MIESIĘCZNIK DLA ŚLĄSKA CIESZYŃSKIEGO Nr 17, maj 2018 ISSN: 2543-8751
Cena: Bezpłatny www.tramwajcieszynski.pl
Spółdzielczość • W obronie życia • Siedem przystanków pamięci • „Mayday” • W Beskid Mały • Cieszyńskie Juwenalia
Rozkład Jazdy: Kierunek Jazdy O wyższości kupowania w sklepach spółdzielczych W obronie życia Kalendarz imprez
4-6 8-9 16
Wyższa Brama Czechowicki American Dream Obrazić się na cały świat
10-12 17
Przystanek Architektura Siedem przystanków pamięci
13-15
Mijanka na Rynku Gmina Chybie
28-29
Most Przyjaźni Czas na Ratusz
21
Stary Targ Porzondzymy pogadamy
23-24
Przystanek Kultura Katowice festiwalowe Mayday Wszystko zaczęło się tutaj Cieszyńskie Juvenalia
28-29 30-31 32-35 38-39
Torebka jakby Damska Miłość w korporacji Męski punkt widzenia Jak zorganizować ślub... Crème brûlée Sezon grilowy
42-44 45 46-47 52-53 56-57
Wyprawy z Tramwajem ... w Beskid Mały
58-61
Gimnastyka z Tramwajem Nowy stadion... Cieszyn na sportowo Międzynarodowe święto pływania
62 63 64-65
Z A ŁO G A T R A M WA J u: DYSPOZYTOR: Wojciech Krawczyk, MOTORNICZY: urszula Markowska tel. 577 148 965 KONDuKTORZY: Dominika Rychły, Fryderyk Dral, Małgorzata Perz DZIAŁ MARKETINGu: Piotr Czerwiński tel. 602 571 638 PASAŻEROWIE: Amelia Witos, Szymon Krupka, Florianus, Macin Mońka, Robert Kania, Iwona Czarniak, Jacek Cwetler, Dariusz Bożek ZAJEZDNIA: Cieszyn, ul. Mennicza 44 BAZA: Fundacja LOKALSI Cieszyn, ul. Bielska 184
N
ic dziwnego, że święta majowe lubi tak wielu Polaków. W maju nawet dzień powszedni pachnie jak święto, a jeśli jeszcze kwitną do tego jabłonie, to już w ogóle jest świętowanie pełną gębą i nie trzeba do tego żadnych ustaw ani przepisów. Dzisiaj majówka jest czasem planowanym od stycznia. Na długi weekend rezerwujemy hotele bądź wycieczki, by wykorzystać ten czas na odpoczynek. A jeśli zostajemy w domach to raczej, te dni obchodzi się jako wielkie grillowanie. Wielu z nas jeszcze pamięta, że już w kwietniu szkoły czy zakłady pracy pieczołowicie przygotowywały się do pochodów pierwszomajowych. To był jedyny dzień w roku kiedy nie wolno było przynieść zwolnienia lekarskiego a lista obecności sprawdzana była nawet kilka razy. Pamiętam, że dla nauczycieli to był wyjątkowo nerwowy czas bo za frekwencję uczniów odpowiadali przed dyrektorem. Kleiliśmy więc godzinami gołąbki pokoju, malowaliśmy flagi i transparenty. Dla nas uczniów to było wielkie święto, bo mogliśmy bezkarnie jeść watę cukrową i pić oranżadę. Podczas pochodów tłumy i polityczne przedstawienie odgrywane przez władze komunistyczne. Tak przez ponad 40 lat wyglądał pierwszy dzień maja w naszym kraju. Często porównywano to wydarzenie do spektaklu – scena podzielona na trybunę honorową i pochód, obfita scenografia, szczegółowo przypisane role i miejsce dla widowni. Aktorami byli zarówno przedstawiciele władz, wygłaszający przemówienia i pozdrawiający maszerujących, jak i uczestnicy przemarszu, ustawieni w kolumny według grup społecznych czy zawodowych. Obydwie strony posługiwały się hasłami propagandowymi. Pochody pierwszomajowe zakończyły się wraz z upadkiem komuny jednak zakończyła się również pamięć o tym, że 1 maj jest dniem Solidarności Ludzi Pracy. Święto obchodzone od 1890 roku, ale w Polsce dopiero w 1950 roku zostało świętem narodowym. Wydarzenia, które przyczyniły się do jego ustanowienia, miały miejsce pod koniec XIX wieku za oceanem. Klasa robotnicza była tam poddawana nieustannemu wyzyskowi, co wywołało falę protestów. W Chicago w 1886 roku doszło do krwawego starcia pomiędzy robotnikami walczącymi o równouprawnienie z policją. Atak funkcjonariuszy nastąpił z nieznanych powodów – pomimo pokojowego charakteru demonstracji. W celu upamiętnienia ofiar II Międzynarodówka uchwaliła 1 maja Dniem Solidarności Ludzi Pracy. W Polsce, Święto Pracy, wbrew woli zaborców obchodzone było od 1890 roku. Święto Pracy władze Polski Ludowej, w imię krzewienia idei pracy, wyjątkowo sobie upodobały nadając mu charakter święta państwowego w 1950roku . Zbiega się ono z ważną dla Polski datą wstąpienia do Unii Europejskiej. Dzisiaj o tym święcie pamiętają środowiska lewicowe, zaś euro entuzjaści organizują w tym dniu pikniki. Dla nas bez względu na poglądy polityczne to po prostu dzień wolny od pracy.
ŹRÓDŁO ZDJĘCIA OKŁADKI: www.fotopolska.eu DRuKARNIA: Offsetdruk i Media Sp. z o.o. w Cieszynie
Wydawca magazynu „Tramwaj Cieszyński” nie ponosi odpowiedzialności za treści reklam i art. sponsorowanych, a także za poglądy autorów zawarte w zamieszczonych tekstach. Reprodukcja oraz przedruk wyłącznie za zgodą wydawcy. Wszystkie materiały publikowane w niniejszym magazynie są własnością wydawcy i są chronione prawami autorskimi.
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • V 2018
3
KIERUNEK JAZDY
O wyższOści kupOwania
w sklepach spółdzielczych
nad shoppingiem w sieciówkach i centrach handlowych
4
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • V 2018
KIERUNEK JAZDY
Wielka świątynia komercji, handlu, blichtru i rozrywki wyrasta w błyskawicznym tempie na obrzeżach starego, biednego Cieszyna. Będzie większa niż Rotunda Romańska, Wieża Piastowska i Studnia Trzech Braci razem wzięte. Będzie podobać się bardziej, niż cieszyński Ratusz pospołu z kinem „Piast”. Będzie kusić mocniej niż kościół pod wezwaniem św. Marii Magdaleny i smakować słodziej niż Ogród Dwóch Brzegów. Będzie większa niż teatr, który cieszyniokm zbudowali przed ponad stu laty żądni mieszczańskiego teatru Austriacy i będzie głębsza niż ulica Głęboka.
W
ielka galeria handlowa powstaje w Cieszynie w miejscu legendarnego dworca PKS, który został beztrosko zburzony po upadku masy spadkowej, po komunistycznym PKSie w 2012 roku. Aby udobruchać cieszynioków przybywający z dalekich stron inwestor pozwolił im w drodze konkursu wybrać sobie nazwę galerii i cieszyniocy wybrali dla niej nazwę „Stela” i nawet byli z tego dumni. Jest to, niestety, nazwa bez sensu. No, oczywiście, w Cieszynie niemal wszyscy wiedzą, co to znaczy, ale tak na dobrą sprawę jest to idiotyzm. To znaczy idiotyzmem jest nazywanie tak galerii handlowej. Zresztą, czegokolwiek innego również. W jakim to właściwie jest języku? Nie jest to po polsku ani po czesku. Jest to w języku miejscowym, po naszymu, w języku zatwardziałych cieszyńskich lokalsów, który jest głównie mówiony, a jego wersja pisana nie jest ustalona ani skodyfikowana, nie ma więc właściwie ortografii. Owo słynne cieszyńskie słowo stela jest jednak i będzie problematyczne. Takiego słowa nie ma na przykład w poczciwym „Słowniku dyalektycznym Księstwa Cieszyńskiego” doktora Andrzeja Cinciały, opracowanym przez niego drobiazgowo i pracowicie w latach 1847 – 1882. A to stela jaką jest właściwie częścią mowy? Odpowiadam od razu, żeby nie tracić czasu: to nieodmienny zaimek przysłowny. A nazywanie czegoś nieodmiennym zaimkiem przysłownym jest wbrew regułom językowym, czyli jest po prostu bełkotem. To tak jakby córce dać na imię Tędy a synowi Nigdy. Ale słowo stela jest też rzeczownikiem. I wtedy to już nie jest po naszymu. Bowiem w językach nie lokalnych słowo stela pochodzi z języków starożytnych i znaczy: pomnik nagrobny, kamienna, ustawiona pionowa płyta, często wzniesiona na cześć władcy, dla upamiętnienia jego zwycięstw, jego niezwykłego dorobku, w każdym razie jako przejaw kultu, szczególnie kultu zmarłych, w obszarze Morza Śródziemnego. W Europie Środkowej najbardziej znane stele to żydowskie cmentarne macewy. Może więc wznoszona obecnie Galeria Stela obudzić skojarzenia cmentarne. Zwłaszcza w głowie kogoś, kto nie jest stela.
Cóż to ma bowiem znaczyć: Galeria Stela? Niby, że ta handlowa galeria jest stąd, że stąd od wieków pochodzi? Albo, że może wymyślili ją tutejsi handlowcy, którzy w nią zainwestowali i dali zarobić tutejszym budowlańcom? Przecież tak nie jest. A może właśnie tutejsi handlowcy w tym centrum handlowym będę handlować? Też, niestety, nie. Na liście firm, które zdecydowały się wynająć przestrzeń w tym obiekcie ( bo skóra na niedźwiedziu jest już od dawna podzielona ) nie ma ani jednej cieszyńskiej firmy. A może znajdą się tam w sprzedaży na przykład jakieś śląskie produkty? Na razie nic na ten temat nie wiadomo i chyba jednak na to się nie zanosi. Może przynajmniej klienci Galerii Stela będą stela? Trudno w tej chwili powiedzieć, kto będzie głównym klientem tej galerii, ale prawdopodobnie jej management dobrze to sobie przemyślał, dokładnie zaprojektował swoją klientelę i wykonał dostatecznie przekonujący dla inwestora biznesplan. Na cieszyńskich boroków, co się miotają między Biedronką, Lidlem i Kauflandem management Galerii Stela w swoich kalkulacjach chyba nie liczy. Prawdopodobnie niebagatelnym argumentem dla inwestora była tu bliskość granicy i możliwość ściągnięcia klienta czeskiego łasego na taniość, a zarazem jakość oferowanych towarów. Ciekawe czy w Galerii Stela będą w związku z tym również napisy po czesku, a personel będzie przeszkolony w zakresie języka naszych południowo-zachodnich sąsiadów i walutowego przelicznika? Może cieszyńska galeria przyczyni się do ożywienia międzynarodowego ruchu kolejowego na trasie Cieszyn – Frydek? Może stanie się cud i przywrócone zostaną dawne połączenia kolejowe, bo nawet klientela z dalszych okolic byłego Księstwa Cieszyńskiego będzie chciała robić tu zakupy, a potem przy kawie podziwiać przez ładnie wypucowane szyby okoliczne atrakcje – kachlok przy starostwie, zabytkowy peerelowski wiadukt nad zrujnowanym domkiem dróżnika oraz nowe rondo z perspektywą na słynny węzeł przesiadkowy, gdzie nie bardzo będzie do czego się przesiąść, bo póki co połączenia są ograniczane, a linie, kursy i rejsy likwidowane. I raczej nie należy się spodziewać, że póki w kraju nad Wisłą rządzi PiS odwołany zostanie zakaz handlu w niedzielę. Może jednak w tajemnicy drążony jest tunel, który bezproblemowo połączy Galerię Stela z odnowionym budynkiem starego, cieszyńskiego dworca kolejowego. Wtedy w Galerii Stela można będzie uruchomić kasy biletowe, co umożliwiłoby galerii handel w niedzielę. A jeszcze lepiej byłoby wydrążyć tunel pod Bobrówką, to od razu można by połączyć Galerię Stela z targowiskiem, które też ostatnio podupada. Zamiast cieszyńskiego tramwaju działałaby podziemna, bezkolizyjna, bezkorkowa, klimatyzowana kolejka, którą można by później pociągnąć aż do cmentarza komunalnego. TRAMWAJ CIESZYŃSKI • V 2018
5
KIERUNEK JAZDY
samoobrony najuboższych rodzin robotników i rzemieślników przeciwko wyzyskowi, lichwie i nieludzkim mechanizmom wolnego rynku okazał się ruch spółdzielczy.
Lepiej byłoby jeździć na cmentarz podziemną kolejką niż zakorkowaną ulicą Katowicką. Cieszyn potrzebuje nowych atrakcji, bo inaczej Galerię Stela spotka taki sam los, jaki spotkał słynny dworzec PKSu. Cieszyn potrzebuje nowych śmiałych wizji i wyzwań zanim zupełnie się wyludni. Może jednak sama Galeria Stela okaże się taką atrakcją? Kto to może wiedzieć? Może jeszcze się okaże, że oto dzięki niej ( oraz sławetnemu węzłowi przesiadkowemu ) Cieszyn wreszcie może zacząć powstawać z ruin i z kolan. Jednak jeżeli chodzi o Galerię Stela, to prawdziwy, książęcy cieszyniok nie powinien mieć w związku z nią żadnych złudzeń i nadziei. Galerie handlowe są produktem ( czy też formatem ) globalnego, korporacyjnego kapitalizmu, którego produkty pasują do starych europejskich miast jak pięść do oka. Co powinien zrobić taki cieszyniok, któremu dziedzictwo starego Cieszyna leży na sercu a cieszyńskie wartości nie są tylko poczciwym folklorem? Powinien, oczywiście, popatrzeć, jak się podobne problemy rozwiązuje na przykład w Wiedniu. Jak w Wiedniu, który pozostaje nadal najbardziej przyjemnym do mieszkania miastem na świecie, łączy się nowe pomysły cywilizacyjne ze starą substancją kultury? Również nie od rzeczy byłoby podpatrzeć to w szwajcarskiej Lucernie, która jest partnerskim miastem Cieszyna. Prawdziwy cieszyniok – jak wiadomo – jest dosyć konserwatywny, ale w końcu potrafi przekonać się do jakiejś postępowości, zwłaszcza jeżeli poprawi to jego sytuację materialną i życiową. Na Śląsku Cieszyńskim w takim duchu ponad sto lat temu zaczęli działać robotnicy, którzy musieli znaleźć jakiś sposób na przetrwanie w sytuacji monstrualnego, niehumanitarnego rozwoju tutejszego przemysłu górniczego i hutniczego. Postanowili wziąć swoje sprawy we własne ręce. Tym skutecznym sposobem 6
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • V 2018
Mniej więcej od połowy XIX wieku ruch spółdzielczy rozwijał się w zachodniej Europie coraz bardziej swobodnie i dynamicznie. Wkrótce po Wiośnie Ludów idee spółdzielcze szerzyły się także na obszarze Cesarstwa Austro-Węgierskiego - w Czechach ( gdzie w zeszłym roku obchodzono 170-lecie czeskiej spożywczej spółdzielczości spod znaku COOP czyli consumer cooperatives), na Morawach, na Austriackim Śląsku, w Galicji. Przed pierwszą wojną światową tzw. konzumy robotnicze, różnego typu kooperatywy, a także kasy zapomogowo-pożyczkowe zyskiwały coraz większe grupy zwolenników. Wielkim rzecznikiem idei kooperatyzmu był wówczas Edward Abramowski, który w 1907 roku w „Ideach społecznych kooperatyzmu” pisał: Przyzwyczailiśmy się uważać siebie za materiał, z którego ktoś inny urabia rozmaite formy; przy każdej sposobności ofiarowaliśmy siebie: zróbcie z nas to lub owo; zróbcie z nas społeczeństwo konstytucyjne, demokratyczne lub społeczno-demokratyczne; zreformujcie nam szkoły i szpitale; ochrońcie przed nędzą i wyzyskiem (…) Na drodze takiej polityki mogło jednak wytworzyć się wszystko inne, tylko nie demokracja. Demokracja wymaga przede wszystkim silnego poczucia i instynktu samopomocy społecznej. (…) Wymaga umiejętności samodzielnego organizowania interesów społecznych. Wymaga rozwoju stowarzyszeń, zagarniających rozmaite dziedziny gospodarstwa, kultury, ochrony pracy i zdrowia. Wymaga wreszcie silnego indywidualizmu człowieka, wyrobionej potrzeby urządzania swego życia według własnej normy i poszanowania tej samodzielności u innego. Stowarzyszenia spółdzielcze oparte na idei samorządności, współdziałania i wzajemnej pomocy miały stanowić podstawę nowego ładu społecznego w II Rzeczypospolitej, gdzie ich dynamiczny rozwój możliwy był nie tylko dzięki sile oddolnych inicjatyw, ale także za sprawą postępowego ustawodawstwa. Polska ustawa o spółdzielniach z 1920 roku uważana jest za najnowocześniejszą w ówczesnej Europie. Odbudowywana po 123 latach zaborów Rzeczpospolita miała być spółdzielcza. W warszawskiej Galerii Zachęta opowiada także o tym świetna wystawa „Przyszłość będzie inna. Wizje i praktyki modernizacji społecznych po 1918 roku”, którą można oglądać do końca maja.
KIERUNEK JAZDY
W mieszczańskim Cieszynie, gdzie przed I wojną światową nie było wielkiego przemysłu, pierwsza silna spółdzielnia spożywcza powstała w 1908 roku i była to - co ciekawe – organizacja polsko-niemiecka. Nazywała się Robotnicze Stowarzyszenie Spożywcze i Oszczędnościowe „Naprzód” w Cieszynie – Arbeiter Konsum und Sparverein „Vorwaerts” in Teschen, a jej założycielami byli przede wszystkim drukarze zatrudnieni w drukarni Prochaski. Pierwszy sklep spółdzielczy otwarto przy ulicy Niemieckiej ( obecnie Menniczej ) w 1912 roku, a potem przeniesiono go do Domu Robotniczego w zachodnim Cieszynie ( kamienica przy obecnej ulicy Sokola Tumy ). Pierwsza wojna światowa przyniosła – oprócz innych, znacznie większych nieszczęść – także wielkie trudności aprowizacyjne. Wojenny urząd aprowizacyjny miasta Cieszyna, z obawy przed buntem wygłodzonej ludności, uruchomił dwa sklepy, w których dość prędko wykryto nadużycia. I wtedy cieszyńscy działacze robotniczy na czele z Józefem Machejem uznali, że trzeba w Cieszynie zorganizować własne sklepy na bazie spółdzielni „Konsum Robotniczy” w Trzyńcu. Jak uradzili, tak zrobili. Jeden spółdzielczy sklep spożywczy powstał w lokalu na Górnym Rynku w Cieszynie. A drugi w Puńcowie. Kiedy wreszcie skończyła się wojna, na Cieszyn i Śląsk Cieszyński spadło dalsze nieszczęście – podział pomiędzy dwa nowo powstające, demokratyczne państwa. Aby nie zmarnować z trudem zorganizowanych i dobrze działających sklepów cieszyńskich, grono miejscowych działaczy robotniczych zebrało się w Domu Śląskim 12 września 1920 roku i powołało „Robotnicze Stowarzyszenie Spożywcze i Oszczędnościowe w Cieszynie”. Tak zaczęła się historia polskiej spółdzielczości w polskiej części Cieszyna, a kontynuatorką tamtej zacnej działalności spółdzielczej jest cieszyńska PSS „Społem”. PSS „Społem” jest więc spadkobierczynią tego szczególnego, zacnego dziedzictwa, tej wcielonej w praktyczne życie idei samopomocy sprzed stu lat. I jeżeli w Cieszynie w ciągu ostatnich stu lat wytworzyła się jakaś nowa, wartościowa, skonsolidowana wspólnota to jest nią właśnie „Społem” – kooperatywa spożywców – producentów i konsumentów. „Społem” jest więc jedną z nielicznych organizacji społecznych i gospodarczych zbudowanych w okresie międzywojennym, które jakoś przetrwały perturbacje czasów nazizmu i komunizmu. Nawet jeżeli miała okresy kryzysu czy nieistnienia, zdołała przetrwać i przenieść idee spółdzielczości do naszych czasów. Jest to chyba jedyny z większych podmiotów gospodarczych w Cieszynie, który jest nadal aktywny w starym sercu miasta i pozostaje w rękach cieszynioków. To jest jedna z nielicznych marek, które są naprawdę stela czyli stąd. Cieszyński ruch spółdzielczy stanowi ważny element
historii i tożsamości Cieszyna. Na pierwszy rzut oka spółdzielczość wydaje się już trochę anachroniczna, jak wszystko, co cieszyńskie, ale to właśnie ona okazała się tą arką przymierza pomiędzy starymi i nowymi czasy. Oczywiście również wobec tego ruchu należy być krytycznym, należy go pobudzać do lepszego - czyli bliższego tutejszym mieszkańcom - działania na rzecz miasta i regionu. Należy też inspirować jego modernizację. Jednak przede wszystkim należy go popierać. Powinien to być ważny instrument lokalnego patriotyzmu, nie tylko konsumpcyjnego. „Społem” powinno promować przede wszystkim lokalne produkty lokalnych producentów, których należy wreszcie lepiej docenić i lepiej wyeksponować. Bardziej otworzyć dla nich lokalny rynek. Ale jednocześnie tutejsi spółdzielcy muszą pamiętać o swoich samopomocowych korzeniach. Bo cieszyniok powinien być przekonany, że jak kupuje w sklepach „Społem”, to wynika z tego coś dobrego dla wszystkich cieszynioków. I na tym nie traci i przy tym się szczególnie nie poświęca. A może mieć takie poczucie, że nie tylko w Biedronce, ale tuż obok w Lewiatanie to czy tamto jest tańsze i za te same sto złotych ( co to jest dzisiaj sto złotych? ) można tam znacznie więcej kupić, bo są częstsze promocje i oferta bardziej atrakcyjna cenowo. Czyli, że „Społem” powinno handlować w sposób bardziej elastyczny i przyjazny dla kieszeni cieszynioka. Klient PSS „Społem” musi być klientem świadomym, a jego lokalny, społemowski patriotyzm konsumpcyjny musi mieć dobrze ugruntowane cieszyńskie podstawy, oparte na jakości oferowanych towarów i usług. Kupujemy w placówkach „Społem”, w samym środku starego Cieszyna, bo to są sklepy nie tylko nasze, dziedzictwo tutejszej tradycji, z lokalnymi specjałami, ale w dodatku lepsze i tańsze. Czy tak jest rzeczywiście? Nie jestem pewien, ale tak powinno być. Kiedy czasy znowu staną się trudniejsze, kiedy znów nadejdzie kryzys, susza, gradobicie, schyłek, blady smętek, koniec, bomba i trąba, to cieszynioków nie ocali takiej czy innej maści władza przywieziona w teczkach i przyznająca sobie samej nagrody, premie i ordery. Cieszynioków nie ocali taka czy inna galeria, taka czy inna partia, taka czy inna grupa rekonstrukcyjna, taki czy inny kościół. Ale jest duża szansa, że cieszynioków ocali ich spółdzielczość. Bo jak się okazało w okresie międzywojennym to właśnie spółdzielczość była podstawą otwartej, empatycznej, nowej wspólnoty – niezależnie od przynależności klasowej, politycznej, wyznaniowej czy etnicznej. Dlatego miejmy nadzieję, że cieszyńska spółdzielczość zdoła jeszcze zdziałać wiele, wiele dobrego. Zwłaszcza dla cieszynioków. Florianus
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • V 2018
7
W OBRONIE
ż yCI A rok I re ny S e nd le rowej
Tak bardzo uwierzono w „białą siłę i białą rasę”, że zło nabrało innego znaczenia, a śmierć stała się czymś naturalnym. Wykreowany „świat panów” nie zatrzymał się nawet na chwilę. Nie zatrzymał go nawet smród kremowanych ciał. Płakali wszyscy, ale łzy jakby nie chciały płynąć. Krzyczeli wszyscy, ale nikt tego krzyku nie słyszał. Irena Sendlerowa słyszała krzyk i dostrzegała łzy, walczyła o godność tych najbardziej bezbronnych, dzieci. Zamykała ich tożsamość w słoiku, pozostawiając nadzieję na jej odzyskanie.
G
dyby nazwać ją bohaterką byłaby niezadowolona. Do końca pozostała skromna nie widząc niczego nadzwyczajnego w tym co robiła. Uratowała 2,5 tysiąca żydowskich dzieci. Zawsze podkreślała, że nie sama, że to zasługa wielu osób. Największym jej marzeniem w czasie okupacji były suche buty. Interesowała się polityką i historią. Zmarła 12 maja 2008 r. Przeglądając archiwum fotografii Ireny Sendlerowej nie trudno zauważyć, że uśmiechała się często. Włosy miała uczesane starannie z przedziałkiem na środku. Podobno nawet podczas wojny lubiła mieć przy sobie grzebień i lusterko. Patrzyła bez lęku, ciepłym i szczerym spojrzeniem. Kochała tulipany i słodycze. Nie znosiła czarnego chleba z buraczaną marmoladą, a tylko taki jadła podczas wojny. Po ojcu odziedziczyła 8
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • V 2018
społecznikostwo i zainteresowanie polityką… Była drobna, ale stanowcza, posiadała wielkie pokłady energii, którą zarażała innych. Wzruszały ją trudne losy dzieci. Płakała z bezsilności. Bała się, ale złość była silniejsza od strachu. Miała doskonałą pamięć. O niej przez wiele lat nie pamiętano. Kierowała się zasadą, że „ludzi należy dzielić na dobrych i złych. Rasa, pochodzenie, religia, wykształcenie, majątek – nie mają żadnego znaczenia”. Pytana o to, co najważniejsze, odpowiadała bez wahania: „Miłość, tolerancja i pokora”. Jak mówiła o sobie, była rozpieszczonym dzieckiem. Irena Sendlerowa (z domu Krzyżanowska) urodziła się 15 lutego 1910 r. w Warszawie. Ze względu na zły stan zdrowia rodzice zdecydowali się na przeprowadzkę do Otwocka. Tam jej ojciec Stanisław założył sanatorium przeciwgruźlicze. Od pacjentów zaraził się tyfusem plamistym, zmarł w 1917 r. Mała Irena bawiąc się z żydowskimi rówieśnikami, szybko przyswoiła jidysz. W szkole średniej (już w Warszawie) należała do harcerstwa. Zawieszono ją w prawach ucznia, gdy w 1926 r. przygotowała prasówkę o przewrocie majowym. Na Uniwersytecie Warszawskim omal nie ukończyła polonistyki. Na uczelni wprowadzono tzw. getto ławkowe, a Sendlerowa skreśliła w indeksie zapis „prawa strona aryjska” (lewa była dla żydów). Po paru latach prof. Tadeusz Kotarbiński przywrócił jej status studenta. Obroniła się w czerwcu 1939 r. Nie mogąc znaleźć zatrudnienia jako nauczycielka, wróciła do Wydziału Opieki Społecznej, gdzie wcześniej pracowała. Od początku okupacji niemieckiej Sendlerowa prowadziła podwójne życie. Oficjalne: praca w Zarządzie Miejskim Warszawy. Nieoficjalne: działalność konspiracyjna z ramienia Polskiej Partii Socjalistycznej, później w referacie dziecięcym „żegoty” – jako „siostra Jolanta”. W obu ratowała żydów, dorosłych i dzieci. W opiece społecznej pomocy udzielano na podstawie wywiadu środowiskowego. Aby zdobyć dodatkową żywność, odzież, leki i pieniądze, należało ankiety sfałszować. Zajmowała się tym Sendlerowa i jej łącznicy. Najpierw pięć, potem dziesięć osób. Pozostało „tylko” wejść do getta, najlepiej kilka razy dziennie, nie wzbudzając podejrzeń. Sendlerowa załatwiła przepustki dla sanitariuszek, sobie i Irenie Schultz. Za murami zakładała opaskę z gwiazdą Dawida – na znak solidarności i aby się nie wyróżniać. Jednak doraźne wsparcie nie wystarczało, jak nie zabijali Niemcy, to głód. Trzeba było wyprowadzić żydów z getta. Przede wszystkim dzieci. Pojedynczo. Wyjść było kilka. Droga nr 1 prowadziła podziemnymi korytarzami sądów na Lesznie. Anonimowi woźni byli przekupywani. A jeśli wyjście od strony aryjskiej było zamknięte? Droga nr 2 to tory tramwajowe – tu korzystano z usług zaprzyjaźnionego motorniczego Leona
Szeszko. Droga nr 3 – razem z brygadami pracy. Tak ocalał kilkuletni Stefanek, który schował się pod płaszczem dorosłego mężczyzny. Droga nr 4 to opuszczający getto ambulans. W skrzyniach lub workach przewożono niemowlęta, m.in. Elżbietę Ficowską (dziś autorkę książek dla dzieci). By zagłuszyć płaczące dziecko kupiono głośno ujadającego psa. Zostały jeszcze wyrwy w murze, piwnice domów i kanały. Tymi ostatnimi wydostał się Piotr Zysman (dziś Zettinger, inżynier). Razem ok. 2,5 tys. żydowskich dzieci, które musiały przejść przyspieszony kurs dojrzewania. Najtrudniejsze były rozstania z matkami. Były łzy, krzyk, tulenie, odmowa oddania dziecka, pytania. Gwarancji na powodzenia akcji nie było. Irena Sendlerowa uczyła dzieci od początku: „Pamiętaj, ty nie jesteś Icek, tylko Jacek. Nie Rachela, tylko Roma. A ja nie jestem twoją matką, tylko byłam u was gosposią. Pójdziesz z tą panią, a tam może czeka na ciebie twoja mamusia” – upominały matki. Dzieci uczyły się pacierza na wypadek przepytania na ulicy przez gestapowca. Obudzone w środku nocy recytowały: „Ojcze nasz, któryś jest... i my odpuszczamy naszym winowajcom...”. Jeśli nie znały języka polskiego, musiały go opanować. Z nową tożsamością i fałszywymi dokumentami trafiały do zakładów opiekuńczych (najmłodsze do tych zakonnych lub do Domu ks. Baudouina) i polskich rodzin. Dzieci często pytały: - „dlaczego mama mnie oddała? „Bo cię kochała” – odpowiadała Sendlerowa. Dla niej to matki były bohaterkami. Sendlerowa zapisywała nazwiska polskie, żydowskie i miejsce zamieszkania uratowanego dziecka na bibułce, a zwiniętą w rulon wkładała do słoika. I tak za każdym razem. Swoje imieniny w 1943 r. Sendlerowa zapamiętała do końca życia. Odwiedziły ją starsza ciotka i Janina Grabowska, jedna z łączniczek. Nad ranem odwiedziło ją również – jedenastu gestapowców. Bibułki z danymi dzieci planowała wyrzucić przez okno, ale dom był otoczony. Zwitek schowała Grabowska. Sendlerową aresztowano, przesłuchiwano w gmachu przy alei Szucha, następnie uwięziono na Pawiaku. Wydała ją właścicielka pralni, gdzie spotykali się działacze żegoty. „Siostra Jolanta” nie zdradziła, mimo tortur. Po latach wyznała: „Mam wizytówki na swoim ciele tych nadludzi do dzisiaj”. Wydano wyrok: rozstrzelanie. Na szczęście ją też ktoś ocalił. W więzieniu otrzymała gryps, że żegota stara się o ratunek. Akcję zorganizował Julian Grobelny przy udziale Marii Palester. Przekupiono gestapowca, który uwolnienie skazanej przypłacił życiem. Na ile wyceniono jej własne, tego Sendlerowa nie dowiedziała się nigdy. Zobaczyła swoje nazwisko na liście rozstrzelanych. Tym razem to ona otrzymała nową tożsamość. Ukrywała się pod zmienionym nazwiskiem, pod wieloma adresami. Kontynuowała działalność
konspiracyjną, ale zamiast opaski z gwiazdą Dawida, nosiła czepek pielęgniarski. W czasie powstania warszawskiego zgłosiła się do najbliższego punktu sanitarnego, który wkrótce przekształcił się w duży szpital. W tym szpitalu ukrywała też żydów. Bibułki z nazwiskami przełożyła ze słoika do dwóch butelek i zakopała w ogródku przy Lekarskiej 9, pod starą jabłonką. Po wyzwoleniu rozszyfrowany spis jako „lista Sendlerowej” został przekazany Adolfowi Bermanowi, który w latach 1947-1949 był przewodniczącym Centralnego Komitetu żydów w Polsce. Po wojnie również pracowała na rzecz dzieci, m.in. tworzyła domy sierot, powołała Ośrodek Opieki nad Matką i Dzieckiem - instytucję pomocy rodzinom bezrobotnym. W PRL zupełnie o niej zapomniano, co może dziwić, bo przecież kierowany przez nią zespół uratował od zagłady dwa razy więcej żydów niż znany na całym świecie Oskar Schindler. Przesądził o tym jej AK-owski rodowód. Związana była też z ruchem socjalistycznym i PPS. W latach 1948-1968 należała do PZPR. Wystąpiła z partii po wydarzeniach z marca 1968 r. Sendlerowa miała troje własnych dzieci: Janinę, która również ukończyła polonistykę i pielęgnuje pamięć o matce; Andrzeja, który przeżył kilkanaście dni, bo urodził się za wcześnie (z powodu ciągłych przesłuchań Sendlerowej w Urzędzie Bezpieczeństwa); Adama, który zmarł nagle w 1999 r. na serce. O tym, co zrobiła podczas wojny długo milczała. Jeśli już mówiła czy pisała w bezcennych dziś świadectwach, to w wyjątkowy sposób. O żydowskich dzieciach i ich matkach – zawsze z przejęciem i wielkim uczuciem. O współpracownikach – a skrupulatnie notowała wszystkie nazwiska – z podziwem. Tylko o sobie mówiła tak, jakby wykonywała najzwyklejszą rzecz na świecie. I szybko zmieniała narrację z „ja” na „my”lub „oni”. W 1999 r. amerykański nauczyciel Norman Conard z Uniontown w stanie Kansas zainspirował powstanie szkolnej sztuki teatralnej pt. „życie w słoiku”. Przedstawienie oparte na faktach z życiorysu Ireny Sendlerowej wystawiono ponad dwieście razy w Stanach Zjednoczonych i Polsce. Zdobyło ono duży rozgłos w mediach amerykańskich i doprowadziło w końcu do powstania fundacji „Life in a Jar”, promującej bohaterską postawę Ireny Sendlerowej. Order Uśmiechu, przyznawany przez dzieci, był dla niej najważniejszym wyróżnieniem, obok listu od Ojca Świętego Jana Pawła II i tytułu Sprawiedliwego wśród Narodów Świata. Zresztą od tytułów, medali i odznaczeń wolała na przykład, żeby jakaś szkoła nosiła jej imię. Irena Sendlerowa zmarła 12 maja 2008 r. w Warszawie. Uratowała tysiące dzieci, do końca powtarzała, że to za mało. Urszula Markowska TRAMWAJ CIESZYŃSKI • V 2018
9
WYŻSZA BRAMA
Ja
cek
Cwet
ler
Czechowicki AmericAn DreAm
Na przełomie XIX i XX wieku w Galicji funkcjonowało ponad 250 przedsiębiorstw naftowych, które posiadały 1831 czynnych szybów naftowych oraz 260 szybów w wierceniu.
n
ajwiększą ilość szybów naftowych posiadały przedsiębiorstwa: Towarzystwo Karpackie (24), Tow. Naftowe „Galicja” (10), Laupenmuhlen i Fanto & Co.(10), Tow. Ryckie (7), Tow. dla Przemysłu Naftowego (7), Mikucki & Perutz, Ks. Lubomirska i sp., Franciszek hr. Zamoyski, Intosh. Najpojemniejsze magazyny ropy należały do firm: Towarzystwo Aukcyjne „Petrolea”, Krajowy Związek Producentów Ropy, Towarzystwo Karpackie, T.A.”Galicja”, Vacuum Oil Company, T.A. „Union”,Towarzystwo Naftowe Ks. Turn-Taxis oraz Towarzystwo Naftowe Ks. Braganza. W 1905 roku w Cesarstwie Austro-Węgierskim działały 72 rafinerie, z tego na terenie Galicji 54. Największe rafinerie Cesarstwa działały w: Boguminie, Kralupach, Dziedzicach, Trzebini, Kolinie, Armafusito koło Budapesztu, Trieście, Rijece i Floridsdorfie koło Wiednia. Najwięcej podatku za rok 1904, zapłaciły: rafineria w Trieście (1,6 mln Koron), Gliniku Mariampolskim (1,47 mln), Dziedzicach, Boguminie, Florisdorfie (po 1,42 mln), Pardubicach (1,3 mln), Drohobyczu (1,1 mln) i Trzebini (0,9 mln). Wartość produkcji wszystkich rafinerii Cesarstwa, w 1905 roku, wyniosła 120 mln koron. Największymi odbiorcami austro-węgierskiej ropy i jej produktów były: Niemcy, Francja, Szwajcaria, Turcja, Belgia i Włochy. Zarząd Vacuum Oil Company w Wiedniu w 1901 roku podjął decyzję o budowie największej i najnowocześniejszej rafinerii w Czechowicach na Śląsku Austriackim. Plan budowy zakładu przedstawili Walnemu Zgromadzeniu spółki - w Wiedniu 8 czerwca 1901 roku - Friedrich Schildt, Georg Wilhelm Hooker oraz Selen Jale Osborne. Projekt przyjęto jednogłośnie. Kapitał zakładowy Vacuum Oil Company w Czechowicach (20 mln koron) był oparty na zasobach finansowych trustu Standard Oil Company z Nowego yorku, należącego do 10
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • V 2018
Johna D. Rockefellera. Od 1911 roku, spółka w Czechowicach, wchodziła w skład koncernu Socony Vacuum Oil Incorporation New york. W budapeszteńskiej siedzibie spółki opracowano cele i działania dla czechowickiej rafinerii. Zakres działań obejmował produkcję, handel, eksport oraz import surowca i produktów, licencje, zezwolenia i wszelkie kwe-
stie prawne związane z tą działalnością. Przedmiotem działalności handlowej miały być oleje, smary, tłuszcze oraz ich mieszaniny. Spółka rozpoczęła działalność 5 maja 1905 roku, w oparciu o zarządzenie Cesarsko-Królewskiego Ministerstwa Spraw Wewnętrznych z dnia 16 grudnia 1895 roku. 9 maja 1905 roku przyjęto statut, który określał cele firmy oraz ustanawiał władze spółki. Siedziba spółki Vacuum Oil Co. znajdowała się w Czechowicach. Czechowice wybrano ze względu na świetne usytuowanie w pobliżu szlaków kolejowych łączących przyszłą rafinerię z kopalniami ropy naftowej w Borysławiu, Drohobyczu i Bitkowie. Aby zapewnić odpowiedni poziom produkcji czechowickiej rafinerii, spółka Vacuum Oil Company podpisała umowy na dostawy ropy naftowej z 32 galicyjskimi kopalniami. Posiadała własne szyby naftowe w Bitkowie, Borysławiu, Rajsku, Lipnikach i Paszowie. Bliskie sąsiedztwo z zagłębiami w Karwinie, Bohuminie, Trzyńcu, Ostrawie oraz z niemieckim Górnym Śląskiem gwarantowało rynki zbytu, m.in. dla górnictwa i hutnictwa.
WYŻSZA BRAMA
Duże znaczenie dla działalności rafinerii miały korzystne podatki i niskie taryfy kolejowe, jakie obowiązywały w Cesarstwie Austriackim (np. taryfa na surową ropę była o 1/3 niższa niż na gotowe wyroby z niej). Jesienią 1901 r., pracownicy spółki podjęli rozmowy z Leonem Teodorem Zipserem z Bielska w sprawie nabycia gruntów pod budowę rafinerii. W ich wyniku, Zipser odsprzedał część koloni „Gaj” pod tą inwestycję. Budowę
rafinerii rozpoczęto na początku 1902 roku od wykopania kanałów i rowów, karczowania lasu oraz od przygotowania placu budowy. Montaż instalacji przemysłowych rozpoczęto z końcem 1904 roku, a produkcję rozpoczęto w maju 1905 roku. Największym mankamentem zakładu był brak bocznicy kolejowej oraz ramp rozładunkowych. Początkowo korzystano z pomocy stacji w Dziedzicach oraz z ramp
należących do austriackiej rafinerii „Schodnica”. Rafinerie sąsiadowały ze sobą przez płot. Korzystały wspólnie z dróg dojazdowych, urządzeń wodno-kanalizacyjnych, kanałów i wodociągów, także przysługiwało im prawo wolnego przechodu i przejazdu. Gdy w 1905 roku wygasł Amerykanom kontrakt na udostępnianie bocznicy kolejowej, przez ponad rok przewożono ropę i jej produkty konnymi zaprzęgami i 30 ciężkimi beczkowozami. Zarząd rafinerii po uzyskaniu stosownych zezwoleń, wybudował własną stację kolejową Czechowice-Vacuum (dziś: Czechowice Przystanek), która uniezależniła ją od pomocy „Schodnicy”. Stacja zaczęła działalność 15 stycznia 1906 roku. Austriacy od początku istnienia amerykańskiej rafinerii dążyli do sparaliżowania wszelkich prac budowlanych a później do wstrzymania produkcji. Amerykanie mieli jednak tę świadomość i dobrze przygotowali się do tej batalii. Posiadali wszelkie potrzebne licencje, zezwolenia i koncesje na budowę i produkcję, a całe sztaby świetnie przygotowanych prawników obalały wszelkie zarzuty Austriaków. Właściwy poziom przerobu, 35.000 ton/ rok, czechowicka rafineria osiągnęła na przełomie 1907/1908 roku. Wraz z budową rafinerii, Amerykanie rozpoczęli budowę domów dla swoich pracowników, kadry zarządzającej, inżynierów i robotników (wszystkie zachowały się do dnia dzisiejszego przy ulicy Łukasiewicza). Firma Karola Korna z Bielska wybudowała siedzibę dla zarządu spółki, portiernię i mieszkania dla władz spółki. Wybudowano także willę z ogrodem dla dyrektora rafinerii, która również się zachowała przy ulicy Prusa. Pierwszym dyrektorem generalnym Vacuum Oil Company w Czechowicach został Selen Jale Osborne. Dla potrzeb pracowników rafinerii uruchomiono sklep zakładowy (konsum), stołówkę, kasyno fabryczne oraz bibliotekę związkową. W zakładzie funkcjonowała kasa pożyczkowa i Kasa Chorych. Zarząd Vacuum Oil Company nadawał wzorowym pracownikom złote, srebrne i brązowe odznaki, zdobione diamentami i rubinami ze stylizowaną sylwetką gargulca.
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • V 2018
11
WYŻSZA BRAMA
Rafineria przetrwała wszystkie ataki Austriaków i w 1912 roku była już największą w północnej części Cesarstwa. Działania wojenne I wojny światowej nie objęły swym zasięgiem Czechowic, więc spółka przetrwała ją bez problemów. Rafineria „Schodnica” w 1926 zbankrutowała, a jej tereny przejął 2 lata póżniej amerykański koncern i użytkował je aż do końca 1944 roku. Władze odrodzonego państwa polskiego przedłużyły amerykańskiej spółce zgodę na działalność produkcyjną na zasadach zezwolenia z 1905 roku. Amerykanie zachowywali własność całego majątku trwałego, a władze polskie ustalały ogólne kierunki rozwoju firmy oraz prowadziły nadzór państwowy nad spółką. W 1919 roku władze VOC w Wiedniu uchwaliły nowy statut spółki i podwyższyły jej kapitał zakładowy do 5.mln koron (tj. 3.500.000 marek polskich), podzielonych na 1250 akcji. Siedzibą spółki w Polsce były Czechowice, a zakres jej działania rozciągał się na całe państwo (później objął również Wolne Miasto Gdańsk). W 1939 kapitał czechowickiego Vacuum Oil Company wynosił 25 mln dolarów. Amerykanie od początku stosowali w czechowickiej rafinerii najnowocześniejsze technologie. Wybudowano instalację do krakingu, przerabiającą oleje na benzyny, poprzez działanie wysokimi temperaturami w warunkach zbliżonych do próżni, instalację rurowo-wieżowej destylacji systemu Foster –Wheeler o przerobie 60.000t/ rok (pierwsza w Polsce). Wprowadzono kotły destylacyjne, w których pod wpływem wysokich temperatur następował rozpad składników ropy na benzyny, oleje parafinowe, destylaty i koks naftowy. Koks wykorzystywano jako opał i jako surowiec do produkcji elektrod węglowych. Wystawiono także instalację do rafinacji kwasowo-ługowej nafty świetlnej i instalację do regeneracji kwasu siarkowego. Rafineria posiadała własne generatory prądu, studnie głębinowe, laboratorium, fabrykę beczek, urządzenia do konfekcjonowania olejów, fabrykę smarów, budynek wagi kolejowej, parowozownię oraz 350 zbiorników. Posiadała własne cysterny kolejowe oraz własny tabor samochodowy. W Czechowicach produkowano oleje i smary światowej jakości, pod marką Mobiloil i Mobilgrease (łac. mobilis – poruszać się ). Dystrybucją produktów zajmowała się samodzielnie spółka z Czechowic. W spółce działał zespół specjalistów, który dla potrzeb klientów prowadził bezpłatne doradztwo w zakresie używania, magazynowania i przechowywania produktów naftowych oraz gromadzenia zużytych. Wydział Techniczny spółki Vacuum Oil Company w Czechowicach wydawał własne informatory, broszury, poradniki i biuletyny dla użytkowników produktów. 12
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • V 2018
nAjpopulArniejszymi produktami spółki VAcuum oil compAny w CzeChowiCaCh były: dla silników Diesla – Gargoyle D.T.E.Oil Extra Heavy, Gargoyle D.T.E.Oil AA, Garoyle D.T.E.BB, Gargoyle D.T.E.Oil Heavy Medium, dla silników samochodowych - Gargoyle Mobiloil, Gargoyle Mobiloil Arctic, Gargoyle Mobiloil CW, Gargoyle Mobil Upperlube, smary – Gargoyle Mobilgrease No.1, No.2, No.3, No.4, No.5, No.6, Gargoyle Graphite Grease.
Vacuum Oil Company z Czechowic zbudowała sieć własnych, firmowych stacji paliw. Do wybuchu II wojny światowej koncern wybudował na terenie Polski ok. 40 własnych stacji. W Czechowicach stacja była usytuowana przy ulicy Dworcowej (dzisiejsza ul. Kolejowa). Czasy rafinerii Vacuum Oil Company w Czechowicach skończyły sie w grudniu 1944 roku, wraz z ucieczką Niemców, a później na mocy ustaw nowych polskich władz, o nacjonalizacji i reformie rolnej, dawną spółkę amerykańską przekształcono w przedsiębiorstwo państwowe. Skończył się American Dream w Czechowicach.
PRZYSTANEK ARCHITEKTURA
SIEDEM PRZYSTANKÓW PAMIĘCI Ka
ro l C i e ś l a r
Tak już mam w życiu, że lubię materializować pamięć i utrwalać ślady historii. Nie chcę wyliczać wszystkich moich inicjatyw w tej materii, pozwolę sobie jednak przedstawić czytelnikom siedem miłych mojemu sercu „pomników”, które dzięki współpracy z rzeźbiarzami, inwestorami i ofiarnymi społecznikami zostały zrealizowane na terenie Śląska Cieszyńskiego. „Każdy wiek ma swoje prawidłowości, swoją odrębność. Cóż innego jak nie przekora i manifestowana opozycja, cechuje nastolatków. Potem lata się jakoś układają, doroślejemy i mądrzejemy. Nie walimy już głową w mur, czasami rezygnujemy z ideałów w zamian za spokojniejszą bezproblemową egzystencję. Wyzbywamy się młodzieńczych porywów, coraz częściej spoglądamy na rzetelną zapłatę i pytamy – co za ile. Wtapiamy się w otoczenie, coraz rzadziej pozostawiając w nim własne indywidualne ślady. Są jednak jednostki, które dorośleją wraz ze swoimi marzeniami. Ich życiowe kredo pozostaje wciąż niezmienione.
To są ludzie, którzy nie rezygnują.” (Głos Ludu 14.10.1989, anons wywiadu, jakiego udzieliłem w audycji dla ostrawskiej rozgłośni Czeskiego Radia autorstwa Otylii Toboła pod tytułem „Człowiek, który nie zrezygnował”) Tak zostałem przedstawiony prawie trzydzieści lat temu... Człowiek uporu, cierpliwości w aktywnym oczekiwaniu realizacji swoich projektów i marzeń. Nie wiem, czy to nie wyidealizowany obraz mojego charakteru, zdarza mi się jeszcze i dzisiaj być niecierpliwym, „walącym głową w mur”. Spoglądając wstecz, widać te długie lata raczej „niecierpliwego oczekiwania”. Pod koniec marca 2014r. przed Teatrem Cieszyńskim zostały odsłonięte pamiątkowe płyty w posadzce przed głównym wejściem do budynku. Ten projekt przyśnił mi się już w 2007r. Pierwotnie bowiem w tym miejscu miała stanąć fontanna, ale miasto nie chciało się na nią zgodzić, bo miało niedobre doświadczenia z fontanną na rynku. Niejako w zastępstwie zaproponowałem więc, by wmurować tam pamiątkowe płyty, które zaprezentują 70-letnią historię teatru oraz ludzi związanych z cieszyńską sceną. Od pomysłu do realizacji ubiegło 7 lat! A jednak realizacja stała się rzeczywistością. Gwiazdy ponad 50 aktorów i innych zasłużonych ludzi Teatru Cieszyńskiego zabłysły! Co roku z okazji Międzynarodowego Dnia Teatru dyrektor Karol Suszka w asyście członków wszystkich trzech scen teatru oraz aktorów-seniorów uroczyście zmienia jedną z gwiazdek TRAMWAJ CIESZYŃSKI • V 2018
13
PRZYSTANEK ARCHITEKTURA
na konkretne nazwisko zasługujące na wieczną pamięć. Ostatnim, który w tym roku został w ten sposób uhonorowany, był wybitny aktor sceny polskiej, który niedawno nas opuścił... Ryszard Pochroń.
1. Płyty pamięci przed Teatrem Cieszyńskim (autorem projektu i pomysłodawcą jest autor tego artykułu, realizacja: Pavel Strakoš z Hradca nad Morawicą)
Siódemka w tytule naszej wędrówki do przystanków pamięci jest symboliczna. W tym roku w ostatni weekend maja, czyli 27.5.2018r. spotykają się Cieślarowie z całego świata już po raz siódmy. Od roku 2012 organizujemy coroczne międzynarodowe „Spotkania na szczycie” rodu Cieślarów, którym towarzyszą akcje sportowe, konferencje, koncerty, wystawy, projekcje filmowe, rocznice itp. W 2013 roku został w miejscu spotkań na szczycie góry odsłonięty kamienny obelisk. Zaprojektowałem obelisk w formie prostopadłościanu wysokości półtora metra. Jego zwieńczenie jest ścięte do kształtu porzypominającego siekierą, narzędzie charakterystyczne dla cieśli... i Cieślarów. Obelisk z granitu śląskiego wykonał rzeźbiarz Martin Kuchař z zaolziańskiej gminy Wielopole (absolwent Wydziału Artystycznego Uniwersytetu Śląskiego). Realizacja była możliwa dzięki licznym sponzorom oraz nieodpłatnemu użyczeniu miejsca pod budowę na prywatnej działce przylegającej do granicy z Republiką Czeską.
Niedaleko naszego domu w Czeskim Cieszynie-Koniakowie jest miejsce, gdzie spotykają się granice czterech, kiedyś samodzielnych gmin. Mało tego spotykają się w tym miejscu cztery drogi, jedna prowadzi na północ do Grodziszcza (dziś część Cierlicka), druga na wschód do Koniakowa (dziś część Czeskiego Cieszyna), trzecia na południe do Górnego żukowa (również część Czeskiego Cieszyna) i czwarta na zachód w stronę Trzanowic. Nic więc dziwnego, że w tak wyjątkowym miejscu ustawiono kamień graniczny. A było to 10 lipca 1938 roku, w dwudziestą rocznicę samodzielnej Czechosłowacji. Wokół kamienia zasadzono cztery lipy a wzdłuż dróg aleje czereśni. Jeszcze w tym samym roku został kamień wyrwany przez Wojsko Polskie i porzucony w zaroślach, skąd w 1945 roku został za pomocą czołgu wyciągnięty na miejsce przy czwórstyku. W czasie, kiedy byłem samorządowcem w Cierlicku musieliśmy zrobić replikę kamienia granicznego, który był w bardzo złym stanie (został przekazany do muzeum). Nowy kamień na czwórstyku jest wykonany z lepszego materiału (piaskowiec maletinski), realizacji dokonał rzeźbiarz Martin Kuchař, z którym już wtedy współpracowałem. Są na nim tylko nazwy czterech byłych gmin... Na polach koło czwórstyku odbywają się doroczne uroczystości gminne połączone z konkursem jazdy konnej oraz innymi atrakcjami. Koło kamienia granicznego przebiega ścieżka rowerowa nr 6090, która łączy zbiorniki wodne w żermanicach i Czeskim Cieszynie.
3. Nowy kamień graniczny na czwórstyku, dzieło Martina Kuchařa.
2. Obelisk na Górze Cieślar (920 m n.p.m.) upamiętniający rodziny Cieślarów żyjące w kraju i na świecie
14
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • V 2018
Na południowym stoku Czantorii jest miejsce szczególne. Dojść do niego można znakowanymi szlakami turystycznymi od schroniska na Czantorii lub z mojej wioski rodzinnej - Nydku. To tak zwany „leśny kościół“ na Zakamieniu. Były tu odprawiane tajne, ewangelickie nabożeństwa w latach 1654-1709. Pozostałością po nich jest krzyż wyryty na skale pełniącej funkcję ołtarza. W 1992 roku została w tym miejscu odsłonięta tablica pamiątkowa poświęcona ks. Jerzemu Trzanowskiemu (w jęz. polskim i czeskim). Pamiątkowa tablica na Zakamieniu
PRZYSTANEK ARCHITEKTURA
leży przy szlaku „rycerskim” i czerwonym szlaku turystycznym. Już w roku 1990 staraliśmy się o społeczną rehabilitację tego miejsca. Pamiętam, z jakim wzruszeniem odgrzebywałem blok skalny, na którym znalazłem wyryty krzyż i literę „B”. Zaprojektowałem płytę pamiątkową, krzyż tworzony z czterech tekstów a na nim exlibris Jerzego Trzanowskiego – kielich z fiołkami. Zrobiliśmy wspólnie z Martinem Kuchařem odlew gipsowy tego kielicha z płyty umieszczonej na Malostranskim Rynku w Pradze. To taka ciekawostka, Trzanowski był nauczycielem akademickim w Pradze i chcieliśmy na tej płycie mieć coś, co łączy Pragę i Śląsk Cieszyński.
4. Tablica w „leśnym kościele” na Zakamieniu na południowym zboczu Czantorii
Przed wejściem do kościoła w Trzanowicach stoją dwa pomniki. Pierwszy z 1956 roku autorstwa słowackiego rzeźbiarza Ladislava Pollaka jest poświęcony Jerzemu Trzanowskiemu, którego pradziadek Adam był wójtem w Trzanowicach. Drugi pomnik upamiętnia pierwszego pastora samodzielnego zboru w Trzanowicach Ks. Władysława Santariusa. W symboliczny sposób chcieliśmy pokazać trud pracy duchowego przywódcy w czasach komunistycznego
5. Pomnik Ks. Władysława Santariusa w Trzanowicach
6. Pomnik ofiarom II wojny światowej w Gródku
państwa. Współautorem rzeźby jest nieżyjący już artysta Ota Cienciala z Hawierzowa. Odsłonięcie tego pomnika odbyło się w 1999 roku. Współpraca z moim przyjacielem rzeźbiarzem Martinem Kuchařem zaowocowała jeszcze jednym pomnikiem. Jest to hołd ofiarom II wojny światowej postawiony w Gródku na Zaolziu. Dwie kamienne belki splecione koroną cierniową, tablica z imionami ofiar (odlana w Hucie Trzynieckiej) położona u podnóża krzyża. I jeszcze jeden krzyż. Ten został wykuty w skale, w miejscu wydobywania piaskowca na budowę Kościoła Jezusowego w Cieszynie. Takich miejsc na Śląsku Cieszyńskim było wiele. Jedno z nich znajduje się w obrębie mojej posesji w Czeskim Cieszynie-Koniakowie. Z okazji 300lecia powstania Kościoła Jezusowego zdecydowałem się upamiętnić miejsce, w którym przodkowie z wielkim poświęceniem pozyskiwali materiał pod budowę Kościoła. Jestem przekonany o tym, że przyjemniej jest honorować żyjących, wybitne postaci Śląska Cieszyńskiego. W mojej głowie powstała idea przyznawania nagrody promotorom dobrego imienia naszego regionu w świecie. Tak w roku 2013 powstała nagroda CIESZyNIT UZNANIA, której laureatem jest m. in. nasz zaolziański rodak, premier RP, przewodniczący Parlamentu Europejskiego prof. Jerzy Buzek, europoseł dr. Jan Olbrycht, prof. Daniel Kadłubiec i ks. prof. Józef Budniok. Kapituła nagrody w jubileuszowym roku 2018 pragnie przyznać „cieszynity” twórcom kultury. Ale o tym napiszę w następnym numerze.
7. Kamieniołom w Czeskim Cieszynie-Koniakowie
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • V 2018
15
KALENDARZ IMPREZ MAJ 2018 5.05. 20:00
ania dąbrowska – the Best of – Ustroń. w ramach ustrońskiej Majówki po raz pierwszy na deskach amfiteatru wystąpi ania dąbrowska. ania wydała dotąd sześć albumów studyjnych, z których pięć trafiło na pierwsze miejsce listy sprzedaży oLis w Polsce i uzyskało status platynowych. Jest jedną z najczęściej nominowanych artystek do Nagrody Muzycznej Fryderyk i obecnie ma na swoim koncie 34 nominacje w tym 9 wygranych statuetek. do 2011 roku, łączna sprzedaż jej płyt w Polsce przekroczyła liczbę 250 tys. egzemplarzy.
11.05. 12:00
dzień Godności osoby z Niepełnosprawnością intelektualną. Rynek w Cieszynie. impreza wpisała się już na stałe do kalendarza wydarzeń w naszym regionie. Celem wydarzenia jest uświadomienie społeczeństwu różnorodności i pokazanie możliwości osób z niepełnosprawnością intelektualną, a także zwrócenie uwagi na bariery (edukacyjne, zawodowe, prawne itp.), które utrudniają im prowadzenie normalnego życia.
11.05.
Noc Muzeów w Czechowicach-dziedzicach.
13.05. 20:00
dyBBuk w teatrze Polskim w Bielsku-Białej. spektakl Pawła Passiniego inspirowany jest żydowską legendą dramatyczną szymona an-skiego, jednak tekst napisany przez artura Pałygę czerpie nie tylko z „dybuka” , ale także z przedwojennej historii bielskich Żydów. Używając historii niespełnionej miłości pary kochanków, Lei i Chanana, twórcy chcą zbudzić duchy z zapomnianej przeszłości Bielska-Białej. Bo gdzieś się musiały przecież podziać te niedokończone rozmowy, nieprzeżyte życia, niedocieszone radości, niedosmucone smutki, niespełnione pragnienia, cały świat, który był tutaj.
15.05. 19:00 16
andrzej Poniedzielski na scenie CoK w Browarze Zamkowym
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • V 2018
w Cieszynie. w programie dużo inteligentnego humoru, satyra, nowe piosenki. Bez zmian poczucie humoru artysty. wszystko o kobietach i relacjach kobieta - mężczyzna, o szczęściu. andrzej Poniedzielski - satyryk, poeta, twórca teatralny, aktor, autor tekstów piosenek min. dla Grzegorza turnaua, Edyty Geppert, anny Marii Jopek. Mistrz Mowy Polskiej, ambasador Polszczyzny 2016. Bilety - 55 zł.
19.05.
skaldowie kameralnie na scenie CoK w Browarze Zamkowym w Cieszynie. „Kulig” , „wszystko mi mówi, że mnie ktoś pokochał” , „Prześliczna wiolonczelistka” , „Medytacje wiejskiego listonosza” - kto z Nas nie zna tych hitów? te i wiele więcej ponadczasowych piosenek zespołu usłyszymy w ramach kolejnego koncertu w ramach sceny CoK w Browarze. tylko w Cieszynie usłyszeć będzie można również premierowe piosenki z właśnie przygotowywanej nowej płyty zespołu. Bilety: 55 zł.
19, 20.05. 18:00
Ciało Bambina w teatrze Polskim w Bielsku-Białej. ten muzyczny spektakl z wojną w tle opowiada przede wszystkim o sytuacji kobiet i o podejmowanych przez nich próbach przełamywania stereotypów i przekroczenia tradycji. „Ciało Bambina” to opowieść o poszukiwaniu sensu w okrutnych czasach, ale także o tym, jak mity, w których jesteśmy wychowywani, mogą stanąć na drodze do odkrycia naszego przeznaczenia. Jak to mówią bohaterki spektaklu: „Jeżeli żyje się raz, to czemu tak beznadziejnie?”
25.05.
Cieszyńska Noc Muzeów. Cieszyńskie muzea udostępnią zwiedzającym swoje wnętrza za darmo. Ze względu na dogodny czas jakim jest piątkowy wieczór, zapewne ta wyjątkowa noc dla mieszkańców Cieszyna i okolicy jest jedną z niewielu okazji do zapoznania się z eksponatami prezentowanymi w muzeach oraz odwiedzeniem innych ciekawych miejsc w naszym mieście.
WYŻSZA BRAMA
Obrazić się on
I
w
a C z a rnia
k
Czy słowa mogą zranić bardziej niż uderzenie? Czy wszyscy z jednakową wrażliwością reagujemy na skierowane pod naszym adresem wypowiedzi? Czy niektóre z nich za każdym razem są związane z brakiem szacunku lub lekceważeniem drugiego człowieka?
O
dpowiedź na pierwsze pytanie jest prosta i nie jeden podpisałby się pod nią obiema rękami. Fizyczny ból choć silny mija szybko i po dość krótkim czasie już go nie pamiętamy, natomiast ten zadany słowem rani psychikę człowieka i na długo pozostawia w niej trwały ślad. Są tacy, po których wszystkie opinie osób trzecich spływają jak przysłowiowa woda po kaczce, jednak to tylko pozory, bo każdy z nas ma własny czuły punkt, którego naruszenie boli bardziej od złamania. Dla jednego takim punktem jest publiczne ośmieszenie, dla innego niedotrzymanie danego mu słowa, a inny będzie miał do nas żal o to, że nie zgadzamy się z jego tokiem myślenia. Szczególnie widoczne jest to w środowisku osób z różnego rodzaju dysfunkcjami. Jedni nie przejmują się ludzkim gadaniem, głupimi uśmieszkami czy tym, że ktoś ostentacyjnie im się przygląda, wychodzą z domu i starają się w miarę możliwości korzystać z tego, co oferuje im otoczenie. Są jednak tacy, którzy chyba nie do końca sami pogodzili się ze swoją niepełnosprawnością i w obawie na reakcję otoczenia z własnej woli zamykają się w domach twierdząc, że nie potrzebują pomocy udzielanej z litości. W ten sposób długie lata spędzają w czterech ścianach, a ich kontakt z drugim człowiekiem ogranicza się tylko do wizyt u lekarza oraz najbliższej rodziny. Bezsilność, jaka jest skutkiem danej dysfunkcji sprawia, że wzrasta wrażliwość na niektóre sytuacje bądź wypowiedzi. Nieraz można mówić wręcz o przewrażliwieniu, bo nie każde słowo wypowiedziane pod naszym adresem oznacza coś złego.
na cały świat Pozwolę sobie przytoczyć kilka sytuacji z własnego „podwórka”. Spiesząc się do pracy ubrałam sweter na lewą stronę, mijająca mnie na schodach sąsiadka zwróciła mi na to uwagę. Czy miałam się na nią obrazić? Kiedy w sklepie, w którym jeszcze nie byłam, na moje pytanie o dany produkt słyszę: jest to co widać. Mam mieć pretensje, że ekspedientka od razu nie zauważyła, że nie widzę? Wokół jest wielu wspaniałych ludzi, którzy chętnie służą mi pomocą, jednak nie wszyscy wiedzą jak jej prawidłowo udzielić, czy mam mieć do nich o to pretensje? Oczywiście że nie, bo robią to z dobroci serca, a intencje są nieraz ważniejsze od wykonania. Jeden z czytelników zarzucił mi brak szacunku, ponieważ w swoich tekstach używam zwrotu „niepełnosprawni” i tu się szanowny czytelnik myli. Osoby z różnymi dysfunkcjami darzę wielkim szacunkiem, mam dla nich wiele uznania i podziwu. Sama uważam się za osobę niepełnosprawną, a to z racji tego, że brak wzroku pozbawił mnie stu procentowej sprawności. Pomimo tego staram się jak mogę wspierać osoby z różnymi niepełnosprawnościami zarówno słowem jak i czynem. Potoczna nazwa jakiej używam nikomu nie wyrządzi krzywdy, a ja mogłabym mieć żal do szanownego czytelnika, że zwraca mi uwagę publicznie robiąc to anonimowo. Łapać za słówka można każdego, oskarżać o złośliwość czy brak szacunku i tu za przykład może posłużyć słowo ślepy, którego niektórzy niewidomi sami używają w stosunku do siebie, jednak są i tacy dla których jest ono obraźliwe. Obrażać możemy się na wszystkich i o wszystko, czy jednak w czymś nam to pomoże? Sądzę, że zdrowy rozsądek to najlepszy doradca jakiego mamy.
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • V 2018
17
MIJANKA NA RYNKU
bogata w inwestycje
Podpisanie umowy na budowę długo wyczekiwanej sali gimnastycznej w Zaborzu.
Gmina Chybie Budowa centrum sportowo- rekreacyjnego w Mnichu, budowa sali gimnastycznej przy Zespole Szkolno-Przedszkolnym w Zaborzu, modernizacja Gminnego Ośrodka Kultury w Chybiu – to ambitne zadania inwestycyjne, za które zabiera się Gmina Chybie.
W
tym roku ma rozpocząć się budowa centrum sportowo-rekreacyjnego w Mnichu. - Wspólnie z Radą Gminy podjęliśmy decyzję o utworzeniu w naszej gminie centrum sportowo-rekreacyjnego. Decyzja pojawiła się po konsultacjach z mieszkańcami i przedstawicielami rady sołeckiej, którzy zaangażowali się by powstało coś fajnego na terenie Mnichu – mówi wójt gminy Janusz żydek. Planowany koszt to 2,6 mln złotych. Początkowo prace miały postępować etapami, jednak później udało się pozyskać dofinansowanie z Ministerstwa Sportu i Turystyki w wysokości 33% na całość inwestycji. Idealnym miejscem do umiejscowienia takiego centrum jest teren obok szkoły podstawowej i przedszkola w Mnichu. Po
18
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • V 2018
około dwóch latach budowy ma tam pojawić się wiata z kręgiem tanecznym, budynek z zapleczem sanitarnym i gospodarczym, dwa boiska, kort tenisowy, ściana wspinaczkowa, siłownia zewnętrzna, plac zabaw dla dzieci, a dla rodziców miejsce gdzie można usiąść i odpocząć. 12 marca br. ruszyła budowa długo wyczekiwanej sali gimnastycznej w Zaborzu. Na początku były to prace geodezyjne, a już niedługo na plac budowy wjadą koparki i inny ciężki sprzęt. Umowa podpisana przez wójta opiewa na kwotę 2 826 554,17 zł. W tym przypadku jest szansa na uzyskanie dofinansowania połowy tej kwoty. W nowo powstałym budynku oprócz sali gimnastycznej o powierzchni 372 m2 powstaną szatnie dla dziewcząt, dla chłopców oraz dla osób niepełnosprawnych, pomieszczenia sanitarne, czyli WC wraz z natryskami, pokój nauczyciela wf-u z częścią sanitarną przystosowaną dla osób niepełnosprawnych oraz magazyn sprzętu sportowego. Wszystko połączone będzie przejściem z istniejącą
MIJANKA NA RYNKU
projekt sali gimnastycznej w Zaborzu
projekt Centrum Rekreacyjno-Sportowego
częścią szkoły. Sala gimnastyczna przystosowana będzie m.in. do gry w koszykówkę, siatkówkę, piłkę ręczną i mini piłkę nożną. Dzieci i młodzież z Zespołu Szkolno-Przedszkolnego w Zaborzu w kolejnym roku szkolnym, tj. od września 2019 r. będą mogli w pełni cieszyć się nową, pełnowymiarową salą gimnastyczną z prawdziwego zdarzenia. Modernizacja Gminnego Ośrodka Kultury to zadanie które na pewno przekroczy wartość 6 mln złotych, na które został już złożony projekt o dofinansowanie. To obiekt, który należy do strefy rewitalizacyjnej gminy.
- Przywrócenie dawnej sali kinowej, tarasu widokowego, sala baletowa, pomieszczenie dla orkiestry dętej – wymienia korzyści z przebudowy wójt gminy Janusz żydek – To będzie obiekt znaczący. W tym miejscu stworzy się takie małe centrum – dodaje. Jednak do jego stworzenia niezbędne będą środki zewnętrzne, jeżeli nie uda się ich pozyskać teraz, władze będą próbować po raz kolejny. - Pomieszczenia, które mają powstać w ośrodku to bajka dla naszej młodzieży, która gromadzi się wokół Amatorskiego Klubu Filmowego „Klaps” i GOK-u. To będą dobre i nowoczesne warunki dla ośrodka kultury – tłumaczy Janusz żydek.
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • V 2018
19
PRZYSTANEK NA ŻĄDANIE
Wyjdź z cienia - zmień
sposób żyWienia!
Wiosna to najlepszy czas na zmianę nawyków żywieniowych i pozbycia się zbędnych kilogramów. Odchudzanie jest procesem, który jeśli będzie przeprowadzony pod okiem specjalisty, da skuteczne i długotrwałe rezultaty. Naturhouse jest światowym liderem w dziedzinie żywienia i dietetyki.
W
Polsce nasze Centra Dietetyczne istnieją od kwietnia 2006 r. Obecnie w kraju działa ponad 260 naszych placówek dietetycznych. Natomiast na świecie Naturhouse posiada swoje Centra w 40 krajach.
im. Józefa Dietla w Krakowie. Jest również specjalistką w zakresie celiakii i nietolerancji laktozy. Działające wcześniej przy ulicy Menniczej Centrum Dietetyczne Naturhouse zostało przeniesione na ulicę Szeroką i jest jedynym punktem Naturhouse w mieście. Z bezpłatnych konsultacji można skorzystać od poniedziałku do piątku.
Nasi dietetycy na przestrzeni lat dowiedli skuteczności swojej metody, nie tylko w kwestii utraty kilogramów, ale przede wszystkim utrzymania osiągniętej wagi. Połączenie trzech elementów: pełnowartościowej i odpowiednio zbilansowanej diety, uczącej prawidłowych nawyków żywieniowych, suplementacji oczyszczającej i odżywiającej organizm, opartej na naturalnych ekstraktach roślin oraz stała opieka dietetyka, który na bieżąco monitoruje efekty diety sprawia, że nasza metoda jest kompleksowa i efektywna. Należy pamiętać, że aby kuracja odchudzająca była rzeczywiście skuteczna, powinna zostać dobrana do indywidualnych predyspozycji organizmu – wieku, stanu zdrowia, stylu życia czy wykonywanego zawodu. Przypadkowe modne diety nie muszą być odpowiednie dla każdego. Jedynie dietetyk oceniając dotychczasowy sposób żywienia i poznając Twój organizm może dobrać kurację dopasowaną do indywidualnych potrzeb. W naszym nowo otwartym Centrum Dietetycznym w Cieszynie porad udziela dietetyk Sonia Swoboda, absolwentka dietetyki w Małopolskiej Wyższej Szkole 20
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • V 2018
z naturhouse pokochasz siebie! Zapraszamy! Centrum dietetyCzne naturhouse
Cieszyn ul. Szeroka 3 tel. 666 109 985
Poniedziałek: Wtorek: Środa: Czwartek: Piątek:
11:00 - 19:00 10:00 - 18:00 8:00 - 16:00 7:00 - 15:00 7:00 - 15:00
e-mail: cieszyn.szeroka@naturhouse-polska.com
Czas na RATuSZ
MOST PRZYJAŹNI
Wiele zakątków strumieńskiej gminy już wypiękniało, przyszła więc kolej na ratusz, będący niewątpliwie jej wizytówką
W
spółpraca polsko-słowacka w gminie Strumień trwa już od kilku lat. Dzięki temu w 2010 roku powstała Galeria pod Ratuszem. W ramach kolejnego projektu Budatín-Strumień: „Współpraca na pograniczu – etap 2” udało się pozyskać środki na remont ratusza. Podobnie jak w pierwszym etapie gmina uzyskała 85 procent dofinansowania na złożony wniosek, w ramach Programu Współpracy Transgranicznej Interreg V-A Polska-Słowacja 2014-2020. W ramach inwestycji zaplanowano: remont elewacji budynku ratusza, przebudowę sali sesyjnej na salę konferencyjną wraz ze wzmocnieniem stropu i wykonaniem wentylacji mechanicznej, wymianę pokrycia dachu wraz z obróbkami blacharskimi, wymianę pokrycia wieży ratusza, przebudowę instalacji elektrycznej, teletechnicznej i c.o. sali konferencyjnej, jej nagłośnienie i oświetlenie, atakże renowację tarczy zegarowej i mechanizmu. Remont potrwa do końca lipca br. Wartość robót budowlanych po przetargu wyniosła 1 378 000 złotych brutto Projekt nawiązuje do współpracy partnerów z poprzedniego okresu programowania, kiedy w Strumieniu piwnice ratuszowe zaadoptowane zostały na galerię sztuki „Pod Ratuszem”, a po stronie słowackiej zagospodarowano park zamkowy i przestrzeń wokół Zamku w Budatínie. W ramach realizacji projektu zmodernizowane zostaną zabytki kultury: ratusz w Strumieniu – najstarszy na Śląsku i budynek gospodarczy przy zamku w Budatínie, który obecnie, ze względu na zły stan techniczny, jest zamknięty.
W ramach projektu powstanie także aplikacja mobilna w trzech językach – słowackim, polskim i angielskim – zawierająca informacje na temat zabytków kultury i wydarzeń w regionie pogranicza. Zostanie również wydana broszura, która będzie zawierała informacje na temat zabytków kultury partnerów. W powstałej sali multimedialnej odbędzie się seminarium poświęcone prezentacji atrakcji dziedzictwa kulturowego i atrakcji turystycznych terenu pogranicza.
Wystawa słowackiego druciarstwa w Galerii pod Ratuszem fot. Mariusz Gruszka
Warto przypomnieć, że osiem lat temu będące w fatalnym stanie urzędowe piwnice, wilgotne i zagrzybione, zamieniły się – jak za sprawą czarodziejskiej różdżki – w pierwszą w gminie galerię sztuki o jasnych wnętrzach, pełnych odważnej stylistyki. W ramach projektu, oprócz podziemnej galerii w ratuszu, uporządkowano teren za Urzędem Miejskim. W miejscu dotychczasowych stanęły nowe toalety dostosowane do potrzeb osób niepełnosprawnych. Z tyłu budynku powstały dodatkowe miejsca parkingowe oraz podjazd dla niepełnosprawnych, umożliwiający wejście do środka. Wówczas wartość projektu wyniosła 1 083 023 euro, z czego gminie udało się pozyskać dofinansowanie ze środków europejskich w wysokości 920 569 euro. (UM, bo)
Strumieński ratusz w trakcie remontu.
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • V 2018
21
PRZYSTANEK NA ŻĄDANIE
UBEZPIECZAMY WSZYSTKO UBEZPIECZENIA MAJĄTKOWE
UBEZPIECZENIA TECHNICZNE
· mienia od ognia i innych zdarzeń losowych lub na bazie wszystkich ryzyk (all risks) wraz z ryzykiem utraty zysku (Business Interruption - BI) · mienia od kradzieży i dewastacji · ubezpieczenie gotówki w lokalu i transporcie · ubezpieczenie sprzętu stacjonarnego oraz sprzętu przenośnego · ubezpieczenie szyb i innych przedmiotów od stłuczenia · ubezpieczenia transportowe · ubezpieczenia komunikacyjne
· maszyn od awarii (Machinery Breakdown - MB) · maszyn budowlanych od wszelkich zdarzeń (Contractors Plant Machinery CPM) · robót budowlano - montażowych (Contractors All Risks - CAR i Erection All Risks - EAR) · oraz utraty zysku (Machinery Loss of Profit - MLOP, Advanced Loss of Profit - ALOP)
UBEZPIECZENIA OC
· gwarancje kontraktowe · gwarancje przetargowe, zwrotu zaliczki, dobrego wykonania kontraktu, usunięcia wad i usterek oraz należności handlowe
· z tytulu prowadzonej dzialalnoki i posiadanego mienia, · z tytulu niewykonania lub nienależytego wykonania zobowiązania, · odpowiedzialności cywilnej zawodowej, · oraz odpowiedzialności cywilnej menadżerów (D&O)
UBEZPIECZENIA FINANSOWE
ZDROWIE, ŻYCIE · ubezpieczenia pracownicze grupowe · ubezpieczenia na życie indywidualne · ubezpieczenia NNW · ubezpieczenia podróżne · ubezpieczenia zdrowotne
ul. Bobrecka 29, Cieszyn (lokal 22 Poczty w budynku Starostwa) TRAMWAJ CIESZYŃSKI • V 2018
tel. 503 085 915 33 857 81 46
STARY TARG
PORZóNDZyMy pogadamy
Gdo się za swój jynzyk wstydzi takim niech się każdy brzidzi
er y
k Jan
Dr
al
Fr
yd
Zocni czytmorze. Ani my sie obezdrzyli a uż mómy sztworte nómero latosigo „Tramwaju”. Dzisio porzóndzymy naszóm rzeczóm o szykownym cieszynioku, kiery uż je też kapke posunióny w rokach i kiery po dłógim wandrowaniu wrócił sie ku „ojcowskimu dómu”, a je s tego moc rod.
HeNRyK PASTeRNy –
emeryt realizujący swoje pasje i zainteresowania, aktywnie uczestnicząc w działalności: - Sekcji Miłośników Gwary Cieszyńskiej przy COK „Dom Narodowy”, - grupy twórczej Cieszyńska Studnia Literacka przy Bibliotece Miejskiej w - Cieszynie, - Koła nr 6 Macierzy Ziemi Cieszyńskiej, - Cieszyńskiego Uniwersytetu Trzeciego Wieku. Fryderyk Jan Dral: Hyńku, pytóm Cie pieknie cobyś naszóm cieszyńskóm rzeczóm porzóndził o swojim żywobyciu. Tóż jako to rychlij s Tobóm bywało i jako to dzisio s Tobóm je, i jaki naprowde było to całe Twoji żywobyci?
Henryk Pasterny: Rzeknym to tymu tak: Coby opisać moji żywobyci trzeja by było moc hrubyj ksiónżki. Tymu porzóndzym kapke jyny o nikierych przipadach s niego: Prziszełech na świat w 1950 r. w Cieszynie. Piyrszy rok miyszkołech we Wiśle Głymbcach na Gróniczku (kole starego wanelickigo kierchowa ). Osiymnoście roków (1951 – 1969) miyszkołech, chowołech i uczyłech sie w Cieszynie. W 1969 r. zdołech mature w „Mechanie” (TME) i narukowołech ku wojsku we Warszawie. Tam żech sie ożynił a założyłech rodzine. Trzy roki (1973 1976) stawiołech Elektrownie Połaniec. W 1987 r. ukóńczyłech sztudia na Wojskowyj Akademiji Technicznyj jako inżynier elektronik. W 2012 r. (po 43 rokach) wróciłech sie ku Cieszynu. Naszóm rzeczóm rzóndzym od małego synka do dzisio. Móm to szczynści, co od malućka miołech kole siebie ludzi, kierzy dziynnie rzóndzili cieszyńskóm rzeczóm, a od kierych żech sie ji nauczył. Cieszyńskóm rzeczóm rzóndzili my wszyndzi – dóma, na ulicy, we szkole, w robocie, w sklepie (a przeca nie było to chwolóne). Ciotka Lipowczanka, kiero mie bawiła i chowała, rzóndziła jyny po niymiecku a po naszymu. Pieknie spóminała Austro – Węgry a gor cesorza. Dycki mi prawiła: „Hainriszku, tak dobrze jak za Franca Jozefa to uż nie bydzie”. W tym samym dómu co Lipowczanka miyszkała ciotka mojigo fotra – Anna Pasterno, u kierej rzóndziło sie jyny naszóm rzeczóm. Nikiedy rzóndzyni naszóm rzeczóm narobiło zamyntu abo śmiychu. Spómniołech se dwa taki przipady. Piyrszy: Nasz foter, kiery był rodzóny w Ropicy na Zaolziu kludził nos co roku na odpust do Gutów. Byłech mały (nie chodziłech eszcze do szkoły), kiej zajechali my do ujca w Ropicy, coby tam się przespać a rano iść na odpust. Jednako noc miołech nieprzespanóm tymu, bo ujec mi rzeknył: „w Gutach kościół s „jedli” (jako iść na odpust kiej kościół „zjedzóny”?. Drugi: Kiedysi na praktyce w narzyndziowni ”Celmy” wypojczowołech robotnikóm norychta po kiere przychodzili ku okiynku. Wszecko było dobrze dokiel TRAMWAJ CIESZYŃSKI • V 2018
23
STARY TARG
jedyn nie prziszeł po „kładziwko”. Piyrszy roz w życiu słyszołech to słowo a ón nie wiedzioł, że na „kładziwko” mówióm tyż „młotek”. Narobili my srandy a diobłowiny na cołkóm Celme. Nejdelij, bo sztyrycet roków miyszkołech we Warszawie i tymu „warsiaską nawijke” (gware warszawskóm) poznołech omało co tak dobrze jako i „naszóm cieszyńskóm rzecz”. We Warszawie miyszkołech na Mokotowie, kaj rzóndzi sie nawijkóm powiślańskóm (je eszcze gwara staromiejska i praska). Dzisio warszawioki ni majóm pojyncio o gwarze - myślóm co je óna zabytkym a to ni ma prowda. Starczy poszpacyrować po Warszawie (ni jyny tyj prawobrzeżnej - praskij), coby usłyszeć rzóndzyni po „warsiasku” . W „stolycy“ pisze się „lysty“ pod „lypą“, jedząc „malyny“ (w stolicy pisze się listy pod lipą jedząc maliny). Wiynkszość „rodaków warsiaskich” ni mo pojyncio co to je gwara. Miołech tyż przipady s gwaróm opolskóm. Mój szwiger urodzóny kole Opola siedzioł w kuchyni przy stole a pił czaj. Na moi pytani - „Co robisz?” odpowiedzioł - „Siedza i wróża”. Całe szczynści co ni ma ón wróżbitóm a „wróża” to je „myśla”. A co robisz terozki, kiej minyło uże sześć roków jako żeś je spadki w Cieszynie. ? W 2015 r. zaczyłech pisać wiersze „po naszymu”. W 2016 r. wydołech piyrszy tomik poezji „Zaś tukej ZNÓW TUTAJ”. Naszło się w nim patnos wierszy napisanych w rokach 2015 i 2016. Jedyn s piyrszych był wiersz o gwarze cieszyńskiej: „Cieszyńsko gwara” Piekno gwaro cieszyńsko, osłodo kożdyj duszy, Po mocka rokach rozłónki zaś głoskosz moi uszy. Od malućka żech cie słyszoł w cołkim młodym życiu. Potym mi cie moc chybiło w moim żywobyciu. Jednako Póńbóczek dobry mi to wynagrodził A po rokach wandrowanio, ku Cieszynu skludził. Tukej zaś cie mogym słuchać a lyczyć se duszym, Tymu cosi mi się zdowo, co się stela uż nie ruszym. Od 2016 r. spotykóm się z czytmorzami. Rozprawióm im o znaczyniu naszyj rzeczy w moim żywobyciu. Opowiadóm też jako rodzóm sie moji wiersze. Móm spotkania autorski z czytmorzami i to ni jyny w Cieszynie. Miołech baj spotkani s maturzystami ale i s seniorami, kierym minyło 75 rok życio. Do dzisio tych spotkań było cosi kole dziesiyńciu. Nejpiekniyjsze do mie sóm taki spotkania w dziedzinach kole Cieszyna, kaj ludzie garnóm się do poznowania fórt nowych wiecy. Ze swojimi wierszami 24
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • V 2018
króm Cieszyna byłech uż w Pogwizdowie, Strumiyniu, Jastrzymbiu Zdroju, Cisownicy i w Goleszowie (w kierym je moc Pasternych). Jo ni móm przodków w Goleszowie jyny w Lipowcu, ale kaj sie przedstawióm tam sie pytajóm czych je s goleszowioków. Fórt piszym wiersze (bydzie ich uż kole siedymdziesiynciu), tóż pómału planujym wydani latoś drugigo tómiku. Jednako sami wiycie jako to je s planowaniym – starzik planowoł pierdnyć a narobił w galoty. Króm tworzynio wierszy, czytóm moc ksiónżek pisanych po naszymu, pómogóm i bierym udział w mocka imprezach gwarowych baj: Cieszyński Maraton Czytania Tekstów Gwarowych abo „Po naszymu po obu strónach Olzy” – konkurs gwarowy dla dzieci i młodzieży. Czasym też startujym w kónkursach poetyckich (trzy moji wiersze uż sóm wyróżnióne.). PS. A propos planów. Piękna sentencja o planowaniu brzmi mniej więcej tak: ”Jeżeli chcesz rozśmieszyć Pana Boga to powiedz Mu o swoich planach”. Jednak do odważnych świat należy. Planujmy więc odważnie a nuż Wszechmocny wykaże się poczuciem humoru. Tego życzę zarówno sobie jak i wszystkim planistom. Tóż miyjcie sie – Hyniek (kiejsi Hainriszek).
Noc
25 maj
Muzeów
Tegoroczna, już 11. Cieszyńska Noc Muzeów odbędzie się 25 maja. Wtedy cieszyńskie muzea, ale nie tylko, udostępnią zwiedzającym swoje wnętrza za darmo. Ze względu na dogodny czas jakim jest piątkowy wieczór, zapewne ta wyjątkowa noc dla mieszkańców Cieszyna i okolic jest jedną z niewielu okazji do zapoznania się z eksponatami prezentowanymi w muzeach oraz odwiedzeniem innych ciekawych miejsc w naszym mieście.
11
Cieszyńska Noc Muzeów to nie tylko czynne do północy muzea, ale również cieszyńskie instytucje, które na tę noc przygotowały moc atrakcji dla osób w każdym wieku. Jak co roku, oficjalne otwarcie salwą armatnią odbędzie się o godz. 19.00 na Dziedzińcu Muzeum Śląska Cieszyńskiego. Po raz kolejny w Cieszyńskiej Nocy Muzeów udział biorą studenci WEiNoE Uniwersytetu Śląskiego w Cieszynie, którzy Park Pokoju zamienią w bajkową krainę. Motywem przewodnim przygotowanych przez nich atrakcji jest „Alicja w Krainie Czarów”. Ponad to, w tegorocznej Nocy Muzeów udział biorą: Archiwum Państwowe w Katowicach Oddział w Cieszynie, Avion, Bank Spółdzielczy w Cieszynie, Biblioteka Miejska w Cieszynie, Browar Zamkowy Cieszyn, Cafe Muzeum, Cieszyńskie Bractwo Kurkowe, OSP Bobrek, Głos Ziemi Cieszyńskiej, Hufiec Ziemi Cieszyńskiej, Izba Cieszyńskich Mistrzów, Konwent Zakonu Bonifratrów, Książnica Cieszyńska, Klasztor Sióstr Boromeuszek w Cieszynie, Mała Szkoła Baletu, MCK Český Těšín, Modelarnia Ceramiczna Kosak, Muzeum Drukarstwa, Muzeum Protestantyzmu i Kościół Jezusowy, Muzeum 4 Pułku Strzelców Podhalańskich, Muzeum Spadochroniarstwa i Sił Specjalnych w Wiśle, Muzeum Śląska Cieszyńskiego, Państwowa Szkoła Muzyczna w Cieszynie, Speleoklub Bielsko-Biała, Stowarzyszenie Solidarność Polsko-Czesko-Słowacka Oddział regionalny w Cieszynie, Teatr im . A. Mickiewicza, Urząd Miejski w Cieszynie, Wydział Etnologii i Nauk o Edukacji UŚ Cieszyn, Wydział Artystyczny UŚ Cieszyn, Zamek Cieszyn oraz Złotnictwo Marcin Pieczonka. Szczegółowy program znajduje się na ulotkach.
PRZYSTANEK NA ŻĄDANIE
Sonea sp. z o. o. 43-400 CIESZYN ul. Kościuszki 33 tel/fax: +48 33 8514 134 +48 604 597 893 e-mail: sonea@sonea.pl
Moda wnętrzarska bardzo szybko się zmienia, żeby nadążyć za ewoluującymi trendami, jednocześnie nie wydając majątku na nowe sprzęty domowe, coraz częściej poszukujemy rozwiązań, dzięki którym w prosty i niedrogi sposób możemy dopasować meble do popularnego stylu. Posiadając solidne, drewniane meble, szkoda jest wymieniać je na nowe – o wiele lepiej będzie odświeżyć ich wygląd, nadając im zupełnie nowy charakter.
R
enowacja mebli może przebiegać na różne sposoby: czasem chcemy dany mebel odnowić, a czasem wręcz przeciwnie, pragniemy nadać mu charakter mebla sprzed wielu lat. Techniki odnawiania oraz postarzania mebli także są różne. Niezależnie jednak od tego, co planujemy z meblem zrobić i jaki efekt chcemy uzyskać, powinniśmy zwrócić uwagę na te same elementy. Decydujące szczegóły, które najbardziej wpływają na końcowy wygląd szafy, czy kredensu, to kolor mebla oraz uchwyty meblowe. Dostępne współcześnie na rynku gałki meblowe są tak zróżnicowane, że przy stosunkowo niewielkim nakładzie finansowym możemy wyczarować mebel w dowolnym stylu. Poza kolorem mebla oraz jego uchwytami, ważną rolę odgrywają także inne akcesoria meblowe, nawet tak niepozorne, jak zawiasy meblowe! Kiedyś na rynku można było spotkać kilka wzorów prostych uchwytów do mebli i parę opcji gałek meblowych, obecnie wybór tych akcesoriów meblowych jest oszałamiająco bogaty i zróżnicowany.
GAŁKI I UCHWYTY biżuterią każdego mebla 26
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • V 2018
PRZYSTANEK NA ŻĄDANIE
Dla miłośników romantycznego charakteru mebli doskonałe będą ceramiczne gałki meblowe z malowanymi kwiatowymi motywami, a zwolennicy stylistyki średniowiecznej mogą nabyć uchwyty do mebli z odlewów żeliwnych, wyglądające jak te sprzed wielu lat. Wybierając uchwyty meblowe, możemy zdecydować się na prostą, tradycyjną formę półkuli, albo dać się ponieść fantazji, wybierając uchwyty z wizerunkami aniołów, motywami roślinnymi i zwierzęcymi, czy misterne ornamenty z egzotyczną nutą. Bez problemu znajdziemy również nowoczesne wzory wpisujące się w minimalistyczny styl, szklaną elegancję czy kolorowy i bajkowy świat dziecięcych pokoi. Gałki i uchwyty meblowe muszą być piękne i pasować nam tak do samego mebla, jak i do stylu pomieszczenia. Ale to nie wszystko, uchwyty meblowe pełnią nie tylko funkcję dekoracyjną, lecz również – a może nawet: przede wszystkim – użytkową. Oznacza to, że muszą one umożliwiać domownikom wygodne korzystanie z mebla. Szafki i szuflady, które otwieramy często, wymagają uchwytów solidnych, odpornych na mechaniczne uszkodzenia, jak i na działanie czynników zewnętrznych, takich jak np. duża wilgotność powietrza w pomieszczeniu. Nabywając gałki meblowe zwróćmy więc uwagę na to, by były wykonane z wysokiej klasy surowców oraz aby były zrobione z dbałością o każdy szczegół. By nie zgubić się w gąszczu rynkowych ofert i mieć pewność co do jakości zakupionych akcesoriów zapraszamy do firmy Sonea. Oferujemy duży wybór uchwytów i gałek meblowych dostępnych na miejscu oraz tych, które można zamówić z katalogowych propozycji.
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • V 2018
27
PRZYSTANEK KULTURA
festiwalowe
KatoWice
Tauron Nowa Muzyka odbywa się na terenie Strefy Kultury, czyli zrewitalizowanej, pokopalnianej cześci miasta. fot. Radosław Kaźmierczak
m
o
arc
in m o ń
ka
Planując szlak wakacyjnych wycieczek i podróży warto pamiętać o festiwalach muzycznych, które co roku przyciągają tysiące słuchaczy do stolicy województwa śląskiego. Dwie sztandarowe letnie imprezy – Tauron Nowa Muzyka oraz Off Festival dzieli raptem kilka tygodni, łączy natomiast intrygujący program, daleki od muzycznej oczywistości.
28
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • V 2018
d niedawna Katowice należą do grupy Miast Kreatywnych UNESCO w dziedzinie muzyki. Z pewnością nie trafiłyby do tego prestiżowego grona, gdyby nie wydarzenia, kształtujące muzyczny wizerunek miasta. To nie tylko regularne koncerty w przestrzeniach koncertowych, jak sale filharmoniczne czy kluby muzyczne. Dużą rolę odgrywają także duże festiwale na których występują dziesiątki wykonawców, gwarantujących różnorodność muzycznych doświadczeń. Tradycyjnie jako pierwszy festiwalowych gości przywita Tauron Nowa Muzyka, który w tym roku odbędzie się w nowym terminie – w ostatni weekend czerwca. Impreza, która w przeszłości gościła także w Cieszynie (dwie edycje odbyły się pod koniec zeszłej dekady), od kilku edycji znakomicie wpisuje się w klimat katowickiej Strefy Kultury, czyli zrewitalizowanej przestrzeni na terenach po kopalni „Katowice”. Na kilku scenach fani będą mogli poznawać wszystko to, co mieści się w pojemnej formule
PRZYSTANEK KULTURA
„muzyki nowej” – a przede wszystkim eksperymentalne brzmienia w wielości gatunkowej. „Tauron Nowa Muzyka prezentujące co roku najciekawszych debiutantów i największych klasyków współczesnej elektroniki, ale także artystów jazzowych, rockowych i hiphopowych. Wśród zapraszanych gości znajdują się również przedstawiciele muzyki współczesnej i awangardy” – mówią o festiwalu jego organizatorzy. Każdy z fanów zapewne ma swoje ulubione festiwalowe przestrzenie, w których znajduje najwięcej cenionej przez siebie muzyki. Od kilku lat jedną z najlepszych części Tauron Nowa Muzyka jest scena, której kuratoruje Wojtek Kucharczyk, artysta porusząjący się po różnych dziedzinach twórczej aktywności, założyciel legendarnego dla sceny niezależnej labelu MikMusik!, w przeszłości związany także ze Śląskiem Cieszyńskim jako organizator wielu wydarzeń. W tym roku w czasie imprezy trwającej od 28 czerwca do 1 lipca wystąpią m.in. Son Lux, Fever Ray, Jordan Rakei, Arca, Nightmares On Wax, Errorsmith, Island People czy Tijana T.
Impreza wymyślona w 2006 roku przez Artura Rojka początkowo odbywała się w Mysłowicach, jednak od 2010 roku gości w Katowicach, na terenie Doliny Trzech Stawów. OFF jest świętem muzyki niezależnej i undergoundowej, a na trzy dni do Katowic pielgrzymują fani z najodleglejszych zakątków świata. Ranga wydarzenia bowiem daleko wykracza poza Europę. Lista wykonawców, którzy gościli na poprzednich edycjach, może oszałamiać. W czasie każdej kolejnej edycji fani mają szansę na muzyczne spotkanie nie tylko z legendarnymi postaciami muzycznej atlernatywy, ale również wykonawcami, o których istnieniu nie mieli wcześniej żadnego pojęcia. Tegoroczna edycja OFF Festivalu odbędzie się w dniach od 3 do 5 sierpnia. Usłyszymy m.in. amerykańską indierockową formację Grizzly Bear, legenda norweskiego punk rocka Turbonegro, wystąpią także Clap your Hands Say yeah, John Maus, Aldous Harding, Marlon Williams, Egyptian Lover czy Big Freedia. Wciąż można kupować karnety na dwa katowickie letnie festiwale muzyczne.
Kolejnym pretekstem, by odwiedzić Katowice, jest OFF Festival, który tradycyjnie już odbędzie się w sierpniu.
Festiwal Tauron Nowa Muzyka odbędzie się już po raz 13. fot. Radosław Kaźmierczak
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • V 2018
29
PRZYSTANEK KULTURA
„Komedia to tragedia, która przytrafia się innym”.
sk
zu
U
rs
a
Angela Carter
l a m a r ko w
M Ay D Ay
na deskach Sceny Polskiej
Rozpoczynając swoją teatralną przygodę obejrzyj „Mayday”, jeśli chcesz ją zakończyć, bo zdegustował Cię kompletnie jakiś spektakl obejrzyj „Mayday”. Jeśli masz kiepski czas lub zawalił Ci się świat idź na „Mayday”. Jeśli jesteś szczęśliwy obejrzyj „Mayday”. Niezależnie od okoliczności tą teatralną perełkę trzeba zobaczyć.
przecież czego się nie robi dla przyjaciół! Czy to się uda? Czy kłamstwo Johna zostanie zatuszowane? Czy uda się omamić zakochane żony i inspektorów?
„Mayday” to sztuka, którą popełnił Ray Cooney. Człowiek o niebywałym dystansie do rzeczywistości, absolutnie fantastycznym poczuciu humoru, zasługującym na najwyższe nagrody. Cooney z wprost matematyczną precyzją ubiera historię londyńskiego taksówkarza w tempo. John Smith jest taksówkarzem i to nie byle jakim – szalenie zaradnym, roztropnym i zorganizowanym. Tylko jakoś tak przypadkiem… ma dwie żony, dwa łóżka, dwa mieszkania. Na szczęście prawie po sąsiedzku. Przez lata udaje mu się ukrywać swoją tajemnicę i wieść szczęśliwe życie z Mary i Barbarą. Udaje się jednak do czasu. Już nawet dzieci wiedzą, że kłamstwo ma krótkie nogi. W tym przypadku nawet dłuższe nogi nie pomogą w ucieczce przed zbliżającym się kataklizmem.
Choć swoją przygodę z teatrem rozpoczynałam 25 lat temu, to właśnie „Mayday” był pierwszym spektaklem który obejrzałam. Wywarł na mnie ogromne wrażenie i pewnie dlatego pamiętam go tak dokładnie. Obejrzałam ten tytuł na wielu scenach polskich teatrów, a jaki będzie cieszyński „Mayday”?
Lawina nieszczęść nadciąga. Kolejne tragedie czekają już pod drzwiami. Wypadek, dociekliwi inspektorzy policji więc można się nagle w tych kłamstwach pogubić! John Smith ma jednak dużo szczęścia, a przede wszystkim ma niesamowitego przyjaciela, który robi, co może by pomóc Johnowi. Stanley to nieoceniony podręcznik dobrych pomysłów i bardzo trafionych kłamstw. Bo 30
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • V 2018
By się tego dowiedzieć zapraszamy na „Mayday”, w reżyserii Karola Suszki do Cieszyńskiego Teatru.
- Sięgnąłem po ten scenariusz z różnych powodów. Przede wszystkim naszym obowiązkiem jest również ludzi bawić. Nie wyobrażam sobie sytuacji gdyby w naszym teatrze zabrakło dobrej komedii. Teatr w ogóle „stoi” na komedii. Wielcy twórcy rozumieli to doskonale, dlatego dzisiaj mamy takie perełki jak „Mayday”. Nasz widz wystarczająco dużo tragedii ogląda na co dzień. Chcemy by przychodząc do nas od tych dramatów odpoczął, zabawił się. By wszystko jednak odbyło się w odpowiednim tonie ważne jest którą sztuką naszego widza chcemy rozśmieszyć – mówi dyr. Karol Suszka. - Spektakl jest absolutnym klasykiem bulwaru angielskiego o doskonałej konstrukcji. Grany w wielu teatrach cieszy się wciąż niezmienną popularnością. Scenariusz dopracowany
PRZYSTANEK KULTURA
po mistrzowsku z gotowymi wskazówkami dla aktorów. Nie pozostawia wiele pola do własnej interpretacji, ale i tak każdy reżyser narzucając swoją wizję może uczynić ten spektakl jeszcze ciekawszym. W tym przypadku trzeba jednak być bardzo ostrożnym. Można bowiem łatwo z komedii zrobić tragedię podchodząc do postaci zbyt ideologicznie czy psychologicznie. Należy włączyć również swoją czujność, by do końca tej idei nie wygumować i z dobrej klasycznej komedii nie zrobić tzw. Szmiry. Dlatego te granice są ważne i rozumie to tylko dobry zespół aktorski. Niezwykle trudno zagrać swoją rolę tak poważnie, by rozśmieszyć widza do łez i samemu tą powagę utrzymać. Trzeba się mocno napracować by komedia nie była płytka i by była mądrym przekazem mimo salw śmiechu. Sytuacje sceniczne to oczywiście abstrakcja ale ta abstrakcja jest niesamowicie realistyczna ponieważ odbywa się teraz i w tej chwili. Czyni to ten spektakl niezwykle aktualnym i ponadczasowym. Jesteśmy kilka dni przed premierą spektaklu. Jak aktorzy radzą sobie z tym scenariuszem? - Zmierzyliśmy się już z aspektem psychologicznym postaci. Codziennie jeszcze szukamy dodatkowych rozwiązań by komizm sytuacji stał się naprawdę realny i przekonujący. W tym spektaklu mamy dwie role kobiece. Jedna to domatorka dbająca przede wszystkim o dom a druga to kobieta wamp, taka która swojego męża dopieszcza w sypialni. Ze względów zdrowotnych Patrycja Sikora musiała ze swojej roli zrezygnować a szkoda bo kreowała postać niezwykle dobrze. Jej miejsce zajęła Izabela Kapias i mamy nadzieję ,że zaskoczy Państwa równie mocno. Sceną zawładnie niewątpliwie Tomasz Kłaptocz. Ściągnąłem go do naszego teatru gdy swoją aktorską przygodę dopiero zaczynał. Dzisiaj patrząc na jego poczynania sceniczne widzę świetnego i bardzo świadomego artystę. Na scenie zobaczymy również Joannę Litwin, Małgorzatę Pikus, Mariusza Osmelaka, Grzegorza Widerę, Dariusza Waraksę i Marcina Kaletę. Spektakl „Mayday” ubraliśmy w znakomitą, żywą i wielobarwną scenografię Aleksandra Owerczuka, co z pewnością pozwoli nam jeszcze bardziej widza w ten komiczny świat na chwilę zabrać – mówi reżyser. Jedyne co nam pozostaje to dać się oczarować, pozwolić sobie na komediową ucztę. Zapraszam na „Mayday” do cieszyńskiego teatru.
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • V 2018
31
ę i s o ł ę z c a z o k t s y z s W Jest w Krakowie reżyser, który chowa w kieszeni klucze do teatru z niewielką sceną. W średniowiecznej piwnicy i w dawnym więzieniu tworzy dzieła niezwykłe. Właśnie tu, w Teatrze Mumerus, poznać możemy jego twórcę, reżysera pochodzącego z Cieszyna, Wiesława Hołdysa. Jak zaczęła się Pana przygoda z teatrem? - Ze sztuką teatru związany jestem od dzieciństwa, bo wszystko zaczęło się tutaj, w Cieszynie, gdzie się wychowałem. Najpierw jako kilkuletni chłopiec fascynowałem się kinem. Godzinami rysowałem na marginesach gazet klatki taśmy filmowej. Próbowałem je sklejać i puszczać nawet przez epidiaskop. Do kina Piast chodziłem na prawie każdy film. Bywałem również na spotkaniach dyskusyjnego klubu Fafik, prowadzonego przez Mariana Sabatha, gdzie nawet przez jakiś czas byłem prelegentem. Fascynacja teatrem też pojawiła się dość wcześnie: gdy w pięknym, bombonierkowym wnętrzu Teatru im. Mickiewicza w wieku lat trzech, może czterech, obejrzałem pierwsze przedstawienie: „Jasia i Małgosię” - pamiętam, że bardzo się wtedy przestraszyłem, bo Baba Jaga chciała spalić w piecu tytułowych bohaterów. Teatr w Cieszynie był miejscem, gdzie można było zobaczyć przedstawienia z teatrów całego ówczesnego województwa katowickiego. I pamiętam te spektakle: z teatrów z Bielska, Zabrza, Sosnowca, Częstochowy, Katowic. Zdarza mi się, że nie pamiętam spektaklu obejrzanego kilka miesięcy temu (inna sprawa, że sporo współczesnych przedstawień jest podobnych do siebie jak dwie krople wody), a te sprzed kilkudziesięciu lat pamiętam. Ot, po prostu zwykły, solidny, można rzec – rzemieślniczy teatr, teraz widzę, jak dużo to znaczy. Ale najważniejszym elementem mojej wczesnej edukacji teatralnej był amatorski teatr kukiełkowy „Skrzatki Cieszyńskie” działający w Domu Kultury (dziś Dom Narodowy) – najpierw oglądałem go z otwartą gębą jako kilkuletnie dziecko, a potem, już jako kilkunastolatek, występowałem w nim, między innymi jako Lisek Chytrusek. Teatr ten prowadzony był przez Jana Cieślara 32
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • V 2018
zu
sk
rs
U
TUTAJ
a
PRZYSTANEK KULTURA
l a m a r ko w
i działał w latach 1946–1975. To było niesamowite przeżycie. Malutka drewniana scena lalkowa z wymalowanymi po bokach wizerunkami krasnoludków (jeden trzymał w ręce latarnię), kukiełki z papier-mache, których wieku nie sposób było określić, ręcznie malowane horyzonty i uruchamiane przy pomocy nastawni pamiętającej czasy nieboszczki Austryji żarówkowe, kolorowe światło górnej i dolnej rampy. Graliśmy dla dzieci po kilkanaście przedstawień rocznie, sezon zaczynał się około Świętego Mikołaja, a kończył przed Wielkanocą. Próby polegały głównie na rozpakowywaniu i zapakowywaniu lalek do drewnianych skrzyń, ustawianiu malutkiej dekoracji i świateł, czyszczeniu sceny – już obchodzenie się z tymi scenicznymi przedmiotami było niezwykle fascynujące i od Jana Cieślara nauczyłem się tego, że przedmiot na scenie i taki sam przedmiot w realnym życiu to dwie zupełnie inne rzeczy.
„To nie są drzwi” fot. Wiesław Hołdys
PRZYSTANEK KULTURA
„To nie są drzwi” fot. Wiesław Hołdys
Przykre jest jednak dla mnie to, że po tym teatrze właściwie nic nie pozostało. W połowie lat siedemdziesiątych, po odejściu Jana Cieślara na emeryturę (zmarł zresztą zaraz potem), scenę zniszczono, lalki i urządzenia gdzieś się podziały i pozostał jedynie album ze zdjęciami i wycinkami, które pieczołowicie wklejał twórca „Skrzatków Cieszyńskich”. Wiem, że jeszcze całkiem niedawno ten album był w archiwum Domu Narodowego i może warto go jakoś wyeksponować, jeśli dotąd tam jest. Bardzo szybko zapominamy ludzi, którzy kulturę naszego miasta tworzyli, a taką osobą bez wątpienia był Jan Cieślar. Potem, kiedy byłem w liceum (w „Osuchu”), założyliśmy z kolegami (między innymi ze Zbigniewem Machejem, dziś wybitnym poetą i tłumaczem z języka czeskiego) teatr Zero: plany mieliśmy ambitne, chcieliśmy wystawić „Tango” Mrożka (ale na to nie zgodziła się cieszyńska cenzura), drugą część „Dziadów” na nowym Cmentarzu żydowskim (do czego jednak też nie doszło), w końcu kilkakrotnie zagraliśmy w piwnicy muzeum spektakl „Obroty” według poezji Mirona Białoszewskiego, w którym wystąpił między innymi Mariusz Grzegorzek, dziś znany reżyser i rektor szkoły filmowej w Łodzi. To był rok 1976 i trzeba było zdecydować, co dalej robić po maturze. Interesowała mnie medycyna i biologia
i być może zostałbym lekarzem, gdyby nie mój kolega Wojciech Biedroń z żywca (obecnie reżyser filmowy). W styczniu 1976 r. pojechaliśmy na olimpiadę polonistyczną do Krakowa. Tam Wojtek wyciągnął mnie do Krzysztoforów na „Umarłą klasę” Tadeusza Kantora. Było to dla mnie, osiemnastolatka, tak niezwykłe doświadczenie, że z miejsca podjąłem decyzję, by swoją przyszłość związać z teatrem. I tak się zaczęło, potem była teatrologia na UJ, reżyseria na PWST i trzydzieści lat praktyki do dziś. W ogóle ten 1976 rok był niezwykły – z jednej strony zaczął się rozpadać komunizm, a z drugiej strony teatr w Polsce osiągał stan apogeum: proszę sobie wyobrazić, że przed „Umarłą klasą”, tego samego wieczoru w znajdującym się 50 metrów dalej Starym Teatrze oglądałem „Dziady” Konrada Swinarskiego. Po tylu latach doświadczeń z teatrem na dużych i małych scenach zagląda pan jeszcze do cieszyńskich teatrów? - Tak, staram się oglądać przedstawienia Sceny Polskiej w Czeskim Cieszynie. Podoba mi się ich repertuar – szczególnie Kajzar i Zegadłowicz. Ostatnio widziałem „Lampkę oliwną” – to przedstawienie ujęło mnie między innymi ze względu na język, jakim posługują się postaci: TRAMWAJ CIESZYŃSKI • V 2018
33
PRZYSTANEK KULTURA
„To nie są drzwi” fot. Wiesław Hołdys
ten rodzaj gwary, który zaczyna się już słyszeć w Wadowicach, kiedy jedzie się z Krakowa. W ogóle pewnego rodzaju regionalizm, obecny i w repertuarze, i w sposobie grania aktorów cieszyńskich, wydaje mi się niezwykle cenny. Zdarza się, że bywam też w Teatrze im. Mickiewicza po polskiej stronie miasta. Podczas ostatniego Festiwalu Teatralnego „Bez granic” uderzyła mnie jedna różnica: do Teatru Mickiewicza, który jest perłą architektury teatralnej, widzowie przychodzą na ostatnią chwilę: nic dziwnego, bufet ogranicza się do jednego stolika z wystawionymi princkami i krahlą. Za to do teatru w po czeskiej stronie (który tak piękny nie jest) widownia przybywa już na godzinę przed spektaklem – gdyż mają tam znakomicie zaopatrzony bufet, a właściwie restaurację. Ludzie rozmawiają, popijając kawę , wino i piwo – w ten sposób wyjście do teatru staje się wyjątkowym, bogatym wydarzeniem. Takim, na które się czeka. Mieszkańców Cieszyna nieustannie dzieli spór o sens impresaryjnej działalności teatru. Czy słusznie? - Stworzenie stałego zespołu aktorskiego jest w niespełna czterdziestotysięcznym mieście bez szans: miasto nie jest w stanie udźwignąć tego finansowo. Ale rzeczywiście mało ściąga się tu dobrych przedstawień. Przypuszczam, 34
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • V 2018
że jest to sprawa finansów teatru. Głównie są to przedstawienia szkolne, farsy lub kabarety. Raz na rok organizuje się kilka przedstawień jakiegoś znanego polskiego teatru, najczęściej Teatru Ateneum z Warszawy. Dobrze byłoby, gdyby na deskach naszej sceny znów mogły zagościć pobliskie teatry, choćby z Bielska- Białej, Katowic, Sosnowca czy Zabrza, tak jak było w latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych. Być może to kwestia dofinansowania przez władze wojewódzkie, ale myślę, że warto by o to na nowo powalczyć. Czy męczy Pana fakt, że teatry polskie, ale i nasze lokalne przesycone są komercją? Gra się sporo fars, nie pozostawiając wiele miejsca na klasykę czy dramat. Zdarza się, że na zaproszeniach na premierę spektaklu wypisani są tzw. celebryci którzy zasiądą na widowni. Czy to już nie jest przesada? - Wygląda to podobnie jak zaproszenie na mszę, które widziałem kiedyś, gdzie napisano: „Udział wezmą...” – i tu lista mniej lub bardziej znanych polityków. W jednym i drugim przypadku jest to odwrócenie znaczeń: przychodzi się nie po to, aby wziąć udział w misterium, ale po to, by się pokazać. A w teatrze jeszcze można zrobić sobie selfie ze znaną osobą i pochwalić się tym na portalu społecznościowym.
PRZYSTANEK KULTURA
Co do komercji – zjawisko stare jak świat, narastające szczególnie teraz, gdy trudno utrzymać się na powierzchni, gdy konkuruje o widza tak wiele rodzajów rozrywki. Teatry muszą używać różnych sposobów, by móc funkcjonować. Niestety, na teatry chcą mieć wpływ również politycy. To zawsze dla nich dobry sposób dotarcia do widza (wyborcy) ze swoim przekazem, popierają więc takie przedsięwzięcia, które im do tego przekazu pasują. Dla mnie praca w teatrach instytucjonalnych stała się w pewnym momencie zbyt trudna, a potem niemożliwa. Przyzwyczajony byłem do tego, że mogę tworzyć w miarę nieograniczony sposób, przynosić dyrektorom własne, ciągle nowe pomysły, a oni je – co prawda z rzadka – ale jednak przyjmowali. Potem nastały czasy, kiedy zaczęto wymagać, bym wyreżyserował coś, co jest modne. A dla mnie moda i sztuka to są wykluczające się byty. Poszedłem więc swoją drogą i założyłem swój autorski Teatr Mumerus, w którym nikt nie oczekuje podążania za trendami. Obecnie można zobaczyć u nas sześć tytułów, a ostatnią premierą był spektakl abstrakcyjno-kostiumowy „To nie są drzwi. Kodycyl fotografji”. Prezentujemy również „Pieśń gminną” – przedstawienie złożone z autentycznych podwórzowych ballad o zbrodniczych czynach, „Stół z powyłamywanymi nogami” – inspirowany średniowieczem:
językiem i danse macabre, „Głupią mąkę wariatów” według prozy i grafik Bruno Schulza, „Tajemnika” – opartego na wierzeniach, zabobonach i przesądach opisanych między innymi przez Bolesława Leśmiana czy „Ampucia albo Zoologię fantastyczną” – teatralne bestiarium złożone ze zwierząt istniejących tylko w wyobraźni. Na co dzień mieszka Pan w Krakowie, ale wiem, że chętnie odwiedza Pan Cieszyn. To sentyment do miejsca? - Jeśli ktoś stąd pochodzi, to często wraca przyciągany jakimś magnesem. Śląsk Cieszyński zaczarowuje na zawsze. Mam czasem wrażenie, jakbym w ogóle się stąd nie wyprowadzał. A sentyment mam wielki, prowadzę nawet blog o Cieszynie „Studnia Trzech Braci”. Ciekawe jest na przykład to, że Cieszyn to jedno z niewielu miast w Polsce, w których nadal mówi się gwarą. Cały ten region jest wielokulturowy i wielowyznaniowy, a to fascynuje mnie niezmiennie. Mam wrażenie, że tutejsza granica ma drugorzędne znaczenie. Śląsk Cieszyński jest niepodzielny, mimo że leży na terenie dwóch państw (i niech tak zostanie). Tego nie da się zmienić, bo atmosferę tego regionu tworzy nie geografia, ale ludzie. Dziękuję za rozmowę.
WIESŁAW HOŁDYS jest absolwentem teatrologii naUniwersytecie Jagiellońskim (1984) oraz Wydziału Reżyserii DramatuPaństwowej Wyższej Szkoły Teatralnej im. Ludwika Solskiego w Krakowie (1988). W trakcie studiów działał w studenckim ruchu teatralnym. W swojej karierze zrealizował blisko sześćdziesiąt przedstawień, głównie w oparciu o własne autorskie scenariusze. Był dyrektorem i etatowym reżyserem Teatru im. Ludwika Solskiego w Tarnowie (1990- 1991,1995-1999) oraz Teatru im. Jana Kochanowskiego w Radomiu (2001-2002). W latach 2001-2005 był członkiem Komitetu Zarządzającego projektu teatralnego Unii Europejskiej pod nazwą „The Magic - Net”. Pełni również funkcję sekretarza zarządu Stowarzyszenia Teatrów Nieinstytucjonalnych STeN w Krakowie. Jego spektakle prezentowane były na wielu festiwalach teatralnych w kraju i za granicą (Austria, Czechy, Dania, Francja, Litwa, Niemcy, Portugalia, Rosja, Ukraina, Węgry). Laureat wielu nagród i wyróżnień, między innymi Ministra Kultury (za inscenizację klasyki teatralnej), Unii Europejskiej (za projekty edukacyjne w konkursie EDUINSPIRACJE), Województwa Małopolskiego „Ars Quarerendi” (w kategorii „Mistrz”) oraz Krakowskiej Nagrody Teatralnej im. Stanisława Wyspiańskiego.
fot. Katarzyna Kierys
Od roku 1999 jego działalność koncentruje się głównie na Stowarzyszeniu Teatr Mumerus, którego jest założycielem, prezesem i reżyserem wszystkich działań. Poza reżyserią spektakli prowadzi także warsztaty teatralne, przeważnie międzynarodowe, zakończone prezentacją powstałego w ich wyniku spektaklu.
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • V 2018
35
PRZYSTANEK KULTURA
CIESZYŃSKIE
JUVENALIA
Cieszyńskie Juwenalia, święto studenckie zrzeszające studentów, młodzież i wszystkich mieszkańców Cieszyna. Historia nazewnictwa sięga starożytnych igrzysk młodzieżowych, a jako święto studentów istnieje już od XV wieku. Świętowanie rozpoczęli krakowscy studenci i jak to wśród studentów bywa, imprezowanie jest zaraźliwe. Tak Juwenalia dotarły do prawie wszystkich Uczelni Wyższych, często pod różnymi nazwami lub odmianami oryginalnej nazwy. Odbywają się też w przygranicznym mięście Cieszyn. Nasze miasto, może pochwalić się świetną Uczelnią, dlatego koniecznie musi też pochwalić się Studentami. Niech całe miasto usłyszy o Artystach i Pedagogach, Etnologach i Animatorach, Rzeźbiarzach i Malarzach i wszystkich tych, którzy mają ochotę wspólnie z nami w tym roku świetnie się bawić.
36
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • V 2018
PRZYSTANEK KULTURA
J
uwenalia po raz kolejny zawitają do Cieszyna. Pod dobrze już znaną nazwą Cieszynaliów w tym roku kryją się nowe atrakcje. Tematem tegorocznego Festiwalu Kultury Studenckiej będzie Cesarskie Granie. Będziemy grać po cesarsku co nam organizatorom kojarzy się z majestatem Cieszyna. Zagrają dla nas muzycy z Cieszyna i nie tylko. Każdy kto choć raz odwiedził Cieszyn wie, że nie da się w nim nie zakochać, właśnie o tym śpiewa zespół Hertz Klekot pierwsza z gwiazd Cieszynaliów. Na Festiwalu Kultury Studenckiej, jak co roku wystąpią gwiazdy muzyczne z całej Polski. Przy dźwiękach zespołu AKURAT pobawimy się 16 Maja, zaś dzień wcześniej będziemy się bawić wraz z środowiskiem raperów z Bielska. Wszystkim dobrze znany raper MAŁPA zawita do browaru zamkowego, gdzie kilka godzin wcześniej każdy student, mieszkaniec Cieszyna i okolic będzie mógł wziąć udział w Cesarskiej Bitwie. Okoliczni Raperzy będą mogli pokazać na co ich stać. Dzięki skumulowaniu imprezy do dwóch dni, ilość atrakcji powiększy się o mecz charytatywny oraz grę terenową. Na meczu studenci będą mogli zmierzyć się ze swoimi ulubionymi wykładowcami, a uzbierane środki z wydarzenia zostaną przekazane na Cieszyński dom dziecka, dlatego z tego miejsca zapraszam was bardzo serdecznie do wsparcia tej inicjatywy. Dzięki grze terenowej wszyscy będą mogli poznać lepiej teren kampusu, oraz zgarnąć kilka ciekawostek o Wydziałach Uniwersytetu Śląskiego i Cieszynie. Wszyscy koordynatorzy wydarzenia są zgodni, że Cieszynalia nie mogą się odbyć bez OskarUSi. To już 21 edycja Gali rozdania nagród, a w tym roku cała oprawa artystyczna będzie w temacie cesarskiego balu. Studenci, jak co roku, przyznają nagrody dla zasłużonych wykładowców, pracowników oraz ludzi zasłużonych dla Uniwersytetu. Wszystkie wspaniałe popisy będzie można zobaczyć już 15 Maja w teatrze im. Adama Mickiewicza. To natomiast nie koniec atrakcji, ponieważ do teatru wybierzemy się wszyscy razem w Studenckim Korowodzie. Będzie nas dużo i będzie o nas głośno, wszyscy razem sprawimy, że miasto usłyszy studentów. Zapraszamy wszystkich do wspólnej zabawy, ponieważ im nas więcej tym weselej. Te Cieszynalia zapowiadają się świetnie, więc nie wahaj się i dołącz do wspólnej zabawy. Beata Krzyształa
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • V 2018
37
PRZYSTANEK NA ŻĄDANIE
Zamek na miedziorycie Mateusza Meriana (ok. 1650)
PIERWSZy BROWAR
ZAMKOWy
Gdy w 1653 roku zmarła księżna elżbieta Lukrecja i dobra Piastów cieszyńskich ostatecznie przejął cesarz i król Czech Ferdynand III Habsburg, majątki przekazano w zarząd tzw. Komorze Cieszyńskiej, której siedzibę wyznaczono na zamku w Cieszynie. Już w następnym roku na wzgórzu warzono własne piwo. W 1659 roku rozpoczęto rozbiórkę części zamku uszkodzonej w czasie wojny trzydziestoletniej a na miejscu warowni w pobliżu gotyckiej Wieży Piastowskiej wzniesiono zabudowania gospodarcze i pierwszy browar zamkowy.
38
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • V 2018
PRZYSTANEK NA ŻĄDANIE
T
o rozpoczęło wieloletni spór mieszczan z zarządcami Komory Cieszyńskiej. Do tej pory dochody z produkcji i sprzedaży piwa były najważniejszą pozycją budżetu miasta i w wielkim stopniu pokrywały jego potrzeby. Toteż rada miasta wielokrotnie występowała do władz zwierzchnich o zamknięcie warzelni zamkowej powołując się na różne przywileje. Mimo niekończących się zabiegów, listów i petycji w obronie „najcenniejszego klejnotu” miasta a nawet orzeczeń mówiących, że piwowarstwo jest wyłącznie przywilejem mieszczańskim, browaru zamkowego nie zamknięto. Mało tego najzamożniejsi obywatele miasta sami kupowali piwo na zamku, ponieważ w tym czasie było ono zdecydowanie lepsze od mieszczańskiego. Miejskie piwo coraz trudniej było wyszynkować. Do Wiednia dochodziły niepokojące wiadomości z książęcej stolicy nad Olzą. Miasto popadało w długi. W 1722 roku wysłano do Cieszyna tajnego radcę, który miał wnikliwie ocenić sytuację i przygotować program naprawczy. Został nim mianowany poseł ekstraordynaryjny Karol hrabia Desarmoisex de Vittringen, który po dłuższym pobycie w podbeskidzkim grodzie napisał dla miasta specjalną Instrukcję. Miała ona regulować całe życie społeczno gospodarcze, w tym piwowarstwo i wyszynk. Niestety nawet takie działania nie polepszyły sytuacji. Dochody miasta nie wzrastały. W roku 1773 na kolejną skargę w sprawie, „książę lotaryński” wprawdzie zakazał komorze wyszynku piwa zamkowego w Cieszynie, ale zezwolił na sprzedaż trunku podczas sądów wiejskich i popisów wałaskich. Pozostał również problem słabego piwa w mieście. Jeszcze próbowano ratować sytuację opracowując na nowo zasady produkcji i sprzedaży trunku, jednakże w tym czasie piwo nie było już podstawowym napojem ludności. W lokalach i domach podawano herbatę, kawę, lemoniady, kruszony i inne napoje. Na rynku pojawił się też wielki konkurent piwa - wódka. Poza tym od dwudziestu lat bardzo dobrze prosperował Browar Zamkowy, warzący znakomite piwo, szynkowane na Śląsku, Morawach i w Galicji. Zatem po 600 latach chwały i powodzenia, nastał kres piwowarstwa miejskiego i samorządna gmina piwowarska w Cieszynie została rozwiązana. W okresie upadku piwowarstwa cieszyńskiego dyrekcja arcyksiążęcych dóbr, obserwując rozprężenie i upadek browarnictwa mieszczańskiego, postanowiła uruchomić nowy browar zamkowy. Sytuacja była nadzwyczaj korzystna do zawładnięcia dużym rynkiem piwnym, niegdyś zmonopolizowanym przez piwowarstwo mieszczańskie.
Budowę nowego browaru zamkowego zlecono dyrektorowi arcyksiążęcych śląsko – galicyjskich dóbr, znakomitemu organizatorowi, kawalerowi Josefowi von Kalchberg, który inspirowany najnowszymi zasadami gospodarki i myśli technicznej rozpoczął pracę nad wystawieniem dużego, nowoczesnego browaru. W tym czasie arcyksiążę Karol Ludwik Habsburg zlecił w Cieszynie rozbiórkę ruin zamku piastowskiego i budowę klasycystycznego pałacu, toteż budowę jednego z najnowocześniejszych browarów zaplanowano na miejscu dziewięciu posesji mieszczańskich Frysztackiego Przedmieścia. I tak rozpoczęto budowę browaru, który po dziś dzień warzy piwo dla Cieszyna.
rys. kawaler Josefow von Kalchberg
Artykuł na podstawie „Od Mastnego do Brackiego z dziejów piwowarstwa cieszyńskiego” Ryszarda Kincela, Cieszyn 2005
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • V 2018
39
MIEJ SC E
OM ZIC OD
BEZPŁATNY MIESIĘCZNIK DLA ŚLĄSKA CIESZYŃSKIEGO
OM MIEJS CE ZIC P OD
NE DZIECIO JAZ M ZY IR R P
MIeJSKA BIBLIOTeKA PUBLICZNA W STRUMIeNIU ul. Młyńska 10 Strumień tel. 33 85 70 045 e-mail: biblioteka@um.strumien.pl
ZNE DZIECIOM YJA IR RZ www.tramwajcieszynski.pl
MIEJSKA BIBLIOTEKA PuBLICZNA W STRUMIeNIU
B
iblioteka to miejsce, które głównie kojarzy się z wypożyczaniem książek i czasopism. Jednak Miejska Biblioteka Publiczna w Strumieniu oferuje czytelnikom znacznie więcej niż możliwość skorzystania z bogatego księgozbioru. Specjalnie dla najmłodszych stworzona została grupa zabawowa, do której należą dzieci do trzeciego roku życia, wraz ze swoimi opiekunami. Zajęcia mają formę zabawy i są prowadzone, w taki sposób, aby rozwijać w maluchach ciekawość świata oraz ich zdolności poznawcze. Czekają więc na nich między innymi różnego rodzaju zajęcia manualne, ruchowe oraz formy aktywności z książką. Wszystko odbywa się w kolorowej i przytulnej sali dla najmłodszych – bezpiecznej oraz dopasowanej do potrzeb dzieci, rodzice mają np. możliwość skorzystania z przewijaka. Uwagę maluchów przyciąga wielobarwny wystrój oraz liczne zabawki i książeczki. Każdy z nich znajdzie tutaj coś interesującego dla siebie i poczuje się jak w domu. Rodzice wraz ze swoimi pociechami chętnie i licznie korzystają z tej formy aktywności. Spotkania początkowo odbywały się tylko raz w tygodniu, teraz ich częstotliwość wzrosła do dwóch. Grupa zabawowa cieszy się dużą popularnością. Szczęśliwe maluchy oraz zadowoleni rodzice są najlepszą rekomendacją spotkań, a wszystkich, którzy chcieliby w nich uczestniczyć serdecznie zapraszamy do strumieńskiej biblioteki. 40
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • V 2018
Księgarnia Piastowska BookBook cieszyn, ul. Głęboka 6
prezentuje
LEGALNY DOPING
Die ta bez pr z y musu.
L
ubisz sport, ale nie czujesz się wyczynowcem? Gubisz się w gąszczu informacji, a diety Cię przytłaczają? Im więcej czytasz, tym mniej wiesz? Ta książka rozwieje Twoje wątpliwości i pokaże Ci: - jak proste zmiany przynoszą długotrwałe i zadowalające efekty, - co jeść przed i po treningu - jakie nawyki pomogą Ci polepszać wyniki w aktywności sportowej, - jak układać jadłospisy, by odejść od sztywnych zasad i od skrajności, - jak znaleźć swój „złoty środek”, ufając intuicji, - jak w świadomy sposób łączyć naturalne żywienie z aktywnością fizyczną. Dieta to nie przymus. Przestań na niej „być” – zacznij się właściwie odżywiać. Bez schematów!
dorota traczyk – dietetyk sportowy, wielbicielka biegania, kolarstwa, gór, spokoju i dobrego, pozytywnego nastawienia do świata. Certyfikowany instruktor rekreacji ruchowej o specjalizacji fitness oraz jako edukator w cukrzycy. Założycielka poradni oraz jednego z najpopularniejszych blogów dotyczących dietetyki sportowej w Polsce.
L E G a L N y d o P iN G wydawnictwa Publicat czeka na naszych czytelników pod numerem 577 148 965!
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • V 2018
41
TOREBKA JAKBY DAMSKA
M iłość w korporacji Dariusz Bożek
część 4 W tak zwanym międzyczasie zaszły pytania lub sugestie od czytelników. Pierwsza dotyczy tempa posuwania się Janusza - że zbyt wolne jest. Jeżeli mowa o „posuwaniu się” w kierunku sceny erotycznej to śmiało mogę przyznać, że taka będzie miała miejsce za tydzień, w części IV - będzie odważna i zapewne dostarczy cenzorskich dylematów redakcji Gazety Codziennej. Jeżeli zbyt wolne tempo związane jest natomiast z procesem dojrzewania Janusza do życiowej miłości i pojawienia się ostatecznej wybranki, to tu nic nie mogę poradzić i nic konkretnego obiecać. Proces dojrzewania to nie wymiana oleju w samochodzie kierująca się zasadami przyczynowo – skutkowymi, będąca stosunkowo łatwą do przewidzenia. To raczej holistyczne zjawisko przypominające nakładanie się fal, wieloczynnikowy ruch o trudnych do przewidzenia wzlotach i upadkach, to trend wzrostowy z wyraźnymi korektami w dół; czasem spadkowy z wyraźnym odbiciem od dna – w górę. Reasumując – nie mam na to takiego wpływu jaki bym chciał mieć. Drugie pytanie a raczej zarzut brzmi: dlaczego tak znęcam się nad imionami a konkretnie nad Januszem? 42
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • V 2018
Od razu odpowiadam, że nie podzielam zawartego w pytaniu zarzutu. Janusz jest postacią pozytywną, rozwijającą się. Jest oczywiście mężczyzną nieco pogubionym w kwestiach damsko-męskich ale trzeba zaznaczyć, że nie posiada w tej materii żadnych doświadczeń i chyba większość z nas w takiej sytuacji zachowuje się nieco nieporadnie. Jednakowoż, żeby nieco ulżyć Januszowi i wszystkim czytającym Januszom - o ile tacy są - zdecydowałem się wysłać go do koropracyjnego psychologa. I rzeczywiście na spotkaniu wylały się z niego żale, że to imię to synonim obciachu jest, że się ludziska brechtają, że imię „Janusz” wyprzedzające następujący po nim rzeczownik ( w dopełniaczu ), zatruwa go w sposób bezpowrotny, np. Janusz ( kogo? czego?) biznesu, Janusz dizajnu, Janusze kierownicy. Psycholog wysłuchawszy zasugerował pozytywne podejście do problemu na zasadzie „co Cię nie zabije to Cię wzmocni” i rzekł, że każda życiowa trauma może prowadzić do wywodzącej się z niej mądrości i , że modny jest wśród kadry zarządzającej Korpo tzw. coaching, którego zasadą jest rozwój poprzez „opuszczenie własnej sfery komfortu” co dla wielu jest niezwykle trudne, bo nie po to całe życie sobie komfort tworzyli, żeby teraz z niego rezygnować, a tu Janusz wcale nie musi niczego opuszczać, bo nigdy do tej sfery komfortu nie zawitał i tak mu psycholog namotał w głowie terminami i nadziejami, że wyszedł w sumie podbudowany, chociaż w zasadzie to nie wiedział czym. Jeżeli niczego powyższym nie wyjaśniłem to pozostaje mi tylko apelować o cierpliwość i czekanie na ostateczny finał opowiadania celem przekonania się kim będzie i jak skończy nasz bohater. I ostatnie pytanie też padło: „Co k… z tą Grażyną?” - tu szczerze odpowiadam: jeszcze k... nie wiem :)
Miłość w Korporacji Uwiedzenie
K
olejną przerwę wypełniła mu rytualna podróż w stronę męskiej toalety. Po drodze zatrzymał się naprzeciwko drzwi do głównego biura. - Wchodzę... – pomyślał. Otworzył drzwi. Meredith siedziała i śledziła coś na ekranie komputera. Jej oczy nie zaszczyciły go spojrzeniem. Podszedł do biurka i bezczelnie stanął nad jego krawędzią naruszając jej przestrzeń. Stał tak chwilę oczekując na reakcję. - Jak masz na imię – zapytała patrząc wciąż na ekran komputera. - Janusz – odpowiedział tracąc nieco pewność siebie. - No proszę – odparła z nutą ironii odwracając głowę. Lecz spojrzenie objęło go nieco później niż dotarły słowa.
Działała jakby w zwolnionym tempie. - Wiem gdzie jest starszy, siwy Pan – Janusz starał się mówić zdecydowanie, starając się odwrócić uwagę od lekkiej konsternacji spowodowanej swoim imieniem. - Ja również – powiedziała bez cienia wahania Meredith i wskazała na drzwi po swojej prawej stronie, nie spuszczając wzroku z Janusza. Podążył za jej wskazaniem i błyskawicznie uświadomił sobie funkcje pomieszczeń. - Ale tam jest biuro zarządu? - powiedział zdziwiony. Popatrzyła na niego z mieszanką zdziwienia i czułości okazywanej tylko gatunkom mniej rozumnym. - Nie ma tam nikogo od dwóch lat – tym razem w jej głosie odnalazł delikatny smutek. - Jak to? - Jeden doznał życiowego olśnienia i przestał pracować a drugi ciągle na odwyku . Meredith wstała, opuściła swoje robocze gniazdo i zdecydowanym lecz pozbawionym pośpiechu krokiem podeszła do drzwi Biura Zarządu. Po otwarciu zniknęła w środku. Janusz podążył za nią – a raczej za jej wyrazistym zapachem, którego nie mógł w żaden sposób określić ani zapamiętać. Ani zapomnieć – jak się później okazało. Zapaliła światło pstryknięciem palców. W środku harmonię wszechobecnego luksusu najwyższej półki zakłócał tylko siedzący w kącie starszy pan, którego widok Janusza wprowadził w serię paralitycznych podrygów, których celem było uwolnienie się z krępujących go komputerowych kabli i taśmy zaklejającej usta. - Przedstawiam Ci Pana Zdzisława – Meredith machnęła ręką – czy też może Czesława... tak bardzo chciałam, żeby przestał mówić. Podeszła do niego i zdecydowanym ruchem odkleiła i równie szybko zakleiła z powrotem usta. Ponieważ taśma była nasączona mocnym klejem a Zdzisław - czy też Czesław - sławny był z posiadania dużego wąsa, pokój wypełnił się bólem wyrywanych cebulek. - Ty, Ty, ty malutki… - Meredith zwróciła się zdrobniale do Pana Zdzisława lub Czesława, lecz ciepła miała w sobie tyle co wygłodniała pirania. Chciała zadać mu ból i to jej się z pewnością udało. Ale… - Janusz chciał coś powiedzieć o sytuacji, wyrazić swój sprzeciw, no może tylko drobne wątpliwości, jednak jego umysł zajęło znacznie bardziej istotne pytanie. Rozejrzał się po otaczającym ich gabinecie zarządu. Wciąż pustym. - To kto zarządza naszą Korpo? - zapytał. Pstryknęła palcami i światło opuściło pokój. Zaprowadziła go do pomieszczenia po lewej, przechodząc przez swoje królestwo jak wzorzec kobiecości z Serves pod Paryżem. Po otwarciu drzwi zobaczył symetryczne pomieszczenie, urządzone w zupełnie innym stylu. Jakby
grupa lewicowych anarchistów rozpanoszyła się po rewolucji w luksusowych apartamentach przedstawicieli elity. Zobaczył średniego wzrostu młodą kobietę. Miała na sobie czarny tiszert z napisem FUCK yOU FUCKIN FUCK oraz paletę tatuaży, kolczyków powpinanych w różnych częściach ciała. Dopełnieniem były kruczoczarne włosy, czarna szminka nałożona na usta, postawione w irokeza włosy i czarna skóra wisząca niedbale na krześle. - To moja młodsza siostra Iza, lubi jak się do niej zwracać Lisbeth – powiedziała Meredith z odrobiną czułości. Iza vel Lisbeth nie oderwała wzroku od ekranu. W ustach dymił jej papieros a palce z nieprawdopodobną szybkością śmigały po komputerowej klawiaturze. - Niemożliwe – zająknął się Janusz – to ona zarządza naszą Korpo? - A kto – jak myślisz Janusz - wysyła do was wszystkich maile i komu - Janusz - codziennie raportujecie swoje postępy i kto wam – jak myślisz Janusz - ostatecznie klepie akcepty? Zapytała Meredith. - A zabezpieczenia systemu w rękach zarządu? - nie poddawał się jedyny mężczyzna w pomieszczeniu. - No proszę – Lisbeth wreszcie oderwała wzrok znad ekranu i z politowaniem spojrzała na Janusza. Zapadła cisza. Wszystko wskazywało na to, że całe Korpo zarządzane było przez asystentkę zarządu i jej siostrę - komputerową hakerkę. Uwiedzenie Gdy wrócili do biura, Meredith podeszła do niego powoli. Poruszała się jakby w zwolnionym tempie, nic nie robiąc gwałtownie lub w pośpiechu. Mimo to Janusz miał wrażenie jakby posiadała tajemną wiedzę o tym, co ma się wydarzyć i o ułamek sekundy wyprzedzała rzeczywistość w iście hipnotycznym stylu. Była zjawiskowo piękna. Luksusowo wysoka. Poruszała się pewnie, posługując się swobodnie całym anturażem zmysłowości, zarówno w sferze rekwizytów jak i archetypicznych zachowań. Gdy swobodnie wdarła się w jego intymną przestrzeń, zatrzymała ciało. Rozchyliła usta. Powiększyła nieco źrenice. - Musisz mi pomóc… Janusz – powiedziała, a w tle tych słów zamigotał Januszowi starszy Pan, uwięziony w szponach sztucznych tworzyw i metalu – Zdzisław. Czy Czesław. Zanurzyła go w blasku swoich oczu. Ciemnych jak dusza pięknej kobiety, głębokich jak ludzkie emocje. Janusz poczuł się wyjątkowo, jakby w centrum wszystkiego. Pomyślał, że ten… no jak mu tam Zdzisław czy Czesław mógł się czuć tak samo, nie mógł oderwać od niej oczu by odejść a ona patrzyła się na niego, jakby brała go we władanie. A on mówił i mówił a Ona coraz TRAMWAJ CIESZYŃSKI • V 2018
43
TOREBKA JAKBY DAMSKA
bardziej się denerwowała aż w końcu stało się to co się stało. Został ukarany za zuchwałość. Gdy tak patrzyła na niego i prawie czuł jej rozedrgane ciało, poczuł być może pierwszy raz w życiu, że miłość wdziera się na niego, że motylki latają mu w żołądku, że ptaki ciernistych krzewów, że orła cień, że skowronki w przełyku, że miłość jest jakaś taka niecierpliwa i grymasi, a ciało wystawia na spalenie - kawalkada skojarzeń zalała mu świadomość a na paletę umysłu wypływały jak na przestwór oceanu wszystkie dostępne kalki popkulturowe dotyczące najwznioślejszego z uczuć. I być może w innych okolicznościach przyrody byłabyż ta miłość cierpliwa, łaskawa… - jak opisał ewangelista - jednakowoż tym razem – w obliczu Janusza - stała i sapała, dyszała i dmuchała, żarem z rozgrzanego wnętrza buchała, o tak: buch - jak gorąco! Uch - jak gorąco! Puff - jak gorąco! Uff - jak gorąco! Już ledwo sapała, już ledwo zipała, a jeszcze Amor w nią węglem sypał i sypał... A skądże to, jakże to, czemu tak gna? A co to to, co to to, kto to tak pcha, że pędzi, że wali, że bucha buch, buch? Kobieta gorąca wprawiła go w ruch… I tak jego umysł doznał otwarcia na mejnstrimową rzeczywistość popkultury miłości, przerywaną niespodziewanie wierszykiem z dzieciństwa. I przeżywał uniesienie aż do momentu, gdy w stanie najwyższej ekstazy i pod wpływem wielonarządowej gorączki hormonalnej stracił świadomość. Ocknął się w pozycji embrionalnej u stóp Meredith. Podniósł głowę. Była wysoko, bardzo wysoko, osadzona na nogach sięgających nieba, tylko dla niepoznaki przybierających po drodze postać bioder, talii, piersi, niespodziewanie łącząc się w jedną szyję, na której osadzony został ósmy – zawierający świadomość - cud świata. Zdążył pomyśleć, że to dziwne, że nogi mogą mówić. Spojrzała na niego z wysokości pytając: - Więc jak… Janusz? Ostatkiem sił zerwał się na równe nogi i uciekł zatrzaskując dębowe drzwi.
cdn... 44
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • V 2018
Podczas snu dręczyły go wyrwane z kontekstu kobiece piersi; tryskały na niego tłustym mlekiem, jak cumle wypełnione wodą w dzień śmingusa dyngusa. Wyskakiwały w najmniej oczekiwanych momentach: z karmnika dla ptaków, gdzie wcześniej rozprawiły się z neurotycznymi wróblami, z kuchenki mikrofalowej dychającej po schabowym , ze zużytego filtra powietrza w osiedlowym volkswagenie, zxpustego pojemnika na mokre w zsypie. Salwując się ucieczką przed piersiami – w akcie regresji - chciał znowu ssać butelki, lecz te uciekały przed nim krzycząc w niebogłosy, drąc się histerycznie, wzywając policję, chowając się za wybranymi piersiami – liderkami, aż w końcu nabrawszy odwagi, zorganizowały protest przed jego balkonem, żądając zakazu obciągania i opróżniania. Jedyna butelka, która nie uciekła, to norweski preparat zimowy Skyd, jednakowoż jego ssanie niosło ze sobą tak dużą niewiadomą przeżycia , że Janusz podejrzewał śmiertelną zasadzkę. Ciąg dalszy nastąpi...
TOREBKA JAKBY DAMSKA
MESKI PUNKT WIDZENIA
DlaCzego ty? - czyli skąd mam wiedzieć...
A przecież nie istnieją jasne i racjonalne czynniki decydujące o doborze partnerów. One zawsze są irracjonalne, absurdalne, bezmyślne, impulsywne. Łatwiej o wyjaśnienie przyczyn pojawiania się migreny. Próba sprowadzenia tego do tabelek w punktach, to prosta droga do sytuacji rodem z koszmarnych powieści sf, w których aż roi się od społeczeństw zbudowanych ze związków dobieranych na podstawie ściśle określonych i powiązanych ze sobą cech. Już chyba wiem, co to ta tajemnicza „chemia”...
C
zy istnieją jakieś czynniki decydujące o doborze partnera? Pewnie tak, ale my ich nie znamy. Czasem wydaje nam się, że je znamy, snujemy wtedy teorie o feromonach, chemii, fazach księżyca. Optuję za fazami księżyca, one mają wpływ na przypływy. I odpływy. Ludzie od zawsze próbują zgłębić tajemnicę miłości, jak to się dzieje, że kochamy i, że kochamy akurat tych, a nie innych. Nie sądzę jednak, aby powodowała nimi chęć poszerzania wiedzy dla samego poszerzania wiedzy, kieruje nimi raczej żądza posiadania umiejętności zastawiania sideł! Jak już poznam tę tajemnicę, nikt mi się nie oprze. U wróżek i czarodziejek wszystkich kultur całego świata półki uginają się od cudownych eliksirów powodujących u wybranego rycerza, oprócz mdłości, uczucie miłości. Potem te wróżki zaczęto nazywać jędzami.
Całą sprawę komplikuje nieco fakt, że ludzie to... komplikują. Natura wszystkie stworzenia obdarzyła instynktem, a my zaczynamy dumać, zastanawiać się, kalkulować, kombinować i myśleć o intercyzie. Takie podejście nie może kończyć się dobrze. Instynktowne są romanse. Pewnie dlatego nazywają się romanse, a związek, to... związek. A związek może być wyznaniowy, zawodowy, nieorganiczny... Cudownie. Dlaczego mamy budować barykady i siłować się z przepotężną matką naturą, która dąży za wszelką cenę do bycia jeszcze większą, jeszcze potężniejszą, wykorzystując wspaniałe narzędzie jakim jest instynkt przetrwania gatunku. Czyli wszystko sprowadza się do kopulacji populacji. I co tu się rozwodzić, nomen omen. „Każda społeczność w każdej sytuacji dążyć będzie do stanu normalności, do przywrócenia, za wszelką cenę, bodaj pozorów normalnego życia.” Ryszard Kapuściński „Lapidaria”. No, a że stałe związki, a już na pewno małżeństwa, to nie jest z punktu widzenia natury normalne zjawisko, to taki właśnie jest męski punkt widzenia. Andrzej Saul
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • V 2018
45
sk
zu
U
rs
a
TOREBKA JAKBY DAMSKA
l a m a r ko w
Jak zorganizować ślub i wesele i nie zwariować
Na początku należy te dwie sprawy oddzielić. Ważne by uświadomić sobie, że ceremonia zaślubin jest dla pary młodej za to wesele dla gości. Zaślubiny to jedyny i najważniejszy moment w całym dniu. Co zrobić by przez cały ten czas nie myśleć o tym: czy wszyscy dojechali, czy obsługa się sprawdzi, czy kwiaty na stołach nie zwiędły, czy wszystkim będzie smakowało no i czy alkoholu wystarczy? Bo jak pójdzie coś nie tak to wszystkie ciotki będą o tym mówiły przez kolejne dziesięć lat. A jeszcze wujek Czesiek …jak zabraknie alkoholu to przecież gotów pójść na wojnę z całą obsługą. Takie dylematy przeżywają młodzi zamiast skupić się na tym co dla nich ważne.
M
iejsce, sala, zespół, data, menu, kreacja, goście – każda przyszła para młoda, tuż po pomyślnych zaręczynach, zaczyna mnożyć w wyobraźni listę potencjalnych problemów i spraw wymagających dopilnowania. Jeden z najromantyczniejszych dni w życiu nie powinien jednak kojarzyć się z wielomiesięcznymi i stresującymi przygotowaniami. Jaki jest sekret wesela, które na zawsze pozostanie w pamięci i które będzie budzić jedynie miłe wspomnienia? Zasadniczym problemem wesel jest organizacja. Państwo młodzi, dopiero zamierzający stanąć na ślubnym kobiercu, to niewątpliwie nowicjusze w weselnej rzeczywistości. Dlatego warto przede wszystkim zasięgnąć porady fachowców, którzy mają za sobą organizację nie kilku, a co najmniej kilkuset ceremonii. Coraz popularniejsze na naszym rynku staje się korzystanie z usług wedding plannera, specjalizującego się w kompleksowej organizacji wesel. – Bez wątpienia jest to dogodność dość kosztowna, dlatego też zanim w pełni oddamy się w ręce fachowca sprawdźmy, czy nas na to stać. Czasem taką pomoc mogą zaoferować doświadczone już kuzynki, jednak bez tak dużych kosztów. Jak więc zorganizować wesele i nie zwariować przy okazji? Przedstawiamy kilka prostych zasad.
1.
Ciesz się tym czasem. Kilka miesięcy przed ślubem obiecajcie sobie, że obowiązuje zakaz narzekania. Nie warto myśleć - ojeeej, musimy jeszcze zrobić 250 kokardek wielkości małego palca 46
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • V 2018
u niemowlęcej rączki. Zamiast tego zróbcie przyjacielskie spotkanie i z uśmiechem na ustach wszyscy zrobicie to w parę chwil. Podejście do pewnych czynności to kluczowa sprawa. Musisz zaprosić 200 osób na wesele? Nie marudź, tylko wsiadaj w auto, tudzież autobus, i jedź z myślą, że to super, że zobaczysz się z dawno niewidzianymi kuzynkami i poznasz wreszcie dalszą część rodziny swojej drugiej połówki. Cieszcie się tym czasem nawet jeśli pęcherz boli od wypitej siedemnastej herbaty.
2.
Czasem warto się tak nie przejmować. Mówię oczywiście o dobieraniu masy cukrowej na torcie pod kolor obić krzeseł na sali weselnej. Im bardziej się spinacie chcąc każdy, najmniejszy nawet szczegół dopracować co do milimetra, tym więcej może pójść nie tak i tym bardziej swoim stresem zarażacie wszystkich dookoła. Jasne, że ma być pięknie, wspaniale i w ogóle szał, ale nie trzeba dobierać koloru serwetek z paletą rgb w ręku i robić awantury, że ten fioletowy to mógłby być bardziej niebieski, a mniej różowy. To oczywiście rada dla wszystkich panien młodych, bo panowie różnicy wielkiej i tak nie zauważą.
3.
Zaufaj profesjonalistom. Sala weselna organizuje tort? No to świetnie, jeden problem z głowy. Nie wolno zmartwiać się w przedślubną noc o to, czy krem będzie wystarczająco kremowy. Zajmą się kwiatami na sali? No to ekstra, kolejny punkt można
TOREBKA JAKBY DAMSKA
odhaczyć z listy. Warto zaufać ludziom i pozwolić im wykonywać swoją pracę. Jeśli ktoś siedzi w tym biznesie od lat to raczej nie wstawi Ci fioletowych chryzantem razem z doniczką na stół.
4.
Zajmijcie się wszystkim odpowiednio wcześnie, ale niekoniecznie przedwcześnie. Organizując wesele na 100 osób pewnie musisz zaklepać salę dwa, a czasem nawet trzy lata wcześniej. Jeśli chcecie, żeby na imprezie grał rozchwytywany zespół - tak samo. Ale kupowanie garnituru wcześniej niż pół roku przed ślubem (a może nawet i wcześniej niż 3-4 miesiące) jest ryzykowne. Suknia ślubna to trochę inna sprawa. Owszem, są rzeczy które należy załatwić w odpowiednim czasie, ale wątpliwe jest, żeby należało do nich wybieranie u florystki kwiatów do kościoła na kilka miesięcy przed ślubem.
5.
Rada dla przyszłych żon. Nie bierzecie ślubu same ze sobą, a przed ołtarzem nie przysięgacie sobie. Nie ma zatem powodu, żeby po pierwsze: kraść całe show, a po drugie: brać cały ciężar przygotowań na siebie. Przyszły mąż może nie do końca ogarnąć różnicę między fioletowymi a fuksjowymi peoniami, albo serwetkami w kolorze tiffany blue a turkusowym, ale coś takiego jak włożenie odpowiednich zaproszeń do odpowiednich kopert nie powinno przekraczać jego możliwości. Jest wiele rzeczy, które może zrobić Pan Młody i pozwólcie na to, nawet jeśli uważacie, że zrobicie to lepiej.
6.
inaczej, to wiedzcie, że oni też chcą, żeby ten dzień był jak najpiękniejszy, wyjątkowy i żeby wszystko poszło jak najlepiej. Często rodzice przejmują się ślubem bardziej niż Para Młoda, więc nie należy im dokładać swoich nerwów i awantur. Pewnie dojdziecie do jakiegoś punktu spornego, ale nie dajcie się ponieść emocjom, usiądźcie, porozmawiajcie. Oczywiście nie musicie się zgadzać na wszystko, bo to Wasz dzień, ale uszanujcie ich doświadczenie życiowe, a nierzadko i wkład finansowy.
7.
Nie zapominajcie, co jest w tym wszystkim najważniejsze. A to wcale nie jest kolor podwiązki, model auta, które zawiezie Was do ślubu, sposób zawiązania kokardki na zaproszeniu i smak kremu w torcie. Nie bierze się ślubu z przypadkową osobą po to, żeby zrobić imprezę, którą wszyscy zapamiętają do końca życia i mieć fajne fotki na Instagram. Na kilka miesięcy przed ślubem może Was ogarnąć prawdziwa gorączka, ale nie dajcie się temu! Nie rozmawiajcie wyłącznie o około ślubnych rzeczach, wyjdźcie na randkę czy na spacer. Jeśli nie mieszkacie ze sobą, to ostatnie takie chwile, kiedy możecie się spotykać, a nie być ze sobą 24 godziny na dobę i kłócić się o to, kto powinien wstawić pranie i dlaczego tego nie zrobił. A jeśli mieszkacie, to ślub raczej wiele między Wami nie zmieni, ale w ferworze przygotowań, możecie przypadkiem zapomnieć po co Wam to wszystko. ... i nie zapomnijcie: coś starego, pożyczonego i niebieskiego, na szczęście :)
Zaufaj Mamie, Tacie, przyszłej Teściowej i Teściowi. Dla nich to też Wielki Dzień i nawet, jeśli przez chwilę, w złości, wydaje Wam się
Bukiety i dekoracje ślubne Salonik Kwiatowy Kasia,
ul. Szymanowskiego 4 Cieszyn tel. 600 129 089 salonikkwiatowykasia@op.pl www.salonikkwiatowykasia.pl
Salonik Kwiatowy Kasia, to kwiaciarnia świadcząca pełny zakres usług florystycznych. Specjalnością naszej firmy jest florystyka ślubna. Bukiety ślubne, kompozycje kwiatowe, oraz dekoracje sal weselnych i kościołów zostały wysoko ocenione przez naszych klientów. Zachęcamy do obejrzenia galerii zdjęć na naszej stronie internetowej. TRAMWAJ CIESZYŃSKI • V 2018
47
PRZYSTANEK NA ŻĄDANIE
Fuji - Expres Z. Golik ul. Bielska 14, Skoczów tel. 602 513 369 tel. 33/8534000
SAMOCHÓD RETRO NA WYNAJEM
Ona ... powiedziała...
...TAK!
Cukiernia „Olanda” U Szostka
TORTy LODOWE
hit ostatnich sezonów weselnych - dekorowane metodą tradycyjną lub nowoczesną. Dowóz w dniu przyjęcia na określoną godzinę do 50 km gratis. CUKIERNIA „OLANDA” Monika Szostek ul. 1 Maja 8, Strumień tel. 33 857 02 30 Olanda zaprasza codziennie w godz. 8.00-20.00
48
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • V 2018
PRZYSTANEK NA ŻĄDANIE
Cukiernia „Olanda” U Szostka
W bielskim cechu rzemiosł spożywczych najstarszą z zarejestrowanych cukierni jest strumieńska „U Szostka”, chociaż młodsi znają ją jako „Olanda”. W ubiegłym roku cukiernia obchodziła 70te urodziny.
P
owstała po wojnie, kiedy w 1947 roku z Cieszyna do Strumienia przeprowadzili się jej założyciele - Józef Szostek wraz z żoną Amalią, licząc na rozwój firmy w mieście targowym. Pan Józef - cukiernik z zamiłowania - pierwszy piec do wypieków zbudował własnoręcznie. Zarządzał firmą przez 30 lat. W roku 1979 przekazał ją najmłodszemu synowi - mistrzowi cukierniczemu – Zbigniewowi, który wraz z żoną Moniką prowadzi ją do dziś. Zmiana nazwy Cukierni, pojawiła się z miłości spadkobierców do córek OLi, ANi i DAnusi. Jednak starsi klienci ciągle przychodzą do Szostka. Chociaż wiele na przestrzeni lat uległo zmianie, w Olandzie nadal można skosztować tradycyjnych wypieków, produkowanych według pieczołowicie przechowywanych receptur pana Józefa. Chlubą Cukierni są lody waniliowe i truskawkowe, które zdaniem klientów smakują, jak za dawnych lat. Wieloletnie doświadczenie pozwoliło spadkobiercom na wypracowanie własnych unikalnych receptur, które łączą tradycyjne
wypieki z nowoczesnością ich wytwarzania. Wychodząc naprzeciw potrzebom klientów lodziarnio-ciastkarnia stale poszerza swój asortyment, wprowadzając nowe smaki, wzory oraz pomysły. W ofercie posiada około 30 smaków lodów, od tradycyjnych waniliowych i truskawkowych, po coroczne nowości smakowe (np. whisky, cookies, szarlotka z jabłkami). Lody dostępne są w postaci porcjowanych gałek, firmowych deserów lodowych z bitą śmietaną i owocami oraz wielosmakowych bloków lodowych. Niezwykle atrakcyjną propozycją są wykwintne torty lodowe cieszące się niesłabnącym powodzeniem. Od kilku lat wielkim uznaniem cieszą się rogale z białym makiem, których receptura ciągle jest udoskonalana. W opinii wielu klientów są po prostu wyśmienite. Dziś w miejscu dawnego, małego sklepiku znajdziemy uroczą kawiarnię, gdzie można skosztować strumieńskich specjałów, przygotowywanych w oparciu o tradycyjne receptury z wykorzystaniem najlepszych surowców, wzbogaconych doświadczeniem. Cukiernia, jej oryginalne receptury i niezwykłe smaki to życie, w które od początku włożono serce.
Cukiernia „Olanda” Monika Szostek ul. 1 Maja 8, Strumień tel. 33 857 02 30 Olanda zaprasza codziennie w godz. 8.00-20.00
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • V 2018
49
PRZYSTANEK NA ŻĄDANIE
MEDyCyNA
ESTETyCZNA Początków medycyny estetycznej należy doszukiwać się jeszcze w starożytności – w czasach powszechnego kultu piękna. Choć przeprowadzane przez starożytnych egipcjan, Greków i Rzymian zabiegi korygujące urodę znacznie różniły się od dzisiejszych, przyświecał im ten sam cel – poprawa wyglądu zewnętrznego. Medycyna estetyczna jako dyscyplina medyczna pojawiła się w latach 70. XX wieku we Francji. Za jej ojca uważa się endokrynologa francuskiego pochodzenia Jean Jacques Legranda.
D
o Polski medycyna estetyczna dotarła w latach 90. XX w. Jednak dopiero od niedawna zyskuje coraz większą popularność. Wynika to z faktu, że poprawianie swojego wyglądu przestaje być tematem tabu. Korzystanie z usług gabinetów estetycznych nie jest już kojarzone z czymś wstydliwym, a bardziej z dbałością o własny wizerunek a tym samym samopoczucie. Mamy coraz większą wiedzę i możliwości podniesienia swojej atrakcyjności przez nieinwazyjne zabiegi medycyny estetycznej. Medycyna estetyczna zajmuje się w głównej mierze profilaktyką starzenia się skóry. Poprzez drobne zabiegi ma za zadanie ją odświeżyć i pozbyć się defektów. Ma dać naszej skórze to, czego najbardziej potrzebuje regenerację ale i odprężenie. Ogromny rozwój technologii sprawia, że oferta gabinetów medycyny estetycznej stale się powiększa. Dużą popularnością cieszą się zabiegi zwłaszcza z zakresu endermologii. Endermologia to masaż mechaniczny, który może być nieocenioną pomocą w walce z cellulitem. Zabieg pozwala bezinwazyjnie w znacznym stopniu zredukować tkankę tłuszczową, dając widoczne i trwałe efekty wyszczuplenia. Radzi sobie nawet z problemami odpornymi na ćwiczenia fizyczne i diety. To przyjemny rodzaj masażu mechanicznego, który ma nie tylko działanie odchudzające, ale i odmładzające, oczyszczające a nawet terapeutyczne. Zabieg pomaga pozbyć się nadmiaru tłuszczu z organizmu i korzystnie wpływa na układ limfatyczny oraz poprawia kondycję skóry. W czasie masażu ma miejsce stymulacja komórek tłuszczowych. 50
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • V 2018
Dodatkowo, dzięki pobudzaniu fibroblastów (komórek tkanki łącznej właściwej) odpowiedzialnych za produkcję kolagenu i elastyny, skóra staje się bardziej elastyczna i jędrna. W czasie zabiegu dochodzi do uwolnienie tkanki tłuszczowej, co przyspiesza jej spalanie. Niekwestionowanym „cudem” endermologii jest widoczna redukcja cellulitu, ale już po kilku zabiegach można pochwalić się również znacznym zmniejszeniem obwodów poszczególnych części ciała. Przy regularnym poddawaniu się masażowi mechanicznemu powierzchnia tkanki podskórnej jest wyrównywana. Innym zabiegiem pozwalającym pozbyć się nadmiaru tkanki tłuszczowej jest lipoliza iniekcyjna. To bezinwazyjna metoda modelowania tylko określonych partii ciała, służy więc do redukcji miejscowo nagromadzonego tłuszczu. Pozwala pozbyć się nie tylko tzw. boczków i innych fałdek odpornych na diety i ćwiczenia, lecz także tłuszczu z podwójnego podbródka i z worków pod oczami. W lipolizie iniekcyjnej wykorzystywane są naturalne procesy zachodzące w organizmie. Bezpośrednio do komórki tłuszczowej podawane są substancje, które powodują zniszczenie ich błony komórkowej i lokalne zmniejszenie nagromadzonych tłuszczów. Z zabiegów można skorzystać w atelier urody L’Esthétique - jednym z nowocześniejszych gabinetów oferujących zabiegi z zakresu medycyny estetycznej na Śląsku Cieszyńskim mieszczącym się przy ul. Rynek 6 w Skoczowie. Gabinet oferuje również klasyczne masaże bańką chińską oraz masaże limfatyczne.
atelier urody L’esthétique ul. Rynek 6, Skoczów tel. 577 603 700 e-mail: recepcja.le@onet.pl www.l-esthetique.pl
PRZYSTANEK NA ŻĄDANIE
ENDER MOLOGIA
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • V 2018
51
Jaglane crème brûlée Amelia Witos, fot. Wojciech Krawczyk
52
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • V 2018
TOREBKA JAKBY DAMSKA
Kasza jaglana uważana jest za królową kasz. Otrzymuje się ją z ziaren prosa, które przez setki lat stanowiło podstawę diety Słowian. Regularne spożywanie kaszy jaglanej ma bardzo korzystny wpływ na działanie naszego organizmu. Warto ją jeść ze względu na wartości odżywcze, a nawet lecznicze. Jest lekkostrawna i nie uczula, bo nie zawiera glutenu. Posiada między innymi krzemionkę, która ma zbawienny wpływ na włosy, skórę i paznokcie. Kasza świetnie komponuje się zarówno z daniami słonymi, jak i słodkimi. My proponujemy dziś przygotowanie z niej wykwintnego deseru crème brûlée! Crème brûlée to jeden z najstarszych francuskich deserów. Niezwykły krem z intensywnym aromatem wanilii ukryty pod kruchą karmelową skorupką, podbił serca miłośników słodyczy niemal na całym świecie. Tradycyjnie przygotowuje się go ze śmietanki, żółtek i cukru. Dziś jednak jego odchudzona wersja na bazie kaszy jaglanej. Równie pyszna!
JAGLANE CRÈME BRÛLÉE DO PRZyGOTOWANIA 3 – 4 KOKILEK POTRZEBUJESZ: ½ szklanki kaszy jaglanej 400 ml mleczka kokosowego (puszka) 2 - 3 łyżki cukru trzcinowego + do posypania deserów laskę wanilii szczyptę soli 1 łyżkę oleju kokosowego 1 dużą pomarańczę
Kaszę jaglaną podprażamy na suchej patelni, aż do uzyskania orzechowego aromatu. Przesypujemy na sitko i przelewamy wrzątkiem, aby pozbyć się gorzkiego posmaku. Przekładamy kaszę do garnka, dodajemy 3 łyżki cukru trzcinowego, szczyptę soli i zalewamy mleczkiem kokosowym. Laskę wanilii rozcinamy wzdłuż i łyżeczką zeskrobujemy nasionka wanilii, które dodajemy do kaszy. Całość mieszamy. Gotujemy około 15 min. do wchłonięcia całego płynu. Pomarańczę dokładnie myjemy, ścieramy skórkę na tarce i wyciskamy sok, który wraz z otartą skórką i olejem kokosowym dodajemy do kaszy. Całość dokładnie blendujemy na idealnie gładki krem i przekładamy do kokilek. Po wystudzeniu wkładamy do lodówki na co najmniej godzinę. Schłodzone jaglane crème brûlée posypujemy cukrem trzcinowym i przy pomocy specjalnego palnika opalamy cukier na chrupiącą, karmelową skorupkę. Smacznego :) Kasza jaglana ma dużo łatwo przyswajalnego białka i wysoką zawartość witamin z grupy B, witaminy e, oraz żelaza, fosforu, potasu oraz lecytyny, która korzystnie wpływa na pamięć i koncentrację. Jest lekkostrawna i bezglutenowa. Kasza jaglana jako jedyna z kasz jest zasadotwórcza dzięki czemu wyrównuje nadmiar produktów kwasotwórczych obecnych w codziennej diecie (nabiał, pieczywo, cukier, mięso). Ponadto ma właściwości antywirusowe, zmniejsza stan zapalny błon śluzowych (wysusza nadmiar wydzieliny), jest zatem dobrym domowym lekarstwem na katar. TRAMWAJ CIESZYŃSKI • V 2018
53
PRZYSTANEK NA ŻĄDANIE
SKŁADNIKI NA 4 PORCJE 1 litr bulionu warzywnego 1 pęczek botwinki z kilkoma dużymi buraczkami 2 łyżeczki soku z cytryny 1 łyżeczka octu winnego lub ryżowego sól, pieprz 400 ml kefiru SKOCZOWSKIeGO Do podania, np: ugotowane na twardo jajko, pokrojony ogórek i rzodkiewka, koperek Botwinkę dokładnie płuczemy, odcinamy korzonki. Buraczki obieramy i kroimy w małą kosteczkę. Łodyżki
i liście drobno siekamy. Jeśli botwinka ma dużo liści można nie dodawać wszystkich. Zagotowujemy bulion, dodajemy pokrojone buraczki, zmniejszamy ogień i gotujemy przez około 5 - 7 minut, następnie dodajemy łodyżki i liście, i gotujemy przez kolejne 3 minuty. Dodajemy sok z cytryny i ocet, i gotujemy przez ok. 1 minutę, w razie potrzeby doprawiamy solą i pieprzem. Wywar studzimy. Do ostudzonego wywaru dodajemy kefir Skoczowski i całość mieszamy. Schładzamy w lodówce. Podajemy np. z jajkiem, ogórkiem i rzodkiewką. Całość posypujemy koperkiem. Na zdrowie!
CHŁODNIK NA KeFIRZe SKOCZOWSKIM IDeALNy NA UPALNe DNI, POŻyWNy I ORZeŹWIAJĄCy
54
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • V 2018
PRZYSTANEK NA ŻĄDANIE
KEFIR KRÓL LATA! Kefir to najstarszy napój z mleka fermentowanego zaliczany do produktów o najwyższych właściwościach odżywczych. Pochodzi prawdopodobnie z Kaukazu. Starożytni górale kaukascy, przygotowywali go w skórzanych workach, do których wlewali mleko z dodatkiem grzybków fermentujących. Worki zawieszane były w pobliżu drzwi tak, aby przechodzące osoby potrącały worek w celu uzyskania lepszej fermentacji.
K
efir jest znakomitym probiotykiem - źródłem mikroorganizmów, które wspierają rozwój właściwej mikroflory organizmu. W zachodniej diecie najbardziej znanym probiotykiem jest jogurt, jednak kefir to dużo lepsze źródło dobroczynnych mikroorganizmów. Zawiera ponad 30 różnych bakterii i drożdży, dzięki czemu jest bardzo bogaty w różnorodne szczepy probiotyczne.
Ten lekko musujący napój pobudza apetyt i zwiększa wydzielanie enzymów trawiennych, przez co usprawnia trawienie pokarmów. Reguluje procesy przemiany materii, przyczynia się do lepszego przyswajania białka i wapnia, powoduje obniżenie ciśnienia tętniczego i poziomu
cholesterolu we krwi. Ponadto kefir ma zdolność rozkładania związków rakotwórczych dostarczanych do organizmu wraz z żywnością. Dzięki dużej zawartości węglowodanów wspomaga transportowanie i absorbowanie cukrów złożonych i prostych np. laktozy u osób o złej wchłanialności tego cukru. Dzięki substancjom antybiotycznym hamuje też rozwój bakterii chorobotwórczych, występujących w przewodzie pokarmowym oraz dostarcza organizmowi witamin, głównie z grupy B oraz kwasu foliowego, a także witaminę K i biotynę. Zapewnia także istotne ilości wapnia i magnezu. Smak, konsystencja oraz skład mikrobiologiczny kefiru są zależne od typu użytego mleka, temperatury, czasu fermentacji produktu oraz czasu chłodzenia i dojrzewania po fermentacji. Uważa się, że najlepszym rodzajem mleka do wytwarzania kefiru jest mleko pasteryzowane. Ekspertem w jego produkcji na rodzimym rynku stała się Okręgowa Spółdzielnia Mleczarska w Skoczowie, której produkt „SKOCZOWSKIE” kefir kubek 400g zyskał uznanie Loży Ekspertów programu „Doceń polskie”. Kefir został oceniony w trakcie ubiegłorocznego lipcowego audytu produktów spożywczych. Loża Ekspertów przyznała mu maksymalne noty za wszystkie aspekty - smak, wygląd i stosunek jakości do ceny - toteż uhonorowano go godłem jakości i tytułem TOP PRODUKT. Obradom komisji przewodniczył gastronom i współzałożyciel Klubu Szefów Kuchni, Mirek Drewniak. Audyt miał miejsce w Sosnowcu, 26 lipca 2017 roku.
Kefir „SKOCZOWSKIe” kubek 400g powstaje z mleka pasteryzowanego, do którego dodaje się zakwas czystych kultur kefirowych. Produkt ma uniwersalne zastosowanie w kuchni, zarówno w warunkach domowych, jak i gastronomii. Jest znakomitą bazą do przygotowania koktajli, puszystych placuszków śniadaniowych czy chłodników letnich, zup podawanych na zimno. TRAMWAJ CIESZYŃSKI • V 2018
55
TOREBKA JAKBY DAMSKA
! y t ę z c o p roz
sk
zu
U
rs
a
sezon grillowy l a m a r ko w
Wraz z nadejściem wiosny, ryzykując nawet lekkie wychłodzenie organizmu, wszyscy czyścimy grille wyciągnięte z zimowego snu, lub pędzimy do sklepu po nowe, by jak najszybciej nacieszyć się ucztowaniem pod gołym niebem. Czy ktoś z nas jednak zastanawiał się skąd właściwie wzięło się grillowanie? HistoriA grillA Grillowanie to pierwotna metoda termicznej obróbki żywności. Znana była prawdopodobnie już w czasach prehistorycznych, kiedy to w cywilizacji myśliwych – zbieraczy, nie znając innych metod i nie dysponując żadnymi naczyniami, ludzie opiekali mięso upolowanej zwierzyny bezpośrednio nad ogniem, lub przykładając do niego rozżarzone kamienie. Ten sposób przygotowywania jedzenia był jak możemy przypuszczać, zapoczątkowany zwykłym przypadkiem.
W czasach średniowiecznych mięso nadziewane było na rożen i opiekane w ten sposób. Był to okres w którym przygotowywanie jedzenia w taki sposób wiązało się w jakiś sposób z prestiżem. Jednak z czasem zwyczaje te zaczęły się zmieniać, a spotykanie się przy wspólnym przyrządzaniu jedzenia, przy ogniu, nie tylko stało się czymś powszechnym, ale można rzec, że do dnia dzisiejszego jest praktykowanym przez nas wszystkich zwyczajem. ameryka na nowo napisała historię grilla Amerykańskie spotkania podczas wspólnego barbecue były typowe dla niższych warstw społecznych. W znacznym stopniu przyczynił się do tego kryzys pod koniec lat 20-tych ubiegłego wieku. Sytuacja uległa zmianie dopiero 30 lat później, wówczas grillowanie weszło na stałe do kultury amerykańskiej. Początkowo grille były wykonane z ceglastych form, które niestety wiązały się z dużym dyskomfortem, bowiem rozsypujący się pył, iskry i bardzo duże zadymienie z pewnością odbierały sporą dozę przyjemności. Na pierwszy prototyp grilla z jakiego korzystamy w dzisiejszych czasach wpadł spawacz, George Stephen. Opracował on model grilla, który można przenosić, ale przede wszystkim posiadający funkcjonalną pokrywę. Wówczas chroniła ona jedzenie przed ewentualnym deszczem, a grillowiczów przed zadymieniem. W dzisiejszych czasach już wiemy, że ma ona również funkcje prozdrowotne. DlAczego polAcy tAk bArDzo polubili grillowAnie? Zanim pojawił się w naszym kraju zwyczaj grillowania biesiadowaliśmy przy ogniskach. Obecnie jesteśmy w absolutnej czołówce jako naród, jeśli chodzi o grillowanie. Dlaczego w kraju, w którym dni dobrych na grillowanie
56
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • V 2018
TOREBKA JAKBY DAMSKA
jest mało, mamy tak wielu zapaleńców tego sposobu spędzania czasu? Polska nie jest raczej miejscem, w którym grillowanie jest możliwe zawsze wtedy, gdy mamy na to chęć. Relatywnie krótkie lato, które często również nie rozpieszcza i wydaje się niewystarczające, by zachęcać do rozpalania rusztu. Tymczasem to właśnie ta niewielka ilość pogodnych dni sprawia, że tak wielu Polaków decyduje się na tę formę spędzania czasu. Z nadejściem wiosny robimy wszystko, by tylko wyjść na zewnątrz. Po długiej jesieni i jeszcze dłuższej zimie wiosenne dni również rzadko nas rozpieszczają. Dlatego jesteśmy narodem wytrwałym i cieszymy się z każdego słonecznego w lecie dnia. Nawet jeśli jest 16 stopni… Grill to przede wszystkim świetna wymówka, by w końcu wyjść domu, pobyć na świeżym powietrzu i napawać się urokami natury. Gdy na plażowanie albo wycieczkę w góry jest za zimno, warto jest sięgać po ulubionego grilla. Oczywiście nie należy zapominać o jakże ważnych walorach smakowych. Grillowanie jest bardzo szybką formą przyrządzania dań, którymi może najeść się cała rodzina. Ponadto Polacy w większości przypadków to mięsożercy, którzy cenią sobie tradycyjną, polską kuchnię. Grillowy ruszt pozwala na połączenie kuchennych tradycji, jakimi są wyroby takie jak kiełbasa czy lubiana przez nas karkówka. czy grillowAnie jest zDrowe? Na ten temat powstało sporo naukowych i medycznych opinii. Wadą grillowania są powstające podczas spalania szkodliwe substancje oraz dym. Przede wszystkim chodzi tu o rakotwórcze węglowodory aromatyczne, nadtlenki lipidowe i wolne rodniki. Substancje te wprowadzone do organizmu mogą prowadzić do powstawania nowotworów, miażdżycy i wielu innych chorób. Już samo stanie przy dymiącym grillu jest ryzykowne, bo z płonącego brykietu i rozpałki, a także ze spalonego tłuszczu ulatniają się substancje rakotwórcze, na czele z dioksynami i furanami. Zbadano, że podczas dwóch godzin grillowania emitowanych jest tyle dioskyn i furanów, ile z 220 tysięcy papierosów. Ale też nie dajmy się zwariować: okazuje się, że we współczesnym świecie największa emisja dioksyn do środowiska następuje nie z grillów, czy nawet zakładów przemysłowych, ale z powodu pożarów lasów. czy zDrowe grillowAnie jest w ogÓle moŻliwe? Samo założenie grillowania jest szlachetne: na grillu wytapia się tłuszcz, więc jemy mięso zdecydowanie chudsze. Jednak by móc cieszyć się smakiem grillowanych potraw i mieć pewność, że są zdrowe należy przestrzegać pewnych zasad.
zAsADy zDrowego grillowania:
1
Zarówno mięsa, jaki i ryby czy warzywa powinny być świeże. Grilluj tyle, ile możesz zjeść. Grillowanych produktów nie przechowuj i nie odgrzewaj - bo to zwiększa ilość bakterii w pożywieniu.
2 3
Mięso warto zamarynować przed pieczeniem.
Do palenia w grillu używaj wyłącznie brykietu węgla drzewnego z drzew liściastych. Drzewa iglaste zawierają duże ilości żywic, które spalając się, uwalniają szkodliwe substancje.
4
Warto rozpalać grill bez użycia rozpałki, a tym bardziej parafiny czy ropy. Choć trwa to nieco dłużej, to jednak dym pochodzący z samego węgla wolny jest od substancji lotnych wydzielanych przez rozpałki.
5 6
Nie należy rozpalać grilla z potrawą na ruszcie.
Ruszt, na którym będziemy piec, należy dokładnie oczyścić z pozostałości spalonego tłuszczu i starych potraw. One również są źródłem trujących substancji.
7
Nie kładźmy mięsa bezpośrednio na ruszt. Potrawy warto umieszczać na aluminiowych, perforowanych tackach. Do przyrządzania bezpośrednio nad żarem nadają się te produkty, które opieka się krótko, np. pieczywo czy niektóre warzywa (papryka, cukinia, pomidorki koktajlowe, pieczarki). Może jednak warto zrezygnować z amerykańskiego barbecue i powrócić do polskich ziemniaków z ogniska oraz kiełbasek przypiekanych na patyku? Jak się okazuje pieczenie kiełbasek w żywym ogniu, podobnie jak pieczenie ziemniaków jest jeszcze bardziej niezdrowe. Przy grillowaniu możemy przynajmniej starać się zmniejszyć ryzyko przeniknięcia do pożywienia rakotwórczych substancji. Przestrzeganie tych podstawowych zasad pozwoli nam cieszyć się smakiem grillowanych potraw i zdrowiem. TRAMWAJ CIESZYŃSKI • V 2018
57
WYPRAWY Z TRAMWAJEM
Górskie wyprawy z Ozzim
a w ra yp w a w jo a m i yl cz j, ra Nieodkryty sz
ym
on K ru pka
w Beskid Mały
Kiedy myślę o długim weekendzie majowym, do głowy przychodzą mi intensywne kolory zieleni i charakterystyczne rześkie powietrze. Drzewa na dobre budzą się do życia. Fauna i flora zdobywa zaufanie wiosny i po mrokach zimy budzi się do życia. Osobiście uważam, że jest to doskonały moment, aby przez kilka dni nacieszyć się tym widokiem. Zapomnieć o troskach dnia codziennego i obcować z naturą. W tym roku na tzw. długi weekend majowy, przy sprytnym zaplanowaniu urlopu, możemy wygospodarować nawet tydzień wolnego (28.04 do 6.05). Zdaję sobie jednak sprawę, że nie wszyscy mogą sobie pozwolić na taką pauzę w pracy. Dlatego zapraszam serdecznie na trzydniową wędrówkę po niedocenianym paśmie górskim niedaleko Cieszyna, które urzeka swoim pięknem, krajobrazami i spokojem.
Z
awsze byłem ciekawy Beskidu Małego. Spora część turystów traktuje te góry jakoś mniej poważne. Wynika to zapewne ze stosunkowo niewielkiego obszaru, na którym się znajdują i braku spektakularnych szczytów. Być może braku wielkich ośrodków turystycznych? W końcu małej wiedzy? Przy dobrej pogodzie z Wieży Piastowskiej w naszym Cieszynie na wschodzie nieśmiało z horyzontu wyłaniają się pofalowane szczyty. Dumnie wznoszą się nad Bielsko-Białą, niczym zielony mur obronny. Przyciągają brakiem komercyjnych atrakcji, hałasu, kiczu i chińskiego plastiku, które niestety często są domeną Beskidu Śląskiego. Ta wyprawa udowodniła mi jedno, że ukojenia i wyciszenia nie trzeba szukać w Beskidzie Niskim czy Bieszczadach. Bo wszystko mamy pod samym nosem. Wystarczy wsiąść w samochód, czy autobus (pociągów z Cieszyna do Bielska-Białej już nie ma i pewnie długo nie będzie...!) by po godzinie bezpiecznie zaparkować auto w centrum Bieska-Białej i rozpocząć przygodę. Do trzydniowej wyprawy w maju z dwoma noclegami w namiotach trzeba się odpowiednio przygotować. 58
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • V 2018
Jednak absolutnie nie należy się zrażać zimnymi nocami. Odpowiedni śpiwór i odzież załatwią sprawę. Jeśli nie posiadamy części ekwipunku, możemy zakupić np. odpowiedni śpiwór za przystępną cenę w sieciowych marketach sportowych. To w zupełności wystarczy. Doradcy sklepu przyjdą z pomocą wybrania odpowiedniego modelu. Pamiętajmy, że pogoda w górach zmienia się wyjątkowo dynamicznie. żadna prognoza pogody nie jest w stanie odpowiedzieć nam na na pytanie co może się wydarzyć. Musimy być zatem przygotowani, aby w każdej chwili dokonać zmiany odzieży. Namiot, w którym będziemy spali nie może być za ciężki. Jeśli dawno nie rozkładaliśmy i składaliśmy naszego „leśnego domu” proponuję przećwiczyć tę czynność jeszcze przed wyprawą. W naszym plecaku obowiązkowo powinny się znaleźć: latarka, karimata (lub mata samopompująca), zapalniczka, rozpałka, telefon z ładowarką, powerbank, aparat fotograficzny, mocna taśma klejąca, leki przeciwbólowe i na problemy żołądkowe, mleczko do opalania, środek na kleszcze, bandaż oraz maści na bóle mięśniowe, przeciw otarciom i odparzeniom. Polecam także elektrolity do wody w saszetkach. Nie przesadzajmy z ilością ubioru. Pamiętajmy, że wszystko będziemy dźwigali na naszych plecach przez 3 dni. Dlatego ważna jest optymalizacja i dobre przemyślenie tego co nam się przyda. Komfort wędrówki jest najważniejszy. Konieczne jest zabranie mapy Beskidu Małego. Ja polecam wydawnictwo Galileos – skala 1:50 000. Do górskich eskapad niezbędne są również dobre buty za kostkę z grubą podeszwą. Wszystkim polecam także kije trekingowe, które znacznie ułatwiają wędrówkę po górach z plecakiem. Na wieczór przy ognisku, bardzo przydają się zwykłe klapki. Uwierzcie mi, że po całym dniu marszu to jest ukojnie dla nóg. No to zaczynamy! Pieszą wędrówkę przez góry z Bielska-Białej do Wadowic. Trzy dni! Następnie powrót pociągiem do Bielska-Białej, gdzie zostawiliśmy nasze auto.
WYPRAWY Z TRAMWAJEM
Dzień pierwszy
W
yprawę tę odbyłem w przemiłym towarzystwie mojego przyjaciela, aktora i reżysera - Bogusława Słupczyńskiego z Cieszyna oraz mojego wiernego psa Ozziego. Na tę okoliczność zakupiłem psu specjalny wysokoenergetyczny suchy pokarm oraz różne przekąski. Ważna była także woda w plecaku i obroża przeciw kleszczom. Ozzi był bardzo szczęśliwy, jak zawsze! Po bezpiecznym zaparkowaniu samochodu na jednym ze strzeżonych parkingów w Bielsku-Białej, naszą przygodę rozpoczęliśmy od dojazdu autobusem miejskim numer 2. Ruszyliśmy z przystanku przy ulicy Piastowskiej. Naszym celem był przystanek krańcowy linii w Mikuszewicach Krakowskich (Mikuszewice Stalownik). Tu swój początek ma czarny szlak pieszy w kierunku Łysej Przełęczy (563 m.n.p.m). Wzdłuż potoku Szkleniec mozolnie podchodzimy do góry. Droga nie jest łatwa, ale po 45 minutach osiągamy cel. Z tym miejscem wiąże się ciekawa historia opuszczonego miejsca, dawnego szpitala-sanatorium „Stalownik”. Dzisiaj betonowy „trup” czasów PRL-u, przypomina osiedla Czarnobyla. Tu na całe szczęście nie ma promieniowania, tylko przyroda odbiera co zabrał jej bezwzględny człowiek, a w tle słychać tylko śpiewające ptaki... Na Łysej Przełęczy wybieramy szlak żółty. Naszym celem jest Rogacz (828 m.n.p.m.) oraz dalej schronisko PTTK na Magurce Wilkowickiej (909 m.n.p.m.). Po drodze mijamy ślady dawnego osadnictwa. Docieramy na szczyt Magurki Wilkowickiej. Znajduje się tu schronisko, które wybudowała sekcja bielska niemieckiej organizacji turystycznej Beskidenverein. Uroczyste otwarcie miało miejsce 27 września 1903 roku. Drewniany budynek z odkrytą werandą od frontu posiadał 5 pokoi gościnnych z 24 miejscami noclegowymi i rozbudowaną część gastronomiczną. Był popularnym
celem niedzielnych wycieczek Niemców z Bielska i Białej. Zaledwie w dwa lata po otwarciu schronisko spłonęło. Zostało odbudowane w ciągu następnego roku i uroczyście otwarte 18 sierpnia 1907 r. Wówczas obiekt otrzymał nazwę Erzherzogin Maria Theresia – Schutzhaus auf dem Josefsberg, na cześć małżonki arcyksięcia Fryderyka Habsburga, księcia cieszyńskiego. W 1912 roku schronisko ponownie strawił pożar. Na jego miejscu wybudowano nowy obiekt, już murowany, na wysokim podpiwniczeniu, oddany do użytku w 1913 r. Po II wojnie światowej przejęło je PTT, a następnie PTTK – ostatni większy remont odbył się w latach siedemdziesiątych XX wieku. Tu wypijamy czeskie piwo, którym raczy nas bufet! Należy nam się, po trudach ostrego podejścia z Bielska-Białej. W nogach mamy już ponad dwie godziny podejścia. Ruszamy dalej, szlakiem niebieskim w kierunku najwyższego szczytu Beskidu Małego. Czupel (933 m.n.p.m.) osiągamy po czterdziestu minutach marszu. Kilka zdjęć, zbliża się wiosenna burza, czas schodzić, niebieskim szlakiem do miejscowości Czernichów. Tu pomiędzy sztucznymi jeziorami (Międzybrodzkim, a żywieckim) nad rzeką Sołą robimy w sklepie ostatnie zakupy i podchodzimy na noc niebieskim szlakiem w beskidzki las. Naszym celem na pierwszy nocleg pod namiotami jest Stok pod Kościelcem przy leśnym źródle. Pamiętajmy, że na początku maja słońce zachodzi przed godziną 20.00. Dlatego na miejsce warto przybyć godzinę przed zmrokiem. Po godzinnym, wyczerpującym podejściu z Czernichowa, odnajdujemy leśne źródło. Woda zimna, pyszna, krystaliczna i z serca gór. Pijemy i napełniamy bidony. Obóz zakładamy sto metrów poniżej. Już po godzinie palimy skromne ognisko i raczymy się przyrodą, popijająć herbatę. Ozzi wpatruje się ogień. Nad Śląskiem Cieszyńskim na zachodzie obserwujemy gwałtowną burzę. Niebo rozświetla się i gaśnie. Pod nami dolina żywiecka, a dalej Beskid Śląski. Jeszcze tylko telefon do rodziny na dobranoc. W końcu zmęczeni idziemy do namiotów spać. TRAMWAJ CIESZYŃSKI • V 2018
59
WYPRAWY Z TRAMWAJEM
DZIEŃ DRUGI
D
rugi dzień przywitał nas ostrym słońcem i bardzo rześkim powietrzem. Po spakowaniu obozowiska i dokładnym posprzątaniu ruszamy dalej. Niebieskim szlakiem przez Kościelec (736 m.n.p.m.), Jaworzynę (864 m.n.p.m.) po ponad godzinnym marszu wśród powyginanych przez wiatr buków, docieramy do Przełęczy Przysłop Cisowy (795 m.n.p.m.). Tu żegnamy niebieski szlak i wchodzimy na czerwony – kierunek Przełęcz Kocierska (718 m.n.p.m.). Fragment leśnego duktu z podejściem przez Kocierz (879 m.n.p.m.), zajmuje nam ponad godzinę. Wczesnym popołudniem meldujemy się w Zajeździe Górskim Kocierz. Tu wpijamy kawę. Pytamy miejscowych o sklep. Potrzebujemy prowiantu na kolejne 24 godziny. Podejmujemy decyzję o zejściu – 5 km do wsi Targanice Górne, gdzie znajduje się sklep. Obliczamy czas potrzebny na drogę tam i z powrotem. Wszystko zajmie około 3 godzin. Nie mamy wyjścia, jeść trzeba, a kilometry wędrówki czekają. Idę sam, Ozzi zostaje z Bogusławem. Biorę listę zakupów i ruszam. Wchodzę na drogę asfaltową numer 781 na Andrychów. Słyszę auto. Kiwam ręką, proszę o podwiezienie na dół do sklepu. Moim wybawicielem okazuje się 30-letni Australijczyk o imieniu Simon. Co za zbieg okoliczności, przestawiam się jako Szymon! Przyleciał do Polski pierwszy raz, wynajął samochód terenowy i postanowił spędzić wakacje na objeździe naszego kraju. Ma polskie korzenie. Imponuje mi jego pogoda ducha i wrodzony optymizm. Coś czego chyba coraz częściej brakuje w relacjach polak – polak. Serdecznie dziękuję i po 10 minutach jestem w sklepie. Robię zakupy i wychodzę. Przede mną siedem kilometrów podejścia. Słyszę auto, wyciągam rękę. Ku mojemu zdziwieniu zatrzymuje się dwudrzwiowy zielony mercedes z początku lat 90. Solidny disel wydaje charakterystyczny warkot. Proszę o podwiezienie na przełęcz do góry. Moim drugim zbawcą okazuje się komendant obozu harcerskiego ZHP z Krakowa. Harcerze przebywają w lesie pod Suchą Beskidzką. Mam wielkie szczęście, nie wierzę. Po kolejnych dziesięciu minutach docieram do wielce zaskoczonego Bugusława,
60
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • V 2018
który pozostał z psem u góry. Tych zakupów nie zapomnę do końca życia. Ludzie są jednak fantastyczni! Po krótkim odpoczynku ruszamy dalej. Za cel postawiliśmy sobie dotarcie do źródła Zimna Woda pod szczytem Smerkowica (901 m.n.p.m.) i nocleg nieopodal. Kontynuujemy wędrówkę szlakiem czerownym. Po niecałych dwóch godzinach wchodzimy na imponującą polanę na Czarnym Groniu (892 m.n.p.m.). Krajobraz zapiera tu dech w piersiach. Taki pierwotny, pasterski, autentyczny i beskidzki. Po drodze odwiedzamy Studenckie Schronisko Turystyczne „Chatka Pod Potrójną”. W starej góralskiej chacie w miłym towarzystwie studentów pijemy kawę. Zostaje nam ponad dwie godziny do zmroku. Do celu źródła Zimna Woda, godzina marszu. Na Łamanej Skale (929 m.n.p.m.) podziwiamy imponujące skały – tzw. Wędrujące Kamienie. Pod szczytem Smerkowca, skręcamy w szlak zielony. Po dwustu metrach odnajdujemy Polanę Suwory, ostrożnie schodzimy i trochę błądząc odnajdujemy źródło Zimna Woda. Miejsce to było popularne przed II wojną światową wśród wczasowiczów przebywających w Krzeszowie i Targoszowie. W czasie II wojny w jarach potoku Sikorówka swoje ziemianki przechowywali partyzanci. Jeden z wykopanych przez nich korytarzy miał podobno długość około 30 metrów. Pijemy wodę, napełniamy bidony i butelki. Schodzimy jeszcze nieco poniżej, bo teren w tym miejscu jest podmokły. W końcu na drugiej stronie potoku znajdujemy proste miejsce idealne na rozbicie namiotów. Już po godzinie siedzimy przy ogniu. Ozzi odpoczywając nasłuchuje dźwięków zapadającego w sen lasu. Około północy z góry spada nieopodal namiotów wielka sucha gałąź wywołując w nas konsternację i strach. Czy sprawiło to rozgrzne powietrze z naszego ogniska? A może beskidzi las chciał nam pokazać, kto jest panem tych ziem? Las śpi i my idziemy spać! Po emocjach czas na zasłużony odpoczynek. Przy strumieniu na wszelki wypadek zostawiamy ogień. Źródło Zimna Woda i otaczający las oraz gwiazdy na niebie na długo zostaną w naszej pamięci jako miejsce niezwykle tajemniczych mocy.
DZIEŃ TRZECI
a ! i u k n e a l z z c s a oD zob na
N
ic tak dobrze nie robi na obolałe mięśnie i nogi jak chodzenie w zimnej wodzie. Taką terapię zastosowaliśmy przed wyruszeniem na trzeci i ostatni dzień górskiej przygody. Cel – stacja kolejowa PKP w Inwałdzie. Dalej ponad godzinę pociągiem do Bielska-Białej. Pogoda dopisywała, mimo zmęczenia ruszamy i wracamy na szlak czerowny. Idziemy w stronę Leskowca (922 m.n.p.m.) oraz Gronia Jana Pawła II (890 m.n.p.m.), który początkowo miał nazwę Jaworzyna. Po kolejnych dwóch godzinach podziwiamy widoki z Leskowca, a już chwilę później zajadamy pożywną kwaśnicę w Schorniku PTTK „Leskowiec”. Obiekt powstał w 1933 roku w ciągu zaledwie trzech miesięcy. Wybudował je cieśla z Targoszowa Jan Bargiel. Uroczyste otwarcie obiektu miało miejsce 3 września 1933 roku, a inauguracja pierwszego sezonu narciarskiego niespełna dwa miesiące później - 1 listopada. Poświęcenia schroniska dokonał ks. Edward Zacher, katecheta Karola Wojtyły i przyszłego papieża Jana Pawła II. Bardzo rozleniwieni ruszamy na ostatni etap trasy. Spotyka się tu dziewięć szlaków pieszych. Do odjazdu pociągu w Inwałdzie,
zostają nam cztery godziny – zdążymy. Wybieramy szlak zielony. Po godzinie marszu i intensywnej dyskusji dochodzimy do wniosku, że pomyliliśmy szlaki. Oczywiście idziemy zielonym, ale nie w stronę Inwałdu, tylko miejscowości Świnna Poręba. Jest za późno na powrót do góry. Decydujemy się na szybkie zejście do drogi krajowej 28 w kierunku Wadowic. Zmordowani, ciężkie plecaki zostawiamy na przystanku autobusowym. Ostatni bus do Wadowic odjechał 2 godziny temu. Zostaje nam autostop. Po dłuższej chwili zatrzymuje się leciwy, czerwony Volkswagen Jetta. Kierowcy chyba spodobał się Ozzi. Wsiadamy i przedstawiamy sytuację kierowcy. Mamy 25 min. do odjazdu pociągu z Wadowic do Bielska-Białej. Kierowca pali papierosa za papierosem i proponuje nam przystąpienie do kościoła, którego jest samozwańczym kapłanem oraz czymś w rodzaju „przewodnika”. Grzecznie dziękujemy za ulotki i broszury w duchu błagając silnik Jetty o większą moc. W końcu docieramy na dworzec. Jest nasz pociąg do Bielska-Białej. Już u konduktora kupujemy bilety. Ruszamy, pociąg jedzie na tyle wolno, że przez następne prawie dwie godziny z poziomu Andrychowa i Kęt podziwiamy Beskid Mały. Mój dzielny Ozzi śpi. Łącznie przez 3 dni przeszliśmy ponad 60 km. Niby niewiele, ale z pełnymi plecakami sprawa wygląda już zupełnie inaczej. Przy zachodzącym słońcu osiągamy dworzec Główny w Bielsku-Białej. Po następnej godzinie jesteśmy w Cieszynie. Chcecie pozytywnego zmęczenia, przygód, wyciszenia, obcowania z górami i naturą? Odpowiedź jest tylko jedna – wyprawa w Beskid Mały. życzymy zatem pięknej pogody na majówkę.
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • V 2018
61
GIMNASTYKA Z TRAMWAJEM
Nowy stadioN om
h
ły
D
ini k a R yc
i nadal sypiący się basen?
Miasto Cieszyn rozpoczyna pracę nad modernizacją stadionu lekkoatletycznego. Za niedługo w tym miejscu stanie odnowiony obiekt. Jednak idąc dalej Aleją J. Łyska widzimy kolejną przestrzeń rekreacyjno-sportową czyli kąpielisko miejskie, które już teraz prosi się o gruntowny remont. Wypadające płytki, zbyt duża wysokość tafli wody od brzegu to tylko niektóre problemy, przez które okoliczni mieszkańcy wybierają bezpieczniejsze baseny poza Cieszynem, na przykład ten za Olzą.
J
ak mówi burmistrz Ryszard Macura, na razie nie możemy liczyć na gruntowy remont, a jedynie na drobne naprawy. - Prowadzimy bieżące remonty pozwalające nam na prowadzenie tego basenu jako kąpieliska miejskiego w sezonie. Perspektywicznie chcielibyśmy to kąpielisko wyremontować, ale ułożyliśmy sobie hierarchię ważności obiektów sportowych i rekreacyjnych. Na tej liście w pierwszej kolejności znalazł się stadion miejski, pojawiła się hala widowiskowo-sportowa, bo tutaj możemy liczyć na dość dużą pomoc ministerstwa sportu, ponieważ zainteresował się nim Polski Związek Hokeja i Śląski Związek Hokeja. Ustawienie pewnych priorytetów wynika też z możliwości pozyskania środków zewnętrznych, dlatego hala wyprzedza kąpielisko miejskie. Raczej musimy mówić o perspektywie kilku lat, zanim dokonamy pełnej modernizacji kąpieliska miejskiego – tłumaczy burmistrz - Z przykrością mówię, że na razie na większy remont nas nie stać. Musimy dokończyć to, co już rozpoczęliśmy – dodaje. Takie drobne remonty kosztują jednak miasto około 30 tysięcy złotych rocznie. Proponowana hierarchia wydaje się być uzasadniona. Skoro na remont miasto ma kilka lat, może warto by było zastanowić się nad tym jak to powinno wyglądać. Kąpielisko miejskie jest otwarte zazwyczaj przez około 3 miesiące i gdyby zsumować dni o sprzyjających warunkach pogodowych wychodzi nieco ponad miesiąc. Czy jest możliwe, żeby w Cieszynie powstał prawdziwy kryty basen, którego trzeba szukać na razie daleko poza naszym miastem? - Koszty jego utrzymania musiałyby być znacznie 62
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • V 2018
większe, co oznacza, że bilety musiałyby być droższe a tutaj nie ma przyzwolenia społecznego na drogie bilety – mówi Ryszard Macura – Obok basenu otwartego bez którego nie wyobrażam sobie Cieszyna innym tematem są baseny kryte. Podjęliśmy decyzję razem z radnymi, że przekażemy dotację w roku 2019 i kolejną w 2020 - Uniwersytetowi Śląskiemu. To tam zostanie zmodernizowana kryta pływalnia. Na dzień dzisiejszy mamy wyremontowany basen przy Szkole Podstawowej nr 4. On cieszy się takim powodzeniem, że właściwie jest tam trudno znaleźć wolną godzinę. Kolejne podmioty pytają o to czy nie można by było jeszcze przyznać im jakiś godzin. Faktycznie, ten basen jest wykorzystywany w 100% - podkreśla burmistrz. Jak mówi włodarz miasta, wstępne konsultacje na temat kąpieliska zapowiedziane są na drugi kwartał tego roku. Jednak patrząc na wydatki jakie czeka Cieszyn, twierdzi że nie należy narzucać zbyt wysokiego tempa. Rzeczywiście, liczba inwestycji w najbliższych latach jest dość długa. Możemy ją prześledzić na stronie www. um.cieszyn.pl w zakładce Inwestycje miejskie. Warto dodać, że wnioski dotyczące kolejności zadań składać mogą również mieszkańcy - trybem zwykłego wniosku lub zgłaszając uwagi burmistrzowi czy też radnym. Długa lista inwestycji, nie jest przeszkodą do tego, by już teraz pojawiało się mnóstwo spostrzeżeń do tego, jak powinien wyglądać cieszyński basen przy Al. J. Łyska. - Pomysłów jest wiele. Począwszy od takiego, który miałby w sobie łączyć funkcje basenu otwartego i krytego, po dość dużą modernizację ze zjeżdżalniami, z dostosowaniem tego obiektu dla dzieci. Bardzo często dla rodziców z małymi dziećmi to jest największy problem, żeby nie jeździć daleko, ale żeby w Cieszynie było miejsce, gdzie bezpiecznie mogą pójść na basen – mówi burmistrz Ryszard Macura. Na nowe kąpielisko miejskie musimy jeszcze trochę poczekać, ale już teraz możemy obserwować prace remontowe nad stadionem lekkoatletycznym.
GIMNASTYKA Z TRAMWAJEM
Cieszyn na sportowo R
af
a ł U a c zka rb
dla każdego coś dobrego
Nadchodzi maj. Miesiąc, który nazwę swą zawdzięcza córce boga Merkurego. Nie mam zamiaru jednak rozpisywać się w tym miejscu nad etymologią tegoż terminu, ani tym bardziej rozpowszechniać mitologii rzymskiej. Choć muszę zaznaczyć, iż bogowie uwielbiali chwalić się swą nadzwyczajną tężyzną fizyczną, której zazdrościł im niejeden śmiertelnik. Jako że każdy taki śmiertelnik pragnie po dziś dzień dążyć do ideału, modne staje się uprawianie wszelakich sportów.
P
rawdziwy boom następuje właśnie wraz z nadejściem sezonu letniego, rozpoczynającego się w maju. Nieraz zastanawiamy się: gdzie to robić i w jaki sposób. Wiadomo, że niektóre sporty powszechnie uważane za niszowe, takie jak: jorkyball, softball czy kitesurfing - nie mają zbyt dużej siły przebicia i w samym Cieszynie oraz jego okolicach ich nie uświadczymy. Nie oznacza to w żadnym razie, iż Cieszyn w sportowym aspekcie nie ma nic do zaoferowania. Można przyjść na halę widowiskowo – sportową, aby pojeździć na rolkach. Można udać się na pobliskie korty, aby spróbować swoich sił w tenisa. Można zainteresować się trasą rowerową pod Wałką. Można wziąć pod uwagę jeden z orlików, których jest mnóstwo, a funkcjonują po to, by móc poharatać w gałę. Jest jeszcze wiele innych możliwości na aktywne spędzenie wolnego czasu. Podaję tylko kilka przykładów, bo wszystkich nie jestem w stanie wymienić. Oczywiście zdaję sobie sprawę z tego, że każdy jest inny i każdy posiada odmienne predyspozycje oraz motywację. Koledze nie spodoba się jazda na rowerze, koleżanka nie polubi piłki nożnej, a kuzyni nie będą czuć się mocni w siatkówce. Niekoniecznie trzeba ich zmuszać do uprawiania tych sportów. Warto ich natomiast namawiać do spojrzenia przychylniejszym okiem na inne dyscypliny. Słaby siatkarz może być dobrym koszykarzem itd. Marcin Gortat w wieku 17 lat dopiero zaczynał swoją przygodę z koszykówką i nie potrafił wykonać poprawnego dwutaktu. Teraz, jako jedyny Polak reprezentuje naszą nację w najlepszej koszykarskiej lidze świata – NBA. Jak widać, wiek również nie ma znaczenia.
Znaczenie mają za to okoliczności, w jakich przychodzi nam egzystować. A maj potrafi solidnie „dać w kość”, szczególnie maturzystom. Ciągły stres nie ułatwia im zaliczenia „egzaminu dojrzałości”. Mało tego, stres pogarsza znacząco zdrowie człowieka. Regularne treningi wspomagają natomiast wytwarzanie w organizmie hormonów szczęścia, co poprawia samopoczucie. Tym samym wpływają one pozytywnie na naszą kondycję, zarówno fizyczną jak i psychiczną. Naprawdę warto zainteresować się sportem, gdyż wachlarz możliwości odnośnie sportowych dyscyplin
w Cieszynie jest dość spory. Jeśli ktoś chce, może jeszcze wkroczyć na trasy biegowe, znajdujące się w cieszyńskich parkach i wziąć udział w cotygodniowym cyklu Parkrun. A jeśli ktoś nie ma zamiaru wychylać nosa poza swój ogródek, może wziąć do ręki paletkę i zagrać w badmintona. Sport stanowi studnię bez dna, z której można czerpać pełnymi garściami. Odpowiednia aura majowa pozwala na jego popularyzację, dzięki czemu zwiększa się liczba osób zainteresowanych wzmożoną aktywnością fizyczną. Sport to zdrowie – fakt, nie opinia.
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • V 2018
63
GIMNASTYKA Z TRAMWAJEM
Międzynarodowe om
h
ły
D
ini k a R yc
święto pływania w Cieszynie
Międzynarodowe Zawody Pływackie „Sobota” w Cieszynie to bez wątpienia niezwykłe zawody. W 2015 roku zostały wyróżnione w prestiżowym plebiscycie portalu megatiming.pl jako Najlepsza Impreza Roku. To sportowa tradycja Cieszyna, wciąż trzymająca dobry poziom organizacji, ale również podążająca w kierunku rozwijania się i doskonalenia.
Z
awody, które odbyły się 7 i 8 kwietnia na krytej pływalni Uniwersytetu Śląskiego w Cieszynie, składały się z czterech rund, po trzy bloki. Podczas wszystkich rund zawodnicy zbierali punkty, według których byli później klasyfikowani i nagradzani. Do słupków startowych pływacy podchodzili w towarzystwie dzieci, tak jak ma to miejsce na początku meczów piłkarskich. Sam poziom rywalizacji był niezwykle wyrównany i emocjonujący. Nic dziwnego, skoro biorą w niej udział zawodnicy z pięciu państw. - Muszę powiedzieć, że ogromnie cieszy mnie, 64
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • V 2018
że udało nam się doprowadzić zawody na taki poziom. Przyjeżdżają do nas ekipy ze Słowacji, Ukrainy, Węgier, Czech oraz nasza krajowa czołówka. Dzięki temu również zawodnicy z naszego klubu mogą wyjeżdżać na zawody – mówi Prezes Klubu Delfin Cieszyn Janusz Widzik - Tworzymy ten projekt od 21 lat. W tym roku obchodzimy 40-lecie klubu, więc myślę, że stworzyliśmy dobry kawał historii na naszej Ziemi Cieszyńskiej. Klub Delfin z Cieszyna podczas zawodów z wymagającymi konkurentami pokazał swoją mocą stronę, zdobywając liczne medale - Idziemy w dobrym kierunku. Nie tylko jako organizator masowych imprez sportowych, ale również w systemie szkolenia – zaznacza Janusz Widzik. Jednak należy tutaj wyróżnić jednego z reprezentantów cieszyńskiego Delfina, czyli Marcina Chrapka. Zajął trzecie miejsce na 100 metrów stylem dowolnym, mieszcząc się w jednej
GIMNASTYKA Z TRAMWAJEM
sekundzie z dwoma poprzednimi zawodnikami. Jak zapewnia prezes klubu, za taki wynik nie można się wstydzić - Chłopak ma ogromny potencjał. Ma jeszcze duże możliwości rozwoju i wszystko w sporcie stoi przed nim otworem. To, że osiąga takie wyniki to jest również zasługa mojego syna, z którym trenuje. Bardzo dobrze układa się współpraca między nimi – podkreśla prezes klubu. Co w przyszłości? Możliwe, że nie pięć a siedem państw będzie uczestniczyć w cieszyńskich zawodach. Chęć udziału zgłaszają Białorusini i Austriacy. - W przypadku Białorusinów pojawił się problem wiz. Taką samą sytuację mieli Ukraińcy. Wszystko opierało się na długich rozmowach z konsulatem. Konsul niestety nie był skłonny do tego, żeby pływacy otrzymali darmowe wizy. Mogli przyjechać dopiero na specjalne zaproszenia od Posłów RP. Oni jednomyślnie postanowili je wysłać do dzieci i młodzieży z Ukrainy, którzy bardzo się cieszyli z przyjazdu do Polski. Dla nich to miało ogromne znaczenie. Radość w ich oczach, że mogli przyjechać do nas, wyrwać się, uczestniczyć w projekcie, robiła wrażenie – wspomina Janusz Widzik – Białorusini w tym roku za późno zabrali się za ten proces. Jeżeli zrobią to w listopadzie w grudniu to zobaczymy się
prawdopodobnie na przyszłorocznych zawodach. Natomiast Austriacy obserwowali zawody, interesowali się. Myślę, że uda nam się ich tutaj sprowadzić – dodaje Janusz Widzik. Dlaczego te zawody są wyjątkowe? Pływacy przyjeżdżają tutaj z myślą, że sport ma łączyć a nie dzielić. Nikt tutaj nie rywalizuje z innymi, nie patrzy na kolor medalu lub jego brak. Tutaj walka rozgrywa się w głowie każdego zawodnika, walka ze swoimi słabościami. Sukcesem jest osiągnięcie wyniku życiowego. Świadomość, że stają się coraz lepsi i stopniowo poprawiają swoją granicę możliwości, daje sens temu co robią, która nawet potrafi smakować jak zwycięstwo. Widzą to również osoby pochodzące z odmiennych opcji politycznych, które wspomogły zawody finansowo. Oprócz nich głównym zastrzykiem pieniężnym był Projekt Wyszehradzki. Swoją cegiełkę dorzuciło również Miasto Cieszyn. Jak widać, tu nie obowiązują podziały. Taka jest magia sportu.
www.sferawent.pl
klimAtyzAcjA sprzedaż, montaż, serwis
cieszyn, ul. kopernikA 3, tel. 607 108 040 TRAMWAJ CIESZYŃSKI • V 2018
65
GIMNASTYKA Z TRAMWAJEM
KONKURS DLA CZYTELNIKÓW TRAMWAJU CIESZYŃSKIEGO Z NAGRODĄ OD KOH-I-NOOR
KONKURS kolorowanka
NAGRODA kredki dwukolorowe Pokolorowany obrazek wraz z danymi (imię nazwisko, wiek, numer telefonu, adres e-mail) prześlij na adres: ul. Mennicza 44, 43-400 Cieszyn redakcja@tramwajcieszynski.pl FUNDATOREM NAGRODY JEST: KOH-I-NOOR HARDTMUTH POLSKA Sp. z o.o. Harbutowice, ul. Stara Droga 48 43-430 Skoczów
66
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • V 2018
Papiernicze Sklepy Firmowe: KOH-I-NOOR HARDTMUTH POLSKA Sp. z o.o. Harbutowice, ul. Stara Droga 48 43-430 Skoczów tel. 33 858 00 64, 33 851 52 34 w. 114 kinharbutowice@koh-i-noor.pl KOH-I-NOOR HARDTMUTH POLSKA Sp. z o.o. ul. Katowicka 100 43-400 Cieszyn tel. 33 851 52 52 sklep@koh-i-noor.pl
tel. 33 854 35 50 • www.czantoria.net /czantoria
/czantoria_kolej_linowa
Dzień Dziecka na Czantorii 2-3 czerwca 2018
Fabryka radości Występy kapel regionalnych Miasteczko Szkoły Klaunów Kiermasz Twórców Regionalnych Wioska Zbójnicka na Czantorii Dodatkowo zapraszamy na: letni tor saneczkowy górską plażę z leżakami wyjątkowe dania z grilla gofry
spotkanie z postacią z bajek Disneya malowanie twarzy balony / budka selfie zwierzęta z baloników gry i konkursy Bezpłatne przejażdżki konikami Hucuły Magiczne tatuaże dla dzieci Wata cukrowa gofry i dania z grilla górska plaża
dzieci do lat 6 wjazd i zjazd Koleją bezpłatnie!
Polskie Sklepy SpoĹźywcze
Cieszyn, ul. Stawowa 54