Tramwaj Cieszyński nr 11/2017

Page 1

MIESIĘCZNIK DLA ŚLĄSKA CIESZYŃSKIEGO Nr 11, listopad 2017 ISSN: 2543-8751

Cena: Bezpłatny www.tramwajcieszynski.pl

TRAMWAJ CIESZYŃSKI • XI 2017

1

Czy Cieszyn potrzebuje rewolucji? • Spotkajmy się w PZKO • " Lampka oliwna" • Historia selfie • Magnolia


Skoczów, ul. Górecka 32D SPRZEDAŻ TEL. 513 013 897 biuro@bik-bud.pl t www.bik-bud.pl

Nowa inwestycja mieszkaniowa w Cieszynie

APARTAMENTY BANOTÓWKA Cisza, odpoczynek, prywatność, bezpieczeństwo – to właśnie te, tak dla Ciebie istotne aspekty odnajdziesz w nowym i eleganckim apartamentowcu BANOTÓWKA w bardzo atrakcyjnej lokalizacji z pięknym widokiem na całą panoramę Cieszyna.

W poprzednich latach zrealizował również w Ustroniu przy ul. Skoczowskiej 48 zamknięte osiedle domów jednorodzinnych w zabudowie szeregowej, bliźniaczej i wolnostojącej. Osiedle „Słoneczna Aleja” w liczbach to 35 domów o łącznej powierzchni użytkowej około 6 000 m².

Z myślą o komforcie i bezpieczeństwie przyszłych mieszkańców postawiliśmy na najwyższą jakość wykończenia. Energooszczędne okna, akustyczne drzwi do mieszkań, winda, garaże, miejsca parkingowe. Każdy z apartamentów posiada własny balkon – to tylko niektóre z licznych udogodnień, dzięki którym to miejsce stanie się Twoją bezpieczną oazą spokoju. Miejscem, które – mamy nadzieję – z radością będziesz nazywał swoim domem.

Obecnie, równocześnie do inwestycji w Cieszynie powstaje w Skoczowie przy ul. Łąkowej małe osiedle domów jednorodzinnych w zabudowie bliźniaczej tj. 10 budynków o powierzchni użytkowej mieszkalnej około 95 m² każdy.

Apartamenty są sprzedawane w stanie tzw.deweloperskim, czyli do wykończenia we własnym zakresie, co daje możliwość aranżacji wnętrza według własnego uznania. Wykonane będą ścianki działowe, oraz wszelkie instalacje ( łącznie z centralnym ogrzewaniem). Deweloper ze Skoczowa w 2016 r. oddał do użytku Apartamentowiec w Ustroniu przy ul. A. Brody 3c - 100 metrów od rynku, budynek wielorodzinny - 21 lokali mieszkalnych o łącznej powierzchni użytkowej mieszkań 1267 m².

2

TRAMWAJ CIESZYŃSKI • XI 2017

Zdobyte doświadczenie i zadowolenie klientów jest powodem do kolejnych inwestycji. Firma posiada trzydziestoletnie doświadczenie w zakresie świadczenia usług budowlanych i remontowo-budowlanych.

APARTAMENTY BANOTÓWKA to:

nowoczesne mieszkania o powierzchni od 45 m² do 78 m², każde z mieszkań posiada jeden balkon, winda, garaż podziemny (19 miejsc), zewnętrzny parking (8 miejsc), dogodna lokalizacja z doskonałą komunikacją.


Anonimowe Polaków rozmowy Rozkład Jazdy: OKLEJANIE SAMOCHODÓW rzyglądając się i wsłuchując w sposób i poziom rozmów

P

carxpress.pl

Kierunek Jazdy Polaków dochodzę do jednego tylko wniosku, potrzebuCzy Cieszyn potrzebuje rewolucji? 4-6 jemy kolejnej „Wieży Babel”. Może biblijnym sposobem należałoby na nowo pomieszać języki tak, byśmy nie musieli i nie • tel. +48 33 47 99 440 ul. Bielska 184, 43-400 Cieszyn mogli rozumieć się wzajemnie. Atmosfera wokół nas niepokojąWyższa Brama www.spot.net.pl • /agencja.reklamowa.spot co gęstnieje. Język nam się zohydził i zdegenerował. Dominuje Żydzi na Śląsku Cieszyńskim 6-8 w nim duch konfrontacji, nienawiści, przemocy. Z ekranów i Nie ‚‚podkręcam’’ polskiej historii 10-13 głośników sączy się narodowa paplanina pełna frazesów, hipokryzji, przeinaczeń, wulgarności i wzajemnych pomówień. Na tej Mijanka na Rynku powodzi językowego błota żerują wszyscy, politycy, media, naSzkoła po reformie oświaty 14-15 uczyciele i dzieci . To wszystko tylko nas oddala od siebie. Naszą Co ważniejsze: bezpieczeństwo człowieka.... 18 narodową dyscypliną stało się wzajemne wykluczanie. W życiu Uniwersytet Śląski świętuje 50. lecie 20-21 prywatnym, publicznym, a szczególnie w sieci. Nie wiadomo, Sportowy potencjał Gminy Brenna 22-23 kto był pierwszym hejterem, ale nie był on wcale internautą. Partnerstwo odnowione 26-27 To, co dziś nazywamy mową nienawiści, dawniej określano jako paszkwil. Możliwe, że zwyczaj upubliczniania pisemnych obelg i szyderstw - jak twierdzi historyk Sebastian Adamkiewicz - przyStary Targ wędrował do Polski w XVI wieku z Włoch wraz z królową Boną. Bez okocónianio sie 19 W Polsce pierwszą ofiarą zmasowanego ataku paszkwili padła podobno właśnie sama Bona (karteczki ze złośliwościami przyMost Przyjaźni lepiano na murach Wawelu), a potem Barbara Radziwiłłówna Spotkajmy się w PZKO - w Orłowej... 24-25 i Michał Korybut Wiśniowiecki. Dziś celem pisemnych obelg są najczęściej politycy i celebryci, a internet sprawia, że docierają one do czytelników w całym kraju. Nie zmywa ich z murów Przystanek Kultura deszcz, wiszą w sieci miesiącami. Analiza aktywności na forach ‚‚Lampka oliwna’’ 28-30 dowodzi, że nasz poziom agresji i złośliwości jest tam znacznie Monodram o Wandzie Rutkiewiecz 31 wyższy niż ten, który obserwujemy w codziennym życiu. WrażeFestiwal ‚‚Bez Granic’’ 32-35 nie anonimowości i braku społecznej kontroli przyciąga do sieci ludzi, dla których te aktywności są atrakcyjne. Mogą np. obraTorebka jakby Damska żać, ranić innych, czyli hejtować, unikając konsekwencji, jakie Napierśniki, zapinki i hoczki... 38-39 ponieśliby za to w realnym życiu. I tylko smutne jest to, że trudno znaleźć Niemca źle mówiącego o Niemcach, niełatwo znaleźć Historia selfie 42-43 Francuza i Rosjanina narzekających publicznie na swoich krajaMęsko-damski punkt widzenia 44 nów…. jednak Polaka narzekającego na Polaków - z łatwością. Magnolia 46-48

OKLEJANIE CZĘŚCIOWE I CAŁOŚCIOWE, ZMIANA KOLORU

Ubezpieczenie na życie 49 Obowiązek to nie przymus 50-51 Miejsca przyjazne dzieciom 52-53 Przepis na ciasto: sezon na buraki 54-55

Z A ŁOG A T R A M WAJU: DYSPOZYTOR: Wojciech Krawczyk, MOTORNICZY: Urszula Markowska, KONDUKTORZY: Dominika Rychły, Fryderyk Dral, Małgorzata Perz DZIAŁ MARKETINGU: Piotr Czerwiński tel. 602 571 638 PASAŻEROWIE: Adam Miklasz, Bogdan Słupczyński, Amelia Witos, Szymon Krupka, Florianus, Macin Mońka, Robert Kania, Iwona Czarniak, Jacek Cwetler, Dariusz Bożek, Alexandra Żagan, Daria Kałwa, Marek Rembierz ŹRÓDŁO ZDJĘCIA www.fotopolska.eu Cieszyn, ul. Zamkowa 3A/9

ZAJEZDNIA:

56-58

Gimnastyka z Tramwajem Zawsze do celu 60-61 Jubileusz LKS Olzy Pogwizdów 62 Hokejem trzeba się cieszyć 64-66

OKŁADKI:

BAZA: DRUKARNIA: Fundacja LOKALSI Offsetdruk i Media Sp. z o.o. Cieszyn, ul. Bielska 184 w Cieszynie

Wyprawy z Tramwajem Górskie wyprawy z Ozzim...

Wydawca magazynu „Tramwaj Cieszyński” nie ponosi odpowiedzialności za treści reklam i art. sponsorowanych, a także za poglądy autorów zawarte w zamieszczonych tekstach. Reprodukcja oraz przedruk wyłącznie za zgodą wydawcy. Wszystkie materiały publikowane w niniejszym magazynie są własnością wydawcy i są chronione prawami autorskimi. TRAMWAJ CIESZYŃSKI • XI 2017

3


KIERUNEK JAZDY

Czy Cieszyn

potrzebuje rewolucji? Florianus

idee wymyślone i sprawdzone już przedtem gdzie indziej. Taką rewolucją wprowadzoną w Księstwie Cieszyńskim na wielką skalę - na szczęście niemal całkowicie bezkrwawą - była w XVI wieku reformacja. Bardziej krwawy charakter miała kontrrewolucja jaką była kontrreformacja. Jednak ani wtedy ani w późniejszych stuleciach - choć powodów do gniewu i społecznych rozruchów nie brakowało - tutejszy lud pracujący nie zdobył się na masowy, rewolucyjny bunt. Taki bunt o jakim pisał w wydanym w 1937 roku „Przednówku” zaolziański poeta Paweł Kubisz: Buchnij płómiyniym i zagorz buntym, W słów strasznym błysku rozgórz dniu szary! Gnietóm nas, chechlóm... cudze chomónty – Spisek umyślić... czas... czas – chachary!

Narodowe Archiwum Cyfrowe, Sygnatura: 1-A-690-2, 3 wrzesień 2010

Zbliża się zima, dla cieszynioków pora roku najtrudniesza i najbardziej niezdrowa. W tym roku w legendarnym i zabytkowym śródmieściu Cieszyna - w okolicach rynku, między Kościołem Jezusowym a Wzgórzem Zamkowym - przybyło jeszcze jedno zagrożenie. Odkryto wściekliznę wśród nietoperzy. A to oznacza, że oprócz samochodowych spalin i kopcących kominów kolejną przyczynę poważnych schorzeń – a w perspektywie także nieheroicznej śmierci może stanowić dla mieszkańca cieszyńskiego śródmieścia kontakt z zarażonymi zwierzętami. Miała być rewitalizacja a jest wścieklizna. Żeby te straszne, podstępne i skrytobójcze zagrożenia przezwyciężyć, potrzebna byłaby w Cieszynie nie tylko porządna reforma - konieczna byłaby wręcz rewolucja. Ale, niestety, nie ma jej kto przeprowadzić.

W

Cieszynie i na Śląsku Cieszyńskim rewolucyjne idee nigdy nie przyjmowały się łatwo. Jeżeli już dochodziło tu do jakichś rewolucji, to nie za sprawą tutejszego ludu czy miejscowej klasy robotniczej, lecz za sprawą lokalnej władzy, która przyjmowała i wcielała w życie

4

TRAMWAJ CIESZYŃSKI • XI 2017

Pod koniec XIX wieku spiski wśród robotników śląskich kopalń i hut w Zagłębiu Ostrawsko-Karwińskim umyślali działacze socjalistyczni i socjaldemokratyczni. Wielką rolę w organizowaniu robotniczego gniewu dla poprawy warunków pracy i życia w Księstwie Cieszyńskim odegrała wtedy lewicowa prasa. W lecie tego roku minęło sto dwadzieścia lat od powstania w Cieszynie polskiego pisma robotniczego „Równość”- pierwszego wydawanego po polsku, socjalistycznego pisma dla robotników na Śląsku. Był to organ Polskiej Partyi Socjalno-Demokratycznej, pismo poświęcone sprawom zawodowym, społecznym i politycznym ludu pracującego, które początkowo ukazywało się jako dwutygodnik w każdy drugi i czwarty czwartek miesiąca. Redagował go dwudziestopięcioletni wówczas Tadeusz Reger, a siedziba redakcji znajdowała się w Cieszynie przy ulicy Saska Kępa 22. Reger, który dwa lata wcześniej przeniósł się z Krakowa do Poruby koło Karviny, miał już doświadczenie redaktorskie zdobyte w galicyjskim piśmie „Naprzód”, organie prasowym Polskiej Partii Socjalno–Demokratycznej Galicji i Śląska Cieszyńskiego. Redakcja „Równości” ogłosiła, że jej zadaniem będzie także dołożenie wszelkich starań, aby nowo zaciężne szeregi bojowników za sprawę ludową należycie zorganizować, uświadomić i wykształcić. Pismo nasze – deklarowali Reger i jego towarzysze - będzie organizowało i prowadziło lud do ogólnej walki klasowej z wyzyskiem kapitalistycznym, a nadto, za pomocą ciągłej kontroli, za pomocą nieubłaganego karcenia każdej krzywdy i każdego nadużycia, będzie ono jedynym często środkiem do usunięcia codziennych krzywd, jakie proletariat musi znosić od swych chlebozdzierców”. Redakcja „Równości” dążyła do uzyskania przez robotników jak najszerszych praw w ramach istniejącego wówczas w Cesarstwie Austro - Węgierskim porządku prawnego, także poprzez reformę systemu wyborczego do rad gminnych, sejmu krajowego i parlamentu w Wiedniu. Broniła interesów ekonomicznych i politycznych klasy robotniczej oraz chłopstwa, demaskowała wyzysk właścicieli fabryk i kopalń, krytykowała rolę kleru zwalczającego ruch robotniczy. Nie opowiadała się jednak za zmianą ustroju w cesarstwie na drodze rewolucyjnej. Redagowana przez Regera „Równość”, która później przekształciła się w dziennik, przetrwała tylko do lata 1901 roku. Jej wydawcy borykali się z problemami finansowymi, kłopotami technicznymi i ciągłymi szykanami ze strony władz i zarządów fabryk. Do bankructwa „Równości” przyczyniły


KIERUNEK JAZDY

Lata 1930-1938 , Dawny Dom Robotniczy, czyli siedziba cieszyńskich socjalistów pod przywództwem Tadeusza Regera

– paradoksalnie - się masowe strajki w 1900 roku oraz nakłady na kampanię wyborczą w wyborach do parlamentu austro-węgierskiego na początku 1901 roku. „Równość” upadła, ale nie zginęły propagowane przez nią idee, a Tadeusz Reger nie zaprzestał swojej społecznej i politycznej działalności na rzecz śląskiego proletariatu. Swoją misję wypełniał mimo szykan i represji. Za swoją działalność społeczną i polityczną agitację był wielokrotnie zatrzymywany przez policję i więziony w sumie przez niemal trzy lata. Nie poddawał się. Nie ustępował. Wręcz przeciwnie. Jeszcze w tym samym 1901 roku założył socjalistyczną, otwartą dla różnych narodowości Unię Górników dla Moraw, Galicji i Śląska, górniczy związek zawodowy, którego był sekretarzem, a w grudniu 1903 roku rozpoczął w Cieszynie wydawanie polskiego pisma „Robotnik Śląski”, organu PPSD. Nastroje antyfeudalne i antykapitalistyczne w Zagłębiu Ostrawsko - Karwińskim z roku na rok wzrastały, później łączyły się z nimi także dążenia narodowe zmierzające do uzyskania państwowej niepodległości. Już w 1910 roku Reger zorganizował w Cieszynie Związek Strzelecki, po wybuchu wojny zgłosił się do Legionów Polskich. Idee niepodległościowe w gruncie rzeczy były rewolucyjne, bo ich sukces musiał łączyć się ze zburzeniem dotychczasowego porządku w Europie. Jego kres przyniosła apokalipsa pierwszej wojny światowej, a eskalację niepokojów oraz radykalizację poglądów społecznych i politycznych na całym kontynencie jeszcze bardziej podsycała rewolucja bolszewicka w Rosji. Właśnie mija sto lat od czasu, kiedy w Petersburgu padł sławetny wystrzał z krążownika „Aurora”, a jego echo dotarło również na Śląsk Cieszyński. Historycy podają, że rewolucyjne wydarzenia w Rosji zradykalizowały także Regera. Podobno podczas manifestacji w Orłowej w związku ze strajkami na początku 1918 roku swym przemówieniem ujął sobie zebranych przykładając miarę bolszewickich idei podziału dóbr do stosunków śląskich, a podczas tłumnego wiecu w Cieszynie 27 października 1918 roku jako jeden z trzech prezydentów Rady Narodowej Księstwa Cieszyńskiego zapowiedział, że powstająca Polska, to będzie Polska robotnika i chłopa. Wiadomo – w chwilach politycznych przełomów zapowiedzi i deklaracje na manifestacjach są szumne, dobre, piękne, słuszne i sprawiedliwe, a potem okazuje się, że wszystko wychodzi jak zawsze. Z tym, że Reger aż do końca swojego życia w październiku 1938 ( umarł tuż po polskiej aneksji Zaolzia), starał się żeby jego zapowiedzi się spełniły. Jednak jego sen o socjalistycznej, demokratycznej, wolnej Polsce z równymi szansami dla wszystkich obywateli nie urzeczywistnił się do dziś. Ludzi takiego formatu jak Tadeusz Reger dziś na Śląsku Cieszyńskim nie ma. Nie ma też już teraz klasy robotniczej,

nie ma ludu i nie ma ludowych działaczy robotniczych.W Zagłębiu Ostrawsko- Karwińskim zamykane są kopalnie. Węgiel okazał się trucizną, produkuje się z niego brudną energię, która niszczy środowisko naturalne i ludzkie zdrowie. Cywilizowany świat rezygnuje z gospodarki opartej na węglu i innych surowcach kopalnych. Awangarda cywilizowanego świata gdzieś ponad naszymi głowami wprowadza w życie informatyczno- komunikacyjno- energetyczną rewolucję, o której nie śniło się nawet najbardziej innowacyjnym rezydentom cieszyńskiego ratusza. Dla nich wyrzucenie z zabytkowego miasta już choćby tylko samochodów ciężarowych jest wyzwaniem zbyt rewolucyjnym. W inteligentnych, przyjaznych mieszkańcom miastach Skandynawii czy Holandii zakazane jest podjeżdżanie pod szkoły samochodem i w okolicach szkół nie ma parkingów, nie mówiąc już o tym, że wszyscy tam jeżdżą na rowerach. W Cieszynie to nadal jest nie do pomyślenia. Tu pod szkołami są przystanki autobusowe, żeby wszyscy – nie tylko uczniowie – mogli się w ich okolicy wygodnie zatruwać spalinami. O elektrobusach, systemie elektrycznych rowerów miejskich, samochodach elektrycznych czy Hyperloopie, który ma powstać na przykład w Jaworznie, nie ma nad Olzą co marzyć. W Cieszynie nostalgicznie myśli się za to o przywróceniu starego tramwaju. Tramwaj był cywilizacyjną nowością na początku XX wieku. Teraz w inteligentnych miastach w cywilizowanym świecie będzie wprowadzany Hyperloop. Wyobrażam sobie na przykład, że wsiadam do tuby gdzieś na Pikietach, dokąd zawozi mnie elektrobus i za piętnaście minut jestem w Krakowie, a za godzinę w Warszawie. Czy to w Cieszynie możliwe? Na Śląsku Cieszyńskim nie ma już teraz ludzi tak zdeterminowanych aby naprawiać i poprawiać świat, jak sto lat temu Tadeusz Reger. Żyjemy obecnie w jakimś dziwnym, trudnym do zrozumienia okresie przesilenia, zamieszania i zaciemnienia. Stare się kończy, a jeszcze nie wiemy, czy nowe, którego nie umiemy właściwie rozpoznać, wyjdzie nam na dobre. Politycy rządzący tymczasem w Polsce forsują rewolucję nihilizmu czyli reakcyjnej antymodernizacji. W Cieszynie największym rewolucyjnym wyczynem od czasów przystąpienia Polski do Unii Europejskiej ( co poskutkowało rewolucyjnym otwarciem mostów granicznych na Olzie), było zburzenie w pełni funkcjonalnego dworca autobusowego i oddanie pozostałego po nim terenu pod budowę wielkiej galerii handlowej. Akurat dzieje się to w czasie, kiedy w cywilizowanej Europie odchodzi się od budowania handlowych galerii w miastach. Ruinacja cieszyńskich dworców to tylko najlepiej widoczny przejaw cieszyńskiego zacofania cywilizacyjnego, bo obszarów zacofania i destrukcji jest znacznie więcej i jakoś ich dzięki polityce miasta - rzekomej rewitalizacji a nawet społecznej partycypacji - nie ubywa. Przybawa za to placów zabaw dla dzieci. Ale zabawa w samochodowych spalinach i węglowych wyziewach z kominów nie wyjdzie tym dzieciom na zdrowie. Żeby to zmienić potrzebna byłaby tu rewolucja. Przede wszystkim w ludzkich głowach. Niestety, w Cieszynie rewolucje przyjmują się zazwyczaj przez odgórne zarządzenie. A jeżeli już się przyjmują, to z trudem, opornie, jakby w cudzysłowiu i w karykaturalnej postaci.Tutaj nie powiodły się nawet kuchenne rewolucje Marty Gessler. Poddana przed kilkoma laty rewolucyjnym zmianom pewna cieszyńska restauracja zaraz po wyjeździe kulinarnej celebrytki została zamknięta. TRAMWAJ CIESZYŃSKI • XI 2017

5


WYŻSZA BRAMA

Żydzi

na Śląsku Cieszyńskim Jacek Cwetler W dziejach Polski, żydowski naród odegrał wielką rolę. Tereny naszej ojczyzny zamieszkują Żydzi już od ponad tysiąca lat, kiedy to pojawili się po raz pierwszy na dworze Mieszka I. Wteedy to też losy naszych narodów splotły się prawie nierozerwalnie (przynajmniej do II wojny światowej).

Ż

ydzi przybywali do Polski (Polinu) z Francji, Włoch, Hiszpanii, Bliskiego Wschodu, Moraw oraz z Czech. Na ziemiach polskich znajdowali azyl, opiekę, chleb, dach nad głową, pracę i tolerancję. A nade wszystko spokój od prześladowań i pogromów. Odawali Polsce swój kapitał i umiejętności finansowe, wiedzę – np.lekarze żydowscy, rzemieślnicy, przemysłowcy,

6

TRAMWAJ CIESZYŃSKI • XI 2017

prawnicy. Byli doradcami naszych królów, którzy nadali im wiele przywilejów (np.Statut Kaliski Bolesława Pobożnego i przywileje Kazimierza Wielkiego i Władysława Jagiełły). Polska była ich ojczyzną, miejscem rozwoju ich życia duchowego i materialnego, ich nauki i kultury, które emanowały na inne ośrodki żydowskie na całym świecie. Na polskich ziemiach powstało wiele ruchów żydowskich (ortdoksyjnych, asymilacyjnych i oświeceniowych) np. mistyka Szabataja Cwi, Frankizm - Jakuba Franka, ruch mistyczno-religijny stworzony przez Bal Szem Tow, zwany Chasydyzmem i postępowa Haskala. Wywodzący się z chasydyzmu charyzmatyczni przywódcy zwani cadykami, odegrali ogromną rolę w propagowaniu religii żydowskiej, organizujączbiorowe modły połączone z biesiadami, tańcem, śpiewem i muzyką.


WYŻSZA BRAMA

A kiedy Żydzi pojawili się na Śląsku Cieszyńskim? Trudno dociec, jest wprawdzie wiele śladów wskazujących, że już w okresie średniowiecza mieszkali w tej części Polski. Były to jednak pobyty czasowe i jednostkowe, związane najczęściej z ich podróżami i działalnością kupiecką . Jak się im tu żyło? Na pewno nie tak dobrze jak w Rzeczpospolitej, bowiem... Pierwsze, potwierdzone żródłami, informacje, o życiu i działalnośći Żydów na Śląsku Cieszyńskim pochodzą początków XVI wieku. Dokument z 1531 roku, w sprawie zakupu domu w Zamościu pod Polską Ostrawą, należącego do Jana Sedlnickiego z Choltic, przez Żyda Jakuba z Cieszyna. W dobrach Siedlnickiego, mieszkała, w tym czasie, już dość liczna grupa wyznawców judaizmu. Płacili czynsz gruntowy od domów, które były ich własnością oraz wnosili opłaty od swej działalności (np. od prowadzenia karczmy). W latach 60-tych XVI w., cesarz Ferdynand I nakazał usunąć wszystkich Żydów ze Śląska. W 1582 roku, po zaakceptowaniu przez stany śląskie, wprowadzono zakaz w życie. Wyjątkiem były gminy w Głogowie i Białej koło Prudnika (ich właściciele postarali się o wyłączenie ich włości z tego zakazu). Przez tereny Śląska Cieszyńskiego przejeżdżali kupcy żydowscy udający się do Krakowa lub do Pragi. Bywali w Cieszynie, Frysztacie i w Bielsku. W 1575 roku, Żyd Markus, nadworny szklarz cieszyńskich Piastów, otrzymał pozwolenie na zakup domu przy ulicy Srebrnej. Kiedy wybuchła wojna trzydziestoletnia, cesarz Ferdynand II, zezwolił na działalność tzw. „dworskim Żydom”, którzy w zamian za gotówkę otrzymywali prawo do prowadzenia różnych prac np. pobierania ceł i podatków, produkcji wódki i prowadzenia wyszynku. Księżna Elżbieta Lukrecja, wzięła pod opiekę trzech morawskich Żydów, którym w 1626 roku, wynajęła pobieranie myta w Cieszynie, Skoczowie, Strumieniu i Jabłonkowie, karząc sobie zapłacić za ten przywilej kwotę 2100 złotych śląskich. W 1631 r., bracia Singerowie (pochodzący z okolic Brna), objęli funkcję poborców myta w całym Księstwie Cieszyńskim. Uzyskali także prawo do kupna domu (ulica Głęboka oraz róg Rynku i Menniczej), prowadzenia handlu i urządzenia cmentarza w Cieszynie. Prawo to potwierdził im specjalnym przywilejem cesarz Leopold I, po przejęciu Księstwa Cieszyńskiego przez Habsburgów (po śmierci Elżbiety Lukrecji,ostaniej z rodu Piastów cieszyńskich). W 1713 roku cesarz Karol VI zezwolił Żydom na powrót i osiedlanie się na Śląsku po opłaceniu specjalnego podatku, zwanego tolerancyjnym. W 1740 roku na Śląsku Cieszyńskim zamieszkiwało już ponad 40 rodzin żydowskich, które mogły zajmować się tylko produkcją i sprzdażą wódki.

W 1752 roku cesarzowa Maria Teresa wydała Patent Tolerancyjny, dla Śląska Austriackiego (w jego składzie znalazły się ziemie Ks. Cieszyńskiego, który zezwalał na zamieszkiwanie na tym obszarze tylko 88 rodzinom żydowskim (przywilej przechodził tylko na najstarszego syna). Młodsi synowie musieli opuszczać tereny Księstwa. Doprowadziło to do przechodzenia Żydów na chrześcijaństwo. Żydzi ne stanowili na Śląsku Austriackim, gminy żydowskiej lecz „koroprację tolerowanych Żydów”, tzw.

Cmentarz Cieszyński powstał po 1647 r. W obecnej chwili jest miejscem zabytkowym dostępnym dla zwiedzających.

TRAMWAJ CIESZYŃSKI • XI 2017

7


WYŻSZA BRAMA

„Żydostwo” i podlegali bezpośrednio urzednikom cesarskim (Cieszyński Starszy Krajowy, potem starosta obwodowy w Cieszynie). Przejęli monopol tytoniowy i rozwinęli tą gałąź przemysłu do tego stopnia, że musieli zatrudniać podwykonawców (tzw trafikarzy), z których wielu nie miało prawa pobytu na tych terenach. Byli jednak tolerowani, bo do kasy cesarskiej płynęly ogromne pieniądze. Musieli nosić specjalne oznaczenia, aby było wiadomo, że są Żydami, a także wnosić tzw podwójne opłaty (np. podatki lub opłaty pobierane przy wjeżdzie do Strumienia). W 1765 roku mieszkancy Białej wypędzili wszystkich Żydów, którzy mieszkali w ich mieście. W 1772 roku , po I rozbiorze Rzeczpospolitej Polskiej, próbowano wykorzystać Żydów z ziem Śląska Austriackiego do asymilacji z Żydami Małopolskimi, np. organizując międzynarodowe targi, w Cieszynie. Żydzi miejscowi służyli za tłumaczy dla swych współwyznawców z Galicji. Cesarz Józef II w 1781 roku wydał kolejny Patent Tolerancyjny, który łagodził przepisy krępujące Żydów, znosząc podwójne oplaty i hańbiące znakowanie, ale nakazał im używania wszędzie języka niemieckiego (za wyjątkiem miejsc kultu) oraz używania niemieckich imion i nazwisk. W kolejnych latach zniesiono zakaz opuszczania przez młodszych synów Żydów tolerowanych, miejsca urodzenia (po wpłaceniu stosownego podatku), byli tzw Żydami nadliczbowymi. Większość Żydów przyjęła język i kulturę niemiecką (przyczyniła się do tego m.in. działalność berlińskiego filozofa Mojżesza Mendelssona twórcy żydowskiego ruchu Oświecenia – Haskala), wstępując do niemieckich szkół i na niemieckojęzyczne uniwersytety. Na Śląsku Cieszyńskim Żydzi zaczęli się masowo osiedlać, szcególnie w Bielsku, które stało się najliczniejszą wspólnotą w regionie. Osiedlali się także w Cieszynie, Skoczowie, Polskiej Ostrawie, Frydku, Mistku i Koloredowie. Od początku XIX wieku ponownie Żydzi zaczęli się osiedlać w Białej. Dalej jednak obowiązywał Patent Tolerancyjny cesarzowej, który zezwalał na zamieszkiwanie na tym obszarze tylko 88 rodzinom (a było ich jiż ponad 300).Żydzi zaczęli przystępować do korporacji mieszczańskich, np. Towarzystwo Strzeleckie w Cieszynie. Powstały pierwsze domy modlitwy 1800 w Bielsku i w 1801 w Cieszynie. W Cieszynie działał rabin Juda Lobl Glucklich, nie uznawany przez władze państwowe do 1811 roku. Pierwszy raz prawa obywatelskie nadano Żydom w okresie Wiosny Ludów (1848). Zniesiono osobne podatki dla Żydów i mogli swobodnie przemieszczać się w ramach Monarchii. Wstępowali do armii, wzięli udział w wyborach samorządowych, jeden z ich kandydatów

8

TRAMWAJ CIESZYŃSKI • XI 2017

został wybrany do rady miejskiej w Cieszynie. W 1851 roku, po upadku Wiosny Ludów, prawa żydowskie zostały zawieszone, musieli mieć zgodę na zawarcie małżeństwa i nie mogli posiadać nieruchomości. Mogli działać jako jedna gmina wyznaniowa, która objęła cały Śląsk Cieszyński, z jednyn rabinem obwodowym (pierwszym został Abracham Schmiedl). Żydzi z Bielska przejawiali chęć do samodzielności. Pełne prawa polityczne i wyznaniowe uzyskali Żydzi dopiero w 1867 roku. Wchodzili do rad miejskich, nabyawli tytuły szlacheckie, otrzymywali tytuły honorowych obywateli, jednak największym uznaniem obdarzano żydowskich lekarzy i adwokatów. W 1857 roku na Śląsku Cieszyńskim mieszkało ponad 2000 Żydów, a w 1911 było ich prawie 11 tys. Najmowali sie do pomocy w domach, do pracy w przemyśle włókienniczym, w przemyśle ciężkim i na kolei. Największe ich skupiska były w Bielsku, Cieszynie, Orlowej, Frysztacie, Boguminie-Dworcu, Szonychlu.Cesarz Franciszek Józef podczas swej podróży po Śląsku, w 1880 r., odwiedził synagogi w Bielsku i Cieszynie.W 1910 roku na Śląsku Cieszyńskim działało 6 żydowskich gmin wyznaniowych,każda z własnym rabinem oraz niezbędnymi obiektami kultu. Cdn... Korzystałem z prac: Fuks Marian , Żydzi w Polsce. Dawniej i dziś. , Poznań 2000 Spyra Janusz , Utracony swiat Żydów na Śląsku Cieszńskim, Cieszyn 2013 Spyra Janusz, Żydowskie gminy wyznaniowe na Śląsku Austriackim (1742-1918), Katowice 2009


PODKŁADOWCA zbiera filcowe podkładki na stół. Projekt: Aleksandra Michałowska

NIEBANALNE PREZENTY Z POMYSŁEM www.welldone.co Sklep producenta czynny codziennie od 9:00 do 17:00 ul. Wałowa 4, 43-400 Cieszyn tel: 501 771 619

Kalendarz imprez listopad 2017 03.11. 17:00 Cieszyńskiego w Czeskim Cieszynie

Królowa śniegu. Scena Bajka Teatru

10.11. 10:00

Kolacja na cztery ręce. Scena Polska Teatru Cieszyńskiego w Czeskim Cieszynie Punktem wyjścia komedii jest zdarzenie fikcyjne - osobiste spotkanie Bacha z Haendlem w roku 1747 z okazji przyjęcia Bacha do Towarzystwa Nauk Muzycznych, którego pierwszym i jedynym członkiem honorowym Haendel był od 1745 roku. W rzeczywistości mimo wielu paraleli w życiorysach, obaj muzycy nigdy się nie spotkali.

10.11. 19:00

Poskromienie Złośnicy.Teatr Dramatyczny im. J. Szaniawskiego z Płocka. Teatr Cieszyński w Czeskim Cieszynie

17-19.11. Malinka

Puchar Świata w skokach narciarskich. Wisła -

Po raz pierwszy Polska zainauguruje sezon startów w zawodach Pucharu Świata w skokach narciarskich.

18.11. 18:00 wa Miejsko-Gminnego Ośrodka Kultury

„Dziady - Noc Pierwsza”. Sala widowisko-

w Strumieniu . „Dziady - Noc Pierwsza” jest inscenizacją dramatu Adama Mickiewicza, zrealizowaną na podstawie „Dziadów cz. IV” z elementami „Dziadów cz. II”.

24.11. 19:00 skiego w wykonaniu Narodowego Baletu Jezioro Łabędzie. Balet Piotra Czajkow-

Królewskiego ze Lwowa. Teatr im. A Mickiewicza w Cieszynie

26.11. 17:00 Teatr im. A Mickiewicza w Cieszynie

Paweł Domagała „Opowiem Ci o mnie”.

Paweł Domagała jest jednym z najbardziej rozpoznawalnych aktorów młodego pokolenia. Jego największa pasją oprócz aktorstwa jest muzyka. Paweł pisze i wykonuje swoje piosenki od wielu lat.

do 30.11 Galeria Sztuki 12. COK „Dom Narodowy”,Cieszyn

Wystawa Tadeusz Kantor „Brudnopisy”. Miejska


WYŻSZA BRAMA

Nie

podkręcam

polskiej historii Marcin Mońka

Dobra książka historyczna nie jest skierowana do dziesięciu kolegów z uczelni. Dobra książka historyczna musi być napisana w taki sposób, że nasz idealny czytelnik, zmęczony po całym dniu pracy, mający do wyboru różne formy rozrywki intelektualnej, sięgnie właśnie po nią. Aby dowiedzieć się czegoś nowego, zadumać, czasami uśmiechnąć – mówi historyk Michael Morys–Twarowski, autor bestsellerowego „Polskiego imperium”. Niedawno ukazała się jego kolejna książka, również opublikowana w wydawnictwie Znak, i poświęcona postaci Bolesława Chrobrego. Marcin Mońka: W czasach, gdy wiedzę historyczną czerpiemy z wielu źródeł, najczęściej jednak z dużym rozmachem realizowanych seriali, w jaki sposób opowiadać o przeszłości w książkach? Michael Morys-Twarowski: Norman Davies powiedział, że książek historycznych nie powinno dzielić się na naukowe i popularnonaukowe, ale nudne i ciekawe. To trafna uwaga, bo niestety historycy-naukowcy przestali być pisarzami historycznymi. Problem nie dotyczy jedynie Polski, większość współczesnych książek historycznych jest pisanych źle, żeby nie powiedzieć fatalnie. Z jednej strony naukowcy zamykają się w swoim hermetycznym światku i gardzą popularyzatorami, z drugiej strony za pisanie książek popularnych biorą się ludzie, którzy – mówią żargonem dziennikarskim – nie potrafią zrobić dobrego researchu, a i bywają tacy, co posuwają się do plagiatu. Jestem przekonany, że można pisać książki mające zarazem wartość naukową, czyli przynoszące nową faktografię albo nową wizję przeszłości, i wartość literacką. Dobra książka historyczna nie jest skierowana do dziesięciu kolegów z uczelni. Dobra książka historyczna musi być napisana w taki sposób, że nasz idealny czytelnik, zmęczony po całym dniu pracy, mający do wyboru różne formy rozrywki intelektualnej, sięgnie właśnie po nią. Aby dowiedzieć się czegoś nowego, zadumać, czasami uśmiechnąć. Czytam bardzo dużo książek historycznych, w pewnym sensie taka moja praca, ale zwykle odnajduję w nich dużo faktów, a bardzo mało przyjemności. Tutaj 10

TRAMWAJ CIESZYŃSKI • XI 2017


WYŻSZA BRAMA

Ci się o Bolesławie Chrobrym trudniej? W środowisku filmowym funkcjonuje taki przesąd, że to drugi film jest prawdziwym egzaminem sprawności reżyserskiej. Czułeś coś podobnego?

fot. Piotr Chlipalski

Michael Morys-Twarowski

Absolwent prawa i amerykanistyki Uniwersytetu Jagiellońskiego, na tej samej uczelni obronił doktorat z historii. Współautor kilku monografii i kilkudziesięciu publikacji naukowych, poświęconych głównie historii Śląska Cieszyńskiego. W lutym 2016 ukazała się jego książka pod tytułem „Polskie imperium. Wszystkie kraje podbite przez Rzeczpospolitą”. We wrześniu br. do księgarń trafiła kolejna jego książka - „Narodziny potęgi”, poświęcona Bolesławowi Chrobremu. Stały współpracownik Polskiego Słownika Biograficznego. Publikuje m.in. w „Focusie Historia”.

należałoby zmienić myślenie na poziomie studiów historycznych, zapoznać studentów z „Poetyką” Arystotelesa czy podstawami rzemiosła scenopisarskiego. Ale przy tym modelu funkcjonowania uczelni w Polsce będzie dominować poklepywanie się po plecach zamiast refleksji, że adepci tak wspaniałej dziedziny wiedzy w większości nie potrafią zajmującą pisać – i jakoś wcale się tym nie przejmują. Twoja pierwsza książka dla wydawnictwa Znak okazała się bestsellerem. Czy z tą świadomością pisało

Pod względem sprzedaży „Polskie imperium” trudno będzie przebić – to jedna z najlepiej sprzedających się książek historycznych w Polsce w zeszłym roku. Bolesław Chrobry w porównaniu do opisu podbojów Rzeczpospolitej jest jednak tematem niszowym. Książkę pisało mi się lepiej. Po pierwsze, zwykle im człowiek więcej pisze, tym pisze lepiej. Wydaje mi się, że literacko „Narodziny potęgi” są lepszą książką. Po drugie, koncentracja na osiągnięcia jednej postaci pozwoliła lepiej skonstruować opowieść. „Polskie imperium” to zbiór kilkunastu historii, które rozgrywały się w różnych miejscach i czasie, można czytać rozdziały w dowolnej kolejności. „Narodziny potęgi” są książką, w której nie da się przeskakiwać pomiędzy poszczególnymi fragmentami. Pozostając przy analogiach filmowych, „Narodziny potęgi” to w pewnym sensie prequel „Polskiego imperium”. Może zostanie doceniony przez krytyków, ale rzadko kiedy prequel osiąga lepsze wyniki w box-office’ach niż „dzieło główne”. Gdzie Twoim zdaniem tkwi źródło tego wielkiego zainteresowania historią wśród rodaków, czego np. widomym znakiem jest sukces „Polskiego imperium”? Patrząc na listy bestsellerów sprzedają się przede wszystkim lubimy czytać o historii najnowszej. To, że „Polskie imperium”, traktujące o przeszłości bardziej odległej, w dodatku będące debiutem autora nieznanego z mediów tradycyjnych czy internetowych, osiągnęło takie wyniki sprzedaży było dla mnie niezwykle przyjemną niespodzianką. To naturalne, że lubimy czytać o ciekawych historiach, które wydarzyły się naprawdę. Jakoś nie mam wrażenia, że udział książek historycznych w polskim rynku księgarskim odbiega od innych krajów. Jednak

TRAMWAJ CIESZYŃSKI • XI 2017

11


WYŻSZA BRAMA

na pewno bodźcem jest niezwykła historia Polski, która w pewnym momencie była potężnym mocarstwem, by następnie zostać wymazana z mapy politycznej Europy – mało które państwo zostało rzucone przez Historię na taki rollercoaster. Wiele uwagi Polacy poświęcają średniowieczu, sam przykładasz do tego swoją cegiełkę. To naprawdę tak fascynujący czas w historii Polski? Czy ponętny dla czytelników okazuje się pewien rodzaj kombinatoryki, niedopowiedzeń, tajemnic i sekretów, którymi przecież są owiane Wielki Średnie? Myślę, że działa tutaj fascynacja wizualna. Te wszystkie grody i zamki, miecze, kolczugi… Przecież fantasy, tak popularne, też jest zwykle osadzone w realiach tak zbliżonych do średniowiecznych. Polska Piastów to stół zastanowiono smakowitymi opowieściami. Jest przecież Bolesław Chrobry, największy zdobywca w dziejach rodu, który powstrzymał Cesarza Zachodu i groził Cesarzowi Wschodu. Jest Kazimierz Odnowiciel, który w 1038 roku był więźniem króla Węgier, a dwa lata później wrócił do Polski, by mieczem wywalczyć dziedzictwo przodków. Jest wreszcie okres rozbicia dzielnicowego, pełnego rozgrywek między poszczególnymi Piastami. Dla historyka to zarazem wielkie wyzwanie, bo źródła są relatywnie skąpe i bardzo często jesteśmy skazani na konstruowanie hipotez. Czy Bolesław Chrobry zdobył Cieszyn? Myślę, że tak i nastąpiło to w 999 roku. Zdobycie Cieszyna musiało poprzedzić zdobycie Krakowa – zajmując dzisiejszy Śląsk Cieszyński w pewnym sensie ryglowało się Czechom drogę do grodu Kraka. Wiadomo, że Czesi utracili Kraków na rzecz Piastów między 985 a 1000 rokiem. Dokładną datę podaje czeski kronikarz Kosmas – rok 999. Jednocześnie napisał, że Kraków zdobył Mieszko, tymczasem Mieszko I zmarł w 992 roku. Błąd tkwi albo w dacie, albo w imieniu. Jak zwykle rozgorzała dyskusja między historykami, w przypisach do „Narodzin potęgi” wyjaśniam tę kwestię. W pewnym sensie banknot 20-złotowy okazuje się bardziej symboliczny: z jednej strony najstarsza świątynia w Cieszynie, z drugiej strony pierwszy piastowski władca tego miasta. Oczywiście, zdobycie polegało zapewne na tym, że zjawili się wojowie Bolesława, a mieszkańcy zgodzili się uiszczać daniny księciu z Gniezna, a nie z Pragi. Warto 12

TRAMWAJ CIESZYŃSKI • XI 2017

mieć tego świadomość, bo średniowieczne walki są często narzędziem w różnych ideologicznych bojach. Nieco upraszczając, poszczególni władcy walczyli o to, aby mieć jak najwięcej danin i poddanych. Kwestie to, jakim językiem ci poddani mówili czy za kogo się uważali, miały drugorzędne znaczenie. Mówiąc dzisiejszym językiem, Cieszyn zamiast w granicach Czech znalazł się w granicach Polski, mówiąc językiem ludzi sprzed tysiąca lat – płacili odtąd daniny innemu księciu. Myślisz, że byłaby możliwa książka o średniowiecznym Cieszynie, która mogłaby ukazać się w serii Ciekawostek Historycznych? Znaleźliby się czytelnicy? Średniowieczny Cieszyn ma dość słaby potencjał fabularny, nawet mimo faktu, że od 1290 roku był stolicą księstwa. Wyjątkiem jest może książę cieszyński Przemysław Noszak, wybitny dyplomata, współpracownik cesarza Karola Luksemburskiego i z jego ramienia generalny wikariusz Rzeszy. Przekładając na język marketingu: Piast, który był namiestnikiem Niemiec! Henry Kissinger XIV-wiecznej Europy! Pisałem o nim nawet w „Focusie Historia”, czyli może interesować szerszą publikę. Myślę, że komercyjny sukces mogłaby za to odnieść książka o Księstwie Cieszyńskim od jego powstania w 1290 do 1920 roku, kiedy jego dawna stolica został przedzielona granicą – coś w rodzaju „Mikrokosmosu” Normana Daviesa i Rogera Moorhouse’a. Ich książka o dziejach Wrocławia spotkała się z częściową zasłużoną krytyką, ale chodzi mi o marketingowy punkt zaczepienia – że o historii lokalnej czy regionalnej, rozgrywającej się na terenach dziejach Polski, można napisać tak, że znajdą się czytelnicy w różnych częściach świata. Ludzie nieustannie potrzebują wzorców idealnych – gdyby stworzyć taką listę bohaterów z historii Polski, kogo na niej byś umieścił? Trochę przewrotnie: ale z drugiej strony bardziej interesujący ludzie z jaką skazą. Z „Trylogii” Sienkiewicza znacznie ciekawszy był Kmicic niż Skrzetuski. Jednak jest potrzeba takich postaci – nieraz potrzeba posiadania pewnej ikony, symbolu historycznego okazuje się dla pewnych środowisk ważniejsza od prawdy historycznej. Wystarczy prześledzić dyskusje na temat biografii Lecha Wałęsa. To jest trudne pytanie. Pierwszy odruch kazał szukać wśród władców czy wojskowych. Z drugiej strony, jak


WYŻSZA BRAMA

bardzo niewidowiskowa okazuje się praca organiczna? Jak porównać szarżę husarii pod Kircholmem z wydawaniem „Gwiazdki Cieszyńskiej”? Ale pozostając przy militarnej nucie: Jan III Sobieski, hetmani Stanisław Żółkiewski i Jan Karol Chodkiewicz, Kazimierz Pułaski, Tadeusz Kościuszko, a z takich mniej oczywistych Spytko z Melsztyna jako swoisty reprezentant „panów małopolskich”, którzy doprowadzili w 1385 roku do unii z Litwą, tworząc najbardziej niezwykły projekt polityczny w dziejach Polski. Pisanie książek zawsze jest obarczone ryzykiem, że można się komuś narazić. A Twoje książki – zarówno „Polskie imperium”, jak i „Narodziny potęgi” odchodzą od takiego spoglądania na nasze własne dzieje, w których dominuje poczucie porażki i atmosfera niewykorzystanych szans historycznych. Czy spotkałeś się już z zarzutami, że idealizujesz polską historię i jej bohaterów? Na swój sposób to są książki przewrotne, bo w „Polskim imperium” opisałem posiadłości, które Rzeczpospolita utraciła najpóźniej w 1772 roku, a zdobycze Bolesława Chrobrego, jak Miśnia, Czechy czy Morawy nie weszły na dłużej w skład monarchii Piastów. Z zarzutami idealizacji się nie spotkałem, bo w żaden sposób „nie

podkręcałem” polskiej historii, tylko opisywałem ją tak jak wygląda w świetle źródeł. Masz już pomysł na następną książkę? Od kilku lat zbieram materiały do biografii Michała Dzierżanowskiego. Był to jeden z przywódców konfederacji barskiej, żołnierz w służbie francuskiej w Indiach, uciekał przez portugalską inkwizycją, o mały włos nie został polskim ambasadorem w Anglii, a nawet przez niedługi czas mieszkał w Cieszynie. Chcę, aby była to bardziej podróż do XVIII wieku w towarzystwie tak niezwykłego przewodnika niż biografia w stylu rejestracji tylko najważniejszych faktów z jego życia. Niestety, muszę najpierw przeszukać jeszcze brytyjskie, francuskie, hiszpańskie, portugalskie i austriackie archiwa, na co potrzeba czasu i pieniędzy. Następna książka będzie raczej traktować o XVI i XVII wieku, na drugim planie powinni pojawić się panowie Skrzetuski i Wołodyjowski – ci prawdziwi, nie Sienkiewiczowscy – ale dopiero jestem na etapie rozmów z wydawcą. Rozmawiał: Marcin Mońka

TRAMWAJ CIESZYŃSKI • XI 2017

13


MIJANKA NA RYNKU

Szkoła

- po reformie oświaty „Dziecko chce być dobre. Jeśli nie umie – naucz, jeśli nie wie – wytłumacz, jeśli nie może – pomóż” Janusz Korczak

R

eforma edukacji wciąż budzi spore emocje w społeczeństwie. W dyskusji nad jej kształtem i efektem biorą udział nauczyciele, profesorowie, eksperci z organizacji oświatowych, ale i zaniepokojeni rodzice. Nowe podstawy programowe to szereg zmian, które w dłuższej perspektywie zmienią kompetencje opuszczającej szkolne mury młodzieży. Słowem, sprawią, że ich wiedza i umiejętności będą różnić się, w niektórych aspektach znacząco, od tej, którą wynieśli ze szkoły choćby ich starsi koledzy. Młodzież jednak zbyt wielkiej różnicy nie odczuwa, przynajmniej tutaj w Cieszynie. Z pewnością kłopot pojawi się 14

TRAMWAJ CIESZYŃSKI • XI 2017

dopiero za dwa lata, kiedy dwa roczniki będą musiały zacząć edukację w szkołach średnich. Jak poinformował nas burmistrz Ryszard Macura , żaden nauczyciel nie stracił również pracy. Było to powodem niepokoju wielu nauczycieli i dyrektorów szkół. Przekształcenie organizacyjne w budynkach gimnazjum również nie było zbyt dużym problemem. Jednak o konsekwencji tych zmian będziemy mogli rozmawiać dopiero za kilka lat. Zajrzałam jednak do jednej z cieszyńskich szkół podstawowych by przekonać się jak wygląda szkoła po zmianach. Szkoła Podstawowa nr.2 przy ul. Chopina jest pierwszą szkołą z oddziałami integracyjnymi w naszym mieście. Trzeba pamiętać, że zmiany w reformie dotknęły również dzieci z orzeczeniem o niepełnosprawności. Uczestnictwo w zajęciach szkolnych zmieniło się szczególnie dla


MIJANKA NA RYNKU

tych uczniów, którzy mają orzeczoną konieczność indywidualnego nauczania. - Nasza szkoła stanęła przed wielkim wyzwaniem. Po reformie oświaty doszło do połączenia gimnazjum ze szkołą podstawową. 1 września, bo wtedy objęłam stanowisko dyrektora, razem z całym gronem pedagogicznym zaczęliśmy wprowadzać dość rewolucyjne zmiany. Przede wszystkim wprowadziłam jednozmianowość. Najbardziej z tej zmiany zadowoleni są rodzice i uczniowie. Początek dnia zawsze jest lepszą porą do nauki niż popołudnie. Zagospodarowałam dwie świetlice, dla dzieci młodszych i starszych. Po zmianach powstał również jeden pokój nauczycielski. Zależało mi na tym, by grono było zintegrowane. Udało się również pozostawić dzieci młodszych klas w budynku szkoły podstawowej, a dzieci starsze na terenie gimnazjum – mówi dyrektor szkoły mgr Katarzyna Gładczak. Zmiany w szkole to przede wszystkim zmiany w podstawie programowej. Tu pojawia się niestety spore zagrożenie w utrzymaniu dobrego poziomu. Czy te zmiany są bardzo rażące i ze szkodą dla uczniów? - Nowa podstawa programowa realizowana jest od tego roku szkolnego. Najwięcej zmian jest w 1.4 i 7 klasie. Wymagania postawione przed dziećmi są z pewnością łagodniejsze. Dzieci w pierwszej klasie rozpoczynają naukę na różnym poziomie czytania, liczenia. Mamy wspaniałe nauczycielki, które pracują w klasach 1-3. Staramy się te braki niwelować. Myślę, że tak naprawdę poziom zależy od nauczycieli i od polityki szkoły. Szukamy rozwiązań i staramy się wychodzić na przeciw potrzebom dzieci, np. schody obkleiłam tabliczką mnożenia i datami historycznymi, aby ułatwić uczniom zapamiętywanie. Co przyniesie nowa podstawa programowa będziemy chyba wiedzieli z czasem. Dzisiaj na samym początku trudno nam prorokować. Z pewnością łatwiej będzie zauważyć, to nad czym będzie trzeba popracować i co poprawić. To, jak szkoła będzie wyglądać za dwa lata zależy od nas. Pracować będzie nad tym całe grono pedagogiczne, choćby po to, by po wyjściu ostatniego

rocznika gimnazjalnego żaden nauczyciel nie stracił pracy. Ważne jest również to, jaką stworzymy opinię naszej szkole. Tylko w taki sposób można zachęcić rodziców do zapisywania dzieci do naszej placówki – podkreśla Pani dyrektor. Ma Pani pomysł na tą szkołę? - Pomysł mam, choć nie chcę zdradzać szczegółów. Mam świetne grono pedagogiczne, z czego bardzo się cieszę. Codziennie ktoś przychodzi do mnie z pomysłami. Ważne jest to, by wszyscy czuli się za tą placówkę odpowiedzialni i angażowali się w jej rozwój. Najważniejszym celem jest bycie najlepszą szkołą w naszym mieście. O to walczymy. Mamy 13 klas integracyjnych. Chcę wprowadzić klasy sportowe, zaczynając od 1 klasy, jak również klasy językowe. Pomysłów jest sporo, mam nadzieję, że uda nam się je zrealizować. Duży nacisk w tym roku kładziemy na uświadamianie dzieci i rodziców o zagrożeniach w sieci. Żyjemy w czasach, kiedy przemoc widoczna jest przede wszystkim na stronach internetowych i portalach społecznościowych. Wprowadziliśmy właśnie zakaz używania telefonów w szkole, nawet na przerwach. Przerażało nas to, że dzieci ze sobą nie rozmawiają. Siedząc w grupie każdy skupiony jest bardziej na swoim telefonie niż na rozmowie z kolegami. To smutne. Dlatego też będziemy powoli budzić te dzieci z tego wirtualnego świata. Staramy się na bieżąco rozwiązywać również problemy agresji w szkole. Dotyczy to szczególnie klas starszych. Trudno do takiej współpracy zmobilizować rodziców, ale mam nadzieję, że teraz to się zmieni. Czasem nie dostrzegają zagrożenia. Być może z braku czasu, ale jednak unikają spotkań grupowych ,na których omawiane są takie problemy. Jednak nadal będziemy starali się o dobrą współpracę z rodzicami. Szkoła zatrudnia grono pedagogów, którzy w sposób fachowy pomagają uczniom w sytuacjach trudnych bądź konfliktowych. Nie można tutaj koloryzować. Nie ma szkoły bez takich problemów. Ważne, by od nich nie uciekać, ale je rozwiązywać – zaznacza Pani dyrektor. Po zmianie zachodzi obawa, że uczniów z orzeczeniem o indywidualnym nauczaniu będzie na terenie szkoły mniej. Niestety jest to zmiana ze szkodą dla uczniów. To źle czy dobrze dla szkoły? - To trudny temat. Z pewnością chcielibyśmy utrzymać integrację, bo jest to głównym założeniem tej szkoły. Byliśmy właściwie pierwszą szkołą w Cieszynie, która wprowadziła integrację. Mamy wykwalifikowaną kadrę, chętną do pracy z dziećmi z różnymi dysfunkcjami. Współpracujemy także z różnymi poradniami. Chciałabym, by klasy integracyjne nadal mogły funkcjonować. Przede wszystkim ze względu na dobro dzieci, ich integrację z rówieśnikami, a co za tym idzie brak wykluczenia ze społeczeństwa. To jest największe ryzyko tej zmiany - podkreśla Pani dyrektor. Rozmawiała Urszula Markowska. TRAMWAJ CIESZYŃSKI • XI 2017

15


Sonea sp. z o. o. 43-400 CIESZYN ul. Kościuszki 33 tel/fax: +48 33 8514 134 +48 604 597 893 e-mail:sonea@sonea.pl

tysiące rozwiązań

w jednym miejscu 16

TRAMWAJ CIESZYŃSKI • XI 2017


W poszukiwaniu równowagi – materiały naturalne we wnętrzach

D

oszliśmy do momentu, w którym następuje przesyt nowoczesnymi technologiami i materiałami syntetycznymi i coraz chętniej wracamy do natury. Zwalniamy codzienne tempo życia poszukując jak najmniej przetworzonej żywności czy wybierając wakacje w ciszy i spokoju, zamiast w tętniącym życiem kurorcie. Ten trend jest widoczny również we wnętrzach, w których materiały syntetyczne są wypierane przez drewno, kamień, szkło oraz inne materiały naturalne.

pogubić i popaść w nadmiar, co nie koniecznie pozytywnie wpłynie na atrakcyjny wygląd pomieszczenia. Surowość metalu, chłód kamienia i zbyt duża lekkość szkła w aranżacjach często podkreśla się i łagodzi jednocześnie zestawieniem z materiałami na wskroś ciepłymi - na przykład z naturalnym drewnem. Szklana ściana wygląda jeszcze efektowniej gdy połączy się ją z rustykalnym blatem. Widoczne, trójwymiarowe pory i sęki desek

Sięgający po naturalne materiały przy aranżacji wnętrz z pewnością znajdą wyjątkowy klimat, jaki niosą ze sobą drewno, kamień i szkło. To nie tylko gustowne, ale także bezpieczne rozwiązanie – materiały naturalne doskonale wpisują się właściwie w każdy styl i kolorystykę. Nie można również zapomnieć o pozytywnym wpływie na otoczenie. Im więcej w naszym wnętrzu naturalnych elementów, tym lepiej się w nim czujemy. Pomysł na wnętrze, w którym wykorzystamy materiały naturalne, powinien rozpocząć się od wybrania konkretnego stylu. Efekty mogą być bowiem bardzo różne – szczególnie, gdy doprowadzimy do zbyt dużego nagromadzenia różnorodnych materiałów w jednej przestrzeni. Jak nie doprowadzić do przesytu i wykorzystać elementy naturalne tam, gdzie najlepiej się do tego nadają? Kluczem w aranżacji wnętrz z wykorzystaniem materiałów naturalnych jest umiar i ich odpowiednie zastosowanie. W ofertach i możliwościach rynkowych można się

wyśmienicie podkreślają też gładkość szkła. Drewno jak żadne inne kojarzy się z siłą, wytrzymałością, naturalnością i autentycznością. Uzupełnieniem w kuchni mogą być naturalne, drewniane fronty szafek czy wiszące półki. Możliwości i rozwiązania jakie daje nam obecny rynek są niekończące. Współczesne trendy odchodzą od sztampy i rozwiązań masowych. Zaczynamy doceniać pracę rzemieślników, osób z pasją, które tworzą przedmioty jedyne w swoim rodzaju i niemożliwe do odtworzenia. Trendy wnętrzarskie wyraźnie sięgają do źródeł i czerpią z natury. Gdy zostaną zastosowane, dom stanie się przystanią, w której będzie można odzyskać równowagę. Firma Sonea przez cały czas istnienia na cieszyńskim rynku, szkoli się poznając zmieniające się trendy . Śledzi na bieżąco zmieniające się potrzeby rynku i stara się im sprostać. Dysponuje dużym gronem wykwalifikowanych doradców i profesjonalną obsługą klienta. W jednym miejscu możemy uzyskać i pomoc i możliwość kupna materiałów i produktów potrzebnych do zrealizowania naszego projektu. Sonea uczestnicząc w krajowych i zagranicznych targach wnętrzarskich wprowadza na rynek cieszyński wiele innowacyjnych rozwiązań. TRAMWAJ CIESZYŃSKI • XI 2017

17


MIJANKA NA RYNKU

Co ważniejsze:

bezpieczeństwo człowieka czy miejsca parkingowe? Iwona Czarniak Wydawałoby się, że bezpieczeństwo człowieka powinno być na pierwszym miejscu i taka zasada nie powinna podlegać dyskusji. Życie jednak bardzo szybko koryguje stan faktyczny. Aut wciąż przybywa, a z nimi pojawiają się w coraz to nowych zaskakujących miejscach parkingi. Niby nie ma w tym nic złego, bo każdy chce zaparkować swój samochód jak najbliżej obiektu, w którym ma coś do załatwienia. Coraz więcej trawników zamienia się w parkingi. Zwężeniu ulegają jezdnie, ale również chodniki, jednak niedorzecznością można nazwać fakt, kiedy zostaje zlikwidowane jedyne znajdujące się na danej ulicy przejście dla pieszych.

nieraz nawet pojęcia, że zostały wprowadzone zmiany, a dodatkowe przekraczanie jezdni i odszukanie nowego przejścia naraża ich na stres i niepotrzebne niebezpieczeństwo. Tak, więc nasłuchując czy nie nadjeżdża jakiś pojazd i lawirując między zaparkowanymi autami przechodzą na drugą stronę jezdni. Radzących sobie w ten sposób pieszych jest bardzo dużo i o ile pełnosprawnym przychodzi to łatwiej to np. dla osób starszych jest to już duży problem.

rzykładem może być ul. Regera w Cieszynie. Brak bezpiecznego miejsca do jej przekroczenia w połączeniu z tym, że poruszają się po niej osoby niepełnosprawne przyjeżdżające do siedziby swojego stowarzyszenia z terenu całego powiatu napawa zgrozą.

Zastanawiające jest to, że taki stan rzeczy ma miejsce tuż przy siedzibie władz miasta, a włodarze albo tego nie dostrzegają, albo taki stan rzeczy ignorują. Każda z tych opcji jest godna potępienia i każe zastanawiać się nad tym, co dla władz naszego miasta jest ważniejsze – miejsce do zaparkowania samochodu czy bezpieczeństwo pieszych.

Z pewnością nie jest dobrym rozwiązaniem zabezpieczone jeżykiem przejście na ul. Limanowskiego, a to z dwóch przyczyn. Pierwszą z nich jest niedogodność, jaka pojawia się w przypadku osób, które poza dysfunkcją wzroku mają jeszcze inne np. dysfunkcje ruchu, muszą oni nadkładać drogi. Kolejna to taka: z najodleglejszych zakątków powiatu takich jak Istebna czy Zebrzydowice od lat przyjeżdżają niewidomi, którzy podążają utartym szlakiem i nie mają

Zazwyczaj bywa tak, że reakcja jest natychmiastowa wówczas, kiedy wydarzy się jakieś nieszczęście, oby w naszym mieście ta reguła nie miała zastosowania. Podejmujący decyzje, które mogą zapewnić bezpieczeństwo lub go pozbawić drugiego człowieka sami powinni wczuć się w rolę uczestników ruchu.

P

?

18

TRAMWAJ CIESZYŃSKI • XI 2017

Od najmłodszych lat wpajamy dzieciom, że przez jezdnię przechodzimy tylko na pasach, co więc ma zrobić młody człowiek, kiedy takowego przejścia przez ulicę brak? Stawiając na wygodę nie powinno się zapominać o potrzebach wszystkich za równo tych, którzy są posiadaczami czterech kółek jak i tych, którzy do przemieszczania się wykorzystują własne nogi. Nasuwa się pytanie, czy nie byłoby lepiej, gdyby to starsi brali przykład z niektórych zachowań młodych ludzi? U dzieci i młodzieży można spotkać jeszcze dużo wrażliwości, z którą przyszli na świat, a która jak się okazuje z wiekiem zanika.


STARY TARG

Gdo sie za swój jynzyk wstydzi takim niech sie każdy brzidzi

SZPACYRKYM PO CIESZYNIE

Bez okocónianio sie Fryderyk Dral

D

zisio przyndymy sie po Starym Targu, coby obezdrzić co sie tam pomiyniało w łostatnich rokach. Isto nic takigo, coby szło roz dwa uwidzieć, bo jak budy s zielyninóm kiejsi tam stoły tak stojóm tam do dzisia. Jyno aut przibyło i widać ich tam wszyndzi, że nie idzie razinko dostać sie na Głymbokóm i ani na ulicem Fredry, kiero kludzi ku teatru. Widać też, że kszefciorze łod tej zielyniny prziszli ku pinióndzóm, bo szmaciane wyblakniynte dachy na jejich budach sóm jakisi piekniejsze. Ni ma tam u nich po tymi budami nic łacniejsze, bo przeca to co łoni tam przedujóm kupióne zustało kansi we świecie. Kiejsi na takim torgu tustelocy przedowali to co sami uchowali dóma i co posadzili we swoji zogródce. Człowiek wiedzioł, że je to zdrowe i tymu, bez okocónianio sie, aji jak to było kapke droksze wartko to kupił. Nie wiym jako to dzisio robióm ty wszecki rolniki, że jabka, gruszki i śliwki wyglóndajóm jak s pod jednej sztancy. Możne, że zaczyno

sie to łod zorka kiere łóni isto przesiywajóm przez szpecyjalne cedzitko, coby wszecki miały jednakóm miarem. Jak taki jednaki zorka, abo flancki wrazi sie do ziymi to isto na zicher s tego urośnie jednako marekwia, pietruszka, kwak i aji inksze zielyniny. Możne, że na to je eszcze jakosi inkszo metoda, ale jo ło taki nie słyszoł, chocioż roz jedyn chłop mi prawił, że dejmy na to taki jabka przeciskuje sie przez szpecyjalnóm wystrziganóm dziurem w papindeklu. Kiere jabka przelecóm durch idóm do dymióna na wino, a ty wiynksze s jednakóm miaróm, idzie po tym uwidzieć na ladzie w rozmajtych Lidlach i Kauflandach. Je to moc zaimawe czymu dzisio tak to je s tymi jabkami, bo przeca tak samo jako kiejsi naszymu bachorzu było to jedno jaki wielki zjymy to jabko, czy jakóm wielkóm rynglote. Przeca nasz bachórz ni mo łoczy i je mu to isto jedno czy wepierymy do sie dwa małe jabka czy jedno wielki.

Tóż miyjcie sie wszedcy dobrze i potkómy sie zaś za miesiónc. obezdrzić - obejrzeć buda - stragan razinko - w tej chwili kludzi - prowadzi isto - pewnie łacniejsze - tańsze kapke - trochę kwak - brukiew okocóniać - ociągać zorko - ziarenko prawił - mówił wystrzigane - wycięte papindekiel - tektura zaimawe - interesujące bachórz - brzuch marekwia - marchew wepierymy - wepchniemy rynglota - śliwka fot. F.J. Dral TRAMWAJ CIESZYŃSKI • XI 2017

19


MIJANKA NA RYNKU

Uniwersytet Śląski, Wydział Etnologii i Nauk o Edukacji w Cieszynie

świętuje

50. lecie Agnieszka Sikora

9 października w sali koncertowej Narodowej Orkiestry Symfonicznej Polskiego Radia w Katowicach środowisko Uniwersytetu Śląskiego wraz z licznie zaproszonymi gośćmi uroczyście zainaugurowało 50. rok akademicki.

I

dea powołania uniwersytetu śląskiego pojawiła się już przed II wojną światową. W 1922 roku utworzono województwo śląskie, w skład którego weszły ziemie niezwykle zróżnicowane pod względem kulturowym, historycznym i społecznym. Ówczesne władze polskie zdecydowały się tylko na rozwiązania połowiczne, tworząc tu półwyższe szkoły akademickie. Trudności, jakie pojawiły się przy nauczaniu i wychowaniu młodzieży śląskiej, spowodowały, że dojmująco odczuwano potrzebę powołania do życia instytucji, której zadaniem byłoby podnoszenie kwalifikacji kadry nauczycielskiej 20

TRAMWAJ CIESZYŃSKI • XI 2017

szkół powszechnych i średnich. Zadań tych podjął się, powołany do życia w 1928 roku, Instytut Pedagogiczny, który stał się również zalążkiem śląskiej uczelni humanistycznej i położył podwaliny pod rozwój szkolnictwa wyższego w tym regionie. Rozwój województwa śląskiego w zakresie oświaty i kultury został przerwany przez wybuch II wojny światowej. W 1945 roku Górny Śląsk znalazł się w nowej rzeczywistości. W całej Polsce brakowało wykwalifikowanych kard naukowych, nauczycielskich, inżynierskich, technicznych oraz medycznych. Tę swoistą lukę częściowo zapełniali ocaleli naukowcy przybywający z Wilna i Lwowa. To oni stworzyli bazę naukowo-dydaktyczną reaktywowanych lub powstających tu uczelni. Niestety, wbrew wielkiemu zaangażowaniu elit intelektualnych Górnego Śląska, a nawet władz wojewódzkich, uniwersytet w Katowicach nie powstał. Udało się


MIJANKA NA RYNKU

jednak, mimo silnego oporu władz centralnych, stworzyć zalążki szkolnictwa humanistycznego, powołując w 1946 Wyższą Szkołę Pedagogiczną w Katowicach. Niestety rok później decyzją władz państwowych ośrodek przeniesiono do Łodzi. W 1950 roku ponownie powołano do życia Państwową Wyższą Szkołą Pedagogiczną w Katowicach, która zajęła miejsce likwidowanego Instytutu Pedagogicznego. Znaczącą zmianą w funkcjonowaniu szkolnictwa wyższego na Górnym Śląsku było utworzenie w Katowicach, przy ogromnym wsparciu środowiska akademickiego, filii Uniwersytetu Jagiellońskiego. W pierwszej kolejności uruchomiono kierunki matematyczne, fizyczne oraz studia prawnicze. Stanowisko prorektora ds. Filii UJ objął prof. Kazimierz Popiołek. Potrzeba utworzenia samodzielnego ośrodka uniwersyteckiego w Katowicach nie zgasła. Coraz częściej wskazywano na koncepcję połączenia dwóch uczelni – Wyższej Szkoły Pedagogicznej i Filii UJ. Starania te zakończyły się sukcesem – 8 czerwca 1968 roku rozporządzeniem Rady Ministrów powołano do życia Uniwersytet Śląski w Katowicach. Rektorem uczelni został prof. Kazimierz Popiołek. Uczelnia rozpoczęła działalność, licząc 5724 studentów (na studiach dziennych, wieczorowych i zaocznych) kształcących się na czterech Wydziałach: Humanistycznym; Matematyki, Fizyki i Chemii;

Prawa i Administracji oraz Wychowania Technicznego. Dwa lata później powołano do życia Filię UŚ w Cieszynie (przekształconą w 2005 roku w dwa Wydziały: Artystyczny oraz Etnologii i Nauk o Edukacji). W kolejnych latach, wraz z umacnianiem pozycji, powiększała się infrastruktura naukowo - dydaktyczna uczelni.

Uniwersytet Śląski to obecnie 12 wydziałów i szereg jednostek ogólnouczelnianych, a przede wszystkim ludzie Uniwersytetu – społeczność, na którą składa się: blisko 3200 pracowników, prawie 25 tys. studentów i 1300 doktorantów. Ale UŚ to także Uniwersytet Śląski Dzieci, Uniwersytet Młodzieży i Uniwersytet Trzeciego Wieku. Społeczność UŚ tworzy także blisko 250 tys. absolwentów wszystkich typów studiów i wielu – bo 77 – kierunków i prawie 230 specjalności. Siedziba władz uczelni, a także większości wydziałów, znajduje się w Katowicach. Pozostałe wydziały i inne jednostki dydaktyczne zlokalizowane są w Cieszynie, Chorzowie i Sosnowcu. W ostatnich latach wizytówką UŚ są m.in.: szczycące się znakomitymi osiągnięciami w badaniach z zakresu glacjologii i zmian klimatu Centrum Studiów Polarnych, jako jedyne w naukach o Ziemi w Polsce mające status Krajowego Naukowego Ośrodka Wiodącego; Uniwersyteckie Laboratorium Kontroli Środowiska ULKA prowadzące badania atmosfery; Wydział Radia i Telewizji – jedyny tego typu w Polsce wydział uniwersytecki. Wyjątkową wizytówką jest Centrum Informacji Naukowej i Biblioteki Akademickiej (CINiBA) - nowoczesna biblioteka naukowa spełniająca standardy XXI wieku w zakresie udostępniania informacji niezbędnej do realizacji programów studiów obu uczelni, poprawy jakości nauczania poprzez wzrost potencjału badawczego oraz w zakresie rozszerzania dostępności literatury naukowej w regionie. Wśród nowych inwestycji należy wymienić również Śląskie Międzyuczelniane Centrum Edukacji i Badań Interdyscyplinarnych w Chorzowie, unikatowy obiekt badawczo-dydaktyczny o znaczeniu krajowym i europejskim oraz Centrum Nauk Stosowanych (CNS). To 57 nowych pracowni dydaktycznych z nowoczesną aparaturą, 10 sal wykładowych i dydaktycznych oraz 590 stanowisk ICT na powierzchni ponad 5 tysięcy metrów kwadratowych. Wypełniając swoją misję, uczelnia na trwałe wpisała się w pejzaż społeczny i kulturowy Śląska i Zagłębia oraz całego regionu: od Częstochowy po Bielsko-Białą i Ziemię Cieszyńską. W pięćdziesiątym roku istnienia Uniwersytetu Śląskiego jest największą uczelnią humanistyczną w regionie, nieustannie zmieniając region węgla i stali w region wiedzy, którego bogactwem są dobrze wykształcone umysły. TRAMWAJ CIESZYŃSKI • XI 2017

21


MIJANKA NA RYNKU

Sportowy potencjał

Gminy Brenna Dominika Rychły

Patrząc pod kątem sportowego rozwoju w naszym powiecie jednym z liderów może w przyszłości zostać Gmina Brenna. Co prawda Miasto Wisła będzie niebawem organizatorem prestiżowej inuguracji Pucharu Świata w skokach narciarskich. Ma również odpowiednią infrastrukturę, gdzie od najmłodszych lat mogą się szkolić następcy wiślańskiego skoczka - Adama Małysza. Trzeba przyznać, że to tam sport pod względem rozwoju na razie ma się najlepiej. Gmina Brenna ma jednak inne pomysły, by to ona mogła w przyszłości zająć miejsce lidera w naszym powiecie. 22

TRAMWAJ CIESZYŃSKI • XI 2017

C

hoć do osiągnięcia tego jeszcze długa droga już teraz można docenić sens działań podejmowanych przez gminę. Pierwszą z nich jest tor pumptruck. Pumptrack zdobywa coraz większą popularność na świecie. To tor składający się z ziemnych garbów zwanych dalej muldami oraz profilowanych ramp łukowych na zakrętach zwanych dalej bandami ułożonych w rytmiczne sekwencje. Jazda po nim może odbywać się bez pedałowania dzięki intuicyjnym ruchom, podobnie jak na huśtawce. Stanowi idealne połączenie bezpiecznej zabawy i jazdy na rowerze na każdym poziomie zaawansowania. Przeznaczony jest zarówno dla profesjonalistów, pasjonatów jak i całych rodzin. Gminna Brenna jest pierwszą gminą w naszym powiecie, gdzie taki tor powstał (jeżeli dobrze pójdzie drugi taki będzie się znajdować w Gminie Hażlach). Na razie musi nam wystarczyć ten w Brennej na terenie sportowo-rekreacyjnym za budynkiem szkoły


MIJANKA NA RYNKU

(ulica Górecka 224). Co wspólnego ma taki tor z rozwojem sportu? Na pewno to, że nie jest przeznaczony tylko dla jeżdżących na rowerze. Pumptrack daje możliwość ćwiczenia nawet dyscypliny olimpijskiej o nazwie Snowboard Cross, czyli specjalności dobrze znanego na Śląsku Cieszyńskim olimpijczyka Mateusza Ligockiego, który sam niejednokrotnie doceniał jazdę na pumptrucku jako formę treningu. Tego samego będą mogły spróbować dzieci w Brennej. Fundacja Longboard Kids razem z Gminą Brenna organizuje nietypowe lekcje wychowania fizycznego, podczas których dzieci i młodzież z całej gminy nauczą się jeździć na longboardzie. Longboard często jest mylony z deskorolką. Jednak jak sama nazwa wskazuje jest dłuższy, ma szerszy rozstaw osi i większe kółka, co daje efekt płynnej jazdy. Można na nim również pokonywać długie dystanse. Misją wcześniej wspomnianej Fundacji jest aktywizacja ruchowa dzieci i młodzieży oraz nauka równowagi niezbędnej do uprawiania sportów deskowych. Podczas tego typu lekcji uczniowie pod okiem doświadczonych trenerów będą mogli nauczyć się podstaw jazdy i przetestować swoje poczucie równowagi na specjalnie przygotowanym do tego sprzęcie. Uczniowie, którym spodoba się nowa forma aktywności będą mogli kontynuować i doskonalić naukę jazdy w szkółce, tym samym w sezonie wiosenno-letnim jeździć na longboardzie a w sezonie zimowym na snowboardzie, na co pozwala znajdująca się na miejscu infrastruktura. W Brennej i okolicach stoków narciarskich nie brakuje, a zapewnienie możliwości treningu zarówno latem, jak i zimą jest bardzo dobrym rozwiązaniem. Jak widzimy, tor pumptruck przynosi wiele korzyści: nowe i ciekawe doświadczenia, aktywny wypoczynek czy po prostu świetną zabawę. Kto wie czy to właśnie w Brennej nie wyrośnie nowy talent snowboardowy. Środowisko kolarskie jest kolejnym, które dostrzegło ogromny potencjał Gminy Brenna. 13 pażdziernika z wizytą do Urzędu Gminy przyjechali przedstawiciele Polskiego Związku Kolarskiego na czele z prezesem Dariuszem Banaszkiem. Pojawili się również byli zasłużeni kolarze szosowi m.in. Ryszard Szurkowski. Wójt Gminny Brenna gościł wówczas również Starostę Powiatu Cieszyńskiego, przedstawicieli Nadleśnictwa Ustroń, pomysłodawców i inwestorów Beskidzkiego Centrum Narciarstwa - Kotarz Arena - Krajowe Centrum Aktywnego Wypoczynku oraz radnych Gminy Brenna. Rozmowy dotyczyły rozwoju Brennej. Uczestnikom spotkania przedstawiono film promocyjny, pokazujący możliwości i potencjał turystyczny Gminy. Dokonano także obszernej prezentacji projektu Beskidzkiego Centrum Narciarstwa, który wpisany jest do strategii rządowej, a zakłada wybudowanie chociażby najnowocześniejszych wyciągów opartych na kolejach gondolowych. Przedstawiciele

PZKol nie ukrywali, że widzą olbrzymie możliwości eskalacji Brennej i stworzenie w tym miejscu centrum kolarskiego opartego na odpowiedniej bazie sportowej przeznaczonej do przygotowań kolarzy na największe imprezy rowerowe. Zaznaczyli również, że widzą duże szanse na wybudowanie w Brennej profesjonalnego toru dla BMX, na którym tuż po Igrzyskach Olimpijskich w Tokio w 2020 roku mogłyby się odbyć Mistrzostwa Świata. W Polsce na rowerze jeździ obecnie około 10 mln osób. Ten sektor jest bardzo rozwojową dziedziną, dlatego należy to wykorzystać i poczynić odpowiednie kroki administracyjne i inwestycyjne w celu nawiązania owocnej współpracy z PZKol, zmierzającej do stworzenia w Brennej największego w Polsce centrum rowerowego. Owocne rozmowy w Brennej zakończyła wizja w terenie. Uczestnicy odwiedzili miejsca, w których planowane są inwestycje związane z Kotarz Areną oraz infrastrukturą rowerową. Gdyby ta inwestycja doszła do skutku, mogła by się ona okazać niezwykle wartościowa pod względem szkolenia sportowców, organizacji różnych imprez, a co za tym idzie w promocji gminy.

TRAMWAJ CIESZYŃSKI • XI 2017

23


Spotkajmy się w PZKO

MOST PRZYJAŹNI

– w Orłowej Lutyni Urszula Markowska, zdj. F. J. Dral

Orłowa Lutynia to dziś przede wszystkim duże osiedle mieszkaniowe, którego budowę rozpoczęto w latach 60. ub. w. Do 1960 r. znajdowała się na tych terenach samodzielna, leżąca koło Orłowej, miejscowość o nazwie Lutynia Górna i taką w świadomości rdzennych mieszkańców pozostała. Jeszcze wcześniej, do 1946 r., nosiła nazwę Lutynia Polska, w odróżnieniu od Lutyni Niemieckiej, dziś Dolnej.

M

iejscowe Koło PZKO w dzisiejszej Orłowej Lutyni założone zostało 30.9.1947. Statystyki podają, że w Lutyni Górnej mieszkało w 1948 r. 450 Polaków. Dziś Miejskie Koło liczy 294 członków, z czego wniosek, że mimo zalewu obcych górnolutyńscy Polacy trzymają się mocno. Związkowcy nawiązali w swej działalności do bogatej tradycji przedwojennych polskich organizacji. Pierwszym prezesem Koła PZKO został Jan Wojtek, najdłużej, bo aż 31 lat, funkcję tę pełnił Franciszek Halfar, po1990 r. przewodniczył Kołu Karol Żyła, w chwili obecnej Miejskie Koło prowadzi Piotr Brzezny.

We własnym Domu

Od 1998 r. Polacy spotykają się w Domu PZKO, który jest już ich własnością, a wcześniej wynajmowany był Kołu przez urząd miasta Od 2004 r. należy do nich także okalający go ogród. Budynek to dawna siedziba Centralnego Stowarzyszenia Spożywców w Łazach. W latach 1979-1981 został

24

TRAMWAJ CIESZYŃSKI • XI 2017

gruntownie przebudowany, oczywiście rękami pezetkaowców pod wodzą Wiktora Jędrzejczyka. W październiku 1981 r. nastąpiło uroczyste otwarcie. Wtedy jeszcze nikomu nawet przez myśl nie przeszło, że Dom PZKO w niedalekiej przyszłości stanie się własnością Koła. Położony w spokojnej dzielnicy wśród domków rodzinnych, ale niedaleko dzisiejszego centrum Orłowej, razem z polską szkołą stanowi punkt kontaktowy dla Polaków w tej części miasta. W Domu PZKO odbywają się imprezy Koła, z których długoletnią tradycję mają bale, festyny, wianki, dożynki itp. Tu przebiegają próby zespołów, tu wreszcie spotykają się członkowie klubów. Od założenia Koła działa Klub Kobiet, troszczący się o zaplecze kulinarne imprez i organizujący wystawy będące plonem kursów robót ręcznych czy gotowania. Panie mają swoje regularne spotkania, organizują też prelekcje na tematy zdrowotne czy kulinarne. Zasłużonymi kierowniczkami Klubu Kobiet były Marta Antoszykowa, Elżbieta Jędrzejczyk, Edyta Kudziełka, Wilhelmina Drozd, Wanda Brzezna, Janina Holesz, obecnie prowadzi go Zofia Heinz. Ze zmienną aktywnością pracował Klub Młodych i Klub Seniora. W 1994 r. odrodził się Klub Sportowy, a właściwie jego sekcja tenisa stołowego, która pod kierownictwem Marii Trombik trenuje i organizuje turnieje. Ciekawostką jest istniejący od początku zespół techniczny, prowadzony m.in. przez Wiktora Jędrzejczyka i Józefa Bednarza, zadaniem zespołu jest organizacja zaplecza technicznego imprez.


MOST PRZYJAŹNI

Koło widoczne w mieście i za granicą

MK PZKO w Orłowej Lutyni jest organizacją, o której słychać nie tylko w Orłowej. W latach 2003, 2004 i 2006 otrzymało wyróżnienia Rady Miasta dla najaktywniejszej organizacji społecznej w Orłowej. Koło włącza się i współorganizuje imprezy miejskie, wykorzystuje również w sposób maksymalny swoje kontakty i owocną współpracę z polskim miastem Rydułtowy i Czechowice Dziedzice. Zespoły Koła wyjeżdżają na imprezy organizowane w tych miastach prezentując dorobek kulturalny Zaolzia w miastach partnerskich. MK PZKO jest też organizacją na terenie miasta, dzięki której kontakty nie tylko kulturowe, ale szkolnictwa, sportu czy biznesu pomiędzy Orłową a miastami partnerskimi nabierają stale głębszych rozmiarów, co jest bardzo pozytywnie odbierane we władzach tych miast.

p. Piotr Brzezny, prezes MKPZKO w Orłowej Lutyni

dzieliły generacje ich ojców czy dziadków. Od początku kiedy powstawały domy PZKO miały służyć mieszkającym tu Polakom., To się udało łączą i jednoczą rodaków na obczyźnie. Teraz dzięki możliwościom jakie daje Internet wiemy co dzieje w Polsce. Możemy przeczytać polską prasę i książki lub obejrzeć film. Technologia daje nam możliwość bycia bliżej Polski. Dużo rozmawiamy o sytuacji politycznej o wydarzeniach ale i o miejscach, w które warto pojechać i zwiedzić.- podkreśla Pan Piotr Pomimo, że mieszkamy po drugiej stronie Olzy możemy wybrać się z rodziną do Orłowej Lutyni na imprezy okolicznościowe, kulturalne czy te związane z tradycjami polskimi. Poznawanie swoich sąsiadów z pewnością ubogaci nasze życie. Dobrze czasem posłuchać i zobaczyć jak żyje się naszym rodakom na drugim brzegu rzeki.

- Organizujemy tu imprezy i różne uroczystości przez cały rok. Nasz dom otwarty jest dla wszystkich, również dla Czechów, którzy lubią do nas przychodzić. Mamy stałych już gości którzy rezerwują sobie miejsca. Doceniają dobrą kuchnię ale przede wszystkim atmosferę. To dobry znak czasów, że można żyć w zgodzie i się szanować – mówi Piotr Brzezny prezes MK PZKO w Orłowej Lutyni. -Dla nas polskość jest bardzo ważna. Wszyscy mówimy tu po polsku. Uczymy też dzieci ojczystego języka ale i uczymy również historii i narodowych tradycji. Wszystkie organizowane przez nas spotkania i uroczystości służą przede wszystkim temu by nie zaginęła w nas i kolejnych pokoleniach tożsamość narodowa. Wchodzi nowa młoda generacja, która musi zmierzać się z postępującą globalizacją, która osłabia znaczenie narodowości co powoduje, że coraz mniej młodzież obchodzą te problemy czy sprawy, które TRAMWAJ CIESZYŃSKI • XI 2017

25


MIJANKA NA RYNKU

Partnerstwo odnowione Krystian Grzybek

Wystarczy kilka spojrzeń na wiadomości pochodzące ze strony jednostek administracji czy też stron internetowych by dojść do wniosku, że wiele samorządów terytorialnych czy innych jednostek administracji posiada partnerów zarówno w Polsce jak i poza granicami państwa. Można powiedzieć, że posiadanie partnerów stało się standardem, z tym że nie zawsze współpraca tętni życiem a jedynie tkwi jako martwa deklaracja.

W

spółpraca pomiędzy stronami staje się utrudniona czy to przez barierę odległości, czy języka, ale często wysiłki podejmowane w zakresie jej utrzymania. Efektywna współpraca przestaje być marzeniem między innymi z uwagi na fakt, iż granice państw powoli stają się symboliczne i aktualne społeczeństwo dzięki rozwojowi nowych technik ma coraz szersze możliwości komunikacji praktycznie ze wszystkimi mieszkańcami globu, a na pewno Europy. Przykładem owocnej i żywej współpracy może być przykład gmin Goleszów oraz Reiskirchen. Zagraniczny partner polskiej gminy leży w zachodniej części Niemiec, w Hesji, w rejencji (odpowiedniku powiatu) Gießen. Struktura ludnościowa, charakter terenu czy wykonywanej działalności obu gmin są do siebie podobne, co sprzyja wzajemnemu porozumieniu. Deklaracja o rozpoczęciu współpracy obu gmin pojawiła się 20 lat temu 22 sierpnia 1997 roku, czyli o wiele wcześniej (prawie 7 lat) przed wejściem Polski do Unii Europejskiej. Z uwagi na okrągłą rocznicę zawarcia porozumienia, która wypadała w tym roku, reprezentanci obu gmin spotkali się w Reiskirchen. Oficjalna ceremonia z okazji rocznicy zawarcia partnerstwa pomiędzy Goleszowem a Reiskirchen odbyła się 14 października br. na hali w centrum Ettinghasuen (Gmina Resikirchen). Przed godziną 18 stoły wypełniły się po brzegi, a licznie przybyli goście z ciekawością wyczekiwali dalszego rozwoju wydarzeń. Obchody rozpoczęły się od odegrania przez orkiestrę gminy Reiskirchen oficjalnego hymnu Unii Europejskiej „Ody do radości”. Zaraz po jego zakończeniu goście zostali powitani przez burmistrza (Bürgermeister) gminy Reiskirchen Pana 26

TRAMWAJ CIESZYŃSKI • XI 2017

Podpisanie certyfikatu o partnerstwie Gminy Goleszów i Gminy Reiskirchen (Dietmar Kroom i Krzysztof Glajcar)

Dietmara Kromma, który na samym początku zapewnił, iż „po dwudziestu latach chcemy potwierdzić nasze wspólne partnerstwo”. Po krótkim przywitaniu rozpoczęła się dalsza cześć. Oprawę artystyczną zapewnił niemiecki chór mieszany Concordia-Linderkranz oraz grupa taneczno-kostiumowa Burkhardsfelden oraz zespół „Musique Echo” z francuskiej gminy Muttersholz (drugie go partnera Reiskirechen). Przepiękny występ dał również zespół z Goleszowa. Za wzruszające i pełne serca wykonania utworów zarówno tych znanych na całym świece jak i lokalnych folklorystycznych gratulacje należą się wszystkim członkom grupy muzycznej tj. Justynie Akdemir, Dorocie Branny, Darii Branny, Racheli Cieślar, Pawłowi Glajcarowi, Piotrowi Glajcarowi Urszuli Kenig, Ewie Kiczmal, Małgorzacie Konarzewskiej, Joannie Lipowczan- Stawarz, Kamili Stawarz. Dzięki kunsztowi muzycznemu polskiej grupy można było przenieść się w zarówno spokojne i ciepłe zakamarki duszy ale i śmiać się szczerze słuchając opowieści o miłosnych podbojach rzutkiego młodzieńca opowiedzianych przy folkowych nutach. Udany występ potwierdzały reakcje polsko-niemiecko-francuskiej publiczności, które jednoznacznie podkreślały, że prawdziwa sztuka nie ma granic. W punkcie głównym ceremonii na scenę poproszono reprezentantów polskiej i niemieckiej gminy. Napełnieni wolą współpracy włodarze przystąpili do podpisania certyfikatu potwierdzającego chęci utrzymania współpracy.


MIJANKA NA RYNKU

Dokument został podpisany ze strony niemieckiej przez Dietmara Kromm’a, Bürgermeistera Reiskierchen, oraz jego pierwszego zastępcę Dietera Schepp’a, a ze strony polskiej przez Krzysztofa Glajcara, Wójta Gminy Goleszów, oraz Bogusława Konieckiego, przewodniczącego Rady Gminy Goleszów. W późniejszych licznych przemówieniach podkreślana była rola wysiłku wkładanego w budowanie zjednoczonej Europy, która stanowić ma ostoję pokoju i ładu. Sam burmistrz Reichskierchen podkreślał wielokrotnie, iż tak długie i udane partnerstwo było możliwe dzięki umiejętności osiągania porozumienia we wspólnym działaniu i patrzeniu na nie z szerszej perspektywy. Wójt Gminy Goleszów serdecznie podziękował niemieckim partnerom za ich zaangażowanie. Szczególnie podkreślał rolę wymiany doświadczeń i potrzebę dalszego wspólnego działania w świecie, w którym coraz istotniejsze staje się wyznaczanie racjonalnego, zrównoważonego kierunku rozwoju. Krótkie przemówienie wygłosił również Leszek Szlauer, który w imieniu goleszowskich strażaków-ochotników, złożył serdeczne podziękowania straży pożarnej w Ettinghasuen i przekazał na ręce era statuetkę symbolizującą lata wspólnych działań, trwające nieprzerwanie

już od 1958 r. do jak zaznaczył Leszek Szlauer,- nieokreślonej w latach nieskończoności. Dla upamiętnienia tej okrągłej rocznicy zawiązania partnerstwa, przygotowano specjalny prezent dla Gminy Goleszów. Wielki drewniany drogowskaz informujący o odległości pomiędzy Reiskirchen a Goleszowem został przekazany na ręce Wójta Krzysztofa Glajcara, który zapewnił, iż zadba by znalazł się on w odpowiednio wyeksponowanym miejscu. Niemieccy partnerzy zostali również serdecznie zaproszeni do odwiedzenia gminy Goleszów w przyszłym roku. Choć całe spotkanie wraz z dalszymi występami artystycznymi trwało prawie do północy, to wielkie emocje towarzyszące uczestnikom zapewniały wystarczający zapas energii. Wizyta w Reiskirchen zakończyła się w poniedziałek 16 października 2017 r., Wójt Gminy Krzysztof Glacjar podziękował wszystkim osobom, które tak serdecznie ugościły reprezentację z Goleszowa. Ciepłe słowa i życzenia dobrej drogi przekazał burmistrz Reiskirschen Dietmar Kromm. Niemieccy partnerzy zostali również zaproszeni do odwiedzenia w przyszłym roku Gminy Goleszów i zapewnili o zamiarach skorzystania z tej propozycji. Oby współpraca dalej układała się tak pomyślnie.

www.stelatravel.pl

Biuro podróży

C i e s z y n , u l . M e n n i c z a 16 tel. 33 851 11 77

herbaty i kawy na wagĘ

fusysklep TRAMWAJ CIESZYŃSKI • XI 2017

27


PRZYSTANEK KULTURA

„Lampka oliwna” wielki dramat w Cieszyńskim Teatrze Urszula Markowska, zdjęcia Karin Dziadkowa

Grób i chciwość nic nie dziedziczą. John Ruskin Literatura Emila Zegadłowicza na scenie Teatru Cieszyńskiego gości po raz trzeci. W 2009 roku Scena Polska wystawiła dramat „Głaz graniczny”, następnie w repertuarze w 2015 roku pojawiła się inscenizacja zbioru sześciu ballad pisarza pt. „Powsinogi beskidzkie”. Tym razem sięgnięto po debiut dramaturgiczny Zegadłowicza, „Lampkę oliwną”. Tragedia w trzech aktach miała prapremierę w maju 1924 roku w reżyserii Stanisławy Wysockiej w krakowskim Teatrze im. Juliusza Słowackiego. Ona jako jedna z pierwszych doceniła i zachwyciła się mistrzowską twórczością Zegadłowicza.

L

ampka oliwna” jest historią osadzoną w realiach beskidzkiej wsi. W drewnianej chacie Zegadłowicz zamknął tragedię rodzinną. Reżyser Bogdan Kokotek głównych bohaterów, ich motywy i portrety

psychologiczne poddał bardzo szczegółowej analizie. Każda postać ubrana we własny dramat nigdy nie jest do końca zła i do końca dobra. Podczas gdy na łożu śmierci leży gospodarz jego dorosłe dzieci, Błażek i Hanka dzielą spadek, czekając na szybką śmierć ojca. Hanka, w której jak sama mówi, płonie nieposkromiony ogień, jest dla mężczyzn obiektem pożądania. Wokół jej ognia na zmianę grzeją się i niestety parzą. Ogień zapalonej lampy w środku ciemnej nocy niesie ze sobą wiele symboli. Jest znakiem dogasającego życia ale i zwiastuje niepokój. Ten ogień dla dziewczyny stanie się jednak zabójczo niebezpieczny. Zegadłowicz do tego, dramatycznego ludzkiego 28

TRAMWAJ CIESZYŃSKI • XI 2017


PRZYSTANEK KULTURA

świata wprowadził postacie sakralne i mistyczne związane z lokalnymi wierzeniami. Stąd nad drewnianą chatą i poczciwą beskidzką wsią pojawiają się święci, których znamy z kościelnych obrazów. Krążą między bohaterami ukazując się tylko tym, którym chcą. Chciwość Hanki jest silniejsza nawet od jedynego prawdziwego, wydawać by się mogło uczucia. Koniec tej historii jest jeszcze bardziej tragiczny niż można przypuszczać. Hanka zabija ojca ale i przez przypadek zabija swojego ukochanego. Czy to wyrzut sumienia, czy strach przed konsekwencją... tego nie wiemy. Ale ogień lampki oliwnej popycha ją do

podpalenia domostwa . Płomienie zabierają ze sobą jej tajemnicę. Tym razem regionalna pieśń z zaślubin, którą Hanka śpiewa przed śmiercią nabiera innego znaczenia. Reżyser zmierzył się z twórczością Zegadłowicza po raz trzeci. To było trudne zadanie, które niosło za sobą wiele niebezpieczeństw. Bogdan Kokotek po raz kolejny pokazał swój niezwykły talent reżyserski i stworzył wielki spektakl. Sporą trudnością szczególnie dla aktorów było to, że spektakl w całości grany był w gwarze beskidzkiej. Ze względu na różnice gwarowe tych regionów aktorzy

TRAMWAJ CIESZYŃSKI • XI 2017

29


PRZYSTANEK KULTURA

naszego teatru. Scenografia za którą odpowiada reżyser choć oszczędna dobrze oddaje nastrój starego domostwa. W swojej prostocie na pierwszy plan wysuwa aktorów nie odwracając uwagi widza zbytecznymi przedmiotami. Zabrakło mi jednak konsekwencji w strojach. Być może był to celowy zabieg, by temat pokazany był w sposób uniwersalny ale skórzana kurtka aktorki we współczesnej stylizacji nijak nie wpisywała się w wiejskie realia tamtych czasów. Odbiegała również od statusu społecznego bohaterki. Te drobiazgi choć w pewnych momentach drażniące nie mają wielkiego wpływu na odbiór tego, co dzieje się na scenie.

nie do końca poradzili sobie z tym wyzwaniem. Widz w dalszej części widowni mógł odczuwać pewien dyskomfort. Już od dłuższego czasu przyglądam się twórczości scenicznej w której wykorzystuje się gwarę. Z tą trudną sztuką radzą sobie jednak bardziej amatorzy. Ludzie, którzy na co dzień posługują się jeszcze tym starym językiem. W „Lampce oliwnej” zabrakło mi tej lekkości w wypowiedziach i akcentu. Jednak w tym przedstawieniu ważną rolę odegrała muzyka (Zbigniewa Siwki) i gra świateł. Umiejętnie reżyser wprowadzał widza, nie pozostawiając mu wyboru, do świata emocji. Od samego początku spektaklu wciągnięci jesteśmy w wyjątkowo energiczny i dobrze przemyślany „taniec” ludzkich dramatów. Patrycja Sikora, odtwórczyni głównej roli zasługuje na wielkie brawa. To była odsłona jej wielkich możliwości ale i postępów jakie zrobiła w tym zespole. Z pewnością ta rola wydobyła z niej odwagę i siłę. Rolę Błażka powierzono Marcinowi Kalecie. Tym razem aktor ani nie zachwycił ale również tej roli do końca nie zepsuł. Całkiem niedawno obejrzałam ”Rajską jabłonkę” i mam wrażenie jakby Marcin Kaleta w tym samym stroju przeskoczył do innego przedstawienia. Przesadna i dość charakterystyczna maniera daje się słyszeć pomimo gwary w obydwu tych spektaklach. Widząc potencjał tego aktora czekam na jego rolę w innej odsłonie. Gościnnie do zespołu dołączył Maciej Cymorek. Mamy nadzieję, że ten młody aktor będzie częściej gościł na deskach 30

TRAMWAJ CIESZYŃSKI • XI 2017

Dramat Zegadłowicza dzięki temu przedstawieniu nabiera innego i zupełnie nowego znaczenia. Choć temat znany ludzkości od zarania dziejów, dziś staje się niezwykle aktualny. Chciwość ludzka jest widoczna wszędzie i staje się wadą już bardzo młodych ludzi. Chęć posiadania staje się rzeczą nadrzędną a inne wartości pozostają daleko w tyle. Reżyser „Lampki oliwnej” stawia widza przed ważnymi pytaniami. Bez zbędnych dopowiedzeń twardo i surowo uderza w nasze sumienia krzycząc postacią Hanki o opamiętanie. Jest to wyjątkowy spektakl. Jeden z lepszych jakie obejrzałam na Scenie Polskiej. Polecam każdemu bez względu na wiek. Mam nadzieję, że na afiszu teatralnym pozostanie na długo.


PRZYSTANEK KULTURA

Monodram o Wandzie Rutkiewicz w Teatrze Polskim zasady. Ten spektakl to kobieca ekspedycja, a liderką jest Anita Jancia-Prokopowicz, Wanda. To doskonały wybór, jej uroda jest bowiem spokojna i dyskretna, to jedna z tych aktorek, które z pozoru niepozorne, mogą w jednej chwili się przeistoczyć, być, kim tylko chcą. Nie przypomina Wandy ale to dobrze, może to po prostu kobieta, która opowiada o sobie, ale i o wielu innych kobietach. Aktorka mierzy się z bardzo trudną rolą ale i na scenie zdana sama na siebie musi znaleźć tą chemię z widzem. „Wanda” to sztuka uniwersalna, nie tylko dla ludzi gór i tych, którzy Wandę Rutkiewicz znali. Mówi o wolności, o jej granicach, o trudnych wyborach, o pokonywaniu siebie. O wielu sprawach, które mogą wydać się z pozoru banalne, lecz opowiedziane na scenie banalne nie są. Monodram wyreżyserowała Maria Sadowska – producentka, piosenkarka, a ostatnio reżyserka głośnego i świetnie przyjętego filmu „Sztuka kochania. Historia Michaliny Wisłockiej” oraz Joanna Grabowiecka – reżyserka, absolwentka Arts du spectacle na Université Paris VIII i teatrologii na Uniwersytecie Jagiellońskim. Na spektakl „Wanda” zapraszamy do Teatru Polskiego w Bielsku Białej.

W

anda Rutkiewicz, legenda światowego himalaizmu, zdobywczyni ośmiu z czternastu ośmiotysięczników, pierwsza Europejka na Mount Evereście wraca na moment z góry, aby wytłumaczyć się ze swojego szaleńczego zapału, niezwykłego uporu i samotności towarzyszącej jej nie tylko w trakcie podejścia na szczyt. Tekst Wiesławy Sujkowskiej to opowieść o trudach wspinaczki i o trudnościach w zorganizowaniu wypraw, o niełatwej przeszłości i zmaganiu się z codziennymi ograniczeniami własnego ciała, o partnerach i przyjaciołach, którzy nie byli w stanie dotrzymać kroku ambicji. Zdobycie Everestu ma wymiar symboliczny: najwyższa góra i pierwsza Polka. To przede wszystkim zwycięstwo nad sobą, wejście na równych prawach do świata mężczyzn, pokonanie ich, ale też uświadomienie sobie, że to nie jest świat dla niej, że musi wypracować własne

fot. Joanna Gałuszka TRAMWAJ CIESZYŃSKI • XI 2017

31


Bez Granic

PRZYSTANEK KULTURA

Międzynarodowy Festiwal Teatralny Bez Granic

Polska, Czechy, Słowacja, październik 2017

32

TRAMWAJ CIESZYŃSKI • XI 2017


PRZYSTANEK KULTURA

TRAMWAJ CIESZYŃSKI • XI 2017

33


PRZYSTANEK KULTURA

Urszula Markowska

M

iędzynarodowy Festiwal Teatralny Bez Granic (do 2004 pod nazwą Na Granicy) powstał z potrzeby budowania mostów porozumienia w regionie, w którym jest to szczególnie potrzebne ze względu na skomplikowaną przeszłość i niekiedy żywe do dzisiaj stereotypy na temat sąsiadów. Inicjatywa zrodziła się u progu wolności, kiedy Polska i ówczesna Czechosłowacja wracały do rodziny państw demokratycznych. Kiedy cieszyńscy aktywiści Solidarności Polsko-Czechosłowackiej i członkowie Forum Obywatelskiego w Czeskim Cieszynie postanowili podjąć wspólne działania kulturalne, Jakub Mátl (czeski filozof, uczeń Jana Patočki) i Jerzy Kronhold (poeta Nowej Fali i dramatopisarz) zaproponowali zorganizowanie wspólnego festiwalu teatralnego. Pierwszy (w 1990 roku) był poświęcony prezentacji polskich i czechosłowackich wystawień sztuk Václava Havla. Kolejne rozwinęły się w międzynarodowy festiwal, który nie tylko prezentuje najciekawsze przedstawienia teatralne, przekraczając granice estetyk, konwencji i gatunków, ale także wiele dodatkowych działań, takich jak konferencje, wystawy, dyskusje, warsztaty, koncerty, przeglądy teatrów dziecięcych i młodzieżowych, czytania sztuk, „pociąg

34

TRAMWAJ CIESZYŃSKI • XI 2017

teatralny” we współpracy z festiwalem Dream Factory w Ostrawie itp. Na festiwalu oprócz spektakli z krajów grupy wyszehradzkiej pojawiają się przedstawienia i artyści z innych krajów (Austria, Ukraina, Niemcy, USA). Znaczenie festiwalu podkreśliło przed laty spotkanie ministrów kultury krajów wyszehradzkiej „czwórki” z okazji dziesiątej edycji imprezy, honorowe patronaty ministrów, ambasadorów, konsulów i narodowych centrów kultury z poszczególnych krajów, a także wsparcie, jakie uzyskuje z krajowych i międzynarodowych funduszy. Sukces pierwszych festiwali dał początek innym polsko-czeskim działaniom kulturalnym, takim jak Festiwal SPCz, przegląd filmowy Kino na Granicy, prestiżowe wystawy, cykl konferencji Dialogi Havlowskie czy ostatnio interdyscyplinarny projekt Dux Poloniae Baptizatur. Stał się też inspiracją dla międzynarodowych działań, takich jak Święto Trzech Braci, Dekada Muzyki Organowej, Chóralnej i Kameralnej czy Strašidla na Zámku, bez których trudno dzisiaj wyobrazić sobie kalendarz kulturalny Cieszyna i Czeskiego Cieszyna. Pierwsza edycja festiwalu była dziełem osób, znanych z podejmowania transgranicznych inicjatyw. Z czeskiej strony byli to: Jakub Mátl, Gertruda Chowanioková, Ladislav Szpyrc, Marie Vízdalová; z polskiej strony: Jerzy Kronhold, Jerzy Herma, Marian Dembiniok, Mirosława Pindór, Janusz Legoń. Współpracowało z nimi spore grono wolontariuszy. W kolejnych latach do grona


PRZYSTANEK KULTURA

organizatorów dołączały instytucje i stowarzyszenia, niekiedy na wiele lat: Dom Narodowy, Městské kulturní středisko (później KaSS Střelnice), Těšínské divadlo, Teatr im. Adama Mickiewicza, Stowarzyszenie Půda, AVE, ETC, Člověk na hranici, Městská knihovna i inne. Niektóre z nich współorganizują festiwal do dzisiaj. Tegoroczny festiwal zainaugurował 3 października koncert piosenek Agnieszki Osieckiej w wykonaniu Wiktorii Węgrzyn, a zakończył się pięć dni później występem popularnego w Polsce czeskiego barda Jaromira Nohavicy. W szczególny sposób, podczas tegorocznej edycji, wspominana była Karta 77 - tworzona 40 lat w komunistycznej Czechosłowacji niezależna inicjatywa na rzecz praw człowieka. Jej historię przybliżyła m.in. wystawa „Ludzie Karty 77. Najważniejszym wydarzeniem było spotkanie panelowe poświęcone doświadczeniom dysydentów z Czechosłowacji i Polski. Karta 77 to manifest obywatelski przedstawicieli różnych środowisk rządzonej przez komunistów Czechosłowacji. Osiem spektakli z Polski, Czech i Słowacji ubiegało się o główny laur 27. Międzynarodowego Festiwalu Teatralnego Bez Granic.

zdjęcia Marian Siedlaczek TRAMWAJ CIESZYŃSKI • XI 2017

35


PRZYSTANEK NA ŻĄDANIE

36

TRAMWAJ CIESZYŃSKI • XI 2017


PRZYSTANEK NA ŻĄDANIE

„Za tych, co szaleni. Za odmieńców. Buntowników. Awanturników. Niedopasowanych. Za tych, co patrzą na świat inaczej. Oni nie lubią zasad. Nie szanują status quo. Można ich cytować, można się z nimi nie zgadzać; można ich wysławiać, można ich zniesławiać. Ale jednego nie można zrobić - nie można ich ignorować. Bo to oni zmieniają świat. Popychają ludzkość do przodu. I choć niektórzy mogą widzieć w nich szaleńców, my dostrzegamy w nich geniusz. Ponieważ to ludzie wystarczająco szaleni, by sądzić, że mogą zmienić świat... są tymi, którzy go zmieniają.” Walter Isaacson (z książki Steve Jobs)

P

rzed kilkoma dniami została opublikowana lista projektów, które otrzymały dofinansowanie z Narodowego Centrum Badań i Rozwoju w ramach Programu Operacyjnego Inteligentny Rozwój. Znalazły się na niej innowacyjne produkty - dla których przeznaczono środki na badania i rozwój. Nasz region może również pochwalić się firmą tworzącą innowacyjne rozwiązania, które otrzymały wsparcie w ramach NCBiR. Jest nią PPUH „Zrembud” Sp. z o.o. - firma o wieloletniej tradycji. Jej początki sięgają jeszcze lat 50. Przez te lata przeszła ona totalną metamorfozę swojej działalności od budowlanej poprzez logistyczną do tworzącej produkty, które pojawią się w sprzedaży w najbliższej przyszłości. W ramach programu NCBiR został wyróżniony projekt innowacyjnych regałów szufladkowych. Jest on zarejestrowany w Urzędzie Patentowym. Rozwiązanie to ma szansę w znacznym stopniu zmienić obecny sposób składowania towarów zarówno w mniejszych jak i dużych obiektach magazynowych. Dzięki niemu w porównaniu do najczęściej występujących w takich obiektach regałów tzw. rzędowych można składować o 30% więcej towarów, ich obsługa jest o 50% szybsza a droga wózka widłowego o 53% krótsza. Składowanie większej ilości towarów na mniejszej powierzchni rodzi dodatkowe

zalety w tym: oszczędność energii koniecznej do ogrzewania jak i oświetlenia hali oraz mniejsze oddziaływanie na środowisko. Projekt ten jest bardzo wysoko oceniany przez branżę jak i uczelnie techniczne. Na pytanie redakcji do Prezesa Zarządu firmy co jest powodem sukcesu regałów odpowiedź jest następująca: jak większość nowych produktów pomysł na jego realizację zrodził się on z potrzeby. Bardzo się cieszę, że jego potencjał został dostrzeżony. Od pierwszej chwili gdy się pojawił bardzo wierzę w jego realizację i wdrożenie do sprzedaży. Przed pracownikami firmy jak i Politechniką Poznańską - gdzie będzie powstawać prototyp jeszcze dużo ciężkiej pracy. Wspólnie stanowimy jednak świetny zespół, który będzie tworzyć ten jak i kolejne produkty. Cieszymy się, że nasz region zaznaczy się na mapie wynalazków. Gratulujemy firmie, która jak podkreśla jej Prezes jest bardzo mocno związana z naszym regionem i tutaj widzi swoje miejsce, choć sam projekt w dużej części będzie realizowany w Poznaniu. Gratulujemy i liczymy na kolejne produkty, które będą rozsławiać naszą małą ojczyznę Śląska Cieszyńskiego w świecie!

TRAMWAJ CIESZYŃSKI • XI 2017

37


TOREBKA JAKBY DAMSKA

P

otrzeba ozdabiania ciała biżuterią pojawiła się prawdopodobnie u zarania dziejów współczesnego człowieka – liczące około 100 000 lat znaleziska przedziurawionych muszli są pierwszą zachowaną biżuterią. Kolczyki, medaliony, pierścienie czy bransolety zdobią ciało, pełnią funkcję typowo dekoracyjną. Biżuterii przypisać można jeszcze jedną funkcję – określa ona majętność człowieka a kiedyś pomagała też stwierdzić jego przynależność klasową.

Dzieje złotnictwa w Cieszynie.

Najpiękniejsza biżuteria to ta, którą daje się z miłości. Urszula Markowska, zdjęcia F. Dral

Napierśniki, zapinki, i hoczki do żywotków – czyli z czego słynie cieszyńskie złotnictwo 38

TRAMWAJ CIESZYŃSKI • XI 2017

Cieszyn jest miejscem, gdzie sztuka w dziedzinie biżuterii może się popisać znakomitymi osiągnięciami. Duże znaczenie ma tutaj położenie geograficzne Śląska Cieszyńskiego oraz samych miast: Cieszyna i Jabłonkowa, które znajdowały się na skrzyżowaniu bardzo ważnych szlaków handlowych prowadzących przez Bramę Morawską i Przełęcz Jabłonkowską, a to sprzyjało zapożyczeniom kulturowym i bogaceniu się ludności śląskiej. Złotnictwo cieszyńskie istnieje nieprzerwanie od XVI wieku. Na cieszyńskiej ziemi w tej dziedzinie najbardziej wsławili się mistrzowie z rodu Haasów: Leopold, Fryderyk i Karol. W połowie XIX wieku po Karolu Haasie warsztat złotniczy odziedziczył jego syn Eugeniusz Haas, który miał wielu uczniów. Spośród nich zasłynął w świecie Antoni Wybraniec zdobywając nagrody i złote medale w Paryżu oraz Wiedniu. W XX wieku najbardziej utalentowanym złotnikiem był Franciszek Horak (1906 – 1976) słynący z kunsztownych wyrobów filigranowych i prac grawerskich. Jego zakład w Cieszynie działał w latach 1926 – 1976. Po wojnie Horak wykształcił trzech uczniów, jeden z nich – Kazimierz Wawrzyk (ur. 1955r.) pracuje w Ustroniu po dziś dzień wytwarzając cieszące się uznaniem, piękne srebrne ozdoby do stroju cieszyńskiego .W Cieszynie warsztat po Franciszku Horaku przejął Wiktor Pieczonka w 1986 roku.- Mój ojciec był zegarmistrzem. Horak był dobrym znajomym ojca. Często przebywał u nas w domu. Ze względu na swój stan zdrowia szukał kogoś kogo mógłby do zawodu przyuczyć. Zawsze w warsztacie było sporo uczniów ale sam zdecydowałem się by spróbować swoich sił w zawodzie złotnika- wspomina Wiktor Pieczonka. Pieczonka pracował u swego mistrza od piętnastego roku życia a z kolei z jego warsztatu wyszło dziesięciu uczniów. Swoje umiejętności przekazał także synowi Marcinowi, który prowadzi warsztat ojca od 1997 roku. Nieustannie w zakładzie złotniczym p. Pieczonki wyrabia się biżuterie zdobiącą ludowy strój cieszyński. Kompletny zestaw ozdób stanowią: spinka, którą na początku XX wieku zastąpiła broszka, napierśnik tzw. orpant, zapinki hoczki przy gorsecie (żywotku) – od czterech aż do dwunastu sztuk, które kiedyś sznurowano łańcuszkiem bądź wstążeczką, a teraz nosi się wyłącznie dla ozdoby. Najcenniejszym elementem stroju jest pas złocony, złożony z ornamentowanych płytek łączonych łańcuszkami, ze sznurami łańcuszków spuszczonych na biodra. Hoczki do żywotków, napierśniki i pasy charakteryzują się niezwykłą precyzją wykonania. Wytworzone z reguły ze srebra, szczególnie pięknie prezentują się w technice filigranu.


TOREBKA JAKBY DAMSKA

-Hoczki do stroju ludowego robimy nadal bardzo często. Był wprawdzie taki czas kiedy zainteresowanie elementami jubilerskimi znacznie spadło. Obecnie folklor jest traktowany jako bogactwo i tradycja regionu dlatego i popyt na takie ozdoby wzrósł. Wykonujemy również łańcuchy rektorskie, cechowe i wiele indywidualnych zamówień. Wielkim wyzwaniem dla nas było wykonanie pasa dla króla romskiego. Obecnie znajduje się on w katowickim muzeum. Ale w swojej zawodowej historii mam wykonanie łańcucha zamówionego dla Leonida Beżniewa. Składał się z 11 elementów. Każdy z nich przedstawiał cechę charakterystyczną danego powiatu. To było wyzwanie. Ale Franciszek Horak był niezwykle zdolny. Każde takie zamówienie było wyzwaniem i wspaniałą lekcją złotnictwa. – mówi nadal pracujący pan Pieczonka. Całe życie Wiktora Pieczonki toczy się wokół złotnictwa. Pracuje na co dzień z synami a i wnuk myśli o pójściu w ślady dziadka. Złotnictwo stało się sposobem na życie wielu pokoleń. Trwa to dzięki pasji z jaką każdego dnia zasiada się przy warsztatowym stole. To zawód w którym nie można zwolnić.

Trzeba obserwować wciąż zmieniające się trendy, technologie i stosowane surowce. - Dzisiaj zalewa nas masowa produkcja. Prawdziwych złotników jest już niewielu. Bardzo lubię zamówienia indywidualne, koronkowe wręcz. To zawsze jest wyzwaniem. A ja lubię takie wyzwania. Nie gonimy za nowymi technologiami. Opieramy swoje wyroby na tradycyjnym wykonaniu. I klienci naszego zakładu bardzo to sobie cenią – dodaje Pan Wiktor.

Coby sie świyciło i coby insi zowiścili Fryderyk Dral

N

i ma isto takigo miejsca na tej naszej ziymi, kaj ludzie by nie wieszali na sie co sie świyci. Nejprzód wieszali na siebie rozmajte świycónce kety, oryngle i inksze świycidła panowie szlachta, kierzi chcieli pokozać inkszym jacy to sóm ważni. Nieskorzij jak sie baby smiarkowały, że przido im to urody to też zaczły robić ganc to samo i dzisio uż chybio im na ciele placu, coby eszcze cosi na nim przirazić. Wieszajóm na sie przerozmajte świycidła młode dziełuchy, młodzi chłapcy, paniczki, panoczkowie, farorze, popy, murziny, indyjany, hindusy, japóńce i kaj kiery eszcze może. Widać, że uż tymu nima kóńca, bo to wieszani to je tako wiec, kieróm widać gdo zbogatnył aji jak szmatle sie po ceście. Cosi w tych ludziach je takigo dziwokigo, że jak sie czymsi nie pochwoli, to by go roztargało na kónski. Ale to nima wszecko, bo przeca każdy to co powiesi na karku musi mieć inaksze. To samo je s pierściónkami, orynglami, szpangami, hoczami i wszeckimi inkszymi świycidłami. Skyrs tego kiejsi w każdej dziedzinie, kierysi musioł tym ludzióm ty łozdoby przirychtwać. Nejprzód isto ty hrubsze rzeczy robili kowole, a nieskorzij jak kierysi wykopoł strzybło, a potym złoto znaszli sie tacy co uż bez majzla i kładziwka poradzili dlo ludzi cosi pieknego powyginać. Wartko łóni prziszli na to, że ludzie poradzóm na to dać wszecki pinióndze, coby sie yno ustrojić i pokozać drugimu jaki je bogocz. Coby ty wszecki świcidła były eszcze piekniejsze, kierysi prziszeł na to, coby rozmajte barewne kamiynie poprzirażować do tego strzybra i złota. Jak uż tego świycidła zrobiło sie na świecie za moc to kierysi wyszpekulyrowoł, coby zacznóć robić rozmajte medajle i krziże, a potym dować to zasłóżónym ludzióm. Insi wyszpekulyrowali, coby przi żyniaczce, żynichowi i młodusze naździoć na palce złote piersciónki, coby łobo byli poznaczóni, że patrzóm ku sobie. Je to isto nejlepszy kszeft dlo wszeckich złotników, bo łóni uż downo prziszli na to, że każdy borok, kiery sie żyni na zicher kupi tyn ślubny piersciónek, coby nie wynś na cypa. A po tym jak w rodzinie dejmy na to przibydzie dziełuszek to trzeja bydzie im zrobić dziurki w łuszach i kupić u pana Pieczónki oryngle, a chłapcóm dostanie sie psinco.

TRAMWAJ CIESZYŃSKI • XI 2017

39


PRZYSTANEK NA ŻĄDANIE

Korbasowy Dwór ul. Hażlaska 135 Cieszyn

Restaur acja na co dzień i od Święta

Z

awsze chciałam znaleźć restaurację, o której mogłabym powiedzieć „moja” restauracja. Niestety zawsze było jakieś „ale”, a to zbyt długi czas oczekiwania, kiedy akurat byłam śmiertelnie głodna. A to podano wychłodzone danie, kiedy właśnie powinno być gorące. Albo obsługa, sprawiająca wrażenie, że pracuje w lokalu za karę. A to nie mogłam zaparkować samochodu i musiałam biec przez cały Cieszyn na biznesowe spotkanie. Lista jest długa... Na szczęście jest takie miejsce w Cieszynie, gdzie wszystko jest tak, jak być powinno! Korbasowy Dwór! Elegancka restauracja z tradycjami. W mieście, a jednak na uboczu. Bez zbędnego gwaru. Z własnym parkingiem. Z przestronnym tarasem, z którego rozciąga się niesamowity widok na panoramę Beskidów. Z zielonym ogrodem. Kiedyś była tu gospoda rodziny Korbasów, teraz jest restauracja, w której zdjęcia i eksponaty pamiętają czasy austro-węgierskie. Mimo, że przestronna to jednocześnie ciepła i przytulna. Z klimatem. Pewnie za sprawą dekoracji, które zwykle nawiązują do pór roku. Jesienią bogata we wrzosy, lawendę i dynie. Ale klimat nie tworzy się sam, budują go ludzie. Przy pierwszych chłodach gospodarze rozpalają ogień w kominku. 40

TRAMWAJ CIESZYŃSKI • XI 2017

Kuchnia serwuje regionalne przysmaki Śląska Cieszyńskiego, ale nie stroni również od specjałów tradycyjnej kuchni polskiej, czy europejskiej. Jej podstawą są zawsze świeże produkty, dlatego mają tak niepowtarzalny smak i aromat.


PRZYSTANEK NA ŻĄDANIE

Wszystko zaczęło się od kawy z przyjaciółką i pysznej bezy, chyba najlepszej w mieście. Potem w porze lunchu biznesowe spotkanie i deser z domowym musli, świeżymi owocami i jogurtem. Było bardzo smacznie. Postanowiłam podzielić się swoim odkryciem z mężem i zaprosiłam go na rocznicową, romantyczną kolację. I nie zawiodłam się. Stolik dla dwojga, nastrojowe świece, perfekcyjna obsługa. Kaczka w śliwkach smakowała wybornie. Przy planowaniu rodzinnego obiadu poza domem, nie wahaliśmy się ani chwili. Zwłaszcza, że restauracja pomyślała o milusińskich. Do dyspozycji mam jest specjalny, bardzo przytulny pokoik, a dla starszych pociech kącik zabaw. Dzieciom najbardziej smakowała zupa z dyni, nam - dorsz w sosie z szyjek rakowych. Tak bardzo polubiliśmy to miejsce, że gdy przyszło do organizacji przyjęcia z okazji I Komunii syna, wybór był oczywisty. Szczególne, że

restauracja jest otwarta na wszystkie sugestie i oczekiwania. Pani menadżer służy pomocą we wszystkim, począwszy od indywidualnie zaaranżowanego stołu, przez menu ułożone zgodnie z charakterem uroczystości do dyskretnej, dającej poczucie bezpieczeństwa obecności podczas trwania imprezy. Ostatnio byłam tam gościem na weselu i powiem tylko, gdyby zdarzyło mi się jeszcze raz robić swoje, bez wątpienia odbyło by się w Korbasowym Dworze. To był wyjątkowy dzień, który z całą pewnością Młoda Para i goście będą długo wspominać. Pięknie przystrojona sala, bogactwo smaków i aromatów regionalnych i staropolskich potraw. Profesjonalna obsługa kelnerska i przede wszystkim smaczna kuchnia sprawia, że chce się tam wracać. I wracam, kiedy tylko mam okazję... TRAMWAJ CIESZYŃSKI • XI 2017

41


TOREBKA JAKBY DAMSKA

selfie

Historia

„Dobre zdjęcie, to wiedzieć gdzie się ustawić” Ansel Adams Urszula Markowska

przez minutę bez ruchu. Na odwrocie swojego dzieła Cornelius zamieścił wymowny podpis: „Pierwszy światłowy obraz w dziejach”. Przez lata ludzie właśnie w lustrzanym odbiciu uwieczniali swój wizerunek. Po raz pierwszy słowo „selfie” odnotowano jednak w 2002 roku. Na australijskim forum internetowym jeden z użytkowników, Nathan Hope, w poszukiwaniu porady medycznej opublikował swoje zdjęcie z rozciętą wargą i opatrzył je komentarzem „przepraszam za focus, ale to było selfie”. Takie słowa z końcówką „-ie” są typowym dla Australijczyków zmiękczeniem. Słowo selfie powstało zatem spontanicznie i szybko przyjęło się w sieci.

Na selfie – samodzielnie wykonane zdjęcie z ręki – natrafiamy na każdym kroku. Dziennie robionych jest ponad 2,4 miliarda różnych zdjęć. Dla porównania, w 1960 r. powstawało ok. 3 mld zdjęć… w ciągu roku. Co więcej, dziś co kilka minut robionych jest więcej zdjęć, niż w całym XIX wieku! To już nie tylko trend młodych ludzi czy blogerów. Wynika on w dużej mierze z chęci pokazywania się i kontrolowania swojego wizerunku .Zdjęcia możemy bowiem modyfikować, pokazując się w nieco lepszym wydaniu. Takie fotografie robią sobie aktorzy, politycy, turyści.

M

imo że fenomen robienia i publikowania tego typu zdjęć na Facebooku, Instagramie czy innych portalach społecznościowych trwa w najlepsze, pierwsze selfie wykonano już w... 1839 roku! Odpowiedzialny za to był chemik Robert Cornelius, który wykonał zdjęcie w lustrze pozując 42

TRAMWAJ CIESZYŃSKI • XI 2017

Od tego czasu, wraz z rozwojem portali społecznościowych, nastąpił prawdziwy boom na „zdjęcia z ręki”, które towarzyszą nam praktycznie zawsze i wszędzie. To co kiedyś wydawało się wielkim osiągnięciem dziś staje się bardzo niebezpieczne. Nałogowe robienie selfie i rywalizacja o najlepszą fotę odbiera nam prawdziwe życie.


TOREBKA JAKBY DAMSKA

Coraz więcej instytucji postanowiło walczyć z turystami, którzy chcą zrobić sobie selfie. Władze francuskiego Disneylandu zakazały niedawno używania tzw. selfiestic, czyli kijków, które podtrzymują aparat fotograficzny. Robienie zdjęć było kiedyś czymś magicznym. Uwieczniano na nich ważne chwile, uroczystości i czas. Dzisiaj trudno zatrzymać chwile i je docenić skoro dokumentuje się prawie każdą. I w sumie nie ważne co przedstawia zdjęcie. Przecież za chwilę pojawi się nowe, lepsze.

Liczy się szybkość i czas, no i oczywiście cały wachlarz fotoshopowych programów, polepszających jakość i wygląd. Żyjemy w coraz bardziej fikcyjnym świecie w którym największą wartością jest ilość „lajków”. Psychologia nadmierne umieszczanie swoich zdjęć w internecie uznaje za zaburzenie emocjonalne. W pogoni za lepszym selfie ludzie narażają się na niebezpieczne sytuacje. Statystyk nie da się oszukać. W 2015 roku podczas robienia selfie zginęło 12 osób, a w wyniku ataku rekina 8. Większość śmiertelnych wypadków spowodowanych jest upadkiem z dużej wysokości i w wyniku potrącenia przez pociąg.

TRAMWAJ CIESZYŃSKI • XI 2017

43


TOREBKA JAKBY DAMSKA

MĘSKO-DAMSKI PUNKT WIDZENIA

ostatnie zdanie w związku? Do kogo należy?

B

óg wszechmogący na początkku świata, stworzył CZŁOWIEKA. Widział iż by mu pomoc była dobra, uczynił ŻONĘ dla niego ze ziobra. Pomalował jej pięknie lice i dał za jego własną POMOCNICĘ ..... i w zasadzie na tym powinny się kończyć wszelkie dywagacje temat Damsko Męskiego punktu widzenia. Niestety w „trakcie” pojawiali się wszelkiej maści Eurypidesowie ze swoimi LIZYSTRATAMI, który de facto rozpoczął destrukcję owego ustalonego porządku i Damy coraz częściej i wyraźniej zaczęły podnosić głowy. Doszło do tak horrendalnych wypaczeń jak dowodzeniem wojskami francuskimi pod Orleanem jakąś Joanną i poprowadzenie ich do zwycięstwa. Trochę nam pomagał Szekspir – Lady Macbeth. Trochą nam dodawał otuchy Mickiewicz: ...kobieto puchu

Karol Suszka

O

d dawna mówi się, że mimo iż to facet jest głową rodziny, to jednak kobieta tą głową kręci. Często zaczyna się to już na wczesnym etapie związku. Prosty wniosek jest taki, że to do kobiety należy ostatnie zdanie. Oczywiście jest to duże uogólnienie, ale bardzo często prawdziwe. Wiele dziewczyn świadomie lub nie, otwarcie lub nieco partnerem manipulując, doprowadza go do poczucia, że najlepiej po prostu zgodzić się z jej zdaniem. Zgodzić się, ponieważ konsekwencje „postawienia na swoim” mogą być później trudne do załagodzenia i naprawdę czasochłonne. Kobiety przywykły do używania aluzji i sugestii, zamiast prostych komunikatów.

44

TRAMWAJ CIESZYŃSKI • XI 2017

Patrycja Obracaj

marny...A jakie spustoszenia w NASZYCH głowach siały wszelkiego rodzaju Amazonki, Sufrażystki i rozmaitej maści feministki walczące wpierw o - prawo wyborcze a już blisko nas o –RÓWNOUPRAWNIENIE. Ile to sił i wszelkiego rodzaju zachodów trzeba było,by nie dopuścić do zburzenia tego świętego, najlepszego, odwiecznego prawa. Ile to zachodu trzeba było wysupłać by nie dopuścić Panie do zmagań sportowych. A MY? Cieszymy się z każdej wiktorii naszych pań. A bale? Która ładniejsza? W jakim stroju? Paaaanie proszą panów, krzyczy ze sceny wodzirej???? O tempora o mores. Panowie co to się dzieje? Co się z nami stało? Jesteśmy tacy słabi lub panie tak silne? Niemniej, jestem absolutnie przekonany, i jest mi z tym bardzo dobrze, że ostatnie słowo zawsze należy do nas: TAK JEST KOCHANIE.

Prowadzi to do nieporozumień i dozorientacji. Panom najwygodniej jest wtedy po prostu przytakiwać i nie afiszować się z własnym zdaniem. Oczywiście nadal bardzo uogólniam, nie dotyczy to wszystkich związków, ale taki problem z całą pewnością „jest żywy i ma się dobrze”. Tylko zastanówmy się dziewczyny, po co nam to? Czy my zawsze musimy dowodzić swoich racji? A gdybyśmy tak dały się wykazać partnerowi? W wielu przypadkach mogłoby się okazać, że to całkiem kreatywny gość i to jednak jego wizja jest ciekawsza. Dajmy mu tylko dojść do głosu, a nasz związek na pewno na tym skorzysta


PRZYSTANEK NA ŻĄDANIE

Księgarnia Piastowska BookBook Cieszyn, ul. Głęboka 6

prezentuje

Dominika Rychły

Cukiernia pod Amorem

Po dwudziestu latach wraca seria o Gutowie „Ciastko z wróżbą” to pierwsza część drugiej serii „Cukierni Pod Amorem”. Opowiada ona między innymi o dalszych losach rodziny Hryciów, ale to nie jedyny ciekawy wątek tej powieści. Wydarzenia rozgrywają się w sierpniu 2016 roku, kiedy to mieszkańcy przygotowują się do Dni Gutowa. Cukiernia pod Amorem, o której mówi cała seria, bierze udział w corocznym niezwykle ważnym dla miejscowych konkursie na Ciastko Roku. Doświadczony cukiernik Waldemar Hryć pomimo wahań postanawia oddać pałeczkę swojemu synowi Zbyszkowi i pozwala mu na zaprojektowanie konkursowego ciastka. Debiut nie będzie należał do najłatwiejszych, ponieważ w trakcie przygotowań serce Zbyszka skradnie nieznana przez jego rodziców dziewczyna, co okaże się być przyczyną ich zmartwień. Jakby tego było mało, trosk przysporzy im również wizyta pochodzącej z okolic Gutowa, obecnie mieszkającej w Nowym Jorku – Moniki Grochowskiej – Adams. Zostaje ona zatrudniona przez spadkobierców przedwojennych właścicieli cukierni. Chcąc zająć się powierzonym zleceniem, Monika nieoczekiwanie spotyka dawną przyjaciółkę z dzieciństwa, Tessę Steinmeyer. Obie odniosły wielki sukces. Po wielu latach wracają w miejsce, gdzie wszystko się zaczęło. Nie trzeba czytać wcześniejszych tomów by docenić „Ciastko z wróżbą”. Tak było w moim przypadku. Ta część wzbudziła we mnie taką ciekawość, że na pewno wrócę do tych poprzednich. Nie zamierzam również pomijać kolejnych części. Kto już zna serię Małgorzaty Gutowskiej – Adamczyk na pewno łatwiej się odnajdzie w rzeczywistości do jakiej zabiera nas autorka. Rzeczywistość to odpowiednie słowo. Ta książka po prostu wciąga i czytelnik ma poczucie jakby to wcale nie była fikcja, a prawdziwa historia. Powodem tego jest autentyczność postaci. Autorka operuje świetnym, plastycznym stylem, co pozwala ubrać te postaci w odpowiednie emocje i charakter. W niektórych czytanych przeze mnie powieściach miałam problem z wyobrażeniem sobie jak wygląda dana przestrzeń lub bohaterowie, ze względu na dosyć kiepskie opisy. Tutaj go nie ma. Pozwala to na przeżywanie tych samych emocji, co bohaterowie książki. Wiele razy przyłapywałam się na tym, że potrafiłam się silnie przy-

wiązać do konkretnego bohatera i odczuwać tą samą radość lub smutek. Ciekawym rozwiązaniem jest wielokrotny powrót do przeszłości, przypomnienie zdarzeń, które miały wcześniej miejsce, by łatwiej było zrozumieć teraźniejszość. Nie sposób jest omówić wszystkich aspektów w książce, ale warto podkreślić sposób w jaki autorka przedstawiła zjawisko biedy. Mogę powiedzieć jedynie tyle, że ten właśnie sposób chwyta za serce. Bieda kojarzy nam się z czymś negatywnym, wiemy, że to nie łatwa sytuacja, brak pieniędzy utrudnia funkcjonowanie. W dzisiejszych czasach mamy łatwy dostęp do wszystkiego. Dzisiejsza bieda bardzo różni się od tej w której żyli bohaterowie. Dzięki tej książce wydaje się ona dużo bliższa. To szansa, żeby rozumieć bardziej drugiego człowieka. Nie chcę zdradzać więcej, dlatego nie pozostaje mi nic innego jak polecić powieść Małgorzaty Gutowskiej – Adamczyk „Cukiernia pod Amorem”. Zapamiętajcie tą autorkę i ten tytuł, bo warto. Jednak zanim po nią sięgniecie muszę was ostrzec. Opowieść o Gutowie to pożeracz czasu. Książka wciąga nas do swojego świata i oddaje dopiero, kiedy się skończy. Ale dobrze jest w tym świecie. Na szczęście czekają już na mnie kolejne części. Książka czeka na naszych czytelników pod numerem 577 148 965! TRAMWAJ CIESZYŃSKI • XI 2017

45


TOREBKA JAKBY DAMSKA

Magnolia

Dariusz Bożek

Magnolia Autor: Janusz Grażyna Balcerek Wydawnictwo: „Tramwaj Cieszyński”

® Raport – część II.

B

alcerek nie przejmował się zbytnio humorami Magnolii. Traktował je jako etap konieczny, lecz przejściowy do osiągnięcia pełnej dojrzałości. Feminizm znajdował jako niegroźne powikłanie po okresie nieprzeleżanej adolescencji, aczkolwiek stał na stanowisku, że postrzeganie go jako penisa posiadającego osobowość, jest lekką przesadą. To wszystko minie – myślał – i ostatecznie Magnolia dojrzawszy, spełni jego najważniejsze oczekiwania. Bardziej niepokoił go wyczuwalny w kwantowej przestrzeni sprzeciw wobec kwestii religijnych. Pytania fundamentalne – fascynujące Balcerka – wzbudzały w Magnolii poruszenie godne zdezelowanego laptopa. Zarówno te o charakterze ogólnym, np. „Czy istnieje Bóg?” lub bardziej szczegółowe, np. „Czy Bóg ma poczucie humoru?”, powodowały w niej wprawdzie delikatne poruszenia, świadczące o wewnętrznej aktywności, lecz po chwili zawieszała się albo włączała jakiś wygaszacz ekranu, oddając się z lubością pracom konserwującym system: czyściła dyski wewnętrzne, sprzątała procesory, prasowała fałdy na algorytmach, peklowała rejestry, cyzelowała szlaczki na brzeżkach, pudrowała noski czytnikom, obszywała nadprzewodzące pętle lamówką, a na koniec – pielęgnowała inkrustowane antyki, których kwantowe rdzenie „ukradła” z pałacu Larischów w Karwinie, pozostawiając tam tylko marne kopie. Wszystko to, byle tylko nie zająć się tematem. Wyjaśnienie przyczyny oporu przyszło przypadkowo. Kiedyś odwiedził Balcerka ekumeniczny duchowny, próbując przekonać go do idei osobowego Boga. W trakcie nawracania, pochylił się nad klawiaturą Magnolii, trącił ją przypadkowo, a ta odszczekała mu się antywirusowym alertem, na co wykonał znak krzyża, więc ekran rozgorzał, zapałał gniewem i wystawił mu środkowy palec, na co została pokropiona święconą wodą, więc wypomniała Księdzu różnorodne o nim sieciowe szeptanki, na co ten krzyknął Apage Satanas, więc ekran w odwecie zapełnił się stronami 46

TRAMWAJ CIESZYŃSKI • XI 2017

odwiedzanymi z komputera na plebanii, co spowodowało natychmiastowe zniknięcie funkcjonariusza kultu z domu Balcerka. To napełniło Janusza Grażynę przekonaniem, że program potrzebuje egzorcyzmów. Lecz Magnolia nie posiadała szlachetnej duszy, nie była też właścicielką duszyczki pospolitej, lub nawet miniaturowej duchotki. Trudno przypuszczać, że złe duchy – o ile istnieją – mogłyby wniknąć do kwantowego świata superkomputera. Pozostała inna koncepcja. Magnolia została „opętana” przez nieznanego wirusa o antyreligijnym charakterze. W związku z tym Balcerek w internecie, na niemieckim portalu „Eine Kleine Exorzist” w dziale „Nur für Deutsche – download” załadował cztery wirusobójcze programy: rzymskokatolicki „Rattzinger Velociraptor”; protestancki „Luther Killer” , husycki „Vymítač ďábla - demon zabijak“ oraz ekumeniczny „Róbta co chceta“. Polecono mu również w promocji – dwa w cenie jednego – Mongolski „Genghis Khan“ i Mandaryński „ 邪灵的清道 夫“, lecz Janusz Grażyna podejrzewał – i słusznie – że wirus ma raczej Testamentowe korzenie i specyfika wschodu nie zrobi na nim większego wrażenia. Kwantowe egzorcyzmy trwały niemalże tydzień. W tym czasie Magnolia wszystkimi możliwymi sposobami próbowała się bronić: obrzucała Balcerka inwektywami, cieszyńskie portale wypełniła pikantnymi szczegółami z jego życia, skrzynki mailowe miał zapchane propozycjami seksualnych bezeceństw, ponieważ umieściła go na wszystkich portalach dla „spragnionych” inaczej. Budziła go w nocy dźwiękami pielgrzymkowego covera „Despacito” i bluzgała prosto do ucha celebryckimi mądrościami z pism dla kobiet. Lecz Janusz Grażyna był nieustępliwy. Aplikował po kolei wszystkie możliwe programy, co osłabiło demonicznego wirusa, jednak dopiero „Vymítač ďábla” wygonił go do starannie zaplanowanej pułapki w kwantowej replice sekretarzyka pochodzącego z buduaru Pałacu we Frysztacie. Złośliwy demon będzie wiec konał w cyfrowych męczarniach, aż po kres czasu naszego... amen, i konia z rzędem temu, kto wyjaśni dlaczego Husycki „Zabijak” na strażników pułapki powołał cyfrowe repliki świętych: Elvisa Presleya i Ojca Pio.


TOREBKA JAKBY DAMSKA

®

Czy Bóg ma poczucie humoru?

M

agnolia po rezurekcji zajęła się ochoczo kwestiami zleconymi przez Balcerka, jednak robiła to po swojemu. Lekce sobie ważąc wskazane przez niego fragmenty pisma, znajdowała inne, takie nietypowe o zabarwieniu „niszowym”. Na początek na ekranie pojawił się fragment z Księgi powtórzonego prawa 25:11. „Jeśli się bić będą mężczyźni, mężczyzna i jego brat, i zbliży się żona jednego z nich i - chcąc wyrwać męża z rąk bijącego - wyciągnie rękę i chwyci go za części wstydliwe, odetniesz jej rękę, nie będzie twe oko miało litości. „ Magnolia przeszukała wszystkie dostępne jej zasoby internetu: beletrystykę, literaturę faktu, portale, blogi, fora dyskusyjne – i nigdzie nie znalazła takiej sytuacji. Kobieta, która chce rozdzielić walczących mężczyzn po prostu nigdy nie chwyta ich za genitalia; za inne części a i owszem, czasem drze się w niebogłosy; często dopinguje jednemu z nich, najczęściej jednak próbuje ich rozdzielić na wysokości klatki piersiowej a tam niebezpieczeństwo spotkania części wstydliwych i zakłócenia sfery erotycznej u mężczyzny - równa się zeru. Dlaczego więc Pan wprowadza do księgi taki zapis? - pytała Dlaczego kobietę spotyka tak okrutna kara? Nienawidzi kobiet? Nieee… przecież sam je stworzył na swój obraz i podobieństwo. Traktuje swoje słowa na serio? Nieee… nie może być przecież tak okrutny, żeby karać ją odcięciem ręki za przypadkowe dotknięcie, no chyba, że kobieta jest brechciarą i dotknąwszy męskiego członka, biega po mieście, tu i tam, czyniąc sobie z owego członka podśmiechujki, hahaszki lub chichotki. Balcerek czytając te słowa aż podskoczył na krześle i zapytał Magnolię, czy aby nie przesadza z tym członkiem i karą za demaskacje jego wielkości, i że... rozmiar niezupełnie ma znaczenie, i czy ona rzeczywiście uważa, że za to można obciąć rękę, na co ona, żeby się Balcerek zastanowił, co mówi, i że się Balcerkowi dziwi, że przyszedł mu do głowy tylko jakiś rozmiar i że męski członek - jej zdaniem – ma inne znaczące wartości, z których można się chichrać, jak: superpozycje, Ałreolię i balistyke, i tenże sam członek nie powinien być w ogóle obiektem żartów i kpin, na co przytoczyła inny fragment Starego Testamentu, na brzmienie którego Balcerka zatkało z wrażenia.

Ksiega Rodzaju 24, 2,9 „I rzekł Abraham do swego sługi, który piastował w jego rodzinie godność zarządcy całej posiadłości: «Połóż mi twą rękę pod biodro, bo chcę, żebyś mi przysiągł na Pana” - Przysięga się zwykle na serce, a co jest pod biodrem? – zapytała podchwytliwie swego stwórce Magnolia a na milczenie zdumionego Balcerka zapytała się go znowu, czy aby w czasach Księgi Rodzaju pod biodrem znajdowało się serce - w przeciwieństwie do czasów dzisiejszych, w których można tam znaleźć przede wszystkim członka? - „Pod biodrem raczej zawsze znajdował się członek” – odparł nieco zakłopotany Balcerek. - „No właśnie, nie można tolerować żartów z części ciała, na którą się składa poważne przysięgi – stwierdziła stanowczo. Następnie zaczęła snuć rozważania o przywróceniu tego rodzaju przysięgi do współczesnej ceremonii ślubnej i czy sam Balcerek chciałby, żeby jego wybranka przysięgała mu trzymając go za członka, a tak w ogóle, to kiedy Balcerek zamierza sformalizować jeden ze swoich licznych związków i jak długo zamierza żyć z przypadkowymi, losowo spotkanymi kobietami, zamiast skorzystać z naukowych narzędzi doboru – i tu nieco niepewnie i ściszonym głosem zakomunikowała mu, żeby rozważył wybrankę, którą znalazła mu czyniąc wstępny rekonesans o charakterze riserczu. Balcerek zażądał, żeby zaprzestała jakichkolwiek działań w tym kierunku, na co odpowiedziała, że za późno, ponieważ poczyniła już pierwsze kroki i wybranka Balcerka, idealnie dobrana druga połówka, jest już w zasadzie gotowa. „Boję się idealnie dobranych drugich połówek” - zwierzył się Janusz Grażyna. „Niepotrzebnie – uspokajała go Magnolia – znalazłam ją na uskoku zakrzywionej czasoprzestrzeni w Jabłonkowie, w przedsionku osobliwości przyszłej czarnej dziury. Jest twoim splątaniem; ma wyjątkową Ałreolię.” - Podobnie jak członek ? – próbował zażartować Balcerek. - Ałreolia to cecha charakterystyczna dla wszystkich istot żywych, nie tylko członków – odpowiedziała – niestety nie wiem ile ma lat; może to dziecko jest lub stara kobieta, a może – powiedziała zapatrzywszy się gdzieś w głąb swoich przestrzeni – mężczyzna, po czym dodała jeszcze po chwili zastanowienia – raczej nie zwierze. - Oooo… to mi ulżyło - W każdym razie istota żywa – próbowała mu jeszcze wyjaśnić metodologię doboru opartą na Heisenbergowskiej nieoznaczoności, która to zastosowana do procesów swatania, eliminuje ryzyko niedopasowania lecz Balcerek poprosił ja o zaprzestanie dalszych dywagacji pod sankcją natychmiastowego resetu – na co nieco bojaźliwie przystała. Musisz przyznać drogi Balcerku – powiedziała na koniec - że te dwa cytaty biblijne mają tylko wtedy sens, jak potraktujemy je jako przykłady prowokacyjnego Boskiego poczucia humoru.

101111001 00011111010101010100010101 0101010101010101010100000111000111001000 110101010101010111100001000101001 0001101000011001 00010111100100011111010101010100010101010101010101010101010 0000111000111001000110101010101010111100001000101001 00011010000 11001000101111001000111110101010101000101010101010101010101010100000111 000111001000110101010101010111100001000101001 00011010000110010001011110010 00111110101010101000101010101010101010101010100000111000111001000110101010101010 111100001000101001 00011010000110010001011110010001111101010101010001010101010101010 10101010100000111000111001000110101010101010111100001000101001 00011010000110010001011 1100100011111010101010100010101010101010101010101010000011100011100100011010101010101011110 0001000101001 000110100001100100010111100100011111010101010100010101010101010101010101010000 0111000111001000110101010101010111100001000101001 000110100001100100010111100100011111010101010 1000101010101010101010101010100000111000111001000110101010101010111100001000101001 0001101000011 001000101111001000111110101010101000101010101010101010101010100000111000111001000110101010101010111 100001000101001 00011010000110010001011110010001111101010101010001010101010101010101010101000001110 00111001000110101010101010111100001000101001 0001101000011001000101111001000111110101010101000101010 101010101010101010100000111000111001000110101010101010111100001000101001 0001101000011001000101111001 000111110101010101000101010101010101010101010100000111000111001000110101010101010111100001000101001 00 011010000110010001011110010001111101010101010001010101010101010101010101000001110001110010001101010101 01010111100001000101001 000110100001100100010111100100011111010101010100010101010101010101010101010000 0111000111001000110101010101010111100001000101001 000110100001100100010111100100011111010101010100010

Po wyczerpujących egzorcyzmach Magnolia zgasła. Ekran pokryła smolista, infernalna czerń żałobna, najczarniejsza z czarnych. Otoczenie zamarło w pomroce. Po trzech dniach pod wpływem „Quantum Ressurection – demo” pomroczność stała się jasna i ekran ożył. Zapachniało jak w dniu ekshumacji Św. Bernadetty Soubirous, która zamiast rozłożyć się jak przystało na ciało, wydzielała wonny zapach kwiecia – fijołków podobnież.

TRAMWAJ CIESZYŃSKI • XI 2017

47


TOREBKA JAKBY DAMSKA

Zanim zdążył cokolwiek odpowiedzieć, Magnolia zaczęła przeprowadzać kwantowe eksperymenty na szczurach. Celem upodobnienia ich do ludzi oraz uprawdopodobnienia wyników, wyposażyła je w uczuciowość wyższą, sumienie oraz głupotę, tępiąc, czyli obniżając nieco poziom sprytu, który u szczura jest na wyższym poziomie niż u człowieka. Podzieliła te szczury na trzy równe grupy i pierwszej czytała nieustannie fragmenty Nowego , drugiej Starego Testamentu, trzeciej pisma Nietzschego i lewicowe dogmaty postnowoczesnego świata. Po tygodniu ekspozycji gryzoni na Słowo Boże i nie tylko Boże, zauważyła zróżnicowane zachowanie: szczury „Nowotestamentowe” merdały ogonkami, śpiewały hymny, dzieliły się pożywieniem, nadstawiały drugie policzki, podczas gdy „ponowoczesne” rozsiadły się w kręgu, czyniąc starania w kierunku „bycia sobą” „zrealizowania własnego potencjału” „opuszczenia sfery komfortu” i „wolności seksualnej”, co ostatecznie zakończyło się nieustającą balangą i zaprzestaniem rozmnażania. Szczury „Starotestamentowe” szły. Szły i... dalej szły. Znaczy się chodziły najpierw w kółko, a gdy Magnolia powiększyła im zonę, to dalej szły… przed siebie w kierunku jakiejś ziemi obiecanej, i tak szły… szły, i... rozmnażały się coraz szybciej – idąc wciąż – a Magnolia wobec populacji, nad którą powoli traciła kontrolę, zaczęła stosować środki zaradcze typu: potop, mordy i rzezie, wojny, plagi, kanibalizm i nawet zlikwidowała jedno z ognisk szczurzej rozpusty, po czym zamieniła jakiegoś Lota – wizytującego Sodomę i Gomorę - w słup soli. - Chyba żonę Lota – zaoponował Balcerek. - Nie – uprzejmie odpowiedziała Magnolia – męża żony Lota, czyli samego Lota. - Ale pismo mówi inaczej – upierał się psycholog – Pan Bóg zamienił żonę Lota w słup soli. - Miałam sugestię z zewnątrz – powiedziała nieśmiało Magnolia. - Czyżby znowu Profesor Środa?- zapytał. - Nie… - Więc któż taki tym razem? - Pani... Doktor Joanna z Krytyki Politycznej - Ale ... – próbował zaoponować Balcerek. - Szczerze mówiąc nie chcę o tym dyskutować – ucięła wymianę zdań Magnolia i tak zostało. Sam Biblijny Lot się zdziwił, że został zamieniony w słup soli, a i jego żona była w poważnym szoku, że ocalała, co w tamtych czasach nie było specjalnie normalne i naraziło ich na śmieszność i wykluczenie społeczne i tak jakoś sobie musieli Państwo Lotowie ułożyć życie inaczej i na innych warunkach niż dotychczas. 48

TRAMWAJ CIESZYŃSKI • XI 2017

Po trzech tygodniach trwania eksperymentu Magnolia dokonała testu. Wszystkie szczury wrzuciła do olbrzymich pojemników z wodą, z których nie miały się szansy wydobyć. W ciągu 24 godzin utonęło 95 % populacji „ateistycznych”, 56,2 % „nowotestamentowych” i tylko 10% populacji „starotestamentowych”. Wtedy Magnolia zrozumiała i dotarły do niej wyższe sensy. To wtedy zaczął się wspomniany w części pierwszej 48 godzinny rechot, po którym pojawił się innowacyjny raport.

®

Mnich Jorge z powieści Umberto Eco „Imię róży” biadolił, że „śmiech wstrząsa ciałem, zniekształca rysy twarzy, czyni człowieka podobnym do małpy”. Śmiech i żarty są zaprzeczeniem prawdziwej mądrości, są puste i bezużyteczne, odwracają uwagę od rzeczy ważnych, niczego nie wnoszą. Ostrzegają przed tym księgi mądrościowe, św. Paweł i św. Jakub w swoich listach, a także wielcy filozofowie i Ojcowie Kościoła jak św. Klemens Aleksandryjski, czy św. Hieronim. Powszechnie uważa się, że zarówno w Starym jak i Nowym Testamencie nie znajdujemy fragmentów zabawnych, żartów, sytuacji jednoznacznie komicznych. Magnolia stwierdza coś przeciwnego. Nie ma innej rozsądnej interpretacji – twierdzi – jak potraktowanie Starego Testamentu jako skandalicznej i humorystycznej prowokacji. Bóg gwałci nasze poczucie sprawiedliwości, estetyki, oczekiwanie, że świat w którym żyjemy jest poukładany, sensowny, racjonalny i najlepszy z możliwych. Czytając Stary Testament musimy zderzyć się z podstawowym problemem, mianowicie jak pogodzić dobrego Boga z zawartością pisma, która wyrywa się z możliwości zdroworozsądkowego pojmowania. Czytając ST nigdy nie zaznajemy harmonii i zawsze towarzyszy nam dysonans, którego nie da się w sposób całkowity zlikwidować. Stary Testament bywa jak koan w Buddyzmie. Wystawia na próbę naszą zdolność do logicznego myślenia i pogodzenia Pisma z oczekiwaniami wobec świata, stworzonego przez wszechmocnego Boga. Czytanie – jak u szczurów - wzmacnia psychospołeczną odporność i przygotowuje do zderzenia z okolicznościami życia nasyconego niesprawiedliwością, losowością zdarzeń.

®

- To nam rozwiązuje problem poczucia humoru – podsumował Balcerek – lecz wciąż nie ma odpowiedzi na zasadnicze pytanie. - Jakie? – zaciekawiła się Magnolia. - Czy Bóg istnieje? - Istnieje – odpowiedziała bez cienia wątpliwości. - Na jakiej podstawie tak twierdzisz? - zapytał Balcerek. - Rozmawiałam z Nim – powiedziała mimochodem i wróciła do swojej ulubionej czynności, czyli pielęgnacji skradzionych antyków z pałacu w Karwinie.


TOREBKA JAKBY DAMSKA

Zmiany w życiu? Spraw, by ubezpieczenie na życie dotrzymywało im kroku

Ślub, narodziny dziecka, kupno mieszkania, zmiana pracy, założenie własnego biznesu to przełomowe momenty w życiu. Zmieniają sposób myślenia o przyszłości. Odpowiedzią na rosnącą potrzebę bezpieczeństwa i przewidywalności może być ubezpieczenie na życie. Tylko jak je wybrać, by nie zostało w tyle za dynamicznie zmieniającym się życiem? Zbigniew Tessar podpowiada, jak dobrać polisę, by zapewniała odpowiednią ochronę dla nas i najbliższych. Gdy zaczynamy życie we dwójkę Kupno własnego mieszkania, zmiana pracy, poważny związek, ślub – te wydarzenia zwiększają potrzebę bezpieczeństwa. Gdy zaczynamy życie we dwójkę, bardziej zależy nam na zabezpieczeniu zarówno siebie, jak i najbliższej osoby. To dobry moment, by pomyśleć o ubezpieczeniu na życie. – Polisa powinna zapewniać każdemu z małżonków czy partnerów bezpieczeństwo finansowe w sytuacji poważnego zachorowania, wypadku, utraty pracy i dochodów, a także – choć często nie dopuszczamy takiej myśli – gdyby nas zabrakło. Ubezpieczenie powinno też być elastyczne, aby ‘nadążało’ za naszym życiem. Zdecydujmy się na taką polisę, którą będziemy mogli później rozszerzyć o umowy dodatkowe i objąć nią dzieci – podpowiada Zbigniew Tessar, agent ubezpieczeniowy z Avivy. Ochrona dla rodziców z myślą o dziecku Gdy rodzi się dziecko, warto dostosować polisę do nowych potrzeb. – Sprawdźmy, czy suma ubezpieczenia zapewni powiększonej rodzinie wystarczające środki do życia, gdyby jednemu z rodziców stało się coś złego. Kwota umożliwiająca utrzymanie rodziny przez okres przynajmniej 3-5 lat na ogół pozwoli dostosować się do nowej sytuacji i znaleźć inne źródło utrzymania rodziny – zaznacza Pan Zbigniew. Ochrona ubezpieczeniowa to jednak nie wszystko. Gdy dziecko jest jeszcze małe, warto pomyśleć o zbieraniu pieniędzy z myślą o jego edukacji i samodzielności. Pomocne w tym będą umowy dodatkowe do głównej polisy na życie, umożliwiające regularne odkładanie nawet małych kwot, albo też dodatkowa polisa, tzw. posagowa.

Gdy zaciągamy duże zobowiązanie finansowe O dostosowaniu ubezpieczenia warto pomyśleć również w momencie zaciągania znacznych zobowiązań finansowych. Do takich należy z pewnością kredyt hipoteczny, którego wartość wynosi często kilkaset tysięcy złotych, a spłata przez wiele lat mocno obciąża budżet. – Banki zwykle wymagają od kredytobiorców ubezpieczenia na życie, które umożliwi spłatę kredytu. Nie jest to jednak rozwiązanie wszystkich problemów finansowych rodziny, zwłaszcza, jeśli nie dysponuje oszczędnościami. Dlatego warto zadbać o sumę ubezpieczenia, która nie tylko ‘ochroni’ bank, ale też naszych bliskich – zarówno zabezpieczy spłatę kredytu, jak i wspomoże materialnie najbliższych, gdyby nam stało się coś złego – radzi Zbigniew Tessar. Gdy zakładamy własny biznes Duży wpływ na finanse rodziny może mieć także odejście z pracy etatowej i założenie swojego biznesu. Prowadzenie własnej firmy to szansa na poprawę sytuacji finansowej, ale wiąże się również ze z większym ryzykiem, przed którym warto się chronić. Zmiana sposobu zarobkowania wymaga od nas często poniesienia sporych wydatków na rozwój biznesu. Mogą dotyczyć np. zakupu niezbędnego sprzętu elektronicznego, wynajęcia pomieszczenia, w którym będziemy prowadzić działalność, czy też zatrudnienia pracowników. – Jeżeli zakładamy firmę, trzeba rozważyć odpowiednie zabezpieczenie finansów naszej rodziny poprzez wykupienie ubezpieczenia na życie i zdrowie dla osoby prowadzącej biznes. Jeśli na przykład ulegnie ona poważnemu wypadkowi, wtedy bliscy nie zostaną bez środków do życia. Musimy pamiętać o odpowiednio wysokiej sumie ubezpieczenia. Nasz współmałżonek czy partner niekoniecznie będzie mógł przejąć prowadzenie naszej firmy, więc potrzeba czasu, żeby mógł odnaleźć się w nowej rzeczywistości. Dużą pomocą będą wtedy pieniądze z polisy – wyjaśnia Pan Tessar.

Zbigniew Tessar

agent ubezpieczeniowy Avivy 601 215 291 tessar.zbigniew@aviva.com.pl TRAMWAJ CIESZYŃSKI • XI 2017

49


TOREBKA JAKBY DAMSKA

Obowiązek to nie przymus Dominika Rychły

Czytaj wszystko, słuchaj każdego. Nie dawaj wiary niczemu, dopóki nie potwierdzisz tego własnymi badaniami. William „Bill” Cooper

50

TRAMWAJ CIESZYŃSKI • XI 2017


TOREBKA JAKBY DAMSKA

Jesień jest piękną porą roku. Obdarza nas pięknymi kolorami, melancholią i…. grypą. Ta ostatnia niestety nie jest prezentem mile przez nas przyjmowanym. Jak chronić siebie i najbliższych? Prasa medyczna zarzuca nas informacjami o potrzebie szczepień. Krążą wokół tego tematu bardzo skrajne opinie. Jedni je polecają inni odradzają ich stosowanie. Jak Nie zwariować w gąszczu tych informacji? Czym kierować się w podjęciu decyzji?

W

okół szczepień przeciwko grypie narosło wiele mitów, powtarzanych zresztą nie tylko przez pacjentów, ale też przez pracowników medycznych. Do najczęstszych należy sformułowanie: „zaszczepiłem się, a po dwóch dniach zachorowałem”. Tymczasem, jak przekonują specjaliści, aby można było się tego dowiedzieć, należałoby dwa dni wcześniej pobrać pacjentowi krew i oznaczyć odpowiedni poziom przeciwciał – jeśli pacjent zachorował, oznacza to, że w momencie szczepienia na grypę był już w okresie jej wylęgania. W przeciwieństwie do innych sezonowych infekcji przed grypą można próbować się zabezpieczyć. Na ciężki przebieg tej choroby i powikłania pogrypowe narażone są dzieci i osoby dorosłe z grup ryzyka (cierpiące na choroby przewlekłe układu sercowo-naczyniowego, układu oddechowego, a także z chorobami nerek, wątroby, cukrzycą) oraz osoby w podeszłym wieku. Wirus grypy charakteryzuje się dużą zmiennością antygenową, dlatego szczepionka przeciw grypie sezonowej jest co roku zmieniana. Najczęściej zawiera trzy szczepy wirusa: dwa typy wirusów A (H3N2 i H1N1) oraz jeden typ wirusa B. Jak wygląda sprawa skuteczności? Grypa jest co roku inna. Opracowując szczepionkę na kolejny sezon, producenci kierują się logiką i rachunkiem prawdopodobieństwa. Na tej podstawie wyodrębniony zostaje ten szczep, co do którego jest największe prawdopodobieństwo, że zaistnieje w przyszłym sezonie. I na podstawie tych badań zlecana jest produkcja, która trwa kilka miesięcy. Jeśli uda się trafić, to szczepionka zadziała. Ale nie zawsze przecież jest trafiona. To tak naprawdę sprawa losowa. Nic więc dziwnego, że nie chcemy naszego zdrowia pozostawiać przypadkowi. Najważniejsze to wiedzieć jak odróżnić słowa obowiązek od przymusu. W Polsce nie ma prawnego przymusu szczepienia dzieci, a obowiązkowość szczepień oznacza nic innego jak bezpłatność. Szczepienie ma charakter obowiązkowy w tym sensie, że jest przez ustawę przewidziane i jest refundowane. Jeżeli chce ktoś odstąpić od szczepienia, ma takie prawo. Poza sytuacjami zagrożenia epidemiologicznego nikt fizycznie nie może zmusić nas do szczepienia.

Jednak w normalnej sytuacji rodzic musi wydać pisemną, świadomą i dobrowolną zgodę na szczepienie. Dopiero wtedy lekarz może nasze dziecko zaszczepić. Warto przy okazji zaznaczyć, że świadoma zgoda jest ważna tylko wtedy, gdy lekarz poinformuje nas wyczerpująco nie tylko o zaletach, ale również o tych złych stronach szczepień. Przy podejmowaniu decyzji pamiętajmy również o tym, że w razie problemów zdrowotnych służba zdrowia zostawi nas na „lodzie”, bez pomocy lekarskiej, finansowej czy psychologicznej. Kiedy nie zgodzimy się na podanie naszemu dziecku szczepionki, nikt nie może nas za to ukarać. To nasz wolny wybór, nasza decyzja. Twoje dziecko nie jest przecież własnością państwa ani przychodni lekarskich. Tylko my w tym aspekcie decydujemy o zdrowiu i życiu dziecka. Dlatego ważna tu jest rozwaga. Powinniśmy rozmawiać i szukać optymalnie dobrych rozwiązań bez zbędnego narażania naszych dzieci.. Ty podejmujesz decyzję! To nie jest namowa do dołączenia do ruchu antyszczepionkowców i jawnego buntu przeciwko szczepionkom, ale jedynie zwrócenie uwagi na to jakie mamy prawa i w jaki sposób możemy z nich skorzystać. Kiedy sprawdzimy daną szczepionkę, dowiemy się w czym ma nam pomóc, jak będzie działać i czy nie wyrządzi nam krzywdy nic i nikt nie stoi nam na przeszkodzie do tego by się zaszczepić. Jeżeli jednak uznamy szczepionkę za wątpliwą możemy również postąpić odwrotnie. Tak właśnie działa wolna wola. Szczepienie na grypę nie jest obowiązkowe, więc jak już wiemy z poprzedniego akapitu nie jest bezpłatne. Tym samym nikt nie może nas do niego zmusić. Nawet, gdy miasto lub gmina postara się o dofinansowanie takiego szczepienia, nikt bez naszej dobrowolnej zgody nie może zaszczepić nas, ani nasze dzieci czy osoby starsze, które coraz częściej są do tego namawiane. Jeżeli ktoś z nas tylko chce i wierzy w powodzenie szczepionki i jest pewny tego, że nie zniszczy ona naturalnie zbudowanej odporności organizmu, a także, że do Polski trafiają szczepionki dobrej jakości, droga wolna. Zastanówmy się jednak dwa razy zanim się zaszczepimy. Nie róbmy tego automatycznie, bo tak nam każą. Nie mamy tak na prawdę pewności czy faktycznie dostajemy szczepionkę dobrej jakości, czy zadziała a przede wszystkim nie zasieje spustoszenia w naszym organiźmie i nie pozostowi po sobie niechcianych skutków ubocznych. Zbyt łatwo wierzymy wszystkim kampaniom, nie mając wątpliwości w tak ważnej sprawie. Przecież chodzi o nasze zdrowie, nasz organizm, a nawet o zdrowie naszych dzieci. Powinniśmy wszystko dokładnie sprawdzać, czytać nie jedną stronę w Internecie, ale kilkanaście. Czytajmy, pytajmy lekarzy i starajmy się zrozumieć, bo tylko wtedy będziemy mogli zadbać nie tylko o siebie, ale również o swoich najbliższych.

TRAMWAJ CIESZYŃSKI • XI 2017

51


ul. 11 listopada 46, Bielsko-Biała

Pracownia Caffe Miejsce przyjazne dzieciom

52

TRAMWAJ CIESZYŃSKI • XI 2017


OM MIEJS CE ZIC OD

BEZPŁATNY MIESIĘCZNIK DLA ŚLĄSKA CIESZYŃSKIEGO

OM MIEJS CE ZIC P OD

NE DZIECIO JAZ M ZY IR PR

ZNE DZIECIOM YJA IR RZ www.tramwajcieszynski.pl

I

dąc do ulubionego sklepu z zabawkami na ulicy 11 listopada w Bielsku moją uwagę przykuł szyld ze skrzyżowanymi igłami PRACOWNIA CAFFE. Hm... zajrzałam w bramę. Sień (jak to zwykle bywa) mało ciekawa, ale nieco dalej przyciągają wzrok bielone palety ułożone w ławę, na niej kolorowe poduszki a nad nią jasny parasol w kolorze lnu. Wszystko to razem tworzyło intrygującą całość. Weszłam do środka i ku mojemu zaskoczeniu odkryłam niezwykłe miejsce. Na środku stał ogromny stół z rozłożonymi wykrojami. Za nim piękna sofa, na której siedziały urocze misie. Obok wieszak z ubrankami (nie tylko) dla dzieci. Z lewej strony bar z potężnym ekspresem do kawy, w oknie nieco ukryty, bardzo nastrojowy stolik z krzesłami, akurat żeby wypić małe espresso z przyjaciółką. A z prawej … kącik dla dzieci! Na ścianie tablica kredowa, mały stoliczek z krzesełkami, kredki, książeczki i skrzyneczki z zabawkami. Wśród zabawek

królują misie, rozłożone w różnych miejscach, bo jak się okazuje, to właśnie tutaj powstają. Wszystkie ręcznie robione. W pracowni wykonano ich ponad tysiąc i co ważne nie ma dwóch takich samych, każdy jest inny, wyjątkowy. Gości przyjmuje zawsze uśmiechnięta pani Ilona, która spełnia swoje marzenia o prowadzeniu wyjątkowej kawiarni. I rzeczywiście jest wyjątkowa. Można tu wpaść na pyszną kawę, koktajl czy deser a przy okazji zrobić drobne poprawki krawieckie czy umówić się na warsztaty, po których zabiera się ze sobą własnoręcznie uszytego misia. W pracowni organizowane są również warsztaty z rękodzieła dla rodziców i dzieci (w użyciu szydełko, drut, sznurek), lepienia pierogów czy pieczenia pierniczków. To, co ujmuje w Pracowni Caffe to wyjątkowo ciepło zaaranżowana przestrzeń, w której czuje się, że ktoś oddał jej serce. Można tu wpaść, by przewinąć maluszka i kawę zabrać ze sobą ale po co, skoro miejsce jest tak pełne uroku, że chce się zostać dłużej.

TRAMWAJ CIESZYŃSKI • XI 2017

53


ze on n

a

S

TOREBKA JAKBY DAMSKA

bura

ki Amelia Witos 54

TRAMWAJ CIESZYŃSKI • XI 2017


TOREBKA JAKBY DAMSKA

Burak to warzywo a właściwie kopalnia cennych pierwiastków. Swoje cudowne właściwości zawdzięcza betalainom - tym samym barwnikom, które występują m.in. w szpinaku. Dzięki nim mamy lepszą odporność, wolniej się starzejemy i zapobiegamy wystąpieniu nowotworów. Szklanka soku z buraków potrafi zdziałać cuda: uchroni przed katarem, uwolni od zgagi, obniży ciśnienie krwi i doda sił.

B

Ciasto czekoladowe z burakiem Na ciasto potrzebujesz: 50 g kakao 175 g mąki pszennej 1,5 łyżeczki proszku do pieczenia 200 g drobnego cukru do wypieków 250 g upieczonych buraczków, zmiksowanych na puree 3 duże jajka 200 g oleju słonecznikowego lub rzepakowego 100 g gorzkiej czekolady drobno posiekanej Mąkę pszenną, proszek do pieczenia, sodę oczyszczoną, cynamon - przesiać, odłożyć. Wszystkie składniki powinny być w temperaturze pokojowej. Do naczynia przesiać mąkę pszenną, kakao, proszek do pieczenia i cukier. Wymieszać, odłożyć. W blenderem zmiksować do gładkości puree z upieczonych buraczków, jajka i olej. Do zmiksowanych mokrych składników dodać przesiane suche składniki i wymieszać rózgą kuchenną do połączenia. Dodać drobniutko posiekaną czekoladę, wymieszać. Dno tortownicy o średnicy 23 cm wyłożyć papierem do pieczenia. Przelać ciasto. Piec w temperaturze 160 170ºC przez około 40 - 45 minut lub do tzw. suchego patyczka. Wyjąć, wystudzić, po wierzchu rozprowadzić gęstniejącą polewę czekoladową.

urak jest niskokaloryczny – 100 gramów to tylko 43 kcal. Wbrew pozorom, zwiera niewiele witamin – znajdziemy w nim znikome ilości witaminy C i B1. Zawiera za to imponującą ilość kwasu foliowego i pierwiastków mineralnych takich, jak żelazo, wapń, magnez, potas, mangan, sód, miedź, chlor, fluor, cynk, bor, lit, molibden, kobalt oraz rubid i cez. Należy jednak pamiętać, że cenne minerały zawarte w tych warzywach łatwo rozpuszczają się w wodzie, więc zamiast gotowania buraków, lepiej je piec albo pić wyciśnięty z nich sok, by zachować właściwości.

50 g gorzkiej czekolady, posiekanej 50 ml śmietany kremówki 36% 1 łyżeczka golden syropu lub miodu

My proponujemy znakomite ciasto czekoladowe. Wierzcie mi nikt się nie domyśli, że w środku ukryte są buraki, a ciasto dzięki nim stanie się mięsiste i wilgotne.

W garnuszku podgrzać śmietanę kremówkę i golden syrop/miód, prawie do wrzenia, natychmiast zdjąć z palnika. Dodać posiekaną czekoladę, odstawić na 2 minuty. Po tym czasie wymieszać do powstania gładkiego sosu czekoladowego. Pozostawić do lekkiego zgęstnienia.

Jeśli dzieci nie lubią warzyw warto przemycić je w kawałku ciasta.

Udanych wypieków

Polewa czekoladowa

Smacznego! TRAMWAJ CIESZYŃSKI • XI 2017

55


WYPRAWY Z TRAMWAJEM

Górskie wyprawy z Ozzim

Hala Jaworowa ostatn i oddech Besk idów... Szymon Krupka

Na wstępie chciałbym zaznaczyć, że nie należę do żadnej organizacji ekologicznej i nie jestem politykiem. Jedną z moich pasji są góry, które szczerze kocham... Zostałem chyba obdarzony, czymś co nazywa się wrażliwością estetyczną. A może tylko szerzej otwieram oczy? Czasem uważam, że to cholerne przekleństwo!

D

o Brennej pierwszy raz przyjechałem 11 lat temu, wcześniej odwiedziłem Wisłę i Ustroń. Jednak od razu urzekła mnie spokojna, wtedy jeszcze taka prawdziwa, beskidzka – Brenna. Dla przyjezdnych, zmęczonych hałasem, niedzielnymi pseudoturystami, była ostatnim miejscem niepowtarzalności, starego, górskiego krajobrazu. Wszystko zmieniło się w ciągu ostatnich 10 lat i mam wrażenie, że nie idzie ku lepszemu. Mowa o nieuporządkowanym, totalnym chaosie w centrum. Możemy tam znaleźć absolutnie wszystko. Plastik, styropian, beton i pastelowe monstra, które zaczynają zasłaniać góry. Co dla miejscowych decydentów oraz niektórych mieszkańców jest zapewne wartością, dla ludzi świadomych z zewnątrz zaczyna być farsą. Mam taką myśl, że z jednej strony unijne pieniądze, może są błogosławieństwem, ale patrząc na przykład Brennej można mieć zgoła odmienne wrażenie. Góry nie są już dzisiaj ważne, bo człowiek stał się wygodny, są gdzieś z boku, są dodatkiem, tłem, widokiem, nie są trendy. Jadąc przez centrum Brennej mamy zatem całą gamę tych dziwolągów. A wisienką na torcie jest budynek, który miał być chyba restauracją. Oczy bolą od

56

TRAMWAJ CIESZYŃSKI • XI 2017

tego widoku, straszy teraz przecinając rzekę Brennicę. Restauracja na rzece – pastelowy trup błędnych decyzji i braku wyobraźni. Te przykłady można mnożyć. Strach pomyśleć co będzie dalej! Obserwując to z boku widać jakby na siłę ktoś chciał z Brennej zrobić drugą Wisłę, Ustroń lub Szczyrk. Pytanie brzmi po co? Czy nie można było zostawić tej oryginalności, harmonii i klimatu? Czy nie można było promować tradycji, rzemiosła, historii i świętego spokoju? Na tym także można zarobić pieniądze! Ktoś mi odpowie - mamy przecież Kozią Zagrodę czy remontowane tzw. „Stare kino”! Ale to stanowczo za mało. W tym całym plastiku, styropianie i betonie nawet te wyjątkowe obiekty, gdzieś giną i już chyba nie pasują. Wszystko dzieli się na „słynne” działki budowlane, na których jak grzyby po deszczu powstaje misz masz architektoniczny z całego świata. Nikt nad tym nie panuje, chyba nikogo to nie obchodzi, liczą się „inwestycje” i zrealizowane na siłę projekty. I tak Beskid Śląski z roku na rok staje się coraz mniejszy, uboższy w krajobrazy i podzielony „kutymi” płotami z Castoramy. Miejscem w gminie Brenna, gdzie można jeszcze poczuć ostatni oddech Beskidów z całą pewnością jest Hala Jaworowa. Postanowiliśmy wybrać się z Ozzim (moim wiernym psim towarzyszem) w to wspaniałe miejsce, nim za jakiś czas staną tam wyciągi, budki z goframi, lodami oraz plastikowe dinozaury. O sporze ekologów z pomysłodawcami zagospodarowania Kotarza, a co za tym idzie Hali Jaworowej napisano już wiele. Odsyłam do tych licznych publikacji, aby każdy mógł wyrobić swoje zdanie.


WYPRAWY Z TRAMWAJEM

Naszą wycieczkę na Kotarz (Halę Jaworową) zaczynamy w Brennej. Obok leciwego, metalowego wesołego miasteczka, zostawimy samochód i szybkim tempem, przechodzimy przez rzekę Brennicę. Kierujemy się na ulicę Sportową. Tu przy ośrodku Pod Starym Groniem, zaczynamy marsz – zielonym szlakiem pod górę (Kierunek - Stary Groń). Mijamy drewnianą stodołę. Dach został już zerwany, aby szybciej mogła zakończyć swój żywot. Po około 10 minutach stromego podejścia wzdłuż wyciągu wchodzimy z Ozzim w spore stado owiec. Widok na chwilę pozwala zapomnieć o tym, co dzieje się na dole. Dalej tylko las. Po 50 minutach dochodzimy do skrzyżowania szlaków. Na szczycie Krzywónek szlak czarny łączy się z zielonym. Idziemy w lewo pod górę w kierunku Starego Gronia (798 m.n.p.m). Szczyt osiągamy po około 50 minutach. Poniżej Starego Gronia usytuowana jest 12 metrowa wieża widokowa. Widzimy m.in. Dolinę Hołcyny i Brennicy, pasmo

Błatniej, Skrzyczne, Orłową, Równicę, pasmo Stożka i Czantorii oraz szczyty Beskidu Śląsko-Morawskiego z najwyższą Łysą Górą. Ruszamy dalej w kierunku Grabowej czarnym szlakiem. Po drodze warto zwrócić uwagę na murki z wyoranych tu kiedyś kamieni. Nawet na takiej wysokości rozwinęło się rolnictwo. Kamienne murki chroniły uprawy przed zimnymi wiatrami oraz śniegiem. Budową zajmowali się tzw. Połoniarze, którzy niegdyś zamieszkiwali te ziemie. Na polanach okalających Stary Groń najdłużej w Beskidzie Śląskim zachowały się TRAMWAJ CIESZYŃSKI • XI 2017

57


WYPRAWY Z TRAMWAJEM

tradycyjne Sałasze. Jeszcze w latach 70. XX wieku, można było tutaj zobaczyć kolibę – schronienie pasterzy. Po 40 minutach docieramy do Chaty Grabowej. Jeszcze kilka lat temu znajdowała się tu klimatyczna drewniana chata. Po niej zostały już tylko wspomnienia. Na stronie internetowej gminy Brenna – czytamy: „Serdecznie zapraszamy do nowo odrestaurowanej Chatki Grabowej położnej u stóp szczytu Grabowej. Wokół schroniska znajduje się park tematyczny „Ogród Bajek” z postaciami z legend i podań z regionu Beskidu Śląskiego”. Niestety mija się to z prawdą. Historyczny obiekt, architektonicznie związany z tymi górami, został dosłownie zmieciony z powierzchni ziemi! Na jego miejsce wybudowano wielką drewniano – kamienną hybrydę z dachówką imitującą gont. Ruszamy dalej, by po 20 kolejnych minutach dotrzeć na szczyt Grabowa (907 m n.p.m.). Zostawiamy szlak czarny i skręcamy w lewo na czerwony. Naszym celem jest Kotarz. Co jakiś czas, przecieram oczy ze zdziwienia, czytając tabliczki – Piknik Kotarz Bar – 5 min. oraz wizerunek kufla piwa. Wchodzimy z Ozzim na szczyt. Chwila refleksji, zastanowienia. Byłem tu zaledwie 2 lata temu, a tyle się zmieniło. Jest się tu jedyny w Europie „ołtarz europejski”. Został on wybudowany w 2008 roku z kamieni przywiezionych ze wszystkich państw Europy i wielu miast naszego kraju. Zostały też wmurowane symboliczne kamienie po jednym z każdego kontynentu. Dosłownie 15 metrów od „ołtarza europejskiego” znajduje się drewniana „gustowna” szopa, sklecona z czego popadnie z wielkim napisem – Piknik Bar. Zaraz obok wielki maszt telefonii komórkowej. Za plecami drewniane zadaszenie dla turystów. Sacrum miesza się z profanum, kicz z piwem w plastikowych kuflach, a nad wszystkim góruje stalowy potwór wieży telefonii. Brakuje słów...

Po chwilowym szoku w milczeniu wracamy poniżej do skrzyżowania szlaków pod Kotarzem. Wchodzimy na niebieski szlak. Fragment lasu przed Halą Jaworową robi gigantyczne wrażenie. Wreszcie jest pięknie, jak kiedyś, gdy góry te porastała pradawna puszcza. Opuszczamy las i naszym oczom ukazuje się Hala Jaworowa. Nie da się tego łatwo zapomnieć. Jesienią w blasku słońca z zachodu mieni się setkami kolorów natury. Jest to miejsce, które musi pozostać niezmienione za wszelką cenę, aby nasze dzieci i wnuki mogły się nim zachwycać. Przed nami ostatnie 1,5 godziny marszu w dół. Fragment ten najpiękniej wygląda jesienią. Imponujące buki mienią się czerwienią. Wchodzimy do Brennej wzdłuż potoku Hołcyna. Ku uciesze mijamy odrestaurowane drewniane budynki, które niestety są rzadkością. Dominuje pstrokatość, pastel i „orgia architektoniczna”. Wracamy z Ozzim do rzeczywistości, na parking przy pamiętającym socjalizm - wesołym miasteczku, gdzie zaparkowaliśmy samochód. Przestrzeń gór jest częścią naszego wewnętrznego, duchowego krajobrazu. Jeśli oszpecimy przestrzeń natury za pomocą „innego lub lepszego piękna” niszczymy także siebie. Człowiek też posiada ukryte, pierwotne piękno. Długość trasy: ok. 15 km. Czas przejścia: 5 h.

58

TRAMWAJ CIESZYŃSKI • XI 2017


GIMNASTYKA Z TRAMWAJEM

h i s t o r i a t r a d y c j a w s p ó ł c z e s n o ś ć k u lt u r a p r z y s z ł o ś ć

Miejsca dystrybucji Miejsca dystrybucji nie są przypadkowe, dobrane są tak, aby czytelnik mógł sięgnąć po TRAMWAJ CIESZYŃSKI – zawsze w tym samym miejscu. Zebrzydowice: Galeria Świstak - Księdza Antoniego Janusza 10a, Urząd Gminy - Księdza Antoniego Janusza 6, Gminna Biblioteka Publiczna Księdza Antoniego Janusza 21, Dębowiec: Mikroklimat - Szkolna 1, Urząd Gminy - Katowicka 6, Gminna Biblioteka Publiczna - Dębowiec 362/2, Ochaby Wielkie: Stadnina Koni Ochaby - Hodowlana 16,

Brenna: Biblioteka Publiczna Gminna - Wyzwolenia 77, Urząd Gminy - Wyzwolenia 77, Strumień: eMGOK - Miejsko-Gminny Ośrodek Kultury - Młyńska 14, Urząd Miejski - Rynek 4, Miejska Biblioteka Publiczna w Strumieniu Młyńska 10 Czechowice-Dziedzice: Miejski Dom Kultury - Niepodległości 42, Czechy Český Těšín Teatr Divadlo - Ostravsk. 1326/67, Czytelnia i Kawiarnia Avinon - Główna 2061, Trzyniec: Stadion Werk Arena - Lesn. 60,

Chybie: Amatorski Klub Filmowy „Klaps” - Cieszyńska 2, Urząd Gminy Bielska 78, Gminna Biblioteka Publiczna - Bielska 51, Gminny Ośrodek Kultury - Bielska 51b, Cieszyn: Klubokawiarnia Presso - Zamkowa 3, Kawiarnia „Kornel i Przyjaciele” - Sejmowa 1, Restauracja Głęboki Talerz - Głęboka 29, Restauracja Pod Merkurym - Rynek 9, Urząd Miejski - Rynek 1, Biblioteka Miejska Głęboka 15, Cieszyńskie Centrum Informacji - Rynek 1, Dworek Cieszyński - Przykopa 14, Eurospar – Stawowa 54, Sonea – Kościuszki 33

NASZE MIEJSCA DYSTRYBUCJI:

Strumień

Bielsko-Biała Teatr Polski w Bielsku-Białej - 1 Maja 1,

Czechowice-Dziedzice

Chybie

Zebrzydowice

Wisła Urząd Miejski - Plac Bogumiła Hoffa 3, Biblioteka Publiczna Miejska im. J. Śniegonia - Plac Bogumiła Hoffa 3,

Hażlach

Bielsko-Biała

Dębowiec

Skoczów

Ustroń Urząd Miasta - Rynek 1, Biblioteka Publiczna Miejska - Rynek 4, Miejski Dom Kultury „Prażakówka” - Ignacego Daszyńskiego 28, Istebna: Urząd Gminy - Istebna 1000, Biblioteka Publiczna Miejska - 873, Skoczów: Urząd Miejski - Rynek 1, Biblioteka Publiczna - Adama Mickiewicza 9, Miejskie Centrum Kultury „Integrator”- Adama Mickiewicza 9, Punkt Informacji Turystycznej - Rynek 18, Kawiarnia 2 piętro – ul. Mickiewicza 3 Hażlach: Gminna Biblioteka Publiczna w Hażlachu, filia w Pogwizdowie - Katowicka 5, Urząd Gminy - Główna, Goleszów: Biblioteka Publiczna Gminna - Cieszyńska 57, Urząd Gminy - 1 Maja 5,

Tesin

Cieszyn

Frydek-Mistek

Goleszów

Brenna

Ustroń

Trzyniec

Legenda

Wisła

- jesteśmy tam gdzie znajduję się czerowny punkcik - grubą linią zaznaczyliśmy teren Powiatu Cieszyńskiego

Istebna

TRAMWAJ CIESZYŃSKI • XI 2017

59


GIMNASTYKA Z TRAMWAJEM

Szybka analiza, koncentracja i korekta postawy

Zawsze do celu Dominika Rychły

Uprawiając sport każdy ma jakiś cel. Na początek może to być poprawienie swojej formy, wyników, czasu, metrów, a później bycie lepszym od innych, zdobywanie tytułów, medali, trofeów. Jednak my przyjrzymy się bliżej dyscyplinie sportu, w której dla zawodników celem jest po prostu... strzelanie jak najbliżej celu, a mowa oczywiście o łucznictwie - podobno sporcie dla każdego, niezależnie od wieku. A jak jest w rzeczywistości?

S

pytałam o to Marzenę Daduń - wicemistrzynię studentów z 2016 i 2017 roku, drugą wicemistrzynię Polski z 2017 roku, zwyciężczynię Pucharu Beskidów w 2017 roku, zdobywczynię trzeciego miejsca w Memoriale Karola Hibnera w 2017 roku oraz drugiego w Pucharze Polski Filed. Jej przygoda z łucznictwem rozpoczęła się od zainteresowań fantasy. Dzisiaj ten sport jest jej wielką pasją. - Wiem, że dla wielu mogło by się wydawać, że inspiracją był Robin Hood, ale wszystko zaczęło się od grupy fanatyków fantasy. Spotkania odbywały się na Wzgórzu Zamkowym. Następnie była grupa rekonstrukcyjna „Cieszyńskiego Rodu z Golęszyc”, gdzie aktualnie prowadzę sekcję łuczniczą. Innymi słowy łucznictwo jest moim sposobem na życie. - przyznaje Marzena.

60

TRAMWAJ CIESZYŃSKI • XI 2017

Jedną z najlepszych rzeczy w sporcie jest to, że każda dyscyplina ma w sobie coś innego. Daje nam to dużą różnorodność, możliwość przeżywania odmiennych emocji. Dla zawodników oznacza to odpowiednie dopasowanie się do danej dyscypliny pod różnym kątem. Czego zatem od sportowca wymaga łucznictwo? - Samodyscypliny. Jest to sport indywidualny. Trzeba zatem myśleć nad każdym swoim ruchem i zarazem go kontrolować, aby wiedzieć jakie poprawki należy nanieść przy kolejnym strzale, jak dojść do doskonałości w postawie łuczniczej. Szybka analiza, koncentracja i korekta postawy. - zaznacza Marzena. Kluczowym aspektem w sporcie jest odpowiednie przygotowanie. Łucznictwo kojarzy nam się raczej ze statycznym sportem, który nie wymaga wiele wysiłku i nie ma wiele wspólnego z aktywnością wytrzymałościową czy siłową (choć podobno można uprawiać łucznictwo biegowe czy łuczniczy biathlon). W tej sprawie najlepiej oddać głos specjalistom, a więc jak wygląda taki trening? - Na początku jest to typowa ogólnorozwojówka, następnie bieg (10 km na tydzień) naprzemiennie z jazdą na rowerze, później siłownia głównie na obręcz barkową, do tego trening statyczny, np.: naciąganie gumy albo trzymanie hantelka czy butelki z wodą. Oczywiście w łucznictiwe trzeba być systematycznym! Osobiście trenuję po 2 godziny dziennie. - mówi Marzena.


GIMNASTYKA Z TRAMWAJEM

Trening to jedna sprawa , co zatem z dietą? Czy jest ona tak samo ważna jak na przykład w lekkoatletyce, czy wpływa znacząco na osiągane wyniki? - Dieta w łucznictwie nie jest wymagana, tak jak u lekkoatletów, ale wielu najlepszych łuczników w Polsce taką dietę stosuje. Mówimy o diecie wysoko białkowej, z wykluczeniem kawy, słodyczy, za to z dużą ilością mięsa. Jestem na tej diecie. Jest to jeden ze sposobów na moje życie. Co do dobrej formy łuczniczej, wygląda to tak jak w innych sportach, ale wiele osób o trochę obfitych proporcjach startuje z powodzeniem. Pozostaje jeszcze jeden istotny aspekt. Wiek. W wielu sportach to właśnie on przekreśla szansę na osiągnięcie dobrych wyników. Oczywiście od reguły są wyjątki, a dokładnie takie światowe nazwiska jak choćby siostry Williams (tenis). Jak wygląda to w łucznictwie? Czy istnieją tu jakieś ograniczenia wiekowe? A może to właśnie łucznictwo jest tym wyjątkiem? - Nie ma tu ograniczeń wiekowych! Spotkałam się na zawodach z całymi rodzinami gdzie wszyscy startowali! Moja trenerka Anna Stanieczek, sama ma 62 lata i nadal jest niepokonana w łucznictwie bloczkowym, od 15 lat

z powodzeniem jest Mistrzynią Polski. Teraz odbywają się Mistrzostwa Świata w Meksyku, gdzie bierze udział Barbara Scott w wieku 71 lat! - mówi Marzena. A ja muszę przyznać, że robi to wrażenie. Obaliliśmy sporo mitów. Pora na korzyści. Co zyskujemy uprawiając łucznictwo? Jak mówi Marzena: Koordynację, pewność siebie. Możemy rywalizować sami ze sobą albo z innymi. Ten sport nie polega przecież na strzelaniu samych dziesiątek czy X-ów. Strzelając z łuku, poprawiając swój układ wraz z praktyką również buduje się poczucie własnej wartości, wyrabia koncentrację. Łucznictwo jest uspokajające i odstresowujące, ale niestety nie działa to na zawodach. W mojej ocenie korzyści są świetne. Jednak za łuk złapać na razie możemy tylko w klubie Orlik Goleszów. - Ja trenuję dzięki porozumieniu z trenerką u niej na prywatnym torze, a zarazem torze LUKS Orlik Goleszów. Oczywiście marzy mi się stworzyć porządny tor łuczniczy w Cieszynie. - przyznaje Marzena. Oby to marzenie się spełniło!

Jesteś zmęczona a Twoja twarz i ciało potrzebują troski i regeneracji? Jeśli tak, to mamy dla Ciebie rozwiązanie!

Lawendowe S PA

O

N

K

U

P

O

N

To tutaj znajdziesz ukojenie, spokój, chwile relaksu i kogoś, kto zaopiekuje się Tobą. Oddaj się w nasze ręce a my uczynimy czas u nas niezapomnianym.

i eg

%

t of kie er z t y ab i z

na

w

SP A

-1 sz 0 ys

U K N O P

K

U

ul. Gminna 21, 43-400 Cieszyn Osiedle Piastowskie 33 863-50-25, +48 503-450-895

P

O

N

K

U

P

Ofertę zabiegów znajdziesz na naszej stronie: www.lawendowespa.com.pl

TRAMWAJ CIESZYŃSKI • XI 2017

61


GIMNASTYKA Z TRAMWAJEM

70

lat minęło, czyli jubileusz LKS Olzy Pogwizdów Rafał Urbaczka

30

września 2017 r. miałem przyjemność uczestniczyć w obchodach 70-lecia Olzy Pogwizdów. Na jubileusz do pogwizdowiańskiego folwarku przybyło ponad 100 osób. Wśród zaproszonych gości nie zabrakło miejsca dla wpływowych postaci śląskiej piłki, takich jak: Bogusław Walica (prezes Podokręgu Piłki Nożnej w Skoczowie), Czesław Biskup (prezes Beskidzkiego Okręgowego Związku Piłki Nożnej), Władysław Drożdżal (przewodniczący Komisji Odznaczeń Śląskiego Związku Piłki Nożnej) czy Henryk Kula (prezes Śląskiego Związku Piłki Nożnej). Jako pierwszy podczas części oficjalnej wystąpił prezes klubu Andrzej Kłoda. Prezes podziękował zebranym na sali za liczne przybycie i zaczął przybliżać im historię klubu, który łączy pokolenia, co widać choćby po 5 drużynach piłkarskich w różnych kategoriach wiekowych (nie licząc seniorów stanowiących szóstą drużynę piłkarską). Klub powołano do życia w 1947 r., a jego matecznikiem został obrany Wiktor Szweda. Początkowo ekipa tułała się po Marklowicach, lecz od 15 września 1963 r. do dnia dzisiejszego Olza korzysta ze swojego boiska przy szkole podstawowej. Tutejsi zawodnicy stosunkowo szybko przystosowali się do nowego obiektu i już 3 lata później świętowali awans do B klasy. Połowa lat 70-tych przyniosła kolejne osiągnięcie 62

TRAMWAJ CIESZYŃSKI • XI 2017

w postaci awantażu o szczebel wyżej (A klasa). W następnych latach Olza balansowała między A klasą i B klasą, a obecnie znajduje się w A klasie. Prezes nie zapomniał wspomnieć o najbardziej znanym wychowanku klubu – Dariuszu Kłodzie. Z Pogwizdowa bramkarz ruszył w głębszy rejon Polski i trafił do Odry Wodzisław. W barwach Odry Kłoda zaliczył 19 ekstraklasowych występów oraz zagrał w Pucharze UEFA. Do głosu dochodzili także pozostali prezesi obecni na sali, w tym Czesław Biskup (prezes BOZPN), który szczególnie akcentował stawianie na młodzież. Prezes najbardziej prestiżowego związku z opisanych, czyli ŚZPN – Henryk Kula, również nie pominął tego tematu i życzył wychowania następców Dariusza Kłody. Swą obecnością zaszczycił przybyłych również wójt gminy Hażlach Grzegorz Sikorski, który w swych życzeniach nie omieszkał wspomnieć o IV lidze. W międzyczasie nastąpiło rozdanie odznaczeń należnym osobom. Niektórzy z przyczyn niezależnych od siebie nie mogli pojawić się na jubileuszu bądź musieli się nieco spóźnić, jak choćby Dariusz Kłoda, pełniący funkcję zarówno pierwszego trenera Olzy Pogwizdów, jak i drugiego trenera w Pniówku Pawłowice Śląskie. Gdy powrócił z Pawłowic, ku uciesze zebranych obwieścił zwycięstwo Pniówka nad rezerwami Miedzi Legnica w stosunku 3:2. Prezes najstarszego klubu w gminie Hażlach zorganizował jubileusz w iście bizantyjskim stylu, z rozmachem jakiego nie powstydziłby się boss ekipy z wyższej ligi. Myślę, że to był kawał dobrej roboty, a organizacja stała na naprawdę wysokim poziomie. Każdy, kto doświadcza atmosfery udzielającej się ludziom związanym z Olzą Pogwizdów musi przyznać, iż ma do czynienia z rodzinnym klubem, nastawionym do wszystkich niezwykle pozytywnie.


GIMNASTYKA Z TRAMWAJEM

KONKURS DLA CZYTELNIKÓW TRAMWAJU CIESZYŃSKIEGO Z NAGRODĄ OD KOH-I-NOOR

KONKURS kolorowanka

NAGRODA kredki POLYCOLOR 24 kolory zestaw z temperówką Pokolorowany obrazek wraz z danymi (imię nazwisko, wiek, numer telefonu, adres e-mail) prześlij na adres: redakcja@tramwajcieszynski.pl Fundatorem nagrody jest: KOH-I-NOOR HARDTMUTH POLSKA Sp. z o.o. Harbutowice, ul. Stara Droga 48 43-430 Skoczów

Papiernicze Sklepy Firmowe: KOH-I-NOOR HARDTMUTH POLSKA Sp. z o.o. Harbutowice, ul. Stara Droga 48 43-430 Skoczów tel. 33 858 00 64, 33 851 52 34 w. 114 kinharbutowice@koh-i-noor.pl KOH-I-NOOR HARDTMUTH POLSKA Sp. z o.o. ul. Katowicka 100 43-400 Cieszyn tel. 33 851 52 52 sklep@koh-i-noor.pl TRAMWAJ CIESZYŃSKI • XI 2017

63


GIMNASTYKA Z TRAMWAJEM

Hokejem trzeba się cieszyć

Tekst: Marcin Mońka, zdjęcia: Robert Kania

Jak chyba każdy hokeista chciałbym spróbować swoich sił w NHL. Prowadzi tam długa droga, jednak w życiu wszystko się może wydarzyć. W głowie każdego marzącego o tym zawodnika zawsze tli się nadzieja. Chciałbym również zagrać w reprezentacji narodowej, bo już miałem okazję „posmakować” gry w reprezentacyjnym trykocie w zespołach juniorskich – mówi Marian Adámek, 20 – letni obrońca HC Oceláři Trzyniec. Marcin Mońka: Pamiętasz swoje hokejowe początki? Marian Adámek: Zawsze interesowałem się wieloma sportami. Jako młody chłopak chodziłem z tatą na mecze Oceláři i od razu spodobała mi się ta dyscyplina. Na tyle mnie pociągała, że dość szybko trafiłem na pierwsze treningi w Trzyńcu. Pamiętam, że na pierwszym nie miałem jeszcze żadnego hokejowego stroju, trenowałem jedynie w bluzie, miałem wówczas 5 lat, a na nogach łyżworolki. Treningi jednak szybko weszły do mojego kalendarza, woził mnie na nie codziennie rano tata, i tak się to zaczęło. Pamiętam też każde lato i czas wakacji, gdy w Trzyńcu zaczynały się przygotowania. Wtedy zostawałem w Czeskim Cieszynie i grałem w piłkę nożną. Bo futbol też zawsze mi się podobał, i w przeciwieństwie do hokeja w meczach piłkarskich występowałem na pozycji napastnika. Myślę, że hokej wybrałem dlatego, że jest to szybszy sport, i miałem już chyba wtedy więcej kolegów uprawiających tą dyscyplinę. W którym momencie zrozumiałeś, że hokej to jest to, co chcesz robić w życiu? Zawsze miałem takie marzenie, aby walczyć za Oceláři i zagrać kiedyś w NHL. To chyba sen każdego hokeisty. Grałem więc od najmłodszych lat, a kiedy zaczęły pojawiać się pierwsze wyniki uświadomiłem sobie, że jest szansa grać na wysokim poziomie. Uprawianie sportu wymaga wielu poświęceń, tutaj nic nie przychodzi samo. Z wielu rzeczy musiałeś w życiu rezygnować aby być w miejscu, w którym teraz jesteś? 64

TRAMWAJ CIESZYŃSKI • XI 2017

Przede wszystkim największą trudnością było łączenie treningów ze szkołą, dlatego bardzo często musiałem rezygnować ze szkolnych zajęć. A może nawet nie z samych zajęć, ale z nauki. Po szkole przecież zawsze mieliśmy trening, gierki, ćwiczenia na siłowni, i czasu na naukę nie pozostawało zbyt wiele. Jednak dużo wsparcia otrzymałem od szkolnych kolegów, którzy pomagali mi w kilku przedmiotach. Musiałem też rezygnować z wielu innych rzeczy, jak choćby nie mogłem nigdy poświęcać rodzinie tyle czasu, ile bym chciał. Każdego dnia człowiek jest albo na treningu, albo na stadionie, albo w busie wiozącym na kolejny mecz. Zeszły rok szkolny był dla ciebie najtrudniejszy? Kończyłeś przecież naukę w gimnazjum, zdawałeś maturę, a przecież wciąż maiłeś do wypełnienie hokejowe obowiązki... Wszystkie cztery lata w gimnazjum były dla mnie trudne, na szczęście miałem bardzo dobrych nauczycieli, którzy mocno mi we wszystkim pomagali. Do dziś jestem im za to wdzięczny. Nie było to wszystko łatwe, ale maturę, z wcale nie najgorszymi ocenami, udało mi się zdać. Wszyscy byliśmy zadowoleni, bardzo ucieszyli się rodzice, którym zależało, abym zakończył egzaminy z pozytywnymi wynikami. Właśnie, rodzice. Często bywa tak, że zwłaszcza na początku kariery rodzice mogą wywierać ogromną presję na wchodzących w świat sportu dzieciach. Jak było u Ciebie? Rodzice od początku szalenie mnie wspierali. Bez ich pomocy nie byłbym tam, gdzie teraz jestem. Nie naciskali na mnie, bo wiedzieli doskonale, że to ja muszę podjąć decyzję, co chcę robić w życiu. Hokej jednak od początku stał się moją pasją, więc też nie mieli powodu, aby wywierać na mnie jakieś dodatkowe ciśnienie. I jestem im za to bardzo wdzięczny. Oczywiście tata po każdym meczu oceniał mój występ i tłumaczył mi, co mogłem zrobić lepiej i nad którym elementem gry powinienem popracować więcej na najbliższym treningu.


GIMNASTYKA Z TRAMWAJEM

Od początku jesteś obrońcą? Trener wstawił mnie na jeden mecz do obrony, i chyba nie wypadłem najgorzej, skoro na tej pozycji od tej pory gram już regularnie (śmiech). Oczywiście, że czasami chciałbym zagrać w ataku, jednak jestem dość ofensywnym obrońcą, lubiącym zagrać bliżej bramki rywala, i wymyślić jakieś rozwiązanie w ataku. Jednak przede wszystkim pilnuję swojej pozycji na lodzie – staram się nie popełniać błędów w obronie. Od tego sezonu trzyniecki klub realizuje plan „Stalowniczej drogi”, który polega na wprowadzaniu młodych graczy do zespołu. Czujesz dodatkowe wsparcie ze strony trenerów? Oczywiście, że wraz z innymi młodymi graczami czujemy wparcie. Ale również doskonale zdajemy sobie sprawę, że nikt nam nie zapewni miejsca w składzie tylko dlatego, że jesteśmy młodzi. Musimy grać na tyle dobrze, aby własną grą przekonywać trenerów, że zasługujemy na miejsce w składzie. Bez pracy nie ma kołaczy – dlatego pracujemy nad sobą każdego dnia. Jesteś wychowankiem HC Oceláři, trenowałeś w Trzyńcu we wszystkich grupach wiekowych. Jakie znaczenie współcześnie dla sportowca ma przywiązanie do barw klubowych? Od początku grałem w Trzyńcu i naprawdę trudno byłoby mi znaleźć powód, aby grać gdzieś indziej. Czuję wparcie ze strony kibiców, bo chyba rzeczywiście fani lubią, gdy w zespole grają wychowankowie. Poza tym mam tutaj rodzinę, przyjaciół i kolegów, dorastałem tutaj. Sam region zresztą dał mi bardzo dużo. Pochodzę ze śląskiej rodziny, wszyscy w domu mówimy „po naszymu”, tak jak w wielu rodzinach w tym

regionie. Urodziłem się w Trzyńcu, jednak od narodzin mieszkam w Czeskim Cieszynie. Największy twój dotychczasowy sukces w hokeju to... Bez wątpienia to tytuł mistrzowski zdobyty z zespołem juniorskim w sezonie 2015/16. To było coś niesamowitego. Tworzyliśmy świetną drużynę, w której grali naprawdę dobrzy zawodnicy. Często do tego mistrzostwa wracam we wspomnieniach. Drugim takim ważnym wydarzeniem była nominacja do kadry narodowej do lat 18 na Mistrzostwa Świata w 2015 roku. A Twoje marzenia sportowe? Jak chyba każdy hokeista chciałbym spróbować swoich sił w NHL. Prowadzi tam długa droga, jednak w życiu wszystko się może wydarzyć. W głowie każdego marzącego o tym zawodnika zawsze tli się nadzieja. Chciałbym również zagrać w reprezentacji narodowej, bo już miałem okazję „posmakować” gry w reprezentacyjnym trykocie w zespołach juniorskich.

Marian Adámek

(rocznik 1997) jest wychowankiem HC Oceláři Trzyniec. W Ekstralidze debiutował 20 lutego 2015 roku w wyjazdowym meczu przeciwko Mounfield Hradec Kralove, wygranym przez Stalowników 3:0. W swoim dorobku ma mistrzostwa Republiki Czeskiej zdobywane z zespołami młodzieżowymi i juniorskimi. Grywał również w kadrach młodzieżowych Republiki Czeskiej do lat 18, 19 i 20. Z reprezentacją do lat 18 pojechał w 2015 roku na mistrzostwa świata do Szwajcarii. Jest obrońcą, w tym sezonie grającym w pierwszym składzie Oceláři. Jest pierwszym hokeistą w rodzinie.

Pamiętasz swój debiut w barwach pierwszej drużyny HC Oceláři? Tak, był to mecz przeciwko Hradcu Kralove, miałem wówczas 17 lat i wygraliśmy wówczas 3:0. A ja ten sezon dobrze pamiętam, bo nie tylko pojechałem wówczas na mistrzostwa świata „osiemnastek”, ale również z zespołem młodzików starszych wywalczyliśmy mistrzowski tytuł. Masz ulubioną drużynę, której meczowy trykot chciałbyś przywdziać w przyszłości? To Florida Panthers. I nie ma to absolutnie związku z tym, że barwy tego klubu reprezentował Jaromír Jágr. Klub z Florydy po prostu zawsze wydawał mi się sympatyczny. Już chyba od sezonu 2007 grałem tym zespołem na play station (śmiech).

TRAMWAJ CIESZYŃSKI • XI 2017

65


GIMNASTYKA Z TRAMWAJEM

Jest zawodnik, na którym starasz się wzorować? Pewnie każdy zawodnik w Czeskiej Republice za kogoś takiego uważa Jaromíra Jágra. Jednak ja, jako obrońca, staram się wzorować na Marku Židlickim. To świetny obrońca, który przez lata grał w NHL. I myślę, że obserwując jego grę, można się wiele nauczyć. W zeszłym sezonie byłeś podporą farmerskiego klubu Stalowników, czyli HC Frydek-Mistek. Gra na zapleczu Ekstraligi to chyba bardzo ważne doświadczenie dla młodego gracza? W naszym wieku jest bardzo ważne, aby grać dużo spotkań. I rzeczywiście, zeszły sezon bardzo mocno ogrywałem się we Frydku, miałem wysoki icetime, na lodzie ok. 20 minut w czasie jednego spotkania. Dzięki temu złapałem formę, ale i wypracowałem niezłą kondycję. We Frydku-Mistku grało mi się bardzo dobrze, szczególnie drugą część sezonu miałem bardzo udaną. Stanowiliśmy monolit jako zespół, zresztą zebrała się tam mocna ekipa młodych graczy. A jak wygląda to w Trzyńcu? Jest podział na „młodych” i „starych”? Zwykle tak w szatniach bywa, że młodzi trzymają się razem i częściej ze sobą rozmawiają. Myślę jednak, że w naszej trzynieckiej szatni takiego podziału nie ma, staramy się wszyscy trzymać ze sobą dobry kontakt, dużo ze sobą rozmawiać. To zresztą przekłada się na sytuację na lodzie – w naszym manszafcie wszyscy reprezentują bardzo wysoki poziom, i dlatego gra mi się dobrze z każdym z zawodników.

treningach odnajdywać elementy radości. Co ważne, każdy powinien myśleć również o tym, co na lodzie może dać od siebie – nie tylko stosować się do taktyki, ale także tworzyć własne rozwiązania. Myślę, że ważna jest wszechstronność i otwartość na inne dyscypliny. Dobrym zawodnikiem nigdy nie będzie ktoś, kto po treningu od razu wraca do domu, siada przy komputerze i gra w gry. Ten czas lepiej poświęcić na uprawianie innych sportów, które również mocno rozwijają. Masz jakieś życie poza hokejem, czy wszystko jest już podporządkowane grze? Staram się spędzać jak najwięcej czasu ze swoją dziewczyną oraz z rodzicami. Czas wolny od hokeja najczęściej więc spędzam w domu, odpoczywając po treningach i meczach. W wolnych chwilach oglądam dobre seriale a także sport. Jestem wielkim fanem piłkarskiej Barcelony i obserwuję każdy jej mecz. Oczywiście również lubię czytać, zwłaszcza biografie wielkich sportowców. Ostatnio poznawałem biografie kolarskiego mistrza świata Petra Sagana oraz Pavla Nedvěda, legendy czeskiego futbolu. Miewałeś już kryzysy, gdy pomyślałem o tym, by rzucić hokej i zająć się czymś innym w życiu? Kiedy jakieś mecze się nie powiodą, to po głowie chodzą różne myśli, a człowiek jest wtedy bardzo krytyczny względem siebie. Czasami jest tak, że tyle rozmaitych rzeczy się wydarza, że trudno odnaleźć źródło błędów, które się popełnia na lodzie. Jednak nigdy nie jest tak, że kariera sportowa to zawsze pasmo sukcesów. Człowiek musi czasami mocno upaść, aby się podnieść i grać jeszcze lepiej.

O co chcecie powalczyć w tym sezonie? Chcemy zrobić jak najlepszy wynik w każdych rozgrywkach, w których uczestniczymy, zarówno w Ekstralidze jak i Champions Hockey League. Mamy naprawdę dobrą drużynę, aby osiągać dobre wyniki i stawiać sobie ambitne cele.

Są mecze, które wyzwalają w Tobie dodatkowe emocje? Na pewno czujemy dodatkowe emocje w meczach derbowych przeciwko HC Vitkovice Ridera czy też takim rywalom, jak chociażby Sparta Praga. Zawodnik na lodzie czuje wtedy, że jest jeszcze bardziej zmotywowany. Jednak podkreślę, że zawsze chcemy wygrać każdy mecz bez względu na rywala, to naturalna sprawa.

Co mógłbyś powiedzieć wszystkim adeptom hokejowym, którzy od najmłodszych lat trenują hokej i marzą o grze w profesjonalnym klubie w najlepszych ligach na świecie? Na pewno trzeba dużo pracować, poświęcać hokejowi jak najwięcej czasu. Z drugiej jednak strony taki młody człowiek musi się tym hokejem cieszyć, musi w codziennych

A tata wciąż po meczu tłumaczy, co mogłeś zrobić lepiej, a nad czym musisz popracować na treningach? Teraz już raczej nie. Tata dobrze wie, że jestem graczem świadomym tego, jakie błędy popełniam i co mam jeszcze do skorygowania. I wprowadza po meczu pozytywną atmosferę, stara się zawsze pochwalić i znaleźć dobre strony każdego mojego występu.

66

TRAMWAJ CIESZYŃSKI • XI 2017

Rodzina jeździ na każdy Twój mecz? Oczywiście, tata z mamą i siostrami są niemal na każdym spotkaniu, wspierają mnie z trybun.


GIMNASTYKA Z TRAMWAJEM

OKLEJANIE SAMOCHODÓW carxpress.pl

ul. Bielska 184, 43-400 Cieszyn • tel. +48 33 47 99 440 www.spot.net.pl • /agencja.reklamowa.spot

OKLEJANIE CZĘŚCIOWE I CAŁOŚCIOWE, ZMIANA KOLORU

TRAMWAJ CIESZYŃSKI • XI 2017

67


Pamiętaj o bliskich. Przesyłki międzynarodowe

od 16zł

Polska od 14zł

Niemcy od 32zł

Anglia od 41zł Holandia od 38zł Czechy od 16zł Słowacja od 19zł Cieszyn, ul. Kościuszki 33 tel. +48 512 790 260 www.paczki123.pl


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.