
2 minute read
Z jednej gęby w drugą
Adam Miklasz
Lament z powodu niskiego poziomu mediów elektronicznych wydawał mi się dość dziaderski. Do czasu jednak – przez ostatnie dwa tygodnie z większą uwagą lustrowałem tytuły, artykuły i leady niektórych portali, aby stwierdzić jednoznacznie: dziaderstwo ma sporo racji! Aby uwierzytelnić moją tezę, obrzucę i Was tym błotem głupoty, prymitywizmu i egocentryzmu. Uwaga – grudki lecą już w Waszym kierunku!
Advertisement
- Co nakręca facetów na seks? Kobieta przy zlewie, żelazku i odkurzaczu.
- Jak zostać niezależnym, bogatym facetem bez zbędnego wysiłku? Wystarczy tylko dobry telefon, fajne ciało i kawał mięsa w spodniach. One to uwielbiają! - Żona tyle razy zdradzała mnie w myślach, że moje zyczne zdrady z kobietami nie mają znaczenia. - Piotr od kilku lat mieszka na Bali. Zrezygnował z monogamii, uprawia seks z tysiącami kobiet z całego świata. Oprócz Polek – ma do nich uraz psychiczny. - Jakby moja żona zobaczyła, jak kocham się z Hanną, jaki jestem gorący, nie uwierzyłaby, że to ja. Hanna wie, jak zaspokoić faceta. Już piszczę z ochoty, żeby się z nią kochać. Oto historia Jurka, który mając 66 lat poznał miłość swojego życia. O zgrozo, chyba wystarczy? Ze względu na zdrowie i higienę psychiczną czytelników skończę już tę wyliczankę. Na uspokojenie zniesmaczonych dodam tylko, że te nagłówki, tak naprawdę, nigdy nie powstały. Istnieją natomiast całkiem podobne – wystarczy jedynie zamienić kobietę na mężczyznę (analogicznie: mężczyznę na kobietę), nie tykając pozostałej treści. To nie bujda - takie kąski znaleźć można w artykułach z podzbioru, określonego terminem „prasa kobieca”. Wielu łebskich czytelników domyśliło się, że to właśnie prasa kobieca będzie tematem moich pseudosocjologicznych rozważań. I wcale nie mam zamiaru rozckliwiać się nad rzekomym smutnym losem facetów, bo tak naprawdę o arami tego fenomenu są właśnie kobiety. Kilkanaście dekad temu pionierskie sufrażystki rozpoczęły długą i usłaną cierniami drogę. Nazwa tej wędrówki to emancypacja, a metą równouprawnienie. Na polu emancypacji osiągnięto całkiem spore sukcesy. Natomiast meta wciąż nie została osiągnięta, przy czym – na przykładzie niektórych tekstów z prasy kobiecej – w drodze do szczęśliwego niszu pomylono chyba kierunki. Spójrzmy na niektóre wycinki gazet sprzed stu laty: adresat-mężczyzna to władczy lekkoduch i utracjusz, nastawiony na realizowanie swoich wyra nowanych przyjemności. Kobiety też miały swoje rubryki. W większości przypadków dotyczyły one nezji w okolicach zlewu, kuchni oraz edukacji w zakresie dopieszczania i uszczęśliwiania mężczyzny. Od tego czasu sporo się zmieniło, ale…
Emancypacja uwolniła kobiety z kuchni, garów i obowiązku permanentnego dopieszczania mężczyzn. Tymczasem gros autorów artykułów dla kobiet postanowiło wrzucić swoje czytelniczki w męskie portki sprzed kilkudziesięciu lat, uznając zapewne, że samcze przywileje to coś, co uszczęśliwi każdą niewiastę. Jest to założenie błędne. Odpowiedzią na męską przemoc, kłamstwo, zdradę, bezbectwo nie powinno być promowanie żeńskiej przemocy, kłamstwa, zdrady i bezbectwa. Czy pojęcie „równouprawnienie” oznacza dla niektórych twórców prasy kobiecej uformowanie kobiety nowej ery na wizerunek mężczyzny-narcyza, utracjusza, oprawcy? Doszło więc do paradoksalnej sytuacji, w której prasa kobieca (nie bacząc na błędy z przeszłości) znów nierzadko przyprawia swoim czytelniczkom gębę i wtłacza je w odgórnie zaprojektowaną formę. Kiedyś były to gary, miotła i tanie romansidła – obecnie to okolice krocza, świecidełka i kosmetyczny blichtr. Już samo sformułowanie „prasa kobieca” jest krzywdzące – zakłada bowiem, że czytelniczka ma dość wąskie horyzonty, ograniczone do kilku, wymyślonych przez redaktorów, tematów. A przecież współczesne kobiety obejmują najważniejsze stanowiska na świecie, zajmują się awiacją, zyką kwantową, interesują motoryzacją, boksem, elektroniką. Jeżeli tworzymy więc osobne kategorie tematyczne dla mężczyzn i dla kobiet – oznacza to, że do osiągnięcia równouprawnienia jest wciąż daleka droga. Być może meta pojawi się na horyzoncie dopiero wówczas, kiedy termin „prasa kobieca” przestanie istnieć.