MIESIĘCZNIK DLA ŚLĄSKA CIESZYŃSKIEGO Nr 21, wrzesień 2018 ISSN: 2543-8751
Cena: Bezpłatny www.tramwajcieszynski.pl
Przecięcie wstęgi za 36tys. zł • Obrona terytorialna • Kompot z gwizdków milicyjnych • Parasportowcy
T R E N DY HAIR FASHION
CIESZYN KONTAKT TEL:
33 852 27 69
UL. MENNICZA 3, 43-400 CIESZYN
www.trendy.cieszyn.pl
2
TRAMWAJ CIESZYŃSKI Ŕ *9
rozkład Jazdy: Kierunek Jazdy Ósemkowe rocznice Trówła
4-6 7
Wyższa Brama Jak amerykanie zbombardowali... Kalendarz imprez
8-10 11
Mijanka na rynku Przecięcie wstęgi za 36 tys. zł Obrona terytorialna ceny biletów poszybowały w górę Browar cieszyński w czasach gierkowskich kompot z policyjnych gwizdków
12-13 16-17 24-25 26-27 28-30
Stary Targ Porzondzymy pogadamy
21-23
Most Przyjaźni Szkoła dziecko i rodzic z niepełnosprawnością Zamek kończyce Małe
34-35 36-37
Przystanek Kultura rapem w sprawach ważnych Trzy sceny, dwa języki, jeden teatr
40-41 42-43
Torebka jakby Damska Miłość w korporacji czekoladowa Granola
46-48 53
Wyprawy z Tramwajem Z cieszyna do Doliny chochołowskiej
58-59
Gimnastyka z Tramwajem 3400 km by promować trzeźwość Parasportowcy rusza liga hokejowa Mistrzowskie rozdanie lekkoatletów
57 60-61 62-63 64-65
Z a ŁO G a T r a M Wa J u: DYSPOZYTOr: Wojciech krawczyk, MOTOrnicZY: urszula Markowska tel. 577 148 965 kOnDukTOrZY: Dominika rychły, Fryderyk Dral, Małgorzata Perz DZiaŁ MarkeTinGu: Piotr czerwiński tel. 602 571 638 PaSaŻerOWie: amelia Witos, Szymon krupka, Florianus, Marcin Mońka, robert kania, iwona czarniak, Jacek cwetler, Dariusz Bożek ZAJEZDNIA: Cieszyn, ul. Mennicza 44 BAZA: Fundacja LOKALSI Cieszyn, ul. Bielska 184
Czy potrafimy funkcjonować w realnym świecie?
O
czywistym jest, że trudno jest funkcjonować dziś bez Internetu i mediów społecznościowych. Jednak nie powinniśmy traktować świata wirtualnego jako zamiennika dla realnego życia, ponieważ to relacje bezpośrednie mają prawdziwe i wymierne znaczenie dla naszego życia. Przy okazji wycieczki z moimi córkami do ZOO miałam okazję doświadczyć inwazji telefonów komórkowych. Ludzie mieli je jakby przyspawane do dłoni, oglądając świat i wszystkie cuda natury przez mały ekran. Wędrując między niezwykłymi zwierzętami przystanęłyśmy na dłużej przy hipopotamach. I jedyne co dzisiaj pamiętam to mamę z małym chłopcem. Malec zachwycony dużym stworzeniem wpatrywał się w jego każdy ruch wielkimi skupionymi oczami. Jednak mama owego chłopca miała już zupełnie inny plan. Obracała go na siłę chcąc zrobić zdjęcie. W końcu maluch się rozpłakał, bo hipcio odpłynął chowając się pod wodą a mama w najlepsze wrzucała zdjęcie na stronę portalu społecznościowego. Nie wiem, kogo bardziej było mi żal, chłopca czy jego matki. On stracił możliwość obserwacji pięknego stworzenia, ale jego mama traciła właśnie piękne wspomnienia i czas spędzony z własnym dzieckiem. Ta intymna wręcz chwila stała się w jednej chwili sprawą publiczną. Później, co chwilę było już zerkanie w smartfon, sprawdzając ilość lajków, jakby od tego miał zależeć uśmiech kobiety. To smutny obrazek i jeszcze bardziej smutny obraz relacji rodzinnych. Korzystając z Facebooka, Instagrama, czy wielu innych stron tego typu, rezygnujemy z naszej prywatności, umieszczamy wiele naszych prywatnych przeżyć, chcemy by nasi wirtualni znajomi znali nasze myśli, wiedzieli, czym się w danej chwili zajmujemy. Uwieczniamy zarazem chwile ważne, jak i te nic nie znaczące, nie zauważamy, iż takie życie zastępuje nam to prawdziwe realne, wyrzekamy się intymności. Spędzając czas z rodziną czy przyjaciółmi, nie potrafimy obyć się bez telefonu, w którym sprawdzamy, czy w wirtualnym świecie się nic nie zmieniło. Obawiamy się zmiany, która mogła zajść bez naszej wiedzy, uwielbiamy oglądać filmy, zdjęcia, obrazki, które umieścili nasi znajomi. Facebook daje nam ułudę. Ułudę popularności bycia fajnym, brak samotności. Do czego jednak doprowadzi nasze społeczeństwo wirtualny świat? Czy najważniejszą wartością będzie ilość lajków?
ŹrÓDŁO ZDJĘcia OkŁaDki: www.fotopolska.eu Drukarnia: Offsetdruk i Media Sp. z o.o. w Cieszynie
Wydawca magazynu „Tramwaj Cieszyński” nie ponosi odpowiedzialności za treści reklam i art. sponsorowanych, a także za poglądy autorów zawarte w zamieszczonych tekstach. Reprodukcja oraz przedruk wyłącznie za zgodą wydawcy. Wszystkie materiały publikowane w niniejszym magazynie są własnością wydawcy i są chronione prawami autorskimi.
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • IX 2018
3
KIERUNEK JAZDY
felieton
Ósemkowe rocznice i historyczne analogie Florianus
Pod koniec pierwszej wojny światowej Czesi i Słowacy zdecydowali się utworzyć wspólne, demokratyczne, wielonarodowe, federacyjne państwo. I choć w tym państwie, które objęło także Ruś Zakarpacką, znalazło się więcej zdeklarowanych Niemców niż Słowaków, 28 października 1918 roku to właśnie Czesi i Słowacy wspólnie ogłosili powstanie Czechosłowacji. I dlatego teraz, w 2018 roku, Czesi i Słowacy razem obchodzą stulecie powstania Czechosłowacji.
N
ie jest to jedyna okrągła, historyczna rocznica, jaką w tym roku upamiętnia się i dyskutuje w Czechach. Naszym południowo-zachodnim sąsiadom wydaje się, że dynamika ich historii i algorytm ich narodowego losu związany jest z liczbą osiem. Ósemki jakoby odgrywają w historii Czechów kluczową rolę. Trudno nie ulec pokusie takiej kabalistycznej interpretacji, skoro tylko w poprzednim stuleciu trzy największe czeskie klęski wiązały się z datami rocznymi, które zawierały w sobie ósemkę: 1938 rok - Układ Monachijski, 1948 rok – lutowy pucz komunistyczny w Pradze, 21 sierpnia 1968 roku – inwazja wojsk Układu Warszawskiego na Czechosłowację. Jeśli poddać się tej zagadkowej analogii i tajemnej ezoteryce liczb, jeśli przyjąć za Czechami koncepcję ósemkowych przełomów w ich historii, to ich układające się w ósemkowy rytm dzieje wywarły ósemkowy wpływ także na życie ich najbliższych sąsiadów np. cieszyńskich Ślązaków. W XX wieku właśnie cztery wymienione powyżej ósemkowe daty, odcisnęły bolesne piętno na życiu polsko – czeskiego pogranicza na Śląsku Cieszyńskim. Od 1918 roku jego mieszkańcy chcąc nie chcąc, musieli się poddać tej ósemkowej czarnej magii, ruchowi tych dwóch kółek połączonych ze sobą trochę jak ogniwa łańcucha. Musieli ulegać czarowi tych dwóch złączonych pazernych zer. Czesi, którzy są religijni inaczej niż Polacy, w swojej laickości bardzo lubią ezoteryczne teorie. W ezoteryce, począwszy od Biblii aż po Tarota, przypisuje się ósemce pozytywną symbolikę. Zwolennicy takich teorii uważają ósemkę za symbol nieskończoności i wieczności, ziemskich i niebiańskich energii, które - związane ze sobą - stale płyną i nieustannie się regenerują. W ezoteryce ósemkę łączy się z dużą literą H, ósmą literą zarówno w alfabecie łacińskim jak i hebrajskim. W kartach 4
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • IX 2018
Tarota wiązana jest ze Sprawiedliwością - Ósmą Kartą Wielkich Arkanów. Podobno ósemka to najpiękniejszy symbol człowieka, który stoi wolny i uduchowiony. Ale jednocześnie nawiązując do litery H, neonaziści używają podwójnej ósemki w zastępstwie zakazanego pozdrowienia Heil Hitler! A w dodatku ósemce przypisuje się kolor czerwony. A wiadomo, co symbolizuje kolor czerwony. I tak wracamy do absurdalnej, straszliwej, krwawej historii XX wieku - dwóch apokaliptycznych wojen, dwóch totalitaryzmów, wielomilionowych ofiar i masowego, totalnego upodlenia człowieczeństwa. Liczby i litery człowiek może wykorzystać zarówno do czynów dobrych i złych. Ale chętniej i częściej wykorzystuje je do czynienia zła. Z czeskiej perspektywy niewinne ósemki w historii XX wieku zmieniły się w jakieś straszliwe, nieludzkie koła zamachowe, decydujące o całych epokach i losach milionów ludzi. 21 sierpnia, ósmego miesiąca naszego kalendarza, w 1968 roku tzw. naszej ery, niemal w pięćdziesiątą rocznicą utworzenia Czechosłowacji, wojska Układu Warszawskiego przekroczyły granicę polsko-czechosłowacką napadając na Czechów i Słowaków, którzy podczas swojej Praskiej Wiosny za bardzo wymknęli się spod kontroli towarzyszy radzieckich, dowodzących z Kremla podległymi sobie państwami bloku wschodniego. Czechom i Słowakom za bardzo spodobał się socjalizm z ludzką twarzą, więc zatroskani kremlowscy towarzysze uznali, że trzeba im go z tej twarzy wybić. W Cieszynie byliśmy świadkami tej napaści i wcześniej przeczuwaliśmy, co się święci. Oddziały sowieckie rozlokowały się bowiem w podcieszyńskch, przygranicznych lasach już w maju owego roku czekając w warunkach polowych na sygnał do ataku. Przygotowania do inwazji, którą ówczesna propaganda komunistyczna nazywała bratnią pomocą,
KIERUNEK JAZDY
zaczęły się więc wiosną 1968 roku. Sowieccy żołnierze trochę się nudzili w sielankowych okolicznościach podcieszyńskiej przyrody. Z wyglądu sołdaci nie różnili się jakoś szczególnie od naszej ludności płci męskiej, choć niektórzy nieproszeni goście mieli skośne oczy. Mniej lub bardziej skośnoocy siedzieli w pobliskim lesie, spali w ciężarówkach, czyścili swoje kałasznikowy, grali w karty, kopciły ich polowe kuchnie. Obcy żołnierze zachowywali się całkiem normalnie, a nawet przyjaźnie, tak jak Ruscy w kultowym już wówczas serialu „Czterej pancerni i pies”. Niektórzy z nich mieli nawet sporo swobody poza służbą, mogli poruszać się poza leśnym taborem. Wychodzili więc naprzeciw miejscowej ludności, a nawet z nią się zżyli. Niektórzy gospodarze mogli liczyć na ich pomoc przy budowie domów, a także przy żniwach i innych pracach polowych. Nikt z miejscowych nie podnosił kwestii, jakim prawem czerwonoarmiści zagnieździli się w Parchowcu czy w lesie nieopodal katowickiej drogi w Kończycach. Starsi dobrze pamię- fot. Wikipedia tali Rusów z 1945 roku, kiedy tędy przechodził front. W 1968 roku nikomu po wsiach pod Cieszynem nie przychodziło więc do głowy, żeby z nimi zadzierać. Z Rusami trochę się handlowało, podstawową walutą była, oczywiście, wódka. Najpierw przychodzili do studni po wodę, a potem po wódkę. Najbardziej zaprzyjaźnionych czasem przyjmowano w domu, częstowano miejscowymi specjałami i wypiekami. Bywało, że oglądało się razem z nimi w telewizji westerny i „Czterech pancernych”. Wiejskie chłopaki chełpiły się zdobytymi od nich odznakami, a zwłaszcza pasami z pięcioramienną gwiazdą. Niektórzy młodzi, ruscy sołdaci podrywali miejscowe dziewczyny, które przed nimi jakoś szczególnie nie uciekały. A były takie, co chodziły z nimi w zboże i zachodziły w ciążę. Oj, były nawet takie. Sielanka skończyła się w czasie żniw. W połowie sierpnia 1968 roku wśród stacjonujących pod czechosłowacką granicą oddziałów sowieckich, wzmogło się napięcie i dyscyplina. Oficerowie, którzy jeszcze parę dni wcześniej tolerowali wyskoki swoich żołnierzy na wieś czy do gospody, teraz za taką samowolkę gotowi byli im zaaplikować kulkę w łeb. Historycy podają, że rozkaz inwazji na Czechosłowację wydano 16 sierpnia, a sama inwazja zaczęła się przed północą we wtorek 20 sierpnia. Do Cieszyna od strony Katowic pod osłoną
nocy jechały czołgi, transportery opancerzone, armaty i haubice, wojskowe ciężarówki. Oddziały Armii Czerwonej przesuwały się w kierunku przejścia granicznego na Moście Przyjaźni. Stare miasto drżało od posępnego warkotu silników opancerzonych pojazdów. Cieszyniocy w ciemności z niepokojem i strachem wyglądali przez okna swoich domów i mieszkań. Trudno się spało tej nocy. Rano odkryto zniszczenia, które pozostały po przejeździe sowieckiego sprzętu bojowego. Czołgiści chyba nie byli pewni, w którą stronę mają jechać. Kawałek za skrzyżowaniem w Pastwiskach sowieckie czołgi wjechały w pole z dojrzałym, nie skoszonym jeszcze zbożem. Ze zgrozą oglądałem łan dojrzałego owsa rozjeżdżony przez stalowe gąsienice. Rozmarasili nóm coły zogón! - lamentowała sąsiadka. Poczułem się podobnie jak parę dni wcześniej, kiedy na drodze za naszym domem przystanęła kolumna ruskich wojsk i pewien rozwścieczony oficer chciał zastrzelić swojego żołnierza. Już wyszarpał pistolet z kabury, już podnosił rękę, ale dwaj inni oficerowie w porę rzucili się na niego i go uspokoili. To, co wtedy czułem, może nawet nie trzeba od razu nazywać grozą, tylko straszliwym zdumieniem, okrutnym rozczarowaniem, że ludzie jednak potrafią być źli także w zorganizowany, oficjalny sposób, że na rozkaz potrafią zabijać ludzi i niszczyć zasiewy, że jadą okupować sąsiedni kraj, w którym ludzie chcieli żyć normalnie czyli swobodnie i po swojemu. Wojska Układu Warszawskiego napadające w nocy z 20 na 21 sierpnia 1968 roku na Czechosłowację składały się z 24 dywizji – szesnastu sowieckich, trzech polskich, dwóch enerdowskich, dwóch węgierskich i bułgarskiej. W ciągu 36 godzin najeźdźcy opanowali cały kraj. Armia czechosłowacka nie wystąpiła przeciwko nim, nie miała takich rozkazów. Zwykli obywatele, także w Czeskim Cieszynie, stawali ruskim czołgom na drodze, ale ich opór był bierny, zaraz się rozstępowali i tylko bezsilnie, rozpaczliwie wygrażali najeźdźcom. Przywódcy czechosłowackiej partii komunistycznej z Aleksandrem Dubczekiem na czele zostali aresztowani i samolotem – z międzylądowaniem w Legnicy – wywiezieni do Moskwy. Po inwazji zaczęło się normalizowanie Czechosłowacji według norm sowieckich. Wielu Czechów i Słowaków wybrało emigrację. Tak skończyła się Praska Wiosna i czechosłowacki sen o socjalizmie z ludzką twarzą. TRAMWAJ CIESZYŃSKI • IX 2018
5
KIERUNEK JAZDY
Z biegiem lat inwazja na Czechosłowację w 1968 roku okazała się tylko jednym z wielu dramatycznych epizodów historii Europy w przeklętym XX wieku. Obecne starsze pokolenie jeszcze w miarę dobrze tamten rok pamięta i wie, że nie było to to najgorsze, co mogło się wtedy przytrafić, zwłaszcza w porównaniu z horrorem dwóch światowych wojen. Ale to, co pamięta się z własnego życia i to, co opisują historycy, różni się od siebie dramatycznie. Historię można wykorzystać zarówno do dobrych, jak i złych celów. Historia zbyt łatwo poddaje się i służy nieludzkiej ideologii. Historycy zbyt chętnie poddają się pazernym, żądnym władzy politykom. Historią zbyt łatwo manipuluje reżimowa propaganda i wciska ją bez mydła w naszą prywatność. Miłośnicy historii zbyt chętnie dostrzegają w niej analogie i podobieństwa. Historia się wprawdzie nie powtarza – napisał niedawno amerykański historyk Timothy Snyder w książeczce „O tyranii” – ale udziela lekcji. Po to mamy szkoły i nauczycieli, żeby tę lekcję zrozumiały młodsze pokolenia. Sięganie do historii, gdy nasz porządek polityczny jest zagrożony – pisze dalej Snyder – jest jedną z podstawowych tradycji Zachodu. W 1968 roku Czesi i Słowacy podążyli spontanicznie na zachód, ale armie innych krajów komunistycznych po sąsiedzku zawróciły ich z powrotem na Wschód, a propaganda na usługach tyranów i najeźdźców nazwała to bratnią pomocą. W tej napaści uczestniczyło też Ludowe Wojsko Polskie. Jak wiadomo, Polacy w wojskowych mundurach już przedtem raz napadli na Czechosłowację. Stało się to w 1938 roku. Także wtedy działo się to w hańbiących okolicznościach, kiedy w wyniku Układu Monachijskiego, za zgodą europejskich mocarstw, Hitler dokonywał rozbioru Czechosłowacji. Przez most pod zamkiem w Cieszynie, w tym samym miejscu, przez które trzydzieści lat później do Czech wtargnęła Armia Czerwona, wchodzili wtedy także kawalerzyści z 4 Pułku Strzelców Podhalańskich (nie tylko z orzełkami na czapkach, lecz też ze swastykami na czaprakach pod siodłami), aby do ówczesnej Rzeczypospolitej przyłączać Zaolzie. Oczywiście, Polacy mogą argumentować, że zestawianie obu tych aktów agresji nie jest właściwe, ale w obu przypadkach agresorzy uważali, że zajmują terytorium, które im się należy. Armia, bez względu na to jakie znaki nosi na czapkach i pagonach, w każdej chwili może stać się machinerią na usługach tyranii, a żołnierz okupantem czy wręcz narzędziem zbrodni. Timothy Snyder przypomniał w swojej książeczce, jak teraz należy rozumieć tyranię i wskazał, co robić, żeby jej nie ulec. W lecie 2017 roku podczas ogólnopolskich protestów przeciwko niszczeniu w Polsce trójpodziału władzy i upartyjnianiu sądownictwa, grupa protestująca przed gmachem sądu w Cieszynie słuchała czytanych na 6
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • IX 2018
głos rozdziałów z tego krótkiego podręcznika Snydera. Spełniło to wtedy rolę instrukcji obywatelskiego postępowania wobec deprawacji instytucji polskiego państwa prawa. Tyranią jest bowiem nie tylko uzurpowanie sobie władzy przez jednostki czy grupy. Jest nią także obchodzenie przez rządzących prawa dla własnej korzyści, stawianie siebie ponad prawem czy podporządkowywanie sobie prawa przez polityków jednej partii. Nowoczesna tyrania to nie tylko technika zarządzania na masową skalę strachem. Także obojętnością, wygodnictwem, egoizmem i głupotą. To także technika manipulowania potriotycznymi symbolami. Symbole dnia dzisiejszego – pisze Snyder – umożliwiają nastanie rzeczywistości jutra. Zwracaj uwagę na swastyki i inne oznaki nienawiści. Czy nas to nie dotyczy? 1 sierpnia 2018 roku podczas miejskich obchodów 74 rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego na cieszyńskim rynku pojawili się młodzi ludzie w czarnych koszulkach z napisem śmierć wrogom ojczyzny. Nie zereagowali na to przedstawiciele władz
miejskich, służby mundurowe, notable z miejskich i powiatowych instytucji. Czyżby nie zauważyli tego hasła? Nie zrozumieli go? Nie przeszkadzało im? Burmistrz zagadnięty o to po uroczystości przez dwójkę protestujących przeciwko faszyzmowi obywateli Cieszyna, odpowiedział im jakby na usprawiedliwienie, że to tylko taki niedzisiejszy sposób ekspresji uczuć patriotycznych. Cieszyńscy notable zlekceważyli oznaki nienawiści i faszyzmu na patriotycznych uroczystościach ku czci antyfaszystowskiego przecież powstania. Przymknęły na to oko także lokalne media relacjonujące obchody w Cieszynie. Podobne historie znamy z europejskiej historii XX wieku, także z historii naszego miasta. Czy nie stanowi to dla nas żadnej lekcji? Pobłażliwość cieszyńskich notabli dla faszystowskich haseł jest bardzo złym symptomem. Zaczyna się od akceptacji haseł nienawiści na patriotycznych obchodach, a kończy agresją na sąsiada. W krytycznym momencie zawczasu bierzmy nauczkę z historii. Nie udawajmy, że nic się (jeszcze) nie stało.
PRZYSTANEK NA ŻĄDANIE
3.09.20 1 8 2 1 2 XVIII Skarby z cieszyńskiej trówły XVIII. Poklady z těšínské truhly PIĄTEK / PÁTEK 21.09. | 18:00 Symboliczne otwarcie Trówły Symbolické otevření Truhly sala konferencyjna Zamku Cieszyn konferenční sál Zamku Cieszyn
SOBOTA 22.09.| 16:00 - 18:00 W republice ČSR / V republice ČSR czytelnia i kawiarnia AVION Czeski Cieszyn čítárna a kavárna AVION Český Těšín
NIEDZIELA / NEDĚLE 23.09. | 11:00 - 17:00 Cieszyński Jarmark Rzemiosła Těšínský jarmark řemesel dziedziniec Zamku Cieszyn / nádvoří Zamku Cieszyn
i wiele innych atrakcji a řada dalších akcí
www.zamekcieszyn.pl
Mecenat:
www.ddmtesin.cz
Organizatorzy / Organizátoři: Organizator:
Zamek Cieszyn jest instytucją kultury współprowadzoną przez Samorząd Województwa Śląskiego.
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • IX 2018
7
WYŻSZA BRAMA
Ja
cek
Jak Amerykanie amerykańską rafinerię (będącą w niemieckich rękach) zbombardowali,
Cwet
ler
czyli o nalocie bombowym na Czechowice, 20 sierpnia 1944 roku.
„W godzinach popołudniowych syreny ogłosiły alarm przeciwlotniczy. Po chwili widzieliśmy eskadry samolotów na dużej wysokości lecące w kierunku Oświęcimia. Wkrótce przywitała je artyleria przeciwlotnicza. Dzień był słoneczny – doskonale było widać rozrywające pociski artyleryjskie.... Po uciszeniu artylerii i warkotu samolotów mama wysłała mnie po ogórki na obiad. Wraz ze mną szedł młodszy brat i siostra. Zebrałem ogórki – wracaliśmy. Nagle słychać warkot samolotów wracających od strony Oświęcimia. Padają trzy bomby, podmuch nas przewraca, leżymy. Kilka sekund ciszy.... Nadlatują eskadry samolotów, obniżają się. Nagle bombardowanie. Wydaje się, że ziemia pęknie – leżymy, nieprzerwany huk trwa 3 minuty. Wokół czarne chmury dymu. Eskadry przeleciały, uspokoiło się.” Tak zapamiętał niedzielne popołudnie, 20 sierpnia 1944 roku, czternastoletni Rudolf Myrczek, mieszkający nieopodal rafinerii Vacuum Oil Company, która w ten właśnie dzień była celem bombardowania.
fot. Plan bombardowania Czechowic 20 sierpnia 1944r. oprac. Tadeusz Ćwik - kropki czerwone miejsca rzeczywistego upadku bomb - kropki czarne miejsca zlokalizowanych niewybuchów
8
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • IX 2018
WYŻSZA BRAMA
fot. Moment bombardowania rafinerii Vacuum Oil Com. 20 sierpień 1944 dom rodziny Piesko ul. Narutowicza, Dziedzice
Faktycznie nalot na Czechowice rozpoczął się przed godziną 11 i trwał około 4 minut, sam alarm lotniczy, odwołano po 30 minutach. Nalot rozpoczął się od lotu samolotu zwiadowczego, który zakreślił dymny krąg nad rafinerią. W nalocie brało udział 90 amerykańskich samolotów B-24 Liberator (z 464 i 465 Grupy Bombowej, wchodzących w skład 15 Armii USA), w osłonie stu myśliwców „Mustang” (z 325 Grupy Myśliwskiej i 332 Grupy Myśliwskiej, w której latali czarnoskórzy Amerykanie). Jednostki lotnicze biorące udział w bombardowaniu czechowickiej rafinerii, stacjonowały we włoskiej bazie lotniczej w Pantanello (środkowe Włochy). Podczas bombardowania zrzucono ok. 900 bomb, a na samą rafinerię spadło ok. 300 różnego rodzaju bomb, najwięcej było bomb burzących. 15 - 20% bomb nie wybuchło z powodu wad technicznych oraz z uwagi na grząskie podłoże bombardowanego obszaru. Podczas nalotu nad Czechowicami utracono tylko jeden samolot B-17. W zasięgu bombardowania znalazły się obszary Czechowic, Dziedzic, Bestwiny i Kaniowa. Zasięg bombardowania objął teren długości 7 km i szerokości 3 km. Bomby spadły w pasie od cegielni Ślosarczyka w Bestwinie przez zaklad Przemysłu Elektrycznego „Kontakt”, fabrykę zapałek po rafinerię należącą do amerykańskiego koncernu Vacuum Oil Company. Rafineria była własnością koncernu Rockefellera, pod zarządem niemieckim i produkowała na potrzeby armii niemieckiej. Podczas nalotu uszkodzone zostały zakłady
fot. Emblemat eskadry bombardującej rafinerię w 1944r. wł. T. Ćwik
przemysłowe (najbardziej rafineria), budynki mieszkalne oraz dziedzicki rynek. Uszkodzone zostały rozstawione na dziedzickim targu namiot i wozy cyrkowe, należące do włoskiego „Cyrku Berusini”. Z klatek uciekły dzikie zwierzęta, które trzeba było odstrzelić, część zwierząt zginęła od bomb. Bomby trafiły w most na rzece Białej, obok Zakładów „Kontakt”. Zginęło wielu ludzi, gdyż w ten dzień, na tym terenie kopano rowy przeciwczołgowe. Podczas nalotu bomby spadły w okolicach Kościoła św. Katarzyny, w którym właśnie odbywało się nabożeństwo niedzielne, więszość bomb nie eksplodowała. Nie zginął nikt z obecnych w kościele. W wyniku bombardowania zburzone lub uszkodzone zostały: dom rodziny Paszków (dziś ul. Barlickiego), dom rodziny Gazdów przy ul. Łukowej, dom Losków u zbiegu ulic Niepodległości i Prusa, zabudowania Starej Gminy, dom rodziny Indeków, dom Władysława Gołucha (dziś ul. Sienkiewicza), dom rodziny Grygierczyków na „Piekle”, dom rodziny Razowskich, domki szotnickie przy ul. Prusa, tor kolejowy Dziedzice-Bielsko, przystanek kolejowy „Vacuum” (dziś Czechowice-Dziedzice Przystanek), ogrody „Wiśnia”, etc. Na terenie zbombardowanym znajdowalo się wiele niewypałów i niewybuchów, m.in na terenie rafinerii TRAMWAJ CIESZYŃSKI • IX 2018
9
WYŻSZA BRAMA
należącej do amerykańskiego koncernu Vacuum Oil Company, Starej Szotnicy (dawna austriacka rafineria „Schodnica”), szotnickie pola warzywne (ul Barlickiego), okolice Kościoła św. Katarzyny, rejon Tomaszówki, Brzezin i Starej Gminy. Usuwaniem niewypałów zajmowali się więźniowie podobozu KL Auschwitz Tschechowitz – Bombensucherkomando (komando poszukiwaczy bomb), które działało od 20 sierpnia do początków września 1944 roku. Bomby trafiły w stawy rybne na terenie Czechowic, należacy do rodziny Myrczków i w stawy na terenie Bestwiny. W nalocie zgięło wg różnych źródeł od 20 do 86 mieszkańców, Polaków i Niemców. Wśrod ofiar znaleźli się m.in. burmistrz Czechowic Ladenberger, właściciel Fabryki Kabli Neumann i architekt Kurzius. Wśród Polaków było więcej ofiar, zginęli m.in. Maria Grygierczyk wraz z synem Leopoldem, bracia Michał i Andrzej Kotara, Karolina Król, Maria Ogiegło, Julia Stryczek z domu Gołuch, Jarosław Żoczek, ośmioletni chłopczyk Pławecki, rodzina Koników (mąż, żona i córka) oraz p. Dzidowa z wnukiem Bronkiem. Po odwołaniu alarmu lotniczego przystąpiono do gaszenia pożarów i akcji ratowniczej. Uratowano, zasypanego gruzem, Edwarda Szpyrę. Paliła się rafineria i wytwórnia smarów. W akcji gaszenia pożarów brało udział ponad 30 jednostek z Dziedzic, Czechowic, z Kablowni, Zapałkowni, Rafinerii, jednostki z sąsiednich miejsowości, jedna przyjechała aż z Chorzowa (Policyjna Straż Pożarna) oraz wojskowe sekcje gaśnicze „Loschtruppe”. Akcja ratownicza trwała 48 godzin. Na terenie zakładów rafineryjnych uszkodzone zostały: - hale produkcyjne wytwórni smarów żywicznych, - wieża destylacyjna DRW-100 - 5 zbiorników na ropę naftową, - elektrownia, - warsztaty remontowe, - kotłownia. Zniszczone torowisko odbudowano w ciągu 4 dni.
10
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • IX 2018
Produkcja została wstrzymana na cztery miesiące. Na terenie rafinerii zbudowano 3 żelbetowe schrony przeciwlotnicze, każdy dla 40 osób. Wokół zbiorników na ropę zbudowano ceglane obmurza, a w przypadku zbiorników z benzyną zastosowano obmurza żelbetonowe. 24 sierpnia odbyły się uroczystości pogrzebowe, zorganizowane przez niemieckie władze, dla niemieckich ofiar nalotu. Trumny udekorowane niemieckimi flagami ustawiono pod Urzędem Miejskim, na terenie dzisiejszej ul. Kołłątaja. Po świeckich uroczystościach, wg niemieckiego ceremoniału pogrzebowego, z honorami wojskowymi, kondukt udał się na cmentarz w Dziedzicach. Tego samego dnia, tylko w godzinach popołudniowych odbył się pogrzeb polskich ofiar. Uroczystości pogrzebowe odbyły sie na cmentarzu przy Kościele św. Katarzyny w Czechowicach. Dla amerykańskich lotników był to tylko jeden z setek lotów bojowych w czasie ich służby podczas II wojny światowej, dla mieszkańców to bombardowanie stało się jednym z najważniejszych wydarzeń w dziejach naszego miasta. Tragicznym. Do dziś nie znamy wszystkich okoliczności nalotu z 20 sierpnia 1944 roku, mimo że upłyną w tym roku 74 lata od tego wydarzenia. Literatura wykorzystana do napisania powyższego artykułu: Barzyk Z., Bombardowanie rafinerii w Czechowicach przez alianckie lotnictwo w dniu 20 sierpnia 1944 roku” [w:] „Czechowice-Dziedzice. Echa historii 2”, Czechowice-Dziedzice, 2015 Ćwik T., Opis bombardowania Czechowic, w dniu 20 sierpnia 1944r., na podstawie osobistych przeżyć Tadeusza Ćwika, Mieczysława Harzyka, Antoniego Myrczka i Rudolfa Myrczka, zapis komputerowy, Czechowice-Dziedzice, 2018 „Lotnictwo Armii Stanów Zjednoczonych nad okupowaną Polską. Białe Gwiazdy nad Polską”, opracowanie- zespół AMIAP Aircraft Missing in Aaction Project – Szymon Serwatka, Michał Mucha, Krzysztof Wielgus, z wykorzystaniem oprac. Marcina Boruty, Wojciecha Krajewskiego, Roberta Kowalskiego, Mieczysława Metlera, Andzreja Olejki, Arkadiusza Sordyla, internet, 2017 Myrczek R., „Przeżycia i wspomnienia”., Czechowice-Dziedzice, 1997
KALENDARZ IMPREZ WRZESIEŃ 2018 8.09
Narodowe Czytanie „Przedwiośnia” Stefana Żeromskiego. Pora na kulminację ogólnopolskiej akcji zainaugurowanej końcem lutego przez parę prezydencką. W naszym powiecie czytać będziemy m.in. w bibliotekach w Cieszynie, Ustroniu i Wiśle.
8.09 13:00
III Bieg na Bucze w Górkach Wielkich. Bieg na dystansie 5,75 km na Górę Bucze. 40% nawierzchni stanowi asfalt, 60% leśne ścieżki. W tym roku oprócz biegu głównego oraz biegów dla dzieci i młodzieży odbędzie się także marsz Nordic Walking.
9.09 17:30
Spektakl „Namiętna kobieta” na Scenie Polskiej Teatru Cieszyńskiego w Czeskim Cieszynie. Sprawnie napisana sztuka, która zmienia nastroje, przechodząc od farsy do tragedii. Opisuje rozterki kobiety w sile wieku, niedocenianej i zdesperowanej gospodyni domowej, która w dniu ślubu syna przechodzi załamanie nerwowe i chowa się na strychu. Stąd toczy swoją prywatną „wojnę domową” z rodziną, tu podsumowuje swoje życie, małżeństwo i wspomina namiętny romans z kochankiem z sąsiedztwa. To on - a raczej jego duch - przynajmniej przez chwilę przypomina Betty, że niegdyś była kobietą namiętną, a nie tylko znudzoną żoną i nadopiekuńczą matką. Spektakl rozwija się niespiesznie i na początku nic nie zapowiada zaskakującego finału.
15-16.09
64. Rajd Wisły. Wisła i okolice. Trasę rajdu wytyczono na malowniczych, ale zarazem krętych i bardzo wymagających drogach w Beskidach. Oesy Rajdu Wisły są doceniane przez zawodników przede wszystkim ze względu na poziom wyzwania, jaki przed nimi stawiają. Meta w tym roku zlokalizowana będzie przy skoczni narciarskiej im. Adama Małysza.
15.09 17:30
skiego w Czeskim Cieszynie
Spektakl „Namiętna kobieta” na Scenie Polskiej Teatru Cieszyń-
21 – 23.09
Skarby z Cieszyńskiej Trówły Wzgórze Zamkowe oraz obiekty kulturalne Cieszyna i Czeskiego Cieszyna. Cieszyńska trówła to przekazywana z pokolenia na pokolenie skrzynia, którą co roku symbolicznie otwiera się, aby zaprezentować przechowywane w niej skarby, czyli bogactwo tradycji Śląska Cieszyńskiego. Program co roku po brzegi wypełniają spotkania, wystawy, warsztaty, pokazy i koncerty. Tłumy przyciąga Cieszyński Jarmark Rzemiosła, na którym można kupić ręcznie robione przedmioty i spotkać ludzi, którzy je wykonują, skosztować kuchni regionalnej, a także posłuchać muzyki.
25.09 19:00 skiego w Czeskim Cieszynie
Spektakl „Namiętna kobieta” na Scenie Polskiej Teatru Cieszyń-
29.09 11:00
– Rozsód Owiec w Centrum Pasterskim w Koniakowie. Coroczna tradycja na zakończenie sezonu wypasu owiec. Uroczyste wydarzenie połączone jest z góralską biesiadą, podczas której nie może zabraknąć degustacji owczych serów oraz odpowiedniej muzyki.
06.10 19:00
Michał Bajor - „Od Kofty do Korcza”. Koncert charytatywny na rzecz Stowarzyszenia Pomocy Wzajemnej „Być razem” w Teatrze A. Mickiewicza w Cieszynie. Koncert piosenek z dwu płytowego albumu pod tym samym tytułem. To muzyczna historia utworów, które napisane i przetłumaczone specjalnie dla niego, przez najlepszych autorów i kompozytorów, pozwoliły artyście stworzyć własny, niepowtarzalny teatr piosenki. Wybrane z kilkuset i nagrane na nowo z jego dzisiejszą dojrzałością, są niejako podsumowaniem muzycznego dorobku tego charyzmatycznego aktora i pieśniarza. Wieczór pełen wspomnień, liryki, dramatyzmu, ale i żartu.
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • IX 2018
11
MIJANKA NA RYNKU
om
h
ły
D
ini k a R yc
PRzeCiĘCie WsTĘGi, szampan i blask fleszy
ł z . s y t 6 3 a z
Już dawno większość z nas zapomniała o uroczystym otwarciu dworca albo nawet nie zwróciła na nie uwagi. Przeciętny mieszkaniec Cieszyna lub okolic dowiedział się o nim raczej z lokalnych mediów, mediów społecznościowych lub drogą ustnego przekazu. Wszyscy pasażerowie czekali na moment, w którym obiekt zacznie normalnie funkcjonować. To oznaczało dużo większy komfort w podróżowaniu. Oczywiście ważne jest to, że wreszcie możemy korzystać ze zmodernizowanego budynku. Warto zwrócić jednak uwagę na wydarzenie sprzed trzech miesięcy, a zwłaszcza na kwotę jaką tego dnia wydano. Nieco ponad 36 tysięcy złotych potrzebowało miasto, by przeciąć wstęgę na otwarcie zmodernizowanego dworca.
D
worzec Cieszyn otwarto 27 kwietnia 2018 roku o godz. 10:00. W zasadzie nie było to otwarcie, a jedynie uroczystość, która zgromadziła sporą grupę osób zaproszonych oraz tych przybyłych bez zaproszenia. Uczestnicy byli świadkami wjazdu pierwszego autobusu. Jego pasażerami była orkiestra Stanley’s Dixie Street Band. Za kierownicą ozdobionego ogromną, czerwoną wstęgą autobusu siedziała kobieta – pierwsza w szeregach komunikacji miejskiej w Cieszynie. Uwagę zebranych przyciągnęli jednak pasażerowie, którzy przy akompaniamencie orkiestry dętej przenieśli uroczystość do drugiej części dworca. Tam została przecięta wstęga. Posypały się podziękowania i gratulacje. Wzniesiono toast lampką szampana. Część oficjalna, którą zdominowały przemówienia trwała około 50 minut, później goście zostali zaproszeni do bufetu. Jeszcze niedawno ciasny, przepełniony dworzec pustoszał z minuty na minutę, aż w końcu został tego dnia zamknięty. Mieszkańcy, którzy nie zdążyli na otwarcie, ale byli ciekawi odnowionego budynku musieli poczekać do następnego dnia, od kiedy zgodnie z rozkładami jazdy zaczęły kursować autobusy. Prawdziwego otwarcia nie było. Była natomiast uroczystość w blasku fleszy za 36 tysięcy złotych.
12
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • IX 2018
Fakt wydania takiej kwoty nie umknął Komisji Finansów przy Radzie Miejskiej Cieszyna. Nic dziwnego, skoro specjalnie na uroczystość otwarcia dworca trzeba było tą kwotę z budżetu wyciągnąć. - Komisja finansów zapoznała się z projektem, poprosiła o dodatkowe informacje. Nie wszystkie informacje Komisji się podobały, ale Komisja prosi o przyjęcie tej uchwały – powiedział na majowej sesji przewodniczący Krzysztof Pszczółka. Stanowisko uzupełnił radny Krzysztof Herok – Największym zaskoczeniem było 36 tysięcy wydane na otwarcie dworca, które mogło być o wiele tańsze. Podkreślał również, że wydarzenie warto było zorganizować własnymi siłami, np. przy pomocy prowadzącego z „Domu Narodowego”, a nie osoby z zewnątrz. Na te zarzuty odpowiedział sam burmistrz Ryszard Macura – Tak jak pan radny zasugerował, z pewnością dałoby się wydać mniej środków na ten cel. Natomiast braliśmy również pod uwagę wszystkie okoliczności związane z promocją tego wydarzenia na zewnątrz. Wydaje się, że odnieśliśmy duży sukces medialny. Mamy takie zestawienia, że nie tylko lokalnie, ale również zewnętrznie ta sytuacja związana z otwarciem dworca, udała się pomyślnie. Mieliśmy również okoliczności wewnętrzne. Zaangażowanie między innymi „Domu Narodowego” w remont i inne inwestycje. W tej chwili nie ukrywam, że
MIJANKA NA RYNKU
fot. Fryderyk Dral
nie zwracałem się o pomoc do „Domu Narodowego”, nie otrzymałem i nie mogłem otrzymać od nich negatywnej odpowiedzi. Natomiast wiem i widzę, ile mają pracy na głowie i jak dzisiaj są obciążeni. Zasadniczym kryterium było osiągniecie efektu medialnego. Wydaje mi się, że to się nam udało – tłumaczył włodarz miasta. Dyskusję podsumowała przewodnicząca Rady Miejskiej Gabriela Staszkiewicz – Też polemizowałabym, czy 36 tysięcy złotych to jest mała kwota. Cieszymy się, że został otwarty dworzec. Tyle tylko, że dworzec w tym mieście powinien być przez cały czas. Otwarcie muzeum - wydaje mi się, że to byłaby uroczystość wielka. Natomiast co do dworca mam mieszane uczucia, ale decyzja została podjęta, pieniądze zostały wydane. Z uzasadnienia dołączonego do projektu uchwały Rady Miejskiej Cieszyna w sprawie zmiany budżetu miasta na 2018 rok dowiadujemy się, że chodzi dokładnie o kwotę 36.592,50 zł. Organizacją i koordynacją uroczyści otwarcia Dworca Cieszyn zajmowało się Biuro Promocji, Informacji i Turystyki. A burmistrz zaproponował przesunięcie wymienionej wcześniej kwoty z działu „Transport i łączność” z rozdziału „Pozostała działalność” zadania „Budowa zintegrowanego węzła przesiadkowego” do działu „Administracja publiczna” rozdziału „Promocja jednostek samorządu terytorialnego”.
fot. Fryderyk Dral
36 tysięcy złotych to spora kwota. Jak przyznał sam burmistrz, uroczystość można było zorganizować przy mniejszym nakładzie pieniędzy. Dlaczego wydano aż tyle? Dla medialnego sukcesu? Czym go możemy zmierzyć, jakimi danymi, czy statystykami? Fakt uruchomienia wartej 17 milionów inwestycji nie mógłby umknąć uwadze lokalnych, jak i regionalnych mediów, na łamach których pojawiły się publikacje dotyczące cieszyńskiego dworca. Kilkanaście milionów to kwota wystarczająca do tego, by zrobić dobre wrażenie. Z tego co wiadomo, media – a przynajmniej te lokalne - środków za promocję wydarzenia nie otrzymały. TRAMWAJ CIESZYŃSKI • IX 2018
13
PRZYSTANEK NA ŻĄDANIE
Cieszyński Klaster energii Klaster Energii jest krokiem czynionym w celu realizacji idei lokalnego rynku energii, mającego na celu poprawę jakości powietrza i wykorzystanie lokalnego potencjału do produkcji energii.
Ś
rodki masowego przekazu informują nas o problemach z zaopatrzeniem w energię na terenie kraju. Braki te spowodowane są w znacznym stopniu suszą i obniżeniem poziomu wód rzek. Niestety spora część jednostek transformatorowych jest przestarzała a wiek wielu linii przesyłowych przekracza 30 lat. Powoduje to znaczne straty energii w czasie jej przesyłu, za które płaci nie kto inny jak odbiorca końcowy. Obszarem, na którym ryzyko wystąpienia przerw w dostawie energii jest największe znajduje się we wschodniej części kraju. Nie bez znaczenia jest również to, że większość elektrowni jest zlokalizowana na południu i w centrum kraju. Problemem według firm energetycznych jest też duża niepewność rynkowa oraz ciągle zmieniające się ustawy. Sektor energetyczny stoi jednak przed koniecznością restrukturyzacji. Rozwiązaniem mogłoby być rozdrobnienie elektrowni, budowanie mniejszych, tańszych i działających lokalnie zakładów energetycznych, jak również wykorzystanie technologii celujących w odnawialne źródła energii. Te technologie są jednak na razie na tyle kosztowne, że inwestorzy jak i posiadacze domów jednorodzinnych zainteresowani instalowaniem tych rozwiązań, potrzebują zachęty i ułatwień w postaci dopłat czy atrakcyjnych kredytów. Odpowiedzią na powyższe problemy może być nowa ustawa o OZE oraz projekt Strategii na rzecz Odpowiedzialnego Rozwoju. W tych dwóch dokumentach pojawiają się zapisy regulujące powstawanie spółdzielni energetycznych. Strategia na rzecz Odpowiedzialnego Rozwoju przedstawia wyzwania, jakie stoją przed polską gospodarką, również energetyczną. Zakłada ona modernizację sektora energetycznego i podjęcie działań na rzecz dywersyfikacji źródeł energii. 14
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • IX 2018
W nowej ustawie spółdzielnie energetyczne są nazwane klastrami. Zgodnie z definicją zawartą w art. 2 pkt 15a ustawy o OZE, klaster energii to „cywilnoprawne porozumienie, w skład którego mogą wchodzić osoby fizyczne, osoby prawne, jednostki oraz instytuty badawcze lub jednostki samorządu terytorialnego”. Celem porozumienia w zakresie klastra energii musi być wytwarzanie i równoważenie zapotrzebowania, dystrybucji lub obrotu energią z OZE lub z innych źródeł lub paliw w ramach sieci dystrybucyjnej o napięciu znamionowym niższym niż 110 kV. Klastry mają zrzeszyć odbiorców energii oraz jej wytwórców na danym obszarze. To ułatwi przepływ energii, oraz sprawi, że dany teren będzie samowystarczalny energetycznie. Obszar działania klastra nie może przekraczać granic jednego powiatu lub 5 gmin. Tworzenie spółdzielni polega na zrzeszeniu wytwórców energii ze źródeł odnawialnych. Taka spółdzielnia powstaje już w Cieszynie. Cieszyński Klaster Energii wpisuje się w budowę nowego modelu rynku energii, którego obszar działania obejmuje Gminę Cieszyn. Inicjatorami porozumienia są Burmistrz Miasta Cieszyn oraz Energetyka Cieszyńska. Oba te podmioty podjęły wysiłki, aby realizować kompleksowo zadania związane z budową lokalnego rynku energii. Porozumienie, które jest podstawą funkcjonowania Klastra, zostało zawarte dnia 28 czerwca 2018 roku. Dokument ten określa podstawowe zasady funkcjonowania, prawa i obowiązki poszczególnych uczestników. Kierując się nadrzędną wartością, jaką jest dobro mieszkańców Gminy Cieszyn, Cieszyński Klaster Energii aktywnie działając w obszarze energetyki: - buduje lokalną wspólnotę energetyczną, - wspiera zrównoważony rozwój gospodarczy regionu cieszyńskiego,
PRZYSTANEK NA ŻĄDANIE
- przyczynia się do poprawy stanu środowiska naturalnego, - zapewnia przedsiębiorcom oraz mieszkańcom wysoki poziom bezpieczeństwa energetycznego, - redukuje koszty energii, - uczestniczy w działaniach edukacyjnych w zakresie związanym z energetyką i środowiskiem. Tak, aby każdy mógł korzystać z czystej energii w czystym środowisku. Celem nadrzędnym Cieszyńskiego Klastra Energii jest zrównoważony rozwój regionu z naciskiem na niskoemisyjność gospodarki. Cele pośrednie dla Klastra Energii zostały wyznaczone w oparciu o zdefiniowane lokalne potrzeby i problemy.: 1. Wytwarzanie energii i równoważenie zapotrzebowania poprzez: a) Zwiększenie wytwarzania energii elektrycznej w wysokosprawnej kogeneracji.
b) Wspieranie rozwoju lokalnych systemów wy twórczych odnawialnych źródeł energii. c) Rozwój oraz modernizacja lokalnego systemu dystrybucyjnego energii elektrycznej i cieplnej oraz związanych z tym usług operatorskich. d) Rozwój systemów magazynowania energii. 2. Obniżenie cen energii elektrycznej dla odbiorców będących uczestnikami Porozumienia. 3. Zagospodarowanie odpadów możliwych do wykorzystania energetycznego na terenie gminy. 4. Likwidacja niskiej emisji. 5. Poprawa efektywności gospodarowania energią. 6. Rozwój elektromobilności i transportu niskoemisyjnego. 7. Transfer wiedzy o energii oraz ekoświadomości do społeczności lokalnej.
Dbamy o czyste powietrze Czy wiesz, że kominy elektrociepłowni wyposażone są w specjalne filtry? Dzięki temu, w porównaniu do indywidualnego kotła na węgiel, wytwarzającego tę samą ilość ciepła, możemy wyemitować nawet 35 razy mniej szkodliwych pyłów do atmosfery i niemal całkowicie ograniczyć emisję rakotwórczego benzo(a)pirenu i tlenku węgla. Pozostałe produkty spalania paliw w elektrociepłowniach wydostają się do atmosfery na wysokościach powyżej 40 metrów, gdzie ulegają rozrzedzeniu. Z tego względu nie są tak niebezpieczne jak niska emisja, czyli zanieczyszczenia unoszące się tuż nad miastem i pochodzące przede wszystkim z domowych kominów. Sprawdź, czy ogrzewanie w twoim mieszkaniu nie przyczynia się do emisji szkodliwych substancji i powstania smogu. Jeśli jeszcze nie korzystasz z ciepła systemowego, skontaktuj się z nami i dowiedz się, czy możesz to zmienić.
www.ec.cieszyn.pl
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • IX 2018
15
MIJANKA NA RYNKU
om
h
ły
D
- konieczna?
ObRONa TeRyTORIalNa ini k a R yc
Niedawno dowiedzieliśmy się, że MON podjął ostateczną decyzję w sprawie utworzenia w Cieszynie oddziału Wojsk Obrony Terytorialnej. Jednostka ma się wprowadzić do budynków przy ul. Wojska Polskiego za rok. Co to oznacza dla lokalnej społeczności?
W
ojska Obrony Terytorialnej oficjalnie działają od 1 stycznia 2017 roku. Są piątym rodzajem sił zbrojnych – obok sił lądowych, powietrznych, morskich i specjalnych. Ich dowódca jest powoływany przez prezydenta z kontrasygnatą premiera, ale podlega bezpośrednio szefowi MON. PiS odrzucił poprawki opozycji, które proponowały podporządkowanie WOT bezpośrednio dowódcy generalnemu, tak jak pozostałe rodzaje wojsk, co byłoby gwarantem apolityczności
16
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • IX 2018
oddziałów. Opozycja wnioskowała również o poprawkę, która dotyczyła zakazu użycia Obrony Terytorialnej przeciwko obywatelom Polski. Politycy mówili wprost, że w przypadku buntów i protestów OT mogłaby użyć siły przeciwko buntującym się. Brygad będzie łącznie 17 – po jednym w każdym województwie, nie uwzględniając Mazowieckiego, tam będą 2 brygady. MON zakładało na początku, że w 2018 roku Wojska Obrony Terytorialnej będą liczyć ok. 35
MIJANKA NA RYNKU
tys. żołnierzy. Jak podał końcem stycznia tego roku Newsweek, formacja liczyła 7 tys. osób (prawie 6 tys. ochotników i nieco ponad tysiąc zawodowych żołnierzy przesuniętych do nowej formacji). Przy ogromnych kosztach utrzymania. Zwolennicy OT mówili, że jedną z największych zalet jest tanie utrzymanie żołnierzy WOT, bo płaci się im tylko za faktycznie odbytą służbę. Łącznie żołnierz otrzyma miesięcznie 500 złotych, a ponad 600 zł oficer. Początkiem 2018 roku wydatki na WOT podsumowała Gazeta Wyborcza, która podała, że MON wydał na WOT już 741 mln zł. Nieoficjalnie mówiło się również o ponad miliardowym wydatku. Poprzednia ekipa z Antonim Macierewiczem na czele na kolejny rok zaplanowała wydatki na Obronę Terytorialną w kwocie 588 mln złotych, choć mogły one sięgnąć nawet 1,3 mld zł. Co to oznacza? Większą ilość pieniędzy przeznaczono na wojsko o „dyskusyjnej” - jak określił Newsweek, wartości bojowej niż na wizytówkę Polskich Sił Zbrojnych, czyli wojska specjalne. WOT wydaje się być niezwykle popularnym tematem wśród samorządowców, którzy widzą w nim szansę rozwoju. Odziały i poddziały są przypisane do konkretnego terytorium i dlatego konieczna jest współpraca na linii WOT – samorząd. Samorządowcy sami wychodzą z propozycją utworzenia na terenie miasta pododdziałów. Większość z nich jest skłonna dokonać bezpłatnego przekazania nieruchomości na rzecz Skarbu Państwa. Korzyści widzą w m.in. ochronie ludności przed skutkami klęsk żywiołowych i likwidacji ich skutków, a także wspieraniu służb miejskich w realizacji zadań z zakresu zarządzania kryzysowego. Do samorządów zgłaszających chęć utworzenia pododdziału WOT dołączył ponad rok temu powiat cieszyński. Początkiem maja 2017 roku Radny Powiatu Cieszyńskiego Krzysztof Neścior wystąpił do Zarządu Powiatu Cieszyńskiego o informację dotyczącą powierzchni dostępnej infrastruktury w dawnych koszarach zlokalizowanych przy ulicy Wojska Polskiego w Cieszynie. Na ten temat wypowiedział się Starosta Cieszyński Janusz Król podczas konferencji prasowej (22.11.2017 r.). - Celem jest, żeby Wojska Obrony Terytorialnej były w Cieszynie. Cieszyn zawsze był związany, jak nie z Wojskami Obrony Pogranicza to ze Strażą Graniczną. Staramy się o to, żeby wojska obrony terytorialnej znalazły się na tym terenie. W zasadzie wydaje się, że ta decyzja zapadła i prowadzimy rozmowy – mówił Starosta. Później w MON nastąpiły zmiany, a nowa ekipa nie była pewna tej decyzji. Teraz jednak Starostwo dostało zielone światło, które umożliwia Radzie przekazanie budynków na rzecz Skarbu Państwa. Powiat otrzyma rekompensatę za wykonany remont obiektu, a ulokowane tam ARP Games otrzyma nowe lokum. - Uważam, że wojska są potrzebne na granicy każdego
państwa - przyznał Janusz Król na ubiegłorocznej konferencji - Niestety sytuacja geopolityczna się zmieniła. Niestety. Też jestem za Szengen i otwartymi granicami, bez szlabanu, bez kontroli, ale widzimy, że w międzyczasie nasz świat się zmienił – na naszych oczach. Są potrzebni ludzie, którzy będą strzec, już nie bezpośrednio granic, a naszego bezpieczeństwa – podkreślał. Jeszcze niedawno świętowaliśmy 10. rocznicę wstąpienia Polski i Czech do strefy Szengen. Cieszyliśmy się z otwartych granic, których skutkiem nie tylko jest zniesienie kontroli, ale również zbliżenie do siebie obu części Cieszyna. Owocem tego są liczne wspójne działania instytucji, transgraniczne projekty, czy zawiązane przyjaźnie. Teraz na granicy chcemy postawić wojsko. To tak jakbyśmy postawili krok w tył, niszcząc zaufanie jakie budowaliśmy przez te 10 lat. Nie wiemy jak OT będzie odebrana na Zaolziu. Może wzbudzić strach, odwrotnie do zamierzonego zapewnienia bezpieczeństwa. Kiedy WOT zagości na naszych terenach trzeba będzie się liczyć z konsekwencjami tej decyzji właśnie w tym aspekcie. Według założeń WOT ma budować patriotyzm i jak mówią zwolennicy, ma stanowić wzór porządku oraz zdrowych wartości dla dzieci i młodzieży. Służba będzie budowała szacunek dla państwa i symboli narodowych oraz drugiej osoby. Jako argument „za” podają naukę podstawowych umiejętności, jakimi są pierwsza pomoc i... obsługa broni. Dużo mówi się o rozwoju i samorealizacji jaką zapewni dla przyjętych na służbę OT. Budowanie piątego rodzaju sił zbrojnych jest porównywane nawet do etosu Armii Krajowej. Jednak w jednym z wywiadów dla „Naszego dziennika” oficer WOT płk Sławomir Kocanowski powiedział: „Zdajemy sobie sprawę, że jesteśmy terenem możliwych ruchów wojsk przeciwnika, ale też niebezpiecznej działalności hybrydowej. Rola Wojsk Obrony Terytorialnej, którymi nasycimy środowisko, jest tu ogromna. Oni będą prowadzili rozpoznanie także w swoim otoczeniu, tam, gdzie mieszkają, pracują. Będą widzieć, kto przybywa, co robi. To się dzieje tak samo naturalnie, jak każdy z nas obserwuje wprowadzającego się sąsiada: kto to, jaka rodzina, jaki samochód” itd. Te słowa były przyczyną porównań WOT do ORMO (Ochotniczej Rezerwy Milicji Obywatelskiej), co natychmiast demontowały środowiska WOT. Na razie osądzać nie będziemy, czy OT bliżej do AK czy do ORMO. Byleby służyła ona bezpieczeństwu, demokracji, a nie partii.
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • IX 2018
17
PRZYSTANEK NA ŻĄDANIE
Moje miasto - mój DOM Joanna Wowrzeczka fot. Małgorzata Koniorczyk
Czym dla Ciebie jest to miasto? Dla mnie miasto jest jak moje mieszkanie, w którym czuję się najlepiej, z tym wyjątkiem, że jest ono wspólne i dlatego muszę myśleć o innych ludziach, którzy tę przestrzeń razem ze mną dzielą. Takie myślenie, o przedłużonej przestrzeni mojego domu, rozciągającej się na obszar Cieszyna, pozwala mi brać odpowiedzialność za każdy kąt, a jednocześnie jestem świadoma, że jest to coś wspólnego, coś należącego do wielu różnych ludzi, w różnych wieku i o różnych potrzebach. Zaczynam myśleć o innych, patrzeć ich oczyma, wyobrażać sobie ich sytuację i gdzieś wewnętrznie miasto staje się dla mnie czymś moim i osobistym. Jak zmieniać a może po prostu jak zadbać o to miasto? Jeśli mój dom, to przede wszystkim chcę, żeby było w nim czysto. Na pierwszy rzut oka liczą się posprzątane 18
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • IX 2018
ulice i kosze na śmieci w zasięgu wzroku, czy możliwość uporządkowania po zwierzętach, które w tym domu żyją. Są to działania podstawowe odpowiadające na codzienne potrzeby. Zależy mi jednak bardziej, aby patrzeć na miasto przyszłościowo. Mam na myśli troskę o środowisko, o naszą planetę, na której Cieszyn, z mojej perspektywy, zajmuje sam środek. To mój środek świata, powiązany ze wszystkimi innymi miejscami, który tworzy jeden wielki biosystem. Jest to nasza wspólna odpowiedzialność, aby pozbywać się ogrzewania, które stało się spalarnią śmieci, tak, że wieczorami nie można wyjść na zewnątrz, a co drugie dziecko krztusi się przez astmę. W moim mieszkaniu jestem zdrowa. Od najmłodszych lat przez wszystkie etapy życia moje ciało potrzebuje określonej troski, która jest w zasięgu ręki. Dziecko potrzebuje dentysty w szkole, zajęć korekcyjnych kręgosłupa, koniecznych po godzinach spędzonych przy komputerze. Potrzebuje gamy różnych sportów, które może uprawiać blisko domu i bardzo tanio czy nawet za darmo. Nie potrzebujemy tylu imprez sportowych,
PRZYSTANEK NA ŻĄDANIE
czy nawet obiektów i rozbudowanych struktur, z rzeszą działaczy, to wszystko samo się wytworzy, jeśli tylko otworzymy możliwości do aktywnego sposobu życia dla jak największej grupy ludzi. Rodzina potrzebuje takiego sportu, który może uprawiać razem. Potrzebuje ścieżki rowerowej, żeby wspólnie wyjechać w soboty lub niedzielę i odpocząć chwilę, pokopać w piłkę czy zagrać w badmingtona na łące. Potrzebujemy ciągłego myślenia o przestrzeniach zielonych przy planowaniu nowej i przekształcaniu starej zabudowy. Starsi ludzie są zamknięci w swoich domach, w mieszkaniach, często na czwartym piętrze, gdzie nie ma windy, a schody są nie do pokonania. Jesteśmy coraz starszym społeczeństwem i coraz więcej życia upłynie nam na zmaganiu się ze swoimi dolegliwościami i samotnością. Starsi potrzebują zachęty i uwagi, aby mogli wyjść - chociażby, dlatego, aby razem z innymi posiedzieć i pochodzić po parku, żeby czuć się częścią miasta - domu. Widzisz możliwość rozwoju Cieszyna? Na co to miasto powinno postawić, by stać się miejscem, do którego ludzie będą chcieli przyjechać? Niewiele w Polsce miast, które są tak świetną bazą wypadową dla turystyki krajowej i zagranicznej. Jesteśmy u podnóża polskich i czeskich Beskidów, bardzo łatwo dojechać do przepięknych parków narodowych Słowacji: Tatr, Małej i Wielkiej Fatry, Słowackiego Raju. Przez położenie u wlotu do Bramy Morawskiej otwiera się przed nami piękno krainy naszych południowych sąsiadów, z którymi przecież dzielimy jedno miasto i jedną rzekę. Łatwo od nas dostać się koleją do Pragi i samochodem do Wiednia. W tym samym czasie, wszyscy nasi południowi sąsiedzi mogą się u nas zatrzymać w drodze do naszej ojczyzny. Jesteśmy miastem transgranicznym, bazą wypadową, miejscem styku wielu kultur i szlaków, o czym świadczy nasza bogata historia. Cały dzień biegając po mieście, załatwiając tysiące spraw, marzę o powrocie do domu, o momencie, kiedy ściągnę buty, usiądę i zrobię sobie herbatę. W sensie myślenia o mieście, jako miejscu, w którym odpoczywam, które jest moją przystanią, od razu narzuca się temat transportu i komunikacji. Do mojego miasta chcę łatwo dojechać (chociażby z Katowic, Bielska czy Skoczowa) i łatwo się z niego wydostać. Podobna sprawa jest z komunikacją wewnętrzną, naszym miejskim transportem publicznym. Może uda się wreszcie, szybko oraz tanio i czysto, czyli elektrycznym autobusem przedostać się z jednego na inne wzgórze naszego pięknego miasta? Jedyną uniwersalna odpowiedzią człowieka na zmieniający się świat jest edukacja. Cieszyn to miasto, które
przyciągało i mam nadzieję ciągle przyciąga ludzi z okolicy do zdobywania wiedzy. A poza tym, my sami potrzebujemy przestrzeni do nauki na wszystkich etapach naszego życia. Nie możemy tego zmarnować i chcemy korzystać z wiedzy, która jest nowoczesna i która nam pozwoli odnaleźć się w globalnej zinformatyzowanej rzeczywistości. Uniwersytet, który od tylu lat jest obecny w naszym mieście, to ciągle niewykorzystane bogactwo. Bogactwo, które z jednej strony jest obszarem wolnej, niezależnej i otwartej wymiany myśli i doświadczeń, a jednocześnie świetną bazą dydaktyczną dla wszystkich mieszkańców. Od lat to bogactwo nie jest w pełni wykorzystane, właśnie z racji niedostecznej współpracy między miastem a uczelnią, a dokładniej wzajemnego niezrozumienia siły, która tkwi we wspólnym działaniu. W domu najwięcej pracuję, rodzą się tutaj wszystkie moje najważniejsze plany i idee. Cieszyn to miejsce pracy, to setki przedsiębiorców, którzy potrzebują w stosunku do swojej działalności przejrzystej polityki miejskiej i ogromnego wsparcia w bieżącej jak i innowacyjnej działalności, z możliwością rozwoju nowych technologii. Samobójczy charakter ma działanie, które nie wspiera lokalnej przedsiębiorczości. Dom ma swoje najważniejsze miejsce, w którym najwięcej przebywamy. Krzesło, na którym najczęściej siedzimy, obraz, na który od lat spoglądamy. Mieszkam na Głębokiej, przy głównym trakcie naszego miasta, najbardziej reprezentacyjnej ulicy prowadzącej od rynku do zamku. Jest to szlak estetyczny, nasza historia w pigułce, ale również i teraźniejszość, bo tutaj mieszkają i pracują nasi obywatele – Cieszynioki. Ktoś, kto przejdzie po Głębokiej, od razu ma wyrobione zdanie o mieście. Wytrawny obserwator na jej podstawie doskonale opisze naszą aktualną kondycję. Głęboka może być sterylnie czysto utrzymanym deptakiem, z siecią banków, ekskluzywnych sklepów i restauracji, ale może być przy tym sztuczna i martwa. A tymczasem główna trasa, jest miejscem, gdzie przecina się droga mieszkańców i turystów, gdzie jest otwartość i gościnność, gdzie każdy dobrze się czuje. Doświadczenie współgrania otwartości i różnorodności, o którym marzę dla Głębokiej, chciałabym przenieś na całe miasto. Myślę o tradycji, która nie boi się nowoczesności, o sztuce, dla której jest miejsce na mapie miasta, a która własnym językiem zadaje nowe pytania. Myślę również o organizacjach rządowych i pozarządowych, które razem współpracują i szukają wspólnego dobra. W moim domu jestem silna. Najsilniejsza. Tutaj słyszę innych i jestem wysłuchana. Tutaj chcę zostać. Z Joanną Wowrzeczką rozmawiała Urszula Markowska.
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • IX 2018
19
PRZYSTANEK NA ŻĄDANIE
UBEZPIECZAMY WSZYSTKO UBEZPIECZENIA MAJĄTKOWE
UBEZPIECZENIA TECHNICZNE
· mienia od ognia i innych zdarzeń losowych lub na bazie wszystkich ryzyk (all risks) wraz z ryzykiem utraty zysku (Business Interruption - BI) · mienia od kradzieży i dewastacji · ubezpieczenie gotówki w lokalu i transporcie · ubezpieczenie sprzętu stacjonarnego oraz sprzętu przenośnego · ubezpieczenie szyb i innych przedmiotów od stłuczenia · ubezpieczenia transportowe · ubezpieczenia komunikacyjne
· maszyn od awarii (Machinery Breakdown - MB) · maszyn budowlanych od wszelkich zdarzeń (Contractors Plant Machinery CPM) · robót budowlano - montażowych (Contractors All Risks - CAR i Erection All Risks - EAR) · oraz utraty zysku (Machinery Loss of Profit - MLOP, Advanced Loss of Profit - ALOP)
UBEZPIECZENIA OC
· gwarancje kontraktowe · gwarancje przetargowe, zwrotu zaliczki, dobrego wykonania kontraktu, usunięcia wad i usterek oraz należności handlowe
· z tytulu prowadzonej dzialalnoki i posiadanego mienia, · z tytulu niewykonania lub nienależytego wykonania zobowiązania, · odpowiedzialności cywilnej zawodowej, · oraz odpowiedzialności cywilnej menadżerów (D&O)
UBEZPIECZENIA FINANSOWE
ZDROWIE, ŻYCIE · ubezpieczenia pracownicze grupowe · ubezpieczenia na życie indywidualne · ubezpieczenia NNW · ubezpieczenia podróżne · ubezpieczenia zdrowotne
ul. Bobrecka 29, Cieszyn (lokal 20 Poczty w budynku Starostwa) TRAMWAJ CIESZYŃSKI • IX 2018
tel. 503 085 915 33 857 81 46
STARY TARG
pogadamy
Gdo się za swój jynzyk wstydzi takim niech się każdy brzidzi
er y
k Jan
Dr
al
Fr
yd
Porzóndzymy
Żynie tyn tyn czas żynie moji roztomili tustelocy i uż mómy dzisio jedyn a dwacaty nomer naszego TrAmWAJU. Skyrs tego, coby nóm tego czasu nie chybiło poprugujymy dzisio pofulać i kapke podrzistać s takóm jednóm szykownóm marklowiczankóm. Je to paniczka, kiero mo strasznie rada fórt cosi pożytecznego dlo tusteloków robić. Chocioż czasu ni mo wiela, bo eszcze robi we werku PPG Polifarb, a ku tymu mo przeca swojóm familije to wszyndzi je ji pełno. Nejlepszyj ji jednakowóż idzie ta społeczno robota w rotuzie, kaj uż czworty rok je radnóm i tam fórt mo we starości wszeckich cieszynioków.
Gabriela Staszkiewicz: Jest menedżerem ds. doskonalenia procesu w dziale badawczo rozwojowym firmie PPG Polifarb Cieszyn. Przewodnicząca Rady Miasta Cieszyna VII kadencji oraz członek Rady Filiału przy kościele ewangelickim w Marklowicach. Urodzony społecznik, a także czynny członek Koła Gospodyń Wiejskich w Marklowicach.
Fryderyk Dral: Pani Gabrielo, wszedcy kierzi was znajóm prawióm żeście sóm takóm dobróm duszóm, kierej je wszyndzi pełno i kiero jak yno może dycki pumogo ludzióm. Jak byście byli tako szykowno i chcilibyście rzeknóć czytmiorzóm naszego TRAMWAJU cosi zaimawego o swojim żywobyciu, to łóni wóm tego dłógo nie zapómnóm Gabriela Staszkiewicz: Dyć nie bydzie to dlo mie moc utropy panie redaktorze, coby wóm to wszecko ło co żeście się mie pytali rzeknóć to po naszymu. Rodzóno żech je w Cieszynie, bo ta dziedzina Marklowice w kierej miyszkóm uż downo do naszego pieknego miasta patrziła i isto dycki uż tak bydzie. Zaimawe jednakowóż je to, żech po narodzyniu w tych Marklowicach miałach dwie starki i dwóch starzików, kierzi miyszkali wedla siebie. Dlo porzóndku jednakowóż jedni musieli zustać dziadkami, coby dziecka wiedziały kómu dziynkować za urodzinowe darki. Starzik Czudek mioł takóm fante i dycki prawił, że jak łón bydzie dziadek to starka bydzie dziadówkóm, a na to przeca ni móg sie zgodzić. Skyrs tego miyszkanio wedla siebie dziadek Olszar dycki prawił, że swojóm paniczke znaszeł za stodłóm, a tak naprowde podarziło sie mu to dziepro jak przemaszyrowoł całóm Francyje i Rosyje, coby na kóniec wojny prziwandrować do swoji chałupy w Marklowicach. Kiejsi rodziny żyły w kupie i mało gdo nie był tu stela. Dejmy na to, inakszyj było s mojim dziadkym ze stróny mojigo łojca, kiery przikludził sie z rodzinóm s Kóniokowa do kalymbicki Zygarnikówki. Po wojnie ludzie poniewiyrali sie po świecie i mój dziadek Farana jak insi pojechoł chledać szczynśco na Ziymie Odzyskane, a jedynie co się mu tam dobrze podarzilo to przigruchoł se pieknóm dziełuche, kiero nieskorzij zustała mojóm starkóm. Nie zapómnioł jednakowóż o tych naszych pieknych Beskidach i nahósowoł mojóm starke coby ś nim spadki ku Cieszynu sie wróciła. Powiym wóm też,że jo je taki stworzyni, kiere mo
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • IX 2018
21
STARY TARG
zdjęcia Fryderyk Dral
rade jak kolem niego fórt je jakisikej ruch. We szkole podstawowej, a nieskorzij w „Koperze” fórt kansi żech do czegosi należala, coby być dycki w ruchu. Podarziło mi się śpiywać w chórze szkolnym i kościelnym, a na szkolnych akademijach byłach dycki w piyrszym rzyndzie. We szkole fórt podobała mi się chemija i skyrs tego zapisałach sie do klasy w kierej było ji wiyncyj niż kaj indzij. Jako to za młodu je s dzieckami, to jo też co chwila miałach co inkszego w czepani, coby ze sobóm robić jak się zawróm za mnóm dwiyrze we szkole. Naroz prziszło mi też do czepani, coby zustać dochtorym, ale możne, że dobrze to dpadło dlo prziszłych nimocnych tusteloków żech nie zdałach egzaminów. Tóż mie nic tobie nic nie było wyboru i s tóm chemijóm żech się zaś spadki zakoleżnkowała i Politechnika Gliwcka zustała mojóm almamater. Tam żech piyńć roków sztudyrowała s czego się robi farby i laki i aji też tworzywa sztuczne.Wartko też żech zustała mamóm, bo cosi mie do tego cióngło, a jak wiycie, że na to ni ma rady. Piyrszej cerze dali my na miano Magdalena z kieróm miałach kapke utropy, bo eszcze sztudyrowanio żech nie skóńczyła. Dziynka jednokowóż mojimu chłopu i starzikóm podarziło mi się sztudyrwać bez żodnego orlapu dziekńskigo, kiery 22
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • IX 2018
insi musieli brać. U mie dóma dycki się rzóndziło i prawiło po naszymu i skyrs tego mój panoczek jak się ku mie s Krakowa do Cieszyna przikludził, mioł s tym moc ostudy. Nie wiedzioł przeca co to je wyklupać tepich, abo prziniyś lawór na wode. Jak to w życiu bywo, że dlo chyntnego nic trudnego, to i mój chłop się tak zaprził, że tej naszej rzeczy sie ganc dobrze nauczył. Dzisio tak gibko mu to idzie, że aji jego tatowie ni mogóm go wyrozumieć jak ś nimi po naszymu rzóndzi. Po wysztudyrowaniu podarziło mi sie wartko nónś robotem we werku, kiery robi farby i laki, a mianowoł się rychlij Polifarb Cieszyn S.A. Te robote dostałach tak wartko też skyrs tego, bo byłach sztypendystkóm, a tacy kiejsi we werkach egzystowali. To było dobre, bo werki za sztudyrowani płaciły, a niskorzij dowały zaroz robotem. Robiym uż tam dwacet jedyn roków i skyrs tego uż wszyckigo podarziło się mi poprugować. Zaczłach od miyszanio bagietkóm farb i laków w labolatoryjóm, a niskorzij uż to tak żynoło, że dzisio móm biydem to wszecko se spómnieć coch robiła. Mogym się pochwolić żech była asystynkóm dyrektora i prezesa i robiłach moc inkszych wiecy, kiere po naszymu nie idzie zmianować. Tóż sie panie redaktorze nie gniywejcie jak rzeknym
STARY TARG
jako to się dzisio mianuje :eszczech była po ceście menadżerem administracji, a dzisio żech je menadżerem ds.doskonalenia procesu w dziale badawczo rozwojowym na Europę. Po ceście nauczyłach się angielszczyny, kieróm muszym dziynnie rzóndić s moim szefym. Je to, a właściwie była to dlo mie procno robota, bo rzóndzić inkszóm mowóm to ni ma leko wiec. Dzisio we świecie jak się chce mieć dobróm robotem to trzeja rzóndzić w rozmajtych jynzykach i też skyrs tego poradzym aji po nimiecku, czesku i kapke po rusku sie s ludziami dorzóndzić. Dzisio miyszkómy społym s naszymi dwiema dziełuchami Magdą i Agatą w chałupie mojigo dziadka/starzika, kaj eszcze znaszło się kapke placu na dwa psy i kocurka kiery się Milką mianuje. Strasznie mómy radzi pedajlować na kołach a w zimie na skijach gzuć s kopców w naszych Beskidach. Mómy też strasznie radzi smykać sie w orlap po naszej pieknej Polsce i fórt cosi nowego połoglóndać. Tego roku dejmy na to przejechalimy sie po całych Kaszubach i Mierzei Wiślanej. Móm też strasznie rada dlo zdrowio gónić po lesie, a nieskorzij se legnóć i poczytać fajnóm ksiónżke. Tego roku też mie cosi napadło, coby poprugować pływanio na drzewianej desce kiero mo żagiel przirażóny do takigo kulika wbitego na postrzodku tej deski. Fort mie jednakowóż cosi mier-zi żech eszcze nie sprubowala inszych szportów, ale na zicher przidzie taki czas, że tego dokorzym. Pumogać drugim ludzióm cało moja familija mo isto uż w gynach, bo jak se spóminóm to uż dłogi roki moja kochano babcia/ stareczka w naszej dziedzinie miała we starości wszeckich biydnych i posuniónych
w rokach tusteloków. Cało moja familijo dycki pumogała we wszeckim naszym wanelokóm w Marklowicach, coby łoni się tu dobrze czuli nie nie zamiarowali się łod nas wykludzać. Mój pradziadek doł swój grónd parafijanóm na kierym wystawilimy wanelicki kościół i eszcze stykło placu na mały kierchów. Pumogalimy też włośnymi rynkami jak insi paryfyjanie tyn kościół postawić. Prawie wszedcy s moji familije byli kiejsi, a młodzi sóm do dzisia fajermónami w naszej OSP. Muszym sie też prziznać, że jak żech piyrszy roz sztartła we wyborach do rady miasta Cieszyna, to chybiło mi pore głosów, ale po drugi jak uż mie tustelocy lepszyj poznali to podarziło mi się zustać radnóm. Łóńskigo roku zustałach wybrano przewodniczóncóm rady miasta i łod tego czasu fórt mi chybio tych dwacetcztyróch godzin, kiere mo każdo doba. Skyrs tego muszym ganc inakszyj, jak to było rychlij swojóm robote organizować, bo tustelocy potrzebujóm, coby ci wybrani przez nich radni cosi fórt fajnego dlo nich robili. JO TEŻ ! Dziynka tej robocie w radzie, prziszło mi do głowy, coby ukozać cieszyniokóm wiela eszcze inkszych fajnych wiecy szło by w Cieszynie zrobić. Tego jednakowóż radni nie poradzóm nigdy sami zrobić jak ni majóm za sobóm burmistrza. A na ostatek życzym wszeckim tustelokóm, coby se jynzyków nie połómali jak to bydóm czytali, bo ta naszo cieszyńsko mowa mo być przeca dycki u nas na Śląsku Cieszyńskim do prawiynio gotowa. Móm też pytke dlo tych cieszynioków co te naszóm rzecz umióm coby ji nauczyli swoji dziecka, kiere ji eszcze nie rozumióm.
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • IX 2018
23
a
CeNy bIleTÓW w transporcie powiatowym poszybowały w górę. Tylko ceny – jakość pozostała ta sama sk
zu
U
rs
l a M a r ko w
U
stalenie cen usług przewozowych w transporcie zbiorowym różni się w zależności od rodzaju przewozów oraz poziomu samorządu. Różny jest także zakres obowiązkowych ulg, jakie mogą być stosowane w komunikacji. W powiecie cieszyńskim zbiorowa komunikacja międzygminna obsługiwana jest przez prywatne firmy przewozowe. Powiat ma więc problem z głowy a ceny biletów ustala sam przewoźnik. Różnią się więc wysokością nawet ok. 3 zł. Nie wszyscy przewoźnicy w swojej ofercie cenowej mają również zniżkę na jednorazowe ulgowe przejazdy szkolne. Taka ulga obowiązuje tylko przy zakupie biletu miesięcznego. Cena biletu nie zależy 24
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • IX 2018
również od ilości kilometrów. Jak sprawdziłam przejazd busem tej samej lini z Cieszyna do Chybia to koszt 10 zł, a odległość to 32 km. Ten sam przewoźnik za dojazd z Cieszyna do Bielska - Białej gdzie odległość jest większa o 9 km, za bilet kasuje 8zł 50gr. Inny przewoźnik za dojazd z Cieszyna do Bielska- Białej każe zapłacić nam tylko 6 zł. Mieszkańcy nie mają wyboru i chcąc wydostać się ze swojej miejscowości, muszą zapłacić według cennika. Nie ma innej alternatywy, bo pociąg choć zdecydowanie tańszy to rozkład jazdy jest dość ubogi. Płacimy więc duże pieniądze za przejazd, w dodatku busami, których jakość pozostawia dużo do życzenia.
MIJANKA NA RYNKU
Jak mówi starosta Janusz Król – na powiatowy transport mamy wpływ, choć szczerze mówiąc nie do końca. Mielibyśmy, gdyby tabor należał do nas, czyli gdyby nadal funkcjonował PKS. Na razie transport w naszym powiecie należy do przedsiębiorstw prywatnych. Nie powinien chyba dziwić wzrost cen biletów, skoro paliwo ostatnio wyraźnie podrożało a pensje kierowców również wymagają dostosowania do standardów płacowych. Gminy również nie dopłacają do utrzymania tego transportu, co mogłoby poprawić jakość busów, jak również obniżyć ceny biletów. O wysokości cen i opłat albo o sposobie ich ustalania za usługi komunalne o charakterze użyteczności publicznej oraz za korzystanie z obiektów i urządzeń użyteczności publicznej jednostek samorządu terytorialnego decydują ich organy stanowiące, a więc rady gmin lub powiatów albo sejmiki województw (art. 4 ustawy z 20 grudnia 1996 r. o gospodarce komunalnej).
Uprawnienia do ustalania cen urzędowych mają (art. 8 ustawy z 5 lipca 2001 r. o cenach; dalej: ustawa o cenach): • rady gmin – odnośnie do usług przewozowych w transporcie zbiorowym na terenie gminy, • rady powiatów – odnośnie do usług przewozowych w transporcie zbiorowym na terenie powiatu. Ustawa o cenach daje radom gminy i powiatu możliwość ustalania cen urzędowych, ale nie czyni tego ich obowiązkiem. Stawki biletów ustalane na podstawie ustawy o cenach obowiązują wszystkie podmioty realizujące usługi komunikacyjne bez względu na to, czy są to gminne (powiatowe) jednostki organizacyjne, czy też przewoźnicy niezależni od gminy lub powiatu, uchwała taka stanowi bowiem akt prawa miejscowego. Gminy czy powiat mogą ustanowić ceny urzędowe w komunikacji publicznej nawet wtedy, gdy nie posiadają własnych podmiotów świadczących usługi przewozowe. Dlaczego w naszym powiecie ceny busów są tak wysokie zapytaliśmy właściciela przedsiębiorstwa przewozowego „Linea Trans” Sylwestra Lisowicza. - Problemem na pewno jest liczba pasażerów. Najtrudniej jest w wakacje. Bywa, że jednym kursem jedzie 5 osób. Busy spalają ok 25l paliwa na 100 km, a jak wszyscy wiemy ceny ropy są ostatnio wysokie. Trzeba również wziąć pod uwagę opłaty ubezpieczeniowe i przeglądy, co rocznie daje dość wysokie sumy. Musimy pamiętać, że kierowcy również żądają wyrównania płac do krajowych, a podatki również do małych nie należą. Brak również wsparcia ze strony gmin, które powinny transport mieszkańcom zapewnić. Z takim wsparciem pewnie ceny biletów mogłyby być niższe i moglibyśmy pozwolić sobie na inwestycje w nowe i bardziej ekologiczne busy. Dopóki jednak sytuacja nie ulegnie zmianie, na inne ceny liczyć raczej nie można. W swojej ofercie nigdy nie mieliśmy zniżek szkolnych na jednorazowe przejazdy. Ani gminy ani powiat za takie ulgi nam nie zwraca. Wyrównanie otrzymujemy tylko do biletów miesięcznych i zniżek inwalidzkich – wyjaśnia pan Lisowicz. Czy więc mamy w ogóle szansę na lepszy transport powiatowy i w bardziej rozsądnych cenach? Powoli zbliżamy się do okresu, gdy poziom smogu znów przekroczy normy. Transport publiczny jest z pewnością dobrą alternatywą na dojazd do pracy czy szkoły, a przede wszystkim pomógłby w ograniczeniu emisji spalin. Naszym wspólnym dobrem jest wypracowanie rozwiązań, które będą przyjazne mieszkańcom i środowisku. By jednak do tego doszło potrzebna jest współpraca gmin i Starostwa Powiatowego. TRAMWAJ CIESZYŃSKI • IX 2018
25
MIJANKA NA RYNKU
BROWAR CieszyŃsKi w czasach gierkowskich – wspomnienia Marii Witas Pani maria witas była jedyną kobietą na stanowisku kierownika browaru w Cieszynie. Ukończyła wyższą Szkołę rolniczą w Poznaniu, wydział technologii rolno – spożywczej. Jako młoda dziewczyna po studiach awansowała w niespełna pół roku. Prowadziła browar w latach 1971 – 1978. Pełniła funkcje kierownicze przez siedem lat w czasach, które pożegnaliśmy bez żalu. Jak to się stało, że znalazła się Pani w browarze? Wszystko zaczęło się od roku 71, kiedy ukończyłam studia i osiadałam w rodzinnym Cieszynie. Pracę w browarze podjęłam dlatego, że moje stypendium zostało ufundowane przez browar żywiecki, a w tym czasie browar cieszyński należał do browaru żywieckiego. Prosto po studiach trafiłam na staż. Po trzech miesiącach zostałam głównym technologiem, a w niecały rok zrobiono mnie głównym kierownikiem. Stało się tak m.in. dlatego, że praca w przemyśle spożywczym była w tamtym czasie bardzo słabo płatna. Wiadomo. Wszyscy mężczyźni szli do przemysłu ciężkiego. Z tego, co sobie przypominam, w tym czasie w fabrykach Cieszyna pracowało 12,5 tys. ludzi. Dzisiaj trudno to sobie wyobrazić. Wówczas w mieście było 25 dużych zakładów pracy, z czego Celma zatrudniała 3.5 tys., Polifarb również około 3 tys., Zampol - jedyna fabryka zamków błyskawicznych w kraju – 1,5 tys. pracowników. Jak Pani przyjęła decyzję o awansie? Dla mnie, jako młodej dziewczyny była to sprawa ambicji, ponieważ byłam pierwszą kobietą, kierownikiem browaru w Polsce. Wiedziałam, że sobie poradzę, biorąc pod uwagę osoby, które pracowały w browarze i z którymi miałam kontakt na co dzień. Co było największym problemem w zarządzaniu browarem? Jednym z największych problemów w mojej pracy była sprawa zatrudnienia. Można było zatrudniać osoby tylko po 18- tym roku życia. W tym czasie nie można było inaczej. 26
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • IX 2018
Tak, jak wspomniałam mężczyźni szukali pracy lepiej płatnej. Ci, co podejmowali pracę w browarze, albo bardzo kochali piwo albo byli to chłoporobotnicy korzystający z odpadów produkcyjnych, tzw. młóta. Była to bardzo dobra pasza dla trzody chlewnej. Wśród nich byli i tacy, którzy nawet skupywali deputaty na młóto. Gdy kończyłam pracę w 1978 roku, deputat wycofywano, ponieważ było to uciążliwe dla samego browaru. Zresztą PGRy i spółdzielnie produkcyjne upomniały się o pierwszeństwo w przejęciu paszy. I zaczęto ją sprzedawać tylko w wielkich ilościach. Udało się znaleźć rozwiązanie tej sytuacji? Szukając rozwiązań w kwestii zatrudnienia pojechałam do Szkoły Przetwórstwa Owocowo – Warzywnego w Tymbarku, chcąc zatrudnić osoby po tamtejszej zawodówce. Wprawdzie nie dawaliśmy mieszkania, ale jak na tamte czasy warunki oferowaliśmy dobre. Udało się sprowadzić pięć takich grup. Ci, którzy wówczas przyjechali do Cieszyna do dzisiaj w nim mieszkają. Problem stanowił fakt, że były to uczennice, które jeszcze nie miały ukończonych osiemnastu lat. Kończyły szkołę mając lat siedemnaście. Przyjmowaliśmy je więc do pracy na stanowiska, które nie miały styczności z piwem. Po osiągnięciu pełnoletności przechodziły na inne stanowiska produkcyjne. Tym sposobem załoga browaru była w stanie się utrzymać. W niektórych przypadkach była to bardzo ciężka praca, chociażby przy rozlewaniu piwa do stulitrowych beczek. Wprawdzie nie mówimy o podnoszeniu, ale chociażby o przesunięciu, popchnięciu, gdzie trzeba użyć sporej siły. Również mycie kadzi czy praca na słodowni, która za moich czasów była na trzech piętrach, m.in.w miejscu dzisiejszej sali reprezentacyjnej, wymagała silnych rąk. Słód, czyli kiełkujący jęczmień trzeba było przerzucić trzykrotnie w ciągu dnia. Jakie piwo warzono wtedy w Cieszynie? Produkowano tylko piwo beczkowe na zaopatrzenie restauracji. Częściowo rozlewano piwo cieszyńskie również w Skoczowie, ale były to znikome ilości
MIJANKA NA RYNKU
w porównaniu do całej produkcji. Browar w Cieszynie był niestety na uboczu, daleko od Żywca, toteż traktowano go marginalnie, ale moim zdaniem, browar na tym nie tracił. Zarówno technologia, jak i nowinki techniczne były z czasem wprowadzane. Oczywiście browar był stary, ale za to z dużymi tradycjami. W czasie mojego zatrudnienia warzono 200 tys. hektolitrów piwa, czyli sporo, jak na taki mały browar. Do browaru żywieckiego należał też browar w Bielsku, o połowę mniejszy od cieszyńskiego, porównując oczywiście do ilości produkowanego piwa.
fot. arch. prywatne. 125 lecie Browaru Cieszyn, rok 1971
Ile osób pracowało w browarze? Załoga browaru liczyła wtedy 80 osób, z czego kobiety stanowiły 20 – 25 % załogi. Średnią kadrę techniczną stanowili absolwenci Technikum Browarniczego w Tychach. Pełniła Pani stanowisko w trudnych czasach, wszystkiego wokół brakowało, było to odczuwalne w browarze? Piwo w tym czasie miało swoje wzloty i upadki. W okresie mojego zatrudnienia w browarze rozpoczęły się kartki na cukier. A wówczas do produkcji piwa był on używany. W związku z jego brakiem do piwa zamiast cukru trafiał... spirytus. Browar na uboczu, produkujący średnie piwo, był na to skazany. Żywiec produkujący piwo eksportowe nie mógł sobie na to pozwolić. Pamiętam wtedy piwo Krakus, produkowane właśnie
w Żywcu, które szło prawie w całości za granicę, głównie do Stanów Zjednoczonych. Gdy jechałam do Żywca wszyscy prosili o butelkę, którą można było dostać jedynie w browarnym sklepie. Rzeczywiście było to dobre, jasne piwo – dużo lepsze niż obecne. Spirytus dodawaliśmy w ostatniej fazie produkcji. Opracowanie odpowiedniej technologi wcale nie było prostą sprawą. Alkohol przychodził w 200 litrowych beczkach, z których trzeba było go przelać do ogromnych kadzi z piwem. Wiadomo, piwo swoje procenty musiało posiadać. W browarze było tylko dwóch wyspecjalizowanych pracowników, którzy w prosty sposób – bez dzisiejszej technologi - wprowadzali przy pomocy rurki, wykorzystując prawa fizyki, spirytus do kadzi. Było to niebezpieczne ze względu na możliwość zachłyśnięcia i zatrucia. Co istotnie miało miejsce – jeden z pracowników, uległ zatruciu. Przy każdej operacji byli obecni pracownicy Urzędu Skarbowego. Ich zadaniem było dopilnowanie, by spirytus trafił do piwa, a nie znalazł się u kogoś w domu. Czy pracownicy pili w pracy? Tak jak wszędzie w tym czasie, zdarzały się przypadki. Miał miejsce też handel wymienny z zakładami mięsnymi. W browarze tradycją było, że każdy może się piwa napić do woli. Kiedy pojawiła się inna i lepiej płatna praca odeszłam z browaru. Pamięta Pani swoich pracowników? Tak, wielu. Laborantkę p. Chlebek, piwowarów p. Mleczko, p. Bobrowskiego, p. Tesara, księgową p. Kawulok... Mieliśmy zgraną załogę. A inwigilacja, była odczuwalna? Wszyscy wiedzieli, że pani z portierni miała kontakty. Najlepsze piwo? Piwo Krakus, było wyśmienite. A dziś, ma Pani swoje ulubione? Brackie, beczkowe, lane - ma zupełnie inny smak niż butelkowe. Patrzy Pani z nostalgią na nasz browar? Cieszę się, że browar cieszyński się odradza. TRAMWAJ CIESZYŃSKI • IX 2018
27
MIJANKA NA RYNKU
z gwizdków milicyjnych KOMPOT
ie s
ła w H
y ołd
s
W
Wygrzebałem plan miasta Cieszyna z 1985 roku. a tam spis knajp i ważniejszych urzędów. Knajpy na pierwszym miejscu, urzędy poniżej – co dziwić nie może w mieście, które nie zagubiło środkowoeuropejskiego sznytu. Poza tym i jedne, i drugie to miejsca użyteczności publicznej.
L
okale podzielone są na kategorie. Kiedyś, za komuny, taki właśnie podział obowiązywał – od kategorii „S” (którą w Cieszynie cieszyła się jedynie kawiarnia Pod Jeleniem), najwyższej, poprzez kategorię I (też nieźle; w Cieszynie restauracje Pod Jeleniem i Centralna), najpowszechniejszą kategorię II (np. Strzecha), aż po kategorie najniższe: III i IV. Spis rozpoczyna dumna restauracja Zamkowa, przy dawnym przejściu granicznym. Otwarta zapewne po to, aby podróżni przed opuszczeniem Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej mogli się nasycić bigosami, fasolką po bretońsku, śledziem po japońsku, bryzolem z pieczarkami i barszczem z pasztecikiem. Ruskich tam 28
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • IX 2018
nie dawali, bo to był lepszy lokal, ruskie były w barze mlecznym. Ktoś ozdobił wnętrze portretami dumnych rycerzy, którym ręce wyrastały z kołnierzy. Ostatnio była tam tania odzież, a teraz jest bodaj sklep z butami. Dalej – Centralna (dziś bank). Kiedyś, za nieboszczki Austrii, było to Cafe Central. Wchodziło się przez szatnię, gdzie w gablocie królowały krwistoczerwone paczki carmenów z napisem „Wyprodukowano z tytoni amerykańskich najwyższej jakości” (potem ten napis znikł), w towarzystwie caro, piastów, silesii, płaskich, damskich, mentolowych, aż po giewonty i sporty w smętnych papierowych koszulkach. Minąwszy salę z kilkoma stolikami dla niepalących, dochodziło się do sali właściwej, gdzie można było bawić się do woli: pić, jeść, grać w szachy i czytać gazety wystawione na drewnianych kijach. Miejsce odwiedzane przez cieszyńską śmietankę, nawet miejscowy ksiądz proboszcz o pięknym duszpasterskim nazwisku Przewodnik podobno lubił tam zajrzeć. A gdy księdza proboszcza nie było, to przynajmniej omawiano jego ostatnie kazanie w niewielkim gronie zaufanych wiernych, którzy zeszli się po wysłuchaniu południowej sumy w nieodległym parafialnym kościele. Obsługiwał niezapomniany kelner Ś., który – gdy konsumentowi zdarzyło się zwracać mimowolnie tutejsze specjały – dziwił się uprzejmie: „Coś nie siadło?”. Krótka dygresja: uspołeczniona gastronomia w PRL-u dbała o elegancję i kulturę. Jednym z jej przejawów był sposób podawania zupy: kelner stawiał przed konsumentem talerz, a następnie, nad głową klienta, do tego talerza wlewał zupę z pogiętego blaszanego garnuszka. Pod Jeleniem - sława, duma, chluba i ozdoba Cieszyna. Najelegantszy lokal w mieście, a właściwie zespół lokali. A więc najpierw kawiarnia z marmurowymi stolikami. Sam Ivan Mauger, kiedy przejeżdżał przez Cieszyn w drodze na mistrzostwa świata na żużlu
MIJANKA NA RYNKU
w Chorzowie w 1973, moczył tam nogi w szampanie. stroje, a kawiarniane menu zdobił „przysmak wiślańTak przynajmniej twierdził kwiat cieszyńskiej młodzie- ski” – pokawałkowana galaretka utopiona w odmętach ży, który podglądał motocyklowego idola przez panora- bitej śmietany. Ponadto zawsze w sprzedaży było bumiczne okna. telkowane piwo Żywiec Full Light Export. Zapewne Dalej, w salach redutowych, mieściła się restauracja. te specjały spowodowały, że Baszta stała się głównym Ta z kolei miała okna zasłonięte ciężkimi czerwonymi miejscem spotkań cieszyńskich uczniów szkół średnich. storami. Starzy cieszyniocy twierdzili, że w tej sali miał Co z kolei obudziło czujność miejscowego ciała pedagow 1971 roku miejsce pierwszy w Cieszynie striptiz, roz- gicznego i komitetów rodzicielskich – w szkołach zapobierała się jakaś holka z Hawierzowa, z bardziej zaawan- wiadano, że kto się w Baszcie pokaże, ten będzie miał sowanej cywilizacyjnie Czechosłowacji, ale nie zdążyła obniżoną ocenę ze sprawowania. Było to egzekwowane się rozebrać, bo ktoś z widzów ciepnął w nią kokotem. w ten sposób, że w godzinach popołudniowych i wieNa końcu bar piwny o wdzięcznej ksywie „Szwema”, czornych do lokalu wpadały trójki klasowe w składzie: do którego wejście groziło śmiercią lub kalectwem. Jed- dwóch przedstawicieli komitetu rodzicielskiego i jeden nym z tych, którzy ośmielali się wejść do Szwemy, był belfer. Zatrzymywała się owa trójca na kamiennym śremój wychowawca z liceum (genialny chemik zresztą), dniowiecznym progu i bacznym okiem lustrowała zano ale ten się budował i musiał gdzieś szukać majstrów. dymione sportami, carmenami i giewontami wnętrze. Kilka lat temu urządzono w „Jeleniu” restaurację histo- A uczniowie chowali się pod dębowe stoły. No to ci ryczną, gdzie między innymi odsłonięto okna do sal re- z trójcy myk na czworaki i pod stoły kontrolę kontydutowych – nic więc dziwnenuować. Tu natykali się na Wyobraźcie sobie podpitych go, że po dwóch latach lokal łydki nie do zidentyfikowapadł. Za dużo światła! A dawnia zasłaniające uciekiniera konsumentów celujących z wiatrówki na kawiarnia straszy pustką albo trafiali na pana bądź do papierowych kwiatków wybebeszonego wnętrza. panią profesor, którzy to całTargowa – podobnie jak kiem nieoficjalnie wpadali do Zamkowa – była miejscem popularnej, aczkolwiek nie- Baszty celem zintegrowania się ze swoimi wychowanbanalnej wypitki. Motel na Bielskiej cieszył się opinią kami. A trzeba dodać, że identyfikacja w Baszcie była miejscowego kurwidołka. Do tego motelu robiliśmy utrudniona, jako że wnętrze miało tylko dwa źródła zresztą wycieczki, żeby pooglądać cudzoziemców – naturalnego światła – wpadało ono od wejścia i poprzez z centrum to jest jakieś pół godziny piechotą, ale w na- witraż umieszczony w malutkim gotyckim oknie. Teszym wypadku trwało to dłużej, gdyż zatrzymywaliśmy raz jedynie spojrzeć można przez szybkę drzwi wejściosię jeszcze w pięknie woniejącym zapachem sportów lo- wych na martwe od dawna wnętrze: zakurzone dębowe kalu Na Kopcu. A z cudzoziemców w motelu najbar- stoły ciągle oświetlane tymi samymi promykami dobiedziej pamiętam jugosłowiańskiego kierowcę tira, który gającymi przez witraż średniowiecznego okna. jednocześnie jadł golonkę, palił marlboro, łykał jedną O innych kawiarniach w skrócie. Arkady istnieją po drugiej pięćdziesiątki żytniej popijając piwem. jeszcze, chociaż pod inną nazwą. W zamierzchłych czaNowa – jest na Zorze, więc nie ma o czym mówić, sach był tam bar piwny zwany potocznie Tramwajem, no bo to właściwie już nie Cieszyn, tylko ZOR. Re- ale w latach siedemdziesiątych postanowiono ukultustauracja Widok z pięknym tarasem miała ksywę Pod ralnić społeczeństwo i zaczęto piwiarnie przerabiać na Trupkiem, ze względu na położenie obok cmentarza bary kawowe, aby klasa robotnicza przerzuciła się na i odbywające się w niej stypy. Godna za to uwagi była kawę i ciastko. Ofiarą tej akcji padła także mordowmieszcząca się na dole piwiarnia Ondraszek, ze względu nia pod wdzięczną nazwą Liliput, którą przerobiono na żelazne klatki, wewnątrz których podawano piwo. na Filutka. Trzeba wspomnieć jeszcze o Mocce (teraz Kawiarnie. Arkady na Rynku chyba jeszcze egzystują, w tym miejscu można wygrać milion w Lotto): mao „Jeleniu” już była mowa – a więc pora na Basztę. Ka- lutkiej dziupli położonej na rogu zjeżdżającej stromo wiarnia ta powstała w roku 1966, przy okazji obcho- w dół kamienicy na rogu Armii Czerwonej (dziś Głębodów 1000-lecia Państwa Polskiego. Ponieważ Cieszyn, ka) i Zamkowej, przytulnym i przyciemnionym lokalu jak wiadomo, jest starszy o 200 lat od całego państwa o nieprzypadkowej nazwie Alibi, położonym tuż obok polskiego – to w dawnej baszcie cieszyńskiego zamku, sądu i więzienia oraz o Juniorze, gdzie bardzo pięknie we flance rezydencji myśliwskiej Habsburgów otwarto spadało się z wysokich krzeseł barowych. regionalną kawiarnię. Poza tym, aby uczcić tę roczniI wreszcie Filipinka – cukiernia na dawnej Armii cę, wybudowano jeszcze grecki amfiteatr i rozebrano Czerwonej, a w niej godny najlepszych wiedeńskich kaaustriacką oranżerię. Kelnerki w Baszcie miały ludowe wiarni wybór ciastek i deserów. Takich jak cieszyńska TRAMWAJ CIESZYŃSKI • IX 2018
29
MIJANKA NA RYNKU
wuzetka napełniona śmietaną z mleka beskidzkich krów, gdzie płatek czekolady posmarowany był cieniutką warstwą marmolady z róży i marcello, czyli cieszyńska wersja tiramisu. Świat zjeździłem, tiramisu w różnych miejscach jadłem i doszedłem do wniosku, że to Włosi ukradli cieszyniokom marcello, przerabiając je na swoje tiramisu. Potem w miejscu Filipinki był kebab, turecka pizza, a teraz jest piekarnia i ciastkarnia spod Krakowa. Nie takie złe, ale nie można by wrócić do Filipinki? Przyznam się do niezbyt wielkiej kompetencji w temacie barów i piwiarni najniższych kategorii. Nie żebym nie bywał – ale rzadko. W knajpie Pokrzep Się na Bobreckiej podobała mi się najbardziej jej nazwa, będąca rodzajem polecenia czy też nakazu. Po wielu latach nazwa ta zmieniła się na Marco Polo, a teraz nawet tego już nie ma. Poza tym bałem się nieco „Pokrzepu”, gdyż nad wejściem wisiała – niczym memento – chwiejąca się cegła. Wspomnieć też warto o mieszczącym się na skraju miasta, aż w Błogocicach, Pod Dębem – istniejącej do dziś (ale chyba pod inną nazwą) gospodzie z kręgielnią i ogrodem, gdzie pod rozłożystymi kasztanami można się było do woli delektować wytworami polskiego przemysłu piwowarsko-słodowniczego. Przychodziły tam rodziny z dziećmi. O barze Kurczak powiem tyle, że w miejscu tym, naprzeciw świętej figurki, mieściła się mordownia Tempo. Miała dwa wejścia, od frontu i sieni, jak również grono zaprzysięgłych i stałych bywalców. Jednemu z nich zmiana nazwy na Kurczaka nie przypadła do gustu, co wyraził głośną pretensją: „Co to je za Kurczak? Tu kurczaki powinny biegać po stołach!”. Aby w ogóle zrozumieć sens istnienia barów najniższej kategorii, trzeba pamiętać, że w PRL-u istniał podział na pracowników umysłowych i fizycznych. I dla tych ostatnich otwierano tego typu bary, a także budki z piwem. Aby jednak klasa robotnicza nie przepijała natychmiast całej wypłaty – dostawała ją w dwóch ratach: w połowie miesiąca i pod koniec. Nawiasem mówiąc - różne były pomysły, aby powstrzymać ciężko pracującego od przepicia całej wypłaty - np. w sklepach monopolowych przez pewien czas wprowadzono sprzedaż zabawek. Pewnie po to, aby kupujący wódkę tatuś pomyślał także o dzieciach i przy okazji kupił im jakieś autko albo laleczkę. W każdym razie owe dni wypłat były dla jednych rajem, dla innych piekłem: uszczęśliwieni fizyczni przepijali swoje wypłaty w owych mordowniach, gdzie – dobrze jeśli tak było – wyciągały ich stamtąd żony i dzieci, a jeśli nie wyciągnęły, to wracali do domu, gdzie tłukli owe żony i dzieci. Niektórzy kończyli 30
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • IX 2018
z nożem w plecach albo siekierą w głowie bądź pod kołami samochodu, bądź zaczadzeni od papierosa w pościeli, bądź na wisielczym sznurze. Co w smak nie było umysłowym, którzy nie chcieli być kojarzeni z proletariacką czernią fizycznych, w związku z czym umysłowym wypłacano pensję innego dnia, aby nikt ich picia nie kojarzył z piciem fizycznych. Było to zresztą picie nieco wyższej rangi i w nieco lepszych lokalach: „No to co, pani magister, po maluchu?” „No chyba że po pańskim, panie inżynierze”. Ale też powiedzieć trzeba, że miasto Cieszyn otoczone było jakby kordonem knajp niższej kategorii, gdzie miejscowa elita mogła spokojnie upijać się poza zasięgiem wzroku sąsiadów, uczniów, żon, podległych sobie pracowników i własnych zmór – przy okazji bratając się z ludem Hażlacha (bar Pod Myśliwcem zwany też Fukałą), Kalembic (bar Szarotka) czy też Pastwisk (bar U Korbasa). Pamięć narzuca mi jeszcze obraz skweru na podmurówce przy ulicy Matejki, zaraz pod pocztą. Na tym skwerze zarośniętym kasztanami stała beczka, z której lano piwo. A obok beczki w cieniu owych drzew mieściła się strzelnica. Wyobraźcie sobie podpitych konsumentów celujących z wiatrówki do papierowych kwiatków i pluszowych misiów. Zburzono to wszystko z początkiem lat siedemdziesiątych, aby postawić nową pocztę. Nie wspomniałem o restauracji Pod Strzechą na ul. 1 Maja (dziś 3 Maja), bo w 1985 roku już nie istniała. Strzecha to był doktor Jekyll i mister Hyde cieszyńskiej gastronomii. Przed południem schludna i czysta restauracja oferująca obywatelom niedrogie i smaczne obiady abonamentowe, wieczorem zamieniała się w istne inferno pełne gargantuicznych gąb spragnionych piwa i wódki. Niektórzy przychodzili z bańkami na mleko i kazali sobie lać do nich piwo na wynos (kiedyś nawet, jak głosi legenda, przytaszczono do Strzechy wannę celem napełnienia jej owym napojem). Lokal był czynny do północy, ale obsługa kontynuowała wyganianie klientów jeszcze długo w noc, a nawet do świtu. Ponieważ przybytek ów leżał przy ulicy prowadzącej wprost do granicy, to aby klienci nie wpadali wprost pod koła rozpędzonych tirów, ustawiono przed Strzechą barierkę, gdzie rano można było znaleźć wiszące niczym na trzepaku bezwładne ciała wczorajszych konsumentów. Nie tylko zresztą tam, jedyna brama w okolicy, znajdujący się naprzeciwko amfiteatr, a także ogrody położonych nieopodal willi pełne były owych ciał. Jednym z ważniejszych gości Strzechy był młodzieniec o wdzięcznej ksywie Melin, który – po zaliczeniu Centralki, Targowej i Zamkowej – przychodził tu przed północą i składał takie samo zamówienie: „Kompot z gwizdków milicyjnych!”.
MIEJ SC E
OM ZIC OD
BEZPŁATNY MIESIĘCZNIK DLA ŚLĄSKA CIESZYŃSKIEGO
OM MIEJS CE ZIC P OD
NE DZIECIO JAZ M ZY IR PR
ZNE DZIECIOM YJA IR RZ www.tramwajcieszynski.pl
Urząd przyjazny rodzicom i dzieciom
Czy urzędy są przyjazne dzieciom i rodzicom? wydawać by się mogło, że wobec głoszonej wszem i wobec polityki państwa wspierającego rodzinę takie pytanie w ogóle jest irracjonalne, bo jakżeby miało być inaczej! Tymczasem, nic bardziej mylnego! Polityka polityką, a życie życiem... odwiedzając większość naszych urzędów rodzic z dzieckiem musi być gotowy na wszystko, czyli że będzie trudno. brak podjazdów dla wózków, zbyt wąskie drzwi, toalety zamknięte na klucz, a przewijak … no cóż, to już strefa marzeń. Na szczęście są jednak miejsca, które udowadniają, że można jeśli tylko się chce!
J
ednym z magistratów starających się być miejscem przyjaznym dzieciom i rodzicom jest bielski ZUS, w tym inspektoraty w Żywcu i w Cieszynie, który z myślą o rodzicach, dziadkach i opiekunach z małymi dziećmi wprowadził pewne udogodnienia. Najmłodsi, towarzyszący dorosłym załatwiającym swoje sprawy mogą przyjemnie spędzić czas, bawiąc się i rysując w zorganizowanych dla nich kącikach malucha. Kąciki stworzone na salach obsługi klientów są wyposażone w stoliczek z krzesełkami, zabawki oraz przybory do malowania. Wszystkie zabawki i materiały posiadają niezbędne atesty zapewniające bezpieczeństwo małym użytkownikom.
Niewątpliwym udogodnieniem w Oddziale ZUS w Bielsku-Białej, przy ul. Traugutta 2a, jest możliwość skorzystania z pochylni wjazdowej oraz z windy usytuowanej na poziomie zero. Natomiast w budynku przy ul. Krasińskiego 34, 36 przy głównym wejściu do budynku nr 34, zamontowana jest wewnętrzna platforma dla osób niepełnosprawnych. Również w Inspektoracie w Cieszynie przy ul. Bielskiej 29, dzięki usytuowaniu wejścia z automatycznie otwieranymi drzwiami na poziomie gruntu, rodzice z wózkiem bez najmniejszych problemów dostaną się do budynku. Jak widać ZUS wychodzi naprzeciw swoim klientom i chce służyć pomocą starając się szukać nowych rozwiązań, które są potrzebne i konieczne. Trwają poszukiwania dogodnego rozwiązania w zakresie podjazdu dla wózków z dziećmi w Inspektoracie w Żywcu, gdzie na obecną chwilę klientom służy zewnętrzna platforma dla osób niepełnosprawnych, umiejscowiona bezpośrednio przy wejściu głównym do budynku. Jak podaje koordynator ds. Komunikacji społecznej i edukacji Oddziału ZUS w Bielsku – Białej Pani Monika Willmann jest też nadzieja, że uda się zrealizować w najbliższych latach plan montażu składanych przewijaków w toaletach przystosowanych dla osób niepełnosprawnych.
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • IX 2018
31
PRZYSTANEK KULTURA
32
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • IX 2018
PRZYSTANEK NA ŻĄDANIE
Restauracja Na Rynku pod numerem 9, pod laubami znajduje się jedna z najbardziej klimatycznych restauracji w Cieszynie. Ciepłe wnętrza, przytłumione światło, kameralny wystrój, a w lecie wyjątkowy i najbardziej rozpoznawalny ogródek.
N
a frontonie zabytkowej kamienicy, usadowił się sprytny, szybkonogi bożek – Merkury. Posłaniec olimpijskich bogów. Nic więc dziwnego, że patronuje również restauracji. Trudno nie skojarzyć atrybutów patrona kupców i podróżników – woreczka z pieniędzmi czy kaduceusza z parą węży owiniętych wokół leszczynowej laski o wyjątkowych właściwościach uśmierzania sporów. Te dwa symbole dają już wystarczający powód, by powołać go na patrona miejsca. Cóż właściwszego niż łagodzenie sporów i nawiązywanie nici porozumienia przy filiżance aromatycznej kawy czy wskazanie drogi zabłąkanym w Cieszynie. Zwłaszcza, że kawiarnia położona jest w samym sercu miasta. Trzeba pamiętać, że za jego sprawą zasłyszane informacje mogą mieć wyjątkową moc. Zasiadając Pod Merkurym warto sięgnąć po kartę menu, gdzie można znaleźć m.in. znakomite pierogi. Restauracja, jako jedna z nielicznych, zaprasza już od godziny 9.00 na śniadania. Oczywiście na dobry początek polecamy śniadanie Merkurego – chrupiące tosty czy grillowane kiełbaski. Restauracja serwuje również specjalne menu lunchowe, które można zamawiać od poniedziałku do piątku. Nowością w karcie są burgery. Jednak niezależnie od pory dnia podawana jest w kawiarence wyśmienita kawa Vergnano. Bo właśnie do kawy, podchodzi się tutaj z niezwykłym pietyzmem. Jeśli jeszcze lubimy do kawy dostać coś słodkiego, to nie można trafić lepiej – w stałej ofercie ciasta z Ciachomani! Obsługa uprzejma, uśmiechnięta i - być może za sprawą patrona - działająca niezwykle szybko i sprawnie nie każe na siebie długo czekać, co niektórzy sobie bardzo cenią. Po odpoczynku pod patronatem niezwykłego herolda, jest nadzieja, że uda się i nam pozyskać trochę werwy samego Merkurego, który przemieszczał się z iście boską
szybkością, wszak na stopach miał sandały ze skrzydełkami. Niektóre wizerunki pokazują go również w czapce ze skrzydłami. Możemy je znaleźć w dopiero co odnowionych wnętrzach restauracji.
Restauracja „Pod Merkurym” Rynek 9, Cieszyn www.pod-merkurym.pl Godziny otwarcia: Poniedziałek- czwartek: 9.00 – 22.00 Piątek – sobota: 9.00 – 23.00 Niedziela: 10.00 – 22.00
Kawa. Gest, przyzwyczajenie, przyjemność. Proste? Nie do końca. Każda filiżanka kawy Vergnano to tradycja i zaangażowanie. Każda filiżanka to efekt ciągłych poszukiwań jakości i smaku. Każda filiżanka to rytuał, a sekret smaku naszej kawy tkwi w skrupulatnym doborze najwyższej jakości mieszanek i ich dostawców. Od czterech pokoleń kawa to d la rodziny Vergnano sztuka i kultura, którą kultywują z poświęceniem. Zapach i aromat kawy ma wiele odcieni, ale tylko jedno imię – Vergnano! TRAMWAJ CIESZYŃSKI • IX 2018
33
MOST PRZYJAŹNI
szkoła, dziecko i rodzic on
I
w
a C z a rnia
z niepełnosprawnością
k
ieC CJa C J o aN
A K iE
Wrzesień jest miesiącem, w którym nasze pociechy rozpoczynają nowy rok szkolny. Obowiązkiem nauczania objęte są zarówno dzieci zdrowe, jak i dzieci z różnego rodzaju niepełnosprawnościami.
34
r
Ty
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • IX 2018
um
roz
ba
eCi i z d
ŚĆ
ało
rz doJ
CÓ
y r e ri
ATiA EmP
oC
SyN rÓwNoŚĆ
i m Sa
ło a z r doJ
oC
Pom
eCSyiN i z d rka
k
zr
m o P
m u z o
e Tol
A i T A P Em
ka CÓr
nA niE i z iE rod E
mP
KTa A T J kaC i Koon N ŚĆ mU
TKA mA A T i A
SyN
P o
kom
U
CJa a k Ni
T K A T n o K
e i N r a doJ ow S um o z T o r S y z Pr Ć
oŚ ł a z
MOST PRZYJAŹNI
O
problematyce związanej z nauczaniem dzieci i młodzieży, których udziałem są różnorakie dysfunkcje, coraz częściej można przeczytać w prasie, dowiedzieć się z audycji radiowych, czy z programów telewizyjnych. Mało kto zastanawia się nad tym, jak ma się rzecz w przypadku, kiedy zdrowe dzieci mają niepełnosprawnych rodziców. na jakie WsPARCie ze strony nauczycieli i szkoły może liczyć niepełnosprawny rodzic? Czy rodzic z dysfunkcją i jego pociecha są traktowani na równi z dziećmi i ich pełnosprawnymi rodzicami? Na ile pomocny jest telefon oraz Internet w kontaktach z nauczycielami i szkołą? Kontakt telefoniczny czy poprzez smsy, to tylko dwie z dostępnych możliwości w komunikowaniu się rodzica z nauczycielem, jest jeszcze poczta elektroniczna oraz stosowany już w większości szkół dziennik elektroniczny. To dzięki tym udogodnieniom rodzic nie musi odbywać częstych wędrówek do szkoły, a postępy w nauce własnego dziecka śledzi na bieżąco. Tak jak przy wprowadzaniu w życie nowości, tak i w tym przypadku wśród rodziców, ale również nauczycieli są zwolennicy jak i przeciwnicy. Większość do dziennika elektronicznego ma pozytywne podejście, jest on jednak po części problematyczny w przypadku niektórych niewidomych rodziców, korzystanie z niego bez pomocy osoby widzącej dla niejednego niewidzącego jest nie lada wyzwaniem. Ile szkół i ilu nauczycieli, tyle różnorakich reakcji, począwszy od ignorowania niepełnosprawności rodzica poprzez subtelną pomoc, wsparcie i współpracę szkoły z rodzicem. Zdarza się jednak i tak, że w niektórych szkołach nauczyciel pozwala sobie na szczególny „nadzór” znacznie przekraczający jego kompetencje nie tylko nad uczniem, ale i rodzicem. Taka sytuacja miała miejsce w jednej z cieszyńskich szkół średnich, gdzie wychowawca wręcz żądał od ucznia zwierzeń na tematy prywatne, daleko wychodzące poza zakres zainteresowań szkoły, kiedy uczeń odmówił zwierzeń zaczęło się szykanowanie, a nadzór nad tym, co robił uczeń był wręcz wojskowy. Wychowawca pozwolił sobie nawet na sugestie, że uczeń wykorzystuje niepełnosprawność rodzica, co było kompletną niedorzecznością i sprawiło, że zarówno rodzic jak i jego pociecha z ulgą opuścili mury szkoły, którą wbrew zapewnieniom nadgorliwego
nauczyciela uczeń ukończył wysoko punktowaną maturą. Jako osoba niepełnosprawna, mająca uczące się dzieci mogłam się przekonać, że takie historie jak ta a także wiele innych nie są wymysłem nadwrażliwych i nadopiekuńczych rodziców, lecz faktycznie mają miejsce. Fakt, iż dwójka z moich dzieci uczyła się, gdy ja byłam osobą pełnosprawną, a kolejne w trakcie mojej niepełnosprawności sprawia, iż mam porównanie w tym temacie. W relacjach nauczyciel - rodzic – uczeń spotkałam się z prawdziwą współpracą, gdzie moja dysfunkcja nie stanowiła żadnej przeszkody, ale byłam również traktowana lekceważąco, wręcz ignorowano moje zdanie, a moja obecność na wywiadówce sprowadzała się do podpisania listy obecności i zapłacenia składek np. na komitet rodzicielski. Niewidoma Małgorzata, której córka zdobywa wiedzę w szkole podstawowej poproszona przeze mnie o przybliżenie jej doświadczeń powiedziała: „Nasza córka w tym roku ukończyła czwartą klasę szkoły podstawowej. Ja jestem osobą niewidomą, a mąż jest niedowidzący. Nie zauważamy jednak innego traktowania naszego dziecka z powodu naszej niepełnosprawności. Ja pojawiam się regularnie w szkole i nauczyciele są poinformowani o naszych problemach - niepełnosprawności. Uważam jednak, że nie istnieje żadna pomoc w stosunku do rodziców niepełnosprawnych, którzy mają pełnosprawne dzieci. Na przykład, żeby przejrzeć podręczniki córki sama muszę się starać z różnym skutkiem o ich przetworzenie. W klasach 1-3 płaciłam pani, która przeglądała zeszyty naszej córki i tak dalej. Pomagają nam nasi znajomi bądź opłacamy nauczycieli”. Z moich obserwacji i obserwacji innych niepełnosprawnych rodziców wynika, że w większości przypadków każde nawet drobne uchybienie w nauce bądź w zachowaniu dziecka, którego rodzic jest niepełnosprawny natychmiast zostaje wychwycone przez nauczyciela, aczkolwiek w dobrej wierze niejednokrotnie niepotrzebnie podniesione zostaje do rangi problemu. Trzeba jednak mieć nadzieję, że w obecnym roku szkolnym, jak i w przyszłych wszystkie dzieci będą tak jak córka Małgosi, traktowane jednakowo, niezależnie od tego, jakich mają rodziców.
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • IX 2018
35
ZNANE i NIEZNANE
MOST PRZYJAŹNI
Perły architektury Śląska Cieszyńskiego
Zamki nad Piotrówką cz.1 Kończyce Małe
Cieszyński Wawel w Kończycach Małych Historia Kończyc Małych sięga czasów średniowiecznych. Pierwsza pisemna wzmianka o osadzie znajduje się w wykazie wsi płacących dziesięcinę biskupom wrocławskim i pochodzi z roku 1305, kiedy należała jeszcze bezpośrednio do książąt cieszyńskich. Wkrótce jednak majątek trafił w ręce przedstawicieli miejscowej szlachty. To prawdopodobnie oni wznieśli wśród tutejszych mokradeł, nad przepływającą zakolami przez wioskę rzeką Piotrówką, pierwszy, drewniany dwór obronny. Pierwotny zamek miał zbudować pod koniec XIV wieku ród Golasowskich. Wiadomo, że w 1560 roku właścicielem dóbr był Jerzy Sedlnicki, o czym świadczy kamienny portal z nadprożem i herbem Odrowąż Sedlinckich. W pierwszej połowie XVI wieku właścicielem Kończyc Małych został ród Czelów z Czechowic, jeden z najstarszych w Księstwie Cieszyńskim, pieczętujący się odmianą herbu Kościesza. W miejscu istniejącej warowni Piotr Czela, syn kanclerza księstwa cieszyńskiego Jana Czeli, wraz z żoną Katarzyną z Sedlinckich wzniósł zamek w stylu renesansowym. Nowy budynek wyróżniający się reprezentacyjnym dziedzińcem ozdobionym arkadami, za sprawą którego zyskał nazwę Cieszyńskiego Wawelu, miał podkreślać zamożność właścicieli. Okazały zamek składał się z czterech skrzydeł z dziedzińcem pośrodku. Dwa skrzydła pełniły funkcje mieszkalne, zaś pozostałe tworzyły zabudowania gospodarcze. W narożniku południowo – wschodnim umieszczono bramę wjazdową, do której pierwotnie prowadził most przewieszony nad fosą, okalającą mury zamku. Dodatkowym elementem chroniącym zamek były rozpościerające się mokradła i staw. Na początku drugiej połowy XVII wieku Kończyce Małe przeszły na własność rodu Pełków z Nowego 36
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • IX 2018
Miasta, starej rycerskiej rodziny herbu Pogonia. W ich rękach zamek pozostał prawie do połowy XIX stulecia. Za rządów Jerzego i Maksymilany Osthaus von Bassy zamek utracił swój obronny charakter, zniknęła fosa i most zwodzony, a w ich miejscu utworzono romantyczny ogród w stylu angielskim z okrągłą altaną i fontanną oraz wysadzaną topolami aleją. Ostatnimi prywatnymi właścicielami zamku byli - wzbogaceni na dostawach dla wojska podczas wojen napoleońskich - Folwarczni, śląska rodzina chłopska. Jan Andrzej Folwarczny zakupił rezydencję od wdowy po Jerzym Pełce w 1837 roku, a jego syn w 1880 roku dokonał generalnego remontu i przebudowy siedziby. Ostatnią właścicielką zamku była wnuczka Folwarcznego – Hildegarda Wurzian, która opuściła zamek przed wkroczeniem wojsk Armii Czerwonej. Działania wojenne z początku 1945 roku spowodowały poważne zniszczenia rezydencji, która dodatkowo została doszczętnie splądrowana. W 1946 roku majątek przejął Skarb Państwa. W 1960 roku dobudowano do dwóch zachowanych trzecie skrzydło mieszczące salę widowiskową. Ostatni generalny remont przeprowadzono w latach 1993-1995. Dziś zamek ma plan o kształcie litery L. Jego mury wzniesiono z kamienia i cegły, zaś dach przykryto dachem mansardowym z lukarnami. Niewątpliwą atrakcją małokończyckiego zamku jest narożna brama przejazdowa z kolebkowo sklepioną sienią. Nad renesansowym portalem wmurowano kamienne płaskorzeźbione nadproże z datą 1560 i herbem Sedlnickich, którym pieczętowała się żona pierwszego z rodu Czelów właściciela Kończyc Małych. Obecnie Cieszyński Wawel obok hotelu i restauracji mieści Izbę Regionalną, filię Gminnej Biblioteki Publicznej oraz siedziby regionalnych zespołów i stowarzyszeń.
MOST PRZYJAŹNI fot. Herb Czelów z Czechowic
, Legenda o zamku w Konczycach Małych
fot. arch. prywatne
awno, dawno temu, gdy na ziemi byli jeszcze prawD dziwi rycerze, a w zamku kończyckim mieszkał Hrabia Rodryg wydarzyła się ta niezwykła historia...
Hrabia był bardzo zamożnym i bogobojnym człowiekiem. Poślubił piękną Hrabiankę Reginę. Przez pierwsze lata, żyli w zgodzie i szczęściu, bardzo szybko dochowali się potomka. Pewnego razu Hrabia podjął niezrozumiałą dla wszystkich domowników decyzję, aby wyruszyć do Ziemi Świętej na wyprawę krzyżową. Początkowo Hrabina Regina bardzo rozpaczała, jednak w okolicy znalazło się wielu przystojnych i walecznych rycerzy, którzy postanowili ukoić tęsknotę hrabiny. Cała sytuacja sprawiła, że po tęsknocie Hrabiny za mężem nie pozostało śladu. Hrabina miała tłumy adoratorów, wykorzystujących nieobecność Hrabiego Rodryga. Rycerze stawali w szranki o rękę niewiernej białogłowy, staczali boje i bawili się, nie bacząc na i tak już nadwątloną reputację Reginy. Tak upływało życie na zamku, gdzie już prawie wszyscy zapomnieli o Rodrygu. Pewnego jesiennego poranka, po długiej podróży, Hrabia zawitał do zamku. To, co zastał przeraziło nie tylko jego, ale i całą jego świtę. Rodryg wpadł w szał, pobiegł do komnaty Hrabiny, a tam zastał ją w objęciach innego rycerza. Hrabia wiele się nie namyślał, wziął kuszę i wycelował w stronę Reginy. Strzała ugodziła niewiastę w serce i zabarwiła całą suknię na czerwono. Hrabina skonała. Rodryk w rozpaczy przeklął cały swój ród i popełnił samobójstwo.
Od tej pory co noc Hrabina w czerwonej sukni przejeżdżała konno drogą wzdłuż stawu, a z kurhanu po drugiej stronie zamku słychać było jęki Hrabiego. Na przestrzeni wieków wszyscy potomkowie Rodryga i Reginy próbowali ułaskawić los i przeciąć pasmo nieszczęśliwych miłości, które spotykały zamkowych władców. Niestety – bezskutecznie. W XVIII wieku na zamku zamieszkał Hrabia Henryk. Poślubił on piękną i nadobną niewiastę Annę, lecz w żaden sposób nie potrafili być szczęśliwi. Kiedy wydawało się, że nie ma już żadnej nadziei na szczęście, w zamku kończyckim pojawił się Wielki Mistrz Czarnoksięstwa i Magii, czarodziej Zormanus, rodem z Czech. Hrabia Henryk skorzystał ze sposobności i poprosił Wielkiego Maga o radę. Czarnoksiężnik, po jakimś czasie znalazł rozwiązanie hrabiowskich problemów. Henryk, według ścisłych wskazówek Czarodzieja, zbudował w zamku komnatę sypialną, w której każdy, kto choć raz przenocował ze swoją oblubienicą, miał doznać dozgonnego szczęścia i powodzenia w życiu rodzinnym. W taki oto sposób, Mag rozwiązał problemy dziedziców zamku i nareszcie klątwa Rodryga przestała działać. Czasami jednak, w Noc Świętojańską, słychać o północy tętent konia i można dostrzec jak niewierna Regina przeprasza i płacze przy kapliczce, na grobie swego nieszczęsnego męża Rodryga. (Spisane przez uczestników I pleneru malarsko-rzeźbiarskiego 2004, po osobistym spotkaniu z Magiem Zormanusem w Kończycach Małych)
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • IX 2018
37
PRZYSTANEK NA ŻĄDANIE
Gościniec Zamkowy
L
etnie i jesienne ciepłe wieczory sprzyjają spotkaniom i imprezom w plenerze. Podmuch ciepłego powietrza, piękne gwieździste niebo oraz subtelne oświetlenie sprawiają, że spotkanie z przyjaciółmi, urodzinowe party, a nawet przyjęcie weselne zorganizowane w ogrodach zamkowych staje się niezapomnianą chwilą zarówno dla gości, jak i organizatorów. Gościniec Zamkowy w Kończycach Małych położony w pełnej uroku i spokojnej okolicy wśród parkowych drzew, nad brzegiem malowniczego stawu to idealne miejsce zarówno na kameralne spotkanie, jak i plenerowy ślub jak z bajki. Renesansowy XIV wieczny zamek z dziedzińcem ozdobionym arkadami to wymarzone miejsce na organizację zarówno małej, prywatnej, jak i dużej uroczystości. Wyjątkową oprawę wydarzenia niewątpliwie stanowi serwowane szerokie menu Gościnieckiej
GOŚCinieC zAMKOWy ul. Staropolska 5 43-410 Kończyce Małe tel.: 032 / 475 80 91 lub 512 301 750 www.zamek.konczyce.pl restauracji ze starannie wybranymi potrawami Śląska Cieszyńskiego. Rolady, kluski, polska kaczka oraz ryby - w sezonie letnim podawane są ze świeżymi ziołami z zielnika usytuowanego tuż przy zamkowej kuchni. Gościniec to również hotel, w którym pokoje zachowały swój zabytkowy charakter. Jest to niezwykle kameralne miejsce zarówno dla szukających odpoczynku na dłużej, jak i podróżujących, zatrzymujących się na krótszy wypoczynek. Gościniec Zamkowy dysponuje ponadto pięknymi salami na konferencje i spotkania biznesowe, prowadzi także kompleksową organizację imprez oraz eventów. 38
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • IX 2018
PRZYSTANEK NA ŻĄDANIE
Z AGRODA EDUK ACY JNA na Szlaku Kultury Wołoskiej Agroturystyka „U Gazdy”
O
d kilkunastu lat właściciele wielu gospodarstw Śląska Cieszyńskiego włączyli się bardzo aktywnie w działania edukacyjne i proekologiczne. W zagrodach edukacyjnych, czyli gospodarstwach rolnych lub agroturystycznych, przygotowanych z myślą o zorganizowanych grupach, prowadzone są zajęcia nie tylko dla dzieci i młodzieży. Z oferty chętnie korzystają również dorośli, którzy szukają spokoju na łonie natury czy wspomnień z czasów dzieciństwa. Gospodarstwa są także wielką atrakcją turystyczną dla rodzin z dziećmi. Takie obiekty najczęściej powstają z pasji gospodarzy i miłości do wsi, którą chcą się podzielić z innymi.
Jednym z takich miejsc jest zagroda edukacyjna U Gazdy w Brennej, leżąca na wysokości 700 m n.p.m. Położona na Szlaku Kultury Wołoskiej wśród beskidzkich lasów i pól, z dala od ruchliwej drogi, jest oazą ciszy i spokoju. Tam natkniemy się na zwierzęta domowe i gospodarskie: koty, psy, konie, krowy, owce, kozy, króliki, drób a nie rzadko i dziko żyjące na łące czy w lesie. Państwo Cieślarowie nie tylko opowiedzą, ale przede wszystkim pokażą, jak wygląda życie na wsi. Program zajęć dostosowany jest do wieku odwiedzających zagrodę gości, aby nie tylko uczył ale i bawił. W ramach zajęć przewidziano również degustację produktów sezonowych wytworzonych w gospodarstwie oraz tradycyjne ognisko. Państwo Cieślarowie posiadają również kolejkę turystyczną, którą można dojechać do zagrody oraz zwiedzić liczne atrakcje Brennej. Kolejka jednorazowo może pomieścić 55 osób i jest dostępna przez cały rok. Trasy ustalane są indywidualnie dla grupy.
zAGRODA eDUKACyJnA 43-438 brenna, ul. Malinka 5 tel. 602 687 526 www.u-gazdy.pl Zagroda u Gazdy szlak Kultury Wołoskiej jest szlakiem dziedzictwa przyrodniczo-kulturowego związanego z tradycjami wołoskimi. Szlak ma charakter międzynarodowy i prowadzi wzdłuż całego łuku Karpat, podążając śladami wędrówek i osadnictwa wołoskiego oraz łącząc miejsca o żywych tradycjach pasterskich.
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • IX 2018
39
PRZYSTANEK KULTURA
ważnych
la M a r k
sk
zu
U
rs
a
RaPeM o sprawach ow
O
gólnokrajowe media, ale i te lokalne, każdego dnia informują o wypadkach drogowych z udziałem pijanych kierowców. Pomimo wielu kampanii społecznych i surowych kar, za kierownicę nadal siadają ludzie na podwójnym gazie. Nie można więc przyjąć, że są nieświadomi zagrażającego niebezpieczeństwa. My, jako społeczeństwo również nie potrafimy zrozumieć, że wszyscy jesteśmy odpowiedzialni za to, co się dzieje na drogach. Nie potrafimy przeciwdziałać sytuacji, kiedy nietrzeźwy wsiada do samochodu. Po cichu odwracamy wzrok i usprawiedliwiamy swój brak odwagi, by się sprzeciwić. Liczbę pijanych kierowców skazanych na więzienie można spokojnie nazwać błędem statystycznym. Większość z nich, stając przed sądem, słyszy: GRZYWNA. I wraca do domu z kontem uszczuplonym o tysiąc złotych. Trochę surowsze kary grożą recydywistom, którzy po raz kolejny zasiadają na ławie oskarżonych. Niejednokrotnie brak surowej kary już na początku łamania przepisów kończy się dużo większymi konsekwencjami. Zbyt duża pewność siebie i bezkarność kończy się często dramatem wielu osób. Jak walczyć z alkoholową plagą na polskich drogach?
40
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • IX 2018
Jak zauważyć problem który dotyczy również nasz powiat, nasze gminy a nawet ludzi których znamy? Przede wszystkim o problemie należy rozmawiać, kształcić i uświadamiać nie tylko młodych kierowców ale i pewnych siebie z długim doświadczeniem na drodze. Sposobów jest wiele. Można to zrobić przez wykłady, symulacje, sztukę ale i muzykę. Swoją premierę miał niedawno kolejny poruszający utwór rapera z Kończyc Wielkich, Przemysława Gazurka, znanego jako PE.EL. Jego wcześniejsze utwory to „Jestem stela” promujący gminę Hażlach oraz „Nie daj mi zwątpić” w którym zwraca uwagę na przemoc wobec psów. Tym razem nasz raper zajął się właśnie tematem pijanych kierowców. Piosenka „Stara zasada, nie jedź jak pijesz” jest manifestem wobec obecnej sytuacji i pełni rolę kampanii społecznej, w którą włączyły się również władze gminy Hażlach. Każdy sposób na edukację jest dobry, a ten wyjątkowo szybko zdobywa popularność w sieci. - Przemka poznałem dość przypadkowo, dowiedziałem się, że w Kończycach mieszka i tworzy zdolny raper. Po przesłuchaniu kilku utworów wpadłem na pomysł by zaprosić go do współpracy. Chciałem by powstał klip
PRZYSTANEK KULTURA
THE END w życiu udział wzieli... promujący naszą gminę, co z pewnością jednych zdziwiło, ale innym pomysł bardzo się spodobał. Po kilku miesiącach pracy projekt okazał się sukcesem, a klip „Jestem stela” obejrzało kilkadziesiąt tysięcy osób. Przemek okazał się bardzo twórczym artystą a jego kolejny utwór „Nie daj mi zwątpić” zwraca uwagę na przemoc wobec psów i bezmyślne ich porzucanie. W miarę możliwości, ale i z wielką ochotą, wspieramy działania naszego lokalnego muzyka, bo uważamy, że wykonuje niezwykle edukacyjną pracę. Nowy utwór „Stara zasada, nie jedź jak pijesz” jest dość wzruszającym, ale i bardzo prawdziwym obrazem tego jak jazda pod wpływem alkoholu zmienia ludzkie życie i jest powodem wielu nieszczęść. To dobry sposób by dotrzeć do wielu młodych ludzi, którzy jeśli sami nie prowadzą samochodu, będą reagowali w sposób odpowiedni by zatrzymać pijanych kolegów. Utwory Przemka są wyjątkową kampanią społeczną i mam nadzieję, że trafią do jak największej liczby ludzi – wyjaśnia wójt gminy Hażlach Grzegorz Sikorski. O przygodę z rapem i dalsze palny zapytaliśmy Przemysława Gazurka, znanego jako PE.EL. - Będąc słuchaczem rapu z czasem zaczęło mi czegoś brakować, samo słuchanie jest O.K., ale coś ciągnęło mnie, żeby samemu spróbować pisać i rapować swoje teksty. To nawet nie chodziło o chęć pokazania się. Po prostu chciałem spróbować i tak zostało. Zaproszenie do współpracy z wójtem Sikorskim było nowym i ciekawym wyzwaniem. Być może brzmi to nieskromnie, ale wiedziałem, że ludzie będą ciekawi, co wyszło z mojej współpracy z wójtem. Dodatkowo wójt, samą swoją osobą przyciągnął uwagę angażując się w taki projekt. Drugi wspólny klip był przesłaniem społecznym o ratowaniu i poszanowaniu psów. Temat ważny i również
jego oglądalność w sieci jest duża. Rap opiera swoje teksty na tematach trudnych, to też jest dobry sposób na zwrócenie uwagi na ten problem? - Rapować można o wszystkim, o tematach trudnych i o luźnych rzeczach, każdy sposób zwrócenia uwagi na jakikolwiek problem jest dobry. Kawałka wysłuchają moi zwolennicy, jak i przeciwnicy z czystej ciekawości. Czy przekaz spełni swoją rolę - nie wiem, ale spotkałem się z komentarzami typu; „po obejrzeniu tego klipu o pieskach, łza się w oku kręci”, więc wzbudza emocje i tym samym myślę, że pobudza do refleksji. Ostatnio swoją premierę miał kolejny klip, również o społecznym problemie, prowadzenia samochodów pod wpływem alkoholu. Dlaczego taki temat? - Bardzo cenię sobie współpracę z panem wójtem Grzegorzem oraz GOKiem, daje mi to sporo radości ale i podbudowuje moją wartość dlatego staram się co roku dostarczać nowych „rzeczy”. Wiadomo, że nie każdemu taka forma muzyki przypada do gustu, dlatego temat musi to wynagrodzić. Problem pijanych kierowców będzie aktualny zawsze i dotyka wszystkich, nie tylko tych którzy piją i jadą, bo każdy z nas może znaleźć się na drodze takiego delikwenta. Przedstawiłem w utworze 3 różne sytuacje, które z pewnością znalazłyby swoje odzwierciedlenie w rzeczywistości. Temat trudny, lecz dla wszystkich, choć jest rapowany. Jest to również sposób by pokazać ludziom, że rap może być o wszystkim, i że nie jest taki zły. Będzie kolejny wspólny projekt? Są już nowe pomysły? Tematów jest mnóstwo, żyjemy w takich czasach, gdzie życie co krok nasuwa nowy. Jeśli chodzi o kolejny kawałek, w który zaangażuje się gmina to pewnie kwestia czasu. Jeśli tylko wójt będzie na tak... ja jestem gotowy do współpracy. TRAMWAJ CIESZYŃSKI • IX 2018
41
PRZYSTANEK KULTURA
sk
zu
U
rs
a
Trzy sceny, dwa języki, jeden teatr l a M a r ko w
Nowy sezon dla cieszyńskiego teatru jest zupełnie inny niż poprzednie. Niesie wiele zmian i nowych wyzwań które z pewnością przyciągną uwagę mieszkańców. Petr Kracik jako nowy dyrektor przybył do Cieszyna z gotowym pomysłem na nasz teatr ale przede wszystkim ze świadomością, jak ważnym miejscem kultury jest on na mapie śląska cieszyńskiego.
Jest Pan znanym i bardzo cenionym czeskim reżyserem. Dlaczego zainteresował się Pan tak małym, prowincjonalnym teatrem ? Byłem dyrektorem przez 23 lata i w sumie nie chciałem pełnić dalej się tego zadania, ponieważ koniec dyrektorów w czeskich teatrach jest zawsze smutny. W sumie nigdy nie było moją ambicją dyrektorowanie, wolałem reżyserować. Angażując się w prace w teatrach okoliczności sprawiały, że albo zostawałem kierownikiem artystycznym albo dyrektorem. Jednak pomimo wielu kolejnych i dobrych propozycji chciałem odpocząć i zająć się reżyserią. W wielu teatrach kierunek artystyczny nie był również zgodny z moim rozumieniem teatru. Jest to więc pierwszy mój zamierzony wybór, choć nie przyszło to tak od razu. Kiedy dowiedziałem się o posadzie tutaj coś mnie zaintrygowało, chciałem zobaczyć teatr trzech scen. Przyjeżdżałem więc do Cieszyna przyglądając się miastu i mieszkańcom ale przede wszystkim chciałem zobaczyć aktorów na scenie. Chciałem poznać ich artystyczną drogę. Cztery dni przed zamknięciem konkursu zdecydowałem, że chcę zostać tutaj dyrektorem i złożyłem wymagane dokumenty. Wybrałem tą posade bo jest wyzwaniem, i mogę mieć realny wpływ na teatr. Jest w dodatku teatrem repertuarowym, co jest ważne i najbardziej interesujące jest to, że jako jedyny teatr chyba na świecie nawet, ma trzy sceny. Dla mnie to ważne bo sam urodziłem się przy granicy z Polską, swoją drogę teatralną zaczynałem w teatrze lalek, a stałą pracę wykonywałem na czeskich scenach. Spaja więc cieszyńskie divadlo wszystko to, co dla mnie ważne. Chętnie do Cieszyna się przeprowadzam i cieszę się pracą na prowincji. We wszystkich 42
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • IX 2018
dużych teatrach już byłem teraz mogę spełnić się robiąc spektakle, na które wcześniej nie miałem czasu. Jak Pan ocenia Scenę Polską? Będą zmiany ? Żadnych wyraźnych zmian w teatrze nie będę przeprowadzał, jednak należy image teatru poprawić zewnętrznie. Zrobić wszystko by był widoczny bardziej. Polska scena ma dobry poziom artystyczny i ma bardzo dobrego kierownika artystycznego. Jest to scena bardzo kompleksowa i praca aktorska bardzo mi się podoba, jest wyraźna dzięki zaangażowaniu i profesjonalizmie polskich aktorów. Czeska scena nie odstaje również od tego dobrego poziomu, jednak nie jest równie mocno zauważalna. Nie chcę tych scen dzielić i nawet nie wolno tego robić. W dodatku, że zauważalny jest tu problem asymilacji. Wyraźnie widać również, że spektakle skierowane są do starszej widowni. Brak tu młodego widza i to będę chciał zmienić. Nie będę na pewno zmieniał kadry aktorskiej. Zupełnie inny poziom wynagrodzenia polskich artystów niż funkcjonujący obecnie w Czechach nie byłby zachęcający. Dlatego zmian na Scenie Polskiej przeprowadzał nie będę, bo wiem jak ważną rolę tutaj pełni. Urodziłem się na polskiej granicy, dobrze czytam po polsku i język rozumiem. Z polskiej literatury często czerpałem inspirację. Polska Scena jest niestety mało widoczna po drugiej stronie Olzy, co zawsze pozostaje moim wielkim niedosytem i trochę żalem. Dobry repertuar i poziom powinien widza przyciągnąć jednak w tym przypadku jest mało zauważalny. Czy będzie Pan to chciał zmienić?
PRZYSTANEK KULTURA
Moje działania od początku chcę ukierunkować tak, by teatr był zauważony w Czeskim jak Polskim Cieszynie. Ta granica to nie tylko Olza ale i położenie teatru. Reklama naszego teatru ostygła, a w sumie prawie w ogóle jej nie ma. Powiedzieliśmy sobie ostatnio to otwarcie. Złoszczą mnie małe i nieczytelne plakaty, które w dodatku graficznie są źle opracowane. Tworzy je zewnętrzna firma i nie odzwierciedlają one nas i tego co na scenie można zobaczyć. Chciałbym by w Cieszynie powstały trzy punkty, w których promocja spektakli będzie zauważona i zauważalne będą twarze aktorów. Tak rozumiem wejście do podświadomości i wierzę, że po jakimś czasie o teatrze będą wiedzieli wszyscy. Będziemy również pracować nad koncepcją cieszyńskiego repertuaru z większą troską o widza i pozyskiwaniem tego sprzężenia zwrotnego. Bo największą i najważniejszą reklamą jest to, co o teatrze się mówi. Chciałbym również mieć realny wpływ na zatrzyfot. Karin Dziadek manie tej asymilacji, by polską kulturę znali nie tylko uczniowie polskich szkół. Byłoby pięknie gdyby na polskie przedstawienia chodziły dzieci czeskie i odwrotnie. Ten teatr ma wielką szansę, ale i rolę by łączyć a nie dzielić. Dlaczego obie kultury nie mogłyby siebie poznawać nawzajem? Mieszkamy obok siebie ale wciąż oddzielnie a to dobry czas by chociaż w murach tego teatru być razem. Dlatego nie chcę żadnych rowów między polską i czeską sceną. Niech każda scena zachowa swoją autentyczność ale niech programy się uzupełniają. Ważnym zadaniem jest by do teatru przyciągnąć młodszą widownię. Jednak tu współpracy z polskimi szkołami nie ma. Uczniowie wyjeżdżają na wycieczki by zobaczyć spektakl nie doceniając, że mogliby zobaczyć go tuż za mostem. To smutne bo przez ograniczenia prawne, a może tylko warunki które trzeba spełnić, odcinamy młodzież od wartościowego repertuaru. Będzie chciał Pan to zmienić? Nie udało mi się jeszcze spotkać z dyrektorem Teatru im. A. Mickiewicza, jak również burmistrzem miasta. Mam nadzieję, że uda się wypracować jakąś wspólną drogę pozwalając na przyciągnięcie młodych do teatru. Byłbym zadowolony gdyby udało nam się na deskach sąsiadującego teatru również wystawiać spektakle, co
pewnie pozbawiłoby nas kłopotu z pozwoleniami dla szkół na wycieczki zagraniczne. Mogliby przy okazji poznać nas mieszkańcy Cieszyna. Z pewnością ważna jest współpraca z dyrektorami szkół. Oni najlepiej pomogą przygotować repertuar tak, by był uzupełnieniem szkolnym. Również uczelnia wyższa okazała się być przychylna i gotowa do współpracy. To dobry czas by znaleźć sposób jak zejść z góry i przejść na drugą stronę rzeki. Mam również plan by zrealizować spektakle, które przyciągną uwagę a na pewno poruszą ważne tematy również tej społeczności. Przygotowuję się również do tego by powstał tu „Klub młodego widza”. Jest to projekt, który realizowałem już wcześniej i postanowiłem przywieźć go ze sobą. Chodzi o młodych ludzi, którzy do teatru chcą chodzić ale nie w formie szkolnych wycieczek. Chcą sami decydować co chcą obejrzeć więc należy im to umożliwić. Jednoroczna opłata pozwoli im na spektakle przychodzić ale i jeździć do innych miast. To dobra inicjatywa i wiem, że przyciąga młodego widza i otwiera na ten rodzaj sztuki. Problemem tego teatru, szczególnie dla widza jest to, że spektakle dość szybko schodzą z afisza, jest szansa by to zmienić? Trudno mi się jeszcze odnieść do tego pytania. Muszę bliżej przyjrzeć się budżetowi teatru ale również sprawdzić zainteresowanie spektaklami. Każdy by chciałby tych spektakli było więcej. Jest to ważne szczególnie dla aktora, który sztukę musi szybko porzucić zanim jeszcze zdąży do roli się przyzwyczaić i do niej dojrzeć. Jeśli widz nie zmobilizuje się by przyjść w porę już nie ma szans na obejrzenie spektaklu. Wynika to jednak z miejscowych przyzwyczajeń do których nie mam pretensji ale moja artystyczna strona przeciwko temu protestuje. Powoli zaczynają się rozmowy z działem handlowym i szukanie sposobu by jednak można było te propozycje rozciągnąć na parę miesięcy. Z pewnością pozwoliłoby to by teatr był bardziej repertuarowy. Nie jestem naiwny by myśleć, że uda mi się w krótkim czasie podnieść frekwencję, ale zrobię wszystko by ten teatr żył w świadomości mieszkańców. TRAMWAJ CIESZYŃSKI • IX 2018
43
PRZYSTANEK KULTURA
studia
licencjackie magisterskie doktoranckie podyplomowe
Uniwersytet Śląski w Katowicach, www.weinoe.us.edu.pl , ul. Bielska 62, Cieszyn, tel. 33/8546103
studiuj
w CIESZYNIE dos 44
!
ści o n l a j c e p s nowe racy p u k n y r o tosowane d
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • IX 2018
PRZYSTANEK KULTURA
na kierunkach aNimaCJa SPołeCzNo-kUlTUralNa
ETnologiA i AnTroPologiA
z edUkaCJą kUlTUralNą
KulTuroWA
edUkaCJa kUlTUralNa
PEdAgogiKA
specjalności: • dziedzictwo kulturowe w sektorze kreatywnym • antropologia stosowana i studia kulturowe • ekologia kulturowa • antropologia w produkcji rozrywki elektronicznej
specjalności: • pedagogika opiekuńczo-wychowawcza z asystentem rodziny • zintegrowana edukacja wczesnoszkolna i terapia pedagogiczna • zintegrowana edukacja wczesnoszkolna i wychowanie przedszkolne • pedagogika opiekuńczo-wychowawcza z terapią pedagogiczną • resocjalizacja z edukacją międzykulturową w wersji językowej polskiej i angielskiej • wychowanie przedszkolne z wczesnym wspomaganiem rozwoju dziecka • pedagogika społeczna z geragogiką
oligofrEnoPEdAgogiKA z arTeTeraPią
PedaGoGika oSÓb NiePełNoSPrawNyCh z arTeTeraPią studia podyplomowe: • arteterapia • edukacja wczesnoszkolna i wychowanie przedszkolne • pedagogika specjalna w zakresie oligofrenopedagogiki • wczesne wspomaganie rozwoju dziecka niepełnosprawnego • resocjalizacja i socjoterapia
kampus Cieszyn: akademiki stołówka kompleks rekreacyjno-sportowy z basenem hotel
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • IX 2018
45
TOREBKA JAKBY DAMSKA
M iłość w korporacji Dariusz Bożek
część 8 My, wydrążeni ludzie My, chochołowi ludzie Razem się kołyszemy Głowy napełnia nam słoma Nie znaczy nic nasza mowa Kiedy do siebie szepczemy Głos nasz jak suchej trawy Przez którą wiatr dmie Jak chrobot szczurzej łapy Na rozbitym szkle W suchej naszej piwnicy Kształty bez formy, cienie bez barwy Siła odjęta, gesty bez ruchu. A którzy przekroczyli tamten próg I oczy mając weszli w drugie królestwo śmierci Nie wspomną naszych biednych i gwałtownych dusz Wspomną, jeżeli wspomną, Wydrążonych ludzi Chochołowych ludzi. Thomas Stearn Elliot „Wydrążeni Ludzie” 46
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • IX 2018
W poprzednim odcinku stała się rzecz karygodna. Otóż korporacyjny psycholog zachował się wysoce nieprofesjonalnie wobec Janusza, poprzez wypowiedzi typu: „proszę się nad sobą nie użalać”, „mdli mnie”, czy też „Pański rzekomy problem nie ma nic wspólnego z Pana dzieciństwem”. Szczególnie ostatnia wypowiedź jawi się jako kontrowersyjna, wręcz skandaliczna. Powszechnie wiadomo jest przecież, że dzieciństwo ma ogromny wpływ na życie, podobnie jak geny, grupa rówieśnicza i seriale typu: „M jak miłość” lub „Niewolnica Isaura”. W związku z tym skierowałem psychologa na konsultacje zwane superwizją, podejrzewając, że ów psycholog sam z jakichś bliżej nieznanych powodów (zapewne związanych z dzieciństwem) znajduje się w tzw. kryzysie, cierpi na coś w rodzaju załamania i jak to często bywa, otrzymane wykształcenie nie pozwala mu tego dostrzec i sobie z tym problemem poradzić. Prawdaż to jest pozatymż, że do dostrzeżenia własnych problemów potrzebujemy innych ludzi, bo sam człek nie jest w stanie wyciągnąć własnego mózgu z czaszki i skierować go na samego siebie, celem dokonania autorefleksji. Przyznam się też, że pojawiają się głosy namawiające, żeby Janusz „przyspieszył” w osiąganiu ostatecznego celu. Prosicie Państwo o jego większe zdecydowanie, o to, żeby był mniej „dupowaty”, żeby wykonał w końcu jakiś zdecydowany ruch – wobec Grażyny, Leny lub nawet Meredith, żeby jego przeżywanie było bardziej związane z uczuciami wyższymi a nie pożądaniem, żebym go dokładniej opisał, żeby postacie kobiet były bardziej skomplikowane a nie skrajne i archetypiczne, żeby Grażyna zauważyła jego wizualną przemianę, żeby Lena zauważyła jego wizualną przemianę, żeby Meredith zauważyła jego wizualną przemianę, oraz że Lena zasługuje na szczęście w miłości lub Grażyna zasługuje na szczęście w miłości , nawet Meredith zasługuje na szczęście w miłości, że nie ma w Cieszynie tak eleganckich kobiet jak Lena oraz pojawiają się głosy, no dobra, tylko jeden głos, żebym żadnych z tych powyższych uwag nie brał pod uwagę. Wyczuwam w tym wszystkim narastające pragnienia skomplikowania historii zawartej w moim opowiadaniu. Już nie wystarczy absurd i groteska opisywanych sytuacji. Nie wystarczy poczucie humoru. Nie wystarczy pewna lekkość i frywolność. Ta opowieść – jak widać - nie powinna być tylko i wyłącznie zabawna i edukacyjna. Zrozumiałem, że opowieść powinna poruszać nie tylko umysły ale i serca i/lub inne narządy współodpowiedzialne za gospodarkę emocjonalno-uczuciową. Lecz żeby tak się stało, potrzeba nam pogłębić charaktery i osobowości postaci, co niechybnie doprowadzi do dalszych komplikacji, rozterek, wewnętrznych
TOREBKA JAKBY DAMSKA
konfliktów, łez i spełnienia przeplatanego z niespełnieniem, czyli reasumując: pojawi się dramat. Proszę bardzo.
Jej miejsce pracy, lecz nie funkcje, zajmowała Lena. Dokumenty donoszone przez Janusza układała w przestrzennie zaplanowane konstrukcje geometryczne, wiLena doczne tylko dla niej. Po czym brała niektóre dokuSen Janusza. menty i tłumaczyła Januszowi cierpliwie, dlaczego jest Janusz obudził się w swoim śnie w nieznanym bli- takie ważne, żeby były właściwie opisane, podpisane żej pokoju hotelowym. Był przywiązany kajdankami do i poświadczone, ponumerowane i co wydawało się najramy łóżka i gdyby nie string obejmujący go w pasie ważniejsze, dostępne pod warunkiem odpowiedniej arwzdłuż i wszerz, byłby całkowicie nagi i bezbronny. Po- chiwizacji. kój był wyścielony różowym atłasem a światłość stawała - Z tym ostatnim jest problem – zasmuciła się i wsposię poprzez czerwone abażury, mniała o nieporządku, który zastała lamp w stylu skandynawskim, w kanciapie, o losowo rozrzucoz sieci, o której przez podejrzenie nych segregatorach, zawierających o product placement nie zamieprzecież dokumenty pełne danych rzam wspominać. We śnie domii informacji, nawet jeżeli nieistotnowała atmosfera wyczekiwania nych, to zasługujących na szacunek na coś, co miało się wkrótce wyi odpowiednie traktowanie. darzyć i, gdy spoza drzwi doszły - Ktoś to kiedyś podpisał – powieodgłosy kroków, Janusz pomydziała otwierając pierwszy z brześlał, że nadchodzi spełnienie lecz gu segregator – ktoś dał temu kazamiast spełnienia pojawiła się wałkowi papieru nieśmiertelność, Grażyna z groźną miną na twauczynił z niego ważny dokument, rzy i szczypcami dentystycznymi powołał do istnienia i bycia częścią w rękach i wszystek namiętność biurokratycznej machiny a czymże odeszła, pozostawiając atmosferę jest biurokracja jak nie najwyższą i z kultowego jakże filmu „Maranajbardziej zracjonalizowaną formą ryc. źródło Wikipedia. Symbol Przeznaczenia tończyk”. władzy. Grażyna z nieukrywana saJanusz słuchał z zaciekawieniem jej tysfakcją podeszła do Janusza rewelacji dotyczących spraw, które i syknęła zjadliwie: „ja Ci dam kolejne chędożenie” do tej pory nieco lekceważył. Lecz zgodnie z zasadą psyi zbliżywszy się do Januszowej głowy zawrzeszczała: chologicznej aureoli, piękno Leny sprawiało, że słowa - Kontrola!!! wypływające z jej ust również wydawały się piękne lub co najmniej interesujące. Kontrola. - To jak traktujemy najmniejszych z braci naszych maDzień w Korporacji rozpoczął się pod znakiem po- luczkich świadczy o sile człowieczeństwa – mówiła, ruszenia trwającą kontrolą oraz komentarzy dotyczących i z pewnością nie miała na uwadze braci mniejszych pojawienia się nowego dostawcy lanczboksów. Niejaki ptaków czy ssaków ani nawet flory, tylko jednostek paPatryk – niskotestosteronowy i pozbawiony owłosienia pierowych – i na koniec dodała myśl, która jej się szczecherubin o kobiecych kształtach - szybko zjednał sobie gólnie spodobała - . a kto ratuje ważny dokument, to sympatię kobiecej części Ołpenspejsu, wysokim pozio- tak jakby ratował cały świat. mem wrażliwości, empatii oraz zrozumienia dla spraw Lena w trakcie tych czynności i towarzyszących im mody i rozterek uczuciowo - estetycznych. Plotkowano wypowiedzi, pochylała się często nad Januszem. Serce również na temat wizualnej przemiany Janusza w kogoś biło mu wtedy szybciej lecz nie stawało; w podobny w rodzaju NieJanusza. Daleko mu było jeszcze do ocze- sposób nie zachowywał się żaden inny narząd. Może kiwanego przez część populacji wzorca metroseksualnego tylko odrobinę przyspieszała gospodarka hormonallecz łazienkowy lifting, który sobie sam zafundował, po- na i żołądek przestawał trawić lancz dostarczany przez został zauważony i zdobywał powolne uznanie i co waż- nowego fudsuplajera Patryka. Może tylko komunikacja niejsze intrygował obie – zaludniające Korporacje – płcie. pomiędzy półkulami się udrażniała a rytm elektryczny Tymczasem Janusz pochłonięty był kontrolą. Dono- mózgu przybierał postać fal Theta, charakterystycznych sił do Biura Zarządu całe rzesze dokumentów o różnym dla stanów hipnotycznych. poziomie ważności i kładł je na dębowym stole Mere>>> dith, która była na ten czas nieobecna. TRAMWAJ CIESZYŃSKI • IX 2018
47
TOREBKA JAKBY DAMSKA
Ananke. W trakcie jednej z konwersacji przypadkowo dotknęli się dłońmi wskazując jednocześnie na kontrowersyjny punkt jednego z dokumentów. Lena wycofała rękę, jakby dotknęła ognia, rumieniąc się jednocześnie a Janusz, siłą wrodzonego flegmatyzmu zareagował wolniej. Zniknęła potem na chwilę zakłopotana a w momencie jej powrotu zapachniało lawendą i bzem z delikatną nutą olejku palmowego. Wtedy dotarło do Janusza, że ten zapach towarzyszy Lenie bardzo często, lecz nie w permanentny sposób – charakterystyczny dla luksusowych perfum, których używała – lecz doraźny, incydentalny, poprzedzony zazwyczaj zniknięciem w toalecie. - Często myje ręce – pomyślał i spojrzał na swoje, zadbane lecz być może znacznie oddalone od ideału i oczekiwań kobiet takich jak Lena. Rozejrzał się po pokoju uważniej. Dotarło do niego w końcu, że Biuro Zarządu zostało wysterylizowane, wyczyszczone jak nigdy dotąd w swej historii. Pachniało doskonałej jakości chemią gospodarczą. Meble biurowe zostały pozbawione okrywającego je kurzu a żyjące tam roztocze, będące jakoby żywym organizmem, nabrało inteligencji i uciekło przed bezwzględną eksterminacją. Cały gabinet zmienił się nie do poznania. Dominowała zdezynfekowana czystość. Nawet Pan Czesław czy też Zdzisław – bo tu trzeba wyraźnie napisać, że był wciąż w pokoju obok, niezmiennie przywiązany do kaloryfera – no więc nawet Pan Czesław czy też Zdzisław, miał zmienione ubranie, wykrochmalony kołnierzyk wieńczący nową, starannie wyprasowaną koszulę w kolorze Marengo, starannie ułożoną fryzurę w formie zaczeski, rozpoczynającej się nad lewym uchem, oraz starannie wygolony, skonfigurowany prostokątnie wąsik, przypominający pewnego skompromitowanego historycznie austriackiego malarza. Czesławowa twarz nosiła też wyraźne znaki niedawnej „wyciskanej” pielęgnacji, załagodzonej użyciem wysokiej jakości żelu do skóry. Tak więc, Czesław czy też Zdzisław – szczęśliwy i pachnący – wpatrywał się w Lenę jak w obrazek a ta poświęcała mu za każdym razem odrobinę swej anielskiej uwagi. Wyczuwał w niej delikatność i... zagubienie. Kiedy przestawała mówić o dokumentach, gasła, przygniatana
czymś wewnętrznym. To wtedy pojawiała się w nim myśl, że mógłby się zaopiekować tak kruchą istotą, objąć ją, utulić i tak trwać bez kresu. - Napijmy się razem kawy – zaproponował niespodziewanie Janusz ostatniego dnia kontroli. Lena słysząc te słowa zatrzymała się w drodze do kolejnej perfekcyjnie ułożonej sterty dokumentów. Pochyliła się lekko, jakby przygnieciona wewnętrznym ciężarem. Kiedy odwróciła się w jego stronę, jej oczy błyszczały łzami, które rozmywały pastelowy makijaż i siłą ciążenia, żłobiły sobie ścieżki, poprzez najpiękniejszą ze znanych mu twarzy. Koniec. Łzy Leny wywarły na nim olbrzymie wrażenie. Pomyślał, że wbrew obiegowej opinii jest istotą kruchą i delikatną i że nosi w sobie coś skrywanego pod perfekcyjnym wyglądem i zachowaniem. Opanowała go fala czułości i opiekuńczości, którymi chciał ją obdarować. Jednak myśląc o niej zaczął zastanawiać się nad samym sobą, nad czymś, co zaczęło w nim pękać razem z zapłakaną twarzą Leny, a może pękało już od dawien dawna. ---------------------------------------Następnego dnia, po nieprzespanej nocy, koszmarnych snach pełnych dręczących go postaci, przed którymi nie był w stanie uciec, postanowił ponownie udać się do psychologa. Ten przywitał go delikatnym grymasem, który został szybko zakryty profesjonalną pozą rozumiejącego specjalisty. - Nie wiem co się ze mną dzieje – powiedział trybik w korporacji. Zaczął opowiadać o Lenie i tym, co odkrył na jej temat. Wspomniał o snach, pragnieniach, koszmarach i poczuciu, którego sam nie był w stanie nazwać; o rodzicach, których już nie ma i o tym, że jest sam na świecie, o swoim nudnym życiu, w którym jedyną stałą rzeczą jest samotność. - Co Pan teraz czuje? - zapytał psycholog. - Czuje się... skończony – powiedział Janusz zdziwiony własnymi słowami. Wbił się mocniej w fotel i z twarzą schowaną w dłoniach zaczął płakać... niechcianymi, zapomnianymi, zapracowanymi i zaszczutymi łzami.
cdn... cdn... cdn... 48
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • IX 2018
Księgarnia Piastowska BookBook Cieszyn, ul. Głęboka 6
prezentuje
MAJAMI zły pies AR T UR GÓRSK I
J
anek Fabiańczyk, pierwowzór słynnego Majamiego z `Pitbulla` Patryka Vegi, to przykrywkowiec, czyli człowiek z najbardziej elitarnej i najbardziej tajemniczej formacji w polskiej policji. Jako agent przykrywkowy wszedł w struktury gangu mokotowskiego i przyczynił się do jego rozbicia. Jako oficer kryminalny w komendzie stołecznej rozpracował brutalnego bandytę, który zasłynął tym, że swoje ofiary przypalał żelazkiem... Za przekroczenie uprawnień trafi ł do więzienia z wyrokiem wyższym niż zatrzymany przez niego przestępca. Bo w spotkaniach z gangsterami był brutalny i bezkompromisowy. A w więzieniu gliniarz ma gorzej od pedofilów. Jak cienka jest granica między dobrym policjantem i złym psem? Kogo nie toleruje się w polskiej policji? Jak wygląda życie gliny po drugiej stronie więziennych murów? Niecenzurowana opowieść jednego z najskuteczniejszych policjantów w Polsce.
Artur Górski – dziennikarz, pisarz, autor bestsellerowej rozmowy z Jarosławem Sokołowskim “Masa o kobietach polskiej mafii”, nagrodzonej Bestsellerem Empiku 2014 w kategorii literatura faktu, kolejne tomy – “Masa o pieniądzach polskiej mafii”, “Masa o porachunkach polskiej mafii”, “Masa o bossach polskiej mafii”, “Masa o kilerach polskiej mafii”, “Masa o żołnierzach polskiej mafii”, “Masa o życiu świadka koronnego” i “Masa o procesie polskiej mafii” – przez wiele miesięcy podbijały listy bestsellerów. W 2017 roku udało mu się w formie książki doprowadzić do spotkania nieprzejednanych wrogów – Moniki Banasiak i Jarosława Sokołowskiego, i tak powstała bestsellerowa rozmowa “Słowikowa i Masa. Twarzą w twarz”. Poza tym napisał wiele powieści sensacyjnych, m.in. “Gucci Boys”, “Al Capone w Warszawie”, “Zdrada Kopernika”, oraz pozycji z gatunku non-fiction: “Świat tajnych służb”, “Gang i Pięść Dawida”. Specjalizuje się w problematyce międzynarodowej przestępczości zorganizowanej. Twórca magazynu “Focus Śledczy”.
MAJAMI zły pies Artura Górskiego, wydawnictwa Prószyński i S-ka czeka na naszych czytelników pod numerem 577 148 965!
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • IX 2018
49
PRZYSTANEK NA ŻĄDANIE
TOyOTa AyGO Jazdę testową można przeprowadzić w każdym momencie w salonie carolina Toyota Bielsko w czechowicach Dziedzicach przy Świerkowickiej 26, więcej szczegółów na stronie www.toyotabielsko.pl
Nie sposób jej nie zauważyć. Gdy się pojawia wywołuje poruszenie, przyciąga uwagę, zatrzymuje spojrzenia. Wśród ogólnego ożywienia można dosłyszeć nie tylko szepty, ale i okrzyki zachwytu. Gdy opuszcza miejsce wszyscy odprowadzają ją wzrokiem. Ekscytuje kształtem i energetyzuje kolorem…TOYOTA AYGO! AYGO PRIME X-CITE zdecydowanie wyróżnia się wśród tłumu kolorem lakieru Magenta oraz czarnym dachem. Szyku dodają jeszcze 15-calowe, aluminiowe obręcze kół o czarnym wykończeniu. Wewnątrz tapicerka ze specjalnej tkaniny Manhattan z przeszyciami w kolorze Magenta. Dobrane kolorystycznie wykończenia wentylatorów i dźwigni zmiany biegów oraz tablica rozdzielcza w kolorze Piano Black sprawiają, że od samego patrzenia czujemy pozytywne wibracje. Nowoczesną linię buduje trójwymiarowa struktura przodu auta z przeciągniętym przez front motywem litery X. Projekcyjne reflektory główne są zintegrowane ze światłami do jazdy dziennej LED. Stylistyczny akcent tuż pod lampami ma podkreślać wyjątkowy design auta, podobnie jak stylizacja zderzaka z motywem X, zgrabnie komponującego się ze szklaną klapą bagażnika. Wnętrze AYGO, z częściowo lakierowanymi panelami drzwi, jest nie mniej ekscytujące co wygląd zewnętrzny. Centralne miejsce wśród wskaźników zajmuje duży i czytelny prędkościomierz. Z jego lewej strony nieśmiało wyłania się cyfrowy obrotomierz, któremu również niewiele można zarzucić w kwestii czytelności. W standardzie znajdziemy klimatyzację manualną i system
50
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • IX 2018
PRZYSTANEK NA ŻĄDANIE
TOYOTA AYGO
audio z 7-calowym wyświetlaczem dotykowym, którego obsługa jest bardzo prosta. Toyota wykorzystuje również rozwiązania na jakie pozwala mirror link. AYGO świetnie porozumiewa się z urządzeniami marki Apple oraz z oprogramowaniem typu Android. Bardzo pomysłowy i niezwykle praktyczny system Smart Entry pozwala na odblokowywanie i zamykanie drzwi oraz rozruch silnika przyciskiem w desce rozdzielczej, bez konieczności wyjmowania kluczyka z kieszeni czy torebki. Z przodu fotele są wygodne, jednak pasażerowie siedzący z tyłu zdecydowanie będą narzekali na brak miejsca. Jeśli jeszcze przednie fotele odsuniemy maksymalnie w tył, to na tylnej kanapie zmieści się co najwyżej fotelik dla dziecka. Pojemność bagażnika, wynosząca 168 litrów, jest ogólnie mówiąc bardzo skromna i wystarczy tylko na kilka toreb z zakupami. Z całą pewnością wózek, nawet składany do niewielkich rozmiarów, się tam nie zmieści. Olbrzymią zaletą aut segmentu mini, jak sama nazwa sugeruje, są ich niewielkie rozmiary. W tej kategorii AYGO spisuje się nad wyraz dobrze. Nadwozie liczące prawie 3,5 metra długości bez problemu pozwala przemieszczać się zatłoczonymi i ciasnymi uliczkami, tak jak i wjeżdżać w ciasne miejsca parkingowe. Irytować może zbyt małe okienko za kanapą, ograniczające widoczność, ale niedogodność rekompensuje kamera cofania, rzucającą obraz na 7-calowy ekran. Wspomagany elektrycznie układ kierowniczy został dostosowany do miejskich warunków, co zdecydowanie
pomaga w manewrowaniu. Choć konstrukcja ma krótki rozstaw osi to odsadzone po kątach koła pewnie radzą sobie z zakrętami. Poruszając się po mieście i nie przekraczając około 60 km/h, można mieć wrażenie, że Aygo jest dynamiczne. Jednak wyjeżdżając poza miasto o dynamice Toyoty Aygo mówić jest trudniej, a nawet się nie powinno. 5-biegowa skrzynia manualna pracuje bez zastrzeżeń. Silnik 1.0 VVT-i napędzający lekką Toyotę, której masa własna oscyluje w granicach 950 kg, może się pochwalić rewelacyjnymi parametrami zużycia paliwa i emisji CO2. Silnik jest zgodny z najnowszą normą emisji spalin Euro 6.2, a średnie katalogowe spalanie to 4,1l/100 km. Dla chcących jeździć samochodem od zaraz, wprowadzono program Leasing SmartPlan, który pozwala użytkować samochód, bez konieczności zakupu, już na poziomie 399 zł netto miesięcznie. Takie rozwiązanie, przy tak oszczędnym spalaniu, pozwala zaoszczędzić na kosztach utrzymania i dojazdach do pracy. TOYOTA AYGO to bez wątpienia samochód dla wyróżniających się, młodych duchem energetycznych ludzi, kochających miejskie wibracje. Kolor mówi sam za siebie - AYGO!
salon Carolina Toyota Bielsko ul. Świerkowicka 26, Czechowice-Dziedzice www.toyotabielsko.pl TRAMWAJ CIESZYŃSKI • IX 2018
51
PRZYSTANEK NA ŻĄDANIE
Produkty do nabycia w placówkach poniżej i sklepie internetowym. Na hasło „TramwaJ CieSzyŃSki”
rabat w wysokości 6% Sklep CieSzyN 43-400 ul. Wyższa Brama 8 tel. +48 694 695 336 Sklep SkoCzÓw 43-430 ul. A. Mickiewicza 16 tel. +48 728 110 132
Sklep i pijalnia soków JaSTrzĘbie-zdrÓJ 44-330 ul. Słoneczna 2 tel. +48 668 570 980 Sklep internetowy planetabio24.pl
52
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • IX 2018
TOREBKA JAKBY DAMSKA
Granola to mieszanka płatków zbożowych z orzechami i suszonymi owocami, pieczona do chrupkości. Nie wyobrażam sobie, że nie mam jej w słoiku. Ratuje mi życie, gdy nie mam pomysłu na śniadanie. Ale to także znakomity składnik ciast, deserów i batoników. Dla mnie istnieje już tylko ta domowa, zrobiona własnoręcznie, dająca gwarancję jakości i smaku z wybranych przeze mnie składników. Domowa granola to 100 % zdrowia a kompozycje smakowe ogranicza tylko nasza wyobraźnia. Dziś granola czekoladowa – lekarstwo na najbardziej ponure poranki.
DOMOWA CZEKOLADOWA GRANOLA DO PRZYGOTOWANIA POTRZEBUJESZ: 400 g płatków owsianych 100 g orzechów pekan lub włoskich (z grubsza posiekanych) 1/3 szklanki pokruszonych ziaren kakaowca 4 łyżki kakao 1 łyżeczkę cynamonu 170 g miodu 80 g cukru trzcinowego szczyptę soli 4 łyżki oleju słonecznikowego 1 łyżeczkę ekstraktu z wanilii 200 g suszonej żurawiny 100 g posiekanej czekolady z min. 70% kakao
Nagrzej piekarnik do 170 stopni. Do miski wsyp płatki owsiane, orzechy, ziarna kakaowca i przemieszaj. Do małego garnuszka wlej miód, dodaj cukier, sól, olej, ekstrakt z wanilii, kakao, cynamon. Wymieszaj, podgrzewając do połączenia się składników, ale nie gotuj. Powinna powstać masa przypominająca gęsty, czekoladowy syrop. Powstały syrop przelej do misy z płatkami. Wymieszaj wszystko do połączenia i dokładnego pokrycia płatków. Granola powinna się sklejać, nie powinna wyjść sypka w razie potrzeby dolej więcej miodu i ponownie wymieszaj. Przełóż granolę na blaszkę wyłożoną papierem do pieczenia i wstaw do nagrzanego piekarnika. Piecz około 30 - 35 minut mieszając co pewien czas, by się nie przypaliła. Wyjmij z piekarnika i do gorącej mieszanki dodaj posiekaną czekoladę. Na sam koniec wmieszaj suszoną żurawinę. Po wystudzeniu podawaj z jogurtem i owocami. Na zdrowie!
Surowe ziarno kakaowca to esencja tego, co kochamy w czekoladzie. ze względu na zawartość łatwo przyswajalnych cennych składników mineralnych: żelaza, chromu, cynku, magnezu i potasu zyskało nazwę „pokarmu bogów”. Pozyskuje się je z drzew rosnących w tropikalnych lasach ameryki Południowej i Środkowej. do europy dotarło wraz z kolumbem. ziarna kakaowca, dziś uważane za superfood, zawierają ogromne ilości antyoksydantów, mają dwa razy więcej przeciwutleniaczy niż czerwone wino i aż trzy razy więcej niż zielona herbata. Surowe ziarno kakaowca w sposób naturalny poprawia samopoczucie i łagodzi skutki stresu, a tym samym ma dobroczynny wpływ na stan serca i umysłu. ziarna mogą stanowić przekąskę samą w sobie, jednak mają gorzki smak, dlatego polecamy wykorzystanie ich do granoli.
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • IX 2018
53
PRZYSTANEK NA ŻĄDANIE
cz. 4
hiSTOria mlekiem płynąca płynąca… Po upaństwowieniu spółdzielczości mleczarskiej w dniu 1 stycznia 1951 roku skoczowska mleczarnia, pozbawiona osobowości prawnej, została ujęta w ramy organizacyjne miejskiego zakładu mleczarskiego w Cieszynie i stała się oddziałem całkowicie podporządkowanym jego dyrekcji. Jednocześnie otrzymała nazwę „miejski zakład mleczarski w Cieszynie Przedsiębiorstwo Państwowe oddział w Skoczowie”.
P
owołany do życia Miejski Zakład Mleczarski w Cieszynie zakwaterował się w ekskluzywnym niegdyś hotelu „Pod Jeleniem”. Żadna z czterech istniejących w powiecie mleczarń: w Bażanowicach, Ogrodzonej, Pruchnej i Skoczowie, nie posiadała dostatecznej ilości pomieszczeń dla działów administracyjnych, gdy tymczasem pokoje hotelowe świeciły pustką. W nowej sytuacji działalność oddziału, którego kierownikiem został mianowany Stanisław Króżel, koncentrowała się zasadniczo na realizacji dwóch wyznaczonych zadaniach programowych – skupie mleka i jego przetwórstwie. Wprowadzona dekretem Rady Ministrów od 1952 roku obowiązkowa dostawa mleka spowodowała lawinę działań sprzecznych ze zdrowym rozsądkiem. Ponieważ istniał duży nacisk na wyegzekwowanie od wszystkich producentów należnej z tytułu obowiązkowej dostawy ilości mleka, nie bacząc na koszty rozbudowano punkty skupu i sieć zlewni mleka do niebywałych rozmiarów. Doprowadziło to do sytuacji, że w niektórych zlewniach, koszt skupu mleka przekraczał jego wartość. Chcąc ratować sytuację wprowadzono zamiennik w formie masła osełkowego. Okazało się jednak, że skupione masło było tak złej, jakości, że nie nadawało się do spożycia i przeznaczano je na tłuszcz maszynowy. Niszczycielski przymus ekonomiczny i inne nieprzemyślane decyzje zmierzające do przebudowy wsi 54
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • IX 2018
w kierunku spółdzielczości produkcyjnej, sprawiły, że rolnictwo znalazło się w połowie lat pięćdziesiątych w ruinie. Równocześnie z przejęciem spółdzielczych zakładów mleczarskich przez aparat państwowy, uległy likwidacji tradycyjne formy pomocy dla rolników w zakresie poradnictwa żywieniowego, kontroli mleczności i zaopatrzenia w pasze, co poważnie wpłynęło na pogorszenie warunków w gospodarce mleczno - hodowlanej, którą cechował pogłębiający się regres.
PRZYSTANEK NA ŻĄDANIE
fot. arch. Mleczarni. Pawilon OSM na wystawie rolniczej w Skoczowie - rok 1955. Stoją w środku od lewej strony mgr. Gabriel Sztwiertnin kierownik mleczarni i mgr. Emil Biedrawa kierownik serowni.
Gdy na rynku zaczęło brakować masła, by złagodzić tę sytuację wprowadzono do sprzedaży tzw. masło stołowe. Było to masło z 30% domieszką margaryny. Łączenie masła z margaryną odbywało się w maselnicy wygniatarce. W procesie wygniatania powstawała jednolita masa, której nadano nazwę „Masło stołowe”. W obliczu zbliżającej się katastrofy w gospodarce rolnej, głosy niezadowolenia w środowiskach spółdzielczości wiejskiej zaczęły przeradzać się w rosnącą wrzawę. Zawrzała też opinia publiczna, żądając rozrachunku za szereg chybionych decyzji. Występujące z coraz większą ostrością dotkliwe braki mleka i jego przetworów, skłoniły w końcu władze partyjne i państwowe do przemyśleń nad pogłębianiem się trudnej sytuacji. Pierwszym zwiastunem przemian było zniesienie obowiązkowych dostaw mleka z dniem 1 stycznia 1957 roku. Decyzja ta rozbudziła nadzieję powrotu do spółdzielczych form w mleczarstwie. Mimo przeciwdziałania ze strony Centralnego Zarządu Przemysłu Mleczarskiego powołano komitet do spraw reaktywacji spółdzielni mleczarskich. W pięcioosobowych komitetach wojewódzkich znalazł się między innymi
kierownik Zakładu Mleczarskiego w Skoczowie – inż. Gabriel Sztwiertnia. Za jego sprawą, w wyniku działań powstałych komitetów w powiecie cieszyńskim, zostały stworzone warunki do reaktywacji działalności spółdzielni mleczarskich w Bażanowicach, Ogrodzonej, Pruchnej i Skoczowie. Na Walnym Zebraniu Założycielskim w dniu 10 czerwca 1957 roku w obecności 214 członków została reaktywowana Spółdzielnia Mleczarska w Skoczowie i przyjęła nazwę Okręgowej. Terenem działalności były: Brenna, Chybie, Dębowiec, Górki, Istebna, Jaworzynka, Koniaków, Mnich, Nierodzim, Ochaby, Pierściec, Pogórze, Skoczów, Ustroń i Wisła. Pierwsze Nadzwyczajne Walne Zebranie odbyło się w dniu 3 listopada 1957 roku, na którym podjęto Uchwałę o zatwierdzeniu bilansu przekazania i przejęcia Spółdzielni na powrót od Państwa. Z chwilą zniesienia obowiązkowych dostaw mleka następował stopniowy rozwój hodowli bydła mlecznego i dostaw mleka do Spółdzielni. Drugie Nadzwyczajne odbyło się 19 grudnia 1961 roku, kiedy to podjęto Uchwałę o połączeniu OSM w Skoczowie z Okręgową Spółdzielnią w Ogrodzonej. Z dniem 1 stycznia 1970 roku rozpoczęła swoją TRAMWAJ CIESZYŃSKI • IX 2018
55
PRZYSTANEK NA ŻĄDANIE
działalność połączona Spółdzielnia z siedzibą w Skoczowie, zaś zakład mleczarski w Ogrodzonej stał się Oddziałem Produkcyjnym. W latach 1965 – 1975 wybudowano ze środków własnych Spółdzielni, z dotacji Centralnego Związku i ze środków dostawców mleka 6 nowoczesnych stałych zlewni. Powstały one w miejscowościach Brenna, Chybie, Dębowiec, Istebna, Ochaby i Pierściec. Mleko dowożone było na koszt Spółdzielni. W niektórych, nowo wybudowanych zlewniach były również pomieszczenia do sprzedaży artykułów mleczarskich. Podejmowane działania stopniowo przywracały zaufanie dostawców do Spółdzielni Mleczarskich. 21 marca 1974 roku doszło do połączenia się trzech samodzielnych jednostek spółdzielczych powiatu cieszyńskiego, czyli OSM w Bażanowicach, OSM w Pruchnej, OSM w Skoczowie i utworzenia jednej Cieszyńskiej Spółdzielni Mleczarskiej z siedzibą w Skoczowie. Rozwój gospodarczy OSM w Skoczowie inspirowany z jednej strony przez wzrost skupu mleka, a z drugiej przez zwiększające się potrzeby rynku, wymagał od kierownictwa przeprowadzenia częstej rozbudowy i modernizacji zakładów przerobowych. Najpoważniejsza miała miejsce w latach 1970 - 1977, kiedy przebudowano skoczowskie hale produkcyjne, wybudowano
56
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • IX 2018
nowy magazyn techniczny, blok zaplecza socjalnego oraz pawilon sklepowy, dobudowano magazyny na mleko a także zakupiono sąsiadujący budynek i zaadaptowano go na biura Spółdzielni. W wyniku podziału administracyjnego kraju i utworzenia województwa bielskiego w kwietniu 1976 roku powołano do życia Wojewódzką Spółdzielnię Mleczarską z siedzibą w Skoczowie, likwidując tym samym Okręgowe Spółdzielnie. W ich miejsce powstały Zakłady Mleczarskie. Zakładem wiodącym Wojewódzkiej Spółdzielni Mleczarskiej był Zakład Mleczarski w Skoczowie, którego dyrektorem został inż. Władysław Majętny. W roku 1978 nastąpiła ponowna reorganizacja, w wyniku, której zlikwidowano WSM a na jej miejsce powołano Wojewódzki Związek Spółdzielni Mleczarskich. Dotychczasowe Zakłady Mleczarskie ponownie przemianowano na Spółdzielnie Mleczarskie. W roku 1987 przeniesiono siedzibę Wojewódzkiego Związku ze Skoczowa do Bielska – Białej, zaś rok 1990 przyniósł jego likwidację. Od tego czasu Okręgowa Spółdzielnia Mleczarska w Skoczowie funkcjonuje samodzielnie.
GIMNASTYKA Z TRAMWAJEM
om
h
ły
D
3400 km by promować ini k a R yc
życie w trzeźwości
Rozpoczyna się i kończy w Raciborzu. a jego trasa prowadzi dookoła Polski. Mowa tu o Raciborskim Rajdzie Rowerowym Środowisk Trzeźwościowych. Rajd w tym roku miał swoją 20. jubileuszową edycję.
W
ydarzenie trwa przez 46 dni. Oznacza pokonywanie własnych słabości, jazdę w różnych warunkach pogodowych, a przede wszystkim promowanie ważnej idei, czyli życia w trzeźwości. Grupa około 25 rowerzystów startuje z miasta, w którym się wszystko zaczęło – z Raciborza. 20 lat temu z taką inicjatywą wyszedł jeden z mieszkańców, nie żyjący już dziś Marian Niewiadomski. Jako trzeźwiejący człowiek zwrócił się do Stowarzyszenia Klubu Abstynenta „Helios” i PTTK w Raciborzu z propozycją przeprowadzenia takiej imprezy. Pomysł zyskał poparcie prezydenta miasta, a rajd jest organizowany do dzisiaj. Tradycyjnie na coroczną trasę ruszają abstynenci i sympatycy ruchu trzeźwościowego. W tym roku rowerzyści ruszyli 1 lipca o godz. 10:00 z rynku w Raciborzu. Na trasie, uczestników przyjmowały grupy ze środowisk trzeźwościowych, różnorodne organizacje, instytucje, urzędy, stowarzyszenia oraz osoby prywatne. Ich kolejnymi przystankami były m.in. Głupczyce-Branice, Prudnik, Czarny Bór, Piechowice, Lubań, Żary, Kostrzyn nad Olzą, Wolin, Kamień Pomorski, Trzybiatów, Ustka, Malbork, Olsztyn, Ełk, Suwałki, Białystok, Leśna Podlaska, Chełm, Przemyśl, Dynów, czy Żywiec. Na końcowym etapie, 13 sierpnia, Rajd dotarł z Żywca do Skoczowa. Następnego dnia ze Skoczowa
do Jastrzębia-Zdroju. Stamtąd w ostatni dzień rajdu, 15 sierpnia, prosto do domu, do Raciborza. Tam czekało już na nich serdeczne powitanie mieszkańców. Jak co roku. Jechali dookoła Polski po przygodę, kontakt z różnorodną naturą, z urokami mijanych miejscowości. W głowach mieli wciąż niezmienne przez 20 lat cele. Oprócz przejechania ponad 3 tysięcy kilometrów postawili przed sobą szereg zadań. Jeżdżąc na rowerze, integrują środowiska trzeźwościowe, propagują zdrowy styl życia oraz turystykę rowerową. Przede wszystkim, promują życie w trzeźwości, bo w trakcie trwania rajdu nie można spożywać alkoholu. Niektórzy uczestnicy nie piją nawet od kilku, kilkunastu lat. Taka była idea pomysłodawcy, wieloletniego organizatora i komandora Raciborskiego Rajdu Rowerowego Środowisk Trzeźwościowych Dookoła Polski śp. Mariana Niewiadomskiego. Od wielu lat organizacją rajdu zajmuje się Stowarzyszenie Przyjaciół Człowieka „Tęcza” z Raciborza, a niezwykłymi komandorami są Stanisław Strojwąs oraz Leszek Mazurek.
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • IX 2018
57
WYPRAWY Z TRAMWAJEM
Górskie wyprawy z całą rodziną i Ozzim.
Sz
ym
on K ru pka
Z Cieszyna do Doliny Chochołowskiej w Tatrach
Tatry to z pewnością jedno z najbardziej imponujących pasm całych Karpat. Mniejsza część tych gór znajduje się na terenie Polski. Pierwsza myśl jaka przychodzi nam do głowy to Zakopane. Jeszcze może 30 – 40 lat temu dość spokojna miejscowość, obecnie przekształciła się „stolicę” hałasu, plastiku, smogu i wszędobylskiego kiczu. Dzisiaj z Gubałówki poprzez stragany z chińszczyzną ciężko jest zobaczyć szczyt Giewontu (1894 m n.p.m.). Gdzie zatem, i co ważne - kiedy udać się w Tatry z całą rodziną? ale tak, aby nie stać w kolejce, oszczędzić sobie nerwów i w spokoju nacieszyć się naturą. Miejsce przyjazne nawet małym dzieciom (z wózkiem) to Dolina Chochołowska. Z naszego Cieszyna dostaniemy się tam samochodem przez Słowację w dwie i pół godziny. Warto wybrać się właśnie we wrześniu. To znakomity miesiąc, aby rozpocząć rodzinną przygodę w Tatrami. Nie jest już tak upalnie, a co najważniejsze jest mniej tłumów turystów. Rezerwujemy zatem wolny dzień i wczesnym rankiem ruszamy....
Z
Cieszyna udajemy się drogą S52 w kierunku Bielska-Białej, dalej S1w stronę Żywca. Odcinek ponad 60 km pokonujemy komfortowo, bezpiecznie i szybko. W Żywcu (uważajmy na korki) wybieramy drogę 945 na Korbielów i dalej do granicy Polski i Słowacji. U naszych południowych sąsiadów szczególnie zwracajmy uwagę na prędkość. Policja nie ma pobłażliwości dla tych, którzy mają zbyt ciężką nogę. A odczujemy 58
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • IX 2018
to boleśnie i to w walucie Euro! Przez miejscowości Orawska Półgóra, Rabcza i Żubrohława, dojeżdżamy do Namiestowa. W tej malowniczo położonej miejscowości nad Jeziorem Orawskim z drogi 78 skręcamy w lewo na okazałym rondzie na trasę 520, która przez Twardoszyn i Suchą Górę Orawską doprowadzi nas do Chochołowa (PL). Stąd przez Witów po 156 km przyjemnej drogi osiągamy parking „u bram” Doliny Chochołowskiej. Na parkingu obowiązują opłaty. Wejście do doliny jest płatne i kosztuje bilet normalny - 5 zł, bilet ulgowy - 2,50 zł. Więcej o opłatach znaleźć można ma stronie internetowej Tatrzańskiego Parku Narodowego. Jest to największa i najdalej na zachód wysunięta dolina w Tatrach Polskich. Miejsce dostępne jest dla rowerów do schroniska PTTK na Polanie Chochołowskiej. Dla turystów pieszych – wędrówka z Siwej Polany przebiega w kierunku południowym, drogą asfaltową wzdłuż Chochołowskiego Potoku (szlak zielony) do Polany Huciska (od Siwej Polany – 40 min.). Dla niewprawionych turystów lub rodzin z małymi dziećmi funkcjonuje na tym odcinku „kolejka turystyczna” (traktor z wagonikami). Następnie drogą bitą
WYPRAWY Z TRAMWAJEM
– kamienistą, lecz niewymagającą dochodzimy do Niżniej Bramy Chochołowskiej, na której zamontowano w 1901 roku tablicę ku czci bohaterów Powstania Chochołowskiego. Obok umieszczono medalion upamiętniający pobyt Jana Pawła II w Dolinie Chochołowskiej w 1983 roku. Dalej u stóp Wielkiego Kopieńca, Dolina Chochołowska rozwidla się: w kierunku południowym odchodzi Starorobociańska Dolina (szlak czarny i żółty), a główna oś doliny skręca na południowy-zachód. Na Polanie Trzydniówka w lewo odchodzi droga na Trzydniowiański Wierch (szlak czerwony), dalej Polana Jarząbcza, (w lewo odchodzi szlak do Doliny Jarząbczej – znakowanie czerwone i żółte-białe) i dochodzi do Schroniska PTTK na Polanie Chochołowskiej, która jest celem naszej wędrówki. Całość od parkingu do schroniska (zależy czy wspomożemy się kolejką) zajmuje nam 2 godziny i 20 minut. Okazała Polana Chochołowska zapiera dech w piersiach. Położona jest na wysokości 1090–1150 m n.p.m. Jest to największa polana w polskich Tatrach i jedna z największych w całych Tatrach. Dawniej była jednym z głównych ośrodków pasterstwa i wchodziła w skład Hali Chochołowskiej. Była koszona i wypasana, pasło się tutaj owce i bydło. Na polanie istnieje jeszcze spora grupka szałasów, bufet góralski i prowadzony jest kulturowy wypas owiec. Warto również udać się do drewnianej Kaplicy św. Jana Chrzciciela. Na okolicznych szczytach powyżej dwóch tysięcy metrów
leży już pierwszy śnieg. Na dole jeszcze zieleń. Podziwiając drewnianą architekturę i widoki, udajemy się na zasłużony posiłek do Schroniska PTTK. Jest to największe schronisko w Tatrach Polskich. Czynne przez cały rok. Turystom oferuje 121 miejsc noclegowych w pokojach 2-, 3-, 4-, 6-, 8- i 14-osobowych. Posiada także świetlicę, całoroczną przechowalnię nart, kuchnię turystyczną i suszarnię ubrań. Obok schroniska znajduje się dyżurka, w której okresowo dyżurują ratownicy TOPR. Z kuchni turystycznej można skorzystać nieodpłatnie, darmowy jest dostęp do wrzątku przez całą dobę. Zachęcam do odwiedzenia strony internetowej schroniska, gdzie znajduje się pełna oferta. Po zasłużonym posiłku i odpoczynku ruszamy w drogę powrotną. Po drodze kupujemy oczywiście pyszne sery od miejscowych baców i regionalne pamiątki. Po ponad dwóch godzinach docieramy na parking i ze wspaniałymi wspomnieniami udajemy się do Cieszyna. Późnym popołudniem, zmęczeni, lecz szczęśliwi wracamy całą rodziną do grodu trzech braci. Jeśli chcecie rodzinnie rozpocząć przygodę z Tatrami – polecam Dolinę Chochołowską.
Do zobaczenia na szlaku! TRAMWAJ CIESZYŃSKI • IX 2018
59
GIMNASTYKA Z TRAMWAJEM
fot. Mirosław Madzia
om
h
ły
D
ini k a R yc
ParasPorTowcy – sportowcy pełnoprawni
Wciąż mamy w głowie występ lekkoatletów na Mistrzostwach europy w berlinie. Nic dziwnego. Małe sukcesy, czyli życiowe wyniki zawodników i duże sukcesy – w postaci medali – dostarczyły nam sporo emocji. Me dobiegły jednak końca, a my zajęliśmy się swoimi obowiązkami. W sporcie obecnie wiele mówi się o niechlubnych wyczynach naszych piłkarskich zespołów, o pierwszych meczach najlepszych zagranicznych lig, o tym jak będzie wyglądać gra reprezentacji Polski w lidze Narodów UeFa po zmianie selekcjonera. Gdzieniegdzie przewija się temat rozgrywanego na przełomie sierpnia i września US Open, gdzie grają najlepsi tenisiści na świecie. Najmniej mówi się jednak o parasportowcach, którzy mieli swoje Mistrzostwa europy w berlinie końcem sierpnia. Wśród nich startowali Cieszyniacy.
Najbardziej utytułowanym spośród cieszyńskiej reprezentacji jest Janusz Rokicki – kulomiot, trzykrotny wicemistrz paraolimpijski, kilkukrotny mistrz świata i Europy. Rokicki urodził się 16 sierpnia 1974 roku w Wiśle, obecnie mieszka w Cieszynie i jest zawodnikiem Integracyjnego Klubu Sportowego Cieszyn. Jego sportowa przygoda rozpoczęła się od pływania. Zdobył nawet złoty medal Mistrzostw Polski na 100 m stylem klasycznym. Zanim zdecydował się na trenowanie 60
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • IX 2018
lekkoatletyki, próbował sił w podnoszeniu ciężarów. Później jednak przyszedł czas na pchnięcie kulą i rzut dyskiem pod okiem Zbigniewa Gryżbonia. Od tego czasu czterokrotnie uczestniczył w Igrzyskach Paraolimpijskich – w Atenach, Pekinie, Londynie i Rio de Janeiro. Przywiózł z najbardziej prestiżowych zawodów aż trzy srebrne krążki. W kategorii pchnięcia kulą posiada tytuły Mistrza Świata i Europy. Medale Mistrzostw Europy zdobył również w rzucie dyskiem.
GIMNASTYKA Z TRAMWAJEM
Pchali kulę w Berlinie jeszcze dwaj zawodnicy IKS Cieszyn. Pierwszym z nich jest Damian Kulig – debiutant na imprezie takiej rangi, a także Mirosław Madzia, który reprezentował kraj w dwóch dyscyplinach – we wspomnianym wcześniej pchnięciu kulą i rzucie dyskiem. Madzia jest wielokrotnym medalistą Mistrzostw Świata, Europy i Polski. Uczestniczył w Paraolimpiadzie w Rio de Janeiro. Mirosław Madzia urodził się 25 października 1979 roku, jest zawodnikiem IKS Cieszyn, trenuje rzut dyskiem i pchnięcie kulą. Od wielu lat startuje w zawodach rangi krajowej i międzynarodowej, znajduje się w czołówce zawodników w swojej kategorii, czyli osób całkowicie niewidomych. W Berlinie wystąpił również zawodnik z Jaworzynki. Jest nim Joachim Krężelok, który wystartował w konkursie rzutu oszczepem. Reprezentant Integracyjnego Stowarzyszenia Sportu i Rehabilitacji „Start” Wisła zdobył już mistrzostwo Polski w rzucie oszczepem, drugie miejsce w rzucie dyskiem oraz drugie miejsce w pchnięciu kulą na Mistrzostwach Polski Osób Niepełnosprawnych w Lekkoatletyce. Ponadto do sztabu szkoleniowego powołany został trener IKS Cieszyn Zbigniew Gryżboń – w przeszłości wielokrotny mistrz Polski w rzucie dyskiem. Kiedy wrześniowy numer Tramwaju Cieszyńskiego ujrzy światło dzienne, 6. Paralekkoatletyczne Mistrzostwa Europy w Berlinie dobiegną końca. Do czasu zamknięcia magazynu nie poznaliśmy wyników osiągniętych przez reprezentantów z naszego powiatu. Niestety w Polsce nie mieliśmy transmisji na żywo. Na sportowej antenie TVP mogliśmy jedynie w późnych godzinach nocnych (o godz. 22:35, 23:35 lub 00:30) oglądać kroniki podsumowujące zmagania niepełnosprawnych lekkoatletów. Wyniki można jednak sprawdzić na fanpage’u, Twitterze i stronie Polskiego Komitetu Paraolimpijskiego. Wszystkie wyniki zawodników z naszego regionu będą dostępne na portalu Gazeta Codzienna.pl. Warto sprawdzić jak zaprezentowali się parasportowcy. Oni walczą nie tylko z rywalami, swoimi słabościami, ale również ze swoją niepełnosprawnością. Pamiętajmy o tym, że dużym imprezom takim jak igrzyska olimpijskie, mistrzostwa świata, czy Europy towarzyszą zawody parasportowców – pełnoprawnych sportowców, którzy pokonują na co dzień spore bariery związane z niepełnosprawnością. Cieszyńscy zawodnicy są mocnym punktem reprezentacji parasportowców, jak zwykle dają z siebie wszystko. Aż przykro patrzeć na pusty stadion przy al. J. Łyska w Cieszynie. Remont miał się zacząć kilka miesięcy temu. Wycięto drzewa, a prace na tym się na razie skończyły. Jeżeli jednak doczekamy się stadionu, będzie on miejscem rozgrywania co najwyżej mistrzostw wojewódzkich. Oby tylko nie rozsławiły go jego wady, a inwestycja mogła służyć cieszyńskim lekkoatletom.
fot. Janusz Rokicki
fot. arch. GC TRAMWAJ CIESZYŃSKI • IX 2018
61
GIMNASTYKA Z TRAMWAJEM
Zdjęcia Robert Kania. W czasie przygotowań do sezonu trzynieccy Stalownicy dwukrotnie pokonali rywala z Witkowic.
M
arc
in M o ń
ka
Rusza liga hokejowa
W połowie września wystartuje kolejny sezon hokejowej Tipsport ekstraligi. Gracze trzynieckich Stalowników będą w nim bronić tytułu wicemistrzowskiego, wywalczonego w poprzednich rozgrywkach, a być może postarają się o coś więcej.
N
im jednak zawodnicy spod Jaworowego zameldują się na lodowisku Zlina w pierwszej ligowej kolejce, będą już mieli w nogach cztery mecze Champions Hockey League. Podobnie jak przed rokiem również i w tym sezonie powalczą bowiem na dwóch frontach. Z pewnością wielu kibiców nie miałoby nic przeciwko, by powtórzył się scenariusz sprzed roku, gdy Stalownicy odpadli dopiero w półfinale, i to bardzo nieszczęśliwie, po serii rzutów karnych z rywalem z Finlandii. W nowej 62
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • IX 2018
edycji przez śląskim teamem jednak bardzo trudne zadanie – w swojej grupie będzie rywalizować z zespołami ze Szwecji, Finlandii oraz Norwegii, a o tym, czy uda się awansować do fazy play-off, przekonamy się w październiku. Podobnie jak przed rokiem również i teraz zarząd Stalowników nie zdecydował się na „szaleństwa” na rynku transferowym. Z zespołem pożegnało się kilku graczy - Tomáš Linhart, Bohumil Jank, Michal Kvasnica,
GIMNASTYKA Z TRAMWAJEM
Jan Strmeň, Daniel Rákos i Jakub Petružálek. W ich miejsce w szerokim składzie HC Oceláři pojawiają się kolejni utalentowani juniorzy i wychowankowie klubu, jak Filip Haman czy Jan Zahradníček. Najsilniej została wzmocniona linia ofensywna – do Trzyńca, po przygodzie z zespołem Blainville-Boisbriand w amerykańskiej lidze QMJHL powrócił Jan Hladonik, kontraktem z klubem związali się także doświadczony ligowy napastnik Roberts Bukarts – reprezentant Łotwy w poprzednich sezonach występował w klubie ze Zlina. Stalowniczy tryktot w nowych rozgrywkach będzie również przywdziewać Marek Viedenský, który przez kilka lat trenował z amerykańskimi klubami, a w ostatnich dwóch sezonach reprezentował barwy Slovana Bratysława, występującego w rozgrywkach rosyjskiej KHL. Nowi zawodnicy pokazali się z bardzo dobrej strony w meczach przygotowawczych. Podobnie jak „stara”
kadra Stalowników prezentowali się bardzo solidnie na tle swoich rywali. Wprawdzie w swoim pierwszym meczu sparingowym Stalownicy ulegli drużynie z Ołomuńca, to już później wygrywali z kolejnymi rywalami – dwukrotnie z HC Vitkovice Ridera (3:0 i 3:1) oraz zespołem HC Soczi (3:1). Zwłaszcza zwycięstwo odniesione nad klubem na co dzień występującym w KHL ma swoje znaczenie, zwłaszcza w kontekście Ligi Mistrzów, w której zazwyczaj trzeba mierzyć się z rywalami, reprezentującymi odmienny od ekstraligowej codzienności styl gry. Na międzynarodowe obycie HC Oceláři w tym sezonie narzekać nie będą. Bowiem w grudniu wystąpią jeszcze w towarzyskim, legendarnym turnieju Spengler Cup, rozgrywanym w szwajcarskim Davos. Do tego oczywiście warto pamiętać o rozgrywkach, w których uczestniczą reprezentacje narodowe, a gracze z Trzyńca otrzymują regularne powołania od reprezentacyjnych trenerów. Jeszcze latem na zgrupowaniu w Przerowie trener Miloš Říha przyjrzał się bliżej umiejętnościom Ondřeja i Michala Kovařčíków oraz Davida Ciencialy. Sezon ekstraligowy ruszy w piątek 14 września – Stalownicy wystąpią na inaugurację ligi w Zlinie w pojedynku z tamtejszym PSG Berani. Na własnym lodowisku pierwszy mecz w sezonie rozegrają 16 września, gdy będą gościć zespół HC Olomouc. TRAMWAJ CIESZYŃSKI • IX 2018
63
GIMNASTYKA Z TRAMWAJEM
zdjęcia arch. Polskiego Związku Lekkoatletycznego
fa ł
Urbacz
k
a
Ra
Mistrzowskie rozdanie lekkoatletów
Słoneczny sierpień dobiegł końca. Temperatura zwyżkowała nie tylko w Polsce, lecz również za naszą zachodnią granicą. Szczególnie zaś w berlinie, gdzie upały stanowiły bardzo duży problem, jako że doskwierały one wielu lekkoatletom rywalizującym o prymat w europie. a jak wiadomo, Mistrzostwa europy to przecież nie derby gminy Goleszów, a rywalizacja nie toczy się o kiełbaskę z grilla. To jest turniej przeznaczony dla elitarnych jednostek skupiających na sobie uwagę całego globu. Stawką turnieju jest natomiast drogocenny medal i światowa sława.
M
iniony czempionat zakończył się dla nas wielkim sukcesem. Polska zajęła drugie miejsce w klasyfikacji medalowej, tuż za Wielką Brytanią, na co złożyło się 12 krążków: 7 złotych, 4 srebrne i 1 brązowy. 64
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • IX 2018
Dla niektórych, jak np. dla Anity Włodarczyk to ledwie jeden z wielu turniejów, który stał pod znakiem jej dominacji. Najpopularniejszej polskiej lekkoatletce zbieranie medali przychodzi w końcu z taką łatwością
GIMNASTYKA Z TRAMWAJEM
jak zmienianie rękawiczek. Inni dopiero rozpoczynają wielkie kariery, a z grona takich zawodników warto wyróżnić Michała Haratyka. Gwoli prawdy, Haratyk już przed dwoma laty został w Amsterdamie wicemistrzem Europy, lecz tamten konkurs był słabiej obsadzony, a ówczesne wyniki nie predysponowały go jeszcze do czołówki światowej. Obecnie znajduje się jednak w wybornej formie, co potwierdził w finale pchając kulę na odległość 21,72 m. Takiego wyniku na mistrzostwach Starego Kontynentu nie osiągał żaden kulomiot od 1986 roku! Każdy sukces spowity zostaje zazwyczaj ciężką pracą. Nie inaczej jest w przypadku wychowanego w Kostkowicach Michała Haratyka. Zawodnik ze Śląska Cieszyńskiego zaczął pchać kulę relatywnie późno, w wieku 17 lat. Początkowo szło jak po grudzie, albowiem osiągał bardzo przeciętne wyniki. Przez pięć lat nawet w polskim środowisku pozostawał kompletnie anonimowy. Haratyk musiał mieć momenty zwątpienia, jednak się nie zrażał i próbował dalej. Upór się opłacił, w 2014 roku sięgnął po złoty medal młodzieżowych mistrzostw Polski. Rok 2016 przyniósł kulomiotowi wspomniane wcześniej, mimo wszystko dość niespodziewane wicemistrzostwo Europy. Na igrzyskach olimpijskich w Rio de Janeiro odpadł niestety już w eliminacjach. Apogeum formy nastąpiło w bieżącym roku. Najpierw Haratyk z rezultatem
22,08 m ustanowił nowy rekord Polski podczas mityngu w Ostrawie. Takiego wyniku nie osiągał nigdy w oficjalnych zawodach nawet 2-krotny mistrz olimpijski – Tomasz Majewski. Później razem z Konradem Bukowieckim zapewnił publiczności świetne widowisko na Mistrzostwach Europy, zakończone zwycięstwem Haratyka (Bukowiecki był drugi z wynikiem 21,66 m). Zawodnik Sprintu Bielsko – Biała mógłby mieć podwójne powody do radości, gdyby medal zdobyła jego ukochana - młociarka Malwina Kopron. Ostatecznie ta zajęła czwartą lokatę, tuż za podium. Mistrzostwa Europy w Berlinie przeszły do historii. Efektowniej Polacy kończyli dotychczas tylko czempionat z 1966 roku w Budapeszcie. Nasza lekkoatletyka stoi na coraz wyższym poziomie, a co milsza, niemały udział w jej sukcesach ma kulomiot ze Śląska Cieszyńskiego. I możecie być spokojni o to, że jeszcze nie powiedział ostatniego słowa. TRAMWAJ CIESZYŃSKI • IX 2018
65
PRZYSTANEK NA ŻĄDANIE
Św i a t t a ń c a T
aniec jest wszechstronną dziedziną. Pod uwagę możemy tu wziąć ogrom jego stylów, które począwszy od tańców ludowych, poprzez towarzyski, klasyczny, współczesny aż po tańce uliczne dzielą się ze względu na zastosowanie, przeznaczenie a także funkcję. Jest nieodłączną częścią w życiu każdego człowieka, tym bardziej, że nie trzeba zajmować się tańcem zawodowo, aby był on obecny w naszym życiu. Taniec pozwala wyrzucić z siebie wszystkie emocje, i te pozytywne i negatywne, gnębiące nas, tłumione w naszym wnętrzu. Jest metodą na oderwanie się od problemów, od codzienności, dzięki niemu możemy odreagować stres. Taniec może działać na nas uspokajająco bądź pobudzająco pozwala nam wyrazić swoją wściekłość, jak i szczęście. Taniec wykorzystywany jest w procesie leczenia, terapii, która pomaga ludziom pochodzącym z różnorodnych społeczeństw, środowisk, z różnymi dolegliwościami i problemami. Studio Tańca Releve działające w Cieszynie to miejsce szczególne. Tutaj młode osoby rozpoczynają swoją przygodę wchodząc w świat tańca. To wyjątkowe zajęcia, które rozwijają koordynację ruchową,
zwiększają wrażliwość muzyczną, a przede wszystkim pobudzają wyobraźnię. Młodzi tancerze mają również liczne okazje zaprezentowania się przed szerszą publicznością, m.in. na konkursach i festiwalach w całym kraju, lokalnych imprezach. Dziewczyny wciąż rozwijają swoją pasję podczas wspólnych obozowych wyjazdów czy warsztatów. Taka aktywność w grupie uczy współpracy i negocjacji, dostarcza doświadczeń integrujących i interkulturowych. Buduje poczucie wartości młodych ludzi, uczy współpracy z rówieśnikami, pozytywnego myślenia i wytrwałości. Pojmowany w ten sposób – taniec twórczy – przyczynia się do rozwoju zdrowego i samodzielnego człowieka. Studio Tańca Releve oferuje również otwarte zajęcia tylko dla kobiet, czy grupę dla młodzieży. Tutaj taniec może być po prostu przyjemnym oderwaniem od codziennych zajęć, ale też doskonałym sposobem, by poprawić sprawność fizyczną, wyrzeźbić sylwetkę, osiągnąć gibkość, sprężystość i elastyczność ciała, oraz wyjątkowy sposób poruszania się. Jest formą edukacji ruchowej i aktywności fizycznej oraz wpływa na harmonijny rozwój ciała, intelektu i psychiki. Studio ma w swojej ofercie również zajęcia dla najmłodszych: zajęcia z akrobatyki, poznawanie tajników tańca i umuzykalnienie poprzez zabawę. Wszystkich zainteresowanych zapraszamy do zapoznania się z naszą ofertą.
www.cieszyntanczy.pl, facebook: STUDIO TAŃCA RELEVE, kontakt: Ola Jurczak 798701622
66
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • IX 2018
D O G \ P -HVWHÎ Ciebie
J A R E I WSP
Wydawcą Tramwaju Cieszyńskiego jest Fundacja LOKALSI. Cenisz naszą niezależność, podobaba Ci się nasz magazyn? Wesprzyj nasze działania.
nr konta 23 1050 1083 1000 0090 3089 3474 w tytule przelewu proszę wpisać: darowizna na cele statutowe KRS: 0000609132
www.lokalsi.org
Polska od 14zł
Niemcy od 32zł
Przesyłki międzynarodowe
Anglia od 41zł
Holandia od 38zł
Czechy od 16zł
Słowacja od 19zł
od 16zł
ul. Kościuszki 33, Cieszyn tel. +48 512 790 260 www.paczki123.pl