Tramwaj Cieszyński nr 15/2018

Page 1

MIESIĘCZNIK DLA ŚLĄSKA CIESZYŃSKIEGO Nr 15, marzec 2018 ISSN: 2543-8751

Cena: Bezpłatny www.tramwajcieszynski.pl

Księżne i burmistrzynie • Wizualny smog cieszyński • Stojąc na dachu Świata • Miłość w korporacji • Sportowiec z krawatem



Rozkład Jazdy: Kierunek Jazdy Księżne i burmistrzynie Kalendarz

4-6 7

Wyższa Brama Polonez na Rynku Gmina Gródek Przewracają się w grobach Jak to jest z tą moja ciemnością

8-9 10-11 12 14-15

Mijanka na Rynku Brat Celestyn... Śląsk Cieszyński w okresie międzywojennym Kierunek Cieszyn

18-19 24-25 34-35

Stary Targ Porzóndzymy

21-22

Przystanek Architektura Wizualny smog cieszyński

28-30

Przystanek Kultura Ryszard Pochroń Teatr bielski - „Ciało Bambina”

36-38 39-40

Torebka jakby Damska Stojąc na dachu świata Miłość w korporacji Damski punkt widzenia Lniane batoniki Zanim... o kawie cz.2

42-43 46-48 49 50-51 52-53

Wyprawy z Tramwajem Barania Góra

58-60

Gimnastyka z Tramwajem W zachwycie nad sportsmenkami Sportowiec z krawatem Walka zawsze o najwyższe cele

61 62-63 64-65

Kobieta perfekcyjna

R

zeczywistość narzuciła mordercze tempo w dążeniu do bycia perfekcyjną. Taka nowa moda. Mam być perfekcyjną żoną, matką i spełnioną zawodowo kobietą. Zawsze na posterunku, uśmiechnięta z idealnym makijażem i pofarbowanymi włosami by odrosty nie przypominały wymuszonego ombre a przy tym mam biegać na szpilkach w obcisłej sukience no i idealna figura obowiązkowa. Kiedyś myślałam naiwnie, że to możliwe. No bo przecież kto jak nie ja. Czas obudził mnie z młodzieńczej naiwności. Nie da się zapanować nad wszystkimi aspektami życia jednakowo dobrze, w pewnej chwili trzeba dokonać wyboru. W przeciwnym razie zwariujesz. Aspirując do bycia perfekcyjną skazujesz się na porażkę, gdyż perfekcyjne życie nie istnieje. Możesz jedynie obserwować pojedyncze kadry sterowanej, idealnej rzeczywistości, którą spotykamy na blogach, Facebooku, Instagramie i podziwiamy w magazynach lifestylowych. Tańcz, bądź artystką, dekoratorką wnętrz, pracuj, jedz zdrowo, ćwicz, bądź sexy, wyglądaj modnie, umiejętnie wykonuj makijaż i manicure. Ale na początku się sklonuj. No to ja podziękuję. Ja wybrałam i poruszam się w tym świecie we własnym rytmie. Kiedy jestem skupiona na zawodowym zadaniu, automatycznie jestem dalej od innych ważnych priorytetów. Nie pomijam ich, ale z bólem czasem odsuwam je na dalszy plan. Nie udaję, że będąc troskliwą mamą zawsze jestem zadbaną i pięknie umalowaną kobietą, rzetelnym pracownikiem i perfekcyjną panią domu. Oczywiście staram się zachować pewną równowagę, dbając o każdy aspekt życia, ale sprostać wszystkim wymaganiom na raz, po prostu nie potrafię. Czasami niczego nie ogarniam i to jest chyba najpiękniejsze, że potrafię dostrzec w tym coś zupełnie naturalnego. Pozostawiam więc idealny wizerunek kobiety naiwności ludzkich wyobrażeń. Ja chcę pozostać sobą i tego życzę wszystkim kobietom. Jesteście piękne gdy decydujecie się pozostać sobą.

Z A ŁO G A T R A M WA J U: DYSPOZYTOR: Wojciech Krawczyk, MOTORNICZY: Urszula Markowska tel. 577 148 965 KONDUKTORZY: Dominika Rychły, Fryderyk Dral, Małgorzata Perz DZIAŁ MARKETINGU: Piotr Czerwiński tel. 602 571 638 PASAŻEROWIE: Adam Miklasz, Amelia Witos, Szymon Krupka, Florianus, Macin Mońka, Robert Kania, Iwona Czarniak, Jacek Cwetler, Dariusz Bożek, Wojciech Sobiesław Błachowicz, Rafał Urbaczka ZAJEZDNIA: Cieszyn, ul. Zamkowa 3A/9 BAZA: Fundacja LOKALSI Cieszyn, ul. Bielska 184

ŹRÓDŁO ZDJĘCIA OKŁADKI: www.fotopolska.eu DRUKARNIA: Offsetdruk i Media Sp. z o.o. w Cieszynie

Wydawca magazynu „Tramwaj Cieszyński” nie ponosi odpowiedzialności za treści reklam i art. sponsorowanych, a także za poglądy autorów zawarte w zamieszczonych tekstach. Reprodukcja oraz przedruk wyłącznie za zgodą wydawcy. Wszystkie materiały publikowane w niniejszym magazynie są własnością wydawcy i są chronione prawami autorskimi.

TRAMWAJ CIESZYŃSKI • III 2018

3


KIERUNEK JAZDY

Księżne i burmistrzynie Florianus

W czerwcu 1990 roku, kiedy po ponad czterdziestu latach realnego socjalizmu przywrócono w polsce urząd burmistrza, w wolnych wyborach samorządowych demokratycznie wybrana rada miejska cieszyna również wybrała swojego burmistrza. został nim mężczyzna. nigdy, nawet w wolnej i demokratycznej polsce, urzędu cieszyńskiego burmistrza nie sprawowała kobieta.

P

oczątki cieszyńskiej municypalności giną w mrokach śląskich dziejów i pogłosach romantycznych legend. Cieszyn jako miasto, którego mieszkańcy są świadomi swojej miejskości, został dostrzeżony za górami za lasami w feudalnej mgle około 1220 roku. Wtedy to osada nad Olzą rozrastająca się na wzgórzu, sąsiadującym ze wzgórzem zamkowym przyjęła prawo magdeburskie. Podobnie jak w innych skupiskach miejskich środkowej Europy, w miasteczku nad Olzą wprowadzono niemiecką organizację miejską a wraz z nią urząd burmistrza. Poczet cieszyńskich burmistrzów sięga jednak dopiero drugiej połowy XIV wieku. Ich lista jest długa i liczy sobie ponad 150 nazwisk. A właściwie ponad 150 imion, przydomków, nazwisk i przezwisk. W tamtych legendarnych czasach burmistrzowie wybierani byli raz na kwartał. Pierwszym zapisanym w annałach, a przez to znanym potomności burmistrzem Cieszyna był niejaki Mikołaj Giseler, z zawodu konwisarz ( czym się zajmował konwisarz, z dawnego niemieckiego Kannengießer? Zajrzyjcie sobie do Wikipedii). Dawno, dawno temu figurowało to w jakichś dokumentach, ale te dokumenty się nie zachowały. Nie jest więc pewne jak zapisywano wtedy to nazwisko ewidentnie pochodzące od wykonywanego przez pana burmistrza rzemiosła. Może pan burmistrz nazywał się Niklas Gießer. Może skryba, który zapisywał jego nazwisko nie był aż tak bardzo uczony w piśmie i popełnił błąd. Później, już w naszych czasach, kiedy nazwiska już się pisało tak, jak dyktowała lokalna władza, wedle praktykowanej politycznej poprawności, ktoś skrupulatnie policzył, że od 1387 roku do 1920 roku rządziło w Cieszynie 137 burmistrzów. W przyznanej Polsce w 1920 roku wschodniej części Cieszyna różne bywały

4

TRAMWAJ CIESZYŃSKI • III 2018

nazwy dla najważniejszego stanowiska miejscowej administracji miejskiej. Jak zwał tak zwał, lecz zawsze ktoś na czele cieszyńskiego magistratu stał. A właściwie zasiadał, bo najwyżsi urzędnicy miejscy częściej zasiadają niż stoją. Na przykład za komuny najpierw zasiadał Prezydent Miasta, potem przewodniczący Miejskiej Rady Narodowej, a u schyłku PRLu Naczelnik Miasta. W 1990 roku przywrócono w Polsce funkcję burmistrza. Jednak burmistrzem Cieszyna nigdy nie została kobieta. To, że przez sześćset lat przed pierwszą wojną światową urzędu cieszyńskiego burmistrza ani razu nie sprawowała kobieta nikogo nie powinno dziwić. Powszechna ordynacja wyborcza przyznająca kobietom bierne i czynne prawo wyborcze została wprowadzona w Polsce i w większości krajów europejskich dopiero po pierwszej wojnie światowej ( gdyby kobiety uzyskały prawo wyborcze w drugiej połowie XIX wieku, co najmniej dwadzieścia lat wcześniej, w XX wieku nie musiałoby dojść do dwóch katastrofalnych wojen światowych). W odradzającym się polskim państwie Tymczasowy Naczelnik Państwa Józef Piłsudski podpisał odpowiedni dekret w tej sprawie 23 listopada 1918 roku. Stało się to więc niemal sto lat temu i jest powód nie tyle do hucznych obchodów, ile do rzetelnego bilansu i wyciągnięcia wniosków na przyszłość. W tym samym czasie kiedy Polska odzyskiwała niepodległą państwowość, Polki zdobyły wreszcie prawne podstawy do równouprawnienia i podmiotowości dla swojego działania w polityce. Dla sprawy wyzwolenia i rozwoju człowieka było to wydarzenie bardziej istotne niż odzyskanie państwowej niepodległości. Niestety, w społeczeństwach zdominowanych przez mężczyzn, równouprawnienie i społeczny postęp nie są możliwe bez przemocy i rozlewu krwi. Zdumiewające, a nawet szokujące, jest to, że w chrześcijańskiej cywilizacji zachodniej kobiety uzyskały możliwość - jednak nadal ograniczoną - obejmowania i sprawowania funkcji publicznych, dostępu do stanowisk w administracji oraz w organach miejskich władz dopiero przed stu laty.


KIERUNEK JAZDY

Nie znaczy to, oczywiście, że przed 1918 rokiem kobiety lat. Przynajmniej przez pierwszych siedem lat małżeńnie miały w ogóle dostępu do władzy. Owszem, niektóre stwa była mu przykładną żoną. W małżeństwie z Gunmiały. W warunkach feudalnego ustroju powinny były dakarem urodziła troje dzieci. Ale ich pożycie chyba od jednak spełnić pewien konieczny warunek – w ich ży- początku nie było słodkie ani usłane różami. Po śmierci łach musiała płynąć błękitna krew. Rządy mogły obej- swojego brata Fryderyka Wilhelma, księcia cieszyńskiemować kobiety należące do rodzin królewskich lub ksią- go, Elżbieta Lukrecja natychmiast odkryła w sobie władżęcych tylko w drodze dziedziczenia kiedy już zabrakło cze ambicje, które zaczęła bezwzględnie wcielać w życie. męskich pretendentów. Tak było Nie zwlekając porzuciła również w Xięstwie Cieszyńskim, Gundakara i jego włości w gdzie w najtrudniejszym okresie Dolnej Austrii i na Morawojny trzydziestoletniej panowała wach, opuściła nawet swoje księżna Elżbieta Lukrecja ( 1599 – najmłodsze, paromiesięcz1653 ), ostatnia władczyni Xięstwa ne dziecię, wszystko, aby z rodu cieszyńskich Piastów, córka przejąć władzę książęcą na księcia Adama Wacława i Elżbiety zamku w Cieszynie. Dzięki Kurlandzkiej. Elżbieta Lukrecja swoim zdecydowanym poto drugie imię kojarzy mi się słodczynaniom popadła w ostry ko z herbatką, cukierkami a nawet spór dotyczący prawa do lukrem - ambitnie sięgnęła po panowania w Xięstwie Ciewładzę w Xięstwie Cieszyńskim szyńskim nie tylko ze swoim w 1625 roku, po śmierci Fryderyka mężem Gundakarem, któWilhelma, swojego starszego brata. rego na zamek w Cieszynie Dwudziestoczteroletni Fryderyk nie chciała nawet wpuścić, Wilhelm, nie zdążywszy się jeszcze lecz także z samym cesarzem nacieszyć swoim samodzielnym Ferdynandem II. Konflikt księżna cieszyńska Elżbieta Lukrecja (1599 - 1653 ) panowaniem, został posłany przez ciągnął się przez wiele lat, źródło Wikipedia Ferdynand II Habsburga, króla a jego rozstrzygnięcie odCzech i Świętego Cesarza Rzymsuwało się z powodu woskiego, do Niderlandów, gdzie hiszpańskie i habsburskie jennych ruchów w Xięstwie. Cesarz stanął oczywiście wojska oblegały Bredę. Parę tygodni po poddaniu Bredy po stronie Gundakara, choć przy tym mocno się wahał, książę wraz ze swoim przybocznym oddziałem ruszył w czy nie wykorzystać sporu i od razu nie przejąć Xięstwa drogę powrotną do Cieszyna, lecz po drodze nagle i nie- dla domu habsburskiego. W końcu, po rozmaitych pespodziewanie umarł w jednej z gospód w Kolonii wsku- rypetiach tudzież politycznych i kościelnych naciskach, tek zarazy, która panowała wtedy nad Renem. Elżbieta Lukrecja zgodziła się zawrzeć ze swoim mężem Gundakarem ugodę, która uznawała jej prawo do dożyJeszcze przed pogrzebem księcia Fryderyka Wilhelma wotniego panowania w Xięstwie z pewnymi jednak konjego siostra Elżbieta Lukrecja przejęła władzę książęcą cesjami na rzecz Gundakara. Dotyczyły one na przykład w Xięstwie. Obrała bezwzględną metodę faktów doko- bardziej skutecznej polityki rekatolizacyjnej w Xięstwie. nanych. Zajęła zamek w Cieszynie i przyjęła hołd cie- Po śmierci Elżbiety Lukrecji Xięstwo miało definitywnie szyńskich stanów. Wcześniej już niejednokrotnie dawała przejść w ręce Habsburgów. I tak też się stało w 1653 dowody na to, że w dochodzeniu do swoich celów nie roku. Dynastia cieszyńskich Piastów wymarła, ewangelibrakuje jej stanowczości, a nawet uporu, co sprzyjało jej cy zostali wygnani, po wojnie trzydziestoletniej Xięstwo politycznej skuteczności. Zdaje się, że dla utrzymania pozostawało splądrowane i bardzo zadłużone, do czego władzy gotowa była na wszystko. Jeszcze jako osierocona w znacznym stopniu przyczyniła się słynąca z rozrzutnonastolatka potrafiła słodko użyć swoich zdolności i cech ści Elżbieta Lukrecja. charakteru do korzystnego zamążpójścia. Szczególną urodą chyba nie wyróżniała się nawet w młodości, choć Księżnej Elżbiety Lukrecji nie należy stawiać za wzór może w tym aspekcie nie należy pochopnie używać zbyt dobrego władcy, a historię jej panowania można co najjaskrawych epitetów na podstawie jej wizerunku wyryte- wyżej podawać jako przykład rządzącym ku przestrogo na monecie z czasów jej panowania. Mniej lub bardziej dze. Jej nieustępliwość, niezależność czy wręcz ucieczka urodziwa oczarowała jednak księcia Gundakara z Liech- od męża, który podobno ją bił, mogłyby się spodobać tensteinu, wdowca starszego od niej o całe dwadzieścia dzisiejszym feministkom. Jej tolerancja wyznaniowa TRAMWAJ CIESZYŃSKI • III 2018

5


KIERUNEK JAZDY

bliższa była religijnemu indyferentyzmowi i miała przede tej pory, żeby najwyższy, najbardziej reprezentatywny wszystkim pragmatyczny charakter. W dzieciństwie wy- miejski urząd sprawowała kobieta. Dlaczego? Czyżby chowywana była w duchu luterańskim, jednak jako je- cieszyniocy byli konserwatywni i nie popierali równodenastoletnie dziewczę powróciła na łono kościoła rzym- uprawnienia płci? Czyżby nie wierzyli w menedżerskie skiego, zgodnie z wolą jej ojca, księcia Adama Wacława, zdolności i administracyjne kompetencje cieszyńskich który odstąpił od luterskiej wiary i w 1610 roku zaczął pań? Czyżby w Cieszynie nie było światłych, komperekatolizację Xięstwa Cieszyńskiego. Kiedy piętnaście tentnych, rozsądnych, empatycznych, wrażliwych spolat później Elżbieta Lukrecja przejmowała Xięstwo cza- łecznie liderek, które byłyby dobrymi gaździnami bez sy były wojenne, bardzo niepewne, zewsząd czyhały po- partyjnego uwikłania i ideologicznych przesądów? Takie nure zagrożenia. Przez Xięstwo raz przeciągały wojska panie, oczywiście w Cieszynie mieszkają i nawet dziakatolickie a potem znów łają w sferze publicznej, choć protestanckie. I jedni i drunie zawsze jest to dobrze widzy dopuszczali się łupiestw doczne i postrzegane ze zroi gwałtów na miejscowej zumieniem. Nie trzeba ich też ludności. Od czasu do czaod razu wskazywać palcem, ale su trzeba było ze wzgórza dobrze by było, żeby zawczasu zamkowego uciekać. Nazdecydowały się na kandydorastała drożyzna, szerzyły wanie, bo do wyborów samosię nędza i głód, przeciągały rządowych nie pozostało już zarazy, postępowało wyludwiele czasu, a cieszyniocy dłunienie. To były wyjątkowo go przełamują swoje zapiekłe niesprzyjające okoliczności przyzwyczajenia. Z drugiej zaś dla utrzymania władzy, mastrony, niech tutejsze gremia, jątku, godności i moralnego kluby, koterie, stowarzyszenia porządku. Księstwo chyliło i stronnictwa nastroją się na się ku upadkowi, ale księżna rzeczywiście dobrą zmianę. nie zamierzała ograniczać Atmosfera a przede wszystkim wydatków na dwór książęsytuacja w mieście od razu cy. Nie leżało to w jej charadykalnie zmieni się na leprakterze ani nie wynikało sze, kiedy gabinet burmistrza z przyzwyczajeń wyniesioi całe miasto przejmie młoda, nych z domu. Zdaje się, że elegancka dama, spolegliwa księżna Elżbieta Lukrecja gaździna, a zarazem szykowna była egocentryczna, żądna Europejka o otwartym umyOsobisty herb Księżnej Lukrecji, źródło Wikipedia władzy, gruboskórna, pyśle, co potrafi zakasać rękaskata, uparta i miała twarde wy dla cieszyńskiej naprawy. serce. Musiała reagować stosownie do okoliczności, ale Wielu było w Cieszynie burmistrzów i niewiele z tego nie chciała zrezygnować z arystokratycznego, kosztowne- dobrego wynikło. Wiadomo jak to jest kiedy mężczyzna go decorum. Po moim trupie! – tak może nieraz mówi- mieszka sam, a w jego mieszkaniu nie czuje się kobiecej ła. I myślała też może: po nas choćby potop. Owszem, ręki. A tak jest właśnie w Cieszynie. Dlatego, Cieszynioprzetrwała okropne czasy wojny, ocaliła własne życie, ale cy, dajcie wreszcie szansę paniom! A Wy, Cieszynioczki, Xięstwo Cieszyńskie, jej rodowe dziedzictwo, zbankruto- poprawcie swoje loczki, zapnijcie hoczki i podnieście się wało i po jej śmierci zostało przejęte przez Habsburgów. wreszcie z kolan! Amore et non dolore! Cieszyn potrzeNa szczęście Xięstwo Cieszyńskie od tego nie zginęło, buje damskiej, magnoliowej rewolucji społecznej, która a później wyszło mu to nawet na dobre. Wiele bowiem rozkwitłaby w listopadzie, dokładnie na stulecie uzyskazależało od sprawnego, światłego i ludzkiego zarządza- nia przez polskie kobiety prawa wyborczego! nia. A zatem wszystkie filigrany na pokład! Już dość męskiej Teraz też wiele zależy od sprawnego, światłego i ludzkie- dominacji nad Olzą! Już najwyższy czas, aby jedna z Was go zarządzania. Tak rządzić mogą zarówno mężczyźni została Burmistrzynią Cieszyna! jak i kobiety. Jednak w Cieszynie nie zdarzyło się do 6

TRAMWAJ CIESZYŃSKI • III 2018


KALENDARZ IMPREZ MARZEC 2018 9.03. 20:00

Mikromusic w Cieszynie. Scena COK w Browarze Zamkowym Cieszyn. Muzyka zespołu to fuzja jazzu, trip-hopu, rocka, muzyki ludowej. Na debiutanckim albumie Mikromusic wydanym w 2006 roku pojawiło się wielu gości, m.in. Leszek Możdżer oraz Sambor Dudziński.

10.03. 18:00

Dzień Kobiet. X Pokaz Mody Anny Drabczyńskiej i Wybory Kobiety Oryginalnej Śląska Cieszyńskiego 2017. Hotel & Restauracja Złoty Groń w Istebnej.

10, 11.03. 19:00

„Św. Idiota” na deskach Teatru Polskiego w Bielsku-Białej. Odczytanie „Idioty” Dostojewskiego w kontekście wiedzy o jurodiwych każe nam zastanowić się nad naszą kondycją, nad naszym porządkiem świata.

11.03. 18:00

Miesiąc Kobiet w Strumieniu: koncert muzyki fado – Kinga Rataj w strumieńskim emgoku. Kinga jest jednym z najciekawszych odkryć wokalnych w Polsce ostatnich lat. Często powtarza, że śpiew był w niej od zawsze, odkąd tylko pamięta, a inspiracji wokalnych i muzycznych szuka niemal w każdym gatunku.

17, 18.03. 19:00

„DyBBuk” na deskach Teatru Polskiego w Bielsku-Białej. Spektakl Pawła Passiniego inspirowany jest żydowską legendą dramatyczną Szymona An-skiego, jednak tekst napisany przez Artura Pałygę czerpie nie tylko z „Dybuka” , ale także z przedwojennej historii bielskich Żydów.

17.03. 20:00

Frele w Cieszynie. Scena COK w Browarze Zamkowym. Frele to trzy dziewczyny, które błyskawicznie podbiły Internet. Poza pięknymi głosami wokalistek wrażenie robią także teksty piosenek przetłumaczone na śląski.

18.03. 17:30

Spektakl „Job Interviews” na Scenie Polskiej Teatru Cieszyńskiego w Czeskim Cieszynie. Gorzka komedia ze świetnie zarysowanymi postaciami i zabawnymi dialogami.

20.03.

II Targi Przedsiębiorczości, Pracy i Edukacji w Cieszynie – Hala Widowiskowo – Sportowa im. Cieszyńskich Olimpijczyków.

20, 22.03.

„Pustostan” na deskach Teatru Polskiego w Bielsku-Białej. Czym dzisiaj jest rodzina? Kim są dla siebie ludzie zasiadający przy jednym stole? Co kryje się za fasadą naszych domów? Dramat Maliny Prześlugi dotyka tematu zamknięcia na bliskość. I robi to bez znieczulenia.

24.03. 16:00, 19:00

Koncert Odi Sed Amo – śpiewam i kocham w siedzibie Zespołu Pieśni i Tańca Ziemi Cieszyńskiej w Cieszynie. Na rzecz Stasia Domaniaka.

24.03. 17:30

skiego w Czeskim Cieszynie.

Spektakl „Job Interviews” na Scenie Polskiej Teatru Cieszyń-

24.03. 18:00

Miesiąc Kobiet w Strumieniu: koncert muzyki żydowskiej – Anashim w strumieńskim emgoku. „Anashim” - to po hebrajsku „ludzie”. Anashim to ludzie muzyki i teatru. Zespół odwołuje się do bogactwa rozmaitych nurtów muzyki żydowskiej - w ich odczuciu - tej najpiękniejszej, najbardziej inspirującej...

27.03. 19:00 skiego w Czeskim Cieszynie.

Spektakl „Job Interviews” na Scenie Polskiej Teatru Cieszyń-

TRAMWAJ CIESZYŃSKI • III 2018

7


WYŻSZA BRAMA

W Cieszynie padl rekord Polski tekst i zdjęcia: Domika Rychły

26 stycznia na cieszyńskim Rynku aż 516 par zatańczyło poloneza. to rekord w skali kraju!

D

o pobicia poprzedniego rekordu, ustanowionego przez Skwierzynę miało wystarczyć 420 par, jednak Cieszyn pokazał swoje możliwości i pewnie zdobył certyfikat, gromadząc prawie o 100 par więcej. Rekordowy skład zasilili m.in.: Burmistrz Cieszyna Ryszard Macura, Starosta Powiatu Cieszyńskiego Janusz Król, Przewodnicząca Rady Miasta Cieszyna Gabriela Staszkiewicz, Przewodniczący Rady Powiatu Cieszyńskiego Ludwik Kuboszek, przedstawiciele Uniwersytetu Śląskiego, tancerze z Zespołu Pieśni i Tańca Ziemi Cieszyńskiej, delegacja dyrektorów szkół powiatu cieszyńskiego, olimpijczyk Mateusz Ligocki wraz z rodziną, a przede wszystkim tegoroczni maturzyści. - Bardzo się cieszę, że cieszyński rynek jest pełny tak młodych ludzi. Chciałbym w imieniu nas wszystkich życzyć powodzenia na maturze. - mówił burmistrz Ryszard Macura. Maturzyści z ZS im. Władysława Szybińskiego tańczą poloneza na cieszyńskim Rynku już od pięciu lat. W tym roku organizatorzy zdecydowali się jednak na bicie rekordu. - Jest to przedsięwzięcie bardzo duże, ponieważ maturzyści z całego powiatu cieszyńskiego tańczą z nami. Bijemy razem 8

TRAMWAJ CIESZYŃSKI • III 2018

ten rekord – mówiła tego dnia nauczycielka matematyki z ZS w Cieszynie Barbara Romanowska – Uczniowie byli zdziwieni. Nie byli zdecydowani czy muszą być w garniturach czy strojach galowych. Po przeczytaniu regulaminu z Biura Rekordów okazało się, że damy radę. Uczniowie stanęli na wysokości zadania, bo są w garniturach, dziewczyny są w sukienkach. Mamy zaproszonych gości, którzy też występują w odświętnych strojach. Ilość par to nie jedyny warunek jaki musiał zostać spełniony do pobicia rekordu. Jak mówiła Barbara Romanowska uczestnicy musieli być ubrani stosowanie do poloneza, został ułożony odpowiedni układ, a taniec musiał trwać 5 minut. Wszystko to sprawdzała Izabela Olszar z Biura Rekordów, która na koniec wręczyła zasłużony certyfikat na ręce dyrektor ZS im. Władysława Szybińskiego z Cieszyna Iwony Bebek. - Chciałam bardzo serdecznie pogratulować wszystkim zebranym, ponieważ rekord został pobity. 516 par tańczących poloneza jednocześnie! - mówiła Izabela Olszar - świetna organizacja, taniec imponujący. Jestem pod ogromnym wrażeniem! Cieszyński Rynek podczas tańca wyglądał pięknie. Może od tego dnia maturzyści powiatu cieszyńskiego będą spotykać się w tym samym miejscu już co rok.


WYŻSZA BRAMA

TRAMWAJ CIESZYŃSKI • III 2018

9


WYŻSZA BRAMA

fot. arch. UG

Gmina Gródek gródek jest wsią i jednocześnie gminą na terenie czeskiej części śląska cieszyńskiego, położoną w dolinie rzeki olzy i na przełęczy jabłonkowskiej wznoszącej się na wysokości 350 – 835 m. n.p.m. chociaż dzielą ją korytarze drogowe i kolejowe, wygląda bardzo malowniczo. z ogólnej liczby 1875 mieszkańców 31% to ludność polskiej narodowości.

P

ierwszą pisemną wzmiankę o Gminie znajdziemy w Urbarzu Księstwa Cieszyńskiego z 1577 roku. Jednak powstanie wsi łączy się z rokiem 1119 i budowlą drewnianej fortecy, która była częścią linii zamków obronnych, chroniących tak zwaną Drogę Miedzianą do Austro-Węgier.

Dzisiaj o obecności gródka obronnego przypomina sama nazwa Gminy oraz herb, na którym widzimy złote mury i końską wagę. O miejscu, gdzie w przeszłości stał zamek, przypomina barwna opowieść o rabującym rycerzu imieniem Belko, który stał się patronem Gminy, a skała z której według legendy skoczył do burzliwej rzeki, stała się pomnikiem. Oświetlona Skała dziś jest wizytówką Gminy. W zaciszu rzeki na terenie kompleksu znajduje się ogrodowa restauracja. Niezwykłe jest to, że mieszkańcy Gminy i odwiedzający ją turyści znajdują wszystko, co jest potrzebne do życia codziennego, w jednym miejscu. W centrum Gródka mieści się bowiem przebudowany Urząd Gminy, w którym ponadto znajduje się poczta, księgarnia, gabinety - dentystyczny i lekarza pierwszego kontaktu oraz salon fryzjerski i sklep spożywczy. Dumą mieszkańców jest park, w którym centralne miejsce zajmuje jeziorko i zrekonstruowany młyn turbinowy z 1929 roku. W parku znajduje się

10

TRAMWAJ CIESZYŃSKI • III 2018


WYŻSZA BRAMA

Obec Hrádec także edukacyjny szlak roślin, źródełko z pitną wodą, plac zabaw dla dzieci i siłownia na świeżym powietrzu dla młodzieży i dorosłych. Niedaleko parku znajduje się muzeum z obszernym zbiorem zabytkowych eksponatów codziennego użytku. W Gminie działają dwie szkoły dla najmłodszych dzieci i przedszkola. Budynek szkoły, w którym obowiązuje polski i czeski język nauczania stoi we wsi już 120 lat. W obu szkołach przeważnie kształcą się miejscowe dzieci.

ludzi. Na szlaku leży oferująca wypoczynek i zajęcia sportowe chata rekreacyjna Gródek, która dysponuje basenem zewnętrznym, kortami tenisowymi i stokiem narciarskim. Drugi szlak prowadzi wokół miejsca, w którym jeszcze do niedawna stało chronione, zabytkowe drzewo - najstarsza lipa w kraju. Gigantyczne drzewo zostało pokonane przez huragan Herwart 29 października 2017 roku. Zwalone drzewo, którego wiek określany było na około 700 lat, zostało pozostawione jako pamiątka dla odwiedzających. Przez miejscowość przebiegają też liczne trasy rowerowe. Partnerskimi Gminami Gródka są słowacka Gmina Čierne i polski Skoczów.

Tutejsza przyroda zachwyca odwiedzających swoją różnorodnością. Rzeka Olza na odcinku 1km wyżłobiła głęboki, 10 metrowy kanion z plażami, zachęcającymi do pływania i plażowania. Z myślą o turystach w przyległym lesie planowana jest budowa obserwatorium ptaków i szlak przyrodniczy z tablicami informacyjnymi o faunie i florze z elementami edukacyjnymi w formie gry. Dla miłośników turystyki pieszej przygotowano w Gródku dwie trasy Nordic Walking. Pierwsza prowadzi do dzwonnicy Św. Izydora z Madrytu, wybudowanej przez rodzinę Rychtárkov dla wszystkich dobrych

TRAMWAJ CIESZYŃSKI • III 2018

11


WYŻSZA BRAMA

Przewracają się W

GROBACH

Wojciech Sobiesław Błachowicz

W

tym roku mija sto lat od odzyskania przez Polskę niepodległości i niemal tyle samo od kiedy nasze małe choć bardzo bogate państwo zostało podzielone. W tamtych czasach różnice cywilizacyjne pomiędzy Księstwem, które przeżywało rozkwit gospodarczy, kulturalny i światopoglądowy, a obszarami będącymi pod zaborami był gigantyczny. W Księstwie chłopi pisali pamiętniki i posiadali własne zbiory książek, kiedy w Polsce szlachta była analfabetyczna. Różnice były widoczne nawet w takich sprawach jak zachowanie higieny. Ziemianie spod Warszawy myli się raz na rok, kiedy ziemianie w Księstwie robili to przynajmniej raz w tygodniu, a myto nawet bydło które schodziło z pastwisk, co wzbudzało szok u gości z terenów Polski. Cieszyńskie kobiety jako pierwsze postawiły postulat, w którym domagały się prawa wyborczego, co świadczy o tym, że znacznie wyprzedzały kobiety z innych regionów w walce o swoje oczywiste prawa. Można by tak wymieniać bardzo długo.

trójkrólestwa Polski Austrii i Węgier, w którym Księstwo miało wciąż być odrębnym bytem, jak to było przez stulecia jego istnienia. Tak się jednak nie stało. Księstwo zostało podzielone, a majątek Komory Cieszyńskiej znacjonalizowany. Ostatecznie został sprzedany w prywatne ręce i zasilił budżet centralny w Warszawie. W Cieszyńskich szkołach zakazano godać po naszymu, a historia Księstwa została wymazana z programu nauczania. Dziś przez te procesy wielu mieszkańców nie zdaje sobie sprawy, że Księstwo Cieszyńskie nie było pod zaborami, a w granicach Polski znalazło się dopiero w 1918r. Z Cieszyna wywieziono nawet zbiory muzealne, które przez lata gromadził Brunon Kończakowski. Obecnie eksponowane są na Wawelu bez najmniejszej wzmianki skąd pochodzą.

Polska otrzymała diament do swojej korony lecz zamiast polerować go i z dumą pokazywać światu, wydłubała go i sprzedała, teraz udaje, że nigdy go nie było.

Wkład polskich Cieszyniaków w odzyskanie przez Polskę niepodległości był ogromny. Do legionów Piłsudskiego przystąpiło siedmiuset ochotników. Była to liczba przewyższająca tą, którą wystawił królewski Kraków. Natomiast legion z wschodnich terenów Polski rozwiązał się i nie wziął udziału w walkach, w których to legioniści z Księstwa Cieszyńskiego wykazali się niezwykłą walecznością i zaangażowaniem. Byli jednym z najlepszych oddziałów. Pomimo to, Polska odpłaciła się w sposób, którego członkowie Rady Narodowej Księstwa Cieszyńskiego nie wyobrażali sobie w najczarniejszych snach. Trzeba tu przytoczyć powszechnie przemilczany fakt, iż przywódcy Rady Narodowej czyli Jan Michejda, Tadeusz Reger i Józef Londzin byli trialistami czyli zwolennikami powstania 12

TRAMWAJ CIESZYŃSKI • III 2018

Kolejnym przejawem arogancji Polskich władz, już w czasach współczesnych, było spotkanie premier Beaty Szydło z premierem Czech Bohuslavem Sobotką na moście pod Zamkiem, by rozmawiać o umowie połączenia drogą wodną Kędzierzyna-Koźla i Ostrawy, a także połączenia polskiej drogi S3 i czeskiej D11. To coś jakby Angela Merkel spotkała się w Warszawie z Władimirem Putinem by rozmawiać o umowie o Nord Stream 2. Wcześniej ominęła nas już autostrada A1, a łączność kolejowa jest gorsza niż w XIX wieku. Cieszyńscy politycy zdają się nie zauważać marginalizacji regionu dbając jedynie o partyjne kariery i przypodobanie się warszawskim dygnitarzom, płyną z nurtem poprawności politycznej zamiast głośno stawiać postulaty o inwestycje reparacyjne i prawdę historyczną. Cieszyńscy mężowie stanu przewracają się w grobach. Polska otrzymała diament do swojej korony lecz zamiast polerować go i z dumą pokazywać światu, wydłubała go i sprzedała, teraz udaje że nigdy go nie było.


WYŻSZA BRAMA

Studio „proszę bardzo” ul. Srebrna 8, Cieszyn www.proszebardzo.com tel. 503772741, 517158318 kontakt@proszebardzo.com

StUdio „Proszę Bardzo” to miejsce dla wszystkich, w których życiu obecne są dzieci - nieważne czy przez kwadrans w roku czy przez dwadzieścia cztery godziny na dobę. to miejsce stworzone z sercem i pasją, by każdy kto tam zagości poczuł się wyjątkowo.

K

lub dla rodziców to idealne miejsce, żeby odpocząć w czasie spaceru po starówce, schronić się przed słońcem czy deszczem, nakarmić malucha czy po prostu zmienić pieluchę swojemu dziecku. Można tu spokojnie porozmawiać, podczas gdy dzieci będą zajęte zabawą w swoim kąciku. W klubie odbywają się różnego rodzaju warsztaty dla rodziców i spotkania ze specjalistami z zakresu wychowania. W ofercie znajdują się także zajęcia umuzykalniające dla maluchów, które jeszcze nie uczęszczają do przedszkola.

MIEJ SC E

OM ZIC OD

A to wszystko w Cieszynie na Srebrnej 8 - zapamiętaj ten adres!

Moim zdaniem granica wieku nie jest ograniczeniem, dziecko nie musi jeszcze chodzić, aby uczestniczyć w zajęciach. Ta muzyczna zabawa na pewno wpłynęła na wrażliwość muzyczną Igi, kiedy tylko słyszy muzykę od razu reaguje, tańczy. Poza tym udział w zajęciach spowodował zintenNE DZIECIO JAZ M ZY IR PR syfikowanie poczucia rytmu u dziecka i pomaga w niewerbalnym wyrażaniu emocji. BEZPŁATNY MIESIĘCZNIK DLA ŚLĄSKA CIESZYŃSKIEGO

OM MIEJS CE ZIC P OD

„Proszę Bardzo” to klub dla rodziców i jednocześnie sklep z niebanalnymi prezentami dla dzieci. Można w nim kupić niepowtarzalne, ręcznie robione zabawki - misie, które staną się nierozłącznym towarzyszem Waszego dziecka, lale baletnice, o których marzy każda dziewczynka, czy niezwykłe, pełne wdzięku kolorowe zwierzęta, bez których nie może się obejść żaden dziecięcy pokój. Ponadto sklep oferuje zabawki drewniane i tekturowe. Trwałe, proste i ładne, a przy tym rozwijające i kreatywne. Każdy prezent kupiony w sklepie jest pięknie zapakowany.

paulina - mama igi, najmłodszej uczestniczki zajęć:

ZNE DZIECIOM YJA IR RZ

Studio to także wyjątkowe miejsce na organizację urodzin dla naszych pociech. Ponadto oferuje warsztaty dla nieco starszych dzieci - twórczą zabawę z klockami Incastro.

www.tramwajcieszynski.pl

TRAMWAJ CIESZYŃSKI • III 2018

13


WYŻSZA BRAMA

Jak to jest z tą moją ciemnościĄ Iwona Czarniak

Chciałabym widzieć, skoro jednak nie jest mi to dane to próbuję dostrzegać „dobre” strony mego niewidzenia. Widząc zawsze brakowało mi czasu dla siebie, starałam się dostrzegać potrzeby innych, pomagać, wspierać i nie robiłam tego z przymusu, przeciwnie sprawiało mi to przyjemność, a jednak jak teraz patrzę na to z perspektywy czasu to widzę ile mnie omijało.

ciemność dopadała mnie powoli, stopniowo zabierając coraz więcej, aż w końcu dopadła mnie całkowicie. mając małe dzieci nie poddawałam się i przez cały czas, kiedy ubywało mi widzenia ja na przekór uczyłam się bezwzrokowego wykonywania różnych czynności. miałam i nadal mam motywację do tego, aby być jak najbardziej samodzielną, a nie kulą u nóg dzieciaków. Pomaga mi w tym moja wrodzona przekora, czyli taki rogaty upór gdzie na przekór trudnościom staram się iść do przodu. Jedyne, z czym nie mogę się pogodzić to fakt, że nie widzę oczami moich bliskich, tego mi brakuje i nieraz z tego powodu płynie nie jedna łza. Teraz staram się patrzeć sercem i dostrzegam to, czego widzący oczami niejednokrotnie nie dostrzegają. Można by rzec, że na swój sposób widzę i kiedy dotyk, słuch, węch i smak połączę z moją wyobraźnią mam do dyspozycji cudowne obrazy. Pomaga mi w tym pamięć, przykładem może być mój poranny spacer z psem, kiedy to ciepłe promyki słońca muskają moją twarz to przed moimi oczami ukazuje się błękit nieba, na którego tle złoci się budzące słonce. Ptaki szybujące pod chmurkami przybierającymi coraz to nowe kształty, łąki pełne zieleni i barwnych kwiatów, ale również nowopoznane osoby i miejsca, do których zawitałam po raz pierwszy dzięki audio-deskrypcji tworzą w mojej wyobraźni obraz. 14

TRAMWAJ CIESZYŃSKI • III 2018

nie widząc po raz pierwszy… Komputer to pierwsza z rzeczy, z jaką „zaprzyjaźniłam” się dopiero po omacku. Wcześniej był poza moim zasięgiem, a teraz jest nieodzowną pomocą zarówno w codziennym życiu jak i w pracy. Dyscypliny sportu, z jakimi się zmierzyłam, jako osoba niewidoma to kręgle, ale również strzelectwo laserowe Dzięki udziałowi w szkoleniach poznałam osobiście naszego skoczka Piotra Żyłę, ale również miałam okazję być gościem w rozgłośni radiowej. Wycieczki krajowe jak i zagraniczne, wyjścia do teatru, kina, galerii, muzeum na koncerty muzyki rozrywkowej i poważnej stały się teraz częścią mego życia. pogodzić się i iść do przodu… Skłamałabym mówiąc, że łatwo było pogodzić się z tym, że nigdy nie zobaczę własnych dzieci, wnuków, że nie przeczytam w czarno druku żadnej książki, czy bez pomocy drugiego człowieka nie załatwię spraw w urzędzie. Było ciężko, dzieci stały się moją siłą i świadomość, że przecież są osoby, które mają gorzej ode mnie. - Nie mogę narzekać, bo to ja muszę być oparciem dla dzieci, nie jestem przecież niemotą i jeżeli włożę trochę wysiłku to dam radę. Taka myśl zawitała w mojej świadomości jak błyskawica i nie pozwoliłam jej odlecieć. Odkąd pogodziłam się z ciemnością, zaakceptowałam i idę z nią przez życie pod rękę jest mi łatwiej. Nieraz słysząc z ust słabowidzących koleżanek i kolegów narzekania typu „ja nic nie widzę, życie jest do kitu” mam ochotę nimi zdrowo potrząsnąć, bo zamiast cieszyć się z tego, co mają narzekają na los. Brak wzroku owszem


WYŻSZA BRAMA

przysparza wiele trudności, jednak ludzi z takimi problemami jak nasze jest bardzo dużo i dają radę. odrobina humoru nie zaszkodzi… Odkąd pamiętam „banan” z mojej twarzy nie znikał, jednak z upływem czasu pojawiającymi się kłopotami, coraz nowymi problemami zaczął znikać za to pojawiła się „lwia „ zmarszczka na czole. Tak było do pewnego dnia, kiedy to wędrując z laską przez miasto usłyszałam

prosiaczek” nie złości mnie taka uwaga, bo wiem, że tak jest, a do mojej świadomości wracają wspomnienia tych sytuacji, kiedy to ja wycierałam moje dziecko i z humorem zwracałam jej uwagę. Odkąd uśmiech wrócił zaczęły mnie cieszyć drobiazgi, wiele szarości nabrało barw, a te ciemniejsze strony życia już nie są przeważające. wywrócone do góry nogami… Paradoksalnie to ciemność wyzwoliła we mnie nowe pokłady siły, wiarę we własne możliwości i popchnęła do działania. Udział w projekcie aktywizacji zawodowej osób z dysfunkcją wzroku, staż i podjęcie pracy zawodowej dało możliwość wspierania tych, którzy wkraczają w świat, w którym ja już się „zadomowiłam”. Dalsze szkolenia, udział w kolejnych projektach no i oczywiście społeczna działalność na rzecz osób z dysfunkcją wzroku. Kto bowiem najlepiej przedstawi nasze problemy i przybliży nasze życie osobom widzącym jak nie my sami?

młodego człowieka, który na mój widok powiedział „ nie wiem, dokąd idę...” i wtedy coś mnie odblokowało. Z uśmiechem na ustach odpowiedziałam, że wiem i o dziwo tego samego dnia młodzieniec podszedł do mnie, i pomógł mi przy wsiadaniu do autobusu. Nie warto się obrażać, natomiast odrobina autoironii, szczypta humoru i uśmiech potrafią zdziałać cuda. Zdarzy się, że w pośpiechu ubiorę bluzeczkę lub sweterek na lewą stronę i ktoś mi zwróci uwagę to czy mam się obrażać? Nie wprost przeciwnie dziękuję i z uśmiechem na ustach mówię, że może uda mi się niechcący wprowadzić nową modę. Jedząc w kawiarni ciastko umorusam się kremem i moje dziecko wycierając mnie mówi „mamo jesz jak

na wszystko przychodzi odpowiedni czas… Był czas dzieciństwa, szkoły i dorastania. Przyszedł wreszcie czas na założenie rodziny, dzieci, dom. Następnym etapem stał się czas odnalezienia w ciemności. Dla jednych jest to etap kończący wszystko, przestają wychodzić z domu i nawet najprostsze czynności muszą za nich wykonywać bliscy. Są też tacy, dla których utrata wzroku staje się wyzwaniem, jakie rzuca los, biorą się ostro do pracy nad sobą i uczą życia na nowo. Osobiście swoje niewidzenie traktuję po części, jako kolejne wyzwanie, któremu staram się podołać. wiara czyni cuda… Od zarania dziejów wśród zdrowych ludzi żyli: głusi, chromi, niewidomi i tak jest do dziś, ja jednak wierzę, że każdy człowiek nawet ten niepełnosprawny jest potrzebny ma swoje miejsce i cel, który powinien dostrzec, odnaleźć i dążyć do niego. Nasza niepełnosprawność może stać się naszą siłą, a ciemność w sercach jest gorsza od tej w oczach. Patrząc sercem możemy zobaczyć więcej.

TRAMWAJ CIESZYŃSKI • III 2018

15


PRZYSTANEK NA ŻĄDANIE

W

ymagania konsumentów są coraz większe i nic w tym dziwnego. Ludzie robią zakupy bardziej świadomie i jeśli już wydają pieniądze spodziewają się odpowiedniej jakości. Produkty spożywcze są opatrzone odpowiednimi informacjami o składzie, sposobie produkcji czy dacie ważności. Wędliny i mięso takie informacje posiadają tylko wtedy gdy są pakowane u producenta. Zwiedzając cieszyńskie sklepy mięsne zawsze pozostaje nam obawa czy aby na pewno mięso ze sklepowej lady jest świeże i czy wędliny nie posiadają zbyt dużej zawartości rozmaitych dodatków, niekoniecznie zdrowych dla naszego organizmu. Ciągle mamy na uwadze, że przyrządzone z nich posiłki podajemy najbliższym. Jest więc ważne co i gdzie kupujemy. Sklepy mięsne jeśli już są przez nas sprawdzone to i tak zmuszają do wędrówki po mieście. Bo przecież w jednym kupimy ładną wołowinę, ale niekoniecznie już dobrą wędlinę. Jeśli w dodatku lubimy gotować i wciąż doskonalimy się w tej dziedzinie, zdobycie dobrej kaczki czy królika, bądź bardziej wyszukanych porcji mięsa graniczy już prawie z cudem. Uprawiamy więc zakupowe spacery tracąc przy tym sporo cennego czasu. Dobrą widomością dla wszystkich będzie zatem informacja, że w Cieszynie już niedługo będziemy mogli kupić wszystko w jednym miejscu. Cieszyńskie Centrum Mięsne, to powiększone stoisko w sklepie Eurospar. Już 12 kwietnia zaoferuje ogromny wybór mięs z rozbiorem na miejscu co daje gwarancję absolutnej świeżości. Będzie to również największy wybór mięs różnych gatunków zwierząt. Zakupimy więc każdą możliwa porcję wołowiny,

16

TRAMWAJ CIESZYŃSKI • III 2018

wieprzowiny a także cielęcinę czy jagnięcinę. Nie zabraknie również królika, drobiu, kuropatwy, bażanta czy perliczki. Nowością będzie na cieszyńskim rynku zając australijski i mięso z kangura. Poszerzona zostanie również oferta wędlin. Każdy kto gustuje w wyszukanych daniach i nietuzinkowych smakach swoją kulinarną podróż powinien rozpocząć właśnie w Cieszyńskim Centrum Mięsnym. Jest to miejsce w którym kupione mięso podamy swojej rodzinie i gościom pewni jego jakości. Równie istotną a nawet najważniejszą informacją jest, że wszystkie tusze zwierząt pochodzą z polskich ubojni prowadzonych według warunków dobrostanu, czyli z ubojni humanitarnych. Wpływa to przede wszystkim na dobrą jakość mięsa. Właściciel zadbał o każdy możliwy aspekt, tak by klient był zadowolony i pewny, że zakupione mięso jest zdrowe i zawsze świeże. Zapraszamy do

Cieszyńskiego Centrum Mięsnego już

12 kwietnia ul. Stawowa 54 Cieszyn


PRZYSTANEK NA ŻĄDANIE

70% powodzenia w kuchni to jakość mięsa

TRAMWAJ CIESZYŃSKI • III 2018

17


MIJANKA NA RYNKU

BRAT CELESTYN RYCERZ NIEPOKALANEJ Z LIGOTY Jacek Cwetler

św. ojciec maksymilian kolbe, przełożony zakonu o.o. Franciszkanów w niepokalanowie, 11 lutego 1939 r., wysłał pismo do henryka bobca z ligoty (poczta zabrzeg), z informacją, że został przyjęty do zgromadzenia. w kilka tygodni później, 16 marca, henryk przybył do niepokalanowa i został przyjęty do Zakonu.

N

iezadługo jednak pobył w zakonie, gdyż już w początkach września 1939r., O. Maksymilian poprosił go i innych młodzianków, o to, aby opuścili Niepokalanów i wrócili do swych domów. „Moje drogie dzieci -rzekł do nich – ja was nie wyrzucam, ale prawdopodobnie jeszcze dziś będą tu Niemcy i mogą was zaaresztować i wywieść do Rzeszy. Ja nie będę wam mógł pomóc, bo jeszcze nie nosicie habitów... Dlatego radzę wam wyjechać”. Poprosili jeszcze Ojca Kolbego o błogosławieństwo i ostatnim samochodem klasztornym wyjechali do Warszawy. Henryk Bobiec wrócił do Ligoty, do ojca i rodzeństwa. Św. Maksymiliana Kolbe już nigdy więcej nie spotkał, ale do klasztoru wrócił (w lutym 1941r.).

Henryk Bobiec urodził się 19 czerwca 1912 r., w Ligocie na Śląsku Cieszyńskim, Z ojca Walentego i matki Anny z domu Soboszek. Miał pięcioro rodzeństwa, 2 braci i 3 siostry. Posiadali własny domek i 3 hektarowe gospodarstwo. W 1914r., gdy miał dwa latka, zmarła nagle jego matka. Ojciec musiał sam zająć się wychowaniem i wykarmieniem swej osieroconej czeladki. 18

TRAMWAJ CIESZYŃSKI • III 2018

Ożenił się niebawem ponownie( z tego związku urodziła się przyrodnia siostra Henryka - Julia), ale i tak w gospodarstwie panowały bieda i nędza. Już w dzieciństwie Henryk musiał iść na służbę do zamożniejszych gospodarzy. Ponad 3 lata pracował jako pastuszek, a kiedy podorósł, pracował jako murarz, budowniczy dróg, meliorator pól ligockich i jako robotnik przy regulacji rzeki Iłownicy. Hodował króliki angorskie, na wełnę, którą sprzedawał okolicznym tkaczom i krawcom.


MIJANKA NA RYNKU

Siał rumianek, suszył jego płatki i sprzedawał na targu w Dziedzicach. Uprawiał także morwę i hodował jedwabniki. Pomagał również cały czas ojcu w pracach gospodarczych. Mając tyle zajęć i obowiązków zdołał ukończyć tylko 6-klasową szkołę powszechną w Czechowicach (przez 5 pierwszych lat uczył się w szkole w Ligocie) i na tym poziomie zakończył edukację. Był bardzo religijny i oddany wierze katolickiej. Do pierwszej komunii przystąpił 23 kwietnia 1922r. Uczęszczał na msze święte niedzielne i świąteczne, w pierwsze piątki każdego miesiąca, przystępował do komunii świętej, należał do Kółka Żywego Różańca i Apostolstwa Modlitwy. „Że nie upadłem moralnie... to dzięki głębokiej religijności w jakiej wychował nas ojciec i dzięki religijnym pismom, które czytałem w domu rodzinnym, „Posłaniec Serca Jezusa”, „Przyjaciel Młodzieży” i „Gość Niedzielny” – pisał Henryk w swym podaniu o przyjęcie go do Franciszkanów. Przełomem w życiu Henryka było spotkanie z franciszkaninem z Niepokalanowa, do którego doszło w styczniu 1939r., na Jasnej Górze w Częstochowie. Po powrocie do Ligoty (po rozmowach z zakonnikiem i lekturze „Rycerza Niepokalanej”) napisał podanie o przyjęcie go do Zakonu. Jeszcze w lutym tegoż roku został przyjęty do Zgromadzenia w Niepokalanowie. Jednak drogę zakonną zaczął dopiero w 1941r., kiedy powrócił do Niepokalanowa (23 luty) po dwóch latach wojny. Odprawił wtedy postulat, nowicjat, 1 listopada 1943r. złożył profesję symfliczną, a 8 grudnia 1946r. profesję solenną i przyjął imię Brat Celestyn. Aż doswojej śmierci, 29 luty 1980r., przebywał w zakonie O.O. Franciszkanów wykonując przeróżne prace: w tartaku, w ogrodzie, w kuchni, na zmywalni, w odlewni figurek, na ekspedycji miesięczników oraz w dziale mechanicznym.Przez współbraci był uważany za świętobliwego zakonnika. Jego pogrzeb odbył się 3 marca 1980r., a mszę w jego intencji koncelebrowało 14 Ojców ze Zgromadzenia O.O. Franciszkanów, na czele z Ojcem Prowincjałem. Pochowany został na cmentarzu klasztornym w Niepokalanowie. W pogrzebie wzięło udział 9 członków rodziny Brata Celestyna, w tym siostra przyrodnia Julia Bobiec oraz diakon Piotr Kocur, z parafii w Ligocie.

Życie Brata Celestyna opisuje jedno zdanie, z homilii pogrzebowej wygłoszonej za jego duszę, przez Ojca Prowincjała Stanisława Frojlicha: „Pójdź sługo dobry i wierny. Byłeś wierny w małych rzeczach, nad wielkimi cię postawię. Wejdź do radości Pana swego”. Św. Mateusz „Ewangielia”. Brat Celestyn jest jedynym mieszkańcem naszej gminy, którego do Zakonu przyjął Św. Ojciec Maksymilian Kolbe. Źrodła i dokumenty: Bobiec H., Moje ostatnie spotkanie z Ojcem Maksymilianem Kolbe, Niepokalanów, 1958r. Bobiec H., Podanie, Ligota 1939r. Frejlich S., Homilia żałobna wygłoszona na mszy świętej za duszę ś.p. Ojca Celestyna, Niepokalanów, 1980r. TRAMWAJ CIESZYŃSKI • III 2018

19


PRZYSTANEK NA ŻĄDANIE

UBEZPIECZAMY WSZYSTKO UBEZPIECZENIA MAJĄTKOWE

UBEZPIECZENIA TECHNICZNE

· mienia od ognia i innych zdarzeń losowych lub na bazie wszystkich ryzyk (all risks) wraz z ryzykiem utraty zysku (Business Interruption - BI) · mienia od kradzieży i dewastacji · ubezpieczenie gotówki w lokalu i transporcie · ubezpieczenie sprzętu stacjonarnego oraz sprzętu przenośnego · ubezpieczenie szyb i innych przedmiotów od stłuczenia · ubezpieczenia transportowe · ubezpieczenia komunikacyjne

· maszyn od awarii (Machinery Breakdown - MB) · maszyn budowlanych od wszelkich zdarzeń (Contractors Plant Machinery CPM) · robót budowlano - montażowych (Contractors All Risks - CAR i Erection All Risks - EAR) · oraz utraty zysku (Machinery Loss of Profit - MLOP, Advanced Loss of Profit - ALOP)

UBEZPIECZENIA OC

· gwarancje kontraktowe · gwarancje przetargowe, zwrotu zaliczki, dobrego wykonania kontraktu, usunięcia wad i usterek oraz należności handlowe

· z tytulu prowadzonej dzialalnoki i posiadanego mienia, · z tytulu niewykonania lub nienależytego wykonania zobowiązania, · odpowiedzialności cywilnej zawodowej, · oraz odpowiedzialności cywilnej menadżerów (D&O)

UBEZPIECZENIA FINANSOWE

ZDROWIE, ŻYCIE · ubezpieczenia pracownicze grupowe · ubezpieczenia na życie indywidualne · ubezpieczenia NNW · ubezpieczenia podróżne · ubezpieczenia zdrowotne

ul. Bobrecka 29, Cieszyn (lokal 20 Poczty w budynku Starostwa) TRAMWAJ CIESZYŃSKI • III 2018

tel. 503 085 915 33 857 81 46


poRzÓndzymy pogadamy

STARY TARG

Gdo się za swój jynzyk wstydzi takim niech się każdy brzidzi

Fryderyk Jan Dral

w tym drugim latosim nomerze naszego„tramwaju” bydziecie se mógli poczytać, co ło sobie bydzie nóm prawiła tako jedna szykowno cieszynioczka, kiero miała i mo dalij moc zaimawe swoji żywobyci.

Pani Ewa Sikora - kierowniczka filii Biblioteki Miejskiej w Czeskim Cieszynie, miłośniczka książek, muzyki, śpiewu chóralnego, gór oraz fotografii. Fryderyk Dral: Pani Ewo, tustelocy o was prawióm, że mocie w sobie moc energije i fórt mocie ś nióm ostude. Jak byście mógli to całe swoji żywobyci i aji to co robicie dziśka pieknie po naszymu rzeknóć, to czytelnicy naszego „Tramwaju” bydóm s tego moc radzi i dłógo wóm tego nie zapómnóm. Ewa Sikora: No dobre, panoczku, niech wóm będzie, jo móm to nasze „po naszymu” moc rada, chocioż u nas dóma się mówiło dycki raczyj po polsku. Nierada mówiym ło sobie, tak wyszło, żech w żywocie ani to, co się teraz tak móndrze nazywo „siwi”, pisać nie musiała, ale

jak uż mie tak dożyrocie to cosi wóm jednakowóż powiym po naszymu. A nieskorzij zróbcie se z tym, co chcecie. Energije, jako prawicie, móm dość, ale ostudy się staróm nie robić. Wiycie, urodziłach się we Frydku, ale tam mie jyny bocóń stracił, bo od czasu, jak zy mnóm mamulka przijechała ze szpitola, tak do dzisio żyjym w Czeskim Cieszynie. A uż to je pieknych pore roków. Jo je tako pół-gorolka a pół-dolanka. Mój tata pochodzoł z Pasiek (nad Bystrzicóm) a mama – ta to miała dość skómplikowane. Jeji tata, a mój starzik, był z Mistrzowic. Łóna się rodzóno we Frysztocie. Jak miała miesiónc, tak jeji tatowie musieli pierónym spakować pieczki, pozbiyrać dziecka a do sztyry a dwaceci godzin się wykludzić z Czechosłowacki Republiki do Polski, bo starzik był polskim inszpektorym. To był rok 1920. Tóż mieszkali w Cieszynie, potym była wojna, a po ni starzik się nie wrócił z koncentroka. Starka sama wychowała trzi dziecka, a po wojnie – co czort nie chcioł – mojo mama się wydała spatki do Republiki (wtedy uż socjalistycznej) do Czeskigo Cieszyna. Ale obywatelstwo se niechała polski, a po czesku nie przemówiła. Ni a ni. A wszyndzi się domówiła, aji w Pradze, jak było trzeja. Mojo babcia (nie mówiła żech ji „starka”) mie od małego uczyła nasze pieśniczki. Pamiyntóm, toch eszcze była ganc mały szkrab, posłali mie ś nióm tatowie na pore dni do Nowsio, bo chcieli dóma malować, tóż aż im nie zawadzóm. Jak my się wróciły, tak żech fórt mame dożyrała a pytałach się, co to sóm „kumelajny”. Rozmyślała, rozmyślała i nic. Aż się mie spytała, kaj żech też taki słowo słyszała. Tóż ji prawiym, że mi babcia śpiywała takóm jednóm pieśniczke a tam że to było. I wiycie, co to było? Przez wode kóniczki, przez wode „...ku mej nejmilejszej na zgode...” Mały bajtel se to skrócił… Jak żech miała sześć roków, posłali mie do szkoły. Miałach to z chałpy kónszczyczek, tak żech dycki chodziła sama, żodyn mie nie musioł odkludzać. Jak teraz chodzym do roboty a widzym, jak tatowie taaaakimi autami wożóm dziecka, choć nikierzi to fakt nimajóm daleko, tak się tymu okropecznie dziwiym. Nó nic, do szkoły żech TRAMWAJ CIESZYŃSKI • III 2018

21


STARY TARG

chodziła rada, miałach szczynści na fajne rechtorki w podstawówce a aji poru rechtorów w gimplu i s tego cosi mi do dzisia w głowie zustało. My cieszyniocy to mieli dobre – łod piyrszej klasy aż do matury my chodzili do tego samego budynku. Po tym ganc tak samo chodziły moji cery, a teraz kole niego każdy dziyń chodzym do roboty. Po maturze żech szła na sztudyrke. Ksiyndzowsko cera to w tamtych rokach ni miała proste i dostałach yny pozwolyni na „gnojarnie”, jako się wtedy mówiło na szkołe rolniczóm. Wybrałach se łogrodnictwo a nejprzód żech sztudyrowała w Jihlawie, a potym sztyry roki w dziedzince (no możne miasteczku) na południowych Morawach – w Lednicy. Je tam przepiekny pałac a przełogrómny park ze sztucznymi ruinami a minaretym. A ku tymu s milionami kumorów nad stawami. Ale to nic, nejważniyjszo była fajno partyja – Czesi, Słowocy, Madziarzi a pore nas Zaolzioków. A strasznie fajne wino (tego tam było wszyndzi dość – rosło, kaj się jyny człowiek podziwoł, a beczki były skoro fórt pełne). Jak żech dosztudyrowała, wróciłach się do chałpy, a zaczłach robić w takim wielkim łogrodnictwie we Średni Suchej. Hned żech się chyciła społecznej roboty w PZKO (to mi zustało do dzisio) a zaczłach śpiywać w cieszyńskim chórze Harfa. Jo uż aji przedtym w podstawówce śpiywała w szkolnym chórze, kiery prowadził pan nauczyciel Kotas. To był dobry chór, aji my w ostrawskim radyju cosi nagrowali. W Harfie to było strasznie fajne. Byłach tam nejmłodszo ( a to mi zustało aż do kóńca, kiej w 2014 chór „zawiesił” działalność, bo uż nimioł gdo śpiywać), kupa my jeździli po Polsce, śpiywali my w Pradze, aji do Wiydnia na Kahlenberg nas pozwali, trzi razy my byli w Kołobrzegu na Festiwalu Chórów Polonijnych – to wóm była zbiyranina – pore stówek rozśpiywanych Poloków z całego świata...Rada na ty 33 roki w Harfie spóminóm. A że mi potym (a ni yny mie, ale aji poru inszym „harfistóm”) to śpiywani chybiało, tak my zaczli jeździć na próby do Ropice do chóru Godulan-Ropica, kiery prowadzi pón profesor Suchanek. A tam też je fajnie. Jak żech się wydała a prziszły na świat mji cery, była „aksamitno rwolucyja”, moji łogrodnictwo zawrzili a jo zustała bez roboty. Ale Póbóczek mie isto mioł rod, bo się mi terfiła ganc inszo robota – przed tym by mie nie napadło, że mogym robić cosi takigo. I tak uż pómału sztwierć wieku pojczujym ludzióm ksiónżki, gazeciska, łorganizujym roztomańte spotkania, łopowiadóm dzieckóm o Cieszynie i o naszej historiyji. Przed 18 rokami my z kamratkami-bibliotekarkami założyły Stowarzyszyni Przyjaciół Polski Książki, kiere funguje do dzisio. Pozywómy fajnych ludzi z Polski, 22

TRAMWAJ CIESZYŃSKI • III 2018

kierzi piszóm ksiónżki dlo dziecek, a wożymy ich po wszyckich polskich szkołach na Zaolziu, aby ty małe szkraby mógły poznać autorów. Dycki se po takim spotkaniu ty dziecka kupióm pore ksiónżek i popytajóm, coby im pan autor abo pani autorka napisali dedykacyje, a sóm po tym strasznie radzi. A nikierzi nieskorzij aji kapke wiyncyj czytajóm. Tym autoróm się u nas przełokropnie podobo, chcieliby na Zaolzi jeździć każdy rok, a strasznie im szmakujóm placki na blasze, kiere im mój chłopek napiecze (a jak je piekno pogoda, tak ich pozywómy do zogrody). Łoblizujóm się a chwolóm, jedna radość. Bo tam kansi w tej Warsza-

wie, Krakowie czy inszym wielkim mieście się taki placki ze szpyrkami abo ze śmietónkóm nie robi. Dycki im też pokożym nasz cieszyństki strój – nikiedy na wieszoku, nikiedy se go aji oblekym, a wszyckim się strasznie podobo. Akurat bych teraz potrzebowała kogosi, gdo by mi suknie kapke popuścił, bo się zy mie łostatnimi czasy zrobiła dość szumno gaździna. Z pasym, kiery mi przed dwaceci rokami zrobił Kazio Wawrzyk, beje eszcze wiynszy problym, bo łón uż tam w niebie aniołkóm strzybne cieszynianki robi. Kiejsi, eszcze na sztudyrce, żech zaczła kapke rajzować po świecie. Óno to ani tak nie był „świat”, bo wtedy z Czechosłowacyji dało sie jyny tak kajsi zajechać okrym NRD, Bułgaryji czy Madziarów, tak jo jeździła do ziymie naszych nejlepszych kamratów, tych „na wieczne czasy”. Teraz żech tymu je moc rada, boch widziała aji Bajkał, aji Samarkande, aji Petersburg, po Kaukazie żech połaziła, a eszcze kupa inszych miyjsc poznała.Teraz siedzym dóma, za to rajzujóm ty moji dziełuchy – a to po całym świecie. Jo ich puszczóm – bo tóż co mi zbywo, ale dycki móm warunek - muszóm mi w bibliotece zrobić prelekcyje, połopowiadać i pokozać fotki, kiere tam kansi zrobióm. Tyn czas strasznie mi leci, za chwile pujdym na pynzyj, a uż rozmyślóm, co też bedym robić. Nudzić się na isto nie bedym, bo jak mo człowiek społecznóm robote we krwi, tak mu potym na wszycko chybio czasu. Tóż uwidzymy, jako to beje dali.


PRZYSTANEK NA ŻĄDANIE

Bajkowa grota i tężnia solna Tężnie solankowe, inaczej gradiernie, to drewniane budowle pokryte gałązkami tarniny, które pierwotnie służyły do zagęszczania solanki w toku produkcji soli. Z czasem zauważono, że powietrze wokół nich nasycone jest aerozolem z solanki, powstającym wskutek jej obciekania przez elementy gradierni i naturalnego odparowywania. Inhalacje tak bogatym w mikroelementy powietrzem zaczęto stosować w różnego typu kuracjach.

T

ężnia lecznicza zbudowana jest z drewna iglastego, gałązek brzozowych i urządzeń do pompowania solanki. W pomieszczeniu, gdzie znajduje się tego typu konstrukcja, wytwarza się aerozol bogaty w całą gamę cennych mikroelementów, takich jak jod, brom, wapń, magnez, potas, żelazo, sód. Do niedawna tężnie można było spotkać głównie w tradycyjnych uzdrowiskach. Dziś z leczniczego działania solankowego aerozolu korzystać można coraz częściej w centrach wypoczynku i spa. Seans w grocie solnej można porównać do kilkudniowego pobytu nad morzem. Właśnie taką tężnią dysponuje ustroński Gwarek. Jest to miejsce o baśniowym wnętrzu i zbawiennym działaniu na ciało i psychikę. Naturalna sól lecznicza zawiera mikroelementy niezbędne do stworzenia unikalnego mikroklimatu, który korzystnie wpływa na samopoczucie i działa relaksująco. Czyste, zjonizowane powietrze poprawia stan zdrowia i wspomaga leczenie wielu chorób. Gwarkowa tężnia czeka również na dzieci. Grota Solna dla przedszkolaków i dzieci w wieku szkolnym to wyjątkowe miejsce - baśniowy świat gry świateł, szumu spływającej wody i zabaw na solnej plaży. Maluchy mają do dyspozycji zabawki i chętnie usypują z soli twory własnej wyobraźni. To zabawa, która pozytywnie wpływa na ich zdrowie. Pobyt w Grocie i Tężni Solnej wpływa korzystnie nie tylko na schorzenia dróg oddechowych, alergie, poprawę odporności i kondycję dzieci, ale również sprzyja ich rozwojowi, wycisza, poprawia koncentrację - co wspomaga procesy uczenia się i poznawania świata. W trakcie seansu dzieci słuchają bajek, legend lub muzyki relaksującej. Można również zorganizować seans z nauką języka angielskiego. Szczegółowe informacje dostępne są pod numerem telefonu 797 426 566. Centrum Wypoczynkowo – Szkoleniowe Gwarek ul. Wczasowa 49, Ustroń www.gwarek.ustron.pl TRAMWAJ CIESZYŃSKI • III 2018

23


MIJANKA NA RYNKU

Śląsk Cieszyński

w okresie międzywojennym

w tym roku obchodzimy stulecie odzyskania przez polskę niepodległości 11 listopada 1918 r. z tej okazji przez cały rok w różnych miastach odbywać się będą tematyczne wystawy, spektakle teatralne, koncerty itp. cieszyn jest miastem dla którego odzyskanie niepodległości było wyjątkowo ważne. tyle że na śląsku cieszyńskim niestety ta niepodlegŁość zawsze będzie nosiła bliznę roku 1920 - niepodległość okupiona podziałem regionu. z okazji tak ważnej rocznicy w muzeum śląska cieszyńskiego można było oglądać wystawę nawiązującą do tego okresu. ale przede wszystkim pokazująca owoc tej niepodległości i to co udało się w tych latach osiągnąć.

M

uzeum Śląska Cieszyńskiego posiada bogatą kolekcję eksponatów pochodzących z okresu międzywojennego. Na wystawie w Galerii Wystaw Czasowych do 25 lutego prezentowano wybór obiektów z tej kolekcji – eksponaty z Działu Fotografii, Historii oraz Kartografii, odnoszące się do lat 1920-1938 (wystawa z założenia nie nawiązuje do lat 1918-20 ani sytuacji po przejęciu Zaolzia w październiku roku 1938). Wystawa dotyczyła całego Śląska Cieszyńskiego, od Białej po Ostrawicę, choć „ograniczyła się” tylko do eksponatów ze zbiorów Muzeum Śląska Cieszyńskiego, co spowodowało, że akcentów czeskich jest niewiele. Powodem jest fakt, że Muzeum nie posiada obiektów pochodzących z okolic Frydku czy Ostrawy, związanych ze społecznością i kulturą czeską. A przy wielce ciekawej kolekcji rodzimej wystawa skupiła się na niej właśnie.

Co zobaczyć można było na wystawie?

Dzięki współpracy ze Stowarzyszeniem Wszechnica i dofinansowaniu wystawy przez Powiat Cieszyński, powiększono prawie tuzin fotografii, z których większość wykonał Tadeusz Kubisz, syn poety, Jana Kubisza. Powiększenia powstały ze skanów szklanych klisz, więc ich jakość jest wyjątkowa! Można było przyjrzeć się rezydencji prezydenta RP na Zadnim Groniu, wiślańskiej willi Almira projektu Teodora Bursche, imponującemu kompleksowi sanatorium na Kubalonce, polskiemu schronisku na Kozubowej i niemieckiemu na Skałce, 24

TRAMWAJ CIESZYŃSKI • III 2018

wiaduktowi w Łabajowie, tzw. grażynkom, czyli szkołom budowanym z inicjatywy wojewody śląskiego Michała Grażyńskiego. Zaolziańską część Śląska Cieszyńskiego reprezentował imponujący, aczkolwiek w niewielkim stopniu zrealizowany plan regulacyjny Czeskiego Cieszyna z roku 1926, domy Macierzy Szkolnej w Czechosłowacji czy budowane i prowadzone przez nią polskie szkoły. Wiele z tych zdjęć zamieszczonych zostało w albumie sprezentowanym wojewodzie śląskiemu, Michałowi Grażyńskiemu, w roku 1929***. Autorem większości fotografii zza Olzy był Leon Beer z Frysztatu. Dzięki niemu powstały fotograficzne dokumentacje stowarzyszeń spożywczych ze Stonawy i Łazów, które w niewielkim wyborze można było zobaczyć na wystawie – w oryginalnych ramkach – tak jak pokazywane były na Powszechnej Wystawie Krajowej w Poznaniu w roku 1929. Magazyny opuściły też sztandary stowarzyszeń weteranów i rezerwistów: z Hażlacha, Goleszowa, Dębowca i Cieszyna, „Siły” z Cieszyna i Cisownica czy też cieszyńskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego. Światło dzienne ujrzała tarcza z gwoździami do sztandaru z Pogwizdowa i tarcze pamiątkowe pomnika Wolności w Dziedzicach. W końcu obok sfotografowanego przez Tadeusza Kubisza, a zniszczonego przez hitlerowców, mauzoleum w Cierlicku na Żwirkowisku, znalazła się muzealna relikwia – w gablocie z lat 30, zamknięta kurtka porucznika Franciszka Żwirki, pozyskana z miejsca katastrofy w roku 1932. Jest to wyjątkowy eksponat, a na wystawie z wiadomych względów można było pokazać tylko jedną kartę, pozostałe można zobaczyć na stronach wirtualnego magazynu muzeum cieszyńskiego: Ta wystawa to nie tylko zdjęcia, sztandary czy pamiątki z tego okresu. Przede wszystkim pokazała niezwykłe bogactwo tego regionu i potencjału mieszkańców którzy w niezwykłym tempie i z wielkim zapałem wzbogacali to miejsce. Można było zobaczyć rozwijające się nie tylko miasta ale i pobliskie wsie w których początki miała turystyka, sporty zimowe i rekonwalescencja chorych. Dzięki tej wystawie można było zajrzeć również do historii motoryzacji z tamtych lat. Choć nie było to tematem wystawy uwagę przykuwały fotografie na których znalazł się jeden z pierwszych autobusów, samochody dostawcze czy osobowe. Nie zabrakło pamiątek osobistych tj. świadectwa szkolne, czy nawet pamiętnik z wpisami. To wszystko tworzy naszą regionalną tożsamość. Jest nieodłączną częścią tego jakim jesteśmy regionem i jak wiele poprzednim pokoleniom zawdzięczamy.



PRZYSTANEK NA ŻĄDANIE

Sonea sp. z o. o. 43-400 CIESZYN ul. Kościuszki 33 tel/fax: +48 33 8514 134 +48 604 597 893 e-mail: sonea@sonea.pl 26 TRAMWAJ CIESZYŃSKI

• III 2018


PRZYSTANEK NA ŻĄDANIE

NOWE TECHNOLOGIE

NOWA JAKOŚĆ

Ja k wy br a ć n a j l e psz e? Sonea jest dynamicznie rozwijającą się firmą otwartą na potrzeby i sugestie klientów, dlatego wychodząc im naprzeciw podjęła kolejne wyzwania inwestując i ciągle rozszerzając ofertę, która z pewnością zaspokoi gusta każdego klienta.

M

eble już nie tylko spełniają swoją podstawową funkcję użytkową, ale również stają się coraz bardziej wielofunkcyjne. Nowoczesne meble idealnie komponują się z nietuzinkowym stylem i często dość futurystycznym lub innowacyjnym desingiem. Dodatkowo cieszą oko, bawią i zaskakują. W erze konsumpcjonizmu nabywamy coraz więcej rzeczy, które muszą czymś się wyróżniać. Nowoczesne mieszkanie to miejsce, w którym powinny dominować ciekawe i niepowtarzalne meble i dekoracje. Nie zapominajmy jednak, aby pełniły również należytą funkcję użytkową. Sklepy wypełnione po brzegi gotowymi propozycjami nie zawsze zaspakajają nasze potrzeby. Z pewnością sami wiemy najlepiej co nam się podoba i szukamy wciąż czegoś co będzie osobiste i niepowtarzalne. Tylko gdzie znaleźć miejsce w którym taki mebel zostanie wykonany? W naszej okolicy to bardzo prosty wybór. Sonea to miejsce w którym dzięki nowoczesnym rozwiązaniom

i fachowej obsłudze taki mebel pomogą nam stworzyć od początku czyli od samego pomysłu. Nowoczesny park maszyn jaki posiada firma Sonea otwiera nowe możliwości a przede wszystkim daje szansę stworzenia mebla bardzo indywidualnego i niepowtarzalnego. Jeśli marzy nam się stolik o nietuzinkowej postawie lub szafka w niestandardowym kształcie firma Sonea z pewnością takim wymaganiom sprosta.

Top Solid Konfigurator Jedna z najnowocześniejszych na świecie rozwiązań do automatyzacji procesu zamawiania oraz wykonywanie usługi. System umożliwia projektowanie i podglądanie zamówienia na modelu 3D poprzez stronę internetową. Program połączony bezpośrednio z programem handlowym co pozwoli wycenić zamawianą szafkę wraz z nawiertami oraz okuciami. Meble kuchenne, łazienkowe, lady, recepcje, najwymyślniejsze bryły. Po czym samodzielnie prześle do naszego parku maszynowego. Program umożliwia maksymalne skrócenie cyklu wykonania mebla. Oszczędność czasu, eliminacja błędów ludzkich, nieskończona ilość możliwości, prosty montaż, precyzja wykonania.

TRAMWAJ CIESZYŃSKI • III 2018

27


1. Mapa percepcji atmosfery miejskiej – Przestrzeń pod Wzgórzem Zamkowym (opracowanie autora, rok 2017)

WIZUALNY SMOG CIESZYŃSKI Karol Cieślar

Reklama zewnętrzna w naszym mieście, podobnie jak w wielu miastach i to nie tylko polskich, stała się toksyczna, zamieniła się w „wizualny smog”.

P

ercepcja atmosfery przestrzeni miejskiej dokonuje się nie tylko poprzez zmysły naszego ciała, czyli ten podstawowy analizator przestrzeni. Jeszcze większą rolę w postrzeganiu otaczającego nas świata odgrywa nasza głowa, nasze serce… Świat jest taki, jaki myślimy, że jest. 28

TRAMWAJ CIESZYŃSKI • III 2018

Różnice pomiędzy faktem obiektywnym a iluzją, między rzeczywistym a wymyślonym (wirtualnym) zatracają się. Dla wielu podziw dla piękna otaczającego nas świata jest kategorią śmieszną i nieaktualną. Wszystko ulega wieloznacznej interpretacji, dynamiczny jest również rytm naszej percepcji. Pomimo wszystko ważne jest nasze osobiste odczucie, bez względu na to, czy jest przekazywalne, czy nie. „Działanie” obserwatora jest w tym wypadku tak samo ważne jako obecność obrazu przestrzeni. Tworząc obraz tego, czego doświadczam mogę wybrać i wziąć z kształtu tyle, ile chcę.


PRZYSTANEK ARCHITEKTURA

Takie rozważania z zakresu teorii percepcji towarzyszą mi całe życie, pomagają mi zrozumieć obojętność mieszkańców na poziom toksyczności atmosfery miejskiej, kulturowego charakteru miejsca, jego otoczenia, kontekstu. StReSogenność Reklamy Poziom wizualny przestrzeni publicznej ma zasadniczy wpływ na psychikę mieszkańców, wpływa na ich komfort estetyczny i wreszcie tworzy „image” miasta. Reklama zabiera nam historyczną spuściznę. Okazało się, że już nie mieszkamy wśród domów, mieszkamy wśród płacht i ekranów reklamowych. Na dodatek cała reklama zewnętrzna, która nas otacza jest chaotyczna, niszcząca, bałaganiarska, byle jaka. W większości wypadków nie przynosi żadnych pozytywnych, estetycznych wartości.

Wśród przyczyn ekspansji różnorodnych form reklamy wymienia się niedoskonałe prawo oraz niską skuteczność jego egzekucji. W rzeczywistości sytuacja ta odzwierciedla grę sprzecznych interesów. Z jednej strony reklama zewnętrzna jest formą działalności gospodarczej, z drugiej instrumentem wizualnej agresji. Stresogenność reklamy jest konsekwencją przeciążenia sensorycznego, a także negatywnego wpływu niektórych sposobów jej eksponowania na ludzkie zdrowie oraz bezpieczeństwo ruchu w przestrzeni publicznej miasta. Została zatracona równowaga pomiędzy interesami reklamodawców i mieszkańców miast. Nic nie chroni naszego prawa do względnie uporządkowanego, przynajmniej neutralnego otoczenia, które jest przecież tłem naszego życia.

Nie trudno o przykłady obecności reklam na obszarach objętych ochroną konserwatorską, na elewacjach budynków zabytkowych, znanych, współczesnych ikon architektonicznych, czy w krajobrazie otwartych terenów zielonych i rekreacyjnych. Świadczy to o upadku kultury wizualnej i ogólnej wrażliwości estetycznej korzystających z wspólnego dobra, jakim jest przestrzeń publiczna Wolnostojące, przypadkowo rozmieszczone nośniki reklamowe ograniczają płynność ruchu pieszego oraz stanowią przeszkodę utrudniającą osobom niewidomym i niedowidzącym bezpieczne poruszanie się chodnikami. Beneficjent funduszu RPO nie daje dobrego przykładu…

TRAMWAJ CIESZYŃSKI • III 2018

29


PRZYSTANEK ARCHITEKTURA

UStawa kRajobRazowa Jest ogólnie wiadomym fakt, iż prawo do przygotowania gminom uchwał reklamowych dała ustawa krajobrazowa, obowiązująca od 11 września 2015 r. Reguluje ona kwestię obecności reklam w przestrzeni publicznej. Na jej podstawie rady gmin mogą (nie muszą) określić w formie uchwał, gdzie i jakie reklamy można umieszczać, jakie mają mieć gabaryty, a także, z jakich materiałów budowlanych mogą być wykonywane. Podejmowane uchwały mają mieć charakter prawa miejscowego. Na terenie objętym uchwałą gminy będą mogły pobierać opłatę za wiszące reklamy (stawki ustalą same, ale nie mogą one przekroczyć tych maksymalnych z ustawy). Co istotne, ustawa wprowadza wysokie grzywny za umieszczanie reklam niezgodnych z uchwałą rady gminy. Mają one wynieść 40-krotność opłaty reklamowej. Karę pieniężną może nałożyć burmistrz, i w ten sposób zasilić budżet miasta…

Centrum OPEN - zdewastowana elewacja historycznie cennego budynku Łaźni Cesarskich z 1889 roku (Tramwaj Cieszyński 10/2017). Parakoksalna reklama drzwi i okien, za pomocą których tejże dewastacji dokonano… Niżej projekt konkursowy autora, rok 2017. Dobra architektura jest najlepszą reklamą!

więc w czym jeSt pRoblem? Stosunek władz samorządowych do problemu nie jest jednoznaczny. Intencje walki z reklamami zderzają się często z potrzebą maksymalizacji przychodów pochodzących z opłat legalizujących reklamy. Obawa ich utraty powstrzymuje przed rozwiązaniami radykalnymi. W ten sposób reklama ma bardzo wpływowych, skutecznych i potężnych obrońców. Możemy skorzystać z doświadczeń wielu miast europejskich, które tą radykalną drogą rozwiązały problem reklamy zewnętrznej. Spadek liczby nośników i powierzchni reklamowych może być bowiem zrekompensowany wzrostem kosztów eksponowania reklam w przestrzeni i na nieruchomościach będących w gminnym zarządzie. Zgoda na ustawienie reklamy, czy wykorzystanie powierzchni reklamowych może być znacznie bardziej kosztowna. Niektóre z firm outdoorowych deklarują poparcie dla tego typu działań, inne uważają je za formę ograniczenia swobody działalności gospodarczej i wolnej konkurencji. Bezradność i brak skuteczności w zmierzeniu się z chaosem reklamowym bierze się poczęści z rozproszenia

30

TRAMWAJ CIESZYŃSKI • III 2018

odpowiedzialności za ład przestrzenny i wizualny w mieście. Inną przyczyną jest na ogół słaba pozycja Architekta Miasta lub Miejskiego Plastyka w wewnętrznej strukturze władz samorządowych. Wyrazem braku zaufania w kompetencje ww. urzędników odpowiedzialnych za ład przestrzenny i wizualny w miastach są ograniczone ich uprawnienia decyzyjne. W tej sytuacji naszym obywatelskim obowiązkiem jest powiedzieć, że już tego nie chcemy, że to jest część naszej egzystencji, naszej wolności i prawa do oddychania czystym powietrzem. Nie chcemy żyć w przestrzeni skażonej smogiem wizualnym!


PRZYSTANEK NA ŻĄDANIE

SZEF KUCHNI Łucja Szuster, Halina Wania

POLECA!

R

Restauracja Kacze Pióro Drogomyśl Wiślańska 41 tel. 33 488 00 22

estauracja Kacze Pióro położona w bezpośrednim sąsiedztwie stacji benzynowej BP w Drogomyślu, na trasie DK 81 popularnie zwanej Wiślanką, zaskakuje nie tylko swoją nowoczesną aranżacją wnętrza, ale przede wszystkim doskonałą kuchnią.

Kaczka przygotowywana jest bardzo starannie z zachowaniem tradycyjnych wietnamskich receptur. Do kaczki polecane są dodatki w zależności od upodobań: ryż biały, zapiekany ryż z warzywami, frytki czosnkowe na maśle czy surówka słodko - kwaśna z białej kapusty.

Jest to idealne miejsce na rodzinny obiad, spotkanie z przyjaciółmi, krótki odpoczynek w podróży, jak również kameralne imprezy okolicznościowe czy romantyczną kolację przy blasku świec i lampce dobrego wina.

Restauracja serwuje nie tylko aromatyczne dania kuchni orientalnej, ale również tradycyjną kuchnię polską, którą poleca z powodzeniem od 20 lat.

Nawiązując do nazwy specjalnością restauracji jest pieczona kaczka z chrupiącą skórką w orientalnych przyprawach: kardamonie, cynamonie, goździkach, anyżu... Na życzenie gości serwowana jest w trzech różnych sosach do wyboru: malajskim (na zdjęciu powyżej), bogatym w warzywa, owoce, grzyby mun oraz imbir, słodko-kwaśnym oraz pikantnym curry po hindusku z warzywami.

Kacze Pióro gwarantuje miłą rodzinną atmosferę oraz życzliwą i uśmiechniętą obsługę. Posiada również udogodnienia dla osób niepełnosprawnych tzn. miejsce parkingowe, podjazd i przystosowane toalety. Serdecznie zapraszamy

TRAMWAJ CIESZYŃSKI • III 2018

31


PRZYSTANEK NA ŻĄDANIE

KRÓLEWSKI TRUNEK „Napis na kuflu” „Niemcy nam chcieli ukraść Kopernika: Z przywłaszczonego odarto ich blasku, Chcieli nam dowieść że piwo wynika, Z ich wynalazku. Ale w Dytmara pismach zostawiona Pamiątka stara, kronikarska, żywa, Bolesław Wielki przyjmował Ottona Kufelkiem piwa.” Władysław Syrokomla Bolesław Chrobry, źródło Wikipedia

tradycje piwowarskie na ziemiach polskich sięgają najdawniejszych prasłowiańskich czasów i początków polskiej państwowości. jan długosz w swoich „Rocznikach, czyli kronikach sławnego królestwa polskiego”, opisując tereny polskie, na których osiedlił się legendarny lech, wspomina: „wina i oliwy kraj ten dla ostrego północnego zimna nie ma; zamiast wina używa piwa, które robią z żyta, pszenicy i jęczmienia albo orkiszu”. gal zwany anonimem pisał w swoich kronikach, że już podczas postrzyżyn w domu piasta podawano piwo. w „kronice polskiej” opisuje m.in. biesiadę podczas postrzyżyn Siemowita – siedmioletniego syna piasta. kiedy do piasta przybyli niezapowiedziani goście, gospodarz uraczył ich hojnie piwem: „mam ci ja beczułkę sfermentowanego piwa, które przygotowałem na postrzyżyny jedynego syna, jakiego mam, lecz cóż znaczy taka odrobina? wypijcie je, jeśli wola!”

32

TRAMWAJ CIESZYŃSKI • III 2018

M

iłośnikiem piwa był też pierwszy koronowany król Polski – Bolesław Chrobry. Najstarszy dokument wzmiankujący o piwie w Polsce to kronika Thietmara z Merseburga, opisująca historię Niemiec i Polski na przełomie IX i X wieku. Thietmar wspomina w niej, że Bolesław Chrobry nazywany był piwoszem, z racji swojego ogromnego zamiłowania do piwa. Wzmianka ta świadczy o produkcji piwa w ówczesnej Polsce oraz o istnieniu browaru książęcego już za panowania pierwszego króla Polski. Wraz z rozwojem państwa pojawiała się coraz większa liczba dokumentów pisanych, wymieniających karczmy na terenie Polski. Karczmy były w średniowieczu miejscem, w którym pito, szynkowano i warzono piwo. W nich podróżni mogli się posilić, otrzymać obrok dla koni, przenocować i zabawić się, a z napojów podawane było głównie piwo. Najstarszym dokumentem opisującym karczmy na terenie Polski jest pismo legata papieskiego Idziego z Tuskulum z 1124 roku, w którym wymienia między innymi dwie karczmy na terenach należących do Opactwa Tynieckiego.


PRZYSTANEK NA ŻĄDANIE

Kolejną wzmianką potwierdzającą niezwykłą popularność piwa i jego wysoką jakość jest biografia św. Ottona z Bambergu pióra zmarłego w 1168 Herborda. W swoim dziele autor opisał misje chrystianizacyjne, które biskup Otton odbył na zaproszenie Bolesława III Krzywoustego, a o trunkach ówczesnych Polaków pisał tak: „Wina nie mają ani go nie szukają, gdyż zapobiegliwie przyrządzone miodne napoje i piwo przewyższają wina falernijskie.” Książę Leszek Biały (1187–1227) tłumaczył się papieżowi z nieobecności w wyprawie krzyżowej brakiem piwa w Ziemi Świętej. Argumentacja ta musiała przekonać Innocentego III, gdyż udzielił mu w końcu dyspensy od udziału w krucjatach. Podobnego argumentu użył książę ścinawski i żagański Konrad II Garbaty, który otrzymawszy w 1303 r. arcybiskupstwo salzburskie zrzekł się urzędu twierdząc, że nie będzie mieszkał w mieście, w którym nie ma piwa. Na wysokie wartości smakowe polskiego piwa wpływ miało, wcześniejsze niż na większości obszarach Europy Zachodniej, używanie chmielu jako dodatku smakowego. Uprawę chmielu i jego suszarnie wzmiankuje już w 1255 dokument Henryka III wrocławskiego. Piwo w Polsce szybko stało się więc trunkiem popularnym, cenionym i uznanym, pitym zarówno przez lud jak i przez monarchów. Wraz z rozwojem średniowiecznych miast następował szybki rozwój browarnictwa. W czternastowiecznym Krakowie, liczącym kilka tysięcy mieszkańców było 25 browarów. Browary, a nawet organizacje zrzeszające browarników powstawały w Kaliszu, Pułtusku, Podolińcu, Warszawie, Gdańsku, w większych i mniejszych miastach. Słynne piwa warzyły już Grodzisk Wielkopolski,

Pierwowzorem pierwszych kufli do piwa były rogi zwierzęce używane przez plemiona germańskie i słowiańskie.

Kufle do piwa robiono głównie z gliny, drewna, cyny lub srebra. Użyty material uzależniony był od statusu materialnego własciciela.

Świdnica, Lwówek Śląski, Kościan. W tych czasach piwo wytwarzano zazwyczaj z prosa, chmiel był używany do wyrobu piwa lepszego gatunku. Wyśmienite piwo warzono również w Cieszynie. Cieszyn już po 1217 roku posiadał własne ustawodawstwo przyjęte z Lwówka Śląskiego, który od 1209 roku cieszył się przywilejem piwowarskim. Należy z tego wnioskować, że wzorem innych miast śląskich Cieszyn niedługo po otrzymaniu praw miejskich uzyskał monopol warzenia i wyszynku piwa w samym mieście oraz w obrębie jednej mili od jego murów. W ten sposób książę zapewniał nowemu grodowi godziwe dochody, zaś sobie odpowiednie wpływy od mieszczaństwa. W latach panowania Władysława Jagiełły, kiedy władcą Księstwa Cieszyńskiego był Przemysław I Noszak - dyplomata wszech czasów słynący ze swej gospodarności i wielki miłośnik piwa - podkrakowski Kazimierz uzyskał przywilej sprowadzania i wyszynku 40 wozów rocznie piwa właśnie z Cieszyna albo Świdnicy. Wynika z tego, że już wówczas nadolziański gród warzył piwo, mało że konkurujące ze sławnym świdnickim szepsem to jeszcze znane w murach samej stolicy. Wzrost gospodarczego i społecznego znaczenia piwowarstwa powodował, że miasta czerpały coraz większe zyski z produkcji piwa: od zużytej wody i słodu oraz od zacieru, od transportu piwa, które mogło być przewożone jedynie wozami miejskimi. Dopóki nie powstały cechowe związki, browar mógł założyć każdy, kto był obywatelem miasta i posiadał dość pieniędzy na kupno istniejącego lub założenie nowego browaru. Nie były wymagane żadne dokumenty poświadczające fachowe wykształcenie. Z czasem coraz większą rolę zaczęły odgrywać rady miejskie, dbające o odpowiednie regulacje prawne. TRAMWAJ CIESZYŃSKI • III 2018

33


MIJANKA NA RYNKU

Kierunek CIESZ Y N! Barbara Grabowska

Z

miany dokonujące się na rynku pracy są związane z przemianami w wielu dziedzinach życia społecznego, rozwojem nauki, nowymi technologiami, co skłania ludzi do ciągłego doskonalenia się. Zmiany zaszły także w sferze stosunków społecznych. Nie ruszając się z miejsca, często bez własnego nawet udziału, zostaliśmy wchłonięci przez wielki świat zróżnicowany kulturowo, świat nowych technologii, a on wymaga od nas innych umiejętności, innych kompetencji. Aby odpowiedzieć na te potrzeby, Uniwersytet Śląski otwiera nowe kierunki lub modyfikuje programy kształcenia kierunków wcześniej istniejących. Jedną z możliwości poprawy sytuacji absolwentów na rynku pracy jest udział studentów w Programie Rozwoju Kompetencji. W pierwszej edycji konkursu PO WER na Uniwersytecie Śląskim (22 czerwca 2015 roku) do realizacji zostały skierowane dwa projekty z Wydziału Matematyki, Fizyki i Chemii oraz Wydziału Biologii i Ochrony Środowiska. W drugiej edycji konkursu uznanie ekspertów zyskały cztery projekty z: Wydziału Biologii i Ochrony Środowiska, Wydziału Filologicznego, Wydziału Matematyki, Fizyki i Chemii, Wydziału Nauk o Ziemi oraz Wydziału Etnologii i Nauk o Edukacji. Na cieszyńskim Wydziale od września 2017 roku studenci z wszystkich kierunków będą mieli możliwość rozwijania kompetencji w ramach projektu: „Kierunek Cieszyn! – podnieś swoje kompetencje na Wydziale Etnologii i Nauk o Edukacji UŚ” współfinansowanego ze środków Unii Europejskiej w ramach Europejskiego Funduszu Społecznego, Program Operacyjny Wiedza Edukacja Rozwój, Oś priorytetowa: III. Szkolnictwo wyższe dla gospodarki i rozwoju. Działanie: 3.1 Kompetencje

w szkolnictwie wyższym. Głównym celem projektu jest podniesienie i wzmocnienie kompetencji zawodowych, komunikacyjnych, w zakresie przedsiębiorczości, informatycznych oraz analitycznych. Są to kompetencje wymagane przez pracodawców od kandydatów do pracy, a tym samym odpowiadające potrzebom gospodarki, rynku pracy i społeczeństwa. Projekt będzie realizowany do czerwca 2020 roku. W każdym semestrze swoje kompetencje będzie podnosiło 30 studentów, ogółem przewidujemy udział 180 studentów i studentek z czterech ostatnich semestrów studiów pierwszego i drugiego stopnia. W ramach projektu przewidujemy wielopoziomową ścieżkę rozwoju, bogatą w zróżnicowane formy dydaktyczne. Zaproponujemy studentom udział w certyfikowanych szkoleniach i zajęciach warsztatowych rozwijających kompetencje, których oczekują pracodawcy od absolwentów uczelni wyższych. Wypracowane doświadczenia posłużą do modyfikacji programów kształcenia, a także metod pracy ze studentami. Doświadczenie nabyte podczas warsztatów, szkoleń i pracy nad projektami zwiększą szanse studentów na znalezienie zatrudnienia po ukończeniu studiów. Współczesny rynek pracy wymaga od pracowników – oprócz wiedzy i doświadczenia – umiejętności miękkich, czyli kompetencji analitycznych, interpersonalnych i komunikacyjnych. Ich rozwojowi i wzmocnieniu będą służyły warsztaty rozwoju osobistego oraz warsztaty kompetencji komunikacyjnych. Szkolenia będą obejmowały kwestie związane między innymi z planowaniem kariery, zarządzaniem czasem. Będą służyły podniesieniu umiejętności: pracy w grupie, rozwiązywania problemów, odmawiania wykonania zadania z odpowiednim

W Cieszynie od września 2017 roku studenci wszystkich kierunków mogą uczestniczyć w projekcie „Kierunek Cieszyn! – podnieś swoje kompetencje na Wydziale Etnologii i Nauk o Edukacji UŚ”

34

TRAMWAJ CIESZYŃSKI • III 2018


MIJANKA NA RYNKU

uzasadnieniem, radzenia sobie z tremą, stresem i trudnymi sytuacjami. Będą wykorzystane formy pracy grupowej i indywidualnej. Kolejne zadanie to udział w certyfikowanych szkoleniach w zakresie przedsiębiorczości. Ich celem będzie rozwijanie u studentów umiejętności i gotowości do przekształcania kreatywnych pomysłów w przedsiębiorcze działania, a zwłaszcza kształtowanie przedsiębiorczego sposobu myślenia, zespołu umiejętności niezbędnych do rozpoczęcia oraz prowadzenia własnej działalności gospodarczej. Studenci poznają zasady finansowania działalności gospodarczej, pisania biznesplanu, pozyskiwania funduszy z grantów. Czwarte zadanie obejmuje certyfikowane szkolenia rozwijające kompetencje informatyczne, w tym umiejętność wyszukiwania i przetwarzania informacji, gotowość do uczenia się, logicznego myślenia oraz kreatywność, znajomość programów specjalistycznych, wykorzystanie internetu, organizację prac biurowych oraz umiejętności matematycznych obliczeń w programie Excel. Studenci będą skierowani do grup zgodnie z poziomem umiejętności wynikającym z bilansu kompetencji początkowych. Kolejna propozycja to udział w szkoleniach rozwijających kompetencje zawodowe. Studenci będą także mogli wybrać – zgodnie z własnymi zainteresowaniami i kierunkiem studiów – trzy spośród czterech certyfikowanych szkoleń: 1) metoda Ruchu Rozwijającego Weroniki Sherborne; 2) KORP – standaryzowane narzędzie do diagnozy funkcjonalnej dziecka w wieku od 1. miesiąca do 9.

fot. arch.pryw. UŚ

roku życia; 3) szkolenie z zakresu dokumentacji wizualnej 3D; 4) szkolenie animatorów. Wymienione szkolenia i warsztaty dopełnią zajęcia realizowane wspólnie z pracodawcami. Będą to warsztaty dotyczące łagodzenia sytuacji konfliktowych, warsztaty radzenia sobie z trudnym uczniem lub wychowankiem, warsztaty personal branding (budowania wizerunku) oraz warsztaty profilaktyki wypalenia zawodowego. Zajęcia będą realizowane w małych, dziesięcioosobowych grupach. Ostatnim zadaniem będzie zespołowa realizacja projektów w ramach sześcioosobowych Studenckich Zespołów Projektowych prowadzonych przez pracodawców i nauczycieli akademickich z Wydziału. Zajęcia będą rozwijały współpracę i aktywność zespołową, a od studentów będziemy oczekiwać kreatywności i twórczego zaangażowania. Projekty przygotowane przez SZP będą zrealizowane w środowisku lokalnym. W przygotowanym programie rozwoju kompetencji będą dominować metody aktywizujące, nauka przez działanie, metoda projektowa. Pracodawcy* wskazują na niewystarczające doświadczenie zawodowe absolwentów uczelni wyższych. Udział w projekcie – będącym odpowiedzią na wymagania rynku pracy – podniesie kompetencje studentów, dzięki czemu staną się bardziej atrakcyjni dla pracodawców. Zakładamy, że studenci po zrealizowaniu zadań przewidzianych w projekcie zostaną wyposażeni w kompetencje i umiejętności pozwalające na szybką adaptację do zmian warunków rynku pracy, a tym samym zwiększą się ich szanse na zatrudnienie. Udział studentów WEiNoE w programie rozwijającym kompetencje jest bezpłatny. * K. Anuszkiewicz: Oczekiwania pracodawców wobec absolwentów uczelni – raport z badania. Biuro Karier, Uniwersytet Śląski, Katowice 2014; C. Przybył: Analiza kwalifikacji i kompetencji kluczowych dla zwiększenia szans absolwentów na rynku pracy. Raport końcowy. Narodowe Centrum Badań i Rozwoju, Warszawa 2014. TRAMWAJ CIESZYŃSKI • III 2018

35


PRZYSTANEK KULTURA

RySzaRd pochRoŃ – wielki aktor, wielki człowiek Urszula Markowska, fot. arch. prywatne

„Życie daje tyle, ile ma się odwagę z niego wziąć.” Maria Nurowska 24 stycznia br. odszedł ceniony aktor cieszyńskiego teatru Ryszard pochroń. Swoją przygodę ze sceną teatralną rozpoczął w 1976r. pracował jako inspicjent, adept i aktor m.in. w koszalinie, elblągu, legnicy, wrocławiu i grudziądzu. do naszego teatru trafił w 1991r. całe jego życie związane było ze sceną. był to utalentowany muzyk, pasjonat elektroniki, gadżeciarz ale przede wszystkim oddany mąż i ojciec, wierny przyjaciel . Ryszard pochroń był człowiekiem o wielkim sercu i wielkim poczuciu humoru. pozostawił po sobie wiele scenicznych kreacji i puste miejsce, którego nikt nie będzie już w stanie wypełnić. ale najtrudniej jest mówić o nim w czasie przeszłym.

- Znaliśmy się z Ryszardem najdłużej. Poznałam Go w 1988r.,kiedy przyszłam jako młoda adeptka do Grudziądza, teraz już nieistniejącego teatru. Od początku naszej znajomości pamiętam go jako człowieka z ogromnym poczuciem humoru. Uwielbiał robić dowcipy czego osobiście doświadczyłam. Grałam Kopciuszka, swoją pierwszą dużą rolę, więc wkładałam w nią całe serce. Podczas jednej ze scen przenosiłam wiaderko z wodą. Ryszard z kolegą na jednym z przedstawień włożyli mi do środka kilka obciążników. Nie byłam więc w stanie go udźwignąć. Myślę, że widownia miała ze mnie dodatkowy ubaw. Podobnie w misce, z której jako Kopciuszek wybierałam groch odkrywałam na dnie nieprzyzwoite ilustracje, co jako młodą dziewczynę wprawiało w duże zakłopotanie – wspomina koleżanka Anna Paprzyca. - Pracowaliśmy w zespole zróżnicowanym wiekowo, ale nie było między nami dystansu i pomimo czasochłonnej pracy udawało nam się znaleźć czas na wspólne imprezy. Ryszard

Grudziądz 1990 r. widowisko muzyczne „Ułani, Ułani”.

36

TRAMWAJ CIESZYŃSKI • III 2018

Grudziądz 1990 r. „Charlotta i jej dziadek Szur - Szur” autor: Artur Szachowski.


PRZYSTANEK KULTURA

Czeski Cieszyn 2000 r. „Sen nocy letniej” autor: William Shakespeare.

zawsze rozbawiał towarzystwo a żaden jego dowcip nigdy nie był podszyty złośliwością. Był przede wszystkim bardzo dobrym człowiekiem, zawsze chętnym do pomocy. Odczuwaliśmy to na co dzień, w zawsze dobrych relacjach z Rysiem. Po dwóch latach nasze drogi rozeszły się, ponieważ ja wyjechałam do teatru do Wałbrzycha. Utrzymywaliśmy jednak kontakt listowny. I bardzo żałuję, że tych listów nie zachowałam. Ale kiedy jest się młodym nie myśli się o przyszłości tak odległej i nie zamyka się w szufladzie wspomnień. W jednym z listów żaliłam się Rysiowi, że nie jestem zadowolona z pracy w Wałbrzychu, a wtedy on odpisał mi, że załatwił mi rozmowę z szefem polskiej sceny panem Rudolfem Molińskim w teatrze w Czeskim Cieszynie, gdzie sam już pracował po zamknięciu teatru w Grudziądzu. Zaufałam mu i przyjechałam na tę rozmowę. I zostałam tutaj. Jestem w tym teatrze tak naprawdę dzięki niemu. Całe moje dorosłe życie aktorskie spędziłam właśnie pracując razem z Ryszardem w scenie polskiej. Przez długi czas mieszkałam nawet razem z nim i jego żoną Lidią we wspólnym mieszkaniu służbowym. Jeździliśmy na wspólne wakacje i spędzaliśmy ze sobą sporo czasu. Byłam

świadkiem smutków w ich życiu, kiedy Ryś poważnie zachorował i radości, kiedy na świat przyszła ich córka Łucja – mówi Pani Ania. Ryszard Pochroń na scenie znakomicie odnajdował się w repertuarze komediowym, ale i role dramatyczne nie pozostawały mu obce. Miał wielką lekkość grania i nie sposób było nie zauważyć tej prawdy, którą do każdej roli

Czeski Cieszyn 2011 r. „Przyjazne dusze”autor: Pam Valentine TRAMWAJ CIESZYŃSKI • III 2018

37


PRZYSTANEK KULTURA

wnosił. Był aktorem starej dobrej szkoły aktorskiej. Ale był też człowiekiem z wielką pasją. Uwielbiał elektronikę. Był samoukiem ale potrafił naprawić wszystko. Jego wielką pasją była również motoryzacja i muzyka. - Wszystkiego nauczył się z książek i czasopism. Siedział nad tym godzinami. Lubił wszelkie nowinki i uwielbiał gadżety. Był pasjonatem gier komputerowych. Mnie samą zaraził tą pasją i kiedy pewnego razu wyjechał z rodziną na kilka dni, to ja je przesiedziałam przed komputerem nie pijąc i nie jedząc, bo szkoda mi było czasu. Bardzo też kochał muzykę. Miał genialny słuch. Pracował nawet jako inspicjent w Operze Wrocławskiej o czym mało kto wie. W życiu codziennym muzyka towarzyszyła mu nieustannie. Wybijał rytm słysząc melodię nawet z oddali. Korzystał przy tym ze wszystkiego co wpadło mu w rękę: kijek, kubeczek, łyżeczka, a kiedy nie miała niczego pod ręką to wystukiwał rytm palcami lub

Grudziądz 1989 r. „Kopciuszek” autor: Ludwik Świeżawski

nogami. Tym wystukiwaniem doprowadzał do pasji innych aktorów. On po prostu czuł muzykę i żył nią. Towarzyszyła temu ogromna wiedza na temat muzyki klasycznej, opery czy operetek. Sporą wiedze posiadał również na temat baletu. Sam grał na instrumentach. W 1993r. Janusz Klimsza robił przedstawienie „Czarna Julka” Gustawa Morcinka. Rysiu grał w nim wiejskiego głupka. Ubrany był w ponaciągany sweter a na głowie miał czapkę pilotkę. Robił przy tym minę kompletnego kretyna i nosił ciągle ze sobą drewnianą fujarkę. W pewnym momencie spektaklu zaczynał na niej grać, ale nie prostą melodyjkę ludową, ale koncert Beethovena, Brahmsa lub Mozarta, teraz już nie pamiętam. Najzabawniejsze było jednak to, że on nie wygrywał melodii ustami 38

TRAMWAJ CIESZYŃSKI • III 2018

ale wydmuchiwał ją nosem. Po premierze podszedł do niego mocno zdumiony i zachwycony Bronek Liberda i powiedział, że z czymś takim jeszcze się nie spotkał, żeby tak trudny utwór zagrać tak czysto, bez błędów i do tego nosem. To jedna z wielu zabawnych historii, która pokazuje jak oddany był swojej pasji ale i jak kochał swój zawód poświęcając mu całego siebie. Najwspanialszą jego dramatyczną rolą była rola Kalmity. Jest to główna postać w sztuce Grochowiaka „Chłopcy”. Pomimo, że była to rola dla dużo starszego aktora poradził sobie z nią fenomenalnie. Ale Ryszard zawsze wyglądał poważnie jak na swój wiek. Był aktorem, z którym pracowało się dobrze. Był bezkonfliktowy i zawsze profesjonalny. Zagraliśmy razem wiele ról, a były to głównie role farsowe, w których ja też czułam się świetnie. - Ryś miał też negatywne cechy, a jedną z nich była niecierpliwość. Co w jego elektronicznej pasji było sporą trudnością. W życiu prywatnym natomiast jego niecierpliwość powodowała czasem zabawne sytuacje. Jedna z nich miała miejsce podczas naszej wspólnej wakacyjnej wyprawy do Włoch. Wjechaliśmy na rondo w Akwileji, a ponieważ nie mogliśmy znaleźć odpowiedniego zjazdu, bo tabliczkę z nazwą miejscowości, jak się potem okazało zasłoniło drzewo więc krążyliśmy po nim kilkakrotnie. W pewnym momencie Rysiu zniecierpliwiony i zdenerwowany wysiadł z samochodu zostawiając nas na rondzie (ani Lidia, ani ja nie miałyśmy wtedy prawa jazdy). Włosi znani ze swojego temperamentu pokazali nam swoje niezadowolenie wrzeszcząc i trąbiąc, myśmy biegały po rondzie szukając zjazdu, a Ryszard spokojnie palił papierosa i kiedy znalazłyśmy ten zjazd wrócił do samochodu. I chociaż wtedy nie było nam do śmiechu, to jednak z perspektywy czasu wspomnienie to wywołuje u mnie uśmiech na twarzy. - Śmierć Rysia spadła na nas niespodziewanie. Zbyt szybko. Najtrudniej mówić mi o nim w czasie przeszłym. Pozostanie w moich wspomnieniach zawsze jako uśmiechnięty i oddany przyjaciel. - wspomina Pani Anna. Ryszard Pochroń był człowiekiem ciekawym i pięknym wewnętrznie. Jednak teatr musi grać dalej. I pomimo, że w przedstawieniach trzeba zastąpić go innym aktorem nikt już nie zagra jego ról tak samo. Takiego oddania i pasji do swojego zawodu powinni uczyć się młodzi aktorzy. Dał nam wielką lekcje pokory i miłości życia.


PRZYSTANEK KULTURA

„Ciało Bambina” na Dużej Scenie Teatru Polskiego

Urszula Markowska

H

istoria wojennego romansu z wrogiem stała się punktem wyjścia dla sztuki „Ciało Bambina”. Tytuł nawiązuje do zalotnego włoskiego powitania, które przez trzy lata rozbrzmiewało na ulicach Skoczowa, wyzwalając tajemniczą energię i nadzieję na lepsze czasy. Ten muzyczny spektakl z wojną w tle opowiada przede wszystkim o sytuacji kobiet i o podejmowanych przez nich próbach przełamywania stereotypów i przekroczenia tradycji. „Ciało Bambina” to opowieść o poszukiwaniu sensu w okrutnych czasach, ale także o tym, jak mity, w których jesteśmy wychowywani, mogą stanąć na drodze do odkrycia naszego przeznaczenia. Jak to mówią bohaterki spektaklu: „Jeżeli żyje się raz, to czemu tak beznadziejnie?”

reż. Agata Puszcz

w 1931 roku w Skoczowie na zabawie rozpoczęto budowę stadionu sportowego, z którego miasto mogło być naprawdę dumne: był to największy taki kompleks na śląsku cieszyńskim. w 1939 roku na płycie boiska hitlerowcy gromadzili jeńców polskich, wysyłanych następnie do obozów przejściowych w cieszynie i katowicach. Stadion na zabawie zatętnił ponownie życiem dopiero wiosną 1940, kiedy niemcy zorganizowali rozgrywki piłki nożnej, starając się przy tym, aby kwestie narodowościowe nie miały między grającymi znaczenia. taką sytuację zastała faszystowska kompania królewskiej piechoty górskiej, Fanteria 4, kiedy przyjechała do Skoczowa jesienią 1940 roku. mieszkańcy miasta zapamiętali ich jako eleganckich mężczyzn. „itajlańcy” cieszyli się powodzeniem u skoczowskich dziewcząt, co oczywiście budziło zazdrość żołnierzy z wehrmachtu.

„Jest to mój trzeci spektakl w Teatrze Polski w Bielsku. Lubię tu wracać i cenię sobie pracę z tutejszym zespołem. Mam nadzieję, że stworzymy ciekawy, wielowarstwowy spektakl i interesującą propozycję dla bielskiego widza tym bardziej, że temat dotyczy wydarzeń z okolicznych terenów. Autorka tekstu, Zuzanna Bojda, przy tworzeniu fabuły korzystała zarówno ze wspomnienia mieszkańców Skoczowa jak i informacji zawartych w gazetach z epoki. Na tej bazie stworzyła kolorową i niejednoznaczną społeczność, która uwięziona w małej śląskiej miejscowości w czasie wojny, niejednokrotnie musi dokonywać tragicznych wyborów. Historie splatają się ze sobą w kryminalnym węźle- na początku spektaklu dowiadujemy się, że zaginął partyzant Bystry, pytanie kto i kiedy widział go po raz ostatni. Motywy domniemanej zbrodni odsłaniają się stopniowo- okazuje się, że wiele osób w mieście ma powody, żeby źle mu życzyć. Jest wątek kolaboracyjnej miłości jego żony i faszystowskiego żołnierza; jest wątek niespełnionego uczuciowego trójkąta między Partyzantem a dwiema siostrami, które współpracują z podziemiem, czy historia księdza, którego okrucieństwa wojny doprowadzają do utraty wiary w sens swojej służby. W tej kryminalno- muzycznej konwencji na pierwszy plan wychodzą kobiece postaci, można TRAMWAJ CIESZYŃSKI • III 2018

39


PRZYSTANEK KULTURA

HISTORIA

nawet powiedzieć „figury” i role jakie przyszło im grać w historii. To właśnie ich oczami, oczami kobiecych narratorek chcemy przedstawić wojenną historię Skoczowa.” – mówi reżyserka Agata Puszcz Widzowie na scenie bielskiego teatru zobaczą m.in. Wiktorię Węgrzyn, Anitę Jancię-Prokopowicz, Orianę Soikę, Martę Gzowską-Sawicką, Jagodę Krzywicką, Darię Polasik-Bułkę, Jadwigę Grygierczyk oraz Sławomira Miskę, Michała Czadernę, Mateusza Wojtasińskiego, Grzegorza Sikorę i Adama Myrczka. Autorką scenografii jest Ilona Binarsch, kostiumów Iga Sylwestrzak, a muzykę skomponował Krzysztof Maciejowski. Spektakl muzyczny „Ciało Bambina” Zuzanny Bojdy w reżyserii Agaty Puszcz zaprezentuje widzom Teatr Polski w Bielsku-Białej już 20 kwietnia.

40

TRAMWAJ CIESZYŃSKI • III 2018

W 1889 r. została wykupiona część ogrodów zamkowych dzięki zbiórce Komitetu Budowy Teatru. Teatr w stylu eklektycznym z elementami neoklasyki i neobaroku wybudowano w latach 1889-1890 wg projektu Emila Foerstera przez firmę A. Walczok Bielsko. Rzeźby i sztukaterie wykonali Josef Scheuer z Białej i Adolf Schill z Wiednia; krycie dachów łupkiem - Karl Nierse; kurtynę - pracownia Johann Kautsky. Otwarcie teatru nastąpiło 30-09-1890 r. Zgodnie z założeniem Foerstera, przypomina on Operę Wiedeńską i Teatr Narodowy w Budapeszcie. źródło https://zabytek.pl/pl/obiekty/zespol-teatru-polskiego-3918


Księgarnia Piastowska BookBook Cieszyn, ul. Głęboka 6

prezentuje

Wojciech MŁYNARSKI

wojciech młynarski (1941–2017) – filolog, poeta, satyryk, artysta kabaretowy, konferansjer, dramaturg, scenarzysta, librecista, tłumacz, felietonista, kompozytor, reżyser teatralny i wykonawca swoich piosenek. autor ponad 2000 tekstów piosenek. przez lata związany ze sceną teatru ateneum, na której stworzył legendarne spektakle „brel”, „wysocki”, „hemar – piosenki i wiersze”, „młynarski – recital”. Uznawany za twórcę nowej formy artystycznej – felietonów śpiewanych. jego piosenki stały się ponadczasowymi przebojami.

W P O L SK Ę I DZIEM Y Młynarski znany i niepublikowany. Wybór wierszy i piosenek Wojciecha Młynarskiego o Polsce i Polakach. Autor w felietonach satyrycznych błyskotliwie obserwuje i punktuje polską rzeczywistość. Oprócz tekstów bardzo popularnych (takich jak np. „Róbmy swoje”, „W szkole wolności” czy „Przyjdzie walec i wyrówna”) najwięcej jest utworów nieznanych, po raz pierwszy wydanych w tej książce. Z obszernego archiwum Autora, zawierającego około 3 tysięcy piosenek, wybrano te, które wędrowały z Autorem przez nasz kraj. Czasem prześmiewcze, niekiedy refleksyjne, zawsze zmuszające do myślenia. Nadal niezmiennie aktualne. Absolutnie.

„ROZMOW Y” Młynarski w osobistych rozmowach. Wojciech Młynarski był bardzo wymagającym rozmówcą. Nade wszystko cenił sobie, jak sam zawsze powtarzał, inteligentną wymianę myśli. I puentę! W rozmowach z dziennikarzami i z córką Agatą (w podwójnej roli), zebranych z ostatnich lat, opowiada o miejscach i ludziach, których mijał w życiu. I znowu, jak w jego piosenkach, które są cały czas z nami, będzie o wierze, nadziei i… optymizmie. Młynarski sam o sobie, początkach pisania, rodzinie i grze o wszystko. Z właściwą sobie klasą, dystansem i polotem. Szczerze, bo intymnie; mądrze, bo z bagażem doświadczeń. Miłe panie i panowie bardzo mili, to prawdziwa uczta intelektualna. I szansa na pobycie przez chwilę z Mistrzem. Absolutnie.

Obie książki czekają na naszych czytelników pod numerem 577 148 965. TRAMWAJ CIESZYŃSKI • III 2018

41


d a ach n c u ą j świata o t S Urszula Markowska

“ Aby poznać samego siebie, trzeba się wystawić na próbę, bo tylko tak każdy może się przekonać na co go stać”. Seneka Młodszy

O

kobietach można pisać nieustannie, tak jak o kobiecych pasjach. Stajemy się coraz odważniejsze mierząc się z ogromnym wysiłkiem zarówno fizycznym jak i psychicznym. Dotykamy rzeczy i miejsc kiedyś dla nas niedostępnych. Walczymy z władzą i przemocą. Stajemy w pierwszych szeregach podczas demonstracji. Jesteśmy i w każdy możliwy sposób staramy się to zaznaczyć. Nie przestajemy być przy tym matkami, żonami i pracownicami. W tym zabieganiu uczymy się nie rezygnować z siebie i swoich pasji. W Polsce ale i na całym świecie coraz częściej słyszymy o kobietach himalaistkach zdobywających wysokie szczyty. Decydują się na spotkanie z męskim trudnym światem, do którego nie zawsze chętnie są zapraszane. Na chwilę wszyscy wstrzymywaliśmy oddech obserwując akcję ratunkową Tomasza Mackewicza i Elisabeth Revol. Media na całym świecie zajęły się tematem himalaizmu i górskich wspinaczek. Często o decyzjach himalaistów rozmawiali Ci, którzy nigdy nie zdobywali gór i nigdy nawet o tym nie myśleli. Dominika Tajner Wiśniewska związana jest z górami od najmłodszych lat. Pomimo sporej przerwy powróciła do swojej pasji. Wyznacza sobie nowe cele i zdobycie Mount Everest. Jest coś niezwykłego w tych górach, gdy raz zachwycą będą wołać już zawsze. Jak zaczęła się Twoja przygoda z górami? Moja przygoda z górami zaczęła się gdy byłam małą dziewczynką. Dziadek zabierał w góry mnie i moje kuzynostwo. To była duża musztra. Dobrze zaplanowana trasa, czas na odpoczynek i posiłki. Nie było narzekania i marudzenia. Byliśmy w różnym wieku i nauczyło to nas odpowiedzialności za siebie. Musieliśmy młodszym dzieciakom pomagać co z pewnością było również dobra lekcją. Pokuszę się o stwierdzenie, że była to dobra szkoła życia. Ale, przede wszystkim, to był zawsze bardzo dobrze spędzony czas. Zaszczepił we mnie wtedy dziadek wielką pasję do gór. Jako nastolatka góry porzuciłam. Nie miałam na nie czasu a moja głowa zaprzątnięta była zupełnie innymi zajęciami. Zdarzało mi się jednak w góry chodzić. Kiedy mój tata trenował Adama Małysza często w ramach treningu nawet chodzili w góry. Czasem szłam z nimi ale to już były sporadyczne wypady. Do gór powróciłam po wielu latach. Po zakończeniu 42

TRAMWAJ CIESZYŃSKI • III 2018

programu „Agent”, w którym brałam udział, wyjścia w góry były częstsze ale i tak były ciągle rywalizacją. Dzisiaj już wiem, że to zupełnie nie o to chodzi. Czasem trzeba zrobić sobie porządek w głowie i pewne rzeczy przepracować, by nauczyć się innego podejścia. Góry stały się moim celem, który zmobilizował mnie do pracy nad sobą i do dużego z pewnością wysiłku. Wychodząc w góry sama jako młoda dziewczyna czułam wobec nich wielką pokorę. Trzeba zasłużyć i zapracować na ciszę i piękne widoki. Co czujesz stając na tym skalistym dachu ziemi? Już nawet wyjście w góry z towarzyszącą musztra dziadka pamiętam jako niezwykłe i piękne przeżycie. Każdy mój zdobyty szczyt był nagrodą za trud. Kocham góry i zimę ale nie mogę powiedzieć, że kocham ryzyko. Bo moje wychodzenie w góry nie jest ryzykiem. Trzeba mieć świadomość zagrożeń niezależnych od nas. Moim zdaniem ryzykują ludzie lekkomyślni i nieprzygotowani. Często wychodząc w Tatry spotykam po drodze ludzi w klapeczkach, dzieci w złym obuwiu i nieodpowiednio ubrane. To są sytuacje z którymi chciałabym bardzo walczyć. By uświadomić ludziom, że rekreacja musi iść w parze z dbałością o bezpieczeństwo swoje i bliskich. A przede wszystkim należy nauczyć się współżycia z naturą. Zawsze trzeba mieć ten ważny „gong” w głowie, że jeśli ta góra nie będzie chciała to Cię nie wpuści. Mój przewodnik, który uczy mnie i trenuje do wyjścia w wysokie góry, mówi, że nie ważne kim jesteś i jakie zajmujesz stanowisko, nie ważne też ile masz pieniędzy, tu wobec żywiołu wszyscy mamy podobne szanse. I ja swoją szansę chcę wykorzystać jak najlepiej. Mierzę się z ogromnym wysiłkiem i można zapytać w sumie po co mi to, ale ja wiem co czeka mnie na finiszu. To jest nagroda za trud. Widok, satysfakcja i szczęście ogromne, że udało się. Bardzo długo walczyłam z lękiem wysokości. Każdy zdobyty szczyt jest zatem moim zwycięstwem. Himalaizm to często brutalny, męski świat, do którego niechętnie zaprasza się kobiety. Często trzeba zasłużyć podwójnie na zaufanie czy akceptację. O tym trudnym, często szowinistycznym himalaizmie mówiła Wanda Rutkiewicz, która jako pierwsza kobieta stanęła na szczycie K2. Czy łatwo było odnaleźć się w tym męskim środowisku? Miałam spore szczęście, że trafiłam na bardzo mądrego przewodnika. Dla niego nie ma znaczenia płeć, ale to jak jesteś przygotowany i po co w ogóle w te góry chcesz iść. Od dziecka wychowywałam się w męskim świecie. Patrzyłam również na ich wytrwałość, pokorę i ciężką pracę. To bardzo mi pomogło.


Nie doświadczyłam tej szowinistycznej strony męskich wypraw. Może miałam to niezwykłe szczęście trafić na dobrych ludzi ale myślę też, że bardzo zmieniły się te relacje, a kobiety na stałe wpisały się w wysokogórskie wyprawy. Trzeba pamiętać, że takie wyprawy to niewielka ilość snu, zmęczenie a warunki sanitarne są trudne dla kobiety. Jak sobie z tym radzisz? To prawda, jest to niezwykła walka ze swoimi słabościami. Żyjemy już w czasach, kiedy kobiety mają sporo higienicznych środków. Udaje się nam przewidzieć i zabezpieczyć na różne sytuacje. To jednak nie zmienia faktu, że nie ma możliwości korzystania z łazienki czy bieżącej wody. Nie każdy więc może sobie z tym poradzić. Ja jestem dość uparta i takie przeszkody mnie nie odstraszają. Liczysz się z wypadkami losowymi, niebezpieczeństwem w górach? Jesteś córką, żoną a przede wszystkim matką. Jak to pogodzić? Jak zapanować nad strachem i obawą bliskich? Myślę, że najtrudniej jest kiedy ten strach i obawę bliskich pompujemy. Jeśli wszędzie będziemy widzieli zagrożenie to nawet w domu nie powinniśmy czuć się bezpiecznie. Tak naprawdę, to trzeba tą pasję do gór zaakceptować. Mój syn Max jest ze mnie dumny. Michał również bardzo mnie wspiera. Każdy ma swoje pasje, które są równie niebezpieczne. Przecież mój mąż lata samolotami, mój syn ugania się za piłką po boisku. Wspieram ich i pomagam się realizować dlatego oni odpłacają

mi tym samym. Nawet moi rodzice, pomimo wielu obaw na pewno, akceptują moje wybory. Życie nie jest próba na chwilę, nie możemy się cofnąć i zacząć od nowa. Możemy je przeżyć tak by nigdy niczego nie żałować. Podkreślę jednak jeszcze raz, że bezpieczeństwo jest rzeczą nadrzędną. Nie idę w góry po to by zginąć. Idę tam, bo dają mi niezwykłe pokłady satysfakcji. Przygotowuje się do tego bardzo długo, pracując codziennie. Czujesz się kobietą spełnioną? Ta górska pasja dodała Ci pewności siebie również na co dzień, nauczyła wytrwałości i uporu? Zmieniły Cię w jakiś sposób te górskie wyprawy? Tak, jestem kobieta spełnioną. Mam cudownego i kochającego męża, najlepszego na świecie syna i kochających rodziców oraz brata. To jest powód do tego by czuć się szczęśliwą. Nie jest też tak, że wszystko jest już tylko różowe i bajkowe. Problemy mam jak każdy człowiek. Dzięki wyprawom pokonałam wiele swoich słabości. Sporo problemów przerobiłam, nauczyłam się cierpliwości i pokory. Uczę się tego każdego dnia. Ale nauczyłam się też kochać życie i nie marnować go na ludzi toksycznych, na strach, na pesymizm. Góry same do mnie nie przyszły. Musiałam ruszyć swoje „cztery litery” i na nie zasłużyć. Można siedzieć na kanapie i narzekać podziwiając innych a można po prostu z tego życia korzystać bez ciągłego usprawiedliwiania się. Odnalazłam swoją siłę, pewność siebie i odwagę. I tego życzę nie tylko kobietom ale wszystkim. Nie bójmy się marzyć i nie bójmy się tych marzeń spełniać.

Zawsze trzeba mieć ten ważny „gong” w głowie, że jeśli ta góra nie będzie chciała to Cię nie wpuści.

TRAMWAJ CIESZYŃSKI • III 2018

43


Bistro na Wałowej Cieszyn, ul Wałowa 4 Wałowa – najkrótsza ulica w Cieszynie. Industrialny, w pełni zrewitalizowany krajobraz kryje w sobie miejsce szczególne, prowadzone przez Fundację „Być Razem”.

B

istro zorganizuje każde przyjęcie okolicznościowe, takie jak jubileusze, komunie, chrzciny, spotkania firmowe czy przyjęcia po pogrzebie. Szczegóły przyjęcia omawiamy z klientem indywidualnie, biorąc pod uwagę jego oczekiwania. Kontakt: Dariusz Bożek - 502143755

W niedalekiej przyszłości Bistro na Wałowej planuje poszerzyć swoją ofertę o profesjonalny catering z dowozem do klienta. Będziemy o tym informować na naszej stronie Fb.


PRZYSTANEK NA ŻĄDANIE

godziny otwarcia: 10:00 – 16:00

W środku wita nas delikatny półmrok rozświetlony przez palące się świece; kwiaty ozdabiają stoły a domowe zasłony okna. Na drewnianych półkach goszczą niepowtarzalnie przedmioty łączące w sobie poczucie humoru, piękno i funkcjonalność - wykonane ręką wyjątkowych ludzi. Wszystko to wprowadza nas do miejsca, które kusi zapachami prostego, domowego jedzenia, mieni się kolorami świeżych surówek, zachęca miłą obsługą i przystępnymi cenami. Bistro na Wałowej oferuje posiłki od 10 rano. Można rozpocząć dzień od dobrego śniadania, a w porze obiadowej wybrać ulubione danie z dowolnymi dodatkami. Zlokalizowane na peryferiach, z dala od miejskiego szumu i zatłoczonych parkingów. Goście otrzymują ofertę dań abonamentowych, proponowanych w wariantach. Codziennie przygotowywane są dwa takie dania z zupą oraz kompotem. Przy zakupie co najmniej 10-ciu obiadów obowiązuje bardzo atrakcyjna cena, przyjazna dla każdej kieszeni. W naszej ofercie znajduje się także stałe menu, dobrane do gustu większości konsumentów. Karta popularnych, polskich dań, gdzie ciągle królują świeżutkie, chrupiące kotlety, soczysta pieczeń czy pieczone udźce z kurczaka, domowe pierogi, krokiety i gołąbki – niezmiennie przyciąga klientów i cieszy się powodzeniem. fot. Joanna Posiak

TRAMWAJ CIESZYŃSKI • III 2018

45


TOREBKA JAKBY DAMSKA

M iłość w korporacji Dariusz Bożek

Charakterystyka Janusza część 2 janusz, wąsaty kawaler lub – jak kto woli – singiel, poczęty został w typowo polskiej konstelacji rodzinnej typu „krzyż do grobowej deski”. Urodziła go dominująca, bierno - agresywna matka polka, przy niewielkim udziale ojca - alkoholika typu „cichego” - zalegającego pod wpływem używek w rejonach odosobnienia. para ta wydała na świat jeszcze dwoje istot – obie młodsze i jeszcze bardziej nieszczęśliwe od pierworodnego. o takich ludziach pisał francuski pisarz anatol: „Urodzili się, cierpieli, umierali” by polski poeta bolesław mógł jeszcze dodać: „Szli ubogiego brzegiem cienia i nikt nie stwierdził ich istnienia”. jaki jest janusz? Zacznijmy od wyglądu. Wzrost na poziomie 184 cm pozwala zaliczyć go do „wysokich”, wiek 33 lat zwiastuje znaczący życiowy przełom a waga 80 kg nie wprowadza niepokoju związanego ze wskaźnikiem BMI. Muskulatura o typie męskim ma delikatną nutę nieokreślonego płciowo cherubina, która to nuta uspokaja kobiety cierpiące na testosteronową fobię oraz te inne, pragnące ulegać odwiecznej iluzji, aby widzieć w swoim mężczyźnie istotę wrażliwą i rozumiejącą. Brzuch o typie mieszanym, pomiędzy kaloryferem a zwykłym grzejnikiem elektrycznym; bicepsy i tricepsy obecne i wyćwiczone; tors przybiera kształt litery „V” a proporcje pomiędzy wymiarem klatki piersiowej mierzonej bez wdechu, do rozmiaru bioder wynoszą jak 10 do 46

TRAMWAJ CIESZYŃSKI • III 2018

9, czyli odmiennie od metroseksualnego 9 na 9 i piwno brzusznego 9 do 10. Sylwetka Janusza jawi się więc jako męska i musimy przyznać, że stanowi to jego niewątpliwy atut. Wiadomo, że w kwestiach wyglądu ważny jest kark. Jak można się domyśleć Januszowy kark nie sięga mu aż do samej potylicy, jak to się często zdarza u przedstawicieli koksów i dresów. Pomiędzy Januszowym karkiem a głową pośredniczy szyja...wręcz idealna. Cóż to znaczy? Wiemy z badań prowadzonych na zlecenie pism kobiecych, że istotnym stymulatorem pożądania i doboru ewolucyjnego jest relacja obwodu szyi do obwodu łydki, mieszcząca się w stosunku 1,07 – taką ma nasz Janusz, co w istocie powinno go narażać na nieustanne zainteresowanie poszukiwaczek doborowych cech męskich. Co do rozmiarów członka to Janusz wyposażony jest piętnastoma centymetrami w stanie pobudzenia, szesnastoma w chwili wzwodu, sześcioma w stanie spoczynku i dziewięcioma we frasunku. Jego penis ponadto ma tak intrygujące kobiety kształty, będące połączeniem muchomora sromotnikowego, nakrycia głowy krasnala i wieży ciśnień w Gminie Biała. Co ciekawe w stanie „zainteresowania płcią przeciwną” Wacław Janusza wydziela zapachy paprociowe przywodzące na myśl woń leśnej ściółki, aromatycznych ziół i świeżo skoszonej trawy. W okolicznościach fizycznej konsumpcji partnerka zachwyca się ekspozycją mchu i lawendy; podczas samotnych fantazji Janusz wyczuwa tylko zioła: szałwię, geranium, rozmaryn i dziędzielinę szarą. Fakty powyższe mogłyby lokować Janusza w ścisłej czołówce kochanków, gdyby nie psychologiczne hamulce stojące na drodze do tego celu, w wyniku czego Janusz nie współżyje. Podstawowym, społeczno-psychologicznym problemem Janusza jest niejasność przekazu. Interesujące ciało i miałka, wycofana osobowość. Wywołuje to u kobiet mieszane odczucia. Dla tych, których nadrzędnym celem jest reprodukcja, Janusz to obiekt budzący sprzeczne zamiary. To nie jest fajter, nie wojownik zaznaczający swą przestrzeń; to przegraniec w ciele oblubieńca. Interesujące i proporcjonalne ciało budzi nadzieję na zdobycie dawcy znakomitych genów i wywołuje natychmiastowy popęd w celu zbliżenia się, lecz finalnie Janusz rozczarowuje osobowością i w głowach tego typu niewiast zapalała się lampka „STOP”. W ogólnej populacji kobiet interesujący wydaje się podzbiór tych, które poszukują cierpienia. Jak to? - może ktoś zdroworozsądkowo zapytać – przecież ludzie w sposób naturalny dążą do szczęścia i zadowolenia, czyż nie? Otóż poproszę o przyjęcie tej kwestii bez dyskusji, ponieważ jest to fakt dawno ustalony przez „tako rzecze” psychologię, Stary Testament i religie wschodu. Dla tego typu niewiast idealny mężczyzna jest nieco zapuszczony, ma spojrzenie bawidamka lub szumowiny; bywa prostackim wykolejeńcem, kanalią, nosicielem problemów, życiowym outsiderem, zapatrzonym w siebie niedojrzałym narcyzem, patologicznym dewiantem. Typ ten znakomicie nadaje się do tego, aby obdarzyć go wiarą, nadzieją i miłością i natrzeć na niego po trzykroć zmasowanym poświeceniem. Kobiety mogą wreszcie odegrać z dawna oczekiwaną rolę koła ratunkowego i zbawcy. W poszukiwaniu swojego


TOREBKA JAKBY DAMSKA

szczęścia ( chociaż tu należy raczej mówić o „poszukiwaniu nieszczęścia”) natrafiają na potencjalnego dawcę cierpienia, którego oplatają uczuciem jak bluszcz, a on i tak ostatecznie sfrustruje wszystkie ich pragnienia, zniszczy ich życie i sprawi, że pogrążą się w jakże pożądanym poczuciu niesprawiedliwości, bezradności i żalu. Niestety ten typ kobiet również hamuje swoje zapędy, widząc interesujące kształty Janusza ( szczególnie atrakcyjna wydaje się im proporcja szyi do łydki). Obserwując go z daleka, zamiast potencjalnego luzera widzą ewolucyjnego potentata, a taki zapewne nie wymaga działań ratunkowych no i koło się zamyka. Kolejna grupa omijająca Janusza to tzw. kobiety pistolety („Sex Pistols”). Kobiety tego rodzaju poszukują zazwyczaj mężczyzn, których są w stanie zdominować i jednocześnie być przez nich zdominowane – symultanicznie lub naprzemiennie - w ramach koleżeńskiej wymiany. O ile zdominowanie Janusza nie stanowiłoby żadnego problemu, to relacja odwrotna wydawała się nieprawdopodobna z racji tego, że Janusz nie dawał rady zdominować nawet swojej myszki przy komputerze. Tak więc Janusz pozostaje samotny. Potencjalne ciacho stworzone do seksualnych uniesień i transferu pożądanych genów, pozostawało niezagospodarowane i sparaliżowane przez towarzyską abstynencje i nieśmiałość. Nosiciel pożądanego genotypu, magnes dla kobiecych jajników, posiadacz solidnego członka z osobowością i zapachami – marnuje się nieustannie: nie współżyje, nie penetruje, nie kocha, tylko poddaje się i poświęca codziennej korporacyjnej rutynie, zabijając swoje szczęście. jaka jest osobowość naszego bohatera? Janusz został gruntownie przebadany podczas rekrutacji do pracy w Korporacji. Zastosowano wobec niego Korporacyjny Inwentarz Osobowości, stworzony przez znanego cieszyńskiego psychologa Janusza Grażynę Balcerka. Inwentarz składał się z sześciu skal badających popularne obszary ludzkiego zachowania i przeżywania: „Seksualność” („Faking”), „Religijność” („Majndfaking”), „Używkowość” („Faszering”), „Skala Społecznej Pozerki” („Lanserlotyzm”), „Drabina społeczna” ( zwana potocznie „Oddechem szczura” ), „Patriotyzm” ( skala wprowadzona po wpływem „Dobrej zmiany”) i „Wykluczenie społeczne” („Menelizm”). Poniżej omówienie niektórych wyników. SekSUalność

gotowość do wzwodu

erotyka mózgu

poziom gry wstępnej

Stosunkowo wysokie wyniki u Janusza w „Gotowości do wzwodu” były wypadkową stanu zdrowia, wieku i wieloletniego praktykowania w ciszy i skupieniu. Lecz powiedzmy sobie zupełnie otwarcie - sprawny wzwód jest wartością istotną lecz jednakowoż czysto techniczną i nie decyduje o ostatecznym klimacie spełnienia. Tu istotny jest mózg i jak wiemy z badań nad szczurami, jest to najważniejszy seksualny organ w życiu homo sapiens. Niestety jak się okazało, organ nieużywany zanika w sensie funkcjonalnym, organicznym i ontologicznym; nawet wieloletnie praktykowanie autoerotyzmu nie jest w stanie utrzymać go w należytej kondycji. Stąd wyniki uzyskane przez Janusza w skali „Erotyka mózgu” nie dziwią, lokując się poniżej przeciętnej. „Poziom gry wstępnej” kontynuuje trend spadkowy. Być może przyczyną tego jest niezrozumienie przez Janusza istoty pytań. Tak zafiksował się na terminie „gra”, że przegapił „wstępna” i siłą rzeczy pozostało mu skojarzenie z internetową, strategiczną nawalanką typu „World of Tanks”. Niestety zastosowanie siłowych, batalistycznych wręcz środków, celem zdobycia Wieży Ostatecznej Obrony (że tak alegorycznie wyrażę się o kobiecym szczytowaniu) nie przynosi spodziewanych rezultatów, szczególnie wtedy, gdy wystarczy proste zaklęcie wyszeptane do spragnionego tembru uszka. Ciekawostką zawartą w tej części testu jest pytanie skierowane tylko do mężczyzn. Badani powinni dokończyć zdanie - „Gra wstępna to jest...” mając możliwość wyboru jednej z trzech opcji: a) szybkie zaśnięcie po nieudanym stosunku seksualnym; b) manewrowanie pilotem po programach pornograficznych w towarzystwie kolegów z pracy; c) czułe szepty do ucha kobiety w trakcie fellatio.

Odpowiedzi na to pytanie miały charakter przesiewowy, czyli oddzielały grupę mężczyzn o wyższym poziomie inteligencji seksualnej ( Ci wybierali odpowiedź C ) od normalnych mężczyzn zaznaczających A lub B. W powyższym nasz Janusz wypadł dobrze, co jednakowoż przy tak niewielkiej ilości pytań mogło być kwestią przypadku. Na samym końcu SEKSUALNOŚCI jest już naprawdę źle. „Tajemnice alkowy” to sprawność będąca wynikiem seksualnej edukacji, doświadczeń praktycznych i potocznej, zdroworozsądkowej wiedzy na temat seksu i miłości, przekazywanej przez kobiety ( głównie babcie ) z pokolenia na pokolenie. Wiedza ta dotyczy takich tematów jak: lokalizacja punktu G ( podobno gdzieś na Wzgórzu Zamkowym w Cieszynie), modro kapusta jako afrodyzjak ( ewentualnie schabowy lub krokiet z barszczem), rosół jako antidotum na kaca ( tak wiem, że tu chodzi o jedzenie lecz niewiastom często miesza się ono z innymi rzeczami, w tym z seksem) i dalej wymieniamy: wiązanki do kaloryfera, zastosowanie pozycji klasycznej w leczeniu migrenowych bólów głowy i inne. tajemnice alkowy

TRAMWAJ CIESZYŃSKI • III 2018

47


TOREBKA JAKBY DAMSKA

UŻywkowość Kiwane sensy & derty densing

Skłonności deliryjne

Mózgojeby, Siarkofruty i Etylaki

Gleborzuty i Kosinoga

Badany odpowiada na szereg pytań mających zdiagnozować generalną skłonność do oddawania się używkom. Zaczynając od strony lewej, pytamy o doświadczenia związane z tanimi alkoholami różnych, mniej lub bardziej popularnych marek. Początkowo skala miała nosić nazwę „Błękit Paryża” jednakowoż ostatecznie autor testu postanowił zastosować bardziej neutralne „Mózgojeby, Siarkofruty i Etylaki”. Tu Janusz wypada poniżej przeciętnej, ponieważ poza nielicznymi kontaktami - głównie w okresie dzieciństwa i adolescencji – z tanim markowym winem o znacznej zawartości siarki i czeskim alkoholem etylowo-metylowym „no name” - raczej stronił od tego typu używek. Znaczacy wzrost przy „Skłonnościach deliryjnych” ujawnił nam wrażliwość badanego na „wyschizowaną” i „halunową” reakcję na alkohol. Tenże działa w jego przypadku szybko, pozytywnie i zdecydowanie odrywa go od rzeczywistości. „Kiwane sensy & derty densing” szacuje fizyczne reakcje po spożyciu: charakterystyczne problemy z motoryką („chwiejny krok”) i towarzyszące temu błyskotliwe konstatacje („aaa...sie naebaem”). Na szczęście niski wynik w ostatniej skali - „Gleborzuty i Kosinoga” nieco uspakaja. Co prawda Janusz może się kiwać, bełkotać, jednakowoż raczej nigdy się nie przewróci i nie zalegnie w przypadkowym miejscu do osiągnięcia stanu ponownej funkcjonalności. Religijność

celibatność duchowość

dewocje fanatyzm

48

TRAMWAJ CIESZYŃSKI • III 2018

medytacja

Kwestie religijności Janusza objawiły się w kwintecie złożonym z następujących skal: Dewocja / Duchowość / Fanatyzm / Celibatność / Medytacja. Ciekawostka testu jest możliwość wystąpienia ciekawych konfiguracji skal, np. wysokie wyniki w skali Dewocja i Fanatyzm przy obniżonej Duchowości daje tzw. Dolinę Moherową. moheRowa dolina fanatyzm

dewocje

duchowość

Osoby z taką charakterystyką maja naturalną skłonność do angażowania się w działalność trójek parafialnych, szerokiej palety pikiet i optują za używaniem pierwszo i drugorzędowych organów płciowych rzadko, przy zgaszonym świetle i w obrębie uświęconych związków w pozycji klasycznej. Grupa skal związana z duchowością znajdowała się u Janusza na raczej zróżnicowanym poziomie: zbliżony do minimum „Fanatyzm” i „Dewocja”, stosunkowo wysoka tendencja do „Medytacji” ( co tłumaczyłoby charakterystyczne zawieszanie się wzrokowo przy wpatrywaniu w jeden punkt – szczególnie w trakcie wykonywania obowiązków zawodowych) oraz „Celibatność” czyli skłonność do życia w ubóstwie seksualnym. Ta ostatnia jak się okazało jest wysoko skorelowana z tendencją do masturbacji, czego nie dowiadujemy się z omawianego testu a z pracy Magisterskiej Janusza Grażyny Balcerka pod dającym do myślenia tytułem „Tendencje Masturbacyjne w zakonach mniszych i żebraczych – omówienie badań podłużnych w latach 1989 – 1999.”


Dla kogo

TOREBKA JAKBY DAMSKA

DAMSKI PUNKT WIDZENIA

ONE

się tak

STROJĄ?

T

o pytanie padło z ust niejednego mężczyzny. Jak to jest, że kobiety potrafią wykonać pełny makijaż idąc tylko na zwykłe zakupy? Po co one to robią? Drodzy Panowie odpowiedź na to nie jest taka prosta. Słysząc wypowiedź jednego z Was, myślącego, że wie, bardzo mnie rozbawiła. Ten Pan, nazwijmy go Pan X, stwierdził, że kobiety wcale nie stroją się ani nie malują dla mężczyzn, bo oni kompletnie nie zwracają na to uwagi. A robią to tylko i wyłącznie ,by wyglądać lepiej niż ich koleżanki – oczywiście potencjalne rywalki. Dyskutować z Panem X nie zamierzałam, bo wiedziałam, że dyskusji nie będzie. Podsunęło mi to jednak ten ważny temat do rozważań. Tak, Drodzy Panowie, czytajcie uważnie, a może nie przytrafi się Wam ta sama gafa. Otóż, kobiety też malują i stroją się, gdy spodoba im się jakiś mężczyzna. Chcą zrobić na nim wrażenie, i to jest zjawisko normalne. Oczywiście to nie jedyny powód. Innym może być również przykład przytoczony przez Pana X. Makijaż może służyć do osiągnięcia większej atrakcyjności. Jednak twierdzenie, że jest to powód jedyny, jest (uwaga!) błędne. A wtrącenie, że mężczyźni kompletnie nie zwracają uwagi na makijaż – no cóż kolego, możesz łatwo wylecieć z gry. Plus należy się kobietom, które stawiają na naturalność i makijaż ograniczają. On ma być czymś dodającym nam uroku, pokazaniem, że chcemy się dobrze w nim czuć, dobrze się prezentować. Wykonany umiejętnie i odpowiednio dobrany do naszej urody może nam pomóc w dodaniu sobie pewności siebie. Nikt nie jest idealny, a makijaż może stać się narzędziem, którego użyjemy, by nie tylko poprawić niedoskonałości, ale także budować swoją świadomość o pięknie czy kobiecości każdej z nas. Panowie też to robią, tylko na inne sposoby. Dlatego nie krytykujcie swoich pań za makijaż (chyba że naprawdę jest źle, a to też może się zdarzyć). Nie krytykujcie ich też kiedy nie mają ochoty się malować. Może właśnie tak czują się pięknie. A makijaż traktujmy pozytywnie, jako coś, co może nam tylko pomóc.

ych R a k i n i m Do TRAMWAJ CIESZYŃSKI • III 2018

ły

49


Lniane batoniki Amelia Witos

fot. Wojciech Krawczyk


TOREBKA JAKBY DAMSKA

Osoby chcące zdrowo się odżywiać coraz częściej sięgają po tzw. superfoods. Wśród nich zaszczytne miejsce zajmuje zapomniane i na nowo odkrywane siemię lniane! Często porównywane z nasionami chia. Jego niesamowite właściwości mają pozytywny wpływ na strukturę naszego przewodu pokarmowego. Siemię działa osłaniająco na żołądek i jelita oraz reguluje ich pracę. Wspomaga odchudzanie i utrzymanie wagi. Dodatkowo pozytywnie wpływa na naszą skórę, włosy i paznokcie oraz reguluje hormony. Poprawia funkcjonowanie układu krążenia i obniża poziom złego cholesterolu. W naturalny sposób poprawia samopoczucie. Najlepiej wybierać siemię lniane w ziarenkach – w aptekach i sklepach zielarskich dostępny jest również len mielony, jednak ma on znacznie mniej właściwości niż ten w ziarenkach. My proponujemy dziś na zdrową i smaczną przekąskę - batoniki - bezmleczne, bezglutenowe, bez jajek, bez tłuszczu i bez cukru. Do tego niezwykle proste do przygotowania. Można je zapakować i zabrać ze sobą na drugie śniadanie – do szkoły, pracy czy na rower.

BATONIKI NA PRZEKĄSKĘ Z SIEMIENIEM LNIANYM NA BLASZKĘ POTRZEBUJESZ: • 350 g daktyli • 400 ml wody • 2 łyżeczki cynamonu • 75 g jagód goji lub żurawiny • 75 g pestek dyni • 150 g brązowego siemienia lnianego • 50 g pokruszonego ziarna kakaowca • 25 g nasion chia • 25 g płatków kukurydzianych • 100 g płatków owsianych

Daktyle drobno siekamy, dodajemy cynamon i zalewamy wodą. Gotujemy około 8 - 10 minut do otrzymania daktylowej papki. Do większego naczynia przelewamy gotowe daktylowe puree, dodajemy pozostałe składniki i dobrze mieszamy. Masę przekładamy do formy wyłożonej papierem do pieczenia, wyrównujemy i pieczemy w temperaturze 175ºC przez 25 - 30 minut. Należy uważać, by ciasta nie przypalić (zwłaszcza jagody goji szybko się rumienią). W połowie czasu pieczenia ciasto możemy przykryć folią aluminiową. Po wyjęciu i wystudzeniu, kroimy na kwadraty. Batoniki można przechowywać do tygodnia w zamkniętej puszce. Smacznego :-). Siemię lniane to drobne, płaskie nasiona lnu zwyczajnego o brązowej lub złotej barwie, które w wodzie znacznie pęcznieją i otaczają się dużą ilością śluzu. Siemię lniane ma liczne właściwości zdrowotne i wartości odżywcze, które są doceniane od tysięcy lat. len uprawiano w starożytnym egipcie, chinach i babilonie około 3 tysiące lat p.n.e. obecnie siemię lniane wraca do łask i staje się popularnym składnikiem diety, łatwo dostępnym w wielu sklepach i aptekach. zainteresowanie nim potęguje fakt, że siemię lniane zaliczane jest do superfoods. te cudowne nasionka zawierają potężną ilość tłuszczowych kwasów wielonienasyconych z rodziny omega-3, które stanowią nawet 60 procent wszystkich tłuszczy w nich zawartych i jest ich niewiele mniej niż w rybach. Siemię lniane zawiera także kwasy tłuszczowe omega-6, błonnik rozpuszczalny i nierozpuszczalny, witaminę e, lecytynę oraz cynk. Siemię dostarcza też dużo manganu, magnezu, fosforu, miedzi, żelaza, witamin z grupy b, a nawet wapnia. TRAMWAJ CIESZYŃSKI • III 2018

51


Zanim spróbujemy cz. 2 j e n a h c uko Andrzej Saul, zdjęcia: www.pexels.com

na początku kilka słów o wodzie i pierwszy wstrząs, trzęsienie ziemi i tsunami. nigdy nie zalewamy kawy wrzątkiem. tak, wszyscy tak robili i dziadek, i babcia, mama. to źle robili. wrzątek zabija wiele dobrych rzeczy w kawie, smak i aromat są płaskie, „przepalone”, niekiedy nawet można wyczuć posmak sadzy. Żeby wydobyć wszystko co najlepsze z dobrej kawy, zaparzamy ją wodą o temperaturze 85-95 st. celsjusza. jeśli teraz przychodzi komuś do głowy tzw. kawa „po turecku”, czyli zaparzana w tygielku, w którym „gotuje” się ją i studzi nawet kilka razy, to informuję, że tej kawy też się nie gotuje. doprowadza się ją prawie do wrzenia, ale się do niego nie dopuszcza. jak rosół. i barszcz.

D

awno, dawno temu, w wielu domach, widywało się ekspresy do kawy, tzw. przelewowe. Potem przyszedł kapitalizm, wolny świat i wszystko, co wiązało się z „komuną”, było złe. Stare i brzydkie ekspresy poszły do śmieci, a na ich miejscu pojawiły się kolorowe pojemniki z kawami rozpuszczalnymi. Na szczęście, od tamtej pory zauważa się mozolne „dojrzewanie” do normalności, pojawiają się refleksje...

ekSpReSy pRzelewowe Ekspresy przelewowe nie są niczym złym, a w połączeniu z dobrymi i świeżo zmielonymi ziarnami, na pewno są lepszym sposobem na dobrą kawę niż kawa rozpuszczalna. Dzisiaj w kafejkach można niekiedy spotkać tzw. „dripy”, sposób parzenia kawy jako żywo przypominający działanie takiego ekspresu i to jest najtańszy sposób na całkiem dobrą kawę. Potrzebny papierowy filtr – dokładnie taki sam, jakiego używa się w przelewowych ekspresach i tzw. dripper, w którym ten filtr umieszczamy. Ceny dripperów potrafią osiągać astronomiczne kwoty, jednak taki zwykły i działający można mieć za 10 zł. Zanim wsypiemy do filtra kawę, dobrze jest przelać go gorącą wodą, unikniemy w ten sposób pojawiającego się niekiedy papierowego posmaku. Następnie całość stawiamy na szklance/filiżance//kubku, sypiemy kawę i lejemy cienką strużkę przegotowanej, gorącej wody. Staramy się trafiać w usypaną na dnie filtra kawę, unikając zamaczania jego ścianek. Wodę dozujemy w takiej ilości, aby wymaganą pojemność uzyskać w około trzy minuty. Gdy woda przelewa się zbyt szybko, to znak, że kawa jest zbyt grubo zmielona, gdy stoi w filtrze, lub ledwo kapie, zmielona jest zbyt drobno. Stojąc i trzymając czajniczek z wodą przez 3 minuty, szybko zatęsknimy za ekspresem... FRancUSka pRaSka Wygodniejszym sposobem na niezłą kawę, jest francuska praska. To bardziej ucywilizowana wersja zalewania kawy w szklance. „French Press”, to nic innego, jak zazwyczaj szklany cylinder, do którego wsypujemy kawę i zalewamy ją gorącą wodą. Od góry do pojemnika wkładamy tłoczek ze stalowym sitkiem o bardzo małych i gęstych oczkach. Po kilku minutach można lekko zamieszać napar i delikatnie docisnąć tłoczek.

52

TRAMWAJ CIESZYŃSKI • III 2018


TOREBKA JAKBY DAMSKA

zmieloną kawą. Woda ma wybitną zdolność do odnajdywania sobie najkrótszej i najłatwiejszej drogi, gdy więc kawy będzie zbyt mało, zostanie ona przez wodę odepchnięta na bok, a ta swobodnie, obok kawy, przeleci sobie przez sitko.

Sitko przeciśnie się powoli przez napar, pozostawiając na górze klarowną, czyściutką i pozbawioną fusów kawkę. Zaparzanie trwa nieco dłużej niż w dripie, dlatego mielimy kawę nieco grubiej. Zbyt drobno zmielona przedostanie się przez sitko, ale może je też zatykać, utrudniając lub uniemożliwiając odsączenie naparu. Praskę możemy też swobodnie wykorzystywać do parzenia herbaty, czy ziół. moka W żadnym hotelu, czy motelu we Włoszech, nie znalazłem nigdy czajnika. Gdy komuś przyszła ochota na herbatę, wodę trzeba było gotować w garnku. Ale zawsze i wszędzie, w szafce stała kawiarka i filiżanki. Moka - nie mylić z moccą, mokką, mocą. Te nazwy w Polsce są często wymawiane naprzemiennie i zazwyczaj dotyczą rodzaju zaparzonej kawy, jednak często w każdej kawiarni innej. Teraz nie będziemy tego roztrząsać, skupimy się na nazwie „moka”. To małe i zmyślne urządzenie do parzenia kawy, w Polsce zwykło się je nazywać kawiarką, czy caffetierką. Obsługuje się ją bardzo prosto. Składa się z trzech części dolnej, do której wlewamy wodę, sitka na zmieloną kawę i części górnej, do której przedostaje się napar. Po wlaniu wody, wsypaniu kawy, skręceniu wszystkiego stawiamy ją na kuchence. Gdy po chwili pojawią się odgłosy przypominające siorbanie kończącej się coca-coli w kinie, to znaczy, że czas zdjąć kawiarkę z kuchenki. Nie czekajcie, aż kawiarka wysiorbie całą wodę, jej tam jest już niewiele, a wydłużony czas parzenia może wpłynąć źle na ostateczny smak. Można spotkać się z zaleceniem, aby wlewać wodę już przegotowaną, gorącą. Ma to zapobiec zbyt długiemu działaniu na kawę pary z podgrzewanej długo wody, przez co faktyczny czas parzenia wydłuża się i kawa może być zbyt intensywna, „przepalona”. Nieco bardziej subtelna i bogatsza jest wtedy, gdy ten czas skrócimy, a tak się właśnie dzieje, gdy zalejemy kawiarkę gorącą wodą. Kawiarki występują w kilku pojemnościach, mierzonych mililitrami lub filiżankami. Nie bez powodu – nie należy zaparzać małej ilości kawy w dużej kawiarce. Sitko, do którego wsypujemy kawę, powinno być całe wypełnione

W każdym z powyższych sposobów możecie przekonać się, jak zmienia się smak naparu na różnych etapach parzenia. Jak smakuje napar po pół minucie, po dwóch, trzech. Jak smakują pierwsze krople, następne, jak ostatnie. W ten prosty sposób odnajdziecie moment, w którym napar zaczyna być kwaśny, goryczkowy, cierpki i to będzie dobry moment na przerwanie zaparzania. Włosi kochają swoje espresso, co zrozumiałe, ale w domach rzadko spotyka się ekspresy ciśnieniowe. Te, które są w stanie zagwarantować przyzwoity napar, kosztują zbyt wiele, a i sam sposób parzenia wymaga nieco wiedzy i doświadczenia. Za to poranna kawa z kawiarki to już rytuał. I to ma sens, tak zaparzona kawa nie jest może specjalnie wysublimowana, wypieszczona i niebiańska jak dobre espresso, ale z racji sposobu parzenia, jest mocna i z dużą zawartością kofeiny. Czyli to taki dobry poranny kop na pobudzenie. Espresso z kolei, jest bardzo mocne i esencjonalne, ale ze stosunkowo niewielką zawartością kofeiny. Decyduje o tym czas – ekstrakcja trwa niecałe 30 sekund i to jest dokładnie tyle, ile potrzeba na uwolnienie wszystkiego co najlepsze ze smaku i aromatu, ale to zbyt krótko, aby pojawiła się w dużych ilościach kofeina. ekSpReS ciśnieniowy No właśnie, co w takim razie z coraz częściej pojawiającymi się w polskich domach ekspresami ciśnieniowymi? Z tym jest trochę problem i pewna istotna kwestia, niekiedy trudna do przełknięcia przez właścicieli tych urządzeń. Niewielu zdaje sobie sprawę z prawdy oczywistej - ekspres ciśnieniowy służy do zaparzania TYLKO i WYŁĄCZNIE espresso. Tudzież kaw na espresso bazujących, jak cappuccino, latte itd. Tu podstawą zawsze jest najpierw espresso, uzupełniane potem mlekiem. I co w związku z tym? W największym skrócie, espresso to bardzo konkretny sposób parzenia kawy, ze ściśle określonymi – wagą, pojemnością, czasem i urządzeniem. Niedotrzymanie któregoś z nich, a w szczególności tak często spotykane przelewanie przez zmieloną kawę kubka wody powoduje, że otrzymujemy „coś”. No dobrze, ale co w tym złego, może nie będzie to espresso, ale przecież kawa się zaparzy? Pół biedy, jeśli tylko to traci absolutnie jakikolwiek sens – kupujemy urządzenie za kilkaset złotych tylko po to, żeby przeleciała przez sitko woda. Bo zazwyczaj, taka kawa jest po prostu niedobra. Jeśli wolicie większą kawę niż espresso (30ml), nie róbcie jej w ekspresie ciśnieniowym, spróbujcie taką porcję kawy zaparzyć w którykolwiek opisany wyżej sposób. TRAMWAJ CIESZYŃSKI • III 2018

53


PRZYSTANEK NA ŻĄDANIE

SERNIK WIEDEŃSKI klasyka na Wielkanoc!

Znakomity przepis na sernik wiedeński, czyli klasyczny sernik bez kruchego spodu. Im więcej sera w serniku i mniej ciasta - tym sernik doskonalszy. Do takiego wypieku potrzebujemy bardzo dobrych produktów. Przygotujemy go na bazie wysokiej jakości sera półtłustego marki Skoczowskie. Dla tych, którzy nie mogą zmielić sera samodzielnie Okręgowa Spółdzielnia Mleczarska w Skoczowie wychodzi naprzeciw z gotowym produktem - serem półtłustym mielonym. Doskonałym produktem do wypieków jest również masło Skoczowskie, które jako jedno z niewielu zawiera 83% tłuszczu.

SKŁADNIKI 1000 g zmielonego twarogu półtłustego marki Skoczowskie 5 jajek 100 g masła Skoczowskiego (83%) 1 łyżka mąki ziemniaczanej 1 łyżka mąki pszennej 1 szklanka drobnego cukru do wypieków 2 łyżeczki ekstraktu waniliowego lub pomarańczowego bakalie np. smażona skórka pomarańczowa, rodzynki

Polewa czekoladowa: • 100 g gorzkiej lub mlecznej czekolady • 50 g masła 54

TRAMWAJ CIESZYŃSKI • III 2018

Wszystkie składniki powinny być w temperaturze pokojowej. Obie mąki przesiewamy. W misie miksera ucieramy masło z cukrem, na jasną i puszystą masę. Wbijamy jajka, jedno po drugim, ucierając po każdym dodaniu. Stopniowo dodajemy twaróg, dalej ucierając. Wsypujemy obie mąki, dodajemy ekstrakty i na końcu bakalie. Masę przekładamy do formy o średnicy 23 cm wyłożonej papierem do pieczenia. Piekarnik rozgrzewamy do temperatury 170ºC. Wkładamy sernik i od razu zmniejszamy temperaturę do 150ºC. Pieczemy przez kolejne 1,5 godziny, najlepiej bez termoobiegu. Studzimy przy lekko uchylonym piekarniku, by nie narażać sernika na gwałtowną zmianę temperatury. Schładzamy przez kilka godzin. Nad parą wodną roztapiamy czekoladę razem z masłem. Mieszamy delikatnie do gładkości i ozdabiamy sernik.


PRZYSTANEK NA ŻĄDANIE

Mleko PROSTO OD KROWY świeże, surowe mleko to dziś produkt, do którego większość z nas zwyczajnie nie ma już dostępu. ci, którzy mieli okazję spróbować prawdziwego mleka, wiedzą, że jego smak mocno się różni, od tego przetworzonego ze sklepowych półek.

M

leko „prosto od krowy” ma specyficzny smak i zapach, którego absolutnie nie da się porównać z mlekiem z kartonu UHT. Smak mleka prosto od krowy zmienia się w zależności od pory roku, od tego czym krowa była karmiona, czy pasła się na pastwisku, czy dostawała siano. Takie mleko po kilku dniach w natu-

Sklepowe mleko trafia na półki mocno przetworzone. Warto jednak wiedzieć, że istnieją dwa sposoby oczyszczania mleka - sterylizacja i pasteryzacja. Sterylizacja mleka (UHT) następuje pod wpływem bardzo wysokiej temperatury. W ten sposób giną wszelkie bakterie, niestety również i prozdrowotne bakterie mlekowe oraz witaminy i kwas foliowy. Co więcej, takie podgrzewanie mleka sprawia, że zawarty w nim wapń ulega wytrąceniu i trzeba go uzupełniać sztucznie. Mleko UHT można przechowywać poza lodówką bardzo długi okres czasu – jednak już po otwarciu trzeba go spożyć w ciągu 48 godzin, podobnie jak pasteryzowane. Pasteryzacja to proces podgrzewania mleka w niskiej temperaturze, służący tylko eliminacji drobnoustrojów. Metoda ta pozwala na zachowanie wartości odżywczych mleka. Jednak termin ważności nie jest tak długi, jak przy mleku „uchatym”, stąd należy trzymać go w lodówce i spożyć w ciągu doby lub dwóch po otwarciu. Dietetycy zalecają tu wybór mleka tłustego, jako lepiej przyswajalnego przez ludzki organizm. Mleko pasteryzowane najczęściej sprzedawane jest w butelkach.

ralny sposób kwaśnieje. Zsiadłe mleko, choć nazywane też bywa skwaśniałym, nie jest produktem zepsutym. Wprost przeciwnie. Znajdujące się w nim kultury bakterii mają dobroczynny wpływ na nasz organizm - poprawiają odporność, zapobiegają biegunkom, zaparciom i wzdęciom. Poza tym zsiadłe mleko to także bogate źródło witamin i składników mineralnych. Zawiera m.in witaminę B12 niezbędną do produkcji czerwonych krwinek, witaminę A, dzięki której nasza skóra zachowuje młody wygląd oraz potas regulujący gospodarkę wodną i ciśnienie krwi.

Okręgowa Spółdzielnia Mleczarska w Skoczowie mimo zmiany wizerunku - od kilku miesięcy produkty sygnowane są jako „Skoczowskie” - nie zmieniła sposobu produkcji opartego na tradycyjnych recepturach, bez ulepszaczy, konserwantów i sztucznych dodatków. Stąd ich krótki termin ważności. Mleko „Skoczowskie” pochodzi z naszych gospodarstw z terenów górskich. Mleko „prosto od krowy” kwaśnieje, po ogrzaniu można uzyskać z niego naturalny twaróg. A stąd już tylko krok do domowego sernika!

TRAMWAJ CIESZYŃSKI • III 2018

55


PRZYSTANEK NA ŻĄDANIE

wPŁYWAJ

na rozwój swojego

S

ystematyczna aktywność fizyczna w środowisku wodnym niesie ze sobą wiele wymiernych korzyści, zwłaszcza zdrowotnych. wspólną wodną przygodę można rozpocząć już od trzeciego miesiąca życia, kiedy maluch waży powyżej 6 kilogramów oraz stabilnie trzyma główkę. jest to również uwarunkowane rozwojem zmysłu wzroku. przebywanie malucha w warunkach zmiennej temperatury wody i otoczenia sprzyja hartowaniu organizmu, a chłodniejsza woda pobudza jego układ krwionośny. ciśnienie hydrostatyczne wywiera nacisk na zanurzoną klatkę piersiową, stymulując do pracy układ oddechowy, co przyczynia się do profilaktyki chorób górnych dróg oddechowych. 56

TRAMWAJ CIESZYŃSKI • III 2018

ćwiczenia w wodzie wzmacniają też wszystkie partie mięśni i stawy, wpływają pozytywnie na dużą i małą motorykę. woda reguluje napięcie mieśni, co jest szczególnie korzystne dla dzieci z problemem napięcia mięśniowego. w trakcie zajęć prowadzone są ćwiczenia wspierające koordynację wzrokowo- ruchową oraz rozwijające zmysł równowagi. prowadzi to do polepszenia sprawności malucha i lepszej koordynacji ruchów na lądzie. dzieci poprzez podejmowanie różnych wyzwań w wodzie stają się bardziej odważne, otwarte i chętne do odkrywania otaczającego je świata. kontakt z równieśnikami jest również próbą podjęcia pierwszych procesów socjalizacji dziecka.


PRZYSTANEK NA ŻĄDANIE

Malucha

Bądź z nami na fali

Szkoła pływania dla dzieci i niemowląt „Maluchy na fali” powstała z pasji do sportu, miłości do dzieci oraz przyjaźni, która łączy jej założycielki. Dwie instruktorki, absolwentki krakowskiej Akademii Wychowania Fizycznego: Jagoda Bojarczuk i Aleksandra Koczur opracowały autorską metodę nauki pływania wzorowaną na norweskiej szkole Terjego Stakseta. Mottem szkoły są słowa „Swim with love”, które właściwie tłumaczą wszystko. Instruktorkom zależy przede wszystkim na tym, aby Maluchy pokochały wodę i by pływanie razem z nimi było czymś więcej niż krótką lekcją. Chcą stworzyć niesamowite wspomnienia, które głęboko wpiszą się w pamięć całej rodziny. Zajęcia prowadzą tak, by dziecko oswoiło się ze środowiskiem wodnym w sposób przyjemny i bezstresowy. Zadaniem instruktorek jest wskazanie drogi i przygotowanie dzieci zarówno pod kątem motorycznym jak i psychicznym do bezpiecznej zabawy w wodzie, jak również całożyciowej

aktywności fizycznej. Zajęcia są piękną przygodą, która przede wszystkim buduje i wzmacnia relacje rodzica z dzieckiem poprzez motywowanie, nagradzanie i wspólne pokonywanie własnych granic. Zajęcia prowadzone są w pięciu grupach wiekowych. Podział grup nastąpił ze względu na uwarunkowania psychomotoryczne dzieci. Podczas zajęć wpojony zostaje szacunek oraz miłość do wody już od pierwszych miesięcy życia. Niemowlęta połączone są silną więzią z rodzicami i to właśnie na podstawie tej relacji opracowane zostało wiele ćwiczeń oraz zadań. Okres niemowlęcy jest doskonały na rozpoczęcie wstępnej adaptacji do środowiska wodnego. Maluchy, które ukończą pierwszy rok życia stają się bardziej świadome oraz samodzielne, przejawiając własną inicjatywę podczas zajęć. Chętnie wykonują wszystkie ćwiczenia i doskonale bawią się z rówieśnikami. W starszych grupach instruktorki wzbudzają w dzieciach zainteresowanie możliwością samodzielnego przemieszczania się w wodzie z dodatkową asekuracją rodzica. Zgodnie z autorską metodą, Maluchy po skończeniu czterech lat mogą uczestniczyć samodzielnie w lekcjach pływania, które oparte są o zestaw łatwych ćwiczeń oraz przyjemnych zabaw. Dzieci krok po kroku zbliżają się do samodzielnego poruszania się w wodzie z zachowaniem odpowiedniej techniki pływackiej. Pasja, zaangażowanie oraz wyjątkowe podejście do dzieci towarzyszą Rodzicom oraz Maluchom podczas każdych zajęć. Zawsze uśmiechnięte i pełne życia instruktorki chętnie dzielą się swoją wiedzą oraz miłością do wody. Nie zastanawiaj się zbyt długo, dołącz do nas i bądź zawsze na fali. Wasz uśmiech i zadowolenie są naszym powodem do radości. Szkoła Maluchy na fali prowadzi zajęcia na dwóch basenach Centrum Szkoleniowo – Rekreacyjne Park Poniwiec w Ustroniu – pływanie niemowląt i dzieci w wieku poniemowlęcym do 3 roku życia Kryta pływalnia Troclik w Bielsku Białej – nauka pływania dzieci w wieku przedszkolnym 4-6 lat

Szkoła Pływania Dzieci i Niemowląt „Maluchy na fali” www.maluchynafali.pl kontakt@maluchynafali.pl

TRAMWAJ CIESZYŃSKI • III 2018

57


WYPRAWY Z TRAMWAJEM

Górskie wyprawy z Ozzim

Barania Góra czyli wyprawa do źródeł Wisły...

tekst i zdjęcia: Szymon Krupka

pamiętam, jak bardzo dawno temu w szkole podstawowej poznałem „legendę o powstaniu wisły”. zna ją chyba każde dziecko w tym kraju, wszak to królowa polskich rzek! patrząc na to myślę sobie, że decydenci z naszego regionu chyba małą wagę przywiązują do tego faktu. jeśli zapytalibyśmy przeciętnego kowalskiego z północnej części naszego kraju, gdzie leży cieszyn, wisła czy Ustroń, założę się, że byłby problem z określeniem dokładnego miejsca. gdzieś w górach! chyba na południu! koło zakopanego?! natomiast prawie każde dziecko wie, że biała i czarna wisełka – dwie „siostry” swoje źródła mają na baraniej górze. podpowiadam zatem! na tym fakcie można między innymi budować promocję regionu! w ten przedwiosenny czas wybraliśmy się z moim psem ozzim, spotkać się z legendarnymi „siostrami” i zdobyć baranią górę (1220 m.n.p.m).

N

ad wschodnią częścią Beskidu Śląskiego, wznosi się kopulasty, zalesiony od zachodu szczyt. Drugi co do wysokości w paśmie. Jednocześnie jest najwyższym szczytem polskiej części Śląska Cieszyńskiego. Proponuję zatem bardzo przyjemną trasę na wierzchołek w postaci pętli. Pamiętajmy, że w marcu na szczycie panują jeszcze zimowe warunki, dlatego odpowiedni ubiór jest tak ważny! Zalecam także kolce zakładane na buty, ponieważ zamarzające wiosenne roztopy i zalegający lód na szlaku są bardzo niebezpieczne. Kolce takie kupimy w prawie każdym, większym sklepie sportowym. Ja używam również kijów trekingowych, które znacząco podnoszą stabilność każdego kroku w niepewnych warunkach.

58

TRAMWAJ CIESZYŃSKI • III 2018

Wyprawę zaczynamy na parkingu nadleśnictwa, położonym na południe od jeziora Czerniańskiego. Swój początek ma tu czarny szlak pieszy wzdłuż potoku Czarna Wisełka. Dużym plusem jest również ścieżka dydaktyczna (prowadzi na sam szczyt) i tablice informacyjne, na których opisana jest fauna i flora góry. Trasa mimo to, że jest asfaltowa jest bardzo przyjemna. A śpiewające wczesną wiosną ptaki i szum potoku, sprawiają, że można tam miło odpocząć od trosk dnia codziennego. Ten fragment polecam zdecydowanie rodzinom z dziećmi. Po około 5 km szlak łączy się z czerwonym -


WYPRAWY Z TRAMWAJEM

Głównym Szlakiem Beskidzkim imienia Kazimierza Sosnowskiego. Podążając dalej (czerwonym szlakiem) po dwudziestu minutach docieramy do Schroniska PTTK na Przysłopie pod Baranią Górą, które położone jest na wysokości 900 m n.p.m. Historia tego miejsca jest bardzo ciekawa. Pierwszy budynek schroniska pochodził jeszcze z końca XIX w. Był to drewniany domek myśliwski arcyksięcia Fryderyka Habsburga, zbudowany w 1897 r. jako baza wypadowa do polowań na głuszce. Budynek został zdewastowany pod koniec I wojny światowej i początkowo pozostawał w dyspozycji Lasów Państwowych. Dopiero po kilku latach został przejęty przez Górnośląski Oddział PTT, który go wyremontował i 15 lipca 1925 r. oddał do użytku turystom. II wojnę światową budynek przetrwał szczęśliwie bez zniszczeń. W 1946 r. został ponownie oddany do użytku. W latach 19731979, w związku z nasilającym się ruchem turystycznym, PTTK postawiło nowy, murowany, trzypiętrowy budynek schroniska. W 1985 r. stary, pohabsburski budynek, wyłączony już wcześniej z użytku turystów, rozebrano i przeniesiono do Wisły na ulicę Lipową, gdzie stoi do dziś, jako siedziba PTTK w Wiśle. Obecnie po kolejnych remontach, schronisko dysponuje 50 miejscami noclegowymi. Znajduje się tu również bufet, kuchnia i duża stołówka. Architektonicznie budynek jest tak brzydki, że patrząc na niego dosłownie „pękają oczy”! Ale myślę

sobie, że takie były czasy. Socjalistyczne budownictwo nawet tutaj musiało odcisnąć swoje betonowe piętno! Ruszamy dalej, łączą się tu trzy szlaki – zielony, niebieski i czerwony. Ostrożne po lodowych polach, podchodzimy do góry. Za nami przy pięknej pogodzie imponujący widok na „Małą Fatrę” na Słowacji i Beskid Żywiecki. Po godzinnej wspinaczce przez Wierch Wisełka (1195 m.n.p.m.) zdobywamy szczyt Baraniej Góry. Znajduje się tu wieża triangulacyjna z platformą widokową. Ponad lasem rozpościera się imponująca panorama na „Beskid Śląski”, „Morawsko – Śląski”, „Żywiecki”, „Mały” oraz „Małą Fatrę”. Jak na dłoni widać góry! Widok zapiera dech w piersiach. Szczyt Baraniej Góry ma także swoje dramaty i niezwykłą historię. Góra była miejscem wypasu owiec i posiada bogate tradycje pasterskie. Jeszcze w latach 60. i 70. XX wieku znajdowały się tu tradycyjne Sałasze pasterskie. W czasie II wojny światowej i tuż po jej zakończeniu w lasach tych stacjonowały partyzanckie oddziały Henryka Flame, słynnego „Bartka”. Jednak największym dramatem TRAMWAJ CIESZYŃSKI • III 2018

59


WYPRAWY Z TRAMWAJEM

tej ziemi, jest zanieczyszczenie powietrza i niekorzystna gospodarka leśna, zapoczątkowania przez Habsburgów w XIX wieku. Sukcesywne wycinanie dawnej puszczy karpackiej na potrzeby przemysłu i późniejsze nasadzenia świerka alpejskiego, doprowadziło do zachwiania górskiego ekosystemu. Apogeum tej katastrofy nastąpił w latach 90. XX wieku. Dzisiaj wschodnie i południowe stoki Baraniej Góry wyglądają jak pustynia. Nadzieją jest specjalny program odbudowy lasu i powrót rodzimych gatunków drzew. Jednak na efekty tych działań poczekamy nawet 200 lat. Po nacieszeniu się widokami ruszamy w drogę powrotną. Tym razem wybieramy szlak niebieski. Po drodze

przecinamy liczne cieki wodne i źródła Wisły. Schodząc coraz niżej wzdłuż potoku Biała Wisełka docieramy do „Kaskad Rodła” – zespołu około 25 naturalnych wodospadów i progów rzecznych. Fragment ten jest jednym z najbardziej urokliwych miejsc w Beskidzie Śląskim. Po kolejnych dwudziestu minutach schodzimy do dzielnicy miasta Wisła – Czarne. Ostatni kilometr ostrożnie pokonujemy drogą i kończymy na parkingu, gdzie zostawiliśmy swój samochód. Całość przejścia szacowania jest na 6 godzin. Życzymy Wam z Ozzim wspaniałej pogody i wielu pięknych widoków z Baraniej Góry. Zachęcamy do zapoznania się z ciekawą legendą dotyczącej rzeki Wisły. Do zobaczenia na szlaku.

Legenda o powstaniu Wisły

D

awno, dawno temu, wśród górskich szczytów wznosił się zamek króla gór beskida i jego żony borany, królowej lasów. Rządzili razem przez długie lata, ukochani przez swych poddanych. jednak nadszedł dzień, w którym stary król zmarł. pogrążona w żałobie królowa wezwała do siebie troje swych dzieci, aby zgodnie z wolą ich ojca podzielić między nimi władzę. - lanie, ty będziesz panował nad polami i łąkami - rzekła do syna. - zaś wy, białko i czarnocho, będziecie sprawowały pieczę nad wodą, rozprowadzając ją po polach i łąkach lana, aby było jej pod dostatkiem. Radosna białka klasnęła w dłonie i szybko zbiegła z góry do zamglonej doliny. a posępna czarnucha ostrożnie zeszła po skałach z drugiej strony. gdy obie spotkały się na dole, białka wesoło krzyknęła: - i teraz będziemy już płynąć razem! jednak drogę zagrodziła im ogromna skała, pod którą stał rycerz czantor. - Stójcie córki królewskiej pary! gdzie wam tak śpieszno? po co chcecie iść do nieznanych, odległych krain, skoro tutaj jest tak pięknie? - zapytał. Rozejrzały się siostry i zgodnie stwierdziły, że mogą tam zostać. z wdzięczności rozproszyły wodę po całej dolinie, aż zakwitła tysiącami barwnych kwiatów. ale ziemia rozkazała rycerzowi przepuścić królewskie córki, aby mogły zanieść wodę dalej ku północy.

60

TRAMWAJ CIESZYŃSKI • III 2018

- wyślijcie najpierw jedną falę, przecież nie wiecie co tam na was czeka - poradził czantor siostrom, a potem rozsunął skały. niepewna fala powoli wypłynęła na północ, a siostry nazwały ją „wyszła” i poleciły, by powróciła z wieściami o dalekich krainach. wyszła skakała wesoło po kamieniach, płynęła przez równiny, mijała ciemne lasy, wijąc się to w lewo, to w prawo, aby jak najwięcej zobaczyć. kiedy mijała wawelską skałę, wyskoczył ku niej wielki smok ziejący ogniem. przerażona bryznęła mu w oczy pianą i uciekła dalej na północ. dołączały się do niej mniejsze rzeczki i strumyki, a wyszła rozlewała swe wody coraz szerzej i szerzej. - chyba już czas zawrócić - myślała nieraz, ale wciąż była ciekawa, co jeszcze jest przed nią. w końcu zniknęły jej z oczu las i pola. poczuła zaś słony smak. nad nią było szare niebo, a przed nią równie szara, spieniona woda, która łączyła się z niebem na horyzoncie. zachwycona dała się wciągnąć w szum morskich fal i połączyła z wodami bałtyku. na próżno siostry czekały jej powrotu, na próżno posyłały za nią jedną falę za drugą. wszystkie płynęły jej śladem i po długiej drodze łączyły się ze słonymi wodami morza. po latach od imion sióstr nazwano dwie rzeczki - białą i czarną wisełkę, które łączą się w jedną rzekę - wisłę.


GIMNASTYKA Z TRAMWAJEM

W zachwycie nad

sportsmenkami

Rafał Urbaczka

nie raz zachwycamy się Robertem lewandowskim. nie raz zachwycamy się michałem pazdanem. nie raz zachwycamy się kamilem Stochem. nie raz zachwycamy się Sławomirem Szmalem. mógłbym tak dalej wymieniać, gdybym nie zauważył w tej wyliczance pewnej nieprawidłowości - dywaguję tylko na temat mężczyzn.

O

statnio właśnie uświadomiłem sobie, iż dotychczas sporo pisałem o sporcie w męskim wydaniu, natomiast kobiety umykały moim oczom. A przecież polskie sportsmenki zasługują na zdecydowanie więcej, aniżeli odrobinę uwagi. Tym bardziej, że nadszedł miesiąc szczególny dla pań. Warto się wobec tego zastanowić, jak wiele panowie zawdzięczają płci pięknej, także na niwie sportowej.

Na mistrzostwach świata zajmowała 7. miejsce, zarówno indywidualnie (na 30 km techniką dowolną, w 1993 r.), jak i w sztafecie (4*5 km, w 1991 r.). 3-krotnie wystąpiła na igrzyskach olimpijskich, a mistrzostwo Polski zdobywała aż 19 razy. Bernadeta Bocek – Piotrowska znana jest również z komentowania zawodów Pucharu Świata w biegach narciarskich dla Telewizji Polskiej. Godny podkreślenia jest z pewnością fakt, iż 7. miejsce z mistrzostw świata w Falun uchodzi za najlepszy wynik polskiej narciarki w historii, przed Justyną Kowalczyk. Choć do osiągnięć polskiej mistrzyni „Benii” bardzo dużo brakuje, nie oznacza to w żadnym razie, iż mamy obok niej przejść obojętnie. Zanim pojawiła się Bernadeta Bocek – Piotrowska, lepszych biegaczek narciarskich w Polsce można było ze świecą szukać. Jej wyniki, choć wcale nie wybitne, wypada więc należycie docenić.

Kobiety od samego początku nie miały w sporcie łatwo, co widać choćby w genezie samych igrzysk olimpijskich. W starożytności te rozgrywki ku czci bogów były zarezerwowane w wyłączności dla mężczyzn. Na pierwszych nowożytnych igrzyskach olimpijskich również zabrakło kobiet. Dziś trudno sobie wyobrazić „święto sportu” bez uczestnictwa płci pięknej. W końcu nie raz zachwycamy się Anitą Włodarczyk. Nie raz zachwycamy się Marią Andrejczyk. Nie raz zachwycamy się Joanną Jóźwik. Nie raz zachwycamy się Justyną Kowalczyk… No właśnie, a propos Kowalczyk – wielu przeciętnym kibicom wydaje się, iż przed Kowalczyk nie było żadnej polskiej biegaczki narciarskiej, prezentującej przyzwoity poziom. Muszę zaprzeczyć tej tezie, gdyż jeszcze przed dwoma dekadami mogliśmy cieszyć się występami, urodzonej w Istebnej Bernadety Bocek – Piotrowskiej. „Benia” początkowo trenowała w lokalnym klubie MKS Istebna, a następnie we Włókniarzu Bielsko – Biała. Jako juniorka uplasowała się tuż za podium młodzieżowych mistrzostw świata na dystansie 15 km stylem dowolnym w 1990 r. Kiedy została dołączona do reprezentacji polskiej seniorek, również dawała się poznać z dobrej strony.

Justyna Kowalczyk, źródło Wikipedia

TRAMWAJ CIESZYŃSKI • III 2018

61


GIMNASTYKA Z TRAMWAJEM

Sportowiec Dominika Rychły

z krawatem

Prawdziwych pasjonatów sportu z naszego regionu nie zawsze trzeba szukać na stadionach, halach sportowych czy boiskach piłkarskich. tym razem taką osobę znalazłam w fotelu wójta, a jest nią pan henryk gazurek – włodarz gminy istebna, miłośnik biegów narciarskich.

Z

aczęło się w prosty sposób. Narty były kiedyś środkiem komunikacji, szczególnie w takim terenie jakim odznacza się Istebna. - Kiedy miałem 4 lata otrzymałem od taty pierwsze narty. Nazywały się „Harnasie”. Do dzisiaj mam je w domu. Każda górka, mówiąc po naszymu „grapa” służyła do jeżdżenia. To trwało codziennie przez parę godzin - wspomina wójt. Pierwsze zawody zaliczył już w drugiej klasie szkoły podstawowej, do której uczęszczał oczywiście w Istebnej. Wówczas była to szkoła sportów zimowych z klasami sportowymi. Jako młody uczeń mógł po raz pierwszy sprawdzić się w rywalizacji o Istebniański Bruclik (w tym roku bieg odbył się już po raz 43). Później nadszedł czas na kolejną szkołę sportową, tym razem Liceum Ogólnokształcące w Zakopanem, do której uczęszczali przyszli reprezentanci kraju. Pojawił się wtedy nawet awans do kadry narodowej juniorów. Trudny moment w sporcie przyszedł na kolejnym etapie edukacji. - Studia nie były łatwe dlatego, że w tych końcowych latach założyłem rodzinę, co wymagało dodatkowego poświęcenia. Kontynuowałem naukę i jednocześnie uprawianie sportu, bardzo mnie to pasjonowało. Na swoje najlepsze wyniki czekałem cierpliwie i trochę długo. Udało mi się to na końcowym etapie studiów, a nawet jak zacząłem pracę 1995 roku w Szkole Podstawowej na Zaolziu - mówi Pan Henryk Gazurek. - Na studiach moim trenerem był pochodzący z Rosji Wadim Anuczin, stale mieszkający w Sankt Petersburgu, dokąd wyjeżdżaliśmy na miesięczne zgrupowania. Był tam ośrodek przygotowania olimpijskiego. Tam też poznałem wielu zawodników, których trener wychował. Byli to medaliści mistrzostw świata, igrzysk olimpijskich. Jeździliśmy też za koło podbiegunowe.

62

TRAMWAJ CIESZYŃSKI • III 2018

Pan Henryk obserwował wtedy Rosjan, którzy jednorazowo potrafili przebiec 100 km! Nic dziwnego, skoro poziom kultury biegowej wśród mieszkańców Rosji był bardzo wysoki. W ośrodku, wśród lasów wytyczone były trasy nartorolkowe do biegania z kijami, umożliwiające całoroczny trening. Rosjanie prowadzili statystykę, w której porównywali wyniki mistrzów olimpijskich z kolejnymi pokoleniami biegających rodaków. Efekty tej pracy widać do dzisiaj. Są nimi choćby medale w sztafecie przywiezione z igrzysk w Pjongczang.

Pan Henryk Gazurek ma na swoim koncie wiele sportowych sukcesów. Może się pochwalić takimi osiągnięciami jak medale Mistrzostw Polski, wśród których są również te z najcenniejszego kruszcu czy zwycięstwo w prestiżowym Biegu Piastów z 1999 roku. To najstarsza i największa w Polsce impreza narciarska, w której uczestniczy kilka tysięcy osób w różnym wieku zarówno z Polski jak i z zagranicy. Największy masowy bieg narciarski w Polsce miał swoją premierę w roku 1976. Wystartowało wówczas niewiele ponad pół tysiąca uczestników. Liczba uczestników systematycznie rośnie, tak samo jest z renomą tego biegu.


GIMNASTYKA Z TRAMWAJEM

Pan Henryk od początku swojej pracy w szkole, starał się do biegów narciarskich „zarazić” także uczniów, z którymi pracował. To mu się udało. – Latem codziennie dochodziłem lub dobiegałem do szkoły, a w zimie tak samo tylko na nartach biegowych. W ten sposób „zaraziłem” kilku uczniów przy pomocy Państwa Maciejczyków, nauczycieli ze Szkoły Podstawowej. Otrzymałem od nich kilka par nart, żeby dzieci mogły biegać. Podobnie jak ja zaczęły się przemieszczać na nich na lekcje i z powrotem – między domem a szkołą. - wspomina Pan Henryk - Prowadziłem również zajęcia z młodzieżą. Jedna z moich podopiecznych, Ania Kohut zdobyła podwójne Mistrzostwo Polski reprezentując klub MKS Istebna – dodaje. Obecnie wójt Gazurek może być dumny z co najmniej dwóch rzeczy. Po pierwsze z tego, że na Kubalonce mają powstać trasy biegowe z prawdziwego zdarzenia. Mają się na nich odbyć w 2021 roku zawody Mistrzostw Świata Juniorów w narciarstwie klasycznym, których gospodarzem będą Wisła oraz Szczyrk. Jednak widać u wójta pewien niedosyt w związku z faktem nieuwzględnienia Istebnej w roli współgospodarza Mistrzostw. - Przypomnę, że trasy biegowe leżą w większości w granicach administracyjnych Gminy Istebna a pozostała część - Miasta Wisła. Jednak sama Kubalonka to wyłącznie przysiółek Istebnej, miejscowości z bogatymi tradycjami i znaczącymi osiągnięciami w zakresie narciarstwa biegowego – mówi Henryk Gazurek. - Obiekty te po rozbudowie i modernizacji pozwolą naszym kadrom narodowym na prowadzenie całorocznego szkolenia sportowego, a także posłużą do szeroko rozumianej rekreacji i rozwoju narciarstwa w Polsce - pisał przewodniczący Komisji Kultury Fizycznej, Sportu i Turystyki Sejmu RP Ireneusz Raś po kontrolnej wizycie w Beskidach. Wielkie nadzieje wobec mającej powstać infrastruktury wyraża również wójt Istebnej. - Żeby te trasy były profesjonalne i mogły się tam odbywać Mistrzostwa Świata Juniorów, a także mistrzostwa wyższej rangi, muszą powstać zmiany w planie zagospodarowania przestrzennego. Takie zmiany przygotowujemy wspólnie z Wisłą. Wierzę w to, że w tym roku te uchwały podejmiemy i to będzie pierwszy krok do tego, żeby Centralny Ośrodek Sportu, który jest gospodarzem tego obiektu, poprzez środki budżetowe z Ministerstwa Sportu i Turystyki, mógł przygotować projekt do gruntownej

fot. Wójt Henryk Gazurek był reprezentantem i chorążym Polski na Zimowej Uniwersjadzie w Muju-Chonju w Korei Południowej w 1997r. Historia zatoczyła koło, bo w tym samym państwie na olimpiadzie w Pjongczang w 2018 r., nasz kraj i gminę Istebna reprezentowało trzech olimpijczyków, bracia Dominik i Kamil Bury oraz Adam Cieślar.

przebudowy - mówi wójt. Trasy mają zostać przygotowane w ten sposób by służyły zainteresowanym przez cały rok, zarówno profesjonalnym biegaczom narciarskim, biatlonistom jak i turystom. Na pewno szansę upatrują tutaj nasi młodzi ale wybitnie zdolni sportowcy; biegacze narciarscy Dominik i Kamil Bury oraz kombinator norweski Adam Cieślar. To oni są właśnie drugim powodem do dumy wójta Henryka Gazurka. Zawodnicy pochodzący z Istebnej zakończyli niedawno występ na swoich pierwszych igrzyskach w Pjongczang. Bracia Bury mogą być po nich zadowoleni, ponieważ osiągnęli w nich życiowe wyniki, przykładem jest osiągnięcie czołowej „30” Kamila w sprincie stylem klasycznym, a także 33 miejsce Dominika na 15 km stylem dowolnym. Adam natomiast w swoich konkurencjach plasował się w okolicach 30 pozycji indywidualnie oraz zajął 9 miejsce w biegu sztafetowym. Przed młodymi zawodnikami jeszcze długa droga, ale uplasowanie się braci Burych w okolicach 30. miejsca wśród mężczyzn to naprawdę spore osiągnięcie. Kto śledzi biegi narciarskie wie jak prestiżowe jest to grono zawodników a rywalizacja nie należy do najłatwiejszych. Mając przed sobą wizję powstania na Kubalonce nowoczesnych tras, bracia Bury oraz Adam Cieślar mają wielką szansę na całoroczny trening. Mogłoby to także pociągnąć za sobą nowych biegaczy czy kombinatorów norweskich. Tak jak niegdyś robił to wójt Gminy Istebna Henryk Gazurek.

TRAMWAJ CIESZYŃSKI • III 2018

63


GIMNASTYKA Z TRAMWAJEM

Walka zawsze o

NAJWYŻSZE CELE

Tekst: Marcin Mońka, zdjęcia: Robert Kania

chciałbym zostać jak najdłużej w trzyńcu. ten sezon, mam nadzieję, potrwa dla nas aż do samego finału, a ja będę mieć jeszcze niejednokrotnie okazję, by pokazać swoją przydatność dla zespołu – mówi aron chmielewski, napastnik hc oceláři trzyniec i reprezentacji polski. Trwający wciąż sezon 2017/18 jest bez wątpienia Twoim najlepszym, odkąd występujesz w barwach trzynieckiego zespołu... W tym czwartym sezonie dostaję najwięcej szans od trenerów, a ciężka praca na treningach przynosi efekty. Moja gra na pewno też jest lepsza – doświadczenie zdobyte przez ostatnie lata zaczyna procentować. Jednak nigdy nie można mieć pewności miejsca w składzie drużyny, w zespole jest duża rywalizacja, dołączą też wkrótce zawodnicy z farmerskiego klubu z Frydka-Mistka. Wystarczy, że zagrasz jeden mecz słabiej i już w następnym pojedynku możesz nie być brany pod uwagę. Cały czas trzeba walczyć, być zdrowym.

lodzie, na którym nikomu przed nami nie udało się wygrać w LM za 3 punkty.

Dobrą grę w czeskiej Ekstralidze łączyłeś w tym sezonie z dobrymi występami w Lidze Mistrzów... Spośród wszystkich czterech edycji Champions Hockey League graliśmy po raz 3. Ta liga dopiero się rozwija, i nie ma takiej renomy, jak jej piłkarski odpowiednik. My jednak graliśmy dla klubu, dla jego prestiżu, dla naszych kibiców. Postawiliśmy sobie takie zadanie, aby jak najdalej w tych rozgrywkach zawędrować. I byliśmy bardzo blisko finału. Nie ma dla mnie znaczenia, czy gram w czeskiej Ekstralidze czy w Lidze Mistrzów – zawsze chcę grać jak najlepiej, jednak w tym roczniku LM udało się mi rzeczywiście być produktywnym zawodnikiem.

Jakie nastroje przed fazą play-off w rozgrywkach Ekstraligi? Zawsze deklarujesz walkę o najwyższe cele, czy w tym sezonie jest podobnie? Bardzo chcielibyśmy zdobyć tytuł mistrzowski w nowej Werk Arenie, bo przez 4 kolejne lata się to nie udawało. Mamy za sobą dobry, równy i stabilny sezon zasadniczy, właściwie tylko z niewielkimi potknięciami. Wygrywaliśmy z tymi zespołami, które chcą walczyć o tytuł – z Pilznem czy Hradcem Kralove, i mamy dobry bilans wzajemnych spotkań. W tym kontekście myślę, że mamy pewną psychiczną przewagę. Aby jednak rywalizować o najwyższe cele, najpierw trzeba uporać się z drużynami z niższych rejonów tabeli. Czuję, że to będzie ciężkie zadanie, aby rozpocząć play-off y od pewnych zwycięstw z teoretycznie słabszymi drużynami, bo w tym sezonie mieliśmy z tym problem.

Które spotkania z tego sezonu zapamiętałeś najlepiej? Oczywiście najlepiej pamięta się te mecze, w których się punktuje i zdobywa zwycięskie bramki. Dlatego dla mnie takie szczególne znaczenie w tym sezonie miały mecze z Litwinowem, Kometą Brno oraz Hradcem Kralove. Z kolei z rozgrywek Ligi Mistrzów zapamiętałem dobrze mecz w szwedzkim Malmö i zwycięstwo na tamtejszym

Masz zespoły, na które nie chciałbyś trafić w play-offach? Bez wątpienia to Zlin i Ołomuniec. Myślę, że w czeskiej Ekstralidze nie ma klubu, który chciałby z nimi w fazie pucharowej rywalizować. Grają odpowiedzialnie w obronie i są nieprzyjemni w kontratakach. To coś, co je charakteryzuje. Dlatego ciężko się z nimi gra – my

64

TRAMWAJ CIESZYŃSKI • III 2018


GIMNASTYKA Z TRAMWAJEM

chcemy grać po prostu w hokej, a oni czekają na nasze błędy. Zresztą podobnie my graliśmy ze skandynawskimi zespołami w Lidze Mistrzów – Szwedzi chcieli grać widowiskowo, a my cierpliwie czekaliśmy na ich błędy i je bezwględnie wykorzystywaliśmy. W ostatnich kilku tygodniach całą sportową Republikę Czeską zelektryzowała wiadomość o powrocie do kraju legendy światowego hokeja - Jaromira Jagra, i jego deklaracji chęci występów w zespole z Trzyńca. Czy dla Ciebie występy z legendą w jednym zespole miałoby dodatkowe znaczenie? W szatni są już przygotowane miejsca dla Jaromira Jagra, lecz nie mieliśmy jeszcze możliwości, by się z nim spotkać, ponieważ wciąż występuje dla klubu z Kladna. Do nas może trafić w sytuacji, gdy zespół z jego rodzinnego miasta odpadnie z rywalizacji o awans do Ekstraligi. Dla wielu zawodników i chyba kibiców w Czechach to niezwykła postać. A z mojej perspektywy – fajnie byłoby zagrać obok takiego zawodnika. Jak wygląda Twoja klubowa przyszłość? Chciałbym zostać jak najdłużej w Trzyńcu. Ten sezon, mam nadzieję, potrwa dla nas aż do samego finału, a ja będę mieć jeszcze niejednokrotnie okazję, by pokazać swoją przydatność dla zespołu. Bo choć kontrakt kończy mi się wraz z zakończeniem sezonu, to jednak sercem jestem mocno związany z tym miejscem i chciałbym dalej rozwijać swoją karierę w zespole Stalowników. Po zakończeniu sezonu zorganizujesz w Trzyńcu obóz sportowy. Czym będzie Camp Chmielewskiego? Pomysł powstał z myślą o młodych hokeistach, którzy rozpoczęli już swoją przygodę z tym sportem, czyli o zawodnikach pomiędzy 10 a 15 rokiem życia, w dwóch grupach wiekowych. Będą to obozy trzydniowe – rozmawiałem z trenerami i stwierdziliśmy, że dla dzieci to najlepszy czas trwania takich przedsięwzięć. Tydzień to zdecydowanie za dużo. Wraz z trenerami chcielibyśmy przekazać wskazówki dotyczące gry w hokej, aby później mogli wykorzystywać te elementy w czasie swoich treningów, czy to w klubie czy też w czasie zajęć indywidualnych. Chciałbym, aby uczestnicy wynieśli jak najlepsze doświadczenie, aby obóz był dobrą lekcją hokeja. Camp organizuję na przełomie czerwca i lipca, a także sierpnia. Wszytskie terminy będę jednak znane dopiero w kwietniu. I wówczas zaczną się zgłaszać do nas uczestnicy.

Campem interesują się zawodnicy i ich rodzice z Polski, ponieważ jestem hokeistą kojarzonym głównie w Polsce. Pytają przede wszystkim rodzice – jak obóz będzie wyglądać itd. Jest zainteresowanie, i zrobię wiele, aby nie zawieść oczekiwań dzieci, które przyjadą tutaj i będą chciały się uczyć, w dodatku w jednej z najlepszych, o ile nie najlepszej bazie i zapleczu treningowym w Europie. I przygotowuję camp tak, aby mieli szansę pracować z ludźmi, którzy wychowali wielu świetnych hokeistów, grających w najlepszych ligach na całym świecie. W kwietniu reprezentację Polski czekają kolejne mistrzostwa świata na zapleczu elity. Tym razem pod dowództwem kanadyjskiego trenera Teda Nolana. Na co Twoim zdaniem stać polską reprezentację na turnieju w Budapeszcie? Każdy z zawodników jadących na mistrzostwa świata chce awansować do grona najlepszych zespołów. Jednak w każdym kolejnym roku jest to ciężkie zadanie, choć zawsze jesteśmy blisko wymarzonego awansu. I z podobnym celem wyruszymy w tym roku na Węgry. Jeśli chodzi o mnie – nie mam pewności czy zagram. Zmienił się trener, nie wiemy jaką ma wizję drużyny, byłem jak dotąd na jednym treningu i trzydniowym turnieju. Trener ma za sobą swoją wielką historię – zarówno sportową jak i trenerską. Jestem pewien, że ma wypracowany sposób na prowadzenie kadry, a zawodnicy zrobią wszystko, by plany wprowadzać w życie. Czasu niestety nie ma za dużo, a Ted Nolan będzie chciał grać coś zupełnie innego niż to, co graliśmy do tej pory. Termin mistrzostw świata pokrywa się z terminami meczów finałowych w rozgrywkach Ekstraligi. Co w sytuacji, gdy Trzyniec awansuje do finału, a Ty będziesz potrzebny drużynie? Zostaję w takiej sytuacji w Trzyńcu, ponieważ to jest moja praca. Nie wiem, jakie są dokładnie przepisy, ale to klub decyduje, czy mogę gdzieś jechać czy też nie. W każdym razie na pewno zostałbym w klubie, aby pomagać drużynie. Oczywiście, że najfajniejszy scenariusz jest taki, gdy mistrzostwo Ekstraligi zdobywa się w pięciu meczach, a następnie jedzie na mistrzostwa świata. Ale nigdy takiego scenariusza nie jesteśmy w stanie zaplanować.

Sądząc po ruchach, chociażby w mediach społecznościowych, Twój pomysł cieszy się dużym zainteresowaniem... TRAMWAJ CIESZYŃSKI • III 2018

65


GIMNASTYKA Z TRAMWAJEM

KONKURS DLA CZYTELNIKÓW TRAMWAJU CIESZYŃSKIEGO Z NAGRODĄ OD KOH-I-NOOR

KONKURS kolorowanka

NAGRODA farbki do malowania Pokolorowany obrazek wraz z danymi (imię nazwisko, wiek, numer telefonu, adres e-mail) prześlij na adres: redakcja@tramwajcieszynski.pl FUNDATOREM NAGRODY JEST: KOH-I-NOOR HARDTMUTH POLSKA Sp. z o.o. Harbutowice, ul. Stara Droga 48 43-430 Skoczów

66

TRAMWAJ CIESZYŃSKI • III 2018

Papiernicze Sklepy Firmowe: KOH-I-NOOR HARDTMUTH POLSKA Sp. z o.o. Harbutowice, ul. Stara Droga 48 43-430 Skoczów tel. 33 858 00 64, 33 851 52 34 w. 114 kinharbutowice@koh-i-noor.pl KOH-I-NOOR HARDTMUTH POLSKA Sp. z o.o. ul. Katowicka 100 43-400 Cieszyn tel. 33 851 52 52 sklep@koh-i-noor.pl


Wesołych Świąt Wielkanocnych NADAJ PACZKĘ i mokrego dyng usa życzWySTAREJ CEGIELNI zespół

Pamiętaj o bliskich Przesyłki międzynarodowe

od 16 zł

Polska od 14 zł Niemcy od 32 zł Anglia od 41 zł Holandia od 38 zł Czechy od 16 zł Słowacja od 19 zł

NADAJ PACZKĘ W STAREJ CEGIELNI

Cieszyn, ul. Kościuszki 33, tel. +48 512 790 260


Mycie elewacji TRTMHDLX

LDBG Ĺž OKDÄ–Ăż Ĺž FQYXA Ć FHQ \ PDORZ DQLD

!!!

Y@ONAHDF@LX

ryzyku uszkodzenia zdrowia ]QLV]F]HQLX HOHZDFML PLNURSĂ–NQLĂ–FLD utracie estetyki

%(=3Ä€$71$ Z\FHQD L NRQVXOWDFMD SDK LXBHD E@R@C NTSKNNJ BNL


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.