Bezkres Nr 9 - 4/2020

Page 1

BEZ{

}

KRES

NR 4 (9)

KWIECIEŃ

2020 A.D.

ROK II

(druk) ISSN 2658-0381 e-ISSN 2658-039X

cena numeru

20 PLN (8% VAT)


Urszula Joanna Wintrowicz NIE DAM CI SPAĆ ITALY! Neapol, 2020 r., Italy

Tak długo kołyszę cię jak niemolwę, Z piersi leję zdrowe mleko. Śsij, śsij, musisz być silna, tylko nie śpij długim snem. Lulu, alulu, lulu. Gdzie antidotum? Już twoje ciałko robi się sine. Masz żyć! Nie stawiaj ufności votum. Napij się smutny kraju, napij choć krztynę. Lulu, ulul Jeszcze, w ramionach utulę główkę. Ty taka wielka, a teraz stałaś się mała. Córka Romulusa, nałożnica Skrybona, rozrzuciła z korony uśmiech poczęcia. Lulu, ulul! Śpij, ale musisz oczęta mieć otwarte. Przyjdą dobre ciocie, żółtą pomoc ześlą. Przetoczą zepsutą krew, transfuzję dla ciebie, a kiedy pojawi się uśmiech na twojej buzi, zobaczysz, ile to moje lulanie było warte. Śpij słodko Italy, gorzej już nie będzie.

Fot. © Leszek Lisiecki

Drodzy Przyjaciele BEZKRESU

Zwracam sie do Was z gorącą prośbą. Dzięki Waszym zachętom, Waszemu wsparciu, Waszym tekstom i Waszym uwagom udało nam się wydać już wiele numerów naszego pisma. Chcielibyśmy to dzieło kontynuować. Nie da sie jednak drukować go bez Waszego wsparcia finansowego. Pokornie proszę o pomoc w zebraniu funduszy na druk kolejnego numeruo. Liczy sie każda złotówka. Każda wpłata.

zrzutka.pl/krjztm strona: 2

lub Kod BIC (Swift): BPKOPLPW IBAN PKO BP: PL 66 1020 4027 0000 1102 1442 2317 ADAM GRZELĄZKA – BEZKRES DAROWIZNA ŻELAZNA 18B/13 61­064 POZNAŃ P ISMO LI TERACKO - AR TYSTYC ZNE

Redaktor naczelny Adam Grzelązka


BEZ{KRES} — KWIECIEŃ 2020 a.d.

W numerze: POEZJA

2 4 5 6 7 7 7 8 9 9 10 10 10 10 10 10 11 11 11 11 11 12 12 12 12 12 13 13 13 13 13 13 13 14 14 14 14 15 15

Adrian John Kenzie *** Może będę stary...): Krzysztof Dąbrowski Gdybym...: Coś na jej brzuszku... Konrad Stawiarski Kolęda 2018: Adam Gabriel Grzelązka Niepokoisz mnie: Bo trzeba kochać: Rozmowa: Przyjacielu wiersz ci niosę: Izabella Teresa Kostka *** (Czerwony semafor...):

44 53 57 59 61 61 62 62 64

WYWIAD Adam Gabriel Grzelązka Wywiad z Robertem Ratajczakiem: 4

ESEJE Konrad Stawiarski O poezji słów kilka II: Adam Gabriel Grzelązka Zasmakować w bibliotece III:

59 61

RECENZJA

Krzysztof Graboń Krystyna Kulman: 50 T Ł U M AC Z E N I A Krystyna Jarocka Poetyka Stanisława Grochowiaka: 51 Z FRANCUZKIEGO Izabela Zubko Hélène Gaudy Krystyna Woźniak: 53 Przeprawa: 38 Tomasz Rudnicki: 58 Z CZESKIEGO

Jakub Fišer *** (Milcz w milczeniu...)

:22

Christa Beau Moja wyspa:

23

Z NIEMIECKIEGO

Z SERBSKIEGO

Dušan Vidaković Dla ogólnego dobra: Jelina Djurković Niebo nad Warną: Włos Wiły: Slađana Milenković Niebieski zegar: Sobowtór:

27 27 29 29

25 25 26

Z SŁOWEŃSKIEGO

Borja Bolčina Tęsknota pozostała w koprze: 28 twardy pestka owocu: 28 Z WŁOSKIEGO

Izabella Teresa Kostka Między matką i córką...: Do męskiego szowinisty: Padało tego dnia: Infibulacja:

30 30 31 31

REALIZM TERMINALNY Giusy Càfari Panìco Papież Wojtyła: Po trzęsieniu ziemi: Na śmierć pieska chihuahua:

15 15

34

PROZA 24

Z CHORWACKIEGO

Ladislav Babić *** (Dwoje...): *** (Tak samo jak ty jawo...): Jagoda Kljaić Ostatnia łza:

P OW I E Ś Ć Przemysław Zarychta Michalski VI:

32 32 33

Marguerite Swirczewska Wiedźma: Eliza Segiet Apteka zaufania: Bożena Helena Mazur-Nowak Irena: Anna Marszewska Postscriptum duszy Renata Jakubowska Dopieszczenie:

36 37 39

43

P UBLICYSTYKA Adrian John Kenzie Dotykiem opisana: 44 Izabela Kasprowicz-Żmuda Joanna Beretta Molla: 46 Kasia Dominik O kobiecie słów kilka...: 47 Joanna Korecka Festiwal Litery: 48 Teresa Dobrzyńska Rytmy wiersza... 54 Aleksandra Anioł Emma Bovary współcześnie: 57

N O TA AU T O R A Adrian John Kenzie Dotykiem opisana: Krystian Gembara Bractwo mieczy:

44 58 strona: 3

Urszula Joanna Wintrowicz Nie dam ci spać, Italy!: Robert Ratajczak Być Poetą: Gdy zasiadam: Dla Ciebie tato...: Radosław Bartz A ty?: Segregacja odpadów: Jak źdźbło trawy...: Tristan Korecki Tęcza: Agata Franczyk Tu i teraz: Chodź ze mną: Beata Śliwka Kobieta: Kobieta codzienna: Delikatność: Teodozja Świderska Nie rozczulaj: WO/MAN: Na próżno: Aleksandra Gliniecka Niebieski: Psalm kochania: Katarzyna Glenc Na serce: Ty: Gdzieś…: Izabela Bazydło haiku szczerości: Jej światło: klasycznie: Rafał Gawron Noc nie noc: Małgorzata Kuchnia Wspomnienie: Dorota Maluchnik Czas: Los: Hanna Krugiełka Naga kobieta: Henryka Ziaja Pragnienia kobiet: Tadeusz Zawadowski Wypełnianie: *** (Elizabeth kocha góry...): Wzdłuż linii życia: Kasia Dominik Kobieta jest kwiatem: Weronika Sikorska Wrażliwość serca: Łukasz Nowakowski Deszczem mnie dotykaj: Katarzyna Georgiou Kobiece żywioły: Krzysztof Zdunek Dziewczyny w bieli: Sylwia Konopka-Kuszmar caffe jesie: Bogumiła Salmonowicz Wystarczy zaprosić: Mówi:

Izabela Kasprowicz-Żmuda Jestem Twoją Drogą Krzyżową: 16 Grażyna Werner Niespełniona egzystencja: 16 Haiku: 16 Adam Nowaczuk Bez tamtych dni: 17 Serce czy rozum: 17 Rzeczywistość: 17 Czas to rozum: 17 Krzysztof Nowaczuk Twe oczy: 17 Dziękuję: 17 Prośba: 17 Bartosz Bukatko Geometria: 18 Smutna dama: 18 Diana Pluta Kochana córeczko: 18 Kochanej Mamie: 18 Maksymilian Tchoń Muzyka kosmosu: 19 a b c: 19 Hubert Czarnocki *** (Szukał jej w twarzach...): 19 Wiesław Janusz Mikulski *** (Ten cichy jesienny liść...): 19 *** (Ty sny me osłoń...): 19 *** (Powracam do Ciebie...): 19 Olga Lalić-Krowicka Faceci nie umieją pukać: 20 Świeżo upieczona...: 20 Dwóch chorych: 20 Akcent: 20 Ziemia to tylko nienazwany gró 20 Adam Żemojtel *** (z jedwabiu mgły...): 21 Magdalena Cybulska Album rodzinny: 21 Seweryn Krzysztof Topczewski *** (100 talentów...): 21 Kamila Ciołko- Borkowska Szukałam cię całe życie: 21 Janina Żaneta Mikulska *** (w szkatułce...)" 22 *** (w moim mieszkaniu...): 22 Anna Wrocławska Kobieca torebka: 23 Dariusz Kowalski Erotycznie: 23 Kinga Michałowska Tylko mnie kochaj: 23 Janusz Gdowski Carpe diem z lilią: 35 Krzysztof Graboń Aktorki: 35 Walka o ostatni etap: 35 Agnieszka Szulc Będę: 42 Przemysław R. Cichoń *** (Gdy tylko oczy...): 42 Marta Świć Do ciebie: 43 Magdalena Dryl macierzyństw: 43

P ISMO LI TERACKO - AR TYSTYC ZNE


BEZ{KRES} — KWIECIEŃ 2020 a.d.

Czym jest dla ciebie poezja?

WYWIAD

Poezja jest dla mnie barką dusz uwolnionych z problemów rzeczywistości. Płynąc wrażliwością maluję niebo swoim przekazem. Czytelnik jest ptakiem. Lecąc pod niebem spokoju dostrzega tęczę malowaną sercem. W barce i ja miejsce znalazłem, gdy tonącym byłem w czasie problemów duszących moją wolność. Gdy ulegałem przeciwnościom oraz bezsilności, poezja moją pomstą, która wyzwoliła moją duszę ze szpon problemów, które piętnowały mnie wczoraj, a które odczuwałem w kręgosłupie moralnym wczoraj. Poezja jest moją pomstą. Jest wołaniem duszy. Moim krzykiem na problemy XXI wieku. Chciałbym, by usłyszała ludzkość mój krzyk i zmieniła współczesne problemy tej ziemi. To też wołanie mojego zranionego serca. Krzyk w niej (w poezji) jest moją siłą zwyciężania przeciwności. Ukazuję sens istnienia dzięki mojej pasji, która jest poezją.

Kim jest poeta? Poeta jest misjonarzem słowa, który kroczy po piaskach świata. Swoją duszą dostrzega każdy moralny kręgosłup rozszarpany przez sępy ziemi. Dostrzega to, czego nie dostrzegają pustelnicy tego świata, ci co kroczą do słońca jutra. Pustelnik to człowiek żyjący z dnia na dzień, w monotonii życia zabiegany, a czasem obojętny na krzywdę innych. Pogrążony w piaskach czasu nie dostrzega piękna świata, które nawet w minionym jutrze oraz w małych rzeczach jest ukryte. Poeta głosi sercem piękno świata. Umie dotknąć każdą łzę i zrozumieć, czym ona szklista. On tym ptakiem, co na skrzydłach wrażliwości wzniósł się ponad wyżyny każdego problemu. W piórach jego pasji mieniące się barwy, malują harmonijną tęczę przekazu.

strona: 4

Być Poetą Być poetą? Znaczy zasiać ziarno słowa by wyrosło jak te drzewo co owocem weny twórczej czytelnika karmi smakiem dojrzałości duszy wzruszeń kruszy nawet twarde serca bo korzeniem jest re leksja podlewana łzami aktu przeglądania kartek myśli co wspomnieniem jest Artysty

i kalekie serca łatać co po nocach krwawią łzami i stłumione są tym czasem co jest wczorajszą raną Czytelniku weź tę kartkę co pisana słowem wiary melancholia jest okładką i obrazy też pisane jak postrzega świat ten człowiek co malarzem słowa zwany pióro w ręce jest jak pędzel co maluję farbą weny myśli jego są tym płótnem tworzy dzieła w samotności cisza jest jak muza co odziewa go wzruszeniem czytelniku więc łza twoja jest uznania ramą Ten Poeta jest dla ciebie on zesłanym jest Aniołem swoim skrzydłem cię otula byś zapomniał czym jest smutek On też bywa misjonarzem leczy rany pióra słowem jego wena jest symfonią co śpiewana jest w teatrze wzruszeń ludzkich i za życia i po śmierci Gdy opuści ciało liche spotka Mickiewicza ten człowieczek co poetą czytelniku swoją pamięcią podlewaj drzewo by owoce jego weny smakowali też potomni

Być poetą? To nieść słowo co nie jedna jest w nim mądrość P ISMO LI TERACKO - AR TYSTYC ZNE

R. Ratajczak – „Moje wiersze”


BEZ{KRES} — KWIECIEŃ 2020 a.d.

zapisuję w myślach sercem i w wolnej chwili przelewam na papier. Ogólnie tworzę wszystkie wiersze na komórce, ale i tak Poetą nie każdy stać się może. Z tym w duszach się tworzyć idzie. Poezja nie jest dla mnie przymusem, a rodzimy. Z czasem dojrzałości serca odkrywamy tej pasji oderwaniem od rzeczywistości. Piszę miłością oraz krokiem piękno. Zaczynamy kwitnąć mickiewiczowskim kwiatem, a nieobojętnym od problemów człowieczych. czytelnik dostrzega każdy płatek i otula łzawą rosą wzruszenia ukazując nam swoje uznanie.

Jak stać się poetą?

Jak powstają twoje wiersze? Moje wiersze powstają w różnych sytuacjach. W ciągu dnia zbieram myśli i w głowie układam stopniowo. Są dni, że moja wena tworzy kilka wierszy w ciągu dnia. Są też momenty, gdy dostrzegam problemy człowiecze i tworzę przekaz, aby ludzie potrafili dojrzeć problemy ludzkiej skazy. Wiersze często noszę w głowie, nim zapiszę, gdyż jestem w monotonii codzienności. Ale bywają też wiersze, których wena przychodzi w wolnej chwili. Zapisuję i oprawiam w ramy myśli. Wiersz powstaje jak obraz, którego krajobraz oglądam po stworzeniu przyglądając się, czy nie brak kolorów myśli. No i dopieszczam, jeśli widzę brak jakiejś barwy, sensu. Jestem malarzem słów serca. Są też momenty, które w klubach nazywamy warsztatami, w których czasem czasu mało, ale i tak idzie piękną weną stworzyć arcydzieło.

Dlaczego poezja? Czemu piszesz wiersze? Jak to się zaczęło?

Gdy zasiadam

Gdy zasiadam do pisania cisza publiką w mym teatrze życie moje spektaklem dojrzewania każdego słowa cień recytuje jako pierwszy moje wiersze ukazując swoim brzmieniem czy tworze z sensem

Poezja wyrwała mnie z problemów życiowych w pewnym etapie mojego życia. Zostałem sam. Nie widziałem sensu życia. Bezdomność była mi bliska. Miłość była mi bliska, stargała moje serce i dusza we mnie umierała. W rozpaczy upadłem bezsilnie. Zacząłem łzy zamieniać w atrament. Lżej mi było, moje myśli nie kroczyły do pętli samobójczej. Potrafiłem słowem pomagać innym, którzy w podobnych korytarzach problemów kroczyli. Słowem potrafiłem wskazać im prostą drogę. Zaczęło mnie to budować w mojej pasji. Namawiano mnie, bym wyszedł z tym do szerszego kręgu Nic mi nie przeszkadza, gdyż i hałas bywa weną. Nawet odbiorców. Zacząłem udostępniać moje wiersze. No i on pisania sensem. Wiersze często piszę nawet w aucie, gdy zauważono pozytywnie to, co czynię i tak się zaczęło. wracam z pracy. Wystarczy, że wena najdzie moje serce i myśli, a zabieram się za pisanie.

WYWIAD

Na kartkach dusza tańczy z weną walca re leksja orkiestrą która śpiewa szeptem bym usłyszał rzeczy mi odległe i zrozumiał rzeźbiąc atramentem posąg przekazu by czytelnik objął wzrokiem, dostrzegł że życie to wartość Więc zasiadam do pisania nie dla sławy gdyż ja robię to miłością co prowadzi moją postać gdzie ta ławka i to pióro ledwo ziemi sięgam bo w mym ciele mały człowiek, wielkich czynów zawszę będę tym chłopakiem który trwa całym sobą w tym co robi pióro jest moją podporą pasja tworzenia moim azylem

Co ci przeszkadza w pisaniu?

Gdzie szukasz inspiracji? Co napełnia cię natchnieniem? Co cię motywuje?

Inspiracji nie szukam. Ona całym światem mnie otaczającym. Moim natchnieniem jest miłość, krajobraz naszej ziemi oraz problemy świata otaczającego. Motywacją mojej pasji jest czytelnik, który łzą wzruszenia otula moje wiersze. To największe jest uznanie.

Czym jest talent? Czym jest natchnienie? Skąd się biorą?

Jak sobie radzisz ze zniechęceniem? Jeśli chodzi o zniechęcenie zwane krytyką, to ona nie zniechęca, a uskrzydla, by szlifować swój warsztat. I ona mnie umacnia w tym, co robię. Zdarzają się blokady, gdy nie tworzę. W tym czasie obserwuję świat i po dniach kilku tworzę. Wtedy powstaje nawet kilka wierszy. O tak, gdy nie piszę, to zaczynam tęsknić, gdyż za miłością się tęskni, a ja kocham pisać.

Jak rozwijasz swój warsztat poetycki?

Kiedy sięgasz po pióro? W jakich sytuacjach?

P ISMO LI TERACKO - AR TYSTYC ZNE

strona: 5

Talent jest ziarnem naszego serca. Każdy ma w sobie takie ziarno. Natchnienie jest szeptem który, pragnie by Rozwijam podejmując każdy trudny temat. Pomagają mi chwycić pióro weny i przelać swoje myśli, by zachwycić również warsztaty w Klubach Poetyckich, gdzie poznaję różne bliźnich. style poetyckie i próbuje podjąć każdy styl. Uwielbiam poruszać każdy temat: krajobrazy natury, miłość, bezdomność, grzechy, Bóg, obojętność, przemoc, alkoholizm, krzywda dzieci, przemijanie itd. Dla mnie każdy temat warto poruszać. W każdej tematyce czuję się dobrze. Po pióro sięgam o każdej porze dnia i nocy, gdy tylko słyszę szepty myśli. Już czas przelać to, co dusza widzi. Jak już wspomniałem, w monotonii codzienności


BEZ{KRES} — KWIECIEŃ 2020 a.d.

Twoje książki poetyckie – jak powstały? O czym są? Dlaczego takie, a nie inne wiersze? Jestem w 18 antologiach grup poetyckich. Moje wiersze ukazały się także w książce „Pasjonaci” (2018) z Facebooka, która została wydana przez Dorotę Grzechowiak. Wydałem wraz z Kasią Dominik i Dariuszem Pawłem Trybułą „Wspólne słowa na kartkach myśli” (2017). We wrześniu tego roku wydałem debiutancki tomik „Kwitnące słowa duszy”, który został podzielony na cztery rozdziały; „kwiatostan serca” – wiersze o tematyce miłości do bliskich mi osób, w których dziękuję oraz przepraszam; „kwiatostan duszy” – to tematyka mojej duszy, to co w niej się narodziło, czym jest moja pasja – w nich również krzyk mojego cierpienia oraz wyrzutów sumienia; „kwiatostan człowieczy” – to krzyk mojej duszy na problemy ludzkości, alkoholizm, krzywda dzieci itp.; „kwiatostan życia” – tematyka przemijania, życia oraz śmierci.

Dla Ciebie Tato…

POEZJA

Jesteśmy chwilą gasnącą Dlaczego musiałeś odejść powinieneś był zostać a ty bez słowa ze snu się nie zbudziłeś zasnąłeś, zasnąłeś bez słowa oddechu Czy były znaki które nam dawałeś że odejdziesz, które zignorowaliśmy swoją ślepotą monotonnej pogoni może znaki malowałeś szeptem by nas nie martwić, by nam wcześniej łez oszczędzić Może wołałeś a my głusi, my ślepi teraz to już nie usłyszymy już nie zobaczymy czy mogę ci pomóc byś chociaż tam był spokojny? żebyś choć tam nie cierpiał już więcej?

strona: 6

Świat pogrążył się we śnie ty wraz z nim, już wiecznie, już wiecznie wraz z ostatnim migotaniem gwiazd przestało bić twoje serce ich obłokiem dusza twoja nad snem naszym Możemy mieć wiele ale życie mamy tylko jedno czy są znaki byśmy wiedzieli kiedy możemy się pożegnać z bliskimi raz ostatni Czy są znaki

Czy są słowa może my ślepi może my głusi nie dostrzegamy Kogo tak naprawdę obchodzi kiedy życie w żyłach płynąć przestanie zgaśnie raz ostatni źrenica przykryta firaną powiek Na niebie milion gwiazd one migoczą, migoczą one migoczą, one pierwsze się smucą one pierwsze widziały dusze nad twoim ciałem Kogo tak naprawdę obchodzi, gdy czyjś czas się skończy? gdy zegar oddechu zegar bicia serca już nie tyka pokryty mgłą spraw niedokończonych Wszystko czym jesteśmy to chwila Krótka w bezsilnie podążającym ciele Kogo obchodzi jeśli zgaśnie kolejne światło? księżycowa pełnia życia gaśnie Kogo tak naprawdę ten księżyc obchodzi kogo łza będzie szczera ile z nich pamięć otuli Wspomnienia załamują nasz grunt lecz my wśród nich stąpamy szukając tych znaków które pozwoliły by nam się z tobą pożegnać Wspomnienia są chwilą uśmiechu one snem w którym mogę cię dotknąć mogę z tobą porozmawiać jak kiedyś, jak wtedy gdy byłeś Straconego czasu nie odzyskam w kuchni jedno puste krzesło więcej miejsce przy stole puste twój talerz pusty, na nim rysa po twojej łyżeczce Już nie usiądziesz, już na zegar nie spojrzysz nie spytasz czemu jestem wściekły bo wiesz dlaczego, bo ciebie tutaj nie ma Wiesz że sam byś był gdyby mnie nie było gdybym zasnął wcześniej od ciebie powinieneś tu być, to niesprawiedliwe Nie możesz tego zobaczyć tutaj będąc nie oznacza, że tego nie widzisz

P ISMO LI TERACKO - AR TYSTYC ZNE


BEZ{KRES} — KWIECIEŃ 2020 a.d.

nie oznacza że ciebie nie ma jesteś przy nas, jesteś obok słyszysz nas, widzisz nas proszę dotknij, proszę wiatrem szepnij że jesteś, że tak naprawdę nie odszedłeś Na niebie miliona gwiazd Ono migocze, migocze wpatrzony w nie pytam dlaczego Zadając pytanie kogo obchodzi, gdy czyjś czas się skończy? Dlaczego wszystko czym jesteśmy to chwila dlaczego twoja się zakończyła dlaczego odszedłeś Może dawałeś nam znaki my ślepi my głusi może wołałeś by się pożegnać kogo to obchodzi pewnie pytasz teraz tam będąc spójrz spojrzeniem księżyca w moje świadome oko

Załzawione tęsknotą wieczornej samotni mnie obchodzi Tato czy mogę ci pomóc byś chociaż tam był spokojny? żebyś choć tam nie cierpiał już więcej?

Biogram: kilka słów o mnie Urodzony 31.10.1986 r. w Obornikach Wielkopolskich. Po szkole zawodowej w zawodzie kucharz. Pochodzi ze skromnej rodziny. Rodzina zawsze była i jest dla niego na pierwszym miejscu. Wychowany w małej wsi Wojnowo. Ma rodzeństwo: brata i siostrę. Odbył służbę wojskową w 2007 roku w Koszalinie. Talent twórczy przyszedł niespodziewanie. Piszę od 2014 roku. Wiersze zamieszcza na swojej stronie oraz na profilach grup poetyckich w Internecie. Czytelnicy nazywają go Misjonarzem Słowa. Jego wiersze pojawiły się w kilku antologiach takich grup poetyckich jak: „Peron literacki”, „W kalejdoskopie myśli”, „Klub poetów niepokornych”, „Życie kształtami słów pisane”. Wraz z Katarzyną Dominik i Dariuszem Pawłem Trybułą wydali wspólny tomik poezji pt. „Wspólne słowa na kartkach myśli”. We wrześniu wydał swój debiutancki tomik „Kwitnące słowa duszy”. Obecnie pracuje jako brukarz. Mieszka w Murowanej.

A ty? Ile potrzebujesz róż, by poznać miłość? Ile potrzebujesz ciepła, by poznać radość? Ile potrzebujesz wsparcia, by poznać przyjaźń? Ile potrzebujesz słów, by poznać prawdę? Ile potrzebujesz kłamstw, by poznać odrzucenie? Ile potrzebujesz łez, by poznać smutek? Ile potrzebujesz żalu, by poznać zmęczenie? Ile potrzebujesz czasu, by odejść w zapomnienie?!

Postawili pojemnik na odpady plastikowe, wyrzucam jednorazówki i puszki aluminiowe. Postawili pojemnik na odpady papierowe, wyrzucam fotografie i pisma kolorowe. Postawili pojemnik na odpady szklane, wyrzucam butelki i lustro stłuczone. Zostawili pojemnik na odpady mieszane, wyrzucam wspomnienia i wczorajsze śniadanie.

Jak źdźbło trawy... Jak źdźbło trawy, co rosą skropione łagodnie łaskocze bosą stopę lub ziarnko nadmorskiego piasku, które z włosów ciężko wyczesać – tak blisko… Jak gorący aromat mielonej kawy, co wraz z parą okala pochyloną twarz lub porywisty wiatr w plecy, który do przodu pomaga iść – tak blisko… Jak ogień w kominku rozpalony, co wysoką emanuje temperaturą, lub melodia słyszana o świcie, którą nuci się przez resztę dnia – tak blisko… Właśnie tak blisko już do ciebie nie podejdę.

P ISMO LI TERACKO - AR TYSTYC ZNE

strona: 7

Postawili nowy pojemnik na odpady bio, wreszcie po latach trudu wyrzucam i ciebie, sio!

POEZJA

Radosław Bartz Segregacja odpadów


BEZ{KRES} — KWIECIEŃ 2020 a.d.

Tęcza Twoje oczy tak wpatrzone przezroczo-orzechowe zaintrygowane z dziwnym ognikiem poblaskiem osadzone w twarzy kruchej rudawo-posążkowej a wyrazistej samoświadomej twarz co się odkreśla

POEZJA

Twoja woń a jest nią palo santo a jest nią dym kadzidlany a jest nią rajska jabłoń wiejba traw jest i wrzos w szyi we włosach trzos pełen żołędzi i motków rozwijnych

Twoja kruchość eteryczność posuwisty tajemniczy krok za krokiem zjawno-skowość kocie skradanie wejrzenie ukradkowe z ukosa spozierającego pomniejsza wokół się dzieje a Ty w-karby-wzięta

i jakże to wszystko możliwe nie możliwe nie nn n nnn nnn nnnnnn nn n nn ni-ni naj-naj ni-ni naj-naj-naj ni-ni naj Twoje więc oczy

SŁOWO, LITERA, ZNAK FESTIWAL LITERY

a tam, na wydmowym spiętrzeniu tkwi sosna nie::objęta, na występie nabrzeża gdy się wspiąć, więc nieco w gęstwę zapleczną czy to siostra przedziwna przeczuta śród innych na wzgórku na-zawsze nieludnym dobiwszy przypadam ku niej jednej pośród stłoczenia pni igliwia żywicy w otoczce mlecznopiaszczystej spowolnionej niezapadłej a jak zniewalająco wonnej pogłaszczę obejmę przytulę ona po::zostanie o||sobna jest tedy o-sobą bo na-zawsze wsobna przysobna w-sosna

Twe zaplecenia zaklęcia wyklęcia i przygarnięcia

Twoja nieduża ciepła dłoń i druga i jeszcze

strona: 8

Tristan Korecki

jak te jak ci co je co ich co jego ją {co i co a kto} tulimy wtapiamy w-siebie niby tak niby nic niby ach niby niby tak z matkostwem a też ojcowaniem nie i nie i niby tak wszędy ach ach z brataniem siostrzeniem co-dnia od::świętnie zawżdy cudnie i i ach splątania motywów wielości zapleceń dróg i drożynek przeploty iluzje współdzielenia współbycia lecz i bóle jakże dojmujące szamotaniny rozpaczne lecz przecież ccu ey acc rtt a :po y i ee e

P ISMO LI TERACKO - AR TYSTYC ZNE


BEZ{KRES} — KWIECIEŃ 2020 a.d.

Agata Franczyk Tu i teraz Dziwnie-Osobliwość – – – – jestem z Tobą Ty o tym nie wiesz nie będę przeszkadzał się panoszył w liściach szemrzących pstrokatych od bordowawych przebitek od karminowych mgnień tamecznych malin, które smakują najlepiej w chrzęście zwęglonych bo brunatno-rudawych chaszczy cierniem raniących dłonie subtelne więc przesuwam się obok i nad Tobą, z zachowaniem pryncypiów dyskrecji przepływam tak bom jest anioł stróż Twój ogrodowy jakże to umiem cóż to i skąd – ach!, Niebywałość – – to oniria, z innego porządku empiria

a jeszcze naprawdę przecież mnie, przecież nas może nigdy nie będziemy dlaczego, jak to przecież byliśmy nie jesteśmy? nie tak nie tak nie tak bo skądże to znowu i skądże mi to naprawdę jesteśmy jesteś a nie jestem i nie jesteśmy i znów i nic naprawdę czy nie ma czy jest czy jesteś czy jestem ach jesteśmy-nie jesteśmy no to już nie przeszkadzam eterycznieję i w Niebo wzlatam

Życie mi umyka Szybciej niż bym chciał Krążę nieustannie Wśród zabliźnionych ran Nie wiem co mam począć Aby zmienić los Żyj teraźniejszością Raz powiedział ktoś Cóż z tego że nie umiem To zbyt wielki strach Przyszłość to nadzieja A jej niewiele mam

Chodź ze mną Życie płynie coraz szybciej A ja nadal nie wiem nic Może powiesz przyjacielu Jak mam żyć

POEZJA

a naprawdę to przeglądam zimowe obrazy Czołpina to może Tytan ów na uwięzi Saturna, może nasze Niebo, przyszły świat tam jesteśmy rzeczywiście a nas nie ma

Żyję tym co było Nie obchodzi mnie dziś Patrzę za horyzont I nie widzę nic

Bez miłości, bez radości Obojętność wciąż mnie dręczy Bo bez zmartwień i bez złości Szukam ciągle końca tęczy Niby wszystko jest wspaniale Niby dobrze jest tak żyć Lecz miłości nie znam wcale Nie chcę w takim stanie tkwić Jakiś bezsens mnie dopada Wszystko marność nad marności Powiedz proszę, bo już nie wiem Jak się pozbyć tej nicości Może więc pójdziemy razem Przez ten szary, smutny świat Życie będzie nam łaskawsze Każdy z nas miłości wart strona: 9

a Ty jesteś nie jesteś nie nic tak a tak a a P ISMO LI TERACKO - AR TYSTYC ZNE


BEZ{KRES} — KWIECIEŃ 2020 a.d.

Beata Śliwka Kobieta Przysiadł Anioł nie kobieta, na krześle roztoczył niebieska aurę.

Tylko czułości mi nie okazuj — Choćby nagle chłodem powiało I rozpadał się mój nastrój. Ani razu mnie szalem nie otul, Pozostań w płaszczu.

Sukienką kwiatów, rozpylił wiosenny powiew wiatru. Uniósł się.

Nie naciskaj klamek przede mną I furtek nie otwieraj Nie rozczulaj dowcipem Nie podawaj ręki, Nie wspieraj I nie przytulaj. ——— Wtedy dam radę.

Naramiennikiem duszy namalował świat, śpiewem poczuł przeznaczenie. Namalował pędzlem wrażliwości uczucia kwiat. Kobietą stając się Odszedł.

WO/MAN

POEZJA

Kobieta codzienna Kobieta w szarych codziennościach. zagubiona w labiryncie życia, zlękniona swej duszy. Boi się spełnienia marzeń, pragnień tych pogubionych. Lęka się, dotyku miłości, tęsknoty ogromnej. Potęgi uczuć.

Delikatność Delikatne dłonie dziecinne spojrzenie, głęboko wpatrzone w jej oczy ciepłem ramion ogrzane,

strona: 10

w miłości matczynej wtulone, zapatrzone w jej blask siłę jej duszy, dom i ciepłe mleko na stole kromka chleba na śniadanie, i jej delikatny głos wiecznie żywy.

Teodozja Świderska Nie rozczulaj

A jednak chciałaby czasem zasłabnąć. W silnych ramionach się znaleźć — najlepiej gdzieś — na krańcu świata. Poczuć się znów kruchą kobietą. Zostawić wszystko za drzwiami. Na jego szyi — choćby jak krawat związany luźno — zawisnąć — nie tylko w tańcu.

Na próżno Nie jest dobrze stale Serce się rozczulać, Za pan brat z obłokami Ponad ziemią hulać. Nie jest dobrze iskierkę Tlącą się hołubić, Gdy wiatr zdarzeń z niej może Wielki pożar wzbudzić. Życie jedno i jeden Początek i koniec. Gdzieś ktoś zawsze Wciąż czeka na miłość I myśli, że ma uczuć ocean, Chociaż on Naparstkiem jedynie Jest kropel.

P ISMO LI TERACKO - AR TYSTYC ZNE


BEZ{KRES} — KWIECIEŃ 2020 a.d.

Aleksandra Gliniecka Niebieski Podaruj mi niebieską różę o poranku obudź zapachem kawy nęcąc zmysły namiętnością nakarm spragnione Ciebie usta przez otwarte okno wpuść letnie powietrze i niebo w błękitach Thenarda* bądź wiatrem wariatem w moich włosach... a pójdę z Tobą na łąki, manowce ubrana tylko w kolorowe motyle... o zmroku, wrócimy do naszego sacrum podzielimy się dniem i snem... Aleksandra Gliniecka Butterfy

Katarzyna Glenc Na serce Mapowanie serca rozpoczęte geodezyjna precyzja nie sprzyja uczuciu jak w aptece wymierzone proporcje leku „na serce” który kolejny raz nie działa geodeta, aptekarz, grabarz w tej kolejności przy wyznaczaniu granic naszego życia

Ty Zarażasz Twój śmiesz słyszę Przed snem

*Louis Jacques Thénard -francuski chemik w 1802 roku odkrył niebieski w odcieniu zwanym kobaltowym.

Odbiegasz Od tej prostej Rzeczywistości

Psalm kochania

Wystarczasz Mi tylko na jeden Krótki dzień

Gdzieś…

***

A kiedy skończę się w Twoich oczach motyle usiądą na moich włosach i ułożą wszystkie wiersze do snu A kiedy skończę się w Tobie dusza obudzi się z pachnących snów słońce zrzuci ostatnie promienie ...

Kotku nie śpię Spaceruję ścieżkami Wędrówek mojego języka Odwiedzam stromizny Twoich piersi Doliny pępkowe Zakola bioder Zagłębiam się W słodyczach łona Kotku nie śpię Krążę w okolicach Twoich jęków Powodowanych Moją wędrówką Kotku ja nie śpię Nie mogę spać Kiedy obie płoniemy

... wtedy wiatr... zostawi na nich ostatnie tchnienie... P ISMO LI TERACKO - AR TYSTYC ZNE

strona: 11

A kiedy skończę się w Twoich ustach przenikliwe zimno przerwie dziki taniec warg

POEZJA

Czując jeszcze pod bosymi stopami obłoki kłębiące się wieczornym szaleństwem zaprosiłam do siebie poranek pachnący kawą i ... rozkochanym we mnie słońcem to "Psalm kochania" i piegi na twarzy pierzaste rozmarzone chwile.


BEZ{KRES} — KWIECIEŃ 2020 a.d.

Izabela Bazydło haiku szczerości dotykanie jest pieczęcią co uwalnia ograniczając pragnienie do posiadania

Jej światło w otwartym oknie delikatny blask przechodniu zatrzymaj się to ona tak lśni pomimo wiatrów

klasycznie

POEZJA

od kiedy dotknąć ciebie już nie mogę świat się nagle zachmurzył wroga pustka wokół to jakby dzwony krzyczały na trwogę a moje serce kamieniało w cokół kiedy zobaczyć ciebie już nie umiem inne nowe światy i ludzie przed tobą czuję się jak kropla w gęstym szarym tłumie tyle wszystkich wokół a jakby nikogo kiedy jednego słowa wreszcie nie wypowiem nie napiszę więcej niczego przez ciebie zapomnę wtedy o mnie o nas i o tobie pójdę na przechadzkę po błękitnym niebie

strona: 12

Rafał Gawron Noc nie noc klasnęły o siebie zasłony zamknęło się okno zgasł dzień obudził noc wychodzą gwiazdy stukają po ulicach wychylony księżyc czai się łysy alfons ktoś dziś kogoś pozna ktoś wpadnie na kogoś przypadkiem zmieni łóżko otworzy oczy

Małgorzata Kuchnia Wspomnienie wiersz o matce

Serce tylko jedno mam, Tobie Matko, serce dam. Lecz dać Ci go już nie mogę, Bo Ty poszłaś w dalszą drogę. ------------------------------------Tam gdzie oko jest błękitu, Nie ma nocy ani świtu. Tam gdzie treli chór anieli - z Tobą piosnkę rozpoczęli. ------------------------------------Tę, co dawniej mnie śpiewałaś, Kiedy do snu układałaś. Albo byłam smutna, chora Lub straszyła nocna zmora. ------------------------------------O królewnie z marcepana, Która była zakochana. Paziu z cukru i piernika, Słychać było śpiew słowika. ------------------------------------Szedł też kataryniarz stary Z pierścionkami różnej miary. Zakochanym oferował I tak szczęście im darował. ------------------------------------Serce moje ukojone, Łzą samotną okraszone. Bogu teraz śpiewasz w niebie, Bo tam zaprosili Ciebie. ------------------------------------Nie… nie żegnam Ciebie wcale, Wspomnień garstką Cię ocalę. Srebrne Twego głosu dźwięki I melodię tej piosenki. ------------------------------------O królewnie z marcepana, Która była zakochana. Paziu z cukru i piernika, Słychać było śpiew słowika ------------------------------------Ty odeszłaś w tamtym w maju, Drogę życia kończąc w raju. Słychać było śpiew słowika I daleki szum strumyka.

P ISMO LI TERACKO - AR TYSTYC ZNE


BEZ{KRES} — KWIECIEŃ 2020 a.d.

Czas

Dorota Maluchnik

czas chciał się ze mną zmierzyć młodości ulotne chwile zapomnieć w starość pogrążyć zniewolić w form utrwalonych strukturze ja młodość w swe dłonie chwytam i cieszę się czasu przepływem wypełniam istnieniem wieczność nie w form zastygłych niewoli

Los żyję w oczekiwaniu na cios nie miecza dotknięciem spada on półszeptu drwiną dłoni cofnięciem nagłym oddycham z łatwowiernością drzewa co korzeniami wrosło w pejzaż liście swe gubiąc nie troszcząc się o ich utratę

Hanna Krugiełka Naga kobieta

Henryka Ziaja Pragnienia kobiet (poradnik dla panów)

Pragnieniom kobiety nietrudno jest sprostać. Wystarczy ją kochać, szanować, dbać o nią. Kobieta czasami lubi prezent dostać. Trzeba ją przytulić, muskać czułą dłonią. Chce być podziwiana, zachgwyt w oczach wzbudzać nie tylko gdy pierze, gotuje, odkurza. Dobrze jej ambicje wspierać i pobudzać i intuicyjnie wiedzieć co ją wkurza.

kobiety dopełniają się miłością która rozsadza ich piersi Usztywnia pośladki Brzuchowi nadaje krągłości Rodzą się w nich głosy i podwójne bicie serca Miłość w kobietach przelewa się żółcią gdy ich mężczyźni zamieniają się w dzieci i odchodzą w poszukiwaniu zabawek Rozkochani w wiośnie nie dostrzegają jesieni w oczach i zimy we włosach kobiet kiedy ich serca przypominają rozbity dzban

***

Elizabeth kocha góry jesienią gdy dojrzewają buki rozwiesza na nich swe włosy i płonie wraz z nimi wspina się na turnie kocha z deszczem i burzą jej ciało wilgotnieje wtedy ze szczęścia schodzi w doliny ze śniegiem jej serce staje się zimne

Wzdłuż linii życia Berenika nie starzeje się jej tylko przybywa wspomnień przemyka się wzdłuż linii życia i wybiera szron z moich włosów

P ISMO LI TERACKO - AR TYSTYC ZNE

strona: 13

Trzeba być pomocnym, zawsze rację przyznać. Kochać ją namiętnie ogromem miłości. Kilka razy dziennie swoją miłość wyznać... Więc drodzy panowie...życzę wytrwałości!

Kobiety nie kochają One wypełniają się miłością Jak ptak śpiewem Świt słońcem W ich ramionach chłopcy stają się mężczyznami a mężczyźni dziećmi

POEZJA

Kroczy z bezwstydnie nieumalowaną twarzą. Jej nagość razi w tłumie pstrokatych makijaży. Mijając ją myślę co jest powodem inności... Ktoś ją zranił tak dotkliwie, że pozbawił wstydu? Wydaje się sobie tak piękna, że nie potrzebuje korekty? Wyznaje teorię o doskonałości natury? Podziwiam jej dumną nagość współgrającą z odcieniami głębokiej odwagi.

Tadeusz Zawadowski Wypełnianie


BEZ{KRES} — KWIECIEŃ 2020 a.d.

Kasia Dominik Kobieta jest kwiatem Pachnąca niczym płatki fiołków, urokliwa jak kwiat azalii. Z delikatnością białej kalii, dotykiem gasi iskry smutków.

Deszczem mnie dotykaj w zakamarkach ciała odkrytych z zaskoczenia ogniem otul niebezpiecznym a potem szybko ugasić zdąż

Urokliwa jak kwiat azalii, rozwija się z róży pąków. Dotykiem gasi iskry smutków, gdy zadra w sercu się nie goi.

wiatrem przeszukaj moje myśli poukładaj bałagan w głowie wybierz co najlepsze mój głos(nie)odpowie poczekam jeszcze

Rozwija się z róży pąków. Na straży szczęścia duszy stoi, gdy zadra w sercu się nie goi, To monarchini pośród kwiatów. Na straży szczęścia duszy stoi. Rozsiewa maki wśród bławatków. To monarchini pośród kwiatów, deszczu i zimna się nie boi.

POEZJA

Rozsiewa maki wśród bławatków, urokliwa jak kwiat azalii. Deszczu i zimna się nie boi. Pachnąca niczym płatki fiołków.

Weronika Sikorska Wrażliwość serca Marzec. Dwudziesty któryś dokładnie

strona: 14

Łukasz Nowakowski Deszczem mnie dotykaj

Siedzę naprzeciw, wzdycham głęboko Błądzę Prostuję Topię Przeżywam Patrzę dobitnie w mahoń niezwykłą Przeszywam na wylot Z nadzieją, że pochwyci I przerwie na moment swój polot wierszowy Głos ujmujący odbiera powietrze Ściska za gardło, rozbiera ze wstydu Skrzydła łaskoczą wnętrzności pomarłe Już nie wytrzymam Już nie dam rady Omdlewam w rozpaczy, że nie dopatrzy Wstaję pospiesznie, siląc na kroki Ociężałe odmawiają mi posłuszeństwa Skończył Wychodzi Serce stanęło, dłoń ma opadła On w zawiedzeniu zwrócił je na mnie Posłał najszczerszy i najpiękniejszy Pozostawiając z uczuciem Głębszym niż kiedykolwiek Ugodził strzałą w sam środek tarczy Rozpoczynając cierniową historię miłosną

Katarzyna Georgiou Kobiece żywioły Jestem wiatrem, burzą i natchnieniem. Czarownicą, lecz wciąż, może przede wszystkim, kobietą. Lubię czereśnie soczyste i dojrzałe, pocałunki namiętne w skrytości płaczących wierzb, taniec na dzikiej słonecznej polanie, szum prastarych drzew szeptający poezję. Jestem wodą, nurtem i otchłanią. Czarownicą, lecz wciąż, może przede wszystkim, kobietą. Zbieram piaskowe perły i perłowe ziarnka piasku, i objęcia trytonów obrosłe w morszczyny. Z nurtem strumienia karkołomnie spadam w kaskady jazgotu życia. Jestem ogniem, płomieniem i popielnym żarem. Czarownicą, lecz wciąż, może przede wszystkim, kobietą. Iskierki nadziei przenoszę w szczodrych dłoniach ogrzewając serca spragnione ciepła zrozumienia i jak Feniks odradzam się z popiołów wypalonych relacji przeszłości. Jestem ziemią, życiodajną glebą, kwietną łąką. Czarownicą, lecz wciąż, może przede wszystkim, kobietą. Moje włosy zielne, zmierzwione, wilgotne, wrastają korzeniami w księżycowe pustynie nieużytki rzeczywistości, użyźniając je łzami wplecionymi w kosmyki szczęśliwych chwil.

P ISMO LI TERACKO - AR TYSTYC ZNE


BEZ{KRES} — KWIECIEŃ 2020 a.d.

Krzysztof Zdunek Dziewczyny w bieli

(polne białe kwiatki)

Panny młode – margerytki, przytulie nieśmiałe. Jeszcze oczy błyszczące, jeszcze suknie całe w serduszkach tasznika.

Bogumiła Salmonowicz Wystarczy zaprosić jak niewiele jak dużo potrzeba żeby rosły nam skrzydła by wzbijać się ponad mury wewnętrznych przekonań wieżowce cudzych opinii także tych o kurzych łapkach rzekomo wyznaczających drogę do pustki wieku trzeciego

Skromne białe kwiatki gośćmi i druhnami; przyszły z pól i lasów, więc trzepoce rzęsami dziś nenufar w stawie.

wystarczy zaprosić czas niech spaceruje

Chwilo trwaj jak najdłużej w białym zachwyceniu, dzwonkami konwalii, buławnikiem w cieniu, a zawilcem w słońcu.

posiadać dach nad głową bez obawy przed trzęsieniem świata łowić na wędkę uśmiechu inny uśmiech czekać na kogoś bliskiego kto nie szuka korzyści dat nie rozrzuca na wiatry

Trwaj pierwiosnkiem, nostrzykiem trwaj jeszcze i jeszcze świetlikiem, śnieżyczką, stokrotkowym deszczem. …Chwilo, trwaj.

Mówi

Trwaj marzanką wonną, albo dzikim bzem. Trwaj dla dziewczyn w bieli. Dla nas? Że tak będzie. Będzie. Wierzę. Wiem.

Sylwia Konopka-Kuszmar caffe jesień

wciąż stara się polubić siebie nie jest blondynką nie ma odpowiedniej figury nie korzysta z portali randkowych jeśli odpowiada na pytanie o stan cywilny klika singiel (ka wydaje się takie modnopolskie bez przyszłości) najczęściej umyka standardom wymagań pracodawców ale została jej odrobina rozumu pod paznokciem najlepiej pamięta rzeczy dawno wpojone wspomnienia z dzieciństwa są jak żywe tylko kwiaty kupuje przez cały rok jak pomidory do chleba i sałatek ludzie nadal są dobrzy i źli a świat pomimo przepowiedni trwa

pączkujemy po drugiej stronie filiżanki P ISMO LI TERACKO - AR TYSTYC ZNE

strona: 15

po drugiej stronie filiżanki porzucone gesty wyznania bliskie spotkania z miodem imbirem brązy na ustach złoto na powiece zamki błyskawiczne cynamon

z krańca własnego świata znajduje chwile na słowa

POEZJA

Już czeremcha białe rozsiewa wiązanki, a woń wszystkich wiosen jaśminy, rumianki.


BEZ{KRES} — KWIECIEŃ 2020 a.d.

Izabela Kasprowicz-Żmuda Pokaż mi, Panie, jakie jest moje miejsce pod Krzyżem Chciałabym być Weroniką na Twojej drodze wybiec przed tłum nie oglądając się na innych upaść przed Tobą i z czułością otrzeć Ci twarz Albo chociaż Szymonem z Cyreny choć przymuszona ale jednak dla Ciebie pomocna odrobinę

POEZJA

Marią Magdaleną tak - tą, która bardzo umiłowała, tak bardzo,

moje ręce przybiją Cię dziś do Krzyża moje życie to Twoja Kalwaria idziesz i cierpisz przez mój grzech

że stałeś się jej całym światem Umiłowanym Uczniem wiernym aż do końca Nie, nie chciałam nigdy być Maryją pod Twym Krzyżem Matką patrzącą jak ukochany Syn idzie na okrutną śmierć Matką, w której wszystko krzyczy "nie!" Matką, która mimo to szepcze drugi "fiat" Nie, nie chciałabym być Dobrym Łotrem, ufającym w Twoje Miłosierdzie, ale współukrzyżowanym Lecz ja Jestem Twoją Drogą Krzyżową

A mimo to mogę być dla Ciebie Weroniką Szymonem Marią Magdaleną Janem Maryją jeśli nie odrzucę Krzyża... Posłuchaj, jak płacze moje serce grzech boli! Ranię także siebie, lecz to Tobie zadaję najdotkliwsze rany Jezu! Królu Ukrzyżowany, ja jestem Twoją drogą krzyżową, a Ty jesteś moim Zbawieniem!

Gra żyna Werner Niespełniona egzystencja Unerfüllte Existenz? Sie wollte Königin werden, reiten, malen, Flöte spielen und entdecken neue Erden. Träume… Davon gab’s so viele… Bogenschießen war misslungen, meist daneben gingen Pfeile. Dann lästerten böse Zungen, Wunden wollten nicht verheilen. Sie wollte Gedichte lechten, der Welt Werte überlassen. Nein, ihr solltet sie nicht ächten, ihre drei Kinder sind klasse!

Haiku

Haiku księżyc dopełnia jej brzuch zaokrąglony

strona: 16

der Mond nimmt zu – ihr Bauch wird runder

Ona chciała być królową, jeździć konno, grać na lecie i odkrywać świat na nowo. A jak jest? Cóż, sami wiecie… Uczyła się strzelać z łuku, rzadko trafiała do tarczy. Śmiejecie się do rozpuku? Dajcie spokój, już wystarczy. Chciała tkać wspaniałe wiersze, pozostawić coś na świecie, grać w orkiestrze skrzypce pierwsze… Ma trójkę wspaniałych dzieci!

P ISMO LI TERACKO - AR TYSTYC ZNE


BEZ{KRES} — KWIECIEŃ 2020 a.d.

Adam Nowaczuk Bez tamtych dni Miłe Panie Macie osiemnaście lat Bez tamtych dni Zostaniecie bez strat Macie uraz zamiast warg Miłe Panie Macie nas i swą modę Bez tamtych dni Wasz wybieg to ja i wasz świat Wciąż macie osiemnaście lat Miłe Panie

Krzysztof Nowaczuk Twe oczy Tajemnicze, Pełne blasku. Wesołe I smutne. Cudnie święcące Dobrocią I wielką miłością. Wciąż przyjazne Memu sercu. Śliczne I kochane... Wspaniałe I niezapomniane – Twe oczy.

Serce czy rozum

Dziękuję [Dziękczynna apostrofa]

Rzeczywistość O czym mam pisać Nie wiem To nie ma sensu Nie dam rady Nic mi się nie chce – Rzeczywistość

Czas to rozum

Prośba [Haiku VI] Zostań już ze mną W cieniu drzew, blasku słońca, Bądź mi radością.

P ISMO LI TERACKO - AR TYSTYC ZNE

strona: 17

Biegnę wzniecając kurz Pył życia kruszę jak diament Upadły życia los Przeplatanych złudzeń dialekt Droga wzniecająca kurz Słona słodycz Twych ust Blady świt Przybija do krzyża ludzkich trwóg Czas to rozum

Zagubiony w cierniach byłem, Ty podałaś mi swą dłoń. Bramy swego serca Otwarłaś przede mną. Byłem, jak ta owca Zagubiona w czerni – Ty pasterzem mym się stałaś, Moim wybawieniem. Dziękuję ci, że… Karmisz mnie swym ciepłem, Pieścisz każdą chwilą. Zawsze, gdy przychodzę, Witasz mnie uśmiechem; Ścierasz z twarzy łzę, Gdy spływa. Niewiasto! Dziękuję ci, Że mogę dotykać twe włosy, Czuć płatki twych ust; Że mogę wciąż mieć Cię przy sobie. Dziękuję za dobro, Za twą miłość i ciebie. Dziękuję ci bardzo za życie.

POEZJA

Boli mnie głowa Usuwam pamięć Serce czy rozum Jak kod ten złamać ? Boli i dusi Chłodem wypalam Serce czy rozum Jak kod ten złamać ?


BEZ{KRES} — KWIECIEŃ 2020 a.d.

Bartosz Bukatko Geometria

Kochana córeczko Pod sercem moim Spokojnie rozkwitasz Od pierwszej chwili Jesteś moją Wyczekiwaną niespodzianką Tęskno czekam Drżę niecierpliwie Podekscytowana Odmierzając czas spotkania, Jak dziecko czekające Na gwiazdkowy prezent I choć strach z początku W oczy mi zaglądał Pytania natrętne w głowie Zamęt siały Ty uciszasz sobą Wszystkie dylematy Bo po prostu jesteś, zaistniałaś Wróciłaś moje życie Na właściwe tory Wdzięczna ci jestem Za ten cud mej odnowy I tylko pytanie Jedno mnie nurtuje Kto tu komu Tak naprawdę Życie jest winien

Miasto to ma dziś jej kształty. Jej żyłami ulic sieć. Wpada w świateł łun meandry. Przegra dziś kolejny mecz. Gwiazdy krzyczą o ratunek. Płoną ciągle resztką sił. Noc jej kształty dziś rysuje – Rysownikiem gwiezdny pył. On dziś poznał Architekta. Miasto daje mu tak znak, Że to Twórca, cud-poeta. Tylko chęci jakoś brak. Brak mu chęci do działania. Nie wie, jak rozświetlić noc. Wizję miasta mu przysłania. Od porażki jest o krok.

POEZJA

Smutna dama O poranku w naszym parku. Siedzi dama nad damami. Zna się ona na zegarku? Przesiaduje godzinami!

Kochanej Mamie (pantum)

Nie raz wieczór ją zastaje. Nie raz nocą też tu siada. Szukać szczęścia nie przestaje. Jednak twarz jej bardzo blada.

strona: 18

Diana Pluta Kochana córeczko

Dziękuję Bogu, że mi ciebie dał W ramionach twoich skrył się cały świat Pocieszałaś mnie, gdy deszcz łez padał Przytulałaś, gdy smutny był twój skrzat

Kto się przyjrzy jej dokładnie, wnet dostrzeże tajemnicę. Troski dusi w sobie, na dnie. Łzy spadają na spódnicę.

W ramionach twoich skrył się cały świat Wdzięczna ci jestem za ten życia cud Przytulałaś, gdy smutny był twój skrzat Pomagałaś w codziennych trudnościach

Smutna dama miała wszystko. Wykształcenie, pochodzenie. Szczęście było niby blisko, jednak gorzkie przebudzenie!

Wdzięczna ci jestem za ten życia cud Nauczyłaś mnie jak innych kochać Pomagałaś w codziennych trudnościach Zawsze miałaś czas, by mnie wysłuchać

Wnet dostrzegła swoje błędy. Zrozumiała winy swoje. Wie, co sensem życia puenty. Czym są wdzięki, piękne stroje?

Nauczyłaś mnie jak innych kochać Pokazałaś jak życie trzeba przejść Zawsze miałaś czas, by mnie wysłuchać Pokazałaś co najważniejsze jest

Na nic wszystkie jej uciechy. Wszystko w proch się wszak obróci. Siedzi w parku więc bez przerwy. Szans jej bowiem nikt nie zwróci.

Pokazałaś, jak życie trzeba przejść Pocieszałaś mnie, gdy deszcz łez padał Pokazałaś co najważniejsze jest Dziękuję Bogu, że mi ciebie dał

P ISMO LI TERACKO - AR TYSTYC ZNE


BEZ{KRES} — KWIECIEŃ 2020 a.d.

Maksymilian Tchoń Muzyka kosmosu Nauczyłem się patrzeć na ciebie Słoneczko tak, że nic mnie nie oślepia – tyle lat nie było cię w domu zbudowanym z chrustu każda chwila, którą muszę spędzić z dala od Ciebie oddala mnie od etiudy. Czyżby sprawiły to twoje piękne słowa? bo w Twoje życie weszło moje życie.

Wiesław Janusz Mikulski z cyklu „Ikar”

*** żonie

Ten cichy jesienny liść weź ode mnie i przytul ja też tak spadnę jak liść wichrem porwany błękitu

Ten cichy jesienny liść Nic mnie nie powstrzyma przed kolejnym wybuchem – który włożyłaś do Biblii Wielki głód odsunął nasze zaślubiny gdzieś na peryferie. niech Ci jej miłość gra i niech Cię w sen uskrzydli Ja mam wiarę, że wielkim wozem dojadę… A gdy go wyjmiesz z tych kart Ty masz pewność, że ten jedyny dźwięk, to nie dozwól by się skruszył bo w nim me życie drga My razem wchłonięci. - niebieski odlot duszy ...

abc

zamknij oczy policz do dziesięciu bo piękna piękna tyś moja niezbadana w falach zielonego przylądku pośród szumu drzew topieli widziałem twoje oblicze

tak piękna nieokiełznana która nawet porą wieczorną w górnej kwadrze księżyca zamyka się na ludzkość jak kwiat orchidei otwiera rankiem

Ty sny me osłoń które drżą jak płatki kwiatów gdy wieje wiatr Ty sny me otul dłonią swą gdy na nie spada ciszy grad

POEZJA

i byłaś tam w pełnych winorośli połaciach niewyrażalnie piękna we wschodzie okrytym brzaskiem tupającego księżyca niepoliczalnie aksamitna twoja skóra palące się powietrzem zmysły

***

Ty sny mi ukaż w nocy mgle kiedy nie widać srebra gwiazd gdy się zagubił świtu brzeg ...

***

Powracam do Ciebie dotknieniem ust które wiatr ziemski wciąż chłodzi

czy wytrwam do końca lato upalne będę czekał tu będę czekał tu jestem

Hubert Czarnocki ***

Powracam do Ciebie szelestem dnia co jak drzewo się łamie i spływa z niego rosa jak łza na Twoje - moje ramię

P ISMO LI TERACKO - AR TYSTYC ZNE

strona: 19

Szukał jej w twarzach innych kobiet i na wszystkich pasmach. Przeszukiwał kieszenie, przetrząsał szpargały, przeczesywał miasta. Milczała po niej sukienka, apaszka. On garbił się w znak zapytania

i ciszy kapie milczący plusk na świtu sennej łodzi


BEZ{KRES} — KWIECIEŃ 2020 a.d.

Olga Lalić-Krowicka Faceci nie umieją pukać a kiedy pukasz to pukaj jak facet nie wchodź jak myszoskoczek muszę mieć czas żeby się nastawić na łykanie cierpienia zamiast mleka na zjedzenie samej siebie zamiast pełnego śniadania

Świeżo upieczona Jak sernik mojego męża czytałam i widziałam widziałam i doświadczyłam doświadczyłam i znów umarłam znów umarłam i znów zmartwychwstałam

POEZJA

Dwóch chorych leży na ulicy w kałuży krwi ze złamaną nogą wszyscy pomagają wzywają pogotowie obok leży tak samo chory śmieje się do chmur wyśmieją go i chmury ale nie pomogą dobiją jego mózg ludzkim młotem

Akcent Akcent jak bakcyl akcent jak jeden cent akcent szeleszczący

strona: 20

kołysze się lub stoi tajemniczy i się nie boi zawoła słowa na słowach słowo zaznacza mowa lubi leksję akcent fonetykę mowa lubi być miękka jak chleb

Ziemia to tylko nienazwany grób Nie zwracaj mi imienia to nie ja to kształt histerii i pogaństwa niebo sięga ręką po owoce z mózgu walczą odważni chłopcy giną i kochają a ty niebo zabierz wszystko żeby już nic i nikt nie cierpiał Moje imię nie składa się z liter we śnie święci go mierzą w dłoniach gdy Pantokrator patrzy wraz ze mną na bruk prowadzący do żałosnego ludzkiego istnienia Złap mnie motylku kiedy kwiaty nie cierpią przecież cierpienie potrafi się też śmiać ze zła które przynosi w walizkach z dna piekła próbując spakować wagę ze snów świętych Zgaszone latarnie może gdzieś w Sarajewie Mostarze lub Belgradzie albo w Zagrzebiu nad brzegiem rzeki Sawy chwytają mrok do duszy zapomnienie leczy czas czas nie leczy zapomnienia wszystko jest grą fałszywych proroków ich sprawki są przewidywalne tylko obojętni i głupcy nie dostrzegają ich Marząc o wykopanej ziemi bez rekwizytów i kwiatów powtarzam sobie z ulgą: wreszcie odpoczywam! imienia nie pisz na ziemi jego nie ma tu człowiek jest największym wrogiem dla ziemi Jest pełen obłok który go zabrał wraz z Serafinami i Cherubinami nie oczekuj na jego przywędrowanie bliżej łąk on bezpiecznie krąży wysoko tam gdzieś w kosmosie wraz z gwiazdami wysyła proroctwa a ja odpoczywam nie spodziewając się nikogo i niczego ubrana w nicość opowiadam Bogu ziemskie bajki gdy głębokie sny krążą wraz z obłokiem nie próbując odnaleźć przystanku na wieki wieków wszystko jest pięknem ciszy

P ISMO LI TERACKO - AR TYSTYC ZNE


BEZ{KRES} — KWIECIEŃ 2020 a.d.

Adam Żemojtel ***

Seweryn K. Topczewski *** 05.06.1994

z jedwabiu mgły wyłaniasz swą nagość nęcisz zapachem wśród snów czarnej nocy budzisz zastygłość leniwą stałość obrazem cudnym z nutą przemocy tańcem z gwiazdami krew mą podgrzewasz rozbudzasz dreszczy przyjemnych hordy bez słów ochotę na seks odmierzasz miłosnej pieśni nucisz akordy wreszcie dotykiem kochanej dłoni pieszczot niewinnych wygrywasz gamy słodycz całusów serca odsłoni czas na kochanie został sprzedany znowu złączeni w cudowną jedność bawimy ciała chwilą szaleństwa szczere oddanie bez granic wierność strefa pożądań i bezpieczeństwa

bez cienia wstydu trwa zaufanie bez kłamstw i zdrady cudnej miłości cudowne życie gdy jest kochanie w poczuciu szczęścia i uczciwości

Lecz żadna z nich Nie może równać się Z Tobą

Kamila Ciołko- Borkowska Szukałam cię całe życie

Magdalena Cybulska Album rodzinny

Szukałam cię całe życie Ty Pluszowa strona Mojej racjonalności Przytrzymasz moją dłoń Gdy ta bezwiednie wędruje ku Bezpiecznej przystani Rozumowych tłumaczeń Terapią bądź mi Normalnego życia Daj zaznać tego Co możesz dać Tylko dla mnie

P ISMO LI TERACKO - AR TYSTYC ZNE

strona: 21

Prababcia wyretuszowana. Teraz lepiej widać. Wszystko jest wyraźniejsze. Smutek. Zamyślenie. Próbuję wyczytać z jej twarzy. Uczucia. Prababcia odmłodniała. Zniknęły z sukni wszystkie plamy i zagniecenia. Twarz pełna światła. Gdybyś ją spotkał, pewnie byś jej nie poznał. Mówię do pradziadka. Ale on nie zaprzecza, ani nie potwierdza. Jest taki młodziutki. Dziecko. Jeszcze nie w głowie mu miłość. I inne wielkie sprawy tego świata. Trzyma gromnicę i książeczkę do nabożeństwa. Usilnie stara się wierzyć. Bo pustka już wtedy go przerażała. Była zimna i śliska. Jak dżdżownice, które po deszczu wypełzały ze swoich kryjówek. A on uważał aby ani jednej nie nadepnąć podczas spaceru. Omijał. Żywe jeszcze sznurówki. Skąd to wiem? Prababcia była zawsze bardziej rozmowna. Choć oprócz mnie nikt jej nie słyszał. A ja miałam sześć lat. Tłumaczyli, że mam zbyt wybujałą wyobraźnię. Ale dało się z nią żyć.

POEZJA

w pląsach miłosnych tak zatraceni bez krzty uwagi co jest wokoło pięknym uczuciem serc zjednoczeni trwamy od zawsze pod swą jemiołą

100 talentów August zapłacił Mieszkańcom Kos Za wizerunek Afrodyty Wenus świątynię Postawiono Na dużo wcześniej nim Rzym Zbudowano A Izydzie Losy ludzkie powierzono Wszystkie trzy Były Boginiami miłości I miały w swoim władaniu Niemal Pół Świata: Grecję Rzym Egipt


BEZ{KRES} — KWIECIEŃ 2020 a.d.

Jakub Fišer

Janina Żaneta Mikulska ***

SŁOWO, LITERA, ZNAK FESTIWAL LITERY

Ostrołęka 10.01.2014 r.

w szkatułce mego serca głęboko ukryłam potrzaskane szczątki młodości i marzeń

*** V mlčení mlčet ústy očima ve všech jazycích mlčet

Ty jak garncarz ulepiłeś nowe i skleiłeś stare

v hořícím keři v půlměsíci v přilbici trnové

stałam się nowym naczyniem…

***

mlčet v mlčení ve světle tmy

Ostrołęka, 2017.03.07

W moim mieszkaniu na ścianie dużego pokoju wisi obraz

tichu navzdory

POEZJA CZESKA

***

okazały dąb ze złamanym wierzchołkiem przez burzę wokół drzewa wielkie bajoro w którym taplają się owce i psy w oddali spłoszeni ludzie uciekają przed nawałnicą

Milcz w milczeniu ustami oczami we wszystkich językach bądź cicho w płonącym krzewie w półksiężycu w cierniowej koronie milcz w świetle ciemności

obraz z okaleczonym dębem to mój ślubny prezent od siostry

pomimo milczenia

strona: 22

Tłum. J.T.K

Nazywam się Jakub Fišer. Pochodzę z Pilzna w Czechach. Jestem poetą, publikuję w różnych pismach literackich w Czechach. Biorę udział w odczytach i wieczorach autorskich. W przeszłości zajmowałem się autorską poezją śpiewaną (z akompaniamentem gitary). Do tej pory opublikowałem sześć tomików poezji. Inspiracje czerpię z natury i relacji międzyludzkich. W moich wierszach podejmuję również tematy społeczne i polityczne dotyczące mojego kraju (książki „Obžalobalůzokracie” [„Akt oskarżenia o panowanie motłochu”] i „Hlasy” [„Głosy”]. Piszę także poezję miłosną i książki poświęcone znanym artystom. (np. wiersz o malarzu Vincencie van Goghu, książka o kompozytorze Wolfgangu Amadeuszu Mozarcie („Já Amadeus”). Otrzymałem kilka nagród literackich, ale najlepszą nagrodą dla mnie jest widzieć zadowolonych czytelników. P ISMO LI TERACKO - AR TYSTYC ZNE


BEZ{KRES} — KWIECIEŃ 2020 a.d.

Anna Wrocławska Kobieca torebka

Christa Beau Moja wyspa

Dariusz Kowalski Erotycznie 3.08.2019 Mirków

(nie)chcący pod stołem gorący puls stopy bose krwawy na paznokciach lakier jak wino w szklanej lampce dołączyły myśli suknia czarna opięta pod biustem już nagim w tłumie tylu oczom oddaje się w pożądanie

tłum. Grażyna Werner

Kinga Michałowska Tylko mnie kochaj Jak się Pani czuję, wydawać, by się mogło słowa tak banalne. A jednak z ich powodu nie potrafię o Tobie zapomnieć. To jedno zdanie mój umysł odtwarzał na okrągło. Jak kasetę Audio. Choć byłeś daleko zasypiałam przy brzmieniu twego głosu. Mogę biec za Tobą w deszczu i w żarze słońca. Jestem niestrudzona. Mogę się zmienić. I milion lat zaczekać. Byśmy byli razem. Sposób w jaki wypowiadasz moje imię. I się uśmiechasz sprawia, że o jedno Cię proszę. Tylko mnie kochaj. Nawet najdrobniejsza chwila rozłąki mnie zabija. Płaczę, gdy Ciebie nie ma przy mnie. Lecz, gdy na mnie spojrzysz o wszystkim, co złe zapominam, znów jestem szczęśliwa. Tylko mnie kochaj.

P ISMO LI TERACKO - AR TYSTYC ZNE

strona: 23

powoli po ściance spływa czerwone napełnia usta pieści język… też ja patrzę na nie

Znalazłam cię, moja wyspo, w niewinności, w nieświadomości młodych lat, opierasz się dzikim burzom i falom, dawałaś schronienie, bezpieczeństwo i pokój młodym drzewom, którym pomagałaś rozkwitać, dajesz mi ziemię, bym tu zapuściła korzenie aż po dzień, gdy się z tobą połączę.

POEZJA NIEMIECKA

Kobieca torebka to temat żartów, Że jest ona ciężka od gratów. Znajdziesz w niej klucze, szminkę, Kalendarz, pióro i szczotkę… Długo tak można wymieniać, By się z kobiety naśmiewać Lecz gdy otworzysz torebkę, Znajdziesz w niej całą apteczkę, By dziecko z gorączką ratować. Chusteczki, by zły mu ocierać. Spinki, by zdobić córki warkoczyki I syna patyk, auto i kamyki. Latem krem, by chronić dziecka policzki, A zimą zapasowe rękawiczki. Gdy od pączków buzie umorusane, Ratują cię chusteczki nawilżane. Z przedszkola laurki i obrazki, W końcu i kredki, pieluchy i smoczki. Czasem też mąż portfel podrzuci, Bo inaczej go zgubi lub porzuci. Jest i korek od wina z randki za miastem, Który stał się szczęśliwym amuletem. Kobieta ma w torebce swój świat cały, Który wcale nie jest przecież mały. Najcięższa w torebce bywa chyba miłość Którą we wszystkim tym nieświadomie skrywasz.


BEZ{KRES} — KWIECIEŃ 2020 a.d.

Za opšte dobro - aforizmi -

Dušan Vidaković Dla ogólnego dobra - Aforyzmy -

Budućnost će uvek biti bolja od sadašnjosti. Naročito kada postane prošlost.

Przyszłość zawsze będzie lepsza od teraźniejszości. Szczególnie wtedy, gdy stanie się przeszłością.

Ne zna šta govori. Opio se vlašću.

Sam nie wie o czym mówi. Upity jest władzą.

Lako je bilo biti originalan satiričar dok je postojao Berlinski zid.

Łatwo było być oryginalnym satyrykiem, dopóki istniał mur berliński.

POEZJA SERBSKA

Izbeglice iz Sirije su shvatile šta znači granica tek kada su Uciekinierzy z Syrii zrozumieli, co to jest granica, stigle do Evrope bez granica. dopiero wtedy, gdy przywędrowali do Europy bez granic. Uspeo je da Đavolu proda dušu koja je već bila pod hipotekom.

Udało mu się sprzedać duszę diabłu, która już była pod hipoteką.

Pacovi se prave Englezi. Prvi napuštaju brod koji tone.

Szczury są prawdziwymi Anglikami. Pierwsi opuszczają statek, który tonie.

Dok nije imao ništa, bio je spreman da da sve od sebe.

Gdy nie miał niczego, był gotów dać wszystko od siebie.

Dokazujemo da verujemo u život posle života. Sve odlažemo za neko bolje vreme.

Wierzymy w życie po śmierci, ponieważ wszystko odkładami na lepsze czasy.

Bez obzira ko pobedi na izborima, narod će ostati u opoziciji.

Bez względu, kto wygra w wyborach, tak czy owak naród będzie opozycją.

Stiče se utisak da je erazmizam vladajuća politička ideologija među svetskim liderima. Jer, ovo što rade je prava pohvala ludosti*.

Ma się wrażenie, że irenizm jest dominującą ideologią pomiędzy światowymi liderami. Ponieważ, to co czynią jest godne pochwały szaleństwa*.

*Aluzija na delo „Pohvla ludosti“ holandskog filozofa Erazama Roterdamskog.

*Aluzja do dzieła „Pochwała szaleństwa“ holenderskiego filozofa Erazama Roterdamskiego. Tłum.: Olga Lalić-Krowicka

strona: 24

Dušan Vidaković - urodzony w 1969 roku w Valjevie, Serbia. Z wykształcenia prawnik. Redaktor wielu popularnych gazet i czasopism serbskich. Opublikował pięć zbiorów wierszy w języku serbskim i jeden w języku słoweńskim. Jego wiersze były przekładane na wiele języków europejskich. W 2014 roku ukazał się jego zbiór haiku pt. „Na rozdrożach” w Polsce.

P ISMO LI TERACKO - AR TYSTYC ZNE


BEZ{KRES} — KWIECIEŃ 2020 a.d.

***

Ladislav Babić *** Dwoje na rogu ulicy mojej stoi i jakby się boją przeliczając szczęśliwości kroplę swoją.

Dvoje na rubu smisla i nade zdvoje, jer svako od njih znade to je slutnja na zle dane.

Dwoje na rogu myśli i nadziei wątpi, ponieważ każde z nich wie że to przeczuwanie złego jest.

Dvoje do granice dospjelo je. Stoje opijeni mimo volje, oboje, pred prijetećim - Svršeno je!

Dwoje dotrwało do granicy. Stoi upici mimo woli, oboje, przed zagrożeniem – Skończone!

***

***

Kao ti jeko, ogledalo zvuka, zazvučat će ne'ko samnom skupa.

Tak samo jak ty jawo, zwierciadło dźwięku, zabrzmi ktoś razem ze mną.

I kao ehom vraćena misao, svojim smijehom bit će moj smisao.

I jak echem zwrócona myśl, twoim śmiechem będzie sensem mojego dziś!

POEZJA CHORWACKA

Dvoje na uglu ulice moje stoje i k'o da se boje, broje, kapi sreće svoje.

Tłum.: Olga Lalić-Krowicka

Ladislav Babić - Čakovec, Chorwacja

P ISMO LI TERACKO - AR TYSTYC ZNE

strona: 25

Ladislav Babić - urodzony w Čakovcu, Chorwacja. Pisze wiersze, krótkie opowiadania, SF opowiadania, eseje i aforyzmy. Wydał dwa tomiki wierszy, powieść epistolarną z wojenną korespondencją i zbiór esejów w wydaniu elektronicznym. Wcześniej i podczas wojny domowej publikował w kilku czasopismach. Współpracuje z ważnymi portalami internetowymi. Publikował na łamach dwudziestu antologii. Wielokrotnie nagradzany.


BEZ{KRES} — KWIECIEŃ 2020 a.d.

POEZJA CHORWACKA

Posljednja suza Ne dvije samo jedna iz desnoga oka bližeg meni zadržana ispod donje trepavice nije imala snage spustiti se niz izborano lice suza riječ razgovor opomena uputa osamdeset i četiri godine života smanjene u suzu suza slika viđenoga ispred raste u zaleđenosti ne bi li dušu u sebe pripustila oči govore da ne može sve ostavlja meni posljednju suzu uspavanku dušu za moju posljednju suzu.

Jagoda Klajić Ostatnia łza Nie dwie tylko jedna z prawego oka bliżej mnie zatrzymana poniżej dolnej rzęsy nie miała siły zejść w dół pofałdowanej twarzy łza słowo rozmowa pouczenie nagana osiemdziesiąt cztery lat życia zmniejszone we łzach łza zdjęcie widziane z przodu rośnie w zamarznięciu żebym przypadkiem duszę do siebie wpuściła oczy mówią że nie może pozostawia mi wszystko ostatnia łza kołysankę duszy dla mojej ostatniej łzy. Tłum.: Olga Lalić-Krowicka

strona: 26

Jagoda Kljaić- Glina, Chorwacja Jagoda Kljaić – ukończyła studia politologiczne na Uniwersytecie w Zagrzebiu. Od wielu lat zajmuje się dziennikarstwem. Pisze krótkie opowiadania, eseje i wiersze. Publikowała na łamach kilku antologii prozy i poezji. Laureatka konkursów literackich. W 2012 roku opublikowała zbiór krótkich opowiadań „Pjesma za Korzo – Glinski spomenar“ (wydawca Plejada z Zagrzebia). W 2014 roku opublikowała debiutancki zbiór poezji „Popiół na progu“ (wydawca Biakova z Zagrzebia). Mieszka i tworzy w miejscowości Glina (Chorwacja).

P ISMO LI TERACKO - AR TYSTYC ZNE


BEZ{KRES} — KWIECIEŃ 2020 a.d.

Jelina Djurković / Јелина ЂУРКОВИЋ Niebo nad Warną Небо над Варном Niebo nad Warną, Urocze miejsce, W nocy wrześniowej lśni; Jest obsadzone śladami chemicznym Tak jak wszędzie nad Bałkanami, Ale kto o tym jeszcze myśliMało o tym wieści.

Варна, љупки град, под небом ноћним Без звезда, светли Поморцима Црноморцима; Орјентир и знак знан.

Warna, urocze miasto. Nocne niebo Bez gwiazd, świeci Marynarzom Marynarzom Czarnomorskimi; Punkt orientacyjny jest im znany.

Дежура с Варном још само Венера млада, звездани жижак сјајни Између пучине две; Између сивила два Њен пупак божански Издашно женскисја.

Dyżuruje z Warną jeszcze tylko Wenus młoda, połysk gwiazd błyszczy Pomiędzy dwoma lądami; Pomiędzy dwoma szarościami Jej pępek boski Niezwykle kobieco lśni.

Вилина Влас

У душу се удијеваш кад те воља; кад сам госту неприлична; заташкаваш златним бодом пропуштено између два спора хода између два нова дана. Танка и сјајна, и устрајна, жаркаш било закочено да те срце не издржи. Мораш ситно да се дијелиш на четверо на петеро да се лакше поднесемо: ја твој лог и родница, ти свјетлица и моја клица.

Włos Wiły

Duszę oblekasz kiedy tego chcesz; gdy jestem dla gościa niedogodna; zatuszujesz złotym ściegiem pominięte pomiędzy dwoma powolnymi chodami pomiędzy dwoma nowymi dniami.

POEZJA SERBSKA

Небо над Варном, Љупким градом, У септембарској ноћи зја; Засејано је кем-трејловима Као и свуд над Балканом, Ал' ко још мисли на то – Мало се о томе зна.

Cienka i lśniąca i wytrwała, rozpalasz zahamowany puls by serce twe nie wytrzymało. Musisz dzielić się na drobniejsze na czworo na pięcioro byśmy łatwiej znieśli: ja twoje łożysko i rodzicielkę, ty moją błyskawicę i mój zarodek. Tłum.: Olga Lalić-Krowicka

P ISMO LI TERACKO - AR TYSTYC ZNE

strona: 27

Jelina Djurković, Bijeljina, Republika Serbska - (Šekovići 1953) mieszka w Bijeljini, Republika Serbska. Pracuje na Wydziale Pedagogicz‐ nym jako docent literatury. Opublikowała dwa tomiki poezji. Zajmuje się pracą naukową i krytyką literacką, recenzuje i promuje prace na‐ ukowe i artystyczne oraz publikuje artykuły w czasopismach zawodowych i naukowych. Opublikowała książkę w dziedzinie literatury ludowej. Niektóre wiersze zostały przetłumaczone na macedoński i bułgarski, a proza - na angielski. Jelina Đurković jest członkiem Stowa‐ rzyszenia Pisarzy Republiki Serbskiej i prezesem UKS Bijeljina oraz członkiem Stowarzyszenia Pisarzy Belgradzkich. Jest członkiem Komite‐ tu Miejskiego Bijeljina SKPD „Prosvjeta” i redaktorem naczelnym czasopisma „Srpska Vila”. Jest uczestnikiem dni Višnjica (ciągłe: prezentacje naukowe, rozmowy, organizacja konferencji naukowej). Bierze także udział w konferencjach naukowych organizowanych przez Wydział Pedagogiki w Bijeljini i jest stałym członkiem komisji, redaguje czasopismo „Filolog” z Banja Luki. Aktywnie zaangażowana w pro‐ mocję literatury na wieczorach literackich.W latach 2002-2006 była posłem Zgromadzenia Parlamentarnego BiH.


BEZ{KRES} — KWIECIEŃ 2020 a.d.

Borja Bolčina Koprnenje je ostalo v Tęsknota pozostała w kopru koprze Maramu maramu z rakci rakci so iz leta '92

Chusteczka chusteczka z krabami kraby pochodzą z '92

vprašaj ga, kdaj jim je zadnjič zamenjal vodo v škafu

zapytaj go, kiedy ostatni raz zmienił wodę w klozecie

Pascal potuje gor dež pada

Pascal podróżuje pada deszcz

v Kopru se poščijejo na to všečkaš pa lahko

w Koprze sikają na to a polubić możesz:

POEZJA SŁOWEŃSKA

tvrda jezgra voća sličnoga biberu još uvijek netaknuta, ali slana prodire u vapnenačku supstancu zuba i daje osjećaj dosljednog zavođenja kao da kod sebe imam knjigu

twardy pestka owocu podobna do pieprzu wciąż nienaruszona, ale słona wnika w wapienną substancję zęba i daje poczucie konsekwentnego uwodzenia jakbym miał ze sobą książkę Tłum.: Olga Lalić-Krowicka

strona: 28

Borja Bolčina - ur. w 1976 r. w Nowej Goricy w Słowenii. Po ukończeniu szkoły średniej oraz zdaniu matury został przyjęty na Wydział Filologiczny Uniwersytetu w Lublanie, na katedrę literatury porównawczej. Przez rok był stypendystą programu Erasmus na Uniwersytecie Karola w Pradze. Dyplom obronił w 2009 roku na temat „Materialność w sztuce”. Powodem późnego ukończenia studiów była udana kariera w słoweńskim zespole rockowym Zaklonišče prepeva, gdzie zaczął swoją drogę artystyczną, przede wszystkim jako kompozytor muzyki. Poezję zaczął pisać w wieku trzydziestu lat, przeważnie były to teksty do muzyki późniejszych piosenkopisarskich projektów, w istocie także „czysta” poezja. Wiersze niniejszego tomu powstały w latach 20102013 w Bolonii, gdzie przywiodła autora dalsza kariera muzyczna. Na twórczość Borji wpłynęła twórczość takich słoweńskich autorów jak Tomaž Šalamun i Ivo Svetina.

P ISMO LI TERACKO - AR TYSTYC ZNE


BEZ{KRES} — KWIECIEŃ 2020 a.d.

Plavi sat

Slađana Milenković Niebieski zegar

Sat i čežnja tik-tak.

Zegar i tęsknota tik-tak.

Krvotok kroz noć tik-tak

Krwotok poprzez noc tik-tak

otkucaji srca tik-tak.

bicie serca tik-tak.

Dok čekam tvoj povratak tik-tak

Podczas gdy czekam na twój powrót tik-tak.

remeti tišinu plavi sat tik-tak.

zakłóca ciszę niebieski zegarek tik-tak.

Dvojnik

Sobowtór Codziennie rozważam o następnym kroku dobrym lub złym.

Vreme i mesto tvojih misli bitni su za moje uvale mira. U staklu vidim raspukli glas tvojih pogleda.

Czas i miejsce twoich myśli są istotne dla moich kanionów pokoju. W szkle zauważam rozpękły głos twoich spojrzeń.

Nemam vremena za sentimentalnu muziku. Katastrofa ponavlјa se. Razbijam staklo napokon sam sama.

Nie mam czasu na sentymentalną muzykę. Katastrofa powtarza się. Rozbijam szkło wreszcie jestem sama.

POEZJA SERBSKA

Svaki dan mislim o sledećem koraku dobrom ili lošem.

Tłum.: Olga Lalić-Krowicka

P ISMO LI TERACKO - AR TYSTYC ZNE

strona: 29

Slađana Milenković – Sremska Mitrovica, Serbia Prof. dr Slađana Milenković urodziła się w 1973 roku w Sremskiej Mitrovicy, Serbia. Ukończyła Studia Filologiczne, kierunek literatura jugosłowiańska i serbsko-chorwacki język w Nowym Sadzie, gdzie również obroniła dyplom studiów magisterskich i pracę doktorską. Pracuje jako profesor na Wyżej Szkole Studiów Zawodowych dla wychowawców i informatyków – Sirmium w Sremskiej Mitrovicy. Za prace pedagogiczną otrzymała wiele wyróżnień. Była także dyrektorem w tamtejszej szkole wyższej. Opublikowała wiele monografii i prac naukowych, podręczników w prestiżowych czasopismach oraz zbiorach ze spotkań międzynarodowych. Opublikowała także liczne teksty z zakresu krytyki literackiej. Redaguje czasopismo naukowo – kulturalno - artystyczne Sunčani sat (pl. Słoneczny zegar) w Sremskiej Mitrovicy. Autorka pięciu tomików poezji. Wielokrotnie nagradzana na konkursach literackich . Wiersze Autorki przekładano na angielski, niemiecki, turecki, japoński, rumuński, bułgarski, szwedzki i macedoński. Członkini Związku dziennikarzy serbskich i Stowarzyszenia literatów Wojwodiny. Mieszka w Sremska Mitrovica (Serbia).


BEZ{KRES} — KWIECIEŃ 2020 a.d.

POEZJA WŁOSKA

Izabella Teresa Kostka Tra madre e figlia: Między matką i córką: discorso sulla pace rozważania o pokoju Mi chiedi della Pace?

Pytasz czym jest Pokój?

È un animale in estinzione perseguitato dai bracconieri, dall'élite dei governi a pagamento e da striscioni di scioperanti.

To zwierzę na wyginięciu prześladowane przez kłusowników, przez elitę opłacanych rządów i transparenty strajkujących,

si è persa, da tempo, fra troppe parole e tante grida nelle piazze, non trova più briciole per saziare la fame che rode le membra istigando alla guerra.

zagubione, od dawna, wśród zbyt wielu gadek i zbytecznych krzyków na miejskich placach, nie znajduje okruchów do zaspokojenia głodu co wciąż trawi członki nawołując do wojny.

La Pace è una pura utopia perché noi, Umani, siamo come bestie, per salire in fretta in cima alla gloria calpestiamo i fratelli come vermi,

Pokój to czysta utopia, bo my, Ludzie, jesteśmy jak bestie, by wspiąć się szybko na szczyt chwały zadeptujemy braci jak robaki,

laviamo le mani con il loro sangue ignorando le piaghe di rosso vermiglio, nutriamo la crudeltà umana.

ich krwią obmywamy ręce ignorując szkarłatne rany, żywimy ludzką nienawiść.

Mi chiedi della Pace?

Pytasz mnie o Pokój?

Per ritrovarla il Mondo dovrebbe tornare all'infanzia, alloggiare ingenuo nel grembo della Terra sapendo apprezzare il sorriso della madre indiscutibile ritratto della perfezione.

Żeby go odnaleźć świat powinien wrócić do dzieciństwa, spocząć niewinnie na łonie Ziemi potrafiąc docenić uśmiech Matki niedościgniony obraz doskonałości.

Abbracciami, bambina mia e capirai cos'è la Pace.

Obejmij mnie, Dziecię moje i zrozumiesz czym jest Pokój. Tłum. Izabella Teresa Kostka

Do męskiego szowinisty

strona: 30

Al Maschilista Non sarò una giostra per il tuo piacere, non ti lascerò salire per intrattenere i membri. Compra piuttosto un cavallo a dondolo ma non cavalcare il mio corpo perché cadrai, spezzando le gambe.

Nie będę karuzelą dla twej przyjemności, nie pozwolę ci na nią wsiadać, by zabawić członki. Kup sobie konia na biegunach a nie ujeżdżaj mego ciała, bo spadniesz szybko i połamiesz nogi.

Ogni donna è un tempio, prima di entrare togli le scarpe e lavati la coscienza.

Kobieta to świątynia, zanim do niej wejdziesz ściągnij buty, i umyj sumienie. Tłum. Izabella Teresa Kostka

P ISMO LI TERACKO - AR TYSTYC ZNE


BEZ{KRES} — KWIECIEŃ 2020 a.d.

Izabella Teresa Kostka Padało tego dnia È piovuto quel giorno Estese pianure tra le maree della vita che non sa perdonare, lunghi corridoi a follati di domande e risposte che a fondano nel vuoto,

Rozległe niziny przypływów życia, co nie potrafi wybaczać, długie korytarze zatłoczone pytaniami i odpowiedzi ginące w próżni,

mi ricordo le nostre dita aggrovigliate come fili di ferro, legami spezzati e a fetti a terra gettati come cocci d'un vaso.

pamiętam nasze palce splątane jak żelazne druty, rozerwane więzy i uczucia na ziemi rzucone jak skorupy wazonu.

È piovuto quel giorno in Piazza Duomo...

Padało tego dnia na Placu Katedralnym...

Si è infilata la felicità tra i piccioni sulle grondaie è volata via in fretta col vapore della metropolitana.

Wmieszało się szczęście pomiędzy gołębie na rynnach, odleciało szybko wraz z parą uchodzącą z metra. Tłum. Izabella Teresa Kostka

Infibulacja przeciwko praktyce tzw. "damskiego obrzezania"

Perdonatemi perché ho peccato. Il mio piacere è stigmatizzato e Voi avete deciso di purificarmi. Ha sapore di sangue questa primavera recisa, incisa per la punizione. Tutte le mie labbra non hanno più voce sottomesse all'invasione dell'arrugginita lama. Anche il grido s'interrompe di colpo sbattuto a terra con femminilità perduta. Perdonatemi perché ho osato nascere donna. La purificazione ha le suture che mai guariranno, avranno il peso di un Mondo intero condannato a morte tra le mie cosce.

Moja przyjemność jest naznaczona, a wy postanowiliście mnie oczyścić. Ma smak krwi ta ścięta wiosna, odcięta w ramach kary. Wszystkie moje usta nie mają już głosu poddane inwazji zardzewiałej brzytwy. Nawet krzyk urywa się nagle rzucony na ziemię wraz z kobiecością. Wybaczcie mi, bo ośmieliłam się urodzić kobietą. Oczyszczenie ma szwy, które nigdy się nie zaleczą, będą mieć ciężar całego świata skazanego na śmierć pomiędzy mymi udami. Wybaczcie mi, bo nie błagałam o miłosierdzie kiedy mój kwiat psy rozszarpywały. Tłum. Izabella Teresa Kostka

P ISMO LI TERACKO - AR TYSTYC ZNE

strona: 31

Perdonatemi perché non ho invocato la misericordia mentre il mio Fiore sbranavano i cani.

Wybaczcie mi, bo zgrzeszyłam.

POEZJA WŁOSKA

Infibulazione


BEZ{KRES} — KWIECIEŃ 2020 a.d.

Giusy Càfari Panìco Papież Wojtyła

REALIZM TERMINALNY

Papa Wojtyła Alla fine, sfogliato dal vento, fosti il Libro finché l'ultima pagina si chiuse

Na końcu, wiatr przekartkował Księgę, aż zamknęła się ostatnia strona

e il tuo popolo piangente nell'abbraccio dei pilastri della Piazza ti invocava Santo.

i twój naród łkający w ramionach kolumn na Placu ogłaszał cię Świętym.

Le mie preghiere camminavamo sicure nei tuoi scarponi da montagna, chiodati, adatti alla Salita.

Moje modlitwy spacerowały pewnie w twoich górskich butach podbitych ćwiekami, odpowiednimi do Wspinaczki.

Poi iniziò l'arruginirsi del tuo ferro antico, mostrato come croce di fatica.

Potem zaczęło rdzewieć twoje stare żelazo, noszone jako krzyż utrudzenia.

Mi echeggia ancora la tua voce poderosa piccone inarrestabile ad abbattere i muri della Storia.

Dźwięczy jeszcze we mnie echem twój donośny głos niestrudzony kilof burzący mury Historii. Tłum. Izabella Teresa Kostka

Dopo il terremoto (L'Aquila 2019)

Po trzęsieniu ziemi ( l'aquila 2019)

Come un piatto vuoto a cena la piazza è deserta, la gente ammassata in periferie senza storia ha già visto la fine del mondo, il sipario calato sul prima, su ieri.

Plac jest opustoszały jak czysty talerz do kolacji, ludzie stłoczeni na przedmieściach bez historii widzieli już koniec świata, kurtyna opadła wcześniej, wczoraj.

La misura del Tempo è una pendola stanca da dieci anni bloccata alle ore tre e trentadue.

Wskaźnik Czasu to zmęczony wahadłowy zegar stojący od dziesięciu lat na godzinie trzeciej trzydzieści dwie.

strona: 32

Tłum. Izabella Teresa Kostka

P ISMO LI TERACKO - AR TYSTYC ZNE


BEZ{KRES} — KWIECIEŃ 2020 a.d.

Giusy Càfari Panìco In morte di un chihuahua Na śmierć pieska chihuahua Śmierć to odpływ wody spod prysznica, pochłania wszystko, nawet złote pierścionki których chcesz szukać w morzu podziemnych rur, w Nowym Hadesie.

Pure tu ci sei finito, cagnolino, così bello che sembravi di peluche, di quelli che non vinci al tiro a segno, linguetta fuori come un’etichetta di una marca italiana o di New York.

Nawet ty w nim skończyłeś, piesku, byłeś tak piękny jak maskotka, której nie wygrasz w rzucie do tarczy, masz języczek na zewnątrz jak etykietkę firmy włoskiej lub z Nowego Jorku.

Sembravi un robottino pulitutto, come lui ti infilavi sotto il letto e sbattevi contro le mie ciabatte quando mi dimenticavo di ricaricarti di scodelle colme e acquose con cui allagavi, lappando, la moquette.

Wydawałeś się sprzątającym robocikiem, jak on wczołgiwałeś się pod łóżko i ocierałeś o moje kapcie kiedy zapominałam cię naładować pełnymi i wodnistymi miskami, siorpiąc z nich moczyłeś dywan.

Se mi avessero detto, che avrei so ferto tanto senza te ti avrei lasciato in vendita al negozio, meglio rimaner da solo a fare Candy Crush.

Gdyby mi powiedzieli, że tak bardzo będę bez ciebie cierpieć, zostawilabym cię na sprzedaż w sklepie, lepiej zostać samemu i grać w Candy Crush. Tłum. Izabella Teresa Kostka

P ISMO LI TERACKO - AR TYSTYC ZNE

strona: 33

Giusy Càfari Panìco urodzona w Piacenzy, ukończyła studia wyższe w zakresie Nauk Politycznych na fakultecie polityki międzynarodowej w Pavii. Dyrektor artystyczny Małego Muzeum Poezji w Piacenzy i własnej serii wydawniczej. Juror w wielu międzynarodowych konkursach poetyckich, należy do nurtu Realizmu Terminalnego stworzonego przez Guido Oldani'ego. Jej cykl wierszy "Księżyc to moneta" opublikowany został w antologii "Światła pozycyjne", wydanej przez dom wydawniczy Mursia i jedna z poezji znajduje się w zbiorze "To już nie XX wiek. W kierunku Realizmu Terminalnego" (La Vita Felice 2018). Autorka zbiorów "Jak księżyc dniem, jak księżyc nocą" (Wydawnictwo LIR 2009), "Ruch i miejsce" (LIR 2011), "Od korzeni do nieba" (Wydawnictwo Pegasus 2015) i tomu opowiadań "Rodzaj męski pojedynczy" (LIR 2013). Zdobyła wiele międzynarodowych nagród literackich w dziedzinie poezji i prozy, a jej utwory znajdują się w licznych antologiach. Jest członkiem redakcji i pisze do czasopisma "Alberoni Magazine", prowadzonego przez znakomitego socjologa Francesco Alberoni'ego. Współpracuje jako scenograf ze studiem filmowym DUEPT z Rzymu i obecnie udzieliła się przy produkcji filmu krótkometrażowego "Czarne na białym", który w 2019 w Kijowie znalazł się wśród zwycięzców festiwalu "Kyiv International Short Film Festival". Pisze teksty teatralne, jej ostatnie dzieło to stworzone wraz z Corrado Caldo "Amaldi l'italiano / Włoch Amaldi", przedstawione na tournée europejskim oraz na "Globe del Cern" w Ginewrze z wprowadzeniem dyr. Fabioli Gianotti.

REALIZM TERMINALNY

La morte è il de lusso di una doccia, inghiotte tutto, persino anelli d’oro e hai voglia andarteli a cercare nel mare dei tubi sotterranei, Nuovo Ade.


strona: 34

PROZA

BEZ{KRES} — KWIECIEŃ 2020 a.d.

– No dobrze Panie Wiśniołek – rzekł Michalski twarzy podinspektor. wysuwając krzesło spod kuchennego stołu – Teraz Pan – No miałem paru innych kandydatów ale on mieszka usiądziesz i zaczniesz nam mówić wszystko po kolei. najbliżej – tłumaczył się proboszcz – A co, zbroił coś? – To ja może pójdę – pokazywała palcem w stronę – Właśnie próbujemy się dowiedzieć – odparła wyjścia Przewodniczka. Przewodniczka. – Nie – pokręcił głową Michalski – Lepiej niech Pani – Pani niech lepiej będzie cicho! – dodał Michalski słucha. Pomożesz mi to zweryfikować. spoglądając na nią. – A ja ? – pytał się zdziwiony Buchała. – Ja nic nie wiedziałem, nic nie słyszałem! – wystraszył się – Sam jestem poszkodowany. Ukradziono mi zabytkową – A ty! – zdziwił się podinspektor i kiwnął głową w tablice. kierunku drzwi od pokoju – Nie wiesz co masz robić. – No właśnie! Co ksiądz robił w ten dzień gdy była – Aaa! – pokiwał głową partner z otwartym jak pisklę dziobem i udał się w kierunku korytarza. – To ja pójdę do kradziona ta tablica?! ubikacji. Strasznie chce mi się sikać po tym bieganiu. I – To była noc – odparł spocony i siedzący jak na szpilkach wyszedł z kuchni. klecha – A mnie w ogóle tu nie było. – No to wracamy do rozmowy – odparł Michalski. – Co – Jak to nie było? – zdziwił się Michalski a za futryny łączy księdza z Hryniewiczem? wyłaniał się cień – Buchała! Co tam masz?! – Z kim? – odparł zdziwiony proboszcz. – Nic szefie, czysto – odparł. – Z Bogdanem Hryniewiczem? – To po co nam do cholery przeszkadzasz? – wściekł się widząc wchodzącego powoli i skulonego jak psa kolegę. – Aaa, z nim – pokiwał głową – to mój dobry sąsiad. Zdenerwowany Michalski, też przytaknął i z kieszeni – Chciałem się przysłuchać – odparł. Siedzący na środku wyciągnął paczkę papierosów. Wyciągnął z niej jednego, kuchni ksiądz, widział niezgranie wśród przeciwników i włożył do ust, a paczkę rzucił na stół. planował w jakiś sposób wykorzystać chwilę nieuwagi . Zaczął patrzeć pierw w stronę wyjścia, lecz tam stał Buchała, potem – Ukochany sąsiad – zaśmiał się. – Może ja na pewno stąd pójdę? – niecierpliwiła się w stronę okna. Nagle z tych przemyśleń wybudził go głośny krzyk: Przewodniczka i spoglądała z litością na Michalskiego. – Wejście przestańcie! – wstała z krzesła Przewodniczka. – Cicho! – odpalił papierosa i zbliżył się do proboszcza – Michalski spojrzał na Buchałę tym samym wzrokiem co pod No i od kiedy był tym dobrym sąsiadem? Ratuszem, ale po chwili zerknął na nową koleżankę i odparł : – No bo ja wiem? – zaczął się zastanawiać ksiądz – Ja – Weź ją stąd i idźcie do kościoła – spojrzał w stronę przyszedłem na parafie... proboszcza – Kościół jest otwarty? – Ja się nie pytam: – Kiedy przyszedłeś na parafię! – – Co?! – wyrwany z przemyśleń ksiądz spojrzał w stronę trzasnął ręką w stół Michalski. Podszedł do proboszcza i Michalskiego. usiadł na krześle obok – Bo ja to wiem. Ja się pytam: Kiedy się – Czy kościół jest otwarty?! – powtórzył pytanie. zaprzyjaźniliście? Proboszcz zdębiał i zamilkł. W kuchni przez moment unosił się grobowy spokój. Jakby odwiedziny – Chyba tak – odparł jęcząco ksiądz. odbywały się w samym środku nocy. Nawet sama – To idźcie . Na wszelki wypadek wejście klucze i Przewodniczka zaciekawiona, z ciszą spoglądała w twarz sprawdźcie miejsce kradzieży. Trzeba będzie je zabezpieczyć. księdza, kiedy w końcu coś wypowie. Ten stan przerwał Usłyszawszy te słowa proboszcz, już wyjaśnił sobie czemu jest Michalski: przesłuchiwany. Podniósł się z krzesła i spojrzał głęboko w – No to kiedy? – pochylił głowę by spojrzeć księdzu oczy Michalskiemu mówiąc: prosto w oczy. – Nie masz prawa mnie obwiniać! – No wie Pan – coś wyszeptywał po cichu – Niech Pan wróci na swoje miejsce! – wykrzyknął przesłuchiwany. podinspektor – Bo jak nie, to skończymy rozmowę na – Nie, nie wiem – otrzepał papierosa Michalski i oparł posterunku! się o krzesło. – Na posterunku?! – odbijał piłeczkę proboszcz – Zaraz – Najpierw to my byliśmy zwykłymi sąsiadami. Co ja ja zadzwonię do biskupa i gdzie ty będziesz ze mną mówię?! – złapał się za głowę proboszcz – No, on był rozmawiać?! parafianinem. Przychodził na mszę, pomodlić się, z rodziną. – Usiądźcie lepiej. Czy mam dodać zarzut za utrudnianie – Do rzeczy – niecierpliwił się Michalski. śledztwa – próbował okazać Michalski, że się nie boi. Zaś w – No i potrzebowałem kogoś do pomocy, jakiegoś głowie księdza mieszały się nowe myśli. Co powinienem, a co nie powinienem zrobić i na czym parafia zyska, a na czym Kościelnego. – I on się nadawał świetnie? – wstał z uśmiechem na ucierpi. W tym przypadku szacha postawił Michalski. P ISMO LI TERACKO - AR TYSTYC ZNE


BEZ{KRES} — KWIECIEŃ 2020 a.d.

Proboszcz postanowił usiąść. odpowiedzią: – Na pielgrzymce, tak na pielgrzymce. – Mądra decyzja. No to co, kontynuujmy. Ksiądz Kyziakowa może to potwierdzić. Michalski nie wiedział czy w tym momencie śmiać się czy płakać. Wiedział jedno, że musi zdenerwowany odparł: – Zobaczy Pan. Jeszcze jutro wyśle list do pańskiego skuć księdza do puki nie przybiegnie zwariowana gospodyni księdza i da mu alibi. przełożonego. – Niestety niech ksiądz wstanie. – Dobrze, dobrze – pokiwał głową podinspektor – Na – Ale dlaczego? – zdziwił się proboszcz. czym my to skończyliśmy? A! Że ponoć Pana nie było w dniu kradzieży. To gdzie to się udaliśmy? – Jest Pan aresztowany! – oznajmił mu Michalski Z pogardą na twarzy proboszcz stwierdził: – Nie będę skuwając go kajdankami i następnie powoli wyprowadzając z plebani. Przed domem księdza zebrał się tłum na czele niego odpowiadał dalej na pańskie pytania. – A więc jedziemy na posterunek – stwierdził Michalski. stała Kyziakowa krzycząc: – Co wy robicie jak wam nie wstyd! Podszedł do krzesła i zaczął wyciągać z tylnego schowka kajdanki. Wtedy ksiądz zaczął wołać w jej kierunku: – Chwileczkę – podniósł palec do góry ksiądz – Nie po to – No powiedz mu! dzwoniłem na Policję i zawiadamiałem o kradzieży, żeby teraz – Co mam powiedzieć?! siedzieć w więzieniu. – No, że mam alibi! – To czemu nie chce Pan rozmawiać z Policją? – cofnął – Jakie LIBI ?! się o krok Michalski. Proboszcz ze zdenerwowania machnął ręką. Do – Powtarzam, nie ja ukradłem tą płytę – tłumaczył – zdziwionej Kyziakowej podszedł Michalski. Zresztą, sam bym ją nie udźwignął. Jak Pan o tym wie. No i – Jeśli coś Pani wie na temat skradzenia tablicy, lub chce wozu konnego, czy traktoru też nie posiadam. Pani uratować księdza, proszę się zgłosić na posterunek. – Dość tych wymigiwań – odparł Michalski – Chce – Na posterunek. Rozumie – pokiwała głową. usłyszeć: – Gdzie Ksiądz był z soboty na niedzielę 20–21 lipca Michalski wyjął z kieszeni telefon. Szybko przesunął kiedy kradziono tą tablicę. palce po ekranie i wybrał numer Buchały. Proboszcz się zastanawia by po chwili wybuchnąć z – Gdzie jesteście?! Zwijamy się!

Eter pełen wołania a spotkanie niżej, to jak przesłanie tych co jeszcze czują, (gdy nic nie czujesz z pewnością przeżyjesz), najtrudniej wtedy, gdy zaczynasz – studząc. Wołanie o miłość zatłoczyło kosmos, na ziemi ciszej, może nawet głucho. Jedyne, któremu nie dane jest spocząć. Carpe diem z lilią . Czy miłość podróżą? Jeśli tak to po to by zobaczyć słowa, może jeszcze znaczą, raczej wciąż w college`u. Najtrudniej rozpoznać, tkwią przecież w emocjach, wiele jednak zrobisz by było na przekór… Jeśli nie to trzeba by odświeżyć płomień – kwiaty ma się w oczach, nimi się nie tyje. Światła starczy tyle, ile dwie pochodnie roześlą po mroku – ta podróż przesmykiem…

Krzysztof Graboń Aktorki sekundy biły zawieszone na temblaku przypominając romantyczna kobiecość ponieważ dusze dokonały aktu wyzwolenia

PROZA

Janusz Gdowski Carpe diem z lilią

runęły z niezbudowanymi piramidami

Walka o ostatni etap

P ISMO LI TERACKO - AR TYSTYC ZNE

strona: 35

rozmawiam z koleżanką trzyma kciuki za kroki przeszedłem połowę pozostaje nie patrzeć jakby rozpoczęta na nowo gra wciskała palce zgłaszam pożerają kromkę chleba bliskość wykończenia


strona: 36

PROZA

BEZ{KRES} — KWIECIEŃ 2020 a.d.

Ciocia z wujkiem mieszkali niedaleko naszego domu, na ulicy Berezyńskiej. Mama zajęta była bardzo, bo urodził się mój drugi brat Wojtuś. Jaś był moim pierwszym braciszkiem który niestety długo nie żył. Umarł na zapalenie opon mózgowych, kiedy miał niecałe dwa latka .To był 46 rok, o penicylinie jeszcze nie było mowy, wiedzieliśmy, że takie cudowne lekarstwo istnieje, ale gdzie je kupić? Chyba na bazarze Różyckiego, bo tam wszystko można było kupić. Mama robiła ręcznie na drutach swetry które sprzedawała na tym bazarze, aby poprawić nasze codzienne życie. Robiła je całymi nocami. Tata pracował w elektrowni, ale pensja nie wystarczała na utrzymanie czteroosobowej rodziny. Mama zebrała wszystkie oszczędności i poszłyśmy znaleźć lekarstwo dla Jasia, piszę «poszłyśmy» ale to niezupełnie tak było. Mama szła pchając wózek, w którym ja sobie wygodnie siedziałam, miałam trochę więcej niż dwa latka. Jakie było mamy rozczarowanie, gdy okazało się, że ta wspaniała penicylina, co była jedynym środkiem na uratowanie życia mojego braciszka, okazała się… wodą z palonym cukrem! Ten wstęp ma wytłumaczyć ciężką sytuację w jakiej Mama znalazła się rodząc w niecały rok po śmierci Jasia, Wojtusia. To był 48 rok, czyli trzy lata po wojnie. Mama w ciągu czterech lat urodziła trójkę dzieci. Co ją wykończyło Organizm był bardzo nadwyrężony wieloletnią wojną i brakiem wyżywienia. Tragedia śmierci Jasia wprowadziła Mamę w stan depresyjny, jak byśmy powiedzieli dzisiaj. Ciocia Dziunia była od mamy młodsza i chyba silniejsza, bo zaproponowała, że będzie się mną opiekować, aby trochę mamę odciążyć. Tak więc prawie codziennie ciocia przychodziła zabrać mnie na spacer lub na seanse «literackie» które polegały na tym, że ciocia czytała mi bajki, czasami w parku, noszącym przedwojenną nazwę, parku imienia księcia Poniatowskiego, a który to park znajdował się naprzeciwko naszego domu. Albo szłyśmy do ciotki Piotrowskiej, u której ciocia z wujkiem zajmowali jeden pokój. Aby dojść do Berezyńskiej, trzeba było minąć sąsiadujący z naszą kamienicą stary dom, który, aby nie zawalić się, był podtrzymywany ogromnymi palami. Szłyśmy na skróty przez taki nieuporządkowany teren, w głębi którego stała śliczna, przedwojenna kamienica. Tam mieszkała przybrana ciocia, Sława Straszyńska. Jeszcze kilka kroków wśród chwastów i już byłyśmy obok bardzo starego drewnianego domku-baraku w którym mieszkała, równie stara babcia. Ubrana zawsze w czarną, długą suknię, ,włosy miała rozczochrane, nikomu nie mówiła «dzień dobry». Przed domem stała dziwna szczotka, która służyła chyba do sprzątania obejścia. Lubiłam tam chodzić i zaglądać przez okno, co ona robi w tej dziwnej chacie. Pamiętam, że ciągle

była w kuchni, gotowała, albo o czymś rozmyślała. Dla mnie była jak Baba Jaga z bajki. Później dowiedziałam się od jej sąsiadki, że to wiedźma. I wtedy zrozumiałam dlaczego, gdy ciągnęłam ciocię do jej okna, ciocia mówiła «ona cię zaczaruje i ja cię nigdy nie rozpoznam» To mnie przeraziło «jak to jest możliwe, żeby moja ciocia mnie nie mogła poznać, to znaczy, że nie zabierze mnie już nigdy na przechadzkę»? Od tamtej pory omijałam szerokim łukiem dom czarownicy, co mogła zamienić mnie, sama nie wiem w co./ Dzisiaj stoi tam stacja benzynowa/. Jeszcze tylko trzeba było przejść obok magla i nareszcie byłyśmy u cioci Dziuni. Och! Magiel to była dopiero wspaniałość!! Opiszę to osobno, bo naprawdę warto! Nie powiem, żeby prowadzenie mnie za rękę było łatwe dla cioci. Wyprzedzałam, chowałam się, gdzie tylko można było – istna udręka. Dziś się dziwię, jak ona dawała radę nie złościć się na mnie. *** Przy okazji naszych wypraw między dwoma domami, czasami składałyśmy wizytę sąsiadom w domu podpartym palami, czasami wpadałyśmy «na ploteczki», jak mawiała ciocia do Sławy, która była bardzo wyniosłą panią. Idąc na Berezyńską, zrywałam po drodze polne kwiaty, gdy była pora kwitnienia, i robiłam «bukiet». Dla syna ciotki Piotrowskiej, która nie była moją ciotką, tylko wujka Romana, a syn był bardzo fajny, zupełnie niepodobny do innych osób, które znałam. Chodził wciąż zamyślony albo czytał książki . Jego hobby było wymyślanie wynalazków. Kiedy tylko stawałam w drzwiach, wybiegał z pokoju, najczęściej w piżamie i wrzeszczał w moją stronę «ja pracuję i proszę o ciszę» Widząc i słysząc to widowisko zawsze chciało mi się strasznie śmiać. A ciocia Wandzia mówiła, aby go uspokoić «będziemy ciche jak myszki» Myszki??? a co to są myszki, zadawalam sobie samej pytanie, bo nie było mowy o tym, aby zadać tak proste pytanie cioci .Byłam za dumna na przyznanie się do mojej niewiedzy, wstyd ogrom Też byłam gotowa przyrzec mu, co tylko chciał, aby nie stracić okazji do zjedzenia deseru, który ciocia przygotowywała na moje przyjście, budyniu z konfiturami. W dwa czy trzy lata po wojnie, to była istna wspaniałość !! Po deserze bajki, a po bajkach oczy mi się kleiły i zasypiałam, a ciocia nareszcie miała spokój. *** Raz już nie mogłam wytrzymać i spytałam ja – Ciociu dlaczego ty nie masz dzieci? Odpowiedź wydawała mi się absolutnie normalna: – Małgosia ty mi całkiem wystarczysz. Wzruszyło mnie to ogromnie JA wystarczę cioci, o jak fajnie!!!! – Wiesz co, Ciociu ty jesteś moja Mamusia powiedziałam.

P ISMO LI TERACKO - AR TYSTYC ZNE


BEZ{KRES} — KWIECIEŃ 2020 a.d.

P ISMO LI TERACKO - AR TYSTYC ZNE

strona: 37

takich słów, ale taka jest prawda – moją samotność. Już o tym dzisiaj raz myślałam, jak przypomniał mi się Mój. Taki jest los, kiedy człowiek zostanie sam. Teraz mam tyle czasu na książki. Nigdy nie mogłam tyle czytać. A teraz, jak jakaś wielka pani profesor czytam, czytam… Ona była mądra za młodu, ja mądrzeję na starość. Teraz wiem tyle o świecie! Wiem jak było, co będzie! Czytałam Nostradamusa, ale on nawymyślał. Kiedyś nawet przeczytałam kilka książek Platona. Dziś nie jestem taka głupia jak kiedyś, ale dzieci myślą, że nadal jestem półgłówkiem albo półgłupkiem. Jakoś tak mnie nazywał mój bogaty zięciulek. Inteligent się znalazł, cudem skończył średnią szkołę, a zachowuje się jakby był najmądrzejszy na świecie. Teraz już nie boję się towarzystwa. Żadnego! Umiem się znaleźć! Chyba umiem... Przecież nikt mnie nigdzie nie zaprasza. Jestem skazana na siebie. A dlaczego mam narzekać? Jest mi dobrze! Nie mam obowiązków… zaraz! … Jeszcze raz! … O Boże! Boże! Co ten spiker mówi? Muszę zgłośnić telewizor! Jeden – mam, siedem – mam, trzynaście też mam! Oj! Oj! Dwadzie…, przecież dwadzieścia pięć zawsze zakreślam! Już od 30 lat! Jeszcze tylko jedna cyfra... o mój Boże! Ta też jest! Słabo mi! Jakoś tak, dziwnie kręci mi się w głowie. O Boże. Boż… Co się stało? Dlaczego jestem na podłodze? Jak długo leżałam? Przypominam sobie! Już wiem, co się stało – wygrałam w loterii! To przecież cudowne! Co zrobię z takim pieniędzmi? Zmienię wszystko w domu! Nie! Zmienię dom! Kupię sobie wszystko nowe! Nareszcie zacznę żyć! Kobieto! Czy ty słyszysz samą siebie? Opanuj się! Zejdź na ziemię! Jak zaczniesz żyć? Kiedy? Teraz? Już za późno na początki. Co ty możesz zaczynać? Przecież to, co jest mi najbardziej potrzebne jest nie do kupienia! Co, może mam sobie znaleźć faceta? Pewnie, że znajdę! Ale czy ja chcę faceta, który będzie ze mną dla pieniędzy? Który za pieniądze będzie udawał miłość? Faceta, którego nie będę kochała? Po co mi to? Jestem wolna. Teraz to wiem. Nie kupi się miłości! Można ją wyczytać między kartkami książek. Mam ich bardzo dużo! A ile teraz będę mogła kupić! Jeszcze wczoraj byłam biedna, a dzisiaj nie jestem już tym kim byłam! Jestem milionerką! Szkoda tylko, że starą. W mojej głowie rodzą się różne ogrody, świat pełen miłości! Ale nigdy w mojej głowie nie urodziła się myśl, że mogę mieć pieniądze! Takie pieniądze! Mam, to znaczy jutro będę miała, bo dopiero pójdę do kolektury! Co teraz mam? Ogromne pieniądze, ale mam też świadomość, że miłość trzeba poczuć. Wiem też, że nie chcę żadnego faceta! Chociaż potrzebuję miłości i ciepła to wiem, że nikomu nie zaufam. Co mam zrobić z takimi pieniędzmi? Do końca życia nic już nie wezmę na zeszyt! Oddam w aptece wszystkie długi. Nikomu nie powiem, że jestem bogata! Pojadę nad morze, posłucham jak fale śpiewają, będę zbierać bursztyny...i czytać poezję. Moja ukochana biblioteka jest bogata w książki. Jestem pewna, że poezja jest dobra w biedzie i w bogactwie! Co dalej? Może jednak połowę dam dzieciakom. Bogacze, wiem, ale w końcu moje dzieci...

PROZA

Jak mam dalej żyć? Ludzie jeżdżą samochodami, wyjeżdżają na wczasy, mają wszystko nowe. A jak się teraz stroją! Biegają po sklepach, jakby im wszystkiego było mało. Ciągle tylko zakupy, zakupy… Skąd oni na to wszystko biorą pieniądze? A co? Ja nie pracowałam? Też pracowałam! I co? I nic! Co mam? Stare mieszkanie, w starej kamienicy, wszystko stare! I ja też stara! Stara, zgnuśniała baba, która w życiu tylko wszystkim pomagała. A kto mi teraz za to zapłaci? Kto się odwdzięczy? Kto mi pomoże? Kto o mnie teraz chce pamiętać? Niezdatna nawet dla własnych dzieci. Wstydzą się mnie! Bogacze! Oddałabym za nich życie, ale oni tego nie chcą. Stara! Jestem jak wysłużona lodówka – już niepotrzebna! Chociaż dobrze, że mało jem, to prawie na leki wystarcza. A zresztą, pani w aptece zawsze daje na zeszyt. Mogę się do niej wyżalić. Jest lepsza od własnych dzieci. Ciekawe czy na mój pogrzeb zdążą? A może panowie, „tragarze cmentarni”, będą mnie nieść, bez rodziny, samotną za życia, a samą po śmierci? Wczoraj rano widziałam przez okno jak czterech, żałośnie ubranych, facetów niezdarnie niosło trumnę z rzuconymi na niej jakimiś kiepskimi kwiatkami. Ciekawe czy tam, już na cmentarzu, ubiorą marynarki? A może to była trumna tylko „na niby”? Nagroda w konkursie jakiegoś teatru? Jeżeli tak, to po co leżały, a raczej zsuwały się z niej kwiatki? Zapanowały jakieś nowe zwyczaje, słyszałam, że teatr w ten sposób promował jakąś sztukę. A trumna była nagrodą w konkursie! To jest bardzo kontrowersyjne. Jednak dzięki temu bilety szły jak przysłowiowe świeże bułeczki. Mnie to nie obchodzi. Nie mam pieniędzy na bilety do teatru. A może ten konkurs jest dla takich jak ja? Jedyna szansa na zdobycie ostatniej pośmiertnej „szkatułki”? A moje dzieci? Może mnie pochowają? Chociaż, jak się zastanowię, to mogą nie zdążyć na mój pogrzeb. Przecież mogą być na jakichś Malediwach albo innych Seszelach. Nie będę do nich dzwoniła, nie będę żebrała, niech się mnie wstydzą. Meble wymieniają co dwa lata, mnie też już zmienili. Nie, nie zmienili, tylko jestem już jak zbędny przedmiot, jak przypalony garnek albo stara pralka. Przecież już niepotrzebne. Można się wyzbyć! A ja, głupia, myślałam, że spędzę cudowną starość. Żeby chociaż raz wzięli mnie nad morze. Nigdy nie widziałam plaży, nie byłam w górach. Tylko dom, praca, dom, praca i wakacje nad rzeką u cioci. Miałabym wakacje, gdybym jej nie gotowała. Na pewno! Ale dobrze, że mogliśmy wyjechać, dzieciaki chociaż nałykały się świeżego powietrza. A co się nabawiły, nagrały w piłkę – to ich. A obcych dzieci tam było co niemiara! I moje takie były szczęśliwe. Wybawiły się za cały rok! Lubiły tam jeździć. Kiedy wracaliśmy to Mój na nas czekał i był taki stęskniony. To znaczy, tak mi się teraz wydaje. Jak szybko go zabrałeś? Boże ty mój. Jak mogłeś zostawić mnie samą, bez pomocy? Skazaną na samotność. Nie będę chodzić do kościoła. Nigdy! Nie chcę, żeby potem sąsiadki mówiły, że jestem moherowym beretem! O nie! Nigdy! Niech mnie widzą zadbaną, szczęśliwą, niech myślą, że jestem najszczęśliwsza z całej kamienicy. Dobrze, że nie przychodzą do mnie i nie widzą mojej biedy. To by się dopiero cieszyły! Wszystko stare! Ale czyste! To jest najważniejsze! Nie jestem brudasem! Może chociaż włączę tego starego grata, niech zagłuszy moją..., nie wiem, boję się


BEZ{KRES} — KWIECIEŃ 2020 a.d.

Z

daleka przypomina to nocny spacer rozciągający się na nieśmiałym zaczątku poranków. To, co po‐ zostaje, to wrażenie powolnego zanurzania się, podczas gdy one kierują się w stronę narastającego światła, światła dni, które nie mają końca – lato polarne będzie trwało ponad trzy miesiące, trzy miesiące jasności, nocą i dniem, z których będą musieli korzystać zanim moneta nie odwróci się, nie pokaże swego ciemnego oblicza na miesiące, które nadej‐ dą.

PROZA FRANCUSKA

W

C

ela ressemble, de loin, à une longue virée noctur‐ ne s’étendant sur l’amorce timide des matins. Ce qui reste, c’est cette impression de lent enfonce‐ ment alors qu’ils s’acheminent vers une lumière grandissante, celle des jours qui n’ont pas de fin – l’été polaire durera plus de trois mois, trois mois de clarté, nuit et jour, dont ils devrons profiter avant que la pièce ne s’inverse, ne montre sa face ob‐ scure pour les mois qui suivront.

I B

ls partent séparément, Frænkel et Andrée ensemble, yjeżdżają oddzielnie, Frænkel i Andrée razem, puis Strindberg en compagnie de Swedenborg, następnie Strindberg w towarzystwie Swe‐ l’homme qui leur servira de doublure au cas où l’un denborga, człowieka, który posłuży im za du‐ d’entre eux serait disqualifié. blera w przypadku gdyby jeden z nich został zdyskwalifikowany. ercés par le bruit régulier du train, Frænkel et An‐ drée s’assoupissent sur leurs sièges, voyageurs ołysani przez miarowy hałas pociągu, Frænkel i anonymes ou presque. On leur a o fert quelques Andrée drzemią na swoich miejscach, podróżni leurs, des anémones, des œillets, et ils ne savent qu’en faire, niemal zupełnie anonimowi. Otrzymali kilka elles les encombrent tandis qu’ils regardent par la vitre défiler kwiatków, anemonów, goździków, i nie wiedzą co z nimi zro‐ les lacs, les forêts. Ils les laissent dépérir sur la laine de leurs bić, zawadzają im, podczas gdy oni obserwują przez okno costumes sombres. La lumière baisse, la nuit s’annonce. przesuwające się jeziora, lasy. Pozwalają kwiatom marnieć na wełnie ich ciemnych garniturów. Światło obniża się, noc zapo‐ haque étape du voyage leur rappelle le même voy‐ wiada swoje nadejście. age, accompli l’année précédente : chaque silence ravive les cris de la foule qui s’était massée pour ażdy etap podróży przypomina im tę samą po‐ les fêter dans chaque port, chaque gare, ces femmes, ces hom‐ dróż, ukończoną poprzedniego roku : każda cisza mes endimanchés, ces petits enfants aux bras chargés de wskrzesza krzyki tłumu, który zgromadził się by leurs, cette fillette qui avait o fert à Andrée un rosier dont les świętować w każdym porcie, na każdym dworcu, te kobiety, ci roses minuscules avaient fini par faner en attendant les vents. mężczyźni odświętnie ubrani, te małe dzieci o ramionach ob‐ Puisqu’ils ne se décidaient pas à sou ler dans le bon sens, il ładowanych kwiatami, ta dziewczynka, która podarowała An‐ avait fallu patienter un an avant de repartir, refaire les valises, drée drzewko różane, a jego maleńkie róże skończyły więdnąc préparer une nouvelle fois son corps et son esprit. Pour être w oczekiwaniu wiatrów. Skoro nie zdecydowały się wiać we prêt, quoi qu’il arrive. właściwym kierunku, trzeba było czekać rok, by zacząć na no‐ wo, znów spakować walizki, przygotować kolejny raz ciało i duszę. By być gotowym, cokolwiek by się stało.

K

C

K

Tłum. Małgorzata Fabrycy

strona: 38

Fragment pochodzi z książki "Un monde sans rivage". Tłumaczenie opublikowano za zgodą: © Actes Sud 2019

Hélène Gaudy, urodzona w 1979 roku, absolwentka wyższej szkoły sztuki użytkowej w Sztrasburgu, mieszka obecnie w Paryżu, gdzie pracuje dla przeglądu Insulte. Autorka licznych artykułów i opowiadań, publikuje również książki dla dzieci i młodzieży. Jej ostatnia powieść Un monde sans rivage (Bezbrzeżny świat) została w 2019 roku nominowana do nagrody Goncourtów.

P ISMO LI TERACKO - AR TYSTYC ZNE


BEZ{KRES} — KWIECIEŃ 2020 a.d.

P ISMO LI TERACKO - AR TYSTYC ZNE

strona: 39

- Oto Zuzanna. Nasza nowa opiekunka. Dzisiaj zaczyna swój trening. Proszę ją powitać i jej pomagać. - Dzień dobry Zuzanno - odpowiedzieli niemal jednocześnie. - W dwójce mieszka pan Feliks. Dziwak i ekscentryk. Spokojny, nieszkodliwy starszy pan. Nie lubi jak mu się przeszkadza. Dużo czyta. Trochę pisze. Ma swój komputer. Sam sobie wystarcza do szczęścia. - Trójka to też pokój dwuosobowy. Mieszkają tu pani Zofia i Barbara. Często się kłócą, ale nie mogą bez siebie żyć. - Dzień dobry paniom. Zaraz idziemy na śniadanie. Dzisiaj Zuzanna panie odprowadzi. To nowa opiekunka. Rezydentki obejrzały sobie Zuzannę dokładnie od stóp do głów. Dalej trzy pokoje są w tej chwili puste. Nasi podopieczni z powodu choroby są w szpitalu. W ramach naszych obowiązków też ich tam odwiedzamy. Opowiem ci więcej o tym później. W siódemce mieszka pani Irena. Może chodzić, ale nie chce. Nie mówi, nie bierze udziału w żadnych zajęciach. Mieszka z nami od pięciu lat i jeszcze nikomu nie udało się do niej dotrzeć. - Ósemka to też dwójka. Mieszka w niej małżeństwo. Wyobraź sobie, że poznali się u nas dziewięć lat temu. Pokochali. Pobrali pięć lat temu. Są praktycznie nierozłączni. Zuzanna przywitała się z państwem Kowalskich. - Na parterze są pokoje tych, którzy poruszają się na wózkach inwalidzkich lub na stałe są przykuci do łóżek. O nich opowiem ci jutro abyś mogła sobie przyswoić tych, których już poznałaś. Po śniadaniu Zuzanna dostała broszurę, z której mogła się dowiedzieć o pracy w domu opieki. Jak i w czym pomagać rezydentom. O zachowaniu poufności. O wzajemnym szacunku. O treningach jakie ją czekają zanim będzie mogła pracować samodzielnie. Marta była bardzo komunikatywna. Nie używała patetycznych zwrotów. Nie wywyższała się. Była miła. Była profesjonalistką. Na przerwie obiadowej wypytała się trochę o sytuację rodzinną Zuzanny. Opowiedział co nieco o swojej. Okazało się nawet, że mieszkają na tym samym osiedlu. Zaledwie dwie ulice od siebie. Jak to możliwe, że nie spotkały się dotychczas ani w sklepie, ani na przystanku? - Pierwsze dwa dni Zuzanno będziesz ze mną na piętrze. Zaznajomisz się lepiej z naszymi podopiecznymi. Dzisiaj po południu jest zaplanowane spotkanie muzyczne w świetlicy. Co dwa tygodnie przychodzi do nas pan Zenon z akordeonem. Jedna z naszych dziewczyn, Sylwia, gra na gitarze. Wszyscy razem śpiewamy piosenki, które już znamy i uczymy się nowych. W gablocie obok pokoju dyrektorki jest grafik zajęć na dwa tygodnie. Nasz dzienny dyżur kończy się kiedy większość naszych milusińskich leży już w łóżkach gotowa do snu. Jak będziesz czuła, że na pierwszy raz za dużo mówię to od razu

PROZA

W końcu, po prawie dwóch latach bez pracy, Zuzanna dostała ofertę. Nie było to wprawdzie to, na co czekała, ale lepsze cokolwiek niż ta niekończąca sie stagnacja. Praca w domu złotej jesieni. Na dwie zmiany. Cztery dwunastogodzinne dyżury tygodniowo. Jeden tydzień na rano, a drugi na noc. Płaca całkiem przyzwoita. Na początek sześciomiesięczna, czasowa umowa o pracę. Zapewnione posiłki w pracy, środki czystości, uniformy, obuwie zmienne. Zuzanna była tą niespodziewaną ofertą tak zaskoczona, że nie cieszyła się tak jak powinna była aby nie zapeszyć. W poniedziałek ma rozpocząć tygodniowe szkolenie. Nigdy nie pracowała w takim miejscu. Nikt z jej znajomych też tam nie pracował, więc kompletnie nie miała pojęcia czego mogła się spodziewać. Weekend spędziła sama w domu z książką w ręku. Narzeczony, który był pilotem wycieczek, wyjechał z grupą turystów do Wenecji. Nowy tydzień i nowy miesiąc zaczął się słonecznie. Czerwiec wdarł się do pokoju przez otwarte balkonowe okno wnosząc ze sobą zapach kwiatów. Zuzanna z filiżanką pachnącej kawy powoli szykowała się do wyjścia. Na przystanku spotkała Elżbietę. - A gdzie to tak z rana się wybierasz Zuziu? - Witaj Elu. Do pracy. - Nie wiedziałam, że pracujesz. To dobrze. A gdzie? Zuzanna nie zdążyła odpowiedzieć bo nadjechał jej autobus. Elżbieta została na przystanku ze znakami zapytania w oczach. Kwadrans po ósmej spotkała się z dyrektorką Domu Złotej Jesieni, Anną Wróbel. Po krótkim przywitaniu i wprowadzeniu w zakres obowiązków została przekazana pod opiekę Marty. - Witam w zespole - powiedziała przyjaźnie Marta, podając rękę. - Dzień dobry. Wszystko dla mnie jest tu nowe. Nigdy nie pracowałam w takim miejscu. - Nie martw się. Wszystko ci opowiem. Wszystko pokażę. Nauczę w miarę moich możliwości. Marta chwyciła Zuzannę pod ramię i poprowadziła długim korytarzem. - Tu, na piętrze, są pokoje rezydentów, którzy samodzielnie lub z niewielką pomocą mogą sie poruszać. Właśnie szykują się do śniadania. Przedstawię ciebie. Oto lista naszych podopiecznych. Możesz sobie robić notatki. Będzie ci łatwiej do nich później wrócić. Korytarz był szeroki, widny. Mnóstwo kwiatów stojących i wiszących. - Pokój numer jeden jest dwuosobowy. Mieszkają w nim dwaj panowie, Andrzej i Krzysztof. Są u nas już od siedmiu lat. Zaprzyjaźnili się ze sobą. To chyba jedyny dwuosobowy pokój, w którym do tej pory nie było zwady. - Dzień dobry - powiedziała Zuzanna. Dwóch starszych panów powitało ją z uśmiechem.


strona: 40

PROZA

BEZ{KRES} — KWIECIEŃ 2020 a.d.

daj mi znać. Jeżeli masz jakieś pytania to pytaj od razu. Nie czekaj na później bo coś ci może umknąć. O dwudziestej trzydzieści Zuzanna siedziała w fotelu w swoim domu, z filiżanką rumiankowej herbaty, rozpamiętując to co przyniósł jej dzień. Wtorek Zuzanna miała wolny. Miała czas, aby na spokojnie poukładać sobie w głowie to czego się wczoraj nauczyła. Bardzo intrygowała ją pani Irena. Była u niej w pokoju kilka razy. Zanosiła jej posiłki. Za każdym razem zagajała rozmowę, ale bezowocnie. Kobieta siedziała w fotelu przy oknie wpatrzona w fotografię na ścianie i milczała. Była na niej z dwoma dziewczynkami. Kim były te dziewczynki? Zastanawiała się za każdym razem przekraczając próg jej pokoju. Córki, a może wnuczki? Gdzie są teraz? A może już nie żyją? I dlaczego w całym pokoju jest tylko to jedno zdjęcie? Jutro spróbuje troszkę podpytać Martę. O dwunastej rozmawiała z Markiem na skype. Obiecał jej, że w przyszłym roku pojadą razem do Wenecji. Po południu poszła do kina na komedię romantyczną. Środa powitała ją chłodem i deszczem. Na przystanku ludzie tłoczyli się pod małym daszkiem. W „Przystani”, bo tak nazywał się dom złotej jesieni, w którym pracowała, było ciepło i miło. Podczas porannej odprawy dowiedziała się, że panią Irenę w nocy pogotowie zawiozło do szpitala. Miała bóle za mostkiem i problemy z oddychaniem. Ta wiadomość zasmuciła Zuzannę. - Marto, czy mogłabyś mi coś więcej powiedzieć o pani Irenie? Marta badawczym wzrokiem popatrzyła na nową opiekunkę. - A co byś chciała wiedzieć i do czego jest ci to potrzebne? - Tak sobie wczoraj pomyślałam, że może gdybym coś o niej więcej wiedziała, to może znalazłabym do niej drogę. Nie pytam z ciekawości, ale z troski. Kim są te dzieci na tej fotografii, w którą tak się cały czas wpatruje? - Prawdę mówiąc to my też za dużo o niej nie wiemy. Trafiła do nas po śmierci swojego męża, pięć lat temu. Wiem, że dziewczynki z fotografii to jej dzieci. Nie wiem co sie z nimi dzieje. Nie wiem czy jeszcze żyją. - To smutne, że tak mało wiemy o kimś, kto jest z nami tak długo. - Wiesz co Zuzanno, dzisiaj jest dzień odwiedzin naszych podopiecznych w szpitalu. Może pojedziesz tam z Anną? Poznasz tę trójkę, która czeka na powrót do domu i może pobędziesz troszkę przy pani Irenie. Co ty na to? - Dobrze. O której tam pojedziemy? - Zazwyczaj jedziemy do szpitala po śniadaniu, a wracamy po obiedzie. Przed jedenastą Anna przedstawiła Zuzannę pozostałym podopiecznym. Były to dwie przemiłe panie, Wanda i Dorota oraz pan Jan. - Chcesz sama pójść do pani Ireny? - zapytała Anna. - Tak, jak nie masz nic przeciwko temu. - Nie, nic a nic. Ja posiedzę z paniami, bo pan Jan umówił się na szachy. Pani Irena leżała w łóżku. Twarz miała bladą. Usta bladosine. Wzrok utkwiony w sufit. - Dzień dobry pani Irenko. Bardzo mnie zmartwiła rano wiadomość o pani problemach ze zdrowiem. Jak się pani dzisiaj czuje? Mam nadzieję, że już lepiej. Pani Irena nie odpowiedziała ani słowa. Nadal tępym wzrokiem wpatrywała się w sufit. - Przywiozłam pani fotografie. Tą za ściany - na te słowa

pani Irena spojrzała na Zuzannę, a ta mogła teraz dostrzec łzy w jej oczach. - Co mam z nią zrobić pani Irenko? Postawić na stoliku czy dać pani do ręki? Pacjentka wyciągnęła drżącą rękę. Położyła fotografię na piersi i mocno przytuliła. Zuzanna usiadła na krześle obok łóżka. Położyła swoją dłoń na dłoni pani Ireny i tak obie razem przez chwilę milczały. - Przyniosłam ze sobą kilka czasopism. Może coś pani poczytam? Pani Irena pokręciła przecząco głową. To był przełom w ich wspólnych relacjach. Dotychczas nikt się nią za bardzo nie przejmował. Nie mówiła to nie mówiła, jej sprawa. Przecież wszyscy się do niej odzywali. Nie uczestniczyła w zajęciach organizowanych przez „Przystań” jej wola. A ona coraz bardziej się w sobie kurczyła, coraz bardziej zamykała. Aż tu dzisiaj ktoś dostrzegł co jest dla niej ważne. Zadbał, aby miała to co dla niej takie cenne. Na pożegnanie pani Irena odprowadziła Zuzannę wzrokiem do drzwi. Annę znalazła w pokoju pielęgniarek. Tam też się dowiedziała, ze serce pani Ireny jest bardzo słabe. Lekarze rozważają wszczepienie rozrusznika. Po powrocie do domu złotej jesieni, Zuzanna bardzo często wracała myślami do tego co się dzisiaj stało w szpitalu. Wieczorem, przed snem, znowu rozmawiała z Markiem. Bardzo się za nim stęskniła. Marzyła o tym, aby się wtulić w jego ramiona i spokojnie zasnąć. Czwartek był pochmurny, ale już ciepły. Kolejny wolny dzień. Od samego rana wracała myślami do pani Ireny. W szpitalu odwiedzają pensjonariuszy raz w tygodniu. Dzwonią po informacje o stanie zdrowia codziennie. Dopijając poranną kawę postanowiła, że będzie odwiedzała swoją podopieczną w szpitalu w każdy swój wolny dzień. O jedenastej przywitała się z pielęgniarkami. Powiedziała im, że posiedzi trochę przy chorej, z czego się niezmiernie ucieszyły, przede wszystkim na kompletny brak komunikacji z nią. - Dzień dobry pani Irenko. To znowu ja, Zuzanna - na te słowa pacjentka spojrzała na wchodzącą opiekunkę. Twarz miała dzisiaj bardziej pogodną. Nie radosną, ale też bez oznak smutku. - Jak się pani dzisiaj czuje? Kiedy wraca pani do nas? W odpowiedzi pani Irena rozłożyła bezradnie ręce. Ten kolejny gest upewnił Zuzannę, że dobrze zrobiła przychodząc w odwiedziny. - Może dzisiaj coś pani poczytam? Proszę mi tylko wskazać, które czasopismo - to mówiąc wyciągnęła z reklamówki trzy i położyła je przed panią Ireną na łóżku. Ta ruchem ręki wskazała „Angorę”. Widać było, że pacjentka słuchała. Nawet przy dowcipach z „Angorki” pojawił się prawie niedostrzegalny uśmiech w kącikach jej ust. Zuzanna czuła się dumna, a może nawet spełniona. Przed wyjściem potrzymała chorą za rękę i na pożegnanie znowu odprowadziła ją wzrokiem do drzwi. Dzień dobry Marto. Wiesz, odwiedziłam wczoraj w szpitalu panią Irenę. - O! W swoim wolnym dniu? Co cię do tego skłoniło? - Mówiłam ci już wcześniej, że nie mam już rodziców. Zginęli w wypadku dziesięć lat temu. Nie mam też dzieci, a mój narzeczony jest za granicą. Nie miałam nic ważnego do roboty to postanowiłam ją odwiedzić. - To opowiadaj jak było?

P ISMO LI TERACKO - AR TYSTYC ZNE


BEZ{KRES} — KWIECIEŃ 2020 a.d.

PROZA

strona: 41

- Wyobraź sobie, że ona na mnie reaguje! Odwraca głowę mocno się do niej przytuliła. Czuła jak szlocha cichutko. Na kiedy do niej mówię i nawet odpowiedziała mi dwa razy pożegnanie obiecała, że przyjdzie w poniedziałek ze swoim gestem rąk. narzeczonym. Marta z uwagą słuchała opowieści Zuzanny. W drodze do domu myśli kłębiły jej się w głowie jak - Wiesz ja myślę, że powinnaś z tego napisać krótki szalone. Dziesiątki pytań bez odpowiedzi. Zastanawiała się raport. Cieszę sie! Jesteś tu zaledwie od poniedziałku, a już czy opowiedzieć o tym jutro Marcie. Wyznanie pani Ireny było złamałaś takie długie milczenie. Brawo! Wszystko wskazuje, takie osobiste. Było jak spowiedź. że jesteś stworzona do tej pracy. Marek przyjechał przed dwudziestą. Stał w progu jak zwykle z bukietem jej ulubionych tulipanów. Marta wtuliła się Po obiedzie Zuzanna napisała raport, tak jak w niego mocno. zasugerowała Marta i zaniosła go do dyrektorki. - Marku, cieszę się, że jesteś. Mam ci tyle do Ptaki od rana tak pięknie śpiewają. Marek wraca z Wenecji późnym wieczorem. Zuzanna upięła włosy do góry. opowiedzenia. Zapowiada się upalny dzień, a ona nie lubi jak jej się kleją do Po kolacji usiedli wtuleni w siebie na sofie. Zuzanna szyi. opowiedziała mu o swojej nowej pracy, o pani Irenie. O tym Dosyć wcześnie zabrała się za przygotowanie kolacji na wszystkim co ją spotkało w tak krótkim czasie. powrót narzeczonego. Chciała jak najwięcej zrobić przed Jeszcze długo w nocy nie mogła zasnąć wsłuchana w pójściem do szpitala. Po drodze kupiła banany i pomarańcze. miarowy oddech Marka, myślami była przy pani Irenie. Przywitała się jak zwykle z pielęgniarkami. Zapytała o stan Zuzannę obudził zapach kawy. zdrowia pacjentki. Ku swojemu zasmuceniu dowiedziała się, - Śniadanie do łóżka kochanie. Zasłużyłaś na to. Szkoda, że miała ciężką noc. że musisz dzisiaj iść do pracy. Mam nadzieję, że nie będzie tak Dzień dobry pani Irenko! A cóż to się znowu stało w każdą niedzielę - uśmiechnął się z przekąsem i pocałował wczorajszej nocy? - podeszła do łóżka chorej, przysunęła czule. krzesło i usiadła trzymając ją za rękę. - Co przyszykować do jedzenia na twój powrót? Pani Irena odwróciła głowę w jej stronę i wyszeptała - Zaskocz mnie. Lubię jak dla mnie gotujesz Marku. „dzień dobry Zuzanno”. Już wsiadając do autobusu miała jakieś dziwne Na te słowa Zuzanna aż się wzdrygnęła. Kompletnie się przeczucie. Potwierdziło się przy porannym raporcie. tego nie spodziewała. Tym razem to podopieczna trzymała ją - Mam dla was smutną wiadomość. Dzisiaj o trzeciej nad za rękę. ranem zmarła pani Irena. Zuzanno zostawiła dla ciebie list. - Opowiedz mi dziecino coś o sobie - poprosiła pani Irena Oczy wszystkich zwróciły się w stronę Zuzanny. Przecież ona - Czy masz rodziców, dzieci, męża. Co robiłaś zanim ciebie się z nikim nie kontaktowała, a tu masz, zostawiła list i to na poznałam. dodatek dziewczynie, która zaledwie kilka dni temu zaczęła tu Zuzanna pokrótce opowiedziała swoją historię. Pani pracować. Irena słuchała uważnie cały czas patrząc na nią. - Jak to możliwe! Przecież wczoraj ją widziałam! Czuła - Może chciałaby pani usiąść w łóżku? Może choć trochę się już lepiej... podnieść głowę do góry? - Anno, zawołaj proszę do mnie Zuzannę - powiedziała - A wiesz, że to chyba dobry pomysł. dyrektorka do przechodzącej korytarzem kobiety. Zuzanna poprosiła pielęgniarkę o pomoc. Pomogła też - Już się robi pani dyrektor. pani Irenie wypić herbatę. Biedaczka była taka słaba, że sama - Zuzka, szefowa chce cię widzieć. Idź zaraz. To polne! nie mogła utrzymać filiżanki. W gabinecie dyrektorki siedziała też Marta. - I jak? Teraz lepiej się pani czuje? Może opowie mi pani - Słucham. O co chodzi? coś o tej swojej fotografii? Gdzie ona jest? Nie widzę jej. - Miałyśmy telefon ze Szwecji. Dzwoniła córka pani - Proszę otworzyć szu ladę stolika. Pielęgniarka ją tam Ireny. Poprosiłam, żeby zadzwoniła raz jeszcze za chwilę. rano schowała. Uznałam, że to właśnie ty powinnaś z nią porozmawiać. Zuzanna zgodnie z prośbą wyjęła z szu lady zdjęcie pani Widziałaś się z nią przecież ostatnia. Ireny z dziewczynkami. Na dźwięk dzwonka telefonu Zuzanna zadrżała. - To jestem ja i moje córeczki - powiedziała drżącym - Dzień dobry, tu „Przystań”, w czym mogę pomóc? głosem. - To zdjęcie było zrobione ponad trzydzieści lat temu. - Dzień dobry mówi Anna Svenson. Czy mogę rozmawiać Było to w Krakowie. Tam wtedy mieszkaliśmy. Mój mąż był z panią Zuzanną? majorem. Żyło nam się dobrze. Mieszkaliśmy w pięknej willi, - Przy telefonie, słucham. w spokojnej dzielnicy. Dziewczynki chodziły do dobrej szkoły. Dobrze się uczyły - mówiła wolno, robiła długie przerwy, - Jestem córką pani Ireny. Słyszałam od pani dyrektor, że ciężko łapała oddech - Kiedy przyszedł czas studiów mąż pani widziała moją mamę wczoraj. Proszę mi powiedzieć co dostał przeniesienie do Opola. Córki zostały w Krakowie mówiła. studiowały na Uniwersytecie Jagiellońskim. Starsza, Anna, - ... Mówiła, że bardzo tęskni za swoimi córkami i ciągle historię sztuki, a młodsza, Ewa, ekonomię. Po studiach ma nadzieję, że je zobaczy przed śmiercią. Cały czas miała wyjechały na stypendia zagraniczne i już nie wróciły do kraju. przy sobie wasze wspólne zdjęcie. Anna mieszka w Szwecji, a Ewa aż w Australii. Na początku Zamiast odpowiedzi w słuchawce słychać było płacz... pisały, dzwoniły i to nawet dosyć często. Po śmierci męża „Z krwi mojej życie dałam. Chuchałam i kochałam. przestały. Nie przyjechały nawet na pogrzeb ojca... Zamiast kochanych dłoni w pamięci hula wiatr. Nadzieja zamknęła oczy, łzy płynęły jej po policzkach - Ja nadal piszę do wciąż się tli, lecz płomień jej już gaśnie. Gdy zamknę swoje nich listy. Raz w tygodniu piszę... oczy, zapomni o mnie świat”. Zuzanna cała drżała słuchając tej opowieści. Dałaby Te słowa pani Ireny, Zuzanna zapamięta do końca swoich wszystko żeby móc znowu zobaczyć swoich rodziców... a tu ktoś ma kochającą matkę i... Pochyliła się nad panią Ireną i dni. P ISMO LI TERACKO - AR TYSTYC ZNE


BEZ{KRES} — KWIECIEŃ 2020 a.d.

W

reszcie zebrałam się w sobie. W rękawicach, przy‐ dużych trampkach, starej podomce po łydki i z mocnym po‐ stanowieniem, weszłam w zacisze strychu. Natychmiast ogarnął mnie cynamonowy zapach miękkiego półcienia prze‐ szłości. Omiotłam oczami niewielką przestrzeń. a słupach wspierającym krokwie dachu koronki pa‐ jęczyn, jak babcine firanki rozpięte na ramach, w pełnym blasku lata. A każda z nich opowiada swoją historię ornamentem pajęczych wspomnień. iech zostaną – pomyślałam. Każdy ma prawo do transcendentalnych podróży. Do stworzenia własnej mantry. Wprawdzie utkanej z odwłokowej przędzy, ale jednak stanowiącej postscriptum pajęczej duszy. szarzałe brudem okno niechętnie przepuszczało ja‐ sność dnia. Wątłe smużki słońca leniwie przeciągały się na deskach podłogi. Z obawą, by leniwość i mnie nie ogar‐ nęła, wzięłam się do pracy. Przetarłam okno, omiotłam para‐ pet i podłogę. Do worka powędrowały strzępy gazet, jakieś plastikowe pojemniczki, kawałki deszczułek i innych drobia‐ zgów niewiadomego pochodzenia i ewentualnej przydatności. Jeszcze tylko komoda. Przetrę ją i po robocie, do której przy‐ mierzałam się od ubiegłej jesieni... aż wstyd się przyznać. okaźna, przekrzywiona wiekiem i zawartością, spęczniała wilgocią, stała oparta plecami o chropo‐ watość ściany, jak widomy obraz przemijania. ednym ruchem zebrałam warstwę kurzu. Przetarłam rzeźbione akanty. stało się. Frontowa ścianka ostatniej szu lady runęła litym ciężarem deski na stopę, osłoniętą jedynie cien‐

N N

PROZA

Z

P J

I

Agnieszka Szulc Będę

kim płótnem trampka. Ból z prędkością światła, dotarł w za‐ kamarki szarej istoty mózgu paraliżując układ nerwowy. Szeptem demona wyrzuciłam z siebie kilka nieprzystojnych dźwięków. Przysiadłam na podłodze. Płomień bólu przygasał. Wracały funkcje płatów mózgowych, w tym ostrość widzenia. otworu wysunął się mały zeszycik – pamiętnik. Mój pierwszy. Położyłam go na kolana. Ostrożnie wysu‐ nęłam szu ladę. I w jednej chwili przemierzyłam tysiące wspomnień zapachów, zdarzeń, minionych życiorysów, prze‐ brzmiałych słów z układanych przez babcię ludowych przy‐ śpiewek i maminych kołysanek. awładnęłam czasem. Zupełnie nie zważał na zegar. Usłużnie odszukiwał odległe słowa, dźwięczał nimi, kiedy brałam do ręki kolejne zapiski. opiero ciepły dotyk czyjeś dłoni nakazał powrót w zacisze strychu. Obok siedziała córka trzymając w ręku pękatą, szarą kopertę. Z uśmiechem patrzyła na mój pa‐ miętnik, jakby się znali od wieków. ez słowa, na chybił trafił, rozchyliłam kartki. Przeczy‐ tałam półgłosem:

Z

Z D B

„Nie chcę na górze róże, na dole fiołki... ani jak dwa aniołki... wolę fikołki i grę w gumę, jak przyjaciółki”. – To mój pierwszy wiersz. Miałam wówczas dziewięć lat – po‐ wiedziałam głosem drżącym ze wzruszenia. – Wiem mamo. A to mój – tę samą barwą odpowiedziała cór‐ ka otwierając szarą kopertę… postscriptum swojej duszy.

Przemysław R. Cichoń ***

Gdy tylko oczy zamykam, zmorzony dniem tym upalnym. Widzę cię taką jak wtedy, w satynowej pościeli, nagą. Gdy do mnie czule mówiłaś bez słów – kocham. będę witać, będę się cieszyć, będę radosna, I wzleciał twój krzyk do nieba niemy. Ale niestety nie słyszał go nikt. będę wybaczać, będę cierpieć, będę zwlekać, Los pokrzyżował plany. Nie starał się wcale. będę dobra, będę życzliwa, będę pomocna. Zniknęłaś potem. Nie został ślad Będę kochać szczerze aż po sam koniec czasu, Nawet na a gdy nadejdzie jego kres, na niebo zasłużę. Pościeli Nie szukaj mnie we własnej tęsknocie zawczasu, Żaden. bo zawsze będę przy tobie Tylko twym aniołem stróżem. Ja.

strona: 42

Będę żegnać, będę tęsknić, będę czekać,

P ISMO LI TERACKO - AR TYSTYC ZNE


BEZ{KRES} — KWIECIEŃ 2020 a.d.

P

P

W W

Marta Świć Do ciebie

A

W

Magdalena Dryl macierzyństwo Nie pamiętam czy bolało czy się bałam czy nie

patrzę w wasze oczy czuję wasz dotyk

wszystkie nieprzespane noce odłożyłam na półkę ciszy

to nic że portfel pusty ale serce przepełnione

łzy nawlokłam na nitkę szarego zapomnienia

miłością

niepokoje i troski zawinęłam w barwny papier radosnych chwil P ISMO LI TERACKO - AR TYSTYC ZNE

strona: 43

Nie bój się wyzwań Obiecaj samej sobie To może się udać Jeżeli próbowałaś Jesteś o krok do przodu Wystartowałaś To dużo więcej niż plan Tamto już było Przed tobą nowa szansa Nie jutro nie potem DZIŚ

kubek – niebieski w białe kwiatki – i wkrótce przewietrzone nieco pomieszczenie zdominował aromat herbaty Earl Gray. Uwielbiała ją. Nie piła niczego innego, gdy tworzyła. To był swoisty rytuał, który pomagał jej przywołać wenę. I zawsze działał. Sięgnęła po stojący z boku lepki słoik i zaczerpnęła gęstej złotej cieczy. Miód rozpuścił się szybko. Anita chwyciła kubek w obie dłonie i parząc usta delektowała się połączonymi smakami, które rozgrzewały ją od środka. Podeszła do sztalugi i rzuciła okiem na swoje nie dokończone jeszcze dzieło. Podobało się jej przenikanie barw, nakładała je intuicyjnie, bez żadnego planu, ale efekt zadziwiał. Soczyście zielona, przechodząca w szmaragd a potem turkus, niejednorodna plama kontrastowała z delikatną smugą brudnego różu, tworząc coś w rodzaju konwersacji, łagodnej dopóki na scenę nie wkroczyła pełna temperamentu czerwień. Ta zaś, owiewana z dołu nieśmiałym błękitem, delikatniała, bledła, staczając się w chmurę bieli. To wszystko przy akompaniamencie skradającej się z kilku stron wyblakłej żółci. Brakowało jeszcze dopełniającego elementu, tylko jakiego? nita wypiła łyk gorącego płynu, podeszła bliżej i uważniej przyjrzała się akrylowej uwerturze. Proporcje dobre, faktura wyraźna, główne role z sukcesem obsadzone. Czegoś nie widzi, coś przed nią umyka. Nie chciała włączać czerni, nie o te emocje chodzi. Fiolet zanudzi odbiorcę, a pomarańcz będzie zbyt nachalny, nawet jeśli przełamie się go łososiem. Obniżyła lampę i zaczęła się pochylać. Może tylko dodać akcenty, delikatne punkty, zaledwie muśnięcia… tej chwili nie muśnięciem, nie akcentem i tym bardziej nie delikatnymi punktami, całości obrazu dopełniła słodka aromatyczna ciecz, która jeszcze przed chwilą znajdowała się w niebieskim kubku w białe kwiatki.

PROZA

ochylała się nad rozciągniętym płótnem, a jej palce z fantazją rozprowadzały farbę. W powietrzu unosił się zapach akryli, pomieszany z wonią terpentyny, którą przed chwilą nieopatrznie wylała na podłogę. Tyle razy obiecywała sobie, że nie będzie jej stawiać pod nogami, albo przynajmniej zakręci jak trzeba. Nie lubiła malować na siedząco, czuła się wtedy ograniczana. Nieskrępowane ruchy zapewniała tylko pozycja stojąca, choć tak naprawdę mało kiedy stała w miejscu – gnana weną kołysała się, przykucała, nawet tańczyła w rytm poruszających się palców. Nie stosowała pędzla, wolała wyczuwać opuszkami teksturę i zgrubienia na płótnie, które przykrywała wilgotną warstwą lepkiego koloru. Ta akurat chwila należała do czerwieni. W świetle nisko zawieszonej żarówki jej odcień był tak intensywny, że robiło się od niego gorąco. – Chwila przerwy – powiedziała do samej siebie Anita i sięgnęła po papierowy ręcznik. Farba na palcach zdążyła już częściowo zaschnąć, papier darł się i przyklejał do mazistej brei. – Wystarczy z grubsza. ostawiła na ogniu czajnik i otworzyła okno. Świeże powietrze wpłynęło do środka wraz z głośnym cykaniem świerszczy. Opadła na miękki fotel, usiadła pierwszy raz odkąd zaczęła pracę nad obrazem. Dopiero teraz zorientowała się, że nie robiła dotąd żadnych przerw. Musi chwilę odpocząć. Puchaty koc, którym przykryty był fotel, rozleniwiał i nieco usypiał. słuchując się w dochodzące z zewnątrz odgłosy nocy, obserwowała buzujący pod czajnikiem płomień. Zaskoczyło ją to zlecenie, taką sumę dostaje zwykle za dziesięć obrazów. Czyżby została doceniona? Może wreszcie wkroczyła w świat uznanych artystów i jej nazwisko zacznie się w końcu liczyć? Czy w związku z tym powinna podnieść ceny wszystkich swoich prac? oda zaczęła bulgotać i stłumiony, przeciągły gwizd wyrwał ją z zamyślenia. Wyjęła z sza ki ulubiony


BEZ{KRES} — KWIECIEŃ 2020 a.d.

"Dotykiem Opisana" Autor: Adrian John Kenzie Opublikowano: 21 XII 2019 Ilość stron: 34 Wdawca: Lulu.com

strona: 44

PREZENTACJA KSIĄŻKI

Ten mały tomik prozy zaczął powstawać podczas pisania książki erotycznej “Dotyk”. Przed każdym rozdziałem miał znajdować się wiersz, niestety lub stety powstało ich za dużo. Postanowiłem stworzyć z nich tomik wierszy gloryfikujących kobiecość. Żaden nie stał sie częścią wspomnianej książki, ale dzieki temu oddałem w wasze ręce cos naprawdę unikatowego w mojej i wielu innych opini.

--Kobieta... Jak ją opisać gdy jeszcze słów odpowiednich nie odkryto Dotykiem... Kobietę można opisać tylko dotykiem ... Ciało kobiety to nie burdel ze starymi firankami w oknach Ciało kobiety to świątynia, którą należy czcić Za jej piękno, za jej czar, za szept gdy zgaśnie światło.... ... Piękno zawarte jest w trzepocie rzęs We włosach pełnych wiatru W zapachu gdy całujemy W spojrzeniu gdy patrzymy Piękno zawarte jest w drżeniu I w dotyku... Jest boskim darem pełnym grzechu I jest świętością zawsze czystą Piękno... Jest pełne dotyku... ... Kobieto… Jesteś stworzona do miłości Do piękna i tęsknoty Jesteś stworzona do drżenia I szeptu w ciemności Kobieto… Jesteś by cię smakować By wielbić By kochać Gdy księżyc w twych oczach I oddech na ustach Tam jesteś w mych dłoniach Poezją bez końca ...

Patrzę na ciebie, nie widzisz tego, obserwuję ruch twoich rzęs. Ruch twoich ust czuje dokładnie, gdy składasz na nim swe wargi. Zamknąłem nim jęk w twoich ustach, zdławione łaknienie powietrza. Ukarać cię lubieżnym gestem pragnę, odebrać niewinny uśmiech. Zamienić go w grymas rozkoszy, gdy uda mokre tak bardzo. Trzymając cię w ramionach bezbronną, gwałtownym ruchem zdobytą. ...

- Kim chcesz być, kim chcesz się stać? - Chcę być twą niewolnicą, zamień mnie w dotyk. - Dotykiem cię zbawię, w grzechu obmyję. - Obmyj mnie więc, niech wierność ma spłynie. Kostką lodu zwiedzę twe pragnienie Stopię ją w czeluściach pokrytych fantazjami Powoli badając ciała twego drżenie Będąc tajemnicą pokrytą szeptami Z twej szyi twego brzucha i z twych ud Znacząc cię ścieżkami wilgoci Czytam rozkoszy twojej ruch Zbliżając się do źródła miłości Z twych ust jęk rozległ się cichy Gdy lód zagościł w ogrodach Gdy ból zimna stał się tak miły Oddechem goszcząc twe uda Rozchylam kwitnące płatki Ogrodów pełnych rozkoszy Smakując gorące wdzięki Zatracam się w twej słodkości Gdy jesteś tylko czuciem.... Gdy jestem twym dotykiem... Powoli czując cię głębiej... Gdy jestem... ...tylko dotykiem. ... Czy mi zaufasz gdy dotknę cię oddechem Delikatnie muskając spojrzeniem twe wdzięki Gdy zrywam z twych bioder bieliznę Gdy uda twe drżą w blasku świecy

P ISMO LI TERACKO - AR TYSTYC ZNE


BEZ{KRES} — KWIECIEŃ 2020 a.d.

Perły leżą obok w pościeli Lśniąc bielą na aksamicie Blask świecy zatrzymany w chwili Jesteśmy ukryci w sekrecie

"Okruchy" Autor: Adrian John Kenzie Opublikowano: 09 XII 2019 Ilość stron: 70 Wdawca: Lulu.com Okruchy to zbiór poezji nietypowej, ponieważ bardzo osobistej. Nie musi się podobać lecz musi być zrozumiana. Nie musi urzekać lecz powinna pozostawić czytelnika z re leksją i pytaniem. Okruchy... to nasze zapomniane dni. Okruchy, to resztki naszego stwardniałego serca. Wspomnienia zamknięte w dwóch słowach i zdeptane marzenia.

Adrian John Kenzie *** wiersz dla mojej zony z tomu "Okruchy"

Może będę stary... Ale będę kochał Może będę ślepcem... Ale będę marzył Może świat który kocham Martwy będzie już dawno Może dni które znam Będą już tylko wspomnieniem Może wszystko przeminie A księga mego życia rozsypie swoje karty Gdy przyjaciele umrą Gdy liście dębu zżółkną Wiatr ucichnie bo tam już nie wieje Na końcu mej drogi Całując twe dłonie Wybacz Miłości moja Że nigdy na ciebie nie zasłużyłem Choć położyłem do twych stóp Wszystkie swe marzenia I dałem Ci spełnienie Wybacz... Nigdy na ciebie nie zasłużyłem Może będę stary... Ale będę kochał Ciebie zawsze moja żono Może będę ślepcem... Ale będę marzył abym na ciebie kiedyś zasłużył

PREZENTACJA KSIĄŻKI

Powoli delikatnie tak cicho Niczym ogniem palący lód Przesuwam kostkę po ciele Roztapiasz ją swoim pragnieniem Poddana dotykowi Poddana rozkazowi Oddana spełnieniu Oddana marzeniu Skazana na moją cierpliwość Powoli badam obszary Twych wzgórz i twoich ogrodów Rozkoszną wonią nęcony Do sadów pełnych owoców Zerwę jeden a może i dwa Tylko czy zechcesz je oddać Nic nie mów po prostu zaufaj Niech dotyk będzie nam żaglem Twe soki spienioną falą Gdy mym pięknym okrętem Rozedrę sztormu westchnie Tylko mi zaufaj I popłynąć nam pozwól Do końca naszego istnienia Gdzie istnieje tylko dotyk... ... Jesteś sekretem Niewyjawionym Jesteś pragnieniem Niezaspokojonym Jesteś tajemnicy początkiem I początku końcem Najbardziej boskim stworzeniem Kobieto Nie zapominaj Że masz skrzydła I marzenie ... Bursztyny rozsypane na twym brzuchu Mienią się światłem świec Na wilgotnej skórze w bezruchu Gdzie usta drąż chcąc coś rzec

Szmaragdy sypię na włosy By piękno twoje okrasić Dotykiem jesteś zdobyta A żaru nic już nie zgasi

P ISMO LI TERACKO - AR TYSTYC ZNE

strona: 45

Rubiny lśnią na twych udach Gdzie kwiat zalśnił wilgocią Noc jeszcze przed nami długa Ten kwiat znów mnie ugości


strona: 46

PUBLICYSTYKA

BEZ{KRES} — KWIECIEŃ 2020 a.d.

4 października 1922 roku urodziła się w Magencie Gianna Beretta. Przeżyła zaledwie czterdzieści lat, ale jej życie to bo‐ gate świadectwo kobiecości, która obala mit, że świętość osią‐ gają jedynie pobożne “mimozy” i że codzienność pośród płaczących dzieci, brudnych garnków oraz wyzwań pracy za‐ wodowej nie jest wystarczająco wzniosłą przestrzenią, by świętość miała tu dobre warunki do rozwoju. Gianna była pod tym względem wyjątkowa. W naturalny sposób łączyła w sobie pobożność z wyzwaniami swojej co‐ dzienności. Głęboka wiara nie przeszkadzała jej w ukończe‐ niu studiów medycznych, a w zawodzie lekarza kierowała się chrześcijańskimi wartościami, dzięki którym jej pacjenci do‐ świadczali miłosiernej miłości bliźniego. Była ogromnie sza‐ nowana i bardzo lubiana. Nigdy nie wynosiła się ponad innych, dzięki czemu przylgnął do niej przydomek “świętej z sąsiedztwa”. Jedna z wielu żon, matek i kobiet pracujących, która odznaczała się szczególną heroicznością cnót. W 1955 roku Gianna poślubiła Piotra Mollę. Miała wtedy 33 lata i swoje wątpliwości, czy mimo ewidentnej więzi, jaka ją z Piotrem połączyła, powinna wchodzić w związek małżeński. W przeszłości marzyła o wyjeździe na misje, ale nie pozwoliło na to jej słabe zdrowie. Kiedy rozeznawała swoje powołanie do małżeństwa - pragnęła bowiem przede wszystkim wypełniać w swoim życiu wolę Bożą - od znajomego kapłana usłyszała takie słowa: “Jeśli kapitalne dziewczęta nie będą wychodziły za mąż, a będą to czynić tylko te z ptasimi móżdżkami, to pytam, jakie będziemy mieć rodziny? Odpraw nowennę, zastanów się i podejmij jasną decyzję”. Kapitalna dziewczyna to określenie, które bardzo do niej pasuje. Ci, którzy ją znali, podkreślali, że miała w sobie to coś, co sprawiało, że nie dało się jej nie lubić; co wzbudzało za‐ chwyt i przyciągało do niej innych. I wystarczy przeczytać wspomnienia o św. Joannie, a przede wszystkim jej własne li‐ sty, by wiedzieć, czym owo “coś” było. Gianna już od najmłod‐ szych lat miała silnie zakorzenioną wiarę. Jeszcze jako nastolatka napisała w swoim dzienniku duchowym, że woli raczej umrzeć niż popełnić grzech śmiertelny. Sama też zobo‐ wiązała się do tego, by “codziennie odmawiać Zdrowaś Mario w intencji, by Pan dał mi dobrą śmierć”. To właśnie jej śmierć sprawiła, że cały świat poznał Gian‐ nę Beretta Mollę. W trakcie czwartej ciąży lekarze zdiagnozo‐ wali w jej macicy włókniaka. Leczenie skutkowałoby śmiercią dziecka, na co z całą świadomością możliwych konsekwencji, jako matka i lekarka, Gianna nie zgodziła się. Lekarzy, którzy ją prowadzili, prosiła, aby w kryzysowej sytuacji ratowali dziecko, nie ją. Była to decyzja świadoma, przemodlona, wy‐ pływająca z gorącej wiary w to, że - jak sama napisała - “jeśli w walce o nasze powołanie musielibyśmy umrzeć, to byłby to najpiękniejszy dzień naszego życia”. I nie pozostała gołosłow‐ na wobec tej deklaracji. Zanim jednak nadeszła śmierć, Gianna w pełni pogodzo‐ na ze swoim wyborem, z odwagą i ufnością w Boże plany cze‐ kała na narodziny najmłodszej córki. Nie traciła pogody ducha ani nie pomstowała na swój los. Umacniała w swej de‐ cyzji męża i resztę rodziny, nigdy się nie skarżyła. Z wielkim

z apałem przeglądała także wtedy magazyny modowe, bo moda była jej wielką pasją. To zresztą kolejny stereotyp, jaki św. Jo‐ anna złamała - sama bardzo o siebie dbała, regularnie chodzi‐ ła do fryzjera, ubierała się gustownie zgodnie z najnowszymi trendami, malowała paznokcie. Jej świętość nie była oderwana od rzeczywistości. 21 kwietnia 1962 urodziła się mała Gianna Emmanuela Molla, tydzień później w wyniku zapalenia otrzewnej Gianna Beretta Molla narodziła się dla Nieba. Pozostawiła po sobie czwórkę dzieci i męża, który przez jakiś czas nie mógł zrozu‐ mieć, dlaczego Bóg zabrał Giannę do siebie, bo przecież świa‐ tu potrzebne są takie żony i matki. We wspomnieniach Piotra Molli jest jednak kilka cytatów, które warto odnotować, aby w pełni zrozumieć świadectwo życia i śmierci św. Joanny. “Nie przypuszczałem, że żyłem obok jakiejś świętej. A moja małżonka nigdy nie dawała mi odczuć, iż robi to czy tamto, by dostać się do raju. Ona kochała życie. Była normal‐ ną, kochającą żoną i matką. Po prostu sobą. (...) Aby zrozu‐ mieć jej decyzję, trzeba pamiętać o jej głębokim przeświadczeniu – jako matki i jako lekarza – że dziecko, któ‐ re w sobie nosiła było istotą, która miała takie same prawa, jak pozostałe dzieci, chociaż od jego poczęcia upłynęły zaledwie dwa miesiące. (...) Świętość jest codziennością życia, przeży‐ waną w Bożym świetle. (...) A teraz klękam przed Tobą, Czci‐ godna Służebnico Boża i proszę o Twoje wstawiennictwo u Jezusa i u Maryi za nasze dzieci, za drogą wnuczkę Hortensję, która wołałaby na Ciebie z czułością babcia, za mnie, za wszystkich nam drogich, za wszystkich, których znałaś i za wszystkich, którzy powierzają się Twemu wstawiennictwu u Boga. A wiesz przecież, że jest ich mnóstwo - mamy, mło‐ dzież, małżonkowie, i to nie tylko z jednego kontynentu. (...) Bóg dał mi długie życie i mnóstwo łask. Gdy mnie zawoła, proszę Cię, Joasiu, Czcigodna Służebnico Boża, a razem z To‐ bą proszę Mariolinę i moich bliskich, którzy wyprzedzili mnie w znaku wiary, abyś przedstawiła mnie Jemu, Ojcu Miłosier‐ dzia i abyś prosiła, by okazał również mi w pełni misterium Miłości bez granic, dla której Ty żyłaś i o której zaświadczyłaś swoim życiem”. Sens śmierci swojej świętej żony Piotr Molla odkrywa dzięki staraniom o wyniesienie jej na ołtarze. Dotąd myślał o stracie, jaką ich rodzina poniosła. Teraz zaczyna wi‐ dzieć, że Bóg po to zabrał Joannę do siebie, aby ofiarować dar jej życia całemu światu. W trakcie procesów beatyfikacyjnego i kanonizacyjnego rośnie kult tej nieprzeciętnej kobiety, “która, by dać życie córce, poświęciła swoje w świadomej ofierze”, jak powiedział o Giannie papież Paweł VI. Św. Joanna to święta na nasze czasy. Czasy, w których wszystko stanęło na głowie. Kiedy kobiety walcząc o swoje prawa, deprecjonują jednocześnie swoją kobiecość, postrzega‐ jąc zamążpójście i macierzyństwo jako brak życiowych ambi‐ cji. Kiedy małżeństwo jest wyśmiewane i uznawane za relikt ciemnych wieków. Kiedy życie poczęte jest negowane, a dzieci w łonach matek odczłowieczane. Właśnie w tych współcze‐ snych czasach zamętu, nie tylko duchowego, ale i filozoficzne‐ go oraz moralnego, przykład Świętej z sąsiedztwa jest potrzebny, jak nigdy dotąd.

P ISMO LI TERACKO - AR TYSTYC ZNE


BEZ{KRES} — KWIECIEŃ 2020 a.d.

Jak ona działa?

Kobieta, matka, żona, alfa i omega.

P ISMO LI TERACKO - AR TYSTYC ZNE

strona: 47

O kobiecie napisano już co najmniej tysiące woluminów, namalowano jeszcze więcej obrazów. Filmów i piosenek nie sposób zliczyć. Ale to i tak wciąż za mało, aby oddać szacunek i hołd tej pięknej, choć mylnie uważanej przez mężczyzn, płci słabej. Od wieków mamy zaprogramowane zajmowanie się domem, dziećmi, swoim mężczyzną, rodziną, nawet psem. To na naszych barkach spoczywa obowiązek dbania o wszystko, zakupy, rachunki, domowe sprawunki, problemy całego świata. Czy jednak jesteśmy zauważane i doceniane tak, jak na to zasługujemy? Na to pytanie nie ma tak naprawdę jednoznacznej odpowiedzi. Jedni panowie dbają o swoje skarby, drudzy uważają, że to nasz „święty (niepojęty przeze mnie i zapewne przez pozostałą część kobiecego świata) obowiązek”, a jeszcze inni traktują nas jak służące, albo i gorzej. Jednak jesteśmy, w swojej wątłości, tym mocnym ogniwem świata. Bez nas nic się nie stanie, nie ma życia. To my jesteśmy pramatkami wszystkiego, całego istnienia. Nawet mężczyzn by nie było, gdyby nie kobiety. Kobieta w rzeczy samej jest jak poranna jutrzenka, jak dotyk leczący wszelkie rany. Jest wschodem i zachodem słońca, skąpanym w ta li re leksów niemożliwości. Dla niej nawet cuda są realne. Z niczego potrafi zrobić prawdziwe cudo. Kiedy kobieta płacze, to i niebo zalewa się perłami. Kiedy uśmiech, wiatr drga paciorkami czerwonej jarzębiny. Rzeki płyną melodią nimf, kwiaty przesiąkają zapachem róży pustyni, a lśnienie księżyca delikatnie opada w tętnicę nocy. Można pisać i pisać, a i tak temat rzeka, bez zakończenia. Nie sposób w kilku słowach oddać wyjątkowość piękna duszy i serca kobiety, matki, żony, ósmego cudu świata. Jedno jest pewne, i jest to fakt niepodważalny jesteśmy alfą i omegą alfabetu życia.

PUBLICYSTYKA

Od dłuższego czasu obserwując ludzi, a zwłaszcza ich zachowanie względem siebie, zauważyłam, że mężczyźni jednak mają spore trudności w zrozumieniu kobiet. Dlaczego tak się dzieje? Na to pytanie próbowało już wielu mędrców odpowiedzieć, ale z marnym skutkiem. A przecież jesteśmy skomplikowanie proste w „użyciu”. Wystarczy przeczytać instrukcję obsługi zapisaną w naszych „pięknych” oczach. Prawda, że proste?! A co można w nich wyczytać? Postawiłabym na trzy istotne „punkty”. Po pierwsze płeć piękna to ekspertki od okazywania i odczytywania emocji. Mamy do tego predyspozycje, bowiem już od najmłodszych lat uczono nas wrażliwości i wyczulenia na potrzeby innych. Żadne słowo, grymas, zachowanie nie umknie naszej uwadze. Jesteśmy mistrzyniami w wyłapywaniu z rozmowy, często mając tylko szczątkowe informacje, jakie prawdziwe intencje towarzyszą naszemu rozmówcy. I nic dziwnego, że analogicznego zachowania oczekujemy od mężczyzn. Niestety mózg panów to taka konstrukcja, która reaguje głównie na konkretne informacje. I tu pojawia się przepaść. Gdy mówimy, że wszystko jest dobrze, mężczyzna odbiera informację, że „wszystko jest dobrze”. No i draka gotowa, bo mówiąc w ten sposób mamy raczej na myśli „przytul mnie”, a płeć przeciwna po tych słowach zazwyczaj sięga po pilota i ogląda mecz. Po drugie, z łatwością, i chętniej niż mężczyźni, mówimy o uczuciach. Jest to dla nas forma budowania bliskości. Jesteśmy w tej materii wymagające. Z kolei dla panów mówienie o uczuciach to użalanie się nad sobą. I kolejny powód do ostrej wymiany zdań gotowy. Zauważyłam ponadto, że nie tylko w sposobie komunikowania się obu płci „zgrzyta”, ale i na „linii” aktywnego słuchania. My jesteśmy bardziej wrażliwe na bodźce, jakie odbieramy z otaczającego świata, przez co dostrzegamy więcej niż mogłoby się wydawać panom. Co ciekawe, a równocześnie niepojęte dla mężczyzn, jest fakt, że z łatwością rozpoczynamy kilka wątków jednocześnie, przeskakując z tematu na temat, by następnie powrócić do pierwszego tematu. Mężczyźni z kolei, w takim natłoku informacji gubią się – niczym dziecko w hipermarkecie – nie umiejąc wyselekcjonować tego, co „ważne: od tego, co „istotne” – oczywiście w rozumowaniu płci pięknej. Mojej uwadze nie umknęła również „punkt trzeci” czyli okazywanie emocji, które dla mężczyzn są tematem tabu. Od dziecka uczono ich, żeby kontrolowali uczucia, zwłaszcza w towarzystwie, i hołdowali dewizie, że „chłopaki nie płaczą”. Dla mnie to bzdura… emocje są naturalną reakcją człowieka i

nie należy się ich wstydzić, bądź co gorsza tłamsić. To tylko niektóre wnioski, jakie wyciągnęłam z obserwacji, choć nie stanowią one dogmatu. Gdyby mężczyźni próbowali zaprzyjaźnić się z naszą „obsługą”, życie zarówno ich, jak i kobiet byłoby o wiele prostsze. To tak jak zna się mechanizm auta i instrukcję jego obsługi, wówczas jazda jest frajdą. Zatem drodzy panowie – odkładamy piloty na półkę, sięgamy po poradnik „ABC kobiety” i działamy. Sami się przekonacie jakie to proste, a ile daje przyjemności.


Joanna Korecka

BEZ{KRES} — KWIECIEŃ 2020 a.d.

FESTIWAL LITERY – SŁOWO, LITERA, ZNAK Okręg Warszawski Związku Polskich Artystów Plastyków ul. Mazowiecka 11a

O FESTIWALU LITERY

Wizualizacja procesu czytania poezji i emocji, jakie towarzyszą odbiorcy

Czytając dłonie Jakuba" - instalacja z tomików wierszy "Dłonie" Jakuba Fišera

strona: 48

PUBLICYSTYKA

Festiwal Litery – „Słowo, litera, znak” - profesjonalne przedsięwzięcie artystyczne dotyczące języka, do którego im‐ puls wyszedł ze środowiska artystów wizualnych – malarzy, grafików, performerów – to, być może, pierwsze tego rodzaju wydarzenie w Polsce. Jego sercem jest interdyscyplinarna wy‐ stawa, na której można zobaczyć prace inspirowane słowem, literą, znakiem. To próba dotarcia do bogactwa, korzeni i możliwości ję‐ zyka, poprzez sztukę (wystawa, muzyka, film, literatura, po‐ ezja) i działania edukacyjne (warsztaty i odczyty dotyczące języka prowadzone przez językoznawców, poetów i artystów plastyków).

DZIAŁANIA FESTIWALOWE

1. Interdyscyplinarna wystawa „Słowo, litera, znak” – malarstwo, grafika, rysunek, instalacja, obiekty, film. Nie przez przypadek sztuki wizualne znajdują się w sa‐ mym centrum festiwalu, gdyż język mówiony podczas pisania staje się wizualny. Słowa i zdania zapisuje każdy człowiek, już od wczesnego dzieciństwa; podpis każdego z nas jest naszą twórczą wizytówką, znakiem graficznym, przez nas samych zaprojektowanym; czcionki, którymi się posługujemy, pisząc w komputerze, są zaprojektowane przez profesjonalnych arty‐ stów-grafików. Ale re leksja dot. liter i znaków sięga jeszcze dalej – poza artystyczną typografię. W polu zainteresowań za‐ proszonych do wystawy artystów, którzy w swojej twórczości poszukują pierwocin poznania, pierwszego znaczenia słów, przedmiotów, relacji, jest zarówno przenikanie się języków i słów, tworzenie nowych – tak jak to czynił np. Tolkien, wskrzeszając magiczne, pradawne światy – jak i przywracanie do życia tradycyjnych, zapomnianych słów języka polskiego. Inspirują się oni zarówno Stanisławem Dróżdżem – twórcą poezji konkretnej i kształtów pojęć , jak i ogólnie rozumianą semantyką – nauką o znaczeniu słów, a także dekonstrukty‐ wizmem J. Derridy. Artyści, biorący udział w wystawie, to gro‐ no różnorodne. Są wśród nich malarze, graficy,

P ISMO LI TERACKO - AR TYSTYC ZNE


BEZ{KRES} — KWIECIEŃ 2020 a.d.

INFORMACJE NA TEMAT OSÓB ODPOWIE‐ DZIALNYCH ZA REALIZACJĘ WYSTAWY SZTUKI WIZUALNE

Joanna Korecka (kurator wystawy): artystka wizualna – malarka, graficzka, animatorka kultury. Absolwentka Akade‐ mii Sztuk Pięknych w Warszawie; członek Związku Polskich Artystów Plastyków. W roku ubiegłym uhonorowana przez Ministra Kultury i Sztuki odznaką Zasłużony dla Kultury Pol‐ skiej. Uczestniczka i organizatorka wydarzeń artystycznych, prelekcji i odczytów na temat sztuki, plenerów malarskich, szkoleń i warsztatów artystycznych. Brała udział w licznych wystawach indywidualnych i zbiorowych w Polsce, Stanach Zjednoczonych, Francji, Niemczech, Włoszech, Czechach, 2. Prelekcje literackie, konferencje lingwistyczne, dot. Serbii i in. Jej obrazy znajdują się w instytucjach użyteczności historii języka, wersyfikacji, wiersza wolnego, układów gra‐ publicznej oraz w zbiorach prywatnych na terenie kraju i za ficznych, głosek jako tworzywa utworów poetyckich (m.in. Te‐ granicą. resa Dobrzyńska-Janusz "Samogłoski i spółgłoski jako LITERATURA, POEZJA tworzywo utworów poetyckich"), prof. Witold Sadowski (Od Teresa Dobrzyńska: emerytowany profesor IBL PAN, au‐ wierszy dla ucha do wierszy dla oka", czyli jak w historii litera‐ tury od starożytności do czasów najnowszych zmieniała się torka stu kilkudziesięciu szkiców i 9 książek oraz redaktor kil‐ percepcja poezji - od wierszy, które się śpiewało i słuchało, do kunastu tomów zbiorowych z zakresu poetyki, stylistyki, wierszy, które się czyta i widzi. Inaczej mówiąc, od poezji zło‐ teorii tekstu i wersologii, wieloletni wykładowca teorii litera‐ żonej raczej z głosek do poezji złożonej raczej z liter), dr.Beata tury w Akademii Teatralnej im. A. Zelwerowicza w Warszawie. W latach 1993–2015 kierownik Pracowni Poetyki Teoretycznej Śniecikowska („Haiku po polsku”), prof. Sławomir Sobieraj. Zaangażowane podmioty – Instytut Badań Literackich w IBL. Przewodnicząca Rady Naukowej IBL PAN w kadencji PAN, Instytut Filologii Polskiej UW, Instytut Literatury Pol‐ 2011–2014. Laureatka Nagrody im. Aleksandra Brücknera za monografię Metafora. skiej UW, OW ZPAP.

MUZYKA

Kornelia Korecka: muzyk, absolwentka klasy skrzypiec Uniwersytetu Muzycznego im. Fryderyka Chopina i klasy skrzypiec barokowych w Akademii Muzycznej we Wrocławiu. Etatowy muzyk Orkiestry Musicae Antiquae Collegium Varso‐ 4 „Chór-happening” – chór w rękach artysty-performera. viense (MACV) Warszawskiej Opery Kameralnej oraz stała Niekonwencjonalny występ chóru Bemcanto (dyrygent Michał współpracowniczka Wrocławskiej Opery Barokowej. Koncer‐ Chaber), działającego przy Urzędzie Gminy Bemowo w War‐ towała solo i w zespole w wielu miejscach w Polsce i za granicą szawie. (m.in. we Włoszech, Niemczech, Japonii). 3. Wieczór poetycki Tristana Koreckiego - "wieczerzyca:::poetnicza".

PUBLICYSTYKA

scenografowie: Bożenna Leszczyńska, Bożena Korulska, Joan‐ na Korecka (kurator), Magdalena Pastuszak, Wanda Hansen, Joanna Mankiewicz, Maria Kaleta, Arnold Ananicz, Jacek Dit‐ twald, Stanisław Młodożeniec, Mariusz Szymański i Roman Kirilenko. Ukończyli różne szkoły artystyczne, niektórzy za‐ graniczne, ale – jak przekonuje kurator Joanna Korecka - wła‐ śnie ta odmienność daje szansę na wnikliwe ujęcie tematu. Podczas trwania wystawy można było zobaczyć film ani‐ mowany Mariusza Szymańskiego pt. „Skrzydła" (teledysk ze‐ społu Amor Con Chordes), powstały techniką poklatkową na płótnie. Taki film to namacalny przykład współpracy trzech środowisk artystów: muzyków, plastyków i poetów – wyżyny działań Festiwalu Litery.

strona: 49

P ISMO LI TERACKO - AR TYSTYC ZNE


BEZ{KRES} — KWIECIEŃ 2020 a.d.

Pytając o powód lub powody

RECENZJA

Krystyna Kumlan Preludium szczęścia wyd. Armagraf, Krosno 2018

Słowo szczęście używane jest w rozmaitych sytuacjach. Kiedy ono jest wypowiadane; to pojawiają się skojarzenia w znaczeniu materialnym np. wysoka wygrana na loterii. Motyw uczucia szczęścia rozważał sam Władysław Tatarkiewicz w najsłynniejszym dziele pt. „O szczęściu”. Jeśli ten motyw porusza krośnieńska poetka w tomiku pt. Preludium szczęścia to dzieło może być rozmaicie interpretowane . Pierwsze skojarzenie po lekturze tomu będzie dotyczyło zapowiedzi i w drodze dalszych rozważań należy to skojarzenie odrzucić lub podążać tym tropem. Drugim skojarzeniem będzie wskazanie drogi prowadzącej do odczuwania szczęścia poprzez odpowiedź na pytanie – jak pojmujemy szczęście - inaczej mówiąc czym ono jest dla zwykłego człowieka. Poetka nie rozważa tego motywu w sposób filozoficzny, psychologiczny itp., tylko pragnie aby człowiek dostrzegł to uczucie wokoło siebie w najmniej prozaicznych czynnościach np. w gotowaniu obiadu. Tym sposobem wskazuje na metaforyczne znaczenie szczęścia w ujęciu istnienia ludzkiego. Uczucie miłości będzie wspominane przez podmiot liryczny, którym jest kobietą. Z dystansu spogląda na zagadnienie wygasłej fascynacji. Następuje wewnętrzna prowokacja do rozważań: co teraz, czy to jest najważniejsze oraz dlaczego uczucie wygasło. Swoją wypowiedź rozpoczyna od przedstawienia zakochującego się mężczyzny. Podjęte decyzje przez zakochanych są podejmowane na całe życie. Podmiot liryczny zastanawia się: czy to była prawdziwa miłość, ponieważ można domyśleć się, że przedstawił inną kobietę opuszczoną przez męża:

wspominać wspólnie spędzony czas. Nie podaje sposobu przeżywania chwili, ponieważ nie jest to istotne, istotny jest czynnik łączący ludzi np. wspólna pasja, praca zawodowa itp. Człowiek staje się świadkiem różnych zdarzeń. Są niczym scena teatralna lub plan filmowy. Często sam jest scenarzystą zdarzeń próbując je wytłumaczyć. Zwala winę na los. Jeśli jest świadkiem epizodów, to nie zawsze może przejść wokół nich obojętnie. Zdarza się, że uruchomi się w nim mechanizm obronny. Podmiot liryczny przedstawia zwyczajną sytuację, która jest pretekstem do rozważań dotyczących istnienia i zawarta jest w drugiej części utworu:

Dziecko w czapce i rękawiczkach biegało by spłoszyć ptaki fruwające ku niebu. [Fr utworu pt. Obrazek s. 17]

Wydał surową opinię na temat zdarzenia. Tak samo ludzie wyrażają swoje zdanie nie znając szczegółów, ani przyczyn. Tym sposobem uczy, że taką opinią można kogoś wewnętrznie skrzywdzić. Podmiot liryczny buntuje się przeciwko dosłownemu odbiorowi jakiegokolwiek dzieła sztuki. Przedstawia charakterystyczne cechy analizy w ujęciu filozoficznym, tym sposobem próbuje metaforycznie odpowiedzieć z jakich elementów składa się arcydzieło i co należy w nim dostrzec. Dzieło wywołuje u odbiorcy określoną reakcję w postaci docenienia, zobojętnienia lub znienawidzenia. Jednoznacznie stwierdza:

Mawiasz, że sztuka ocala i pozwala żyć mądrzej, [Fr utworu pt. Poezja obrazu s.34]

Wyczuwał zapach kobiecego ciała, które było młode i piękne.

strona: 50

Ogólne rozważania na temat sztuki są bardzo istotne. Przywoływany przez podmiot liryczny hałas ma [Fr utworu rozpoczynającego się od słów: wieloznaczne znaczenie i dla każdego czytelnika powinno być Był słońcem jej życia s.9] inne. Brakującym ogniwem jest świadomie odrzucana przez niektórych ludzi możliwość wewnętrznego wyciszenia się. Po lekturze utworu można podjąć wiele rozważań. Zgiełk może powstawać świadomie lub pod wpływem Niezapomniane chwile można dostrzec we wnętrzu nieoczekiwanych emocji. Podmiot liryczny analizuje to człowieka. Powrót do nich powodują spontaniczne zdarzenia. zagadnienie następująco: Podmiot liryczny spokojnie mówi:

Nagle w tłumie znalazłam twoją twarz, twoje oczy [Fr utworu pt. Twarz s. 14]

Gdybyśmy unieśli się do góry i posłuchali, to z Ziemi unosiłby się jeden wrzask.

Nie podaje charakterystycznych cech wyglądu drugiego człowieka . Podmiot liryczny wspólnie z nim zaczyna P ISMO LI TERACKO - AR TYSTYC ZNE

[Fr utworu rozpoczynającego się od słów: W ciszy rodzi się s.38]


BEZ{KRES} — KWIECIEŃ 2020 a.d.

Nie podaje przyczyny stanu, ponieważ w jego rozważaniach nie powód jest istotny lecz fakt, który z metafizycznego punktu widzenia mógłby nastąpić. Do każdego dźwięku można przypisać dwa źródła. Nieodzownymi elementami tomiku pt. Preludium szczęścia autorstwa Krystyny Kulman są jesień, życie po zranionym uczuciu miłości wraz ze wspomnieniem minionych doświadczeń oraz mężczyzna jako człowiek. Ludzkie doświadczanie napotkanych sytuacji może być drogą prowadzącą do doznania uczucia szczęścia lub jego zapowiedzią. W prawdziwej miłości dwojga ludzi ( jego i jej )uczucie to jest bardzo ważne. Pozostaje zadawać pytania o powody zakłócające odczuwanie szczęścia oraz oczekiwać szczerej odpowiedzi. Taki dialog może być terapeutyczny. Można pisać o miłości dwojga zakochanych ludzi i ich szczęściu, ale należy wiedzieć oraz pamiętać, że najważniejszym czynnikiem w relacjach interpersonalnych prowadzących do odczuwania uczucia szczęścia jest miłość do drugiego człowieka wynikająca z okazanego szacunku.

strona: 51

P ISMO LI TERACKO - AR TYSTYC ZNE

RECENZJA

Nurt, który reprezentuje w poezji Stanisław Grochowiak, „Portretowaniu umarłej”. nazwano turpizmem, która to nazwa jest wymienna jeszcze z Poetyka ta jest mieszaniną modernizmu i romantyzmu, a inną – mianowicie z mizerabilizmem. Określana jest tak także baroku, którą jego talent czyni oryginalną. Kontrasty, poetyka, która wyraża postawę dysharmonii a jednocześnie jakie stosuje, są często szokujące: król i błazen to jedno, wielkiego smutku. Bezradność wobec świata a jednocześnie kochanka pcha do ust czarną kiszkę, poezja wynika z dziecinne okrucieństwo, będące buntem wobec tej brodawek ogórka – to tylko niektóre przykłady z „Rozmów o bezradności. Sny o potędze a jednocześnie poczucie poezji”. nieważności wszystkiego wobec śmierci. Jest to poezja mająca Z czego wynika takie poetyzowanie twórcy? w sobie wszystkie składniki dekadentyzmu, ale Wydaje się, że jest to skutek „odpoetyczniania” już na dekadentyzmu, który przerzuca pomost nad poezją początku XX wieku życia mieszczańskiego po szoku I wojny modernistyczną i przyjmuje do wiadomości relatywizm, przy światowej. Podobnie jak zmieniają się poglądy, zmieniają się i czym uzupełnia doznanie uniwersalnego kryzysu obyczaje. Literatura nie zachowuje się inaczej. Przekreśla doświadczeniami ostatniej wojny. Zaplecze jego poezji „świat, który się nie sprawdził”. stanowi symbolika o podłożu katastroficzno-mitologicznym. Przez dziesiątki lat jednak wszystkie awangardy nie Uderza w jego utworach związek miedzy rozbudzeniem zmysłowym a śmiercią; przedmiot miłości tutaj zostaje zniweczyły do końca moralności mieszczańskiej. Najwyżej ją naznaczony piętnem śmierci i rozkładu. Jest w nim nieco nadwerężyły. Stąd u Tuwima odpatetycznienie spotyka solidarność z tymi, którzy, sądząc, że przyświeca im miłość do się z ironią, u Gałczyńskiego śmiesznostki sięgają często życia, pokochali śmierć, przybraną w szatę wzniosłości i absurdu. Wynika to z faktu, że naczelnym tematem literatury była niezgoda na zastany świat. Ci właśnie twórcy stają się dekoracyjnego bogactwa. Przyjmuje taką postawę jednakże bogatszą o patronami poezji Grochowiaka. Widać to wyraźnie w świadomość nicości, czającej się za karnawałową maską. W pierwszym tomiku jego wierszy „Ballada rycerska”. rezultacie jego stosunek do rozkładu jest pełen grozy i Przykładem może tu być właśnie wiersz: „Rozmowy o poezji”, pożądania. Następuje diaboliczne odwrócenie sytuacji – gorzki, cyniczny a jednocześnie z płynącym podskórnie skoro kiedyś za potężnymi uczuciami kryła się śmierć, to marzeniem o czułości i pięknie. W jego poezji pobrzmiewają także tony poezji może w przedmiotach ze śmietnika kryje się ładunek wzniosłości, który im kiedyś towarzyszył. Podobnie jak Midas Baczyńskiego, Lieberta a także Leśmiana. Tego ostatniego za dotykiem zmieniał wszystko w złoto, tak Grochowiak cień odnajdujemy w „Agrestach” co nie znaczy, że Grochowiak naznacza wszystko stygmatem śmierci. A może wskrzesza to, jest w jakiejś mierze epigonem. Nie. Jest na wskroś co zostało już skazane wcześniej na zagładę? Obowiązuje oryginalny. Należy do tzw. pokolenia bez biografii. To właśnie bowiem u niego zasada ambiwalencji. Poezja jego pełna jest pokolenie przypisało sobie ostatnią wojnę jakby sprzeczności. Nagłe przejścia od sielanki do zniszczenia, od egzystencjalnie poczuwało się do Kolumbów, jakby łagodności do grozy. Wartości zastygają w hieratycznych odziedziczyło po nich ich przeżycia. W „Agrestach” właśnie gestach a czyste wzruszenie jest nieosiągalne. Owo uwikłanie uwidoczniona jest już pewna dojrzałość, wręcz poczucie się w sprzecznościach jest zwróceniem się ku metafizyce, „męskości”, która nobilituje Grochowiaka do roli kapłana w poezji. I tutaj wyraźnie widać wpływy Ka ki, surrealizmu, a wobec której racjonalna świadomość jest bezradna. Nieustannie w swoich wierszach przetwarza bodźce także wpływ Dantego! „Król zabity” to obraz doświadczeń, realne w niepokojące wizje, stylizowane bogactwa brutalnie potrzebnych do ukształtowania współczesnej apokalipsy. Jak pierwsze tomiki oscylowały między ciałem (wręcz unicestwia. Karmi swoją wyobraźnię próchnem i chłodem śmierci. Inaczej jednak jak u modernistów, u których śmierć „mięsem”) a cierpieniem, stopniowo odchodzi od ilości, była następstwem zmysłowej ekstazy, jak u Baudelaire`a na zamieniając ją w jakość – osiąga maksymalną esensjonalność: przykład, pogrzeby są u niego warunkiem odradzania się przechodzi w poetykę baroku. Pisze sonety. Ale jego wartości czystych i szlachetnych. Widać to wyraźnie w barokowość to nie poetyka a postawa. W takim kształcie


RECENZJA

BEZ{KRES} — KWIECIEŃ 2020 a.d.

powstają „Agresty”, w kształcie wymiernym, jakim jest sonet. Libertynizm Morsztyna wynikał z filuternej zabawy w zestawy Wcześniejsze tomiki miały przeważnie metrum słów i znaczeń obrazoburczych, noszących smaczek gry różewiczowskie. dworaka tyleż dowcipnego, co bluźnierczego, natomiast u Turpizm – mówi poeta – to nie rekwizyty, ale postawy. Grochowiaka nie ma śladu dowcipu, półuśmieszku nawet. To postawy buntu, negacji wobec zastanej rzeczywistości. Na typowy obraz pejzażu wiejskiego, z piaszczysta drogą, Przed turpistami, jak przed żadnym pokoleniem przedtem, może nawet rozstajną, gdzie częstym widokiem jest kapliczka stanął problem realizmu. Realizmu po ostatniej wojnie – lub krzyż – ten charakterystyczny element krajobrazu realizmu Różewicza, którego turpizm nie polegał na polskiego, nakłada się na obraz inny: Chrystusa-rzezimieszka, mnożeniu rzeczy brzydkich, ale na upartym szukaniu nowej, który czyha na przejezdnych i znienacka, jak prawdziwy zbój, realistycznej formuły dla poezji – takiej, która da przede zadaje im śmierć. wszystkim wiedzę człowiekowi o nim samym, nie upiększoną, Libertynizm Grochowiaka nie wynika z misternej gry często okrutną, ale właśnie dlatego ocalającą. Te rzeczy słów; jest natomiast wynikiem bezradności człowieka wobec głęboko ludzkie ma poezja przywrócić sztuce i jest w tym Boga, bezradności wobec niespodziewanych ciosów losu. pewne znamię patosu. Sztuce w każdej dobie, w każdym Wynika z bezradności, ale i z buntu świadomego owej ludzkiej wieku. bezradności. Mistycyzm turpistów polegał na dostrzeganiu w Chrystus Grochowiaka jest zaprzeczeniem tego procesach społecznych niepotrzebnego cierpienia, wszystkiego, co wnosi w obraz Boga nasza religia, tradycja niezawinionych krzywd, mimo głoszonego przez media pełna czci. Ale czy zaprzeczeniem całkowitym? optymizmu. Starał się ukazywać rzeczywistość ludzi Raczej odkłamaniem z patosu wszystkiego, co boskie. biednych, w pewnym sensie kalekich, a więc można postawić Patos Boga wynika bowiem z jego wielkości, wielkość znak równości między określeniami: turpizm-realizm. Starał natomiast wynika z faktu, że może uczynić z człowiekiem się pokazywać, poprzez widzenie całości, sprawy tego świata, wszystko, co chce. Człowiek jest istotą bezbronną wobec Boga. drogę na którą wkracza cywilizacja w dobie lotów Może mu zadać znienacka śmierć, zesłać na niego wszelakie kosmicznych, na drogę cywilizowanej historii. Tu czytelnik cierpienie, wszelaką rozpaczą napełnić jego nędzne życie. jest traktowany jako pełnoprawny partner w rozpatrywaniu Wobec tej wszechmocy człowiek jest bezradny. Owa prawd gorzkich. Dla Grochowiaka wiersz musiał być owocem bezradność zdolna jest wyzwolić w człowieku okrucieństwo pełnej samozaparcia pracy, kształtem męskiej odwagi. ale i śmieszność dziecka, wygrażającego piąstką niebu. „Wymaga to dyscypliny i ogromnego skupienia woli, jednakże Człowiek wobec potęgi Boga jest istotą żałosną, pozbawioną warto energie tę zamknąć w kształt wymierny, bo nigdy to nie jakichkolwiek szans, dlatego nawet karto la zasmuca jego los. jest daremne” – mówił poeta. Zadaniem literatury jest Podobna wymowę ma też wiersz „Fryzjer”. Tu i tam Bóg budować ścieżkę w rozległe dziedziny, w każdej dobie służyć ma kolor zielony. Kolor, który kojarzy się w takim kontekście kulturze i człowiekowi w rozeznawaniu świata. nie z bujnością życia, ale z jadowitością postaci – z Zastanawiam się, co by powiedział dzisiaj o naszej jadowitością, zażartą mściwością w stosunku do słabszego. literaturze i kulturze. O kulturze chociażby bycia, której Jest w tym wierszu i autoironia – człowiek może wzorce powinni kształtować artyści, w naszej dobie najwyżej liczyć na współczucie karto la – w gruncie rzeczy komputerów i smartfonów. swojej ofiary, jako że karto le były i nadal są głównym pożywieniem naszego narodu. Żarliwe, pełne sarkazmu oskarżenie Boga o okrucieństwo wynika z wzięcia na siebie przez turpistów balastu doświadczeń Kolumbów. Mało Bogu strącić człowieka z konia, wysadzić go z siodła – musi go jeszcze rzucić na „krzak narosły szpikulcami”, przydać mu korony cierniowej do i tak już gorzkiego losu. Bo gdzież ten człowiek egzystuje? Ano w biednej, zapomnianej stronie, w której przygnębienie i beznadzieja zdają się uczuciami dominującymi. Ziemia obojętnie nadyma się coraz nowymi grobami, Tu z kiepskiej drogi, z lichej strony będącymi świadectwem Boga-zabijaki, a człowiek? Człowiek Chrystus zielony nagle skoczy, jest tylko ofiarą, bezsilnie przyjmującą ciosy. Spojrzy spode łba prosto w oczy, Ma tu też miejsce tak często stosowana przez Nie ogolony. Grochowiaka zasada ambiwalencji: to nie frasobliwy, cierpiący Chrystus zasługuje na współczucie, nie On jest postacią To on pod daszkiem – zgięty, czujny, patetyczną, ale nędzny, cierpiący człowiek. Z kolczykiem w uchu, lufą błyska Poezję można odczytywać wielorako. Tak też i ten wiersz mieni się wielorakimi znaczeniami jak opal kolorami. Jest tu i I strąca z konia prosto w pył, bunt przeciw pokorze wobec zsyłanych na człowieka plag, W dymiący popiół karto liska. nieszczęść niezawinionych, bunt przeciw przyjmowaniu potulnie cierpienia, niezgoda na głoszone przez Kościół A potem tylko szczątki rzuci zasady cierpliwości i pokornej czołobitności. Na krzak narosły szpikulcami, Zdaje się być utwór jakby aluzją do słów Chrystusa: „Albo Ziemia się nadmie pagórkami, myślicie, że owych osiemnastu, na których zawaliła się wieża Nawet kartofel się zasmuci. w Siloe i zabiła ich, było większymi winowajcami niż inni mieszkańcy Jerozolimy?” Wiersz jest przykładem barokowości poety – barokowości wyrażającej się w postawie libertynizmu tak *Biblia Łk. 13,4 bliskiemu Morsztynowi, a jednocześnie tak różnemu.

INTERPRETACJA Wiersza Stanisława Grochowiaka „Rzeszowszczyzna”

strona: 52

RZESZOWSZCZYZNA

P ISMO LI TERACKO - AR TYSTYC ZNE


BEZ{KRES} — KWIECIEŃ 2020 a.d.

Czym skorupka za młodu nasiąknie…

RECENZJA

Ludzie są do siebie podobni, a jednocześnie zupełnie różni. Każdy człowiek to inna historia, inna osobowość, odmienne koleje losu. Świat postrzegany oczami skrzywdzonego dziecka, emocjonalnie uzależnionego od osoby dorosłej, ma jeszcze inne oblicze - oblicze przemocowe. Jego zagubienie, lęk, odrzucenie i samotność posiadają szczególnie bolesny wydźwięk. To prawda o tym, jak bardzo my – dorośli jesteśmy niedojrzali i źle przystosowani do życia. W zbiorze poetyckim „Życiopis” Krystyny Woźniak jest 60 wierszy-historii o dzieciach, które doświadczyły psychicznej i fizycznej przemocy. Pierwsze lata spędzone w atmosferze ciągłego braku bezpieczeństwa ukształtowały w nich niską samoocenę oraz brak samoakceptacji, co wpłynęło na dorosłe życie. Tą problematyką zajął się Je frey E. Young, opracowując skuteczność w leczeniu głębszych zaburzeń osobowości. Temu zjawisku nie pozostała obojętna również autorka, zwracając uwagę na problem patologii w naszym życiu. Poczucie zagrożenia, w którym każde dziecko musiało nauczyć się żyć, doprowadziło do ludzkich tragedii. Uraz psychiczny odcisnął w nich trwałe piętno na psychice. Niektóre przeżyły II wojnę światową uciekając przed ciężarówkami zgarniającymi przypadkowych przechodniów. Inne czekały na ojca, który walczył na froncie i często rozmawia[ją] z tatą na fotografii. Były wśród półsierot wojennych i takie, które z Palermo odpłynęły statkiem do

lepszego świata. Ale czy w tym nowym świecie poczuły się bezpiecznie i były szczęśliwe? Krystyna Woźniak nie przemilcza w wierszach problemu wykorzystywania seksualnego dzieci kiedy kolejny z adoratorów matki wchodzi do łóżka dziewczyny lub kiedy inna dziewczynka nie zasypia, / prosi Boga, / by wybaczył jej te zabawy / z tatą. W utworach podjęła również temat alkoholizmu, narkomanii, prostytucji, dzieciobójstwa czy przemocy w rodzinie. Odważnie opisała dramaty najmłodszych posługując się ich językiem, sposobem myślenia i rozumienia otaczającej je rzeczywistości. W świecie pełnym przemocy stają się one zbyt szybko dorosłe wyrastając z dzieciństwa tak jak ze ssania prawego kciuka, czy zabaw w doktora. A to z kolei doprowadza do strachu przed światem, / przed własnym odbiciem w lustrze. Krystyna Woźniak zadedykowała zbiór poezji dzieciom całego świata. Te, o których pisze, dodatkowo łączy silny stres, nieprzyjemne przeżycia czy pobyt w domu dziecka. Milczenie i tajemnica, których nauczyły się za młodu, powoduje że cierpią z powodu krzywdzącego zachowania rodziców i nie potrafią zaadoptować się do życia w społeczeństwie. Dobrze, że jest taka książka, w której zostały poruszone problemy trudne i niewygodne, a często celowo niezauważane przez dorosłych. To zbiór poezji mówiący o tym, że dziecko ma swoje prawa, choć są one niejednokrotnie łamane za ogólnym przyzwoleniem społeczeństwa bojącego się stanąć w obronie słabszych. Krystyna Woźniak, Życiopis, RSTK w Gorzowie Wlkp., Gorzów Wielkopolski, 2017, ss. 71.

Krzysztof Dąbrowski Gdybym...

P ISMO LI TERACKO - AR TYSTYC ZNE

strona: 53

Zobaczył ją. Idealna! Ale nie dla niego. Takie lecą na kasiastych albo przypakowanych chamusiów. Korciło go, by podejść i powiedzieć 'cześć'. Było to wtedy, gdy spotkały się ich spojrzenia. Odwróciła wzrok. Niestety, czytelny sygnał, że nie jest zainteresowana. Wracając do domu smutniał coraz bardziej. Ach, gdybym był wyższy. Gdybym był przystojny. Gdybym był umięśniony. Gdybym miał markowe ciuchy... *** Smutna dziewczyna wracała do domu. Gdy spodoba jej się facet, to za każdym razem jest to samo. Kończy się na spojrzeniach. Zawsze uciekają. Tchórze! Gdzie są prawdziwi mężczyźni? Żaden nie podejdzie. Czy to jej wina, że jest nieśmiała? Ma prawo, jest kobietą.


BEZ{KRES} — KWIECIEŃ 2020 a.d.

SŁOWO, LITERA, ZNAK FESTIWAL LITERY

*W szkicu wykorzystane zostały (w nieco zmienionej wersji) fragmenty obszerniejszego studium Formy wiersza jako nośniki znaczeń, opublikowanego w zbiorze: Znakowe wartości kultury, red. Z. Kloch, Ł. Grutzmacher, M. Kaźmierczak, Warszawa 2014, Wydawnictwo Uniwersytetu Warszawskiego, s. 269-289.

strona: 54

PUBLICYSTYKA

W

iersz to forma wypowiedzi, w której zachodzi podwójny podział tekstu – na segmenty skła‐ dniowe (zdania i ich części) oraz na człony in‐ tonacyjne, których wykładnikami są w zapisie linijki tekstu. W tradycyjnych postaciach poezji ekwiwalencja tych członów wynika z przyjętych zasad rytmicznych: wiersz oparty jest na powtórzeniach odcinków o danej liczbie sylab, powtarzalnych układach stóp sylabotonicznych lub akcentów. To dodatkowe rozczłonkowanie tekstu odróżnia wiersz od prozy, a w obrębie „mowy wiązanej” różne formy wierszy sylabicznych (np. 13-, 11- czy 8-zgłoskowców) stoją w opozycji do układów sylaboto‐ nicznych (np. jambów, trochejów czy anapestów) oraz wierszy tonicznych (np. trzyakcentowych). Tym regularnym struktu‐ rom metrycznym przeciwstawia się wiersz wolny, który rów‐ nież zachowuje podział na wersy, choć zależą one od czynników semantycznych i nie realizują regularnych rytmów. Konsekwencją podwójnej segmentacji tekstu wierszowa‐ nego jest to, że w utworze pojawiają się człony intonacyjne wydzielane zgodnie z dwiema pokrywającymi się ze sobą za‐ sadami, ale obie zasady podziału mogą się też rozmijać: zda‐ nie lub część zdania przechodzi płynnie z wersu do wersu (zjawisko przerzutni) albo też granice zdania przypadają we‐ wnątrz wersu, rozbijając jego spójny tok. Zatem dzięki po‐ dwójnej segmentacji wiersz zyskuje bogatsze środki kształtowania wypowiedzi, co przesądza o jego odrębności stylistycznej od prozy. Zastosowanie różnych reguł metrycz‐ nych oraz użycie innych środków uwydatniających podziały wewnątrztekstowe, takich jak określonego rodzaju rymy czy układy stroficzne, dodatkowo wzbogaca repertuar form wier‐ szowych używanych w danej literaturze. Nacechowanie stylistyczne różnych form wiersza wynika stąd, iż stwarzają one odmienne warunki „filtrowania” mate‐ riału językowego. Zasada wyodrębniania wersów przyjęta w danej odmianie metrycznej sprawia, że budulec językowy jest tu dobierany rozmaicie jeśli chodzi o poszczególne elementy językowe. Wiersz realizujący pewien wzorzec rytmiczny do‐ puszcza, preferuje lub blokuje wyrazy o określonej rozpiętości i miejscu akcentu, określone części mowy, zdania o określonej długości, a nawet takie a nie inne typy zdań. Wypowiedzi wierszowane reprezentujące rozmaite układy metryczne róż‐ nią się więc wypełnieniem językowym w obrębie poszczegól‐ nych typów wierszy i stanowią odrębne odmiany stylistyczne tekstów. W konsekwencji te zróżnicowane rodzaje wiersza mogą się stawać nośnikami różnych funkcji znakowych. Traktowanie mowy wiązanej jako nacechowanego sposo‐ bu mówienia, obciążonego pewnym znaczeniem, widoczne jest już w najdawniejszych użyciach wiersza – w przypadkach, gdy wypowiedzi zrytmizowane, nasycone paralelizmami, za‐ częto przeciwstawiać „zwykłemu” codziennemu mówieniu. Taki kształt nadawano tekstom związanym z rytuałami reli‐

gijnymi, opowieściom mitologicznym czy poematom o boha‐ terach (herosach, junakach), a także hymnom i innym modlitwom. Wierszem wyrażane były też różne godne zapa‐ miętania teksty, które utrwalały wyobrażenia o świecie, zale‐ cały pewne zachowania, np. przysłowia – przejawy mądrości zbiorowej. W zasięgu prozy pozostawało natomiast to, co „ludzkie”, doczesne, mające doraźną wartość, co było związa‐ ne z powszednią indywidualną egzystencją. Poszukując archaicznych źródeł semantyzacji mowy wią‐ zanej i genezy użycia wiersza jako wyróżnika tekstów sakral‐ nych czy stylu uroczystego, trzeba by wskazać na związek wiersza z innymi rytmicznymi zachowaniami człowieka: z miarowym ruchem ludzi poruszających się w procesjach reli‐ gijnych czy z wyrównanym wolnym oddechem zdradzającym spokój wewnętrzny oraz nieregularnym przyśpieszonym od‐ dechem będącym symptomem ożywienia czy niepokoju. Upo‐ rządkowane zachowania, przeciwstawione zachowaniom nieregularnym czy przypadkowym, nabierają wartości indek‐ salnej: są cielesnymi zwiastunami opanowania, spokoju, wła‐ dzy nad sobą, a więc tych stanów, które reprezentują pierwszy człon opozycji ‘Kosmos – Chaos’ i (jako stany pożądane) są oceniane pozytywnie. Indeksalne nacechowanie porządku rytmicznego podlega dalszej kulturowej „obróbce”, a zacho‐ dząca tu semioza ma, jak można sądzić, złożony, wieloetapo‐ wy przebieg. Teksty wierszowane o budowie metrycznej wykazują regularność, więc i one zostają objęte opozycją ‘Ko‐ smos – Chaos’, reprezentując biegun porządku i niosąc zwią‐ zane z tym pozytywne konotacje. W ramach ogólnej kategorii mowy zrytmizowanej pojawiają się następnie różne jej wyspe‐ cjalizowane odmiany, które funkcjonują w różnych kręgach et‐ nicznych i w różnych czasach jako konwencjonalne komponenty rytmiczne poszczególnych gatunków czy też wiążą się z określoną tematyką utworów. Są to znaki, które stanowią odrębny repertuar wśród zasobów znakowych danej kultury. Zjawisko wykorzystania rytmu wierszowego jako znaku można zilustrować wieloma przykładami. W sposób mi‐ strzowski operował tym instrumentarium np. Adam Mickie‐ wicz, co potwierdza m.in. polimetryczna kompozycja III części Dziadów 1. Ze względu na ograniczoną rozpiętość tego szkicu podam jednak przykład poezji bliższej nam czasowo, a wykorzystującej dziedzictwo dziewiętnastowiecznego reper‐ tuaru nacechowań semantycznych wiersza w różnych jego od‐ mianach rytmicznych. Zwróćmy uwagę na onomatopeiczną funkcję sylabotonicznych fragmentów Walca Czesława Miło‐ sza 2, które ilustrują rytm walca, ale – co jeszcze ciekawsze – upodobniają ten poemat do „kołysanki diabelskiej” znanej z Dziadów, to zaś odniesienie intertekstualne nadaje banalnie melodyjnej wypowiedzi zabarwienie negatywne. 1 Zob. T. Dobrzyńska, „Lewym o przeszłość, prawym o przyszłość uderzę…”. Metryka III części Dziadów Adama Mickiewicza na tle tradycji i późniejszych zastosowań wiersza w literaturze polskiej (kilka przybliżeń i powtórzeń), w: tejże, Tekst poetycki i jego konteksty. Zbiór studiów, Warszawa 2015, 239-257. 2 Znakomitą analizę budowy rytmicznej tego utworu przedstawiła Zdzisława Kopczyńska w artykule O wersyfikacji ‘Walca’ Czesława Miłosza, „Pamiętnik Literacki” 1981, z. 4; przedruk w: Z. Kopczyńska, T. Dobrzyńska, L. Pszczołowska Znaczenie wyboru formy wiersza. Trzy studia, op. cit.

P ISMO LI TERACKO - AR TYSTYC ZNE


BEZ{KRES} — KWIECIEŃ 2020 a.d.

Już lustra dźwięk walca powoli obraca I świecznik kołując odpływa w głąb sal. I patrz: sto świeczników we mgłach się zatacza, Sto luster odbija snujący się bal.

Lodowe pole w brzasku żółtej zorzy W nagle rozdartej nocy się otworzy, Tłumy biegnące wśród śmiertelnej wrzawy, Której nie słyszysz, odgadujesz z ust.

I pyły różowe jak płatki jabłoni, I skry, słoneczniki chwiejących się trąb. Rozpięte szeroko jak krzyże w agonii Szkło ramion, czerń ramion, biel ramion i rąk.

Do granic nieba sięgające pole Wre morderstwami, krew śniegi rumieni, Na ciała skrzepłe w spokoju kamieni Dymiące słońce rzuca ranny kurz.

I krążą w zmrużone swe oczy wpatrzeni, A jedwab szeleści o nagość, ach cyt… I pióra, i perły w huczącej przestrzeni, I szepty, wołanie i zawrót, i rytm.

Jest rzeka na wpół lodami przykryta I niewolnicze na brzegach pochody, Nad siną chmurę, ponad czarne wody W czerwonym słońcu, błysk bata.

Rok dziewięćset dziesięć. Już biją zegary, Lat cicho w klepsydrach przesącza się piach. Aż przyjdzie czas gniewu, dopełnią się miary I krzakiem ognistym śmierć stanie we drzwiach.

Tam w tym pochodzie, w milczącym szeregu, Patrz, to twój syn. Policzek przecięty Krwawi, on idzie, małpio uśmiechnięty, Krzycz! W niewolnictwie szczęśliwy.

A gdzieś tam daleko poeta się rodzi. Nie dla nich, nie dla nich napisze ich pieśń. Do chat drogą mleczną noc ciemna podchodzi I psami w olszynach zanosi się wieś.

[To on, wynurzony z odmętu historii, Tak szepce ci w ucho i mówi: no patrz. A czoło ma w smutku, w dalekich lat glorii I nie wiesz, czy śpiewa tak walc, czy twój płacz.] Stań tutaj przy oknie i uchyl zasłony, W olśnieniu, widzeniu, na obcy spójrz świat. Walc pełza tu liśćmi złotymi stłumiony I w szyby zamiecią zimowy dmie wiatr.

Jest takie olśnienie w bydlęcym spokoju, Gdy patrzy na chmury i gwiazdy, i zorze, Choć inni umarli, on umrzeć nie może I wtedy powoli umiera.

PUBLICYSTYKA

Choć nie ma go jeszcze i gdzieś kiedyś będzie, Ty, piękna, nie wiedząc kołyszesz się z nim. I będziesz tak tańczyć na zawsze w legendzie, W ból wojen wplątana, w trzask bitew i dym.

Rozumiesz. Jest taka cierpienia granica, Za która się uśmiech pogodny zaczyna, I mija tak człowiek, i już zapomina, O co miał walczyć i po co.

Zapomnij. Nic nie ma prócz jasnej tej sali I walca, i kwiatów, i świateł, i ech. Świeczników sto w lustrach kołysząc się pali, I oczy, i usta, i wrzawa, i śmiech. Naprawdę po ciebie nie sięga dłoń żadna, Przed lustrem, na palcach unosząc się stań. Na dworze jutrzenka i gwiazda poranna, I dzwonią wesoło dzwoneczki u sań. Warszawa, 1942 zgłoskowcem wiersz Mickiewicza Do matki Polki, którego ad‐ resatką jest kobieta stanowiąca prefigurację przyszłej matki poety ukazanej w scenie balu karnawałowego. Kontrasty rytmiczne wprowadzone w poemacie Miłosza w istotny sposób wpływają na inne poziomy treści. Zmysło‐ wość przeciwstawiona zostaje racjonalności, trans – czujne‐ mu myśleniu, trwanie upojnej chwili – nieuchronnej przyszłości, a tym opozycjom towarzyszy w wierszu przeciw‐ stawienie dwu obrazów: sali balowej i Syberii. Kolejny ciekawy przykład to użycie fragmentów jambicznych w pisanym wierszem wolnym poemacie Zbigniewa Herberta Mona Liza:

P ISMO LI TERACKO - AR TYSTYC ZNE

strona: 55

Rytm jambiczny obrazuje w tym wierszu rytmiczną me‐ lodię walca, a nawet zatracenie się w ruchu wirowym. Walc ma tu w sobie coś kuszącego, wręcz demonicznego, ponieważ usypia świadomość człowieka, staje się wężem-kusicielem: „walc pełza tam liśćmi złotymi zduszony”. Jego hipnotyczny wpływ sprawia, że osoby tańczące pogrążają się w transowych przeżyciach, oddanych tu w impresjonistycznych zapisach wrażeń wzrokowych. Dopiero scena iluminacji przypomina o zagrożeniach, jakie niesie rzeczywistość historyczna. Wizja gehenny ludzi pędzonych na Sybir wyrażona jest we fragmen‐ tach ujętych w rytm 11-zgłoskowca sylabicznego – formatu wierszowego często wykorzystywanego przez poetów roman‐ tycznych i często używanego w dziewiętnastowiecznej poezji patriotycznej. Najbliższym intertekstualnym odniesieniem tych fragmentów poematu Miłosza byłby pisany własnie 11-


BEZ{KRES} — KWIECIEŃ 2020 a.d.

przez siedem gór granicznych kolczaste druty rzek i rozstrzelane lasy i powieszone mosty szedłem – przez wodospady schodów wiry morskich skrzydeł i barokowe niebo całe w bąblach aniołów do ciebie Jeruzalem w ramach

oczy jej marzą nieskończoność ale w spojrzeniach śpią ślimaki no i jestem mieli przyjść wszyscy jestem sam kiedy już nie mógł głową ruszać powiedział jak to się skończy pojadę do Paryża

stoję w gęstej pokrzywie wycieczki na brzegu purpurowego sznura i oczu

między drugim a trzecim palcem prawej ręki przerwa wkładam w tę bruzdę puste łuski losów

no i jestem widzisz jestem

no i jestem to ja jestem wparty w posadzkę żywymi piętami

PUBLICYSTYKA

nie miałem nadziei ale jestem pracowicie uśmiechnięta smolista niema i wypukła

tłusta i niezbyt ładna Włoszka na suche skały włos rozpuszcza

jakby z soczewek zbudowana na tle wklęsłego krajobrazu między czarnymi jej plecami które są jakby księżyc w chmurze a pierwszym drzewem okolicy jest wielka próżnia piany światła no i jestem czasem było czasem wydawało się nie warto wspominać

o przeraźliwych uszach z wosku szarfą żywicy uduszona jej puste ciała woluminy są osadzone na diamentach między czarnymi jej plecami a pierwszym drzewem mego życia miecz leży wytopiona przepaść

tyka jej regularny uśmiech głowa wahadło nieruchome

strona: 56

od mięsa życia odrąbana porwana z domu i historii

Powyższy tekst stanowi złożoną kompozycję rytmiczną i kryje w sobie jeszcze jedną osobliwość. Wypowiedzi bohatera lirycznego ujęte są w nim w formę krótkich lakonicznych zdań czy równoważników zdań, ostro odcinających się od okalają‐ cych części utworu, zwłaszcza od energicznego rytmu jambu użytego tu w funkcji polemicznej. Przyjmują one postać wier‐ sza wolnego w takiej jego odmianie, jaką do poezji polskiej wprowadził po II wojnie światowej Tadeusz Różewicz. Wyci‐ szony, pozbawiony rysów retorycznych wiersz krótkoformato‐ wy stał się w jego utworach indeksalnym znakiem zachowań człowieka doświadczonego wojną, a równocześnie w swym

wyciszeniu emocjonalnym niezwykle autentycznego. Ewoko‐ wany sposób mówienia jest rzeczowy i wiarygodny, forma wiersza wolnego w wersji Różewiczowskiej staje się więc gwa‐ rantem prawdziwości wypowiedzi.

Jak widać, formy rytmiczne wierszy kryją w sobie bogaty potencjał znakowy wzbogacający semantykę tekstów poetyc‐ kich. Rozpoznanie tego typu znaków stanowi nieodzowny ele‐ ment interpretacji poezji.

P ISMO LI TERACKO - AR TYSTYC ZNE


BEZ{KRES} — KWIECIEŃ 2020 a.d.

zainteresowanie losem dziecka – a jednocześnie okrutnie karcić je za przyniesioną ze szkoły słabszą ocenę, złe samopoczucie czy brzydkie słowo, które niechcący wymsknęło się z jego ust. Często idą o krok dalej i przy obcych mówią o swojej latorośli w samych superlatywach, a zostając z nimi na osobności mieszają z błotem i wyzywają od nieu-daczników. W chwilach słabości sięgają po przemoc. Zapytacie – gdzie się podziewają ojcowie? W wielu przypadkach są nieobecni, pozostają obojętni albo twierdzą, że rolą kobiet jest wychowywanie dzieci. Można myśleć, że to odoso-bnione przypadki, ale wbrew pozorom zauważa się je coraz częściej. Smutne realia. Macierzyństwo nigdy nie było łatwym obowiązkiem. Wiadomo to z przekazów naszych własnych matek, babek i prababek. Choć wielkie koncerny robią wszystko, aby pomagać współczesnym kobietom już od narodzin ich dziecka, można odnieść wrażenie, że bycie matką w dzisiejszych czasach jest trudniejsze niż kiedykolwiek. Ta ciągła presja, pośpiech, pogoń za sukcesem i dążenie do perfekcji sprawiają, że dla kobiet robiących karierę rodzina odsuwa się na dalszy plan, a coraz mniej z nich decyduje się na dzieci. Być może to dlatego, że często miłość okazuje się nietrwała. Warto teraz pomyśleć, jak sytuacja będzie wyglądać za kilka lat. Czy prawdziwa matczy-na miłość ulegnie transformacji, ale przetrwa, czy raczej zniknie na zawsze? Kto wie, może żart przytoczony na początku wcale nie jest nieuzasadniony i wkrótce stanie się prawdą.

PUBLICYSTYKA

Miłość w dzisiejszych czasach jest taka… błaha. Zdaje się, że nic nie przychodzi równie łatwo. To dokładnie jak w tym kawale, kiedy córka oznajmia ojcu, że wychodzi za mężczyznę, którego poznała przez Internet, a on kwituje to słowami, że pewnie dzieci także kupią na eBay’u. Niestety, choć brzmi to śmiesznie, często ma wiele wspólnego z rzeczywistością. Mi-łość w epoce cyfryzacji opiera się na komunikacji, zwykle za pośrednictwem social mediów. A randki? Najczęściej wyjście do kina, bo trudno wysilić się i wymyślić coś ciekawszego, co zapadnie drugiej osobie w pamięć bardziej niż obejrzany razem film. Ludzie, którzy połączyli się ze sobą w ten sposób, dość często biorą śluby i stają się mał-żeństwem. Mężczyzna zaczyna być nazywany mężem, potem ojcem. Kobieta z kolei zaczyna być widziana w roli kochającej matki, która gdy już doczeka się dziecka, będzie gotowa od-dać za nie życie. Czasem jednak prawda okazuje się zupełnie inna, nie tak kolorowa jak wyobrażenia w na-szej głowie. Wzorowe matki troszczą się o dzieci i chcą, aby spełniały swoje marzenia i wyrosły na po-rządnych ludzi. Najczęściej pozostawiają po sobie wyłącznie dobre wspomnienia w pamięci najbliższych. Nie brak jednak matek, które są cudowne tylko na pozór. Rodzicielek, o których sąsiedzi mają dobre zdanie, ale własne dzieci ich nienawidzą. I nie mówię tu o skrajnych przy-kładach, kiedy kobieta przeznacza ostatnie pieniądze na alkohol wiedząc, że członkowie jej „ukochanej” rodziny głodują kolejny dzień. Są wśród matek persony wyrafinowane, potrafiące doskonale maskować swoje uczucia, udawać miłość, troskę i

Krzysztof Dąbrowski Coś na jej brzuszku...

P ISMO LI TERACKO - AR TYSTYC ZNE

strona: 57

- Kochanie, co to jest?! Zapal światło! Zapaliła. Stwierdziłem, że zmysł dotyku nie zawiódł. Wodząc ręką po jej płaskim dotąd brzuszku, wykryłem wielką gulę. No, może nie wielką - była wielkości cytryny, ale jak takie coś pojawia się w ciągu kilku godzin, to wydaje się wielkie. A co jeśli to nadal będzie tak szybko rosło? - Co to jest? - wymamrotałem widząc narośl. 'Narośl' otworzyła oczy. Po chwili zauważyłem cienką kreskę, która rozwarła się w bezzębnym uśmiechu i wycharczała: - Taaaadaaaaammmm! Zemdlałem. Gdy żona mnie docuciła, jakoś się oswoiłem z tym, co zobaczyłem. - Kochanie, to nasze dziecko! A koledzy ostrzegali mnie przed związkiem z kosmitką...


BEZ{KRES} — KWIECIEŃ 2020 a.d.

strona: 58

RECENZJA

O miłości jesienią Jesień – pora roku, która po upalnym lecie kojarzy się przede wszystkim z deszczem i zimnem. Ale jak tu nie kochać jej za babie lato, grzyby zbierane w lesie czy kolorowe liście? To pora, która wyzwala w nas najwięcej sprzecznych emocji. Z jednej strony zachwyca swoją różnorodnością i pięknem, z drugiej – zamyka w domu wywołując stany depresyjne. Tomasza Rudnickiego, autora zbioru „Tęsknoty jesienne”, skłania ona do wspomnień. Za pomocą kilku wyrazów poeta tworzy nastrojowy klimat wprowadzający czytelnika do świa‐ ta przeszłości, która choć została zamknięta, dla niego wciąż jest tematem niewypowiedzianym, otwartym, przeżywanym wciąż od nowa. O swoich doświadczenia, związanych ze schyłkiem roku, autor liryków mógłby opowiadać w nieskoń‐ czoność. Choć niektórzy zarzucają mu, że jest twórcą mono‐ tematycznych, on broni się słowami: „zziębnięte jesienne serce / to studnia bez dna”. Wiersze Tomasza Rudnickiego skrywają wiele obrazów, które czekają na odkrycie. Ich skrótowość i prostota trafnie dotyka zapominanych bądź wypieranych przez nas fragmen‐ tów życia. Poeta często powtarza motyw miłości, tęsknoty za nią, nostalgii. Swoimi stanami emocjonalnymi maluje słowem pejzaż nasycony ogromną wrażliwością. To w pewnym sensie pamiętnik, w którym została zapisana historia niespełnione‐ go uczucia. Historia zatrzymana w przemyśleniach, szczerych

Pomysł na książkę "Braterstwo Mieczy" tlił mi się w gło‐ wie już od bardzo długiego czasu. Tak naprawdę nie miałem zamiaru dokończyć pierwszej części. Lecz dzięki namową kil‐ ku osób postanowiłem spróbować ją dokończyć. Ku mojemu zdziwieniu z każdą koleją stroną, wczuwałem się coraz bar‐ dziej w losy bohaterów, aż w końcu ukończyłem swoją debiu‐ tancką książkę. "Braterstwo Mieczy" nie jest typowym fantasy, większy nacisk niż na główną fabułęąstaram się kłaść na wartości jakie chce przekazać czytelnikom. Zwłaszcza tym najmłodszym. Je‐ śli ktoś zdecydował się sięgnąć po ten tytuł, to z pewnością za‐ uważył, że od pierwszych stron tekstu bohaterom towarzyszy przyjaźń oraz oddanie. Z czasem ukazują się kolejne ważne dla ludzi wartości takie jak zaufanie, wierność, miłość czy braterstwo. Można zaobserwować również mroczne cechy charakteru takie jak złość, chciwość oraz zdrada, ponieważ w każdym z nas jest tyle samo dobra co i zła. To właśnie te cechy charakteru odróżniają nas od dzikich zwierząt. Z każdą kolej‐ ną stroną książki można zaobserwować jak bohaterowie mi‐

wyznaniach i zwierzeniach. Historia, którą nie wstydzi się po‐ dzielić. Wyjątkowość jego liryków polega na tym, że potrafi zagłębić się w dylematy współczesnego świata używając do te‐ go codziennych, niewyszukanych słów. Nazywa problemy wprost, nie zniekształca pojęć i nie żongluje ich odcieniami. U niego nie ma miejsca na zimną kalkulację lub reinterpretację doświadczeń. Umiejętnie zatrzymuje w kilku słowach na po‐ zór nic nie znaczące chwile. Pisząc, sięga do własnych wspo‐ mnień i z nich czerpie inspiracje. Nie boi się nazwać swoich uczuć i mówi o nich otwarcie, nie zapominając o dyskrecji i ta‐ jemniczości. Wiersze zamieszczone w zbiorze powstają w różny spo‐ sób i w różnej postaci. Czasami pukanie do drzwi sprawia, że autor chwyta za pióro i powstaje wiersz. Innym razem stojące na stole czerwone róże budzą wspomnienia i przypominają o tym, że „miały one stać / zawsze w naszym domu / pamię‐ tasz…”. Innym razem wena zjawia się w ludzkiej postaci ukry‐ wanej pod powiekami oczu. Niezależnie od upływu czasu i sposobu odczytania prze‐ szłości przez poetę, jego twórczość pomaga na nowo odkryć siebie i dotyka uczuć towarzyszących nam przez całe życie. Życie, które przeplatane jest smutkiem i radością, miłością i jej utratą, szczęściem i strachem o jutro. Dlatego poezja ta głęboko zapada w pamięć i staje się bardzo bliska. Tomasz Rudnicki, Tęsknoty jesienne, PRINT-LAND, Warszawa 2019, ss. 61.

mo przeciwności jakie los zsyła im pod nogi, wciąż pielegnują swoje cechy charakteru. Po śmierci swoich bliskich, mimo ka‐ rze jaka czeka ich za dezercje nadal pozostają wierni swoim rodziną i przysięgają zemścić się na mordercach. Takim po‐ czynaniem Kromara oraz Paladiusa staram się przekazać czy‐ telnikom, że pomimo wszystko należy pozostać sobą i dążyć ścieżką którą wyznacza nam serce. Jeśli mimo wszystko bę‐ dziemy robić to w co naprawdę wierzymy a nie damy się zma‐ nipulować innym ludziom to nasze życie we wspólnocie będzie napewno o wiele prostsze. W kolejnych częściach książki chcę również pokazać, że jednak każda z osób posiada swoją mroczną stronę. Już w drugiej odsłonie przygód Kromara i Paladiusa myślę, że udało mi się ukazać iż w każdym drzemie odrobina ciemności i jeśli ktoś dostrzeże ją w nas to z pewnością zrobi wszystko aby te złe cechy zdominowały nasze poczynania. Lecz działa to rów‐ nież w drugą stronę, pomimo tego, że ktoś jest doszczętnie zły to można dostrzec w nim odrobinę światła i dzięki cieżkiej pracy uda nam się wyprowadzić tą osobę na dobrą drogę.

P ISMO LI TERACKO - AR TYSTYC ZNE


BEZ{KRES} — KWIECIEŃ 2020 a.d.

Fiat Lux

Noc jest moją warownią i dlatego nasłuchuję treści przez zbawienne echa ciemności. Trwam w zaledwie krysztale, sła‐ bym z poczucia obowiązku i zadanej trwogi. Słucham ciem‐ ności. W jej wnętrzu kryje się nowe światło dla poezji bo przecież wszystko dawniej zostało już powiedziane i opisane. Pozostaje rozwinięcie zasadniczych treści i tez, A tylko nie‐ licznym udaje się zdobyć owe nowe światło i dzielić się z nim z literaturą i czytelnikiem. Neopostmodernizm pod którego podłożyłem albo położyłem podwaliny, jest owym echem, a ciemność to jasność i światło nowe odkrywane w moim umy‐ śle, i rozumiane właściwie jak gra aktora na scenie Wielkiego Teatru Dziejów. Zdobywa uznanie a wyuczone rola może słu‐ żyć za medytację i grę z publicznością dziejącą się na oczach widzów chwilę stawania się roli, akompaniamentem zestro‐ jów i muzyki ciała oraz harmonii scenicznego aktu woli. Tak wyposażony aktor posiada zdolność do ukazania świata w sposób czysto perfekcyjny, i za pomocą ruchu scenicznego może i jest zdolny odtwarzać sytuację sceniczną bez obaw o niezrozumienie i ogólny rechot pokoleń. Poezja także jest aktorką i jej akt w moim umyśle jest tańcem wersetów i skomplikowanym udziałem w myśleniu o W następnych rozważaniach zajmę się próbą odpowiedzi mojej roli jako aktora piszącego w mediacji ze światem rze‐ na pytanie: czym jest dzieło? Czym jest moja poezja? czywistym, istniejącym realnie i namacalnie, jako zbiór kilku sentencji z dzieła Cervantesa. Możliwe że kocham sztukę sło‐ Przykład stosowany mojej formy wiersza: wa poetycką i jej ciało strofy i nic więcej nie może tego zakłó‐ cić jak tylko niezrozumienie i rechot WIDOWNI. Z chwilą kiedy próbuję zagłuszyć rechot, staję w obliczu harmonii sfer i układów. Wymiar z niezliczonych i nieistniejących przecież obiektów w ciemności, poddaje mojemu umysłowi możliwość osiągnięcia mediacji z ciemnością, która niebawem pochłonie Narodziłeś się, więc przede mną, światło nowe i wyda na świat znów niezliczone formy drobia‐ zgów nienależące do żadnej ze znanych mi rzeczywistości, Zgryzota nowych dni w mej samotni, istniejących poza obrębem tworzywa wiersza, czyli sześcianu Doskwiera jawa, jak alcocyt ciemnic, rozrastającego się w linii prostej jak wszechświat z układami Co mnie spychają w przepaść słodkich chwil. treści o nieskończonej liczbie twierdzeń podstawowych i zło‐ Więc zanim uniewinnię Ciebie w swym sercu, żonych w czasie i przestrzeni z wieczności i pędu ku galaktyce Ja, Poncjusz, Marcjusz, Seneka z brązów krwi prostoty. pomnik, Jawność poezji winna być czytelna, ale taka nie będzie. Odlany tak, jak gdyby teraz Świat samotni Stanie się to dopiero w następnym stuleciu kiedy zapomnimy o tym co stanowi o neopostmodernizmie i neopostponowo‐ Drogowskazem do przystani pereł był. czesności. Najpierw zaniosę pieśni zbędny, niefortunny rytm, Ciemność ukrywa w sobie światło, które ją pochłonie. Do Niebios w po— widoki, w przedistnienia pani Kiedy patrzę na dłonie moje własne spracowane i pomarsz‐ mojej łzy. czone, niemające nic wspólnego z pięknem ani także z męsko‐ ścią, wyobrażam sobie że ten czas jak w epoce pozytywizmu, Więc piję lampkę dawnego wina cierpienia, jest nie tyle niepoetycki, lecz w nim poezja staje się po prostu sposobem relaksu i kolejnym z niezliczonych liczb material‐ Z winnic nadziei, co krzeszą pospolite rzeczy, nym istnieniem w ramach rozrywki. Nie oto przecież chodzi Co dławią swą arią przestrzeń, czas i pieniądz w poezji. Poezja ma służyć Ojczyźnie i tym, którzy wierzą w Kruchymi słowy odwzajemniają do Cię miłość. słowo mówione i pisane. Logos poezji jest jakby potencjałem i Nie Twoja wina to— wszak jesteś w jedności, zbiegiem poprzednich epok i dekad. W nim właśnie mieści się

PUBLICYSTYKA

gniazdo tego co zostało powiedziane, odkryte, co zostało ujawnione i przeniesione do naszych czasów za pomocą ale‐ gorii i treści metametafory. Widzę katastrofę współczesnej poezji, która ginie w lek‐ kich i zwięzłych treściach. Oto Armagedon i Abbadon poezji współczesnej. Albo to jej narodziny a my nie umiemy naukowo określić jej potrzeb i zadań postawionych nam przez samą po‐ ezję. Materializm obecnych czasów nadał jej ( bez celowo ) no‐ we użytkowe powołanie. Poezja ma cieszyć a nie myśleć. Autor poezji to człowiek boski, nie poddany żadnej próbie, wyzwolo‐ na, a przecież poezja próbie poddaje od zawsze czasy w któ‐ rych się rodzi, w których istnieje niezależnie bądź zależnie od czasów w jakich zaistniała. Nie myśleć i tworzyć. Tworzyć i nie myśleć. Poezja jest formą wypowiedzi i pięknem samym w so‐ bie, posiadającym upiększanie prozy z jej nacechowaniem i ciężarem ratunkowym ( zbędny jak mniemam), wynikającym z ogólnego twierdzenia że ciemność i jej światłość, zasługują na poklask widowni bądź śmiech i rechot pokoleń co żyły były dawno, przed wiekami, lub w teraźniejszej przyszłości i ku wyścigu, ku prawu do jej istnienia w sposób rozumowy i nie‐ zależny od całej góry rozpraw krytycznych, nacechowanych dbałością o język i treść i osobę twórcy danego dzieła- prześci‐ ganie się przed sobą dostrzegam w pismach innych autorów.

Kolęda 2018

strona: 59

P ISMO LI TERACKO - AR TYSTYC ZNE


BEZ{KRES} — KWIECIEŃ 2020 a.d.

Bogiem sławienny, nagi, żywy i płaczący kiedy; Dotykam łaski i niełaski świata w szczerych, Księgach, których karty dawno śpią zaczęte, I nieukończone nigdy przez natchnienie bowiem, Ten co je w Jerozolimie lub Betlejem spisał, Zwariował i odszedł pod namiot pustyni i piasku.

PUBLICYSTYKA

Moja kolęda tego już mijającego roku kocha, Tęskni w swej prymitywnej postaci,—więzi mnie. Jeśli będziesz odważny to zapłaczesz w ciszy, A jeśliś boski, uśmiejesz się z ludów prostaczych, I wiedział będziesz Panie, że oto znów jestem Zajęty samotniami przed Wigilią strawy mojej, Problemem Narodu, co odzyskał władztwo. Nad świadomością i teraźniejszością upadku. Co znaczy rany nie gojące się nigdy w chwili Upadku, z wieży codzienności— Tyś Boże żywy. A zaprawdę grzeszę ja, tak bardzo na Cię grzeszę, Opłatek Ciała Twego znów Boże, utkwił mi na sklepień podniebieniu. Ludzkość tak woła czule na Twe oblicze, o dziecię, Jakby zapragnęła ujrzeć Twą postać w szarfie, w szacie dziewiczej. Jakby zapragnęła czuć wonie słodkie i gorzkie, a ciche, Płynące przez moje samotnie; niewinne, słabe i ojczyste. Jakby to dar odbierany co roku, wygasł jak ogniki, Światełka w tunelu— i światłoście nad Światłościami, W pokolenia tego jeszcze dziecięcym wieku i millenium. Przystrajam Cię Jezu w jedwabie białe jak płatki żywe śniegu, W korony z iglastych świerków— w palmy Ze sztucznych, albo zasuszonych nieba kwiatów.

strona: 60

Widzę jak idziesz ulicą, w kokonie swej bezbronności. Wołasz; patrzcie! Jam Chrystus, kamień milowy epoki. Wtem ktoś z uważnych odpowiada; Chryste bądź więc jako jesteś. My Chrystusowie polegli w walce o dobrobyt. Lecz My się nie poddamy, starsi znów o wielkie słowa. Starsi i dojrzalsi znów o frazy gdy karzem Cię miłować...

Lecz jam bezwiedny jako bramy tego świata. Otwarte na oścież, zaś przed nimi tłumy gapiów, Szukają w maleńkiej bezbronności sumy czasów. Bo zaistnieli jako ludzie wolni. Wreszcie wolni i syci. A Tyś Bogu ofiarował za Nas nadziei czyste życie. Niezmącone żadną rzeką krwawą. Południem w gajach, Na łąkach Wigilii, w kniejach i tunelach światła. Tyś im przewodził, a oni sami, bezbronni szli Ku przeznaczeniu swemu w koliach im nadanej krwi. Lecz krzyczę....krzyczeć mi wolno w te zagony, Wygony, jadła, strawy, napitki tej tu pory żywej, Dalekiej jako myśl przewodnia Chrześcijan; " Czyńmy dobro, ażeby nie stać się tylko dobrem". W animuszu słów Łukasza drżenie falang przeczute. I oto nadchodzi znikąd armia białego światła, Oczyścić pragnie z wieku tego ciemność zwierciadła. A ja czynię tylko gęsta. Rzucam słowa. Plwam za się. Jestem wieloznaczny, wielokrotny znawca; Ciała, rzek, jezior, Mórz, Galaktyk i sfer przemilczanych. Stref przemilczanych jam nosiciel w sercu. Głodnym, jako że jestem jak odpust liter, Spisanych w jednym, marnym icypicie; " Galacticis suprema lex esto— Twój Wybawiciel". Nagle z daleka widzę jak nadchodzi duch czasu. Tyle Kolęd, tyle słów sławiących samych siebie. Ja spijam ducha mojej nadziei, z koryt resztek po stuleciu marnym. I jak bezlistny Cedr, opończę przywdziewam wiatrów, Zmierzam. Zmierzam tam gdzie mój sen, O winnicach, wiotkich gałęzi bólu winoroślach. Zatem ukrywam siebie i rzucam siebie w nicość oblekaną zadumę nad życiem. Tyś człowieczy Bóg. Stroiciel czasów. Uwspółcześniony Wybawiciel mego losu. Tyś jak pochodnia Gwiazdy Północy prowadząca do niepokalanego, Poczęcia się majestatu bardzo dziś człowieczego. Lecz zanim umrze tradycja, ja będę pielęgnował sztukę, Uniku, bowiem tak tylko ja w samotni, dla Ciebie zdobędę muzykę Wieków.

Lecz Bóg, Pan idzie radośnie. Przystaje, schyla się, woła, Rzeknąć chce; Bracia, siostry, ten sen trzeba wywołać. Z półmroków, z szarówek dni w wojnach tego świata, Sensu, logiki nie dopatrzy się nikt! Wy już Władcy— Królewice tego świata. P ISMO LI TERACKO - AR TYSTYC ZNE

24.12. 2019.


BEZ{KRES} — KWIECIEŃ 2020 a.d.

Zgłupieć też można

NIEPOKOISZ MNIE

1995-05-20 Jasna Góra

chwili wytchnienia nie dajesz wciąż od nowa głos Twój mnie wzywa nie opuszcza na krok w najgłębszej ciszy dźwięczy mi w duszy żaden hałas nie zdoła zagłuszyć jego potęgi wciąż Cię słyszę

Szkoda, że nie da się w niektórych bibliotekach wejść między półki. Jest to niemożliwe w przypadku molochów takich jak biblioteki wojewódzkie, pedagogiczne itp. Szczególnie w przypadku poezji lubię ów kontakt osobisty i sprawdzanie książek tytuł po tytule. Po prostu szperam po półkach tak długo, aż uzbieram komplecik do wypożyczenia. Tam, gdzie to niemożliwe – pozostaje bezosobowy katalog. Obecnie w wygodnej skądinąd wersji komputerowej. Kiedyś były to regały z katalogami papierowymi. To jednak już nie jest to. Może kiedyś będzie inaczej, może kiedyś będzie można przeglądając katalog nie tylko zobaczyć spis książek, ale i zobaczyć okładkę, notkę z okładki czy wkładki o tomiku i autorze oraz choć próbkę zawartości. Póki co nie jest to możliwe. W księgarni internetowej możliwość taka często bywa. Przynajmniej okładka. Czasem notka jakaś. Albo recenzja ciekawa. Żeby zaś ciekawiej było – spotkać się można z różnymi systemami bibliotecznymi. każdy inaczej prezentuje swe zasoby, inaczej je wyszukuje itd. I każdy jest na swój sposób dobry i zły, z zaletami i wadami. Ale każdy bezosobowy. Odwrotu jednak nie ma. Moje pokolenie ceni sobie jeszcze papier i półki biblioteczne. Pokolenie naszych dzieci, a jeszcze bardziej naszych wnuków to pokolenie książki cyfrowej. Ale to już zupełnie inna opowieść. Cyfrowa książka to łatwiejszy i tańszy dostęp do nowości. Ale starocie nieprędko doczekają się digitalizacji. A im mniej znany autor, im bardziej zapomniany – tym dłużej przyjdzie czekać. Może nawet do nigdy.

BO TRZEBA KOCHAĆ

1995-06-05 Łódź Ani Dąbrowskiej

świat tak bardzo miłości potrzebuje a tak mało jej ma są tacy co w ogóle jeszcze jej nie poznali a tych którzy mają ją w sobie też jest niewielu bo trzeba kochać sama miłość przynagla trzeba Jezusem się dzielić P ISMO LI TERACKO - AR TYSTYC ZNE

strona: 61

ja nie chcę zrozum ja Panie po prostu się boję Twoja światłość miłości jest ciemnością mojej słabej wiary co mam robić Panie jak postąpić jak Ci odpowiedzieć przed Tobą przecież nie mogę uciec ani przed powołaniem

Nie wszędzie

PUBLICYSTYKA

Zasadniczo od czytania się nie głupieje. Zasadniczo. Niestety są i książki-śmieci. Są książki, które ogłupiają. Książki głupie, niesprawiedliwe, książki które oszukują. Książki, które wiodą na manowce. Czytać należy zatem rozważnie i z głową. Rozważnie. Mój świat książek zmieniał się wraz z moim dojrzewaniem i poszerzaniem horyzontów. Był czas, że interesowały mnie nauki ścisłe. Był okres fascynacji naukami przyrodniczymi. Teraz mając mniej czasu na czytanie, muszę wybierać. Książka dostarcza zarówno wiedzy, jak i rozrywki. Mam swoich ulubionych autorów i gdy pojawiam się w nowej bibliotece, zawsze sprawdzam, czy czegoś jeszcze ich autorstwa tam nie ma, a czego dotychczas nie czytałem. Rzadko raczej powracam do książek już przeczytanych. Część moich lektur to książki fachowe z różnych dziedzin – tu powroty bywają częstsze, aby odświeżyć i pogłębić zawartą w nich wiedzę. No i oczywiście poezja. Od lat zapisując się do nowej biblioteki to właśnie o ten dział pytam na początku. Często jest to niewielka półeczka Niekiedy nawet niepełna. Szybko się wyczerpują zawarte tam pozycje. Nierzadko bywa jednak, że odnajduję tam książeczki niewidziane nigdzie indziej. Lub widziane, ale w natłoku innych jakoś uchodzące memu zainteresowaniu.

tylko skąd pewność że to właśnie Ty wołasz wiesz że jej nie mam Panie


BEZ{KRES} — KWIECIEŃ 2020 a.d.

świat potrzebuje Go On może zbawić wszystkich nas Jego miłość zmieni życie czyjeś ale najpierw tę miłość Ty Jemu musisz dać idź światu miłość nieś

Dziecku daj przykład sobą

strona: 62

PUBLICYSTYKA

Żeby móc zasmakować w bibliotece, trzeba zakochać się w książce. To zaś możliwe jest w zasadzie w dzieciństwie. Trudnością jest tu nadmiar innych bodźców. Ani telewizja, ani komputer, ani internet nie sprzyjają temu, aby dzieciaki zakochiwały się w książkach. Aby rozkochiwały się w czytaniu. Później też nie ma na to po prostu czasu. Bo jak niby będąc zaganianym w pracy – czytaj wyzyskiwanym do granic możliwości przez swego pracodawcę – znaleźć czas i siły na czytanie czegokolwiek, co nie jest związane z pracą? Dorosłym zakochać siew książce jest trudniej. Trzeba mieć czas. I brak bodźców. Trzeba odciąć się od codziennego pośpiechu, od telewizji, komputera, Internetu. Dopiero nuda może nas pchnąć w objęcia książki, gdy niczym nie ma możliwości jej zagłuszyć.

ROZMOWA

1995-06-08 Łódź

Asi Lewandowskiej szelest Twoich warg kojarzy mi się z radosnym upojeniem wiosny słowa które rozsiewasz wokół siebie są jak tęcza po deszczu codziennej szarości te słowa treść naszej rozmowy przypominają bez on zawsze zakwita na wiosnę i pachnie najpiękniej po deszczu gdy wschodzi tęcza – Twój uśmiech radosne promienie Twojego szczęścia rozpraszają nawet najczarniejsze chmury mego smutku za tym zaczyna się tęsknić jak zimą za wiosną

Spotkaj autora

Super, że w wielu bibliotekach urządza się stałe spotkania z książka dla dzieciaków. Szkoda, że podobnej oferty nie ma dla młodzieży ani dla dorosłych. Czasem ta czy owa biblioteka, ale raczej nieliczne, organizują jakieś potkania autorskie, na które niemal nikt nie przychodzi, choćby było to nawet bardzo znane nazwisko. Ludziom się nie chce? Możliwe , że tak, możliwe, że nie mają czasu ni ochoty… Zaproszenia są nieskuteczne? Reklama nie dociera? Często nie – często dowiaduję się po fakcie… A wystarczyłoby wysyłać info mailem… Wiele bibliotek o maila przecież pyta. Ci, którzy z niego korzystają mogliby o takich spotkaniach się w taki sposób dowiadywać… Nie ma mody na czytanie to i nie ma mody na spotkania z autorami. Nie ma wiec kontaktu autor – czytelnik. A może ludzie nie przychodzą, bo wiele takich spotkań jest mizernych. Kiepsko prowadzonych. Nie mówiąc już o żenującym przygotowaniu samych zaproszonych gości, którzy ani czytać, ani opowiadać nie umieją. A może samym bibliotekom takich spotkań przygotowywać się nie chce? Bo za dużo zachodu, bo szkoda czasu itp. Może kiedyś się nawet chciało, ale nie udawało się, nie było środków i tak przeszłą ochota…

PRZYJACIELU WIERSZ CI NIOSĘ 1995-10-02 Łódź

Dominice Kiełbik zobacz jeszcze atrament wilgotny dopiero com go napisał specjalnie dla Ciebie a w nim wszystkie ulotne chwile początki przyjaźni tonące w mrokach zapomnienia milczenia gorsze od gradu nieporozumienia i fala pokoju co z nieba spływa i jeszcze to: pamiętasz jak razem w nocy się modliliśmy i cała ta rozmowa w której słowa niepotrzebne tylko oczy mówią Kocham Cię przyjacielu dziękuję że jesteś

A przecież biblioteka to wspaniałe miejsce na spotkania nie tylko z książką, ale właśnie i z jej autorem. No tak, ale autorem ciężko jest zostać. Ci głośni byle gdzie zaprosić się nie dadzą i pewnie chcą w większości niebanalne gratyfikacje za poświęcony czas. A ci nieznani – ich nikt nie zna, nikt nie czyta, nikt nie zaprasza. Wiec giną i mrą w zapomnieniu. A nowych nikt nie wydaje. Nie każdego zaś stać na pokrycie wydania własnym kosztem. P ISMO LI TERACKO - AR TYSTYC ZNE


P ISMO LI TERACKO - AR TYSTYC ZNE


"Bezkres" aktualny numer

"Bezkres" WWW

"Bezkres" FB: strona pisma

"Bezkres" FB: red. naczelny

"Bezkres" Redakcja pisma

"Bezkres" Info dla Autorów

"Bezkres" wsparcie finansowe

"Bezkres" czytelnia pisma

Zostań naszym patronem — wspieraj Bezkres p a t r o n i t e . p l / b e z k r e s - p i s m o

Izabella Teresa Kostka

Mediolan, marzec 2020

Czerwony semafor na życie, ostatni limitowany oddech ukoronowany cierniem, Wirus to kajdanki, co skuwają płuca, skazuje nas na bezdech o smaku strachu. Fot. © Leszek Lisiecki

BEZ{KRES }

P IS MO LI T ERACKO -AR T YS T YCZNE Wydawca:

Adam Grzelązka Wydawnictwo DOBROTA 61-064 Poznań Żelazna 18B/13

Drukarnia:

Perfekt Gaul i Wspólnicy sp.j ul. Skórzewska 63 60-185 Skórzewo

Adres redakcji:

61-064 Poznań Żelazna 18B/13

Redaktor naczelny:

Adam Gabriel Grzelązka

Zespół redakcyjny:

Beata Śliwka Hanna Krugiełka Izabela Bazydło Izabela Kasprowicz-Żmuda Katarzyna Dominik Mariusz Żmuda Przemysław Zarychta Radosław Marcin Bartz

e-ISSN 2685-038x ISSN 2685-0381 Nakład: 50 egz. DTP:

AGG

Grafika:

www.vecteezy.com

E-Mail Redakcji:

redakcja@bezkres-pismo.pl

SKLEP: WWW: FB:

tiny.pl/t495d bezkres-pismo.pl tiny.pl/tj8wc

Redakcja przyjmuje materiały do publikacji w plikachtekstowych: PDF, RTF, DOC, DOCX oraz ODT i TXT. Przyjmujemy materiały wyłacznie w postaci elektronicznej. Prace graficzne w plikach JPEG i PNG (grafiki muszą być przekonwertowane do odcieni szarości). Przesłanie pracy na adres redakcyjny BEZKRES.PISMO@GMAIL.COM oznacza, że jesteś autorem nadesłanej pracy oraz wyrażasz zgodnę na jej nieodpłatną publikację w naszym piśmie oraz dziełach pochodnych w formie elektronicznej i drukowanej. Zastrzegamy sobie prawo redagowania i skracania oraz adjustacji literackiej nadsyłanych materiałów. Autorzy prac publikowanych zostaną o tym fakcie poinformowani drogą mailową.

Poglądy i opinie autorów drukowanych prac nie muszą odzwierciedlać punktu widzenia redakcji. Przyjmujemy do druku: * opowiadania, nowele * poezję (wiersze, poematy, fraszki) * aforyzmy * publicystykę (eseje, felietony itd.) * prace graficzne (rysunki, komiksy) - czarno-białe. * recenzje, polemiki * fragmetny powieści i dramatów Nadesłane prace literackie powinny być pisane poprawną polszczyzną oraz wolne od błędów ortograficznych i interpunkcyjnych. Istnieje możliwość wydania własnej książki, plakatu czy arkusza poetyckiego w ramach Biblioteki Bezkresu zainteresowanych prosimy o kontakt mailowy z redakcją.

Stali współpracownicy:

Agnieška Masalytė Bożena Helena Mazur-Nowak Grażyna Werner Izabella Teresa Kostka Małgorzata Fabrycy Olga Lalić-Krowicka

Rysownik: Okładka:

Maciej Marian Jedliński Zofia Meler

© Copyright by BEZKRES - 2020 A.D.— Wszelkie prawa zastrzeżone


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.