MIESIĘCZNIK DLA ŚLĄSKA CIESZYŃSKIEGO Nr 31, lipiec-sierpień 2019 ISSN: 2543-8751 / Cena: Bezpłatny
Falstart • Rzeź drzew • Cieszyn miasto zabytków • Tramwaje w Strumieniu • W Tramwaju z tatą • 9 dekad z hokejem
TŁUMACZ PRZYSIĘGŁY JĘZYKA ANGIELSKIEGO
ANDRZEJ PASTERNY tel. 600 507 071 www.tlumacz-cieszyn.pl
D
Rozkład Jazdy: Kierunek Jazdy Iskro bogów oświeć nas Falstart na Śląsku Cieszyńskim
4-6 7
Wyższa Brama Stulatka początki Jak w filmie Barei Bestialska rzeź drzew
8-9 10-11 14-16
Mijanka na Rynku Cieszyn miasto zabytków O tramwajach parowych w Strumieniu Oszczędności w ustrońskich szkołach... Mała historia na cztery łapy Czy miastu uda się rozwiązać problemy działkowiczów Skrzydlaci harcerze
20-23 25-27 34-36 37-39 40-42 52-53
Stary Targ Porzondzymy pogadamy - Karol Daniel Kadłubiec
29-31
Kierunek Kultura Rekordowa Nowa Muzyka Siedmioraki szelest czasu Kabaret Hrabi Działo się - Teatr Polski, Bielsko-Biała
44-45 46-48 49 50-51
Torebka jakby Damska W tramwaju z tatą Bookbook Dialog poetycki w moim mieście Bezwzrokowy odbiór spektaklu Miłość w korporacji Tahini smoothe
54-55 59 60-61 62-63 70-73 76-77
Gimnastyka z Tramwajem Dziewięć dekad z hokejem Podokręgowa analiza
78-80 81
Z A ŁO G A T R A M WA J U: DYSPOZYTOR: Wojciech Krawczyk MOTORNICZY: Urszula Markowska tel. 577 148 965 KONDUKTORZY: Dominika Rychły, Fryderyk Dral, Małgorzata Perz DZIAŁ MARKETINGU: Piotr Czerwiński tel. 602 571 638 PASAŻEROWIE: Amelia Witos, Florianus, Marcin Mońka, Robert Kania, Iwona Czarniak, Jacek Cwetler, Dariusz Bożek, Rafał Urbaczka, Karol Cieślar, Wiesław Hołdys, Daniel Korbel, Magdalena Żuraw Peč
awno temu (choć w sumie nie tak dawno), kiedy istniała jeszcze Czechosłowacja, bardzo popularnym w Polsce serialem był wyprodukowany w tym kraju „Szpital na peryferiach”. Z zazdrością oglądaliśmy w nim czeską prowincję, która była równie nierealistyczna dla nas jak amerykańska, z tą różnicą, że Czesi mieli gorsze samochody. Wszyscy wtedy narodową solidarnością posiadali Skody. Jednym z bohaterów serialu był lekarz Josef Štrosmajer, grany przez bardzo popularnego aktora Miloša Kopeckiego. Jego dominującą cechą było to, że często nie krył tego, co myśli. Do niezbyt lotnej pielęgniarki, siostry Hunkovej, powiedział barwnie i dosadnie: „Gdyby głupota miała skrzydła, pani fruwałaby jak gołębica”. Przypomniały mi się te słowa, gdy stojąc w sklepowej kolejce słuchałam ożywionej rozmowy dwóch młodych mam. Wprawdzie nie ładnie jest podsłuchiwać, ale na moje usprawiedliwienie owa pogawędka słyszana była chyba w całym sklepie. Jak widać pojęcie „prywatnych rozmów” paniom było obce bądź chciały być usłyszane. Kto wie, może na co dzień przebywają w dużym natężeniu hałasu i stąd przytępiony słuch. Jak się okazało obie wyposażone już w dzieci, których jednym z zadań była pomoc swoim mamom w uzyskaniu popularności na Instagramie. (Nie zamieniając ani jednego słowa, cytuję w oryginale, nie zważając na stylistykę): - Wczoraj dodałam na „Insta” nowe zdjęcia z córcią, widziałaś? - Widziałam!!!! Zajeb….. Świetnie wyszłaś, wyślij je do reklamy. Jak Cię nie wezmą, to ja się z tego kraju wyprowadzam! Ale wiesz, ślij do Wa-wy albo Krakowa, bo tu gazet ani odpowiednich portali nie ma. Normalnie tu jest koniec świata, nie ma szans na karierę!!! - Mówię Ci, całe 500+ wydałam na nowe ciuchy dla tej gówniary, a ta nie chciała pozować. Cały dzień mi to zajęło. Nie miałam czasu nawet nic w domu zrobić. Wieczorem byłam tak zmęczona, że nawet nie chciało mi się jej kąpać i mała poszła spać umalowana. Ja też, hahahah! Jak stary wrócił powiedziałam mu, że mała dawała w kość i niech sobie sam ogarnie jedzenie. - Mój stary nie pozwala wrzucać mi zdjęć Brajanka do netu. Wiesz ma ważną funkcję w robocie i nie chce, by ktoś oglądał jego syna. Jest przewrażliwiony na swoim punkcie. Jaka tam funkcja?!!! Przedstawiciel handlowy, heheheh! Za to ja mam 500+ dla siebie i nie musze wydawać na małego. Wczoraj zapisałam się do kosmetyczki i pazurki musiałam odświeżyć. Na szczęście teraz płacą na pierwsze i w końcu na wszystko mi starczy, nie będę musiała żebrać u starego o kasę. - Tylko co będzie jak się władza zmieni?! Podobno straszą, że jak PO wróci do rządzenia, to nam tą kasę od razu wezmą. Stara trzeba bronić swojego. Moja matka mówi, że podobno już nawet w kościele straszą tymi skurw….. Ja tam do wyborów nie chodzę, ale teraz to chyba trzeba iść, bo stracimy kasę, a to się nam w końcu krw… należy. (….) Cóż więc można jeszcze powiedzieć po wysłuchaniu takiego dialogu? Tylko milczeć. To po prostu smutne. Pamiętajmy, że to jak będzie wyglądał nasz kraj zależy od nas. Rozpoczyna się wyścig wyborczy, w którym największym przegranym zazwyczaj jest społeczeństwo. To historia stara jak świat. Jedni chcą spokojnie żyć, inni chcą tym życiem sterować.
ŹRÓDŁO ZDJĘCIA OKŁADKI: www.fotopolska.eu opr. graficzne okładki Rafał Łęgowski DRUKARNIA: Drukarnia „KOLUMB” 41-506 Chorzów, ul. Kaliny 7
ZAJEZDNIA: Cieszyn, ul. Mennicza 44 BAZA: Fundacja LOKALSI Cieszyn, ul. Bielska 184
·
·
·
·
·
„Kierunek jazdy” - felietony „Wyższa brama” - tematy ważne „Most przyjaźni” - zza Olzy „Mijanka na Rynku” - polityka i gospodarka „Stary Targ” - gwara „Torebka jakby damska” - tematy różne „Kierunek kultura” - kultura „Kierunek sport” - sport „Przystanek na żądanie” - reklamy i artykuły sponsorowane Wydawca magazynu „Tramwaj Cieszyński” nie ponosi odpowiedzialności za treści reklam i art. sponsorowanych, a także za poglądy autorów zawarte w zamieszczonych tekstach. Reprodukcja oraz przedruk wyłącznie za zgodą wydawcy. Wszystkie materiały publikowane w niniejszym magazynie są własnością wydawcy i są chronione prawami autorskimi.
·
·
·
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VII/VIII 2019
3
KIERUNEK JAZDY
felieton
Iskro bogów,
oświeć nas! Florianus
Po wyborach do Parlamentu Europejskiego media chętnie pokazywały aktualną, polityczną mapę Polski podzielonej na dwie części – wschodnią, propisowską, raczej antyeuropejską, ale za to zwycięską, odmalowaną w ciemnoniebieskim kolorze oraz zachodnią, w jakimś jaśniejszym (różowym lub piaskowym) kolorze, gdzie jakoby częściej głosowano na Koalicję Europejską. Przy czym medialni kartografowie opierali się na wyborczych danych z województw. I w związku z tym wschodnia, prawicowa część nadwiślańskiego kraju, położonego między Odrą i Bugiem, rozpościerała się od Województwa Podlaskiego na północnym wschodzie aż po Województwo Śląskie na południowym zachodzie. W ten sposób Województwo Śląskie dla obecnych polskich strategów, graczy i kartografów politycznych znalazło się w politycznie wschodniej części Polski.
W
krótce po ogłoszeniu ostatecznych wyników wyborów do Parlamentu Europejskiego pojawiły się jednak bardziej dokładne mapy obrazujące rezultaty głosowania. Okazało się, że ta pierwsza, najpopularniejsza, oparta na puzzlach województw mapa powyborcza, jest myląca i rzeczywiste podziały wyglądały inaczej. Na mapie przedstawiającej wyborcze wyniki w powiatach obraz powyborczego pobojowiska był znacznie bardziej nieregularny, zróżnicowany, pstry i kapryśny, a nawet w znacznym stopniu zaprzeczający z gruba ciosanemu podziałowi na mapie z województwami. Województwo Śląskie nie należało już tu całkowicie do antyeuropejskiego, populistyczno - prawicowego bloku wschodniego. W niektórych śląskich powiatach i miastach jednak Koalicja Europejska miała więcej zwolenników niż PiS. W powiecie cieszyńskim liczba głosujących na Koalicję Europejską o niecały jeden procent przewyższyła wynik tutejszego elektoratu PiSu. Nieznacznie, niemal o włos, ale jednak. Na podstawie tej statystyki powiat cieszyński powinien zostać odmalowany przez politycznych i medialnych kartografów w jaśniejszych, mniej populistycznych barwach i przyłączony do zachodniej części aktualnej politycznej mapy Polski. Sęk w tym, że ta aktualność jest względna, krótkotrwała, a polityczne mapy zazwyczaj służą politycznej propagandzie. Rzeczywistość, która znajduje się pod powierzchnią, pod zasłoną mapek, grafów i obrazków, pod warstwami 4
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VII/VIII 2019
nabytej kultury i gęstymi sieciami cywilizacji, jest nie tylko znacznie bardziej skomplikowana, ale też – oczywiście – nieuchwytna i – a jakże – tajemnicza. Przede wszystkim zaś jest to rzeczywistość niepolityczna. No, ale w cywilizowanym życiu społecznym nie unikniemy polityczności. Chodzi jednak o to, aby rozgrywać ją w kulturalny sposób. To znaczy nie w sposób przejawiający nasze mroczne, nieopanowane namiętności, lecz metodami oświeconymi przez rozum, działającymi także poprzez wyobraźnię (najlepiej twórczą) oraz zdolnymi do empatii. Czyli w sposób zasadniczo przyjazny człowiekowi. Człowiekowi, a nie partiom i ich ideologiom. Życie społeczne zawsze jest polityczne, co sugestywnie przypomniał ostatnio Timothy Snyder w instruktażowym podręczniku „O tyranii”. Życie jest polityką nie dlatego, że świat przejmuje się tym, co myślisz, ale dlatego, że reaguje na to, co robisz. Nasze drobne decyzje – przypomina Snyder – stanowią rodzaj głosu, mogą zwiększyć lub zmniejszyć prawdopodobieństwo wolnych i uczciwych wyborów w przyszłości. No a właśnie my, w stosunkowo niedalekiej przyszłości znowu mamy przed sobą wybory. Na Śląsku Cieszyńskim wyborcy zagłosowali więc trochę bardziej na Koalicję Europejską. Niewiele więcej było tych głosów. Tak właściwie to dało to remis ze wskazaniem. Jak rozkładało się poparcie dla poszczególnych komitetów - czyli w jakich realiach politycznych
KIERUNEK JAZDY
poruszamy się w powiecie cieszyńskim przed wakacjami Anno Domini 2019 - można domyślać się dopiero przejrzawszy wyniki wyborów do Parlamentu Europejskiego na poziomie gmin. Koalicja Europejska zwyciężyła w trzech miastach – Cieszynie (52%), Wiśle (67%, rekordowe poparcie! ) i Ustroniu (52%). W Skoczowie natomiast przeważali zwolennicy PiSu (45% poparcia). Na pozostałym obszarze, czyli we wszystkich gminach z wyjątkiem Goleszowa ( poparcie dla Koalicji Europejskiej wyniosło tu 52% ) najwięcej wyborców postawiło na PiS. Rekordowe poparcie, co zupełnie nie zaskakuje, PiS odnotował w okręgu wyborczym Istebna ( ponad 71% oddanych głosów!), lekko ponad 50% uzyskał w Strumieniu i w Brennej, w gminach Zebrzydowice i Hażlach zebrał blisko połową oddanych głosów, a w gminie Dębowiec zwyciężył zaledwie jednym głosem. Można się więc pocieszać, że w powiecie cieszyńskim wyborów do Parlamentu Europejskiego nie wygrał PiS, ale marna to pociecha i lepiej spojrzeć tak zwanej prawdzie w oczy. Choć właściwie trudno w obecnej sytuacji o prawdzie mówić, bo mamy tu do dyspozycji tylko suchą statystykę, konstatującą sumę faktów dokonanych przy urnach, sumiennie przeliczonych przez komisje wyborcze. A z takiej, nawet rzetelnej statystyki nie wynika jeszcze prawda. Chcąc nie chcąc, żyjemy bowiem w czasach postprawdy, postreligii, postpolityki i postdemokracji. I powoli, niedostrzegalnie stajemy się
postludźmi, prymitywnie manipulowanymi przez boty, czyli algorytmy na usługach partyjnej, korporacyjnej lub gangsterskiej propagandy nastawionej na przejęcie nad nami władzy. Możliwe, możliwe, ale jako to się ma do wyników wyborów europejskich w powiecie cieszyńskim? W ostatnich wyborach europejskich w powiecie cieszyńskim doszło zatem do remisu. Ale między kim i kim? Właśnie tego dokładnie nie wiadomo. Czy może między tutejszymi zacofańcami ze wsi i postępowcami z miast? Czy może – mówiąc językiem parlamentarnym - między zwolennikami partii władzy i zwolennikami partii opozycyjnych? Albo może między telewidzami „Wiadomości” w TVP i oglądaczami „Faktów” TVN? Albo może między konsumentami dopłat do hektara i ofiarami podwyżek cen energii, których jakoby miało w tym roku nie być. A może między tymi, co mają konto na Facebooku i tymi, co takiego konta nie mają. I jeszcze między tymi, co w niedzielę dają na tacę i tymi, co nie chodzą do kościoła? Może jeszcze między tymi, co to są stela, a tymi, co tu przyjechali z głębi Polski i zostali na tej śląskiej rubieży, ucząc się mozolnie tutejszej powikłanej, mrocznej specyfiki, której tak do końca nie rozumieją i z którą raczej wolą się nie identyfikować. Sęk jednak w tym, czy ci, co są stela, sami rozumieją swoją specyfikę. I czy właśnie tą specyfiką nie jest różnorodność, której nie da się na dłuższą metę podporządkować jednemu wspólnemu systemowi, religii czy ideologii, a przestrzenią względnej jedności, powoli zanikających wspólnotowych więzi jest tylko język – sławna cieszyńska gwara, która nie jest gwarą ani polską ani czeską, lecz gwarą europejską, a ściślej – środkowoeuropejską. Choć wiadomo, że ta gwara też jest zróżnicowana wewnętrznie i nie jest dana raz na zawsze w tej samej postaci, to można powiedzieć, że łączy ona mieszkańców najbardziej zróżnicowanych politycznie okręgów wyborczych w powiecie – protestanckiej Wisły i sąsiedniej katolickiej Istebnej. Granica pomiędzy nimi przebiega gdzieś w ciemnym lesie na Zadnim Groniu pod Baranią Górą, gdzie wznosi się Zamek Prezydenta RP. W obu obwodach daleko było do remisu. Sąsiednie gminy, a diametralnie różne wyniki, tak jakby rewers i awers, tak jakby Istebna była politycznym negatywem Wisły. I vice versa. Barania Góra i okolica ze źródłami Wisły jawi się jako zalążek polskiej, wschodnio-zachodniej, TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VII/VIII 2019
5
KIERUNEK JAZDY
biało-czarnej polaryzacji politycznej, choć stroje ludowe tutejszej rdzennej ludności są te same i gwara mniej więcej też. Tylko wiara w sprawy nadprzyrodzone inna. W Wiśle jest wiele wyznań, w Trójwsi zaś w zasadzie tylko jedno. A wśród lasu stoi forteca prezydenckiej rezydencji. To może właśnie ona gwarantuje tu spokój. Ale czy powaga i majestat prezydenckiego zameczku jest w stanie zapewnić w okolicy Baraniej Góry równowagę polityczną i trwały, zrównoważony rozwój, który uwzględnia troskę o okoliczne lasy, powietrze i wodę, czyli podstawę tutejszego żywobycia? Sytuacja jest skomplikowana, bo też cieszyńska dusza, która od średniowiecza wyrażała się w tutejszych dziejach i kulturze, nie jest jasna, prosta i jednoznaczna. To jest dusza wielowymiarowa, wieloraka, taka i taka i jeszcze trochę inna zarazem, mozaikowa, migotliwa
Życie jest polityką nie dlatego, że świat przejmuje się tym, co myślisz, ale dlatego, że reaguje na to, co robisz.
dusza, wyrastająca z ostępów, gdzie blisko siebie biją źródła rzek, co płyną w przeciwległe strony Europy, dusza pogranicza kultur, skrzyżowania dróg i cywilizacyjnych przeciągów. To szczególna, transkulturowa, tranzytowa, wewnętrznie sprzeczna hybryda. Skomplikowana dusza Europy jest wynikiem jej geografii. Falującego zarysu jej wybrzeży, wysokości jej gór, klimatu i kierunku, w którym płyną jej rzeki – pisał ponad trzydzieści lat temu Ludvik Vaculik, czeski prozaik i polityczny, antykomunistyczny dysydent. Każdą zatoką władał inny książę, każda wyspa miała swojego króla. A skoro na przeciwległym zboczu niejednej góry mówiono już innym językiem, niemożliwe było ustanowienie tu jednolitej administracji. Żaden zdobywca nie mógł podbić Europy za jednym zamachem, zawsze natrafiał na jakąś przeszkodę, tracąc czas i siły. Na zdobytych terytoriach pozostawiał za sobą buntujące się wspólnoty, które pomimo swoich niewielkich rozmiarów ogłaszały się państwem i pomimo swoich niewielkich rozmiarów czyniły ze swego narzecza język administracyjny. I nic się z tego nie zmienia aż do dzisiaj! Wygnani z jednego miejsca kaznodzieje, nauczyciele, artyści, uczeni, osiedlali się nieco dalej i nikt nie mógł nic na to poradzić. To jest wizja starej Europy, już jednak nieaktualna, sprzed czasów internetu i portali społecznościowych, kiedy jeszcze w tej części 6
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VII/VIII 2019
Europy nie działały globalne korporacje i nie pracowały montownie azjatyckich samochodów. Wtedy Vaculikowi jeszcze się nie śniło, że rozpadnie się nie tylko Związek Radziecki, ale i Czechosłowacja. Czechy i Słowacja zostaną przyjęte do Unii Europejskiej, gdzie granice będzie można przekraczać swobodnie i bez paszportu, a Czesi, Słowacy, Polacy i Węgrzy będą wybierać swoich europarlamentarzystów, którzy założą sobie biura w Brukseli. W powiecie cieszyńskim, który jest powiatem przygranicznym, trójstycznym i tranzytowym, jak w soczewce i niemal modelowo skupia się kulturowa dwoistość, polityczny duopol i cywilizacyjny pat, z jakim mamy obecnie do czynienia w środkowej Europie. Pojęcia, które jeszcze niedawno wydawały się jasne, przestały być zrozumiałe, a dotychczasowe, tradycyjne kategorie, którymi wygodnie posługiwaliśmy się jeszcze niedawno, przestały być użyteczne. Cieszyński świat, który nas otacza, a którego horyzont można w przybliżeniu ogarnąć choćby z kopców w Zamarskach, wciąż się wydaje naszą małą ojczyzną, odrębną, dobrze oswojoną dziedziną. Kiedy zakręcimy się na pięcie wokół własnej osi utworzonej przez nasz kręgosłup, na północnym zachodzie majaczą we mgle szyby i kominy ostrawskiego zagłębia przemysłowego, na północnym wschodzie lasy, stawy i pola schodzą w stronę Jeziora Goczałkowickiego, od południowej zaś strony widać mglisto-granatową sylwetkę Beskidu Śląskiego z Czantorią nad Goleszowem po lewej i Jaworowym po prawej, u którego podnóża położono Cieszyn z dominantą ewangelickiego Kościoła Jezusowego. Z kopców w Zamarskach nie widać granic. Okręcamy się na pięcie i myślimy – gdzieś tam jest granica, bo przez stulecia wpajano nam myślenie według granic. Z kopców w Zamarskach aż po horyzont na razie widać jeszcze sporo zieleni. Ale niech nas nie zwiedzie i nie omami ten idylliczny, sentymentalny pejzaż. Mechaniczne piły barbarzyńców pracują i tną drzewa na przemysłową skalę, źródła górskich potoków wysychają, wody w Olzie ubywa, pestycydy zatruwają ziemię, plastik wala się na poboczach, kominy i rury wydechowe dymią na potęgę i w nasze stare, zabytkowe, dumne miasta stale wjeżdżają monstrualne, zabójcze TIRy. O, Europo, Europo, wybaw nas od butnych najeźdźców! Oddal od nas nienawistników, kłamców, koniunkturalistów, partyjniaków, tępych urzędników, manipulatorów, trolli, zimnych cyników, głupców, obłudnych bigotów i chciwców. Iskro bogów, oświeć nas i rozprosz ciemnotę wokoło. Ześlij nam łaskę zdrowego rozumu i zrównoważonego rozwoju! Odśwież śląskie powietrze, oczyść wodę i ziemię i zachowaj na niej drzewa przed elektryczną piłą barbarzyńców. Może jeszcze jakoś uda się tu dożyć starości naszym dzieciom.
KIERUNEK JAZDY
Mosty - tunele kolejowe, fot. z archiwum autora
Fa l sta r t n a Śl ą sku Cieszyńskim
30 września 1938 r. polski ambasador w Pradze przekazał czechosłowackiemu ministrowi spraw zagranicznych ultimatum z żądaniem przekazania Polsce południowo-zachodniego pasa Śląska Cieszyńskiego. Na przyłączanym w dniach od 2 do 11 października 1938 r. obszarze, Polska uzyskała m.in. 16 kopalń węgla kamiennego, 4 koksownie, hutę w Trzyńcu i tunele kolejowe w Mostach na Przełęczy Jabłonkowskiej. Dwa równoległe jednotorowe tunele o długości około 607 m każdy, stanowiły jedyne bezpośrednie połączenie kolejowe Śląska ze Słowacją i część strategicznie ważnej kolei Bogumińsko-Koszyckiej. zajęciu resztek Czech i Moraw i po usamodzielnieniu się Słowacji „pod patronatem” III Rzeszy, w marcu 1939 r., tunele stały się dla Niemców celem priorytetowym. W przygotowywanym od kwietnia 1939 r. planie agresji na Polskę rolę zdobywcy przełęczy Jabłonkowskiej miały odegrać przerzucone na Słowację w dniach od 3 do 11 sierpnia jednostki bawarskiej 7 Dywizji Piechoty generała Eugena Otta, a konkretnie jej 62 pułku piechoty stacjonującego w Czadcy. Jednak nie tylko oni. Miała im w tym pomóc grupa bojówkarzy pochodzących z rejonu Mostów i pobliskiego Jabłonkowa. Znaczna część miejscowej ludności pochodzenia niemieckiego, czy należącej do ruchu „ślązakowców”, nie była zadowolona z przyłączenia tych terenów do Polski. Z pośród nich, wojskowy wywiad – Abwehra, zorganizował na Śląsku Cieszyńskim dywersyjną Organizację Bojową – Kampf Organisation. Jej oddział w Jabłonkowie prowadził nauczyciel Heinrich Knoppek, a oddział mostecki
Po
Anton Szotkowski. W czerwcu 1939 r. wybrano około 30 z nich, zgrupowano w Czadcy, gdzie przeszli szkolenie i pod nazwą „A-Organisation” podporządkowano ich podporucznikowi Abwehry Hansowi Albrechtowi Herznerowi. Ich zadaniem było, jako grupa dywersyjna, w cywilnych ubraniach przeniknąć przez granicę i opanować oba tunele kolejowe. Dnia 25 sierpnia o godz. 15:02 Hitler wyznaczył datę rozpoczęcia operacji „Fall Weiss” (Biały Plan – atak na Polskę) na 26 sierpnia o godz. 4:30, ale w związku z zawartym wieczorem 25 sierpnia polsko-brytyjskim traktatem sojuszniczym, pierwotny termin odwołano. Rozkaz z odwołaniem ataku dotarł do wszystkich niemieckich jednostek po godz. 20:30. Wtedy już jednak grupa pod dowództwem Herznera, była w drodze z zadaniem opanowania stacji kolejowej w Mostach i uniemożliwienia wysadzenia tuneli w powietrze. Tunele były bowiem od połowy sierpnia zaminowane przez pluton 21 batalionu saperów pod dowództwem ppor. rez. Witolda Pirszela. W 40 wykutych w bokach tuneli komorach umieszczono 20 ton trotylu. 26 września, jeszcze przed świtem, grupa Herznera, nagłym atakiem zajęła stację kolejową w Mostach, daremnie poszukując aparatury do wysadzenia tuneli. Polacy otrzymali z Cieszyna rozkaz wstrzymania się do świtu z ich wysadzeniem i działaniami odwetowymi. Nie mogąc doczekać się wsparcia z kierunku Słowacji, Herzner z jednym rannym i kilku zakładnikami przedarł się lokomotywą przez tunel do Czadcy, a reszta jego grupy wycofała się przez góry na Słowację. Na miejsce przybył dowódca 21 Dywizji Piechoty Górskiej, generał Józef Kustroń, który zażądał od Niemców wyjaśnień. Dowódca niemieckiej 7 DP, przeprosił za samowolny „incydent spowodowany przez niepoczytalnego osobnika”. Ten przedwczesny atak wzmógł czujność naszych saperów i kiedy Niemcy zaatakowali rankiem 1 września, ppor. Pirszel osobiście odpalił ładunki i stropy obu tuneli runęły wraz z przechodzącą nad nimi drogą. Ich naprawa zajęła Niemcom i Słowakom wiele cennych miesięcy. Piotr Lipka
Grupa dywersyjna Herznera, fot. z archiwum autora TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VII/VIII 2019
7
WYŻSZA BRAMA
Ja
„stUlatka” cek
Cwet
ler
p o c z ą t k i
31 października 1919 roku została założona Szkoła Ludowa IV w Czechowicach. 5 listopada tegoż roku pismo w tej sprawie, wraz z aktem założenia, rada Szkolna przesłała tymczasowemu kierownikowi józefowi Woleńskiemu.
B
yła to polska szkoła, która została umieszczona w szkole niemiekiej, która rozpoczęła działalność 18 września 1910 r. Powstała z iniciatywy Verein Deutscher Volksschule in Dziedzitz – Czechowitz, na terenach ofiarowanych przez Wenzela Hanischa i Leona Zipsera. Ksiądz Antoni Macoszek, proboszcz w Dziedzicach, uczył w tej szkole religii katolickiej. Dzieci polskie i niemieckie uczyły się religii w swych ojczystych językach. Polską szkołę w niemieckich murach organizował komitet, w skład którego weszli: Józef Woleński (dyrektor Szkoły Wydziałowej), Czesław Wojciechowski (kierownik Szkoły nr 1 w Czechowicach) i Karol Mazurek (kierownik Szkoły nr 2 na Grabowicach). Komitet przeprowadził próbne zapisy polskich dzieci (200 uczniów) i wystarał się w niemieckim Towarzystwie Szkolnym o 2 sale lekcyjne dla nowej szkoły nazwanej Szkołą Ludową IV. Pierwsi nauczyciele w „Czwórce” to: Helena Woźniacka, Jan Laszczok, Karol Mazurek młodszy, Stanisław Gara, Gabriela Woleńska i Ewa Łaszczakowa. Pierwsze posiedzenie Rady Nauczycielskiej odbyło się 13 października 1919 r. Ponieważ Józef Woleński nie mógł kierować dwoma szkołami, Komisja Szkolna Księstwa Cieszyńskiego, z dniem 1 września 1921 r., wyznaczyła na kierownika Szkoły Ludowej IV, Michała Olszewskiego. W roku szkolnym 1921/22 naukę w polskiej szkole pobierało już 349 dzieci. Dwie sale szkolne, które przydzielono im w 1919 były za ciasne. Od 1 listopada 1921 r. szkoła polska posiadała już 4 sale, zajęte przez kierownika szkoły Olszewskiego i polskich nauczycieli „siłą”. Niemieckie Towarzystwo Szkolne skierowało skargę do bielskiego starostwa, które po zbadaniu sprawy, przez inspektora szkolnego Klemensa Matusiaka, przyznało rację stronie polskiej, dając jej dodatkowe 2 sale lekcyjne i pomieszczenie na kancelarię. 8
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VII/VIII 2019
Nowym kierownikiem szkoły został, 1 września 1922 r., Stanisław Cyankiewicz. Szkoła była czteroklasowa, a 331 dzieci uczyło się w 6 oddziałach. Od stycznia 1925 szkoła dysponowała już 6 izbami lekcyjnymi, a 1 lutego tegoż roku otwarto ochronkę, którą prowadziła Maria Cyankiewicz. Od maja 1925r. zaczęto w szkole dożywiać ponad 100 dzieci (otrzymywały szklankę słodkiego mleka i bułkę, które dziennie kosztowały 20,5 groszy/osobę). W czasie wakacji dzieci chore lub z biednych rodzin wysyłano na kolonie do Istebnej. Pieniądze na dożywianie i kolonie dawały: Rada Szkolna Powiatowa w Bielsku i Urząd Gminy Czechowice. W szkole zaczęła działać biblioteka, świetlica, ogród szkolny, szkółka drzewek, koło teatralne, kółka sportowe, osobne dla dziewcząt i chłopców, sekcja narciarska dziewcząt i koło modelarskie. Uruchomiono Szkolną Kasę Oszczędności, utworzono Koło Ligi Morskiej i Kolonialnej, Koło Obrony Powietrznej i Przeciwgazowej (jedyne na terenie Czechowic), żeńską drużynę harcerską i Samorząd Uczniowski. Przy szkole działał Komitet Niesienia Pomocy Kulturalnej dla Polaków Śląska Opolskiego, który rozprowadzał wśród uczniów bilety do kina na seanse o tematyce krajoznawczej. Zebrane pieniądze, w kwocie 391 zł. przekazano Polakom na Opolszczyźnie. Rok szkolny 1926/27 szkoła rozpoczęła jako sześcioklasowa, a od 1 września 1930r. Śląski Urząd Wojewodzki podniósł stopień organizacyjny szkoły na siedmioklasowy. 8 marca 1932 w obecności starosty bielskiego Władysława Bocheńskiego, naczelnika gminy Czechowice, Franciszka Zieleźnika, kierownika szkoły Stanisława Cyankiewicza oraz członków rady gminy, zawarto umowę wykupu gmachu szkoły od niemieckiego Towarzystwa Szkolnego, za kwotę 131 000 zł (50 tys. po podpisaniu umowy, 50 tys. w 1933 i 30 tys. w 1934 r.). Kontrakt kupna nosił datę 18 marca 1932 i m.in. zawierał
WYŻSZA BRAMA
następujące informacje: „...kupiliśmy od Stowarzy- szkoły działały ZHP, PCK, Liga Morska, Samorząd szenia Deutsche Volksschule in Dziedzitz w Czecho- Uczniowski i chór. wicach, budynek szkoły za cenę 130 000 zł. Budynek W roku szkolnym 1952/53 funkcję kierownika był od zewnątrz tynkowany, po części podpiwniczo- szkoły sprawował Jerzy Kisza, od 1 marca 1953 kierowny, dach był zaszałowany i pokryty eternitem. Powały nikiem szkoły był Eugeniusz Wilk, a w 1954/55 ponad klasami belkowe. Posadzki w sieniach wykonane nownie J.Kisza. z czarno-białych płyt terakotowych, podłogi w klasach W roku szkolnym 1955/56 naukę pobierało 438 dziez hebanowych i czopowych desek, w sali gimnastycznej ci w 12 oddziałach, a w następnym już 514 uczniów. Naparkietowe. Piece w klasach żelazne, w pozostałych po- uka odbywała się na trzy zmiany. Uczyło 20 nauczycieli. mieszczeniach majolikowe i kaW 1958 szkołę rozbudowano, flowe. Budynek zaopatrzony dzięki czemu uczyć mogło się w letnią i zimową wentylację, 600 uczniów, w 16 oddziałach. oświetlenie elektryczne, posiaNowy budynek był 3 kondyda kanalizację i gromochrony. gnacyjny z 9 pomieszczeniami Kupiona realność poświęcona szkolnymi, kotłownią, przejest na wszelkie czasy celom pompownią, kuchnią i świetlicą. szkoły publicznej”. Gdy w 1960 nowym dyrekW roku szkolnym 1932/33 torem szkoły został Zbigniew Szkoła Ludowa IV stała się Semen, naukę pobierało 679 Powszechną Szkołą Publiczną uczniów, w 17 oddziałach, rok nr 4. Funkcję dyrektora szkoły później już 753 uczniów w 19 Szkoła Podstawowa nr 4, fot. arch. prywatne objął Karol Bohucki. oddziałach, a w 1963 r. 870 Szkoła nie posiadała własnej sali gimnastycznej, uczniów w 25 oddziałach. W następnych latach liczba więc ćwiczenia odbywały się na boisku szkolnym i na uczniów oscylowała pomiędzy 600 a 700, zmniejszała się szkolnym podwórku. Zimą jeżdżono na łyżwach po za- liczba oddziałów. Kiedy w 1972 r. otwarto Szkołę nr 8, marzniętych stawach dworskich. Narciarstwo i sanecz- w „Czwórce” uczyło się średnio po 500-600 uczniów. karstwo uprawiano w Szwajcarskiej Dolinie, na Podraju W szkole działaly ZHP, PCK, klub „Wiewiórka”, LOP i w Górnym Lesie. i LOK. W szkole otwarto międzyszkolną poradnię denW szkole miała siedzibę Szkoła Dokształcająca Prze- tystyczną. Rozpoczęto badania wad postawy uczniów. mysłowa. 27 października 1963r. uczniowie szkoły wzięli Wybuch II wojny światowej przerwał na prawie 6 lat udział w powitaniu Walentyny Tierieszkowej, pierwszej wszelką polską działalność na terenie szkoły. kobiety kosmonautki, która przejeżdżała ul. Legionów W budynku szkoły urządzono szkołę niemiecką, która do Bielska-Białej. działała do 1943 r., a potem aż do stycznia 1945 r. koOd 1973r. wprowadzono obowiązkowe prace sposzary wojskowe. łeczno-użyteczne i zmieniono skalę ocen: wzorowy, wyW czasie wojny życie stracili m.in. były kierownik różniający się, dobry, odpowiedni i nieodpowiedni. Na szkoły Stanisław Cyankiewicz, w obozie w Dachau świadectwie odnotowywano osiągnięcia w zakresie prac i nauczyciel Bolesław Cieślik, w Katyniu, zamordowa- społecznych, uzyskane miejsca w olimpiadach, konkurny przez Rosjan. W więzieniach i obozach przebywali sach, zawodach sportowych i pełnione w szkole funkcje. m.in. Wanda Mrózek, Marian Stuglik, Jan Sznapka, Jan Prowadzono zbiórki makulatury, a otrzymane za sprzeSzarek, Karol Bohucki i Jan Siwy. daż pieniądze przekazywano na sanatorium w Rabce. Naukę w szkole po zakończeniu działań wojennych W szkole działały kółka: taneczne, muzyczne, szachowe, wznowiono 9 kwietnia 1945r. Rozpoczęło także dzia- modelarskie, matematyczne, fizyczne, chemiczne i recyłalność szkolne przedszkole. Prowadzono dożywianie tatorskie. wszystkich dzieci: zupa ziemniaczana, kawa z cukrem, Cdn. ziemniaki i kompot. Rok szkolny zakończono 15 lipca Bibliografia: Krawet M., Zarys dziejów Szkoły Podstawowej nr 4 w Czechowi1945r. Rozpoczęła się odbudowa budynku szkoły, wyposa- cach-Dziedzicach., Czechowice-Dziedzice, 2010 żanie klas w ławki, szafy, stołki, tablice i sprzęty nauko- Matusiak K., Szkolnictwo polskie na terenach miasta i powiatu Bielsko w latach międzywojennych. Szkice i wspomnienia., Katowice, we oraz organizowanie nowej biblioteki szkolnej. W roku szkolnym 1945/46 uczyło się w szkole 406 1969 dzieci, a do przedszkola uczęszczało 92. Na terenie TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VII/VIII 2019
9
WYŻSZA BRAMA
la M a r k
sk
zu
U
rs
a
Jak w filmie Barei – czyli ow
słodko-gorzki obraz mias ta
„Otóż to, nikt nie wie po co (jest ten miś), więc nie musisz się obawiać, że ktoś zapyta. Wiesz co robi ten miś? On odpowiada żywotnym potrzebom całego społeczeństwa. To jest miś na skale naszych możliwości. Ty wiesz co my robimy tym misiem? My otwieramy oczy niedowiarkom. Patrzcie, mówimy, to nasze, przez nas wykonane i to nie jest nasze ostatnie słowo! I nikt nie ma prawa się przyczepić, bo to jest miś społeczny, w oparciu o sześć instytucji – który sobie zgnije, do jesieni na świeżym powietrzu, i co się wtedy zrobi?- Protokół zniszczenia.” Cytat z filmu „Miś”
C
zerwcowa Sesja Rady Miasta miała być tą jedną z ważniejszych. Po raz pierwszy bowiem przedstawiano Raport o stanie Gminy Cieszyn. Obszerny dokument został przedstawiony Radzie 30 maja 2019 roku, a jego zawartość kładła szczególny nacisk na stan realizacji polityki, programów, strategii i uchwał Rady Miejskiej Cieszyna oraz na realizację Budżetu Obywatelskiego. Sala pękała w szwach, stawili się wszyscy naczelnicy wydziałów, a nawet placówek kulturalnych. W debacie udział mogli wziąć również mieszkańcy, ale… by zabrać w debacie głos najpierw należało wypełnić zgłoszenie, a później złożyć je na ręce Przewodniczącego Rady Miejskiej Cieszyna. Zgłoszenie miało mieć formę pisemną i powinno zostać poparte podpisami przynajmniej 50 osób. Należało oczywiście wszystko opatrzyć danymi osobowymi. Na tej wyjątkowej sesji dziennikarze stawili się osobiście, bo bywa, że relacja transmitowana z posiedzenia jest mało słyszalna a czasem wręcz obraz się zacina. Nie chcąc niczego przegapić i licząc na zaangażowanie w debatę radnych i mieszkańców w gotowości czekali z dyktafonami. Chyba na próżno, bo mieszkańcy nie dotarli. Jak widać albo informacja o posiedzeniu miała zbyt małą siłę promocyjną albo poddali się przy zbieraniu podpisów z poparciem. Tak czy siak jeszcze była nadzieja na ożywioną dyskusję radnych. Jak mam w zwyczaju, zanim zmierzę się z czymś zupełnie nowym, węszę tu i ówdzie, by podejrzeć, jak to wygląda w innych miastach i gminach. Być może to błąd, bo czuję się później jak dziecko, któremu odbiera się lizaka. Przynajmniej tak właśnie było w tym przypadku. Na stronach innych miast informacje o Raporcie Gminy wylewały się strumieniami. Do mieszkańców trafiały filmy, analizy, raporty o budżecie czy inwestycjach. Inwencji twórczej nie brakowało a prosty przekaz był czytelny 10
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VII/VIII 2019
i mieszkańcy bez problemu mogli go zrozumieć. Nawet jedna z cieszyńskich firm taki film o Raporcie Stanu Miasta wykonała dla Jastrzębia-Zdroju. Szkoda tylko, że nikt nie wpadł na to, by zamówić taki film dla Cieszyna. Jednak jak to się mówi, człowiek uczy się na błędach. Może w przyszłym roku się uda. Wróćmy jednak do naszej sali sesyjnej. Liczyłam, że tak ważny dokument przedstawi Pani burmistrz, (niepotrzebnie podglądałam inne sesje) jednak zajął się tym ktoś inny. Być może celowo wyłoniono właśnie kogoś, kto wygrywał szkolne konkursy w czytaniu na czas. Dobrze, że używamy dyktafonów, bo ręczne spisywanie danych byłoby wręcz niemożliwe. Wprawdzie w tym dniu był niemiłosierny upał i nawet wiatraki nie dawały rady, więc nie ma się co dziwić, a tekst przecież był długi. No i ….. Teraz powinnam opisać przebieg debaty, ale niestety nie ma czego opisywać. Cisza. Nikt z dokumentem nie chciał dyskutować oprócz radnej Joanny Wowrzeczki. Widać kobieta przebrnęła przez każdy raport z osobna i ze zrozumieniem. Popłynęły słusznie wyciągnięte wnioski, co dało mi odrobinę nadziei na włączenie się innych w dyskusję. Czasem barierą jest nieśmiałość, co przecież doskonale każdy rozumie. Jednak bariera okazała się zbyt wielka i nikt inny głosu nie zabrał. W obowiązku do wypowiedzi poczuła się jednak burmistrzyni, składając słuszne podziękowania osobom, które nad raportem pracowały. Praca faktycznie mrówcza i tylko żal, że chyba mało kto efekt tej pracy w ogóle przeczytał. Nie zabrakło również podziękowań dla nieobecnego na sali, byłego burmistrza Ryszarda Macury. Wniosek z tego płynie taki, że poprzednie rządy były jednak całkiem dobre i nie ma czego podważać ani szukać innego politycznego kierunku. A jeśli jednak ktoś myślał inaczej, to nie chciał się tym dzielić z publiką. Głosowanie nad przyjęciem raportu przewidywalnie
WYŻSZA BRAMA
fot. arch. UM
odbyło się bez problemu i tylko radni z ramienia PiS wstrzymali się od głosu. Nie wiemy jednak dlaczego ów raport im się nie podobał i co od opowiedzenia się za TAK albo NIE ich powstrzymało. Bareja pewnie mógłby z tego zrobić całkiem dobry i śmieszny film. Tylko czy jest się z czego się śmiać? Tak naprawdę to smutny obraz ludzi, którzy rządząc miastem niewiele mają do powiedzenia. Świadczy to tylko o tym, że nie mają konkretnego planu na Cieszyn. Czy powinno nas to dziwić? Już chyba nie. Każdy kolejno wybierany samorząd przyzwyczaił nas do rządzenia tu i teraz. Mało kto przez ostatnie lata brał pod uwagę miasto kompleksowo, widząc potrzebę współpracy i wynikających z tego korzyści oraz potrzeby zmian kierunków i priorytetów. Przez długie lata nikt nie rządził tym miastem perspektywicznie, patrząc na to czy dana inwestycja będzie miała sens istnienia za 10 lat i czy warto właśnie tak lokować środki. Nikt nie zastanawia się wycinając drzewa, czy i jak to wpłynie na środowisko i życie mieszkańców w przyszłości. W poprzednich kadencjach bardzo ostrożnie i zapobiegawczo rządzono Cieszynem, jednocześnie zazdroszcząc innym miastom postępu i rozwoju. Czy obecny samorząd będzie miał więcej odwagi? Czy dostrzeże palącą potrzebę zmian? Choć pewnie
te potrzeby widzi się bardziej tylko przed wyborami. Czy pisząc ten tekst jestem sprawiedliwa w swoich osądach? Pewnie sporo osób zarzuci mi negatywne nastawienie do władz. Jednak nade wszystko zależy mi, by zmusić do przemyśleń każdego, zaczynając od siebie, przez mieszkańców, a kończąc na samorządowcach. Raport o Stanie Miasta był tym momentem, w którym powinniśmy wszyscy zabrać głos. Czy robiąc podliczenie wydatków, plany remontowe w swoim domu też zachowujesz się obojętnie? Przecież właśnie to miasto jest Twoim domem! Czy nie warto więc zainteresować się tym, czy wypracowany budżet nie jest lokowany w nieodpowiedni sposób? Czy nie warto uczestniczyć w planach „remontowych” i czuwać nad sensem wykonywanych prac? Jesteśmy wszyscy mistrzami narzekania na stan dróg, bałagan, brak koszy, brak miejsc parkingowych i rekreacyjnych czy stan szkół. Jednak by mieć prawo do narzekań, najpierw zrób sam coś dla miasta a przede wszystkim nie pozostawaj biernym obserwatorem. Tak naprawdę to, co wydarzyło się na czerwcowej sesji jest lustrzanym odbiciem naszej rzeczywistości. Czy jesteśmy gotowi i mamy odwagę, by przejrzeć się w tym zwierciadle? TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VII/VIII 2019
11
WESELE Z DZIEĆMI W FOLVARKU U KLIMOSZA 12
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VII/VIII 2019
PRZYSTANEK NA ŻĄDANIE artykuł sponsorowany
Wasze perfekcyjne wesele zaczyna się tutaj!
P
lanujecie ślub i przyjęcie weselne, kompletujecie listę gości i nagle pojawia się pytanie: co z dziećmi? Czy ich obecność na weselu to dobry pomysł? Przecież to zabawa dla dorosłych, będą się nudzić, marudzić i popsują zabawę innym gościom... Z drugiej jednak strony wesele to impreza rodzinna i nie może zabraknąć na niej najmłodszych członków. Jaką opcję wybrać? Folvark U Klimosza ma na to sprawdzone rozwiązania i jeśli zdecydujemy się urządzić wesele z dziećmi uczyni, z ich obecności atut i atrakcję wesela. Pary Młode zapraszając gości zwykle wykonują ukłon w kierunku najmłodszych, wyraźnie zaznaczając życzenie ich obecności w zaproszeniu. Zdarza się wręczanie zaproszeń przygotowanych specjalnie dla maluchów. To bardzo miły akcent i jednoczesne wskazanie, że młodzi oczekują dzieci na weselu i będą na ich przybycie przygotowani. W Folvarku dla najmłodszych został wydzielony specjalny pokój, który można dowolnie aranżować na życzenie Młodej Pary. Bezpieczne miejsce, wyposażone w miękkie klocki i zabawki, gdzie dzieci mogą odpocząć lub bawić się w zależności od pory dnia i zaplanowanej na weselu aktywności. Jeżeli wśród gości weselnych jest kilkoro dzieci w podobnym wieku, Folvark proponuje zorganizowanie
osobnego stolika, ustawionego w pobliżu miejsca zaplanowanego dla rodziców. Bliskość mam i tatusiów zdecydowanie zapewni spokój obu stronom. Sympatycznym akcentem są wyróżnione miejsca dla dzieci, na przykład baloniki w kształcie zwierzątek lub zastawa z bajkowymi motywami. Sprawdza się również stworzone specjalne menu z myślą o najmłodszych gościach. Folvark U Klimosza współpracuje również z animatorami organizującymi czas maluchom, by rodzice mogli bez przeszkód cieszyć się urokami wesela. Animatorzy dostosowują aktywności do wieku dzieci, ich liczby i wykorzystują czas dany im przez Młodą Parę na kreatywne zabawy, mając na uwadze, że dzieci też marzą o złapaniu welonu czy muszki. W końcu jak często zdarza się w rodzinie wesele. Nie obawiajmy się więc maluchów na liście weselnych gości, może się zdarzyć, że to właśnie ich uśmiechnięte buźki najpiękniej ozdobią waszą ceremonię.
FOLVARK U KLIMOSZA ul. Katowicka 9, Pogwizdów tel. 512 904 352 folvark@klimosz.pl, www.folvark.pl
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VII/VIII 2019
13
WYŻSZA BRAMA
Bestialska RZeŹ dRZew z
l i t e r ą
l a M a r ko w
R
ozwój cywilizacji człowieka następował dzięki podporządkowywaniu sobie środowiska, czyli przyrody. Opanowanie ognia, umiejętność uprawy roli, hodowanie zwierząt umożliwiły zmiany i uporządkowanie życia ludzi, którzy zaczęli mieszkać w jednym miejscu coraz wygodniej i bezpieczniej. Dzięki temu ludzi przybywało, zagospodarowywali nowe tereny, wydzierali dzikiej przyrodzie kolejne skrawki. Dzisiaj nie ma już właściwie miejsc na Ziemi, do których nie dotarłby człowiek. Wszędzie stara się podporządkować sobie według swojego pomysłu środowisko. Ludzie nie tylko szukają wygody życia ale przede wszystkim zysku. Dlatego też tworzy się przepisy tak, by broniły nie środowiska, ale działań człowieka. Przyroda wobec ludzkich możliwości jest bezradna. Dopóki na terenie Cieszyna nie organizowano wycinki drzew na dużą skalę mieszkańcy nie odczuwali, tak dosłownie, dewastacji przyrody i do tematu podchodzili raczej spokojnie. O dużych wycinkach słyszeli w programach informacyjnych bądź czytali na internetowych forach. Jakież więc było zdziwienie mieszkańców, gdy nagle pod topór szły wielkie i zdrowe drzewa a znany dobrze krajobraz gwałtownie zaczął się zmieniać. Jeszcze większym zdziwieniem było, gdy dotarła informacja od władz, że zgody na to barbarzyństwo wydawano już od stycznia i to wszystko zgodnie z literą prawa. Kolejny więc raz informacja do mieszkańców dotarła o wiele za późno. Nie mieli szans na sprzeciw, ale przede wszystkim nie mieli szans na działanie. Na Śląsku Cieszyńskim do wycinki przeznaczono ok. 4 tyś drzew ! Rozpoczęła się więc legalna wycinka drzew znajdujących się w pasie wzdłuż linii kolejowej. Podobnie jest w całej Polsce – wycięte mają zostać wszystkie drzewa rosnące w pasie 15 metrów od skrajnej osi toru kolejowego. Tylko w tym roku spółka PKP Polskie Linie Kolejowe SA przeznaczyła około 34,5 mln zł na wycinkę 14
p r a w a
No, i tych akacji szkoda. Żal za gardło ściskał, gdy się takie stare drzewa waliły pod piłami jak patyki. Człowiek się urodził z nimi, rósł z nimi, to myślał, że i umrze z nimi.”
sk
zu
U
rs
a
z g o d n a
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VII/VIII 2019
Wiesław Myśliwski „Kamień na kamieniu”
drzew. Jeśli nie zmienią się przepisy, wielkiej rzezi nie uda się powstrzymać. Czy jednak nie można tych pieniędzy przeznaczyć na pielęgnację przytorowych drzew? W ten sposób drzewa można uratować i przyciąć je tak, by nie stanowiły zagrożenia. PKP o takim pomyśle nie chce słyszeć i pomimo, że obecnie konsultowana jest zmiana regulacji, drzewa wycina się w pośpiechu nie czekając na zmianę przepisów. Zmniejszenie odległości między linią kolejową a drzewami i krzewami zakłada właśnie procedowana zmiana przepisów. W ocenie Ministerstwa Infrastruktury nowelizacja przyczyni się do rozwiązania problemów związanych z zadrzewieniami i zakrzewieniami w sąsiedztwie linii kolejowych. Regulacja ma przyczynić się również do ograniczenia emisji hałasu i łatwiejszego utrzymywania infrastruktury.
ZIELEŃ 15 m od toru Obecnie obowiązujące rozporządzenie ministra infrastruktury z dnia 7 sierpnia 2008 r. w sprawie wymagań w zakresie odległości i warunków dopuszczających usytuowanie drzew i krzewów, elementów ochrony akustycznej i wykonywania robót ziemnych w sąsiedztwie linii kolejowej, a także sposobu urządzania i utrzymywania zasłon odśnieżnych oraz pasów przeciwpożarowych zakłada, że na gruntach położonych w sąsiedztwie linii kolejowej drzewa i krzewy mogą być usytuowane w odległości nie mniejszej niż 15 m od osi skrajnego toru. Zatem przepis zobowiązuje do usuwania zieleni z pasa o szerokości co najmniej 30 m. Stosowanie się do tego przepisu jest częstą przyczyną konfliktów społecznych, zwłaszcza w przypadku planowanej wycinki zieleni wysokiej w miastach czy alei drzew otaczających czynne drogi kolejowe. Pewnym wyjściem dla potrzeb środowiskowych jest przepis w ustawie o transporcie kolejowym, który zakłada odstępstwo powyższej regulacji.
WYŻSZA BRAMA
Decyzję w tym zakresie podejmuje właściwy starosta po jej uzgodnieniu z zainteresowanym zarządcą infrastruktury. Jak wynika z przepisów, odstępstwo „nie może powodować zagrożenia bezpieczeństwa ruchu kolejowego, ani zakłócać działania urządzeń służących do prowadzenia tego ruchu”. W sprawie usuwania drzew i krzewów rosnących w odległości mniejszej niż 15 m od osi skrajnego toru zajął stanowisko Generalny Dyrektor Ochrony Środowiska. W piśmie z 2015 r. wskazał, że norma zawarta w cytowanym rozporządzeniu nie może stanowić nakazu wycinki drzew położonych przy liniach kolejowych zwłaszcza, gdy te nie zagrażają bezpieczeństwu ruchu kolejowego. Wskazał, że w jego ocenie przepis stanowi wytyczną dotyczącą projektowania zieleni wzdłuż torów kolejowych. Z uwagi na znaczenie dla środowiska, w tym człowieka, decyzja dotycząca usunięcia drzew i krzewów powinna być podjęta po wnikliwym rozpatrzeniu sprawy, z uwzględnieniem interesów różnych stron.
Łagodniejsze przepisy w konsultacjach Obecnie konsultowana jest kolejna zmiana przepisów, idąca w kierunku złagodzenia przepisów dotyczących usytuowania drzew wzdłuż dróg kolejowych. Obecnie konsultowana zmiana rozporządzenia z 7 sierpnia
2008 r. zakłada, że „na gruntach położonych w sąsiedztwie linii kolejowej drzewa i krzewy mogą być usytuowane w odległości większej o co najmniej 1 m od ich wysokości, licząc od skrajnej szyny, ale nie mniejszej niż 6 m”. W uzasadnieniu do procedowanej regulacji wskazano, że nie ma potrzeby tworzenia pasów bez drzew i krzewów o szerokości min. 30 m. Tak szeroki teren bez zieleni powoduje m.in. możliwość tworzenia się tuneli aerodynamicznych, które sprzyjają powstawaniu zawirowań powietrza skutkujących nawet przewróceniem drzew czy wywiewaniem materiałów sypkich z wagonów. Brak drzew i krzewów może negatywnie oddziaływać na infrastrukturę kolejową (wysoka temperatura, oszronienie) oraz środowisko (hałas, zapylenie). Położona w sąsiedztwie torów kolejowych zieleń ma łagodzić te niekorzystne oddziaływania. Resort zakłada, że po zmianie przepisów poprzez stosowanie zabiegów pielęgnacyjnych w celu utrzymania pożądanej wysokości, drzewa i krzewy będą kształtowane w formę zbliżoną do tzw. „profilu V”. Do obowiązków zarządców infrastruktury należeć będzie wykonywanie odpowiednich pomiarów i prac pielęgnacyjnych.
Wycince na Śląsku Cieszyński mówimy NIE! Niestety dopóki przepisy się nie zmienią pod topór w rekordowym tempie trafiają zdrowe drzewa.
fot. arch. GC TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VII/VIII 2019
15
WYŻSZA BRAMA
fot. Florianus
W Cieszynie mieszkańcy takim wycinkom mówią zdecydowanie NIE, w dodatku, że przeznaczone do wycinki drzewa stanowią ważny element infrastruktury. Mieszkańcy w Cieszynie walczą o życie każdego drzewa mając na uwadze nie tylko walory krajobrazowe, ale przede wszystkim walkę z globalnym ociepleniem. Doprowadzono więc do spotkania z władzami miasta, starostwa i przedstawicielami PKP w dniu 26 czerwca. Efektem rozmów była obietnica, że wycinka zostanie odłożona w czasie, a mieszkańcy i władze zyskają czas na działanie. Jednak jak się okazało drzewa wycinane są nadal z ominięciem gminnych terenów. 8 lipca Cieszyn obudzono odgłosem pił mechanicznych, a z ulicy Czarny Chodnik zniknęło 14 drzew. 10 lipca cieszyńscy aktywiści po raz kolejny doprowadzili do spotkania ze Starostą, który zapewnił, że trwa postępowanie w sprawie odstępstw od wycinki drzew znajdujących się na terenach gminnych. Zapewnił również, że wspiera działania mieszkańców a decyzję wydać musiał ze względu na obowiązujące prawo. Jak widać z etyki urzędników zniknął już dawno termin „duch prawa”, który dawał szansę na szukanie innych rozwiązań. Pozostała tylko litera prawa, która jest bezduszna a na pewno jest obroną urzędniczych decyzji.
Czy STarOSTa kłamie? 10 lipca podczas spotkania Starosta kilkakrotnie zapewniał, że nie ma odpowiedzi od PKP na wniosek w sprawie zgody na odstępstwa od odległości i warunków dopuszczających usytuowanie drzew od osi skrajnego toru linii kolejowej nr. 90 Zebrzydowice- Cieszyn. Jak udało nam się ustalić już 29 kwietnia 2019 r. Starosta Cieszyński taką odpowiedź od PKP otrzymał z informacją: „nie uzgadnia wniosku na odstępstwa od wycinki drzew z uwagi na to, że drzewa rosną w pasie 15m od osi toru kolejowego linii 90 Zebrzydowice – Cieszyn na terenach gminy Cieszyn”. Starosta na ten zarzut odpowiada, że faktem jest, iż mogło dojść do niefortunnego niezrozumienia. - Rzeczywiście taka odpowiedź dotarła do Wydziału Środowiska Rolnictwa i Leśnictwa w Starostwie ale podważyliśmy ją ze względu na znajdujące się w piśmie błędy. Nie traktuję więc, póki co, odpowiedzi PKP jako ostatecznej 16
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VII/VIII 2019
decyzji i sprawę nadal staramy się załatwić pozytywnie dla Cieszyna. Jednocześnie nadal podtrzymuję, że osobiście zgody na tą wycinkę jeszcze nie podpisałem i mam nadzieję, że nie będę musiał takiej zgody wydać. Niestety, jeśli te odstępstwa nie zostaną uznane przez PKP, decyzję o wycince będę musiał podpisać, ponieważ w ramach przepisów jest to decyzja obligatoryjna. Obecnie jestem po rozmowach ze starostą bielskim Andrzejem Płonką. W sprawie wycinki będziemy wspólnie starali się podejmować wszelkie kroki do jej zatrzymania występując już z ramienia Konwentu Powiatów Województwa Śląskiego. O wszelkich ustaleniach bądź podjętych decyzjach, tak jak obiecałem, będę informował media i mieszkańców na bieżąco, dając tym samym Ruchom Społecznym i Organizacjom Ekologicznym czas do działań – tłumaczy starosta Mieczysław Szczurek. Działania starosty są jednak chaotyczne i mijające się z prawdą a swoiste niezrozumienie jak widać jest, bo trudno zrozumieć to, co wydarzyło się po rozmowach. Starosta faktycznie na pismo PKP z 29 kwietnia odpowiedział ale dopiero 10 lipca, czyli w dniu spotkania z cieszyńskimi aktywistami. Jak widać wszelkie działania pojawiają się dopiero po interwencji mieszkańców. Zaczynamy więc wątpić w dobrą wolę starosty, a brak zdecydowanego działania może być wyrokiem śmierci dla pozostałych drzew.
ChCESZ uraTOWać drZEWa – podpisz petycję! Powstała ogólnopolska petycja online, skierowana do Ministerstwa Infrastruktury, z żądaniem szybkiej zmiany prawa - zmniejszenia dopuszczalnej odległości usytuowania drzew i krzewów w sąsiedztwie linii kolejowej z 15 m do 6 m. Na ten moment, to jedyny sposób na powstrzymanie tej bezsensownej rzezi drzew. Petycja na stronie: www.petycjeonline.com/stop_rzezi_drzew_wzdu_torow_kolejowych_w_caej_polsce Nasza mała walka o drzewa to również walka o element większej, przyrodniczej układanki. Tych elementów jest coraz mniej, a układanka się subtelnie rozsypuje…
K A L E N D A R Z
I M P R E Z
LIPIEC - SIERPIEŃ 27.07 – 4.08
B. Hoffa w Wiśle, amfiteatr w Wiśle
56. Tydzień Kultury Beskidzkiej. Pl.
27 – 28.07
XXV Festyn Istebniański w ramach 56. TKB. Amfiteatr „Pod Skocznią” w Istebnej
2 - 4.08 10.08 10.08 15.08 15 - 18.08
Góralskie Święto. Jabłonków
Święto Baraniny. Rynek w Ustroniu Gwiazda Wakacji – koncert Patrycji Markowskiej. Brenna Park Turystyki Wieczór Narodów. Rynek w Cieszynie
Dni Koronki Koniakowskiej. Muzeum Koronki, Chata na Szańcach i SP nr 1 w Koniakowie
15 - 18.08 17.08 18.08 24 - 25.08
Dni Ustronia i Dożynki. Rynek i amfiteatr w Ustroniu
III Międzynarodowa Wystawa Produktów Regionalnych. Rynek w Ustroniu VII Dolina Leśnicy Bieg o Breńskie Kierpce. Brenna Park Turystyki
amfiteatr w Wiśle
24.08 24.08 24 - 25.08
XX Wiślaczek Country. Pl. B. Hoffa w Wiśle,
Dożynki Gminy Hażlach. Park w Zamarskach X Jarmark Pasterski w Koniakowie. Centrum Pasterskie w Koniakowie
trum Goleszowa
Dni Gminy Goleszów i Dożynki Gminne. Cen-
24 - 31.08 lorystyczny. Cieszyn, Ustroń
XXXI Międzynarodowy Studencki Festiwal Folk-
25.08 25.08 30.08 - 1.09
Dni Wisły. Plac B. Hoffa w Wiśle, Park
31.08 31.08 31.08 – 1.09
IV Rajdowy Ustroń. Rynek
Dożynki Gminne. Zebrzydowice
XXX Dożynki Ekumeniczne. Brenna Park Turystyki
Kopczyńskiego i Amfiteatr w Wiśle
50. Dożynki Śląskie MK PZKO w RCz. Hawierzów-Błędowice Strachy na Zamku. Wzgórze Zamkowe
w Ustroniu
31.08 1.09 7.09 7.09 7 - 8.09 8.09
IV Bieg na Bucze & Nordic Walking. Górki Wielkie Pod Brandysem
Dożynki Gminne w Strumieniu Dożynki Gminne w Dębowcu XII Ekumeniczne Dożynki Gminy Skoczów. Ulice miasta, rynek miejski Dożynki i Święto Miodu. Pl. B. Hoffa i amfiteatr w Wiśle
Dożynki Diecezjalno-Powiatowo-Gminne w Chybiu. Amfiteatr w Chybiu
fot. arch. UM
Wizyta Ministra stanisława szweda
w skoczowie
W sali sesyjnej urzędu miejskiego w Skoczowie odbyła się konferencja prasowa z udziałem Sekretarza Stanu Ministerstwa Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej Stanisława Szweda poświęcona wypłacie świadczeń z rządowych programów „500+” oraz „Dobry Start 300+”. W konferencji uczestniczyli również: Burmistrz Miasta Skoczowa Mirosław Sitko, Zastępca Burmistrza Miasta Skoczowa Andrzej Bubnicki, dyrektor Ośrodka Pomocy Społecznej w Skoczowie Edyta Godziek oraz zastępca dyrektora OPS w Skoczowie Bogusław Paruch. Konferencję prasową poprzedziła wizyta wiceministra w miejscowym Ośrodku Pomocy Społecznej, gdzie sprawdzał stan realizacji wypłat, a także mógł poznać specyfikę pracy związanej z przydzielaniem świadczeń. Podczas konferencji minister Stanisław Szwed przedstawił dane dotyczące realizacji wypłat świadczeń w skali kraju oraz w skali gminy. Wnioski złożyło już ponad 30% uprawnionych do świadczeń. Nasz region należy do liderów, wśród złożonych wniosków drogą elektroniczną, co jest możliwe również, dzięki uproszczonemu wnioskowi oraz możliwości składania wniosków zarówno przez rządową stronę https://empatia.mpips.gov.pl/, jak i przez bankowość elektroniczną. Do OPS w Skoczowie wpłynęło już drogą elektroniczną ponad 1600 wniosków o wypłatę świadczenia 500+ oraz ponad 1000 wniosków dotyczących świadczenia Dobry Start 300+. 18
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VII/VIII 2019
W skali województwa wpłynęło już ponad 287 tys. wniosków o wypłatę 500+ oraz 167 tys. wniosków Dobry start 300+. W całej Polsce ponad 2 mln 100 tys. wniosków 500+ oraz 1 mln 200 tys. Dobry start 300+ Minister Stanisław Szwed na konferencji prasowej podkreślił, że Śląsk przoduje w ilości wniosków złożonych drogą elektroniczną. Formularz wniosku w roku bieżącym został uproszczony. Na przykładzie Skoczowa możemy powiedzieć, że program jest dobrze realizowany. „Dzięki promocji składania wniosków droga elektroniczną zwiększyła się ich liczba. Za pierwsze dwa tygodnie lipca w roku 2018 było ich 195, a teraz 1650. Najwięcej wniosków spłynęło w pierwszym tygodniu.” – mówi dyrektor Ośrodka Pomocy Społecznej w Skoczowie Edyta Godziek. W OPS wypłatą świadczeń zajmują się dwa zespoły. Od sierpnia wnioski będzie można składać w formie papierowej. Uruchomione zostaną trzy punkty odbierania wniosków. Będzie rozważana możliwość składania wniosków również w Urzędzie Miejskim w Skoczowie. Burmistrz Mirosław Sitko podtreślił, że przez trzy lata realizacji programu wprost do kieszeni mieszkańców gminy Skoczów trafiło ponad 50 mln zł. Szacuje się, iż liczba dzieci na które w ramach programu 500+ przysługuje świadczenie od 1 lipca 2019 r. wzrośnie z ok. 3200 do ponad 5 tys. Zastępca Burmistrza Miasta Skoczowa Andrzej Bubnicki przybliżył również zakres działań OPS inny niż wypłacanie świadczeń m.in. opłacanie kosztów pobytu mieszkańców w domu pomocy społecznej (pomoc kierowana do 56 osób na kwotę ponad 1 mln rys. zł); świadczenia rodzinne (118 rodzin – 6 mln 614 tys. zł); świadczenia wychowawcze dla 2174 rodzin to koszt 16,5 mln zł oraz szeroko zakrojone działania, mające na celu wspieranie seniorów w gminie Skoczów (Karta Seniora, Koperta Życia, infolinia dla seniorów). W 2018 roku świadczeniem 300+ w gminie Skoczów objęto 3300 dzieci, co w sumie daje kwotę powyżej 1 mln zł. Świadczenie Dobry Start 300+ ma na celu wsparcie rodzin z dziećmi w ponoszeniu wydatków związanych z rozpoczęciem roku szkolnego. Świadczenie nie ma kryterium dochodowego i przyznawane jest na każde uczące się dziecko od 7 do 20 roku życia (do 24 roku życia w przypadku uczących się dzieci niepełnosprawnych).
PRZYSTANEK NA ŻĄDANIE artykuł sponsorowany
fot. arch. UM
ŚwiętO PlOnów i RYBaków pod kaplicówką już wkrótce!
już za niedługo będziemy obchodzić kolejne Święto Plonów w Skoczowie. W pierwszą sobotę września rolnicy całej gminy Skoczów, ale też i lokalne organizacje, czy stowarzyszenia zaprezentują się w tradycyjnym, barwnym korowodzie. dołączą do nich w tym roku także rybacy, ponieważ 12. Ekumeniczne dożynki Gminne połączone zostaną z XVI regionalnymi dniami rybactwa. atrakcji zatem nie braknie!
W
ydarzenie zainaugurują 7 września o godz. 9.00 Mistrzostwa w Przyrządzaniu Potraw z Ryb Słodkowodnych dla uczniów szkół gastronomicznych. Zachęcamy do wspólnego kibicowania przyszłym mistrzom kuchni rybnej! Rywalizować będą oni pod namiotami na płycie rynku. Ich talenty oceni profesjonalne jury. Natomiast o godz. 15.00 z Placu Stary Targ wyruszy korowód wraz z Orkiestrą Komendy Wojewódzkiej Policji w Katowicach. Na jego czele pojawią się włodarze miejscy, zaproszeni goście. Tuż po nich będzie okazja popatrzeć na reprezentantów dziesięciu skoczowskich sołectw. Z pewnością, jak co roku, zaprezentują one tematyczne scenki rodzajowe, przedstawią ciekawostki dookreślające specyfikę ich miejscowości, będą częstować cukierkami i kołaczem. Liczymy też na inne pomysłowe, smakowite rarytasy. W korowodzie wezmą również udział dzieci i młodzież w strojach regionalnych. Nie zabraknie wspólnego muzykowania i okazji do wykonania niepowtarzalnych fotografii. Korowód przemierzy trasę ul. Objazdową, Mickiewicza, Targową, Ustrońską i wjedzie na rynek. Występem zespołu regionalnego Jetelinka z Jaworzynki rozpocznie się estradowa część dożynkowo-rybackiego popołudnia i wieczoru w Skoczowie. Urocze i utalentowane
maluchy z Trójwsi Beskidzkiej zagrają i zaśpiewają zaraz po błogosławieństwie chleba, przedstawieniu tegorocznych dożynkowych gazdów i uroczystym przywitaniu wszystkich gości. Tuż po nich usłyszymy wyniki Mistrzostw w Przyrządzaniu Potraw z Ryb Słodkowodnych dla uczniów szkół gastronomicznych oraz posmakujemy dania niespodzianki z ogromnej patelni, które w międzyczasie będzie przygotowywane przez kucharzy Beskidzkiego Klubu Kulinarnego. Na rynku i przyległych ulicach nie zabraknie stoisk Kół Gospodyń Wiejskich, a także innych, ciekawych propozycji gastronomicznych. Od kilku lat początkowi września towarzyszy piękna pogoda, a zatem i ją na skoczowski rynek już zaprosiliśmy. Czekamy zatem tylko na Was! Organizatorzy: Urząd Miejski w Skoczowie, Sołectwa gminy Skoczów, Stowarzyszenie Rybackie „Żabi Kraj”, Miejskie Centrum Kultury „Integrator”, Parafia Rzymskokatolicka śś. Ap. Piotra i Pawła w Skoczowie, Parafia Ewangelicko-Augsburska Świętej Trójcy w Skoczowie.
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VII/VIII 2019
19
MIJANKA NA RYNKU
Cieszyn – miasto zabytków przywilej oraz obowiązek opieki konserwatorskiej
sk
zu
U
rs
a
zdjęcia fotopolska.eu
l a M a r ko w
Wiele polskich miast już zmieniło albo ma w planach zmiany na swoich starych rynkach i deptakach. Chcą je ożywić, zmodernizować, unowocześnić. I jak to zrobić, żeby było funkcjonalnie, ale by tego co stare i cenne nie zmarnować? Trzeba tę przestrzeń miast czynić dla nas wygodną ale nie szkodzić historycznym wartościom takich miejsc.
C
ieszyn to jedno z najbardziej interesujących miast pod względem historycznym i zabytkowym województwa śląskiego. Nadgraniczne położenie, znaczenie polityczne i obronne na przestrzeni wieków oraz zmienna przynależność państwowa i religijna odcisnęły się na zachowanej do dziś tkance miasta. Po raz pierwszy został wspomniany w 1155 r. w bulli papieża Hadriana IV jako Tescin. Historia tego miasta jest więc nie tylko bardzo długa, ale i skomplikowana. Mijające lata nadały miastu niepowtarzalny charakter, którego nie utraciło nawet doświadczając trudnych 20
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VII/VIII 2019
wojennych losów. Sięgając po stare zdjęcia, pocztówki czy historyczne zapiski wiemy, że 100 lat temu Cieszyn tętnił życiem, a na pewno był miastem atrakcyjnym i rozwijającym się. Powstawały fabryki i małe zakłady. Miasto szczyciło się innowacyjnymi rozwiązaniami, a wzniesione wtedy kamienice, pomimo zmieniających się właścicieli, stoją do dzisiaj. Nie brakowało kawiarni, restauracji i dobrze zaopatrzonych sklepów. Mieszkańcy tłumnie odwiedzali więc centrum i to nie tylko w dni powszednie. Cieszyńskie ulice były miejscem spacerów i towarzyskich spotkań.
MIJANKA NA RYNKU
Dzisiaj jakby Cieszyn zwolnił a nawet chyba się zatrzymał. Po fabrykach zostało wspomnienie i straszące pustostany. Legendą pozostało również cieszyńskie drukarstwo, dziennikarstwo, a dobrze prosperujący handel już dawno wyniósł się z centrum. Zauważalnie kurczy się też zaludnienie, a młodzi ludzie wyjeżdżają do miast dających większe możliwości zatrudnienia. Ratunkiem dla Cieszyna pozostają nowe inwestycje jak i paląca potrzeba ożywienia miasta przez nowocześniejsze rozwiązania czy modernizację. Jednak jak to zrobić by miasto zachowało historyczne linie papilarne jednocześnie stając się miastem bardziej nowoczesnym i tętniącym życiem? Cieszyn obecnie jest w trudnej sytuacji i to pod wieloma względami. Musi zmierzyć się z pusta kasą, potrzebami inwestowania i oczekiwaniami mieszkańców. Przez wiele
lat kulała współpraca z przedsiębiorcami, co skutecznie odstraszyło nowych inwestorów. Stawianie na turystykę jest również ryzykowne, choćby ze względu na ubogą propozycję transportu publicznego czy przepełnione parkingi. Jeśli więc ktoś Cieszyn zwiedzi raz, to raczej nie ma co liczyć na kolejne powroty. Pomimo posiadanego bogactwa zabytkowego i historycznego brak tu konkretnych działań i propozycji pozwalających zatrzymać turystów na dłużej. Winą za taki stan rzeczy obarczają się wszyscy wzajemnie przerzucając problem jak gorący ziemniak. Problem nadal nie znika, miasto się nie zmienia, a do grona winnych dołączył kolejny podmiot w postaci konserwatora zabytków. W ostatnim czasie sporym poruszeniem była wieść o zagrożeniu likwidacją ogródków kawiarnianych oraz przemeblowywaniu rynku przez konserwatora zabytków. I jak to w zwyczaju bywa, niewiele osób rozumie nagłe zainteresowanie się Cieszynem przez konserwatora, bo
przecież do tej pory było dobrze, więc komu to przeszkadza. Do rzeczywistej skali problemu każdy dorzuca garść plotek i tworzy się historia grozy, która zawisła nad miastem. Jednak nie jest tak źle a pojawiający się problem po prostu należy rozwiązać, bo miasto zabytkowe to nie tylko powód do dumy, ale przede wszystkim obowiązki które z tego wynikają. Sytuacja naszego miasta po prostu się zmieniła a prace konserwatorskie są dzięki tym zmianom uzasadnione. - W dniu 27.04.2018 r. został wpisany do rejestru zabytków historyczny układ urbanistyczny miasta Cieszyna pod nr A/317/2018 na podstawie decyzji Śląskiego Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków. W granicach układu wszelkie inwestycje wpływające na zewnętrzną warstwę obiektu i inne elementy, które są widoczne w historycznej przestrzeni miejskiej i które będą na nią oddziaływać np.: prace na elewacji, remont i wymiana pokrycia dachowego, wymiana stolarki okiennej i drzwiowej (zewnętrznej), montaż szyldu/reklam, a także prace ziemne (budowa sieci/ przyłącza kanalizacyjnego, teletechnicznego, gazowego itp.) wymagają uzyskania pozwolenia konserwatorskiego (zgodnie z art. 36 ust. 1 Ustawy z dnia 23 lipca 2003 r. o ochronie zabytków i opiece nad zabytkami (Dz. U. 2008.2067). Warto w tym miejscu odnotować, że uzyskanie pozwolenia konserwatorskiego, na historycznym układzie urbanistycznym, wymagają również budynki współczesne i gospodarcze. Zgoda konserwatora zabytków będzie się odbywała w zakresie zewnętrznego wyglądu tj. bryły, formy elewacji, dachu, stolarki okiennej i drzwiowej itd. Zgodnie z art. 36 ust. 1 pkt 11 wyżej wymienionej ustawy pozwolenia wojewódzkiego konserwatora zabytków wymaga również podejmowanie innych działań, które mogłyby prowadzić do naruszenia substancji lub zmiany wyglądu zabytku wpisanego do rejestru. W przypadku wpisu do rejestru układu urbanistycznego może to być m.in. sytuowanie ogródków kawiarnianych – wyjaśnia zastępca burmistrza Przemysław Major I właśnie ich właściciele, posiadający restauracje i kawiarnie na rynku oraz przy ulicy Głębokiej, jako
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VII/VIII 2019
21
MIJANKA NA RYNKU
pierwsi zmierzyli się z konserwatorskimi uwagami. Jak się dowiedzieliśmy, konserwator miał zastrzeżenia także wobec stojących na płycie rynku huśtawek i wykorzystywanych podczas ostatniego jarmarku budek, a ponadto umieszczonych w podcieniach zachodniej pierzei rynku stoisk z lodami czy automatów z zabawkami. W czerwcu pojawił się również zarzut wobec konserwatora, że nie wydał zgody na postawienie kurtyny wodnej, co przy towarzyszących upałach było sporym problemem dla mieszkańców. Takie wyjaśnienie przynajmniej uzyskaliśmy od rzeczniczki miasta. Jednak jak ustaliliśmy konserwator nie mógł wydać ani negatywnej, ani pozytywnej decyzji, gdyż wniosek w tej sprawie oraz w sprawie huśtawek stojących na rynku wpłynął do Delegatury w Bielsku- Białej dopiero 3 lipca br. Pojawia się więc dobrze nam znany problem z przekazem informacyjnym a z tym wiążące się niepokoje społeczne. – Zadania i obowiązki miasta w zakresie stawiania różnego rodzaju obiektów na drogach i chodnikach (a więc również w przypadku ogródków gastronomicznych stawianych na Rynku i ulicy Głębokiej) realizuje Miejski Zarząd Dróg w Cieszynie. Decyzją z dnia 20.05.2019 r. Wojewódzki Konserwator Zabytków nakazał usunięcie kiosku gastronomicznego oraz wielkogabarytowego zadaszenia ogródka w formie pawilonu namiotowego usytuowanego na Rynku w Cieszynie przed podcieniami kamienic o nr 8, 9 i 10. W treści decyzji
22
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VII/VIII 2019
przywołano fakt, iż na powyższe prace należy uzyskać zgodę Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków, zgodnie z art. 36.1.11 ustawy o ochronie zabytków i opiece nad zabytkami, co nie zostało spełnione. Osobnymi pismami Wojewódzki Urząd Ochrony Zabytków zawiadomił Miejski Zarząd Dróg i Urząd Miejski o planowanej wizji lokalnej dotyczącej ogrodów gastronomicznych na Rynku i ulicy Głębokiej w Cieszynie, zobowiązując jednocześnie do wzięcia udziału w postępowaniu. Przedstawiciele MZD i Urzędu Miejskiego zamierzają prowadzić rozmowy i uzgodnienia tak, aby znaleźć rozwiązanie, które będzie akceptowalne i satysfakcjonujące dla wszystkich, zarówno dla Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków jak i lokalnych przedsiębiorców – tłumaczy wiceburmistrz Major. Mirosław Rymer, doradca prawny i rzecznik prasowy śląskiego wojewódzkiego konserwatora zabytków w Katowicach, wyjaśnia, że ostatnie działania konserwatora nad Olzą wynikają z przepisów i mają na celu ochronę wpisanej do rejestru zabytkowej tkanki miasta. – Cieszyn miał czas, by przygotować się do wymogów związanych z wpisem do rejestru zabytków historycznego układu urbanistycznego miasta. O ile w poprzednim roku jeszcze nie interweniowaliśmy, mając na uwadze fakt, iż sezon letni dopiero co się rozpoczął i pewne pozwolenia oraz umowy zostały wcześniej zawarte, tak teraz zaczęliśmy egzekwować przepisy. Staramy się uporządkować przestrzeń publiczną w Cieszynie, bo obecny stan narusza
TŁUMACZENIA - przysięgłe - zwykłe - tekstów prawniczych - korporacyjne i firmowe obowiązujące przepisy prawa, a wygląd rynku i sposób jego zagospodarowania jest nie do pogodzenia z jego zabytkowym charakterem i ładem przestrzennym – twierdzi Mirosław Rymer. Pierwsze decyzje administracyjne zostały już wysłane, a w najbliższym czasie należy spodziewać się kolejnych. – Wszczęliśmy postępowania w stosunku do najbardziej rażących obiektów stojących bez pozwolenia, zarówno na rynku, jak i przy ulicy Głębokiej. W przypadku jednego z pawilonów wydaliśmy decyzję nakazującą jego usunięcie, a wkrótce podobne decyzje będą wydawane w stosunku do kolejnych ogródków. To nie jest tak, że nie akceptujemy ich w ogóle, ale uważamy, że powinny one być stawiane po pierwsze – po uzyskaniu u nas pozwolenia, a po drugie – przy zachowaniu wypracowanych wspólnie z miastem standardów co do tego, jak powinny one wyglądać. Tymczasem z informacji przez nas uzyskanych wynika, że Miejski Zarząd Dróg w Cieszynie wydaje hurtowo pozwolenia na postawienie różnego rodzaju ogródków, namiotów czy kiosków, a inwestorzy realizują te działania bez naszej zgody – mówi Mirosław Rymer. Przedsiębiorcy zaniepokojeni sytuacją szukają pomocy u władz Cieszyna. Twierdzą, że nie mieli świadomości konsekwencji, jakie wynikają z wpisania do rejestru zabytków historycznego układu urbanistycznego miasta. Podobno nie byli informowani również o obowiązku uzyskania zgody konserwatora na posiadanie oraz wygląd kawiarnianego ogródka. Przez wiele lat wszyscy przyzwyczailiśmy się do wyglądu tych obiektów i chyba nikt nie próbował go negować. Stąd trudno przyjąć nadciągające zmiany. Jednak, by sytuacja nie stała się bardziej konfliktowa należy usiąść do wspólnych rozmów. Z tym jednak, jak pokazuje historia nadal jest kłopot. W Cieszynie po prostu nie przywykliśmy do kompromisów, a trudnych rozmów wolą unikać zarówno mieszkańcy, przedsiębiorcy jak i władze miasta, bo zazwyczaj wiążą się z niedogodnymi rozwiązaniami dla jednej ze stron. Miasto z pewnością potrzebuje zmian, więc może należy je rozpocząć od uporządkowania, a na pewno tych porządków nie należy się bać. O rewitalizacji trzeba myśleć jak o procesie, który trwa dłużej niż samorządowa kadencja i który nie skończy się, gdy wyczerpią się unijne pieniądze. Rewitalizacja to zmiana na dziesięciolecia – i dlatego od samego początku w zarządzanie odnową trzeba włączać przede wszystkim mieszkańców, wszelkie instytucje, uwzględniając przy tym decyzyjność konserwatora.
- medyczno-farmeceutyczne - techniczno-przemysłowe - stron internetowych i ofert marketingowych - ustne - finansowe i bankowe - tumaczenia i korekty książek - językowe korekty tekstów w języku docelowym - kursy językowe dla firm
office@dejer.pl www.dejer.pl PL: +48 503 314 225 CZ: + 420 737 310 828
SZCZUPLEJESZ TAM GDZIE CHCESZ
Medycyna estetyczna oferuje rozwiązania nie tylko Medycyna estetyczna oferuje rozwiązania nie tylko dla niecierpliwych, ale wychodzi naprzeciw tym, dla niecierpliwych, ale wychodzi naprzeciw tym, którzy potrzebują szybkich efektów z różnych którzy szybkich efektów z różnych powodów. W salonie „Zobacz Efekt” potrzebują można skorzystać z kilku sprawdzonychpowodów. rozwiązań, dzięki W salonie „Zobacz Efekt” można którym osiągniemy natychmiastowe efekty, czyli skorzystać z kilku sprawdzonych rozwiązań, dzięki poprawę i odświeżenie naszego wyglądu.
osiągniemy natychmiastowe efekty, czyli Medycyna estetyczna ma ścisły którym związek z estetyką i kanonami piękna w której poprawę najważniejszai odświeżenie jest naszego wyglądu. naturalność – celem zabiegów jest przede wszystkim regeneracja i hamowanie procesów starzenia. Medycyna estetyczna ma ścisły związek z estetyką Piękno Bez Skalpela Medycyna estetyczna to dziedzina, która nie ogranicza się wyłącznie do zabiegówi z kanonami toksyną botuli- piękna w której najważniejsza jest Czas jest dzisiaj na wagę złota. Przeliczamy na nową i kwasem hialuronowym. naturalność Służy do naprawia-– celem zabiegów jest przede wszystminuty każdą czynność próbując zaoszczędzić choć nia również poważniejszych defektów i likwidowakim i hamowanie procesów starzenia. Pomiędzy się do powierzchownych działań, minimalną jego kosmetologią, część by poświęcić ograniczającą go bliskim. nia oznak starzenia się skóry. Daje wieleregeneracja możliwościa metoLiczymy od razu na efekty, czy to naszej pracy, począwszy od redukcji zmarszczek mimicznych dą inwazyjną i nierzadko bolesną, pociągającą za sobą efekty uboczne, pomiędzy Medycyna estetyczna to dziedzina, która nie ogranaszego lub cudzego działania czy też diety odchu- i głębokich bruzd, poprzez odmłodzenie spojrzenia zbyt „delikatnie” i zbyt „inwazyjnie”, pojawiła się trzecia możliwość – endermonicza się wyłącznie do zabiegów z toksyną botulidzającej. Oczekiwanie natychmiastowych rezulta- i wymodelowanie kształtu ust, aż po zmianę owalu .jest tonaszych prawdziwe odkrycie i wsparcie w kuracji spowalniającej proces statówlogie® toCzas chyba znak czasów. Dlatego zmietwarzy, poprawę kondycji a naweti kwasem redukcję dzisiaj na wagę złota. Przeliczamy naskóry,nową hialuronowym. Służy do naprawiarzenie się z dietą odkładamy na koniec listy rzeczy cellulitu. Zabiegi medycyny estetycznej mogą rzenia komórek. minuty każdą czynność próbując zaoszczędzić choć niapozbędziesz równieżsiępoważniejszych defektów i likwidowaważnych, bo na efekty trzeba długo czekać i jedno- zdziałać cuda i sprawić, że nie tylko cześnieminimalną wymaga to sporego jegopoświęcenia. część byJednak poświęcić go alebliskim. kompleksów, także nabierzesz większej pewnonia oznak starzenia się skóry. Daje wiele możliwości wz przeciwieństwie do wielu na rynku technik, lPG® enkażda nas chce być piękna oszukując właśnieoferowanych czas ści siebie i poprawisz jakość swojego życia. Liczymy od razu na efekty, czy to naszej pracy, począwszy od redukcji zmarszczek mimicznych by jak najdłużej zachowaćoferuje młody wygląd. Niektóre naturalną alternatywę: stymulację dermologie w 100% akPrzyjdź i sama ZOBACZ EFEKT. zabieginaszego medycyny lub estetycznej odpowiadają na tę czy też diety odchucudzego działania i głębokich bruzd, poprzez odmłodzenie spojrzenia tywności uśpionych komórek w głębokich warstwach skóry, po to, by potrzebę.
Piękno Bez Skalpela
dzającej. Oczekiwanie natychmiastowych rezultawymodelowanie kształtu ust, aż po zmianę owalu zniwelować wszelkie nieestetyczne oznaki upływu czasui (zmarszczki, tów to chyba znak naszych czasów. Dlatego zmietwarzy, poprawę kondycji skóry, a nawet redukcję obwisłą skórę, kłopotliwe krągłości, pomarańczową skórkę itp.), z którzenie się zsobie dietąporadzić. odkładamy na koniec listy rzeczy cellulitu. Zabiegi medycyny estetycznej mogą rymi trudno ważnych, bo na efekty trzeba długo czekać i jedno-
zdziałać cuda i sprawić, że nie tylko pozbędziesz się pewno-
dzięki nowej opatentowanej głowicy zabiegowej alliancekompleksów, zabieg en- ale także nabierzesz większej cześnie wymaga to sporego poświęcenia. Jednak dermologie® umożliwia zlokalizowanie i wyszczuplenie sylwetki każda z nas chce być piękna oszukując właśnie czas12:2ĜÈ ści siebie i poprawisz jakość swojego życia. w okolicach opornych na ćwiczenia (ramiona, plecy, brzuch, talia, uda by jak najdłużej zachować młody wygląd. Niektóre Przyjdźskóry. i sama ZOBACZ EFEKT. itp.), precyzyjnie dostosowując zabieg do potrzeb każdego rodzaju
zabiegi medycyny estetycznej odpowiadają:<6=&=83/$1,( , 8-Ú'51,$1,( na tę ()(.7< -8Ľ 32 wpotrzebę. trakcie jednego zabiegu technika endermologie® stymuluje ko3 ZABIEGACH
mórki tłuszczowe do rozpoczęcia naturalnego procesu redukcji tkanki tłuszczowej, nawet tej najbardziej opornej na aktywność fizyczną i diety. Jednocześnie mechaniczne oddziaływanie głowicy zabiegowej wzmacnia skórę, przywracając jej jędrność i napięcie. co istotne zabieg jest całkowicie bezbolesny. „Zobacz Efekt” – gabinet z profesjonalną obsługą kosmetologów ul. Stawowa 19, Cieszyn 798 677 284nieinwazyjna i nieagresywna techendermologie® to wtel. +48 100% naturalna, /zobaczefekt nika mechanicznej stymulacji skóry, /zobaczefekt umożliwiająca reaktywację procesów komórkowych. skuteczność działania można zobaczyć już po trzecim zabiegu. Przyjdź, spróbuj i sama zOBacz eFekt.
12:2ĜÈ
:<6=&=83/$1,( , 8-Ú'51,$1,( ()(.7< -8Ľ 32 3 ZABIEGACH -5 cm
w talii
„Zobacz Efekt” – gabinet z profesjonalną obsługą kosmetologów ul. Stawowa 19, Cieszyn tel. +48 798 677 284 /zobaczefekt /zobaczefekt
MIJANKA NA RYNKU
Z k a rt h i s t o r i i Ś l ą s k a C i e s z y ń s k i e g o – c z y l i
o tRaMwaJacH paRowycH w stRUMieniU O istnieniu linii tramwajowej Chybie - Strumień wie dziś niewiele osób. jednak w okresie kiedy powstawała i działała była chlubą miasta Strumienia, a jej znaczenie dla miejscowej społeczności było duże.
Zachowana na moście tabliczka z datą budowy mostu oraz nazwą producenta, fot. Mateusz Penkala.
J
ednym z interesujących przykładów kolei wąskotorowej funkcjonującej poza centralnym, najbardziej uprzemysłowionym, obszarem Górnego Śląska była kolej łącząca miejscowości Strumień i Chybie. Odmienny charakter tej kolei, odróżniający ją w istotny sposób od poznanych wcześniej kompleksów i linii wąskotorowych, to efekt nie tylko oddalenia od dużych ośrodków przemysłowych (zagłębia: górnośląskie, rybnickie i ostrawsko-karwińskie), ale także piętno zmiennych losów, które były udziałem Ziemi Cieszyńskiej (Śląska austriackiego). Budowana przez Austriaków normalnotorowa linia z Wiednia do Krakowa i Bochni, ,,Wyłącznie Uprzywilejowanej Kolei Północnej Cesarza Ferdynanda” w 1855 roku dotarła do Chybia. 17 grudnia tego roku oddano do ruchu 50,7 kilometrowy odcinek Bogumin-Dziedzice. W ten sposób Strumień, położony 6 km na północny-zachód od Chybia pozostał z dala od nowoczesnego środka transportu. W 1884 roku w Chybiu, obok stacji kolejowej, uruchomiono dużą cukrownię (z rafinerią), w której znalazła zatrudnienie
znaczna liczba pracowników mieszkających w Strumieniu. Brak sprawnej komunikacji Strumienia z większymi miejscowościami regionu na przełomie XIX i XX wieku był podstawowym zmartwieniem ojców miasta. Stanowisko burmistrza w Strumieniu piastował wówczas Fryderyk Skalla. Jak się wydaje, po raz pierwszy w 1907 roku rozważano projekt połączenia Strumienia z Chybiem wąskotorową linią kolejową. Dowodem potwierdzającym ten fakt było, podjęte 15 marca 1907 roku, zobowiązanie Śląskiego Sejmu Krajowego w Opawie udzielenia miastu Strumień subwencji w wysokości 50 000 koron, płatnej po wybudowaniu kolei. W tym samym czasie rząd austriacki przyrzekł poprzeć tę budowę kwotą 60 tys. koron przez zakup akcji ewentualnej spółki kolejowej. Łączny koszt inwestycji oszacowano na 288 tys. koron. Zebranie takiej kwoty wymagało nie lada zabiegów. Burmistrzowi Skalli pomagali w tym ogromnym, jak na warunki małego miasta, przedsięwzięciu: dr Karol Ott - burmistrz Bogumina i poseł do Śląskiego Sejmu Krajowego w Opawie, Ryszard Heinrich – kierownik
Istniejący do dziś budynek zajezdni i warsztatu, fot. arch. prywatne.
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VII/VIII 2019
25
MIJANKA NA RYNKU
Na dole most nad Wisłą z torami kolejki, powyżej obecna ulica 1 Maja z budynkiem remizy, zajezdni kolejki, fot. pocztówka ze zbiorów Krzysztofa Puzika.
przedsiębiorstwa tramwajowego w Boguminie oraz bogaci mieszkańcy Strumienia Karol Wytrzens i Maksymilian Hecker. 14 sierpnia 1909 roku gmina miejska Strumień przekazała na rzecz kolei wąskotorowej kilka parcel i pewną powierzchnię gruntów ornych. Natomiast 18 sierpnia, na ten sam cel, przekazano parcelę orną w Chybiu. Z powyższego wynika, że w 1909 roku rozpoczęto budowę linii kolejowej. W ramach realizacji inwestycji należało wybudować: 4,5 km toru łączącego Strumień z Chybiem, mijankę w pierwszej i pętlę torową w drugiej miejscowości, tor dojazdowy do lokomotywowni (remizy) z zapleczem warsztatowym, a przede wszystkim nowy, stalowy most na rzece Wiśle. Ciągłe kłopoty finansowe zmusiły gminę do zaciągnięcia pożyczki wysokości 200 tys. koron w Śląskim Komunalnym Zakładzie Kredytowym. Gwarancji na tę pożyczkę udzielił Śląski Sejm Krajowy w Opawie 4 lutego 1910 roku, a nieco później Wydział Krajowy (rząd). W ciągu około 13 miesięcy na przełomie lat 1909/1910 wykonano wszystkie niezbędne prace związane z budową kolei, oprócz mostu przez Wisłę. Zlecenie na wykonanie elementów stalowych obiektu otrzymała Huta ,,Witkowice” w Witkowicach (obecnie dzielnica Ostravy). Z kilkutygodniowym opóźnieniem, w listopadzie 1910 roku, na plac 26
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VII/VIII 2019
budowy dostarczono koleją normalno- i wąskotorową z przeładunkiem w Chybiu, części do montażu mostu. Ostatecznie most przez Wisłę, wspólny dla toru i drogi wraz z osobną kładką dla pieszych oddano do użytku w końcu stycznia 1911 roku. Przypuszcza się, że choć obiekt ten zbudowano ze względu na linię kolejową, koszty jego powstania nie obciążyły inwestycji komunikacyjnej tj. kasy gminnej, a niezbędne fundusze przydzielił na ten cel rząd krajowy. Po uzyskaniu, l0 lutego 1911 roku, koncesji na eksploatację kolei przez gminę miejską Strumień nie było już żadnych przeszkód do rozpoczęcia ruchu pociągów. Uroczystość otwarcia linii wąskotorowej odbyła się 12 lutego 1911 roku z udziałem przedstawicieli: austriackiej kolei państwowej, kolei północnej, władz miejskich z burmistrzem F. Skallą na czele i licznie zebranej publiczności. Linia kolejowa, o typowej dla Austrii szerokości 760 mm, rozpoczynała się na rynku miasta Strumień, gdzie wybudowano dużą mijankę. Jej tory przebiegały wokół całego placu rynkowego. Przed budynkiem poczty (później posterunku policji), w jednym z torów mijanki - na który wjeżdżał pociąg przybywający z Chybia, zbudowano obrotnicę. Korzystała z niej lokomotywa, która po zmianie kierunku jazdy, objeżdżała skład wagonów drugim torem mijankowym.
Rozkład jazdy, fot. arch. prywatne
Jeden z rozjazdów mijanki leżał u wlotu na ulicę A. Bernd (obecnie 1 Maja), a drugi u wlotu na szosę do Chybia. Po przekroczeniu mostu na Wiśle tor kolejowy poprowadzono prawą stroną poszerzonej w tym celu szosy. W ten sposób tor wąski, po skrzyżowaniu z drogą wychodzącą spod dworca kolejowego w Chybiu, zataczał duży łuk w prawo (prawie 180o), dzięki czemu został doprowadzony pod sam budynek dworca normalnotorowego od strony wschodniej. Na placu dworcowym wykonano pętlę torową (o średnicy około 80 m), która umożliwiała zmianę kierunku jazdy pociągu wąskotorowego. Przy dojeździe do pętli, w torze wąskim znajdował się rozjazd odgałęziający dodatkowy tor (długości około 70 m) w kierunku rampy przeładunkowej z koleją normalnotorową. Istniejąca do dzisiaj rampa zlokalizowana jest w niedalekiej odległości od budynku dworca normalnotorowego w kierunku wschodnim. Na trasie między rynkiem w Strumieniu, a placem dworcowym w Chybiu zorganizowano dwa przystanki osobowe. Pierwszy był przy moście na Wiśle, natomiast drugi w Zabłociu. Lokomotywownia z zapleczem technicznym
MIJANKA NA RYNKU
dzienne wydatki (wraz z odsetkami od kredytów i amortyzacją) zawierały się w granicach 72-75 koron” Zysk wynosił więc około 8,5 korony dziennie. Można sądzić, że to niewielka kwota. Pamiętajmy jednak, że nawet obecnie niewiele jest kolei, które są dochodowe i nie muszą korzystać z dotacji budżetu państwa. W marcu 1911 roku kolej Strumień-Chybie przewiozła już około 7 780 pasażerów. Tabor kolejki na strumieńskim rynku - widoczny wagon parowy oraz dwa dwuosiowe wagony osobowe, fot. pocztówka ze zbiorów Krzysztofa Puzika.
Krzysztof Soida - fragment monografii „Koleje wąskotorowe na Górnym Śląsku” O dalszych losach strumieńskich tramwajów przeczytają państwo w kolejnym numerze TC.
Strumień rynek, fot. arch. prywatne.
kolei znajdowała się przy obecnej ulicy 1 Maja (dawniej Anny Bernd) w miejscu odgałęzienia ulicy Pawłowickiej. W niewielkim budynku lokomotywowni znajdowały się dwa tory postojowe. Łączna długość wszystkich torów kolei (łącznie z mijanką, pętlą, torem ładunkowym przy rampie i dojazdowym do lokomotywowni) wynosiła około 5,2 km. Wysiłki burmistrza F. Skalli zostały uwieńczone sukcesem. Docenił to nawet cesarz Franciszek Józef przyznając burmistrzowi (w sierpniu 1910 roku) złoty krzyż zasługi z koroną. Równie zasłużony dla budowy kolei, poseł dr K. Ott został (w listopadzie 1910 roku) honorowym obywatelem miasta Strumienia. Od 1 lutego 1911 roku kolej wąskotorowa rozpoczęła regularne przewozy osób, a także i towarów według opracowanego rozkładu jazdy. Przewidywał on 10 par pociągów w godzinach od 5.31 do 22.00. Czas jazdy pociągu w jedną stronę, z postojem na dwóch pośrednich przystankach, wynosił 15 minut. Za przejazd na całej trasie w jedną stronę trzeba było zapłacić 40 halerzy. Przejazd dziecka w wieku 4-10 lat kosztował tylko 14 halerzy. Natomiast bilet miesięczny wyceniono na 7 koron. Przez pierwsze dwa tygodnie funkcjonowania kolei (od 12 do 28 lutego włącznie) przewieziono 3 761 osób. W tym czasie wpływy za przewóz osób wyniosły 904 korony, a za przewóz towarów 508 koron. Przychód dzienny był równy średnio 82 korony natomiast
Kolej wąskotorowa – kolej o prześwicie mniejszym niż określany jako normalny, czyli 1435 mm. Kolej wąskotorowa cechuje się mniejszą zdolnością przewozową od kolei normalnotorowej, jednak można na niej stosować większe pochylenia i łuki o mniejszym promieniu, dzięki czemu jest nawet kilkakrotnie tańsza w budowie. Tramwaj parowy – dawny pojazd szynowy służący do komunikacji miejskiej, napędzany maszyną parową. Istniały dwa podstawowe typy tego pojazdu: albo w silnik parowy wyposażony był bezpośrednio wagon, albo skład ciągnięty był przez stosunkowo niewielką lokomotywę parową. Za poprzednika tramwajów parowych uznaje się steam dummy – parowozy z obudowanym, przystosowanym do ruchu w mieście nadwoziem. Były one popularne §w Stanach Zjednoczonych od lat 30. XIX wieku do czasów wojny secesyjnej.
źródło Wikipedia
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VII/VIII 2019
27
PRZYSTANEK NA ŻĄDANIE artykuł sponsorowany
UBEZPIECZAMY WSZYSTKO UBEZPIECZENIA MAJĄTKOWE
UBEZPIECZENIA TECHNICZNE
· mienia od ognia i innych zdarzeń losowych lub na bazie wszystkich ryzyk (all risks) wraz z ryzykiem utraty zysku (Business Interruption - BI) · mienia od kradzieży i dewastacji · ubezpieczenie gotówki w lokalu i transporcie · ubezpieczenie sprzętu stacjonarnego oraz sprzętu przenośnego · ubezpieczenie szyb i innych przedmiotów od stłuczenia · ubezpieczenia transportowe · ubezpieczenia komunikacyjne
· maszyn od awarii (Machinery Breakdown - MB) · maszyn budowlanych od wszelkich zdarzeń (Contractors Plant Machinery CPM) · robót budowlano - montażowych (Contractors All Risks - CAR i Erection All Risks - EAR) · oraz utraty zysku (Machinery Loss of Profit - MLOP, Advanced Loss of Profit - ALOP)
UBEZPIECZENIA OC
· gwarancje kontraktowe · gwarancje przetargowe, zwrotu zaliczki, dobrego wykonania kontraktu, usunięcia wad i usterek oraz należności handlowe
· z tytułu prowadzonej działalności i posiadanego mienia, · z tytułu niewykonania lub nienależytego wykonania zobowiązania, · odpowiedzialności cywilnej zawodowej, · oraz odpowiedzialności cywilnej menadżerów (D&O)
UBEZPIECZENIA FINANSOWE
ZDROWIE, ŻYCIE · ubezpieczenia pracownicze grupowe · ubezpieczenia na życie indywidualne · ubezpieczenia NNW · ubezpieczenia podróżne · ubezpieczenia zdrowotne
ul. Bobrecka 29, Cieszyn 28 Poczty w budynku Starostwa) (lokal TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VII/VIII 2019
tel. 503 085 915 33 857 81 46
STARY TARG
Gdo się za swój jynzyk wstydzi takim niech się każdy brzidzi
POGADAMY PORZÓNDZYMY
er y
Dr k Jan
al
Fr
yd
K a r o l Da n i e l K a d ł ubiec
W jedyn a trzycatym nomerze naszego TRAMWAJU, dómy się do rzeczy s jednym fest uczónym profesorym ze Zaolzio. Jako mało kierymu podarziło mu sie miyszkać aże w piyńciu państwach, a przi tym, ani roz sie nie przekludzoł. S młodzioków moło isto dzisio gdo wiy, że przed drugóm a niskorzij aji po drugi Wojnie Światowej Europa szybowała granicami tam a spadki i skyrs tego nikiere dziedziny co chwilem miały inszego póna. Chocioż fórt szybowali tymi granicami to Karpyntno w kierej rodzóny je tyn nasz profesor dycki była i je do dzisia na Zaolziu. Ku tymu eszcze trzeja przidać, że tego panoczka, ło kierym dzisio bydzie rzecz, łod młodu fest zajimało to nasze cieszyński prawiyni.
Karol Daniel Kadłubiec - polski etnograf i historyk literatury, badacz kultury, folkloru i języka Śląska Cieszyńskiego. Absolwent polskiego liceum w Czeskim Cieszynie, oraz Uniwersytetu Karola w Pradze. Były wykładowca Uniwersytetu Ostrawskiego, oraz Uniwersytetu Karola. Pełnił także funkcję Kierownika katedry Polonistyki i Folklorystyki, a także kierował Etnicznym Instytutem na Uniwersytecie Ostrawskim. Pracował także na Uniwersytecie Śląskim w Katowicach-Filia
Cieszyn, jako kierownik Zakładu Folklorystyki Ogólnej i Stosowanej. W okresie późniejszym pracował także w katedrze Pedagogiki, Psychologii i Antropologii w Akademii Techniczno - Humanistycznej w Bielsku -Białej. W roku 1994 uzyskał tytuł profesora historii literatury. Jest także czynnym i aktywnym członkiem Polskiego Związku Kulturalno - Oświatowego. Fryderyk Dral: Panie Danielu prziszliście na raje, coby se z czytmiorzami naszego TRAMAJU pofulać i podrzistać po naszymu. Zaolziocy o Was prawióm, że drugigo takigo szykownego panoczka, kiery mo we starości to wszecko jako rzóndzóm, abo prawióm tustelocy po naszymu na wszeckich dziedzinach Śląska Cieszyńskiego ni ma i dłógo eszcze nie bydzie. Skyrs tego móm do Was takóm wielkóm pytke, cobyście to wszecko co przez całe swoji żywobyci żeście zaimawego nazbiyrali na swój pukiel, rzekli to po naszymu czytmiorzóm TRAMWAJU. Daniel Kadłubiec: Jak żech chodził do szkoły. Pochodzym z Karpyntnej, o kierej sie śpiywo, że tam zdechnył kóń i tymu by my se mieli dać po półce. W moji chałupie, kiero była stawiano jeszcze w XIX wieku, mieszkali karpynccy fojtowie, tymu sie tu nazywo Na Fojstwiu. A nie jyny to, bo w jizbie, w kierej żech prziszeł na świat, mój prastarzik uczył polski dziecka – jinszych tu nie było. Był to rok 1872. A jak jizba była za mało, bo wtedy łojcowie mieli moc pociech, prastarzik doł grunt pod szkołe murowanóm, w kierej piyrszym kierownikym był Jan Pilch. Postawił se tu aji dóm. Do dzisio tu nazywajóm Do Pilcha, a w nim sie urodził Stanisław Hadyna. A było to tak. Pilchowie mieli trzi cery, nejmłodszo była Emilka i, jak była starszo, łuczyła z tatóm tutejsze dziecka. Ale zaroz za miedzóm, w Bystrzicy uczył rechtór Jurek Hadyna ze Zamarsk. Muzykant, folklorysta. W Jabónkowie sie spotkoł z Emilkóm łod Pilcha i już ji nie łopuścił do kóńca życio. Jakisi czas TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VII/VIII 2019
29
STARY TARG
fot. Fryderyk Dral
przebywali w chałupie kierownika. I teraz już wiymy, skónd sie wziył na Karpyntnej prziszły wielki muzyk, kiery wymyśloł i stworził „Ślónsk“. Dycki potym mówił i pisoł, że gdyby nie ta Karpyntno, nigdy by tego nie zrobił. Tu posłóchoł, jak śpiywali pastyrze, pastyrki, i tak mu ty pieśniczki wrosły do serca, że już potym szeł z nimi przez całe żywobyci. I chcioł jich pokozać całymu światu, pokozać prowde ło Ślónsku. I pokozoł. Helokały jistebniański dziełuchi a jejich echo leciało łod Nowego Jorku do Tokija. Mieszkoł tu aji Hadynów łujec. Nazywoł sie Jurek Kaleta. Na Karpyntnej byli sami Kaletowie, sami Polocy, sami wanielicy. Tyn Jurek był człowiek ekstra. Malowoł na ścianach. W chałupie Pilcha wszyscy sie chodzili dziwać na jego Droge do Emaus, ale to nie było nic, jak to porownómy z tym, co zrobił na gospodzie Jana Kotasa. Stanisław Hadyna spómino, że Kaleta stoł na wysoki drabinie i na gospodzkim murze malowoł wielkigo lwa. Tak wielkigo, że nigdy już potym na Karpyntnej nie widzioł wiynkszego. Ani firma filmowo Metro-Goldwyn-Mayer ni miała wiynkszego. Hadyna w nim widzioł Michała Anioła, jako w Kaplicy Sykstyński maluje Sónd Łostateczny. Ale tyn sławny karpyncki malyrz ni móg dostać posady ani w Krakowie, ani we Lwowie, tóż sie zebroł i pojechoł do Salzburga, kaj potym sie stoł dyrektorym bankowym. Mo tam do dzisio swojich potómków. Karpyntno była wtedy nejpiekniejszo dziedzina na świecie – tak jóm aji łopisoł Hadyna. I to był fakt. Gónili my po lasach, łónkach i co ciekawe, do żodnego sie nie dorwoł żodyn klyszcz ani jinsze plugastwo. 30
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VII/VIII 2019
W potokach my chytali ryby. Nejwiyncy jich było pod gaciami, skónd my wycióngali pstróngi, jak wody nie było za tela. Na naszym stawie my grali hokej, bo każdo porzóndno gazdówka musiała mieć staw, kiery my nazywali kowiorym. Jak zamarznył, a zimy bywały ni taki jako dzisio, na bóty my prziszrubowali łyżwy, nazywane wtedy szlitszuchami, kije do rynki i wio za jakimsi kónskym gumy. Nejwiynksze hokejowe zapasy widzioł Liberdów staw, na kierym grali dziedziniorze przeciw budónczanóm. Tu wyjaśnióm, że budónczanie mieszkali we sztyrzóch murowanych budynkach, kiere na Karpyntnej postawił trzyniecki werk. Każdy synek też mioł skije zrobióne z jasiyniowego drzewa, na nich były wiónzania, nazywali my jich bindunkami, ze skury, nieskorzi już miały taki fedry w zadku. Na nich my zjyżdżali kany jakóm grape, kopiec, robili my skocznie w Kukawie, na Pańskim Placu, a Na Kalyciónce była nejwiynkszo. Tam szło skoczyć aji przez dwacet metrów. Tóż to było cosi! Dziecka wtedy góniły, bawiły sie na świyżym lufcie a nie ślynczały w chałupie. U nas za stodołóm my łorganizowali aji letni łolimpiady. Skokali my do wyrchu, do dalki, chybali my dyskym, gónili my na miedzy sprinty, a na wszystko mioł łoko mój tata, nauczyciel w szesności szkołach na Zaolziu, kiery był wielkim sportowcym aji folklorystóm. I po nim żech to zdziedził. W roku 1934 łuczył w Bystrzicy. Dowiedzioł sie, że w Salzburgu sóm wielki festiwale wielkigo Mozarta i że tam dyryguje nejwiynkszy z wielkich, sóm Arturo Toscanini. I co zrobił. Namówił kolege Karola Bobra, wziyli stare koła, siedli na nich i pojechali posłóchać niebiański muzyki. Za trzi tydnie już zaś byli dóma i do kóńca życio spóminoł, jako jechali przez Semmering, Leoben aż dojechali tam, kaj chcieli. Bicykle wtedy wożyły ze trzicet kilo, miały jyny kete i po jednym zymbatym kole w przodku i w zadku. Hamowało sie ketóm aji brymzóm na przedni rynksztangli. Kómu by sie dzisio chciało!!! Po moc a moc rokach żech tóm ceste przejechoł autym i ni mogym uwierzić, że łóni to pokónali na tych bicyklach. Jak żech mioł z piyńć roków, zebrali mie tatowie do Teatru w Cieszynie. Było to za Niymców i grali bajke ło królewnie śniegu, Schneewittchen. Zaczarowano królewna leżała w szklannej tróhle, a królewicz ku ni wjechoł na prowdziwym kóniu. Jakby z nieba spod, bo tam je scyna, kiero sie łobraco, tóż znienazdanio sie pokozoł. Były tam prowdziwe karzełki, wszystko było prowdziwe i ta wielko radość, że królewna łożyła, że było wiesieli, a my sie łokropnie z tego radowali, choć żech nie rozumioł, co mówióm. Widzym, jakoby to było teraz, wryło sie to do mnie na dycki. I tu widać, jaki wielki znaczyni majóm bajki dlo dusze małego człowieka. Po karpyncki ludówce żech szeł do bystrzicki wydziałówki. Z chałupy żech to mioł ze sztyry kilometry
STARY TARG
w jednóm stróne. W zimie my chodzili pieszo a jak już śniega nie było, wycióngali my koła i wio. Piyrsze mi tata kupił w Bystrzicy łu Szurmana. Nazywało sie „eska“ i słóżyło mi kupa roków. W Bystrzicy był wtedy polski klub sportowy Gróń, za kiery my grali fusbal. Nikierzi nasi rechtorzi też za niego grali, tóż nas wcióngli też. Grało sie w niedziele. Jak wygroł Gróń, w pyndziałek sie nie pytało, ale jak też przegroł, lepi było zostać w chałupie. Dyrektorym szkoły był wtedy Jan Kozieł. Nigdy nie zapómnym, jak nóm czytoł Potop, jak Kmicic czołgoł sie ku szwedzki kolubrynie i ty jego słowa: „Naści, piesku, kiełbasy…“. To było wielki świynto, to czytani Sienkiewicza. Móm to przed łoczami, aji w sercu, w sumieniu. Gróń też łorganizowoł roz za rok sportowy dziyń, tóż też my tu skokali, gónili i wtedy tu żech zacznył myśleć jakosi jinaczy ło sporcie. Wgryzech sie do trynowanio, na karpyncki miedzy my łodmierzili 60 aji
fot. Fryderyk Dral
100 metrów, tata mioł stopery i tu był poczóntek moji lechki atletyki, kiero szła sy mnóm przez kluby w Trzyńcu i Pradze, ale ło tym nieskorzi. Ja, alech też zapómnioł powiedzieć, żech sie łuczył grać na skrzipcach u pana Szurmana, byłech w szkolnej łorkiestrze, a jakisi egzamin żech robił aji w cieszyński szkole muzycznej. Musiołech mieć przepustke, aby mie przez most puścili. A powiym, że gróm do dzisio, bo w muzyce je jinszy świat. Z wydziałówki żech szeł do szkoły w Czeskim Cieszynie. Nazywała sie Jedynastoletnio Szkoła Średnio, czyli dzisiejsze liceum. Jeździli my autobusym, w Trzyńcu my przesiadali. Wszyscy mówili po naszymu. I my, i ci, co chodzili do czeski szkoły. Człowiek nie poznal, gdo je gdo. Dzisio je to już ganc jinaczy. Jyny polski dziecka mówióm gwaróm. W szkole na pauzach też jyny dźwiynczała naszo piyrszo mowa, a tej literacki my sie łuczyli na lekcyjach. Rechtorzi mówili poprawnie, choć wszyscy wyrośli w gwarze, mieli jóm radzi i też ji łużywali, ale ni w szkole. Piyrszy roz żech tu poznoł, że dziecka łod Jabónkowa mówiły jinaczy. Tóż my sie kapke ś nich wyśmiywali, że „maszina jadzie do Ciaszina“.
Po naszymu to było, że „maszyna jedzie do Cieszyna“. Łóni kapke „przisiustkowali“, mówili miynko a my na to nie byli zwykli, tóż my sie z poczóntku dziwili. Po maturze żech nie wiedzioł, czy jiść na medycyne, czy na humanistyke. Wybroł żech to drugi i pojechoł do Pragi na nejstarszy w tej czynści Europy uniwersytet. Synek z Karpyntnej, kiedy gónił po miedzach, naroz był we wielkim mieście. Było mie teschno za tymi polami i miedzami, za tym dómym jedynym na świecie. Jak żech jechoł ku chałupie, to mi serce skokało z radości, jak żech łod ni łodjyżdżoł, żol mie łogarbowoł. Ale żech se zwyknył. Mówióm, że człowiek se zwyknie aji na szubiynice. Sztudynci tu byli sympatyczni, aji spoza granice. Byli tu aji z Móngolije. Z jednym żech jakisi czas mieszkoł, wszyscy sie pilnie łuczyli, tóż po roku sie szło ś nimi domówić. Nie wiym, czy jo bych do móngolskigo tak pryndko wloz jako łóni do czeskigo. Na filologiji słowiański byli rechtorzi, kierych znoł cały świat – Havránek, Mukařovský, Skalička, Horálek, Krejčí. Moc żech sie łod nich dowiedzioł aji ło jynzyku, ło literaturze, aji ło folklorze. To były jinsze czasy. Nie było Internetu, nic nie szło ścióngnyć, tóż siedzieli my na wykładach, posłóchali tak, że muche było słyszeć, pisali my wszystko, ślynczeli w bibliotekach. Poloków ze Zaolzio sie wtedy łuczyło w Pradze masa, tóż my założyli polski klub, schodzali my sie każdy pióntek, tańczyli my tańce cieszyński i narodowe, kiere sie wszystkim łokropnie podobały. W Pradze był też akademicki klub sportowy „Slavia“, bardzo dobry, tóż za niego żech gónił nejczynści 400 metrów. Niezapómniane były zawody na Strahowie, w kierych sztudynci z uniwersytetu sie bili z tymi z politechniki. Nejczynści my wygrowali, aji potym na mistrzostwach akademickich całej republiki, do kierej patrzili wtedy aji Słowiocy. Jak żech tu kóńczył szkołe, mógech tu zostać, bo mi kwartyr dowały kluby sportowe, kiere miały lechkóm atletyke, mógech tu aji robić w Instytucie Etnografije a Folklorystyki, ale cióngło mie do dómu. Do gróni, do Łolzy, do pieśniczek, do tego po naszymu. Promocyja była szumno w auli, kiero pamiynto cysorza Karola IV. Potym mie wziyli na wojne, narukowołech też do Pragi, do klubu sportowego „Dukla“, kiery we fusbalu sie czynsto bił ze zabrzańskim „Górnikym“, ale mie tam nie było, boch do balóna nie kopoł. Nó a potym sie zaczło prowdziwe życi. Dostołech robote w czeskocieszyńskim Technikum Rolniczym, i tu był poczóntek moji karyjery rechtorski. A jak to było dali? Je tego moc do połopowiadanio, tóż tu skóńczymy, a jak sie jeszcze kiejsi spotkómy, tóż Wóm ło tym powykłodóm.
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VII/VIII 2019
31
PRZYSTANEK NA ŻĄDANIE artykuł sponsorowany
32
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VII/VIII 2019
PRZYSTANEK NA ŻĄDANIE artykuł sponsorowany
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VII/VIII 2019
33
MIJANKA NA RYNKU
sk
zu
U
rs
a
Oszczędności w ustrońskich szkołach - kosztem uczniów l a M a r ko w
„Co dzień przestrzegam, jak młódź cierpi na tem, że nie ma szkół uczących żyć z ludźmi i światem.” Adam Mickiewicz
W Polsce przeznaczamy na edukację per capita (na osobę) 584 euro, średnia unijna jest prawie trzy razy wyższa (1,4 tys. euro). Słowacy, Czesi dają dużo więcej, tylko Bułgarzy mniej. Toczy się właśnie walka o przyszłość edukacji i to w perspektywie kilkudziesięcioletniej, bo sytuacja budżetowa będzie się pogarszać. Zdrowie i edukacja – obie dziedziny niedoinwestowane – będą się bić o dodatkowy grosz.
R
eforma a raczej deforma oświaty spowodowała problemy finansowe samorządów, a przede wszystkim szkół. Prawie każde miasto oraz małe gminy stają przed potrzebą szukania oszczędności. Najprostszym więc sposobem jest redukcja szkół. Opór społeczny jest jednak duży, a każdy samorząd wie, że takie rozwiązanie jest ryzykowne i grozi utratą zaufania publicznego. 34
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VII/VIII 2019
Włodarze szukają więc innych sposobów oszczędzania na szkołach. W Ustroniu każda ze szkół odczuła już cięcia finansowe, ale najbardziej niezrozumiałym sposobem jest ograniczenie liczby godzin w zakresie zajęć psychologiczno- pedagogicznych. Rozporządzenie Ministra Edukacji Narodowej z dnia 9 sierpnia 2017 r. w sprawie zasad organizacji i udzielania
MIJANKA NA RYNKU
pomocy pedagogiczno-psychologicznej w publicznych szkołach i placówkach nakłada na szkołę obowiązek udzielenia takiej pomocy. Na podstawie wytycznych przesłanych do szkół przez Inspektora Oświaty Magdalenę Kozłowską do arkusza organizacyjnego, udzielenie takiej pomocy na terenie Szkoły Podstawowej nr 5 w Ustroniu zostało w znaczny sposób ograniczone poprzez np. wycofanie zajęć z logopedą. Zgodnie z rozporządzeniem takie zajęcia powinny odbywać się na terenie szkoły. Ograniczona liczba godzin do max. 11 z wcześniejszych 17 pedagoga szkolnego spowoduje brak możliwości udzielenia rzetelnej pomocy oraz utrudni pracę z dziećmi z trudną sytuacją rodzinną lub niedostosowaniem społecznym. Obecnie szkoła ta prowadzi pomoc PPP na podstawie 25 opinii i 5 orzeczeń, jak również prowadzi pracę psychologiczno – pedagogiczną z uczniami po traumach z rodzin niedostosowanych społecznie. Ograniczenia dotyczą również godzin nauczyciela wspomagającego co uniemożliwia sprawne funkcjonowanie ucznia z orzeczeniem na terenie placówki. Wyznaczone limity godzin nauczyciela wspomagającego: klasy I- III- 15 godzin; IV-VI- 17 godzin; VIIVIII – 18 godzin, nie pozwalają na zabezpieczenie potrzeb uczniów. Do tej pory to dyrektor szkoły ustalał ilość potrzebnych godzin stosownie do orzeczeń oraz indywidualnych potrzeb i możliwości ucznia. Na wszystkie zajęcia specjalistyczne np. zajęcia dydaktyczno-wyrównawcze, rozwijające, korekcyjno-kompensacyjne szkoła otrzymała tylko 6 godzin. Nie zaspokaja to potrzeb ośmioklasowej szkoły. Obniżono również godziny psychologa, co przy specyfice tej placówki uniemożliwia regularną pracę oraz wspomaganie rozwoju dzieci. Ponadto pomoc udzielana jest również uczniom na podstawie wniosku nauczyciela oraz wychowawców, na co w tym wypadku zabraknie godzin według nowych zaleceń. Zostały również zmienione godziny pracy biblioteki z 25 na 20, co negatywnie wpłynie na rozwój czytelnictwa wśród uczniów, realizację zajęć pro czytelniczych oraz dostęp do niej. Biblioteka jako centrum rozwoju i zainteresowań uczniów przez skrócenie czasu pracy nie będzie w stanie, w zadowalającym stopniu prowadzić kół zainteresowań np. robotyki lub klubu filmowego. Zgodnie z wytycznymi MEN placówka brała udział w Narodowym Programie Rozwoju Czytelnictwa, jest to również jedyny ośrodek kulturalny na terenie dzielnicy Lipowiec w Ustroniu. Kierując się dobrem uczniów i przepisami prawa Rada Pedagogiczna Sp 5 w Ustroniu zaopiniowała negatywnie arkusz organizacyjny na rok 2019/ 2020. Jak się dowiedzieliśmy nie jest to jedyna szkoła w Ustroniu dotknięta taką formą oszczędności. Wszystkie
szkoły na terenie miasta mają zredukowane godziny w zakresie pomocy psychologiczno-pedagogicznej. Być może taka decyzja podyktowana jest tylko szukaniem oszczędności jednak pomoc jaką otrzymują dzieci w szkołach jest nieoceniona i warta dużo więcej niż miejski budżet. W oficjalnej odpowiedzi skierowanej przez Urząd Miasta czytamy: „Na początku obecnej kadencji przeprowadzono audyt zewnętrzny dotyczący arkuszy organizacyjnych we wszystkich placówkach oświatowych miasta Ustroń. Audyt przeprowadzono celem racjonalizacji wydatków oświatowych. Po konsultacjach z dyrektorami wszystkich szkół i przedszkoli w Ustroniu, określono parametry, które mają pozwolić w przyszłości na optymalizację wydatków, a także na unormowanie rozbieżności pomiędzy poszczególnymi szkołami: zapewni to sprawiedliwy sposób organizacji oświaty i, co najważniejsze, dostosuje zatrudnienie do zmieniających się warunków demograficznych. Analiza arkuszy wykazała, że gmina Ustroń inwestuje w edukację dużo więcej niż inne gminy w Polsce (dodając wiele godzin dodatkowych do ramowych planów nauczania). W obliczu wzrastających zadań oświatowych, za którymi nie idzie dodatkowe finansowanie z Ministerstwa, stwarzanie dzieciom jak najlepszych warunków nauki i zapewnienie dodatkowych zajęć oraz potrzebnego wsparcia, staje się coraz trudniejsze. Efektem dotychczasowych prac jest raport, który został przedstawiony na spotkaniu z dyrektorami szkół i przedszkoli. Danych jest dużo. Miasto Ustroń należy do 10 procent gmin w kraju, które najwięcej dopłacają do oświaty w przeliczeniu na jednego mieszkańca. Dobrze, bo wiemy, że nasze dzieci są bardzo dobrze zabezpieczone i wszelkiego rodzaju zadania, poza czystą usługą oświatową, czyli nauczaniem, są w naszych placówkach realizowane na wysoki poziomie w przedszkolach i szkołach. Mowa o zajęciach takich jak: logopedia, oligofrenpedagogika, gimnastyka korekcyjna, które w żaden sposób nie są subwencjonowane przez państwo. Są to rzeczy ponadnormatywne, które w mieście Ustroń kosztują około 4.000.000 zł rocznie. To są spore środki, oprócz tych, które normalnie przeznaczamy dopłacając do subwencji, zapewniającej około 50% potrzeb w zależności od roku. Daje to kilkanaście milionów zł rocznie, które miasto Ustroń dopłaca ekstra do oświaty. Stwierdzono, że tych ponadnormatywnych jest 69 etatów w skali całego miasta we wszystkich placówkach. Podczas spotkań z dyrektorami placówek uzgodniliśmy ścięcie około 10-11 etatów (przy sugestii audytorów, że takich etatów należałoby ściąć w liczbie aż 69). Finalnie oszczędność będzie wynosiła między 500 a 600 tysięcy zł w skali roku. TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VII/VIII 2019
35
MIJANKA NA RYNKU
Ograniczenia etatów dotyczyły wszystkich placówek i wynikają z zastosowanych, jednakowych rozwiązań dla wszystkich szkół i przedszkoli. I tak ustalono: - limit etatu pedagoga i psychologa w zależności od liczby uczniów w szkole; - limit godzin psychologa w przedszkolach (po 1h na oddział przedszkolny); - godziny logopedy w szkole z oddziałami integracyjnymi i wszystkich przedszkolach; - limit godzin pracy bibliotekarzy w zależności od liczby uczniów w szkole; - optymalizacja godzin pracy świetlicy szkolnej w czasie, gdy uczniowie są na lekcjach; - stałe limity godzin dla nauczycieli wspomagających w poszczególnych klasach; - limit godzin na tzw. pomoc psychologiczno-pedagogiczną dla każdej szkoły; - zlikwidowanie tzw. dublowania godzin na zajęciach języka angielskiego i rytmiki w przedszkolach. Wszystkie te działania standaryzują zasady opracowywania arkuszy organizacyjnych placówek oświatowych przez ustalenie jednakowych zasad postępowania dla wszystkich placówek oświatowych w mieście Ustroń” – wyjaśnia Przemysław Wojtasik Strateg Marki i Miasta Ustroń &PR Manager. 36
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VII/VIII 2019
Dlaczego psychologiczno-pedagogiczna pomoc uczniom jest w szkołach tak potrzebna? Uczniowie w dzisiejszych czasach borykają się z dużymi społecznymi problemami. Brak akceptacji rówieśniczej, dyskryminacja, hejt czy problemy rodzinne popychają często do złych wyborów a nawet prób samobójczych. Szkoła jest więc pierwszym miejscem w którym problem się rozpoznaje i równocześnie jest szansą na pomoc w odpowiednim momencie. Sporządzenie trafnej diagnozy problemów dziecka – rozpoznanie sytuacji rodzinnej, indywidualnych potrzeb rozwojowych i edukacyjnych ucznia, jego możliwości psychofizycznych, uzdolnień i zainteresowań – jest konieczne do zaplanowania w szkole działań wspierających dziecko, stworzenia odpowiednich warunków do jego prawidłowego rozwoju i zaspokojenia potrzeb. Diagnozą problemów uczniów zajmuje się w szkole nie tylko psycholog, ale również nauczyciele i inni specjaliści pracujący z dzieckiem. Naczelną wartością dla pedagoga czy psychologa szkolnego jest dobro dziecka. Dbanie o prawidłowy rozwój dziecka, wychowanie i nauczanie wymaga czasu i zaangażowania. Każda z osób kontaktująca się z uczniem w szkole, w domu, na lekcji, na przerwie, podczas wycieczki szkolnej czy w kościele oddziałuje na niego. Nic nie dzieje się z dnia na dzień. Rozwój dziecka, jego dorastanie i nabieranie doświadczenia życiowego jest procesem ciągłym – wymaga czasu, uważności, zaangażowania i współpracy wszystkich osób z otoczenia dziecka. Rodzice, nauczyciele, wychowawcy, psycholog i inni specjaliści powinni ze sobą rozmawiać, wymieniać się doświadczeniami i wspólnie wypracowywać najlepsze rozwiązania. Taki rodzaj współpracy ustala się już na początku roku szkolnego. Jak więc po decyzjach burmistrza Ustronia będzie wyglądała ta współpraca od września? Dyrektorzy szkół stoją przed sporym dylematem. Z jednej strony zobowiązani są by dostosować pracę do wymogów ustawy, z drugiej uniemożliwia im się to, odbierając środki. Jednak od początku reformy oświaty, strajków i finansowych problemów samorządów zauważa się, że osoby najważniejsze, a w tym przypadku uczniowie ponoszą konsekwencje tego całego bałaganu. Dzieci nie mają wpływu na obecny stan rzeczy jednak żongluje się nimi ubierając je w całkiem dorosłe problemy.
MIJANKA NA RYNKU
Imka i Gonia znalazły swój nowy dom, ale reszta ich „psiej rodziny po przejściach” wciąż czeka.
mała historia na czteRY ŁaPY To będzie krótka opowieść o spacerowaniu – bez obaw, nie będę wychwalać zalet nordic walking, inni zrobili to już dużo wcześniej i lepiej. To opowieść o spacerowaniu, które pozwala oderwać się od myślenia o końcu własnego nosa, a zrobić „troszkę i teraz” dobrego… dla innych.
Był
styczniowy sobotni poranek. Biało dookoła i mroźne podmuchy wiatru. Wędrowaliśmy do cieszyńskiego schroniska na pierwsze spotkanie z potencjalnym, nowym członkiem naszej rodziny. Radość mieszała się z obawami. Jak to będzie? Minęło wiele lat, odkąd odeszła moja kudłata towarzyszka zabaw. Tęskniłam, ale przez tyle lat nic z tym nie zrobiłam. W rodzinnych pogaduchach z mężem wracał co jakiś czas niezbyt śmieszny żart: – Mężu, kochasz mnie? – pyta
pchla żona. – Mhm… – odpowiada mąż. – To kup mi psa! Oczywiście nie było mowy o kupnie psa, ale adopcji ze schroniska. Lecz trudno było się zdecydować. – Często jesteśmy w rozjazdach, nie ma nas w domu długimi godzinami, mieszkamy w bloku. Pies by się męczył – powtarzał mój mąż, próbując być „głosem rozsądku”. Choć w naszym duecie to zazwyczaj ja jestem tą rozważną. Ale gdy tylko zdarzało nam się spotkać znajomego psiarza lub kociarza ze swoim podopiecznym, okazywało TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VII/VIII 2019
37
MIJANKA NA RYNKU
się, że szybko zaprzyjaźnialiśmy się ze zwierzakami. I, że bardzo cieszy nas ich towarzystwo. Gdy w końcu zaczęliśmy przebąkiwać, że może jednak tak, że już, że pies… Ruszyła lawina ogłoszeń z psiakami do adopcji, podsyłanych przez przyjaciół, którzy chcieli nam pomóc w podjęciu decyzji. Ale ciągle coś nie grało. Aż któregoś dnia, zerknęłam na stronę cieszyńskiego schroniska. I moją uwagę przyciągnęły zdjęcia dwóch psiaków. Miały za sobą trudne przejścia – wraz z prawie trzydziestką pozostałych psów zostały odebrane interwencyjnie poprzednim właścicielom, którym miłość do zwierząt wymknęła się spod kontroli. Serce podpowiadało, że któryś z tych psiaków czekał właśnie na nas. Rozum ostrzegał, że to nie są internetowe zakupy, ani konkurs piękności i że mogą być kłopoty ze zwierzakiem z taką przeszłością. Ale tego co zobaczyliśmy, nie dało się „odwidzieć”. Musieliśmy sprawdzić, czy damy radę „dogadać się” z psiakami ze zdjęć. Okazało się, że w sobotnie przedpołudnia wolontariusze z Fundacji „Lepszy Świat” chodzą na spacery z podopiecznymi schroniska. Umówiliśmy się. I tak oto w styczniowy sobotni poranek zaczynaliśmy nowy rozdział naszej historii.
Dawanie sobie czasu Wystarczyło 5 minut i mała, kudłata Gonia skradła nasze serca, ale miała silną konkurencję – Kaktusa. Oba wystraszone, nieufne, spacer na smyczy był dla nich wyzwaniem. Ale bardzo łaknęły uwagi człowieka. Wróciliśmy po tygodniu. Udało się przejść już nieco dłuższy odcinek. Psy nabrały do nas odrobinę więcej zaufania, ale pojawiły się obawy, że najprawdopodobniej czas, gdy powinny być uczone bycia z ludźmi i wśród ludzi, został zmarnowany. Choć może niezupełnie. Okazało się, że oba psiaki nie są totalnie wycofane – podczas spacerów zaczęły powolutku otwierać się i udowadniać, że jeszcze możliwa jest zmiana. Wiedzieliśmy, że jeśli weźmiemy ze schroniska któreś z nich, czeka nas lekcja cierpliwości. Zaczęła się dla nas w dniu, który dla wielu osób jest szczególny, bo były to Walentynki. Do naszej rodziny dołączyła Gonia – nie była to dla nas łatwa decyzja, bo oznaczała dla Kaktusa dalsze czekanie na nowy dom. Za to u nas, kudłaty domownik, wniósł dużą dawkę radości. Któż inny jak nie pies potrafi tak entuzjastycznie witać was po powrocie do domu? Psiarze wiedzą, o czym mowa. A widok psa, który zaczyna podrzucać i gonić piłkę, choć wcześniej właściwie nie wiedział do czego służą zabawki? Bezcenny. Takich scenek można by wyliczać jeszcze wiele. Nie brakowało też chwil zwątpienia, bywało że w głowie kotłowało się pytanie: Po co nam to było? W takich momentach mieliśmy do kogo się odezwać – ekipa Fundacji „Lepszy Świat” 38
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VII/VIII 2019
zawsze służyła podpowiedziami, co zrobić albo po prostu wspierała dobrym słowem. W tych rozmowach powracało często stwierdzenie: Dajcie sobie czas.
Miasto w nowej perspektywie I rzeczywiście. Gonia coraz lepiej czuła się w naszym towarzystwie, a my w jej. O ile dom stał się bezpiecznym azylem, o tyle świat zewnętrzny ją przerażał i wciąż tak bywa. Ale cierpliwie ćwiczymy – spacerujemy, wychodzimy do ludzi, spotykamy się z innymi psami, odwiedzamy nowe miejsca. I niemal z rozpędu dołączyliśmy do grona wolontariuszy, wyprowadzających psy ze schroniska. No, i wychodziliśmy sobie… Imkę. Tak, nie pojawiła się wcześniej w tej historii. To kolejny z psiaków, które wraz z Gonią i kilkunastoma innymi psiakami trafiły do cieszyńskiego schroniska, odebrane poprzednim właścicielom. Uznaliśmy, że psom, które całe swoje dotychczasowe życie spędziły w tak licznej ekipie, łatwiej będzie we dwoje. I tak oto, ludzie, którzy nie mogli przez tyle lat zdecydować się na psa, zostali opiekunami dwóch suczek. Imka początkowo sprawiała wrażenie dużo starszego niż w rzeczywistości, znużonego życiem psa. Dzisiaj jest wesołym, ciekawskim, chętnym do zabawy psiakiem. Stała się przewodniczką i opiekunką dla Goni, choć sama zmaga się ze swoimi strachami. A my dołączyliśmy też przy okazji do wielkiej rodziny psiarzy – pogawędki o psich sprawach ze świeżo napotykanymi osobami stają się naszą codziennością. Kłaniamy się i rozmawiamy z wieloma sąsiadami – dopiero teraz do nas dociera, ilu psiarzy mamy w okolicy. Regularnym spacerom zawdzięczamy coraz lepszą formę – dawno takiej nie mieliśmy. Odkrywamy też nowe dla nas oblicze Cieszyna – zapewniam, że miasto oglądane z perspektywy poszukiwacza trawników i innych miejsc nadających się do spacerowania z psem, wygląda nieco inaczej. I nadal w sobotnie poranki odwiedzamy schronisko. I spacerujemy z Kaktusem, ale poznaliśmy też jego „krewniaków”: maleńką Figę, energicznego Denara, płochliwego Cezara, wesołkowatego Pastela. Kilku udało się już znaleźć nowe domy, ale reszta wciąż czeka na swojego człowieka.
Jak nie rozchodzić dobrych intencji? Ponieważ dołączyliśmy do wielkiej rodziny psiarzy, czyli ludzi pozytywnie zakręconych na punkcie swoich czworonożnych przyjaciół, mogłabym jeszcze długo zanudzać opowieściami o tym, co tym razem zmalowały Gonia i Imka. Lecz ich historia była pretekstem, żeby tak naprawdę powiedzieć: pomaganie jest proste. Gdy jeszcze wahaliśmy się, czy wziąć psiaka, tak się złożyło,
MIJANKA NA RYNKU
że Cieszyn odwiedził Szymon Hołownia, dziennikarz, felietonista, autor książki „Boskie zwierzęta”, założyciel fundacji pomagających małym mieszkańcom Afryki. Podczas spotkania mówił m.in. o tym, że pomaganie jest proste. – Mamy zazwyczaj dużo dobrych intencji, które udaje nam się skutecznie rozchodzić. Trzeba zrobić troszkę i teraz, a nie czekać na okazję do dokonania czegoś wielkiego – usłyszałam. I słowa te utwierdziły nas w decyzji, że czas gadania minął. Nasze „troszkę i teraz” oznaczało spacerowanie. Na szczęście nie rozchodziliśmy dobrych intencji, ale wychodziliśmy sobie nowych domowników. I chodzimy dalej. Poznaliśmy grupę fantastycznych ludzi, którzy nie ględzą o tym, jacy są dobrzy i jak pomagają. Po prostu to robią. Super ich znać! To ekipa nie tylko psiarzy, ale jest też grono osób, które troszczą się o kocich podopiecznych Fundacji. Ale najlepsze w tej opowieści jest to, że każdy może zrobić „troszkę i teraz”. Co na przykład? Jak przekonywał Szymon Hołownia, jeśli brakuje czasu i innych możliwości, można zrezygnować choć z jednej kawy lub piwa i kwotę, której się nie wyda przekazywać na określony cel. Ważne, żeby robić to regularnie. Można więc wesprzeć Fundację pieniędzmi, które posłużą m.in. na opiekę weterynaryjną nad zwierzakami ze schroniska. Można zostać wolontariuszem. Można adoptować psa. Albo kota, jednego z tych,
które mieszkają w kocim zakątku. A równie potrzebne są domy tymczasowe – to szczególnie ważne miejsca dla szczeniaków i kociaków. I chodzi nie tylko o potrzebę bliskości i trudności w zaaklimatyzowaniu się w większym skupisku zwierząt, ale szansę by maluchy nabrały odporności lub wyleczyły rozmaite dolegliwości. Domy tymczasowe są bardzo potrzebne też starszym zwierzętom, które mogą być w niezłej formie pod warunkiem systematycznego podawania leków i monitorowania ich stanu zdrowia. Na zachętę warto podkreślić, że można jako tymczasowy dom zaopiekować się pojedynczym zwierzęciem, a Fundacja pokrywa koszty opieki weterynaryjnej oraz karmy. Za to liczy na pomoc w znalezieniu chętnych do adopcji. A jeśli nie wiecie jak zacząć, po prostu odezwijcie się do ludzi z Fundacji. Beata Mońka Fundacja „Lepszy Świat” www.fundacjalepszyswiat.pl, tel. 793 555 194 (iwona), tel. 782 717 771 (kasia) schronisko dla zwierząt „azyl” w cieszynie, schronisko.ustronet.pl
fot. Wolontariusze Fundacji „Lepszy Świat”, arch. prywatne.
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VII/VIII 2019
39
MIJANKA NA RYNKU
om
h
ły
D
ini k a R yc
CZY MIASTU UDA SIĘ rozwiązać problemy cieszyńskich działkowców? zdjęcia Dominika Rychły
40
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VII/VIII 2019
MIJANKA NA RYNKU
rodzinne ogródki działkowe to nieodłączny element krajobrazu, zarówno dużych, jak i mniejszych miast. Kojarzą się z ostoją spokoju i zieleni pośród betonowej miejskiej przestrzeni. umożliwiają wielu rodzinom wypoczynek, rekreację, uprawę różnorodnych roślin, bez konieczności dalszych wyjazdów za miasto. Takich miejsc nie brakuje również w Cieszynie – wśród nich możemy wymienić rOd Złocień, Karolinka, Tulipan czy Celmę. Tworzą one jedne z naszych lokalnych społeczności, i jak każda grupa społeczna mają swoje codzienne bolączki, którymi powinny zainteresować się władze miasta.
r
odzinne Ogródki Działkowe nie pełnią tylko funkcji rekreacyjno-wypoczynkowej. Bardzo ważna jest funkcja społeczna, ponieważ są one miejscem spotkań. Jest to istotne szczególnie dla osób starszych – niejednokrotnie samotnych. Nie bez znaczenia pozostaje edukacja dotycząca podstaw ogrodnictwa, sadownictwa, a nawet pszczelarstwa, co nie byłoby możliwe, w przypadku zamieszkania w budynkach wielorodzinnych. Ważna jest również ekonomia, czyli możliwość wypoczynku bez kosztownych wyjazdów, a także posiadanie na własny użytek, ekologicznych plonów z niewielkich upraw. Nie należy bagatelizować także roli estetycznej – ogródki działkowe stanowią niejednokrotnie zieloną ostoję miasta - oraz roli ekologicznej, do której zalicza się ochrona bioróżnorodności oraz pozytywy wpływ na mikroklimat. Jak widać, to ważna społeczność w każdym mieście, również w Cieszynie. Niejednokrotnie jednak bagatelizuje się jej wagę, nie zauważając zgłaszanych przez lata problemów, nad którymi warto byłoby się pochylić. Na razie można odnieść wrażenie, że ta grupa mieszkańców jest bagatelizowana przez władze – i nie chodzi tu tylko o te obecne. Zgodnie z Ustawą o rodzinnych ogródkach działkowych, z dnia 13 grudnia 2013 r., Art. 6. 1. Organy administracji rządowej i jednostek samorządu terytorialnego tworzą warunki dla rozwoju ROD. O to, w jaki sposób miasto Cieszyn planuje realizować zapis, zapytaliśmy rzecznika miasta Katarzynę Koczwarę, która wskazała, że władze Cieszyna są w trakcie opracowywania projektu uchwały dotyczącej dotacji, umożliwiającej wspieranie taką formą pomocy m.in. ROD. Projekt zostanie przedstawiony radnym w trzecim kwartale roku. Innych propozycji na razie nie ma. Jedną z podstawowych bolączek działkowców są opłaty za śmieci. Śmieci opłacane są przez nich w prywatnych domach czy mieszkaniach, a także na działkach. Co prawda, jest to opłata ryczałtowa, jednak
obejmuje ona cały rok, wraz martwym sezonem, który trwa przecież przez dłuższy okres w roku. Jak odpowiada nam Katarzyna Koczwara - w przypadku objęcia przez gminę zorganizowanego systemu odbierania odpadów komunalnych nieruchomości z domkami letniskowymi i innych wykorzystywanych na cele rekreacyjno-wypoczynkowe przez część roku, na gminie ciąży obowiązek podjęcia uchwały określającej ryczałtową stawkę opłaty za gospodarowanie odpadami komunalnymi. Art. 6j ust. 3b i 3c ustawy o utrzymaniu czystości i porządku w gminach zawiera m.in. następującą wytyczną do ustalenia ryczałtowej stawki opłaty, tj. stawka jest uchwalana jako roczna ryczałtowa opłata od domku letniskowego lub od innej nieruchomości wykorzystywanej na cele rekreacyjno-wypoczynkowe. - Wprowadzenie tego przepisu ma ułatwić ustalanie opłaty, która ma mieć charakter ryczałtowy, bez konieczności ustalania okresu przebywania na danej nieruchomości i faktycznego czasu wytwarzania na niej odpadów, czy ustalania faktycznie wytworzonej ilości odpadów – odpowiada rzecznik cieszyńskiego urzędu. - Zgodnie z art. 6j ust. 3b ustawy o utrzymaniu czystości i porządku w gminach rada gminy winna uchwalić ryczałtową stawkę opłaty za gospodarowanie odpadami komunalnymi za rok od domku letniskowego lub TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VII/VIII 2019
41
MIJANKA NA RYNKU
od innej nieruchomości wykorzystywanej na cele rekreacyjno-wypoczynkowe (np. działki rekreacyjne). Taką uchwałę Rada Miejska Cieszyna podjęła na sesji w dniu 27 sierpnia 2015 r. w sprawie ustalenia stawki opłaty za gospodarowanie odpadami komunalnymi w przypadku nieruchomości niezamieszkałych, na których powstają odpady komunalne, z mocą obowiązującą od dnia 1 stycznia 2016 r. Natomiast z dniem 1 kwietnia 2019 r. nastąpiła zmiana stawki opłaty ryczałtowej, która w roku 2019 wynosi: 57,00 zł za rok od domku letniskowego lub od innej nieruchomości wykorzystywanej na cele rekreacyjno-wypoczynkowe, jeżeli odpady komunalne są zbierane i odbierane w sposób selektywny: 74,00 zł za rok od domku letniskowego lub od innej nieruchomości wykorzystywanej na cele rekreacyjno-wypoczynkowe, jeżeli odpady komunalne nie są w sposób selektywny zbierane i odbierane. Jak dodaje Katarzyna Koczwara,
42
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VII/VIII 2019
ze względu na roczny i ryczałtowy charakter opłaty nie ma możliwości wprowadzenia ulg w opłacie za miesiące, w których tego typu nieruchomości nie są użytkowane. Zapytaliśmy rzecznik urzędu miejskiego również o korekty linii autobusowych. Działkowcy borykają się z problemem utrudnionego dojazdu do ogródków, są to zwłaszcza osoby starsze – a szczególnie działkowcy ROD „Złocień” znajdującego się na szczycie ul. Zamarskiej, dla których najbliższy przystanek autobusowy znajduje się na ul. Stawowej. W przypadku, gdy trzeba coś przewieźć na działkę przeprawa staje się dla tych osób trudna. Dlatego warto pomyśleć o korekcie linii autobusowych. Zapytaliśmy o takie plany w urzędzie. Jak poinformowała nas Katarzyna Koczwara, w tej chwili planów nie ma, a ma to wynikać przede wszystkim z faktu, że nikt z mieszkańców o takie rozwiązanie nie wnioskował. Działkowcy zaznaczają jednak, że problem zgłaszają już od kilku lat.
PRZYSTANEK NA ŻĄDANIE artykuł sponsorowany
Tramwaj Cieszyński wróci 31 sierpnia!
W ostatnim dniu sierpnia, o godz. 21:00 na budynku przy ulicy Menniczej 44 pojawi się Tramwaj Cieszyński, który wróci w formie wideomappingu przestrzennego. Tego samego dnia na ulicach Cieszyna i Czeskiego Cieszyna pojawi się plenerowa wystawa, upamiętniająca miejsca, w których kiedyś zlokalizowane były tramwajowe przystanki.
– Z uwagi na problemy techniczne zmuszeni byliśmy odwołać projekcję wideomappingu zaplanowaną na 22 czerwca. Problemy udało się usunąć, a zatem możliwe będzie zaprezentowanie tego, co udało się nam zebrać w ramach transgranicznego projektu „Tramwaj Cieszyński wrócił!”. Delikatnie opóźniony Tramwaj Cieszyński pojawi się na elewacji budynku przy ulicy Menniczej 44, punktualnie o godz. 21:00 – zaprasza Wojciech Krawczyk, prezes fundacji Lokalsi odpowiedzialnej za realizację wideomappingu przestrzennego w ramach projektu „Tramwaj Cieszyński wrócił!”. W dniu projekcji, na ulicach Cieszyna i Czeskiego Cieszyna pojawi się także dwujęzyczna wystawa upamiętniająca miejsca, w których ponad 100 lat temu zatrzymywał się Tramwaj Cieszyński. – Wystawa będzie ściśle związana z liczbą przystanków i obejmować będzie materiały dotyczące cieszyńskiego tramwaju tj. grafiki, zdjęcia oraz niepublikowane dotychczas materiały wspomnieniowe związane z tramwajem. W tworzeniu wystawy wspierali nas fani i sympatycy cieszyńskiego tramwaju, tacy jak: Renata Putzlacher-Buchtová, Maciej Dembiniok, Walter Potyka, czy też członkowie klubu fotograficznego Zvonek z Żukowa Dolnego – wyjaśnia Petra Slováček Rypienová – dyrektorka wykonawcza stowarzyszenia Člověk na hranici.
i Czechów. – Tak jak kiedyś, tak i teraz Tramwaj Cieszyński spaja ze sobą dwa brzegi Olzy. Jesteśmy pod wrażeniem odzewu z jakim spotkała się informacja o przygotowywaniu poszczególnych elementów naszego projektu. Jesteśmy przekonani, że projekcja widomappingu oraz prezentacja wystawy w Cieszynie i w Czeskim Cieszynie to dopiero początek nowej historii pisanej wokół cieszyńskiego tramwaju – dodaje Stefan Mańka, koordynator projektu „Tramwaj Cieszyński wrócił!” ze strony stowarzyszenia Člověk na hranici. Projekcja zaplanowana na sobotę, 31 sierpnia na godz. 21:00 jest bezpłatna.
Projekt „Tramwaj Cieszyński wrócił!/Těšínská tramvaj se vrátila!” dofinansowany został przez Unię Europejską ze środków Funduszu Mikroprojektów Euroregionu Śląsk Cieszyński w ramach Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego - Programu Operacyjnego Współpracy Transgranicznej Republika Czeska - Rzeczpospolita Polska 20142020. Numer rejestracyjny projektu: CZ.11.2.45/ 0.0/0.0/16_010/0001885.
Projekt „Tramwaj Cieszyński wrócił!/Těšínská tramvaj se vrátila!” przez cały czas udowadnia, że ma ogromne znaczenie transgraniczne, łącząc ze sobą Polaków TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VII/VIII 2019
43
KIERUNEK KULTURA
zdjęcia: Damian Kramski, Radoslaw Kazmierczak/materiały prasowe organizatorów
M
arc
in M o ń
ka
Rekordowa N o w a
M u z y k a
Za nami 14. edycja katowickiego Festiwalu Tauron Nowa Muzyka. Wydarzenie, którego początki sięgają Cieszyna, już na stałe zadomowiło się w stolicy województwa. Widząc dziś rozmach przedsięwzięcia i tysiące fanów muzyki z całej Europy trudno wyobrazić sobie Strefę Kultury bez tej kilkudniowej imprezy.
F
ani, którzy obserwują podobne festiwalowe wydarzenia zawsze z niepokojem spoglądają na cyfry, porządkujące kolejne roczniki TNM. Uświadamiają one bowiem nie tylko upływający zbyt szybko czas, lecz także zmieniające się festiwalowe okoliczności. Gdy kilkanaście lat temu Nowa Muzyka zawitała do Cieszyna, była festiwalem mocno niszowym, z dwoma scenami, i z kilkutysięczną publicznością. Dziś organizatorzy w dzień po zakończeniu imprezy ogłaszają kolejne rekordy – w sumie na 14. edycji imprezy 25 tysięcy fanów z Polski i świata bawiło się na 7 scenach, na koncertach
44
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VII/VIII 2019
69 artystów, a dwa z czterech festiwalowych dni zostało wyprzedanych. Ogromnym magnesem przyciągającym w tym roku publiczność okazał się główny headliner, czyli niemieccy pionierzy elektroniki z formacji Kraftwerk. Na dwie godziny przed rozpoczęciem ich trójwymiarowego show przed wejściem do sali koncertowej w Międzynarodowym Centrum Kongresowym zaczął gęstnieć tłum, a wyznawcy twórczości zespołu, w obowiązkowych fanowskich koszulkach, w skupieniu przygotowywali się do swojego misterium. Kraftwerk dał znakomity półtoragodzinny koncert, z entuzjastycznie
KIERUNEK KULTURA
przyjętą wersją utworu „Pocket Calculator” z polskim tekstem, a na wszechobecnych wizualizacjach pojawiały się inne rodzime akcenty, jak choćby katowicki Spodek, w którym zespół dał dwa koncerty przed niemal 40 laty. I choć mogło się wydawać, że życie na innych festiwalowych scenach zaczęło wymierać, to nich bardziej mylnego. Np. na uznawanej przez wielu stałych bywalców imprezy za najlepszą przestrzeń, czyli scenie Carbon, w najlepsze koncertowała polska formacja Muka, pozwalając sobie na małe „kraftwerkowe” cytaty. Zresztą kuratorowana przez Wojtka Kucharczyka, kiedyś mocniej związanego ze Śląskiem Cieszyńskim muzyka, kompozytora i wydawcy, w tym roku potwierdziła swój mocno profetyczny charakter. Niejednokrotnie opuszczając któryś z odbywających się na niej koncertów można było być już przekonanym, że właśnie zetknęliśmy się z przyszłością muzyki. Objawień w czasie festiwalu zazwyczaj jest mnóstwo, i pewnie każdy z fanów wyjechał z Katowic ze swoją tajemną listą wykonawców, do których jeszcze nie raz powróci. Do festiwalowych legend na pewno przejdą choćby koncerty innych gwiazd, czyli króla grime’u Skepty, elektopopowych formacji GusGus i Apparat czy twórców muzycznych nieoczywistości, jak Yves Tumor czy Ivo Dimchev. TNM nie ograniczał się w tym roku wyłącznie do muzycznych doznań. Po raz kolejny festiwalowicze mieli szansę odwiedzić Muzeum Śląskie, a w nim poza stałymi kolekcjami, także muzealne wydarzenie muzyczne, czyli ekspozycję poświęconą początkom polskiego hiphopu, zatytułowana „Zajawka”. Tegoroczna edycja imprezy odbyła się po raz pierwszy w trzeci weekend czerwca. Ze względu na upały organizatorzy po raz pierwszy umożliwili uczestnikom wejście na teren festiwalu z własnym pojemnikiem na wodę. A już w miasteczku festiwalowym można było korzystać z darmowej wody źródeł artezyjskich. Dystrybuowana w Strefie Kultury woda pomogła wyeliminować użycie plastiku. Festiwalowicze wypili ponad 9 tysięcy litrów wody pochodzącej z zabytkowej stacji wodociągowej Zawada. To ekwiwalent aż 18 tys. plastikowych półlitrowych butelek.
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VII/VIII 2019
45
KIERUNEK KULTURA
Siedmioraki szelest czasu,
sk
zu
U
rs
a
czyli wyjątkowa premiera na Scenie Polskiej Cieszyńskiego Teatru
l a M a r ko w
zdjęcia Karin Dziadek
„Grzebię nieboszczyków, a czas grzebie tamte chwile. I tak obaj jesteśmy grabarzami!... I nikt z nas nie płacze, ani ja za nieboszczykami, ani czas za tamtymi chwilami. Przeciwnie, obaj uśmiechamy się pobłażliwie...” Za nami ostatnia w tym sezonie premiera teatralna Polskiej Sceny. Tym razem w teatrze mogliśmy zobaczyć „Siedem zegarków kopidoła Joachima Rybki” według Gustawa Morcinka. Reżyserii tego spektaklu podjął się pochodzący z Cieszyna, dyr krakowskiego teatru „Mumerus”, Wiesław Hołdys. Dzięki tej rodzimej układance powstał spektakl, który nie tylko wzrusza, 46
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VII/VIII 2019
ale i bawi, a na pewno pozostaje na długo w pamięci. „Siedem zegarków kopidoła Joachima Rybki” to teatralna adaptacja ostatniej, wydanej za życia autora (w 1960 r.) powieści Gustawa Morcinka (1891-1963), pochodzącego z Karwiny, wybitnego polskiego pisarza, związanego ze Śląskiem Cieszyńskim. Jest to monolog osobliwego kpiarza - sowizdrzała, kopidoła (czyli grabarza), który kopiąc kolejne miejsca wiecznego spoczynku, wspomina historię spotkanych ludzi, którzy pozostawili mu po sobie zegarki. Tą niezwykłą kolekcję grabarz przechowuje w szafie i w swojej pamięci. Każdy z tych zegarków znalazł się w jego posiadaniu w odmiennych
KIERUNEK KULTURA
okolicznościach - i historie tych zegarków stanowią właściwą fabułę powieści. Zderzenie z samą opowieścią wywołuje i pozostawia wrażenie trudne do zapomnienia i niełatwe do odparcia. Losy i przygody bohatera budują nowe nadzieje, dają otuchę, że przecież żyć warto i trzeba, choćby losy układały się niezwykle i zaskakująco. Joachim Rybka tak właśnie wyraża swoją wiedzę o życiu - gorzką, ale pogodną, pełną wiary w ludzi i w dobroć ich serc, nawet jeśli świat ocenia ich skrajnie inaczej. Cały spektakl jest nie tylko wspomnieniem z życia grabarza, ale jego najważniejszą spowiedzią, taką którą odbywa się pod koniec życia. W główne role wcielają się Karol Suszka i Marcin Kaleta jako stary i młody Joachim Rybka. Reżyserowi udało się dokonać w tym przypadku rzeczy niezwykle trudnej, a to za sprawą spójności gry obu aktorów i sposobu podobieństwa prowadzeniu dialogu oraz ruchów scenicznych, które sprawiło, że widz słucha tej opowieści bez potrzeby zastanawiania się, kto jest kim. Karol Suszka pozwolił nam postać polubić od samego początku kierując narracją w taki sposób, że słucha się jej jak zwierzeń dobrego przyjaciela. Znakomitym ich uzupełnieniem są przeplatające się sceny – retrospekcje – w których Marcin Kaleta jako młody Joachim każdą historię opowiada dalej nie pozwalając się znudzić a nawet wywołując pewien rodzaj zniecierpliwienia i narastającej ciekawości na historię kolejnego zegarka. Emocje budowane są w tym spektaklu w niezwykle różny sposób od trudnych ludzkich historii przez muzykę na żywo, po wykorzystanie regionalnych pieśni ludowych. Dopełnieniem całości jest ograniczona scenografia do trzech szaf, które stają się nie tylko przejściem, ale sposobem na wprowadzenie żywych obrazów. W prostocie przekazu stały się elementem niezwykle ciekawym i plastycznym, wzbogacając odbiór scen. Pojawiają się również, co jakiś czas postacie, rzucając cień dyskretnie stając się wypełnieniem i intrygującym elementem. Nawet przytłumione światło na scenie wymusza na widzu od samego początku skupienie. W tym spektaklu najmniejszy szczegół ma znaczenie i jest z zegarmistrzowską precyzją dobrze zaprojektowanym mechanizmem. To jeden z tych spektakli, który niepostrzeżenie zabiera nas w niezwykłą podróż przenosząc do świata, w którym najważniejszą rolę (w tym przypadku) odgrywa czas. „… otwieram szafę i słucham siedmiorakiego szelestu czasu. Bo przepływający czas szeleści w szafie. Czasem dzwoni w uszach. Czasem milczy, bo stanął i stoi, gdyż ma czas. Inny jest czas w nocy, inny za dnia. Inny czas jest ten odmierzany zegarkiem, a inny we mnie samym, a jeszcze inny we wspomnieniach. Jest dużo czasów, a każdy inny.”
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VII/VIII 2019
47
WYPRAWY Z TRAMWAJEM
Kiedy opadła kurtyna i zgasły reflektory, a ze sceny unosił się jeszcze oddech spektaklu siedziałam nadal w fotelu wzruszona i zaczarowana historią grabarza Joachima. To taki moment, gdy wszystkie emocje mieszają się jak w mikserze i trudno stwierdzić, które z nich są silniejsze. „Siedem zegarków kopidoła Joachima Rybki” to przedstawienie, które wzrusza, bawi ale i pozostawia w refleksji. Cała gama zabiegów wykorzystana przez reżysera stworzyła niezwykle barwną i ciekawą opowieść. Wielkie brawa dla Karola Suszki, który udźwignął tak rozbudowaną narrację, nadając jej niezwykłego charakteru. Suszka potrafi bawić i wzruszać w niezwykle naturalny sposób, dając popis prawdziwego aktorstwa. Ukłony należą się również Marcinowi Kalecie, który dorównał kroku mistrzowi, ale i nadał swojej postaci własnych cech. Na sukces tego spektaklu pracował cały zespół Sceny Polskiej. Szczególne uznanie należy się Halinie Pasekovej wcielającej się w postać Majki, Małgorzacie Pikus za wokalne wykonania ludowych pieśni, Joannie Litwin, Tomaszowi Kłaptoczowi oraz Iwonie Blajger i Tomaszowi Pali za oprawę instrumentalną. Wiem, że w moich recenzjach czytelnicy szukają również słów krytyki, jednak w tym przypadku o krytykę trudno. Być może spektakl jest mniej zrozumiały dla
48
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VII/VIII 2019
widzów pochodzących z innych regionów Polski, bądź dla tych, którzy są tutaj gościnnie, ale może to dobry moment by obudzić w sobie ciekawość i chęć poznania historii Śląska Cieszyńskiego oraz twórczości Gustawa Morcinka. Dla mieszkańców to spektakl, który stanie się ważny, wpisujący się w historię regionu opowiadając trudne losy rodaków, a może i dziadków. Parę lat temu podobną propozycję teatralną, o trudnej historii ślązaków, przygotował w Teatrze Śląskim Robert Talarczyk sięgając po „Piątą stronę Świata” Kazimierza Kutza, która stała się bezapelacyjnym sukcesem. Oglądając „Siedem zegarków…” miałam porównywalne wrażenie, i po raz kolejny mogłam być świadkiem ważnego i wyjątkowego wydarzenia teatralnego. Oba te spektakle kładę na jednej półce, nie tylko za sprawą reżyserskiego i aktorskiego kunsztu, ale również wyjątkowej wartości społecznej. Dla mnie „Siedem zegarków kopidoła Joachima Rybki” jest propozycją festiwalową, i z pewnością polecam ją każdemu kto nie boi się wzruszeń, bo te towarzyszą spektaklowi do samego końca. Na spektakl zapraszam na Scenę Polską Cieszyńskiego Teatru już we wrześniu.
sk
zu
U
rs
a
KIERUNEK KULTURA
l a M a r ko w
Kabaret „Hrabi”
i krótka rozmowa o… tramwajach
„Kabaret HRABI daje mi taki komfort, że i uśmieję się, ale i uśmiechnę. Choćby dlatego, że naigrywają się z głupoty człowieka, owszem, ale z wyraźną troską o niego.” Andrzej Poniedzielski i jak mam okazję nimi jeździć to chętnie korzystam. Najfajniejszy w starych tramwajach był moment przyspieszenia. Silniki elektryczne dawały taką możliwość i wrażenie, że tramwajem jest zawsze szybciej. Dariusz Kamys: Jako dziecko nigdy nie mówiłem tramwaj tylko trambaj. Dość późno zorientowałem się, że taki pojazd jak trambaj nie istnieje. Moim marzeniem jest by objechać cały świat tramwajem, ale to chyba jest niemożliwe. fot. arch. prywatne
Kabaretu „Hrabi” nie trzeba chyba nikomu przedstawiać, a tym bardziej reklamować. Od wielu lat bawią ludzi w całej Polsce. W czerwcu zobaczyć mogliśmy ich na deskach cieszyńskiego teatru w programie pt. „Wady i ważki”. Ten jak i inne programy Kabaretu Hrabi, to esencja purnonsensowego dowcipu, starannie przygotowane teksty i popis doskonałej gry aktorskiej. Artyści od lat utrzymują wysoki poziom prezentowanego humoru, który szybko przypada do gustu każdemu, bez względu na wiek czy poglądy. Podczas wizyty artyści zwiedzali Cieszyn i znaleźli chwilę by wybrać się z nami w sentymentalną podróż tramwajem. Tramwaj – podróż lubiana czy unikana? Joanna Kołaczkowska: Zdarzało mi się jeździć tramwajem, ale myślę, że sam fakt, iż w danym mieście jest tramwaj, oznacza wyższy standard. Jednak jest to standard o znaczeniu sentymentalnym. W wielu miastach przywracają linie tramwajowe albo symbole związane z historią tramwaju. To dobra inicjatywa. Tomasz Majer: Urodziłem się w Legnicy, w mieście gdzie kiedyś kursowały tramwaje. Są sentymentalnym wspomnieniem, ale i wielką tęsknotą za tym środkiem transportu. Mają więc tramwaje coś niezwykłego w swojej naturze, że jak są to na nie narzekamy, a jak ich zabraknie odczuwamy wielką stratę. Lubiłem tramwaje
JK: Oj, to mogłoby być wyzwaniem. W dodatku stare tramwaje miały twarde siedzenia co przy dłuższej podróży było mało komfortowe i uwierało w pupę. Całkiem ciekawym zjawiskiem jest również to, że chyba każde dziecko przekręcało wyraz tramwaj. Sama wciskałam tam dziwne „ął”i dopiero w szkole zrozumiałam, że taki twór literowy nie istnieje. Dzisiaj jako już dorosła osoba chętnie dopisałabym takie dziwadełka do słownika, bo one sprawiają sporą frajdę w wymawianiu różnych wyrazów. Na mapie występów kabaretu „Hrabi” Cieszyn jest stałym punktem. Jak bardzo i czy w ogóle się zmienia? TM: Teatr im. A. Mickiewicza znamy bardzo dobrze. Jest wyjątkowy i piękny. Zdarza nam się odwiedzać cieszyński rynek, który wygląda jak scenografia filmowa. Tu nie trzeba budować atrapy historycznego miasta, ona jest, robiąc na przyjezdnych wielkie wrażenie. JK: Obecnie centra miast zmieniają się i pięknieją. Nastały czasy wielkich napraw, ale i nowych inwestycji. Cieszyn, ale i Polska nabiera zupełnie innego wyglądu. DK: No i rozkopy są wszędzie takie same i tak samo uciążliwe. Tylko widownia się nie zmienia. Jest zawsze wspaniała i wciąż nieustanie młoda. Dlatego tak chętnie do Cieszyna wracamy. Możemy występować w jednym z najpiękniejszych teatrów przed wyjątkową publicznością. TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VII/VIII 2019
49
KIERUNEK KULTURA
Działo się – czyli podsumowanie sezonu w Teatrze Polskim
Za nami kolejny sezon, który z pewnością zaliczymy do bardzo udanych. Przygotowaliśmy dla Państwa siedem nowych tytułów, a Państwo, jak zwykle nie zawiedli i licznie odwiedzali nasze obie sceny. Przed nami wyjątkowy, bo jubileuszowy sezon, który zakończymy 30 września 2020 roku, bo właśnie tego dnia teatr skończy 130 lat!
Dziękujemy Państwu za wyjątkowo liczną obecność na wszystkich organizowanych przez teatr wydarzeniach sezonu, odnotowaliśmy kolejny rekord - liczba zaprezentowanych spektakli i frekwencja znów okazała się wyższa niż w ubiegłych sezonach. Odwiedziło nas 96.573 widzów (w poprzednim sezonie 93.844 widzów). Zaprezentowaliśmy łącznie 400 wydarzeń - o niemal 30 więcej niż w sezonie 2017/18. Zagraliśmy 353 spektakle własne w siedzibie, 6 spektakli w terenie. Zorganizowaliśmy 41 wydarzeń gościnnych. Spektakl „Seks dla opornych”, fot. Joanna Gałuszka
Pięć premier miało miejsce na dużej scenie - „Boska!”, „Gałązka rozmarynu”, ”Mayday” z koncertem karnawałowym „To tyko Twist” oraz „Wesele”, a dwie na małej - Szaleństwo nocy letniej” oraz „Seks dla opornych” . Obie premiery małej sceny odbyły się pod szyldem nowego cyklu - spektakli organizowanych z inicjatywy aktorów Teatru Polskiego - Off Road. Kontynuowaliśmy też cykl „Spektakle bez barier” – sześciokrotnie gościliśmy niewidomych i niesłyszących z miasta i regionu na spektaklach oraz towarzyszących im wydarzeniach (warsztatach i spotkaniach z twórcami). Współorganizowaliśmy niezwykły koncert „Gramy DoBBro” oraz spektakl charytatywny na rzecz Ośrodka „Zameczek” w Rudołtowicach. Ponadto mogli Państwo w sezonie oglądać wystawy - malarstwa, kostiumów i fotografii - autorstwa młodych bielskich artystów. A na finał sezonu zaprosiliśmy Państwa na trzecią już edycję festiwalu komedii Fun Fest. 50
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VII/VIII 2019
Spektakl „Gałązka rozmarynu”, fot. Joanna Gałuszka
KIERUNEK KULTURA
Koncert To Tylko Twist, fot. Mateusz Zakłada
Obchody Jubileuszu 130- lecia sceny rozpoczniemy 16 września „Off-Roadową” premierą spektaklu „Beztlenowce” w reżyserii Ingmara Villqista, a już 4 października na dużej scenie „Mistrz i Małgorzata” w reżyserii Małgorzaty Warsickiej, następnie „Kalina” w reżyserii Agaty Puszcz (premiera 30 listopada) i 5 grudnia „Pensjonat Pana Bielańskiego” w reżyserii Marka Gierszała. Jest na co czekać! A to tylko zapowiedzi pierwszej części sezonu, w której zaprosimy Państwa jeszcze na znakomite gościnne spektakle, prezentowane w ramach cyklu „Primus Inter Pares”. Już w październiku „Audiencja II”, w wykonaniu Mikołaja Grabowskiego, a w grudniu Krystyna Janda w „Zapiskach z wygnania”.
Teatr pięknieje. Podczas wakacji rozpocznie się drugi etap realizacji renowacji teatru w ramach projektu „Zwiększenie atrakcyjności Teatru Polskiego w Bielsku-Białej poprzez przeprowadzenie niezbędnych prac renowacyjnych oraz rozszerzenie bieżącej oferty edukacyjno-kulturalnej”, dofinansowanego ze środków Unii Europejskiej w ramach Regionalnego Programu Operacyjnego Województwa Śląskiego na lata 2014-2020”. Planujemy renowację sztukaterii, odmalowanie wnętrz budynku teatru, wymianę podłogi na Małej Scenie oraz oświetlenia zewnętrznego (ziemnego) wokół budynku i remont klatki schodowej służbowego wejścia do teatru. Ponadto zmodernizowany zostanie system wentylacji /klimatyzacji w budynku. Zapewne zauważyli Państwo także odnowione schody, wiodące do teatru oraz odświeżoną elewację. Te prace wykonano w pierwszej części projektu, latem ubiegłego roku. Wtedy też wyremontowano rampę techniczną i zamontowano wentylację w pomieszczeniach technicznych pod sceną. Inwestycja jest realizowana dzięki wsparciu Urzędu Miasta Bielska-Białej, który zapewnił Teatrowi Polskiemu wkład własny w projekcie. Zapraszamy
Spektakl „Szaleństwo nocy letniej”, fot. Joanna Gałuszka
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VII/VIII 2019
51
MIJANKA NA RYNKU
skRZydlaci HaRceRZe Szkoła szybownictwa na Chełmie
„Przyglądaliśmy się im z szacunkiem i podziwem, pytając się w duchu skąd posiedli sztukę latania? Gdy więc tego lata rozeszła się wieść, że harcerze-szybownicy rozłożyli swoją szkołę pilotażu na górze Chełm, koło Goleszowa na Śląsku, „Na Tropie” nie byłby sobą, żeby nie zobaczyć co się tam dzieje” - czytamy w artykule z 1934 roku w Piśmie Młodzieży Harcerskiej „Na Tropie”. Do 1939 roku szkoła na Chełmie była największym ośrodkiem szkolenia szybowcowego na terenie Śląska, a w początkowym okresie swojego istnienia także jednym z najważniejszych w Polsce. W poniedziałek, 15 lipca, minęła 85. rocznica powstania szkoły, i choć od jej zamknięcia minęło 68 lat, to pamięć o niej jest wciąż żywa.
W
1933 roku towarzystwo lotnicze z Katowic zorganizowało w Cieszynie kurs latania na szybowcach kategorii B (lot jednominutowy z czterema zakrętami), kategorii C (lot żaglowy - utrzymanie się w powietrzu wyżej niż start przez co najmniej 5 minut) oraz kategorii D (utrzymanie się w powietrzu przez 5 godzin, uzyskanie na szybowcu wysokość jednego tysiąca metrów i wykonanie przelotu na odległość co najmniej 50 km). Na kurs w Cieszynie-Gułdowach wysłani zostali Karol Czudek i Gustaw Kożdoń – entuzjaści latania z Goleszowa. Loty w kat. A wykonywane były na placu ćwiczeń wojskowych, jednak by wykonać loty w kat. B, kursanci musieli przenieść się na wyższy pułap. Wówczas, Karol Czudek wysunął propozycję góry Chełm. W ten sposób szybowiec szkolny „Wrona” przewieziono do gospodarstwa pana Dudy pod Chełmem. Do szkoleń górę dopuścił inż. Kula z Warszawy, choć była ona terenem trudnym – rosły tam dwa pasy drzew, nad którymi trzeba było przelecieć, robiąc zakręty. Pierwszą kat. B na Chełmie uzyskali właśnie Karol Czudek, drugą Gustaw Kożdoń. W następnym roku Chełmem zainteresowało się harcerstwo. Harcerzy szkolił instruktor Derengowski, mieszkając w tym czasie pod namiotami. Później zbudowany został tam pierwszy hangar. „Zachodnie zbocze Chełmu ogołocono z lasu. Zielona hala, dość stromym stokiem spuszcza się ku polom, leżącym u stóp góry. U jej szczytu miejsca mocno wydeptane świadczą o ruchu, jaki tu panuje. W głębi, pod ścianą lasu bieleje duży hangar, przed nim leży szereg pod linię ustawionych szybowców. Są to świeżo właśnie z warsztatów harcerskich w Warszawie wypuszczone „Wrony”, na których jeszcze się nie lata, gdyż brak ostatecznego pozwolenia lotu. Dwie starsze „Wrony” i „Czajka” opatrzona w kabinkę są na starcie. Wokół nich grupa uczestników kursu. Właśnie na siodełko „Czajki” wsiada jeden z harcerzy, posiadający prawa pilota B, a więc wyga powietrzny. Ogon szybowca przytwierdzony jest
52
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VII/VIII 2019
przy pomocy specjalnego zamka do mocno w ziemię wbitego kołka. Czuwa przy nim jeden z harcerzy, gotów na sygnał zamek drobnem pociągnięciem linki otworzyć. Do przodu szybowca zahacza się linę, wpół złożoną. Nie jest to byle zwykła lina, składa się na nią bowiem niezliczona ilość pasemek gumy, pokrytych wspólną, elastyczną powłoką. Za oba końce liny chwyta po czterech druhów, którzy ustawiają się twarzą ku pochyłości stoku, tak, że lina tworzy kształt litery V. Pilot opasuje się paskiem, nogi opiera o orczyk, kierujący sterem, w ręce ujmuje drążek sterowniczy. Usadowiwszy się dobrze, zapytuje: - Ogon? - Gotowy! - pada styłu odpowiedź. - Liny? - Gotowe! - Naciągaj! - Raz, dwa, trzy, cztery… - liczą rytmicznie harcerze, naciągający linę. - Biegiem! - Puść!! Zwolniony nagle z uwięzi, siłą napiętej liny gumowej wystrzela biały ptak w powietrze. Lekko zahaczona lina opada, wężowym ruchem zwijając się po ziemi. Szybowiec uniósł się w górę, stracił sztucznie nadaną mu szybkość i teraz, wziąwszy wiatr pod skrzydła zatacza łuki i wiraże, opadając coraz to niżej, aż lekko osiada na łące u stóp góry” (fragment artykułu „Skrzydlaci Harcerze” w Piśmie Młodzieży Harcerskiej „Na Tropie”). Teren Chełmu został szybko przejęty przez L.O.P.P. (Liga Obrony Powietrznej i Przeciwgazowej). Zbudowany został budynek szkolny z sypialnią i biurem oraz kuchnia i warsztat naprawczy. Kuchnię prowadziła pani Kałużowa z Goleszowa, a w warsztacie pracowali Kral, Balcar i Tajner. Szybko też wybudowano dwa następne hangary i większy warsztat. Doczekano się lepszych szybowców do lotów treningowych – nie tylko szkolnych „Wron”. Pojawiły się „Czajka”, „Czajka-bis” - do lotów żaglowych, „Sroka” i bardzo lubiany „Komar” - do lotów
MIJANKA NA RYNKU
treningowych. Dokonywano też tu lotów próbnych szybowca szkolnego ze skrzydłami do tyłu typu CWJ. Z kolei, pod koniec roku szkoła otrzymała szybowiec kabinowy „Salamandra”. W połowie lat trzydziestych zbudowano drogę na Chełm. Na szczycie góry znalazł się również kiosk „Ikar” pana Lisztwana z Godziszowa. Urządzane tutaj były zawody modeli szybowców w różnych kategoriach, które stały się atrakcją mieszkańców całego Śląska Cieszyńskiego. Podczas organizowanych na górze festynów lotniczych przelatywały tutaj samoloty z Aleksandrowic, czasem nawet lądowały. W niedziele na Chełmie przebywało mnóstwo ludzi – to miejsce tętniło życiem. Obecnie szkołę szybowcową upamiętnia Kamień Pamięci, który stanął tam dzięki staraniom Bielskiego Klubu Seniorów Lotnictwa przy Aeroklubie Bielsko-Bialskim. Możemy na nim znaleźć informację o ilości wyszkolonych pilotów – w latach 1934-1939 było ich ok. 1 300, a w latach 1945-1951 ta liczba sięgała ok. 2 800 osób. „Tym co na zboczach Góry Chełm k/Goleszowa po raz pierwszy oderwali się od Ziemi, a w latach II Wojny Światowej podjęli bohaterską walkę o wolność Polski i Europy” - można przeczytać w centralnym punkcie Kamienia Pamięci. Dominika Rychły
fot. Dominika Rychły
fot. Fotopolska.eu
fot. Fotopolska.eu
fot. Fotopolska.eu
Artykuł oparty został na publikacji hm. Rudolfa Fobera „Skrzydlaty Harcerz” wydanej z okazji 70. rocznicy powołania I Harcerskiej Szkoły Szybowcowej na górze Chełm TRAMWAJ k. Goleszowa. CIESZYŃSKI • VII/VIII 2019
53
eu
sk
M
at
i
TOREBKA JAKBY DAMSKA
s z J o n ko
w
w Tramwaju
Chyba każdy z Was spotkał się z opinią, że „życie” jest teraz coraz szybsze albo, że kiedyś to było jakoś lepiej, spokojniej. Coś w tym jest. Wynika to z wielu czynników i jednym z nich jest niewątpliwy skok, postęp o charakterze rewolucyjnym w kwestii transportu, wymiany informacji i finalnie dostępu do nich z każdego niemal miejsca na świecie za pomocą małego metalowo-plastikowego urządzenia zwanego potocznie - komórką lub jak kto woli, smartfonem.
UWAŻNOŚĆ W rozmowach z rodzicami czy dziadkami nieraz pojawiają się barwne opisy tego, jak kiedyś moja prababcia wiodła powolne życie na wsi, w górach w niedalekim Szczyrku. Mieszkała na stoku góry i parę razy w miesiącu udawała się pieszo do Bielska-Białej po sprawunki. Sprzedawała jajka, warzywa, miód, a kupowała kawę, ubrania, narzędzia i parę cukierków dla mojej babci a swojej córki. Taka wyprawa trwała cały dzień od wczesnych godzin porannych do późnego wieczora czy wręcz nocy. Nie było w tym nic dziwnego, że przy okazji nie mogła załatwić dziesięciu innych spraw. Nikt tego nie oczekiwał, gdyż wiele czynności wymagało dużo więcej czasu, niż te same zadania wykonywane dziś. Moim zdaniem, było w tym coś magicznego. Człowiek skupiał się na swoim zadaniu, bo nie miał pod ręką masy rozpraszaczy. Nie oznacza to, że ludzie nie mieli swoich problemów i żyło im się lepiej. Każde czasy mają swoje trudności i każdy niezależnie kiedy i gdzie żyje - ma swoje zadania do wykonania. Obiecałem tekst o Uważności. W całym zgiełku i na każdym zakręcie nie zapominajmy, by nie przegapić tych magicznych momentów, które uchwycone w odpowiednim czasie, budują barwną mozaikę naszej duszy. Temat Uważności i priorytetów będę również kontynuował w kolejnym numerze Tramwaju. Zapraszam do lektury. Chyba każdemu rodzice powtarzali, by uważać podczas przechodzenia przez ulicę. Podczas zdawania egzaminów na prawo jazdy w wielu pytaniach testowych pojawia się opcja, którą trzeba zawsze wybrać, by zadanie zostało zaliczone poprawnie - „podczas manewru zachowaj szczególną ostrożność”. Zachowujemy należytą uwagę - przynajmniej większość z nas, mam nadzieję 54
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VII/VIII 2019
- podczas czynności kluczowych dla naszego przeżycia każdego dnia. Nie będziesz golił się maszynką elektryczną podłączoną do gniazdka pod prysznicem. Nie ubierzesz dziurawych spodni dresowych na spotkanie z kluczowym klientem - no chyba, że jesteś odjechanym artystą lub programistą negocjującym kontrakt na stworzenie aplikacji, umożliwiającej rejestrowanie Twojej uwagi, jaką poświęcasz dzieciom. Nie podasz na niedzielny obiad krwistego steku, wiedząc że honorowymi gośćmi są Twoi przyszli teściowie - weganie. Większość z nas - jak pisałem wcześniej, na co mam nadzieję - nie popełnia karygodnych błędów z pełną świadomością. To dlaczego, gdy mamy szansę być lepszymi „tatami” wolimy patrzeć w monitor telefonu. Dlaczego jakiś sms, mail czy błaha sprawa załatwienia umowy na wywóz śmieci staje się najważniejsza i odsuwamy od siebie spragnione uwagi oczy dziecka, na rzec takich oto przyziemnych spraw? Nie chodzi mi o to, by wszystko co robimy odsunąć na bok i zawsze za każdym razem, i w każdej formie na pierwszym miejscu stawiać bliskich. Tak się nie da. Czasem trzeba coś załatwić, zamknąć jakiś temat. Naszym zadaniem jest nie wychodzenie ze swej roli Ojca. W czym rzecz? Zamiast krótkiego warknięcia na dziecko, by dało nam spokój, czy komentarza - nie mam teraz czasu - może warto na tą sekundę się zatrzymać... Mały Kubuś usłyszał fragment rozmowy rodziców i do jego uszu dotarła ważna przed Dniem Ojca wiadomość - tata bardzo chciał dostać, jak to mówił? Awans, tak to o to chodziło. Kuba nie wiedział, czym był awans dla dorosłych, ale w rozmowie z mamą tata wypowiadał takie słowa jak - podwyżka, prestiż, nagroda i wyróżnienie. Kuba usłyszał kiedyś słowo wyróżnienie na przedszkolnej
TOREBKA JAKBY DAMSKA
z tatą akademii i pamiętał, że wtedy taki wysoki chłopak dostał metalowy medal na niebieskiej wstążce od Pani dyrektor. Kuba połączył fakty i w swojej dziecięcej głowie powstał zarys planu, jaki zamierzał zrealizować. Przez trzy tygodnie z okładem pracował nad swoim zadaniem. Wyczekiwał dnia, gdy tata wróci z pracy, a on jego mały rycerz, podbiegnie do niego z...MEDALEM. Tak też się stało. Kubuś podbiegł to taty trzymając w dłoniach własnoręcznie wykonany metalowy medal. Był to kapsel po napoju gazowanym, który Kuba ścierał o chodnik za szkołą codziennie przez kilka minut, by mama go nie zobaczyła. Gdy udało mu się zetrzeć czerwoną farbę, nałożył swoją - zieloną, w barwach firmy, w której tata pracował. Nie wiedział jak przyczepia się do medali sznurek, by zawiesić go na szyi. Postanowił użyć kleju z kuchennej szuflady. Mama zawsze, gdy coś
musiała naprawić lub przymocować, sięgała po tą tubkę i parę kropli załatwiało sprawę. Co prawda nie pozwalała Kubie bawić się tym klejem, ale musiał podjąć to ryzyko, by doprowadzić sprawę do końca. Nawet skleił sobie dwa palce i przez dwa dni nie pokazywał mamie lewej ręki. Jednak nie było tak, jak Kuba sobie wymarzył. Tata już od progu wisiał na telefonie i nerwowo gestykulując mówił podniesionym głosem do jakiegoś - Bartka. Kuba zwolnił kroku, ale w końcu stanął przed tatą i podniósł małe rączki do góry. Trzymał w nich MEDAL dla swojego taty. Ten go jednak minął, idąc do salonu, po czym rzucił torbę na kanapę. Kuba odwrócił się do niego i powiedział wysokim łamiącym się głosem: - Tatusiu, patrz, co dla Ciebie zrobiłem. W odpowiedzi usłyszał nerwowe: - później synku. Mały nie poddawał się i podszedł bliżej do taty, by ten mógł lepiej zobaczyć prezent. - patrz tatuś, mam dla Ciebie coś - powiedział chłopiec czując pierwsze ściski w gardle. - nie teraz - odparł tata. Kuba spuścił głowę, odwrócił się i powoli wyszedł z salonu. Na stoliku kawowym zostawił tylko swój prezent dla taty - zielony kapsel z namalowanym złotymi literami małym napisikiem - AWANS.
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VII/VIII 2019
55
PRZYSTANEK NA ŻĄDANIE artykuł sponsorowany
BYLIŚMY TUTAJ, GDY TR AMWAJ
JEŹDZIŁ PO CIESZYNIE Cieszyński Bank Spółdzielczy od 146 lat wspiera działania lokalnej społeczności. Jego wcale niełatwe początki sięgają przełomu XIX i XX wieku. To wyjątkowa historia ludzi i miejsc, związanych z rozwojem miasta i regionu. To historia Banku, który powstał z myślą o nas. W monarchii austriackiej pierwsza kasa oszczędności powstała w 1826 roku w Wiedniu, jednak cesarz Franciszek I, który zwykł był osobiście regulować prawie wszystkie sprawy swoich poddanych, z troski o bezpieczeństwo ich pieniędzy nie pozwalał na zakładanie kolejnych kas. Dopiero więc regulatyw cesarza Ferdynanda I z 1844 roku ustalił zasady tworzenia i funkcjonowania kas oszczędności, które miały umożliwić niezamożnym warstwom społecznym gromadzenie oszczędności, a przede wszystkim uzyskiwanie taniego kredytu, który był dotąd bardzo trudno dostępny nawet dla szlachty. Regulatyw zwracał wielką uwagę na bezpieczeństwo lokat – zgodę na założenie kas wydawał sam cesarz, w efekcie czego w 1848 roku w całej monarchii austriackiej istniało ich zaledwie 17 (w tym samym czasie w Anglii działało już ponad 600 kas oszczędności, a w Prusach ponad 190). Te same regulacje prawne i polityka władz austriackich obowiązywały także na Śląsku Cieszyńskim. W Cieszynie już w 1853 roku grupa mieszczan wystąpiła z projektem uruchomienia kasy oszczędnościowej połączonej z zakładem pożyczkowym, który miał służyć wspieraniu rzemiosła. Władze preferowały jednak miejskie kasy oszczędności, które mogły zapewnić większe bezpieczeństwo wkładów. Najpierw podjęły więc działalność dwie komunalne kasy: w 1858 roku w Bielsku i w 1859 roku w Cieszynie. Banki z Wiednia i innych większych miast Europy otwierały w miastach Śląska Cieszyńskiego swoje filie. Przed I wojną światową na Śląsku Cieszyńskim działało kilkadziesiąt samodzielnych instytucji bankowych albo filii banków, w samym Cieszynie było ich kilkanaście. Funkcjonujące w miastach instytucje finansowe skupiały się na obsłudze handlu, rzemiosła i przemysłu, wymagały też odpowiedniego zabezpieczenia albo 56
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VII/VIII 2019
gwarancji. Rzadko kiedy byli w stanie spełnić te warunki niezamożni rolnicy, którzy dodatkowo nie mogli liczyć na tanie kredyty. Poza tym banki znajdowały się w ręku Niemców albo osób skłaniających się do kultury niemieckiej a zależność od kredytu była dodatkowym narzędziem utrzymania przewagi nie tylko politycznej, ale i ekonomicznej nad ludnością polską, stanowiącą większość mieszkańców Śląska Cieszyńskiego. Zdawali sobie z tego doskonale sprawę polscy działacze narodowi, zwłaszcza skupieni wokół założonego w 1869 roku Towarzystwa Rolniczego dla Księstwa Cieszyńskiego. Jednak austriackie władze nie dopuściły do utworzenia kasy pożyczkowej przez Towarzystwo Rolnicze.
Pierwsza siedziba Towarzystwa Zaliczkowego w Cieszynie.
Dopiero 9 kwietnia 1873 roku została uchwalona przez parlament w Wiedniu Ustawa o stowarzyszeniach zarobkowych i gospodarczych, która określała ogólne ramy podejmowania działalności gospodarczej przez różne podmioty gospodarcze działające na zasadzie spółdzielni. Był to długo oczekiwany przez Polaków na Śląsku Cieszyńskim akt prawny, który pozwalał na realizację wcześniejszych projektów. Po wstępnych przygotowaniach na zebraniu konstytucyjnym 28 października 1873 roku powołano do życia Towarzystwo Zaliczkowe w Cieszynie i uchwalono jego statut. Podpisało go 122 członków założycieli, należących do wszystkich warstw polskiej społeczności, bez względu na wyznanie, pochodzenie czy majętność. Celem Towarzystwa było zapewnienie dostępu do taniego kredytu jego członkom, głównie rolnikom, z dogodnymi ratami spłat, oraz ułatwianie gromadzenia drobnych kapitałów, ale też (czego w statucie nie zapisano) stworzenie niezależnej od Niemców instytucji wspierającej działalność polskiego obozu narodowego. Członkami Dyrekcji Towarzystwa wybrani zostali Franciszek Hillebrand, który pełnił funkcję kontrolera,
PRZYSTANEK NA ŻĄDANIE artykuł sponsorowany
Statut powołujący do życia w 1873 do życia Towarzystwo Zaliczkowe w Cieszynie.
Józef Klebinder – kasjer oraz Władysław Wacław Lech – referent. Ten ostatni, urzędnik bankowy sprowadzony z Krakowa, miał zapewnić niezbędną fachowość w prowadzeniu operacji finansowych. Nowa polska instytucja powstawała bowiem od zera, nie posiadając gotówki ani lokalu, a co najważniejsze, nie mając doświadczenia. W dniu 22 listopada 1873 roku Towarzystwo Zaliczkowe otworzyło swoje biuro w Cieszynie, na parterze ówczesnego hotelu Pod Złotym Wołem na rogu Górnego Rynku i obecnej ulicy Leopolda Szersznika. Początki
funkcjonowania cieszyńskiej spółdzielni były bardzo trudne. Problemem było zaopatrzenie się nawet w niezbędne wyposażenie: jednym z najważniejszych sprzętów była ogniotrwała kasa firmy Wiese z Wiednia zakupiona w 1874 roku. Brakowało przede wszystkim własnego kapitału, który pozwoliłby udzielać kredytów na większą skalę. Towarzystwo rozpoczęło działalność, dysponując skromną kwotą 3,5 tysięcy złotych w.a. Z pomocą przyszli mu działacze polscy z Galicji: dzięki niskooprocentowanym kredytom Towarzystwa Wzajemnych Ubezpieczeń oraz Kasy Oszczędności w Krakowie, już w pierwszym roku działalności udzielono 262 pożyczek na kwotę około 45 tysięcy złotych w.a., a kapitał obrotowy wzrósł do 35 tysięcy złotych w.a. W 1874 roku Towarzystwo Zaliczkowe w Cieszynie zmieniło nazwę na Towarzystwo Oszczędności i Zaliczek w Cieszynie. W roku następnym w skład dyrekcji Towarzystwa wszedł Hilary Filasiewicz i, jako najdłużej związany z tą instytucją działacz, pozostał w niej aż do 1922 roku. Miał też niewątpliwie ogromny wkład w jej sukcesy. Wielki rozwój Towarzystwa Oszczędności i Zaliczek był jednak zasługą licznego grona działaczy wywodzących się z wszystkich warstw miejscowego społeczeństwa polskiego: duchowieństwa, inteligencji, mieszczan i rolników. Materiał pochodzi z pozycji jubileuszowej: Bank Spółdzielczy w Cieszynie 1873–2013 Historia i współczesność
załóż
kONTO Junior do 25 roku życia za 0 zł
Karta płatnicza za 0 zł, dostępna bankowość internetowa i mobilna
... i odbierz powerbank!
www.bs.cieszyn.pl TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VII/VIII 2019
57
PRZYSTANEK NA ŻĄDANIE artykuł sponsorowany
BEZPŁATNA NAUKA W PUBLICZNYM STUDIUM MEDYCZNYM W Szkole Organizacji i Zarządzania (SOiZ) w Cieszynie przy ul. Mała Łąka 10 od 01.09.2013 funkcjonuje Publiczne Studium Medyczne (PSM) jako szkoła b e z p ł a t n a. PSM zastąpiło niepubliczną szkołę policealną kształcącą w kierunkach medycznych od 2006 roku. Zainteresowanie uczniów i słuchaczy nauką na kierunkach medyczno-społecznych jest bardzo du-że, ponieważ jest to jedyna placówka oświatowa prowadząca tego typu kształcenie na terenie powiatu cieszyńskiego. Poza tym pracownicy z wykształceniem medycznym i medyczno-społecznym przy obecnym starzejącym się społeczeństwie są i będą poszukiwani na rynku pracy. Nauka jest bezpłatna przez cały cykl kształcenia, co stwarza szanse na podniesienie kwalifikacji czy zdobycie nowych, wszystkim osobom zainteresowanym. Kształcenie odbywa się w systemie zaocznym lub stacjonarnym i trwa 1 rok lub 2 lata w zależności od kierunku. Nauka w szkole kończy się egzaminem państwowym potwierdzającym kwalifikacje zawodowe i uzyskaniem dyplomu w danym zawodzie. Zdawalność naszych absolwentów wynosi 100%. Absolwenci otrzymują również certyfikat w języku polskim i angielskim, uprawniający do pracy w krajach Unii Europejskiej. Dotychczas kwalifikacje w zawodach medyczno-społecznych uzyskało prawie 500 absolwentów. Co roku szkoła poszerza ofertę edukacyjną uwzględniając potrzeby nie tylko lokalnego rynku pracy. Bogata oferta kształcenia uwzględnia preferencje przyszłych słuchaczy i pracodawców. Słuchacze mogą zdobywać nowe kwalifikacje w zawodach medyczno-społecznych tj.: - opiekun medyczny, - opiekunka dziecięca,
58
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VII/VIII 2019
- terapeuta zajęciowy, - asystentka stomatologiczna, - higienistka stomatologiczna, - asystent osoby niepełnosprawnej, - opiekunka środowiskowa, - opiekun w domu pomocy społecznej, - technik masażysta, - technik farmaceutyczny, - technik sterylizacji medycznej, - technik bezpieczeństwa i higieny pracy, - technik ochrony fizycznej osób i mienia. Szczegóły na www.soiz.pl Słuchacze mają do dyspozycji pracownie i klasopracownie wyposażone w nowoczesny sprzęt multimedialny i niezbędne pomoce naukowo-dydaktyczne. W bardzo dobrze wyposażonych pracowniach zabiegów higienicznych, stomatologicznej, masażu czy farmakologicznej słuchacze doskonalą swoje umiejętności poprzez łączenie teorii z praktyką. Nabywają umiejętności niezbędne do wykonywania pracy w wybranym zawodzie. Na podkreślenie zasługuje również fakt, że w Publicznym Studium Medycznym zatrudnieni są nauczyciele o najwyższych kwalifikacjach w swoim wykonywanym zawodzie. Jesteśmy szkołą na wskroś nowoczesną i nowatorską. Jesteśmy przygotowani do podejmowania zadań w nowoczesnym kraju. Nie boimy się trudnych wyzwań i zadań. Wiemy jak - i potrafimy przygotować każdego, kto ma potrzebę pracy w bardzo odpowiedzialnym, obdarzonym wielkim zaufaniem społecznym zawodzie medycznym – podkreśla dr Marta Hławiczka, nauczyciel w PSM.
Księgarnia Piastowska BookBook Cieszyn, ul. Głęboka 6
prezentuje
M A R I A PA S Z Y Ń S K A
OWOC GR ANATU dZIEWCZĘTa WyGNaNE
Lato 1939 roku, Kresy. Elżbieta i Stefania, wchodzące w dorosłość bliźniaczki, spędzają beztroskie wakacje w dworku dziadków. Sielankową atmosferę przerywa warkot niemieckich samolotów. Wkrótce ze wschodu nadciąga kolejne zagrożenie: Armia Czerwona. Rozpoczyna się dramatyczna walka o przetrwanie. Dziewczęta nie przypuszczają nawet, co szykuje dla nich los i jaką cenę przyjdzie im zapłacić za każdy dzień życia. Pierwsza część trylogii „Owoc granatu” to opowieść o miłości, rodzinie, wierności i odpowiedzialności, zawsze i pomimo wszystko. Oparta na faktach wstrząsająca historia wygnanych kobiet, których tułaczy szlak wiódł z Rzeczypospolitej przez Syberię aż na Bliski Wschód. „Przeczytałam i zamarłam z zachwytu. Cóż to jest za historia! Ile w niej emocji! Porywająca opowieść o kresowych dziewczętach – zaczyna się niewinnie i lekko, by za moment wbić czytelnika w fotel i poruszyć go do głębi. Obok tej powieści nie można przejść obojętnie. Gorąco polecam!” Edyta Świętek, pisarka, autorka sagi „Spacer Aleją Róż” Powyższy opis pochodzi od wydawcy.
Maria Paszyńska absolwentka iranistyki Wydziału Orientalistycznego Uniwersytetu Warszawskiego i Prawa na uczelni Łazarskiego. Jest przewodnikiem miejskim w Warszawie. Obecnie pisze powieści z historią w tle, a także felietony.
Owoc Granatu.Dziewczęta wygnane Marii Paszyńskiej Wydawnictwa Książnica czeka na naszych czytelników pod numerem 577 148 965!
TOREBKA JAKBY DAMSKA
St
an
is ła
w M al
ws
ki
Barbara Gruszka-Zych fot. Henryk Pasterny
in
o
Dialog poetycki
w moim mieście
C
zyż dialog nie jest wyjściem poza siebie w kierunku zacieśnienia więzi? Tylko w ten sposób mogłem zachwycać się faktem, że ja, „taki kruchutki” i „szary jak wróbel”, razem z panem reżyserem byliśmy zatrudnieni u tego samego pracodawcy, na Uniwersytecie Śląskim. Pana Krzysztofa Zanussiego spotykałem tylko na seansach biletowanych. Zobaczyć „Strukturę kryształu” poszedłem z własnej potrzeby. Bardzo chciałem wiedzieć, jaka jest zbieżność translacji symetrii z propedeutyką eschatologii. Debiutancki film z 1969 roku dla szesnastoletniego człowieka pilnie poszukującego sensu życia, był drogą ku Źródłu. Dopiero za sprawą autorki „Życia rodzinnego Zanussich”, podczas Święta Pracy mogliśmy być w kawiarence u „Kornela”, z panem reżyserem face to face. Zaś na facebooku jestem tylko znajomym zjawiskowej laureatki Gloria Artis, Barbary Gruszki - Zych, autorki biografii pana reżysera i najnowszych liryków 60
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VII/VIII 2019
- „Basiu, wróciłem”. To ona, niczym gałązka brzemienna w owoce, nagięła ku mnie tę rzeczywistość tak bardzo dla mnie artystyczną, a potrzebną w zabieganej codzienności. Jest więc to spotkanie wśród książek, w cieszyńskiej kawiarence, wśród znajomych i gości zagranicznych, formą edukacji , a jednocześnie inspiracji twórczej. Moje pokolenie wyrosło na lekturze „Świata Młodych” i „Na Przełaj”, gdzie debiutowała Barbara Gruszka - Zych . Entuzjazm czytelników czy słuchaczy w bliskości poetki, kiedy wielu mówi o niej „nasza Basia kochana” - świadczy o jej popularności. Widziałem to w ubiegłym roku na Festiwalu Poezji Słowiańskiej. A może trzeba umieć kochać i być kochanym, bo to wyzwala w nas wdzięczność? Myślę, że niesienie radości i spokoju, nadziei i zadowolenia, jest jej poetyckim credo. Czyż to, co czyni poetka jako kobieta, nie jest świadomym udziałem w walce nie tyle o szczęście, co o sens życia?
TOREBKA JAKBY DAMSKA
Dzięki „Toposowi”, pismu literackiemu z Sopotu, które formuje moją estetykę, jak kiedyś „Miesięcznik Pracy Twórczej - Radar”, mam regularny dopływ, niczym świeżej krwi, poezji najwyborniejszej, w tym zaprzyjaźnionej i ze mną, Barbary Gruszki-Zych. Jakoś wcześniej mijaliśmy się skutecznie. Dopiero cieszyński, historyczny, bo sprzed dziesięciu lat, zjazd poetów pod znamiennym logo „Kamień czy słowo” uwieczniając nas na wspólnej fotografii, wyrwał z obcości i nieistnienia. Zrozumiałem, że dziennikarka, zadaje ludziom pytania i w moim imieniu, tak jakbym za nią stał i uczestniczył w wywiadzie. Pamiętam, że bardzo mnie poruszył jej reportaż o samotności wiekowej Polki w Sankt Petersburgu. Może bardziej poruszył mnie dramat zmagania się, aby na obczyźnie zachować język, wiarę i radość życia? Czytając te pisane dialogi, wzbogacam się o pewne wzorce, patent na piękne życie. Podejrzewam, że i dziennikarz czerpie siły z tej misji, posilając się wielkością, czy mądrością swoich rozmówców. „Jak jaskółka fruwa, to nie myśli” - wprost oswaja z lataniem samolotem autorkę „Życia rodzinnego Zanussich” pan Krzysztof Zanussi. Ja, co prawda nigdy nie bałem się latać, za to miałem w młodości trudności ze wzbiciem się ponad poziomy. Bo przecież do wyż-
fot. Henryk Pasterny
szych celów jesteśmy stworzeni, więc co nas tu trzyma oprócz grawitacji?! Jaskółka jest myślą przednią, aforyzmem samym w sobie, jak muzyka w słowie Chopin. Czytam więc głośno i z dykcją kolejną książkę poetki
- dziennikarki. Celebrując lekturę, gdzie tyle polotu, widzę klarowność ofiarowanego mi przekazu i mam radość z odkrycia, że mogę się utożsamiać z oferowaną mi prawdą. Ta prawda pozwala pogodzić się z doznaną krzywdą, kiedym zdziwiony, że na muzykę Kilara nie ma w radiu miejsca, filmy pana Zanussiego przestały być nagradzane, a pogrzebowi wieszcza, mojemu poecie, Czesławowi Miłoszowi, towarzyszy narodowa awantura. Czy warto więc wzbijać się ponad poziomy? Tego typu pytania dyskwalifikują mnie i oddalają od sensu życia. Od znalezienia recepty, na ile poeta ma być racjonalistą nieustannie kalkulującym, aby przetrwać? Czy ma być po prostu ową jaskółką bezmyślną, acz pełną elegancji w locie? Może nie tyle nie myślącą jaskółką, co pełną zawierzenia i ufności? Poetka zwierza się wierszem - „.. kiedy lecę samolotem wydaje mi się, że znowu cię podglądam...”. Ja z kolei podglądam ten mural w moim mieście z sentencją Zofii Kossak - „pozwól mówić sercu, a słowa same się znajdą”. Niejednokrotnie doświadczam fenomenu, że oto zdarzenia same układają się w niewyrażone słowem przesłanie, w dialog pozaludzki, w poezję. I wyczuwam wówczas potrzebę szczerości samego krytyka literackiego. Ale jak zwrócić się do egzekutora o pomoc, jak rozmawiać z katem? Poetka, która w maju bieżącego roku gościła również w Cieszyńskiej Studni Literackiej, zapytana o to, nie odrzuca kulturotwórczej roli recenzji, krytyki. Ale stwierdza też, że trudna to rola. Stąd o wiele prościej i uczciwiej jest wejść w dialog już u źródła, stając się artystycznym sprzymierzeńcem piszących. Bo czyż nie jesteśmy wrażliwi jak dzieci, które pragną, aby nikt nie umierał, aby nikt się nie kłócił i aby „czułość w ciemnej łódce wpływała między nas”? Wzorując swój warsztat na Kapuścińskim, czy na Miłoszu, należy mieć własne przemyślenia. Światowy autorytet i laureat Nagrody Nobla nie powinien nas przygniatać swoją sławą, swoim werdyktem skreślać nasz udział w poezji - podpowiada z przekonaniem nasz gość, już teraz bardziej codzienny, aniżeli niedzielny, świąteczny. Nie umiałbym tak intensywnie być poza domem jak ona, która nie oczekuje ode mnie pocieszeń na trasie i nie lubi pytań składanych na piśmie. Bo są pytania w swej prostocie najpiękniejsze. Te zadane wprost - co jest w życiu najważniejsze? I czy ty też jak ona potrafisz przez pryzmat dziecka dziwić się słowem? W jednym z najnowszych wierszy poetka pisze o dotyku. Na ile w dialogu „godzimy się na niedogodności związane z kontaktem z drugim człowiekiem”? Poezja jest dla mnie zjawiskiem bardzo intymnym nie mieszczącym się do końca w definicji męskości, raczej w kobiecości. Ale to dzięki niej, poezji, codzienność układa mi się w sens życia, „...kiedy płatki kwiatów proszą się o jeden czuły gest…” TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VII/VIII 2019
61
BeZwZRokowy a W ło d
z arc
yk
Iw
on
o D B i Ó R
s P e k t a k l u
ą j c p y r k s e d o i d u a z
Teatr to miejsce, które odkryłam i pokochałam dopiero jako osoba ociemniała. Od 2013 miałam okazję odwiedzić teatry w Krakowie i Bielsku-Białej, gdzie spektakle były zaopatrzone w audio deskrypcję, o której słyszy się coraz częściej, jednak widzący nie zawsze zdają sobie sprawę, co ona oznacza dla niewidomego.
P
o przyjściu do teatru osoba niewidząca otrzymuje głośniczek, który przed spektaklem zakłada na ucho, a gdy przebrzmi trzeci dzwonek, za pomocą tego właśnie głośniczka lektor opisuje niewidomemu scenografię, wygląd bohaterów. Opisy są proste, ale zawierają wszystko to, co inni widzą oczami. W trakcie trwania spektaklu w przerwach między dialogami opisywane są czynności, które wykonują aktorzy, w co są ubrani, a nawet ich gesty i mimika. I tak np. jeżeli jeden z bohaterów obrzuci drugiego tortem to widzący reagują śmiechem i gdyby nie informacja, jaką w tym momencie niewidomy słyszy z ust lektora, nie miałby szansy na pośmianie się razem z innymi, siedziałby zdezorientowany i liczył na podpowiedź sąsiada. Jednym z wielu spektakli, które miałam kilka lat temu przyjemność obejrzeć” w Teatrze Polskim w Bielsku – Białej była sztuka „Mayday” Zarówno ten spektakl, jak wiele innych, zaopatrzony był w audio deskrypcję, co sprawiło, że na równi z widzącymi wiedziałam co dzieje się w danej chwili na scenie. Byłam zachwycona. Minęło kilka lat i nadarzyła się okazja by pójść na premierę „Mayday 2”, lecz tym razem spektakl odbył się na deskach teatru w Czeskim Cieszynie. Idąc do teatru miałam świadomość tego, że będzie on pozbawiony audio deskrypcji, lecz i tak z niecierpliwością przekraczałam jego progi. Już na samym początku pojawił się pewien niedosyt spowodowany tym, że moja przewodniczka pomimo najlepszych chęci nie zdążyła opisać mi scenografii przed rozpoczęciem sztuki. Robiła to w trakcie jej 62
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VII/VIII 2019
trwania, co sprawiało innym widzom pewien dyskomfort. Siłą rzeczy starała się robić to najciszej jak się dało, ograniczając się do niezbędnego minimum. Aktorzy Sceny Polskiej dali z siebie wszystko, a ich perfekcyjna praca głosem była tak sugestywna, że w połączeniu z moją wyobraźnią obrazy same pojawiały się w mojej głowie. Taki stan rzeczy jednak trwał tylko do momentu, gdy akcja nabrała tempa, a przemieszczanie się bohaterów na scenie uległo przyspieszeniu, wtedy właśnie zaczęłam się gubić. Było kilka sytuacji, podczas których widzowie zanosili się śmiechem, a ja siedziałam z niewyraźną miną i dopiero wtedy, gdy usłyszałam opis danej sytuacji zrozumiałam, co było powodem nagłej wesołości widzów. Lata mojego niewidzenia sprawiły, że córka tworzenie i przekazywanie sugestywnych opisów opanowała wręcz perfekcyjnie. Jednak bardzo trudno było jej jednocześnie nadążyć za akcją, stworzyć słowny obraz, przekazać mi go szybko i to w taki sposób, aby nie przeszkadzać innym. Głosy jakimi dysponują aktorzy to kolejne z ułatwień bądź wręcz niedogodności. Gdy niewidomy „ogląda” dany spektakl słuchem to dla niego ważne jest, aby głosy poszczególnych bohaterów znacznie różniły się od siebie. Ułatwia to zlokalizowanie danej postaci na scenie oraz kwestii przez nią wypowiadanych. Spektakl dobiegł końca, a w mojej głowie wciąż pojawiały się pytania dotyczące niektórych sytuacji, jakie w trakcie jego trwania miały miejsce na scenie. Prawie całą drogę powrotną do domu pytałam o nie córkę, która swoimi odpowiedziami zapełniła luki powstałe na skutek
TOREBKA JAKBY DAMSKA
mojego niewidzenia. I tym to sposobem otrzymałam obraz całości. Owe niedogodności nie zraziły mnie jednak do takiej formy uczestnictwa w kolejnych ucztach, jakimi niewątpliwie są spektakle teatralne. Niewidomych i słabo widzących miłośników teatru zarówno po polskiej jak i po czeskiej stronie miasta jest wielu, lecz mogą oni sobie tylko pomarzyć o dobrodziejstwie jakim dla nich jest audio deskrypcja. Sprzęt do jej przekazywania nie jest tani, ale posiadanie go przez teatr oraz możliwość skorzystania z niego, niewątpliwie przyciągnęłoby osoby z dysfunkcją wzroku z odległych terenów Polski oraz Czech.
W roku 1999 w Polsce były tworzone tzw. tyflofilmy. Stosowano w nich stop-klatkę, w związku z czym nigdy nie były one stosowane podczas publicznych pokazów kinowych. Technika audiodeskrypcji umożliwiła, by
ten sam seans, w tym samym miejscu i czasie mogły oglądać osoby widzące i niewidome. 27 listopada 2006 r. w białostockim Kinie „Pokój”, odbył się pierwszy w Polsce seans kinowy pełnometrażowego filmu
z audiodeskrypcją pt. Statyści. 14 czerwca 2007 r. wyemitowano pierwszy w Polsce telewizyjny serial z audiodeskrypcją – Telewizja Interaktywna TVP, serial pt. „Ranczo”. (źródło Wikipedia)
Dokumentuję i fotografuję miejsca, ludzi i historie. Rafał Soliński
t. 502 303 227 rafalsolinski.pl
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VII/VIII 2019
63
PRZYSTANEK NA ŻĄDANIE artykuł sponsorowany
KAMPUS CIESZYN Nie wiem nawet, czy w tym mieście jeżdżą autobusy. Przez cały okres studiowania nie słyszałam, żeby ktoś się nimi przemieszczał. Nikogo one nie interesowały - w Cieszynie wszystko jest blisko, wszędzie można dojść. Tu się nosi płaskie buty.
O
bjeżdżałam różne uczelnie na Śląsku próbując znaleźć tę, do której poczuję miętę. Oferta edukacyjna to jedno, ale jeśli najbliższe parę lat mam spędzić w jednym środowisku, chcę wiedzieć, że mogę do niego przylgnąć, zintegrować się z nim, że ono będzie sprzyjać mojemu rozwojowi - nie tylko naukowemu, ale też
66
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VII/VIII 2019
społecznemu i osobistemu. Chciałam się rozwinąć, nie tylko wykształcić. Poszukiwania zakończyłam tutaj - na Uniwersytecie Śląskim w Cieszynie. Zobaczyłam, że to miejsce jest inne od tych, które widziałam dotychczas - nawet wizualnie. Sam fakt tego, że akademiki były tuż obok uczelni
PRZYSTANEK NA ŻĄDANIE artykuł sponsorowany
Studiowanie czyli bycie z ludźmi Oferta edukacyjna - owszem - przyciągnęła mnie na uniwersytet w Cieszynie, ale to nie ona sprawiła, że wspominam okres studiów jako najwspanialszy czas w moim życiu. Bliskość i integracja - to słowa, które są dla mnie kwintesencją tego, czego żywo tutaj doświadczałam. Między zajęciami rozkładaliśmy się na trawie przed uczelnią: z gitarą, książką, kartami, albo żeby tylko poleżeć i pozwolić słońcu i drzewom pomigotać na naszych twarzach. Po zajęciach obiad na stołówce: ziemniaki, kotlet, surówka, kompot, uśmiech do wykładowcy ze stolika obok. Później jakaś wystawa, jam session, wino nad Olzą, a wieczorem Panopticum - klub studencki znajdujący się w jednym z akademików wypełnia się, jest gwarno, na parkiecie wygłupy, pod pachami plamy. Twierdzę, że studiowanie w Cieszynie to czas pomiędzy jednymi zajęciami, a drugimi. Kampus Cieszyn jest przestrzenią, która – jestem przekonana – celowo została tak zaaranżowana, żeby ściągać tutaj ludzi, którzy chcą ze sobą być, a nie tylko się uczyć. Dano nam podwórko, na którym jest miejsce dla nas, miejsce na życie akademickie. To chyba jedyny taki ośrodek, gdzie po zajęciach studenci nie rozjeżdżają się w swoje strony. No chyba, że w weekend. Czasem. Słoiki od mamy w końcu same się nie przywiozą. Cieszyn także - dzięki swojej kameralności i niewielkiej konkurencyjności wydarzeń - jest też jedynym takim miejscem, w którym swoich nauczycieli spotkasz nie tylko na sali wykładowej, ale również na tym samym koncercie, tak samo podrygujących nogą.
Obecność bez listy
fot. Marzena Erm
był dla mnie zaskakujący - nie trzeba wcześniej wstawać i dojeżdżać na uczelnie 40 minut pełnym i dusznym autobusem. To bardzo pocieszające, zwłaszcza o 7 rano. Akademiki nie były porozsiewane w innych dzielnicach, nie były oderwane od uczelni i z nią niezintegrowane. Tutaj było inaczej: wychodziłeś z budynku głównego uniwersytetu, szedłeś 43 kroki z górki po przystrzyżonej i zielonej trawce, gałąź kasztanowca zdążyła jeszcze rzucić na ciebie cień i już - jesteś u siebie.
Studia na UŚ w Cieszynie nie kończą się na sesji i wpisywaniu się na listę obecności w czasie zajęć. Tutaj daje nam się przestrzeń na to, abyśmy mogli praktykować wartości, które się nam wpaja. Po zajęciach i między nimi uczymy się współpracować, inicjować, działać, budzić do życia miasto. Po prostu - być obecnymi. To tutaj uczymy się żyć. Żyć i chodzić - lokalizacja uczelni i bliskość ścisłego centrum nie sprzyja lenistwu i izolowaniu się w samochodach. Chodzeniu za to sprzyjają piękne okoliczności przyrody i interesująca architektura Cieszyna. Nie zawsze jednak można przejść się bezproblemowo - z punktu A do punktu B. Na każdym zakręcie możesz bowiem potknąć się o znajomego, a to grozi licznymi postojami i opóźnieniami w dotarciu do celu. Całe szczęście jest jeszcze kwadrans studencki. Marzena Erm
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VII/VIII 2019
67
PRZYSTANEK NA ŻĄDANIE artykuł sponsorowany
STUDIA LICENCJACKIE • MAGISTERSKIE • PODYPLOMOWE ANIMACJA SPOŁECZNO-KULTURALNA Z EDUKACJĄ KULTURALNĄ EDUKACJA KULTURALNA ETNOLOGIA I ANTROPOLOGIA KULTUROWA PEDAGOGIKA OSÓB NIEPEŁNOSPRAWNYCH Z ARTETERAPIĄ Specjalność Surdopedagogika z arteterapią
NOWOŚCI PEDAGOGIKA PRZEDSZKOLNA I WCZESNOSZKOLNA (studia jednolite - magisterskie) PEDAGOGIKA SPECJALNA (studia jednolite – magisterskie) Specjalności Surdopedagogika z arteterapią Edukacja i rehabilitacja osób z niepełnosprawnością intelektualną
STUDIA DOFINANSOWANE Z FUNDUSZY EUROPEJSKICH PEDAGOGIKA OPIEKUŃCZO-WYCHOWAWCZA I WYCHOWANIE DO ŻYCIA W RODZINIE (studia licencjackie) PEDAGOGIKA (studia magisterskie, II stopnia) Specjalności Pedagogika opiekuńczo-wychowawcza z terapią pedagogiczną Resocjalizacja z edukacją międzykulturową
PEDAGOGY – RESOCIALIZATION WITH INTERCULTURAL EDUCATION (studia magisterskie, II stopnia)
PEDAGOGIKA OSÓB NIEPEŁNOSPRAWNYCH Z ARTETERAPIĄ Specjalność Surdopedagogika i edukacja plastyczna (studia magisterskie, II stopnia, stacjonarne)
PEŁNA OFERTA EDUKACYJNA POD ADRESEM www.weinoe.us.edu.pl/kierunki-studiow Uniwersytet Śląski Wydział Etnologii i Nauk o Edukacji • ul. Bielska 62, Cieszyn, tel. +48 33 8546 103
68
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VII/VIII 2019
TOREBKA JAKBY DAMSKA
M iłość w korporacji Dariusz Bożek
część 18 Love killer Pogranicze Janusz zbliżał się do Grażyny w sposób niespieszny i zbalansowany. Grażyna akceptowała jego intencje, kontrolując tempo. Każde z nich miało powody do naciskania na emocjonalny hamulec. Żałoba po Lenie, będąc przeminiętą z wiatrem, tliła się to tu to tam, arytmicznie, pozostawiając po sobie lęk przed ponownym zaangażowaniem. Sytuacja Grażyny była mniej oczywista, ponieważ to nie ona w tym opowiadaniu objęta została psychologiczną lustracją. To nie jej zaglądaliśmy do tej pory w psychikę i osobowość. Janusz również więcej wiedział o jej teraźniejszości niż przeszłości, do której zaglądała stosunkowo rzadko. Lecz z okruchów jej wypowiedzi emanowała powściągliwość. Czy miała ku niej jakieś konkretne powody? Kiedyś zwierzyła się Januszowi, że jej ojciec „tak bardzo się starał, lecz nie potrafił ich kochać” i w związku z tym „męczył się bardzo i odszedł”. Mówiła to będąc pogodzona ze smutkiem, 70
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VII/VIII 2019
który temu towarzyszył, a który to w jakimś sensie infiltrował jej późniejsze życie. Wspomniała też o jakimś realnym związku, który na szczęście zakończył się szybko, zanim po jej psychice zaczęło się panoszyć rujnujące rozczarowanie. Pochodziła z miejsca ulokowanego gdzieś na małomiasteczkowych peryferiach. Wychowywana na prostych zasadach, kontestowała je w okresie burzy i naporu, aby w ostateczności pogodzić się z ich funkcjonalnością. Była wiec dobra, prawdziwa i uczciwa i nie kryło się za tym nic innego, nic mniejszego. Te cechy nie były maską rodzinnych okaleczeń, traum i utrat. Wędrowały sobie przez kolejne pokolenia, poza psychologią, trafiając szczęśliwie na odpowiednich – podobnych do niej - nosicieli. Potrafiła być też silna, stanowcza i asertywna. Nie była typem kobiety bluszcza, nie karmiła otoczenia, nie kastrowała dominujących symboli. Jej świat nie zapadał się bez patriarchalnej laski, nie potrzebowała męskiej protezy, nie oczekiwała myśliwego ani ojca dla swoich dzieci, tego jednego jedynego, który wypełni wewnętrzną i bezdenną pustkę po nie wiadomo czym. Błyszczała inteligencją i społecznym zaangażowaniem. Przejmowała się topniejącymi lodowcami, wyspami plastikowych torebek zalegających oceany, efektem cieplarnianym i cierpieniem zwierząt. Stawała zawsze w obronie słabszych i wyzyskiwanych. Nie znosiła wielkich korporacji, międzynarodowej finansjery i zorganizowanych na najwyższym szczeblu państwowych mafii, które obiecując coraz więcej, dawały coraz mniej, generując tym samym kolejne poziomy biedy i wykluczenia. W jej głowie tłoczyły się kolejne mniejszości, których trzeba było bronić. Za każdym razem, kiedy Janusz próbował ją włożyć w jakieś swoje wyobrażenia o kobietach, zaskakiwała go kolejną nieoczywistością, aż do momentu, kiedy przestał ją gdziekolwiek wkładać. Oboje bali się zaangażowania, więc zachowywali należytą - w swoim mniemaniu - ostrożność. Widząc reakcje Janusza na naramienną, czerwoną różę, starannie zakrywała ją materiałami o różnej proweniencji. Widząc blask jej oczu, jej zarumienione, drgające tkliwością powieki, powstrzymywał słowa i gesty, które mogły posunąć ich za daleko. Lecz mimo to z niejasnych przyczyn, nieco wbrew świadomej woli, krok po kroku zbliżali się do siebie. Może działo się tak dlatego, że lubili wspólnie spędzany czas. Ona tłumaczyła mu świat po swojemu a on pokazywał jej swoją uważność. Byli ciekawi siebie samych na poziomie pozbawionym fizycznego pożądania; poza fantazjami, z dala od hormonalnej burzy. Połączył ich również jakiś rodzaj skrywanej melancholii, starannie zamaskowanej przez dziejącą się codzienność. Być może - lecz tego nie mogli zobaczyć wyraźnie,
TOREBKA JAKBY DAMSKA
tak jak my widzimy z pewnego oddalenia - więc być może zbliżała ich nadzieja na wspólne śnienie, lecz nie takie płynące po miłosnym uniesieniu, lecz intymne, dzielące się współobecnością dwóch samotności, niespokojnych psyche będących w związku. Być może zbliżało ich pragnienie przebudzenia się obok istoty bliskiej, lecz odseparowanej; równie melancholijnej, również cierpiącej powrotami do realnego świata, którego nie potrafili przywitać, jak przystałoby, gdyby byli prawdziwymi skowronkami. Może chcieli zaznać wspólnie tego miejsca pomiędzy nimi – jak pisał pewien poeta Różycki - o najniższej możliwej energii, bliskiej zeru, zeru absolutnemu, gdzie skręcają każdej nocy ich dusze w wirówce pościeli. Jest możliwe, że przyzwyczajeni do swych samotności, wcale nie mieli zamiaru ich porzucać, lecz chcieli tylko spotkać w swojej samotności inną samotność i wymienić się samotnościami na tyle, na ile to wszystko byłoby możliwe. Żywili się nadzieją, że na zbiegu ich samotności uzbroi się jakaś nowa, wspólna część, jakieś samotne pogranicze, które na pewien czas odetnie ich od realnego świata, aż do momentu, kiedy razem, w nowej wspólnocie samotnych wysp, nabiorą sił, aby stawić temu światu czoła. To, że w opisanych fantazjach nie było pożądliwości, świadczyło tylko o tym, że oczekiwała ona na swoje pięć minut, na wielki wybuch i zaskoczy ich zasłaniając na moment pozostałe elementy układanki. Potem wrócą do stanu równowagi i tak setki, być może tysiące razy, aż zacznie opadać, powszechnieć i ostatecznie zrówna się poziomem z intymnością i przyjaźnią. I ta tęsknota za fizycznym spełnieniem, które nieco przeminęło, za miłosną, oceaniczną symbiozą, pięknie wpisze się w melancholijne predystynacje naszych bohaterów, stanie się wyczekiwaną od dawna okazją na pielęgnacje jesiennych spleenów. I ta melancholia uchroni ich przed rozczarowaniem i smutkiem lub raczej nie tyle uchroni, bo jak można i w jakim celu chronić się przed czymś, co jest pożądane, co stanowi niezbędny element jesiennych osobowości Grażyny i Janusza. Taka była psychologiczna nadzieja na ich wspólny los. Nie fizyczne pożądanie. Nie spotkanie dwóch idealnie spękanych połówek. Nie wspólnota różnych interesów. Lecz nadzieja na jesień ich związku. --Tymczasem byli siebie bliżej, coraz bliżej. Ponieważ był to proces jednostajny i powolny, przestali go zauważać. Osiągnęli punkt, w którym pokusa na więcej równoważy się z podszeptami zdrowego rozsądku i racjonalności. Poczuli to wyraźnie w momencie, gdy
Janusz bezwiednie dotknął Grażynę w miejscu, gdzie znajdowała się jej czerwona róża a to odsunęła się jak oparzona, zwiększając dystans. Niezależnie od tej reakcji, zaznali już siły wzajemnego zbliżenia. Utknęli więc w miejscu, gdzie rozsądek gnieździ się w ostatnim bastionie a zachłanna wyłączność kotłuje w przedsionku. Nazwali to „pograniczem”, które w istocie swej stanowiło przestrzeń pomiędzy naturalną ludzką, bliską relacją, opartą na sympatii i zaufaniu a beznadziejnie ostrym zakochaniem. Wracać z powrotem nie chcieli a posuwać się dalej lękali. I wtedy Janusz zaproponował wizytę u psychologa. Wizyta Siedzieli w poczekalni gabinetu psychologicznego i oczekiwali na swoją kolej. Janusz powracał wspomnieniami do poprzedniego spotkania solo, Grażyna po raz pierwszy z ciekawością i rosnącym zdziwieniem wpatrywała się w otaczające ją ściany. - Ale że co? - zapytała się Janusza – życie seksualne skrzatów Polnych? - No… jest trochę dziwny – powiedział Janusz. - Nie z takimi dawałam sobie radę - powiedziała a widząc zdziwione spojrzenie Janusza dodała: - Jak byłam nieco mniejsza, to matka często ganiała mnie po psychologach --Gabinet zbudowany został na planie późnego egzystencjalizmu. Absolutną samotność człowieka podkreślała nieobecność wizerunków typowych bytów opiekuńczych. Nikt nie patrzył ze ścian, czy też półek ciepłym wzrokiem i nie koił egzystencjalnego bólu. Nie było gwarantów życia po śmierci, łaski i miłosierdzia, sprawiedliwości, opieki, nadzoru, obfitości lub przynajmniej potępienia. Brakowało też roślin wymagających troski, rodzinnych zdjęć obrazujących upływ czasu, puszystych dywanów, kolorowych obrazów, piesków, kotków. Nie było nic, co mogłoby ukoić beznadziejną i nieskończoną ludzką samotność. Nie było tu ciepła prawdziwie ludzkich relacji. Dziejącego się codziennego życia. Optymizmu, troski i transgresji. Dobrą nowinę zastąpiła nieokreśloność i względność. Na ścianach znajdowały się zdjęcia wybitnych fizyków i psychoanalityków. Po prawej stronie obok siebie znajdowali się Erwin Schrödinger i Leonard Suskind. Po lewej obok Zygmunta Freuda powieszona została autorka teorii relacji z obiektem Melania Klein. W prawym rogu, niedaleko TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VII/VIII 2019
71
TOREBKA JAKBY DAMSKA
okna znajdowała się gipsowa – sporych rozmiarów – rzeźba przedstawiająca Poncjusza Piłata. Wszyscy ponurzy i zasępieni ideami, które sami stworzyli. Trwająca cisza wspierała introspekcję. Wykastrowany z dźwięków gabinet wytwarzał podciśnienie sprzyjające emocjonalnej otwartości. Lekko obniżony sufit wywierał nieznaczną wertykalną presję stymulującą wydostawaniu się z nieświadomości: symboli, fantazji i zabitych emocji. W powietrzu wirowały nuty zapachów skóry, drewna i starej skrzypiącej podłogi. Dyskretne punktowe światło wydobywało z niebytu lewitujące drobinki osocza. Gabinet był równocześnie intymny i antypatyczny. Oczywisty w celu. Nieoczywisty w wizerunku. Centralnym miejscem była przestrzeń terapeutyczna par excelence, czyli wydzielony fotelami i punktowym światłem trójkąt. Reszta stanowiła tło. Ruchomy stolik na kółkach pod komputer. Półki z literaturą fachową, przegraną w obliczu internetowych zasobów. Zasłony w kolorach zieleni z scherwood. Gabinet zawierał elementy świątynne (Menora – siedmioramienny świecznik żydowski) medytacyjne (patyczki z łodygi krwawnika z chińskiej księgi przemian I Ching - rozrzucone losowo na stoliczku ) naukowe ( umieszczone na ścianach schematy eksperymentów kwantowych: „Quantum eraser delayed choice” obrazujących względność i iluzję wszystkiego wobec wszystkiego ). Meble i cała materia nieożywiona pokryte były kosmetyczną warstwą zaniedbania i niewyjaśnione pozostawało, czy to efekt antypedantyzmu właściciela czy też materia nieożywiona w jakiś ponadnaturalny sposób – za pomocą warstwy kurzu - odgradzała się od wysłuchiwania spowiadanych tu dramatów i tragedii. --Balcerek jak zwykle w swoim zwyczaju wpatrywał się gdzieś przed siebie. Oczy i okalająca je twarz sprawiały wrażenie oderwanych od biegnącego toku zdarzeń, lecz pozostała część ciała epatowała gotowością do wspierania psychologicznych interwencji. Gdy skończyli przedstawiać problem milczał nadal. - Ile płacimy za spotkanie? - zapytała w końcu zniecierpliwiona Grażyna. - 100 złotych – powiedział Janusz. - 150 – wtrącił się Balcerek łącząc po raz pierwszy komunikację w trójkąt. - 150? - żachnął się Janusz - Zaszła podwyżka Balcerek powiedział to słowo niedbale, bez żadnej krępacji, używając języka nie przystającego do powagi sytuacji. - Mamy zapłacić 150 złotych za Pana milczenie? 72
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VII/VIII 2019
- zapytała kąśliwie Grażyna. - No… możecie też wyjść - Wychodzimy Janusz – powiedziała Grażyna - Zostań proszę - powiedział Janusz i spojrzał z wyrzutem na psychologa. Balcerek wstał. Podszedł do okna. Spojrzał na jesienną aurę. Nie sprawiał wrażenia kogoś, kto się nad czymkolwiek zastanawia. Parabolą przeniósł swój wzrok do wnętrza gabinetu, lecz wciąż nie zaszczycił nim siedzących w fotelach klientów. Grażyna poczerwieniała ze złości. Gdy już miała skomentować bezruch psychologa, ten zatrzymał ją skinieniem ręki. - Macie możliwość dokonania czterech wyborów powiedział. Grażyna mocniej chwyciła się fotelowych poręczy. Były wyślizgane od ludzkich poczuć i emocji. - Pierwszy to powrót na bezpieczny poziom płytkiej i koleżeńskiej znajomości. Usiadł, założył nogę na nogę, zdejmując okulary. - Raczej awykonalne – powiedział wpatrzony w drobny pyłek zalegający górny, prawy róg, lewego szkła. Zajęło mu to kilkanaście sekund a w tym czasie znieruchomiał kompletnie, co najmniej w taki sposób, jakby oddawał się medytacji lub katatonii. - Drugi wybór to przekroczenie rubikonu – Wreszcie spojrzał uważnie i znacząco na siedzącą przed nim parę. - Wpadacie w wir intensywnego uczucia; wszystko się zmienia Przyglądał się najdelikatniejszym reakcjom siedzących przed nim uczuciowych potencjalności. - Początkową czystą i miodową magię zastępują narastające problemy; nie dajecie sobie z tym rady. Grażyna mimowolnie rozejrzała się po gabinecie. Pomyślała, że właściciel nie jest wielbicielem porządku. Pewnie wiedzie też ponure i samotne życie. I jakoś specjalnie nie było jej go żal. - Trzeci wybór: pozostajecie na obecnym poziomie i pilnujecie, żeby nie przekroczyć granic wyznaczonego trendu; ani w górę, ani w dół, ani do przodu, ani do tyłu. Wrócił do okularów rozpoczynając czyszczenie okrągłą, zmechaconą irchą. ...i po czwarte nie robicie nic, nie podejmujecie żadnych decyzji, co w świetle współczesnej psychologii jest również jakimś wyborem… Grażyna miała dość. - Mam dość, nie będę płaciła 150 złotych, za coś co już wiem – powiedziała i zwróciła się bezpośrednio do Janusza.
TOREBKA JAKBY DAMSKA
- Wychodzimy!!! Wstała. - Zostajemy!!! Tym razem w głosie Janusza pojawiła się stanowczość. Grażyna opadła na fotel i wbiła palce w drewniane poręcze. - Jak ty mnie traktujesz – powiedziała ze złością i odrobiną desperacji w głosie. Zapadła krępująca cisza. Janusz zastygł z lekko otwartymi ustami, zaskoczony tą nagłą i niespodziewaną emanacją emocji. - Zachowałeś się jak mój ojciec – dodała patrząc na Janusza, lecz równie dobrze mogło to dotyczyć siedzącego w sąsiednim boku trójkąta psychologa. Tak czy inaczej Balcerek poczuł dosyć wyrazisty powiew przeniesienia. - No właśnie… - powiedział – głębia. Spojrzeli na niego ze zdziwieniem. - Uwielbiam zapach ludzkich emocji o poranku – powiedział. - Ale mamy 17.20 jakby co – zaoponowała ironicznie Grażyna. - Czas jest pojęciem względnym - rzucił niezrażony psycholog – pory dnia również. Podszedł do stojącego na stoliku komputera i musnął delikatnie jeden z klawiszy. Procesor ożywił się
nasilając szum wentylatorów; ekran rozjaśniał kwiatami kwitnącej Magnolii, która ustąpiła wizerunkowi Kota Schrödingera, zamkniętego w kwantowej pułapce bytu i nieistnienia. - Witajcie w krainie ostrego zakochania. Spotkacie tu kompleksy, przeniesienia, projekcje, skrajne emocje biorące się spoza sytuacji, czasem znikąd; zobaczycie ojca w zachowaniu partnera; spotkacie matkę w zachowaniu partnerki, Nabrał powietrza jakby zaciągał się amforą. pierwsze chce bliżej a drugie się dusi, więc drugie ucieka a pierwsze wciąż kusi. Wypowiadając ostatnie słowa stanął przed Januszem i Grażyną przypatrując im się z góry. - Przypadkowy wierszyk mi się ułożył, proszę mi wybaczyć – Grażyna pomyślała, że obnażając przed Balcerkiem swoje emocje stali się wobec niego bezbronni. Teraz stojąc nad nimi mógł przyjąć pozycję surowego ojca wobec własnych dzieci. Ależ co to za groźny ojciec, który opowiada wierszyki...
cdn... TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VII/VIII 2019
73
PRZYSTANEK NA ŻĄDANIE artykuł sponsorowany
PRZYSTANEK GŁĘBOKA 17 Naleśnikarnia i Restauracja
T
ramwaj cieszyński to historia, która żyje nie tylko we wspomnieniach. Wprawdzie ostatni kurs wąskotorówka wykonała 2 kwietnia 1921 roku, ale poszukujący jej śladów w Cieszynie nie będą rozczarowani. Na trasie przejazdu o łącznej długości 1793 metrów wiodącej od ul. Bielskiej aż do stacji kolejowej po drugiej stronie Olzy znajdowało się 12 przystanków. Jednym z nich był ALTER MARKT Stary Targ, przy którym dziś znajdziemy Naleśnikarnię i Restaurację PRZYSTANEK Głęboka 17. To właśnie w tym miejscu, stara cieszyńska kamienica, przy ulicy Głębokiej pod numerem 17, pod podcieniami, ukryła restaurację, której powierzchnia zaskakuje wyjątkową głębią dając wrażenie imponującej przestrzeni oraz Ogródek Letni pokazujący ulice Głeboką.
74
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VII/VIII 2019
W kameralnych wnętrzach, blisko wejścia, stoi urocza ławeczka z latarniami upamiętniająca miejsce tramwajowego przystanku i przywołująca ducha dawnych lat. Warto na niej przysiąść, by poczuć magię miejsca i przenieść się choć na chwilę w czasy tramwajowych przejażdżek po mieście...
PRZYSTANEK NA ŻĄDANIE artykuł sponsorowany
Pan Remigiusz buduje to co najważniejsze w restauracji pyszną kuchnie, na czele stoi Szefowa Kuchni Pani Małgorzata , która dogląda każdą potrawe by zarówno wygładała jak i smakowała. Obok tradycyjnych dań restauracja serwuje szeroki wybór naleśników. Tutaj znajdziemy zarówno naleśniki będące konkretnym, sycącym posiłkiem, jak i wykwintne, słodkie desery. Tradycyjna formuła często kryje intrygujące wnętrze, które nie zawiedzie także poszukiwaczy awangardowych smaków! Zaskakujące połączenia smakowe ciasta naleśnikowego, sera pleśniowego, gruszki z sosem miodowo-musztardowym, to, jak twierdzą bywalcy, raj dla podniebienia. Nawet Ci, którzy na co dzień nie przepadają za naleśnikami są pozytywnie zaskoczeni. W ofercie pancakes, naleśniki deserowe, wytrawne, holenderskie.
Restauracja zapras za nie ty obiady, ale i śniada lko na nia. Organizuje również imprezy okolicznoś ciowe.
Telefon: 788 348 2 20 Poniedziałek 10:00 – 20:00 Wtorek 10:00 – 20 :00 Środa 10:00 – 20:0 0 Czwartek 10:00 – 20:00 Piątek 10:00 – 22:0 0 Sobota 10:00 – 22:0 0 Niedziela 11:00 – 20 :00
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VII/VIII 2019
75
TOREBKA JAKBY DAMSKA
Produkty do nabycia w placówkach poniżej i sklepie internetowym. Na hasło „TRAMWAJ CIESZYŃSKI”
rabat w wysokości 6% Sklep CIESZYN 43-400 ul. Wyższa Brama 8 tel. +48 694 695 336 Sklep SKOCZÓW 43-430 ul. A. Mickiewicza 16 tel. +48 728 110 132
Sklep i pijalnia soków JASTRZĘBIE-ZDRÓJ 44-330 ul. Słoneczna 2 tel. +48 668 570 980 Sklep internetowy planetabio24.pl 76
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VII/VIII 2019
Na wakacyjne dni polecamy cudowne, aksamitne smoothe, które smakuje jak płynna chałwa.Wszystko dzięki sezamowej paście - tahini. Jeśli lubicie, nie wahajcie się ani chwili. Koktail pachnie sezamem, wanilią i bananami. Doskonały jako pełne witamin i minerałów drugie śniadanie lub słodki podwieczorek.
TAHINI SMOOTHE DO PRZYGOTOWANIA DWÓCH PORCJI POTRZEBUJESZ: 1,5 szklanki mleka (u mnie roślinne) 8 suszonych daktyli bez pestek 4 łyżki tahini 1 łyżeczka ekstraktu waniliowego szczypta kardamonu 1 zamrożony duży banan lub 2 mniejsze
Wszystkie składniki włożyć do kielicha blendera i dokładnie zmiksować. Udekorować miętą i od razu podawać.
Na zdrowie! Amelia Witos
Tahini to pasta sezamowa, która ma liczne właściwości odżywcze. Wywodzi się z kuchni Dalekiego Wschodu. Składniki zawarte w tahini wpływają na prawidłowe funkcjonowanie układu nerwowego, a także na regulację poziomu cholesterolu i ciśnienie krwi. Przygotowuje się ją z ziaren sezamu. Pasta ma złoty kolor i sezamowo-orzechowy aromat. Konsystencją przypomina bardziej gęsty sos niż pastę, którą można coś posmarować. Najlepsza pasta sezamowa nie zawiera w składzie niczego innego poza zmielonymi na gładki krem nasionami. Tahini to bogactwo składników mineralnych, takich jak fosfor, lecytyna, magnez, potas i żelazo. Jest również jednym z najlepszych źródeł wapnia. Bogata w witaminy E i witaminy B1, B2, B3, B5 i B15 zapobiega anemii i pomaga w utrzymaniu zdrowej skóry i mięśni. Ze względu na wysoką zawartość minerałów alkalicznych, jest pomocna w utracie wagi.
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VII/VIII 2019
77
KIERUNEK SPORT
Zdjęcia: Książka „80 let třineckého hokeje”/archiwum HC Oceláři Třinec
Dziewięć dekad M
arc
in M o ń
ka
Z HOKEJEM
dużymi krokami zbliżają się 90. urodziny hokejowego klubu z Trzyńca. Cały nadchodzący sezon będzie wypełniony rozmaitymi jubileuszowymi atrakcjami dla kibiców. dziś przypominamy początki hokeja w hutniczym mieście.
P
ierwszy jubileuszowy prezent przygotowali sami zawodnicy, zdobywając wiosną tytuł mistrzowski. Prezentów zapewne będzie więcej – nikt przecież nie ukrywa, że wielkim pragnieniem nie tylko kibiców byłoby powtórzenie sukcesu z minionego sezonu. Na pewno Stalownicy będą też chcieli pokazać się w europejskich rozgrywkach, które ruszają na przełomie sierpnia i września, a w swojej grupie Ligi Mistrzów zmierzą się ze szwajcarskim Lausanne HC, fińskim Lahti Pelicans oraz Junost Mińsk z Białorusi. Jubileuszowym wydarzeniem będzie również turniej mistrzostw świata do lat 20., który w Trzyńcu 78
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VII/VIII 2019
oraz pobliskiej Ostrawie zagości w grudniu i styczniu. Szczegółowy program obchodów 90-lecia hokeja poznamy przed startem ligowych rozgrywek. O początkach zespołu, największych sukcesach i największych klubowych osobowościach rozmawiamy z Martinem Steblem, dziennikarzem i komentatorem sportowym, szefem klubowej strony internetowej, a także współautorem okolicznościowych klubowych publikacji. Marcin Mońka: W nadchodzącym sezonie trzynieccy Stalownicy będą świętować jubileusz 90. lecia istnienia klubu. Czy dwa tytuły mistrzowskie
KIERUNEK SPORT
to największe sukcesy w całej jego historii? A może wskazałbyś inne wydarzenia, które w Twoim odczuciu kształtowały historię klubu? Martin Stebel: Uważam, że podwójny triumf Stalowników, zarówno drużyny seniorskiej, jak i juniorów, to w historycznym kontekście zdecydowanie najlepszy sezon klubu znad Olzy. Sukces cieszy tym bardziej, że właśnie w tym roku jubileusz będzie obchodzić zarówno klub hokejowy, jak i Huta Trzyniecka, która jest od lat bardzo ściśle związana z klubem, a która powstała 180 lat temu. Z perspektywy lat widać wyraźnie, że są także inne kluczowe momenty w historii Stalowników. Chociażby budowa nowej, wielofunkcyjnej Werk Areny, która szybko stała się dumą całego naszego regionu. Gdy spojrzymy jeszcze mocniej za siebie, to bez wątpienia takimi kluczowymi momentami stały się mistrzostwo kraju w roku 2011 oraz sam awans do Ekstraligi, osiągnięty
w 1995 roku. W moim subiektywnym odczuciu było to ogromne wydarzenie. Byłem wówczas młodych chłopakiem, który właśnie wtedy rozkochał się w hokeju na lodzie. Jakie były okoliczności powstania klubu SK Trzyniec 90 lat temu? Hokej był już wówczas popularną dyscypliną? Ważną postacią w początkach klubu był Boleslav Moravec, działacz kulturalno-społeczny, który zakochał się, jak wtedy mówiono, w „hokeju kanadyjskim”. Tą dyscyplinę sportu poznał podczas pracy w Szwajcarii. Hokej nie był wówczas bardzo popularny, szczególnie w regionie ostrawskim czy w okolicach Cieszyna. Wiodącą dyscypliną, także w Trzyńcu, była od 1921 roku piłka nożna i pan Moravec bardzo długo przekonywał kierownictwo SK Trzyniec, który zrzeszał wszystkie kluby sportowe w mieście, by wsparło powstanie sekcji
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VII/VIII 2019
79
KIERUNEK SPORT
nie wszyscy czytelnicy zdają sobie sprawę, ale jedna z nich, czyli Jiří Polanský wciąż pozostaje czynnym zawodnikiem, a inni, jak choćby Jan Peterek, są mocno zaangażowani w życie klubu. Gdybyś dostał za zadanie utworzenie w Trzyńcu „Hall of Fame”, których zawodników byś w niej upamiętnił?
hokeja na lodzie. Dyscyplina na początku rozwijała się w stricte amatorskich warunkach, stało się jednak pewną regułą, że w hokeja zazwyczaj grali pracownicy Huty Trzynieckiej. Ze wspomnień i wielu archiwalnych przekazów wynika, że pionierzy hokejowych rozgrywek nie mieli łatwego zadania. Nierzadko byli wyśmiewani przez mieszkańców, którzy np. nie znając zasad obowiązujących w hokeju po prostu dworowali sobie z zawodników. Od 5 lat Stalownicy cieszą kibiców swoją grą w nowej Werk Arenie. Jednak w przeszłości rozgrywali swoje mecze w innych halach, a przed wielu laty, także pod gołym niebem. Jednym z takich miejsc był zamarzający zimą staw U Glejtovny. Czy istnieje on do dziś? Jak mogła wyglądać gra w takich zmiennych warunkach atmosferycznych? Myślisz, że współcześnie gracze mogliby rozgrywać mecze na zamarzającym jeziorku? Glejtowni już nie ma, ale są za to wspomnienia. Warunki do gry były niejednokrotnie bardzo skomplikowane. Z opowiadań nieodżałowanej pamięci Eduarda Machaczka wiem, że zdarzało się nawet tak, że po rozpoczęciu meczu nadchodziły opady śniegu. Oczywiście starano się tafle oczyszczać po każdej tercji, która nie trwała jak dziś 20 minut, lecz minut 15. Jednak opady bywały bardzo intensywne i po prostu rezygnowano z dalszego rozgrywania meczu. Bywało również i tak, że w czasie zimy panowały już wiosenne temperatury i lód nie był zbyt stabilny, więc zawodnicy nie byli bezpieczni. W takich sytuacjach również trzeba było odwołać spotkania. Dziś zapewne rozgrywanie całego sezonu nie byłoby możliwe, jednak wciąż zdarzają się okolicznościowe sytuacje, gdy kluby w różnych stronach świata przygotowują specjalną taflę oraz trybuny nawet na kilkanaście tysięcy widzów. Warto wspomnieć również o klubowych legendach, które w przeszłości cieszyły swoją gra kibiców. Może 80
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VII/VIII 2019
Z bardzo odległej historii warto wspomnieć Miroslava Vaně, który był gwiazdą zespołu w erze powojennej, w latach 1946-1961. Do trzynieckiego „All-Stars” dołączyłbym także Miroslava Zoubka, najlepszego kanoniera w latach 1960-1967. Z czasów ekstraligowych na pewno mocno utrwalił się nie tylko w mojej pamięci Richard Kral, wieloletni król punktacji kanadyjskiej. Mile wspominamy również kilku Słowaków, którzy zawsze byli wyrazistymi osobowościami w drużynie, jak Lubomir Sekeráš czy Jozef Daňo. Na pewno gwiazdorem obecnych lat jest Martin Růžička, mistrz świata z roku 2010, który w Trzyńcu dominuje w punktacji kanadyjskiej i ma na swoim koncie dwa złote medale ze Stalownikami. Historycznie najlepszym bramkarzem jest już bez wątpienia Šimon Hrubec, który po minionym sezonie przyjął ofertę z chińskiego Kunlunu, i po 8 latach spędzonych w klubie spod Jaworowego przenosi się do ligi KHL. Jako ciekawostkę powiem, ze w Trzyńcu w latach 80. na pozycji napastnika grywał Milan Pastrňák, ojciec obecnie najlepszego czeskiego hokeisty, Davida Pastrňáka,. David zresztą też grywał przez jeden sezon w drużynie trzynieckiego „dorostu”. Zresztą przez nasz klub przewinęło się więcej zawodników, którzy aktualnie odgrywają w NHL znaczące role – Radek Faksa, David Krejčí czy Richard Pánik. Myślisz że w jubileuszowym sezonie klub będzie chciał uczcić urodziny również sportowym sukcesem? Powtórzenie mistrzostwa rok po roku będzie szalenie trudnym zadaniem, ale może nastał czas, by zawojować Ligę Mistrzów? Klub zawsze ma najwyższe cele, co często podkreśla Ján Moder, prezydent klubu. „Nie uprawiamy sportu, by zdobywać tylko srebrne medale, zawsze trzeba walczyć o najwyższą stawkę” – to jedna z jego maksym. W nadchodzącym sezonie zespół będzie mieć wciąż mocny skład, na pozycji bramkarza zadebiutuje, po transferze z Witkowic, Patrik Bartošák. Stalownicy zdecydowanie chcą odnieść sukces na międzynarodowej arenie, a Champions Hockey League jest znakomitą okazją. Mieliśmy już półfinał tych rozgrywek w 2018 roku, więc teraz nadeszła pora, by poprawić ten wynik i podbić hokejową Europę.
KIERUNEK SPORT
fa ł
Urbacz
k
a
Ra
Podokręgowa analiza
Całkiem niedawno miałem przyjemność podsumowywać sezon 2018/19 w wykonaniu piłkarzy Podbeskidzia. Teraz chciałbym zająć się drużynami z niższych klas rozgrywkowych, reprezentujących Podokręg Skoczów. jedne ekipy zaskakiwały polotem i pięknymi bramkami, drugie irytowały swą bezradnością i notorycznymi porażkami. Tak czy inaczej, wszystkie dodały kolorytu rozgrywkom B klasy; a klasy; „okręgówki” oraz IV ligi.
R
ozpoczynając analizę, najpierw należałoby zwrócić uwagę na rzecz fundamentalną – reorganizację ligi okręgowej, którą od przyszłego sezonu będą tworzyć drużyny z 2 podokręgów (Skoczów-Żywiec). Dotąd kształt rozgrywek prezentował się nieco inaczej, gdyż w Beskidzkiej Okręgówce rywalizowały ekipy z podokręgów Bielsko, Skoczów i Żywiec. Jak łatwo zauważyć, Podokręg Bielsko wypadł z tego grona i będzie współtworzył inną „okręgówkę” z Podokręgiem Tychy. Zmiany poczynione na tym szczeblu rozgrywkowym, odcisnęły swoje piętno również na niższych ligach. Promocję z B klasy do A klasy uzyskały aż 3 zespoły, czyli 1/3 całej stawki (LKS Błękitni Pierściec, KS Nierodzim Ustroń, LKS Iskra Iskrzyczyn). A klasa nie wypadła na tym wcale gorzej, tutaj również pierwsza trójka uzyskiwała awans. O ile pierwsze dwa miejsca były już od początku rundy wiosennej zarezerwowane dla LKS Wisły Strumień i TS 1909 Piasta Cieszyn, o tyle sprawa 3. miejsca rozstrzygała się niemal do końca. Wyścig o tę lokatę wygrał ostatecznie LKS Goleszów, który wywalczył pierwszy w historii awans do „okręgówki”. Walka o utrzymanie również wyglądała nader interesująco i trwała do ostatniej kolejki. Ostatecznie z ligi spadł LKS Strażak Dębowiec. A co się działo wyżej? „Okręgówka” to nie tylko Podokręg Skoczów, ale także kluby z dalszych rejonów, czyli Podokręgu Żywiec i jeszcze do niedawna Podokręgu Bielsko. Śledząc poczynania naszych drużyn można było mieć
mieszane odczucia. Z jednej strony obsadziły one dolne rejony tabeli (cztery ostatnie miejsca), a LKS Kończyce Małe zanotowały spadek do A klasy, tracąc 17 punktów do bezpiecznej strefy. Z drugiej strony napawała człowieka duma, gdy widział dwie ekipy na szczycie. LKS Błyskawica Drogomyśl i KP Beskid Skoczów zdominowały „okręgówkę” i stoczyły między sobą batalię o awans do IV ligi. Błyskawica dzielnie walczyła, ale to podopieczni Kamila Sornata okazali się lepsi i po roku banicji wrócili na wyższy szczebel. Zadecydowała o tym w szczególności świetna postawa w meczach wyjazdowych, z których tylko 2 nie zakończyły się dla Beskidu zwycięsko. Bardzo istotne okazały się również transfery piłkarzy z przeszłością w wyższych ligach, takich jak Michał Szczyrba czy Mirosław Sikora (ten grał nawet w ekstraklasie). Na koniec pozostała KS Kuźnia Ustroń, nasz dotychczasowy „rodzynek” w IV lidze. Jeszcze przed sezonem 2018/19 wydawało się, że Kuźnia spadła z ligi, ale los się do niej uśmiechnął i mogła zagrać baraż o utrzymanie ze Szczakowianką Jaworzno, który wygrała. Po niespodziewanym utrzymaniu Kuźnia nie przestała zaskakiwać i przez kilka kolejek nawet była liderem! Ostatecznie rozgrywki zakończyła na 3. miejscu, co i tak trzeba uznać za bardzo dobry wynik. Dla takich miłych akcentów warto oglądać niższe klasy rozgrywkowe, a w następnym sezonie emocji zapowiada się co niemiara.
fot. arch. KP Beskid Skoczów TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VII/VIII 2019
81
KIERUNEK SPORT
82
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VII/VIII 2019
DREWNO KOMINKOWE I OPALOWE CIESZYN • SKOCZOW • USTRON • ZEBRZYDOWICE
Zapraszamy pon. - pt. 7.00 - 15.00
S1
S1
ŁA »
KO-BIA
BIELS
ielsk
a
chy
ul. B
ul. Bielska 190 43-400 Cieszyn tel. +48 501 776 727
« Cze
ul. O
lcho wa
« Cieszyn centrum
AKACJA • BUK • BRZOZA • DĄB • JESION OLCHA • ŚWIERK • OKORKI ROZPAŁKA ŚWIERKOWA • DREWNO DO WĘDZENIA Oferujemy: cięcie i łupanie drewna na wymiar - przechowywanie zakupionego drewna na naszym składzie.
Zamówienia można składać:
tel. +48 501 776 727 lub e-mailem lamacz.drewno@gmail.com.
SWOIM KLIENTOM OFERUJEMY TRANSPORT (od 0zł) ORAZ LICZNE RABATY
www.drewno.cieszyn.pl