Drodzy czytelnicy! Bardzo nam miło przedstawić nowy numer B.e.s.t.’a! Z pewnością zapytacie, dlaczego tak późno, wszak połowa listopada już za nami! Na szczęście jesteśmy gazetą studencką i mamy nadzieję, że nam wybaczycie, a jakość listopadowego wydania wynagrodzi Wasze oczekiwanie. Co nowego w „Beście”? Przede wszystkim pilne tematy dotyczące studentów! Na łamach niniejszego pisma będziemy się starali zachęcić Was do aktywnego udziału w życiu uczelni (wybory do RUSS już wkrótce!), do bycia przedsiębiorczymi, do wolontariatu, podróżowania, ekstazy intelektualnej w obcowaniu z kulturą i nauki języków obcych! Od obecnego wydania stałą rubryką będzie tekst w wybranym języku obcym oraz jego angielskie tłumaczenie. Mamy nadzieję, że spodoba się Wam ten pomysł i pozwoli odkurzyć dawno zapomniany słownik. Aby zaś na chwilę oderwać się od rzeczywistości i zadać ostateczny cios jesiennej depresji polecamy kolejną część opowiadania pt. „Dzikie Serce Averlandu” i komiksy - jak zwykle pełne niebanalnego przekazu. Zapraszamy więc do lektury i komentowania! Paweł Maleńczak P. S. Już niedługo pojawi się także nowa odsłona internetowego serwisu B.e.s.t.’a, na którym będziecie mogli śledzić aktualne informacje dotyczące przede wszystkim naszej uczelni.
spis
1. Magda walczy z Waszą depresją 2. Zen, tu i teraz 3. RUSSyfikacja: Oświadczenie Rady Uczelnianej Samorządu Studentów w sprawie SIMPLEXu 4.-5. Polemimika: Świat się zmienił, samorządy są już niepotrzebne 6. zORGanizowani studenci: Wielka Draka dla Dzieciaka, Konkurs jezykowy, Ranking Najlepszy z Najlepszych 7.-8. EKOnomia | REALacje: Wielki biznes na UE 9. EKOnomia | Wywiad: „So far, so good” - Leszek Czarnecki, Tomasz Czechowicz, Tomasz Kurzewski 9. EKOnomia | Wywiad: Wywiad z Kazimierzem Krupą, red. nacz magazynu Forbes 10. Się rozwiń się: Summer School Poland 2009 rusza! 11. EKOnomia: Akademickie Inkubatory Przedsiębiorczości 12-13....... Śię rozwiń się: Pomagać można wszędzie - wolontariat | Nagły atak zimy? 14. SJO: Przyszły prezydent USA musi mówić po hiszpańsku 15. Ucz się języków: ¿El deporte para la salud o la salud para el deporte? 16. Opowiadanie: Teo 17. Opowiadanie: Dzikie serce Averlandu, cz. 6 18. Trochę kultury?! | Literatura: Wawrzyniec Prusky „Ballada o chaosiku” 19. Felietuńczyk: Depresario 20. Trochę kultury?! | Film: Dystrykt 9 21. Trochę kultury?!: Karin Fossum „Nie oglądaj się”, Hey „Miłość! Uwaga! Ratunku! Pomocy!” 22. Komiks: Jak to na obronach bywa. 23. Trzymaj poziom: Przygody Wieni Pietrowycza, Zbychowiec mazia, wiersz Anny M. 24. Idzie jesień... nie ma na to rady... choć już waściwie dawno jest już jesień.
powszechny
Redakcja zastrzega sobie prawo wyboru, dokonywania skrótów i poprawek stylistycznych w dostarczanych materiałach. Opinie zawarte w artykułach i korespondencjach nie muszą być zgodne z poglądami Redakcji.
ręka
Redaktor Naczelny: Paweł Maleńczak (malenczak.pawel@gmail.com) | Zastępca Red. Nacz.: Dominika Majcher (dominika.majcher89@gmail.com) | Redaktorzy: Michał Brzeźniak, Szymon Gorączka, Aleksandra Greźlikowska, Bartosz Jakubowski, Katarzyna Jeznach, Jakub Knoll, Magdalena Kotowska, Anna Mrózek, Zbigniew Ostrowski, Marta Rewera, Bartosz Romelczyk, Piotr Semeniuk, Grzegorz Święch, Dariusz Wierzbowicz | Foto: Jakub Knoll, Alicja Koryś, Julia Zborowska, Magdalena Ziaja | Rysunki: Tomasz Cieszyński, Milena Górska, Zbigniew Ostrowski, Magdalena Pleskacewicz, Gabriela Wilczewska | Grafika: Jakub Knoll | Skład DTP: Jakub Knoll, Grzegorz Święch | Okładka: Magdalena Ziaja | Współpraca: Jarosław Adam, Krzysztof Kercz
reakcyjna
Adres redakcji: ul. Kamienna 59, Wrocław, bud. B/F pok. 8/9, tel./fax: (071) 36 80 648 (gdy nas nie ma - zostaw wiadomość!). Adres do korespondencji: NGS „B.e.s.t.” Uniwersytet Ekonomiczny we Wrocławiu, ul. Komandorska 118/120, 53-345 Wrocław. Internet: best@ue.wroc.pl (ale pisz lepiej do Naczelnego), http://best.ue.wroc.pl
RUSSyfikacja
Oświadczenie Rady Uczelnianej Samorządu Studentów w sprawie SIMPLEXu Budynek SIMPLEX od jakiegoś czasu stał się tematem rozmów wielu studentów. Miał być otwarty – jest zamknięty, choć remont już się skończył. Wszystkim wątpliwościom w tej sprawie winien brak informacji.
W
związku z tym Rada Uczelniana Samorządu Studentów zwróciła się do nas z prośbą o opublikowanie oświadczenia w tej sprawie. Z naszej strony chcielibyśmy dopowiedzieć, że jako rzetelni i odpowiedzialni dziennikarze nie moglibyśmy ograniczyć się jedynie do tego jednego stanowiska – jednakże sprawa wymaga wyjaśnień. Postaramy się w najbliższym czasie, byście mogli zapoznać się również ze stanowiskiem administracji uczelnianej, które to mamy nadzieję w niedługim czasie otrzymać i opublikować na stronie internetowej, wraz z całością oświadczenia RUSS. Poniższe oświadczenie publikujemy jako pierwsze – ponieważ jest opinią studentów bezpośrednio związanych ze sprawą, którym tak samo jak nam zależy na jak najszybszym zakończeniu prac nad SIMPLEX-em. Zdecydowało o tym również to, że jak już wspomnieliśmy, RUSS sam zwrócił się z prośbą o publikację. Tekst zawiera w sobie całą historię działań, jeżeli chcecie poznać wszystkie szczegóły zapraszamy na stronę best.ue.wroc.pl lub best.ue.wroc.pl/blog – tam możecie go ławo skomentować. k.
fot. Zbychowiec
Wszystkim studentom, którzy zastanawiają się dlaczego wyremontowany budynek SIMPLEX wciąż stoi pusty jesteśmy winni parę słów wyjaśnień. [...] Rektor zgodził się w kwietniu 2009 roku na stworzenie komisji studenckiej, która przeprowadzi konkurs na najemcę góry budynku SIMPLEX. W skład komisji weszli przedstawiciele całego środowiska studenckiego: przewodniczący Rady Organizacji Studencki, przewodnicząca Rady Kół Naukowych, przedstawiciel senatorów studenckich, Rzecznik Praw Studenta, przedstawiciel mediów studenckich i jeszcze 5 członków RUSS. [...] Otrzymaliśmy oferty trzech różnych podmiotów i wybraliśmy ofertę firmy Dabnet, poprzedniego najemcy SIMPLEXu. 30 VI przedłożyliśmy kanclerzowi Panu Edwardowi Bratkowi decyzję komisji wraz z uzasadnieniem i zestawieniem ofert. Przyjął on naszą decyzję do wiadomości, [...] Jednak to nam studentom, w okresie wakacyjnym, zlecił napisanie umowy najmu (!). Umowę złożyliśmy pod koniec
lipca, następnie 6 tygodni sprawa leżała na biurku kanclerza. Na początku września okazało się, że parę podpunktów wymaga renegocjacji. Negocjacje zakończyły się 18 września kiedy to pracownik Działu Organizacyjno-Prawnego stwierdził, że już można umowę podpisywać. Od tego momentu staraliśmy się nawiązać kontakt z kanclerzem, by uzyskać odpowiedź na pytanie kiedy umowa zostanie podpisana. Nie znalazł czasu by się skontaktować z przedstawicielami komisji studenckiej. Z rozmów z pracownikami Działu Organizacyjno Prawnego wynikało, że kanclerz po 18 września wysyłał umowę (wynegocjowaną przez swojego pracownika) do 3 zewnętrznych firm prawniczych z prośbą o sprawdzenie. 15 października do Rektora wpłynęło pismo od Pana Józefa Nawrota z firmy „Nelson”, najemcy stołówki w budynku D. W piśmie Pan Nawrot prosił o wyjaśnienie powodów dla których nie został poinformowany o zorganizowanym przez studentów konkursie na najemcę góry budynku SIMPLEX. Ustnie wyjaśniłem JM Rektorowi, że Pan Nawrot taką informację uzyskał ode mnie osobiście. Miało to miejsce 12 maja na spotkaniu dotyczącym obniżenia cen w stołówce D, na którym to Pan Nawrot wspomniał, że jest zainteresowany zagospodarowaniem drugiego budynku na terenie uczelni, zapytałem czy mówiąc o „drugim budynku” ma na myśli budy-
nek SIMPLEX. Pan Nawrot potwierdził i w odpowiedzi uzyskał ode mnie informację, że jesteśmy w trakcie przygotowywania, razem z Panem Kanclerzem, konkursu i dokładniejsza informacja na ten temat pojawi się na stronie internetowej uczelni w przeciągu miesiąca. [...] Mimo to, 26 października kanclerz podjął decyzję o unieważnieniu konkursu ponieważ wg niego zaistniało „uzasadnione podejrzenie, że wybór [...] odbył się bez dochowania należytej staranności oraz bez zachowania zasad uczciwej konkurencji”. Powodem było nie poinformowanie Pana Nawrota w sposób szczególny o odbywającym się konkursie, informacja na stronie głównej UE była niewystarczająco ponieważ „nie do przyjęcia jest próba obciążenia obcych podmiotów obowiązkiem bieżącego śledzenia naszej strony internetowej”. Ponieważ zależy nam, jako przedstawicielom środowiska studenckiego, na jak najszybszym zakończeniu sporu, zgodziliśmy się na możliwość dosłania ofert nowym oferentom, a „starym” oferentom ich modyfikację. W piątek 13 XI o godzinie 15 kończy się przedłużony okres spływania ofert, na 18 ustaliliśmy ostateczną decyzję komisji studenckiej a 20 XI ma nastąpić podpisanie umowy z najemcą. [...] Mamy nadzieję, że w momencie kiedy czytacie to wydanie B.e.s.t.-a cała sprawa znalazła szczęśliwy finał a niedociągnięcia w pracy administracji uczelni już się nie powtórzą. Bartłomiej Postek przewodniczący Rady Uczelnianej Samorządu Studenckiego
NGS B.e.s.t. | październik 2009 | best.ue.wroc.pl | 3
Polemimika
Świat
się zmienił, samorządy są już niepotrzebne k.
„Dziś
uczelnie sprzedają swoim studentom dyplomy, coraz częściej będące warunkiem jakiejkolwiek niefizycznej pracy, ale prawdziwe życie studentów toczy się gdzie indziej. W wielkich koncernach, gdzie studenci na stażach walczą o przyszłą pracę. W pubach i restauracjach ze żwawym żarciem, gdzie zarabiają na studia, podając piwo i pizzę. W biurach posłów i siedzibach partii, w których kandydaci na polityków wydeptują ścieżki przyszych karier. Nawet kabarety studenckie nie potrzebują już scenek w akademikach, ani samorządowych działaczy, którzy organizowaliby im występy, bo od razu trafiają do telewizji. Studia są kopotliwym, ale koniecznym warunkiem, który trzeba spełnić, żeby wejść w dorosłość. Samorząd nie jest już do tego potrzebny.”
T
ak pisał dla Gazety Wyborczej Mariusz Urbanek. Artykuł w podobnym tonie napisał również Tomasz Wysocki, jest to tekst pod znaczącym tytułem Wrocławskie uczelnie: studenci mają gdzieś samorząd. Tekst opiera się na wypowiedziach studentów Uniwersytetu Wrocławskiego oraz Politechniki Wrocławskiej, z których to dowiadujemy się między innymi, że na uniwersytecie nie widać żadnych przejawów istnienia samorządu, nie ma chętnych do działania, wszędzie brakuje naturalnych liderów, studenci wolą drugi kierunek studiów, bo nie widzą sensu angażowania się w działalność społeczną. Zarówno jeden jak i drugi tekst traktuje o studentach, którzy we wszystkim dopatrują się korzyści – nie robimy samorządu, bo nam się nie opłaca. W rankingach potencjalnych pracowników wyżej stoją ci, którzy wolny czas spędzają na studiowaniu drugiego kierunku, ci, którzy pracują mają więcej pieniędzy, ci, którzy imprezują, mają więcej przyjemności. Z tych dwóch tekstów wygląda na nas gęba studenta, który szuka łatwej przyjemności, zysku bez wysiłku i nie interesuje się zupełnie niczym innym. Co ciekawe, Mariusz Urbanek pisze też tak: ...w czasach, kiedy na uczelniach samorządy kwitły, studia były celem samym w sobie. Dla idealistów - mniej licznych - krynicą wiedzy, dla pragmatyków - przepustką do kariery [...]. To pod szyldem samorządu studenckiego rozkwitła kultura, która nadal żyje w legendzie. [...] Festiwale Kultury Studenckiej w Świnoujściu były wydarzeniami ogólnopolskimi. Żyły studenckie gazetki uczelniane i środowiskowe,
„
siłą były akademikowe radia. Wszystko du Studenckiego. Z kolei przedstawicieto finansowały samorządy (jak dziś dzie- le muszą wiedzieć jak z tych uprawnień ląc pieniądze, które otrzymywały), w skorzystać. Gdybyśmy zrezygnowali z których z kolei realizowali się studenci, funkcjonowania RUSS-u, musielibyśmy którzy potem robili kariery w admini- z tego zrezygnować, zrezygnować z samostanowienia o sobie. stracji państwowej i partyjnej. Dlatego samorząd był potrzebny Mnie osobiście zastanawia, jak dawszystkim. Zaczynamy więc już rozumieć, że lece musielibyśmy zapuścić się w myniegdyś, zapewne w czasach studen- śleniu, żebyśmy wszyscy jednogłośnie ckich pana Urbanka, wszystko było stwierdzili, że samorząd studencki to piękne, a studenci wrażliwi i zaanga- relikt przeszłości. Dlaczego, bo kożowani społecznie. Nam pozostały już muś wydaje się, że kiedyś było lepiej? tylko legendy po ichniejszych mediach Straszny jest to tok rozumowania, postudenckich i niesamowitym rozkwicie mijając już sytuację polityczną w pańkultury. W dzisiejszych czasach, zgod- stwie (ustrój komunistyczny, itd.) sytunie z regułą białostocką, nie ma i nie bę- acja taka zakłada, że będziemy chcieli pozbyć się możliwości wprowadzania dzie niczego. Z definicji samorządu wiemy, że jest zmian na uczelni na rzecz ślepego poto ciało, w skład którego wchodzą wszy- słuszeństwa względem administracji. Po scy studenci danej uczelni. Czytając da- to, żeby było nam wygodniej, żeby móc lej samą definicję docieramy do zdania: potraktować studia jako usługę świadczoną przez uczelnię w lepszy lub gorWbrew powszechnemu mniemaniu szy sposób? Poprawka, nawet nie jako samorząd studencki ma bardzo szerokie usługę, bo tę możemy zareklamować, a uprawnienia. Uprawnienia te dotyczą na studiach nikt reklamacji przyjmował współudziału w podziale środków pienie będzie. niężnych, sprawowaniu władzy uchwaPoza tym brak, tak w jednym, jak i w łodawczej na uczelni oraz decydowaniu drugim tekście uwzględnienia pewnych o programie studiów. okoliczności, pod wpływem których Środki piefaktycznie niężne służą do zmienił się W dzisiejszych czasach, finansowania tryb życia zgodnie z regułą białostocką, s t u d e n t a . inicjatyw studenckich, kół Dziś nikt nie ma i nie będzie niczego naukowych, już nie organizacji, gwarantuwydarzeń kulturalnych takich jak Juwe- je miejsca pracy nam, ani tym bardziej nalia. Sprawowanie władzy uchwało- naszym rodzicom – już na studiach, o dawczej to gwarancja, że żadne ważne ile nie wcześniej, potrzebujemy być niedla nas decyzje nie zapadną bez naszej zależni finansowo. To jest powód, dla wiedzy. Kłopot w tym, że żeby faktycz- którego wielu studentów nie ma czasu nie z tych uprawnień korzystać, samo- pomyśleć o działalności na rzecz społerząd musi mieć swoich przedstawicieli czeństwa - społeczeństwo nie odwdzię- u nas jest to Rada Uczelniana Samorzą-
”
„
”
4 | NGS B.e.s.t. | październik 2009 | best.ue.wroc.pl
Polemimika czy się tym samym studentowi. Kulawy system stypendialny jednych ubogich traktuje lepiej, innych ubogich gorzej. Poza tym nie ma nawet co marzyć o stypendiach dla studentów aktywnych społecznie. Dlatego też spora grupa kandydatów na działaczy odpada już na starcie, co jednak nie znaczy, że przestają się interesować samorządem. Dużym uproszczeniem ze strony komentujących działalność samorządów jest sprowadzenie intencji tej grupy studentów do pragmatyzmu.
zaczynają rozumieć, że nauka w szkole to za mało, wciąż muszą się doszkalać i doskonalić na wszelkich płaszczyznach. Działalność w samorządzie to coś przerażającego, zabiera cenny czas, którego i tak jest wciąż za mało. Drudzy to często wieczni imprezowicze – rodzice są dumni, że dostali się na studia, rodzice płacą za studia, rodzice nie chcą, by ich dzieci za szybko dorosły. Tu z kolei działalność to zazwyczaj zbędny wysiłek. Tych pośrodku, którzy znają właściwe proporcje i w dodatku chcą pomagać innym, nie jest widocznie wielu.
z kebabem? I wreszcie to najbardziej nurtujące mnie pytanie – dlaczego studia miałyby stać się kłopotliwe? Naprawdę nie mam pojęcia. Stosowną odpowiedź na dwa wymienione artykuły, potwierdzającą ważną rolę Samorządu na UE wystosował szef naszego RUSS-u, Bartek Postek. Jego odpowiedź była tyleż prosta, co przekonywująca. Opisał po prostu, co robi u nas Samorząd. Nieobiektywne jest wrzucanie wszystkich uczelni do jednego worka i twierdzenie, że studenci nie są zainteresowanymi samorządem, o czym mówił artykuł Wrocławskie uczelnie: studenci mają gdzieś samorząd [...]. Na Uniwersytecie Ekonomicznym sytuacja samorządu dalece odbiega od tej
„
Tak samo drugi kierunek to nie dziwny wymysł, a potrzeba podyktowana Samorząd powinniśmy traktować warunkami na rynku pracy. Tak samo z należytym szacunkiem, teraz zreszjak praca nie zaprzepaszcza szans na tą potrzebny jest dużo bardziej. Wciąż działalność w samorządzie, czy samo przyświecają mu te same idee, co kiechoćby czynne uczestniczenie w wybo- dyś, tyle tylko, że łatwiej jest robić coś, rach. Problemem zdaje się być nie tyle przedkładaDziałalność w samorządzie to coś przerażającego, nie swoich prywatnych zabiera cenny czas , którego i tak wciąż jest mało . spraw, takich jak praca czy kolejne studia, nad sprawy społeczne, ale... brak jakiejkolwiek aprobaty dla działań co jest ważne i na topie, niż coś, co jest na Uniwersytecie Wrocławskim [...]. Zakres działalności samorządu jest samorządowców. I nie chodzi tu o apro- ważne i na topie nie jest. Dzięki temu, że batę ze strony studentów, ale ze strony samorząd już nie wydaje się tak niezbęd- bardzo szeroki. Pośredniczymy w kontych właśnie, którzy studiowali w cza- ny i „w rozkwicie” jak kiedyś, możliwe, taktach z władzami uczelni i podziale sach rzekomego rozkwitu samorządów że na niektórych uczelniach zajmują się dofinansowania uczelnianym organiza– ze strony potencjalnych pracodawców. nim wcale kompetentni ludzie, którzy cjom. Częścią Samorządu Studenckiego Jak to jest, że rynek pracy, ukształtowa- bez potrzeby ciągłego ich chwalenia po- są m.in. Klub Podróżników BIT i Inforny właśnie ich wymogami, życzy sobie trafią po prostu dobrze wykonać swoje macja Kulturalno-Sportowa Studenta, w których pracuje ponad 50 młodych kandydata ze znajomością języków, zadania. ludzi. Organizujemy Dni Adaptacyjdwoma dyplomami, doświadczeniem Gdybym miała dodać jeszcze coś od ne dla studentów I roku oraz szkolenia zawodowym, a wszelkie przejawy inicjatywy obywatelskiej pozostawia bez siebie – Panie Mariuszu, my jesteśmy. starostów. Dzięki tym ostatnim możemy komentarza? To jak to w końcu jest – był Studenci działający w organizacjach liczyć na pomoc starostów w organizoten rozkwit i kluczowe znaczenie samo- studenckich, mediach studenckich, sa- wanych przez nas inicjatywach czy przy morządach wcale jeszcze nie wyginęli, promocji samorządu wśród studentów. rządów, czy nie? chociaż nam to Pan sugeruje. Nie wi- To samorząd wspomaga pracę organizaCzy brakuje nam naturalnych lide- dzę powodu, dla którego miałby Pan cji studenckich i kół naukowych, zainirów? Tak, brakuje, ale niestety takich, tak pogardliwie wyrażać się o młodych cjowaliśmy Bal Samorządowca, podczas którzy chcą się „rządzić”, skuszeni pre- ludziach, sugerując, że szybko i na siłę którego wręczane są nagrody rektora stiżem czy uznaniem w oczach innych pchamy się w wielki świat, koncerny, dla najaktywniejszych studentów. Na jest akurat pod dostatkiem. Ciężko zna- biura polityków i telewizję. Nie przy- początku roku powołaliśmy urząd Rzeczleźć ludzi, którzy mają w sobie na tyle szło Panu do głowy, że może jesteśmy nika Praw Studenta. W ciągu kilku mieodpowiedzialności, aby dobrze radzić zdolni, ambitni i lądujemy tam, bo po sięcy działalności rzecznik ma na koncie sobie w samorządach. Większość mło- prostu jesteśmy tam potrzebni? Skąd dziesiątki załatwionych spraw, kilkanadych ludzi po prostu do tego nie dorasta, mamy doświadczenie, jeśli nie właśnie ście interwencji.[...] ale nie tylko z przyczyn tkwiących w z działalności lokalnej? I skąd te porówczłowieku, ale i w otoczeniu. Albo wy- nania do minionych lat, idealizowanie Wszystkie teksty w całości znajdziemaga się od nich coraz więcej i gubią się przeszłości, czy wówczas naprawdę cie pod linkami: w nadmiarze obowiązków, albo wyma- każdy student chciał zmieniać świat pra• http://tnij.com/samorz1 ga się od nich coraz mniej i przestają od cą w samorządzie? Czy jest Pan pewien, • http://tnij.com/samorz2 siebie czegokolwiek wymagać. Pierwsi że tak bardzo się zmieniliśmy, ot tak, • http://tnij.com/samorz3 idą na studia z przeświadczeniem, że bez powodu porzuciliśmy pracę dla inpowinni się usamodzielnić, następnie nych studentów na rzecz pracy w barze
”
NGS B.e.s.t. | październik 2009 | best.ue.wroc.pl | 5
zORGanizowani studenci
Wielka Draka dla Dzieciaka Święta zbliżają się wielkimi krokami. Już niedługo nas wszystkich ogarnie coroczna atmosfera radosnego oczekiwania. Oczekiwania na bezcenne chwile spędzone z bliskimi, mnóstwo uśmiechu, prezenty... Anniselle
O
kres Bożego Narodzenia jest niezwykłym czasem. Skłania nas on do zatrzymania się na chwilę, przemyślenia swojego dotychczasowego życia. Daje on nam też niepowtarzalną szansę niesienia bezinteresownej pomocy osobom, dla których tak naprawdę bez tego wszystkiego, święta nie byłyby tak wyjątkowym i magicznym okresem, jakim być powinny. Dlatego też Rada Uczelniana Zrzeszenia Studentów Polskich przy UE we Wrocławiu w współpracy z zaprzyjaźnionymi organizacjami kolejny już rok wychodzi z inicjatywą przeprowadzenia w grudniu akcji charytatywnej, której celem jest zbiórka pieniędzy i fantów na rzecz dzieci potrzebujących, tj. znajdujących się pod opieką paliatywną, bądź mieszkających we wrocławskich domach dziecka. Zbiórce tej zwykle towarzyszą wy-
darzenia takie jak: występy kabaretów, mecze sportowe, imprezy przebierane, licytacje, loterie, akcje informacyjne oraz cała masa innych, równie ciekawych atrakcji. Tegoroczna odsłona akcji charytatywnej Wielka Draka dla Dzieciaka w założeniu ma dodać do sprawdzonego już pomysłu nowe elementy. Przede wszystkim projekt wyjdzie poza mury UE, żeby zarazić ideą pomocy pozostałe wrocławskie uczelnie. W tym roku Wielka Draka dla Dzieciaka odbędzie się w dniach 14-16.12.2009. W każdym dniu przewidziane są inne atrakcje, podczas których przeprowadzana będzie zbiórka pieniędzy,
przekazana później potrzebującym, m.in.: • występ KSM-u(Kabaret Skeczów Męczących) w ramach cyklicznych Studenckich Odcinków Kabaretowych, • mecz halowy drużyn oldboys, • impreza przebierana Szał Baj Najt we wrocławskim klubie Senso, • licytacje i loterie, • akcje informacyjne dotyczące opieki paliatywnej i wiele, wiele innych. Serdecznie zapraszamy wszystkich zainteresowanych do udziału w przewidzianych imprezach. Zjednoczmy się w ten piękny czas i razem sprawmy, że na twarzach kilkudziesięciu dzieci pojawi się uśmiech.
Konkurs językowy
Z
najlepszych studentów
bliża się czternasta gala „Rankingu – Najlepsi z Najlepszych”. Sprawdź, czy należysz do grona najlepszych studentów naszej uczelni. Porównaj swoją średnią z progiem dostępnym dla każdego wydziału i roku. Jeśli Twoja średnia jest wyższa od minimalnej - gratulujemy. Zapoznaj się z regulaminem i wypełnij formularz zgłoszeniowy. Zaprosimy Cię na uroczystą galę, która odbędzie się 30 listopada. W tym roku projekt kierowany jest również do studentów programu Bachelor/Master Studies in Finance. Wszystkie potrzebne informacje są dostępne na stronie: www.ranking.wiggor.pl
K onkurs
językowy ,
Wszyscy wiemy, jak ważna w dzisiejszych czasach jest znajomość języków obcych. Jak dobrze Ty posługujesz się językami obcymi? Masz okazję to sprawdzić.
W
szyscy wiemy, jak ważna w dzisiejszych czasach jest znajomość języków obcych. Jak dobrze Ty posługujesz się językami obcymi? Masz okazję to sprawdzić. Stowarzyszenie Studenckie WIGGOR we współpracy ze Studium Języków Obcych już po raz czwarty zaprasza na Konkurs Językowy! Każdy z Was może pochwalić się znajomością jednego z sześciu języków obcych (angielskiego, francuskiego, rosyjskiego, włoskiego, hiszpańskiego i niemieckiego). Konkurs, jak co roku, przebiegać będzie trzyetapowo:
• Etap I – test gramatyczno-leksykalny (wypełniany drogą internetową) • Etap II – wypowiedź pisemna na jeden z trzech tematów • Etap III – rozmowa z komisją O zakwalifikowaniu się do kolejnego etapu będzie decydować suma uzyskanych punktów. Na finalistów czekają, jak co roku, atrakcyjne nagrody, które wręczymy na uroczystej gali! Pierwszy etap Konkursu planowany jest na przełom listopada i grudnia. Finał oraz gala w styczniu 2010. Wszystkich chętnych do wzięcia udziału w Konkursie Językowym 2010 zapraszamy na www.kj.wiggor.pl
www.kj.wiggor.pl z N ajlepszych , www.ranking.wiggor.pl
30 listopada N ajlepsi 14 - 16 grudnia W ielka D raka dla D zieciaka 1 - 3 grudnia K ulturalia , info na www.samorzad.ue.wroc.pl 6 | NGS B.e.s.t. | październik 2009 | best.ue.wroc.pl
na
fot. Alicja Koryś
W ielki B iznes
UE
Biznes to ich pasja, która pochłania bez reszty, jednak przy tak intensywnym trybie życia potrzebny jest od czasu do czasu mocny restart. Bicie rekordu świata w nurkowaniu, wspinaczka skałkowa albo niezwykłe podróże to ich sposób na odreagowanie ciągłego stresu. Żartują, że ich wypoczynek musi być krótki i intensywny, bo na dłuższy pozwolić sobie nie mogą. Ponoć solidna dawka adrenaliny działa lepiej na biznesowe wizjonerstwo niż długie tygodnie w cieniu egzotycznych palm.
N
a Uniwersytecie Ekonomicznym we Wrocławiu mieliśmy przyjemność gościć trzy wybitne postaci polskiego biznesu, panów Leszka Czarneckiego, Tomasza Kurzewskiego i Tomasza Czechowicza. W ramach Forum Edukacji Biznesowej zawitali do nas z panelem dyskusyjnym poświęconym strategii przedsiębiorstw w czasach kryzysu i promującym jednocześnie II edycję
Paweł Maleńczak
we Wrocławiu, gdzie pomysłodawca przed laty zdobył tytuł doktora. Spotkanie inauguracyjne pt. „Kryzys. Ofensywa czy defensywa w biznesie?” było skierowane przede wszystkim do studentów, dlatego Leszek Czarnecki zaprosił na to spotkanie dwóch wybitnych biznesmenów: Tomasza Czechowicza – prezesa MCI Management S.A. oraz Tomasza Kurzewskiego, prezesa ATM Grupa S.A. Gala Nie dziwi, że rekordzista świata p r z y b r a w nurkowaniu odwiedza uczelnie eko- ła formę niezwykle nomiczne w naszym kraju, dzieli się swo- i n t e r e s u im doświadczeniem ze studentami, za- jącej dysprochęcając do działania i dając wskazówki kusji, wadzonej jak stawiać pierwsze kroki w biznesie . p r z e z redaktora nakonkursu dla młodych przedsiębiorczelnego miesięcznika Forbes – Kaców. zimierza Krupę. Goście poruszyli „Przedsiębiorczość – inicjatywa kilka niezwykle ważnych dla studenLeszka Czarneckiego”, to konkurs, któtów tematów. Rozważali m.in. czy rego celem jest dać młodym ludziom wykształcenie jest elementem koszansę realizacji ich pomysłów na bizniecznym do odniesienia sukcesu nes. Idea koncentruje się na młodości w biznesie. Byli zgodni co do faktu, iż i innowacyjności. Nie dziwi zatem, w czasach kiedy podejmowali studia, że rekordzista świata w nurkowauczelnie nie były w stanie przekazać niu odwiedza uczelnie ekonomiczne im wiedzy innej, poza teoretyczną w naszym kraju, dzieli się swoim doi, zdawałoby się, oderwaną od ówświadczeniem ze studentami, zachęczesnej rzeczywistości. Później, aby cając do działania i dając wskazówki sprostać wymaganiom rynku, musieli jak stawiać pierwsze kroki w biznesie. uzupełniać wiadomości. Obecne, barLeszek Czarnecki podkreśla, że poldziej pragmatyczne podejście do wieska młodzież jest nieprawdopodobnie lu zagadnień na uczelniach wyższych, twórcza, a potwierdziła to pierwsza otwiera przed studentami możliwość edycja konkursu, do której zgłoszozaopatrzenia się w niezwykle silne no wiele doskonałych projektów. Po narzędzie, jakim jest kompleksowa ubiegłorocznym sukcesie pora na wiedza – twierdzą jednomyślnie. Nadrugą edycję. Jej inauguracja nastąuka nigdy nie była czasem straconym, piła na Uniwersytecie Ekonomicznym
Leszek Czarnecki
przyznaje Tomasz Czechowicz. Jeśli nawet się nie przyda w swojej czystej postaci, jest doskonałym trenerem umysłu. Panel dyskusyjny w ramach Forum Edukacji Biznesowej Uniwersytetu Wrocławskiego miał być okazją do debaty nad strategiami, jakie przedsiębiorstwa powinny przyjmować podczas kryzysu. Wstrzymanie prawie rok temu budowy Sky Tower na pewien czas, było dla wielu inwestorów sygnałem, że w Polsce na dobre zagościła dekoniunktura. Leszek Czarnecki wspomina tamten okres jako najgorszy moment w jego karierze zawodowej. Przypomina, że zaraz po branży finansowej, na krawędzi znalazło się budownictwo i szybko się okazało, że nie ma z kim i dla kogo budować. Wtedy to postanowił wykupić inwestycję od własnej firmy LC Corp, aby nie narażać akcjonariuszy na straty związane z jej wstrzymaniem. Obecnie prace przy budowie największego budynku w Polsce wrą, a sam gigant rośnie w oczach. Nasuwa się więc pytanie, czy kryzys możemy już uznać za fakt historyczny. Okazuje się, że zdania biznesmenów są w tej kwestii podzielone. Optymistyczną tezę stawia Leszek Czarnecki, mówiąc, że najgorsze już za nami i należy ocze kiwać
NGS B.e.s.t. | październik 2009 | best.ue.wroc.pl | 7
EKOnomia | REALacje spekulacyjne, które prowadziłyby do fundusze early stage, inkubatory techruiny całego organizmu gospodarcze- nologiczne. Dzięki takim programom zaistnieć mogły chociażby workservigo – twierdzi. Istotnym tematem podczas spo- ce czy nasza-klasa. Nasi goście przytkania była kwestia przedsiębiorczo- znali, że o wiele łatwiej było wejść ści wśród studentów auka nigdy nie była czasem straconym , uczelni przyznaje Tomasz Czechowicz. Jeśli nawet się e k o n o m i c z n y c h . nie przyda w swojej czystej postaci, jest doskoJak pokazunałym trenerem umysłu . ją badania około trzy czwarte spośród nich nie planuje pro- i utrzymać się na rynku na początku wadzenia działalności gospodarczej. ubiegłej dekady. Jeśli ktoś miał pomysł Wydawałoby się, że to wynik dość wy- i był konsekwentny, to się udawało soki, jednak w opinii naszych gości, wspomina Kurzewski, dziś wszystko gdyby 25% absolwentów uczelni wyż- oparte jest o jakąś innowację. Spotkanie miało bardzo interesuszych zakładało własne mielibyśmy powody do dumy. Przedsiębiorczość jącą formę. Wynikało to z całą pewjest cechą unikalną, przekonuje Cze- nością ze świetnego prowadzenia dyschowicz, trzeba się z nią urodzić. To kusji przez Kazimierza Krupę. Każdy jest sztuka tak, jak gra na pianinie czy z nas miał okazję zadać pytanie i usłymalowanie. Można się jej nauczyć, ale szeć, opinię czołowych polskich bizbez odpowiednich predyspozycji ska- nesmenów na temat aktualnej sytuacji zani jesteśmy na niepowodzenie. Na- ekonomicznej na świecie i w Polsce. turalną rzeczą jest, że wielu studentów Takie spotkania pozwalają uwierzyć boi się podjąć ryzyko związane z pro- we własne możliwości i pobudzają wadzeniem własnej firmy. W zgodnej do działania. Możemy sobie uświaopinii gości trudno odnieść sukces już domić, że chcieć to móc! Zainteresowanie wśród studentów przerosło zy kryzys możemy już uznać za fakt historyczny najśmielsze oczekiwania organizaOptymistycznie Leszek Czarnecki mówi, że naj- torów, a entuzjastycznie przyjęcie na pewno sprawi, że nasi goście gorsze już za nami i należy oczekiwać z przyjemnością zawitają w progi uczelni jeszcze nie raz. wolnego ale systematycznego wzrostu wolnego, ale systematycznego wzrostu. Stwierdził ponadto, że pomimo swoich ultra liberalnych poglądów na gospodarkę w pełni popierał plany ratunkowe dla przedsiębiorstw, ponieważ pozwoliły zachować względną równowagę społeczną. Przytoczył tu, analogiczny okres w historii, kiedy to wielki kryzys ekonomiczny największych gospodarek europejskich był jednym z czynników powstania rządów totalitarnych, a w konsekwencji wojny. Należy sobie zdawać sprawę, że kryzys to nie tylko wymiar ekonomiczny firmy, ale przede wszystkim wybór racjonalnie prowadzonej polityki państwa. Inne spojrzenie na obecną sytuację ma Tomasz Czechowicz. Twierdzi on, że teraz, kiedy gospodarka odbiła się od dna, będzie musiała ponieść koszty kryzysu. W jego oczach taka forma kryzysu była bardzo potrzebna, ponieważ pozwoliła na wyeliminowanie z rynku firm słabych, a co za tym idzie poprawiła się jakości oferowanych produktów i usług. On sam nie czuł się zaskoczony przez recesję, gdyż mająca miejsce w roku 2001 „Internet bubble” pozwoliła mu dobrze przygotować się
N
C
?
,
na tego typu sytuacje. Zeszłoroczny wstrząs dał początek przekonaniu, iż MCI Management powinien się skoncentrować tylko na najlepszych rynkach w regionie i lepiej dopasować portfel do prowadzonej strategii. Tomasz Kurzewski uważa, że kluczowy w ocenie kryzysu będzie przyszły rok. Obawia się, że nieodwołalne będzie poniesienie kosztów za tak odważne posunięcia w kwestii ratowania bankrutujących firm. Wszyscy przedsiębiorcy są jednak zgodni, że dekoniunktura nie do końca jest źródłem destrukcji. Czarnecki porównuje kryzys do bólu, który dla człowieka jest znakiem ostrzegawczym przed zagrożeniem. Analogia w gospodarce jest niezwykle przejrzysta. Załamanie na rynkach uczy firmy, co z ekonomicznego punktu widzenia jest sensowne, a co nie. Gdyby kryzysów nie było wcale, permanentnie narastałby bańki
.
na samym początku, jednak pierwsze K onferencja prasowa z L eszkiem próby prowadzenia przedsiębiorstwa C zarneckim , T omaszem C zechowi są doskonałą okazją do poznania taj- czem i T omaszem K urzewskim - czytaj ników biznesu. Największym prze- na następnej stronie . ciwnikiem młodego przedsiębiorfot. Alicja Koryś cy jest brak konsekwencji i motywacji. Nie należy się jednak zrażać niepowodzeniem, bo sukces to wynik długiej i ciężkiej pracy, która w końcu przynosi efekty. Obecnie coraz popularniejsze staje się wspieranie przedsiębiorczości. Powstają nowe Od lewej: JM Rektor UE Bogusław Fiedor,
8 | NGS B.e.s.t. | październik 2009 | best.ue.wroc.pl
Leszek Czarnecki i Tomasz Kurzewski.
EKOnomia | Wywiad
„S o
J
far , so good !”
(konferencja prasowa z Leszkiem Czarneckim, Tomaszem Czechowiczem i Tomaszem Kurzewskim)
aka jest jakość i skala projektów wysyłanych przez młodych ludzi na konkurs „Przedsiębiorczość”? Czy mają one charakter globalny czy bardziej lokalny, czy jest w nich zawarta duża doza innowacyjności i co jest najważniejsze przy ich ocenie? Leszek Czarnecki: Projekty są bardzo innowacyjne (śmiech). Jeden z nich, jak pamiętam zakładał duży skomputeryzowany cmentarz w centrum miasta 7 kilometrów pod ziemią. Pojawił się także projekt hotelu 10 pięter w głąb ziemi. Nie bardzo rozumiałem, jaki widok z okna mógłby wtedy być... Dużo jest projektów z informatyki, wiele dotyczy Internetu. Wiele pomysłów dotyczyło popularnej ostatnio ekologii i żywności ekologicznej, były to bardzo ciekawe projekty. Czy były projekty na miarę Google, czy też Facebooka? Na razie nie. Mniej więcej połowa była zupełnie do odrzucenia, natomiast wiele było niezwykle interesujących. Widać, że młodzież jest nieprawdopodobnie twórcza. Czy dużą częścią tych projektów są nowinki technologiczne? Domyślam się, że dominującą rolę wśród projektantów odgrywają studenci uczelni technicznych. Leszek Czarnecki: Nowinki technologiczne są sprawą wtórną, to jest narzędzie,
W ażna
natomiast pomysł wykorzystania tego narzędzia jest dużo bardziej istotny. Drugiego Internetu tam nikt nie wynalazł (śmiech). Tomasz Czechowicz: Cenimy umiejętność wykorzystania narzędzi, tu doskonale sprawdzają się studenci uczelni ekonomicznych. Który sukces miał dla panów większe znaczenie i przyniósł większą radość? Czy ten pierwszy za czasów studenckich, czy może któryś z późniejszych, opiewających na duże kwoty, kiedy byliście już na szczycie? Tomasz Kurzewski: W moim odczuciu te pierwsze sukcesy miały lepszy smak, bo były najtrudniejsze. Nawet najdrobniejsze zwycięstwa bardzo cieszyły i dawały optymizm do dalszych działań. Tomasz Czechowicz: Osobiście wolę jakość! Teraz funkcjonuję w dużo lepiej zorganizowany sposób. Jeśli mam ułożony pewien plan to go realizuję i to sprawia mi radość. Lubię niemiecki porządek w tym względzie. Leszek Czarnecki: Największe przyjemności i biznesy wciąż jeszcze przede mną! Miałem chyba jeden taki przełomowy moment w karierze, kiedy w 2001 roku miało miejsce pierwsze notowanie Europejskiego Funduszu Leasingowego na giełdzie w Londynie. Dla Anglików to wielkie
wydarzenie. Towarzyszy temu cały rytuał, ceremonia, pompa. Pamiętam, że łza mi się w oku zakręciła, kiedy zobaczyłem na budynku giełdy ogromny zawieszony telebim, a na nim na tle biało-czerwonej flagi napis: „Welcome to IFL polish leasing leader”! Najlepsze biznesy przed Panem? Czy oznacza to, że już zrodził się w pańskiej głowie pomysł na kolejny sukces? (Tu pani z Radia Wrocław zapytała wprost: „Kiedy sprzeda pan Getin Holding?”) Leszek Czarnecki: 17 lipca 2014 roku, o godz. 14.00 (śmiech). Tomasz Czechowicz: Jak znam Leszka, może się to wydarzyć! Leszek Czarnecki: Mówiąc poważnie, póki co, żadna sprzedaż nie wchodzi w grę. Moją strategią jest powiększanie Holdingu. Jeśli śledziliście państwo doniesienia giełdowe, w lipcu byliśmy na krótkiej liście kupna banku IGE z Wrocławia. Na samym finiszu przegraliśmy dopiero z Santander Consumer Bank. Mamy apetyt na inwestycje i bardziej myślimy o kupowaniu niż o sprzedawaniu. Wczoraj podpisaliśmy dużą umowę z General Motors na wyłączną obsługę działalności kredytowej w całej sieci Opla i Chevroleta w Polsce. To jeszcze bardziej nas umocni na pozycji lidera kredytów samochodowych w kraju. Jak to mówią Amerykanie „so far, so good”.
jest pokora i umiejętność słuchania !
Rozmowa z red. naczelnym magazynu Forbes Kazimierzem Krupą.
J
aką rolę według pana odgrywają media studenckie? Czy mamy szansę oddziaływania w jakimś stopniu na społeczność akademicką? Jestem o tym przekonany! Najgorsze jest to: jeśli powstaje gazeta w jakiejś tam miejscowości, to od razu uważa za swój obowiązek pisać o zbawieniu świata! A przecież jej zadaniem jest pisać o tym, że kot wlazł na drzewo sąsiadki i nie chciał zejść. W krajach skandynawskich są miejscowości zamieszkiwane przez 700 osób i jest tam wydawanych 700 egzemplarzy gazety dla każdego człowieka. Wie Pan gdzie leży sukces? Sukces jest w tym, że ci ludzie piszą dla tych ludzi. Nie o wzniosłych ideach, ale o problemach lokalnej społeczności; realnych problemach, które ich dotyczą. Dlatego wszyscy chętnie prenumerują tę gazetę. Jeśli nie będziecie
pisali o globalnym ociepleniu, tyko o problemach uczelni, o problemach kolegów, to macie zagwarantowany sukces. Ale – czy chęć pisania o rzeczach wielkich nie wynika z dezaprobaty, jaką mniejsze media wyrażają wobec kultury masowej? To jest błąd, takie myślenie prowadzi donikąd. My, jako Forbes, odnieśliśmy sukces. Innym sprzedaż spada, a nam wzrosła o 25% – dlaczego? Bo staramy się dokładnie poznać profil naszego czytelnika. W redakcji spędzam mało czasu. Często uczestniczę w różnych spotkaniach, konferencjach i tam w sposób bardzo uważny słucham, czego ludzie oczekują. Spotykam się z przedsiębiorcami, menedżerami, właścicielami firm. Staram się w jakiś sposób odpowiedzieć na to, co oni nam powiedzą i przeszczepiam to
na swoich ludzi. Ważna jest pokora i umiejętność słuchania! Jak pan sądzi, czy warto uwrażliwiać studentów ekonomii na pewne wartości moralne? Odnoszę wrażenie, że w biznesie następuje ostatnio duża ich relatywizacja. Zawsze ma sens pisanie o wartościach, gdyż powszechnie występuje pewna ich relatywizacja – doświadczamy tego na co dzień. Natomiast każdy tęskni za wartościami bezwzględnymi. Jeżeli pan da czytelnikowi tekst o nich traktujący, tenże czytelnik może na niego popatrzeć nawet z przymrużeniem oka, troszkę się uśmiechnąć, ale w głębi duszy przeczyta go bardzo poważnie i zastanowi się, bo każdy tęskni za tym, aby świat stał na nogach, a nie – na głowie. Rozmawiał Paweł Maleńczak
NGS B.e.s.t. | październik 2009 | best.ue.wroc.pl | 9
2010 RUSZA!!!
Czym jest projekt Summer School? Summer School jest to projekt realizowany przy Uniwersytecie Ekonomicznym we Wrocławiu. Jest on skierowany do studentów zza granicy, którzy w okresie wakacyjnym (zwykle początek lipca) przyjeżdżają do Wrocławia, aby przez dwa tygodnie uczyć się ekonomii. Mają możliwość zdobywania punktów ECTS oraz zwiedzać nasze piękne miasto i kraj, poznawać naszą kulturę i kulturę krajów wszystkich uczestników , szkolić język angielski, no i oczywiście świetnie się przy tym bawić. Krótka historia projektu Summer School Inicjatywa, aby powstał przy naszej uczelni taki projekt wyszła od Rektora oraz studentów, którzy byli uczestnikami Szkoły Letniej za granicą i pomysł ten na tyle im się spodobał, że postanowili zapoczątkować go także na UE. Byli na tyle zdeterminowani,
że w tym roku odbyła się już 2 edycja projektu i aktualnie trwają prace nad kolejną. Pierwsza edycja projektu przebiegła pod hasłem: Emerging Markets in the European Union, druga natomiast dotknęła spraw kryzysu a jej temat przewodni brzmiał: Business on The Edge - Thriving in Uncertain Times. Uczestnicy tej edycji pochodzili z 14 krajów, z 4 kontynentów, więc była to ciekawa kulturowo grupa ludzi. Nad projektem pracują studenci naszego Uniwersytetu pod czujnym okiem pracowników naukowych UE. Głównym koordynatorem jest dr Anna Witek-Crabb. Dzięki pracy nad projektem można zdobyć cenną wiedzę i doświadczenie w pracy organizacyjnej, poćwiczyć angielski, a także rozwijać się i świetnie bawić, gdy zawitają do nas uczestnicy w lipcu.
(17-18 listopada). Każdy, kto jest zainteresowany działaniem przy projekcie może podejść do stanowiska, porozmawiać z nami i aplikować do teamu. Więcej szczegółów już w połowie listopada i na stronie www.summerschool. ue.wroc.pl . Oprócz wspierania projektu przez cały rok - od początkowych prac związanych z pozyskiwaniem studentów, promocją, planowaniem zakwaterowania, cateringu, spędzania czasu wolnego i wycieczek, aż po finał podczas wakacji, można zaangażować się także podczas trwania Szkoły Letniej w lipcu. Pomagać można przy organizacji zabaw popołudniowych, wieczorów filmowych, gry miejskiej, itp. Liczymy na Was i Wasze wsparcie i czekamy na zgłoszenia w listopadzie. Nie przegapcie szansy na wzięcie udziału w międzynarodowym projekcie, któJak można się zaangażować ry daje mnóstwo satysfakcji, uczy, bawi i daje możliwość przeżycia pięknych w projekt SSP 2010? chwil i nawiązania relacji z wieloma W tym roku chcemy, aby o naszym ciekawymi ludźmi. projekcie dowiedział się cały UniwerSummer School Team sytet . Dlatego organizujemy „event” na summerschool.ue.wroc.pl terenie uczelni - Summer School Days
10 | NGS B.e.s.t. | październik 2009 | best.ue.wroc.pl
EKOnomia W październiku na terenie Uniwersytetu Ekonomicznego miały miejsce Targi Pracy, na których potencjalni pracodawcy przedstawiali swoje oferty praktyk, pracy, współpracy. Ci, którzy byli na owym wydarzeniu wynieśli stamtąd mnóstwo gadżetów i słodyczy. Szymon Gorączka
U
śmiechnięte buzie niemal wołały: Patrz! Darmowy cukierek! Jednak było jeszcze coś, co pozostało, tym razem nie w dłoniach, ale, na całe szczęście, w głowach. To coś, to wiedza na temat wymagań, jakie stawiają nam duże firmy. Rzeczywistość bywa brutalna i ogromna część studenckiej braci zdaje sobie sprawę z tego, że szanse na dobrą posadę w korporacji są dla wielu nikłe, a wysokie zarobki nie są dla każdego. Cóż więc pozostaje...? Trzeba sobie uzmysłowić, że każda istniejąca firma, zanim zaczęła być zarabiającą organizacją, wpierw zrodziła się jako pomysł. Do pomysłu niewątpliwie potrzebny był człowiek, taki właśnie jak Ty. Człowiek i pomysł – Ty i Twój pomysł. W 2007 roku na Uniwersytecie Ekonomicznym powstała komórka organizacji, której zadaniem jest pomoc w tym,
aby człowiek i jego idea nie tylko byli, ale mogli razem urosnąć i zamienić się w to, co nazywamy firmą. Akademickie Inkubatory Przedsiębiorczości (AIP), bo to o nich właśnie mowa, mają na celu pomoc w założeniu, prowadzeniu i rozwijaniu firmy. Młody menedżer do swojej dyspozycji otrzymuje m.in. pomoc prawną, pomoc księgową, możliwość dodatkowych szkoleń, pomoc w pozyskiwaniu funduszy, miejsce na swoją siedzibę. Inkubatory działają w każdym większym studenckim mieście, a pod ich opieką znajduje się około dziewięćset małych firm, które optymistycznie chcą patrzeć w przyszłość. Dzięki AIP na świat wyszło kilka dużych firm, które do tej pory działają i odnoszą sukcesy. Paleta przedsiębiorstw jest wielka i obejmuje działalności, które zajmują się zarówno marketingiem i, jak chociażby, prowadzeniem sklepu obuwniczego. Jednym zdaniem: Każdy pomysł ma szansę na realizację. Czym różnią się Akademickie Inkubatory Przedsiębiorczości od samodzielnego założenia firmy? Różnic jest kilka. Pierwsza to ograniczenie wiekowe, gdyż Inkubatory czekają na ludzi, którzy nie ukończyli jeszcze trzydziestego roku życia. Druga, i bardzo ważna sprawa, to koszty oraz czas.
Czas tworzenia firmy w normalnym trybie to około dwóch do trzech tygodni czekania na stosowne dokumenty, a w AIP to tylko jeden dzień. W AIP nie ponosicie również kosztów rejestracji firmy, składki ZUS, wynajęcia lokalu biurowego, prowadzenia kosztów księgowości, promocji firmy, porad prawnych. Wszystko to pozwala Wam zaoszczędzić mnóstwo pieniędzy (ok. 2600 zł). Jedynym Waszym kosztem jest comiesięczna składka członkowska w wysokości 200zł. Pytacie dlaczego tak tanio? Otóż, Akademickie Inkubatory Przedsiębiorczości użyczają swojej osobowości prawnej, z tego powodu nie ponosi się dodatkowych kosztów. Kolejnym atutem jest to, że po rozpoczęciu własnej działalności nie zostajecie sami, macie do dyspozycji grupę ludzi, którzy bardzo chętnie Wam pomogą. Oczywistą sprawą jest to, że bycie w AIP to nie sielanka, gdyż po pierwsze – trzeba wykazać się dużym zaangażowaniem i wkładem czasowym we własną działalność, a po drugie – należy stosować się do regulaminu AIP, który dostępny jest na stronie internetowej organizacji (www.inkubatory.pl). Jak jest naprawdę, zapytaliśmy uczestników programu.
Krótka rozmowa z Dominikiem Szulimem, założycielem firmy Jak z perspektywy czasu ocenia Pan udział w Akademickich Inkubatorach Przedsiębiorczości? Inkubatory bardzo mi pomogły, w momencie, kiedy człowiek jest studentem i ma kapitału tyle, co nic, jest to najlepsze z możliwych rozwiązań. Czy jest coś w Inkubatorach, co bardziej Panu przeszkadzało, niż pomagało? Nie było nic takiego, może dlatego, że zdaje sobie sprawę, iż jest to teraz tak naprawdę potężna organizacja obsługująca ponad 600 firm. Dlatego trzeba zrozumieć procedury, papierki itd – inaczej by zginęli. Jednak Inkubatory mają swoje wady – po 2 latach działalności zakłada się własną „zwykłą” firmę, na którą banki, firmy leasingowe patrzą jak na nową – niestety instytucje finansowe nie uznają działalności i stażu w AIP. Bez finansowania bardzo trudno rozwijać biznes. Czy pomoc inkubatorów była wystarczająca? Jak w rzeczywistości wygląda pomoc Inkubatorów? (porady prawne, własny lokal, pomoc merytoryczna itp.) W rzeczywistości jest tak, jak mówią - mieliśmy darmowe biuro i naszą decyzją było wynajęcie własnego. Prawnicy pomagają, teoretycznie jest pomoc merytoryczna, ale nigdy z tego nie korzystaliśmy, mało kto zna mój biznes lepiej niż ja sam. Czy w AIP istnieją różnice w zatrudnianiu pracowników czy zatrudnia ich się na takich samych zasadach jak w zwykłych firmach? Można zatrudniać ludzi – umowa o dzieło/zlecenie. W następnym numerze: rozmowa z Michałem Bienkiem założycielem firmy Apeiron – lidera wśród firm, które wypromowały się z udziałem AIP.
NGS B.e.s.t. | październik 2009 | best.ue.wroc.pl | 11
Się rozwiń się Każdy z nas w głębi serca marzy o wielkich podróżach, o życiu „za jeden uśmiech”; gdy dobytkiem jest jedynie plecak, ale domem cały świat. Gdy każdego dnia po przebudzeniu podziwia się nowy widok, a bariery językowe nie są przeszkodą dla życzliwych, nowopoznanych ludzi. W końcu nadejdzie pewnie dzień, gdy gdzieś postanowimy zostać już na stałe, ale pókiśmy młodzi, czujemy się obywatelami świata i mamy ku temu pełne prawo. Dominika Majcher
Jak spełniać te marzenia? Jak mieszkać pod różnymi szerokościami geograficznymi, poznawać żyjących tam ludzi, ich radości i troski, a nawet pomagać im w miarę swoich możliwości? I to wszystko, gdy studencka kieszeń nie wytrzyma
P omagać
J
fakty i inne
Czym jest wolontariat, tłumaczyć chyba nie trzeba. Ten omawiany różni się jednak nieco od naszych codziennych aktywności, za które otrzymujemy wyłącznie bezcenną wdzięczność. Jest jedną z akcji programu Komisji Europejskiej „Młodzież w Działaniu”, a więc posiada całe ideowo-instytucjonalne zaplecze. Jak głosi oficjalna strona Programu, Wo l o n t a r i a t „jest szansą dla każdego młodego c z ł o w i e k a niezależnie od płci, rasy, narodowości, wyznania, przekonań politycznych czy stanu zdrowia.” Ma na celu budowanie europejskiej świadomości wśród młodych ludzi na całym kontynencie, pokonywanie stereotypów i uprzedzeń poprzez zdobywanie osobistego doświadczenia w bezpośrednim kontakcie z drugim człowiekiem. Do innych korzyści należą: rozwój osobisty, lepsze poznanie siebie i innych, zdobywanie nowych kontaktów i przyjaźni, pomoc ludziom w potrzebie, nauka / doskonalenie języka obcego oraz umiejętności komunikowania się czy nawet doświadczenie zawodowe.
Kto?
doświadczeniach na adres redakcji lub bezpośrednio do autorki. Dane kontaktowe znajdują się w stopce redakcyjnej. Czekamy na Twoją opowieść!
można wszędzie !
eżeli jesteś gotowy robić coś bezinteresownie dla innych, ale za to żyć w obcym kraju i uczyć się języka jego mieszkańców, Wolontariat Europejski (European Voluntary Service - EVS) jest właśnie dla Ciebie!
Suche
długo ceny obcego chleba? Jest na to kilka sposobów. W nowym cyklu postaram się przybliżyć parę z nich. A może to Ty zwiedziłeś już dalekie kraje w interesujący sposób i polecasz tę drogę innym? Napisz o swoich
Wolontariuszem może zostać każdy człowiek w wieku 18-30 lat. Nie musi mieć
zajęcia dodatkowe w szkołach. Jeśli więc pod słowem wolontariat rozumiesz pomoc innym w sytuacjach trudnych, a wręcz niebezpiecznych, wybierz przykładowo jakiś kraj kaukaski. Tam także może jednak czekać na Ciebie praca za biurkiem. Wszystko zależy więc od tematyki projektu i Twoich oczekiwań: marzysz o roku życia w Sztokholmie czy prawdziwej misji gdzieś w Azerbejdżanie? Ważne byś dokładnie zastanowił się, co chcesz robić i w jakim kraju oraz znalazł interesujący projekt. Choćby taki jak ten, gdy pewna Polka uczyła mieszkających na Krymie Tatarów angielskiego. Z drugiej strony przeczytaj dokładnie ofertę projektową, aby w trakcie jego trwania nie okazało się, że marnujesz czas niczym pewna wrocławska studentka. Jej zadaniem miała być nauka j. angielskiego pracowników jednego z ministerstw Mołdawii. Po przyjeździe okazało się jednak, że praca ograniczała się do godziny zajęć w tygodniu, a w doznajomością datku większość urzędników traktowała ją fińskiego. Pomogą nam w tym kursy językowe, w których z dużą nieufnością jako potencjalną tajną możemy uczestniczyć oraz bezpośredni agentkę… W takich przypadkach przydaje się atrakcyjna lokalizacja projektu, bo czas kontakt z ludźmi. wolny można zawsze wykorzystać na wyCo? Oferta możliwych projektów jest cieczki krajoznawcze po okolicy. Gdzie? naprawdę szeroka. Interesujesz się W Programie uczestniczą wszystprawami człowieka, a może chcesz kie kraje UE oraz Turcja, Armenia, chronić środowisko naturalne? Wolisz Azerbejdżan, Białoruś, Rosja, Gruzja, przygotowywać scenografię w amatorUkraina, Mołdawia, Bośnia i Hercegowiskim teatrze w Paryżu, pracować na rzecz na, Chorwacja, Czarnogóra i Serbia. Czamniejszości narodowych w Serbii czy sem zdarzają się nawet programy z państw przybliżać tureckiej młodzieży europespoza tej listy. jskie projekty? Opcji jest bardzo wiele. Jak długo? Każdy kraj zapewnia wachlarz możliwości Wolontariuszem można być jedynie w zależności od swojej specyfiki. Jeśli marzysz o wyjeździe do Hiszpanii, praw- raz, warto więc dobrze przemyśleć kwestię dopodobnie będziesz mógł np. prowadzić długości pobytu, gdyż nie ma możliwości przedłużenia go (nawet w trakcie realiza-
żadnych kwalifikacji ani doświadczenia, nie musi znać żadnego języka obcego na określonym poziomie, a zwłaszcza języka kraju, do którego pragnąłby się udać. Jedynie w określonych przypadkach (jak choćby zajęcia językowe z dziećmi) wymagana jest np. komunikatywna znajomość j. angielskiego. W praktyce lepiej posługiwać się jednak angielskim i bez tego wymogu, gdyż czasem po przybyciu na miejsce okazuje się, że język migowy nie jest aż tak bogaty w przekaz… Z pewnością nie musimy jednak znać miejscowej mowy. W czasie pobytu nauczymy się jej na tyle dobrze, że warto czasem postawić na zupełnie nowy język, aby potem móc poszczycić się np.
12 | NGS B.e.s.t. | październik 2009 | best.ue.wroc.pl
Się rozwiń się cji). Pobyt długoterminowy trwa od 2 do 12 miesięcy, niezależnie od daty rozpoczęcia. W uzasadnionych przypadkach (częściej, niż mogłoby się wydawać) istnieje możliwość pobytu krótkoterminowego (2 tygodnie – 2 miesiące). Wówczas możliwy jest jeszcze jeden dłuższy wyjazd.
Coś jeszcze?
Życiewolontariuszawkrajugoszczącym to nie tylko praca, ale przede wszystkim wszelkie płynące z tego korzyści. Bierze on udział w szkoleniach przygotowawczych (przed wyjazdem za granicę) i szkoleniach wprowadzających (wkrótce po przyjeździe do kraju docelowego), a także w spotkaniu pośrednim w połowie trwania projektu i po jego zakończeniu; uczestniczy w kursach i szkoleniach przed i w czasie trwania projektu (kurs językowy, kursy praktyczne, itd.).
Koszty i zyski
Wolontariat z natury jest zajęciem niedochodowym, nie otrzymujemy więc żadnej zapłaty za naszą pracę (o ile nie liczyć całej życzliwości, jaka nas przy okazji spotyka). Jednak nie pozostaniemy zda-
ni sami na siebie – „opiekujące się” nami organizacje zadbają o pokrycie wszystkich kosztów pobytu: ubezpieczenia, kosztów podróży, wyżywienia i zakwaterowania oraz wręczą nam drobne kieszonkowe.
Tylko pomyśl…
Wiele osób zastanawia się, czy warto „poświęcać” rok życia i to w tak kluczowym momencie, jak studia i czas ważnych życiowych wyborów. Zastanówmy się jednak, czy taka przerwa w dotychczasowej ścieżce edukacyjno-karierowej jest aby na pewno stratą czasu? A może to ostatnia szansa, by zaszaleć i zrobić coś naprawdę niezwykłego, zanim na dobre utkwimy za jakimś biurkiem, dysponując jedynie 3-tygodniowym urlopem; aby pomieszkać w obcym kraju za darmo, realizując ważny społecznie projekt? Jeśli już przezwyciężymy te obawy i zdecydujemy się na wyjazd, po powrocie może jednak okazać się, że nie możemy znaleźć już dla siebie miejsca, bo ciągnie nas do kolejnych projektów… Dla takich właśnie ludzi powstała „Trampolina” – Stowarzyszenie
Uczestników Wolontariatu Europejskiego. Zrzesza byłych wolontariuszy, którzy choć bardzo chcieliby, nie mogą po raz kolejny wyjechać na EVS, więc jeżdżąc po Polsce zachęcają innych do wzięcia udziału w Wolontariacie.
Jeszcze więcej o EVS
Dodatkowe informacje nt. Wolontariatu oraz dokładny plan postępowania w przypadku chęci wyjazdu znajdziesz np. na stronie Trampoliny www.trampolina.org. pl (zwłaszcza w zakładce: Jak wyjechać na projekt?). Inne przydatne adresy: • Centrum Wolontariatu -> Wolontariat Europejski, www.wolontariat.org.pl/ strona.php?p=1744 – jak zostać wolontariuszem krok po kroku; • Program „Młodzież w Działaniu”, www. mlodziez.org.pl – oficjalna strona EVS i innych akcji Programu; • angielska strona Programu -> Akcje -> Akcja 2. (EVS), www.ec.europa.eu/ youth/youth-in-action-programme.com - wyszukiwarka aktualnych projektów, wszystko o Wolontariacie, liczne historie projektów, porady.
Źródło: www.wolontariat.org.pl
N agły
S
atak zimy ?
ensacja, jaką wzbudzają różne „anomalie” pogodowe, które mieliśmy okazję zobaczyć w Polsce w październiku skutecznie poprawiają mi nastrój w te szare, jesienne dni. Bo jak tu się nie śmiać z wydarzeń, które wstrząsnęły polską opinią publiczną: Niespodziewany atak zimy (Nowiny Gliwickie), Falstart zimy dla kierowców, drogowców i kolejarzy (GW, pierwsza strona tejże), Atak zimy na Trójmiasto (wiadomosci24.pl). Robienie sensacji z tego typu wyda-
rzeń jest dla mnie (biorąc na dodatek moją mazurską opinię, że zima zaczyna się w listopadzie i trwa do marca) strasznie komiczne. Zadziwia mnie jak coś, co zdarza się w raczej dosyć przewidywalny, jak na przykład śnieg w październiku (od kiedy sięgam pamięcią zdarzało się to, przynajmniej w moich stronach, dość często) czy nawet mgła, która jest chyba nieodłącznym akcentem polskiej jesiennej aury, może wzbudzać takie emocje wśród dziennikarzy. Czyżby to oznaczało,
iż owi dziennikarze tak naprawdę nie mają poważniejszych, czy chociażby w miarę poważnych tematów do opisywania? Czy naprawdę temat nagłego ataku zimy jest na tyle istotny, aby umieszczać go na pierwszej stronie poważnej (wg niektórych) gazety? A może zwyczajnie brak lepszych tematów do opisania? Chyba jednak pogoda nie jest takim bezpiecznym tematem jak się wydaje? Zbychowiec
NGS B.e.s.t. | październik 2009 | best.ue.wroc.pl | 13
Przyszły
prezydent
USA
musi mówić po hiszpańsku
W sesji jesiennej, 16 listopada po raz jedenasty odbędzie się w Studium Języków Obcych naszej Uczelni egzamin z języka hiszpańskiego DELE (Diploma de Español como Lengua Extranjera). Dyplom DELE jest jedynym oficjalnym dokumentem potwierdzającym znajomość języka hiszpańskiego i jest przyznawany przez Instytut Cervantesa. Studium Języków Obcych UE
we
Wrocławiu,
Urszula Sokolnicka koordynatorka i egzaminatorka
DELE
W
sesji jesiennej, 16 listopada po raz jedenasty odbędzie się w Studium Języków Obcych naszej Uczelni egzamin z języka hiszpańskiego DELE (Diploma de Español como Lengua Extranjera). Dyplom DELE jest jedynym oficjalnym dokumentem potwierdzającym znajomość języka hiszpańskiego i jest przyznawany przez Instytut Cervantesa. Certyfikat z języka hiszpańskiego DELE nie tylko informuje o biegłości w posługiwaniu się językiem Cervantesa, ale również o szerokich możliwościach intelektualnych jego posiadacza, potwierdza zdolność i gotowość nabywania nowych umiejętności oraz chęć doskonalenia się, informuje też o szerokich zainteresowaniach historią i kulturą języka hiszpańskiego. W firmach jest zapotrzebowanie na pracowników komunikatywnych, któż, jeśli nie kandydat z potwierdzoną znajomością hiszpańskiego, będzie godził komunikatywność z otwartością i… temperamentem. W końcu upodabniamy się do rodzimych użytkowników danego języka.
na stronie: dele.ue.wroc.pl
14 | NGS B.e.s.t. | październik 2009 | best.ue.wroc.pl
rys. http://etc.usf.edu
ry, aby kandydat mógł zaprezentować znakomite wyniki naszych ubiegłorocznych studentów. Studenci Uniwersytetu swoje umiejętności jak najlepiej”. Ekonomicznego we Wrocławiu powinEgzamin odbywa się dwa razy w ni skorzystać z promocji cenowej egroku, w maju i listopadzie. zaminu A1 oferowanej przez Studium W części pisemnej sprawdzane jest tylko dla studentów Uniwersytetu rozumienie ze słuchu, rozumienie teks- Ekonomicznego we Wrocławiu. tów pisanych, umiejętność pisania teksPrzyszły prezydent będzie mówił tów użytkowych oraz poprawność gramatyczna. W trakcie egzaminu ustnego po hiszpańsku, ponieważ: oceniana jest płynność językowa, zasób słownictwa, poprawność gramatyczna • w 2050 Stany Zjednoczone będą pierwszym krajem hiszpańskojęoraz wymowa i intonacja kandydata. zycznym, Po egzaminie kandydat otrzymuje zaświadczenie z informacją o uzy- • za trzy, cztery pokolenia 10% ludności świata będzie się komunikoskanej liczbie punktów, potem bardzo wać po hiszpańsku, dekoracyjny dyplom z herbem królewskim Hiszpanii, logo Instytutu Cervan- • w 2030 7,5% ludności świata będzie mówić po hiszpańsku, tesa i logo DELE. Dyplom potwierdza umiejętności językowe na poziomie: • 14 milionów osób na świecie uczy się języka hiszpańskiego, jako jęSuperior (C2), Intermedio (B2+) oraz zyka obcego, Inicial (B1). • 237 000 uczących się języka hiW tym roku w maju po raz pierwszpańskiego jeździ co roku do szy odbył się egzamin A1 Acceso, poHiszpanii doskonalić znajomość myślany dla zaczynających przygodę języka, z językiem hiszpańskim. Słuchacze • zdaniem posługujących się języlektoratów języka hiszpańskiego prokiem hiszpańskim, aktualny wiwadzonych przez Studium Języków zerunek tego języka kojarzy się z Obcych są doskonale przygotowani do najciekawszymi perspektywami Egzamin DELE jest przygotowy- tego egzaminu, potwierdzają ten fakt ekonomicznymi, wany i sprawdzany przez uniwersytet • hiszpański jest trzecim najczęściej w Salamance, najstarszy w Hiszpanii. używanym językiem w Internecie, Część pisemna i ustna jest realizowana • w latach 2000-2008, obecność jęw ośrodkach egzaminacyjnych, zyka hiszpańskiego w Internecie kandydaci są oceniani przez wzrosła o 619,3%, znakomicie przygotowa• 8,2% użytkowników Internetu konych egzaminatorów. Są munikuje się po hiszpańsku, nimi rodzimi użytkow• Amerykanie pochodzenia latynonicy języka hiszpańskieskiego mówiący po hiszpańsku i go po specjalnym przeangielsku, zarabiają o 7.000 dolaszkoleniu, na którym do rów rocznie więcej niż mówiący znudzenia powtarza się: tylko w jednym z tych języków. „Państwa zadaniem jest stworzenie takiej atmosfeInformacje o kursach i egzaminach
Ucz się języków, bo nauczą się Ciebie
¿El
deporte p Aleksandra Kler ara la sa lud o la salud pa a practica de depo ra el dep rtes siempre ha es ta- mínimo. orte? do presente en la s
L
civilizaciones y tal tradición se man Cualquier depo en cuenta las tie ne hasta nuestro rte es una disc consecuencias días. La cantidad s so iplina so de ci al que no solo del excede personas que entrenamiento, permite estar hacen de- de porte crece rápida conduciéndoles cerca en la m la gente, sino mente como el pr , ayoría de los también conoce oducto de mis la influencia de casos, a lesion rla y al y com mo tiempo op los medios de co es o resultado a la timiza nuestro municación. de Tanto en la radio imposibilidad estado poder ánimo y nos re como en la tele de moderar su ri laja doblemen oímos constantemente la im tm o de vida cuan te . To do eso sería un portancia de ejer do ap ar ez can problemas a receta ideal citar regu- llev larmente. La pr físicos, porque para así es su ar una vida sa ensa nos muest na si no fuéram profesión. Por ra el mundo m de las estrellas, os hu- jubila anos, pero com desgracia, al que se alaban de rse, se encuen o lo somos, no llevar una muy vida sana y publ tr an s re en su lt una forma di a ica fotografías de fícil conformar mucho peor qu nos con un ci modelos rutina e otros a su ed instigándonos as cl o rio de ejerci ad. Unas í a seguirles. Pu fracturas mal cios. Necesit es, ¿quién algo adheridas, grip no ha soñado co amos radas ad más y no sólo es n parecerse a un no cuecuadamente o de ellos y bl un sentido salu sentirse más bien y otras enferm e, sino también da- dades de que nunca? Pero escuidadas prod un objetivo qu , ¿si en re- esti alidad practicar ucen, generale nos mente, mule a realizar deporte es sinóni un as afecciones un esfuerzo pe mo de vivir ne sanamente? desagradables rma- en la ve nte. Por eso jez. observamos qu en día hay ca e Podríamos cita ho y Pero aquellos da vez más pe r un sin fin de que no nos dedi rsonas que al mentos a favo argu- practican depo camos de r. En nuestra ép porte, a la hora rt e co n la as oc pi a de en- lograr un as de decidir que ración de erem fermedades de qupecto físico pa las civilizacion os practicar, de recido al de es causa- sus ídolos bemos analizar das por el pési sería más conv , tener cuerpos qu mo estilo de vi e eniente, toman tallados y senda, hacer tirse atra ejercicios, de ve do en cuenta nuestra ca ctivos. Desgrac z en cuando, no pacidad física iadamente sus s parece inspiracione una cosa impr . Debido a la variedad escindible y, a s a veces les ta de la deportes tan pa vez, ha- nable de to n lo razo- “n bitual que nadi amplia o hay vuelta de da esa idea y e, que se cons les hacen conhoja” para enco idere una sumir sust persona moder una actividad ancias estimul ntrar na, podría ne apropiada ya antes lo que no garlo. Sa- es ni sabi bemos perfec que cada uno puede busc o ni saludable. tamente que ar algo para sí practicando deporte ayudam En otro nivel mismo y, lo que es más os a funciona te ne m im os portante, pued a lo r s deporti- el correc- stas, los cu tamente a nues e elegir: deporte para la ales empezand tro organismo o su carrera, salud o la salu y así nos declaran sentimos bien el deporte. d para su disposición y estamos en fo de entrenar to rma. Los dos los dí mismos médic as. Muchos de os destacan la ellos no tienen s ventajas de estar en mov imiento aunque este sea
sport? r o f h tsmen and t l a e h rently about spor r ffe o di lk h ta e t W l a of their at the beginning therefore we ho d w an en sm om ni . w ga ts Sport for he or ning of the k hard everyday a- spor Anna Pichurska
nt ing to wor esent functio rs highlight adva careers are will k about s always been pr od health. Docto go . in e al ar im them do not thin racticing sport ha in aof m ev r is pr be it n m if tio nu di en t ev tra ea e le gr A d th rt which lifesty in civilizations an le ges of active of excessive effo e which alop es lin pe ip nc sc of ue r di eq be al ns ci m co so nu a e th The to injuries. Every sport is ils until this day. ority of cases, so provides vast aj al e t m th bu e to s th e es in du en y s, os dl cl ad le s they are ly for grows rapi physical problem out lows not on hich optimiab w ith practicing sport w re le d he op ce ly pe fa r nt n ta he he ns ot W les because meet ia. We co the a chance to form their lifesty . re on influence of med up to th le us bo s ab g en in un os in n lo te of n. Unfortud and regular tra le- zes our moo of their occupatio l recipe for ce ea ty e the importance of id ci rib ifi sc an ec de sp be s e es th ld of condition is tv. The pr All this wou human beg their physical r liin ’t ei tir radio and on the th en re er y r w th te al e af w he ly if w te na her people estyle t about ho mparison with ot hich a healthy lif gs it is extreco w in brities who vaun s in be el se od an or m m w h of hu uc e os m bones, not we ar blish phot . What we ly knit together s. Is ings, but as rly ad la ep B festyle is and pu st gu e. ot re ag fo in r r ei ei tra th th to of neglected r us follow in of mely hard fo red flu and other ons but also ve ed as co encourage us to m re re ea y y” dr el lth et er ea pl ev “h m co ents during t only ho hasn’t unpleasant ailm ate constant truly need are no ul in t there anyone w lt im or st su sp re g ch in hi es w tic as s se ac al di But is pr other kinds of go more and being like them? le? we observe that ty es hy old age. lif w y is ort to practith at al he Th e r rt. oosing which sp pros. effo der to improv ch g a synonym fo or n tin in he t lis w or ith ut sp B w e tic on and ith sport prole prac We could go on ld be similar dise- more peop ho do not deal w ou w n w io us it at of at liz e th vi os ci so th of ce is more accuical look e epoch ve well- built fessionally should analyze what some their phys g Nowadays, in th ha in to do t , an le w ty es ey lif ’s. Th eration their dentary ble to their idol tunately their d take into consid ita or ases caused by se an ev nf in U em th e. em r iv se fo ct e te tra ra fell at e to tim e of possibilicall bodies and hat’s reasona- physical capabilities. Wide rang ho w exercises from tim r w te e at on sh no es d im mething for somet miliar an ne to choose so it. It aspirations take anabolic yo ny and somehow fa er ey de th ev ot y w el nn lo m ca al na s on tie n, oose: sport notio ern pers d unhealthy. what is more ch oves ble in this an d pr themselves a mod le an im ib t es ns or lv sp po se g es em in irr th at practic steroids which is th for sport. is well known th for health or heal
P
NGS B.e.s.t. | październik 2009 | best.ue.wroc.pl | 15
Opowiadanie
T eo
R
Marta Magdalena Lasik
olety w oknach podnoszą się z sobie zwyczajnym skrzypieniem na pierwszych kilku centymetrach. Kiedyś zwykło mnie to budzić. Skrzypnięcie wdzierało mi się w myśli i skłaniało je do ucieczki w najdziwniejsze strony. Wracałem wtedy na jawę, otwierałem oczy i jeszcze przez długie godziny wpatrywałem się w gładki sufit. Bezradny, niezdolny do jakiegokolwiek działania... Skrzypnięcie... Chaos myśli rozbieganych, rozjazgotanych. Te z wczorajszego wieczora, te ze snu, te sprzed tygodnia, dwóch, trzech. Wymieszane ze sobą składają się w najbardziej przerażające scenariusze i zniewalają ciało. Wstać? Niemożliwe. Nawet unieść dłoń, to za wiele. Zresztą, po co nawet się starać? Po co próbować? Leżeć, leżeć, leżeć i czekać... I tak, co rano. Tak naprawdę ledwie odróżniałem od siebie dni i noce. Budziłem się i zasypiałem. Zasypiałem i budziłem. Raz było jasno, raz ciemno, ale dla skołowanego umysłu to żaden wyznacznik. Sen i jawa. Czasami z chaosu wyłaniała się myśl – nadzieja, że następnym razem obudzę się gdzie indziej. W domu na dźwięk radia. Na łące nieopodal domu rodziców pod drzewem pełnym ptaków. Chociażby nawet w celi, w więzieniu, przy akompaniamencie czyichś wrzasków. Gdziekolwiek, byle nie było tam tak przerażająco cicho. Po tygodniu przysłali lekarza. To był taki miły starszy pan, o dziwnym nazwisku. Kilka razy mi je powtórzył, ale nie zapamiętałem. Wtedy było dla mnie nieważne, a i teraz również nie ma znaczenia. Powiedział mi wówczas, że mam jeść, a ja parsknąłem czymś, co miało być śmiechem, ale nawet nie było do niego podobne. A on tylko patrzył i czekał. Teraz myślę, że musiał już wielu takich jak ja widzieć, ale wtedy zupełnie mnie nie obchodził. Powiedział, że na razie mi to radzi, ale jeśli się nie dostosuję, to mnie zmuszą. Nie, nie muszą mnie zabierać w tym celu na dół. Mają tu, w tej klitce podwieszonej pod linami podtrzymującymi kładkę mostu, wszystko, czego potrzebują. Nie dotknę ziemi przed końcem wyroku. Mogę na nią popatrzeć, ale nie dotknę. Wiedzą, że nie mam lęku wysokości, ani lęku przestrzeni. Nie przerazi mnie ani widok za oknami, ani te kilkanaście metrów
kwadratowych mojego lokum. Skąd wiedzą? Och, mają takie różne testy. Mam się nie martwić. Wiedzą… Dlaczego w ogóle się martwią? Och, opinia publiczna. Bo niektórych by nie żałowali, ale z pana, to by zrobili główny temat ogólnoświatówek, a tego przecież nie chcemy. To nadal trochę eksperymentalny projekt, ale przyzna pan, że genialny. Ma pan tu wszystko, czego potrzebuje, a my mamy pewność, że pan nie ucieknie, bo jak? Do kładki mostu jest kilkadziesiąt metrów i żadnej drabiny, do wody jeszcze dalej. Przecież nie skoczy pan, a jeśli spróbowałby pan zejść jakoś po linach, to ktoś by pana zauważył. Ludzie to lubią. Czują się współodpowiedzialni za bezpieczeństwo wszystkich. Skąd wiemy? Badania przeprowadzono. To naprawdę świetny pomysł. Potem przychodził różnie. Co tydzień, dwa, jak wyszło. Dowoził go flyger – mała maszyna cicho podlatywała do mojej gondoli i zawisała w powietrzu wbrew podświadomemu odczuciu praw fizyki. Lekarz przeskakiwał na mały pomost mej celi – gondoli - i flyger odlatywał nim otworzył drzwi. Przychodził, opowiadał mi o świecie na dole. Mówił, że nadal o mnie czasami piszą. Porównują do mnie innych. Szkoda, że spędzę tu tyle lat, bo bym się przydał propagandzie, ale cóż. Nic nie poradzisz. Przecież nie można zmienić wyroku, bo to by stworzyło precedens. Poza tym syndrom męczennika... Ale to nie ważne, trzeba przeprowadzić badania. Może zmienić nieco dietę, bo to już trochę długo. Dlaczego? Dla zdrowia. Opinia publiczna, rozumie pan. Powinien się pan cieszyć. Tak. Powinienem był, ale wtedy jeszcze mętnym dla mnie było to uwielbienie społeczeństwa. Myślałem, że to logiczne, że zależy im na warunkach, w jakich żyją więźniowie bardziej, niż na tym, co jedzą bezdomni na dalekich przedmieściach, gdzie nikt się w sumie nie zapuszcza. Łatwiej im było wyobrazić sobie siebie w celi, niż zdegradowanych społecznie, ogołoconych ze swego stanu posiadania i wyrzuconych na ten śmietnik miasta. A skoro tak, to woleli dbać, aby tym w celach źle nie było. Pośrednio dbali o siebie. To było logiczne. Logika jest taka ludzka.
16 | NGS B.e.s.t. | październik 2009 | best.ue.wroc.pl
To przez nią tu jestem. Co zrobiłem? Och, teraz to już nieważne. Logicznie rozumując chciałem żyć lepiej, chciałem by innym też żyło się lepiej, a pewni ludzie, pewne kompanie i instytucje stały temu na drodze. Teraz już części z nich nie ma, ale to nieważne. Ta logika jest już dla mnie przeszłością. Zrozumiałem. Tu na górze, na kilkunastu metrach kwadratowych gondoli, z której rozpościera się widok na trzysta sześćdziesiąt stopni świata. Okna, a za nimi rzeka i miasto. Nade mną niebo. Niebo jest wielkie. Cudowne i pełne siły. Jest mym domem. Ilekroć na nie patrzę, tęsknię do niego. W dole płynie rzeka, w której nieboskłon przegląda się w dzień i w nocy. Tam też jest przęsło mostu pełne aut, wiozących do pracy malutkich ludzi. Śpieszą się dowodzeni systemem zarządzania miasta – programem zabijającym powoli ich wolną wolę, a ja spoglądam na nich z góry, pijąc poranną kawę na syntetykach. Troska społeczeństwa ma swoje granice i o lepszej mogę pomarzyć… nie marzę. Piję tę kawę i przyglądam się autom, zgaduję kim są maluczcy, co nimi jadą. Myślę o tym, co nimi kieruje, o tym jak ten ich pęd jest zabawny. Co im z niego przyjdzie? Zdążą lub nie. Pojadą tędy, czy może inną drogą – nawet ta decyzja nie jest w ich mocy. Wszystko spływa z góry. Z liczb zaklętych w programach, z liczb zaklętych w niebie. Myślą, że pędząc do pracy, na spotkanie, do domu są wolni. Nie znają wolności. Ja ją znam. Żyjąc między nimi zapomniałem o niej, ale tu zatrzymany pomiędzy niebem a ziemią przypomniałem sobie. Kiedyś wrócę do siebie, do nieba i stamtąd będę na nich spoglądał. Stąd już są tacy słabi, mali… nieważni. Ale nawet stamtąd będę spoglądał, żeby nie zapomnieć o swojej wolności. Lekarz przyszedł wczoraj. Rozmawialiśmy długie godziny. Gdy mówił kluczył między tematami, plątał się. Z roku na rok plącze się bardziej. Słowa w jego myślach brzmią inaczej niż te, które mówi. On już zrozumiał, że nie jestem mu równym. Że jestem ponad nim. To dobrze. Nie odliczam dni do końca wyroku – mego zbawienia. Nieważne, kiedy mnie stąd zabiorą, bo i tak będę gotów. Pytanie, czy oni będą gotowi na me przyjście?
Opowiadanie cz.
N
5
Piotr Semeniuk
przeczucie zawiodło mnie tym razem? – myślał Zabójca. Nagle gdzieś z oddali dobiegł go prawie niesłyszalny pisk. Reszta grupy musiała nie słyszeć tego dźwięku, ale czułe ucho Zabójcy uchwyciło go niemal natychmiast. Nic jednak się nie stało. Mokradła były tak samo spokojne i ciche jak wcześniej. - Patrzcie! – krzyknął nagle Kendar, wyrywając Jorusa z rozmyślań. Czym prędzej spojrzał w stronę, którą wskazywał młody krasnolud i jego oczom ukazał się straszny widok. Na niedalekiej kępie trawy, znajdowały się dwie postacie. Jedną był niewątpliwie człowiek, sądząc po długiej czerwonej szacie i małym, złotym młocie na piersi, młody kapłan Sigmara. Druga postać miała około dziesięciu stóp wzrostu, a jej całe ciało pokrywała czarna sierść. Z wyglądu przypominała nad wyraz wielkiego nietoperza, z jego skrzydłami, łbem oraz kończynami, które kończyły się wielkimi zakrzywionymi pazurami. Obydwaj stali na tym jedynym skrawku ubitej ziemi, zwarci w walce. Człowiek, widocznie już zmęczony, ledwo blokował ciosy większego i silniejszego od siebie przeciwnika. Stwór natomiast uderzał raz po raz, bez większych oznak zmęczenia, a każdy z jego ciosów mógłby rozerwać sigmarytę na strzępy. Dla kapłana walka powoli zbliżała się do tragicznego końca. Krasnoludy nie zamierzały jednak na to czekać. Wydając z siebie okrzyk bojowy, runęły na wroga. Jorus jeszcze w biegu cisnął swym ogromnym młotem w kierunku bestii. Broń z impetem uderzyła w pierś potwora, zwalając go z nóg, a co najważniejsze, odtrącając go od kapłana. Oszołomiony stwór wydał z siebie niemal ludzki, pełen gniewu skowyt, jakby dopiero teraz dotarło do niego, że pojawili się nowi przeciwnicy. Gortar biegnąc w ślad za Zabójcą, rzucił się w jego kierunku, chcąc dokończyć żywot potwora. W chwili, w której już miał zatopić swój topór w jego ciele, stwór rozpostarł swoje skrzydła, uderzając nimi krasnoluda. Siła uderzenia była na tyle duża, by posłać Gortara w powietrze. Krasnolud przeleciał kilkanaście metrów, zatrzymując się na spróchniałym dębie, który po tym spotkaniu całkowicie obrócił się w pył. Nim krasnoludy zdążyły zareagować, bestia
wzbiła się w niebo i zniknęła w ciemnościach. Na pustkowiach znowu zrobiło się cicho i tylko przekleństwa Gortara, próbującego wydostać się spod masy drewna i błota, zakłócały spokój. Gdy tylko stwór zniknął, Kendar błyskawicznie pobiegł do tego, co kiedyś było dębem i próbował odkopać towarzysza wyprawy. Natomiast Jorus, Henf oraz Bjorn podeszli do młodego kapłana, który ciężko dysząc stał w miejscu, w którym go na początku zobaczyli. Widząc, że nadchodzą, człowiek podniósł głowę. - Dzięki Sigmarowi za to, że Was zesłał, przyjaciele. Gdyby nie Wy, nie wyszedłbym żywy z tej walki – powiedział z powagą w głosie. - Prawdę mówisz, kapłanie – odparł Henf. – Ale co robisz na tych mokradłach? - Mój zakon wysłał mnie tutaj abym przegonił zło, które zamieszkało na tych bagnach. Ostatnimi dniami w okolicy zaczęły dziać się dziwne rzeczy – ludzie znikali ze swoich domów, a okoliczne miasteczka nawiedzały stada kozoludzi. A ponadto, do opuszczonej wieży, położonej na tym odrażającym miejscu, wprowadził się jakiś lokator. Co noc miejscowych budzą krzyki agonii oraz dziwne światła na niebie, których źródłem ma być ta tajemnicza wieża. Moi zwierzchnicy podejrzewają, że to miejsce stało się domem jakiegoś czciciela mrocznych mocy, którego za wszelką cenę trzeba zgładzić, dla dobra naszego świata.
ciąg dalszy w następnych numerach
NGS B.e.s.t. | październik 2009 | best.ue.wroc.pl | 17
rys. http://etc.usf.edu
ad wrzosowiskiem zaległa gęsta mgła. Była wszechobecna, można było łapać ją garściami, nie mówiąc już o trudnościach przedzierania się przez teren, kiedy z trudem dostrzegałeś plecy towarzysza idącego przed tobą. Drużyna jednak szła nieprzerwanie, jak na krasnoludy przystało. Nie straszny był im ten przenikający kości mróz oraz krzyki i zawodzenie w ciemnościach, które każdego człowieka przyprawiłyby o śmierć z przerażenia. Nawet młody Kendar nie okazywał strachu. Widać, słowa starszych krasnoludów przemówiły mu do serca. Jedyną oznaką jego niedojrzałości było nerwowe rozglądanie się na boki. Nie było w tym nic dziwnego – wszak to na tych bagnach znajdowała się wieża, w której miałby ukrywać się sprawca ich nieszczęść. Tak przynajmniej wynikało z opowieści wędrowców, których mijali. Opowiadali o przeraźliwych krzykach i dziwnych światłach, które biły z tego, rzekomo, bezludnego miejsca. Krasnoludy uznały zatem, że to tam musi ukrywać się mag, który, ich zdaniem, wybrał sobie zbyt widoczne miejsce na siedzibę. Łatwo było go tam wytropić, jako że czubek wieży znajdował się wysoko, ponad otaczającą to miejsce mgłą i, przez co był znakomicie widoczny, nawet z daleka. A szczególnie wtedy, gdy biła od niego magia kolorów. Mimo zewnętrznego spokoju, krasnoludy były w duchu przygotowane na najgorsze. Przed wejściem na ten nieprzyjazny teren przygotowali plan obrony na wypadek najróżniejszych sytuacji, jakie przyszły im na myśl. Teraz nie mogli już liczyć na spontaniczność w działaniu. Cel znajdował się zbyt blisko, a zatem nie mogli sobie pozwolić na stratę kogokolwiek z drużyny, przed ostatecznym starciem z czarnoksiężnikiem. Mag udowodnił im, że jest niebezpiecznym przeciwnikiem. Żeby wygrać musieli natrzeć na niego wszyscy, ale zgodnie z planem, w jednej formacji, nie jako rozsypana grupa. Jorus, ubezpieczając tyły, w pewnej chwili poczuł, że nie są już sami na tym pustkowiu. Był to instynkt, który wyrobił w sobie przez dekady walk w poszukiwaniu własnego przeznaczenia. Ale mimo, że mgła rozrzedziła się nieco, w pobliżu nie było widać żywego ducha. Czyżby
Trochę kultury?!
N ie
będziecie się posiadać
ze zdumienia ! Bez dwójki dzieciaków książki Wawrzyńca byłyby co najwyżej zbiorem krótkich opowiadań, wspomnień z przeszłości, a nawet prawdopodobnie wcale by ich nie było. Razem z dziećmi są dwoma pokaźnymi pozycjami na listach bestsellerów. Przynajmniej na szczycie mojej listy. mysły młodszych członków jego rodziny, brud w łazience pozostały po bezeceńskich praktykach Dziedzica (syna) i Potomki (rocznej córki), okrutne losy swoje, gdy jest tłamszony koniecznością wstawania w środku nocy i ponownego układania do snu dzieciaków. Mimo tego, że każdy dzień z dziećmi opisuje niczym bezwzględną walkę z przeciwnościami losu (patrz na przykład próby zaciągnięcia Dziedzica do przedszkola), podkreśla, że mieć dzieci to coś wspaniałego. Właśnie tymi dziećmi Prusky się zachwyca i chce zachwycić też czytelnika. Czytając książkę ma się wrażenie, że napisała się właściwie sama, po prostu wczoraj Wawrzyniec z dziećmi zajmował się tym, przedwczoraj tamtym i po prostu, ot tak- zostało napisane. Talent Wawrzyńca kryje się w tym, że wszystko, co przecież
Wawrzyniec Prusky: Ballada o chaosiku wawrzyniecprusky.blog.onet.pl
zdarzać się musi wszystkim rodzicom, on właśnie z odpowiednią dozą humoru potrafił zebrać w całość i opublikować. Dzięki takim książkom łatwiej zauważyć, że życie jest piękne i ciekawe. Wystarczy być rodzicem. Jest to najpogodniejsza i najbardziej pozytywnie nastrajająca do świata książka, którą zdarzyło mi się ostatnio przeczytać. Polecam wszystkim, którzy chcą uciec jesiennej depresji. Uśmiech przy lekturze gwarantowany.
III Międzynarodowy Festiwal Rekrutacji Permanentnej Nie gonimy za sensacją, żyjemy powoli, od ekshibicjonistów raczej stronimy. Gazeta to tylko jedno z naszych zainteresowań, a każdy z nas ma inne. Lubimy więc spotykać się na piwie i pizzy, dzieląc wiedzą, ciekawostkami, przemyśleniami i kawałkami ciasta. Czasem, dla przyjemności i frajdy nakręcimy sobie film, który trafi na youtube.com/user/BesTiVi1 Jeśli Ci to odpowiada, zapraszamy do nas. Szukamy dziennikarzy, fotografów, rysowników, grafików, webmasterów, operatorów DTP, marketingowców, a na pewno nie pogardzimy i innymi ciekawymi ludźmi. Przyjdź do nas na zebranie we wtorki o 18.30, a powiemy Ci więcej, poznamy się i zaprezentujemy. Możesz też zajrzeć na naszą stronę best.ue.wroc.pl. rys. Tomasz Cieszyński
18 | NGS B.e.s.t. | październik 2009 | best.ue.wroc.pl
Literatura
W
awrzyniec zadebiutował tam, gdzie usiłuje zadebiutować tak ogromna liczba początkujących pisarzy, że kiedy w końcu komuś się uda nie pozostaje nam nic innego jak pogratulować- w Internecie. Jeśli więc do tej pory nie słyszeliście o słynnym Pruskym- możecie sobie wyobrazić to niesamowite „coś”, co musi być w jego tekstach, skoro udało mu się wybić ponad konkurencję ze strony jakichś, lekko licząc, kilku tysięcy blogerów. Mnie Wawrzyniec zachwycił tym właśnie, że jest zachwycający- inaczej mówiąc wśród literatury współczesnej mamy mnóstwo pozycji, których zadaniem jest wstrząsnąć czytelnikiem, ukazać mu brud i bezeceństwa współczesnego świata, okrutne losy bohatera stłamszonego przez życie. Wawrzyniec opisuje co najwyżej wstrząsające po-
k.
Felietuńczyk
Depresario Dwudziesty czwarty października. Jakimś dziwnym, nie do końca zrozumiałym trafem ten dzień zdarza się co roku, co roku również zdarza się w tym samym czasie. Rok w rok coś zwiastuje, acz każdego roku nasza świadomość wypiera tę nieuchronną zmianę, nie pozwalając się doń godziwie przygotować.
rys. Tomasz Cieszyński
W
tym roku jednak Pewna Stacja Telewizyjna (znana z tego, że bloki reklamowe przerywa fragmentami filmów) postanowiła wprowadzić nas w nastrój nadchodzącej zmiany i zaprezentować niesamowite sportowe wydarzenie, zwane także „Walką Stulecia”, „Starciem Gigantów” lub – w mniej oficjalnych kręgach – „Pogonią za Gołotą”. Bo cóż mogłoby konkretniej przysporzyć jesiennej deprechy, niźli pięciorundowa walka, polegająca na obsypywaniu bloku „Zasłużonego Bokserskiego Emeryta” przez „Ostatnią Nadzieję Polaków”? Niewątpliwym plusem randez-vous obu panów było na pewno jego tempo. Zaczynając o dwudziestej trzeciej uwinęli się w pół godziny, dzięki czemu widzom pozostało trochę czasu, który można było przeznaczyć na jakąś odmóżdżającą, półtoragodzinną komedyjkę idealnie wpisującą się w konwencję wieczoru. Tak też czyniąc, przebudziłem się w okolicach pierwszej, dowiadując się od współlokatora, że – jakby na to nie patrzeć – nie upłynęła ni sekunda odkąd się położyłem. A wszystko dlatego, że nastąpiła zmiana czasu z letniego na zimowy. Powinienem był się cieszyć – w końcu godzina gratis w życiu studenta, to nie byle co – jednak mój entuzjazm szybko opadł, ustępując miejsce głębokiej zadumie. Bo cóż to oznacza dla nas, studentów? Godzina dłużej to opium, wyniesienie na piedestał tylko po to, by było z czego spadać. Teraz studenta podnoszącego ciężką, wymęczoną i obolałą od nauki głowę, co ranek będzie zalewał dołujący mrok. Na zewnątrz częściej niż zwykle panować będzie aura iście barowa, słońce natomiast dostrzec będzie można tylko na reklamach proszków do prania, sprawiających, że nasza biel będzie jeszcze bielsza. A propos reklam, te ze szczęśliwą rodzinką zajadającą jogurt z miną „Nasz jogurt ma smak Ambrozji” zostaną zastąpione reklamy leków, suplementów, suplementów diety i suplementów suplementów, sprawiając, że nawet ryba poczuje się chora. Jeśli mówimy już o rybie, to nie można ominąć Wroga Publicznego nr 1 całej IV (czy już może V?) RP, czyli niejakiego Śledzika na stale wpisującego się w traumę dzisiejszej młodzieży, stojąc tam, gdzie niegdyś stała „Buka” z Muminków. Wiadomości o treści „Chcesz usunąć Śledzika?” zostaną zastąpione przez te o treści „Czy chcesz, by Śledzik usunął twoją jesienną deprechę, zali-
rys. Kristèle Pelland / kristele.deviantart.com
Isiek
czył za Ciebie sesję i rozwiał chmury na niebie? To naprawdę działa!”. Już nawet Pan Gąbka nie wydaje się tak żółty, jak kiedyś. Sesja, sesja, sesja i jej nieuchronność. Nie wiem jak starsi, ale my – pierwszaki – na pierwsze objawy jesieni reagujemy trzęsawicą portków przed nadchodzącą Nemezis. Listopad to miesiąc pierwszych kolokwiów, do tego dochodzi krótszy dzień, i niewiadoma, bo przecież nikt z nas nie wie, czego się spodziewać. „Świat się kończy, czas umierać”, jak podśpiewywał kiedyś niejaki Łona. Do tego dochodzi, wpisana w naszą naturę permanentnym mazakiem, nienawiść do poniedziałków, czyli dzień powrotnego wdrożenia się w czekające nas obowiązki. Miejsce akcji: Akademik „Przegubowiec”. Czas: poniedziałek, godzina siódma. bębenki wpadają w zabójczy rezonans, wpuszczając do mej głowy prosty komunikat o treści „Zgiń”. Komunikat wysyłany przez budzik, ten zawsze za wcześnie ustawiony budzik. Jedyne, co każe mi go wyłączyć, to inwektywy rzucane przez współlokatora pod adresem zarówno budzika, jak i mojej poczciwej osoby, opisujące miłość i uwielbienie płynące z jego zacnego serducha. Wyłączam te dzwony piekielne i postanawiam na pięć minut złożyć głowę, bo przecież mam jeszcze czas. Budząc się po „czterdziestopięciominutowych” pięciu minutach dopiero zdaję sobie sprawę z mojego beznadziejnego położenia. Niczym strzała pędzę pod „Przegubowy” prysznic, zauważając, że jakaś życzliwa osoba postanowiła w nocy wpuścić do środka trochę arktycznego powietrza, pozostawiając otwarte na oścież okno. Powtarzając mantrę zadaną mi przez psychologa (Jestem Oazą Spokoju...), myję się pośpiesznie w wiecznie niewyregulowanej wodzie. Czym prędzej wskakuję w pozostawione na ziemi po wczorajszej imprezie, zalatujące dymem papierosowym, ciuchy i lecę na zajęcia. Wykłady z Prawa. Dwie godziny snu na niewygodnym krześle, miast napawania się wygodą akademickiego wyrka, ale trzeba się pokazać – ostatnimi czasy wykładowca jest na mnie cięty. Na zajęcia docieram zmoczony i spóźniony. Perspektywa zaplusowania jak zawsze pozostaje jedynie niezrealizowanym marzeniem, pozostawiając mnie ze słowami wykładowcy „Ekscelencjo, ekscelencja znów zapomniał, na którą są wykłady?”.
Już po wszystkim. Kierujemy się z grupą znajomych w stronę „Słoneczka”, miejsca gdzie nieodwracalnie rozeszły się słowa „posiłek” i „walory smakowe”. Nie narzekajmy jednak, przecież jest tanio – a i da się te specjały przełknąć. Ale jak tu nie narzekać, gdy kolejka stamtąd już niedługo ustawiać się będzie pod Biedronką? Rezygnujemy z obiadu. Głodni, niewyspani, wymemłani i wypluci przez życie wracamy, myśląc tylko i wyłącznie o najbardziej bolesnych formach samobójstwa, gdy nagle, nieopodal nas, coś wyraźnie kontrastuje z otaczającą nas szarą rzeczywistością. W różowym, pociesznym płaszczyku przeciwdeszczowym z jakimś żółtawym misiem skacze malutka, kilkuletnia (ile może mieć - pięć, sześć?) dziewczynka, zaliczając wszystkie napotkane kałuże, nie zważając na ich głębokość czy stan swoich nogawek. Gdzie wszyscy uskuteczniają mniej lub bardziej udany slalom między kałużami, tam ona wskakuje niemal na „bombę”, radośnie rozbryzgując grudki błocka po zabieganych przechodniach, ciesząc się przy tym jak... … Jak dziecko? Zawsze zazdrościłem najmłodszym tego, co większość z nas traci w procesie „Dorastania” – umiejętności cieszenia się z tych rzeczy najmniejszych. Nie pamiętacie już, że kiedyś deszcz był największą radością jaka mogła spotkać nas na dworze? Co z tego, że mama krzyczała i kurowała nas przez dwa następne tygodnie. Z wiekiem coraz trudniej się nasycić, uszczęśliwić, zachęcić do wzięcia kredek w swoje nieumiejętne, zapracowane i utytłane w atramencie dłonie, by pomalować rzeczywistość na jakiś jaskrawy, pozytywny kolor. Znaleźć trzy patyczki, zbudować z nich samolot i latać przez całe popołudnie. Dostać watę cukrową i cieszyć się z niej... … „Jak dzieci”. „Dorośli ludzie, inteligencja przecież, przyszłość narodu, a zachowują się jak dzieci” - dało się usłyszeć od ludzi będących ofiarą naszej spontaniczności. Nim zdążyliśmy się obejrzeć, skakaliśmy wraz z tą małą dziewczynką, ciesząc się przy tym jak przy najlepszych komediach z Leslie Nielsenem. I wiecie co? Biegnijcie dalej tym owczym pędem, kształtujcie swoje kariery i planujcie wyjście z kryzysu gospodarczego, tak też przecież da się żyć, jesienną depresję hodując przez całe życie. Ja lecę po moje kredki.
NGS B.e.s.t. | październik 2009 | best.ue.wroc.pl | 19
Recenzja dla ludzi
Egzystencjalizm
i mordobicie
To mógł być ważny, odważny i nowatorski film, ciekawy głos w dyskusji o „Swoich” i „obcych”, ale pokonał go brak pomysłu scenarzysty. Albo – co pewniejsze i gorsze – za wiele pomysłów producenta.
P
Kuba Knoll,
unkt wyjściowy jest fantastyczny – pokazać stosunek człowieka do obcych, ale nie innej nacji, rasy czy wyznania – do prawdziwych obcych, kosmitów. Dzięki temu unika się tłumaczeń, które mogłyby powstać nam w głowie – „Przecież wszyscy jesteśmy ludźmi”. Tak łatwo być nie może, ambicje twórców zdają się sięgać wyżej – przeprowadzić na nas wszystkich test, jak traktujemy nieznaną nam obcość. Z drugiej strony taki – paradoksalnie – nierealistyczny pomysł jest mocniejszy niż przykład traktowania przez nas zwierząt – kosmici to wszak tradycyjnie stworzenia daleko doskonalsze technologicznie i mentalnie niż my. Pomysł, by wykorzystać konwencję filmu s-f
DziennikNakręcaczy.wordpress.com
też idealny – w końcu w tym gatunki Stanisław Lem pisał swoje wymyślne i przerażające wizje przyszłości, które częstokroć okazywały się prawdą. Bynajmniej nie powodując radości wizjonerskiej autora. Kolejny pozytyw – miejsce. Nie dość, że akcja nie toczy się w USA, które kosmici zwykli najczęściej odwiedzać, to jeszcze jest to Johannesburg. Miasto, które już samo w sobie przeraża, a mi – jako czytelnikowi Coetzeego – kojarzy się przede wszystkim apokaliptycznie. Miasto, które do niedawna stanowiło serce apartheidu, boleśnie realnego starcia swoich – białych z obcymi – czarnymi (chociaż naprawdę, to czarni są w RPA przecież bardziej u siebie). Może też dlatego główny bohater jest Holendrem (przynajmniej sądząc po nazwisku) – pewnego rodzaju symbolem kolonizatorskiej Europy, wyzysku jednych przez drugich. Symboli jest tu zresztą wiele, niesposób ich opisać, a najlepiej przecież samemu odnaleźć. Nawet jeśli więc przedstawianie konfliktów etnicznych, religijnych, poglądowych itp., itd. w formie filmu s-f nie jest za grosz oryginalne (co sądząc po recenzji w Przekroju może być prawdą), to ten film na pewno robi to w sposób bardzo sugestywny i mocny. Realistyczny. Tu jest duża zaleta zdjęć. Łączą one bowiem materiały z kamer przemysłowych, fragmenty dzienników i materiałów z telewizji informacyjnych, reportaży z miejsc zdarzeń przywodzących na myśl „Blair Witch Project” z obrazem z „porządnej” kamery, z ładnymi kadrami i oświetleniem, dużą ilością zbliżeń, które w kinie robią wrażenie. Te różne obrazy nie walczą miedzy sobą, ale się wzajemnie uzupełniają, co dodaje – wraz z zupełnie
Walcz o prawa nie-ludzi na mnuspreadslies.com.
20 | NGS B.e.s.t. | październik 2009 | best.ue.wroc.pl
Dystrykt 9: reż. Neill Blomkamp nieznaną obsadą – realizmu (nie mówiąc już o świetnej kampanii reklamowej, a więc i np. plakatach). Ale… Niestety zawsze musi być to ale. Tylko, że w tym przypadku „ale”, to cała druga połowa filmu. Zdarza się w nim bowiem rzecz niezwykła – z szalenie inteligentnego i przewrotnego zmienia się owa produkcja w głupia amerykańską papkę pełną wyświechtanych schematów, tak efektowych, jak bezsensownych wybuchów, bezrefleksyjności, taniego grania na emocjach i bohaterów – ostatnich sprawiedliwych. Zaczyna być tak głupio, że aż śmiesznie. Ale też trochę żal, bo czuć z tym przypływie komercji (czyżby producent Peter Jackson wlazł na plan i w scenariusz z buciorami?) utraconą szansę na wyjątkowo dobry i poruszający film…
PS
Zainteresowanych odsyłam też do filmu krótkometrażowego “Alive in Joburg” tegoż reżysera, swego rodzaju przedsmak Dyskryktu. Ciekawe uzupełnienie tej lepszej i mądrzejszej strony filmu.
Trochę kultury?!
Potwory
za plecami
Karin Fossum jest nazywana “Królową norweskiego kryminału” i często porównują ją wydawcy, co mnie osobiście drażni, do Henninga Mankella. Nie wiem, czy bym się zdecydowała na książki Fossum, właśnie z powodu tych porównań, gdyby, paradoksalnie, nie pewna niepochlebna recenzja, którą przeczytałam.
A
Magda Pleskacewicz,
Literatura
utor zarzucał książce, że nie jest kryminałem, bo zbyt słabo skupia się na śledztwie, a bardziej na psychice bohaterów. Dziękuję Ci autorze recenzji! Poznałam dzięki Tobie (na razie) dwie naprawdę interesujące powieści. Pierwszy był kryminał “Oko Ewy”, a drugi “Nie oglądaj się”. Akcja “Nie oglądaj się” rozgrywa się w małej wiosce, gdzie, zdawałoby się, wszyscy sąsiedzi znają się, wiedzą o sobie wszystko. Właśnie tam dochodzi do morderstwa, a ofiarą jest lubiana przez wszystkich piętnastolatka. Naga, utopiona, porzucona nad jeziorem. Śledztwo prowadzi doświadczony policjant Sejer z młodym, energicznym Skarrem. Razem muszą przeniknąć do hermetycznej społeczności, gdzie ludzie niechętnie współpracują z policją, a śladów i świadków jest niewiele. To potrafi wzbudzić irytację nawet u spokojnego Sejera. W trakcie śledztwa wychodzą
21-gramów.blogspot.com
na jaw tajemnice, które burzą sielankowy obraz miejscowości. Po przeczytaniu mogę stwierdzić, że Fossum potrafi nieźle opisać zachowanie jednostki czy małej społeczności sąsiedzkiej. Nikogo nie przedstawia jako krystalicznie czystego albo zepsutego do szpiku kości. Pokazuje, że każdy człowiek ma słabości i, że nawet mieszkańców najbardziej spokojnej miejscowości dotykają problemy przemocy w rodzinie, nietolerancji wobec osób niepełnosprawnych, rozpadu rodziny. Widać też, że tragedia nie jest problemem tylko osoby, której się przydarzyła, ona oddziałuje na całe otoczenie – najbardziej na bliższe, ale również na dalszym zostawia jakieś piętno, które można zatuszować, ale nie da się go pozbyć na zawsze. W książce nie ma spektakularnych zwrotów akcji, przy których siedzi się z dziwnym wyrazem twarzy, a mordercę można odkryć wcześniej niż Sejer, mimo
HEY. Elektronicznie
o miłości .
Karin Fossum: Nie
oglądaj się
tego czyta się ją dobrze i nie nudzi się. Od rozwiązywania zagadki morderstwa ważniejsza jest obserwacja ludzkich zachowań, odkrywanie mrocznych sekretów sąsiadów i, co za tym idzie, niszczenie wizerunku bezpiecznej norweskiej wioski. Myślę, że jest to książka dla ludzi, którzy oczekują od kryminałów czegoś więcej niż tylko krwawych opisów morderstw, popełnianych przez psychopatę.
Kiedy przeczytałam, że Hey nagrało świetną płytę, bo prace nad nią upływały w wyjątkowo radosnej atmosferze, pomyślałam, że najwyraźniej dobra energia poczuła zew wiosny i swoim paliwem postanowiła tym razem obdarzyć dojrzałe kapele. Klimat harmonii towarzyszył bowiem nie tylko zespołowi Kasi Nosowskiej, ale też Kazikowi i spółce. Był obecny nawet w Seattle. I wszystkim wyszło to na dobre! Tyle że, o ile Kult i Pearl Jam słusznie postawili na tradycję, to Hey nieco się wyłamał, inwestując w eksperyment i ducha czasu. Co się okazuje? Że warto ryzykować!
S
Muzyka
ingiel promujący wbił się do głów momentalnie, mimo że elektronika napawała lekkim przestrachem i obawą, czy to aby nie zbytnia ekstrawagancja i uleganie dźwiękowym trendom. Szczęśliwie dojrzałość i profesjonalizm zespołu ujawniły się w umiejętności łączenia tradycyjnego wizerunku z innowacyjnym brzmieniem. Nowy Hey jest nieco klubowy, transowy i bardzo świeży. Muzyka nie drażni, a porywa; zaskakuje na tyle przyjemnie, że nie żal zupełnie zerowej obecności grunge’u czy znikomości rocka. To prawdziwa mieszanka progresywna doprawiona bluesem i jazzem, silnie aromatyzowana elektronicznym majerankiem. Jednak tym, co najbardziej ujmuje są niewiarygodnie trafne teksty Kasi No-
Magda Kotowska,
DziennikNakręcaczy.wordpress.com
sowskiej. To wprost fenomenalna żonglerka metaforą pozwalająca głębinom duszy na uzewnętrznienie. Trudno byłoby znaleźć w polskiej muzyce naszych czasów drugą tak błyskotliwą poezję. Jeśli dodamy to tego niższy – doświadczony przyjemnostką pt. „papierosy, kawa, ja”- głos Katarzyny, to otrzymamy mruczący kawałek muzycznej rozkoszy w postaci „Nie Więcej…”. Nie ma na tej płycie przeciętnego utworu. Wszystkie są ciekawe, jeśli nie wybitne („Chiński Urzędnik Państwowy”, „Faza Delta”). Tytułowy kawałek przypomina mi w refrenie rozpasaną młodością manierę krzyku Cool Kids Of Death, a całość kojarzy się z poezją śpiewaną oplecioną latoroślą elektroniki, co jest niezwykle krzepiące, bo udowadnia, że kombinacja subtelnej treści i eksperymen-
talnych z a b a w dźwiękiem j e s t możliwa! Innowacyjny Hey brzmi refleksyjnie i bardzo energetycznie, Hey: Miłość! Uwaga! nowocześnie Ratunku! Pomocy! i tradycyjnie ponadczasowo. Jest upragnionym porywem wiosny tej jesieni. Za takie muzyczne prezenty składamy dzięki.
NGS B.e.s.t. | październik 2009 | best.ue.wroc.pl | 21
rys. Milena G贸rska
Chcesz uciec Uciekasz Chowasz się szybko Chowasz się ciągle Chowasz się w sobie Bo uciekasz do siebie
Ona Anna M.
Nie chcesz tu istnieć Nie widzisz tej karmy Nie czujesz tych ludzi Nie rozumiesz ich chłodu, wyścigu i złości
z Tobą?
Tak bliska zarazem… ...Dla mnie najbliższa...
różna
Bo ciszy spokoju i ciepła Wciąż pragniesz Bo tak daleko Twa wyspa Bo oddalona jesteś od świata Bo od mego świata tak inna, tak sprzeczna, przeciwna i
Bo nie chcesz tu istnieć Bo nie widzisz tej karmy Bo nie czujesz tych ludzi Bo nie rozumiesz ich chłodu, wyścigu i złości
Bo Ty Chcesz uciec Bo Uciekasz Bo chowasz się szybko Bo chowasz się ciągle Bo chowasz się w sobie Bo uciekasz do siebie
Dlaczego zostać chcę
Ciszy spokoju i ciepła wciąż pragniesz Tak daleko Twa wyspa Oddalona jesteś od świata Od mego świata tak inna, tak sprzeczna, przeciwna i różna
Trrzymaj poziom! zy jp ozi om !
!
rys. Milena Górska
r y rz TTTrzymaj poziom!
m o zi po m! j zio a m po zy maj
ma
wiec
Zbycho
Raz jak Wienia Pietrowycz miał wory pod ocza- mi, to potem 3 dni je wy- nosił na wysypisko.
mazia