4 Never Zestless Story
spis treści
International 5-6 Raining in paradise
EKOnomia
7 Droga do inwestowania 8 Po bankructwie też jest życie 9 eee...Deklaracje? 10 Reklamować każdy może
Felietuńczyk 11 System Boloński sucks!
WSJO haraszo!
12 Il Carnevale in Italia 12 Las posadas en las fiestas navideñas en México 13 Słowniczek
Coolinaria
14-15 Rzut Oka Żarłoka/Zwycięski przepis
Kultura picia piwa 15 Leżajsk Pszeniczne - cieszynanin z Podkarpacia
Miejsca
16-17 Przywracają miastu dawny blask
Subiektwyny punkt widzenia 17 Nowy (k)ROK 18 Szminki, drinki, fatałaszki
REALacje 19 Lenny Valentino
TeART 20 Inspicjent - prawa ręka reżysera
Trochę kultury?!
21 Empik 22 Recenzje 23 Kulturalny rozkład jazdy
Opowiadanie
25 Baśnie z klasztoru
Sport 26 „Nie wymiękaj - idź na łyżwy”
Czas na zmiany… Potrzebujemy ich. Są nieodłączną częścią naszego życia. Zarówno te „na lepsze”, jak i te „na gorsze”. Według mnie działają na zasadzie kontrastu, naprzemiennej fali. Aby móc się z czegoś cieszyć, najpierw trzeba coś stracić. Musi wpierw przejść tak zwana „burza”, aby zaświeciło słońce. To moja wersja. Mogę nawet powiedzieć, że całkiem sprawdzona. Co ciekawe, obalona ostatnio przez mojego dobrego przyjaciela, który stwierdził, że aby być szczęśliwym wcale nie trzeba się smucić. Można być po prostu raz bardziej szczęśliwym, raz mniej. Można i tak… :) Dlaczego o tym piszę? Początek nowego roku zawsze był, jest i będzie związany z propagandą noworocznych postanowień, zmianami na lepsze oraz innymi górnolotnymi pomysłami na to, co by można było poczynić, aby kolejny rok stał się bardziej różowy i abyśmy się w jakiś sposób przybliżyli do naszej własnej wyśnionej historii idealnego życia. Interesujące jest to, że każdą takową receptę „na szczęście” czytamy z zapartym tchem licząc na to, że odnajdziemy w niej konkretne wskazówki pozwalające nam wreszcie odnaleźć się w codziennej gonitwie za czymś, czego tak naprawdę większość z nas nie potrafi precyzyjnie określić. To właśnie w styczniu nasza lista życzeń sięga zenitu, gdyż do standardowych, ambitnych planów dołączamy zdaną sesję, najbardziej szaloną imprezę karnawałową, znalezienie lepszej/nowej pracy, stażu, praktyk, odnalezienie „drugiej połówki” lub poprawę dotychczasowego związku. Ogólnie rzecz biorąc B.e.s.t.-a by nie starczyło jak bym chciała to wszystko tutaj wymienić. Pytanie tylko czy stawianie sobie aż tylu celów na raz jest dobre. Może czasem lepiej jest zainspirować się słowami piosenki Kuby Sienkiewicza i zaczekać ze zmianami na właściwy moment, niekoniecznie 1.01.2012:„Poczekam, popatrzę, zrozumiem więcej i wtedy wreszcie sam[a] też włączę się do akcji”. Aleksandra Kler
Sprostowanie W numerze grudniowym dał się nam we znaki chochlik DTP-owy (daleki krewny chochlika drukarskiego), który bezlitośnie zjadł logo Finance News przy artykule „Czy leci z nami pilot? Czyli kryzys zadłużenia” Jakuba Mazurka. Serdecznie przepraszamy za wyrządzone przez to złośliwe stworzenie szkody, jednocześnie informując, iż nasza współpraca bynajmniej na tym nie ucierpiała i w tym numerze zapraszamy do lektury kolejnego artykułu od Finance News „ Droga do inwestowania” Michała Gulewicza. Oczywiście postaramy się w przyszłości nie dopuścić wcześniej wymienionego szkodnika do naszego druku.
Szukaj nas w sieci: best.ue.wroc.pl, a tam wszystkie teksty z gazety, najnowsze informacje z Uczelni, Wrocławia, Polski, świata i Drogi Mlecznej. Facebook, gdzie znajdziesz wiele konkursów, najświeższych informacji oraz kontakty do nas i innych bestowiczów (link skrócony: http://tiny.cc/ngsbest). Twitter, gdzie na bieżąco możesz śledzić co u nas słychać, czytać nasze wpisy i pisać swoje. best.ue.wroc@gmail.com, po prostu napisz, jeśli trapi Cię jakiś problem, coś ciekawego dzieje się na Uczelni lub gdziekolwiek indziej lub jeśli po prostu chcesz nam posłodzić. Adres redakcji: ul. Kamienna 59, Wrocław, bud. B/F pok. 8/9, tel./fax: (071) 36 80 648 Adres do korespondencji: NGS „B.e.s.t.” Uniwersytet Ekonomiczny we Wrocławiu, ul. Komandorska 118/120, 53-345 Wrocław Internet: best@ue.wroc.pl, http://best.ue.wroc.pl | Facebook: http://tiny.cc/ngsbest Redaktor Naczelna: Aleksandra Kler (aleksandra.kler@gmail.com) | Zastępca Red. Nacz.: Dorota Dziuruń (dorota.dziurun@gmail.com) | Redaktorzy: Zbigniew Ostrowski, Jakub K, Piotr Semeniuk, Aleksandra Kler, Magdalena Zygmunt, Dorota Dziuruń,Aleksandra Łukaszewska, Filip Wójcik, Olka Chojenta, Rafał Ćwiertnia, Kasia Kindlik, Anastazja Zadorożna,Paweł Bednorz, Marlena Dąbrowska, Tomasz Markowski, Dorota Fiedorek, Marta Doniec | Korekta: Zbigniew Ostrowski, Magda Pleskacewicz, Ewa Popowicz, Emilia Wojciechowska, Tomasz Markowski | Marketing: Aleksandra Kler, Dorota Dziuruń, Katarzyna Miś, Cezary Pirek | HR: Zbigniew Ostrowski, Piotr Semeniuk, Ewa Popowicz, Marlena Dąbrowska | Foto & Grafika: Zbigniew Ostrowski, Jakub K, Alicja Koryś, Katarzyna Miś, Andrzej Przybylski, Kasia Kindlik, Anastazja Zadorożna, Paulina Gajewska | Skład DTP: Bartosz Burek, Jakub Knoll | Webmaster: Michał Hudy, Zbigniew Ostrowski | Finanse: Bartosz Burek, Marta Rewera, Andrzej Przybylski Współpraca: Jarosław Adam, Patrycja Jakubowska, Joanna Latusek | Okładka: Paulina Gajewska Redakcja zastrzega sobie prawo wyboru, dokonywania skrótów i poprawek stylistycznych w dostarczanych materiałach. Opinie zawarte w artykułach i korespondencjach nie muszą być zgodne z poglądami Redakcji.
redakcyja
fot. Zbychowiec
Głosy zUE
„PRaktykuj za granicą” – opis konkursu
P
Raktykuj za granicą to konkurs organizowany przez Instytut Monitorowania Mediów od 2003 roku. Dotychczas odbyło się osiem edycji. W tegorocznej, IX edycji studenci przygotują strategie komunikacji dla Fundacji ITAKA, a autorzy 3 najlepszych pojadą na staże do agencji PR w Londynie i Brukseli - partnerami konkursu są agencje Fleishman-Hillard, LEWIS PR oraz SolskiBurson-Marsteller. Jest to jedyny tego rodzaju konkurs w Polsce, zarazem wspierający organizację pożytku publicznego i umożliwiający młodym ludziom zdobycie międzynarodowych doświadczeń. Nad stroną merytoryczną konkursu będą czuwać organizacje branŜowe PSPR i ZFPR.
Dla kogo?
Projekt jest otwarty dla studentów dziennych, wieczorowych i podyplomowych wszystkich kierunków studiów, ale kierujemy go szczególnie do studentów interesujących się zagadnieniami public relations i komunikacją społeczną. Jego zwycięzcy mają szansena poszerzenie swojej wiedzy w zakresie PR podczas wakacyjnych praktyk w renomowanych agencjach PR w ich biurachzagranicznych, m.in. w Londynie, Brukseli czy Monachium.
Organizatorzy
IMM jest głównym organizatorem projektu. Każda z edycji konkursu jest tworzona w ścisłej współpracy z organizacją non-profit. Dotychczasowe edycje wspierały: Polską Akcję Humanitarną (I edycja), Fundację Komunikacji Społecznej (II), Amnesty International (III), WWF (IV), Fundację Anny Dymnej „Mimo Wszystko” (V), Fundacją Hospicyjną (VI), Fundację Ewy Błaszczyk Akogo? (VII) oraz Fundację Dzieci Niczyje (VIII). Od strony merytorycznej konkurs wspiera Polskie Stowarzyszenie Public Relations (PSPR) oraz Związek Firm Public Relations (ZFPR).
Prace konkursowe
Zadanie konkursowe dla uczestników polega na opracowaniu strategii komunikacji na jeden z trzech zadanych tematów związanych z działaniami wspieranej organizacji pozarządowej. Dzięki temu konkurs umoŜliwia pozyskanie ciekawych pomysłów na rozwój działalności PR danej fundacji.
Przebieg konkursu
Konkurs składa się z trzech etapów. W
pierwszym uczestnicy konkursu przygotowują projekt pracy konkursowej (3 str.). Jury wybiera 15 najlepszych projektów, których autorzy w II etapie tworzą pełne strategie konkursowe (max. 15 str.). W trzeciej finałowej części – podczas prezentacji multimedialnej oceniane są zdolności komunikacyjne kandydatów, a zwłaszcza styl prezentowania pomysłów, swoboda, umiejętności przekonywania i autoprezentacji.
Jurorzy
Projekty studentów ocenia kilkuosobowe jury (pięcioosobowe w I i II etapie, siedmioosobowe w III etapie) złożone z cenionych praktyków PR i ekspertów w dziedzinie komunikacji. W poprzednich latach skład jury był następujący: Gerald Abramczyk, specjalista ds. komunikacji strategicznej, Piotr Czarnowski, prezes agencji First PR, językoznawca z Uniwersytetu Śląskiego dr Jacek Warchala, przedstawiciel IMM oraz przedstawiciel wspieranej fundacji. W końcowym etapie konkursu do jury dołączają przedstawiciele PSPR oraz ZFPR.
Nagrody
Twórcy 3 najlepszych strategii są nagradzani staŜami w europejskich biurach agencji PR. Ponadto otrzymują nagrody rzeczowe (w poprzednich edycjach były to m.in. programy Microsoft czy bilety lotnicze do miast, w których odbywały się staże). Zazwyczaj IMM funduje dodatkowo nagrodę pienięŜną dla zwycięzcy. W poprzednich edycjach laureaci byli przyjęci na staże do zagranicznych oddziałów agencji Fleishman-Hillard, Weber Shandwick, Hill&Knowlton, Lewis PR oraz Burson-Marsteller. Studenci wygrali wyjazdy do Londynu, Mediolanu, Berlina, Dublina, Brukseli i Monachium. Prawdopodobny terminarz IX edycji · koniec stycznia – rozpoczęcie konkursu · do 31 marca – I etap; do 6 maja – II etap, między 27 a 30 maja 2012 – III etap · do końca maja 2012 – zakończenie PRaktykuj za granicą – uroczyste wręczenie nagród · lipiec - wrzesień 2012 – laureaci odbędą staże Koordynatorem projektu jest Marta Cieślak, marta.cieslak@instytut.com.pl tel. +4822 378 37 77, 698 634 593
Lepszy świat - czy to możliwe ?
O
becnie 1,2 miliarda ludzi żyje za mniej niż 1 dolara dziennie, 800 mln jest niedożywionych, ponad miliard nie ma stałego dostępu do wody pitnej, ponad 40 mln żyje z HIV/ AIDS. W najbiedniejszych krajach co piąte dziecko nie chodzi do szkoły. 575 mln kobiet nie potrafi czytać i pisać. Co roku prawie 11 milionów dzieci umiera na uleczalne choroby, pół miliona kobiet w ciąży w wyniku braku opieki medycznej ponosi śmierć. Każdego dnia ludzie walczą o godne życie, o dostęp do tego co w dzisiejszych czasach jest niezbędne do istnienia- pożywienia, wody, opieki zdrowotnej, czy edukacji. W 2000 roku, przywódcy 189 państw wyszli naprzeciw tym problemom. Na szczycie Organizacji Narodów Zjednoczonych, w Deklaracji Milenijnej zobowiązali się do 2015 roku spełnić osiem Milenijnych Celów Rozwoju. Postanowienia te dotyczą redukcji ubóstwa i głodu, zapewnienia równego statusu kobiet i mężczyzn, poprawy stanu zdrowia, poprawy stanu edukacji, walki z AIDS, ochrony środowiska naturalnego, a także budowy globalnego partnerstwa między narodami na rzecz rozwoju. Od chwili kiedy świat zobowiązał się realizować te szczytne cele, minęło już 12 lat. Jednak wciąż wielu ludzi nie słyszało nawet o Deklaracji Milenijnej, a tym bardziej o tym czego dotyczy. Chcąc to zmienić, międzynarodowa organizacja AIESEC, we współpracy z ONZ podjęła się realizacji projektu „Make !t possibile”, którego misją jest rozbudzenie świadomości wśród gimnazjalistów i licealistów na temat Milenijnych Celów Rozwoju. Już w lutym, ludzie z takich krajów jak: Serbia, Grecja, Rumunia, Włochy i Portugalia, przybędą do Polski, aby zachęcić uczniów do zmiany ich punktu widzenia, aby pokazać im z iloma problemami walczą ludzie każdego dnia, aby uświadomić ich, że świat to coś znacznie więcej niż to co nas otacza, a Polska jest rajem dla 1,2 miliarda najbiedniejszych mieszkańców naszego globu. Chcemy, aby każdy wiedział czym są Milenijne Cele Rozwoju. „Nie wolno zostawiać świata takim, jakim jest.”
NGS B.e.s.t. | styczeń 2012 | best.ue.wroc.pl
3
Głosy zUE
Never Zestless Story Wiedz, że coś się dzieje!
W
KINGA DOLEGA
Niezależnym Zrzeszeniu Studentów działającym przy naszej uczelni, ubiegły rok minął w szalonym tempie! Czas płynął od projektu do projektu, a tych mieliśmy niemało! Pracując i bawiąc się przy ich tworzeniu, nawet nie zauważyliśmy gdy nadszedł 2012 rok, a wraz z nim moc nowych pomysłów i wręcz nieposkromiony zapał do ich realizacji.
Zaraz po sesji zimowej zaczynamy z grubej rury, czyli prawdopodobnie najchętniej obleganym przez studenciaków UE projektem. W dniach 21-23 luty (a później: 25-26.04) odbędzie się kolejna edycja Wampiriady! Frekwencja w listopadzie była niesamowita. Poprzez honorowe oddawanie krwi, wspólnie przyczyniliśmy się do zrobienia czegoś naprawdę wielkiego - uratowania niejednego życia. Wierzymy, że i tym razem podniesiemy poprzeczkę i zgłosi się jeszcze więcej dawców! Wraz z pierwszymi dniami marca zaczynamy węszyć, aby spośród studentów wybrać prawdziwe perełki, które zasilą nasze szeregi. To czas właśnie dla Ciebie! Pozwól sobie pokazać, że studia to nie tylko lawirowanie między książkami a imprezami! To ostatni dzwonek na zrobienie czegoś totalnie innego. Czegoś, co być może otworzy przed Tobą nową stronę życia. Gdy tylko wzbogacimy się w nowicjuszy, których potencjał obudzi w nas jeszcze większe pokłady kreatywności, pełną
parą zabieramy się za Ogólnopolski Konkurs Fotografii Studenckiej. Wśród żaków z całego kraju będziemy poszukiwali prawdziwych artystów - ludzi, którzy w magiczny sposób za pomocą obiektywu potrafią przedstawić codzienność. Zaraz potem z kulturalnych wyżyn zejdziemy na ziemię, aby zadać sobie niezmiernie ważne pytanie: „co tak właści-
4
wie chcę w życiu robić”? Odpowiedź nasunie się sama po skorzystaniu z warszta-
tów organizowanych w ramach projektu Drogowskazy Kariery! Będzie to nie tylko wspaniała okazja do określenia swoich preferencji, ale także możliwość rozejrzenia się wśród potencjalnych pracodawców. A już w kwietniu... Obowiązkowy
przystanek dla studentów przed sesją! Naucz się budować własną motywację i wywierać wpływ na innych za pomocą myśli. Brzmi kusząco, ale niewiarygodnie? Przyjdź na Dni NLP i sam się przekonaj, jak wielką potęgę ma Twoja podświadomość! Aż wreszcie, po roku wytęsknionych oczekiwań, po 12 niemalże bezbarwnych w porównaniu z tym okresem miesiącach nadejdą ONE - Ekonomalia 2012! Wraz z Samorządem po raz kolejny zamienimy kampus w miejsce niekończącej się uciechy! Co dla Was przygotowujemy? Przede wszystkim ma być głośno, więc dużo muzyki! Stawiamy nie tylko na nasze uczelniane gwiazdy, ale także wykonawców z najwyższej ligi. Ponadto chce-
NGS B.e.s.t. | styczeń 2012 | best.ue.wroc.pl
my choć na chwilę przenieść Was do krainy, która obecnie wydaje się nierzeczywista, a która ukształtowała pokolenia naszych ojców, dziadków. Odcięcie się na moment od współczesnej technologii i zaczerpnięcie PRL-owskiej atmosfery również w tym roku będzie możliwe w miasteczku, które specjalnie dla Was powstanie na naszym kampusie. Uwaga, nie zapominamy też o tężyźnie fizycznej! Aquanalia to dziesiątki gier i kompetencji wodnych, masa śmiechu i radości. Zamiast przemierzać budzącym podziw stylem kolejną długość basenu, poczuj się jak dziecko i pobaw z nami! W ramach Ekonomalii przygotowaliśmy jeszcze moc atrakcji, ale ciii! To niespodzianka!
Na koniec coś na uspokojenie. Zwieńczeniem roku akademickiego będzie Studencki Nobel - prestiżowa gala, na której wybierzemy najlepszego studenta roku 2011/2012. Do wygrania przebojowe wejście na rynek pracy. Aplikuj! Być może snop reflektorów padnie właśnie na Ciebie! Jak widać, w nadchodzącym czasie czeka nas, NZS-iaków, wiele pracy, lecz wszyscy patrzymy na ten grafik bardzo optymistycznie. I co najważniejsze - jesteśmy gotowi na przyjęcie kolejnych wyzwań! Bo powiedzmy sobie szczerze: czy można nazwać coś, co się kocha pracą?
International
Raining in paradise PAWEŁ GLINIAK
B
ig Durian, jak własną stolicę nazywają Indonezyjczycy (Durian to owoc o bardzo intensywnym i trwałym zapachu czosnku, sera oraz alkoholu), odkrywa całkiem inną twarz tego kraju, niż ta przedstawiona na folderach biur podróży. Co prawda w Indonezji ciężko jest żyć bez bezpośredniego sąsiedztwa spalin, jednak w Dżakarcie przechodzi to wszelkie granicę absurdu. Infrastruktura jest w całkowitym rozpadzie. Brak jest tak podstawowych elementów jak chodniki, przejścia dla pieszych czy jakichkolwiek udogodnień dla niepełnosprawnych Ze względów geologicznych władze nie zdecydowały się na budowę metra. Mniej lub bardziej sprawnie działa kolej miejska, która przecina całą metropolię i łączy centrum z przedmieściami.. Kolej, co należy dodać, jest wiecznie spóźniona i przeładowana. Praktycznie nie istnieje tania alternatywa. Dlatego widok mężczyzn siedzących na dachu zdewastowanego wagonu jest tutaj standardem. Niestety, praktycznie codziennie słyszałem o kolejnym śmiertelnym wypadku. Jadącym pociągiem ukazuje się obraz slumsów, gdzie stłamszeni ludzie żyją między torami, a rzekami pełnymi śmieci i ścieków. Miejsca te są idealne dla rozwoju szczurów, wszelkiego rodzaju robactwa oraz komarów, które przenoszą śmiertelne,
szczególnie dla ludzi zachodu, choroby tj. malaria, różnego typu żółtaczki oraz dengę. To dość tragiczne, ale profilaktyka mogłaby być bardzo prosta, wystarczyłoby położyć większy nacisk na edukację i skuteczne usuwanie śmieci. Niestety, nikt nie interesuje się ludźmi wyrzuconymi na margines. Nie interesują się nimi politycy, którzy tylko w trakcie wyborów odwiedzają te tereny, rozdając tanie jedzenie i namawiając do głosowania. Nie obchodzi to też nastolatków klasy wyższej, której głównym zajęciem jest spędzanie czasu w ogromnych galeriach handlowych. Centrów handlowych w Dżakarcie jest mnóstwo i ogromna jest ich powierzchnia. Przedstawiciel indonezyjskiej klasy wyższej (celowo nie używam sformułowania klasa średnia, bo taka w tym kraju dopiero się rozwija), szybko może poprawić sobie humor popsuty widokiem slumsów. Wystarczy, że wejdzie do jednego z wielu ekskluzywnych sklepów na zakupy. Wybór zagranicznych marek jest dużo szerszy niż w Polsce. W sumie nie ma się czemu dziwić, że ogromny, 250-milionowy, ciągle rozwijający się rynek jest łakomym kąskiem dla korporacji międzynarodowych. Dobrze sytuowany dżakartczyk nie musi się spieszyć. Doskonale zdaje sobie sprawę, że nieopodal czeka jego służący, który na każde skinienie będzie oddany swemu panu. Całodobowa warta kierowcy wcale nie jest droga. Pensja waha się w okolicach 500zł, która przy krociach zarabianych przez bogatszą część społeczeństwa, jest niczym. Dodatkowo wracając do domu będzie mógł zatankować dotowaną, państwową benzynę, która kosztuje dwa razy mniej niż komercyjna i zasadniczo powinna być przeznaczona dla biedniejszych miesz-
fot. Paweł Gliniak
Pierwszy raz wyjeżdżając do Azji południowo-wschodniej miałem mglistą wizję tego, co mogę zastać na miejscu. Oczywiście wiele słyszałem o szerzącej się tam wszechobecnej biedzie. Jednak dłuższy pobyt w przeludnionej Dżakarcie otworzył mi oczy na permanentne tragedie, które z perspektywy Europy są słabo dostrzegalne, szczególnie, kiedy tak wiele mówi się o szybkim rozwoju państw regionu.
kańców. Jednak nikt tego nie sprawdza. Litr paliwa kosztuje równowartość 1,5 zł. Z łatwym powrotem do domu lekko przesadziłem. Każdy, kto wyrusza autem w godzinach szczytu, musi liczyć się z korkami. Jednak w żadnym stopniu nie są one porównywalne do tych polskich. Sam miałem okazję stać w takim zatorze samochodowym pięć godzin. Naprawdę, nic tak dobrze nie nauczyło mnie cierpliwości jak spóźniona indonezyjska komunikacja oraz ten notoryczny, nieprzerwany i uporczywy korek. Na szczęście Indonezja nie ma problemu z bezrobociem, które wg ostatnich danych systematycznie spada. Świetnie, jednak czy powinniśmy zwracać uwagę tylko na suche ekonomiczne wskaźniki? Czy praca, która pozwala jedynie na powolną egzystencję, bez opieki medycznej, ubezpieczenia czy unormowanych godzin pracy, umożliwia rozwój i tworzenie się klasy średniej, tak ważnej dla świeżej demokracji? Przecież Suharto, autokratyczny prezydent Indonezji został pozbawiany władzy dopiero 1998r.?
fot. Paweł Gliniak
NGS B.e.s.t. | styczeń 2012 | best.ue.wroc.pl
5
„
fot. Paweł Gliniak
fot. Paweł Gliniak
International
Korupcja szerzy się wśród wojskowych i policjantów, którzy są najbardziej niebezpieczni,
szczególnie dla obcokrajowców. Zasadniczym problem Indonezji jest szerząca się korupcja, która drastycznie dziurawi system społeczny tego wielkiego państwa. Sam, w trakcie pobytu, byłem świadkiem wielkiej afery. Główną rolę odegrał w niej prominentny polityk, który został złapany przed odlotem do jednego z krajów Ameryki Południowej. Oczywiście wcześniej transferując tam miliony dolarów. Sytuacja nie lepiej wygląda na ulicy. Korupcja szerzy się wśród wojskowych i policjantów, którzy są najbardziej niebezpieczni, szczególnie w stosunku do obcokrajowców. Na koniec chciałbym dodać parę słów o pięknej indonezyjskiej przyrodzie. Jest cudowna, o barwach wręcz
”
niewiarygodnie intensywnych. Jednak również o nią nikt nie dba, mało kto myśli w tym kraju o ochronie środowiska. Ludzie dbają głównie o wyżywienie najbliższej rodziny, nikt nie edukuje ich zresztą w zakresie ekologii. Wprawdzie lotnisko w Dżakarcie jest całkiem reprezentatywne, jednak główny port tego miasta to już prawdziwy horror, a wizytowałem go w praktycznie pierwszym dniu swojego pobytu. Odór jest niesamowity, wydawało mi się, że jestem raczej wytrzymałą osobą, ale ciągle zbierało mi się na wymioty. Połączenie zapachu najtańszej benzyny ze śniętymi rybami oraz wielkimi hałdami śmieci jest nie
do opisania. To trzeba przeżyć. Do tej pory nie mogę sobie wyobrazić jak w takim miejscu, wśród ogromnych, obślizgłych szczurów i karaluchów wielkości otwartej dłoni może mieścić się popularny targ rybacki. Dostając propozycję napisania artykułu dotyczącego Indonezji nie wiedziałem na co się zdecydować. Jest tak wiele interesujących i pięknych miejsc, a ja przedstawiłem tragiczną wizję kraju i społeczeństwa. Jednak dla mnie jako działacza pozarządowego i osoby wierzącej w idee wolności, równości i demokracji, ważne jest postrzeganie społeczeństwa nie tylko przez pryzmat rozbawionych i zadowolonych z życia mieszkańców lokalnych kurortów, typu Kuta na Bali. Czasem należy spojrzeć oczami społeczności wykluczonej. Sam nie posiadam recepty na ich bolączki, ale taka refleksja nad rzeczywistością bywa niekiedy potrzebna.
Konkurs!
Opisz nam cel swojej wymarzonej podróży wraz z krótkim uzasadnieniem, a nagroda Cię nie ominie! Wśród osób, które do końca stycznia podzielą się swoimi marzeniami i prześlą odpowiedzi na adres bestowej poczty best.ue.wroc@gmail.com wylosujemy szczęśliwca, który otrzyma książkę Bear Grylls’a „Urodzony by przetrwać”. 6
NGS B.e.s.t. | styczeń 2012 | best.ue.wroc.pl
Ekonomia
Droga do inwestowania MICHAŁ GULEWICZ, SILVERZIOM@WP.PL, MKNB BANKIER, FINANSE
Niezależnie od tego, czy na rynkach panuje hossa i notowania giełdowe ozdabia zieleń, czy też kryzys maluje je zwiastującym kłopoty kolorem czerwonym, nie chcemy aby nasze pieniądze leżały bezczynnie. Zwłaszcza kiedy pomyślimy o tym, że każdego roku inflacja zabiera nam coraz większy procent naszych oszczędności.
N
ajprostszą metodą inwestowania pieniędzy są oczywiście lokaty i konta oszczędnościowe znajdujące się w ofercie prawie każdego banku. Pozwalają one na osiągnięcie około 3-5% zysku w skali roku, po odliczeniu wszystkich opłat i podatku Belki. Innymi słowy, taka forma inwestowania daje możliwość nieznacznego zwiększenia realnej wartości naszych oszczędności, które każdego roku są nadgryzane przez inflację. Trzeba też zadać sobie podstawowe pytanie: skoro bank może zagwarantować taką stopę zwrotu z pożyczonych od nas pieniędzy, to gdzie uzyskuje wyższe oprocentowanie?
Możliwości i metody inwestowania
Istnieje wiele form inwestowania kapitału. Można inwestować w nieruchomości, akcje, obligacje, bony skarbowe itd. Niestety dla zwykłych śmiertelników znaczna część instrumentów inwestycyjnych jest niedostępna przez ograniczony budżet. W końcu, aby móc zainwestować w nieruchomość lub stworzyć portfel inwestycyjny, potrzebny jest kapitał, którego znaczna część młodych ludzi jeszcze nie posiada. W ten sposób dochodzimy do funduszy inwestycyjnych. Fundusze inwestycyjne zajmują się lokowaniem powierzonych pieniędzy (poprzez zakup jednostek uczestnictwa w danym funduszu) na różnych rynkach, w różne pozycje inwestycyjne, co jest uzależnione od rodzaju funduszu. Daje to możliwość inwestowania osobom, które nie posiadają zaawansowanej wiedzy z zakresu inwestowania ani wystarczających ilości kapitału do skorzystania z instrumentów używanych przez fundusz. Jednostki funduszu podlegają stałej wycenie i mogą zostać sprzedane po aktualnej cenie. Najważniejsze fundusze to fundusze akcji, obligacji i rynku pieniężnego. Fundusze akcji to te, które inwestują głównie w akcje. Dynamika wzrostu wartości jednostek tych funduszy jest uzależniona od wzrostów (i spadków)
na giełdzie. Ponieważ w długim okresie rynki zazwyczaj rosną, fundusze te dają możliwość inwestowania długookresowego inwestorom, którzy są w stanie pogodzić się z okresowymi zmianami cen akcji. W okresie hossy dają one największe zyski. Kiedy nadchodzi bessa indeksy zalewają się krwawymi łzami strat. Fundusze obligacji i rynku pieniężnego mają portfele złożone z takich instrumentów jak lokaty, bony skarbowe, obligacje skarbu państwa i obligacje emitowane przez przedsiębiorstwa. Tego typu fundusze inwestują pieniądze w rynki „bezpieczne”. Są przeznaczone dla osób, które nie pałają miłością do ryzyka i chcą osiągnąć stabilny, choć mniejszy niż w przypadku funduszy akcyjnych, zysk. W ten sposób uzyskujemy dwa komplementarne modele inwestowania. Jeden ryzykowny, który w krótkim okresie może przynieść duże zyski, jak i model zabezpieczenia kapitału, który daje niewielkie zyski (domyślnie powinny być większe niż lokata bankowa) i służy głównie do ochrony kapitału przed inflacją. Jak łatwo się domyślić w okresie hossy warto będzie posiadać jednostki funduszy akcji. Natomiast w okresie bessy, kiedy fundusze akcji będą nieuchronnie przynosić straty, kapitał najlepiej będzie się czuł w funduszach inwestujących w mało ryzykowne instrumenty finansowe o w miarę pewnej stopie zysku. Zaletą takiego rozwiązania jest możliwość inwestowania bez konieczności jednorazowego ponoszenia wysokich nakładów pieniężnych. Jeżeli jesteśmy w stanie systematycznie poświęcać niewielką kwotę na inwestowanie, możemy po dłuższym czasie, dzięki magii procentu składanego, uzyskać całkiem przyzwoitą stopę zwrotu.
Kredyt studencki a inwestowanie
Warto przypomnieć tutaj o kredycie studenckim. Wypłata kredytu trwa maksymalnie do 6 lat. Kredyt wypłacany jest
przez 10 miesięcy w każdym roku akademickim, a miesięczna transza wynosiła do tej pory 600 zł. Jeżeli założymy, że przy odpowiednim szczęściu nasze skakanie z rynku akcji na rynek pieniężny będzie dawało stopę zwrotu w wysokości 10 % w skali roku, to przy pomocy wujka Excela możemy policzyć, że w przybliżeniu po 60 miesiącach takiego inwestowania uzyskamy saldo końcowe w wysokości około 46 000 zł (suma kredytu wynosi 36 000 zł). Jeżeli zdecydujemy się na studia doktoranckie i wypłata kredytu zostanie przedłużona o kolejne 4 lata to dalsze inwestowanie przyniesie saldo wynoszące około 90 000 zł (suma kredytu to 60 000 zł). Jest to kolejny powód by robić doktorat. Dodatkowo 5 % najlepszych studentów może liczyć na umorzenie 20% wartości kredytu (kolejny dobry powód by się uczyć). Warto też pamiętać o tym, że kredyt studencki posiada bardzo niską stopę oprocentowania (niecałe 2,5 % w chwili obecnej), jego spłata zaczyna się 2 lata po ukończeniu studiów zaś okres spłaty jest dwukrotnie większy niż okres pobierania kredytu. Oznacza to, że w chwili rozpoczęcia spłaty wartość inwestycji wyniesie około 130 000 zł. Jeżeli kwota kredytu wynosi 60 000 zł, jego oprocentowanie 2,5 % a okres spłaty to 20 lat, można obliczyć, że po całkowitym spłaceniu kredytu będziemy posiadać około 700 000 zł. Pamiętajmy bowiem, że choć co miesiąc będziemy spłacać ratę kredytu, pozostała część 130 000 zł wciąż będzie pracować – przy stopie zwrotu 10 % rocznie za 20 lat da to właśnie ok. 700 tys. zł. Cała inwestycja zajmie łącznie 30 lat. Wniosek nasuwa się sam: nie trzeba dużego kapitału by rozpocząć przygodę z inwestowaniem. Można natomiast ją skończyć z dużym kapitałem jeśli ma się dość odwagi, determinacji i wytrwałości w swym działaniu. Odrobina szczęścia także nie zaszkodzi.
NGS B.e.s.t. | styczeń 2012 | best.ue.wroc.pl
7
Ekonomia
Po bankructwie też jest życie AUTOR: PETER G. KLEIN ŹRÓDŁO: MISES.ORG TŁUMACZENIE: PAWEŁ KOT
P
rzyglądając się debatom na temat podniesienia progu zadłużenia, jestem zszokowany częstym twierdzeniem, że zawieszenie spłaty długu publicznego jest nie do pomyślenia z powodu „sygnału”, który w ten sposób zostałby wysłany. Jeśli nie możesz polegać na obligacjach skarbowych USA, to na czym możesz polegać? Instrumenty dłużne zabezpieczane przez pełną wiarę i zaufanie mają być wolne od ryzyka — niemal magicznie — wznosząc się w jakiś sposób nad kaprysami rynków. Innymi słowy: obligacja skarbowa stała się symbolem takim jak Konstytucja. Ten sposób rozumowania jest nieprzekonujący. Obligacja skarbowa to obligacja jak każda inna. Przedsiębiorstwa, miasta czy inni emitenci często nie spłacają obligacji i nie prowadzi to do żadnej katastrofy. Rynki finansowe od wieków restrukturyzują długi i stały się w tym całkiem niezłe. Słuchając dyskusji na temat obligacji skarbowych, można pomyśleć, że nikt nigdy nie słyszał o premiach za ryzyko. (Ten sposób rozumowanie wydaje się wynikać z amerykańskiego przekonania o własnej wyjątkowości — ludzie nie są szczęśliwi z powodu bankructwa Grecji, Irlandii i Portugalii, ale nikt nie uważa, że doprowadzi to do końca świata). Czy nie przyszedł czas na demitologizację? Obligacje skarbowe to zwykłe obligacje. Nie ma w nich nic magicznego, mitycznego czy świętego. Ogłoszenie niewypłacalności przez rząd Stanów Zjednoczonych nie jest mniej czy bardziej radykalne niż ogłoszenie niewypłacalności przy jakimkolwiek innym rodzaju długu. Jak zauważył Adam Smith: „To, co jest roztropnością w prywatnym życiu każdej rodziny, nie może być chyba szaleństwem w życiu wielkiego królestwa”. Firmy po bankructwie, podobnie jak niewypłacalne rodziny, ciągle restrukturyzują swoje zobowiązania. Traktowanie obligacji skarbowych jak świętych relikwii zawsze wolnych od ryzyka przypomina mi bardziej religię niż ekonomię. Poza tym istnieje jeszcze inna opcja dla podmiotów mających problemy ze
8
spłatą długu: sprzedaż aktywów. Ostatnio zwrócili na to uwagę Robert Murphy, David Friedman i Steven Horwitz. Istnieje ogromna ilość literatury na temat finansów korporacyjnych zajmująca się sprzedażą aktywów jako źródłem płynności dla firm z problemami finansowymi oraz korzyściami i kosztami z nią związanymi. Oczywiście, wyprzedaż aktywów po niskich cenach, gdy zmusiły nas do tego okoliczności, nigdy nie jest przyjemna. Literatura wskazuje jednak, że jest to często lepsze niż bankructwo lub likwidacja. Jednym z lepiej zbadanych skutków sprzedaży aktywów jest tendencja do podniesienia wartości firmy, gdy wyprzedaż prowadzi do koncentracji wokół pozostałych, lepiej wycenianych aktywów. Czy na prawdę byłoby to takie złe, gdyby rząd USA sprzedał część swoich dewiz, obligacji zagranicznych, ziemi używanej komercyjnie, aktywów ze Strategicznej Rezerwy Ropy oraz innych elementów ze swojego wysoce zdywersyfikowanego i — nie wiadomo dlaczego — bardzo wypchanego portfela? Jeżeli sprzedaż aktywów jest niemożliwa, to czy bankructwo rzeczywiście jest do przyjęcia? Czy światowy system finansowy jest zależny od dolara i ratingu AAA dla amerykańskiego długu? Czy może bankructwo jest „wykluczone”, tak jak utrzymuje prezydent Obama i przywódcy partii w Kongresie? Jasne, że nie. Bankructwo i odmowa wypełnienia zobowiązań są możliwościami, które maja swoje korzyści i koszty, (podobnie jak kontynuowanie pożyczania i zwiększania długu). Rozsądni ludzie mogą nie zgadzać się co do danych wielkości, ale z pewnością trzeba tu zastosować porównawczą analizę instytucjonalną. (Niestety, większość akademickiej dyskusji skupiła się całkowicie na krótkoterminowych kosztach bankructwa, prawie w ogóle nie poświęcając uwagi pewnym kosztom długoterminowym). Jestem zaskoczony, że nikt z komentatorów nie przywołał artykułu Williama Englisha z 1996 roku pt. Understanding the Costs of a Sovereign Default: American State Debts in the 1840s, któ-
NGS B.e.s.t. | styczeń 2012 | best.ue.wroc.pl
ry dostarcza bardzo ciekawych informacji na temat bankructw stanów USA. Nie jest to eksperyment w warunkach naturalnych, ale świetnie pokazuje różnorodność przypadków bankructw i nieuznania długów. Oto fragment: Między 1841 i 1843 rokiem osiem stanów i jedno terytorium zależne ogłosiło bankructwo, a do końca dekady cztery stany i jedno terytorium nie uznały całości lub części swoich długów. Pomimo niezdolności wierzycieli do nakładania bezpośrednich sankcji, większość stanów USA spłaciła swoje długi. Wydaje się, że robiły to, by utrzymać dostęp do międzynarodowych rynków kapitałowych. Stany, które spłacały długi, mogły pożyczyć więcej w latach przed wojną secesyjną, podczas gdy te, które nie spłaciły, przez większość tego czasu nie miały takiej możliwości. Stany, które czasowo zawiesiły spłatę, odzyskały dostęp do rynku kredytowego po rozliczeniu się za starych zobowiązań. Co ciekawe, dwa stany, które nie uznały części swojego zadłużenia, zdołały odzyskać dostęp do rynków kapitałowych po tym, jak przez pewien czas obsługiwały pozostałą części długu. Zadziwiające, Ziemia nie zderzyła się ze słońcem, obywatele występnych stanów nie doświadczyli szarańczy czy spalenia. Oprocentowanie w tych stanach oczywiście wzrosło, ale nie do „katastrofalnych” poziomów. Zawierano skomplikowane układy, by minimalizować straty. Niedawny artykuł CNBC na temat Europy traktuje o „uświadomieniu sobie, że ryzyko bankructwa państwa istnieje, a szczególnie, że istnieje ryzyko bankructwa państw rozwiniętych, ponieważ większość [zadłużenia] świata rozwiniętego było do tej pory traktowane zasadniczo jako wolne od ryzyka” — jak uważa dyrektor zarządzający w BlackRock Investment Institute. Dodaje on, że: „Z perspektywy czasu możemy powiedzieć, że… nigdy nie były wolne od ryzyka, po prostu żyliśmy w spokojnych czasach przez ostatnie 20 lat”. Według mnie nie brzmi to jak koniec świata.
Ekonomia
eee...Deklaracje? TOMASZ BERLIŃSKI, KOŁO NAUKOWE RACHUNKOWOŚCI ZARZĄDCZEJ „CONTROLLER”
K
oniec roku to z pewnością czas wielu przemyśleń i podsumowań. Nie inaczej jest z kwestiami finansowymi. Mimo tego, iż ciężko jest pogodzić studia z pracą zawodową, część studentów decyduje się na to arcytrudne zadanie. Warto więc przypomnieć, zwłaszcza tym, którzy w tym roku pracowali po raz pierwszy o obowiązku podatkowym i rozliczeniu się z fiskusem. Nie ważne, czy pracowaliśmy tylko w wakacje czy na dłuższy okres, jeśli tylko odbyło się to z obowiązującym w Polsce prawem musimy zmierzyć się z naszym corocznym PIT-em. Ten artykuł ma na celu pokazać, że w dobie Internetu nie stanowi to już większego problemu i można to zrobić w 5 prostych krokach. Po pierwsze musimy upewnić się, czy posiadamy już nasz NIP (co jest wielce prawdopodobne:)) oraz czy przy wypełnianiu wniosku podaliśmy swój numer rachunku bankowego. Jeśli nie, to musimy udać się do Urzędu Skarbowego i wypełnić tam NIP3 w celu aktualizacji naszych danych. Krokiem drugim będzie oczekiwania na PIT-11, który otrzymamy od (każdego) pracodawcy, który odprowadzał w roku podatkowym w na-
szym imieniu zaliczkę na podatek dochodowy. Z reguły pracodawca dostarcza go do końca lutego. Trzecim krokiem będzie wizyta na stronie internetowej www.msf. gov.pl (lub bezpośrednio www.e-deklaracje.gov.pl) i pobranie darmowego programu e-Deklaracje. Na stronie oprócz samego programu znajdziecie też rady i poradniki jak rozliczyć się z fiskusem. Następnie uruchamiamy program tworzymy własny profil (prawie jak na facebook'u), wybieramy odpowiedni formularz (z reguły będzie to PIT-37), uzupełniamy go o dane z PIT-11 otrzymanego od pracodawcy oraz ewentualnie o posiadane ulgi lub inne dane. Sama obsługa formularza jest prosta (wygląda jak zwykłe zeznanie podatkowe), gdyż nie pozwoli on wysłać nam naszego PIT-u dopóki nie wyeliminujemy wszystkich błędów. UWAGA! W celu weryfikacji podatnika, który nie posiada podpisy kwalifikowanego (cyfrowego), na samym końcu zeznania podajemy „DANE AUTORYZUJĄCE” kwotę przychodu z roku poprzedniego (znajdziemy ją w naszym PIT-37 za rok 2012) jeśli jest to nasz pierwszy PIT
wpisujemy "0" (słownie zero). Ostatnim piątym krokiem, będzie albo dopłata do podatku dochodowego lub zwrot nadpłaty wynikającej z naszego zeznania podatkowego. Jeśli chodzi o dopłatę można dokonać jej w Urzędzie Skarbowym lub przelewem (np. drogą elektroniczną), natomiast jeśli mowa o zwrocie dostaniemy go na nasze konto bankowe. Jeśli PIT rozliczymy przez Internet możemy liczyć na pierwszeństwo jeśli chodzi o zwrot podatku, zwykle czas oczekiwania na przelew to 14 dni. Konkurs! Jeśli spotkałeś się z bardziej skomplikowanym problemem niż wypełnienie tegorocznego PITu - opowiedz nam o tym! Wyślij maila na adres best.ue.wroc@gmail.com z dopiskiem „eee...Deklaracje”. Najbardziej intrygujące problemy poruszymy w następnym artykule, a ich autorów nagrodzimy książkami, dzięki którym świat finansów nie będzie skrywał dla nich więcej tajemnic.
NGS B.e.s.t. | styczeń 2012 | best.ue.wroc.pl
9
Ekonomia
Reklamować każdy może MARLENA DĄBROWSKA
Wiele osób boryka się z myślą, czy pójść do sprzedawcy z reklamacją. Zdarzają się pewni siebie, odważni i walczący o swoje prawa konsumenci. Z drugiej strony spora część osób macha ręką i odpuszcza lub po prostu obawia się odmowy.
Rzecznik Praw Konsumenta
W sprawach indywidualnych bezpłatną pomoc prawną można uzyskać u miejskiego lub powiatowego rzecznika konsumentów. Może ona występować do przedsiębiorców w sprawie ochrony praw i interesów nabywców. Powiatowego rzecznika można znaleźć przy ul. Podwale 28, a miejskiego przy ul. Świdnickiej 53. Zawsze można się do niego zwrócić, kiedy nie udaje się nam rozwiązać problemu ze sprzedawcą. Wbrew wszelkim mitom można reklamować towar przeceniony, pomijając wadę, która stała się przyczyną obniżki i o niej wiedzieliśmy, o ile takowa była. W sprawach spornych niestety nie możemy od razu żądać zwrotu pieniędzy, gdyż pierwsza w kolejności jest naprawa i wymiana. Jeżeli sprzedawca nie jest w stanie nam tego zapewnić możemy odstąpić od umowy, co skutkuje zwrotem zapłaconej kwoty. Musimy jednak wykazać, że wada jest istotna, czyli w znaczący sposób uniemożliwia korzystanie z produktu. - Kupiłam sobie sandały. Przez pierwszy tydzień byłam zadowolona, jednak później podeszwa pękła na pół w okoli-
cy obcasa. Udałam się do sklepu z reklamacją, która została uznana. Otrzymałam nową parę, jednak po miesiącu sytuacja się powtórzyła i tym razem paradoksalnie reklamacja została odrzucona. Udałam się do miejskiego rzecznika praw konsumenta, który wysłał pismo do sklepu, który po jego interwencji zgodził się na kolejną wymianę, ale tym razem miałam sama wybrać sobie inne w tej samej cenie, na zwrot pieniędzy nie było szans. W przeciwnym razie mogłabym wejść na drogę sądową, jednak zdecydowałam się tego uniknąć – opowiada pani Elżbieta.
Gwarancja a reklamacja
Zdarza się, że sprzedawcy próbują wymigać się od odpowiedzialności za trefny produkt, zasłaniając się gwarancją udzielaną przez producenta. W ten sposób w większości przypadków łamią oni prawa konsumenta, gdyż mają obowiązek przyjęcia każdej reklamacji, o ile jej podstawą jest naruszenie postanowień umowy dotyczącej danego towaru. Jeżeli konsument nie otrzyma odpowiedzi w ciągu 14 dni, zostaje ona uznana z mocy prawa. Należy się jednak zabezpieczyć w takiej sytuacji, prosząc sprzedawcę, aby na wniosku napisał, że odmawia jego przyjęcia i się podpisał. W ten sposób można dochodzić swoich praw w sądzie. Dokumentem, który opisuje ten fragment stosunków gospodarczych jest Ustawa o szczególnych wa-
10 NGS B.e.s.t. | styczeń 2012 | best.ue.wroc.pl
runkach sprzedaży konsumenckiej. Warto do niej zajrzeć przed składaniem reklamacji, żeby przygotować się na wymówki sprzedawcy. Dla wielu osób jedynym pewnikiem przy wadach towaru jest gwarancja. Nic bardziej mylnego. Jest ona jedynie dodatkiem, który może wręcz pozbawić nas niektórych praw, gdyż jej treść jest ustalana przez samego producenta, co siłą rzeczy sprawia, że jest ona dla niego bardziej korzystna, niż zasady reklamacyjne, na które nie ma wpływu. Powołując się na gwarancję, jesteśmy na straconej pozycji, jeżeli ona naszej skargi nie obejmuje. Warto zaznaczyć, że sprzedawca nie ma obowiązku przyjmowania zwrotu towaru i jeżeli go umożliwia, to wynika to jedynie z jego dobrej woli. Istotnym faktem dla konsumentów jest, że czas na reklamowanie produktów jest ściśle określony. Mamy 2 miesiące od spostrzeżenia wady na powiadomienie o tym sprzedawcy. Zdarza się, że konsumenci nie walczą o swoje prawa. Może być wiele przyczyn takich postaw. Być może szkoda im czasu i nerwów. Z drugiej strony może nie są świadomi swoich praw i gdy słyszą od sprzedawcy, że reklamacji nie uznaje, najzwyczajniej w świecie odpuszczają. Ma to same negatywne skutki, gdyż wiąże się to z dyskomfortem oraz w żaden sposób nie skłania producentów, jak również sprzedawców do większej dbałości o jakość.
fot. Katarzyna Miś
P
raw nabywców w Polsce strzeże Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów, na czele którego stoi prezes. Odpowiada on bezpośrednio przed Premierem. Do jego kompetencji w dziedzinie ochrony konsumentów należy prowadzenie postępowań w sprawach praktyk naruszających zbiorowe interesy, czego przykładem może być sytuacja, w której stworzono w placówce taki system, który uniemożliwia składania niektórych reklamacji lub wszystkich. Prezes podejmuje również działania zmierzające do wyeliminowania niedozwolonych postanowień w umowach, które są sprzeczne z prawem lub dobrymi obyczajami, co ma negatywny skutek dla kupującego. Czuwa on również nad tym, aby produkty nie zagrażały życiu lub zdrowiu. W takim przypadku może on wycofać produkt z rynku, czy też go oznakować lub opublikować ostrzeżenie w prasie.
Felietuńczyk
SYSTEM BOLOŃSKI SUCKS! PIOTR SEMENIUK
Powoli zbliża się do nas letni semestr. Obecnie studiujący na III roku studiów wiedzą co ich czeka w tym niedługim czasie. Pisanie pracy dyplomowej, ostatnie egzaminy, no i w końcu zdobycie (lub nie) tytułu zawodowego licencjata lub inżyniera. A gdy to już się stanie przyjdzie czas by zdecydować co wtedy ze sobą zrobić. Czy iść do pracy czy kontynuować studia na II stopniu? System boloński dał nam taką możliwość: idź studencie na coś nowego i zdobądź względnie nową wiedzę lub zostań na starych śmieciach i umieraj z nudów.
D
eklaracja bolońska (bo tak się fachowo nazywa ustawa o systemie szkolnictwa wyższego w Europie które weszła w życie 19 czerwca 1999 roku), wprowadza jednolity system studiów: studia pierwszego stopnia – licencjackie lub inżynierskie oraz studia drugiego stopnia – magisterskie. Ogólnie są dwie duże zalety tego systemu: student może skończyć naukę już po trzech latach i już wtedy podjąć dobrze płatną pracę (polemizowałbym) oraz ma możliwość studiowania na innej uczelni, kierunku z możliwością poszerzenia swojej wiedzy. Co jednak z tymi którzy już od I roku wiedzieli że chcą studiować do końca ten sam kierunek? Cóż...System boloński ma Was głęboko w tyłku. Już wyjaśniam co mam na myśli. Otóż wraz z wprowadzeniem możliwości przenoszenia się studentów różnych uczelni na inne, zmianie uległy programy tych studiów. Wydawałoby się, że na studiach magisterskich będziemy uczyć się przedmiotów już dużo bardziej konkretnych niż na studiach licencjackich, które bez owijania w bawełnę często przypominają liceum ogólnokształcące (czyli wszystko i nic). Nic bardziej mylnego. Aby, że tak to ujmę, zestandaryzować wiedzę studentów studiów magisterskich niezależnie od tego z jakiej uczelni do Nas przywędrowali, na I semestrze znów powitają nas przedmioty ogólne. Jest to oczywiście zrozumiałe: aby na dalszych semestrach niektóre osoby nie miały żadnych braków, należy im tę wiedzę uzupełnić. Ale co z tymi, którzy na danym kierunku już studiowali? A nic – uczyć się macie po raz dziesiąty tego samego! I to raczej nudnawej części „tego samego”... Weźmy pod mikroskop takie Zarządzanie na ZIFie, program I semestru oraz indeks z okresu trzech lat studiowania na tym samym kierunku i wydziale na UE. I zabawmy się w grę pt. „Znajdź różnice”. Przedmiot nr 1: Koncepcje Za-
rządzania. Kolejny, teoretyczny przedmiot o zarządzaniu na II stopniu zakrawa o kiepski żart. Jasne, że może nowi studenci UE powinni liznąć nieco „historii” która właściwie do niczego się im nie przyda w przyszłej pracy. A starzy? Cóż po całej rzeszy przedmiotów z gatunku zarządzania: Podstawy Zarządzania, Nauki o organizacji, Nauka o przedsiębiorstwie, Zarządzanie Pracą, Zarządzanie Jakością itd., można tylko walnąć głową w mur. To powielanie po raz setny tej samej książki. I co wnosi do naszego poziomu wiedzy? Nic. Przedmiot nr 2: Logistyka. No w tym przypadku przedmiotów może od groma nie było, chyba że skończyłeś specjalizację Logistyka. W tym przypadku taki przedmiot już tam był. Ale kogo to obchodzi – i tak trzeba to zdawać po raz drugi. W przypadku innych specjalizacji też logistyka jako przedmiot występowała – tyle że pod mylącą nazwą Decyzje menadżerskie. Bo jeśli chodzi o materiał, to przedmiot na I semestrze II stopnia jest może minimalnie rozszerzony. Tyle dobrego że jest to w miarę konkretny przedmiot, a nie czysto teoretyczny. Przedmiot nr 3: Projektowanie Systemów Zarządzania. Tutaj podobnie jak wyżej, przedmiotów w latach poprzednich nie było od groma. Był jeden: Zarządzania zmianami. Ale biorąc pod uwagę program zajęć i to co na tych zajęciach przebiega, nazwy tych przedmiotów to synonimy. No może ten pierwszy był ciekawszy, ale może dlatego że był pierwszy. Przedmiot nr 4: Psychologia w zarządzaniu. Taak. Znowu psychologia... Fajnie nie?Co z tego że na licencjacie mieliśmy przynajmniej trzy psychologie: zwykłą, ...w pracy zespołowej oraz ...w pracy kierownika. I każda zawierała wszystko i pewnie ponadto co zawiera ta obecna psychologia. Z jednej strony jest to stosunkowo prosty i zarazem ciekawy przedmiot, ale z drugiej strony stan psychiczny jaki posiada jednostka uczestnicząca w za-
jęciach można określić jednym słowem: zombie. Siedzisz, słuchasz ale to się odbija bo już o tym słyszałeś zbyt wiele razy i dalej siedzisz. Nic nowego. Przedmiot nr 5: Zarządzanie procesami. No tutaj przyczepić znów mogą się tylko uczestnicy specjalizacji Logistyka, którzy zawartość tego przedmiotu już mieli i takie mają z tego korzyści tylko że jest im łatwiej. Dla reszty jest to stosunkowo nowy przedmiot. Wow, w końcu coś nowego! Przedmiot nr 6: Zarządzanie strategiczne. Też przedmiot który jest bardziej na plus, bo jest konkretny. Fakt metody i analizy poznaliśmy już wcześniej na przedmiotach w stylu: Badania marketingowe, ale fakt że wiedza jaką teraz sobie utrwalamy to w sumie praktyczne analizy nie wieje tak nudą, jak to czysto teoretyczne przedmioty. Nie mniej wciąż za wiele nowego nie wnosi. Podsumowując: na sześć przedmiotów pierwszego semestru – jeden względnie nowy, a cała reszta to takie kopiuj/wklej. Super! Tylko pogratulować twórcy tego programu! A potem wykładowcy narzekają, że studenci nie chodzą na wykłady czy ćwiczenia. Mam chodzić? Nie ma sprawy! Tylko wezmę ze sobą dobrą poduszkę, a uczelnia niech zadba o dobre łóżko. Nie zadba? To wole się wyspać w domu. Bo nuda jaka panuje w tym semestrze spowodowana niedociągnięciami wprowadzonego u nas systemu bolońskiego jest ogromna. Ten program obraża ludzi którzy chcieli kontynuować studia na tym samym kierunku. I zniechęca do uczenia się czegokolwiek. Studencie III roku! Jeśli myślisz nad kontynuowaniem tego co obecnie studiujesz na II stopniu – zastanów się nad tym porządnie. Nie sądzę byś znalazł tam nic nowego czego nie doświadczyłeś na I stopniu. Idź na inną uczelnię, na inny wydział czy kierunek, ale nie zostawaj na tym samym! Bo czekają Cię kolejne 2 lata licencjatu...
NGS B.e.s.t. | styczeń 2012 | best.ue.wroc.pl
11
wSJO haraszo
Il Carnevale in Italia
I
l Carnevale rappresenta il periodo prima della Quaresima e in Italia è festeggiato in ogni piccolo centro, ma inizia in periodi diversi. In alcune città inizia il 26 dicembre, in altre a Capodanno o all’Epifania, in altre alla Candelora, ma finisce sempre prima delle Ceneri. In tutte le regioni d’Italia si festeggia il Carnevale con le sfilate e balli, maschere tradizionali e fantastiche, carri allegorici con enormi caricature in cartapesta di uomini famosi nel campo della politica e della cultura. Il Carnevale più famoso e affascinante è quello di Venezia quando tutta la città si riempie di maschere e turisti di
ogni parte del mondo. Tutti si mascherano, in questo periodo, le distinzioni di ceto e di sesso non sono importanti, le maschere garantiscono l’incognito. Il costume che simboleggia il Carnevale è la « bautta » : un mantello, una cappa di merletto, un cappuccio di seta nera, uno cappello a tricorno e sul viso una maschera bianca. Oltre alla «bautta», i veneziani e anche i turisti creano dei costumi preziosi e particolarissimi, e anche se con il passare del tempo alcune tradizioni sono andate perdute, altre si sono adeguate alle nuove abitudini della vita, il gusto del travestimento non cambia, e l’originalità del carnevale di Venezia è nelle sue maschere.
Vocabolario: Quaresima (f) – Wielki Post Candelora (f) – świeto Matki Boskiej Gromnicznej Ceneri (f) - Popielec sfilata (f) – defilada cartapesta (f) – papiermâché riempirsi – zapełniać się merletto (m) - koronka
Las posadas en las fiestas navideñas en México JOSÉ RAYMUNDO SERRANO MARÍN DOKTORANT II ROK, KATEDRA INWESTYCJII FINANSOWYCH I ZARZĄDZANIA RYZYKIEM
L
a Navidad en México es celebrada de manera muy distinta en comparación con otras partes del mundo, en especial con Europa y por supuesto con Polonia. En México la celebración de la Navidad inicia mucho antes del 24 de diciembre con las llamadas posadas Mexicanas, las cuales al igual que la Navidad también son una celebración de carácter religioso. Las posadas son en total 9, las cuales se llevan a cabo del 16 al 24 de Diciembre. Una posada conmemora el viaje de la sagrada familia desde Galilea hasta Belén durante el cual se llevó a cabo la gestación de Jesús de Nazaret. Las Posadas se inician con la procesión encabezada por los peregrinos, representados por las figuras de José y María sobre un burro, las cuales son llevadas en andas sobre una superficie cargada por dos o cuatro personas. La gente que acompaña a los peregrinos lleva con ellos velas o faroles encendidos. Durante la peregrinación los peregrinos realizan cantos y rezos religiosos en busaca
de posada, después de algunos intentos cuando alguna familia acepta dar posada en su hogar a los peregrinos, estos cantan villancicos de alegría por tener donde pasar la noche. La celebración de cada posada es acompañada por los aguinaldos que se les dan a los peregrinos, dichos aguinaldos constituyen una bolsa con dulces y frutas de temporada entre otros regalos. Por ultimo en la parte final de la posada se rompe la tradicional piñata en donde en su interior aguardan más dulces y sorpresas para los peregrinos (niños y adultos) en donde todos disfrutan la posada con cantos, música, aguinaldos, piñatas y comida. Los significados más importantes de las posadas en México son: • El pedir posada (con los cantos tradicionales) • El rezar el Rosario • El romper la piñata • La cena y la convivencia
12 NGS B.e.s.t. | styczeń 2012 | best.ue.wroc.pl
La cena normalmente está acompañada de alimentos tradicionales, tal como el ponche y el pozole, así como de música tradicional para bailar. Las posadas en México es una tradición muy esperada por los mexicanos ya que anticipa la llegada de la Navidad y es la época para disfrutar y compartir tiempo con la familia. al igual que – podobnie jak conmemorar – upamiętniać la sagrada familia – święta rodzina la gestación – okres ciąży encabezada/o – przewodzona/y el peregrino – pielgrzym el burro – osioł la superficie – powierzchnia el farol – latarnia el rezo – modlitwa la posada – zakwaterowanie, schronienie
Mini słownik – karnawał
Coolinaria
„Rzut Oka Żarłoka, czyli subiektywny przewodnik po gastronomii wszelakiej – Planet Pizza” FASOLA
Po długiej przerwie, walce ze sobą i odchudzaniem, Żarłok powraca – natury niestety nie da się oszukać. Tym razem nogi poniosły mnie nie tak znowu daleko od kampusu UE, a mianowicie do Planet Pizza – pizzerii przy ul. Drukarskiej 32. Czy wyszło mi to na dobre, czy bokiem? Przeczytaj.
L
okal, z zewnątrz niepozorny, w fatyguj, chyba że na herbatę… Zanim środku okazuje się bardzo prze- obsługa się zainteresuje gościem, dastronny. Wystrój jest utrzyma- nie zostanie zrobione, podane, zjedzony w klimacie prawdziwej amerykań- ne i opłacone, minie około godziny. skiej pizzerii. Niestety mimo Co do samych potraw… Kiedyś tego, iż dopracowany w każmiałam nieszczęście trafić na Wyc dym szczególe, jest nadgrysurową pizzę – w cieiąg z men ziony już zębem czasu. O Herba ście wyraźnie u ta K wiele korzystniej jawi się Coawa wyczuć możc wieczorem, przy przy- Piwoa-cola 0 na było jesz,5 l P – 4, ciemnionym oświetle- PPiwo Kaiast cze drożdże. Po – 4,950 zł s izza z t e lan 0 zł niu, niż w porze obia- Chi odesłaniu piz– 6, ck – 6 z50 zł dowej. Jednak, mimo Zestawyenburge – od 9 zy do kuchni, z ł r ,90 2 zł do – 6,50 wytartej tapicerki i Ba1,90 zł XXL Bur zemsty dostałam 35,9 zł gers r wielu innych man- Zupasałatkow później tak przeso– od – 9,9 0 zł d y 19,9 0 zł 0 zł kamentów, klimat Sałatka ngia loną, że nie dało jej do reck a lokalu jest dość się zjeść. Ale każ– 6,9 – 5, 0 zł przyjemny (jak dy przecież może po– 14 90 zł ,90 z na osiedlową pizbłądzić i każdemu nał zerię). leży się druga szanKarta jest bogata, znajdziemy sa, więc idę i jem. Odnotam i pizzę, i kuchnię amerykańską, śnie do pizzy wiele się nie meksykańską, włoską. No czego tam zmieniło, niestety. Jest na bardzo grunie ma? Ceny są przystępne, szczegól- bym cieście, nie można jej utrzymać nie podczas happy hour w porze obia- w ręce, trzeba jeść sztućcami. Nie ma dowej. W Planet Pizza stołowałam smaku, sos pomidorowy i przyprawy się wiele razy, z większym lub mniej- są używane bardzo oszczędnie, przez szym sukcesem. Dużym minusem jest co całość jest mdła. Zdecydowanie fakt, że na pewno nie zjemy tam szyb- nie polecam. Kolej na prawdziwego kiego posiłku. Jeśli masz pół godziny amerykańskiego burgera – The Big między zajęciami, nawet się tam nie Mike Burger, czyli teoretycznie 100%
Zwycięski przepis Lauretka konkursu o nicku „Doma” otrzymała od nas książkę „Jedz to, co kochasz. Kochaj to, co jesz.”
14 NGS B.e.s.t. | styczeń 2012 | best.ue.wroc.pl
wołowiny, ser i świeże warzywa, a w zestawie również frytki i sałatka coleslaw. Frytki były całkiem smaczne, szkoda tylko, że „pachniały” bardzo starym olejem. Co do sałatki też nie mogę jej wiele zarzucić, podano mi ją praktycznie w naparstku, więc i smakować za bardzo nie było czego. Burger sam w sobie nie był aż tak kiepski. Spory wprawdzie kawałek mięsa, ale niestety źle doprawiony. Bułka ledwo letnia, zimne warzywa wyciągnęły całe ciepło z kotleta. Nie było to najgorsze danie, ale drugi raz nie zamówiłabym tego jednak. Najbardziej w Planet Pizza smakował mi pieczony ziemniak, bo i cóż można w takim daniu zepsuć? Chyba tylko sos, który na 99% był z butelki. Generalnie Planet Pizza to dość przyjemnie miejsce, ale raczej do posiedzenia wieczorem przy piwie ze znajomymi. Bardzo żałuję, że ich kuchnia w ogólnie nie przypada mi do gustu. Naprawdę szkoda, bo lokal ma swój klimat. Z przykrością stwierdzam, że jeśli miałabym zdecydować, gdzie zjeść i to szybko, na pewno nie wybrałabym pizzerii Planet Pizza.
Coolinaria | Kultura picia piwa
P
rzeczytałam artykuł o sushi, a pod nim informację o konkursie kulinarnym i postanowiłam podzielić się z Wami przepisem na inną, równie ciekawą azjatycką potrawę – bulgogi (prosto z Korei).
Składniki mięso (np. filet z kurczaka, szynka, polędwica wołowa bądź ryba a nawet krewetki – wedle uznania, a w zasadzie wszystko co nadaje się na grill) ilość zależna od liczby pałaszujących, liście sałaty i kapusty pekińskiej, pikle wszelkiego rodzaju wedle uzna-
T
o ja się podzielę z Wami moim autorskim przepisem na Calzone. Aby wykonać farsz do bułeczki: Na oleju zeszklić cebulę razem z pieczarkami, później wrzucić do tego mięso (kurczak drobno krojony), pokrojoną drobno paprykę i brokuł. Całość dusić, aż będzie miękkie. Przyprawić do smaku solą i pieprzem i dodać curry. Mocno wygłodniali mogą do farszu dodać również gotowany ryż.
nia, sos sojowy, odrobina octu jabłkowego i oleju sezamowego.
Wykonanie Mięso kroimy na małe kawałki (na jeden kęs) i bez przyprawiania grillujemy. Liście sałaty i kapusty myjemy i ustawiamy w miseczce na stole. Pikle kroimy na małe kawałki i również podajemy na stół. Dla każdego z pałaszujących ustawiamy miseczkę z mieszanką sosu sojowego, octu jabłkowego i oleju sezamowego – na tzw. maczankę. Bierzemy kawałki mięsa wprost z grilla, zanurzamy w maczanAby wykonać bułeczkę: Potrzebujemy mąkę pszenną, wodę, sól i cukier (do smaku). Należy to wszystko wymieszać, zagnieść, rozwałkować i na tak przygotowane ciasto położyć farsz i złożyć w kształt dużego pieroga. Następnie należy zapiec w piekarniku i gotowe. Smacznego! :)
Michał
ce i wraz z piklem zawijamy w liść sałaty bądź kapusty i taki „pakunek” od razu zjadamy! Przepis jest dość luźny i łatwo dostosować go do własnych smakowych preferencji. Zamiast sałaty czy kapusty możemy spróbować ze szpinakiem (dla odważnych!).
Smacznego!
Co dobrego szykujecie w styczniowe zimowe wieczory? Czyżby jakieś ciepłe specjały prosto z pieca (tudzież akademikowego piekarnika)? Czy ranki poświęcacie na odsypianie po szalonych karnawałowych imprezach i raczej zwykle darujecie sobie śniadania, przechodząc do wystawnego i zarazem ekonomicznego obiadu, czy jednak wstajecie skoro świt i to właśnie wasze poranne posiłki są wyjątkowe? Czekamy na Wasze przepisy na best. ue.wroc.pl! Najlepsze zamieścimy w lutowym Beście!
Leżajsk Pszeniczne – cieszynianin z Podkarpacia ZBYCHOWIEC (ZBYCHOWCOWO.BLOGSPOT.COM)
W numerze grudniowym miałem przyjemność opisywać piwo Książęce Pszeniczne. W styczniowym postaram się przybliżyć Drogim Czytelnikom smak jego dyskontowego konkurenta.
L
eżajsk Pszeniczne nie jest, jeżeli wierzyć doniesieniom piwnych blogerów, tym, za kogo się podaje. Według ustaleń Kopyra (www.kopyr. wordpress.com) bowiem trunek ten Leżajska nie widział nawet z daleka, a uwarzony był… w Cieszynie (oczywiście po polskiej stronie). Tutaj również mamy do czynienia rzecz jasna z zabiegami czysto marketingowymi (Leżajsk jest marką Grupy Żywiec dedykowaną dyskontom). Wygląd butelki (całe szczęście, że nikt nie wpadł na pomysł puszkowania tego piwa!) jest w zasadzie niemal identyczny jak innych Leżajsków. Jedyną różnicą jest chyba tylko kolor i napis „Pszeniczne” pod logo browaru. Ale w końcu to produkt dyskontowy, więc czego więcej wymagać? Z otwartej butelki wydobył się delikatny zapach, na tyle jednak delikatny, że wręcz ledwo wyczuwalny. W szklan-
ce piwo prezentuje się wspaniale. Barwę ma nieco ciemniejszą niż Książęce, pianę potężną i - jak mi się zdaje – odrobinę trwalszą. Na pierwszy rzut oka da się zauważyć liczne bąbelki, które po zaczerpnięciu pierwszego łyka miło masują podniebienie. W smaku wyczułem lekki posmak bananowy, ale bardzo delikatny, trochę jakby trunek był rozwodniony. Pojawił się za to typowy dla produktów cieszyńskiego Browaru Zamkowego posmak żelaza, co potwierdza moim zdaniem tezę o pochodzeniu tego piwa. Ogólnie rzecz biorąc, napój jest bardzo orzeźwiający i pijalny, toteż powinien świetnie sprawdzić w cieplejsze wiosenne i letnie miesiące (za którymi pewnie wiele osób już tęskni). Zdecydowanym plusem jest cena, wręcz niespotykana, jeśli chodzi o piwa tego gatunku – za Leżajska zapłacimy jedyne 2,69 zł!
Na naszej stronie internetowej (www. best.ue.wroc.pl) znajdziecie zestawienie obu pszeniczniaków, które ostatnio zrecenzowałem.
NGS B.e.s.t. | styczeń 2012 | best.ue.wroc.pl
15
Miejsca
Przywracają miastu dawny blask
D
la turystów jasne jest, że wizytówką Wrocławia są krasnale. Wystarczy jednak chociaż odrobinę poznać miasto, żeby zrozumieć, w jak ogromnym błędzie są przyjezdni. Już spacerując po rynku dostrzegamy, że powodów do dumy mogą dostarczyć nam piękne renesansowe kamienice. Takie perełki architektury są też schowane w mniej uczęszczanych miejscach… W jakich? Żeby się przekonać, trzeba zboczyć z utartych przez wycieczki szlaków i zajrzeć w miejsca na pierwszy rzut oka mniej reprezentacyjne, takie, na których tle nikt nie robi sobie zdjęć z uśmiechem od ucha do ucha. Każdy kojarzy Jasia i Małgosię oraz inne pięknie odrestaurowane kamienice w centrum. Wydaje się jednak, że takie ,,wycackane” budynki nie mogłyby być uznane za wizytówkę miasta. Są bardziej jak atrapy, ładne rekwizyty wykonane z kartonu, nie ukazujące jednak prawdziwego oblicza wrocławskich kamienic. Aby znaleźć kamienice z prawdziwego zdarzenia, trzeba się trochę nachodzić, a przy okazji nieźle nagłowić. Przypomina to trochę poszukiwanie skarbów. Nagroda jest warta zachodu – odszukanie takiego zapomnianego przez świat arcydzieła architektury sprawia sporo satysfakcji. Wrocław to miasto kamienic. Są niemalże wszędzie. Duża część zabudowy przypomina istny labirynt z tych właśnie sę-
fot. Paulina Gajewska
fot. Paulina Gajewska
MARTA DONIEC
dziwych budynków. Tych najpiękniejszych nie jest w stanie dostrzec każdy. Trzeba wykazać się umiejętnością zauważenia piękna tam, gdzie inni go nie widzą, przebicia się wyobraźnią przez grubą warstwę kurzu, ulicznych spalin i odpadających ze ścian tynków. Dlaczego? Dlatego, że wiele wrocławskich kamienic nadal czeka na generalny remont. Stare, obdarte, brudne, często śmierdzące kamienice mają w sobie pewien urok, niepowtarzalną magię, której nigdy nie będą miały nowe budynki. Ich tajemnica, która mogłaby być obiektem zazdrości innych części zabudowy miasta, tkwi chyba właśnie w tym, że są nieco niedostępne, ale też trochę niebezpieczne, zakazane, niedoceniane. Dlatego, jeśli chcecie sprawić znajomym alternatywną wycieczkę po zabytkach miasta, zabierzcie ich właśnie w takie mniej znane rejony. Nagrodą będą piękne, misternie rzeźbione detale, płaskorzeźby wyłaniające się z poniszczonych, sypiących się ścian, imponujące wielkością drewniane (oczywiście też rzeźbione) drzwi wejściowe, mroczna, ale taka bajeczna klatka schodowa, przykurzone, powywijane klamki, wykręcone w półkole schody z robiącymi wrażenie ,,zamkowych” poręczami, ogromne, często niestety powybijane okna oraz wiele zdobień, które po prostu trzeba zobaczyć na własne oczy.
16 NGS B.e.s.t. | styczeń 2012 | best.ue.wroc.pl
Okazuje się, że nie jestem pierwszą osobą, która dostrzegła urok wrocławskich kamienic. Co więcej, znaleźli się także tacy, którzy postanowili zadbać o to, żeby polepszyć ich stan. Na stronie zzk.wroc.pl możemy poczytać o bardzo ciekawym przedsięwzięciu: ,,Program remontowy pod symboliczną nazwą "Sto kamienic" ruszył wiosną 2007 roku. Dzięki niemu kilkaset gminnych budynków odzyska swój blask. Zarząd Zasobu Komunalnego do renowacji kwalifikuje kamienice, które mają ciekawą architekturę lub znajdują się w ważnych, reprezentacyjnych punktach miasta. Także takie, które od lat czekały na remonty, ale nie było na nie środków. Do tej pory ZZK przeprowadził kapitalne remonty w ponad stu kamienicach. W kolejnych kamienicach przygotowana jest dokumentacja projektowa potrzebna do remontu. W zakres prac remontowych w ramach programu wchodzą: remont więźby dachowej wraz z pokryciem dachu, remont elewacji wraz z wymianą okien, remont piwnic wraz z wykonaniem izolacji przeciwwilgociowej ścian, remont instalacji sanitarnych i elektrycznych, remont klatki schodowej wraz z wymianą i ujednoliceniem drzwi zewnętrznych, zmiana systemu ogrzewania, likwidacja istniejących, wspólnych sanitariatów znajdujących się poza lokalami mieszkalnymi i wykonanie ich w obrębie lokali”.
Miejsca | Subiektywny punkt widzenia
Program ruszył już parę ładnych lat temu i dziś możemy obserwować jego efekty (na stronie ZZK znajdziemy spis kamienic wyremontowanych w poszczególnych latach, galerię zdjęć, mapę z zaznaczonymi na niej obiektami). Na początku poja-
wiały się głosy dość sceptyczne, wytykające poważne błędy w realizacji przedsięwzięcia: ,, Program remontu 100 gminnych kamienic miał być wizytówką Wrocławia. Dziś mieszkańcy czynszówek są wściekli, bo twierdzą, że część budynków wyremontowano tylko na pokaz, dla turystów. A w środku króluje wilgoć, łuszcząca się farba na klatkach schodowych i odpychające zapachy”- czytamy na wrocław.naszemiasto.pl. W przypadku tak ambitnych projektów zawsze należy się spodziewać, że znajdą się przeciwnicy, lub po prostu osoby niezadowolone z wyników prac. Czy warto jest remontować te rozsypujące się kamienice? Do niedawna tworzyły niemalże naturalne ,,środowisko” miasta. Stały tak sobie, porozrzucane po różnych zakątkach, piękne, ale dla większości niewidzialne. Może tak właśnie powinno pozostać? Mogłoby to niestety spowodować ich całkowite wyniszczenie. Myślę, że ich odnowienie nie pomniejszy
posiadanych przez nie walorów estetycznych, a może uratować je przed kompletnym zniszczeniem. Mimo, że mieszkanie w starej kamienicy ma z pewnością wiele minusów (są trochę niebezpieczne, zaniedbane, ciężko ogrzać bardzo wysokie wnętrza), wiele osób (też studentów) decyduje się na przeprowadzkę do takich budynków. Dla innych życie w starym budownictwie to nie oznaka prestiżu, ale zwyczajnie – brak luksusu. Do której grupy Wy należycie? Wybór byłby o wiele łatwiejszy, gdyby lokalizacja zabytkowych kamienic była nam lepiej znana, bardziej dostępna. W sklepiku z pamiątkami na rynku już za kilka złotych możemy dostać mapkę, na której rozrysowane jest rozmieszczenie kultowych już krasnali. Może warto by stworzyć podobną mapę, ale przedstawiającą najpiękniejsze wrocławskie kamienice?
Nowy (k)ROK XELA
Papierosy – miejsce pierwsze. Tuż za nimi systematyczne odkładanie pieniędzy (znowu na to samo), dościgane przez obgryzanie paznokci. Kolejny ranking postanowień noworocznych… Od czego najlepiej by tu zacząć? Od SEKRETU ! Jeżeli to czytasz to albo rzeczywiście planujesz coś zmienić w swoim życiu, z okazji jakże przełomowej, albo po prostu z czystej ciekawości jakież to jeszcze brednie można napisać na temat prawie tak oklepany jak „Last Christmas” w radio. Po pierwsze: chcesz zmiany? Zmień myślenie! Każde postanowienie czy to noworoczne (w sumie trafnie nazywane, bo ogranicza się w swej intensywności jedynie do Nowego Roku) czy jakiekolwiek wymaga wiary w to, że uda się je spełnić. Nieistotne czy pierwsze na liście będzie rzeczywiście rzucenie palenia, czy wyprzedzi je wypchany portfel (w tym przypadku drobniakami) –bo postanowiłeś sobie, że po prostu zamienisz Marlboro na tańsze Viceroy-e. Wiara w to, że ci się uda to podstawa, czy wręcz fundament każdorazowego przebłysku chęci odmiany. Bo myślenie pozytywne w starciu na ringu
ze swym rywalem zdecydowanie triumfuje. I dla poszukiwaczy bredni dodam, że fakt iż myślenie negatywne posiada mniej energii ,czy też „mocy sprawczej” jest dowiedzione naukowo –czyli prawda. SZCZĘŚCIE i SUKCES. Nie znam nikogo kto nie chciałby używać tych rzeczowników w opisie własnego życia. Korzystając z okazji tego nieszczęsnego boomu charakterologicznych rewolucji, chciałam przedstawić ci nowego życiowego towarzysza. Sekret – to właśnie jego treść poznasz i to właśnie on pomoże ci zmieniać i wprowadzać w esej o sobie słowa rozpoczynające akapit. Rhonda Byrne, to ona zaczęła zarażać świat Sekretem a ja chce zarazić ciebie. Słysząc poradnik odkładasz książkę na półkę? Tę włóż do koszyka, a jak to zbyt duży wydatek (bo jeszcze aż tyle z radykalnej zmiany papierosowej marki się nie uzbierało) polecam film. Sekret na-
prawdę zmienia życia. ŻyciA bo zmienił nie tylko moje, ale i wszystkich ludzi, którym go zdradziłam. Wszystkich, którzy go zrozumieli i do niego wracali za każdym razem gdy przez szparki wątpliwości wkradały się okrutne negatywne wirusy. Zmiana? TAK – wiec do dzieła! Weź swoje życie i po prostu spraw żeby było… ekstra ! Takie jak sobie wymarzyłeś kiedyś tam gdy popuściłeś wodze wyobraźni. I mimo, że pan J.W. Goethe bardziej kojarzy się z cierpieniem niż myśleniem w jakimkolwiek stopniu pozytywnym to jego słowami właśnie zakończę tę metamorficzną nagonkę: „Cokolwiek możesz zrobić lub marzysz o tym, że możesz, zacznij to robić. Śmiałość zawiera w sobie geniusz, magię i siłę.” POZNAJ SEKRET I BĄDŹ SZCZĘŚLIWY – CODZIENNIE !
NGS B.e.s.t. | styczeń 2012 | best.ue.wroc.pl
17
Subiektywny punkt widzenia
Szminki, drinki, fatałaszki czyli karnawał czas zacząć! DOROTA FIEDOREK
No to się zacznie! Moje drogie… Czas najwyższy pomyśleć o trendach tegorocznego karnawału. Czy to domówka, czy wyjście do klubu, my kobiety zawsze chcemy być olśniewające. Przyciągać pożądliwe spojrzenia (przystojnych) mężczyzn i zazdrosne zerkanie kobiet. Czy modnie równa się ładnie? Bardzo często niestety nie. Zawsze warto jednak szukać złotego środka. Na szczęście karnawał to taki czas w roku, kiedy można zaszaleć i nieco bardziej puścić wodze fantazji. Paleta barw godna van Gogha! Przede wszystkim na staranny makijaż karnawałowy poświęć więcej czasu. Cudów nie wyczarujesz w 10 minut. W pośpiechu bardzo łatwo, żeby ręka z tuszem do rzęs omsknęła się i upaćkała całą twarz, a potem… wiadomo: zmywanie, nerwy i byle zdążyć (bo koleżanka/chłopak marudzą za plecami) malujemy się już na szybko i niestarannie. Zamiast tego zasiądź wygodnie w dobrze oświetlonym miejscu i zrelaksowana przystąp do czarowania. Na co warto sobie pozwolić w zakręconym czasie radości z nowego roku? Twarz: Rozświetl kości policzkowe pudrem z delikatnie połyskującymi drobinkami. Jeśli jesteś artystyczną, nieposkromioną duszą chwyć eyeliner i pociągnij pędzelkiem po twarzy tworząc fantazyjny wzorek. Oczy: Nie bój się koloru. Śmiało możesz nałożyć na powieki sporą ilość cieni do powiek. W tym sezonie niekoniecznie czarne smoky eyes. Postaw na kolor! Jeśli boisz się zbyt teatralnego wyglądu zdecyduj się na cieniutką kreseczkę na górnej powiece, ale koniecznie w neonowym kolorze. Im bardziej rzucający się w oczy – tym lepiej. Niezwykle modne będzie okraszanie wewnętrznych kącików oczu bardzo jasnym, srebrzystym lub perłowym cieniem. Usta: Ciekawą propozycją jest połączenie dwóch odcieni szminki. Na przykład malując wargi pomadką w kolorze pomarańczowo-czerwonym środek za-
akcentuj błyszczykiem w kolorze fuksji. Rozetrzyj, aby nie było widać granic między kolorami i ciesz się efektownie pomalowanymi ustami! Pamiętaj, aby nie łączyć wszystkich szalonych pomysłów na raz. Jeden wystrzałowy makijażowy trick na twarzy wystarczy, resztę pozostaw neutralną.
dobrze co założyć (tiaa jasneee, wcale nie zależy Ci na opinii innych… ;) ). Pierwsza opcja to sukienka ze zdrową dawką falbanek np. przy wykończeniu dołu, ewentualnie zdobiące dekolt i ramiona. Innym rozwiązaniem mogę być barokowe sukienki. Wcale nie długie, a króciutkie, za to w kolorach złota i czerni, mroczne, najlepiej z grubej tafty i z florystycznymi wzorami. Pozostając przy epokach w sztuce zapraszam w podróż do gotyku. Koronki, ażurowe wykończenia, ponure, ciemne, ale przede wszystkim zagadkowe i sexy. Jak na karnawał przystało mamy też świetliste cekinowe sukienki. Koniecznie obcisłe!
Pij, pij, będziesz… WESELSZA!
fot. Alicja Koryś
Zmień zasłonę w sukienkę! Jeśli impreza jest „przebierana” – problem z głowy… Moda nie zagra tu pierwszoplanowej roli. Jeśli jednak idziesz na imprezę do największej fashion-victim na uczelni, zastanów się
18 NGS B.e.s.t. | styczeń 2012 | best.ue.wroc.pl
Drinki też mogą być modne. Nawet te robione w domu (na studencką kieszeń ). Oczywiście najprościej połączyć wódkę z colą, Jeśli jesteś fanką niebanalnych smaków zainwestuj np. w Martini Rosato i twórz ciekawe kombinacje. Dodaj gazowany napój pomarańczowy, kilka kawałków tegoż owocu i udekoruj plasterkiem cytryny. W innej konfiguracji dodaj po prostu sok z granatów. Dla kotków lubiących mleczko polecam drink chiquita: wódka, nieco mniej likieru bananowego, dopełnione mlekiem z dodatkiem lodu. Skoro już mamy i strój i makijaż, a nawet drinki… Ciocia Dorotka przestrzega: Pij z umiarem, aby zachować fason i nie zepsuć olśniewającego wrażenia jakie zrobiłaś, wchodząc na imprezę, niczym bogini na melanż u Zeusa.
REALacje
Lenny Valentino
relacja z ostatniego koncertu RAFAŁ ĆWIERTNIA
Kończąca działalność zespołu trasa koncertowa zawierająca pięć miast na terenie całej Polski dobiegła końca. Koncerty odbyły się w ekskluzywnej scenerii. Ostatni z nich przypadł na Wrocław, i miał miejsce w Centrum Sztuki Impart mieszczącej się na ul. Mazowieckiej. Sala, w której z każdego miejsca doskonale widać było scenę oraz miejsce siedzące dla każdego widza pozwoliły słuchaczom skupić się wyłącznie na przyswajaniu muzyki płynącej ze sceny. A była to muzyka wyjątkowa.
N
a wstępie przypomnę w dwóch zdaniach czymże jest jednopłytowy projekt o nazwie Lenny Valentino. Pomysł na nagranie płyty zrodził się w roku 1998 z inicjatywy Artura Rojka (Myslovitz) oraz Mietal-
la Walusia (Negatyw), po kilku roszadach skład zespołu zasilili trzej muzycy ze Ścianki: Maciej Cieślak (gitara), Arkady Kowalczyk (perkusja) oraz Jacek Lachowicz (klawisze). Jesienią 2001 roku, po połączeniu stylów, wrażliwości oraz doświadczeń wszystkich panów powstała płyta Uwaga! Jedzie tramwaj zawierająca 10 utworów utrzymanych w klimatach głębokiej psychodelii oraz rocka alternatywnego. Płyta zebrała niemal wyłącznie pozytywne recenzje, nagrody (m.in. nagrodę MTV), była porównywana,
a nawet stawiana wyżej od takich albumów jak Kid A czy OK Computer zespołu Radiohead. Po wydaniu płyty Lenny Valentino zakończyło działalność by reaktywować się 3-krotnie: w roku 2006 występując na Off Festivalu, w 2010 by ponownie tam wystąpić oraz w 2011 by, dla uczczenia 10 rocznicy wydania tego ponadczasowego albumu, ruszyć w trasę po pięciu największych miastach Polski. I tak właśnie docieramy do dnia 17 grudnia, kiedy muzycy zagrali w Imparcie. Zespół wyszedł z około 15-minutowym opóźnieniem, co jest rzeczą naturalną, co by dać chwilę czasu spóźnialskim widzom na usadowienie się. I się zaczęło. Artur Rojek z resztą mu-
zyków zagrali całą płytę od początku do końca zachowując nawet kolejność utworów jaka jest na albumie. Widać było emocjonalne zaangażowanie muzyków, którzy jakby w transie grali kolejne utwory nadając im brzmienie dużo głębsze niż na płycie, co w połączeniu z klimatem wytwarzanym przez oświetlenie oraz unoszący się dym dawało niezwykły efekt. Tylko co pewien czas Rojek skromnie dziękował widzom by od razu wrócić
do poprzedniego stanu. Co do wokalisty, to dało się u niego zauważyć nieco inne zachowanie niż to jakim przyzwyczaił nas w Myslovitz. W Lenny Valentino zacho- wywał się nieco inaczej, mianowicie reagował na niemal każdy dźwięk. Od melancholijnego bujania się z rękami w kieszeni do niemal headbangingu rodem z metalowych koncertów. Po odegraniu ostatniego utworu z płyty wokalista podziękował fanom za obecność, za dziesięć lat, które istnieli oraz obiecał, że jest to już ostatnia reaktywacja zespołu i wrocławski koncert jest już naprawdę ostatnim. Po długich oklaskach i przy publice, która w końcu wstała muzycy wyszli na bis grając W-21- utwór, który nie znalazł się na płycie oraz cover zespołu Low pt.: Over The Ocean, który to razem z Rojkiem zaśpiewał Cieślak. Na koniec gitarzysta również podziękował oraz uświadomił nas, żebyśmy byli dumni z obecności na ostatnim koncercie Lenny Valentino. Panie Cieślak, byliśmy dumni! Słowem zakończenia i osobistego podsumowania to nie powiem za wiele, gdyż trzeba było tam być i czuć to wszystko żeby zrozumieć mój zachwyt. Koncert sponiewierał emocjonalnie. Jeśli już musieli zakończyć działalność, to zrobili to idealnie.
NGS B.e.s.t. | styczeń 2012 | best.ue.wroc.pl
19
TeART Za kulisami…
Inspicjent – prawa ręka reżysera DOROTA FIEDOREK
„Jeśli chcesz wejść za kulisy, porozmawiać z pracownikami, musisz mieć dobre układy z inspicjentem.” Taki groźnie brzmiący przykaz otrzymałam na początku realizacji cyklu „Za kulisami…”. Pierwsze spotkanie w celu umówienia wywiadu odbyło się w tempie ekspresowym. Kilka zdań, upomnienie, pożegnanie i pan inspicjent wskakuje na swój rower, znikając szybko z pola widzenia. Domyśliłam się, że mam do czynienia z rzeczowym, acz rygorystycznym człowiekiem. ustalone, nie zaniżając poziomu. Podsumowując jest to ktoś taki, kto musi koordynować wszystkie działania techniki (czyli pracowników technicznych sceny, akustyków, elektryków od świateł) z artystami. To wszystko razem daje efekt końcowy, który nazywa się spektaklem.
N
a wywiad szłam z duszą na ramieniu. Okazało się, że przy bliższym poznaniu surowy inspicjent staje się przesympatycznym panem w sile wieku, mającym wiele interesujących historii do opowiedzenia. Jeśli ciekawi was czego dowiedziałam się m.in. o bezpieczeństwie na scenie i dlaczego niegdyś widzowie nie bywali głodni w czasie spektakli, zachęcam do przeczytania rozmowy z panem Wojciechem Kupczyńskim. Wiem, że inspicjent to prawa ręka reżysera, ale proszę przybliżyć mi i naszym czytelnikom, na czym dokładnie polega Pana praca. W dawnych czasach, w historii teatru, było tak, że sztukę pisał autor-dramaturg, a potem już na próbach obecny był tylko inspicjent. Miał on didaskalia i zgodnie z nimi ustawiał artystów. Teraz jest tak, że reżyser do premiery szykuję spektakl, a potem wszystko zostawia w rękach inspicjenta. Inspicjent musi znać intencje i ustalenia reżysera po to, aby egzekwować to co zostało
Pamięta Pan, któryś ze swoich najcięższych do zorganizowania spektakli? Było ich dużo, ale to jest kwestia pewnej praktyki, rutyny. Przygotowywałem spektakle w teatrze lalek, dramatycznym, w teatrze telewizji, a teraz w muzycznym. Jak człowiek pracuje w teatrach przez ponad trzydzieści lat, to nie ma dla niego spektakli trudnych. Zdarzają się oczywiście sytuacje, że nie mamy swojej sceny i gramy na nieprofesjonalnej, tak jak teraz przy Frankensteinie. Graliśmy kilka plenerowych przedstawień, gdzie nie było nagłośnienia, a kulisy były bardzo umowne, a dawaliśmy sobie radę. Nie ma trudnych spektakli. Są tylko ciekawe i mniej ciekawe. Czy takie sytuacje, gdy w grę wchodzi np. obrotowa scena, albo momenty na linach, są uciążliwe? Bardzo często u nas występują sceny, gdzie artyści pracują na jakiejś wysokości, są podnoszeni, mają loty i to jest pewnego rodzaju niebezpieczeństwo. Zdarzyło nam się, że artystka spadła z wysokości czterech metrów, ale nie z przyczyny, że lina się zerwała, tylko nie wytrzymała barierka na której stała.
20 NGS B.e.s.t. | styczeń 2012 | best.ue.wroc.pl
Na szczęście tancerka była bardzo wygimnastykowana, przeżyła nic jej się nie stało i gra do dzisiaj. Natomiast obrotowa scena to jest tylko usprawnienie, które trzeba umieć opanować. Ciekawi mnie również sprawa przesądów scenicznych. Czy są one nadal żywe wśród aktorów i pracowników teatru? Tak. To są tradycje. Ja zawsze mówię, że nie wierzę w przesądy, ale wolę nie kusić losu. W teatrze funkcjonują takie rzeczy jak przydepnięcie tekstu (który upadł na podłogę) po to, żeby nie zapomnieć. Niektórzy mają nawet taki odruch, że jak okulary spadną, to też przydepną, co nie zawsze wychodzi na dobre okularom. Nie wchodzi się na scenę w innym nakryciu głowy niż wymagane w czasie spektaklu. Nie gwiżdże się przed premierą, po to, żeby spektakl nie został wygwizdany, chociaż wydaje mi się, że mamy coraz bardziej kulturalnych widzów w naszym teatrze. W zasadzie nie ma już takiego stricte wygwizdania. Kiedyś ludzie rzucali pomidorami, jajkami, czyli musieli je umyślnie przynosić. Jak przychodzili na spektakl, który trwał cztery godziny (tak jak nasze Dzieje grzechu) to przynosili ze sobą koszyki z jedzeniem i nie byli głodni. Na koniec chciałabym się dowiedzieć, czy ta praca daje Panu dużo satysfakcji? Gdyby nie dawała to pewnie już dawno bym nie pracował. To jest ten jeden z niewielu przypadków, kiedy praca jest również przyjemnością. Dodatkowym plusem takiej pracy jest to, że teatr ma długa przerwę wakacyjną pomiędzy sezonami i można sobie zaplanować długie wakacje.
Trochę kultury?! fot. G. Oleksa
ANDZEJ KOWALSKI 7 stycznia, godz. 17.00 empik Renoma, Wrocław, ul. Świdnicka 40 Gościem wrocławskiego salonu Empik Renoma będzie Andrzej Kowalski - autor kryminalnej powieści Biały kruk. Książka opowida o tym jak życie Kamila Maja zmieniło się diametralnie po spotkaniu z tajemniczą Leną. Od tego momentu młody student musi uciekać przed płatnym mordercą, organizacją religijną oraz warszawską policją. PIOTR R. FRANKOWSKI 13 stycznia, godz. 18.00 empik Renoma, Wrocław, ul. Świdnicka 40
Piotr R. Frankowski będzie promował swoją najnowszą książkę Jeździć szybko! podczas spotkania autorskiego w salonie Empik Renoma. Autor publikacji jeździł setkami wyjątkowych aut, nierzadko istniejących w jednym egzemplarzu. W Jeździć szybko! dzieli się doświadczeniem zdobytym w różnych sytuacjach drogowych oraz zachęca czytelników do analizowania własnej techniki jazdy. MICHAŁ SZPAK 21 stycznia, godz. 16.00 empik Renoma, Wrocław, ul. Świdnicka 40 Michał Szpak, finalista pierwszej polskiej edycji programu X - factor, odwiedzi wrocławski salon Empik Renoma. Uczestnicy spotkania będą mogli dowiedzieć się jak powstawało pierwsze debiutanckie wydawnictwo artysty oraz poznać jego muzyczne plany w nadchodzącym roku.
Ferie w Empiku poniedziałki AKADEMIA MAŁEGO AKTORA 16, 23 stycznia, godz. 11.00, 16.00 empik Renoma, Wrocław, ul. Świdnicka 40 Akademia Małego Aktora to warsztaty, na których młody artysta poprzez zabawy integracyjne, ruchowe, śmieszne ćwiczenia dykcyjne i kalambury teatralne, pozna warsztat aktorski, nabierze pewności siebie, rozwinie i pobudzi swoją wyobraźnię. Chcesz się doskonale bawić i jednocześnie poznać tajniki aktorskiej sztuki? Przyjdź na Warsztaty Małego Aktora. wtorki KRAINA FILCU 17, 24 stycznia, godz. 11.00, 16.00 empik Renoma, Wrocław, ul. Świdnicka 40 Warsztaty polegać będą na własnoręcznym tworzeniu ozdób z filcu, ich zdobieniu i kształtowaniu. Uczestnicy będą mieli okazję pod okiem instruktora wykonać niepowtarzalne korale, kolczyki, breloczki, broszki lub ozdoby do włosów – zależnie od oczekiwań i fantazji uczestników. środy PRZECINEK I KROPKA 18, 25 stycznia, godz. 11.00 empik Renoma, Wrocław, ul. Świdnicka 40 Zapraszamy dzieci w wieku: 5-8 lat do magicznego świata książek i poznania ich tajemnic podczas autorskich warsztatów empiku pt. Przecinek i kropka. Dzieci poznają historię alfabetu, pisma, druku a także proces powstawania książek. Na zakończenie lekcji każde dziecko otrzymuje dyplom oraz wyjątkową książkę o… książkach. Polecamy stronę: www.przecinekikropka.pl ŚRODY Z GRAMI PLANSZOWYMI 18, 25 stycznia, godz. 17.00 empik Renoma, Wrocław, ul. Świdnicka 40 W środowe popołudnia animatorzy warsztatów udowodnią wszystkim uczestnikom, że gry planszowe mogą być ciekawsze od swoich komputerowych odpowiedników. Zapewniamy
szczegółowy instruktaż oraz możliwość uczestnictwa w pasjonującej rozgrywce. Zapraszamy dzieci i dorosłych do wspólnej gry. czwartki ORIGAMI 19, 26 stycznia, godz. 17.00 empik Renoma, Wrocław, ul. Świdnicka 40 Kwiatki, ptaszki, samoloty. Autorskie zajęcia manualne wykorzystujące technikę origami prowadzone przez Agnieszkę Kasperską skierowane do dzieci i młodzieży. piątki „OD PAPIRUSA DO E-BOOKA” 20, 27 stycznia, godz. 11.00 empik Renoma, Wrocław, ul. Świdnicka 40 Zajęcia poświęcone historii książki i roli, jaką pełni w życiu każdego człowieka na przestrzeni lat. Zajęcia są bardzo ciekawe i zaplanowane na interakcję i zabawę z uczniem. Warsztaty odbywają się w systemie cyklicznym i skierowane są do dzieci i młodzieży. MAKARON NA WESOŁO WARSZTATY ANIMACJI 20, 27 stycznia, godz. 17.00 empik Renoma, Wrocław, ul. Świdnicka 40 Teatr może być wszędzie - wystarczy tylko szczypta wyobraźni i większa ilość makaronu. Zapraszamy dzieci na zajęcia z techniki animacji makaronu. Podczas warsztatów uczestnicy nauczą się jak za pomocą popularnych kolanek lub muszelek opowiedzieć ciekawą historię. Poznane techniki uplastycznią umysł dziecka oraz rozwiną jego wyobraźnię. soboty WYTWÓRNIA BIŻUTERII 21, 28 stycznia, godz. 17.00 empik Renoma, Wrocław, ul. Świdnicka 40 Zapraszamy do stworzenia swojej wymarzonej biżuterii. Przy specjalnych stołach warsztatowych będzie można doskonalić swoje umiejętności i tworzyć indywidualne autorskie dzieła z koralików. Zapraszamy dzieci od 5 roku życia z rodzicami lub opiekunami.
NGS B.e.s.t. | styczeń 2012 | best.ue.wroc.pl
21
muzyka | film
Trochę kultury?! Amy Winehouse Lioness: Hidden Treasures
Mimo, iż Amy zmarła w wieku 27 lat, a jej imię w prasie częściej było powiązane z alkoholem i narkotykami, niż z sukcesami w świecie muzycznym, należy przyznać się do faktu, że Amy to jedna z najbardziej utalentowanych piosenkarek tego stulecia. Ciarki przechodzą po skórze, kiedy się słucha jej potężny kontralt, a ekscentryczny styl i niesamowite wykonanie utworów w stylu R&B, soul i jazz pokazują jej wyjątkowość i niepowtarzalność. Niewiele osób wie, że Amy Winehouse weszła do księgi rekordów Guinnessa jako pierwsza i jedyna brytyjska piosenkarka, która w 2008 r. otrzymała 5 nagród Grammy w sześciu nominacjach. W 2011 r. jej album Back to Black został uznany za najbardziej udany album XXI wieku w Wielkiej Brytanii. Nawet po śmierci o Amy nie da się zapomnieć – 05.12.2011 ukazała się jej trzecia płyta pod tytułem Lioness: Hidden Treasures. Zawiera w sobie 12 wcześniej nie wydawanych utworów łącznie z nowymi piosenkami Halftime i The Girl From Ipanema oraz jazzowym singlem Body and Soul. Krążek składa się w większości z demo i różnych fragmentów. Zbiór materiałów dla stworzenia albumu dokonali producenci Mark Ronson i Salaam Remi. Część dochodów ze sprzedaży przeznaczona jest na wsparcie Funduszu Charytatywnego do walki z narkomanią wśród młodzieży, który został założony przez ojca Amy po jej śmierci. Najciekawsze jest to, że nowy album w ciągu sześciu minut zajął pierwsze miejsce na iTunes pod względem liczby pobrań. Ze znajdujących się na płycie utworów najbardziej wyróżnia się jazzowa piosenka pod tytułem Body and Soul. Amy Winehouse tuż przed śmiercią nagrała ją w duecie ze słynnym jazzmanem Toni Bennettem. Utwór w duchu lat 60. w wykonaniu dwóch utalentowanych piosenkarzy przynosi niesamowitą harmonię i spokój oraz budzi tkliwe wspomnienia o dawnej miłości. Z albumu można również odsłuchać pierwsze wersje kilku utworów, między innymi Tears Dry oraz Valerie z wydania deluxe Back To Black. Różni się tutaj warstwa muzyczna – od razu można zwrócić uwagę na bogatszą aranżację i zapisany w inny sposób wokal. Ale płyta w większości zawiera w sobie już nagrane, ale niewydawane wcześniej utwory, np. Our Day Will Come
- cover utworu reggae z 1963 r. (lata 60. to były ulubione lata Amy, stąd często czerpała inspirację). Piosenka miała ukazać się na albumie Frank (2002 r.), ale została odłożona na lepsze czasy. Tak samo się zdążyło z utworem Will You Still Love Me Tomorrow - hitem grupy Shirelles z 1960 roku. Trudno uwierzyć, że poza czysto komercyjnym powodem wydawcy mieli jakiś cel artystyczny. Chociaż Lioness: Hidden Treasures jest doskonale dobranym albumem pod względem spójności utworów, ale uważam, iż Amy nie byłaby zbyt dumna z tej płyty. Dla wiernych fanów Brytyjki będzie to miłe wspomnienie po ich idolce, ale nie powinni oczekiwać, że poczują te same emocje co przy regularnych płytach. Tym z kolei, którzy dotąd z muzyką Winehouse styczności nie mieli, zdecydowanie ten album nie będzie wydawał się nadzwyczajnie świeży. Po prostu jeszcze trochę piosenek na pożegnanie. Trzeci i ostatni album odzwierciedla jej wrażliwą osobowość i pokazuje, że bez względu na ciągłe życie Amy na krawędzi, miała ona fenomenalny talent i charyzmę. I właśnie w ten sposób należy ją zapamiętać. / Anastazja Zadorożna 80 milionów - numer stulecia reż. Waldemar Krzystek
Kiedy pierwszy raz usłyszałam o filmie pomyślałam, że tytułowe 80 milionów dotyczy siły liczebnej Solidarności, tudzież ma jakieś wzniosłe znaczenie symboliczne. Nie przyszło mi nawet do głowy, że może chodzić o przekręt kasowy. Szczerze spodziewałam się, że zobaczę produkcję w stylu Czarnego Czwartku, o którym złego słowa nie powiem, ale muszę przyznać, że wpisuje się w schemat ponurego i trudnego sposobu opowiadania o ciężkich czasach. Krzystek (Mała Moskwa) odstawił martyrologię na plan dalszy, a tym samym udowodnił, że ważne nie musi być patetyczne. Oparte na prawdziwych wydarzeniach 80 milionów, to historia trzech młodych działaczy dolnośląskiego okręgu Solidarności, którzy obserwując narastające w kraju napięcie (akcja dzieje się w 1981 przed wybuchem stanu wojennego) decydują się na przeprowadzenie ryzykownej akcji wyciągnięcia z wrocławskiego banku związkowych pieniędzy. Z pozoru legalna czynność wobec okoliczności historycznych urasta do rangi brawurowego skoku.
22 NGS B.e.s.t. | styczeń 2012 | best.ue.wroc.pl
Podczas akcji funkcjonariusze SB depczą naszym po piętach. Do końca nie jest się pewnym wyniku rozgrywki, podobnie jak intencji niektórych postaci. Jednym słowem od pierwszej do ostatniej sceny czuje się dreszczyk emocji i nie sposób ziewać. Nieprzewidywalność to tylko jedna z mocnych stron filmu. Po pierwsze postacie przedstawione bez przerysowania czy gloryfikacji. Główni bohaterowie są owszem waleczni i gotowi do poświęceń, ale nie można ich nazwać posągowymi. To raczej swoje chłopaki, a przy tym charyzmatyczni inteligenci (nie tylko klasa robotnicza wojowała!). Ciekawym urozmaiceniem są akcenty humorystyczne. Najbardziej śmieszą genialnie obmyślone sceny, w których cwaniaczki z SB-cji zostają zrobione w bambuko. Mistrzostwo! Na koniec trzeba wspomnieć o klimacie. Twórcom udało się odtworzyć atmosferę tamtych czasów do tego stopnia, że podczas sceny przejścia przez most Grunwaldzki statyści naprawdę chcieli bić ZOMO. Kiedy się ogląda sceny zbiorowe, zwłaszcza ostatnią, ma się nieodparte wrażenie, że to się działo naprawdę. Nastrojowi sprzyjają też oprawa muzyczna. Tu otrzymaliśmy solidną dawkę polskiego rocka w postaci takich kawałków jak Chciałbym być sobą Perfectu czy Dorosłe dzieci Turbo. Wreszcie nie da się zaprzeczyć, że spojrzenie na Wrocław pod takim kątem i odkrycie jego nieznanych epizodów działa jak jakiś fantastyczny wehikuł. Tak więc tutejszym i wrocławianom z zamiłowania polecam szczególnie! / Kasia Kindlik Konkurs! Jesteś fanem rock’a? Uwielbiasz nietuzinkowe brzmienia pełne mrocznej i zarazem metaforycznej poezji? Spraw sobie z B.e.s.t.em noworoczny prezent! Mamy specjalnie dla Ciebie płytę Closterkeller „Aurum”. Twoje zadanie: napisz nam co najbardziej podoba Ci się w Twojej ulubionej muzyce, komentując obecny numer w wersji on-line na naszej stronie internetowej: best.ue.wroc.pl
Trochę kultury?!
Gastronomia 20, 21, 22.01.2012 godz. 19.00 Scena Kameralna TP
Spotkanie z mistrzem zen – Aleksander Poraj-Żakiel 24.01.2012 godz. 18.00
Wieczór kolęd Spirituals Singers Band 6.01.2012 godz. 18.00
Osąd 24, 25, 26.01.2012 godz. 19.00 Scena na Świebodzkim
Debiuty jazzowe w Imparcie. Jarek Śmietana poleca: Ola Trombola Quintet 25.01.2012 godz. 19.00
Jacek Kaspszyk – dyrygent Jakub Jakowicz – skrzypce Orkiestra Symfoniczna Filharmonii Wrocławskiej 7.01.2012 godz. 18.00 Walce wiedeńskie 8.01.2012 godz. 16.00 i 19.00
Leningrad – spektakl muzyczny 26, 27.01.2012 godz. 19.00 Ucisz serce 6.01.2012 godz. 19.00
Stankiewicz & Hołownia – koncert 28.01.2012 godz. 19.00
Oskar i Pani Róża 13.01.2012 godz. 19.00 Edyta Stein. W pośpiechu do nieba 20.01.2012 godz. 19.00 Świątynia. Dybuk – legendy żydowskie 27.01.2012 godz. 19.00
Złota kaczka-przedstawienie dla dzieci 6, 9.01.2012 godz. 9.30 i 12.00 7.01.2012 godz. 15.00 Wernisaż wystawy Marianny Stuhr i Pauliny Mager 9.01.2012 godz. 19.00
SCENA KAMERALNA Mayday 6, 7, 8, 10, 11.01.2012 godz. 19.00 Dwadzieścia Najśmieszniejszych Piosenek na Świecie 13, 14, 15.01.2012 godz. 19.00 CZYNNE PONIEDZIAŁKI CZYTANIE Kwiaty dla mnie w twoje urodziny 23.01.2012 godz. 19.00 Blanche i Marie 25, 26, 27.01.2012 godz. 19.00
Mariusz Lubomski – koncert 13.01.2012 godz. 19.00
CZYNNE PONIEDZIAŁKI MAGIEL SZTUK Magiel teatralny 30.01.2012 godz. 19.00
Katarzyna Groniec – koncert 14.01.2012 godz. 19.00
SCENA NA ŚWIEBODZKIM Utwór o Matce i Ojczyźnie 6, 7, 8.01.2012 godz. 19.00
FEDRA – spektakl 17, 18.01.2012 godz. 19.00
Biesy 13, 14, 15.01.2012 godz. 19.00
Przegląd dokumentalnych filmów tajwańskich 20, 21.01.2012 godz. 18.00
Poczekalnia.0 28, 29.01.2012 godz. 18.00
Radosław Pujanek – skrzypce Agata Szymczewska – skrzypce Katarzyna Budnik-Gałązka – altówka Marcin Zduni – wiolonczela Marcin Sikorski – fortepian 14.01.2012 godz. 18.00 Vladimir Kiradjiev – dyrygent Ludmil Angelov – fortepian Orkiestra Symfoniczna Filharmonii Wrocławskiej 20.01.2012 godz. 19.00 Koncerty noworoczne 21, 22.01.2012 godz. 18.00 Katarzyna Drogosz – piano forte Soliści Wrocławskiej Orkiestry Barokowej 22.01.2012 godz. 18.00 Agnieszka Franków-Żelazny – dyrygent Malwina Lipiec – harfa Chór Filharmonii Wrocławskiej 27.01.2012 godz. 19.00 Koncert karnawałowy „Z chórem po świecie” 28.01.2012 godz. 18.00 Od habanery do tanga 29.01.2012 godz. 18.00 Więcej szczegółów znajdziesz na stronie best.ue.wroc.pl w zakładce Kultura / Rozkład Jazdy.
NGS B.e.s.t. | styczeń 2012 | best.ue.wroc.pl
23
kulturalny rozkład jazdy
Monologi waginy – spektakl 23, 24.01.2012 godz. 19.00
Przychodzi facet do sklepu zoologicznego i przygląda się zwierzakom na wystawie. W międzyczasie wchodzi inny klient i kupuje małpę z klatki obok. Facet słyszy cenę: 5 000 euro. - Czemu ta małpa taka droga? - Ona programuje biegle w C... wie pan... szybki, czysty kod, nie robi błędów... warta jest tej ceny. Obok stała druga klatka, a tam cena: 10 000 euro. - A ta małpa czemu taka droga? - Bo ta małpa programuje obiektowo w C++, może też pisać w Visual C++, trochę w Javie... wie pan... tego typu. Bardzo przystępna cena. - A ta małpa? - pyta facet, wskazując na klatkę z ceną 50 000 euro. - Taaaa? Nigdy nie widziałem, by coś robiła, ale mówi, że jest konsultantem.
Dlaczego księgowa przypomina bilans? Dlatego, że jak się nie zgadza to się nie zgadza, ale jak się zgadza to we wszystkich pozycjach...
Ilu specjalistów SEO potrzeba, aby zmienić żarówkę oświetlenie światło żarówka zmiana tanio.
Informatyk podrywa laskę: - Chcesz herbaty? - Nie - Kawy? - Nie!! - Hm, może wódki? - NIE!!! - Dziwne, standardowe sterowniki nie pasują.
Jak będą z nas kiedyś żartować...
Dyrektor wchodzi rano do sekretariatu i pyta: - Jaki to dzisiaj mamy dzień, panno Kasiu? - Niestety płodny, panie dyrektorze...
Przed sądem staje mężczyzna. Sędzia pyta: - Czy to prawda, że oskarżony sprzedawał sok pomidorowy w butelkach, twierdząc, że to eliksir młodości? - Tak, Wysoki Sądzie. - A czy oskarżony był już wcześniej za to karany? - Tak, w roku 1323, 1556 i 1728...
Student przed Dniem Matki: - Jest cukier w kostkach? - Nie ma. - To poproszę inną tanią bombonierkę.
Administratora systemu powołano do wojska. Stoi głuchą nocą na warcie i nagle widzi majaczącą w ciemnościach sylwetkę. - Hasło! - woła admin. Odpowiada mu cisza. - Hasło! - woła ponownie admin. Znowu cisza. - Hasło! - woła raz jeszcze. Po trzykrotnym wezwaniu bez odpowiedzi, admin ściąga z ramienia kałasznikowa. Krótka seria, sylwetka upada. - User unknown. Access denied... - mruczy do siebie zadowolony administrator...
Student w sklepie: - Jest denaturat? - Nie ma. - No to poproszę jakiegoś taniego jabola.
trzymaj poziom
Stały informator dyrektora kabluje na szefa działu. - On o panu dyrektorze opowiada, że nie ma pan matury, że używa pan zwrotów obcojęzycznych ni w pięć, ni w dziesięć, no i w ogóle nie nadaje się pan na to stanowisko. - Powiedz mu pan, ze może mnie w d*pę pocałować i vice versa.
Dyrektor firmy do przebywającego na wczasach pracownika napisał pismo. - PPPPPPP - W odpowiedzi otrzymał list od tego pracownika - DUPA. Po powrocie dyrektor zaprasza go na dywanik: - To ja piszę elegancko: Po Przyznaną Premię Proszę Przyjechać Pośpiesznym Pociągiem, a Pan mi tu wulgaryzmy ? - Ja? Ależ ja odpisałem Dziękuję Uprzejmie Przyjadę Autobusem.
Raz jak u Wienii Pietrowycza w Sylwestra strzelali, to pociągnął z Kałacha i pomścił kolegę.
O!powiadanie
Baśnie z klasztoru WÓJCIK (WWW.WPIEPRZY.PL)
Smoczątko – cz. 2 W pierwszej części, Ojciec Piotr zostaje oderwany od stołu gospody przez Wojciecha, którego gospodarstwo zostało zaatakowane przez „czorta”. Na miejscu, demon okazuje się smokiem, który po zdemolowaniu stodoły, porywa dziewoję (teściową Wojciecha) i odlatuje. Kiedy Brat Albert dociera na pobojowisko, okazuje się, że wie coś o pojawieniu się potwora. Tu zaczyna się jego opowieść. - Było tak… *** Ostry kaszel męczył mnie już drugi dzień. Niestety, w klasztornych zapasach zabrakło ziół, na bazie których mógłbym przygotować lekarstwo. Pod wieczór, pokonawszy swoje lenistwo, ruszyłem w zimne i deszczowe ulice. Dżdżące kropelki wpadały za mój kaptur, wywołując nieprzyjemne dreszcze. Kiedy wreszcie dotarłem na miejsce, byłem cały przemoczony i charczałem jak stara kobyła. Dom Alchemika stał w mało ciekawej uliczce, obok zagadkowo osmalonej ruiny. Czyżby uczony, swoimi eksperymentami wykańczał już sąsiedztwo? Z komina, na całą okolicę, spływał gesty, gryzący dym. Zakołatałem do starych drzwi. Zabrzmiały kroki, trzasnęły zamki i stanął przede mną Wincent. Stary Alchemik, był chudy jak szkielet, miał żółtą, pomarszczoną skórę, zapadnięte oczy i resztki włosów, sterczące w kępkach, niczym krzaki w wysokich górach. Ten obrazek dopełniała rzadka kozia bródka. - Ach, to ty Albercie.
- Szczęść Boże, Wincencie. Mogę wejść? - Właściwie, to jestem dość zajęty… My, słudzy Pańscy, jesteśmy zobowiązani do wypleniania niebezpiecznych herezji i plugawych kultów, toteż uznałem, że skontrolowanie Wincenta będzie jak najbardziej słuszne. Wszak, już kilkakrotnie ocierał się o granice naszego Świętego Prawa. A nie daj Boże, trzeba będzie zarekwirować jakiś gąsiorek… - Nie zajmę ci dużo czasu – i z tymi słowami, minąłem Alchemika w drzwiach. - Ekhm, tak… Usiądź wygodnie. Wskazał mi miejsce w pomieszczeniu przywodzącym na myśl salon – w gąszczu ksiąg, naczyń oraz rzeczy wszelakich, ciężko to było stwierdzić na pewno. Gospodarz zniknął na chwilę, aby szybko wrócić z parującym naczyniem herbaty. - Co cię tu sprowadza? – spytał, patrząc na mnie niespokojnie. - Trzeba mi – i w tym momencie wybuchnąłem paskudnym kaszlem, niemal zwijając się w pół – trochę ziół. Podałem mu kartkę, na której nakreśliłem nazwy potrzebnych składników. - Taaak… Zdaję się, że wszystko mam. Już niosę. Kiedy zniknął za drzwiami, rozejrzałem się po izbie. Zatrzymałem wzrok na herbacie, wspominając nasze wyśmienite, beczkowane piwo, z którego po powrocie przyrządzę rozgrzewający ciało i pokrzepiające duszę grzaniec. W tym wszystkim, uwagę przykuwały metalowe drzwi, zamykające piec. Przeciekały przezeń smużki brudnożółtego dymu. Zaintrygowany podszedłem doń, czując odpychający smród. Co ciekawe, broniła ich potężna zasuwa, na której to zwisała otwarta kłódka. Owinąłem dłonie lnianą szmatką, a potem mocno szarpnąłem rygiel. Ustąpiło. Ogromny żar oraz kłęby pa-
lące oczy i gardło, przez chwilę zasłoniły wszystko. Mocno trąc ślepia, uparcie próbowałem sforsować gęstą zasłonę. Na palenisku, wśród płomieni spoczywał brunatnoczarny, owalny kamień wielkości tłustej kury. Ciarki przeszły mi po plecach. Coś podobnego widziałem dotąd tylko raz – w jednej z zakazanych ksiąg naszej biblioteki. Smocze jajo! Pełen niepokoju, chwyciłem leżący obok pogrzebacz… - Stój! – Wincent wbiegł do pomieszczenia i rzucił się na stalowe drzwi. Nie przeraził mnie ciężki łomot zatrzaskiwanego metalu, nie przeraził mnie wrzask oparzonego Alchemika. Przeraził mnie huk wewnątrz pieca i przeszywający uszy skrzek. C. d. n.
NGS B.e.s.t. | styczeń 2012 | best.ue.wroc.pl
25
Sport
,,Nie wymiękaj – idź na łyżwy” MARTA DONIEC
Jeśli podczas zimowego sprzątania zdarzy Wam się natrafić gdzieś na strychu, czy w garażu na starą, obdartą, zakurzoną i zapomnianą parę łyżew – nie wyrzucajcie ich. Przydadzą się. Specjalnie dla Was o tym dlaczego łyżwy to najbardziej ekstremalny i niebezpieczny, a zarazem najprzyjemniejszy, po prostu najlepszy z najlepszych sportów zimowych.
P
rzygoda z łyżwami zazwyczaj zaczyna się w dzieciństwie i kończy po pierwszym bolesnym upadku, który jest często wystarczająco przekonujący, żeby skutecznie zniechęcić do dalszego ślizgania się na twardej tafli lodowiska. Są jednak tacy, których potknięcia mobilizują tylko do dalszej nauki, a o łyżwiarstwie pamiętają jeszcze nawet w dorosłym życiu. Jeżeli macie nieszczęście należeć do tych, którzy ostatni raz mieli łyżwy na nogach w szkole podstawowej, albo w ogóle po raz pierwszy wybieracie się na lodowisko (bo wcześniej mieliście stracha), to przyda wam się kilka wskazówek, żeby nie tylko jakoś tam przetrwać, ale przetrwać z mistrzowską klasą. Łyżwy to samo zdrowie. Godzina jazdy na łyżwach to spalony obiad w McDonald's. Co więcej, jest prawdą powszechnie znaną, że każdy szanujący się student chociaż raz w sezonie na łyżwach pojawić się musi. Przede wszystkim trzeba zdecydować się na miejsce. We Wrocławiu wybór jest spory. Do dyspozycji mamy wiele obiektów, ale najbardziej popularne to z pewnością lodowiska Spiska i Orbita. Pojeździć można też na sezonowo otwartych ślizgawkach (czasami są one organizowane na rynku, albo w okolicach Pergoli). Na miejscu zazwyczaj znajduje się wypożyczalnia sprzętu (niestety nie zawsze spełniającego stuprocentowo nasze wymagania). Odpowiedni ubiór może okazać się równie ważny, co same łyżwy. Najlepiej przyodziać się ciepło, ale nie aż tak, żeby wyglądać jak kula śnieżna, bo tak raczej ciężko będzie nam się poruszać. Podstawa to rękawiczki – nie tylko zamortyzują upadek, ale też ochronią dłonie jeśli ktoś przypadkowo Wam po nich przejedzie… - oraz czapka – uszy nie odpadną od mrozu. Okazuje się jednak, że sam ekwipunek to pestka w porównaniu z przeszkodami, jakie czekają nas już na samym lodowisku. Tutaj zapewne najwięcej atrakcji dostarczą nam inni ,,łyżwiarze”. Mimo, że jest ich za każdym razem bardzo dużo, z pewnością wystarczy kilka wypadów na lodowisko, aby przekonać się, że każdego z nich jesteś w stanie przypisać do pewnej kategorii. Ludzie na lodowisku dzielą się na grupy. Wśród nich od
razu zauważysz między innymi: zakochane pary, które trzymając się za ręce, za bardzo zajęte są sobą, żeby widzieć kogokolwiek innego. Od nich lepiej trzymać się z daleka, ponieważ chwila nieuwagi może skończyć się niemal tak tragicznie, jak zetknięcie z kolejną, chyba najgroźniejszą grupą – kamikadze… Są to zazwyczaj chłopcy z LO, popisujący się szybką jazdą wokół lodowiska. Wymijają Cię z prędkością światła, traktując jak słupek w slalomie, a powiew powietrza sprawia, że wlatujesz na najbliższą barierkę. Następna kategoria to ludzie, którym wydaje się, że są mistrzami świata w jeździe figurowej na lodzie, a nie są. Zajmują środkową część tafli i nieudolnie próbują wykonywać różnego rodzaju akrobacje (piruety, wyskoki). Często kończy się to dla nich bardzo nieszczęśliwie (gdy np. upadają wbijając zęby w twardy jak kamień lód). Kolejny typ jest też dość ekstremalny. Są to ludzie jadący pod prąd (przyczyna takiego zachowania na zawsze pozostanie dla nas zagadką). Odnotowano również liczne przypadki całych rodzin jeżdżących wspólnie na łyżwach. Jest to o tyle niebezpieczne, że nie dociera do nich indywidualność tego cudownego sportu i przez bitą godzinę jadą trzymając się za ręce, uniemożliwiając innym manewr wyprzedzania. Ostatniej kategorii nie sposób w ogóle zaliczyć do szlachetnego grona łyżwiarzy, bo przez ¾ czasu siedzą na ławeczkach stękając z powodu bolących nóg. Bez względu na to z którą grupą będziecie mieć niemiłe starcie, pamiętajcie, że najważniejsze to szybko się pozbierać, otrzeć łzy i pędzić dalej. Nasze ukochane łyżwy wymyślono już około pięć tysięcy lat temu. Płozy były wtedy wykonywane z wyostrzonych kości zwierząt i przywiązywane rzemieniami do butów. Taka bardzo prymitywna wersja służyła raczej jako środek komunikacji, niż rozrywka. Ułatwiały sprawne i szybkie poruszanie się po zamarzniętych jeziorach. Z czasem dostrzeżono w łyżwiarstwie wiele innych zalet i zaczęły cieszyć się ogromną, niegasnącą po czasy obecne popularnością. Łyżwiarze pojawili się nie tylko na igrzyskach olimpijskich, ale także na ekranach kin, dzięki czemu na stałe zapisali się w naszej
26 NGS B.e.s.t. | styczeń 2012 | best.ue.wroc.pl
świadomości i popkulturze. Motyw łyżwiarstwa bardzo chętnie wykorzystują całe rzesze filmowców. Jest sporo produkcji, gdzie łyżwy są pokazywane nie tylko epizodycznie( jak w ,,Cast Away”, gdzie Tom Hanks na bezludnej wyspie, oprócz ,,Wilsona” ma też łyżwę, której używa jak noża). Czasem odgrywają główną rolę, a cała akcja toczy się właśnie wokół tematyki zawodów, kontuzji, pięknych choreografii . Do ,,łyżwiarskich” filmów najbardziej wartych polecenia należą z pewnością te z Sonją Henie w roli głównej, które zachwycają nie tylko niezwykłą techniką kinową, ale przede wszystkim talentem samej aktorki. Są też amerykańskie wyciskacze łez w stylu ,,Ice castles”, czy biograficzny o Oksanie Baiul. Wysiłek jaki trzeba włożyć w jazdę figurową na lodzie świetnie podkreśla ,,The cutting edge”, podczas gdy Disneyowska ,,Ice Princess” przy swojej banalnej, infantylnej fabule nie udaje nawet, że sili się na ambicje. Powstały też oczywiście kinowe parodie łyżwiarstwa, np. ,,Blades of glory”. Łyżwy zrobiły też karierę w telewizjii (pamiętacie ,,Gwiazdy tańczą na lodzie”…?). Jak widać ostre jak brzytwa płozy wyjechały daleko poza teren lodowisk i dostały się do wielu dziedzin naszego życia. Wyjście na łyżwy ma swoje plusy (nic nie smakuje tak, jak gorąca czekolada na lodowisku) i minusy (puszczana muzyka niekoniecznie trafi w Wasze gusta). Ale mimo wszystko warto spróbować, bo jeśli tylko nauczycie się jeździć na łyżwach (co polega mniej więcej na tym: II I\ /I I\ …itd.- prawda, że banalne?), otworzy się przed Wami cała masa innych możliwości (jazda figurowa, hokej na lodzie). W czekające nas mroźne dni gorąco polecam! Konkurs! Odpowiedz na jedno pytanie i wygraj wejściówkę na lodowisko! Jak się nazywa polska para sportowa, która w 1999 roku w Helsinkach na Mistrzostwach Świata w Łyżwiarstwie Figurowym zdobyła brązowy medal? Odpowiedzi przesyłajcie na best. ue.wroc@gmail.com do końca stycznia, w tytule wpisując Konkurs –łyżwy.
5