Bezkres nr 5 - 5/2019

Page 1

BEZ{

}

KRES

GRUDZIEŃ

2019 A.D.

(druk) ISSN 2658-0381 e-ISSN 2658-039X

cena wydania papierowego

20 PLN (5% VAT)

Rys. Zofia Meler

NR 5 (5)

ROK I


BEZ{KRES}

NR 5 - GRUDZIEŃ 2019 A.D.

strona: 2

Drodzy Przyjaciele BEZKRESU Zwracam sie do Was z gorącą prośbą. Dzięki Waszym zachętom, Waszemu wsparciu, Waszym tekstom i Waszym uwagom udało nam się wydać już piec numerów naszego pisma. Chcielibyśmy to dzieło kontynuować. Nie da sie jednak drukować go bez Waszego wsparcia finansowego. Pokornie proszę o pomoc w zebraniu funduszy na druk numeru styczniowego. Liczy sie każda złotówka. Każda wpłata.

zrzutka.pl/c3c6vg

Redaktor naczelny - Adam Grzelązka

P ISMO LI TERACKO - AR TYSTYC ZNE


BEZ{KRES}

NR 5 - GRUDZIEŃ 2019 A.D.

W numerze: POEZJA Robert Ratajczak Mgła: 2 Deszczowe pożegnanie: 2 Anna Marszewska Miniatury adwentowe: 4 Gaudete: 4 Dorota Urbańska Bezdomny Anioł: 4 Poza wzrokiem: 4 Arkadiusz Kasperczyk manifest: 5 jarystom: 5 Emilia Pilarska-Ciesielska Jabłko: 5 Nadzieja: 5 Basia Hajna Pojednania cud...: 6 Nadziei dni...: 6 wigilijny czas: 6 Hanna Krugiełka Adwent: 7 *** (Ptaki utonęły...): 7 Łza: 7 Maksymilian Tchoń *** (tęsknię za domem...): 7 Nieładnie: 7 Jadwiga Świerczek Pastorałka dla tych, co są daleko: 8 Z pośpiechem: 8 Wigilijna noc - pastorałka: 8 Alex Slawiński Stojąc w drzwiach do lasu: 9 Na moorningu: 9 Pod tarczą liścia: 9 Czekajac na nadejście: 9 Tylko maszyny będą pamiętać: 9 Izabella Teresa Kostka Tryptyk Bożonarodzeniowy: 10 Jolanta Szkudlarek Biografii szkic: 11 Ciche szepty: 11 Poetyckie natchnienie: 11 Małgorzata Micherda *** (ktoś mi znienacka...): 12 *** (najpiekniejszą z choinek...): 12 scenografia: 12 Maria Kwater Wielka Miłość: 12 Refleksja wigilijna: 12 Potrzeba miłości: 12 Maria Cenar Czas oczekiwania: 13 *** (Rozszumiały się...): 13 Karolina Krasny O nas: 13 O jedności: 13 Popołudnie: 13 Anna Maria Mickiewicz Wigilijna noc bez końca: 14

Mgła

Wigilijnie...: 14 Rafał Gawron Białe mięso: 14 Ewa Klobuch Lekcja pokazowa: 14 Julianna Wojtkowiak Nie chcę: 14 Henryk Jan Bator Myśl o poranku: 15 Drzewa: 15 Małgorzata Fabrycy *** (Z ukosa...): 16 *** (Wściekłość nadchodzi...): 16 Jurek Juchniewicz Mikołaje: 16 Marcin Lenartowicz Kto wie?: 16 Shurouk Hammond Znikam: 16 Stanę się noca: 16 Świat płonie: 17 Janusz Muzyczyszyn Pustka: 18 Stary Rok: 18 Iza Smolarek Tatoo: 19 Ü: 19 Wybory: 19 Ruch: 19 *** (jesień a ja tak...): 19 Kasia Dominik Wigilijna noc: 20 Pośród ciszy: 20 Opłatek: 20 Agnus Dei: 20 Grażyna Werner Wtedy: 21 Zwątpienie: 21 Poznawanie Perugii: 21 Wolność: 21 Dwa smoki: 21 Przezimować: 21 Beata Śliwka Milczenie: 22 Ptak: 22 Dłonie: 22 Wstążka: 22 Baw się: 22 Usta: 22 Eliza Segiet Wędrowiec: 23 Odświętny stół: 23 Mariola Kokowska Umiłowanie: 23 Adam Nowaczuk Z otchłani: 24 Drzewo życia: 24 Znamię Kaina: 24 Krzysztof Nowaczuk Kram matczynego serca:24

Robert Ratajczak

Adam Żemojtel *** (na sex...): 58 *** (Anioły córeczko...): 59 *** (przez łzy...): 60 *** (tylko smak...): 61 *** (znów cieniem...): 61

REALIZM TERMINALNY Giuseppe Langella Ludzie i przeznaczenie: 32 C-optymiści: 32 Dojeżdżający do pracy: 33

PROZA Rafał Sulikowski Miasta, tory, sny...: 12

WYWIAD Adam Gabriel Grzelązka Wywiad z Adamem Żemojtelem: 58

ESEJE Adam Gabriel Grzelązka Perypateja wiersza: 56

RECENZJA Izabela Zubko Jarosław Dłużniak: Światy równoległe: 49 Krzysztof Zdunek: Jaskółki z papieru: 50

INNE Marta Ojdana Adwent - cisza narodzin: 34 Mariusz Żmuda Adwent - nauka oczekiwania: 35 Aleksandra Anioł Rozgardiasz: 46 Ewa Weremko Czy Adwent dzisiaj coś znaczy?: 47 Izabela Kasprowicz-Żmuda Zawsze wtedy jest Boże Narodzenie: 51 Izabella Teresa Kostka Urszula Joanna Wintrowicz: 42 Tadeusz Maslyk: 44 Kasia Dominik Wdzięczność:62

P OW I E Ś Ć Anna Canić Sofia i Kasjusz (fragm. II): 36 Przemysław Zarychta Michalski cz. II: 40 Monika Knapczyk Córka Słońca fragm. II: 42 Marguerite Swirczewska Emigrantka: 44

Deszczowe pożegnanie Gdy odejdę zbyt wcześnie pożegnam was pierwszy zejdę deszczem i zapukam kroplą do waszych okien byście usłyszeli jak zagram deszczową melodią wiersz ostatni na parapetach waszego domu wybrzmi deszczowe pożegnanie a wy zapalicie światełko szklistych łez nostalgii oka

P ISMO LI TERACKO - AR TYSTYC ZNE

strona: 3

Bóg rozlał mleko po czarnej nocy zatrzęsła mu się ręką gdy wziął odcinek gazety z informacją co na świecie się działo podczas gdy on słuchał modlitw nostalgicznych cieni bezsennych zabielił dzień mgłą bezsilności

Pierwsza gwiazdka: 24 Droga do wieczności: 48 Życie: 49 Andrzej Pajdowski mózg Einsteina: 25 już nie człowiek: 25 zmyślony: 25 Przemysław Zarychta Pierwsza gwiazdka: 26 Ziarenko: 26 Lampion: 26 Bożena Helena Mazur-Nowak Tryptyk żałobny: 26-27 Michał Matejczuk Na końcu języka: 28 Za nic: 28 Single: 28 Henryka Ziaja Święta: 28 Wigilia: 28 Konrad Stawiarski Centaur: 29 Świeca i lampa. Elegia: 29 Seweryn Topczewski Domie Chleba nie jesteś gotowy: 30 Nadejście: 30 Ewa Wierzbinska-Kloska Jest taka noc: 30 w grudniową noc: 30 Anna Wrocławska Cisza narodzin: 31 Szczypta miłosnej nadziei: 31 Adwent: 31 Agnieška Masalytė Na sznurku: 31 Cisza: 31 Czas: 31 Randka z Wilnem: 31 Ewa Weremko Biała koszula: 34 Smutek: 34 Denisa Miljković-Lewandowska Oczekiwanie: 41 Bartosz Bukatko Zabójcza cisza: 46 Iwona Anna Dylewicz Wigilia: 50 Urszula Joanna Wintrowicz Pocałuj klamkę z drugiej strony: 53 Wiersz na literę C: 53 Pomylony Adres: 53 Izabela Zubko Świąteczny prezent: 54 Grudniowy wieczór: 54 Tadeusz Maslyk Że jesteś: 55 On ma: 55 O takie słowo: 55 Adam Gabriel Grzelązka Wiersze moje


BEZ{KRES}

NR 5 - GRUDZIEŃ 2019 A.D.

Anna Marszewska

Dorota Urbańska

Miniatury adwentowe ***

Siedzi anioł bezdomny Na skrzyżowaniu ulic Brudny, obdarty i śpiący Z głodu wręcz nieprzytomny.

w miłości oczekiwaniu umieram życiem wiecznym

*** pod baldachimem nieba na płomieniach świec wspartym Twoje gniazdo – nadzieja w ciszy zrodzonej miłości

***

POEZJA

stoję pod kołami Wielkiego Wozu kierunku wypatruję drogi szukam w Twoich narodzinach

Obok na kocu w kratkę Pies z przetrąconą łapą Sierść ma grubą i lśniącą Na czole śmieszną łatkę.

Teraz sobie wędrują społem Pies kulawy i żebrak-włóczęga Nic nie mając oprócz miłości Można zostać czyimś aniołem.

w Domu Chleba nasycę się Tobą i aż po wieczność nie poczuję głodu

12.05.2016

Poza wzrokiem

Gaudete Wyjęłam ręce z kieszeni w otwartych drzwiach ustawiając pochodnię świec oświetliłam drogę. W oczekiwaniu omiotłam pajęczyny duszy i nie śpię. Wciąż dolewam nadzieję miłością Dziewicy, by nie zgasiła ciemnością sumienia w dzień Narodzin Słońca. strona: 4

Nie widać skrzydeł ukrytych Łachmany zakryły je skrzętnie Drwiny znosi spokojnie Myśli o latach przeżytych.

Czuwa wiernie nad swoim panem Wszak to jemu zawdzięcza życie On go znalazł, opatrzył, nakarmił Gdy umierał pod blokiem nad ranem.

***

Wiara wchodzi w myśli i słowa tęsknotą za stałym lądem.

Bezdomny Anioł

Chciałabym Ci podarować Wielki rzeczy w małym pudle Pajęczynę utkać z mgiełek Dzień codzienny zaczarować. Wszystkie małe, cudne chwile Dostrzec sercem i zatrzymać Karmić nimi dni pochmurne I podziwiać jak motyle. Piękno małą jest kruszyną Niewidzialną i ulotną Zamknij oczy, otwórz zmysły Szybciej, szybciej… bo przeminą. Buchholz 26.10.2015

P ISMO LI TERACKO - AR TYSTYC ZNE


BEZ{KRES}

NR 5 - GRUDZIEŃ 2019 A.D.

Arkadiusz Kasperczyk

Emilia Pilarska-Ciesielska

manifest

Jabłko

za miłość na krucjaty pójdę i czułości się nie wyzbędę jak człowieczeństwa bo człowiekiem jestem

gdyby tylko móc zobaczyć owoc zanim narodzi się na gałęzi przeznaczenia

by się to zmieniło może muszą minąć wieki może nawet miną życia umrą gwiazdy i na nowo się narodzą cały wszechświat zgaśnie by kolejny zapłonął może cały, calusieńki czas zatoczy koło aż w końcu koniec końców zwiąże koniec z końcem i może dopiero wtedy zapomnę kim jestem i do czego dążę

gdyby tylko móc wziąć owoc do ręki zanim inny odkryje jego smak i zapach zastanawiam się czasem czym miał się stać jakim oczekiwaniom sprostać gdyby tylko móc spróbować owocu rozlać go po zmysłach zanim… 03.11.2019 r.

POEZJA

jarystom

zastanawiam się czasem na jakim doświadczeniu powstał jakim celem wypełniona jego wola

Nadzieja

to w co raz życie wpełznie jest nieprzerwanie piękne lecz gdy żyć przestaje gnije lub szpetnieje

nadzieja wypełnia przepaście ciała fizycznego niepokojem i podekscytowaniem dreszcze przeszywają zamyślenie niespiesznie i z pokorą

jak piękne mogłyby być rzeczy z natury martwe gdyby ożyły

głowa usłyszała już wiele legend warkoczy chaosu z niebem i ziemią nadal niedowierza jednak uszom zakrytym pierwszymi słowami

jak prawdziwie piękne jest to co nieśmiertelne

idziemy we wskazanym kierunku posłusznym wyobraźni a może odwrotnie spoglądamy z nadzieją kroczymy z nadzieją czekamy nigdy nie oczekujemy z nadzieją

P ISMO LI TERACKO - AR TYSTYC ZNE

strona: 5

31.10.2019 r.


BEZ{KRES}

NR 5 - GRUDZIEŃ 2019 A.D.

Basia Hajna Nadziei dni...

POEZJA

Pojednania cud... Noce grudniowe woal wydłużają i trwają w ciszy – w rozpamiętywaniu... Gwiazdy na niebie srebrzystością grają w oczekiwaniu...

Zmierzch uroczyście zapada nad światem i pierwszą gwiazdę zapala na niebie, w tę noc jedyną bądźmy jak brat z bratem szanując siebie

Słońce wędrówkę skróciło i czeka, kiedy powróci czasu rozzłacanie. A my w cichości w sercach rozpalamy miłość do Pana.

...bo jest taki dzień, co radość nam niesie w szaleńczym biegu zwolnić nakazuje niech w każdym sercu moc miłości wzniesie zgoda panuje

Na adwentowym wieńcu cztery świece, w zieleń gałązek nadzieję wplata lud. Światło zapłonie i ziści się w świecie pojednania cud...

Niechaj wciąż płonie gwiazda betlejemska a w ciszy radość niechaj króluje wnet wytchnieniem miłość od Pana nieziemska – Bóg rodzi się

Czekamy Ciebie ukochane Dziecię, wśród barw fioletu czas modlitwy wzrusza. Bóg miłosierny przez Świętą Maryję zsyła Chrystusa.

...i jest taka noc, gdy serce skruszone w pokorze stanie przed Panem roniąc łzy pojednaniem i uczuciem wskrzeszone to nadziei dni

Najjaśniejsza z gwiazd wnet blaskiem złocistym radość obwieści, Bóg winy przemoże i powitamy naszym sercem czystym Dzieciątko Boże... I jest taka noc, która wszystkich wzrusza, skruszone serca zamieniają się w pył... Lecz miłość w blaskach wnet przyjmuje dusza – w oczach srebrne mgły....

wigilijny czas *** Słońce zachodzi, na niebie pierwsza gwiazda przebóstwiona noc czas białego opłatka szeptów i próśb i życzeń...

*** Magia Wigilii blask choinkowych świateł w bieli obrusa w śpiewie kolęd brak głosów... patrzę na puste krzesła...

strona: 6

*** Pasmo radości i modlitewna cisza Miłość i Pokój cud narodzin Jezusa słowo ciałem się stało... P ISMO LI TERACKO - AR TYSTYC ZNE


BEZ{KRES}

NR 5 - GRUDZIEŃ 2019 A.D.

Hanna Krugiełka

Maksymilian Tchoń

Adwent

***

Zrezygnowałam z hucznych zabaw, prostych przyjemności ulubionego jedzenia. Codzienne roraty potęgują ekscytację radosnego oczekiwania. Wciąż grzeszę, lecz wytrwale czekam na zbawienie.

***

tęsknię za dniem, który nie zachodzi za nocą, która wstrząsa światem za pocałunkiem, który jest czystym teatrem daj mi swój śmiech żelazny i śmiech z ołowiu. to co nas różni nabiera koloru wedle portów, który w świat wyprawia – to że spotykamy się za dnia, a ja wolałbym nocą bo teraz zima i dłużej mogę wstrząsać zamorskimi krajami wzruszać do głębi słońce, na którym stoję i choć ono parzy, to to jest pewność

Ptaki utonęły w otchłani snu, uliczny gwar przykryła gwiazda.

Nie ładnie

SPROSTOWANIE: w listopadowym numerze Bezkresu (4/2019) opublikowaliśmy wiersz ŁZA pani Hanny Krugiełki z pominięciem ostatniej linijki tegoż utworu. Pragnąc naprawić nasze przeoczenie przytaczamy ów wiersz ponownie, już w pełnym jego brzmieniu. Za błędne przytoczenie utworu szanowną Poetkę pokornie przepraszam - Adam Grzelązka (Redaktor Naczelny)

Łza

twoje ręce wokół moich bioder – twoja twarz na mojej piersi, oczy szeroko zamknięte a życie to tylko tkanina przyzwyczajeń odmieniana marka - czekam aby wrócić wracam z pracy życia do odpoczynku życia czysty jak materiał najwyższej jakości odsłonięty rąbek z wolą przełożonego z wolą od lat umowy zlecenia pruje się jakaś nitka z masztu i przebarwia co, co będzie kiedy ręce odpadną od wierszy? co prał wszelkie skłonności

P ISMO LI TERACKO - AR TYSTYC ZNE

strona: 7

Wszystkie swoje smutki zamieniła w perłową łzę, która wpadła do jego porannej kawy. Kiedy upił pierwszy łyk jej twarz uspokoiła się i odmłodniała, po ostatnim łyku zatrzasnął drzwi wspólnego życia, zostawiając ją z szeroko jak znak zapytania otwartymi ustami.

słowo jak część garderoby - poetycka moda na wybiegu talentów dobierana wedle życzeń i skłonności

POEZJA

Pierwszy płacz przyszłego Zbawiciela – obietnicą odpuszczenia grzechów wszechświata.


BEZ{KRES}

NR 5 - GRUDZIEŃ 2019 A.D.

Jadwiga Świerczek

POEZJA

Pastorałka dla tych, co są daleko! Tyle myśli przed Świętami, tyle rzeczy do zrobienia Każdy w głowie swej układa plan Bożego Narodzenia Bóg się rodzi, Dziecię małe Radość wielką w sercach budzi Czas to piękny, czas jedyny Pojednania pośród ludzi Przyjdź mały Jezusie, pusty żłóbek czeka! Tak ubogo się narodzi Zbawiciel człowieka! Nie płacz mały Jezu, płakać nie potrzeba! Daj nam z Twoim przyjściem, chociaż skrawek nieba! Zima przyszła cała w śniegu, mróz rzeźbami zdobi szyby Pod choinką stos prezentów, kuszą ciasta, pachną grzyby Niecierpliwie patrzysz w niebo, blasku pierwszej gwiazdy szukasz Wolne miejsce godnie czeka, gdyby ktoś do drzwi zapukał Każdy dom w jasności tonie, ma wszystkiego pod dostatkiem Siądźmy razem już przy stole, by podzielić się opłatkiem Życzmy sobie zdrowia, dobrych słów i myśli Tym zaś, co daleko, ciepły uśmiech wyślij! Niech będzie on znakiem, że ktoś wciąż pamięta. W te pełne miłości, najpiękniejsze Święta.

Wigilijna noc - pastorałka Z pośpiechem

strona: 8

Idę z pośpiechem, z wesołą nowiną Do ciebie Przyjacielu. By ci powiedzieć, co się przed laty Zdarzyło w Izraelu. W miasteczku Betlejem przed wiekami Słowo stało się Ciałem. Król ludzkich serc, przyszedł na świat Jako Dzieciątko małe. Czy moje serce jest już gotowe Na Twoje przyjście Panie? I jakie było, moje w tym roku To adwentowe czuwanie? Czy moje serce się poruszy Na słowa Maryi pozdrowienia? Czy Twoje przyjście, Jezu na świat Cokolwiek jeszcze w mym życiu zmienia?

Czwarta świeca adwentowa powoli dogasa. Żłóbek chociaż jeszcze pusty do siebie zaprasza. Do stajenki przybieżeli pasterze z daleka. Anioł przyniósł im nowinę, że Bóg na nich czeka. Do Jezusa podążają, mędrcy: Trzej Królowie. Będą wracać inną drogą, Herod się nie dowie. O Dziecięciu - Synu Boga, które z zimna kwili. Gwiazda będzie ich prowadzić, aby nie zbłądzili. Ref. Już jest blisko, coraz bliżej wigilijny czas. Bóg się rodzi w lichej stajni, by wyzwolić nas. Już niedługo mały Jezus okaże swą moc. W cichą, świętą, pełną cudów Wigilijną Noc. Matka tuli swego Syna, Józef ich oboje chroni. Chociaż Bogiem Jezus jest, potrzebuje jego dłoni. Wół i osioł swym oddechem Dziecię ogrzewają. Dziś zwierzęta ludzkim głosem do nas przemawiają. Pójdę i ja do stajenki, z wielką wiarą i radością Wezmę Cię Dziecię w ramiona, ze wzruszeniem i miłością. Wezmę Cię do mego domu, abyś dłużej nie płakało. I opowiem wszystkim wokół, co w Betlejem dziś się stało. Co w Betlejem dziś się stało!

P ISMO LI TERACKO - AR TYSTYC ZNE


BEZ{KRES}

NR 5 - GRUDZIEŃ 2019 A.D.

Alex Slawiński Stojąc w drzwiach do lasu Czekając na nadejście Rozlewam wino na rozstaju ścieżek. Ziemia pachnie deszczem, leśnymi grzybami. W prawo, przeciw prawu myśli me szybują... Wybieram węższą. I głębiej w las idę. Za plecami - miasto. Pokraczny labirynt. Przed okiem - nieznane setki Rubikonów. Niewidzialna brama do Zapomnianego. Do prawdziwego, jedynego domu.

Omszała ścieżka w cieniu drzew wiekowych. Ziemia schnie z wolna, pachnie wczesnym marcem. Słońce wyrosło ponad dachy domów, Chłodne przedwiośnie drży w podmuchach wiatru. Pierwszy liść wita, macha do ludzi, Pierwsza powódź żegna śnieżne szaleństwa. Już wywietrzały noworoczne plany. Chmury i ceny są inne niż wczoraj.

Pod nogą liść szeleści, w koronach drzew wiatr hula. Kotom odbiło już całkowicie, Ścieżka jest coraz węższa, niedługo całkiem zniknie. Za oknem dzwoni mądra sikorka. Tam szałas swój postawię, zaproszę jeże, kuny Pęki żonkili tkwią w oczekiwaniu. Zostać przy ziemi? Czy ruszyć ku niebu? Bo chociaż słonko trochę połechce, Mróz chwyci jeszcze... gdy zechce. Wiosna znów stoi u progu. Ale Ciemność ustępuje. Ptaki cicho kwilą. Może - dziś jeszcze - zostać pod kołdrą? Tonę w dotyku zimowego ranka.

Na mooringu

Pod tarczą liścia Idź między drzewa. Tam sygnał jest słabszy, Nie atakuje cywilizacja. Odbij zielenią brudny natłok myśli, Które świat wkłada prosto do twej głowy. Idź między krzaki. Szczaj tam, pierdź, pisz, maluj. Trzy kroki w tył zrób, by wrócić na ścieżkę Dziką, zawiłą, niekontrolowaną. Idź. Biegnij. Nigdy nie daj się zatrzymać.

A gdy się już wypełnią dni I przyjdzie umierać latem... Czy zimą... lub kiedykolwiek, Co pozostanie z geniuszy? Co pozostanie z prostaków? Co z myśli najgenialniejszych? Śmierdzący czerep rubaszny, Wytworny kamyk nagrobny? Bezpańskie pudło, zdjęć pełne, Po które nikt już nie sięgnie? Ogromny dług, sterta śmieci... Lub struna drżąca na wietrze? Pytania bez odpowiedzi? Pięć minut w pamięci bliskich... Zdjęcie, dokument, cyferki, Słupki statystyk, film z kamer, Maszyny będą pamiętać Swym zimnym szkiełkiem i okiem. Nawet najmniejsze stworzonko Jest policzone, zważone... Maszyny będą pamiętać, Fundując nam nieśmiertelność. Więc nie myśl, że jesteś nikim. Swój ślad w przyszłości odciśniesz. Przetrwasz w pamięci kryształów. Bóg z tobą. I miejsce w plikach.

P ISMO LI TERACKO - AR TYSTYC ZNE

strona: 9

Idź. Nie stój w miejscu. Miejsca zabijają. Niech nie zagłuszą cię cudze anteny. Uciekaj z tłumu, by z tobą nie wygrał. Poszukaj swojej przestrzeni... Przestrzeni... Czas mgła zasnuła. Wszystko wspak się czyta. Pękają więzi, zaplatają więzy. W ciągłej gonitwie ginie rozum wszelki, Więc siądź pod liściem, a odpocznij sobie.

Tylko maszyny będą pamiętać POEZJA

Kwiaty szronu w oknach i kot w nogach łóżka. Piecyk... Wciąż ciepły. Stopy... Nadal zimne. Za oknem: łyska chce łyżew, lis - lukru. Wydra chce się wydrzeć. A szczur - pomyszkować. Ja - chcę dotyku czystych, miękkich futer. Chcę twarz swą wtulić w ogniska rozkoszy. Kołysanie łodzi powoli usypia, Lecz sen odganiam. Mroźny dzień zbyt krótki Na łóżkową radość. Rumem gardło płuczę I cicho opuszczam mglisty mooring w Uxbridge.


BEZ{KRES}

NR 5 - GRUDZIEŃ 2019 A.D.

Izabella Teresa kostka

POEZJA

Tryptyk Bożonarodzeniowy 1. Zamiast kolędy

2. Oj, Malutki

Podążam drogą do Betlejem odrzucona jak Chrystus, nie ma miejsca nawet w stajence dla mych zmęczonych członków.

Bezradne są dłonie Dzieciątka co Świat chcą uratować, naiwne usta pozbawione kłamstwa, świetlista dusza betlejemskiej gwiazdy.

Świat pełen jest igiełek jak dywan po wyrzuceniu sosny, łzawią oczy oślepione fałszem i pozorami kolorowych światełek.

Ludzkość poroniła każdą miłość co czystość i dobroć niesie, napełnia trzewia tylko chamstwem i sztabkami zimnego złota.

Przeminą Święta i dźwięki pogodnych kolęd, zostanie szloch biedaków przykurczonych w ciszy pod mostem.

Oj, Malutki, Malutki, nie ma schronienia dla Ciebie wśród neonów i serc z cementu, zardzewiały od dawna masywne bramy do szlachetnego miłosierdzia.

Świeć im Gwiazdo, uchroń ich od zapomnienia.

Cieszy się diabeł przyodziany w kosztowne szaty, oślepia ducha i zdrowy rozsądek każdego śmiertelnika. Oj, Malutki, Malutki, cóż to z Tobą będzie, na tej Ziemi już nie ma stajni ani świeżego siana.

3. Na Nowy Rok Kiedy rok odchodzi i rodzi się nowy, pokładają świerki nadzieję w Bogu, my się zatracamy wśród sklepowych witryn przystrojonych światłami i radości złudzeniem.

Modlę się o Ciebie na zgliszczach człowieczeństwa.

strona: 10

Gotują się pierogi jak wyrzuty sumienia trzymane w tajemnicy pod pokrywką szczęścia, otwieramy butelki czerwonego wina zapominając o krwi niewinnego Jezusa. Migoczą Święta w uśmiechach bombek przykulonych w cieple domowego ogniska, pobłyskują łzy na policzkach bezdomnych porzuconych w kartonach w ulicznych kątach. "Pokój niech będzie z Nami!" i... odnalezione miłosierdzie. P ISMO LI TERACKO - AR TYSTYC ZNE


BEZ{KRES}

NR 5 - GRUDZIEŃ 2019 A.D.

Jolanta Szkudlarek Poetyckie natchnienie

Biografii szkic

2015 r. 11.16. godz. 23.34

2018. r .15.11. godz. 22.05.

Aura samotności cień prawdy kreuje słowo nie ufaj nikomu na ramieniu tatuuję Momenty życia niewykorzystane osuwają mnie w otchłań z której nie potrafię wyjść poza pewien mit Skulona w sobie zaglądam za ekran mojej pamięci straciłam do niej zaufanie Pamiętam różnie pojawiające się nowe odzienie i niuanse Myśli ciągle zmieniają tożsamość są jak błyskawica poza moją świadomością

Twarz napięta przerażenie - uciec od siebie tylko jak i gdzie

Myśli do galopu się zbierają krew w żyłach pociągiem pośpiesznym. Otchłań sina i martwa niczym ból ,szał. Wiersz okno otwiera na świat w nim burza , szum morza. Światło wyniosłe i mądrość. Łowisz daną chwilę ona chce cię pochwycić nim przepadniesz. Strofy grają na strunach słów unoszą się w srebrze. Przybierają kształt i rytm.

POEZJA

Dręcząca lista pytań i odpowiedzi szkicem biograficznym

Pędzą chmury na wietrze białe i czarne.

Wzbierają się do lotu lekko zwiewnie jak motyl. Ze swą dziwnością świat w zdumienie wprowadzają. Wersy jasne i proste. Wiersz - łyżką lekarstwa dla serca i duszy.

Ciche szepty 2018 r. 17.11 godz. 19.22

w lśniących marzeniach mówię rękami obiema nienasycone zmysły pragną rozkoszy

Noc jesienna jak Twoje usta szepcząc cicho skrada myśli

Spragniona odnowy stoję - umieram i patrzę

P ISMO LI TERACKO - AR TYSTYC ZNE

strona: 11

Widzę własną duszę - obnażoną dziką obce mi wspaniałości gorące niczym lato Stoję naga i niema

Błądzi moje serce samotne mgłą osnute krew symfonię nieodgadnionego szczęścia gra


BEZ{KRES}

Małgorzata Micherda ***

Wielka miłość

ktoś mi znienacka przemalował świat odebrał zieleń ukrył brązy i rudości wzgórza pobielił naszkicował drzewa pędzlem maczanym tylko w czerni i szarości

Mała miłość na sianie leży i wyciąga ręce do świata. Nie ma złota, ni drogiej odzieży, lecz z wszystkimi wokół się brata

i nagle w tym pejzażu (jak papier ryżowy japońskim sumi-e precyzyjnie pokrytym) uwypuklił kontury lasu gór zarys dzieło sztuki czyniąc z zimowego świtu

Mała miłość, a serce wielkie w tej Dziecinie z nieba nam danej. Nieprawości odpuści nam wszelkie poprzez rany na krzyżu zadane. Jako dziecię jeszcze nie wie o tym, jako Bóg już wie, co ją czeka. Tu na sianie nie w pałacu złotym wie, że musi odkupić człowieka.

POEZJA

*** najpiękniejszą z choinek ubrał mróz – w zimne diamenty ją owinął

Refleksja wigilijna

rozbłysła w różowo-złotym blasku wstającego dnia jakże las baśniowy bywa zimą

Dwanaście potraw jak każe tradycja, jemioła nad stołem, pod obrusem siano. Karp na półmisku łzawym okiem błyska, rodzina zebrana, wieczerzę podano. W wyjątkowy wieczór, ciepły chociaż zimą, z pasterką, kolędą, smutną myśl przybliża, że kiedy dorośnie ta Święta Dziecina,

scenografia

strona: 12

Maria Kwater

Potrzeba miłości

trawy gałęzie i płoty w połyskującej zanurzone lawie nierealny pejzaż z błyszczącego szkła cały w bieli niby sen na jawie i w dodatku skrzy się toto w słońcu aż po horyzontu linię mglistą rozciągnięte pod mlecznym błękitem nieba co tuż nad nim zawisło jakże doskonała scenografia jakiejś sceny jeszcze nienapisanej do filmu science fiction lub baśni - taki zwykły wtorkowy poranek

Miłość zamknięta w dłoni Opłatek trzymającej Przed mrozem cię ochroni Jest potrzebna jak słońce. Jak świeży powiew wiatru Z zapachem chleba, masła Jak pastel wonnych kwiatów Co życie ci rozjaśnia. Potrzebna jak marzenie O świecie z kina, z bajki Spełnione w dzień grudniowy W Wigilię, Mikołajki.

P ISMO LI TERACKO - AR TYSTYC ZNE


BEZ{KRES}

NR 5 - GRUDZIEŃ 2019 A.D.

Maria Cenar

Karolina Krasny

Czas oczekiwania

O nas

Gdy Świeca Proroka płonie blaskiem Nadziei, jej moc promienieje wśród życiowej zawiei, w adwentowym wieńcu jako pierwsza ogłasza nadejście w noc cichą Zbawiciela – Mesjasza.

Wiszą nad nami pytania o sen Z podmuchem wiatru migają na słońcu Żadne na końcu i wszystkie na równi, Bo dzisiaj o koniec nikt nas nie pyta

Zapalmy następną, niech jej płomień jaśnieje, to Świeca Pokoju nazywana Betlejem, tak w oczekiwaniu trwać będziemy w jedności, Chrystus nas powiedzie swą drogą do wieczności.

Wiszą nad nami zdania bez kropek I z wykrzyknikiem zamiast przecinków A mimo to wisi też cisza, dość ładna I splata nam palce w kompletnym hałasie

W mrokach nocy błyśnie trzecia Świeca Pasterzy, kto gotowy niechaj z pieśnią do żłóbka bieży, bo wkrótce na świecie Boże Dziecię zagości, oświetli Mu ścieżki ognik Świecy Radości. Dołączą w swym śpiewie z niebiosów Cherubiny, bo Świeca Aniołów lśni dla Bożej Dzieciny, zapłoną ostatnie już lampiony roratnie, a Świeca Miłości rozpali dusze bratnie.

Rozszumiały się dziś lasy jodłowe, mocno wtulone w tę ciszę bezdenną, rozśpiewały się też drzewa bukowe śnieżną kolędą. O myśli pięknej , proroczej , natchnionej, akcie Miłości w cudownej odsłonie, o świętej nocy gwiazdą roziskrzonej na nieboskłonie.

Popołudnie Stoję dziś tutaj – na początku jesiennych pejzaży Na twarzy osiadło mi złoto, zbyt cenne by zmienić je w pyłek Światło, jak mokry aksamit, zlepia się z bladą skórą Nic tu nie rzuca cieni, bo jesień nie lubi pomyłek Cały ten bezkres – umiera, pod płytą z wilgotnych liści I cała ziemia się staje: cmentarzem w odcieniach żółci Już tylko mgła sugeruje, gdzie kończy się pejzaż jesieni Gdzie kończą się pieśni o prawdzie, wzmocnione zapachem wiatru Gdzie sama ucieknę na zimę Odlecę z ptakami w odcieniach żółci

P ISMO LI TERACKO - AR TYSTYC ZNE

strona: 13

Po Bożym świecie wiatr nowinę niesie, rozbrzmiewa pieśnią radosne orędzie, po śnieżnych wierchach, po uśpionym lesie, dociera wszędzie. Niech głębsza Wiara dotknie serca mego, co się po brzegi Nadzieją napełni, i niechaj Miłość chroni mnie od złego, cud niech się spełni.

Nikt nie przeszkadza w tańcu tej plastikowej łodzi W kolorze komiksu i słomek do coli Złączonej z czasem drewnianą kotwicą A z tłem wybrzeżem o kształcie kobiety – Z lasem na łonie i rzeką przy twarzy Z człowiekiem u stóp i w dziurce od nosa Czytane przez wschody sen znajdując w gwiazdach W ostatniej powłoce miękkiej wodnej ta li

POEZJA

***

O jedności


BEZ{KRES}

NR 5 - GRUDZIEŃ 2019 A.D.

Anna Maria Mickiewicz Wigilijna noc bez końca Na południowym firmamencie Gwiazda To Jowisz wędruje po niebie Łaska jest mu potrzebna I będzie to, co musi być Sokrates śniąc Kolęduje… Londyn 24.12.2013

Wigilijnie.... grudzień

POEZJA

Lacrimosa Lacrimosa Świerk w pustelni dnia wigilijnego Tylko pamięć wskrzesza obrazy Już nie pieką policzki Nadzieja wyblakła Oczami zamykana przestrzeń Amen Powstajemy

Rafał Gawron

tego psa się nie głaszcze jest podwórzowy do tego suka "najpierw obsłuży wszystkich z ulicy" później skamle za szczeniakami da pan wiarę tego psa się nie głaszcze bo nie zna etykiety a tych kilka stopni do drzwi to wie pan przepaść pochylenie się grozi atakiem nagłego współczucia albo kolki może nawet szokiem wysokościowym dlatego ostrożnie ze wszystkim co ekstremalne z patrzeniem w księżyc bo wtedy nici ze spania a tu świat jak na złość spowiada się pod twoim oknem byle jak byle prędzej dobrnąć do końca zapomnień dlaczego tego psa się nie głaszcze i że ze wszystkich znanych mu tworzyw najdłużej rozkładają się słowa

Julianna Wojtkowiak

Białe mięso

strona: 14

Ewa Klobuch lekcja pokazowa

to ty mój człowieku jesteś mięsem przyszłości zostawiamy trawę i lasy uwolnijmy świnie i krowy od jutra człowiek z własnej nieprzymuszonej woli ląduje przyprawiony na stół profesorowie i ekolodzy dla przykładu i w trosce zjedli samych siebie przedstawienie transmituje tv w przerwie reklamowej przepis na białe mięso po szwedzku

Nie chcę Nie chcę niczego I nie chcę wszystkiego Bez ojca tak mi źle Bez taty jeszcze gorzej Matczyne odpowiedzi Nie na moje pytania Z popękanymi ustami Całuję lustro Bo tam jest jedyny Człowiek W moim życiu

P ISMO LI TERACKO - AR TYSTYC ZNE


BEZ{KRES}

NR 5 - GRUDZIEŃ 2019 A.D.

Henryk Jan Botor

Jarek Juchniewicz Mikołaje

Myśl o poranku Chcę Ci śpiewać Boże o poranku, Moją muzyką Niestrudzenie, jak ptak! Wiem, że jest niedoskonała. Gdybym usłyszał muzykę Aniołów Spaliłbym ze wstydu moje utwory! Ale Ty słuchasz mojej muzyki, Muzyki człowieka. Bo go miłujesz!

Drzewa

Nie znam bardziej kojącej muzyki Nad muzykę drzew! Czy ktoś napisał piękniejszą muzykę Nad tę natury?! Jest to dar Boga dla nas, Z Miłości!

Z ukosa promień, żółć, na zmarszczkach czasu życie, spoczywa leniwie, niedbałe, w świetle nieledwie okryte.

mikołaje w betlejemskim blasku cerują dziurawe worki resztką magii kleją sanie przekupują renifery by nie padły na starcie mikołaje w noc świętą nie łamią się opłatkiem z kolędą na ustach wycierają łzę ukradkiem w wigilię karczują lasy potrzebują drewna na rózgi

Marcin Lenartowicz Kto wie?

POEZJA

Małgorzata Fabrycy ***

mikołaje w cichą noc nie wąchają sianka pod obrusem nie plamią się barszczem w białym krajobrazie marzną brody starcze

z cyklu: Miasto. Wyspa. Statek. Wrzesień, 2019.

Wypełnia przestrzeń starannie, przepływa przed stęsknionymi, nie daje się dotknąć, lecz drażni barwami skrzącej jesieni. Wściekłość nadchodzi powoli, po cichu, jak pyłek kurzu, ogarnia trzewia skurczami, i mnoży swe byty, strapienia.

***

i wyspę. I statek. Którym dosięgnie go prowiant, bo znowu go nie ma, a gdy tak znika, lubi gorącą herbatę. Przytykać usta do srebrnych łyżeczek, sprawdzać powierzchnię językiem. A nawet wydrapać alfabet morse'a, bo gubi go bliskość, a jeśliby został, to tylko latem.

P ISMO LI TERACKO - AR TYSTYC ZNE

strona: 15

Opanowuje istnienie, tożsamość zżera, naznacza, z mozołem, nielitościwie przejmuje cię w swoje władanie.

Znowu go nie ma. Wlazł za szafę i pewnie przegryza pająki jak taśmę. Poskleja ci buty w watę, Pajęczyn wystarczy na was oboje. I miasto


BEZ{KRES}

NR 5 - GRUDZIEŃ 2019 A.D.

Shurouk Hammoud Stanę się nocą

Znikam Znikam jak nieśmiała kropla deszczu, Którą słońce poklepało po ramieniu, Zamieram jak dom opuszczony przez zapach dzieci, Więdnę jak wspomnienia ryby, Która przełknęła smak swojej przeszłości, Płowieję jak zapach perfum, Który już nie pożąda strojnej sukni, Blednę jak okno, przez które nie widać, Wysycham jak łza w oku wdowy, Która zapomniała o soli, Umieram jak piosenka, która przebrzmiała, Gasnę jak wiersz, który dobiegł końca Kiedy smutek jest wciąż taki młody. Tak jak niebo, nikt nie wierzy, że zniknę.

tłumaczenie Bożena Helena Mazur-Nowak

POEZJA

tłumaczenie Bożena Helena Mazur-Nowak

O, nostalgio Nie wiem skąd znasz moje imię, Od kiedy jesteś ze mną Liczę imiona umarłych, którzy przeszli przez Moje serce ku swojej śmierci. Odkąd moje spojrzenie rozbiło się o twoje stopy, Moje powieki opadają jak bandery drzew. Zaszyfrowałaś tory mojego jutra, Więc błądzę pomiędzy mirażami zamysłów. Rozpacz nauczyła mnie twojego alfabetu, Stagnacja koloruje moje imię, Aż w końcu stanę się nocą Z nowonarodzonym księżycem Patrzącą z wysoka na cmentarz.

I fade

I become a night o, nostalgia that I do not know who told you my name; since the day I met you I am counting the names of the dead who crossed my heart towards their ends. Since my looks have broken on your ankles, my eyelids are falling like trees' lags since you have coded the channels of my tomorrow, I am stumbling with the illusions of intentions. Since despair has taught me your alphabet I am coloring my name with a recession until I become a night with a newborn moon that overlooks a cemetery

strona: 16

I fade like a shy raindrop The sun hand patted on its shoulder I fade like a house deserted by the smell of children I fade like the memories of a fish that swallowed the taste of its past I fade like a perfume fragrance that no longer adorns desire dress I fade like a window that no longer overlooks I fade like a tear that forgot its salt in a widow's eye I fade like a song that has expired, Like a sky, no one believes I fade, I fade like a poem that came to an end While grief is still young

P ISMO LI TERACKO - AR TYSTYC ZNE


BEZ{KRES}

NR 5 - GRUDZIEŃ 2019 A.D.

Shurouk Hammoud The world is burning

Na ekranach Widzę płonący świat, Jak papier w głodnym kominku, Czuję zapach czasu i tego, co nadchodzi Zasypane wśród znaków fałszywej harmonii, Widzę postarzałe twarze dzieci, na które, Tak jak na lalki, nikt nie wymaga uwagi.

On screens Like a paper in a hungry fireplace I see the world burning I smell the smell of time and what waiting Of its consonant characters Has filled.

Na ekranach Widzę, jak klechy płacą godnościami swoim darczyńcom Ze strachu przed oślinionymi brodami, które pordzewiały od przykazań dekalogu.

I see the children whose features were aged As Dolls, nobody paid attention to. On screens I see the clergy pay their dignities to their guardians For fear for beards which rusted of commandments saliva.

Na ekranach Czuję zapach chłodu, Jak proch strzelniczy, który poznał wszystkie języki, Dopóki nie staną się nieme, A moje macierzyństwo śpi na jego grobowcach.

On screens I smell the coldness's smell Like gunpowder which mastered all languages, Until I become dumb And my maternity sleeps on its tombstones.

Na ekranach Widzę trumny, jak kolorowe lagi i bose marzenia, Ich księżyce pobladły, Więc ścieżka się zająknęła.

On screens I see the colored lags as co fins and barefoot dreams, Their moons got paled, So, the path stammered.

Na ekranach Widzę świat płonący, Tak więc rozsypuję swoje prochy.

On screens I see the world burning Thus, I sprinkle my ashes

POEZJA

Świat płonie

tłumaczenie Bożena Helena Mazur-Nowak

P ISMO LI TERACKO - AR TYSTYC ZNE

strona: 17

Shurouk Hammod, (1982) – syryjska poetka, tłumaczka literacka, absolwentka sztuk pięknych i absolwentka studiów magisterskich w dziedzinie tłumaczeń tekstów na Uniwersytecie w Damaszku. Opublikowała trzy tomiki poezji w języku arabskim i dwa w języku angielskim: „gazety nocne”, „czas niewidomy”, ponadto fragmenty jej poezji zostały opublikowane w wielu antologiach we Francji, Serbii, Holandii, USA i Indiach. Członkini Związku Pisarzy Palestyńskich i Związku Dziennikarzy, członek honorowy międzynarodowej biblioteki kultury NAJI Naaman. Laureatka wielu lokalnych i międzynarodowych nagród poetyckich, m.in. Charles Baudelaire: pierwsza nagroda za twórczość poetycką 2018, czy Medal Sylwii Plath za tworzenie poezji 2017. Jej poezja została przetłumaczona na francuski, mandaryński, niemiecki, hiszpański, bengalski, rumuński, turecki, serbski, włoski i angielski.


BEZ{KRES}

NR 5 - GRUDZIEŃ 2019 A.D.

Janusz Muzyczyszyn Pustka

Stary Rok

POEZJA

Pusty stół, pusta butelka Puste mieszkanie Cholernie puste Siedzi sam nad kubkiem kawy W myślach przewija swoje życie Kolejne święta bez niej Kolejny stracony dzień Bez ciepła, bez miłości Na cholerę mi ta choinka Lampki migocą jakby Chciały powiedzieć Durniu, po co ci to Zapomnij, wypal z pamięci...

Z trudem człapie staruszek Rok Wlecze się na ostatnich nogach I wie, że niebawem ustąpi miejsca Młodszemu, może lepszemu. Czy stary był taki zły? Trudny, burzliwy, gorzki Pełen radości, łez, zdziwienia Że białe okazało się czarne A czarne znów zalśniło bielą I czerwienią miłości. Fale losu wyrzuciły go Z odmętów na plażę I tam go znalazła.

Okruchy chleba, kolejna butelka Bezmyślne trwanie Z otępienia wyrywa go Namolny dzwonek do drzwi I głupia nadzieja na słowa: – Tato, to ja, otwórz! Nie, to tylko listonosz I kartka z Tunezji: „Pozdrawiamy, Wesołych Świąt”!

Osuszyły go troskliwe dłonie Trzymając się za ręce Z trudem wyszli razem Na stromy brzeg. Jaki stąd piękny widok Na nas, na przyszłość Na starą-nową miłość!

Pustka… Grudzień 2018 r.

Proszę Cię, młodzieńcze, Który niebawem zastąpisz Tego odchodzącego starca: Nie zabieraj mi tego, co mam! Nie chcę niczego więcej.

SPROSTOWANIE: Przepraszam pana Janusza Muzyczyszyna za kilkukrotne niepoprawne podanie jego nazwiskaw uprzednio wydanych numerach, w którcyh publikowaliśmy jego utwory.

strona: 18

- Adam Grzelązka (Redaktor Naczelny)

P ISMO LI TERACKO - AR TYSTYC ZNE


BEZ{KRES}

Iza Smolarek ruch

Tatoo nie spotkamy się nie ma w tym dramy nic zgubnego nie umiem odczytać ciebie śpisz jeszcze kiedy oddycham nad twoją głową zimny poranek znajduje miejsce w ustach poniżej pasa w dziurze leżę w jednym kawałku spijam resztki i marzę gdyby ten low urwał się nagle gdyby zabrakło mu ducha albo spaniela - cocker który prosi o długi spacer wśród wzgórz w pustym i gładkim plenerze jak boli jama która krąży nam w mózgu i da się przekląć a co gdyby udało zapisać się ciebie jak tatuaż na skrawku palca wewnątrz

po co ci ja świat się wyspał zdążyl na pierwsze metro ja też siedzę i piszę w kontrze gryzę pistacje wagon i głos który nie dał uwagi bez siebie a mógłby to być freddie mercury curt cobaine jon gorman którykolwiek spośród pięciu palców mojej prawej dłoni (a palce wkładam do ust poruszam nimi)

Wybory POEZJA

nieprawda, że mi już na tobie nie zależy i równie nieprawda, że trzymam za ogon wszystkich mężczyzn, na których mi nie zależy. czytam książki, a czytanie daje mi perspektywę; białą, niebieską, jasną suknię którą przykrywam się, kiedy idę przez łąkę

Ü

jest ładnie i bosko. kwiaty płoną. dopóki nie przyjdzie moment, momencik

***

rozdarłeś mnie na papier na kredę i kamień otwartą dłonią która spadła z lustra wprost w moje oczy w kilka chwil od niczego może mój akord był fałszem być może zgubiłam ścieżkę i cień może przerosły mnie gamy pasaże pełne usterek być może zabolała myśl o kobietach które mogłyby zostać moją biologiczną żoną a szły przeklinając historię silną jak biodra

była raz dziewczynka, tak sobie śnię dziewczynka z porcelany robiła rzeczy wielkie i ciężkie burzyła rzeczy wielkie i ciężkie a potem przyszedł wiatr i barykady nocne czuwanie zmieniło się w zew. z rzeki w rzekę

P ISMO LI TERACKO - AR TYSTYC ZNE

strona: 19

być może twoja mama gdzie była wtedy w pobliżu kiedy kopałeś to zwierzę dobrze ułożone w znak zapytania w liść rododendronu w paprotkę i umlaut

jesień a ja tak miękko proszę o chwilę o co proszę nie wiem czy śpię i gdzie przytulam rozum


BEZ{KRES}

NR 5 - GRUDZIEŃ 2019 A.D.

Kasia Dominik Wigilijna noc

Opłatek

Gdy wigilijnej nocy przychodzi czas, gdy pierwsza gwiazdka na niebie zaświeci a zapach sianka rozchodzi wokół nas śmieją się dzieci. Święty Mikołaj podarki przynosi, to czas magiczny oraz wyjątkowy, radość i miłość do serc wszystkich wnosi i uśmiech śliczny. Tego dnia nie ma czego się obawiać Bożego Syna powitać serdecznie a także za dar życia podziękować, ucztować hucznie.

POEZJA

Pośród ciszy Pośród adwentowej ciszy szukając ukojenia duszy, wypatruję gwiazdy na niebie by wzrok skierować ku Betlejem. Czekam z nadzieją w sercu i modlitwą na ustach, na przybycie Dzieciątka, przyszłego Zbawiciela świata. Serce i duszę przepełnia niesłychana radość, bo już niebawem dane mi będzie ujrzeć latarnię betlejemską, zwiastującą dobrą nowinę…

strona: 20

Już czas ogłosić całemu światu, że pośród ciszy, w stajence na sianku, w asyście zwierząt Jezus Chrystus się narodził. Maleńka miłość, która serca ludzkie ogrzeje i wybawi od zmazy grzechu pierworodnego.

Łamiąc się tym kawałkiem chleba, niech pękną mury miedzy nami, z nienawiści i zazdrości zbudowane. Niech runą siermiężne ściany zagłuszające głos serca ludzkiego, o miłość wołającego… serca, które pragnie być kochane. Dlatego dzieląc się tym opłatkiem w wigilijną, bożonarodzeniową noc wyznajmy sobie miłość, bo to z niej Baranek Boży się narodził, i w niej dopełnił swojego istnienia.

Agnus Dei Witaj Jezu w tę zimną, ciemną, grudniową noc, w stajence narodzony, pośród trzody powity, pastuszkami otoczony. Witaj Dziecino Boża w żłobie położona, siankiem otulona, miłością Maryi i Józefa obdarzona. Baranku Boży zawitałeś pośród nas, aby wybawić ze zmazy grzechu pierworodnego. Agnus Dei, Ty tak bardzo człowieka ukochałeś, że życie za niego oddałeś… Witaj pośród narodu ludzkiego, Twojej miłości potrzebującego, w której jest odkupienie i od piekielnej czeluści ocalenie.

P ISMO LI TERACKO - AR TYSTYC ZNE


BEZ{KRES}

NR 5 - GRUDZIEŃ 2019 A.D.

Grażyna Werner Wtedy dla Reni

Była raz tratwa z drzwi starej stodoły, skarb w skrzyni gdzieś na strychu – i choć nie zawsze ten czas był wesoły, miał w sobie dosyć przepychu.

Wszystko mogę, niczego nie muszę, zanurkuję w zieleni jak w falach. Którą drogę wybiorę, gdy ruszę? Co się zmieni, a co się rozpali? Czy ciekawość prowadzi do piekła, czy też może raczej do poznania? By mi radość życia nie uciekła, ja ku temu drugiemu się skłaniam.

Były Muminki, Migotka i Buka, brodzenie w górskim potoku – dziś moja pamięć znów tamtych dni szuka z końcem smutnego roku.

Dwa smoki

POEZJA

Była piwnica, w kącie szafa stara, szatańska brać wesoła – tak było wtedy, a teraz się staram, by smutkom stawić czoła.

Dwa smoki strzegą czasu, o klepsydrę wsparte. Ten jeden jest błękitny, a drugi różowy. Błękitny w dół spogląda: tyle chwil minęło! Różowy patrzy w górę i liczy czas nowy.

Zwątpienie nici pryskają z ogórka wszystko dwoi się w oczach ile sensu jest jeszcze w tym życiu?

Poznawanie Perugii

Przezimować Jesienne słońce się wypala, ostatnie liście drżą na drzewach. Zziębnięta dusza nie pozwala niczym się cieszyć ani śpiewać. Pragnę gdzieś uciec z tego świata, zakopać w stercie zeschłych liści, przeczekać zimno aż do lata i ogrzać duszę oczywiście.

P ISMO LI TERACKO - AR TYSTYC ZNE

strona: 21

spacerując otwieram wszystkie zmysły: i colori i sapori i profumi ed odori wchłaniać i zasymilować zakochać się zintegrować

Wolność


BEZ{KRES}

NR 5 - GRUDZIEŃ 2019 A.D.

Beata Śliwka Milczenie Milczysz co dnia, śpiewu serca dźwięk zagłuszasz, łańcuszki życia, w oddaleniu zaplatasz, smakiem zapomnienia grobowcem duszy, obraz zaciemniasz ,

Dłonie Gwizdek odjazdu zapamiętane słowa w oddali, słychać pustki śmiech. Unoszą się w zawieszeniu czasu, wehikułem oddzielone. Ciepłe splątane dłonie, zagubione gdzieś czekają na połączenie.

POEZJA

rozdrapanych ran w samotności, chowasz,

Pieściłeś mnie słowem I szeptałeś baw się sama ze sobą, powoli, nie nachalnie czekoladową polewą pocałunków palcem wędrowałeś, kręgi na mych sutkach spragnionym dotykiem zataczałeś, płomiennymi pocałunkami z kielicha rozkoszy

kielich złamanego serca, obraz losu zamazujesz.

Ptak Zagubionym ptakiem jestem, ciernie naznaczają mój los

nie oddzielona od nieba w cudzie połączona z tobą niepodzielnie być, zamknąć czas zapłakanych dni, w twej twarzy ujrzeć blask, strona: 22

Baw się

unosić się wysoko, miłości czuć zew.

Wstążka Rozgrzanym dotykiem smaganym pejczem, krzykiem łańcuchów pieszczę twe zmysły szałem ekstazy, dreszczy cielesnej żądzy krwawych pocałunków, aksamitem wstążki zawiązuje dłoni twych bladość, szeptem rozpalonych pragnień skrępowanych węzłów, w jedność splatam.

P ISMO LI TERACKO - AR TYSTYC ZNE

Usta Sypią się liście z drzew na ziemię, powyginane usta miodem posmarowane, swym smakiem nienasycone, grymasem splecione,

rozkoszy bólem złączone.


BEZ{KRES}

NR 5 - GRUDZIEŃ 2019 A.D.

Eliza Segiet

Mariola Kokowska Umiłowanie

Wędrowiec

Rzeczy niewidzialnych i cielesnych postać – Jego – pokoju, nadziei, bez końca rozmyślań o zagadkowości życia.

Czy słyszycie szmery lasu? Jesienią drzewa śpiewają, zimą rozświetlone zapraszają do wspomnień.

Z ufioletowioną wrzosem szatą asyst otwartych serc, anielskich łun o brzasku, o zmroku, co zlewa rosę, aż z niebios pieśnią nieskończenie na świat.

Choć już ścięte – nadal patrzą w górę nie kładą się na mchu. Wypatrują. Światełka mrugają marzeniami. A one nadal czekają.

Odświętny stół W pamięci, może przetrwać czas. Pamiętam odświętny stół, zapach lasu. Pamiętam radość z bycia razem.

Z sobą, aż tyle lat dynda w nas tęsknotą łamliwy opłatek światła w oknach w chlebie, w grudniowych ostróżkach srogich zim i w druku kalendarza, zdwojony impresją przeczuć.

POEZJA

Może kiedyś w szmerach lasu samotny wędrowiec usłyszy wołanie? Może kiedyś poczuje smak świąt?

Jakże niecierpliwe jest oczekiwanie, zbliżanie, aż przyjdzie — to swoiste ukochanie, które odnawia umiłowanie pragnień przyjścia tej największej – maleńkiej miłości od życia do życia, po nowe…

Adwentowy na wieńcu – głosi się czas. Osobliwości wcieleń i bezkresny obietnic, o ile nie gasi lamp kruszących się sumień.

Czas – utkany wspomnieniami.

strona: 23

P ISMO LI TERACKO - AR TYSTYC ZNE


BEZ{KRES}

NR 5 - GRUDZIEŃ 2019 A.D.

Adam Nowaczuk Z otchłani

W kramie Twego serca Mogę znaleźć wszystko. Słońca tutaj jest dostatek, Życia iskry błyszczą.

Życie jest jak książka, rozdział i bezmiar wahania, który będzie nadal trwał, aby przewracać karty życia. Prędzej czy później zrozumiesz, dlaczego każdy rozdział jest konieczny, by dotrzeć ku wieczności bram…

Wewnątrz serca Twego Wszystkie kwiaty świata, Dobro wszelkie i matczyna Twa miłość skrzydlata. W nim klejnotów bezmiar, Skarbnica miłości. Kocham Cię za każdą chwilę. Nigdy się nie złościsz.

POEZJA

Drzewo życia

Ciepło Twego serca Tuli mnie, rozgrzewa... Prócz miłości Twojej Mamo Nic mi nie potrzeba.

Razem z tobą Nawlekam z drzew Igieł wiele Aby zszyć swój Grzech na ciele By śmierci swojej Teraz głośno powiedzieć Że niczym liść Chcę tu na drzewie Jeszcze posiedzieć

pierwsza gwiazdka Biały dzień grudniowy Pod śnieżną pierzyną Niesie zapach święta. Każda twarz od rana, Choć trosk wciąż niemało, Nader uśmiechnięta.

Znamię Kaina

strona: 24

Krzysztof Nowaczuk Kram matczynego serca

Stojąc nagi pośrodku znienawidzonego raju patrzę na swoje gnijące ciało. Ostatnie krople krwi wypływają z moich żył. Usta wypowiadają bluźniercze słowa, a ciało zaczyna śmierdzieć grzechem ludzkim, niczym błogosławiona ziemia w Dniu Sądu Ostatecznego… Amen

Dzień umyka szybko, Ma się ku zmrokowi, Pierwsza błysła gwiazdka. Czas Wigilię zacząć, Opłatek wziąć w ręce – To zbawienia łaska. Potem moc prezentów I radości wiele, Lecz także czekanie... Właśnie dzwony biją – Bóg się nam narodził. Lepszy czas nastanie. Piękne są te święta, Wszyscy bliscy wokół, Przez co lżej na duszy. Nowe dni za pasem, Bo już za czas krótki Stary rok się skruszy.

P ISMO LI TERACKO - AR TYSTYC ZNE


BEZ{KRES}

NR 5 - GRUDZIEŃ 2019 A.D.

Andrzej Pajdowski mózg Einsteina

zmyślony zamknęłaś mi usta świadomie na lata słowa trawi ogień spopiela żar serce

nosiłbym litą czarną dziurę w kieszeni żylaste dłonie wszechświat pękałby z dumy zamknięty w skorupce orzecha

zamknęłaś mi usta runął szkielet nieba posypała się pustka zelżała wiara w cuda

zapadłbym się ze wstydu gdybym dalej był nikim twarzą ku nieskończoności daleki od trosk przemijania

zamknęłaś mi usta suknia balowa taniec śmierci sen niewieści

prawa fizyki w rozkładzie duszy wizja raju w ciemnej tonacji być znaczy tyle co uwierzyć śmiercią rządzi przypadek

zamknęłaś mi usta nie mam odwagi zabliźnia się rana krwawy konwenans

gdybym miał mózg Einsteina kochałbym się w femme fatal biegłbym z prędkością światła bezwzględny wobec wieczności

zamknęłaś mi usta miłością bez skazy ślubem wierności czystością intencji

POEZJA

gdybym miał mózg Einsteina poznałbym cienie i blaski geniuszu ludzkiego umysłu boga nie miałbym w sercu

zamknęłaś mi usta umieram nagi w celi pogrążony w sobie zmyślony niegodny

już nie człowiek

P ISMO LI TERACKO - AR TYSTYC ZNE

strona: 25

już płynie woda w rurach już wypiera ciszę oddech już słyszę trele ptaków już oskarżam los za życie już snu kłęby się unoszą już przeklinam milcząc w duchu już zmyślam się na nowo już nagość ciało smaga już lęki karmię mrokiem już neuroz stan w rozkwicie już anioły śliczne wabią

już dzień się zaczął szary już się chowam za słowami już wzbudza grozę pustka już młodość mija nagle już kryzys sięga granic już dobrostan obrósł kurzem już dobrobyt mami złotem już nikogo nie ma w domu już psychoza rani mężczyzn już nie czuję żadnej złości już nie mogę dłużej prosić już nie piszę tylko wyję już nie człowiek zwykłe bydlę


BEZ{KRES}

NR 5 - GRUDZIEŃ 2019 A.D.

Przemysław Zarychta Pierwsza gwiazdka Powieszę cię na samym czubku, Tam gdzie jest widok na niebo; Byś świeciła przy moim żłóbku, Mówiła: Droga do Zmartwychwstałego.

Bożena Helena biały klif Merstham (UK), 12 May 2015

burza loków opadała jej na ramiona kiedy zalotnie uśmiechała się wkładając na skronie wianek z polnych kwiatów tak zastygła w kadrze matczynej pamięci

Powieszę cię gdzieś na wschodzie, Od innych świecących punkcików; Żeby widać innym było po drodze Smugę blasku mieniącą się u szczytu. A gdy przyjdzie czas odpowiedni, Ten usłany miłością dobrych ludzi I rozbrzmi głos tysiąca wiernych Pierwsza gwiazdka radość w nas obudzi

POEZJA

Ziarenko Wszyscy w domu nazwali to „ziarenko”. Przekręciło się „ziarenko”, poruszyło się … Tylko ja nie wiedziałem o co chodzi, Przecież nic z mamą nie sadziliśmy, A każdy, no prawie każdy, dotykał jej brzucha. Może to dziwna odmiana kosmiczna, Trzeba dotknąć brzucha żeby rosło. Zapytam się taty, on wie prawie wszystko, Wie kiedy kwitną niektóre kwiaty, Lub kiedy drzewa wydają owoce. On odpowie mi co takie „ziarenko” Potrzebuje i jak mama je zasadziła.

Lampion

na ostatni widok dla swoich pięknych oczu wybrała morze z wysokości białego klifu lotem martwego ptaka runęła w dół po upragniony spokój swój spokój miała tylko dwadzieścia dwa lata stawiała pierwsze kroki w dorosłość miała żyć...

White cliff A storm of curly hair fell down on her shoulders when she, coquettishly smiling, placed a wreath of wild lowers on her temples. That image was frozen in the time frame of her mother's memory. She le t a farewell letter and dozens of questions unanswered. She took with her the joy of life, faith and hope

Wśród wieczornych chmur krajobrazu dolin i gór jest światełko małe co niesie nadziei wiarę.

From the height of the white cli f she chose the sea as the last view for her beautiful eyes.

Drogę wskazuje każdemu, bogatemu czy też biednemu. Mieniąc dookoła się Kolorem jaskrawym jak dzień. strona: 26

zostawiła pożegnalny list i dziesiątki pytań bez odpowiedzi odebrała radość życia wiarę i nadzieję

Woła do Ciebie z daleka: Choć drogi za mną, nie czekaj; Bo jutro już zgasnę z rana, Ogłoszę nadejście Mesjasza Pana.

Like a bird struck down in light she fell downwards looking for and so longing for peace. She was only twenty-two years old. Just venturing into adulthood. She was supposed to live.

P ISMO LI TERACKO - AR TYSTYC ZNE


BEZ{KRES}

NR 5 - GRUDZIEŃ 2019 A.D.

Mazur-Nowak: Tryptyk żałobny ostatni skurcz serca dlaczego? Merstham (UK), 16 May 2015

to był dzień jak każdy inny wczesne popołudnie majowy poniedziałek kiedy matka czytała pożegnalny list ona już tańczyła z aniołami spadając bezwładnie z białego klifu uniosła się ku niebu jak biała mewa która zawisła na wietrze z szeroko rozpostartymi skrzydłami

Merstham (UK), 17 May 2015

otulona bólem zastygła na szczycie białego klifu szukała błędnym wzrokiem upadłych aniołów czy to to piękno – myślała zepchnęło cię z tego urwiska? kto wypełni teraz pustkę w kołysce matczynych ramion? wiatr ocierał jej mokre od łez policzki niewypowiedziany żal dławił gardło nadzieja na lepsze jutro kołysała się w oddali na wierzchołkach spienionych fal

fale delikatnie obmywały jej stopy szumiały pożegnalną modlitwę ostatni skurcz serca wyszeptał „wybacz mi mamo teraz jestem szczęśliwa”

jak mam żyć bez ciebie? Pytała wpatrzona w anielskie obłoki jak mam teraz żyć?

The last heartbeat It was a day like any other day an early Monday a ternoon in May – and she was already dancing with the Angels as her mother read that farewell letter. She fell limply from the white cli fs to the ocean whose waves gently bathed her feet, their susurration a farewell prayer, then taking light she rose, soaring skyward riding the winds with widespread wings like a white seagull. The last heartbeat whispered "Forgive me, Mom Now I'm happy ".

POEZJA

pytanie bez odpowiedzi powracało z wiatrem

Why? wrapped with the pain frozen on the top of the white cli f she was seeking with an erroneous vision of fallen Angels whether it is that beautiful - she thought that pushed you o f this cli f? who will fill the emptiness in the cradle of mother's arms? wind wiped o f tears from her cheeks bitter grief choked in the throat hope for a better tomorrow was swaying in the distance on the top of waves

unanswered question comes back with the wind

P ISMO LI TERACKO - AR TYSTYC ZNE

strona: 27

how am I supposed to live without You? she asked feathery, angelic clouds how am I supposed to live now?


BEZ{KRES}

NR 5 - GRUDZIEŃ 2019 A.D.

Michał Matejczuk

Henryka Ziaja

Na końcu języka

Święta

Trudno zapomnieć myśli, Które przeszły przez głowę I gdzieś czmychnęły nie po naszej myśli, Niczym ze smyczy, przypiętej Zbyt luźno. Trudniej jest jednak zapomnieć słowa, Które czekały na końcu języka. I nikt nie dał szansy im Dojść do słowa…

POEZJA

Za nic

Przecież jest piękniej, Gdy ktoś tęskni W zamian. Gdy na tej miłości Też komuś zależy.

Nie kocha się za nic, Coś być jednak musi, Skoro tak człowieka Ciągnie do człowieka. I spośród innych Za tym jednym tęskni, Do jednego wraca, Na jednego czeka.

Single Szliśmy Po zupełnie różnych Ścieżkach dźwiękowych. I wszystko grało nie tak… Szukałem wspólnego rytmu I tembru.

strona: 28

Na próżno. Raz, gdy przebiegłem Przez pięciolinie, Spadł na mnie Klucz wiolinowy.

A w rogu choinka. Piękna, kolorowa. Czeka na prezenty które dla nas schowa. Rodzina w komplecie, bo jak zawsze w święta wszyscy chcą być razem. Niech każdy pamięta:

A potem było za późno.

Nieprawda, Że kocha się za nic, Że za miłość Nic się nie należy.

Już za chwilę święta. Wszyscy się radują. Czyszczą, myją, piorą, piekną i gotują.

Nieważne gdzie żyjesz, gdzie na co dzień mieszkasz. Ważne że się troszczysz i zawsze pamiętasz, by w ten czas magiczny wspólnie siąść do stołu i ciesząc się sobą spędzić czas pospołu.

Wigilia Wigilijna gwiazdka świeci. W oknach buzie wszystkich dzieci. Patrzą, gwiazdki wyglądają, bo prezenty już czekają. Stół już pięknie przystojny, karp na misce wyłożony, barszcz purpurą się czerwieni, choinka się w rogu mieni. Przy talerzu zaś opłatek. Śpieszmy się weselić, bo on oczekuje chwili by się nim podzielić.

P ISMO LI TERACKO - AR TYSTYC ZNE


BEZ{KRES}

NR 5 - GRUDZIEŃ 2019 A.D.

Konrad Stawiarski Centaur (Wg. Obrazu Byk" akryl na płótnie 50x70 Jacek Rozmiarek)

Poprowadź mnie do Areny Świata. To stąd zniknął stu tysięczny tłum. U diabła hekatomby burzą czerwony krzyż. Wbity w pień drzewa nowego kon liktu. A Krzyż płacze tak. Centaur rozjuszony i Byk, Zetrą się z sobą na scenie jako dekoracje, Teatru za zasłoną- kotarą niewinną. Słychać głos i świat, tonie w morzu burz, Odblask nadlatujących bóstw, Szturmem z nieba biorą północ i wschód. Centaur uśpiony śpi, w jaskini swej od wieków. Półksiężyce w krwi, gwiazdy płodzą czas. Szybują ptaki na wietrznej zawiesinie przestrzeni, Unoszą tysiące chmur, kiedy z nieba sypie się Żar cichych mieczy co burzą pokoju mur.

Świeca i lampa. Elegia Tym których kocham, a którzy odeszli, Moim bliskim, co jak płomienie wygasnąć musieli. Tym, od których wziąłem radość wersetów, Im także wznoszę płomień niech miłują płomień.

Przynętą jest zachód bóstw, milczeniem karmi mnie, Więc upadam na twarz, nieruchomy jak blask. Spijam wody łez, nowy nurt spływa z zatrutych wzgórz, Rzek co nikną jak brzask. Rzek co nikną jak blask. Bestia budzi się, centryczny mrok ogarnia mnie. Nikt nie zawinił znów. Na Aranie tysiące głów. Bezrozumna noc, w której krzyczeć chcę, Budząc zastępy bóstw, niech zstąpią pod pokoju mur. Ja unoszę się. Wnikam w błękitny czas. Jak więc nazwać mam, miot Centaura kiedy tak, Płynie przez wieczny szlak, ku wolności jak nurt podniebnych korytarzy. Tam labirynt jest, czy świat odnajdzie mnie, Pośród zamkniętych drzwi, mowa jest do której nie ma dostępu nikt. Labirynt zgubny jest. Tunele prowadzą do nisz, Wiary w siłę i moc. Nadlatuje Centaura miot. Nad przestrzeń praw wznosząc skrzydlaty grom.

POEZJA

Nie ustąpi nikt, Centaur podnosi oko swe. Byk łbem wbija się, w Areny czysty dźwięk. To przyjaciel czy wróg, Orzeł biały milczy wciąż, Czerwony Księżyc zamyka świat, W kropli światła co dzień patrzy w dal. Centaur budzi się, podnosi ciężki łeb, Dumny w winie swej, niczego nie boi się.

Kołuje zorza prawd, wieczorny widzę świat, Nad nim wrzawa i kres, okrzyków co kończą sen. Gdy podniesie się, Centaur co od wieków jest jak milczący książę, Co jest niby cień, zdepcze mój i twój świat. Nie obroni całego świata, Orzeł co kołuje tak, Nad miastami praw, nad miastami zła.

Tym, którzy zwyciężyli i musieli odejść- nie byli pokonani, Byli jak najpiękniejsze wersety pism, których treści płoną jak ogień święty.

30.10.2019.

P ISMO LI TERACKO - AR TYSTYC ZNE

strona: 29

I Tobie, który odeszłaś, bądź która odeszłaś Z nadzieją że ujrzycie świetliste wspaniałości. Czy byliście oszukani? Widząc, dotykając piękna światłości? Tym, którzy opuścili mnie i nie wiedziałem Czy byliście we wnętrzu świecy albo lampy wskazujących Dokąd mam się udać z życiem swym na barkach. drogę do niepodzielnego 8 niewidzialnego świata i Tym, których odejście oznaczało dla mnie pustkę, czasu. Albo długie wyczekiwanie w kolejce do wybawiania. Wam, ludzie księgi, ludzie treści. Ludzie świadectwa. Tym także, którzy nauczyli mnie jak odejść z godnością, Dla Was te okruchy moich pism i zawołań na wieczorne światło. Bez prób i znaczeń istnienia, bez którego nic się nie ziści.


BEZ{KRES}

NR 5 - GRUDZIEŃ 2019 A.D.

Seweryn Topczewski

Ewa Wierzbinska - Kloska

Domie Chleba nie jesteś gotowy

POEZJA

18/12/2014 Betlehem – Dom Chleba Każdy z nas jest Domem Chleba O Domie Chleba nie jesteś gotowy,

wieczorną gwiazdą naznaczona z siankiem pod białym obrusem i potrawami dwunastoma

Na przyjście Tego który cię miłuje. Miejsca w gospodach wszystkie zapełnione, Tymi co przybyli w twoje progi tłumnie.

jest taka noc mocą miłości jednocząca małym opłatkiem silniejsza od rąk splecionych tysiąca

Obejścia wszystkie w tobie nie gotowe, Na przyjście Tego którego głoszono. Rozmowy gwarne słychać dookoła Bo spis powszechny w kraju zarządzono.

jest taka noc jasna pomimo ciemności triumfująca miejscem przy stole dla nieznanego gościa

Nie jesteś Domie na Niego gotowy, Choć Jego przyjścia od wieków wyglądasz. Za codziennością rozglądasz się w tłumie, Zapłatę zbierasz i po gościach sprzątasz.

jest taka noc pełna tajemnic i blasku pachnąca świerkiem i piernikiem kiedy zwierzęta mówić potrafią a ludzie ze sobą – nie zawsze…

Ale On przyjdzie, choć się nie spodziewasz, Odnajdzie w tobie miejsce zapomniane. W tobie zamieszka, przez tą krótką chwilę. Wielkiej radości w tobie czas nastanie.

Nadejście 02/12/2013 Adwent – oznacza nadejście Chrystusa

Opiece Twojej zawierzamy siebie, Na Twego Syna nadejście czekając Błękit kokardy na świecy splatamy Twej niewinności płomień zapalając. Cztery tygodnie w sercach rozważamy Proroków słowa w Piśmie zapisane. Te, co mówiły o Jego nadejściu. Te, co zwiastują kolejne spotkanie.

strona: 30

Jest taka noc

I wypełniamy serca swe Pokojem, By potrafiły odkryć w sobie Wiarę, Która z Miłość Boga się wywodzi, I jest Nadzieją przebywania z Panem.

w grudniową noc spotkałam nadzwyczajnego człowieka miał czerwone lica i mądre oczy babci Weroniki uśmiech na twarzy a kiedy mówił to całym sobą dzieci brał na ręce a one spoglądały w Jego oczy bez lęku z połatanego worka rozdawał zabawki i łakocie w kształcie serca w pewnej chwili usłyszałam jego kroki i wyciągniętą rękę z piernikowym sercem zapytał nadal wierzysz we mnie odpowiedziałam - nigdy nie zwątpiłam że naprawdę istniejesz Mikołaju w dłoni został piernik a we mnie jeszcze silniejsza wiara że bez Świętego Mikołaja dla dzieci czy dorosłych nie istniałaby magia tej jedynej nocy

P ISMO LI TERACKO - AR TYSTYC ZNE


BEZ{KRES}

NR 5 - GRUDZIEŃ 2019 A.D.

Anna Wrocławska

Agnieška Masalytė Na sznurku

Cisza narodzin Uciekam od gwaru niecierpliwie Tęsknie za ciszą rozpaczliwie Zatrzymuję się i ku niebu spoglądam Zachwyca mnie cisza, której słucham Lepiej słyszę, gdy oczy zamykam Cisza, którą obojętnie mijamy Jest najdoskonalszą muzyką jaką mamy Sprawy boskie i ludzkie sprawy Łączą się w ciszy narodzin W cudzie narodzin

Szczypta miłosnej nadziei

Biorę tę miłość na ręce, składam aby się nie zgniotła i chowam do szu lady serca swego.

Cisza Tę ciszę przerywa niepokój Niepokój wzrasta i wzrasta Wzrost ten przeraża człowieka Człowiek skargi gromadzi. Skargi dochodzą do Nieba, Niebo je Bogu przekaże Bóg ramionami wzrusza Na to nic nie poradzi... Cisza.

Czas

POEZJA

Czekam, czekasz, czekamy Na serdeczny uśmiech mamy, I piernika zapach w sieni, Choinkę, co blaskiem się mieni. Na głośnie dziecięce śmiechy, Przebaczenie, gest pociechy, Pierwszą gwiazdkę na niebie, Ciepło bliskich w potrzebie. To taka chwila raz w roku, Gdy nikt nie chce stać z boku. Czas prawdziwej rodziny To czas świętej rodziny. I piękno duchowe rodzi się w nas, Każdy chce być lepszy w ten boski czas. I chwila słodko – gorzkiej nostalgii, By szczyptę miłosnej nadziei Pod choinkę dostać.

Na sznurku myśli schnie moja miłość do ciebie. Huśta się raz wyżej raz niżej, czasami upada w piach i czyścić ją trzeba od nowa.

Czas nie ma czasu. Przewraca kartki kalendarza, je zrywa i wyrzuca. Posuwa strzałki zegara (najczęściej do przodu). Jak i my lepi bałwana, Maluje włosy na siwo naszym matkom. Zmienia wydarzenia w prasie, Ucieka. Ucieka i nie wraca.

Randka z Wilnem Adwent

P ISMO LI TERACKO - AR TYSTYC ZNE

strona: 31

Adwent, Czas oczekiwania, Piękno oczekiwania Chwila wytchnienia I cisza Cisza narodzin Uchwycona w ciszy łamanego opłatka

Tu wąska uliczka, tam dach łaskocze chmury. Nieudane gra fiti, odłamki baroku, Wilia leniwie płynąca, nie ma dokąd się śpieszyć, ty też przy niej chętnie zwalniasz kroku. Siadasz pod starym drzewem i z dala od ludzi. Nucisz dawną piosenkę sprzed wielu laty. Pieścisz okiem łakomie wysmukłość gotyku, gubisz rzeczywistość, zapominasz daty. Jesteś na randce z Wilnem. Nikogo ci nie trzeba. Wolisz go bardziej niż zamorskie skrawki nieba.


BEZ{KRES}

NR 5 - GRUDZIEŃ 2019 A.D.

Giuseppe Langella Personaggi e destino Quelli che non guardano dove vanno, quelli che invece sanno quel che fanno; quelli che è sempre festa, beati loro, e quelli che si angustiano per tutto, scuri in volto più di un vestito a lutto; quelli che è un dramma perdere il lavoro, vuoti come vecchi piatti sbeccati, e quelli che ti asfaltano spietati, che time is money e nuotano nell’oro:

C-Ottimisti Ragionieri, stagiste, calciatori, modelle, segretarie, tute blu, lavoratori stagionali in nero, siamo come padelle in mano a un cuoco, che devono vedersela col fuoco, congegni a molla cui dare la carica. Pezzi di ricambio, o al massimo bijoux, quando, pile esauste, non serviremo più, ci smaltiranno in una discarica.

REALIZM TERMINALNY

burattini, comparse e figuranti del più grande spettacolo di massa, con carte di credito o in contanti devolvono tutti a un’unica cassa.

Ludzie i przeznaczenie

strona: 32

Ci, którzy nie patrzą dokąd zmierzają, ci co dobrze wiedzą co wyrabiają, ci co zawsze świętują, z nich szczęściarze, i ci co niepokoją się o wszystko, zasmuceni bardziej niż strój żałobny; ci dla których dramat to stracić pracę, puści jak stare pęknięte talerze, i ci którzy cię bezlitośnie niszczą, bo czas to pieniądz i pływają w złocie: marionetki, stażyści i figuranci największego grupowego spektaklu, kartami kredytowymi lub gotówką przekazują wszystko do jednej kasy.

C-Optymiści Księgowi, stażystki, piłkarze, modelki, sekretarki, robotnicy, pracownicy sezonowi na czarno, jesteśmy jak patelnie w ręce kucharza, które muszą zmierzyć się z ogniem, sprężynowe przyrządy co trzeba nakręcić. Części zamienne, lub najwyżej świecidełka, kiedy, jak zużyte baterie, nie będziemy potrzebni, pozbędą się nas na wysypisku śmieci.

tłum.: Izabella Teresa Kostka P ISMO LI TERACKO - AR TYSTYC ZNE

tłum.: Izabella Teresa Kostka


BEZ{KRES}

NR 5 - GRUDZIEŃ 2019 A.D.

Giuseppe Langella Giuseppe Langella urodził się 11 września 1952 w Loreto (Ancona). Jest profesorem zwyczajnym współczesnej literatury włoskiej na fakultecie Literatury i Filozofii Katolickiego Uniwersytetu im. Świętego Serca w Mediolanie, gdzie prowadzi także centrum badań „Literatura i kultura zjednoczonych Włoch”, z załączonym „Archiwum literatury katolickiej i pisarzy w badaniach”. Jest członkiem zarządu Włoskiego Stowarzyszenia d/s Studiów nad Nowoczesnością Literatury (MOD) i współredaguje czasopismo Studiów Manzoniańskich. Znawca Alessandro Manzoniego i Italo Svevo, specjalista z zakresu poezji, prozy i kultury od Odrodzenia do lat 2000. Jego teksty ukazały się w licznych prestiżowych włoskich czasopismach literackich, na portalach kulturowych oraz w wielu ważnych antologiach.

Pendolari Commesse e impiegati, agenti di borsa saliti di corsa, si sta stipati,

e manca l’aria, peggio dei sacchetti sotto vuoto di filetti d’otaria. Alle stazioni il treno slot-machine sgancia belin al posto dei gettoni. Esodo giornaliero: ovunque vada, è un’autostrada col bollino nero.

Dojeżdżający do pracy Sprzedawczynie i urzędnicy, maklerzy giełdowi co wsiedli w pośpiechu, jesteśmy ściśnięci, na stojąco w wagonach, o poranku, jak liczne puszki w kartonach; i brak nam powietrza, gorzej niż w woreczkach próżniowych z filetami z lwa morskiego. Na stacjach pociąg automat do gier wyrzuca wnętrzności zamiast żetonów.

tłum.: Izabella Teresa Kostka

P ISMO LI TERACKO - AR TYSTYC ZNE

strona: 33

Codzienny exodus: dokądkolwiek jedzie, jest zawsze zatłoczoną autostradą.

REALIZM TERMINALNY

in piedi nei vagoni, le mattine, come tante lattine nei cartoni;

Wraz z Guido Oldanim należy do promotorów nurtu Realizmu Terminalnego. W roku 2017 ukazała się pod jego kuratelą antologia Realizmu Terminalnego Luci di posizione / Światła pozycyjne (wydawnictwo Mursia, seria literacka „Argani” prowadzona przez Guido Oldaniego), w której opublikowane są także jego wiersze. Działalność dydaktyczna: Giuseppe Langella to także koordynator narodowy "MOD / Włoskiego Stowarzyszenia Studiów nad Nowoczesnością Literatury". W ramach "Aktywnego stażu formacyjnego", prowadził kursy "Dydaktyki literatury włoskiej". Od lat zajmuje się formacją nauczycieli. Wraz z Paolo Grassim, Umberto Mottą i Pierantonio Frarem, stworzył podręcznik dla szkół licealnych "Amor mi mosse / Miłość mną kieruje" (2019, Wydawnictwo Edukacyjne Bruno Mondadori). W serii wydawniczej “Modernità Letteraria / Nowoczesność Literacka” (Edizioni ETS, Piza) ukazały się trzy tomy akt z sympozjów “MOD per la Scuola / Włoskiego Stowarzyszenia Studiów nad Nowoczesnością literatury dla szkół: Il Novecento a scuola / Wiek XIX w szkole (2011), La didattica della letteratura nella scuola delle competenze/ Dydaktyka literatury w szkole kompetencji (2014) i Insegnare letteratura nell’era digitale / Nauczanie literatury i epoce cyfrowej (2017). Publikacje naukowe: • Il secolo delle riviste. Dal “Baretti” a “Primato” / Wiek czasopism. Od „Baretti” do „Prymatu” (Vita e Pensiero / Życie i myśl Mediolan 1982); • Da Firenze all’Europa. Studi sul Novecento letterario / Z Florencji do Europy. Studium dziewiętnastego wieku literackiego (ibid., 1989); • Italo Svevo (Morano, Neapol 1992); • Il tempo cristallizzato. Introduzione al testamento letterario di Svevo / Skrystalizowany czas. Wstęp do testamentu literackiego Italo Svevo (Edizioni Scientifiche Italiane / Włoskie Wydawnictwo Naukowe, Neapol 1995); • Poesia come ontologia. Dai vociani agli ermetici / Poezja jako ontologia. Od pisarzy pisma „La voce / Głos” do hermetyków. (Studium, Rzym 1997); • Le ‘favole’ della “Ronda” / Klechdy „Straży” (Bulzoni, Rzym 1998); • L’utopia nella storia. Uomini e riviste del Novecento / Utopia w historii. Ludzie i czasopisma XIX wieku (Studium, Rzym 2003); • Cronache letterarie italiane. Dal “Convito” all’“Esame” / Włoskie kroniki literackie. Od „Sympozjum” do „Egzaminu” (Carocci, Rzym 2004); • Amor di patria. Manzoni e altra letteratura del Risorgimento / Miłość Ojczyzny. Manzoni i inna literatura Odrodzenia (Interlinea, Novara 2005); • Manzoni poeta teologo / Manzoni poeta teolog (1809-1819) (ETS, Piza 2009). Publikacje poetyckie: • debiutancki zbiór Giorno e notte. Piccolo cantico d’amore / Dzień i noc. Mały kantyk miłosny (San Marco dei Giustiniani, Genua 2003), • Il moto perpetuo (Aragno, Turyn 2008), zdobywca Nagrody Metauro, • La bottega dei cammei. 39 profili di donna dalla A alla Z, / Sklep z kameami. 39 profili kobiecych od A do Z (2013, Interlinea), • il Reliquiario della grande tribolazione, ispirato al calvario della Grande Guerra / Relikwiarz wielkiego ucisku. Zainspirowany kalwarią Wielkiej Wojny Światowej (Interlinea, 2018).


BEZ{KRES}

NR 5 - GRUDZIEŃ 2019 A.D.

Re leksja

C

sobą bezbronnie jak dziecko, jedynie z tym, co w nas? Co isza migających świateł bloków zapala się w znajdziemy w sobie? Pod stertą pragnień z bilbordów, miastach każdego dnia po zmroku. Osiedla codziennego pośpiechu, jazgotu wymagań i obowiązków wyglądają niczym betonowe mrowiska, a każde z może być niewiele – ubogo i zimno. Wydaje się to nich zamieszkują anonimowe twarze. Cisza wielkich miast niemożliwe, bo przecież dni tak wypełnione… A może nie jest niesiona jest na twarzach mieszkańców. Gnają pomiędzy źle stać się na moment ubogim? Pozbawionym sprawczości, głośnymi klaksonami aut i tramwajów bez imion i bez głosu kontroli, mocy? A co, jeśli okaże się, że jesteśmy jak nieme manekiny. Nie znają się, nie ufają sobie, pędzą wystarczająco dobrzy z tym wszystkim, czego nie mamy i z między uliczkami [w gąszczu spraw do załatwienia]. tym wszystkim, czego w sobie nie lubimy? Z tym wszystkim o nagle pojawia się inna cisza. Może obca nieco, czym na co dzień chcemy zapomnieć, udawać, że się nie nieoswojona, wstydliwa? Cyklicznie, jak co roku, wydarzyło. Być może Bóg przychodzi jako dziecko właśnie po przychodzi cisza adwentowa - cisza oczekiwania. to, by pokazać nam, że jesteśmy wartościowi, gdy jesteśmy Pozbawiona słuchawek iPhone, niespieszna. I niebezpieczna, nadzy, gdy jesteśmy bezradni, słabi, chorzy, powolni? Może to bo wymaga spotkania z samym sobą. Z tym, co w środku, z czas zadbania o siebie jak o dziecko. Z czułością. Z uwagą. Z plątaniną własnych myśli, które trudno niekiedy przecedzić – wyrozumiałością. Aby cisza w nas i miedzy nami przestała te warte uwagi od tych zbędnych. Połykany na co dzień szum wydawać się krępująca, męcząca, niestosowna. Czy informacji, kuszących propozycji, dobrych rad specjalistów moglibyśmy w takiej ciszy nauczyć się rozmawiać milczeniem od: jak żyć, co jeść, jak biegać, gdzie bywać niespodziewanie i gestami? Spojrzeniem, zmarszczeniem brwi, pochyleniem ustępuje. W kontekście ciszy narodzin Boga, który przyszedł pleców, zacieraniem rak, obgryzionym paznokciem? Ciszą, do ludzi jako noworodek – bezbronny, skazany na ludzką która staje się uważnością nie uciążliwością. Czy taka cisza w pomoc (bez niej nie przeżyłby pierwszej doby), pozbawiony mrowiskach ludzkich miast pomiędzy twarzami niemych własnego domu, ciepła, wygód, witany przez zwierzęta, manekinów oświetlanymi przez światła ich ciasnych można zadać sobie pytanie czy mamy odwagę stanąć przed mieszkań jest możliwa?

I

Ewa Weremko Biała koszula

strona: 34

Biała koszula nie oznacza czystości, Biała koszula ma zmyć nieprawości, W białą koszulę ubierają się ludzie, Co w białej koszuli zapominają o brudzie. Białą koszulę zakładam codziennie, Biała koszula zamienia niezmiennie. Biała koszula – w niej przed lustrem staję. W białej koszuli człowiekiem się zdaję.

Smutek rozlewa rozpływa zatapia w całości rozchodzi przybywa przenika do kości znienacka przykrywa zamyka w ciemności wspomnienia odkrywa w pełni bezradności I znów przystanęłam w tym samym miejscu. Gdy jestem wyjątkiem. Gdy nie chcę być sobą. Z nożem i kartką. Cierpieniem w sercu. Codzienną żałobą. Za długą dobą. Z łzawą ozdobą. Stając się swoją chorobą.

P ISMO LI TERACKO - AR TYSTYC ZNE


BEZ{KRES}

NR 5 - GRUDZIEŃ 2019 A.D.

połowie drogi między Wrocławiem a Opolem, nieopodal Brzegu nad Odrą, na szlaku brzeskich polichromii, znajduje się niewielka miejscowość - Krzyżowice. Sięga korzeniami czasów Imperium Rzymskiego; pierwsze wzmianki pochodzą z roku 1276. Znajduje się tam najstarszy zabytek architektury drewnianej w Polsce. Ukryta pod grubą warstwą tynku konstrukcja wieńcowa nawy pochodzi z 1326/1327 roku. Przez kolejne dziesięciolecia, a nawet stulecia, kościół był rozbudowywany, a około roku 1418/1428 upiększony malowidłami ściennymi przez artystę zwanego Mistrzem Brzeskiego Pokłonu Trzech Króli. W roku 1534 kościół stał się świątynią protestancką, malowidła zostały zamalowane, odkryto je dopiero 400 lat później, w latach sześćdziesiątych

Prusaków na terenie Śląska. Na budynku byłej wiejskiej gospody, która gościła w swych progach również wojska cesarza Napoleona Bonapartego, wciąż jeszcze są stalowe obręcze, do których podróżni przywiązywali konie. ajbardziej jednak to miejsce związane jest z ludnością polską i niemiecką, która na przestrzeni stuleci zamieszkiwała tę miejscowość, a prochy jednych i drugich spoczywają w tutejszej ziemi. Mimo bolesnych ran przeszłości, które nie raz dzieliły oba narody, pamięć o tych, którzy tworzyli historię Krzyżowic, nadal trwa. Niemym świadkiem tej pamięci jest cmentarz i mauzoleum, w którym kilka lat temu spoczęła Hrabina Ingeborg von Pfeil, a które nadal jest pielęgnowane przez mieszkańców, jak również parkowe kamienie, które

XX wieku podczas prac remontowych zniszczonego i grożącego zawaleniem się kościoła. Nieoceniony wkład w uratowanie tej pięknej świątyni miał zmarły w roku 2009 ks. Franciszek Kasperek SVD, który przez 36 lat jako proboszcz pracował w tutejszej parafii. Swoją troską otaczała również krzyżowicką świątynię hrabina Ingeborg von Pfeil, była konsul Niemiec w Opolu. Jej dziadkowie nabyli miejscowość Kreisewitz w 1893 roku, a ona tutaj właśnie spędziła swoje dziecięce lata. W 19432 ojciec Hrabiny, pełniący rolę konsula, zostaje zmuszony do przejścia na wcześniejszą emeryturę, co jest owocem jego niezgody na politykę Hitlera. W styczniu 1945 roku, wraz z matką, rodzeństwem i czterystoma mieszkańcami Hrabina zmuszona była uciekać przed zbliżającą się Armią Czerwoną, a 67 lat później jej prochy spoczęły na tutejszym cmentarzu parafialnym, przy rodzicach i krewnych. W kościele po rodzinie von Pfeil została ufundowana przez hrabinę Ingeborg Droga Krzyżowa i tryptyk - rzeźba przedstawiająca Wiarę, Nadzieję i Miłość. rzyżowice to nie tylko historia osady położonej na ziemiach dawnego plemienia ślężan, to również historia zwykłych ludzi którzy na przestrzeni wieków opiekowali się tą ziemią i z jej plonów żyli. Najsławniejszą postacią związaną z tym terenem był żyjący w latach 1370-1432 Franciszek Krzyszowic, zwany tak od miejsca swojego urodzenia. Wybitny w owych czasach naukowiec, profesor, teolog i kanonik, rektor oraz kanclerz na Uniwersytecie Jagiellońskim. o właśnie tędy, w 1741 roku, kroczył król pruski Fryderyk II Wilhelm, aby pod pobliskimi Małujowicami stoczyć bitwę z wojskiem Austriackim. Bitwa ta była początkiem kilkuletniej wojny, która miała zakończyć się prawie dwustuletnim panowaniem

stały się elementem krzyżowickiej ścieżki historycznej, a na których wyryte są nazwiska niemieckich mieszkańców Krzyżowic, którzy nie wrócili z frontów I Wojny Światowej. olejny grudzień rozświetla blask adwentowych lampionów, wytyczających szlak dla tych, którzy biorą udział w Roratach. Za niedługo kościół przystroją choinki, których światełka będą rozświetlać długie zimowe wieczory podczas Mszy i nabożeństw, a przed ołtarzem stanie żłóbek - symbol pojednania. Na niewielkim cmentarzu płoną znicze, nie tylko na współczesnych grobach, ale także znicze upamiętniające tych, którzy zostawili tu kawałek siebie. Warto się czasami zadumać nad historią miejsca, które pozornie wydaje się takie zwyczajne. Ot, jedna z wielu wiosek, w których ubywa gospodarstw, a przybywa starannie wypielęgnowanych ogródków, gdzie różnorakie ozdoby imitują żywy inwentarz, niegdyś wszechobecny. Co powiedzieliby nam dawni mieszkańcy tej ziemi, gdyby mogli przespacerować się dziś jej uliczkami? Czy spoglądaliby z niedowierzaniem na zaszłe zmiany? A może wcale nie byliby tak zdziwieni, jak mogłoby się nam wydawać, bo przecież postęp jest częścią ludzkiego życia? Bez względu na to, jaka byłaby ich reakcja, warto sięgać głębiej ze świadomością, że historia wielu miejsc, do których skierują nas nasze kroki, może nas nieraz zaskoczyć. Jednym z takich miejsc są właśnie Krzyżowice, mieszkańcy których rozpoczęli właśnie kolejny Adwent, a tym samym przygotowania do kolejnych świąt. Wszyscy na coś czekamy, bez względu na to, jaka jest historia naszych rodzin i gdzie sięgają nasze korzenie. Tego uczy nas Adwent - sięgać pamięcią wstecz, aby z nadzieją wyglądać przyszłości.

W

K

P ISMO LI TERACKO - AR TYSTYC ZNE

strona: 35

T

Re leksja

K

N


BEZ{KRES}

NR 5 - GRUDZIEŃ 2019 A.D.

wyrządzona i odstępca jest pewien swojego zwycięstwa. Będziesz potrzebować ochrony przed gatunkiem ludzkim, ponieważ Ewa nienawidzi cię, i jej potomstwo też cię nienawidzić będzie. Zobaczyłam przed sobą wspaniały dom, wyciosany w Wy, którzy się mnie wypieracie, wyznajecie mnie, a wy, którzy mnie wyznajecie, wypieracie się mnie. kamieniu, w cieniu wielkiego drzewa, i wodospad Wy, którzy mówicie o mnie prawdę, kłamiecie, wypływający ze skały, i różnorodne kwiaty… I gęsty las, który a wy, którzy o mnie kłamaliście, mówicie o mnie prawdę. otaczał moją nową ojczyznę, i ciemnoniebieskie morze… Tu (Grzmot czyli Doskonały Umysł) miałam żyć wiecznie – sama. To nie była nagroda za Królowa z Południa powstanie na sądzie przeciw temu plemieniu i potępi je… (Mt 12:42, wierność, lecz kara. Biblia Tysiąclecia) Anioł zrozumiał moje myśli. — Nie bądź niewdzięczna – rzekł ostro. — Twoje miłosne żale są niczym w porównaniu do kary za wiarołomność. (pierwsza część: Bezkres 4/2019) Poczułam, że w czasie mojej tułaczki stało się coś nie do naprawienia.

ANNA CANIĆ - SOFIA I KASJUSZ Powieść – dramat Paraćin 2019 tłum.: Małgorzata Necin (z serbskiego)

Fragment powieści

PROLOG - fragm. II

strona: 36

A

*** nioł wziął mnie w objęcia, jak troskliwa matka swoje cierpiące dziecko.

— W niebie nie istnieje inna miłość poza świętą, boską. My, aniołowie, jesteśmy szczęśliwi cały czas. — Nie kochałam go – zwierzyłam się swojemu stróżowi. — Ale nie zdradziłam go i każdego dnia prosiłam Boga, abym poczuła miłość i żeby Adam mnie pokochał. — Przykro mi, Sofio.. — westchnął Semangelof, rozpostarł ogromne skrzydła i oderwaliśmy się od ziemi. Chwilę później leciałam wśród chmur. Moje ciało zrobiło się lekkie jak piórko, a ta wolność bezmiernego błękitu obudziła we mnie radość. Radość, ale nie szczęście. — Twoim domem jest teraz ziemia między dwoma morzami. Tu, na wysokiej skale, stworzono dla ciebie mieszkanie. Ziemia będzie dla ciebie rodzić i potok nie wyschnie – rzekł anioł. — Ponieważ byłaś posłuszna Bogu, nigdy nie umrzesz. A wokół tego miejsca z jednej strony będzie nieprzebyta puszcza, a z drugiej – głębokie morze, ponieważ nigdzie na świecie nie jesteś już bezpieczna. — Co jeszcze może zrobić mi Mitra? Semangelof delikatnie postawił mnie na ziemi. — Na razie już go nie interesujesz. Szkoda została już

— Jak się ma Adam? — zapytałam z niepokojem. — Czy jest szczęśliwy z tą drugą? Semangelof umilkł, a potem spojrzał w niebo i wyszeptał: — Adam i Ewa zostali wygnani. Eden został zalany, a ludzki ród przeklęty. Ból, niemal fizyczny, zgiął mnie wpół. — I Ewa?! Co to znaczy: przeklęty? Anioł wziął mnie za rękę i wprowadził do nowego domu. — Wiarołomstwo Adama pociągnęło za sobą zdradę Ewy. Kobietę, stworzoną z jego żebra, skusił Mitra. Przypomniałam sobie jej żmijowe spojrzenie. „Może ja jestem winna“, pomyślałam ze smutkiem. „Nie dałam mu dzieci, nie wspierałam jego pragnień, aby poznać nowe krainy i rzemiosła… Interesowała mnie tylko miłość. — Nie jesteś niczemu winna – odpowiedział boski wysłannik. — Ty jesteś bez grzechu. Karą dla Adama i Ewy było życie, które wybrali sami. Życie poza rajskim ogrodem było trudne i niebezpieczne – deszcze i susze przeszkadzały w pracy mężczyzny, a kobieta była osądzona na rodzenie w mękach. Wszystko w ich życiu było przejściowe, nawet samo życie miało swój koniec. A potem – był mrok i ciemność. Ewa była brzemienna z bliźniętami, ale Adam nie był ich ojcem.

P ISMO LI TERACKO - AR TYSTYC ZNE


BEZ{KRES}

NR 5 - GRUDZIEŃ 2019 A.D.

Anioł odszedł bez szmeru, a ja wyciągnęłam się na łóżku — Bez miłości – nie ustępowałam – nie widzę różnicy i w końcu się zdrzemnęłam. między piekłem a rajem. Obudziły mnie delikatne promienie porannego słońca. Może mnie zdobyć tylko Bohater, Kiedyś nie lubiłam wcześnie wstawać, ale teraz cieszyło mnie Który mnie kochał, zanim się narodziłam… to, co widziałam. Słońce jak gdyby rodziło się ze spokojnego morza, rozlewając po niebie jaskrawe kolory, jeden po drugim, czerwony, pomarańczowy, różowy i żółty. Po niebie Pocieszenie znajdowałam w pisaniu. płynęły dwa obłoki, dotykając się w powietrzu, jak dwoje zakochanych. I on będzie moim potomkiem, „Ja nigdy nie poznam miłości...“ — pomyślałam. Moja moc pochodzi od niego. Usłyszałam szelest za plecami. Odwróciłam się. Na stole siedziała duża sowa i patrzyła na mnie zaspanym wzrokiem. Jestem jego podporą w młodości, Miała duże pomarańczowe oczy i czarne uszy. A on jest dla mnie podporą na starość. — Lilith – pogładziłam ją. — Przypominasz mnie – I co jest jego wolą, dla mnie jest rzeczywistością… wolisz noc od dnia i nie umiesz uwić gniazda. Chodź, znajdę ci coś do jedzenia. Tęsknota za miłością i poszukiwanie kogoś, kto jeszcze Ptak był bardzo mądrym stworzeniem. Przywiązał się nie istniał, doprowadziły mnie na skraj szaleństwa. do mnie i lubił siedzieć mi na ramieniu. Opowiadałam mu o — Adonai! — wyrzekłam Niewypowiedziane Imię Adamie, a on kiwał główką, jak gdyby wszystko rozumiał. Często odlatywał nocą, ale kiedy był na miejscu i nie spał, Stwórcy. — Błagam cię, zakończ moje cierpienie! Złamałam przyrzeczenie. Aniołowie—stróże nigdy stale wodził za mną wzrokiem. Pewnego dnia, znalazłszy na podłodze jego pióro, więcej mnie nie odwiedzili. W jednej chwili znikło wszystko, umoczyłam je w soku granatu i, prowadzona niebiańską co miałam – dom i źródło, i skała… Stałam na brzegu srogiego morza, z dzikim pustkowiem za plecami. Z mocą, napisałam na korze drzewa pierwsze zdania. pierwszym grzechem znikła moja świetlista szata. Naga i sama na bezdrożu, bez kropli wody pitnej i cienia, zaczęłam powoli tracić świadomość…

Spojrzawszy na litery i przeczytawszy je – ucieszyłam się. Dziwiłam się temu, co robię. Nie wiedziałam, dlaczego ani dla kogo piszę, ani też nie rozumiałam całego sensu moich słów, ale kontynuowałam.

„Ja sypiam na ziemi i tańczę wśród drzew Ja leżę na piasku i latam z zefirem Kroczę ku niebu i piję z pszczołami Ja śpiewam… i robię wszystko, czego zapragnę“

Ostatkiem sił napisałam to na wilgotnym piasku – pomiędzy gorącymi kamieniami a lodowatą wodą. Pomyślałam, że nadchodzi ta śmierć, o której opowiadali mi stróże… Nagle jaskrawe światło przedarło się przez moje palce i na moment oślepłam. Kiedy odzyskałam wzrok, ujrzałam przed sobą Michała – archanioła z sześcioma ognistymi skrzydłami. Pomógł mi wstać. Poczułam ulgę. — Sofio! — rzekł łagodnie. — Kto wytrwał w wierności człowiekowi, również Bogu pozostał wierny. Od teraz nie jesteś nieśmiertelna, ale z powodu twojej miłości będziesz żyć znowu, będziesz kochać i będziesz kochana. Zauważyłam w jego rękach płomienisty miecz ze szlachetnych kamieni i zachwyciłam się doskonałością kształtu tego nieznanego mi narzędzia. — Archaniołowie są wojownikami Królestwa Niebieskiego – odkrył przede mną sekret. — Twój wybranek będzie żołnierzem królestwa ziemskiego. Chciałam rzucić się aniołowi do nóg, ale mnie powstrzymał. — Klękaj tylko przed Bogiem. Jemu dziękuj, gdyż to Jego wola. Uspokoiwszy oszalałe serce, zapytałam Michała o przyszłość Adama, Ewy i ich potomków.

P ISMO LI TERACKO - AR TYSTYC ZNE

strona: 37

Polubiłam to nowe zajęcie i podziękowałam Wszechmogącemu za podarowany mi talent. Dni mijały mi na pisaniu, ale wciąż odczuwałam samotność. — Po co ci inni ludzie, Sofio – pytali mnie aniołowie. — W tym miejscu jest ci dobrze i wygodnie. Nie znasz nienawiści, nie znasz chorób... — Ja pragnę kochać i być kochaną – odpowiadałam. — Tą ziemską, ludzką miłością. — Adam wybrał Ewę – wyjaśnił mi Senoj. — Wybaczył jej wiarołomność i zrodził z nią więcej dzieci. — Ewa jest zazdrosna – ciągnął Sansenoj. — Zazdrosna o twoją nieśmiertelność i wierność, więc przekonała Adama i swoje dzieci, że odeszłaś z Mitrą i stałaś się demonem, który morzy dzieci i uwodzi mężczyzn. — Rozejrzyj się wokół siebie – rzekł Semangelof. — Czy naprawdę miłujesz ludzki ból i smutek bardziej od niebiańskiego szczęścia?

Jestem siłą w drżeniu, Tą, która jest słaba, I dobrze mi w wygodnym miejscu. Jestem nierozumna i mądra, Jestem nieuczona, A ludzie uczą się ode mnie…

Fragment powieści

„Zastanawiasz się, kim jestem I dlaczego przychodzę do ciebie niczym twój cień, Niczym sowa w środku nocy ciemnej?“


Fragment powieści

BEZ{KRES}

NR 5 - GRUDZIEŃ 2019 A.D.

— Dla tych, którzy wyrzekną się miłości, karą jest życie bez miłości. Człowiek, który nie kocha bliźniego swego, nie może kochać też Stwórcy. A dla tych, którzy się ukorzą i zwrócą ku Wszechmogącemu, otworzy się droga zbawienia. Każdy będzie musiał powalczyć o swą miłość, aby zrozumieć, że jest to największy dar Boga dla ludzi. Ucieszyłam się, że jest nadzieja dla ludzkości. — Natomiast, Sofio – kontynuował gromko – kłamstwa Ewy będą podążać twoim śladem przez wieki, przez pokolenia. Poprzez twoje imię Mitra będzie próbował wodzić na pokuszenie narody. Będziesz uważana za złego ducha i boginię, za mit i bajkę. Ale sława ziemska niewiele znaczy, jak i władza odstępcy. Twoja miłość będzie trwać, dopóki trwa świat, a twoja opowieść zostanie odkryta dopiero na końcu świata. — Niechaj tak będzie – odpowiedziałam i poprosiłam o możliwość ujrzenia jeszcze raz Adama. — Nie teraz – rzekł anioł i zniknął w słupie ognia niebiańskiego.

do siebie, poczułam miękkie posłanie i ciepłe okrycie. Pokoik, w którym się znajdowałam, wydał mi się piękniejszy niż anielski dom na skale. Obok mnie siedziała kobieta i trzymała mnie za rękę. — Dzięki Bogu, obudziłaś się! Jak się czujesz? — jej głos był łagodny i pełen troski, ale ona nie była aniołem, lecz ludzką istotą – córką Ewy. Nie miałam siły mówić, dopóki ta obca kobieta nie nakarmiła mnie rosołem. — Uratowałaś mi życie – powiedziałam, patrząc na jej twarz. Nie była podobna ani do Adama, ani do Ewy. Miała włosy czarne jak noc, a oczy ciemnoniebieskie i głębokie jak morze. — Kiedy cię znaleźliśmy, leżałaś bez ruchu. Mąż mi powiedział, że jesteś martwa, ale wiedziałam, że żyjesz – uśmiechnęła się. — Jestem Sharon. Odpowiedziałam uśmiechem. Przypomniałam sobie, że nie znam ani jednego kobiecego imienia. Na świecie na pewno nie istniała druga Sofia. Sharon wzięła mnie za rękę i kojąco wyszeptała: — Nie obawiaj się powiedzieć mi, kim jesteś. Jeśli się przed kimś ukrywasz, nie bój się, nigdy cię nie wydam. Ani mój mąż, ani syn. Byłam wzruszona jej dobrocią. Po raz pierwszy w życiu miałam przyjaciela i nie chciałam utracić tego uczucia. Ale nie chciałam jej okłamywać. Budziła moje zaufanie. — Nazywam się Sofia. — Piękne imię – zachwyciła się. — Nigdy nie spotkałam nikogo, kto się tak nazywa. Wyglądało to tak, jak gdyby nic nie wiedziała. — Skąd jesteś, Sofio? — spojrzała na mnie. — Rozpuszczone włosy, krótka suknia. Nie wyglądasz jak kobiety z Kalwarii. Ostatni wyraz poderwał mnie na nogi. — Powoli, duszko – Sharon mnie zatrzymała. — Nie jesteś wystarczająco silna, by chodzić. — Czy wiesz, gdzie znajduje się to miejsce? Kobieta się zdziwiła, a potem roześmiała się głośno. — Ty sobie żartujesz. Która z nas może nie wiedzieć, gdzie znajduje się góra Kalwaria? Pociemniało mi w oczach i musiałam wrócić do łóżka. — Wszystko będzie dobrze – przykryła mnie kocem. — Odpoczywaj. Przyniosę ci wody. — Muszę natychmiast tam pójść. Byłam poważna i Sharon zaczęła powątpiewać. — Ty nie jesteś z rodu Seta, prawda? — jej wyraz twarzy się zmienił. — Ty pochodzisz… od Kaina? — Nie. Ani z jednego, ani z drugiego. — Jak to możliwe? — dziwiła się moja ratowniczka. — Abel nie miał potomków, a ty jesteś zbyt młoda, by być córką Adama. A zatem byłam śmiertelna, ale nie starzałam się. — Mam tyle lat, co Adam. Urodziłam się razem z nim. Kobieta rozwarła szeroko przepiękne oczy. — O Boże… Ty jesteś Lilith! Kiwnęłam głową. Obiecała, że nic mi się nie stanie, kimkolwiek jestem. „Dzięki Ewie za przezwisko“, pomyślałam. „Mogła przecież wymyślić coś gorszego.“ A Sharon była szczęśliwa.

Dziewięćset lat żyłam nadzieją, zupełnie sama w dziczy. Budowałam schronienia, zbierałam pożywienie i gotowałam je przy pomocy wody i ognia. Nie bałam się chłodu ani upału, ani dzikich zwierząt. Nie czułam zmęczenia. Troszczyłam się o zwierzęta i ptaki, bez strachu, z miłością, a one odpowiadały mi oddaniem. Cały czas towarzyszyły mi sowy i dzikie koty – wolne, mądre i zwinne stworzenia. Dzieliłam się z nimi jedzeniem, leczyłam je, żałowałam ich, kiedy umierały. Miejsca, gdzie mieszkałam, były przepiękne. Wysokie góry, przejrzyste rzeki, zielone lasy. Nie zostawałam długo w jednym miejscu, szukałam drogi, która by mnie zaprowadziła ku mężowi. Aniołowie wciąż milczeli. Musiałam rozmawiać sama ze sobą, aby nie zapomnieć naszego języka… I pisałam, myśląc o tym, który był mnie pisany.

Nie rodziłam dzieci I wielu jest jej synów. Jestem pokojem I wojna z mojego powodu się rozpętała. Mężem mym ten, który dał mi życie I który mi je odebrał.

strona: 38

Jednej nocy przyśnił mi się nieznany głos, który przekazał mi tylko jedno słowo: „Kalwaria“. Natychmiast pojęłam, że to miejsce, do którego muszę się udać. Bolało mnie serce, ale nie mogłam uwierzyć przeczuciu. Ruszyłam o świcie, kiedy moje zwierzęta spały, zostawiwszy im zapas jedzenia. Pierwszych siedem dni było najtrudniejsze. Prawie nie odpoczywałam i nie jadłam. Stopy mi krwawiły, a po głowie krążyły mi słowa Sansenoja o przewadze niebiańskiej miłości, ale nie poddałam się, nawet kiedy gorączka pomieszała mi sen z jawą.

Bo ja jestem tą, którą nazywają Mądrość… A wy nazwaliście mnie Śmiercią. Traciłam świadomość i odzyskiwałam ją i za każdym razem myślałam, że nadszedł koniec. Kiedy w końcu doszłam

P ISMO LI TERACKO - AR TYSTYC ZNE


BEZ{KRES}

NR 5 - GRUDZIEŃ 2019 A.D.

strona: 39

P ISMO LI TERACKO - AR TYSTYC ZNE

Fragment powieści

— Harelu! Harelu! — zawołała męża. — Chodź tutaj! urodziła zabójcę... — Co się stało? — z sąsiedniej izby dobiegł męski głos. — Jak to? — zapytała młoda para. — Czyż to nie diabeł w postaci węża oszukał Ewę, aby ugryzła zakazany owoc i dała — Nigdy nie zgadniesz, kim jest nasz gość! W drzwiach pojawił się wysoki młodzieniec o go Adamowi? — Bajka o jabłku – domyśliłam się – została wymyślona, czerwonych włosach, który był trochę podobny do Adama. Na aby potomkowie nie znienawidzili przodków. rękach trzymał uśmiechniętego chłopczyka. Opowiedziałam im moje przygody od samego początku. Wstałam z łóżka. Nie czułam już zawrotów. Mężczyzna Serdeczna Sharon płakała, a ich chłopiec podszedł i dał mi wpatrywał się we mnie, a kobieta i dziecko się uśmiechali. dużą gruszkę. — Sądząc z twojego wyglądu, nie jesteś z Kalwarii. — Jestem Daniel – rzekł z uśmiechem. — Bądź moim Uśmiechnęłam się. Doprawdy, tym ludziom udało się przyjacielem. coś, co aniołom nigdy nie wyszło – przynajmniej na chwilę Objęłam go czule. Nigdy, nigdy nie zrobiłabym krzywdy mnie rozbawili. żadnemu dziecku! — Ona nie wie, gdzie to jest – rzekła Sharon. Harel wzruszył ramionami. Przybądźcie do dzieciństwa — Jest rówieśniczką Adama – dokończyła, ale młody I nie gardźcie nim, bo jest małe i nieznaczne. człowiek nadal nie zrozumiał. I nie odrzucajcie wielkości w niektórych częściach z — Jestem Sofia, zwana Lilith – powiedziałam wreszcie. — Ale nie jestem złym duchem, który zabija dzieci i uwodzi nieznaczności, mężczyzn we śnie. Nigdy wcześniej nie widziałam żadnego Gdyż nieznaczność poznać w wielkości… dziecka i żadnego mężczyzny, nie licząc Adama. Harel też przyjął tę wiadomość z zachwytem. Harel zaproponował mi, abym została z nimi. — Nigdy nie wierzyliśmy w te opowieści. Zmarła — Skrzywdzą cię tam. Adam jest stary i prababka je wymyśliła, żeby przekonać wszystkich, że istnieje prawdopodobnie cię nie pamięta. Głową rodu jest teraz Set – ktoś gorszy od niej i od Kaina. jego najmłodszy syn i nasz dziad. On i jego synowie są dla — Zmarła?! Ewa zmarła? — zapytałam z mieszanymi ciebie bardziej niebezpieczni od Ewy. uczuciami. — Przez nich uciekliśmy daleko od domu – rzekła — Już dawno – odpowiedziała Sharon. — Adam, co Sharon. — Od dzieciństwa byliśmy w sobie zakochani, ale Set prawda, nie rozpaczał zbyt wiele. Azura, jedna z żon Seta, wybrał dla mnie innego narzeczonego, a dla Harela inną opowiadała, że Ewa przed śmiercią często płakała. Chyba niewiastę. Nie zgodziliśmy się, aby złamali nam serca, i żałowała tego, co robiła tobie. przybyliśmy tutaj, aby być razem. — Kobiety żyją krócej od mężczyzn – dodał Harel. — My — Tylko Bóg wie, jak ciężko było na początku – Harel nie rodzimy dziecka za dzieckiem i, uczciwie mówiąc, nie objął żonę. — Przeszliśmy przez kłótnie, choroby i lęki. Ale mamy tylu obowiązków. Jeśli chodzi o mnie – przytulił żonę miłość zwycięża wszystko. Zaprawdę, ze wszystkich – chronię swoją ukochaną i dbam o nią, ale, niestety, nikt na ziemskich i niebiańskich miłości największa jest ta między tym świecie nie jest taki, jak my. małżonkami. Było mi żal. Aniołowie opowiadali, że śmierć to mrok, Oni rozumieli, ale nie mogłam zostać. Siedem dni samotność i ciemność. Nie chciałam tego nawet dla głupiej dzieliłam z nimi dach, stół i modlitwę. Zrywałam kwiaty z Ewy. Danielem, plotłam mu wianki i robiłam zabawki. Sharon — Byliście równoprawni, ty i Adam – z podnieceniem uszyła mi białą szatę, podobną do tych, jakie nosiły jej wyszeptała kobieta, jak gdyby się obawiała, że ktoś ją usłyszy. skromne krewne. Nie starałam się wiązać i ukrywać włosów, — U nas kobieta jest służącą męża i nie ma prawa do… bo wiedziałam, że nigdy tego nie będę robić, bez względu na rozkoszy – zaczerwieniła się. — Ale my cię rozumiemy i zdanie „wszechmocnego“ Seta. wspieramy. — Jestem szczęśliwa, że istnieje na świecie kraj, gdzie człowiek może być sobą, może kochać i być kochanym – Wreszcie ktoś był po mojej stronie. powiedziałam im, kiedy nadszedł czas rozstania. — Gdzie — Kim jest Kain? — pytałam dalej. — Dlaczego on nie żyją prawdziwi przyjaciele. żyje na Kalwarii? Sharon mnie objęła, a Harel podał tobołek z chlebem i Odpowiedział mi Harel. owocami, a ja niemu – zwitek kory drzewa z moim — Kain był najstarszym synem Adama. Zabił Abla, wierszem. swojego młodszego brata, z zawiści. Potem został wygnany Hr'em, tbvnh mvshlmt – brzmiał tytuł. wraz ze swoją żoną na koniec świata. Wycałowawszy wszystkich troje, na zawsze opuściłam A zatem dziecko Mitry podniosło rękę na drugiego miejsce, które jednego dnia otrzyma nazwę po mnie. człowieka, na rodzonego brata! To była cena, którą Adam i Ewa zapłacili za wiarołomstwo. — Abel był pasterzem, a Kain rolnikiem – kontynuował opowieść Harel. — Oboje byli pobożni i składali ofiary Wszechmogącemu. Kain składał kłosy pszenicy, a Abel – jagnięta. Za każdym razem dym z ołtarza Abla był biały i wznosił się do nieba, a dym z ofiary Kaina był czarny i duszący. W ten sposób Pan wskazał, który z nich był Mu milszy. Ale Kain był zły... Postanowiłam odkryć przed nimi prawdę. — Mitra jest winny wszystkiemu. On uwiódł Ewę i ona


W

BEZ{KRES}

NR 5 - GRUDZIEŃ 2019 A.D.

Fragment powieści

yszli na parking przed ogromny budynek, – Grzegorz Wiśniołek, urodzony 1965, wieś Mokradła przybierający barwy, to gdzie nie gdzie białe, Wielkie, matka z domu Nowicka. O cholera! Uważał byś Pan to niebieskie, a w dużej mierze szare. jak jedziesz! Michalski zaczął się rozglądać po stojących równo w rządku Pomachał palcem do wyprzedzanego kierowcy. Z kolei radiowozach, gdy nagle za jego pleców wybiegł Buchała i starszy aspirant nie miał tyle problemów. Znał cel, miał wyraźnym ruchem ręki wykrzykiwał – To ten, to ten! – oznakowane auto, więc każdy starał się grzecznie zjechać mu wskazując przy tym na starego, srebrnego, obitego z prawej na bok, choć on tego nie chciał. Pragnął w tej chwili być strony forda. W jednej chwili podinspektor stanął w miejscu i anonimowy i trzymać się na pewien dystans od spojrzał na niższego stopniem chłopaka. podinspektora, co nie było takie łatwe. – Wiesz co, jak masz tak załatwiać sprawy, to lepiej Gdy tylko wielki korek zbliżył się do kolejnych świateł, w sobie zostań na komendzie – odparł Michalski i udał się w centrum miasta, Michalski uznał, że na razie dość tej kierunku swojego prywatnego auta. Na jego plecach kołysał edukacji. się na wszystkie strony stary przepasywany płaszcz, niczym – Przecież zbliżam się do celu. Poprawił swoją postawę serialowy płaszcz Colombo lub Kojaka. Podbiegł do niego udając, że jest wzorowym kierowcą i rozejrzał się wokół, gdy Buchała i złapał go za ramie pokazując mu w ręku kluczyki: nagle na sąsiednim pasie ujrzał policyjne auto. Spojrzał na – To co ja mam z tym zrobić? kierowcę i wpadł w osłupienie. W końcu krzyknął:

strona: 40

Michalski znów się zatrzymał spojrzał na wystawioną rękę i na twarz Buchały. – Czy ty naprawdę jesteś aż tak głupi? – dawał pierwszą lekcje podopiecznemu – Wiesz co, jedz sobie do tych Kościan. Sam pojadę do muzeum. I nie patrząc na reakcje kolegi, ruszył w kierunku swojego samochodu. Wyciągnął z kieszeni płaszcza kluczyki i nacisnął odblokowanie drzwi. Starszy aspirant załamany postawą Michalskiego stał przez chwilę w milczeniu i myślał: – Przecież ani to nie moja sprawa, ani to w mojej gestii, żeby tablica została odnaleziona. Równie dobrze mogę wrócić na komendę, jak mówi Michalski. Lecz gdy dał parę kroków w kierunku budynku i zobaczył przejeżdżającego koło niego Michalskiego, który spojrzał się na niego, stwierdził: – Nie, jednak tak szybko się nie poddam. I skręcił w kierunku forda. Gdy Buchała dopiero co wyjeżdżał z policyjnego parkingu, Michalski już w swoim samochodzie rozkładał teczkę z dokumentami. Kątem oka spoglądał na drogę, trzymając twardo jedną ręka kierownicę, drugą zaś ręką próbował przerzucać kartki i zmieniać biegi. Co przystanął na światłach, rzucał na kierownicę jakieś nowe akta sprawy. Nieistotne dlań było, że co chwila ktoś trąbił mu z tyłu. Jego myśli były skupione na księdzu proboszczu.

nie?!

– Co ja ci kazałem! Do cholery, ty mnie słuchasz, czy

Na szczęście okna samochodów były zamknięte, a Buchała wcale nie miał zamiaru go słuchać. Podniósł leżący obok niego telefon i zaczął wystukiwać palcem. – To o co on mnie prosił? – myślał – I co znaczą te trzy słowa: OBSECRO PAENITET GRATIAS AGO, no i mam. Co?! Ale jaja. Gdy nagle usłyszał klakson auta z tyłu, zwracający mu uwagę, że pora już ruszyć. – On mi chyba nie uwierzy – roześmiał się Buchała. Natomiast poddenerwowany Michalski, coraz mocniej naciskając na pedał, chcąc szybciej od kolegi osiągnąć cel, w głowie powtarzał sobie : – Niech on tylko wyjdzie z samochodu. Niech tylko podejdzie do mnie. Gdy tylko zza kamieniczek zaczął się wyłaniać budynek Ratusza, podinspektor zwolnił i zaczął spoglądając za wolnym miejscem na chodniku. Lecz restauracje pełne turystów i sklepiki zapraszające do kupna ciekawych pamiątek, albo były wypełnione po samą kostkę brukową, albo kochane miasto eliminowało takich kopciuchów jak samochód Michalskiego. Załamany nie wiedział, czy się nie odwołać do ostateczności i wyjąć schowanego głęboko pod siedzeniem starego milicyjnego „koguta” i postawić go w szybie auta. Nagle usłyszał za plecami wycie syren. Zaniepokojony zjechał na bok, by jak porządny policjant

P ISMO LI TERACKO - AR TYSTYC ZNE


BEZ{KRES}

NR 5 - GRUDZIEŃ 2019 A.D.

przepuścić konwój. Zdumienie jego było przeogromne, gdy w zamykał drzwi od auta i kierował się w stronę wejścia do swoim bocznym lusterku ujrzał forda z wgniecionym bokiem Ratusza. i za kierownicą, nie trzeba dokańczać, siedział kto… Pędził – To nie interesuje to już pana? – zdziwił się Buchała samym środkiem, a ludzie uciekali na boki, jakby gonił – Nie! – odparł Michalski – Miałeś jechać do Kościan. A samych braci Olsen z Egonem na czele. Michalskiego to ze swoim zachowaniem to chyba do niczego mi nie będziesz jeszcze bardziej wzburzyło i popędził za nim. W jednej chwili potrzebny – odparł. znaleźli się na środku Rynku, a od schodów Ratusza dzieliło Chłopak zatrzymał się w miejscu i zaczął myśleć. ich parę kroków. Gdy tylko się zatrzymali, podinspektor – Wie Pan, Panie inspektorze, ja za wszystko niczym wygłodniały tyranozaur reks rzucił się na radiowóz i przepraszam – odparł zasmucony – Ja już odjadę. I wrócił się z ogromnym krzykiem oświadczył : w kierunku radiowozu. Nagle usłyszał za pleców – I ja mam z takim wariatem pracować!!! Michalskiego. Co nie uszło uwadze wszystkich stojących wokół, jak – Tam w Kościanach sprawdź dobrze wszystko, kościół, również tych, którzy z upragnieniem wyczekiwali równej plebanię, sąsiadów. Ja tam później się zjawię. A! – zatrzymał godziny, i pojawienia się na ratuszu trykających się się na schodach podinspektor i obrócił się w stronę chłopaka koziołków. – Załatw mi rozmowę z proboszczem. Michalski nie przejmując się tym to łapał za klamkę, to – Dobrze, załatwione. walił w dach samochodu krzycząc: I Buchała pobiegł zadowolony do auta. Nie spodziewał – No wyjdź w końcu! Żebym mógł ci przyrżnąć w ten się, że dostanie drugą szansę, zaś Michalski pokręcił głową z głupi łeb. niedowierzaniem i dalej szedł w kierunku wejścia, by móc Całą sytuację obserwowali z daleka funkcjonariusze zaczerpnąć trochę historii. straży miejskiej i w końcu zainterweniowali. – Przepraszam! Co Pan wyprawia? – zwrócili uwagę Michalskiemu. W tej samej chwili z forda zaczął wysiadać Buchała i z lekkim uśmieszkiem pod nosem uspokajał służbistów. – Nie trzeba, wszystko w porządku. – Na pewno? – zapytał jeden z strażników. Wtedy Michalski nie wytrzymał i zaczął podwijać rękawy, jakby zaraz plac rynkowy miał się zamienić w galę boksu zawodowego. czekam – Spokojnie, spokojnie – złapało go dwóch strażników – na szczere wyznania Lepiej niech Pan odejdzie. Albo sobie pójdzie – doradzali obracając głowę w stronę aspiranta. niewymuszone przeprosiny – Ale ja nie mogę – odparł wzruszają rękoma Buchała. niewyrachowane uczynki Wtedy jeden ze strażników widząc, że Michalski się uspakaja, śmiejąc się po pas, podszedł do drugiego. czekam – Jak to, Pan nie może?! na więcej czasu dla nas – Tak to – uśmiechnął się starszy aspirant wyjmując policyjną legitymacje – To mój szef. cierpliwości dla błędów Spojrzeli na Michalskiego wielkimi oczami. Dookoła i błędnych założeń ludzie byli rozbawieni po same pachy i tak jak z niecierpliwością czekali, na pojawienie się koziołków, tak czekam teraz stojąc w półokręgu chcieli usłyszeć, co powie roztrzepany podinspektor, a on tymczasem poprawił swoje na przypływ sił w zmęczonym człowieku rękawy, wyprostował bluzę, poukładał włosy na głowie i czystych mocy w wezbranej miłością odparł: fali zwykłej życzliwości – O, koziołki się trykają! I uciekł szybko do swojego auta pozbierać dokumenty. Gdy podeszli do niego strażnicy miejscy wyjął z kieszeni czekam błyszczącą się z dala odznakę i sprawa dla nich była na podniesioną głowę rozwiązana. Zaś Buchała złapał za klamkę od drzwi i skrzydła rozpostarte do lotu przytrzymywał, aby się nie zamykały. Widząc to Michalski otwarte szeroko ramiona spojrzał się i z gniewem odparł: – Co ci mówiłem! Teraz to możesz zostać na Komendzie. czekam I schylił się wyciągnąć broń z schowka auta, którą potem na wyjątkowość chwili schował do kieszeni płaszcza. i chwilę zadumy – Ale ja znalazłem coś ciekawego – odparł Buchała. naprawdę na Prawdę czekam – Tak!? – Michalski wyprostował się, rzucił teczkę na dach samochodu i założył płaszcz. – Niby co? – Wiem, co jest napisane na płycie – odparł aspirant. czekam – No i co z tego – z lekkim uśmiechem pod nosem na narodziny Boga

Denisa Miljković-Lewandowska Oczekiwanie

Fragment powieści strona: 41

P ISMO LI TERACKO - AR TYSTYC ZNE


Fragment powieści

BEZ{KRES}

NR 5 - GRUDZIEŃ 2019 A.D.

„Córka słońca. Zderzenie światów” to pierwsza część trylogii Moniki Knapczyk. Jest to jej lagowa, monumentalna powieść, która w całości liczy ok. 1000 stron. Akcja rozgrywa się w alternatywnym świecie Kiramu, zamieszkanym przez humanoidalne istoty bliźniaczo podobne do nas. Derra Amno zostaje w wieku dwunastu lat porwana przez wpływową organizację i poddana wątpliwemu pod względem etycznym eksperymentowi. Musi przystosować się do życia w zaawansowanej technologicznie Sangacji, należącej do potomków Ziemian, nauczyć nowego języka i przyswoić cały ogrom wiedzy. Jej opiekunami w tym kraju zostaje typowe sangackie małżeństwo, posiadające dwoje własnych dzieci. Derra wciąż tęskni za Entorią, utraconą ojczyzną, i podejmuje kolejne próby ucieczki. W końcu znajduje w Sangacji miłość, szczęściu młodych przeszkodzi jednak tragiczny finał, któremu nikt nie był w stanie zapobiec. Jeśli spojrzymy na tę książkę z głębszego, psychologicznego punktu widzenia, to ujrzymy, że jest to opowieść o buncie totalnym, niezgodzie na zastaną rzeczywistość, niekoniecznie ograniczającą się do okresu młodości. Derra podważa niemal wszystkie zasady, w myśl których Sangacjanie zorganizowali sobie życie. Funkcjonuje w systemie, ale nie jest jego częścią. Entoria żyje już tylko w jej wspomnieniach, staje się powoli czymś nierealnym, jakby pięknym snem… A może zawsze była tylko snem? Może dziewczyna wymyśliła ją sobie, nie mogąc znieść jedynej istniejącej rzeczywistości miejskiej dżungli Derbachii…? Powieść będzie można zakupić zarówno w postaci e-booka w cenie 10 zł od autorki, jak również w wielu księgarniach internetowych, oraz książki tradycyjnej w cenie 25 zł wyłącznie od autorki. W przygotowaniu są dwie kolejne części „Prawo miłości” i „Miejsce początku”. Poniżej kolejny (po wrześniowym numerze — BEZKRES 2/2019) fragment pierwszego tomu książki.

techniką cyfrową, przedstawiające jakiś górski krajobraz, i nieskazitelnie biały papier śliskich, szeleszczących kart. − Spójrz, jaki kąsek dowieźli nam wczoraj – zaczął podekscytowanym głosem. – Aż szkoda, że mnie tu nie było. Spojrzała jeszcze raz na tytuł. „Tam, gdzie jaśnieją zorze”. Wydawnictwo przygotowane przez grupę zapaleńców, fotografujących przyrodnicze i architektoniczne cuda północnej części Kiramu. Otworzyła album i zaczęła przewracać kartki. W środku królowały najlepszej jakości zdjęcia, okraszone wąskimi kolumnami tekstu w dwóch językach, po angielsku i we Wspólnej Mowie. Lingua latina ludzi i Kiramczyków. Zaczęła czytać, lecz nagle podniosła wzrok i rzuciła jeszcze jedno, tym razem dłuższe spojrzenie na chłopaka. Coś zmieniło się w jego wyglądzie i były to spore zmiany. − Gdzie masz okulary? – spytała. − Wyrzuciłem – wzruszył ramionami. − Jak to wyrzuciłeś? Przecież bez nich jesteś prawie ślepy! − Przesiadłem się na szkła kontaktowe. − Czy to oznacza, że wkładasz teraz w oczy takie malutkie soczewki, które zastępują ci okulary? − Dokładnie tak. − To musi boleć – mruknęła, wyginając usta w grymasie odrazy dla dziwnych dolegliwości Sangacjan i jeszcze dziwniejszych sposobów ich leczenia. − Kiedy założyłem je wczoraj po raz pierwszy, było mi z początku trochę nieprzyjemnie, ale do wszystkiego można przywyknąć. Jak podobam ci się bez okularów? Zanim odpowiedziała, przez chwilę przyglądała się jego

strona: 42

Rozdział XI – Katia (fragment) Nazajutrz w czytelni oboje udawali, że wczorajsza kłótnia w stołówce w ogóle nie miała miejsca. Derra zdążyła przeczytać kilka stron „Zmartwychwstań” Krestona Falkande z Hellulandu, autora żyjącego w ubiegłym stuleciu, gdy Kimmo przysiadł się do niej bez słowa. Spojrzała na jego rozradowaną twarz. Chłopak podsuwał jej pod nos duży album przyrodniczy w twardej oprawie, wydany w Sangacji. Świadczyły o tym żywe kolory okładki, ostre zdjęcie wykonane najnowszą

twarzy. Źle dobrane okulary bardzo ją szpeciły, przykuwając całą uwagę patrzącego. Kimmo miał ładne, regularne rysy twarzy, wyraźnie zarysowane kości policzkowe i wysokie czoło, z którego raz po raz odgarniał opadające, bardzo jasne włosy. Brak okularów sprawił, że ta twarz, wciąż jeszcze miękka i dziecinna, ukazywała całe subtelne piękno. − Jest o niebo lepiej. Nie chciałabym cię urazić, ale skóra twojej twarzy również ma się znacznie lepiej. Przypomniała sobie, że wygląd jego cery poprawiał się stopniowo z dnia na dzień. Zmiany te były drobne i pewnie dlatego dawało się je dostrzec dopiero w dłuższej perspektywie. Wciąż miał krosty, lecz były one dużo mniej

P ISMO LI TERACKO - AR TYSTYC ZNE


liczne, mniejsze i nie tak czerwone jak miesiąc temu. − Poprosiłem mamę, żeby zabrała mnie do salonu piękności, który odwiedza. Okazało się, że pomagają także mężczyznom. Przeszedłem już kilka laserowych zabiegów, które mają zlikwidować trądzik, a czeka mnie jeszcze co najmniej trzy. Mama kupiła mi tonik i żel do mycia twarzy dla młodzieży. Używam ich regularnie rano i wieczorem. To naprawdę sporo daje. − Skąd wytrzasnąłeś te ciuchy? − Matti pomógł mi je wybrać. Zamiast młodzieżowej bluzy miał na sobie dopasowany, czarny golf z jasnymi, podłużnymi pasami, dodatkowo podkreślającymi wysoki wzrost i smukłość sylwetki. Jego chudość nie podobała się pewnie wszystkim dziewczętom, ale w Derze budziła jedynie zachwyt i czułość. Było coś słodkiego i bezbronnego w takiej sylwetce. Odkąd zaprzyjaźniła się z Kimmo, mężczyźni pyszniący się obfitą muskulaturą zupełnie przestali ją interesować. Ciemny kolor ubrania świetnie komponował się z jego blond włosami i jasnością cery. Zmienił także dolną część garderoby, zastępując luźne, sprane dżinsy jasnymi spodniami z dobrego gatunkowo materiału, z idealnie odprasowanymi kantami. To już nie był ten mazgajowaty dzieciak, któremu Katia zatrzasnęła drzwi przed nosem. Kimmo doroślał bardzo szybko. Pomyślała z satysfakcją, że chłopak nie ma innego wyjścia, jeśli chce utrzymać przyjaźń i uznanie Kiramejki. W ciągu tego miesiąca zdążył też nauczyć się bardzo ważnej rzeczy o relacjach międzyludzkich. Tupanie nogami, płacz i wykrzykiwanie swoich żądań nigdy nie są skuteczne, jeśli chce się zdobyć czyjąś uwagę, przyjaźń lub miłość. Nie wątpiła, że Kimmo nigdy już nie będzie uciekał się do takich metod. − Jeśli zobaczę cię z inną dziewczyną, wydrapię jej oczy. − Masz za krótkie paznokcie – parsknął śmiechem. Zawtórowała mu radośnie, czując ciepło w sercu. Podobała jej się lekkość, z jaką Kimmo potrafił mówić nawet o najpoważniejszych sprawach. Pomyślała, że aby wydobyć to, co w człowieku najlepsze, trzeba najpierw wyciągnąć do niego rozwartą w pomocnym geście dłoń, przyjąć go takim, jakim jest, i dać bezinteresowną przyjaźń. Katia tego nie potrafiła. Derra wątpiła, czy jej przybrana siostra kiedykolwiek zrobiła coś bezinteresownie. Kimmo otworzył album na stronie, gdzie zaczynały się zdjęcia z Entorii. Nie rozpoznawała większości z tych miejsc. Była zbyt młoda, by zobaczyć je wszystkie na własne oczy. Zaczęła czytać podpisy pod zdjęciami. Rezerwat niedźwiedzi w Puszczy Entoriańskiej. Odkrywkowa kopalnia wapienia na Wyżynie Saggaht. Zakole rzeki Serpentynki. Wodospad Siedmiu Sosen wytryskujący ze skały masywu górskiego Skagenleardal. Wstrzymała oddech z wrażenia, ujrzawszy kolejne zdjęcie. To było z całą pewnością Archad. Pamiętała te jasno otynkowane kamienice z szerokimi oknami. Pamiętała gwarny rynek, gdzie kwitł w najlepsze drobny handel, i wznoszący się dumnie budynek ratuszu miejskiego. Zbierała się w nim kilka razy w roku Rada Starszych Entorii, najwyższe ciało ustawodawcze tego kraju. Była tam. Zapomniała na chwilę o Sangacji, straciła poczucie czasu i miejsca, zapomniała nawet o Kimmo. Znów miała sześć, może siedem lat. Rodzice zabrali dziewczynki do stolicy, by pokazać małej Derze miasto. Krocząca dzielnie u boku Taty Emana paplała bez ustanku, chcąc popisać się

zdobytą w szkole wiedzą. Jasne, siostra Derry zawsze wiedziała wszystko najlepiej. Rozbolały ją nogi i Tata wziął ją na barana. Pamiętała ostry zapach drewna w jego włosach, z których często wyskubywała drobne wiórki. Wreszcie zasnęła ze zmęczenia, złożywszy główkę na jego ramieniu. Bliskość ojca dawała małej Derze poczucie bezpieczeństwa, którym nic nie mogło zachwiać. Był jej światem, pierwszym nauczycielem życia. Zasnęła na chwilę na jawie, a gdy się przebudziła, Kimmo odwracał kolejną kartę. − To zdjęcie podoba mi się najbardziej – powiedział. – Dolina Myrr. Byłaś tam kiedyś? Ta krótka nazwa przywołała jeszcze wyraźniejsze wspomnienia. Patrzyła na uroczą górską dolinę z wznoszącymi się w tle potężnymi, skalistymi szczytami. Jej dnem płynął wartki strumyk, rozpryskując się na obtaczanych i rzeźbionych przez długie wieki kamieniach. Nad brzegami potoku rosła niewiarygodnie zielona trawa i kwitły całymi stadami kaczeńce i krokusy, a samotny świerk zwieszał nad wodą ciężkie gałęzie. Obrazek emanował niebiańskim wręcz spokojem i pięknem. Dolina Myrr. To właśnie tam jej gromada rozbijała obóz, gdy przywędrowywali w góry wraz z całym inwentarzem. To tam wysławiano cudowną moc słońca. Myrr było nazwą entoriańską, Kenlacjanie używali na określenie tego miejsca bardziej miękkiego słowa – Mirran. Emocje związane z Doliną Myrr powróciły z siłą, której się nie spodziewała. Poczuła, jak po jej policzku stacza się pierwsza łza, a potem kolejna. Tych łez było wkrótce tak wiele, że przestała liczyć. Szlochała cicho, ukrywszy twarz w dłoniach i nie zwracając uwagi na chłopaka. − Byłaś – stwierdził cichutko, trochę przestraszony jej reakcją. Pan Brooks, zauważywszy łzy Derry, szybko zbliżył się do ich ławki. Oparł lewą dłoń o blat, pochylił się nad dziewczyną i zapytał serdecznie: − Co się stało, Derro? Dlaczego płaczesz? A kiedy nie odpowiadała, zajęta swoim smutkiem, zadał kolejne pytanie: − Czy to z jego powodu? Co ci powiedział? Pokręciła głową, lecz nie zauważył lub nie zrozumiał tego gestu. Odezwał się nieco ostrzej do Kimmo: − Jeśli zrobiłeś coś, co doprowadziło tę panienkę do łez, to źle trafiłeś, synu. Weź swoje rzeczy i przesiądź się. Najlepiej gdzieś daleko, żebyś nie mógł jej znowu dokuczać. − Kimmo nie zrobił mi nic złego – odezwała się dziewczyna. – Chcę, żeby został. − W takim razie co się stało? Bez słowa pokazała mu zdjęcie. Pochylił się i spojrzał na nie uważnie. − Dolina Myrr? Nie rozumiem, co może być takiego... − Niech pan lepiej niczego więcej nie mówi – przerwał cicho Kimmo. – A najlepiej niech pan już sobie pójdzie. Damy sobie radę bez pana. A kiedy pan Brooks wahał się jeszcze, nie chcąc, by jego ulubienica cierpiała, chłopak dodał ponaglającym głosem: − Proszę, niech pan sobie idzie. Kiedy bibliotekarz oddalił się wreszcie, wciąż spoglądając na niego podejrzliwie, Kimmo odwrócił kilkanaście stron i pokazał jej inne fotografie. Przedstawiały one fragment wybrzeża klifowego, a zrobiono je w małym, leżącym na dalekiej Północy państewku o nazwie Akslar. Sądził, że te ładne zdjęcia rozweselą Derrę, ale ona nie

P ISMO LI TERACKO - AR TYSTYC ZNE

strona: 43

NR 5 - GRUDZIEŃ 2019 A.D.

Fragment powieści

BEZ{KRES}


NR 5 - GRUDZIEŃ 2019 A.D.

chciała oglądać niczego, co przypominało jej utraconą wolność. Zatrzasnęła z hukiem album i siedziała tak w milczeniu, wciąż chowając twarz w dłoniach i płacząc po cichu. Kimmo nie umiał jej pomóc. Gładził tylko lekko plecy Derry samymi opuszkami palców. Pomyślał o tym, że role właśnie się odwróciły. On płakał, patrząc na zdjęcia dziewczyny, która na zawsze miała pozostać dla niego nieosiągalna, ona rozpaczała, ponieważ przywołano wspomnienia z jej dzieciństwa. Każde z nich musiało uporać się ze swoim bólem samodzielnie. Jemu się to udało, lecz to, co utracił, nie dawało się porównać z tym, co odebrano jej. Wreszcie uspokoiła się. Wygrzebała z plecaka napoczęte opakowanie papierowych chustek i otarła starannie łzy.

Kimmo cofnął rękę, przeklinając w duchu samego siebie za pokazanie jej tej książki. Spojrzała na niego, próbując się uśmiechnąć. − To jest niesamowite – odezwał się, odwzajemniając uśmiech. − Co jest takie niesamowite, Kimmo? − Masz przepiękne oczy. Nigdy wcześniej nie widziałem tak intensywnie zielonych oczu u żadnej dziewczyny. Są koloru soczystej, wiosennej trawy. Poczuła, że jej twarz znów płonie, a dłonie leciutko drżą. Dotąd dzieliła wszystkich ludzi na świecie na przyjaciół i wrogów. Teraz powstawała właśnie nowa kategoria, do której należał tylko jeden człowiek. Jej Kimmo.

Fragment powieści

BEZ{KRES}

Powieść „Emigrantka” opowiada o moich trzech życiach. Pierwszym: w Polsce, gdzie się urodziłam i wychowałam w duchu wielkiego patriotyzmu, ale niestety pod okupacja sowiecką.

strona: 44

Drugim: w USA, gdzie wylądowałam na skutek rozczarowania miłosnego i gdzie udało mi się poszerzyć ukończone w Warszawie studia z psychologii i rozpoznawania postaw asocjalnych, brać bardzo czynny udział w kompanii wyborczej prezydenta Nixona oraz pracować dla jednego z amerykańskich trustow chemicznych, gdzie odkryto u mnie talent negocjatorki. I tak z dziecka komunizmu stałam się przykładną kapitalistka… A trzecie życie odrzyjcie sami w mojej książce, która jest romantyczną powieścią opartą na moich przeżyciach…

Lato 2013 «Szybciej, szybciej». Słyszę ten krzyk, który wydaje się dochodzić z bardzo daleka, jakby zza muru snu. Inny dźwięk, tak samo głuchy, nakłada się na ten głos, brzmi jak stary, sfatygowany wentylator. «Musimy wyruszyć przed zmierzchem». Krzyki nie cichną, wciąż są równie odległe. Nagle czyjś głos, silniejszy i jeszcze bardziej zaniepokojony od innych, budzi mnie. «Nie możemy lecieć po ciemku, a serce w każdej chwili może przestać bić!» W pełni odzyskując świadomość. Zrozumiałam, że mam polecieć gdzieś helikopterem. Leżałam bez ruchu w czymś, co przypominało muszlę, podłączona do urządzenia, które wtłaczało we mnie tlen. W tym momencie byłam przekonana, że to moja ostatnia podróż, że nadeszła godzina ostatecznego odejścia. Byłam spokojna i obojętnie godziłam się z tym losem; bezwiednie pogrążałam się w mniej czy bardziej odległych wspomnieniach.

***

*** P ISMO LI TERACKO - AR TYSTYC ZNE


BEZ{KRES}

NR 5 - GRUDZIEŃ 2019 A.D.

Jak co roku z początkiem lata opuściłam Lazurowe Wybrzeże, zbyt dla mnie gorące, bo jestem dziewczyną z północnego wschodu Europy. U nas, w Polsce, zima trwa pół roku i nie jestem przyzwyczajona do wysokich temperatur; zresztą od chwili, gdy wiosną zeszłego roku wpadł na mnie jakiś rowerzysta, nie znoszę tego dusznego skwaru. Chcąc go uniknąć, zwykle wyjeżdżam z éoule–sur–Mer, aby się schronić w moich Pirenejach, gdzie mogę oddychać rześkim górskim powietrzem. Ponieważ mój górski dom jest otoczony ogrodem, jeżdżę tam co roku o tej samej porze, by zajmować się tym, co najbardziej lubię: uprawą roślin. Ponieważ w chwili mojego przybycia pierwsze kwiaty od dawna były już rozwinięte, pozostawało mi ściąć te, które zwiędły. Łubiny o wysokich łodygach zwieńczonych gronami wyglądały jak ukwiecone kłosy, zwrócone w stronę słońca; kwiaty na szczytach pędów tworzyły płaskie kobierce, mieniące się barwami tęczy. Bardzo przypominało to Polskę, tyle że u nas ten rodzaj roślin widuje się raczej na równinach. Gdy byłam mała, chciałam spłatać figla mojej mamie, chowając się między kwiatami łubinu… Chciałam tylko zobaczyć, czy się rozpłacze, gdy stwierdzi, że mnie straciła; zawsze płakała, kiedy mój brat się gdzieś się zawieruszył. Leżałam na ziemi, a mama nie mogła mnie zobaczyć, bo wysokie kwiaty całkiem mnie zakrywały. Po godzinach poszukiwań w końcu mnie znalazła, uśpioną i z prawie niewyczuwalnym oddechem. W szpitalu powiedziano nam, że miałam dużo szczęścia: gęste łany łubinu wydzielają substancję, która może uśpić na zawsze. Ale zostawmy moje wspomnienia z dzieciństwa, by wrócić do owego lata 2013 roku. Tego dnia byłam bardzo zajęta usuwaniem chwastów, sadzeniem, lancowaniem, przycinaniem krzewów, pielęgnacją moich piwonii. W pewnej chwili, nie wiem z jakiego powodu, wydało mi się, że mój oddech ustaje; poczułam się tak, jakby stos kamieni uciskał mi pierś; ból był tak dotkliwy, że nie mogłam się ruszyć: jakby ktoś wbił mi korkociąg w serce i ciągnął coraz mocniej, by wyrwać je z klatki piersiowej. Czułam się dosłownie przygwożdżona do taboretu, na którym usiadłam, by zajmować się moją ziemią. Tego szczególnego lata moje zdrowie było w tak opłakanym stanie, że praca w ogrodzie stała się jedyną aktywnością fizyczną, dzięki której miałam nadzieję nie zamilknąć na zawsze, była moim nowym sposobem wyrażania się: moje rośliny przemawiały za mnie; ogród opowiadał mi o moim życiu. Pasja do ogrodnictwa pozwalała znaleźć schronienie, będąc zarazem źródłem inspiracji: ta aktywność przywoływała wrażenia z czasów mojego dzieciństwa. Powracały do mnie obrazy z ogródka w warszawskiej dzielnicy Saska Kępa, na prawym brzegu Wisły; przesuwały się na ekranie moich zamkniętych powiek. To na owym skrawku ziemi zetknęłam się po raz z tym, co nazywamy życiem w społeczeństwie. W miarę upływu lat wczesnego dzieciństwa i okresu dorastania nauczyłam się tam tylu rzeczy: tolerancji religijnej; konieczności koegzystencji nas, katolików, z polskimi Żydami; przyjaźni i młodzieńczych miłości; a także doświadczyłam pierwszych w życiu rozczarowań. Toteż gdy tylko miałam po temu okazję, starałam się odtworzyć ów Eden, którego zbyt długo byłam pozbawiona. Pielęgnacja tej zielonej przestrzeni, tak odległej od mojego rodzinnego kraju, stała się czymś więcej, niż sposobem spędzania wolnego czasu, była moją prawdziwą pasją. Gdy ten nagły, zaskakujący i bardzo bolesny atak, który mnie znokautował, zakończył się, na chwilę ochłonęłam i odzyskałam władzę nad moim ciałem. Zajmując się

piwoniami, wpadałam w ekstazę, podziwiając ich kształty i różnorodne barwy, a zwłaszcza ich zapach. Moją ulubioną była ta japońska: kwitła pod krzewem, a jej kielich miał ponad dwadzieścia pięć centymetrów średnicy; prawdziwy cud natury. Ze względu na przesunięcie pór roku na tej wysokości, moje ukochane piwonie kwitną jedynie w lipcu; to wtedy mogę się delektować ich pięknem i pielęgnować je najlepiej, jak potrafię. Ta praca w ogrodzie, sprawiająca mi wielką przyjemność i pochłaniająca mnie całkowicie, była kiedyś czynnością, której mój organizm nie tolerował: gdy tylko dotknęłam ziemi czy roślin, puchłam i nie mogłam złapać tchu. Jednak, pomimo tego, kiedyś przypadkiem odkryłam, że kontakt z ziemią przepełnia mnie nieopisaną radością, ma na mnie dobroczynny wpływ, i moja alergia z dnia na dzień zniknęła; odtąd całym sercem oddałam się tej aktywności. Pielęgnacja kwiatów dawała mi tyle szczęścia, że zapomniałam o bólu, który przed chwilą omal mnie nie powalił na ziemię, gdy nagle…

***

strona: 45

P ISMO LI TERACKO - AR TYSTYC ZNE

Fragment powieści

Gdzieś z bardzo daleka docierał do mnie coraz silniejszy odgłos uderzających powietrze łopat helikoptera, wydawał mi się coraz bardziej gwałtowny, natarczywy i niepokojący. To nie był hałas, który o tej porze roku słyszy się często w naszym górzystym regionie; w zimie można było czasem usłyszeć śmigłowiec transportujący do szpitala osoby, które miały wypadek na jednej z tras narciarskich… Ale dlaczego słyszałam go tak blisko mojego domu? To nie była jego zwyczajna trasa! Otworzyłam oczy i zobaczyłam nachyloną nade mną Sabine. Co robi w moim ogrodzie? Próbowałam powiedzieć: «Sabine, nie spodziewałam się twojej wizyty», ale żaden dźwięk nie wyszedł z moich ust. Wtedy uświadomiłam sobie, że leżę na ziemi i nie mogę się poruszyć; znów miałam wrażenie, że paraliżuje mnie stos kamieni, leżących na mojej piersi; nie mogłam oddychać, moja klatka piersiowa odmówiła mi posłuszeństwa. Czułam się tak, jakbym się unosiła na skrzydłach ponad moim spoczywającym na ziemi ciałem. To były właśnie te skrzydła, które miała na myśli moja babcia powtarzając «nigdy nie pozwól, by ci podcięto skrzydła». Gdy byłam mała, zadawałam sobie pytanie, o jakich skrzydłach mówi; i właśnie w tej chwili pojęłam głęboki sens jej rady, uświadamiając sobie, że zachowałam te skrzydła, pomimo tylu prób ich amputacji przez rozmaite osoby czy okoliczności życiowe, że właśnie dzięki temu potrafię dziś latać. Unosząc się nad ogrodem, widziałam samą siebie leżącą na trawniku, piwonia wyrastała tuż przy mojej twarzy; jej kwiat, ciężki i rozwinięty, pochylał się, zachęcony przez wiatr, by lekko pieścić mój policzek. Czy chciał się ze mną pożegnać? A zatem to był koniec? Zaczęłam myśleć całkiem serio, że dobry Bóg mnie wzywa i byłam gotowa pójść za nim. Michaël, mój kot, przytulał się do mnie, ale mój Anioł Stróż był nieobecny, choć zwykle stał u mego boku, gdy go potrzebowałam. Ten lot zdawał się trwać całą wieczność. Wracając z tej podróży i odzyskując świadomość, zdałam sobie sprawę, że wokół mnie kręci się wiele osób, wykonując precyzyjne, fachowe gesty, naznaczone pośpiechem: ułożyli mnie w muszli; ktoś zrobił mi zastrzyk; ktoś inny podłączył mi kroplówkę, a jakiś łagodny i poważny głos dodał mi otuchy. – Wszystko w porządku, proszę pani, zajmujemy się panią; to nic poważnego, wszystko będzie dobrze. Chciałam im zwrócić uwagę, by uważali na moje rośliny, ale żaden dźwięk nie mógł wydobyć się z moich ust: inhalator tlenowy, który zakrywał mi twarz, sprawiał, że próby mówienia były skazane na porażkę.


BEZ{KRES}

NR 5 - GRUDZIEŃ 2019 A.D.

raz z początkiem grudnia nastaje ten ponury czas. Słońce leniwie budzi się do życia, kiedy wszyscy dawno już wstali. Niebo często przesłaniają stalowoszare chmury – pierwszy śnieg jeszcze nie spadł, ale człowiek od paru dni ma wrażenie, że nastąpi to lada moment. omimo tej szarugi mało kto siedzi na kanapie przed telewizorem. Różnych ludzi widuję na ulicach – rozbudzonych i zmęczonych, marudnych i tych radosnych, którzy podziwiają śliczne

zaproponuj pojedna-nie. Nikt przecież nie chce siedzieć przy ślicznie wyszykowanym świątecznym stole w obłud-nie radosnym nastroju i rozmawiać o pogodzie przez cały wieczór. o będzie długi i trudny proces, nie ma co ukrywać. Jednak Adwent jest najwłaściwszą porą, by podjąć działanie. Wszak jest to czas oczekiwania – czekamy na Chrystusa, a więc i na nadejście lepszych czasów. Może to najlepszy moment, aby nadeszły nieco szybciej?

W

Felieton

P

dekoracje w centrum miasta. Łączy ich jeden wspólny mianownik, jakim są zbliżające się święta. Boże Narodzenie za pasem, trzeba kupić wystrzałowe prezenty, składniki na świą-teczne specjały, które muszą posmakować wszystkim, nowe lampki, ponieważ te stare omal nie spaliły choinki w ubiegłym roku, a mężuś-niezdara ostatnio rozdarł koszulę i potrzebuje ładnie wyglądać na Wigilii u mamusi. W czasie, gdy mężczyźni odgrywają bohaterów we wła-snym domu próbując naprawić coś, co od dawna stoi zepsute, kobiety ganiają po sklepach z długą listą zakupów. Mięso, mak, cukierki dla dzieciaków, mąka, jajka, cukier… Ach! No i naturalnie mandarynki – rarytas z PRL-u to dziś element, bez którego nikt nie wyobraża sobie magii świąt. tojąca przy kasie kobieta ostatni raz spogląda to na spis, to na wypchany po brzegi wózek i sprawdza, czy na pewno wszystko kupiła. Tak, znalazła to, co chciała – a do tego wrzuciła tam mnóstwo innych rzeczy, które albo się na coś przydadzą, albo nie. opiero potem zdaje sobie sprawę, że kompletnie zapomniała o jednym. Pośpiech, który towarzyszył zakupom, a później sprzątaniu, jakby do mieszkania miał przyjść sam papież, przesłonił to, co – choć wydaje się pospolite i codzienne – jest najważniejsze: rodzinę. zas oczekiwania to również moment, aby zadbać o dobre relacje z najbliższymi. W Ad-wencie jest przecież ku temu tak wiele okazji! Zaślepieni przedświątecznym szałem często ich nie dostrzegamy, mając je praktycznie pod nosem. spólnie czekając na pierwszą gwiazdkę możesz zaprosić wszystkich do kuchni i całą ro-dziną śmiać się przy robieniu pierniczków. Nawet jeśli wasze relacje dotychczas były skom-plikowane, i to od lat, w tym roku zrób pierwszy krok: wyciągnij rękę i

strona: 46

S D

C W

T

Bartosz Bukatko Zabójcza cisza Cisza zabija pragnienia i sny. Dusi bezwolne intencje, zamiary. Tłumi w nas gorycz, zamienia nas w pył. Spala w nas wolę i zapał nasz cały. W ciszy czyhają demony złych chwil. Ciągle czekają na moment właściwy. Tak, by nas dobić, wycisnąć z nas łzy. Szepcą wciąż żądni chwil szczęścia płochliwych. Ja jednak w ciszy tej miejsce swe znam. Homeostazę tu swoją osiągam. Zadomowiłem się tutaj jak pan. Co dzień swym szeptom wciąż w oczy spoglądam. W plugawym światku podszeptów i mar szczęścia nie szukam, bo dawno umarło. Wiem, ile człowiek bez cnót swych jest wart. Zbyt wielu wolę wszak swoją spisało.

P ISMO LI TERACKO - AR TYSTYC ZNE


BEZ{KRES}

NR 5 - GRUDZIEŃ 2019 A.D.

proponuje się takiego wyciszenia od hałasu, zabawy oraz rozrywki, ten czas także jest potrzebny człowiekowi, aby zastanowić się nad miejscem Boga w swoim życiu. Nad tym, czy ja naprawdę Go potrzebuję.

się w każdej chwili. I często to wykorzystuję. Podczas Adwentu człowiek ma czekać na Jezusa, ale tak naprawdę to Bóg stale czeka na to, aż ja zechcę na Niego spojrzeć i przeżyć tę radość, do której zaprasza.

Czekanie, czekanie i jeszcze raz czekanie, W jaki sposób przeżywać Adwent, by które rytmizuje życie przeżyć go w pełni? Chyba każdy z nas na coś czeka. Od prozaicznych spraw: 1. Przede wszystkim warto zastanowić się nad tym, czym na weekend, na wyjazd; aż po ważniejsze: na odwiedziny dla mnie jest wiara. Czy chcę wierzyć? Czy wierzę z przyjaciela, narodziny dziecka. To zastanawianie się nad tym, przyzwyczajenia, przymusu, bezmyślnie? Czy chcę, by Bóg co wydarzy się za jakiś czas, i kierował moim życiem? wyobrażanie sobie szczęścia 2. Zadaj sobie te pytania i napędza do działania oraz nadaje odpowiedz szczerze. Bóg bieg życiu. pragnie dobra każdego Ja też czekam na rzeczy, człowieka, ale nie przyciąga do które mają się wydarzyć w siebie na siłę. Pewnie to wiesz, przyszłości. Te nadzieje to takie więc musisz też wiedzieć, że światło, jakiś punkt zaczepny, jeśli odrzucisz Boga, On nie pomagający ruszyć z miejsca i będzie się narzucał, co najwyżej znaleźć siłę do wykonywania przy każdej okazji będzie kolejnych czynności. objawiał Swoją dobroć, by pokazać Ci inną drogę. 3. Jeśli chcesz dać szansę sobie i dać szansę Bogu na działanie w swoim życiu, zacznij od poznania Jezusa. Najłatwiej to zrobić, sięgając po Pismo Święte. Możesz otworzyć je losowo albo zacząć czytać od początku którąś z ksiąg, np. jedną z czterech Ewangelii. Możesz też spróbować Czekam na tyle spraw. Ale czy kiedykolwiek czekałam na nauczyć się modlitwy w formie Namiotu Spotkania, która Jezusa? Czy tak naprawdę chciałam Go spotkać? Czy Jego szczególnie przybliża do Boga i wymaga skupienia. Ten punkt narodzenie jest dla mnie ważniejsze od codziennych spraw i rozwinę niżej. celów? Czy chcę Adwentu? Czy przyjście narodzonego Boga jest dla mnie istotne? Czy może budzę się dopiero w dniu

Re leksja

Adwent to czas, na który wielu z nas przestało już czekać. To okres, który często się ignoruje, ponieważ nie jest tak re leksyjny i melancholijny, jak Wielki Post. W porównaniu do tygodni przed Wielkanocą wydaje się nieszczególny oraz mało ważny. A jednak w swojej spokojnej prostocie ma przygotować nasze serca na przyjście Pana. I chociaż podczas Adwentu nie

Wigilii, zaprzepaściwszy ten czas, który mógł być wykorzystany na pełne przygotowanie się do spotkania z Panem? Łatwo zepchnąć Boga na ostatnie miejsce. Może dlatego tak bezre leksyjnie to czynię, bo wiem, że Bóg zawsze zaczeka, że przyjdzie i narodzi się jak co roku albo nawet codziennie, jeśli tylko będę chciała to zauważyć, podczas gdy sprawy do załatwienia mają swój termin. Właśnie, Bóg przecież nie ucieknie i jest gotowy rodzić

Pełne radości oczekiwanie na Pana

[...] zacznij od poznania Jezusa [...]

Gdzie umiejscawiam Boga w tym czekaniu?

strona: 47

P ISMO LI TERACKO - AR TYSTYC ZNE


BEZ{KRES}

NR 5 - GRUDZIEŃ 2019 A.D.

[...] Bóg jest przy tobie [...] 4. W trakcie Adwentu szukaj ludzi blisko Boga. Może znasz osobę, która należy do wspólnoty albo szczególnie wierzy. Zapytaj ją o jej relację z Bogiem, ucz się na jej doświadczeniach, sam spróbuj znaleźć swoje miejsce przy Kościele. Wspólnoty inspirują do rozwoju duchowego i pomagają budować relację z Bogiem. Są jak woda na pustyni serca. Z jednej strony wzmagają głód Boga, ale jednocześnie wypełniają jakąś pustkę. 5. Zechciej dostrzec to, co Bóg w Tobie sprawił, co Bóg sprawił przez Ciebie. Zobacz Jego dobroć, miłosierdzie i łaskawość. Spójrz na ludzi wokół siebie i spójrz na piękno, które w nich mieszka. I pomyśl, że w Twoim przyjacielu, Twojej matce, dziecku czy partnerze mieszka Bóg. Że Bóg jest w tych, na których Ci zależy. Że jest w naturze, w tym, co Cię otacza. Że Bóg jest przy Tobie.

4. Pomódl się do Ducha Świętego. Postaraj się skupić, przywołaj Ducha chociażby prostym wezwaniem: Przyjdź, Duchu Święty, piosenką lub inną modlitwą. 5. Otwórz Pismo. To może być losowy werset, dzisiejsza Ewangelia lub jakikolwiek inny rozdział. Jako pierwszy polecam Ci ten fragment: Wj 33, 7-20. 6. Przeczytaj uważnie i powoli. Myśl, słuchaj, zerkaj do przypisów. Nie jest najważniejsze, byś przeczytał całą Biblię, ale to, byś wyniósł z danego fragmentu jak najwięcej. Jeśli przychodzi Ci jakaś myśl, postanowienie, to notuj, podkreślaj, zapisuj, abyś mógł powrócić do rozważań. 7. Jeśli przeczytałeś już kilkakrotnie fragment, po prostu zwróć swoje myśli ku Bogu, podziękuj Mu, skup się na Nim. Pomódl się tak, jak potrafisz. Tak mniej więcej wygląda idea Namiotu Spotkania. Najważniejsza w niej jest nie ilość (poświęconego czasu lub przeczytanego tekstu), a jakość (czyli całkowite zawierzenie Bogu).

[...] na Bogu możesz polegać [...]

Re leksja

Czym jest Namiot Spotkania i jak się nauczyć tej formy modlitwy?

Pamiętaj, że rozproszenia będą przychodzić, ale próbuj kierować swoje myśli ku Słowom Pana. Lepiej przez kilka Modlitwa, której możemy uczyć się z Księgi Wyjścia od minut skupiać się na Bogu, niż przez godzinę rozważać codzienne sprawy, nie znajdując spokoju. Staraj się Mojżesza, jest pewnego rodzaju medytacją Słowa Bożego. codziennie znaleźć czas na takie wyciszenie i słuchanie Boga. Jak się do niej zabrać? 1. Znajdź odosobnione miejsce i przynajmniej dwadzieścia minut, podczas których będziesz mógł się skupić i nikt Ci nie przeszkodzi. Jeśli masz możliwość – módl się przed Najświętszym Sakramentem. Jeśli nie – wystarczy Twój pokój, park itp. 2. Weź ze sobą Pismo Święte. Możesz też zabrać notatnik, długopis, różaniec, modlitewnik, abyś modlił się w taki sposób, do jakiego wzywa Cię Pan. 3. Usiądź lub uklęknij, tak aby było Ci wygodnie. Przygotuj Biblię.

Jak przeżyję ten Adwent? Masz jeszcze trochę czasu, by zdecydować. Możesz spędzić go jak zawsze, możesz też postarać się coś zmienić. Nic nie stracisz. A może zyskasz nadzieję, zobaczysz, że na Bogu możesz polegać, i przemienisz swoje serce. Bo Adwent to piękne i radosne oczekiwanie. I możesz się o tym przekonać.

Krzysztof Nowaczuk

strona: 48

DROGA DO WIECZNOŚCI [MOTTO] Życie jest jak poezja – jedno i drugie jest drogą do wieczności.

P ISMO LI TERACKO - AR TYSTYC ZNE


BEZ{KRES}

NR 5 - GRUDZIEŃ 2019 A.D.

Jarosław Wit Dłużniak, Światy równoległe, KRYWAJ, 2019, s. 56.

Z

biór wierszy „Światy równoległe” wbrew pozorom nie podejmuje zagadnień z zakresu astrofizyki. Są to liryczne relacje autora, który dzieli się z nami zdobytym przez lata doświadczeniem i spojrzeniem na świat z nowej perspektywy – z perspektywy człowieka poszukującego własnej tożsamości obejmującej dwa podstawowe zagadnienia: ciągłość i poczucie odrębności. Jarosław Wit Dłużniak zadając pytanie „Kim byłem, kim jestem, kim chciałbym być” tworzy światy równoległe wiedząc, że uniwersum rozszerza się w nieskończoność. Nieustannie przesuwa granice coraz lepiej poznając własne słabości i mocne strony. Autor ma świadomość, że jedna prawda nie istnieje, a świat wcale nie jest taki, jakim go widzimy. Zaprasza nas do

Fromm. Uczucie to ma wiele twarzy, może przynieść cierpienie, rozczarowanie, tęsknotę, bądź uczucie spełnienia i szczęścia. Wywołuje sprzeczne emocje, inspiruje, niszczy… Każdy człowiek pokonuje wiele etapów w życiu. Przeszedł je również autor „Światów równoległych”. Czasami drogi, które przemierzamy, są burzliwe lub usłane przysłowiowymi różami. Jednak zawsze prowadzą do przeznaczonego nam miejsca na ziemi. Dezorientacja, kryzys czy brak wiary w siebie towarzyszy nam na każdym kroku wędrówki przez życie. Jednak nie należy się poddawać. Rozwój osobowości może nas wzmacniać, nawet gdy trzeba przekroczyć barierę półwiecza i ponownie spojrzeć na siebie, na innych. Wiersze zawarte w zbiorze mogą stać się dla nas komentarzem w zmaganiu się z przeciwnościami, jak również próbą podjęcia dyskusji o życiu. Zapraszam do podjęcia dialogu o chwilach trudnych do zrozumienia po ludzku, ale ważnych w rozwoju naszego „ja” wobec bytu doskonałego.

Recenzja

Krzysztof Nowaczuk ŻYCIE [MAKSYMA] Życie człowieka Jest kruche jak chleb; Trzeba być twardym – Rzadkością jest wiek.

P ISMO LI TERACKO - AR TYSTYC ZNE

strona: 49

swojej przeszłości, a poprzez teraźniejszość pokazuje przyszłość, w której chciałby odnaleźć azyl. Jednak ślady świata minionego powracają, a kolejny nowy początek nie zawsze jest łatwy do zaakceptowania, na co nie ma wpływu, bo życie pisze mu własny scenariusz. Wewnętrzna wędrówka poety w czasie i przestrzeni zachęca do medytacji. Obejmuje ona również jego duchowe doświadczenia dotykające wiary. Zwraca uwagę na to, że śmiercią okupione słowo / stworzyciela czasu / marnieje, a nie powinno. Nie dzieli przy tym świata na część świecką i religijną. Jest daleki od dualizmu, choć świat jest pełen sprzeczności. Obie sfery przeplata tworząc spójną całość. Wie, że przeciwieństwa są tak naprawdę tylko różnymi aspektami jednej rzeczy – planu Wszechmogącego. Wiersze, składające się na zbiór, nie są opisem ucieczki przed losem. Jest to próba uwolnienia się spod dominacji przeznaczenia i świadectwo zwycięstwa nad cierpieniem fizycznym i psychicznym, lękiem i samotnością, brakiem zrozumienia i odrzuceniem. Wiwisekcja ta podpowiada, że poprzez doświadczenie przeszłych klęsk można rozpalić nadzieję na rozświetlenie mroku. Jarosław Wit Dłużniak poznaje w utworach sam siebie i bacznie obserwuje. Zauważa miłość, która zbliża na odległość / ust, a może też być dowodem zdrady. Jej kruchość i ulotność należy pielęgnować, bo „miłość jest dzieckiem wolności” jak zauważył niemiecki filozof i psycholog Erich


BEZ{KRES}

etaforyka wierszy Krzysztofa Zdunka łączy w sobie tę symbolikę oraz zjawiska tylko pozornie odległe od siebie, gdzie czas i przestrzeń przestają mieć znaczenie. Tworzy zbiór wierszy napisanych przez stojącego na uboczu obserwatora, rzed rozpoczęciem lektury najnowszego zbioru rysującego słowem rozmazane kontury i sekwencje poetyckiego Krzysztofa Zdunka powróćmy na nakładających się na siebie obrazów z przeszłości,

Krzysztof Zdunek, „Jaskółki z papieru”, Wydawnictwo Poligraf, 2019, ss. 96.

Recenzja

P

chwilę do czasów dzieciństwa i przywołajmy z pamięci obraz, w którym bawimy się zrobionymi w przysłowiową minutę samolotami. Każdy z nas potrafił je wykonać przy pomocy kartki papieru i kilku łatwych zagięć, jednak ich aerodynamiczny kształt, długość czy wysokość lotu znacznie się różniły od siebie. Dla niecierpliwych wystarczała kulka z papieru, by wziąć udział w klasowym konkursie w rzucie samolotem (kulką) na odległość. Najważniejsza w tym wszystkim była zabawa. rzysztof Zdunek w zbiorze „Jaskółki z papieru” tytułowe jaskółki złożył za pomocą wierszy. I na pewno jego utwory nie są już zabawą ze szkolnych lat. Ten wędrowny ptak przemieszcza się pomiędzy wersami napisanymi przez poetę w Ostrówku, Warszawie czy Dźwirzynie. Przekracza również granicę Polski i pojawia się w Kopenhadze, Madrycie lub Moskwie. Nakreśla niejednoznaczność i tajemniczość życia w dwóch przeciwstawnych światach: jest między tym, co było, a tym, co poeta chciałby, aby się zdarzyło. Podróżuje do zakamarków ludzkiej egzystencji. Ukazuje wnętrze człowieka, jego zmagania z samym sobą we współczesnym świecie. Szybuje pośród dwiema sprzecznościami, w których autor wyraża swoje myśli, bądź je maskuje. wiat wykreowany w lirykach odnosi się do osobistych wspomnień i filozofii życia poety. Podjęta przez niego tematyka jest pełna barw, zapachu, światła lub ciemności. Jej różnorodność zapewne została podyktowana symboliką jaskółki, która może oznajmić nadejście słonecznej wiosny lub zbliżającego się deszczu. Ptak ten symbolizuje również zmartwychwstanie, wolność lub tęsknotę za nią. W starożytności uważano, że przenosił na skrzydłach dusze zmarłych, dawał ukojenie matkom, które straciły swoje potomstwo, zwiastował miłość, oznaczał wierność oraz lojalność. Jaskółka była atrybutem greckich bogiń Afrodyty, Ateny, a także egipskiej bogini płodności i rodzin - Izydy. Według staropolskich wierzeń, tam, gdzie gniazduje, gości dobrobyt i szczęście.

K

strona: 50

Ś

M

NR 5 - GRUDZIEŃ 2019 A.D.

teraźniejszości i przyszłości. Wprowadza czytelnika do nowych realiów, które ten odkryje w sobie, a które nie zostały wyrażone językiem pojęciowym. apraszam do świata poezji, w gdzie „Jaskółki latają nisko - / pora na hiczkoki. / Idzie na deszcz. / Idzie na wiersz. / Idzie na dreszcz”. Do świata, który bez poety byłby jednowymiarowym i uboższym o prawdę o nas samych.

Z

Iwona Anna Dylewicz Wigilia pozostaw jedno miejsce dla mnie kiedy bezdomną tęsknotą zapukam do drzwi niosąc opłatek przebaczenia gwiazdy na choince zapalimy razem

P ISMO LI TERACKO - AR TYSTYC ZNE


T

BEZ{KRES}

NR 5 - GRUDZIEŃ 2019 A.D.

rzy ostatnie miesiące kalendarzowe to moja ulubiona pora roku. Lubię ten czas. Właśnie zaczyna się Adwent. Adwent wypełniony ciszą oczekiwania. Adwent, który jest jednocześnie oczekiwaniem i spotkaniem.

nie było ono aż tak dawno temu, pamiętam bardziej chwile, niż przedmioty. Na przykład wspólne ubieranie choinki, która nie pamiętam, jak wyglądała. Albo wigilię u dziadków, rodzinę zebraną przy stole, z którego nie pamiętam ani obrusu, ani zastawy, ani stroika. Może gdybym spojrzała teraz na starą fotografię, to i te szczegóły ożyłyby w mojej to takie niemodne już praktyki. Czekać? Po co? pamięci, ale serce zapamiętało inne szczegóły. Wszystko teraz jest instant! Mamy natychmiastowy dostęp do informacji, dzięki ubię wracać do tamtych chwil nie dlatego, że w postępowi technicznemu w ciągu sekundy możemy wywołać otulonej sentymentalizmem przeszłości wszystko naszych bliskich na komunikatorze i nie tylko ich usłyszeć, było lepsze. Bo nie było. Życie było na swój sposób ale także zobaczyć. Już nawet emaile wychodzą z mody, bo ciężkie, relacje bywały trudne, wynagrodzenia za pracę oczekiwanie na odpowiedź zbyt długo trwa, podczas gdy niewystarczająco zadowalające a perspektywy nie zawsze Messenger’a, Skype’a lub WhatsApp’a sprawdzamy różowe. Mam jednak wrażenie, że był to czas, kiedy w życiu

A

L

C J

N

o właśnie... nie na coś, ale na Kogoś. Boże Narodzenie, jak sama nazwa wskazuje, to urodzinowa impreza Boskiego Solenizanta. I to dlatego tak ważne jest, aby nie były to święta choinki i prezentów. I to dlatego warto podkreślać, że to nie żadne “sezonowe święta” czy “święto zimy”. Bóg chciał się narodzić, aby nam pokazać, że chce być blisko nas, i aby nas nauczyć, że powinniśmy pielęgnować bliskość w naszych rodzinach. Bo to ona najpiękniej przystraja naszą przestrzeń życiową, gdy przyjmujemy drugiego człowieka jako dar, i sami stajemy się darem dla innych. Wtedy właśnie oczekiwanie już staje się spotkaniem. Wtedy, gdy odkrywamy Człowieka w Bogu, i Boga w drugim człowieku. Przecież łacińskie słowo “adventus” wcale nie tłumaczy się na “oczekiwanie”, ale na “przyjście, przybycie”. Czekamy na wiele rzeczy. Obecnie - na kolejne święta, które są jednak tylko przypomnieniem, że tak naprawdę czekamy na paruzję. A w międzyczasie jest życie, wraz z którym dostaliśmy ludzi, których Bóg chce kochać przez nas. Niech to więc będzie taki Adwent i takie Święta. Bo, parafrazując św. Matkę Teresę z Kalkuty, zawsze ilekroć uśmiechamy się do naszego brata i gdy wyciągamy do niego ręce, zawsze, kiedy milkniemy, aby wysłuchać i zawsze, kiedy pozwalamy, by Bóg kochał innych przez nas, zawsze wtedy jest Boże Narodzenie.

P ISMO LI TERACKO - AR TYSTYC ZNE

strona: 51

K

było więcej człowieka i więcej Boga, niż rzeczy. Z perspektywy czasu okazuje mi się, że nawet niedostatek miał swoje plusy. Na co więc czekać, aby przeżyć dobrze nie tylko święta, ale i życie?

Medytacja

kilkadziesiąt razy dziennie i zazwyczaj odpisujemy natychmiast. Współczesny świat oferuje nam wiele rzeczy dostępnych od ręki. I z jednej strony nie ma w tym nic złego. To naturalne, że człowiek dąży do tego, by sobie życie ulepszać. Kto nigdy nie zjadł zupki chińskiej na obiad, niech pierwszy rzuci kamieniem… Ale jednocześnie ta niecierpliwość i pośpiech sprawiają, że po drodze coś tracimy. hyba się starzeję, bo coraz częściej zauważam, że magiczne kiedyś z mojego dzieciństwa wcale nie było takie niedoskonałe i wymagające poprawy, niż mi się kiedyś wydawało. Pewnie, może i brakowało wtedy kilku cudów techniki, może nie ubieraliśmy się tak modnie, jak dziś a nasze domy wystrojem odbiegały od standardów, za którymi wzdychaliśmy w kierunku odbiorników telewizyjnych, wyświetlających nam filmy z Zachodu. Ale dziś, gdy mamy wokół siebie więcej lepszych rzeczy, gdy żyje nam się łatwiej, czy jednak żyjemy lepiej? est pewien rosnący trend, który w okresie adwentowo-bożonarodzeniowym szczególnie rzuca się w oczy. Konsumpcjonizm. Chcemy więcej i więcej, więc kupujemy więcej, gromadzimy więcej, zostawiając coraz mniej miejsca na to, co najważniejsze. Na relacje. Na bycie ze sobą nie tylko od święta, ale także w oczekiwaniu, w przygotowywaniach. W codzienności, którą tak naprawdę zdobią nie przedmioty, ale obecność bliskich, kochanych osób. iedy wracam pamięcią do świąt z mojego dzieciństwa, chociaż wiekiem nie osiągnęłam jeszcze nawet umownego półmetka życia, więc


BEZ{KRES}

NR 5 - GRUDZIEŃ 2019 A.D.

e powikłane włosko – polskie ścieżki literackie skrzyżowały się pewnego popołudnia z jedną z Rodaczek, którą jak i mnie los zawiódł na włoską ziemię. Urszula Joanna Wintrowicz żyje i tworzy od dwudziestu lat w Neapolu, ale jej serce, a przede wszystkim dusza, zakotwiczone są głęboko w nadbałtyckim kraju. Twórczość Urszuli to połączenie wielkiej miłości do Polski wraz z wyrafinowaną wyobraźnią i wrażliwością artystyczną. Na dużą uwagę zasługuje charakterystyczny język i stylistyka wierszy: starodawna średniowieczna polszczyzna, klasyczna forma utworów (sonety, ballady, strofa saficka, jedenastozgłoskowce, zamiłowanie do rymów, wyraźne wpływy wielkich autorów przeszłości jak Shakespeare, Dante, Mickiewicz, Sa fo/Safona i inni) połączone z oryginalnymi, czasami surrealnymi metaforami i figurami retorycznymi. Mimo wyraźnego upodobania do klasycyzmu i wielokrotnego używania rymów, wiersze Wintrowicz nie należą do tak często spotykanych "banalnych produktów komercyjnych", lecz odznaczają się dużym bogactwem lingwistycznym, głębią przekazu i znaczną dojrzałością emocjonalną. To świat ludowych baśni, mitologicznych bogów, onirycznych wizji o gotyckim, często mrocznym charakterze (wiersz "Pan cmentarnych nut") i osobistych, intymnych kobiecych re leksji ("Pocałuj klamkę z drugiej strony"). Teksty Urszuli Joanny Wintrowicz są wielopłaszczyznowe i zasługują na wielokrotną lekturę, gdyż za każdym razem odkryć można nowe znaczenie każdej strofy i zinterpretować całość w odmienny, rewolucyjny sposób. Z pewnością twórczość ta nie należy do prostej i łatwej w odbiorze literatury, wymaga od czytelnika dużej wrażliwości i koncentracji oraz znajomości różnych kultur. Talent Urszuli Joanny Wintrowicz jest na pewno niezaprzeczalny, eklektyczny i potrafi zaskoczyć, potrzebuje z pewnością życzliwości serc i umiejętności słuchania nawet ciszy, w której to rozwija skrzydła niepohamowana inspiracja twórcza autorki. Życzę wszystkim miłej lektury!

rszula Joanna Wintrowicz urodziła się 11 marca 1964 r. w Niemczy na Pogórzu Sudeckim i pochodzi z patriotycznej rodziny. Jej dziadkowie uczestniczyli aktywnie w powstaniach o wyzwolenie Polski, sama też brała czynny udział w Solidarności. Urszula od dziecka przejawiała zdolności do tworzenia wierszy. W wieku czterech lat próbowała uczyć się je pisać, ale dopiero jako pięciolatka poznała arkany alfabetu i powstały jej pierwsze wierszyki. Po śmierci ukochanej babci Urszula porzuca poezję. Powraca do niej w wieku szkolnym. W szkole ceramicznej poznaje działaczy Solidarności i bardzo ją wciąga walka o wolność. Na jednej z manifestacji zostaje brutalnie uderzona w kolano i za ten czyn do dzisiaj płaci niepełnosprawnością. W 2011 r. powraca do pisania, ale nigdzie nie publikuje. Możemy powiedzieć, że do tej pory powstało około trzystu utworów. Jej domeną jest klasyka, napisała 180 sonetów do tragedii "Boski chór" (cykle sonetowe o parze aniołów). Urszula kocha historię starożytności i często sięga w głąb dawno zapomnianych kultur np. Etruskowie, japońskie dynastie z początku powstania Cesarstwa. Jej miłością jest średniowieczny język: ballady opowiadają o pradawnych Bogach Ślężan. Jest również autorką kilku obrazów oraz waz i pater ceramicznych, a przede wszystkim zagorzałą zwolenniczką pokoju. Od wielu lat działa w towarzystwie kobiet z całego świata "Donne Arcobalene / Kobiety tęczy ". Od dwudziestu lat mieszka z synami w Neapolu, tam też miała kilka wystaw swoich prac. Urszula próbuje różnych stylów, ale jej dusza tkwi w klasyce, bardzo ją pochłania szukanie samej siebie. Odnajduje drogę i konsekwentnie nią kroczy. Jej mottem na życie jest neapolitańskie przysłowie "Jak wróg zatrzasnął ci furtkę, Bóg otworzy możliwości wrota (szerokie wrota)". Brała udział w kilku antologiach, ale jej celem jest wydanie trzech autorskich książek: "Spowiedź Naiwnej" , "Córka z niebiańskiej gawry" i "Obietnica Mieszczki".

strona: 52

Poezja

M

U

Artykuł opublikowany na portalu literackim "Podtekst kulturalny" (podtekstkulturalny.wordpress.com) oraz w warszawskim dwutygodniku literackim "Pisarze.pl"

P ISMO LI TERACKO - AR TYSTYC ZNE


BEZ{KRES}

NR 5 - GRUDZIEŃ 2019 A.D.

Urszula Joanna Wintrowicz Pocałuj klamkę z drugiej strony Stukałam nikt mi drzwi nie otwierał, bo puste odgłosy w tle się pogubiły. Całowałam rdzę a w język uwierał, stalowy gwóźdź, a wspomnienia odżyły. Lizałam gorycz udawając słodycz, drgawki przypomniały mleczny matecznik, ostentacyjnie dodając brzydocie urody, w odrętwieniu stałam jak wydłubany świecznik. Uchylone perspektywy błądzą w korytarzu, w ciemnych pajęczynach głos się śmieje. Zawzięty smok zabija słowa w pasażu, nikt nie otwiera drzwi, choć na dworze dnieje.

Wiersz na literę C Na wesoło tautogram

Cemu Cyganecko coło ciśniesz? Cemu carny cunek ceses . Cobyś całowała cygana w Cisie, Całuśne cółko cię ciesze. Caluchną cześć cyganowi ciśnij, Cerwone caple ćwierkiem carują. Cerwcowa cermchy cierpko cnią, Cyjanowe ciżmy cyjankiem cerują.

Pójdę łąką jakbym zapomniała adresu, lekko stopami wygładzę wonną trawę. Pójdę łąką w tajemniczym uniesieniu, odejdę w otchłań gdzie czeka tęsknota. Zabiorę wiatr szumiący w drzewach, widok oliwek zapach dzikiego ogrodu, nic na drodze pewności nie przeszkodzi kiedy nagość przysłania niewdzięczność. Ubranie? Co mi tam ubranie, kiedy obnażona dusza też zaśpiewa, zadziwi łąkę w upalne wieczory, ciszą wymodli rachunek sumienia. Wiernością ćmy otoczę krąg światła, polecę w nicość gdzie spokój wieczny, moje piersi przytulą ognia iskierki, chcą czegoś ode mnie? Ja dać im nie mogę. Pszeniczne łono ze wstydem chowam w zagonie pozostał okruch młodości, nieznana łąko słoną łzą zroszę podłoże, widzisz naturo? Stałam się trawą. Zdeptanym kwiatkiem za ciasnym butem, słyszysz harmonio? To tylko szloch, wyrzuca z duszy obronne jęki, kosztuje gorzkie wywary z goryczy łąki.

Poezja

Łom, a co ja łomem rozwalę klamkę, żeliwne serce mojej możliwości, w szparę złudzeń jeszcze mocniej zamknę, na zawsze się pozbędę, przestrzennej zazdrości.

Pomylony adres

W dłoni trzymam list z pustą kopertą. Siano uwiera w nozdrzach plewy kłują, uleciała wiadomość od kogo? Ktoś pomylił adres! Ja tam już nie mieszkam. Wróć, wróć! Niesforne myśli decyzję buntują.

Cemu cyranecko ciekną ci cekiny? Cytryna casem cierniem cyrkuluje. Cubecek cyranki cały ciemnosiny, Carne ciapki czajki całus celebruje.

P ISMO LI TERACKO - AR TYSTYC ZNE

strona: 53

Cyganecko ciekawam cemu cekałaś? Cort czabaczył czas, carty cebrożyły. Cedrowanej chacie cuprynę cesałaś, Cieniuśkie cółenka cisą cudzołożyły .


BEZ{KRES}

NR 5 - GRUDZIEŃ 2019 A.D.

Tadeuszu Maslyku można wiele powiedzieć, gdyż jego kariera i działalność artystyczna zataczają szerokie kręgi w wielu dziedzinach sztuki. Poeta, plastyk, dziennikarz, jego dzieła znajdują się w wielu kolekcjach w Polsce i za granicą, a całokształt twórczości był wielokrotnie prezentowany także w USA. Jego debiut literacki miał miejsce w programie III Polskiego Radia w 1982 roku i od tego czasu utalentowane pióro zerwało się do szczęśliwego lotu. Bardzo ciekawa jest twórczość plastyczna, malarska Tadeusza Maslyka, który wypracował bardzo oryginalną i charakterystyczną dla siebie technikę "olejnych akwareli", których barwy i pejzaże przenoszą nas w oniryczny, surrealny świat o bogatej i soczystej palecie kolorystycznej. Linie o ekspresjonistycznym i dynamicznym charakterze przeplatają

się z nasyconymi barwą płaszczyznami o lekkich konturach, w których można dojrzeć także inspirację malarstwem impresjonistów, którzy nie określali ostatecznie obrazu, lecz pozostawiali wiele wyobraźni odbiorcy, sugerując to, co nieuchwytne. Poetyckość malarstwa i plastyczność poezji przeplata się harmonijnie we wszystkich dziełach artysty. Na sygnalizację zasługuje także bardzo udany tom poezji "Na serdecznych strunach" (Kraków, 2014), w którym to zręczne i o głębokim, lecz nieprzytłaczającym charakterze wiersze żyją w eleganckiej symbiozie z reprodukcjami grafik Tadeusza Maslyka. Z dużą przyjemnością przytaczam niektóre teksty wybrane z w/w tomiku, których forma i stylistyka potwierdzają duże wyczucie smaku artystycznego, przejrzystość i szlachetną malarskość języka oraz wysublimowaną wrażliwość Autora.

Poezja

O

Izabela Zubko Świąteczny prezent Zimowy wieczór zaczynał bawić się ciszą gdy wyszłam zerwać mieniące się od gwiazd śnieżne stokrotki

strona: 54

Uwiłam z nich wianek o zapachu młodości i podarowałam Małemu Księciu by poczuł się mniej samotny

Grudniowy wieczór Dogasał dzień jego gwar milkł w bezruchu oczekiwania na pierwszą gwiazdkę Ubrany w cukierki świerk chował pod igłami zatrzymaną w prezencie miłość W biel obrusa wtopił się opłatek klucz do pojednania nie tylko z Bogiem

P ISMO LI TERACKO - AR TYSTYC ZNE


BEZ{KRES}

NR 5 - GRUDZIEŃ 2019 A.D.

Tadeusz Maslyk Że jesteś z tomu "Na serdecznych strunach" (Kraków, 2014)

czekając na sen tulę się chwilą do myśli o Tobie do wyrazistych gór zaszkicowanych Twoim życiem w Twojej duszy na chłodne skały kieruję żarliwą potęgę Słońca i sercem dziękuję że nadal jesteś

On ma z tomu "Na serdecznych strunach" (Kraków, 2014)

Poezja

spotkałem tego kapłana stał z boku mówił mi spokojnie o świecie dobrym prawdziwym mówił mi że on nie chce sobą zasłaniać Boga i nie wiem na ile był kapłanem i na ile był aniołem chciał w teraz wywołać zdumienie i dziękczynienie a gwiazdy biegły dalej w zawrotnej prędkości nikt im nie zabraniał nie zastawiał dróg kapłan patrzył spokojnie on miał przed sobą jedną mądrą przyszłość

O takie słowo z tomu "Na serdecznych strunach" (Kraków, 2014)

P ISMO LI TERACKO - AR TYSTYC ZNE

strona: 55

wołam o słowo tchnienie jasne czyste przeczyste które każdy ból ułoży w zapomnieniu słowo które rozjaśni oświetli czas podania dłoni i pocałunku które oczyszcza które zapewni nas o prawie do kochania


BEZ{KRES}

NR 5 - GRUDZIEŃ 2019 A.D.

Wiersze moje 2007-02-19 Poznań

zbieram z ulicy rozrzucone w nieładzie czekają cierpliwie aż wydobędę je z niezauważenia

Esej

natknąwszy na delikatnie podnoszę chowam w sobie gdzie powoli dojrzewają

niechaj gały trzeszczy i dostrzegać się uczy. Trzeba się rozwijać. W każdym wymiarze życia. W szczególności zaś w duchowym. Nie ma co się żółwić i marszczyć w sobie. Świat jest jaki jest. Jeśli się go nie nauczymy czytać, pozostanie nam wrogi i paskudny. Jeśli nauczymy się z nim współżyć, sami wypiękniejemy wewnętrznie. Poezja bierze się z obserwacji. Poezja jest wynikiem przeżycia. Trzeba coś umieć dostrzec. W sobie, w drugim człowieku, w przyrodzie, w Bogu. Wtedy będzie o czym pisać. Będzie i pisać dla kogo. I będzie to miało jakąś wartość – nawet jeśli dla niewielu. Forma jest sprawą wtórną, choć niebłahą. Nie można jej zaniedbywać. Nikt ukochanej nie poda naszyjnika z brylantów zawiniętych w zabłoconą, zatłuszczoną, pachnącą kaszanką gazetę. Można, czemu nie. Mało tego, że można. Współczesny pokręcony świat potrafi kota ogonem odwrócić i nazwie to wielka wspaniałą sztuką. Biedny kot. Ale miało być o perypatei. Czyli o sztuce przechadzania

M

ogli filozofowie, czemu nie miałby i poeta? Wziąwszy pod uwagę, że szwędający się z uczniami Arystoteles do wcale niegłupich rzeczy się dodreptał i całkiem sporą sławę sobie wychodził, godną wydaje się być rzeczą i poecie liter sztuk cztery wznieść w górę i wyruszyć w świata okolicę najbliższą. Różne są sposoby i różne techniki, tak jak różne talenta ludzkie i różna wrażliwość każdego z osobna. Zresztą ćwiczyć warto się w sztuce wierszotworzenia zawsze i wszędzie. Człowiek twórczą jest istotą, choć nie każdy ją w sobie pielęgnuje i rozwija. A wiadomo jak to z ogrodem nieuprawnym bywa – więdnie, paskudnieje i obumiera, chwaściwem obrastając wszelakim i ogólnie brzydnieje w sobie. Hm, może to i odpowiedź jakaś, skąd wokół ludzi tylu spaskudniałych się było i wzięło. Lubię spacery. Lubię kontakt z przyrodą. Brakuje mi tego wciąż. Pora roku nie ma znaczenia. Każda ma w sobie swój urok. Każda sobie właściwe piękno. Kto ma oczy,

się. Mam nadzieję, że będę miał kiedyś okazję przedstawić ci drogi czytelniku mój cykl poetycki pt. „Spacer”. Powstawał bez mała rok czasu i jest zapisem mojej wędrówki owego czasu. Ale to kiedyś tam, jak zaostrzy ci się już apetyt, jak uznasz, ze warto tu powracać, że coś w tym jest i dla ciebie. Perypateja, czyli sztuka wędrowania ku mądrości. W końcu po to kolesie Arystotelesa za nim człapali po alejkach Ateńskich. Ja proponuję rozejrzeć się po okolicy. Twojej okolicy. Wyjdź na spacer. Nie byle kiedy. Zrób to wcześnie rano. O nie, nie tak późno. Mówiąc rano mam na myśli naprawdę wcześnie. Np. w niedzielę. Niedziela to dobry czas. No tak, coś za coś. Trzeba poświecić nieco snu. Mówi się trudno. Sztuka wymaga poświeceń. Po prostu wstań skoro świt, ubierz się stosownie do chłodnej o tej porze pogody i wyjdź na spacer. Spacer to nie bieg na przełaj. Spacer to stopa stawiana za stopą w tempie ześlimaczałym nieco. Tak bez pospiechu. Ale nie bez celu. Nie bez-myślnie. Idziemy przecież, aby nauczyć się patrzeć. Aby dostrzec.

strona: 56

Poezja bierze się z obserwacji. [...] Trzeba umieć [...] dostrzec.

P ISMO LI TERACKO - AR TYSTYC ZNE


Perypateja wymaga koncentracji uwagi. Wymaga wysiłku. Skupienia się na. Na czym? Nie na sobie. No może trochę. Nieco na własnych emocjach. Na własnym wnętrzu. Skupienia na tym, co widzę, co może mnie zachwycić, poruszyć, dotknąć. Może zaskoczyć. Tyle razy tędy po chleb i mleko dla dzieciaków pędzę do spożywczaka, a nigdym tego nie był żem widział. O to właśnie w tym chodzi. Perypateja jest sztuką wędrowania aby dostrzec to, co na co dzień niedostrzegalne. Skupmy się na chwili i jej świadomym przeżywaniu. Zachwyćmy się darem, jaki jest nam w owej chwili dany. Perypateja nie jest bynajmniej li tylko poszukiwaniem przyjemności i szczęścia. W bólu, smutku, zatroskaniu i cierpieniu można ją uprawiać z równym powodzeniem. Rzec mogę nawet śmiało, a wiem to z doświadczenia ni mniej ni więcej, a własnego – że widzenie nasze wówczas ostrzejszym będąc pozwala nam głębiej patrzeć. Co wspólnego ma perypateja z poezją i czy jest przydatna komuś, kto wierszy nie pisze ani pisać nie zamierza? Czemu nie. Tobie również chwila zatrzymania się przyda. Takie spowolnienie. Takie zajrzenie we własne wnętrze. Uświadomienie sobie, co jak i dlaczego właśnie przeżywam. Jest kłopot z perypateją. Nie ma na nią prostej natychmiastowej recepty. Nie da się osiągnąć jej owoców w kwadrans. A na pewno nie na początku perypatetowania. Trzeba na to czasu, Trzeba dać sobie na wstrzymanie i dać sobie czas. Idź zatem powoli, nieśpiesznie, z uwagą przyglądaj się światu z lewej i z prawej, pod i nad tobą. I niechaj to trwa. Zmęcz się nieco tym wędrowaniem. Zmęcz się tym oglądaniem. Zmęcz się nieco sobą. I pokonaj owo zmęczenie. Przekrocz siebie. Wkrocz w nowy wymiar. Podąż za wezwaniem. Gdy wrócisz do domu, gdy sięgniesz po wiersze – może kiedyś akurat wiersze moje – zdziwisz się, aj inaczej do ciebie zaczną przemawiać. Perypateja jest techniką pisania wierszy w drodze. Perypateja jest poszukiwaniem treści w otoczeniu, w jakim żyjesz, mieszkasz, pracujesz. Potrzeba tego wędrowania dla poezji. Potrzeba tego na pewno dla mnie. Wiersze po prostu są. Leżą porozrzucane tu i tam. Wystarczy podejść, zauważyć, pozbierać i zapisać. Tematów nie zabraknie. Pomysłów wokół jest w bród. Czasem zbiorę tak jeden, czasem kilka pomysłów. A czasem nic. Bywa różnie. Nie zawsze uda się wyciszyć zaganiane na co dzień serce. A czasami po prostu mam chęć nacieszyć się spacerem. Lubię szczególnie poranki, kiedy wokół wszystko jeszcze w uśpieniu, kiedy wokół dość albo całkiem nawet pusto. Kiedy nikt i nic mnie nie rozprasza. Kiedy jest cisza. Wtedy łatwiej coś w sercu usłyszeć. Łatwiej mi wtedy porozmawiać z sobą i z Bogiem. Hałas bardzo przeszkadza. Podobnie jak pośpiech. Nie można się skupić, nie można zebrać myśli. Dlatego w swoich wędrówkach uciekam w zacisze pobliskiego parku. Albo na poznańską Cytadelę. Lubię wędrówki zaspanymi cichymi uliczkami. Albo las. Czasami po prostu idę do pracy, albo wracam pieszo. Po drodze próbuję pisać. Zawsze notes i długopis na podorędziu. Wiele wierszy powstało na skutek tego, co zobaczyłem czy ususzałem podczas takiej przechadzki.

Perypateja to jedna z technik tworzenia wiersza. Pozwala wyjść poza własne wnętrze. Pozwala spotkać się z sobą. Pozwala spotkać Boga w przyrodzie. Pozwala doświadczyć, pozwala przeżyć, odczuć, by móc potem o tym napisać. Później, gdy już wrócisz do domu, możesz zająć się formą i jej szlifowaniem. Szlifować należy bowiem diamenty, by stały się pięknymi brylantami. By jednak coś szlifować, trzeba mieć cos do powiedzenia. O czymś lub o kimś. Poezja opowiada świat. Twój świat. Jest to również prawda wtedy, gdy czytasz wiesz. Gdy piszę go – opowiadam mój świat. Lecz gdy ty go czytasz czytasz nie tylko o mnie i moim świecie – czytasz i przeżywasz również swój świat. Ale tylko wtedy, gdy cię coś poruszy, zastanowi, pociągnie. Perypateja uczy wrażliwości i otwartości na świat. Pomaga wrastać. Pomaga rozwijać się. Uprawiając parypateję w swoim życiu rozwijasz się jako człowiek. Stajesz się cenniejszy zarówno dla siebie, jak i dla innych ludzi. Stajesz się pełniej człowiekiem. Perypateja jest również sposobem przeżywania wiersza. Sposobem jego odczytywania. Możesz przecież zabrać go ze sobą. Czy to pojedynczy wiersz czy cały tomik poezji i pójść do parku. Zasiąść na ławeczce i przeczytać po cichu lub na głos. A potem rozejrzeć się dookoła. Zgłębić go, zastanowić się nad nim. I nad sobą, nad tym co ci on mówi. Do czego zaprasza, dokąd prowadzi. Inna rzecz, że nie każdy wiersz się do tego nadaje. Znam masę wytworów wierszopodobnych, które nic nie mówią, które nic nie proponują, które do niczego nie prowadzą. Nawet często mówić nie umieją. Ale co tam. Jest masa innych pięknych wierszy, po które lubię sięgać. Które mnie wzruszają. Które mnie przemieniają. Które zapraszają sobą do cudownej przygody. Trzeba umieć wybierać i nie zniechęcać się. Szukając co jakiś czas odnajduje nieznaną mi dotychczas zupełnie perełkę. Nowy skarb. Nowy wiersz. Kto wie co znajdę już jutro? Kto wie czyj wiersz poruszy me serce i dokąd zaprowadzi? Perypateja jest więc i sposobem przeżywania wiersza. Czytając poezję wyruszam ku przygodzie. A ty? Czytasz? Sięgasz po poezję? Próbujesz ją poznawać? Znasz tę niezmierzoną krainę? Zapraszam cię do przygody. Poezja nie musi być nudna ani niezrozumiała. Co najwyżej poeci bywają nudni i niezrozumiali. Nudni, bo nie maja nic do powiedzenia. Niezrozumiali, bo nie umieją się wysłowić klarownie. Perypateja jest przygodą. Twoja przygodą z wierszem. Zacznij swą wędrówkę już dziś. Już teraz. Biblioteki pełne są książek. Również pełne poezji. A jeszcze więcej jest tego w Internecie. Również tutaj, co jakiś czas postaram się zamieścić specjalnie dla ciebie nowy swój wiersz. I nową związaną z nim opowieść. Przyjdź., czytaj, komentuj. Może to mój wiersz już dziś cos zmieni w tobie. Do czegoś cię zaprosi. Coś zaproponuje. Czymś zachwyci. Do czegoś natchnie. A może będzie to sama opowieść. Póki nie spróbujesz, nie dowiesz się. Póki nie zajrzysz tu znowu, nie poznasz kolejnych darów. Póki nie podzielisz się swoimi odczuciami i przeżyciami – nie uda nam się nawiązać dialogu. Zatem przychodź, czytaj i komentuj. Mów o sobie, o swoich emocjach, o swojej przygodzie z poezją. Najcenniejsze bowiem, czym możesz się podzielić, to to jak ty przeżywasz poezję. A może jak ty piszesz. Dlaczego i o czym. Kiedy i jak.

Poezja opowiada świat. Twój świat.

P ISMO LI TERACKO - AR TYSTYC ZNE

strona: 57

NR 5 - GRUDZIEŃ 2019 A.D.

Esej

BEZ{KRES}


BEZ{KRES}

NR 5 - GRUDZIEŃ 2019 A.D.

Czym jest dla ciebie poezja?

strona: 58

Wywiad

Poezja jest przekazem najgłębszych myśli uskrzydlonych przez anioła, który porywa z głowy słowa pod chmury, kąpie je w słońcu, obmywa deszczem i zwraca ozłocone na kartkę papieru… Poezja to inkrustowany zbiór słów i myśli zamknięty w subtelną całość, którą jest w stanie na skrzydłach unieść motyl i rozprzestrzeniać ją pośród spragnionych tej formy przekazu. Poezja to nie tylko piękne i umiejętnie dobrane słowa, to mądrość i serce, i umiejętność przekazania związanego z nimi przesłania, niekiedy ukrytego w zawiłym tekście. No właśnie, kto powiedział, że poezja jest dla wszystkich?

***

Program aktualny, nie ma wysyłania, Serwer tylko dziwnie nie milczy a pierdzi… Tak niestety bywa z cyfrową jakością, Sex niby odbyty lecz bez mej radości, Muszę się rozłączyć z nerwami i złością, W analogu chyba brak mi jest miłości… 12 grudnia 2018

Kim jest poeta?

Na sex mam ochotę ogromną dziś, Chcę pobrać dane z pomocą stick’a, Dawno nie było i stęsknił się miś, I serce nie równo temu misiu tyka… Pozwól mi wtyczkę wpiąć do gniazdka, Powymieniajmy wzajemnie swe dane, Lepiej sex smakuje od kupnego ciastka, Oprogramowanie mam przygotowane… Unikać winniśmy obecnej wilgoci, By zwarcia nie było podczas podpinania, Na sucho ci prześlę miłości dobroci, Powoli, pomału i tak bez stękania… Wkładam ostrożniutko łakomego stick’a, Ty wpuszczaj go wolno, by osiadł wygodnie, Jak będziesz gotowa spuść dane z dziennika, A ja jeszcze tylko poskładam swe spodnie… Twoje dane przeszły, teraz czas na moje, Tylko jakaś niemoc ogarnęła sprzęty, Może jakiś wirus drąży spamy moje ? Pewnie wszystkie dane uciekną w odmęty… Ot i sex nie wyszedł, błąd debugowania, Cóż tego, że wtyczka ciągle w gniazdku siedzi ?

Tak do końca nie wiem, bo ja sam się nim nie czuję. Bardzo często oznajmiam, że jestem „niepoetą”. Za poetów uważam Baczyńskiego, Norwida, Szymborską i wielu innych. Tych, którzy dali dowód swoją twórczością, że można pisać sercem, że można słowem oddać emocje i nastroje, że można zmusić do śmiechu i łez, i najważniejsze chyba: wprowadzić w stan konsternacji i przemyśleń. W obecnym świecie poeta kojarzy mi się z kimś, kto mało pisze i publikuje, ale za to dużo czyta innych, konsekwentnie krytykując ich treść lub sposób użycia słów poprzez użycie jednoznacznych form krytykanckich – co za gówno, żenada, grafoman itp.…

Jak stać się poetą? Konsekwentnie powiem, że nie mam pojęcia. Zawodowo zajmuję się mieszaniem w garnkach i patelniach. To moja pierwsza miłość, bez której żyć nie mogę. Prze przypadek odkryłem, że umiem też posługiwać się słowem i piórem, zarówno w prozie jak i… No właśnie, muszę użyć słowa – poezji, ponieważ nie znam innego, zastępczego słowa. Z rozmów z czytelnikami, z ich komentarzy wnioskuję, że trzeba pisać, a może inaczej – mądrze ubierać myśli w piękne słowa płynące z serca. Ale czy to czyni człowieka poetą? Zwyczajnie nie wiem… Przez przypadek odkryłem w sobie umiejętność posługiwania się piórem w poezji i prozie. To słowo poezja… Bardziej rymowanki, ktoś mnie kiedyś poprosił o jakieś życzenia dla kogoś, kogo nawet nie znałem. Sam z siebie

P ISMO LI TERACKO - AR TYSTYC ZNE


BEZ{KRES}

NR 5 - GRUDZIEŃ 2019 A.D.

porymowałem słowa i reasumując, tekst został doceniony przez dość szerokie forum znajomych i nieznajomych. Co do prozy – miałem bodaj dwadzieścia kilka lat, gdy jeszcze wtedy w formie listowej odpowiedziałem na tekst jednego z opowiadań zamieszczonych w miesięczniku „Seksrety”, publikowanego przez Wydawnictwo „Bałtyk” z Koszalina. Nie pamiętam, o co chodziło dokładnie, ale chyba niespójna treść i nie trzymające się w ogóle kupy zdarzenia, które wywołały moje totalne veto przed tego rodzaju sztuką… W liście wskazałem ewidentne błędy techniczne powstałe przy konstruowaniu tekstu, jak również zasugerowałem poprawki. List miał chyba kilka stron… W odpowiedzi zostałem zaproszony do przesyłania swoich tekstów natury czysto erotycznej i o dziwo od samego początku byłem za to nawet fajnie gratyfikowany. Z czasem, przez pewien okres, byłem już stałym „korespondentem” miesięcznika, podpisując swoje teksty (dziwnym, jak myślę teraz) pseudonimem „dŻem”.

trafiały dopiero po chwili. Potem była jakaś przerwa, a potem… No właśnie, potem jakoś przez przypadek poznałem w sieci Cebulę (Kasia Cebula) i Paprotę (Ewa Ziółkowska) z Chrzanowa. Nie pamiętam jak zgadaliśmy się w kwestii wierszy, ale na pewno każde z nas jest twórcą wierszowych strof. To te dwie panie nakłoniły mnie do publikowania swoich wierszowanych potworów na łamach portali poetyckich. Później powstał pomysł utworzenia własnej strony facebook’owej. Moja strona „Pysznych Myśli Słowa” ma już chyba troszkę więcej niż rok. Opublikowałem na jej stronach już ponad sześćset „wierszotworów”, które z każdym dniem cieszą się coraz większa popularnością. I czasem nawet uznaniem czytelników.

Jak powstają twoje wiersze?

Dlaczego poezja? Czemu piszesz wiersze? Jak to się zaczęło?

***

…Anioły córeczko tak nie umierają, Nie gubią swych skrzydeł i nie giną w mroku, One zawsze z przy nas najcierpliwiej trwają, Kiedyśmy samotni lub wśród ludzi tłoku… To nie tak kochanie, że nas opuszczają, Kiedy złe emocje i zszargane nerwy, One aż do końca z nami przebywają, Nie mają wolnego czy na obiad przerwy… Anioły córeczko to kochane duszki, Które nas wspierają w chwilach bardzo ciemnych, Czasem kiedy zaśniesz szepczą do poduszki, Takie szczere dusze, bo po ludziach świętych… Kiedy się zamyślisz potrafią doradzić, Kiedy je zapytasz wskażą słuszną drogę, Czasem złe reakcje pomogą naprawić, Musisz tylko zechcieć i uwierzyć w „mogę”… Cudna jest ich rola pośród życia ludzi, Tak piękne zadania mają do czynienia, Taka wielka miłość, co nigdy nie trudzi, Porozmawiaj z nimi przed dnia „do widzenia”… 10 grudnia 2018

Czym jest talent? Czym jest natchnienie? Skąd się biorą? Talent to chyba wrażliwość. Albo nawet nadwrażliwość w jakiejś dziedzinie. To coś, co na co dzień drzemie gdzieś w nas i uaktywnia się w określonych momentach pod wpływem zewnętrznych bodźców. I chyba to uaktywnienie można by nazwać natchnieniem, czyli chwilą, w której jakaś iskra

P ISMO LI TERACKO - AR TYSTYC ZNE

strona: 59

Znów to słowo: POEZJA… Może dlatego, że sprawia mi to niezwykłą przyjemność, a może to, że przychodzi mi to niezwykle łatwo i szybko, a może wreszcie to, że czuję to całym sobą i czuję się w tym jak u siebie… To jest jak nałóg. Muszę, bo chcę i chcę, bo muszę… Jak się to zaczęło ? Chyba jakieś piętnaście lat temu, w przypływie uczuć zwanych miłością, powstawać zaczęły moje pierwsze „wierszotwory” skierowane do pewnych pań… i do mojej szu lady. Raz kończyły w szu ladzie chwilę po napisaniu, a raz były wysyłane do adresatki, a do szu lady

Generalnie nie szukam. Ona wciąż jest włączona i czuwa, i wyłapuje to, czego potrzebuję. Nie do końca wiem jak to działa, ale działa. Podobno tacy jak my, ci piszący, widzą więcej niż inni, dostrzegają to, czego szary człowiek nie jest w stanie zobaczyć lub usłyszeć. A motywacja chyba siedzi we mnie. Z pisaniem mam podobnie jak z niezapłaconym na czas rachunkiem. Jeśli tego nie zrobię o właściwej dla mnie porze, męczy mnie to, powoduje umysłową zgagę i złe samopoczucie.

Wywiad

Wbrew pozorom nie muszę mieć odpowiedniego nastroju, nie potrzebuję tzw. wyciszenia umysłu. Nie potrzebuję nawet chęci do napisania czegoś, bo ta nie opuszcza mnie nigdy. Czasem, gdy zawodowo wyruszam w trasę (dużo pracuję poza granicami), mam żal do siebie, że akurat tego dnia nic nie napisałem. Na ogół jednak wygląda to tak, że podrywam swoje zwłoki z nocnego odpoczynku między 5:30 a 6:00 rano, zaparzam „wiaderko” ulubionej kawy, siadam przed komputerem i… Najpierw budzę się oglądając w necie wczorajsze wiadomości – informacje – fakty, po nich przeglądam skrzynki mailowe, aż wreszcie, po zaparzeniu drugiej porcji kawy, otwieram katalog z fotografiami, które zapisuję przy każdej możliwej okazji i wybieram takie zdjęcie, które wywołuje u mnie dreszcz emocji. Przenoszę je na pulpit, otwieram Word ‘a i jadę z koksem… Nie umiem wytłumaczyć tego zjawiska. Po prostu piszę słowo za słowem, rymy układają się same, powstaje wers za wersem… Faktem jest, że wyłączam wszystkie swoje zewnętrzności, nic nie widzę i nie słyszę z otaczającej mnie rzeczywistości. Najczęściej jestem surowy jak kawałek mięsa, z którego mam zrobić coś, bez pomysłu i planu, ot tak jakoś sam z siebie… Czasem zdarza się, że usłyszę inspirującą mnie kombinację pozornie niepasujących do siebie słów. Wtedy zapisuję ją na jakimś kawałku papieru, chowam w kieszeń i z niecierpliwością czekam chwili, bym mógł znów usiąść i wykorzystać zasłyszaną frazę, rozwinąć ją w stosowny – jak mi się wydaje – temat. Jedno, czego potrzebuję do pisania, to swojej samotni, miejsca, w którym nie ma nikogo innego, kto mógłby mnie rozpraszać swoją obecnością.

Gdzie szukasz inspiracji? Co napełnia cię natchnieniem? Co cię motywuje?


BEZ{KRES}

NR 5 - GRUDZIEŃ 2019 A.D.

powoduje, że trzeba napisać kilka słów. Rozwinąć je i ubrać w uczucia, a nawet czasem w emocje. Skąd się biorą? One chyba są od zawsze, tak przypisane na stałe do konkretnych osób. Niektórzy wiedzą, że one są, a inni najczęściej drogą przypadku muszą je zwyczajnie dopiero odkryć.

Kiedy sięgasz po pióro? W jakich sytuacjach?

Za ten ogrom bólu chcesz bym wiarę dzierżył ? Czymże twoja boskość, która ból daruje ? Czym twa wielka miłość, co za serce karze ? Jedna, wielka fikcja me życie rujnuje, Która zakłamane wersy ludziom daje w darze… Nie umiem już wierzyć, nie potrafię wytrwać, Na taki cud życia brak już zrozumienia, Już do swego końca będę cię przeklinać, Za smutne jestestwo mego upodlenia…

Najczęściej rano przy kawie, tak jak już mówiłem. Zdarza się też, że coś chodzi mi po głowie i wtedy, po pracy, 7 grudnia 2018 kiedy wchodzę do domu jest to pierwsza rzecz, którą czynię, najczęściej w butach i kurtce, bo muszę to zapisać, musze to poczuć sercem i całym sobą. Bo to jest teraz dla mnie najważniejsze. Tło mojej egzystencji wtedy nie jest istotne, przestaje istnieć jak wszystko wokół. Tylko te kilka słów i Szczerze? Chyba go nie rozwijam, a już na pewno nie emocje z nimi związane. skupiam się na tym. Zawsze mówię, że jestem amatorem, który pisze sercem i emocjami. Jedyne, czego pilnuję, to błędy ortograficzne i interpunkcja. Co rusz zaglądam w odwiedziny do wujka Google i sprawdzam wątpliwości. Czasem też Teoretycznie nic, bo umiem się wyłączyć. Jednak strony sprawdzam poprawność znaczeniową niektórych słów. Tych, facebook’owe uruchamiają się w komputerze i telefonie których nie jestem pewny. Zaglądam coraz częściej do automatycznie i nadmiar powiadomień o lajkach, czy „produkcji” moich przyjaciół i znajomych, ale za wszelką cenę komentarzach, potrafi mnie czasem zezłościć. To wynika staram się unikać zarówno podobnych zwrotów jak i jedynie z lenistwa, bo nie chce mi się wylogowywać ze stron. korytarzy myślowych prowadzących do takich, czy innych A tak poza tym, to nawet wiercenie w ścianach przez wniosków. Zwyczajnie mam stracha, że nawet mimowolnie sąsiadów nie jest w stanie zagłuszyć mojej koncentracji i wykorzystam kiedyś nie swoje sformułowania. Tak jak i w wewnętrznego spokoju. swoim fachu, który daje mi chleb, staram się do samego końca być oryginalnym i innym.

Jak rozwijasz swój warsztat poetycki?

Co ci przeszkadza w pisaniu?

Wywiad

Jak sobie radzisz ze zniechęceniem?

Cholera, a co to? Nie znam tego uczucia. Pracuję po kilkanaście godzin na dobę. Raz na jakiś czas organizuję sobie dzień wolny na załatwienie spraw prywatnych lub firmowych, a tak już zupełnie czasem, planuję jeden dzień na nie wychodzenie z domu, na snucie się pomiędzy laptopem, kuchnią, łazienką i łóżkiem. W chwilach dużego zmęczenia robię sobie maratony filmowe i nadrabiam zaległości w oglądaniu nowości albo tez wracam do ulubionych pozycji. To jest mój relaks i sposób na koncentrację nowego zapasu sił. Innym razem pakuję manatki i jadę w odwiedziny do mojej córki, ale wtedy mój czas wolny to bez mała tydzień.

strona: 60

*** Przez łzy co jak ciernie wbijają się w pamięć, Przez żal, który krwawi latami wspomnienia, Za mojej udręki tak złowrogą zamieć, Za brak możliwości, za gorzkie zwątpienia… Za krople krwi wrzącej miłości zabranej, Za rysy na sercu lśniące mym cierpieniem, Przez obraz historii wciąż tak przeżywanej Przeklinam twą boskość moim zapomnieniem… Niegodnym boga, co światłość odebrał, Nie umiem z wdzięcznością trwać tu w zaufaniu, Przez lata o miłość jam na klęczkach żebrał, Prosiłem o życie w cudownym kochaniu… Nie masz argumentów na to moje „szczęście”, Nie znasz słów prawdziwych abym ślepo wierzył, Katorżnicze dla mnie fundowałeś przejście,

Twoje książki poetyckie – jak powstały? O czym są? Dlaczego takie, a nie inne wiersze? Na tę chwilę posiadam stronę facebook’ową o dumnej nazwie „PYSZNYCH MYŚLI SŁOWA”. Być może jeszcze w tym roku ukaże się mój pierwszy tom wierszydeł pod tym samym tytułem. Właśnie finalizujemy z wydawnictwem redakcję i układ książki. Tu muszę się pochwalić, ponieważ nawiązałem współpracę z niesamowitym fotografem warszawskim, z panią Magdaleną Pawlak, która zgodziła się zilustrować mój tom wierszydeł swoimi pracami. Specjalnie dla mnie przygotowała też wspaniałą okładkę, z której już jestem dumny… Książka zawierać będzie kilka bloków tematycznych, w których zawarłem bardzo osobiste „produkcje”. Bo tak szczerze, każdy jeden utwór dotyka mojego życia, moich tragedii, rozterek i pragnień, moich strat, miłości i nadziei… Pisząc o swoim życiu, o doświadczeniach, jestem w stanie włożyć do wierszy maksimum siebie, zbiór wszystkich dobrych i złych emocji. Tylko wtedy jestem pewien, że moje treści poruszą czytelników i wywołają proces wyciągania wniosków. Nie wiem czemu, ale bardzo mi zależy na tym, by pozostawić po sobie nie tylko puste słowa ale i myśl i jakieś przesłanie. Moja satysfakcja jest tym większa, im większe wywołuję emocje, zmuszam do re leksji. Uwielbiam czytać komentarze pod wierszami, nie te pochlebne, a te, które dają dowód na zatrzymanie czasu i przemyślenia. Coraz częściej w komentarzach na mojej stronie czy innych portalach poetyckich dochodzi do burzliwych dyskusji. Stąd właśnie czerpię siłę do dalszych zmagań umysłu ze słowami. Swój pierwszy i drugi tomik wydaję własnym sumptem za pośrednictwem Wydawnictwa „Astrum” z Wrocławia. Pierwszy ma się ukazać jeszcze w tym roku (2018), a drugi w połowie przyszłego. Na tym chcę zakończyć proceder

P ISMO LI TERACKO - AR TYSTYC ZNE


BEZ{KRES}

NR 5 - GRUDZIEŃ 2019 A.D.

publikowania swoich „niewierszy” za własne pieniądze. Traktuje to jako swoistą promocję mojej duszy. Pisać pewnie nie przestanę, a to co wydarzy się potem, będę obserwował i kto wie, co będzie …?

liczyć, można się od niego sporo dowiedzieć, a że ta zdolna bestia uczy się szybko, nie przestaje fascynować – tym co wymyśli zaraz. Czekamy więc wszyscy, co się pojawi na talerzu, czekamy co pojawi się na kolejnej stronie… Będzie smacznie i dobrze. I w gotowaniu i w pisaniu Adama sporo bowiem pięknego zachwytu nad światem. Zbyszek Kmieć

*** Z: Pysznych Myśli Słowa

tylko smak skóry został na ustach potu kropelka między palcami jeszcze ta plama tak jakby tłusta głucha znów cisza lśni oddechami rozkosz w przeszłości drzwi zapukała codzienność wdziera się znów do głowy chwila tęsknotą swą zapłakała nicość utkwiła pomiędzy słowy dzień słońcem nowym do tańca prosi noc jeszcze ciągle ciało usypia chęć powtórzenia wciąż się kokosi wariują chwilą twoje pryncypia

szepczą znów palce po drugim ciele kolejna wilgoć minuty wzmaga miłość od nowa znaczy pościele czas stanął w miejscu już nie pomaga

Biogram: kilka słów o mnie Adam Żemojtel, urodzony 15 maja 1970 roku w Olsztynie, wyedukowany w kierunku kuchmistrzostwa i żyjący głównie z „mieszania” w garnkach i patelniach. Publikował na łamach Portalu Polskiego jako szef działu kulinarnego, Gazety Góral Info, a wcześniej opowiadania erotyczne na łamach pism koszalińskiego Wydawnictwa „BAŁTYK”.

*** Moi przyjaciele tak o mnie mówią:

*** Z: Pysznych Myśli Słowa

znów cieniem dotknąłeś takim na wskroś zimnym chciałeś coś powiedzieć lecz cisza nie dała od nowa grzech czując poczułem się winnym tęsknota swym żalem jak zwykle zadrżała zapachem zbudziłeś myśli porzucone obrazy wróciły znów bólem krwawiącym znowu oczy szklane tobą zasmucone pieśń szeptana sercem smutkiem mym broczącym

Wywiad

czas zaczął gonić codzienne bzdury adrenalina znów podskoczyła trzeba rozgonić myślowe chmury życie od nowa się już zaczyna

Nie da się opisać poprzez profesję, którą wykonuje, choć wielu uważa kucharstwo za sztukę. Ma do tego odpowiedni dystans. To trudny przypadek, żadne słowo go nie określa a jedynie przybliża, nie zatrzymuje się w ruchu, podąża za swoimi ideami. Skryty obserwator, lecz odważny w wypowiadanych opiniach. Obrońca własnych wartości. Odważny, czasami wręcz rubaszny, a jednak wrażliwiec. Nigdy po środku. Choć dwubiegunowy to jednak nie skrajny. Wieczny wędrowiec, swój dom nosi w sobie, może dlatego że to rodzinny, odpowiedzialny kochający ojciec. Gdyby nie robił tego co robi, byłby świetnym fotografem. Dobry obserwator skrywający się za narzędziem, to może być aparat, wiersz, czy talerz. Poważny wesołek, wyśmiewa i przekłuwa pusty balon nadętej powagi świata. Gieno Mientkiewicz

cisza zawsze zbiera niesłyszane słowa pustką je obleka pomimo że jesteś i niby wciąż płaczę to płacz znów od nowa puste od lat serce pełne ciebie przecież dotyk zapach słowo ciągle zakazane myśl wciąż się przedziera przez historii gąszcze łez pełne modlitwy dawno zapomniane dni kolejne życia wciąż na niby prostsze znowu wiatr cię rozwiał i już nie ma cienia przeminęła chwila co nadzieję niosła kiedyś się spotkamy bez myśli ważenia odnajdziemy miłość która w serca wrosła

Dobry człowiek i wspaniały kucharz. Spotkaliśmy się w kuchni, ale najlepiej siedziało się nam w małej, podziemnej, przyrestauracyjnej kanciapce na rytualnej fajeczce i kawie. Powstawał tam plan dnia, powstawały przepisy cudownych dań, brzęczały jak kolibry dziesiątki bon motów. Adam patrzy uważnie, To, co osiągnąłem przez pół wieku istnienia jest tylko choć swoje wie, choć dźwiga nieprawdopodobną losu walizkę, na świat i ludzi jest otwarty jak dziecko. Wielkie żmujdzińskie dziecko o moje, choć inni pewnie osiągnęli więcej… Najważniejsze w sile żubra i gołębiej wrażliwości. Nie przewróciły go życiowe tragedie, całym tym bałaganie jest to, że mam swoją świadomość, nie starły dobrego uśmiechu dziesiątki potknięć. Można na niego wiem co chcę, i że wiem, którą drogą mam po to iść.

***

strona: 61

P ISMO LI TERACKO - AR TYSTYC ZNE


BEZ{KRES}

NR 5 - GRUDZIEŃ 2019 A.D.

estem jedną z tych osób, które mają miliardy, o ile nie więcej, powodów do bycia wdzięczną/ odczuwania wdzięczności za wszystko/wszystkim. Samo pojęcie jest równie nieograniczone jak wszechświat. Albowiem wdzięczność to między innymi odwzajemnienie za uczynki, zdarzenia, to miłość do rodziców za dar życia i wychowanie, to dobre słowo, radość dawania, szczęście swoje i innych, wzajemne relacje/ sympatie międzyludzkie, uśmiech, pamięć o bliźnim, serdeczny uścisk dłoni lub zwyczajne poklepanie po ramieniu. Niemniej przede wszystkim, wdzięczność, jako miara człowieczeństwa, to błysk w oku, jakiego nawet brylant nie jest w stanie przyćmić.

zachwycona jej prostotą, a zarazem nadobnością. Gdy mogę komuś pomóc, mimo sporego dyskomfortu zdrowotnego, czuję się jak w niebie, bowiem byłam potrzebna, a przy tym spełniłam dobry uczynek. I wcale nie oczekuję „zadośćuczynienia”. Już sam fakt „bycia dla innych” sprawia, że chce się żyć. Zresztą dobro powraca, nawet jeśli nie dostaliśmy nic materialnego w zamian, bo i po cóż „zbytki tego świata”, skoro okazywanie wdzięczności sprawia, że czujemy się szczęśliwi, użyteczni. Rzadziej miewamy złe nastroje, nie chowamy urazy, staramy się być oparciem dla ludzi, a tym samym szukamy zrozumienia w oczach drugiego człowieka.

Esej

J

Zatem pojawiają się pytania: „dlaczego jesteśmy/ Parafrazując słowa Alberta Schweitzera, wdzięczność/ bywamy wdzięczni?, „co daje nam bezinteresowne dobroć „to jedyna rzecz, która się mnoży, gdy się ją dzieli”. pomaganie?”, „czy robimy to dla egoistycznego poczucia Jest jednak jedna rzecz, która bardzo mnie smuci. Otóż spełnienia?, „czy brak okazywania uznania za otrzymane współcześnie ludzie są tak zabiegani za pieniądzem, dobro może robieniem kariery, spowodować szukaniem sensacji, że „znieczulicę”?, oraz „co zapominają o tym, co tak tak naprawdę sprawia, naprawdę jest ważne w że wdzięczność staje się życiu. Zapominają, że są determinantą obecni TU i TERAZ. Że człowieczeństwa?”. Cóż, warto właśnie tę chwilę, są to kolejne która nigdy się już nie ponadczasowe pytania, powtórzy, zauważyć i na które każdy musi celebrować, jakby miała sobie sam odpowiedzieć, być ostatnią. ponieważ interpretacji W tym ferworze dnia będzie co najmniej tyle, warto również dostrzec ludzi, którzy nas otaczają, którzy o ile ludzi na świecie. nas dbają, serdecznie myślą i darzą życzliwością. Wystarczy Dla mnie wdzięczność jest emocjonalną częścią uśmiech, drobny gest, dobre słowo, pamięć – jednym słowem wzajemności, czyli po raz kolejny pojawia się „efekt lustra”– wdzięczność. To nic nie kosztuje, a jest cenniejsze aniżeli co zasiejemy, to zbierzemy. wszystkie skarby wszechświata. Dlatego budząc się każdego Może i jest to skomplikowane uczucie, ale nikt nam nie dnia jestem szczęśliwa i wdzięczna za to wszystko, co obiecywał, że będzie proste. Przeciwnie, już w pierwszych otrzymałam od życia, pomimo, że wiele tego nie mam. sekundach tchnienia dostajemy klapsa na opamiętanie. I Prawdziwie szczęśliwym człowiekiem nie jest ten, co wtedy zaczynamy prawdziwie żyć. posiada skarby ziemi, ale ten, co w sercu zasiał ziarno Z perspektywy mojego doświadczenia, a jest ono duże wdzięczności, która jest przejawem miłości Boga do jak na mój wiek, odczuwanie wdzięczności dla wszystkich i człowieka. wszystkiego, przejawia się w najbardziej prozaicznych Zatem bądźmy wdzięczni za wszystko i wszystkim, a (często banalnych) rzeczach/gestach. Gdy rano otwieram przede wszystkim za to, że jesteśmy obecni TU i TERAZ, że oczy dziękuję Bogu za dar życia. Kiedy idąc na spacer dane jest nam uczestniczyć w tym dziejowym wydarzeniu, zauważam stokrotkę, mimo listopadowej słoty, jestem jakim jest życie.

strona: 62

Prawdziwie szczęśliwym człowiekiem [...] jest ten [...] ten, co w sercu zasiał ziarno wdzięczności

P ISMO LI TERACKO - AR TYSTYC ZNE


BEZ{KRES}

NR 5 - GRUDZIEŃ 2019 A.D.

Życzymy WAM błogosławionych świąt Bożego Narodzenia oraz szczęśliwego Nowego Roku Życzenia składa Zespół Redakcyjny

strona: 63

P ISMO LI TERACKO - AR TYSTYC ZNE


"Bezkres" WWW

"Bezkres" aktualny numer

"Bezkres" FB: strona pisma

"Bezkres" FB: red. naczelny

BEZ{KRES }

P IS MO LI T ERACKO -AR T YS T YCZNE Wydawca:

Adam Grzelązka 61-064 Poznań Żelazna 18B/13

Drukarnia:

Perfekt Gaul i Wspólnicy sp.j ul. Skórzewska 63 60-185 Skórzewo

Adres redakcji:

61-064 Poznań Żelazna 18B/13

Redaktor naczelny:

Adam Gabriel Grzelązka

Zespół redakcyjny:

Beata Śliwka Izabela Kasprowicz-Żmuda Jolanta Szkudlarek Katarzyna Dominik Urszula Joanna Wintrowicz Mariusz Żmuda Przemysław Zarychta Radosław Marcin Bartz Robert Ratajczak

e-ISSN 2685-038x ISSN 2685-0381 Nakład: 50 egz.

DTP:

AGG

Grafika:

www.vecteezy.com

E-Mail Redakcji:

redakcja@bezkres-pismo.pl

SKLEP: WWW: FB:

tiny.pl/t495d bezkres-pismo.pl tiny.pl/tj8wc

"Bezkres" Redakcja pisma

"Bezkres" Info dla Autorów

Redakcja przyjmuje materiały do publikacji w plikachtekstowych: PDF, RTF, DOC, DOCX oraz ODT i TXT. Przyjmujemy materiały wyłacznie w postaci elektronicznej. Prace graficzne w plikach JPEG i PNG (grafiki muszą być przekonwertowane do odcieni szarości). Przesłanie pracy na adres redakcyjny BEZKRES.PISMO@GMAIL.COM oznacza, że jesteś autorem nadesłanej pracy oraz wyrażasz zgodnę na jej nieodpłatną publikację w naszym piśmie oraz dziełach pochodnych w formie elektronicznej i drukowanej. Zastrzegamy sobie prawo redagowania i skracania oraz adjustacji literackiej nadsyłanych materiałów. Autorzy prac publikowanych zostaną o tym fakcie poinformowani drogą mailową.

"Bezkres" wsparcie finansowe

"Bezkres" czytelnia pisma

Poglądy i opinie autorów drukowanych prac nie muszą odzwierciedlać punktu widzenia redakcji. Przyjmujemy do druku: * opowiadania, nowele * poezję (wiersze, poematy, fraszki) * aforyzmy * publicystykę (eseje, felietony itd.) * prace graficzne (rysunki, komiksy) - czarno-białe. * recenzje, polemiki * fragmetny powieści i dramatów Nadesłane prace literackie powinny być pisane poprawną polszczyzną oraz wolne od błędów ortograficznych i interpunkcyjnych. Istnieje możliwość zamówienia wydania papierowego (druk na żądanie) zainteresowanych prosimy o kontakt mailowy z redakcją.

Stali współpracownicy:

Izabella Teresa Kostka Iza Smolarek

Rysownik: Komiks:

Maciej Mariusz Jedliński Andrzej Włudecki (scenariusz) Wojciech Zieliński (rysunek)

© Copyright by BEZKRES - 2019 A.D.— Wszelkie prawa zastrzeżone


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.