B4mag 03

Page 1

Kultura. Architektura. Ekologia. Nowe spojrzenie na miasto.

egzemplarz bezpłatny szlachetny offset czy matowa kreda, wybór należy do Ciebie


B4mag. 03 Strona: 1 / 14

Na zdjęciu: Maciej Grześkowiak

Z kultura do studentów: www.apk.wsg.b yd.pl

Tekst: Bogdan Dondajewski | Znaki: 8171

Dombrowicz myśli też o przeniesieniu modelu

Bogdan Dondajewski: Czyli nie ma problemu

sowało miasto, to zwyczajnie nabieram podej-

stypendiów sportowych na grunt kultury. Wspar-

dyslokacji tych środków, a raczej ich braku?

rzeń. Jeśli jednak zgłoszą się do mnie młodzi lu-

cie obejmie młodych artystów, na przykład z Li-

Maciej Grześkowiak: Tak, to jest nasz generalny

dzie, na przykład z gotowym materiałem na płytę,

ceum Plastycznego, ale nie tylko. Pod uwagę bę-

problem. Co roku wydatki na kulturę stanowią 2,6

którym trzeba tylko pomóc w jej wydaniu, i kiedy

dziemy brać wszystkich, również wybitnych twór-

procent budżetu miasta. Na szczęście z roku na

ich kawałki można już usłyszeć w radiu, to jest to

ców z kręgu street artu. Jesteśmy już naprawdę

budżet się zwiększa, a co za tym idzie rosną kwo-

dla mnie sytuacja uczciwa. Biblioteki w naszych

bliscy wprowadzenia tego modelu.

ty przeznaczane na kulturę. I wiele z nich doty-

szkołach są przecież pełne dzieł lokalnych współ-

czy działań młodych. Jak widać, to wciąż za mało.

czesnych twórców, które wydano za pieniądze

Bogdan Dondajewski: Mimo to są jeszcze insty-

z miejskiej kasy. Powie ktoś „to wspaniale”, ale…

tucje w mieście, które sprawiają wrażenie, że

Bogdan Dondajewski: A co z kwestią: wydawać

jest jedno „ale”. Tych książek nikt nie czyta. I nie

Rozmowa z Maciejem Grześkowiakiem,

realizują tylko założenia programowe…

ponad milion złotych na promocję Smooth Festi-

jest to wina słabego zaangażowania miasta, ale

zastępcą prezydenta Bydgoszczy

Maciej Grześkowiak: Tak? Jakie?

valu, czy przeznaczyć te pieniądze na kilkana-

po prostu znikomej wartości tych „dzieł”.

ście, kilkadziesiąt równie ciekawych, ale zdecyBogdan Dondajewski: Miejski Ośrodek Kultury

dowanie mniejszych inicjatyw?

Bogdan Dondajewski: A co z poparciem Torunia

na przykład...

Maciej Grześkowiak: Zacznijmy od tego, że Smo-

w staraniach o tytuł Europejskiej Stolicy Kultu-

Maciej Grześkowiak: Pamiętajmy, że MOK ma

oth Festival jest przedsięwzięciem wyjątkowym,

ry 2016?

Bogdan Dondajewski: Dzięki Internetowi i te-

dwa oblicza. Z jednej strony jest miejscem spo-

największym pod względem wydatków miasta.

Maciej Grześkowiak: Kwestia

lewizji mamy coraz większy dostęp do rozrywki.

tkań twórców starszego pokolenia, a to przecież

Ale trzeba też pamiętać, że sama Agora przezna-

nia Bydgoszczy w ten projekt jest ciągle otwar-

Maleje natomiast zainteresowanie kulturą wy-

też są twórcy. No i z drugiej strony MOK to tak-

cza na jego promocję pakiet wart 4-5 milionów.

ta, co nie oznacza, że musimy poprzeć wniosek

soką. Niestety, również w Bydgoszczy...

że DrumsFuzje, Instytut Muzyki Miejskiej i warsz-

Oznacza to, że za milion złotych miasto dostaje

toruński. Od wielu miesięcy rozmawiamy bo-

Maciej Grześkowiak: Dzisiaj, z punktu widze-

taty filmowe Sautera i Cuske, których zaliczono

świadczenia promocyjne, jak na bydgoską impre-

wiem o… zgłoszeniu kandydatury Bydgoszczy.

nia ratusza, wszystko zależy od zarządzających

przecież do grupy pięciu najzdolniejszych twór-

zę, wręcz niewyobrażalne. Tak, z punktu widzenia

Przygotowaniom do tego służyły nie tylko ana-

instytucjami czy przestrzenią kultury w naszym

ców dokumentu w Polsce. Obaj docelowo znajdą

Bydgoszczy nasze zaangażowanie jest spore, ale

lizy materiałów, koncepcji ESK, ale także wizyty

mieście i od tego, jak potrafią do młodzieży do-

się w Orle, gdzie wyselekcjonują grupę 15 osób,

niezwykle korzystne. Dlatego też strategia pro-

w Ministerstwie Kultury czy w zeszłym tygodniu

trzeć i prowadzić z nią dialog. Bo jeśli popatrzy-

z których - mam taką szczerą nadzieje - powsta-

mocji miasta ma się opierać właśnie na tego typu

udział przedstawicieli ratusza w konferencji z oka-

my na Teatr Polski i to, co Paweł Łysak robi z wyj-

nie środowisko tworzące i dyskutujące o doku-

dużych imprezach.

zji 25-lecia idei ESK. Tak, tak… przedstawiciele

ściem do młodzieży - na uczelniach, z debatami,

mencie. Przestrzeń MOK-u nie jest więc ukie-

poprzez różne narzędzia graficzne czy ciekawe

runkowana tylko na uznanych już twórców. Ow-

Bogdan Dondajewski: To bardzo kontrowersyj-

z ekspertami, przedstawicielami miast organiza-

zwiastuny spektakli - to widać, że instytucja kul-

szem, oni tam są i będą, ale swoją obecnością

ne działanie, bo grom lokalnych twórców wręcz

torów oraz ich doświadczenia i wskazówki były

tury może skutecznie prowadzić dialog z młodzie-

mają przyciągać młodych.

oczekuje wsparcia, którego w takim razie nie

dla nas bardo inspirujące. Hurra optymistów, za-

otrzyma…

nim podchwycą tę ideę, zachęcam jednak do

Bogdan Dondajewski: Co roku pojawiają się za-

Maciej Grześkowiak: Są przykłady instytucji, któ-

gruntownego zgłębienia koncepcji ESK. Nie jest

Bogdan Dondajewski: Owszem. Tylko że to jest

rzuty wobec systemu dotacji dla inicjatyw od-

re doskonale radzą sobie z mniejszym wspar-

to bowiem zwykły konkurs z nagrodą w postaci

jeden teatr...

dolnych. Często słusznych, bo dlaczego wspar-

ciem, a jest o nich głośno. Spójrzmy na Mózg,

tytułu i półtora miliona euro. To nie są też żad-

Maciej Grześkowiak: OK. Ale robimy jeszcze Noc

cia nie dostaje organizator przeglądu interesu-

gdzie oczywiście wiele działań dotuje miasto, ale

ne zawody, w których stawką jest wygranie wy-

Muzeów, gdzie nagle, w ciągu jednej nocy, na wy-

jącego kina niezależnego, ale organizator wy-

z drugiej strony jest to przykład środowiska, któ-

ścigu. Mówimy o opracowaniu koncepcji przemia-

stawę przychodzi nie sto, dwieście, a tysiące mło-

stępu wokalnej grupy seniorów z Lwowa już

re samo zrobiło spory ferment wokół siebie. Przy-

ny kultury w mieście na dziesiątki lat i przemia-

dych widzów. Kultura jest jednym z oblicz Byd-

tak. I to mimo że jego wydarzenie będzie miało

znam, że najtrudniejsze chwile przeżywam, gdy

ny miasta z jego mieszkańcami właśnie poprzez

goszczy na przyszłość, i oczywiście tego typu

zdecydowanie mniejszą widownię niż pierwsze.

przychodzi do mnie twórca przekonany o wielko-

kulturę.

działań potrzeba nam więcej. Temu ma więc słu-

Maciej Grześkowiak: To nie tak, bo dajemy na

ści swojego dzieła z prośbą o jego wydanie i kol-

żyć opracowany od podstaw zupełnie nowy mo-

jedno i drugie. A gdyby spojrzeć na listę inicjatyw

portaż. A mi się wydaje, że wielkość sztuki i po-

Bogdan Dondajewski: Przynam, że to zaskaku-

del centrum czy ośrodka kultury, który powsta-

objętych wsparciem z budżetu miasta, to byłoby

pyt na nią powinien weryfikować rynek. Jeśli dzie-

jąca deklaracja. Pytanie tylko, czy realna?

nie w miejscu kina Orzeł.

tego naprawdę sporo. Wspieramy przecież akcję

ło jest dobre, to sprzeda się bez pomocy publicz-

Maciej Grześkowiak: Jest to fascynujący pro-

„Kolorowej Szkoły” Grzesia Pleszyńskiego. Rów-

nej. To trudne, bo mówimy o twórcach przekona-

jekt, o którym mógłbym mówić długo. Ale biorąc

Bogdan Dondajewski: Wciąż jednak nie widać

nież Stumilowy Las ze swoimi działaniami jest

nych o swojej wielkości, często bardzo ambitnych

pod uwagę doświadczenia takich miast jak Lille,

w tej strategii przysłowiowego haczyka na mło-

w dużej mierze finansowany z budżetu miasta.

i wrażliwych. Oczywiście tworzących wspania-

Linz, Essen czy za pewien czas Koszyce oraz do-

dych.

Dzięki wsparciu Urzędu Miasta powstały między

łe rzeczy, ale jednak rzadko przebijające się poza

ceniając wszystko to, co wokół kultury stało się

Maciej Grześkowiak: Dyskutujemy na przykład,

innymi płyty Extasy Project Trio, doskonale zna-

mury lokalnej galerii, czy szkolnej biblioteki.

i dzieje w mieście - Wyspa Młyńska pełna muze-

czy wizerunek Wyczółkowskiego powinien po-

nego projektu Rafała Gorzyckiego. Tak samo było

jawić się na T-shirtach? Tak, powinien, i poja-

z George Dorn Screams i zespołem Ptaky. Mówi-

Bogdan Dondajewski: I nie jest to wina miasta,

Akademii Muzycznej i filharmonii, a także wie-

wił się już nawet na próbnej serii. Przyznam, że

my o kilkudziesięciotysięcznych dotacjach dla fa-

a zwyczajnie jakości tych dzieł?

lu młodych twórców - to Bydgoszcz ma szansę

marzy mi się, aby takie koszulki były równie po-

scynatów sztuką ulicy i graffiti. Inną sprawą jest,

Maciej Grześkowiak: Powiem wprost: kiedy

na tytuł ESK… Na szczegóły poczekajmy jednak

pularne, jak te z wizerunkiem Che. Prezydent

że na kulturę zawsze będzie nam brakować.

twórca nie ma nic, a chce żeby wszystko sfinan-

jeszcze kilka chwil… •

żą i zapełniać nią swoją przestrzeń.

zaangażowa-

bydgoskiego ratusza byli tam obecni, a rozmowy

ów, Centrum Kultury, żywotność teatru, opery,


B4mag. 03 Strona: 2 / 14

ich koncertach bawiła się jak największa grupa ludzi. Do supportów zgłaszają się najczęściej lokalni i mniej znani artyści. A w ich przypadku muzyka jest bardzo różnorodna. Poza tym przy okazji juwenaliów staramy się zawsze organizować coś

Tekst: Katarzyna Idczak | Znaki: 7445

więcej. Jak na przykład wystawę studenckich prac czy pokazy filmów. – Dobieramy repertuar, który będzie atrakcyjny dla maksymalnie szerokiego grona publiczności. Na Uniwersytecie Technologiczno-Przyrodniczym studiuje ponad 10 tysięcy studentów i trudno przy takiej liczbie trafić w indywidualne gusta – tłumaczy Karolina Gierszewska, przewodnicząca uczelnianej rady samorządu studenckiego UTP w Bydgoszczy. – Czasem nie o to chodzi, aby było ambitnie i wysoko. Podczas juwenaliów studenci mają się odprężyć przed sesją. Z drugiej strony media kreują mocno przerysowany wizerunek żaka. Ale najbardziej niepokojące jest to, że na juwenaliach grają wykonawcy, którzy z równie wielkim

Jeśli juwenalia (łac. igrzyska młodych)

Społeczeństwo stawia studentom wysokie wy-

W ubiegłym roku samorząd Uniwersytetu War-

aplauzem przyjmowani są na miejskich i wiejskich

mają być odzwierciedleniem studenckiej kultury,

magania. Wielu „dorosłych” Polaków argumen-

szawskiego zaryzykował i do występu w głów-

imprezach masowych. Wśród nich Doda, Stachur-

to pojawia się pytanie, jaka to powinna być

tuje, że skoro młodzi kształcą się za darmo,

nym koncercie zaprosił artystów rozpoznawal-

sky czy niejaka Gosia Andrzejewicz. Nie dalej niż

kultura – masowa czy wysoka?

a w przyszłości mają budować elitę kraju, to już

nych tylko w wąskich kręgach muzykomanów.

trzy lata temu na koncercie disco polo, którego

Reputacja studentów cierpi, kiedy bawią się przy

teraz powinni reprezentować wyższy niż prze-

Na scenie nie zabrakło różnorodności – było tro-

gwiazdą był zespół Boys, pojawiła się rekordowa

muzyce disco polo, zbierają pieniądze na ulicach

ciętny poziom kultury. Przy takim założeniu nic

chę elektro jazzu z kontrabasem, trąbką, fortepia-

liczba bydgoskich studentów. 10 tysięcy osób plą-

albo organizują „zalewane” imprezy.

dziwnego, że obserwatorzy studenckich imprez,

nem. Trochę brzmień folkowych i przedstawienie

sało przy nieskomplikowanych rytmach i prostych

a przede wszystkim tej największej – juwenaliów

muzyczne z mimami. Nikt się nie skarżył, że spo-

tekstach, deklarując jednocześnie, że tak napraw-

– krzywią się na widok podchmielonych studen-

śród gwiazd wieczoru – Parov Stelar z Austrii, Oi

dę nie słucha tego na co dzień, a zabawa to tyl-

tów z kuflem piwa w dłoni. Burzą się, kiedy na uli-

Va Voi z Wielkiej Brytanii, Andrzej Smolik i jego

ko żart.

cach i rondach zaczepiają ich żacy w śmiesznych

zespół – większa część widowni kojarzyła tylko tę

przebraniach i proszą o grosik.

ostatnią…

Wrocław 2008. W„Gazecie Wyborczej” czytamy:

– I właśnie w tym kierunku będą szły zmiany.

Urzędu Miasta Torunia wynika, że studenci i po-

„Zniszczone auta, powyrywane znaki drogowe,

Kontrimpreza stanowi alternatywę dla tych, któ-

zostali mieszkańcy wybierają bardzo podobny

zaśmiecone miasto, pół tysiąca wylegitymowa-

rzy nie mają ochoty na konsumowanie popkultury

zestaw kulturowych ulubieńców. Kiedy zapyta-

nych osób i kilkanaście zatrzymanych przez poli-

i wybierają coś z kręgu własnych zainteresowań

liśmy studentów, jaki zespół ma zagrać na kon-

cję – to nie obraz po burdzie pijanych pseudokibi-

– ocenia dr hab. Tomasz Szlendak, kierownik Za-

cercie podczas ich święta, najczęściej wymieniali

ców, lecz po wesołej zabawie studentów”.

kładu Badań Kultury Instytutu Socjologii Uniwer-

Feel. Być może dla wielu osób zatroskanych sta-

sytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu.

nem kultury studenckiej będzie to przerażające,

– Z badań, które przeprowadziliśmy dla Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego oraz dla

Studenci Politechniki Wrocławskiej w przeddzień

ale takiego samego wyboru dokonali pozosta-

juwenaliów zorganizowali Wielkie Grillowanie

A jak w naszym regionie podoba się pomysł za-

li mieszkańcy. Tym natomiast, co wyróżnia stu-

przed akademikami. Zabawa wymknęła się spod

adaptowania kultury wysokiej do programu juwe-

dentów, jest ich wszystkożerność kulturalna. Wy-

kontroli, a następnego dnia w ulicznym pochodzie

naliów?

bierają Feel, ale mogą też posłuchać muzyki Cho-

wszystkich uczelni uczestnicy imprezy solidaryzo-

pina. Chodzą do kina na „American Pie” i równie

wali się z ukaranymi kolegami: „Tak politechni-

– Juwenalia, na których zagrałyby tylko alterna-

chętnie sięgają po bardziej ambitne kino niezależ-

ka studiuje, reszta to ch...”, „Juwe, juwe, juwena-

tywne, niszowe zespoły, nie sprawdziłyby się –

ne, na przykład filmy Gusa Van Santa – opisuje

lia, kto nie poje, ten kanalia”. Ktoś powie – prze-

mówi Jakub Stanowski, przewodniczący samo-

dr hab. Tomasz Szlendak.

jaskrawiony przykład. Ale nikt nie zaprzeczy, że

rządu studenckiego UMK. – Niemniej każdego

płynną podstawą wszystkich juwenaliów jest

roku staramy się wprowadzać przynajmniej jede-

Model polskiego studenta przechodzi transforma-

alkohol. Pewnie dlatego większość koncertów

n-dwa zespoły reprezentujące nowe trendy mu-

cję. Niewielu jest takich, którzy oddają się tylko

i atrakcji organizowanych podczas święta ża-

zyczne. Trzeba też wspomnieć, że przez cały czas

i wyłącznie naukowym uniesieniom. Współczesny

ków przypomina rubaszne dożynki. W reakcji na

studenci realizują się w różnej aktywności kultu-

student pomiędzy zajęciami na uczelni chodzi do

problem przed szereg wysuwają się samorządy

ralnej. Same juwenalia to święto zabawy, a nie

pracy, walczy o staż, nierzadko rezygnuje z trybu

uczelniane, które w kulturze wysokiej widzą ratu-

kultury wysokiej. Zresztą bardzo trudno ją zdefi-

nauki dziennej na rzecz studiów zaocznych. Zde-

nek dla dobrego imienia swojej braci.

niować.

waluowała się też wartość dyplomu. Licencjat i ty-

– Chcemy złamać stereotyp, że impreza studenc-

Na studenckich forach internetowych nie sposób

ka to piwo, głośna muzyka i nic więcej – Maciej

nie zauważyć, że sami zainteresowani są już znu-

Albinowski, koordynator poznańskich juwenaliów

dzeni ciągle powtarzającym się repertuarem. Od

– Nie ma już czegoś, co w czasach PRL-u czy jesz-

deklaruje zmiany na łamach magazynu „Eurostu-

lat z juwenaliowych scen nie schodzą najpopular-

cze w latach 90. szumnie nazywano kulturą stu-

dent”.

niejsi polscy wykonawcy: T.Love, Hey, Lady Pank,

dencką. Obserwujemy tu efekt roztworu – tłu-

Kazik czy Big Cyc. Z każdym rokiem mniejsze wra-

maczy dr hab. Tomasz Szlendak. – W Polsce stu-

I zapowiada, że juwenalia w Poznaniu mają być

żenie robią koncerty takich zespołów jak Happy-

diuje obecnie ponad 2 miliony osób, które wy-

odtąd organizowane pod hasłem dobrych koncer-

sad, Habakuk czy Vavamuffin.

wodzą się ze wszystkich rejonów struktury spo-

tuł magistra to załącznik do CV, a nie mocny argu-

tów i ambitnych wydarzeń. Wśród nich znajdzie

ment w walce o zatrudnienie.

łecznej. Prócz dzieci wykształconej elity na stu-

się miejsce na cykle spotkań kulturalno-nauko-

- O gustach się nie dyskutuje – komentuje Michał

dia przyjeżdżają też ludzie z mniejszych miejsco-

wych i Artenalia, czyli nowatorski pomysł na festi-

Ratajczak, przewodniczący samorządu studenc-

wości, ze wsi, dzieci robotników, osób ze średnim

wal przygotowywany przez studentów uczelni ar-

kiego Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego w Byd-

i wyższym wykształceniem. Nie wszyscy w swo-

tystycznych, który będzie obejmował pokazy tań-

goszczy – W ubiegłym roku udało nam się trochę

ich domach mieli kontakt z tzw. kulturą elitarną,

ca, happeningi i wystawy. Wszystko wskazuje na

zmienić standardowy repertuar i zaprosiliśmy bry-

a więc konsumują taką, która jest im bliska. Oso-

to, że pomysł się przyjął, bo w 2010 roku startuje

tyjską kapelę Apollo 440. Przy wybieraniu zespo-

by z elitarnym gustem „rozpłynęły się” w tym, co-

już trzecia edycja tej imprezy.

łów - gwiazd pierwsza zasada jest taka, aby na

raz większym liczebnie, studenckim roztworze. •


B4mag. 03 Strona: 3 / 14

Opracowali: Agata Zwolanowska, Sławomir Richert,

szczepiać, wchłaniać i próbować nawiązywać kon-

Arkadiusz Hapka | Znaki: 27831

takt z teraźniejszością, z tym, co tu i teraz, ponieważ inaczej będzie kompletnie oderwana od soków życiowych. Sławek Richert: Jednak w okresie początków kina od teatru zaczęto wymagać czegoś więcej. Natomiast teraz teatr zaczyna przypominać repertuarowo obyczajowość telewizyjną.

Młode pokolenie w kontekście

Arek Hapka: Jak dotrzeć do młodego pokolenia

Sławek Richert: Kiedyś kulturę wysoką definio-

Łukasz Chotkowski: Co to znaczy?

kultury wysokiej to temat dyskusji,

i czy ludzie między 18. a 24. rokiem życia inte-

wały takie instytucje jak opera, teatr, filharmonia,

Arek Hapka: Wykorzystanie w Teatrze 6. piętro

do której zaprosiliśmy

resują się kulturą wysoką? Czy w niej uczestni-

które prezentowały wielkie dzieła, trudne i często

w spektaklu „Zagraj to jeszcze raz Sam” gwiazdy

czą?

zarezerwowane dla elity.

telewizyjnej, jaką jest Kuba Wojewódzki.

klubem Mózg, Monikę Kosteczko-Grajek,

Sławek Richert: Chciałbym, aby nasza dyskusja

Łukasz Chotkowski: Uważam, że twierdzenie, że

Łukasz Chotkowski: Ale to jest zupełnie inna

kuratorkę Muzeum Okręgowego,

poruszyła dwie płaszczyzny tej relacji: dobór re-

teatr jest kulturą wysoką, przeznaczoną dla elit,

rzecz. Teatr 6. piętro jest teatrem prywatnym,

Ewę Gruszkę, muzyka i wykładowcę WSG

pertuaru oraz marketing za pośrednictwem no-

jest zużyte i zamykające. W teatrze anglikańskim

komercyjnym, nastawionym na celebrity show.

wych mediów.

oczywiste było, że teatr jest dla wszystkich. Sta-

Z tego, co słychać, ma swoją publiczność, co zna-

Monika Kosteczko-Grajek: Ja rozpocznę bardziej

wianie sprawy w ten sposób, że coś jest wyso-

czy, że odpowiada na pewne gusta. I OK.

od strony praktycznego doświadczenia. Prowa-

kie i wmawianie młodzieży, że ona tego nie zro-

Arek Hapka: Tak, ale wykorzystanie gwiazd te-

dziłam ostatnio zajęcia z młodzieżą licealną w ra-

zumie, jest pyszne, inteligenckie; udupiające. In-

lewizyjnych, gwiazd telenowelowych ma miej-

mach lekcji muzealnej. Zauważyłam, że najbar-

stytucje, które tak uważają, nie szanują i odbiera-

sce również w teatrach ambitnych. Ile w tym jest

dziej interesujące dla nich były informacje o zmia-

ją sobie widza. Byłem ostatnio w Teatrze Wielkim

prawdy, wykorzystania ich talentu i wizerunku?

nie statusu społecznego artystów w epoce rene-

na operze Michała Zadary. Bilety są wyprzeda-

Może jest to czysty marketing?

sansu, szczególnie o ich bogaceniu się i zyskiwa-

ne na wszystkie spektakle, a na widowni średnia

Artur Maćkowiak: Dla mnie jako odbiorcy jest

niu pozycji współczesnych gwiazd. To ich zafa-

wieku to 30 lat. W Teatrze Polskim w Bydgoszczy

to bez znaczenia, jeżeli aktor dobrze gra, to jego

scynowało, było dla nich zaskakujące. Uświado-

mamy cały przekrój publiczności, jednak dużą gru-

udział w serialu nie narusza w żaden sposób

miłam sobie, że wszystko, co się łączy z komer-

pę stanowią młodzi ludzie. Niektórzy przychodzą

struktury spektaklu. Poza tym ja nie oglądam te-

cją, to, co obraca się wokół pieniądza intryguje,

na spektakle po kilka razy. To, co udało się w te-

lewizji i czasami nawet nie zdaję sobie sprawy, że

jest kodem, według którego ci licealiści ocenia-

atrze w Bydgoszczy po przyjściu dyrektora Pawła

aktor, który gra w teatrze, jest przy okazji gwiaz-

ją wartość świata. Nie chcę generalizować, na

Łysaka to to, że zmieniła się publiczność.

dą telewizyjną.

pewno jest część alternatywna tej młodzieży, ale

Arek Hapka: Ta nowa publiczność zaistniała już

Arek Hapka: Teatr Polski w Bydgoszczy odniósł

większość mocno zainteresowana jest pieniędz-

z przyjściem dyrektora Orzechowskiego.

duży sukces na polu przyciągania młodych do od-

mi. W czasie tego spotkania zaczęli wypytywać,

Łukasz Chotkowski: Nie wiem dokładnie, jaka

bioru kultury wysokiej. Będę trzymał się tego po-

czy dziś też to jest możliwe. Wtedy podałam im

była atmosfera, wiem jaki był repertuar, ale na-

jęcia, żeby odróżnić ją od tego, co masowe i miał-

przykład Sasnala. Jest to jedna z metod, jakimi

turalnie to on zaczął wprowadzać nowe tematy

kie. Jak myślisz, z czego wynika ten sukces?

można młodym pokazywać sztukę, chociaż kon-

do teatru w Bydgoszczy, bo pojawił się festiwal

Łukasz Chotkowski: Myślę, że to dlatego, że mło-

trowersyjna, bo przecież w sztuce nie o to cho-

Prapremier.

dzi zobaczyli, że teatr to nie jest tylko miejsce, do

dzi. Nie jestem pewna, czy kultura wysoka powin-

Arek Hapka: …i wokół tego zaczęło pojawiać się

którego trzeba przyjść we fraku, ale że można też

na być w ten sposób reklamowana. Generalnie są

mnóstwo młodych ludzi.

inaczej i że mówi się tam do nich językiem współ-

dwie koncepcje postrzegania tego, jak dziś funk-

Łukasz Chotkowski: I wspaniale. Mam dość po-

czesnym, o sprawach, które ich dotyczą i intere-

cjonuje kultura wysoka. Jedna mówi, że już jej nie

glądu, który Polsce często się pojawia, że pu-

sują. I doszło do dialogu. Paweł Łysak, obejmu-

ma, że została wchłonięta przez kulturę popular-

bliczność jest głupia, niewykształcona i nie jest

jąc dyrekcję, przyniósł ze sobą ideę projektów, to

ną i przez nią przemielona. Według mnie kultura

w stanie pewnych rzeczy zrozumieć. Widz potra-

znaczy obudowanie spektakli serią imprez towa-

wysoka istnieje, dopóki są ludzie, którzy uważają,

fi wszystko zrozumieć, przyjąć, jeśli się do niego

rzyszących a skoncentrowanych wokół pokrew-

że powinni znać dzieła artystów z tzw. kanonu –

dotrze, jeśli się z nim rozmawia i nie traktuje się

nych tematów. Wpłynęło to na to, że teatr nawią-

to znaczy, że ona istnieje, ponieważ część społe-

go jak imbecyla, do którego głosi się z katedry fi-

zał współpracę z ludźmi, z uniwersytetem, WSG,

czeństwa nadal się do niej odnosi. Ale młodzież w

lozoficzne tezy, tylko prowadzi się z nim dialog.

Radiem PiK, Mózgiem, który wniósł do tej relacji

tej kwestii jest zagubiona.

Bydgoszcz jest tego przykładem – tu jest genial-

swoją anarchistyczną energię. To samo dotyczy

Arek Hapka: No właśnie, czy dziś kultura wyso-

na publiczność, gotowa na eksperymenty, rozmo-

plastyków z bwa, którzy także zaczęli regularnie

ka jeszcze istnieje?

wę. Każda instytucja kulturalna powinna prowa-

pojawiać się w teatrze. Aktorzy grający u nas to

Artur Maćkowiak: Nie wiem, musielibyśmy so-

dzić dialog z odbiorcami, nie powinna się zamy-

bardzo otwarci ludzie. Część z nich przygotowu-

bie pewnie jakąś definicję wytyczyć – co tą kultu-

kać na żadne ze zjawisk we współczesnej kultu-

je młodych ludzi do szkół teatralnych. Mieszkańcy

rą wysoką jest, a co nie.

rze – czy też popkulturze – tylko powinna je prze-

Bydgoszczy grają w naszych spektaklach.

Artura Maćkowiaka, zarządzającego

oraz dramaturga Teatru Polskiego, Łukasza Chotkowskiego.


Na zdjęciu: Monika Kosteczko-Grajek Asystent w Dziale Sztuki Muzeum Okręgowego im. Leona Wyczółkowskiego w Bydgoszczy, zajmuje się designem i sztuką multimedialną, doktorantka UMK w Toruniu. Na zdjęciu: Artur Maćkowiak Muzyk, performer, animator kultury. Współtworzy zespoły Potty Umbrella i Something Like Elvis. Od 2004 r jest odpowiedzialny za działalność kulturalną Klubu MÓZG w Bydgoszczy.

Artur Maćkowiak: Nie, ja myślę, że takie miejsce mogłoby spokojnie funkcjonować przy teatrze. Monika Kosteczko-Grajek: My też mieliśmy taki projekt, ale program, który umożliwił nam rewitalizację, uniemożliwia nam z kolei na kilka lat prowadzenie dodatkowej działalności komercyjnej. Interdyscyplinarność.

W zeszłym roku miała być kawiarenka na pomoście przy Czerwonym Spichrzu, w którym mieści

Sławek Richert: Pojawiła się interdyscyplinarność.

się Galeria Sztuki Nowoczesnej, może w tym lub

sztuką - to są normalni ludzie, którzy dzięki temu,

Łukasz Chotkowski: Tak, bardzo zależało mi na tym, żeby teatr wyszedł z getta teatralnego i żeby łączył

następnym roku się uda. Urząd Miasta próbuje

że robią to, co robią, i dzięki wytrwałości i konse-

ze sobą różne sztuki, żeby rozpychał się, żeby próbował znaleźć nowe drogi.

nam pomóc w tej kwestii.

kwencji dotarli do takiego miejsca, w którym w tej chwili są. Naprawdę każdy może się za to wziąć

Artur Maćkowiak: Jako stowarzyszenie właśnie napisaliśmy projekt do miasta o wsparcie finansowe na Artysta jest człowiekiem, nie pomnikiem.

i spróbować to robić.

z przypadku załapuje się na nie. Kiedyś myślałem, że bardzo niewiele osób zwraca uwagę na to, co wisi

Ewa Gruszka: Do tej pory na ogół instytucje sku-

Facebook.

u nas na ścianach. Okazuje się, że się myliłem. Ludzie interesują się tymi pracami, rozmawiają o nich, wy-

piały się na poszukiwaniu środków do realizacji

rażają swoją aprobatę lub krytykują je. Czyli te wystawy nie spełniają tylko funkcji dekoracyjnej. Część

celów. Co byłoby, gdyby odwrócić myślenie i za-

Sławek Richert: (pytanie do Artura Maćkowiaka)

prac wystawianych w Mózgu znalazło nawet swoich nabywców. Czyli rzeczy kiedyś dziejące się tylko

stanowić się, jakie nowe cele możemy sobie za-

Jesteś przedstawicielem klubu, który latami wy-

w galeriach sztuki zaczynają funkcjonować też w klubach, takich jak chociażby Mózg. No i dobrze, że

łożyć? Na przykład zintegrować artystę z publicz-

różniał się ambitnym repertuarem sztuki ekspe-

tak się dzieje. Jeśli chodzi o koncerty, to czasy są takie, że sam fakt tego, że odbywa się jakiś koncert,

nością. Przecież ten artysta nie jest kimś, kto wy-

rymentalnej, tymczasem ostatnio uczestniczyłem

nie jest jeszcze wystarczającym powodem, żeby ludzie na niego zechcieli pójść. Duża oferta koncerto-

łącznie siedzi we fraku gdzieś wysoko na estra-

w koncercie muzyki eksperymentalnej w łódzkiej

wa, nawet w samej Bydgoszczy, zmusza do selekcjonowania tych propozycji. W Mózgu większość kon-

dzie. Gdy pytam młodych ludzi, z czym im się ko-

filharmonii. Taki Mózg w filharmonii.

certów grają wykonawcy praktycznie nieznani, a do tego dochodzi muzyka, której do popularnej zali-

jarzy słowo kompozytor, to mówią, że z kimś, kto

Artur Maćkowiak: Powstaniu Mózgu towarzy-

czyć nie można. Niestety liczba osób, które są w stanie zaryzykować pójście na koncert i zakup biletu

już dawno nie żyje, z pomnikiem. Trudno się temu

szyła myśl głównie o sztuce eksperymentalnej,

na zespół, którego nie zna i jeszcze nie do końca może przewidzieć, co się na takim koncercie wydarzy,

dziwić, skoro dość rzadko promuje się nową twór-

ale sytuacja materialna zmusza nas do pewnych

jest bardzo wąska. W związku z tym wprowadziliśmy teraz taki system na weekendy, że wszyscy płacą

czość. Może warto pokazywać, że artysta jest

ustępstw.

5 złotych za wstęp do klubu, bez względu na to, czy są zainteresowani koncertem, czy nie. Okazuje się,

człowiekiem, nie pomnikiem.

Arek Hapka: Powiedz, jak na przestrzeni tych

że nie jest to cena, która może kogokolwiek odstraszyć i zniechęcić do wejścia. Część tych ludzi, podob-

Arek Hapka: A to nie jest odzieranie z jakiegoś

kilku lat zmieniła się publiczność?

nie jak w przypadku wystaw, załapuje się na te koncerty trochę z przypadku. Ale co się okazuje – jak już

sacrum? Twórcy są tak dostępni – możemy z nimi

Artur Maćkowiak: Myślę, że ilość osób zaintere-

trafią na koncert, to są nim zainteresowani, zostają na nim i słuchają tej muzyki. Większość tych ludzi ra-

porozmawiać właśnie choćby za pośrednictwem

sowanych tym, co Mózg ma im do zaoferowania,

czej nie zdecydowałaby się na dobrowolny zakupu biletu i pójście na koncert. Zdarzają się przypadki, że

Internetu – że skończyło się oczekiwanie na spo-

jest cały czas podobna. Nie zaobserwowałem,

ludzie dziękują, że za 5 złotych mogli posłuchać niesamowitej muzyki. Tak było w przypadku artystów

tkanie z artystą. Wiem dokładnie, jak on wyglądał,

żeby ilość ludzi na koncertach obecnie jakoś ra-

z Australii, którzy dźwięk wentylatorów przepuszczali przez mikrofony pojemnościowe i jakieś genera-

stojąc w majtkach i robiąc sobie zupę.

dykalnie różniła się od ilości chętnych jeszcze kil-

tory, tworząc zupełnie niesamowitą ambientową muzykę. To naprawdę było ciężkie do wytrzymania, bo

Ewa Gruszka: Artysta ma do przekazania coś

ka lat temu. Główna różnica polega na tym, że

było dosyć głośno, a 50 minut ludzie siedzieli z otwartymi gębami. Czyli jednak są zainteresowani na-

więcej niż do tej pory widzieliśmy, odczuwaliśmy,

w pierwszych kilku latach działalności Mózgu to

wet tymi bardziej wymagającymi propozycjami, ale trzeba znaleźć sposób dotarcia do nich z informacją

i to się liczy. A przy tym może sobie wyglądać jak

ludzie bardziej poszukiwali czegoś wartościowe-

i wzbudzenia ich zainteresowania.

zwykły człowiek i nie ma w tym nic gorszącego.

go dla siebie. Dzisiaj jest taki zalew propozycji, ta-

Sławek Richert: Czy to nie jest kolejny przykład, który zaciera granice na linii kluby-teatry-muzea-filhar-

Artur Maćkowiak: Spotkanie gościa, który przed

kie tempo przepływu informacji, że to organiza-

monie? Z moich skromnych podróży po Europie widzę, że kluby coraz chętniej wkraczają w temat sztu-

chwilą grał koncert czy występował w spektaklu

torzy muszą bardzo zabiegać o zainteresowanie

ki, ale też odwrotnie – przy galeriach, przy teatrach otwierają się kawiarnie, kluby nocne. Ludzie wcho-

teatralnym, spotkanie go przy barze przy piw-

odbiorcy swoją ofertą. Dzisiejsza publiczność ma

dząc tam, często uczestniczą w wernisażach i wydarzeniach, które się tam odbywają – przyciąga ich to

nie, pogadanie, podanie sobie ręki, wymiana ja-

łatwiejszy dostęp do szerokiego wachlarza pro-

spoiwo.

kiejś opinii – myślę, że to może być fajne. Zarów-

pozycji kulturalnych, ale też szybciej się nimi nu-

Arek Hapka: To też jest jeden z zabiegów, który może być wykorzystany do promocji sztuki wśród mło-

no dla odbiorcy, jak i samego artysty.

dzi. Uważam też, że jest bardziej czujna i wyma-

dzieży. Czyli wprowadzanie kultury wysokiej w miejsca, które są mekkami młodych, i odwrotnie.

Monika Grajek: A my mamy właśnie taki po-

gająca. Jeśli dzieją się rzeczy istotne, to potrafi je

Łukasz Chotkowski: Uważam, że to jest ten obszar, który powinien być teraz eksplorowany. Za pomo-

mysł na cykl spotkań z artystami, żeby ludzie mie-

zauważyć i docenić.

cą czegoś takiego buduje się społeczność. Bo człowiek może sobie pójść do teatru, potem do kawiar-

li możliwość porozmawiania o sztuce bezpośred-

Sławek Richert: Kwestię szerokiego dostępu też

ni, potem na wystawę, a wieczorem na imprezę. Wokół takiego miejsca tworzy się określona grupa lu-

nio z twórcami.

warto poruszyć. Czy to nie spłaszcza odbioru,

dzi, no i to jest super.

Artur Maćkowiak: Poza tym myślę, że dla mło-

skoro wszystko jest równie dostępne?

Arek Hapka: Był taki pomysł, żeby stworzyć mały Mózg w teatrze. Wycofaliście się z tego, dlaczego?

dych ludzi to może być inspirujące, gdy przekona-

Łukasz Chotkowski: To zależy też od jednost-

Artur Maćkowiak: Pojawiły się trudne kwestie techniczne – koszty dostosowania miejsca były wysokie.

ją się, że artysta to nie jest ktoś z innej gliny, któ-

ki. Mamy czasy przyspieszenia i to się raczej nie

Trzeba było jakieś rury ciągnąć, odpływ zrobić.

ry nie wiadomo gdzie się urodził i co mu się ta-

zmieni. Nie ma co ukrywać, że wiele się zmieniło,

Arek Hapka: Myślałem, że to kwestia małego zainteresowania była przeszkodą.

kiego w życiu przydarzyło, że może zajmować się

ale wszystko zależy od jednostki.

wystawy sztuki współczesnej – i je dostaliśmy. Tak się składa, że do Mózgu łatwiej ludziom zajść niż do tradycyjnej galerii. Dzięki temu, że jest to klub, a prace wiszą w części barowej, wielu ludzi jakby trochę


Arek Hapka: Lecz w momencie, gdy żyjemy w czasach, gdy nie ma autorytetu, jednostka sama sobie wyznacza, co jest cenne. Łukasz Chotkowski: Myślę, że autorytety są. Polska jest dziwnym krajem, w którym ludzie lubią obalać autorytety. Arek Hapka: Więc kto jest dla młodych ludzi autorytetem? Artur Maćkowiak: To jest indywidualne, dla każdego ktoś inny. Nie ma jednego wzorca, którego ludzie się trzymają. No i całe szczęście, że tak się dzieje. Arek Hapka: Ludzie się szybko nudzą. Słuchają świetnej płyty, ale po kilku dniach słuchają kolejnej. Internet dostarcza szeroki, lecz płaski, bo niewartościujący, dostęp do informacji. Do młodych ludzi dociera się głównie przez Internet. Ewa Gruszka: Trzeba rozróżnić dwie sprawy. Jedna – jakimi środkami się posługujemy, a druga – to, w jaki sposób to robimy. Jak w sztuce, środki przybliżają nas do celu, ale to są tylko środki. Podobnie jest w promocji sztuki – nie tylko narzędzia się liczą, ale to, jak je wykorzystamy. Czy podejdziemy do sztuki w taki sposób, jak ona na to zasługuje, czyli czy będziemy ją promować w sposób banalny, prymitywny, czy nie. Arek Hapka: Czy Facebook wykorzystany do promocji sztuki teatralnej to środek banalny? Ewa Gruszka: Ważne, że jest skuteczny. Nie podoba mi się podział na kulturę wysoką i niską – sztuka to sztuka, albo nią jest, albo nie. Rozgraniczanie takie na wstępie jest ograniczeniem dla samej sztuki. Arek Hapka: Ważna jest intencja. Tworzenie obrazu dlatego, że chcę go sprzedać, nie jest dla mnie sztuką, sztuką byłoby namalować go, bo mam taką potrzebę. Sławek Richert: To jest uproszczenie. Co z Rembrandtem i impresjonistami czy całą historią malarstwa, gdzie w dużej mierze tworzono na sprzedaż. Ewa Gruszka: Tu warto wtrącić, że myląco kojarzone są pieniądze w kontekście sztuki. Często można się spotkać z poglądem, że jeśli dzieło przynosi pieniądze, to sztuką być nie może. Moim zdaniem sam fakt zarabiania na sztuce o niczym tu nie przesądza. Łukasz Chotkowski: Artyści muszą z czegoś żyć. Ewa Gruszka: No właśnie, ostatnio słyszałam w audycji radiowej, jak ktoś powiedział, że bardzo ważna jest kwestia pieniędzy w sztuce, ale o tym nie wypada rozmawiać. Jak to? Taki mit tworzą sami artyści. Skoro nie wypada im rozmawiać o pieniądzach, to może nie wypada im zarabiać? I jeżeli tworzę coś,

w miejscach, w których wcześniej nie pokazywa-

osób naprawdę zainteresowanych i to w bardzo

żeby to sprzedać, to znaczy, że to jest komercja? To rozumowanie jest – moim zdaniem – błędne. Zarob-

no sztuki – jak choćby w Mózgu – wtedy łatwiej

różnym wieku. Wszystkich tych ludzi połączyła

kowanie nie ma bezpośredniego związku z tym, czy coś jest sztuką, czy nie jest.

znaleźć informację o tym przez Internet. Myślę,

twórczość Rembrandta.

że ta sytuacja służy sztuce, jej rozwojowi i inno-

Wiadomo, że sytuacja wygląda inaczej, gdy mu-

wacji.

zeum chce wypromować na przykład nazwi-

Arek Hapka: A zatem Internet jest dobrym narzę-

ska mało znane czy sztukę współczesną, która

Artur Maćkowiak: Wracając do kwestii promocji. Jeżeli chcemy dotrzeć do jakiejś grupy ludzi, to musi-

dziem komunikacji. Co poza nim?

w Bydgoszczy jest bardzo trudna do wypromo-

my się zwracać do nich takim językiem, który jest dla tej grupy zrozumiały. Dlatego nie uważam, że Fa-

Ewa Gruszka: Tak jak mówiliśmy wcześniej, nie

wania. Mamy w strukturze wiele działów zajmu-

cebook jest kontrowersyjną formą promowania sztuki, nie widzę w tym niczego złego. Przecież to treść

chodzi o narzędzia. Podejście do promocji sztu-

jących się różnymi zagadnieniami i sztuka jest tyl-

jest istotna, a nie sposoby jej dystrybucji. Zdarzył mi się ostatnio taki przypadek, że plakaty na kon-

ki jest skomplikowane, bo z jednej strony wyma-

ko jednym z nich. Gdyby na wypromowanie wy-

cert przyszły trzy dni po fakcie. Byłem trochę załamany i przekonany, że nikt nie przyjdzie, ale rozpęta-

ga niezwykłych umiejętności organizacyjnych,

staw artystycznych przeznaczyć cały budżet, jaki

ła się akcja promocyjna na Facebooku, ludzie zaczęli się nawzajem zapraszać i okazało się, że aby zo-

a z drugiej strony otwartości na niekonwencjonal-

muzeum ma na ten cel, to ta promocja byłaby bar-

baczyć tę artystkę, debiutantkę, w czasach, gdy obserwuje się spadek publiczności na koncertach, tego

ne formy promocji. Tak jak artysta jest w stanie

dzo widoczna. Tymczasem wszystkie działy mu-

wieczoru była prawie pełna sala. Ta sytuacja dała mi dużo do myślenia na temat tradycyjnych form pro-

wyobrazić sobie zakręty pionowe, a nie tylko le-

szą się podzielić pieniędzmi, każdy musi się wy-

mocji i ich znaczenia. Być może te dziesiątki plakatów rozwieszanych na mieście są tak naprawdę zbęd-

wo-prawo. Prowadzę studenckie koło inicjatyw

promować i to jest trudne. Sztuka współczesna

ne. Może trzeba używać tych tańszych i zarazem bardziej skutecznych form promocji. Coraz bardziej za-

eksperymentalnych w kulturze, i rzeczywiście stu-

wymaga różnorodnych i kosztownych form pro-

czynam się do tego przekonywać. Tak jak sztuka jest dynamiczna, i jeśli ma być aktualna, to musi uży-

denci mają niezwykłe pomysły na nawet niedro-

mocji. Zgadzam się, że sprawdzają się eventy czy

wać aktualnego języka, tak samo metody jej promocji powinny być adekwatne do rzeczywistości, w któ-

gie sposoby promocji sztuki. Ja nieustannie za-

warsztaty, które są obecnie modne i mają według

rej funkcjonuje.

chęcam do wyjścia poza ramy tradycyjnych środ-

mnie tę dodatkową wartość, że coś dają młodzie-

Monika Kosteczko-Grajek: A my mamy właśnie taki pomysł na cykl spotkań z artystami, żeby ludzie mie-

ków promocji, takich jak plakat czy ulotka – może

ży, która w nich uczestniczy.

li możliwość porozmawiania o sztuce bezpośrednio z twórcami.

trzeba zrobić happening, a może trzeba w jakiś

Arek Hapka: À propos warsztatów to pamiętam,

Artur Maćkowiak: Tak, jeśli chcemy dotrzeć do wszystkich, musimy korzystać ze wszystkich środków

inny sposób przemówić do ludzi, tak jak przema-

że w teatrze były takie otwarte próby.

– musi być plakat, radio, promocja w gazecie.

wia sztuka. Niekoniecznie są to jednopłaszczy-

Łukasz Chotkowski: Przy „Tymonie Ateńczyku”

Arek Hapka: Zatrzymajmy się na Internecie, moim zdaniem nieszczęsnym, bo czyni konsumowanie kul-

znowe formy przekazu.

pan Maciej Prus pokazywał fragmenty poszcze-

tury ultraprostym. Czy to nie powinno być tak, że powinien temu towarzyszyć wysiłek i jakaś refleksja

Sławek Richert: Jaka jest kondycja frekwencyj-

gólnych scen, opowiadał o pracy nad nimi. Przy

nad sobą?

na instytucji wystawienniczych? Obrazy – jeśli

„Powrocie Odysa” została stworzona „Lekcja te-

Artur Maćkowiak: To powinno być proste, bo kultura jest dla ludzi.

o sztuce będziemy myśleć tradycyjnie i wyłączy-

atralna”. Przygotowała ją specjalistka od peda-

Sławek Richert: Kiedyś wybieraliśmy w dziesiątkach, a dziś w setkach tysięcy wydarzeń – teatralnych,

my z tych rozważań skomplikowane instalacje

gogiki teatralnej Justyna Sobczyk. Uczestnika-

muzealnych, muzycznych – i filtr, którego używamy, żeby wyłowić rzeczy nas interesujące, musi być bar-

– można znaleźć i obejrzeć w Internecie. Czy od-

mi były grupy szkolne, licealne. W czasie godziny

dziej selektywny. To, że propozycji jest w tej chwili tak dużo, nie znaczy, że nie ma wśród nich takich, przy

czuwacie na przestrzeni ostatnich kilku lat różni-

instruktorka wgłębiała się z uczestnikami w Wy-

których zatrzymujemy się na dłużej.

cę we frekwencji?

spiańskiego i w „Powrót Odysa”. Ale nie chodziło

Łukasz Chotkowski: Ja lubię wiedzieć, i jest to możliwe dzięki Internetowi, co się dzieje na przykład

Monika Kosteczko-Grajek: Są nazwiska, które

w tym o to, żeby reżyser pytał widzów, jak powi-

w Thalia Theater, co w Deutsches Theater, w National Theatre w Londynie, co jest w Tate i tak dalej.

sprawiają, że do muzeum przychodzą tłumy, jak

nien się zachowywać aktor. Sztuka nie może być

Arek Hapka: Mówisz z punktu widzenia osoby wykształconej, która wie, czego chce. A w jakiej sytuacji

właśnie Rembrandt. Musimy pamiętać, że społe-

służalcza względem publiczności. Istnieje publicz-

jest nastolatek, do którego docierają po prostu informacje, które są najłatwiej dostępne?

czeństwo jest zróżnicowane i młodzież jest tylko

ność, która chce w teatrze jedynie rozrywki.

Łukasz Chotkowski: Zależy, w jakim środowisku jest ten nastolatek. Internet może pogłębiać jego wie-

jego częścią. Największa grupa ludzi, którzy przy-

Sławek Richert: Rozrywki, a nawet sensacji. Po-

dzę i świadomość na temat tego, co go interesuje, i potem, gdy będzie szukał informacji w Internecie,

chodzą na wystawy, to dorośli w przedziale od

wszechne było w ostatnich latach, że w każdej

przeprowadzi ich selekcję pod tym kątem.

trzydziestki do sześćdziesiątki i oni są w większo-

dziedzinie sztuki przekaz musiał wychodzić poza

Ewa Gruszka: Poza tym zastanówmy się, jak to było w czasach, gdy jedynym źródłem wiedzy o tym, co

ści nastawieni na tradycyjne formy przekazu – są

swoje standardowe ramy i często miał szokować.

się dzieje, był plakat. Kto wtedy układał repertuar i jaki mieliśmy dostęp do różnego rodzaju sztuki. Te-

analogowymi odbiorcami. Dla nich są właśnie pla-

Czy można postawić tezę, że młode pokolenie –

raz możemy wybierać. Sam Sławku zauważyłeś wcześniej, że repertuar wielu filharmonii to są dzieła naj-

katy, reklamy w radiu i prasie, tak jak dla młodzie-

jakaś jego grupa – dziś szuka tylko sensacji i kon-

częściej starych mistrzów. Z czego to się bierze? Jeśli gusta wpływają na to, jaki jest repertuar, a z dru-

ży Internet. I na wystawie Rembrandta oni wszy-

trowersji? Czy jest jeszcze miejsce na tradycyjne

giej strony repertuar kształtuje gusta – w ten sposób zamykamy się w błędnym kole, gdzie repertuar

scy się spotkali. Najwięcej młodzieży przypro-

uprawianie sztuki?

starzeje się wraz z publicznością. Jeśli jednak mamy dostęp do większej ilości wydarzeń, dzieje się to też

wadzają nauczyciele. Z drugiej strony było dużo

Łukasz Chotkowski: Ale my uprawiamy tradycyj-

Kwestia promocji.


Kulturalne… ultowe… Kulturowe… K SG studia w W .byd.pl www.ikf.wsg

Na zdjęciu: Ewa Gruszka Skrzypaczka, ekonomistka. Absolwentka Akademii Muzycznej w Bydgoszczy. W 2003 otrzymała stypendium twórcze Prezydenta Miasta Zamościa. Doktorantka Akademii Ekonomicznej w Poznaniu. Od października 2007 r. kieruje Pracownią Animacji i Zarządzania w Kulturze Wyższej Szkoły Gospodarki w Bydgoszczy.

Na zdjęciu: Łukasz Chotkowski Dramaturg, reżyser. Absolwent warszawskiej Akademii Teatralnej. Od 2006 roku dramaturg Teatru Polskiego w Bydgoszczy.

ną sztukę. Tradycją sztuki jest to, że sztuka two-

Monika Kosteczko-Grajek: Mogę powiedzieć

rzona jest dla odbiorcy, który wchodzi z nią w dia-

z własnego doświadczenia, że nie mieliśmy

log. Artystom wmawia się, że coś jest prowoku-

tego typu problemów z władzami miasta. Mie-

jące, szokujące, jak teraz przy „Babel” czy przy

liśmy natomiast przykrą sytuację związaną ze

„Łaknąć”. Tymczasem nam w tych, jak i innych re-

skandalami. W czerwcu ubiegłego roku otworzy-

alizacjach, nie chodzi o prowokacje. Jest to nasza

liśmy wystawę „Najprawdziwsze historie miło-

osobista wypowiedź na tematy, które nas nur-

sne”. To był zewnętrzny projekt kuratorów z Ko-

tują, a że nie zgadza się z linią myślenia niektó-

szalina i Szczecina - Ryszarda Ziarkiewicz i Wojtka

rych, to świetnie, bo tym sposobem zapraszamy

Ciesielskiego. My nie widzieliśmy w tym nic obra-

ludzi do dyskusji. Spektakle wystawiane w TPB

zoburczego, traktowaliśmy jako przegląd współ-

nie mają za zadanie oburzać, wywołać skandalu.

czesnej sztuki polskiej w tym temacie i sądziliśmy,

Mają wszczynać rozmowę. Często to, że pojawia

że prace Natalii LL sprzed 30 lat nie będą żadnym

się skandal, jest projektowane z zewnątrz, media

szokiem. Niestety okazało się, że Stowarzyszenie

kreują takie sytuacje, bo to się sprzedaje.

Unum Principium nagle rozdmuchało aferę, musieliśmy odpowiadać na wiele pism, bo różne po-

W teatrze udało się zapewnić wolność

wiadomione instytucje, począwszy od władz samorządowych, kończąc na Rzeczniku Praw Dziec-

Arek Hapka: Właśnie, à propos ryzyka, jeszcze

ka oraz Ministerstwie Kultury i Dziedzictwa Na-

jedno ważne pytanie. W teatrze udało się zapew-

rodowego oczekiwały od nas wyjaśnień. Opieku-

nić wolność, wyodrębnić się z miasta, uniezależ-

nowie wystaw też mieli problem, bo każdego ro-

nić od decydentów, którzy rozdają pieniądze. To

dzica informowali o konieczności podjęcia decy-

jest coś, co bardzo często knebluje inne instytu-

zji, czy chcą pokazać ekspozycję swoim dzieciom.

cje, uniemożliwiając im robienie odważnych rze-

Rodzice wchodzili na wystawę, szukali tych ob-

czy. Jak to się udało?

razoburczych prac – i nie znajdowali. Zdziwiliśmy

Monika Kosteczko-Grajek: No właśnie, my na-

się bardzo, że w Bydgoszczy ultrakatolickie krę-

wet żartowaliśmy, że pójdziemy do miasta i za-

gi tak odebrały ten projekt. Zaczęliśmy się zasta-

pytamy, dlaczego tak jest, że na scenie pani po-

nawiać, czy w Polsce jest w końcu wolność ar-

kazuje goliznę i jest OK, a u nas takie byle co wy-

tystyczna, czy jej nie ma? Gdybyśmy jeszcze na-

wołuje burzę.

prawdę pokazali coś bardzo kontrowersyjnego,

Łukasz Chotkowski: TPB bardzo dużo jeździ po

ale tak się nie stało. Forma nagonki zorganizo-

festiwalach, robimy koprodukcje, zdobywamy na-

wanej przez Unum Principium przypomina przy-

grody, w teatrze pracują ludzie, którzy chcą eks-

padek skandalu związanego z Nieznalską, któ-

plorować nowe możliwości teatru. Władze Byd-

rej ktoś mógł wcześniej zazdrościć, że tak szyb-

goszczy, są przychylne teatrowi, co jest naprawdę

ko zrobiła karierę, a teraz będzie jej bardzo trud-

bardzo ważne, pisał o tym jakiś czas temu Roman

no wrócić do obiegu po wszystkich procesach, na-

Pawłowski w „Gazecie Wyborczej”, bo w Pol-

wet tych wygranych.

sce są przykłady – Gdańsk, Jelenia Góra, Łódź

Sławek Richert: Może tutaj zagrały teatralne ko-

i tak dalej – tego, że magistrat miesza się do te-

neksje z filmem. Może społeczeństwo dla sztuki

atru, z bardzo niedobrym skutkiem.

nie przyswoiło takich norm, jakie są w tej chwili

Arek Hapka: Zdaje się chwilami, że magistrat ma

naturalne dla filmu czy telewizji – i przez to w te-

schizofrenię, skoro w teatrze potrafi pozwolić na

atrze. Dziękuję za spotkanie. •

bardzo trudne spektakle, jak na przykład „Babel”, a w innych instytucjach zabrania niektórych rzeczy. Nie rozumiem tego.


B4mag. 03 Strona: 7 / 14

Tekst: Jolanta Ciesielska, Sławek Richert | Znaki: 8972

co odróżnia ten projekt od innych wystaw „środowiskowych” (ostatnia taka duża wystawa miała miejsce dwa lata temu na 50-lecie bydgoskiego ZPAP-u), to jego autoanalityczność oraz przewidywana przez jej projektodawców samozwrotność komunikatu oraz energii proporcjonalnej do tej włożonej w jego powstanie. Towarzysząca tym realizacjom „autentyczność” i pewien nieodzowny, zwłaszcza w wypadku zapisów filmowych, rys prywatności, przysporzyć może nieGrupę artystyczną pod nazwą Szkoła Bydgoska

rek, z cyklu „Kasetki Szkoły Bydgoskiej”, których

którym artystom pewnych kłopotów, jednako-

tworzą trzej artyści: Krzysztof Gruse, Stanisław

kilka odsłon odbyło się w ciągu ostatnich dwóch

woż chwile przeznaczone na refleksję nad samym

Stasiulewicz i Zbigniew Zieliński. Działają wspól-

lat w tymże miejscu. Nie wszystkie one były roz-

sobą, jaka zwykle towarzyszy powstawaniu au-

nie od dwudziestu lat: malują, kręcą filmy, upra-

wiązaniami polubownymi, za każdym razem za-

toportretu, podkreślić ma dodatkową intencję

wiają fotografię i poezję, wykonują instalacje

skakując otwartą, często zmieniającą się w cza-

autorów projektu, jaką jest stworzenie płaszczy-

i różnego rodzaju obiekty artystyczne, a przede

sie formą. Największy szum medialny zyskała ak-

zny porozumienia i gotowość dalszego ciągu roz-

wszystkim dużo dyskutują o sztuce i otaczającym

cja pod tytułem „Szkoła Bydgoska nie zgadza się

mowy. To rzadkie w obecnych czasach zaintere-

ich świecie. W potocznej rzeczywistości, w pły-

na takie rzeczy” (marzec 2008), w której artyści

sowanie drugim człowiekiem pobrzmiewa w sa-

nącym wartko nurcie życia clubbingowego znaj-

w krytyczny sposób odnieśli się do figur „Biega-

mym tytule i zawołaniu „Hallo!”, umieszczonym

dują swoje miejsce. Reprezentujący postawę al-

czy” autorstwa M. Kubiaka, stojących na ulicach

raczej na płaszczyźnie metafizycznej i egzysten-

ternatywną artyści Szkoły Bydgoskiej wiązali się

Bydgoszczy, oraz zaproponowali własne roz-

cjalnej. Niejako poza miarą indywidualnego suk-

przez lata z kolejnymi miejscami bydgoskiej sce-

wiązania tego tematu. Miesiąc później wernisaż

cesu projektu znajduje się chęć uaktywnienia śro-

ny offowej: galerią Kantorek, w której debiutowa-

Krzysztofa Grusego „Duchowość jest powszech-

dowiska, zmniejszenia panującej w nim entropii

li w 1990 roku, Wieżą Ciśnień, klubami Trytony,

na” (Galeria Kantorek) stał się jawną manifesta-

i obojętności. Na poziomie wizualnym projekt za-

Sanatorium i Mózg, często będąc w nich główny-

cją poparcia szerokich kręgów środowiska arty-

kłada prezentację powstałych na użytek projek-

mi inicjatorami działań artystycznych i swoisty-

stycznego dla prowadzącej galerię Elżbiety Kan-

tu ponad 200 autoportretów, znormalizowanych

mi orędownikami tezy, że każdy może uprawiać

torek i protestem skierowanym do władz miasta

do rozmiaru płótna 50 na 50 (co nie oznacza, że

sztukę, jeśli tylko chce. Należy jedynie dbać o roz-

przeciwko jej zamknięciu. Z kolei podczas trwania

musi to być technika malarska, równie dobry jest

wój świadomości artystycznego języka, praco-

5th Mózg Festiwal można było oglądać całą trój-

collage, rysunek czy fotografia), ponadto prezen-

wać nad ujawnianiem „duchowości” w świecie, no

kę siedzącą na ławeczce przy tajemniczym obiek-

tację swoistych portretów filmowych, stworzo-

i jak najczęściej trenować swoją wrażliwość, uży-

cie rzeźbiarskim, zwanym przez jej autora „Pu-

nych przez Zbyszka Zielińskiego, który zamierza

wając do tego formy otwartej i niczym nieogra-

łapką na duchowość”. Artyści znaleźli się przed

w najbliższym czasie odwiedzić tylu artystów, ilu

niczonego języka wypowiedzi. Inspirują ich pro-

budynkiem Muzeum im. Wyczółkowskiego przy

mu się tylko uda, by ich zapytać o ich dzisiejszą

ste widoki rzeczy, drobne, podlegające swoiste-

Gdańskiej, gotowi do rozmów na temat sztu-

kondycję, o samopoczucie, o miejsce, jakie zaj-

mu mentalnemu „przepracowaniu” urokliwe sta-

ki czy sprzedawanej właśnie siedziby muzeum,

mują w lokalnej społeczności. Aspekt

re przedmioty, fotografie, pocztówki, także zapo-

a także by propagować własną „nieśpieszną” filo-

czy, historyczny i socjologiczny tego fragmentu

mniane słowa-idee, jak „piękno”, „miłość”, „histo-

zofię życia, w której „uważność”, wnikliwe przy-

projektu ma jednocześnie zwrócić uwagę placó-

ria”, „moje miasto”. Wszędzie, gdzie się pojawia-

glądanie się detalom rzeczywistości jest punktem

wek kulturalnych (muzeów, galerii) zajmujących

ją, pozostawiają własne ślady – niekiedy zrobioną

wyjścia do działania i kreatywnego podchodzenia

się gromadzeniem i upowszechnianiem informa-

na ksero ulotkę, jak ta z napisem „Pomyśl o sztu-

do niej. Co ciekawsze, wielu z przechodniów nie

cji o artystach współczesnych, że praca taka pro-

ce”, innym razem przyklejone do słupa ogłosze-

domyślało się, że ci trzej skromni panowie są jed-

wadzona jest obecnie w stopniu nienależytym,

niowego dzieło, drobne obiekty, urywki rozmów,

nocześnie autorami monumentalnych prac, zakry-

i że dobrze by było systematycznie ją kontynu-

przeplatane poezją i romantyczną wiarą w moc

wających ściany budynku muzeum tuż ponad li-

ować. Projekt zakłada również powstanie kata-

sztuki oraz wyjątkową wartość artystycznego po-

nią ich wzroku.

logu, w którym znajdą się dane biograficzne ar-

słannictwa w kształtowaniu przestrzeni społecz-

badaw-

tystów, którzy zdecydują się na czynny udział

nej. W ich sztuce obecne są silne tradycje sztuki

Projektem, do którego Szkoła Bydgoska przy-

w projekcie, a ponadto zbiór dokumentów zwią-

obiektowej, rodem z fluksusu, postmodernistycz-

gotowywała się przez blisko dwa lata, jest pro-

zanych z 20-letnią historia grupy Szkoła Bydgo-

ny sentyment do wszelkich awangardowych „hi-

jekt pt. „Hallo!”, którego otwarcie przewidywa-

ska. Sądzę, że projekt „Hallo!” ujawni oryginal-

storyzmów”, echa idei społecznego posłannictwa

ne jest na początek czerwca bieżącego roku w

ne cechy artystycznego środowiska Bydgosz-

sztuki Józefa Beuysa.

miejskiej galerii bwa. Jest to projekt wielopozio-

czy, wskaże na nowe formy komunikacji interper-

mowy, skierowany do szeroko rozumianego śro-

sonalnej oraz uaktywni poszczególne grupy arty-

Obserwatorzy życia artystycznego Bydgoszczy

dowiska artystycznego Bydgoszczy, bez względu

stów do współdziałania, także dyskusji, spotkań

kojarzyć mogą ich z serią wystaw w galerii Kanto-

na wiek i medium, jakim się posługują artyści. To,

na gruncie prywatnym, jak i zawodowym. •


Plus wywiad. Sławek Richert: Dzięki „Hallo” tworzycie niepowtarzalną sytuację artystyczną integrującą środowisko. Skąd pomysł, inspiracja? Krzysztof Gruse: Po ośmiu latach przerwy w 2008 roku otworzyliśmy w przestrzeni witryny galerii Kantorek tzw. kasetkę według pomysłu i projektu ZbyZiela. Już po jej paru odsłonach było nam wiadomo, że chcemy poszerzyć nasze działania o wyjście w miasto. Wtedy to zaczęliśmy szukać idei wystawy dla środowiska bydgoskich artystów. Na bazie tego zapotrzebowania napisałem wstępny projekt pt. „Hallo”, które to słowa używam od lat w swoich działaniach wokół tematu alienacja, samotność, zadziwienie bytem itp. To był punkt wyjścia. Potem zaprosiliśmy do współpracy przy projekcie Elę Kantorek i dalej wspólnie dalej stworzyliśmy już tę obecnie znaną postać projektu. ZbyZiel: Dla mnie HALLO! ukonstytuowało się podczas obiadu u nas w domu. Grażynka przygotowała znakomite polskie potrawy i z odwiedzającym nas Krzysztofem poczuliśmy, że jest pora. On już jakiś czas męczył temat zawołania „Halo!” (pisownia w trakcie ustawiania projektu była bardzo różna), a ja pedałowałem za pomocą „Kasetki Szkoły Bydgoskiej” w stronę zwiększenia aktywności, ujawnienia tego, co się w nas zbierało. Kasetka miała być ku temu swego rodzaju „gazetką ścienną”, a HALLO! – doprawdy nie wiem... Ten projekt ma w sobie potencjał, którego nie możemy nawet znać. I choć z perspektywy dość nieudanej wiosny, po paru miesiącach pracy nad projektem pełen jestem zwątpień i znużenia, sądzę, że może coś z tego spotkania jednak wyniknie. Choćby spis „podejrzanych o sztukę”, jaki zamierzamy pomieścić w katalogu HALLO! A może jeszcze ktoś kogoś pozna albo sobie przypomni? Albo rozszerzy się horyzont? Sławek Richert: Dlaczego autoportret? Krzysztof Gruse: To logiczna konsekwencja: skoro nawołujemy do spotkania, to dobrze było ten sygnał wzmocnić, niejako go zduplikować. Ponadto malując autoportret, każdy z uczestników ma szanse się sobie lepiej przyjrzeć, zastanowić nad sobą i swoim miejscem w grupie. To dobry czas na refleksje przed spotkaniem: kim ja właściwie jestem i czego szukam? ZbyZiel: Autoportret jest zadaniem kanonicznym, a zarazem typowo europejskim. To wartość. Narzucony temat jest tak pojemny, że z klucza daje wolność połączoną z konkretem. Poza tym, jak mówi Krzysztof, jest chwilą oddaną sobie. Kim jestem i z czym przychodzę na spotkanie? Jeszcze chciałbym coś powiedzieć na temat kwadratu, jaki przyjmą z założenia autoportrety. Otóż Na zdjęciu: Zbigniew Zieliński

kwadrat ma w sobie zrównoważoną moc. Prawdopodobnie jest wynalazkiem ludzkości. Jako pewna, trwała konstrukcja sugeruje wewnętrzną spoistość, czy wręcz monadyczność. Jest to gwarancja niezależności artystów biorących udział w projekcie. •

Na zdjęciu: Stanisław Stasiulewicz


B4mag. 02 Strona: 09 / 14

Tekst: Ilona Laskowska | Znaki: 16337

tam pojawią. Chcemy zwyczajnie uniknąć sytuacji, w której 400 osób przyjdzie do sali dla 200 osób. Prowadzone przez dyrektora Pietrasa dyskusje dotyczyć będą zarówno prezentowanego filmowo spektaklu, ale także dotyczyć będą przedstawienia wystawianego poprzedniego dnia na dużej scenie Opery Nova. Warto wspomnieć

także o Operowym Forum

Młodych, czyli spektaklach przygotowanych przez krajowe uczelnie muzyczne, które po debiucie na XV Bydgoskim Festiwalu Operowym z roku na rok coraz prężniej się rozwija. XVII BFO stał się przyczynkiem

Ilona Laskowska: Czy to prawda, że współczesna młodzież nie jest zainteresowana obecnością

do rozmowy z dyrektorem Maciejem Figasem

w operze?

Ilona Laskowska: Czy zaporowa cena biletów

o odbiorze opery przez młode pokolenie oraz

Maciej Figas: Jestem zaskoczony taką opinią. Spektakle Opery Nova cieszą się sporym zainteresowa-

podczas festiwalu nie ogranicza, zwłaszcza mło-

pozycji i funkcji, jaką dzisiaj spełnia

niem także wśród młodych ludzi. Nie twierdzę, że jest to wyłącznie młodzież, która przychodzi z wła-

dym, możliwości obecności na festiwalu?

Opera Nova w Bydgoszczy.

snej woli. Współpracujemy bowiem z licznymi szkołami, z różnymi środowiskami, które organizują mię-

Maciej Figas: Cóż, z festiwalem jest jak z samo-

dzy innymi przyjazdy grup młodzieży. Ale ta młodzież jest gościem w Operze Nova, i to dość częstym.

chodowym rajdem. Żaden początkujący kierowca

Dodam, że sam prowadząc spektakle, mam możliwość obserwowania reakcji i zachowań publiczności.

nie ściga się od razu, ale nabiera wprawy, ruty-

I mam ogromną satysfakcję obserwując, jak młodzież wciąga się w przedstawienie i nie tylko wytrzymu-

ny, aż uzna, że jego umiejętności pozwalają już

je w skupieniu te dwie i pół godziny, ale często nagradza nas gromką owacją po zakończeniu spektaklu.

na start w rajdzie. Dopiero wówczas na ten start

Doświadczyłem tego wiele razy osobiście, więc mogę się pod tym na sto procent podpisać.

się decyduje. Mówiąc wprost - festiwal nie jest adresowany do tych, którzy pierwszy raz trafiają do opery. To impreza głównie dla tych, którzy

Ilona Laskowska: Rozumiem, że sposobem na edukację młodego widza jest stopniowe oswajanie

są już z tą sztuką zaznajomieni, którzy świadomie

z gmachem opery, zasadami rządzącymi w operze, jej gatunkami…

wybierają ten, a nie inny repertuar, którzy doce-

Maciej Figas: Oczywiście! I to różnymi metodami. Wystarczy wspomnieć choćby o przeciekawym zjawi-

niają możliwość porównania różnych inscenizacji

sku organizowanych u nas studniówek. To takie kuriozum, ale bardzo sympatyczne. Wszystko zaczęło

tego samego dzieła. Jest to kwintesencja działal-

się kilka dobrych lat temu, potem zwyczaj ten został skrytykowany, wręcz obśmiany w prasie jako prze-

ności opery, która nie jest przecież działalnością

rost formy nad treścią, że po co ten cały entourage, po co to całe nadmuchiwanie tego rodzaju imprez.

o charakterze egalitarnym. Oczywiście nie ozna-

W efekcie nastąpiła roczna przerwa i szkoły odstąpiły od organizowania u nas studniówek, by… po roku

cza to, że nie pojawiają się i tacy widzowie, któ-

tłumnie powrócić! I tak jest do dzisiaj. A przy okazji, proszę żałować, że nie widziała pani tych studnió-

rzy do opery przychodzą po raz pierwszy. Istnieją

wek! To są naprawdę prawie bale...

tytuły, które przyciągają natychmiast tłumy ludzi, i to nawet tych, którzy nigdy w operze nie bywali.

Ilona Laskowska: A jednak czy takie niekonwencjonalne sposoby mają wymierny sens? Czy przekładają się na realne zainteresowanie?

Ilona Laskowska: Jednym słowem, będzie to im-

Maciej Figas: Oczywiście, że tak! I trzeba pamiętać jeszcze o jednym: nasze miasto czekało na Ope-

preza dla snobów…

rę Nova aż 34 lata i Bydgoszczanie są z niej bardzo dumni. Można mówić wręcz o modzie na bywanie

Maciej Figas: Teatr Operowy od początku swe-

w tym gmachu i nie ukrywam, że ta moda bardzo nam pomaga. W efekcie jesteśmy jednym z nielicznych

go istnienia wiązał się ze snobizmem, ale takim

teatrów operowych w kraju, który nie musi martwić się o frekwencję na swoich spektaklach. Nie twier-

zdrowym snobizmem. W dobie problemów spo-

dzę, że mamy sto procent publiczności na każdym spektaklu, ale nie musimy też uciekać się np. do za-

łecznych, z jakimi borykamy się we współczesnym

biegów zmniejszania widowni. Na ten sukces pracowaliśmy wiele lat, a gmach na pewno nam w tym

świecie, nie widzę nic zdrożnego w tym, że na

pomaga. I tak, zatoczywszy olbrzymie koło, wróciłem do pani pytania, skąd bierze się młodzież w Ope-

widowni opery zasiadają obok melomanów tak-

rze Nova…

że ci, którzy kierują się zwyczajnym snobizmem. Powiedzmy sobie otwarcie – gmach naszej ope-

Ilona Laskowska: A co z edukacją operową? Czy były pomysły organizowania spotkań z reżyserami?

ry jest wyróżnikiem Bydgoszczy, jest obiektem

Maciej Figas: Pyta pani o dziedzinę, którą – przyznaję szczerze – trochę zaniedbaliśmy, choć trzeba pa-

nobilitującym nasze miasto. To nie jest moja opi-

miętać, że zaniedbania są jeszcze większe po stronie szkolnictwa. Proszę pamiętać, że opera jest insty-

nia, więc proszę nie posądzać mnie o megaloma-

tucją artystyczną, a nie placówką edukacyjno-wychowawczą. Zespół Opery Nova jest tak dobrany, że

nię. Na całym świecie jest tak, że miasta posiada-

dodawanie nowych obowiązków nastręcza mu sporych kłopotów. Mimo to podejmujemy działania, któ-

jące teatry operowe wyróżniają się na tle innych

re mają przybliżyć młodzieży funkcjonowanie teatru operowego, a nawet zachęcić do uczestniczenia

miast. To zaszczytny wyróżnik. Mam ogromną sa-

w nim. Taką funkcję spełnia np. Studio Baletowe przy naszej operze, którego adepci występują nawet

tysfakcję, że potwierdziła się moja od wielu lat

w spektaklach! Nie będę rozwodził się o współpracy z bydgoskimi uczelniami, o choćby zwyczaju opro-

głoszona teoria, że to będzie jeden z symboli Byd-

wadzania grup młodzieży i ukazywaniu im kulis teatru. Wspomnę jednak o dziedzinie, która z kolei po-

goszczy. I już jest, właśnie w tej chwili... Wraca-

zytywnie wyróżnia nas spośród grona krajowych teatrów. Mam tu na myśli naszą małą poligrafię. Pro-

jąc do pytania, robimy wszystko, aby nasz reper-

gramy do spektakli Opery Nova, redagowane znakomicie przez Józefa Balińskiego, to wydawnictwa na

tuar adresowany był nie tylko do koneserów, ale

bardzo wysokim poziomie merytorycznym i edytorskim, które dają wiedzę znacznie przewyższającą to,

również tych, których opera nie pociąga. „My fair

co mógłby otrzymać przeciętny widz, przychodząc do opery. Ale podejmiemy też wkrótce nowe inicja-

lady” to przecież niekoniecznie spektakl dla me-

tywy w tym zakresie.

lomanów z krwi i kości. To znakomity „magnes” i pierwszy krok w operowej edukacji.

Ilona Laskowska: Jakie konkretnie działania dodatkowe proponują państwo podczas festiwalu? Maciej Figas: Mając do dyspozycji fachowca tej miary co dyrektor Sławomir Pietras, który z teatrami

Ilona Laskowska: Czy ma pan ambicje wychowy-

operowymi związał całe swoje życie, planujemy rozbudowanie dotychczasowych projekcji spektakli ope-

wania sobie inteligentnego widza?

rowych i baletowych w technice DVD o swego rodzaju forum dyskusyjne, które - wzorowane na poznań-

Maciej Figas: Czy mam ambicję? My taką inteli-

skich warsztatach operowych - prowadziłby właśnie dyrektor Pietras. Wstęp na te wieczory nie będzie

gentną publiczność już mamy! Nie musimy jej so-

biletowany, jednak miejsca będą reglamentowane, ale tylko po to, aby kontrolować ilość osób, które się

bie wychowywać, a jedynie ukierunkowujemy. To


efekt wieloletnich i różnorakich działań. Repertu-

czej mówiąc ma większy budżet, to moglibyśmy się dziś już z góry umówić, że jedną z tych premier do-

ta do spraw kultury, którzy decydują o rozdziale

ar i jego twórcy są jednym z czynników. A więc

staje reżyser młodego pokolenia. Ale ponieważ jesteśmy teatrem, który wystawia dwie, maksimum trzy

tych pieniędzy. Proszę nie przeceniać moich moż-

reżyserzy, scenografowie, kostiumolodzy, dobór

premiery rocznie, nie stać mnie na porażkę czy nawet na ryzyko. Już pomijam to, że dbam o swoje zdro-

liwości. Staram się działać jak najlepiej. Niektóre

solistów, dobór wykonawców i dbałość o jakość

wie, a nie stać mnie stałą opiekę kardiologiczną i psychologiczną. Nie chciałbym tygodniami drżeć o to,

sfery działalności są już poza mną. Niech mi pani

przedstawień, nie tylko tych premierowych. Sta-

co stworzy pan X, który słynie z tego, że w jego inscenizacjach skandal goni skandal. Jestem przekona-

wierzy, że my się nie nudzimy. Oczywiście, moż-

ramy się trzymać stabilny, możliwie najwyższy

ny, że nasza publiczność, którą chwaliłem się wcześniej, w zdecydowanej większości przyszłaby na taką

na robić więcej, ale dlaczego wymagać tylko od

poziom właśnie w naszej codziennej działalności.

realizację, ale tylko żeby się przekonać, że to nie jest to, czego oczekuje, i najzwyczajniej zacząłbym ją

nas. Są inni, którzy też biorą pieniądze za określo-

Chcemy, żeby widz, który przyjdzie na 76. przed-

tracić. Myślę, że funkcję takiego forum, prezentującego różnorodne kierunki inscenizacyjne, doskonale

ną pracę, do których obowiązków należy dbałość

stawienie, nie był rozczarowany. Nasze spektakle

spełnia Bydgoski Festiwal Operowy. Jego widzowie mieli wielokrotnie możliwość obejrzenia spektakli

i wytyczanie pewnych kierunków i wysłuchiwanie

eksploatowane są przez wiele sezonów, bo przez

dalekich od konwencjonalnych wersji, o bardzo oryginalnym kształcie scenicznym. Ponieważ mowa była

tego typu sugestii, całkiem słusznie wysuwanych

wiele sezonów jest na nie popyt. Jak się pani do-

wcześniej o Mariuszu Trelińskim dodam, że w ramach festiwalu prezentowaliśmy jego inscenizacje oper

przez panią. •

myśla, w trakcie tej eksploatacji pojawiają się

„Andrea Chenier” i „Król Roger”. Rozmowę poprowadziła Ilona Laskowska.

nowi wykonawcy, bo to nieuniknione, zmieniają się składy zespołów etc. Staramy się jednak, żeby

Ilona Laskowska: Program festiwalu konstruuje pan samodzielnie?

te spektakle prezentowały się tak, jak to wymy-

Maciej Figas: Jest stały zespół, który nad tym pracuje, chociaż nie ukrywam, że ostateczną decyzję po-

ślili twórcy, jak w dniu premiery. Taka strategia

dejmuję sam. Kryteria doboru są przeróżne. Z Wilnem na przykład rozmawiamy od trzech lat. Początko-

przynosi po wielu latach efekty. Zawsze powta-

wo mieliśmy stamtąd ściągnąć inny tytuł. Na przeszkodzie stanęły względy techniczne. Ostatecznie wi-

rzam, że z teatrem jest jak z lasem: płonie szybko,

dzowie zobaczą „Żydówkę” Halevy’ego w reżyserii G. Krämera. Cieszę się, bo to znakomity spektakl. Bra-

a rośnie bardzo powoli. Trzeba najpierw go zasa-

liśmy go pod uwagę w drugiej kolejności tylko z tego powodu, że był już w Polsce prezentowany, w Te-

dzić, cierpliwie dbać i pielęgnować, a plony zbie-

atrze Wielkim w Warszawie. Ale jest to znakomita inscenizacja, przeniesiona z wiedeńskiej Staatsoper,

ra się po latach. Myślę, że te plony teraz właśnie

więc cieszę się, że zostanie pokazana także w Bydgoszczy. Z kolei zespół baletowy z Kuby pojawił się zu-

zbieramy - i oby nam się noga nie powinęła.

pełnie niespodziewanie. Współpracujemy ściśle z impresariami, którzy informują nas, co jest akurat artystyczną sensacją w Europie i na świecie, co jest na topie, co się cieszy szczególnym powodzeniem, na co

Ilona Laskowska: Jaki jest pana stosunek do re-

warto zwrócić uwagę, co jest rewelacyjne ze względu na osobę choreografa albo specyfikę zespołu, któ-

żyserowania spektakli operowych przez reżyse-

ry wcześniej umykał naszej uwadze. I tak pojawił się zespół kubański, trzymany przez długie lata za że-

rów dramatycznych? Myślę o Zadarze, Wysoc-

lazną kurtyną, który raptem zaczął występować poza Hawaną. I… okazał się sensacją! Bo to doskonale

kiej, Warlikowskim…

wyszkoleni tancerze; na tyle dobrze, że sam Mats Ek – znakomity szwedzki choreograf – podjął się przy-

Maciej Figas: Trudny temat, bo ma wiele aspek-

gotowania w Hawanie wieczoru baletowego w ich wykonaniu. Już samo to jest najlepszą gwarancją, że

tów. Na pewno są to nazwiska medialne i na

zespół reprezentuje znakomity poziom. Obecnie występuje w Londynie, by za kilka tygodni przyjechać do

pewno medialnymi są premiery tymi nazwiskami

Bydgoszczy, i to tylko do Bydgoszczy! A polskie teatry różne? Różnie. „Werther” Masseneta, w reżyserii

firmowane. Dużo się o nich mówi, niekoniecznie

Ignacjo Garcia, który niedawno wystawiony został w Poznaniu, to na tyle repertuarowy rarytas, że tylko

dobrze. Działania, które im towarzyszą, są czę-

ignorant nie skorzystałby z takiej okazji, żeby pokazać go na festiwalu.

sto spektakularne i nierutynowe, ale i często kontrowersyjne. Dla przykładu - Mariusz Treliński w

Ilona Laskowska: Czy myślał pan o zmianie kształtu festiwalu w najbliższych latach?

ostatniej swojej inscenizacji „Traviaty” zaangażo-

Maciej Figas: Formuła jest sprawdzona, dotarła się. Co nie oznacza, że w przyszłości nie będzie ewolu-

wał do sceny baletowej panią Herbuś i pana Ma-

ować. Robimy wszystko, by festiwal się rozwijał i jestem przekonany, że to jeszcze nie jest meta.

seraka. Z jednej strony to znakomity chwyt marketingowy, z drugiej – konia z rzędem temu, kto

Ilona Laskowska: A marzenia…

z końca widowni Teatru Wielkiego w Warszawie

Maciej Figas: Naszą ambicją jest, żeby proporcje między spektaklami krajowymi i zagranicznymi wyrów-

rozpozna, która to jest pani Herbuś, albo który to

nały się. Żeby to nie było 5:2 czy 6:2, tylko 4:4, albo w każdym razie wynik zbliżony. I tu się pojawiają

pan Maserak! Zastanawiam się także, co w tym

kwestie finansowe. Wierzę jednak, że do tego etapu jeszcze dojdziemy. Nie dlatego, że te zagraniczne

czasie robi zespół baletowy Teatru Wielkiego?

uważam za lepsze. Po prostu pokazują inne spojrzenie na teatr operowy, często wręcz szokujące! Prze-

Oddzielny temat to honoraria takich gości. Spe-

konaliśmy się już, że to, co dla jednych jest sztuką wybitną, dla drugich ociera się o kicz. To bardzo cie-

cjalnie o tym mówię, by pokazać, ile aspektów po-

kawe doświadczenie.

siada taka jedna decyzja. Nie zmienia to faktu, iż najnowsza warszawska „Traviata” jest znakomitą

Ilona Laskowska: Której z propozycji festiwalowych nie można opuścić?

inscenizacją i będzie grana dopiero w maju. Mie-

Maciej Figas: Trudne pytanie. Mamy i „La Giocondę”, którą reżyseruje Krzysztof Nazar, reżyser nietuzin-

szane uczucia, ale już z przewagą negatywnych,

kowy, niezwykle wymagający, którego znakomitą inscenizację „Napoju miłosnego” można było oglądać

można mieć także czytając recenzje ze spektakli

w naszym teatrze już rok temu. Na „Giocondę” namawiam również z tego powodu, że to dzieło rzadko

pana Warlikowskiego poza granicami kraju. Poja-

wykonywane. Jeżeli ktoś lubi klasykę i jest spragniony dzieł z kanonu operowego, to oczywiście obowiąz-

wia się wtedy u mnie pytanie, czy chciałbym mieć

kowa wydaje się łódzka „Aida”. „Werther” to z kolei efekt pracy hiszpańskich twórców, chociaż spektakl

tego typu inscenizację u siebie w teatrze. Ow-

przyjedzie z Teatru Wielkiego w Poznaniu. Mamy też musical z Chorzowa, który zbiera bardzo ciepłe re-

szem, zostanie to zauważone. Napisanych zosta-

cenzje i był sukcesem w dziedzinie musicalu jego reżyserki – utalentowanej Magdaleny Piekorz.

nie sześć, siedem recenzji, w większości sprzecznych ze sobą. Będzie głośno, zapachnie skanda-

Ilona Laskowska: A który z reżyserów aktualnie pana fascynuje?

lem, ale… ale publiczność zacznie odchodzić od

Maciej Figas: Hmm... znowu wielopłaszczyznowe pytanie, na które trudno udzielić jednoznacznej odpo-

teatru i to jest ta najwyższa cena, jaką płaci się za

wiedzi. Np. Mariusz Treliński, którego znam z „Madama Butterfly” czy obecnie z „Traviaty”, to zupełnie

oddawanie spektaklu w ręce osoby, która sama

inny Mariusz Treliński niż ten z „Borysa Godunowa” z października. Więc trudno mi powiedzieć jedno-

nie do końca jest przekonana, jak ten spektakl po-

znacznie, czy jest moim ulubionym reżyserem. Lubię jego „Madamę Butterfly” i „Traviatę”, a nie lubię jego

winien wyglądać i ucieka się do chwytów, które

„Borysa Godunowa”. Myślę, że jest wielu znakomitych twórców, których inscenizacje przejdą do historii

są tylko chwytami marketingowymi.

powojennego teatru operowego w Polsce. Cieszę się, że wielu z nich miałem zaszczyt gościć w Operze Nova. Wskazanie jednej konkretnej osoby byłoby pewnego rodzaju nadużyciem.

Ilona Laskowska: Czy wobec tego warto być tak nierutynowym?

Ilona Laskowska: Nie wydaje się panu, że gmach opery dla przeciętnego człowieka jest niedostępny?

Maciej Figas: Gdybym prowadził teatr, który

Maciej Figas: Po pierwsze, Bydgoszcz to nie Warszawa. Po drugie, bliżej młodzieży do atmosfery teatru

przygotowuje sześć premier rocznie, który ina-

dramatycznego niż operowego. Po trzecie, takie pytania są do wicemarszałka od kultury i wiceprezyden-

Na zdjęciu: Maciej Figas


B4mag. 03 Strona: 11 / 14

Tekst: Olga Marcinkiewicz | Znaki: 5156

Insert może być głupi, ale ważne jest to,

Niezwykle ciekawą próbą definicji współczesnej kultury był raport Wojciecha Burszty, który nazwał two-

żeby go mądrze wybierać.

rzącą się rzeczywistość „tożsamością typu insert – zawsze otwartej na propozycje i gotowej włączyć wszelkie dostępne materiały, pochodzące na równi z doświadczeń przeżytych, jak i medialnych, jeżeli mogą one, na określony czas, »warunkowo«, stworzyć koherentną całość. Tożsamości takie jednak zarówno »włączają« owe materiały, jak i pozbywają się ich, są więc ciągle w trakcie budowania-burzenia”. Jeżeli więc kultura „insertów” odzwierciedla ducha naszych czasów, w których społeczeństwo nie dzieli

„Dziś prawdziwa sztuka to znaleźć publiczność”

się już na genialne jednostki i nieuświadomione czarne masy, a świat jest definitywnie globalną wioską,

– pisała Aneta Kyzioł w raporcie „Polityki” (http://

to każdy jest twórcą swojej rzeczywistości w zależności od zestawu „insertów”, jaki wybierze.

archiwum.polityka.pl/wydanie/0,19008.html 2636/sty-2008) na temat udziału Polaków w ży-

Czy jednak społeczeństwo jest gotowe na samodzielne dokonywanie takich wyborów? O ile bowiem

ciu kulturalnym. „Jeśli galeria – to handlowa, je-

w samej postawie „insertowania” nie widzę zagrożeń, o tyle nazwa „wszystkożerca” może sugerować

śli salon – to telefonii komórkowej”. Raport ten

brak jakości i może również być synonimem braku świadomości. Dlatego też zasadniczym zadaniem

powinien stać się lekturą obowiązkową każdego

państwa, oprócz ochrony dziedzictwa, jest edukacja, która wyposaża przyszłego odbiorcę w jak najszer-

nowoczesnego managera kultury i artysty, który

szy wachlarz możliwości, z którego uczestnik kultury na zasadach dowolności może wybrać dany „in-

jest świadomy swoich odbiorców. Już samo ro-

Prawie dwa lata po artykule w „Polityce” powsta-

sert”, oraz wyposażenie go w narzędzia oceny jakości owych „insertów”. „Wszystkożerca” niebezpiecz-

zumienie kultury przez Polaków działa jak zimny

ło 15 raportów definiujących kondycję kultury pol-

nie zbliża się skojarzeniowo do bylejakości tym bardziej, że w rosnącym chaosie informacyjnym podda-

prysznic – „kulturalny” bowiem to ten, który mówi

skiej i powinności państwa wobec kultury/twór-

jemy się sugestii mediów.

„Dzień dobry”, czyta książki i myje ręce…

ców. Od lat nie powiedziano tyle o kulturze, i to w tak gorący sposób, jak we wrześniu 2009

Jak to się stało, że galerie sztuki współczesnej

w Krakowie podczas Kongresu Kultury Polskiej,

straszą pustkami, a galerie handlowe przeżywa-

zorganizowanego przez Ministerstwo Kultu-

ją boom? Czy odpowiedzialna jest komuna i brak

ry. Kluczem do odpowiedzi na pytanie co pań-

edukacji? Czy odpowiedzialne są media, kryty-

stwo powinno finansować, a co powinno pod-

cy, czy może sami artyści? Czy może „takie cza-

legać prawu wolnego rynku, miało być zdefinio-

sy”… Dlaczego Słowacki nie zachwyca? A może

wanie kultury wysokiej (trzeba finansować) i kul-

zachwyciłby, gdyby twórcy współcześni znaleź-

tury niskiej (skoro już jest, to sama się sfinansu-

li adekwatne środki przekazu? Czyli znowu Bal-

je). W tym samym czasie, w sąsiadujących salach,

ladyna na hondzie, jak u Hanuszkiewicza? Ale to

z ust badaczy kultury, dziennikarzy, ekonomi-

już było… „wszystko już było”… Więc jak poru-

stów, socjologów i twórców padały dowody na

szyć? Bo chyba wszyscy zgodzimy się z tym, że

to, że podział na kulturę niską i wysoką jest bar-

sztuka powinna poruszać. Skończyły się czasy bo-

dzo wyraźny i oczywisty (Słowacki kontra Doda),

skich, wtajemniczonych artystów, a nadeszły cza-

oraz że taki podział jest nieaktualny w stosunku

sy, gdzie najważniejsza jest komunikacja, inspira-

do tego, czym kultura jest w chwili obecnej.

Parafrazując Gombrowicza, „insert” może być głupi, ale ważne jest to, żeby go mądrze wybierać. •

cja i dowolność indywidualnego odbioru. Za swego rodzaju objawienie uważam głos Pytanie o rolę sztuki w życiu codziennym stało się

dr hab. Tomasza Szlendaka (UMK Toruń), socjo-

również politycznym tematem, gdyż w grę wcho-

loga o genialnej intuicji, badacza kultury, według

dzi finansowanie z budżetu państwa, czyli pienię-

którego podział na kulturę wysoką i niską jest nie-

dzy podatnika. Coraz częściej politycy, publicyści,

aktualny. Uważa on, że nasza rzeczywistość wy-

Biografia

a nawet sami krytycy sztuki zadają pytanie: Dla-

kreowała uczestnika kultury typu „wszystkożer-

Olga A. Marcinkiewicz:

czego z naszych podatków ma być finansowana

ca”, który konsumuje „zarówno Britney Spears,

sztuka, która obraża uczucia religijne, jest nudna

jak i Pendereckiego”. Dr Szlendak definiuje 13 ty-

Absolwentka Wydziału Wiedzy o Teatrze PWST w Warszawie; studia podyplomowe na Wydziale Hi-

lub zrozumiała dla garstki wybrańców, którzy sta-

pów aktywności kulturalnej, które momentalnie

storii i Filozofii Sztuki i Architektury, Uniwersytetu Środkowoeuropejskiego w Pradze, na Wydzia-

nowią marginalną grupę społeczną osób zawodo-

trafiają do wyobraźni, jak chociażby „mieszczanie

le Historii Uniwersytetu Oksfordzkiego, na Wydziale Reżyserii Tetralnej PWST w Krakowie; specjali-

wo zajmujących się sztuką, w tym samych arty-

z wyrzutami sumienia” czy „dzieci z autobusu”.

sta counsellingu Gestalt Współzałożycielka i dyrektor artystyczny Teatru Gestu i Ruchu w Krakowie

stów?

Według niego instytucje kultury, które za wszelką

(1998-2001); reżyser i choreograf spektakli teatralno-tanecznych „Śmierć Ofelii”, „Lady Makbet” in-

cenę starają się być atrakcyjne dla widza zgodnie

spirowanych dziewiętnastowiecznym podręcznikiem dla adeptów sztuki aktorskiej Wojciecha Bo-

z zasadą „żeby było wszystko, to wtedy ludzie się

gusławskiego pt. „Mimika”. W 2000 roku „Śmierć Ofelii” otrzymała nagrodę Polskiego Teatru Tańca

pojawią”, upodabniają się do galerii handlowych.

z Poznania. W 2002 roku zorganizowała dla Instytutu Goethego w Krakowie warsztaty taneczne i pokazy filmów niemieckiego choreografa Marka Sieczkarka, tancerza Piny Bausch oraz reprezentantowała Pol-

Alternatywą pozyskiwania szerokiej publiczności

skie Stowarzyszenie Tańca na Dance Fair and Festiwal w Zolverein Choreography Centrum w Essen. Or-

dla sztuki wysokiej jest zjawisko tzw. sztuki pu-

ganizator koncertów muzyki świata, m.in. koncertu Benares Trans Persucssion Ensamble w Muzeum

blicznej, m.in. odbywające się w przestrzeni pu-

Galicja w Krakowie. W latach 2005-2007 dyrektor artystyczny Galerii Turleja w Krakowie; kuratorka wy-

blicznej festiwale światła oraz participatory pro-

staw: „Brendan Neiland, New Perspective”, „13 for Kraków”.

jects – projekty oparte na aktywnym uczestnictwie widzów.

Źródło: www.wikipedia.pl


Tekst: Sławek Czarnecki | Znaki: 8899

…bo mieć jedno zdanie to za mało.

potencjał. Do zaspokojenia potrzeb duchowych,

pkulturowej i miałkiej literatury fantastycznonau-

które znajdują się na szczycie piramidy potrzeb,

kowej do kategorii Literatury. Gdy pisarz science

nie jest konieczna „kultura wysoka”. Są inne spo-

fiction jest po prostu dobry, wypada powiedzieć:

soby.

„ejże przecież to nie s.f., to Literatura!” Bo stwier-

Wierzę w to, że po świecie chodzą wykształceni,

dzić, że „s.f. jest dobre” – to się nie godzi. Wraca-

inteligentni ludzie, którzy idą do kina na „Avatara”

jąc do kongresu, prelegenci dyskutowali na temat

i ten film im się podoba. Których poziom znajo-

„Dwie kultury: wysoka i popularna, elitarna i ma-

mości muzyki klasycznej nie wykroczy poza płytę

sowa, lokalna i globalna. Czy podziały mają jesz-

CD „The Best of Mozart”. Którzy nie mają ochoty

cze sens?”. Dukaj, zamiast przyłączyć się do gło-

na czytanie do poduszki Elfriede Jelinek. Ludzie,

sów potępiających utowarowienie kultury, apelo-

którzy z przekonaniem wypowiadają słowa burzą-

wać o wykorzystanie narzędzi marketingowych

Lubisz chipsy i nie przepadasz za szpinakiem?

Całkiem jak troskliwi rodzice. Przecież to nie jest

ce krew w żyłach każdego konesera kultury: „Ja

dla przywrócenia należytej pozycji „kultury wy-

OK. Najpierw na stoliku, obok chipsów, postawi-

wina dziecka, że nie potrafi docenić wszystkich

ciężko pracuję, chcę się wieczorem rozerwać. Ży-

sokiej”, zaczął opowiadać o rozwoju cywilizacji,

my szpinakowe ciasteczka. Potem będzie coraz

odżywczych i smakowych walorów szpinaku.

cie jest wystarczająco skomplikowane, nie muszę

o trendach związanych z nowymi technologiami.

więcej ciasteczek (może nie zauważysz?). Za na-

Dzieci nie rozumieją, trzeba im wszystko tłuma-

iść do teatru, żeby się tego dowiedzieć”.

Zrobił jeszcze coś znacznie gorszego. Nie posługi-

szą namową zaczniesz dodawać szpinak do swo-

czyć w prosty sposób. A że przy okazji pojawi się

ich potraw i w końcu spełni się nasze marzenie.

jakieś małe oszustwo – „Mamo, mówiłaś, że jesz-

Moja wiara jest heretycka, bo odrzuca próby ob-

kultury reagują na intelektualnie wyrafinowaną

Będziesz zajadał liście szpinaku, na surowo, bez

cze tylko dwie łyżeczki!”, „Tato, ale to nie smaku-

jaśnienia takiej postawy: niedostatkami edukacji

treść, podaną w formie, do której nie są przyzwy-

opamiętania.

je jak czekolada!” – to nieważne.

kulturalnej w dzieciństwie, przemożną presją neo-

czajeni. Ten szum na sali. To przerywanie pisarzo-

liberalizmu, upadkiem wartości, fałszywą świa-

wi. Ta wyczuwalna nawet przez ekran kompute-

wał się piękną polszczyzną. Zobaczcie, jak ludzie

Albo nie. Damy Tobie od razu surowy szpinak, ale

W tym spisku ramię w ramię idą przedstawicie-

domością. W myśl wyznawanej przez mnie here-

ra niechęć do futurystycznego barbarzyńcy. (za-

opakujemy go jak paczkę chipsów.

le sztuk wizualnych i muzyki poważnej, czciciele

zji nie trzeba tłumaczyć tej postawy. „Tych ludzi”

pis debaty znajduje się pod adresem http://kon-

klasyki i wyznawcy awangardy. Wydaje się, że są

nie trzeba edukować. Oświecać. Nawracać. Wol-

greskultury.pl/title,24_09_09_Dzien_2,pid,49,o-

Nie chcę demaskować teraz spisku zwolenników

antagonistami (znowu te pozory), ale w rzeczywi-

no przekonywać, wolno złożyć propozycję. Nic po-

id,3550,cid,50.html, wystąpienie Jacka Dukaja

zdrowej żywności. Chociaż miłośnicy warzyw na

stości ich postawa wobec „czytelnika »Faktu«”,

nadto. Żadnych „tak by nie zauważyli”, bez szpi-

rozpoczyna się w 48. minucie materiału wideo).

pewno spiskują przeciwko niewolnikom przeką-

„konsumenta serialowej papki”, „członków fan-

nakowych ciasteczek.

sek. Chcę podzielić się odkryciem dotyczącym lu-

klubu Dody” jest taka sama.

dzi kultury. Ich pragnieniem jest zastąpić Twoją,

Na koniec pora wytłumaczyć się z brania w cuRozmawianie o promocji kultury i edukacji kultu-

dzysłów „kultury wysokiej” w tekście. Po prostu

wątpliwej jakości, duchową strawę, zdrowymi po-

No dobrze, spisku nie ma, nawet jeśli obrady kra-

ralnej sprowadzam do etyki. Mieszam kategorie:

nie uważam, żeby taka kultura istniała w osob-

trawami „kultury wysokiej” i „awangardy”. Odkry-

kowskiego Kongresu Kultury wyglądały jak zjazd

dobre życie, szczęście, uczestnictwo w kulturze.

nej, wyróżnionej formie. Zaintrygowanych zachę-

łem, że pomaga im w tym sprawdzona metoda

konspiratorów. Problem jednak pozostaje. Czy

Dla mnie to radykalny, ale oczyszczający kierunek

cam do przebicia się przez hermetyczny język Jac-

stosowana wobec krnąbrnych dzieci, które kapry-

rzeczywiście uczestnictwo w „kulturze wysokiej”

myślenia. Bliższy medytacji niż teoretyzowaniu.

ka Dukaja w przywołanym wystąpieniu, a także

szą przy jedzeniu.

jest tak ważne, żeby poświęcać się bez reszty

Medytacji, bo pozwala jednocześnie oddawać się

przeczytania świeżego raportu z badań „Nowe

promowaniu i upowszechnianiu tej kultury? Czy

z poświęceniem swojej pracy i być świadomym,

media a uczestnictwo w kulturze” (dostępne-

Oddaję głos Januszowi Kijowskiemu, dyrekto-

trzeba przebierać Chopina w dresy? Czy ludzie,

że przedmiot mojego poświęcenia jest dosko-

go pod adresem http://bi.gazeta.pl/im/6/7600/

rowi olsztyńskiego Teatru im. Stefana Jaracza:

którzy nie rozumieją „sztuki wysokiej”, „sztuki

nale niekonieczny. Tak, „Babel” Elfriede Jelinek

m7600446.pdf). Kultura wysoka staje się na na-

„Na rozpoczęcie dyrekcji zaproponowałem am-

współczesnej” wiele tracą?

w reżyserii Mai Kleczewskiej to spektakl o wiel-

szych oczach, lub już się stała, jedną z wielu kul-

kim subwersywnym i politycznym ładunku. Chciał-

tur. Są już tylko kultury.

bitnie »Ślub« Gombrowicza. Ale kiedy już na piątym spektaklu sala nie była pełna – zmartwiałem.

Od pewnego czasu to dla mnie znacznie wię-

bym, żeby obejrzało go jak najwięcej ludzi, żeby

Zrozumiałem, że w teatrze finansowanym z pu-

cej niż teoretyczny problem, który analizuje się

nimi wstrząsnął, żeby zmienił ich sposób myśle-

Uwielbiam szpinak. Za chipsami nie przepadam,

blicznych pieniędzy nie można wprowadzać rewo-

od tak, rozważa za i przeciw, szuka efektowych

nia. Tak, ludzie mają prawo do tego, żeby nie mieć

chociaż lubię sporo innych niezdrowych rzeczy.

lucyjnych zmian. Muszą następować stopniowo,

bon motów. To sprawa osobista i fundamental-

ochoty na „Babel”. Nie dlatego, że są otumanieni,

Nie chcę chipsów zmielonych ze szpinakiem. Nie

by widz ich nie zauważył”. Dziennikarz podsumo-

na. Swoje życie zawodowe poświęciłem kulturze,

tylko dlatego, że nie mają ochoty. Nic się takiego

zależy mi na pakowaniu warzyw do błyszczących

wuje: „Stosując tę regułę od pięciu lat, Janusz Ki-

jej promocji i tworzeniu warunków do jej rozwoju.

wielkiego nie stanie, jak go nie obejrzą.

torebek. Liczę na to, że jeśli niedawno jadłeś coś

jowski gra dziś z powodzeniem »Sanatorium pod

Tymczasem coraz częściej myślę o tym, że „kultu-

Klepsydrą«, znacznie trudniejsze od gombrowi-

ra wysoka” nie jest potrzebna do tego, żeby być

Moja misja kulturalna nie nosi znamion misji re-

czowskiego spektaklu”.

dobrym człowiekiem. Można prowadzić dobre,

ligijnej, bo „kultura wysoka” nie jest do dobrego

dobrego, o ciekawym smaku, dasz mi znać. Spró-

szczęśliwe życie, obywając się bez dóbr „kultury

życia koniecznie potrzebna. Dlatego jestem wol-

Zmiany muszą następować stopniowo, by widz

wysokiej”, „sztuki eksperymentalnej”. Ta dziedzi-

ny od pokus przenoszenia do świata kultury ro-

ich nie zauważył. Tę właśnie prawidłowość, tak

na aktywności nie ma żadnej wyróżnionej pozycji.

dzicielskich strategii przekonywania dzieci do po-

zgrabnie i wprost wyrażoną przez dyrektora, ob-

W perspektywie codziennego życia jest jednym

żywnych dań. Uwalniam się także od nutki pogar-

serwuję od wielu lat. O niej słyszę, czytam lub wy-

z przejawów kultury. Ani lepszym, ani gorszym.

dy wobec niewiernych. Wobec tych, którzy nie po-

czytuję między wierszami. Tak żeby widz ich nie

buję. •

Sławomir Czarnecki

dzielają przekonań i zwyczajów mojej wspólnoty.

Z wykształcenia filozof, obecnie zajmuje

zauważył. Brzmi złowrogo. To spisek. Przybiera

Owszem, uczestnictwo w kulturze „wysokiej/

Tę nutkę pogardy nie zawsze widać na pierwszy

się obsługą PR projektu „Gdańsk i Metropolia

niewinne z pozoru formy „edukacji kulturalnej”,

awangardowej” daje poczucie przynależności do

rzut oka, ale wśród przedstawicieli „kościoła kul-

Europejska Stolica Kultury 2016 kandydat”.

„promocji kultury”, przaśnego „niesienia kultury

wspólnoty. Potrafi uwrażliwiać, potrafi wstrzą-

tury wysokiej/awangardowej” czasem z tych nu-

W latach 2002-2006 związany z Teatrem

pod strzechy”. Ma też formę, szczególnie mnie

snąć, ma moc pomagania człowiekowi w doko-

tek powstaje całkiem głośna i bogata muzyka.

Polskim w Bydgoszczy i Festiwalem Prapremier,

irytującą, aprobaty dla „pozytywnego snobizmu”.

nywaniu życiowych wyborów. Ale serial telewizyj-

Istota spisku sprowadza się do założenia, że od-

ny też to potrafi. Kiczowata do bólu współczesna

W jednym z paneli dyskusyjnych Kongresu Kultu-

Teatru Wybrzeże i organizację festiwalu

biorca nie wie, co jest dla niego dobre. Nawet je-

piosenka religijna ma również taką moc. Pisanie

ry Polskiej wziął udział Jacek Dukaj, pisarz scien-

Wybrzeże Sztuki. Kurator programu teatralnego

śli wie, to tego nie chce. A ludzie kultury i wiedzą,

i czytanie nieporadnych wierszy (zajrzyjcie do sie-

ce fiction. Mógł się pojawić na Kongresie Kultury,

All About Freedom Festival 2009.

i chcą dobrze dla odbiorcy.

ci, takich wierszy są tysiące) niesie w sobie taki

bo krytycy zaszczycili go awansem z kategorii po-

Autor bloga WIDOWNIA (www.widowniablog.pl)

od 2006 do 2009 roku odpowiadał za marketing


B4mag. 03 Strona: 13 / 14

„Krótko mówiąc... po holendersku”

Sławek Richert: Przegląd „Krótko mówiąc... po

Sławek Richert: Jak jest tematyka tego przeglą-

6-7.05.2010 / godz. 18

holendersku” posiada już kilkuletnią tradycję.

du, co to są za filmy?

Skąd pomysł ściągnięcia go do Bydgoszczy?

Arek Hapka: Przegląd nie ma określonej tematy-

ul. Grodzka 7/11 sala 25 (spichrz)

Arek Hapka: Wiąże się to z rozpoczęciem no-

ki. To zbiór najciekawszych filmów krótkometra-

bilety 8 zł, karnet: 25 zł

wego projektu kinowego w naszym mieście. Po-

żowych z Holandii z ostatnich trzech lat. Należy

nieważ kino w Bydgoszczy jest bezdomne, bez-

zauważyć, że kino holenderskie właściwie nie ist-

ustannie szukam dla niego miejsca. Okazało się,

nieje w Polsce. Ten przegląd jest jedyną okazją

że moje dążenia spotkały się z ciepłym przyję-

zapoznania się z tym, co dzieje się w tamtejszej

ciem w Muzeum Okręgowym, dzięki czemu po-

kinematografii, a dzieje się dużo. •

Kino w Muzeum

wstał nowy projekt „Kino w Muzeum”, którego inauguracją jest właśnie bardzo prestiżowy przegląd filmowy „Krótko mówiąc… po holendersku”, sprowadzony wprost z warszawskiego KINO. LAB, działającego przy Centrum Sztuki Współczesnej Zamek Ujazdowski. Przegląd miał już dwie edycje i organizowany jest co trzy lata. Ludzie z KINO.LAB-u zbierają najlepsze holenderskie filmy krótkometrażowe i komponują z tego zwarty przegląd.

Na zdjęciu: Michael Haneke

NEVER SEEN PONOWNIE W BYDGOSZCZY. Sławek Richert: Repertuar najbliższego NSiB Arek Hapka: Bardzo cieszymy się ze sprowadzenia „Białej wstążki”, której zrobimy dwa seanse. Poza tym wysoko oceniane „Gorzkie mleko”, głośny „Głód”, bardzo interesujący „Tlen” Wyrypajewa oraz trochę lżejszy „Nord. Białe szaleństwo” w stylu „Ellinga”. Never Seen in Bydgoszcz 5 / Kino Adria

Sławek Richert: Który to już NSiB?

24-26.04.2010 / sobota-niedziela

Arek Hapka: To już piąta edycja Never seen in

Sławek Richert: Najmocniejszy punkt najbliż-

godz. 18.00 / poniedziałek godz. 17.30

Bydgoszcz, w 2009 roku były trzy edycje, a roz-

szej edycji?

Bilet: 12 zł / Karnety 25 zł i 35 zł

poczęcie cyklu miało miejsce w październiku 2008

Arek Hapka: Na pewno „Biała wstążka”, czekam

roku. Piąta edycja jest też wyjątkowa, bo jest jed-

na ten film jak spragniony na wodę. Złota Palma

ną z głównych imprez urodzinowych magazynu

w Cannes 2009, bardzo dobre recenzje, świetny

„Moment”, który kończy w kwietniu pięć lat i jed-

reżyser i ciekawa historia. Ale trzeba przyznać, że

nocześnie będzie miał 50. wydanie.

piąty NSiB jest bardzo wyrównany. Bardzo interesuje mnie „Tlen” z Gruszką i „Głód”, o którym sły-

Sławek Richert: Czy można po sukcesie frekwen-

szałem dużo dobrego, to samo tyczy się „Gorz-

cyjnym ostatnich edycji powiedzieć, że NSiB na

kiego mleka”. Lubię też kino skandynawskie, więc

dłużej wpisał się w kulturalne życie miasta?

„Nord. Białe szaleństwo” także sprawi mi i pu-

Arek Hapka: Mamy nadzieję, że w Bydgoszczy

bliczności wiele radości.

w końcu powstanie stale działające kino studyjne i cykl Never seen nie będzie potrzebny. Ale dopó-

W Galerii Drukarnia dodatkowo do przeglądu

ki trwała będzie taka sytuacja jak teraz, będzie-

głównego dokładamy Etiuda&Anima. Będzie

my działać ze zdwojoną siłą. Zobaczymy też, co

to pięć bloków animowanych filmów krótkome-

wydarzy się po otwarciu Miejskiego Centrum Kul-

trażowych. Przegląd odbędzie się w dniach 27-

tury, które ma powstać w byłym kinie Orzeł, być

29.04.2010 w Galerii Drukarnia (poziom I) i bę-

może jakaś forma NSiB będzie w tym miejscu. Nie

dzie nazwany: Never seen in Bydgoszcz V Animo-

odpuściłem sobie także walki o odzyskanie kina

wany Aneks „Drukarnia marzeń”. Wstęp free. •

Pomorzanin.


Kwartalnik B4mag. numer 03 nakład 5000 szt.

Kultura. Architektura. Ekologia. Nowe spojrzenie na miasto.

Outro Gdy kilka lat temu renomowana niemiecka wytwórnia płytowa Deutsche Grammophon rozpoczęła publikację serii Recomposed, zapraszając Carla Craiga i Moritza Von Oswalda do flirtu z Maurice’em Ravelem i Modestem Mussorgskym czy Jimiego Tenora do zmierzenia się z dziełami Erika Satie, Steva Reicha i Nikolai Rimskiego-Korsakova uświadomiłem sobie, że współczesność na dobre zatarła granice między kulturą wysoką a popularną. Do prób łączenia muzyki popularnej z klasyką nie angażowano dotąd tak skrajnych twórców, jakimi byli klasycy i królowie klubowych parkietów. Czy kulturowy mashup to odzwierciedlenie ewolucji, w jakiej czynnie bierzemy udział, czy może jedynie poszukiwanie nowych form docierania z kulturą wysoką do młodego pokolenia? Na to pytanie staraliśmy się odpowiedzieć na łamach trzeciego wydania magazynu B4mag., zapraszając m.in. do panelu dyskusyjnego młode osoby, mające znaczący wpływ na rozwój kultury w naszym regionie. Dwie strony magazynu oddaliśmy Oldze Marcinkiewicz oraz Sławomirowi Czarneckiemu, specjalistom w zarządzaniu i promocji kultury, którzy w tym i kolejnych wydaniach będą komentować współcześnie zachodzące zjawiska. Zapraszamy do komentarzy na magazynowych stronach portalu facebook oraz e-wydania www.issuu.com/b4mag. Sławek Richert | red. nacz. B4mag.

Wydawca:

Ilona Laskowska

Agata Zwolanowska

Sławek Richert

Janek Świerkowski

Arkadiusz Hapka

Marcin Szpak

Katarzyna Idczak

Dawid Błażewicz

Druk:

poligrafia

Follow:

www.facebook.com/pages/B4mag/164564078692 www.issuu.com/b4mag

WYDAWCA: Wyższa Szkoła Gospodarki | ul. Garbary 2, Bydgoszcz | tel. 052/567 00 00 | www.wsg.byd.pl PROJECT MANAGER: Arkadiusz Hapka | tel. 504 27 66 75 | arkadiusz.hapka@gmail.com REDAKTOR NACZELNY / CREATIVE DIRECTOR: Sławek Richert | tel. 500 232 122 | s.richert@gmail.com REDAKCJA: Ilona Laskowska | Katarzyna Idczak | Sławek Czarnecki | Jolanta Ciesielska Bogdan Dondajewski | Janek Świerkowski | Olga Marcinkiewicz | PHOTO: Marcin Szpak | Remik Talaczyński | PROJEKT GRAFICZNY: Dawid Błażewicz | www.materiawlasna.pl | david.blazewicz@gmail.com KOREKTA: Agata Zwolanowska | DRUK: Kunke Poligrafia | ul. Aleja Okrężna 8 | 88-100 Inowrocław | tel. / faks 052/357 49 99 | www.printbynet.pl



Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.