylko węzeł przesiadkowy. No tak! To przecież nie to samo. Czyli jeszcze nie jest normalnie. Biletowe automaty Kolei Śląskich też nie działały. W pociągu „Olza” wyjeżdżającym z Cieszyna do Katowic o godzinie 16:00 można było jednak kupić bilet u konduktora. Bilet okazał się niedrogi, kosztował – i to bez ulg – tylko 14 złotych. Pociąg Olza, który zaczął kursować 11 grudnia, pokonuje dystans Cieszyn - Katowice za półtora godziny, mimo, że na odcinku Cieszyn – Czechowice-Dziedzice zatrzymuje się poczciwie na wszystkich stacjach, co na pewno zostało przyjęte z ulgą i zadowoleniem nie tylko przez mieszkańców miejscowości położonych wzdłuż tej linii. No ale w następnych dniach „Olza” już nabierała spóźnienia i podobno raz czy drugi przyjechała do Katowic dziesięć minut po czasie, co jest wymiarem jeszcze znośnym, a w polskich warunkach normalnym i powszechnym. Ale czymże jest takie niewielkie spóźnienie wobec trzydziestoletniego zapóźnienia cywilizacyjnego?
KIERUNEK JAZDY
Przełom związany z uruchomieniem kolejowego połączenia Cieszyn-Katowice i jego postępowy charakter łączą się także z przełamaniem dominacji autokarowej firmy przewozowej „BusBrothers”. Niezmotoryzowani cieszyniocy już nie są skazani na tę nieprzyjemną marszrutkę, która pod względem transportu publicznego upodabnia nasz region do jakiejś postsowieckiej obłasti, gdzie marszrutki od lat 90 poprzedniego stulecia są na porządku dziennym i łączą się z rozwojem tamtejszego przaśnego kapitalizmu, limitowanego przez postsowieckie władze. Z Katowic wracałem więc w nieprzyjemnym fot. Czekając na busbradera na Placu Andrzeja w Katowicach, podczas szczytu klimatycznego ścisku busbraderem. Miałem COP24 można się było uświadomić co do sprawiedliwości klimatycznej na szczęście miejsce siedzące, lecz siedziałem z torbą na kolanach, bo busbrader ma trochę przestraszona czarnoskóra piękność, która, wymały bagażnik. Przede mną zajęli miejsca jacyś dwaj obraźcie sobie, jechała do Żor, gdzie – jak podsłuchałem gastarbeiterzy ukraińscy, co jeszcze wzmagało wrażenie – jako uczestniczka światowego szczytu klimatycznego postsowieckiej marszrutkowości. Przed nimi zaś, tuż była zakwaterowana w jakimś prywatnym pensjonacie. za stanowiskiem kierowcy, usadowiły się dwie młode Rozumiem, że ponad dwudziestu tysięcy gości klimadamy, które do busbradera na żałosnym przystanku tycznego szczytu jego gospodarze nie byli w stanie zaprzy Placu Andrzeja w Katowicach doprowadził wo- kwaterować w co najmniej trzygwiazdkowych katowiclontariusz szczytu klimatycznego COP24. Bo w Kato- kich hotelach, ale poczułem coś w rodzaju wstydu, że wicach właśnie mijał półmetek światowej konferencji piękna delegatka z Nigerii – bo podsłuchałem, że pani klimatycznej, która żmudnie obradowała nad tym, jak przyjechała z Nigerii – musi się telepać dwa razy dzienograniczyć globalny wzrost temperatury do maksymal- nie busbraderem do Żor, gdzie w dodatku nie wiadonie 2 stopni C., co można osiągnąć redukując emisję mo w jakich warunkach przyszło jej nocować. Piękna gazów cieplarnianych, głównie dwutlenku węgla. Pol- uczestniczka konferencji klimatycznej z Nigerii jak ska produkuje ogromne ilości dwutlenku węgla. Sama nic mogła sobie pomyśleć, że szarobury, zimny Śląsk elektrownia Bełchatów emituje więcej CO2 niż po- to jakieś koszmarnie zacofane zadupie w niedorozwichłaniają wszystkie polskie lasy. Polska, jak wiadomo, niętym cywilizacyjnie kraju jest, gdzie gości częstuje ma najbardziej trujące powietrze w Europie, a strefa od się węglem, wieprzowiną, kwaśnym bigosem i nie ma Krakowa do Rybnika, gdzie podróżuje się kopcącymi jarskiego menu dla zwolenników wegetarianizmu. To busami i kominy w miastach dymią czarnymi dymami, tam, gdzie podróżuje się przez postindustrialny, zadyma najgorsze powietrze w Polsce. Taka gmina, taki kli- miony krajobraz kopcącymi busami, zamiast drzew mat. Na Śląsku jest też najwięcej kopalń, gdzie wydo- rosną bilbordy, a z czystych produktów najchętniej serbywa się trucicielski węgiel i najwięcej górników, którzy wuje się czystą żubrówkę. Ale nawet jak się człowiek są najbardziej terrorystyczną grupą zawodową w Polsce, napije czystej wódki, to i tak musi oddychać najbardziej ale to jednak nie w związku z nią premier Morawiec- zanieczyszczonym powietrzem w Europie. No wstyd na ki w pierwszej połowie grudnia wprowadził na terenie całej linii! Jednak zapamiętajmy to sobie: bezpośrednie Śląska antyterrorystyczny pierwszy stopień alarmowy, połączenie kolejowe Cieszyn – Katowice uruchomiono tylko prewencyjnie przeciwko radykalnym ekologom. gdy w Katowicach trwał szczyt klimatyczny COP24. I właśnie w takich warunkach ramowych w nie- Koleje Śląskie na pewno tego celowo nie planowały, po dzielne popołudnie jechałem busbraderem z Katowic prostu w końcu wyremontowano trakcję na odcinku do Cieszyna, a na miejscu tuż za kierowcą siedziała Cieszyn – Zebrzydowice i od 9 grudnia wszedł w życie TRAMWAJ CIESZYŃSKI • I 2019
5
KIERUNEK JAZDY
nowy rozkład jazdy. Przypadkowa koincydencja nabra- nadal rezerwatem cieszynianki, skoro przez jego obrzeła jednak wymiaru symbolicznego. Przełom w komu- ża przejeżdżają tiry? Czy w zabytkowym śródmieściu nikacji lokalnej ma pozytywny sens globalny. godzi się na przykład organizować samochodowy rajd Uruchomienie regularnej, bezpośredniej linii kole- „Barbórki”? Itd., itp. jowej Cieszyn – Katowice to nie tylko przełom. To jakNa razie takie pytania można w Cieszynie stawiać by rzucone wreszcie Cieszynowi koło ratunkowe. Choć codziennie, bez końca, na każdym kroku. Jak dotąd może lepsza byłaby tu metafora trampoliny. Cieszyn przypominało to rzucanie grochem o ścianę. Ale tepotrzebuje odbić się od dna i wybić się na cywilizacyjny raz odnotowaliśmy wreszcie dobrą cywilizacyjną zmiaskok. Ale czy w 2019 roku w mieście z odnowioną miej- nę. Ruszyły pociągi z Cieszyna do Katowic. A nawet ską radą, ewangelicką burmistrzynią i sporą, choć na- z powrotem. Śląsk musi się zmienić i Cieszyn musi się dal rozproszoną grupą ludzi dobrej woli można będzie zmienić. Na lepsze! Musi się zmienić śląskie i cieszyńwreszcie odbić się do skoku we właściwym kierunku, skie myślenie i działanie. Na bardziej rozumne i przyczyli w stronę nowoczesnej, klimatycznie sprawiedliwej jazne człowiekowi! Tymczasem słychać jeszcze echo i przyjaznej człowiekowi cywilizacji? Czy czarne dymy żałobnych syren po śmierci górników, którzy zginęli nadal będą dymić pomiędzy wieżami miejscowych w kopalni w Stonawie, o krok od nas. Ta katastrofa kościołów i wieżą ratusza i zaczadzać cieszyńskie gło- to jeszcze jeden ponury argument na rzecz zamknięwy, drzewa i mury? W grudniu wiele razy otwierałem cia kopalń. Węgiel jest zabójczy. Cywilizacja oparta okna, aby przewietrzyć mieszkanie, ale zaraz musiałem na wydobyciu i eksploatacji paliw kopalnych jest nieje zamknąć ze względu na smog, który zalegał w sta- ludzka. Jeżeli ktoś jeszcze o tym nie wiedział, mógł to rym śródmieściu Cieszyna, gdzie mieszkam. Od 20 lat sobie uświadomić nawet czekając na busbradera na nie używam węgla do ogrzewania mojego mieszkania, Placu Andrzeja w Katowicach podczas gdy w Spodku ale co z tego, skoro niemal wszyscy dookoła ogrzewają obradowała konferencja klimatyczna, a jeszcze bardziej się spalając węgiel w swoich piecach. PGNiG oferuje dobitnie kilka dni później, po stonawskiej katastrofie. jakieś zniżki dla tych, którzy chcieliby zmienić piece Ściana, o którą rzucamy grochem, jest bowiem główwęglowe na piece gazowe, ale nie daje żadnych ulg tym, nie węglowa. I wisi w powietrzu, którym na Śląsku odktórzy heroicznie ogrzewali paliwem gazowym swoje dychamy. Oby w 2019 roku w tym rzucaniu grochem mieszkania przez ostatnich dwadzieścia lat. To właśnie o ścianę nastąpił wreszcie przełom. takim mieszkańcom, którzy mniej zatruwają powietrze Florianus w mieście, władze miejskie powinny dawać jakieś ulgi, np. zmniejszyć im ciężar podatków. Czy takie sprawiedliwsze, bardziej zniuansowane zachęty proekologiczne przychodzą miejskim urzędnikom do głowy? Czy w Cieszynie można by na przykład wprowadzić strefę parku kulturowego, rewitalizacyjny reżim, którym objęto by, zabytkową część miasta od Kościoła Jezusowego po wzgórze zamkowe z romańską rotundą, piastowską wieżą, habsburskim Pałacem Myśliwskim, Zamkiem Cieszyn i Browarem? Takie rozwiązania można było wprowadzić w innych starych miastach w Polsce, to dlaczego nie można ich zastosować także w Cieszynie? Czy stary, chlubiący się wyjątkową europejską kulturą Cieszyn, musi być tak zaśmiecony? Czy lasek miejski jest rzeczywiście fot. Pole nadziei przy Placu Wolności w Cieszynie. 6
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • I 2019
PRZYSTANEK NA ŻĄDANIE
Zaczerpnij zdrowia
S
tyczeń to czas postanowień noworocznych. Jest to magiczny okres, w którym wszystko jest możliwe. W końcu zostawiamy za sobą cały stary rok i zaczynamy wszystko od nowa. Warto się więc zastanowić nad zmianą naszego stylu życia, a przede wszystkim nad naszym żywieniem. Powiększać naszą świadomość na temat tego, co jemy oraz jaki ma to wpływ na nasze samopoczucie, stan zdrowia oraz masę ciała. Odpowiednia dieta, a co za tym idzie prawidłowa waga może pomóc nam w uniknięciu wielu chorób cywilizacyjnych takich jak nadciśnienie tętnicze, cukrzyca, choroby tarczycy i wiele, wiele innych. Warto może w tym roku podjąć postanowienie zmiany stylu życia: zdrowego żywienia, prawidłowej wagi ciała, zwiększenia aktywności fizycznej. Porzucenia starych nawyków na cześć zdrowia. Z pomocą w tych postanowieniach przychodzi Centrum Dietetyczne Naturhouse w Cieszynie. Oferuje indywidualnie dobraną, prostą dietę, po której nie odczuwa się głodu. Dzięki niej możemy poprawić swoje nawyki żywieniowe oraz pozbyć się zbędnych kilogramów. Dla każdego jest również dobierana naturalna suplementacja, którą stanowią wyciągi z ziół, roślin czy warzyw, która zwiększa efektywność stosowanej diety, zapobiega niedoborom. Suplementy są bogate w antyoksydanty, które ochronią nas również przed przeziębieniami. Dodatkowo jest to wszystko kontrolowane przez specjalistę, który nas motywuje, by osiągnąć założony cel. Podejmij wyzwanie, by rok 2019 był dobrym rokiem!
Zapraszamy do Centrum Dietetycznego Naturhouse. Przyjdź, odzyskaj siły w legendarnym miejscu, gdzie wszystko się zaczęło, zaczerpnij zdrowia przy Studni Trzech Braci 3!
Ruszamy od 7 stycznia 2019 r. Pon 11.00-19.00 Wt-czw 8.00-16.00 Pt 7.00-15.00 tel. 666 109 985
Zapraszamy na konsultację z naszym dietetykiem! Oferujemy: - opiekę dietetyka, - indywidualną, pełnowartościową dietę, - naturalną suplementację. Propozycje kuracji: - odchudzająca, - na przytycie, - antycellulitowa, - oczyszczająca wątrobę - hamująca apetyt na słodycze, - wzmacniająca naczynia krwionośnie, - wzmacniająca włosy, skórę i paznokcie, - oczyszczająca organizm, - poprawiająca pracę przewodu pokarmowego, - wzmacniająca organizm, - wspomagająca redukcję tkanki tłuszczowej u osób ćwiczących, - wspomagająca redukcję obwodów dolnych partii ciała u kobiet.
UMÓW SIĘ NA WIZYTĘ JUŻ DZIŚ! TRAMWAJ CIESZYŃSKI • I 2019
7
WYŻSZA BRAMA
DOROTA, która odbiła Bogumin fot. Dorota Kłuszyńska
W ramach Makroregionalnego Projektu Edukacyjno-badawczo-filmowego, od roku publikowane są (m.in. na youTube) kolejne krótkie filmiki w serii „Pierwsi Niepodlegli”. Przedstawiają biografię ludzi, którzy w miastach Galicji i Śląska Cieszyńskiego, jako pierwsi stanęli o wolną i niepodległą Polskę. W filmach tych, różni historycy przypominają sylwetki bohaterów, którzy kierowali przejęciem władzy politycznej i wojskowej m.in. w Tarnowie, Krakowie i Cieszynie. oddając im należny hołd, chwalą i podkreślają pozytywne aspekty ich działań, szczególnie w okresie odzyskania niepodległości przez Polskę.
W
tym gronie, zasłużenie znalazła się także Dorota Kłuszyńska (1876- 1952), członkini Rady Narodowej Księstwa Cieszyńskiego, aktywistka walcząca o prawa kobiet. Jako działaczka Polskiej Partii Socjalno-Demokratycznej Galicji i Śląska Cieszyńskiego (PPSD), włączyła się w prace nad odbudową i utrzymaniem polskości Śląska Cieszyńskiego. W okresie walk o przynależność tego regionu do odradzającej się Polski, była jedną z najważniejszych i najbardziej zasłużonych. Swoją osobistą odwagę i poświęcenie dla Polski udowodniła m.in. 1 listopada 1918 r. W tym dniu do Bogumina-Dworzec przybyli z Ostrawy najważniejsi działacze: Zemského národního výboru pro Slezsko (Krajowej Rady Narodowej dla Śląska): przewodniczący Zikmunt Witt i jego zastępca Ferdinand Pelc. Próbowali przejąć władze nad miastem, a jej gwarantem miał być oddział wojska czeskiego dowodzony przez kpt. J. Švábe (w cywilu profesora czeskiego gimnazjum w Morawskiej Ostrawie). Dorota Kłuszyńska kierując członkami i sympatykami PPSD i związków zawodowych, doprowadziła do wezwania polskich robotników sygnałem fabrycznych syren. Następnie stanęła na czele manifestacji, która skierowała się pod budynki dworca zajmowane przez czeskich żołnierzy. Im bardziej płomiennie przemawiała nasza bohaterka, tym szybciej zmniejszała się liczebność czeskiego oddziału. Wysłany na pomoc z Morawskiej Ostrawy samochodem ciężarowym, oddział kilkudziesięciu czeskich żołnierzy, nie mógł dotrzeć na miejsce, zatrzymany przez gęstniejący tłum. Gdy przy kpt. Švábie pozostało 8
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • I 2019
zaledwie kilku żołnierzy, Czesi się wycofali, a Bogumin-Dworzec wrócił pod władzę Rady Narodowej. Wydawałoby się, że tak zasłużona osoba, która szczególnie piękną kartę w swojej biografii zapisała właśnie w tym okresie, również zasługuje na pozytywną ocenę w krótkim rocznicowym filmie. Niestety, w odcinku o Dorocie Kłuszyńskiej, poproszono o ocenę jej działalności właśnie w latach 1918-1920, także dyrektora Książnicy Cieszyńskiej. Ten już w pierwszym zdaniu mówi: że Dora (żydowska wersja jej imienia), „oczywiście była postacią kontrowersyjną”. Chwali wprawdzie jej żywiołowość i zaangażowanie, ale wyżej opisane poprowadzenie manifestacji robotników przeciwko uzbrojonym żołnierzom czeskim nazywa „dopilnowaniem węzła Bogumińskiego”. W pozostałej części swojej krótkiej wypowiedzi, już tylko ją krytykuje. Podkreśla, że była postacią nie tylko kontrowersyjną ale: „bardzo kontrowersyjną”, nawet „trochę zabawną”, „a jej ocena jest dosyć trudna”. Zaskakujące jest negatywne ocenianie Kłuszyńskiej (dominujące w tej dwuminutowej wypowiedzi), w filmie mającym za cel główny przypomnieć „Pierwszych Niepodległych” i oddać im należny hołd. To po prostu nie to miejsce, aby skupiać się na krytyce jej działań. Co więcej podane przez dyrektora Książnicy Cieszyńskiej zarzuty w znacznej części są chybione np.: 1) Jako bardzo lewicowa socjalistka miała nastawienie wybitnie antymilitarystyczne i głównie za jej przyczyną robotnicy przeciwstawili się przymusowej mobilizacji ogłoszonej przez gen. Aleksandrowicza. Dorota Kłuszyńska w swojej antymilitarystycznej postawie jesienią 1918 r. nie była żadnym wyjątkiem. Sprzeciw wobec przymusowemu poborowi do wojska, wyrażało wielu działaczy polskiej lewicy. A społeczeństwo odradzającego się państwa, było zmęczone wojną, biedą i nędzą. Na frontach I wojny światowej zginęło kilkaset tysięcy Polaków. Powszechne więc było (także na Śląsku Cieszyńskim) - szczególnie wśród chłopów i robotników - antymilitarystyczne nastawienie. Warto przypomnieć, że Franciszek Aleksandrowicz, jeszcze jako generał austriackiej armii, brał udział w pracach urzędu rozjemczego w sprawie strajków gór-
WYŻSZA BRAMA
ników w zagłębiu ostrawsko-karwińskim z lat 1917-1918, gdy wojsko obsadzające zagłębie strzelało do strajkujących, zabijając i raniąc wielu z nich. W tej funkcji zapisał się bardzo źle w pamięci śląskiego ludu. O tym, że Kłuszyńska w swoim proteście przeciwko przymusowej mobilizacji nie występowała sama, dowiadujemy się także z wydanych w 2016 r. przez Książnicę Cieszyńską - „Protokołów posiedzeń plenarnych Rady Narodowej Księstwa Cieszyńskiego 1918-1920”. Na posiedzeniu w dniu 7 listopada 1918 r., choć była na nim obecna nasza bohaterka, sprawę odwołania rozkazu mobilizacyjnego i samego gen. Aleksandrowicza referują Tadeusz Reger, przewodniczący PPSD i jeden z trzech prezesów Rady Narodowej oraz Ludwik Lizak, działacz związkowy i narodowy z Karwiny. Podkreślają m.in. że gen. Aleksandrowicz jest „człowiekiem nieustępliwym, bez zdolności i znienawidzonym wśród górników”. W protokole nie odnotowano głosów w obronie generała i przymusu mobilizacyjnego. Rada wysłała za to kuriera do Krakowa, co skutkowało odwołaniem Aleksandrowicza. Nie było to jednak zasługą tylko Kłuszyńskiej, ale wielu członków Rady Narodowej, działaczy polskich i dużej części mieszkańców zagłębia. 2) Przez odwołanie mobilizacji przymusowej, tworzące się w Cieszynie Wojsko Polskie bazować musiało na ochotnikach, co bardzo negatywnie odbiło się w styczniu 1919 r. Spór miedzy politykami, historykami wojskowości i generałami o wyższość wojska opartego na ochotnikach nad tym sformowanym z przymusowo wcielonych poborowych, trwa „od zawsze”. Ograniczmy się jednak do krótkiej oceny poboru werbunkowego (dobrowolnego) właśnie na Śląsku Cieszyńskim w kontekście konfliktu zbrojnego z Czechami. Faktem historycznym jest niestety masowe porzucanie służby w pułku cieszyńskim w czasie tej wojny. Po 4 dniach walk - 27 stycznia, na pozycje pod Skoczów dotarło zaledwie około 30% jego składu, a straty w „zaginionych” liczono w setkach. W ekstremalnie trudnych warunkach (– 20 °C), nieudolnie dowodzeni, pobici przez Czechów żołnierze tracili wolę walki. Wielu nie wykonało rozkazów o kolejnych odwrotach na wschód, nie chcąc zostawiać domów i rodzin na łaskę wojsk czeskich. Jeśli tak reagowali ochotnicy, to jak zachowywaliby się wcieleni pod przymusem? Czy przymusowi poborowi, którzy nie mieli silnej polskiej świadomości narodowej, a jeszcze bardziej ci którzy czuli się Czechami lub liczni Ślązakowcy, biliby się za Polskę, czy przeciw niej? 3) Miała bardzo ostry konflikt z gen. Latinikiem. Konflikt z oficerem, który ponosi osobistą odpowiedzialność za nieprzygotowanie obrony Śląska Cieszyńskiego i fatalne dowodzenie w pierwszych 4 dniach wojny, trudno uznać za uzasadnienie, aż tak negatywnej
oceny Kłuszyńskiej. Już przywołany w filmie list Latinika z 9 stycznia 1919 r., w którym skarży się on Radzie Narodowej na naszą bohaterkę, dobrze pokazuje uprzedzenia tego oficera. W czasie kiedy Czesi zaczęli już gromadzić w Morawskiej Ostrawie wojska do ataku na Śląsk Cieszyński, pan pułkownik zajmował się kłótniami z jedną z członkiń Rady. Wielu cieszyniaków po przegranej wojnie z Czechami miało bardzo negatywną ocenę tego oficera, a równie ostro oceniał go marszałek Józef Piłsudski. Również dalsze losy Latinika, pokazują poważne wady jego charakteru, np. kiedy w 1924 r. obrażał i poniżał oficerów wywodzących się z Legionów (wielu z nich było byłymi członkami PPS), doprowadzając do olbrzymiego skandalu i tzw. „strajku generałów”. Płk Latinik, endek i konserwatysta, wierny skostniałemu c.k. austriackiemu modelowi roli kobiety (kinder, küche, kirche), bardzo ciężko znosił, że Kłuszyńska zabiera głos w sprawach politycznych i jest niezależną polityczką. Wyjątkowo jej nie lubił właśnie za to, że była socjalistką, żydówką i kobietą, która „miesza się” do polityki. 4) Postrzegana była jako postać zabawna, bo „ślązakowska propaganda” z niej drwiła… Dorota Kłuszyńska walcząca o polskość Śląska Cieszyńskiego była wrogiem dla ruchu ślązakowskiego, dlatego w swojej propagandzie i paszkwilanckich ulotkach kożdoniowcy obrzucali ją obraźliwymi określeniami. Fakt, że w tym filmie, dla uzasadnienia negatywnej oceny polskiej działaczki, przywołany został propagandowy paszkwil ślązakowców, jest wyjątkowo niezrozumiały… Ocena działalności politycznej Doroty Kłuszyńskiej w latach 1918-1920 wcale nie jest trudna. Ilość jej pozytywnych efektów dla sprawy polskiej, jednoznacznie przewyższa błędy popełnione przez nią w tym okresie. Dlatego muszę zaprotestować przeciwko deprecjonowaniu przez dyrektora Książnicy Cieszyńskiej (we fragmencie tego krótkiego rocznicowego filmu), tej jednej z najbardziej zasłużonych dla polskości Śląska Cieszyńskiego członkini Rady Narodowej Księstwa Cieszyńskiego. Zdaję sobie sprawę, że p. dyrektor już bardzo długo kieruje Książnicą Cieszyńską i ma nieograniczony dostęp do wszystkich jej zasobów, więc może ma jakieś inne poza wymienionymi w filmie poważne i szerzej nieznane argumenty dla swojej krytyki. Może nawet padły one w czasie kręcenia zdjęć do filmu, ale zostały wycięte przy montażu? Mam nadzieję, że w ewentualnej odpowiedzi na ten tekst, będziemy mogli je poznać na łamach „Tramwaju Cieszyńskiego”. Daniel Korbel Film znajdziecie wpisując w wyszukiwarkę: Pierwsi Niepodlegli-Kłuszyńska
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • I 2019
9
WYŻSZA BRAMA
ZAPOMNIANY BOHATER Wojna o Śląsk Cieszyński choć trwała tylko 8 dni, od 23 do 30 stycznia 1919 r. była bardzo krwawa. O jednym z polskich oficerów, którzy w niej zginęli, jednak zapomniano. W setną rocznicę tych wydarzeń czas najwyższy to naprawić.
Przełom roku 1917- 1918, Henryk Taub jeszcze w mundurze ppor austriackiego 20 pp.
10
Karol Wojtyła (senior), lata 1919-1921.
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • I 2019
Doktor Samuel Taub, przełom roku 19171918
WYŻSZA BRAMA
fot. Grób żołnierzy, którzy zginęli w obronie Zebrzydowic
HeNryK Karol Taub (ur. 12 grudnia 1898 roku
w Strzyżowie) był jedynym synem znanego w Wadowicach lekarza dr Samuela Tauba. Ten młody człowiek był gorącym polskim patriotą pochodzenia żydowskiego. Już jako nastolatek w 1914 r. zgłosił się do Legionów Polskich, ale ze względu na młody wiek nie został przyjęty. Po maturze w roku 1916, został wcielony do austriackiego 20 Galicyjskiego Pułku Piechoty Księcia Pruskiego Henryka, stacjonującego w Krakowie i Nowym Sączu, którego 86% żołnierzy stanowili Polacy. W jego szeregach Henryk Taub, walcząc na froncie włoskim zdobył doświadczenia wojskowe, pierwsze odznaczenia i stopień podporucznika. Po powrocie do rodzinnego domu w Wadowicach, w listopadzie 1918 r. wstąpił na ochotnika do formowanego właśnie Pułku Ziemi Wadowickiej, który w styczniu 1919 r. otrzymał nazwę 12 Pułku Piechoty. Na wieść o czeskim ataku, 24 stycznia 1919 r., również ochotniczo zgłosił się do oddziałów wysłanych na pomoc Śląskowi Cieszyńskiemu. W składzie półbatalionu dowodzonego przez kapitana Cezarego Hallera, jako dowódca kompanii bronił Zebrzydowic. 26 stycznia od świtu postawił swój oddział w pogotowiu bojowym, a następnie dowodził obroną dworca kolejowego. W czasie walki, gdy wraz z grupą kilkudziesięciu żołnierzy, został otoczony w budynku dworca, podjął prawdopodobnie desperacką, ale nieudaną próbę przebicia się z okrążenia. Ciężko ranny, został po bitwie odwieziony przez Czechów do szpitala w Orłowej, ale tego samego dnia zmarł w wyniku rany postrzałowej płuca i 28 stycznia 1919 r. pochowano go na cmentarzu żydowskim w Orłowej. Po aneksji Zaolzia w 1938 r. jego
zwłoki ekshumowano i 16 kwietnia 1939 r. przewieziono na kirkut w Wadowicach, gdzie z pełnymi honorami wojskowymi został pochowany w grobie rodzinnym. Ppor. Henryk Taub jest niestety jedynym z pośród polskich oficerów, poległych w walce w wojnie polsko-czeskiej 1919 r., który nie otrzymał pośmiertnie orderu Virtuti Militari. Trudno jednoznacznie wskazać przyczynę tego zaniedbania. Być może w obliczu dramatycznych walk z okresu wojny polsko-bolszewickiej 19191921, sprawa tego oficera została zapomniana? Jednak co najmniej zastawiające jest, dlaczego generał Franciszek Ksawery Latinik, dowódca wojsk polskich broniących Śląska Cieszyńskiego, który w latach 1920–22 wchodził w skład pierwszej Tymczasowej Kapituły Orderu Virtuti Militari, nie naprawił tej niesprawiedliwości? Chcąc przywrócić pamięć o młodym bohaterze, który oddał życie w obronie Rzeczypospolitej, wiosną tego roku zwróciłem się do Kancelarii Prezydenta Rzeczpospolitej Polskiej z wnioskiem o pośmiertne uhonorowanie ppor. Tauba. Dzięki pomocy pracowników Biura Odznaczeń i Nominacji Kancelarii Prezydenta oraz Urzędu do Spraw Kombatantów i Represjonowanych, postanowieniem z dnia 22 października 2018 r. Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej pośmiertnie uhonorował Henryka Karola Tauba - Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski za wybitne zasługi dla niepodległości Rzeczypospolitej Polskiej. W pierwszych latach niepodległości Rzeczypospolitej losy rodziny Taubów w dziwny sposób „spotkały się” z historią rodziny Wojtyłów. W Pułku Ziemi Wadowickiej w czasie jego formowania, jesienią 1918 r. służył także Karol Wojtyła senior - ojciec papieża Jana Pawła II. Jako oficer - urzędnik wojskowy garnizonu wadowickiego, najprawdopodobniej przyjmował do pułku ochotnika Henryka Tauba. Zapewne także brał udział w organizowaniu i wysyłaniu kolejnych oddziałów pułku wadowickiego jako posiłków na front cieszyński. W listopadzie 1919 r. Pani Emilia Wojtyłowa, od swojego lekarza ginekologa dowiedziała się, że jej ciąża jest bardzo zagrożona, a poród oznacza poważne ryzyko utraty życia jej i dziecka. Według rad lekarza jedynym wyjściem była aborcja. Przed podjęciem ostatecznej decyzji, państwo Wojtyłowie postanowili skonsultować się jeszcze z dr Samuelem Taubem. Ten, będąc w głębokiej żałobie po stracie jedynego syna na froncie cieszyńskim (10 miesięcy wcześniej), przekonał Panią Emilię do urodzenia dziecka. Zapewnił jej swoją stałą opiekę i prowadzenie aż do porodu. 18 maja 1920 r. w Wadowicach na świat przyszedł chłopiec, który imię otrzymał po ojcu, ale 58 lat później cały świat poznał go jako Jana Pawła II. Daniel Korbel TRAMWAJ CIESZYŃSKI • I 2019
11
WYŻSZA BRAMA
Co warto wiedzieć om
h
ły
D
ini k a R yc
o
TERYTORIALSACH?
W 2018 roku Cieszyn obiegła informacja o podjęciu przez mON oficjalnej decyzji dotyczącej utworzenia w mieście nad Olzą batalionu lekkiej piechoty Wojsk Obrony terytorialnej. Żołnierze mają się wprowadzić do budynków przy ulicy Wojska Polskiego w tym roku. „terytorialsi” różnie są postrzegani przez polskie społeczeństwo. Nie inaczej jest na Śląsku Cieszyńskim. Pojawiają się zarówno głosy pozytywne, jak i krytyczne. mogliśmy się o tym przekonać po publikacji artykułu „Obrona terytorialna – konieczna?” w 21. numerze „tramwaju Cieszyńskiego” (wrzesień 2018, str. 16-17), który miał pokazać, jakie możemy mieć wątpliwości co do WOt, a także przywoływał różne punkty widzenia Polaków – publicystów, dziennikarzy. Warto, by każdy z nas wyrobił sobie własne zdanie na ten temat. Warto również sprawdzić, jak do całej sprawy po wyborach ustosunkowuje się burmistrz Gabriela staszkiewicz, oraz co starostwo Powiatowe robi w kierunku powstania WOt w Cieszynie.
W
ojska Obrony Terytorialnej to obok Wojsk Lądowych, Sił Powietrznych, Wojsk Specjalnych i Marynarki Wojennej piąty rodzaj Sił Zbrojnych RP. Mają one stanowić komplementarną część potencjału obronnego Polski. Tak jest w teorii. Warto jednak zwrócić uwagę na to, co odróżnia Siły Zbrojne od WOT. Wojska Obrony Terytorialnej są wyłączone ze struktury dowodzenia, a bezpośrednią pieczę nad „terytorialsami” sprawuje minister obrony narodowej - obecnie Mariusz Błaszczak. To oznacza, że WOT nie obowiązują takie same zasady co pozostałych Sił Zbrojnych. Z tego powodu PO chciało wprowadzić pakiet pięciu poprawek do ustawy zmieniającej sposób zarządzania siłami zbrojnymi. Jedna z nich dotyczyła wprowadzenia do ustawy zastrzeżenia, że Wojska Obrony Terytorialnej nie będą mogły zostać użyte przeciwko polskim obywatelom. Spotkało się to ostrą krytyką PiS. Posłowie PiS stwierdzili nawet bezzasadność prowadzenia dyskusji na ten temat. Prezydent ostatecznie podpisał ustawę bez tej poprawki, co stwarza możliwość użycia żołnierzy WOT, na przykład w przypadku antyrządowych demonstracji – taką funkcję normalnie sprawuje policja. Co więcej, te zasady są określone w przypadku Sił Zbrojnych. Art. 26 Konstytucji RP o Siłach Zbrojnych RP: 1. Siły Zbrojne Rzeczypospolitej Polskiej służą ochronie 12
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • I 2019
niepodległości państwa i niepodzielności jego terytorium oraz zapewnieniu bezpieczeństwa i nienaruszalności jego granic. 2. Siły Zbrojne zachowują neutralność w sprawach politycznych oraz podlegają cywilnej i demokratycznej kontroli.
Co należy do zadań żołnierzy WoT? Ich głównym zadaniem jest współpraca z innymi siłami zbrojnymi RP w zakresie obrony suwerenności państwa. Należy do nich współpraca z wojskami operacyjnymi, prowadzenie w chwili bezpośredniego zagrożenia zbrojnego działań o charakterze niekonwencjonalnym, przeciwdywersyjnym i przeciwdestantowym, budowanie relacji sojuszniczych, wspomaganie zarządzania kryzysowego, akcji poszukiwawczo-ratowniczych i ograniczania skutków klęsk żywiołowych, np. poprzez zabezpieczanie wałów czy prowadzenia działalności informacyjnej. Szeregi Wojsk Obrony Terytorialnej to ok. 10 proc. żołnierzy zawodowych. Pozostali to żołnierze rezerwy – ochotnicy z kontraktem trwającym maksymalnie 6 lat. Kandydaci do służby w WOT mogą zgłosić się do jednego z oddziałów Wojskowej Komendy Uzupełnień (WKU). Jakie wymagania stawiane są przed
WYŻSZA BRAMA
„terytorialsami”? Kandydat musi posiadać obywatelstwo Polskie oraz mieć ukończone 18 lat. Nie może być karany. Na stanowisko w korpusie szeregowych przyjęty zostaje kandydat z wykształceniem podstawowym, na stanowisko w korpusie podoficerów - z wykształceniem średnim, natomiast wykształcenie wyższe umożliwia przyjęcie na stanowisko w korpusie oficerów. Widnieje wśród wymagań również zdolność fizyczna oraz psychiczna do pełnienia służby wojskowej. Do WOT mają szansę dołączyć również osoby z kategorią zdrowia D. Przeznaczono dla nich około 300 miejsc na stanowiskach sztabowych, wymagających specjalistycznej wiedzy – chodzi o informatyków, łącznościowców czy analityków. Zainteresowanie osób z taką kategorią zdrowia jest jednak bardzo niewielkie. Przypomnijmy, że poza WOT osoby z kategorią zdrowia D zostają uznane za niezdolne do czynnej służby wojskowej w czasie pokoju. Pomimo tego, że zainteresowanie służbą nie jest tak duże, jak życzyłby sobie ich założyciel – Antoni Macierewicz, to jest ona najdroższa obroną w naszym kraju. Według „Polityki” za kadencji PiS wydamy na WOT prawie 4 mld zł. To oznacza, że na jednego żołnierza wydamy co najmniej 130 tys. zł przez rok. Ta liczba może się jednak zwiększyć. „Polityka” podsumowała również pozostałe wydatki na obronę z wydatkami na obronę terytorialną. Na żołnierza wojsk lądowych wydamy w tym samym czasie 65 tys. zł, wojsk powietrznych – 89 tys. zł, Marynarki Wojennej – 85 tys. zł, wojsk specjalnych – 100 tys. zł. Antoni Macierewicz mówił o tym, że WOT na koniec 2019 roku liczyć będzie 53 tys. żołnierzy. W listopadzie 2018 r. prognozowano już tylko 17 tys. żołnierzy. WOT będą w pełni gotowe dopiero w 2025 r. To 6 lat później niż przewidywał Macierewicz. Czas pokazał jakie są realia i obnażył obietnice, ale pokazał również stale rosnące koszty. Nic dziwnego, skoro ochotnicy otrzymują zupełnie nowe wyposażanie, w tym broń, mundury, obuwie czy oporządzenie osobiste. Żołnierze będą się posługiwać taką bronią jak: pistolety wojskowe Ragun, karabiny MSBS Grot i superkarabinki Mini Beryl. Niektóre pododdziały wyposażone zostaną ponadto na sprzęt uwzględniający specyfikę obszaru graficznego, uwzględniającego uwarunkowania terenu. Żołnierze ochotnicy nie będą mogli narzekać na przestarzały sprzęt, czego niejednokrotnie nie można powiedzieć o zawodowcach. Żołnierze posługują się bronią podczas jednego z dwóch rodzajów szkoleń wstępnych, po których przekraczają bramę swojego batalionu. Dla kandydatów, którzy nie byli w wojsku trwa ono 16 dni a dla rezerwistów 8 dni. Mają być wstępem do zasadniczego – trzy letniego okresu szkolenia żołnierzy OT zakończonego certyfikacją. Zasadniczy – trzyletni okres
szkolenia podzielony jest na szkolenie indywidualne (pierwszy rok), specjalistyczne (drugi rok) i zgrywające (trzeci rok). W tym czasie żołnierze OT szkolą się w ramach szkoleń rotacyjnych, organizowanych najczęściej w dni wolne od pracy w wymiarze minimum dwóch dni w miesiącu. W każdym roku szkolenia żołnierz OT uczestniczy w szkoleniu zintegrowanym, prowadzonym najczęściej w warunkach poligonowych. Co wiemy o oddziale, który ma powstać w Cieszynie? Jaki stosunek do WOT ma burmistrz Cieszyna Gabriela Staszkiewicz? Na jakim etapie jest współpraca WOT ze Starostwem Powiatowym? - W mojej opinii nie ma zagrożenia dotyczącego obecności WOT w Cieszynie. Zwracałam uwagę dowódcom wyznaczonym do stworzenia tej jednostki w Cieszynie na obawy mieszkańców. Myślę, że wyciągnęli wnioski z błędów popełnionych w innych miejscach. Podkreśliłam wielokrotnie, że najważniejsza jest informacja, która dotrze na czas do mieszkańców o ewentualnych działaniach. W Cieszynie na stałe będzie pracować grupa ok. 70 osób złożona z zawodowych żołnierzy. Zorganizujemy spotkanie z dowódcami, aby wyjaśnić wszystkie wątpliwości. Nasi mieszkańcy czy mieszkańcy Czeskiego Cieszyna nie mają się czego bać – podkreślała burmistrz Cieszyna Gabriela Staszkiewicz. Rada Powiatu Cieszyńskiego poprzedniej kadencji podjęła uchwałę, w której zdeklarowała się do zrzeczenia się własności obiektów przy ulicy Wojska Polskiego na rzecz WOT. Wybrano nową radę, wyłoniono nowy zarząd, ale z deklaracji nikt nie zamierza się wycofywać. W połowie grudnia Starostwo Powiatowe, na czele z nowym starostą cieszyńskim Mieczysławem Szczurkiem, podpisało akt notarialny zmieniający własność budynków przy ulicy Wojska Polskiego w Cieszynie. Teraz należą one do Skarbu Państwa. To oznacza, że Cieszyn już w tym roku powinien zderzyć się z ogromną zmianą społeczną.
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • I 2019
1
MOST PRZYJAŹNI
fot. Wiesław Hołdys
A JE TO,
czyli sąsiedzi
1.
Wiesław Hołdys
Z punktu widzenia kilkuletniego dziecka Czechosłowacja w latach sześćdziesiątych jawiła się z jednej strony jako daleka kraina z baśni, a z drugiej jako kraina bliska, oddzielona jedynie wąską wstęgą rzeki. A jednak niedostępna. Choć właściwie niezupełnie niedostępna, bo czasami organizowano dni przyjaźni, pamiętam, że można było przejść do Czeskiego Cieszyna bez zbędnych formalności, tylko że tam wszystko (a przede wszystkim sklepy) było pozamykane. Co najwyżej można było dostać watę cukrową na patyku, ale do tego potrzebne znów były korony, których legalnie dostać było nie sposób, więc trzeba było sobie radzić inaczej – o czym poniżej. Wieść o kolejnych dniach przyjaźni w drugiej połowie lat sześćdziesiątych rozprzestrzeniała się po całym ówczesnym województwie katowickim. Widomym znakiem były pojawiające się w niektóre dni karawany syrenek, trabantów i wartburgów z górnośląskimi rejestracjami, 1
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • I 2019
które zawijały do Cieszyna, bo podobno ma być kolejny dzień przyjaźni i uchylą granicę. Gdy okazywało się to plotką, auta odjeżdżały z powrotem.
2.
To było o drugiej w nocy. Obudził mnie dźwięk mielonego żelastwa, podbiegłem do okna i zobaczyłem niekończący się sznur czołgów z czerwonymi gwiazdami na pancerzach przejeżdżający przez most na Bobrówce. Następnego ranka babcia Weronika obudziła mnie wcześnie: „Idź do Lorka i kup dziesięć kilo mąki, pięć kilo cukru, dwa kilo słoniny i osiem kostek masła! I magi, budyniu i kisielu!” No co mój tata: „Babciu, ale po co tyle tego?” „Dwie wojny światowe przeżyłam i ja już wiem po co!” – odpowiedziała babcia Weronika. Ledwo co przytargałem na browar (gdzie wtedy mieszkałem) ciężkie siatki, a tu już wujek Leszek wpada
MOST PRZYJAŹNI
miejsce zbiorowej egzekucji żołnierzy polskiego Ruchu Oporu w dniu 21 marca 1942 roku. Na przysięgę szło się wieczorem, w ciemności rozświetlanej jedynie słabym blaskiem nielicznych latarni. I właśnie przechodziliśmy koło Olzy, kiedy po czeskiej stronie usłyszeliśmy skierowane do nas przekleństwa i obelgi (głównie po polsku): „Pierdoleni polscy okupanci! Ruskie przydupasy! Ciule!”, i w naszą stronę posypał się grad kamieni. Jednak nie podjęliśmy wyzwania, tylko dumnie podążyliśmy pod Wałkę. fot. www.fotopolska.eu
z kolejną rewelacją: „Podobno Czesi powiesili na moście transparent: Chleba nam nie żryjcie, a Dubczeka nam nie biercie!”. No to poszliśmy na granicę – transparentu już nie było, za to nad mostem w miejscu zburzonej dwa lata wcześniej oranżerii żołnierze (nasi i Ruscy) zaczęli montować radiostację. A kiedy wróciliśmy na browar, już zaczęli się tam kwaterować. Zasadniczo byli mili, obdarzając nas hojnie odznakami z wizerunkiem Dzieciątka Lenin. A jeśli im się dało kiełbasy, to gotowi byli zrewanżować się jeszcze bardziej wypasionymi odznakami, a nawet pasem z pięcioramienną gwiazdą. Kilka dni później, 1 września 1968 roku, rozpoczął się rok szkolny i poszedłem do klasy IVb. A tu nowinka: wprowadzono apel przed lekcjami, podczas którego chóralnie cała Szkoła Podstawowa nr 4 w Cieszynie przyrzekała: „Ojczyzno nasza, Polsko Ludowa, przysięgamy ci być wierni sprawie socjalizmu...” – dalej na szczęście nie pamiętam. Zorganizowano nam również specjalną lekcję na temat wydarzeń w Czechosłowacji, podczas której pani od przyrody tłumaczyła nam: „Czesi otwarli granicę z NRF. Nie mogliśmy przecież pozwolić, żeby Niemcy zabrali najpierw Czechosłowację, a potem Polskę”. „Aha!” – mruknęła ze zrozumieniem wychowana na „Czterech pancernych” i Klossie klasa IVb. W październiku wygoniono całą szkołę na ulicę Michejdy, aby pożegnać wracającą z Czechosłowacji Armię Czerwoną. Dali nam kwiaty i kazali rzucać na przejeżdżającą kolumnę czołgów. A w rok później nasi ustawili trybunę pierwszomajową nie na Rynku, jak wcześniej, tylko nad Olzą, tak aby ci po drugiej stronie mogli podziwiać nasze pochody i w ogóle przywiązanie do nieśmiertelnej idei socjalizmu oraz do Związku Radzieckiego.
4.
Gdzieś na początku lat siedemdziesiątych coś się poluzowało – to znaczy: bez specjalnych kłopotów można było dostać przepustkę umożliwiającą przejście do Czeskiego Cieszyna i okolicy. Szło się na milicję, wystawiali taką przepustkę bodaj od ręki, poza tym uprawniała ona do wymiany złotówek na 30 koron. Dawali też stałe przepustki, ważne rok – ale na taką nie można było wymienić pieniędzy. Te 30 koron to było za mało, więc przyznaję, że przemycałem do Czechosłowacji w latach 1972–1981 dobra następujące: 1. Prezerwatywy, które w Czechosłowacji były do nabycia jedynie luzem i eksponowane w pudłach wypełnionych talkiem w sklepach – o ile pamiętam – z żelaznymi potrzebami. (Choć nie można wykluczyć, że były to gumowe rękawice, gdyż nie należy ufać własnej pamięci po czterdziestu latach). W każdym
fot. www.fotopolska.eu
3.
Jesienią 1970 roku, już jako uczeń szóstej klasy, szedłem – razem z całym zastępem – składać przysięgę harcerską. Przestałem być zuchem, a stałem się pełnoprawnym harcerzem. Przysięgę tę składało się Pod Wałką, w miejscu, gdzie stoi pomnik upamiętniający
fot. www.fotopolska.eu TRAMWAJ CIESZYŃSKI • I 2019
1
MOST PRZYJAŹNI
razie przebicie było rewelacyjne: za jednepolszczyzną: „Niech ci Wałęsa da tego piwa, go kondoma za złoty pięćdziesiąt dostajak wy tam w Polsce furt strajkujecie, a my wało się całe pięć koron. Czarnorynkowy musimy was karmić”. No i musiałem obejść kurs to były 2–3 złote za jedną korosię smakiem. nę. 2. Krem Nivea, 3. Princki z cieszyńWkrótce zresztą granicę z Czechosłoskiej Olzy, 4. Krówki. wacją zamknęli prawie całkowicie. A nocą 13 A więc przechodziło się przez most grudnia 1981 roku mieszkańców Cieszyna pod cieszyńskim zamkiem albo szło się fot. www.fotopolska.eu obudził huk czechosłowackich policyjnych do czeskiego schroniska na Czantorii i na wozów do rozpędzania demonstracji, sunązachętę wyciągało pudełko z kremem Nivea. Nie trzeba cych na pomoc we wprowadzaniu stanu wojennego. Pobyło długo czekać na Czechosłowaka chętnego do zaku- tem te wozy można było zobaczyć w akcji w Krakowie pu, wyciągającego pięciokoronówkę, a bywało, że doda- i Nowej Hucie – spod byle jakiego zamalowania wyłającego konfidencjonalnie: „A kondonki mate, pane?”. niały się dwie ponure litery: VB – Veřejná bezpečnost. Mając już korony, szło się do najbliższej hospody na Bezpieczeństwo publiczne. czeskie piwo. A następnie wzbogaconym o czeskie W następnych latach dochodziły do nas na polską dobra i lekko napitym dla kurażu szło się na powtórne stronę różne sygnały z bratniego Czeskiego Cieszyna. spotkanie z czeskimi celnikami, gdzie na pytanie „Co Dźwiękom koncertu Republiki, który w połowie lat nesete?” pokazywało się jakieś marne lentilki, przemyt osiemdziesiątych odbył się w parku Sikory, towarzyszył właściwy ukrywając pod odzieżą, w zakamarkach tor- zapach gazu łzawiącego, jakim czechosłowackie ZOMO by czy wręcz w butach. Bywali i tacy ryzykanci, którzy potraktowało uczestników owego koncertu. Tak przyna pytanie „Co nesete?” odpowiadali oczywistym ry- najmniej to zdarzenie sprzed ponad trzydziestu lat pamem: „Nefretete!”, narażając się na rewizję osobistą, bo miętają starzy cieszyniocy. czechosłowaccy urzędnicy bardzo nie lubili żartowania No i kontrole czechosłowackich celników stawały z powagi ich państwowej funkcji. się coraz bardziej dokładne (jednak nie dało się zupełnie A z Czechosłowacji przemycałem do Polski najczę- szczelnie zamknąć granicy, ostatecznie nawet komuniściej: 1. Buty sportowe z dwoma paskami po 30 koron. styczne PRL i CSRS to nie były Indie i Pakistan czy Lepsze niż adidasy czy inksze najki. Teraz już ich nie też Korea Południowa i Północna). Towarem, na który produkują. 2. Feferony – małe ostre papryczki. 3. Kru- szczególnie zwracali uwagę, były buty – tych w żadnym piczkę – delikatny grysik dla dzieci – i maizenę, czyli razie z Czechosłowacji do Polski nie było wolno przemączkę kukurydzianą (rzecz ratująca życie bezglute- nosić. A ich buty były dość dobre, w miarę tanie, u nas nowcom, w Polsce wtedy trudna do dostania). 4. Alpę, zaś ogólnie był kłopot z nabyciem obuwia (przez pewien czyli czeskie antidotum na wszystko. Można ją pić, czas było na kartki). Więc brało się stare buty, w CSRS można się nią smarować albo dodawać do kąpieli. kupowało nowe, wzuwało, stare wyrzucało i tak obutym maszerowało w stronę granicy. Zdarzało się czasami, że celnik nie puścił, twierdząc nie bez racji, że te buty są zaGdzieś pod koniec lat siedemdziesiątych coś się kupione u nich, i kazał zdjąć. A że mieszkaliśmy bardzo zaczęło psuć. Pozornie miało zmierzać ku lep- blisko granicy, bywało, że pukał do naszych drzwi umęszemu: wprowadzono do dowodów osobistych piecząt- czony wędrowiec w skarpetkach: „Nie macie jakichś kę uprawniającą do wyjazdów do LRB, CSRS, NRD, starych butów? Bo te (tu niecenzuralne słowo) Czesi zaś SRR, WRL i ZSRR (czyli do Bułgarii, Czechosłowacji, mi butów nie puścili”. wschodnich Niemiec, Rumunii, na Węgry i do Związku Radzieckiego), ale aby się tam dostać, trzeba było Gdzieś pod koniec lat osiemdziesiątych spaceroalbo mieć zaproszenie, albo brać udział w oficjalnej wałem wzdłuż Olzy z kilkuletnim synem, który wycieczce, albo – mieć walutę obowiązującą w danym kraju, którą można było kupić, posługując się kolejnym miał na głowę czapeczkę. Naraz słyszę wołanie z czeskiego dokumentem, czyli książeczką walutową. Obowiązy- brzegu: „Pójcie, pójcie!” i widzę kogoś bardzo podobnewały limity – na dzień pobytu w Czechosłowacji przy- go do mnie z prawie takim samym chłopczykiem (tylko sługiwało 80 koron, przy czym dostanie owych koron w bereciku), który zachęcająco machał do nas ręką. Pow banku graniczyło z cudem. Mnie się raz albo dwa kazuję mu gestami, że nie dam rady, że chcę, ale przecież udało w 1980 i 1981 roku, kiedy u nas była już „Soli- granica, a on na to: „Przeca my są sąsiady!”. Pat i Mat. A kilka lat później granicę otwarto. Potem praktyczdarność”. Ale kiedy chciałem zamówić piwo na dworcu w Czeskim Cieszynie, bufetowa odezwała się najczystszą nie zniesiono. I niech tak już zostanie po wsze czasy.
5.
6.
1
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • I 2019
MIJANKA NA RYNKU
S ł o w n i c z e k
Ja
cek
Cwet
ler
KOLEJOWY
17 grudnia 1855 roku w Dziedzicach otwarto stację kolejową. Pociąg z Wiednia, via Bohumin, przybył na dworzec we wczesnych godzinach rannych. Nie było orkiestry ani zgromadzonych tłumów, gdyż bardzo mroźny był ów poranek. Delegacja władz spółki kolejowej, która budowała linię Bohumin-Dziedzice, przedstawiciele dworu cesarskiego pokręcili się po peronie małego jeszcze wtedy dworca i po niecałej godzinie, wyruszyli w drogę powrotną do Wiednia.
fot. arch. prywatne
T
ak zaczęła się historia jednego z największych węzłów kolejowych na ziemiach polskich – stacji Dziedzice. Rok wcześniej, w 1854, otwarto w Dziedzicach lokomotywownię, która służyła do garażowania lokomotyw i ich napraw. Wyposażona została w następnych latach w obrotnicę wachlarzową oraz w warsztaty kolejowe. W Dziedzicach powstała kolonia domów dla pracowników Uprzywilejowanej Kolei Północnej Cesarza Ferdynanda. Miasto Czechowice-Dziedzice powstało dzięki kolei i też dzięki kolei zaczęło się rozwijać i uprzemysławiać. Mimo, że dziś dworzec kolejowy wygląda paskudnie, domy kolejowe nie należą do najatrakcyjniejszych obiektów do zamieszkania, a lokomotywownia też już najlepsze lata ma za sobą, to w mieście przetrwał kult i szacunek do kolei i kolejarzy. W 1867 roku rząd austriacki wprowadził w Galicji i na Śląsku Austriackim język polski jako urzędowy
poza koleją, pocztą i urzędami górniczymi. Urzędnicy powyższych instytucji musieli egzaminy zawodowe składać także w języku niemieckim. Na przestrzeni tych ponad 160 lat, od otwarcia stacji w Dziedzicach, wytworzył się specyficzny slang kolejarzy i maszynistów będący mieszaniną niemieckiego, czeskiego, polskiego, śląskiego i gwary Śląska Cieszyńskiego. Pozwolę sobie dziś przedstawić słowniczek zwrotów kolejowych (wybór własny), które były używane na dziedzickim dworcu na przełomie XIX i XX wieku (niektóre jeszcze dziś, czasem, można usłyszeć). S Ł O W N I C Z E K KO L E J O W Y
a
abcwajgung abfart abfartstacja ablezunek abszlus ajlcug ajlgut ajnfart ajnglajzigier ban ajsztajgien ambus amblaż amper auswajcha
- odgałęzienie - odjazd - stacja odjazdowa - zmiana służby kolejowej - zamknięcie - pociąg pośpieszny - przesyłka pośpieszna - wjazd - kolej jednotorowa - wsiadać - kowadło - opakowanie - wiadro, kubeł - wymijanka
Bajlada Bajscengi
- korytko - szczypce
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • I 2019
1
MIJANKA NA RYNKU
b
Bajtel Baki Balansier Bancajt Bandaż Bandzega Banhof Banlinja Bansztreka Banwechter Barjera Beglajter Blajwaga Bliczug Bor Brankard Brek Bremza Brener Bruslatarnia
Bufor Bukfel
c
- ogniwo - szczęki imadła - wahacz - czas kolejowy - obręcz koła - piła taśmowa - dworzec kolejowy - szlak kolejowy - szlak kolejowy - dróżnik - rogatka kolejowa - konwojent - poziomica - pociąg błyskawiczny - świder - wagon towarowy - hamulec - hamulec - palnik - latarka napierśna konduktora lub latarnia czołowa lokomotywy - zderzak - piłka do żelaza
Cangi Cążki Cejchram Cugekspedjent Cugfirer Cuglokomotywa Cugmanszaft Cugszranki Curiksziben Cuwartecajt Cybant Cysternenwagien
- kleszcze - obcążki - szafka narzędziowa - dyżurny ruchu - kierownik pociągu - lokomotywa pociągowa - załoga pociągu - zapora zwodzona - cofanie pociągu - czas czakania na pociąg - opaska - cysterna kolejowa
Dampfhajcung Depo Dinstabcejchen Dinstbuch Dinstur Dopelglajs Drajszajba Drebank Drylować Dybel
- ogrzewanie parowe - skład - odznaka służbowa - książka służbowa - zegar slużbowy - podwójny tor - obrotnica - tokarka - wiercić - kołek
Egalizyrka Ekstrazug
- tokarka pociągowa - pociąg nadzyczajny
d f
1
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • I 2019
f
Entglajzowanie
- wykolejenie
fajerant fajerbiksa fajerhak fajerować fajla fana fergeszwindigkajt farkartenrewizja
- po robocie - palenisko - pogrzebacz - palić - pilnik - chorągiewka – szybkość jazdy - sprawdzanie biletów kolejowych - rozkład jazdy
farordunung feder ferszlusweksel fest ferszubka fogzal fracht frachtkarta frachtówka
- sprężyna - uchwyt - mocno - lokomotywa przetokowa - dworzec kolejowy - przewóz - list przewozowy - wagon towarowy
Gazkolba Giebrechen Gielajz Gielandry Giterwóz Glajszperbaum Glaspapier Grencstacja Gwicht Gwichty
- lutownica - uszkodzenie - tor kolejowy - poręcze - wagon towarowy - zapora torowa - papier ścierny - stacja graniczna - ciężar - ciężarki
hajc hajchaus hajcować haltsztela hamrować handbremza handhamer handsignallatarnia
- ogrzewalnia - ogrzewalnia - palić - przystanek - kuć - hamulec ręczny - młotek - latarka sygnałowa ręczna - popiół - pociąg ratowniczy
g
hasza hilfscug
h i
iberfur ibersztunda iberzecung
- przewóz - godzina nadliczbowa - przejazd kolejowy
Kantmaszyna Knaga
- strugarka, frezarka - klamka
k l m n o p r s
Knajpcęgi Kolba Korncengi
- obcążki - lutowniaca - szczypczyki
Ladegiewicht Lampista Langzam Lokomotiffirer Lon Lufcik
- pojemność, ładowność - lampiarz - powoli - maszynista - zapłata, płaca - małe okienko
majsel militercug mitchorch
- dłuto - pociąg wojskowy - podsłuch
Naba Nachtdinst Nebenglajs
- piasta - służba nocna - boczny tor
Odfalcować Odryglować zwrotnicę
- odwinąć
Pakhaus Pakier Pasirszajn Perzonencug Postbeferderung Postwagien Poszpanować Pufer Pucwola Pumpiarz
- magazyn - posługacz kolejowy - przepustka - pociąg pasażerski - przewóz poczty - wgon pocztowy - naciągnąć - zderzak - pakuły – wełna do czyszczenia - dozorca pompy
rabanek rauchfang rezerwepartja rolwagen rysor
- spust - komin - służba zapasowa - wagon - resor
sibować siubrygiel stacjonsforszand sygnalfana
- przetaczać - zasówa - zawiadowca stacji - proporczyk, flaga sygnałowa - róg sygnałowy - wagon końcowy - żużel - wąż do polewania - latarnia sygnałowa końcowa
sygnalhorn sygnalwagien szlaka szlauch szluska
- otworzyć zwrotnicę
s
szmir szmergiel szneferweung sznelcug szperszranki
MIJANKA NA RYNKU
sztrekowy szwajsownik
- smar - papier ścierny - zaspa śnieżna - pociąg kurierski - zapora kolejowa ciągle zamknieta - imadło - imadło - drąg - szlak kolejowy, tor kolejowy - torowy - spawacz
tresyna trzewik torowy
- drezyna - wykolejnica
Unterfartować
- jechać powyżej dozwolonej prędkości - podwozie - nakrecanie zegarów, regulowanie zegarów
szraubkluba szraubsztok sztangiel sztreka
t u w z
Untergiesztel Urenrichten
Wagzał Wajchensztetler Wechter Weksel Wyfasować Wziąć sztych i krajcmas
- dworzec kolejowy - zwrotnicowy - dróżnik - zwrotnica - pobrać z magazynu - zmierzyć lokomotywę
zablindować światło - zasłonić światło zadychtować - uszczelnić zaferpakować - uszczelnić
można by dalej i więcej... Jeśli Państwu spodobała się „gwara kolejarska” to bez problemu znajdziecie w starych kolejowych podręcznikach lub słownikach wiele innych pięknych i ciekawych znaczeń. szkoda, że coraz bardziej zapominanych. Świat parowych maszyn odszedł już do muzeów lub na złom, teraz ginie język, którym posługiwali się kolejarze, konduktorzy, maszyniści, etc.. Nie dajmy mu zaginąć.
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • I 2019
19
MIJANKA NA RYNKU
K A L E N D A R Z
I M P R E Z
S T YC ZE Ń 2019 4-6.01
strefa białych Świąt w Wiśle. 4 stycznia o godz. 18:00 w Kościele ewangelicko – augsburskim ap. Piotra i Pawła w Wiśle Centrum odbędzie się koncert Zespołu Pieśni i Tańca „Śląsk” im. stanisława Hadyny inaugurujący rok stanisława Hadyny. 6 stycznia w Kościele ewangelicko – augsburskim ap. Piotra i Pawła w Wiśle Centrum o godz. 17:00 odbędzie się koncert New music Quartet oraz społecznego ogniska muzycznego.
5.01 17:30
„amfitrion” na scenie Polskiej Teatru Cieszyńskiego w Czeskim Cieszynie. Przedstawienie tragikomiczne „amfitrion” opowiada o wodzu tybetańskim, który po powrocie z wojny zastaje w domu swojego sobowtóra, w którego wcielił się jowisz, płonący miłością do alkmeny. Później pojawia się Herkules, zrodzony z ich miłości.
5.01 19:00
„Viva la musica” Koncert Noworoczny macierzy Ziemi Cieszyńskiej w Teatrze im. a. mickiewicza w Cieszynie. Zagra wspaniała orkiestra Kameralna artis, którą poprowadzi jean-Claude Hauptmann. Dochód zostanie przeznaczony na Fundusz stypendialny, utworzony przez macierz Ziemi Cieszyńskiej.
11.01 18:00
„Gala Noworoczna” koncert operetkowy w miejsko-Gminnym ośrodku Kultury w strumieniu. Przy kieliszku wina będzie można podziwiać występ wspaniałych artystów z Teatru muzycznego arte Creatura. masterbrass zaprezentuje kwintet instrumentów dętych blaszanych, a utalentowani wokaliści wypełnią salę swoim wokalem. 20
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • I 2019
12-13.01
jasełka Tradycyjne w Teatrze im. a. mickiewicza w Cieszynie. Przedstawienie przygotowywane jest przez Zespół Teatralny Parafii św. elżbiety w Cieszynie pod kierunkiem siostry jadwigi Wyrozumskiej ze Zgromadzenia sióstr elżbietanek. od 1990 roku można go oglądać w cieszyńskim teatrze. „jasełka Tradycyjne” co roku ogląda kilka tysięcy osób, zwykle przybywających do teatru całymi rodzinami, by wspólnie uczestniczyć w tym niezwykłym beskidzkim kolędowaniu. jest to przygotowane przez Zespół liczący ponad stu aktorów piękne widowisko muzyczne, z niepowtarzalnym scenariuszem, wykorzystującym szereg elementów regionalnych oraz twórczości artystycznych samych cieszynian.
13.01
Finał Wielkiej orkiestry Świątecznej Pomocy w Cieszynie 27. finał WoŚP odbędzie się na rynku cieszyńskim, gdzie zagramy dla „dzieci chorych i bez focha, na zakup sprzętu dla specjalistycznych szpitali dziecięcych”. Planowanych jest wiele atrakcji, w tym miasteczko PCK oraz straży Pożarnej, kąpiel morsów, kiermasz różności, stragany z ciastami i kołaczami oraz obowiązkowa grochówka. Podjedzie również tir z naczepą, skąd poleci muzyka wybrana przez znajomych Dj’ów. Ciekawie będzie też na Zamku - przewidziane są warsztaty artystyczne, graficzne, ceramiczne i inne. Pojawi się strefa Dziecka, fotobudka oraz zajęcia z Krav magi. W browarze Zamkowym odbędą się koncerty i licytacje przedmiotów podarowanych przez sponsorów oraz darczyńców. W hali uniwersytetu Śląskiego mecze rozegrają amatorskie drużyny siatkarskie, a nad olzą odbędzie się kolejny bieg „Policz się z cukrzycą”.
27.01 17:30
cieszyńskiego w Czeskim Cieszynie
„amfitrion” na scenie polskiej teatru
MIJANKA NA RYNKU
sk
zu
U
rs
a
POLAKÓW - WALKA ZE SMOGIEM l a M a r ko w
Nie udało nam się uchwycić momentu drastycznych zmian jakości powietrza. Nie reagowaliśmy na nie w porę, bagatelizując ostrzeżenia ekologów. Za postęp, rozwój i wygodę zapłaciliśmy wszyscy czystym powietrzem, świadomie, umową barterową. To bardzo wysoka cena którą jeszcze bardzo długo będą płaciły kolejne pokolenia. O skutkach smogu można napisać sporych rozmiarów pracę naukową, ale dopiero od kilku lat świadomie doceniamy siłę i przewagę tego wroga. Smog to najczęściej powtarzane słowo w miesiącach od października do kwietnia. Starałam się sięgać pamięcią wstecz, by przypomnieć sobie, czy w dzieciństwie w ogóle znałam takie słowo. Niestety jakoś nie potrafię sobie przypomnieć. Być może dlatego, że wychowałam się na Podhalu a powietrze było wtedy czyste. Co dziwne nikt nie palił byle czego ( nie było plastikowych butelek i opakowań) tylko drewno i węgiel. Wprawdzie niewiele domów posiadało w ogóle kotły centralnego ogrzewania, jednak nikt nie skupiał się nad jakością tego, czym ogrzewał dom. Pamiętam za to, że w mroźne dni zakładaliśmy szaliki na nos i usta, bo powietrze było ostre aż bolało w płucach. Zimowe wędrówki w górskie lasy były sporym wyzwaniem, nie tylko ze względu na ilość śniegu, ale właśnie ostrego powietrza mieszającego się z zapachem iglaków. Śnieg był długo biały bez osadzającego się brudu, a kolor nieba w słoneczne dni raził jasnym błękitem. Moja babcia nawet przy niskich temperaturach wieszała pranie i wietrzyła pościel. Wieczorem zapach wiatru czuć było w całym domu. Tylko wyjazdy do większych miast szczególnie Krakowa burzyły obraz pięknej zimy. Tam śnieg był koloru szarego, prawie czarne kamienice i niebo było jakby zupełnie inne. Po takich wyprawach zazwyczaj łapało mnie przeziębienie, co było dość dziwnym zjawiskiem, bo byłam dzieckiem zahartowanym. Nawet duże mrozy, przemoczone rękawice i buty, czy sople u nosa nie były powodem takich chorób. Za to krakowskie wojaże
kończyły się zapaleniem oskrzeli. Dzisiaj oddałabym wiele by poczuć, choć na chwilę zapach tej zimy, którą pamiętam z dzieciństwa. Dziś nie można pozwolić sobie na spacer, bo unoszący się dym w powietrzu dusi i nawet ubranie przesiąknięte tym zapachem powinno od razu znaleźć się w pralce. Zimą stajemy się więźniami we własnych domach a ulice miast i wiosek dziwnie pustoszeją. Dopada nas bezustanna senność i zmęczenie, a co trzeci Polak cierpi na silny ból głowy, z którym trudno sobie poradzić. Brak nam tlenu, jednak bez względu na porę dnia, każda próba wietrzenia mieszkania kończy się jeszcze szybszym zamknięciem okna. Solidarnie wszyscy zmagamy się z ciągłymi przeziębieniami a nawet problemami astmatycznymi.
NIE MA STRAŻY MIEJSKIEJ, NIE MA KONTROLI Choć od 20 lat nie wolno spalać śmieci w domowych piecach, a od niedawna - gorszych gatunków węgla, to Polacy niewiele sobie z tego robią. Niestety aż 80 proc. gmin nie posiada skutecznego systemu kontroli. Najgorzej jest w gminach wiejskich, gdzie średnio wystawia się pół mandatu rocznie za spalanie odpadów. Temat kontroli i egzekucji prawa antysmogowego jest wielkim nieobecnym rządowych działań na rzecz poprawy jakości powietrza. Wydawać by się mogło, że 20 lat po wprowadzeniu ustawowego zakazu spalania śmieci w domowych piecach czy kotłach, procedury kontrolne w tym zakresie powinny być bardzo dobrze rozwinięte i wdrożone. Niestety, tak nie jest. Raport Polskiego Alarmu Smogowego „Poza kontrolą – analiza systemu kontroli palenisk domowych” alarmuje, że
PRODUCENT EKOLOGICZNYCH KOTŁÓW NA DOTACJE TRAMWAJ CIESZYŃSKI • I 2019
21
MIJANKA NA RYNKU
w Polsce praktycznie nie działa kontrola tego, co spalamy w domowych piecach i kotłach. Choć główny nacisk w raporcie położono na nieprzestrzeganie zakazu spalania odpadów, to widać, że z kontrolą przestrzegania uchwał antysmogowych jest generalnie słabo. Największy problem z kontrolą palenisk domowych i egzekucją przepisów jest w gminach, gdzie nie działa straż miejska. Są to zazwyczaj gminy miejsko-wiejskie oraz wiejskie.
gminnych praktycznie nie istnieje. Trudno oczekiwać, aby taka skala kontroli mogła pełnić funkcję odstraszającą dla palących odpadami, a należy wręcz stwierdzić, że stanowi formę jawnego przyzwolenia na tego typu zachowania.
Posiadanie straży miejskiej nie jest gwarantem sukcesu w zakresie kontroli. W trakcie badań również w tych gminach zdiagnozowano szereg przyczyn, dla których kontrole mogą być nieskuteczne. Należą do nich:
W większości gmin miejsko-wiejskich i wiejskich system kontroli, jeśli w ogóle istnieje, opiera się o urzędników, upoważnionych przez burmistrza lub wójta do kontroli. Takie rozwiązanie jest nieskuteczne, gdyż:
– niewystarczająca liczba funkcjonariuszy straży miejskiej, co przekłada się na długi czas reakcji, – prowadzenie kontroli w sposób chaotyczny, – brak sprzętu do badania uziarnienia węgla i wilgotności drewna, – brak funduszy na opłaty za badanie składu próbek popiołu z pieca, – niechęć do wystawiania mandatów lub zbyt niska wysokość nałożonej kary.
1) prowadzenie kontroli jest jednym z wielu obowiązków wykonywanych przez urzędników. W związku z tym nie jest traktowane jako priorytet, co wydłuża czas między zgłoszeniem podejrzenia o spalaniu odpadów, a reakcją w postaci kontroli. To z kolei zmniejsza szanse na złapanie popełniającego wykroczenie na gorącym uczynku; 2) kontrole przeprowadzane są w godzinach pracy urzędu (zazwyczaj między 7-8 a 15-16). Po 16 kontrole praktycznie nie są prowadzone; 3) urzędnicy nie są uprawnieni do wystawiania mandatu, co sprawia, że kontrole mają zazwyczaj charakter informacyjno-edukacyjny. Bardzo rzadko wykorzystywana jest możliwość skierowania sprawy do sądu – zapewne przez czasochłonność tej procedury; 4) w mniejszych miejscowościach urzędnicy są mocno osadzeni w społeczności lokalnej, co prowadzi do sytuacji, gdzie kontrolują swoich znajomych, sąsiadów lub rodzinę.
Wartość wystawianych mandatów jest bardzo niska (90 – 150 zł), a średnia wartość mandatu to niespełna 130 zł, przy maksymalnym możliwym mandacie 500 zł. Dowodzi to, że służby kontrolne rzadko skłonne są sięgać po sankcje o maksymalnej wysokości.
PÓŁ MANDATU ROCZNIE W gminach, które nie posiadają straży miejskiej/gminnej praktycznie nie wystawiane są mandaty. Średnia ilość mandatów wystawiania w ciągu roku w statystycznej gminie wiejskiej to 0,5! W gminach miejsko-wiejskich sytuacja również wygląda bardzo źle. Średnia liczba kontroli, podczas których ujawnia się spalanie śmieci to 11, a średnia liczba mandatów za to wykroczenie na gminę to 5. W aż 1/5 przebadanych gmin nie przeprowadzono żadnej kontroli. W zestawieniu z danymi statystycznymi, z których wynika, że ponad 50% mieszkańców wsi zauważa proceder spalania śmieci w swojej okolicy, pokazuje to, że system kontroli palenisk domowych w gminach, które nie posiadają straży
DLACZEGO ZATEM JEST TAK ŹLE?
Należy pamiętać, że kontrola palenisk to nie tylko kontrola przepisów zakazujących spalania odpadów. To również kontrola uchwał antysmogowych – a więc jakiego rodzaju węgiel wrzucany jest to kotła czy pieca oraz kontrola wilgotności drewna. Za kilka lat dojedzie to tego również kontrola kotłów – czy spełniają zapisy uchwał antysmogowych, a więc czy osoby, które ogrzewają węglem lub drewnem posiadają odpowiedniej klasy urządzenie. Stąd rosnąca potrzeba stworzenia systemu kontroli, który będzie skuteczny.
PRODUCENT EKOLOGICZNYCH KOTŁÓW NA DOTACJE 22
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • I 2019
MIJANKA NA RYNKU
POWIAT CIESZYŃSKI I KONTROLE PALENISK Smog w naszym powiecie staje się powoli tematem najważniejszym a walka z nim sprawą priorytetową. Należy jednak pamiętać, że powietrze nie ma granic i tylko wspólnymi działaniami jesteśmy w stanie wypracować ograniczenie niskiej emisji. W Cieszynie w 2018r. przeprowadzono 233 kontrole (wszystkie wykonane na wniosek mieszkańców). W trzydziesto siedmio tysięcznym mieście to jednak niewiele, w dodatku, że sporządzono tylko 53 protokoły, wystawiono 7 mandatów a do sądu skierowano 1 wniosek. Do badania wysłano tylko 2 próbki popiołów a wynik nie potwierdził spalania niedozwolonych odpadów czy paliw. Jak obiecuje burmistrzyni Gabriela Staszkiewicz liczba kontroli ma się zwiększyć. - Nieuchronność kary w tym zakresie jest jedynym środkiem do tego, by ograniczyć niewłaściwe spalanie. Jest szansa również na wyrywkowe kontrole. Zaproponowałam dwukrotne zwiększenie kwoty na dofinansowanie pieców i termomodernizacji. Jeśli Radni w najbliższym czasie poprą mój wniosek będzie to kwota 500 tys.zł. Dofinansowanie jednego wniosku to ok. 4 tys. zł. – podkreśla burmistrzyni. Podobnie w Skoczowie burmistrz Mirosław Sitko postawił na ekologiczne rozwiązania i walkę ze smogiem. Każdy złożony wniosek, który spełniał warunki, został rozpatrzony pozytywnie. W tym roku na ten cel zabezpieczono w budżecie 280 tyś zł. W pierwszej kolejności rozpatrywane są wnioski na wymianę kotłów gazowych. - Kontrole przeprowadzone przez Straż Miejską dają nam sporą wiedzę a ich wyniki nie są optymistyczne, dlatego mandaty powinny być wystawiane częściej, bo pouczenia nie poprawiają sytuacji. Do tej pory każdego dnia przeprowadzaliśmy 1 kontrolę, liczba tych kontroli powinna się jednak w nowym roku zwiększyć. Ważną rolę, w budowaniu społecznej odpowiedzialności za poprawę jakości powietrza, odgrywa edukacja. Utrwalane przez wiele lat złe przyzwyczajenia należy powoli zmieniać – zaznacza burmistrz Sitko. O czystsze powietrze walczą również miejscowości turystyczne. Wisła podobnie jak pozostałe gminy wprowadza zwiększoną ilość kontroli i szkoli pracowników Straży Miejskiej.
– Złej jakości paliwa nie zawsze wybierane są ze względu na trudną sytuację materialną. To bywa największym zaskoczeniem kontroli. Mieszkańcy trują siebie i innych kuszeni pozornymi oszczędnościami. Na tym etapie potrzebujemy innych rozwiązań prawnych, dających możliwość kar nie tylko dla osób używających złej jakości paliw, ale przede wszystkim tych, którzy takie paliwa sprzedają. Ustawa antysmogowa ma wiele niedopracowanych luk i należy tą ustawę dopracowywać – mówi burmistrz Wisły Tomasz Bujok Dla Ustronia, miasta uzdrowiskowego czyste powietrze jest również sprawą priorytetową. - Jesteśmy uzdrowiskiem a mamy problemy z przekroczeniami, jeśli chodzi o pył zawieszony. Nie zamiatamy tego pod dywan – przyznaje burmistrz Przemysław Korcz. - Dni z przekroczeniami norm w powietrzu w tym roku było według pomiarów już 35. Czy to dużo? - My uważamy, że dla gminy uzdrowiskowej to dużo. Mogłoby w ogóle tych dni nie być. Co prawda, od lat miasto prowadzi programy ograniczające niską emisję ze środków Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska, pieców jest już wymienionych kilkaset w skali całego miasta. To nie znaczy, że robimy tyle i na tym poprzestajemy. Chcemy iść dalej – dodaje burmistrz. Kolejne działania opierają się na współpracy z Polskim Alertem Smogowym. - Jest kilka wspólnych działań – przyznaje Przemysław Korcz. A na efekty tych działań wskazuje przeszkolenie straży miejskiej w zakresie kontroli palenisk, a także współpraca ze związkiem kominiarzy. Możliwe, że kominiarze w Polsce zyskają większe uprawnienia, dzięki którym będą mogli przeprowadzać odpowiednie kontrole. Taką propozycję rozpatruje Ministerstwo Ochrony Środowiska. Monitorowanie stanu technicznego palenisk przez kominiarzy to temat, który dopiero w Polsce zaczyna się pojawiać. Gminy wiejskie w których nie ma Straży Miejskiej są w dużo trudniejszym położeniu. Ilość przeprowadzanych kontroli jest niewielka i zazwyczaj odbywa się na wniosek mieszkańców. Włodarze szukają sposobu i innych możliwości, by ograniczyć niską emisję. Bez względu na to, jaki sposób walki ze smogiem wybiorą, zadaniem mieszkańców jest wszystkie te działania wspierać i przede wszystkim respektować obowiązujące przepisy. Wszyscy jesteśmy odpowiedzialni za kiepski stan naszego powietrza i wszyscy powinniśmy walczyć o jego lepszą jakość.
PRODUCENT EKOLOGICZNYCH KOTŁÓW NA DOTACJE TRAMWAJ CIESZYŃSKI • I 2019
2
PRZYSTANEK NA ŻĄDANIE
Wasze perfekcyjne wesele zaczyna się tutaj!
W
esele to jeden z najpiękniejszych dni w życiu, a przynajmniej taki być powinien. Niestety często w pogoni za dniem idealnym, jesteśmy tak zmęczeni, że nie mamy siły się nim cieszyć. Tak przynajmniej było w moim przypadku. Wszystko chciałam (czy też musiałam) zrobić sama, a przynajmniej nad wszystkim mieć pieczę. Efekt? Może i było pięknie, ale wiem, że nie chciałabym przeżywać tego po raz drugi. Po prostu padałam z nóg, a z niewyspania cienie pod oczami trzeba było solidnie maskować. Pilnowanie czy wszystko idzie zgodnie z planem, czy gościom niczego nie brakuje, czy fotograf już przyjechał i tort będzie podany o odpowiedniej porze, to tylko mały fragment tego, co miałam w głowie w dniu wesela. Nie polecam takiej organizacji żadnej pannie młodej. Jak więc urządziłabym swoje wesele dzisiaj? Oddałabym je w ręce kogoś, kto wszystkie te obowiązki przejmie za mnie, po to aby cieszyć się tym dniem od początku do końca i by móc powiedzieć, chciałabym ten dzień przeżyć jeszcze raz! Na szczęście pojawiły się i u nas oferty kompleksowej obsługi wesel i to nie tylko dotyczące najmu sali i jej aranżacji w pakiecie z cateringiem i obsługą kelnerską. Mówię o konsultancie ślubnym z prawdziwego zdarzenia. Wedding planner to specjalista w dziedzinie organizacji ślubów i wesel. To osoba, która profesjonalnie zajmuje się przygotowaniem uroczystości zaślubin i przyjęcia weselnego oraz koordynuje przebieg całości na podstawie wcześniej opracowanego scenariusza. Taką usługę zapewnia Folvark Klimosz współpracujący 2
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • I 2019
z wieloma firmami w branży weselnej. To swoiste Centrum Weselne ze ślubnym showroomem, w którym można zobaczyć propozycje zarówno aranżacji stołów, począwszy od zastawy, serwetek i krzeseł, jak i wystawy współpracujących z Folvarkiem firm. To konsultant weselny po rozmowie z Narzeczonymi przygotowuje ofertę dostosowaną do ich potrzeb i opracowuje całość uroczystości. Mało tego, przez cały czas pilnuje, aby wszystko odbyło się zgodnie z ich życzeniem. To wedding planner dba o znalezienie odpowiedniego dekoratora, florysty, jeżeli marzy nam się wesele w modnym w tym sezonie kolorze; jego zadaniem będzie zaprojektowanie zaproszeń i wyszukanie gadżetów, jeśli zamarzy nam się wesele z motywem przewodnim. To on podpowie w jakiej cukierni są najwspanialsze ciasteczka, a w jakiej zamówić tort, który nie tylko wygląda, ale i wyśmienicie smakuje. To konsultant zaproponuje nam sprawdzonego fryzjera i wizażystę, a nawet salon, gdzie znajdziemy obrączki ślubne czy suknię naszych marzeń. I to on będzie się martwił czy z balonów w noc przed weselem nie uciekło powietrze i czy kwiaty na stołach są wystarczająco świeże. Nie naszym zmartwieniem będzie też nagła choroba lidera zakontraktowanego zespołu, kucharza czy kelnera. Nie zapomni o upominkach dla gości i będzie czuwał nad ich bezpiecznym rozwiezieniem do domów. Powierzenie organizacji wesela profesjonalistom pozwoli zaoszczędzić przyszłej Młodej Parze czas, którego zwykle nam brakuje i o dziwo! pieniądze. Bowiem ich kontrakty z firmami związane są często z wysokimi rabatami, ponadto dzięki temu zmniejszamy ryzyko
PRZYSTANEK NA ŻĄDANIE
nieprzewidzianych wypadków, bo są to firmy sprawdzone, za które sami ręczą, więc błędy przy wyborze podwykonawców eliminujemy już na początku. I to im zależy przede wszystkim na tym, aby nasze wesele było perfekcyjne w każdym calu. I wreszcie najważniejsze, sami, bez stresu, będziemy mogli się skupić, na przeżywaniu tego dnia tak, by zapadł nam w pamięci jako najpiękniejszy w życiu. W Folvarku Klimosz można skorzystać z pomocy w organizacji całej uroczystości lub tylko przy wybranych elementach. Sam Folvark dysponuje kilkoma salami, w których można urządzać zarówno kameralne przyjęcia, jak i duże wesela. Ich układ pozwala na rozmieszczenie stołów w dowolnych kompozycjach. Sala balowa, urządzona w kolorystyce biało-srebrnej, może przyjąć 140 gości. Wyjątkowego czaru dodają jej lustra w srebrnych ramach, a zastosowane w sali najnowocześniejsze rozwiązania akustyczne, zapewniają perfekcyjne wygłuszenie pomieszczenia. Tą uniwersalną salę bardzo prosto można zaadaptować kolorystycznie i dopasować wnętrze do planowanego charakteru uroczystości. Bezpośrednio przy niej znajduje się pokój zabaw dla najmłodszych. Sala okolicznościowa na przyjęcia do 60 gości jest idealna na mniejsze przyjęcia weselne. Sale kameralne przygotowane
na przyjęcia do 25 gości mają nieco odmienny charakter, posiadają ceglany sufit i kamienne ściany. W Folvarku dostępny jest również luksusowy apartament w stonowanych, delikatnych barwach, który znajduje się na drugim piętrze budynku Folvark Klimosz. Państwo Młodzi nocleg wraz ze śniadaniem i butelką szampana otrzymują w prezencie. Niezapomnianym podarunkiem i nie lada atrakcją przewidzianą dla Pary Młodej jest lot widokowy samolotem. Jest to wyjątkowy prezent od Folvarku Klimosz. Przy samolocie wykonać można oryginalną sesję plenerową czy realizować plenerowe elementy ślubnego teledysku.
FOLVARK KLIMOSZ ul. Katowicka 9, Pogwizdów tel. 512 904 352 folvark@klimosz.pl www.folvark.pl
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • I 2019
2
STARY TARG
UBEZPIECZAMY WSZYSTKO UBEZPIECZENIA MAJĄTKOWE
UBEZPIECZENIA TECHNICZNE
· mienia od ognia i innych zdarzeń losowych lub na bazie wszystkich ryzyk (all risks) wraz z ryzykiem utraty zysku (Business Interruption - BI) · mienia od kradzieży i dewastacji · ubezpieczenie gotówki w lokalu i transporcie · ubezpieczenie sprzętu stacjonarnego oraz sprzętu przenośnego · ubezpieczenie szyb i innych przedmiotów od stłuczenia · ubezpieczenia transportowe · ubezpieczenia komunikacyjne
· maszyn od awarii (Machinery Breakdown - MB) · maszyn budowlanych od wszelkich zdarzeń (Contractors Plant Machinery CPM) · robót budowlano - montażowych (Contractors All Risks - CAR i Erection All Risks - EAR) · oraz utraty zysku (Machinery Loss of Profit - MLOP, Advanced Loss of Profit - ALOP)
UBEZPIECZENIA OC
· gwarancje kontraktowe · gwarancje przetargowe, zwrotu zaliczki, dobrego wykonania kontraktu, usunięcia wad i usterek oraz należności handlowe
· z tytułu prowadzonej działalności i posiadanego mienia, · z tytułu niewykonania lub nienależytego wykonania zobowiązania, · odpowiedzialności cywilnej zawodowej, · oraz odpowiedzialności cywilnej menadżerów (D&O)
UBEZPIECZENIA FINANSOWE
ZDROWIE, ŻYCIE · ubezpieczenia pracownicze grupowe · ubezpieczenia na życie indywidualne · ubezpieczenia NNW · ubezpieczenia podróżne · ubezpieczenia zdrowotne
ul. Bobrecka 29, Cieszyn 2 (lokal Poczty w budynku Starostwa) TRAMWAJ CIESZYŃSKI • I 2019
tel. 503 085 915 33 857 81 46
STARY TARG
Gdo się za swój jynzyk wstydzi takim niech się każdy brzidzi
PoGaDamy PorZÓNDZymy
er y
Dr k Jan
al
Fr
yd
Eug eniusz R aabe
jako co miesiónc dzisio zaś podarziło się nóm prziś do rzeczy s jednym szykownym panoczkym, kiery sóm o sobie prawi, że je tak po prowdzie kapke Zaolziokym, kapke Hanysym i na łostatek Tustelokym. W tym piyńć a dwacatym TramWaju porzóndzymy s kimsi kiery snoci całe swoji żywobyci fórt cosi dlo tusteloków mioł chynć robić. szło by to tak rzeknóć, że dlo niego kultura i chwolyni się naszóm tradycyjóm zaimało go dycki, jak se snaszeł po robocie kapke czasu
fot. Fryderyk Dral
eugeniusz raabe - z wykształcenia prawnik - były kierownik w Zakładzie Karnym w Cieszynie, który oprócz pracy zawodowej poświęcił się propagowaniu tradycji kultury Śląska Cieszyńskiego. Pasjonat muzyki, a także w młodych latach chórzysta śpiewający pod batutą prof. Karola Stryi. Przez długie lata jego działalność była widoczna we wszystkich formach życia środowiskowego naszego miasta. Długoletni prezes koła nr 2
Macierzy Ziemi Cieszyńskiej, a także długoletni radny Rady Miejskiej Cieszyna, jako przewodniczący Komisji Statutowej, Komisji Kultury Oświaty i Sportu, a także Komisji Zdrowia i Patologii Społecznej. Swój wolny czas poświęcał także działalności w Spółdzielni Mieszkaniowej „Cieszynianka” jako członek rady nadzorczej, oraz jako Przewodniczący Rady Osiedla Podgórze. Był i jest ciągle pomysłodawcą i realizatorem wielu imprez, wycieczek, benefisów, prelekcji, oraz niezliczonych ilości spotkań mieszkańców Osiedla „Podgórze”. Za tą społeczną działalność został uhonorowany Medalem Pawła Stalmacha, oraz może się poszczycić godnością Honorowego Członka Macierzy Ziemi Cieszyńskiej. Pomimo zaawansowanego wieku stale służy wszystkim dobrą radą i chętnie przekazuje swoje życiowe doświadczenia. Za ten jego ogrom pracy w zakresie upowszechniania kultury, w dniu 27.09.br otrzymał Nagrodę Miasta Cieszyna w dziedzinie artystycznej, upowszechniania i ochrony kultury. Fryderyk Dral: Panie Eugeniuszu, cieszyniocy o was prawióm, że dłógo takigo tusteloka u nas nie bydzie, kiery by poradził telkownego swojigo czasu nie żałować i poświyncać inszym ludzióm. Jo móm dlo was takóm pytke, cobyście to wszecko rzekli po naszymu co ło was prawióm i aji to, co wy se o sobie wszymocie. Dobre by też było rzeknóć eszcze jako wóm sie to wszecko podarziło, że całe żywobyci cosi fórt dobrego żeście robili dlo inszych ludzi. Czytmiorze naszego TRAMWAJU bydóm za to moc radzi i tego isto dłógi roki wóm nie zapómnóm eugeniusz rabe: Jak uż mie tak pieknie pytocie panie redaktorze to poprugujym, bo za chłapca my dóma yno prawili po naszymu i do dzisia żech tego nie zapómnioł. Rodzóny żech je na Zaolziu w taki dziedzinie kiero kiejsi mianowała sie Dolne Błędowice, a dzisio to je TRAMWAJ CIESZYŃSKI • I 2019
2
STARY TARG
Havirov dwanas. Dłógoch tam nie zagrzoł, bo uż jak żech mioł półtora roku to musiołech się przekludzić do Świętochłowic, kaj mój ociec był pastorym, uż aże od przed wojny w kościele ewangelickim. Skyrs tego jednak, że był wielkim polskim patryjotóm musioł sie przed Niymcami schrónić na Zaolziu. S tym mieli my kapke ostudy, bo coby roz do roka nawszczywić tam w Czechach mojich starzików musiołech dycki wyrobić se paszport. Było s tym fórt moc ostudy i roz moji ojcowie mie w tych Czechach niechali i chodziłech w tych Błędowicach tam pół roku do polski szkoły. Uczyłech się tam w tych Czechach ganc dobrze, ale ruski mi jakosi nie szło. Jak nieskorzij podarzilo mi sie spadki dostać do Polski to w tych Świętochłowicach chodziłech dalij do podstawówki i aji do liceum. S tego czasu spamiyntołech dobrze to, że dziynnie musiołech aji czasym dwa razy do dnia przewlykać koszule, bo s kuminów fórt cosi czornego sie suło. W tej podstawóce i liceum byłech yno sóm ewangelikym, a i tak miołech poważani, bo wszedcy chlapcy i dziełuchy przichodzili do mje na fare pograć se w siatke i ping-pónga. Wedla fary płynyła rzeka Rawa, z kierej korzystała huta i skyrs tego była woda w ni fórt ciepło i zmazano. Na piónte urodziny dostolech taki gumiane koło nafukane luftym i w tej Rawie uczyłech sie s kamratym pływać. Skóńczyło sie to tak, że oba my mieli czyrwióne chrosty na całym ciele, a mamy se wszymały, że cosi my szpatnego zjedli. Łod mała byłech fórt w każdym manszafcie nejmłodszy i skyrs tego, że uż mie mocka chorób dopadło fórt se myślym żech je młody i góniym wszyndzi kaj sie yno do. Nauczyłech sie też wartko czytać i jak żech mioł
fot. Prelekcja w Klubie Propozycji - Koło nr 2 MZC.
2
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • I 2019
5 roków toch czytoł znómym mojich ojców Trybune Robotniczóm, co było fest srandowne. Poradziłech też prawić głosami inszych ludzi, ale moc zaimawe było rzóndzić głosami znómych ludzi dejmy na to: Foga, Gomułki, Zina, Tomaszewskiego i nkszych ważnych ludzi w tamtych rokach. Chodzili my też na piwo do gospody „Wyzwolenie” ,kaj taki furmón Wildy s nami dycki dowoł sie do rzeczy i fuloł o sobie kaj to kiejsi był i co robił we woje, chocioż na ni nigdy nie był. Kapke ostudy miołech przi maturze s matmóm, bo jakosi ty przedmioty ścisłe do czepani nie chciały mi wlyź. Ale jak to pón redaktor też isto wiy, kiejsi nauczyciele pumogali przi maturze i mie sie podarziło siedzieć za mapóm, kaj belfer od matmy pumóg mi prziś do porzóndku s jakimsi trudnym zadanim. Sztudyrowołech we Krakowie na UJ na kiery podarziło mi się dostać za piyrszym szlagym. Tam jednakowóż dopadło mie tela rozmajtych uciech, jako dlo chlapca s dziedziny, żech zaroz dlo taki jednej krakowianki głowem stracił. Jakosi ganc dobrze to sztudyrowani mi sie podarziło, ale coby kapke luftu chycić zrobiłech se przerwe na piyrszóm robote w insztytucyji, kiero kiejsi RUCH się mianowała. Nieskorzij, a był to rok 1970 dostolech robte w Zakladzie Karnym w Cieszynie. Kapke to było procne coby mojich szefów w Katowicach upytać i dostać te robote w Cieszynie, ale jakosi sie mi podarziło to im wyłónaczyć, że jo tu je stela i móm rod Śląsk Cieszyński. Prowda była jednakowóż ganc inszo, bo moja galanka była z Havirova, a mie była yno potrzebno stało przepustka, co bych móg do ni fórt cugym jeździć. W tym hareszcie ło kierym rzóndzymy, przerobiłech do pyndzyji i było
STARY TARG
Eugeniusz Raabe, fot. Fryderyk Dral
tego aże trzicet roków. Do dzisia chocioż uż tam w tym hareście nie robiym osimnos roków, poradzym na ceście eszcze trefić na ludzi, kierzi tam odsiadowali i ś nimi dać się do rzeczy. Je to dycki bardzo fajne, bo prawi to ło tym, żech żodnymu nigdy krziwdy nie zrobił i ludzie mi to pamiyntajóm. Jako zastympca tego haresztu miołech we starości kogo rychlij puścić za dobre sprawowani do chałupy, abo dać mu aji przepustke. W Cieszynie przekludzołech sie yny roz i było to s ulice Chopina, kaj żech mioł M-2, na Osiedle Podgórze, kaj żech dostoł wiynkszy kwartyr, bo mi się familija piwiynkszyła. Tam mi sie fest spodobało i podobo sie do dzisia i nie było mi luto dować inszym swojigo czasu, coby tustelocy, kierzi tam majóm kwartyry też na nic nie fluchcili. Fórt żech rozmyśloł, coby ludzie po robocie dostali czegosi, coby im dało kapke radości. Dwa roki przed pyndzyjóm mój kamrat namówił mie, coby sztartnóć we wyborach do Rady Miasta Cieszyna s ugrupowania „Cud Nad Olzą”. Tak mi sie zdało, że sztyry roki to ni ma moc czasu i dołech się nahósować, boch se myśloł, że jakosi tam wydzierżym. Wydzierżołech tam aże szesnos roków, bo fórt cosi było dlo Cieszyna trzeja zrobić, a inszym się nie chciało. W taki radzie je fórt cosi do roboty, a eszcze jak uż człowiek je na pyndzyji to mo kapke wiyncyj czasu, kiery idzie bez starości dać s darma naszymu miastu. Na mojim Osiedlu Podgórze dołech sie do roboty organizowanio imprez, kiere mianujóm się: „Bawimy się na Podgórzu” i je to do nie uwierzynio, ale uż trzinos razy nóm sie to podrziło szafnóć. Na każdóm s tych imprez przijechoł kierysi co pieknie śpiywoł, abo piknie tańcowoł i tustelokóm się to dycki pdobało i mie za to
chwolili. Dzisio jeszcze móm kapke zdrowio, kiere pozwolo mi mieć we starści moji wnuczynta, a s tej roboty społecznej dlo ludzi to mojóm miłością jest koło nr.2 Macierzy Ziemi Cieszyńskiej „Mały Jaworowy”, kiery mo też pod sobóm Dyskusyjny Klub Propozycji. Je żech dycki miyndzy ludziami dlo kierych fórt móm eszcze chyńć i poradzym cosi organizować. Roz do miesiónca przyjyżdżo do nas kierysi ważny ze Zaolzio , kiery dycki mo cosi móndrego do powiedzynio, a nieskorzij idzie aji sie ś nim dać sie do rzeczy. Zaś roz na dwa miesiónce cały zarząd siado razym i radzi, coby ludzióm dać nowego do uciechy. Całe koło zbiyro się do kupy roz na kwartał i dycki na kóniec pokazujymy naszym człónkóm cosi srandownego i wesołego. Dycki też udowo mi sie namówić jakisikej znanych ludzi, kierzi /i tu muszym się wóm redaktorze pochwolić / przijyżdżajóm i śpiywajóm, abo aji tańcujóm za bóg zapłać. I eszcze roz się muszym pchwolić, że eszcze mi żodyn nie rzeknył, że nie przijedzie i żodyn nie wycióngoł rónk po pinióndze. A na kóniec żech se eszcze spómniół i to wóm murzym redaktorze rzeknóć, że jo je tym kiery się skapnył, że Ewa Farna bydzie kiejsi wielkóm artystkóm. Jak miała dwanos roków toch namówił jeji ojców coby na tej naszej „Podgórzowej” imprezie zaśpiywała. Spóminóm se to do dzisia, jak żech zapowiedzioł: „posłóchejcie tej dziełuszki, bo to bydzie kiejsi wielko gwiazda” I stało się - jest GWIAZDĄ !
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • I 2019
29
MIJANKA NA RYNKU
sk
zu
U
rs
a
Wisła – ten sam burmistrz l a M a r ko w
i całkiem nowe wyzwania
TomasZ bujoK od 2014 r. rządzi perłą Beskidów – Wisłą. Dał się poznać jako człowiek otwarty na dyskusje ale również nie bojący się ciężkiej pracy. Jest burmistrzem, który od wzniosłych uroczystości czy bankietowych spotkań woli słuchać i rozmawiać z mieszkańcami. Pochodzący z Wisły burmistrz doskonale rozumie i dostrzega problemy lokalnej społeczności ale rozumie też charakter turystycznego miejsca. Wykorzystuje jego potencjał dbając jednocześnie o to co najważniejsze – naturę. Wiślanie jak widać ocenili dobrze jego pracę, wybierając go po raz kolejny na urząd burmistrza. Jaka będzie ta kadencja? Jakie wyzwania czekają samorząd i mieszkańców? - Czeka nas sporo inwestycji i to takich, na które mamy nadzieję pozyskać zewnętrzne środki. Z początkiem wiosny czeka nas spore wyzwanie związane z przebudową głównej drogi. 14 grudnia 2018r. Zbigniew Tabor, dyrektor ZDW w Katowicach podpisał z konsorcjum firm M Silnice a. s. oraz IMB Podbeskidzie Sp. z o. o. umowę na przebudowę liczącego 5,1 km długości odcinka DW 941 w Wiśle. Koszt inwestycji wyniesie do 98,9 mln zł. Roboty potrwają do 15 października roku 2021. W zakresie robót drogowych wykonana zostanie przebudowa jezdni głównej drogi wojewódzkiej nr 941, budowa odcinków chodników, ciągów pieszo-rowerowych, ścieżek rowerowych i przebudowa zjazdów do posesji. Przebudowane będą dwa mosty i konstrukcje oporowe. Wykonane zostaną także roboty kolejowe w postaci przebudowy przejazdów kolejowych i towarzyszącej infrastruktury. Realizacja zadania obejmie również elementy uzbrojenia terenu takie jak: kanalizacja deszczowa, kanalizacja sanitarna, sieć wodociągowa, sieć gazowa, oświetlenie uliczne, sieć elektroenergetyczna, 0
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • I 2019
fot. Tomasz Bujok, burmistrz Wisły
kanał technologiczny, sygnalizacja świetlna. W ramach robót przygotowawczych rozebrane będą elementy przeznaczone do likwidacji i dokonana będzie wycinka kolidującej zieleni. Przebudowa tego odcinka była długo oczekiwana. Poprawi komunikację w mieście i bezpieczeństwo ruchu zmotoryzowanych i pieszych. Podniesie się komfort podróży turystów dojeżdżających w śląskie Beskidy. Nowe odcinki ścieżek rowerowych sprawią, że rowerzyści będą mieli zapewnione o wiele większe bezpieczeństwo. Zanim jednak będziemy mogli cieszyć się z efektów prac musimy zmierzyć się z utrudnieniami jakie nas czekają. Jako samorząd Wisły nie mamy wpływu na planowaną przebudowę, odpowiada za nią Zarząd Dróg Wojewódzkich, ale zdaję sobie sprawę, że jak to bywa przy okazji takich inwestycji będziemy musieli sobie poradzić z towarzyszącymi problemami. Kolejną dużą inwestycją jest przebudowa tras narciarskich na Kubalonce. To kilka lat starań, wiele godzin rozmów i dobrego planu zagospodarowania tego miejsca, by udało się pozyskać środki. To potężna inwestycja opiewająca na kwotę ok 40 mln ale dla nas jest to inwestycja, która będzie służyć nie tylko turystom
MIJANKA NA RYNKU
i mieszkańcom, ale przede wszystkim polskim sportowcom. Kolejne wyzwanie to przebudowa chodnika do skoczni. Wartość tej inwestycji to 7 mln zł. Przed nami również trwający od dawna temat basenów czy dalsza przebudowa dworca przesiadkowego. W planach mamy również budowę Centrum Edukacji Ekologicznej o wartości 12 mln zł. Trwają nadal rozmowy z Nadleśnictwem i Wodami Polskimi o udostepnienie i zagospodarowanie terenów rzecznych na ścieżki rowerowe. Oprócz dużych planów inwestycyjnych czeka nas termomodernizacja Urzędu Miasta, Strażnicy OSP. Zmierzyć będziemy się musieli również z rozwiązaniem problemu braku parkingów czy trudnościami związanymi z komunikacją miejską. Przed nami również uchwała krajobrazowa, co z pewnością będzie trudnym wyzwaniem. Jak wynika z przeprowadzonych badań większość mieszkańców miast i wsi inwestycje związane z drogami czy kanalizacją postrzega jako konieczność i niestety rzadko ocenia je jako politykę prospołeczną. Jak Pan ocenia swoje plany polityczne? - Prawdą jest, że inwestycje i pozyskiwanie środków są nieodłącznym elementem naszej pracy. Jednak sporo w naszych planach prac podejmowanych właśnie, a nawet przede wszystkim z myślą o mieszkańcach w każdym wieku. Takim przykładem jest rozbudowa basenów. Chcemy udostępniać korzystanie z niego młodzieży bezpłatnie jak również pomóc w uzyskiwaniu uprawnień ratowniczych. Podejmujemy inicjatywy społeczne kierowane do seniorów i osób niepełnosprawnych. Krokiem w kierunku mieszkańców będzie budowa mieszkań komunalnych lub takich, które można będzie pozyskać taniej niż ceny apartamentów. Potrzeba nam również innych propozycji, dlatego myślimy o stworzeniu kompaktowej oferty kulturalnej. Jest to zadanie, które postawiłem przed pracownikami Domu Kultury, ale wiemy, że wiąże się to również z dostosowaniem budynku tak, by zajęcia mogły się odbywać jednocześnie dla różnych grup wiekowych. Mam nadzieję, że efekty tych prac będą już zauważalne w połowie tej kadencji.
skutki wieloletnich zaniedbań rządzących ale i braku edukacji. Widzimy wszyscy jak trudno zmienić ludzkie i często negatywne przyzwyczajenia. Podobnie jak w innych gminach trwa dofinansowanie do wymiany kotłów. Przez cały czas prowadzimy również kontrole. W ubiegłym roku przeprowadziliśmy ok 60 szczegółowych kontroli palenisk. Straż Miejska jest odpowiednio przeszkolona, a do swojej dyspozycji ma nowoczesne urządzenie do badania próbek pobranych z pieca. Często nawet nie ma konieczności używania go, bo groźba takiego badania kończy się ujawnieniem używanego paliwa i mniejszymi mandatami. Ciągle mamy nadzieję, że takie incydenty wpłyną na zmianę używanego opału ale jak pokazuje doświadczenie nie zawsze tak jest. Jak się okazuje nie zawsze również używanie niedopuszczalnych paliw spowodowane jest sytuacja, materialną. Niejednokrotnie złudnych oszczędności szukają dobrze sytuowani mieszkańcy. W tym sezonie grzewczym mamy zamiar takich kontroli przeprowadzić znacznie więcej i konsekwentnie karać za łamanie przepisów. Jednak należy zwrócić uwagę, że funkcjonujące przepisy, rozbieżne informacje co do podwyżek cen gazu a przede wszystkim ciągła zgoda na sprzedaż niewłaściwego paliwa nie ułatwiają samorządom skuteczności walki ze smogiem. Wszyscy chcemy oddychać czystym powietrzem i szczególnie od miejscowości uzdrowiskowych i turystycznych wymagamy spełnienia tego warunku. Dla nas ta kwestia jest bardzo ważna ze względu na turystykę w Wiśle, a niestety sezon grzewczy nie pozwala nam cieszyć się świeżym powietrzem. Na poprawę sytuacji potrzeba wiele lat, ale przede wszystkim solidarnego działania ościennych gmin.
Jak wiemy priorytetem każdej gminy jest walka ze smogiem. Wisła, podobnie jak miejscowości ościenne, ze względu na turystyczny charakter musi powalczyć o czystsze powietrze. Jakie Pan i Rada Miasta mają pomysł na walke ze smogiem? - To przede wszystkim nieustanne szukanie nowych rozwiązań. Podejmujemy wciąż rozmowy i staramy się mieszkańców edukować. Dzisiaj dotkliwie odczuwamy
fot. arch. UM
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • I 2019
1
OM MIEJS CE ZIC D O
BEZPŁATNY MIESIĘCZNIK DLA ŚLĄSKA CIESZYŃSKIEGO
OM MIEJS CE ZIC P OD
NE DZIECIO JAZ M ZY IR R P
ZNE DZIECIOM YJA IR RZ www.tramwajcieszynski.pl
2
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • I 2019
zdjęcia arch. Chata Olimpijczyka
Chata Olimpijczyka Jasia i Helenki
W
samym sercu Wisły przy al. ks. Bp. Juliusza Bursche 33 na rodziny z dziećmi czeka tradycyjna wiślańska restauracja – Chata Olimpijczyka Jasia i Helenki. Powstała z zamiłowania do gór, regionu i tradycji. Dlatego panuje w niej iście rodzinna atmosfera, a w kuchni królują smaki, znane gospodarzom z dzieciństwa, oparte na przepisach babci Anieli. Wśród dań wpisanych na listę szlaku kulinarnego „Śląskie Smaki” - obok kapuśnicy po wiślańsku - znajdziemy placki szkubane zapiekane z masłem i śmietaną, które uwielbiają wszystkie dzieci. Co ważne produkty pochodzą z zaprzyjaźnionych gospodarstw i wybierane są z wielką starannością. Na najmniejsze dzieci w gotowości czekają krzesełka do karmienia, a na starsze pociechy kącik do zabawy, który zapewni opiekunom chwilę wytchnienia a dzieciom umili czas w oczekiwaniu na posiłek. Drewniane zabawki cieszą nie tylko najmłodszych, również dziadkowie wspominają je z rozrzewnieniem. W trzy poziomowej restauracji z przestronnym, widokowym tarasem każdy znajdzie miejsce dla siebie. Wózkiem można wjechać do Chaty na parter, ale
znajdzie się dla niego miejsce także na piętrze czy tarasie. W toalecie dostępny jest przewijak. Gospodarze przyjaźnie patrzą również na czworonożnych pupili. Mogą one przebywać na parterze restauracji, gdzie czeka na nich przygotowane miejsce i miska z wodą. Po powrocie z górskich szlaków to doskonałe miejsce na odpoczynek i spotkanie z olimpijczykiem „Janiczkiem”, którego zdjęcia i narty zdobią jedną ze ścian. W Chacie można też zobaczyć galerię wiślańskich skoczków. Dla dzieci będzie to żywa lekcja historii a dla starszych piękna chwila wspomnień.
CHATA OLIMPIJCZYKA JASIA I HELENKI Al. J. Bursche 33 , 43 - 460 Wisła tel. 33 855 17 77 www.olimpijczyk.wisla.pl mail: biuro@olimpijczyk.wisla.pl
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • I 2019
33
ZNANE i NIEZNANE
MIJANKA NA RYNKU
Perły architektury Śląska Cieszyńskiego
- zamki nad Piotrówką cz.5 barokowy pałac
w zebrzydowicach Pierwsza pisemna wzmianka o Zebrzydowicach pochodzi z 1305 roku. Wymieniona jest w wykazie wsi płacących dziesięcinę biskupom wrocławskim jako Siffridi villa – wieś Zygfryda. Jednak dopiero XV wiek podaje wzmiankę o szlacheckim właścicielu - Przessku z Zebrzydowic. Prawdopodobnie to on wystawił pierwszą szlachecką twierdzę w miejscu dzisiejszego pałacu. Świadczą o tym odkryte fragmenty murów o gotyckim rodowodzie. Umiejscowienie zamku wykorzystujące warunki naturalne bez wątpienia wskazuje na jego charakter obronny. Od wschodu dostępu broniła rzeka Piotrówka, od północy staw a od zachodu otaczały go mokradła.
zdjęcia UG Zebrzydowice
34
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • I 2019
MIJANKA NA RYNKU
P
od koniec XV wieku Zebrzydowice dostały się w ręce szlacheckiego rodu Korniców. W roku 1524 Hynek Bielik z Kornic za kwotę 1550 węgierskich dukatów sprzedał Zebrzydowice Jerzemu Liszce z niemieckiej Lutynii. W roku 1575 rodowy majątek odziedziczył jego wnuk - Hynek Liszka. To jemu zawdzięczamy najstarszą wzmiankę o „twierdzy Zebrzydowice”. 14 marca 1580 roku doszło do krwawej bójki między goszczącym w Zebrzydowicach Jaremiaszem Szobiszowskim a gospodarzem. W jej wyniku Hynek został poważnie ranny, a dla potomnych zachował się sądowy opis zajścia. Jednak kłopoty ze zdrowiem i zadłużenie Zebrzydowic zmusiły Hynka do sprzedania wsi w roku 1583. Od końca XVI do XVIII wieku wieś stała się przedmiotem licznych transakcji i podziałów. Dopiero w 1747 roku dobra nabyło małżeństwo Franciszka Ludwika i Marii Agnieszki baronów von Mattencloitów i pozostało w rękach rodu przez 140 lat. W 1764 r. baron Jan Ryszard von Mattencloit i jego małżonka Maria Renata von Beess przebudowali zamek na pałac w sty-
lu barokowym otoczony parkiem. Dla majatku były to czasy największej świetności. W wyniku przebudowy obiekt całkowicie utracił cechy obronne na rzecz funkcji reprezentacyjno-mieszkalnych. Przy wykorzystaniu starych murów wzniesiono pałac na planie prostokąta w stylu niemieckiego baroku. Parter budowli oszkarpowano, co nawiązywało do jej obronnych początków. Główną ozdobą frontowej ośmioosiowej fasady stał się
przewyższający elewację ryzalit, z szeroką bramą w parterze. W jego szczycie umieszczono okrągły kamienny kartusz z herbami baronów de Mattencloit i Beessów. Od strony stawu do pałacu dobudowano dwie oficyny. Całość budynku przykryto mansardowym dachem z dwoma symetrycznymi lukarnami. W pałacu istniała prywatna kaplica. Po drugiej stronie rezydencji rozciągał się prawie dwuhektarowy park, ukształtowany w formie dwóch tarasów. Przeprowadzone po Wiośnie Ludów w roku 1848 zmiany znoszące obowiązek pańszczyźniany spowodowały poważne kłopoty finansowe rodziny de Mattencloit. W roku 1887 zadłużenie majątku przekroczyło jego wartość i decyzją cieszyńskiego Sądu został wystawiony na licytację. Dodatkowo w 1888 r. zmarł ostatni z rodu właściciel Zebrzydowic – Emeryk Emanuel de Mattencloit. Zadłużone Zebrzydowice kupił właściciel karwińskiego majoratu hrabia Henryk Larisch von Mönnich. Niestety pałac stał się jedynie siedzibą zarządcy, a hrabia pojawiał się tu tylko w czasie polowań. Ostatnim właścicielem Zebrzydowic był Jan Henryk hrabia Larisch von Mönnich. Podczas zawirowań II wojny światowej pałac spłonął i został splądrowany. Dopiero w latach 60-tych XX wieku obiekt został odgruzowany i zrekonstruowany, jednak bez oficyn i bramy. Podczas prac budowlanych udało się odkryć fragmenty zewnętrznych murów, co pozwoliło datować powstanie obiektu na przełom XV i XVI. Niestety gotyckie partie muru zostały rozebrane i tym samym bezpowrotnie zniszczone. Obecnie w pałacu mieści się Gminny Ośrodek Kultury.
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • I 2019
35
MIJANKA NA RYNKU
on
I
w
a C z a rnia
k
ZOBACZYĆ
N I E W I D Z I A L N E
Listopadowa Tyflokonferencja „Zobaczyć niewidzialne”, która została zorganizowana już po raz trzeci przez Wydział Etnologii i Nauk o Edukacji w Cieszynie Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach pozwoliła na szersze spojrzenie na tematykę związaną z dysfunkcją wzroku.
wydziale wydarzenia związanego tematycznie z niepełnosprawnością wzroku, byłam jeszcze studentką. Pomysł był, ale nie wiedziałam, jak go zrealizować. Na tym etapie nieocenione było wsparcie dr Sylwii Wrony. Zaczęłyśmy od małej inicjatywy - w marcu 2016 odbyły się warsztaty dla studentów i dwa otwarte wykłady na temat drogi życiowej i edukacyjnej zaproszonych gości, niewidomej Dari Bizoń i głuchoniewidomego Krzysztofa Wostala. Wszystko odbywało się pod hasłem „Zobaczyć Niewidzialne”, które towarzyszy nam do dziś. Podczas tego wydarzenia zauważyłam, że zainteresowanie tematyką funkcjonowania osób z niepełnosprawnością wzroku wśród studentów zdjęcia arch. prywatne
u
czestnicy mieli okazję zagłębić się w tematy, o których zwykły dobrze widzący śmiertelnik nie ma pojęcia, a co ważniejsze nawet osoby, które z racji wykonywanego zawodu wspierają osoby niewidome i niedowidzące, nie zawsze do końca są zorientowane w temacie. Dużo się mówi o edukacji młodych i to właśnie tyflokonferencja pozwoliła na przybliżenie studentom i zapoznanie ich z problemami osób z niepełnosprawnością wzroku. Pomysłodawczynią i głównym motorem tego przedsięwzięcia jest mgr Joanna Kapias, dla której trudności i przeszkody nie stanowią problemu, je traktuje jak wyzwanie. Zapytana o ocenę tego, co się wydarzyło na przestrzeni trzech lat, odpowiada: „Kiedy w mojej głowie zrodził się pomysł zorganizowania na naszym 36
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • I 2019
MIJANKA NA RYNKU
i pracowników wydziału jest niespodziewanie wysokie. Po otrzymaniu licznych pozytywnych informacji zwrotnych, zdecydowałam się zorganizować na ten temat konferencję naukową. Tym sposobem w listopadzie 2016 odbyła się I Tyflokonferencja z cyklu „Zobaczyć Niewidzialne”. Ideą, która cały czas mi towarzyszyła było stworzenie miejsca do dialogu, nie tylko pomiędzy specjalistami reprezentującymi różne dyscypliny naukowe, ale również działaczami społecznymi i przede wszystkim samymi osobami niewidomymi i słabowidzącymi. Podczas przygotowań nie sądziłam, że już wtedy konferencja spełni wymogi konferencji naukowej o zasięgu ogólnopolskim. Nagle okazało się, że do Cieszyna chcą przyjechać prelegenci m.in. z Warszawy, Lublina czy Poznania. Gdy teraz z perspektywy trzech lat myślę o Tyflokonferencji, to myślę o niej jak o „swoim dziecku”, które wciąż się rozwija, jest w środowisku coraz bardziej rozpoznawalne, i kto wie, może w przyszłości stanie się konferencją międzynarodową.” Podczas cieszyńskich Tyflokonferencji łącznie w cią-gu trzech lat wystąpiło 37 prelegentów z tematami dotyczącymi turystyki, sportu i rekreacji osób niewidomych i słabowidzących, edukacji, rehabilitacji zawodowej, aspektów prawnych, nowych technologii, systemów wsparcia w innych krajach, aspektów społecznych
i psychologicznych, dostępności przestrzeni publicznej oraz sztuki, duszpasterstwa osób z niepełnosprawnością wzroku oraz rozważań filozoficznych w tym obszarze. Nie zabrakło również warsztatów, które poprowadzili sami niewidomi, a w trakcie których studenci, młodzież z licznych szkół oraz wszyscy ci, którzy byli zainteresowani tematem, mieli możliwość między innymi wypróbowania samodzielnego przemieszczania się z zasłoniętymi oczami przy pomocy białej laski, pisania pismem punktowym czy bezwzrokowej obsługi sprzętu typu ciśnieniomierz lub komputer. Z roku na rok przybywa prelegentów, a w raz z nimi omawiane są nowe zagadnienia, nie brak jest dyskusji, która przenosi się na przerwy, w trakcie których omawiane podczas prelekcji tematy są rozkładane na czynniki pierwsze. Ostatnia Tyflokonferencja z pewnością nie wyczerpała wszystkich tematów związanych z dysfunkcją wzroku oraz tym co się z nią wiąże. Czas pokaże, czy Cieszyn stanie się jednym z miejsc, gdzie co roku będą przyjeżdżać wszyscy zainteresowani, nie tylko z Polski. Czy możliwość poszerzenia wiedzy dostrzegą miejscowi lekarze oraz wszyscy ci którzy mają kontakt z osobami z niepełnosprawnością wzroku? TRAMWAJ CIESZYŃSKI • I 2019
37
MIJANKA NA RYNKU
PŁASZCZYZNY WSPÓŁDZIAŁANIA – – PŁASZCZYZNY WSPÓŁTWORZENIA Uniwersytet Śląski a środowisko lokalne Idea funkcjonowania uniwersytetu, która decyduje o jego wartości, zasadza się nie tylko na jego działalności edukacyjnej i naukowej, ale w równym stopniu na jego roli kulturotwórczej i aktywizującej społeczność pozauniwersytecką.
N
iezwykle istotną częścią obecności ośrodków uniwersyteckich jest budowanie kapitału społecznego, zwłaszcza w małych ośrodkach miejskich. Dlatego cieszyński Wydział Etnologii i Nauk o Edukacji UŚ wśród wielu płaszczyzn podejmowanych zadań, realizuje również te, które skierowane są w szczególny sposób do środowiska lokalnego. Aktywność, o której mowa, odbywa się zarówno w ramach cyklicznej współpracy ze szkołami i innymi instytucjami, jak i okazjonalnie, a działania ukierunkowane są na zagadnienia bezpośrednio związane z naszym regionem, ale i na te, które dotyczą szerszych kwestii społecznych i kulturowych. Różnorodność podejmowanych zadań i odmienne płaszczyzny współpracy odzwierciedlają to, co stanowi o wartości uniwersytetu. Wśród cyklicznych zadań realizowanych przez pracowników cieszyńskiego Wydziału Etnologii i Nauk o Edukacji UŚ należy wskazać program - „Uniwersytet dla Szkół”, który został zainicjowany w 2012 roku. Program obejmuje przede wszystkim organizacje zajęć edukacyjnych dla dzieci i młodzieży, prowadzonych przez naukowców i nauczycieli akademickich. W szerszej perspektywie, celem działania jest współpraca między uniwersytetem a różnymi placówkami edukacyjnymi i kulturalnymi, która przekłada się na tworzenie dialogu pomiędzy dziećmi i młodzieżą szkolną a środowiskiem naukowym i akademickim. Realizacja porozumień ze szkołami umożliwia uczniom pełniejszy 38
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • I 2019
rozwój, pogłębianie wiedzy i zainteresowań a także rozbudzanie i rozwój ich talentów. Współdziałanie środowiska akademickiego i szkolnictwa niższych typów obejmuje także organizowanie wspólnych przedsięwzięć edukacyjnych (udział w konferencjach i sesjach naukowych, przygotowywanie wykładów otwartych dla młodzieży szkolnej). W ramach naszych wspólnych działań nauczyciele szkolni uzyskują możliwość wsparcia w zakresie podnoszenia kwalifikacji zawodowych oraz pomoc w realizacji programów kształcenia. Natomiast pracownicy akademiccy zyskują możliwość prowadzenia zajęć obserwacyjnych oraz badań na potrzeby prac naukowych. Studenci mają możliwość prowadzenia praktyk ciągłych i śródrocznych. Współpraca Uniwersytetu z Instytucjami społeczno-kulturalnymi przekłada się na wymianę doświadczeń pracowników z obu stron oraz współdziałanie przy realizacji przedsięwzięć dydaktycznych. W ramach współpracy możliwe jest tworzenie wspólnych projektów edukacyjnych, konferencji, szkoleń i warsztatów mających na celu rozwój wiedzy i umiejętności zawodowych wszystkich jej beneficjentów. W ramach współpracy instytucjonalnej młodzież i dzieci uczestniczą w wybranych zajęciach akademickich, jak również włączają się w różnego rodzaju wydarzenia realizowane na terenie uczelni, bądź w Instytucjach. Wśród wielu wydarzeń, które pracownicy WEiNoE realizują wraz z partnerami, wymienić można
MIJANKA NA RYNKU
fot. Gala „Dialog ponad podziałami”, Wydział Etnologii i Nauk o Edukacji, wręczenie podziękowań i osoby wyróżnione za współpracę, 5.12.2018
Cieszyńską Noc Muzeów, Studencki Przegląd Filmowy „czASKina”, czy Cieszynalia. Stałym punktem w kalendarzu rozmaitych wydarzeń społeczno-kulturalnych są majowe warsztaty w ramach Dnia Godności Osób z Niepełnosprawnością Intelektualną, a w październiku odbywa się Wolna Szkoła Nauk Filozoficznych i Społecznych im. prof. Jana Szczepańskiego, w ramach której dla młodzieży przygotowywane są warsztaty i wykłady. Niezwykle atrakcyjny dla dzieci i młodzieży jest udział w Śląskim Festiwalu Nauki w Katowicach, który tym razem odbędzie się w dniach 13-14 stycznia 2019. W programie festiwalu znajdują się liczne pokazy, doświadczenia, wystawy, prezentacje i wykłady ze wszystkich obszarów wiedzy. Obecnie Wydział Etnologii i Nauk o Edukacji Uniwersytetu Śląskiego realizuje współpracę z blisko 100 podmiotami w ramach podpisanych porozumień. Są to: 12 szkół ponadpodstawowych w woj. śląskim i małopolskim, kilkadziesiąt szkół podstawowych i przedszkoli, liczne stowarzyszenia, biblioteki, kilka poradni psychologiczno-pedagogicznych, ośrodki kultury, muzea oraz Zakład Karny w Cieszynie. Doskonałą okazją do podsumowania wspólnych działań było spotkanie Władz Dziekańskich z przedstawicielami oświaty oraz kultury powiatu cieszyńskiego
– koordynatorami współpracy, które odbyło się 5 grudnia 2018. Dodatkowym aspektem było omówienie planowych na Uniwersytecie zmian w kontekście Ustawy 2.0 - Prawo o szkolnictwie wyższym i nauce. W drugiej części spotkania odbyła się Gala „Dialog ponad Podziałami”, podczas której wręczono podziękowania za dotychczasową współpracę dyrektorom placówek działających na rzecz osób z niepełnosprawnością. Edyta Diakowska-Kohut
fot. Szkoła Podstawowa nr 5 w Ustroniu, występ Chóru Niemego Uniwersytetu Śląskiego, podczas uroczystości podpisania umowy o współpracy naukowo-dydaktycznej, 29.11.2018 TRAMWAJ CIESZYŃSKI • I 2019
9
TOREBKA JAKBY DAMSKA
Kobieta Dojrzała
J A K A J E S T, J A K A C H C E B Y Ć ? Praca, dom, związek, rozwój, zdrowie, aktywność fizyczna, rozrywka – wspaniale jest móc się realizować na wielu polach jednocześnie, tylko… dla wielu z nas doba okazuje się być zbyt krótka. a gdy znalezienie czasu na wszystko co dla nas ważne okazuje się niemożliwe, zwykle rezygnujemy z tego, co dotyczy nas samych, zdecydowanie rzadziej poświęcając potrzeby bliskich na ołtarzu codzienności. z dnia na dzień zdarza się to coraz częściej, aż zapominamy, jak to jest mieć chwilę dla siebie. a czas biegnie nieubłaganie. stop. zatrzymaj się, zastanów. Czy to nie jest dobry moment, by spojrzeć na siebie inaczej? z troską i dbałością?
Dla
połowy polskich kobiet własne zdrowie jest powodem do zmartwień, nie są z niego zadowolone. Tylko jedna na pięć Polek w pełni akceptuje wygląd swojego ciała, a tylko 16% regularnie uprawia jakąś formę aktywności fizycznej. No i nagminnie się odchudzamy, korzystając z „diet cud”, szybkich i w dłuższej perspektywie nieskutecznych, zamiast gruntownie zmienić podejście do odżywiania. Jednocześnie prawie 80% z nas deklaruje, że lubi dbać o siebie, 57% interesuje się modą... Dlaczego więc nie realizujemy tego, co dla nas ważne, nie dbamy o siebie i swój styl życia, choć często jesteśmy świadome własnych potrzeb? Nie wiemy, jak zacząć? Brak nam konsekwencji w działaniu? Prawda jest taka, że im jesteśmy starsze, tym trudniej nam zmienić swoje nawyki. Ale nie jest to niemożliwe. W życiu wielu kobiet przychodzi taki moment, kiedy mówią sobie: „Teraz ja, moja kolej. Teraz albo nigdy.” Zwykle dzieje się to, gdy zmniejsza się liczba obowiązków związanych z wychowywaniem dzieci, nasza sytuacja zawodowa jest ustabilizowana, mamy czas spojrzeć na siebie i swoje życie z pewnego dystansu. Ale jeśli przez ostatnich 20 – 30 lat realizacja potrzeb związanych z własnym zdrowiem, samopoczuciem czy wyglądem nie była priorytetem, często potrzebujemy wskazówek i wsparcia, by zmienić swój styl życia. I takim wsparciem dla kobiet w naszym regionie postanowiło być grono przedsiębiorczyń z Czech i Polski, 0
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • I 2019
realizując Projekt Kobieta Dojrzała, który udowodni, że bez drastycznej diety czy interwencji chirurgicznej, w sposób naturalny i nieinwazyjny można poprawić swoje zdrowie, samopoczucie i wygląd. Że dbanie o siebie wcale nie jest trudne, ale trzeba zrobić pierwszy krok - krok do zmiany na lepsze. Projekt zakłada czteromiesięczną, bo trwającą od lutego do maja 2019 roku, metamorfozę czterech kobiet, obejmującą aktywność fizyczną, wdrożenie zdrowej diety i suplementacji, zabiegi kosmetyczne i oczywiście odpowiednią stylizację - ubiór, makijaż i fryzurę. Kandydatki do metamorfozy muszą jednak spełnić kilka warunków: - być mieszkanką powiatu cieszyńskiego lub powiatu Karwina, - być Kobietą Dojrzałą – urodzoną najpóźniej w 1974 roku, - być zdeterminowaną i konsekwentną – móc przeznaczyć czas i energię na udział w systematycznych, dopasowanych do swoich potrzeb ćwiczeniach w klubie fitness, spotkaniach z trenerem mentalnym, dietetykiem i kucharzem uczącym zdrowego gotowania, lekarzem odpowiedzialnym za suplementację, stylistką i wizażystką, krawcową, brafitterką, fryzjerem czy kosmetyczką. No i oczywiście muszą chcieć pokazać światu swoją zmianę, choć to chyba sama przyjemność i duma, prawda? I dobry uczynek, bo dla nas, kobiet, dużą
TOREBKA JAKBY DAMSKA
motywacją jest przekonanie się, że można - na przykładzie mamy, siostry, cioci, koleżanki. Dlatego na zakończenie projektu, 24 maja, spotkamy się w szerokim gronie kobiet z Cieszyna i okolic, by razem cieszyć się efektami metamorfozy, wymienić się radami, opowiedzieć o swoich doświadczeniach i zainspirować kolejne Panie do pozytywnych zmian w swoim życiu! Jeśli czytając ten tekst poczułaś, że to jest czas, w którym chcesz postawić siebie na pierwszym miejscu – serdecznie zapraszamy! Wejdź na stronę www. kobietadojrzala.eu lub www.zralazena.eu, poznaj szczegóły Projektu i zgłoś się wypełniając zamieszczony tam formularz. Masz czas tylko do 20 stycznia. Pamiętaj,
nawet najdalsza podróż zaczyna się od pierwszego kroku. Jeśli ten krok postawisz dziś z nami, może on być początkiem wielu dobrych zmian. Czekamy na Ciebie!
www.kobietadojrzala.eu www.zralazena.eu
fot. arch. prywatne
współorganizatorzy programu Kobieta Dojrzała
ateliér kupa zážitek v kuchyni
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • I 2019
1
PRZYSTANEK KULTURA
ła
Prz
li n
ow
ski
St a nis
w
y by s z M
a
fot. arch. prywatne
Warszawska CIESZYNIACZKA rozmowa z Katarzyną Holeksą - Bardal
Interesującym jest spotkać warszawiankę w moim mieście, z którego większość moich przyjaciół wyjechała w świat. Jaka jest przyczyna, że jesteś wśród nas, ludzi którzy nie do końca są otwarci, którzy mimo swej gościnności wydawać się mogą zadufani w swej lokalnej, ciążącej ku Austrii tradycji, wręcz hermetyczni w swej małej, śląskiej ojczyźnie? Co masz nam do zaoferowania ?
W
arszawianką nigdy się nie czułam. Tak, urodziłam się w Warszawie w rodzinie w połowie warszawskiej, ale to nie ma znaczenia. Niestety nazwa warszawiak ma negatywne zabarwienie - cwaniak, gbur. Choć to nie jest prawdą, bo poznałam świetnych ludzi od pokoleń mieszkających w Warszawie. Ale nie jest ich wielu. Warszawa jak chyba już teraz większość dużych miast w Polsce jest zlepkiem kulturowym. W Cieszynie 2
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • I 2019
ten brak otwarcia na nowych, na przybyszy wynika ze strachu przed nieznanym, obcym. Wniosek z tego, że aby poznać to nieznane, musimy wychylić się z naszej strefy bezpieczeństwa. Z Cieszynem jestem związana przez moją mamę i dziadka. To oni we mnie zasiali ziarno miłości do tej ziemi, do folkloru, do piosenek, do gór, do gwary, mimo że w domu nie mówiło się gwarą, ale był do niej zawsze szacunek. Będąc już małym dzieckiem wypychało mnie z Warszawy. Nie lubiłam blokowisk. Przyjeżdżając do dziadków na wakacje zawsze czułam się tu u siebie. I to chyba tak powoli kiełkowało. W Cieszynie mieszkam na stałe od 2016 roku. Musiałam przejść bardzo daleką drogę, aby być pewną, że to jest moje miejsce. Za czasów Austro-Węgier to miasto nie było tylko jakąś tam kropką na mapie. To było miasto wspaniale prosperujące, rozwinięte gospodarczo. Sentyment za czymś co było, za historią, zdaje
PRZYSTANEK KULTURA
się być naturalny Tu czas biegnie inaczej, a ludzie starają się być uprzejmi. Jak po dziesięcioletnim pobycie w Stanach widzisz Polskę, Polaków?
mnie wspaniała odskocznia od codziennych stresów, to wspaniała forma na poprawę kondycji, zdrowia, oceny samego siebie. Powiem tak - uprawiajmy każdy sport. Ale systematycznie. Na pewno będą efekty. I jeszcze dodam, że kto uprawia sport jest zawsze bardziej uśmiechnięty.
Uważam, że wyjazdy z kraju kształcą. Każda zmiana otoczenia porusza taką „stojąca zupę własnego życia”, nawet tą najbardziej udaną. Emigracja do USA to było jak szkoła przetrwania. Poznanie siebie, ale i bliskich. Z perspektywy pięknego, amerykańskiego kontynentu trochę ta Polska zdaje się być zadufana w sobie. Oczywiście, że jest wielka tęsknota za własnym krajem. To gorzko zabrzmi, ale Polakom wydaje się, że są najważniejszym trybikiem machiny świata. Ale są też tacy, którzy biorą byka za rogi i ciężko pracują, by utrzymać rodzinę. I nie marudzą.
Czy więzi rodzinne przekładają się na życie społeczne?
W dobie przemian ustrojowych po 1989 roku znaleźliśmy się w pułapce przyzwyczajeń. Czy bardzo się różnimy w swej mentalności od innych społeczeństw?
Czy, aby sobie w życiu radzić, trzeba iść pod prąd łamiąc utarte zachowania?
Mamy już pokolenie wychowane w kraju zupełnie innym niż ten, w którym wyrastałam. Nie jestem za tak zwanym kapitalizmem, bo tu rządzi twardy pieniądz i nie ma miejsca dla słabszych, nie potrafiących się odnaleźć. Ale też nie wydaje mi się, że powinniśmy otrzymywać wszystko na tacy. Bo to powoduje rozleniwienie, zastój. Są państwa w Europie, gdzie w zamian za w sumie dość restrykcyjne podejście do zachowania obywatela, rząd daje dobre socjalne zabezpieczenie. U nas jest inaczej, ale powoli niwelowane są te różnice. I rzeczywiście nabieramy cech społeczeństwa obywatelskiego. Spotykam wielu zaangażowanych w aktywny wypoczynek. Czy to tylko moda, czy raczej zdroworozsądkowe podejście do życia? Cieszyn w stosunku do liczby mieszkańców, ma bardzo wysoki wskaźnik usportowienia. Wielu tu biega, spaceruje, jeździ na rolkach, czy rowerze. Kultura sportowa cieszyniaków zawsze była na wysokim poziomie, wyższym niż u warszawiaków. Podoba mi się, że jest tu kilka pływalni, lodowisko, korty tenisowe, wspaniałe tereny na rower górski, czy turystyczny. Jest to chyba jedyny przykład mody, co ma pozytywny wydźwięk. Im więcej ruszamy się za młodu, tym jesteśmy sprawniejsi w późniejszym swoim życiu. Od dziesięciu miesięcy uprawiam kolarstwo. Ktoś mógłby powiedzieć, ot moda, przejdzie mi. Nie, nie przejdzie! Jest to dla
Mam to szczęście mieszkać blisko mojej mamy. Pod tym samym adresem, ale w oddzielnych mieszkaniach. Mimo tej bliskości też się często mijamy, będąc zajętymi codziennymi sprawami. Aby zapobiec temu mijaniu, tak, celebruję poranną kawę, ekspresową dziesięcio-minutówkę. I zawsze mamy sobie coś do powiedzenia. Jest to dla mnie bardzo ważne i jak nie możemy się spotkać rano przed pracą, czegoś mi brakuje.
To zależy od drogi życia każdego człowieka. Od tego co chcemy osiągnąć. Są ludzie przechodzący przez życie spokojnie. Urodzeni w jednym mieście pozostają w nim do końca i nie mają potrzeby „wychylania nosa”, więc im to będzie pasowało. Z drugiej strony ci, którym los podsuwa różne „pomysły” i życie rzuca nań wiele sprawdzianów powinni być troszkę zadziorni, by przetrwać. Lecz w tej zadziorności nigdy nie powinni przestać szanować innych, jak i siebie. Wyjechałam do USA, gdzie przez 10 lat to była non stop szkoła charakteru. I w końcu osiadłam w Cieszynie. Tu zaczęłam trenować kolarstwo, które nie jest sportem dla osób spokojnych. Tu trzeba cały czas zdobywać każdy kilometr, każde wzniesienie, o każdą sekundę szybciej. Serdecznie dziękuję ci za ten argument, że warto tu, na Ziemię Cieszyńską wracać z daleka. Pragnę Cię zapewnić, że mit zaściankowego cieszyniaka dawno pękł. Tak więc już teraz przesiadam się na rower, aby dopędzić peleton i ciebie. 2 XII 2018 Stanisław Przybysz Malinowski
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • I 2019
43
PRZYSTANEK KULTURA
sk
zu
U
rs
a
„Amfitrion” l a M a r ko w
i żonglowanie władzą na Polskiej Scenie
„amfitrion” to sztuka, która powstała 2 tys. lat temu. Po scenariusz Plauta sięgnął reżyser andrzej sadowski. Dość niecierpliwie czekałam na premierę i jeszcze bardziej ciekawiło mnie to, jak z tym trudnym wyzwaniem poradzą sobie reżyser i aktorzy. Nowe życie sztuce dała tłumaczka Ewa skwara, próbując udowodnić, że „amfitrion” dzisiejszego widza nadal potrafi zachwycić, rozbawić i zmusić do refleksji. Jednak jest to jedna z tych sztuk, która albo będzie wielkim sukcesem albo jeszcze większą porażką. Niezwykle trudna dla aktorów liryczna forma z przewagą partii śpiewanych, z komediową dynamiką pokazuje tradycyjny teatr, jakże dzisiaj odległy i zapomniany.
O Czym ta histOria? O władzy a raczej o przekraczaniu jej granic. Król
Tirynsu, Amfitrion (Tomasz Kłaptocz) jest pochłonięty wojną i wiążącymi się z tym obowiązkami dowódcy. Pozostawiając w domu ciężarną i piękną żonę Alkmenę (Joanna Litwin) nie podejrzewa, że stanie się ona obiektem pożądania samego Jowisza (Zbyšek Radek). Nie mogąc oprzeć się urodziwej kobiecie, Jowisz kradnie tożsamość Amfitriona. Tak zdobywa kobietę narażając ją na przykre konsekwencje po powrocie męża, Podobną zamianę miejsc aranżuje Merkury
44
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • I 2019
(Maciej Cymorek) (podwładny Jowisza), który wciela się w Sozjasza. Ale bardziej niż o zamianę tożsamości chodzi Sadowskiemu o pokazanie siły, która utrwala społeczne role i pozycje. Jowisz i Merkury z łatwością wcielają się w innych, co natychmiast kojarzy się z nieokiełznaną mutacją lokalnych tożsamości, które stały się znakiem rozpoznawczym nowoczesnej władzy. Przywykliśmy traktować władzę jako szansę na poszerzenie zakresu wolności, którą możemy dowolnie żonglować społecznymi utożsamieniami. W „Amfitrionie” ta żonglerka wywołuje napięcie i niekontrolowane wybuchy przemocy. Szczególnie Merkury jest rozedrgany,
PRZYSTANEK KULTURA
zdjęcia Karin Dziadek
histeryczny i agresywny. Reżyser bardzo wyraźnie pokazuje, że wolność, jaką daje wymienny awatar tożsamości, jest pozorna i prowadzi do skostnienia społecznej hierarchii. Na jej końcu znajduje się kobieta. To właśnie ona jako ofiara podstępu nagle staje się winowajczynią i musi bronić swojego honoru. Nie traktuje się tu jednak z pietyzmem psychologicznego dramatu kobiety, i nie schodzi się poniżej lustrzanej powierzchni, w której odbijają się i powielają relacje między postaciami. Uwagę przykuwają tylko mechanizmy i sposoby osiągnięcia celu, których prezentacja wywołuje niepokojące salwy śmiechu tak w teatrze, jak i w rzeczywistości. Aktorzy Sceny Polskiej zmierzyli się z niezwykle trudnym wyzwaniem. Dramat napisany wierszem, często problematyczny do wypowiedzenia, prowadzony w komediowej dynamice wymagał dobrego warsztatu aktorskiego. W sztuce dominowały utwory śpiewane. Na scenie stanął chór w składzie: Małgorzata Pikus, Halina Paseková, Anna Paprzyca, Małgorzata Sikora oraz Barbara Szotek-Stonawski. Za muzyczną aranżację przedstawienia odpowiada basistka, Małgorzata Tekiel. Połączenie tradycyjnej liryki z nowoczesną, a nawet ośmielę się stwierdzić „disco polową” muzyką, okazało się jednak najsłabszą stroną tego przedstawienia. Każdy kolejny utwór był coraz trudniejszy do zniesienia i niestety przez to spektakl stawał się chaotyczny.
Czy „amfitriON” Cieszyńskiego teatru można nazwać sukcesem? Dla mnie wielkim sukcesem jest już mierzenie się z tą sztuką. Klasyczną farsą, udało się reżyserowi wydobyć na światło dzienne tragikomiczną rzeczywistość społeczną. Czy jednak rozbawiony widz będzie w stanie dramat dostrzec? Tego nie wiem, obawiam się, że tak ważny dyskurs zostanie przyćmiony komizmem i kiepską muzyką. I nawet puenta stała się nagle przerażająco tragikomiczna w swojej prawdzie – a spektakl „Amfitrion” tylko jej lustrzanym odbiciem. TRAMWAJ CIESZYŃSKI • I 2019
45
PRZYSTANEK KULTURA
Letnia, muzyczna M
arc
in M o ń
ka
OSTRAWA
Największa muzyczna w regionie – Colours of Ostrava – powoli ogłasza wykonawców, którzy w lipcu tego roku odwiedzą kolejną edycję festiwalu. Dla tysięcy uczestników najważniejszym festiwalowym wydarzeniem może stać się koncert legendarnej brytyjskiej formacji the Cure.
T
ermin tegorocznej edycji Colours of Ostrava został zapisany już w niejednym fanowskim kalendarzu. I nie tylko dlatego, że przyjazd do Ostrawy to już dla wielu słuchaczy letni rytuał. Gdy jesienią organizatorzy ogłaszali pierwszych wykonawców w 2019 roku, stało się jasne, że dla tysięcy fanów ta edycja może stać się wyjątkowa, co więcej, wielu fanów śląsko-morawskie miasto odwiedzi być może po raz pierwszy w życiu, a wszystko za sprawą formacji The Cure. Ten brytyjski zespół to legenda „zimnej fali”, „nowej fali” i postpunka, który przez ponad 40 lat istnienia nieustannie ewoluował, nagrywając kilkanaście płyt, wśród których znajdują się i dzieła przełomowe dla historii muzyki, jak „Pornography” z 1982 roku, „Kiss me, Kiss me, Kiss Me” z roku 1987 czy „Disintegration” z 1989 roku. Zespół zyskał niezwykłą popularność nie tylko ze względów czysto muzycznych, lecz również za sprawą charyzmatycznego lidera – Roberta Smitha i jego scenicznego emploi. Dziś The Cure ma swoich fanów na wszystkich kontynentach, jednak szczególną estymą formacja od zawsze cieszyła się w Polsce. Wyznawców The Cure, wzorujących się na liderze grupy – z nastroszonymi włosami i wymalowanymi karminową szminką ustami, na ulicach miast i w klubach muzycznych można było spotykać już w latach 80. Gdy zespół w listopadzie 1996 roku przyjechał na pierwszy, zresztą znakomity, koncert w Polsce – w katowickim Spodku zapanowało szaleństwo. Od tego czasu gościł w kraju nad Wisłą jeszcze kilkakrotnie – po raz ostatni w 2016 roku w łódzkiej Atlas Arenie. Formacja odwiedzała równie regularnie Republikę Czeską, a w Pradze koncertowała już w roku 1990, jeszcze za czasów Czechosłowacji. Po ogłoszeniu informacji, że zespół w 2019
46
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • I 2019
roku odwiedzi Ostrawę, zarówno na fanowskich forach w Polsce, jak i Republice Czeskiej zapanował wzmożony ruch, a to oznacza, że Colours of Ostrava może upłynąć pod znakiem The Cure. Zespół Roberta Smitha to nie jedyna ogłoszona jesienią gwiazda tegorocznej edycji. W lipcu w Ostrawie będziemy mogli usłyszeć również postrockowców z Mogwai, legendę songwritingu Florence and the Machine, przejmującą interpretatorkę fado – Marizę czy folkrockowego wokalistę Xaviera Rudda. A to dopiero początek – w każdym kolejnym miesiącu możemy spodziewać się kolejnych potwierdzeń i ogłoszeń. Colours of Ostrava to obecnie coś więcej niż festiwal muzyczny. Impreza w Ostrawie wystartowała w 2002 roku, przeobrażając się w ciągu dekady z lokalnego wydarzenia, poświęconego na początku przede wszystkim nurtowi „world music”, w imponujące czterodniowe święto wielu gatunków muzyki. Od kilku lat impreza odbywa się w postindustrialnych przestrzeniach nieczynnego kombinatu hutniczego w dzielnicy Ostrawy – Witkowicach, tworzącego niezwykłe tło dla muzycznych przeżyć. W minionych latach ostrawski festiwal odwiedzali m.in. David Byrne, Iggy Pop, Sigur Rós, The Cranberries czy Bobby McFerrin. Organizatorzy już zapowiadają, że w tym roku uczestnicy będą mogli liczyć na ponad 350 wydarzeń w ciągu czterech festiwalowych dni. Oprócz koncertów będzie można również uczestniczyć w spektaklach teatralnych, pokazach filmowych, warsztatach czy dyskusjach. Tegoroczna edycja Colours of Ostrava odbędzie się w dniach od 17 do 20 lipca. Można już kupować czterodniowe karnety na to wydarzenie.
PRZYSTANEK KULTURA
zdjęcia: Stefan Mańka; materiały prasowe
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • I 2019
47
PRZYSTANEK KULTURA
fot. Ampli Fire - Wiesław Przeczek
MUZYKA po dwóch stronach Olzy… „Miles, słyszysz tego ptaszka za oknem? To drozd. On nie ma swojego głosu. Kopiuje cudze głosy, a ty nie chcesz tego robić. Chcesz być panem siebie, mieć swój własny głos. To właśnie o to naprawdę chodzi. Więc nie bądź nikim innym, tylko sobą.” Ojciec Milesa Davisa
W
dzisiejszych czasach rynek muzyczny pęka w szwach, co rusz pojawia się nowa gwiazda, wydaje się, że każdy może zostać słynną piosenkarką, piosenkarzem. Czy jednak jest to takie proste? Wśród dziesiątek tysięcy zespołów młodych ludzi, usłyszymy może o kilku. Mimo ciągłej rotacji muzyków na krajowej estradzie, większa część zespołów nigdy nie 48
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • I 2019
ujrzy większej sceny. Być może, gdyby wiele muzycznych legend z ubiegłego wieku próbowało się przebić w naszych czasach, odniosłoby porażkę. Czy The Beatles umiałoby pokonać tysiące boys bandów? Czy Aretha Franklin sprostałaby nowoczesnym i kontrowersyjnym wymaganiom wobec piosenkarek? Jak wygląda dzisiaj walka o fanów, o bycie widzialnym i słyszalnym? Oto
PRZYSTANEK KULTURA
zespół, który nie tylko próbuje podbić scenę polską, ale rozbrzmiewa po dwóch stronach granicy… Ampli Fire zespół założony już w 2014r. W piosenkach chłopaków góruje rock choć sami przyznają, że czerpią również inspiracje z innych gatunków muzycznych, oraz dużo eksperymentują. Jego fundamentem jest braterskie trio Orszulików – Przemek, Stanisław i Łukasz. Kapela powstała jednak dopiero, kiedy dołączył do nich Pavel Ondrusz, wtedy właśnie zaczęła się ich muzyczna przygoda. Tych młodych ludzi cechuje niesamowita zaangażowanie i pasja. Widać, że muzyka daje im prawdziwą radość. Ich melodie mają bardzo różnorodny charakter. Jedne są bardzo nastrojowe i wprowadzają słuchacza w nostalgie, natomiast inne sprawiają, że nawet największy sceptyk będzie tupał nogą do rytmu. Wielu fanów nie może się opanować i nie tylko podryguje, ale otwarcie, bez krępacji tańczy pod samą sceną do ich energicznych piosenek Jak jednak wyglądała dotychczas ich kariera? Po ostrych przygotowaniach w 2014r. byli gotowi do swojego debiutu w czerwcu na festiwalu „Slezská Lilie” w Ostrawie. Po największym jak dotąd koncercie na „Gorolskim Święcie” w Jabłonkowie grupa zdecydowała przyjąć do zespołu drugiego gitarzystę Daniela Kucharczyka. Na następnych koncertach panowie upewnili się, że druga gitara wzbogaca całe brzmienie grupy. Niestety nawet w dopiero zaczynających zespołach, mają miejsce „zmiany kadry”. Kapele opuścił Pavel, a na jego miejscu pojawił się leworęczny Dimitrij Kolničenko. W 2015 roku chłopaki zgłosili się do konkursu Radegast Líheň, gdzie udało im się przebić miedzy dwiema najlepszymi grupami z Czech i Słowacji. Rok później nastąpiła kolejna wymiana członka zespołu. Zdecydowano się na odejście Dimitrija, a przyjęcie Tomka (Tomáš Foltýn). Do 2018 roku miały miejsce małe i duże koncerty (Y4Y w Ostrawie, Gorolskie Święto), najważniejszymi wydarzeniami dla zespołu była nominacja do plebiscytu „Tacy Jesteśmy” wraz z koncertem, koncert FreiPlatz w Opawie, Dolanśki Gróm w Karwinie czy występ Ampli Fire przed Pawłem Kukizem w Żorach i przed 5 tysięczną publicznością, która wspaniale przyjęła chłopaków z Czech. Zagrali również na bystrzyckim ZLOT, gdzie gwiazdą wieczoru był Perfect. Grupa jest w trakcie nagrywania w profesjonalnym studio swoich piosenek takich jak „Mieć Cię przy sobie”, „Bezwarunkowa Miłośc” czy „Toys”. Ich nowa płytę ma właśnie promować teledysk „Mieć Cię przy sobie”, który premierę miał w klubie „Blady Świt” w Czeskim Cieszynie. Nikola Dąbrowska
fot. Żory - Izabela Matuszczyk
fot. Bystrzyca - Andrzej Bystroń
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • I 2019
9
TOREBKA JAKBY DAMSKA
Ma
gd
ale
Pe
č
Kuka t k ie m u s ą s ia dów
na Żur
aw
IDZE NOWE
Fot. Dzięki uprzejmości Muzeum Těšínska. Dom Tetlowej naprzeciw budowy ratusza. Początek lat 30. XX wieku.
fot. Widok na dzisiejszy Ratusz w Czeskim Cieszynie. Foto: MPŻ
fot. Tablica na rynku upamiętniająca miejsce, w którym stał dom Jany Tetlowej. Foto: MPŻ
0
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • I 2019
TOREBKA JAKBY DAMSKA
M
am taką wstydliwą przypadłość. Otóż mam bardzo kiepską orientację w terenie. Mapy uwielbiam, bo wprowadzają w życie porządek i plan. Mogę mapy studiować godzinami ale w pamięci pozostaje niewiele, a zderzenie z rzeczywistą topografią jest dla mnie i tak wielką niewiadomą. Do miejsc przywiązuję się szybko, zwłaszcza, jak się między nami wytworzy chemia, zwłaszcza jak mają coś charakterystycznego w sobie, jakiś kolor lub zapach. Tak działa moja (pewnie nie tylko moja) pamięć. A chęć mapowania Czeskiego Cieszyna jest moją wewnętrzną potrzebą i fantazją. Bo kocham to miasto i zależy mi na nim. Ale jak to bywa z miłością: jest zachwyt, ciekawość, z czasem przychodzi rozczarowanie, złość i obopólna na coś niezgoda. W tym mieście złości mnie miejscami porażająca brzydota. Oczywiście kanony piękna i ich granice są płynne, gusta są różne, ale piszę tu o ewidentnej brzydocie wynikającej z zaniedbania, z absurdalnych rozwiązań architektonicznych lub ich braku. O brzydocie w Czeskim Cieszynie będę pisać, początki jednak zostawmy miejscom pięknym i ciekawym. Za dwa lata świętować będziemy 100-lecie miasta Czeskiego Cieszyna. Ale nie tylko w związku z tym jubileuszem chciałabym Was zabrać w podróż po moim mieście, po jego, być może, mniej oczywistych zaułkach. Można chodzić utartymi ścieżkami, można chadzać swoimi. Bywa, że te ścieżki się pokrywają, bywa, że gubią, żeby odnaleźć się parę kroków dalej. Paradoksalnie rozpoczniemy od miejsca najbardziej oczywistego – od rynku miasta, a to chyba dlatego, że mam do niego 10 kroków – policzyłam. Liczenie, mierzenie w krokach to kolejna cecha mapowania, cecha człowieka niezmotoryzowanego. W lipcu 1920 doszło do podziału Śląska Cieszyńskiego oraz miasta Cieszyna na część polską i czechosłowacką. Granicę ustalono na rzece Olzie. O tym wszyscy wiemy, a wtedy, w 1920 roku mieszkańcy Cieszyna wiedzieli też, że na pewno idzie nowe. Iluż to znajomych nas odwiedzających zwraca uwagę na to, że zabytków w Czeskim Cieszynie właściwie brak i jaki ten polski Cieszyn piękny i historyczny. Zgoda w jednym punkcie: po podziale miasta jego bogatsza historyczna część zamknęła się w granicach Polski. Ale po czeskiej stronie w architekturze zabudowy znajdziemy fantastyczne przykłady funkcjonalizmu, przestrzenne, szerokie ulice, przestronne bryły kamienic a w nich obszerne klatki schodowe, kamienne posadzki, itd. Ziemie, na których znajduje się obecny rynek, należały do rodziny Tetlów i Andrzeja Tomanka. Część ziemi została odsprzedana a część darowana miastu. Pozostał na nich jednak dom otoczony płotem należący dożywotnio do Jany Tetlowej. Plan zabudowy miasta powstał już w 1922 roku, decyzja o budowie
ratusza miejskiego, w miejscu, w którym się znajduje obecnie, zapadła rok później. Jak musiała się czuć pani Tetlowa, kiedy z okien swojego domu obserwowała wyrastające w ekspresowym tempie budynki, w tym ten jeden, najważniejszy w mieście. Jak się musiała czuć, kiedy ciekawscy zaglądali jej do okien? Często o tym myślę, spoglądając przez swoje okna na płytę rynku ale spoglądając z bezpiecznej perspektywy dziesięciu kroków. W dzisiejszych czasach można mnożyć przypadki, kiedy prywatne domostwa nagle stają na trasach wyznaczonych autostrad lub na działkach, na których mają powstać nowoczesne apartamentowce. Kiedy dom nagle staje się kulą u nogi zdeterminowanego dewelopera. Czy wtedy też była taka presja? Prace budowlane ratusza ruszyły w 1928 roku (w tym roku również ukończone) po wcześniejszym oczywiście konkursie na architekta oraz wykonawców i po odrzuconej przez Krajową Komisję Dozoru dla Śląska skardze radnych na zbędny luksus w projekcie głównego budynku miasta. Budynek ratusza w stylu neorenesansowym zwieńczony jest zegarem i siecią fali czy obłoków (jak kto woli). Jana Tetlowa zmarła w 1932 roku, dom zburzono a rynek wybrukowano. Czescy znajomi stąd mawiają, że lubią chodzić na polski rynek w Cieszynie, żeby się pokochać (czes. kochat se oznacza „rozkoszować się widokiem, cieszyć oko”). Ja tam się kocham w czeskim rynku, zwłaszcza w jego popołudniowych letnich urokach. Jak to dobrze w środku zimy wyobrażać sobie, że się siedzi na ławeczce przy fontannie, pije mrożoną kawę z kawiarni za rogiem i słucha przyjemnego gwaru miasta. Bo i gwar tutaj jest inny, spokojny, stonowany, pewnie dlatego, że akustyka w tej dużej funkcjonalnej przestrzeni rozchodzi się inaczej. Było tu jedno miejsce, które ogromnie lubiłam. Kwiaciarnia pani Garay. Urządzona ze smakiem, z piękną drewnianą antresolą, pełna mebli ręcznie malowanych, kwiatów, gustownych bibelotów. Nie ma już tego miejsca a tęsknota za małym pięknem pozostaje znów niezaspokojona. Wokół rynku, jak to wokół głównego w mieście placu, znaleźć można sklepy, drogerię, znaną i lubianą restaurację i trzy piekarnie. Piekarnie otwierane są najwcześniej, wiadomo, żeby ci, którzy idą do pracy na godzinę 6., chociażby do Urzędu Miasta, mogli zaopatrzyć się w drugie śniadanie: świeże i pachnące rożki, rogaliki czy po prostu rohliki. Rohlik będzie bohaterem naszego kolejnego spotkania na łamach Tramwaju, nie zdradzę więc ani okruszka więcej. Do zobaczenia, do poczytania, z gromkim pozdrowieniem ahoj! Szczęśliwego Nowego Roku! Šťastný Nový rok!
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • I 2019
1
TOREBKA JAKBY DAMSKA
M iłość w korporacji Dariusz Bożek
Kiedy odgonił od siebie tą w gruncie rzeczy paranoiczną myśl, jego uwaga skupiła się na otoczeniu zegara. Poczekalnie wypełniały ślady bogatej kariery psychologa lingwisty: wyróżnienia, certyfikaty, dyplomy, nagrody, laudacje, apoteozy, puchary, wawrzyny i medale – zalegały praktycznie wszystkie cztery ściany. - Chwalipięta – pomyślał z kiełkującą w psychice odrobiną irytacji – narcyz i lanserlot. Opuścił drewniane krzesło i podszedł do ściany. Po lewej stronie zegara znajdował się oprawiony w drewnianą ramkę wiersz z dedykacją, plus informacja o zajęciu ex-equo drugiego miejsca na konkursie poezji romantycznej w Roszpunce Wielkiej. Dla M... „Poplątały mi się słowa Przeplatane gestem I już nie wiem, czy na Tobie? czy przez Ciebie? dzięki Tobie? Jestem…
część 12
J
anusz siedział nieruchomo. Umówiony był na godzinę 17.00, lecz przyszedł wcześniej oswoić się na miejscu z myślą o tym, że ubierze w słowa historię, która do tej pory była tylko opłakiwana do granicy wyczerpania łez. Lecz słone źródło wyschło i przyszła pora na mówienie. Na samą myśl o tym, skurczył mu się żołądek i zrobiło słabo. Więc siedział nieruchomo i patrzył przed siebie, próbując przeczekać nieprzyjemne doznania. Pomieszczenie było dyskretne. Dźwięki miasta zatrzymywały się daleko stąd i jedynym odgłosem było - a jakżeby inaczej – tykanie starego zegara, powieszonego tak, aby siedzący mógł bez niepotrzebnego szyjoskrętu monitorować czas. Było tak cicho i intymnie, że Januszowi przyszła do głowy niecodzienna myśl, że oto spotkanie się już rozpoczęło, że to nie poczekalnia lecz jakiś pierwszy etap interwencji psychologicznej. Być może trwa już diagnoza, a może czujne oczy psychologa zaglądają przez szpary lub ukryte kamery, a nawet – jak sobie poczytał na portalu www.jak.sobie.radzić.z.psychologiem.pl - lustra weneckie. 2
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • I 2019
Uwolniłaś moje myśli dotąd uczesane teraz krążą wokół Ciebie aż po sam poranek Moje serce pompa uczuć chyba zwariowała bo pompować krew do Twego aż by chciała ciała Mój żołądek oraz usta prawie się pobili te ostatnie wcale nie chcą połykać smakiji Ma wątroba umęczona przetwarzaniem toksyn reaguje na Twój widok skurczem tak radosnym Zaplątały się znaczenia w gąszczu tej miłości i już nie chce moja dusza bezcieleśnie pościć…” - „Moja dusza już też nie chce bezcieleśnie pościć” - pomyślał Janusz i przeczytał wiersz jeszcze raz. Podobał mu się. Poruszył w Januszowej duszy struny, wciąż drgające smutną melodią miłości do Leny. Na prawo od zegara znajdowały się nagrody za prace
TOREBKA JAKBY DAMSKA
naukowe. Pierwsza z nich wygrawerowana na bawolej skórze brzmiała: „Przedawkowanie lewoskrętnej witaminy C a aktywność kół krytyki politycznej w Gminie Biała” Qué? - żachnął się Janusz po hiszpańsku. Zdarzało mu się to tylko wtedy, gdy zaskakiwała go rzeczywistość ponad jego skromne możliwości. - Ciekawy temat... - kolejne myśli – już po polsku nasycone były delikatną szyderą – z pewnością warto go zgłębić. Następna nagroda dotyczyła małych gnomów. Ich życie seksualne a konkretnie „Życie seksualne skrzatów polnych” zdobyło uznanie Międzynarodowego Towarzystwa Miłośników Dewiacji Ludków Śródziemia, które to po fuzji z Fundacją na Rzecz Partnerstwa Skrzatów i Krasnali postanowiło przyznać nagrodę - jak wyżej. - Może powinienem się wycofać i skorzystać z usług psychiatry – pomyślał Janusz z deka zszokowany tematyką, lecz ciekawość przeważyła. Kontynuował ogląd. Ósmy Interparafialny Zlot Trójek przyznał antynagrodę-malinę za obrazoburczą koncepcję „Moherowej Doliny” lub jak niektórzy mówią „Moherowej Triady”. Koncepcja ta, jak i cały test, którego jest częścią, znalazła się na Toruńskim Indeksie Idei zakazanych, co jak można było przypuszczać przysporzyło jej dodatkowej, ponadstandardowej popularności. Pod nagrodą znalazło się zdjęcie Balcerka w towarzystwie Ojca Tadeusza, który pozwolił na nie, omyłkowo traktując dużą kopertę z testem jako dar finansowy na znaną rozgłośnię i się oczywiście uśmiechnął. Dalej... Klub Kobiet Spragnionych Kreatywnych Doznań na swoim dorocznym konwencie uczcił Balcerka Laudacją po zapoznaniu się z wynikami pracy „Warunkowanie, psychoterapia czy tresura – dylematy wzmacniania męskiego członka po czterdziestce”. Następnie cała ściana dotyczyła nagród literackich za książki; a to za „Kwantowe ciała w związkach”; za „Mężczyźni są z Górek Wielkich a kobiety z Małych”; a to za „Magnolia – podróże kwantowe”. Na szczególną uwagę zasługiwała nagroda przyznana przez Fundację na Rzecz Promowania Zachowań Depresyjnych i Wspierania Pesymizmu, która wyróżniła go za czterotomowy psychologiczny sago-poradnik pt. „Obudź w sobie karła”, „Jak wprowadzić się w leczniczą depresję?”, „W poszukiwaniu utraconej traumy” oraz „Jak wywołać myśli samobójcze w trzy dni?” Międzynarodowa Gildia Producentów Kolonoskopów ukoronowała Balcerka za „Podróże analne” w których przedstawił swoją innowacyjną technikę wędrowania po
własnych wnętrznościach, stymulowaną za pomocą podawanych dożylnie narkotyków. Na ścianie po prawej było mniej kolorowo lecz równie merytorycznie. Dużo poważnych zgromadzeń nagradzało Balcerka za badania, prace naukowe i rozprawki. - Z pewnością będą to istotne i budzące zainteresowanie zagadnienia - pomyślał Janusz ironicznie i się nie zawiódł. Paletę rozpoczynały „Tendencje Masturbacyjne w zakonach mniszych i żebraczych – omówienie badań podłużnych w latach 1989 – 1999.” po czym gładkie przejście do: „Tęczowe zabarwienie w aurach osób LGBT – mit czy rzeczywistość” i na zakończenie: „Wykluczone społecznie alkohole no-name a odmienne stany świadomości: casus Zenona, do którego przemówił Bóg po wypiciu denaturatu przesączonego przez pieczywo pełnoziarniste żytnie na zakwasie”. - No...niee.. - przemówił na głos Janusz, aczkolwiek do samego siebie – zbieram się stąd ASAP. I wtedy otworzyły się drzwi i Januszowi ukazał się psycholog Balcerek. Wysoki, niedawno odchudzony mężczyzna około pięćdziesiątki, objął Janusza lekkim lecz uważnym spojrzeniem. Ten poczuł się przezroczysty i dogłębnie przejrzany przez skryte w okularach oczy. Odruchowo zasłonił część ciała rękami, po czym uznawszy ten gest za niepoważny, wyciągnął do Balcerka dłoń. Uścisk uruchomił transfer pozawerbalnych informacji, z przewagą tych od klienta do terapeuty. - O niee, On wszystko widzi - pomyślał Janusz a gdzieś na krańcach psychiki kiełkowała przedziwna myśl, że równie dobrze mógłby tu przyjść nago. Obaj weszli do obszernego gabinetu. Janusz poczuł zapach wysiedzianych ludzkich emocji, rozgoniony przez nutę garbowanej roślinnie, naturalnej skóry. Fotel uchwycił go jakby proponując możliwość udzielenia wsparcia. Balcerek jeszcze przez chwilę stał nieruchomo, wpatrzony w punkt o trudnym do uchwycenia położeniu w przestrzeni. Siwe, krótko wystrzyżone włosy budziły zaufanie, lecz Janusz miał wrażenie, jakby królestwo psychologa nie znajdowało się w czterowymiarowej przestrzeni, wspólnej dla istot świadomych. W końcu usiadł i obaj znaleźli się na tym samym poziomie. Balcerek patrzył uważnie; nie na Janusza bezpośrednio; zawiesił spojrzenie ogniskując uwagę gdzieś dalej. Trwała cisza. - W zasadzie to ja już nie istnieję – rozpoczął Janusz. Balcerek spojrzał uważnie na Janusza. - Skończyłem się i mnie nie ma - Interesująca koncepcja – powiedział spokojnie psycholog. Janusz masował mocno poręcze terapeutycznego fotela i nieco bezradnie patrzył przed siebie. - Rozpocznę od tego, że nazywam się Janusz TRAMWAJ CIESZYŃSKI • I 2019
53
TOREBKA JAKBY DAMSKA
- Zacne imię – - Raczej żenua – skwitował z mieszaniną smutku i rezygnacji. - O widzę, że Pan praktykuje slang miejski – Balcerek uśmiechnął się życzliwie i dodał – a co ja mam powiedzieć o sobie... Janusz Grażyna… oto prawdziwa niedola. - Oto prawdziwa niedola – jak katarynka powtórzył w myślach Janusz i spojrzał na Balcerka, chcąc coś powiedzieć o tej prawdziwej niedoli lecz wewnętrzny smutek skierował go na główny docel, czyli zamierzony temat rozmowy. - Mam w życiu potwornego pecha – powiedział ze smutkiem - kiedy zmieniam pas na drodze z wolniejszego na szybszy, natychmiast tym szybszym okazuje się ten, który opuściłem; moje auto, które przy mnie jest zepsute, działa bez zarzutu w towarzystwie mechanika, kiedy rozmawiam z interesującą mnie kobietą, zawsze przypląta się jakiś bogatszy i przystojniejszy kolega, telefon zawiesza mi się w najmniej oczekiwanym momencie, szukana rzecz znajduje się w ostatnim miejscu, w którym szukam, wszystko mi idzie ciężej i z przeszkodami, a ... kobieta, której wyznaje miłość, podcina sobie żyły na oczach całej korporacji. Balcerek drgnął a może to tylko pisarzowi się wydawało. - Na imię miała… - poprawił się - ma Lena – Wentylator stojącego na stylowym stoliczku komputera ożył i rozpoczął chłodzenie procesora. - Próbowała popełnić samobójstwo, lecz nie udało jej się i żyje… jest w śpiączce od ponad roku. Stonowany czernią ekran monitora jakby ocknął się i uwolnił na swojej powierzchni pęknięcia na smolistej czerni, które przekształcały się powoli w kwiaty osadzone na grubszych łodygach. Janusz przerwał mówienie i spojrzał w stronę szumiącej maszyny. - Co to za kwiat na monitorze? - zapytal. - To Magnolia – odpowiedział Balcerek. Janusz wstał z fotela i podszedł do klawiatury osadzonej pod ekranem. Chciał dotknąć jakiegoś klawisza lecz coś ostatecznie go powstrzymało. - Dziwny ten komputer – powiedział wracając do terapeutycznego fotela, który powitał go delikatnym skrzypnięciem zmęczonego drewna. - Dziwny – powiedział psycholog – to prawda. Janusz powrócił na fotel, kontynuując opowieść. - Trafiła do szpitala a ja czułem się jak pies, co próbuje zamieszkać na grobie właściciela. Latałem tam codziennie i wszystko widziałem jak przez lornetkę Zeissa – wyostrzone na maksa. Lena śniła mi się po nocach, odwiedzała mnie i opowiadała jak jest jej gdzieś tam, po drugiej stronie, jak sobie urządza nowy pokój 54
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • I 2019
Przez cały równy rok codziennie… - kontynuował - na powitanie całowałem ją w usta, w policzek, jak śpiącą królewnę, co zasnęła pod zaklęciem. Czułem wtedy, że jej tętno przyspiesza, policzki nabierają rumieńców, powieki drgają zwiastowaniem świadomości, lecz nic takiego nie mogło się wydarzyć bo... aparatura nie rejestrowała żadnych zmian, żadnych poruszeń, bezlitośnie odmierzając obiektywne jednostki upływającego życia. Jak spragniony wędrowiec na pustyni chciałem za bardzo zobaczyć oazę a to tylko była gra szklanych paciorków. Balcerek milczał metodycznie a słuchanie Janusza umilał sobie delikatnym masowaniem palcami swoich ust. Gdy jego klient skończył opowiadać powiedział nagle: - Musi Pan pożegnać się z Leną – - Qué? - wyrwało sie z ust Janusza po raz drugi tego dnia hiszpańskie zdziwienie. - Sie müssen sich von Frau Lena verabschieden - skontrował błyskawicznie po niemiecku Balcerek. - Dlaczego Pan mówi po niemiecku – zapytał zaskoczony Janusz. - A dlaczego Pan po hiszpańsku? - odparł bez cienia wahania psycholog. - Mam taki odruch – powiedział Janusz i sam sie zdziwił ujawnionym meritum swojej wypowiedzi. Balcerek wstał. - Ostateczne rozstanie z Leną spowoduje kolejny, trudny do zniesienia przypływ cierpienia... lecz wiemy z pewnej piosenki, że po nocy przychodzi dzień a po burzy spokój, więc wnioskujemy, że przypływ wyprzedza odpływ i jak Pana coś zaleje, to zaraz to po panu spłynie, bo inaczej być nie może. Więc pożegna Pan Lenę i będzie Pan cierpiał jeszcze bardziej niż teraz… lecz krócej. Janusz milczał skołowany i patrzył na Balcerka wybałuszonymi oczyma. - Przyszedłem do Pana ponieważ jestem w stanie głębokiego załamania i rozsypki, poszukuję więc ulgi i oczekuje jej od spotkania z psychologiem, czyli Panem a Pan mi proponuje cierpieć jeszcze bardziej i w dodatku zaraz będę musiał za tą poradę zapłacić stówę? - Jest jeszcze inna opcja – powiedział po krótkim namyśle Balcerek – może pan sobie kupić Kota. - Kota? - Tak - Po co mi Kot? - Potrzebne jest Panu kocie mruczenie - Czyżby? - Kot potrafi modulować częstotliwość dźwięków od 20 do 140 Hz i niektóre z tych rejestrów zadziałają na
TOREBKA JAKBY DAMSKA
pański organizm antydepresyjnie... o ciśnieniu krwi nie wspominając. Tak więc niech sobie Pan zafunduje kota, najlepiej jakiegoś przybłędę i wykorzysta jego mruczącą osobowość. Kot wyczuje Pana problem i będzie Panu w tym problemie towarzyszył. - Nie chcę kota - Tak więc wracamy do Cierpienia – Balcerek zaczął chodzić po pokoju. - Założy sobie pan dzienniczek kontrolowanego cierpienia; będzie pan cierpiał trzy razy dziennie przez równe piętnaście minut; jak najmocniej, z całego serca; musi Pan nasilać swoje cierpienie regularnie o określonej godzinie a poza tymi trzema kwadransami może sobie pan cierpieć mniej albo nie musi Pan cierpieć w ogóle, jak tam sobie Pan uważa; lecz przez te 15 minut musi na pana spaść w Pańskiej wyobraźni niewyobrażalna masa nieszczęść, plag egipskich, że tak to ujmę - siedem lat chudych w trzy kwadranse dziennie co w przeliczeniu daje nam po 2,333 lata chudego na piętnaście minut; Pan się postara być nieszczęśliwym jak Kurt Cobain lub Amy Winehouse, Pan pogłębi swój smutek, najlepiej poprzez wyobrażanie sobie nieuchronności śmierci i beznadzieję starości, ponurą jesień życia w szpitalu, w którym jest opuszczony przez wszystkich i odchodzi Pan w samotności, bez miłości, której Pan nie przeżył, a inni owszem… przeżyli... i nic już się nie da zrobić; proszę sobie wyobrażać, że ukochana kobieta odeszła z innym albo umiera na raka... Tu Balcerek zatrzymał swoją wypowiedź i zastanowił się przez moment. Myśl, która pojawiła się w jego głowie najwyraźniej mu się spodobała. - W kwestii ukochanej nie musi Pan sobie niczego wyobrażać... tu wystarczy aktualna rzeczywistość. - Proszę sobie wyobrazić kolejne nieszczęścia w skali globalnej – kontynuował - topniejące lodowce, wycinane lasy Amazonii, zanieczyszczenie planety, kończące się surowce, przeludnienie, genetyczna modyfikacja, bogacenie się bogatych i biednienie biednych, polityków europejskich, głód i marnotrawstwo, upadek i wojny cywilizacji, zmiany klimatyczne, rządy kimów w Korei Północnej, długą ponurą deszczową jesień i nijaką zimę, koncert Waldemara, polskie seriale, Katyń, kataklizmy i katastrofy, świat bez Boga – i tu na twarzy Balcerka pojawiła się jutrzenka i promień, zwiastując ulubiony filozoficzny problem - bo Bóg umarł, albo go w ogóle nie było i ten świat sam się stworzył z niczego albo z czegoś... z jakiejś napakowanej drobinki, i to wszystko wybuchło i pędzi w nieskończoność albo jeszcze inaczej... Bóg się zdrzemnął i ta jego drzemka jest krótka, ale to w jego skali a w naszej trwa to tysiące lat... albo może Bóg ma to wszystko w dupie... ma na to wszystko wyjebane... albo jesteśmy pracą magisterską lub doktorską
jakiegoś kosmity, który patrzy na nas tak, jak my patrzymy na mrowisko lub ul na przykład; a może Bóg na to wszystko patrzy i jest obojętny na nasze cierpienie; a może wręcz przeciwnie, jest ono mu do czegoś potrzebne, niech Pan sobie wyobraża tego Boga w kategoriach starotestamentowych, karzącego narcyza, który potrafi z powodu błahostek unicestwiać tysiące ludzi a najlepiej proszę pomyśleć, że Jego nie ma i nigdy nie było i nigdy nie będzie i jest nicość po śmierci, kompletny zanik ego, do którego zapewne jest pan głęboko przywiązany. Proszę sobie wyobrazić, że nigdy przenigdy nie zobaczy Pan już ukochanej ze świadomym, skierowanym na Pana spojrzeniem; myśli samobójcze bardzo wskazane. - Dosyć - I to wszystko w równe 15 minut – dokończył Balcerek – najlepiej przed posiłkami. - Do czego Pan zmierza Panie Balcerek - Musi Pan uwolnić się, to znaczy nic pan oczywiście nie musi, jest pan wolną istotą ludzką, co prawda wolność ta jest iluzoryczna a może szczątkowa, więc w ramach tej wolności niewiadomego pochodzenia i o niewiadomym statusie, może pan zdecydować, żeby uwolnić tą biedną istotę Lenę od siebie, uwolnić siebie samego od siebie samego i uwolnić świat od niepotrzebnego zamętu spowodowanego Pańskimi urojeniami. - Urojeniami? - Z medycznego punktu widzenia tak silne przywiązanie emocjonalne do kogoś, kogo nie miało się okazji poznać, graniczy z urojeniem - Oj nie pomaga mi Pan Panie Balcerek - Pomagam - I nie zapłacę Panu tej stówy za wizytę - Zapłaci Pan, - A skąd ta pewność? - Ponieważ jest pan najstarszy z trójki rodzeństwa, a tacy z reguły wywiązują się z umów, są nadodpowiedzialni i płacą podatki. - Skąd Pan wie, że jestem najstarszy? - Patrzy się tu i tam – powiedział wbijając wzrok w Januszowe czoło. - Coś jeszcze Pan sobie wyobraża na mój temat? Balcerek zatrzymał się w swoich słownych tyradach i pomyślał intensywnie. - Miętoli Pan długopis w ustach jak kobiecą pierś, co świadczy o tym, że jest Pan typem oralnym, rozumie się, że taki typ to przede wszystkim miętoli ustami wszelakie substytuty piersi, której się nie nażarł, nie nassał nigdy do syta i od której się, że tak powiem w sensie psychologicznym nigdy nie oddzielił. Więc miętoli Pan, żeby się przez to miętolenie psychologicznie ukoić, bo cierpi Pan na chroniczny brak poczucia bezpieczeństwa, na niezaspokojenie własnych potrzeb. TRAMWAJ CIESZYŃSKI • I 2019
55
TOREBKA JAKBY DAMSKA
Janusz milczał. - Przeniósł Pan w swoje dorosłe życie przemożną, niemowlęcą potrzebę bycia nasycanym przez otoczenie płynnym lub stałym pokarmem, dobrymi, ciepłymi emocjami i pozytywną energią. Poszukuje więc pan idealnego obiektu, który mógłby Pan obdarzyć intensywna miłością, i z którym mógłby się Pan zlać w poczuciu symbiozy. Tym obiektem jest Lena a raczej wyobrażenie o niej, być może niewiele mające wspólnego z rzeczywistą Leną. Janusz zastanowił się chwilę i zmienił kierunek tej słownej potyczki. - Widziałem w Pańskiej poczekalni wiele dowodów na to, że odkleił się Pan od rzeczywistości - Mianowicie? - Mianowicie „Życie seksualne skrzatów polnych” … wystarczy? Balcerek spojrzał ze zdziwieniem na siedzącego we freudowskim fotelu Janusza. - Preferuje Pan krasnoludki, czy ma Pan jakiś problem ze skrzatami? - Tak... mam problem, nie zauważyłem ich obecności – powiedział Janusz – potocznie uważa się, że nie istnieją - Jak długo Pan znał Lenę – zapytał niespodziewanie Balcerek - Nieco ponad miesiąc - Jak wyglądał wasz związek - No nie wiem… związek… tak bym tego nie nazwał – żachnął się Janusz – dwa tygodnie kontaktów w korporacji przy okazji kontroli i jedna kawa poza korporacją; bukiet frezji; wiem, że uwielbia surrealistyczne malarstwo. - Kontakty intymne? Janusz spojrzał zdziwiony na psychologa i powiedział zrezygnowanym lecz pełnym pragnień głosem. - Do niczego nie doszło - Pocałunek? Balcerek milczał wpatrując się w punkt, który znajdował się pomiędzy Januszem a znajdującą się za nim ścianą. Janusz pochylił się lekko w stronę rozmówcy, po czym opadł na fotel zrezygnowany. - Do czego zmierzają te pytania? - Pan raczy wybaczyć ale zastanawiam w kim lub w czym się Pan zakochał? Nie poznał pan tej kobiety, nie
mieszkaliście razem, nie uprawialiście seksu - proszę wybaczyć za zwulgaryzowanie tego szlachetnego aktu nawet nie poczuł pan jak oddaje panu pocałunek, więc się zastanawiam co lub kto jest obiektem pana miłości. - Kocham Lenę i będę kochał do końca życia - Czy Lena chrapie? - Co? - Czy Lena chrapie, poci się, pierdzi w trakcie snu? - Przesadza pan… - A jak smakuje orgazm w jej ramionach? - Jest Pan okrutny - Tak więc uprawomocnione wydaje mi się stwierdzenie, że jeżeli Pan kocha kogoś, kogo Pan nie zna, to ja swobodnie mogę pisać o czymś, czego nie ma, czyli... Janusz poderwał się wzburzony. - o życiu seksualnym skrzatów polnych – dokończył psycholog. - Kto panu dał prawo wykonywania tego zawodu? - A kto Panu dał prawo do pielęgnacji własnego Ego i oczekiwania, że w życiu należy się panu tylko komfort - Ale… - Koniec wizyty – przerwał Balcerek i życzliwym tonem dodał: - Płaci Pan kartą czy gotówką? Gdy Janusz zapłacił za wizytę i opuścił gabinet, Balcerek znowu został sam. A może mu się to tylko tak wydawało. Na ekranie komputera pojawił się dużych rozmiarów znak zapytania, który rozgonił na obrzeża kwitnące kwiaty Magnolii.
?
- No...cooo...? - żachnął się psycholog i unikając dalszego patrzenia na monitor, opuścił gabinet.
cdn...cdn...cdn... cdn... 56
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • I 2019
Kulig z Wiseł kami Doliną Bia ł ej Wiseł ki
Dolina białej Wisełki znajduje się za jeziorem Czerniawskim w Wiśle Czarne. jej nazwa pochodzi prawdopodobnie od jej „białej wody”, której wartki nurt silnie pieni się na licznych progach. To najbardziej malownicza ze wszystkich wiślańskich dolin, piękna o każdej porze roku. jednak zimowa aura czyni z niej wręcz baśniową krainę, również ze względu na odbywające się tam słynne wiślańskie sanny – kuligi na saniach zaprzężonych w konie.
P
aństwo Małgorzata i Piotr Wisełkowie, miłośnicy koni, właściciele Rancza Cieńków od lat są organizatorami przejazdów zaprzęgami konnymi Doliną Białej Wisełki. W ofercie propozycje zarówno dla grup zorganizowanych - szkół, firm organizujących wyjazdy integracyjne, konferencje - jak i małych, kameralnych. Oferta familijna stworzona jest z myślą o niewielkich, kilku osobowych grupach – rodzinie czy przyjaciołach, gdzie sanna urządzana jest na małych saniach
mieszczących do pięciu osób. Gospodarze są przygotowani na przyjęcie nawet 150 gości. Wówczas w saniach maksymalnie zasiada dwunastoosobowa grupa. Wyjazdy są planowane z zachowaniem wszelkich zasad bezpieczeństwa zarówno dla gości, jak i zwierząt. Niezależnie od pory czy będzie to sanna w zimowym słońcu czy w blasku gwiazd i płonących pochodni wrażenia będą niezapomniane. Pęd koni, zapierające w piersiach widoki w towarzystwie bliskich to z całą pewnością wyjątkowe chwile, które na długo pozostaną w pamięci. Po przejażdżce zaprzęgami konnymi wszystkich czeka biesiada przy ognisku z wyśmienitym góralskim jedzeniem w towarzystwie miejscowych gawędziarzy i beskidzkiej muzyki.
www.kuligi-wisla.pl tel. 601 511 027
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • I 2019
57
Produkty do nabycia w placówkach poniżej i sklepie internetowym. Na hasło „TramWaj CIesZyŃsKI”
rabat w wysokości 6% sklep CIesZyN 43-400 ul. Wyższa Brama 8 tel. +48 694 695 336 sklep sKoCZÓW 43-430 ul. A. Mickiewicza 16 tel. +48 728 110 132
sklep i pijalnia soków jasTrZĘbIe-ZDrÓj 44-330 ul. Słoneczna 2 tel. +48 668 570 980 sklep internetowy planetabio24.pl
TOREBKA JAKBY DAMSKA
Gorąca czekolada to lekarstwo na wszystkie smutki. Działa nie tylko u dzieci:) Niestety ta prawdziwa, gęsta trafia się niezwykle rzadko i jest bardzo kaloryczna. Zatem proponujemy jej zdrowszą wersję. Mimo, że składa się tylko z trzech składników mleka, kakao i daktyli jest gęsta, słodka i mocno czekoladowa. Wielkim plusem jest to, że można ją przygotować samemu w domowym zaciszu i komponować smaki w zależności od nastroju.
GORĄCA CZEKOLADA Z DAKTYLI DO PRZYGOTOWANIA DWÓCH PORCJI POTRZEBUJESZ: 500 ml mleka roślinnego np. sojowego pół szklanki daktyli 3 łyżki gorzkiego kakao szczyptę soli morskiej opcjonalnie, w zależności od upodobań: kardamon, cynamon, tarta skórka pomarańczowa, chili
Mleko wlewamy do wysokiego garnuszka z grubym dnem i dodajemy pozostałe składniki. Podgrzewamy na średnim ogniu, co jakiś czas mieszając, aż do zagotowania. Zmniejszamy moc palnika na minimalny i gotujemy jeszcze przez 5 min. Zdejmujemy z ognia i ostrożnie blendujemy na aksamitnie gładką czekoladę. Przelewamy do kubeczków. Pijemy gorącą. Na zdrowie! Amelia Witos
DaKTyle to owoce daktylowca, najstarszego uprawianego drzewa owocowego na świecie. Obecnie uprawia się je w Azji, Afryce i Ameryce Północnej. Dojrzałe drzewo może sięgać nawet do 40 metrów. Ich właściwości odżywcze docenili zwłaszcza mieszkańcy krajów arabskich. To tam zrodziła się dla daktyli nazwa „chleb życia”, a rodząca je palma zyskała przydomek „drzewa życia”. Nic w tym dziwnego, bowiem daktyle i to zarówno świeże, jak i suszone są bogate w błonnik, witaminy, zwłaszcza B3, A, B6, związki mineralne (potas, wapń, magnez), a także przeciwutleniacze. Daktyle maja też właściwości przeciwzapalne dzięki zawartości salicylanów, które działają jak aspiryna, jednak nie podrażniają żołądka. Istnieje wiele odmian owoców daktylowca. Zasadniczo przyporządkowuje się je do trzech grup: twardych, półtwardych i miękkich. Pierwszą grupę reprezentują daktyle Thoory, nazywane daktylowym chlebem, ponieważ stanowią podstawą wyżywienia plemion koczowniczych. Do półtwardych należą m.in. odmiany Zahdi czy Deglet Noor. Ta druga nazywana jest królową wszystkich daktyli lub daktylami światła, ze względu na jasnobursztynowy kolor. Daktyle miękkie to między innymi odmiana Medjool, dająca jedne z największych owoców, dlatego też nosi nazwę Cadillaka wśród daktyli. Warto jednak pamiętać, aby kupować daktyle ekologiczne, które nie są nasycone konserwantami.
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • I 2019
9
GIMNASTYKA Z TRAMWAJEM
„Chciałbym żeby sport osób niepełnosprawnych był tak samo doceniany jak sport pełnosprawnych” Rozmowa z Januszem Rokickim om
h
ły
D
ini k a R yc
L
ekkoatleta, kulomiot, trzykrotny wicemistrz paraolimpijski, mistrz świata i Europy, tegoroczny laureat Srebrnej Cieszynianki przyznanej przez powiat cieszyński. Janusz Rokicki jest obecnie jednym z najbardziej znanych i utytułowanych cieszyńskich sportowców. Za nim kolejny udany sezon. Do kolekcji swoich osiągnięć dołożył złoto mistrzostw Europy w Berlinie. Teraz przygotowuje się do kolejnego sezonu, w którym czekają go mistrzostwa świata w Dubaju. Jak mówi, jest nadzieja na podium, jednak w sporcie niczego nie możemy być pewni, a niektórych sytuacji po prostu nie możemy przewidzieć. W rozmowie z cieszyńskim paraolimpijczykiem, wspominamy ubiegłoroczne zawody w Berlinie, początki sukcesów sportowych i pierwsze igrzyska paraolimpijskie. Nie mogło zabraknąć również tematu nagród i stypendiów, o które wśród parasportowców w Polsce ciężko, nawet wtedy gdy zdobywają medale.
Zacznijmy od podsumowania. Jaki był miniony sezon? Bardzo dobry. Między innymi ze względu na to, że na mistrzostwach Europy udało mi się zdobyć złoty medal - pomimo kontuzji, która mnie męczy od mistrzostw Polski. Z pomocą rehabilitacji, rękę udało się doprowadzić do takiego stanu, że ostatecznie mogłem wystartować. Uważam to za duży sukces, chociaż podczas takiego startu towarzyszy tak duża adrenalina, że nie czuje się skutków kontuzji. Po starcie znowu było jednak kiepsko. Jakie miałeś oczekiwania przed startem na mistrzostwach Europy w Berlinie? Pojawiały się myśli o medalu? Myślałem o medalu. Cała najmocniejsza czołówka pochodzi z innych kontynentów. Europa w moim przypadku na szczęście nie jest taka mocna. To mnie uratowało. Miałem pewne oczekiwania, ale nie byłem do końca pewny. W samej końcówce przygotowań przed mistrzostwami nie trenowałem ze względu na kontuzję ręki. Były nadzieje, chciało się zdobyć medal i po pierwszym swoim pchnięciu w konkursie wiedziałem że stanę na podium. Zdobycie złotego medalu w momencie walki z kontuzją musiało być dla Ciebie ważne. Tak, to prawda. Wtedy, nie mogłem się nawet po uchu podrapać lewą ręką, ja pcham prawą, ale do prawidłowego pchnięcia potrzebne są dwie ręce. Byłem bardzo szczęśliwy po zdobyciu medalu. Trener chyba jeszcze bardziej. Do końca nie byłem go pewny… jak jeszcze pchaliśmy na treningu tydzień przed startem, nie wyglądało to optymistycznie.
0
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • I 2019
GIMNASTYKA Z TRAMWAJEM
Skąd bierzesz siłę i motywację? Trenuję już czternaście lat. Organizm po tylu latach jest już wyczerpany. Był moment wypalenia. Myślałem, że zakończę przygodę ze sportem, ale na szczęście to była tylko chwila zwątpienia. Ja tym żyję, trenuję, pomagam innym zawodnikom i prowadzę klub – cały czas praktycznie jestem związany ze sportem. Pomyślałem, że nie mogę zamknąć nagle takiego rozdziału swojego życia, który sprawił mi tyle radości. Mam trzech wspaniałych synów, którzy mi kibicują. Chcą też trenować. Najstarszy – Bartosz – przychodzi na treningi i odrzuca piłki lekarskie. Co ważne, specyfika pracy ze sportowcami z niepełnosprawnością polega na tym, że takiemu zawodnikowi trzeba piłkę podać, odrzucić. Jeżeli takich zawodników jest więcej, jeden trener nie wystarczy. W momencie podziału dotacji, zawsze muszę tłumaczyć, dlaczego na tylu zawodników przypada dwóch trenerów.
zdjęcia arch. prywatne
Wspomniałeś, że trenujesz od czternastu lat. Kiedy przyszedł Twój pierwszy sukces, kiedy zrozumiałeś, że to jest to co powinieneś robić? Zacząłem od pływania. Pierwszy sportowy sukces pochodzi właśnie z tej dyscypliny. Trenowałem jeszcze na starym basenie przy SP4 w Cieszynie. Po półtorej roku treningów pojechaliśmy z Czesiem Banotem na mistrzostwa Polski, gdzie zdobyłem pierwszy medal. To było niesamowite. Przed wypadkiem też trenowałem, miałem do czynienia ze sportem, ale okazało się, że już jako osoba niepełnosprawna też mogę coś osiągnąć. To wciągało. Wyniki zaczęły się pojawiać i tak to się zaczęło nakręcać coraz bardziej. Później pojawiła się lekkoatletyka, która była strzałem w dziesiątkę. Moje parametry
– wzrost, waga, siła, szybkość – pasowały do specyfiki tego sportu. Kiedyś tutaj w Cieszynie wystartowałem w spartakiadzie i bez przygotowania wygrałem konkurs pchnięcia kulą i rzutu oszczepem – pierwszy raz w życiu miałem kulę i oszczep w ręce. Wtedy w 2003 roku na mistrzostwach Polski zdobyłem srebrny medal. W 2004 roku pojechałem na igrzyska do Aten – moje pierwsze zawody takiej rangi. Byłeś już na igrzyskach w Atenach, Pekinie, Londynie i Rio de Janeiro. Ja zmieniała się twoja dojrzałość sportowa na przestrzeni tych startów? Nabrałem doświadczenia, a przede wszystkim spokoju podczas startu. Na swoich pierwszych igrzyskach w Atenach słyszałem jak mi serce wali. W ostatniej chwili przed startem zmieniono mi grupę na tą najmocniejszą – byłem załamany, ale na starcie zapomniałem o wszystkich problemach. To było niesamowite przeżycie… chociaż jak teraz o tym myślę, to za każdym razem na starcie towarzyszy mi adrenalina. Zwłaszcza kiedy wchodzi się przed publiczność liczącą 70 tys. osób z najlepszymi zawodnikami globu. Nie ważne co się robi, jaka to dyscyplina sportu i czy jest się zawodnikiem niepełnosprawnym czy pełnosprawnym, wszyscy odczuwają ogromne emocje z powodu startu w zawodach. Denerwuję się, kiedy ktoś mówi „ale słabo wystartował”, wtedy odpowiadam „a Ty co człowieku? Spróbuj stanąć przed taką publiką i pokaż, co potrafisz”. To naprawdę potrafi paraliżować, jednak z czasem człowiek nabiera takiego doświadczenia, że potrafi się skupić na swoim zadaniu. Czy sukces Cię zmienił w jakiś sposób? Chciałoby się więcej… kiedy człowiek dostanie palec, chciałby dostać całą rękę. Nakręca się… Stałem się chętny do trenowania, stałem się bardzo ambitny. Kiedy już dotarłem do czegoś, chciałem to utrzymać, na przykład tytuł mistrza świata. Chyba przez dziesięć lat miałem problemy z pewnym Rosjaninem. Zawsze byłem drugi i nie umiałem go pokonać. Ja wyglądałem przy nim jak Ty przy mnie (śmiech). Przez dziesięć lat z nim przegrywałem. Wszyscy mówili: „zostaw, nie rywalizuj z nim, super że jesteś drugi”. Nie mogłem się z tym zgodzić i postanowiłem, że dopóki będę w stanie, będę z nim rywalizował. Na mistrzostwach świata w 2015 roku udało mi się go pokonać pierwszy raz. TRAMWAJ CIESZYŃSKI • I 2019
1
GIMNASTYKA Z TRAMWAJEM
Przepisy dotyczące sportowców w Polsce, nie są łaskawe. Zwłaszcza jeżeli chodzi o przyznawanie nagród czy stypendiów. Przekonałeś się o tym, pomimo tego, że przywiozłeś medal z ostatnich mistrzostw Europy. Żeby otrzymać nagrodę pieniężną, w zawodach musi wystartować minimum dwunastu zawodników z ośmiu krajów. Super, że niepełnosprawni sportowcy wyczynowi zostali zrównani prawami ze sportowcami pełnosprawnymi, ale nie jest to dopracowane. Prawdopodobnie jest to wina polskiego związku. Nikt nie pokazał jakie to będzie miało skutki. Zawodnik trenuje przez cały rok, przygotowuje się i na końcu zdobywa medal ku chwale ojczyzny. Trenerzy za wyszkolenie zawodnika otrzymują wynagrodzenie, a zawodnik słyszy, że nie spełnił warunków… Wolałbym usłyszeć, że mi się nie należy, ale niech nikt mi nie mówi, że nie spełniłem warunków. Jeżeli trenuję 300 dni w roku, jadę na zawody i zdobywam medal, to co ja jeszcze mogę zrobić, żeby zagwarantować sobie tą nagrodę? Zawodnik pozbawiony jest możliwości. Jeżeliby nie trenował i nie zdobył medalu, to proste – nie należy się. Cała kadra, która pojechała na mistrzostwa Europy – Ci którzy zdobyli medale – nikt nie miał wymaganej liczby 12 zawodników na starcie. Pan premier powiedział, że przeznaczy 500 tys. zł dla lekkoatletów, pływaków i ciężarowców. To tak szumnie brzmi 500 tys. zł czy pół miliona zł. Jednak jak się temu przyjrzymy, to jest to nagroda rzędu 7 tys. zł za cały rok przygotowań, a to wystarcza na 3-4 miesiące. Jeżeli zawodnik trenuje w sporcie niepełnosprawnych wyczynowo, nie ma szans pójść do pracy. Tak samo jest ze stypendiami, o których mówiło się, że ich nie będzie. Niedawno minister sportu powiedział,
że to stypendium będzie. Jednak jest to na razie jednorazowa deklaracja, zaleczenie problemu. Według mnie tutaj trzeba popracować nad ustawą. Dopasować ją do realnych warunków. Należy postawić się na miejscu zawodnika, który jedzie na imprezę sportową, do której przygotowuje się przez cały rok, później patrzy w listy startowe i widzi 11 zawodników. Wtedy wiadomo, że nic z tego nie będzie. Trzeba iść do pracy, a idąc do pracy przekreślasz sobie szansę na konkretne trenowanie i zdobycie wszystkich sukcesów. Jakie ma marzenia trzykrotny wicemistrz paraolimpijski? Marzy mi się złoty medal paraolimpijski – najwyższy sportowy tytuł. Miałem już parę razy prawie ten medal na szyi, zawsze był blisko. Może jeszcze nie dorosłem do tego. Zawsze mówiłem, że jak zdobędę złoto, to zakończę karierę. Marzy mi się również, żeby przepisy sportowe były czytelne i jasne. Nie było niespodzianek i dziwnych rzeczy wokół nich. Chciałbym, żeby sport osób niepełnosprawnych był tak samo doceniany jak sport pełnosprawnych. Tak naprawdę, nie różnią się one od siebie.
2
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • I 2019
GIMNASTYKA Z TRAMWAJEM
fa ł
Urbacz
k
a
Ra
NIESPEŁNIONY sen o medalu
Żyjemy w czasach, gdy polscy skoczkowie regularnie okupują podium Pucharu Świata. Żyjemy w czasach, gdy polscy panczeniści są w stanie nawiązywać walkę z mocarnymi Holendrami. Żyjemy w czasach, gdy całkiem świeże pozostają wspomnienia po justynie Kowalczyk. Kiedyś Polska nie mogła jednak pochwalić się żadnymi osiągnięciami w sportach zimowych. Do 1956 r. mieliśmy tyle samo medali zimowych igrzysk olimpijskich co etiopia. Dopiero wtedy, dokładnie 31 stycznia, Franciszek Gąsienica-Groń zdobył pierwszy w historii Polski medal i przerwał niefortunną passę. Przez kolejne 16 lat znów biliśmy głową w mur, aż w końcu pojawił się Wojciech Fortuna. ale zanim nadszedł czas niepokornego Zakopiańczyka, szturmować podium najbardziej prestiżowych rozgrywek świata próbował erwin Fiedor. omal nie skutecznie.
E
rwin Fiedor przyszedł na świat 20 maja 1943 r. Wychowywał się w Koniakowie w wielodzietnej rodzinie. Młodego Erwina zawsze ciągnęło do sportu jak wilka do lasu, więc dość szybko pokochał narciarstwo. Duży wpływ na to miał jego szwagier, Franciszek Dobosz, organizujący narciarskie wyścigi dla miejscowych chłopaków z Koniakowa, przy okazji instruktor w lokalnej filii narciarskiej katowickiego GKS. Erwin wyróżniał się w biegach narciarskich, ale jemu ciągle było mało. Pewnego razu obserwując skoczków postanowił sam spróbować skoczyć w… „biegówkach”. Okazał się na tyle dobry, by zostać zauważonym przez trenera Antoniego Wieczorka, który postanowił zapisać młodziana na juniorskie mistrzostwa Polski. Koniakowianin nie przestawał się rozwijać i z czasem trafił do seniorskiej reprezentacji Polski. Wyróżniał się zarówno w skokach narciarskich jak i w kombinacji norweskiej (tzw. dwubój klasyczny: skoki + biegi narciarskie). Przed igrzyskami olimpijskimi w Innsbrucku w 1964 r. wygrywał regularnie zawody z miażdżącą przewagą, lecz na samych igrzyskach tak dobrze już nie było. W trakcie zawodów złamał nartę i został zmuszony do pożyczenia sprzętu od kolegi. Nowe narty były jednak zdecydowanie za duże, przez co zajął dopiero
14. miejsce. A o tym, że stać było zawodnika na więcej, najlepiej świadczy 2. miejsce na prestiżowych zawodach w Holmenkollen, tydzień po igrzyskach. Później zaczął się chwilowy regres formy związany z zasadniczą służbą wojskową. Po odbyciu służby wojskowej wrócił na zwycięski szlak i znów zaczął zdobywać medale mistrzostw Polski w kombinacji norweskiej oraz skokach narciarskich. Zawodnik z Trójwsi szlifował formę na kolejne igrzyska w Grenoble, które rozpoczął znakomicie. Po pierwszej konkurencji kombinacji norweskiej zajmował 3. miejsce. Erwin mógł więc śmiało myśleć o medalu. Ale znów miał pecha. W czasie startu świeciło słońce, a śnieg stawał się mokry. Wobec tego trener nasmarował narty Erwina odpowiednimi smarami. Jednak po wbiegnięciu do lasu okazało się, że zamrożony śnieg klei się do nart. Kolejni rywale w tym czasie uciekali. Skończyło się na 18. miejscu. W 1970 r. Erwin zakończył zawodniczą karierę. Zajął się trenerką, a później także sędziowaniem lokalnych zawodów. Zmarł 13 lutego 2012 r. Nigdy nie udało mu się zdobyć wymarzonego medalu olimpijskiego. Niemniej jednak warto zwrócić uwagę na postać, która jako jedna z nielicznych wówczas rozsławiała Polskę w sportach zimowych.
fot. Źródło Getty Images
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • I 2019
63
GIMNASTYKA Z TRAMWAJEM
M
arc
in M o ń
ka
ROK
STALOWNIKÓW zdjęcia: Robert Kania, Michał Chwieduk.
Rok 2018 przeszedł do historii. Dla trzynieckiego HC Oceláři okazał się jednym z lepszych w ostatnich sezonach, choć do pełni szczęścia, czyli mistrzostwa kraju i gry w finale Ligi Mistrzów, niewiele zabrakło. Wypada więc życzyć całej Stalowniczej hokejowej braci, by nowy 2019 przyniósł wreszcie upragniony tytuł najlepszej drużyny w Republice Czeskiej!
ZIMA: Godne pożegnanie z Ligą mistrzów Na półfinale zakończyła się zeszłoroczna przygoda trzynieckich Stalowników z Hokejową Ligą Mistrzów. Rywalizacja, a zwłaszcza rewanżowy mecz z fińską ekipą JYP Jyväskylä, przejdą do historii trzynieckiego hokeja, a Stalownicy mimo odpadnięcia z rozgrywek mogą chodzić z wysoko podniesionymi głowami. Bardzo niewiele zabrakło Oceláři, by zagrać w finale europejskich rozgrywek. Do pokonania została jedynie drużyna z Finlandii, by rywalizować o miano najlepszej ekipy na Starym Kontynencie. W pierwszym pojedynku dwumeczu w Jyväskylä gospodarze zwyciężyli 4:2, o wszystkim zatem miał zadecydować rewanż. I to właśnie styczniowe spotkanie w Werk Arenie stało się najlepszą promocją hokeja, z niezwykłą dramaturgią, mnóstwem niewykorzystanych szans, fantastycznymi akcjami gospodarzy, wreszcie pomyłkami sędziów, które 64
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • I 2019
potrafiły rozsierdzić i najspokojniejszych trzynieckich kibiców. W kuluarach żartowano, że „hokejowy bóg” napisał świetny scenariusz tego spotkania, szkoda jedynie, że to nie Stalownicy, lecz ich rywale trafili do raju. Po 60 minutach gry oraz 10 dodatkowych minutach
GIMNASTYKA Z TRAMWAJEM
dogrywki wynik brzmiał 4:2, o wszystkim decydowały rzuty karne, które lepiej wykonali zawodnicy z Finlandii i to oni w wielkim finale w lutym zmierzyli się ze szwedzkim klubem Växjö Lakers, pokonując go 2:0 i zostając pierwszym niepochodzącym ze Szwecji triumfatorem tych rozgrywek. Rozgrywki w Lidze Mistrzów bardzo dobrze, zresztą podobnie jak i cały rok, będzie wspominać polski napastnik Aron Chmielewski. W poprzednim sezonie zdobył kilka ważnych bramek, i w wielu spotkaniach zostawił na lodzie kawał serca. I choć mniej szans otrzymał w fazie play-off, to jednak dla klubu jest ważnym ogniwem. Pod odpadnięciu z rywalizacji w Champions Hockey League trzyńczanom pozostała walka na rodzimym podwórku. Po zakończeniu zasadniczej części rozgrywek Stalownicy zajęli 3. miejsce, za zespołami HC Škoda Pilzno oraz Mounfield Hradec Kralove i mogli przygotowywać się do walki w play-offach.
Wiosna: Wielki finał z Kometą Zespół dotarł do finału rozgrywek Tipsport Ekstraligi, w którym dzielnie walczył z faworyzowaną Kometą Brno. Niestety nie udało się, choć w Trzyńcu nikt nie popadł w czarną rozpacz. W końcu był to pierwszy sezon pod wodzą Václava Varaďi, który od tego sezonu zaczął wprowadzać klub na „Drogę Stalowników”. A to przecież długofalowy plan, którego najlepsze efekty mają dopiero nadejść. Gdy przed czterema laty w sezonie 2014/2015, po morderczym finałowym maratonie i przegranym tytule mistrzowskim w ostatnim, siódmym pojedynku z Vervą Litvinov spoglądaliśmy na trzynieckich hokeistów i kibiców, w ich oczach dominował nie tylko żal, ale przede wszystkim złość i ogromny zawód. Mistrzowski tytuł uciekł wtedy Stalownikom, choć byli zespołem lepszym, grającym efektowniejszy i przede wszystkim milszy dla oka hokej. Po trzech latach Oceláři ponownie zameldowali się w finale, i towarzyszyły im zupełnie inne nastroje. Przed trzema laty zwycięstwo było niemal obowiązkiem, w tym roku zaś to rywale koniecznie chcieli zwyciężyć i obronić tytuł wywalczony przed rokiem. Kometa okazała się zespołem nieco lepszym, ale również i takim, którego w finałowej batalii niemal nie opuszczało szczęście. Warto również pamiętać o długiej batalii w ćwierćfinałowej rozgrywce z Dynamem Pardubice, gdy do wyłonienia zwycięzcy było potrzebnych aż siedem spotkań. W decydującym pojedynku rozegranym w Trzyńcu Oceláři „przejechali się” po Dynamie, zwyciężając 8:1. W tym meczu David Cienciala zaliczył aż siedem asyst przy golach kolegów i został wybrany graczem tygodnia
na świecie przez telewizję ESPN. W półfinale Stalownicy mierzyli się z zespołem Mountfield HK, i uporali się z rywalem w sześciu meczach. Finałowa rywalizacja z Kometą rozpoczęła się w połowie kwietnia, i choć trzyńczanie wygrali pierwsze spotkanie, cztery kolejne padły łupem rywali i to oni ostatecznie wznieśli w górę okazały mistrzowski puchar. Zmagania w play-offach miały i w trzynieckiej ekipie swoich wygranych. To przede wszystkim bracia Kovařčíkowie, którzy mają za sobą świetny sezon w Stalowniczych barwach. Zresztą w premierowej odsłonie swoich startów w najwyższej klasie rozgrywkowej bracia błysnęli nie tylko w play-offach, ale również w rozgrywkach Champions Hockey League. Znakomitą postawę Ondřeja Kovařčíka doceniła Tipsport Ekstraliga, wybierając go najlepszym debiutantem sezonu. Na drugim miejscu w tej samej kategorii głosami ekspertów Czeskiej Telewizji uplasował się... jego młodszy brat Michal. Zdobyty tytuł wicemistrzowski sprawił, że Stalownicy zapewnili sobie udział w kolejnej edycji Hokejowej Ligi Mistrzów, której rozgrywki wystartowały na przełomie sierpnia i września.
LATO: Czas przygotowań Ciepłe miesiące to przede wszystkim najlepszy czas na odpoczynek, „naładowanie baterii” na cały rok, wreszcie korekty w składzie i oczywiście okres przygotowawczy do nowego sezonu. Podobnie jak przed rokiem również i teraz zarząd Stalowników nie zdecydował się na „szaleństwa” na rynku transferowym. Z zespołem pożegnało się kilku graczy –Tomáš Linhart, Bohumil Jank, Michal Kvasnica, Jan Strmeň, Daniel Rákos i Jakub Petružálek. W ich miejsce w szerokim składzie HC Oceláři pojawiają się kolejni utalentowani juniorzy i wychowankowie klubu, jak Filip Haman czy Jan Zahradníček. Najsilniej została wzmocniona linia ofensywna – do Trzyńca, po przygodzie z zespołem Blainville-Boisbriand TRAMWAJ CIESZYŃSKI • I 2019
65
GIMNASTYKA Z TRAMWAJEM
w amerykańskiej lidze QMJHL powrócił Jan Hladonik, kontraktem z klubem związał się także doświadczony ligowy napastnik Roberts Bukarts – reprezentant Łotwy w poprzednich sezonach występował w klubie ze Zlina. W trakcie sezonu do drużyny dołączyli także kanadyjski napastnik Ethan Werek, obrońca Guntis Galvins oraz bramkarz Petr Kváča. Nowi zawodnicy pokazali się z bardzo dobrej strony w meczach przygotowawczych. Podobnie jak „stara” kadra Stalowników prezentowali się bardzo solidnie na tle swoich rywali. Wprawdzie w swoim pierwszym meczu sparingowym Stalownicy ulegli drużynie z Ołomuńca, to już później wygrywali z kolejnymi rywalami – dwukrotnie z HC Vitkovice Ridera (3:0 i 3:1) oraz zespołem HC Soczi (3:1). Niektórzy zawodnicy mieli pracowite wakacje także z innych powodów. Reprezentant Polski Aron Chmielewski zorganizował w Trzyńcu obozy treningowe dla młodych adeptów hokeja, w którym wzięli udział zawodnicy m.in. z Krakowa, Katowic, Torunia czy Gdańska
Jesień: Emocje na dwóch frontach W połowie września wystartował kolejny sezon hokejowej Tipsport Ekstraligi, dla Stalowników to 24. kolejny sezon w najwyższej klasie rozgrywkowej. Gracze trzynieckich Stalowników przez całe rozgrywki będą bronić tytułu wicemistrzowskiego. Nim jednak wyjechali na
66
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • I 2019
pierwsze ligowe spotkanie, mieli już „w nogach” pierwsze mecze Champions Hockey League. Niestety europejskich rozgrywek w sezonie 2018/19 nie będą dobrze wspominać. Rywalami Stalowników w CHL były zespoły Djurgarden Sztokholm ze Szwecji, fiński Tappara Tampere oraz Storhamar Hamar z Norwegii. Kluczowe dla dalszej rywalizacji okazały się pierwsze dwa domowe spotkania z Djurgarden oraz Tapparą, oba zakończone wysokimi porażkami śląskiego klubu. Szwedzi wygrali w trzynieckiej Werk Arenie 6:1, a Finowie 8:2. Zdecydowanie lepiej wyglądała konfrontacja z obiema drużynami na wyjazdach. Po zaciętym boju w Sztokholmie Oceláři zwyciężyli 4:3, natomiast w Tampere ulegli miejscowym dopiero po dogrywce. Po tych spotkaniach wciąż tliła się nadzieja na awans, jednak warunkiem koniecznym było
odniesienie dwóch zwycięstw w dwóch ostatnich grupowych spotkaniach z norweskim Storhamar Hamar, Stało się jednak dokładnie na odwrót i już po pierwszej konfrontacji z Norwegami w Trzyńcu, zakończonej porażką 2:3 stało się jasne, że na ostatni mecz do Hamar Stalownicy jadą wyłącznie po to, by rozegrać dobry mecz. Niestety i ostatni pojedynek w tej edycji zakończył się porażką 2:6. Tym samym HC Oceláři zajęli w swojej grupie ostatnie miejsce z dorobkiem 4 punktów i bilansem bramkowym 13:29. Zatem już w październiku zawodnicy HC Oceláři Trzyniec mogli skupić się wyłącznie na krajowych rozgrywkach, i z każdym tygodniem, po nieco słabszej inauguracji sezonu, ich gra wyglądała coraz lepiej. Znakomity w ich wykonaniu okazał się listopad, w którym rozegrali w lidze 8 spotkań, i wszystkie wygrali. Zespół został okrzyknięty „drużyną miesiąca”, nie spoczął jednak na laurach, wydłużając zwycięską falę również na grudniowe pojedynki i tym samym okupując pozycję lidera w ligowej tabeli. Kibice mogli być zadowoleni nie tylko z wyników, ale także stylu gry w zwycięskich pojedynkach. Wygląda więc na to, że początek 2019 roku będzie w Trzyńcu ekscytujący!
%H]SLHF]Q\ QDSÄŠG 3UR0DWLF ODW JZDUDQFML
W ÄŠ
L FKLOORXW Z ĉURGNX PLDVWD
5 # -43(5R5/&85 # /,(# 5gf5R5. &85, -. /, $ 5ii5nkh5ho5oh65mnf5fji5fon5R51118&# /,(# "). &8*&5 55555555 # /,(# 5 -. /, $ 7 #44 ,#