3 minute read
Śledź po kaszubsku
Śledź po kaszubsku zazdroszczę Szwajcarii, której my w nazwie nie mamy, a moglibyśmy mieć. Nie zazdroszczę, bo my przecież Mały Wiedeń z dumą w sercu nosimy (tu inne porachunki nas czekają, z tymi miastami, które podstępnie Droga Kaszubska! Jak to brzmi! Niby to zwykła szosa, starają się nam to miano odebrać, z rumuńską Timisokilkanaście, może kilkadziesiąt kilometrów, która wije arą, chorwackim Varazdinem, już nie mówiąc o renesię spokojnie (we wrześniu, po sezonie, w lecie trudno tu gacie-renegatce: Bielsku-Białej). Kuchni nawet nie zao spokój) przez kilka kaszubskich wsi; niby nic, ale jak na- zdroszczę, bo czymże jest jakiś śledź po kaszubsku przy zwana, jak oznaczona, ileż tu szyldów, dumnie tę zwykłą naszej kanapce, która zasługuje nie na jeden osobny drogę wynoszącą w niezwykłość. tekst, ale na całą biblię wspomnień i emocji. Podwójne tablice z nazwami miejscowości też zbytniej zazdrości Uciekłem na moment z pradawnego Księstwa, ucie- nie budzą, bo przecież wystarczy krok za Olzę, żeby takłem, żeby oczyścić głowę i złapać inne powietrze, choć kie dziwy zobaczyć (choć akurat na Kaszubach nikt ani już Horacy złudzenia nam zabrał, bo przecież „niebo polskich ani kaszubskich nazw nie zamalowuje). a nie dusze zmieniają, ci co po morzu żeglują”. Uciekłem Determinacji zazdroszczę, a za nią – dumy. Może może i bez sensu, ale ruszyłem; w drogę, zwyczajną, pro- tego, że im z językiem się udało, a nam (a właściwie stą, przez całą Polskę, aż dotarłem do naddrogi, opisanej braciom większym - Górnoślązakom) ciągle nie wyz dumą, jak Trakt Cesarski czy Droga Królewska, tylko chodzi, że śląski ciągle gwarami i dialektami jest brukaże wiejskiej, regionalnej, takiej, która nie prowadzi do ny? Może, ale o inny język mi się rozchodzi, o łatwość Wiednia, którą chłopi jeździli, a nie królowie i cesarze. i przejrzystość określania siebie w tym świecie. Nie ma Uciekłem na moment z Księstwa i teraz niebo ka- rozterek, że nie wiadomo, czy Cieszyniok, czy Ślązak szubskie nad głową, kaszubskie pierogi, po kaszubsku z Górnego, czy razem, czy osobno, czy z Księstwa, czy śledzie, wszystko z dumnym przymiotnikiem, wszyst- ze Śląska, czy nie daj Boże z Ziemi Cieszyńskiej (nikt ko określone, opisane, wszystko przypisane i pewnie nie odważyłby się na przeklinanie Podbeskidziem). Nie wszystko na nowo przepisywane, gdzieś w zaciszach ma, że ja bardziej stela, nie ma podziału na dwa kraje, domowych, w domkach z czerwonej cegły. W każdym nie ma zaniku gwary/języka, jest pewność, której nam razie jadę kaszubską drogą, zazdrość zwyczajna się we – zdaje się – zdarza się brakować. Oczywiście mitologimnie budzi, we mnie, w kaszubskim neoficie. zuję, generalizuję, wywyższam, ale takie prawo neofity,
Sprawa jeszcze poważniejsza, bo oto nie tylko na będę się tłumaczył, jak już lepiej poznam i zobaczę poKaszubach jestem, ale okazuje się, że w samym sercu działy i małości. Na razie bezkarnie mogę śledzić nasze Kaszub, w dodatku jeszcze bardziej wyniesionym – do księstwo z chwilowej oddali, los przywiał mnie akurat Kaszubskiej Szwajcarii trafiłem (choć akurat z tymi tutaj, więc śledzę po kaszubsku. Szwajcariami to trzeba uważać, bo jeśli trafimy do cze- I jest duma i buta, jakie ma sobie ten stary Kaszub, skiej, z łatwością się zachwycimy, ale jeśli akurat szuka- który z szelmowskim uśmiechem prosi o fajkę pod sklemy wytchnienia, dajmy na Łotwie i postanowimy dać pem, pyta skąd jestem, ja mu, że ze Śląska, już nawet się uwieść Szwajcarii Łotewskiej, to pewnie niejeden nie dodaję, że z Cieszyńskiego, a on na to: „A, to nie wyraz zniesmaczenia z siebie wyrzucimy – ot, kilka pa- kojarzę”. górków, znacznie mniej imponujących od Pogórza Cieszyńskiego, bo do Beskidów porównywać nie można, a i „największa jaskinia w krajach nadbałtyckich” szybko okazuje się tylko niewielkim wgłębieniem w niezbyt Andrzej Drobik – dziennikarz, reporter, wysokich skałkach). Wiadomo, region, który dorobił dyrektor programowy Festiwalu Słowa się Szwajcarii w nazwie, musi zarobić na swoją wyjątko- im. Jerzego Pilcha Granatowe Góry. wość (chyba że Łotewska Szwajcaria, ona nic nie musi), Autor książek, m.in. „Rozmowy o Śląsku tak jak wszystkie Toskanie tego świata. Cieszyńskim”, „Bolko Kantor. Prawy, prosty”
Advertisement
Ale dość tego wstępu, przydługiego, jak na neofitę i „Wisła w sensie magicznym”, wyreżyserował filprzystało. Wróćmy do zazdrości, bo ona tu kluczowa. my dokumentalne, m.in. „Jego kochana, dumna proJadę tą Drogą Kaszubską, siedzę nad jeziorem, patrzę wincja” o Kornelu Filipowiczu w Cieszynie, „Ciągle tu w stronę morza i zazdroszczę, nie tyle pięknych tere- jesteśmy”, opowiadający historię społeczności Polskiej nów, bo jak mógłbym ja zazdrościć, dziecko krainy we wsi Ostojićevo w Serbii. Na portalu Youtube prowastworzonej z uśmiechu Pana Boga, jakichś niewielkich dzi program „Rozmowy o Śląsku Cieszyńskim i reszcie wzniesień? Zazdrość to na razie nieodgadniona, nie świata”.