MIESIĘCZNIK DLA ŚLĄSKA CIESZYŃSKIEGO Nr 32, wrzesień 2019 ISSN: 2543-8751 / Cena: Bezpłatny
Tęczowa Polska • 1 wrzesień na Zaolziu • Polska - śmietnisko Europy • Jednostki miejskie • IKS Cieszyn
FOLVARK U KLIMOSZA
'20 35=<-ÚÈ 5(67$85$&-$ :$5=(/1,$
ul. Katowicka 9, Pogwizdów tel. 512 904 352 folvark@klimosz.pl, www.folvark.pl
e l e s e w e n j y c k e f M r D e W p X e W Wasz ]DF]\QD VLÕ
Podzielona Polska
Rozkład Jazdy: Kierunek Jazdy Wycinka drzew i lądowanie na Księżycu
6-9
Wyższa Brama Tęczowa Polska 1 września 1939 r. na Zaolziu Pionierzy polskiego lotnictwa Ogrodnik - czarodziej Adolf Hubczak
8-10 12-14 16-19 18-19
Mijanka na Rynku Płonące śmietniska II Rzeczpospolita na Śląsku Cieszyńskim Czym zajmują się jednostki miejskie Olesno - małe miasto wielkich możliwości
20-22 23 24-25 34-36
Stary Targ Porzondzymy pogadamy - Izabela Kula
29-31
Kierunek Kultura Ewa Farna Otwarte pracownie OA!2019
38-39 40-41
Torebka jakby Damska Widzę ciemność Z tatą w tramwaju Serfenta albo chwała koszykom Bookbook Motocykliści na naszych drogach Dopalacze Zmień świat na lepszy Miłość w korporacji Budyń jaglany z owocami lata
42-43 44-45 46-47 49 50-52 53 54-55 56-59 60-61
Gimnastyka z Tramwajem Mistrzowie powracają na lód Świetne wyniki IKS Cieszyn
62-63 64
Z A ŁO G A T R A M WA J U: DYSPOZYTOR: Wojciech Krawczyk MOTORNICZY: Urszula Markowska tel. 577 148 965 KONDUKTORZY: Dominika Rychły, Fryderyk Dral, Małgorzata Perz DZIAŁ MARKETINGU: Piotr Czerwiński tel. 602 571 638 PASAŻEROWIE: Amelia Witos, Florianus, Marcin Mońka, Robert Kania, Iwona Czarniak, Jacek Cwetler, Dariusz Bożek, Rafał Urbaczka, Karol Cieślar, Wiesław Hołdys, Daniel Korbel, Magdalena Żuraw Peč
T
uż po odzyskaniu przez Polskę niepodległości wybitny językoznawca i uważny obserwator życia publicznego, arystokrata Jan Baudouin de Courtenay, pisał, że pod zaborami Polacy rozpadli się na trzy odrębne nacje, z różnymi charakterami narodowymi i rozmaitym pojmowaniem zadań narodowych. „Gdyby ta przynależność potrwała jeszcze sto lat, powstałyby trzy odrębne narody polskie”. Niewykluczone więc, że właśnie dzisiaj, dokładnie sto lat później, za sprawą naszych elit politycznych przystąpiliśmy do realizacji tego zatrważajacego scenariusza. Będą dwie Polski, wzajemnie sobie nienawistne. Dlaczego w regionalnym miesięczniku piszę o podziałach ogólnokrajowych? Bo nie jesteśmy od nich wolni. Coraz bardziej widoczne stają się te podziały w naszych miastach i wioskach. Przestaliśmy ze sobą rozmawiać, a konflikty polityczne przenoszone są na samorządowe salony. Coraz głośniej na małych rynkach i w małych społecznościach wykrzykuje się swoje racje żądając poparcia czy opowiedzenia się po tej samej stronie. Oczywiście okraszone to jest wciąż słowami: demokracja, wolność i konstytucja. Nie ważne jednak jakich słów użyjemy i tak staniemy się częścią tego podziału. Dzisiaj nie możemy już być neutralni, bo wtedy zostajemy nazwani zdrajcami jednych i drugich. Dokąd więc zmierzamy? Jaki będzie finał tych podziałów? Jeśli w porę ktoś tego szaleństwa nie zatrzyma skończymy wojną domową, a na pewno religijną. Kościół zamiast nawoływać do pojednania stał się jedną ze stron podziału. Krzycząc z ambony, schowany za Pismem Świętym i różańcem podsyca niepokoje i kopie coraz głębszy rów dzielący rodaków. Upolityczniono nie tylko Kościół, ale wszystkie narodowe świętości czyli historię. Każdą okazję choćby Katyń, Powstanie Warszawskie, Holokaust politycy wykorzystują ograbiając z honoru i powagi. Wspomina się do upadłego zasługi walczącej Polski, nie zauważając, że obecnie walczymy przeciw sobie Polską właśnie. Jak uchronić więc siebie przed tym szaleństwem? Jak pozostać wiernym sobie i swoim przekonaniom? Ani krzyk, ani krzyż, ani milczenie nic w Polsce nie załatwią. Musimy rozmawiać. Nie z władzą. Ze sobą wzajemnie, choćby z prawicowym cukiernikiem, sprzedawcą butów czy rolnikiem. Tu w naszej małej społeczności musimy wrócić do równowagi nie pozwalając sobie na podziały i wzajemną nienawiść.
ŹRÓDŁO ZDJĘCIA OKŁADKI: www.fotopolska.eu opr. graficzne okładki Rafał Łęgowski DRUKARNIA: Drukarnia „KOLUMB” 41-506 Chorzów, ul. Kaliny 7
ZAJEZDNIA: Cieszyn, ul. Mennicza 44 BAZA: Fundacja LOKALSI Cieszyn, ul. Bielska 184
·
·
·
·
·
„Kierunek jazdy” - felietony „Wyższa brama” - tematy ważne „Most przyjaźni” - zza Olzy „Mijanka na Rynku” - polityka i gospodarka „Stary Targ” - gwara „Torebka jakby damska” - tematy różne „Kierunek kultura” - kultura „Kierunek sport” - sport „Przystanek na żądanie” - reklamy i artykuły sponsorowane Wydawca magazynu „Tramwaj Cieszyński” nie ponosi odpowiedzialności za treści reklam i art. sponsorowanych, a także za poglądy autorów zawarte w zamieszczonych tekstach. Reprodukcja oraz przedruk wyłącznie za zgodą wydawcy. Wszystkie materiały publikowane w niniejszym magazynie są własnością wydawcy i są chronione prawami autorskimi.
·
·
·
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • IX 2019
3
KIERUNEK JAZDY
FElIEToN
WYCINKA DRZEW i lądowanie na Księżycu Florianus Mija właśnie pół wieku od lądowania pierwszego człowieka na Księżycu. orzeł wylądował - zameldował wtedy amerykański astronauta neil armstrong do centrum lotów kosmicznych nasa na Przylądku canaveral i jako pierwszy ziemianin postawił swoją stopę umieszczoną w białym, bałwaniastym skafandrze na powierzchni srebrnego Globu. Wypowiedział przy tym pamiętne zdanie o małym kroku człowieka, a wielkim skoku ludzkości. Przez te pięćdziesiąt lat nikomu poza dwunastoma amerykańskimi astronautami nie udał się podobny wyczyn. Później, po sześciu lądowaniach na Księżycu, amerykanie zakończyli Program apollo i nikt na Księżyc jakoś już się nie kwapił. srebrny Glob spowszedniał i także polskie orły, na czele z orłem z Wisły, nie myślały już o zdobywaniu naturalnego ziemskiego satelity, lecz wyznaczały sobie rozmaite przyziemne cele na Ziemi. okazało się bowiem, że nie trzeba lecieć na Księżyc, bo ziemski krajobraz coraz bardziej przypomina krajobraz księżycowy. na śląsku cieszyńskim jest to teraz szczególnie dobrze widoczne wzdłuż linii kolejowych, a w awangardzie przerabiania cieszyńskiego krajobrazu w krajobraz księżycowy uwija się PKP PLK.
PkP Plk
z błogosławieństwem Ministerstwa Środowiska zajęły się gorliwie wykonywaniem tzw. prawa zezwalającego na wycinkę drzew i wszelkiej zieleni w odległości 15 metrów od torów. Według polskiego orlego, niezłomnego prawa właśnie w takim obszarze wzdłuż trakcji należy zapewnić bezpieczeństwo pociągom, pasażerom, dzielnym kolejarzom i składom cargo, aby bez zagrożenia ze strony drzew, spokojnie, choć niekoniecznie punktualnie cały ten transport mógł dotrzeć do celu. Efekt jest taki, jaki widzimy teraz wzdłuż linii kolejowej Cieszyn – Zebrzydowice. Ale nie trzeba wyjeżdżać z Cieszyna, żeby ze zdumieniem, a nawet przerażeniem stwierdzić, co się dzieje. Wycina się stare, zdrowe drzewa i inną roślinność na masową skalę. Wizytówką tej przeprowadzanej w majestacie prawa rzezi drzew jest teraz okolica odnowionego dworca kolejowego w Cieszynie, lewy brzeg Bobrówki na zachód od wiaduktu i uliczka Czarny Chodnik. Tam, gdzie były dorodne, piękne drzewa, stoją teraz ponure kikuty, a wzdłuż Bobrówki zaległy zwaliska, coraz bardziej szarzejące od słońca, pyłu i spalin. A dzieje się tak w tym samym czasie, kiedy naukowcy z Zurichu ogłosili światu, 4
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • IX 2019
że uratowanie świata przed klimatycznym kataklizmem jest bardzo proste. Wystarczy zasadzić 4, 5 miliarda drzew. Ani PKP ani wynajęci przez nią drwale chyba o tym nie słyszeli, może nie mają internetu ani telewizji i nie wiedzą, co się na świecie dzieje. Nie należy się więc spodziewać, że aby przynajmniej częściowo zrekompensować straty spowodowane masakrą tysięcy drzew na Śląsku Cieszyńskim, PKP PLK zasadzi w naszej okolicy w bezpiecznej odległości od torów jakieś drzewa i krzewy. Na to nie ma co liczyć. Nazajutrz po wycince przy Czarnym Chodniku poszedłem zrobić parę zdjęć tym żałosnym kikutom drzew, pod którymi trzy tygodnie wcześniej, kiedy jeszcze szumiały na wietrze, stanęła w ich obronie niewielka grupka zaniepokojonych mieszkańców. Starosta Powiatu Cieszyńskiego, który wtedy odważnie przybył na to spotkanie, tłumaczył zebranym, że nie miał możliwości administracyjnego ruchu, musiał podpisać decyzję o wycince, na co skrupulatnie powołuje się teraz PKP PLK, twierdząc, że jest tylko wykonawcą decyzji Starosty. Nic nie dała obywatelska petycja. Uważamy, że każde drzewo w terenie miejskim jest wartością,
KIERUNEK JAZDY
zdjęcia Florianus
o którą trzeba dbać w sposób szczególny i decydować się na wycinkę dopiero w sytuacji ostatecznej. Zgodnie z ustawą o ochronie przyrody, do zadań ochrony przyrody zalicza się m.in. zachowanie i zrównoważone użytkowanie zieleni w miastach, a tym samym również drzew i krzewów - pisali w petycji zatroskani o los swojego miasta mieszkańcy Cieszyna. Wycinka zieleni przez Spółkę PKP na tak ogromną skalę odbywa się bez poszanowania tych zasad. Nie był brany pod uwagę również okres lęgowy – nigdy nie dowiemy się, ile dokładnie ptaków zginęło, ale patrząc na skalę wycinki, możemy się tylko domyślać, że jest to ogromna liczba. W dobie ocieplającego się klimatu miejskie obszary zieleni powinny być traktowane jako coś bezwzględnie niezbędnego do ludzkiego przetrwania, o co musimy wspólnie dbać, dla przyrody, siebie samych i przyszłych pokoleń, a w sytuacji zagrożenia katastrofą klimatyczną rozszerzać je, a nie lekkomyślnie niszczyć i ograniczać. Odwoływanie się do przepisów o bezpieczeństwie w transporcie kolejowym nie posiada odzwierciedlenia w rzeczywistych potrzebach w tym zakresie. Wydawało się, że jest to język zrozumiały dla menedżerów PKP PLK, ale władze państwowej kolejowej korporacji okazały się na te argumenty zupełnie
głuche. Interwencja w tej sprawie pani burmistrz Cieszyna również nie zdała się na nic. Prośby i apele o przełożenie i rozważenie możliwości ograniczenia wycinki nie zostały uwzględnione. Dura lex sed lex – powtarzają patetycznie egzekutorzy praw. Po raz kolejny potwierdza się, że polskie prawo jest zupełnie bezduszne, nie bierze pod uwagę rzeczywistych zagrożeń, jest wprowadzane w życie literalnie, służy tylko interesom państwa właśnie, jego politykom, urzędom i korporacjom, a nie zwykłym obywatelom. PKP PLK nie przedstawiło statystyk szkód spowodowanych przez drzewa i inną roślinność w ruchu kolejowym na trasie Cieszyn – Zebrzydowice choćby w ciągu ostatnich dziesięciu lat, ale na wszelki wypadek, choć jeździ tędy tylko kilka pociągów na dobę, wycięły wszystko do imentu. Podczas czerwcowego protestu przy drzewach na Czarnym Chodniku zapytano też Starostę Powiatu Cieszyńskiego, czy przed wyrokiem z jego podpisem wydanym na drzewa, zostały przeprowadzone konsultacje społeczne. Starosta, który na spotkanie z obrońcami drzew przybył w eleganckim, czarnym garniturze, pod kraTRAMWAJ CIESZYŃSKI • IX 2019
5
KIERUNEK JAZDY
watem i w ładnie wyglansowanych, czarnych półbutach, co wyglądało na trochę pogrzebową stylizację, na zapytanie protestujących odpowiedział, że oczywiście zgodnie z prawem takie konsultacje się odbyły. A z kim konkretnie? - zapytali naiwnie obrońcy drzew. Jak to z kim? - odpowiedział Starosta – z właścicielami działek przylegających do linii kolejowej, także prywatnymi właścicielami. I co? I nikt się nie sprzeciwił. No i właśnie tacy są właściciele działek na pięknej ziemi cieszyńskiej, która podobno jest cudna jak uśmiech Pana Boga. Wszyscy posiadacze przykolejowych działek uznali prawomocność i niezbędność wycinki. Wszyscy bez szemrania poddali się dyktatowi urzędników, nikt się nie zaszprajcował, nikt nie robił problemów, może nawet wszyscy oni uznali słuszność i konieczność takiej decyzji, i nie dlatego, że sprzeciwianie się władzy państwowej i kolejowej jest daremne, lecz dlatego, że porządek musi być, drzewa trzeba wycinać, kiedy przeszkadzają pociągom albo samochodom, drewno z wycinki można sprzedać albo w zimie spalić pod kotłem razem z miałem i plastikiem. No i było po ptokach. Posiadacze działek przykolejowych okazali się prokolejowymi legalistami i jakby im w majestacie prawa władza kazali podciąć gałąź, na której siedzą, też by to zrobili. A właśnie to się stało. PKP PLK tnie gałęzie, na których siedzimy my wszyscy. Nie tylko ptaki. Protest na Czarnym Chodniku w obronie tamtejszych drzew odbywał się na przebiegającej tamtędy trasie rowerowej. Od czasu do czasu przejeżdżali więc jacyś rowerzyści w elastycznych kostiumach i w kaskach na głowach i krzywo spozierali na protestujących, niemal z oburzeniem, że ktoś tarasuje trasę przeznaczoną na ich cyklistykę. A mnie zdziwiło, że rowerzyści nie przyłączyli się wtedy do protestu w obronie drzew. Oni też są w prawie, jest to trasa specjalnie wyznaczona i zbudowana dla nich i na takiej trasie piesi obrońcy drzew nie mieliby stać i protestować. Wszyscy pilnują swojego egoistycznego interesu. Teraz na tej trasie będzie znacznie mniej cienia, ale za to rowerzyści będą bezpieczniejsi, nie będą im zagrażać drzewa i otworzy się przed nimi szersza perspektywa linii kolejowej i rozległy kolejowo – księżycowy krajobraz. Czy rowerzyści to kolejna grupa społeczna obok kierowców, którym przeszkadzają drzewa? W normalnych krajach zachodniej Europy rowerzyści są po stronie drzew. W Polsce, oczywiście, musi być inaczej. Kiedy nazajutrz po wycince poszedłem na Czarny Chodnik i robiłem zdjęcia rozpaczliwym kikutom drzew, jakiś idący od dworca w stronę Rynku przedstawiciel cieszyńskiego ludu krzyknął w moją stronę: dobrze, że wycięli! dobrze, że wycięli! Nie miałem siły mu odpowiedzieć. Chłopie, obudź się! - rzuciłem tylko w jego stronę zdławionym głosem. Jakbym mu odszczekał Spadaj na 6
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • IX 2019
KIERUNEK JAZDY
drzewo! byłaby to obraza dla drzew i ptaków, które giną się dzieje z przyrodą. Czyżby już tak bardzo ich wchłonęrazem z drzewami. ła wirtualna rzeczywistość i gry komputerowe? A kiedy stamtąd odchodziłem, na pobliski parking W związku z powyższymi przykładami trzeba by popodjechał policyjny radiowóz. Może policja zaraz otrzy- stawić parę pytań. Skąd taka zaciętość ludności wobec mała sygnał, że jakiś niepowołany obywatel kręci się przy drzew? Czy dlatego, że w Polsce dominuje chłopstwo wyciętych drzewach i w tri miga przyjechała, żeby zabez- i drobnomieszczaństwo, które przyrodę rozumie tylpieczyć porębę przed możliwością ekoterroryzmu. Cie- ko jako mordowanie własnego zagonu z przycinaniem szyniocy zawsze byli szybcy w donosach. Moja sąsiadka, własnego ogródka i nie myśli o dobru wspólnym, jakim starsza pani o inteligenckim wyglądzie, emerytka, która, jest powietrze, woda i drzewa, które w mieście zatrzyzdaje się przez lata pracowała w wymiarze sprawiedli- mują i rozdzielają wilgoć, wyłapują pyły, tłumią hałas, wości, ostatnio nagabywała mnie w sprawie przycięcia a przede wszystkim konsumują CO2 i wytwarzają tlen? gałęzi rozrośniętego krzewu z mojego ogródka, które Zieleń, która zza płotu przerasta na teren drobnomieszprzechodzą za płot, na teren jej ogródka. Naturalnie, czańskiego ogródka, legalistyczny drobnomieszczanin nie zgodziłem się, zwłaszcza, że sąsiadka w zeszłym roku chce zaraz równiutko przyciąć piłą elektryczną albo sew lecie, pod moją nieobeckatorem na linii płotu. ność wtargnęła na moją Inne pytanie brzmi: czy działkę i wycięła bujne krzechłop jest w stanie żyCzy troska o przyrodę nie jest formą wy, w tym piękną leszczynę, wemu przepuścić i nie przy płocie. Dlaczego? Bo myśleć wyłącznie o swopatriotyzmu tudzież pogłębionego zasłaniały dostęp światła im zasranym interesie człowieczeństwa? na jej rabaty z różyczkami. uzyskiwanym na koszt Problem polega na tym, że powietrza, ziemi, wody sąsiadka ma prawo wyciąć i lasów? A lasy, nota każdą gałąź i każdy listek, bene, na przykład beskijeśli przedostały się przez płot na obszar jej działki. Takie dzkie lasy, to jest w III RP wielki, ale strasznie smutny tejest bowiem w Polsce prawo, które obecnie należałoby mat, ponura saga o wielkich korporacjach nastawionych gruntownie zaktualizować pod kątem nadciągającej mi- wyłącznie na zysk, w góralskich lasach kwitnie bowiem lowym krokami katastrofy klimatycznej. Pakiet klima- od wielu lat barbarzyński szaber i postępuje ekologicztyczny, o którym w grudniu ubiegłego roku debatowano na katastrofa. Następne pytanie można by postawić taw Katowicach, powinien bowiem być - jak to mówią kie: czy przez ostatnie trzydzieści lat, w niby to wolnej światli urzędnicy - stopniowo implementowany do za- Polsce, szkolnictwo, nawet na lekcjach biologii, nie było pisów lokalnego prawa. A tu tymczasem z inicjatywy w stanie nauczyć ludzi szacunku dla przyrody i zdrowego sąsiadki ścięto też niedawno kilkanaście zdrowych gałęzi rozsądku, który by sprzyjał ograniczeniu dla wspólnego ogromnego jesionu wyniosłego. A dlaczego? A dlatego, dobra rabunkowej eksploatacji ziemi, powietrza i wody? że góruje nad placykiem z garażami i raz czy drugi coś I w końcu pytanie takie: dlaczego polskie państwo nie z niego spadło na zaparkowane pod nim auto i zaryso- kocha rodzimej przyrody? Czy troska o przyrodę nie jest wało karoserię. Sąsiadka wezwała więc zmotoryzowaną formą patriotyzmu tudzież pogłębionego człowieczeńekipę drwali, która przyjechała samochodem z długim stwa? Polak - mówiło dawne porzekadło - jest mądry po wysięgnikiem i elektrycznymi piłami i pod nosem Straży szkodzie, jednak już renesansowi poeci uczyli, że Polak Miejskiej zdemolowała piękny okaz wyniosłego jesionu, i przed szkodą i po szkodzie głupi. Ale to, co się lawinochoć znajduje się on na terenie dodatkowo chronionym wo zbliża, trudno już rozpatrywać w kategoriach szkody ze względu na strefę zabytkową miasta. W przeciwień- czy narodowej straty. Nadchodzi bowiem globalna katastwie do mnie, sąsiadka w swoim małym ogródeczku strofa, która zniszczy nas jako ludzi, jeśli nie zmienimy regularnie przycina trawnik. Ale w tym roku już wła- cywilizacji opartej na brutalnej eksploatacji, religii zysku ściwie nie ma czego przycinać, nie ma trawnika, tylko i narodowych mitach. Czy Matka Ziemia zrzuci z siebie sucha, ziemista szczecina. Trawa wyschła podczas upa- ludzkie jarzmo, żeby nie zmienić się w jałowy i pustynny łów na początku lata, a sąsiadka chyba nie widzi związku Księżyc? Czy nie powinniśmy zatem wreszcie uszanomiędzy wysychaniem trawnika i wycinaniem drzew. Nie wać Matki Ziemi? A jak to zrobić? Sadzić drzewa i o nie łudźmy się więc. Obrońców drzew na Śląsku Cieszyń- dbać. Zrezygnować z plastiku, węgla i krowiego mięsa. skim jest mało i w najbliższym czasie wielu ich nie przy- I oszczędzać wodę. Tylko tak możemy opóźnić nadciąbędzie. Bo nawet tutejszej młodzieży, która w przyszłości gającą katastrofę. najbardziej odczuje zmiany klimatyczne, nie rusza to, co TRAMWAJ CIESZYŃSKI • IX 2019
7
WYŻSZA BRAMA
Tęczowa Polska, D
a ri
u s z B oże
k
czyli krótkie rozważania o tolerancyjnym ciemnogrodzie
Inspiracją do napisania poniższego tekstu były dwa - jakże odległe od siebie ideowo – artykuły, na które natknąłem się w trakcie internetowych dyskusji. Pierwszy, zamieszczony na portalu Myśl Konserwatywna nosi znamienny tytuł „Zniszczenie Warszawy było Karą Bożą za jej liczne grzechy”. Drugi, to esej Doktora Macieja Gduli, publicysty Krytyki Politycznej, pt. „Kto nas straszy czarnym ludem?”
Warszawa ukarana za sodomię W pierwszym z wymienionych artykułów, autor stawia odważną tezę, iż śmierć 200 tysięcy mieszkańców Warszawy w trakcie powstania oraz kompletne zniszczenie miasta, było Karą Bożą za sodomię, prostytucję i aborcje, jakże rozpowszechnione w „Paryżu wschodu” za czasów II Rzeczypospolitej. Po chwilowym oswojeniu się z kontrowersyjną tezą muszę przyznać, że brzmi to całkiem rozsądnie. Możemy założyć za autorem, iż Bóg, będąc w stanie afektywnego uniesienia, dokonał okrutnej kary: zatrzymał Rosjan po prawej stronie Wisły, wstąpił na dwa miesiące w psychikę Hitlera i kierując niemieckimi czołgami oraz żołnierzami Wehrmachtu, unicestwił 200.000 ludzi: sodomitów i heteroseksualnych, porządnych i rozpustnych, winnych i niewinnych. Nie ma się co zasadniczo dziwić postępowaniu Pana. Znany jest On z dość porywczych działań podejmowanych pod wpływem wewnętrznych impulsów, płynących z Jego własnych mądrości, które spisane zostały rękami natchnionych przez Niego proroków. Taka postawa jest więc zgodna z tym, co na Jego temat znajdujemy w Świętych Księgach. Bo przecież napisane jest, iż „Zazdrosnym i mszczącym się Bogiem jest Pan; mścicielem jest Pan i Władcą pełnym gniewu; Pan mści się nad swymi wrogami i długo się gniewa na swoich nieprzyjaciół” oraz „Pan jest cierpliwy, ale i potężny siłą; a oczyszczając - nikogo nie zostawia bez kary”. Zapewne Pan, o którym mowa, jak już wytraci swoje umiłowane dzieci, odreaguje i zwentyluje Boską emocjonalność, jak już zniszczy to, co sam onegdaj stworzył, to wtedy mu przechodzi i nagle jest skłonny okazywać 8
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • IX 2019
łaskę i coś, z czego powinien być szczególnie znany, czyli miłosierdzie. I wtedy w obliczu jego przemiany, my maluczcy możemy odetchnąć z ulgą i zaśpiewać, że „Łaskawy i miłosierny jest Pan, nierychły do gniewu i pełen łaski. Dobry jest Pan dla wszystkich, a miłosierdzie Jego jest nad wszystkimi Jego dziełami” oraz „Niewyczerpane są objawy łaski Pana, miłosierdzie Jego nie ustaje. Każdego poranku objawia się na nowo.” albo nawet „Hallelujah i do przodu, bo Pan jest naszym pasterzem a miłość Jego nie unosi się gniewem, nie pamięta złego.”
Liberalna II Rzeczpospolita. Jednak najciekawszym fragmentem wspomnianego wyżej artykułu jest obraz przedwojennej Warszawy, a pośrednio całej Polski okresu II Rzeczypospolitej: „Na tle ówczesnego świata, prawodawstwo Drugiej Rzeczpospolitej w pewnych swych punktach i aspektach mogło być uznane wręcz za będące w awangardzie „postępu” i liberalizmu. Podczas, gdy w większości krajów w tamtym czasie nielegalne i karalne były homoseksualizm, cudzołóstwo i prostytucja, w przedwojennej Polsce obrzydliwości te nie stanowiły przestępstwa ani nawet wykroczenia. Od 1932 roku, nawet niektóre z aborcyjnych morderstw zostały w II RP zalegalizowane (wówczas, gdy ciąża pochodziła z gwałtu lub innego przestępstwa, kiedy zagrażała życiu lub zdrowiu matki lub też nienarodzone dziecko było poważnie uszkodzone).” Autor ubolewa nad tym, że Polska w tamtych czasach miała jedno z najbardziej liberalnych i postępowych prawodawstw w ówczesnym świecie, a z drugiej strony
WYŻSZA BRAMA
fot. arch. Krytyka Polityczna
dosyć niski poziom obyczajowości ogólnej. Ilość morderstw, pobić, kradzieży, łapownictwa i prostytucji była na dużo wyższym poziomie niż dzisiaj. Tolerancyjna, postępowa, liberalna II Rzeczpospolita? Ciekawe…
Kto się boi ciemnego luda? Dane pochodzące z badań dr hab. nauk społecznych Macieja Gduli dostarczają bardziej współczesnej diagnozy. Jeżeli do młodych i nie tylko młodych, lecz za każdym razem wykształconych obywateli z Wielkich Miast dodamy liberalne, salonowe elity oraz znaczną część celebrytów i artystów, i jeżeli ten zbiór „oświeconych” odejmiemy od ogólnej polskiej populacji, to pozostaje nam tak zwana klasa ludowa, którą Pan Doktor Gdula gruntownie zbadał. Wnioski są bardzo ciekawe: „Kiedy myślimy o empatycznym stosunku do zwierząt od razu staje nam przed oczami wielkomiejska elita wegańsko/wegetariańsko/ekologiczna. Tymczasem, jak pokazały badania nad sposobami jedzenia Polaków przeprowadzone
przez Henryka Domańskiego z zespołem, to wśród rolników można spotkać największy odsetek (21%) osób deklarujących, że unikają jedzenia związanego z cierpieniem zwierząt” Klasa ludowa zaskakuje również w obszarze stosunków rodzinnych: „Rodzina odgrywa oczywiście w życiu klasy ludowej ogromną rolę, ale niekoniecznie oznacza to sakramentalne małżeństwo, matkę wychowującą dzieci w domu i czekającą na męża-władcę z obiadem. Rodzina to przede wszystkim sieci wsparcia, wspólne zamieszkiwanie i wzajemna pomoc. W tych sieciach kobiety wcale nie odgrywają podporządkowanej roli. Często pracują, współdecydują o wydatkach, mają wpływ na podział obowiązków domowych. Przyglądając się współczesnym rodzinom z klasy ludowej, stwierdzić trzeba, że w większym stopniu są one jednostkami kooperacji i negocjacji niż hierarchii i sztywnego podziału pracy.” Przytoczone powyżej opinie burzą nieco podział Polski na dwie części: jaśnie oświecone, liberalne, wielkomiejskie elity i zalegający resztę kraju ciemnogród. Osoby zamieszkujące peryferia, wsie i małe miasteczka TRAMWAJ CIESZYŃSKI • IX 2019
9
WYŻSZA BRAMA
prezentują często dosyć postępowe, całkiem swobodne, wręcz lewicowe podejście do takich spraw jak sakramentalność małżeństwa, homoseksualizm, rola kobiety w rodzinie, stosunek do kwestii ekologicznych. Ciekawym wydaje się być stosunek ciemnego ludu do zachowań nieheteronormatywnych: „Przyglądając się kwestii stosunku klasy ludowej do homoseksualności też możemy się zdziwić. Gdy podczas badań nad praktykami kulturowymi klasy ludowej pytaliśmy o to, co ludzie sądzą o dwóch mężczyznach w związku mieszkających razem, zadziwiająco często słyszeliśmy, że nie jest to problem. Nasi rozmówcy stwierdzali, że „nie mają nic do tych ludzi”, „jak jest im dobrze, to niech sobie żyją”, „w każdym trzeba widzieć człowieka niezależnie od wyglądu, ubioru czy religii”. „Wypowiedzi aprobujące homoseksualność ugruntowane są w czymś, co nazwaliśmy kiedyś z Przemkiem Sadurą konserwatywną tolerancją. Polega ona na uznaniu, że nie wszyscy muszą postępować w ten sam sposób. Nawet jeśli samemu nie chce się realizować pewnych praktyk, akceptuje się je jednak u innych, zwłaszcza osób z innych środowisk i klas społecznych. Można powiedzieć, że dla klasy ludowej zdroworozsądkowym hasłem jest „żyj i daj żyć innym”.” I na koniec jeszcze jedna zaskakująca konstatacja: „Jak pokazują dane regionalne, prawicowe wizje bogobojnej wsi oparte są na podnoszeniu wyjątku, jakim są województwa Małopolskie albo Podkarpackie, do rangi reguły. Analogicznie, pokazując dane z Zachodniopomorskiego albo Lubuskiego, dowodzić można, że polska wieś jest w awangardzie przemian kulturowych, bo tam poza małżeństwami rodzi się około 40% dzieci czyli niemal dwa razy więcej niż średnio w całym kraju.” Reasumując - obraz Polski sprzedawany na liberalnych salonach, jako kraju zacofanego, katolickiego, jako małomiasteczkowo-wsiowego ciemnogrodu, najwyraźniej nie pasuje do rzeczywistości wyłaniającej się z badań i potocznych obserwacji. Być może za taki stan odpowiada wielowiekowa tradycja tolerancji religijnej, sięgającej czasów Kazimierza Wielkiego. Mało kto pamięta, że tzw. Konfederacja Warszawska z 1573 roku – dokument wpisany na listę UNESCO - uważany jest za początek gwarantowanej prawnie tolerancji religijnej. Zapewniał innowiercom równouprawnienie z katolikami i opiekę państwa, jednocześnie zabraniając władzom świeckim wspierania kleru w prześladowaniach religijnych. W obszarze praw kobiet wyprzedziliśmy wiele krajów zachodu o kilkadziesiąt lat. Kobiety w Polsce otrzymały prawa wyborcze wcześniej niż w Stanach Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii, Francji czy Szwajcarii. Warto również nadmienić, że kontakty homoseksualne nigdy w Polsce nie były penalizowane, poza okresem kiedy nie posiadaliśmy własnej państwowości. 10
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • IX 2019
Policzone dni parad miłości Do czego zmierzam? Od kilku lat narasta w zachodniej Europie agresja wobec mniejszości seksualnych. Zwiększa się również poziom antysemityzmu. Kraje uważane dotąd za wolne i tolerancyjne – jak Niemcy i Francja notują coraz więcej przypadków aktów przemocy, czy wręcz prześladowań. Niemiecka lokomotywa spadła w rankingu państw przyjaznych wobec LGBTI z trzeciego na dwudzieste trzecie miejsce a pełnomocnik rządu ds. antysemityzmu – wobec nagłego wzrostu incydentów o charakterze antysemickim - ostrzega: „nie mogę zalecić Żydom, aby zawsze i wszędzie w Niemczech nosili jarmułki”. We Francji, co rok odnotowuje się wzrost liczby homofobicznych ataków. Organizacje zajmującej się obroną praw osób LGBT stwierdzają, że uprzedzenia stają się coraz bardziej „zakotwiczone” we francuskim społeczeństwie. Połowa z 500 tysięcy francuskich Żydów rozważa możliwość wyjazdu. Profanowane są groby na cmentarzach żydowskich, atakowane są wybitne osobowości świata nauki i kultury ale i zwykli obywatele na ulicach. Ten agresywny trend ma tendencje wzrostową.
Tęczowa wyspa Może więc Polski, nieco zacofany, ale jednak tolerancyjny zaścianek okaże się - jak za czasów ostatnich Jagiellonów - schronieniem dla mniejszości, które uciekać będą przed narastającą falą wykluczenia, a nasz kraj stanie się azylem dla szukających bezpiecznego miejsca do życia. To, co teraz wydaje się jeszcze nieprawdopodobne lub wręcz absurdalne, już wkrótce po nasileniu niekorzystnych zjawisk w Europie, może stać się ciałem. I tak się będzie działo do momentu, aż nasza zielona, powstała z kolan, płynąca mlekiem i miodem wyspa, zapełni się paletą różnotęcowców i wykluczanych mniejszości. Polska schronieniem dla osób LGBT i Żydów? Polska miejscem ostatnich parad miłości w Europie? Żydowskie głowy noszące swobodnie jarmułki w centrach polskich miast i wsi? Czemu nie. Tylko co na to Pan? Lub Pani?
Wiejący Duch A Pan lub Pani - przebudziwszy się z chwilowego letargu - wejrzy ponownie na Polskę, swojego ulubionego „Chrystusa narodów” i zapaławszy zapalczywym gniewem, dokona srogiej pomsty zamieniając Tęczową Polskę w wyspę... kompletnie jałową. A może tak się nie stanie. Bo – jak mówi mądra księga – Jego Duch wieje kędy chce. Niechaj wieje :)
K A L E N D A R Z
I M P R E Z
WRZESIEŃ 1.09 7.09 7.09 7.09 7 – 8.09 8.09 8.09 8, 14, 17.09
Dożynki Gminne w Strumieniu Dożynki Gminne w Dębowcu Cross Run Dzięgielów XII Ekumeniczne Dożynki Gminne w Skoczowie Dożynki i Święto Miodu. Pl. B. Hoffa i amfiteatr w Wiśle
Lutnia Bike Marathon w Zamarskach Dożynki Diecezjalno – Powiatowo – Gminne. Amfiteatr w Chybiu
„Siedem zegarków Kopidoła Joachima Rybki” na Scenie Polskiej Teatru Cieszyńskiego w Czeskim Cieszynie
12.09
XXVIII Międzynarodowy Festiwal Muzyki Wokalnej „Viva Il Canto”
13.09 14.09 15.09 15.09 20.09
Koncert Lao Che w Tatrze im. Adama Mickiewicza w Cieszynie III Festiwal Organizacji Pozarządowych na Rynku w Cieszynie Dożynki Gminne w Istebnej. Amfiteatr „Pod Skocznią” Zamarskie Biesiadowanie. Park w Zamarskach
VIII Koncert Charytatywny „Wyśpiewajmy Marzenia” z Roksaną Węgiel w Hali Widowiskowo-Sportowej w Cieszynie
20-22.09 w Cieszynie
22.09 27–28.09 28.09
Skarby z cieszyńskiej trówły na Wzgórzu Zamkowym
Kabaret Neo-Nówka w Teatrze im. A. Mickiewicza w Cieszynie 65. Samochodowy Rajd Wisły
Koncert Sławek Uniatowski w Teatrze im. A. Mickiewicza w Cieszynie
WYŻSZA BRAMA
Główny most przez Olzę w Cieszynie, zniszczony przez polskich saperów 1 września 1939 r., fot. arch. prywatne
1 września 1939 r. na Zaolziu Mimo zajęcia Zaolzia w październiku 1938 r. z olbrzymim propagandowym zadęciem, nie zamierzano go bronić na wypadek wojny z niemcami.
A
nektowane Zaolzie zostało włączone do systemu obronnego Polski. Stworzono posterunki policji i komisariaty Straży Granicznej w Boguminie, Cierlicku, Jabłonkowie, Ligotce Kameralnej i w Orłowej. Jednym z zadań Straży Granicznej była również ochrona granic pod względem wojskowym. Chociaż była oficjalnie podporządkowana Ministerstwu Skarbu, to jednak w chwili ogłoszenia mobilizacji znalazła się w strukturze Sił Zbrojnych. Obronę Zaolzia miała zabezpieczyć przede wszystkim 21 Dywizja Piechoty Górskiej z Bielska. Do Bogumina przesunięto III batalion 3 Pułku Strzelców Podhalańskich, a do Cieszyna Zachodniego (byłego Czeskiego Cieszyna) III dywizjon 21 Pułku Artylerii Lekkiej. W ramach Obrony Narodowej (ON) sformowano w okresie od 10 stycznia do 23 marca 1939 r. batalion „Cieszyn II” w sile trzech kompanii: „Cieszyn”, „Trzyniec” i „Jabłonków”. Wraz z pogarszającą się sytuacją strategiczną Polski, przy zmianie przez Sztab Generalny WP planu wojny z III Rzeszą z 1936 r., tzw. planu operacyjnego „Zachód” powołano do życia Armię „Kraków”. W jej składzie, utworzono z inicjatywy gen. Szylinga Grupę Operacyjną „Bielsko” pod dowództwem gen. bryg. Mieczysława Boruty-Spiechowicza, a w jej składzie 21 Dywizję
12
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • IX 2019
Piechoty Górskiej, której główna linia obrony przebiegała od Dziedzic przez Bielsko do masywu górskiego Klimczok – Barania Góra. Leżącego na jej przedpolu Zaolzia nie zamierzano bronić, jednak rozmieszczono tam siły, mające utrudnić podejście do tej linii i rozpoznać główne kierunki niemieckiego natarcia. W pierwszej kolejności wzmocniono komisariaty Straży Granicznej plutonami z patrolami minerskimi. Każdy patrol miał do dyspozycji 100 kg materiałów wybuchowych do wykonania zniszczeń, głównie mostów. Batalion ppłk. Wacława Iwaszkiewicza miał się z Bogumina wycofać i stawić pierwszy opór w rejonie Jastrzębia, po czym odskoczyć na główną linię oporu. Dowódca stacjonującego w Cieszynie 4 Pułku Strzelców Podhalańskich ppłk dypl. Bronisław Warzybok przeznaczył do osłony Cieszyna od strony Frydka I batalion mjr. Perla z wysuniętymi placówkami w Mistrzowicach i Żukowie Górnym ze wsparciem artylerii. Po zarządzonej 23 sierpnia mobilizacji alarmowej z batalionów ON Śląsko-Cieszyńskiej Półbrygady sformowano rezerwowy 202 pp. włączony do 21 DPG. Po ataku niemieckiej grupy dywersyjnej na strategicznie ważne tunele kolejowe w Mostach koło Jabłonkowa 26 sierpnia 1939 r. (opisaliśmy ten incydent
WYŻSZA BRAMA
w poprzednim nr Tramwaju), polscy saperzy wzmogli czujność. Kiedy po wybuchu wojny, 1 września około godz. 6:30 Niemcy podeszli do tunelu, dowódca plutonu saperskiego ppor. rez. Witold Pirszel osobiście odpalił ładunki wybuchowe umieszczone już w połowie sierpnia w wykutych w bokach tuneli komorach. Stropy obu tuneli runęły wraz z przechodzącą nad nimi drogą, po czym polscy żołnierze rozpoczęli szybki odwrót do Jabłonko wa, podczas którego patrole minerskie zdążyły zniszczyć jeszcze trzy mosty. Niemiecka piechota, prowadzona najkrótszą drogą przez miejscowego niemieckiego dywersanta, już rano opanowała opuszczony przez polskich żołnierzy Jabłonków i skierowała się dalej w kierunku Istebnej. Bardziej na północ skoncentrowane niemieckie pułki 45 oraz 44 DP otrzymały rozkaz do ataku o godz. 3:00 i natychmiast ruszyły ku granicy. Poprzedziły je dywizyjne oddziały rozpoznawcze. Pierwszą ich przeszkodą była postawiona już w nocy w stan gotowości Straż Graniczna. Tak np. na stoku pogranicznej góry Praszywa poległ niezidentyfikowany żołnierz SG, a jej opór w Trzanowicach Dolnych, gdzie straciła pierwszych jeńców, został przełamany przez Niemców do godz. 8:00. Kolejną walkę stoczono na południe od Żukowa Górnego, gdzie broniła się 2 kompania 4 psp por. Michała Boruca wsparta ogniem baterii haubic 21 pal. O godz. 14 dowódca 4 psp otrzymał rozkaz do opuszczenia Cieszyna, tak więc po godz. 15:00 wysadzono w powietrze mosty na Olzie, a o godz. 18:00 do Cieszyna wkroczyły „przy aplauzie ludności” jednostki niemieckiego 135 pp. Do wsi Gnojnik pierwsze niemieckie oddziały ze 133 pp. dotarły o godz. 6:00. Nowy most na rzece Stonawce został tylko uszkodzony i nie stanowił dla nich przeszkody w marszu na Trzyniec. W Strzycieżu został ostrzelany polskimi haubicami i tam poległ jego pierwszy podoficer, gefr. Erich Kranich. Pułk skierował się na Trzyniec broniony przez 7 kompanię rezerwowego 202 pp. W kronice Trzyńca zapisano: „Na nadchodzącą niemiecką armię ludność cywilna strzelała w Kanadzie (dzielnica miasta), z wieży kościoła katolickiego w Trzyńcu i z okien domów w Dolnej Lesznej. Podczas strzelaniny zostały spalone dwa domy w Lesznej i zginęło 9 osób.” Jedną z nich był 30-letni Jan Błaha z obsługi polskiego karabinu maszynowego. Sami Niemcy określili walki jako ciężkie i musieli posłać w bój batalion z odwodowego 130 pp. Pluton dowodzony przez ppor. rez. Leopolda Dziadka zamykający szosę Cieszyn-Jabłonków stoczył swą pierwszą walkę o godz. 7:30 z patrolem konnym, a ok. godz. 10:00 z wozami opan cerzonymi i piechotą. Wobec wycofania się reszty kompanii i oskrzydlenia, pluton wycofał się do rejonu na
północ od Górnej Lesznej, gdzie odrzucił kilka natarć piechoty wspieranej artylerią i o godz. 17:00 wycofał się z Zaolzia jako ostatni polski oddział. Niemiecka 45 DP straciła na Zaolziu 4 poległych, 6 ciężko i 10 lekko rannych żołnierzy. Sąsiednia 44 DP zaatakowała siłami dwóch pułków. Jej 131 pp po krótkiej walce z SG w rej. Cierlicka szybko i bez oporu dotarł do Olzy. Po drodze jego patrol motocyklistów, prowadzony przez miejscowego Niemca, zaszedł w Mistrzowicach od tyłu punkt obserwacyjny dowódcy kompanii zwiadowczej, na którym poległ pierwszy oficer 4 psp w tej wojnie, ppor. Franciszek Szyndlar. We Frysztacie rozpoczęto ewakuację urzędów państwowych o godz. 8:00 a o godz. 10:00 wysadzono w powietrze mosty na Olzie, w tym most kolejowy w Darkowie. Kompania kolarzy 21 DPG, która pojawiła się w Frysztacie 30 sierpnia oraz wcześniej dyslokowana w pobliskiej Karwinie kompania ON, wycofały się na rozkaz dowództwa dywizji bez walki. Do miasta wtargnęło ok. 100 niemieckich motocyklistów dopiero 2 września. Batalion ppłk. Iwaszkiewicza w Boguminie został powiadomiony przez Straż Graniczną o wybuchu wojny o godz. 5 rano i w myśl planu wyruszył na swe pozycje obronne w rej. Jastrzębia. W tym czasie wysadzono w powietrze mosty na Odrze, co Niemcom uniemożliwiło natychmiastowe opanowanie Bogumina. W ciągu pierwszych dwóch dni wojny przez Zaolzie przelała się fala wojsk hitlerowskich zmierzających w głąb Polski. Na koniec warto zwrócić uwagę, że do obrony przed Niemcami nie wykorzystano nawet kilkunastu czeskich bunkrów, przejętych na Zaolziu, na dawnej granicy niemiecko-czechosłowackiej w rejonie Bogumina. Piotr Lipka
Czeski bunkier, fot. arch. prywatne
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • IX 2019
13
WYŻSZA BRAMA
fa ł
Urbacz
k
a
Ra
Pionierzy polskiego lotnictwa
Samolot jest bez wątpienia jednym z największych wynalazków w dziejach ludzkości. Już w umysłach starożytnych uczonych kiełkowała myśl, by utworzyć konstrukcję, która pozwoliłaby człowiekowi wzbić się w powietrze i pofrunąć jak ptak, co dostrzegamy w micie o Dedalu i Ikarze. Ba, próby zmajstrowania podniebnej maszyny podejmował się sam Leonardo Da Vinci. Przez wieki szybowanie w powietrzu pozostawało dla ludzi niespełnionym marzeniem. Namiastką podniebnych wojaży pod koniec XVIII w. stały się podróże balonem, lecz to nie balon, a samolot w pełni uchylił ludzkości drzwi do poznawania wyższych warstw troposfery.
Stanisław Wigura i Franciszek Żwirko, fot. arch. Wikipedia
W
ynalazek braci Wright zrobił prawdziwą furorę, wykorzystano go na najrozmaitsze sposoby, niestety również do celów wojennych. Dziś samolot stanowi jeden z najważniejszych środków lokomocji, bez którego nie wyobrażamy sobie życia. Najszybszy, najwygodniejszy, najbezpieczniejszy… Gdyby zestawić ze sobą wypadki lotnicze i samochodowe, tych drugich pojawia się w statystykach zdecydowanie więcej. Mimo tego, iż katastrofy lotnicze zdarzają się znacznie rzadziej, są one o wiele bardziej spektakularne i pamięta się o nich latami. Jedna z najbardziej tragicznych takich kraks miała miejsce 11 września 1932 r. w Cierlicku Górnym, po czeskiej stronie Śląska Cieszyńskiego. Samolot został porwany przez szalejący huragan i uderzył z wielką siłą w dwie
14
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • IX 2019
jodły. Nie przeżyła ani jedna z dwóch osób, które zasiadały za sterami. Ku rozpaczy Polaków ofiarami byli jedni z największych idoli doby II RP, którzy 14 dni wcześniej wygrali Międzynarodowe Zawody Samolotów Turystycznych Challenge 1932 w Berlinie: Franciszek Żwirko oraz Stanisław Wigura. Legenda por. Żwirki i inż. Wigury do dziś żyje w wielu z nas. Nie ma w Polsce osób związanych z lotnictwem, o których napisano by tyle książek. Ogrom ulic zostało nazwanych imieniem tych asów lotnictwa, w tym jedna w Cieszynie. A kim tak naprawdę byli? Por. Żwirko urodził się w 1895 r. na Wileńszczyźnie, w Święcianach. Jego edukacja dobiegła końca w szkole średniej w Wilnie. Uczestniczył w I wojnie światowej po stronie wojsk rosyjskich, gdzie służbę kończył w stopniu porucznika. Później dołączył do tworzącego się w Rosji korpusu polskiego gen. Dowbora-Muśnickiego, a w trakcie rosyjskiej wojny domowej pomiędzy „białymi” i „czerwonymi” wspomógł tych pierwszych, gdyż szczerze nie cierpiał bolszewików. W 1921 r. trafił do Polski i zgłosił się do służby w polskim lotnictwie. Ukończył Szkołę Pilotów w Bydgoszczy oraz Wyższą Szkołę Pilotów w Grudziądzu. Stopniowo wspinał się w hierarchii polskich lotników, aż w 1929 r. został oficerem łącznikowym w Akademickim Aeroklubie Warszawskim. Tam poznał Stanisława Wigurę, z którym miał później tragicznie zginąć. Przeszłość Wigury nie jest dokładnie znana. Wiadomo, że ukończył w 1922 r. warszawskie gimnazjum i zdał maturę, a w międzyczasie przerwał edukację, by podjąć walkę z rosyjskim najeźdźcą w wojnie polsko-bolszewickiej. Studiował na wydziale mechanicznym Politechniki Warszawskiej, gdzie zajął się konstrukcją samolotów. Zaprzyjaźnił się z innymi miłośnikami lotnictwa: Stanisławem Rogalskim
WYŻSZA BRAMA
Podobnie zresztą funkcjonowała ta zasada później w piłkarskich Mistrzostwach Świata. Za najgroźniejszych przeciwników dla niemieckich zawodników powszechnie uważano Włochów; Polacy bynajmniej nie należeli do faworytów. A jednak to właśnie por. Żwirko i inż. Wigura zaszokowali rozegzaltowaną publikę i wygrali zawody, minimalnie wyprzedzając ekipę zachodnich sąsiadów. Zwycięstwo w najbardziej prestiżowych rozgrywkach lotniczych zapewniło im wielki prestiż, nieśmiertelną sławę, a rangę tego wydarzenia ma podkreślać obchodzone corocznie 28 sierpnia Święto Lotnictwa Polskiego. Sensacyjni triumfaSamolot RWD 4 Aeroklubu Poznańskiego. W samolocie obserwator Stefan Pluciński, torzy, którzy stali się bożyszczami narodu fot. arch. Wikipedia polskiego, z wielką niecierpliwością byli wyczekiwani przez 100 tys. spragnionych i Jerzym Drzewieckim. Pierwszy model WR-1 powstał kibiców na lotnisku w Warszawie. Kiedy RWD6 ukazał we współpracy z Rogalskim, następne samoloty budo- się wreszcie publice, tłumy rzuciły się na samolot. Zaistwało już całe trio, stąd też nazwa RWD (od pierwszych niało zagrożenie rozdrapania maszyny, wobec czego inż. liter nazwisk). W 1929 r. Wigura ukończył Politech- Wigura w obawie o „erwudziak”, poprosił por. Żwirkę nikę, odbierając dyplom inżyniera mechanika i został o wyjście naprzeciw kibicom. Ludzi ogarnęło prawdziwe pilotem sportowym w Aeroklubie Warszawskim. Na- szaleństwo. Niestety każda piękna historia ma swój kowiązana znajomość z por. Żwirko przerodziła się we niec, a ta zakończyła się w sposób wyjątkowo brutalny. wspólne starty w zawodach. Oczywiście duet wykorzy- W niedzielę 11 września 1932 r. o godz. 6.00 nad rastywał w nich maszyny RWD, współtworzone przez Wi- nem por. Żwirko i inż. Wigura zjawili się na warszawskim gurę. Jego wiedza dotycząca funkcjonowania samolotu, lotnisku, by wyruszyć legendarnym RWD6 na meeting jak również umiejętność obliczania musiały stanowić lotniczy do Pragi. Podróż ta była pokłosiem obietnicy dla partnera nieocenioną pomoc. W tym samym roku złożonej czeskim pilotom jeszcze w Berlinie, iż przylecą wspólnie odbyli lot dookoła Europy i zwyciężyli w Lo- do Czech i uczczą czeskie święto lotnictwa. Lotnicy wycie Południowo-Zachodniej Polski, co też powtórzyli ruszyli mimo niekorzystnych prognoz. Szkopuł w tym, rok później. Zanim zajęli 1. lokatę w następnej edycji że nie odebrali w porcie lotniczym biuletynu meteoroLotu Południowo-Zachodniej Polski, sprawdzili się jed- logicznego o stanie pogody na trasie. Skąd ten pośpiech? nak w najbardziej prestiżowej europejskiej imprezie lot- Por. Żwirko obiecał kolegom, którzy odlecieli dzień niczej – Challenge International de Tourisme. Tego wy- wcześniej, wylot z Warszawy wczesnym rankiem 11 wrzestępu nie mogli zaliczyć do udanych. Lotnicy nawet nie śnia, tak by jak najwcześniej spotkać się z nimi w Bernie, ukończyli zawodów przez awarię silnika RWD4. Brak a stamtąd wspólnie przetransportować się do Pragi. Po sukcesu na arenie międzynarodowej zrekompensowali przelocie 400 km, przekroczywszy czeską granicę, w obsobie zwycięstwami we wspomnianym Locie Pd.-Zach. liczu nadchodzącej katastrofy próbował zawrócić i uciec Polski, a także w III Krajowym Konkursie Awionetek przed burzą do Polski. Niestety samolot wpadł w trąbę powietrzną i całkowicie stracił równowagę. Już w trakcie i IV Krajowym Konkursie Samolotów Turystycznych. W 1932 r. pojawiła się kolejna okazja, aby na zawsze zawodów Challenge 1932 konstrukcja mimo swych wiezapisać się w annałach historii i zrewanżować się rywalom lu zalet, okazała się w wielu aspektach wadliwa, z czego za klęskę poniesioną przed dwoma laty. Challenge 1932 jednak nie wyciągnięto należytych wniosków. Najpierw zorganizował Aeroklub Niemiec; trasa przebiegała z Ber- oderwało się prawe skrzydło, a następnie część lewego. lina przez liczne europejskie państwa, tak by rywalizację Maszyna spadła z wysokości ok. 100 metrów na dwie joukończono w miejscu rozpoczęcia, czyli stolicy Republiki dły, które pod naporem złamały się i zostały ogołocone Weimarskiej. Niemcy pragnęli wygrać rozgrywki po raz z gałęzi. Lotnicy wypadli z samolotu. Inż. Wigura rozdarł trzeci z rzędu i zdobyć puchar na wyłączność (trzykrot- plecy o jedno z drzew i upadł na ziemię, co skutkowane zwycięstwo w Challenge’u dawało taki przywilej). ło złamaniem nogi, kręgosłupa i rozbiciem czaszki. Por. TRAMWAJ CIESZYŃSKI • IX 2019
15
WYŻSZA BRAMA
Żwirko zaś wpadł głową w krzaki, rozbił czaszkę i złamał kilka żeber. Obaj umarli na miejscu. Tragedia rozegrała się w Kościelcu – dzielnicy Cierlicka Górnego, wioski leżącej po czeskiej stronie Śląska Cieszyńskiego. Informacja o tragicznej śmierci lotników w Czechosłowacji w ciągu kilku godzin dotarła do Polski. Polskie Radio po obwieszczeniu hiobowych wieści odegrało marsz żałobny Chopina i przerwało nadawanie. Tuż po wypadku pojawił się w Cierlicku Górnym oddział żandarmerii, który miejsce katastrofy otoczył kordonem. Następnie zwłoki lotników zawieziono na wozie chłopskim do kostnicy przy pobliskim kościele. Stopniowo do niewielkiej kostnicy przybywały coraz to kolejne ważne persony z Czech i Polski (szczególnie z polskiego Cieszyna), a jedną z pierwszych był starosta cieszyński – Władysław Kutzner. Badać okoliczności tragedii rozpoczęła następnie polska komisja techniczna. Komisja potwierdziła niszczycielskie działanie szalejącej burzy i ogromnej wichury, które skutkowało zdemolowaniem samolotu i śmiercią lotników. W poniedziałkowe popołudnie ciała ofiar przeniesiono do kościoła w metalowych trumnach, okrytych biało-czerwonymi flagami. W świątyni proboszcz parafii - ks. Oskar Zawisza, odprawił egzekwie i wygłosił kazanie, które usłyszeli m.in. przybyli członkowie rodzin zmarłych: żona porucznika – Agnieszka Żwirkowa oraz siostra inżyniera – Wanda Wigurzanka. Następnie trumny wzięto do samolotów pogrzebowych. Utworzono kondukt żałobny, poprzedzany przez wspomnianego wcześniej ks. Zawiszę. Postać tego duchownego stanie się w przyszłości zarzewiem podziałów pomiędzy Polską a Czechosłowacją. Wówczas jednak zwaśnione nacje na chwilę szczerze zjednoczyły się w obliczu tragedii. Na granicy Cierlicka Górnego ks. Zawisza jeszcze raz pożegnał zwłoki. Kondukt żałobny podążający do Cieszyna witały po drodze dzieci z chorągiewkami w polskich barwach narodowych, które obrzucały samochody kwiatami. W Czeskim Cieszynie zapalone były latarnie gazowe, a na wielu domach łopotały żałobne chorągwie. Po dwóch godzinach pochodu, ok. godz. 15.00 czoło konduktu zatrzymało się na cieszyńskim moście granicznym. Kapelan wojskowy ks. Konstanty Pogłódek odprawił kolejne egzekwie, a polscy i czescy dygnitarze wygłosili swoje patetyczne przemówienia, po których orkiestra czeska odegrała hymny: polski, czeski i słowacki. Następnie polscy oficerowie w towarzystwie czeskiej straży honorowej przenieśli trumny do karawanów po polskiej stronie. Polska orkiestra odegrała wzorem poprzedniej hymn Polski. Kondukt zatrzymał się u stóp Szpitala Śląskiego, gdzie dokonano obmycia i przebrania zmasakrowanych zwłok. Polski Cieszyn wyglądał równie przygnębiająco jak czeski – czarna flaga zwisała z niemal każdego domu, a nawet z Wieży Piastowskiej. 16
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • IX 2019
Wtorkowym rankiem kondukt wyprowadził zwłoki z kaplicy szpitalnej do kościoła parafialnego, w którym to zorganizowano nabożeństwo żałobne. Uroczystość została odprawiona przez ks. Pogłódka z udziałem niemal całego duchowieństwa katolickiego z Cieszyna. Po zakończeniu mszy świętej kondukt podążył na dworzec kolejowy. Trumny ze zmarłymi spoczęły w specjalnym wozie bagażowym. Przed odjazdem z Cieszyna zmarłych bohaterów pożegnali burmistrz dr Władysław Michejda czy wicewojewoda dr Tadeusz Saloni. Mimo, iż punktem docelowym podróży była Warszawa, pociąg bardzo często zatrzymywał się po drodze (m.in. w Bielsku czy Dziedzicach), aby także w innych miejscowościach pokazać manifestującej ludności ciała lotników. Do stolicy pojazd dotarł wobec tego bardzo późno, o godz. 1.00 w nocy. Zważywszy na fakt, że pojazd wyjeżdżał z Cieszyna ok. godz. 11.00, podróż musiała trwać 14 godzin! Warszawiacy oczekiwali przybyszy koczując na dworcu kilka godzin, ale wreszcie się doczekali. Doczekali się tych samych asów przestworzy, których tak niespokojnie wyczekiwali przed dwoma tygodniami na warszawskim lotnisku. Zmarłych ulokowano w kościele św. Krzyża, gdzie w czwartek 15 kwietnia wyprawiono im pogrzeb. Swą obecnością uświetnili nabożeństwo liczni politycy i wojskowi, w tym przede wszystkim marszałek Józef Piłsudski i prezydent Ignacy Mościcki, którzy złożyli przy trumnach po dwa okazałe wieńce. Mszę żałobną poprowadził biskup polowy Wojska Polskiego – Stanisław Gall, który później odprawił egzekwie i poprowadził kondukt na cmentarz. Pochód zgromadził przeszło 50 tys. osób, a chodniki wzdłuż ulic okupowało dodatkowe 200 tys. Nie przesadzała „Gwiazdka Cieszyńska” donosząc, że był to jeden z największych pogrzebów, jaki pamięta Warszawa. Pochówek godny bohaterów narodowych czekał na lotników w pobliżu grobu Władysława Reymonta. Nawet z największej tragedii może wyniknąć jednak jakieś dobro. Katastrofa przyczyniła się do zwiększenia zainteresowania lotnictwem. Powstało wiele nowych szkół lotniczych; Ministerstwo Komunikacji dofinansowało sekcję lotniczą koła mechaników studentów Politechniki Warszawskiej kwotą 10 tys. zł.; członkowie aeroklubu warszawskiego zbierali zaś fundusze na organizację następnego Challenge’u w Polsce. Zorganizowany w 1934 r. Challenge wygrali Jerzy Bajan i Gustaw Pokrzywka, którzy kontynuowali wspaniałe tradycje polskiego lotnictwa. To jednak był koniec pewnej epoki. Więcej Challengów nie rozegrano, zbliżająca się II wojna światowa wymusiła traktowanie samolotów jako broni wojskowej. Najbardziej prestiżowe zawody lotnicze czasów międzywojnia uległy zapomnieniu, ale pamięć o por. Żwirce i inż. Wigurze przetrwała po dziś dzień.
WYŻSZA BRAMA
oGrodnik-czarodziej Ja
cek
Cwe
r tl e
aDoLF huBcZaK
rodzinny dom hubczaków znajdował się w rychwałdzie, w przysiółku „olszyny”, pod górą łyską. adolf urodził się jednak, 3 czerwca 1897 roku, w ostrawie Morawskiej, gdzie jego rodzice trafili do pracy „ za chlebem”. Z Zaolzia rodzina hubczków powróciła w rodzinne strony w roku 1898. Mały adolf wychowywał się więc na gospodarstwie i w ogrodzie swego węgierskiego pradziadka.„jak się później okazało miłość i praca w ogrodnictwie zakorzeniły się w nim do końca życia.” Pomimo prac na roli, ukończył szkołę podstawową w rychwałdzie i zatrudnił się w 1913 roku w Fabryce śrub w sporyszu, a później w hucie w trzyńcu.
Adolf Hubczak, fot. arch. autora
15
października 1917 roku otrzymał powołanie do austriackiego wojska i trafił do Jicina na Morawach na 6-tygodniowe szkolenie rekruckie, po ukończeniu którego odkomenderowano go na włoski front. Służył w jednostce znajdującej się w miasteczku Gemona del Fruli na Julijskiej Wenecji. Pod koniec czerwca 1918 roku, z powodu wyczerpania organizmu działaniami wojennymi, został przeniesiony do szpitala w Czechach, w którym doczekał się zakończenia wojny światowej. 18
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • IX 2019
W rodzinne strony, wyleczony i zdrowy, powrócił 18 listopada 1918 roku, do wolnej już Polski. W styczniu 1919, wraz z bratem Józefem, trafił na front polsko-ukraiński w Gródku Jagiellońskim. Razem wzieli udział w odsieczy Lwowa. W marcu tegoż roku został ciężko ranny w bitwie pod Stodółką (jego brat też, ale lekko). Trafili najpierw do szpitala do Lwowa, a później przeniesiono ich do lazaretu w Dziedzicach (na Śląsku Cieszyńskim). Leczenie Adolfa trwało 13 miesięcy, m.in. w szpitalach w Tarnowie i w Cieszynie. Pozostałością po wojennych ranach była dożywotnia sztywność nogi. Po rekonwalescencji został zwolniony do cywila, z 25% inwalidztwem i rentą w wysokości 29,4 zł. W 1923 powrócił do pracy w Fabryce Śrub w Sporyszu. W 1924 roku, ożenił się z Franciszką z Okrajnika i przejął po teściach gospodarstwo rolne, położone na górskim, południowym stoku (obecnie Palarzówka), z bardzo ubogimi glebami. Ponieważ od dzieciństwa parał się ogrodnictwem, nawet podczas wojny we Włoszech, zrekultywował teren i założył szkółkę drzew owocowych i morwowych. Wprowadził w swoim gospodarstwie hodowlę jedwabnika morwowego (podpatrzył technologię jego hodowli u włoskich gospodarzy, u których stacjonował podczas I wojny światowej). 6 lutego 1928 roku podjął prace w firmie budowlanej Korna w Bielsku, w charakterze cieśli i wyjechał na budowę na Kresy Wschodnie, do Dorohuska. Pracował tam do 12 grudnia 1919. W 1932 roku sprowadził do swego gospodarstwa pierwszą partię zarodnikową jedwabnika morwowego z Milanówka pod Warszawą. Stał się największym
WYŻSZA BRAMA
Jedwabnik morwowy (Bombyx mori) – gatunek nocnego motyla z rodziny prządkowatych. Ciało duże, owłosione, kolor białawy, skrzydła pokryte delikatnymi żyłkami. Rozpiętość skrzydeł: 4–6 cm. Odżywia się liśćmi morwy.
Hodowany głównie w Chinach i na Półwyspie Indyjskim ze względu na cenne, jedwabne nici oprzędu (kokonu). Kokony jedwabnika zbudowane są z niezwykle długich nici (1,5 do 3 km z pojedynczego oprzędu) o szczególnych właściwościach fizycznych i wielkiej wytrzymałości. Dlatego hodowla tego gatunku, obok hodowli jedwabnika dębowego (Atheraea pernyi) jest podstawą produkcji jedwabiu. Jego białawy kolor może być modyfikowany: jeżeli do pokarmu gąsienic doda się związków fluorescencyjnych barwnik zostaje wbudowany do nici. Jedwabnik morwowy został udomowiony prawdopodobnie już ok.
(prywatnym) hodowcą jedwabnika morwowego w Polsce. Swoje ogrodnicze umiejętności spożytkowywał także poza swoim gospodarstwem i ogrodem. W 1933 roku, zagospodarował teren nowej szkoły w Okrajniku. „Od strony drogi głównej biegnącej do Suchej Beskidzkiej obsadził dojścia i chodniki kwiatami oraz ligustrem. Na południowej stronie posadził ... kilka odmian drzew owocowych, natomiast od strony północnej ... szpaler drzew morwowych”. Działalność ogrodniczą Adolfa Hubczaka przerwała okupacja niemiecka. Wszystkie drzewka ze szkółki, plony drzew owocowych, kokony jedwabnika, miód z pasieki, etc musiał zgonie z nakazem władz hitlerowskich odstawić do magazynów dystrybucyjnych. Został skierowany do prac przymusowych. Ze względu na inwalidztwo miał pracować jako dozorca różnych niemieckich obiektów w okolicach Okrajnika, Łękawicy i Żywca (od 14 lutego 1940 do stycznia 1945). Praca przy dozorowaniu niemieckich magazynów była doskonałą okazją do zbierania informacji dla podziemia. Hubczak już od jesieni 1941 roku działał w Związku Walki Zbrojnej (od 14 lutego 1942 r. w Armii Krajowej) więc jego wiedza i informacje o niemieckich dostawach, transportach i zmagazynowanych materiałach bardzo się partyzantom przydawały. Zaprzestał konspiracji, 4 lutego 1945 roku, wraz z rozwiązaniem AK. 1 września 1945 roku partyzanci z podziemia poakowskiego dokonali udanego napadu na Fabrykę Papieru „Solali” w Żywcu, rabując towar wartości półtora miliona ówczesnych złotych. Adolf Hubczak został aresztowany i przeszedł brutalne przesłuchanie prowadzone
5500 lat temu i obecnie nie występuje w naturze. Przypuszcza się, że pochodzi z Himalajów. Tysiące lat hodowli spowodowały, że owad ten nie jest w stanie przetrwać bez opieki człowieka. Osobniki dorosłe mają zredukowane skrzydła i nie potrafią latać, są powolne, nie mają barw maskujących i nie wykazują odruchów chroniących je przed drapieżnikami. Samice jedwabników morwowych wydzielają feromon płciowy – bombikol, który może zwabić samca z odległości 10 km. źródło Wikipedia
przez urzędników NKWD i UB w Żywcu. Z końcem roku został zwolniony z aresztu, gdyż nie udało się śledczym powiązać go z napadem na fabrykę w Żywcu. Po powrocie z więzienia podjął trud odbudowy ogrodu, sadu i szkółki drzew owocowych. Wznowił hodowlę jedwabnika morwowego. Największa produkcja jedwabnika w jego gospodarstwie przypadła na lata 1952-1960. Wyhodował własne odmiany mrozo- i grzyboodpornej jabłoni – złota i szara reneta. Szczepił drzewa, prowadził pasiekę, eksperymentował z przechowywaniem owoców w okresie zimowym. Udanie, bo co roku na przednówku kilka ton jego owoców znajdowała nabywców. Hodowlę jedwabnika zarzucił w latach 60-tych XX wieku, ale sadem i ogrodem zajmował się do późnej starości. Ogrodnictwo pozwalało mu utrzymać i wykształcić 9-oro potomstwa, gdyż renta inwalidzka była niezwykle skromna. Zresztą do ZboWiD-u został przyjęty dopiero w 1976 roku i wtedy mógł podjąć starania o wyższą rentę. Nie za długo się nią nacieszył... Zmarł 4 kwietnia 1978 roku. Pochowany został na cmentarzu w Łękawicy. Był laureatem wielu nagród, pozostawił po sobie wiele receptur i przepisów (np.dieta oczyszczająca układ krążenia), a także bezcenny pamiętnik, który pisał przez ponad 60 lat (w zbiorach rodzinnych). Bibliografia: Rodak W., „Adolf Hubczak (1897-1978). Biografia jednego z najwybitniejszych ogrodników Żywiecczyzny”. Okrajnik 2012
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • IX 2019
19
sk
zu
U
rs
a
MIJANKA NA RYNKU
l a M a r ko w
Polska - płonące śmietnisko Europy
Polska od lat walczy z plagą pożarów składowisk odpadów legalnych i tych nielegalnych. Powodem zawsze jest chęć zysku przedsiębiorców, którzy sprowadzają śmieci, ale nie potrafią oddać ich do recyklingu. W efekcie odpady leżą latami, a nad ich właścicielami krąży widmo kar i spraw sądowych. W konsekwencji taniej wychodzi podpalenie śmieci niż usunięcie ich zgodnie z prawem. Obowiązek usunięcia odpadów z nielegalnego składowiska spoczywa na ich posiadaczu. Jeśli jednak nie wywiązuje się on z tego obowiązku zlikwidowanie odpadów spada głównie na gminy - zwykle w formie tzw. zastępczego wykonania decyzji. Muszą one jednak wyasygnować środki na ten cel, przy często iluzorycznej szansie na ich zwrot od posiadacza odpadów, a kwoty te często wynoszą od kilku do kilkudziesięciu milionów zł. Gmin na takie wydatki nie stać i zostają ze śmierdzącym problemem, a przede wszystkim z obawą pożaru.
N
ieustannie coraz więcej śmieci przyjeżdża do Polski z innych krajów europejskich, głównie z Niemiec. Za małe pieniądze upychają tu swoje odpady, które wcześniej wywożono do Chin. Ten kanał okazał się już niedrożny, bo Chiny znacznie ograniczyły import 20
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • IX 2019
śmieci, głównie z powodów ekologicznych. I wychodzi na to, że w Kraju Środka bardziej dba się o ekologię niż w naszej nadwiślańskiej ojczyźnie. Staliśmy się wielkim europejskim śmietniskiem. Śmieci, a szczególnie beczki z chemicznymi odpadami trafiają gdziekolwiek: na
MIJANKA NA RYNKU
wysypiska zarządzane przez RIPOK (Regionalne Instalacje Przetwarzania Odpadów Komunalnych), na składowiska prywatne (praktycznie każdy może otworzyć taki biznes i uzyskać zgodę starostwa powiatowego, o ile spełni minimum wymagań, które i tak nie są wyśrubowane), na dzikie wysypiska, o których istnieniu wszyscy wokół wiedzą, ale nikt nie reaguje, albo do tzw. czarnej dziury, czyli na tereny wyrobisk po żwirowniach czy wynajętych hal magazynowych. Na imporcie śmieci, w tym bardzo toksycznych odpadach chemicznych, zarabiają polscy tzw. biznesmeni z branży śmieciowej. Z biznesem ma to tyle wspólnego, że zarabia się szybkie i duże pieniądze, ale nie idzie za tym odpowiedzialność za skutki. Beczki z europejskimi chemikaliami umieszczane są na dzikich składowiskach, na leśnych działkach, na terenach zalewowych większych i mniejszych rzek. Dopiero kiedy z beczki coś się wyleje, a ryby w rzekach padają całymi ławicami ogłaszany jest alarm i wszyscy załamują ręce – jak to możliwe, że Polska stała się śmietnikiem Europy?
może też dostać pożyczkę do 100 proc. kosztów na usunięcie odpadów, gdy uchyla się od tego ich posiadacz. Gminy rzadko jednak występują o takie pożyczki” - informuje RPO. Fundusz wskazał też, że w Ministerstwie Środowiska trwają prace nad projektem nowelizacji ustawy o odpadach w zakresie usuwania magazynowanych lub składowanych odpadów z miejsc na ten cel nieprzeznaczonych, jak również z miejsc, w których zakończono działalność w zakresie gospodarki odpadami niezgodnie z przepisami obowiązującego prawa. Po wprowadzeniu tych zmian prawnych oferta finansowa NFOŚIGW dla gmin ma zostać odpowiednio dostosowana. W ocenie Rzecznika, odpowiedź Funduszu potwierdza, iż obecna oferta adresowana do gmin szukających środków na usunięcie nielegalnych odpadów z nieruchomości prywatnych jest niewystarczająca. „Trudno bowiem inaczej wytłumaczyć fakt, że w ciągu trzech lat (2015-2017) obowiązywania programu priorytetowego +Ochrona powierzchni ziemi+, złożono jedynie dwa wnioski o przyznanie pożyczki na ten cel - oba zostały zresztą odrzucone” - wskazuje RPO.
Coraz częściej płoną nie tylko śmietniska, ale z dymem idą chemikalia stwarzając poważne zagrożenie dla mieszkańców.
Śląsk Cieszyński ma duży problem z nielegalnie składowanymi odpadami. Kaczyce z nielegalnymi odpadami walczą od 1913 r.
Śmieci płoną, aby zrobić miejsce na następne transporty, albo dlatego, że są opłacalnie ubezpieczane na wypadek pożaru, a czasem żeby wraz z dymem zniknęły ślady, że ktoś robił coś złego. Rząd chce to ukrócić poprzez wprowadzenie nakazów i zakazów oraz zwiększenie wysokości kar. Metoda takiego odstraszania potencjalnych mafiosów śmieciowych nie wydaje się skuteczna, bo wysokie zyski zmobilizują ich do szukania prawnych luk. Tak przecież działa każda mafia we wszystkich branżach. Nieważne, czy to śmieci, paliwa czy wyłudzanie VAT. Pokazuje to tylko, jak bardzo dziurawe mamy prawo i jak trudne jest ono w egzekwowaniu. Gminy uzyskały złudną i mało realną obietnicę wsparcia w walce z nielegalnymi składowiskami odpadów. Rzecznik Praw Obywatelskich interweniował w tej sprawie już w 2018 r. pytając prezesa NFOŚiGW, czy możliwe jest wsparcie gmin w usuwaniu odpadów z nieruchomości niestanowiących ich własności lub niepozostających w ich użytkowaniu wieczystym. „Dostał odpowiedź, że gmina może dostać dotację Funduszu do wysokości do 80 proc. kosztów - ale odpady muszą zagrażać zdrowiu lub życiu ludzi albo powodować nieodwracalne szkody środowiska, a miejsce ich składowania musi być własnością gminy lub Skarbu Państwa. Gmina
Teren byłej kopalni „Morcinek” w Kaczycach wydzierżawił biznesmen, który miał pomysł na produkowanie paliwa alternatywnego ze śmieci. Zwiózł tony odpadów, po czym zamknął interes. Śmieci jednak zostały. To jak się okazało nie jedyne składowisko odpadów w Kaczycach. W lipcu 2013r. jeden z mieszkańców w czasie spaceru w okolicach byłej kopalni zauważył zwały ziemi wymieszane z opakowaniami, wyczuł również drażniący, chemiczny zapach. Przeprowadzone badania wykazały, że są tam m.in. opakowania po farbach i rozpuszczalnikach. Pomimo trwającego śledztwa i nakładanych kar oba nielegalne składowiska istnieją do dzisiaj. Mieszkańcy
fot. skład śmieci w Kaczycach TRAMWAJ CIESZYŃSKI • IX 2019
21
MIJANKA NA RYNKU
boją się takiego sąsiedztwa. Zwłaszcza po pożarze nielegalnie składowanych odpadów w Chybiu. Przedstawiciele gminy Zebrzydowice wyjaśniają: na nieruchomości położonej w Kaczycach oraz w Pogwizdowie stanowiącej własność firmy „GRAVEL & SAND” spółka z o.o. z Rudy Śląskiej znajduje się hala przemysłowa, na której nielegalnie są magazynowane odpady. Decyzją z dnia 24 listopada 2015 roku znak GK.6236.12.2015 Wójt Gminy Zebrzydowice nakazał w/w spółce usuniecie wskazanych w decyzji odpadów, oraz ustalił, że obowiązek usunięcia odpadów winien być wykonany do dnia 31 marca 2016 roku. W toku prowadzonego postępowania administracyjnego (od 2013 r. ) ustalono m.in. że tereny nieruchomości, na których przechowywane są odpady, jak też hala magazynowa, nie są w żaden sposób zabezpieczone przed dostępem osób trzecich, a wszelkie oznakowanie wykonane ze strony gminy jest dewastowane. W związku z powyższym Wójt podjął następujące działania w celu przymuszenia właściciela do wykonania ciążącego na nim obowiązku: na podstawie art. 119 § 1 ustawy z dnia 17 czerwca 1966 roku o postępowaniu egzekucyjnym w administracji nałożono grzywnę dwukrotnie tj. - Postanowienie Wójta Gminy Zebrzydowice z dnia 08.06.2016r. o nałożeniu grzywny (5000,00 zł ) w celu przymuszenia wykonania decyzji. - Postanowienie Wójta Gminy Zebrzydowice z dnia 25.05.2017r. o nałożeniu grzywny (5000,00 zł ) w celu przymuszenia wykonania decyzji. Zawiadomiono (dwukrotnie) Prokuraturę w Cieszynie o możliwości popełnienia przez spółkę „GRAVEL & SAND” spółka z o.o. z siedzibą w Rudzie Śląskiej ul. Gen. Hallera 44, 44A czynów zabronionych polegających na prowadzeniu gospodarki odpadami w sposób niezapewniający ochronę życia i zdrowia ludzi i środowiska tj. z naruszeniem art. 171, 174 ust. 3, 176, 177 ust. 1 oraz 178 ustawy z dnia 14 grudnia 2012 roku o odpadach (dochodzenie w toku, ostatnie pismo w tej sprawie jest z dnia 08.02.2019 r.) W w/w sprawie gmina jest w kontakcie ze służbami zewnętrznymi WIOŚ Bielsko-Biała, Starosta Cieszyński, PINB, PSP, PPIS, Policja i Prokuratura Rejonowa w Cieszynie.
Niebezpieczny pożar odpadów w Chybiu 4 lipca, po południu, na terenie byłej cukrowni w Chybiu wybuchł pożar. Z ogniem walczyło sześćdziesiąt siedem zastępów straży pożarnej, a drogi w okolicy były zamknięte. Powołano sztab kryzysowy, a do mieszkańców 22
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • IX 2019
Chybia oraz okolicznych miejscowości apelowano o pozostanie w domach i nie otwieranie okien. Nie bez powodu – zaledwie kilka miesięcy temu w jednej z hal byłej cukrowni ujawniono 350 nielegalnie składowanych pojemników z niebezpiecznymi, ciekłymi odpadami. Okazało się, że pali się składowisko różnych odpadów oraz skompresowane resztki szmat (około 20-30 wanien tirów). Ogniem objęta była znaczna część obiektu. Dużą obawą było, że pożar zajmie również wspomniane wcześniej pojemniki. Zagrożone pożarem były również znajdujące się w sąsiedztwie dwie stacje benzynowe. Już w piątek, 5 lipca cieszyńscy policjanci zatrzymali na terenie powiatu kędzierzyńsko-kozielskiego trzy osoby, które przyczyniły się do powstania ognia. Ostatniego z mężczyzn zatrzymano w poniedziałek, 8 lipca.
fot. Pożar odpadów w Chybiu
Zatrzymani mężczyźni trafili do Prokuratury Rejonowej w Cieszynie, gdzie usłyszeli zarzut doprowadzenia do pożaru zgromadzonych nielegalnie odpadów, przez co spowodowali zdarzenie, które zagrażało życiu lub zdrowiu wielu osób oraz mieniu wielkich rozmiarów. Grozi im kara do 10 lat więzienia. Koszt utylizacji odpadów zgromadzonych w hali został wstępnie wyceniony na około 800 tysięcy złotych. Mężczyźni złożyli wyjaśnienia w tej sprawie. Dwóch z nich na wniosek prokuratury decyzją sądu zostało aresztowanych na okres trzech miesięcy. Wójt Chybia oprócz kosztów związanych z akcją gaśniczą pozostaje nadal z problemem nielegalnie składowanych beczek. Gmina, ze względu na fakt, iż składowisko znajduje się na terenie prywatnym, nie ma możliwości pozyskania środków na ich wywóz. Jak długo prokuratura będzie prowadzić dochodzenie ? Czy w ogóle uda się właścicieli składowiska przymusić do legalnej utylizacji odpadów? Chybie może niestety podzielić los Kaczyc i ze śmierdzącym problemem pozostać jeszcze na długie lata.
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • IX 2019
23
MIJANKA NA RYNKU
om
h
ły
D
ini k a R yc
Czym zajmują się jednostki miejskie?
Miejski Zarząd Dróg w Cieszynie, Zakład Gospodarki Komunalnej i Zakład Budynków Miejskich należą do tych jednostek miejskich, które zauważalnie wzbudzają od dłuższego czasu lub od niedawna największe społeczne niezadowolenie. Słuchając głosów mieszkańców, mają oni zastrzeżenia, co do ich funkcjonowania. Wiedząc, co należy do podstawowych kompetencji tych jednostek możemy rzeczywiście zobaczyć czy te zadania są dobrze wykonywanie lub czego możemy od nich oczekiwać. Warto również wiedzieć kto zarządza tymi jednostkami, a także ile wpada do jego kieszeni z tego tytułu i czy jest to adekwatne do wykonanej pracy.
M
iejski Zarząd Dróg zajmuje się utrzymaniem dróg oraz terenów zielni, a także administrowaniem targowisk miejskich. W jego struktury wchodzą m. in.: Dział Zarządzania i Nadzoru Drogowego, Dział Wykonawstwa Drogowego, Dział Zieleni Miejskiej i Oczyszczania Miasta. Dział Zarządzania i Nadzoru Drogowego zajmuje się zarządzaniem drogami publicznymi oraz niepublicznymi dla których gmina Cieszyn jest zarządcą terenu, a także drogami powiatowymi, realizując zadania wynikające z porozumień i umów zawartych przez Zarząd Miasta Cieszyna z innymi podmiotami. Powyższe zadania realizowane są m. in. przez: utrzymanie i ochronę dróg oraz obiektów mostowych, koordynację robót w pasie drogowym, przeprowadzenie okresowych kontroli stanu dróg i obiektów mostowych, wykonywanie robót inwestycyjnych, przeciwdziałanie niszczeniu dróg przez ich użytkowników, wprowadzenie ograniczeń bądź zamykanie dróg i drogowych obiektów mostowych dla ruchu oraz wyznaczanie objazdów, gdy występuje bezpośrednie zagrożenie bezpieczeństwa osób lub mienia, dokonywanie okresowych pomiarów ruchu drogowego, na przejazdy po drogach publicznych pojazdów z ładunkiem lub bez ładunku o masie, naciskach osi lub wymiarach przekraczających wielkości określone w odrębnych przepisach, wydawanie zezwoleń na przejazd pojazdu o masie większej niż przewidziana dla danej drogi oraz pobieranie opłat i kar pieniężnych, wydawanie decyzji na wykonanie zjazdów z dróg publicznych, prowadzenie spraw związanych z oświetleniem ulicznym. Dział Wykonawstwa Drogowego prowadzi i nadzoruje prace związane z utrzymaniem dróg. Do prac tych 24
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • IX 2019
należą między innymi: utrzymanie nawierzchni dróg, chodników, obiektów inżynierskich, urządzeń zabezpieczających ruch i innych urządzeń związanych z drogą, remonty nawierzchni, chodników, dróg i placów, realizacja zadań w zakresie inżynierii ruchu drogowego, wykonywanie robót interwencyjnych, utrzymaniowych i zabezpieczających, wykonywanie robót związanych z utrzymaniem parkingów, zimowe utrzymanie dróg, ulic i chodników, wypożyczanie urządzeń drogowych, sygnalizacji świetlnej i estrady. Dział Zieleni Miejskiej i Oczyszczania Miasta prowadzi prace w zakresie utrzymania gminnych terenów zieleni, a także utrzymania czystości w obrębie placów i pasów drogowych - jezdni, chodników, poboczy. Utrzymanie terenów zieleni obejmuje: utrzymanie urządzonych terenów zieleni miejskiej, takich jak parki, skwery i zieleńce, utrzymanie nieurządzonych terenów zieleni, takich jak nieużytki, zadrzewienia, tereny przewidziane w przyszłości pod zainwestowanie, itp., utrzymanie zieleni w pasach drogowych. Prace te polegają, między innymi, na bieżącym sprzątaniu, koszeniu trawników i łąk, pielęgnacji drzewostanów, usuwaniu drzew zagrażających bezpieczeństwu, obsadzaniu i pielęgnacji kwietników, rabat kwiatowych, itp., jesiennym sprzątaniu liści. Do zadań Działu należy również montaż i konserwacja elementów małej architektury, takich jak ławki, place zabaw, itp. Dział Prowadzi również ścisłą współpracę z Wydziałem Ochrony Środowiska i Rolnictwa UM w Cieszynie w zakresie utrzymania zieleni w mieście, jak również sporządzania planów nasadzeń drzew i krzewów oraz zagospodarowania i rewaloryzacji terenów zieleni.
MIJANKA NA RYNKU
MIEJSKI ZARZĄD DRÓG CIESZYN UL. LIBURNIA 4
Drugi kierunek działania - utrzymanie czystości w obrębie placów oraz jezdni, chodników i poboczy, obejmuje: wywóz śmieci z koszy ulicznych, ręczne sprzątanie placów, dróg i ulic, mechaniczne oczyszczanie nawierzchni jezdni przy pomocy sprzętu mechanicznego - zamiatarki, polewarka, sprzątanie poboczy dróg. W okresie zimowym, Dział prowadzi odśnieżanie chodników, schodów i alejek parkowych. Dyrektorem Miejskiego Zarządu Dróg jest Wiesław Sosin, którego roczna pensja według oświadczenia za rok 2018 wynosi 98 711,00 zł. Do działalności Zakładu Gospodarki Komunalnej Sp. z o.o. należy: utrzymanie oczyszczalni ścieków i kanalizacji miejskiej sanitarnej i ogólnospławnej, wywóz nieczystości płynnych i osadów z przydomowych oczyszczalni ścieków, obsługa i utrzymanie komunikacji miejskiej, zarządzanie cmentarzami komunalnymi, świadczenie usług pogrzebowych. Dział Gospodarki Ściekami zajmuje się eksploatacją miejskich oczyszczalni ścieków; eksploatacją, konserwacją, udrażnianiem i czyszczeniem kanalizacji ogólnospławnej i sanitarnej na terenie miasta; eksploatacją i utrzymaniem miejskich przepompowni ścieków. Prowadzi usługi w zakresie wywozu nieczystości płynnych i osadów z przydomowych oczyszczalni ścieków, inspekcji przewodów kamerą kanałową, czyszczenia, udrażniania kanalizacji zewnętrznej na terenie posesji, ustalania połączeń hydraulicznych przy użyciu zadymiacza, wynajmu przenośnych kabin toaletowych. Wydaje warunki techniczne odprowadzenia ścieków i wód opadowych z budynków (w przypadku odprowadzenia wód deszczowych do miejskiej kanalizacji ogólnospławnej). Wykonuje uzgodnienia dokumentacji technicznych, prowadzi PSZOK (Punkt Selektywnej Zbiórki Odpadów Komunalnych) na ul. Motokrosowej za oczyszczalnią ścieków. Dział Transportu zapewnia przede wszystkim obsługę komunikacji miejskiej w Gminie Cieszyn. Obecnie obsługiwanych jest dziewięć linii miejskich z czego cztery w granicach administracyjnych miasta, cztery wykraczające poza granice gminy Cieszyn – do Gmin Hażlach, Dębowiec i Zebrzydowice, oraz jedna linia specjalna (szkolna). Ponadto oprócz powyższej podstawowej działalności Dział wykonuje także usługi w zakresie: okolicznościowych przewozów pasażerskich
w granicach administracyjnych miasta Cieszyna, umieszczania reklam i plakatów w autobusach, w gablotach przy wiatach autobusowych oraz na biletach, naprawy pojazdów, serwisu klimatyzacji w samochodach osobowych, ciężarowych i autobusach, mycia i sprzątania pojazdów. Dział Cmentarzy zajmuje się administracją i utrzymaniem cieszyńskich cmentarzy komunalnych: Wykonuje usługi cmentarne - sprzątanie i wywóz nieczystości, pielęgnacja zieleni, odśnieżanie cmentarzy zimą oraz remonty substancji cmentarnej. Pobiera opłaty za użytkowanie miejsc grzebalnych na cmentarzach komunalnych oraz za korzystanie z urządzeń cmentarnych. Prezesem zarządu spółki jest Józef Szyguda, którego roczna pensja według oświadczenia majątkowego za 2018 rok wynosi 128 455,21 zł. W ostatnim czasie, w związku z zakończeniem kadencji dwóch członków rady nadzorczej ZGK – Włodzimierza Cybulskiego i Aleksandry Marszałek – Dzierżawskiej a także odwołaniem Grzegorza Minczanowskiego, powołano nowy skład rady. W skład nowej rady nadzorczej powołani zostali: Bolesław Knapik – aktualnie prezes zarządu i dyrektor naczelny w Tramwaje Śląskie S.A., (Chorzów), wcześniej w tej samej spółce dyrektor inwestycji i infrastruktury i członek zarządu; Paweł Sadza - aktualnie wiceprezes ds. transportu w PKS w Bielsku-Białej S.A. W latach 2010-2018 starosta pszczyński; Grażyna Kuczera – aktualnie dyrektorka Biura Międzygminnego Związku Komunikacyjnego z siedzibą w Jastrzębiu-Zdroju, wcześniej dyrektor Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego nr 2 w Jastrzębiu-Zdroju. Zakład Budynków Miejskich w Cieszynie Sp. z o.o. ma za zadanie: zabezpieczenie potrzeb mieszkaniowych wspólnoty samorządowej Gminy Cieszyn zgodnie z obowiązującymi przepisami prawnymi, uchwałami organów Gminy Cieszyn, wykonywanie w imieniu właściciela nieruchomości wszelkich czynności sądowych i pozasądowych dotyczących nieruchomości, w tym występowanie do sądów z pozwami o opróżnienie i wydanie lokali, administrowanie, zarządzanie budynkami i mieszkaniami, w tym również lokalami socjalnymi, stanowiącymi mieszkaniowy zasób Gminy Cieszyn oraz lokalami użytkowymi, reprezentowanie Gminy Cieszyn i wykonywanie zadań we wspólnotach mieszkaniowych z udziałem Gminy, w tym pokrywanie kosztów utrzymania nieruchomości, realizacja inwestycji ze środków i na rzecz Gminy Cieszyn, powiernictwo inwestycyjne, wykonywanie remontów bieżących i kapitalnych, modernizacyjnych, a także inwestycji w budynkach i mieszkaniach stanowiących własność Gminy Cieszyn. Prezesem zarządu spółki jest Elżbieta Domagała, której roczna pensja według oświadczenia za 2018 rok wynosi 149 313, 38 zł. TRAMWAJ CIESZYŃSKI • IX 2019
25
PRZYSTANEK NA ŻĄDANIE artykuł sponsorowany
BYLIŚMY TUTAJ, GDY TR AMWAJ
JEŹDZIŁ PO CIESZYNIE
Pod koniec XIX i na począ tku XX wieku Towarzystwo Oszczę dnoś ci i Zaliczek w Cieszynie należ ało do najważ niejszych polskich instytucji działają cych na Ś lą sku Cieszyń skim. Wspó łfi nansowało niemal wszystkie waż niejsze przedsię wzię cia patriotyczne na Ś lą sku Cieszyń skim. W 1885 roku w wydatkach Towarzystwa pojawiła się stała rubryka „Na cele społeczne”. Na początku wydatki na cele społeczne były skromne, jednak ich systematyczny wzrost spowodował, że przed I wojną światową Towarzystwo przeznaczało na nie aż do 5 tysięcy koron rocznie. Oznaczało to, że niemal każda polska instytucja czy organizacja mogła liczyć, w uzasadnionych przypadkach, na wsparcie finansowe Towarzystwa, niekiedy trwające przez wiele lat. Współfinansowano zarówno rzeczy drobne, jak duże i ważne, do których należały zakup książek do bibliotek szkolnych czy organizacja polskich szkół. Dzięki finansowej pomocy Towarzystwa w 1901 roku urządzony został w Cieszynie, w kamienicy numer 12 przy Rynku, Dom Narodowy – siedziba polskich organizacji narodowych. Nic dziwnego zatem, że właśnie do Domu Narodowego zostały przeniesione biura oraz lokal Towarzystwa Oszczędności i Zaliczek. Przez kilkadziesiąt lat swojej działalności cieszyńskie Towarzystwo udzieliło w przybliżeniu kilkadziesiąt tysięcy pożyczek. Niejednokrotnie uzyskane w ten sposób pieniądze były dla pożyczkobiorcy kwestią życia i śmierci. Dzięki działalności instytucji udawało się przełamać bezradność mieszkańców wsi i umożliwić im przygotowanie się do szybko zmieniającego się świata. W tym czasie Towarzystwo nie było już jedyną polską instytucją finansową, kredytującą działalność mieszkańców miast i wsi. W ostatniej dekadzie XIX wieku także na Śląsku Cieszyńskim szeroko przyjęły się bowiem kasy oszczędnościowo-pożyczko działające według systemu Friedricha Wilhelma Raiffeisena. Opracowany przez niego system oszczędzania opierał się na długoterminowym kredycie udzielanym na podstawie skryptu dłużnego, niskim udziale własnym, tworzeniu funduszu 26
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • IX 2019
rezerwowego na pokrycie ewentualnych strat, bezpłatnej pracy zarządu oraz małym zasięgu działania, co pozwalało na wiarygodną ocenę możliwości kredytobiorców i kontrolę wykorzystania kredytu. Pierwsza kasa oszczędnościowo-pożyczkowa systemu Raiffeisena w naszym regionie została zarejestrowana w 1891 roku w Starym Bielsku i była to kasa niemiecka. Pierwsza polska kasa powstała w marcu 1895 roku w Istebnej, dzięki między innymi pomocy doktora Franciszka Stefczyka. Bardzo szybko „rajfajzenki” powstały niemal w każdej wiosce Śląska Cieszyńskiego. Początkowo wszystkie należały do Związku Kas Oszczędnościowych i Pożyczkowych na Śląsku z siedzibą w Opawie, co gwarantowało im dostęp do tanich funduszów dofinansowanych przez władze krajowe Śląska Austriackiego. Także Kasy Raiffeisena działały na podstawie Ustawy z 9 kwietnia 1873 roku i nie tylko na bieżąco pomagały swoim członkom i innym mieszkańcom, ale przede wszystkim uczyły samodzielnego planowania wydatków prywatnych i gminnych. W 1908 roku polskie spółdzielnie oszczędnościowe utworzyły własny Związek Spółek Rolniczych w Cieszynie, którego członkiem było także Towarzystwo Oszczędności i Zaliczek. Towarzystwo wspierało finansowo działalność tego Związku w trudnym momencie jego odłączenia się od bogatego, śląskiego Związku kas oszczędnościowych i pożyczkowych z siedzibą w Opawie. Przed I wojną światową Towarzystwo Oszczędności i Zaliczek w Cieszynie działało w warunkach otwartej już rywalizacji narodowej, kiedy wszystkie obozy narodowe ostro konkurowały o dusze i kieszenie mieszkańców Śląska Cieszyńskiego, sięgając po argument narodowej solidarności („kupuj u swego”). Wybuch I wojny światowej oznaczał pogorszenie sytuacji materialnej wielu rodzin, zamrożenie aktywności gospodarczej, a także inflację. Tymczasowy podział Śląska Cieszyńskiego w 1919 r. na część polską i czechosłowacką oraz wymiana dotychczasowej waluty austriackiej na czechosłowacką koronę i markę polską przyniosły dalsze kłopoty. Marka polska szybko się dewaluowała, czemu zapobiegła dopiero reforma walutowa i wprowadzenie silnego polskiego złotego. Po zakończeniu wojny i powstaniu niepodległych narodowych państw Polski i Czechosłowacji Towarzystwo Oszczędności i Zaliczek nadal odgrywało na Śląsku Cieszyńskim bardzo ważną rolę, zwłaszcza w trudnych latach powojennych, w warunkach aprowizacyjnych i materiałowych braków, niestabilności waluty, a przede wszystkim niepewności politycznej. Po podziale Śląska Cieszyńskiego w 1920 roku, na prośbę Zarządu Towarzystwa, władze Polski i Czechosłowacji wyraziły zgodę na jego dalszą wspólną działalność po obu stronach
PRZYSTANEK NA ŻĄDANIE artykuł sponsorowany
granicy przez następne pięć lat. W tym okresie Towarzystwo, które nadal przynosiło znaczne zyski, miało się przygotować do podziału na dwie odrębne instytucje, co nastąpiło pod koniec 1925 roku. Strona polska otrzymała 1⁄3 majątku Towarzystwa, strona czechosłowacka – 2⁄3, stosownie do liczby członków po obu stronach granicy. Po polskiej stronie pozostały dotychczasowa siedziba Towarzystwa w Cieszynie i filia w Skoczowie. Większość członków wraz z filiami w: Boguminie, Dąbrowie, Frysztacie, Jabłonkowie, Orłowej, Suchej Górnej i Trzyńcu, znalazła się w Czechosłowacji. Towarzystwo Oszczędności i Zaliczek w polskiej części Śląska Cieszyńskiego działało od początku 1926 roku jako samodzielna instytucja z siedzibą w Domu Narodowym w Cieszynie i z filią w Skoczowie. Od 1928 roku Towarzystwo działało pod nazwą „Towarzystwo Oszczędności i Zaliczek Bank Spółdzielczy w Cieszynie”. Pod koniec lat 20. XX wieku wraz z poprawą położenia ekonomicznego Polski nastąpiła też poprawa wyników ekonomicznych, w tym czystego zysku Towarzystwa. Przełożyło się to na wzrost liczby członków. W 1928 roku została założona nowa filia w Chybiu, która miała ułatwić korzystanie z usług Banku Spółdzielczego członkom z całej okolicy. Rozwój
Towarzystwa został zahamowany przez wybuch w 1929 roku światowego kryzysu ekonomicznego, co uwidoczniło się już w 1931 roku między innymi znacznym spadkiem ilości członków. Towarzystwo ponosiło też straty na skutek upadku niektórych innych instytucji bankowych, na przykład Banku ewangelickiego w Cieszynie. W tej sytuacji, aby poczynić oszczędności, zlikwidowano oddziały w Chybiu (1934) i Skoczowie (1935). Kryzys spowodował znaczne zubożenie obywateli, a niskie ceny produktów rolnych (słynne „nożyce cen”) obniżyły możliwości spłat zacią gniętych kredytów przez rolników. Nadal stanowili oni większość klienteli Towarzystwa, a jedynym ich zabezpieczeniem była posiadana ziemia i budynki, których Towarzystwo nie chciało licytować. Dopiero w 1936 roku nastąpiła poprawa sytuacji gospodarczej Polski, a co za tym idzie także zyskowności działalności cieszyńskiego banku spółdzielczego. Mimo finansowych problemów przez cały okres międzywojenny Towarzystwo przeznaczało część zysków na cele społeczne. Materiał pochodzi z pozycji jubileuszowej: Bank Spółdzielczy w Cieszynie 1873–2013 Historia i współczesność
KREDY T DLA OSÓB FIZYCZNYCH Niskie oprocentowanie minimum formalności Maksimum satysfakcji Ko n s o l i d a c j a k r e d y t ó w
www.bs.cieszyn.pl Rzeczywista roczna stopa procentowa (RRso) wynosi 13,75% i została wyliczona przy następujących założeniach: całkowita kwota pożyczki wynosi 12 350,00 zł, oprocentowanie stałe w wysokości 9,90% w stosunku rocznym, umowa zawarta w dniu 31.01.2018 r. na okres 38 miesięcy, pożyczka uruchamiana jednorazowo w dniu zawarcia umowy pożyczki, spłata w miesięcznych annuitetowych ratach kapitałowo – odsetkowych w wysokości 379,93 zł. Całkowity koszt pożyczki wynosi 2 643,06 zł, na który składają się odsetki w wysokości 2 087,31 zł, prowizja za udzielenie pożyczki 555,75 zł. Całkowita kwota do zapłaty przez Pożyczkobiorcę wynosi 14 993,06 zł. informacja dotycząca rrso została podana przez Bank spółdzielczy w cieszynie na podstawie reprezentatywnego przykładu, zgodnie z ustawą o kredycie konsumenckim z dnia 12.05.2011 r.
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • IX 2019
27
WYŻSZA BRAMA
UBEZPIECZAMY WSZYSTKO UBEZPIECZENIA MAJĄTKOWE
UBEZPIECZENIA TECHNICZNE
· mienia od ognia i innych zdarzeń losowych lub na bazie wszystkich ryzyk (all risks) wraz z ryzykiem utraty zysku (Business Interruption - BI) · mienia od kradzieży i dewastacji · ubezpieczenie gotówki w lokalu i transporcie · ubezpieczenie sprzętu stacjonarnego oraz sprzętu przenośnego · ubezpieczenie szyb i innych przedmiotów od stłuczenia · ubezpieczenia transportowe · ubezpieczenia komunikacyjne
· maszyn od awarii (Machinery Breakdown - MB) · maszyn budowlanych od wszelkich zdarzeń (Contractors Plant Machinery CPM) · robót budowlano - montażowych (Contractors All Risks - CAR i Erection All Risks - EAR) · oraz utraty zysku (Machinery Loss of Profit - MLOP, Advanced Loss of Profit - ALOP)
UBEZPIECZENIA OC
· gwarancje kontraktowe · gwarancje przetargowe, zwrotu zaliczki, dobrego wykonania kontraktu, usunięcia wad i usterek oraz należności handlowe
· z tytułu prowadzonej działalności i posiadanego mienia, · z tytułu niewykonania lub nienależytego wykonania zobowiązania, · odpowiedzialności cywilnej zawodowej, · oraz odpowiedzialności cywilnej menadżerów (D&O)
UBEZPIECZENIA FINANSOWE
ZDROWIE, ŻYCIE · ubezpieczenia pracownicze grupowe · ubezpieczenia na życie indywidualne · ubezpieczenia NNW · ubezpieczenia podróżne · ubezpieczenia zdrowotne
ul. Bobrecka 29, Cieszyn 28 Poczty w budynku Starostwa) (lokal TRAMWAJ CIESZYŃSKI • IX 2019
tel. 503 085 915 33 857 81 46
STARY TARG
Gdo się za swój jynzyk wstydzi takim niech się każdy brzidzi
er y
k Jan
POGADAMY Dr
al
Fr
yd
PORZÓNDZYMY Izabela Kula
W tym dwi a trzicatym nomerze naszego„TRAMWAJU” bydziece se mógli poczytać, co ło sobie bydzie nóm prawiła tako jedna szykowno cieszynioczka, kiero mo we starości wszecki czytadła we całym naszym powiecie i mo doś zaimawe to swoji żywobyci. Jesi kiery nie wiy, co to po naszymu je czytadło to muszym wszeckim wyłoślić, że to je wszecko to, na czym idzie zeprzić łoczy, a niskorzij wiedzieć wiela nóm s tego do czepani wlazło.
fot. Fryderyk Dral
Izabela Kula – dyrektorka Biblioteki Miejskiej w Cieszynie, miłośniczka turystyki górskiej, a także poznawania najciekawszych zakątków Europy i świata, pasjonatka literatury podróżniczej. Absolwentka Liceum Ekonomicznego przy Zespole Szkół Ekonomiczno - Gastronomicznych im. Macierzy Ziemi Cieszyńskiej. Studia magisterskie z zakresu Animacji Społeczno - Kulturalnej ukończyła na Uniwersytecie Śląskim w Katowicach, gdzie także studiowała na Wydziale Prawa i Administracji.
Fryderyk Dral: Pani Izabelo tustelocy o Was prawióm, że mocie w sobie za moc energije i fórt ś nióm mocie moc ostudy. Rzóndzóm też, że tych dwanos roków, kiere dyrektorujecie w naszej bibliotece nie zustały zmitrynżóne, a tyn propeler co mocie w zadku fórt cosi pożytecznego ludzióm przinoszo. Prawióm też, że waszym kóniczkym przez całe żywobyci było szmatłani się po naszych Beskidach, kiere mocie fest radzi. Jak byście mógli to całe swoji żywobyci i aji to co robicie dziśka pieknie po naszymu rzeknóć, to czytmiorze naszego „TRAMWAJU” bydóm wóm za to moc radzi i dłógo tego nie zapómnóm. Izabela Kula: Tóż Panie Redaktorze, jako uż mie tak pieknie pytocie, to poprugujym Wóm cosik połopowiodać tak, jako to kiejsi sy mnóm mama s tatom dóma rzóndzili, bo do dzisio eszcze cosik mi tego zustało. Na tyn nasz piekny świat odewrziłach łoczy w Cieszynie, kaj prziszło mi też do dzisio miyszkać. Piyrsze czytani ksióńżek zaczłach w jedniczce, bo tak mianowała sie ta moja szkoła podstawowo. Jakosi, tak samo jako i inszym moim kamratóm i kamratkóm, podarziło mi sie jóm wartko i bez żodnej łostudy przynś i nieskorzij dałach się do nauki w cieszyńskim Ekonomie. Były to roki osimdziesiónte w kierych byłach młodym dziywczyńciym, kiere mioło yno we starości pogónić se po polu i niczym sie nie kłopotać. Inakszy żyło się moji mamie i tatowi, kierzi w tych rokach musieli zganiać rozmajte wieca, kierych w kszeftach nie szło dostać. Ale to tak dycki je, jak dziecka sóm małe, to se nie wszymajóm wiela to łojcowie sie umordujóm, coby dziynnie miały co jeść, a nieskorzij coby się wyuczyły dobrego fachu. Tu sie eszcze muszym kapke zadzierżeć przi tych mojich młodych rokach, kiere fórt do dzisio fajnie spóminóm. Ni mieli my żodnych smartfónów, ani internetu, ale za to mieli my takóm siedmiczke, kiero sie ze sobom dzierżała i dziynnie sie nawszczywiała, coby posłóchać TRAMWAJ CIESZYŃSKI • IX 2019
29
STARY TARG
fot. arch. prywatne, Izabela Kula
muzyki s takich czornych wielkich winylów, a nieskorzi aji s CD. Pełno nos było dycki w Parku Pokoju, na Cieszyńskim Zómku i aji przi cieszyńskich kajakach. Dziwali my sie też w naszych chałupach na rozmajte video filmy, bo w kinach ich nie było. Wystrzigowalimy s gazet rostomajte plakaty na kierych było widać muzykantów s TSA, Lombardu i Perfectu. Jeździlimy na kołach, bez żodnych kasków na głowach, coby nie robić żodnymu do śmiychu. Dzieckowe tetrowe pieluchy farbilimy na rozmajte kolory, coby s tego nieskorzi uszyć se spodki i insze jakle, jako to było w modzie. S galatami było wiyncyj łostudy, bo trzeja było zgónić „na czorno” kapke dularów i w Pewexie kupić se gacie, kiere dżinsami sie mianowały. Skyrs tego, że w tych czasach mielimy wiyncyj czasu na zbyciu, to bralimy sie za czytani roztomajtych ksiónżek. Dlo mie uż wtynczas bibliotyka, to było cosi magicznygo, w kierym je wszecko na swojim placu i żodyn nie robi tam krawalu. Wszecki ksiónżki były połoblykane w ćmawy papiór, a coby wiedzieć w kierej co je, trzeja było zozdrzić do środka. Kapke mielimy też łostudy s tym, coby se pojczać ksiónżke, kieróm mógli yno czytać starsi ludzie i trzeja było wartko zbałuszyć te paniczke, kiero ty ksiónżki pojczowała, coby sie nie skapła, że chybiało nóm roków. Moja mama miała dycki we starości, cobych po szkole zustała ksiyngowóm, a jo se naszła po maturze robote w naszej bibliotyce. Tatko prowili wtedy, a śmioli się przi tymu i załomywali rynce, że łojciec porzóndny, matka porzóndno, a cera... bibliotekorka. Skyrs tego, że trzeja było tóm czyrwiónóm chałupe na Głymboki wyporzóndzić, to na jakisi czas trza było się wykludzić i upuczyć wszecki ksiónżki i gazyty w chałupie na 30
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • IX 2019
Przykopie, kaj je dzisio gospoda. To rychtowani tej chałupy na naszóm nowóm siedzibe nie szło za gibko, bo fórt chybiało piniyndzy. Dziepro, jak ówczesny radny Bogusław Bagsik nasuł do miejski kasy moc pinindzy to podarziło sie to jakosi skóńczyć. Jo to rychtowani tej bibliotyki jakosi przedzierżałach dóma, bo przitrefiło mi sie znónś szykownego chłopa, za kierego żech sie wydała. Muszym sie wóm tyż Panie Redaktorze pochwolić, żech zustała mamóm i wychowałach szykownóm cere, kierej dałach na miano Marzynka. Na wiosne w dziewiyńćdziesióntym drugim roku na piyrszym piyntrze, w tej wyrychtowanej nowej bibliotyce, podarzilo sie nóm odewrzić dlo czytmiorzi czytelnie i pojczowalnie ksiónżek, a w grudniu uż dziecka tyż mógły se u nos siednóć i pojczane ksiónżki poczytać. To przekludzani tych ksiónżek sie fajnie poskłodało s kóńcym mojigo orlapu macierzyńskigo, kiery mi sie akurat skóńczył i mógłach prziś do roboty do działu, kiery mioł we starości dziecka. Moja robota to było pojczowani dzieckóm ksiónżek, a po połedniu dziecka paprały i rysowały na papiórze rozmajte malunki, a nieskorzij ś nich sklejały figurki. Ty dziecka bardziyj wyszczekane i chyntne do granio na scynie, dalimy do kupy i założylimy skupine „Nosz Tyjater”. Jak sie kopyrtnył socjalizm to wszecko sie pomiyniło. Pomiyniły się tyż i bibliotyki, w kierych downi bywały yno ksiónżki połoblykane w ćmawy papiór. Zaczły łone inakszyj żyć i szyroko łotwiyrać dwiyrze dlo wszeckich ludzi. Skyrs tego skapowałach sie, że trzeja bydzie cosi wiyncyj wiedzieć, coby te nowóm role bibliotyki zachycić i nónś sie tam, kaj trzeja. Tymu też poświynciłach dwa roki swojigo czasu, coby wyszkolić sie na prowdziwygo bibliotykorza. I tak żech sie rozegnała
STARY TARG
fot. arch. prywatne
s tym szukanim rozmajtych móndrości, że podarziło mi się wysztudyrować pedagogike, a nieskorzij aji regirowani administracyjóm. Na tym to nie był kóniec, bo coby gónić po rozmajtych bibliotykach w naszym powiycie, musiałach też zarachować szoferski powolyni i dzisio uż ni móm żodnego strachu siadać za wolantym. W naszej bibliotyce zarachowałach prawie wszecki stołki i możne tymu posadzli mie w 2007 roku na tym łostatnim dyrektorskim. Od tego czasu s całym mojim manszaftym zaczlimy robić rozmajte insze wieca, kiere eszcze wiyncyj pomógły nóm odewrzić dwiyrze bibliotyki dlo wszeckich tusteloków. Nawszczywiajóm nos rozmajci wandrownicy, pisorze, a posunióni w rokach tustelocy trynujóm kamracyni się s komputrami i s angielszczynóm. To wszecko, co my do dzisio zrobili, je uż znane w cołej Polsce i dziynka tymu na ścianach u nas wisi w rómkch moc wszelakich dyplomów, a i roztomajtych pochwoł. Pore roków tymu zazwóniła do mie Fundacja Rozwoju Społeczeństwa Informacyjnego, coby mi rzeknóć
fot. arch. prywatne
ło tym, że Amerykanie zaproszajóm mie s dziesiyńcióma inszymi biblijotekorzami s Polski do siebie, coby my sie podziwali, jako u nich fungujóm bibliotyki. Ty bibliotyki, kierech widziała w Waszyngtonie, Chicago i w eszcze inkszych miastach w stanie Illinois tak sie mi spodobały, że jak w roku 2013 dostalimy od Ministra Kultury troche grosza, to zaroz podarziło sie nóm wyrychtować izbe edukacji medialnej. Do kupy razym, w jednej izbie, dalimy aparaty, kamery, komputry i stacje graficzne do obróbki tekstu, dźwiynku i obrazu. Dopołednia nawszywujóm nos starsi tustelocy, a po połedniu rozmajci młodziocy, kierzi szkolóni sóm przez szpecyjalnego fachmana łod animacyji. Nieskorzij, jak nikierzi s tych młodzioków wartko to zachycóm, ło co się w tych komputrach rozchodzi, to szkolóm potym swojich młodszych kamratów. Dziynka tymu, że prziszlimy do porzóndku s projektym ministra to podarziło sie nóm zrobić z tej naszyj bibliotyki taki nejnowsze cyntrum kulturalno - informacyjne, do kierogo mogóm przijś wszedcy i sie nie gańbić. Nawszywujcie nas, coby sie poedukować, coby sie rozerwać a pośmioć, ale coby jako piyrszóm wiec to pojczać se u nas ksiónżke, abo poczytać jakómsi gazyte czy posłuchać audiobuka. Zamiost dziwać sie na pierdoły w telewizyji i żgać do fejsbuka, lepszyj zrobicie, jak zahoczycie ło nas chocioż roz do tydnia. Mogym wóm łobiecać, że nie bydziecie na nas fluchcić, a czas, kiery z nami spyndzicie nie póndzie na zmarnowani i dycki cosi móndrego z tej naszej bibliotyki wysmyczycie. TRAMWAJ CIESZYŃSKI • IX 2019
31
PRZYSTANEK NA ŻĄDANIE artykuł sponsorowany
Uniwersytet Śląski Wydział Etnologii i Nauk o Edukacji • ul. Bielska 62, Cieszyn, tel. +48 33 8546 103
Jesteś altruistą i chętnie wspierasz innych? Jeśli chciałbyś pracować z dziećmi, rodzinami nieradzącymi sobie z problemami życiowymi czy z osobami zagrożonymi wykluczeniem społecznym u nas uzyskasz pełne kwalifikacje pedagogiczne i nauczycielskie, aby móc to robić. Zapisz się na studia I stopnia.
Pedagog wczesnoszkolny i przedszkolny to nie tylko specjalista od zabawy. To ktoś, kto poprzez zabawę pomaga dziecku być szczęśliwym i mądrym człowiekiem. Chcesz wspierać rozwój dzieci - wybierz 5 letnie studia magisterskie.
ETNOLOGIA I ANTROPOLOGIA KULTUROWA Osoby z niepełnosprawnością i niedostosowane społecznie, aby mogły się rozwijać potrzebują wsparcia kogoś o specjalnych zdolnościach. Zapisz się na 5 letnie studia magisterskie i zostań pedagogiem od zadań specjalnych.
32
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • IX 2019
Jesteś ciekawy świata i fascynuje Cię różnorodność kulturowa? Chcesz poznawać inność i odkrywać nieznane kultury - pokażemy Ci jak to robić podczas badań terenowych. Praktyczny wymiar studiów jest naszym atutem! Zostań etnologiem - poszerzaj horyzonty na studiach I lub II stopnia.
PRZYSTANEK NA ŻĄDANIE artykuł sponsorowany
Jesteś kreatywny i pełen pomysłów, a twoje zainteresowania oscylują wokół kultury, sztuki i mediów? Lubisz być w kontakcie z ludźmi – to studia dla Ciebie! Pomożemy Ci rozwijać Twoje pasje, a na zajęciach warsztatowych nauczymy, jak Twoje zainteresowania zamienić w zawód. Wybierz studia I stopnia.
Jeśli jesteś zainteresowany aktywnością i działalnością kulturalną i artystyczną, inspirowaniem i organizowaniem kontaktów z kulturą w różnych jej dziedzinach - to powinieneś zostać edukatorem w instytucjach upowszechniania kultury. Pomożemy Ci w tym! Zapisz sie na studia II stopnia.
Masz zacięcie pedagogiczne, a jednocześnie interesujesz się sztuką? U nas połączysz obie te pasje. Nowatorskie sposoby wyrażania artystycznego, których Cię nauczymy przydadzą się w terapii i nauczaniu osób z niepełnosprawnością, szczególnie słuchową. Zapisz się na studia stacjonarne II stopnia.
Chciałbyś pomagać tym, których życie jest poplątane? Na naszych studiach nauczymy Cię pracować z osobami niedostosowanymi społecznie i wchodzącymi w konflikt z prawem. Zapisz się na studia II stopnia.
Jesteś twórczy i żądny doświadczeń z zakresu pracy z osobami niepełnosprawnymi? Nie boisz się wyzwań i jesteś otwarty na doświadczenia praktyczne w trakcie edukacji – tutaj masz to zagwarantowane. Dowiesz się jak prowadzić terapię, planować wsparcie, diagnozować, wykorzystywać sztukę w pracy pedagoga specjalnego. Wybierz studia niestacjonarne II stopnia.
Jesteś wrażliwy na niesprawiedliwość i chciałbyś mieć wpływ na zwalczanie nierówności? Wiele dzieci bez pomocy kogoś kompetentnego nie ma szans na rozwój i edukację na poziomie swoich rówieśników, którzy żyją w dobrze funkcjonującym domu. Zapisz się na studia II stopnia, dzięki którym będziesz mógł wpływać na wyrównanie szans dzieci i rodzin w trudnej sytuacji życiowej.
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • IX 2019
33
sk
zu
U
rs
a
MIJANKA NA RYNKU
l a M a r ko w
Olesno małe miasto wielkich możliwości
Tramwaj Cieszyński jest miesięcznikiem regionalnym więc jak sama nazwa wskazuje, zajmują nas sprawy Śląska Cieszyńskiego. Tym razem zrobię jednak wyjątek i zaproszę naszych czytelników w podróż do niewielkiego Olesna, leżącego w województwie opolskim, niedaleko Kluczborka, nad rzeką Stobrawą, pomiędzy Opolem i Częstochową. Jest to małe urokliwe miasteczko liczące zaledwie ok. 9400 mieszkańców. Zawędrowałam tam przypadkowo i całkiem przypadkowo zachwyciło mnie nie tylko miejsce, ale kondycja miasta i efekt dobrych rządów. Ktoś mądry kiedyś powiedział, że dobrze zarządzane miasto poznaje się po jakości dróg wjazdowych. Nie zbyt dokładnie przyjrzałam się drogom, bo uwagę od nich odwróciła ilość miejskiej zieleni, prace wykończeniowe przy wielkim stadionie sportowym i nowoczesny kryty basen oraz widoczne ścieżki rowerowe. Pierwsza myśl jaka przyszła mi do głowy była taka, że chętnie bym tam zamieszkała, a na pewno chciałam Olesno zwiedzić.
P
ewnie mało kto zdaje sobie sprawę, że bycie dziennikarzem jest czasem trudne do zniesienia, bo oprócz podziwiania zabytków czy pięknych terenów, zwraca się uwagę na stan chodników, ilość sklepów, przedszkola, szkoły, szpital czy funkcjonujący transport. Każde nowo poznane miejsce jest sposobem do szukania dobrych albo złych samorządowych praktyk. Nie robi się tego po to, by porównywać do swojego miejsca zamieszkania, po prostu, dziennikarzem jest się wszędzie. Takie porównania są, poza tym trudne, bo należy wziąć pod uwagę, położenie, ilość mieszkańców czy wypracowany budżet, a nawet historię miasta. Jednak dobre praktyki należy promować i przede wszystkim doceniać. „Z dala od zgiełku cywilizacji, w otoczeniu wspaniałych lasów leży Olesno, miasto założone w 1208 r. przez Henryka Brodatego. Zarówno w samym Oleśnie, jak i na terenie 18 oleZdjęcia arch. UM. skich sołectw znajduje się wiele ciekawych, wartych zwiedzenia miejsc i obiektów, których piękno podkreśla nieskażona przyroda. Region zaprasza też do odpoczynku nad wodą: atrakcyjnymi miejscami są zbiorniki w Kucobach i Starym Oleśnie, a także kryta pływalnia Oleska Laguna - jeden z największych i najatrakcyjniejszych na Opolszczyźnie obiektów rekreacyjno-sportowych. Liczne obiekty zabytkowe, w tym perełka architektury na skalę kraju - drewniany kościół św. Anny, 34
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • IX 2019
bogate dziedzictwo historyczne i kulturowe, trasy rowerowe, szlaki turystyczne i świetna baza rekreacyjna sprawią, że każdy turysta znajdzie tu coś dla siebie”. Tak o Oleśnie piszą w przewodnikach turystycznych i raczej nie kłamią. Jest spokojnie, pięknie i na europejskim poziomie. Nietrudno tu o spotkanie z wycieczkami zwiedzającymi miasto i choć turystyka nie jest tu najważniejsza, to z pewnością znacząco wpływa na wygląd i rozwój miasta. Wakacje to taki czas, kiedy raczej się nie spieszymy i możemy pozwolić sobie na dłuższe postoje, nawet jeśli jest się tylko przejazdem. Postanowiłam więc zwiedzić Ratusz i zapukać do burmistrza miasta. Już w drzwiach przypadkowo spotkany urzędnik zainteresował się dziwną turystką i pomógł mi odnaleźć gabinet włodarza. To miłe i rzadkie doświadczenie, kiedy człowiek w urzędzie nie musi czuć się intruzem. Jeszcze większym zaskoczeniem było samo spotkanie z burmistrzem Sylwestrem Lewickim, który nie tylko znalazł czas, ale nawet zgodził się na wywiad. Sylwester Lewicki z Olesnem związany jest od 1980 roku.
MIJANKA NA RYNKU
Z wykształcenia mgr inż. elektroniki. Pracował m.in. jako inżynier konstruktor w Instytucie Badawczo Rozwojowym EMAG, gdzie współuczestniczył w tworzeniu projektów racjonalizatorskich z dziedziny automatyki i elektroniki przemysłowej. Pracował też pod ziemią w kopalni węgla kamiennego na stanowisku inż. elektroniki i sztygara. Od 1990 roku prowadził z sukcesami własną działalność gospodarczą m.in. w branży farmaceutycznej oraz automatyki przemysłowej. Aktywny uczestnik życia społecznego. Jest członkiem Rady Krajowej Ogólnopolskiej Izby Gospodarczej „Kongregacja Przemysłowo-Handlowa”, współzałożycielem Stowarzyszenia „Pro Musica Viva” przy Państwowej Szkole Muzycznej I st. w Oleśnie, współorganizatorem samorządu gospodarczego. Burmistrzem Olesna został w 2006 roku. Już wjeżdżając do miasta nie sposób nie zauważyć dużego i nowoczesnego basenu i prac wykończeniowych na nowo wybudowanym stadionie. Czy to jest miejska czy prywatna inwestycja? - To są inwestycje miejskie. Basen funkcjonuje już kilka lat. Tematem basenu zajęliśmy się na samym początku mojego urzędowania. To był wymóg społeczny i dlatego stał się ważny. Decydując się na taki obiekt należy zdawać sobie sprawę, że nie jest to biznes dochodowy. Należy go potraktować podobnie jak inne placówki miejskie czy oświatowe. To ma służyć mieszkańcom. I skoro do różnych jednostek dokładamy pieniądze to basen należy potraktować podobnie. Tu nie chodzi tylko o rekreacje, ale o potrzeby pro- zdrowotne a przede wszystkim basen stał się miejscem, do którego zjeżdżają ludzie z okolic. Oczywiście tak małej gminy nie stać, by we własnym zakresie sfinansować taką budowę. Korzystaliśmy ze środków zewnętrznych pozyskanych w ramach rządowych projektów. Obiekt skrojony na nasze potrzeby i możliwości służy mieszkańcom a my dbamy, by jakość i funkcjonowanie utrzymały się na najwyższym poziomie. Ludzie teraz potrzebują zaplecza z którego mogą korzystać, szczególnie zakładając rodziny. W naszym mieście zadbaliśmy, by wszystkie dzieci miały miejsca w przedszkolach i żłobkach. Mamy na bardzo dobrym poziomie szkołę muzyczną, szkołę dwujęzyczną. Domy Kultury zapewniają rozrywkę i szereg zajęć dla dzieci. Współpracujemy ze szpitalem powiatowym, by utrzymał się w dobrej kondycji. Jesteśmy
w trakcie budowy promenady w centrum miasta z pięknymi placami zabaw i miejscami rekreacyjnymi. No i piękne zabytki o które dbamy, a które przyciągają turystów. Poza tym dbamy o rozwój strefy ekonomicznej, co daje ludziom zatrudnienie i niejednokrotnie staje się powodem, by u nas zamieszkać. Jak widać jest szereg działań, które mają na celu zatrzymanie tu młodych ludzi i chcemy być atrakcyjni dla tych, którzy chcą się do nas przeprowadzić. Największą i najskuteczniejszą promocja naszego terenu jest po prostu działanie i to co udało nam się wypracować przez ostatnie lata. Jak udaje się ściągnąć do Olesna dużych przedsiębiorców? Mamy tu kilka dużych firm, którym udało się rozwinąć. Robimy wszystko, by nie chcieli od nas odchodzić. Udało nam się dozbroić kilkadziesiąt hektarów terenów, które w błyskawicznym tempie wykupują pod działania swoich firm kolejni przedsiębiorcy, z czego bardzo się cieszymy. Jednak ciągle stawiamy na dobrą współpracę z przedsiębiorcami miejscowymi. Zależy nam, by firmy mogły rozwijać się u nas bez potrzeby szukania nowych rynków. Dzięki temu firmy związane są z oleską ziemią pokoleniowo. Przez wiele lat walczyliśmy o to, by powstała u nas obwodnica. Jest to obecnie największa inwestycja w Polsce, wyceniona na ok 700 mln zł. Umowy udało nam się już podpisać i będziemy mieć piękną obwodnicę przebiegającą właśnie w pobliżu terenów inwestycyjnych. Wspieramy w codziennych działaniach wszystkich przedsiębiorców. Zdajemy sobie sprawę, że obecnie trzeba się napracować, by otrzymać, bądź wziąć udział w unijnych projektach, które są motorem napędowym rynku. Dlatego wraz ze Starostwem Powiatowym i firmami szkoleniowymi dedykujemy przedsiębiorcom naszego miasta wiele spotkań i niejednokrotnie pomagamy i doradzamy w pozyskiwaniu projektów unijnych. Poza tym właśnie do przedsiębiorców jako pierwszych rozsyłamy zaproszenia na miejskie uroczystości i imprezy, by czuli się nie tylko uhonorowani, ale by wrastali w społeczność Olesna. Problem smogu i niskiej emisji to temat ważny dla każdego samorządu. Jak z tematem radzi sobie Olesno? Staramy się pomimo istniejących programów, z których korzystamy, tworzyć długoterminowy plan działania. TRAMWAJ CIESZYŃSKI • IX 2019
35
MIJANKA NA RYNKU
Niska emisja to temat złożony i nie można na niego patrzeć wąskotorowo. Jeden temat zahacza o drugi, bo to nie tylko wymiana źródeł ciepła, czy ocieplenie budynków, ale to również fotowoltaika, gospodarka leśna i zieleń miejska jak również ścieżki rowerowe, czy centrum przesiadkowe. Ekologia to bardzo szeroki temat i chyba tak należy do niego podchodzić. Jak promujecie Olesno? Najlepszą promocją miasta jest działanie. Każda udana inwestycja jest najlepszą promocją, ale i ważne jest dbanie o to, co mamy. Nie prowadzimy wyszukanych i nowoczesnych działań marketingowych. Po prostu robimy swoje. Dbamy o zabytki, których nie mamy aż tak wiele, ale dzięki programom udaje nam się je restaurować. Promocją dla miasta jest również inwestycja w oświatę. Nawet na małych wioskach staramy się utrzymać, każdą nawet najmniejszą szkołę. Kosztuje nas to sporo wysiłku i nakładów finansowych, ale staramy się kultywować tradycje, do których ludzie są przywiązani. Mamy kilka odległych sołectw, które nie miały zaplecza kulturalnego, szkół czy przedszkoli. Kontakt z mieszkańcami w takich sytuacjach jest trudny. Na przełomie lat udało się w tych miejscach stworzyć Wiejskie Centrum Kultury, co służy nie tylko przy okazji spotkań np. wyboru sołtysa, ale stało się najważniejszym miejscem integracyjnym. Sami mieszkańcy organizują sobie spotkania czy imprezy. To nas identyfikuje w całym regionie. Ważne, by nie patrzeć na to czego nie ma, ale co może być. To od nas zależy jak funkcjonuje miasto czy sołectwo. Nawet niewielkie miejsce może zatętnić życiem i być najlepszym miejscem do mieszkania. W dzisiejszych czasach o tym pozytywnym postrzeganiu świata zapominamy a przez to widzimy nie możliwości ale przeszkody. Turystyka miasta jest ważnym tematem? Chyba jak wszędzie. Startujemy często w konkursie na Najpiękniejszą Przestrzeń Województwa Opolskiego. Kilka lat temu dostaliśmy nagrodę za oleski rynek. W zeszłym roku otrzymaliśmy nagrodę za Najpiękniejszą Przestrzeń Publiczną Dziesięciolecia. Produktem turystycznym jest na pewno Kościół św. Anny, Uroczysko 7 źródeł. Ważnym elementem turystycznym stały się gospodarstwa agroturystyczne. Stworzyliśmy tzw. „Oleski Koszyk”. Jest to stowarzyszenie, które wspiera 36
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • IX 2019
lokalnych przedsiębiorców, restauratorów i producentów regionalnych produktów. Ważnym regionalnym produktem jest na pewno jest „Śmietanówka”, kołacz śląski, wyroby mięsne. Wszystko to tworzy „Oleski Koszyk” z którego można wybierać ekologiczne i regionalne produkty. Jeśli chodzi o działania turystyczne jesteśmy członkiem opolskiej organizacji „OROT”. W ramach tego stowarzyszenia zrzeszonych jest kilkanaście samorządów Opolszczyzny. Dzięki temu podczas targów czy innych imprez wystawiamy nasze materiały promocyjne. Obecnie wspólnie pracujemy nad dużym projektem pięciu województw. Powstanie długa i atrakcyjna ścieżka rowerowa od Dolnego Śląska przez dwa czeskie województwa, Opolszczyznę i województwo Śląskie. Jest to połączenie najciekawszych miejsc rowerową arterią komunikacyjną. Jedno jest pewne, chcąc zwiedzić piękne miejsce i odpocząć od zgiełku wielkich miast, warto przyjechać do Olesna. Cały wywiad z burmistrzem Olesna Sylwestrem Lewickim mogą Państwo przeczytać na stronie www.tramwajcieszynki.pl
STARY TARG
Ewa Farna
przede wszystkim jestem Polką Obawy są zawsze, jednak gdyby to nie było do pogodzenia, nie podjęłabym się takiego wyzwania. Każde dziecko jest inne i oczywiście, że całość będzie dostosowana do tego, bym ja mogła spełniać swoje macierzyńskie obowiązki, ale z drugiej strony jestem „u siebie w domu”, więc gdzie indziej miałoby być bardziej komfortowo. Na razie radzimy sobie dobrze. Chcę też pokazać innym młodym mamom, że można mieć dziecko i rodzinę nie rezygnując z siebie, swojej pracy i swoich pasji. Dziecko jest na pierwszym miejscu, ale to nie musi oznaczać zamknięcia w domu 24 godziny na dobę. fot. Ewa Farna. mat. prasowe
Przed nami kolejna edycja festiwalu „Ewa Fest”. Skąd pomysł na taki festiwal i dlaczego w Cieszynie? Ewa Farna: Cieszyn jest nie tylko granicznym miastem, ale ma też swoją polską i czeską część. W sumie tak jak ja. Ewa Fest powinien łączyć moich polskich, czeskich i nawet słowackich fanów. Cieszyn jest idealnym miejscem. W dodatku, że po jego czeskiej stronie uczęszczałam do liceum i wiążą się z nim moje szkolne przeżycia, więc mam trochę uczucie, że zabieram fanów „na swój” teren. Dochód z koncertów przeznaczony jest na cele charytatywne. Do kogo trafią zebrane środki? W zeszłym roku przekazaliśmy 70 tys. kč na non profit organizację Boruvka o.p.s., z którą od lat współpracuję. Następne 50 tys. przekazaliśmy na Fundusz Zaolzia, by wspierać lokalne projekty i pomóc rozwijać polskość na Zaolziu. Odczuwam to jako obowiązek i formę podziękowania swojemu regionowi. To będzie nowe doświadczenie, nie ze względu na koncerty czy spotkania z fanami, ale jest Pani mamą kilkumiesięcznego synka. Są zatem obawy o pogodzenie tych ról? 38
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • IX 2019
Zaolzie jest miejscem nie tylko pochodzenia, ale to miejsce, do którego Pani często wraca. Przede wszystkim jest miejscem, które przy każdej możliwej okazji Pani promuje, dlaczego? (Mówi się często, że bycie Zaolziakiem to stan umysłu, czy to prawda?) Ha ha, to się nawet chyba zgadza! Uważam, że dużo zawdzięczam regionowi, jestem lokalną patriotką, więc dla mnie to naturalne, by w podziękowaniu za dwujęzyczność i obycie z dwoma kulturami od dziecka (co dało mi możliwość prowadzenia kariery muzycznej po obu stronach Olzy) oddać trochę siebie z powrotem. Poznawałam z wielkim zapałem fenomen Polaków na Zaolziu, patrząc na historię mam wrażenie, że asymilacja z narodem czeskim jest coraz silniejsza, a grono członków PZKO czy Kongresu Polaków maleje. Czy zauważa Pani malejącą kulturę polskości na Zaolziu? Czy jest obawa, że wraz z odejściem starszego pokolenia przywiązanie do pochodzenia polskiego zmaleje? Jest taka obawa, z drugiej strony chyba zawsze była. To obawa każdej mniejszości narodowej... trzeba dbać o tradycję, kulturę, język i prowadzić dzieci do lokalnego patriotyzmu, to wszystko co możemy chyba robić. Reszta, to już sprawa naturalnego rozwoju. Trzeba się cieszyć z tego co jest i to pielęgnować.
MIJANKA NA RYNKU
Czuję się Polką, aczkolwiek na pewno mamy inną mentalność niż Polacy np. z Warszawy. Jednak jeżeli ktoś pyta mnie o narodowość, odpowiadam, Polska z prostego powodu, Zaolzianin to nie narodowość. Przynależność do Zaolzia jest jednak znacząca, pewnie większa niż bezpośrednio do Polski. To może zbyt wcześnie, by pytać o plany muzyczne, ale jakie są i kiedy możemy się spodziewać nowej płyty bądź nowych projektów artystycznych? fot. Ewa Farna. mat. prasowe
Promocja Zaolzia jest więc ważna i ważne jest przekazywanie kolejnym pokoleniom wiedzy o historii i o ludziach. Może to stać się misją i potrzebą. Tak Pani postrzega ten temat? Tak, ja akurat mam możliwość całkiem dobrej promocji, wiec poświęcam temu sporo energii. Są inni, którzy na pewno lepiej ode mnie potrafią opowiadać o historii czy znaczących nazwiskach z naszego regionu, więc im zostawiam to zadanie. I jest to absolutnie nie mniej ważne, może nawet ważniejsze. Czy Pani jako kobieta talentu i sukcesu, podróżująca po świecie i Polsce czuje się Pani bardziej Polką, Czeszką czy po prostu Zaolziaczką?
W sumie co rok, każda trasa jest dla mnie nowym projektem artystycznym, szykujemy aranżacje utworów, wizual sceny, program... w tym roku gramy np. trasę koncertową po teatrach „Malo se Zname Tour”, gdzie gramy akustycznie. To piękny program, na który zapraszam, jesienią np. będziemy w Ostrawie. Później 7.12 gramy ogromny koncert w nowej hali O2 Universum w Pradze z orkiestrą symfoniczną. To duży projekt i z pewnością duże wyzwanie. Z nowymi piosenkami zobaczymy czy się uda, trudno miedzy jedną a drugą pieluchą myśleć o tekstach na płytę... poza tym, czym jestem starsza, tym bardziej jestem wymagająca w stosunku do siebie. Obecnie nawet czując już potrzebę nowego materiału, podporządkowuję plan do dziecka i tak się cieszę, że udaje mi się przynajmniej grać koncerty. Dziękuję za rozmowę.
Urszula Markowska
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • IX 2019
39
KIERUNEK KULTURA
Ot war te
pracownie
Ma
gd
ale
Pe
č
Otevřené
a na Żur
w
ateliér y
OA! 2019
Pracownie sztuki i rzemiosła już po raz trzeci otworzą się nad Olzą
D
wie Czeszki i jedna Polka a łączą ich wspólne pasje i zamiłowania. Na granicy tych pasji i jako ich wypadkowa powstała nad Olzą parę lat temu inicjatywa Otwartych Pracowni. Pomysł nie nowy, bo praktykowany w różnych częściach świata, ale przeniesiony do Cieszyna i Czeskiego Cieszyna. Organizatorem akcji jest stowarzyszenie Człowiek na granicy i jest ona finansowana z budżetu miasta Czeski Cieszyn. Głównym założeniem OA! jest pokazanie pracowni ar-
tystycznych. Z własnego i innych doświadczeń wiemy, że ogromny procent twórców swoich pracowni nie ma. Umówmy się, że wielu z nas nie ma swojego miejsca, gdzie w skupieniu i w odosobnieniu może podłubać w swoich rzeczach, a kiedy brak weny to chociażby podłubać w ścianie, ale w ścianie swojej własnej pracowni. Otwarte pracownie//Otevřené ateliéry to nie tylko moment uchwycenia artysty w jego miejscu pracy twórczej, ale także seria warsztatów, spotkań oraz wystaw. W sytuacji, kiedy artysta nie ma swojej pracowni a nam się szalenie podoba to, co robi i uważamy za ważne, żeby pokazać jego twórczość, organizujemy wystawy zazwyczaj w systemie krzyżowym tzn. polski twórca wystawia się po czeskiej stronie a czeski po polskiej. Mamy ograniczoną listę miejsc wystawowych, ale w tym roku gościmy w dwóch świetnych miejscach: w Galerii Puda oraz Galerii 13. OA! To przede wszystkim ludzie, rozmowy i wspólny czas. Rozmawiają nasi odbiorcy między sobą, rozmawiają z twórcami, rozmawiają twórcy z twórcami. A z takich rozmów rodzą się kapitalne współprace artystyczne również te transgraniczne. I o to chodzi! Nasza sieć kontaktów nieustannie się rozrasta. Często 40
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • IX 2019
słyszę: „Znam to miejsce, robią naprawdę fantastyczne rzeczy ale jeszcze nie miałem okazji tam zajrzeć. No i pytanie jest, czy się dogadamy, bo ja po polsku/czesku słabo mówię”. Nasze materiały promocyjne tłumaczymy ponieważ chcemy być rzetelni i być fair w stosunku do każdego, kto rzeczywiście może mieć problem językowy natomiast wychodzimy z założenia, że my tutaj zawsze się dogadamy. Służymy pomocą i chętnie pośredniczymy w rozmowach czy to je aranżując czy tłumacząc. Tłumaczymy też materiały z tego względu, że chcemy, aby nasza akcja miała ponadlokalny charakter i żeby można było o niej usłyszeć i ją zrozumieć ciut dalej od polsko-czeskiej granicy. Co nas czeka w tym roku? Otóż prezentacje pracowni krawieckich i pracowni z biżuterią i dodatkami, malarstwo od tego tradycyjnego, przez grafikę aż po nowoczesne, cyfrowe ujęcia, fotografie, rękodzieło od drewnianych artefaktów przez koronkarstwo aż po pieczenie pierników metodą tradycyjną i wiele innych ciekawych odsłon. Podstawą OA! jest mapa, gdzie można znaleźć poszczególne pracownie i miejsca wystawowe, która również pomoże, miejmy nadzieję, przyjemnie pobłądzić po zakątkach cieszyńskich. Zaczynamy 3. października wernisażem w bajecznie pięknym ogrodzie Centrum wolnego czasu Amos w Czeskim Cieszynie. W ciągu roku Amos organizuje czas dla dzieci, młodzieży i dorosłych w formie prawie stu kółek zainteresowań, zajęć pozalekcyjnych i kolonii. Chcemy, żebyście zobaczyli to miejsce. Jeśli pogoda październikowa nie pozwoli nam na spotkanie w ogrodzie, schowamy się gdzieś pod daszkiem, miejmy nadzieję, że się zmieścimy! I choć z naszej organizatorów strony przygotowania i przebieg akcji są raczej hektyczne, szybkie, chcielibyśmy, abyście otrzymali czterodniową gotową imprezę, którą można przeżywać w duchu slow (a jesteśmy jego zwolenniczkami), kontaktu ze sztuką i rzemiosłem, w duchu niespiesznych rozmów i oddechu w twórczej i inspirującej atmosferze. Dlatego też trochę przewrotnie zapraszamy nie tylko do chodzenia i zwiedzania, ale również do tego, abyście z nami po prostu usiedli. Do zobaczenia na OA! 2019!
KIERUNEK KULTURA
O!ateliéry O!řemeslo O!umění O!workshopy A!výstavy O!pracownie O!rzemiosło O!sztuka O!warsztaty A!wystawy
otevřené ateliéry otwarte pracownie český těšín/cieszyn
3.–6. 10. 2019
OA! O A! /otevrenatelier/
@ oateliery@gmail.com
/otevreneateliery/
otevřené ateliéry otwarte pracownie český těšín/cieszyn
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • IX 2019
41
TOREBKA JAKBY DAMSKA
cz
yk
Iw
on
a W ło d ar
WidzĘ ciemność
„Widzę ciemność” to słowa z jednej z polskich komedii, której premierę kinową miałam okazję przed wielu laty obejrzeć. Czas płynął nieubłaganie, w moim życiu następowały zmiany, a ponieważ ciemność stała się moją codziennością, teraz to ja nie jeden raz powtarzam te dwa słowa. Pomimo iż dla osób widzących jest ona przerażająca, to tak jak ja wielu musiało się z nią oswoić i zaakceptować, a ci którym się ta sztuka udała, pomimo wszystko, potrafią odnaleźć zabawne sytuacje wynikające z niewidzenia.
J
est wieczór, nagle gaśnie światło w całym domu, wszyscy domownicy zamierają w bezruchu, a następnie próbują odnaleźć świeczki bądź latarkę, lecz gdy tylko zaczynają się przemieszczać potykają się o meble, stojące na ich drodze przedmioty, które w świetle z pewnością by ominęli. Od momentu utraty przeze mnie wzroku taka sytuacja w moim domu miała kilkakrotnie miejsce i to właśnie wtedy mogłam wykazać się moją „sprawnością” w ciemności, która dla mnie nie jest czymś na miarę katastrofy, natomiast u pozostałych domowników spowodowała pewne ograniczenia.
Niewiedza prowadzi do absurdu… Pewnego pięknego wieczoru razem ze znajomą wybrałyśmy się do teatru, wszystko odbywało się sprawnie, znajoma szybko opanowała zasady jakie obowiązują przewodnika. W trakcie przerwy poprosiłam ją, aby zaprowadziła mnie do toalety. I jakież było moje zdziwienie gdy wchodząc do niej owa znajoma oznajmiła mi, że wchodzi ze mną i mi pomoże, a mój stanowczy sprzeciw skwitowała stwierdzeniem „przecież ty sama sobie nie poradzisz” Stałam jak osłupiała i nie wiedziałam czy mam się śmiać czy płakać, po czym stanowczo zażądałam opuszczenia przez nią pomieszczenia, na co ona zareagowała oburzeniem i z ociąganiem zamknęła za sobą drzwi. Do końca spektaklu oraz w drodze powrotnej nie mogłam powstrzymać się od śmiechu, bo sytuacja była komiczna, znajoma trochę się rozchmurzyła i wyjaśniła mi, że do tej pory wyobrażała sobie, że we wszystkich wykonywanych przeze mnie czynnościach jest mi potrzebna pomoc.
Zapomnieć o niewidomym
Kadr z filmu „Nic nie widziałem, nic nie słyszałem”, reż. Arthur Hiller 1989
42
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • IX 2019
Dość liczną grupą jedziemy na wycieczkę, korzystamy z komunikacji publicznej. Wśród nas są osoby niewidome, niedowidzące oraz ci, którzy mają dobry wzrok. Mam to szczęście, że pomaga mi osoba widząca, na dworcu trwają ożywione rozmowy i nagle słyszę „jedzie nasz autobus”. Czekam aż mój przewodnik poda mi swoje ramię, a tu nic. Gwar rozmów przenosi się do autobusu, ja nadal stoję w tym samym miejscu i nagle mnie olśniło, wszyscy wsiedli a o mnie zapomnieli. Zaczęłam wołać mojego przewodnika po imieniu i dopiero to moje wołanie przypomniało mu o tym, że miał mnie wprowadzić do autobusu.
TOREBKA JAKBY DAMSKA
Pośpiech twórcą nowej mody Całkowity lub częściowy brak wzroku zmusza nas do zapamiętywania naszych ubrań, ich koloru oraz fasonu. Po dotyku rozpoznajemy nasze buty, kurtki oraz inne części garderoby. Osobiście lubię bawić się kolorami, lecz staram się nie wyglądać jak strach na wróble i zazwyczaj mi się ta sztuka udaje, jednak i mnie nie omijają różne wpadki, a ostatnią z nich było ubranie sukienki na lewą stronę, co zauważyłam dopiero wychodząc z domu, dzięki metce, o którą potarłam przypadkowo dłonią. Jest spotkanie osób z dysfunkcją wzroku, czas płynie szybko, gdy nagle słabowidząca pani zauważa, że ma bardzo mało czasu na dotarcie na dworzec autobusowy, szybko ubiera kurtkę i pospiesznie opuszcza towarzystwo. Kolejno do wyjścia szykują się pozostali uczestnicy spotkania, powstaje ogólne zamieszanie, ponieważ brakuje jednej z kurtek. Widząca osoba opisuje każdą z osobna i po ubraniu przez wszystkich pozostaje jedna, która żadną miarą nie pasuje na szukającą swojej kurtki kobietę, a to ze względu na to, iż jest ona zwyczajnie na nią za mała. Skarpety nie do pary czy buty ubrane na opak również się zdarzają, jednak to nie tragedia i mądry człowiek widząc taką sytuację nie skomentuje jej, bo może w odpowiedzi usłyszeć, że to taka moda.
„Kradzież” z przypadku Słabo widząca pani wybrała się na badania, w poczekalni wraz z nią na swoją kolej czekało prowadzące ożywioną dyskusję małżeństwo, po kilku minutach została poproszona do gabinetu, z czego była niezmiernie zadowolona. Załatwiwszy szybko swoje sprawy poprosiła pielęgniarkę, aby ta podprowadziła ją do łazienki, w pośpiechu na korytarzu sięgnęła po leżącą na krześle torebkę i zadowolona myła ręce, gdy do jej uszu z korytarza dobiegły słowa zdenerwowanej pacjentki, która pytała wszystkich obecnych czy nie widzieli jej torebki. Słabowidząca zaciekawiona szybko wytarła dłonie i wyszła na korytarz, a na zadane jej pytanie o poszukiwaną torebkę poklepała dłonią po wiszącej na jej ramieniu mówiąc „ja mam swoją przy sobie” i opuściła budynek. Nie uszła jednak daleko, ponieważ zorientowała się, że na drugim ramieniu pod bluzą ma drugą, ze skruchą i przeprosinami wróciła, by oddać właścicielce jej zgubę
Hit sezonu…. Niewidomy wybrał się na basen i od wejścia natknął się na bezradność pracujących tam osób, no bo jak to
niewidomy chce pływać? Po długich naradach i zapewnieniach przez niewidomego, że sam sobie poradzi, prosi tylko o pokazanie mu, gdzie jest szatnia i szafka, obecne trzy panie za wszelką cenę chcąc być pomocne zaprowadziwszy mężczyznę do szatni zaczęły go rozbierać. Zasłużone przeprosiny… Każdemu zdarzy się przez własne gapiostwo lub pośpiech kogoś potrącić bądź na kogoś wpaść i kultura wymaga, aby tę osobę przeprosić. Wędrując samodzielnie z laską staram się nikogo nią nie opukiwać, a jeżeli to mi się zdarzy, to za to niezwłocznie przepraszam. Wszyscy wiemy, jak wyglądają w Cieszynie chodniki, które są wąskie i jest na nich wiele przeszkód. Był czas, że jednym z nich wędrowałam z córką codziennie i za każdym razem w tym samym miejscu kogoś potrącałam, oczywiście przepraszając za to. Po kilku dniach córka zatrzymała się i mnie zapytała „Mamo, dlaczego codziennie przepraszasz ten słupek? Moja odpowiedź była błyskawiczna - „nie tylko ludzie, lecz i on też zasługuje na przeprosiny”. W tym momencie wyobraźnia podsunęła mi obraz mnie samej przepraszającej codziennie słupek i to sprawiło, że długo nie umiałam pohamować śmiechu.
Pamięć bywa ulotna… Zapomnieć się jest bardzo łatwo, a zwłaszcza wtedy, kiedy na co dzień przebywamy w towarzystwie niewidomego, który jest na tyle zrehabilitowany, że większość czynności wykonuje samodzielnie. Podczas spotkania niewidząca osoba pyta mnie - „które kołacze są z serem?”. A po chwili zastanowienia dodaje – zapomniałem, że ty też nie widzisz. Nie mija tydzień i tym razem słyszę prośbę – „czy mogłabyś zobaczyć z jakiego miesiąca są te gazety?”.
Trzeba sobie radzić…. Ktoś może powiedzieć, że niewidomy nie dogada się z niesłyszącym, nic bardziej mylnego, ponieważ przy obecnej technice jest to możliwe. Nie małą sensację wzbudził widok mnie idącej z białą laską, a trzymającej się ramienia osoby idącej o kulach. Komentarze zbyliśmy stwierdzeniem, że nie wiadomo kto kogo prowadzi, ważne jest to, że bezpiecznie dotrzemy do celu. Wpadki i gafy zdarzają się wszystkim nawet osobom pełnosprawnym, najważniejsze, aby nie zamartwiać się z ich powodu, lecz przyjmować je z uśmiechem.
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • IX 2019
43
eu
sk
M
at
i
TOREBKA JAKBY DAMSKA
s z J o n ko
w
w Tramwaju
Minął kolejny miesiąc i przygotowałem dla Was kolejny tekst. Jak obiecałem będzie to dalsza część moim przemyśleń na temat Uważności i Doceniania. Długo myślałem o tym co zawrzeć w tym felietonie. Pisząc poprzedni tekst miałem masę pomysłów i czułem niedosyt, że mam tak mało miejsca by podzielić się z Wami tym co myślę i czuję.
UWAŻNOŚĆ 2 W międzyczasie wiele wydarzyło się w moim życiu - powiem tak - ciągłe wyzwania, nowości. Wszystko idzie ku dobremu, ale w tym pośpiechu i mnożących się zadaniach do wykonania...trochę się pogubiłem. Czasem te przyziemne sprawy biorą górę i wydaje nam się, że tak musi być, bo przecież trzeba załatwić to i tamto. Trzeba zadzwonić, pojechać, kupić. Gdy już zrobimy swoje, pojawia się duma z tego, że nam się udało. Ale. Gdzieś tam głęboko w sercu czujemy, że mogliśmy coś zrobić inaczej. Przestawić priorytety. Wynik byłby ten sam, bo i tak byśmy zrobili swoje, tylko bez tego metalicznego lekko gorzkiego posmaku w ustach. Tu dochodzę do pewnej refleksji - jeśli masz coś do zrobienia, zastanów się chwilę. Co się stanie jeśli najpierw uśmiechniesz się do dzieci. Jeśli powiesz coś miłego partnerowi życiowemu. Zjesz spokojnie obiad, napijesz się herbaty. Pomyśl jakim echem Twoje decyzje odbiją się w przyszłości. Czy to echo przyniesie śmiech dziecka czy Twój podniesiony głos? Po przydługim wstępie chciałem wrócić do historii, którą ostatnio Wam opowiedziałem. Do historii małego Kuby, który przygotował dla swojego taty medal. Niestety ów tata nie dostrzegł wysiłków syna, będąc w pełni przekonanym o słuszności swoich działań. Nie wiem co wydarzyło się dalej. Czy Kuba próbował ponownie wzbudzić zainteresowanie taty? Czy mężczyzna w ogóle znalazł medal? A może całą sytuacje obserwowała mama Kuby i niemo uroniła łzę stojąc w kuchni za ceglanym blatem? Nie wiem. Chcę wierzyć, że tata znalazł medal i poszedł do syna. Podziękował mu za prezent i po walce z własnymi myślami sam uronił łzę. Pragnę wierzyć też, 44
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • IX 2019
że zmienił swoje życie i mimo innych wpadek w przyszłości, próbował lepiej dostrzegać dobro i miłość codziennych gestów. Julia miała niesamowitą zdolność. Czasem, gdy się skupiła, potrafiła widzieć ludzkie myśli. Układały się w chmurki takie jak w komiksach i unosiły nad głowami swoich właścicieli. Czasem zastanawiała się, jaka siła unosi te chmurki, ale zawsze w tych chwilach wracała myślami na „ziemię” i skupiała się na zawartości owych chmurek. Pewnego dnia przechodząc przez park, zobaczyła dwie kremowe chmurki pod konarami drzewa obok żółtej drewnianej ławki w pobliżu mostku. Znała to miejsce. Sama nieraz tam przesiadywała. Chmurki miały oczywiście swoich właścicieli. A było ich trzech. Mężczyzna w skórzanej czarnej kurtce, chłopiec w zielonym swetrze i mały czarny pies ze śmiesznie zadartymi uszami. Zawartość chmurek nie zdziwiła Julii, gdyż stale widziała podobne w tej okolicy w takim zestawieniu - tata-syn-kot, mama - syn-córka, dziadek-wnuczka-pies i tak bez końca. Niezależnie od ilości osób i ich pokrewieństwa, chmurki pokazywały zawsze podobne rzeczy. Największa i najciemniejsza chmurka należała do mężczyzny w skórzanej kurtce. Siedział lekko przygarbiony i patrzył przed siebie, w ziemię, czasem spojrzał na syna uzupełniając swoją uwagę kilkoma słowami i krótkim, aczkolwiek szczerym uśmiechem. O czym myślał? W chmurze roiło się od obrazów domu, biurka, portfela, niedawnej kłótni z żoną, planach na podróż, wymarzonego samochodu, umowy kredytowej, tykającego zegara, wizyty u dentysty i sceny z ostatnio widzianego filmu. Czasem przebił się obraz taty z synem na ławce, ale szybko zanikał w gąszczu innych wspomnień i myślowych slajdów.
TOREBKA JAKBY DAMSKA
z tatą Mała chmurka dziecka była jasna i lekko zasnuta czymś, co przypominało mgłę lub parę, która osadza się na szybie samochodu w zimowy poranek. W głowie dziecka była tylko jedna myśl - obraz który widziała Julia - syn - ojciec i pies na ławce w parku w słoneczny dzień. Nic więcej. Co ciekawe psia chmurka wyglądała podobnie z tą różnicą, że czasem pojawiały się w niej uciekające koty i gumowa zielona piłeczka, którą za wszelką cenę trzeba złapać, bo od tego zależą losy wszechświata. Nie ma lepszej recepty na koncentracje, Uważność czy Docenianie obecności tu i teraz zawsze, o każdej
porze. Nie uciekajmy myślami tam gdzie nas nie ma, bo może się okazać, że „tu i teraz” nam umknęło... O czym za miesiąc? Postaram się spojrzeć na relacje partnerów wychowujących dzieci. Pochylę się nad kwestią rozmowy, spędzania czasu i postrzegania siebie jako rodzica, partnera, męża czy żony. Jeśli masz jakieś pytania, konstruktywną krytykę lub niekoniecznie taką, zapraszam do kontaktu poprzez maila - jonkowskimateusz@gmail.com. Obiecuję odpowiedzieć na każdą wiadomość.
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • IX 2019
45
TOREBKA JAKBY DAMSKA
St
an
is ła
ws
ki
Warsztat projektowy dla ASP Kraków 2017 fot. Anna Szwaja
wM
a li n
o
serFenTa albo C H W A Ł A
K O S Z Y K O M
na wiosnę 2019 roku odbyło się wyjątkowe spotkanie. Biznesu i kultury, organizacji pozarządowych i instytucji. Zamek cieszyn gościł u siebie stowarzyszenie cieszyńskiej Młodzieży twórczej jako organizatora wydarzenia „Giving circle”. jest to, jak informują organizatorzy, innowacyjna forma filantropi uczestniczącej. uderza mnie na tym spotkaniu kreatywność młodego pokolenia. aby był lepszy świat, jedni pragną uwrażliwić cieszyniaków na los bezdomnych kotów. Inni chcą pomagać przyrodzie ratując nietoperze. a mnie najbardziej bliska zdała się wiklina, z cieszyńskim stowarzyszeniem serfenta w tle. udzielam więc głosu kompetentnej w temacie pani Paulinie adamskiej.
Stachu Przybysz Malinowski: Giętkość sitowia splatanego w zielony warkocz mam w pamięci jeszcze z chłopięcych lat. Co oznacza tajemnicze słowo - s e r f e n t a ? Paulina Adamska: Jest to tajemnicze słowo, rozumiane na wiele sposobów. 46
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • IX 2019
Część osób kojarzy je z serpentyną, część doszukuje się tutaj wpływów z języka hiszpańskiego. Najbardziej spodobała nam się interpretacja przyjaciółki, która uznała, że „jesteśmy zwolenniczkami wyplatania w stylu serfersko/herbacianym, czyli /surf & tea/, co oznacza, że stawiamy na słońce i kunsztowne napitki. A, że plecionkarstwo, to nie sztuka perfekcji, to w każdym z tych
słów wprowadziłyśmy celowo błąd i tak powstało serf en ta, w całości Serfenta. Oczywiście, wszystko po angielsku, bo zawsze chciałyśmy wyplatać w Los Angeles!” Na ile Wasze stowarzyszenie jest związane ze SCMT i czy skorzystaliście już ze wsparcia Giving Circle? Czyli - jak Wam się powodzi? Rok temu zostaliśmy zaproszeni do pierwszej edycji programu Giving Circle, gdzie proponowaliśmy organizację plecionkarskich warsztatów międzypokoleniowych. Warsztaty polegające na nauce konkretnych umiejętności plecionkarskich to jedno z naszych flagowych działań. Zapraszamy do wejścia z nami w świat plecionkarstwa, który daje mnóstwo spokoju i ogrom twórczych możliwości. Najczęściej pracujemy dla jednej grupy wiekowej – albo dla dzieci, albo dla dorosłych czy seniorów. Uznaliśmy, że współpraca z Giving Circle daje nam niespotykaną możliwość połączenia przedszkolaków z seniorami z Uniwersytetu Trzeciego Wieku. Spotkanie było bardzo owocne, bo skorzystaliśmy z pretekstu pierwszego Dnia Wiosny i wyplataliśmy laleczki ze słomy – dzieci i seniorzy razem. Warsztaty odbyły się w Fundacji „Być Razem” w Cieszynie, a wykonane dzieła ozdabiały tamtejszą stołówkę przez kilka miesięcy w formie wystawy.
Same warsztaty plecionkarskie prowadzimy najczęściej na zamówienie instytucji z całego kraju, ale też coraz częściej z zagranicy. W tym roku np. bierzemy udział w festiwalu plecionkarskim w Niemczech, w Lichtenfels, gdzie znajduje się jedyna w tym kraju szkoła plecionkarska. Pojedziemy tam z naszą wystawą „PLECIEMY!” i cyklem różnorodnych warsztatów. Uczymy wyplatać z wikliny, słomy, rogożyny – pałki wodnej. W naszym zespole mamy zarówno instruktorów rękodzieła artystycznego (ja np. jestem absolwentką Uniwersytetu Ludowego Rzemiosła Artystycznego), ale też mistrzów w zawodzie koszykarz-plecionkarz oraz twórców ludowych. Nasi mistrzowie to osoby z ogromnym doświadczeniem, pracujący z takimi unikatowymi materiałami, jak dąb, leszczyna czy korzenie drzew. Poza tym także sprzedajemy produkty plecionkarskie – zarówno te tradycyjne, jak i nowoczesne, zaprojektowane specjalnie na nasze zamówienie. Rynek dla nich znaleźliśmy także zagranicą i od 2018 mamy klientów m. in. w Japonii. Czy można dopatrywać się w sztuce plecionkarskiej pewnej analogii z ceramiką, w której to tak zwana metoda wałeczkowa w zabudowywaniu przestrzeni bardzo kojarzy się z gałązką wikliny?
Warsztat projektowy dla ASP Kraków 2016, fot. Anna Szwaja
Badacze spierają się, które z tych rzemiosł jest starsze i nie ma jednoznacznej odpowiedzi. Czy najpierw człowiek wyplatał kosze do przechowywania i przenoszenia swoich najcenniejszych skarbów, gdy był zmuszony przemieszczać się z miejsca na miejsce? Czy może najpierw wyrabiał glinianie naczynia, w których mógł podgrzewać na ogniu pożywienie? Faktem jest, że plecione wyroby są zbyt delikatne i kruche, by mogły przetrwać tysiące lat i w wykopaliskach archeologicznych ich już nie znajdziemy. To, co znajdujemy, to odbicia plecionek właśnie na wypalonych naczyniach glinianych. Tak naprawdę oba te rzemiosła są niesamowite i bezcenne, i razem stoją u początków kształtowania się naszego gatunku ludzkiego. Mnie osobiście fascynuje jedno i drugie, wręcz pierwotnie byłam pewna, że pójdę w stronę ceramiki i z tego właśnie rzemiosła zdobyłam zawodowe wykształcenie. Jednak Serfenta skupiła się na wyplataniu i to dlatego, że wg mnie, daje ono jeszcze więcej możliwości i do tego – cały świat wyplata!
TOREBKA JAKBY DAMSKA
Badania etnograficzne Jaworzynka 2014, fot. Rafał Soliński
Warsztat z wyplatania koszy kabłącoków 2016 fot. Serfenta
Warsztat wyplatania z wikliny i słomy Serfenta 2017, fot. Kasia Kędzior
Warsztat z wyplatania koszy kabłącoków 2016, fot. Serfenta
Reaktywowanie rzemiosła ludowego to droga do sztuki, do artyzmu. Czy folk-art jest naprawdę trendem nieustająco młodym?
2800 polubień Waszej strony na FB to spora publika. Koszykarstwo artystyczne czyni Cieszyn bardziej zauważalnym. Wtopiła się pani w pejzaż tego miasta. Czy odczuwa pani radość tworzenia, radość sukcesu?
Możliwe, że nawiązywanie do sztuki ludowej będzie zawsze w modzie. To skarbnica inspiracji dla wielu dziedzin sztuki. Jej wzory są uniwersalne czy nawet ponadczasowe. Myślę, że jest tak dlatego, że rzemiosło czerpie wprost z natury i naszego otoczenia, a to inspiruje nas, ludzi od tysięcy lat. Oddajemy w swoich pracach to, co obserwujemy, przedstawiamy tematy, które są dla nas ważne, a także tworzymy z materiałów, które znajdują się w naszym najbliższym zasięgu. Dlatego też produkty inspirowane sztuką czy rzemiosłem ludowym są obecnie trendy. W przeciwieństwie do tanich, szybko produkowanych, kiepskiej jakości wyrobów, które trafiają do naszych domów np. z Chin czy zjeżdżają z tzw. taśmy. To, co oferujemy jest trwałe, lokalne, ekologiczne. Plecionki, które mamy w naszym sklepie (www.serfenta. pl) wpisują się też w ruch zero waste. Promujemy kosze pochodzące z Polski, od znanych nam twórców, gdzie każdy najmniejszy detal wytwarzania jest nam znany, a co więcej – udokumentowany na zdjęciach i filmach! Zapraszam na naszą stronę internetową, jesteśmy też na Facebooku i Instagramie. 48
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • IX 2019
Tak, czuję radość i potrzebę tworzenia. Wiele osób mnie pyta, jak zaczęła się moja przygoda z Serfentą i wtedy wymieniam te wszystkie powody i drogi, które zaprowadziły mnie do Cieszyna i plecionkarstwa, czyli studia etnologiczne na Uniwersytecie Śląskim, kurs rękodzieła artystycznego na wspomnianym już Uniwersytecie Ludowym i doświadczenie, które zdobyłam pracując w organizacjach pozarządowych. Ale na samym początku jest jeszcze to wszystko, co popycha mnie w tym określonym kierunku. Potrzeba kontaktu z naturą, możliwość tworzenia, wpływ na rzeczywistość. Uwielbiam wyszukiwać materiały plecionkarskie i wplatać je do swoich wyrobów. Lubię też pracę intelektualną, kiedy projektuję kolejne działania dla rzemiosła i sposoby ich realizacji. To wszystko mogę realizować w Serfencie. Spokojnie mogę powiedzieć, że mam swoje miejsce na świecie i bardzo lubię swoją pracę. Dziękuję za spotkanie i rozmowę. Podpatrując jak się plecie koszyk, obiecuję takowy godnie upleść.
Księgarnia Piastowska BookBook Cieszyn, ul. Głęboka 6
prezentuje
M A R I A PA S Z Y Ń S K A
OWOC GR ANATU KraIna snóW
Bliźniaczki Elżbieta i Stefania wraz z tysiącami Polek cudem uszły z syberyjskiego piekła i podążając za Armią Andersa, dotarły do Iranu. Egzotyczny kraj okazuje się rajem na ziemi, jednak traumatyczne doświadczenia nie pozwalają o sobie zapomnieć. Czy w promieniach słońca i cieple perskiej gościnności kobiety zdołają odzyskać spokój? Oparta na faktach historia tułaczy wojennych, którzy na obczyźnie próbowali na nowo zbudować swoje życie. Kraina snów to opowieść o sile miłości oraz człowieczeństwie nieznającym podziałów religijnych czy narodowych. W oparach orientalnych przypraw, promieniach słońca i cieple perskiej gościnności próbują na nowo poskładać roztrzaskane wojną i zesłaniem serca. Czy Elżbiecie i Stefanii także uda się odnaleźć szczęście? Czy na perskiej ziemi odnajdą spokój? Czy demony przeszłości pozwolą o sobie zapomnieć? Opowieść o potędze wierności, o miłości, która niszczy i buduje jednocześnie, o człowieczeństwie nie znającym podziałów religijnych czy narodowych, o drodze do szczęścia, nierzadko wiodącej po cierniach. Powyższy opis pochodzi od wydawcy.
Maria Paszyńska absolwentka iranistyki Wydziału Orientalistycznego Uniwersytetu Warszawskiego i prawa na uczelni Łazarskiego. Jest przewodnikiem miejskim w Warszawie. Obecnie pisze powieści z historią w tle, a także felietony.
Owoc Granatu.Kraina snów Marii Paszyńskiej Wydawnictwa Książnica czeka na naszych czytelników pod numerem 577 148 965!
a W ło d arc
50
z
yk
Iw
on
moTocykliści na naszych drogach
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • IX 2019
TOREBKA JAKBY DAMSKA
Po każdej z dróg codziennie mknie wiele pojazdów wśród których są motocykle. Ich charakterystyczny warkot sprawia, że już z daleka wiadomo o jego rychłym pojawieniu się. Wiele opinii krąży o kierowcach tych pojazdów i tak jedną z nich jest ta, że są oni potencjalnymi dawcami organów, a motocykl jest najprostszą drogą do utraty życia. Takie opinie wygłaszają zazwyczaj osoby, które nigdy nie miały okazji do przejażdżki takim pojazdem, natomiast ci którzy nimi jeżdżą mają odmienne zdanie, a motocykl jest ich pasją.
J
ednym z nich jest Marek Pajestka z Węgierskiej Górki, który swoją pasję przekazał żonie i razem spędzają wiele godzin na zwiedzaniu ciekawych zakątków Polski, a wszystko to z perspektywy motocykla. Ostatnio można ich spotkać również na drogach naszego powiatu. Marku co sprawia, że z chęcią zamieniasz jazdę samochodem na jazdę motocyklem i czy zgadzasz się z opinią że jest to szczególnie niebezpieczny środek lokomocji? Samochód jest dla mnie środkiem transportu, którym bez przyjemności przemieszczam się z punktu A do punktu B, natomiast motocykl to hobby, odskocznia od dnia codziennego a nawet sposób na życie. Od młodych lat jestem z nim związany, w wieku 9 lat tata kupił mi pierwszy motorower, na którym uczyłem się jeździć, można powiedzieć, że zaszczepił we mnie pasję, która trwa do dziś. Jazda na motocyklu dla mnie to nie tylko sposób na spędzenie wolnego czasu z żoną i przyjaciółmi, ale także relaks. Zapominam o problemach, czuję się wolny. Na pewno jazda motocyklem jest bardziej niebezpieczna od jazdy samochodem, ponieważ my motocykliści jesteśmy niechronionymi uczestnikami ruchu drogowego, co sprawia, że jesteśmy narażeni na urazy zdecydowanie bardziej niż, jak się to mówi w naszym środowisku „puszkarze”, czyli kierowcy samochodów. Jedyne co nas chroni od asfaltu to strój motocyklowy i kask. Musimy przewidywać co za moment może stać się na drodze i niejednokrotnie myśleć za innych, żeby zminimalizować ryzyko wypadku. Tzw. chłodna głowa, opanowanie oraz rozsądek, tym powinien cechować się motocyklista. Jak oceniasz zachowania kierowców aut względem motocyklistów i czy wszyscy kierowcy motocykli zachowują się odpowiedzialnie?
fot. arch. autora
Z roku na rok motocykli na ulicach przybywa, co bardzo mnie cieszy. Dzięki temu jazda jest coraz bardziej bezpieczna. Dla kierowców samochodu nie jesteśmy już abstrakcją, przez co wiedzą jak się zachować wobec nas. Bardzo często spotykam się z wielką uprzejmością „puszkarzy”, zjeżdżają do prawej strony robiąc miejsce lub przepuszczają w korkach. Kilka lat wstecz była to wielka rzadkość. Oczywiście zdarzają się nieprzyjemne sytuacje jak wymuszenia pierwszeństw, zwłaszcza na początku sezonu gdy inni uczestnicy ruchu muszą na nowo przyzwyczaić się do naszej obecności. Jak wszędzie tak i wśród motocyklistów zdarzają się czarne owce, które skutecznie potrafią zepsuć opinię innym swoją brawurową jazdą, a nawet skrajną głupotą. Oczywiście takich zachowań nie pochwalam, ale myślę, że wynika to z obecnej mody na jazdę motocyklem. Zdarza się, że jednoślady dosiadają osoby, które nie są pasjonatami a jedynie podążają za pewnym trendem. Często jesteśmy negatywnie odbierani przez społeczeństwo, szczególnie jest to zauważalne w internecie, gdy pod informacją o wypadku wylewa się na nas fala hejtu, należy wówczas pamiętać, że każdy z nas chce wrócić do domu, my również jesteśmy mężami, żonami, matkami TRAMWAJ CIESZYŃSKI • IX 2019
51
TOREBKA JAKBY DAMSKA
czy ojcami... po prostu zwykłymi ludźmi a robimy jedynie to co kochamy, mimo wszystko... Czy według ciebie Śląsk Cieszyński może być miejscem atrakcyjnym dla turystów jeżdżących nie autem lecz motocyklem? Jak oceniasz drogi powiatu cieszyńskiego pod względem bezpieczeństwa? Przez powiat cieszyński przebiega część pętli Beskidzkiej, malownicza kręta droga znana praktycznie każdemu motocykliście z południa Polski i nie tylko. Sam często ją pokonuję. Szczególnie lubię ją jesienią. Mekką motocyklistów z południa jest to również wyjazd na Równicę, co roku z resztą są tam organizowane zloty. Podróże w kierunku Cieszyna, następnie wjazd do Czech to również gratka dla kierowców jednośladów. Myślę, że w powiecie cieszyńskim każdy znajdzie coś dla siebie. 52
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • IX 2019
Jeśli chodzi o bezpieczeństwo dróg powiatu cieszyńskiego, może wypowiem się w kontekście całego kraju. Jest coraz lepiej, ale ciągle mam wrażenie że dla nas motocyklistów, niezależnie od regionu, na drogach robi się zbyt mało, by to bezpieczeństwo jeszcze bardziej poprawić. Infrastruktura drogowa, mimo że jest mocno rozbudowana i drogi mamy coraz lepsze to rzadko kiedy bierze się nas pod uwagę. Podróżując samochodem nie dostrzegamy wielu rzeczy, co nie może umknąć kierującemu motocyklem. Jest sporo zagrożeń w postaci barier linowych (o których jest bardzo głośno w motocyklowym środowisku, a które nadal są montowane), pasów które potrafią być śliskie jak lód, studzienek na środku jezdni, torów itd. Natomiast tak jak wspomniałem na samym początku, jest nas z roku na rok coraz więcej i myślę że zarządcy dróg w większym stopniu pomyślą o naszym bezpieczeństwie.
TOREBKA JAKBY DAMSKA
Monografia
„Dopalacze - od teorii do praktyki klinicznej” pod redakcją Anny Krakowiak i Aleksandra Rutkiewicza
Substancje psychoaktywne powszechnie nazwane „dopalaczami” podbiły polski rynek środków odurzających w znacznej mierze wypierając z niego „klasyczne” narkotyki. Państwo polskie od kilku lat prowadzi działania zmierzające do ograniczenia tego zjawiska. Pomimo wysiłków środki te są szeroko obecne w przestrzeni społecznej. Wydaje się również, że pacjenci zatruci „dopalaczami” zdążyli wrosnąć w krajobraz polskich szpitali. Agresywni i pobudzeni, lub przeciwnie – nieprzytomni i z zaburzeniami oddychania trafiają na izby przyjęć i szpitalne oddziały ratunkowe. Choć w środowisku medycznym obraz pacjenta po dopalaczach nie dziwi, to diagnostyka i terapia zatruć tymi substancjami wciąż jest dużym wyzwaniem. Monografia „Dopalacze – od teorii do praktyki klinicznej” jest pierwszym na polskim rynku tak kompleksowym opracowaniem dotyczącym bardzo aktualnego problemu „dopalaczy”. Wśród autorów znaleźli się lekarze specjaliści toksykologii klinicznej, anestezjologii i medycyny ratunkowej, chorób wewnętrznych, psychiatrii medycyny sądowej, patomorfologii ale także przedstawiciele Państwowej Inspekcji Sanitarnej, farmakologów, diagności laboratoryjni, chemicy, psychologowie oraz prawnicy. Ta publikacja to nie tylko zbiór danych pochodzących z badań naukowych, ale to w dużym stopniu wiedza praktyczna pochodząca z codziennej pracy i obserwacji pacjenta zatrutego substancjami psychoaktywnymi. Jednym z współredaktorów tej pracy zbiorowej jest lek. Aleksander Rutkiewicz rezydent specjalizujący się w anestezjologii i intensywnej terapii na oddziale Szpitala Śląskiego w Cieszynie. Czy to pierwsza książka na temat dopalaczy na polskim rynku medycznym ? - Przede wszystkim to pierwsza książka, która omawia temat w sposób fachowy i medyczny. Dedykowana jest personelowi medycznemu. Na rynku nie brakuje publikacji o dopalaczach, ale skierowane są raczej do psychologów, rodziców i społeczeństwa. Monografia jest więc pierwszą pozycją skierowaną do medycznej społeczności.
Dlaczego postanowił się Pan zmierzyć z tak trudnym tematem? - Ta książka powstała z pewnej potrzeby. Pacjenci zatruci dopalaczami trafiali i pewnie nadal będą trafiać do naszego szpitala. W swojej karierze byłem również pracownikiem Oddziału Ratunkowego i tam właśnie stykałem się dość często z pacjentami po spożyciu „ dopalaczy”. Tak naprawdę nie wiedzieliśmy nigdy z czym mamy do czynienia. Wiedzieliśmy, że pacjent coś przyjął ale co, jaką drogą i jak się to leczy nie bardzo mieliśmy pojecie. Szukaliśmy więc porad w źródłach czy Internecie, ale jak się okazało w Polsce, ale i w innych krajach europejskich nie było pozycji, która w sposób syntetyczny problem przedstawia i jest kierowana do lekarzy. Jak często z jakimi zatruciami trafiają ludzie do naszego szpitala? - Kontakt z pacjentami po „dopalaczach” miałem przede wszystkim w Cieszynie, ale również w bielskim Oddziale Ratunkowym, gdzie miałem okazję pracować. Tych pacjentów było całkiem sporo. Jeżeli weźmiemy pod uwagę większą liczbę lekarzy przyjmujących takie przypadki to nie było tygodnia, żeby taki pacjent nie trafiał na izbę przyjęć. Obraz kliniczny tych pacjentów był bardzo różny, bo były to np. lekkie zatrucia, w których dominowało pobudzenie, zaburzenia psychotyczne, po ciężkie niejednokrotnie zagrażające życiu. W kilku przypadkach zakończyło się zgonem pacjenta. Najciężej chorzy pacjenci byli przyjmowani na Oddział Intensywnej Terapii. W książce opisaliśmy siedem przypadków najciężej zatrutych. W jakim wieku ludzie najczęściej sięgają po dopalacze? - Są to głównie ludzie młodzi w II i III dekadzie życia. Najmłodszy pacjent którego leczyłem miał 19 lat, ale trafiają się również tacy, którzy wydawać by się mogło, że są ustatkowani mający ok. 50 lat. Jednak dominują ludzie młodzi i co znaczące, zazwyczaj są to mężczyźni. Tych pacjentów można podzielić na dwie grupy. Jedna to ci pacjenci, którzy są uzależnieni od środków psychoaktywnych szczególnie „dopalaczy” ze względu na dostępność i cenę. W dodatku posiadanie niektórych substancji nie jest usankcjonowanie prawnie więc są ogólno dostępne. Druga grupa to są ludzie, którzy stali się ofiarami swoich eksperymentów. Nie są to ludzie uzależnieni bądź sięgający po te środki na co dzień. To zazwyczaj jednorazowe spożycia, których skutki leczymy na naszych oddziałach. Do przeczytania całej rozmowy z lek. Aleksandrem Rutkiewiczem zapraszamy na stronie www.tramwajcieszynski.pl
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • IX 2019
53
TOREBKA JAKBY DAMSKA
zmień świat na lePszy Kto był w schronisku pamięta długo te oczy pełne nadziei wpatrzone w potencjalnego właściciela i ciche skomlenie, lub wręcz odwrotnie, smutnego psa w kącie boksu ze zwieszoną głową, który nie liczy już na radość i szczęście z posiadania własnego domu, rodziny i miłości. Wybór nie jest łatwy, w schroniskach przebywa po 200-300 psów i kotów i każdy chce zostać WyBrany. Bądźmy więc wrażliwi na cierpienie braci mniejszych, którzy są od nas całkowicie zależni, zmieńmy ich świat na lepszy, a odpłacą nam wiernością i bezinteresowną miłością, wartościami deficytowymi w dzisiejszym świecie.
J
estem właścicielką dwójki adoptowanych psów. Chciałam się podzielić swoim doświadczeniem i opowiedzieć jak wyglądała adaptacja w moim domu psiaków po przejściach przysposobionych ze schroniska. Przede wszystkim decyzja nie była trudna.... Kocham psy i dom bez nich nie jest dla mnie domem pełnym. Kiedy odeszły moje ukochane sunie rasy buldog francuski, nie wahając się złożyłam podanie w Fundacji 54
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • IX 2019
zajmującej się adopcją molosowatych, o przysposobienie buldożka francuskiego. Ludzie kupując szczeniaka na ogół nie zastanawiają się nad potrzebami i problemami związanymi z daną rasą psa. Kiedy zaczynają się kłopoty behawioralne bądź zdrowotne pupil ląduje w schronisku lub co gorsze na ulicy. Taką właśnie około 6-cio letnią suczkę adoptowałam ze schroniska w Mysłowicach w styczniu 2016 r. Według
TOREBKA JAKBY DAMSKA
informacji uzyskanych w schronisku została wyrzucona z samochodu. Przez dłuższy czas podczas spacerów, kiedy zatrzymywał się samochód na ulicy i wysiadali z niego ludzie, sunia była mocno spięta i bacznie ich obserwowała. Do domu przywiozłam ją w fatalnym stanie, była wychudzona, ważyła niecałe 9 kg przy normalnej około 13 kg. Miała problemy skórne i wymagała leczenia weterynaryjnego. Dwa tygodnie kwarantanny w schronisku też musiały bardzo zaważyć na jej psychice. Dostała na imię YOKO. Nas domowników zaakceptowała bezwarunkowo natomiast innych osób nie tolerowała, zwłaszcza mężczyzn. Wykazywała się wobec nich dużą dawką agresji, na spacerach musieliśmy bardzo uważać, by nie gryzła przypadkowych przechodniów. Mimo, że minęły już 3 lata od adopcji, nadal wymaga uwagi na spacerach i kontroli zachowania. Są sąsiedzi lub osoby spotykane na spacerze, z którymi wita się radośnie, pozwala się pogłaskać. Są też takie, którym nie pozwoli do siebie podejść. Nie bardzo też toleruje dzieci i niestety wykazuje się bojowym nastawieniem do innych psów. Spacery z nią, jak z każdym psem są wielka przyjemnością, niemniej musimy uważać, dlatego sunia chodzi zawsze na smyczy. Miejscem, gdzie jest spuszczana to
Yoko i Jerry, fot. arch. autora
rodzinna posesja, na której może wybiegać się do woli w towarzystwie zaprzyjaźnionych psów córki. Pomijając te problemy związane z jej czasami nieprzewidywanym zachowaniem, jest bardzo przez nas kochana i myślę, że vice versa. Po roku od adopcji YOKO, okazało się, że trzeba ratować kolejnego buldożka. Oczywiście następny piesek również z adopcji tym razem 3,5 letni samczyk, który z poważnymi problemami zdrowotnymi znalazł się w przytulisku w Oławie. Został odebrany interwencyjnie
najprawdopodobniej z pseudo hodowli. Jego historia to trzej kolejni właściciele, którzy z zapałem zabierali się do leczenia psa, ale zapał szybko mijał, bo niestety alergii nie da się wyleczyć. Piesek będzie na lekach i pod stałą opieką weterynaryjną do końca swego życia. Wszedł do naszego domu z pełną ufnością i wyrozumiałością wobec YOKO, która nie bardzo chciała zaakceptować nowego przybysza. Dzisiaj są w dobrych relacjach. JERRY, bo tak ma na imię piesek, jeśli chodzi o charakter, jest odwrotnością YOKO. Bardzo spokojny, grzeczny, chodzi luzem na spacerze, kocha wszystkich bez wyjątku. Bardzo mnie pilnuje i nie lubi zostawać beze mnie w domu, mimo, że jest z Nim YOKO i inni domownicy. Nie wiem, czy mam rację, ale tłumaczę sobie Jego zachowanie tym, że traktowany był jak „puchar przechodni” i boi się kolejnej zmiany. Z mego własnego doświadczenia z adoptowanymi psiakami wynika jedno, jest to bardzo odpowiedzialna decyzja i należy się liczyć z mogącymi wystąpić problemami. Natomiast właściwe podejście do tych zwierząt, z różnymi doświadczeniami i często przebytą traumą, z należytą uwagą, danie im poczucie bezpieczeństwa, opieki, przede wszystkim miłości powoduje, iż problemy z czasem będą dużo mniejsze. Nigdy nie myślałam, że dorosłe zwierzę może tak szybko zaakceptować nowy dom i nowe otoczenie, zawsze miałam zwierzaki od szczeniaka. Okazuje się, że jak to mówią, „miłość czyni cuda”. Mam wrażenie, że one czują się u nas tak, jakby były tu zawsze. W moim rodzinnym domu zawsze były zwierzęta. Psy, żółwie, chomiki. Wrażliwość na psią krzywdę przeszła na kolejne pokolenie i u córki znalazła dom suczka w typie husky o pięknych błękitnych oczach znaleziona na parkingu na autostradzie. Miała więcej szczęścia niż YOKO, bo nie musiała przechodzić kwarantanny w schronisku. Córka podpisała zobowiązanie o oddaniu suczki w przypadku zgłoszenia się właściciela w ciągu miesiąca od daty adopcji. Nikt sie nie zgłosił i jest już w naszej rodzinie 6 lat. Ze swej strony apeluję do wszystkich ludzi dobrego serca, nie kupujcie szczeniąt niewiadomego pochodzenia z pseudo hodowli, od hodowców pod płaszczykiem różnych Stowarzyszeń, którzy nawet wydają jakieś metryki, rodowody. Dla tych ludzi liczą się tylko pieniądze. Na przykładzie JERREGO pochodzącego z takiej „hodowli” można stwierdzić, że 50 % jego potomstwa będzie miało potężne problemy zdrowotne. Popyt czyni podaż, wiec od nas zależy ukrócenie tego typu działalności. Adoptujmy, kochajmy, pomagajmy. Zachęcam więc do adopcji, do której sama się bardzo przekonałam. Janina Żukowska TRAMWAJ CIESZYŃSKI • IX 2019
55
TOREBKA JAKBY DAMSKA
M iłość w korporacji Dariusz Bożek
część 19 Love killer Kontynuował. - Znajdujecie się na pograniczu stanu zwanego zakochaniem i zwykłą koleżeńską sympatią. Jeszcze nie miłość a już nie pospolita znajomość. To trudny moment, bo dynamiczny. Nie może trwać w nieskończoność, bo ścieranie się tak przeciwstawnych sił, pragnień i rozsądków, nadziei i obaw na rozstaju dróg, grozi przypadkowym rozwiązaniem dylematu, a to w przypadku pojawienia się zakochania spowoduje trudne do oszacowania konsekwencje. Wstał i podszedł do wiszącej na ścianie olbrzymiej mapy świata i wskazał na Amazonkę w miejscu, gdzie wpływała do oceanu. - Zwykłą znajomość mógłbym porównać do spokojnego rejsu rzeką. Miłość wypłynie z wami na głębie oceanu, gdzie wystające ponad powierzchnie fal lodowce ukrywają się pod wodą, w której pływają rekiny a jeden z nich, tych rekinów, czyli Pani Ojciec właśnie 56
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • IX 2019
wyskoczył ponad powierzchnie i was ugryzł. - To nie ma nic wspólnego z moim ojcem, Janusz potraktował mnie w sposób despotyczny – broniła się Grażyna. - Podobnie jak Pani, kilka sekund wcześniej jego – odpowiedział. Odpowiedzią było milczenie. Grażyna myślała intensywnie nad słowami psychologa. Balcerek zaczął znowu chodzić po pokoju. Ewidentnie sprzyjało to snuciu kolejnych wizji. - Jeżeli dopuścicie do stanu zakochania się, to wejdziecie na teren, w którym to, co przyjdzie, przyjdzie zawsze inaczej, wcześniej, później, w niedoborze lub nadmiarze. Spodziewacie się się, że nadleci z błękitnego nieba, a wyłania się z pokrytych mgłą mokradeł; oczekujecie, że będzie trwało wiecznie a kończy się bezpowrotnie; rycerz spada z wylizingowanego konia a księżniczka okazuje się jędzą. Pocałunek miast przebudzić księcia, zmienia całującego w ropuchę. Miejsce przyjemności zajmuje udręka. - Dzieci? - zapytał niespodziewanie. - Nie…; może – odpowiedzieli równocześnie Janusz i Grażyna - Pomnóżcie tą różnicę zdań razy dziesięć i podnieście ją do kwadratu. Wróci do was w takim stanie, w najmniej odpowiednim momencie, najdalszym od chwili, kiedy można takie tematy omawiać. Wróci i poróżni Was jeszcze bardziej, aż potem będziecie się musieli przepraszać ze łzami w oczach i wybaczać po raz kolejny wypowiedziane słowa. - Jest Pan pesymistą – powiedziała Grażyna - A może są powody do pesymizmu? - zapytał na wpół retorycznie. Wziął głęboki oddech i przytrzymał go chwilę, jakby próbował zatrzymać również powiązane z nim słowa. - Poza tym jaką mamy gwarancję, że wasze dziecko wprowadzi do tego świata jakąś wartość dodaną, jakieś potrzebne wszystkim dobro. A może wbrew intencjom wychowacie kolejnego bezmyślnego konsumenta, a może jeszcze inaczej - pewnego dnia zdobędzie broń i będzie strzelał do ludzi w hipermarkecie lub koleżanek i kolegów w szkole. - Ale… - zamierzał zaprotestować Janusz. - Milczymy – Balcerek zatrzymał go jednym słowem i gestem dłoni. Tak się stało. - Zazdrość…, zielonooki potwór…hmm…, pojawi się i jedno z Was będzie z tym miało dużo większy problem niż drugie Janusz spojrzał na Grażynę a ta spuściła głowę. - Zatruje wasz związek. Podejrzliwość, kojarzenie nieistotnych faktów, mężczyźni wokół niej lub kobiety
TOREBKA JAKBY DAMSKA
wokół niego i to nieustające wyniszczające pragnienie, żeby wreszcie znaleźć dowód, niepodważalny i żeby cierpienie znalazło punkt ciężkości i zaczepienia. Żeby się przyznał lub przyznała. Coś poruszyło się w duszy Grażyny. Zaczęło wirować wokół własnej osi i unosić się do góry. Jakaś emocja umknęła uwagi mechanizmów obronnych i wydostała się na powierzchnię. Był to lęk. - Nie zapominamy o rodzinnych obiadach, wymuszonych zachowaniach świątecznych; mówieniu „mamo” do obcej, antypatycznej kobiety; zderzenia się z niechęcią, że ktoś zabrał ją („ukochaną córeczkę tatusia”) lub jego („wyjątkowego 40 letniego synusia”); więc zabrał ich mamusi i tatusiowi; pamiętajmy o fantastycznych rytuałach urodzinowych, imieninowych, świątecznych, andrzejkowych, niedzielnych obiadach, wtrącaniu się we wszystko i wszędzie. Wasze życie towarzyskie to w większości przypadków obecnie kwestia wolnego wyboru. To się skończy. Zostaniecie skazani na coś obcego, narzuconego siłą lojalności wobec partnera. - Grażyna mimo ewidentnego lęku narastała złością; Janusz jak to Janusz, powoli opuszczał wewnętrzną emigrację, gromadząc siły. - Widzę jedno wyjście z sytuacji – kontynuował psycholog - jakkolwiek ponętne wydaje się wam wzajemne zbliżenie, to ja je stanowczo odradzam Janusz poruszył się w fotelu. Od jakiegoś czasu zbierał w sobie różne myśli, które dopiero teraz ułożyły się w całość, na moment przed tym, jak pojawiła się odwaga, aby je wypowiedzieć. - Panie Januszu Grażyno – zaczął pewny siebie – ja to zaczynam mieć wrażenie, że Pan nie chce, żebyśmy byli szczęśliwi - Szczęście – odparł - to pojęcie przereklamowane, podobnie jak miłość, wolność i sprawiedliwość. - Ma pan żonę, może jakieś dzieci? – zapytała niespodziewanie Grażyna. Balcerek zamyślił się pocierając palcami brodę. - A może – podłapała Grażyna w ofensywie – to Panu się nie ułożyło w życiu i nie chce Pan, żebyśmy zaznali obcych dla Pana uczuć - A może to, a może tamto… - powiedział spokojnie psycholog – po co te puste słowne przebiegi? - Przepraszam, ale nie rozumiem - powiedziała Grażyna. - A co ma do tego moje osobiste życie? - zapytał. - No… pewnie powinien Pan sam być przykładem – powiedziała nabierając pewności – proszę nam coś opowiedzieć o sobie… może będziemy Pana naśladowali? - Czy drogowskaz idzie we wskazanym przez siebie kierunku? - zapytał niespodziewanie.
- No, nie... - Czy ornitolog umie latać? - Nie - Czy zepsuty zegar może dwa razy dziennie wskazać dobrą godzinę? - Tak…. - Czy zły i okrutny król może podejmować dobre decyzje? - Może - Czy gdybym miał idealne życie, jedną żonę i gromadkę dzieci i skutecznie rozwiązywał swoje problemy będąc szczęśliwym, to byłbym bardziej wiarygodny? - Ale… - Milczymy – ręka znowu zatrzymała wszelkiego rodzaju dyskusję. Jeszcze kilka minut temu byli gotowi stawiać opór, dyskutować z i kontestować tezy zawarte w wypowiedziach Balcerka lecz teraz siedzieli w pozycjach oszołomionych i zmieszanych. - A może ten, który ma drugą lub trzecią żonę, i który dopiero teraz do tej drugiej lub trzeciej żony dojrzał jest w stanie więcej zrozumieć, ponieważ jeszcze dobrze pamięta, jak mu się nie układało przy pierwszej – w przypadku tego, który ma drugą - lub pierwszej i drugiej – w przypadku tego, który ma już trzecią w przeciwieństwie do tego psychologa, który ma tylko jedną, jedyną wyjątkową żonę „drugą połówkę”, z którą to ma świetne pożycie. Ten, który ma drugą lub trzecią, pamięta jaki był niedojrzały, mały, zagubiony i jak mało wiedział o życiu przy pierwszej – w przypadku tego, który ma drugą – lub pierwszej i drugiej – w przypadku tego, który ma już trzecią i jak dużo się o nim, znaczy się życiu, nauczył na własnych błędach. Ten drugi, który ma jedną jedyną, szczęśliwie realizuje jeden optymistycznie funkcjonalny wzorzec i być może go to nieco zubaża. Ten pierwszy dotykał osobistego dna i szczęśliwie się od niego odbijał; ma w związku z tym cała paletę życiowych doświadczeń. Pamięta swoje niedojrzałości i swoje błędy oraz pamięta siłę i czas trwania przy nich, i być może jest łatwiej zrozumieć takich jak on, tylko znacznie młodszych, czyli takich jak Wy. - Może – powiedział Janusz a Grażyna podniosła wzrok i skierowała go w stronę towarzysza korporacyjnej niedoli. Poczuła się zdradzona, lecz szybko odgoniła tę myśl jako kukułczą. - Przykro mi ale nie wyglądacie na takich, którym życie się samo ułoży Usiadł wreszcie w fotelu, mega – terapeutycznym, dużym, wiktoriańskim fotelu. - Psycholog idealny, megafunkcjonalny szczęściarz daje Wam nieświadomie jedną, jedyną funkcjonalną receptę na szczęśliwe życie TRAMWAJ CIESZYŃSKI • IX 2019
57
TOREBKA JAKBY DAMSKA
Powiedział zawieszając głos. ...a ja Wam daję trudną prawdę, nieznośną wolność wyboru i niezbędne środki techniczne … Po kilometrowej tyradzie Balcerka zapadła w końcu cisza, oczekiwana jak deszcz po długotrwałej suszy. Psycholog wyłączył się ponownie i zapadł nie wiadomo gdzie. Po chwili poruszył się Janusz. - To trudną prawdę już znamy, nieznośną wolność wyboru będziemy testować, a jak mamy rozumieć niezbędne środki techniczne? - Możecie się nauczyć zatrzymywać pokusy - Balcerek powrócił do przestrzeni dyskusji.
Camille Claudel „Walc”
58
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • IX 2019
- W jaki sposób? – zapytał Janusz - Nie sami, bo na to jesteście zbyt słabi - Więc? - Dostaniecie do pomocy specjalny program. - Program? - Tak – powiedział psycholog – nazwałem go „LOVE KILLER” Grażyna podniosła głowę i spojrzała z ciekawością i odrobiną politowania na psychologa. - Każde z was założy na rękę bransoletkę z minikomputerem posiadającym ekran i głośniki. Program będzie monitorował wasze ciśnienie, tętno, reakcje skórno – galwaniczną – jak w wykrywaczu kłamstw - i wypowiadane przez was słowa. Na tej podstawie będzie analizował stopień zagrożenia miłością. Innymi słowy program ostrzeże was za każdym razem, kiedy będziecie blisko ostrego zakochania. Popatrzyli na siebie znacząco. Balcerek nie przejmując się ich reakcjami, wyjaśnił zasady działania programu. - Program posiada sygnalizację ostrzegawczą na kilku poziomach. Wizualnie na wyświetlaczu mogą pojawić się dwa kolory. Zieleń odzwierciedla brak zagrożenia a czerwień alarmuje o niebezpiecznym pogłębianiu relacji. Akustycznie mamy do czynienia z sygnalizatorem o różnych częstotliwościach dźwięku, hmmm... jak w czujnikach parkowania. Częstotliwości stopniują się od jednej na sekundę - w przypadku lekkiego zagrożenia - poprzez dwa i cztery uderzenia na sekundę. Kiedy pojawia się stały sygnał dźwiękowy znaczy to: jest już za późno, sprawy zaszły za daleko. Jesteście w stanie psychozy zakochania. Z sygnalizacją wizualną i akustyczną połączyłem muzyczną. Pierwszy poziom zagrożenia objawia się balladą grupy Nazareth „Love hurts” („Miłość rani”); drugi Joy Division „Love, love will tear us apart again” ( „Miłość nas rozszarpie” ); trzeci, ostatni na bezpiecznym poziomie ostrzega słowami Andrzeja Dąbrowskiego „Do zakochania jeden krok” i finalnie po przekroczeniu granicy zakochania mamy Mr Bungle „My Ass Is On Fire” ( „Moja dupa płonie” ). - Moja dupa plonie – Grażyna powtórzyła słowa Balcerka, chcąc nieco wydobyć absurdalność sytuacji, lecz jej się nie powiodło. Psycholog kontynuował. - Reasumując, jak zobaczycie kolor czerwony i usłyszycie ciągły sygnał i wycie Mikea Pattona w „My ass is on fire” to znaczy, że czas spokojnej egzystencji się zakończył. Właśnie weszliście na drogę bez powrotu; właśnie zachorowaliście na coś, na co nie ma leku; właśnie rusza emocjonalny rolercaster pożądania i miłości.
TOREBKA JAKBY DAMSKA
Następnie pokazał im prosty schemat rozumienia programu. EKRAN
SYGNALIZACJA
MUZYKA
relacja normalna – brak zagrożenia zakochaniem. POZIOM I
ZIELONY
brak
brak
Trzy poziomy zagrożenia miłością. POZIOM II
CZERWONY
raz na sekundę
„love hurts” - nazareth
POZIOM III
CZERWONY
dwa razy na sekundę
„love will tear us apart” - joy division
POZIOM IV
CZERWONY
cztery razy na sekundę
„do zakochania jeden krok” - dąbrowski
ostre zakochanie. POZIOM V
CZERWONY SYGNAŁ CIĄGŁY
„my ass is on fire” - mr. Bungle
--Po spotkaniu z psychologiem wracali w ciszy jadąc samochodem obwodnicą drogi marginalnej. Grażyna prowadziła swojego leksusa odziedziczonego po dziadkach. Przez kilka minut nie zamienili ani jednego słowa. Nagle na ekranach bransoletek czerwień zastąpiła neutralną zieleń a z małych głośniczków popłynęły słowa piosenki. „Love hurts” Grażyna popatrzyła na Janusza. - Co się dzieje Janusz? - Nie wiem, przecież nic nie mówimy Pesymistyczna, antymiłosna ballada o tym, że miłość spala, rani i czyni ludzi smutnymi wypełniła wnętrze samochodu. - Milczymy – powiedziała w końcu Grażyna. - Co? - Mówią, że miłość jest dzieckiem milczenia - Pierwszy raz słyszę - Zaczęliśmy od przypadkowego „cześć” i tak wędrując po całonocnych rozmowach i spotkaniach skończyliśmy na milczeniu -
- Do czego zmierzasz? - To cytat – powiedziała w zamyśleniu - milczenie dwojga ludzi jest czynnością w najwyższym stopniu intymną, zbliżającą, że tak powiem, ty milczysz i ja milczę i nikt z nas nie wie, gdzie to nasze milczenie nas zaprowadzi. To dlatego program reaguje. - To zacznij coś mówić, perorować, trajkotać, ględzić, jesteś w tym dobra - Ta złośliwość nie była potrzebna - Ale skuteczna – powiedział Janusz, po tym jak czerwień ustąpiła zieleni a wnętrze auta wypełnił ponownie pomruk nowoczesnego turbodiesla. Pierwsza reakcja programu rozpoczęła etap wzajemnej psychologicznej edukacji. Zyskiwali wiedzę o przyczynach i skutkach psychologicznych stanów.
cdn... TRAMWAJ CIESZYŃSKI • IX 2019
59
TOREBKA JAKBY DAMSKA
Produkty do nabycia w placówkach poniżej i sklepie internetowym. Na hasło „TRAMWAJ CIESZYŃSKI WRZOSY”
rabat w wysokości 6% Sklep CIESZYN 43-400 ul. Wyższa Brama 8 tel. +48 694 695 336 Sklep SKOCZÓW 43-430 ul. A. Mickiewicza 16 tel. +48 728 110 132
Sklep i pijalnia soków JASTRZĘBIE-ZDRÓJ 44-330 ul. Słoneczna 2 tel. +48 668 570 980 Sklep internetowy planetabio24.pl 60
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • IX 2019
TOREBKA JAKBY DAMSKA
Jak namówić dzieci do zjedzenia kaszy? Rozwiązaniem jest być może budyń. Kasza jaglana nadaje się do tego idealnie. Przygotowany samodzielnie, z dodatkiem ulubionych owoców na pewno będzie pysznym, pełnowartościowym śniadaniem, nie tylko dla najmłodszych.
BUDYŃ JAGLANY Z OWOCAMI LATA Do przygotowania dwóch porcji potrzebujesz:
1/2 szklanki kaszy jaglanej 2 szklanki mleka (krowiego lub roślinnego, np. kokosowego, migdałowego) 1 banan 1/2 łyżki miodu lub 1 łyżka syropu klonowego owoce do podania, np. maliny, jagody, borówki syrop malinowy
Kaszę jaglaną przepłukujemy na sicie pod strumieniem zimnej wody. Wsypujemy do rondelka, przelewamy jedną szklankę mleka i gotujemy na minimalnym ogniu pod przykryciem ok. 15 minut, aż kasza wchłonie cały płyn. Przekładamy do pojemnika blendera, dodajemy obranego banana, miód lub syrop klonowy oraz drugą szklankę mleka. Całość dokładnie miksujemy, tak długo, aż powstanie gładki budyń. Przekładamy do głębokich talerzy, dodajemy owoce i polewamy syropem malinowym.
Na zdrowie! Amelia Witos
Jagły to najstarsza znana kasza. Otrzymuje się ją z nasion prosa, uprawianego już w epoce neolitu. Pod względem wartości odżywczej dorównuje kaszy gryczanej. Ma mało skrobi, za to dużo łatwo przyswajalnego białka. Wyróżnia się najwyższą zawartością witamin z grupy B: B1, B2 i B6 oraz żelaza i miedzi. Kasza jaglana jest lekkostrawna i nie uczula, bo nie zawiera glutenu. Dlatego warto ją polecić osobom chorującym na celiakię, stosującym dietę bezglutenową, a także cierpiącym na niedokrwistość. Ma właściwości antywirusowe, zmniejsza stan zapalny błon śluzowych, jest zatem dobrym domowym lekarstwem na katar. Kasza jaglana zawiera krzemionkę, mającą zbawienny wpływ na włosy, skórę i paznokcie. Jagły dostarczają również dużych ilości witaminy E i lecytyny, która korzystnie wpływa na pamięć i koncentrację oraz reguluje poziom cholesterolu we krwi. TRAMWAJ CIESZYŃSKI • IX 2019
61
KIERUNEK SPORT
fot. Robert Kania
M
arc
in M o ń
ka
MISTRZOWIE
powracają na lód
W połowie września ruszają rozgrywki hokejowej tipsort ekstraligi. Dla trzynieckich stalowników będzie to sezon bardzo wymagający – w końcu także w hokeju obowiązuje zasada „bij mistrza”, bo przecież zwycięstwo nad najlepszym zespołem zawsze smakuje wyjątkowo. jednak oceláři nieustannie deklarują, że w nadchodzących miesiącach tanio skóry nie sprzedadzą.
Aż
osiem długich lat musiało upłynąć, by Stalownicy znów mogli spojrzeć na swoich rywali z mistrzowskiej perspektywy. Wprawdzie w ostatnich latach kilkakrotnie walczyli o najwyższe cele, jednak zawsze przysłowiowej „kropki nad i”. Na szczęście wiosną tego roku wszystkie elementy misternej układanki 62
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • IX 2019
zadziałały, i wybrańcy Václava Varady mogli cieszyć się z mistrzostwa. Nie było chyba lepszego momentu na drugie w historii zwycięstwo w Ekstralidze – trzyniecki hokej w tym roku świętuje 90. lat, więc Stalownicy pierwszy urodzinowy prezent dla swoich kibiców przygotowali już w kwietniu.
KIERUNEK SPORT
O tym, jak trudno przystępować do kolejnych rozgrywek po tak znakomitym sezonie przekonała się już niejedna ekipa, nie tylko hokejowa. Część zawodników spełniła swoje marzenia, dla wielu z nich być może pierwsze mistrzostwo stało się dopiero zapowiedzią przyszłych sukcesów, być może tych reprezentacyjnych i międzynarodowych. Dla kilku ten tytuł na pewno okazał się sportowym spełnieniem, wieńczącym wieloletnią karierę. Współczesne życie, szczególnie to wyczynowe, nie znosi jednak próżni, i trudno byłoby komukolwiek uwierzyć, że apetyt na wygrywanie można tak po prostu ujarzmić. Przed trenerem „złotej drużyny” na pewno czyha wiele niebezpieczeństw i poważnych wyzwań, aby już od pierwszych ligowych kolejek zespół grał maksymalnie umotywowany. Akurat ten element może mieć dla Stalowników duże znaczenie, w klubie bowiem jasno deklarują, że wciąż czekają na większy sukces w rozgrywkach międzynarodowych. Taką okazją znów staje się Hokejowa Liga Mistrzów – po zeszłorocznej nieudanej przygodzie z tymi rozgrywkami w Trzyńcu pragną nawiązać do zmagań CHL sprzed dwóch lat, gdy śląski klub odpadł dopiero w półfinale. A europejskie rozgrywki wystartowały bardzo szybko, na przełomie sierpnia oraz września. – Myślę, że motywacji nam nie zabraknie, nie wyobrażam sobie sytuacji, by wygrywanie mogłoby mi się kiedykolwiek znudzić. Sens sportowej rywalizacji polega właśnie na tym, by wciąż dążyć do wygranej. Liczę,
w jubileuszowym sezonie, na kolejne widowiskowe dla naszych kibiców, zwycięskie spotkania – mówi nam Aron Chmielewski, napastnik Stalowników, dla którego zakończone w kwietniu rozgrywki były najlepsze w historii jego występów pod Jaworowym. O tym, że w Trzyńcu poważnie myślą o nadchodzącym sezonie, przekonują ruchy transferowe. Po mistrzowskim sezonie zespół opuściło kilku graczy, w tym kluczowej dla funkcjonowania zespołu formacji, czyli bramkarze Šimon Hrubec i Peter Hamerlík. Pierwszy z nich, który był jednym z filarów złotego medalu, Trzyniec zamienił na Chiny i ligę KHL, z kolei Hamerlík powrócił do ligi słowackiej, by w niej powoli przygotowywać się do zakończenia kariery. W ich miejsce pojawił się reprezentacyjny golkiper, do niedawna przywdziewający barwy pobliskiego rywala z Witkowic – Patrik Bartošák. Niemal każdy zespół, pragnący odnieść sukces, buduje się od formacji defensywnych. Dobrze wiedzą o tym również w Trzyńcu, dlatego przed startem rozgrywek wydaje się, że obrona Stalowników może być jeszcze silniejsza niż przed rokiem. W zespole udało się zatrzymać wszystkich kluczowych defensorów, a ponadto pozyskano Tomáša Kundratka, który w ubiegłym sezonie w trzynieckich barwach zaliczył epizod, a teraz związał się z klubem 3-letnim kontraktem. O trzynieckiej defensywie, której trzon stanowią wciąż David Musil, Lukáš Krajíček, Martin Gernát, Vladimír Roth i Guntis Galvinš mówi się, że jest „żelazna”, a jej szeregi przypominają ekstraligowy All-Star. Jeśli tylko wszyscy defensorzy będą w pełni sił, można śmiało zaryzykować twierdzenie, że strzelenie gola Stalownikom będzie zawsze okupione mnóstwem wysiłku i przelanego potu. Do pewnych zmian doszło w formacji ofensywnej. Po sezonie z klubem rozstali się regularnie występujący w trzynieckich bluzach David Cienciala, Ethan Werek oraz Vladimír Svačina. Drużyna została jednak wzmocniona – do ekipy dołączyli próbujący jeszcze niedawno swoich sił za oceanem Patrik Hrehorčák i Michal Kvasnica oraz występujący ostatnio w lidze szwedzkiej Matěj Stránský. Sezon Tipsport Ekstraligi Stalownicy, podobnie jak 13 innych zespołów, rozpoczną 13 września. Pierwsze spotkanie rozegrają przed własną publicznością z powracającymi po kilkuletniej przerwie do najwyższej klasy rozgrywkowej zespołem Rycerzy z Kladna, którego barw broni największa legenda czeskiego hokeja – Jaromír Jágr. Kibiców w nadchodzącym sezonie czekają nie tylko emocje czysto sportowe, ale również te związane z jubileuszem trzynieckiego hokeja. Zatem już dziś można przygotowywać się na wyjątkowe kilka najbliższych miesięcy. TRAMWAJ CIESZYŃSKI • IX 2019
63
KIERUNEK SPORT
om
h
ły
D
ini k a R yc
Świetne wyniki zawodników IKS Cieszyn
fot. arch. IKS Cieszyn
„Chciałbym, żeby sport osób niepełnosprawnych był tak samo doceniany jak sport pełnosprawnych. Tak naprawdę, nie różnią się one od siebie” – powiedział Janusz Rokicki (cieszyński lekkoatleta, kulomiot, trzykrotny wicemistrz paraolimpijski, mistrz świata i Europy) w wywiadzie dla Tramwaju Cieszyńskiego początkiem 2019 roku. Pół roku później grupa niepełnosprawnych lekkoatletów z Januszem Rokickim na czele, trenująca w klubie założonym właśnie przez cieszyńskiego sportowca po raz kolejny udowadnia, że to życzenie kiedyś może się spełnić. Grupa z Integracyjnego Klubu Sportowego z Cieszyna w lipcu wzięła udział w 47. Otwartych Paralekkoatletycznych Mistrzostwach Polski WPA Grand Prix w Bydgoszczy. Już od pierwszego dnia Mistrzostw było wiadomo, że dla cieszyńskich sportowców będą to fenomenalne zawody. Jako pierwszy worek z medalami otworzył Mirosław Madzia, zdobywając złoto w pchnięciu kulą (gr. F1113). Dla zawodnika ze Skoczowa rzut dyskiem także nie stanowił problemu i wywalczył srebrny krążek. Do IKS-u należało również podium rzutu dyskiem (gr. F55) - Kamil Fałek i Joachim Krężelok zgarnęli kolejno złoty i srebrny medal. Mateusz Czudek zdobył srebro w pchnięciu kulą (F35-38). Później po raz kolejny podium rzutu dyskiem okupowane było zawodnikami IKS Cieszyn - Janusz Rokicki wywalczył złoty, a Damian Kulig brązowy medal. Ci dwaj zawodnicy nie 64
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • IX 2019
spoczęli jednak na laurach i w pchnięciu kulą wywalczyli odpowiednio mistrzostwo oraz wicemistrzostwo Polski. Katarzyna Słomka poszła w ślady swoich klubowych kolegów i zdobyła złoto w rzucie maczugą (gr. F32), a w pchnięciu kulą uplasowała się na 10 pozycji (F32-34). W ostatnim dniu zmagań mieli co świętować oszczepnicy - Joachim Krężelok oraz Tomasz Wróbel zostali Mistrzami Polski w swoich grupach startowych (F55 i F56/57), a Damian Kulig zdobył brąz w tej konkurencji (gr. F56/57). Trochę mniej szczęścia miał Piotr Cieślik - w rzucie dyskiem, pchnięciu kulą oraz w rzucie oszczepem uplasował się kolejno na 4., 5. i 6. pozycji (gr. F32-34). O podium otarła się także Beata Świderska - Kaleta, zajmując 4. pozycję w pchnięciu kulą oraz rzucie dyskiem (gr. F32-34). Najmłodszy sportowiec IKS-u Kacper Kudyba zajął bardzo dobre drugie miejsce w rzucie dyskiem (gr. F56). W klasyfikacji medalowej IKS Cieszyn zajął 3. miejsce zgarniając w sumie 13 medali (7 złotych, 4 srebrne i 2 brązowe). Wyprzedziły ich jedynie ekipy dużych miast - Start Gorzów Wielkopolski oraz WZSN Start Wrocław! Tegoroczne Mistrzostwa Polski były wyjątkowe, nie tylko dla podopiecznych Zbigniewa Gryżbonia, Marty Rokickiej oraz Jarosława Sobczyka, ale również dla polskiej lekkoatletyki osób z niepełnosprawnościami. Stadion im. Krześkowiaka gościł 500 zawodników z 35 krajów z całego świata. Były to pierwsze w historii międzynarodowe zmagania niepełnosprawnych lekkoatletów organizowane na tak dużą skalę w Polsce oraz sprawdzian przed Mistrzostwami Europy odbywającymi się za rok w Bydgoszczy. Serdecznie gratulujemy osiągniętych wyników!
fot. arch. IKS Cieszyn
KIERUNEK SPORT
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • IX 2019
65
KIERUNEK SPORT
DREWNO KOMINKOWE I OPALOWE CIESZYN • SKOCZOW • USTRON • ZEBRZYDOWICE
Zapraszamy pon. - pt. 7.00 - 15.00
S1
S1
ŁA »
KO-BIA
BIELS
ielsk
a
chy
ul. B
ul. Bielska 190 43-400 Cieszyn tel. +48 501 776 727
« Cze
ul. O
lcho wa
« Cieszyn centrum
AKACJA • BUK • BRZOZA • DĄB • JESION OLCHA • ŚWIERK • OKORKI ROZPAŁKA ŚWIERKOWA • DREWNO DO WĘDZENIA Oferujemy: cięcie i łupanie drewna na wymiar - przechowywanie zakupionego drewna na naszym składzie.
Zamówienia można składać:
tel. +48 501 776 727 lub e-mailem lamacz.drewno@gmail.com.
SWOIM KLIENTOM OFERUJEMY TRANSPORT (od 0zł) ORAZ LICZNE RABATY 66
www.drewno.cieszyn.pl
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • IX 2019
KIERUNEK SPORT
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • IX 2019
67
68
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • IX 2019
Największa odporność na zarysowania