Bezkres Nr 11 - 6/2020

Page 1

BEZ{ NR 6 (11)

Czerwiec

2020 A.D.

}

KRES ROK II

(druk) ISSN 2658-0381 e-ISSN 2658-039X

cena numeru

30 PLN (8% VAT)


Janina Żaneta Mikulska W mojej Ojczyźnie jest takie miasto miasto mego dzieciństwa spowite mgłami błękitnymi na których ptaki zataczały swoje losy gdzie ciche uliczki pochylały się w mrok a ciepłe dłonie matczyne koiły dziecięce dramaty i upadki tamten czas szare przestrzenie miasta i wspomnienia ogarniają moją pamięć i trwają …

Teresa Mazur-Majda Obraz: Płótno wymiary 40x 50 , malowane akrylem technika własna: pedzle,szpachelki, gąbka. Namalowany z okazji Dni Bibliotek.

Drodzy Przyjaciele BEZKRESU Zwracam sie do Was z gorącą prośbą. Dzięki Waszym zachętom, Waszemu wsparciu, Waszym tek‐ stom i Waszym uwagom udało nam się wydać już wiele numerów naszego pisma. Chcielibyśmy to dzieło kontynuować. Nie da sie jednak drukować go bez Waszego wsparcia finansowego. Pokornie proszę o po‐ moc w zebraniu funduszy na druk kolejnego numeru. Liczy sie każda złotówka. Każda wpłata.

strona: 2

Redaktor naczelny Adam Grzelązka

zrzutka.pl/krjztm Indywidualny numer konta zrzutki 80 1750 1312 6888 0695 1550 7333 P I S M O L I T E R A C KO - A R T Y S TY C ZN E


BEZ{KRES} — czerwiec 2020 A.D.

W numerze: POEZJA Janina Żaneta Mikulska W mojej Ojczyźnie: 2 Wspomnienie dzieciństwa: 19 Andrzej Modrzyński Concerto: 4 Yvette Popławska Meritum Biało - Czerwonej: 5 Jeżyk Milan: 9 Robert Ratajczak Córeczko: 8 Usłyszmy: 8 Dziecka uśmiech: 8 Barbara Stefaniak Kołysanka dla moich wnuczek: 8 Opowiem ci bajkę...: 8 Pomysł: 8 Helena Lena Kołodziejek uśmiech i szczebiot: 9 radosne chwile: 9 Jagoda Bednarska *** (dogonić czasu...): 9 Weronika Sikorska Dziecięca zdolność: 10 Teodozja Świderska Warto: 11 Śliwka: 11 *** (Balonik marzeń...): 11 *** (Póki masz...): 11 Tadeusz Zawadowski Dziecko II: 11 Chłopiec liczący kasztany: 11 Dzieci: 11 Chłopiec powracający do domu: 11 Agnieszka Mohylowska Komórka: 12 Pani nocy: 12 Alex Slawinski Kilka obrazków...: 12 Olaf Polek Dzieci: 13 Markat Nowacka Dzieci z Mielczarskiego: 13 *** (mieszka we mnie...): 13 *** (czasami myślę...): 13 Marian Smogur Wnuczce tudzież innym...: 14 Jagoda Bednarska A kiedy: 14 Chwila: 14 Anna Marszewska Zauroczenie: 14 Izabela Zubko Agnieszce: 15 Monice: 15

Beata Śliwka Bezpowrotnie: 15 Demon: 26 Sen: 26 Śniadanie Ady: 27 Izabela Bazydło chłopczyca: 15 droga do domu: 15 macierzyństwo: 15 Irena Kapłon Wewnętrzne dziecko: 16 Henryka Ziaja Córeczko: 16 Kołysanka: 16 Matczyne rady: 16 Beata Frankowska *** (A przecież Niebo...): 17 *** (Lubię patrzeć gdy...): 17 Wiesław Janusz Mikulski *** (łąki pachną...): 17 *** (łąki pachną dzieciństwem...): 17 Modlitwa pośród nocy: 17 Arek Chaber Króliczki kolorowe: 18 Anna Wrocławska Dziecko rodziców: 19 Wyobraźnia: 19 Magdalena Cybulska Dziecięce zabawy: 19 Dzieci łódzkiego getta: 19 Dziewczynka na muralu...: 19 Mural. Słowa, chmury i ptaki: 19 Krzysztof Nowaczuk Uśmiech Domci: 22 Tak długo: 22 Piotr Nowak Gdyby mogło być teraz: 22 dziewczynka z planetą...: 22 Krzysztof Graboń Podkarpacka droga: 23 Automatycznie przypisana...: 23 Ginąc we własnej operze: 23 Nieco inna: 23 Kasia Dominik Dziecko w rzeczy samej: 23 Wielkie marzenia...: 23 Pietrzyk Rafał Pustka i Pogłos: 24 Małgorzata Kuchnia Drzwi do lasu: 24 Łukasz Nowakowski Na zawsze: 25 Jutro: 25 Ślad od bosych stóp: 25

Bartosz Bukatko Bajka: Słodko-gorzki: Seweryn K. Topczewski Słoniątko: Anita Steciuk *** (Niesiesz do mnie...): *** (Za tamtymi drzwiami...): Piotr Smolak Chłopiec z krucyfiksem: Aleksandra Zielińska Dziecko: Konrad Stawiarski Sonet: Sonet upodlonego. Ypsilon: Adam Gabriel Grzelązka Podnoszę słowo: Małgorzata Fabrycy senryu: Leszek Lisiecki epizod: Tuż obok:

25 25 26 26 26 27 49

Yvette Popławska Wywiad z leszkiem Rodziewiczem: 5

E S EJ E Konrad Stawiarski O poezji słów kilka IV: Adam Gabriel Grzelązka Szukaj!!! Szukaj!!!: Przemysław Zarychta Michalski VIII:

60 61

30 30

10

N I E M I E C KA 31 31 31

R E AL I Z M T E R MI N A L N Y Antje Stehn Skórka na talerzu: Śruba: Biegun północny:

34 36 37 39 40 40 40 42 49 49 47

P R O ZA F R A NC U SKA

A N GI E L SK A

Grażyna Werner Wyśnione łąki: Dmuchawce: Haiku:

46

P R O ZA

W Ł O SK A

Tadeusz Hutyra Maestro:

61

P OW I E ŚĆ

Marguerite Swirczewska Siostry: Wiśniewska: 61 Rafał Sulikowski 6A...: 62 Julia Kleszczonek Aida: 63 Hanna Krugiełka 64 O kotach prześmieszkach: Lustro oszustro: T Ł U M AC Z EN I A Zuzanka i czarodziej: F R A NC U S K A Krzysztof Dąbrowski A gdy skończy się czas: Messaoud Gadi Atak astmy: Coś czego się nie ośmielam: 19 Serce synka: Robert Desnos Agnieszka Mohylowska Tak długo o tobie marzyłem: 28 Dialog w kuchni...: Arbitralne przeznaczenie: 28 Izabella Teresa Kostka Opowiedz Mi: Piersi:

60

Boris Phillips Święty Mikołaj z Ill:

43

P U BLICYST Y KA Karolina Szurgot Przypadek dziecka: Mariusz Żmuda Małe jest piękne...: Agnieszka Kuchnia-Wołosiewicz Portret dziecka...: Anna Maria Mickiewicz Dzieci rewolucji: Katarzyna Georgiou Autentyczne dzieciństwo:

32 32 32

21 48 54 56 58

F E ST I WAL L I T E RY

Joanna Korecka Finisaż w czasach pandemii: Tristan Korecki WYWIAD Do N*** K***, poety: Adam Gabriel Grzelązka Teresa Dobrzyńska Wywiad z Andrzejem Modrzyńskim: 4 O dźwiękach mowy...:

SPROSTOWANIE - do NR 10 "Bezkresu" - maj 2020 A.D.

50 51 52

Przepraszam panów: Tristana Koreckeigo oraz Tomasza Klareckiego za pomylenie ich nazwisk. Utwór prozatorski pt. "Milka", którego autorem jest pan Tomasz Klarecki, nieopatrznie został przypisany panu Tristanowi Koreckiemu. Przepraszam panią Joannę Korecką i Tristana Koreckeigo za błędne zapisanie ich nazwisk w spisie treści jako Joanna Klarecka oraz Tristan Klareski.

Darowizna na rzecz BEZKRESU

ADAM GRZELĄZKA – BEZKRES – DAROWIZNA ul. Stroma 3 62-510 Konin P I S M O L I T E R A C KO - A R T Y S TY C ZN E

strona: 3

Kod BIC (Swift): BPKOPLPW IBAN PKO BP: PL 66 1020 4027 0000 1102 1442 2317


BEZ{KRES} — czerwiec 2020 A.D.

Czym jest dla ciebie poezja?

Dlaczego poezja? Czemu piszesz wiersze? Jak to się zaczęło?

Odzwierciedleniem życia.

Trudne pytanie. Czemu piszę? Bo nie umiem inaczej. Kiedyś w trakcie pewnej rozmowy porównałem wiersz do fotografii. To takie uchwycenie chwili, zapisanie czegoś, co za chwilę zniknie, zmieni się, uleci. Stąd to porównanie…

Concerto Jak przepięknie przetykany dźwięk się kreci pod sklepieniem tańczy smyczek ze strunami i aż iskrzy uniesieniem.

Gdzie szukasz inspiracji? Co napełnia cię natchnieniem? Co cię motywuje? Myślę ,że inspiracją jest i powinno być życie. Ono jest tak natchnieniem, jak i najpiękniejszą poezją. I ono mnie motywuje.

WYWIAD

Pierwsze skrzypce z wiolonczelą idą w tany pod błękitem gamy się jak liście ścielą eksplodując kolorytem.

Czym jest talent? Czym jest natchnienie? Skąd się biorą?

Drugie skrzypce z mandoliną wiodą dialog nieprzerwany już się w tańcu nie rozminą poprowadzą ich organy.

Talent jest darem od Boga. Ale i odpowiedzialnością. To coś, co można porównać z biblijną przypowieścią o talentach. Można go zakopać, albo zwielokrotnić, właśnie poprzez pisanie, dzielenie się z ludźmi, niesienie im tegoż daru. Bo wbrew temu, co się wydaje, ten talent nie jest dany tylko nam, ale nade wszystko tym wszystkim, którzy czytają, odbierają i niekiedy starają się wprowadzać nieco w życie.

Aż się wzbiją aż się wzniosą oczarują i już stale będą płynąć ku niebiosom w nieprzerwanym zmysłów szale… 02.10.2017 r.

Kiedy sięgasz po pióro? W jakich sytuacjach?

To najbardziej niesamowite. Czasem w środku miasta, na gwarnej ulicy, czasem w nocy kiedy budzi mnie wiersz, a czasem nie pozwoli zasnąć, póki go nie napiszę. W biegu i w Na pewno ja nim nie jestem. Poeta to nade wszystko spoczynku, w chwili zabawy, jak i w chwili zadumy. autorytet. Jest wiele prawdy w tym co powiedział pewien mądry człowiek. „Poetą się nie jest ,poetą się bywa” (przyp. red,: „Jestże się poetą, czyli raczej tylko bywa się?” – Cyprian Mnie osobiście ludzie. Pisanie wiersza jest tak intymne, Kamil Norwid, Bransoletka, II, wyd. 1862). Myślę, że to w że każda osoba poza mną jest dysonansem. To pewnego pełni oddaje istotę… rodzaju celebracja przeżyć, pieszczota myśli. Tu nie ma miejsca na nic i nikogo, poza mną i słowem.

Kim jest poeta?

Co ci przeszkadza w pisaniu?

Jak stać się poetą?

Jak sobie radzisz ze zniechęceniem?

Pojęcia nie mam…

Nie miewam zniechęceń. Może dlatego, że nie traktuję mojego pisania jako czegoś co jest dodatkiem do mnie, a jako Piszę o tym, czego doświadczam, co i jak przeżywam. współistotną część mnie. Jeśli nie mam potrzeby, czy Moje uśmiechy i łzy ,tryumfy i porażki zamykam w wersach. natchnienia po prostu nie piszę. Zazwyczaj mnie budzą ,albo nie pozwalają spać, póki ich nie przeleję na papier.

strona: 4

Jak powstają twoje wiersze?

Jak rozwijasz swój warsztat poetycki? A mam jakiś warsztat?

P I S M O L I T E R A C KO - A R T Y S TY C ZN E


BEZ{KRES} — czerwiec 2020 A.D.

Twoje książki poetyckie – jak Biogram: kilka słów o mnie powstały? O czym są? Dlaczego takie, a Romantyk potrafiący się przewrócić na prostej drodze. nie inne wiersze? Niereformowalny chyba. Mąż i ojciec. Elblążanin od urodzenia, czyli od 47 lat. Zakochany w muzyce klasycznej. Jak do tej pory światło dzienne ujrzały dwa tomiki. Obserwator życia, pełen humoru i dystansu do siebie. Może „Zabierz mnie proszę” 2010 r. i „Emigracje” 2017 r. Oba tomiki nazbyt naiwny, ale nietracący wiary w ludzi. powstały w sumie za przyczyną osób trzecich. Do pierwszego tomiku namówiła mnie i przekonała moja Przyjaciółka i wspaniała poetka Anna Chałasz, a do drugiego, równie niesamowita poetka Ewa Jowik. Oba tomiki zawierają wiersze o dość różnorodnym przekroju. Od rozważań nad miłością po śmierć. Autopsja w każdym calu.

Yvette Popławska Meritum Biało - Czerwonej

w liturgii słowa pisać lub... słów nie płodzić wcale o to jest pytanie polonijnego poety Odpowiedź rzucona pośród zarodków istnienia spragnionych wydźwięku Mazurka Dąbrowskiego poszerzania horyzontów i wiedzy o Barwach Biało - Czerwonych Ojczyzny Sens wyłuskany od pradziadów w roztrzepotanych latami niewiadomych wspiera koncepcję DO’ powiedzianej wiedzy …Piszemy wzniosłe tworząco skrzydlate poemy uwikłani w historyczne pnącza dla naszej Dumy Narodowej

Polski w której wyrośliśmy

strona: 5

dla naszej Matki od zarania

Y.P. W wielu artykułach, wywiadach i innych publikacjach jawi się Pan, jako pomysłodawca, inspirator Dnia Flagi, który za kilkana‐ ście dni będziemy obchodzili po raz trzynasty, jako święto państwowe. Chcę, zatem dowiedzieć się skąd wziął się ten pomysł? L.R. Jest mi trudno w jednym zdaniu odpowiedzieć na to pytanie, ale spróbuję opowiedzieć jak to się stało. Otóż jestem historykiem z wykształcenia, jak i z zamiłowania, i chociaż w szkolnictwie przepracowałem tylko 10 lat, to ten bakcyl nadal we mnie tkwił. Przez przypadek stwierdziłem, że wiedza skąd się wzięły nasze barwy narodowe i co one symbolizują, jest wśród Polaków prawie zerowa. Tej wiedzy nie było w podręcz‐ nikach szkolnych ani w programach nauczania. Wystąpiłem, zatem do Ministerstwa Edukacji Narodowej z prośbą o wpro‐ wadzenie tej wiedzy do szkół i niestety poniosłem porażkę. Nie pomogły w tej sprawie nawet interpelacje Posła Sambor‐ skiego i Senatora Smoktunowicza. MEN nawet dzisiaj trwa na stanowisku, że taka wiedza jest Polakom zbędna. To właśnie z protestu przeciwko takiemu stanowisku MEN-u zrodził się pomysł Dnia Flagi. To media powinny przejąć na siebie rolę edukacyjną i w ten sposób tylnymi drzwiami wprowadzić do świadomości Polaków rzetelną, prawdziwą wiedzę o naszych barwach narodowych. Y.P. Dlaczego uważa Pan, że ta wiedza jest Polakom potrzebna? L.R. Bo wielki czas, by nasze polskie biało-czerwone bar‐ wy narodowe przemówiły tak do Polaków, jak i do całego świata pełnym głosem, że symbolizują największe działo na‐ szych przodków - tradycje Rzeczypospolitej Obojga Narodów państwa, które przetrwało ponad 400 lat i wytworzyło nową jakość naszego narodu. Y.L. Jak dotąd przedstawiano genezę i symbolikę naszych barw narodowych? Odp. Bardzo prosto. Najczęściej ukazywano, że nasze barwy narodowe pochodzą od herbu Rzeczypospolitej. Biel pochodzi od godła państwowego - Białego Orła, czerwień zaś od jego czerwonej tarczy herbowej. Symbolika zaś była pre‐ zentowana bardzo różnie. Centrum Edukacji Obywatelskiej np. lansowało pogląd, że biel to czystość niewinność dążeń

WYWIAD

Rozterki tęsknoty powroty pod kaskadą Polskich wspomnień

Dzień Flagi 2020 r.

P I S M O L I T E R A C KO - A R T Y S TY C ZN E


strona: 6

WYWIAD

BEZ{KRES} — czerwiec 2020 A.D.

Polaków, czerwień zaś to waleczność i dostojeństwo władców naszej dumy. Ma nadrobić wielopokoleniową lukę w wiedzy polskich. Taka interpretacja była akceptowana przez Polskie na ten temat. Tę batalię toczę samotnie nie z okupantem czy Towarzystwo Weksylologiczne jak i Heraldyczne Prawda jest zaborcą a z urzędnikami suwerennego ponoć od ponad 25 lat zdecydowanie inna i aż dziw bierze, że jest ona ukrywana państwa. Przez kilka lat miałem nadzieję, że objęcie przez hi‐ przed Polakami. storyków najwyższych urzędów w naszym państwie przyczyni się do zmiany dotychczasowej polityki historycznej. Niestety Y.P. Jaka to prawda? L.R. Historycy są zgodni, że po raz pierwszy Orzeł Biały tak się nie stało. Y.P. Jacy to historycy, którzy zapomnieli o swej profesji i nie na czerwonej tarczy herbowej pojawił się w 1295 roku podczas koronacji Przemysława II na króla Polski. Zapis z tego okresu uznali za słuszną Pana batalię? głosił, że „Sam Najwyższy przywrócił polskie znaki zwycię‐ L.R. Przykro wspominać. Byli to: Prezydent RP- Broni‐ skie” stąd można wnioskować, że znak orła musiał zaistnieć sław Komorowski, Premier-Donald Tusk, Marszałek Sejmuwcześniej, przed rozbiciem dzielnicowym. Kiedy 90 lat póź‐ Andrzej Schetyna, Marszałek Senatu-Bogdan Borusewicz. niej w wyniku zawartej w Krewie /1385/ unii z Wielkim Księ‐ Y.P. Naprawdę nie miał żadnego wsparcia w tej tak ważnej stwem Litewskim Królem wspólnego państwa zostaje sprawie ze strony tych historyków. Władysław Jagiełło, to ten fakt trzeba było zaznaczyć w no‐ L.R. Niestety nie. Nigdy przez kilka lat swej prezydentury wym herbie nowego państwa. Odtąd przez prawie 500 lat tym Bronisław Komorowski w Dniu Flagi nie wspomniał o praw‐ herbem będzie czterodzielna czerwona tarcza herbowa, na dziwej genezie naszych barw narodowych. której przemiennie znajdować się będzie Biały Orzeł godło Y.P. Czemu Pan to przypisuje? Królestwa Polskiego i Litewska Pogoń - biały jeździec na bia‐ L.R. Przez wiele lat szukałem odpowiedzi na to pytanie. łym koniu z podniesionym mieczem. Do tego herbu uprosz‐ czonego przez Lelewela na dwudzielny w słup nawiązuje Zastanawiałem się, dlaczego w materiałach Komitetu Integra‐ uchwała Sejmu Królestwa Polskiego z dnia 7 lutego 1831 roku. cji Europejskiej nie znalazła się informacja, że przed ponad W swoich wykładach, a odbyłem ich ponad 100, genezę na‐ 600 laty my Polacy i Litwini utworzyliśmy w Europie Środko‐ szych barw narodowych przyrównywałem do prostoty kon‐ wej państwo kierujące się podobnymi zasadami jak współcze‐ strukcji cepa. Po pierwsze: w wyniku Unii w Krewie łączą się z sna nam Unia Europejska, do której wchodziliśmy. Nie sobą dwa sąsiedzkie niezbyt dotychczas przyjazne sobie kraje. wykorzystano także dużej szansy przedstawienia tej cząstki Po drugie: ten fakt trzeba było zaznacz być w nowym herbie naszej dumnej historii podczas obchodów 5 i 10 rocznicy na‐ państwowym. Po trzecie: do tego herbu nawiązuje uchwała szej obecności w UE. Uważam, za skandal, że zaprzepaszczo‐ no te szansę także podczas naszej Prezydencji w Unii Sejmu Królestwa Polskiego z 1831 roku, która głosiła: Europejskiej. Jestem przekonany, że jest to kontynuacja ko‐ munistycznej polityki historycznej, która za upadek naszego art. 1. Kokardę narodową stanowić będą kolory herbu państwa winiła unie zawarte z Litwą. Królestwa Polskiego i Wielkiego Księstwa Litewskiego to jest Y.P. Zgadzam się z Panem, że wiedza o tym, że nasze barwy na‐ kolor biały z czerwonym. Tak, więc nasze barwy narodowe rodowe mają pochodzenie heraldyczne unormowane ustawą z 1831 ro‐ mają, jako jedne z nielicznych w świecie pochodzenie heral‐ ku i pochodzą od dwóch herbów Polski i Litwy powinna być dyczne jasno określone specjalną uchwałą sejmową. powszechna, ale jakie to ma dla nas znaczenie. L.R. Bardzo duże. Flagi różnych państw coś o tych pań‐ Y.P. Muszę przyznać, że o takiej genezie naszych barw narodo‐ stwach mówią. Dam tylko jeden przykład. Flaga USA. Białe wych nie miałam zielonego pojęcia. Za moich czasów tego w szkołach gwiazdki na błękitnym tle symbolizują aktualna ilość stanów. nie uczono. Natomiast 13 poziomych pasów / 7 czerwonych i 6 białych / L.R. Pocieszę Panią. Tego nie uczą nawet teraz. Od po‐ symbolizuje pierwszych trzynaście brytyjskich kolonii, które nad 15 lat toczę batalię z Ministerstwem Edukacji Narodowej o zbuntowały się przeciwko macierzy i utworzyły podwaliny wprowadzenie tej wiedzy do szkół niestety bez żadnego efek‐ Stanów Z jednoczonych. Zatem na Ģladze USA mamy teraź‐ tu. Przytoczę słynną wypowiedź wysokiego rangą urzędnika niejszość /gwiazdki/ i przeszłość /pasy/ Pytam więc zawsze na MEN-u zawartą w wywiadzie radiowym Ewy Michałowskiej w swych wykładach: dlaczego polska Ģlaga nie może przemówić 2007 roku, że takie głębokie spojrzenie na nasze barwy naro‐ do Polaków pełnym głosem informując ich co te proste barwy, dowe większość Polaków nie mających wykształcenia histo‐ biel i czerwień symbolizują. rycznego nie jest w stanie pojąć. Sama Pani widziała, że takie twierdzenie, a w zasadzie obrażanie Polaków jest bezpod‐ stawne kiedy w przedszkolu nr 9 w Bydgoszczy miałem okazję zapoznać przedszkolaków z historią naszych barw narodo‐ wych i naszego herbu. Nie było żądnej błędnej odpowiedzi na pytanie: od ilu herbów pochodzą nasze barwy narodowe. Gre‐ mialna natychmiastowa odpowiedz przedszkolaków, że od DWÓCH zadała kłam twierdzeniu tego urzędnika. I tu muszę Pani podziękować. To Pani zmusiła mnie do tego spotkania. Miałem wielkiego stracha bo co innego występować przed do‐ rosłymi a co innego przed takimi maluchami. To była całkiem inna sytuacja. Cieszę się, że odniosłem sukces. Y.P. No dobrze. Ale nie powiedział Pan, dlaczego napotkał Pan takie opory szczególnie MEN-u we wprowadzeniu tej wiedzy do pod‐ ręczników szkolnych? L.R. Ta sprawa nie dotyczy tylko Ministerstwa Edukacji Narodowej. Dotyczy także tych, którzy tę szkolną edukację już dawno zakończyli. Wiedza o pochodzeniu, genezie naszych barw narodowych powinna zagościć na trwałe w świadomości Polaków i być wsparciem dla naszej tożsamości narodowej, P I S M O L I T E R A C KO - A R T Y S TY C ZN E


BEZ{KRES} — czerwiec 2020 A.D.

WYWIAD

Y.P. Wiem już, jaka jest ich geneza a co symbolizują? dzie Stowarzyszenia Rodu Rodziewiczów w 2002 roku. L.R. Symbolizują największe dzieło naszych przodków - Zaczęliśmy zbierać podpisy pod tym projektem. Sprawa stała tradycje Rzeczypospolitej Obojga Narodów. Utworzonego się publiczną, kiedy w dniu 7 lutego 2003 roku „Głos Szczeciń‐ drogą pokojową wspólnego z Litwą państwa o obszarze ok mi‐ ski” nagłośnił naszą akcję. Do tego przyłączyła się także regio‐ liona km2, które przetrwało ponad 400 lat w otoczeniu trzech nalna Telewizja Szczecin. Po raz pierwszy na forum największych potęg europejskich. To państwo nie było widow‐ parlamentarnym ta sprawa zaistniała w dniu 1 kwietnia 2f003 nią trzydziestoletniej wojny religijnej, która przeorała Europę roku. Senator Smoktunowicz realizując moją prośbę zapropo‐ w XVII wieku jak i nocy św. Bartłomieja, kiedy to w jedna noc nował ustanowienie Dnia Flagi. Propozycja została przyjęta. w Paryżu wymordowano 3000 hugenotów. To państwo za‐ Postanowiono kontynuować nad nią pracę zwracając się o opi‐ pewniało godny byt ludziom wyznającym różne religie, mają‐ nie do ekspertów. W międzyczasie koło PO w Wesołej wspie‐ cych swój język i kulturę. Wytworzyło ono tę cząstkę polskiego rając moje starania podjęło w tej sprawie uchwałę i narodu, która za tą przynależność złożyła olbrzymią daninę zobowiązało Klub poselski PO do podjęcia inicjatywy ustawo‐ krwi. Najpiękniej o tym państwie w swej książce „Pamięć i dawczej w tej sprawie. Tę akcję w parlamencie skutecznie przeprowadził Poseł PO Edward Płonka i 20 lutego Sejm tożsamość” napisał Jan Paweł II. Y.P. Dlaczego akurat Pan walczy o przywrócenie naszym bar‐ uchwalił Dzień Flagi. Y.P. Jak te proces przebiegał? Czy było łatwo? wom narodowym treści takiej jaką nadali im nasi przodkowie przed ponad 185 laty? L.R. Oj nie było łatwo. Senat dał kontrę – ustanawiając L.R. Nasz ród- Ród Rodziewiczów nie jest rodem ani Dzień Białego Orła. Natomiast w Sejmie dwie partie na które wielkopolskim, kaszubskim czy góralskim, jest rodem litew‐ liczyłem, bo jednej posłowie nosili krawaty w kolorach białoskim. W wyniku zawartych unii stał się cząstką narodu pol‐ czerwonych, była to Samoobrona, a druga patriotyzm odmie‐ skiego i udowodnił orężem swą przynależność do tej niała przez wszystkie przypadki /Liga Polskich Rodzin/ wystą‐ wspólnoty. Tak jak setki tysięcy innych rodów kresowych nasz piły przeciwko starając się utrącić ustanowienie Dnia Flagi. ród za swą tradycję, przywiązanie do religii, języka i kultury Zaistniał on dzięki 83 posłom SLD, którzy głosując wbrew woli był wręcz karczowany. Mało kto wie, że prawie 8 mln. Polaków swego Premiera Leszka Millera, głównie przyczynili się obok ma pochodzenie kresowe. Oni nie wzięli się z księżyca. Ci byli PiS-u i części PSL do uchwalenia tego święta. mieszkańcy Wielkiego Księstwa Litewskiego z terenów dzi‐ Y.P. Powinien Pan być usatysfakcjonowany. Pana pomysł został siejszej Litwy , Białorusi czy Ukrainy nie byli siłą polonizowa‐ zrealizowany. Dzień Flagi wrósł już w nasz krajobraz, wszedł do na‐ ni. To wyższość kultury, jaką niósł Kościół katolicki i szego kalendarza świąt narodowych cywilizacja rejonu Morza Śródziemnego. Moja batalia o uka‐ L.R. Niestety jest to gorzka radość i satysfakcja. W ob‐ zanie, że w naszych barwach narodowych zawarta jest pamięć chodach Dnia Fagi zabrakło podstawowej idei: upowszechnie‐ o wspólnym z Litwą państwie, tej małej ojczyźnie, w której nia wiedzy o naszych barwach narodowych ich genezie i znajdują się groby naszych przodków jest moją powinnością. symbolice. To święto było dotychczas obchodzone jak święto Wspierają mnie słowa Jana Pawła II „ Nie zapomnijcie o dzie‐ dla samej Ģlagi, a nie dla wartości jaką ona z sobą niesie. Moje dzictwie, któremu na imię Polska” nadzieje na podjęcie się edukacyjnej misji przez media zostały Y.P. Jak to się stało, że Pana pomysł ustanowienia Dnia Flagi zachwiane jak przeczytałem artykuł w Polityce „Święto Ģlagizostał zrealizowany. Przecież jest to swoisty ewenement. Święto pań‐ zapchajdziura”. Także telewizja publiczne nie podjęła tego te‐ stwowe z jednej strony z drugiej zwykły obywatel? matu. Jedynie telewizja TRWAM dwukrotnie przeprowadziła L.R. Kiedy w sprawie przywrócenia treści historycznej ze mną wywiad na ten temat, którego przesłanie po 10 latach naszym barwom narodowym wszelkie starania zawiodły wpa‐ jest nadal aktualne. Widnieje on w Internecie pt. Zakłamana dłem na pomysł ustanowienia Dnia Flagi. Opracowałem pro‐ historia Polski jekt zmian w ustawie o naszych symbolach narodowych wraz Y.P. Czy w tej swojej walce o przywrócenie naszym barwom tre‐ uzasadnieniem, który skonsultowałem z prawnikiem – kon‐ ści takiej, jaką nadali im nasi przodkowie ma Pan jakiś sojuszników? stytucjonalistą i który został przyjęty do realizacji na II Zjeź‐ L.R. Wydawać by się mogło, że tak. Prezydent Andrzej Duda zapowiedział realizację nowej strategii polskiej polityki historycznej. Niestety nie zostałem zaproszony do tego gre‐ mium, chociaż moja działalność powinna mnie tam rekomen‐ dować. Pragnę dodać, że za swą działalność w tej sprawie Stowarzyszenie Rodu Rodziewiczów zostało rekomendowane do tytułu Strażnik Dziedzictwa narodowego 2014 roku. Mam nadzieję, że wreszcie w tym roku dojdzie do debaty publicz‐ nej, w której otrzymam odpowiedź na pytanie:, Dlaczego 99.9 % Polaków nie ma zielonego pojęcia o genezie i symbolice na‐ szych barw narodowych i kto jest winien za ten stan rzeczy? Z inicjatorem Dnia Flagi oraz Dnia Polonii na Świecie – 2 maja, Panem Leszkiem Rodziewiczem rozmawiała Yvette Popławska z Belgii 'MS AADP #VirtualiaART

strona: 7

P I S M O L I T E R A C KO - A R T Y S TY C ZN E


BEZ{KRES} — czerwiec 2020 A.D.

Robert Ratajczak Córeczko Najpiękniejszym kwiatkiem z ziarenka miłości nas dwojga w ogrodzie życia jesteś córeczko rośniesz, rozkwitasz w moich serca oczętach Będę pielęgnować twoje dzieciństwo ojcowskim szczęściem byś dorastała, byś dojrzewała z radością w sercu i na języku uśmiechem że jestem, że byłem najwspanialszym Ojcem pod słońcem życia, pod snu księżycem

POEZJA

Usłyszmy Usłyszmy kieliszki zalane dziecięcą łzą nim w butelki pustce odbije się echo ucichłego serca co umarło zbyt wcześnie gdy katuszy dłonie kładą w sen niespokojny agresją na Łoże katuszy w murach gehenny Usłyszmy... Usłyszmy... Nie pozwólmy nalać obojętnością kieliszka do pełna nim nietrzeźwy umysł ugasi drobne życie tłukąc liche ciało niczym pustą butelkę gdy głos nałogu woła a nie ma czym napoić głodu...

strona: 8

Dziecka uśmiech Uśmiech dziecka jest słońcem wschodzącego sensu nad drogą naszego życia promieniem ukazuje nam iż ziarnem dobrobytu miłości co w sercach obojga narodzone szczerym słowem prawdziwym gestem kres po kres dziecka uśmiech umacnia nasz krok w przyszłość jest szeptem że czekać warto na wschód tej radości jest pierwszym słowem kocham i dziękuję za życie jest wyczekiwanym momentem uchwyconym wzruszeniem w łzawym zwierciadle

Barbara Stefaniak Kołysanka dla moich wnuczek Czytam wam baśnie jedna za drugą, nim rozpoczniecie na dobre start. Byście zachłannie i z ochotą, radośnie jutro pobiegły w świat. Szczęście wam wiję w wyobraźni, kołyszę muzyką mojego serca. Opowiem pewnie niejedną bajkę, nim w podróż wyruszycie pierwszą. Wiem, że kiedyś kochane moje, blisko mnie przy was nie będzie, lecz pamiętajcie serduszka moje, babcia jest zawsze i wszędzie. A teraz śpijcie sobie spokojnie, we śnie nabierajcie do życia sił, To wszystko pewnie z czasem minie, świat wszak jest piękny i zawsze był.

Opowiem ci bajkę... Chcesz opowiem ci bajkę o Kopciuszku Nie To o Czerwonym Kapturku Nie Wiem, opowiem ci bajkę o miłości Chcesz Chcę Nie tak dawno i nie tak daleko żył chłopak i żyła dziewczyna Kochali się, a miłość ich była tak czysta jak obłoki na niebie jak woda w jeziorze przejrzysta lecz chłopak spotkał królewnę i zostawił dziewczynę a ją tak bardzo serce bolało jakby wszystkie problemy świata w nim zgromadziła i na wieki zamknęła Koniec bajki? Tak Dlaczego płaczesz? Bo ja....

Pomysł Dzisiaj zarażajmy się nawzajem dobrocią, miłym słowem, uśmiechem, bo nie tylko wirusy są zaraźliwe, Dzisiaj lekarstwem potrzebnym najbardziej jest miłość i drugi człowiek. Uśmiechu i życia uczmy sie od dzieci. Recepty wypisujmy sobie sami, bo nie warto dłużej czekać, kolejka jest zbyt długa...

P I S M O L I T E R A C KO - A R T Y S TY C ZN E


BEZ{KRES} — czerwiec 2020 A.D.

Helena Lena Kołodziejek uśmiech i szczebiot z prababcią w ogrodzie wśród grządek zielonych zbierałaś do kosza warzywa gruntowe był por i marchewka groszek oraz seler cebulki w sukienkach strojne jak cukierek tam rosły maliny porzeczki przy płocie a ty niczym motyl hasałaś w ogrodzie i jeszcze z prababcią zbierałaś truskawki słodziutkie przepyszne czerwone jak maki wiem przecież do dzisiaj pamiętasz ten spacer twój szczebiot i uśmiech kochanej prababci

radosne chwile (strofy safickie)

Yvette Popławska Jeżyk Milan Co jedzą jeżyki wieczorową porą? gdy dziadek księżyc wzejdzie na niebo Milanek już pojadł kilka owadów, na deser upolował mnóstwo robaczków i teraz zjadłbym plaster jabłka świeży a czym mam popić, przysmaki jeżowe nie ma w gospodzie ani kropli wody pochłeptałbym świeże, mleczko od krowy a gdzie ją teraz w środku nocy zwęszę? gdzie się przytulę jak do swojej Mamy? Myśli jeż zatroskany. Już wiem! Na łące, pomyślał z radością, Tam Muka przeżuwa spóźnioną kolację.

kwiaty za oknem obłoki na niebie wśród łąk zielonych tańczące promyki ty nam nadzieją - blask słońca dla ciebie szepczą strumyki

masz na dnie serca to co najpiękniejsze pokłady dobra tkwią w twoim uśmiechu radosne chwile również te dzisiejsze niesie nam echo

Jagoda Bednarska ***

Jak wiele ich na łące każdy wie, wpaść do niej, raczej nie chcę. Ja umiem się wspinać, i umiem pływać nawet nie straszna, mi wielkaaa kałuża. Nasz dzielny iglaczek najeżył czuprynę kolczastą tupie i wącha i pyszczkiem kłapie, szukając Malwinki, ukrytej w trawie. Jest! już widzę łaciatą, wśród stokrotek i mleczy przyśpieszę tuptanie, nim słonko nastanie znajdę ja, rzeczkę płynącą mlekiem później ryjek i łapki, wykąpie w rosie. Zanurzę ryjek i się napiję a później w rosie się dziarsko umyję. Albo najlepiej cały się wykąpię. Kąpiel z rana, fajna sprawa… MORAŁ z bajki taki: Wszystkie dzieci po jedzeniu myjcie buzie i rączki jak nasz Milanek.

P I S M O L I T E R A C KO - A R T Y S TY C ZN E

strona: 9

dogonić czasu zamyślony bieg chwilę co mija jedyna odwrócić dorosłość ścianą do twarzy dziecka odlecieć ptakiem w nieistniejące lub pozostać spróbować radości dotknąć ręką ciałem powtórzyć trwanie ta wartość jedyna własna

Nasz Milan kolczasty, w kłębuszek zwinięty oczka otworzył bardzo przejęty i spojrzał na gwiazdki jakie piękne, jak cudnie świecą i tez pomyślał, a ja muszę teraz iść i uważać na norkę krecią.

POEZJA

jak motyl złoty pośród drzew jabłoni rozsiewasz magię więcej liczysz latek kruszynko nasza opatrzność cię chroni to nie przypadek

Wolnym kroczkiem potupał gdzie soczysta zieleń posapał ochoczo, odstraszył nornice aż w kopcu liści, po drodze usnął nieopodal krówki Malwinki.


BEZ{KRES} — czerwiec 2020 A.D.

Tadeusz Hutyra Maestro

Maestro

wiersz po angielsku, opublikowany w Spillwords.com Siedziałem w loży teatralnej

Utulony w półśnie. Wtem wszedł na podium maestro Dyrygent z rozwichrzonymi włosami. Pierwszy jego ruch batutą I… stało się!

Maestro entered the podium A virtuoso conductor With disheveled hair. His first move with his baton And… it happened!

Przed moimi oczami I w świecie moich doznań Jak w burzy teatrze, jej błyskawic Ujrzałem, przeżyłem cudów moc!

POEZJA - TŁUMACZENIE NA ANGIELSKI

I sat in the theater box Almost in half-sleep.

Before my very eyes And in the world of my sensations I saw, I felt miracles’ power Like in stellar storm with lightnings!

Appassionatę! Etiudę rewolucyjną! Czarodziejski Ȟlet! Noc w Wenecji! Damę pikową! Błękitną rapsodię! Raj utracony! Adagio!

Appassionata! Revolutionary Etude! Magic Flute! A night in Venice! The Queen of Spades! Blue Rhapsody! Lost paradise! Adagio!

Ach, poczułem się w raju! W gronie aniołów!

Ah, I felt being in paradise! Among the angels!

Boski chór rozbrzmiał! The divine choir resounded! A gdy kurtyna opadła Zostałem z nagła Sprowadzony na Ziemię.

And when the curtain fell I suddenly found myself Back on Earth.

Odmieniony, odrodzony... Moje motto 'być, tylko być’ Przybrało nowych wymiarów.

Changed, reborn... My motto 'to be, always to be' Skyrocketed to new dimension

Weronika Sikorska

strona: 10

Dziecięca zdolność Nie rozdrabniam się i nie rozczulam Lecz ta mała główka zza lady ledwie wystająca Poruszyła dawno już nieporuszone Uśmiechnęła się promiennie Jak tylko najpromienniej potrafi małe dziecko Zadziwiająca umiejętność Ja już chyba wyszłam z wprawy Od razu wyczułam

Że zamiary miała niecodzienne Stanęła naprzeciw patrząc szczerze i głęboko Wyciągnąwszy do mnie swe drobne rączki Wypowiedziała tylko dwa niewinne słowa Jeden gest Niewielki, a znaczący Przywrócił na moment zapomniane już uczucia Szkoda tylko, że na moment…

P I S M O L I T E R A C KO - A R T Y S TY C ZN E


BEZ{KRES} — czerwiec 2020 A.D.

Teodozja Świderska Warto Czasami warto się zniżyć Na wysokość dzieci I prosto z otwartej Księgi Oczu Czytać.

Śliwka

– Daj mi kliȞkę. – Zerwij sobie, córeczko. I pofrunęła na rękach Wysoko w chmury Po ulubiony owoc – Czuła się małą księżniczką.

Tadeusz Zawadowski Dziecko II pozostawiłem bez opieki dziecko z moją twarzą i nazwiskiem datą urodzenia jak teraz przejrzę się w lustrze jak je potłuc aby nie zranić tego chłopca który wyciąga do mnie ręce i uśmiecha się a ja już nie potrafię powrócić jak sobie da radę beze mnie jak sobie dam radę bez niego

Chłopiec liczący kasztany

Od lata do lata wyżej Sięgała już sama Po dojrzałe Życie Przyszło dźwigać, Choć krucha Jak śliwka – w kompot.

*** Balonik marzeń z tchnieniem dziecka odleciał. Niebo – nie zawiedź!

Ostrożnie stawiam dom na dłoni Przyglądam się chłopcu jego roześmianym kasztanom ale one jak i droga już daleko

***

POEZJA

Drogą polną biegnie roześmiany chłopiec Pragnę go chwycić za rękę ale droga już sama w podskokach ucieka przede mną a chłopiec w domu liczy kasztany poukładane na progu

Dzieci

Póki masz w sobie dziecięcy skrawek nieba wciąż jesteś Człowiek

Proporcjonalność odwrócona Wielkie jest serce dziecka otwarte na wszystko nie mieści się w klatce. Z wiekiem przestaje rozumieć innych lub siebie skulone przed światem się kryje Dorosłym zbyt często kurczą się serca Ich świat zmniejszać je umie a nawet ― uśmiercać I lekceważy nie tak dojrzałych jakby duchem byli lub cieniem ― jakby się dziećmi zostali.

wierzą że życie jest wielkim placem zabaw zabierają ze sobą wszystkie marzenia i lalki

Chłopiec powracający do domu

Czasem po śladach dawnego dziecka człowiek dochodzi do siebie ― omijając kamienie.

Chłopiec wraca po latach do domu uśmiechnięty Jeszcze szczęśliwy

P I S M O L I T E R A C KO - A R T Y S TY C ZN E

strona: 11

Chłopiec wraca do domu Jeszcze nie wie że na fundamentach jego dzieciństwa ktoś inny wybudował mury że nie będzie już boso biegał za kotem i gonił koguta po podwórku Ktoś inny wychowa w nim własne dzieci i ich wspomnienia


BEZ{KRES} — czerwiec 2020 A.D.

Agnieszka Mohylowska Komórka Dziś mama zapomniała o zamknięciu komórki do innego wymiaru czasu tej znajdującej się w moim pokoju który kiedyś miał być kuchnią zdarza się to niezwykle rzadko tak jak rzadkie jest odkrycie innej rzeczywistości ale jak już się zdarza to widzi się rzeczy które mogłyby być lecz ich nie ma regały bezużyteczności schowki i skrytki skrywające pustkę słoiki nienapełnione kompotem butelki niewypełnione sokami wytłaczanki bez jajek pudełka bez zawartości

POEZJA

wszystkie te nieświadome swego nieszczęścia rzeczy którym swoim niespodziewanym istnieniem zabrałam rację obiecanego bytu

Pani nocy Kiedy pani nocy udaje się na spacer strojna w ciemny płaszcz wyszywany gwiazdami i czapkę z obłoków z lampą w pełni oświetlającą drogę przepędza przechodniów z chodników zapala latarnie przy drogach mozaiką cieni ozdabia podwórza przegląda się w zwierciadle jeziora biegają za nią dzieci mroku na ramieniu siadają małe nietoperze ballady śpiewają czarne koty potem zmęczona przesiaduje w ogrodowych altanach przytulnych gankach zagląda do okien domów choć nie może wejść do środka a gdy przygląda się śpiącym dzieciom księżyc oświetla im rozmarzone twarze

strona: 12

nim przegoni ją ranek zdąży jeszcze spisać ich cudowne sny rosą na wilgotnej trawie

Alex Slawinski Kilka obrazków z życia hodowcy mew 16.04.2020

Śniły mi się dziś modliszki, Pajęcze żony i środki Owadobójcze. Gdy słońce Zapukało w moje okno, Zwlokłem odwłok z materaca, Siedem gram snu zostawiając Na brzegu twojej poduszki. Siadłem na kiblu, czekając. Wieczór. Bar. Różowe panny w kabaretkach radośnie pokwikują. Gówniana muzyka rani uszy. Ale to lepsze niż słuchanie gównianych dyskursów przy kontuarze. Facet obok mnie zamawia pięć piw. Dopijam szóste. Zwlekam odwłok ze stołka. Szybki skok do kibla i samotnie ruszam po kolejny brak przygód. Pies sąsiadów skowycze Jeszcze głośniej niż zwykle. Podkręcasz telewizor. I zamawiasz kanapki. Zwlekam odwłok z kanapy. Zamykam się w świątyni Noży, garów... i ciepła. Lodówka pełna żarcia. Raj klasy robotniczej. Krzyczysz: "czemu tak długo?". Miałem kiedyś kumpla. Był cyklistą, więc nie miał żony. Ot, czasami ruszał w trasę, z której przywoził ciekawe opowieści. Lubiłem ich słuchać, sącząc na krzywy ryj jego piętnastoletnią Highland Park z kilkoma kamykami. Któregoś razu nie wrócił. I wtedy poznałem ciebie. Też lubisz dużo gadać. Chociaż to już nie to samo. Wpuszczali tylko w krawatach. Ja miałem tylko bokserki. W operach się nie pierdolą. Odsprzedam wam dwa bilety. Wczoraj odkryłem piękny park. Piękne alejki, piękne konie, piękne suki, piękne drzewa i kilka krzaków. Ale nie wiem, czy mam ochotę cię tam zabrać. Niech pozostanie moją świątynią. Więcej tam miejsca niż w kuchni. I ptak ma więcej wolności niż w piekarniku. Przez sypialnię przeleciał Niewidzialny nietoperz. Jego cień wpadł we wnyki Niedopranej pościeli. Miota się, łaskocze. Lecz Przynajmniej nie pójdę spać sam.

P I S M O L I T E R A C KO - A R T Y S TY C ZN E


BEZ{KRES} — czerwiec 2020 A.D.

Dzieci

Olaf Polek

czarne kąty podwórka chłód zagrzybionych ścian ochrypłe drzwi piwnicznego mieszkania stołówka między ścianą komórki a toaletą zawsze brudne rączki chowane odruchowo przed oczami niespodziewanych odwiedzin zatęchłe powietrze biedy i bielizny wiecznie wiszącej na sznurach ruda kotka noszona na zmianę kochana przez wszystkich i twarz tulona do jej brudnego futra nie bij w krzyku i szeptem nie pij mamo dobre oczy dozorcy na obiad mieliśmy herbatę

*** - mieszka we mnie dziecko które ma twarde kolana

POEZJA

*** czasami myślę że powstałam z dymu widzę świat przez zasłonę dorastałam powoli między sposobami chodzenia a zielenią traw tęsknię do stołu na którym słodka śmietanka i miód każdy pies przypomina mi dzieciństwo zlizywane łapczywie jak oranżada w proszku

P I S M O L I T E R A C KO - A R T Y S TY C ZN E

strona: 13

jak kulka rtęci nowa nadzieja zbroja przed świata toksycznym młynem jak w glebie ziarnko sznur od latawca gdy stopa znowu trafia na minę jak trzepot serca wiatru melodia pancerna tama przed życia walcem jak kropla rosy głęboki oddech gdy stara przyjaźń trąci zakalcem jak słońca zachód księżyca pełnia moc która daje siłę wstać z kolan jak łza radości żółte motyle gdy w dół cię znowu strąci niedola jak kromka chleba źródlana woda aniołów stróżów błyszcząca armia jak sen o raju grosik na szczęście gdy znowu słyszysz że taka karma jak szóstka w totka cud zmartwychwstania czapka niewidka przed tłumu wrzawą jak rój balonów jasny drogowskaz gdy masz wątpliwość w lewo czy w prawo jak płatek śniegu żywa modlitwa co wciąż ratuje cię przed kaĤtanem akumulator sens egzystencji gdy senne oczy otwierasz ranem jak dzwon weselny aromat kawy z otumanienia wiodący w jasność jak łopot żagla światło pochodni gdy tak jak gwiazdy nadzieje gasną jak wiara w baśnie ostatni bastion dopóki w mroku jeszcze coś świeci jak lek na raka szczepionka życia uniwersalna odpowiedź dzieci

Markat Nowacka Dzieci z Mielczarskiego


BEZ{KRES} — czerwiec 2020 A.D.

Już kilka latek odmierzył ci zegar na tarczy życiowej wędrówki, po której już sprawnie biegasz w rytmie maleńkiej wskazówki. Jesteś radosna, urocza jak wiosna, szczęściem emanuje twa buzia. Przez te lat kilka zdrowa wyrosłaś, rozkwitłaś niby pąsowa róża. Lubisz książeczki swoje wertować, masz ulubiony światek zwierzęcy, chciałabyś w swojej pamięci zachować część tego, co światem dziś kręci. Bociany, dzięcioły, czy wrony - to ptaszki, które, gdy ciebie zobaczą ; sfruwają na twoich książeczek strony, klekocą, stukają, bądź kraczą… Słownik swój ciągle wzbogacasz, mówisz wyraźnie, czysto i dźwięcznie, miłością poznane zwierzątka otaczasz, ich nazwy powtarzasz z lubością, chętnie. Czasem odpowiesz, gdy cię pytają o twoje Polaki z Ojczyzną związki, chcą się dowiedzieć w jakim żyjesz kraju, jakie czekają cię w nim obowiązki: „Kto ty jesteś? Polak mały. Jaki znak twój? Orzeł biały. Gdzie ty mieszkasz? Między swymi. W jakim kraju? W polskiej ziemi…” Ten wierszyk twa pamięć dziecięca, przyswoić już go na dobre zechciała, wystarczy, nie musisz na razie więcej znać tej historii, która się dawno działa. Żabka jest twoją najmilszą maskotką, szukasz jej w każdej książeczce, już wiesz, gdzie możesz ją spotkać: nad stawem, w strumyku, w rzeczce… Dziś twoje święto, o nim pamiętam, dzień ten radośnie z tobą powitam. Torcik na stole na ciebie czeka, a na nim wisienka z śmietanką bitą…

to życia zaciemni się sens powietrze zachwycać przestanie i zmysłów nie dotknie dreszcz a kiedy nie będzie Cię przy mnie to smutkiem napełni się czas cóż inni że żyją szczęśliwie gdy nie dotyczy to nas a kiedy ogniem zachwytu dotyku obudzi Cię błysk przypomnisz a mnie nie zobaczysz bo wokół nie będzie już nic

Chwila dogonić czasu zamyślony bieg chwilę co mija jedyna przeżyć żądłem pośpiechu naznaczony dzień choć czasem pokusa silna jest by odlecieć ptakiem w nieistniejące bo ból bo życie lękiem katastrofy przeczuciem wiecznym trzeba żyć trwać odwrócić dorosłość ścianą do twarzy dziecka spróbować radości dotknąć ręką ciałem powtórzyć trwanie to wartość jedyna własna

Anna Marszewska Zauroczenie Deszcz... jak witek wierzbowych srebrzysty szum przenika mgłę zsłuchaną. Z przejrzystych nut giętkich pajęczych strun oberwał liść ostatni... rano. W kałużach gładkich luster, ogrody chmur, w kaloszach wiatru płyną kantatą rozśpiewaną. Pierzasty chór za peleryną rozespaną. Powietrza gęstym pędzlem, w aleje traw szarości nieba wpina. Dnia akwarelą zbiela kontury barw kopiując maestrię Gershwina. Jak nie pokochać kropel jesiennych burz, gdy na policzku lśnią ścieżką. Wilgocią ust muskają szklany róż stepując deszczową piosenką.

strona: 14

POEZJA

Jagoda Bednarska Marian Smogur A kiedy Wnuczce tudzież innym maluszkom ta rymowanka a kiedy zabraknie mi Ciebie

P I S M O L I T E R A C KO - A R T Y S TY C ZN E


BEZ{KRES} — czerwiec 2020 A.D.

Izabela Zubko Agnieszce Niech Twój piękny uśmiech oświetla wszystkie drogi życia Izabela Zubko

Dziś wyciszam głos i wiem że usłyszysz mnie na końcu świata Otulam miłością tak gorącą byś nigdy nie zmarzła w połowie drogi

nastroszone piórka zadarta fantazja wytrych w każdej dłoni po otwarciu serca pulsująca krzywda i jak ciebie nie kochać

droga do domu ukochanej córce z nadzieją

Puszczam rękę – stań się latawcem na wietrze swoich marzeń

Monice Niech Twoje pasje staną się tarczą przed szarością życia Izabela Zubko

tyle cegieł przed tobą a ty zbierasz kamienie zostawiasz sine kręgi zbyt wiele rozwijasz wstęgę doświadczeń nie swoich jest czarna od bólu kto ci dał prawo niszczenia ucz się nie na cmentarzach lecz w słońcu stopy na fundamentach to już prawie krok

POEZJA

Co mogłam Ci dać - dałam na sto sposobów

macierzyństwo

Każda rada zacierała ślady dzieciństwa wprowadzała w dorosłość

mojej dzielnej Amelce

Teraz nasze myśli wypływają na głębię gdzie Twój rozśpiewany los rozbrzmiewa w rytmie galopujących koni

Beata Śliwka Bezpowrotnie

kiedy stajesz się akustyką kołacząc w dwójnasób umiesz już odróżnić od siebie dwa serca to które szybciej bije jest najważniejsze czujesz się wyjątkowa przez pulsowanie oczekiwanie uwnętrznienie wkrótce zakwitniesz i rozpącznisz się motylem migdałowym

strona: 15

Mięsiste chwile w obfitości dłoni minęły bezpowrotnie, umarł świat zapętlonych godzin i dni, pozostał tylko zaparzonej kawy smak, zapomniane pocałunki wystukują rytm, w oddali za szybą zatrzymany czas świta w nicości , w drodze bez powrotu.

Izabela Bazydło chłopczyca

P I S M O L I T E R A C KO - A R T Y S TY C ZN E


BEZ{KRES} — czerwiec 2020 A.D.

Irena Kapłon Wewnętrzne dziecko 06.05.2020)

Pojawiła się przedwcześnie - Calinka w łódeczce z dwóch dłoni, naznaczona do życia woda z Lourdes, jak uświęconą polisą ratunkową .

Córeczko Moja mała, kochana córeczko. Gdzie ty jesteś? Tak ciebie mi brak. Jesteś dla mnie jak jasne słoneczko Lecz dorosłaś i odeszłaś w świat. Tyś daleko. Ja tęsknię ogromnie. Ty masz życie ciekawe. Ja wiem. Mam nadzieję że przyjedziesz do mnie. Że marzenie me nie będzie snem.

Z nieświadomości dziecięcego bytu wyrwana też zbyt wcześnie jednym dramatycznym snem: ogromną kulą toczącą się na nią jak ziemski glob (i ucieczką) !

Będzie święto największe na świacie gdy przyjedziesz. Gdy spotkamy się. Powiesz mi jak kobieta - kobiecie co cię boli a co cieszy cię.

Kołysanka

To dwa startowe momenty jak znaki na jej późniejszym życiu, jak karma - przeznaczenie. I potrzeba powtarzania sobie często : "ludzie są dobrzy"...

POEZJA

Henryka Ziaja

Zaśnij mi, zaśnij mały okruszku. Ja będę cię kołysała. Złożę całusa na twym paluszku i będę cicho śpiewała.

Zagrożenia i asekuracja, plany na życie i dziwne przeszkody. Obawy przed emocjonalnym rozczarowaniem i przeczucia spełnione.

Zamknij oczęta. Śpij mój maluszku. Niech ci się przyśni bajeczka. Śpij moje słonko. Zaśnij kwiatuszku. Och, jeszcze całus w usteczka.

Być szczęśliwym dzieckiem z takim startowym bagażem i dziewczyną zdaną tylko na siebie - trudno. Udało się przeżyć nie bez porażek. Ja, dziecko, wciąż jestem w tej kobiecie. Chroni mnie przed złem tego świata i nauczyła (tak na przekór) kochać poezję i nie nudzić się prozą, ubarwiać ją. Czasem tylko tęskni za ciepłym gestem i przytuleniem, gdy do głosu dochodzę w NIEJ - JA ! (czy wiesz, że każdy ma w sobie swoje wewnętrzne dziecko ?)

A jak się wyśpisz, mówiła będę o swej ogromnej miłości. Potem przy oknie z tobą usiędę. Pokażę świata cudności. A gdy dorośniesz to przyjdziesz zawsze do mamy, gdy ci źle będzie. Ja cię wysłucham. Ja cię pogłaszczę. Od razu zmartwień ubędzie.

Matczyne rady

Jakie ci mogę dać rady na życie dziecko moje ukochane? Przecież ja marzę byś szło przez życie zawsze przez wszystkich kochane. Kochaj więc ludzi, bądź zawsze dobre i nie rób krzywdy nikomu. Nie bądź leniwe, bądź miłe, szczodre. Nie zapominaj o domu.

strona: 16

Ja przecież zawsze będę cię kochała choć nie wiem co by się działo. Na ciebie zawsze będę czekała, bo zawsze mi ciebie mało. Ty przecież jesteś częścią mego ciała. Tyś przedłużeniem życia mojego. a zawsze serce dla cię będę miała. Kocham cię jak nikogo innego. P I S M O L I T E R A C KO - A R T Y S TY C ZN E


BEZ{KRES} — czerwiec 2020 A.D.

Beata Frankowska *** (w Worowie) [2.10.2019]

A przecież Niebo było tak – blisko A My – pod jego osłoną Na Progu, którego nie było, A przecież był – jak Wszystko Jabłka w zasięgu dłoni – nisko Garnęły Nam się do rąk – do ust Obok Domu, którego nie było, A przecież był – jak Wszystko Nasze losy, nasze włosy – uroczysko Zmierzwione, splecione w jeden – Gąszcz I choć życia naszego-wspólnego nie było To przez chwilę było – Wszystko

*** [dla T.] (w Piasecznie) [30/31.01.2020]

łąki pachną dzieciństwem i las i stóg brzozy pachną dzieciństwem i majowe bzy i ogród pełen jabłek wiśni kiedy w słońcu lśni …

*** łąki pachną dzieciństwem pełne kwiecia barw zapachu ciszy sosny za Baranowem pachną dzieciństwem i pola przeorane kwitnące ziemniakami i łąki z suszącymi się trawami i wśród ostów żyto …

POEZJA

Lubię patrzeć gdy poruszasz się we mnie Skupiony cały do środka Czego tak szukasz miły kogo Chłopczyku cichy bezbronny Mężczyzno na wierzch wywinięty Nagi wyszedłeś z łona matki I nagi tam powrócisz Zawinę cię w całun otulę śpij A wszystko co pomiędzy na dotyk na spojrzenie Tyle możemy sobie dać obecność Tyle możemy sobie dać czułość Nadzy z łona do łona Przytul mnie mocno prosisz Tyle możemy sobie dać kruchość W godzinie śmierci naszej amen

Wiesław Janusz Mikulski ***

Modlitwa pośród nocy 2012.05.19

I gdy byłem dzieckiem szczęściem pachniał świat całe życie było w kolorach miłości II oddaję je światu pośród zdrad podpieram swe serce Tobą …

strona: 17

P I S M O L I T E R A C KO - A R T Y S TY C ZN E


BEZ{KRES} — czerwiec 2020 A.D.

Arek Chaber Króliczki kolorowe Pewnego razu króliczki, Do Mamy szafy się wkradły. Znalazły przedmiotów wiele, i strachu się przy tym najadły.

Pędzelki wnet chwyciły, Białe futerko pokryły, I Stasio kolor ma w kratkę. Słodziutko się malec uśmiecha, Michasia na nim już krecha, Zmieniła farbę na gratkę

Bo spadło na kapucynki, Pudełko z wieloma farbkami. Lecz zaraz w te pędy uciec, Zaczęły przebierać łapkami. I wąchać - czy przyjemnie pachną, I sprawdzać – czy chrupie się smacznie. Bo lęk nie jest marchewką, Kolorów uczta się zacznie.

strona: 18

POEZJA

Puchaty ogonek Wiktorki szybciutko w smole się skrył, Wyjęła, spojrzała, kichnęła – w pokoju uniósł się pył. Gdy opadł jak mgła poranna, ochoczo na siebie zerknęły, Huknęły śmiechem czarniutkim, i w dywan bialutki kicnęły. Cztery kicaczki – pluszaczki, Króliczki Mamusi kochane, Skakały na siebie z radością, Bo były już umazane.

Nagle szast, nagle bum, Gdzie jesteśmy? Wody szum? Ktoś za uszy mocno chwycił, Ale zaraz też przytula. Potem w wannie raz-dwa umył, I kocykiem opatula Cztery pluszaczki trusiaczki, Króliczki tatusia kochane. Ponownie były bialutkie, Bo gąbką wyszorowane. I ząbki czyściła szczoteczka, Pazurkom mydła też dały. Łapkami przetarły usteczka, … I razem szeroko ziewały

…..AAAAAAA…. Najstarsza króliczka Agniesia, pędzelkiem wywijać zaczęła, Raz w jedną raz w drugą szybciutko, w żabkę Wiktorię, zaklęła Cztery pluszaczki kicaczki, Zieloną farbą najlepiej, boćka obiad malować, Rodziców króliczki kochane. Co z tego, że może ładniutki, królikom nie będzie smakować. Przetarły oczka powoli, bo były już bardzo zaspane. Najmłodszy, najsłodszy Michałek, w trawie nie chciał się kryć. Turlał się w prawo i w lewo aż w końcu musiał się skryć Włożyły pyszczki w poduchę, bo księżyc za oknem już był, Wtuliły się prosto w Mamusię, i Tatuś w ramionach też skrył. Uszkami ślepka zakrył i głośno zaczął wyć!!! Śpijcie spokojnie i smacznie, Skoczyło do niego rodzeństwo, A jutro od nowa się zacznie. - „Nie płacz kochany Michasiu Dla Ciebie nowe szaleństwo, Wymyślił braciszek Stasiu”. Urodził się 25 czerwca 1957 roku w Palestro w Algierii. Jego ojciec służył w harce, w oddziałach wojsk francuskich, do wyzwolenia Algierii w 1962 roku. Jego rodzina spotkała się w obozie w Rivesaltes w 1966 roku, a następnie przebywała w obozie w Saint-Maurice-l’Ardoise gdzie dorastał aż do 18 roku życia. Poezję odkrył w szkole średniej w Bagnols-sur-Cèze dzięki nauczycielce francuskiego. Gdy skończył 18 lat przenieśli się z rodziną do Saint-Etienne w departamencie Loary, miasteczka robotniczego, w którym dominowały fabryki oraz kopalnie, gdzie skupiała się również społeczność polska. W wieku lat 20 pracował wraz z Polakami, których wspomina jako bardzo pracowitych i ludzkich, w kopalni w Ricamarie, niedaleko Saint-Etienne. Nauczył się od nich mówić „na zdrowie” przy wznoszeniu toastu. Bardzo lubi Polskę, jak mówi „duży kraj serca i historii, który dużo wycierpiał” i chciałby by Polacy poznali jego twórczość. Swoją poezję traktuje jako ukłon w stronę przeszłości, powitanie teraźniejszości i uśmiech dla przyszłości. P I S M O L I T E R A C KO - A R T Y S TY C ZN E


BEZ{KRES} — czerwiec 2020 A.D.

Anna Wrocławska Dziecko rodziców

Janina Żaneta Mikulska Wspomnienie dzieciństwa Ostrołęka, 2017.09.26

Wyobraźnia

kiedy usiadłam w ostrołęckim parku poczułam ulotny zapach kwiatów dzieciństwa owocujących drzew i krzewów ogarnęły mnie wspomnienia których obraz utkała pamięć o maleńkiej złotobrązowej kurce która nigdy nie pozostawiała mnie samej drepcząc za mną do szkoły, do sklepu, nad rzekę jak zmęczona drzemała w zagięciu mojego łokcia jak nie przywołać mądrego kota Milorda który był przy mnie do później nocy gdy odrabiałam lekcje i ogonem wachlował zgęstniałe powietrze wyczekiwałam przylotu bocianów, dzikich gęsi opadających na łąkę za parkanem, zmęczonych długim lotem w szumie lip i dębów słyszałam opowieści o bohaterach dawnych wieków zwyciężających własne słabości i budując wielkość mojej Ojczyzny dziś wraca ten czas tak piękny wśród złotych liści tańczących wśród drzew …

Wyobraźnia to zabawka wspaniała Zawsze ją będę ze sobą miała. Mam ją w sercu, mam ją w głowie, Niech tak każde dziecko powie. I niech schowa ją głęboko do kieszeni, By nie zgubić, gdy w dorosłego się zmieni.

POEZJA FRANCUSKA

Nie lubi mnie nikt, Nie kocha mnie nikt. Mama pracuje, Tata pracuje, Niania się mną opiekuje I też czasem wychowuje. Choć śniadanie przygotuje I zabawy sprytne knuje I po głowie mnie pogłaszcze I otuli ciepłym płaszczem. Dobrze dba o moje zdrowie, Bajkę na dobranoc powie, Lecz to przykre myślę sobie .... Czyżby mama i tata zapomnieli o tobie… Rodzice do pracy wybiegają, Ledwo się ze mną pożegnać zdążają. A kiedy późno do domu wracają, Już śpię, tylko kołdrą mnie okrywają. Czy moi rodzice mnie potrzebują, Kiedy karierę swoją budują? Więc drodzy rodzice, kroku zwalniamy I z dziećmi więcej czasu spędzamy.

.

Messaoud Gadi Coś czego się nie ośmielam

Tłum.: Barbara Łukasik-Bertolin

Ce que j’nose te dire, J’ose l’écrire Car quand tu recevras Ces quelques mots là. Je ne serai pa là pour savoir si tu en ris. ou si tu en pleures… ? Alors, ceci encourage mon cœur à t’écrire ce que j’nose te dire.

P I S M O L I T E R A C KO - A R T Y S TY C ZN E

strona: 19

To czego nie mam odwagi ci powiedzieć to odważam się ci napisać Bo kiedy otrzymasz tych kilka słów Nie będzie mnie tam by zobaczyć czy się z nich śmiejesz czy płaczesz...? A więc musisz wiedzieć ten wiersz dodaje mojemu sercu odwagi aby ci napisać to czego nie potrafiłem powiedzieć.

Messaoud Gadi Ce que j’nose


BEZ{KRES} — czerwiec 2020 A.D.

Magdalena Cybulska Dziecięce zabawy Na cmentarzu z pierwszej wojny bawiły się w żywych i w umarłych. Wierzyły w sprawiedliwość świata. Dzieci potrzebowały niewiele. Wystarczyło. Kilka żuków majowych, które można zamknąć w słoiku, aby nigdy więcej już nie uciekły. Wystarczyła. Krzywa sosna, na którą można się wdrapać. I która może trochę poudawać rakietę międzygwiezdną. Do dalekich podróży. Na cmentarzu z pierwszej wojny. Nigdy nie jest cicho. Z góry lecą na głowę szyszki i żołędzie. Stary krzyż zardzewiał. Chłopcy dają sygnał do ataku. On się ledwo trzyma. Kryją się za pagórkami, których tu pełno. Śmieją się do rozpuku. Jakby wieczność tak naprawdę. Nie istniała. Na cmentarzu z pierwszej wojny. Dziewczynki czekają na miłość. Boją się, że ona nigdy nie nadejdzie. Albo zdarza się tylko w babcinych opowieściach.

PROZA POETYCKA

Dzieci łódzkiego getta Na zdjęciu mały chłopiec dźwigający przed sobą drewnianą skrzynię. Do dzisiaj nie wiem, co w niej było. Tajemnica. Czy to nie za duży ciężar jak dla niego? Pewnie nie zauważył, kiedy przypadkowo wybrał go fotograf i nacisnął spust migawki. Miał szczęście. Nie powiedział mu, że jego młodsza siostra wczoraj cały dzień płakała. Po niej nie został nawet ślad. Nikt nie sprawdził, czy jej chuda buzia dobrze by wyglądała na czarno-białej fotografii. Przepadła. Zgubiła się. W wielkim, smutnym tłumie. Nawet nie zdążył zawołać ją po imieniu.

Dziewczynka na muralu na ścianie hospicjum Dziewczynka na muralu na ścianie hospicjum. Wokół płynie miasto. W różnych kierunkach. Chcę ją chwycić za rękę. Zabrać na przejażdżkę tramwajem. Ale ona zerka gdzie indziej. Wiem, to zima i nic ciekawego się nie dzieje. Drzewa nie niosą w gałęziach opowieści. Nie warto dłużej tu zostawać. Drepcząc po brudnym śniegu na przystanek. Można się potknąć i upaść. Przez jezdnie należy przechodzić wyłącznie na zielonym świetle. Choć nie wiem czy moja rada jej się kiedykolwiek przyda. Ale może wyjmę sanki z komórki? Nie będzie za późno? Zabiorę też słoninę dla sikorek. Bo są na pewno głodne w tym szarym pejzażu. Tylko żeby na drugi rok wystarczyło. To bardzo daleko stąd. Wieczorem zapalają się lampy. Mruga tysiące świateł. I można wtedy uwierzyć w dobre zakończenie każdej z bajek.

strona: 20

Mural. Słowa, chmury i ptaki. Mały Abramek Koplowicz z konikiem na ścianie kamienicy. Wszystko jeszcze przed nim. Całe życie. Miasto przeżyło wojnę. Miało szczęście. Niektórzy bowiem już nie doczekali jej końca. Zniknęli. Bez słowa. Kamienice wymazały ją z pamięci. Kawałek o kawałku. Czy śmierć była wtedy czarno-biała jak na starych fotografiach? Ocalały wiersze Abramka. Dziecięce. Ich właściciel wciąż ma czternaście lat. Może chciałby ze mną porozmawiać o życiu w getcie. Tylko ja o nim nic nie wiem. Dlatego pomilczymy. Ale mogę mu powiedzieć, że jest tu teraz dobra pizzeria, tylko nie pamiętam, czy woli sos czosnkowy czy pomidorowy? Wszystko się zmieniło i tak wiele jeszcze się zmieni. Dzieci z przedszkola idą na spacer. A niebo jest pełne chmur i ptaków. Auschwitz- Birkenau. To jakieś złe zaklęcie. Powtarzane cicho przez wtajemniczonych.

P I S M O L I T E R A C KO - A R T Y S TY C ZN E


BEZ{KRES} — czerwiec 2020 A.D.

D

ziecko przychodzi na świat i zostaje na nim przez długi czas. Jest gościem, który odwiedza rodzinę, ale nie odchodzi po zjedzonym podwieczorku. Mały dorosły wśród dużych dzieci. Matka i ojciec też byli kiedyś tacy jak ono. Przez to, że są już na świecie kilkadziesiąt lat, zmienili się – dorośli. Gdy w ich życiu pojawia się dziecko, przypominają sobie nagle, że sami kiedyś byli na jego miejscu. Wracają małe ubranka, które wszystkich rozczulają, zabawki wyciera się z kurzu. Teraz są potrzebne. Ludzie zapominają o tym dziecku, którym byli. Gdy patrzą na nowonarodzonego, dziwią się, nie dowierzają, że oni – dorośli – mieli kiedyś taką małą formę. A przecież każdy dorosły był kiedyś dzieckiem. To wciąż ten sam człowiek, tyle tylko, że po pewnym czasie nie mieści się w swoje kolorowe śpioszki. ziecka nie sposób powstrzymać w jego zainteresowaniu światem. Na świecie jest tyle smaków, zapachów, kolorów, dźwięków, że nie sposób ich zliczysz, a co dopiero im się oprzeć. Kuszą małego człowieka, a mały człowiek ulega z uśmiechem na ustach. Słaba ta jego wola. Musi dotknąć płomyka świecy, taki on piękny. Jak cudownie byłoby złapać w swoją rączkę taką iskierkię. Potem matka ociera łzy, bo płomyczek okazał się zdradziecki. Od tego momentu dziecko będzie wiedziało, że nie wolno dotykać ognia. Na własnej skórze poczuło jak niebezpieczny to żywioł. Drugi raz nie powtórzy tego błędu. ziecku trzeba okazywać miłość. To uczucie jest mu potrzebne. Miłość dla niego to matka, która przytula go, gdy stłucze sobie kolano. To ojciec, który uczy jazdy na rowerze. Miłość to również ciepły obiad, wspólna zabawa oraz obecność w każdej chwili. Dziecko, które czuje się kochane, będzie potarfiło kochać. Dzięki miłości wszystko wydaje się prostsze. Dziecko wie o tym najlepiej. ziecko ma nieogarniczoną wyobraźnię. Mieć wyobraźnie, to mieć dar. Dzięki niej wszystko może się zmienić. Jest fundamentem każdej dziecięcej zabawy. Urozmaica rzeczywistość. Zwykły kij, dzięki wyobraźni, może stać się czarodziejską różdżką. Bogate zasoby dziecięcej wyobraźni są niewyczerpalne. Dziecko kieruje się w życiu prostą zasadą: jeśli nie ma Cię obecnie w rzeczywistości, w której chciałbyś być, to ją sobie wyobraź. I dokonuje się akt stworzenia. A wszystko, co wykreowane będzie dobre. Niechaj wyobraźnia będzie zawsze z nami. dzieckiem należy rozmawiać. O wszystkim, a zwłaszcza wtedy, gdy zadaje pytania. Słowami można ukształtować dziecko. Każde zadanie przez nie pytanie jest możliwością zdobycia wiedzy o świecie. Nie należy zostawiać tego zadania tylko i wyłącznie książkom. Czasami potrzebny jest kontakt z żywym orgnizmem, drugim człowiekiem, który odpowie na nutrujące dziecko pytanie, a pytań może być mnóstwo. Kto pyta, nie błądzi. Kto odpowie, ten wiele dobrego uczyni. dziecku mówi się w wielu kontekstach. Rodzice mówią o swoich pociechach, są dumi z sukcesów, jakie odnoszą, że były grzeczne albo narysowały piękny rysunek. Czasami jednak przyrównuje się już dorosłą osobę do dziecka. Mówi się „cieszyć się jak dziecko”, co znaczy, że coś sprawiło komuś ogromną radość. Dzieci są szczere w swojej radości, nie wstydzą się jej okazywać. Dorośli czasami tylko cieszą się jak dzieci, a szkoda. Radość jest piękna, daje poczucia szczęścia. Cieszmy się, doceniajmy to, co mamy i kogo mamy wokół siebie. To dziecinnie proste. ziecko nie pamięta pierwszych chwil swojego życia. Nie zostaje mu w pamięci dzień swoich narodzin. Zna to tylko z relacji innych osób. Z czasem nauczy się zapamiętywać momenty z życia. W pamięć zapadną mu szkolne lata, koledzy, wycieczki. Po latach będzie, jako już dorosły człowiek, będzie wracać pamięcią do tych chwil. Oby tylko nie doszło do wniosku, że kiedyś było szczęśliwsze.

D

Z

PUBLICYSTYKA

D D

O

strona: 21

D

P I S M O L I T E R A C KO - A R T Y S TY C ZN E


BEZ{KRES} — czerwiec 2020 A.D.

Krzysztof Nowaczuk Uśmiech Domci [Haiku III] Mojej najukochańszej Córeczce Dominice

Z wszystkich uśmiechów Już najkrótszy największym Jej darem dla mnie.

Tak długo [Świat marzeń] Mojej Córeczce Dominiczce, na Jej wejście w dorosłe życie 13.03.2014 r.

Kiedy spojrzysz ma Córko Do wielu zdjęć i zdarzeń, To wróć pamięcią swoją Do swego świata marzeń.

POEZJA

Przywołaj to, co było, Dziecięcy obraz świata. Przypomnij sobie wszystko, Choć to odległa data. To nic, że już dorosłaś, Miej nowe wciąż marzenia. Kochając coś jest łatwiej Doczekać ich spełnienia. Optymizm noś w swym sercu. Zło jest, lecz się przekonasz, Że swą radością ducha Bez trudu je pokonasz. A jeśli w swoim życiu Mieć będziesz wiarę w dobro, Problemy będą niczym. Radosną bądź ma Córko.

TERAZ chłopiec jakby na pół patrzy nie w ten świat nie w ten co my TERAZ jakby śmierć kochana matka sen w dłoniach przynosi nie z tego świata nie z naszego TERAZ chłopczyku masz moje imię oddech twój na szybie za plecami nie z tego świata świat nasz za szybą TERAZ ciepłe usta na czole twój oddech jak szalik sen piękny nie z tego świata zabiera go z naszego

dziewczynka z planetą na sznurku w którym ona jest kosmosie ta mała wojowniczka o kobaltowych oczach na sznurku prowadza planetę oszukuje prawa grawitacji unosi się na tych małych skrzydełkach fantazji nieskończona wyobraźnia upleciona w warkocze i są już wysoko nad miastem nad ludźmi z jakiej galaktyki masz tę planetę gdzie dzieci bawią się z planetami w berka i to nie nogi stojących dorosłych a przeszkody ze spadających gwiazd i nie odlatuje balonik a Gliese 667 CC

strona: 22

Ze szczęściem idź przez życie, Myślami w chmurach błądząc. Twa radość mym uśmiechem, A moje myśli kończąc... ... ...Jak długo świeci słońce, A także szumi woda, Tak długo niech trwa życie Twe, zdrowie i uroda.

Piotr Nowak Gdyby mogło być teraz

P I S M O L I T E R A C KO - A R T Y S TY C ZN E


BEZ{KRES} — czerwiec 2020 A.D.

Krzysztof Graboń Podkarpacka droga podążał po niej chłopiec trzymał drewniany krzyż bo nie potrafił poskładać porozrzucanych różańców słuchać katechezy księdza Twardowskiego

Automatycznie przypisana wódka nie myślę kim w przyszłości będą dzieci prostytutek może pod sklepem z matką wyciągną dłoń

Ginąc we własnej operze

on widział dominującą siekierę ona nie mogła przytulić się do drzewa ono ucieka pytając dlaczego

Nieco inna pełniła rolę dzięcioła klawiatury grzmiącego miasta anima oddaję do biblioteki własnych badań zwój hieroglifów spada książka pod tytułem jakiś procent zostaję Bastianem Baltazarem Buksem* starszym bez zmysłowych rozwiązań ze sztandarem manifestacji zapadającej klątwy * Postać z powieści Michaelego Endego Niekończąca się historia

Lekko stąpa po ziemi, słońce goni z motyką, wiatr chwyta na lasso. tornado palcem przepędza. Śmiechem rozświetla mrok, kamyk zielony w kieszeni skrywa, troski w radość zmienia gdy maślanymi oczętami spogląda. Świat stoi przed nim otworem, z księżycem czyta bajki na dobranoc, gwiazdka z nieba mu zazdrości dołeczków w policzkach. Jest nieskazitelnie czyste, bez cienia wątpliwości, fantom dorosłego człowieka jeszcze długo w jego sercu nie zagości.

Wielkie marzenia małych dzieci Dzieci to niespokojne wiatry, pustynie usłane marzeniami, studnie niemające dna, tęcza na niebie po deszczu.

POEZJA

ktoś mi wybaczy stanie nad przestrzenią mimozy ogarniętej parafrazą

Kasia Dominik Dziecko w rzeczy samej

Taka byłam i ja – nieposkromiona, wszędobylska, dziewczynka z warkoczykami, głową pełną dziwnych pomysłów. Z beztroską w dłoniach i szaleństwem w sercu, marzyłam o dalekich podróżach z Włóczykijem z doliny Muminków. Odnalezieniu skarbu Ali-Baby, lataniu z Aladynem na dywanie, zabawie z Casper’em dobrym duszkiem i spotkaniu Ani z Zielonego Wzgórza. Chciałam biegać po lesie z Bambi, jeść miodek z Kubusiem Puchatkiem, słuchać opowieści Sknerusa McKwacza, a z Kopciuszkiem jeździć w karocy.

P I S M O L I T E R A C KO - A R T Y S TY C ZN E

strona: 23

Czyste serce i otwarty umysł: tylko tyle albo aż – jest sekretem do poznania wielkiego szczęścia małego człowieka.


BEZ{KRES} — czerwiec 2020 A.D.

Pietrzyk Rafał Pustka i Pogłos Razu pewnego, gdy wieczór już zwisał z ramienia. I noc do czarnych kości obierała cienie. Pogłos do Pustki krzyknął: Podejdź, nadstaw dłonie. Odsypać mam dziś życia maleńkie życzenie. Pustka była jak wojna: Obłędnie kapryśna. Sunąc, topiła w popiele antyczne cmentarze. Gdy arktyczny księżyc uszraniał ich groby. Mchem obrosłe skrzydła były niczym straże. Mieli te same oczy. Oczy wyczerpane. Ziarniste, łez niegodne i ponoć czasami Kiedy znikał w gęstwinie, z twarzą usoloną Upychała swe ostatki w worki pod oczami.

POEZJA

I patrzyła jak czas myśli spod serca wymiata Widząc w jego upływie tak ogromną żałość Że jedyne, co mogła, to do krwi – palcami Żłobić spod dna siebie własną pozostałość. I w powrót wierzyła, tak mocno wierzyła Że gdy za modlitwę obcięto jej ręce One wciąż siebie pośród traw szukały Chcąc za szczęśliwy powrót złożyć się w podzięce. Czasem go kaleczyła. Czasem się nią goił. Lecz gdy przestrzeń penetrował skołtuniony śpiew. Ponoć ktoś nawyławiał postrzępy żałobu Słysząc: Korzę się przed wami, ślepe liście drzew.

Za górami, za lasami, Bajkowymi jeziorami, Gdzieś za rzeką dąb rósł stary, A przy dębie - same czary. ----------------Stoi chata czarownicy, Która przędzie złote nici. Nos ma długi, suknię w łaty, I urwane drzwi do chaty. ----------------Drzwi do lasu poszły same, Aby las miał chociaż bramę I automat z biletami. Resztę dopowiedzcie sami. ---------------Każdy bilet ważny tyle, Aby złapać dwa motyle. Każdy bilet chwilę ważny, Niechaj wchodzi, kto odważny! Autor: Małgorzata Kuchnia "Krasnoludki na smutki" Hej szkrabuniu mój malutki, Gdzie są Twoje krasnoludki? Może skryły się w łóżeczku I rzucają poduszeczką? ---------------------------Piórka lecą jak śnieg biały Tak się skrzaty rozszalały. Może poszły do ogrodu Po poziomki, nieco miodu? ---------------------------------Pszczółkę Maję zobaczyły I się bardzo ucieszyły. Pozbierały wraz z nią kwiatki Dla Królowej – Pani Matki. --------------------------------Ale wrócą, mój malutki I odejdą Twoje smutki. Zamieszkają w naszym domu, Tylko nie mów nic nikomu.

strona: 24

Odtąd Pustka wszędzie szuka jego trupa. Niezależnie czy dzień to, wieczór albo rano. A tropem jedynym. Tropem ostatecznym. Będzie natrafienie na swą krew ulaną.

Małgorzata Kuchnia Drzwi do lasu

P I S M O L I T E R A C KO - A R T Y S TY C ZN E


BEZ{KRES} — czerwiec 2020 A.D.

Łukasz Nowakowski Na zawsze Ziarno trosk okryte chwilą w czułości nieznanej bezpiecznym niebem wypowiada modlitwę

Bajka

Bartosz Bukatko

Opowiem Ci bajkę, jak kot sprzedał fajkę, bo zmądrzał przez lata, jak uczył go tata. To koniec już bajki – zaczyna się życie. Kot sprzedał swe fajki i stroni od picia.

słowem kluczowym wypełnione serce wielkich nadziei szuka rozwiązań pewności jutra

Opowiem Ci teraz, jak pies gonił auto. Jak biegł co tchu w piersiach i myślał, że warto.

Jutro

Kierowca go nie chciał – popędził przed siebie. Wszak nawet go nie znał, jak nie znał i siebie.

niebieski atrament z każdą godziną coraz bardziej gęsty azylant przyzwoitości

Ostatnią już teraz opowiem Ci bajkę. Gdy siedzisz i czytasz tę rymowankę, Twe życie nie czeka i pędzi jak auto, więc wyrzuć swe fajki i nie goń – nie warto.

Słodko-gorzki

zbyt wiele pytań coraz mniej odpowiedzi zakażonym powietrzem staram się (nie)oddychać

Ślad od bosych stóp

POEZJA

Na później odkładam każde słowo w zamrożonym charakterze krnąbnej myśli

Kiedyś byłem nieco słodszy – Jak cukierek na Wielkanoc. Teraz jestem trochę gorszy. Coś zepsuło się już dawno.

Niepewność nieznanych dróg w znakach bliskości poszukuje zrozumienia

Kiedyś chciałem dawać radość. Teraz chętnie przyjmę więcej. Dawniej złu robiłem na złość. Teraz diabłu trzymam lejce.

w ukrytych zakrętach na twardej nawierzchni z wielokrotnych prób ślad od bosych stóp

Kiedyś byłem nieco inny. To pojęcie tak ogólne... Dziś po prostu jestem zimny. Wyczerpałem dobra pulę.

z wielkich oczekiwań myśl(prawie)doskonała z przyzwyczajeń samotna na autostradzie szczęść

Cukier jem już z cukierniczki, Lecz ta gorycz pozostaje. Stale blade mam policzki I już czekam na wezwanie. strona: 25

P I S M O L I T E R A C KO - A R T Y S TY C ZN E


BEZ{KRES} — czerwiec 2020 A.D.

Seweryn K. Topczewski Słoniątko 18/04/2018 Klaudusi – tata

Mamusiu - spytało słoniątko Gdy mama je obudziłaCzy gra na trąbce Mamusiu Dla słonia to jest rzecz miła? Na trąbce? Rzecz jasna kochanie, Sam kiedyś się grać nauczysz. Swój własny sposób odnajdziesz, Co z serca płynie i duszy. Naprawdę!? Ach, tak się cieszę Mamusiu moja kochana; Gdy tylko zjem pyszne śniadanie Uczyć się będę od rana.

POEZJA

I jeszcze chcę na puzonie Nauczyć się grać naprędce, Bo dla mnie brzmią wprost wspaniale Te instrumenty dęte. Saksofon, fagot i klarnet, Róg, obój i szałamaja. Helikon oraz organy. Z nich będzie orkiestra wspaniała. Na wszystkich się grać nauczę Zobaczysz, zobaczysz Mamusiu I koncert dla Ciebie zagram, Gdy tylko czas znajdziesz by usiąść! Dziękuję moje kochanie, Lecz siadaj już do owsianki. W przedszkolu na ciebie czekają Koledzy i koleżanki.

strona: 26

Demon

Beata Śliwka

Demonem wołasz dusisz, zaplatasz w poczuciu lęku, prowokujesz do walki bezlitośnie ciszą przywołujesz, łamiesz szkielet serca rozrywasz szponami wnętrze, pazurem podłości skraplasz krwawe łzy.

Anita Steciuk *** Niesiesz do mnie coś czego nie pamiętam... coś tak odległego czego nie potrafię nakreślić wspomnieniami... nie potrafi tego słowo nie potrafią myśli mieszka to w mojej niepamięci ciszy nienazwanej... nieznajoma gra na skrzypcach tęsknotą... i miłość zaplata rękawem... odchodzi... a ja zafascynowana jak dziecko z uśmiechem całuję ślady stóp które były jego chwilę temu na trawie... serce zaplątane w płaszcz odeszło na zawsze za tym panem...

*** Za tamtymi drzwiami... zostało "SZCZĘŚCIE" niedomknięte sny dobre i złe na jednej szali szparami uciekają wspomnienia żyjąc... serca stygmatami... nie robię kroków w przeszłość nie pamiętam z wczoraj uśmiechu mam 6 lat i wciąż się boję... otworzyć szerzej oczy bez łez lęku i krzyku...

Sen

Beata Śliwka

Zasnęłam, w Twoich ramionach wplecionych w moje ciało, w myślach otuliłam tak zachłannie i beztrosko, w zamkniętej kuli małego wszechświata wspólnych pragnień, pocałunkiem promiennym obudzona cichutko zostałam. P I S M O L I T E R A C KO - A R T Y S TY C ZN E


BEZ{KRES} — czerwiec 2020 A.D.

Piotr Smolak jakbym wymieszany był z dwu istot. Jakby ciało Chłopiec z krucyfiksem wydłużało się w beznogi twór pokryty łuską, „mieszkam za drzwiczkami pieca” M. Ś.

Dłoń, którą się żegnałem, została częściowo sparaliżowana. Nie nakręcę już starego zegara stojącego w holu miejskiego ratusza górującego nad resztą neoklasycznego kompleksu. Nie odwrócę żadnej z pożółkłych stron Księgi Powtórzonego Prawa. Poza moim zasięgiem jest wiele czynności, lecz nie dopatruję się w tym żadnego znaku. Równie dobrze bielmo mogło zasnuć mi oczy, a bicie podczas przesłuchań doprowadzić do zgonu poprzedzonego krwotokiem wewnętrznym. Niestety, lęk towarzyszył mi od zawsze.

Może. Gdyby zakonnica nie zrobiła stop klatki. Obraz ukazywał śpiące dziecko, do którego zręczną sinusoidą zakrada się zaskroniec. Sądziłem, że gad porzuci swą dwuwymiarową egzystencję, wpełznie w real i zatonie w moim mózgu z cichym pluśnięciem. Później uczyni z wnętrza głowy twierdzę, w której zamieszka prorok. Zbyt wiele razy słyszałem ze świętych ust jak bardzo zasługuję na potępienie. Cóż, metody postępowania z dziećmi w dawnych czasach dalekie były od doskonałości.

II Po latach w kawiarence nad Loarą spotykam lekarza, który w dzieciństwie lękał się wampirów. Możecie sobie wyobrazić - co noc odprawiał pełen zabobonów rytuał. Przeinaczał słowa psalmów, kreślił krwią pentagramy, zaopatrywał się w przedmioty zdolne przebić gardła istot spiskujących pod ziemią. Po drugiej stronie ulicy garson z protezą wiesza plakat w gablocie przed kinem. Kolejna plastikowa produkcja z papierowymi bohaterami. Na bulwarze obok parostatku nieletni uchodźcy zwracają się w stronę Mekki. Powoli, niechętnie, jakby paryski bruk nie sprzyjał modlitwom. Jakby najpierw musieli zapomnieć. Klękają wysyłając w naszym kierunku fale coraz cieplejszego powietrza. Odwracają porządek rzeczy.

Beata Śliwka Śniadanie Ady Siedzi Ada na tapczanie, nie wie co zjeść na śniadanie. Kręci główką, w prawo w lewo. “Zjem jajko na twardo! A może dżemik i bułeczkę.” Czyżby na pewno? wierci się na krześle I poprawia różową skarpeteczkę “Nie! Zjem cienką paróweczkę!” Myśli, stęka, kwęka: “Mamo! To śniadanie to straszna męka!” Wreszcie zjada maślaneczkę, mała, słodka bułeczkę. Popija herbatę z sokiem z cytryny i usteczkami wydyma śmieszne miny.

P I S M O L I T E R A C KO - A R T Y S TY C ZN E

strona: 27

Japoński teatr cieni w technikolorze trwał. Zakonnica snuła rozważania czym chłopiec zasłużył sobie na zainteresowanie władcy otchłani i jak przeraził go znakiem krzyża. Odtąd symbol wiary, za którą tak wielu umarło, trzymałem w pobliżu. Inaczej nie mogłem zasnąć. Pełzałem po podłodze przed snem

Stanowiłem połączenie tego, co niezwykłe, z tym, co monstrualne; scalałem to, co odbiega od normy z tym, co jedyne w swoim rodzaju.

POEZJA

Od momentu, gdy senna zakonnica zorganizowała projekcję filmu w salce katechetycznej, za oknem której kryształki deszczu perforowały karoserie aut, plecy szeleszczące pod cieniutkim płaszczem, zmarznięte błoto. Na białej ścianie w ciemnościach śledziliśmy historię chłopca, który naraził się niosącemu światło. Może obyłoby się bez strat i zniszczeń, gdybym umiał oddzielić sprawy istotne od pozornie prawdziwych, ziarna od plew.

a oczy przeobrażały w ślepia zwieńczone pionową źrenicą.


BEZ{KRES} — czerwiec 2020 A.D.

strona: 28

POEZJA FRANCUSKA

Robert Desnos J’ai tant rêvé de toi J’ai tant rêvé de toi que tu perds ta réalité. Est-il encore temps d’atteindre ce corps vivant et de baiser sur cette bouche la naissance de la voix qui m’est chère ? J’ai tant rêvé de toi que mes bras habitués en étreignant ton ombre à se croiser sur ma poitrine ne se plieraient pas au contour de ton corps, peut-être. Et que, devant l’apparence réelle de ce qui me hante et me gouverne depuis des jours et des années je deviendrais une ombre sans doute, Ô balances sentimentales. J’ai tant rêvé de toi qu’il n’est plus temps sans doute que je m’éveille. Je dors debout, le corps exposé à toutes les apparences de la vie et de l’amour et toi, la seule qui compte aujourd’hui pour moi, je pourrais moins toucher ton front et tes lèvres que les premières lèvres et le premier front venu. J’ai tant rêvé de toi, tant marché, parlé, couché avec ton fantôme qu’il ne me reste plus peut-être, et pourtant, qu’à être fantôme parmi les fantômes et plus ombre cent fois que l’ombre qui se promène et se promènera allègrement sur le cadran solaire de ta vie.

Tak długo o tobie marzyłem Tak długo o tobie marzyłem że tracisz swoją realność. Czy nie jest za późno by dosięgnąć tego żywego ciała i by całować na tych ustach narodziny drogiego mi głosu ? Tak długo o tobie marzyłem, że moje ramiona przyzwyczajone obejmując twój cień do krzyżowania się na moich piersiach nie uległyby konturowi twojego ciała, być może. I że, w obliczu prawdziwego wyglądu tego, co mnie prześladuje i mną kieruje od dni i lat stanę się cieniem bez wątpliwości, O równowagi emocjonalne. Tak długo o tobie marzyłem, że czas, bym się obudził już się niewątpliwie minął. Śpię na stojąco, z ciałem wystawionym na wszelkie pozory życia i miłości i ty, jedyna, która dziś się dla mnie liczy, mógłbym mniej dotykać twojego czoła i ust niż pierwszych lepszych ust i pierwszego lepszego czoła. Tak długo o tobie marzyłem, tak długo chodziłem, mówiłem i spałem z twoim duchem, że pozostaje mi już być może tylko, a jednak, być duchem pomiędzy duchami i stukrotnie bardziej cieniem, niż duch, który przechadza się i będzie się radośnie przechadzał po zegarze słonecznym twojego życia. Tłum.: Małgorzata Fabrycy P I S M O L I T E R A C KO - A R T Y S TY C ZN E


BEZ{KRES} — czerwiec 2020 A.D.

Robert Desnos Arbitralne przeznaczenie Destinée arbitraire Dla Georges’a Malkine’a

À Georges Malkine

Oto nadchodzi czas wypraw krzyżowych. Za zamkniętym oknem ptaki upierają się by rozmawiać jak rybki akwariowe. W witrynie butiku uśmiecha się ładna kobieta. Szczęście jesteś jedynie woskiem do pieczęci a ja przemijam jak błędny ognik. Wielu strażników tropi niewinnego motyla zbiegłego ze schronienia Zamienia się on w mych dłoniach w koronkowe majtki i twoje orle ciało moje marzenie gdy was pieszczę ! Jutro pogrzebiemy bezinteresownie już się nie przeziębimy będziemy mówić językiem kwiatów będziemy jaśnieć światłami nieznanymi po dziś dzień. Lecz dzisiaj jest dzisiaj Czuję że mój początek jest blisko podobnie jak czerwcowe zboża Policjanci podajcie mi kajdanki. Posągi odwracają się nieposłusznie. Pod ich cokołem wypiszę obelgi i imię mojego najgorszego wroga. Tam w oceanie Między dwoma wodami Piękne ciało kobiety Odstrasza rekiny Wynurzają się na powierzchni by przejrzeć się w powietrzu i nie ośmielają się uszczypnąć piersi wybornych piersi.

POEZJA FRANCUSKA

Voici venir le temps des croisades. Par la fenêtre fermée les oiseaux s’obstinent à parler comme les poissons d’aquarium. À la devanture boutique une jolie femme sourit. Bonheur tu n’es que cire à cacheter et je passe tel un feu follet. Un grand nombre de gardiens poursuivent un inoḪfensif papillon échappé de l’asile Il devient sous mes mains pantalon de dentelle et ta chair d’aigle ô mon rêve quand je vous caresse ! Demain on enterrera gratuitement on ne s’enrhumera plus on parlera le langage des Ȟleurs on s’éclairera de lumières inconnues à ce jour. Mais aujourd’hui c’est aujourd’hui Je sens que mon commencement est proche pareil aux blés de juin. Gendarmes passez-moi les menottes. Les statues se détournent sans obéir. Sous leur socle j’inscrirai des injures et le nom de mon pire ennemi. Là-bas dans l’océan Entre deux eaux Un beau corps de femme Fait reculer les requins Ils montent à la surface se mirer dans l’air et n’osent pas mordre aux seins aux seins délicieux.

Tłum.: Małgorzata Fabrycy

strona: 29

Robert Desnos (1900-1945), francuski poeta i eseista. Urodził się i wychował w Paryżu, rzucił szkołę w wieku 16 lat. W 1922, dzięki eksperymentom z pisaniem automatycznym, dołączył do surrealistów, gdzie poznał André Brétona. W 1929 roku skłócony z ich środowiskiem, odchodzi. Od tej pory Desnos zwraca się w stronę stylu klasycznego. Pisał również scenariusze filmowe oraz piosenki, a także pracował jako dziennikarz dla licznych gazet, pisząc teksty o sztuce, poezji i kinie, redefiniując pojęcie krytyki literackiej oraz artystycznej. W czasie II wojny światowej uczestnik francuskiego ruchu oporu, publikował pod pseudonimem liczne wiersze krytykujące politykę rządu Vichy. Aresztowany w 1944, został wywieziony do obozu pracy we Flöha. Wyczerpany, był hospitalizowany w obozie w Terezinie, gdzie 8 czerwca 1945 zmarł na tyfus. P I S M O L I T E R A C KO - A R T Y S TY C ZN E


BEZ{KRES} — czerwiec 2020 A.D.

strona: 30

POEZJA WŁOSKA

Raccontami

Izabella Teresa Kostka Opowiedz Mi

Raccontami di te quando le vallate perderanno la vergogna mostrando le pianure svestite di fiori, zittirà ogni chiasso e senso di colpa stordito dalla ritmica nenia dei piccioni.

Opowiedz mi o sobie, kiedy doliny pozbędą się wstydu pokazując równiny rozebrane z kwiatów, zamilknie każdy hałas i wyrzut sumienia zagłuszony rytmicznym gruchaniem gołębi.

Raccontami di te quando dopo l'estate giungerà l'inverno posando sulla chioma un'argentea coltre, il capo d'un figlio s'adagerà sul seno - quell'avvizzita negli anni materna dimora.

Opowiedz mi o tobie, kiedy po lecie nastąpi czas zimy oszraniając me włosy srebrzystą poświatą, a główka dziecka przytuli się do piersi - tej zwiędniętej przez lata matczynej opoki.

E che dalle tue parole nasca una fresca vita germogliata sulle orme delle vecchie ceneri, essa racconterà di noi al tempo del vespero mentre svaniremo come fiocchi di neve gennaiola.

I niechaj z Twych słów wzejdzie młode życie wyrosłe na śladach naszych starych prochów, będzie opowiadać o nas w godzinie zmroku, gdy roztopimy się jak płatki styczniowego śniegu.

Piersi

Seni Seni di una madre: due prati estesi che guidano verso la via lattea, mele mature che godono di un lieve dolore di ogni morso sdentato dell'innocente infanzia.

Matczyne piersi: dwie rozłożyste łąki prowadzące do mlecznej drogi, dojrzałe jabłka rozkoszujące się słodkim bólem zadanym "niewinnym kąsaniem" bezzębnego dzieciństwa.

Non conoscono i rimpianti provati dalle nove lune, plasmati dall'attesa di una Nuova Vita poggiata sul grembo allo schiudersi del seme.

Nie znają żalu, doświadczone przez dziewięć księżyców, uformowane oczekiwaniem na Nowe Życie złożonym na łonie po otwarciu ziarna.

Pulsano di ricordi scolpiti dal desio tramontato negli anni dedicati ai figli, tra le gemme fiorite appassiscono d'autunno scaldati soltanto da un coprispalle.

Pulsują wspomnieniami przepełnionymi pożądaniem zatraconym przez lata poświęcone dzieciom, wśród kwitnących pączków więdną jesienią ogrzane tylko wełnianym szalem.

Rimangono caldi e accoglienti pronti a donarci sempre il sostegno, profumati di gioia al nostro ritorno, feriti a sangue al brusco distacco.

Są ciepłe i przytulne, gotowe, by być dla nas zawsze ostoją, pachnące szczęściem przy naszym powrocie, do krwi zranione gwałtowną rozłąką.

Seni di ogni Madre: un ritratto d'Amore che sconfigge la Morte.

Piersi każdej matki: wizerunek Miłości, która wygra ze Śmiercią.

Izabella Teresa Kostka - tłumaczenia własne Poezje z książki dwujęzycznej:"Si dissolvono le orme su qualsiasi terra / Rozmywają się ślady na każdej ziemi" (CTL 2017, Livorno, Włochy)

P I S M O L I T E R A C KO - A R T Y S TY C ZN E


BEZ{KRES} — czerwiec 2020 A.D.

Grażyna Werner Erträumte Wiesen Wyśnione łąki Auf erträumten Wiesen weiden meine Träume, wo trübe Stimmungen der Freude Platz räumen. Zwei erträumte Monde mit silbrigen Strahlen, wenn in meine Hände Glücksgefühle fallen. Im erträumten Bache glänzen goldne Wellen, ihr herrliches Rauschen beruhigt die Seele. Die erträumte Gegend voller Schmetterlinge und voller Vorhaben – die wollen gelingen.

Na wyśnionych łąkach pasą się marzenia. Tu smutek głęboki w radość się zamienia. Na wyśnionym niebie dwa srebrne księżyce. Tyle mego szczęścia, ile go uchwycę. W tym wyśnionym świecie szemrze potok złoty, jego wartkie fale zmyją me zgryzoty. W wyśnionej krainie stubarwne motyle, wiecznie świeże kwiaty i nadziei tyle. Tłum.: Grażyna Werner

Dmuchawce

Perfekte weiße Kugeln zieren alle Wiesen, der Löwenzahn verwandelt sich in Pusteblumen. Die Menschen vereinsamen durch Corona-Krise, nur die Vogelgesänge wollen nicht verstummen.

Idealną krągłością przekwitają mlecze, z ich żółtych główek białe powstają dmuchawce. Ten czas w dobie korony niezwykle się wlecze, chciałabym znów posiedzieć pod drzewem na ławce.

Der Wind trägt die Fallschirme weiter, immer weiter, zerstört perfekte Kugeln, verändert das Bildnis. Erblühen und Verblühen, Vögel zwitschern heiter, ich genieße die DüĤte, das Grün und die Wildnis.

Wiatr unosi leciutkie nasion spadochrony, zniekształca się kulistość, inaczeją łąki, nowe mlecze się żółcą pośród traw zielonych, nadzieja znów rozkwita. Czyż koniec rozłąki?

Wie lang noch Quarantäne? Ich frag Pusteblume – wie viele Samen bleiben, so lang wird sie dauern… Der Wind hat wohl erraten die HoḪfnung, die stumme, entriss alle Fallschirme, bringt sie über Mauern.

Ile dni kwarantanny? Zapytam dmuchawca, Ile nasion zostanie, tyle czekać trzeba. Powiał wiatr, mej nadziei mimowolny sprawca, Porwał wszystkie nasiona, niesie je do nieba.

POEZJA NIEMIECKA

Pusteblumen

Tłum.: Grażyna Werner

Haiku Tłum.: Grażyna Werner

czereśnie kwitną – on wnosi o rozwód

die Hochzeit – ihr Töchterlein streut Blüten

wesele – córeczka sypie kwiaty

P I S M O L I T E R A C KO - A R T Y S TY C ZN E

strona: 31

Kirschblüte – er beantragt die Scheidung


BEZ{KRES} — czerwiec 2020 A.D.

Antje Stehn

REALIZM TERMINALNY

Una buccia nel piatto È o non è frutta?

Skórka na talerzu Jest czy nie jest owocem?

tutti vorrebbero lasciare questo mondo chiudendo la porta con garbo fare come una grande filosofa e morire nelle acque dolci di un lago oppure sbattendo l'anta con grande eḪfetto ma in pochi hanno quel savoir faire: spegnersi è un'arte

wszyscy chcieliby opuścić ten świat zamykając drzwi z elegancją zachować się jak wielki filozof i umrzeć w łagodnych wodach jeziora lub trzasnąć drzwiami z wielkim efektem lecz niewielu posiada tę umiejętność: odejść to sztuka

il più delle volte qualcosa si incastra raspa fra il legno e il pavimento oppure i cardini sono arrugginiti e carriole di pannolini sporchi viaggiano dal letto, al container, alla discarica

często coś się zacina zgrzyta pomiędzy drewnem a podłogą lub rdzewieją zawiasy i taczki brudnych pieluch podróżują z łóżka do pojemnika, na wysypisko śmieci

il giorno che l'impasse giunge alla fine la sola dolorante è la badante.

w dzień, w którym impas dobiega końca jedyną cierpiącą jest opiekunka Tłum.: Izabella Teresa Kostka

Il Bullone Quando una vite organo filettato di libero scorrimento incontra un dado succede un miracolo il moto rotatorio si trasforma in quello lineare progetti, fantasticherie nell'immenso immaginario dentro un accoppiamento smontabile

Śruba Kiedy śruba gwintowany przyrząd o swobodnym ruchu napotka nakrętkę zdarza się cud ruch obrotowy przekształca się w liniowy a plany, mrzonki w wielką fantazję ruchomej kopulacji

strona: 32

Tłum.: Izabella Teresa Kostka

P I S M O L I T E R A C KO - A R T Y S TY C ZN E


BEZ{KRES} — czerwiec 2020 A.D.

Antje Stehn Polo nord

Biegun północny

Diamogli un cappotto termico coibentiamo questo tetto del mondo sotto l'assedio della calura e dei rompighiaccio gocciola come un frigo rotto questa cassa di risonanza colma di golose opportunità

Dajmy mu płaszcz termiczny izolujmy ten dach świata co pod naporem upału i lodołamaczy kapie jak zepsuta lodówka skrzynia rezonansowa pełna smakołyków

quando una ghiacciaia muore i cristalli appesi nel vuoto si fanno sottili come i gomiti dei maglioni indossati dalle genti nordiche una morbida peluria di muḪfa copre la verdura e l'orso bianco quello spruzzo esotico a cui siamo tutti aḪfezionati attende nell'ingresso all'ultimo atto sul palco televisivo

kiedy lodowiec umiera wiszące w próżni kryształy przecierają się jak łokcie swetrów noszonych przez ludzi z północy miękkie kłaczki pleśni pokrywają warzywa i biały niedźwiedź ten egzotyczny element, do którego jesteśmy wszyscy przywiązani oczekuje przy drzwiach na ostatni akt transmisji telewizyjnej

strona: 33

Antje Stehn, poetka i artystka wi‐ zualna, urodziła się w 1962 roku w Niemczech. Studiowała na Akademii Sztuk Pięknych Brera w Mediolanie. Od 1990 roku bierze udział w licznych wy‐ stawach europejskich i amerykańskich. Od 2010 roku pisze wiersze, które inte‐ gruje z instalacjami artystycznymi. Zor‐ ganizowała nastepujace wystawy: "Confini / Granice” w Galerii Fahrazar‐ tart w Mediolanie (2014), "Zebralli” w Fa‐ bryce Doświadczeń w Mediolanie (2015) oraz na Państwowym Uniwersytecie Mediolańskim, instalację "Życie jest sztuką spotkania" (2016) i "Zawieszone dmuchawce” (2017). Od 2017 roku bierze udział w slamach poetyckich. Należy do międzynarodowego kolektywu poetyc‐ kiego "Poezja jest moją pasją”, którego celem jest promowanie kulturowej róż‐ norodności lingwistycznej i wielojęzycz‐ ności w kontekście społeczności międzynarodowych obecnych w Medio‐ lanie. Prowadzi kolumnę "Mediolan, miasto tysiąca języków” w magazynie li‐ terackim "TAM TAM BUM BUM".

REALIZM TERMINALNY

Tłum.: Izabella Teresa Kostka

P I S M O L I T E R A C KO - A R T Y S TY C ZN E


strona: 34

PROZA

BEZ{KRES} — czerwiec 2020 A.D.

Uważamy się za cywilizację świata, nowoczesną, Taka to była dziwaczka. tolerancyjną. A tymczasem są jeszcze takie kraje, gdzie Okropne traktowanie i doświadczanie skończyło się w kobiety, ofiary różnych męskich słabości, perwersji, 1948 r, kiedy to zmarł jej ojciec, miała zaledwie 22 lata. Bez wypaczeń, są ofiarami gwałtów dokonywanych często przez dachu nad głową wróciła do Warszawy szukając schronienia u najbliższe i ukochane osoby. Normalne jest w niektórych rodziny. I owszem, starsza siostra pomogła jej . krajach arabskich dekapitowanie kobiet za to, że ich bracia, W długim korytarzu, jaki miała w swoim mieszkaniu, ojcowie czy znajomi dokonywali na ofiarach wielu zbrodni wygospodarowała « klatkę »oddzieloną drewnianą ścianą od seksualnych. Nie przestępcy, lecz ofiary są karane!! Tak jestreszty mieszkania, owszem, z dużym oknem i samodzielnym jeszcze dzisiaj, a jak było w latach czterdziestych minionego wejściem, ale bez wody ,kuchni czy ubikacji . To wspaniałe wieku w Polsce ? mieszkanie od zewnątrz zamykane było na klucz, aby nie Nie mam informacji o całokształcie tego problemu, ale z mogła wejść do mieszkania siostry, kiedy chciała. Chodziłam bliskiego mojego otoczenia znam jeden taki przypadek. Tym często do tej koleżanki, u której nasza ofiara mieszkała i bardziej bolesny, że uczestniczyłam w owym wydarzeniu, często słyszałam, jak błagała : chcąc nie chcąc, będąc panienką. Obserwowałam zachowanie – Malutka otwórz mi, bo już nie moge wytrzymać, muszę najbliższej rodziny ofiary. Niezrozumiałego dla mnie « iść do wc. odrzucenia » młodej, ślicznej panny. Ufnej i kochającej Otwierałam te drzwi, w tajemnicy przed wszystkimi. własnego ojca. Ojca ,który.. Albo Zrobił to, co jest niewybaczalne w naszej chrześcijańskiej – Daj mi kubek wody ,nic nie jadłam i pić mi się strasznie moralności. I tym samym unieszczęśliwił swoją najmłodszą chce. córkę. Mówiąc potocznie, zmarnował jej życie. Dla swojej, Moja koleżanka bała się swojej mamy, zabroniono jej czysto egoistycznej przyjemności? Nikt jej nie pomógł, ani w rozmawiać z jej własną ciocią. A dlaczego ? Bo jej ciocia była « zrozumieniu tego, co jej się przydarzyło, ani w rekonstrukcji dziwna » I LUDZIE NIE MOGĄ SIĘ O TYM DOWIEDZIEĆ. własnej osobowości. Nie doznała ani odrobinki czułości od Zdarzało się ,że stałam « na czatach », pilnując, czy ktoś się dwóch sióstr, które tworzyły jej rodzinę. Ani siostry, bracia, ani dalsze otoczenie nie przyszło jej z nie zbliża i w tym czasie nieszczęsna spacerowała sobie po pomocą. A wszystko działo się, jak na złość, w okresie, kiedy tym dużym, jak na tamte czasy, mieszkaniu i mówiła : – Nareszcie czuję się jak człowiek . Polska przeżywała szok historyczny. Z kraju wolnego stała się – Ja nic nie zrobiłam takiego strasznego, aby mnie tak więźniem uzależnionym od sowietów. Po wojnie pewne moralne sprawy, wykroczenia, zostały zepchnięte na dalszy traktować. plan, tyle było ważniejszych spraw do uregulowania. Rodzina –Dziewczynki, płaczę całymi dniami, a w nocy spać nie okazała się nieczuła na to straszne nieszczęście, które mogę. Dlaczego Pan Bog tak mnie skarał !Co ja mu zrobiłam ! zahamowało rozwój intelektualny i emocjonalny ofiary. A Ja robiłam tylko to, co tata mi kazał ! panienka była bardzo dzielna. Walczyła jak potrafiła, o swoją Powiedziawszy to, milkła i z własnej woli chowała się w godność i człowieczeństwo. swojej, jak mówiła, « klatce » i kazała zamknąć się na klucz. Stała się nieufna ,niepewna siebie, bała się ludzi i Taki stan rzeczy trwał, nie wiem jak długo, bo pisząc prawdę, uśmiechała bardzo rzadko. Często przybierała postawę ograniczyłam moje wizyty u koleżanki, były dla mnie za oskarżającą innych o swoje nieszczęścia, nierzadko była bardzo bolesne .Nie mogłam zrozumieć, jak można własną agresywna, ta agresja stała się z czasem jej murem obronnym. siostrę tak traktować, nie było to dla mnie normalne. Pewnego Bez ukrywania okazywała pogardę, jaką miała dla otoczenia, dnia jednak jestem u Grażyny i ku memu zdziwieniu klatka, w które jej nie pomogło i ta postawa pozostała jej na zawsze, nie której mieszkała jej ciocia jest rozebrana . ułatwiając relacji z innymi ludźmi. Za każdą cenę dumnie – O jak fajnie w końcu zrozumieliście ,że nie można tak ukrywała swoje braki wynikające z chaotycznego nauczania. postępować wobec młodej, niewinnej kobietki , wykrzykuję Pamiętam taki moment dość zabawny . Sąsiadka wróciła prawie zachwycona tą nową sytuacją z Francji i przywiozła Grażynie produkt do zwalczania – Ale z ciebie optymistka ,mówi GRA GRA / skrót od insektów w « bombie » podobnej do sprzedawanych lakierów Grażyna/ ,oni ją po prostu przenieśli do piwnicy. do włosów w spray’u. Podobno ciocia wpadła z wizytą do niej, –Co !!!! Nie wierzę własnym uszom. zobaczyła spray i nie pytając opryskała swoją głowę. Grażyna – Do piwnicy ? nie znosiła rządzenia się « jej » rzeczami i krzyknęła : – Ano tak – odpowiada koleżanka– wiesz w piwnicy jest – Co ty robisz czy masz wszy we włosach ?to nie jest woda i ubikacja i okno ,bo to jest właściwie suterena, a nie lakier tylko bomba na insekty. prawdziwa piwnica. Ciocia jej bez wahania krzyknęła : –Co za chamstwo !! – I zakręciła się na palcach, i trzasnęła drzwiami. P I S M O L I T E R A C KO - A R T Y S TY C ZN E


BEZ{KRES} — czerwiec 2020 A.D.

PROZA

strona: 35

Słucham i nie dowierzam, zanim sie zorientowałam już w ludzkiej naturze jest najgorsze : donosicielstwo, brak byłam w ogródku obok okna nowego mieszkania cioci szacunku dla innych, którzy byli « dziwni albo nie po linii Grażyny. Było otwarte na oścież i przechylając się przez politycznej » lub innego zdania niż narzucana przez okupanta parapet mogłam zobaczyć, co jest w środku. A i owszem, sowieckiego ideologia. pokoik około 20 m kwadratowych, ściany otynkowane byle W przypadku mojej bohaterki solidarność rodzinna nie jak, a na nich szaro–bure plamy od samej podłogi. Co ja zadziałała. Każda z sióstr myślała tylko o tym, aby przeżyć i wypisuję, jakiej podłogi, to był wylany betonowy, brudny zapewnić byt najbliższym : własnym dzieciom, co trzeba strop, jedyny atut to spore, jasne, z widokiem na zieleń, okno. przyznać, w tamtych czasach nie było łatwe ani ewidentne. A pośrodku siedzi sobie ta panienka, co to jak mówią, jest Czy kontekst historyczny może wytłumaczyć lub dziwna i ludzie o tym nie mogą się dowiedzieć, to było usprawiedliwić tę zbiorową znieczulicę ? I stał się cud !! Ciocia najważniejsze. NIKT MA NIE WIEDZIEĆ, no bo jakby Grażyny znalazła pracę ! wiedzieli, no to co by LUDZIE O NAS POMYŚLELI. Nieważne Nauczyła się i świetnie pisała na maszynie, a w tamtych było, jaka jest nasza postawa moralna, ważne, ABY LUDZIE czasach był to zawód trudny, bo trzeba było znać dobrze NIE OCENIALI NAS TAK, JAK NA TO ZASŁUGUJEMY . A ortografię i gramatykę naszego języka, a jak sami wiecie, Panienka była faktycznie dziwna, bo zakochał się w niej, sporo Polaków lepiej pisało i mówiło po rosyjsku, niż po nawet fajny, chłopak i nie mogła… lub nie chciała. A on polsku. prosił ,błagał. Do tego wszystkiego pracę tę dostała nie byle gdzie, tylko – Mam dosyć tych paskudztw – powiedziala skazując się w Trybunie Ludu, która dumnie, zaraz pod swoim tytułem tym samym na samotność. umieściła hasło : « proletariusze wszystkich krajów łączcie się To zdanie świadczy wyraźnie ,że nie była w żadnym ». przypadku uczuciowo zaangażowana w te « paskudztwa –Ja tam z nikim łączyć się nie będę – zaznaczyła z góry »,była po prostu zwykłym, jak to się często zdarza, środkiem zanim podjęła pracę. do zaspokojenia seksualnych chuci. Lalką, przedmiotem, Nareszcie doceniono jej « dokładny » charakter i talent do obiektem, który, jak usiłowano nam wmówić ,nie ma prawa analizy tekstu. Nic jej się nie wymykało, widziała wszystkie do własnych odczuć ,ocen, do WŁASNEGO WYBORU. I niedokładności, jak mówiła : logiczne i przede wszystkim te decydowania o własnym losie. nielogiczne. Dało to pełną możliwość do długich dyskusji z «Tata tak chciał» było święte. On absolutnym dziennikarzami, którzy do Trybuny pisali. Z jednej strony ta autorytetem i władcą. Im szybciej mijał, czas tym trudniej wymiana pozwoliła jej na dokształcenie się, a z drugiej, jak sie było jej zacząć inne, nowe życie « . Normalne życie « według domyślacie, były to na ogół osoby wyjątkowo politycznie naszych kryteriów. zaangażowane w propagowaniu tej wspaniałej Dyktatury Czasami zadaję sobie pytanie, czy ci, którzy dzisiaj Proletariatu, no to była okazja dla tej szlachcianki do ucinają głowy podobnym ofiarom, nie mają gdzieś tam racji, przedstawienia własnych poglądów politycznych. A nie ja wiem, to moze zabrzmieć idiotycznie, ale może zawsze były one « po lini »,jednak ciocię Grażyny to w ogóle niezupełnie. Gdy sobie uprzytomnimy, ile poniewierania, nie obchodziło, waliła prosto z mostu « tym ciemniakom » upokorzeń, braku szacunku i odtrąceń społecznych im się czym jest najprawdziwsza prawda. I w pewnym momencie oszczędza !! Tego typu, ofiary w naszym społeczeństwie, opinia, jaką miała, chociaż nikt nie wiedział dlaczego, « zachowują głowy, ale odbiera im się CZŁOWIECZEŃSTWO i dziwnej « osoby, uratowała ją od prześladowań politycznych. szacunek do samych siebie, stają się w pewnym sensie « Dzięki tej swojej świadomej lub nieświadomej, martwe ». bezkompromisowej postawy wobec tych dziennikarzy » A w przypadku bohaterki z mojej opowieści, zaraz po ciemniaków i tumanów », stała się niezbędna.Oni szanowali drugiej wojnie światowej, brak człowieczeństwa można było jej odwagę, « mówienia tego co myśli » i czasami nawet zaobserwować wszędzie. Nawet przy pochówku własnych zdarzało się, że jeden z nich pytał rodziców. Ta sama Ciocia musiała przezyć jeszcze jedno – A jak pani by to napisała ? – nikt nie odważył zwócić się upokorzenie. Kazano jej własnego ojca, tego co nie wykazał do niej przez obowiązujące powszechnie « towarzyszko » jak wobec niej normalnej postawy opiekuńczej, jaką jest rola przystało w tej epoce. odpowiedzialnego rodzica, pochować w piżamie , a dlaczego ? Jak sama mówiła : Bo garnitur z angielskiej wełny lepiej było przerobić na – To nie było dla mnie towarzystwo ! elegancki kostium dla jednej z sióstr. Grażyna opowiadała mi ,że jej ciocia dostała nowe Najgorsze było upodlenie związane z głodem. Ciocia mieszkanie i szybko opuściła ten pokój, gdzie ją siostra Grażyny sprzedawała własną krew i w ten sposób miała kilka umieściła. I przez dłuższy czas nie pokazywała się. Od kiedy groszy na życie, bo nikt jej nie pomógł,ale nie trwało to zaczęła pracować w organie prasowym Komitetu Centralnego długo ,bo zachorowała na anemię i krwisty biznes skończył Partii Komunistycznej, jakim byla TRYBUNA LUDU, stała się się, czy chciała czy nie, nie miała prawa krwi dłużej kimś godnym uwagi , dobre stanowisko miała i każdy już sprzedawać .Na szczęście, w tym okresie rozwożono do liczył na to, że mu pomoże, ta sama rodzina, która pozwoliła domów butelki mleka i sąsiadki przynosiły jej mleko i stawiały jej głodować, teraz zapraszała ją na rodzinne obiady, i nawet z pod drzwiami. Oczywiście tak, aby nikt nie widział i żeby inni uwagą słuchano tego, co opowiada. Ciocia Grażyny stała się nie POWIEDZIELI, ŻE POMAGAJĄ TEJ « DZIWNEJ », niespodziewanie KIMŚ, opowiadano wszystkim ,że jest bezradnej, młodej kobiecie. zdolna i mądra i ma znajomości i że… i że… tutaj mówiono, co Była skazana na życie na marginesie tego wspaniałego, chciano, ale nigdy już nie usłyszalam, że jest dziwna. nowego, wymieszanego ,polskiego społeczeństwa. Gdzie Miałam nadzieje ,że życie ją w końcu nagrodziło. I że jest obalano burżuazyjną moralność, gdzie wyśmiewano się z na swój sposób szczęśliwa. przykazań naszej religii katolickiej ,gdzie obowiązywało to, co

P I S M O L I T E R A C KO - A R T Y S TY C ZN E


strona: 36

PROZA

BEZ{KRES} — czerwiec 2020 A.D.

Byłam już na tyle dorosłą małą dziewczynką, że Mama uczyłam się rozmawiać z klientami i podglądałam te sekrety, pozwalała mi spędzać całe popołudnia w ogródku gdzie, które udało mi się podpatrzeć. Jak na przykład ten, co robił jej założyłam mój własny sklep. Sprzedawałam w nim i różne syn, zanim wystawiał pomidory na ladę : ku mojemu kasze i warzywa, i nawet kilka owoców z dzikich jabłonek, co ogromnemu zdziwieniu każdy pomidor wycierał ściereczką, nosiły nazwę « rajskie « jabłuszka. Kupujących chwilowo nie aby błyszczał. Po tych lekcjach, wracając do siebie, znowu miałam dużo. Czasami kotek od sąsiadów kupił troszkę przechodziłam koło domu cioci i zaraz obok był cudowny, mleczka albo błąkający się pies, temu było właściwie wszystko pachnący magiel. jedno, co jadł. Wchodzę do magla i nagle jestem w oparach tak, że było Aby mój sklep był najlepszy w okolicy, chodziłam po trudno cokolwiek zobaczyć. A gorąco ! I można było łatwo kryjomu do Wiśniewskiej, co sprzedawała w garażu zniknąć.. Czasami tak sobie w końcu przysiadywałam trochę, przerobionym na sklep na ul. Berezyńskiej, na tej samej, co aby odpocząć, aby posłuchać plotek z całej dzielnicy. Może mieszkała moja mamusia Dziunia. Piszę, chodziłam, ale to dowiem się, co ludzie myślą o moim sklepie ? Pewnego dnia niezupełnie prawda, bo ja latałam przez pola do ul. Saskiej,słyszę, jak ta pani od magla mówi gdzie stał dom « wiedźmy », jak zwykle szybko go omijałam, – A kto mi pomoże utrzeć mydło ? aby wiedźma mnie nie zaczarowała , przelatywałam na drugą Takie wielkie kawałki mydła tarło się na tarce do stronę Berezyńskiej, gdzie był magiel, aby sobie powąchać marchewki. wspaniałych zapachów mydła, omijałam dom mamusi, co, jak – A ja bardzo chętnie – wykrzyknęłam ku memu się okazało, już nie chciała być moją mamusią, bo miała własnemu zdziwieniu. własną Malgosię i stała się na nowo moją ciocią, nie chciałam I tak zaczęła się moja praca w maglu. Opłacana byłam jej spotykać .No i jeszcze kilka skoków i byłam u Wiśniewskiej. A u Wiśniewskiej było co oglądać. Trzeba było zejść kilka świetnie, mogłam wziąć wszystkie kawałeczki mydła, co już nie dało się zetrzeć. Oczywiście sprzedawałam to mydło w stopni w dół i … Spektakl był niesamowity. Z sufitów zwisały pachnące moim sklepie. Jeden problem zaopatrzeniowy mam już za ślicznie zupą grzybową suche prawdziwki, obok nich wisiały sobą, mydła w moim sklepie nie zabraknie. Ale jeden towar wiązki majeranku zawieszone do góry nogami i jakieś inne nie wystarczy, aby prowadzić sklep. Więc znowu lecę na zioła. Wszędzie poustawiane były drewniane beczki pełne rozeznanie do Wiśniewskiej ,ale tym razem nie udało mi się pyszności. W jednej ogórki kiszone, w drugiej ogórki ominąć wiedźmy. Siedziała w tym samym czarnym ubraniu małosolne obok kapusta kiszona i jej sok, co za pycha !! I dalej przed domem, miotła stała obok. Złapała mnie za sukienkę i wrzeszczy. śledzie solone. – Nie bój się, nie bój, ja coś dla ciebie mam. A na ladzie, pod abażurem biały, wiejski ser ,twarożek i Jak nie bać się tej kobiety, co naprawdę wyglądała, jak ser śmietankowy, jajka « prosto od kury », i bułeczki, tych było zatrzęsienie, i z makiem, i z serem, i z kminkiem i bez, chleb baba Jaga wyjęta prosto z moich bajek, no może oczy miała czarny, razowy, i wiejski, i miejski, hej stop, o miejskim ładniejsze i spojrzenie łagodniejsze. Chcąc nie chcąc, staję, jak chlebie nigdy nie słyszałam, i świeży koperek, i szczypiorek i wryta i czekam, co stanie się dalej, trzęsąc się, jak osika. – No daj spokój, malutka, ja wiem, że dzieciaki nazywają natka. mnie wiedźma, ale ja jestem po prostu stara, opuszczona Ale najlepsze były karmelki i cukierki krówki od przez wszystkich kobieta, no i nie mam pieniędzy na dbanie o Pomorskiego z Milanówka, tak się fajnie ciągnęły w ustach, i landrynki o różnych owocowych smakach i ślicznych kolorach. siebie, jak robią to te damulki z Saskiej Kępy. – Ale zobacz sama, jak u mnie wszystko jest czyste – i tu I mleko też było, i maślanka, i słodka śmietanka, i kwaśna śmietanka, no i oczywiście kartoĢle i inne warzywa. Patrzyłam bierze do rąk miotłę, rozglądam się, jakby tu dać nogę, no bo i podziwiałam, ślinka mi leciała, ale i też zdałam sobie na tej miotle na pewno mnie gdzieś porwie. Ale nie, staruszka sprawę, że takiego jak Wiśniewska sklepu nie będę miała, bo pokazuje mi ogród i mówi. skąd brać te wszystkie pyszności ? – Podobno szukasz warzyw do twojego sklepu ? – i A poza tym co było fajne dla mnie czy rodziców, ale ciągnie dalej – u mnie w warzywniku / co to takiego absolutnie nie zdawało egzaminu w mojej sklepowej warzywnik ?/ znajdziesz wszystko, co trzeba do sprzedaży w rzeczywistości to Kredyt. Wiśniewska udzielała kredytu. twoim sklepie. Udzielała go znanym osobom, a naszą rodzinę znała Nie wiedziałam, co ze sobą zrobić, tak mi było wstyd za doskonale, bo była naszą sąsiadką. Raz nawet udało mi się to złe wyobrażenie, jakie o niej miałam, chyba zapadnę się kupić u niej na kredyt « krówki od Pomorskiego »,ot tak, po pod ziemię. Koniec końców, już do Wiśniewskiej tego dnia nie prostu : dotarłam, bo miałam pełne ręce botwinki, lubczyku, szczypiorku, i sama nie wiem czego. – Poproszę o krówki, mama zapłaci. – Dziękuję ślicznie, dziękuję, ale jak przystało na dobrą No i miałam krówki. Proste nie ?Jak ja mogę udzielać kredytu nieznanemu psiaczkowi czy kotu żarłokowi ? W tym handlarkę pytam sklepie spędzałam godziny, wąchałam, obserwowałam, P I S M O L I T E R A C KO - A R T Y S TY C ZN E


BEZ{KRES} — czerwiec 2020 A.D.

– A co ja mam w zamian zrobić ? – O dziecko moje ,tu wiedźma, miła staruszka prawie przytuliła mnie do siebie – O nic nadzwyczajnego, prosze cię tylko, jak będziesz przechodzić obok mego domu, co już niedługo władze rozbiorą, bo chcą coś innego tu budować, to powiedz mi dzień dobry albo pomachaj ręką , nie mam odwagi prosić cię, abyś może z chwilkę ze mną pogadała. No i sami widzicie, jak to się stało ,że wiedźma została moją przyjaciółką. A z biegiem czasu stała się nią naprawdę i zaczęła pewnego dnia uczyć mnie francuskiego. To nie żadna bajka ! Ona była guwernantką u pewnych bogatych ludzi przed wojną. Polskiego dobrze nie znała ,no i jak to po wojnie, zaczęła mieszkać w tej drewnianej, rozwalającej się chałupie, to sąsiedzi nic nie rozumieli, co ona mówi ,no bo to był język taki mieszany francusko –polski i do tego ten strój i ta miotła przed domem stojąca !! I przezwisko wiedźma nadawało się jak ulał. Do mojego sklepu wróciłam zadowolona. Nie musze już się martwić o zaopatrzenie. Pewnego dnia Mama przyszła do mego sklepu mówiąc :

– W maglu powiedziano mi, że pani ma mydło do sprzedaży. I co ja widzę, i młode buraczki, i nawet lubczyk ! To ,to jest dobrze zaopatrzony sklep jakich u nas mało. – Oczywiście mam ,proszę pani – odpowiadam, jak przystało na dobrą sprzedawczynię. – Ach to świetnie się składa ,bo ja robię wielkie pranie i mydła mi zabrakło. – Oto mydło, proszę bardzo. – stuk stuk w maszynkę, co oblicza ceny. – Płaci pani tysiąc pięćset sto dziewięćset złotych. – Ja biorę na kredyt – mówi stanowczo Mama klientka. – A o tym nie ma mowy – wykrzykuję – my kredytu nie udzielamy. – A to dopiero nowina ,dobrze, idę do Wiśniewskiej i w tym sklepie moja noga już nigdy nie stanie. Tak straciłam pierwszą i ostatnią klientkę, bo ten incydent zdecydowanie ograniczył mój zapał do prowadzenia sklepu.

PROZA

strona: 37

Dojeżdżamy do czerwono-białego szlabanu, który perspektywa ta coraz dalej odpływa, jak zbawienny statek, z taksówki wpuszcza automatycznie. Kierowca w średnim pokładu którego nie widać wołających z bezludnej wyspy o wieku z wielką brązową brodą i okularami w różowej oprawce pomoc rozbitków. sprawnie objeżdża rondo z kwietnikiem pośrodku, budynek Tak więc postanawiam zostać. Skoro się podejmuje administracji i budynek teatru, odremontowane z funduszy decyzje, nie wolno ich szybko zmieniać. I tak się czuję cały unijnych, skręca koło oddziału dla uzależnionych i czas na dnie. Podchodzę do okienka, podaję dowód osobisty, współuzależnionych oraz “sądówkę”, po czym wjeżdża w mówię, że proszę o przyjęcie, bo fatalnie się czuję, depresja obsadzaną gęsto kasztanami aleję, na końcu której majaczy nie odpuszcza. Pani pyta, czy byłem hospitalizowany. Byłem i pomalowany na biało skromny budynek kościoła. Nie to nie raz. Potem zakłada kartę informacyjną, każe poczekać dojeżdża jednak aż tam, tylko zawraca i podjeżdża na na ławeczce. Siadam i obserwuję, co się dzieje dokoła. niewielki podjazd przed Izbą Przyjęć. - Dwadzieścia złotych - Właśnie wchodzi karawana z młodym, na oko mówi, więc odliczam i wręczam nieco niezgrabnie, cholerna dwudziestoletnim chłopakiem, który rzuca obelgi, miota się, złotówka ląduje gdzieś między fotelami. - Mam czekać na wyrywa z rąk sanitariuszy, ale ci okazują się silniejsi, rzucają Pana? - pyta jeszcze brodacz, a ja odmawiam. - Szykuje się nim prawie o ławkę naprzeciwko mnie. Nie wiem, gdzie oczy dłuższy pobyt pewnie - stwierdza, wysiadam z małym, podziać - nie lubię patrzeć na nieszczęście, szczególnie w tak granatowym plecaczkiem. Taxi mruczy jeszcze chwilę, po młodym wieku, jeszcze prawie niewinnym. Chłopak prosi o czym odjeżdża z szumem sprzed pawilonu, jeszcze widzę wypuszczenie go, ale za oknem kątem oka widzę radiowóz, tylne, czerwone światła, zanim nie skręci w prawo i zniknie… pewnie przywieźli go z jakiejś grandy, pewnie narkotyki, może do tego alkohol. Nie wygląda na obciążonego dziedzicznie, większość zresztą z chorych na choroby *** Przechodzę przez próg Izby Przyjęć, a mam wrażenie, psychiczne ma zdrowych rodziców. Przez chwilę zalega milczenie, ale chłopak znów się za jakbym rzucał kośćmi i przekraczał Tybr, ewentualnie jakiś własny Rubikon. Waham się. Może nie jest potrzebna kolejna moment rzuca, piana prawie kapie mu z ust na modny, już hospitalizacja. Może wystarczy się porządnie wyspać, jasnoniebieski polar z napisem “U.S. Army”. Sanitariusze coś wziąć urlop od pisania doktoratu, rzucić wszystko w diabły i tłumaczą pani z okienka, która spisywała mnie przed dokądś wyjechać. Może wystarczy lekka, ciepła kąpiel. Może sekundą. Pani kiwa głową, daje znać i wszyscy bez kolejki pomógłby jakiś suplement diety, zestaw witamin i minerałów wchodzą do pokoju przyjęć. Trochę się złoszczę, że mnie olali, albo łyk koniaku. Jednak ostrożność zwycięża: ostatecznie nic ale nie mam odwagi zaprotestować. Muszę poczekać i uzbroić nie szkodzi, pobędę tutaj z miesiąc, wyjdę zdrowszy, szybciej się w zbawienną cnotę cierpliwości… skończę pisanie dysertacji, prędzej znajdę jakąś pracę, jeszcze ufam, że w swoim zawodzie, choć z powodu choróbska P I S M O L I T E R A C KO - A R T Y S TY C ZN E


BEZ{KRES} — czerwiec 2020 A.D.

strona: 38

PROZA

*** Po około pięciu minutach wychodzą, a chłopak ma skrępowane kaĠtanem ręce, założone z przodu na piersiach. Teraz moja kolej. Z bijącym szybciej sercem przekraczam kolejny krąg w tym dantejskim piekiełku, mam wrażenie, że Charon przewozi mnie łodzią na drugi brzeg Styksu, zaraz pewnie wszystko zapomnę, słodka niepamięć, o zbawienna amnezjo, przyjdź, otul mgłą zapomnienia, ukój moją duszę, przytul do siebie niczym romantyczna kochanka, daj wieczne odpoczywanie i wieczny spokój, jeśli wprost nie radość elizejskich pól. Siadam na wskazanym krześle, zwięźle mówię, o co chodzi, pani kiwa głową, wypytuje o wszystko, począwszy od rodziców przez rodzeństwo po obecne życie. Potem mówi, że “ze względu na znaczne pogorszenie samopoczucia i obniżenie poziomu funkcjonowania” zostaję przyjęty na leczenie na oddział 6A w Szpitalu dla Nerwowo i Psychicznie Chorych im. J. Babińskiego w słynnym Kobierzynie, gdzie przewijały się całe pokolenia, przychodząc i odchodząc, by zniknąć w mroku dziejów… *** Idziemy z człowiekiem w bieli przez park, w którym rozrzucone są poszczególne budynki, jeszcze z czasów “austriackich”. Dawniej budowano solidnie, w stylu modernistycznym, z czerwonej cegły, otynkowanej potem na beżowo. Mijamy sklepik, do którego będę często zaglądał; mijamy oddział neurologii, na którym niegdyś odwiedzałem babcię po udarze słonecznym; czy mogłem wtedy wiedzieć, że tu trafię w charakterze pacjenta? Przecież w ogóle nie wiedziałem, że człowiek ma mózg i że może się on, jak każdy narząd cielesny, psuć i płatać figle. Z wolna dochodzimy do niskich schodków, sanitariusz wyjmuje pęk kluczy, otwiera i wchodzimy. Na drzwiach powinien widnieć napis “lasciate omni speranza”, lecz nic takiego nie wisi. Zamiast napisu tabliczka z nazwą oddziału i numer “6A”. Pacjenci nerwowo reagują na widok “nowego”. No, nie taki nowy, kilka lat upłynęło, odkąd tu byłem. Na pozór niewiele się zmieniło w widocznych sprawach. Zmieniły się pewnie osoby z personelu, wprowadzono kilka nowych leków, ale jedną z salowych chyba rozpoznaję. No i salowego w mocno średnim wieku, z wąsikiem jak z czasów głębokiej komuny. Najpierw prowadzą mnie do dyżurki, gdzie zdaję wszystkie ostre przedmioty, nawet karty bankomatowe, klucze od domu, portfel (“tu często kradną”), a telefon można mieć. Mierzenie ciśnienia i tętna. Pobieranie krwi do badań, także na obecność narkotyków. Potem tabletka na uspokojenie, objawy mnie dręczą solidnie. Mam ciężką depresję, czarne myśli i silny niepokój. Potem sanitariusz znika, już go nie zobaczę. Prowadzą mnie do sali obserwacyjnej, gdzie na suficie świeci całą dobę rachityczna żarówka, a łóżek jest chyba z dwanaście. Otrzymuję jedno pod oknem. Mija dwadzieścia minut, lek zaczyna działać, odpływam na lepszą stronę istnienia, jest późne popołudnie, słońce z wolna chyli się ku upadkowi…

nie ma prawa nazywać się “herbatą”, ale uznaje się, że nią jest; potem każdy idzie do swego stolika, ja wybieram samotnie siedzącego pacjenta, bruneta, ładnie ogolonego, w okularach, co przydaje mu nutki inteligenta, a poza tym chroni pewnie przed oddziałowymi bójkami. Zjadamy w milczeniu, nie wszyscy pacjenci lubią rozmowy, uzewnętrznianie się jest dla nich zbyt bolesne, przecież rozwiązują właśnie największe problemy tego świata… *** Tymczasem w pokoju ordynatora trwa rozmowa. Ordynator, mężczyzna z brodą i wąsikiem w mocno średnim wieku, słucha uważnie kobiety. Właśnie przed chwilą przyszła, aby potwierdzić przyjęcie mnie na oddział. - Pacjent czysty, bez narkotyków. Silna depresja, niepokój, gonitwa myśli - recytuje jak fragment wyuczonego podręcznika. Halucynacje, urojenia? - pyta Ordynator. - Nie zgłasza, nie widać, by przeżywał omamy - odpowiada metalicznym głosem, przypominającym głos spikerek dworcowych. Niedawno obronił doktorat, a wkrótce ma się żenić. Potem jeszcze wymieniają jakieś niezrozumiałe uwagi, padają słowa takie, jak “objawy pozapiramidowe”, “parkinsonizm”, a także nazwy leków. Ordynator chce wiedzieć jak najwięcej. Pragnie poznać wszystkich podopiecznych, mieć pełną kontrolę. Im więcej wiesz o drugim człowieku, tym łatwiej ci nie tylko o kontrolę, ale możesz więcej mu pomóc. Lekarka relacjonuje moment przyjęcia nowego pacjenta. - Jest w kontakcie logicznym, dobrze zorientowany, nie wypowiada jawnych urojeń - mówi, a Ordynator wszystko zapisuje w notesie. Potem pyta, czy pacjent się na coś skarży. Klasyczne objawy negatywne, apatia, niepokój - wylicza kobieta. - Spróbujemy włączyć aripiprazol w dawce 15 mg odpowiada szef, po czym rozmowa się kończy.

*** Nadchodzi długi, późnojesienny wieczór, za okratowanym oknem prawie nagie, patykowate gałęzie monotonnie uderzają o szyby tak, że na myśl przychodzi słynny wiersz StaĜfa z okresu młodopolskiej tęsknicy o jesiennym deszczu; leżę na plecach, ręce skrzyżowałem za głową, to podobno pomaga. Ściemniło się, jest prawie noc; po szybie spływają krople, zdaje się, że ktoś potężny tam jest i płacze, nie wiadomo, nad kim; dalekie pomruki nadchodzącej burzy, przebłyski piorunów, zagrzmiało. Przed chwilą zjadłem kolację, kromkę z dżemem i niby herbatę; posiedziałem przed telewizorem, znowu kłócą się o “Smoleńsk”, o imponderabilia, prawica oskarża rządzących o zdradę, lecą gromy, sypią się głowy, wszystko płynie leniwie, zwyczajnie jak to w polskim piekiełku. Myślę, co ja robię tu, w szpitalu. Jak to co, leczę się. Dobrze, ale na co? Czy rzeczywiście jest tak źle, czy ja mam schizofrenię, jak podejrzewają lekarze? A jeśli tak, co to oznacza. Z czym to się je, jak to tłumaczyć naukowo, artystycznie, religijnie, społecznie? Przecież - myślę intensywnie, bo w tej chorobie myśli się więcej, choć niekoniecznie lepiej - musi być ostatecznie w każdej sprawie *** jakaś prawda, jakiś wniosek, jakieś rozwiązanie. Budzę się około piątej, potrząsany przez nieznajomą Z wolna na oddziale gaszą światła; zaraz nadejdzie kobietę w białym fartuchu; to pewnie pielęgniarka - salowy, kilku pacjentów ma chyba przeziębienie, będzie skonstatowałem po chwili, a ona zaprasza mnie na kolację. mierzenie temperatury, ewentualnie dostaną polopirynę. “Kolacja zawsze jest o piątej” - mówi, ale ja to wiem z Nadchodzi kolejna noc, dla nas niespokojna, sprawiająca, że poprzednich pobytów. Zwlekam się z ciężką głową z śnią się wieżyczki wartowników i kolczaste druty, niby ciernie wygodnego łóżka, które nie jest białe ani na rwących się okrywające nasze zmęczone serca, które płoną jasnym sprężynach, które wbijały się dawniej pacjentom w plecy. płomieniem nadziei… Teraz elegancki materacyk, a łóżko jest drewniane. Przechodzę do jadalnego i ustawiam się w kolejce, wszyscy grzecznie stoją, otrzymują dwie kromki z dżemem i coś, co P I S M O L I T E R A C KO - A R T Y S TY C ZN E


BEZ{KRES} — czerwiec 2020 A.D.

PROZA

strona: 39

Lekka. Sauté. Obrót. Wyskok. Jak kropla wody. Couru. radośnie zdezorientowanej kobiecie. Chassé. Eteryczna istota, ulotna jak mgła, jak pocałunek o – Aida, rusz się wreszcie! świcie. Otworzyła oczy. Już nie była tą Aidą. Już nie była Światła reĢlektorów lekko ją oślepiały, jednak nie cudowną baletnicą po wielkim występie. Nie gratulował jej przejmowała się tym. Czuła pewność swoich nóg i ramion, prezydent. Nie miała siedemnastu lat, nie miała swojej poruszających się lekko i bezszelestnie niczym trzcina na ulubionej spódnicy do tańca, bo nie posiadała żadnej. Nie wietrze. Kruche. Delikatne. Silne. Niezłomne. Wydawać by się chodziła do najlepszej szkoły baletowej w USA. Nie mogło, że wręcz płynie przez scenę, a jej biała tutu wydawała występowała na wielkich scenach. Nie pojawiała się w się być piórem unoszonym przez wzburzone fale oceanu. gazetach. Niechętnie wstała ze starej, zabrudzonej kanapy. Frunęła. Z publiki dobiegł głośny aplauz i kilka okrzyków Usłyszała, jak na zewnątrz ujada pies. Ośmiolatka wyszła na uznania, gdy zawirowała w powietrzu niczym miniaturowe dwór i chwyciła w swoje drobne rączki wiadro z paszą, by tornado. Robiło wrażenie. Nie mieli pojęcia, jak wiele nakarmić świnie. Zwierzęta zachrumkały z wdzięcznością i tytanicznego wysiłku musiała włożyć, by opanować każdy z ruszyły do koryta. Odruchowo pogłaskała małego, zaledwie tych ruchów, ile lat poświęciła na treningi, jak wiele tygodniowego prosiaka, który rozpaczliwie dopominał się wyrzeczeń musiała znieść, by do tego dojść. mleka od swojej matki. Miała na imię Aida. Zawsze, gdy tylko w jej umyśle Słyszała bzyczenie pszczół w ulach nieopodal, tuż przed pojawiał się choćby najdrobniejszy cień wątpliwości, niewielkim zagajnikiem, z którym sąsiadowała obora. powtarzała sobie tę myśl. Miała na imię Aida. Aida, która Szczekanie psa nie ustawało – biegał gdzieś po łące po drugiej zawsze walczy do końca. I nic nie jest w stanie stanąć na stronie ścieżki, zaczepiając krowy, które tylko obrzucały go drodze jej marzeniom. Upadła lekko krzywo, jednak nie leniwym spojrzeniem i jak gdyby nigdy nic wracały do przejęła się tym nazbyt i ruszyła dalej, by oddać w swoim spokojnego żucia trawy. Przyzwyczaiły się do tego. Do życia w tańcu każdą emocję, opowiedzieć nim historię skrytą za małej wiosce w głębi stanu, w której zarówno dla ludzkich delikatnymi dźwiękami muzyki sączącymi się z fortepianu. mieszkańców, jak i dla nich, największą atrakcją był pies Spektakl dobiegł końca. Głośne owacje zalały salę, a pragnący zabawy. I lisy, które od czasu do czasu grzebały w pomiędzy nimi przemknęło kilka gwizdów uznania wydanych śmietnikach. Choć bieda aż piszczała, nie przeszkadzało im przez co bardziej nieokrzesanych gości. Uśmiechnęła się do to. Po prostu tam stały i powoli przeżuwały trawę, nie samej siebie i skłoniła się nisko razem z resztą tancerzy, po zastanawiając się nad tym, że gdzieś może istnieć jakieś inne czym lekkim krokiem zeszła ze sceny. życie. Nie sposób było zliczyć gratulacji. „Byłaś fenomenalna”, Dziewczynka zacisnęła pięści i poszła do czegoś na „zasługujesz na jeszcze większą scenę”, „rosyjskie baletnice kształt salonu znajdującego się pośrodku izby. Chwyciła za nie dorastają ci do pięt”. Jej serce śpiewało z zachwytu, gdy długi, nieco krzywy kij przykręcony do ściany – rok temu słyszała, jak ludzie rozpływają się nad jej występem. bracia go dla niej zamontowali. Zarzuciła na niego nogę i W pewnym momencie ochroniarz przyprowadził do skłoniła się, zaczynając rozciąganie. Do szpagatu została jej garderoby starszego mężczyznę w garniturze. Kolana miała jeszcze niedaleka droga, ale nie miała wątpliwości, że nauczy jak z waty – nie ze zmęczenia, a z podekscytowania jego się go robić. I że opanuje wszystkie inne ruchy, których uczą baletmistrze, a których lekcje są niebotycznie drogie i jej obecnością i ze strachu, jakie słowa padną z jego ust. – Ten spektakl był niezwykłym przeżyciem, a ty – jego rodzina musiałaby głodować, by zapisać ją choć na jedną. Nie wątpiła, że rodzice ją kochają i rozumiała, że nie są zbyt najjaśniejszą gwiazdą. zamożni – wszak każdy dolar oszczędności pochłaniało Miała ochotę krzyczeć ze szczęścia, ale udało jej się leczenie ojca. Rak to parszywa choroba. zachować kontrolę i jedynie uśmiechnęła się ciepło, uprzejmie Rozumiała to, ale wiedziała również, że nie może dziękując. Prezydent opuścił ją i podszedł do kilku innych odpuścić. Może jak już zostanie słynną baletnicą, będzie w baletnic, również gratulując im udanego występu, po czym stanie zarobić za swoje występy tyle, by pokryć wszelkie koszty ucałował dłonie trenerki i głośno wyraził swój zachwyt. chemioterapii? Może rodzice już nie będą musieli walczyć z Aida była w tym momencie najszczęśliwszym bankiem o pieniądze, których potrzebują, a których nikt nie człowiekiem na świecie. Gdy mężczyzna wyszedł z garderoby, chce im pożyczyć? To, że była dopiero małym dzieckiem, odprowadzony przez ochronę, wraz z pozostałymi tancerzami niczego nie znaczyło. Powtarzała sobie, że może zrobić zaczęła się przebierać i zmyła sceniczny makijaż. wszystko i może zostać każdym. Wystarczy jej marzenie i Przepełnione wesołym, pełnym entuzjazmu trajkotem wystarczająco dużo pracy. pomieszczenie po dłuższym czasie opustoszało. Dziewczyna, Rozciągając się, powtarzała sobie jedno: już gotowa do wyjścia, podeszła jeszcze do trenerki i bez Miała na imię Aida. Aida, która zawsze walczy do końca. słowa ją uściskała. I nic nie jest w stanie stanąć na drodze jej marzeniom. – A to z jakiej okazji? – zapytała zdziwiona kobieta. Miała na imię Aida. – Po prostu… dziękuję. To zawsze jakiś początek. Z szerokim uśmiechem wybiegła na zewnątrz, machając P I S M O L I T E R A C KO - A R T Y S TY C ZN E


strona: 40

PROZA

BEZ{KRES} — czerwiec 2020 A.D.

Pewnego razu, a było to nie tak bardzo dawno, żyły sobie dwa kotki – prześmieszki. Pani kotek – Wielka Kpina i pan kotek – Duży Złośliwiec. Nasi bohaterowie wyglądali jak zwykłe koty. Bardzo się kochali i nie rozstawali nawet na chwilę. Wielka Kpina i Duży Złośliwiec byli po prostu nierozłączni. Jednak w przeciwieństwie do przedstawicieli swej rasy nie polowali na ptaszki i nie wylegiwali w słońcu przez cały dzień. Zajmowali się czymś zupełnie innym... Koty prześmieszki wstawały bardzo wcześnie i wyruszały na spacery po ulicach. Śmiały się ze wszystkich i ze wszystkiego: – O! Spójrz jaki gruby pan! – A tu jaki mały chłopiec! – A jaki ma śmieszny plecak! Ha, ha., ha.... – Patrz! A ten samochód – okropny, za długi! Na takich kpinach mijały kotom całe dnie. Nawet nie zdawały sobie sprawy, ile krzywdy wyrządzają innym swoimi złośliwymi uwagami. Aż do pewnego momentu... Było ciepłe majowe popołudnie. Duży Złośliwiec z Wielką Kpiną spacerowali zielonymi już alejkami osiedlowego parku, zajmując się oczywiście naśmiewaniem z mijanych osób i zwierząt. – Patrz jaki brzydki wózek! – krzyczał kot. – A jakie okropne dziecko! – wtórowała mu Kpina.

Tak szli i szli, aż uwagę ich zwrócił starszy pan, który siedział na ławce i karmił gołębie. – Łe, jaki siwy! – powiedziała głośno kotka. – A jaki pomarszczony! – dodał pośpiesznie kot. Nie zdążyli jeszcze dokończyć rozmowy, gdy nagle zapadła ciemność. Niebo przeszyły błyskawice i na kocie głowy spadł niebieski deszcz, zmieniając wygląd niemiłych zwierzaków. Wielka Kpina stała się bardzo gruba, a Złośliwiec skurczył się i do tego cały pomarszczył. Koty nie wiedziały, że starszy pan z ławki to czarodziej. Poczuły się okropnie. Były przestraszone i wyglądały tak strasznie, że prawie przestały się kochać. Jakby im było mało cierpień, zwróciły uwagę przechodzących przez park dzieci, które bez litości wyśmiewały ich wygląd. – Jak się teraz czujecie złośliwe koty? – odezwał się czarodziej. – O... Źle! Błagamy... Odczaruj nas! Chcemy wyglądać tak jak zawsze. Czarodziej był dobry, chciał tylko dać kotom nauczkę. Udało mu się to w znakomicie. Po krótkiej chwili odczarował koty, które do końca życia już nigdy z nikogo się nie śmiały. Zrozumiały, że życie jest pełne trudów i niespodzianek. Każdy z nas może być chudy, czy gruby, niski , czy wysoki, ale przecież nie to jest w życiu najważniejsze. Prawda?

Pewnego czasu, w pewnym średniej wielkości mieście, na pewnym średniej wielkości osiedlu, w pewnym średniej wielkości bloku, mieszkała całkiem zwyczajna rodzina Zwyczajnych. Nie byli ani bardzo bogaci, ani bardzo biedni. Rodzice pracowali, a ich dzieci chodziły do szkoły i niczym nie różniliby się od innych ludzi, gdyby nie liczba ich znajomych. Już od samego rana Zwyczajni otwierali drzwi sąsiadom, którzy przychodzili pod pretekstem pożyczenia cukru, soli lub czegokolwiek. Koledzy i koleżanki wpadali po małych Zwyczajnych aby wspólnie pójść do szkoły i może nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie była to cała klasa. Najbardziej męczące były dla rodziny popołudnia i weekendy, kiedy to drzwi od ich mieszkania prawie się nie zamykały. Można by pomyśleć, że każdy mieszkaniec ich miasta przychodził

choćby na chwilkę przynajmniej trzy razy w tygodniu. Na początku tych częstych odwiedzin Zwyczajni nie dziwili się. Myśleli, że są tacy lubiani, bo są weseli i przyciągają znajomych miłą domową atmosferą i gościnnością. Dopiero po pewnym czasie odkryli prawdziwą przyczynę swojej towarzyskiej popularności – lustro. Lustro było duże, prostokątne, oprawione w prostą ciemną ramę i wisiało przy drzwiach mieszkania Państwa Zwyczajnych. Właściwie nie różniłoby się od innych luster, gdyby nie jedna jego właściwość…Stając przed tym lustrem każdy widział się takim, jakim chciałby być. Gruby wydawał się chudszy, zbyt niski zdawał się być wyższy, stary wyglądał młodziej, nawet łysy widział włosy na swojej głowie. Miało to ogromny wpływ na samopoczucie i zachowanie tego, kto się w

P I S M O L I T E R A C KO - A R T Y S TY C ZN E


BEZ{KRES} — czerwiec 2020 A.D.

okno do pokoju małych Zwyczajnych, kiedy ci byli w szkole. Nieraz dzieci bardzo się przestraszyły wchodząc do siebie i spotykając tam kogoś obcego. Stały się nerwowe, chodziły niewyspane, bo wizyty trwały do późna i w rezultacie zaczęły gorzej się uczyć. Zwyczajni byli zatroskani kłopotami swoich pociech. Tym razem na pomysł wpadł Tata, który zaproponowa,ł aby lustro wynieść do piwnicy. Pomysł okazał się dobry i skuteczny. W mieszkaniu zapanował upragniony spokój. Jednak Zwyczajni długo nie cieszyli się szczęściem. Znajomi całkiem o nich zapomnieli, a oni poczuli się nielubiani i opuszczeni. Pani Zwyczajna coraz częściej myślała o swoich zmarszczkach, a Pan Zwyczajny pocierał łysinę. Po niedługim czasie lustrooszustro powróciło na swoje miejsce i pewnie wisiałoby tam do dzisiaj, gdyby nie wielki przeciąg w mieszkaniu. Pewnego wietrznego dnia w mieszkaniu Zwyczajnych otworzyło się okno, właśnie dzieci wracały ze szkoły i kiedy otworzyły drzwi te zamknęły się za nimi z takim hukiem, że lustro spadło ze ściany i rozbiło na drobne kawałeczki. W pierwszej chwili zmartwiło to właścicieli lustra, jednak potem postanowili oprawić maleńkie kawałeczki i rozdać swoim znajomym. Tym sposobem nadal byli bardzo lubiani i zawsze o nich pamiętano, a niektórzy z nas mają zapewne do dzisiaj takie małe lustereczka, kiedy to często przeglądając się w nich, zapominają o swoich wadach i czują się lepsi niż inni.

W pięknym górskim miasteczku Złota Chmurka żyje sobie dziewczynka o imieniu Zuzanka. Zuzanka jest pilną uczennicą, chętnie chodzi do szkoły, którą od jej domu oddziela prześliczny, stary park. Dziewczynka jest mądra, zdolna i miła, a do tego ładna, może nawet trochę ładniejsza niż jej koleżanki. Zdaje sobie sprawę ze swoich zalet, lecz nie zawsze tak było…Jeszcze niedawno Zuzanka nie chciała nawet wychodzić na dwór, żeby pobawić się z innymi dziećmi, a w szkole wolała się do nikogo nie odzywać. Nie różniła się od reszty rówieśników, ale wydawało jej się zawsze, że jest brzydsza, mniej zdolna, może nawet gorsza od innych. Życie Zuzanki zmieniły zaskakujące spotkania. Pewnego słonecznego, majowego poranka Zuzanka wyszła do szkoły trochę później niż zwykle. Spieszyła się tak bardzo, że prawie biegła. Nagle usłyszała żałosny ćwierkot i kiedy spojrzała w stronę, z której dobiegał, zobaczyła małego ptaszka ze złamanym skrzydełkiem. Przejęła się bardzo jego cierpieniem. Chociaż bała się spóźnić na pierwszą lekcję, zaniosła malucha do znajomego weterynarza. Umówiła się z nim, że odbierze maleństwo po lekcjach. Wróciła zgodnie z obietnicą i zabrała opatrzonego ptaka do domu. Pielęgnowała go troskliwie, a kiedy ptaszek zaczął już samodzielnie latać wiedziała, iż nadszedł czas aby rozstać się z podopiecznym. Pomimo, że Zuzanka przywiązała się bardzo do niego i uwielbiała, kiedy budził ją każdego ranka, wyruszyła z nim do parku trzymając go w rękach. Kiedy dotarli pod drzewo, pod którym dziewczynka znalazła malca, upewniła się, że nic mu

nie grozi, a potem podrzuciła go do góry. Kiedy ptaszek odfrunął pogwizdując na pożegnanie, Zuzanka otarła łzy i wracała do domu. Nagle zza drzewa wychyliła się dziwna postać w przepięknej, spiczastej czapce, pelerynie i z różdżką w ręku. Zuzanka krzyknęła przestraszona. Nieznajomy powiedział miłym głosem: – Nie bój się dziewczynko. Jestem Dobrym Czarodziejem. Widziałem jak pomogłaś mojemu przyjacielowi ptaszkowi. Chciałbym Ci to wynagrodzić. Czy masz jakieś życzenie? Mogę coś dla Ciebie zrobić? Zuzanka była tak zaskoczona spotykając Czarodzieja, że nie mogła się odezwać, a kiedy odzyskała głos odparła bez zastanowienia: – Chcę być ładna! – Dobrze! – powiedział Czarodziej dotykając Zuzankę różdżką.– Wróć do domu i zobacz w lustrze jaka jesteś ładna. – Dziękuję Czarodzieju! – odpowiedziała dziewczynka i prędko pobiegła do domu przed lustro. Stała przed nim i wpatrywała się w swoje odbicie. Była naprawdę ładną dziewczynką…Od tej chwili dobrze wiedziała o swojej urodzie, chociaż nie była z tego powodu zarozumiała. Nikomu też nie powiedziała o swoim spotkaniu z Czarodziejem.

PROZA

nim przejrzał. Taka osoba zmieniała się nie do poznania. Każdemu wydawało się, że jest całkowicie pozbawiony wszelkich wad. Taki człowiek uważał się za ideał i w konsekwencji stawał się jeszcze gorszy. Niektórzy byli bardzo złośliwi w stosunku do innych, a ci z kolei ich wyśmiewali. W miasteczku przybyło egoistów i osób zapatrzonych w siebie. Zwyczajni dostali lustro w prezencie ślubnym od jakieś dalekiej, nawet niezbyt dobrze znanej ciotki, czy kuzynki. Teraz powoli stawali się coraz bardziej zmęczeni wizytami nieproszonych gości i coraz gorzej czuli się w swoim, niegdyś zacisznym, mieszkaniu. Kiedy zorientowali się, że niewinnie wyglądające lustro jest przyczyną tak uprzykrzonych wizyt, zaczęli zastanawiać się, jak się go pozbyć. Ponieważ lustro wisiało przy wieszakach na płaszcze i każdy kto do nich - a raczej do lustra – przychodził, przeglądał się po wejściu i przed wyjściem, mądra pani Zwyczajna wiedząc, że prezentu nie powinni sprzedawać, czy wydać zaproponowała, aby powiesić je w pokoju dzieci. Tak też zrobili. Wydawać by się mogło, że problemy właścicieli lustra się kończą, jednak nic z tych rzeczy! Znajomi Państwa Zwyczajnych musieli się teraz nieźle natrudzić, aby dotrzeć do lustra. Jedni wchodzili do pokoju dzieci pod pretekstem przywitania się z nimi, inni pytali, czy nie pomóc im w lekcjach, niektórzy chcieli zobaczyć, jak rosną kwiatki na ich oknie, a mniej pomysłowi szukali u nich swoich rzeczy. Niektórzy dopuszczali się nawet wchodzenia przez

strona: 41

P I S M O L I T E R A C KO - A R T Y S TY C ZN E


PROZA

BEZ{KRES} — czerwiec 2020 A.D.

Wkrótce Zuzanka miała kolejną przygodę ze Czarodziej jak zwykle dotknął ją różdżką i dziewczynka zwierzęciem i Czarodziejem, kiedy to wybrała się na zakupy. zadowolona wróciła do domu. Przechodziła właśnie przez jezdnię, gdy zobaczyła pod Koleżanki i koledzy z klasy zauważyli zmiany w swoimi stopami małą żabkę. Przestraszona żabka przywarła zachowaniu Zuzanki, która teraz chętnie bawiła się z nimi i do asfaltu, bardzo bała się przejeżdżających samochodów. częściej rozmawiała. Zaczęli zastanawiać się, jakie zdarzenie Zginęłaby niechybnie pod kołami któregoś z nich, gdyby było przyczyną tych zmian. Zuzanka nie wzięła jej na ręce i nie przeniosła na drugą Postanowili sami ją o to zapytać. Na jednej z przerw cała stronę ulicy. Dziewczynka z pewnością zapomniałaby o tym klasa zebrała się wokół Zuzanki i Ania, która była zdarzeniu, lecz po udanych zakupach wracała do domu przez najodważniejsza zapytała delikatnie: park i znów zza drzewa powitał ją znajomy Czarodziej: – Zuzanko! Jesteś jakaś inna. Cieszymy się z tego – Witaj Zuzanko! Żabka opowiedziała mi, że uratowałaś wszyscy, ale czy możesz powiedzieć nam co się stało? jej życie. Po raz drugi pomogłaś mojemu przyjacielowi. Dziewczynka spojrzała na koleżankę, potem w sufit i Bardzo Ci dziękuję i chętnie się odwdzięczę spełniając jakieś odpowiedziała nieśmiało: Twoje życzenie. Powiedz mi tylko proszę co mogę dla Ciebie – Bo…bo…no bo spotkałam Czarodzieja… zrobić. W tym momencie oczy wszystkich dzieci zwróciły się na Dziewczynka odpowiedziała bez wahania: Piotra, który po słowach Zuzanki zrobił się cały czerwony i – Czarodzieju! Proszę spraw żebym była mądra! nerwowo tupał lewą nogą, patrząc w podłogę. – To dobre życzenie– odpowiedział Czarodziej i po raz – Piotrze! Czy Ty wiesz coś na ten temat?? – zapytała drugi dotknął Zuzankę swoją czarodziejską różdżką. Ania, chcąc wyjaśnić zawstydzenie kolegi. Szczęśliwa dziewczynka podziękowała Czarodziejowi i Piotr opowiedział o tym, że chciał pomóc Zuzance. wróciła do domu, ciesząc się z kolejnej, pozytywnej zmiany. Zawsze cenił ją za jej dobroć i mądrość, a ponieważ ona sama Od tej pory chętnie zgłaszała się w szkole do odpowiedzi, a nie była pewna swoich zalet przebrał się za Czarodzieja. Jego nawet zapisała do kółka matematycznego i miała lepsze zdaniem był to jedyny sposób, aby dziewczynka uwierzyła we oceny. Właściwie zawsze była inteligentną dziewczynką, ale własne siły. Przeprosił Zuzankę za ten mały podstęp i poprosił teraz zdała sobie sprawę z własnych możliwości. o wybaczenie. Zuzanka zawsze chętnie pomagała ludziom i Zuzanka początkowo nie wiedziała co zrobić, ale zwierzętom. Kolejną uratowaną istotą był motylek, który przebaczyła Piotrowi, a nawet mu podziękowała. wleciał kiedyś do szkolnej klasy. Latał przy szybie nie mogąc Cała klasa biła brawo i gorąco zapewniła dziewczynkę, że wydostać się na zewnątrz. Obijał się o szklaną taĢlę i tracił już zawsze ją wszyscy lubili. siły. Chociaż wszystkie dzieci przyglądały się zabłąkanemu Teraz Zuzanka ma wielu przyjaciół z którymi chętnie się gościowi, tylko Zuzanka podeszła do okna i wypuściła motylka. Tego dnia w drodze powrotnej ze szkoły spotyka, aby wspólnie bawić się i rozmawiać. Oczywiście dziewczynka ostatni raz spotkała Czarodzieja, który jak szczególnie lubi Piotra z którym uczy się, odrabia lekcje i rozwiązuje zadania z kółka matematycznego. Ostatnio nawet zawsze wychylił się z zza drzewa i powiedział: – Witaj Moja Droga! Ten motylek, którego dzisiaj razem wygrywają szkolne olimpiady. uratowałaś też był moim przyjacielem. Jesteś mądra, ładna, ale może mogę jeszcze coś dla Ciebie zrobić, aby się Tobie Każdy z Was może zostać czarodziejem dla swojego odwdzięczyć? kolegi, czy koleżanki. Nie musicie się nawet przebierać. – Chcę być dobra– odpowiedziała Zuzanka po chwili Wystarczy przyjrzeć się innym i odnaleźć osobę, której czasem trzeba przypomnieć, że jest mądra, dobra, czy ładna. zastanowienia.

Krzysztof Dąbrowski A gdy skończy się czas

strona: 42

Zawsze myślał, że czas nie istnieje, a jednak się pomylił. Jak czas może nie istnieć, skoro przed chwilą się zatrzymał? I czemu przed chwilą, skoro ów czas już nie płynął? Wszyscy trwali w bezruchu, jakby ich co zbazyliszkowało. Samochody niedomyte rozmyte w dzikim pędzie, ludzie zrzeźbieni w pospiesznym półkroku. Samoloty - nieloty wiszące na niebie, jak wielkie groteskowe ozdoby. Wszystko się zatrzymało, stanęło... A tymczasem po drugiej stronie ekranu: Małe Bóstwo okładało piąstkami swój boski komputer. - Co za szajs! Znowu się zawiesił! Bóstwo nie mogło przeboleć tego faktu tym bardziej, że osiągnęło już bardzo wysoki level... Level w grze zwanej "Życie". P I S M O L I T E R A C KO - A R T Y S TY C ZN E


BEZ{KRES} — czerwiec 2020 A.D.

wielu takich Karolów, co by stanęli w twojej obronie. On doko‐ nał już niejednego ! Prawda Schärel (¹²) ? » Ogromny męż‐ czyzn, zaśmiał się szeroko, wzruszając ramionami. Co do mnie, zacząłem się uśmiechać półgębkiem, pamiętając swoje Późno nocą, z piątego na szóstego grudnia, po wyjściu ze własne wyczyny ḔFḖƷẼĘḔǮ(13) i to, jak daleko potrafiły mnie zapro‐ sklepiku mistrza Eggesteina udałem się do mojej gospody w wadzić. Uśmiech mój sprawił, że Schärel najpierw uniósł z pobliżu Pfalz (2) . Towarzyszył mi jeden z jego lokajów niosąc dezaprobatą brwi, a potem świadomie się nadąsał. pochodnię. Moje kroki, starego już człowieka, prowadziły « Ci Frachadàcks (¹⁴) nie uszanują nawet takiej nocy. przez biel padającą z nieba, pokrywającą ulice Strasburga. Pa‐ Zresztą zobaczysz to sam, po drodze, uȆf wedersah (¹⁵) , poeto. » dające płatki wydawały mi się mniej zimne i mniej wilgotne *** niż słoma lochu w Grand Châtelet (³) . Na zakręcie zaułka zobaczyłem posuwającą się przed na‐ Przez wiele lat byłem wyjęty spod prawa; właściwie od tamtego dnia, kiedy uniknąłem śmierci przez powieszenie. mi dziwną procesję. Starzec wysokiego wzrostu, z białą brodą i w biskupim Od tego czasu, a minęło już trzydzieści lat, przemierzałem drogi Francji szukając schronienia przy stołach coquillars (⁴) i stroju, podążał przed siebie, ciągnąc za uzdę osła. Za nim w legowiskach ribaudes (⁵) napotkanych w przypadkowej wę‐ podskakiwała dziwna istota ubrana na czarno, o twarzy wy‐ mazanej sadzą. Ciągnęła za sobą wielką torbę i szydziła ze drówce. To nie przypadek, a wola Boska, zaprowadziły mnie do wszystkiego. Majestatyczny starzec zatrzymywał się czasami Wolnego miasta Strasburga położonego w Świętym Cesarst‐ przed którymiś drzwiami, uderzał w nie kijem. Drzwi się wie Rzymskim. Dzięki zwykłemu zbiegowi okoliczności usły‐ otwierały i zaczynało się spotkanie między nim a mieszkańca‐ szałem o wynalazku Niemca, osiadłego w tym mieście, który mi. Najczęściej zachowywał się życzliwe, podchodził do osła, potrafił rozmnażać pisma tak, jak Chrystus czynił z chlebem i wyjmował paczkę z niesionego przez zwierzę pakunku i dawał winem. Być może rozregulowany zegar mojego życia miał w ją mieszkańcom. Oni wychodzili na ulicę, klękali przed nim, a on zanim wyruszył w dalszą drogę, błogosławił ich zarówno końcu trafić na iskrę, która rozbłysłaby tysiącem ogników. wybaczającym, jak i łagodnym gestem. Niekiedy, pod koniec Tego ranka, z lekką głową, maszerując w butach z dziura‐ tej gadaniny, jego gesty stawały się denerwujące. Podnosił ręce wymi podeszwami, przekroczyłem Zolltor (⁶) . Prawdę mówiąc, do nieba sprawiając wrażenie rzucającego klątwę swoją bisku‐ mój bagaż też miał niewielką wagę : kilka denarów w torbie, pią laską. Potem krzyżował ręce na piersi i wzywał pachołka. do tego parę rolek pergaminu wciśniętych pod lewe ramię, po‐ Ten przylatywał w kilku groteskowo niechlujnych skokach, po‐ mieszanych z paryskimi questionneurs (⁷) , poplamionymi moją tykając się i wymachując swoją ogromną płócienną torbą, a krwią, tekstami pisanymi czasami przeze mnie, zwłaszcza także wyciągniętym zza pasa batem ; a wszystko to działo się wskazówkami, które pozwoliłyby mi znaleźć Mistrza Henry‐ przy wtórze demonicznych pisków. Zatrzaskiwane drzwi za‐ ka. mykały się przy okrzykach strachu. Byłem bardzo zaciekawio‐ *** ny całym wydarzeniem i zwróciłem się do mojego Henryk Eggestein nie był skomplikowanym człowiekiem. przewodnika niosącego pochodnię. Zauroczony moimi wierszami, zaprosił mnie na wieczorny « Powiedz mi, co to za maskarada ? posiłek. Litując się nad moimi szmatami i wyczerpaniem, – Maischter (¹⁶) Franciszku, to nie jest żadna farsa. Co ro‐ przywrócił mnie do sił ofiarując Zehnera, Schillinga, Rappena, ku o tej samej porze nasz Suntiklàuis (¹⁷) odwiedza domy, w Kreutzera, Pfenninga (⁸) , abym mógł odnowić swoją garderobę. których znajdują się dzieci. Tym, co byli grzeczni, według ro‐ Na koniec wskazał Wertshüss (⁹) , w którym mógłbym odpo‐ dziców, daje Männele (¹⁸) , której skosztowałeś na końcu posił‐ cząć. Kolację, na której byłem gościem honorowym, jedliśmy ku. Jest to stara tradycja przywołująca pamięć niezwykle w gronie jego rodziny i rodzin jego pracowników. W dużej sali miłosiernego biskupa, żyjącego w czasach Rzymian na wscho‐ wyczuwało się różne zapachy. Z warsztatu wydobywała się dzie cesarstwa i dlatego właśnie jest tak ubrany. » woń drewna, atramentu, ołowiu, skóry, papieru ... Z kuchni Uczeń wydawał się bardzo dumny z pokazu swojej erudy‐ dochodził aromat pieczonych mięs, świeżo upieczonego chle‐ ba, gotowanych warzyw, ciast... Z kolei ciała kobiet i męż‐ cji. Wciąż czułem się trochę nienasycony. « To świetna historia. A co z drugą postacią? czyzn, którzy przez cały dzień zajmowali się prasą, sortowali – To jest Hanstrapp (¹⁹) . Kiedy najmłodsze dzieci były nie‐ znaki typograficzne, szyli, kroili, składali, wydzielały cierpki zapach potu. Wszystko to pachniało pracą i życzliwością. posłuszne groził, że je zbije i pozabiera je do torby. Ojciec i Liczne wina, pochodzące z sąsiednich wzgórz, sprawiły, że matka udają więc, że się boją, a Kend (²⁰) jest autentycznie czułem się lekko podchmielony i Henryk nalegał, żeby ktoś przerażone... – Rzeczywiście, jest to bardzo budujące. Zasta‐ odprowadził mnie do gospody na nocleg. Zupełny brak oświe‐ nawiam się, czy to naprawdę jest skuteczne. Wiesz, Schärel, jestem przekonany, że gdybym dorastał w twoim mieście, za‐ tlenia nie wyjaśniał całej sytuacji, a więc podał mi powód. « Franciszku, musisz wiedzieć, że Schtüdant (¹⁰) robią sługiwałbym częściej na baty niż na bułkę... – Ty, Maischter Franciszku? wielkie charivari (¹¹) i jeśli zobaczą ciebie w takim stanie, to na pewno staniesz się ofiarą ich zabaw. Nie będziesz miał zbyt

Święty Mikołaj znad ill (¹)

PROZA FRANSUSKA

strona: 43

P I S M O L I T E R A C KO - A R T Y S TY C ZN E


strona: 44

PROZA FRANSUSKA

BEZ{KRES} — czerwiec 2020 A.D.

– Nie masz nawet pojęcia do jakiego stopnia. Do dzisiaj waty. Ogromne płaty śniegu, spadające z ołowianego nieba i czuję jak mnie swędzi skóra! Chodź, idziemy dalej. » wijące się pod wpływem kapryśnych wiatrów, dodawały po‐ Pomimo mojego powolnego marszu szybko dogoniliśmy czucia pustki. Ubrałem się w pośpiechu i dołączyłem do procesję. Nie wiem co za diabeł skusił mnie, aby spojrzeć Schärela w wielkiej sali na parterze. « Co się dzieje na dwo‐ przez doświetle do jednego z ostatnich odwiedzonych do‐ rze ? mostw, gdzie czekał mnie odrażający spektakl : młoda kobieta – Sprawa sprawiedliwości.– Dzisiejszego dnia? – Sprawa objadała się łapczywie ciastem, a nagie wygłodzone dziecię jest bardzo poważna, Maischter Franciszku... »Zmrużył oczy i skręcało się w bólach na glinianym klepisku, krzycząc i wyma‐ miałem wrażenie, że dostrzegłem w nich złośliwy błysk. . chując rączkami w powietrzu. Poczułem się tym bardziej « Czy chcesz wiedzieć jak tutaj karze się przestępców ? przytłoczony, niż moimi wszystkimi zwątpieniami, zbrodnia‐ – Myślę, że prawo jest równie mało łagodne w Strasburgu mi z przeszłości czy ciężko opłaconymi pokutami. jak i w Paryżu. Za chwilę okaże się czy jest ono stosowane z ta‐ Po drodze, w oddali wyłoniły się jakieś groźne cienie. kim samym okrucieństwem... Trzymały się z daleka. Bez wątpienia były pod wrażeniem mo‐ – No to chodźmy ! »Zatopiliśmy się w ludzkiej masie, jej wielkiej pochodni. W duchu zacząłem obwiniać tych która nie wydzielała ani odrobiny ciepła. Schtüdant za brak odwagi, ale oni Na Pfalzu kilkaset par oczu wpatrzonych było w balkon zdecydowanie bardziej bali się tego silnego człowieka z znajdujący się na pierwszym piętrze. Prowadziły do niego za‐ Guet (²¹) , jakim byłem w swojej młodości. daszone schodki. Instynktownie mój wzrok podążył w kierun‐ Po przybyciu do mojego pokoju na Triwelbeerla (²²) , roz‐ ku, w którym wszyscy patrzyli. Na balkonie stał mocno paliłem ogień w kominku. Był to luksus, na który pozwoliła wyprostowany mężczyzna o majestatycznym wyglądzie. mi hojność Mistrza drukarskiego Henryka Eggesteina. Chyba Ubrany był w długi płaszcz z futrem. Powoli rozwijał perga‐ nigdy nie znałem bardziej bezinteresownego mecenasa. min. Schärel mruknął. Tej nocy moje sny były chaotyczne. « To ammeister (²⁷) Max Kerling, on odczyta wyrok... *** – Więc nie ma sądu ?– Ona stanęła przedwczoraj przed Następnego dnia pozostawałem w moim cieplutkim po‐ Fünzehnte (²⁸) , a po przesłuchaniu przyznała się do swoich koju, gdzie uciekłem przed buchającą pod moimi oknami ra‐ zbrodni...– Więc dlaczego przeciąga się jak najdłużej tę przy‐ dością zebranego ludu na Świętego Mikołaja. Wysłałem jemność ?– Przestępczyni musi być obecna. Poczekaj trochę, posłańca do drukarza, aby go powiadomił, że jestem chory. Maischter Franciszku. Ona niedługo pojawi się przy małej furt‐ Przez trzy dni trwały moje czarne rozmyślania i nawiedzały ce pod schodkami Zorn (²⁹) . » mnie apokaliptyczne obrazy, bo nie byłem w stanie wymazać z Powróciły moje najstraszniejsze wspomnienia: przesłu‐ pamięci tego widoku torturowanej niewinności, jakkolwiek chanie może sprawić, że każdy jest w stanie wyznać cokolwiek dostrzeżonej zaledwie przez moment. i komukolwiek, parodia rozprawy, w której wszystko zostało Czwartego dnia z rana Schärel wszedł do mojej kryjówki. ukartowane z góry, wyrok publiczny sprawiający podniecenie Powiedział, że jego pan martwi się o mnie i że Schärel jest od‐ ludu. Mimo zimna, pod płaszczem spływały mi krople potu po powiedzialny za doprowadzenie mnie do warsztatu, choćby ciele. Trummla i KwerpfiȆfa zagrały powolnego marsza. Brama miał mnie przynieść na plecach. otworzyła się niczym czarna piekielna gęba. Skazana wystąpił Sprawiałem dobre wrażenie i zapewniłem go, że wracam naprzód, raczej niesiona niż podtrzymywana przez dwóch do zdrowia. Ruszyliśmy w drogę. Zauważyłem, że nie podąża‐ mężnych żołnierzy. Miała na sobie coś w rodzaju brudnej sza‐ liśmy tą samą drogą co tamtego wieczoru i dałem mu to do rej sukni, poplamionej krwią. Jej spuchnięta twarz nie przypo‐ minała w niczym młodej kobiety, która tamtej nocy Świętego zrozumienia. « Maischter Henryk absolutnie chciał, żeby pan poznał Mikołaja, jakieś trzy tygodnie temu, pochłaniała Männele na Suntiklàuis. Zobaczy pan, frind dechter (²³) , ta droga jest znacz‐ oczach wygłodniałego dziecka. Gdy ammeister rozpoczął publiczne ogłoszenie, nastała nie szybsza. »Powitanie, jakie mi sprawił Eggestein, było ży‐ śmiertelna cisza. Jego głos był zgaszony, niczym głos kazno‐ wiołowe. Kolejno podziwiałem matryce zecerskie, pierwsze księgi, wydrukowane na bardzo cienkim papierze, który na‐ dziei, i bez żadnego natchnienia, spełniał wyłącznie swój obo‐ zwał "biblią", skóry wybrane na okładki... Nie pozostawało mi wiązek. Schärel tłumaczył mi na bieżąco. nic innego jak codziennie przychodzić, aby widzieć postęp. « Ta dziewczyna, Katel Schäkele, została posądzona o po‐ Schärel miał być wyłącznie do mojej służby, spać przed moimi pełnienie poważnych błędów. Zhańbiła się urodząc dziecko drzwiami i spełniać wszystkie moje życzenia... Otrzymałem pozamałżeńskie i tym samym rzuciła hańbę na nasze uczciwe formalną obietnicę, że moja księga będzie gotowa w pierw‐ Miasto. Własnymi rękami zabiła owoc swojego grzechu. Po‐ szych dniach nadchodzącego roku... pełniając ten czyn w noc Suntiklàuis mocno zbluźniła. Nasz Kiedy podziękowałem za trud jaki sobie zadawał, odpo‐ Fünzehnte pokazuje swoją miłość i pobłażanie, poddając ją je‐ wiedział z największą powagą, że ta Schendaräi (²⁴) była bliska dynie karze za dzieciobójstwo. Niech tak się stanie ! » jego sercu. Nie potrafiłem zrozumieć wagi tego mozolnego Byłem przerażony, Schärel próbował wciągnąć mnie do posłania, któremu można oddawać się z radością. Było to cał‐ gospody, ale oparłem się i dołączyliśmy do śmiesznej procesji, kowicie obce mojej beztroskiej duszy. Dałem się wciągnąć w która właśnie się formowała. Kobieta została wsadzona na grę i ukrywałem swoje demony. Do dzisiejszego rana. wózek ciągnięty przez chudą szkapę. Na czele procesji para‐ dował sędzia, a za nim podążała makabryczna fanfara. Na‐ *** Dwudziestego czwartego grudnia doszło do wielkiego stępnie posuwał się wóz eskortowany przez żołnierzy, za zamieszania na placu Saint Martin przed Pfalz. Tego ranka którym szedł ożywiony tłum wykrzykując wulgarne, niezro‐ tłum ożywiało uniesienie, które nie było radoścą i szczęściem zumiałe żarty. Czułem się porwany przez zgiełk, pochłonięty poprzednich dni. Twarze pozostawały napięte, z nierucho‐ przez falę, która mogła mnie rzucić na niebezpieczne skały. mym wzrokiem bez wyrazu. Żadnego śpiewu, żadnych krzy‐ Wczepiłem się kurczowo w ramię mojego Charona i zapytałem ków, tylko od czasu do czasu szmery przerywane waleniem w go. « Dokąd tak idziemy ? Trummla (²⁵) oraz nieprzyjemnymi piskliwymi dźwiękami KwerpfiȆfa (²⁶) . Obraz, który obserwowałem z okna, był lodo‐ P I S M O L I T E R A C KO - A R T Y S TY C ZN E


BEZ{KRES} — czerwiec 2020 A.D.

– Do Schinbrücke (³⁰) , frind dechter. Ten czarny ptak, zwia‐ (¹) Rzeka przepływająca przez Strasburg. stun nieszczęścia, nadał nazwę mostowi, na którym odbywają (²) Ratusz. się pewne egzekucje. » (³) Słynne więzienie w średniowiecznym Paryżu. Często, w momencie przechodzenia śmiertelnej procesji, (⁴) Stare słowo francuskie określające „złych chłopców” ... od żebraków otwierały się okna i ktoś wylewał wiadro swego łajna na ofia‐ po morderców. rę. W głębi duszy pomyślałem, że bez względu na popełnione (⁵) Stare słowo francuskie oznaczające „kobiety złego życia”, prostytutki lub rozpustnice. błędy, dziewczyna nie zasługuje na aż tak straszną nikczem‐ (⁶) "Brama celna" w części zachodniej miasta. ność. (⁷) Nazwa nadawana katom prpwadzącym przesłuchanie za pomocą tor‐ Po drewnianym chodniku udało nam się dotrzeć do tur sądowych. pierwszego rzędu. Patrząc w dół, zobaczyłem, że lód pokry‐ (⁸) Monety bite w Strasbourgu. wający rzekę Ill został w jednym miejscu złamany. Bez żad‐(⁹) Gospoda. To słowo jest w języku Elsässisch, to znaczy zbiór dialektów nych ceregieli wyładowano Katel Schäkele z sań, przykryto ją germańskich i języka frankońskiego, praktykowanych około IV i V wieku. płócienną torbą na oczach wrzeszczącego tłumu i wrzucono Standardowym językiem używanym w ich gramatyce i transkrypcjach jest dziś standardowy niemiecki. Słowa te będą oznaczone do przerębli. Gdy tylko ciało zniknęło w wnurtach wody, stara graficznych przez wzmiankę * els. kobieta, stojąca blisko mnie, upadła na kolana i mamrotała (¹⁰) Żacy. *els. coś do Boga lub do Diabła. (¹¹) Rytualna procesja organizowana przez studentów lub mieszkańców Oburzony szaleństwem tłumu postanowiłem wrócić do wioski ... zawsze głośna, czasem gwałtowna. Triwelbeerla. Poprosiłem Schärela, żeby posiedział ze mną przy (¹²) Prénom Charles. *els. kubku gorącego wina i pomógł mi w zrozumieniu zaklęć sta‐ (¹³) Żak. W tekście: stare słowo francuskie. rej kobiety. (¹⁴) Nicponie. *els. ***

Dwudziestego piątego grudnia tysiąc czterysta dziewięć‐ dziesiątego pierwszego roku w Wertshüss w Triwelbeerla.

PROZA FRANSUSKA

Piszę tej nocy bez żadnych złudzeń. Z całą pewnością nie zobaczę wydrukowanej książki. Mam prawie sześćdziesiąt lat. To, co opowiedział mi mój młody przyjaciel, zmęczyło mnie ponad ludzką wytrzymałość. On dobrze słyszał zaklęcia starej kobiety i przekazał mi je swoim prostym językiem. Przybyłem do Strasburga z sercem i duszą pełną nadziei. Nic z tego nie pozostało. Modły starszej kobiety były niewinnie. Prosiła Boga o przebaczenie dla Katel, która była jej córką. Największy żal miała o to, że nie mogła obchodzić pierw‐ szych świąt Bożego Narodzenia ze swoim wnukiem, któremu wcześniej jej córka Katel odebrała życie.

(¹⁵) Do widzenia. *els. (¹⁶) Mistrz.. *els. (¹⁷) Święty Mikołaj. *els. (¹⁸) Tradycyjne ciasto na Świętego Mikołaja. *els. (¹⁹) Czarny Piotruś – postać z tradycji alzackiej towarzyszący Świętemu Mikołajowi. *els. (²⁰) Dziecko. *els. (²¹) Nazwa nadana żołnierzom zbrojnym zapewniającym nocne bezpie‐ czeństwo w średniowieczym Paryżu. (²²) Nazwa gospody : "Kiść Winogrona". *els. (²³) Przyjaciel poeta. *els. (²⁴) Ciężka praca. *els. (²⁵) Bęben. *els. (²⁶) Piszczałka. *els. (²⁷) Strasburski odpowiednik d’échevin, czyli sędzia lub radca rządzący niektórymi miastami w okresie średniowiecza. *els. (²⁸) Rada Piętnastki, odpowiedzialna za sprawiedliwość. *els. (²⁹) Schodki prowadzące z placu na balkon. *els. (³⁰) Kruczy most.. *els. (³¹) Prawdziwe nazwisko francuskiego poety François Villon.

François de Montcorbier (31) **** AUTOR:

Barbara Łukasik-Bertolin, urodzona w 1952 roku na polskim Pomorzu, co ma wływ na jej głęboki związek z naturą. Po ukończniu romanistyki na Uniwersytecie Wroclawskim pracuje w turystyce i szkolnictwie. Od 1980 roku mieszka we Francji, gdzie kończy studia pedagogiczne i pracuje dla Edukacji Narodowej. Zainteresowana etnologią dużo podróżuje, a pasja językowo-literacka sprawia, że uczęszcza na warsztaty tlumaczeń literackich przy Sorbonie i studiuje literaturę i traduktologię na Inalco w Paryżu. Master tłumacza zawodowego pozwolił jej zostać tumaczem przysięgłym i funkcję tę sprawuje do dzisiaj. P I S M O L I T E R A C KO - A R T Y S TY C ZN E

strona: 45

Boris Phillips - francuski autor urodzony w Paryżu w 1961 roku.Profesor Historii w ramach programu europejskiego poświęcił się pisaniu od dziesięciu lat. Jako dziecko i nastolatek spędzał często wakacje ze swoim kuzynem, synem rosyjskiego imigranta i polskiej matki. Odkrył tam język rosyjski i filozofię słowiańskiej duszy. Pisze w kilku gatunkach: opowiadanie, teatr, fikcja historyczna… Jego ksiażki są dostępne na bezpłatnej stronie www.monBestSeller.com.

TŁUMACZ:


strona: 46

PROZA

BEZ{KRES} — czerwiec 2020 A.D.

– Ja wiem, jak to wygląda – odparł Michalski odezwał się przyparty do ściany podinspektor. – No jak? Może mi Pan to wytłumaczy – stwierdził Wtedy przewodniczka skierowała się w stronę swojego Wąsik. pokoju kręcąc głową. Ksiądz odwrócił się plecami i jeszcze – Najpierw niech Pan też wejdzie i zamknie drzwi od ocierał obolałe ręce, a Wąsik zdenerwowany krzyczał: plebani.. – Jeszcze raz taki numer a Ci nogi z du.. powyrywam. I – To ja pójdę do swojego pokoju – zorientowała się w oddając kajdanki skierował się w stronę drzwi. Kiedy łapał za sytuacji Przewodniczka i pobiegła szybko w stronę klamkę przypomniał sobie: oszklonych, białych drzwi w rogu korytarza. – Masz mój numer czy Ci jeszcze raz podyktować. – Ej, halo! A my to niby gdzie? – zawołał Wąsik – – Nie, nie potrzeba. Jakoś damy rade – odparł Michalski. Przecież też jest Pani świadkiem. Słuchając tego proboszcz dodał: – Ale czego? – zdziwił się Michalski – Słuchaj no. Mamy – Tak sądzisz? tu zgłoszenie o kradzieży. Pierwszego podejrzanego, którego – A co? Już coś księdzu nie odpowiada – zdziwił się trzeba umieścić w areszcie i musimy się gdzieś przespać. Michalski – Kajdanki nadal mam przy sobie. – Co ?! Proboszcz podejrzanym/? Wy jeszcze w dodatku – Ty mnie nie strasz kajdankami. Pomyśl lepiej, gdzie śpicie u niego, na plebani. To ja bym już z dziesięć razy będziesz spał – zaśmiał się. sprawdził budynek, czy nie ma w nim ukrytej płyty. Zresztą – A co zabrakło podłogi ?– zdziwił się Michalski. sprawdzałem i sam was wzywałem. To jest pożałowania – Acha – pokiwał głową proboszcz. Pamiętam, jak w godne – oparł się o ścianę i złapał za głowę. Zaś Ksiądz stał sześćdziesiątym dziewiątym szliśmy z pielgrzymką do skuty i śmiał się. Częstochowy. – Może w końcu ktoś mnie rozkuje – stwierdził. – Niech Ksiądz przestanie z tymi pielgrzymkami – – O nie! – wykrzyczał Michalski – Ksiądz coś ukrywa, ale odparł Michalski – chciałbym już iść spać. ja to z Księdza wyciągnę. – Ja ? Ja przeważnie przebywam tutaj – odparł – Co? – zrobił wielkie oczy Wąsik i podszedł do Proboszcz. Proboszcza wyjmując z kieszeni kluczyk. Rozpiął najpierw – Jeśli tak, to ja śpię u Księdza w pokoju – stwierdził jeden zacisk i chciał rozsunąć obręcz, gdy podbiegł Michalski. podinspektor, chwycił za ramiona. – Bardzo proszę. Nie mam nic przeciwko temu. – Co ty robisz?! Podinspektor wziął ze stołu wszystkie teczki i udał się w – A ty co robisz? kierunku oszklonych drzwi. Otworzył je szeroko i zaraz z – To jest mój podejrzany i chcę go jeszcze o coś spytać. brzegu położył swoje papiery. Po chwili wrócił do auta po – Ach tak?! – zrobił wielkie oczy Wąsik – To jak chcesz swoją walizkę i przechodząc uważnie obserwował, co robi sobie z nim pogadać, to nie musisz go skuwać. Ksiądz. Ten zaś uklęknął w rogu pokoju przed obrazem – Czekaj! Komu ja się tłumaczę – odparł Michalski – Czarnej Madonny, wyjął z kieszeni różaniec i z cicha Przecież to wy podlegacie nam. Podinspektor puścił ręce odmawiał zdrowaśki. Dziwiło go, że jest tak późno, a on Księdza i sięgnął do kieszeni po telefon . Po chwili dzielnicowy jeszcze będzie czuwał, z drugiej strony cieszył się, że nie czeka sam nie wiedział, czy ma z powrotem zakładać te kajdanki, go kolejna kłótnia o dostęp do toalety. czy też może wrócić do domu. Nagle z pokoju wybiegła Kiedy wszedł do łazienki, rozległo się szczekanie psów i kobieta i złapała go za ramię. okropne hałasy. Michalski sam nie wiedział, czy udać się na – Po co to robisz?–usłyszał zewnątrz, czy po prostu machnąć na to ręką. Jedynie Ksiądz modlił się nadal, ale niespokojnie spoglądał na ulice. Po chwili – A ty miałaś już spać – odparł. jednak wszystko ucichło. – Rozłącz się. Proszę. Proboszcz przeżegnał się i wstał z klęcznika. Michalski – Ja też – dodał Ksiądz – Powiem wszystko. Wąsika odświeżony wyszedł spod prysznica i po cichu zatrzymał się zatkało.. przed wejściem do kuchni. Trzymając w ręku swoje ubranie – Halo! – słychać było w telefonie. spoglądał na księdza, który rozpinał sutannę. Wyczuł, że nie – Nic Buchała! Śpij ! – odparł Michalski i rozłączył się. jest sam i lekko obrócił głowę, a podinspektor schował się za Przewodniczka pomyślała, że gołymi rękoma udusi ścianę i postanowił szybko umknąć do pokoju. Złapał za podinspektora. Ksiądz zaś machnął ręką w stronę klamkę, wszedł do środka i powoli skierował się w stronę dzielnicowego i ze złością na twarzy wykrzyknął: łóżka . Tylko Przewodniczkę, która była już w głębokim śnie –Rozkuj mnie! coś chciało obudzić. Poruszyła trochę głową i obróciła się na Sytuacja była tak napięta, jakby na jednego, biednego lewy bok .Michalski rzucił ubranie na podłogę podszedł od lewej strony do wersalki i podniósł do góry kołdrę. Jeszcze Michalskiego chciały rzucić się trzy tygrysy. – Może już pójdziemy spać, czy mam zamówić pizze? – westchnął w myślach:– Jaka ciepła. I zwinął się do snu . Zaś P I S M O L I T E R A C KO - A R T Y S TY C ZN E


BEZ{KRES} — czerwiec 2020 A.D.

strona: 47

– Przez pana cała drżę! Czy może pan się uspokoić? – – Błagam pana! Jestem taka delikatna. Od tego huku fuknęła porcelanowa filiżanka. dostaję migreny – spróbowała jeszcze raz go przekonać. – Ja tu mielę, miażdżę, siekam, paniusiu. Muszę być – Król nie zważa na ofiary w drodze na szczyt, proszę głośny – odwarknął blender kielichowy. pani – odparł dumnie blender, udając elegancki ton starszej – Jak można tak buczeć od samego rana? Gdzie dobre koleżanki. maniery? – Bestia! Okrutna bestia! – wyszlochała z bezsilności – Muszę być głośny, bo ciężko pracuję. Nie każdy może filiżanka. – Jak tak można? sobie spokojnie leżeć pokryty kurzem. – Wrrr… Zwiększam obroty. Wrrrrrr!!! Patrzcie na to, – Smarkaczu! – zatrzęsła się filiżanka, tym razem nie od zaraz zrobię z tej mrożonki papkę! drgań stołu, ale ze złości. – Jestem w tej rodzinie od pokoleń! – Poddaję się. Nie mam już siły. Nie pasuję tutaj – Serwowałam kawę, kiedy jeszcze nikt o tobie nie słyszał. mamrotała. – Ten nowoczesny świat nie dla mnie. Gdzie się – Ja tam nie wiem czym się szanowna damulka zajmuje. podziały wyszywane obrusy i dębowe kredensy? Teraz stoję na krawędzi. Brudny stół mym domem, mą mogiłą! Ja tu tylko mielę, miażdżę, siekam… – WRRRRR!!! WRRRRR!!! – blender zaczął pracę na – Co za prostak. Za jakie grzechy muszę dzielić z kimś najwyższych obrotach. Wszystko wokół drżało od wibracji. takim blat? – wyszeptała filiżanka. – Ja już… po prostu… nie daję… rady… – wyjąkała – Nadstaw uszko! Słyszysz jak szybko pracuję? – krzyknął blender zachęcony jej uwagą. – Jestem władcą filiżanka. – Okrutny losie! – krzyknęła, spadając z przepaści kuchni! Wrrr… Chowajcie się noże i tarki! Ha! Ha! Król stołu. nadchodzi z pełną mocą.

PROZA

przytomny, siedząc na brzegu łóżka myślał: – Zapalić sobie, Ksiądz idąc do łazienki nie dowierzał własnym oczom. – No tak. Co teraz wieś powie. Będę musiał jeszcze raz czy może coś mocniejszego? Zza okien tylko słychać było płynącą z głośników muzykę się pomodlić – pomyślał. A może Bóg tak chce. I zamknął za sobą drzwi . kościelną i jakby początek porannej mszy. *** – „W imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego ...” Gdy następnego dnia zza horyzontu zaczęło wyglądać Michalski wstał na maxa zdenerwowany i wykrzyczał: jasnopomarańczowe słoneczko, pierwsze koguty w – Cholera! Tego też nie da się upilnować! miasteczku ogłosiły, że jesteśmy na prowincji, Michalski zaś – Po chwili na miejsce przybył Buchała i zaczął pukać do trzeba się przekręcić na drugi bok. Wszystko by było drzwi, lecz usłyszał przez nie krzyki i stwierdził. wspaniale, gdyby jego ręka nie wylądowała na czyimś – Może lepiej poczekam w kościele. ramieniu. Z początku została tylko odepchnięta, lecz po Nagle zobaczył poruszającą się klamkę i wpadł na niego drugiej próbie położenia w to samo miejsce zbudziła pewną nie do końca ubrany Michalski. osobę, która nie spodziewała się współtowarzysza w swoim – Dzień Dobry – odparł z uśmieszkiem Buchała. łóżku. W jednej chwili wyskoczyła spod kołdry i z wielkim piskiem oznajmiła, że na takie coś się nie zgadzała. Na wpół – Że co?! – wykrzyczał wściekły podinspektor. przytomny, ale jeszcze leżący w pościeli Michalski próbował – No jestem. Możemy działać. dojść do siebie. – Widzę! – wysapał Michalski – To działaj! Gdzie jest – Co Pan robi w moim łóżku?! nasz świadek? Buchała rozejrzał się i po chwili, słysząc śpiewy – Co proszę? dobiegające z głośników stwierdził: – Niech się Pan nie wygłupia! – Chyba odprawia mszę? Przecierał oczy Michalski i próbował wydostać się spod – No to jazda do kościoła! – wykrzyknął Michalski. puchowej kołdry.. Tymczasem z łazienki wyszła Przewodniczka . Rozejrzała – Niech się Pan jak najszybciej stąd wyniesie! się po pokoju, wzięła swoje rzeczy i udała się w kierunku drzwi. – Już, spokojnie. Co się stało? – Przepuść mnie! – Co się stało?! – Niech Pani się nie wygłupia. Krzyczała na cały pokój poddenerwowana Przewodniczka, zbierając swoje ciuchy i w głowie układając – Nie! Jak to ma tak wyglądać dalej, to ja wracam. plan o jak najszybszym zerwaniu współpracy z – Ja z góry przepraszam – złapał się za pierś Michalski. podinspektorem, który, nota bene, teraz wciągał spodnie. – Tłumaczyć to ty się będziesz przed przełożonymi – – To wychodzi Pan z pokoju czy nie?! – nagle obróciła się odparła Przewodniczka i otworzyła drzwi na oścież w stronę Michalskiego i jeszcze bardziej poddenerwowana wychodząc. Ten tylko załamany opuścił głowę, po czym stwierdzała – No nie! Tak dłużej nie może być! I wybiegła do spojrzał na jej pośladki i stwierdził: łazienki z ubraniami w ręku. Zaś Michalski nadal na wpół – W pracy mi nie uwierzą.

P I S M O L I T E R A C KO - A R T Y S TY C ZN E


strona: 48

PUBLICYSTYKA

BEZ{KRES} — czerwiec 2020 A.D.

O tym, że małe jest piękne, nikogo nie trzeba Czego Mały Kwiatek uczy mnie dzisiaj, osobę, która żyje przekonywać. O pięknie tym mówi stokrotka na łące i fiołek w 120 lat po Niej? Wpatrując się w Nią widzę, że tego samego, o ogrodzie. Nawet zwykły pospolity mlecz w czasie kwitnienia czym mówiła w czasie swego ziemskiego życia – że małe jest ma swój urok. Jakże nudny byłby krajobraz i nasze ogrody, piękne, a droga duchowego dziecięctwa jest drogą do Nieba. gdyby w nich rosły tylko same róże lub lilie. Pan Bóg Że nie potrzeba mi, może nieraz z zazdrością, wpatrywać się stwarzając świat urozmaicił go, czyniąc wszystko pięknym i w wielkich ludzi Kościoła, w ich czyny czy działanie. To była potrzebnym. Nawet zwierzęta małe i nieporadne są piękne w ich droga, ich powołanie, którym mogę i powinienem się tej swojej małości, a każdy kto je obserwuje zachwyca się inspirować, ale którego nie muszę powielać. Przez jednych nimi. Albo czy dziecko stawiające swoje pierwsze kroki, Pan Bóg głosi, przez innych uzdrawia, jeszcze inni powołani wydające z siebie pierwsze dźwięki, nie porusza naszego są do wszelkich dzieł charytatywnych, są i tacy którzy oddają serca? Jeżeli nasze serca są swoje życie za Niego. Ale tak tak wrażliwe na piękno tego, od nich, jak i ode mnie, Pan co małe, nieporadne, zależne Bóg wymaga jednego: od nas, to o ile bardziej Bóg wierności małym rzeczom: – Stwórca i Dawca życia? “Kto w drobnej rzeczy jest wierny, ten i w wielkiej będzie wierny; a kto w drobnej rzeczy Dziś moje myśli biegną jest nieuczciwy, ten i w wielkiej do tej, która całe życie była nieuczciwy będzie” (Łk 16, 10). mała; która z tej małości uczyniła swoją drogę ku świętości. Jej drogą na Górę Nie muszę więc, jeśli Karmel były ramiona Jezusa, Bóg mnie do tego nie woła, które nazwała swoją windą być na świeczniku, być jak do nieba. Nie czuła się ani róża w ogrodzie piękna i nie chciała być nikim podziwiana przez innych. wielkim, chciała być jedynie Raczej mam być jak małe małym kwiatkiem w dziecko, zdane całkowicie na ogrodzie Pana, zdanym ramiona dobrego Ojca. A czy jedynie na dłonie Boskiego On potrzebuje ode mnie Ogrodnika lub innymi słowy rzeczy wielkich? Zapewne - małym dzieckiem w Jego jeśli tak, da ku temu kochających ramionach. I tak predyspozycje i okazję, lecz też się działo, nastoletnia przecież wszystkim dziewczyna za klauzurą pokoleniom zostawił tę Karmelu konsekwentnie naukę: “Jeśli się nie odmienicie i realizowała swoją Małą nie staniecie jak dzieci, nie Drogę. Będąc małą wejdziecie do królestwa znajdowała rzeczy małe, niebieskiego” (Mt 18, 3). często przez innych nie Przede wszystkim mogę Mu zauważane, które mogła jak jedynie służyć i okazywać kwiaty składać przed Bożym wdzięczność swoją miłością tronem. Małe rzeczy w codziennym życiu, w radowały jej serce i pociągały ofiarowaniu Mu ku Wszechmocnemu Bogu. niepozornych drobnych O niezauważaniu ani tych rzeczy. św. Tesresa od Dzieciątka Jezus rzeczy, ani heroizmu Teresy, świadczą słowa jednej z sióstr, która tuż po śmierci Teresy Jakie to rzeczy? Przeróżne, na które natrafiam każdego zastanawiała się, co można by o niej napisać w notce dnia: uśmiech do osoby nieprzychylnej mi, dobre słowo, pośmiertnej. Ala ta małość pozwoliła Świętej z Lisieux pomoc drugiemu, a także codzienne czynności, jak praca, całkowicie zdać się na Boga i Jemu zaufać. Ramiona Jezusa obowiązki domowe, wspólnotowe. Przyjmując je z miłością, stały się rzeczywistą windą do nieba, bardzo szybko osiągnęła wykonując z miłością i ofiarując Miłości, mogę wzrastać doskonałość, bardzo szybko została wyniesiona na ołtarze, a duchowo, a wzrastając, postępować na drodze do świętości. w zaledwie sto lat po śmierci została ogłoszona Doktorem Kościoła. Teresa do końca będąc małą, stała się wielką świętą. Możesz i Ty! P I S M O L I T E R A C KO - A R T Y S TY C ZN E


BEZ{KRES} — czerwiec 2020 A.D.

Aleksandra Zielińska Dziecko Niewinnością jest dziecko. W swej całej słabości twórca i władca pokoju, radości. Twarz nieznająca maski, ni kłamstwa, obrazy. Kiełkujące życie! Bez chwastów, bez skazy. Nieskostniała wyobraźnia źródłem pierwotnej siły. Rdzewiejące bramy oczy jego złociły.

Najdoskonalszy żołnierz! Achilles bez zbroi. W swej Maleńkości odwagę potroi! I choć potyka się, upada niekiedy, najtroskliwsza dłoń chroni go od biedy. W objęciach matczynych oblicze słabości odsłania podejmując z uporem nową próbę wstawania.

Krzysztof T. Dąbrowski Atak astmy POEZJA

Hanka dostała ostrego ataku astmy, świszczała, gwizdała, dusiła się. Z trudem walczyła o choć jeden łyk powietrza, osunęła się na podłogę. Zapewne blada już była jak śmierć na chorągwi, więc nie zdziwiła się, gdy ujrzała na twarzy córeczki wielce zdziwioną minę. Po chwili do małej musiało dotrzeć, że z mamą coś jest nie tak. Oczka zaszkliły się od łez, usteczka wygięły w podkówkę. - Mama... mama... Hanka nie była w stanie odpowiedzieć, nie mogła nawet zaczerpnąć tchu. Resztką sił pokazała na usta, chcąc dać znać, że się dusi. W ostatnich chwilach świadomości zobaczyła, że córeczka usiłuje ją karmić. Mała źle zrozumiała...

Roland Hensoldt Serce synka

P I S M O L I T E R A C KO - A R T Y S TY C ZN E

strona: 49

Widzę go w uśmiechach przechodniów. Może to tamten? Gdzieś tam bije dla kogoś, bije ono, serce mojego synka. Teraz zrozumiałam – „życie dla życia” . Wtedy… — Medycyna ma granice… — tłumaczył lekarz. Docierało do mnie, że nie uratują mojego synka. — Jest jeszcze serce. — W dłoni trzymał dokumenty transplantologiczne. Krzyczałam, przeklinałam. — Muszę ci coś powiedzieć synku… — Trzymałam go za dłoń. Patrzyłam mu w oczy. Był zbyt młody. Nie rozumiał. Ja też nie. Podpisałam papier łzami. Może to ten? Wzrokiem szukam , tego, którego uratował mój syn. Przyszedł dwudziestolatek. Chwyta moją dłoń. Przykłada. Czuję jego bicie… Jego? Płaczemy we trójkę. — Czuje pani jego siłę?


strona: 50

FESTIWAL LITERY: SŁOWO, LITERA, ZNAK

BEZ{KRES} — czerwiec 2020 A.D.

Jacek Dittwald wytacza swoje znaki z galerii, fot-Wanda Hansen

skojęzycznych). Dziekuję wszystkim artystom, którzy wzięli udział w wystawie; a są nimi Bożenna Leszczyńska, Bo‐ żena Korulska, Wanda Hansen, Magda Pastuszak, Maria Kaleta, Joanna Korecka (kurator), Joan‐ na Mankiewicz, Arnold Anani‐ czius, Roman Kirilenko, Stanisław Młodożeniec, Mariusz Szymański i Jacek Dittwald. Dziekuję oglądającej i słuchają‐ cej nas publiczności (to jedyny aspekt pozytywny obecnej sytu‐ acji – przez internet mogą nas oglądać również osoby chore, starsze, zajęte, podczas wyjazdu za granicę itp.) oraz wszystkim wspierającym nas portalom i re‐ dakcjom! Niczym dusza opusz‐ czająca doczesność – przenosimy się do innego wy‐ miaru: do internetu. Niebawem będziecie mogli nas zobaczyć w wirtualnej galerii, a już teraz za‐ praszamy na nasz kanał You Tu‐ be:

https://www.youtube.com/channel/UCz7mGYCsWoBB6qrBCAyaooA

Pandemia zmienia każdą aktywność. Izolacja przytępia zmysły i emocje. Szczególnie ciężko jest tym najbardziej A także na Facebook: Joanna Korecka wrażliwym, na których bodźce zewnętrzne wpływają ze szcze‐ https://www.facebook.com/events/310690576555274/ gólną mocą i są motorem do działania. Mowa o artystach. Że‐ by dzieło mogło zaistnieć, musi mieć swoją publiczność. Ale czy da się obcować ze sztuką jedynie przez ekran monitora laptopa czy smartfona, a wernisaż czy finisaż wy‐ stawy fetować w pojedynkę, „lajkując” dzieło zamiast wznieść toast i prowa‐ dzić przed tym dziełem żywe dyskusje o sztuce? Wydaje się to niemożliwe, a jednak w tym czasie to jedyne, co moż‐ liwe... Pierwszy pandemiczny, transmi‐ towany online finisaż z Domu Artysty Plastyka przy ulicy Mazowieckiej w Warszawie (OW ZPAP) odbył się 9-go maja tego roku. Wszystkie wymogi zo‐ stały spełnione, również artystyczne – maseczki prelegentów i artystów z na‐ drukowanymi literami były dostosowa‐ ne tematycznie do wystawy „Festiwal Litery – słowo, litera, znak”. Prof. Tere‐ sa Dobrzyńska wygłosiła pogadankę na temat głosek w języku i poezji, a Tri‐ stan Korecki przedstawił kolejny minimonodram złożony z własnych wierszy i poetyckich przekładów (anglo- i pol‐ Rozmowy o sztuce - przed obrazem Stanisława Młodożeńca , fot. Rafał Stompor P I S M O L I T E R A C KO - A R T Y S TY C ZN E


BEZ{KRES} — czerwiec 2020 A.D.

Tristan Korecki Do N*** K***, poety

ujrzałem w locie tę Pannę na-wodną zielną sawannę wkrenną serdeczną muskanną fal nad-pływami dzierganną więc już spełniona przestrzennie pławna w mądrościach strumiennie kibić jej pięknem posażna u-bogaceniem prze-ważna opuszki w-raz taȞlę trącą wżdy matecznika nie zmącą pobrzęknie stópką w listowiu spełnienna panna o nowiu woalna złotozielona uroknie wonną jest ona per-liście wraz rozbłyskuje promiennie opalizuje alabastrowe ramiona powietrznie wnet prze-świetlona w ustach jesienne jabłonie głębinne łąk pastwisk tonie język w osnowę traw wplata strugi zielenne przed-lata owocnym krzewem zakwita rozłogą w-krąg roz-powita

P I S M O L I T E R A C KO - A R T Y S TY C ZN E

strona: 51

Helenka Karbownik, najmłodsza uczestniczka Festiwalu (lat 2). fot Małgorzata M. Rosłan

drzwi do Ciebie --- uchylone kroki moje --- pochylone usta Twoje --- rozchylone czoło moje --- nachylone szczęście ku nam --- nadchylone poły kotar --- odchylone skwarne lody --- k’nam schylone słońca sople --- ugaszone końce światów --- niewiadome Nasze krańce --- nieznajome z Nas balsamy --- niewidome sole ziemi --- wciąż łakome ławice złaknione łasice zlęknione przylaszczki wytchnione wykwity zielone wnet tańce szalone porywy natchnione niezguby cierniste olśnienia mroczyste to wiele niewiele bieliste wesele cierpkości daniele dwoiste gazele więc trwasz w moim ciele przezroczy Aniele

FESTIWAL LITERY: SŁOWO, LITERA, ZNAK

ech ty Kuleszo w środku Polski pustelniku tak się rozglądam po kątach myślę wiesz zasłużyłeś na lepsze koleje niż żeby zdradzali cię niechby i poeci dzielny wojaczku jakby troszkę zagubiony, nie sądziłem że będzie mi jeszcze dane tak się po męsku roztkliwić skojarzyć znaleźć, nawet łzę jaką odkrzepnąć, coś taje, już lepiej, spokojniej, choć to nie nirwańskie już raczej ponazrywane z obfitości twego domu (pokój jego mieszkańcom) no a czyż mogę być (ja czy inny kto) kolejnym przyczynkiem, iluzyjnym przecie, do chęci zatraty do powodów zrywów motorów nie nie wiedz że istniałem i wyznanie złożyłem ci sekretne: czasem jednak było warto (kto może wiedzieć ile ile podtrzymałeś bo jeśli choć jeden kawalątek no to) ech ty Kuleszo pośrodku na obrzeżu krańcach świata a dalej zobaczymy


strona: 52

Określenie „głoska” kieruje uwagę ku jednej z najwięk‐ szych tajemnic, jakie wiążą się z rozwojem gatunku ludzkiego – chodzi o przekształcenie pierwotnych odgłosów wydawa‐ nych przez hominidy w artykułowane dźwięki o ustalonym brzmieniu i funkcji, używane jako elementy składowe wyra‐ zów. Ta zmiana sposobu użycia głosu doprowadziła do rozwo‐ ju mowy. Wciąż jeszcze wydajemy okrzyki, wzdychamy, jęczymy, sapiemy, pokasłujemy, ale przede wszystkim porozu‐ miewamy się za pomocą języków wykorzystujących w swej podstawowej postaci mówionej artykulację głosek o wyraź‐ nych cechach dystynktywnych (¹). Głoski języka – samogłoski i spółgłoski – współtworzą skonwencjonalizowany repertuar elementów kodu różnicują‐ cych wyrazy, jednak w pewnych sytuacjach komunikacyjnych pojawiają się w mowie artykulacje, które zachowały związek z pierwotnymi odgłosami naturalnymi. Zapisywane są one przy użyciu standardowych głosek, ale w wypowiedziach przyjmu‐ ją nieco zmodyfikowaną postać, pełniąc funkcję wykrzykni‐ ków – dźwiękowych symptomów odczuć czy postaw mówiącego. Wiele takich zachowań głosowych wykorzystuje brzmienie przypominające artykulację samogłosek – por. np.: o! (= zdumienie), aaa? (= zdziwienie sygnalizujące chęć uzy‐ skania wyjaśnień), ah czy och (= zaskoczenie; zachwyt), e! (= sygnał powątpiewania), e… (= znak zastanawiania się, gdy mó‐ wiący szuka odpowiedniego słowa), iii-tam (= zlekceważenie czyjejś rady czy przestrogi). Można też wymienić podobne su‐ gestywne zachowania głosowe z udziałem spółgłosek: uȆf (= wyraz ulgi), ojojoj (= zmartwienie lub współczucie), brr (= wstręt; sygnał, że mówiący zmarzł), pst (= dyskretne zwróce‐ nie na siebie uwagi), cii (= apel o zachowanie ciszy lub milcze‐ nia), sza! (= zdecydowany nakaz zachowania milczenia) itp. Takie sygnały głosowe, odbiegające zwykle od typowej artyku‐ lacji głosek, bywają określane jako „gesty foniczne” (²). Tego rodzaju elementy pełniące gramatyczną funkcję wy‐ W poezji gesty foniczne występują niekiedy w formie le‐ krzykników pojawiają się w różnych wypowiedziach, wnosząc dwie dostrzegalnej – ukryte w głoskowej strukturze wyrazów. tam nacechowanie indeksalne: np.: O, jaki piękny widok!; Ojej, Taką właśnie niezwykłą figurę dźwiękowo-znaczeniową moż‐ nie dam rady!; Cicho-sza!; Mniam-mniam, jakie to smaczne!; Fu, na dostrzec w przejmującym fragmencie poematu Krzysztofa obrzydliwość! itp. Podobne gesty foniczne występują w licznych Kamila Baczyńskiego Książka leżała na stole… Cytowany urywek tekstach poetyckich, nadając szczególną wyrazistość zacho‐ tego tekstu mówi o losie młodych ludzi w czasie wojny i opisu‐ waniom czy emocjom przedstawianym w tekście. je moment śmierci w wybuchu: Wspaniałym przykładem ekspresywnego zachowania, które z trudem mieści się w zapisie głoskowym, jest okrzyk Ślepe dzieci epoki, biegliśmy. Od przeczuć zdumienia, jaki wyrywa się z ust Pielgrzyma w sonecie krym‐ skim Adama Mickiewicza Widok gór ze stepów Kozłowa: „MIRZA: zachodziły nam oczy gwiazdami i szronem. To Czatyrdah! PIELGRZYM: Aa!” (³) (po czym urywa się Ślepe ptaki epoki. Ten, co jest człowiekiem, wiersz i zakłócony zostaje regularny rytm 13-zgłoskowy, a so‐ jest dzieckiem i zrzucając skrzydła jak powieki, net nie zyskuje kanonicznego dopełnienia). z oczyma otwartemi zawsze pójdzie ziemią, Bardziej banalne przykłady gestów fonicznych można aby nagle przystanąć i z ustami niemo znaleźć np. w piosence Marii Konopnickiej: "Hu-hu-ha, hu-huotwartymi połykać wielkimi haustami ha! Jaka zima zła!" – gdzie bohater chucha w zmarznięte ręce, krew, drogi i obrazy. czy w Lokomotywie Juliana Tuwima, gdzie z kolei występują wykrzykniki, które nie tylko mają charakter dźwiękonaśla‐ Wtedy wielkie ramię dowczy, imitujący odgłosy lokomotywy, ale równocześnie su‐ uniosło się i nagle wielki strop rozcięło gerują też uczłowieczenie tej maszyny. Całkiem po ludzku na tysiąc krajobrazów jak stłuczonych szkiełek. (⁴) narzeka ona na upał: „Uch - jak gorąco!; UȆf - jak gorąco!”.

Joanna Korecka "Głoski" - rzeźby z papieru; fot. Rafał Stompor

FESTIWAL LITERY: SŁOWO, LITERA, ZNAK

BEZ{KRES} — czerwiec 2020 A.D.

P I S M O L I T E R A C KO - A R T Y S TY C ZN E


BEZ{KRES} — czerwiec 2020 A.D.

fot. Małgorzata Maria Rosłan

strona: 53

(¹) Dlauproszczeniaużywamtupopularnego określenia„głoska”,oznaczającegoelemen‐ tarnybrzmieniowykomponentmowy.W analizachjęzykoznawczychzapodstawowy elementjęzykauważasięnatomiast„fonem”, którystanowiabstrakcyjnąjednostkęfunk‐ cjonalnąwyodrębnionązgłosowegomate‐ riału mowy. Fonem jest wiązką cech dystynktywnych,którychopozycjeróżnicują

FESTIWAL LITERY: SŁOWO, LITERA, ZNAK

Figura dźwiękowo-znaczeniowa, na którą chciałabym wyrazy – np. zróżnicowanie samogłosek odróżnia słowa kot – kit– kat i tworzenie znaków, które oznaczają różne rzeczy; podobnie zwrócić uwagę, powstaje w środkowej części tego fragmentu, umożliwia opozycje spółgłosek p/m oraz n/b/r uwarunkowały odrębność znaczenio‐ a dzieje się to z wykorzystaniem struktury wiersza – poprzez wą wyrazów płot i młot oraz nuta – buta – ruta itp. itd.. Badanie takich opo‐ rozłamanie przerzutnią sekwencji wyrazów „ustami niemo / zycji prowadzi do wyróżnienia pełnego zestawu fonemów funkcjonujących w danym języku. Co ciekawe, prekursorem funkcjonal‐ otwartymi”. Właśnie w tym miejscu, na granicy wersów i w nego spojrzenia na tworzywo głoskowe języka był Polak, gen. Józef Mro‐ miejscu przerzutniowego zawieszenia głosu, pojawia się dwu‐ ziński, uczestnik wojen napoleońskich. Analiza fonologiczna języków krotnie głoska o (⁵), przy czym występuje ona w sekwencji zyskała pełny kształt w XX wieku. słów, które mówią o otwarciu ust. Zauważyć przy tym trzeba, (²) „Gesty foniczne” są istotnym środkiem wypowiedzi, ponieważ wzmac‐ niają one wyobrażenie o emocjach mówiącego wyrażanych też mimiką i że w cytowanym wierszu epitet „otwartemi” użyty został dwu‐ gestem. Kompensują też brak tych ruchowych sygnałów w przypadku wy‐ krotnie w bliskim sąsiedztwie: otwarte są i usta, i oczy. Uwy‐ powiedzi odbieranej na odległość – gdy zachowania mówiącego pozo‐ poza polem widzenia słuchacza. Z tego względu znalazły raźnia to obraz pełnego zgrozy zdziwienia i zwielokrotnia stają zainteresowanie badaczy języka mówionego, gry aktorskiej i teoretyków użycie samogłoski o, która pojawia się jeszcze kilkakrotnie w sztuki radiowej – zob. np. Józef Mayen, O stylistyce utworów mówionych, cytowanym fragmencie (zob. „drogi – obrazy – uniosło – Wrocław 1972. (³) Fragment Sonetów krymskich cytuję z wydania: Adam Mickiewicz, Wy‐ strop – krajobrazów - stłuczonych”). bór pism, Warszawa 1953, s. 59. Dźwięk o funkcjonuje w języku samodzielnie w wykrzyk‐ Cytowany fragment to część 3 poematu Książka leżała na stole… – wiersz niku o!, ale sposób jego artykulacji, charakterystyczny układ (⁴) z tomu: Krzysztof Kamil Baczyński, Poezje, wyboru dokonał Kazimierz Wy‐ ust, przypomina też bezgłośny wyraz zdziwienia, zaskoczenia ka, Warszawa 1977, s. 143. czy wręcz przerażenia. Takie zachowanie zostało wpisane w (⁵) Antyczne retoryki upatrywały w takiej koincydencji głosek na granicy tkankę wyrazową utworu Baczyńskiego. Wyraz „niemo”, który wyrazów chiazmu i zalecały unikanie go, bo utrudnia wymowę i zrozu‐ wypowiedzi. W polszczyźnie chiazm samogłoskowy nie zagraża kończy wers, jest niepełny składniowo i semantycznie, ponie‐ mienie wyrazistości artykulacji nagłosu, ponieważ polskie samogłoski są wyma‐ waż wiąże się on z epitetem „otwartymi”, a ten pojawia się wiane (odmiennie niż np. angielskie) ze zwarciem krtaniowym nadają‐ cym impuls strumieniowi powietrza tworzącemu głoskę. dopiero w następnym wersie. Wy‐ twarza się szczególne napięcie budowane przy użyciu środków semantycznych, składniowych, wersyfikacyjnych i fonetycznych, a cała ta sieć zależności zamienia zwykłą głoskę w nieartykułowany gest foniczny: niemy krzyk. Niezwykły niemy krzyk z wiersza Baczyńskiego można ze‐ stawić z obrazem krzyku w ge‐ nialnym obrazie Edwarda Muncha.

Joanna Korecka "Książka abstrakcyjna" P I S M O L I T E R A C KO - A R T Y S TY C ZN E


Dziecko jest obecne w literaturze od zarania dziejów. Po‐ Jednym z utworów, który portretuje Urszulkę, jest jawia się zarówno w tekstach mitologicznych, jak i pismach Tren VI. Już z pierwszych słów wiersza czytelnik dowiaduje chrześcijańskich. Dziecko – oznacza nowe życie, rozwój, się, że dziewczynka musiała odziedziczyć po ojcu talent twór‐ przyszłość świata, jednak nie wszystkie epoki historycznoczy lub takowe nadzieje pokładał w niej poeta. Pragnął, aby w kulturowe o tym pamiętały. Stąd też o prawdziwej jego obec‐ ności w sztuce można mówić dopiero od czasów pozytywi‐ przyszłości stała się tak sławna jak Safona. Dziewczynka mu‐ siała być bardzo radosnym dzieckiem, o czym świadczą też in‐ zmu. ne treny. Jej śmierć wiązała się z ustaniem śpiewu w domu i Motyw dziecka w sztuce realizowany jest bardzo róż‐ wielką żałością rodziców. Poeta w usta umierającej córki wło‐ norodnie, o czym często decyduje światopogląd epoki, czy żył weselną pieśń pożegnalną panny młodej opuszczającej występujące w danym czasie istotne problemy i zdarzenia. Z dom rodzinny: „Już ja tobie, moja matka, służyć nie będę”. tekstów kultury wyłania się najczęściej obraz dziecka wiecz‐ Utwór pokazuje wyraźnie, że samo w sobie dziecko nie szczęśliwego lub przeciwnie – skrzywdzonego. Dzieci są nie jest w nim podmiotem. Jest, jakkolwiek brutalnie to przedstawiane jako członkowie rodziny lub samodzielnie brzmi, przedmiotem służącym powstaniu kolejnego kunsz‐ funkcjonujące byty – istoty, które muszą radzić sobie w życiu. townego dzieła Kochanowskiego, w którym wykłada on poglą‐ Na kartach literatury dziecko, w pewnym sensie jako dy renesansowe i stosuje ówczesne style. Warto nadmienić, że podmiot, pojawia się już w okresie renesansu. Nie jest to czas, Urszulka stała się pierwowzorem uduchowionych, utalento‐ kiedy pociechy stały w czyimkolwiek centrum zainteresowa‐ wanych dzieci romantyzmu – np. Orcia z Nie-boskiej komedii Z. nia. Dopiero z upływem lat zaczęto się na nich skupiać i trak‐ Krasińskiego. tować je podmiotowo. Jednakże małą istotką, która na wieki Dziecko, jako rzeczywisty bohater tekstów kultury, wpisała się w historię literatury polskiej, jest Urszulka – córka zaistniało dopiero w okresie pozytywizmu. Choć i tu można znamienitego poety i pisarza Jana Kochanowskiej, której po‐ święcił cykl trenów, choć nie w każdym dowiadujemy się cze‐ mieć zastrzeżenia, bowiem nowelistyka, w której głównie wy‐ goś o jego dziecku, a przede wszystkim o nim samym, gdyż stępowało, była mocno tendencyjna i odzwierciedlała świato‐ traktują one również o bólu ojca po stracie ukochanego dziec‐ pogląd epoki, który jednak pośrednio zawierał w swych ka.

strona: 54

PUBLICYSTYKA

BEZ{KRES} — czerwiec 2020 A.D.

P I S M O L I T E R A C KO - A R T Y S TY C ZN E


BEZ{KRES} — czerwiec 2020 A.D.

hasłach zainteresowanie najmłodszymi i ich problemami. Jednym z dzieł, które zawsze chwyta za serce, bo‐ Niektóre kobiety wyrzekają się własnych dzieci podczas wiem dotyka niedoli dzieci, jest Antek H. Sienkiewicza. rozładunku ludzi, gdyż wiedzą, że z dzieckiem na ręku są od Utwór porusza problem dzieci chłopskich. Otóż utalentowany razu skazane na śmierć. Na próżno Komando nakłania je do tytułowy bohater po kryjomu każdą wolną chwilę poświęca na zabierania pociech z wagonu kolejowego. Przerażenie może rzeźbienie w drzewie. Niestety jego warunki życiowe nie budzić scena, w której małe dziecko biegnie za kobietą i woła sprzyjają rozwojowi zdolności. Ówczesne dzieci wiejskie mia‐ do niej mamo, a ta jeszcze przyspiesza kroku, by nie mogło jej ły wiele obowiązków i wciąż traktowane były jako mniejsze dogonić:. kopie dorosłych, o czym świadczy fragment noweli:

„Jest młoda, zdrowa, ładna, chce żyć. Ale dziecko „W takiej wsi urodził się Antek. Położyli go w niema‐ biegnie za nią, skarżąc się na cały głos: - Mamo, ma‐ lowanej kołysce, co została po zmarłym bracie, i sy‐ mo, nie uciekaj!” piał w niej przez dwa lata. Potem przyszła mu na świat siostra, Rozalia, więc musiał jej miejsca ustą‐ Opowiadania Borowskiego wyraźnie pokazują, że los, pić, a sam, jako osoba dorosła, przenieść się na ławę.” jaki spotykał dzieci w czasie II wojny światowej, był drama‐ tyczny.

“Happy” to rysunek, który powstał w początkowej fazie twórczości Darii. Obrazuje on szczęście, którym młoda artystka pragnie dzielić się z innymi, dlatego do czerwcowego numeru Bezkresu wybrała właśnie tę pracę. P I S M O L I T E R A C KO - A R T Y S TY C ZN E

strona: 55

Daria Jurek – urodzona w Polsce, ale od małego mieszka wraz z rodzicami i bratem w Wielkiej Brytanii. Zaczęła malować w wieku 11 lat. Swój pierwszy wernisaż miała w roku 2018 w Slough, następnie uczestniczyła w dwóch wystawach zbiorowych w High Wycombe. Jedna z jej prac znalazła się na okładce książki Nasze prywatne bohaterki. Jesteś jedną z nich. A. Kuchnia-Wołosiewicz i M. Jurkowskiej. Tom Yendell – członek zarządu Światowego Związku Artystów Malujących Ustami i Stopami w Lichtensteinie, obejrzawszy prace malarskie Darii, powiedział jej, aby nigdy nie przestawała malować.

PUBLICYSTYKA

Antek musiał pracować przy gospodarstwie często ponad We współczesnym malarstwie bardzo ciekawie na te‐ miarę swoich możliwości. Jego matka, kobieta niewykształco‐ mat dziecka wypowiada się K. Iwin – malarz, rysownik i gra‐ na i uboga, nie rozumiała zainteresowań chłopca i była im fik, absolwent gdańskiej ASP. Jego malarstwo cechuje przeciwna. Często skarżyła się na niego mężowi. Chłopiec surrealizm i kubizm. Ma ono oddziaływać na odbiorcę po‐ mógł jednak wyruszyć w świat na tułaczkę, z nadzieją, że spo‐ przez kolorystykę i emocje bohaterów obrazów. Jedno z inte‐ tka ludzi, którzy poznają się na jego talencie i pozwolą rozwi‐ resujących dzieł, w których motywem przewodnim jest nąć mu skrzydła twórcze. dziecko, stanowi Piaskownica. Jest ono ilustracją do tekstu o. Mówiąc o doli Antka jako przykładzie losu dzieci Mateusza Romana Hinca pt. Od odrzucenia do bycia przyjętym. wiejskich doby pozytywizmu, nie można pominąć jego siostry W centrum obrazu znajduje się, paradoksalnie, pia‐ Rozalki, która wskutek zacofania i ciemnoty społeczności sek. Dzieci rozmieszczono w jego rogach. Mamy dwie posta‐ chłopskiej, w celu wypędzenia z jej ciała choroby, została wło‐ cie po lewej stronie dzieła - jedna w górnej części a druga w żona do pieca chlebowego i niestety żywcem upieczona. dolnej. Są to właśnie te odrzucone albo jeszcze nieprzyjęte do Młodopolscy twórcy chętnie w swoich dzieła powra‐ grupy rówieśniczej, która znajduje się w górnym prawym rogu cali wspomnieniami do kraju lat dziecięcych, kiedy to troski obrazu i nie wygląda zbyt zachęcająco. Na twarzach tych „od‐ były im obce. Stanowiło to swego rodzaju ucieczkę od świata rzuconych” maluje się strach i smutek. U dziewczynki dostrzec doczesnego i udzielającego się wszystkim katastrofizmu. można rozczarowanie, co oznacza, że nie przyjęto jej do gru‐ Przejawem tego jest m.in. obraz St. Wyspiańskiego pt. Śpiący py, natomiast na twarzy chłopca maluje się nadzieja – on jesz‐ cze czeka na werdykt rówieśników. Z kolei w grupie dzieci Staś. Dzieło jest bardzo przyjemne w odbiorze. W centrum ob‐ dominującą postacią wydaje się być dziewczynka z szeroko, razu widzimy ślicznego, małego chłopca, który nieco przypo‐ wrogo otwartymi oczami, znajdująca się najdalej. Cechy agre‐ mina amorka. Dziecko może mieć około 3 lub 4 lat. Ma złote sora ujawnia natomiast ta wystawiająca język. Pozostała włosy i wydatne usteczka, których kolor podkreśla ubranko. dwójka zdaje się raczej pozostawać pod wpływem pozostałych Jego śpiąca główka spoczywa na stole, co oznacza, że być może – neutralne spojrzenie dziewczynki i przepraszające chłopca. Niestety obraz Iwina porusza problem uniwersalny, który zostało sportretowane podczas drzemki. Tło wypełniają dwa pastelowe kolory: żółty i pomarańczowy, a także odrobina w dzisiejszym świecie - powszechnego dostępu do Internetu, ożywczego fioletu. Wyłaniająca się z obrazu subtelna pastelo‐ wydaje się być jeszcze bardziej aktualny. Piaskownica jest tyl‐ wa kolorystyka i płynne linie to niektóre z cech świadczących ko symbolem tego, co współczesne dzieci potrafią sobie na‐ wzajem uczynić – wiele zła i krzywdy. Niestety mini świat o secesyjności dzieła. Jedne z najtragiczniejszych opisów losu dzieci, jakie grupy rówieśniczej bywa bardzo okrutny. Motyw dziecka, jak już wspominano, obecny jest w litera‐ znajdują się na kartach literatury polskiej, zawierają utwory dotyczące II wojny światowej. Możemy się o tym przekonać na turze i sztuce od tysięcy lat, jednakże dziecko jako samodziel‐ przykładzie opowiadania T. Borowskiego pt. Proszę Państwa do ny, pierwszoplanowy bohater literacki pojawia się dopiero w gazu. Znajdziemy w nim wstrząsającą relację dotyczącą doli epoce pozytywizmu, w której wciąż jeszcze odzwierciedla ten‐ niemowląt w obozie pracy. Część z nich umiera lub jest zabija‐ dencje światopoglądowe epoki. na przez swoje matki w czasie drogi do Auschwitz: O dziecku pisano czy malowano bardzo różnorodnie – z jednej strony je podziwiano, ukazywano talenty, z drugiej mu się niedoli. Natomiast współcześnie doszło „leżą poduszone, podeptane niemowlęta, nagie po‐ współczuło jeszcze ograbienie dzieci z ich niewinności. Widać zatem, iż tworki o ogromnych głowach i wydętych brzuchach. artyści przez wieki w różnorodny sposób realizowali motyw Wynosi się je jak kurczaki”. dziecka, zatem mogą nas zaskakiwać i dziś.


BEZ{KRES} — czerwiec 2020 A.D.

siebie nie dawała. W tym roku spędzę święta w domu dziecka. Dorota, lat 14: – Ja spędzałam święta u babci. Musiałam dużo przygoto‐ wywać. Podczas wigilii dzieliliśmy się opłatkiem. Potem cho‐ W chłodny grudniowy wieczór siedzimy wraz z dziećmi dziliśmy do sąsiadów z obrazem, śpiewaliśmy kolędy. Ja w małym pokoju. Rozmawiamy. Jest wśród nas pięcioletni Krzysio, ostrożnie podchodzi i wyciąga ręce, by się przytulić. jeszcze nie spędzałam świąt w domu dziecka. W tamtym roku Nie mamy przed sobą sekretów, dzieci czekały na tę chwilę, by miał po mnie przyjechać dziadek, długo czekałam, ale nie przyjechał, wtedy pojechałam na święta do rodziny zastęp‐ móc opowiedzieć o swych problemach. czej. Na początku byłam bardzo zdziwiona, ile osób tam Marta: mieszka, myślałam, że to sąsiedzi, a to była cała rodzina. Rano – Skończyłam 16 lat, chodzę do Liceum Medycznego. Tu‐ wstawaliśmy, po śniadaniu szliśmy do kościoła, potem jedli‐ taj jestem bardzo krótko, dopiero od kilku tygodni. Nie wiem śmy obiad, oglądali telewizję. Każdego wieczora dzieliliśmy jeszcze, jak będę spędzać święta. Ojciec chciał mnie zabrać, się opłatkiem, dostałam prezenty. W tym roku też pojadę na ale to nic pewnego. Chciałabym zobaczyć, jak wyglądają świę‐ święta do tej samej rodziny zastępczej. ta w domu dziecka. Moje święta do tej pory nie były ciekawe; Marta: ja tu jestem, bo moi rodzice są alkoholikami. Wigilia przebie‐ – Teraz nie chciałabym być podczas świąt w domu, gdyż gała normalnie, gorzej było z kolejnymi dniami. Rodzice za‐ nie ma matki, zostawiła nas, jest tylko ojciec. Byłoby to dla czynali pić i było bardzo nieprzyjemnie. Lubię ubierać choinkę, bez niej święta nie istnieją. Dostawaliśmy pod choin‐ mnie bardzo przykre. Jola: kę dużo prezentów, może rodzice w ten sposób chcieli nam – Czasami czuję się tak, jakbym była niepotrzebna na wynagrodzić to, co przeżywaliśmy przez cały rok, ale to im się tym świecie, szczególnie, gdy myślę o dzieciństwie. Chciała‐ nie udawało. Jola. Kolejne klasy kończy, otrzymując świadectwa z bym skończyć Liceum Pedagogiczne i wrócić tutaj jako wycho‐ wawczyni. czerwonym paskiem: Gienek, ma obecnie 19 lat, w domu dziecka spędził 9 lat. – Mam 14 lat, w domu dziecka jestem już 6 lat. Gdy jeź‐ Pracuje, mieszka na stancji, jednak tutaj przychodzi bardzo dziłam do domu, to rodzice pili podczas świąt, jedzenie było gorsze niż tutaj. Ubieraliśmy sztuczną choinkę, kolęd nikt nie często: – Ja bardzo często spędzałem tu święta. Przygotowujemy śpiewał, przeważnie włączony był telewizor. Zdarzało się i tak, że mama dzwoniła tutaj pijana i mówiła, bym przyjechała specjalne jedzenie. Kto chce, ten idzie na pasterkę, jest wie‐ na święta, ale gdy przyjeżdżałam, mieli mi za złe i mówili: “Po czerza wigilijna. Wolę spędzać święta tutaj, niż w swoim co przyjechałaś?”. Nie czułam się tam dobrze. Tutaj miałam obecnym domu, może to jest przyzwyczajenie, tyle lat tu swoich przyjaciół, wiedziałam, że mnie wysłuchają, nikt mnie mieszkałem... Ja nie wiem, co to jest dom. Jestem tutaj od nie bił, nie krzyczał na mnie. W pewnym momencie zwycięży‐ urodzenia, dlatego tu mnie ciągnie – mówi zduszonym gło‐ ła ciekawość i zostałam w domu dziecka na święta. Było mało sem. – Najprzyjemniejsze podczas świąt jest dzielenie się osób, ale miałam komfort psychiczny, był spokój. Mieliśmy opłatkiem. Wszyscy są zgrani, można z każdym porozma‐ kuchnię do własnej dyspozycji, jedzenie przygotowywaliśmy wiać... sami, tak jak w prawdziwym domu. Wcale nie żałuję, że tutaj Zwierzeniom towarzyszą łzy. Gienek ma duże problemy, jestem, chociaż na początku bardzo mnie ciągnęło do domu. koledzy w pracy śmieją się z jego dzieciństwa, cały czas nakła‐ Wiem, że tu jest moje miejsce, wychowawcy przychodzą tu niają do picia wódki, nie wiadomo, jak długo to wytrzyma, jest pracować dla mnie. Gdyby rodzicom zależało na mnie, na sam. Nigdy nie widział swojej matki. Jego jedynym oparciem pewno przestaliby pić. Ja nie chcę zakładać rodziny, gdyż boję jest ten dom, gdzie przynajmniej w niedzielę może zjeść się, że mogę trafić, tak jak moja mama, na alkoholika. Zawsze obiad, bo pani dyrektor przymyka oczy na sztywne przepisy. mi zależało na tym, by mieć dużo przyjaciół i myślę, że mi się 1990 to udało. Myślę także, że gdy w przyszłości nie będę miała ro‐ dziny, to zawsze znajdzie się ktoś taki, kto zaprosi mnie na święta. W tamtym roku byłyśmy z koleżanką u rodziny za‐ stępczej. Pamiętam, że płakałyśmy, iż nie jesteśmy w domu dziecka, nie mogłyśmy wytrzymać. Było tam źle, ponieważ oni byli dla nas obcy. Nie lubię spędzać świąt u rodzin zastęp‐ Wystawa prac plastycznych w Galerii Sceny Plastycznej czych. Byłam przez pewien czas u jednej pani, ale źle się u niej KUL. Na ścianach wiszą płótna i grafiki. Większość z nich czułam. Rano wychodziła do pracy, a ja musiałam wszystko w przedstawia postacie o wynaturzonych długich rękach, ma‐ domu robić: zakupy, sprzątanie. Spałam na tapczaniku w łych głowach. Do sali wchodzi dziewczynka. Ubrana jest w kuchni. Czułam się jak służka. Czekałam, że ona ze mną po‐ czerwoną czapkę, niebieską wypłowiałą bluzę i czerwone rozmawia, pocieszy, tego nie było. Oczekiwałam, że mi pomo‐ spodnie. Staje w progu sali, rozgląda się. Po chwili podchodzi że, a było odwrotnie, ja wszystko robiłam, ona natomiast nic z

PUBLICYSTYKA

Święta w domu im. Janusza Korczaka

strona: 56

KUL, bezdomne dzieci i Pan Wacek

P I S M O L I T E R A C KO - A R T Y S TY C ZN E


BEZ{KRES} — czerwiec 2020 A.D.

“Akademia Młodzieżowa” SA

PUBLICYSTYKA

do bileterki i pyta: – Ale ja nie chcę tam długo siedzieć, nie zostanę na noc. – Czy, żeby tu wejść, to trzeba kupić bilet? – Jeżeli ci się nie spodoba, możesz w każdej chwili wyjść. Myślę jednak, że ci się spodoba. Dzieci tam same gotują, od‐ Bileterka, spogląda badawczo, a po chwili odpowiada: rabiają lekcje. – Ty nie musisz płacić, możesz wejść... Nagle dziewczynka ożywia się. Dziewczynka wchodzi. Szybko ogląda obrazy. Po chwili – Ja gotuję bardzo dobrze, najlepiej robię jajecznicę: kroję przystaje i mówi jednym tchem: dwie kromki chleba, robię w nich dziury, kładę na tłuszcz, a w – Czy pani da mi pieniądze? Ja od rana nic nie jadłam, otwór wlewam jajko, widziałam to kiedyś na filmie. mama pije, a w domu jest jeszcze malutka siostra. Po chwili podjeżdża autobus, wsiadamy z trudem, jest – Jak tu trafiłaś? tłok. Dziewczynka przeciska się i zajmuje wolne miejsce. – Ja, proszę pani, przychodzę tu bardzo często, przeważ‐ – Co, niuńka, siadasz, nie widzisz, że starsi stoją! – krzy‐ nie na obiad, stoję przed stołówką i czekam, aż ktoś wyrzuci czy mężczyzna w okularach. bloczek, wtedy biorę go i dostaję obiad. Dziewczynka tak jakby nie słyszała, siedzi patrząc w Wychodzimy, dziewczynka idzie obok. Sprawia wraże‐ okno. Spoglądam na nią i porozumiewawczym gestem daję jej nie, jakby znała wszystkie przejścia nie od dzisiaj. Podchodzi‐ do zrozumienia, by wstała. W tym momencie twarz jej zmie‐ my do szatni. Szatniarka spogląda na małą podejrzliwie i kiwa nia się, pojawia się uśmiech i rumieńce. Ewa, bo tak się nazy‐ głową: wa, staje się małym dzieckiem, które tylko udaje dorosłego. – Proszę pani, przychodzi ich tu bardzo dużo, najpierw – Nie wiedziałam, że starszym trzeba ustępować. idą na stołówkę, a potem cały wieczór włóczą się po uczelni, Starsza pani siada i uśmiecha się. chodzą do barku i siedzą godzinami ze studentami; że też nikt nie może się nimi zająć, przecież nic z nich nie będzie! – Siadaj obok mnie, zmieścimy się obie. Dziewczynka stoi obok, twarz ma obojętną. Na następnym przystanku wysiadamy, podchodzimy do – A ta, to jest chyba nienormalna! – stwierdza z impe‐ pracowni pana Wacka. Z daleka już widać dzieci. tem. – Ale pani wejdzie pierwsza. Dobrze? A ja potem. Dziewczynka spogląda na nią i w ciągu sekundy znika za Pana Wacka jeszcze nie ma. Ewa podchodzi do czekają‐ drzwiami. Na dworze jest zimno i mokro, widzę, że kilka me‐ cych dzieci, rozmawia z nimi. W tym miejscu rozstaję się z trów dalej stoi i rozmawia ze starszą, pomarszczoną kobietą, nią, mówiąc: ubraną w popielate palto. Dziewczynka żegna się z nią. Ta na‐ – Gdyby pan Wacek nie przyszedł, to możesz przyjść tu tomiast idzie w kierunku uczelni. jutro sama. – Kto to był? Ewa uśmiecha się i kiwa głową. – A, to taka stara wariatka, żebraczka, ona też z nami 1991 przychodzi na obiady. Na dworze jest coraz zimniej. Spoglądam na nią i przy‐ pominam sobie, że od kilku lat dziećmi opuszczonymi zajmu‐ je się Wacek Czakon wraz z przyjaciółmi. Robi to w sposób niekonwencjonalny, stworzył zastępczy dom na kilka godzin. Dzieci chętnie do niego przychodzą, razem przygotowują po‐ W salce parafialnej przy ul. Szkolnej każdego dnia do siłki, odrabiają lekcje i bawią się. Podczas wakacji wyjeżdżają późnego wieczora pali się światło. Od kilku lat przychodzą tu na obozy. Do pana Wacka może przyjść każde dziecko, które dzieci z tzw. środowisk zagrożonych, przez całe popołudnia czuje się samotne i opuszczone, wszyscy jednak muszą prze‐ odrabiają lekcje, przygotowują posiłki, bawią się. strzegać wspólnie ułożonego regulaminu. Opowiadam dziew‐ Ośrodek prowadzony jest przez psychologów – Wacława czynce o tym i pytam, czy pojedzie ze mną do pana Wacka? Czakona i Zbigniewa Wójcika oraz ich przyjaciół. – Nie pojadę z panią, bo pani mnie okłamuje i na pewno zawiezie na milicję. Już tak kiedyś było, jakaś pani opowiadała * mi, że zawiezie mnie w spokojne miejsce, gdzie będzie mi do‐ brze i zawiozła mnie na milicję, a ja tam nie chcę jechać. Cofnijmy się do października 1982 roku. Zdecydowali – Co mam zrobić, żebyś mi uwierzyła? wówczas, że podejmą działalność społeczną, postanowili też Dziewczynka spogląda na mnie badawczo i po krótkim szukać we własnym zakresie środków finansowych. W1983 ro‐ namyśle mówi: ku ich plany zaczęły nabierać realnych kształtów. Dowiedzieli – Niech pani przysięgnie na Pana Boga. się, że bracia kapucyni zajmują się dziećmi ze środowisk za‐ – Dobrze, przysięgam. grożonych. Pierwsze spotkanie u kapucynów okazało się Idziemy na przystanek, jest coraz zimniej, bardzo długo owocne. Od tego czasu zaczęły się regularne spotkania. Była nie przyjeżdża autobus. Dziewczynka denerwuje się, przestę‐ to grupa około dwudziestu osób w wieku między 14 a 16 lat. puje z nogi na nogę. Kolejnym krokiem było znalezienie lokalu – ksiądz Bocheński – Jak za chwilę nic nie przyjedzie, to wracam na KUL, na umożliwił im działalność przy parafii w Krężnicy. Jeździli tam obiad, a potem pójdę wieczorem do kina z taką studentką. A, każdego dnia. Jednak nie trwało to długo – po kilku miesią‐ czy ten pan Wacek to jest ksiądz, czy milicjant, bo jak tak, to ja cach we wsi rozeszła się plotka, że do parafii przyjeżdżają kry‐ minaliści i narkomani. Wystosowano petycję do biskupa z nie idę. – Nie bój się, pan Wacek skończył psychologię i pracuje z prośbą o usunięcie złoczyńców z terenu parafii. Nie pozostało nic innego, jak tylko opuścić Krężnicę. dziećmi. Oczy dziewczynki na moment rozbłyskują. – Jak to psycholog, to dobrze. Czekamy nadal na autobus, obawy jednak powracają.

strona: 57

P I S M O L I T E R A C KO - A R T Y S TY C ZN E


PUBLICYSTYKA

BEZ{KRES} — czerwiec 2020 A.D.

Grupa rozpadła się, a organizatorzy po dwóch latach działania za najmniejszą ilość punktów (po wykonaniu zadań działalności nie widzieli wymiernych efektów swej pracy, nie akcje nabierają wyższej wartości przez przyznanie zdobytych mieli lokalu. Doszli do wniosku, że muszą wszystko zmienić. punktów). Zgromadzenie stu punktów jest nagradzane wy‐ Kolejnym etapem była praca w pierwszym ośrodku mło‐ cieczką. Dzieci bardzo szybko pojęły arkana wspólnej zabawy. dzieżowym Towarzystwa Pomocy im. Adama Chmielowskie‐ Wychowawcy podbudowani sukcesem zaczęli intensywnie go. Postanowili, że tym razem wyjdą do młodzieży z bardzo pracować nad możliwościami ulepszenia metody, powstała konkretnym programem. Powstała wówczas nowa grupa, któ‐ wówczas “Akademia Młodzieżowa” Spółka Akcyjna. W ramach ra zajęła się działaniami teatralnymi. Otrzymali pomieszcze‐ spółki wyodrębniono trzy działy – dzieje, kulturę i szkołę nia przy parafii św. Michała, przeprowadzili gruntowny przetrwania. Zdefiniowano również – na użytek wychowaw‐ remont i obecnie jest to przytulny kącik, gdzie odbywają się ców – cel działania samej metody. Postanowiono, iż najważ‐ niejszą rzeczą jest, by dzieci wspierać emocjonalnie, tak by próby i spotkania. Lokal i prąd są bezpłatne. W 1988 roku powstał drugi ośrodek przy ul. Szkolnej, budować ich własny pozytywny obraz w oczach ich samych. – Ta praca jest wyzwaniem – mówi Wacław Czakon. – który otrzymał nazwę “Bliźniak”. Na początku finansowo po‐ magało Towarzystwo Brata Alberta. Był to wówczas pierwszy Potrafimy siedzieć do późnych godzin nocnych i obmyśslać ośrodek tego typu w Polsce. Postanowili szukać środków wciąż nowe metody pracy. 1991 finansowych we własnym zakresie, powołując fundację “Szczęśliwe dzieciństwo”. Pomysł okazał się dobry i do nie‐ dawna pieniądze, które zdobywali, starczały im na bieżące wydatki. Od kilku miesięcy funduszy jednak brakuje. Nawią‐ zali również współpracę z Biurem Pracy i podpisali umowę na trzy etaty interwencyjne, chcą też zatrudnić w przyszłości osobę niepełnosprawną. – Jesteśmy świadomi dramatyzmu sytuacji, w jakiej żyją te dzieci – mówi Wacław Czakon. – Zdarzało się, że spały na śmietniku, było wiele prób samobójczych. Są momenty ogromnej satysfakcji, ale są też takie, które nas załamują. Bar‐ dzo cieszy nas, gdy uda się komuś pomóc w otrzymaniu pro‐ mocji do następnej klasy. Pewna dziewczyna jest z nami już od sześciu lat. Pochodzi z bardzo trudnego środowiska, nie ma wsparcia emocjonalnego w rodzinie, jednak jest w niej coś, co pozwoliło na przełamanie się, i sądzę, że może nawet ukończy studia. W czym leży sekret sukcesu tego niekonwencjonalnego ośrodka wychowawczego? Organizatorzy postanowili iść wła‐ sną, oryginalną drogą w doborze metody, którą opracowali sa‐ mi. Okazuje się, że dzieci, które są najgorszymi uczniami w szkole, mają olbrzymie osiągnięcia w “Bliźniaku”. Metoda Wacka Czakona polega na tym, że wszystkie za‐ dania wykonywane przez dzieci traktowane są jako akcje – na giełdzie wykupują je te dzieci, które zadeklarują, że wykonają

strona: 58

Autentyczne dzieciństwo to dzisiaj rarytas dla miejskich dzieci… W dzisiejszym skomputeryzowanym, zmechanizowa‐ nym świecie i społecznościach „środowiskowych lęków”, ob‐ razki z dzieciństwa, takie jak ten poniżej, wydają się być nieosiągalne dla miejskiego dziecka… No, chyba że ma świa‐ do-mych rodziców. A przecież każdy z nas, 35+, dobrze pamięta, jak bez ro‐ dziców włóczyliśmy się po podwórkach, kąpaliśmy w glinian‐ kach, stawach i zakolach pobliskich rzeczek, skakaliśmy z dachu stodoły na sąsiadowej łące, wspinali po drzewach w ogrodach, bawili się w ciepłych podeszczowych majowych ka‐ P I S M O L I T E R A C KO - A R T Y S TY C ZN E


BEZ{KRES} — czerwiec 2020 A.D.

strona: 59

Dwa dni po przygodzie, skóra z pleców mu obłaziła, bo nie skonsultował ze mną mazidła ochronnego, decydując sa‐ memu o zdjęciu koszulki… Upał był niemiłosierny – 33 stopnie w słońcu, więc instynktownie zadziałał. Ale za to nauczył się, że woda przyciąga promienie słoneczne. Pewnie też i wdzięcz‐ ny jest krasuli, której mleko w zsiadłej formie, przyczyniło się do zredukowania nadmiernej i niekontrolowanej opalenizny. Lekcja przednia i ucząca odpowiedzialności za własne czyny i zdrowie. A co go czeka, gdy zabierze wędzisko, które dostał od mojej siostry w prezencie? Skąd weźmie przynętę – nie mam zamiaru wnikać. Wiejscy koledzy zapewne go nauczą. Granicę stawiam tylko przy drzwiach kuchennych. Nic z rzeczki nie trafi zapewne na moją patelnię…

PUBLICYSTYKA

łużach, łapali żaby, traszki, żuki i pasikoniki, robili bukiety z Pewnego dnia, szukając mojego syna, by wręczyć mu ka‐ ziół, łąkowych kwiatów i polnych zbóż. napkę, gdyż uznałam, że to już najwyższa pora nakarmić gło‐ Kiedyś, umorusane dzieci przychodzące do domu tylko domora, kierowałam się echem perlistego śmiechu, po coś na ząb, to było coś zwyczajnego. Teraz, boimy się wy‐ dobiegającego z podwórza sąsiadki. Nie spodziewałam się za‐ puścić dziecko samo do pobliskiego parku czy nawet na po‐ stać mego smyka ociekającego deszczówką z ogrodowej wan‐ dwórko. Mało tego, przynosimy coraz to więcej gier ny, a już na pewno nie włażącego do niej z butami… Taki komputerowych do domu, płyty CD do telewizyjnego odtwa‐ jednak widok mnie przywitał. Westchnęłam i pognałam mło‐ rzania, zamiast pójść na zwyczajny popołudniowy spacer z dego do domu po klapki i suche spodnie. Gdy się przebrał, od dzieckiem do parku, bo o dalszej wyprawie to szkoda gadać razu znikł mi z oczu. pomiędzy urlopami. Dwie godziny później, postanowiłam zobaczyć, gdzie się znowu podziewa. Wrzaski dochodziły z rzeczki tym razem. A przecież wiedzę o życiu, dzieci zdobywają przede wszystkim przez aktywne konstruowanie i zdobywanie do‐ Spoglądam, a tu pies sąsiada pływa… Tuż za nim jednak i mój świadczeń. Nauka wypływa z doświadczania rzeczywistości i syn, wraz z dwoma kolegami. Drugi komplet rzeczy mokry – by poznanie miało pełnię wartości, nie może być oderwane od koszulka i czapka z daszkiem się suszą na podwórkowej linie, kontekstu socjalnego – najlepiej bowiem dzieci przyswajają a sąsiadka zaopatrzywszy mą latorośl w kalosze, umożliwiła wiedzę w czasie interaktywnych zabaw i wśród ludzi/grup mu ponowne wejście do wody, jako że dno muliste i klapki już wspierających ten proces. Tyle ile się da, dziecko powinno z prądem popłynęły. przyswajać samodzielnie poprzez obserwację i aktywne Patrzyłam uczestnictwo w procesach poznawczych. Dorośli zaś powinni z radością, jak być pomocni w stwarzaniu warunków do zaistnienia optymal‐ mój syn pluska nych sytuacji w polu doświadczania. Dorośli często nie po‐ się w mętnych strzegają dzieci jako inteligentnych, mocnych, kreatywnych i podeszczowych kompetentnych, usiłując zrobić za nie wszystko co możliwe i po pas głębi‐ uratować je od potencjalnych niebezpieczeństw, choćby zwy‐ nach, wspomi‐ kłego zadrapania na nodze lub co gorsza, zabrudzenia. Ile ra‐ nając jak kilka zy słyszymy „Nie dotykaj tego, bo się ubrudzisz”, „nie właź na miesięcy temu, to drzewo, bo spadniesz”, „nieś ostrożnie, bo polejesz sukien‐ właśnie w tym kę, albo lepiej daj mi to, ja poniosę…” miejscu zoczyWracając do grup rówieśniczych i kontekstu społecznego łam piżmosz‐ i kulturowego dziecięcych działań, warto wspomnieć Vygot‐ czura i bobry, i skiego, który twierdził, że największa wartość zabawy i inte‐ nie żal mi było rakcji z rówieśnikami, leży w tym, że zabawa nakłada pewien tych zrujnowanych dżinsów… Podziwiałam, jak młody bez lę‐ przymus na wolną ekspresję dziecięcej woli, ucząc tym sa‐ ku o to, co na dnie lub w wodzie, po prostu odkrywa swoje mym samoregulacji potrzeb, opanowania reakcji i własnych możliwości i uczy się współzależności zjawisk. Pod prąd nie zachowań w czasie odgrywania zaobserwowanych ról i sym‐ pływał, tylko z prądem, omijając płycizny, badając brzegi ob‐ bolicznych działań, czy też w czasie zmagań z wyzwaniami rośnięte szuwarami, obserwował zachowanie hasającego obok psa, a w pewnym momencie, zapadając się po kostki w na‐ natury czy wymaganiami środowiska zabawy. Tyle teorii, bo najbardziej interesuje mnie, jako praktyka, brzeżnym błocku, wyniósł z rzeczki to cudo: obserwacja dzieci w zabawach środowiskowych i sposób czer‐ pania doświadczeń z absolutnie samoczynnie zaistniałych sy‐ tuacji, które są przyczynkiem do harmonijnego rozwoju. Jestem szczęśliwa, że decyzja o zaadoptowaniu domu na wsi tak pięknie wpisała się w zaspokojenie potrzeb i dziecka i ro‐ dzica. Środowisko naturalne, którego bogactwo jest nieoce‐ nione, oraz zdroworozsądkowe podejście społeczności wiejskiej do naturalnych potrzeb dzieci, jak i nauki płynącej z nałożonych na nie obowiązków rodzinnych i sąsiedzkich, są wspaniałymi partnerami w edukacji dorastającego człowieka.

P I S M O L I T E R A C KO - A R T Y S TY C ZN E


BEZ{KRES} — czerwiec 2020 A.D.

Oto najbieglejsza ściana w zapisie istnienia rzeczywista Jak światłość od słonecznej tysiąckroć jaśniejsza. Nadchodzi w niej czystość- tak można obmyć kosmos, Szedłem śniąc przez Wszechświat, a nie było ścieżki, nie Zadając trud sobie i w przekątnej między głownią a sceną, było drogi. Jakbym w próżni oświetlonej światłem gwiazd, Ujrzeć jakby z odległości rozbłysk między planetami. szedł po niewidzialnej kładce. Liczyłem gwiazdy i układy, Cisza z porcelany i z błysku wytracającego całe światy. swoim patrzeniem oglądałem. Rodziły się jeden z drugiego, Nadchodzi dumnie biel i barwy wszelkie wchłania astralne. trzeci a potem czwarty i tak przez nieskończone cykle naro‐ Teatralny ukłon składa Bóg co we dnie noc i półmrok sprawia śniąc. dzin. Wtedy zrozumiałem, że osiągnięty wszechświat jest tyl‐ ko moim wyobrażeniem o tysiącu obliczach i twarzach z Koniec Sonetu. materii i światła. Unosiłem na dłoni swej otwartej planety i księżyce, gdyż nie posiadały ciężaru ani masy. Kryształy ich były wielobarwne. Światy te zamieszkiwało ptactwo o wiel‐ Zatem idę zgrywać Archanioła Gabriela gdzie indziej, kich skrzydłach i wielkich gniazdach, w których mieściła się mając w sobie i w umyśle swoim rozświetlony sześcian. Źró‐ myśl ludzka niezmierzona i niezgłębiona jak źródło, co wypły‐ dło ustało i nie płynie już z mego serca. Zbudziłem się. Świat nęło nagle z mojego serca. Dostrzegłem, że jest krystalicznie znów taki jak dawniej. Nieskomplikowany i nie będący złożo‐ czyste, a jego wody słodkie i jakby przesycone energią i wła‐ nym. Jednak myśl ludzka jest sześcianem- pomyślałem- i na ściwościami ducha. Pojąłem od razu, że stąpam po wszech‐ palcu wskazującym Bóg Ziemię obraca i kręci jej kształtem świecie, jakbym był na spacerze w jakimś sześcianie- czyli nierównym bo ze skazą garbu. Póki chce, kręcić się będzie Zie‐ bryle nieskończoności o wielu bokach, składającej się z mia. Wielki Kręglarz w sfer kręglarni nim puści ją w pachołki, warstw, których nie ogarnie ludzki rozum. Z płyt energii i ma‐ wszak ot tak jej wypuścić nie może. Oś zachowana więc to i terii zbudowany gmach sześcianu wszechświata. Zrozumia‐ dobrze. Tymczasem kosmiczne sklepienie pełne gwiazd, które łem że teraz mogę wejść w posiadanie żyworodków są sześcianem rozprysłym po wszechświecie. Więc kiedy się cząsteczek energii słonecznej. Szedłem przez morze i ocean w połączą z sobą, podróż moja zakończy się w wymiarze Sonetu. półmroku galaktyk, napotykając nieskończoność i skończo‐ Wtedy delikatnie, obrazy wyobraźni w moim istnieniu, ność wymiarów zależnie od siebie istniejących, jako światło ścierają się z sobą, wtapiają się w siebie i jakby to były mona‐ bez ciężaru, lecz za to mających niezmierzoną prędkość, pę‐ dy, pragnące, czujące, myślące. Tak bowiem myśl ludzka jest dzących przez światło i poza jego nadświetlną energię wycho‐ wielką, a wielkości swej wykorzystać nie chce, czy nie może?! dzącch z głębi wszechświata. Zrozumiałem wtedy, że światło Stałem długo patrząc na strukturę sześcianu, mogłem jest zbyt silne, żebym nie uronił łzy? To niemożliwe. Taka ja‐ widzieć całe światy, a przecież mnie tam nie było, ani mate‐ sność nagle przyodziała moje ciało i duszę, kiedy z serca pły‐ rialnie, ani fizycznie. Byłem tylko w wyobraźni Wielkiego Sze‐ nął strumień lekki. Było to źródło życia tryskające wokół tego, ścianu. Wielkiego Twórcy idei i formy. Wielkiego Twórcy co widziałem i w czym miałem wielki udział; czyli w stawaniu się jednością w potencjale substancjatu i substancji z materii i przeznaczenia i miłości. Gwiazd stroiciela, które wygrywają nie- materii. Coś podpowiadało mi cicho i dyskretnie; masz kosmiczną pieśń stworzenia i stwarzania siebie od początku. tego nie rozumieć. Sen był na tyle rzeczywisty i dotykalny, że Zbudzony, przetarłem oczy i rzekłem; wszak obraz ważniejszy uznałem, iż znalazłem się we wnętrzu sześcianu, którego for‐ niż artysta. Podziwiane przez wieki jest dzieło życia. Bóg mę i treść zapisałem w następujący sposób wierszem- sone‐ dzieła sztuki onego nie porzucił. Wyciągnąłem rękę przed sie‐ bie. Na mojej dłoni kręciła się Ziemia. Ogromna kula do krę‐ tem. Brzmiał jak następuje; gli. Ogromny sześcian w jej okręgu zawarty, bowiem dokoła punkciki gwiazd wskazując drogę, dawały w zamian namiast‐ kę schronienia. Czym jest Człowieczeństwo? To sekret istnie‐ nia. Czym jest istnienie? To sekret Człowieczeństwa. Tak Czyli sześcian ogromny, mieszczący treść i pewną część świata złożonego pomyślałem i budząc się, nasłuchiwałem budowli Wszech‐ z formy bez formy w niewielkiej materii, ale złożonej z substancjatu o świata. Sześcian jego niczym ziarnko piasku, lub ziarnko nieskończonej liczbie treści i rodzaju, jako, że treść w niewielkim a skon‐ pszenicy. Maleńkie, pomieszczone jak kropla rosy na dłoni ko‐ densowanym w sześcianie stylu foremnym układzie może być interpreto‐ wana w nieskończoną liczbę Pi ; goś, kto zrozumiał że będzie samotny na zawsze. Kogoś, kto pojął, że jest przeźroczysty jak kropla. Niezdolny by wrócić, niezdolny by odejść i uporządkować swoje sprawy. Zostawić Krąży nad ciszą okrzyk ciemności z głębi świata, parę słów. Po czym w sześcianie jego umysłu, przy akompa‐ Wydobywając się z wnętrza duszy i materii myślą niamencie muzyki sfer, usłyszy NUMINOSUM otwarte na po‐ Krzyczy: nie-myśl, lecz nie słucha nikt tego wszakże chłanianie energii niczym olbrzymie monstrum lekkie od światła. Albo trzymający się kurczowo życia i nadziei, który Wielki Wybuch miał odwrócić uwagę ludzkości. nie myślał to rozglądał się po przestrzeni gorącej od światło‐ Więc co jest dalej? Za ścianą z materii- ściana z materii. ści, od ciepłoty słów jak coś okrągłego; kula, skupienie. Pomy‐ Olbrzymie skrzypnięcie drzwi i oto wielki krok w kierunku życia.

PUBLICYSTYKA

Powiastka o krysztale i źródle

strona: 60

Sonet

P I S M O L I T E R A C KO - A R T Y S TY C ZN E


BEZ{KRES} — czerwiec 2020 A.D.

ślałem; to pewnie pułapka. To przynęta na myśli. To złowiona ryba w sieci przebudzenia. Przebudziłem się. Otworzyłem oczy, po czym napisałem słowa na kartce nieco przybrudzonej nocą i ciemnością; Pierwsze myśli;

***

rzuciłem w lustro kamyk.. Drugie myśli;

SONET UPODLONEGO. YPSYLON. Wykuwałem słowo swoje- swój logos. Pomnik wzniosłem mego życia wyniosły. Bóg mój mieszka w krainach tego czasu. Mój czas zatem wyprzedzam - Dziękuję Laurom. Poświęcone ofiarom tego świata moje wiersze, Jak żywe choinki, jak osądy. jak prądy na mnie Sunące przez wersetu wymyślony heksametr. I za to tak zniszczony jestem jako papier i pióro. Stałem się symbolem symboliki - erą czasu i wieku. Moją duszę zastąpić by trzeba kawałkiem księgi. Wierny jestem Bogu- memu wizji Logosowi. I za to jestem niszczon- żem stręczyciel ciała. Widzę jak moje życie upomina się o okruchy ciała. Krzywdzące mnie opinie wewnątrz ciszy i światła.

wiedz że moje śniegi nie lubiące topnieć pragną związku z płomieniem duszy policz miejsca zamknięte policz miejsca zdobyte zdobyte miasta ścieżki ulice pokarm z przedistnienia snu

23.12 .2019 Przed Wigilią.

Pisomania Pisz. Po prostu pisz. Pisz zawsze i wszędzie. Pisz zawsze. Pisz o poranku. Pisz wieczorami. Pisz za dnia. Pisz nocami. Pisz, kiedy tylko się da. Pisz nawet jeśli się nie da. Korzystaj z każdej okazji, aby pisać. Nie poddawaj się. Nie wycofuj. Nie rezygnuj. Pisz. Koncentruj się na pisaniu. Uczyń z pisania swoje powołanie. Dąż do pisania. Szukaj sposobności, aby za‐ cząć pisać. I pisz. Pisz. Pisz. Przeznaczaj każdą chwilę na pi‐ sanie.

Podnoszę słowo 2010-06-29 Poznań

na obłokach dźwięku poznasz jego słodycz płynącą wprost do serca wystarczy że zamkniesz oczy otwierając przy tem wnętrze wypowiem na głos poruszając twe usta wybrzmi ono w tobie rozpoznasz podnoszę słowo nie dla siebie

P I S M O L I T E R A C KO - A R T Y S TY C ZN E

strona: 61

Pisz o wszystkim. Pisz o czymkolwiek. Pisz o tym, co cię spotyka. Pisz o tym, co widzisz. Pisz o tym, czego doświad‐ czasz. Pisz o tym, co cię raduje. Pisz o tym, co cię smuci. Pisz o tym, co widzisz. Co dzieje się dookoła. Pisz o tym, co mijasz. Pisz o tęsknotach. Pisz o pragnieniach. Pisz o potrzebach. Pisz. Po prostu pisz. Wszystko może być okazją. Wszystko może być pretekstem. Wszystko jest sposobnością. Wszystko jest wyzwaniem. Wszystko może być zaczynem. Wszystko może być źródłem. Pisz o wszystkim.

Napisałem dnia 27.12.2019.

PUBLICYSTYKA

bałem się nie wiem całowałem mrok Jak cisza stuletniego- tysiącletniego Dębu


BEZ{KRES} — czerwiec 2020 A.D.

to i tak przyda ci się doświadczenie nabyte w trakcie tych ćwi‐ czeń.

podnoszę je tobie nie zwlekaj więc odkryj barwę jego i moc wypowiedz wiersz

Gotów

Bądź gotów. Zawsze bądź gotów. Zawsze bądź przygoto‐ wany na to, aby pisać. Szczęście sprzyja przygotowanym. Po‐ ezja sprzyja gotowym. Wiersze przychodzą do tych, którzy ich oczekują. Patrz na świat jako na źródło swoich wierszy. Jeśli Szukaj. Szukaj tematów. Szukaj tego, o czym chcesz pi‐ nie możesz zapisać wiersza, zapisz chociaż pomysł na wiersz, sać. Szukaj swojej niszy poetyckiej. Spróbuj pisać o różnych zapisz inspiracje do wiersza, zanotuj chociaż kilka słów. Może rzeczach. Dzięki temu dowiesz się, o czym chcesz, o czym uda ci się wrócić do tego później. Szukaj inspiracji. Wszędzie i możesz, o czym potrafisz pisać. Zmierz się z różnymi temata‐ we wszystkim. Staraj się wszystko zamienić na wiersz. W każ‐ mi. Zmierz się z różnymi wyzwaniami. Spróbuj. Postaraj się. dym momencie trenuj swoje poetyckie zdolności. W każdym Zaryzykuj. A jeśli ci nie wyjdzie, jeśli sobie nie poradzisz, jeśli momencie trenuj swą poetycką wrażliwość. Będąc zawsze go‐ to jeszcze nie teraz, spróbuj za jakiś czas. Powróć do tego. towym zwiększasz swe szanse na napisanie wspaniałego Spróbuj ponownie. Może wtedy nie byłeś jeszcze gotów. Może wiersza. wówczas było to dla ciebie zbyt dużym wyzwaniem. Gdy po‐ Przystosuj swe najbliższe otoczenie tak, by by sprzyjało wrócisz za jakiś czas, będziesz bogatszy o nowe doświadcze‐ pisaniu. By cię do poezji inspirowało. By ci ułatwiało pisanie. nia. I nie przejmuj się, jeśli i tym razem nic z tego nie wyjdzie. Otocz się poezją. Otocz się inspiracją. Bądź gotów na wyzwa‐ Ani za kolejnym. nia. Bądź gotów reagować na zmiany twojego otoczenia i za‐ W poszukiwaniach chodzi o określenie granic. O określe‐ pisuj to w swoich wierszach. Planuj swój dzień tak, by mieć nie jaką poezję jesteś w stanie tworzyć. Jaka poezja cię intere‐ czas dla poezji. Planuj swój dzień tak, by znajdować czas na suje. Jaka poezja jest bliska twemu sercu. Na jakie tematy pisanie. Nawet jeśli niczego w tym czasie nie napiszesz, nie chcesz pisać i jakimi środkami się przy tym posługiwać. Tylko rezygnuj z tego czasu. Bąd temu czasowi wierny. Bądź wierny w ten sposób dowiesz się, o czym chcesz pisać. Tylko w ten swojemu postanowieniu. Bądź wierny swojej poezji. Bąd sposób dowiesz się, o czym możesz, o czym potrafisz pisać. wierny swoim wierszom. Wcześniej czy później twoje oczeki‐ Do tych prób warto powracać od czasu do czasu. Nasze życie wanie zwróci ci się z nawiązką. Wcześniej czy później twoja jest dynamiczne. Wciąż się zmieniamy. Zmienia się nasze wi‐ gotowość zaowocuje. Wtedy bez znaczenia będzie każdy dzenie świata. Zmienia się też obszar tego, o czym dajesz radę dzień, w którym czekałeś na wiersz, a ten nie chciał do ciebie w swoich wierszach mówić. Wciąż się próbuj. Wciąż się przyjść. sprawdzaj. Wciąż się testuj. Wciąż stawiaj sobie nowe wyzwa‐ Jeśli jednak nie będziesz gotów, umknie ci wiele okazji, nia. których nawet nie dostrzeżesz. Których nawet nie zauważysz. Podobnie ma się rzecz z technikami pisania oraz gatun‐ Na które nie będziesz przygotowany. Stracisz wiele okazji na kami poetyckimi. Szukaj własnej drogi. A gdy ją znajdziesz, napisanie wiersza. Stracisz okazję na pisanie. Jeśli nie idzie ci pogłębiaj jej znajomość. Ale i sprawdzaj różne ścieżki pobocz‐ pisanie nowych wierszy, pracuj nad już istniejącymi. Popra‐ ne. Sprawdzaj się na wielu płaszczyznach. Staraj się posze‐ wiaj je. Przerabiaj. Udoskonalaj. Czytaj na głos. Albo czytaj po‐ rzać swoje możliwości. Ćwicz się w różnych formach. Nawet ezję innych poetów. Delektuj się nią. Zaznajamiaj. Analizuj. jeśli nigdy nie będziesz dobry w pisaniu dajmy na to sonetów, Wchłaniaj. Inspiruj się nią.

PUBLICYSTYKA

Szukaj

Małgorzata Fabrycy senryu

strona: 62

wszechobecny lęk umysłów i oddechów przejętych sobą

powietrze naszło jakąś dziwną i ledwie wyczuwalną mgłą

niedostrzegalnie przepełnił się zmierzch zmysłów i marzeń ludzkich

dawniej bezbrzeżny, dziś opustoszały świat odszedł w milczeniu

a chwilę temu było jeszcze normalnie wtem nadszedł ten czas

P I S M O L I T E R A C KO - A R T Y S TY C ZN E


Zapowiedź wydawnicza Z ogromną radością prezentuję państwu naszą najnowsza pozycję w Bibliotece Literackiej Bezkresu. Publikacja będzie dostepna w sprzedaży pod koniec czerwca b.r.

Almanach Poezji Niezłomnej ISBN: 978-83-956281-1-5 Cena: 20 PLN

Wiersze poświęcone pamięci Żołnierzy Wyklętych - poezja patriotyczna.

Leszek Lisiecki epizod z tomu "Wyniesiona ponad trawy"

wracasz do domu w przyciasnym od trosk kapeluszu z gęstą woalką myśli spraw niezałatwionych stajesz w progu i pozwalasz dziecięcym dłoniom zamienić uwierające nakrycie na wianek uśmiechów twoje oczy nagle wilgotnieją

P I S M O L I T E R A C KO - A R T Y S TY C ZN E


"Bezkres" aktualny numer

"Bezkres" WWW

"Bezkres" FB: strona pisma

"Bezkres" FB: red. naczelny

"Bezkres" Redakcja pisma

"Bezkres" Info dla Autorów

"Bezkres" wsparcie finansowe

"Bezkres" czytelnia pisma

Leszek Lisiecki Tuż obok zaczarowana wśród gołębi szczelnie owinięta szumem skrzydeł rozdaje wszystkie kawałki chleba z dziecięca beztroską nieświadoma miłosierdzia matka niewidoczna ale tuż obok gotowa do interwencji z niepokojem obserwuje jak dalece ostre dzioby zagrażają drobnym rączkom dwa stany skupienia

Zostań naszym patronem — wspieraj Bezkres p a t r o n i t e . p l / b e z k r e s - p i s m o

BEZ{KRES }

P ISMO LI TERACKO -AR T YS T YCZNE Wydawca:

Adam Gabriel Grzelązka Wydawnictwo DOBROTA 62-510 Konin Stroma 3

Drukarnia:

Perfekt Gaul i Wspólnicy sp.j ul. Skórzewska 63 60-185 Skórzewo

Adres redakcji:

61-064 Poznań Żelazna 18B/13

Redaktor naczelny:

Adam Gabriel Grzelązka

Zespół redakcyjny:

Nakład: 50 egz.

Beata Śliwka Izabela Bazydło Izabela Kasprowicz-Żmuda Katarzyna Dominik Mariusz Żmuda Przemysław Zarychta Radosław Marcin Bartz

DTP:

AGG

Grafika:

www.vecteezy.com

E-Mail Redakcji:

redakcja@bezkres-pismo.pl

e-ISSN 2685-038x ISSN 2685-0381

SKLEP: WWW: FB:

tiny.pl/t495d bezkres-pismo.pl tiny.pl/tj8wc

Redakcja przyjmuje materiały do publikacji w plikach tekstowych: PDF, RTF, DOC, DOCX oraz ODT i TXT. Przyjmujemy materiały wyłacznie w postaci elektronicznej. Prace graficzne w plikach JPEG i PNG (grafiki muszą być przekonwertowane do odcieni szarości). Przesłanie pracy na adres redakcyjny BEZKRES.PISMO@GMAIL.COM oznacza, że jesteś autorem nadesłanej pracy oraz wyrażasz zgodę na jej nieodpłatną publikację w naszym piśmie oraz dziełach pochodnych w formie elektronicznej i drukowanej. Zastrzegamy sobie prawo redagowania i skracania oraz adjustacji literackiej nadsyłanych materiałów. Autorzy prac publikowanych zostaną o tym fakcie poinformowani drogą mailową.

Poglądy i opinie autorów drukowanych prac nie muszą odzwierciedlać punktu widzenia redakcji. Przyjmujemy do druku: * opowiadania, nowele * poezję (wiersze, poematy, fraszki) * aforyzmy * publicystykę (eseje, felietony itd.) * prace graficzne (rysunki, komiksy) - czarnobiałe. * recenzje, polemiki * fragmenty powieści i dramatów Nadesłane prace literackie powinny być pisane poprawną polszczyzną oraz wolne od błędów ortograficznych i interpunkcyjnych. Istnieje możliwość wydania własnej książki, plakatu czy arkusza poetyckiego w ramach Biblioteki Bezkresu zainteresowanych prosimy o kontakt mailowy z redakcją.

Stali współpracownicy:

Agnieška Masalytė Bożena Helena Mazur-Nowak Grażyna Werner Izabella Teresa Kostka Małgorzata Fabrycy Olga Lalić-Krowicka

Rysownik: Zdjęcia: Okładka:

Maciej Marian Jedliński Leszek Lisiecki Zofia Meler

© Copyright by BEZKRES - 2020 A.D.— Wszelkie prawa zastrzeżone


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.